Bolesław Leśmian - Wiersze wybrane

108
Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej.

Transcript of Bolesław Leśmian - Wiersze wybrane

  • Aby rozpocz lektur, kliknij na taki przycisk ,

    ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.

    Jeli chcesz poczy si z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PL

    kliknij na logo poniej.

  • BOLESAW LEMIAN

    WIERSZE WYBRANE

    ZE ZBIORU SAD ROZSTAJNY [1912]

  • 2Tower Press 2000Copyright by Tower Press, Gdask 2000

  • 3 ZMORY WIOSENNE Biegnie dziewczyna lasem. Zieleni si jej czas...Oto jej wos rozwiany, a oto - szum i las! Od mrowisk soce dymi we zotych kurzach - mgach.A piersi jej rozpiera majowy, cudny strach! ni si jej dzisiaj w nocy wilkoak w gbi kniej,I dwaj rycerze zbrojni i anioowie trzej ! ni si jej piew i plsy i wszelki ptak i zwierz!I miecz i krew i ogie! Sen zbiega wzdu i wszerz!... A teraz biegnie w jaw, przez las na lasu skraj -A za ni - Maj drapieny! Spjrz tylko - tygrys-maj !... Dziewczyna ponie gniewem... zaciska bia pi...A wkoo pachn kwiaty... Szcz, Boe, kwiatom szcz! A wkoo pachn kwiaty, socem si dawi zdrj !Purpura - ziele - zoto ! Rozkwitw sza i bj ! Grzmi wiosna! Ttni ary! Krwawi si garda r!O, szczcie, szczcie, szczcie! Dzi albo nigdy ju!... Dziewczyno, hej, dziewczyno! Zieleni si nam czas!...Kochaem nieraz - ongi - i dzisiaj jeszcze raz...

  • 4Dziewczyno, byem z tob w snu jarach, w gbi kniej -Jam - dwaj rycerze zbrojni i anioowie trzej !... Jam - piew i pls zawrotny! Jam wszelki ptak i zwierz!Ja - miecz i krew i ogie! Sen zbiegem wzdu i wszerz... Sen zbiegem, gonic ciebie, twj wierny tygrys-maj!...Ja jestem las ten cay - las cay a po skraj !

    O ZMIERZCHU Soce zgaso. O, jake zwinne s i modeZmierzchy czerwca, nim w pnoc guch si przesil!Po wargach twoich doni, ksztat czujc, wiod,Jak po koralach, morzu wydartych przed chwil... Sple stopy, przymknij oczy - i nazwij to cudem,emy razem, dalecy od dziennego znoju!Jake atwo zwia szczcie, z takim oto trudemRozniecone w ciemnociach twojego pokoju! atwiej, ni rozple zot warkocza zawio,Niepojt dla zmierzchw, co zgadn nie mog,Czemu te sowa: cisza i wieczr i mio -Napeniaj mi serce zabobonn trwog?... Czemu ciebie. poleg snem na mej rozpaczy,Pieszcz tak. jakby w szczcia przepychu dostatnim

  • 5Kady mj pocaunek mia by ju - ostatnim...Soce zgaso... O, bagam, nie cauj inaczej !...

    GUCHONIEMA We wsi naszej jest jedna guchoniema dziewka.Pragniesz gos jej posysze, gdy patrzy w lazury,Bo w jej oku si tai gadatliwa piewka.Przysza do nas z wsi obcej, nie wiadomo ktrej. Nikt nie zna jej nazwiska ni snu. co j stworzy -Chyba mier j zawoa kiedy po imieniu...Ja - chciaem by jej mierci, aby w jej milczeniuZnale strun, na ktrej Bg donie pooy. Mylaem, e gdy w zotym wiecznoci obdzieGarci ziemi uderz w niem pier dziewczyny,Pier ta dumk abdzi zahuczy w dolinyI zbudzi na jeziorach upione abdzie!... We wsi naszej jest jedna rzeka bardzo blada,Dziad jaki nurza sieci w falistej gbinie -Pytam go, co za rzeka? - a on odpowiada:''Trudno da imi temu, co w daleko pynie... Mwi jedni, e Tykicz, drudzy. e Mohia,Inni mwi: Daleka, a za inni: Bliska -

  • 6Ja stary wiem, e nie ma ta woda nazwiska...Co rzece po imieniu; gdy w snach dno zgubia!...'' We wsi naszej nieziemskie bywaj wieczory,Gdy zorza wiat przemienia w sen o snach nietrway,Wtedy w duszy si rodz fioletowe zmoryI wspomnienia o rzeczach, ktre nie istniay. W taki wieczr widziaem, jak ta guchoniemaZ dusz do umarego podobn sowika,Ta piewaczka bezgona, lira bez lirnika,Sza ku rzece, witajc j domi obiema. Tam stana, jak czowiek, co nie syszc, sucha -I zot sie warkocza zanurzya w gbi.Rybaczka! - chciaa moe zowi sen gobi,Ktry wasnym jej gosem na dnie rzeki grucha ! Albo moe pragna ta owczyni miaaChwyci wasne odbicie w sie zocisto-pow,Mylc, e ono, ludzk obdarzone mow,Opowie ludziom wszystko, o czym wci milczaa ! Nagle strzsna sploty. Ognie zrz j zoc,Jak wiato wiekuista, przymiona i senna...Obca sobie i wiatu, midzy dniem a nocNad bezimienn rzek stoi bezimienna...

  • 7* * *

    Niegdy powag i groz pomienni -Stali si dzisiaj wspomnieniem i echem,Wymysem ptakw, obokw umiechem,Ci - niezastpni i ci - niezamienni.Dla gnunych bogw s strami ziemi.Dla zakochanych - wzorem lub przysig,Dla dzieci - dziemi, lecz bardziej piknemi,A dla poetw - przyrwna potg!Dla zmarych - lili, wykwit za wczenie,A dla rycerzy - ogniem i elazem,A dla upionych - zaledwo snem we nie,A dla mnie - niczym i wszystkim zarazem!Za dla rusaek, zrodzonych wd jani,S zaniedban w bkitach wspbani...

    TOAST WITOKRADZKI em nieraz wchodzi z wami w zoliwo zay,Mistrze zgrzytw i chrzstw, z ktrych pie si czyni,Wic mi dano si o was zaduma w wityni,Gdzie ju nic si nie staje, prcz tego, co byo... Tu - wybucha z witraw tak tczowy pomie,e ty - bogu, a tobie - bg wyda si tcz,I obydwaj, zarwno peni oszoomie,Posyszycie, jak wasze westchnienia wspdwicz.

  • 8 Lecz ja do witokradzk wycigam w rozblaskiA po kielich, drzwi zot dwutarcz strzeony!...Na dnie jego krwi Paskiej koral zaczajonyUstom, skorym do wina, nie poskpi aski! Wic gdy mi takie wino uderza do gowyMoc nieba caego a do nieboskonu -Czy nie jestem - o, bracia, nieufni do zgonu -Opojem znad lazurw i sam - lazurowy? Czyli teraz mj okrt. szalony beztrosk,Do si hardo na zdradnej nie zaamie rafie?I czy - bstwem pijany - do was nie potrafi,Znawcy znawstwa samego, przemwi do bosko?... Za wszystkich, ktrych soca promienista rzgaChoszcze za dz natrctwo i skrzyde bezbono,A ich kiedy - zoccych swej kary wielmono -Grom, zawistny o zoto, w proch cenny rozdruzga ! Za skazanych na znoje czatw i wywiadw -Gdziekolwiek si wasa ich ponna tsknota!Za tych, co majc da, poszukuj jadw -Gdziekolwiek ich przydybie ta de zgryzota!... I za tych, ktrym nagle, na wiosn czy jesie,By pogardzi kwiatami - nie dostao chwastu!...I za tamtych, co z wszelkich uniesie lub wzniesieWarci jeszcze takiego wzniesienia toastu!

  • 9 Za t ca druyn zgiekliw i rojn,Co otuch dononym wezwaaby rogiem -Za ich ywot pokrtny i mier niespokojnWznosz kielich. po brzegi pienicy si bogiem !...

    BALLADA O DUMNYM RYCERZU pi owo rycerz, pi bezrozumnieI raz na zawsze - w dbowej trumnie. Ley wygodnie, bo si uoyTak, aby nigdy snu nie zatrwoy... Jego kochanka z racem w rkuZawodzi, pena skargi i jku: Przyszam ci wyzna moje niemoce,e nie wiem, jak tam spdzasz swe noce?... Bo odkd w ciemnym nocujesz grobie -Ani ty przy mnie - ni ja przy tobie! Kochaam oczy i usta twoje,Wczoraj kochaam, dzisiaj si boj! Boj si szat w mrok zaszeleci,Boj si w myli ciebie popieci!...

  • 10

    Trzy dni si w myli twj czar promieni,Dzi nie wiem, ile grb ci odmieni... Ani mi z tob oa podzieli,Ani urod swoj weseli - Darmo przymuszam uparte ciao,By si twym oczom podoba chciao! Przy tobie martwym - ja nieszczliwaWstydz si jeno, em jeszcze ywa!... Rozway rycerz, e w sowach - zdrada,I po dawnemu lec, powiada: Cho mi robaki oczy wyary -Nie wstyd mi tego, em ju - umary!... Chocia podziemiec jestem nikczemny -Nie wstyd mi tego, em ju podziemny!... Tak mam syto i przepych w prni,e mnie od krla Bg nie odrni! Taka noc bysa nad ycia zbiegiem,e mi wiat cay - jednym noclegiem! Ani mi soca, ani mi nieba,Ani mioci twojej potrzeba!

  • 11

    Ani mi zemsty w onej ustroni,Gdzie krew nie szemrze i miecz nie dzwoni! Nie znasz ty dumy. nie znasz pogardyTych, ktrzy w ziemi posnli twardej... W piersi ich - wielka ciszy potgaI aden zawd ich nie dosiga ! I nawet z resztek zsiniaej wargiNie wydobdziesz jku ni skargi! Oto w pobliu mam ja ssiada,Co ju od serca w proch si rozpada. Ten ci jest mierci ode mnie starszy -I pi, na mijach gow oparszy. Lecz co przecierpia i co zobaczy -Nawet pszeptem wyrzec nie raczy! Nie uly jkiem niemej aobie,Nie wyzna nigdy, co przey w grobie!... A wszak ci w trupach taka moc bywa,e trup i w grobie wiele przeywa ! Lecz Bogu chyba, w dzie zmartwychwstania,W twarz rzuci wzgard swego wyznania !

  • 12

    I zamilk rycerz - dumnie i godnieI po dawnemu lea wygodnie. Jego kochanka z racem w rkuOdesza, pena wstydu i lku...

  • 13

    ZE ZBIORU KA [1920]

    TOPIELEC W zwiewnych nurtach kostrzewy, na lenej polanie,Gdzie si las upodobnia ce niespodzianie,Le zwoki wdrowca, zbdne sobie zwoki.Przewdrowa wiat cay z obokw w oboki,A nagle w niecierpliwej zapragn aobieZwiedzi duchem na przeaj ziele sam w sobie.Wwczas demon zieleni wszechlenym powiewemOgarn go, gdy w drodze przystan pod drzewem,I wabi nieustannych rozkwitw popiechem,I nci ust zdyszanych tajemnym bezmiechem,I czarowa zniszczot wonnych niedowciele,I kusi coraz gbiej - w t ziele, w t ziele!A on bieg wybrzeami coraz innych wiatw,Odczowieczajc dusz i oddech wrd kwiatw,A zabrn w takich jagd rozdzwonione dzbany.W tak zamrocz paproci, w takich cisz kurhany,W taki bezwiat zaroli, w taki bez brzask guchy,W takich szumw ostatnie kdy zawieruchy,e ley oto martwy w stu wiosen bezdeni,Cienisty, jak br w borze - topielec zieleni.

  • 14

    GAD Sza z mlekiem w piersi w zielony sad,A j w olszynie zaskoczy gad. Skrtami dawi, ujwszy wp,Od stp do gowy pieci i tru. Uczy j wsplnym namdlewa snem,Pier gaska w donie porwanym bem, I od rozkoszy, trwalszej nad zgon,Sycze i wi si i drga, jak on. Ju me zwyczaje miosne znasz,Zwl, e przybior krlewsk twarz. Skarby dam tobie z podmorskich den,Zacznie si jawa - skoczy si sen! Nie zrzucaj uski, nie zmieniaj lic!Nic mi nie trzeba i nie brak nic. Lubi, gdy dem rwnasz mi brwiI z wargi nadmiar wysysasz krwi, I gdy si wijesz wzdu moich ng,bem uderzajc o oa prg.

  • 15

    Piersi ci chyl, jak z mlekiem dzban!Nie dam skarbw, nie pragn zmian. Sodka mi liny wowej tre -Bd nadal gadem i truj i pie!

  • 16

    RE Ockn si rycerz, snem zatrwoony,Mwi po ciemku do swojej ony:Sen miaem, jakom zwyk,By tu, by tam - i znik. Widziaem we nie re i re,I twoj siostr i noc w lazurze,Tu obok w sennych mgachSzed ku niej na wprost gach. Spye mi cicho, jak krew po nou,Do jej alkowy, by tu przy ou,Co dwiga ciaa znj,Sen sprawdzi mj - nie mj ! Zwleka si pani z le na kolana,Z kolan powstaa wyprostowana,I posza przed si w mrok,Za krokiem gluszc krok. Gdy do siostrzynej wnika alkowy,Szukaa gowy obok jej gowy,Obok lic - innych lic,Lecz nie znalaza nic. Ujrzaa tylko re i re,Wszystkie szkaratne i bardzo due,

  • 17

    Bo pica, trwajc wzdu,Sen pasa jaw r. Upada pani w mrok na kolana.Tak bd trudniej zowd widziana ! -Tamuje wonny dech,Nocnych si bojc ech. Gdy pnoc wzmoga sny nieomylne,Syszy stpanie bose i pilne -cigna czujne brwi:Kto wrcz otworzy drzwi. Na klczkach pani wzroku nata,Na klczkach widzi, e duch jej maIdzie, drzwi tumic ruch -pi ciao - czuwa duch! Idzie ku picej w ogie i burz,Pomidzy re, pomidzy re!Od r j bierze wp,W ucisku zwar i sku. pijmy oboje - i duch i ciao,Niech adne nie wie, co si z nim dziao!Przegina pic wznak,By docaowa tak!

  • 18

    Nad ranem pani powraca blada.Czy pisz, mj mu? - Nie odpowiada.Rami sen twj czu!O zbud si, zbud si, zbud! Budzi si rycerz i w oczy pyta:Ce widziaa, w mroku ukryta?Czy mwi nie masz si?Bye gach w ou? - By. - Czy szed ku picej w ogie i burz,Pomidzy re, pomidzy re?Czy przegi bia wznak? -Tak - szepcze pani - tak. - A czyli widzia ciebie, jak w mrokuZ doni na piersi, ze zgroz w okuKlczaa, zgita w uk? -Widzia i on i Bg! - Porwa si rycerz ze swej onicy:Uchyl, nie zoty, zotej przybicy!Jam jest! Poznajesz mnie?Nie inny bye w nie ! - Spdzaem noce na sennej strawie,Odtd chc yw pieci na jawie! -Ju - szepcze pani - juSkonaa wpord r!

  • 19

    We nie zabiam ciao bezszumne,Zoy kazaam w podwjn trumn,Dwie trumny - trzeci grb -Trudny z ni bdzie lub ! - A rycerz na to: Zmara za wczenie!Znowu j musz nawiedza we nie,Do trumien wkrocz dwchJa - pan, ja - sen, ja - duch!

    BALLADA DZIADOWSKA Postukiwa dziadyga o ziem kul drewnian,Mia ci nog obcit a po samo kolano. Szed skdkolwiek gdziekolwiek - byle zay wywczasu,Nad brzegami strumienia stan tyem do lasu. Sta i patrza tym biakiem, co w nim peno czerwieni,Oj da-dana, da-dana! - jak si strumie strumieni! Wychyna z gbiny rusaczana dziewczyca,Obryzgaa mu lepie, a przymarszczy p lica. Nie wiedziaa, jak pieci - nie wiedziaa, jak nci?Jakim miechem pomieszy, jakim smutkiem posmci?

  • 20

    Wytrzeszczya na oczy - szmaragdowe poszyda -I obja za nogi - pokunica obrzyda. Caowaa uczenie, i echtliwie i czule,Oj da-dana, da-dana! - t drewnian, t kul! Parska miechem dziadyga w kark poklkej uudy,A przysiada na trawie, jakby taczy przysiudy. A mu trzsa si broda i dwie wargi u gby,A si kul obija o perowe jej zby! Czemu jeno caujesz moj kod stroskan?Czemu dziada pomijasz a po samo kolano? Za wysokie snad progi dla czarciego nasienia,Ty, wymoczku rusalny - ty, chorobo strumienia ! Pieszczotami to drewno chcesz pokusi do grzechu?Oj da-dana, da-dana ! - umr chyba ze miechu ! - Spowia go ramieniem, okrcia, jak fryg!Pjde ze mn, dziadoku - dziaduleku -dziadygo ! Bd ciebie niaczya na zapiecku z korali,Bd ciebie tuczya kromk wiru spod fali. Bdziesz w moim paacu mia wywczasy niedzielne,Bdziesz pija z mej wargi pocaunki miertelne!

  • 21

    Pocigna za brod i za torb ebraczDo tych nurtw pochonnych, co si w socu inacz. Nim si zdy obejrze - ju mia fal na grzbiecie -Nim si zdoa przeegna - ju nie byo go w wiecie! Zakbiy si nurty - wyrwnaa si woda,Znika torba dziadowska i ysina i broda ! Jeno kloc ten chodziwy - owa kula drewnianaWypyna zwycisko - oj da-dana, da-dana! Wypyna - niczyja, nie nalena nikomu,Wyzwolona z kalectwa, wypukana ze sromu! Brna tdy - owdy szukajca swej drogi,Niby szcztek okrtu, co si wyzby zaogi ! Grzaa gnaty na socu ku swobodzie, ku yciu,Zaplsaa radonie na swym wasnym odbiciu! I we wawych poskokach podyrdaa przez fale.Oj da-dana. da-dana! - w te zawiaty - oddale!

  • 22

    DUSIOEK Szed po wiecie Bajdaa,Co go wiosna zagrzaa -Oprcz siebie - wid szkap, oprcz szkapy - wou,Tyle tdy, co wszdy, szed z nimi pospou. Zachciao si Bajdale,Przespa upa w upale,Wypatrzy zezem cik ze mchu popod lasem,Czy dogodna dla karku - sprbowa obcasem. Poleg cielska toboemMidzy szkap a woem,Skrzywi gb na bakier i jzorem mlasnI ziewn wniebogosy i splun i zasn. Nie wiadomo dzi wcale,Co si nio Bajdale?Lecz wiadomo, e szpecc przystojno przestworza,Wylaz z rowu Dusioek, jak pbabek z oa. Pysk mia z abia limaczy -(e te taki y raczy!) -A zad tyli, co kwoka, kiedy znosi jajo.Milcz gbo nieposuszna, bo dziewki wyaj! Ogon mia ci z rzemyka,Podogonie za z yka.

  • 23

    Siad Bajdale na piersi, jak ten kruk na snopie -Pty dusi i dusi, a co warko w chopie! Warko, trzaso, spotniao!Co si stao, Bajdao?Dmucha w wsy ze zgrozy, jkiem zemu przeczy -Suchajta, wszystkie wierzby, jak chop przez sen beczy! Stera we nie BajdaaP duszy i p ciaa,Lecz po prawdzie niedugo ze zmor marudzi -Wyparska j nozdrzami, zmarszczy si i zbudzi. Rzek Bajdaa do szkapy:Czemu zwieszasz swe chrapy?Trzeba byo kopytem Dusioka przetrci,Zanim zdy mj spokj w caym polu zmci! Rzek Bajdaa do wou:Czemu skpi mozou?Trzeba byo rogami Dusioka postroni,Gdy chcia na mnie swej duszy paskud wyoni! Rzek Bajdaa do Boga:O, rety - olaboga!Nie do ci, e potworzy mnie, szkap i woka,Jeszcze musia takiego zmajstrowa Dusioka?

  • 24

    WIDRYGA I MIDRYGA To nie konie tak cwauj i uszami strzyg,Jeno tacz dwaj opoje - widryga z Midryg. A nie stka tak stodoa pod cepw bijakiem,Jak ta ka, gana stop sroej, ni kuakiem! Zaskoczya ich na socu Poudnica bladaI widrydze i Midrydze i tacowi rada. Zagldaa im do oczu chciwie, jak do obu.Ktry w tacu mi wyhula, bom jedna dla obu? - Moja bdzie - rzek Swidryga - ta pier i ta szyja! -A Midryga pici przeczy: Moja lub niczyja! Ten j porwa za do jedn, a tamten za wtr.Musisz obu nam nastarczy, skpico-dziewczuro! A ona im prosto w usta dyszy bez oddechu,A ona im prosto w oczy mieje si bez miechu. I rozdwaja si po rwnu, rozszczepia si wawoNa dwie dziewki, na siostrzane - na lew i praw. Dosy ciaa dwoistego mamy tu na ce!Tacze z nami poudniami, dopki jarzce!

  • 25

    Jedna dziewka rk ma czworo i cztery ma ydy !Niech upoj nas do reszty twe sodkie bezwstydy! Nasroyli si do taca, jak gdyby do boju -Przysporzyli kwiatom zgieku, ce - niepokoju. Wic widryga plsa z praw, wic Midryga - z lew,Ten obcasem kurz zamiata, a tamten - cholew. Na odsiebk, na odkrtk i znw na odwrotk -Podeptali macierzank, byszczk i tymotk! Jeden wrzeszcza: Konaj ywcem!, a drugi:Wciornaci! Tacowali a do zdechu i a do upaci ! A poczuli, e dziewczyna ycie w tacu traci,I umara jednoczenie we dwojej postaci. Pochowajmy owo ciao nie bardzo samotne,Bo podwjne w tacowaniu. a w mierci dwukrotne. Pochowajmy na cmentarzu, gdzie za drzewem - drzewo.Zmwmy pacierz oboplny - za praw i lew. W dwch j trumnach uoyli, ale w jednym grobie -A ju huczy echo ziemne - tacz trumny obie! Tacz, ciaem nakarmione, syte i hulaszcze,Ukazujc co raz w tacu nie domknit paszcz.

  • 26

    Tacz, skacz i wiruj, klepk dzwoni w klepk,Na odkrtk, na odwrotk i znw na odsiebk! A si krci razem z nimi mier w skocznych lamentach,A si wzdryga wntrznociami przeraony cmentarz! A si w sobie zatracio bdne taca koo,A si stao popod ziemi huczno i wesoo! A zmciy si rozumy widrydze-Midrydze,Jakby wicher je rozhula na wiatraka midze! I rozwiaa si w ich gowach ta wiedza pomglona,Gdzie jest prawa strona wiata, a gdzie lewa strona? W jakiej trumnie lewa dziewka. w jakiej prawa ley?I ktra z nich i do kogo po mierci naley? Tak im w oczach optanych wiat si cay miga,e nie wiedz, kto widryga, a kto z nich Midryga? Jeno ujrz otcha mierci czarn od ogromu:A bdcie tu. ludzie dobrzy, jak u siebie w domu! Jedna trumna dla jednego, dla drugiego - druga,W jednej wieczno prawym okiem, w drugiej lewym mruga ! Obkani nad przepaci poklkali wzajemI na klczkach zataczyli tu, tu nad jej skrajem.

  • 27

    Tacowali na czworakach, tacowali pazem,Tak i nie tak - i na opak - razem i nie razem! A wwichrzeni w mrok dwch trumien, jak dwa bdne wiry,Powpadali w otcha mierci nogami do gry!

    ZIELONY DZBAN To nie stu rycerzy, lecz sto trupw ley!Nie sto trupw ley, jeno stu rycerzy!A nie dla nich ruczaj dzwoni,A br szumny od nich stroni,Jeno wicher we sto koniZnikd ku nim biey. Wybia godzina - wiosna si zaczyna,Z chaty poprzez kwiaty wybiega dziewczyna,Dzban zielony, peen wody,Niesie zmarym dla ochodyW skwar miertelnej niepogody,Co w proch wargi cina. Stopy moje - bose, skronie - zotowose,Kochaam, pakaam, zmarym wod nios,Oczerstwijcie bl wasz sony,Smakiem mierci podraniony,Cay ranek w dzban zielonyCiuaam t ros.

  • 28

    Wypi - wypijemy, lecz nie oyjemy,Na polu w kkolu al si chwieje niemy,A my leym z ziemi w zmowieW tym tu rowie i parowie,Lecz nikt tego nie wypowie,Gdzie my teraz, gdzie my? Jedyny dobytek - ciszy w sobie zbytekI snu podziemnego mudny bezpoytek.Nim sporzdzisz dla nas sanieNa wieczyste zimowanie,Po wieniec na kurhanieZ kalinowych witek. W waszym zgromadzeniu, w natoczonym cieniu,Jest taki, co maki kad mi na ramieniu,Niech ze dzbana pije wod,Niech przypomni lata mode,Gdy raz spojrza w m urodW nagym zachwyceniu ! Pyn dni niezomne, czasy nieprzytomne,Nie wierz, e le trzy lata ogromne!Mak pamitam purpurowy,Ale twojej, dziewcz, mowyI tej zotej w socu gowyJu dzi nie przypomn!

  • 29

    Chmurz si bkity, pacze deszcz obfity,Na trawie w murawie ley dzban rozbity,Dzban rozbity ley, ley,A pi pod nim stu rycerzy,A wiatr znikd ku nim biey,Kurzaw okryty!

    MIERCIE Chodz miercie po sonecznej stronie,Trzymajcy si wzajem za donie. Ktr z naszej wybierzesz gromady,By w cmentarne uprowadzi sady? Nie chcia pierwszej, e nazbyt miniasta,Grb, gdy hardy, pokrzyw porasta. Nie chcia drugiej, e nadmiernie zota,Nie zna ciszy, kto si tak migota. Wybra trzeci, co cho bugulicha,Lecz tak cicha, e wszystko nacicha. Co za jedna, e podobasz mi siW swym boystym na ziemi zarysie? al mi, przeal ptaka, co odlata,Dla ci umr z niealu do wiata.

  • 30

    Blada jeste, jak to soce w zimie -Kdy dom twj i jak ci na imi? Dom mj stoi na ziemi uboczu,A na imi nic nie mam, prcz oczu. Nic w tych oczach nie mam, prcz wieczoru,Pewna byam twojego wyboru. Jeden zowd mier sobie wybiera,Ale drugi t mierci umiera. Cho wybrae, nie wiedzc dla kogo,Zawsze bd pamitn i drog. Jestem mierci twej matki, co w chacieUmiechnita czeka teraz na ci.

    STRJ Miaa w sadzie strj bogaty,Malowany w rne wiaty,e gdy w nim si zapodziaa,Nie wdrujc - wdrowaa.Strj koloru murawego,A odcienia zocistego -Murawego - dla murawy,Zocistego - dla zabawy.

  • 31

    Zbiego si na te dziwy a stu panetnikw,Otoczyli j koem, nie szczdzc okrzykw. Podawali j sobie z rk do rk, jak czar:Pjmy dusz tym miodem, co ma oczy kare! Podawali j sobie z ust do ust na zmiany:Sodko warg potoczy taki krzew rany! Porywali j naraz w stu pieszczot zawiej:Dziej si w tobie to samo, co i w nas si dzieje! Dwojgiem piersi ust godnych karmia secin:Nikt tak sodko nie gin, jak ja teraz gin! Sza pieszczota kolej, dreszcz z dreszczem si mija,Nim jeden wypi do dna - ju drugi nadpija. Kto oddawa - dech chwyta, a kto bra - dech traci,A kto czeka za dugo - rozumem przypaci! Sad oszala i sta si nie znany nikomu,Gdy ona, jeszcze mdlejc, wrcia do domu. Miaa w oczach ich zamt, w piersi - ich oddechy,I pona na twarzy od cudzej uciechy! Jaki wicher warkocze w wiat ci rozwieruszy?Ach, to strzelec - postrzelec w polu mnie oguszy!

  • 32

    Co za dreszcz twoim ciaem tak arliwie miota?nia mi si w rdleciu burza i pieszczota! Ma j, paczc, wykla - ojciec precz wyrzuci,Siostra okciem skarcia, a brat si odwrci. A kochanek za progiem z piercieni ograbi,I nie byo nikogo, kto by jej nie zabi. I nie byo nikogo, kto by nie by dumny,e j przey, gdy posza wraz z hab do trumny. Tylko Bg jej nie zdradzi i lepo w ni wierzyI przez zy si umiecha, e j w niebie przey. Ty musisz dla mnie polec na mierci wezgowiu,A ja musz dla ciebie trwa na pogotowiu! Ty pjdziesz t dolin, gdzie ustaje kanie,A ja pjd t gr na twoje spotkanie. Ty opatrzysz me rany, ja twych pieszczot ciernie,I bdziem odtd w siebie wierzyli bezmiernie! Miaa w trumnie strj bogaty,Malowany w rne wiaty,e gdy w nim si zapodziaa,Nie wdrujc - wdrowaa.Strj koloru murawego,

  • 33

    A odcienia zocistego -Murawego - dla murawy,Zocistego - dla zabawy.

    BALLADA BEZLUDNA Niedostpna ludzkim oczom, e nikt po niej si nie bka,W swym bezpieczu szmaragdowym rozkwitaa w bezmiar ka,Strumie skrzy si na zieleni nieustannie zmienn at,A gwodziki spoza trawy wykrapiay si winiato.wierszcz, od rosy spczniay, ciemni pysk nadmiarem liny,I dmuchawiec kropl mlecza byska w zadrach swej ciny,A dech ki wrza od wrzawy, wrza i ywcem w soce dysza,I nie byo nikogo, kto by to widzia, kto by to sysza. Gdzie me piersi, Czerwcami gorce?Czemu nie ma ust moich na ce?Rwa mi kwiaty rkami obiema!Czemu rk mych tam na kwiatach nie ma? Zabstwio si cudacznie pod blekotem na uboczu,A to jaka mga dziewczca chciaa dosta warg i oczu,A czu byo, jak bolenie chce si stworzy, chce si wcieli,Raz warkoczem si zazoci, raz piersiami si zabieli -I czu byo, jak si zmaga zdyszanego mek ona,A na wieki si jej zbrako - i spocza niezjawiona!Jeno miejsce, gdzie by moga, jeszcze trwao i szumiao,Prne miejsce na te dusze, wonne miejsce na to ciao.

  • 34

    Gdzie me piersi, Czerwcami gorce?Czemu nie ma ust moich na ce?Rwa mi kwiaty rkami obiema!Czemu rk mych tam na kwiatach nie ma? Przywabione obcym szmerem, wszystkie zioa i owadyWrzawnie zbiegy si w to miejsce, niebywae weszc olady,Pajk w nico si nastawi, by pochwyci cie jej cienia,Bk otrbi uroczysto spenionego nieistnienia,uki gray jej potrupne, wierszcze pieni powitalne,Kwiaty wiy si we wiece, ach, we wiece poegnalne!Wszyscy byli w owym miejscu na sonecznym, na obrzdzie,Prcz tej jednej, co by moga, a nie bya i nie bdzie! Gdzie me piersi, Czerwcami gorce?Czemu nie ma ust moich na ce?Rwa mi kwiaty rkami obiema!Czemu rk mych tam na kwiatach nie ma?

    ZALOTY

    Ndzarz bez ng, do wzka na mudne rozpdyPrzytwierdzony, jak zielsko do ruchomej grzdy,Zgroza bladych przechodniw i ulic zakaa,Obsugujc starannie brzemi swego ciaa,Krci korb, jak gdyby na lirze w czas sotyWygrywa swoje skoczne ku niebu turkoty -

  • 35

    I nad brzegiem urwistym tczowych rynsztokwToczy si wraz z odbiciem zmydlonych obokw,Toczy si baamutnie do dziewki z podwrza,Do przystani stp bosych - i ducha wynurzaZ achmanw i wyciga padziory swych doniKu jej zbom nieystym i tak mwi do niejKocham strzp twojej botem zbryzganej spdnicy,Kocham gony twj oddech ! Na caej ulicyTy jedynie mym ustom bywasz tak potrzebna!Wiem, e moja tsknota, niby szkapa rebna,Wlekc mi, wyda na wiat pd nowych udrcze.W tym mj tryumf, e jestem niestrudzony klczeTwej krasy! Kochaje mnie! Nue do pieszczoty!Potwr baga ci o ni! Przyjm moje zaloty!Wnijd naga i bezwstydna w mej ndzy bezdomnoI tak pie, by wargami pore m uomno! Ona mu si broni,A on mwi do niejWszak musi kto pokocha to, co ju si stao ?I ten wzek mczeski i korb zbola,I dz w resztkach cielska, jak w zgliszczach, poczt,I ten ochap czowieka, co chce by przynt!Odso czar w mej brzydocie! Znijd z wyyn do kara!Bd posuszna mym doniom, jak lepa lub zmara!Zdoam by nieodparty, jako grzech i zguba,I potrafi wysikiem zmylnego kadubaZdoby si na pieszczoty sodkie, jak czerenie,Ktrych dotd nikt nigdy nie oglda we nie!

  • 36

    Ona mu si broni,A on mwi do niejMao ci p czowieka, by sta si twym skarbem?Chc by drog ci ran, wiernym tobie garbem!Czy prni, ktr ng mych nieobecno tworzy,Nie zapeni bl, mio ni jk mych bezdroy?miech mi bierze! O, gdybym ziemi nieobjtMlg uderzy raz w yciu zdrow, siln pitI widzie, jak zdeptana pod stop wyglda!Spieszno mi w nieskoczono! Wiem, e mnie podaI bez wstrtu spoyje me achy i ale.S gdzie donie mi chtne i usta - korale,Co od gw si przesun w pieszczocie ochoczejA do stp, ktrych nie ma! Niech wz si potoczyNa przeaj - tam, gdzie wanie ode mnie z dalekaKtokolwiek, zwierz lub robak, na m mio czeka Ona mu si broni,A on w zawiat stroni,Ona go swoim czarem do blu zachca,A on patrzy, nie patrzc, i korb pokrcaI odjeda - odjeda - gdziekolwiek - popiesznie,Ffurkoczc i furkoczc niezgrabnie i miesznie,Odjeda, kalekujc, w poszukiwa znoje,W kraje przygd miosnych, w wieczne niepokoje.

  • 37

    SZEWCZYK

    W mgach daleczeje sierp ksiyca,Zatkwiony ostrzem w czub komina,Latarnia si na palcach wspinaW mrok, gdzie ju koczy si ulica.Obdny szewczyk - kuternogaSzyje, wpatrzony w zmr odmty,Buty na miar stopy Boga,Co mu na imi - Nieobjty! Bogosawiony trud,Z ktrego twrczej mocyPowstaje taki butWrd takiej srebrnej nocy! Boe obokw, Boe rosy,Naci z mej doni dar obfity,Aby nie chadza w niebie bosyI stp nie rani o bkity!Niech duchy, palc gwiazd pochodnie,Powiedz kiedy w chmur powodzi,e tam, gdzie na wiat szewc przychodzi,Bg przyobuty bywa godnie. Bogosawiony trud,Z ktrego twrczej mocyPowstaje taki butWrd takiej srebrnej nocy!

  • 38

    Dae mi, Boe, ks istnienia,Co mi na ca starczy drog -Przebacz, e wpord ndzy cieniaNic ci, prcz butw, da nie mog.W szyciu nic nie ma, oprcz szycia,Wic szyjmy, pki starczy siy!W yciu nic nie ma, oprcz ycia,Wic yjmy a po kres mogiy! Bogosawiony trud,Z ktrego twrczej mocyPowstaje taki butWrd takiej srebrnej nocy!

    GARBUS Mrze garbus dosy korzystnie:W pogod i babie lato.Garbaty ywot mia istnie,I mier ma istnie garbat. Mrze w drodze, w mgie upowiciu,Jakby ba trudn rozstrzyga,A nic nie robi w tym yciu,Jeno garb dwiga i dwiga. Tym garbem ebra i taczy,Tym garbem duma i roi,

  • 39

    Do snu na plecach go niaczy,Krwi wasn karmi i poi. A teraz mier sobie skarbi,W jej mrok wyduy ju szyj,Jeno garb jeszcze si garbi,Poktnie yje i tyje. Przey swojego wielbdaO rwn swej tuszy chwil,Nieboszczyk ciemno oglda,A on - te w socu motyle. I do zmarego dwigaczaPowiada, groc sw kod:Co ten twj upr oznacza,e w poprzek leg mi przegrod? Czy w mgle potraci kolana?Czy snem pomiady swe nogi?Po co mi bra na barana,By zgubi drog w p drogi? Czemu bem utkwi na cieniu?Z trudem w twych barach si mieszcz!Ciekawym, wieczysty leniu,Dokd poniesiesz mnie jeszcze?

  • 40

    ONIERZ Wrci onierz na wiosn z wojennej wyprawy,Ale bardzo niemrawy i bardzo kolawy. Kula go tak schostaa po nogach i bokach,e nie mg i inaczej, jak tylko w poskokach. Sta si smutku wesokiem, skoczkiem swej niedoli,mieszy ludzi tym blem, co tak skaczc, boli. mieszy skargi houbcem i alu wyrwasemI mudnego cierpienia nagym wywijasem. Zwlk si do swej chaupy : Id precz popod poty,Niepotrzebny nam skoczek w polu do roboty! Pobieg do swego kuma, co w kociele dzwoni,Lecz ten nie chcia go pozna i kijem postroni. Podrepta do kochanki, a ta si zamiaaRamionami, biodrami, wszystk moc ciaa ! Z takim w ou dryga mam taczy do mierci?Ciaa ledwo wier miary, a skokw - trzy wierci! Ani myl ci dotrwa w takim niedoplsie!Ani myl wargami sypia na twym wsie!

  • 41

    Zanadto mi wyskoczny do nieba na przeaj !Ide sobie gdziekolwiek i nie klnij i nie aj ! Wic poszed do figury, co staa przy drodze:Chryste, na wskro sosnowy, a zamyl si srodze! Nie wiem, czyja ci rka ciosaa wymiewna,Lecz to wiem, e skpia urody i drewna. Masz kalekie kolana i kalekie nogi,Pewno skaczesz, miast chodzi, unikajc drogi? Taki z ciebie chudzina, takie nic z obokw,e mi bdziesz dobranym towarzyszem skokw. Chrystus, syszc te sowa, zsun si na ziemi,w, co Boga wyciosa, bity bywa w ciemi! Obie rce mia lewe, obie nogi - prawe,Sosnowymi stopami podziurawi traw. Marna ze mnie sonina, lecz piechur nie marny,Przejd wieczno piechtami, chociaem niezdarny. Pjdziemy nierozcznie, bo wsplna nam droga,Bdzie nieco czowieka, bdzie nieco Boga. Podzielimy si mk - podzielna jest mka! -Wszak ta sama nas ludzka skolawia rka.

  • 42

    Tobie trocha miesznoci, mnie miesznoci trocha,Kto si pierwszy - zamieje - ten pierwszy pokocha. Ty podeprzesz mi ciaem, ja ciebie sonin;A co ma si nam zdarzy, niech si zdarzy ino! I wzili si za rce i poszli niezwocznie,Wadzc nog o nog miesznie i poskocznie. I szli godzin wieczystych nie wiadomo ile,Gdzie bo owe zegary, co wybrzmi te chwile? Mijay dnie i noce, ktrym mija chce si,I mijao bezpole, bezkrzewie, bezlesie. I nastaa wichura i ciemno bez kocaI straszna nieobecno wszelakiego soca. Kto tam z nocy na pnoc w burz i zawiejTak bardzo czowieczeje i tak boycieje? To dwa boe kulawce, dwa rzewne cudakiKulej byle jako w wiat nie byle jaki! Jeden idzie w weselu, drugi w bezaobie,A obydwaj nawzajem zakochani w sobie. Kula Bg, kula czowiek, a aden - za mao,Nikt si nigdy nie dowie, co w nich tak kulao?

  • 43

    Skakali jako trzeba i jako nie trzeba,A wreszcie doskoczyli do samego nieba!

    TRZY RE W ssiedniej studni rdzawi si szczk wiadra.W ogrodzie cisza. Na kwiatach pi skwary,Spoza zieleni szarzeje pot stary.Skrzy si ku socu sk w pocie i zadra,O wod z pluskiem uderzy spd wiadra. Spjrzmy przez licie na oboki w niebieI na promieni po gaziach zaom,Zblimy swe dusze i pozwlmy ciaomBy tym, czym wzajem pragn by dla siebie!Spjrzmy przez licie na oboki w niebie. Wo r, piew ptakw i dwie dusze znojne,I dwa te ciaa, ukryte w zieleni,I ten ad soca wrd bezadu cieni,I najcie ciszy nage, niespokojne,Wo r, piew ptakw i dwie dusze znojne. A jeli jeszcze, prcz duszy i ciaa,Jest w tym ogrodzie jaka ra trzecia,Ktrej purpura przetrwa snw stulecia,To wszake ona te nam w piersi paa -Ta ra trzecia, prcz duszy i ciaa!

  • 44

    ROK NIEISTNIENIA Nadchodzi rok nieistnienia, nadchodzi straszne bezkwiecie,W tym roku wszystkie dziewczta wygin, niby motyle,Ja pierwsza bledn samochcc i umrze musz za chwil -I ju umieram - o, spojrzyj ! - i ju mnie nie ma na wiecie ! Ucz si poda mej mierci, pontne pieci nietrwanie,Caowa mrzonk, co dla ci ksztat ust czerwonych przybiera,I wierzy w rado mych cieni i w oczu mych obcowanieNie widzi, jeno obcuje ten, co naprawd umiera. Uczy si kocha umar, pieci do, ktrej nie byo,Caowa oczy zamknite, kad powiek z osobna,Porozumiewa si z piersi, jak z pen pieszczot mogi -Ale nie wiedzia, co czua, bo nazbyt bya zagrobna. Czy czujesz moje pieszczoty i pocaunki i rado?Czyli nie bol ci mroki i nieistnienia nadmiary?O, wyznaj wszystko do koca, uczy tsknocie mej zado,Zadryj z mioci pomiertnej, jeli dostpne jej czary ! Czemu tak wtpisz o zmarej? Wszak ju do cudw nawykam.Mioci jestem posuszna i szczciu si nie opieram!I czuj twoj pieszczot i coraz bardziej zanikam,I czuj twe pocaunki i coraz bardziej umieram.

  • 45

    WIECZOREM

    Wieczorem byo, wieczorem,Gdy zorza gasa nad borem.Dzienny ulatnia si skwar,Rosa nam spada na gowyI zmierzchem dymi si jar,Jar kalinowy. Z daleka idzie, z dalekaTen mrok, co kwiatw si zrzeka.Gdy poszc ospa wo,Chd powia nad pola zte,O moj zagrzaa skroDonie zzibnite. Nie wolno patrze, nie wolnoBez pieszczot w ciemno dokoln!Zbkanych w obszarach plNie zczy aden sen zoty,Ni lk, ni zgroza, ni bl,Nic - prcz pieszczoty!

  • 46

    DWOJE LUDZIEKW Czsto w duszy mi dzwoni pie, wykana w aobie,O tych dwojgu ludziekach, co kochali si w sobie. Lecz w ogrodzie szept pierwszy miosnego wyznaniaSta si dla nich przymusem do nagego rozstania. Nie widzieli si dugo z czyjej woli i winy,A czas cigle upywa - bezpowrotny, jedyny. A gdy zeszli si, donie wycigajc po kwiecieZachorzeli tak bardzo, jak nikt dotd na wiecie! Pod jaworem - dwa ka, pod jaworem - dwa cienie,Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie. I pomarli oboje, bez pieszczoty, bez grzechu,Bez zy szczcia na oczach, bez jednego umiechu. Ust ich czerwie zagasa w zimnym mierci fiolecie,I pobledli tak bardzo, jak nikt dotd na wiecie! Chcieli jeszcze si kocha poza wasn mogi,Ale mio umara, ju mioci nie byo. I poklkli spnieni u niedoli swej proga,By si modli o wszystko, lecz nie byo ju Boga.

  • 47

    Wic si reszt dotrwali a do wiosny, do lataBy powrci na ziemi - lecz nie byo ju wiata.

    DUSZA W NIEBIOSACH Przybya dusza na klczkach do nieba w bo obczyzn,Nie chciaa patrze na gwiazdy i na wiecznoci pierwszyzn. Nie chciaa ulec weselu, ni nowym janie obliczem,Ani wspomina nikogo, ani zapomnie o niczem. I rozpucia warkocze i pomylaa w bkicie,e w niekochanych objciach przemarnowaa swe ycie, Bez zdrady i bez oporu, starannie kryjc sw ran,Piecia usta nielube i oczy niemiowane. I trwaa dla nich bezwolna, i kwita dla nich bezdusznaI przezywaa je - losem i bya losom posuszna. A e nie kochaa tak tkliwie, a nie kochaa tak czule,e nikt w jej jasnym umiechu nie trafi myl na ble. Lecz teraz nagle poja, e wobec Boga i niebaJu nic nie wolno ukrywa i nic ukrywa nie trzeba. mier w niej obnaa popiesznie prawd tak dugo tajon,T prawd skrz si rzenice, t prawd byska si ono!

  • 48

    I dusza lkiem spona, e wkrtce po jej pogrzebiePrzyjdzie w lad za ni kochanek, aby odnale ja w niebie. Wycignie ku niej ramiona, ziemskiej wyzbyte rozpaczy,I zajrzy w oczy i dawne jej niekochanie zobaczy.

    W PRZEDDZIE SWEGOZMARTWYCHWSTANIA

    W przeddzie swego zmartwychwstania, w przeddzie ywotaBg, lec w mogile, mudne liczy chwile,A przykua go do ziemi ciaa cikota.mier mu w oczy wieje, a on samotnieje.I ni mu si na wprost licaBetlejemska byskawicaI b i siano. I ni mu si brzeg jeziora ozieleniay,A smuga od odzi po jeziorze chodzi,I ni mu si owe gaje, co tak szumiay,Cho gajom bolenie by marami we nie!A to wzgrze, to oliwne,We wspomnieniach takie dziwne,Takie dalekie! I ni mu si nasze twarze, niby niczyje,Rce nasze krwawe i lewe i prawe -I to ycie, co po mierci nie wie, gdzie yje,

  • 49

    Jeno szuka siebie po wasnym pogrzebie.Mwmy wobec jego zgonuTo, co mwi dzwon do dzwonuPnym wieczorem. Nie zakmy snu boego, boej niemoty!Kt Boga obudzi pierwszy spord ludzi?Kto rozepnie w jego cieniu swoje namioty?Cie si jego szerzy w bezbrze po bezbrzey,A my stjmy zwartym koemI nijmy si Bogu spoem,Pki czas jeszcze.

    DON KICHOT W jednym z pozagrobowych parkw, uroczycieZamiecionym skrzydami bezsennych aniow,W cieniu drzew, co po ziemskich dziedzicz swe liciePoke i zbyteczne - z dusza, niby ow,Cik, chocia pozbyt ycia ndz i lichot,Na awie marmurowej wysmuky Don KichotSiedzi, dumajc nad tym, e duma nie warto,I pomiertnym spojrzeniem, co nie siga dalej,Nili do rozmodlona, obrzuca gb alej,Gdzie lad ycia na piasku starannie zatarto. Bg darmo do ku niemu wyciga z poblia,Aeby go powoa na wsplne biesiadyWe mgle, ktr anioy, czynic znaki krzya,

  • 50

    Rozpraszaj dla gocia. go niezomnie bladyUsuwa si i stroni i w pozgonnej ciszyUdaje, e nie widzi nic i nic nie syszy. Niegdy skrzyda wiatrakw, sen posuszny wionie,Zoci mu w grone miecze rycerskich orszakw,A dzisiaj w doniach Boga, podanych mionie,Widzi zdradliwe skrzyda uudnych wiatrakw,I - nieufny - umiechem szyderczym przesaniaMoliwo nowych bdw, snw i optania. I nie postrzega nawet, jak nagle - bezszmernyAnio do stp mu skada purpurow r,Przysan od Madonny na znak, e w lazurzePamita o rycerzu, ktry by jej wierny.Lecz on, niegdy na ziemi istny wzr rycerza,Zniewaajc wysaca i dawczyni daru,Odwraca twarz od ry, bo ju nie dowierzaKwiatom, ktre posdza o przebiego czaru.Biay anio si schyla nad niewiasty jecem,I caujc go w czoo, przytumionym gosemSzepcze: To take od Niej!... I nagym rumiecemZaponiony odlata. A rycerz ukosemW lad jego napowietrzny nieufnie spozieraI zachwiany w niewierze raz jeszcze umieraOw mierci, co wszelkim pocaunkom wzbraniaBudzi takich umarych i w dniu zmartwychwstania!

  • 51

    KA

    ICzy pamitasz, jak gow wynurzye z boru,Aby nazwa mnie k pewnego wieczoru?Zawoana po imieniuRaz przejrzaam si w strumieniu -I odtd poznam siebie wrd reszty przestworu. Przyszy do mnie motyle, utrudzone lotem,Przyszy pszczoy z kadzidem i mirr i zotem,Przysza sama Nieskoczono,By popatrze w m zielono -Popatrzya i odej nie chciaa z powrotem... Kto caowa mak w zbou - nie zazna niedoli!Trawa z ziemi wyrwana pachnie, lecz nie boli...Kocham stopy twoje bose,e deptay kruch ros,Rozrniajc na olep chabry od kkoli. Nieche sen twj wdrowny zieleni poprzedz!We kwiaty w jedn rk, a w drug we miedz,Po kwiaty na rozstaju,Zwilyj miedz w tym ruczaju,Co wie o mnie, e traw brzeg jego nawiedz. Ju soce mimochodem do rowu napywa,Skrzy si opuch kosmaty i bujna pokrzywa -

  • 52

    Jeno pomyl, e ci wolnoKocha tk i mysz poln,I przepirk, co z guchym trzepotem si zrywa! Idzie mio po kwiatach - wadzi o twe ciao,Zwaaj, by ci przed czasem w socu nie zemdlao.W mojej rosie, w moim znojuPod dostatkiem masz napojuDla wargi, przecionej purpur dojrza. Cie twej gowy do moich przybka si cieni.Wiem, e w oczach nie zdzierysz tej wszystkiej zieleni,A co w oku si nie zmieci,To si w duszy rozszeleci!Jeszcze dusza ci nieraz ywcem si odmieni. Parna ziemia przez kwiaty ar dzienny wydycha,Uschy motyl zesztywnia wrd jaskrw kielicha -Oczarujmy si nawzajem,Zaskoczeni nagym Majem -Maj si chyli ku nocy i mio nacicha...

    IINie nacicha ta mio, co nie zna rozki !Usta moje i piersi spragnione s ki!Tam mj obd i ostoja,Gdzie ty szumisz, ko moja!Jake pachn rozprute wedug ciegw pki!

  • 53

    Ros zwilyj mi rzsy, skostniae od skwaru,Zguche uszy orzewij fal twego gwaru,A ja w kwiatach spodem doniNauzbieram rnej woniI omyj twarz spiek w rdach twego czaru. Nie przeciwic si trawom, obna si cay,Aby mnie tchnienia twoje; jak wierzb, przewiay,A ty paruj tym oparem,Co pokbi si nad jarem,Niby przed snem zrzucony twj przyodziew biay. Ucaowa mi rbki tego przyodziewu,e peen twojej woni i twego przewiewu,I zawiesi mi go potemNa tej brzozie popod potemI zamiera pod brzoz od wasnego piewu. Dzisiaj chat zamiotem w jedno oka mgnienie,Z czworga ktw rami wyposzyem cienie,A prg, zdobny pajczyn,Namaciem suto glinI wod moje pylne skropiem przedsienie. Juem sobie nie szczdzi radosnych zabiegw,Wypiekajc chleb z mki, srebrzystszej od niegw,A t aw, t - dbowPrzesoniem chust now,Co si caa zieleni, krom czerwonych brzegw.

  • 54

    Bd czeka na ciebie z doni na zasuwie,Zasyszawszy twj szelest, z ng zdejm obuwie,Wyjd bosy na spotkanie,piewajcy niespodzianie.A piewajc, pomyl, e pacierze mwi. Wylij pierwej z nowin co najlichsze ziele,Potem sama si przybli z kwiatami na czele -Pdzc przed si wonne kwiaty,Wnijd do wntrza mojej chaty,Bo chc tobie sam na sam opowiedzie wiele.

    IIIWeszabym do twej chaty, gdy mgy si postroni,Lecz nie wiem, czy si zmieszcz wraz z ros i boni.Pierwej z niebem possiaduj,Wszystkie cuda poobgaduj,Nim napenisz t chat mioci i woni! Jeszczem ja w adnej chacie dotd nie bywaa,Wiem tylko, e przez szyby widniej - niecaa.Jake caa poprzez drogDo twej chaty wbiegn mog?Od naporu zieleni runie ciana biaa! Nie umawiaj si ze mn pod adnym jaworem,Bym ciebie nie dosiga szumem a przestworem -To, co szum wypiewa gwarnie,

  • 55

    Przestwr znajdzie i ogarnie!A chata twoja stoi przede mn - otworem... Mocniej zioa zapachn w cztery wiata strony,Gdy zbliywszy je do ust, spojrzysz w nieboskony...Czy ta sama noc na niebieOsonia mnie i ciebie,Czy dwie noce odmienne, dwie rne zasony? A jeeli dwie rne o rnym przezroczu,Nie pokadmy ich przeto w rosie - na uboczu,Odmiennymi zasonamiPowiewajmy nad drzewami,Bymy siebie nawzajem nie stracili z oczu! Ja tu - na dnie zieleni, pod powierzchni rosy,A ty tam, kdy dla mnie kocz si niebiosy,Czy si kocz, czy nie kocz -piewaj zowd pie skowrocz,Podzwaniajc mi ostrzem rozbyskanej kosy. Kos grozi twa mio, co poera kwiaty,Sierpem zgarniasz do duszy mych makw szkaraty,Lecz mioci si nie boj,Jeno w zgrozie ci dostoj,Bo i Bogu jest sodki powiew mojej szaty! Porwije mnie ku sobie, jeli starczy mocy!Lecz co pocznie beze mnie ten wicher sierocy?

  • 56

    Chyba wstrzymam dla poznakiPopod chat wszystkie maki,Aby mg mnie, gdy zechce, odnale po nocy.

    IVNie odnajdzie ci wicher, mrokiem ociemniay!Rozweseli si bkit, gwiazdy pomodniay!Optay moj gowPrzywidzenia kalinowe,e rozkwitam tej nocy, niby krzew zuchway. A nie byo na ziemi tak zmylnego krzewu,Noc si chwieje na strony od jego zachwiewu -Wonna liciem i ywicStae, duszo, nad krynic,Spjrz, czy dosy podobna zielonemu drzewu? Przystroimy si wzajem!pi w tumanie rzeka,pi kaua pod potem, pi sad i pasieka,Baczmy przez ten wieczr cay,By si okna nie pospayI drzwi chaty znuonej, co na rado czeka. Przyjdzie rado tym szlakiem, ktry jej si zdarzy -Bdmy zawsze gotowi i zawsze na stray.Ksiyc utkwi ponad studni,Gwiazdy w mroku si zaludniSnem, co jeszcze daleki, cho si z bliska marzy.

  • 57

    Za daleka mi bya wpord kwiatw cienia,ko - zielona ko, szumna od istnienia!Chc, by bya taka bliska,Jak ta za, co gardo ciska,Kiedy w nim si zapni piew twego imienia ! Zapnia si mio, szukajca ona,A kt tak spnion na rosach pokona?Straszno odzi w wiat popynI z mioci nie zaginW tych falach, gdzie si t piersi i ramiona! I w pnocnej ochodzie do dla mnie upau!Id, ko, ku tobie brzegiem mego szau.Ani zbrojny, ani konny,Z ramion twoich wyjd - wonnyI duchem zroszonemu umiechnity ciau! Sama chata rozwara drzwi ocie ku wionie,Wnijde teraz po ciemku - nagle i zazdronie!Drzwi klonowe zamkn szczelnieI zapiewam niemiertelnie,A potem spojrz w ciebie na wskro i bezgonie!

    VByo owo, nie byo? Opowiedz nam, bracie,Co si nocy dzisiejszej dziao w twojej chacie?Widzielimy, ludzie proci,

  • 58

    Niepojto ZielonociZa oknami - na cianach i na twojej szacie. Mwimy piewajcy, bo atwiej przy piewieMwi o tym, co byo, a czego si nie wie...Psy, polege nad potokiem,Poglday ludzkim wzrokiem,I wzrok ludzki by w gwiazdach i w tym lepym drzewie. A zasi w naszych oczach byy gwiezdne znaki,I nie moglimy pozna, gdzie ludzie, gdzie maki.Wszystko wok byo - gwiezdneI odlotne i odjezdne,Gromadzce si w biae nad ziemi orszaki. I zdawao si wszystkim, e co w niebie woa,A zielona si wiato jarzya dokoa,Sny si wzajem pobudziy,Ludzkie ciaa opuciyI pobiegy ni w kwiaty i w najmniejsze zioa. W nagym plsie skrzypny wszystkie koowroty,Zahuczay te groble, piewne od niemoty,I w powietrzu byo cudno,Niby ludno, cho bezludno,Jakby w nim si roio od wit i tsknoty. A na przecig tej nocy za sennym zrzdzeniemKady przezwa si innym wobec gwiazd imieniem,

  • 59

    Wic gdy wit ozoci dymy,Ujrzelimy, e klczymy,Nie wiedzc, jak i kiedy zdjci zapatrzeniem. Powiedz nam, co si stao w tym polu czy w lesie,e si dotd czujemy, jakoby w bezkresie,A wyjednaj nam u kwiatwRozszerzenie ziemskich wiatwA po owe oddale, dokd oczom chce si... I objanij nam potem sw piewn wspomog,Co rozbyso w twej chacie ponad ciemn drog?Czy j nasza pikna zmora,Wykrzesana z wd jeziora,Czy sen owy, co ni si w polu bez nikogo?

    VIAni zmora z jeziora, ani sen skrzydlaty,Lecz ka nawiedzia wntrze mojej chaty!Trwaa ze mn na tej awie,Rozmawiajc gono prawie -Na cianach moich - rosa, na pododze - kwiaty... Nie gryem ja w niebie ni steru, ni wiosa,Lecz mnie rado swym prdem zmiota i uniosa.Wieczno ku nam znikd zbiega,U stp naszych, warczc, lega,A pier moja tej nocy chabrami porosa.

  • 60

    I byo ju wiadomo, e puap sosnowyWonnym deszczem, jak obok, pokropi nam gowy,Bo nie snem si sny pomieni,Jeno deszczem i zieleni -Duch mi zbka si w ciele, jak wpord dbrowy. Przeto Bg, co mnie stworzy, zblad podziwem zdjty,em uszed jego doniom w tych pokus odmty!W ksztat mi ludzki rozaobni,A jam znw si upodobniKwiatom i wszelkim trawom i dbom gorzkiej mity. Nawoujcie si ludzie, pod jasnym lazurem,Chrem w wiaty spojrzyjcie, zatrwcie si chrem!Mio, wichrem rozpdzona,Wszystko zamie i pokona,Za tych, co si sprzeciwi, w nie skrpuje sznurem! A opaszcie wiat cay cisym korowodem,Aby wam si nie wymkn, schwytany niewodem...Zaplsajcie, zapiewajcie,Pieni siebie wspomagajcie,To wejdziemy w wiat - prni, aby wyj - ogrodem! Niechaj dusza wam bdzie bkitami czynna,Stoi przed ni otworem ta jasno gocinna,Czegokolwiek zadacie,To si zjawi w waszej chacie,Bo nastaa godzina taka, a nie inna...

  • 61

    Ludzie - mgy, ludzie - jaskry i ludzie - jabonie,Rozwidnijcie si w socu, bo na pewno ponie!Dla mnie - rosa, dla mnie - ziele,Dla was - nago rozwesele,A kto pieni wysucha - niech mi poda donie!

  • 62

    ZE ZBIORU NAPJ CIENISTY [1936]

    PIERWSZA SCHADZKA Pierwsza schadzka za grobem! Rozwalona brama.Stpaj pilnie!... Ucauj ten po drodze krzak.Czy to - ty? - Ju zmieniona, a jeszcze - ta sama?Upewnij!... Wzrok mi sabnie... Podaj doni znak! Nie ma znakw! Od dawna ju w nic si rozwiay!Nie ma adnych upewnie! Nikt nie wierzy w nas!...Zmilky miechy w ciemnociach i pacze ustay.W pajczynie po ktach zagniedzi si - czas... Zejd z drogi - mom i kwiatom!... Postro si zudzeniom!...Chyba najrzeczywistszy jest ten - siana stg...Czemu paczesz? - Dla ludzi, oddanych istnieniom,Bl nasz - ledwo jest dreszczem ksiycowych smug.

  • 63

    DZIEWCZYNA

    Wadysawowi Jaroszewiczowi,Jego entuzjastycznym zapaomdla dzie twrczych i szczerymwyczuciom czarw poetyckich

    Dwunastu braci, wierzc w sny, zbadao mur od marze strony,A poza murem paka gos, dziewczcy gos zaprzepaszczony. I pokochali gosu dwik i chtny domys o Dziewczynie,I zgadywali ksztaty ust po tym, jak piew od alu ginie... Mwili o niej: ka, wic jest! - I nic innego nie mwili,I przeegnali cay wiat - i wiat zaduma si w tej chwili... Porwali moty w tward do i jli w mury tuc z oskotem!I nie wiedziaa lepa noc, kto jest czowiekiem, a kto motem? O, prdzej skruszmy zimny gaz, nim mier Dziewczyn rdz powlecze! -Tak, walc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze. Ale daremny by ich trud, daremny ramion sprzg i usi!Oddali ciaa swe na strwon owemu snowi, co ich kusi! ami si piersi, trzeszczy ko, prchniej donie, twarze bledn...I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczyst mieli jedn! Lecz cienie zmarych - Boe mj! - nie wypuciy motw z doni!I tylko inny pynie czas - i tylko mot inaczej dzwoni...

  • 64

    I dzwoni w przd! I dzwoni wspak! I wzwy za kadym grzmi nawrotem!I nie wiedziaa lepa noc, kto tu jest cieniem, a kto motem? O, prdzej skruszmy zimny gaz, nim mier Dziewczyn rdz powlecze! -Tak, walc w mur, dwunasty cie do jedenastu innych rzecze. Lecz cieniom zbrako nagle si, a cie si mrokom nie opiera!I powymary jeszcze raz, bo nigdy do si nie umiera... I nigdy do, i nigdy tak, jak pragnie tego w, co kona!...I znika tre - i zgin lad - i powie o nich ju skoczona! Lecz dzielne moty - Boe mj - mdej nie podday si aobie!I same przez si biy w mur, huczay piem same w sobie! Huczay w mrok, huczay w blask i ociekay ludzkim potem!I nie wiedziaa lepa noc, czym bywa mot, gdy nie jest motem? O, prdzej skruszmy zimny gaz, nim mier Dziewczyn rdz powlecze! -Tak, walc w mur, dwunasty mot do jedenastu innych rzecze. I run mur, tysicem ech wstrzsajc wzgrza i doliny!Lecz poza murem - nic i nic! Ni ywej duszy, ni Dziewczyny! Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!Bo to by gos i tylko - gos, i nic nie byo oprcz gosu! Nic - tylko pacz i al i mrok i niewiadomo i zatrata!Taki to wiat! Niedobry wiat! Czemu innego nie ma wiata?

  • 65

    Wobec kamliwych jawnie snw, wobec zmarniaych w nico cudw,Potne moty legy w rzd, na znak spenionych godnie trudw. I bya zgroza nagych cisz. I bya prnia w caym niebie!A ty z tej prni czemu drwisz, kiedy ta prnia nie drwi z ciebie?

    W ZAKTKU CMENTARZA Maj zmarli w niedziel ten pomiertny kopot,e w obczynie cmentarza czuj si - bezdomnie -A lubi noc t spdza popod mg lub popodWiecznoci, co si w jarach gstwi nieprzytomnie. Maria z Bzwka - wygody wspomina izdebne,Soce - w ku, wiatr - w sieni - i ogrd macierzyn,Gdzie byo tyle w rado uchodzcych cieyn,A wszystkie takie - trafne i drzewom - potrzebne!... ebrak, co si zadawi na mier krztyn chleba -Kijem niegdy wdrownym obdnie si babrzeW nieodgadle bkitnym - penym Boga - chabrze,By ze dla snu wiecznego wyduba - dbo nieba. Mnich, co po to byt ziemski tumi bez szemrania,By pdzi ywot wieczny w sposb nienaganny -Kreli palcem na prchnie list do panny AnnyZ yczeniami rychego w kwiatach -zmartwychwstania.

  • 66

    Panna Anna udaje, e jest - w bezaobieI biorc na kolana mod mg - pieszczoch -Ukradkiem z pajczyny tka zwiewn poczochDla brzozy, co tkwi boso na kochanka grobie. A opodal - mniej wicej naprzeciw rozstaju,We fraku bezrozumnie sksanym przez szczura,Na czele kilku cieni eskiego rodzajuNieboszczyk Madaleski - prowadzi mazura.

    KOCMOUCH Gdy rdlistne trzepoty gilw i jemiouchZmc ciszy cmentarnej ustrj niezawiy -Cie z trudem z zaniedbanej wychodzi mogiy,Cay w rdzach i liszajach - podziemny kocmouch. Soce, grzejc zmarego, roztrwania po trawieZote krzty - zote supy i zotsze poduki,A on zmysem nicoci wyczuwa jaskrawie,Jak mier w socu - w ksztat nikej maleje miertuszki... Niezbyt pewny swej jawy i ufny snom niezbyt -Spoglda oczodow prnic wierutnW obokw napuszycie wybujay Bezbyt,Poza ktrym nic nie ma, prcz tego, e smutno...

  • 67

    Lecz on smutek w pomiertnej przekroczy podry,Pier wzbogaci weselem nowego ywota,A gdy mu niemiertelno zbyt modro si duy -Tka snowi wieczystemu wezgowie ze zota !... Zazdroszcz mu, bo dusz do trosk ma niezdoln,Nie wie, co to jest - ndza i al i pustkowie.Pozna przepych tajemnic! Niech wszystko opowie,Bo ju - czas! Bo ju duej przemilcza nie wolno! Lecz w chwili, gdy chc zwiewne zada mu pytaniaO sonecznych utrudach, o gwiezdnych mozoach,Widz nagle, jak blednc mczesko si saniaTen zagrobnych ran pleni pokryty biedoach!... W gstwinie - cienicieje bezludzie i lni tamZejcie nieba na ziemi do drzew na uboczu -A ja patrz w mrok jego spustoszaych oczuI nie pytam ju o nic... Ju o nic nie pytam...

    WIOSNA Takiej wiosny rzetelnej, jak w swym powiecieWidzia Jdrek Wysmek - nikt nie widzia w wiecie! Poprzez okno karczemne eb w bezmiar wyraziI o mao si w durn mg nie przeobrazi!

  • 68

    Lecz umocni si w karku i nieco przybladszy,bem pochwia dla otuchy, i splun i patrzy... Jego wasna chaupa wraz z bab i sademOdwrcia si nagle nieproszonym zadem. Wieprz-znajomek, nie wikszy na pozr od snopa,Biegnie w skradzionych portkach Magdzinego chopa. Ryj mu Lili zakwita! Czar bije od przodu!I z woaniem: Gdzie Magda? - pcha si do ogrodu! Wz drabiasty, jaskczej doznajc uciechy,Z okrzykiem: Co ja robi? - frun ponad strzechy. A wjt w lad mu si jarzy to modry, to zotyI zbami przedrzenia znikych k turkoty. Wywrcon na opak do rowu ulicMknie Kachna i ponc powiewa spdnic. Wichrzy si i pokbia i upaem bucha,Caa w ogniu i szumie! Poar - nie dziewucha! Skry miota wedle woli - nie szuka powodu,I z szeptem: Moja wina! - dymi si od spodu! A Maciej - ten z przeciwka, co to brak mu klepki,Konno dybie w niebiosy wesoy i krzepki!

  • 69

    Cay w rach i malwach, coraz nieznajomszyPyskiem w niebie wydziwia, jakby suy do mszy. Tu obok, jak to bywa midzy bkitami,Przelatuje siedzco Pan Bg z anioami. A ten wrzeszczy od rzeczy i na koniu pstrokuTo skoczy, to zje malw, to ginie w oboku!

    AKTEON Powie o Akteonie: wiosna szumi w borze.Podpatrzy w blask bogini, skpan w jeziorze.Za kar go w jelenia przedzierzgna mciwie.Pokrwawia si wieczno o lene igliwie!...Psy go wasne opady, szarpic, jak zwierzyn!Wpord godzin istnienia mia tak godzin!...Prno broni obcego, ktre boli, ciaa!mier go, psami poszczuwszy, z jeleniem zrwnaa...Prno wzywa na pomoc dawnych towarzyszy,Nasuchujc ich krokw na pobrzeach ciszy!Nikt nie pozna po gosie i po znoju rany,e to czowiek - nie jele! Duch - upolowany!Nikt nie zgad tajemnicy narzuconych wciele!Musia by tym, czym nie by! I zgin, jak jele! I jam niegdy by inny. Dzi jeszcze si zoc.A zociem si bardziej... wiadkami - ze noce!

  • 70

    Pamitam dawnych braci rozbyskane twarze.Wwczas o czym marzyem... Dzi bledn, gdy marz!Nikt nie umia tak istnie, jak ja, w tej godzinie,Gdym ci, Boe, podpatrzy! - Duch mj odtd ginie!Przemieniony w czowieka za ndz mej zbrodni,Dwigam obce mi ciao w blask Boej pochodni!I gin mierci; obc, co mym kociom przeczy...Inna mi si naley !... Nie chc tej - czowieczej !...Gin, w ludzk powok wsnuty, jak w paszcz zgrzebny. Kto mnie pozna po paszczu? Precz z nim!Niepotrzebny ! Kto mnie pozna po gosie, e to ja tak piewam?Milcz, glosie! Nie mj jeste! Swego ju nie miewam...Majaczc cudzych ksztatw zgubn niepodob,Nawet w mierci godzinie nie mog by sob!Krwaw zmor jelenia unoszc rd powiek,Prno woam o pomoc! - I gin, jak czowiek!

    ALCABON By na wiecie Alcabon. By, na pewno by!O brzz przyszo wid z mgami walki nieustanne.Prni ycia na karku dwiga z caych si!Tere - fere! - tak piewa,Gdy si mierci spodziewa,A pokocha osiad na strychu Kuriann. Dur go pcha wzwy po schodach. Dur, na pewno dur!We bie mia zote mroczki i srebrne zamiecie,

  • 71

    Gdy wspinajc si ku niej, dawa baczny zrNa czar, co si po cichuTak utrwala na strychu,Jakby miejsca zabrako gdzie indziej na wiecie. W drzwi uderzy oburcz. W drzwi, na pewno w drzwi!Ktokolwiek w drzwi koacze - niech wejdzie i kocha!Kurianna, jak Kurianna... ni raczej, ni drwi...Na barogu - od rodkaPatrzy dua i sodka -Lgnie do niej ufna ciau koszula - ciasnocha. Znj mu wargi przynagli! Znj, na pewno znj!Szed do niej po ciemnociach, jak wicher po anie!Kto ma oczy - niech widzi! By ich cay trj:On i barg, i ona,I wyrychli ramiona,By j porwa na trwae wbrew wiatu kochanie! Biel jej ciaa przywaszcza. Biel, na pewno biel!A chona go w siebie ciszkiem, jak mogia,Pozna, czym jest czar nocy, szept i chtna ciel,I tak skocha dziewczyn,e woaa w mrok: Gin! -Bo si pierwszej mioci niechccy bronia. Gil jej w uszach zadzwoni. Gil, na pewno gil!Tak ttnia krwi piewn, tak draa w gb chcenia...Zdzier szczcie!... Nie zdzierya!... Ledwo kilka chwil!...

  • 72

    Nienawyka do czary,Zmara z westchnie nadmiaru,Umierajc, nie miaa nic do powiedzenia! Strych zawini wszystkiemu! Strych, na pewno strych!Z jego wyyn da w nico nura bezpowrotnie -Zamia si w samo niebo, a przy ziemi cich,Pilnej mierci cios tpyDusz rozpru na strzpy,A si z niej wysypay skarby doywotnie! Piach si z duszy wysypa! Piach, na pewno piach!Ten, co w podr si zoci do zorzy, gdy kona -Bochen chleba w gwiazd wiecu - skrt paacu w mgach -Rzsa Boa - dwie pszczoy -I trzy z wosku anioy.Czego tylko nie byo w duszy Alcabona!

    POETA Zaroio si w sadach od tcz i zawieruch;Z drogi! - Idzie poeta - niebieski wycieruch!Zbj oboczny, co z wiatem jest - wspak i na noe!Baczno! - Nic si przed takim uchroni nie moe!Soce - w cebrze, dal - w szybie, wit - w studni, a zwaszczaWszelkie dziwy zza jarw - prawem snu przywaszcza. Rad Boga midzy uki wmodli - do zielnika,Gdzie si z listem miosnym sam jelonek styka!...

  • 73

    wietniejc achmanami - tym wawszy, im golszy -Nie bez wrb si umiecha do grabu i olszy -I widziano w dzie biay tego obkaca,Jak wierzb sponad rzeki porywa do taca!A tak zgubnie porywa, mimo drwin i zniewag -Zdoa tylko z otchani sprzysiony piewak.ona jego, egnajc swj los znakiem krzya,Na palcach - pena lku do niego si zblia.Stoi... Nie mie przeszkadza... On sowa nawlekaNa sznur rytmu, a ona pochliwie narzekaGiniemy... Crki nasze - w ndzy i rozpaczy...A wiadomo, e jutro nie bdzie inaczej...Wleczesz nas w nieokrelno... Spjrz - my tu pod potemMrzemy z godu bez jutra, a ty nie wiesz o tem! -Wie i wiedzia zawczasu!... I ze zami w gardleWiersz ukada pokutnie - zocicie - umarle -Za pan brat ze zmorami... Tre, gdy w rytm si stacza,Pty w nim si koysze, a si przeinacza.Chtnie owi tre, w ktrej zy prawdziwe pon -Ale kocha naprawd t - przeinaczon...I z zachann radoci mci mu si gowa,Gdy ujmie niepochwytno w dwa przylege sowa!A sowa si po niebie wcz i ajdacz -I udaj, e znacz co wicej, ni znacz!... I po tym samym niebie - z tamtej uud strony -Znawca sowa - Bg pynie - w poet wpatrzony.Widzi jego niezdolno do zarobkowaniaI to, e si za snami tak pilnie ugania !

  • 74

    Stwierdza z zgroz, e w chacie - ndza i zagada -A on w szale wystpnym wiersz piewny ukada !I Bg, wsparty wdrownie o srebrzyst krawdOboku, co si wzburzy skrzydami, jak abd -Z abdzia - do poety, zbkanego we nie -Umiecha si i pici grozi jednoczenie!

    URSZULA KOCHANOWSKA Gdy po mierci w niebiosw przybyam pustkowie,Bg dugo patrza na mnie i gaska po gowie. Zbli si do mnie, Urszulo! Pogldasz, jak ywa...Zrobi dla ci, co zechcesz, by bya szczliwa. Zrb tak, Boe - szepnam - by w nieb Twoich krasieWszystko byo tak samo, jak tam - w Czarnolasie! - I umilkam zlkniona i oczy unosz,By zbada, czy si gniewa, e Go o to prosz? Umiechn si i skin - i wnet z Boej askiPowsta dom kubek w kubek, jak nasz - Czarnolaski. I sprzty i donice rozkwitego zielaTak podobne, a oczom straszno od wesela ! I rzek: Oto s - sprzty, a oto - donice.Tylko patrze, jak przyjd stsknieni rodzice!

  • 75

    I ja, gdy gwiazdy do snu poukadam w niebie,Nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzi ciebie! I odszed, a ja zaraz krztam si, jak mog -Wic nakrywam do stou, omiatam podog - I w sukni najrowsz ciao przyoblekamI sen wieczny odpdzam - i czuwam - i czekam... Ju wit pierwsz rozniet zoci si po cianie,Gdy wanie sycha kroki i do drzwi pukanie... Wic zrywam si i biegn! Wiatr po niebie dzwoni!Serce w piersi zamiera... Nie!... To - Bg, nie oni!...

    W CZAS ZMARTWYCHWSTANIA W czas zmartwychwstania Boa mocTrafi na opr nagych zdarze.Nie wszystko stanie si w t nocWedug niebieskich wyobrae. S takie garda, ktrych zewUmilk w mogile - bezpowrotnie.Jest taka krew - przelana krew,Ktrej nie przela nikt - dwukrotnie.

  • 76

    Jest takie prchno, co ju doZaznao grozy w swym konaniu!Jest taka dumna w ziemi ko,Co si sprzeciwi - zmartwychwstaniu! I c, e surma w niebie gra,By nowym bytem wiat odurzy?Nie kady miech si zbudzi da!Nie kada za si da powtrzy!

    * * * Po co tyle wiec nade mn, tyle twarzy?Ciau memu ju nic zego si nie zdarzy. Wszyscy stoj, a ja jeden tylko le -al nieszczery, a umiera trzeba szczerze. Le wanie zapatrzony w wiecw licie,Uroczycie - wiekuicie - osobicie. mier, co cicha, znw zaczyna w gowie szumie,Lecz rozumiem, e nie trzeba nic rozumie... Tak mi ciko zaznajamia si z mogi,Tak si nie chce by czym innym, ni si byo!

  • 77

    TRUPIGI Kiedy ndzarz umiera, a mier swoje prosoSypie mu na przynt, by w trumn szed boso,Rodzina z swej ofiarnej rozpaczy korzysta,By go obu na wieczno, bo zbyt jest ciernista -I grosz trwonic ostatni dla ng niedogi,Zdobywa buty z yka, tak zwane trupigi.A gdy ju go wystroi w te zbytki ebracze,Wwczas dopiero widzi, e ndzarz - i pacze! Ja - poeta, co z ndzy chciaem si wymiga,Aby piewa bez troski i wieczno rozstrzyga,Gdy mnie w noc okradziono, drwi z ziemskiej mitrgi,Bo wiem, e tam - w zawiatach mam swoje trupigi!Dar kochanki czy wrogw chytra zapomoga? -Wszystko jedno! W trupigach pobiegn do Boga!I bd si chepliwie przechadza w zawiecie,Wanie tam i z powrotem po obokw grzbiecie,I raz jeszcze - i nieraz - do trzeciego razu,Nie szczdzc oczom Boga moich stp pokazu!A jeli Bg, cudaczn uraony pych,Wzgardzi mn, jak nicoci, obut zbyt licho,Ja - gniewny, nim si duch mj z prochem utosami,Bd tupa na Niego tymi trupigami!

    * * *

  • 78

    Bg mnie opuci - nie wiem czemu...le Mu w niebiosach! Wiem, e le Mu... Ojciec mj tak sw mier przeoczy,e idc do dom - w grb si stoczy. Siostra umara z ez i z godu,A wszyscy mwi: Bez powodu! A brat mj tak si z blem ciera,em nasuchiwa, gdy umiera... Kochanka moja teraz ginie,em j pokocha w zej godzinie. A ja - nim miasto w mroku zanie -Id ulic, id wanie...

    DO SIOSTRY Spaa w trumnie snem wasnym, tak cicho, po bosku,Nie wiem, czy wszystkich naraz pozbawiona trosk?W mierci taka zdrobniaa, niby lalka z wosku...Kocham ten ubouchny, ten zbolay wosk! Trup jest zawsze samotny! Sam na sam z otchani!...A wanie ja - twj brat -Sukni Tobie sprawiem za du i tani,Sukni - na tamten wiat!

  • 79

    W kadym zgonie tkwi zbrodnia, co snem si powleka.Chocia zbrodniarza brak...Wszyscy winni s mierci kadego czowieka!O, tak! Na pewno - tak! Winnych wskaza potrafi!... I nikt si nie broni!...I ten - i ta - i w!...I ja sam! Ja - najbardziej, cho wiem, e i oni!I ja - i oni znw... Wina wszystkich naok - milczca, zbiorowa,A my mwimy: los!Niech od zego Bg ywych i zmarych zachowa!Mdlmy si o to w gos! Tak si lkam, e jeste wci godna i chora,e z otrzymam wie -I e przyjdziesz zza grobu ktrego wieczoraI szepniesz: Daj mi je! I c wtedy odpowiem? Nic mwi nie trzeba!...Niech mwi za mnie - Bg!Siostro! Ju w caym wiecie nie ma tego chleba,Co by Ci karmi mg! Trumna twoja spocza w ciarowym wozie,Pamitam nudny wz.A bya niedorzeczno i drwina w tej zgrozie!I by nieludzki mus!

  • 80

    Baem si, e Ci ywcem oddamy mogileW zym, letargicznym nie.I kto wtargn do wozu i rzek, e si myl,I uspokoi mnie. Czekaem, a wz ruszy, by wlec Ci do miasta...W skwar soca skrzypn wz.Drgna trumna, a bya godzina dwunasta.elazny zagrzmia kus!... I sam nagle w tym socu musiaem pozosta.Patrzyem szynom w lad...wiat si zmniejszy na zawsze o tw drobn posta,I zmala cay wiat! I myl wta do mojej wsnua si aoby,Niby pajcza ni,Myl, e nie ma na wiecie tak drogiej osoby,Bez ktrej nie mona y! Noc, przy zmarych spdzona nazywa si - pusta!Brak tego, o kim kasz...Zgnij oczy - i wyraz tych oczu - i usta.mier patrzy w ko, nie w twarz!... Wiem, e gnijesz nabonie i e wrd ciemnotyPomiertny dwigasz krzy.Lecz nie miem do podziemnej zaglda Golgoty,By sprawdzi, jak tam spisz?

  • 81

    Trup trzewieje - wyzuty z krwi i upojenia!Ju zudze - ani krzty!A moe Bg omija twj zgrz bez imieniaI nie wie, e to - Ty? Boe, odlatujcy w obce dla nas strony,Powstrzymaj odlot swj -I tul z paczem do piersi ten wiecznie krzywdzony,Wierzcy w Ciebie gnj!

    W NICO NICA SI DROGA Poistniay czerwienie na niebiosw uboczu -Poistniay dla nikogo, samym sobie raczej - wbrew...I nie umiem powiedzie, skd ulego mych oczuTym zarysom drzew na chmurze... Trzeba oczom takich drzew?... Wiem, e musz wypatrze w nico nic si drog.Odchodzimy gdzie co chwila i co chwila brak nam lic...I nie mog ci pieci i nie pieci nie mog -Tylko patrz w zmierzch za tob i nie pragn widzie nic. Usta twoje - daleko! Usta twoje - tak blisko!Serce w alu zatwardziae do rk biaych we i zam!Czy pamitasz w ogrd - pot wysoki - mg nisk?Mga - to czowiek niepotrzebny, snem mi rwny - taki sam!

  • 82

    Co tam o nas przez licie zaszeptao do cienia -Potoczyo si po drzewach - zrozumiao nas - i lniW ustach twoich - tkwi chodna odrobina znuenia -Wic pjdziemy do ogrodu! Poszukamy zmarych dni! Jest tam cieka znajoma - i jest drzewo za bram.Czy pamitasz, jak si idzie? Trzeba min cay wiat!Wdziej t sukni, co wtedy!... Wosy uczesz tak samo!I pjdziemy do ogrodu... Ty id - pierwsza... Pjd w lad...

    SOWA DO PIENI BEZ SW Kto ci odmodzi, ywocie wieczny? Sam si przeinacz!Razem z chmur si spomie w zrz szkaratnej zagstce.A ja - obdny nie istniejcych zdarze wspominacz -Bywam tobie najbliszy tylko we nie i w klsce... Nie byo dolin - a jednak smutek sta w dolinie...I cho wrek nie byo - w mgach mwiono o wrce...Brzegiem obokw fijolet pynie. Myli, e pynie.Sen si boczy na tego wiate w nico rozprszc. W odmtach nocy niech cia si strzee bezbronne ciao,Niech swe losy przesania byle jakim bkitem.W moim ogrodzie co si znaglio i zaszemrao -Zaszemrao, jak gdyby kto si rozsta z niebytem.

  • 83

    Znam ja na pami jedn dziewczyn... Znam jej westchnieniaI mym ustom ulego pieszczotliwie zawi.Nic w niej nie byo, oprcz umiechu i przeznaczenia -I kochaem j za to, e wicej nie byo. Znam tak dusz, co cmentarniejc nie do poznania,Sztuczn r w mier niosa... Bya niegdy rystk...Skd ten wiat cay? - I re sztuczne?... I czyje kania?I ja - w wiecie - i ptaki - i pogrzeby - i wszystko? Znam ja zocisto, co ni si niebu w imi rezedy...Dla snw bdnych jest czowiek - lada bo ustroni.Gra niegdy wieczr - i d si moja rozbia wtedyO t zgubn zocisto. Tak si stao, e o ni. Zorza dokrwawia swj al do nieba w czerwieniach pustych,A oboki gasnce chc w bezludny wiat ur.Czyme jest dla mnie - albo dla jezior - albo dla brzz tychGuchoniemej wiecznoci zaraliwo i buro! Czym tajemnic w niepowtarzalnych dreszczach roztrwoni,Gdym twe ciao w ciemnociach pieszczotami przejani?...wiat si ju dla mnie do nanicestwi i nastroni -I jam do si dla wiata naczowieczy i nani! pieszno mi teraz do zmartwychwstania kilku topoli,Co szumiay w pobliu zanikego w snach domu!pieszno mi teraz do zatajonej w gwiazdach niedoli,Ktr musz sam przey, nic nie mwic nikomu.

  • 84

    I co ja zrobi po mierci z sob i caym wiatem?Czy w twych zach si zazoc? Czy si we mgle - zniebieszcz?Mrok nieodparty zszed si w ogrodzie z bezwolnym kwiatem -Mymy byli w tym mroku i bdziemy tam jeszcze!

    MARSJANIE Zagrzmi w niebie okrtw napowietrznych tt,Niepokojc midzygwiezdnych mgie rozwiewisko.Zniknie zuda przestrzeni, wyzwolonej z pt -Do pomyle, e daleko, a ju jest - blisko. Na ocie si zasrebrzy ksiycowy wstpDo boymy - daleczyzny, w szmer i otchanie -A doem - szumy lene, zgielk drozdw i zib -I na ziemi wylduj zwiewni Marsjanie. Stop obc dotknita - westchnie ziemi tward,I na chwil to, co ziemskie, chtnie si zami.Po wiekach wyczekiwa i tych z niebem starSpokrewnimy si obocznie z nowymi brami. W ich oczach - wiary w Oddal nie gasncy pom,A w ich piersi - bezmiar ywy, swoisty , rdzenny.Poczn nam si przyglda w bezczasie jak snom -I na zawsze si ustali ten pogld senny... A przywioz nam z nieba - rozmodlone my,I zwierzta zadumane - i zgubne banie.

  • 85

    I nagle zrozumiemy, e to jeszcze - my -e nie mogo by inaczej - tylko tak wanie!... W uczonej zocistoci ich wrebnych ksigWieszcz, co bogw nie odrnia od chmur i tek -W czasie przeszym - dni przyszych spowiada cigI pomiertn wiedz krzepi istnienia wtek... Jaki bg z ich orszaku (zo si, mrzonko, zo!)Zawieruszy si w jeziornym nieba odbiciuI malejc w doczenie srebrniejc po,Modr wieczno w tym podwodnym wchonie przeyciu. A ich elfy, co cierpi z dala od swych gwiazdNa bezsenno wpord kwiatw (o, gwiezdniej cierpcie!),W al pobiegn przez nagle urojony chwast,A w tym chwacie zaszeleszcz ich wawe kierpcie. Syn z czarw Marsjanki!... Niezgadniona peOd ust naszych je przegrodzi - ledwo snu zasiedz...Byle tylko miowa i nagli i chcie -A naucz nowych pieszczot. bo o czym wiedz... Kt si zdoa domyle, jaki strach i szaPaa w oczach, co si w socu mieni na opal!Czym jest wobec tych niebem nasyconych ciaNasze ziemskie dziewusztko i jego - chopal?...

  • 86

    Z nich jedna - wiem na pewno, e pokocha mnie,Ku mnie ciaem - wzbronnym wiatu - wystpnie sponie.Obczyzno, przyswojona w pieszczocie i nie!...Tajemnico, co posiadasz - usta i donie! Za jej sen - w mym ucisku, za pieszczot ng,Za wniknicie pocaunkiem w jej czary yzne -Oddam chtnie, natychmiast - na rozstaju drg -ywot wieczny i t ca - zagrobowizn! W lad za ni bdzie kroczy niewidzialny mops,Co podziemne wszc zmory, wyje w niebiosyLub szczeka gosem czujnie rozpiewanych kobz,By odstraszy ze uroki - ze sny - ze losy. Jak brzmie bdzie jej imi - nie wiem, ale wiem,e wprowadzi mnie w gb cudw - przez szum i trawTak, e drzewa, rolinny przerywajc zdrzem,Z jednej jawy wejd w drug - i w trzeci jaw!... A wy, cocie szarzyzny uprawiali brzydI zbiorow w pyskach zud sroyli dumnie,Czy zdoacie tym yciem, co was wydrwi, yI w zawrotny przepych soca wej bezrozumnie? Ju odtd - z odwrconym do bkitu bem,Z wiar w now zaoboczno, w odkrycia niebnePobrniecie niedonie - midzy snem a snem -Od przydronych wierzb przyjmujc - guzy chwalebne !...

  • 87

    Guzy, ktre zagodz pych waszych wadI okupi uporczywo lepego grzechu...A my - mia si z nich bdziem - mia si w cay wiat!Jake tskno mi ju dzisiaj - do tego miechu!

  • 88

    PAN BYSZCZYSKI

    Kazimierzowi Wierzyskiemu,Jego ywotnym zmaganiom siz upiorami wspczesnoci i zdobywczymprzeobraeniom twrczym

    Ogrd pana Byszczyskiego zielenieje na wymroczu,Gdzie si cud rozrasta w zgroz i bezprawie.Sam go wywid z nicoci byszczydami swych oczuI utrwali na podnionej drzewom trawie. Kiedy zmory s zajte przypieszonym zmorowaniemMidzy mg a niebem, midzy mg a wod -Zielna zjawa swe donie zbezcielenia ze kaniemNad paproci - nad pokrzyw - nad lebiod. W takiej chwili Bg przelata, peen wspomnie wiekuistych,ciek podoboczn - wanie, e tuacz -I przystan na zbiegu dwojga tsknot gwiadzistych,Gdzie si widma migotliwie bylejacz. Zaszumiao jaworowo, ale chyba wbrew jaworom -Samym cisz zamtem, sam cisz utrat...Kto te szumy narzuci moim dumnym przestworom?Kto ten ogrd roznicestwi tak liciato?... Cisza... Nikt nie odpowiada. Pyn chmury i godziny...Wszelka dal w niebiosach - to dal zagrobowa.

  • 89

    Pan Byszczyski w wiat nagle z trwonej wyszed gstwiny,Szepnl: Boe!'' - i powiedzia takie sowa: By w zawiatach - sen i wicher i zakltej burzy rozgruchBoe, snw spenionych ju mi dzi nie ujmuj !Jam te drzewa powciela! To - mj zamys i odruch...Moje dziwy... Moje rosy... Dreszcz i znj mj ! Przebacz smutkom i widziadom, nie znajcym rodowodu,I opacznym kwiatom, com je snu z niczego...Moja wina! O, Boe, wejd do mego ogrodu!Do ogrodu!... Do - mojego!... Do - mojego!... Wyznam Tobie ca zwiewno, ca gstw mojej wiaryW ycie zagrobowe kwiatw i motyli.Wejd do mego ogrodu! I c z tego, e czary!...I c z tego, e uuda nikej chwili!... Wszed w gstwin, co szumiaa poza ycia drogowskazem.Sami byli teraz. Oko w oko - sami.Nic do siebie nie rzekli i ciemniejc, szli razemAlejami - alejami - alejami! Ogrd ni si... Tu i wdzie db przeniony zk i powid.Kady krzew sam w sobie mia zawiata wygld.Sporo byo w gaziach - cisz zbkanych i sowit,Lecz nie byo ani wierszczy, ani szczyglt.

  • 90

    Uciekay si niebiosy pod najdalszych gwiazd obron.Miesic zotym rogiem chmur mglicie pobd.Trzepotay si w piachu dusze zmarych, spragnioneNowych zgonw i pomiertnych w mroku swobd. Co zlocicie wyspowego w daleczynie alej pega -Mona tak wysp brwi skinieniem sposzy...wietlikami za chwil pnoc w ziele si wega,Niepokojc gmatwanin lenych poszy. Pan Byszczyski sprawdza ogrd, czy do czarom jego uleg -I czy szum i poszum do jest rzeczywisty -I czy liszaj na dbie - jadowity brzydulek -Do si wgryza w zudn kor i w pie nisty?... Bada jeszcze, czy ptak-lilia do skowroczo w przyszo piewa,I czy w-tulipan wiosny jest oznak...I spojrzeniem przymusza przeciwice si drzewa,By do zwykych podobniay jako-tako... Drapieniay zbyt cudacznie zdradnych kwiatw niebywaki,A gaziom ciy zej wiecznoci nawa.Pod stopami przechodniw piach niepewny i miakiTyle istnia, ile istnie zaprzestawa. Szli, a doszli tam, gdzie w mrzonce zagstwionej i niczyjejCie dziewczyny jania oczu w dal rozbystk,A jej usta i piersi i ramiona i sny jejByy takie, eby wanie kocha wszystko...

  • 91

    Rzsy miaa dosy zote, by rozwidni blaskiem rzs tychDno zmylonych jezior, gdzie my mier zmylona -Warkocz atwo si poszy, wic skrzydami fal gstychWci ucieka i powraca na ramiona. Bg w ni spojrza, kiedy wanie wynurzona z mgie spowiciaUrojone oczy w modre nic rozwara.Kto j stworzy? - zapyta. Nikt, bo przysza bez yciaI bez mierci, wic nie ya i nie zmara... Prno szukam w jej warkoczu dbe istnienia, snu okruszyn,Prno chc ugaska pozocisty kdzierz!Tak mnie wzrusza ten niebyt, cudny niebyt dziewuszyn!...Bd miociw niebytowi... Wiem, e bdziesz... Wyoniem z mroku ogrd, oderwany od przyczyny,Rozkwieciem prni, namnoyem cieek -I ju wszystko rozumiem, prcz tej jednej dziewczyny,Prcz tej jednej, ktr kocham! Bg nic nie rzek. Znam usilno rzeczy sennych i znuenie rzeczy martwych.Ogrd mj chwilami wolaby - bezlistnie...Boe, nie skp w obokach bogosawiestw i kar TwychTym, co wiedz, e ich nie ma - a chc istnie!

    W Twych przestworach co si stao... Mga o cud si dopomina...Z tamtej strony wiata modl si zawieje.I w tych strasznych bezczasach taka naga dziewczynaTak niebacznie poza yciem - cielenieje!

  • 92

    Zbli si do niej, ciemny jarze! Zbli si do niej, modra strugo !Czemu pies mj wyje na jej czar cichutki?Moe zimne jej usta s ostatni posugDla tych wanie, ktrzy wierz tylko w smutki. Znam niedol wniebowstpie! Znam wskrzeszonych ust niedol!I pacz wrd zieleni... I zgon sierociski...I to wszystko mnie boli!... Ja - sam siebie tak bol! -Woa w bezmiar i ku Bogu pan Byszczyski. Ale Boga ju nie byo... Pustka pada wzdu na kwiaty.Widma drzew szeptay: Zmiuj si nad nami! -Bogosawic snom wszelkim, lecia w dalsze wszechwiatyPowietrzami, wstrzsanymi powietrzami. Pewno wida byo z nieba, e wiat mija i przeminie,I e snom przywieca - woda na kamieniu...Pan Byszczyski zaszepta w usta niemej dziewczynieBdny cieniu., marny cieniu, cudny cieniu! Zabkitnij - odbkitnij... I mw wszystko i nie domw!...Czy tu jest w wszechwiat, gdzie zgubia siebie?Moe ci si naley wpord innych ogromwInna ziele - inna nico - w innym niebie. Nie zacza dotd istnie w adnym pnie, w adnym grobie,Dotd stp twych ladu nie stwierdziy kwiaty -Podczas twego niebytu zakochaem si w tobie,Naraziem mroczne ciao na zawiaty!

  • 93

    Czy mam z tob i w gb alu, czy w t inn gb doliny,Nim wiat zginie mierci, niebem malowan?...I jak dy do ciebie - do niebyej dziewczyny -Ty - mgo moja, usta drogie, zota piano!... Oto resztki mych przeznacze: noc niedobra i dzie spny -Oto - popoch czarw, gdy je mio zrani!Od nicoci do ust twych - ledwo jeden krok wstpny,Od otchani poprzez dreszcze - do otchani! ni si liciom - nieskoczono. ni si wiosom - dno i dka.Odtrcone zorze raz na zawsze bledn...Czy mier w nic nas rozmieje, czy nas z nowych ez utka -Wszystko jedno, tchu ostatni, wszystko jedno! Noc zabije nas nie mieczem, lecz jaminem i konwali -I zaciszem mogi - i oddechem sadu!Prdzej pochwy tre nocy i ucauj i spal j,eby po niej nie zostao ani ladu! Wszystkim widmom chce si zgin takim nagym wielozgonem,eby brak ich we nie - by dla jawy ulg.A mj upir pi w jarze - na wybrzeu zielonem,Gdy go znajdziesz, pusty cieniu - zbud i tul go! Tam - wysoko i najwyej - midzy niebem a nadrzewiemWczy si srebrnawo - cisza i znikomo.Tak o tobie nic nie wiem, tak cudownie nic nie wiem,e mioci jest ta moja - niewiadomo!

  • 94

    Umilk nagle pan Byszczyski i popatrzy w dal nieca,wiatel i przeznacze byo coraz wicej.A on kocha j w usta, kocha w stopy, w pier bia -I mino rnych czasw sto tysicy! Ramionami j ogarnia, a ustami doogarnia,Oczom z gwiazd przyrzuca patrzcego zota,Lecz cie w jego objciach wci samotnia i marniaI nie wiedzia, e to - mio i pieszczota. Noc z roziskrze, wrb i mgawic promienisty splota batog,eby nim biczowa nie do chtne groby,A w ksiycu si jarzy wykres cienin i zatok,Gdzie nic nie ma, prcz oddali i aoby. Mrok zaskomla w pustym dbie, zagwizdaa nico w klonie,I rozbysla w ksiyc - mier i pajczyna...Pan Byszczyski zrozumia i zaama swe donieI pomyla: W nic rozwieje si dziewczyna! - W nic rozwiaa si dziewczyna i jej czar, poczty w niebie,I pier, zakoczona row soczystk.I rozpado si ciao na al straszny do siebieI niewiedz o tym alu !... I to - wszystko... Nie umara, lecz umaro jej odbicie w jezior wodzie.Ju si koczy zawiat... Usta cud dziewczyski...O, wiecznoci, wiecznoci, i ty bya w ogrodzie!I by blady, bardzo blady pan Byszczyski.

  • 95

    Z TOMU DZIEJBA LENA [1938]

    [Jam - nie Osjan! W zmylonej postaci ukryciu] Jam - nie Osjan! W zmylonej postaci ukryciuBezpiecznie piewam moj ze wiatem niezgod!Tarcz zudy obronny - zyskaem swobod,Ktr on by zapragn, gdyby tkwi w tym yciu. Za niego dwigam brzemi nalenej mi sawyI za niego o przyszo mych pieni si trwo -yj tak, jakbym tego ycia by ciekawy -Gin, jak on by gin, cho zgin nie moe! Ten go uczci, co bdzie na moim pogrzebie,Gdy moja mga si z niego spokrewni tumanem.Nikt si nigdy nie dowie, czym byem dla siebie -Dla innych chciabym zawsze by tylko Osjanem. Tak rzek piewak, lecz wasnym smutkom nie podoa,I nagle: Boe, Boe! - do Boga zawoa. Jam - nie Bg! Twarzy mojej spragniony zatraty,Mask Boga przywdziaem - zdradziecko pokrewn,I za Niego stworzyem bezrozumne wiaty,Tak, jak On by je stworzy... Na pewno! Na pewno!

  • 96

    Za niego w mrok si wdarem, by trwa w obkaniu,Tak jak On by to czyni, gdyby chcia si wdziera!Za Niego mr na krzyu, w bolesnym przebraniuTak wanie, jak On marby, gdyby mg umiera! Za Niego, jakby rozpacz gnaa Go po niebie,Paczc - w prni uchodz, by marnie - odogiem!Nikt si nigdy nie dowie, czym byem dla siebie!Dla was, co si modlicie, jestem tylko - Bogiem.

    [Skrzeble biegn, skrzeble przez lasy, przez bonie] Skrzeble biegn, skrzeble przez lasy, przez bonie,Drapiene ywczyki, upiorne gryzonie!Biegn szumnie, tumnie powikan zgraj,A nie yj nigdy, tylko umieraj -Umieraj, skomlc, szereg za szeregiem.mier jest dla nich wanie tym po lasach biegiem,mier jest dla nich pdem w niepochwytne cienie -Biegn tylko po to, aby ni istnienie.wiat im ni si w biegu - daleki i bliski,ni si wasne lepie, ni si wasne pyski,ni si im, e mog ksa jadowicie -Wsz przez sen moje i to twoje ycie,A ten sen akomy wystarcza im prawie -Kogo gryz we nie, ginie ten na jawie -Gryz we nie boga, co sen stworzy umia,A w db umiera, co dla niego szumia.

  • 97

    [Jak niewiele ma znakw to ubogie ciao] Jak niewiele ma znakw to ubogie ciao,Gdy chce o sobie samym da zna, co si stao...Stao si, bo si stao! Ju si nie odstanie!Patrz cigle i patrz, jak gdyby w otchanie,I cigle nasuchuj, czy kto puka w cisz?...Nie dlatego, ze widz, nie przeto, e sysz.I usta moje bledn, a to ten bl biayNie dlatego, e zmary, lecz bardzo kochay,I umiech nie dlatego trwa na nich przelotem,eby si umiechay... ten umiech wie o tem.A gdy ciebie wspominam - wiat mi cay ganie,Bo tak oczom potrzeba - tak chce si im wanie!A donie zaamujc, wiem, e nie z rozpaczy,Lecz nie mog inaczej - nie mog inaczej.

    [Boe, peen w niebie chway] Boe, peen w niebie chway,A na krzyu - pomarniay -Gdzie si skrywa i gdzie bywa,em Ci nigdy nie widywa? Wiem, w moich klsk czeluciMoc mnie Twoja nie opuci!Czyli razem trwamy dzielnie,Czy te kady z nas oddzielnie.

  • 98

    Mw, co czynisz w tej godzinie,Kiedy dusza moja ginie?Czy z ronisz potajemn,Czy te giniesz razem ze mn?

    * * *Mrok na schodach. Pustka w domuNie pomoe nikt nikomu.lady twoje nieg zaprszy,al si w niegu zawieruszy. Trzeba teraz w nieg uwierzyI tym niegiem si oniey -I ocieni si tym cieniemI pomilcze tym milczeniem.

  • 99

    Z ROZMYLA O POEZJINietzsche - o ile sobie przypominam - w jednym ze swoich utworw wygasza takiaforyzm: Cokolwiek si powie o kobiecie - jest prawd. Moemy odmieni i odwr-ci to zdanie: Cokolwiek si powie o poezji, jest bdem.Poezja ywcem si wymyka wszelkim okreleniom. Okrelenie jest dla niej smutnymrodzajem trumny szklanej, ktra - przejrzyciejc - zabija. Ile to razy, naukowo roz-waajc niepochwytn i zmienn istot poezji, nic innego nie czynimy - jeno uroczy-cie koyszemy w prni trumn szklan w tym przekonaniu, e oczom wasnym i cu-dzym wspaniaomylnie rozwidniamy przyapana na gorcym uczynku i odtd ju po-suszn nam tajemnic poezji! A zauwamy to mimochodem, lecz niezupenie od nie-chcenia, e ilekro poezja przestaje by dla nas tajemnic, tylekro my dla niej prze-stajemy by poetami.Muzyka i malarstwo rozporzdzaj dwikiem i barwa jako rodkami artystycznymi.W dziedzinie sztuki - rodek, wyzyskany i speniony w akcie twrczym, staje si tamw sobie celem. w cel w malarstwie - barwi si, a w muzyce - dwiczy. Dwik bo-wiem i barwa w obrbie swej sztuki maj tylko jedno zadanie do spenienia, a miano-wicie: by sob - by barw - by dwikiem.W przeciwiestwie do barwy i do dwiku - sowo jest skazane na ywot peen bole-snego i tragicznego rozdwojenia, ma bowiem do spenienia a dwa biegunowo prnezadania! Z jednej strony na twrczych wyynach . poezji ma by sob - sowem dlasowa - z drugiej strony na terenie ycia biecego kry w mowie potocznej jakoutarte, bezbarwne, bezdwiczne pojcie.- Najnowsi badacze jzyka dziel go na dwa rodzaje, a mianowicie: na jzyk indywi-dualny i na jzyk spoeczny. My ten pierwszy przezywamy - sowem wyzwolonym,ten drugi - sowem pojciowym.Zdarzaj si wszake takie okresy, kiedy zanika wiara w sowo twrcze. Wwczasowo przed chwil jeszcze zawadiacko barwne i zuchwale rozplsano sowo - przera-one wasnym zbyt jawnym i zbyt piewnym wcieleniem, szuka schronu w bezpiecz-nej szarzynie zda powszechnie uznanych i co prdzej wdziewa dla niepoznaki syn-n od wiekw ze swych wasnoci czarnoksiskich czapul-niewidymk, aby ukry wten zaklty sposb swj grzeszny ksztat i barw - swj nagi pomie i nag ros -swoje ciao chciwe tysica istnie i tysica nie stumionych niczym radoci - i aby ko-niec kocem - umierzy swoj niepodlego twrcza - swoj niezaleno i samoist-no mylowa i duchow. Co wwczas pozostaje poetom? Chyba - cierpliwe lub nie-cierpliwe przetrwanie tego nieprzychylnego dla sowa okresu i doczekanie si razjeszcze tej nieprzytomnej wiosny, tej sonecznej bezrozumnej burzy, ktra swoimwonnym, swawolnym powiewie zdmuchnie z posusznie zmalaego, wylkego i od-barwionego w swym ukryciu sowa wspomnian wyej czapul-niewidymk, aebyznowu w caym zakazanym i wystpnym przepychu odsoni jego ksztat rzeczywisty.Mamy wic przed sob dwa rodzaje sw: sowa w czapce-niewidymce i sowa bezczapki-niewidymki.

  • 100

    A wanie bywaj takie okresy, kiedy sam poeta oniemiela si do nowych zagadniesztuki - kiedy sam twrca pochliwie omija zbyt urwiste otchanie twrczoci, kiedysam piewak, zaguszony zgiekiem dookolnym, nie wierzy ju w piew i w jego sa-modzieln, odrbn od reszty ycia, a dla ycia niezbdn warto. To s okresy, kie-dy sowa wdziewaj czapul-niewidymk. Zbyt indywidualne w takich okresachskrzyda wychodz nagle z mody - staj si rodzajem wystpnego, a w kadym razienieprzyzwoitego upikszenia.W jednym z naszych prowincjonalnych ogrodw zoologicznych widziaem bociany,ktre chodziy na wolnoci nie zdradzajc adnej chci odlotu. Zdawao mi si, etrzyma je w obrbie ogrodu instynktowne i trzewe przywizanie do tego kawakaziemi, gdzie maj swj dom - pokarm i opiek - przywizanie do wygd ycia co-dziennego. Myliem si jednak... Dozorca mi wytumaczy, e w celu przykucia ich domiejsca podcina im noycami owe lotki, ktrych brak, niewidoczny dla oka, uniemo-liwia ptakom korzystanie ze skrzyde. Przypominaj sobie chwilami swoj wrodzonskrzydlato i z nag wiar w siebie zrywaj si do upragnionego i nalenego im lotu- ale nadaremnie! Machaj tylko na miejscu skrzydami, lecz ju odlecie nie mog.Uwiziono je w ogrodzie w sposb tak na pozr skrzydlaty i peen pozornej swobody,e - trudno zgadn od pierwszego wejrzenia bolesn tajemnic ich przyziemnegotrwania - ich ruchliwego, a jednak wiziennego zawieruszenia si w zakltym koleogrodu zoologicznego.Albo si jest ptakiem - albo si nim nie jest! Nie ma ptakw poowicznych! Skrzydoniecakowite przestaje by skrzydem. Albo sowo si wyzwala z pt pojciowych. al-bo dobrowolnie wdziewa te pta. Zjawia si wanie - szkoa, ktra twierdzi, e naleypisa nie wyzwolonymi sowami, lecz ideowo skomponowanymi zdaniami tak, abytre pojciowa growaa w zdaniu nad nie usamodzielnionym sowem. Sowo chtniezanika w ideowej caoci zdania, pozostawiajc pierwszestwo temu ostatniemu. Tegorodzaju poezja pragnie nas czarowa nie magi sw, lecz treci zda. Ma nawet po-gard dla magii sw. Uwaa j za przebrzmiay, raz na zawsze zuyty rodek arty-styczny - niezdatny do chwytania samego ycia lub wspycia.Tote sowa w wierszach tych poetw zatracaj sw rzeczow niezaleno, swuczuciow niepodlego, sw twrcz niespodziano i nieprzewidziano. Pozby-waj si swych twrczych kaprysw, swych cudw, dziww i zakl - w tym niejakoprzewiadczeniu, e pochonite oglnymi, ideowo okrelonymi zdaniami nabiorpowagi.. doniosoci spoecznej, stan si zawczasu oczekiwane, spodziewane i -uatwi sobie drog do dusz i umysw szerszej publicznoci. Poeta tedy stara si nietyle wyodrbni, ile upodobni do otoczenia. Zamiast dy do nowoci, ktr w sztu-ce jest tylko - niepowtarzalna indywidualno - dy do wspczesnoci. Wspcze-sno wszake dla nikogo nie jest tajemnic, wymagajc odkrycia. Wiedz o niej ci,ktrzy przy kawie czarnej - w zgieku kawiarnianym - z nieodpart stanowczoci wy-rokuj o tym, czym powinna by sztuka dnia dzisiejszego. I ci wiedz o niej, ktrzy zezwycisk brawur patrz w gb naukowo spopularyzowanego wszechwiata przezskwapliwie modn, wieo wynalezion lornetk - w tym przekonaniu, e ogldajzblion w ten sposb i zawczasu ju udoskonalon przyszo.Waciwie naleaoby zbada historycznie i psychologicznie to zawie, periodycznezjawisko, jakim jest tak zwana wspczesno w sztuce i w literaturze. Z czego jestutkana - z jakich treci i gestw? Moe tylko - z gestw? Moe by si okazao, e ton ipostawa tej wspczesnoci s zawsze te same bez wzgldu na czas, w ktrym panuj?

  • 101

    Moe by si udao faktycznie stwierdzi taki nawet paradoks, e wspczesno pa-nujca sto lat temu miaa zasadniczo t sam tre i chodzia w tej samej modzcej siku ludzkoci masce, ktr si chlubi jako nowoci wspczesno bieca... Trudnopowiedzie bez uprzednich bada porwnawczych, kiedy zjawia si na wieciepierwsza wiadoma siebie wspczesno. Czy ton i postawa nastpnych wspcze-snoci - nie wyczajc dzisiejszej - byy i s do ywotne i gbokie, aby wnie cotwrczego, co choby czciowo nowego i uczuciowo trwaego do poezji i sztuki?Czy w ogle wspczesno wystarcza jako pobudka i rdo? Czy nie jest ona juczym minionym przed chwil albo czym, co wanie teraz przemija? Moe jest po-dobna do kobiety, ktra ukrywa swoje lata? A moe, spragniona atwego powodzeniana drogach najmniejszego oporu - jest tylko chwilow i byle jak namiastk indywi-dualnie twrczej nowoci. tymczasow i ratunkow form przetrwania nieyczliwegoi szkodliwego dla poezji okresu, kiedy trzeba wiele przebaczy, wiele zapomnie ijeszcze wicej przecierpie?...W takich zapewne bolesnych dla jednostki okresach wspczesno, jako znak przy-nalenoci do przewag i przywilejw dnia ostatniego, budzi w poetach ospa ju nie-co wiar w siebie samych, w swoje wartociowe przodowanie wiatu - dodaje nie-zbdnej otuchy i odwagi - podnosi znaczenie twrcy uytecznoci najmodniejszegotworzywa, sowem: spenia cudownie rol najnowszym na pozr yciem wieo po-barwionej maski, pod ktr si ukrywa nieco ju wczorajszy, wstydliwie i niepo-chwytnie wczorajszy wyraz spragnionych spojrzenia w przyszo oczu, ktre ju tejprzyszoci niedowidz. Ta maska broni nas jednak przed niebezpieczestwem utratywszelkiej postawy wzgldem wiata. Uwspczenia nasz wygld, pozwalajc w ukry-ciu zachowa na dzie jutrzejszy choby odrobin wasnej nieustpliwej duchowoci.Niewiara w jednostk - w jej wyczno, w jej warto, a natomiast wiara w zbioro-wo - w zjawiska czstotliwe, szare, powtarzalne musi koniec kocem stumi, zmu-si do milczenia niezalene i swobodne wadze duszy ludzkiej i powoa w zamian dotwrczoci jakie inne - dotd wzgardzone - unikajce swobody i niezalenoci - cht-nie gince w zbiorowej szarzynie lub w zbiorowym zgieku wadze tej wanie duszy.Ot te wadze, ktre dotychczas byy nieomyln oznak braku wszelkiego talentu,staj si talentem nowych poetw - ich cech chwalebn - ich prawem do talentu.Odtd bowiem naley mie przede wszystkim wspomniane wyej prawo do talentu, apotem dopiero - talent. Tego ostatniego mona nie mie wcale. Typy ludzkie, ktredotychczas milczay, zaczynaj przemawia - pisa wiersze, powieci - dyktowa no-we pogldy na sztuk. Wrd tych wanie - pomijanych dotychczas ludzi - panujeoywienie radosne, zapa nagy, wiara w jutro. Tak bywa zawsze. Tak by powinno.Inaczej by nie moe. Idzie tylko o to, jakie typy ludzkie w danej chwili maj przodo-wa - tworzy sztuk i poezj. Czy te - czy tamte? Czy indywidualne, czy pozbawioneindywidualnoci?W jednym z pism czytaem niedawno artyku, w ktrym autor, nie chcc zbyt gwa-town trucizn przerwa jednostce zbyt twrczego istnienia, wspaniaomylnie i hu-manitarnie zastanawia si nad agodniejszymi sposobami bezbolesnej depersonifikacjiliteratury, nad jej zwyciskim odindywidualizowaniem. Nowe to zgoa rzemioso, no-wy na Olimpie Urzd Depersonifikatora literatury. Do niego chyba zwraca si w jed-nej ze swych ksiek Bolsche z nastpujcymi sowami: Znasz wszak to mie stwo-rzenie, zwane w nauce przyrodniczej Krlem-Szczurem? W jakiej belce sprchniaejlub w dziurze starego spichrza, gdzie si roi od szczurw, sycha czasami wstrtnychrzst i pisk przewyszajcy zwyky haas szczurzy. Wreszcie cierpliwo si wy-

  • 102

    czerpuje. Bierze si siekier i rbie si belk sprchnia. Wtedy wyskakuje potwr,ktry si utworzy w ciasnym, brudnym gniedzie szczurzym przez okropne wynisz-czenie lub chorob. Oto okoo dwudziestu, a czasem i wicej szczurw skbio siwzajem i zlepio dugimi ogonami tak, e aden z nich nie moe si oderwa i musztak y wsplnie moc przymusu, tworzc tak Syjamsk Dwudziestk! Oto jest wsawny Krl-Szczur!W tym chorobliwym skbieniu szczurw nastpia absolutna depersonifikacja osobyszczura. Ta Syjamska Dwudziestka, ten powikany ogonami potwr jest idealnymsymbolem wszelkiej w ogle depersonifikacji, tym bardziej e - jak powiada w dal-szym cigu Bolsche - ogony tak si pono zrastaj, i przez nie odbywa si obieg krwiod jednego szczura do drugiego. Mao nas jednak obchodzi depersonifikacja szczura.Nikt na tym nic nie traci. Ale zastanwmy si gbiej nad tym, co by zyskaa Angliana depersonifikacji Szekspira, a Niemcy na depersonifikacji Goethego, wreszcie Wo-chy na depersonifikacji Danta! Czy istnieje na