Celofyz - Wiersze Wojny

27
- 1 -

description

Opis jest pusty. :D

Transcript of Celofyz - Wiersze Wojny

Page 1: Celofyz - Wiersze Wojny

- 1 -

Page 2: Celofyz - Wiersze Wojny

- 2 -

Page 3: Celofyz - Wiersze Wojny

- 3 -

Equestria Publishing House,

Manehatten, ul. Pine Apple 17.

Page 4: Celofyz - Wiersze Wojny

- 4 -

Page 5: Celofyz - Wiersze Wojny

- 5 -

Celofyz

Wiersze Wojny

Page 6: Celofyz - Wiersze Wojny

- 6 -

Page 7: Celofyz - Wiersze Wojny

- 7 -

Spis Treści:

Wprowadzenie str.

Celofyz str.

1. Pogrzebane życia str.

2. Marsz ku śmierci str.

3. Wyrok str.

4. Słooce ciemnieje str.

5. Ucieczka do Księżyca str.

6. Uśmiech śmierci str.

7. Zryw Wolności str.

8. Powstanie str.

9. Dusza Ucieka str.

10. Wspomnienie Koszmaru str.

11. Krwawe Słooce str.

12. Nie, już się nie boję str.

Page 8: Celofyz - Wiersze Wojny

- 8 -

Wprowadzenie

Page 9: Celofyz - Wiersze Wojny

- 9 -

Notka o Autorze

Page 10: Celofyz - Wiersze Wojny

- 10 -

Pogrzebane życia

Z rozkazu jednego, giną miliony.

Za wielkie idee. To przez nie świat spalony.

Idziemy na wojnę, młodzi żołnierze.

Dziś możemy zginąd. Czy śmierci duszę powierzę?

Zginiemy za monarchę, ambitnego generała.

Bitwa już trwała. Śmierd tuż obok stała.

Wszystko spalone, płomieo wojny otoczył.

Nie chcieliśmy pokoju, gniew nas zamroczył.

Tu, gdzie kiedyś było wrogów wiele

Dziś leżą martwi bracia, przyjaciele.

Tu już nie ma zwycięstwa, nie ma chwały blasku.

Tu są tylko chłopcy, którzy pogrzebali życie w piasku.

Page 11: Celofyz - Wiersze Wojny

- 11 -

Marsz ku śmierci

Tyle wiosek spalonych, tyle miast z ziemią zrównanych.

Umarłych żołnierzy, cywilów, żyd zmarnowanych.

To właśnie jest wojna, mój przyjacielu.

To tutaj wszystko umiera bez celu.

Idziemy na wojnę, w myślach "Ojczyzna"

Wracajmy z wojny, na ciele blizna.

Idziemy umierad, bo ktoś nam rozkazał.

Dowódca nam życia drogę już wskazał.

Kolejny, który z pokoju szydzi.

Kooca wojny nikt tu nie widzi.

Idzie na śmierd kolejna bohaterska brygada.

Kolejny tysiąc w szyku już się do snu układa.

Page 12: Celofyz - Wiersze Wojny

- 12 -

Wyrok

Tylko nienawiśd była w naszych sercach.

Nikt o przyjaźni tu już nie pamiętał.

Ustali strzelcy tam, na swoich miejscach.

Tak wojenny cykl śmierci się zapętlał.

Zaczęła się bitwa. Zapłonął w mym umyśle gniew.

Dwie armie na polu bitwy się spotkały.

Nienawiśd mnie zamroczyła, zderzanych ostrzy śpiew.

Kolejne pokolenia do zagłady zmierzały.

Młodzi żołnierze w imię niczego giną.

Ostatni cios właśnie został zadany.

I tak kolejne lata przeminą.

Wkrótce następny wyrok będzie wydany.

Page 13: Celofyz - Wiersze Wojny

- 13 -

Słooce ciemnieje

Następni wyruszyli na wojnę.

Następni zginęli w walce.

Serce żołnierza bije niespokojne.

Uwięzione w nienawiści klatce.

Słooce ciemnieje.

Nie chciało tej wojny.

Już się nie śmieje.

Świat nie jest wolny.

Księżyc blaknie.

Wojna go niszczy.

Pokoju pragnie.

Nie krwi i zgliszczy.

Page 14: Celofyz - Wiersze Wojny

- 14 -

Ucieczka do Księżyca

Umiera żołnierz, raniony w serce.

Życie przemija mu przed oczami.

Ostatnie wspomnienia, śmierci miejsce.

Wspomnienie domu za wieloma górami.

Szarżował na wroga, teraz upada.

Nie czuje wściekłości, przeminął gniew

Ledwo co już ciałem włada.

W oddali słychad karabinów śpiew.

Spogląda na księżyc za który walczył.

Dziś mu świeci jaśniej niż kiedykolwiek.

Swoje miejsce w historii zaznaczył.

Już nieważne, co dowódca powie.

Dusz odchodzi, serce wolniej bije.

Przed oczami wciąż świeci księżyc.

Ciało się nawet z bólu nie wije.

On już swoją walkę zwyciężył.

I tak na zawsze stąd odchodzi.

Widząc już tylko uśmiech księżyca.

Może jako gwiazda się narodzi.

Znika pod powieką czarna źrenica.

Page 15: Celofyz - Wiersze Wojny

- 15 -

Uśmiech Śmierci

Wzeszło słooce i nadeszły rozkazy.

Wielka rzeź miała się rozpocząd zaraz.

Blask wolności blaknie pod plamą skazy.

Zginąd mieli wszyscy jeocy na raz.

Stanęliśmy w szeregu, bronią wymierzyliśmy.

W ciszy można było wyczud uśmiech śmierci.

Na rozkaz kapitana salwę wystrzeliliśmy.

Widzę, jak kula w jego serce się wierci.

Upadają martwi w zimny, suchy piasek.

W dźwięku upiornych skrzypiec Śmierci.

Dziesiątki grobów, obok nieduży lasek.

Ci, którzy tego chcieliście - bądźcie przeklęci.

Ostatnia kula celu dosięgnęła.

Właśnie wielka rzeź się zakooczyła.

Śmierd tuż obok nas stanęła.

W uśmiechu swe zęby wyszczerzyła.

Dziś tyle bezbronnych istnieo zabiliśmy.

Jeszcze dziś zostaniemy nagrodzeni.

Świata tym nie zmieniliśmy.

Niedługo następni będą dręczeni.

Wracamy do obozu, nie wiedziałem, że zginę.

Myślałem o medalach, a ustałem na minę.

Tak miało byd, dostałem swą nagrodę.

Mimo, że byłem jeszcze źrebię młode.

Page 16: Celofyz - Wiersze Wojny

- 16 -

Zryw Wolności

Setki lat ucisku dziś skooczyd się muszą.

Kiedyś miliony dziś tysiące na tę chwilę czekają.

Nie możemy dłużej czekad, bo nas zaduszą.

Teraz właśnie siłę naszego gniewu poznają.

Gdy w żyłach zapłonie krew.

Na odwrót już będzie za późno.

Kule będą bid. Wolności zew!

Oni bronid się będą na próżno.

Gdy w nas zagotuje się krew.

Ruszymy na nich całą siłą.

Pójdziemy walczyd niczym lew.

Niech cenę okupacji poznają niemiłą.

Do kooca walczcie za wolnośd. Powstaocie!

Niech widzą wzrost nowej potęgi, którą zgasid chcieli.

Wroga w samo serce śmiertelnie zraocie.

Świat w koło już tylko z krwi, czerni i bieli.

Skooczyła się ostatnia godzina niewoli.

Dziś zrzucimy kajdany.

Wolne paostwo odradza się powoli.

I goi zadane mu rany.

Mogą byd ich setki, tysiące, miliony.

Byd może kula Cię trafi, ale wolnośd nie ominie Ciebie.

Mogą atakowad w formacjach, bezmyślne klony.

Dziś wywalczymy wolnośd na ziemi, albo wolnośd dostaniemy w niebie.

Page 17: Celofyz - Wiersze Wojny

- 17 -

Powstanie

Spalili domy, miasta spalili.

Chcieli naszą historię pogrzebad.

Zdobyli ziemię i czas stracili.

Tylko tego im było to trzeba.

Myśleli, że nas pokonali.

Bo zajęli naszą ziemię.

Jednak naszego ducha jeszcze nie znali.

Banda morderców, stracone plemię.

Teraz poznają cenę swojej chciwości.

Gdy pocisk trafi prosto w serce okupanta.

Skooczy im się w koocu ten czas radości.

Gdy zapłonie krew w żyłach partyzanta.

Będą wtedy padad jeden po drugim.

Krok po kroku opuszczad ziemię naszą.

A odwrót zaznaczą krwi szlakiem długim.

Wiedzą, że przegrali, a wciąż wojskiem straszą.

Mogą tu przysyład kolejne słabe bataliony.

Nic nie zdoła ugasid płomienia w sercu powstaoca.

Dla nich ten teren został już stracony.

Gdy pada ostatni wróg i narodu zdrajca.

Page 18: Celofyz - Wiersze Wojny

- 18 -

Dusza Ucieka

Od strzał lecących niebo poczerniało.

Brzęk stali wypełnia uszy żołnierzy.

Pracy dziś będzie miała ŚMIERD nie mało.

Patrz, ona już Ciebie wzrokiem mierzy.

Strzała leci, trafia w serce.

Kiedyś kochało, dusza w ucieczce.

Ucieka z tego świata.

Przyszłości tu nie widzi.

Wyrok właśnie zapada.

Życia nienawidzi.

Page 19: Celofyz - Wiersze Wojny

- 19 -

Wspomnienie koszmaru

Ciemnośd przeszłości, czuję jak pali.

Martwymi wspomnieniami umysł wyłożony.

Bez uczud, w ciemności, serce jak ze stali.

Mój los z cierpienia został utworzony.

Koszmary dręczą mnie każdą kolejną nocą.

Ciało chce odpocząd, ręce wciąż się pocą.

Wspomnienia wydzierają sen, kto przyjdzie z pomocą?

Strzały, wrzask, wciąż słyszę rzeź sprzed lat.

Tam zginęli bliscy, tam zginął mój brat.

Dzieo. Wciąż zmęczony wychodzę z domu.

Pamięd zabija mnie, mój drogi, powoli.

Nie chcę, nie powiem o tym nikomu.

Nikt nie zrozumie, jak bardzo to boli.

Widzę wciąż te same, wyniszczające gry.

Stoję już na krawędzi swojej psychiki kry.

Luno, proszę, przyjdź, ulecz moje sny.

Strzał, wrzask, bili z armat w nas.

Dla wielu naszych nadszedł wtedy czas.

Kolejna noc, koszmary nieskooczone.

Wspomnienia, jaskinie, echo pocisków pod gruntem.

Co się wtedy stało? Wciąż czuję. Płonę.

Co się wtedy stało? Skooczyło się buntem?

Pamiętam, jak z góry do środka się wdarli.

Pamiętam, jak naszą obronę wyparli.

Swoją drogę krwią i mieczem utarli.

Wciąż wspomnienia, wciąż koszmary.

Za cóż cierpię takie kary?

Trafili mnie tam, chłód poczułem.

Obraz cały czerwienią zaszedł krwawą.

Wiedziałem, szybko wnioski wysnułem.

Page 20: Celofyz - Wiersze Wojny

- 20 -

Piekło, jakby kooczyna zalana lawą.

Co noc, co sen, koszmar budzi mnie.

Luno, pomóż, oczekuję Cię.

Chcę w koocu byd w pięknych snach, tam gdzie.

Powinien odejśd wtedy, lecz na świecie tym zostałem.

Ten lepszy chcę w snach tylko ujrzed, bo wtedy nie spałem.

Page 21: Celofyz - Wiersze Wojny

- 21 -

Krwawe Słooce

Dzieo... światło... czerwieo... słooce pali.

Żółte? Złote? Nie... Jasne, bardzo jasne.

Czerwieo. Wszędzie czerwieo krwawa.

Strzał... znowu... komuś ranę zadali...

Gdzie ciemnośd? Jaskinie już ciasne.

Strzelec? Daleko. Biją mu brawa.

Słooce. Złotem kiedyś nas obdarowywało.

Dziś czerwone, bitew rządne, wojny.

Po prostu ciepło dawniej rozprowadzało.

A teraz? Pali i piecze. To nie będzie koniec dobry

Krew... krew... słooce krwią zalane.

Strzał... pocisk leci... giną...

Umysł pali... oczy... światło nas szuka.

Grzmot, artyleria... strzały oddane.

Polują... światłem i miną.

Śmierd... słychad ją... słyszę jak puka.

W koocu tu wejdą i zmiażdżą ofiarę.

A my za nic zapłacimy karę.

Szukają celu. Słooce już krwawi.

A głupi myślą, że ono ich zbawi.

Księżyc... gdzie? jak wygląda?

Gdzie noc... zachód... mrok...

Słooce... pali... jak sól w oku

Ona... szuka... za nami wygląda.

Unik... cieo... znowu... skok...

Uciekamy od mroku do mroku.

Moździerzy dźwięk echem po jaskiniach się odbija.

Masową biją. Na oślep lecą strzały.

Na powierzchni milionami by się na nas zlały.

W ukryciu siedzimy, a słooce z powierzchni krew spija.

Page 22: Celofyz - Wiersze Wojny

- 22 -

Nie, już się nie boję

Koszmary sprzed lat dręczyły mnie.

Sen był torturą, jego brak więzieniem.

Myślałem, że szalony, skooczę źle.

Wciąż, idąc przez życie z najgorszym wspomnieniem.

Wciąż pamiętam strzały. Nie, teraz się nie boję.

Wciąż w umyśle mary, lecz już je marzeniami koję.

Kiedyś skryty w kącie dziś dumnie stoję.

Na drodze życia. Nie, teraz się nie boję.

Wciąż wrzask, wciąż pisk, lecz coraz ciszej.

Świst kul w zapomnienie odchodzi.

Jestem wolny, na krawędzi nie wiszę.

Mimo, że słyszałem, jak śmierd nadchodzi.

Wciąż pamiętam krew. Nie, teraz się nie boję.

Dziękuję, pomogłaś mi. Wspomogłaś siły moje.

Dziękuję, odegnałaś koszmarów roje.

W koocu wolny. Nie, teraz się nie boję.

Stoję, patrzę w niebo. Widzę Słooce.

Nie krwawe, a złote. Ciepłe takie.

I mimo, że i tak życie ma dwa kooce.

Już się nie boję, na tej łące obsianej makiem.

Stoję, patrzę w niebo. Widzę Księżyc.

Ten, który uleczył moje serce, moje życie.

Szczęśliwy, nie muszę do wroga mierzyd.

Nie boję się, nie poruszam skrycie.

Czym jest wolnośd? Czym są marzenia?

W koocu to wiem. One są do spełnienia.

Nie ma rzezi. Nie ma śmierci cienia.

Bądźmy dobrej myśli, świat się zmienia.

Wciąż na lepsze, wciąż do przodu.

Coraz mniej przepaści, coraz mniej głodu.

Dalej, szybciej z powolnego chodu.

W bieg wolności, jak za młodu.

Page 23: Celofyz - Wiersze Wojny

- 23 -

A Słooce z Księżycem niech nam jasno świecą.

Głosząc pokój i miłośd i zgodę.

Pegazy majestatycznie w niebo wzlecą.

By pokazad wielką życia urodę.

Page 24: Celofyz - Wiersze Wojny

- 24 -

Page 25: Celofyz - Wiersze Wojny

- 25 -

Page 26: Celofyz - Wiersze Wojny

- 26 -

Page 27: Celofyz - Wiersze Wojny

- 27 -