Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

28
ISSN 1509-460X INDEKS 356441 http://www.faktyimity.pl Nr 1 (670) 10 STYCZNIA 2013 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT) Str. 21 Str. 20 Polacy boją się uwalnianych zboczeńców, a... Str. 14-15 Str. 3 BISKUPI CHRONIĄ KSIĘDZA PEDOFILA ISSN 1509-460X Biskupi cynicznie wykorzystali atak na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej w celach politycznych. Hałas i zamęt, którego narobili, przykrył prostą prawdę o tym wydarzeniu – to czysto religijny konflikt pomiędzy czcicielami obrazów (kult potępiany przez Pismo Święte, w tym Dekalog) a niezrównoważonym człowiekiem, który przeciwko tej praktyce się zbuntował. Str. 3

Transcript of Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Page 1: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

ISSN 1509-460X INDEKS 356441

http://www.faktyimity.pl NNrr 11 ((667700)) 1100 SSTTYYCCZZNNIIAA 22001133 rr.. CCeennaa 44,,2200 zzłł ((ww ttyymm 88%% VVAATT))

Str. 21

Str. 20

Polacy boją się uwalnianych zboczeńców, a...

Str. 14-15

Str. 3

BBIISSKKUUPPII CCHHRROONNIIĄĄ KKSSIIĘĘDDZZAA PPEEDDOOFFIILLAA

ISSN 1509-460X

Biskupi cynicznie wykorzystali atak na obraz MatkiBoskiej Częstochowskiej w celach politycznych. Hałasi zamęt, którego narobili, przykrył prostą prawdę o tymwydarzeniu – to czysto religijny konflikt pomiędzyczcicielami obrazów (kult potępiany przez Pismo Święte,w tym Dekalog) a niezrównoważonym człowiekiem,który przeciwko tej praktyce się zbuntował.

Str. 3

Page 2: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.22 KSIĄDZ NAWRÓCONY

Święta, święta i… klops. Religijny. Według badań CBOS tylkodla 29 proc. Polaków Boże Narodzenie to święto przede wszyst-kim religijne, a dla 51 proc. – uroczystość rodzinna. Zaled-wie 32 proc. deklarowało też, że najważniejszy jest dla nich w tymczasie udział w uroczystościach kościelnych. Wygląda na to, żePolska świecczeje szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał.

W 2013 r. wchodzimy ze starymi, nigdy niekończącymi się hi-storiami. Prokuratura po trwającej niemal rok medialnej farsiez „matką Madzi” w roli głównej doszła do wniosku, że gwiaz-da tabloidów jest jednak zabójczynią własnego dziecka. Z koleiniemal po 3 latach od katastrofy smoleńskiej rząd ponoć pla-nuje powołanie… nowej komisji badającej niewyjaśnione dotądokoliczności tej sprawy oraz pisowskie pomówienia. Czekają naswięc kolejne medialne eksplozje w wojnach, które nie mają nicwspólnego z życiem większości Polaków.

Platforma Obywatelska, która ponoć przed księżmi nie klęka,podała do sejmowej Komisji Etyki posła Sławomira Kopyciń-skiego z Ruchu Palikota. Poseł Kopyciński, widząc manipulacjePO przy konstruowaniu budżetu dla Funduszu Kościelnego,powiedział, że „PO posługuje się metodami przestępczymi dlaratowania finansów Kościoła”.

Rządzona przez Platformę Łódź postanowiła wziąć głodem miesz-kańców lokali komunalnych. Przewidziano dla nich jednorazo-wą podwyżkę czynszów w wysokości 40 proc. na dzień 1 kwiet-nia 2013 roku. Prezydent Hanna Zdanowska twierdzi, że uczci-wi lokatorzy „odejmą sobie od ust, a czynsz zapłacą”. Jasne, naj-ważniejsze, żeby nawet jeden kęs nie był odjęty od wygłodzo-nych ust biskupów.

Eurodeputowany Marek Siwiec opuścił SLD i rozpoczął współ-pracę z Ruchem Palikota. Jednocześnie zdecydował pozostaćw Partii Europejskich Socjalistów i Demokratów, co oznacza otwar-cie się Ruchu Palikota na nowe środowiska w Unii. Do tej poryRuch współpracował z liberałami i Partią Piratów (patrz str. 12).

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji chce dać szansę telewizjiRydzyka na wejście na wymarzony multipleks. Znalazło się tammiejsce na „kanał społeczno-religijny”. KRRiT postawiła jed-nak warunek, aby stacja nadawała programy szerzące tolerancjęi pluralizm. Sądzimy, że nie będzie z tym problemu – poza po-słami PiS będą tam gościć posłowie Solidarnej Polski, a Kościółtoruński od czasu do czasu zaprosi kogoś z Kościoła łagiewnic-kiego. I będzie tolerancja i różnorodność że proszę siadać!

Według raportu KPH i Lambdy na temat sytuacji ludzi homo-seksualnych w Polsce aż 63 proc. nastolatków miało myśli sa-mobójcze. To około 5 razy więcej niż średnia dla tej grupy wie-kowej. W kraju nieco bardziej cywilizowanym stworzony byłbyrządowy komitet zmierzający do rozwiązania tego problemu.Cóż, w Polsce politycy bardziej martwią się o zaspokojenie po-trzeb kleru niż młodzieży.

Tak jak przepowiadaliśmy, w świątecznym Watykanie odbył sięspektakl pod tytułem „dobry ojciec przebacza synowi marno-trawnemu”. Benedykt XVI „przebaczył” niewierność swojemukamerdynerowi Paolowi Gabriele (wynosił tajne dokumenty)i darował mu karę. Ale żeby nie było zbyt pięknie, papieskie„przebaczenie” oznacza także wygnanie z Watykanu i utratę pra-cy. To się nazywa „szorstka miłość ojcowska” czy jakoś tak.

Papież mianował Roberta Olivera promotorem sprawiedliwo-ści. Jako taki zajmie się on przypadkami pedofilii wśród księżyw Kongregacji Nauki Wiary. Ksiądz przez wiele lat był asysten-tem ds. kanonicznych w archidiecezji w Bostonie, a tam kilka-naście lat temu wybuchła gigantyczna afera pedofilska. Według„The New York Times” adwokaci ofiar krytycznie podchodządo dokonań Olivera: duchowny oczyścił z zarzutów aż 32 z 71oskarżonych duchownych. Pracował też nad nową polityką po-stępowania w przypadku nadużyć. Umożliwia ona podejrzanymo molestowanie nieletnich zachowanie anonimowości w trakcieśledztwa. Widać, że Benedykt XVI znalazł właściwego człowie-ka na właściwe miejsce.

Minister Kristina Schroeder, chadecka minister ds. rodziny w rzą-dzie RFN, postuluje, aby o Bogu mówić w rodzaju nijakim za-miast męskim jak do tej pory. Zbulwersowało to niektórych de-wotów w Niemczech i w Polsce, a Dziennik „Rzeczpospolita”informację na ten temat zatytułował: „Bóg nie musiał być męż-czyzną?”. Widocznie polscy katoliccy wiedzą coś pewnego na te-mat płci Boga...

We Włoszech afera kościelno-rodzinna. Była zakonnica wyko-rzystana seksualnie przez księdza na afrykańskich misjach pró-buje po roku odzyskać dziecko, które oddała do adopcji. Sądprzyznał dziecko biologicznej matce, ale rodzice adopcyjni pro-testują. Wirtualna Polska donosi, że sprawa ta ponownie przy-wołała do dziś nierozwiązany problem wykorzystywania seksu-alnego zakonnic na misjach.

Z włoskich danych statystycznych wynika, że w minionym rokuna Półwyspie Apenińskim aż 118 kobiet zostało zamordowanychprzez swoich mężów i kochanków. Ksiądz Piero Corsi, na któ-rym te potworne statystyki nie zrobiły najwidoczniej wrażenia,wywiesił na kościelnej tablicy ogłoszeń parafialnych w Lerici (Li-guria) wyznanie, że kobiety same są sobie winne, bo mężczy-znom czasem puszczają nerwy przez spóźniony obiad, bałaganw domu, plotkowanie itd. Jeśli wielu duchownych tak podcho-dzi do sprawy, to nic dziwnego, że polskim biskupom nie podo-ba się zwalczanie przemocy wobec kobiet. W końcu ich zdaniemzupa rzeczywiście nie może być za słona…

F A K T Y

NNoowwyy dduucchh„F akty i Mity” skupiają największe wolne pióra i na-

zwiska III RP: Joannę Senyszyn, Mariusza Agnosie-wicza, Marka Kraka, Artura Cecułę, Janusza Palikota i in-nych. Ostatnio dołączył do nas także prof. Jan Hartman– filozof, a jednocześnie ekspert od stosunków państwo–Ko-ściół. Niedawno wyraził on taką opinię: „Ulegające wpły-wom przekonań religijnych państwo nie umie ich sprawie-dliwie rozwiązywać – z reguły zwycięża oportunizm i ser-wilizm państwowych i samorządowych urzędników wobecwładzy kościelnej (…). W wolnym kraju wolno pogardzaćkażdą religią i przedmiotami religijnej czci”.

Święte słowa, Panie Profesorze! Tylko jakzahamować ten „oportunizm i serwilizm”?Otóż myślę, że sytuacja dojrzała do te-go, aby wszyscy ludzie racjonalniei samodzielnie myślący przeciwsta-wili się presji religijnych szantaży-stów. Dlaczego teraz? Bo nas po pro-stu przybywa, i to lawinowo. Mo-żemy więc po raz pierwszy w histo-rii Polski upomnieć się o swoje pra-wa i powiedzieć fanatykom: Non po-ssumus! Basta! Możemy też, a nawetjuż próbowaliśmy (posłowie Ruchu Palikota)wyrzucić do lamusa art. 196 Kodeksu karnego, któ-ry mówi: „Kto obraża uczucia religijne innych osób,znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lubmiejsce przeznaczone do publicznego wykonywaniaobrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ogra-niczenia wolności albo pozbawienia wolnoścido lat 2”. Są jeszcze przecież artykuły 256 i 257,które skutecznie chronią wierzących.

To nic, że nasza ojczyzna swobodnie dry-fuje w kierunku islamskich państw wyzna-niowych lub Izraela, gdzie na niektórych li-niach obowiązuje segregacja płciowa w au-tobusach, a także zakazano m.in. obraża-nia Tory i zabroniono ruchu kołowegow szabat (u nas chcą zakazu handlu w nie-dziele). Tym bardziej teraz, gdy eskaluje fanatyzm,jest czas na akcje odwetowe. A powinny one polegaćwyłącznie na obronie prawa, rozumu i normalności. Praw-da nas wyzwoli! Bo na rozum wziąwszy, jakie prawo do obro-ny Biblii czy krzyża przed państwowym sądem ma Kościółpapieski? Chyba takie, że Biblię poprzekręcał i sfałszował,a pod krzyżem zabił miliony! Do niezawisłego sądu nie na-leży również rozstrzyganie o nadprzyrodzonym charakterzeBiblii, jak to się stało w przypadku Dody. A dlaczego sądnie wziął pod uwagę jej prawa do własnych, niereligij-nych uczuć? One też – podobnie jak religijne – nie są zde-finiowane. Ale gdy taki na przykład Tomasz Terlikowski po-drze kiedyś (niewątpliwie!) publicznie książkę Dawkinsa„Bóg urojony”, a któryś z Czytelników „FiM” poda go do są-du, to sąd go wyśmieje. Bo państwo polskie olewa uczu-cia ateistów, agnostyków i akatolików – wykluczając ich.Chroni natomiast interesy watykańskiego kleru. Normal-ność jednak polega na tym, że albo chronimy wszystkichpo równo, albo nie chronimy nikogo.

Jestem bardzo daleki od nawoływania do włamań do ko-ściołów czy rzucania farbą w zabytkowe, „święte” obra-zy, lecz pora skończyć z nieproporcjonalnym w takich przy-padkach ściganiem winnych jako nie tylko zwykłych prze-stępców, ale także świętokradców, bluźnierców i wrogówpublicznych numer 1.

Kazus Jerzego D., „farbianego zamachowca”, jest jużznany. Ostatnio wypłynął inny. Specjalne obrzędy pokut-ne i przebłagalne za zniewagę Boga odbędą się 30 grud-nia w kaplicy szpitalnej w Czeladzi, gdzie tuż przed BożymNarodzeniem doszło do włamania i kradzieży naczyń z ta-bernakulum. Złodzieje wyrzucili komunikanty na podłogę.

Zdaniem nie tylko proboszcza, ale też prokuratury, zniewa-żono Najświętszy Sakrament. Cała diecezja będzie się mo-dlić. – W Najświętszym Sakramencie jest obecny samChrystus. W tajemnicy Eucharystii dokonuje się ustawicz-nie dzieło naszego zbawienia. Każde targnięcie się na Bo-ga ukrytego pod postaciami chleba i wina oznacza upadekczłowieka. Kto nie ma szacunku dla Boga, który jest Mi-łością, ten nie uszanuje żadnej innej wartości – stwierdzaw specjalnym oświadczeniu bp Grzegorz Kaszak, ordyna-riusz diecezji sosnowieckiej. Słowo biskupa stało się cia-

łem dla państwowej policji, prokuratury i sta-nie się pewnie dla sądu.

Tymczasem dla niekatolikówi osób niewierzących zamieszka-

łych „w całej diecezji” sosnowiec-kiej tzw. Najświętszy Sakramentjest wyłącznie wypiekiem bia-łego pieczywa pod postacią „an-drutów”, a znieważony krzyż totylko dwa skrzyżowane patyki.

Podobnie obraz jasnogórski to wy-łącznie obraz i nic więcej. Malu-

nek, o którym każdy może wypowia-dać dowolne, arbitralne opinie, także takie

jak „bohomaz”, „szmira”, „kicz” itp. Ale ktow obliczu bogoojczyźnianej nagonki uwzględni

uczucia niereligijne i estetyczne odczucia takichdesperatów?

W obliczu faktycznego prześladowania wielkieji stale powiększającej się części narodu proponu-ję, aby zjednoczeni niekatolicy oraz inni niewierniobrali sobie – choćby na okres przejściowy, za-

nim dojdziemy do pełnej normalności – za sym-bol wiary na przykład… Słońce. Bez takiegolub innego symbolu będziemy bowiem skaza-

ni na wykluczenie z powodu jego braku. W tymcelu konieczne być może okaże się nawet odgrzebanie z za-mierzchłych epok Kościoła kultu solarnego (wszak przed-chrześcijańskiego!), aby wszelkim formalnościom i czoło-bitnościom stało się zadość. Wszak polska konstytucjagwarantuje w artykule 25 równouprawnienie religii. Podo-biznę Słońca zawiesimy, utartym wzorem, w nocy po pi-jaku, w Sejmie. I niech ktoś próbuje ją zdjąć! Nasze Sło-neczko zawiśnie też we wszystkich urzędach państwo-wych, szkołach publicznych i innych publicznych przybyt-kach, a chronić je będzie wszędzie artykuł 196, tak boha-tersko obroniony niedawno w polskim parlamencie przezsojusz PO-PiS-PSL. Kto je zawiesi? Ano radni ruchu Pali-kota do spółki (ewentualnie) z radnymi SLD. Trzeba ichtylko wybrać. Ja ze swej strony biorę na siebie napisanieBiblii Solarnej i niech jakiś świętokradca Marek, Jurek czyinny „św. Antonii od wraku” spróbuje ją podrzeć! Alborzucić na nasze boskie Słoneczko żarówki z farbą! Może-my też ustanowić i wylansować nasze „ciało solarne” (cor-pus solaris) w postaci fotonów światła skierowanych na ję-zyki wiernych lub po prostu małych, wypiekanych słone-czek do zjedzenia. W odróżnieniu od kleru papieskiego niebędziemy występować przeciwko napisanej przez siebieBiblii i nie spalimy tudzież w inny sposób nie zamorduje-my jej antagonistów. Będziemy po prostu bronić jej praw,na równi z prawami katolików, ateistów i innowierców.Zgodnie z nowym duchem nowych czasów. A naszychświętych symboli i świętych – Słońca na bezchmurnymniebie, Słońca za chmurami, Promieni słonecznych, Cie-pła, Plazmy i Energii słonecznej – będziemy bronić, idącza wzorem Watykańczyków, bardziej niż niepodległości Pol-ski. Wszak Słońce daje nam życie, co jest do udowodnie-nia. W odróżnieniu od katolickiego bóstwa wymyślonegoprzez papieży. A jego kult – co nam daje? Same straty.

JONASZ

KOMENTARZ NACZELNEGO

Page 3: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 33GORĄCE TEMATY

Obsługę jednego z luksu-sowych wrocławskich ho-teli zaniepokoił pewienstały bywalec, który ile-

kroć tam zamieszkał, zawsze przyj-mował wizyty chłopców z wyglądu kil-kunastoletnich. Gdy pod koniec grud-nia mężczyzna znowu zainstalował sięw hotelu, a niedługo później przy-szedł do niego w odwiedziny jakiśdzieciak, recepcjoniści zawiadomilipolicję. Nie wiemy, co było dalej, boorgana ścigania nabrały wody w usta.

Małgorzata Klaus, rzecznik Pro-kuratury Okręgowej we Wrocławiu,potwierdza jedynie, że owym dziw-nym gościem był duchowny, które-go w piątek 28 grudnia zatrzymanooraz przedstawiono mu zarzuty po-siadania pornografii dziecięcej. Jesz-cze tego samego dnia sąd postano-wił o tymczasowym aresztowaniu gona trzy miesiące. We własnym za-kresie ustaliliśmy, że podejrzany tonasz stary dobry „znajomy” – ks. Pa-weł K., 42-letni kapłan archidiecezjiwrocławskiej. Jego dotychczasowakariera jest wręcz podręcznikowąilustracją, jak hierarchia kościel-na chroni „swoich” pedofilówi umożliwia im swobodę działania.

O księdzu K. napisaliśmy po razpierwszy w październiku 2003 r. Po-nieważ zmieniał chłopców jak ręka-wiczki, jednak zawsze byli to mło-dzieńcy powyżej 15 roku życia, posta-nowiliśmy go wówczas tylko ostrzec:„Księże Pawle z Wrocławia – w koń-cu musiałeś wpaść nam w oko, skorowyjeżdżasz w Polskę i afiszujesz się

z nastoletnim ministrantem. Jeśli jesz-cze raz będzie u ciebie nocował, to sa-mochód, który mu kupiłeś, może spło-nąć, bo Krzysztof, ten cherubinek, jestszalenie zazdrosny” (por. „Uwaga wie-lebni” – „FiM” 41/2003). Ministran-ci byli zazdrośni, ponieważ duszpa-sterz miał gest: swojego aktualnego

partnera zabierał na zagraniczne wy-cieczki (zwiedzili razem Brazylię, Ku-bę, Argentynę, Meksyk, Salwador, Chi-ny, spędzali wspólnie weekendy w sto-licach europejskich), płacił czesneza naukę w prywatnej szkole, a na-wet zafundował mu volkswagena po-lo. Przestroga poskutkowała, bo ks.Paweł trochę się ustatkował, ale na-tura pognała wilka na łowy...

5 września 2005 r. pojechał swo-ją błękitną hondą civic (nr rej. zna-ny redakcji) na wrocławskie osiedleOłbin – typowe śródmiejskie slum-sy. Zaczepił trzech chłopców, któ-rych do „wspólnej zabawy” zachę-cał „stówą”. – Płacę z góry, więcewentualnie ja stracę, jak wam sięnie spodoba. Zastanówcie się, wrócę

za kilka minut – nalegał. Jeden z ma-łolatów zatelefonował do starszegobrata, a ten powiadomił oficera dy-żurnego komendy miejskiej. Na osie-dle przyjechała grupa wywiadowców.Przy próbie wylegitymowania ama-tor „wspólnej zabawy” wcisnął gazdo dechy, ale daleko nie odjechał,

bo drogę zablokował czekający u wy-lotu ulicy drugi radiowóz. Policjan-ci napisali w protokole zatrzyma-nia, że zostali obrzuceni stekiem naj-bardziej plugawych wyzwisk za to,iż ośmielili się... podnieść rękę na du-chownego. Ksiądz Paweł był wów-czas wikariuszem prestiżowej para-fii Świętego Ducha, uczył religiiw klasach V i VI Szkoły Podstawo-wej nr 17 i co niedziela prowadziłporanną mszę dla najmłodszych.Przeszukanie w jego mieszkaniuna plebanii ujawniło bogatą ko-lekcję „twardej” pornografiiz udziałem dzieci. Ponieważ kapłannie zdążył sprecyzować zaczepianymchłopcom, na czym dokładnie ich ro-la miała polegać, postawiono mu

jedynie zarzut z art. 202 par. 4a Ko-deksu karnego („Kto utrwala, sprowa-dza, przechowuje lub posiada treści por-nograficzne z udziałem małoletniegoponiżej lat 15, podlega karze pozba-wienia wolności od 3 miesięcy dolat 5”). Prokuratura Rejonowa Wro-cław-Śródmieście nie zdecydowała się

na wystąpienie do sądu o areszt.Uznano tam, że wystarczy dozór po-licyjny oraz poręczenie majątkowew wysokości 30 tys. zł. Po kilku dniachz powodu „bardzo złej sytuacji ma-terialnej” podejrzanego kaucję za-mieniono na... osobiste poręczeniekard. Henryka Gulbinowicza, eme-rytowanego metropolity wrocławskie-go, a wkrótce wszczęto jeszcze jed-no śledztwo (sygn. 3 Ds. 173/05), że-by wyjaśnić, skąd my o tym wszyst-kim w ogóle wiemy (por. „Powięk-szenie” i „Prokuratura do usług”– „FiM” 38/2005 i 1/2006).

Ksiądz K. został zmuszonydo opuszczenia plebanii i zamieszkałtymczasowo u przyjaciela. Później stra-ciliśmy go na dłuższy czas z oczu. Je-go interesów procesowych pilnowałjeden z najdroższych we Wrocławiuadwokatów. Okazało się, że amatordziecięcych wdzięków osiadł na pa-rafii w... Bydgoszczy. Wedle prawa ka-nonicznego taki transfer nie byłby

możliwy bez zgody arcybiskupa wro-cławskiego Mariana Gołębiewskie-go i ordynariusza „docelowego”, czy-li bp. Jana Tyrawy. Co sprawiło, żeaż trzech hierarchów kościelnychzaangażowało się w sprawę zapew-nienia pedofilowi miękkiego lądo-wania, możemy się jedynie domyślać...W każdym razie z pewnością nie cho-dzi o bliskie pokrewieństwo lub związ-ki natury duszpasterskiej.

Ksiądz Paweł K. wrócił do swo-jej archidiecezji w czerwcu 2009 r.,kiedy to dekretem abp. Gołębiewskie-go otrzymał przydział do parafii NMPBolesnej we Wrocławiu-Strachocinie.Długo nie zagrzał w niej miejsca, bojuż po roku został skierowany do św.Andrzeja Boboli w Miliczu, skąd pouprawomocnieniu wyroku skazujące-go za wpadkę z września 2005 r. (rokpozbawienia wolności w zawiesze-niu na pięć lat) wrócił do Wrocła-wia na posadę kapelana ZakładuOpiekuńczo-Leczniczego dla Doro-słych, prowadzonego przez zakon bo-romeuszek. Kolejnym dekretem(z czerwca 2011 r.) metropolita prze-niósł podopiecznego do parafii św.Mikołaja w Brzegu, a przed kilkomamiesiącami dał mu kawalerkę (z wik-tem i opierunkiem) w usytuowanymvis-à-vis swojego pałacu Domu Księ-ży Emerytów. – Nocował tu spora-dycznie, bez przerwy gdzieś fruwał.No cóż, w jego wieku trudno, żebykolegował się ze starcami – zauważasąsiad ks. Pawła. Wolał towarzystwozdecydowanie młodszych...

ANNA TARCZYŃSKA

PPeeddooffiill ppoodd kklloosszzeemmKardynał, arcybiskup i biskup – wspólnymi siłami– zapewniali księdzu pedofilowi bezpieczeństwooraz dobrobyt. Tymczasem zboczeniec wpadłpo raz kolejny.

Arcybiskup częstochowski ogłosiłczyn chyba nie całkiem zdrowegopsychicznie obywatela światowym

wydarzeniem roku...Miejsce i czas: klasztor paulinów na Ja-

snej Górze, niedziela 9 grudnia, godz. 7.45.Akcja: tuż po zakończeniu nabożeństwa w ka-plicy tzw. cudownego obrazu Matki BoskiejCzęstochowskiej (zwana w niektórych kręgachKrólową Polski). Jeden z obecnych na mszyprzeskoczył barierkę odgradzającą prezbite-rium od widowni i rzucił w kierunku ikonytrzema żarówkami wypełnionymi czarną far-bą. Mężczyzna został obezwładniony przez strażjasnogórską, a następnie przekazany w ręcepolicji. Reakcja: zbiorowy amok, nakręcanyprzez histeryczne z natury tabloidy oraz dzia-łającą z rozmysłem kościelną propagandę.

Sprawcą okazał się Jerzy D., 58-letni miesz-kaniec Świdnicy. Żonaty, ojciec dwojga dzie-ci, z zawodu mechanik, bezpartyjny, dotych-czas niekarany, z pochodzenia katolik. Gdy za-kutego w kajdany wprowadzano go nazajutrzdo prokuratury, krzyknął do grupy dziennika-rzy: „Niczego się nie wstydzę. Niech się wsty-dzą ci, którzy fałszują Ewangelię. Trzeba czcićBoga, a nie obrazy”, czym nawiązywał do bi-blijnych zakazów składania hołdu jakimkol-wiek rzeźbom bądź malowidłom (zakazy znaj-dują się m.in. w oryginalnej, niesfałszowanejprzez Kościół wersji Dekalogu – porównaj Księ-ga Wyjścia rozdział 20. 2–17) pod groźbą re-presji boskich nawet na potomkach bałwo-chwalców do czwartego pokolenia włącznie.

Choć Jerzy D. dokonał ataku w sposóboczywisty symbolicznego, bo pancernej szy-by chroniącej obraz nie roztrzaskałby na-wet wystrzał z pistoletu, śledczy przedstawili

mu dwa zarzuty: „zniszczenia dobra o szcze-gólnym znaczeniu dla kultury i uszkodzeniena kwotę około 2 tys. zł otoczenia obrazu”(farba pochlapała zabytkowy ołtarz), zagrożo-ne karą do 10 lat pozbawienia wolności, oraz„obrażenia uczuć religijnych innych osób po-przez publiczne znieważenie przedmiotu czci”(2 lata więzienia). Podejrzany bez żadnego krę-cenia przyznał się do winy, dokładnie opisał

kilkuletnie dojrzewanie emocjonalne do akcjiw kaplicy, ujawnił motywy i nie wyraził nawetcienia skruchy. Decyzją sądu został aresztowa-ny na trzy miesiące, ze względu na „zagroże-nie wysoką karą” i rzekomą „obawę matacze-nia”. Poddany będzie w tym czasie obserwa-cji psychiatrycznej, bowiem „treść złożonychwyjaśnień wywołała wątpliwości co do jego sta-nu zdrowia”... Tak tłumaczy owe działania Ro-muald Basiński, rzecznik prasowy często-chowskiej prokuratury.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wśródprzesłanek decyzji o izolacji była też ponoćchęć uchronienia nieszczęśnika przed możli-wym linczem ze strony żarliwych czcicieli ob-razów oraz absolutnie pewnym zagryzieniemgo przez hieny z brukowców (jedna z takichgazet zdążyła już wyssać z czyjegoś brudne-go palucha „rewelację”, że podejrzany jestrzekomo świadkiem Jehowy).

Świdniczanin popełnił czyn z pewnościąnielegalny i głupi, wymagający napiętnowa-nia oraz ukarania (jeśli był poczytalny), ale

jeszcze głupsi byliby paulini i biskupi, gdybynie wykorzystali tego propagandowo. Trochęjakby zdezorientowani zaczęli delikatnie, bow pierwszych kilku godzinach wznosili jedy-nie modły „ekspiacyjne”, a nawet ironizowa-li („Wierni dzwonią do nas ze łzami w oczach”– opowiadał PAP rzecznik prasowy o. RobertJasiulewicz). Lekko zaostrzyli ton podczaspopołudniowej mszy „w intencji Ojczyzny”

odprawionej przez o. Michała Legana, kie-dy to pojawiło się wezwanie do „inspirato-rów” incydentu: „Mówimy dzisiaj z wielką mi-łością – twarz swoją zmieńcie, odmieńcie ob-licze waszej duszy”. Później była już jazda beztrzymanki:

Metropolita częstochowski abp Wa-cław Depo wydał komunikat, że „wszystkieprofanacje i świętokradztwa są skutkiem trwa-jącej od dłuższego czasu antykościelnej i an-tychrześcijańskiej nagonki niektórych ugru-powań politycznych i mediów”, zaś sprawcyaktów wandalizmu to de facto ofiary „skrzęt-nie prowadzonej manipulacji antyreligijnej”;

Na Apelu Jasnogórskim (godz. 21) trans-mitowanym przez Telewizję Trwam i RadioMaryja przeor Jasnej Góry o. Roman Ma-jewski teatralnie wykrzykiwał o planowym„niszczeniu wiary”, „szaleństwie tak zwanychPolaków”, pilnej potrzebie wyłonienia lidera,który „poderwie naród do prawdziwej wolno-ści”, po czym zawołał do nieobecnego Jerze-go D.: „Bracie, kto cię do tego namówił?!”.

Gdy nazajutrz okazało się, że nikt go nienamówił („Działał sam, z pobudek religijnych,nic nie wskazuje na to, by był inspirowany przezinne osoby” – zapewnił prokurator Basiński),zebrane na nadzwyczajnym posiedzeniu Prezy-dium Konferencji Episkopatu oświadczyło, iżpróba profanacji obrazu „była przejawem po-jawiających się w ostatnim czasie oznak wro-gości skierowanej przeciwko religii”. Ostatnim

podrygiem tej oszukańczej akcji propagando-wej było ogłoszenie przez abp. Depę rankin-gu „najważniejszych wydarzeń roku 2012w Polsce, świecie i Kościele”, w którym zde-cydowanie zwyciężył czyn Jerzego D. (sic!).

Obraz był od dłuższego czasu przygotowy-wany do umieszczenia w specjalnej kasecie gwa-rantującej mu ochronę m.in. poprzez odpo-wiedni mikroklimat. Choć pewna instytucja fi-nansowa reklamowana przez o. Tadeusza Ry-dzyka dawno już zapłaciła fakturę za tę kon-strukcję, paulini wciąż chętnie zbierają na niądatki. Wcielając się kolejno w ubogą rencist-kę, bezrobotnego oraz wdowę z piątką dzieci,telefonowaliśmy na Jasną Górę, pytając, ilejeszcze trzeba kasy na zabezpieczenie „królo-wej”, bo jakby co, to odejmiemy sobie i siero-tom od ust. Każdorazowo słyszeliśmy odpo-wiedź, że pieniądze bardzo są jej potrzebne…

Do sprawy propagandowego wykorzysta-nia przez Kościół aktów profanacji wkrótcewrócimy. MARCIN KOS

GGwwaałłtt nnaa „„kkrróólloowweejj””GGwwaałłtt nnaa „„kkrróólloowweejj””

Page 4: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.44 Z NOTATNIKA HERETYKA

W katolickim kraju czuje się wokół Kościoła i duchownych klimat podob-ny do holocaustu. (ks. Ireneusz Skubiś,

redaktor naczelny tygodnika „Niedziela”)

Słusznie Kościół jest atakowany. Kościół mąci w głowach Polaków, bo żyjez kłamstwa. (senator Kazimierz Kutz)

Stanę do fizycznej walki o krzyż w Sejmie. (Lech Wałęsa)

Myślę, że po to się urodziłam, aby spotkać Jana Pawła II.(Danuta Wałęsowa, żona Lecha)

Czasem się zastanawiam, czy ciągle chcę być nazywany katolikiem.(Jarosław Wałęsa, syn Lecha)

Nie można sobie wyobrazić bardziej konserwatywnego biskupa niż kardynałDziwisz. A jednak są jeszcze „słuszniejsi”, którzy usiłują go przebić. Niestety,najlepszym modelem analizy stosunków wewnątrzkościelnych jest model par-tii komunistycznej. (prof. Tadeusz Bartoś, filozof, były dominikanin)

W Polsce jest sporo mądrych ludzi, ale jak widzą, że do sądu trafia pozewzłożony przez dwuosobowe stowarzyszenie do walki z sektami, to też, tak jakja, chcą stąd – że tak powiem – wypierdalać.

(Dorota Doda Rabczewska, skazana za obrazę uczuć religijnych)

Ojciec Tadeusz Rydzyk jest osobą, która wprowadziła do polskiej przestrze-ni medialnej odrobinę świeżego powietrza. Tylko odrobinę, bo na tyle pozwo-liła mu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.

(poseł Joachim Brudziński, PiS)

Albo Kościół i jego nauczanie, albo „Fakty i Mity”! (Jarosław Kaczyński)

My nie akceptujemy metody in vitro, która jest jakby wielokrotną aborcją.Nauka Kościoła idzie tu jeszcze dalej – nawet gdyby opracowano metodę,która nie jest w swej istocie związana z aborcją, to i tak dzieci powinny byćpoczynane w sposób naturalny. (jw.)

Najpierw myślałam, że Kaczyński jest chory, że ma jakąś schizę po śmiercibrata. Teraz wiem, że to nie choroba, tylko cyniczna strategia. On chce znisz-czyć wszystko. (Henryka Krzywonos-Strycharska,

dawna działaczka „Solidarności”)

Często mam wrażenie, że Antoni Macierewicz pobiega sobie po Sejmie, po-opowiada niestworzone historie, później wraca do domu, odpala telewizor,otwiera sobie piwko i ma niezły ubaw, widząc, że ci wszyscy frajerzy w to wie-rzą. To jest zbyt inteligentny facet, żeby sam wierzył w te wszystkie brednie,które opowiada. (Michał Kamiński, europoseł)

Wszystko wskazuje na to, że dożyjemy czasów, w których użycie prezerwaty-wy będzie zdradą stanu i wpisywaniem się w rosyjskie plany nieoddania oj-czyźnie zwłok Tu-154! (Janusz Palikot)

Dlaczego kobiety w Polsce mają postępować zgodnie z sumieniem posłów,a nie własnym? (jw.)

Komisja Majątkowa była elementem dziejowej sprawiedliwości i tego pod-ważać nie można. Kościół tego, co otrzymuje, nie zachowuje dla siebie, leczoddaje społeczeństwu. (Marcin Przeciszewski,

prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej)

Niestety, polski papież nie udał się nam, podobnie jak nie udały się naszepowstania, organizacja lotu do Smoleńska czy służba zdrowia.

(Piotr Szumlewicz, publicysta, redaktor książki „Ojciec nieświęty”)

Niektórzy niewierzący mówią: „Nie mam łaski wiary”. Dlaczego? Czy kato-licy mówią: „Nie mam łaski rozumu”? Katolicyzm to nasza kula u nogi. Dlamnie też byłby kulą, gdybym się jej nie pozbył. Byłem u komunii i bierzmo-wania, a potem zrozumiałem, że nie potrzeba mi nikogo pomiędzy mną a,że tak powiem, absolutem. (Juliusz Machulski, reżyser)

To wina Kościoła, że słabnie jego autorytet, co umożliwia atak na jasnogór-ską ikonę. (Jan Turnau, publicysta katolicki)

Gdyby mi się trafił taki synek jak Wojciech Cejrowski, tobym się chybapowiesiła. (Maria Czubaszek, pisarka, satyryk)

Wybrała WZ

ZŁOTE MYŚLI 2012 ROKU

K atolicki diabeł oddał Kościołowi usługi trud-ne do przecenienia. Nie opuszcza go także

w potrzebie, czyli wobec powodzi zeświecczeniaw XXI wieku.

Wiem, że niejedna osoba obruszy się na sformuło-wanie „katolicki diabeł”. Uważam jednak, że mówienieo takiej diabelskiej rasie jest zupełnie uzasadnione. Po-dobnie jak o diabłach protestanckich lub islamskich(patrz poprzedni numer „FiM”).Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, żediabeł mieszkający w niektórychkatolikach boi się księży, krucy-fiksu i święconej wody, a jego pro-testancka odmiana nic sobiez tych rzeczy nie robi? Przeciw-nie, gotowa jest religijny obraz potraktować jako coś so-bie ulubionego, czyli wyraz grzesznego dla protestan-tów kultu wizerunków. No i czy to nie jest dziwne, żeopętanymi nie bywają ateiści? Że to przypadłość ludziwierzących? Zatem bliski związek diabła z Kościołemmożna uznać za dowiedziony niemal empirycznie.

W gazecie świeckiej, regionalnym „Dzienniku Zachod-nim”, przeczytałem w świątecznym wydaniu dziwny zle-pek materiałów na tematy diabelskie. Dziwny, a możeraczej już normalny, bo w polskiej prasie nie kwestionu-je się na ogół istnienia diabła, a dziennikarze nie pole-mizują z egzorcystami. Podobnie było i w tym materiale.Dziennikarz pisze kilkakrotnie o „zagrożeniach” diabel-skich jako o czymś oczywistym i dowodzi, że „przed eg-zorcystami stoi trudne zadanie przekonania psychiatrów”.Pisze także o bliżej nieokreślonym „zagrożeniu tarotemi wróżbami”, a nawet „zagrożeniu ze strony świeckichegzorcystów”. Wszystko, co nie ma na sobie pieczęci ko-ścielnej, może więc być śmiertelnie groźne. W domyśle– wszystko, co kościelne, jest dobre, bezpieczne i godne

polecenia. Tekstowi dziennikarskiemu towarzyszy bezkry-tyczny wywiad z egzorcystą, ks. Jarosławem Między-brodzkim, i dziwna rozmowa z psychiatrą, profesor Ire-ną Krupką-Matuszczyk z Uniwersytetu Śląskiego.

Pani profesor w kościelne gusła chyba sama nie wie-rzy, ale wstydzi się do tego otwarcie przyznać. Racjo-nalizm dla profesora w Polsce to już najwyraźniej po-wód do zażenowania. Profesor Krupka-Matuszczyk nie

może się nachwalić mądrości eg-zorcystów, ale tylko „tych wyzna-czonych przez Kościół i mającychodpowiednie uprawnienia”. Oczy-wiście katolickie uprawnienia.Przytakuje egzorcystom, że tarot,wróżby, a nawet joga (sic!) to

rzecz groźna. A dlatego, że są to rzeczy „związanez obcą nam kulturą”. Rozumiem, że na psychiatrii te-go nie uczą, ale jak się jest profesorem, to wypada wie-dzieć, że wróżby są częścią polskiej kultury, starszą od ka-tolicyzmu. Nie chcę bynajmniej propagować czy bronićwróżbiarstwa, które uważam za niemądre i szkodliwe,ale bynajmniej nie z powodów psychiatrycznych. Śmiesz-ne wydaje mi się tylko straszenie ludzi przez psychia-trę elementami „obcej kultury”. Czy nie powinna w tejsytuacji ostrzegać przed chrześcijaństwem jako pro-duktem kultury bliskowschodniej albo także przed sa-mym katolicyzmem? W końcu Rzym nie jest polskimmiastem, a kościelna łacina – słowiańskim narzeczem.

A odkładając już na bok wszelkie złośliwostki, wy-daje mi się, że czeka nas kolejna fala klerykalizacji szpi-tali. Tym razem będzie presja na szpitale psychiatrycz-ne, aby zatrudniały egzorcystów. Ton i treść tekstu w „DZ”wyraźnie wskazuje na to, że ktoś szykuje drogę dla uniidiabelsko-, pardon, katolickopsychiatrycznej.

ADAM CIOCH

Diabli nadająRZECZY POSPOLITE

O jakim mężczyźnie marzy Polkastatystyczna? Wystarczy wziąć bab-ską gazetę za złotówkę z hakiem.

Reklamują się niby nowoczesnebiura matrymonialne. Kuszą zdjęcia-mi i opisami facetów, którzy szukajążony. Trzeba wysłać SMS-a za pra-wie 4 zł „na dzień dobry”. Wtedywymarzony pan się odezwie, umówi,a potem zakocha i oświadczy. To oczy-wiście bujda i chodzi o te 4 zł wła-śnie. Kolejne i kolejne... Ale ktoś sięnabiera, a przy okazji można spraw-dzić, czym kobitki są kuszone.

Młodsi mają pierwszeństwo. Pannr 1, nazwany 34-letnim Marcinem.Informacja pierwsza – architekt. Czy-li wiadomo – kasiasty. Dla wątpią-cych są kolejne nowiny – właśnie ku-pił mieszkanie. No i „chce skończyćz kawalerskim życiem”! Prawdziwagratka, bo na zdjęciu niebrzydki.

Numer 2 – Adam, lat 43. Wła-ściciel firmy komputerowej. Czyli tosamo – kasiasty. Chce zabrać na luk-susową kolację przy luksu-sowych świeczkach, więchojny na dodatek.

Kolejny numerek– Marian. Świeżo po 50.,większość życia pracowałza granicą (dla statystycz-nej Polki czytającej prasęza złotówkę z hakiem tooczywiste – na Zacho-dzie coś robił, to się

dorobił), a teraz wrócił na ojczyznyłono i „rozwinął własny biznes”.

Poza wymienionymi okazami ma-my jeszcze statecznych finansowoemerytowanych majorów, domkiw lesie, liczne działki i samotnychprawników.

Przy okazji, ale na potwierdzeniefinansowej teorii – moja przyjaciółkastawia taroty. Za kasę. To taka wróż-ba karciana z kilkusetletnią tradycją.Większość wie, o co chodzi. Bardzopopularny sposób pociechy. Prawiekażdy chce mieć kontakt z tzw. za-światami. Jak nie pójdzie do kościo-ła, to do tarocistki właśnie. Ja w cza-ry-mary nie wierzę, ale moja przyja-ciółka wierzy. Baby walą drzwiamii oknami. Wracają te same, więc cośim to daje. Może zwyczajna rozmo-

wa pomaga. Na pewno tańsza odpsychoterapeuty. Z ciekawo-ści dopytuję zawsze: „Z czym

przyłaziły?!”. I znam już dwapodstawowe typy wróżkowych

klientek. Tych pytającycho love, a nie pracę i dzieci.

Typ pierwszy potwierdzifinansową zasadę. Po-wtarzający się problem

wygląda mniejwięcej tak:

„Jestem Ania.Urodziłam się

w kwietniu. Mójmąż, Piotrek,

w maju. Nie układa nam się. Chybasię rozwiedziemy, a ja go tak bardzokocham!!! Uda nam się? Aaa...przy okazji. Na Facebooku odezwałsię do mnie mój pierwszy chłopak. Ta-ki jeszcze z liceum: Marcin, w czerw-cu urodzony. Napisał, że ma swoją fir-mę i się dorobił. Mówi, że mogędo niego do Anglii jechać. Czy ma-my jakieś szanse?”. Znaczy się ko-bieta nie w ciemię bita! Męża kocha,jak się ułoży. Jak się nie ułoży, ma cośw zapasie. Bogatszego nawet, choćniepewnego. Po to wróżka, żeby po-twierdziła.

Ale – może komuś na pociechę– jest typ zaprzeczający pieniężnejteorii. Piewczynie miłości! Występu-ją z typem pierwszym w proporcjachpół na pół. Kiedy taka przychodzi kartdopytać, jest tak... Też mniej więcej:„To ja, Tosia, w listopadzie urodzo-na. A Tomek urodzony w grudniu.Dorwałam się do jego poczty i zoba-czyłam gołe zdjęcia rozsyłane do in-nych kobiet. On się nawet z tym zbyt-nio nie kryje. W domu znalazłamakcesoria z sex-shopów. Na 6 latuciekł, ale wrócił. Potem 112 razy zemną zrywał i przeganiał. Do byłej żo-ny jeździł. Powiedział, że jak z inny-mi nie wyjdzie, to ze mną będzie. Ślubmoże weźmiemy. Czekam już... 17 latsię uzbierało. Proszę wróżki, czy onmnie kocha?!”.

JUSTYNA CIEŚLAK

POLKA POTRAFI

CCaassttiinngg nnoowwoorroocczznnyy

Page 5: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 55NA KLĘCZKACH

LĘKI WATYKANU

Arcybiskup Gerhard LudwigMueller, prefekt Kongregacji NaukiWiary, zionął ogniem na wszystkichprzeciwników Kościoła katolickiego,za których uznał także Ruch Paliko-ta. W wywiadzie dla „Naszego Dzien-nika” antyklerykałów uznał za „neo-pogan”, ich przodków widzi w Sta-linie i Hitlerze, a zamordowaniedzieci w Newton (USA) uznał za sku-tek czytania… „antyklerykalnych cza-sopism”. Wypowiedź posła Arman-da Ryfińskiego o „biskupach – zło-dziejach i terrorystach” – uznał za „tęsamą argumentację, którą stosowalimordercy polskich oficerów w Katy-niu i 80 tys. kapłanów i zakonnikóww Związku Radzieckim”. Swoją dro-gą, nie mieliśmy pojęcia, że RuchuPalikota aż tak bardzo się boją na-wet w samym Watykanie. MaK

BEZBOŻNOŚĆ WEDŁUG BISKUPA

Płocki biskup Piotr Liberakrzyczał w święta do swoich wier-nych, że „trzeba wyrzec się corazbardziej natarczywej bezbożności”.Nie bardzo wiadomo jednak, ktoma się jej wyrzec i dla kogo jestona natarczywa. Czy chodzi mo-że o bezbożne machlojki w Komi-sji Majątkowej, w które zamiesza-na była najbliższa rodzina bisku-pa? Trzymamy kciuki za trwałenawrócenia. MaK

PIRAT PRZED SĄDEM

Biskup Piotr J., który 20 paź-dziernika 2012 roku kierował sa-mochodem, mając 2,5 promila al-koholu, będzie miał proces! Przy-pominamy, że duchowny został za-trzymany po tym, jak zderzył sięz latarnią. Kiedy policjanci odkry-li, że duchowny jest kompletnie pi-jany, Piotr J. uznał, że dobrowol-nie podda się karze, ale najpierwsam ją sobie wymyśli… Prokura-tura przystała na jego warunki, czy-li na 8 miesięcy prac społecznych(po 20 godzin w miesiącu) i 4 latazakazu prowadzenia pojazdu.Na szczęście warszawski sąd miałinne zdanie, dzięki czemu Piotra J.czeka proces. ASz

MAŁŻEŃSTWO BOSKIE?

Kardynał Kazimierz Nyczoświadczył, że „małżeństwa nieustanowił człowiek, tylko Bóg”i człowiekowi nie wolno niczegow tym planie zmieniać. No i tu jestproblem, bo z Biblii wynika, że Bo-gu nie przeszkadzała poligamia,a małżeństwo Józefa i Maryi tak-że trudno uznać za „katolickie”.O tym, że według kościelnego do-gmatu o Trójcy „Syn jest zrodzo-ny z Ojca”, aż strach nawet wspo-minać. Bo ani to monogamiczne,ani heteroseksualne. MaK

KOŚCIÓŁ WYSZYDZONY

Profesor Tadeusz Bartoś, fi-lozof i były dominikanin, wyszy-dził stanowisko biskupów krytycz-ne wobec konwencji o przeciwdzia-łaniu przemocy wobec kobiet. Bar-toś (m.in. na stronie natemat.pl)obnażył „pychę Watykanu”, bo na-pisał, że episkopat, podważając kul-turowe uwarunkowanie płci, „sta-wia się na pozycji ignoranta prze-ciwko olbrzymiej, gromadzonejod wieków wiedzy”. Przypomniał,że Watykan lekceważy ogromnąliczbę międzynarodowych trakta-tów w sprawie praw człowieka, co„demaskuje hipokryzję Watykanuwbrew pięknym deklaracjom”. Su-geruje też, że biskupi „stawiają siępoza cywilizowanym światem”. Ach,ci byli księża! MaK

TELEWIZJA REPUBLIKA

Mniej więcej w połowie rokuma ruszyć nowy, prawicowy kanałtelewizyjny. – Telewizja Republikama być dostępna za dodatkowąopłatę w kablu, na satelicie i w in-ternecie. To jest koniec świata pro-pagandy – powiedziała portalowiWirtualnemedia.pl Ewa Stankie-wicz, która będzie pełnić rolę dy-rektora artystycznego kanału (do tejpory była znana z przebywaniapod namiotem Solidarnych 2010,kręcenia filmów o tematyce smo-leńskiej i „ataku” na posła Niesio-łowskiego). Stacja będzie nadawaćprzede wszystkim programy publi-cystyczne, kulturalne, historyczne,dokumentalne oraz reportaże. Re-daktorem naczelnym został Bro-nisław Wildstein, a w gronie je-go współpracowników znalazły siętakie tuzy prawicy jak: Tomasz Ter-likowski, Cezary Gryz, TomaszSakiewicz czy Rafał Ziemkiewicz.Nowy kanał ma być odpowiedziądla „lewicowego TVN24”, choć niewiadomo, co telewizja Waltera mawspólnego z lewicą. ASz

NACZELNY Z „FRONDY”

Konserwatywny dziennik „Rzecz-pospolita” po aferze trotylowej zy-skał nowego redaktora naczelnego.Jest nim Bogusław Chrabota,do niedawna szef publicystyki Pol-satu. Ciekawostką jest fakt, że Chra-bota pisywał do „Frondy” – ultra-konserwatywnego czasopisma ka-tolickiego. Jeśli okazuje się, że ta-cy ludzie szefują dziennikom lubdziałom publicystyki popularnychkanałów telewizyjnych, to lepiejmożna zrozumieć, dlaczego Polskajest ciężko zatruta katolickim kon-serwatyzmem. MaK

KREWKI PIELGRZYM

Koniec sprawy pobicia repor-terki Polsatu podczas pielgrzymkiRodziny Radia Maryja. Wyrok– pół roku więzienia w zawieszeniuna trzy lata, 6 tys. zł grzywny i po-krycie kosztów zniszczonego mikro-fonu – usłyszał 55-letni AndrzejK., który na pielgrzymce Radia Ma-ryja do Częstochowy pobił dzien-nikarkę Polsatu. Oczywiście wedługRydzykowego „Naszego Dzienni-ka” to kobieta była agresorską, a niebogobojny pielgrzym. Sąd miał jed-nak inne zdanie. ASz

BIOLOGIA KATOLICKA

Ksiądz Ireneusz Skubiś, re-daktor naczelny tygodnika „Nie-dziela”, twierdzi, że „każdy płódludzki jest człowiekiem, ponieważz ludzkiej komórki nie powstanienic innego, jak tylko człowiek”.Obawiamy się, że kościelna odmia-na biologii różni się nieco od tejakademickiej. Wiadomo, że z ko-mórek macierzystych można „wy-produkować” niemal każdą ludz-ką tkankę, na przykład skórę. A wy-daje się, że skóra, nawet ludzka,nie jest tym samym co człowiek. Nochyba że rozwój komórek księżow-skich, m.in. szarych, przebiega ja-kąś inną, nadprzyrodzoną drogą.

MaK

BŁOGOSŁAWIENI CZY PRZEKLĘCI?

„Super Express” szczyci się tym,że cała redakcja została pobłogo-sławiona przez biskupa Zawitkow-skiego. Nie chcemy martwić kole-gów z tabloidowego dziennika, aletakie błogosławieństwa źle się namkojarzą. Po tym, jak Jan Pa-weł II pobłogosławił łódzkim za-kładom Uniontex, nie minęło kil-ka lat, a tysiące pracowników po-szło na bruk i zakład popadł w ru-inę. JPII także po swojej śmiercinie popisał się jako patron. Tuż

przed świętami na wrocławskim pla-cu Jana Pawła II doszło do nie-szczęśliwego wypadku z licznymiofiarami. MaK

WELTBILD ODCHODZI

Największy wydawca w Niem-czech – firma będąca własnościąkatolickich diecezji – postanowiłwycofać się z Polski. O Weltbildziegłośno było w ostatnich latach, kie-dy okazało się, że katolickie przed-siębiorstwo zarabia krocie na… por-nografii. Firma ta jest właścicielemznaczącego wydawnictwa – „Świa-ta Książki” (6,5 tys. tytułów w 65mln egzemplarzy). MaK

TĘCZOWI KATOLICY

Wściekłe ataki biskupów i Wa-tykanu na projekt równouprawnie-nia małżeństw jednopłciowych weFrancji doprowadziły do pogłębie-nia się podziałów w tamtejszymKościele katolickim. Coraz wię-cej środowisk kościelnych wbrewzaleceniom hierarchów popieraprojekt rządu. Uczynił tak m.in. –ku oburzeniu Watykanu – słynnytygodnik „Temoignage Chretien”(Świadectwo chrześcijańskie).Francuscy prospołeczni katolicydoczekali się nawet oficjalnej re-prymendy ze strony „OsservatoreRomano”, oficjalnego dziennikakościelnej centrali. MaK

KOŚCIÓŁ W OBSERWATORIUM

Rząd Francji postanowił bar-dziej przyłożyć się do przestrzega-nia polityki świeckości, poluzo-wanej nieco przez poprzedniegoprezydenta Nicolasa Sarcozy’ego.Prezydent François Hollande za-powiedział powołanie do istnieniaNarodowego Obserwatorium Świec-kości, które będzie sprawdzać, czyrozdział Kościołów i państwa jestskrupulatnie przestrzegany. Ponad-to rząd zamierza wycofać sięz umowy zawartej z Watykanemw roku 2008, w której zobowiązał

się do uznawania dyplomów uczel-ni katolickich. Hollande chce wró-cić do czasów, w którym dyplomszkoły katolickiej nie był honoro-wany na równi z państwowym.

MaK

PRZYBYWA BEZWYZNANIOWCÓW

Z najnowszych badań Pew Fo-rum on Religion & Public Life wy-nika, że na świecie przybywa lu-dzi nieidentyfikujących się z żad-ną religią. Najwięcej na naszymglobie jest chrześcijan – około 2,2miliarda (32 proc.), drugą religiąświata jest islam – około 1,6 mi-liarda wyznawców (23 proc.).Na trzecim miejscu są ateiści– około 1,1 miliarda (16 proc.).Następnie: hindusi – około miliar-da (15 proc.) i buddyści – oko-ło 488 milionów (7 proc.). Wartoprzy tym zauważyć, że ludzi dekla-rujących brak wyznania przybywanajszybciej. ASz

BANK NA CENZUROWANYM

Niemiecka policja przeszukałacentralę Deutsche Banku – naj-większej instytucji finansowejw tym kraju – w ramach śledztwaw sprawie gigantycznych oszustwpodatkowych towarzyszących sprze-daży praw do emisji dwutlenku wę-gla oraz prania brudnych pienię-dzy. Prokuratura podejrzewa 25pracowników banku o poważnenadużycia; pięciu zostało areszto-wanych. Na listę podejrzanych tra-fili m.in. prezes Jürgen Fitschenoraz główny menedżer finansowyStefan Krause. Fitschen stwier-dził, że jest niewinny, i poskarżyłsię prasie na nadgorliwą prokura-turę. Ponieważ żale nic nie dały,postanowił interweniować u Vol-kera Bouffiera – premiera He-sji. Zadzwonił do niego, ale poli-tyk nie chciał się do śledztwa wtrą-cać. Fitschen naczytał się widaćw prasie o polskiej cudownej me-todzie załatwiania spraw za pomo-cą telefonu do polityka. MZB

Page 6: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Oto przegląd najważ-niejszych, najbar-dziej – naszym zda-niem – wstrząsają-cych i charaktery-

stycznych wydarzeń w stosunkachKościół–państwo–społeczeństwo…

STYCZEŃW Poznaniu rozpoczął się pro-

ces z powództwa zakonu filipinówprzeciwko Skarbowi Państwa i Mi-nistrowi Finansów. Mnisi zażądalizwrotu 2200 ha gruntów. Gdyby oka-zało się to z jakichś względów nie-możliwe, skłonni byli zadowolić sięnieruchomościami zamiennymi lubgotówką w kwocie 70,3 mln zł. Ichpełnomocnikiem był Krzysztof Wą-sowski, były współprzewodniczącyKomisji Majątkowej. Podczas inau-guracyjnej rozprawy opowiadał są-dowi, że roszczenia jego klientów niewynikają z zachłanności, lecz z po-czucia honoru i przemożnego pra-gnienia dotrzymania słowa danegoofiarodawcom (sic!). Brzmienia tej„obietnicy” nikt, niestety, nie pamię-ta, bo złożono ją w drugiej poło-wie XVIII w… We wszystkich są-dach oczekuje na rozpoznanie bli-sko 60 podobnych spraw dotyczącychmajątku o łącznej wartości przekra-czającej pół miliarda złotych.

Katolicka Agencja Informacyj-na obwieściła radosną nowinę, żew 2011 r. Caritas Polska (centralakościelnego koncernu koordynują-ca pracę 42 samodzielnych delega-tur diecezjalnych) wydała na „prio-rytetowe akcje pomocowe” 12,9mln zł. Ich głównymi beneficjen-tami były ofiary głodu w Afryce (6,2mln zł) i trzęsienia ziemi w Japonii(4,3 mln zł). Na kraj „rzucono” w su-mie 1,3 mln zł. Zestawiliśmy wszyst-kie wpływy finansowe do kasy (72,6mln zł) oraz materialne do maga-zynów (162,3 mln zł) z całością wy-datków (206 mln zł) i wyszło nam,że „jałmużnikom” zostało na czystookoło 29 mln zł.

Nad biskupem płockim PiotremLiberą, który będąc jeszcze sekre-tarzem generalnym Episkopatu, mia-nował kościelnych członków Komi-sji Majątkowej, zebrały się ciemnechmury. Wyszło na jaw, że jego bra-tanica grała w jednej drużynie z ro-dziną D. (miliarderzy ze Śląska), po-dejrzaną o pranie brudnych pienię-dzy przy okazji handlu odzyskanymikościelnymi gruntami.

Ksiądz Mirosław B., proboszczparafii w Bojanie (woj. pomorskie),został prawomocnie skazany za mo-lestowanie 15-letniej gimnazjalistkidoprowadzonej wcześniej do stanuupojenia alkoholowego (zainkasowałrok i cztery miesiące pozbawieniawolności w zawieszeniu na 4 lataplus 2 tys. zł grzywny) oraz... wyróż-niony przez metropolitę gdańskiegoabp. Sławoja Leszka Głódzia po-wołaniem do elitarnego grona Kapi-tuły Kolegiaty Staroszkockiej. Naprzeciwległym krańcu Polski skaza-no na 2,5 roku bezwzględnego więzie-nia ks. Romana J., byłego probosz-cza i dyrektora katolickiego Radia

VIA w Rzeszowie. W czerwcu sądzmienił wyrok na karę więzienia w za-wieszeniu.

Pod zarzutem seksu z 14-latkąi nakłanianie jej później (w wieku 17lat) do aborcji aresztowano ks. kpt.Jacka S., kapelana wojskowego z Le-gionowa. Dziewczyna zgłosiła siędo prokuratury, ponieważ ksiądz zna-lazł sobie nową kochankę. KsiądzKrzysztof J., były proboszcz z Czę-stochowy, stawił się w więzieniu

celem odbycia kary 3 lat pozbawie-nia wolności. Przedtem pobił i zgwał-cił na plebanii swoją partnerkę, gdyprzyszła zakomunikować mu o roz-staniu. Władze kościelne nie nałoży-ły nań żadnych sankcji kanonicznych.

LUTYZa zamkniętymi drzwiami szcze-

cińskiego sądu rozpoczął się procesks. Andrzeja D., byłego dyrektoraOgniska św. Brata Alberta i kilkumiejscowych szkół katolickich, oskar-żonego o doprowadzanie podopiecz-nych do „innej czynności seksualnej”poprzez „nadużycie stosunku zależ-ności lub wykorzystanie krytyczne-go położenia”. Na prokuratorskiejławie zasiadł adwokat pokrzywdzo-nych. Zawodowi śledczy odpuścili ka-płanowi grzechy, uznając je zaprzedawnione, a seks z małoletnimi– za całkiem z ich strony dobrowol-ny. Skompromitowanego ks. Dariu-sza K., byłego dyrektora PapieskichDzieł Misyjnych i „bohatera” głośnejafery związanej z molestowaniem mi-nistrantów oraz kleryków płockiegoseminarium duchownego, odnaleźli-śmy w Mołdawii. Biskup Libera za-łatwił mu miękkie lądowanie na pa-rafii w Bielcach (diecezja kiszyniow-ska), gdzie zajął się tym, co lubi naj-bardziej: pracą z młodzieżą. KsiędzaBogusława P. z archidiecezji lubel-skiej postawiono w stan oskarżeniaza molestowanie ministrantów. Je-den z nich miał 11 lat (!), gdy ka-płan pierwszy raz włożył mu rękęw majtki.

Poznaliśmy kilka danych z tajne-go raportu rządowego o pracy Ko-misji Majątkowej. Okazało się, żebrakuje dokumentacji dotyczącej 57podjętych decyzji oraz wydano kil-kaset rozstrzygnięć więcej, niż zło-żono wniosków. Kuria poznańska wy-toczyła miastu proces o 6,5 mln złodszkodowania za bezumowne użyt-kowanie oddanego przez Komisjękościelnego budynku, w którym mie-ści się publiczne liceum. Władze za-lały się łzami, że niewdzięcznicy chcąhorrendalnych pieniędzy, podczas

gdy sami płacą symboliczny czynszza udostępnione miejskie nierucho-mości i otrzymują dotacje do re-montów.

Premier Donald Tusk zapowie-dział radykalne zmniejszenie liczbykapelanów w wojsku, a minister obro-ny narodowej Tomasz Siemoniakobiecał, że w ramach racjonalizacjiwydatków na armię zredukuje za-trudnienie duchownych o połowę.Jak obiecali, tak… obiecali. Efektówna razie nie widać (patrz grudzień).

MARZECDwa lata w zawieszeniu na czte-

ry i pięć lat zakazu pełnienia funkcjikierowniczych zainkasował pallotynks. Bronisław R. (prezes Katolickie-go Ruchu Antynarkotycznego „Ka-ran”) za to, że „przez wykorzystaniestosunku zależności doprowadził pod-ległe sobie pracownice do poddaniasię innej czynności seksualnej”. Epi-skopat opracował wewnętrzną instruk-cję dotyczącą księży pedofilów i ichofiar. Dokument nie zobowiązujewładz kościelnych do zawiadamianiaorganów ścigania o podejrzeniu prze-stępstwa oraz odrzuca jakiekolwiekodszkodowania dla pokrzywdzonych,którzy od przełożonych sprawcy mo-gą ewentualnie oczekiwać „moralne-go zadośćuczynienia”.

Proboszcz zarabia 800 złotychmiesięcznie, parafie finansowo led-wo zipią, diecezje z trudem wiążąkoniec z końcem – to wnioski ze spe-cjalnego „raportu” KAI o przycho-dach i wydatkach Kościoła w Polsce.Znalazło się w nim m.in. sensacyjnetwierdzenie, że „częstym zjawiskiemjest ofiarowywanie przez księży częściswych zarobków na rzecz indywidu-alnego wsparcia osób najbardziej po-trzebujących spośród parafian. Takieofiary ze strony księży są czymś nor-malnym”. Gromowładny nie inter-weniował…

Podczas posiedzenia KomisjiWspólnej Rządu i Episkopatu mini-ster Michał Boni przedstawił pro-jekt likwidacji Funduszu Kościelne-go. W zamian za „usamodzielnienie

duchowieństwa w płaceniu składekna ubezpieczenie społeczne i zdro-wotne” rząd zaproponował możli-wość przekazywania przez obywate-li na Kościół 0,3 proc. odpisu od po-datku rocznego. Boni zaprezentowałwyliczenia, z których wynikało, że su-ma tych cząstek podatku osiągnęła-by kwotę około 100 mln zł rocznie,czyli więcej niż państwo wypłacałodotychczas. „W kwestii likwidacjiFunduszu rząd winien liczyć się z wo-lą społeczeństwa, które w 97 proc.składa się z wierzących i jest temuprzeciwne” – powiedział abp JózefMichalik, przewodniczący Konfe-rencji Episkopatu. W sondażuSMG/KRC 59 proc. rodaków zade-klarowało, że nie zapłaci żadnegopodatku na Kościół, 38 proc., że za-płaci, a 3 proc., że nie wie. 65 proc.sprzeciwiło się przekazywaniu jakich-kolwiek pieniędzy publicznych na Ko-ścioły czy związki wyznaniowe.

KWIECIEŃW siódmą rocznicę śmierci Ka-

rola Wojtyły ks. Sławomir Oder(tzw. postulator procesu kanonicz-nego) oświadczył, że za sprawą jegoprotegowanego do ołtarzy zdarzył się„pierwszy, prawdziwy, potwierdzonycud”. Kościół rozkręcił interes o na-zwie Sanktuarium w Sokółce i roz-powszechnia opowieści nie tylkoo „cudownej hostii”, ale też „znika-jących” za jej przyczyną guzach no-wotworowych.

Ksiądz kanonik Sławomir S.,proboszcz z diecezji łowickiej, spę-dził święta wielkanocne w areszcie.Zarzucono mu kontakty seksualne conajmniej z trzema chłopcami. Du-chowny był pupilem ordynariusza bp.Andrzeja Dziuby, odwiedzał gow parafii kard. Józef Glemp, gdybył jeszcze prymasem. Sąd oddaliłzażalenie na areszt mimo petycji pa-rafian domagających się uwolnienia„ukochanego duszpasterza”, któryżadną miarą nie mógł dopuścić siętak ohydnych przestępstw, skoro jest„dobrym gospodarzem” oraz „wybu-dował kościół!”.

W Katowicach rozpoczął się pro-ces rodziny śląskiego biznesmenaJacka D. – szczodrego sponsoraarchidiecezji i przyjaciela biskupów.Prokuratura zarzuciła im wyłudze-nia praw do pierwokupu gruntówna podstawie fikcyjnego zameldowa-nia i pranie brudnych pieniędzy. Spra-wa jest pokłosiem działalności Ko-misji Majątkowej. Na liście świad-ków znalazło się kilkunastu duchow-nych z bp. Liberą na czele. Są na niejteż przełożone żeńskich domów za-konnych.

MAJSąd w Siedlcach skazał ks. Jac-

ka W., kapelana sióstr benedykty-nek w Drohiczynie, na rok więzieniaw zawieszeniu na trzy lata za mole-stowanie 15-latki. Biskup drohiczyń-ski Antoni Dydycz odwodził matkędziewczyny od wywoływania skanda-lu, przekonując, że „skruszony ksiądzjest na drodze nawrócenia”. W tzw.ostatnim słowie „skruszony” doma-gał się uniewinnienia, twierdząc, żepadł ofiarą spisku.

Nad gdańską kurią metropolital-ną zawisło widmo konieczności ujaw-nienia całego majątku. Taką decyzjępodjął sąd na wniosek urzędu skar-bowego, prowadzącego postępowa-nie egzekucyjne wobec archidiece-zji o zwrot około 10 mln zł długów.

Do sądu w Łowiczu wpłynął aktoskarżenia przeciwko dyrektorowidiecezjalnego Radia Victoria i księ-gowej rozgłośni. Prokuratura zarzu-ciła ks. Piotrowi S. oszustwa i wy-łudzenie publicznych pieniędzy w łącz-nej kwocie ponad 70 tys. zł, a jegobyłej podwładnej, Elżbiecie Ł., sfał-szowanie 128 dokumentów. W Kę-trzynie wszczęto śledztwo w spra-wie ks. Jarosława M. z archidie-cezji warmińskiej. Rzecz dotyczymolestowania dziewczynek mają-cych mniej niż 15 lat. Zawiadomie-nie złożyła dyrektorka szkoły, któ-rej dzieci opowiedziały o rozbiera-niu ich przez duchownego, dotyka-niu miejsc intymnych, namawianiudo kąpieli na plebanii. Prokuratura

Miniony rok po razkolejny pokazał,kto miesza smołęw polskim piekle...

PPrrzzeemmiinnęęłłoo zz 22001122PPrrzzeemmiinnęęłłoo zz 22001122

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.66 POLSKA PARAFIALNA

Boni: – 0,3 proc. i ani grosza więcej.Głódź: – Człowieku, mam 10 mln zł długu!

Page 7: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 77

w Malborku postawiła zarzuty ks.Dariuszowi S., wikariuszowi para-fii w Nowym Stawie i nauczycielo-wi religii, podejrzewanemu o mo-lestowanie seksualne 14-letniegochłopca. Biskup elbląski Jan Styr-na zawiesił podwładnego w czynno-ściach oraz skierował go na urlopzdrowotny.

Księża masowo wzięli się za węd-kowanie. W wodzie specjalnie dlanich zmętnionej przez MinisterstwoRolnictwa pływa około 70 mln złz programu mającego na celu „roz-wój obszarów zależnych od rybołów-stwa”. Parafie otrzymują z tego ty-tułu dotacje nawet na „remont po-mieszczeń służących spotkaniomczłonkiń kół różańcowych i mini-strantów”.

CZERWIECW szkołach publicznych idzie no-

we, a kaganek oświaty zamienia sięw gromnicę: w niektórych placów-kach wprowadzono obowiązkowemodlitwy z pieśniami religijnymi pod-czas przerw międzylekcyjnych, a ka-techeci coraz częściej wynoszeni sądo rangi dyrektorów.

Przez ponad trzy lata Kościółśmiał się władzy w nos, lekceważącżądanie przeniesienia krzyża posa-dowionego nielegalnie w StalowejWoli na komunalnym gruncie i sym-bolizującego „obsikanie” miejscapod przyszłą świątynię. Gdy pewienobywatel rozwiązał problem, prze-nosząc bezpańską nieruchomośćna swoją prywatną posesję, sando-mierska kuria zawyła z bólu zranio-nych uczuć religijnych, zaś prokura-tura napięła muskuły i obiecała, żeoskarży zuchwalca o kradzież, a wcze-śniej wyśle go do psychiatryka.

Dwóch uczniów Szkoły Podsta-wowej w Kłodawie (diecezja pelpiń-ska) zostało publicznie spoliczkowa-nych przez nauczyciela religii – ks.Piotra K. Wydarzyło się to w dniuuroczystego zakończenia roku szkol-nego. Wzorowo zachował się bp Wie-sław Śmigiel, bo zamiast graćna zwłokę oklepanym „niewinny doczasu prawomocnego wyroku”, we-zwał proboszcza na dywanik i po wy-słuchaniu wyjaśnień nakazał mu zło-żenie natychmiastowej rezygnacjiz pracy w szkole.

LIPIECMinister Boni zmiękł. Nie widzi

„szczególnego przywileju dla duchow-nych w opłacaniu im przez państwoskładek”, bo przecież „opłacamy tak-że składki za bezrobotnych”… Roz-począł się proces z powództwa za-konu księży misjonarzy żądającychod państwa zwrotu 4 hektarów grun-tów w samym centrum stolicy, ode-branych mnichom dekretem carskimz 1864 r. Wartość działki to po-nad 234 miliony złotych!

Kuria poznańska ewakuowałana Ukrainę ks. Mariusza G., którysłuchał muzyki, gdy w sąsiednim po-koju na plebanii jego partnerka ro-dziła mu syna. Chłopiec przyszedłna świat martwy. „Ochrzciłem go,namaściłem i wezwałem pogotowie”

– zeznał w prokuraturze kapłan. Bie-gły ginekolog-położnik prof. TomaszOpala orzekł, że gdyby wikary za-wiózł kobietę do szpitala albo od-powiednio wcześnie wezwał pomoc,dziecko mogłoby żyć.

„Polska bez Radia Maryja była-by krajem upadłym, jak Somalia: nie-kończące się afery, tajemnicze samo-bójstwa, seryjne morderstwa, euta-nazja ludzi powyżej 70 roku życia,dzieci modyfikowane w probówkachi hodowane na narządy” – krzyczałna Jasnej Górze łomżyński biskupsenior Stanisław Stefanek.

Prezydent Bronisław Komo-rowski „w imieniu całego narodupolskiego” zaprosił Benedykta XVIdo odwiedzenia naszego kraju, bo-wiem „cały naród z wdzięcznościąi wzruszeniem wspomina pierwsząpielgrzymkę” tego papieża w ro-ku 2006. Pokaźna część społeczeń-stwa została tym sposobem pozba-wiona przez prezydenta obywatel-stwa.

Przymusowa katolicka indoktry-nacja dzieci i młodzieży podczaswakacji stała się standardem. Ro-dzice harcerzy wyjeżdżających naobóz zorganizowany przez Komen-dę Hufca ZHP w Otwocku zostaliostrzeżeni: „W czasie pobytu uczest-nicy będą mieli możliwość uczest-niczenia w polowych Mszach św.,organizowanych na terenie bazyobozowej. Domyślnie wszyscyuczestnicy będą brali udziałw Mszy św. Jeżeli z Państwa dziec-kiem ma być inaczej – proszę po-informować kadrę”.

Przewodniczący abp Józef Mi-chalik ogłosił nową strategię Ko-ścioła: „Dzisiaj przyszła epoka la-ikatu. To on zadecyduje o przy-szłości Kościoła. Nie biskupi”. Wy-raźnie przy tym zastrzegł, że on i je-go koledzy muszą stanąć na czelerewolucji, bowiem różne środowi-ska katolickie „chcą reformować Ko-ściół na swój sposób”, ale „to niejest reforma zdrowa”.

SIERPIEŃW Hryniewiczach na Podlasiu

gipsowa Matka Boska „zapłakałakrwawymi łzami”. Ogólnopolskie me-dia huczały, Kościół wzywał do na-wrócenia i przymierzał się do kolej-nego cudu. Badania DNA wykaza-ły, że krew na figurce pochodziod mężczyzny…

Franciszkanie przeżywali trud-ne dni, bo niemal równocześnie doaresztów trafili dwaj mnisi „mającysłabość” do dzieci: o. dr Iwo S.,uchodzący za jednego z najznako-mitszych specjalistów z dziedzinymuzyki kościelnej (usłyszał m.in. za-rzut doprowadzenia chłopca w wie-ku 10 lat do poddania się „innymczynnościom seksualnym”), oraz o.Andrzej U. (ściąganie z internetui rozpowszechnianie pornografiidziecięcej). Oskarżony o pedofilięks. Bogusław P. (por. luty) i posia-dający na razie status podejrzane-go ks. Dariusz S. (patrz maj) popeł-nili samobójstwa. Pierwszy sam sięspalił, drugi wrócił z urlopu tylko

po to, żeby powiesić się na pleba-nii. Obaj zostawili listy pożegnalnez wyrazami żalu za grzechy.

Afera Amber Gold wykazała,że za rozgrzeszenie trzeba słonozapłacić, a prezes tej firmy był hoj-nym sponsorem dominikanóww Gdańsku. Nie on jeden. W na-szej publikacji ujawniliśmy liczneprzypadki konszachtów szemranychbiznesmenów, występnych urzęd-ników i sprzedajnych politykówz Kościołem.

Sanktuarium maryjne w Otyniu(diecezja zielonogórsko-gorzowska)legło w gruzach, bo kuria ogląda-ła się na państwo, żeby dało wię-cej pieniędzy na remont zabytku.Tymczasem rząd zasponsorował bi-skupów: Ministerstwo Spraw Za-granicznych przyznało fundacji na-leżącej do Konferencji Episkopa-tu kilkaset tysięcy złotych na„wsparcie obywatelskiego i samo-rządowego wymiaru polskiej poli-tyki zagranicznej”.

WRZESIEŃPo wakacyjnej przerwie wzno-

wiono pertraktacje na temat wyso-kości i terminów płatności okupuza ewentualną zgodę biskupów na li-kwidację Funduszu Kościelnego.Episkopat wyraził „wstępną apro-batę” pomysłu odpisów podatko-wych, ale domagał się od rządu gwa-rancji finansowych, że jeśli wierninie zechcą dobrowolnie płacić, stra-ty wyrówna im państwo.

Wojewódzki Sąd Administracyj-ny w Opolu podtrzymał decyzję dy-rektora izby skarbowej o nalicze-niu ks. Bernardowi K. ponad 1,8mln zł podatku od posiadanych prze-zeń 2,5 mln zł „nieznajdujących po-krycia w ujawnionych źródłach przy-chodów”.

Władzom Katolickiego Uniwer-sytetu Lubelskiego nie udało się za-mieść pod dywan afery księdza pro-fesora plagiatora recydywisty Stani-sława Tymosza, byłego dyrektoraInstytutu Prawa Kanonicznego tejuczelni, który w swojej macierzystejdiecezji zamojsko-lubaczowskiej jest„rzecznikiem sprawiedliwości” SąduBiskupiego (odpowiednik prokura-tora). Przy okazji „sprawy Tymosza”wyszły na jaw dwa inne plagiaty po-pełnione na KUL-u.

Sąd w Kołobrzegu skazał byłe-go proboszcza, ks. Zbigniewa R.,na 2 lata bezwzględnego więzieniaza wielokrotne doprowadzenie dwóchchłopców do „poddania się czynno-ściom seksualnym”. Według stanuna dzień 4 września w prokuraturachi sądach „wisiały” sprawy siedmiu ka-płanów podejrzanych (oskarżonych)o nadużycia seksualne wobec dzie-ci. Jeśli wsłuchać się w milczenie bi-skupów, to problem pedofilii w pol-skim Kościele nie istnieje.

Dzieci i młodzież wróciły po wa-kacjach do szkół, gdzie czekało na nieponad 31 tys. nauczycieli religii (cotrzeci jest osobą duchowną) i wieleróżnych niespodzianek, na przykładkatechetów na posadach nowo mia-nowanych dyrektorów. Salezjańskie

gimnazjum w Lubinie zorganizowa-ło obóz integracyjny dla nowychuczniów, a przy tej okazji także otrzę-siny. W przypadku dziewczynek „za-bawa” polegała na zlizywaniu bitejśmietany z obnażonych kolan księ-dza dyrektora.

PAŹDZIERNIKWarszawski biskup pomocniczy

Piotr Jarecki prowadził samochódw stanie upojenia alkoholowego (2,6promila) i zderzył się z latarnią. „Tenstraszny atak na duchowieństwo,na każdym kroku. I to, co się dzie-je w Polsce z Kościołem, myślicie, żeto nie stresuje duchownych, paste-rzy?” – tłumaczył hierarchę o. Ry-dzyk na antenie Radia Maryja. Ści-śle związana z Kościołem psychologdr Ewa Kusz wskazała na jeszczejeden powód: mentalną spuściznępo komunie, która sprawia, że księ-ża boją się wynosić swoje uzależnie-nia na zewnątrz…

Konferencja Episkopatu stanę-ła murem za Telewizją Trwam. Bi-skupi uznali, że stacja Rydzyka jestodpowiedzialna za przekaz „praw-dy i strzeżenie granic moralnościchrześcijańskiej”, a kto sprzeciwiasię tej jedynie słusznej prawdzie,„popełnia grzech przeciwko Ducho-wi Świętemu”.

Pomysł powszechnego referen-dum w sprawie legalności aborcjirzecznik episkopatu ks. Józef Klochskomentował w następujący sposób:„Pewne werdykty nie zależą od de-cyzji narodu, co nie oznacza, że je-śli będzie referendum, to naród niemoże się wypowiedzieć”.

Na prośbę premiera Tuska zło-żoną posłowi Romanowi Kotliń-skiemu podczas sejmowej dyskusjinad tzw. drugim exposé sporządzili-śmy bilans wszystkich wydatków pań-stwa i samorządów na Kościół. Wy-szło czarno na białym, że jest to kwo-ta rzędu 8 mld zł rocznie. Poseł wy-słał Tuskowi bilans – Tuska do tejpory zatkało.

LISTOPADZa zamkniętymi dla publiczno-

ści drzwiami sądu w Rawie Mazo-wieckiej ruszył proces ks. Sławomi-ra S., oskarżonego o pedofilię (por.kwiecień). Prokuratura przedstawi-ła pięciu pokrzywdzonych wykorzy-stywanych przez proboszcza, gdy by-li między 13 a 15 rokiem życia.

Przypadek pijanego biskupaza kółkiem samochodu niczego je-go młodszych kolegów nie nauczył.Po karczemnej awanturze w miejscupublicznym do Izby Wytrzeźwieńw Białymstoku dostarczono zamro-czonego alkoholem (ponad 3 promi-le) ks. Adama M., sędziego SąduMetropolitalnego i przewodniczące-go Kolegium Duszpasterzy Akade-mickich.

W kazaniach 11-listopadowychbiskupi ubolewali, że w społeczeń-stwie „powstały podziały”, „drogisię rozeszły” i „nastąpiła fragmen-taryzacja”. Zachęcali też do „mo-dlitwy o jedność” oraz „odbudowywspólnoty”.

Profesor Janusz Ostoja-Zagór-ski, nowo mianowany rektor Uniwer-sytetu Kazimierza Wielkiego w Byd-goszczy, nakazał zdjąć krzyże ze ściansali senatu uczelni i swojego gabine-tu. „Symbolem, który dla wszystkichpowinien być wspólny, jest tylko go-dło państwowe” – wyjaśnił rektor.

Przed Sądem Okręgowym w Le-gnicy zakończył się proces grupyoszustów z zakonu salezjanów, któ-rzy wyłudzili z banku pożyczkina łączną kwotę 418 mln zł. KsiądzRyszard M., mózg przekrętu, zo-stał skazany na 8 lat bezwzględne-go więzienia, a jego konfratrzy księ-ża: Grzegorz S. i Marek F. – po4 lata, Waldemar K. – 1 rok i 6miesięcy w zawieszeniu na cztery la-ta, Jan N. – 2 lata w zawieszeniuna pięć. Wszyscy odpowiedzialniza tę megaaferę wciąż są czyn-nymi duszpasterzami.

Na Komisji Wspólnej strona ko-ścielna zażądała wprowadzenia eg-zaminu maturalnego z religii. Repre-zentanci rządu stanęli okoniem, aleobiecali, że „wszelki wymiar prawnyw tym zakresie będzie analizowany”.

GRUDZIEŃWspierana przez kard. Stanisła-

wa Dziwisza przeorysza krakowskichnorbertanek usiłowała dyskretniesprzedać za 4,5 mln zł kilkanaściedomów wraz z lokatorami.

W TVP2 miał ukazać się repor-taż o gdańskiej szkole prowadzo-nej przez Zgromadzenie Braci SzkółChrześcijańskich, a w nim nagraniawulgarnych rozmów mnichów pod-czas libacji alkoholowych na tere-nie placówki i propozycje „ogląda-nia ptaszka”. Na wniosek prawni-ków zakonu sąd, w trybie „zabez-pieczenia powództwa”, zabronił emi-sji programu.

Sprawdziliśmy stan realizacjiobietnic złożonych w lutym przezTuska i Siemoniaka: zlikwidowanojedną parafię wojskową, a pięciu ka-pelanów przesunięto do korpusuemerytów. Aktualna liczebność Or-dynariatu to 145 oficerów w sutan-nach, zarabiających średnio 6037 zł(brutto) miesięcznie, nie licząc oko-licznościowych nagród ani docho-dów z posług religijnych. Pół mi-liona złotych wydał MON na tego-roczną pielgrzymkę do Częstocho-wy. Maszerowało 700 żołnierzy, samtransport przenośnych toalet kosz-tował 40 tys. zł.

Prezydium Episkopatu potępiłoprzyjęcie przez rząd konwencji Ra-dy Europy o zapobieganiu i zwalcza-niu przemocy wobec kobiet i prze-mocy domowej.

Podczas wigilijnej pasterki me-tropolita poznański abp StanisławGądecki (zastępca przewodniczące-go Konferencji Episkopatu) oskar-żył ateistów i krytyków Kościołao ich niemal bliźniacze „podobień-stwo z programem ideologów na-zistowskich”.

Zapowiadany koniec świata nienastąpił, więc przyjdzie nam się jesz-cze trochę pomęczyć...

ANNA TARCZYŃSKA

Page 8: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.88 PATRZYMY IM NA RĘCE

Odpowiedzi szukaliśmy wśródnajwybitniejszych polskich naukow-ców. Nasze wątpliwości spróbowałrozwiać Piotr Węgleński, profesor na-uk biologicznych i genetyk, członekTowarzystwa Naukowego Warszaw-skiego i Polskiej Akademii Nauk.

– Według powszechnej opiniiGMO szkodzi ludziom. Potencjal-ni konsumenci obawiają się, żegenetycznie modyfikowana żyw-ność może wpłynąć na ich zdro-wie, powodować rozmaite alergie,a nawet raka.

– GMO nie szkodzi ani ludziom,ani zwierzętom. Zostało to spraw-dzone w kilkuset laboratoriach.Na podstawie przeprowadzonych ba-dań agencje odpowiedzialne za bez-pieczeństwo żywności i leków FDA(Food and Drug Administration)w USA i EFSA (European Food Sa-fety Authority) w Unii Europejskiejdopuściły do upraw rośliny GM,a do konsumpcji – żywność i paszez nich otrzymywane. Po wynalezie-niu kolei żelaznej powszechnie twier-dzono, że zabiera ona krowom mle-ko. Telefony komórkowe miały ge-nerowanymi przez siebie falami nisz-czyć mózgi. Każdy nowy wynalazekspotykał się z podobnymi obawami.Tak samo jest z GMO.

– Dziś nie można przewidziećskutków jedzenia żywności mo-dyfikowanej, więc nie wiemy, cze-go się spodziewać za kilkadzie-siąt lat. Przeciwnicy GMO twier-dzą, że taka żywność może do-prowadzić do mutacji ludzkichpłodów.

– Wiadomo, że spożywanie GMOnie wpłynie w jakikolwiek sposóbna przyszłe pokolenia. W szczegól-ności nie spowoduje żadnych muta-cji ani u osób jedzących GMO, aniu ich potomków. Pewność ta wyni-ka z faktu, że konstruując GMO, wie-my bardzo dokładnie, jakie zmianyw genach roślin (czy innych organi-zmów) wprowadzamy. Dawniejszemetody prowadzące do otrzymywa-nia nowych odmian roślin, takie jakwywoływanie u nich mutacji lub krzy-żowanie z roślinami innych odmian(a nawet innych gatunków), były du-żo mniej precyzyjne. Otrzymywali-śmy rośliny zmodyfikowane na róż-ne, często nieoczekiwane sposoby,ale i tak nigdy nie prowadziło todo wywołania mutacji u ludzi i ichpotomstwa.

– A co ze środowiskiem na-turalnym, które może znaczniepodupaść przez wprowadzenieupraw transgenicznych, czyli mo-nokulturowych? To zagrożenie

dla istniejącej w środowisku bio-różnorodności.

– To prawda, tyle że uprawianieGMO niszczy środowisko naturalnedokładnie w taki sam sposób jakuprawianie odmian tradycyjnych. Nie-stety, zaoraliśmy już na naszej pla-necie ponad 60 proc. ziem nadają-cych się pod uprawę roślin i mamydo czynienia z monokulturami trzciny

cukrowej, bawełny, kukurydzy, psze-nicy, ziemniaków i tak dalej. W Pol-sce, gdzie nie ma upraw roślin GM,też mamy do czynienia z monokul-turami. Z pewnością środowiskumniej szkodzą uprawy urozmaico-ne, prowadzone na małych polet-kach (wszystko jedno, czy uprawia-my odmiany GM, czy tradycyjne),ale jest to rolnictwo mało wydajne,które nie wykarmi ludności naszejZiemi. Rolnik, z którym rozmawia-łem, oburzał się na „ekologów” do-magających się zachowywania bio-różnorodności. Wykrzykiwał m.in.(tu pominę słowa niecenzuralne):„Jak na swoim polu posieję pszeni-cę, to ma tam rosnąć pszenica, a niemaki i bławatki”. GMO, w skali glo-balnej, przyczynia się do ratowaniabioróżnorodności. Ze względu nawyższą plenność roślin genetyczniemodyfikowanych można pod upra-wy przeznaczać mniej hektarów.W Brazylii, gdzie na wielką skalęuprawia się rośliny GM do produk-cji biopaliw, ratuje się w ten spo-sób wielkie obszary puszcz tropi-kalnych.

– Innym argumentem przeciw-ników GMO są wielkie koncer-ny, którym zależy na obniżaniu

kosztów produkcji oraz produ-kowaniu odporniejszej żywności.Ma to prowadzić do uzależnie-nia rolnictwa od światowych kon-cernów produkujących licencjo-nowane odmiany roślin. Chodzigłównie o koncern Monsanto, któ-ry produkuje herbicyd (rodzaj pe-stycydów) Roundup.

– Okropne są te koncerny. Za-miast rozdawać za darmo nasionaroślin genetycznie modyfikowanych,każą za nie płacić. Czyż nie tak sa-mo zachowują się firmy produkującenasiona odmian tradycyjnych? A kon-cerny produkujące farmaceutyki,

samochody i inne dobra? Nikt niko-mu nie zabrania otrzymania nowej,wartościowszej odmiany rośliny GM,lepszej niż oferowana przez Monsan-to. Przykładem niech będzie odmia-na „złoty ryż”, w której nasionach za-warta jest witamina A. Została onawytworzona w Szwajcarii i jest roz-powszechniana przez Instytut Ryżuna Filipinach – bez jakiegokolwiekudziału wielkich koncernów.

– Ale to rolnicy będą zmusza-ni do kupowania materiału siew-nego po cenach dyktowanychprzez te nieszczęsne koncerny.

– Nie kupowaliby, gdyby to imsię nie opłacało. Notabene, większośćmateriału siewnego odmian trady-cyjnych to materiał z roślin, któredobrze plonują tylko w pierwszympokoleniu. Co roku trzeba zaopa-trzyć się w nowy materiał siewny, aleto się opłaca.

– Nasiona roślin GM są sprze-dawane w pakiecie z herbicydemRoundup (glifosat*), bo niszczyon wszystkie inne rośliny. Ten tok-syczny herbicyd bywa już podob-no w mleku kobiet karmiących.

– Niszczy wiele roślin, ale niewszystkie. Rośliny GM są tak kon-struowane, by były odporne na

glifosat. Inne są oporne na owady,dzięki czemu nie jest konieczne ichopryskiwanie środkami owadobój-czymi. Pierwsze zwiększają chemi-zację rolnictwa, drugie zmniejsza-ją. Byłbym bardzo zadowolony, gdy-by wynaleziono takie odmiany ro-ślin, których uprawy można by by-ło chronić w inny sposób, niż sto-sując glifosat. Myślę, że hodowcynad tym pracują.

– Monsanto jest podobno prze-biegły i uzależnia od siebie rol-ników, a tym, którzy nie chcąz nim współpracować, skutecz-nie uprzykrza życie.

– Nie znam się na tych sprawach,ale wydaje mi się mało prawdopo-dobne, by jakikolwiek koncern miałmożliwość stosowania terroru w sto-sunku do swoich klientów. Ja od 20lat kupuję kolejne samochody mar-ki Toyota, ale nie sądzę, bym byłprzez tę firmę terroryzowany czyubezwłasnowolniany.

– A co z różnorodnością od-mian roślin i argumentami mó-wiącymi, że w niektórych krajachobu Ameryk uprawiana jest tyl-ko jedna odmiana kukurydzy mo-dyfikowanej genetycznie?

– To są twierdzenia wyssanez palca. Zupełnie inne odmiany ku-kurydzy uprawia się do produkcji bio-etanolu, a inne do produkcji płat-ków kukurydzianych. Poza tym nietraktujmy rolników jak głupków, któ-rzy wybierają do upraw odmiany gor-sze, a zaprzestają upraw roślin lep-szych. Rolnicy muszą dbać o to, byuprawiać to, co ktoś od nich kupi.

– Czy faktycznie GMO pozwo-li skuteczniej walczyć z głodemna świecie?

– Stosowane do niedawna me-tody pozwalały na wyprodukowanieżywności dla 6 miliardów ludzi.Za 50 lat będzie nas na tej planecie

ponad 9 miliardów. Tradycyjne rol-nictwo, niewykorzystujące roślin(i zwierząt) genetycznie modyfiko-wanych, nie zapewni żywności dlatakiej masy ludzi.

– Według krytyków, GMO ma„zabić” rośliny ekologiczne przezpyłki, które je zatrują.

– Nie ma roślin „ekologicznych”.Pyłki roślin GM nie „zabijają” in-nych roślin. Ekologom chodzi o to,że rośliny zmodyfikowane genetycz-nie, krzyżując się z odmianami nie-modyfikowanymi, mogą te ostatniewyprzeć.

– Francja, Austria, Włochy za-kazały wprowadzenia GMO. Dla-czego Polska tego nie zrobiła?

– Nie mogły tego zrobić, będącw Unii Europejskiej, i tego nie zro-biły. Polska usiłowała wprowadzićzakaz uprawy odmian dopuszczonychdo upraw przez UE i naraziła sięna kary. Notabene, argumentacja pol-skich władz sprowadzała się nie do te-go, że rośliny GM są szkodliwe, ależe ich otrzymywanie i uprawa są nie-zgodne z obowiązującymi w Polscewartościami chrześcijańskimi (sic!).Hasło „Polska wolna od GMO”oznaczałoby regres polskiego rolnic-twa, upadek przemysłu drobiarskie-go (pasze GMO), brak insuliny i wie-lu podstawowych leków otrzymywa-nych z GMO oraz rozebranie Pola-ków do naga, bo nie ma już na świe-cie bawełny nie-GMO. Mam nadzie-ję, że polski rząd oprze się na opi-niach specjalistów, a nie na stano-wisku osób protestujących przeciw-ko GMO, takich jak piosenkarka Do-da czy niektórzy politycy.

– Przygotowując się do rozmo-wy z panem, dotarłem do wielubzdur. Jedna z nich mówiła, że„zwykłe” pomidory nie mają ge-nów. Zawiera je z kolei żywnośćmodyfikowana, co ma mieć wpływna DNA człowieka.

– Kilka lat temu 68 proc. ankie-towanych Irlandczyków uznało, żetylko rośliny GM mają geny, rośliny„normalne” ich nie mają. Miło, żenie tylko w Polsce pojawiają się ta-kie poglądy.

– Co z oznakowywaniem towa-rów? Czy można kupić żywnośćgenetycznie modyfikowaną, niewiedząc o tym?

– W Polsce produkty zawiera-jące soję nie są wolne od GMO. Niewiem, czy są znakowane. Uznaniea priori, że żywność genetycznie mo-dyfikowana jest trucizną, to absurd.Wiedząc, czym ona jest, nie oba-wiam się spożywania produktówzmodyfikowanych i apeluję, abyśmynie ulegali histerii i wyzbyli się lę-ków przed nimi.

RozmawiałARIEL KOWALCZYK

*Glifosat – nazwa zwyczajowaherbicydu z grupy fosfonianów.Zwalcza wiele gatunków chwastów;składnik preparatów do niszczeniazbędnej roślinności przed siewemi przed wschodem roślin uprawnych;stosowany do ochrony sadów i na te-renach nieużytkowanych rolniczo(PWN).

CCzzyy GGMMOO ttoo zzłłoo?? Żywność modyfikowana genetycznie swoichprzeciwników i zwolenników może liczyćw milionach. Jedni mówią, że GMO jestszkodliwe, inni – że nie. Kto ma rację?

Page 9: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Rekordy popularności bije zapra-szanie duchownych na lokalne im-prezy, gdzie często rolą księdza jestnie tylko jedzenie i picie na koszt po-datników, wspieranie władzy poprzezfotografowanie się z wójtami orazprezydentami czy pozwalanie im naostentacyjne całowanie w pierścień.Otóż takie uroczystości organizo-wane są zazwyczaj z powodu zaku-pu nowego wozu strażackiego, wy-budowania parkingu, odcinka ulicy,boiska, szkoły itd. Niektórzy samo-rządowcy już chyba uwierzyli, że ta-kie ganz nowe rzeczy bez stosowne-go poświęcenia są po pierwsze po-gańskie, a po drugie pewnikiem roz-sypią się, zanim jeszcze zaczną funk-cjonować. Poniżej przedstawiamylistę różnych budynków i pojazdów,które bez czarodziejskiego machnię-cia kropidłem pewnie już dawno by-łyby zrównane z ziemią albo co naj-mniej nawiedzone złym duchem.

W Szkole Podstawowej im.Adama Mickiewicza w Udaninie od-było się uroczyste poświęcenie fa-brycznie nowego autobusu, któregodokonał ks. Andrzej Guźniczak.W uroczystości oczywiście udziałwzięli: wójt gminy, zastępca wójta,dyrektor szkoły podstawowej, dyrek-tor gimnazjum, nauczyciele szkołyoraz uczniowie.

Strażacy z OSP Wola Drwiń-ska zapisali w swojej kronice kolejne

ważne wydarzenie. Przy udziale m.in.wójta gminy, starosty bocheńskiego,prezesa powiatowego ZOSP RP, na-czelnika wydziału operacyjnego KPPSP w Bochni, druhów z wszystkichjednostek OSP Gminy Drwinia, atakże licznie przybyłych mieszkańcówwsi miała tu miejsce uroczystość po-święcenia i przekazania do użytkunowego samochodu bojowego. Mszęodprawioną przy ołtarzu polowymkoncelebrował ks. Roman Kopacz(kapelan strażaków Gminy Drwi-nia) oraz ks. prałat Stefan Cabaj,kapelan straży regionu tarnowskie-go. Podczas mszy poświęcony zostałsamochód ratowniczo gaśniczy Peu-geot Boxer 335 za około 136 tys. zł.

Na koncelebrowanej mszyw kaplicy pw. bł. Michała Kozala

w Koninie, którą odprawił ks. pro-boszcz Piotr Piec, odbyło się po-święcenie nowego odcinka ulicy. Przy-byli przedstawiciele gminy Lwówekz burmistrzem na czele, członkowierady miejskiej i in. Po wyświęceniubyła imprezka. Wszystko zorganizo-wał sołtys wraz z radą sołecką orazZarząd Stowarzyszenia MiłośnikówKonina.

W Łagowie odbyło się uro-czyste poświęcenie sztandaru Gmin-nego Koła Pszczelarzy. Uroczystośćuświetnili: prezydent PolskiegoZwiązku Pszczelarskiego, wójt gmi-ny Łagów, ks. Mariusz Kusiak i ks.Witold Koba.

W dniu rozpoczęcia rokuszkolnego 2012/2013 poświęcono bo-isko oraz plac zabaw przy szkole

w Brzyskach. W uroczystości wzięliudział: radni gminy, grono pedago-giczne i oczywiście uczniowie wrazz rodzicami. Poświęcenia dokonałksiądz proboszcz Edward Pasionek.

W listopadową niedzielę na te-renie parafii Wilkowice miało miej-sce uroczyste poświęcenie koni.Przed kościołem pw. św. Edyty Ste-in zgromadziła się liczna grupa ho-dowców. Po mszy proboszcz AlfredWittke udzielił błogosławieństwawszystkim zgromadzonym, a następ-nie wszyscy udali się na poczęstunek.

W październiku odbyło sięuroczyste przekazanie i poświęce-nie ciężkiego samochodu ratowni-czo-gaśniczego z funkcją chemiczno--ekologiczną marki MERCEDESATEGO 1529 dla OSP Gołaszewo.

W Lubrańcu duchowni uroczy-ście poświęcili miejsce parkingoweprzy kościele parafialnym. Przedsię-wzięcie realizowane było w całości ześrodków własnych Gminy i MiastaLubraniec. Udział wzięli przedstawi-ciele władz, a poświęcenia dokonałbiskup włocławski Wiesław Mering.

W dniu Święta Niepodległo-ści nastąpiło uroczyste otwarcie i po-święcenie rozbudowanego i odno-wionego budynku Orawskiej Biblio-teki Publicznej. Do przecięcia wstę-gi zostali poproszeni: wójt gminyJabłonka, przewodniczący rady gmi-ny, poseł Edward Siarka (Solidar-na Polska), sołtys Jabłonki i ksiądzproboszcz Kazimierz Czepiel.

Policjanci z komisariatuw Ząbkach zostali doposażeni w no-woczesny, oznakowany radiowóz Kia.Poświęcenia samochodu dokonał ks.kanonik Andrzej Kopczyński.

Wymienione przez nas przypad-ki to kropla w czarnym morzu pol-skiej, katolickiej rzeczywistości. Nie-stety, w takich przypadkach honora-ria wypłacane za księżowskie usługisą ukrywane albo następują tzw. trans-akcje wiązane, kiedy według ustnejumowy za poświęcenie na przykładszkoły oddaje się lokalnemu księdzukawałek miejskiej działki lub jakiśbudynek… W samej Łodzi na rzeczorganizacji kościelnych miejskie spół-ki przekazały w 2011 roku 88,7 tys.zł, a rok później, kiedy miasto orga-nizowało „tylko dwie” imprezy zwią-zane z poświęceniem obiektów wy-budowanych przez spółki z kapita-łowym udziałem miasta, wydanoz pieniędzy publicznych 42 tys. zł.

Tak oto polscy politycy oddająKościołowi w religijną opiekę nie swo-je mienie i płacą za to honorariumnie ze swoich pieniędzy. A Kościół…bierze wszystko, co mu w ręce wpycha-ją, bo taka już jego „uboga” natura.

ARIEL KOWALCZYK

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 99POLSKA PARAFIALNA

NNiiee wwsszzyyssttkkoo zzłłoottoo,,ccoo ssiięę śśwwiięęcciiNNiiee wwsszzyyssttkkoo zzłłoottoo,,ccoo ssiięę śśwwiięęccii

Dotowanie kościelnychurzędników od kilkudziesięcioleci jestpolskim sportemnarodowym. Włodarzemiast i wsi prześcigająsię w pomysłachna podlizywanie sięklerowi.

Page 10: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.1100 POD PARAGRAFEM

Podziałmajątku

Rozwiodłam się 10lat temu. Były mąż wyprowadziłsię do Anglii i zostawił mi małemieszkanie w Radomsku. Terazwraca i żąda bezprawnie, moimzdaniem, podziału majątku. Jesz-cze nie wniósł powództwa, ale cobędę mogła zrobić, jak to zrobi,i czego się mogę spodziewać? Czyto jego roszczenie nie jest przedaw-nione?

Jeżeli oboje Państwo są współ-właścicielami mieszkania, to złożeniewniosku o zniesienie współwłasności

jest nieograniczone w czasie. Nie sto-suje się w tym przypadku przepisówo przedawnieniu roszczenia. Sąd w po-stanowieniu o zniesieniu współwła-sności będzie mógł dokonać podzia-łu fizycznego rzeczy i na przykładoznaczyć, że konkretna, dająca się wy-odrębnić część nieruchomości będziewłasnością jednego ze współwłaści-cieli, a pozostała część będzie własno-ścią drugiego. Sąd będzie mógł w tejsytuacji, jeżeli podział był nierówny,orzec także o dopłatach, odpowied-nich do wartości zasądzonego udzia-łu. Zniesienie współwłasności możepolegać również na tym, że rzecz zo-stanie przyznana na własność jednemu

ze współwłaścicieli. Ten sposób znie-sienia współwłasności dotyczy zazwy-czaj nieruchomości, których fizycznypodział byłby niemożliwy. Przyznanierzeczy wspólnej jednemu współwła-ścicielowi powoduje, że pozostaływspółwłaściciel otrzymuje spłaty sta-nowiące równowartość jego udziałuwe współwłasności. Następnym spo-sobem zniesienia współwłasności mo-że być sprzedaż rzeczy wspólnej i po-dział uzyskanej ceny pomiędzy współ-właścicieli. Znajduje on zastosowaniew wypadku złożenia przez wszystkichwspółwłaścicieli zgodnego wnioskuco do takiego sposobu zniesieniawspółwłasności (art. 622 par. 1 k.p.c.),

a także mimo braku takiego wniosku,gdy rzeczy nie da się podzielić, a kon-kretne okoliczności przemawiają za ta-kim rozstrzygnięciem sprawy. Po otrzy-maniu odpisu wniosku o zniesieniewspółwłasności nieruchomości będziePani uprawniona do wypowiedzeniasię na temat preferowanego przez Pa-nią sposobu podziału współwłasności.

Najem

Wynająłem mieszkanie, jed-nak właściciel nie zawarł ze mnąumowy na piśmie. Czy istniejeprawny obowiązek zawarcia umo-wy najmu mieszkania na piśmie?

Przepisy Kodeksu cywilnego niestanowią o wymogu zawierania umo-wy najmu w formie pisemnej. Oczy-wiście zawarcie umowy na piśmie jestdogodniejsze dla określenia sytuacji

między stronami umowy w razie za-istnienia sporu. W zakresie formyumowy najmu art. 660 Kodeksu cy-wilnego stanowi jedynie, że umo-wa najmu nieruchomości lub po-mieszczenia na czas dłuższy niż rokpowinna być zawarta na piśmie.Przepis jako konsekwencję uchybie-nia temu zaleceniu przewiduje je-dynie, że w razie niezachowania for-my pisemnej poczytuje się umowęza zawartą na czas nieoznaczony.

Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uzna-nie. Z tego względu prosimy o cierpli-wość – będziemy systematycznie odpo-wiadać na Wasze pytania i wątpliwości.Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocz-towych, bowiem odpowiedzi znajdziecietylko na łamach „FiM”.

Opracował MECENAS

Porady prawne

Kandydaci zabiegający o przy-jęcie wspólnej waluty muszą wypeł-niać tzw. kryteria z Maastricht. Cho-dzi o określony poziom inflacji, de-ficytu, długu publicznego oraz po-ziom stóp procentowych. Z danychopublikowanych przez MinisterstwoFinansów wynika, że obecnie wej-ście do strefy euro wymaga, by in-flacja w skali roku nie przekracza-ła 2,9 proc. (w Polsce wynosi ona4 proc.), stopy procentowe kształ-towały się na poziomie 3,6 proc.(w Polsce – 5,3 proc.), deficyt się-gał najwyżej 3 proc. PKB (w Pol-sce – 5 proc.), a dług publiczny – 60proc. PKB (w Polsce – 56,4 proc.).Nie spełniamy więc trzech z czte-rech warunków.

Kolejnym wymogiem jest dwu-letnie uczestnictwo w tzw. Mecha-nizmie ERM2 („wąż walutowy”),kiedy to kurs złotówki w stosunkudo euro może się wahać najwyżejo 15 proc. No i wisienka na torcie– zamiana złotówki na euro wyma-ga zmiany konstytucji, do czego po-trzeba 2/3 poselskich głosów. W pol-skich realiach zebranie takiej więk-szości przerosłoby nie tylko tandemTusk–Piechociński, lecz nawetHeraklesa. Na razie premier zdołałpokonać pierwszy stopień na scho-dach do wspólnej waluty: ominąłkwestię referendum nad przystąpie-niem do strefy euro. – Mamy je jużza sobą, ponieważ referendum ak-cesyjne było równocześnie akcepta-cją dla unii gospodarczo-walutowej– mówił Tusk po grudniowym szczy-cie Unii Europejskiej w Brukseli.

Zaznaczył też, że rok 2013 będzie„ważny dla budowy porozumienia”wokół przyjęcia europejskiejwaluty. A to może być trudne.

Chodzi nie tylko o to, żesytuacja w samej eurozonie jest,delikatnie mówiąc, nie najlep-sza. Państwa takie jak Grecja,Hiszpania, Portugalia od lat ba-lansują na skraju bankructwa.Reszta strefy od pięciu lat zma-ga się z ostrym kryzysem: naj-pierw finansowym, a obecniegospodarczym. Nic więc dziw-nego, że wielu polskich ekono-mistów, na przykład prof. Wi-told Orłowski, przekonuje, żenie ma co się spieszyć z zamia-ną walut. Lepiej poczekać domomentu, aż sytuacja w uniiwalutowej sama się wyklaru-je. Marek Belka, prezes NBP,zapowiada, że Polska „rozwa-ży wejście do strefy euro, gdykraje południa Europy zacznąwykazywać oznaki wzrostu gospo-darczego”. Kiedy to nastąpi? Niewiadomo.

Do tego dochodzi fakt, że speł-nienie kryteriów z Maastricht orazpełna integracja ze strefą euro wy-maga szeregu reform strukturalnych.Minister Jacek Rostowski wspomi-nał o zmianach na rynku pracy orazsystemu podatkowego, czyli obniże-nia podatków. Przeprowadzenie ja-kichkolwiek zmian w Polsce wyma-ga siły Herkulesa, odwagi lwa i en-tuzjazmu szaleńca. Rzecz bowiemw tym, że w czasach kryzysu wszel-kie reformy kojarzą się Polakom

z zaciskaniem pasa. Trudno zaś do te-go przekonać społeczeństwo żywią-ce się w sporej części w dyskontach,ubierające się w szmateksach i rozcza-rowane faktem, że wiele programówogłaszanych przez gabinet PO-PSLskończyło się gigantycznymi skanda-lami. Wystarczy wspomnieć o pro-jektach informatycznych w służbie

zdrowia i resorcie spraw wewnętrz-nych, które o mało co się nie zawa-liły ze względu na afery korupcyjne,plan budowy autostrad przed Eu-ro 2012, który zakończył się falą ban-kructw firm budowlanych, awanturęo Amber Gold czy tanie linie lotni-cze OLT. Po serii takich wpadek tzw.zwykli Polacy mają prawo do kwe-stionowania wiarygodności ekipy Tu-ska. Podobnie jak sejmowa opozycja.

Tymczasem przeprowadzeniekonstytucyjnych zmian to niemal mis-sion impossible. Wymagają one sze-rokiej, ponadpartyjnej zgody. Przed-smak kosmicznej awantury o euro

mieliśmy już podczas grudniowej de-baty nad propozycją przyjęcia przezPolskę tzw. paktu finansowego, za-ostrzającego dyscyplinę finansowąw strefie euro. Wspólne posiedzeniekomisji spraw zagranicznych, ds. UEi finansów bardziej przypominałocyrk niż parlament. Zaczęło sięod klasycznych utarczek słownych:Krzysztof Szczerski (PiS), były wice-szef MSZ, nazwał pakt „aktem szko-dliwym dla Polski”, zaś Anna Fotyga(PiS) oświadczyła, że pakt ograniczapolską suwerenność, bo poddaje naszkraj pod władzę państw eurostrefy.– To realizacja Pax Germanica, któ-ry Angela Merkel ogłosiła w Davos

w 2008 r. i konsekwentnie realizu-je – mówiła. W pewnym momencieobrady zostały przerwane przez per-formance grupki sejmowych gości,którzy wskoczyli na krzesła i rozwi-nęli transparent: „Pakt fiskalny– Stop! – Ruch Narodowy”. Zarazpotem zostali wyprowadzeni przezstraż marszałkowską. Posłanka PiSKrystyna Pawłowicz zdążyła jed-nak uściskać jednego z demonstran-tów na pożegnanie… Aż nie chcesię myśleć, co będzie się działo pod-czas sejmowych debat nad przyję-ciem wspólnej waluty. A tych nieunikniemy.

UE już dziś jest sojuszem dwóchprędkości: centrum posługującegosię euro oraz reszty państw. Wielupolityków, na przykład Danuta Hu-ebner, eurodeputowana PO, twier-dzi, że musimy jak najszybciej przy-jąć wspólną walutę, by nie utknąćna politycznych peryferiach Euro-py, bo taka pozycja zagrażałaby na-szemu wzrostowi gospodarczemui rozwojowi cywilizacyjnemu. Sękjednak w tym, że Polska od dawnatkwi na peryferiach Europy nie zewzględu na walutę, lecz... mental-ność. To właśnie zmiana naszej na-rodowej psychiki umożliwiłaby Pol-sce gigantyczny skok cywilizacyjny.

Największe zagrożenie dla na-szego kraju stanowi bowiemniekończąca się seria awan-tur dosłownie o wszystko – ka-tolickie media, wrak, zbruka-ną Maryję z Jasnej Góry itp.

To właśnie te wewnętrzne,sztuczne podziały i zadymyutrudniają jakiekolwiek refor-my i spychają nas na peryferiaEuropy. Bo opowieści o fak-tycznych podziałach wśród Po-laków to bujda na resorach. Je-steśmy jednym z najbardziejhomogenicznych społeczeństwna naszym kontynencie – podwzględem etnicznym, języko-wym i wyznaniowym. Naszekonflikty są niczym w porów-naniu z sytuacją w Wielkiej Bry-tanii (chodzi o wieloletnie,krwawe walki zbrojne międzykatolikami a protestantami

w Ulsterze), na Ukrainie (konfliktmiędzy zachodnią a wschodnią – pro-rosyjską) czy w Belgii (która od latzastanawia się, czy nie podzielić sięna dwa kraje: państwo Flamandówi Walonów). Te społeczeństwa ma-ją powody do sporów. A my? My sta-le zapominamy o przysłowiach, bę-dących podobno mądrością naszegonarodu. Warto przypomnieć jednoz nich: zgoda buduje, niezgoda ruj-nuje. Jeśli nie nauczymy się ze sobąrozmawiać i dochodzić do porozu-mienia, to nawet euro nie wyciągnienas z zaścianka.MAŁGORZATA BORKOWSKA

EEuurrooddyylleemmaattyyPremier Donald Tusk coraz głośniej mówio zamianie złotówki na euro. Zamiana takaobwarowana jest jednak konkretnymiwymogami. I tu jest problem: Polska ich nie spełnia.

Page 11: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

T ej śmiałej tezy dowodząkroniki bitew i wszelkichoperacji militarnych. Jed-ną z nich jest amerykań-

ska inwazja na Grenadę z 25 paź-dziernika 1983 r. Populacja tej ka-raibskiej wysepki liczyła wtedy 100tys. obywateli, a armia – niecały ty-siąc. W polityce międzynarodowejGrenada zupełnie się nie liczyła. Jejprzywódcy dawali zajęcie redakto-rom rubryk satyrycznych, turystycz-nych oraz naukowych. Jesienią 1974roku podczas sesji ZgromadzeniaOgólnego ONZ ówczesny premierGrenady Eric Gairy przestawił pro-pozycję powołania międzynarodo-wej agencji ds. obrony ludzkościprzed kosmitami. Niestety, niktz możnych tego świata nie chciałrozmawiać na ten temat. Wystąpie-nie premiera zauważyli za to au-torzy kącików satyrycznych wieludzienników i tygodników. NastępcaGairy’ego, Maurice Bishop z ko-alicji ruchu Ludowego Zgromadze-nia oraz Wspólnego Wysiłku na rzeczDobrobytu, Oświaty i Wyzwolenia,postawił na rozwój turystyki. Jednąz inwestycji propagowanych przezpremiera była budowa dużego lot-niska. Analitycy CIA uznali to zaprzygotowania do ataku na USA zestrony… Kuby, gdyż projekt przygo-towali podwładni Fidela Castro.

Amerykański prezydent RonaldReagan na początku lata 1993 r.wydał rozkaz zdławienia „grena-dyjskiej komunistycznej pełzającejrewolucji”. Na dowódcę operacji wy-znaczył pułkownika Oliviera Nor-tha z Rady Bezpieczeństwa. W pra-cy historyków i politologów EdaStrossera i Michaela Prince’a czy-tamy, że „o planowanej inwazji niezostały poinformowane najważniej-sze wydziały Pentagonu. W grupieprzygotowawczej zabrakło kartogra-fa i logistyka”. Godzinę zero wyzna-czono na poranek 23 październi-ka 1983 r. Pułkownik North do wal-ki rzucił 12 ciężkich okrętów, setkiśmigłowców oraz ponad 3 tys. żoł-nierzy piechoty morskiej.

Plan zakładał opanowanie przezspadochroniarzy lotniska turystycz-nego oraz portu morskiego. Mieliza zadanie ustawić sygnalizatory dlareszty oddziałów. Zajęło im to dwadni. Przez ten czas władze Grenadymogły się dokładnie przyjrzeć, ja-kie siły wystawiły USA. Będący klu-czowym elementem każdej inwazjiefekt zaskoczenia zniknął. Na Ame-rykanów czekały za to rozliczne nie-spodzianki. I tak przez pół dnia za-łogi czterech śmigłowców szturmo-wych bezskutecznie poszukiwały wo-kół lotniska stanowiska grenadyjskie-go działka bezodrzutowego. Nie mia-ły one łączności pomiędzy sobą aniz dowództwem operacji. Co gorsza,okazało się, że sztab i podległe mujednostki dysponują wyłącznie ma-ło dokładnymi, nieaktualnymi ma-pami turystycznymi. Ostatecznie po-łożenie działka wskazał załogom Co-bry – za pomocą lusterka do gole-nia – jeden z żołnierzy. Nie był tokoniec pokazu niekompetencji.

Dowódca oddziałów, które mia-ły ewakuować studentów, po przy-byciu na miejsce dowiedział się, żewiększość z nich zamieszkiwała kam-pus inny niż wskazany w rozkazie.Pech żołnierzy polegał na tym, żewłaściwy ośrodek nie był zaznaczo-ny na mapach. Aby do niego do-trzeć, musieli poprosić o pomoc tak-sówkarza. W podobny sposób radzi-ły sobie doborowe oddziały piecho-ty morskiej. Nie udało im się opa-nować grenadyjskiej stacji radiowej,siedziby przedstawiciela brytyjskiejmonarchii ani więzienia. Podczasataku na ten ostatni obiekt okaza-ło się, że w okolicy brakowało miej-sca, w którym mogłyby wylądowaćśmigłowce Blackhawk. Była tam

za to grenadyjska baza wojskowaz działkami przeciwlotniczymi. Ichzałoga strąciła jeden śmigłowiec. Po-zostałe, mocno pokiereszowane,wróciły na lotniskowiec.

W odwecie Amerykanie ostrze-lali przypominający twierdzę ozna-kowany szpital psychiatryczny (17zabitych pacjentów) oraz… stano-wisko dowodzenia US Army. Tegoostatniego nie było bowiem na ma-pach. Amerykańską operację urato-wał… student. Przekazał żołnierzomaktualne mapy wyspy i zapewnił imłączność radiową ze sztabem.W operacji zginęło 19 Amerykanów,z czego 18 podczas wypadków, a po-nad 100 zostało rannych.

Prezydent Ronald Reagan uznałinwazję na Grenadę za sukces ar-mii. Za udział w niej ponad 30 tys.żołnierzy otrzymało okolicznościo-we medale. Wśród wyróżnionychzabrakło jednak studenta od radio-stacji…

Bez kucharza ani rusz

Armia nie może się także obyćbez dobrego kucharza. Przekonalisię o tym przywódcy Boliwii. Staw-ką w wojnie pomiędzy nią a Para-gwajem był niezamieszkany regionChaco nazywany „Krainą łowów”.Latem zamieniał się w rozgrzane ba-gno, a zimą – w pustynię. Było topozbawione wydajnych źródeł wodypitnej siedlisko mrówek i pająków.Dla Boliwii stawką w grze o Chacobył dostęp do morza za pomocąrzecznych śluz. Liczyła się także ko-ra tamtejszych drzew quebracho, za-wierająca kwas wykorzystywanyw produkcji atramentu i barwników.Trwającą trzy lata wojnę rozpoczęli

15 czerwca 1932 r.Boliwijczycy, którzyzaatakowali jednąz trzech paragwaj-skich baz w Chaco.Obrońcy szybko sięwycofali. Oszołomionesukcesem odziały boli-wijskie błyskawicznieprzejęły kontro-lę nad pozosta-łymi placów-kami. Okaza-ło się, że wpadliw pułapkę…

Większość najeźdź-ców stanowili miesz-kańcy górskich dolin,nieprzyzwyczajeni

do długiego marszu przez pusty-nię. W trudnym terenie męczyli sięszybciej niż przyzwyczajeni do upa-łów drobni Paragwajczycy. Dodat-kowo wynajęty przez rząd Boliwiipruski generał zarządził wojnę po-zycyjną na długim froncie. Zapo-mniał o… potrzebie zatrudnieniaodpowiedniej liczby kucharzy i ichpomocników. Ze względu na trud-ności w aprowizacji żołnierze dosta-wali przeterminowane jedzenie.Upał i brak wody pitnej dokładałyswoje. Boliwijskich żołnierzy drę-czyła biegunka, nie byli więc w sta-nie odeprzeć we wrześniu 1933 r.ataku na dwa swoje najbardziej wy-sunięte skrzydła. W ciągu kilku go-dzin ponad 20-tysięczna armia roz-sypała się. Paragwajczycy przekro-czyli wspólną granicę, a Boliwijczy-cy odpowiedzieli powszechną mo-bilizacją. Okopali się wokół wła-snych baz, ale nie zapewnili obroń-com dostaw świeżej żywności.Przed ostateczną klęską uratowałaich inicjatywa Ligi Narodów. Jej wy-słannicy doprowadzili obie zwaśnio-ne strony do zawarcia 10 czerw-ca 1935 r. pokoju. Ostateczny po-dział Chaco pomiędzy Boliwię i Pa-ragwaj wyznaczyła jesienią 1938 r.komisja międzynarodowa.

Przykład ten niczego nie nauczyłnawet Józefa Stalina, który zi-mą 1939 r. wydał rozkaz atakuna Finlandię. Analizy sztabowcówwskazywały, że cała operacja zajmieArmii Czerwonej maksimum dwatygodnie. Przywódca ZSRR na se-rio obawiał się, że rozpędzeni czoł-giści przekroczą przez pomyłkę fiń-sko-szwedzką granicę. Nie wziął jed-nak pod uwagę potrzeby zmianydiety żołnierzy oraz konieczności

zatrudnienia kartografa i synopty-ka. Radzieckich żołnierzy karmio-no więc jadłem, które było dobrew koszarach albo na azjatyckich, pu-stynnych poligonach. Brakowałoza to gorących napojów, zup i gorz-kiej czekolady. Żołnierze nie mielitakże zimowych mundurów. Osła-bieni mrozami nie byli w stanie szyb-ko wyrąbać w gęstych lasach drógdla czołgów i ciężarówek. Nocamirozpalali ogniska, przy których sięogrzewali, byli więc łatwym celemdla zwinnych fińskich oddziałów po-ruszających się na nartach. Stalinszukał pretekstu do zakończeniakonfliktu i wycofania się z nieprzy-jaznego terytorium. W marcu 1940roku Moskwa i Helsinki podpisałytraktat pokojowy. Finlandia wpraw-dzie przegrała wojnę zimową – stra-ciła 35 tys. km2 terytorium, a 430tys. ludzi musiało opuścić swe do-my – ale zachowała niepodległość.

Pilnuj alkoholu

Obok kartografów i kucharzydobra armia potrzebuje także straż-ników trzeźwości. Bez nich nawetnajlepiej przygotowana operacjakończy się fiaskiem. Przekonali sięo tym w sierpniu 1991 r. organiza-torzy puczu w ZSRR. Zgromadze-ni w siedzibie KGB – ówczesny wi-ceprezydent ZSRR Giennadij Ja-najew, szef bezpieki WładimirKriuczkow, minister spraw we-wnętrznych Boris Pugo, kierującyradzieckim Sztabem GeneralnymWalerij Bołdin, premier Walen-tin Pawłow i minister obrony mar-szałek Dmitrij Jazow – swoje posie-dzenie rozpoczęli od mocno zakra-pianego obiadu. Szybko też utracili

kontrolę nad pracą kelnerów. W re-lacjach świadków czytamy, że wszy-scy błyskawicznie się upili i zaczę-li wydawać chaotyczne rozkazy. Jed-nym z dowodów są polecenia pre-miera Pawłowa dotyczące przeję-cia przez milicję kontroli nad sta-cjami radiowymi, telewizyjnymii agencjami prasowymi. Przez po-myłkę na owej liście znalazły sięwyłącznie media państwowe, za-

pomniano zaś o prywatnych, któ-re zaczęły nawoływać do opo-

ru przeciw puczystom. Ci od-powiedzieli zorganizowa-

niem transmitowanejna cały świat konfe-

rencji prasowej. Wi-dzowie zobaczyli

ich pijanych, bełkoczących pod no-sem. Armia odmówiła wykonaniarozkazów, a tłum przed tzw. Bia-łym Domem (siedziba władz Re-publiki Rosyjskiej) gęstniał z go-dziny na godzinę. 21 sierpnia pu-czyści dobrowolnie zrzekli się sta-nowisk. Demontażu ZSRR nic jużnie mogło zatrzymać. MC

Korzystałem z książek: Ed Strosser i Michael Prince

„Najgłupsze wojny”Peter Calvocoressi „Polityka

międzynarodowa po 1945 roku”.

Ci, którzy twierdzą, że w sprawnejarmii najważniejszy jest dowódca,są w błędzie. Liczą się kucharz,kartograf i pilnujący trzeźwości.Bez nich najlepiej wyposażone i opłaconejednostki rozsypują się jak domki z kart.

REKLAMA

Gapy wojenne

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 1111PRZEMILCZANA HISTORIA

Page 12: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.1122 U NAS I GDZIE INDZIEJ

Kilka tygodni temu Ruch Pali-kota gościł w Sejmie reprezentan-tów Europejskiej Partii Piratów.Przy tej okazji Janusz Palikot po-wiedział, że trudno znaleźć jakieśzasadnicze różnice pomiędzy Ru-chem a piratami. Zauważył, że cho-dzi bynajmniej nie tylko o kwestiewolności w internecie. Bo piraci po-lityczni znani są właśnie z walkio prawa konsumenckie w sieci. Alena czym właściwie miałaby polegaćta wolność i czy piraci są tzw. par-tią jednej sprawy, czyli ugrupowa-niem koncentrującym się wokół jed-nego głównego problemu niczymna przykład RACJA PL wokół kwe-stii świeckości?

Własnośćintelektualna

Ruch piratów, który ma już za-sięg ogólnoświatowy (choć najwięk-sze sukcesy odniósł w Europie),skoncentrował się na kwestii pra-wa autorskiego. Do czasu sprawyACTA, która przed rokiem rozpa-liła politycznie znaczną część pol-skiej młodzieży, mało kto nad Wi-słą zdawał sobie sprawę z tego, żeprawo autorskie do utworów, wyna-lazków, a nawet do tego, co dawnojuż wynalezione, jest pod wpływemwielkich koncernów ciągle zaostrza-ne i rozciągane w czasie. Rozciąga-ne aż do granic absurdu, co spra-wi, że nie tylko korzystanie z inter-netu będzie utrudnione, ale takżeswobodny rozwój nauki i kultury zo-stanie obciążony kosztami niemoż-liwymi do udźwignięcia dla większo-ści uboższych, indywidualnych od-biorców, instytucji oraz całychpaństw. Skoncentrowane zyski ma-ją płynąć do nielicznych koncernów,które stać na zastrzeżenie patentówi praw licencyjnych. Apetyty finan-sowe niektórych firm, naukowcówi twórców kultury urosły do tegostopnia, że zagroziło to dalszemunormalnemu rozwojowi świata.

To przeciwko temu zaprotesto-wał ruch piratów – najpierw w Szwe-cji (Piratpartiet), a później w in-nych krajach. Stare partie – nietylko te prawicowe, tradycyjnie po-wiązane z interesami wielkich firm,ale także lewicowe – przegapiły kwe-stię praw konsumenckich i problemten, tak ważny zwłaszcza dla mło-dych, niejednokrotnie niemal żyją-cych w internecie, podchwycił wła-śnie nowy ruch, który przekornieprzyjął język i symbolikę związanąz piractwem.

Pierwsza partia piracka powsta-ła dokładnie 7 lat temu, 1 stycz-nia 2006 roku w Sztokholmie.Szwedzcy przedstawiciele ruchuwprawdzie nie weszli jeszczedo miejscowego parlamentu, alew 2009 roku zdobyli 2 mandatydo Parlamentu Europejskiego. Cociekawe, ten nowy ruch jest trzecią

co do liczebności partią politycznąw Szwecji, licząc sobie już ponad 50tys. członków w kraju, który ma za-ledwie 9 mln mieszkańców.

Cud nad Łabąi Renem

Nie mniej spektakularny jest roz-wój partii w Niemczech, gdzie przed-stawiciele Partii Piratów zdobywająostatnio po około 8 proc. głosóww wyborach do regionalnych parla-mentów. Piraci są już w przedstawi-cielstwach 5 krajów związkowych,w tym w Berlinie oraz w potężneji ludnej Północnej Nadrenii-Westfalii.

Piraci tak bardzo urośli w siłę, że sta-li się zwłaszcza wśród młodego po-kolenia zagrożeniem dla wpływówzwykle silnej w Niemczech tradycyj-nej lewicy. I to pomimo tego, że pi-raci nie uważają się za lewicę, ale tzw.partię obywatelską, cokolwiek mia-łoby to znaczyć.

Partie pirackie domagają się pra-wa do wolnej wymiany plików,na przykład z muzyką, o ile ich uży-tek nie miałby charakteru zarobko-wego. Zdaniem piratów domowe słu-chanie darmowej muzyki jest rów-nież darmową reklamą dla twórców,którzy czerpią korzyści materialnenie tylko ze sprzedaży płyt, ale tak-że z gadżetów i koncertów. Partiachce, aby istniał wolny dostęp dowszelkiej twórczości intelektualnejstworzonej dzięki środkom publicz-nym. Sprzeciwia się również paten-towaniu oprogramowania kompute-rowego oraz ludzkiego genomu.

Prywatność

Partie pirackie (zwłaszcza nie-miecka) sprzeciwiają się też inwigi-lowaniu obywateli pod pozorem wal-ki z terroryzmem – zarówno w in-ternecie, jak i poprzez system mo-nitoringu ulicznego. Protestują prze-ciwko nadmiernemu gromadzeniudanych o obywatelach przez policję.Popierają natomiast przejrzystośćprocedur, którymi kieruje się rządi administracja, oraz nadzór obywa-teli nad poczynaniami władz.

Wiele osób zainteresuje zapew-ne fakt, że niemieccy piraci po-pierają prawo do bezwarunkowe-go dochodu minimalnego. Cho-dzi o zastąpienie różnego rodzajuzapomóg i świadczeń socjalnychprzez rodzaj renty zapewniającejkażdemu minimum środków do ży-cia. Postulat dochodu minimalne-go jest od kilku dziesięcioleci wy-suwany przez niektóre środowiska,

głównie lewicowe. Szwedzcy piracidomagają się natomiast zniesieniapatentów na leki i popierają prze-jęcie badań farmaceutycznych w ca-łości przez instytucje publiczne. Pi-raci chcą także takiego zreformo-wania przepisów o prawach autor-skich, aby miały one bardziej ogra-niczony zasięg czasowy.

Partie pirackie są już zalegali-zowane na wszystkich kontynentach,istnieją w 50 krajach – od Skandy-nawii po RPA i od Kanady po Au-stralię. Siłę tych ugrupowań wzmoc-nił niezwykle ogólnoświatowy pro-test przeciwko ACTA oraz RuchOburzonych. W Czechach piraciumieścili swojego przedstawicielaw Senacie. W Polsce nie zdobyli jakdotąd większego poparcia, mimo żeu nas, w społeczeństwie polityczniew większości obojętnym, protestyprzeciwko ACTA miały, o dziwo,bardzo masowy charakter.

Prawi czy lewi

Partia Piratów faktycznie przy-pomina pod pewnymi względamiRuch Palikota, i to nie tylko z po-wodu namiętnego używania kolorupomarańczowego. Największym po-dobieństwem jest trudność w zakwa-lifikowaniu obydwu ugrupowańna mapie politycznej „od prawa do le-wa”. Obydwa ruchy na pierwszy rzutoka wydają się dosyć liberalne zewzględu na podkreślanie kwestii wol-ności osobistych, prywatności itp. Aleistnieją także pewne prospołecznenurty w obydwu formacjach, którewskazywałyby na ich zabarwienielewicowe. Chociażby postulat docho-du minimalnego dla wszystkich oraztakie oto sformułowania (za stronąpartiapiratow. pl): „Piraci wyznająsolidarność społeczeństwa, w którymsilniejsi wspierają słabszych”; „Solidar-ność przy wspólnych celach jest waż-na, piraci przeciwdziałają znieczulicy

społecznej i działają w sytuacjach wy-magających odwagi cywilnej”; „Pira-ci są pokojowi, odrzucają karę śmier-ci i niszczenie natury, piraci repre-zentują odpowiedzialne podejściedo środowiska i zasobów naturalnych”.Na progresywny charakter ruchuwskazywałby także taki oto fragmentz tej samej strony: „Piraci są kry-tyczni wobec systemów, szukają sła-bych punktów i znajdują sposoby ichwyeliminowania”.

Choć więc piraci odżegnują sięod podziału lewica–prawica, to moż-na ich sklasyfikować jako socjallibe-rałów, czyli ludzi przekonanychdo wolnościowych wartości liberal-nych, ale rozumiejących, że dla ichosiągnięcia potrzeba pewnej dozyrówności i zabezpieczeń socjalnych.Socjalliberałowie odrzucają jako na-iwny i niesprawiedliwy bezkrytycz-ny kult wolnego rynku – tak miłykonserwatywnym liberałom oraz nie-którym liberałom klasycznym.Do pewnego stopnia podobną ten-dencję socjalliberalną da się wyczućw głównym nurcie Ruchu Palikota,jeśli nie liczyć frakcji zdecydowa-nie lewicowej, reprezentowanejprzez Annę Grodzką, Roberta Bie-dronia i Wandę Nowicką.

Eksperymentyz demokracją

W tym kontekście interesującewydają się eksperymenty nad demo-kracją prowadzone głównie przez nie-mieckich piratów. Chodzi w nicho maksymalne upodmiotowienieczłonków partii i niedopuszczeniedo przejęcia ruchu przez tak zwanych„działaczy”. Obecnie nad niektóry-mi dokumentami ruchu można pra-cować wspólnie na zasadzie podob-nej do tej, na której tworzy się arty-kuły Wikipedii. Członkowie ruchuw Berlinie mogą także składać pro-pozycje programowe, o ile uda im się

skłonić 10 proc. członków partii do po-parcia swojej propozycji. Jeszcze cie-kawsza jest możliwość przekazaniaswojego głosu innej osobie, na stałelub tylko w pewnej kwestii. Takie peł-nomocnictwo można w każdej chwi-li cofnąć. Ta zasada jest nazywa-na „płynną demokracją”, czymśprzejściowym między systemem de-mokracji bezpośredniej a przed-stawicielskiej. Oczywiście tego ro-dzaju ciekawe eksperymenty są moż-liwe dzięki zastosowaniu technik kom-puterowych.

Płynna demokracja ma liczne za-lety. Sprawia między innymi, że oby-watel nie musi czuć się wyłączony z ży-cia publicznego przez stałe delego-wanie swojego głosu na posła lub rad-nego (w demokracji przedstawiciel-skiej). Taki system jest też mniej po-datny na korupcję. Z kolei możliwośćdelegowania głosu sprawia, że systemjest mniej absorbujący niż w demo-kracji bezpośredniej, gdzie ciągle trze-ba samemu zabierać głos w jakiejśsprawie, a życie zamienia się w nie-kończący ciąg referendów i głosowań,tak jak ma to miejsce w Szwajcarii.W pewnych sprawach można głoso-wać samemu, a w innych – przeka-zać swój głos osobom, którym się ufa.Zwolennicy płynnej demokracji opra-cowali już zresztą cały przepis, jakobecny system polityczny zamienićw tę nową formę rządów.

Niezależnie od tych nowatorskichpomysłów trudno powiedzieć, czy pi-raci przejdą do historii jako partiajednego sezonu, czy wpłyną na ży-cie polityczne świata. Los ruchu Zie-lonych mógłby jednak sugerować, żeEuropa jest gotowa na trwałą poli-tyczną ewolucję i że znajdzie się tumiejsce także dla piratów, nawetjeśli ktoś inny, na przykład lewica,przejmie znaczącą część ich postu-latów. No, chyba że to Ruch Pali-kota „ogarnie ludzi ród”.

ADAM CIOCH

PPiirraaccii ppoolliittyycczznnyycchh wwóódd

Europejskie życie publiczne szturmują politycypartii nazywających się „pirackimi”. Co kryje siępod tą awanturniczo-humorystyczną nazwą?

Ruch Palikota i Partię Piratów oprócz ideiłączą także kolor i pomysły agitacyjne

Page 13: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 1133U NAS I GDZIE INDZIEJ

Nadzieję w geocatchinguupatrują Marek i An-na Michalakowie zeStajni Leźno, koło Lidz-

barka Welskiego. – Od dwóch latspadała ilość osób odwiedzającychnasze gospodarstwo i region (w su-mie w ciągu ostatnich dwóch lat licz-ba osób wyjeżdżających na wakacjepod gruszą spadła o 20 proc. – dop.red.). Na cud nie można liczyć, bote akurat ostatnio się nie zdarzają.Trzeba było coś wymyślić. Postawi-liśmy na… poszukiwanie skarbów.Wraz z doświadczonymi geocache-rami – Leo Walotekiem-Scheideg-gerem i Darkiem Pudełko – sta-wiamy nowe „traile”, czyli ścieżki zeskrytkami – mówi Marek. „Kesze”,czyli „skarby”, można odnaleźć dzię-ki wskazówkom opublikowanymna forach internetowych. Najważ-niejsza zasada to konspiracja.

Gra jest niezwykle popular-na – na całym świecie bawi sięw nią pięć milionów osób, któreposzukują dwóch milionów „skar-bów”. Szaleństwo trwa od 2000 r.,czyli momentu od odkodowania sa-telitarnych sygnałów GPS. Wtedy toAmerykanin Dave Ulmer, schowałw lesie wiadro i podał współrzędnegeograficzne na grupie dyskusyjnejdla fanów GPS. Pomysł chwycił – ko-ledzy Dave’a wyruszyli na poszuki-wanie wiadra; przeżyciami dzielilisię w internecie. Wkrótce potem ko-lejne osoby chowały po lasach swo-je „skarby” i rozmawiały o nichna grupach dyskusyjnych. Wtedy teżpojawiła się nazwa geocaching (ca-che to po angielsku schowek). Jed-nym z takich zapaleńców jest LeoWalotek-Scheidegger – Niemiec,który doskonale mówi po polsku.

Ruch geocachingowy organizujeod lat. – Skrytek należy szukać tak,by nie zdradzić ich położenia, ani nieprzyciągnąć uwagi postronnych osób– opowiada. Często miejsce wska-zane przez współrzędne znajduje się

w ukryciu. Leo wspomina „kesz”umieszczony przy graffiti przed-stawiającym młodego powstańcaw jednej z warszawskich bram.– Mugol, czyli turysta niewtajem-niczony w zabawę, tam nie trafi– mówi Leo. No bo kto by sięwłóczył po bramach? Geokeszernie ominie takiej gratki. – A tobardzo ładne graffiti. Człowiek, któ-ry to wymalował, miał talent. Takicheksponatów nie ma Muzeum Po-wstania Warszawskiego. Dlatego

uważam, że geocaching to świetnysposób na propagowanie turystyki– tłumaczy Leo.

Turystyka regionalna

Właśnie w ten sposób promujeją Nadrenia-Palatynat, land położo-ny w południowo-zachodnich Niem-czech. Na początku XXI w. nastąpiłtam turystyczny krach. Hotelarze i fir-my oferujące wypoczynek agrotury-styczny radziły sobie coraz gorzej.Zorganizowano zbiórki na skrytki,próbując zainteresować ludzi tą for-mą rekreacji. W 2007 r. za 250 euromożna było wyjechać na dwa tygo-dnie na Majorkę z zakwaterowaniemw czterogwiazdkowym hotelu. Wcza-sy w kraju sto kilometrów od domuto był wstyd, ale to właśnie wtedy na-stąpił bum na geocaching. Dziś prze-wodniki turystyczne obok spa i ho-teli podają też wykaz skrytek. Pro-wadzi się statystyki, ile jest schow-ków i jak wielu graczy odwiedza da-ny region. Poza tym to atrakcja zdol-na ściągnąć ludzi z całego świata.

Keszem nie musi być skrytka, mo-że być nim też zagadka, na przykładgeologiczna, czyli tak zwany „erf”.– Zasada jest prosta: znajdujesz cościekawego, na przykład nietypoweukształtowane terenu, i układasz py-tanie. Osoba, która je rozwiąże, mo-

że się zalogować jakoznalazca. Jedną piątązagadek geologicznychw Polsce sam ułożyłem– chwali się Leo, któryinteresuje się tym, ktoprawidłowo odpowiadana jego pytania. Pew-nego dnia natrafiłna gracza, który rozwią-zał aż 10 zagadek…W Afganistanie.

– Odkryłem, że to Kanadyjczyk,saper z oddziałów EOD (explosiveordnance disposal). Spec od najtrud-niejszych zadań, a „erfy” bardzo go

„kręciły”. Wracając ze zmiany do do-mu, wyznaczył sobie kurs nad Euro-pą, przez Paryż i Frankfurt. Zauwa-żył, że jedna zagadka związana jestz Warszawą – opowiada Leo. „Erf”ukryty był przed Muzeum Geologicz-nym. Łamigłówka zaczyna sięprzy głazie narzutowym, 150 mprzed instytutem, ale po ostatnią od-powiedź trzeba zajść do muzeum.– Żołnierz zorganizował sobie w War-szawie przystanek w podróży. Zo-stał na 36 godzin; w sumie znalazł 36schowków – dodaje Leo. Nie znaczyto, że gra nie oferuje mocnych prze-żyć. Niektóre skrytki, na przykład teinstalowane na bardzo wysokich drze-wach, bez specjalistycznego sprzętu

są niedostępne. Są one specjalnieoznaczone i ściągają miłośników tu-rystyki ekstremalnej. Niezbędny jestsprzęt wspinaczkowy, bo trzeba wdra-pywać się na wysokość 15–20 metrów.

Coś stuka w lesie

Pomysłowość w tej zabawie za-skakuje. – Pamiętam poszukiwanie

skrytki o nazwie „Coś stu-ka w lesie” – mówi Leo.Współrzędne wskazywałyna górę, a wokół mniepiętrzyły się granitoweściany. Stroma wspinacz-ka nie wchodziła w grę,rejon trzeba było obejść.W pobliżu miejsca wyzna-czonego przez GPS kryłasię dziwnie wyglądającajama. Nie dało się tegoruszyć, więc to nie było

to. Dookoła rosły wielkie drzewa,GPS tracił zasięg. W żargonie mó-wi się, że sygnał „pływa” – odczytysą nieprecyzyjne, trudno coś znaleźć.

– Pomyślałem, żespojrzę jeszcze raz, z gó-ry. Obchodząc ostrewzniesienie, znalazłemsię na półce skalneji z niej dostrzegłem dzię-cioła. Siedział na drze-wie, czegoś tu jednak bra-kowało. Jeszcze krok i jużwiedziałem, że ten ptakbył z plastiku. Okazałosię, że został normalnieprzyczepiony do drzewa,a kesza miał w brzuchu. Wystarczy-ło sięgnąć ręką i wyciągnąć notatniklog book – mówi Leo. Odkrywca wpi-suje swoje dane do log booka. Dzię-ki temu skrytki żyją, a gracz możeudokumentować swoją spostrzegaw-czość, wytrwałość, ale też, jak się oka-zuje, odwagę.

Poczuj pociąg

Leo z ciekawości odwiedził miej-skie, niebezpieczne skrytki. Jest kil-ka takich w Polsce. Jedna z nich

nazywa się „Poczuj pociąg”. – Jużzbliżając się do celu, widzisz, że niebędzie łatwo – mówi Leo. – Przed to-bą stoi wiadukt, a ty, kryjąc się za re-klamami, musisz iść po żelaznej, wą-skiej kładce – dodaje. Pod stopamiprzepaść mająca dobre 20 m i rze-ka, a „łowca skarbów” szedł tamw nocy. – Za każdym razem, gdyprzejeżdża skład kolejowy, cała kon-strukcja się chwieje. Wiesz, co kry-je się za „tajemniczą nazwą” skryt-ki – śmieje się Leo.

Keszerzy rywalizują ze sobą. Wie-le osób wyspecjalizowało się w „ftp”,czyli first of find (w dowolnym tłu-maczeniu – pierwszy znalazca). Pew-nego razu Niemiec wybrał się na ło-wy zaledwie dwie godziny po publi-kacji współrzędnych skrytki w inter-necie. Był pewien, że będzie pierw-szy. – Byłem trzeci – mówi Leo.W skrzynce poza standardową zawar-tością czekał na niego certyfikat. Wpi-sał się do loog boka i zaczął się zbie-rać. Zawrócił i zobaczył postać idą-cą niepewnie po kładce. Schował się,

by nie wystraszyć człowieka. Gdy spa-cerowicz się zbliżył, Leo wyszedł z cie-nia. Wyciągnął GPS i zapytał: „Czychcesz zadzwonić?”. On powiedział,że nie, że ma swój sprzęt. – To byłSzwajcar i nawet nie mówił po pol-sku. Opisy polskich geokeszy tłuma-czyła mu sekretarka z firmy, w któ-rej pracował. Ten kesz był bardzoładnie zrobiony, przytwierdzony ma-gnesami. Autorem tej skrytki byładziewczyna – mówi z uznaniem Leo.

Podróże siostry Ann

Jednak geocatching to nie tylkonietypowe skrytki i zagadki, lecz tak-że… maskotki, takie jak „SisterAnn”. „Siostra” wyruszyła z Austra-lii siedem lat temu. W logach na fo-rum zamieszczano zdjęcia i moż-na było prześledzić jej pielgrzymkę.Była w Peru, Skandynawii, dotarłado Watykanu, na niektórych jej zdję-ciach pojawił się nawet papież. Te-raz pewnie znowu jest w drodze. Ten,kto ją wyprawił w podróż, napisał:„To Sister Ann, chcąca odwiedzaćświęte miejsca”. „Siostra” jest… nie-co kiczowatą, gumową figurką sio-stry zakonnej, żywcem wyjętą z Di-snejowskiej kreskówki. Takie figurynazywa się Trawel Bugami. Najczę-ściej to maskotka puszczona w ruchw określonym miejscu.

– W tym wszystkim jest coś ta-kiego, co mamy od naszych pra-przodków, zbieractwo i łowiectwo– mówi Leo, gdy idziemy odszukaćjedną ze skrzynek. Istotnie, czuję sięjak na łowach, choć znajdujemy sięw centrum miasta. Dostrzegam ko-rzeń – tworzy naturalną dziuplęna ziemi. Wejście zasłonięte jest ka-mieniem. Sięgam do środka. Tra-fiam na płócienny woreczek; w środ-ku jest plastikowy pojemnik z ka-wałkiem zwiniętego papieru. – Te-raz możesz się wpisać – mówi Leo,stojący na czatach.

Zapisuję swoje imię, nazwiskoi dzisiejszą datę. Plastikowy pojem-nik przetrwa nawet 450 lat. Zosta-wiłem swój ślad. Może następnymrazem wezmę latarkę i w nocy wy-biorę się na kolejowy most? Jestemciekawy, czy skrzynka, o jakiej mó-wił Leo, nadal tam jest. Chcę teżsprawdzić, co kryje…

ERNEST LINDBERG

SSkkaarrbbyy zz GGPPSS-uuCzy Polskę czeka gorączka… „kesza”? Moda na geocaching, czyli na grę łączącą poszukiwanie skarbów z marszem przełajowym,dopiero raczkuje. Właściciele gospodarstw agroturystycznych widzą w niej jednak ratunek dla… lokalnej gospodarki.

SSkkaarrbbyy zz GGPPSS-uu

Page 14: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

1144 ZAMIAST SPOWIEDZI

– Naprawdę nie czuł Pan anikrzty zawodu z powodu nikłegowyniku wyborczego z 2005 r.?

– Ludzie mają powody, aby odemnie stronić. Zawsze będę dla Pola-ków dowodem ich tchórzostwa. Bokiedy już pomogłem obalić rząd Ma-zowieckiego, wystarczyło podnieść kiji ci ludzie uciekliby z kraju. Wtedy Po-lacy przestraszyli się własnego dzieła.

– Są w Polsce politycy, którychPan szanuje?

– Jedyny człowiek, którego polu-biłem, bo jest z nim konkretna wy-miana zdań, to Leszek Miller. Doce-niam jego zdolności organizacyjne.On jest prawdziwym liderem politycz-nym. Silny jak byk, mimo swojegowieku. To on sfinansował AndrzejaLeppera na scenie politycznej, żebywykluczyć Tymińskiego. Cel był taki,żeby Lepper przejął słowo w słowonasz program, przejął fizycznie biu-ro naszej partii na Nowym Świeciei mówił wszystko to, co my mieliśmypowiedzieć. To dublowanie zmyłoPartię X ze sceny politycznej.

– Leszek Miller przyjeżdżałdo Pana do Komorowa. Po co?

– Był dwa razy. Nadchodziły wy-bory prezydenckie w 1995 r. Chciałmnie namówić na współpracę z SLD.Chcieli mieć wtedy dwóch kandyda-tów na prezydenta: Tymińskiegoi Kwaśniewskiego. Ja się na to niezgodziłem.

– Dlaczego?– Uważam, że samotność jest lep-

sza niż złe towarzystwo. Szczególniegdy się nie ma do ludzi zaufania. Bobardzo łatwo w polityce podstawić no-gę. Myślałem, że ich strategia polega-ła na tym, by wchłonąć i zniszczyć.

Polscy politycy uprawiają populizmbardzo profesjonalnie. Ale z tego nicnie wyjdzie, bo nie mają ludzi z cha-rakterem, którzy by to, co obiecują,wprowadzili w życie. Oni potrafiąukraść myśl polityczną, ale nie potra-fią ukraść fachowości.

– Ma Pan o coś pretensjedo Żydów?

– Ja mam troje dzieci Żydów, bomoja była żona, Peruwianka, jest Ży-dówką! Żydowska grupa władzyw Polsce o tym wie, a jednak zrobi-li ze mnie antysemitę. Nie mówięo wszystkich Żydach w kraju, tylkoo grupie władzy, która była finanso-wana z zagranicy.

– Ta grupa władzy ma lidera?– Oni sobie wybierają polskich

liderów, takich, którzy będą im słu-żyć. Na przykład Donald Tusk, LechWałęsa, Tadeusz Mazowiecki. Zasznurki pociąga ktoś, kto jest za gra-nicą Polski. Tak było od samego po-czątku.

– To niebywałe, co Pan opo-wiada. Nie sposób się z tym zgo-dzić. Pan jest antysemitą!

– Cenię Żydów za fachowość. An-tysemityzm to jest coś takiego, żesię Żydów nienawidzi. To jest tak

zwana zoologiczna nienawiść. W Pol-sce jest walka kulturowa o niewol-nictwo i przetrwanie, tylko Polacytego nie rozumieją, bo to wszystkojest robione w białych rękawiczkach.Żydzi powiedzą, że jestem antyse-mitą, niektórzy stwierdzą, że jestem

patriotą, a ja siebie nazywam na-cjonalistą. Mnie się nacjonalizmamerykański bardzo podoba. Mniesię nacjonalizm kanadyjski bardzopodoba, bo tutaj moi sąsiedzi na słu-pach przed domem wywieszają fla-gi kanadyjskie.

– A Pan jaką wywiesza flagę?– Kanadyjską. Jestem wdzięczny,

że tu mieszkam, podoba mi się tenkraj, dobrze mnie przyjął i pozwoliłmieć dobre życie. W święta polskie,na przykład 3 Maja, wywieszam flagępolską. A w październiku, w świętonarodowe Chin, wywieszam flagę chiń-ską. Tutaj patriotyzm czy nacjona-lizm nie jest naganny. Jest mile wi-dziany. W Polsce taki człowiek od ra-zu nazwany jest antysemitą. Nie lubiękultury żydowskiej, ale nie jestem an-tysemitą. Antysemita to jest w Polscepojęcie polityczne. Jak grupa władzykogoś nie lubi, nazywa go antysemi-tą. W celu zniszczenia politycznego.

– Czym Pan na to zapracował? – Nigdy mi nie zapomną, że po-

mogłem Polakom obalić rząd Mazo-wieckiego. No a poza tym jestem sta-le krytyczny dla tej grupy władzy. To– moim zdaniem – są najwięksi anty-semici w Polsce. Tak więc grupa wła-dzy żydowskiej, a precyzując (?) pu-blikator Michnika, nazwała mnie an-tysemitą i rozpropagowała, że jestemnajgorszym wrogiem Żydów w Polsce.To jest szerzenie nienawiści i to po-winno być karalne, bo ja jestem ska-zany na niebyt. Ludzie tacy jak ja, z od-chyleniem nacjonalistycznym, są wy-rzutkami społecznymi. Kiedyś za togroziła kara śmierci. I stało się to nietylko mnie, ale i wielu innym patrio-tom. Cywilna śmierć spotyka każde-go niezwiązanego z tą władzą poten-cjalnego lidera Polaków. Trzeba gozniszczyć za wszelką cenę. I wykluczyć.

– Odchył nacjonalistyczny miałPan od zawsze czy zaczęło się todopiero na emigracji?

– Od zawsze. Miłość do ojczyznywyssałem z mlekiem matki. Najwięk-sza tortura tego nie zmieni. Musząmnie zabić.

– Pan wciąż nie odciął sięod polityki.

– Odciąłem się. Już dawno. Niemogę tchórzy prowadzić do boju. Dla-tego nie jestem w polityce. A o swo-je trzeba walczyć. W biznesie, w po-lityce, na każdym kroku. Taki pazer-ny jest świat. Jestem na politycznejemeryturze. Nie widzi pani? Mam tu-taj wokół siebie ogrody. Sadzę park.Dla spokoju i medytacji. Patrzęna Polskę z lotu ptaka. Dystans da-je ten komfort, że obserwuję las, a niepojedyncze drzewa.

– I co Pan widzi?– Ten las niszczeje. Od przeszło 20

lat nie powstała w Polsce, nawetna poziomie intelektualnym, myśl pa-triotyczno-ekonomiczna, żeby przy-najmniej wskazać praktyczne i wia-rygodne kierunki rozwoju. Co za dia-beł w Polsce siedzi, że te same mor-dy wciąż widzi się w telewizji? Alenie można winić wilka o to, że zabi-ja owce. On zawsze to będzie robił.Zawsze winię Polaków. To, co jestdzisiaj w Polsce, to jest wyłączniewina Polaków, nikogo innego. Ta po-tulność. Kultura, która każe nadsta-wiać drugi policzek. Ja tego nie wi-działem nigdzie na świecie, a byłemw różnych krajach. Tam, jeśli kto-kolwiek naciśnie jakąś grupę społecz-ną, są protesty, nawet krew się leje.Ludzie tracą życie i wtedy są zmia-ny. Ale nie w Polsce. Ta potulnośćowiec! No to dorzynają owce: wyso-kie podatki, brak miejsc pracy. Bied-ne owce, bez lidera.

– Liderów jest wielu.– A kto jest dzisiaj liderem pol-

skich patriotów? Nie ma! Ja od 22 latszukam kogoś, komu mogę dać wspar-cie, komu mogę przesłać pienią-dze. I nie widzę. To jest moja naj-większa bolączka. Chciałbym zoba-czyć, zanim odejdę z tego świata, ktojest liderem, który ma poparcie Po-laków w trudnych sytuacjach. Społe-czeństwo polskie jest rozbite politycz-nie. Wszystkie organizacje to są tyl-ko szyldy, bezzębne tygrysy.

– A kto to jest patriota?– Człowiek honoru, który przede

wszystkim ma zasady, moralność, któ-ry ma Polskę w sercu i chce o nią wal-czyć. Ale Polacy chcą być w politycznej

PPoollsskkaa nniisszzcczzeejjee PPoollsskkaa nniisszzcczzeejjee

WYWIAD ZE STANISŁAWEM TYMIŃSKIM (2)

Nie tylko zarabiam pieniądze, ale zajmuję się teżinnymi ludźmi oraz swoim własnym rozwojem.Część pieniędzy rozdałem. Jeśli ktoś przychodzi

do mnie z prośbą, będącą kwestią życia lubśmierci, to pomagam. Nie dlatego, że proszą.Uważam to za konieczne – tak w wywiadziedla „FiM” mówi o sobie Stanisław Tymiński.

Fot.

Arc

hiw

um r

odzi

nne

Page 15: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 1155

niewoli. Wiele wskazuje na to, że imsię to podoba. Albo wolą wyjechaćz tego kotła, co miliony ludzi już zro-biło. Wolą pracować na zmywakuw Anglii, niż być niewolnikiem w Pol-sce. Tam mają godność. W byciu nie-wolnikiem nie ma żadnej godności.Tendencja jest taka, żeby Polakówza wszelką cenę zubożyć, zniewolići doprowadzić do takiego stanu, żenie podskoczą. Nie mogą się nawetzorganizować. Przecież to są jakieścyrki. Jak z tym marszem niepodle-głości, gdzie była ewidentna prowo-kacja policji.

– Którym marszem?– Patriotów. Tam było wiele grup

patriotycznych – Młodzież Wszech-polska, ONR, organizacje kombatanc-kie, starzy AK-owcy. To są wszystkopatrioci.

– Pan żartuje! Ci wygolenichłopcy z glanami na nogach,wznoszący nienawistne okrzyki – topatrioci?!

– Mam nadzieję, że to są chłop-cy z odchyleniem nacjonalistycznymi ja ich za to chwalę. Bo jakikolwiekprzebłysk światła w ciemności mniezadowala.

– Takich chłopców, którzy po-trafią skopać czarnego tylko zewzględu na kolor skóry, też Panchwali?!

– To są przypadki ekstremalne.A co tym chłopcom zrobiono w dzi-siejszej Polsce? Jakie oni mają moż-liwości rozwoju, pracy, założenia ro-dziny? Przecież zrobili z nich wyrzut-ków społecznych, to czego pani od nichoczekuje?! Oni mają powody, żeby ko-pać, gryźć i walić pięściami na ślepo,bo są w pułapce. To tak jakby winićtysiące polskich dzieci, że chodzą głod-ne do szkoły, albo pracowników by-łych PGR-ów, których zostawionona pastwę losu. Zabrano im ziemię,a w zamian dostali kuroniówkę na wód-kę. Zezwierzęcili ludzi i to jest odpo-wiedź na zezwierzęcenie.

– Wygłasza Pan takie poglą-dy, że nie dziwi fakt, iż został Panskazany na śmierć cywilną.

– Mnie się moje poglądy nie wy-dają radykalne. Uważam się za prak-tycznego człowieka.

– Czy na obecnej scenie poli-tycznej jest szansa na zmiany?

– Polacy muszą się nauczyć wy-bierać i chronić swoich liderów, że-by mieli fundusze na swoją pracę, bybyli spokojni, że mają za sobą praw-dziwe poparcie. Dla mnie tajne gło-sy wyborcze za kurtyną to nie jest po-parcie. To jest tchórzostwo. Tak zo-stałem w Polsce oszukany. Dlategojestem starszym panem, który wolipracować w ogrodzie.

– Wciąż jednak komentuje Panpolską politykę.

– Jeśli ktoś ma coś do powiedze-nia, a tego nie robi, to jest grzech.

– A może Pan uważa się za pol-skiego mesjasza?

– Broń Boże! Uważam się za bar-dzo skromnego człowieka, ubieram sięskromnie, chodzę skromnie, jeżdżęskromnym samochodem. To nie jestmesjanizm. W mojej opinii to jest prak-tyczne podejście. Jestem optymistą.

Mówię, że zawsze można zbudowaćkraj bez kapitału, jeśli są dobre chę-ci. Polska to jest kolos na glinianychnogach. Nie ma fundamentu moral-nego. Gminy bankrutują, wkrótce rządcentralny będzie wisiał w powietrzu.

– Twierdzi Pan, że Kościółw Polsce ogranicza kreatywnośćludzi.

– Religia danego kraju jest jed-nym z elementów jego sukcesu bądźklęski. To jest bardzo widoczne w kra-jach protestanckich, gdzie ludzie po-rzucili Kościół katolicki, który w pew-nym momencie stał im się bardzo nie-wygodny i ich hamował. Obserwowa-łem podpisywanie konkordatu i sy-tuacja państwa w państwie całkowi-cie mi się nie podoba. To jest nie-moralne i niszczące kraj.

– Jako kandydat na prezyden-ta starał się Pan o poparcie Ko-ścioła?

– W swoim programie wyborczymzaznaczyłem, że Kościół pełni rolęprzewodnika, jeśli chodzi o wykład-nię moralną, ale dzisiaj bym tenpunkt usunął. Tam chodzi tylko o ka-sę i manipulację owieczek, które sąbezbronne, bo nie mają bezpośred-niego kontaktu z Bogiem. Pomyśla-łem, że może w tej wielkiej instytu-cji znajdę coś wartościowego. Że wy-pada w kraju katolickim wrócićdo Kościoła. Zrobiłem taką próbę.Całkowicie nieudaną.

– Na czym polegała?– Chodziłem co niedzielę do ko-

ścioła i starałem się poznać go od jaknajlepszej strony. Chciałem się do-wiedzieć, czy istnieją jakieś wyższewartości moralne czy intelektualne,których ja jako młody chłopak nieznałem. Zacząłem szukać informa-cji na ten temat wśród różnych księ-ży, mnichów, zakonów, szukałemw miejscach, gdzie są poważne re-kolekcje. Nic takiego nie znalazłem.A to, co się stało w ostatni dzieńwyborów, że ze wszystkich ambon wy-zwali mnie od diabłów przeklętych,to było skandaliczne zachowanie. Jabyłem reprezentantem milionów Po-laków. To jest niedopuszczalne, że-by Kościół w sposób tak bezpośred-ni i brutalny mieszał się w sprawyświeckie.

– Pan jest katolikiem?– Nie. Z czasem, studiując różne

religie i różne pomysły uduchowieniaczłowieka, zorientowałem się, że ka-płani są największą przeszkodą w bez-pośredniej komunikacji z Bogiem.Druga sprawa, która mnie zniechę-ciła do Kościoła katolickiego w Pol-sce, to fakt, że tak łatwo w religii ka-tolickiej można się wyspowiadać.Ksiądz da te dziesięć czy sto Zdro-waś Maria i już można grzeszyć na no-wo. W prawdziwych religiach takiezachowanie nie jest dozwolone. Otrzy-manie rozgrzeszenia jest za łatwe, nie-moralne. Żona mówi, że jestem bud-dystą. Ale to nieprawda. Kiedy mia-łem 32 lata, zacząłem się zastanawiaćnad sensem swego życia. Przestudio-wałem wiele religii, a w końcu stwo-rzyłem własną.

– Co się w niej liczy? – Potrzeby spirytualne.

– One doprowadziły Panado peruwiańskich Indian w Ama-zonii?

– Jechałem przez piekielne wąwo-zy. To była straszna podróż. Ale w To-ronto studiowałem rzeczy spirytual-ne. Doszedłem do takiego poziomu,że już więcej nie mogłem się nauczyć.Dlatego pojechałem. Jak się ktoś za-trzyma na pewnym etapie, to się czu-je jak w więzieniu. Chęć wejścia na in-ny poziom jest przeogromna. To jestsiła, która pcha człowieka tak, że mu-si wszystko rzucić i jechać. I poznać.Dlatego pojechałem do dżungli, żebypoznać Indian. W Amazonii są praw-dziwi ludzie. Sól ziemi.

– Dali Panu to, co chciał Panzyskać?

– Tak. To dopiero otwiera hory-zont. Chodzi o to, żeby znaleźć bram-kę, by jeszcze za życia można wejśćna tamten świat świadomie. Opuścićciało i wyjść poza siebie. Ale to spra-wy dla wielu ludzi niezrozumiałe. Sąpewne rzeczy, w których się upewni-łem. Są dla mnie niezaprzeczalnei używam ich na co dzień.

– Jakie?– Telepatia. Ale ja o tym mało

mówię, bo to jest kontrowersyjna spra-wa. I prywatna.

– Nie każdy człowiek ma takiepragnienia.

– Piramida Masłowa pokazuje, żeludzie na poziomie bytu muszą miećprzede wszystkim zabezpieczone je-dzenie, ubranie i mieszkanie. Te bar-dzo podstawowe rzeczy. Kiedy ktośma zabezpieczony byt, jest na wierz-chołku piramidy. Wtedy dopiero od-czuwa pragnienie poznania świata.Poza tym większość się tego boi. Trze-ba być bardzo odważnym albo despe-ratem.

– A Pan?– Ja byłem odważnym desperatem.

Chciałem się więcej nauczyć, a to jestryzyko. Indianie od niepamiętnych cza-sów mają swoje rytuały. Praktykują

grupową telepatię. Szaman, który pro-wadzi rytuał, gromadzi w kółku dwu-dziestu Indian, którzy dzielą wizję. Tencały rytuał polega na tym, żeby wejśćprzez bramkę w różowy tunel, a kie-dy on się skończy, wejść w ko-smos. I jest wolność.

– Wspomagają się czymś?– Herbatą ziołową, która pozwa-

la powiększyć w głowie składnik, któ-ry mamy naturalnie – telepatynę.

– Wrócił Pan kiedyś do dżun-gli na herbatę?

– Nie musiałem. Jak się jest pew-nym, że ta bramka istnieje, to moż-na sobie znaleźć drogę medytacją.

– Znajduje Pan na nią czas?– Jak miałem 30 lat, usiadłem i za-

cząłem myśleć. Wtedy mi dobrze szłow biznesie. Zrobiłem wykres, bizne-splan. Wyszło, że przez następne 10lat mogę zarobić nawet 30 milionówdolarów. Przekreśliłem ten wykres. Bru-talnie. Tak, że aż podarłem papier.I powiedziałem: „Kurwa mać, nie chcębyć maszyną do zarabiania pieniędzy.Chcę być człowiekiem”. I to był decy-dujący moment w moim życiu.

– Czym się różniły te dwiedrogi?

– Tym, że nie tylko zarabiam pie-niądze, ale też zajmuję się innymiludźmi oraz swoim własnym rozwo-jem duchowym. Część pieniędzypo prostu rozdałem. Jeśli pojawiasię problem, będący kwestią życia lubśmierci, to pomagam. Nie dlatego, żeproszą, ale dlatego, że uważam toza konieczne. Nigdy nie mówiłem, żejestem wielkim milionerem. Kilka mi-lionów dolarów to nie jest bogactwow Kanadzie. Ale to mi wystarczy. Niewydam swoich pieniędzy do końca ży-cia. Teraz mogę o sobie powiedzieć,że jestem człowiekiem sukcesu. Przezwrodzoną skromność nie powiedział-bym tego 20 lat temu, ale jak sięma 65 lat, to już można. Życie tojest misja. Bo bez misji mężczyznajest nic niewart.

– Pan jaką ma dziś misję?– Zająć się rodziną, wesprzeć dzie-

ci, których mam pięcioro, dać im naj-lepszą edukację. Pomóc żonie, żebyrosła w siłę, była niezależna i pewnasiebie, kiedy ja odejdę. Okazać wspar-cie moim pracownikom, którzy są zemną od ponad 30 lat. Żeby w pew-nym momencie mogli przejąć interesi byli samodzielni. Jeśli chodzi o Pol-skę, chciałbym przekazać pewne do-świadczenia. I dlatego postanowiłemnapisać książkę, która da nie tyle roz-wiązania, co możliwości wyjścia z im-pasu w sposób konkretny, na bazieekonomii i biznesu. Ostatnia to testa-ment. Dla przyszłych pokoleń, nie dlatego. To będzie potworna książka.

– Dlaczego?– Bo prawdziwa. Wszystko, co

prawdziwe, jest potworne. Z moichdoświadczeń, w Peru, Kanadziei w Polsce, wynika, że największe moż-liwości zmian społecznych daje poli-tyka. Jest najskuteczniejszą dźwignią,jaką znam. Polska to polityczna staj-nia Augiasza. Jeśli się ją uporządku-je, choćby w połowie, to już możnaodczuwać satysfakcję. Wynik końco-wy to jest dobro ludzi, nie moje. Naj-ważniejsze zadanie to budować du-cha Polaków. Opozycja potrafi tylkokrzyczeć, a tu nie chodzi o krzyk. Tuchodzi o konkrety. Nie chcę dawaćPolakom możliwości rewolucji. Chcęzasugerować kierunek dobrych zmian.Jeśli zechcą, skorzystają. To będziemój ostatni podarunek dla Polski.

– Mówi Pan o sobie, że projek-tuje przyszłość.

– Przeszedłem drogę od lampdo najnowszej generacji komputerów.Technologicznie to było wspaniałeprzeżycie, żeby uczyć się cały czas cze-goś nowego i cały czas być pod wpły-wem zmiany technologii. To trzymanaszą firmę w interesie. Potrafimybardzo szybko dostosować się do no-wej technologii. Z tych zawodowychdoświadczeń wiem, że jeśli czegoś niezaplanuję, to tego nie będzie. Mojafirma ma już 37 lat. Cieszy się dosko-nałą reputacją, bo ludzie wiedzą, żejesteśmy uczciwi. Z mojej firmy niktsię nie zwalnia, ludzie pracują po 30lat, chociaż ja nie jestem łatwym czło-wiekiem. Ale łatwego szefa nikt niepoważa, bo nie ma wyników. Nasząmisją jest obsługa klientów przemy-słowych. Na całym świecie non stoppracuje w procesach technologicznychokoło 150 tysięcy naszych kompute-rów. W Chinach monitorują bezpie-czeństwo stacji atomowych, w StanachZjednoczonych – pozycje rakiet.

– Wciąż czerpie Pan przyjem-ność ze swojej pracy?

– Tak, bo to mi porusza krew. Róż-nica między turystyką a przygodą tojest element ryzyka. Ja lubię przygo-dę, bo ekscytuje. Turystyka jest mdła.Jakbym siedział w domu, to nie miał-bym tego elementu ryzyka. W biurzejest go mnóstwo. Każda decyzja maswoje konsekwencje. Ludzie, którzy sąw domu, szybko umierają. Dobra dro-ga to taka, która się nigdy nie kończy.

Rozmawiała OKSANA HAŁATYN-BURDA

[email protected]

Fot.

Arc

hiw

um r

odzi

nne

Page 16: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.1166 ZE ŚWIATA

PORNO ZAMIAST BAJKI

Dzieci powinny oglądać filmy…pornograficzne. Im wcześniej, tymlepiej! – twierdzą norwescy psy-chologowie.

Kontrowersyjne wnioski opubli-kowali na łamach „VG Nett”. Se-anse filmowe powinny odbywać sięw towarzystwie dorosłych, którzy póź-niej podyskutują z pociechami o tym,co razem oglądali. „Ciekawość jestzdrową częścią rozwoju dziecka. Por-no nie wywołuje traumy u malców”– przekonuje seksuolog Thomas J.Winther. Nikt nie poleca sadoma-so ani innych hardcorów. Chodzio tzw. zdrową pornografię. „Kiedydzieci wcześnie zaspokoją swoją cie-kawość, w późniejszym wieku rza-dziej będą szukać podobnych treściw internecie, a takie samodzielne po-szukiwania są gorsze dla ich rozwo-ju” – dodają norwescy specjaliści.

ZE ŚMIERCIĄ IM DO TWARZY

Samobójstwo popełniają tak, że-by po śmierci dobrze wyglądać.Kto? Oczywiście kobiety.

Takie wnioski wysnuli ValerieCallanan i Mark Davis – paranaukowców z Ohio. Przewertowaliwyniki autopsji ponad 600 tamtej-szych samobójców, którzy w la-tach 1997–2006 zdecydowali sięna the end. Okazało się, że kobie-ty 2 razy częściej wybierały metody,które nie powodowały oszpeceniatwarzy – na przykład tabletki czy za-trucie gazem. Unikały popularnychmęskich sposobów na śmierć, takichjak skoki z wieżowców i strzał w gło-wę. Panie równie często korzystałyz pistoletów, ale kiedy odbierałysobie życie, celowały w serce.

OD PRZYBYTKU BOLI

Chińska para z prowincji Guang-dong chciała mieć dzieci. Wedługtamtejszych przepisów, moż-na spłodzić tylko jedno.

Naturalne metody poczęciana nic się zdały, a małżonkom sięspieszyło. Zdecydowali się więc na invitro. Żeby nie było skuchy, z za-płodnionych jajeczek skorzystała nietylko główna zainteresowana, ale i wy-najęte w tym celu dwie tzw. matki za-stępcze (w Chinach jest to zabronio-ne). Efekt? Ta „główna” urodziła

troje dzieci. Surogatki – w sumiepięcioro. Według obowiązującychtam przepisów para, która ma wię-cej niż jedno dziecko, musi zapła-cić za kolejne od trzech do sześciurazy więcej, niż wynosił jej dochódz poprzedniego roku. W tym przy-padku wyliczono, że rodzice 8-oso-bowego przychówku muszą zapła-cić równowartość około 1,6 mln do-larów. Sprawa wywołała dyskusjęw Chinach na temat polityki jedne-go dziecka oraz bogaczy, którzy niemuszą się tym przejmować.

PIES NA SYGNALE

We Włoszech ranne zwierzętana drodze mają być traktowanejak ludzie. Kto nie udzieli im po-mocy, zostanie ukarany.

Nowe przepisy weszły w życie 27grudnia. Jeśli ktoś zobaczy rannegopsa lub kota, ma obowiązek mu po-móc. Nie tylko kierowcy, ale i pozo-stali uczestnicy ruchu drogowego.W przeciwnym razie mogą zapłacićgrzywnę – nawet ponad 1500 euro.Poza tym każdy, kto zabiera do sa-mochodu poturbowanego psa lub ko-ta, żeby zawieźć go do weterynarza,jest traktowany jak ten, kto wieziedo szpitala człowieka – może na przy-kład mknąć na czerwonym świetle.

SREBRNE WYSYPISKO

Homo sapiens nie tylko swoją pla-netę zdążył zapaskudzić. Księżyctak samo.

Na naszym naturalnym satelicieleży już 170 ton odpadów – pisząw „Atlantic”. Między innymi dwieamerykańskie sondy, które się tamrozbiły. Poza tym – pozostałości po 70statkach kosmicznych, 5 amerykań-skich flag, dwie piłki do golfa, 12 parbutów, chusteczki higieniczne, ręczni-ki itp. Srebrny Glob ludzie przyozdo-bili też 96 woreczkami z odchodami.

SZCZEKAJĄCY BUDZIK

W Belgii wyszkolono pierwszegopsa, którego jedynym zadaniemjest budzenie swojego pana.

Do organizacji szkolącej psy dlaniewidomych i niesłyszących zgłosi-ła się 35-letnia kobieta. Belgijka cier-pi na nadmierną senność, bezdechsenny i depresję. Zasypia nawet

6 razy dziennie, także w środkachkomunikacji miejskiej. To bardzoutrudnia jej codziennie życie. Spe-cjalnie wyszkolone dla niej zwierzępo dźwięku budzika przystępujedo budzenia, czyli delikatnego pod-gryzania uszu. Czasami na efekt trze-ba poczekać nawet pół godziny. Pieswie też, na której stacji metra po-winna wysiadać jego pani.

SPRYT Z KONDOMA

Szczury zaatakowały okolice Ale-xandry w Republice Południo-wej Afryki.

Są wszędzie. Grasują nie tylkona śmietnikach, ale wkradają się teżdo domów i podgryzają śpiące dzie-ci. Niektórzy mieszkańcy „odkryli”,dlaczego zwierzaki są niezwyklesprytne... „Na śmietnikach pożera-ją zawartość zużytych prezerwatyw.W ten sposób, razem z nasieniem,zdobywają naszą wiedzę!” – mawia-ją. Tak czy siak, szczurom wypo-wiedziano wojnę, w którą zaangażo-wała się pozarządowa organizacjaLifeLine. Każdy, kto złapie 60 sztuk,dostaje telefon komórkowy. Władzemiejskie rozdają klatki do łapania.Zwierzęta są zagazowywane.

ONA TEMU WINNA

Coraz więcej gwałconych kobiet?Widać same tego chciały!

Do takich wniosków doszli wło-darze afrykańskiego królestwa Su-azi. Dlatego zakazali swoim obywa-telkom noszenia mini, bluzeczek zbytdużo odsłaniających, a nawet obci-słych albo za krótkich spodni. „Ską-pe ubrania prowokują do gwałtów”– uzasadniono oficjalnie. Kobiety,które nie zastosują się do tych za-leceń, mogą spodziewać się nawetpółrocznej odsiadki.

GŁÓWKI PRACUJĄ

Co się wydarzyło w byłym 2012roku? Wiadomo, że naukowcy niepróżnowali.

Oto przykłady kilku „wiekopom-nych” odkryć z minionych 12 mie-sięcy. W „Personality and Social Psy-chology Bulletin” ogłoszono uroczy-ście, że w domu, w którym międzychłopem a babą dobrze się układa,także dzieci lepiej się chowają!!!Nad odkrywczym wnioskiem praco-wał cały sztab specjalistów.

Kto opuści imprezę trzeźwiej-szy? Ten, kto przyjdzie trzeźwy jakświnia i będzie pił na miejscu? A mo-że ten, kto wcześniej chlapnie kilkadrinków na odwagę, bo na miejscubędzie mu się mniej chciało? Odpo-wiedzi na to pytanie szukali szwaj-carscy naukowcy. Przeprowadzili na-wet stosowny eksperyment, a światczekał z zapartym tchem. „Picie al-koholu przed imprezą jest zgubnymnawykiem. Powoduje skumulowaniesię dwóch rodzajów spożywania alko-holu: jednego bez specjalnej okazjii jednego związanego z imprezą. Tosprawia, że takie osoby nadużywająalkoholu” – oświadczył wreszcie

Florian Labhart, tak zwany nauko-wiec. Za to z badań opublikowanychw „Journal of Studies on Alcoholand Drugs” wynika, że młodzi pija-ni kierowcy powodują wypadki czę-ściej niż młodzi niepijani! Nawet trzyrazy częściej!

W Stanach po niedawnej masa-krze w Newton (szaleniec wszedłdo szkoły i zabił 20 dzieci) zebrałsię sztab specjalistów i orzekł: „Oso-by chore psychicznie, narkomanii nieletni nie powinni mieć dostę-pu do broni. Trzeba zaostrzyć na-sze przepisy!”. Nie tylko Polak mą-dry po szkodzie…

WAMPIR NA GŁODZIE

Z fanami popularnych filmówo pięknych, ludzkich i wiecznieżywych wampirach spierają sięnaukowcy.

Czy homo sapiens może żywić siętylko krwią? Nie może – przekonu-ją uczeni. W niektórych kulturach,na przykład u Masajów, czerwonypłyn ustrojowy traktowany jest jakociekawe uzupełnienie diety. Ale tyl-ko uzupełnienie. Po pierwsze, krewto siedlisko zarazków. Po drugie,składa się niemal wyłącznie z biał-ka, którego nie da się spalić bez tłusz-czów i cukrów. Po trzecie, zawieramnóstwo żelaza, które szybko wystą-piłoby w nadmiarze. To z kolei po-skutkowałoby uszkodzeniem stawów,zniszczeniem wątroby, odwodnieniemi cukrzycą. No i dieta wyłącznie płyn-na prowadzi do wad zgryzu. Bezzęb-ności nawet, więc nie byłoby czymwpić się w apetyczne szyje.

Jest jeszcze kwestia praktyczna,zaobserwowana wśród zwierząt. Je-dyne ssaki, które żywią się wyłączniekrwią, to nietoperze z podrodziny zwa-nej wampirami właśnie. Ważą oko-ło 300 gramów i atakują dużo więk-sze zwierzaki, które najczęściej nawetnie zauważają ich obecności – wbrewlegendom prawdziwi krwiopijcy wca-le nie przyczepiają się do szyi, alegdzieś dalej od głowy. Ponieważ wekrwi prawie nie ma tłuszczu, orga-nizm nie zrobi zapasów „na dłużej”.Żeby przeżyć, wampirki muszą pić co-dziennie. W ich przypadku oznaczato około 25 mililitrów krwi. Tak więcludzki wampir ważący około 60 kgmusiałby wydoić dziennie 5 litrów krwidziennie. Tyle co w jednym człowie-ku. Jego ofiara już po utracie 3 litrówpłynu przestałaby żyć, a krew – le-cieć. Należałoby więc ukatrupić oko-ło 2 osób dziennie.

GADAJĄCY TALERZ

Pojawił się nowy wynalazek dowalki z otyłością. Tak zwany man-dometr.

W praktyce to połączenie wagikuchennej z talerzem. Nakładamysobie tylko ściśle odmierzoną por-cję. Ale najważniejszy w mandome-trze jest minikomputer z wyświe-tlaczem, który rejestruje, jak szyb-ko jemy obiad. Jeśli za szybko, ta-lerz... opierdziela nas przykładnie!Głośno i wyraźnie, żeby inni też sły-szeli i wstyd był. Odchudzające na-czynia przetestowano na grubychdzieciach w Anglii. Ponoć działają.

KOMPLETNY ODLOT

Najpierw wspólna modlitwa, do-piero później można wsiadaćdo samolotu – ogłosiły władzeIranu.

Według nowych przepisów startsamolotem krajowych linii może na-stąpić dopiero pół godziny po poran-nej obowiązkowej modlitwie. Wszyst-ko po to, żeby pasażerowie mogli spo-kojnie wypełnić swój religijny obo-wiązek. Co więcej, pracownice liniilotniczych muszą nosić płaszcze z dłu-gimi rękawami i tradycyjne chusty.Na pokładzie nie można napić się al-koholu i zjeść zakazanych przez is-lam potraw. Zamontowano tam teżmonitory ze strzałkami wskazujący-mi, gdzie jest Mekka, co ma ułatwićpodniebne modlitwy.

ZZA CHIŃSKIEGO MURU

Pewna Amerykanka rozpakowa-ła świąteczny podarek. W środ-ku znalazła list od chińskiego ro-botnika.

A właściwie nie tyle list, co wo-łanie o pomoc. Starannie ukryteza tekturą podtrzymującą pudełko.„Jeśli kupiłeś ten produkt, proszęprzekaż ten list Światowej Organi-zacji Praw Człowieka. Ludzie, któ-rzy żyją tutaj prześladowani przezKomunistyczną Partię Chin, będą ciwiecznie wdzięczni” – oto fragmenttreści. Dalej było o pracy po 15 go-dzin dziennie – piątek, świątek i nie-dziela. I jeszcze o biciu i złym trak-towaniu. To wszystko za pensję wy-sokości 10 juanów (2 dolary) mie-sięcznie. Kobieta przekazała listŚwiatowej Organizacji Praw Czło-wieka. Tam oświadczyli, że nie madowodów na to, że list jest prawdzi-wy i opisuje prawdę…

Opracowała JUSTYNA CIEŚLAK

Page 17: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 1177KOŚCIÓŁ POWSZEDNI

W Irlandii, jak przystało na kraj tradycyjnie katolicki,dzieją się cuda: rząd zapowiada zmiany w prawie abor-cyjnym. Nie będzie to jednak głęboka liberalizacja.

Śmierć 31-letniej Savity Halappanavar w irlandz-kim szpitalu wywołała globalny skandal. Pochodząca z In-dii dentystka była w 17. tygodniu ciąży, gdy lekarze stwier-dzili początki ronienia, jednak odmówili przeprowadze-nia aborcji ze względu na wciąż bijące serce płodu. Gdypłód obumarł, kobieta doznała silnych krwotoków i za-raziła się sepsą, która doprowadziła do jej śmierci. Taoburzająca sytuacja wywołała ostrą reakcję ze strony ir-landzkich środowisk liberalnych – skrytykowały one rządza utrzymywanie skrajnie restrykcyjnej ustawy anty-aborcyjnej, która zabrania przeprowadzenia zabiegu nie-mal w każdych okolicznościach i przewiduje bardzo wy-sokie kary dla lekarzy przeprowadzających aborcję (na-wet w przypadku zagrożenia życia matki!). Zabieg prze-rwania ciąży z pewnością uratowałby życie Savity.

Po fali oburzenia, jaka przetoczyła się przez Irlan-dię i Wielką Brytanię, i zapowiedziach wdowca, że za-skarży działanie lekarzy do Europejskiego TrybunałuPraw Człowieka, rząd Irlandii przewiduje złagodzenieprawa aborcyjnego. W wydanym w zeszłym tygodniuoświadczeniu ogłoszono, że w ustawie uściśli się, w ja-kich przypadkach przerwanie ciąży będzie dopuszczal-ne. Mają to być sytuacje, w których życie – choć nie

zdrowie (!) – matki będzie zagrożone. Ustawa doprecy-zuje też, jakie kroki w danej sytuacji może podjąć le-karz. Rząd podkreśla jednak, że zrobi wszystko, by po-myślność matki i płodu były traktowane na równi, a toosłabia reformistyczną wymowę oświadczenia. W przy-padku Savity bowiem tak właśnie uczyniono, a lekarzenie uratowali ani płodu, ani matki.

Władze proponują zatem bardzo niewielkie zmiany,jednak w Irlandii jakakolwiek liberalizacja prawa abor-cyjnego – nawet tak niewielka – to doniosłe wydarze-nie. Ścisły zakaz aborcji istnieje tam od lat 60. XIX w.i przez 130 lat nie przebiła się żadna inicjatywa nakie-rowana na złagodzenie tego prawa. Dopiero w 1992 r.,gdy rząd planował uniemożliwić 14-letniej zgwałconejdziewczynie wyjazd do Wielkiej Brytanii w celu przepro-wadzenia aborcji, Sąd Najwyższy zezwolił na usunięcieciąży w przypadku zagrożenia życia matki (także samo-bójstwem). To jednak ewenement.

Prawicowa partia Fine Gael zapowiedziała, że niepoprze zmian, a kilku biskupów katolickich zdążyło sięjuż oburzyć na pomysł rządu. Trwa zatem ideologicznawojna w kraju, w którym dotychczas najczęściej wygry-wał kler katolicki. Ostatnio – po ujawnieniu wielu skan-dali seksualnych wśród duchownych – wyraźnie spadłodo niego zaufanie oraz frekwencja na nabożeństwach.

BritG.

CCuudd ww DDuubblliinniiee

PPaassttoorr mmoorrddeerrccaa

RReelliikkwwiiaa ddoo wwyynnaajjęęcciiaa

TTęęcczzoowwyy mmeecczzeett

KK iedy duchowny nosi nazwisko Love, to nie może się to do-brze skończyć...

Pastor David Love był mocnozaprzyjaźniony z małżeństwem Te-resy i Randy’ego Stone’ów, którzybyli jego owieczkami. Randy miałdo duchownego bezgraniczne zaufa-nie i zwierzał mu się ze wszystkichproblemów małżeńskich, prosząco radę. Biedak nie miał pojęcia, żeduszpasterz (sam żonaty) przez 10lat przyprawiał mu rogi. Romansna boku nie wystarczał ani wieleb-nemu Love, ani pani Stone. Wpa-dli na pomysł, by zabić rogacza. Bez-pośrednim motywem był zamiar za-władnięcia jego ubezpieczeniem

na życie, opiewającym na 800 tys.dol. Teresa zdradziła kochankowikombinację do sejfu, gdzie małżo-nek trzymał rewolwer. Duszpasterzposłał mu kulę prosto w głowę. Po-tem odprawił mszę żałobną i wygło-sił wzruszającą mowę pożegnalnąnad trumną zamordowanego.

Teresa dostała 8 lat, co rodzi-na Randy’ego uznała za niedosta-teczną karę; pastor morderca umrzeza kratami. Jedyną pociechą dla ko-chanków może być to, że ich czynstał się kanwą do filmu „Deadly Af-fairs” („Śmiertelny romans”). JF

II rlandczycy postanowili zarobić na Janie Pawle II. Jeszcze dzie-sięć lat temu byłoby to niedopuszczalne.Dublińskie muzeum figur wo-

skowych jest w posiadaniu pojaz-du, którego nasz błogosławiony pa-pież używał podczas pierwszego to-urnée po kraju w roku 1979. Jestto przerobiony mikrobus fordtransit z 15 siedzeniami, nie li-cząc papieskiego tronu. Wehikułten muzeum odziedziczyło po po-przednim właścicielu, polityku Do-nie Cassidy, który woził w nimswą ciocię – zakonnicę – na sa-molot do Rzymu…

Teraz pojazd będzie wynajmo-wany za 300 euro za godzinę. Tylesamo kosztuje przedłużona limuzy-na. Wypożyczyć może go prawie każ-dy: na party lub na imprezę bizne-sową. Muzeum zastrzega jednak, żebędzie miało prawo odmowy, jeślicel będzie sprzeczny ze świątobliwąaurą. Zapewne klub ateistów nie maszans na przejażdżkę po mieście...

Przygotowanie pojazdu do no-wej roli wymagało renowacji, którakosztowała 60 tys. euro. PZ

FF rancja stała się czwartym krajem na świecie, w którym zało-żono meczet dla homoseksualnych wiernych.

Tradycyjne odmiany islamu sązwykle wrogo nastawione do ho-moseksualności. Tymczasem w wie-lu społeczeństwach islamskich kon-takty seksualne męsko-męskie(w kontekście na ogół biseksual-nym, bo panowie są albo żonaci,albo mają zamiar się ożenić) sączęścią stylu życia dla znaczącejczęści populacji. I to od wieków.

Obok tej nieco zakłamanejtradycji (faktyczne społeczneprzyzwolenie przy oficjalnym po-tępieniu) istnieje też nurt liberal-ny w islamie, który akceptuje ho-moseksualność, podobnie jak ro-bią to progresywne społeczności

judaistyczne i chrześcijańskie. „Tę-czowe meczety” i imamowie ist-nieją już w USA, Kanadzie, RPA.Teraz otwarto pierwszy europejski– w Paryżu. Twórcą paryjskiej spo-łeczności jest Ludovic-MohamedZahed, znawca Koranu, Algier-czyk z pochodzenia.

Przy okazji omawiania tychzmian społecznych warto zauwa-żyć, że w ostatnich dniach zaapro-bowano małżeństwa jednopłciowew kolejnym kraju – Urugwaju– a w Szwajcarii zezwolono na ad-opcję dziecka jednego z homosek-sualnych partnerów przez drugąstronę związku. MaK

Jeden z biskupów okazał się przestępcą. Ale jegozwierzchnikom bynajmniej

to nie przeszkadza!Wyrok amerykańskiego sądu

z września 2012 r. w sprawie kar-nej przeciwko Robertowi Finno-wi – biskupowi diecezji Kansas Ci-ty – ma wydźwięk historyczny. Po raz

pierwszy skazano wysokiego nota-bla kościelnego za czyn kryminalny– ukrywanie pedofila. Finn nie za-wiadomił organów ścigania o tym,że w komputerze jego podwładne-go, ks. Shawna Ratigana, w grud-niu 2010 r. znaleziono setki zdjęćpornograficznych nieletnich dziew-czynek. Policję powiadomił o tymdopiero w maju 2011 r. szeregowyduchowny diecezji, bez aprobaty Fin-na oczywiście.

Biskup został skazany na 2 latanadzoru sądowego za ukrywanie in-formacji o skłonnościach księdzaRatigana. Hierarcha, który publicz-nie został pozbawiony moralnychprerogatyw sprawowania stanowi-ska, powinien natychmiast zniknąć.Nic takiego się nie stało: wciąż spra-wuje on swą funkcję, mimo że od 3miesięcy sprzeciw wobec tej sytuacjinieustannie narasta. Najpierw pro-testowali wierni i ofiary przemocyseksualnej kleru, którzy w petycjipodpisanej przez 110 tys. osób do-magali się rezygnacji biskupa, a te-raz dołączyli do nich duchowni. Po-łowa księży diecezji „ma poważnewątpliwości”, czy Finn dalej powi-nien być ich liderem. Niektórzy wy-rażają swe opinie publicznie, nie ba-cząc na negatywne konsekwencje.

„Sądzę, że byłoby nam łatwiej,gdybyśmy szli naprzód bez Finna ja-ko naszego biskupa” – konstatujeproboszcz Michael Clary z kościo-ła Świętego Ducha w Lee’s Sum-mit. Rośnie dezaprobata parafian,spadają datki na tacę. Ludzie niechcą, by ich pieniądze poszły na po-krycie kosztów obrony Finna. Jego

adwokaci i pomoc prawna to dladiecezji wydatek 1,4 mln dolarów.A toczą się dziesiątki procesówo odszkodowania... Kapłani krytycz-ni wobec bpa Finna mówią, że hie-rarcha musi przyznać się do winyi poprosić wiernych o wybaczenie.Ksiądz Matthew Brumleve z pa-rafii Świętej Rodziny w Kansas Ci-ty twierdzi: „On formalnie przepro-sił, ale nie powiedział, za co prze-prasza. Czy za to, że go złapano?Czy przeprasza za to, że zawiódłdzieci parafian diecezji”.

Finn zaprzecza, jakoby uczyniłcoś złego. Biskupi USA na niedaw-nej jesiennej konferencji w Baltimo-re nie wypowiadali się o jego spra-wie i odmawiają dziennikarzom ja-kichkolwiek komentarzy. Kilku księ-ży z Kansas City wystosowało listdo abpa Carla Marii Vigano, nun-cjusza papieskiego w Waszyngtonie,

postulując dymisję Finna, ale niedostali żadnej odpowiedzi. Bisku-pa może odwołać tylko papież, tym-czasem Watykan… milczy.

6 grudnia o 6 rano policjanci zło-żyli wizytę księdzu Carlosowi RenéRodriguezowi z Los Angeles i za-brali go na komisariat. Został onoskarżony o dokonanie aktu lubież-nego wobec osoby poniżej 14 rokużycia. 46-letni kapłan spędził nocw celi. Sprawa, jakich tysiące, alema specyficzny wydźwięk – to jużdrugie aresztowanie Rodrigueza.Pierwszą odsiadkę zaliczył w ro-ku 2004 – też za pedofilię. Dopie-ro teraz wyszło na jaw, że władzearchidiecezji Los Angeles od ro-ku 1987 (!) doskonale wiedziały, żeich podwładny jest pedofilem, aleosłaniały go, pozwalając, by dalejkrzywdził dzieci. Wiedział o tym oso-biście były szef archidiecezji kardy-nał Roger Mahony. Jeszcze w ro-ku 2007 jak lew walczył z postano-wieniem sądu, by ujawnić akta prze-stępców seksualnych, w tym Rodri-gueza. Dotąd mu się udawało, alewreszcie sąd postawił na swoim i taj-ne akta archidiecezji zostaną ujaw-nione jeszcze w tym miesiącu.

PIOTR ZAWODNY

PPrriioorryytteettyy KKoośścciioołłaa

Biskup Robert Finn

Page 18: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

T rauma, jaką przeżyłem przyspowiedzi przed pierwsząkomunią, zraziła mnie do tej

instytucji na całe życie.Właściwie od tej pierwszej ko-

munii – a mam już 62 lata – byłemczłowiekiem małej wiary. Częstow swoim życiu sądziłem, że jestemczłowiekiem w jakimś sensie nienor-malnym, innym niż cała ta masa bie-gnąca co niedzielę do kościoła. Z bie-giem lat utwierdzałem się jednakw swoich przekonaniach i powoli od-szedłem od Kościoła. Uczestniczy-łem co prawda w ceremoniach ko-ścielnych typu ślub, pogrzeb czy in-ne, jednak do spowiedzi przestałemchodzić, a co za tym idzie – zrezy-gnowałem z uczestnictwa przy „sto-le Pańskim”, czyli komunii. Obecnieod paru lat nie chodzę już takżei do kościoła. Staram się żyć uczci-wie, pomagam ludziom, nikomu w ży-ciu nie wyrządziłem krzywdy – wy-kształciłem dzieci, finansowałem bu-dowę domu dla nich – właściwie to,co mają, zawdzięczają mnie. Wyda-wać by się mogło, że rodzina jestw pełni szczęśliwa i wdzięczna mę-żowi, ojcu i dziadkowi za jego do-konania. Nic bardziej mylnego.

Moja żona – śmiało mogę napi-sać, że dewotka – zaczęła mnie uwa-żać za heretyka, który wcześniej czypóźniej sprowadzi jakieś nieszczęściena rodzinę, a już na pewno za swo-je poglądy spłonie w piekle. Na po-czątku wydawało mi się to nawetśmieszne. Uważałem – jakże błęd-nie – że przecież każdy człowiekma prawo do swoich poglądów, więcwcześniej czy później moja małżon-ka jakoś pogodzi się z myślą, że przy-szło jej dzielić los z ateistą. Myliłemsię. Zaczęła w sposób niezwykle

perfidny i podstępny buntować prze-ciwko mnie najpierw dzieci, a obec-nie także wnuczki. Jest to dla mnietak bolesne, że czasem czuję prawieból fizyczny – wyć mi się chce!

Przecież nie mogę powiedziećwnuczkom, które strasznie kocham,że ksiądz to oszust i kupa chama.Moja żona doskonale o tym wiei z godną podziwu cierpliwością są-czy jad, nie przebierając w środkach.

Powoli, dzięki jej działaniom, jestemw rodzinie odbierany jako diabełwcielony. Murem stanęła za nią ca-ła rodzina, a buntowanie wnuczekprzeciwko mnie – dziadkowi – uwa-żam nawet za zbrodnię. Jednaknie potrafię sobie z tym poradzić.Słucham od lat Waszych audycji

radiowych oraz czytam „FiM” i tyl-ko one dają mi siłę. Nie jestem sam– dajecie mi siłę na przetrwanie.

Zastanawiam się, czy w tym ro-ku nie zostać na czas „wizyty dusz-pasterskiej” (zawsze wybywam z do-mu na ten czas) i nie oskarżyć księ-dza proboszcza o to, że to przez je-go Kościół przeżywam dramatna stare lata...

Józef Robak, Gorlice

Józefie, szczerze współczujemy Citakiej ograniczonej żony, o ile oczy-wiście jesteś obiektywny. Jednocze-śnie gratulujemy wytrwania na swo-ich pozycjach. Jeśli jednak chodzio wnuczki, to bądź dobrej myśli– wnuki kochają dziadków nieza-leżnie od poglądów. Redakcja

28 grudnia obchodzone jestŚwięto Młodzianków, upamięt-niające dzieci zabite przez kró-la Heroda, który w obawie o swo-je królestwo kazał wymordować

noworodki. Anioł ostrzegł Marięi Józefa, dzięki czemu uratowa-no życie Jezusa. Tyle przypowieść,dla upamiętnienia której rodzicez dziećmi wypełniają w tym dniukościoły.

Kiedyś też brałam w tymudział. Kiedyś nie zadawałam py-tań, tylko chodziłam do kościoła,bo wiara to dogmaty, a zbawieniejest dla tych, którzy nie wątpią.Najtrudniejszy jest pierwszy krok,w tym przypadku pytanie, a po-tem to już nie da się zatrzymać tejlawiny, dzięki której człowiek sta-je się wolny. Gdy odzyskałamtrzeźwość myślenia i oceny zda-rzeń, wydaje mi się przerażające,że tak wszechmocny i tak miło-sierny bóg poświęcił tyle dzieci.Że nie użył swoich mocy, by za-pobiec masakrze. Pozwolił mor-dercom wypełnić tak potworne

zadanie, wiedząc o ich planach.Ochronił swego syna po to, byw wieku dojrzałym… także skazaćgo na męczeńską śmierć. Jeśli ktoświe o złych zamiarach kogoś in-nego i mając możliwości, nie prze-szkodzi mu w tym, to jest uznanyza współwinnego. Jak bardzo re-ligia potrafi wypaczyć pojmowa-nie dobra i zła!

Czasy współczesne: gestapow-cy z napisami „Gott mit uns”na klamrach pasów mordowalicywilów w okupowanych krajach,a papież i kardynałowie uczest-niczyli w procederze przerzuca-nia zbrodniarzy wojennych do in-nych krajów, by mogli uniknąćosądzenia. Czy dobrzy ludzie mo-gą należeć do tak zbrodniczej or-ganizacji, z taką przeszłością?Tak, jeśli zastąpią samodzielnemyślenie wiarą w dogmaty. A nie-wiele trzeba, by przejrzeć na oczy.Wystarczy zacząć stawiać pyta-nia, odrzucić dogmaty wiary i staćsię wolnym, odpowiedzialnymczłowiekiem, niezależnym od ma-nipulacji i doktrynerstwa bezczel-nych czarnych bufonów. Oświe-cenie to nasza nadzieja na wy-zwolenie spod czarnej okupacji.

Teresa Borowska

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.1188 CZYTELNICY DO PIÓR

WWyyzznnaanniiee nniieewwiiaarryy

DDzziiwwnnee śśwwiięęttooDDzziiwwnnee śśwwiięęttoo

K atolicy obchodzą czasemuroczystości, które powin-

ny ich samych wprawiać w zdu-mienie. Ale nie wprawiają z po-wodu przyzwyczajenia.

Jest takie państwo na świecie,które systematycznie cenzurujei poucza rządy innych państw orazwprowadza swoją demokracjęw innych krajach za pomocą czoł-gów, samolotów i artylerii. Tym-czasem w tym państwie…

Przyjrzyjmy się, jak demokracjawygląda w USA. W teorii – zgod-nie z Pierwszą Poprawką do Kon-stytucji, która weszła w życie 221 lattemu, 15 grudnia 1791 r. – „Kon-gres nie może stanowić ustaw wpro-wadzających religię...”. James Madi-son, autor Pierwszej Poprawki, za-kazującej narzucania przez prawojakiejkolwiek religii, był też auto-rem artykułu VI, który stwierdzaw jednoznaczny sposób, że „żadnereligijne testy nie mogą być stosowa-ne w procesie kwalifikowania do peł-nienia urzędu państwowego lub po-sady zaufania publicznego”.

Jak to wygląda w praktyce w tejrzekomo wzorcowej oazie demokra-cji? Zastępca dowódcy Akademii SiłPowietrznych Stanów Zjednoczonychw Colorado Springs rozesłał pocztąelektroniczną wezwanie do narodo-wego dnia modlitwy (chrześcijańskiej)

o nawrócenia. Zgadnijcie, kto zo-stał za to ukarany? Kapelan nazwi-skiem MeLinda Morton. Ten oświe-cony duchowny składał skargi i za-żalenia na tego rodzaju praktyki i zo-stał nagle służbowo przeniesionydo odległej bazy w Japonii…

Amerykańska dwulicowość po-doba się polskim parlamentarzy-stom. Kpiąc sobie z Konstytucji RPoraz ateistów, agnostyków i osób in-nych wyznań, posłowie reprezentu-jący wszystkie partie będące w par-lamencie, z wyjątkiem Ruchu Pali-kota, 23 grudnia w programie „Ka-wa na ławę” utworzyli chór aniel-ski pod dyrekcją, a jakże, posła SLDRyszarda Kalisza i zgodnie odśpie-wali jakąś kolędę. W skład chóruanielskiego weszły tuzy polskiej po-lityki: Julia Pitera, Adam Hofman,Tadeusz Cymański (ryczał najgło-śniej), Jarosław Kalinowski i oczy-wiście dyrygent – Ryszard Kalisz.A poza tym wszyscy zdrowi, czegoi Wam życzę z okazji nowego 2013roku pańskiego czy bezpańskiego.Wszystko jedno, jak mawiał OnufryZagłoba herbu Wczele.

Bogdan Pokrowski

K ościół katolicki w Polsce cierpi ponoć nazmniejszające się datki wiernych. Oto po-mysł, aby te straty powetować.

Idąc pewnego dnia przez Katowice, odczułem po-trzebę udania się w miejsce, gdzie i król piechotą cho-dzi. Niestety, minąłem trzy kościoły i ani jednej toale-ty. Zmuszony więc byłem wejść do restauracji, zamó-wić cokolwiek, a potem załatwić co trzeba.

Przypomniałem so-bie, że podobną „przy-godę” przeżyłem pod-czas pobytu w Libii.W czasie spaceru poBenghazi zaczął mi do-skwierać nadmiar płynów. Stanąłem przed meczetemi – przestępując z nogi na nogę – zastanawiałem się, corobić. Patrząc na schody prowadzące do drzwi wejścio-wych, zauważyłem, że duża liczba osób obojga płci kie-ruje się do innego szerokiego wejścia bez żadnych drzwi,aby po kilku minutach wyjść. Postanowiłem pójść za ni-mi. Okazało się, że dobrze trafiłem. Na środku wejściastał Arab, który gestem dłoni dał znak, żeby się zatrzy-mać. Następnie ułożył dwa palce w znak zwycięstwa (V),przykładając rozwarte końcówki do nosa, co oznaczało,że należy trochę odczekać. Potem wykonał ruch dłonią(jak policjant na skrzyżowaniu), że mężczyźni mają iśćna lewo, a kobiety – na prawo (może odwrotnie, ale tobez znaczenia).

Jak sobie ulżyłem, to opanowała mnie taka niespo-tykana radość, że chwaliłem Allaha i Proroka Maho-meta za swoje niebywałe szczęście. Wspominam o tychdwóch zdarzeniach dotyczących jednego zagadnienia,aby podobne rozwiązanie jak w Libii wprowadzić

w naszym kraju, mianowicie – połączyć to, co sakralne,z tym, co toaletowe. Uzasadnieniem tego pomysłu jestfakt, że kościołów – w dodatku w najlepszych, najbar-dziej uczę…szczanych lokalizacjach – mamy w mieściewięcej niż toalet. Na tej samej ulicy są niejednokrotniedwie świątynie katolickie, oddalone od siebie nie wię-cej niż 500 metrów. Każda z nich z uwagi na charakte-rystyczną budowę jest widoczna z daleka. Nie trzeba ni-

kogo pytać o drogę.Przy wejściu do tegoprzybytku zamiast kie-rującego ruchem (któ-remu trzeba płacić)można ustawić skar-

bonkę. Hojność odwiedzających to miejsce jest gwaran-towana. Zwiększy to również frekwencję na nabożeń-stwach, gdyż wiele starszych osób słucha mszy św. w ra-diu lub przed telewizorem, nie mogąc wyjść z domuz uwagi na niedyspozycje typu urologicznego. Wzrosnątym samym datki na tacę. Pomoże to też księżom i za-konnikom, którzy ponoć żyją w skrajnym ubóstwie. Jesz-cze trochę, a zaczną chodzić po śmietnikach! Nawet oj-ciec dyrektor Tadeusz Rydzyk, uważany za bardzo bo-gatego (czego też ludzie nie wymyślą!), faktycznie jestnędzarzem. Ma biedaczyna tylko sutannę, ale rzadkow niej chodzi, chroniąc ją przed zniszczeniem. Jako dy-rektor i biznesmen nosi garnitur i koloratkę.

Wydaje się, że dostatecznie uzasadniłem swój po-mysł na poprawę warunków finansowych Kościoła. Na za-kończenie bardzo ważna rzecz – taką inwestycję koniecz-nie należy poświęcić (aby sacrum nie ocierało się o pro-fanum), podobnie jak święci się oczyszczalnie ściekówi inne obiekty. W końcu pecunia non olet. Ivo

DDwwuulliiccoowwoośśććttrraannssaattllaannttyycckkaa

KKiibbeell uuśśwwiięęccoonnyy

DDwwuulliiccoowwoośśććttrraannssaattllaannttyycckkaa

Page 19: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 1199SZKIEŁKO I OKO

Obym się mylił!Z kłamstwem smoleńskim, tj.

z teorią o zamachu, się nie wygra– ci, którzy w ten absurdalny zamachuwierzyli, będą już w niego wierzyćdo tzw. grobowej deski i żadne ar-gumenty ich nie przekonają, bo onisą odporni na wszelkie argumenty.Macierewicz jako naczelny piewcatej chorej teorii nie pozwoli na to,żeby temat zamachu smoleńskiegoposzedł w zapomnienie, bo gdy tentemat umrze, to tak samo jakby po-litycznie umarł Macierewicz. Dzisiajna porządku dziennym jest kwestiaodebrania Rosjanom wraku samo-lotu, a po jego ściągnięciu będziewojna o to, co z tym wrakiem zro-bić; propozycji będzie mnóstwo,włącznie ze zrobieniem relikwii z je-go szczątków. I nie chodzi o relikwieświeckie, ale na wskroś religijne – jużPiS-owcy będą się o to starać. Te-mat katastrofy smoleńskiej będzienas absorbował jeszcze przez deka-dę, a może i dłużej, aż doprowadzido ugruntowania podziałów w spo-łeczeństwie. Jedynym wyjściem z tejchorej sytuacji będzie to, że podczaswyborów PiS zrobi bardzo słaby wy-nik, który nie pozwoli mu na sianietych teorii rodem z zakładu psychia-trycznego. Dokonać tego może tyl-ko lewica, bo gdyby to ona stała sięalternatywą dla PO, to temat smo-leński zostałby szybko zamknięty.Niestety, zanosi się na to, że po ko-lejnych wyborach dalej będziemymieli wojnę polsko-polską pomiędzyPO a PiS-em, a naczelnym tematempozostanie Smoleńsk. Lewica dalejbędzie pełniła rolę asystenta, nie ma-jąc wiele do powiedzenia. OBYMSIĘ MYLIŁ. JF

Miłość w praktyce

Wyczytałem w internecie, żeRuch Palikota przeprowadził siędo nowej siedziby przy ulicy Wspól-nej 61, zajmując drugie piętro. Żad-na to rewelacja, ale nie w tym przy-padku. Okazuje się, że w tym sa-mym budynku wynajmuje lokal Pra-wica RP z prezesem Markiem Jur-kiem i sekretarzem generalnym Le-chem Łuczyńskim. Prawica RP niewyobraża sobie takiego sąsiedztwanie tylko na tym piętrze, ale w ca-łym budynku. Interweniuje gdzie tyl-ko może, aby decyzja o wynajęciulokalu została cofnięta. ZdaniemLecha Łuczyńskiego sąsiad takiszkodzi wizerunkowi partii i możenawet zburzyć proces integracji Pra-wicy. Dodaje przy tym, że bylipierwsi i powinni mieć możliwośćdecydowania, kto będzie ich sąsia-dem. Problemów takich nie maRuch Palikota. Wspominam o tymdlatego, że partia na wskroś chrze-ścijańska – mająca tak świętegoprzywódcę jak Marek Jurek, którynawet w Sejmie wznosi modły – jest

taka nietolerancyjna. Mało tego,można powiedzieć, że nienawistna.Zamiast zgodnie ze staropolskimzwyczajem powitać nowych sąsia-dów chlebem i solą, robi wszystko,aby ich obrazić i nie dopuścić do są-siedztwa. Jak to się ma do nauki Ko-ścioła, który głosi „miłuj bliźniego

swego jak siebie samego”, i do Je-zusa, który odwiedzał największychgrzeszników? Właśnie takich sąsia-dów należy przyciągać do siebie, wi-tając słowami: „Niech będzie po-chwalony”, aby dać świadectwo swo-jej wierze i aby sąsiedzi nie czulisię odtrąceni.

Na tym tle członkowie RuchuPalikota jawią się jako ludzie tole-rancyjni, otwarci oraz pełni miłościwobec bliźnich. Ivo

Życie antyklerykała

Jestem antyklerykałem oraz ate-istą od 1953 r. Zraziłem się do wia-ry tuż po wyjściu z więzienia, do któ-rego trafiłem za odmowę służby woj-skowej (była to konsekwencja indok-trynacji religijnej w rodzinie świad-ków Jehowy, w której byłem wy-chowywany od piątego roku życia).Na zmianę mojego przekonaniawpłynęło trzyletnie czytanie różnychksiążek i dzieł naukowych udostęp-nianych w więzieniu. Po wyjściuna wolność zostałem ponownie po-wołany do wojska, ale jako karanyw przeszłości – rozporządzeniemMarszałka Rokossowskiego – zosta-łem wcielony do Batalionów Pracy.Pracowałem ciężko w kopalniach wę-gla na najgorszych odcinkach, jakichcywile unikali. Po odbyciu tej służ-by – jako bezpartyjny – pracowa-łem nadal fizycznie w gorszych wa-runkach, a moi przełożeni – bonzo-wie partyjni z PZPR o niższych odemnie kwalifikacjach zawodowych(a także inżynierowie) – wykorzysty-wali moje wynalazki racjonalizator-skie. Poza solidną pracą dokształca-łem się jednocześnie w liceum dlapracujących. Jako bezpartyjny zmu-szony byłem pracować na cztery oso-by (trzech mężczyzn i kobieta), któ-re jak jemioły doczepione zostałydo mnie po znajomości przez kie-rownika alkoholika. Ich praca pole-gała tylko na stałych, codziennychwręcz libacjach alkoholowych z tymczłowiekiem. Toteż nie dziwota, żew czasach tzw. realnego socjalizmunie było bezrobocia!

Znając od dzieciństwa – opróczrodzimego języka polskiego – ro-syjski i ukraiński (w mowie i pi-śmie) z racji pochodzenia z przed-wojennych ziem wschodnich, polu-biłem naukę języków obcych. Więcgdy w styczniu 1957 r. zauważyłemw witrynie księgarni podręcznik

do nauki międzynarodowego języ-ka esperanto, kupiłem go i po prze-czytaniu, stwierdzając prostotę gra-matyki tego języka, nie omieszka-łem zapisać się na kilkumiesięcznykurs. Po jego ukończeniu opano-wałem język do tego stopnia, że mo-głem nie tylko prowadzić konwersa-cję, ale też tworzyć poezję, jako żejest on dziesięciokrotnie łatwiejszyniż angielski. Zostałem więc espe-rantystą, a po pojawieniu się tygo-dnika „FiM” zostałem jego wiernymczytelnikiem (od pierwszego nume-ru!). Mając wielu znajomych espe-rantystów zagranicznych, poznanychna wielu kongresach, wczasach, a tak-że za pośrednictwem internetu, dzie-lę się z nimi interesującymi artyku-łami z „FiM”, które po przetłuma-czeniu wysyłam im od czasu do cza-su drogą elektroniczną, a oni, cho-ciaż nie wszyscy, są mi za to wdzięcz-ni. Dzięki esperanto inne narody ma-ją szansę zapoznać się z niektórymiinteresującymi artykułami ukazują-cymi się na łamach nieznanego dlanich czasopisma z państwa (co dlanich jest prawie nie do wyobraże-nia) do bólu sklerykalizowanego,a taki jest powojtyłowy papaland– Polska. Edward

Postępu nie zatrzymacie!

Przeczytałem z uwagą artykuł„Jad biskupa” („FiM” 50/2012) do-tyczący ataku bpa Pieronka na in vi-tro i postanowiłem dołożyć swoje trzygrosze. Zastanawiam się od dawna,co też takiego złego jest w tej meto-dzie, że tak piętnują ją czarni i pur-purowi sukienkowi. Temat ciekawy,bo przecież – jak słusznie zauważy-ła autorka – każdy nowo narodzonyw Katolandzie to potencjalny spon-sor Kościoła. Powinni więc być za-dowoleni i nawet wspierać działaniaw tym kierunku. O co więc właściwiechodzi? Ano o to, że zawsze, kiedynauka zderza się z ciemnogrodem,to ten drugi broni swoich „racji”do ostatniej kropli krwi. A kiedywidzi, że jest przegrany, to obróci

kota ogonem i za jakiś czas oznaj-mi, że oni zawsze byli za tą metodą...Muszą mieć trochę czasu, by opra-cować strategię, jak z tego wybrnąć.Nauka zbyt szybko postępuje, a imcoraz ciężej odpierać jej osiągnięcia.Tyle lat przecież głoszą, że tylko dzię-ki katolickiemu Bogu rodzą się dzie-ci, a teraz okazuje się, że niekoniecz-nie. Jak to wytłumaczyć uczniomna religii? Trzeba ten fakt ubrać w ja-kieś szaty. Nie wiedzą jeszcze, w ja-kie, i dlatego grają na zwłokę, per-fidnie przy tym atakując. Ja się imnie dziwię, bo oni wiedzą, że ich ago-nia się zaczęła, i ratują się jak mo-gą. Szlag mnie natomiast trafia na na-szych rządzących, że – zamiast osią-gnięcia nauki wdrażać w życie – stra-chliwie ulegają średniowiecznej my-śli głoszonej przez kler. Postępu niezatrzymacie, a śmiem twierdzić, żejuż narodził się jakiś przyszły kardy-nał poczęty metodą, o którą tyle ja-du się wylewa. Amen.

Wojtek z Przemyśla

LISTY

Dla Czytelników kupujących „Fakty i Mity” w formie prenumeraty

gazetowej opłaconej na cały rok 2013 mamy prezent – kalendarz ścienny.

Czytelnicy chcący zakupić kalendarz bez opłacania prenumeraty na rok 2013 mogą zrobić to:

– telefonicznie pod numerem (42) 630 70 66 od 8:00 do 15:30;

– mailowo, wysyłając zamówienie na adres: [email protected]

PREZENT DLA PRENUMERATORÓW!

Cena 14 zł + koszt wysyłki dla jednego kalendarza**przy przesyłce pobraniowej: 24,50 zł (14 zł + 10,50 zł za przesyłkę)

* przy przedpłacie: 18,50 zł (14 zł + 4,50 zł) na konto: „Błaja News” Sp. z o.o., Zielona 15, 90-601 Łódź

76 1050 1461 1000 0023 0596 2777W polu „tytuł wpłaty” prosimy podać dokładny adres do wysyłki.

„Sensacyjna monografia Marka Szenborna »Czarownice i heretycy.Tortury, procesy, stosy« burzy miłe, ułatwiające życie przekonanie o dobroci i szlachetności ludzkiej natury. To literatura faktu, a raczej faktów niewygodnych dla Kościoła” – prof. Joanna Senyszyn

NOWOŚĆ!NOWOŚĆ!

Zamówienia telefoniczniei przez internet

REKLAMA

ZEBRANIE RACJI5 stycznia 2013 r. otwieramy no-wy rok naszej działalności w woj.kujawsko-pomorskim. O godzinie 11zapraszamy na zebranie otwarte dlawszystkich członków i sympaty-ków RACJI PL w sali konferencyj-nej przy ul. Słowackiego 118Aw Toruniu. Honorowym gościembędzie Piotr Kabaciński, autor książ-ki „Symbole a masoneria”. Serdecz-nie zapraszamy wszystkich niedo-wiarków interesujących się tema-tyką semantyki, estetyki i wolno-mularstwa. Książka została wyda-na z okazji 160 rocznicy urodzin Al-freda Michelsona urodzonegow Strzelnie, pierwszego naukowcaUSA, który otrzymał Nagrodę No-bla. Zainteresowani będą mogli na-być książkę z dedykacją autora.Przewodniczący Zarządu RACJI PL

Józef Ziółkowski

Page 20: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.2200 PRZEMILCZANA HISTORIA

W miarę rozwoju zimnej wojnystawało się jasne, że Polakom prze-bywającym na emigracji na WyspachBrytyjskich (i nie tylko) przyjdziespędzić na obczyźnie wiele najbliż-szych lat. Brytyjska Polonia zaczę-ła dojrzewać do budowy centrumkulturalno-edukacyjnego dla zacho-wania narodowego dziedzictwa.Chciała się w ten sposób zatrosz-czyć o najmłodsze pokolenie, którebłyskawicznie ulegało anglicyzacji.W akcję zaangażowały się emigra-cyjne władze oraz elity – na przy-kład generał Kazimierz Sosnkow-ski, który wystąpił ze specjalnymapelem, aby „utrzymać coraz licz-niejsze rzesze młodzieży naszej w du-chu i atmosferze polskości, stworzyćodpowiednie warunki, aby w tymduchu były one kształcone i wy-chowywane”. Wkrótce potem do ini-cjatywy przyłączył się także Kościółkatolicki, czyli instytucja łączącaznaczną część skłóconej Polonii.Emigranci z uznaniem przyjęli za-angażowanie kleru – w tym maria-nów z szanowanym księdzem Jó-zefem Jarzębowskim na czele.

Emigracja zgodziła się, by pol-skie centrum kulturalno-edukacyj-ne mieściło się w posiadłości Faw-ley Court w hrabstwie Buckingham-shire nieopodal Londynu. Był toXVII-wieczny pałac projektu Chri-stophera Wrena, twórcy m.in. lon-dyńskiej katedry św. Pawła. Posia-dłość tę oficjalnie nabyli marianie,wnosząc 14 proc. wartości. Reszta(w tym pożyczka hipoteczna) zosta-ła spłacona przez Polonię. Kredy-todawca, czyli firma TemperancePermanent Building Society, zastrze-gła, by w akcie notarialnym podpi-sanym przez księdza Jarzębowskie-go widniał zapis, że posesja FawleyCourt będzie integralną częścią cha-rytatywnej i edukacyjnej fundacji.

W październiku 1953 r. nieru-chomość stała się własnością Pola-ków. Rodacy ochoczo przyłączalisię do prac remontowych i moder-nizacyjnych w zaniedbanej posia-dłości. Zdemobilizowani żołnierze,i nie tylko oni, własnoręcznie od-nawiali zniszczone budynki oraz bu-dowali nową szkołę. Z całej Angliinapływały datki pieniężne. Wielustarszych, samotnych emigrantówzapisywało polskiemu centrum ca-ły swój majątek w testamencie. Za-pał i ofiarność polskich emigrantów

budziły podziw Brytyjczyków. Do-szło nawet do tego, że pew-na Szkotka kupiła graniczącąz posiadłością działkę i przeka-zała ją Polakom. W Wielkiej Bry-tanii we wszystkich polskich ko-ściołach odczytywano apele ma-rianów o wsparcie: „Niech świę-ty patron młodzieży StanisławKostka (...) natchnie energiąi ofiarnością starsze pokolenia,które nie mogąc krwią zdobywaćwolności, niech groszem własnymprzyczynią się, by w rozbitym pol-skim gnieździe – ocalić i wychowaćOrlęta”.

W styczniu 1954 r. w nowo wy-budowanym centrum otwarto szko-łę dla chłopców – Kolegium Boże-go Miłosierdzia. Niemal natychmiastpowstał też Komitet Przyjaciół Gim-nazjum Polskiego w Fawley Courtzrzeszający około 500 członków, re-gularnie płacących składki na rzeczszkoły. Honorowy patronat nad nimobjęli generałowie Władysław An-ders, Józef Haller i KazimierzSosnkowski. Wkrótce potem na te-renie posiadłości powstało polskiemuzeum. Można tam było podzi-wiać eksponaty w dużej mierze po-darowane przez Polonię, m.in.: XVI--wieczną Biblię Radziwiłłów, „Sta-tuty Łaskiego”, pierwsze paryskiewydanie „Pana Tadeusza”, a takżeszkice i obrazy Jana Matejki, Ar-tura Grottgera oraz Juliusza Kos-saka. Dzieł tych nie powstydziłybysię nawet renomowane galerie sztu-ki. Zadbano też o martyrologicznąotoczkę, gromadząc pamiątki z cza-sów wojny oraz symbole trudnej, pe-erelowskiej historii – na przykładzakrwawioną koszulę Roma-na Strzałkowskiego, czternastolat-ka zastrzelonego podczas poznań-skiego Czerwca ’56. Na terenie po-siadłości powstał również kościółpod wezwaniem św. Anny, ufundo-wany przez księcia Stanisława Ra-dziwiłła. Lokalne władze zgodziłysię nawet na założenie cmentarza.Pochowano tam m.in. jednego zewspółtwórców instytucji – zmarłegow 1964 r. księdza Jarzębowskiego,którego pogrzeb przeobraził sięw wielką, polonijną uroczystość.

Posiadłość Fawley Court stałasię sercem emigracyjnej Polski. Przy-pominała paryski Hotel Lambertz czasów wielkiej emigracji po po-wstaniu listopadowym. Co roku

na Zielone Świątki przyjeżdżało tamkilka tysięcy Polaków, by w atmos-ferze festynu i pikniku wspólnieświętować. Tamtejsza szkoła byłazaliczana do czołówki brytyjskichgimnazjów – uczyli się w niej takżeAnglicy. Cień na tę placówkę rzu-ciły jednak akty przemocy fizycznejoraz molestowanie seksualne dzie-ci. Mimo to angielska Polonia sta-ła murem za swoim ośrodkiem, nieskąpiąc grosza na jego potrzeby.

W zamyśle marianów KolegiumBożego Miłosierdzia miało być kuź-nią nowych powołań duchownychw gasnącym w Wielkiej Brytanii Ko-ściele katolickim. Absolwenci tejszkoły wybierali jednak życie świec-kie. Zakonnicy, nie konsultując sięz emigracją, postanowili więc zlikwi-dować szkołę, powołując się na rze-komo małe zainteresowanie placów-ką. Polonia, wiedząc, że to niepraw-da, podjęła akcję ratowania gimna-zjum. Włączył się w nią nawet bry-tyjski minister edukacji. Marianiewreszcie pokazali, gdzie mają wcze-śniejsze umowy i kwestię polskości.Szkołę zamieniono na Dom Piel-grzyma im. Jana Pawła II, na któ-ry Polonusi też nie poskąpili grosza.Jednak głównymi pensjonariuszamitego „hotelu” byli księża, ochoczoprzyjeżdżający tam z Polski u schył-ku PRL. Polonia zaczęła obwiniaćich o upadek centrum, gdyż niezo-rientowani w miejscowych realiachduchowni pojechali tam z myśląrobienia interesów.

Polonusi nazywali ich „księżmicwaniakami”. Wkrótce potem ma-rianie, w tajemnicy przed polskimspołeczeństwem, poinformowali bry-tyjskie urzędy o zmianie profilu dzia-łalności z edukacyjnego na szerzącywiarę rzymskokatolicką. W 1998 r.przyjechał z Polski ks. WładysławDuda i w krótkim czasie został

dyrektorem tzw. Apostolatu. Od ra-zu zorganizował zbiórkę środkówna remont obiektów. Jak zwykle hoj-na Polonia wysupłała 200 tys. fun-tów, ale zanim jeszcze ruszyły pra-ce budowlane, marianie nagle stwier-dzili, że władze nie wydały na niezgody. Wcześniej w publikowanymprzez siebie piśmie „Zwiastun Mi-łosierdzia” zapewniali jednak o uzy-skaniu stosownych pozwoleń. Pikan-terii całej sprawie dodał fakt, żeksiądz Duda zniknął wraz z pie-niędzmi, a marianie wydali oświad-czenie, że ten duchowny nie należyjuż do ich zgromadzenia. Kiedyw 2007 r. pojawiły się pogłoski, żezakonnicy chcą sprzedać polskie cen-trum, rzekomo ze względu na wy-sokie koszty utrzymania, polonijneorganizacje zaproponowały odku-pienie (sic!) od marianów ich wspól-nej posiadłości za 8 milionów fun-tów. Cwani duchowni podbili jed-nak cenę do… 20 milionów!

Kiedy brudne intencje mnichówwyszły na jaw, Polonia zaczęła ostroprotestować. Słała apele do wszel-kich możliwych brytyjskich instytu-cji z królową włącznie. O tej bul-wersującej sprawie powiadomionorównież urzędującego w RzymieSuperiora Zgromadzenia Maria-nów oraz Benedykta XVI. Oka-zało się jednak, że obaj już wcze-śniej zdążyli wyrazić zgodęna sprzedaż majątku. Zdetermi-nowana emigracja postanowiła wal-czyć o swoje centrum. Polskie me-dia zaapelowały o przysyłanie do-wodów wpłat i innych świadczeńna rzecz budowy i funkcjonowaniaFawley Court. Pod londyńskim ko-ściołem marianów na Ealingu od-bywały się pikiety w obronie ośrod-ka. Najważniejsze organizacje po-lonijne, w tym również Polska Ak-cja Katolicka, zawiązały Komitet

Obrony Dziedzictwa NarodowegoFawley Court, a za Polakami mu-rem stanęło większość brytyjskichśrodków masowego przekazu.

Niestety, protesty niewiele dały,gdyż w umowie zakupu posiadłościzapisano, że to marianie są jej wła-ścicielem. W momencie kupna niktnie podejrzewał nawet, że księżamogą posunąć się do wyjątkowej

podłości. Dalej wypadkipotoczyły się szybko. Bez-cenne dzieła sztuki z pol-skiego muzeum w Faw-ley Court trafiły do Li-chenia z dopiskiem…„dar emigracji dla Naro-du Polskiego”. Następniemarianie już bez ceregie-li wystąpili z oficjalnąofertą sprzedaży posia-dłości. Jednak potencjal-nych kupców odstraszałstojący na posiadłości ko-ściół i cmentarz, więc bra-ciszkowie (co w Polscedo dziś budzi grozę!) uzy-skali zgodę na desakrali-zację kościoła św. Annyoraz wystąpili do sąduo pozwolenie na ekshu-mację grobów. Najwięcej

kontrowersji wywołało przeniesie-nie grobu księdza Jarzębowskiego.Duchowny otaczany był przez bry-tyjską Polonię szczególną atencjąi właśnie trwał jego proces beatyfi-kacyjny. Ekshumacji i kremacji pro-chów sprzeciwiali się też bliscy księ-dza. Sprawa trafiła do brytyjskiegosądu, który orzekł, że najbliższą ro-dziną Jarzębowskiego są... członko-wie zgromadzenia, do którego na-leżał, a ci właśnie chcą jego ekshu-macji. Mało tego, ksiądz WojciechJasiński, zwierzchnik angielskichmarianów, stwierdził, że Jarzębow-ski był wprawdzie wybitnym Pola-kiem, ale na status świętego nie za-sługuje. Do protestu przyłączyła sięrównież rodzina Radziwiłłów, niezgadzając się na planowaną ekshu-mację Stanisława Radziwiłła z kryp-ty byłego już kościoła św. Anny.

W styczniu 2009 r. ziściły się naj-czarniejsze obawy angielskiej Polo-nii. Marianie sprzedali posiadłośćFawely Court spółce Cherilow Li-mited za 16,5 miliona funtów. Ko-lejne 3,5 miliona mieli oni otrzymaćpo usunięciu wszystkich grobówz tamtejszego cmentarza. Ekshuma-cję przeprowadzono w sposób dra-styczny. Ksiądz Jasiński wyznał po-licji, że ciało jednego z wychowan-ków Józefa Jarzębowskiego – czter-nastoletniego Witka Orłowskiego– przeniósł na inny cmentarz w…reklamówce. Natomiast zwłoki księ-dza Jarzębowskiego marianie wyko-pali potajemnie, nad ranem 31 sierp-nia 2012 r. Nie powiadomili o tymrodziny ani Polonii. Duchowni prze-nieśli szczątki na lokalny cmentarzFairmaile w Henley. Tak dokonałsię akt zniszczenia Fawley Courtnazywanego polską wyspą na Wy-spach Brytyjskich.

PAWEŁ [email protected]

PAŃSTWO NA WYGNANIU (28)

Centrum kulturalno-edukacyjne w Fawley Court było oazą polskości w Wielkiej Brytanii. Polacy utracili je „dzięki” księżom marianom kreującym się na strażników wartości narodowych.

LLeeppkkiiee łłaappyy KKoośścciioołłaaLLeeppkkiiee łłaappyy KKoośścciioołłaa

Fawley Court

Page 21: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 2211OKIEM BIBLISTY

Zacznijmy od stwierdzenia, żebez prawa na świecie istniałby to-talny chaos. Dlatego też Biblia mó-wi, że aby temu zapobiec i zacho-wać rodzaj ludzki, Bóg dał czło-wiekowi różne przykazania i prawa.Najważniejsze z nich znajdują sięwłaśnie w Dekalogu.

Słowo „Dekalog” pochodzi z ję-zyka greckiego i oznacza dosłownie„dziesięć słów” lub „dziesięć zdań.Nie jest to jednak jedyne określenieDekalogu, które występuje w Biblii.Nazywany jest on także świadectwem(Wj 25. 10), tablicami świadectwa(Wj 31. 18; 32. 15; 34. 29), tablica-mi przymierza (Pwt 9. 9), a w No-wym Testamencie – przykazaniem[prawem] Bożym (Mk 7. 9), słowemBożym (Mk 7. 13; Mt 15. 6) orazzakonem [prawem] (Rz 3. 20; 7. 7, 12;Jk 2. 10–11).

Już z samych tych nazw wynikazatem, że Dekalog zawiera 10 naj-ważniejszych nakazów Bożych, któ-re – jak podaje Księga Wyjścia– Mojżesz otrzymał od Boga i za-pisał je na tablicach kamiennych.Oto tekst, który o tym mówi: „Spiszsobie te słowa, gdyż na podstawietych słów zawarłem przymierze z to-bą i z Izraelem. I pozostał tam u Pa-na przez czterdzieści dni i nocy (…),i spisał na tablicach słowa przymie-rza, dziesięcioro słów” (Wj 34. 27–28,por. Pwt 4. 13).

Niestety, tablic, na których Moj-żesz zapisał te przykazania, nie majuż od czasów proroka Jeremiaszai nikt nie może mieć stuprocento-wej pewności co do tego, jak wy-glądał pierwotny tekst.

Dwie wersje Dekalogu

Mało kto wie również, że Pię-cioksiąg Mojżesza zawiera dwie wer-sje Dekalogu: w Księdze Wyjścia(20. 1–17) i w Księdze Powtórzone-go Prawa (5. 7–21). Co więcej, wer-sje te się różnią. Co prawda różniąsię tylko w szczegółach, a co do isto-ty są zgodne, jednak różnice te u nie-jednego czytelnika mogą wywołaćkonsternację. Ponieważ – po pierw-sze – przykazanie o święceniu sza-batu rozpoczyna się w Księdze Wyj-ścia słowami: „Pamiętaj o dniu saba-tu, aby go święcić” (20. 8), natomiastw Księdze Powtórzonego Prawa:„Przestrzegaj dnia sabatu, aby go świę-cić, jak ci nakazał twój Bóg” (5. 12).

Po drugie – w pierwszej wersji De-kalogu święcenie szabatu umotywo-wane zostało Bożym dziełem stwo-rzenia (20. 11), w drugiej zaś wersji– aktem zbawczym, czyli wyprowa-dzeniem Izraela z niewoli egipskiej(5. 14). Po trzecie – oba Dekalogiróżnią się także odniesieniem do po-zycji żony. Księga Wyjścia – jak twier-dzą niektórzy – zdaje się zaliczać jądo własności męża (20. 17), nato-miast Księga Powtórzonego Prawawyodrębnia ją z wszelkich dóbr i wy-znacza jej miejsce nadrzędne. Jak za-tem wytłumaczyć istniejące różnice?

Można to uczynić w następują-cy sposób. Otóż przyjmuje się, żewersja Dekalogu z Księgi Powtórzo-nego Prawa – jak mówi sama na-zwa – jest tylko powtórzeniem tek-stu z Księgi Wyjścia i stąd te róż-nice. Skąd jednak wiadomo, że takwłaśnie jest? Przede wszystkim stąd,że przemawiają za tym słowa do-dane do przykazania o święceniuszabatu oraz do przykazania mówią-cego o szacunku dla rodziców, któ-re brzmią: „Jak rozkazał ci Pan, twójBóg” (5. 12, 16). Poza tym niektó-rzy badacze uważają również, żepierwotna forma Dekalogu zapisa-na na tablicach kamiennych byłaznacznie krótsza. Twierdzą, żew wersji biblijnej przykazania te niezmieściłyby się na niewielkich tabli-cach. Ich zdaniem pierwotny tekstmiałby wyglądać następująco:

Nie będziesz miał bogów innychobok mnie.

Nie będziesz czynił żadnego obra-zu Boga.

Nie będziesz brał imienia Pana,Boga twego, nadaremno.

Pamiętaj, abyś dzień szabatu świę-cił.

Czcij ojca twego i matkę twoją.Nie będziesz zabijał.Nie będziesz cudzołożył.Nie będziesz kradł.Nie będziesz mówił fałszywego

świadectwa przeciw bliźniemu twemu.Nie będziesz pożądał domu bliź-

niego twego.Trudno dziś dowieść, że na ta-

blicach kamiennych była zapisana ta-ka właśnie wersja przykazań. Wpraw-dzie niektórzy bibliści, zwłaszcza ka-toliccy, nie wykluczają tego, jednak-że większość badaczy protestanckichskłania się raczej ku wersji Dekalo-gu z Księgi Wyjścia jako tekstu wła-ściwego i najwierniejszego.

A co z argumentem dotyczącymograniczonej pojemności tablic?Cóż, argument ten wydaje się ma-ło prawdopodobny, ponieważ „ta-blice zapisane były z obu stron; z jed-nej i z drugiej strony były one zapi-sane” (Wj 32. 16). Poza tym tabli-ce te nie były przecież wcale takiemałe, skoro Arka Przymierza mia-ła długość dwa i pół łokcia (we-dług rabina Mosze Feinsteina ło-kieć miał 53,975 cm lub 55,11 cm),a szerokość i wysokość – półtorałokcia (Wj 25. 10).

Podział Dekalogu

Dlaczego jednak Żydzi – w prze-ciwieństwie do chrześcijan – doko-nali nieco odmiennego podziału De-kalogu? Twierdzą oni, że Dziesięć

Przykazań „było dane na dwóch ta-blicach, po pięć przykazań wypisa-nych na każdej z tablic. Pierwsza ta-blica zawierała przykazania mówią-ce o relacji pomiędzy Bogiem a czło-wiekiem, a druga tablica o relacji po-między człowiekiem a jego bliźnim”(„Tora”, edycja Pardes Lauder,Księga Druga, s. 188).

Odpowiedź na to pytanie wiążesię z imieniem Boga. Otóż imię to(JHWH) występuje tylko w pierw-szych pięciu przykazaniach Dekalo-gu, a nie ma go w żadnym z pozo-stałych przykazań. W komentarzudo Pięcioksięgu NachmanidesMojżesz (Moses ben Nah-man, zna-ny też pod akronimem Ramban) pi-sał: „Z tych dziesięciu przykazań, pięćjest dla chwały Boga, a pięć dla do-bra rodzaju ludzkiego” (www.the-614thcs.com/40.174.0.0.1.0.phtml).

Dlaczego jednak przykazanie do-tyczące czci dla rodziców jestna pierwszej tablicy, która odnosisię do relacji pomiędzy człowiekiema Bogiem? Otóż Żydzi głoszą, żeDekalog łączy honor należny rodzi-com z tym, który należy się Bogu.Uważają oni, że trzej partnerzy stwa-rzają człowieka – Bóg, ojciec i mat-ka. Więc gdy człowiek czci (szanu-je) swojego ojca i swoją matkę, totak jakby czcił i Boga. To On jestbowiem przyczyną jego istnienia i ist-nienia wszystkich jego przodków,i to On odbiera chwałę, jakby prze-bywał wśród nich. Innymi słowy: sza-cunek dla rodziców w naturalny spo-sób wynika z szacunku dla Boga.

Uniwersalizm Dekalogu

Skoro Dekalog został przekaza-ny na górze Synaj Izraelowi, to czydziesięć przykazań obowiązuje wy-łącznie Żydów?

Według Księgi Koheleta przestrze-ganie Bożych przykazań jest obowiąz-kiem każdego człowieka (Koh 12. 13).Już Abrahamowi powiedziano, żew nim „będą błogosławione wszystkie

plemiona ziemi” (Rdz 12. 3) – oczy-wiście pod warunkiem, że podob-nie jak Abraham strzec będą przy-kazań Bożych (Rdz 26. 5). Patriar-cha ten został wybrany po to, „abynakazał synom swoim i domowi swe-mu po sobie strzec drogi Pana, abyzachowywali sprawiedliwość i prawo,tak iżby Pan mógł wypełnić względemAbrahama to, co o nim powiedział”(Rdz 18. 19).

Z tych oraz wielu innych tek-stów wynika, że chociaż Bóg wybrałAbrahama oraz jego potomków,z którymi zawarł przymierze na gó-rze Synaj, to jednak lud izraelski, któ-ry zobowiązał się do całkowitego po-słuszeństwa nakazom Boga, nie miałich zachować wyłącznie dla siebie.Jako naród miał być bowiem świad-kiem zbawczego działania Boga,a Dekalog miał być tego widzialnym

symbolem. Bóg nie jest bowiem Bo-giem tylko Izraela, ale także całegoświata (por. Dz 10. 34–35). Potwier-dzeniem tego są nie tylko teksty Sta-rego Testamentu, ale także Ewange-lie i Listy Apostolskie. Na przykładw Pierwszym Liście św. Jana czyta-my, że najlepszym dowodem miłościBoga oraz bliźniego jest przestrzega-nie przykazań Bożych (1 J 5. 2–3).

Co więcej, Jezus uczył, że prze-strzeganie przykazań Bożych jest tak-że warunkiem zbawienia. Oto Jegosłowa: „Jeśli chcesz wejść do żywota,przestrzegaj przykazań” (Mt 19. 17)oraz: „Nie każdy, kto do mnie mó-wi: »Panie, Panie«, wejdzie do Kró-lestwa Niebios, lecz tylko ten, kto peł-ni wolę Ojca mojego, który jest w nie-bie” (Mt 7. 21).

Podobnie uważał św. Paweł: „Nieci bowiem, którzy zakonu słuchają,są sprawiedliwi u Boga, lecz ci, któ-rzy zakon wypełniają, usprawiedli-wieni będą” (Rz 2. 13).

W Liście św. Jakuba czytamyz kolei, że wszystkie przykazania na-leży respektować: „Ktokolwiek bo-wiem zachowa cały zakon, a uchybiw jednym, stanie się winnym wszyst-kiego. Bo Ten, który powiedział: »Niecudzołóż«, powiedział też: »Nie zabi-jaj«; jeżeli więc nie cudzołożysz, alezabijasz, jesteś przestępcą zakonu”(Jk 2. 10–11).

Jak widać, zarówno Jezus, jaki apostołowie traktowali Dekalog ja-ko słowo Boże, którego nikt nie po-winien zaniedbywać, uchylać lub unie-ważniać (Mk 7. 8–9, 13). Jezus nieprzyszedł więc znieść Prawa, lecz jewypełnić (Mt 5. 17), a nawet zrady-kalizować (Mt 5. 20–48). Wypełnie-nie jednak tego Prawa – jak głosiNowy Testament – jest możliwe tyl-ko dzięki łasce Bożej: „Albowiem Bógto według upodobania sprawia w wasi chcenie, i wykonanie” (Flp 2. 13),tak „aby słuszne żądania zakonu wy-konały się na nas” (Rz 8. 4). Wie-rzący mogą zatem za apostołem Paw-łem powiedzieć: „Wszystko mogęw tym, który mnie wzmacnia, w Chry-stusie” (Flp 4. 13, por. Mt 1. 21;J 8. 36; 15. 5). „Jego bowiem dzie-łem jesteśmy, stworzeni w ChrystusieJezusie do dobrych uczynków, do któ-rych przeznaczył nas Bóg, abyśmyw nich chodzili” (Ef 2. 10).

W świetle nauki Pisma ŚwiętegoDekalog jest zatem głosem Bożym,objawieniem jego woli (Rz 2. 18),która nie tylko obejmuje reguły pra-wa religijnego oraz uniwersalne i ogól-noludzkie normy moralne, ale takżetak upragnioną przez Izraelitów wol-ność. Bowiem „Dekalog głosi przedewszystkim wyzwolenie Izraela, które-go sprawcą jest Bóg Przymierza i Wy-bawienia. A to oznacza, że wszelkieludzkie powinności i działania poprze-dza zbawczy czyn Boga, najpierw two-rzący sferę zbawienia, a dopiero póź-niej wskazujący drogi, których ma siętrzymać lud Boży i które doprowa-dzić go mają do eschatologicznej peł-ni, będącej samym Bogiem” (AlfonsDeissler, „Jam jest twój Bóg, którycię wyzwolił”, PAX 1977, s. 79).

BOLESŁAW PARMA

Mam kilka pytań w związku z Dekalogiem: 1. Czy Bibliarzeczywiście zawiera właściwy tekst Dekalogu, skoro istnieją dwie jego wersje? 2. Dlaczego Żydzi uważają, że na każdej tablicy było po pięć przykazań?3. Czy przykazania Dekalogu – jak głoszą różne wyznania – obowiązują wyłącznie Żydów?

PPyyttaanniiaa oo DDeekkaalloogg ((11))PYTANIA CZYTELNIKÓW

Page 22: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.2222 OKIEM SCEPTYKA

Życie i panowanie Bolka V(ok. 1400–1460) przypadło na czaswielkiej burzy dziejowej – husyty-zmu, który zdobywał coraz większąpopularność w Czechach i krajachsąsiednich. Dotarł także na ziemiepolskie, m.in. na Śląsk. Bolko Vza młodu przystąpił do ruchu hu-syckiego, a następnie szczerze i trwa-le bronił jego ideałów.

Był najstarszym synem księciaopolskiego Bolesława IV i Mał-gorzaty z Gorycji (północno--wschodnia część Włoch), bratan-kiem biskupa Jana Kropidły. Bo-lesław IV wysłał syna na studiado Pragi i – jak podaje literatura– na tamtejszym uniwersytecie Bol-ko jeszcze przed 1415 r. otrzymałstopień uniwersytecki z rąk same-go Jana Husa, profesora i rekto-ra tej uczelni. Książęce studia w Pra-dze przypadły na lata wielkiegoprzełomu w życiu politycznym, spo-łecznym i religijnym narodu cze-skiego. Ruch ów wiązał się z bun-tem przeciw wyzyskowi kraju przezobcych – zarówno przez papiestwoi wyższe duchowieństwo, jak i przezfeudałów pochodzenia niemieckie-go, a Bolko dostrzegł podobieństwotego, co się działo w Czechach,do tego, co dostrzegał i na Śląsku.Widział zagrożenie wynarodowie-nia rodzimej ludności i nadmiernebogacenie się kleru.

Do rodzinnego Opola powróciłprzed wybuchem wojen husyckichw 1419 roku. W pierwszych latachpo ślubie z córką królowej Polski,Elżbiety Granowskiej, trzeciej żo-ny Władysława Jagiełły, Bolkorządził razem z ojcem. Mógł uży-wać tytułu dziedzica księ-stwa opolskiego, a na wła-sność otrzymał też okręgprudnicki i niedługo póź-niej – miasto Głogówek.Wówczas nie wchodził jesz-cze w większe kolizje z duchowień-stwem, ale nie angażował się w dzia-łania wymierzone przeciwko rucho-wi husyckiemu.

Na wiosnę 1428 r. wojska husyc-kie, wsparte śląskim powstaniem lu-dowym, wtargnęły na Śląsk. Husyciuderzyli na zamki i klasztory, którebyły ośrodkami wyzysku i ucisku,miejscami słynącymi z nagromadzo-nych bogactw, a także kuźniamiwszelkiego rodzaju rzekomych cu-dów, odpustów i wyłudzania gro-sza. Napastnicy na dłuższy czas opa-nowali Górny Śląsk i cześć Dolne-go. Główną siedzibą ruchu były Gli-wice, które stały się najważniejszymhusyckim centrum zaopatrzeniowym,wojennym i ideologicznym w tym re-gionie. Właśnie w Gliwicach książęBolko zawarł z husytami przymie-rze potwierdzone przysięgą. Zarazpotem przystąpił do sekularyzacji

majątków kościelnych, zajmując m.in.dobra kolegiaty w Głogówku.

Razem z wodzami husyckimiopanował Górny Śląsk, marząc na-wet o posiadłościach biskupa wro-cławskiego oraz o zajęciu księstwawrocławskiego. Miał pod sobą nietylko rycerstwo, ale także przyby-szów z Czech oraz chłopów śląskich.Z walkami taboryckimi na Śląskułączy się szereg nazwisk polskiegorycerstwa, a relacje współczesne do-noszą, że wszelkie sukcesy osiąga-no „z pomocą Polaków”, m.in. księ-cia Bolka V, co stwierdził król Zyg-munt Luksemburski, pisząc: „(…)

husyci sprzymierzyli się też z księ-ciem Bolkiem opolskim młod-

szym, który, niepomny na wia-rę, cały się oddał ich

bezeceństwom i stał się heretykiem,a przyjaźniąc się z nimi, gorszym niżinni heretykiem pokazał się w swo-ich dziełach”. Oburzony Jagiełło za-liczył Bolka V do „pohańbionych”.

Był to czas politycznego oraz na-rodowego bratania się Czechów, Ślą-zaków i Polaków. Stosunki naro-dów polskiego i czeskiego nigdy w hi-storii nie były tak dobre jak wów-czas. Warto podkreślić, że Bol-ko V – w przeciwieństwie do wielukatolickich Piastów śląskich – podwzględem narodowym pozostał Po-lakiem. Co więcej, walcząc z niem-czyzną, pogłębiał w społeczeństwieGórnego Śląska poczucie polskiejświadomości narodowej. Miał rów-nocześnie stałe poparcie swojego oj-ca oraz stryja Bernarda, księcia nie-modlińskiego, którego był ulubień-cem. O utraconej szansie przyłą-czenia Śląska do Królestwa Pol-skiego, za czym optowało wielurycerzy śląskich, zadecydowałom.in. państwo polskie, w którympierwsze skrzypce grało klerykal-ne stronnictwo biskupa krakow-skiego Zbigniewa Oleśnickiego.

Reformy przeprowadzone w Gło-gówku w 1428 r. przez młodego księ-cia przetrwały przez ponad trzy de-kady, aż do śmierci Bolka V w 1460roku. Wielokrotnie wyklętego księ-cia pochowali miejscowi franciszka-nie, bo – jak określił ich czyn kro-nikarz – „na co się szatan nie waży,tego mnich dokona”.

Bolko nie obawiał się nawet in-kwizytora, a jego Głogówek był azy-lem dla „heretyków” uchodzącychprzed prześladowaniami. Schronie-nie znalazł tam m.in. profesor An-drzej Gałka, a to dowodzi, że księ-ciu nie były obce idee postępowe.

Tak go wspominano: „KsiążęBolko, zwany pospolicie Wołoszko,pan Głogówka, wielki heretyk i prze-śladowca kleru, który tam rozwiązałjeden klasztor kanoników regular-nych i szedł we wszystkim za mistrza-mi heretyków. (…) życie najgorszewiódł, choć wiele razy był napomi-nany i wyklęty przez inkwizytora he-rezji, przez biskupa i przez innych pra-łatów. Ale się nie nawrócił i w swo-jej zatwardziałości trwał (…). Kazałsobie osiodłać i przyprowadzić naj-lepszego konia, jakiego miał w staj-

ni, i powiedział, że nie chce pieszoiść do piekła, jak zwykli zbójcy,

lecz konno, jak na pana przy-stoi. I z taką fantazją

umarł”.ARTUR CECUŁA

POLAK NIEKATOLIK (24)

KKssiiąążżęę hheerreettyykkOpolski Bolko V był najsłynniejszym śląskim Piastemheretykiem. Nieustraszony arystokrata przez ponad trzy dekady „grzeszył nader wielce” przeciwko Kościołowi katolickiemu.

Ukazał się właśnie nowy raport na tematprześladowań i dyskryminacji ludzi niewierzą-cych na świecie, opublikowany przez Między-narodową Unię Etyczną i Humanistyczną(IHEU) – największą na świecie organizacjęskupiającą krajowe stowarzyszenia ludzi nie-wierzących. Sposoby ich dyskryminacji są roz-maite: od kary śmierci (na przykład w Mau-retanii, Sudanie czy Iranie), poprzez niemoż-ność zawarcia legalnego małżeństwa (afrykań-skie Dżibuti), aż po ustanawianie rozlicznychpraw i przywilejów, które sprawiają, że lu-dziom wierzącym w danym kraju żyje się przy-jemniej, wygodniej i bezpieczniej niż ich nie-wierzącym sąsiadom. Te ostatnie przejawy nie-równego traktowania funkcjonują sobie w naj-lepsze nawet w krajach uchodzących za bar-dzo cywilizowane, tolerancyjne i otwarte.

Doskonałą bronią, za pomocą której wie-rzący zwalczają niewierzących, są prawa

o bluźnierstwie. Zakazują one wypowiadaniasłów i publikowania treści, które obrażająrozmaitych bogów. Innymi słowy wszelka kry-tyka religijnych zabobonów jest zagrożonakarą śmierci lub sankcją więzienia. W Pol-sce zakaz bluźnierstwa nosi obłudne przebra-nie „ochrony uczuć religijnych”. Ale chodzi

w gruncie rzeczy o to samo – tłumienie wszel-kiej krytyki religii i kościelnych dogmatów.U nas można za to trafić do więzienia, alesą kraje, gdzie ląduje się na szafocie, tak jakna przykład w Pakistanie, gdzie nie ma wła-ściwie miesiąca bez bluźnierczej afery.W ostatnich tygodniach lawina oskarżeń zo-stała nieco przystopowana, gdy okazało się,że jeden z duchownych, aby się wykazać, oso-biście prokurował dowody mające doprowa-dzić do śmierci za bluźnierstwo nastoletniejupośledzonej dziewczynki.

Raport IHEU dotyczy zarówno krajów,które my uważamy za mało cywilizowane i eg-zotyczne (takie jak Sudan czy Dżibuti), ale tak-że państw – wydawałoby się – tolerancyjnych.Na przykład w ultrabogatym LiechtensteinieKościół katolicki jest pod szczególną państwo-wą ochroną; podobnie jest na Malcie, której

konstytucja ma na przykład kuriozalny i infan-tylny zapis o tym, że to „Kościół katolicki maprawo i obowiązek wskazywać to, co jest do-bre, i to, co jest złe”. We wspomnianym Dżi-buti śluby cywilne wprawdzie istnieją, ale sązarezerwowane tylko dla cudzoziemców rezy-dentów. Miejscowi niewierzący nie mają pra-wa ich zawierać i skazani są na udawanie lu-dzi wierzących, by zawrzeć legalny ślub.

Nawet niby laicka Turcja potrafi ścigać lu-dzi za internetowe wpisy, jeśli uzna, że obra-żają islam. Ten sam islam w wersji sunnickiej

jest sponsorowany, ale także nadzorowanyprzez państwo. W więzieniach wielu krajów(np. w Indonezji) ludzie siedzą tylko za to,że napisali na Facebooku, iż „Boga nie ma”,albo opublikowali jakiś krytyczny obrazek.W stosunkowo świeckiej Tunezji dwóch męż-czyzn dostało po 7 lat więzienia za opubli-kowanie antyreligijnych tekstów.

Polska została przez twórców raportu po-traktowana ulgowo. Wypomniano nam tylko„obronę uczuć religijnych”, ale pominiętofakt, że polskie prawo faworyzuje „wartościchrześcijańskie” (w mediach i edukacji) orazwychowanie religijne w oświacie. To sprawia,że niewierzący tutaj uważają się za traktowa-nych jak obywatele drugiego gatunku, którzymuszą respektować bliżej nieokreślone, alepachnące wiadomym Kościołem „wartościchrześcijańskie”. MAREK KRAK

PS Pragnę serdecznie podziękować grupieateistów z Trójmiasta, w tym panu Waldema-rowi Szydłowskiemu, za docenienie i wyróż-nienie „Faktów i Mitów” w naszych wysiłkachna rzecz szerzenia racjonalistycznej i świeckiejoświaty w Polsce. Wspaniale jest mieć w tej pra-cy tak oddanych i serdecznych sojuszników!

ŚŚwwiieeccccyy mmęęcczzeennnniiccyy

WW ssttrroojjaacchh mmęęcczzeennnniikkóóww nnaajjbbaarr-ddzziieejj ddoo ttwwaarrzzyy jjeesstt wwyyzznnaaww-ccoomm rroozzmmaaiittyycchh rreelliiggiiii.. WWsszzaakk

mmęęcczzeeńńssttwwoo ttoo ggwwaarraannccjjaa rraajjuu.. TTyymm-cczzaasseemm jjeeddnnąą zz nnaajjbbaarrddzziieejj pprrzzeeśśllaaddoo-wwaannyycchh ww śśwwiieecciiee ggrruupp śśwwiiaattooppoogglląąddoo-wwyycchh ssąą aatteeiiśśccii ii aaggnnoossttyyccyy..

ŻYCIE PO RELIGII

Page 23: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 2233OKIEM SCEPTYKA

Autorzy popularnych opra-cowań twierdzą, że Piusograniczył kompetencjeinkwizycji. To jednak tyl-

ko część prawdy. Na początku pon-tyfikatu faktycznie powstrzymywałnadgorliwych inkwizytorów, bo wy-łączył z ich kompetencji kwestieobyczajowe, takie jak ściganie homoseksualistów. Chodziło o to,by inkwizycja pełniła rolę trybunału

ferującego wyroki tylko w kwestiachwiary. Mówiono nawet, że zamierzaon rozwiązać tę instytucję. Działa-nia te wiązały się jednak wyłączniez wrzeniem społecznym po eksce-sach jego poprzednika. Wszak w cza-sie konklawe lud zaatakował i splą-drował pałac inkwizycji. Papież mu-siał więc uspokoić wrzące nastroje.W kolejnych latach znacząco jed-nak rozwinął i zreformował kompe-tencje Świętego Oficjum. Na pozórinkwizytorzy złagodnieli i unikalispektakularnych prześladowań lud-ności, w rzeczywistości jednak mo-gli działać o wiele sprawniej, dziękitemu, że pozwolono im na prowa-dzenie tajnych procesów (wcześniejmogli tylko ogłaszać publiczneoczyszczenie albo potępienie).

Papież starał się wywierać wpływna formalnie suwerenne inkwizycje:hiszpańską i wenecką. Zwłaszczata ostatnia stanowiła dla niego nielada problem, bo… niemal nie wy-dawała wyroków śmierci. Ku utra-pieniu papiestwa Wenecja nie chcia-ła się radykalizować. Rzym mógł conajwyżej wyrywać z rąk weneckichinkwizytorów niektóre ofiary, po tozwykle, aby… je zabić. Gdyby w tensposób nie przekazano Giorda-na Bruna do Rzymu, zapewne niespłonąłby on na stosie.

Pius IV – w przeciwieństwiedo swego poprzednika – nie byłantysemitą. Nienawidził za to he-retyków. Dążył też do zaostrzeniakursu inkwizycji: „Nasze państwo le-ży w bezpośrednim sąsiedztwie here-tyckich krajów. Trzeba podjąć dzia-łania zapobiegawcze w celu niedo-puszczenia do przeniknięcia tej zara-zy przez granice. W razie wykryciaprzypadku herezji, należy go surowoi bezwzględnie karać. Dowodemna to, że jak dotąd nie zastosowanowłaściwych środków, jest fakt, żew Padwie przebywa wielu niemiec-kich studentów, jawnych heretyków,którzy wykorzystują panującą tam to-lerancyjną atmosferę i zarażają swo-imi herezjami”.

Najpotężniejszy cios spadł jed-nak na włoskich waldensów, którzyzdołali przetrwać średniowieczneprześladowania, kryjąc się w niedo-stępnych osadach górskich. W okre-sie reformacji przestali się oni kryćze swą wiarą. W efekcie w 1554 r.Święte Oficjum wydało dekret o ichbezwzględnym ściganiu.

W czasie pontyfikatu Piusa IVwaldensi ponownie trafiali na stosy.

W kwietniu 1560 r. papieska inkwi-zycja wydobyła z Neapolu kaznodzie-ję waldensów, Giana Luigiego Pas-cale (1525–1560), którego spalonowe wrześniu przed Zamkiem św.Anioła. Mimo tortur nie wydał onswych towarzyszy. Kościół był bar-dziej zainteresowany odpowiedniąliczbą skazańców niż nawracaniemheretyków. Gdy inkwizytorzy – Ber-nardino z Alimena oraz biskup Co-senzy Orazio Greco – wykazywalidużą liczbę nawróceń kacerzy, ichprzełożony Ghislieri pisał w lip-cu 1559 r.: „Herezja jest poważną cho-robą, która nie leczy się aż tak łatwoi szybko”. W kolejnym roku obaj in-kwizytorzy zostali odwołani za łagod-ność. Nowym cenzorem w kalabryj-skiej prowincji Cosenza został domi-nikanin Valerio Malvicino.

9 lutego 1560 r. inkwizycja rzym-ska wydała dekret wprowadzający„represje prewencyjne” wobec eks-waldensów. Zakazano im spotyka-nia się w grupach większych niż6 osób, używania języka okcytańskie-go (język prowansalski), zawieraniazwiązków małżeńskich między sobą.Ich dzieci miały być przymusowo

wychowywane w religii katolickiej,dorośli codziennie musieli uczestni-czyć we mszy, a w spowiedzi i ko-munii – w dni świąteczne. Mielioni również nosić żółte strojez czerwonym krzyżem z przodu.Propozycje inkwizytorów szokujądo dziś, bo przypominają nazistow-skie „rozwiązania” z czasów II woj-ny światowej. Mimo tych obostrzeńinkwizytor doszedł do wniosku, że

ekswaldensów nie da się nawrócić.Uznał, że w takiej sytuacji pozosta-je mu tylko jedno wyjście – ludo-bójstwo. Dostał na to zielone świa-

tło. Zalecono mu też,by skonfiskowanemienie ofiar dzielićsprawiedliwie międzyInkwizycję rzymskąa Królestwo Neapolu.

Wicekról Neapo-lu Pedro Afán de Ri-bera (1559–1571) po-mógł inkwizytoromw organizacji krucja-ty. Większość krzy-żowców stanowilizwolnieni z więzieńKalabrii kryminaliści,którym obiecano uła-skawienie i nagrodypieniężne w zamianza skuteczność. Apo-geum tzw. masakrywaldensów w Kalabriiprzypadło na 5 czerw-ca 1561 r. w zdobytej

podstępem miejscowości GuardiaPiemontese. Ci, którzy nie zginęliod razu, byli skazywani na śmierćw procesach inkwizycyjnych. Nie-których palono po wysmarowaniużywicą. Najatrakcyjniejsze kobietyi dzieci sprzedano w niewolę. Częśćskazano na galery. Sieroty skiero-wano na „reedukację” w katolickichplacówkach. Resztę wypuszczonoz żółtymi oznaczeniami. Nie znamy

dokładnej liczby ofiar tej ekstermi-nacji. Historycy szacują, że zamor-dowano wówczas od 600 do 6 tys.ludzi! Za pontyfikatu Piusa IV takżewe Francji wybuchły wieloletnie woj-ny religijne pomiędzy katolikamii hugenotami (1562–1598). 23 kwiet-nia 1562 r. papież wydał brewe,w którym wychwalał cnoty „gorli-wego obrońcy wiary katolickiej”,brutalnego marszałka Blaise’a deMontluc, który w maju rozpocząłpogrom hugenotów z Tuluzy.

Najbardziej jednak oryginalnymaktem papieskim było podjęcie wal-ki z nowoczesnymi środkami trans-portu, czyli koczami – resorowany-mi pojazdami konnymi. Udoskona-lono je w pierwszej połowie XVI w.,wyposażając w miękkie zawieszenie.Dzięki temu można było podróżo-wać nimi szybciej i dłużej. Zostałyone jednak oprotestowane przez rzy-mian. Ponoć hałasowały, miały teżpowodować korki na drogach. Opi-nię tę podzielał Pius IV. Na konsy-storzu z 17 listopada 1564 r. papież

odwołał się najpierw do godnościksięcia Kościoła, któremu nie wypa-da przyjeżdżać na ważne zjazdydo Rzymu koczem ani dwukonnąkaretą. Purpuraci powinni podróżo-wać zgodnie ze „starożytnym zwy-czajem” na koniu lub – jeśli są cho-rzy – lektyką (jej tradycja kościelnasięga VIII w.). W innym razie go-dzą w powagę swego urzędu!

Na kolejnym konsystorzu po-święconemu tej kwestii (15 grudnia1564 r.) podkreślił, że „cały Rzym”raduje się, że kardynałowie nie jeż-dżą już po mieście koczami, a żeproblem nie został jeszcze całkowi-cie rozwiązany, tym razem odwołałsię do godności płci. Wskazał nawetosobę winną ściągnięcia tych frywol-nych pojazdów do Rzymu. Stwier-dził, że za nieznośne zwiększenie ichliczby w świętym mieście odpowia-da kobieta – pierwsza dama rene-sansu! Chodziło o Izabelę d’Este(1474–1539). Była to wybitna oso-bowość. Jej małżeństwo rozpadło się,kiedy musiała objąć władzę w księ-stwie Mantui w zastępstwie męża.Szybko okazała się lepszym polity-kiem niż on. Często podróżowałado Rzymu, poruszając się lekkimi „nieoficjalnym” koczem. Była ów-czesną gwiazdą. Zachwycali się niąnawet duchowni, którzy poszli w śla-dy Izabeli, po czym kocze zapano-wały na ulicach Rzymu. Papież za-powiedział, że będzie zabiegał o to,by mężczyźni nie podróżowali tyminiegodnymi ich pojazdami. Panowienie potrzebują zakrytego pojazdu,więc powinni trzymać się tradycji.

Po konsystorzu opublikowanobullę papieską, nakazującą, aby kar-dynałowie i biskupi porzucili wygod-ne kocze ze względu na fakt, żejest to „pojazd kobiecy”. W bulliIzabela została wymieniona jako ini-cjatorka tej złej mody. Zakazy tebyły powtarzane jeszcze dwukrot-nie. Papież Sykstus V (1585–1590)określił nawet dopuszczalną liczbękoczów w mieście.

Kardynałowie podróżowali lek-tykami aż do XX w. Kiedy jednaktechnika komunikacyjna nazbyt od-daliła się od tej zgodnej z tradycjąkatolicką, zaczęli stosować kreatyw-ną wykładnię świętych reguł. Samo-chodem jeździł na przykład arcybi-skup Mediolanu Alfred IldefonsSchuster (1880–1954), który okryłsię niechlubną sławą po tym, jaknazwał faszystowską napaść na Etio-pię w 1935 r. „krucjatą”. Duchownyzachowywał przy tym sporą ostroż-ność. Autem pokonywał zaledwie kil-ka kilometrów – z Reggetto do Avo-lasio. Następnie przesiadał się na ko-nia i kolejne kilkaset kilometrów gnał„z godnością” do Watykanu. W 1959r. arcybiskup Ludovico Montini(późniejszy Paweł VI) podróżowałsamochodem, ale… pod osłoną no-cy. Dziś postęp kościelny posunął sięjuż tak daleko, że duchowni nie tyl-ko prowadzą auta, lecz także orga-nizują grupowe święcenie samocho-dów parafialnych.

MARIUSZ AGNOSIEWICZwww.racjonalista.pl

OJCOWIE NIEŚWIĘCI (105)

Pogromca waldensówPius IV (1559–1565), czyli Jan Anioł Medyceusz,przed intronizacją spłodził troje nieślubnych dzieci,słynął z nepotyzmu, walki z herezją i… nowoczesnymi środkami transportu.

Pius IV i kardynał Markus Sittikus

Spalenie Giordana Bruna

Pogromca waldensów

Page 24: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.2244 GRUNT TO ZDROWIE

Zwyczaj przystrajania domów je-miołą w czasie świąt wywodzi sięz krajów skandynawskich, gdzie wie-szano ją w tym okresie pod sufitemdomostw, aby je ustrzec przed siła-mi nieczystymi. Roślina ta była tak-że wysoko ceniona w Galii. Uwa-żano ją tam za dar niebios, a ob-rzęd jej ścinania odbywał się szóste-go dnia po nowiu. Dokonywali te-go za pomocą złotego sierpa dru-idzi ubrani w białe szaty. Co cieka-we, święta była tylko ta rosnącana dębach. Jemioła, która rośnie zi-mą, gdy większość flory zapada w zi-mowy letarg, kojarzyła się zawszez siłą przetrwania. Dlatego, zgod-nie z ludową tradycją, zasługujena cześć boską i jest rośliną wyjąt-kową. W magii spełnia funkcjeochronne i odczynia czary.

Występuje powszechnie na te-renie całej Europy i Azji. W Pol-sce spotyka się jemiołę białą i takzwaną pospolitą. Jest ona półpaso-żytem, to znaczy, że z drzewa,na którym rośnie, pobiera tylko wo-dę z solami mineralnymi. Resztęzwiązków potrzebnych do życia wy-twarza dzięki procesowi fotosynte-zy. Problematyczne jest jej oddzia-ływanie na drzewo żywiciela. Sporagrupa biologów twierdzi, że jemio-ła nie wyrządza drzewom krzywdy,

a niekiedy może być im pomocna.Jej jagody, przyciągając ptasich sma-koszy, mogą się także przyczyniaćdo rozsiewania nasion drzewa,na którym pasożytuje. Głównie pa-sożytuje na gałęziach drzew liścia-stych; topolach, klonach, brzozach,lipach oraz dębach. Potrafi też jed-nak „skolonizować” drzewa iglaste,na przykład sosny.

Osiąga niekiedy pół metra wy-sokości i przybiera postać kulistychkrzewów. Charakterystyczne są jejoliwkowozielone pędy oraz grube,wrzecionowate i skórzaste liście.Kwitnie w lutym i marcu. Owocemjemioły są białe lub kremowe jago-dy, które dojrzewają od listopadado stycznia i zawierają od 1 do 3twardych nasion.

Substancjami leczniczymi u je-mioły są: flawonoidy, kwasy oleano-lowy, ursolowy, betulinowy, alkoho-le cukrowe, fitosterole, polisachary-dy oraz składniki mineralne, na przy-kład wapń, potas, cynk i inne.

Siła i skuteczność działania wy-ciągów z jemioły zależy od dwóchczynników: żywiciela, tzn. rośliny,na której wyrasta jemioła, orazod okresu zbioru. Najodpowied-niejszym czasem do zbioru jemiołyjest okres zimowy – od grudnia domarca. Surowcem jest ziele, czyli

wierzchołki rośliny razem z kwia-tami i owocami.

Jemioła działa rozszerzającona naczynia wieńcowe i kapilarnemózgu, obniża ciśnienie krwi, uspraw-nia jej obieg i wzmacnia mięsień ser-cowy. Pobudza też do działania gru-czoły o wydzielaniu wewnętrznym,przyspiesza przemianę materiii wzmacnia cały organizm. Wyciągiz jemioły przede wszystkim obniża-ją ciśnienie krwi. Przy mało zaawan-sowanych postaciach nadciśnieniatętniczego może być ona stosowa-na samodzielnie – jako jedyny lek.

Ziele w postaci naparu lub ja-ko część składową mieszanek zioło-wych i gotowych preparatów stosu-je się także w chorobach zwapnie-nia żył, zwłaszcza miażdżycy, nerwi-cowych bólach serca oraz dla jegowzmocnienia. Stosowanie surowcai jego przetworów wskazane jest tak-że przy bólach i zawrotach głowyoraz różnych zaburzeniach na tlenadciśnienia, takich jak zaparcia,wzdęcia itp.

A. Oertel i E. Bauer określa-ją jemiołę wyrosłą na dębie jakoznakomity środek przeciw padacz-ce i chronicznym drgawkom, a tak-że przy bezwładzie mięśni.

Biorąc pod uwagę fakt, że rośli-nę do celów leczniczych pozyskuje

się zimą, najłatwiej jest ją po pro-stu kupić w grudniu, kiedy gościna każdym targowisku. Najlepiej jed-nak przeczekać święta. Wtedy tojej niesprzedane zapasy będzie moż-na kupić za grosze. Suszenie po-winno odbywać się powoli – na po-wietrzu lub w suszarniach w tempe-raturze do 25 stopni Celsjusza.Po wysuszeniu przechowujemy je-miołę w workach lub pudełkach.

Poniżej przedstawiam garśćpraktycznych przepisów na leczni-cze preparaty.

Uwaga! Wszelkie wyciągi z je-mioły należy przyrządzać na zimno.

MACERATDo 2 łyżek suszonego ziela wle-

wamy szklankę przegotowanej i ostu-dzonej wody. Następnie naczynieodstawiamy na kilkanaście godzin.Po przecedzeniu pijemy w 2–3 por-cjach w przypadkach nadciśnieniatętniczego czy krwawień z nosa lubnarządu rodnego.

NALEWKA100 g ziela jemioły zalewany 70-

procentowym spirytusem (0,5 litra).Całość zostawiamy na tydzień. Pi-jemy po 20–30 kropli na kieliszekwody, 2–3 razy dziennie.

WINO JEMIOŁOWEZalecane w przypadku nadci-

śnienia tętniczego. Jednorazowa ku-racja trwa 14 dni. 40 g świeżych li-ści jemioły zalewamy litrem białe-go wina i odstawiamy na 10 dni.Co pewien czas mieszamy nastaw.Po tym okresie wino przecedzamyprzez lnianą szmatkę. Pijemy jepo kieliszku (ok. 50 ml), 2 razydziennie przed posiłkami.

Przygotowując samodzielnie her-batki ziołowe na obniżenie ciśnieniatętniczego, korzystnie jest dodać zie-le jemioły do arniki, owoców głogu,konwalii czy kozłka lekarskiego.

Jemiołę można także kupić ja-ko gotowy preparat dostępny w ap-tekach (Cardiosan, Sklerosan). Wy-ciąg wchodzi też w skład kropli Neo-cardina oraz Intractum visci. Dlakobiet w okresie przekwitania za-lecana jest mieszanka Klimaktogran.Niemiecki preparat Iscador z jemio-ły zebranej z jabłoni, dębów i sosen

bywa używany w przypadkach nie-operacyjnych nowotworów. Jest ondopuszczony do oficjalnego obrotui na dodatek refundowany w Niem-czech. Z kolei Plenosol, preparatrównież niemiecki, stosuje się w ze-sztywniającym zapaleniu kręgosłu-pa, a także w chorobach zwyrodnie-niowych stawów. Pomocniczo sto-sowany jest też w chorobie nowo-tworowej. Iscador, Plenosol, a tak-że Helixor i Eurixor stosuje się w le-czeniu guzów i w przewlekłych za-paleniach stawów.

Ostatnio głośno zrobiło się o le-czeniu guzów nowotworowych zapomocą zastrzyków z wyciągu z je-mioły. I chociaż podane powyżejprzykłady leków sugerują skutecz-ność takiej terapii, to jednak jestwielu sceptyków. Niektórzy specja-liści mówią o tym wprost jakoo szarlatanerii. Podobno bezpośred-nie zastrzyki nie tylko są mało sku-teczne, ale mogą grozić przyspie-szeniem procesów nowotworowych.Z tego też powodu terapia jemio-łą była zakazana m.in. na antypo-dach. Australijczycy powstrzymy-wali się od jej stosowania ze wzglę-du na brak wystarczających dowo-dów naukowych.

Obecnie badania naukowcówz Uniwersytetu Adelajdy mają szan-sę zmienić podejście świata medy-cyny do antyrakowych właściwościtej rośliny. PAP podaje, że austra-lijscy naukowcy badali wpływ eks-traktów z trzech różnych gatunkówjemioły na komórki nowotworoweoraz zdrowe komórki jelita grube-go. Okazało się, że jeden z nich(z gatunku Fraxini rosnącego na je-sionach) efektywnie niszczy komór-ki rakowe, nie wykazując zarazemdestrukcyjnego działania na zdrowekomórki jelita. „Ekstrakt działał sil-niej na komórki rakowe niż lek sto-sowany w chemioterapii. Ma to istot-ne znaczenie, gdyż chemioterapiazabija także zdrowe komórki i jestzwiązana z uciążliwymi dla pacjen-tów efektami ubocznymi, takimi jakowrzodzenia jamy ustnej czy wypa-danie włosów” – mówi prowadzącabadania Zahra Lotfollahi.

Jest więc nadzieja, że w nieda-lekiej przyszłości trafi do naszychaptek skuteczny lek na tę wciąż bar-dzo groźną chorobę.

ZENON ABRACHAMOWICZ

Niepozorna roślina może doprowadzićdo przełomu w profilaktyce i lecze-

niu raka trzustki.Czarnuszka jest rośliną znaną od daw-

na medycynie naturalnej. Informacje o niejznaleźć można nawet w Starym Testamen-cie. W starożytności uważana była za pana-ceum. I rzeczywiście – jej właściwości lecz-nicze są niezwykle szerokie: żółciopędne,moczopędne, wiatropędne, przeciwbakteryj-ne, przeciwbólowe. Czarnuszka pomaga po-zbyć się robaków, działa też rozkurczającona mięśnie gładkie. Wzmaga wydzielaniemleka, poprawia trawienie, reguluje mie-siączkę i wzmacnia odporność. Należy tak-że do nielicznej grupy roślin mających

zastosowanie w terapii chorób autoimmu-nologicznych, takich jak toczeń, łuszczyca,reumatyzm czy alergie.

Najprościej przyjmować ją w postaci na-paru. W tym celu łyżeczkę nasion zalewamyfiliżanką wrzącej wody, odstawiamy na 20 mi-nut i pijemy 2 razy dziennie. Czarnuszkę we-wnętrznie stosuje się najczęściej w przypad-ku nieżytu oskrzeli, w niedomaganiach wą-troby, zapaleniach pęcherzyka żółciowego orazskąpomoczu. Zewnętrznie stosowane napary

pomagają pozbyć się trądziku, atopowego za-palenia skóry i grzybic.

Jednak najwięcej nadziei pokłada się w jejpotencjale zapobiegania i leczenia nowotworówtrzustki. Badania prowadzone przez naukow-ców z Thomas Jefferson University sugerują,że czarnuszka siewna może wpływać zarównona zmniejszenie wielkości guzów nowotworo-wych, jak i na hamowanie ich rozwoju.

Dotychczas dobroczynne działanie czar-nuszki siewnej sprawdzono na myszach

chorych na nowotwór trzustki. W przypad-ku 67 proc. guzów zaobserwowano ich wy-raźnie zmniejszenie. Doświadczenia nauko-we potwierdziły również silne działanie prze-ciwzapalne ziela. Ważny jest też fakt, że te-rapia tym zielem nie powoduje negatyw-nych efektów ubocznych. Surowcem leczni-czym w tym przypadku są nasiona i olej czar-nuszkowy. Jest on bogaty w wielonienasyco-ne kwasy tłuszczowe, fitosterole, a także ole-jek eteryczny o dużej wartości odżywczej orazleczniczej. Może on być ze znakomitym efek-tem używany do wzmacniania odporności na-szych pociech jako zamiennik tranu, któryczęsto budzi u dzieci odruchy histeryczne.

ZA

RRaattuunneekk ww cczzaarrnnuusszzccee??

Kojarząca się z Bożym Narodzeniem roślinaoprócz zastosowań dekoracyjnych wykazuje niezwykłe właściwości lecznicze.

ZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąąZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąąZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąąZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąąZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąąZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąąZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąąZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąą

RRaattuunneekk ww cczzaarrnnuusszzccee??

ZZddrroowwiiee ppoodd jjeemmiioołłąą

Page 25: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Jako dziecko odznaczałem się po-dejrzanym, neurotycznym senty-mentalizmem. Gdy kończył się rok,cierpiałem od nader żywego po-czucia okrutnego i niepohamowa-nego przemijania. Niemożność za-trzymania starego roku była dlamnie doświadczeniem o randzemetafizycznej.

Oto włada nami Konieczność.Przeżywałem to nieubłaganie czasutak silnie, że jeszcze przez wiele mie-sięcy następnego roku w szkolnychzeszytach pisałem fałszywą datę, co-fając ją o rok. Nic z nadziei i rado-ści sylwestrowej. Dopiero lata mło-dzieńcze i właściwe im hormonalnejady zamąciły mi umysł na tyle, żenoc św. Sylwestra zaczęła mi – takjak innym – przynosić tę dziwną eu-forię, quasi-religijne wzmożenie na-dziei, które w naszym bezreligijnymnowoczesnym życiu pełni rolę wspól-notowego sacrum. Na jedną chwilę,o północy, to przeżycie nadziei łączydosłownie wszystkich. To nic, że jest

trochę wymuszone. Każdy rytuał kul-turowy jest jakoś reżyserowany. Niewybrzydzajmy – wszak żadnego in-nego aktu jednoczącego całą wspól-notę nie znamy. Tylko sylwester i od-liczanie czasu do północy!

Dlaczego akurat to? Prosta od-powiedź jest taka, że to świeckośćnas łączy. Ponad podziałem na wie-rzących i niewierzących, ponad po-działami religijnymi możemy odna-leźć się jedynie na niewinnej płasz-czyźnie bezreligijnego infantylizmu.Bo, nie ukrywajmy, sylwester to „świę-to” infantylne i w jakiś sposób kale-kie. Bez tego jednak nie mogłoby byćtak uniwersalne, jak jest. A na tymuniwersalizmie polega cała jego war-tość. I tylko pod warunkiem tego uni-wersalizmu może to być właśnie świę-to nadziei. Nadzieja wszak rodzi sięw złączeniu, a nie w podzieleniu, boteż i złączeniu służy.

Sylwester i Nowy Rok to świę-to nadziei. Na co? Ano na to, żenie będzie już tak samo, lecz jakoś

lepiej, chwalebniej, piękniej. Byćmoże jest coś upokarzającego w tymnieustannym wychylaniu się w przy-szłość, skoro rozum mówi nam, żejeśli czynimy tak zawsze, to pewniei nadal nie ustaną powody do nie-zadowolenia z tego, co jest. Jednak-że nadzieja jest wartością samą dlasiebie. Nie przejmuje się tym, że jestmoże trochę głupia. W noc sylwe-strową cieszymy się, że jesteśmy,że udało nam się przeżyć jeszcze je-den rok. Świętujemy urodziny wspól-nego świata, czując, że przynajmniejw tym momencie jest wspólny. I jestw tym radość, a w radości właśnierodzi się nadzieja. Skoro cały światświętuje, to znaczy, że jest coś, cołączy nas wszystkich. A więc jestjakiś pokój i jakieś porozumieniena tej planecie; mimo wszystko. Czyżnie dodaje nam to otuchy i wiaryw przyszłość? Taka jest właśnie poli-tyczna logika sylwestrowego święto-wania. Wprawdzie dobry miliard lu-dzi nie jest tej doby (bo tyle przecież

trwa cały sylwestrowy proces) z na-mi, jako że chrześcijański kalendarzniezbyt ich obchodzi, lecz i takżadne wydarzenie, choćbyi największa katastrofa,nie ma takiego poten-cjału jednoczącegojak zmiana da-ty rocznej.

Doświad-czenie błahe-go, bo błahego,lecz jednak wspólnego i global-nego świętowania uderza namdo głowy jak ten szampan o pół-nocy. Skoro zebraliśmy sięwszyscy i obiecaliśmy sobie,że będzie lepiej, to musi byćlepiej! Także w moim wła-snym życiu. Czyż nie jest tocałkiem rozsądne? Autory-tet wspólnoty krzepi każde-go z nas z osobna. Nie je-stem sam ze swoją nadzie-ją, więc być może jest onarealna? Ja też tak myślę.

Każdego roku cieszę się w sylwe-stra, że nikt już nie napisze mina grobie numeru roku właśnie mi-jającego. Udało się przeżyć! I to jestnajważniejsze. A w nadchodzącymroku zawsze mam szansę być tro-chę bardziej odpowiedzialny za wła-sne życie i tym samym żyć lepiej.Kawał życia już zmarnowałem, aleudało się przetrwać i mam kolejnąszansę. Obiecuję sobie, że ją wyko-

rzystam. Kto wie, możenie zawsze jest to ta-

kie gołosłowne?Bo sylwe-strowa na-

d z i e j anie jest

aż takag ł u p i a .

Nie czekamy na mannę z nie-ba, lecz obiecujemy sobie, żeweźmiemy się za siebie, że do-

puścimy tę „lepszość” do swo-ich dusz, że staniemy się lep-si, a wraz z tym lepsze sta-nie się również nasze ży-cie. A tu już jest pewien

etyczny kapitał. Życzęwięc nam wszystkim:bierzmy się za siebiei stawajmy się lepsi

w nowym 2013 roku!JAN HARTMAN

NNoowwoorroocczznnaa mmeettaaffiizzyykkaaFILOZOFIA STOSOWANA

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 2255TRZECIA STRONA MEDALU

OO nn bbyyłł nnaajjddłłuużżeejj ffuunnkkccjjoonnuujjąąccyymmppoollsskkiimm pprreemmiieerreemm,, oonnaa –– wwzziięę-ttąą aakkttoorrkkąą.. IIcchh mmaałłżżeeńńssttwwoo pprrzzee-

ttrrwwaałłoo 2200 llaatt,, mmiimmoo żżee NNiinnaa AAnnddrryycczzkkoocchhaałłaa sswwóójj zzaawwóódd bbaarrddzziieejj nniiżż mmęężżaa,,aa JJóózzeeff CCyyrraannkkiieewwiicczz oocchhoocczzoo kkoorrzzyyssttaałłzz uucciieecchh żżyycciiaa..

Poznali się, zanim jeszcze on został pre-mierem. Dygnitarz, zauroczony aktorką, słałjej do garderoby bukiety róż. Przystojny męż-czyzna musiał przez trzy miesiące namawiaćgwiazdę na wspólną kolację. Opłacało się.W 1947 r. Cyrankiewicz nie tylko został pre-mierem, ale też poślubił Ninę, chociaż ta za-deklarowała, że rola kochanki w zupełnościjej wystarczy i wychodzić za mąż wcale niemusi. Polityk, niestroniący od kobiet i krót-kich romansów, stwierdził jednak, że dość majuż nieformalnych związków i ożenek jestjak najbardziej wskazany, co więcej – nawetkościelny, bo jak mawiał, cytując Camusa,„wprawdzie w Boga nie wierzy, ale takim zno-wu ateistą nie jest”. Premier zapomniał jed-nak o drobnym szczególe. Według Kościołabył nadal żonaty (z Joanną Munkówną – sio-strą reżysera Andrzeja Munka), więc mło-dzi musieli zadowolić się ślubem cywilnym.Co ciekawe, pani Nina nie miała najmniej-szego zamiaru dopasowywać swojego życiado męża premiera. Od razu po ślubie zastrze-gła, że nie będzie rezygnować z zawodu ak-torki, a o dzieciach mowy być nie może. „Mia-łam zawsze wstręt do ciąży, za to jako aktor-ka bez przerwy rozmnażałam się psychicz-nie. Bo – jak mówi bohaterka mojej sztuki»Lustro« – »Kiedy jest się naprawdę gwiaz-dą, to nie rodzi się dzieci, rodzi się role«. Kie-dy urodziłam Marię Stuart, byłam tak zmę-czona, że chyba poród fizyczny tyle by mnienie kosztował” – wspominała Andrycz. Zresz-tą aktorka grała na nosie nie tylko swojemumężowi, ale i całemu protokołowi dyploma-tycznemu. Z miejsca odmówiła używania wi-zytówek przedstawiających ją jako „Madame

Józef Cyrankiewicz”, tłumaczonych jako „pa-ni Józefowa Cyrankiewiczowa”. Zgodziła sięco prawda przyjąć nazwisko męża, ale jużw życiu zawodowym figurowała wyłącznie ja-ko Andrycz, tłumacząc, że zbyt długo praco-wała na renomę panieńskiego nazwiska, byteraz z niego zrezygnować.

Ponadto kobieta jak ognia unikała oficjal-nych wizyt u boku premiera, wyjeżdżając z mę-żem tylko wtedy, kiedy nie kolidowało to z jejobowiązkami zawodowymi. Nie odmawiałajedynie zaproszeniom z Kremla, ale ktoprzy zdrowych zmysłach by to zrobił! Chociaż

i w tej materii pozwalała sobie na dużą swo-bodę – pewnie dlatego, że Stalin naprawdęją polubił. Na dowód sympatii wódz podaro-wał aktorce... futro z norek. Podobno ta ni-gdy go nie założyła, co poskutkowało zjedze-niem odzienia przez mole. Podczas kolejnejwizyty u dyktatora Andrycz niespodziewanie

wróciła do Warszawy, by wystąpić w teatrze.Cyrankiewicz został sam w Moskwie, a Sta-lin z podziwem stwierdził, że „ta kobietamusi lubić swoją pracę”.

Mimo że pani Nina spędziła z premie-rem 20 lat, nie był największą miłością jejżycia. Wielkie uczucie dopadło ją jeszczena studiach, a wybrankiem serca został Alek-sander Węgierko, znacznie starszy od Ninyreżyser, aktor i wykładowca. Mimo że miałżonę, trudno mu było dochować wierności,także na wdzięki adeptki aktorstwa nie po-został obojętny. Niestety, pochodzący z ży-dowskiej rodziny mężczyzna został w czasiewojny stracony przez hitlerowców. Każdynastępny facet był już dla Andrycz tylko cie-niem tego, co przeżyła na studiach. Ale jed-no jest pewne – Cyrankiewicz pasował do ak-torki mentalnie. Był jednym z najbardziej in-teligentnych dygnitarzy PRL. Władał popraw-ną polszczyzną, którą przez 20 lat urzędowa-nia na stanowisku premiera nie skaziła ko-munistyczna nowomowa. Zawsze też kreowałsię na polityka chętnie pomagającego arty-stom, bo przebywanie w kręgach ówczesnejbohemy bardzo mu imponowało. A że jegowola w sprawach bytowych w minionym ustro-ju była niemal obowiązującym prawem, swoje

chęci łatwo wprowadzał w czyn. I tak dziękiCyrankiewiczowi dostała kawalerkę wdowapo Witkacym, która po śmierci męża ciężkochorowała, a jej warunki bytowe były drama-tyczne. Mieszkanie w stolicy dostał z rąkpremiera również Konstanty Ildefons Gał-czyński, źle znoszący klimat Szczecina.

Lata wojenne polityk spędził Oświęcimiu,co nie pozostało bez wpływu na jego dalszeżycie. „Według mnie Cyrankiewicza złamałobóz. Wyszedł z Oświęcimia ze złamanym krę-gosłupem moralnym i politycznym, z jednymtylko pragnieniem: żyć, używać” – wspominałGomułka. I rzeczywiście słowa dotrzymał: wód-ka i kobiety odgrywały u niego istotną rolę. Alekiedy pod koniec lat 40. jako zadeklarowanyPPS-owiec miał na polecenie komunistów ko-pać grób dla swojej partii, zaczął popadać w al-koholizm. W małżeństwie premiera także nieukładało się dobrze. Cyrankiewicz tęsknił za cie-płem domowego ogniska, a tego pani Nina niepotrafiła mu dać. Nie do końca też podzielałzdanie małżonki co do posiadania dzieci. Kie-dy więc Andrycz poddała się drugiej aborcji,ich pożycie się skończyło. Premier związał sięz reumatolog Krystyną Tempską, która zo-stała jego trzecią żoną. Józef Cyrankiewiczzmarł w styczniu 1989 r., kilka miesięcyprzed upadkiem komunizmu w Polsce. PaniNina ma się świetnie, publikuje. Właśnie przy-gotowuje się do wydania książki, odsłaniającejkulisy jej życia z premierem...

PAULINA ARCISZEWSKA-SIEKPrzy pisaniu tekstu korzystałam z książki

Sławomira Kopra „Kobiety władzy PRL”.

AAkkttoorrkkaa pprreemmiieerroowwaaPRL BYŁA KOBIETĄ (7)

AAkkttoorrkkaa pprreemmiieerroowwaa

Nina Andrycz

Page 26: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Mija ósmy rok mojego wielcepłodnego romansu z „Faktamii Mitami”. Jeśli nawet nie co ty-dzień jest prorok, zrodziło się z na-szego partnerskiego związku po-nad 400 felietonów, czyli spotkańz Wami, drodzy Czytelnicy. God-na pochwały miłość w czasachczarnej zarazy.

Razem przeszliśmy przez schy-łek rządów SLD, podwójnie zwycię-skie dla PiS wybory 2005 roku, dwalata kaczyzmu, anty-PiS-owską mo-bilizację i zabieranie babciom do-wodów, co zaowocowało zwycię-stwem PO w 2007 r., oddawanie do-wodów i ponowny sukces partii Do-nalda Tuska w 2011 r. Byliśmyświadkami narodzin, zgonów, trans-ferów i reaktywacji partii,koalicji, polityków, spor-towców, celebrytów.

Przeżyliśmy żałobępo Tu-154M i po ma-łej Madzi z Sosnow-ca, oburzenie wa-welskim pochów-kiem prezydentaLecha Kaczyńskie-go i koniec świata,a wicepremier Pawlaktakże szok po wyborzePiechocińskiego na sze-fa PSL. Radość i dumarozpierały nas z polskiejprezydencji, organizacji EURO 2012,lądowania kpt. Wrony i zakupu dre-amlinerów. Za nami gorycz po pił-karskiej i olimpijskiej klapie oraz cią-głych usterkach najwspanialszych la-tających maszyn. Przed nami – po„zielonej wyspie”, z którą łączą nasjuż tylko śmiertelne konsekwencjezakazu aborcji.

Byliśmy o krok od wywołaniawojny z Rosją i budowy zupełnieniepotrzebnej amerykańskiej tarczyantyrakietowej, ale wciąż lata świetl-ne dzielą nas od zniesienia wizdo USA, ucywilizowania Radia Ma-ryja, rzetelnej edukacji seksualnej,darmowej antykoncepcji, likwidacjiumów śmieciowych, uderzenia sięw piersi po „Złotych żniwach” i „Po-kłosiu”. Duchowni wciąż są święty-mi krowami, kibole dominują nad ki-bicami, a katole nad katolikami. Me-daliki zastępują medale, a krzyżesłużą do oznaczenia terenu.

Sukcesy przeplatały się z po-rażkami. Skutecznie protestowali-śmy przeciw porozumieniu ACTA,nieskutecznie zaś przeciw podnie-sieniu wieku emerytalnego. Wymu-siliśmy na rządzie podpisanie Kon-wencji o zapobieganiu i zwalczaniuprzemocy wobec kobiet i przemocydomowej, a także program finan-sowania in vitro, ale nie udało sięze związkami partnerskimi, krzyżemw sejmowych salach, liberalizacjąprzepisów antyaborcyjnych, depe-nalizacją obrazy uczuć religijnych.

Śmialiśmy się z gaf prezydentaKaczyńskiego, a potem – wcale niemniejszych – Komorowskiego, z mi-nister Fotygi i z ministry Muchy,z wybuchowych obsesji prezesa Ja-rosława i posła Macierewicza,z pancernej brzozy i miliarda PLNutopionego w Narodowym Basenie.Nie do śmiechu jest w kolejkachdo lekarzy i kolejach państwowych,w masowo likwidowanych szkołachi upadających zakładach pracy.

Coraz bardziej znużeni świadku-jemy ekshumacjom ofiar smoleńskiejkatastrofy i skompromitowanych po-lityków, nieskutecznie pogrzebanychprzez własne wybryki. Powoli mamy

dość słuchania niekoń-czącej się opowieścipremiera Tuska o kło-

potach wieku męskiego,kiedy chcieć to nieko-

niecznie móc, i wie-ku starszego, gdyjuż się nawet niechce.

Nasze wspól-ne lata za-

owocowaływ i e l o m a

powiedzon-kami, aforyzma-

mi, złotymi,srebrnymii brązowymim y ś l a m i ,do których

mnie inspi-rowaliście. Poniżej ich subiektywnamieszanka wybuchowa à la Macie-rewicz, czyli bez ładu i składu.

Kościół katolicki w Polsce jest5xB. Bezduszny, bezczelny, bogaty,bezideowy i bezkarny.

Kościół wymusił na parlamencieuchwalenie niektórych przykazań.Stąd zakazy prawne dotyczą sfery oby-czajowości i moralności.

Księża odwracają pedofila or-natem.

Zakon Ojców Pedofilów.PiSokrzyżowcy doznają orgazmu,

broniąc krzyża.Za rządów katoprawicy Kościo-

łowi grosz z tacy nie spadnie.Biskupi, atakując in vitro, wciela-

ją się w role ginekologów amatorów.Biskupi przedkładają metodę „pe-

nis–pochwa” nad metodę in vitro.W III RP krzyżami mierzy się bez-

prawie.1 maja zawsze było słońce, ale

od kiedy kler zawłaszczył ten dzień,czyniąc z niego święto Józefa Robot-nika, zaczęło padać.

Niech ta parada odmieni obli-cze ziemi, tej ziemi!

Ci, którzy rzucali w nas jajami,są już bez jaj.

W Polsce ceni się tylko nieudacz-ników i klęski.

Widmo krąży nad Polską. Wid-mo kaczyzmu.

W systemie kaczystowskim będzieZiobro tolerancji dla lewicy.

Rząd ziemniaczano-buraczany.W II RP mieliśmy „Kordiana

i chama”, w IV RP Kordiana zastą-pił warchoł.

Kaczoprawica.TMK – Teraz My, Kaczyńscy.Rzeczpospolita Obojga Kaczorów.Siermiężność bytu określa mohe-

rową świadomość.Andrzej Czuma jest niczym krysz-

tał, ale nie wiadomo, ile razy rżnięty.Kiedyś Jan Pietrzak to była ku-

pa śmiechu. Dziś, niestety, pozosta-ła tylko kupa.

Rodacy! Urny IV RP czekająna Wasze prochy! Urny III RP– na Wasze głosy!

Jarosław Kaczyński traktuje trum-nę Lecha niczym Piłsudski Kasztan-kę. Chce na niej wjechać do prezy-denckiego pałacu.

Politycy, przestańcie się wozićna trumnach i dosiądźcie prawdy. Na-wet jeśli to wyzwoli z prezydentury.

455 najbogatszych ludzi na świe-cie ma więcej, niż wynoszą rocznedochody połowy ludzkości. Polacynie przyjmowali do wiadomości, żetaki właśnie jest kapitalizm. Globa-lizacji nie kojarzyli z nędzą, bezrobo-ciem, wyzyskiem, chorobami i woj-nami. Wmówiono im, że wystarczywziąć sprawy w swoje ręce. Niektó-rym wystarczyło. Część już przenio-sła się z listy 100 najbogatszych Po-laków wprost do więzienia.

Początki III RP wiążą się z fi-nansowymi przekrętami. Wszakpierwszy milion trzeba ukraść. Naj-lepiej w majestacie prawa. Nieliczniszybko się wzbogacili kosztem całe-go społeczeństwa. Robotnicy zrobiliswoje i mogli odejść. Na bezrobocie.Nowa lumpenburżuazja uszlachca-ła się przez mariaże ze specjalniew tym celu odrestaurowaną arysto-kracją. Jak u Brechta – lepiej byłozałożyć bank, niż go obrabować. Na-sza klasa próżniacza wyczuła to in-stynktownie. Raczej nie znała „Ope-ry za trzy grosze”. Za tania na jejnowobogackie gusty.

Obecnie w Polsce wszyscy wszyst-kiego się boją, a ten paniczny strachjest właśnie najbardziej przerażający.

Szósta rano. Łomot do drzwi. Ktotam? Klerykalna brygada do walkiz ateizmem. Nie wierzę! Właśnieo tym przyszliśmy porozmawiać. Niechcemy żyć w takim państwie.

Proszę przyjąć powyższy wybórjako noworoczny upominek, a za-razem zadatek na kolejne wspólnepodróże przez meandry polityki.

Moi kochani Czytelnicy i drogaRedakcjo – dobrej zabawy i wszyst-kiego najlepszego w Nowym 2013Roku!

JOANNA SENYSZYNsenyszyn.blog.onet.pl

senyszyn.eu

KATEDRA PROFESOR JOANNY S.

2266 RACJONALIŚCI Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.

RRaazzeemm pprrzzeezz ppoolliittyykkęę

Rząd Tuska zmarnował ten rok,tak jak pięć poprzednich, nie pró-bując nawet rządzić.

Na tym polega fenomen i prze-kleństwo Donalda Tuska i PO. Do-słownie nie zrobiono nic, nic prze-łomowego. Żadnej koncepcji gospo-darczej, przemysłowej, wizerunko-wej, która dałaby nam oddech w na-stępnych latach. Mimo to rząd sięrelatywnie nieźle trzyma. Wystarczagłupota PiS-u i agresja skrajnej pra-wicy, aby nicnierobienie rządu wy-starczyło obywatelom.

Jednak skutki takiej polityki,za którą także Jarosław Kaczyń-ski jest odpowiedzialny, dosięgnąnas wcześniej czy później. Dlate-go trzeba rozumieć sytuację, abyszybko przystąpić do naprawy kra-ju po odsunięciu od władzy POi PiS-u.

Dziś wiemy, że morze pieniędzywydanych z Unii poszło na autostra-dy, stadiony i konsumpcję partyjno--samorządową. Te lata nie zostawiąpo sobie nowego przemysłu ani kon-cepcji rozwojowych. I dlatego takpilne jest przygotowanie alternaty-wy po przejęciu władzy, aby odro-bić stracony czas i przynajmniej częśćśrodków z następnej perspektywybudżetowej wydać bardziej sensow-nie! Zabrakło odwagi, wizji i wie-dzy. Zwyciężyła polityka zadawala-nia wszystkich po troszku. Wszędzieniby coś zrobiono, ale nic z tego niewynika. A przecież nie o to chodzi-ło w tym planie „skoku cywilizacyj-nego”, jakim miały być środki eu-ropejskie. Warto było zrobić szyb-ką kolej pomiędzy Warszawą i Ło-dzią, aby stworzyć jedno miastoo ogromnym potencjale finansowym.Pociąg jeżdżący 300 km na godzinęuczyniłby to możliwym. Wówczasatrakcyjność inwestycyjna Łodzi i jejrynek pracowników stworzyłyby no-we megapolis! Takich przykładówzaniechań jest wiele – przeważaoportunizm i zachowawczość w tychinwestycjach. W każdej dziedziniemożna było znaleźć takie projekty.Polska potrzebuje uniwersytetuna światowym poziomie, a nawet niezaczęliśmy go tworzyć. Już nie mó-wiąc o takich oczywistościach jak łą-czenie małych uczelni, będącychw gestii ministra. To samo dotyczyszpitali, etc. W każdej z tych dzie-dzin dzięki pieniądzom z Unii tkwiłpotencjał rozwoju, ale go nie wy-korzystaliśmy.

Wielką zmarnowaną szansą byłturniej Euro 2012. Polska mogła pró-bować zmienić wizerunek. Trzebabyło Euro 2012 połączyć z promo-cją polskich technologii, wzornictwa,

kultury. To dałoby szansę, oczywi-ście po wielu latach takiej polity-ki, na poprawę naszego wizerunku,a w konsekwencji – wartości na-szych cen na rynkach europejskich.Tymczasem ograniczono się do wy-darzenia sportowego, a to za ma-ło przy wielomiliardowych nakła-dach na stadiony. Znów zabrakłoodwagi, determinacji, wizji. Rok2012 dał ekipie Tuska wiele szansna zasadniczą zmianę rządzenia.Jedną z nich był festiwal afer. „Ta-śmy PSL-u” to przecież wspaniałaokazja do wymuszenia na koalicjan-cie reformy rolnej, likwidacji nie-potrzebnych agencji i wprowadze-nia mechanizmów podnoszącychrentowność rolnictwa. Tusk z tegonie skorzystał.

Podobnie było z aferą „AmberGold”. Była to szansa na potrzą-śnięcie swoimi, wymuszenie innychstandardów, na reformę rynku fi-nansowego i przyciśnięcie banków.Tuska jednak sparaliżował udziałsyna Michała w tej sprawie i żad-nych działań nie podjął. Przykładymożna mnożyć. Upadek Pawlaka,zamknięcie części Fiata, ACTA,skandal wokół recept – w każdejz tych spraw tkwił wielki potencjałsukcesu i rozwoju. Jednak ekipaTuska myślała głównie o ograni-czeniach ryzyka. ACTA dały szan-sę na prawdziwe przywództwow społeczności internetowej naświecie, jednak nic z tego nie wy-szło. Rząd jedynie wycofał siez niemądrego poparcia i bronił sięprzed zarzutami.

Dlaczego tak jest? Dlaczego ciuzdolnieni ludzie nie działają? Coich blokuje? Podstawą jest filozo-fia rządzenia. Minimalizm Tuska.Zrobić to, co niezbędne, i nic po-nadto. Unikać polityki, rządzenia,odpowiedzialności. Koncentrowaćsię na unikach. Po drugie – nie-wiara w państwo! Służby państwo-we są zrujnowane i nie da sie ichskutecznie użyć. Zanim dokona sięzmiany, urzędnicy wysadzą z sio-dła ekipę. I po trzecie – po co torobić, skoro można hodować Ka-czyńskiego. Zarządzać jego szaleń-stwem. Dawkować oszołomstwo.Lęk establishmentu, mediów i ka-pitału wystarczy, aby blokować PiS.Nie ma więc sensu jakiekolwiekryzyko projektu przemysłowego, go-spodarczego, cywilizacyjnego. I takzostaną po nich autostrady, a to coświęcej niż po kimkolwiek wcześniej.

Jedyny realny problem tej eki-py to Ruch Palikota. Jak się z nimuporają, to reszta będzie już łatwa.

JANUSZ PALIKOT

ZZmmaarrnnoowwaannyyrrookk 22001122

Page 27: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r. 2277ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE

Rozwiązanie krzyżówki z numeru 50/2012: „Zwalniam? Jestem naprawdę bardzo mile zaskoczony, szefie, bo zawsze myślałem, że niewolników się sprzedaje”. Nagrody otrzymują: Mieczysław Krawczykz Wrocławia, Aleksander Chlebowski z Gniezna, Marian Szynkiewicz z Wilcząt. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłaćhasło krzyżówki e-mailem na: [email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce.

WARUNKI PRENUMERATY: 1. Prenumerata redakcyjna – cena 52 za I kwartał 2013 r., 104 zł za I połowę 2013 r., 208 zł za rok 2013. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS Sp. z o.o., 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem narachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 52 za I kwartał 2013 r., 104 zł za I połowę 2013 r., 204 zł za rok 2013; b) RUCH S.A.: Zamówieniana prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00 – 18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. 3. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: [email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę BŁAJA NEWSSp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 4. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hübsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326, http://www.prenumerata.de.5. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 6. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726.Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

2324

25

26

27

28

29

30

31

32

33

34

35

36

37

38

39

40

4142

43

44

45

46

1

A B C D E F G H I J

2

3

4

5

6

7

8

9

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22

23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46

TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn , Adam Cioch; Sekretarz redakcji: PaulinaArciszewska-Siek; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska, Ariel Kowalczyk – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail: [email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński;Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News”

Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, Drukarnia w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.

KKRRZZYYŻŻÓÓWWKKAAOOkkrreeśślleenniiaa ssłłóóww zznnaajjdduujjąąccyycchh ssiięę ww ttyymm ssaammyymm wwiieerrsszzuu ((lluubbkkoolluummnniiee)) ddiiaaggrraammuu zzoossttaałłyy ooddddzziieelloonnee bboommbbkkąąPPoozziioommoo:: 1) kara dla łajdaka krach w marynarce napój z lekiem

są pannami z pszczołami2) nieduża taka siekierka strażaka rzucają drogie kamienie

pojazd z klasą3) włosy ulokowane w bloku co trzeba zmieszać, by uzy-

skać bordo? klozet z belki kryje się pod niebem4) zakładany połamanym nadzieja dla głupich niełatwo go

złamać w co się dziewczę puścić może?5) skonstruował dźwig, który mógł hamować w mig tryska-

jące zdrowie kurzy do bazgrania służy6) i kierki, i bierki święty, co pozbawił smoka nie tylko oka

dętka licha czeka na starcie i już7) niby nic, a wiele znaczy wpadł na pomysł miasto z ła-

wą syn Noego, jedyny z wąsem8) kawalerski podatek knut, ale mniejszy ciut droga ser-

cu droga9) zbój wśród bałwanów rodzaj szalika na szyi spowiedni-

ka to coś znajdziecie w każdym sklepie na świeciePPiioonnoowwoo:: A) społeczna na marginesie z włoskami między ząbkamiB) nie utoniecie, mając na grzbiecie jaja z potasu styl

z okiem na końcu i w środkuC) jakie wyznanie bywa polityczne? pokojowe rekolekcje

ważniejsza strona medaluD) w nim pieczęcią robiono znak krewny w habicie po-

moc, która spada z nieba przekąskowa jednostka ciśnie-niowa

E) Paweł w Barcelonie ten dział zwalnia, nie przyśpiesza za pługiem lata strzelając z bata

F) co nurkowie mają na głowie? wybierają się za morze para mieszana w sporcie na korcie

G) na chorobę ci on ciastka z piany iskana w sierści bry-tana nazwa azjatyckiego przysiółka z zaułka

H) kuje nie tylko przed egzaminem muzyczne zdanie rze-ka jak straż

I) zawrzyj ją, bo na proces zdrowia szkoda dawna stolicaFinów wciąż zachwyca całe życie pracuje w klatce

J) leni się na polu Tatar znany z kochania z Gustawaw Konrada

LLiitteerryy zz ppoonnuummeerroowwaannyycchh ppóóll uuttwwoorrzząą rroozzwwiiąązzaanniiee –– ddookkoońńcczzeenniiee ppoośśwwiiąątteecczznneejj rroozzmmoowwyyddwwóócchh pprrzzeeddsszzkkoollaakkóóww::– Myślisz, że Święty Mikołaj naprawdę istnieje?– No pewnie!– A skąd wiesz?

– Co tak późno wracasz?! Gdzieś ty był?!– Kochana, musiałem zostać w pracy.– Nie kłam!– OK, nie będę kłamał... Ty wredna cipo, musiałem zostać w pracy!

– Halo, Marysia? Jak tam mój syneczek? – pyta teściowa synową.– Jak, jak...?! Wódkę chleje, na baby łazi, bije mnie nawet!– Uff... Chwała Bogu! Najważniejsze, żeby nie chorował.

– Panie doktorze, mam problem z przedwczesnym wytryskiem!– Proszę się rozebrać i pokazać, gdzie jest problem.– O tu... tu, na pańskim fartuchu!

Jasiu pyta nauczycielkę:– Proszę pani, czy można ukarać kogoś za coś, czego nie zrobił?– Oczywiście, że nie można, Jasiu.– Więc ja zgłaszam, że nie zrobiłem pracy domowej...

Page 28: Fakty.I.mity.01.2013 iNTERnet

Nr 1 (670) 4–10 I 2013 r.2288 JAJA JAK BIRETY

Rys

. Tom

asz

Kap

uści

ński

ŚŚWWIIĘĘTTUUSSZZEENNIIEE

Szmalec za smalec Fot. Michał Bąkiewicz

N ajbardziej pomysłowi ludziena świecie? Eurokraci!Według unijnych urzędników

zwierzątko zwane ślimakiem zaliczasię do ryb. Tych słodkowodnych. Topomysł na wsparcie francuskich do-stawców ślimaków. Dzięki temu mo-gą korzystać z unijnych dotacji – nie-małych – przewidzianych dla rybo-łówstwa.

Nie tylko mięczaki oficjalniezmieniły „rodzinę”. Podobny los spo-tkał marchewki – zostały owocami.Tym razem chodziło o Portugalczy-ków, którzy robią dżemy marchwio-we. A według unijnych dyrektyw ma-zidło zwane dżemem może być wy-łącznie owocowe. Zamiast zmienićdefinicję mazidła, przechrzczonomarchewki. Przy okazji Unia kate-gorycznie zabroniła nazywać dżemmarmoladą i na odwrót. To drugiemoże być wyłącznie cytrusowe.

Istnieje też dyrektywa doty-cząca „produkcji jaj konsumpcyj-nych na wolnym wybiegu”. Wynikaz niej kategorycznie: „Kura w klat-ce ma stać pazurami do przodu”!

Kolejny przepis dotyczy ka-loszy. Należą do „osobistego wypo-sażenia ochronnego nr 89/696”.W związku z tym do każdej pary po-winna być dołączona wielostronico-wa i przetłumaczona na 10 języ-ków instrukcja użytkowania. Gumo-we buty muszą też przejść testyw unijnych placówkach naukowych.

Obywatele Unii nie mogą byćnarażeni na hałas większy niż 85decybeli w dzień i 65 w nocy. Tozasady trudne do wyegzekwowa-nia. Za to dostało się motocykli-stom żużlowym. Ich sprzęt przy-ozdobiono tłumikami redukujący-mi poziom hałasu, co sprawia, żewolniej jeżdżą.

Europejscy urzędnicy chcątakże, żeby papierosy sprzedawanew Unii same gasły, jeżeli nie zacią-gniemy się przez kilkanaście sekund.Przepis z założenia ma ograniczyćilość pijackich samospaleń.

Teoretycznie nie wolno namsamowolnie wspinać się na drzewa.Najpierw powinno być przeszkolenie

u doświadczonych „wspinaczy” i uzy-skanie stosownego certyfikatu.

Na nartach niby też nie wolnojeździć, jeśli na stoku leży mniej niżprzepisowe 20 centymetrów śniegu.

Stare żarówki zastąpiły energo-oszczędne. Sprytni Europejczycywpadli na pomysł obejścia tego prze-pisu. Od pewnego czasu żarówki po-wyżej 60 watów sprzedawane są ja-ko minigrzejniki.

Urzędnicy unijni puścili jesz-cze w obieg broszurę „Język neu-tralny płciowo w Parlamencie Eu-ropejskim”. Zalecali w niej, żebyzwracać się do siebie, nie używającsłów „sugerujących rozróżnieniepłciowe”. Żadne tam „pan” i „pa-ni”. Najlepiej po imieniu. A zamiast„dyrektor” czy „dyrektorka”, dajmy

na to, „osoby biorące udziałw zebraniu”, jeśli o pracę

chodzi. Broszurka wzbu-dziła powszechną we-sołość wśród miłośni-ków przestarzałegonazewnictwa. Obśmia-

no ją w mediach. Na-uki unikania „panów”zaniechano. JC

ŚŚlliimmaakkii uunniijjnneeCUDA-WIANKI