Tygodnik Panorama 2004_49/50

32
U U k k a a z z u u j j e e s s i i ę ę o o d d 1 1 6 6 m m a a j j a a 1 1 9 9 5 5 4 4 NR 49-50 (2613-2614) 5 XII - 12 XII 2004 CENA 1,50 Z¸ (w tym 7% VAT) ISSN 0475-6347 P L I S S N 0 4 7 5 - 6 3 4 7 N r i n d e k s u 3 6 8 5 6 3 Y 9 0 1 2 C K K a a r r n n a a w w a a ł ł o o w w a a r r e e w w o o l l u u c c j j a a G G o o m m b b r r o o w w i i c c z z b b u u l l w w e e r r s s u u j j e e d d o o d d z z i i ś ś

description

Tygodnik Panorama 2004_49/50

Transcript of Tygodnik Panorama 2004_49/50

Page 1: Tygodnik Panorama 2004_49/50

UUkk

aazz

uujj ee

ssii ęę

oodd

1166

mmaa

jj aa 11

9955

44 NR 49-50 (2613-2614) 5 XII - 12 XII 2004CENA 1,50 Z¸ (w tym 7% VAT)

ISSN

047

5-63

47

PL IS

SN 0

475-

6347

N

r ind

eksu

368

563

Y90

12 C

KK aa rr nn aa ww aa łł oo ww aarr ee ww oo ll uu cc jj aa

GG oo mm bb rr oo ww ii cc zzbb uu ll ww ee rr ss uu jj ee dd oo dd zz ii śś

Page 2: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Fabryka Kosmetyków Pollena - Malwaznana jest na rynku od ponad 50 lat. Pomi-mo trudnych konkurencyjnie czasów, dzi´-ki sta∏emu rozwojowi, zachowaniu daw-nych za∏o˝eƒ i receptur produkcji kosmety-ków, znajduje si´ w czo∏ówce polskich zna-nych i znaczàcych firm kosmetycznych.

„Natura + jakoÊç“ to zapis misji PollenyMalwy. Wykorzystujàc coraz to nowe techno-logie, z zastosowaniem wyników badaƒ z za-kresu biologii, medycyny i chemii produkujesi´ tu kosmetyki o wysokiej jakoÊci, bezpiecznedla cz∏owieka, nie wywo∏ujàce uczuleƒ, przy-jazne dla Êrodowiska i zgodne z unijnymi nor-mami jakoÊciowymi. Firma posiada doskonalezorganizowane laboratorium, w którym staleprzeprowadzane testy jakoÊci gwarantujà wy-sokà jakoÊç produktów. Ponadto firma ma tak-˝e w∏asne laboratorium badawcze i mikrobio-logii, dbajàce o odpowiedni poziom produktóworaz bezpieczeƒstwo klientów.

Fabryka Pollena - Malwa ma w swojejofercie oko∏o 130 produktów, a to: kosme-

tyki do piel´gnacji w∏osów, kosmetyki dopiel´gnacji twarzy i cia∏a, dezodoranty, pre-paraty do piel´gnacji ràk i stóp, kosmetykidla niemowlàt i dzieci, kosmetyki dla pa-nów, kosmetyki promieniochronne.

- Staramy si´ trafiç naszà ofertà handlo-wà do bardzo zró˝nicowanej grupy klien-tów. Ka˝dy z nich w naszej szerokiej oferciemo˝e znaleêç kosmetyk zaspokajajàcy jegoró˝norodne wymagania i potrzeby - zauwa-˝a Janina Jagie∏∏owicz, prezes Fabryki ko-smetyków Pollena - Malwa.

Wychodzàc naprzeciw takim oczekiwa-niom, firma przygotowa∏a seri´ kosmety-ków dla paƒ o skórze wra˝liwej, stanowià-cej program do piel´gnacji skóry wra˝liwej.Skóra wra˝liwa, to skóra wymagajàcaw ka˝dym wieku i niezale˝nie od rodzaju ce-ry, wyjàtkowej troski i piel´gnacji specjal-nymi ∏agodnymi kosmetykami. Skóra tabardzo ostro reaguje na zmienne warunkiatmosferyczne (np.: wiatr, s∏oƒce, zmianatemperatury) jak i na niekorzystne czynniki

otoczenia (np.: dym papierosowy, suche po-wietrze pomieszczeƒ, spaliny samochodo-we). Staje si´ wówczas zaczerwieniona, po-dra˝niona, Êciàgni´ta, wysuszona. Takaskóra wymaga u˝ycia kosmetyków, któreusunà lub zmniejszà niekorzystny jej wy-glàd. Kosmetyki te ukojà, nawil˝à, od˝ywià,ochronià i zabezpieczà skór´.

W przygotowanej serii kosmetyków DE-LICATT LINE do pe∏nej piel´gnacji skórywra˝liwej znajdujà si´ preparaty do ró˝-nych typów cer, pozwalajàce zadbaço twarz i cia∏o. Preparaty te zawierajàsk∏adniki wybrane ze wzgl´du na ich sku-tecznoÊç dzia∏ania i du˝y stopieƒ tolerancjinawet dla najbardziej wra˝liwej skóry, po-siadajà przyjemnà konsystencj´ i subtelnyzapach.

Wszystkie kosmetyki firmy produkowanesà wed∏ug norm unijnych, dzi´ki czemu Polle-na - Malwa ma du˝e szanse zaistnieç na ryn-kach europejskich. Powtarzalna proceduraprodukcji pozwala na zachowanie zawsze taksamo wysokiej jakoÊci produktów, co pozwalana pozyskiwanie nowych klientów.

- Firma rozwija si´ i wprowadza ulepsze-nia w produkcji, dzi´ki czemu bez problemunadà˝amy za Êwiatowymi trendami w pro-dukcji kosmetyków - mówi prezes JaninaJagie∏∏owicz. - Wiadomo, ˝e z roku na rokprzybywa osób o bardziej wysublimowa-nych potrzebach. W zwiàzku z tym, labora-torium firmy zmierza w takim kierunku,aby w przysz∏oÊci produkowaç kosmetykidobrane do ka˝dego rodzaju skóry, wyst´-pujàcego w naszych regionalnych europej-skich warunkach.

Dzi´ki wysokiej jakoÊci produktów i no-woczesnej linii produkcyjnej, kosmetykiPolleny - Malwy doceniane sà na konkur-sach i zdobywajà wyró˝nienia. BusinessCenter Club i Komisja Integracji Europej-skiej przyzna∏a Medale Europejskie trzemseriom kosmetyków: maseczkom antystre-sowym, kosmetykom do kompleksowej pie-l´gnacji stóp oraz Gloria - kosmetykom dopiel´gnacji w∏osów.

- Wyró˝nienia te sà dla nas ogromnà sa-tysfakcjà - dodaje Pani prezes Janina Jagie∏-∏owicz. - Oznaczajà bowiem, ˝e nasze ko-smetyki mogà konkurowaç z wielkimi fir-mami europejskimi, a nawet Êwiatowymi,˝e sà bardzo wysokiej jakoÊci. A im lepszekosmetyki, tym wi´ksze zadowolenie nasze-go klienta, a to jest dla nas najwa˝niejsze.

FABRYKA KOSMETYKÓWPOLLENA MALWA sp. z o.o.

41-604 Świętochłowice, ul. Łagiewnicka 1ctel./fax: (032) 2453 154,

dział handlowy: (032) 2458 565, 2453 278, 3451 547www.polena-malwa.pl, e-mail: [email protected]

PREMIERA W POLLENIE - MALWA

CC ee rr aa ss pp rr aa gg nn ii oo nn aa tt rr oo ss kk ii

Page 3: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Czasem podpatruj´ sobie ró˝ne reklamyi zastanawiam si´ ka˝dorazowo, co w∏aÊciwiechcà one sprzedaç i w jaki tajemniczy sposóbmajà mnie do tego zach´ciç. Firmy wydajàgrube pieniàdze na speców w tej dziedzinie,a w efekcie dostajà coÊ, co jest albo idiotycz-nie Êmieszne, albo niezmiernie g∏upie, alboniezrozumia∏e. Przyk∏adowo reklama samo-chodu marki, bodaj˝e, Peugeot 307. Jegow∏aÊciciel musi ciàgle zmagaç si´ z zawistny-mi zazdroÊnikami, którzy na ka˝dym krokuusi∏ujà mu uprzykrzyç ˝ycie. Te˝ mi przyjem-noÊç p∏ynàca z kupna auta, przez które mamsame k∏opoty. Wiadomo, ˝e reklamy bazujàna naszych emocjach i ˝e nad ich obrazempracuje sztab specjalistów, tak˝e tych od psy-chologii. W tym˝e przypadku odwo∏ujà si´ donaszej odwiecznej przyjemnoÊci z posiadaniaczegoÊ, czego inni b´dà nam zazdroÊciç.

Dlaczego zazdroÊcimy? Nie by∏oby w tymnic z∏ego, gdyby zazdroÊç nie przeradza∏asi´ z chorobliwe z∏orzeczenie, co, niestety,jest zjawiskiem nie tylko z reklamy wzi´tym.Zawsze wydaje nam si´, ˝e gdy ktoÊ coÊ ma,zdoby∏ to bioràc udzia∏ w ciemnych intere-sach, a z ca∏à pewnoÊcià nieuczciwie. W naj-lepszym przypadku mia∏ szcz´Êcie, jak ka˝dyg∏upi. Dlaczego tak bardzo nam niewygod-nie z tym, ˝e inni majà lepiej? Z bardzo pro-stej przyczyny: du˝e pieniàdze, pi´kneprzedmioty i spektakularne sukcesy sà dla

wielu z nas czymÊ tak nierealnym, ˝e a˝ bo-imy si´ o tym marzyç. W wi´kszoÊci z nas ist-nieje przekonanie, ˝e wszelkie bogactwai sukcesy sà zarezerwowane dla nielicznych.W pewnym sensie to prawda. Fortuna nigdynie uÊmiechnie si´ do cz∏owieka, który uwa-˝a, ˝e warunki jego urodzenia, praca któràwykonuje, czy miasto w którym przysz∏o mu˝yç determinujà go i uniemo˝liwiajà jakàkol-wiek zmian´. Bo˝ena Figarska, która od latprowadzi seminaria na temat odnoszeniasukcesu i zdobywania pieni´dzy, twierdzi, ˝egdyby zebraç wszystkie pieniàdze Êwiatai podzieliç je równo pomi´dzy wszystkich lu-dzi, po chwili biedni byliby znowu biedni,a bogaci pomno˝yliby w cudowny sposóbswój przydzia∏ majàtku. Istnieje w nas bàdêmentalnoÊç biedy, bàdê mentalnoÊç bogac-twa. Bowiem sukcesy odnoszà nie tylko ciwysoko urodzeni, majàcy bogatych rodzicówczy wp∏ywowych przyjació∏, lecz przedewszystkim posiadajàcy jasne, ambitne celei zdeterminowani na drodze ich realizacji.

Wielu z nas jest niezadowolonych ze swo-jej sytuacji ˝yciowej. Zarabiamy za ma∏o, nielubimy swojej pracy, a ˝ycie ciàgle rzuca namk∏ody pod nogi. Gdyby jednak zapytaç, czymchcielibyÊmy si´ zajmowaç, jakie wynagro-dzenie otrzymywaç, jaki mieç dom i jaki sa-mochód, ma∏o kto umia∏by udzieliç precyzyj-nej odpowiedzi. Cz´sto s∏ysz´, ˝e ktoÊ niepragnie byç bardzo bogatym i nie potrzebujemieç wspania∏ego auta. Tak jakby to wstyd al-bo strach pragnàç wiele, mieç wysokie ocze-kiwania. Zazwyczaj mówimy, ˝e chcemy ta-

kich zarobków, aby prze˝yç z godnoÊcià dopierwszego, pracowaç i mieszkaç w bezpiecz-nym miejscu i mieç taki samochód, którym dasi´ gdzieÊ dojechaç. Albo chcemy mieç du˝opieni´dzy i dobrà prac´, choç sami nie wiemy,co to dok∏adnie znaczy. Mamy byle jakieoczekiwania i to w∏aÊnie od ˝ycia otrzymuje-my - bylejakoÊç. Przynosi ona nam rozczaro-wanie i zaczynamy narzekaç na ci´˝kie czasy,brak perspektyw, z∏y rzàd i tak dalej...

Niewielu spotykam ludzi ˝yjàcych z pasjà,zadowolonych z siebie i z tego, co przynosiim ˝ycie. SpoÊród tych nieszcz´Êliwych jesz-cze mniejszy odsetek jest osób, które posta-nowi∏y si´gnàç po lepsze ˝ycie. Tak, si´gnàç.Poniewa˝ gdy wiesz, czego pragniesz, jesteÊzdecydowany zrobiç, co w twojej mocy, by toosiàgnàç i masz przekonanie, ˝e to jest mo˝-liwie, nie ma takiej si∏y na ziemi, która by mo-g∏a ci´ powstrzymaç. Wr´cz przeciwnie. Lu-dziom, którzy majà g∏owy pe∏ne marzeƒ i pla-nów, którzy majà w stosunku do ˝ycia entu-zjastycznà postaw´, Êwiat sprzyja bardziej ni˝tym biernym i pogodzonym z w∏asnà prze-ci´tnoÊcià. Sukcesu i pieni´dzy, jak wszystkie-go innego, mo˝na si´ nauczyç. Trzeba ichprawdziwie po˝àdaç i oczekiwaç.

Jak powiedzia∏ Konfucjusz, najlepsi ludziepragnà doskona∏oÊci, ludzie przeci´tni pra-gnà komfortu. Na pulpicie swojego kompute-ra mam przepi´knà tapet´ z czarnym BMW645ci typu coupé. Zainteresowanym odpo-wiadam, ˝e przyzwyczajam si´ do jego wido-ku. A Wy? Co macie na swoich pulpitach?

KATARZYNA WYKA

NN oo nn mm uu ll tt aa ,,ss ee dd mm uu ll tt uu mm

WWW.ZEWPRESS.COM Niezale˝na Gazeta Internetowa

WW nn uu mm ee rr zz ee ::

Nasz goÊçM. Grabowskistr. 16

Karnawa∏owarewolucjastr. 12

Rammstein,czyli... rock

Trzeciej Rzeszystr. 25

Per∏adoliny Kwisy

str. 8

Bezwstydne pożądanie pieniędzy

• Na okładce: MAGDALENA PIEKORZ • Foto: ZBYSZEK SAWICZ

Page 4: Tygodnik Panorama 2004_49/50

ROK 1991 (cz´Êç 1.)

Kolejny, ciekawy i bogaty w wydarzeniarok przemian i burz. I od razu przypominasi´ stare chiƒskie - jak chcà jedni, lub ˝y-dowskie - jak twierdzà inni, przekleƒstwo:„ObyÊ ˝y∏ w ciekawych czasach“. Niewàtpli-wie przysz∏o nam ˝yç w takich w∏aÊnie. Pa-mi´ç ludzka jest jednak zawodna, niechwi´c przeglàd rocznika 1991 odÊwie˝y nie-co zakurzone wydarzenia z tego w∏aÊnie ro-ku. Ze wzgl´du na obfitoÊç materia∏u rów-nie˝ ten rocznik zaprezentujemy w dwóchcz´Êciach.

Rozpoczynamy mocnym akcentem pu-blikujàc w wydaniu na 6 stycznia ostatniwywiad Tadeusza Kantora. Tadeusz Kan-tor (1915-1990), scenograf, re˝yser, ma-larz, grafik; absolwent i profesor Krakow-skiej ASP. Za∏o˝y∏ w Krakowie (1942-1944) tajny, eksperymentalny Teatr Nie-

zale˝ny i Cricot 2 (1956), którym kierowa∏do Êmierci, zyskujàc s∏aw´ innowatoraform teatralnych. Po g∏oÊnych insceniza-cjach dzie∏ S. I. Witkiewicza tworzy∏ autor-skie przedstawienia (Umar∏a klasa; Wielo-pole Wielopole; Niech szczeznà artyÊci; Ni-gdy tu ju˝ nie powróc´; Dzisiaj sà moje uro-dziny (premiera poÊmiertna 1991 r.).Z Cricot 2 odwiedzi∏ wiele krajów, zyskujàcÊwiatowà s∏aw´. By∏ pierwszym polskimtwórcà happeningów (Cricotage, List, Pa-noramiczny happening morski, Lekcjaanatomii wed∏ug Rembrandta). Za∏o˝y∏Grup´ M∏odych Plastyków (1945), by∏wspó∏za∏o˝ycielem Grupy Krakowskieji Galerii Krzysztofory (1957). W twórczo-Êci plastycznej uprawia∏ malarstwo meta-foryczne, taszyzm, dripping, malarstwo ak-cji i ruchu, eksperymentowa∏ w dziedziniearan˝owania przestrzeni i wykorzystaniaprzedmiotów codziennego u˝ytku. Projek-towa∏ inscenizacje dla teatrów dramatycz-nych. Zmar∏ 8 grudnia 1990 roku w Kra-kowie.

13 stycznia informujemy, ˝e premieremzosta∏ Jan Krzysztof Bielecki zadajàc pytanieczy poprawi on b∏´dy Leszka Balcerowicza,który wprawdzie zd∏awi∏ inflacj´ lecz wbrewobietnicom nie o˝ywi∏ gospodarki, wr´czprzeciwnie. Stan ten trwa zresztà do dzisiaja wyra˝a si´ trudnà do zaakceptowania sto-pà bezrobocia.

27 stycznia publikujemy reporta˝ o wy-darzeniach w republikach nadba∏tyckich,

które przesz∏y nieco bardziej dramatycznàod nas drog´ do wolnoÊci.

24 lutego drukujemy fragment kontro-wersyjnej, dzisiaj ju˝ zapomnianej ksià˝kiJaros∏awa Kurskiego p.t. „Wódz“, traktujà-cej o kulisach prezydentury Lecha Wa∏´sy.W tym samym wydaniu wypowiedzi na te-mat I wojny amerykaƒsko-irackiej.

10 marca w∏àczamy si´ w dyskusj´ na te-mat wzbudzajàcej do dziÊ kontrowersje usta-wy „O ochronie prawnej dziecka pocz´tego“.

7 kwietnia piszemy o rozpocz´tej budo-wie Kolejowego Ruchu Regionalnego naÂlàsku, inwestycji, która wszako˝ mimo am-bitnych planów nie zosta∏a nawet doprowa-dzona do stadium w którym mo˝na by si´zastanawiaç nad celowoÊcià jej dokoƒcze-nia. I tak ju˝ chyba zostanie. W tym samym

Z archiwum Panoramy

Panorama4

Nie znacie jej? (37)

Page 5: Tygodnik Panorama 2004_49/50

wej teatrów, b´dàcej opóênionym skut-kiem ustawy z dnia 23 grudnia 1984roku zaliczajàcej teatry do kategoriiprzedsi´biorstw paƒstwowych. Mimoup∏ywu lat nie zdo∏ano wypracowaç no-wych standardów, i tak jak sytuacja by-∏a z∏a takà pozosta∏a. 26 maja publiku-jemy reporta˝ z nadania ZbigniewowiBrzeziƒskiemu doktoratu honoris causaUniwersytetu Warszawskiego. Rozpo-czynaliÊmy zmian´ kursu z prorosyj-skiego na proamerykaƒski, zakoƒczonàaktywnym udzia∏em w II wojnie irac-kiej. W tym samym wydaniu rozpoczy-namy druk ksià˝ki Jerzego Kosiƒskiego„Kroki“.

2 czerwca drukujemy niezwykle cie-kawy wywiad z Agnieszkà Osieckà,w którym mówi ona mi´dzy innymio swojej znajomoÊci z Markiem H∏askoi Jerzym Kosiƒskim. Dla przypomnienia,

wywiad opublikowaliÊmy krótkopo samobójczej Êmierci tegoostatniego. 9 czerwca piszemyo udanym (niestety) zamachu naRajiwa Gandhiego i tragicznychlosach rodziny Gandhich, ikonywspó∏czesnych Indii. 16 czerwcawielki raport o p∏acach. Dla przy-pomnienia: Êrednia p∏acaw styczniu 1990 roku wynosi∏a624 tysiàce z∏otych, w grudniu1990 roku - 1 milion 583 tysiàcez∏otych i nadal doÊç szybko ros∏a.23 czerwca alarmujemy o zagro-˝eniu bankructwem wielu apteki cytujemy W∏adys∏awa Sidoro-wicza, ówczesnego ministra zdro-wia który oÊwiadczy∏: „Niechbankrutujà“. Apteki na szcz´Êcieprzetrwa∏y, niestety, g∏upi mini-strowie równie˝. (cdn)

TADEKZdj´cia ARC

Panorama 5

wydaniu rozpoczynamy druk autobiografii LeeIacocci, guru nowoczesnego menagingu. 28kwietnia w artykule p.t. „Gwiazdy spadajà z hu-kiem“ donosimy, ˝e oÊmiu aresztowanychcz∏onków mafii neapolitaƒskiej zezna∏o jak do-starcza∏o Maradonie kokain´. Poniewa˝ analizylaboratoryjne potwierdzi∏y stosowanie przez pi∏-karza narkotyku, „boski Diego“ zosta∏ zdyskwa-lifikowany.

12 maja znajdujemy arcyciekawy wywiadz Jackiem Kuroniem. 19 maja drukujemy ar-tyku∏ poÊwi´cony tragicznej sytuacji finanso-

Page 6: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Panorama6

Dawno nie obserwowaliÊmy takiej jednoÊcipoglàdów w Polsce, jaka objawi∏a si´ przy oka-zji konfliktu na Ukrainie. Koalicja mówi∏a jed-nym g∏osem z opozycjà, Lech Wa∏´sa z Alek-sandrem KwaÊniewskim, a z politykami zga-dzali si´ te˝ zwykli Polacy. Tylko sami Ukraiƒ-cy nie mogli dojÊç ze sobà do porozumieniaoraz Rosja z Zachodem.

Co do tego, ˝e ukraiƒskie wybory zosta∏ysfa∏szowane, ja te˝ nie mam wàtpliwoÊci. Z gó-ry zak∏ada∏em, ˝e tak b´dzie i nawet przewi-dzia∏em zarys planu, jaki zosta∏ zastosowanyprzez w∏adze w Kijowie. A by∏ to plan dosyçchytry. Polega∏ na tym, aby w pierwszej turzeg∏osowania tak pomanipulowaç wynikami,˝eby kandydat opozycji wygra∏ z popieranymprzez rzàdzàcà dotychczas ekip´ minimalnie.To mia∏o uspokoiç zwolenników Wiktora Jusz-czenki i odwróciç ich uwag´ od machinacjiprzygotowywanych na drugà tur´. Przez mo-ment w autentycznoÊç g∏osowania uwierzy∏ychyba nawet niektóre agendy rzàdowe, a przy-najmniej ten oÊrodek badania opinii publicz-nej, który na podstawie sonda˝y przeprowa-dzonych w dniu prezydenckiej dogrywki prze-widywa∏ zwyci´stwo Juszczenki, tak samozresztà, jak zagraniczne pracownie socjolo-giczne, choç w nieco innych proporcjach. Je-den z naszych korespondentów obwieÊci∏ natej podstawie, i˝ przewaga kandydata opozycjinad Wiktorem Janukowyczem jest tak wyraê-na, i˝ nie ma mowy o tym, aby to ten drugi zo-

sta∏ og∏oszony zwyci´zcà. Ale w Kijowie naj-wyraêniej dobrze pami´tano nauki Stalina,który twierdzi∏, ˝e niewa˝ne jak si´ g∏osuje, tyl-ko kto liczy g∏osy.

Po pi´ciu dniach protestów zacz´∏o wyglà-daç na to, ˝e pomaraƒczowa alternatywa dladotychczasowego uk∏adu rzàdzàcego dopniejednak swego. Nie wydaje mi si´ jednak, abymo˝liwe by∏o normalne przej´cie w∏adzy przezopcj´ prozachodnià. Nawet jeÊli wschodnie re-jony Ukrainy, popierajàce Janukowycza,uznajà si´ za pokonane, nawet jeÊli odchodzà-cy prezydent Leonid Kuczma przestanie si´baç, ˝e ró˝ne ciemne sprawy jego samego orazjego ekipy zostanà ukarane, to ze swoich pla-nów wzgl´dem Ukrainy nie zrezygnuje tak ∏a-two Rosja. Trudno powiedzieç czy bezpoÊred-nio po wyborach, czy mo˝e troch´ póêniej za-cznie zapewne bardziej energicznie upominaçsi´ tam o swoje interesy. JeÊli nie znajdzie spo-sobnoÊci, aby doprowadziç do przej´cia w∏adzyw Kijowie przez oddanych jej ludzi, to zacznieprzynajmniej destabilizowaç same wschodnierejony republiki. A podatny grunt na pewnoku temu znajdzie, gdy˝ obszary te zamieszkujew wi´kszoÊci ludnoÊç rosyjskoj´zyczna, znacz-nie cz´Êciej marzàca o po∏àczeniu si´ z mo-skiewskà macierzà ni˝ o integracji z Unià Euro-pejskà.

Na dobrà spraw´ te dà˝enia rosyjskich oby-wateli Ukrainy nale˝a∏oby te˝ uszanowaç. Niema sensu westernizowaç ich na si∏´, zmuszaç

do uczenia si´ j´zyka ukraiƒskiego i w ogólezatrzymywaç w paƒstwie, którego tak na-prawd´ nie akceptujà. Mieszkaƒcy okolic Don-basu zacz´li ju˝ coÊ przebàkiwaç o utworzeniuw∏asnej autonomii w razie przej´cia w∏adzyprzez Juszczenk´; tym samym gro˝à te˝ w∏adzelokalne nie mniej zrusyfikowanego Krymu. Je-Êli coÊ takiego powstanie, to b´dzie naturalnietylko formà przejÊciowà na drodze do faktycz-nego przy∏àczenia si´ ukraiƒskiego wschodudo Rosji.

Na pewno jest wielkim dylematem nasta-wionych prozachodnio polityków ukraiƒ-skich, czy nale˝y za wszelkà cen´ dà˝yç doutrzymania jednoÊci terytorialnej paƒstwa.Z jednej strony wydaje si´ bezsensowne utrzy-mywanie kszta∏tu geograficznego republiki,narysowanego kiedyÊ przez Stalina w celachwy∏àcznie propagandowych, tak jak niecelo-we jest trwanie w sztucznych granicach afry-kaƒskich paƒstw postkolonialnych. Z drugiejwiadomo, ˝e dzielenie nienaturalnie utworzo-nych krajów wzd∏u˝ granic etnicznych rzadkoodbywa si´ bez przelewu krwi.

W przypadku Ukrainy jest jeszcze dylematgospodarczy. To we wschodniej cz´Êci krajuznajduje si´ wi´kszoÊç bogactw naturalnych,jak chocia˝by w´giel w Zag∏´biu Donieckim,czy ruda ˝elaza w Krzywym Rogu. Nie wiado-mo czy Ukraina okrojona od Wschodu, demo-kratyczna i wspó∏pracujàca z Zachodem by∏a-by bogatsza od tej w kszta∏cie dzisiejszym, czy-

Moim zdaniem

• Muzeum Archidiecezjalne w Katowi-cach na wystaw´ fotografii Henryka Goikap.t. „Kenia - ods∏ona pierwsza“ oraz otwar-cie wystawy grafiki Ma∏gorzaty ¸uszczakp.t. „Intensyfikacja rzeczywistoÊci“.

• TEATR ROZRYWKI w Chorzowie za-prasza...

GRUDZIE¡ 2004

01, Êr. godz. 10:00; 07, wt. godz.10:00 - PAN PLAMKA I JEGO KOT.

03, pt. godz. 20:00; 04, sob. godz.19:00; 05, nd. godz. 19:00 - GALA PIO-SENKI I MUSICALU - koncert z udzia∏empolskich i zagranicznych gwiazd.

Wyst. m.in.: Branka KRANER (S∏o-wenia), Maria MEYER, Corine MILIAN(Francja), El˝bieta OKUPSKA, RadojkaSVERKO (Chorwacja), Micha∏ BAJOR,Janusz RADEK, Igor SEBO (Czechy).

06, pn. godz. 9:30, 12:00, 17:00 -DZIADEK DO ORZECHÓW - wyst´p go-Êcinny Gliwickiego Teatru Muzycznego.

11, sob. godz. 19.00 - ZAPASIEWICZGRA BECKETTA - goÊcinnie TEATR PO-WSZECHNY z Warszawy; spektaklz udzia∏em m.in. Zbigniewa ZAPASIE-WICZA z okazji Jubileuszu 70-lecia jegourodzin i 50-lecia pracy artystycznej.

12, nd. godz. 19:00 - GLENGARRYGLEN ROSS - goÊcinnie TEATR PO-WSZECHNY z Warszawy; spektaklz udzia∏em m.in. Zbigniewa ZAPASIE-WICZA z okazji Jubileuszu 70-lecia jegourodzin i 50-lecia pracy artystycznej.

13, pon. godz. 19:00 - MACIEJ ZEMBA-TY ÂPIEWA COHENA - goÊcinnie kabaret.

Wydarzenie !!!17, pt. godz.

19:00 - EVITA - Po-˝egnanie z tytu∏em.

Zaprosili nas

Ukraińskie dylematy

Page 7: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Panorama 7

W sprawie Hoovera - osobisty wàtek dyrektora Zamku- Wino eksportowane do ojczyzny wina

i kaczka po pekiƒsku - do Pekinu- Dylemat na tle królowej angielskiej i prezydenta Busha

Nie by∏a to oczywiÊcie podstawowa przyczyna, dla której dyrektor ZamkuKrólewskiego w Warszawie, profesor Andrzej Rottermund, zdecydowa∏ si´ nazorganizowanie wystawy „Amerykaƒska przyjaêƒ - Herbert Hoover a Polska“,otwartej uroczyÊcie 12 listopada, ale by∏ to mi∏y osobisty akcent. Hoover, in˝y-nier górniczy i bogaty cz∏owiek, organizowa∏ po pierwszej i po drugiej wojnieÊwiatowej pomoc humanitarnà dla Polski, a zw∏aszcza dla polskich dzieci, rów-nie˝ dlatego, ˝e by∏ zwiàzany przyjaênià z Ignacym Paderewskim, pianistàÊwiatowej s∏awy i premierem oraz ministrem spraw zagranicznych niepodle-g∏ej Polski w latach 1919-20. W okresie mi´dzywojennym, postaç Hoovera by-∏a znana niemal ka˝demu Polakowi. W 1922 roku zaÊ spotka∏a go godnoÊçnajwy˝sza - Sejm Rzeczypospolitej przyzna∏ mu honorowe obywatelstwo Pol-ski. I tu nast´puje ów akcent osobisty. Mówi profesor Rottermund: „Wniosekw Sejmie w tej sprawie - pozwol´ tu sobie wtràciç wàtek rodzinny - z∏o˝y∏ mójdziadek, dr. Stefan Rottermund, pose∏ na Sejm, cz∏onek Polsko-Amerykaƒskie-go Komitetu Pomocy Dzieciom“.

Wkrótce póêniej, w 1929 roku, Herbert Hoover zosta∏ prezydentem StanówZjednoczonych i stanowisko to piastowa∏ do 1933 roku. A gdy zakoƒczy∏a si´druga wojna Êwiatowa, w 1946 roku znowu przyjecha∏ do Polski z pomocà,tworzàc UNRR¢, czyli system pomocy ˝ywnoÊciowej i innej dla Polski. UNRRAto angielski skrót nazwy Administracja Narodów Zjednoczonych do spraw Po-mocy i Odnowy, ale wszyscy w Polsce nazywali jà Ciocià UNRRÑ. Dzieciaki zaÊmyÊla∏y, ˝e to prawdziwa ciotka i wcià˝ jej szuka∏y, ˝eby jà uÊciskaç. Oczywi-Êcie, ˝e teraz w Warszawie ˝adnej ciotki nie by∏o, ale by∏ wnuk - wnuk Herber-ta Hoovera, Herbert Hoover III. Jak w królewskiej dynastii.

...Ambasador Australii w Polsce, Patrick Lawless, spotka∏ si´ 15 listopadaz Polskim Klubem Publicystyki Mi´dzynarodowej. W spotkaniu wzi´∏a udzia∏pani radca handlowy ambasady, Polka z pochodzenia, Ma∏gorzata Hill, któramówi∏a, ˝e obroty handlowe Polska -Australia nie odpowiadajà jeszcze mo˝li-woÊciom obu krajów. Dodajàc: „Je˝eli Australia mo˝e eksportowaç wino do oj-czyzny win - Francji, chili meksykaƒskie do ojczyzny chili -Meksyku, kaczk´ popekiƒsku do miasta tej kaczki czyli do Pekinu, i samochody osobowe do ojczy-zny Henry Forda, to co stoi na przeszkodzie powa˝nemu wzrostowi obrotówmi´dzy naszymi krajami? Tylko brak Êmia∏oÊci i inicjatywy“.

Pod koniec spotkania, redaktor naczelny miesi´cznika „Ambasador“, Stani-s∏aw B∏aszczyk, zapyta∏ gospodarza: „Gdyby pan, panie ambasadorze, móg∏g∏osowaç w wyborach amerykaƒskich, na kogo by pan g∏osowa∏ - na Kerry'egoczy na Busha?“. Na to ambasador: „Kilka ∏adnych lat temu zwiedza∏em Repu-blik´ Po∏udniowej Afryki, i z naszym, czyli australijskim, ambasadorem trafili-Êmy do jakiejÊ zabitej deskami wioski. WeszliÊmy do miejscowego baru. By∏tam jakiÊ cz∏owiek, który pi∏ piwo. Zapyta∏ naszego ambasadora, czy w Austra-lii jest tendencja do pozbycia si´ królowej brytyjskiej jako formalnej g∏owy paƒ-stwa (funkcj´ t´ w rzeczywistoÊci pe∏ni gubernator generalny, który jest zawszeAustralijczykiem). Ambasador odpowiedzia∏ ostro˝nie, ˝e owszem, ˝e i takatendencja istnieje, ale silniejsze jest dà˝enie do utrzymania królowej jako g∏o-wy paƒstwa“.

WyjechaliÊmy z tej wioski. Za siedem czy osiem dni, ambasador australijskiw RPA otrzymuje fax z australijskiego MSZ w postaci listu czytelnika do redak-cji jednego z tygodników australijskich z pe∏nym oburzenia pytaniem: „Dlacze-go ambasador Australii w RPA wypowiada si´ w obcym kraju przeciwko kró-lowej brytyjskiej?'“. „I pan, panie redaktorze - ciàgnie ambasador Lawlesszwracajàc si´ do B∏aszczyka - chce, ˝ebym odpowiedzia∏ na pana pytanie?“.

ZYGMUNT BRONIAREK

Okruszkiz warszawskiegosto∏u

li faktycznie narodowoÊciowo rozdartej, ale z przemy-s∏owymi okr´gami na wschodzie. W pierwszych latachbyç mo˝e nie, co mog∏oby staç si´ powodem kolejnychniepokojów spo∏ecznych, tym razem zwróconych prze-ciwko zwolennikom opcji europejskiej.

Jaka Ukraina jest lepsza z punktu widzenia Polski,te˝ nie jest ostatecznie rozstrzygni´te. DziÊ wszyscy po-pieramy jej si∏y prozachodnie, które sà jednak jednocze-Ênie w pewnej mierze nacjonalistyczne. Ukraiƒski na-cjonalizm tymczasem, przynajmniej na zachodnich ru-bie˝ach tego kraju, nie jest zbyt przyjacielsko nastawio-ny do Polski. Teraz t∏umy w Kijowie wo∏ajà „Polaki mo-∏odcy“ (bohaterowie), gdy przemawiajà do nich nasiweterani walki z komunizmem. Nie tak dawno jednakwe Lwowie s∏ychaç by∏o ca∏kiem inne pomruki, kiedyna przyk∏ad upominaliÊmy si´ o odbudow´ cmentarzaOrlàt Lwowskich. Pami´tajà to dobrze nasi nieliczni ju˝mieszkajàcy w tym mieÊcie rodacy. Oni podobno nieg∏osowali na Juszczenk´, gdy˝ od popieranych przezniego miejscowych w∏adz nie zaznali niczego dobrego.

Mimo wszystko myÊl´, ˝e dla naszego poparcia dlademokratyczno-narodowych ˝àdaƒ Ukraiƒców nie maalternatywy. Pewnie w przysz∏oÊci nieraz si´ jeszcze natym troch´ sparzymy, gdy Ukraiƒcy w swym nacjona-listyczno-szowinistycznym uniesieniu b´dà nam wypo-minaç dawne przewiny wobec nich (skrz´tnie przemil-czajàc swoje grzechy wobec Polaków), gdy b´dzie cier-pieç na tym nasza mniejszoÊç narodowa w ich krajuoraz przypominajàce o Polsce zabytki historii. Tak by∏oprzecie˝ niedawno w przypadku Litwy, której dà˝eniedo samostanowienia te˝ goràco popieraliÊmy, a mimoto do dziÊ w stosunkach pomi´dzy naszymi krajami na-dal nie brakuje podobnych zgrzytów.

T´ cen´ warto jednak zap∏aciç za umacnianie i roz-szerzanie u naszych sàsiadów demokracji. Ona osta-tecznie zawsze sprzyja prawdzie, choç ta nie zawsze jestpotem wszystkim w smak. Mam nadziej´, ˝e pami´tajào tym ci, którzy dopominajà si´ teraz o prawd´ na uli-cach Kijowa.

SILEZJUSZ

26, nd. godz. 19:00; 27, pon. godz. 19:00 -LOVE ME TENDER - goÊcinnie wyst. DorotaSTALI¡SKA i Joanna KORONIEWSKA.

31, pt. godz. 21:30 - KRÓLOWA JEDNEJNOCY czyli Sylwestrowa Gala Piosenki Pol-skiej - koncert.

w STYCZNIU 2005 m.in.

06, czw. godz. 19:00 - KATARZYNA GRO-NIEC - EMIGRANTKA - goÊcinnie koncert.

Wi´cej szczegó∏ów pod adresem: www.teatr-rozrywki.plfoto: Tomasz Zakrzewski

• GórnoÊlàskie Towarzystwo Gospodarczena konferencj´ „XV LAT PRZEMIAN GOSPO-DARCZYCH NA ÂLÑSKU“. Celem konferencjiby∏o podsumowanie ostatnich pi´tnastu lat,wskazanie b∏´dów i ukazanie sukcesów,a tak˝e zarysowanie perspektyw dla Âlàskaw przysz∏oÊci.

Page 8: Tygodnik Panorama 2004_49/50

8 Panorama

O urokach po∏udniowo-zachodniej cz´ÊciPolski nie trzeba nikogo przekonywaç, ktochoç raz by∏ w Karkonoszach czy w KotlinieK∏odzkiej. Stosunkowo ma∏o znane sà powa-by doliny Kwisy, bo i sama rzeka nie jest zbyt-nio „eksploatowana“ na lekcjach geografii.Mo˝e to dlatego, ˝e do najd∏u˝szych nie nale˝y- zaledwie 140 km, ani do najzasobniejszychw wod´. Troch´ to jednak b∏´dne rozumowa-nie, bo w∏aÊnie w´drówki dolinà Kwisy po-zwalajà poznaç jak˝e bogate dzieje tej ziemi,zarówno pod wzgl´dem geologicznym jak i hi-storycznym, wszak tu przez wieki zmienia∏ysi´ granice Polski, Czech i Niemiec.

PoÊród wielu miejsc i zabytków, jakie w tejdolinie warto odwiedziç, najbardziej urokli-wym jest chyba zamek Czocha - prawdziwaper∏a tej ziemi, zamek, o którym równie˝ ra-czej niewielu wie. No, mo˝e za wyjàtkiem mi-∏oÊników... filmu. Tak, bo w∏aÊnie na tymzamku kr´cono polskà komedi´ z okresu IIwojny Êwiatowej „Gdzie jest genera∏“, a tak˝eniektóre sceny do „Wiedêmina“.

Czoch´ wybudowano w II po∏owie XIII w.,z inicjatywy króla Czech Wac∏awa II. By∏a towarownia graniczna, bo na Kwisie przebiega-∏a pó∏nocna granica Królestwa Czeskiego.Tam gdzie stoi zamek by∏y Czechy, a z drugiej

strony rozpoczyna∏y si´ ziemie ksià˝àt pia-stowskich. Kwisa by∏a rzekà granicznà przezsto lat. W 1315 r. ksià˝´ piastowski HenrykJaworski o˝eni∏ si´ z Agnieszkà - córkà Wac∏a-wa II, otrzymujàc jako wiano w∏aÊnie zamekCzocha. Nie majàc nast´pcy, Henryk zawar∏porozumienie z siostrzeƒcem Bolkiem II Âwid-nickim, na mocy którego ten drugi przejà∏ksi´stwo Jaworskie wraz z warownià. Bolkozwiàza∏ si´ z dworem czeskim i wyda∏ za mà˝za Karola IV swojà bratanic´ Ann´. Niestety,i on nie mia∏ nast´pcy, wi´c poczyniono zapi-sy, na mocy których po Êmierci Bolka II(1368), ca∏e to ksi´stwo za rzekà Kwisa -ostatnie ksi´stwo Êlàskie - zosta∏o w∏àczone doCzech. I wówczas zamek przesta∏ byç potrzeb-ny jako warownia, jako punkt stra˝y granicz-nej, stajàc si´ siedzibà rodów rycerskich.

Z biegiem lat zamek z warowni przeistacza∏si´ w rezydencj´, zw∏aszcza w okresie gdy nazamku panowa∏ ród von Nostitzów. W XVI w.,pod rzàdami Abrahama Nostitza, po∏àczonoobie cz´Êci murami i zamek nabra∏ charakterurenesansowego. Wtedy te˝ sprowadzono tuwiele dzie∏ sztuki. Po zakoƒczeniu wojny trzy-dziestoletniej g∏´bokà zamkowà fos´ zamienio-no w zwierzyniec, budujàc nad nià most.

Nostitzowie panowali przez 250 lat i by∏ tobardzo ciekawy w dziejach zamku okres. - No-stitzowie zgromadzili ogromnà iloÊç z∏otai klejnotów. Bogactwo to wykorzystano dostworzenia pot´˝nej posiad∏oÊci ziemskiej,która jednak z czasem zosta∏a rozparcelowa-na, bo by∏o du˝o dzieci. Zamek jednak roz-kwit∏ w tym okresie, stajàc si´ jednà z najoka-zalszych rezydencji na ówczesnym DolnymÂlàsku - informuje Zbigniew Wermiƒski, za-st´pca dyrektora OÊrodka Wypoczynkowo-Szkoleniowego Zamek Czocha.

Od momentu kiedy Czocha przesta∏a byçwarownià, na zamku panowa∏o pi´ç rodów,z tym ˝e poza Nostitzami, pozosta∏e rezydowa-∏y tam przez oko∏o tylko dwudziestoletnieokresy. Warto jeszcze wspomnieç o transakcjiz 1703 r., na mocy której majàtek ten kupi∏ Jo-

Perła doliny Kwisy

Podró˝e dalekie i bliskie

Page 9: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Panorama

hann Hartung von Uechtritz, bardzo wp∏ywo-wy cz∏owiek na dworze króla Augusta II Sasa.

- W czasie II wojny Êwiatowej, kiedy zbli˝a∏si´ front, gdy nadchodzili Rosjanie, ostatniw∏aÊciciel zamku wyjecha∏ do Drezna i nigdyju˝ tu nie powróci∏. Pozostawi∏ na zamku ko-lekcj´ broni, przede wszystkim bia∏ej ale i pal-nej, tak˝e kolekcj´ obrazów oraz bibliotek´z∏o˝onà z 25 tys. tomów - opowiada dyrektor.- I to wszystko si´ „rozp∏yn´∏o“ w ró˝nychokolicznoÊciach. Cz´Êç pozabiera∏y komisjerewindykacyjne, ksià˝ki pow´drowa∏y doWroclawia - do Biblioteki Uniwersyteckiej,kolekcje broni do Muzeum Wojska Polskiego,a reszta zagin´∏a. Ciekawe sà dzieje skarbca,bo to co najcenniejsze zosta∏o ukryte w∏aÊnietam. Skarbiec mia∏ drzwi zamurowane, wi´czdawa∏o si´, ˝e gdy kiedyÊ w∏aÊciciel powróci,to b´dzie móg∏ sobie tam spokojnie wejÊç. Mo-˝e bogactwa schowane by∏yby i do dziÊ, gdybynie to, ˝e na zamku pozostali pracownicy,wÊród nich bibliotekarka i ona, jak tylko woj-na si´ skoƒczy∏a, poszuka∏a sobie wspólnikówi ten skarbiec wskaza∏a.

Zwiedzanie zamku dostarcza wielu este-tycznych prze˝yç. Najstarsza sala, która skle-pienie ma jeszcze gotyckie, kominek w stylunoegotyckim z piaskowca, przywiezionyz W∏och...

Zwiedzamy zamek i dyrektor opowiada: -W rodzie Nostitzów obowiàzywa∏ bardzookrutny i bardzo stary zwyczaj. Zapoczàtko-wa∏ go Kaspar Nostitz, cz∏owiek wyjàtkowejchciwoÊci, który dla majàtku o˝eni∏ si´ z dale-kà krewnà cesarskà, Walpurgià. MyÊla∏, ˝e je-Êli to krewna cesarska to jest bogata. Niezwraca∏ uwagi, ˝e stara, brzydka i g∏upia; sku-si∏o go to bogactwo. Kiedy si´ o˝eni∏, okaza∏osi´, ˝e wybranka wcale tego bogactwa nie

mia∏a, zbrzyd∏a mu wi´c podwójnie, ale by∏oza póêno. Cz´sto wi´c wyje˝d˝a∏, polowa∏, by-le daleko od ˝ony. Pewnego razu, gdy powró-ci∏, zasta∏ jà w ∏o˝u, le˝a∏a nakryta, kiedy do-strzeg∏ na czole ciemne plamy, wtedy si´ wy-straszy∏, bo tu cz´sto w okolicy zarazy si´ sze-rzy∏y. Kaza∏ zatem szybko sprowadziç medy-ka. Gdy ten tylko popatrzy∏, zaraz si´ roze-Êmia∏. - Ona jest w cià˝y i stàd te plamy - rzek∏,i sprawa si´ wyda∏a. Kaspar wpad∏ w furi´,kaza∏ s∏u˝bie wyciàgnàç ˝on´ z ∏o˝a i zapro-wadziç do studni i tam jà wrzuciç, a ˝e studniby∏o szeÊç, wi´c jednà mo˝na by∏o przezna-czyç do tego celu. S∏u˝ba ochoczo poleceniepana wykona∏a, bo te˝ nienawidzi∏a krewnejcesarza. Zanim jednak jà dowlekli do studni,zdà˝y∏a si´ jeszcze zemÊciç, bo przekl´∏a ca∏yród Nostitzów, wszystkie pokolenia, ˝e ˝adnaz ˝on nie b´dzie wierna...

Choç Nostitzowie panowanie skoƒczyli300 lat temu, to klàtwa nadal dzia∏a - ostrzegazwiedzajàcych dyrektor. - Oni sobie poszli,a klàtw´ nam zostawili. Dlatego, w zamko-wych komnatach panuje duch niewiernoÊci,co szczególnie widaç, gdy organizowane sà tudu˝e imprezy towarzyskie... Dlatego szczelniezakrywamy wszystkie studnie - dodaje, uÊmie-chajàc si´ tajemniczo, dyrektor Wermiƒski.

Zamek do 1996 r. by∏ obiektem wojsko-wym - domem wczasowym, ale raczej niedo-st´pnym do zwiedzania. Na poczàtku lat 90.troch´ si´ otworzy∏, a w 1996 r. udost´pnionogo dla wszystkich ch´tnych. Obiekt pozostajew r´kach Skarbu Paƒstwa. Mo˝na tu skorzy-staç z noclegu, a komu znudzi si´ pobyt w zam-kowych komnatach i wÊród duchów (cia∏...?)niewiernych dam, mo˝e udaç si´ w plener,gdzie jest co oglàdaç. Jezioro LeÊniaƒskie, za-

pora z∏otnicka, sztolnie, wie˝a szubieniczna,okopy Pandurów... Obiektów godnych zwie-dzenia w bli˝szej i dalszej okolicy zamku Czo-cha jest tak wiele, ˝e najlepiej wyposa˝yç si´w wydany w∏aÊnie w tym roku przewodnik tu-rystyczny „W´drówki po dolinie rzeki Kwisy“,stanowiàcy zbiór praktycznych (turystycz-nych) rad, a przede wszystkim prawdziwekompendium wiedzy o tym ciàgle ma∏o zna-nym, a jak˝e atrakcyjnym zakàtku Polski.

Na koniec a˝ prosi si´, by zapytaç, skàdwzi´∏a si´ nazwa Czocha? Dyrektor przyznaje,˝e nie bardzo wiadomo. Szukano ró˝nych wy-t∏umaczeƒ dla tego s∏owa. W czasach, kiedykoniecznie wszystkim zale˝a∏o, ˝eby udowod-niç, ˝e zamek mia∏ korzenie s∏owiaƒskie, pia-stowskie, wymyÊlono, ˝e nazwa pochodzi ods∏owa „czochaç“ czyli czesaç jakieÊ w∏ókno, ˝etu w∏aÊnie w∏óknem si´ zajmowano. Inni jed-nak twierdzili, ˝e Czocha dlatego, ˝e to by∏ za-mek czeski.

Tekst i zdj´cia: JERZY MACHURA

9

Page 10: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Nie mam wàtpliwoÊci, ˝e Mi∏osz to najwi´kszy polski poeta dwudzie-stego wieku, jedna z najwi´kszych osobowoÊci w historii naszej kulturyi nie mam te˝ wàtpliwoÊci, ˝e teraz dopiero, kiedy jego dzie∏o jest za-mkni´te, staje si´ dla nas zadaniem i stawia przed nami problemy, z któ-rymi b´dziemy musieli si´ zmierzyç.

Bogdan Tosza (dyrektor Teatru Polskiego we Wroc∏awiu, wczeÊniejd∏ugoletni Dyrektor Teatru im. Stanis∏awa Wyspiaƒskiego w Katowicach)

Tylko çwierç wieku. W∏aÊciwie to nawet mniej - 24 lata. WczeÊniejkilkakrotnie „obi∏ mi si´ o uszy“, nic poza tym. W tym wzgl´dzie nie by-∏em wyjàtkiem. Nawet znajomi poloniÊci tak˝e niewiele wiedzieli...A przecie˝ by∏ to ju˝ wtedy poeta siedemdziesi´cioletni, z bogatym pó∏-wiecznym dorobkiem twórczym.

Nobel dla Mi∏osza- zawstydzenie nawet inteligentów

Pami´tnej jesieni 1980 roku informacja ze Sztokholmu by∏a kolejnà,wywo∏ujàcà niemal ogólnonarodowà eufori´. To przecie˝ nasz Rodak,Czes∏aw Mi∏osz, zosta∏ laureatem nagrody Nobla. Ma∏o kto wiedzia∏, ktozacz. Wstyd i za˝enowanie. I nowe pretensje do „rzàdzàcych Polskà“, ˝ena twórczoÊç takiego poety na∏o˝yli skuteczne embargo. Na szcz´Êcie ju˝wtedy niektóre media (te nie podporzàdkowane bezpoÊrednio „organompartii“) szybko zacz´∏y wype∏niaç t´ przykrà luk´ informacyjnà. W cià-gu kilku lat uda∏o mi si´ zgromadziç... kilka kilogramów wycinków pra-sowych o Mi∏oszu i z twórczoÊcià Mi∏osza. Poza tym w oficjalnà nisz´wydawniczà szybko wstrzelili si´ „podziemni wydawcy“. Wkrótce, choçdoÊç wybiórczo, twórczoÊç Mi∏osza zacz´∏y tak˝e publikowaç oficjalnewydawnictwa. Nim to jednak nastàpi∏o, poznawanie Noblisty przebie-ga∏o bardzo ró˝nymi drogami. A zainteresowanie jego twórczoÊcià wy-kazywali nawet ci, dla których poezja by∏a czymÊ zupe∏nie obcym. Dzia-∏a∏a magia „zakazanego owocu“ i ch´ç dowartoÊciowania swej narodo-wej dumy.

/.../Patrz, jak zmieniona perspektywa:Ju˝ nie to wielkim si´ nazywa,Co si´ nam wielkim wydawa∏o.Kroniki sà ju˝ kartà bia∏à. /.../

(„Traktat moralny“)

W „December Pallace“ nied∏ugo po tym,jak towarzysz Zdzis∏aw Grudzieƒ

przesta∏ ju˝ byç pierwszà osobà na Âlàsku

Sierpieƒ ‘80. W tamtym czasie Huta Baildon z dziewi´ciotysi´cznàza∏ogà nale˝a∏a do grona najwa˝niejszych przedsi´biorstw przemys∏o-wych w Polsce. Dzi´ki pr´˝nej, zak∏adowej „SolidarnoÊci“, wÊród spro-wadzanej „bibu∏y“ zacz´∏y si´ pojawiaç tak˝e skromne tomiki z wiersza-mi Czes∏awa Mi∏osza. Zresztà nie tylko z wierszami. Zachowa∏ si´ w mo-ich zbiorach m.in. ekspresowo wydany wówczas - oczywiÊcie poza obie-giem cenzury - tomik „PieÊni nad pieÊniami“. Ten fragment Biblii prze-t∏umaczony przez naszego Noblist´ poprzedza na dodatek s∏owo wst´p-ne t∏umacza. Mi∏osz skoƒczy∏ nad nim prac´... we wrzeÊniu 1980 roku.

Pod wieloma wzgl´dami by∏y to niewyobra˝alnie pi´kne czasy, boga-te tak˝e w duchowe doznania najwy˝szej próby. Niektóre wydarzenia,wtedy przeze mnie uwiecznione w biuletynie zwiàzkowym, brzmià dzi-

siaj jak jakaÊ bajka. Oto np. 30 listopada 1980 roku w dzisiejszym Gór-noÊlàskim Centrum Kultury, przy ówczesnym placu Feliksa Dzier˝yƒ-skiego, odby∏ si´ koncert Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Ra-dia i Telewizji w Katowicach dedykowany... pracownikom Huty Bail-don. Zorganizowa∏y go organizacje „SolidarnoÊci“ WOSPRiT-u i Baildo-nu. Potrzebà chwili by∏o wtedy manifestowanie poczucia wspólnoty.Z tego te˝ powodu niemal wszyscy muzycy i widzowie mieli w klapieznaczki „SolidarnoÊci“. Koncert bezpoÊrednio transmitowa∏a TVP i tow programie pierwszym! W programie by∏y: „Espana“ Chebriera, „Me-lodie cygaƒskie“ Sarasate’a, suita „Hary Janos“ Kodalyí’ego. Dyrygowa∏Tadeusz Wojciechowski. Dodatkowà atrakcj´ zafundowali wtedy Bail-donowcom aktorzy Teatru Âlàskiego, którzy przygotowali recytacjeutworów Czes∏awa Mi∏osza. Takiej porcji poezji naszego Noblisty chybanikt z uczestników dotàd nie s∏ysza∏. Znakiem czasu by∏y te˝ najbardziej˝ywe reakcje na wiersz „Który skrzywdzi∏eÊ...“.

Który skrzywdzi∏eÊ cz∏owieka prostegoÂmiechem nad krzywdà jego wybuchajàc,Gromad´ b∏aznów ko∏o siebie majàcNa pomieszanie dobrego i z∏ego. /.../

Z Wielkiej Scenydo Zak∏adowego Domu Kultury

Zaledwie kilka dni póêniej mog∏em napisaç o kolejnym wydarzeniukulturalnym, tym razem w Domu Kultury Baildonu: 8 grudnia prze˝y-liÊmy mi∏e chwile. Nie dosz∏o co prawda do zapowiadanej inscenizacji„G∏osy przesz∏oÊci“ w wykonaniu aktorów krakowskiego Teatru Stare-go (choroba kilku artystów), ale za to mogliÊmy przez dwie godziny ob-cowaç z Jerzym Trelà, który prezentowa∏ fragmenty swych wielkich te-atralnych ról, recytowa∏ patriotyczne fragmenty z dzie∏ naszych wiesz-czów, a tak˝e wiersze Czes∏awa Mi∏osza, którego dopiero odkrywaliÊmy.

10 Panorama

Reporta˝

Ćwierć wiekuz Miłoszem

Spotkanie w „December Pallace“.

Cenne dla mnie wydawnictwo i jeszcze cenniejszy wpis Autora.

Page 11: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Panorama

Poza tym opowiada∏ i odpowiada∏ na pytania. W ciàgu tego tygodniaBaildonowcy mieli jeszcze wykupiony koncert muzyki kameralnej naZamku w Pszczynie, i obejrzeli w za∏´skim koÊciele film „Quo vadis“.Mieli tak˝e ju˝ wykupione bilety na seanse kinowe, ale oczekiwany do-kumentalny film „Robotnicy ‘80“ w ostatniej chwili cenzura zdj´∏a z afi-sza. Po kilku tygodniach musia∏a ustàpiç i wtedy cz∏onkowie baildo-nowskiej „SolidarnoÊci“ kupili na niego... kilka tysi´cy biletów. Podob-na iloÊç by∏a przy nast´pnym kinowym hicie: Trzosa-Rastawieckiego„Jan Pawe∏ II w Polsce“, pokazujàcym pobyt Papie˝a w Polsce w 1979roku inaczej ni˝ to uczyni∏a Telewizja, prawdziwie.

Kiedy mówi∏em prawd´, obraêliwe uÊmiechy dziennikarskich szczurówPrzypuszcza∏y mnie do konfidencji, ˝e niby znamy si´ na tym.I mog∏em tylko latami przechowywaç pogard´,Âwiadomy, ˝e im przypadnie ostateczny triumf,Bo dostawali kolejno co chcieli:Ka˝dy jemu nale˝nà porcj´ nicoÊci.

(„Kiedy mówi∏em“)

Sàsiedzka pomoc, czyli... jak dobrze mieç Mi∏oszaTo by∏o obustronnie bardzo mi∏e sàsiedzkie spotkanie. Lata osiem-

dziesiàte - gdy w programie szkolnym „przerabia si´ ju˝ Mi∏osza“ - zna-joma z pi´tra ni˝ej ma napisaç na ten temat jakieÊ wypracowanie. Po˝y-czam jej opas∏e koperty z wycinkami i kilka ksià˝ek. Bardzo si´ przydajà.

Tymczasem tak˝e domowa biblioteczka szybko zape∏nia∏a si´ kolej-nymi tomami i tomikami Noblisty, tak˝e opracowaniami analizujàcymijego twórczoÊç. Ten proces zatrzyma∏ si´ dopiero wtedy, gdy niezb´dny-mi ci´ciami w bud˝ecie domowym trzeba by∏o objàç kultur´. W sumiei tych dwadzieÊcia kilka ksià˝ek zajmuje pó∏ pó∏ki w mebloÊciance, w po-koju syna. A kilka wa˝nych wydaƒ z ostatnich lat mo˝e uda si´ jeszczekiedyÊ uzupe∏niç...

/.../ Dosyç o ksià˝kach. L u d z i e wa˝ni.Trzeba nie lada wyobraêni,˚eby ich dziÊ oceniaç celnie,W rozwadze chodzàc, niby w he∏mie.Powa˝nie ciebie ostrzec musz´:¸atwiej ni˝ sàdzisz zgubiç dusz´Przez niew∏aÊciwe towarzystwo,Bo jesteÊ gàbkà - wch∏aniasz wszystko. /.../

(„Traktat moralny“)

Czes∏aw Mi∏osz w Teatrze Âlàskim- niezwyk∏oÊci czasu ju˝ zwyk∏ego

Nie mog∏em uczestniczyç w spotkaniuz Mi∏oszem, które 12 paêdziernika 1999 ro-ku mia∏o miejsce w Teatrze Âlàskim. A wie-dzia∏em, ˝e b´dzie mo˝na liczyç na autogra-fy - szczególnie zale˝a∏o mi na dedykacjiz podpisem poety dla czytelników mojej ga-zety zak∏adowej. Przysz∏y t∏umy czytelni-ków. SkutecznoÊcià pewnie wi´kszà od mo-ich mo˝liwoÊci wykaza∏ si´ syn, umiej´tnieznajdujàc drog´ do „zamkni´tej“ ju˝ kolejki.Sam ma dzi´ki temu dedykacj´ w „Ewange-lii wed∏ug Marka“, prze∏o˝onej przez Czes∏a-wa Mi∏osza. Jak˝e cenny dla mnie wpis zna-laz∏ si´ wówczas we wspomnianym wcze-Êniej tomiku „Pieʃ nad pieÊniami“. Przyokazji: ksià˝eczka wzbudzi∏a du˝e zaintere-sowanie samego Mi∏osza, a tak˝e grupy ak-torów „Wyspiaƒskiego“. Tego wydawnic-twa nikt z nich dotàd nie widzia∏ i nie zna∏.No i jeszcze mog∏em w najbli˝szym numerzegazety zamieÊciç podpis Mistrza dla Czytel-ników „G∏osu Baildonu“.

/.../ Jestem cz∏owiek tylko, wi´c potrzebuj´ widzialnych znaków,nu˝´ si´ pr´dko budowaniem schodów abstrakcji. /.../

(„Veni Creator“)

Zaledwie miesiàc po Êmierci Mi∏oszaW ho∏dzie pami´ci Czes∏awa Mi∏osza wydawnictwo Bia∏y Kruk wy-

da∏o ksià˝k´, przedstawiajàcà sylwetk´ poety, jakiej czytelnicy dotych-czas nie znali. Profesorowie i krytycy literaccy zdà˝yli ju˝ jà okreÊliçmianem „ksià˝ki wyjàtkowej“. Ich opinie mo˝e ju˝ ze swym zdaniemskonfrontowaç ka˝dy. Wystarczy przeczytaç dwustustronicowy tom, nadodatek z nieznanymi dotàd fotografiami, którego tytu∏ brzmi: „Mój Mi-∏osz“. Jego autorem jest Marek Skwarnicki - dziennikarz, t∏umacz, pisarzi przede wszystkim poeta, ale tak˝e cz∏owiek, który towarzyszy∏ Mi∏oszo-wi w ostatnich miesiàcach jego ˝ycia.

Kiedy z ukoƒczonà ksià˝kà zapozna∏ si´ Mi∏osz, Skwarnicki zapyta∏go, jak by okreÊli∏ jej charakter, a w odpowiedzi us∏ysza∏: „Jest to opo-wieÊç o przyjaêni w trudnych czasach starego pisarza z m∏odszym“.„Mój Mi∏osz“ wiele mówi tak˝e o czasach, w jakich ta przyjaêƒ powsta-wa∏a i rozwija∏a si´. Wi´c jest to tak˝e dokument, obejmujàcy d∏ugiei pogmatwane pó∏wiecze Polski i Polaków.

Tak ma∏o powiedzia∏em.Krótkie dni.

Krótkie dni,Krótkie noce.Krótkie lata.

Tak ma∏o powiedzia∏em,Nie zdà˝y∏em./.../

(„Tak ma∏o“)

Sacrum i profanumJestem chyba bardzo staroÊwiecki. Mo˝e nawet bez szans na wyle-

czenie. Poezja ciàgle jawi mi si´ jako Êwiàtynia s∏owa. Podobnie zresz-tà, jak teatr. Z takimi lubi´ obcowaç. Krzepià i dodajà mi ducha. Wy-czuwam je intuicyjnie i naskórkowo, bez koniecznoÊci czekania napodpowiedzi krytyków i opiniorodnych zw∏aszcza w dziedzinie kulturydzisiejszych autorytetów.

Mi∏osza nie czytam na kolanach, ale lubi´ si´gaç po niego, gdy ju˝wszyscy w domu Êpià, gdy cisza woko∏o i poza oÊwietlanymi lampkànocnà stronicami ksià˝ki w pokoju panuje pó∏mrok, gdy czuj´ si´ jakchwilowy posiadacz klucza do Êwiàtyni poezji, w której Czes∏aw Mi∏oszzajmuje poczesne miejsce. Niezale˝nie od tego po jakà ksià˝k´ si´gam -z wierszami, traktatami, esejami, prozà - towarzyszy mi przeÊwiadcze-nie, ˝e przekraczam progi w∏aÊnie Êwiàtyni s∏owa. Podobnie jak w przy-

padku S∏owackiego, Norwida, Herberta... Toju˝ daje przyjemnoÊç obcowania z takà po-ezjà. Choç sama lektura cz´sto nie mo˝e ju˝byç tak radosna...

Przypomnia∏em to sobie, gdy na ekranietelewizora, podczas transmisji poetyckichpo˝egnaƒ spoczywajàcego ju˝ na Ska∏ce Cze-s∏awa Mi∏osza, w jednej z pierwszy koÊciel-nych ∏awek zobaczy∏em Bogdana Tosz´, tak-˝e kojarzàcego mi si´ z istnieniem Êwiàtynis∏owa. I ucieszy∏em si´, gdy w wywiadziez Ryszardem Klimczakiem dyrektor TeatruPolskiego we Wroc∏awiu przywo∏a∏ zmar∏e-go Poet´ i to w sposób, który sta∏ si´ mottemtych moich reminiscencji.

/.../ A ty nie raduj si´, cz∏owieku,˝e zgon poety grajà b´bny.Z p∏aczem go wspomnà wnuki wieku.Bardziej ni˝ sàdzisz by∏ potrzebny.

(„Poeta“)

HENRYK CZARNIK

11

Page 12: Tygodnik Panorama 2004_49/50

12 Panorama

Rano do Unii,wieczorem do Moskwy

Kiedy ponad rok temu odwiedza∏em podki-jowski Fastów, jeden z radnych miasta,sympatyk Wiktora Juszczenki, skrytykowa∏niestabilnoÊç politycznà kraju, który „Ra-no idzie do Unii Europejskiej i NATO, a wie-czorem do Moskwy“. Zastanawiam si´ te-raz czy jego s∏owa, mówiàce o zbli˝ajàcymsi´ wstrzàsie politycznym jakim mia∏y byçwybory prezydenckie, przewidywa∏y obec-nà sytuacj´ na Ukrainie.Jeszcze przed wyborami opozycja sygnalizo-

wa∏a zarówno Ukraiƒcom jak i Êwiatu mo˝li-woÊç ogromnych oszustw wyborczych ze stro-ny obozu w∏adzy. Na apele odpowiedzia∏a pol-ska dyplomacja, pod naciskiem której, Unia Eu-ropejska uzna∏a pierwszà tur´ wyborów za niespe∏niajàcà kryteriów demokratycznych orazza˝àda∏a uczciwej drugiej tury wyÊcigu po fotelprezydencki. Mi´dzynarodowa opinia publicznanie zrobi∏a wra˝enia na premierze Janukowy-czu popieranym przez dotychczasowego prezy-denta Kuczm´ i Kreml. W zwiàzku z tym stron-nicy Wiktora Juszczenki zorganizowali w∏asnypunkt liczenia g∏osów przed drugà turà. Pierw-sze wyniki opublikowane na podstawie sonda˝ypowyborczych dawa∏y kilkunastoprocentowàprzewag´ kandydatowi opozycji. Jednak obser-watorzy ze Êwiata przekazywali informacjeo ogromnej liczbie oszustw wyborczych i na-gminnym ∏amaniu ordynacji. W niektórych po-∏udniowo-wschodnich regionach, gdzie popar-cie ma prorosyjski Wiktor Janukowycz, fre-kwencja wynios∏a nawet 104%, w innych by∏oto równie˝ niewyobra˝alne 96%. Na zachodzienatomiast, gdzie przewa˝ali zwolennicy Wikto-ra Juszczenki, do urn wyborczych wlewano ró˝-nej maÊci chemikalia, które, aby odjàç g∏osówprzywódcy opozycji, rozpuszcza∏y karty do g∏o-sowania. Doniesienia potwierdzi∏y si´ ponie-

dzia∏kowym rankiem, dzieƒ po wyborach, kiedyto Centralna Komisja Wyborcza poda∏a wynikiz ponad 99% obwodów. Okaza∏o si´, ˝e wed∏ugnich to Janukowycz ma blisko 3% przewagi. Lu-dzie poczuli si´ oszukani i wyszli na ulice. NaPlacu Niepodleg∏oÊci w Kijowie rozpoczà∏ si´wielusettysi´czny wiec opozycji, który matrwaç dopóki druga tura nie zostanie oficjalniei prawomocnie uniewa˝niona.

Pomaraƒczowy buntFastów, 60-tysi´czne miasto, szybko si´rozwija, nie widaç tego jednak na ulicach.Dotychczasowe dzia∏ania rajców miejskichmia∏y za zadanie kompletne obudzeniemiasta z poczarnobylskiego marazmu. Odmiejsca tamtej tragedii Fastów le˝y niewie-le ponad 100 km. Oddzielono tu zdecydo-wanie tereny mieszkalne od przemys∏o-wych, stawia si´ na sadownictwo. BrowaryObo∏oƒ i ogromne zak∏ady poligraficznerozwijajà si´ niezwykle dynamicznie.W mieÊcie nie ma bezrobocia. Pani mer, za-pytana dlaczego na ulicy tak dobitnie wi-daç bied´, odpowiedê kieruje ku decyden-tom w stolicy. Post´powo myÊlàce w∏adzeFastowa, jako jedne z wielu, majà nadziej´na szybkà, kompleksowà reform´ gospo-darki. Cz´Êciowe dzia∏ania w∏adz w Kijowienie prowadzà do budowania spójnego ryn-ku. To samo mo˝na zaobserwowaç w stoli-cy, która mimo, ˝e jest centrum naukowo-studenckim kraju i cieszy si´ specjalnymiprawami (np. ulgami podatkowymi), tooprócz swojego pi´kna szokuje widocznymikontrastami luksusu i biedy.Nie ma si´ wi´c co dziwiç decyzji w∏adz Ki-

jowa, które ju˝ na samym poczàtku protestupodj´∏y uchwa∏´ o nie uznaniu wyników wy-borów. Natychmiast ruszy∏a lawina podob-nych decyzji, w tym rady miejskiej Lwowa,która za prezydenta uzna∏a Wiktora Juszczen-

k´. Jego zwierzchnictwo zacz´∏y przyjmowaçkolejne regiony. Ostatecznie ca∏a pó∏nocno-za-chodnia i centralna Ukraina podporzàdkowa-∏a si´ liderowi opozycji. Podobnie czynià kolej-ne s∏u˝by publiczne, mundurowe, administra-cja, dyplomaci i dziennikarze. W szko∏ach nieodbywajà si´ zaj´cia, uczelnie og∏osi∏y zwyci´-stwo Juszczenki. W miejscach, gdzie decyzjeo nie uznaniu wyników drugiej tury podejmo-wane sà opieszale, gromadzà si´ dziesiàtki ty-si´cy demonstrantów. Ka˝dy zaopatrzony jestw coÊ pomaraƒczowego - symbol ukraiƒskiejopozycji, od wstà˝ek i pomaraƒczy, przez szali-ki, koce po ogromne flagi i transparenty. Cochwil´ wznoszà okrzyki „Juszczenko! Juszczen-

Âwiat

Karnawa∏owa rewolucjaKrà˝y legenda, ˝e na „z∏otych

wrotach“ prowadzàcych do Kijo-wa, a b´dàcych symbolem bogac-twa wwo˝onych do miasta towa-rów, Boles∏aw Chrobry wyszczer-bi∏ swój miecz. Piszàc te s∏owa po-zostaje mieç nadziej´, ˝e or´˝ pre-zydenta Aleksandra KwaÊniew-skiego i zachodniej dyplomacjiw obronie demokracji na Ukrainieoka˝e si´ silniejsza. Jedno wiado-mo na pewno - prawdziwà pot´gàwykaza∏ si´ ukraiƒski naród.

Dzi´ki pokojowej demonstracji opozycji i spokojowi prezydenta Kuczmy,czo∏gi w Kijowie nadal majà szans´ stanowiç tylko symbol przesz∏oÊci i plac zabaw dla dzieci.

Pod tà kopu∏à znajduje si´ kilkukondygnacyjn-e, nowoczesne centrum handlowe.Zwykle kupujà tam bogaci mieszkaƒcy stolicy.Teraz, dos∏ownie „na centrum“, stan´∏y setkitysi´cy Ukraiƒców.

Page 13: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Panorama

ko!“. Zablokowane sà drogi mi´dzynarodoweprzy granicy z Polskà.

Najgor´tsza sytuacja jest jednak w stolicy -Kijowie. Tam dzieƒ w dzieƒ, na Placu Niepodle-g∏oÊci setki tysi´cy przystrojonych w pomaraƒ-czowe symbole ludzi skanduje nazwisko lideraopozycji i walczy o prawd´. Nie ma jednak cha-osu. Na scenie, pokazywanej poprzez ogromnetelebimy, t∏um obserwuje rockowe koncertyi przemówienia zach´cajàce do dalszych prote-stów. Prym wiedzie niezwykle w Kijowie popu-larna Julia Tymoszenko, cz∏onkini KomitetuOcalenia Narodowego, stworzonego przez Jusz-czenk´. To ona og∏osi∏a blokad´ siedzib najwy˝-szych w∏adz paƒstwa. Zresztà, nawet wczeÊniejprzed tymi budynkami sta∏y tysiàce demon-strantów, skandowali, Êpiewali, przekonywalis∏u˝by bezpieczeƒstwa (niejednokrotnie sku-tecznie) do przejÊcia na swojà stron´. W nocy,zarówno przed siedzibami w∏adz jak i na PlacuNiepodleg∏oÊci, czuwajà cz∏onkowie m∏odzie-˝ówki Pora. W kilkudziesi´ciu rozbitych namio-tach pilnujà, aby miejsce kilkusettysi´cznychprotestów nie zosta∏o zaj´te w nocy przez si∏yporzàdkowe. Organizacja bezkrwawej demon-stracji si∏y opozycji jest widoczna na ka˝dymkroku. Protestujàcy zmieniajà si´ ciàgle, abyw∏adza nie zastosowa∏a wariantu przeczekaniai zm´czenia. Mieszkaƒcy stolicy przyjmujà nanocleg przyje˝d˝ajàcych z daleka protestantów.

Inaczej jest na wschodzie i po∏udniu kraju.Tam oburzenia na sfa∏szowanie wyborów niewidaç. Sà za to kilkutysi´czne demonstracje po-parcia dla Janukowycza, has∏a podzia∏u Ukra-iny i autonomii rosyjskoj´zycznych regionów.Jak pisze jeden z obserwatorów ukraiƒskich wy-borów, pose∏ PO Jan Rzyme∏ka - „WschodniaUkraina tkwi w starym systemie spo∏eczno-poli-tycznym, który w Polsce odrzucono w 1989 ro-ku. (...) W wielkoprzemys∏owym okr´gu do-nieckim przewa˝ajà zwolennicy Wiktora Janu-kowicza, urz´dujàcego premiera wspieranegoprzez Moskw´. Tam wybory wygrywa w∏adza,tam frekwencja i wyniki ustalane sà ponoçw gabinetach“. Wzrost poczucia ukraiƒskiejÊwiadomoÊci narodowej w tych regionacho którym równie˝ mówi pose∏ jest na tyle nik∏y,aby mog∏y byç one narz´dziami w r´kach pro-kremlowskiego Janukowicza i samej Rosji. I tow∏aÊnie z Doniecka obecne w∏adze regularniedowo˝à górników do Kijowa, aby stawili czo∏oopozycyjnym demonstrantom. Zamiast prowo-kacji koƒczy si´ jednak na dyskusjach, a miesz-kaƒcy Kijowa cz´stujà górników posi∏kami i na-pojami, aby przekonaç ich do wspólnej sprawy.

Kijów - Warszawa, wspólna sprawaFastów odgrywa te˝ specyficznà rol´ w ob-r´bie ca∏ego regionu. Tu znajduje si´ naj-wi´kszy w´ze∏ kolejowy wschodniej Euro-py, który jest jednoczeÊnie bramà do Kijo-wa. T´ zalet´ starajà si´ wykorzystaç prze-mys∏owcy, budujàc punkt turystyczny,majàcy na celu u∏atwiç zwiedzenie stolicy.Zabiegi te na razie stojà w miejscu, co spo-wodowane jest brakiem funduszy i si∏y ro-boczej. Stàd pomys∏ wspó∏pracy z Katowi-

cami. Dla inwestorów to szansa ogromna,gdy˝ miasto, po∏o˝one 50 km od Kijowa,mo˝e odegraç kluczowà rol´ w ˝yciu gospo-darczym i turystycznym zachodniej Ukra-iny. Wiceprezydent Katowic Józef Kocurek,po nieoficjalnej wizycie deklarowa∏ pomocw szukaniu inwestorów i wspó∏prac´.„SpotkaliÊmy si´ z wielkà serdecznoÊcià,przyj´ciem, bardzo mi∏à atmosferà. Wa˝najest wspó∏praca w zakresie kultury, wymia-ny szkolnej, a nie rozpatrywanie naszychkontaktów pod wzgl´dem zysków“ - mówi∏.T´ serdecznoÊç w polsko-ukraiƒskich sto-

sunkach widaç szczególnie teraz. Paradoksalnietrudna sytuacja polityczna na Ukrainie zbli˝y∏anasze narody jak nigdy dotàd. To w∏aÊnie pol-skie telewizje bez przerwy relacjonujà na ca∏yÊwiat ukraiƒski pomaraƒczowy bunt. PolscyeuroparlamentarzyÊci zdopingowali swoich ko-legów do reakcji. Politycy wspierajà ukraiƒskiedà˝enia do prawdy nie tylko na wiecach i kon-certach gromadzàcych setki i tysiàce ludzi wewszystkich wi´kszych miastach Polski. Symbol„SolidarnoÊci“, Lech Wa∏´sa zagrzewa∏ do wal-ki o prawa obywatelskie demonstrujàcych naPlacu Niepodleg∏oÊci w Kijowie, na co odpowie-dzia∏o mu gromkie „Polska! Polska!“.

To równie˝ du˝a mobilizacja ze strony Pol-ski spowodowa∏a, ˝e zarówno Janukowiczz Kuczmà, jak i rosyjski prezydent Putin, któryod poczàtku próbowa∏ ingerowaç w ukraiƒskàdemokracj´ obudzili si´ w powyborczy ponie-dzia∏ek z przys∏owiowà r´kà w nocniku. Tenostatni, który poczàtkowo pogratulowa∏ zwy-ci´stwa swojemu podopiecznemu Janukowy-czowi - jeszcze na podstawie niekompletnychwyników - póêniej wycofa∏ si´ z gratulacji, abypo og∏oszeniu wyników przez Centralnà Komi-sj´ Wyborczà je ponowiç, a póêniej zamilknàçi poprzez przewodniczàcego Dumy przekazy-waç, ˝e „nie b´dzie torpedowaç dialogu“.

Dzi´ki niespotykanemu zrywowi spo∏ecz-nemu Ukraiƒców, który zosta∏ dostrze˝onyprzez Europ´ i Stany Zjednoczone, dyskredyta-cja wyborów i inkorporacja polityki zagranicz-nej naszych wschodnich sàsiadów do Rosjiprawdopodobnie si´ Putinowi nie powiedzie.

W dzieƒ po ukraiƒskim „okràg∏ym stole“,podczas którego mediacji podj´li si´ AleksanderKwaÊniewski, prezydent Litwy Valdas Adam-

kus i Javier Solana - szef unijnej dyplomacji,ukraiƒska Rada Najwy˝sza udzieli∏a wotumnieufnoÊci Centralnej Komisji Wyborczej orazza˝àda∏a uniewa˝nienia sfa∏szowanych wybo-rów. JeÊli podobne wnioski wyciàgnie Sàd Naj-wy˝szy, druga tura zostanie najpewniej powtó-rzona. Âwiat domaga si´, aby wybory odby∏y si´jeszcze przed koƒcem tego roku pod Êcis∏ymnadzorem organizacji mi´dzynarodowych.Prawdopodobnie b´dzie to 12. lub 19. grudzieƒ.

I jeÊli ponowne wybory odb´dà si´ w spo-sób ca∏kowicie demokratyczny, to próba poli-tycznego przyw∏aszczenia, tak jak Bia∏orusi,tym razem Ukrainy przez Rosj´ skoƒczy si´ nietylko fiaskiem, ale i czymÊ zupe∏nie odwrot-nym. Zauwa˝ona w Êwiecie jako wolny, od-wa˝ny kraj Ukraina stanie si´ równorz´dnympartnerem dla nowoczesnej Europy. Chyba, ˝epo przegranej, któryÊ z kandydatów rozp´tadà˝enia do niepodleg∏oÊci jednej z cz´Êci kraju.

Kolejna z legend wià˝àca si´ z Kijowem po-zwala mieç jednak jasne wizje przysz∏oÊci. Namiasto mia∏o spaÊç nieszcz´Êcie, gdy ktoÊ po-stawi budynek wy˝szy ni˝ najwy˝szy krzy˝ sto-jàcej na wzgórzu ¸awry. Za czasów Chruszczo-wa wybudowano pomnik, zwany ¸awencjà.Przypomina on Nike z mieczem. Poniewa˝miecz przewy˝sza∏ ¸awr´, w nocy kijowianiewdrapali si´ na niego i odci´li cz´Êç figury.Miejmy nadziej´, ˝e i tym razem, choç nieko-niecznie w nocy i za pomocà dialogu odci´tezostanà tendencje separatystyczne, a rewolu-cja pozostanie, jak to okreÊli∏ jeden z deputo-wanych rosyjskiej Dumy - karnawa∏owà.

Tekst i zdj´cia DAWID W¸ADYKA

13

Do tej pory Placowi Niepodleg∏oÊci dynamiki nadawa∏y fontanny.Teraz ca∏a Europa trzyma kciuki za to,aby bijàca w gór´ woda nie zamieni∏a si´ w rzek´ krwi.

W którà stron´ pop∏ynie Ukraina...?

Page 14: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Mi∏oÊç taty, mi∏oÊç mamy, kocham siebie i Êwiat ca∏y,a w potoku woda szumi, hej swoboda! Zachwyciç si´ nadswym ˝yciem! Bo ono pachnie jak chleb.Pami´tasz, by∏ cz∏owiek, który mówi∏: „Szlachetne zdro-

wie nikt si´ nie dowie...“. Siedzia∏ on pod lipà, modre zapachy wch∏ania∏ i opisa∏to, co stanowi samà istot´ ˝ycia. Lipa i jej dobrodziejstwa, miodnoÊç, spokój - czy˝nie jest to samo ˝ycie! A propos zdrowia - nie wspomina∏em dotychczas o nim,gdy˝ staro˝ytni filozofowie, a szczególnie Arystoteles uczyli, ˝e nale˝y ∏àczyçi wyzwalaç jego wa˝noÊç i pi´kno zarówno w fizycznoÊci, jak i duchowoÊci. Kie-dy b´dzie ustawiona przestrzeƒ ducha, to wierz mi, b´dzie ona kwit∏a wraz z do-broczynnoÊcià zdrowia. Soma* b´dzie niczym kwiat na ∏àce, jak êróde∏ko tryska-jàce orzeêwiajàcà wodà, jak cieƒ drzewa w upalny dzieƒ. Bo zdrowie naprawd´takie jest, ale rodzi si´ ono w pi´knie ducha i cia∏a.

Wys∏ucha∏ GRZEGORZ P¸ONKA* Soma - cia∏o (z greckiego)

W ciàgu dwóch i pó∏ miesiàca ponad trzy miliony Niemców obejrza-∏o „Der Untergang“, film poÊwi´cony ostatnim 12 dniom Adolfa Hitlera,zamkni´tego w betonowym sarkofagu wraz ze swoimi najbli˝szymiwspó∏pracownikami, snujàcego mrzonki o nag∏ym zwrocie na wojen-nym froncie, froncie okalajàcym Berlin. Nie jest to pierwszy film, które-go bohaterem jest przywódca „tysiàcletniej“ III Rzeszy. Wielokrotnie po-jawia∏ si´ na du˝ym i ma∏ym ekranie, lecz zawsze by∏ postacià nieco ka-rykaturalnà, emanacjà zbrodni i przera˝enia. W filmie Olivera Hirsch-biegela opartym na wspomnieniach Traudl Junge, sekretarki Hitleraoraz szkicu historycznym Joachima Festa nast´puje „ucz∏owieczenie be-stii“. Hitler, genialnie zagrany przez szwajcarskiego aktora Bruno Gan-za, ma ataki wybuchu histerii i agresji, cz´Êciej jednak wzbudza polito-wanie, ˝al nad osamotnieniem, budzi szacunek swojà determinacjài wolà pozostania w Berlinie do koƒca, a nawet sympatii gdy pami´tao urodzinowym prezencie dla swojej m∏odej sekretarki.

Po zakoƒczeniu wojny, gdy pami´ç o niej, o jej ofiarach by∏a bardzoÊwie˝a s∏owo „Niemiec“ pisano z ma∏ej litery, w dowód zhaƒbienia przeznich godnoÊci ludzkiej. Hitler by∏ niewyobra˝alnym zbrodniarzem, wy-dawa∏ si´ byç nierealnym potworem i mo˝e w odwecie pokazywano gojako paranoika, furiata i psychopat´. Zapewne by∏ to obraz fa∏szywy, b´-dàcy raczej wyrazem odreagowania, ani˝eli pokazania prawdy. Przy-puszczam, ˝e bli˝szy jej jest Adolf Hitler z „Upadku“; Fuhrer, który wzbu-dza strach, ale i lojalnoÊç swoich ˝o∏nierzy i wy˝szych oficerów, na któ-rego z podziwem i oddaniem, czasami zdziwieniem i przera˝eniem, pa-trzy swoimi wielkimi, pi´knymi oczami jego sekretarka. I takim cz∏owie-kiem, wzbudzajàcym podziw, musia∏ byç gdy˝ nie móg∏by podporzàdko-waç sobie wielkiego narodu tylko strachem. Dziesiàtki milionów ludziz przekonaniem powtarzajàcych: „ein Volk, ein Reich, ein Fuhrer“.

Niemcy po d∏ugim okresie czasu, kiedy niech´tnie mówi∏o si´ w obupaƒstwach o latach wojny, gdy w NRD obowiàzywa∏y okreÊlenia naziÊci,hitlerowcy a rzadko mówiono Niemcy, gdy w zachodnich Niemczech po-

t´piono narodowy socjalizm z czasem zacz´li rehabilitowaç swojà prze-sz∏oÊç. Jeszcze za czasów RFN próbowano rehabilitowaç Wermacht, jakoformacj´ czysto wojskowà, nie bioràcà udzia∏u w zbrodniach na ludnoÊcicywilnej, co jest oczywistà nieprawdà. W ostatnich latach, ju˝ w zjedno-czonym paƒstwie, coraz cz´Êciej dominuje obraz Niemiec jako jednejz ofiar wojny, cierpieƒ ludnoÊci. Filmu „Upadek“ nie mo˝na rozpatrywaçwy∏àcznie w kategoriach dzie∏a artystycznego. Wpisuje si´ on w ∏aƒcuchdzia∏aƒ Eriki Steinbach i jej idei Muzeum Przeciwko Wyp´dzeniom, Po-wiernictwa Pruskiego z jego ˝àdaniami odszkodowawczymi, wydaw-nictw literackich wÊród których znajdziemy wiele pami´tników wyp´-dzonych, wspomnieƒ ˝o∏nierskich, w których opis dzia∏aƒ wojennych ja-ko ˝ywo przypomina relacje z wypraw krzy˝owych.

Wielokrotnie w tym miejscu powracam do spraw niemieckich. Niejestem antyniemiecki ani te˝ filogermaƒski. Uwa˝am, ˝e naszym obo-wiàzkiem jest patrzenie na Niemców z perspektywy naszego sàsiedztwa,pami´tajàc wszak˝e o przesz∏oÊci. Niemcy majà prawo do w∏asnego po-strzegania historii, jej jak˝e odmiennej od naszej interpretacji. Przed la-ty taki film jak „Upadek“ nie móg∏by, nie mia∏by prawa powstaç.Zw∏aszcza w Niemczech. Co si´ zmieni∏o? Potrzeba prawdy... A mo˝ejeszcze bardziej spopiela∏y koÊci zabitych i poleg∏ych milionów. Rozwia∏je nieub∏agany up∏yw czasu i wiatr historii, krótka ludzka pami´ç. Zakilka lat o drugiej wojnie Êwiatowej b´dziemy mówiç równie beznami´t-nie jak o tej z lat 1914-1918. Kiedy Adolf Hitler zostanie pokazany jakodzielny wódz, heroiczny Chingis Han XX wieku? Za lat dwadzieÊcia,trzydzieÊci, a mo˝e szybciej? Siedzàc w ciemnej kinowej sali, patrzàc naekran, na którym rozgrywa∏a si´ niemal antyczna tragedia z jej podsta-wowym kanonem, jednoÊcià czasu i miejsca, towarzyszy∏y mi narasta-jàce wàtpliwoÊci czy jest to tylko film, dzie∏o re˝ysera, operatora, akto-rów, ogromnej ekipy realizacyjnej, film znakomicie zrealizowany i pew-niak do Oscara w kategorii dzie∏a nieangloj´zycznego, czy te˝ coÊ wi´cej- próba rehabilitacji Niemców za lata III Rzeszy. Wychodzi∏em z kinaw milczeniu. Teraz myÊl´, ˝e by∏o w nim zak∏opotanie i coÊ na kszta∏t za-wstydzenia wobec tych pi´çdziesi´ciu milionów ofiar II wojny.

BOGUS¸AW MÑSIOR

ZawstydzenieDD zz ii ee ńń dd oo bb rr yy .. .. ..

Opowiada Józef Broda z KoniakowaSZANUJ ZDROWIE NALE˚YCIE,

BO JAK UMRZESZ, STRACISZ ˚YCIE

Cz´Êç 4. 1835, A. Fredro

Panorama14

UÊmiechnij si´...UÊmiechnij si´...

Page 15: Tygodnik Panorama 2004_49/50

O co tu w∏aÊciwie chodziGdy nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo,

˝e chodzi o pieniàdze. To porzekad∏o zrobi∏ou nas zawrotnà karier´ frazeologicznà. Pe∏nogo we wszystkich Êrodkach przekazu, a zw∏asz-cza masowego. Wystarczy, ˝e rozmowa zejdziena temat nap´cznia∏y od przeró˝nych zagma-twaƒ, dziwnych okolicznoÊci, a jedna z tzw. ga-dajàcych g∏ów uzna za stosowne spointowaçswojà wypowiedê, wzgl´dnie zripostowaç kwe-sti´ swojego rozmówcy albo te˝ zamknàç dys-kusj´ w formie w∏aÊnie takiego koƒcowegowniosku.

Oczywistym jest, ˝e chodliwoÊç takiego czyinnego powiedzenia na co dzieƒ, jego cz´stotli-woÊç w potocznym obiegu jest dyktowanaprzez mod´. Ale moda, mimo wszystko, nie po-jawia si´ tak znowu˝ ca∏kiem przypadkowo.W sposobie ubierania si´ czyli w noszeniu w∏a-Ênie tego, a nie czego innego i to na dodatekw taki a nie inny sposób, dajà si´ wychwyciçracjonalne czynniki sprawcze, a wi´c i tym sa-mym logiczne przes∏anki. I gdy si´ jest dosta-tecznie przewidujàcym w tym zakresie, ∏atwozostaç nawet czymÊ w rodzaju dyktatora mody.

15Panorama

Wracajàc natomiast do wspomnianego nawst´pie powiedzenia, to warto zauwa˝yç, ˝ena liÊcie modnych powiedzeƒ, jedno z czo∏o-wych miejsc - wi´c takich, co raz po raz si´ po-jawiajà, a to w tekstach drukowanych, to zno-wu w tych wypowiadanych - zajmuje te˝wierzcho∏ek góry lodowej, Puszka Pandoryi D˝in (ten uwolniony z butelki przez poczciwe-go rybaka).

W przypadku wierzcho∏ka góry lodowejprzyczyna tak mocnej jego frazeologicznej po-zycji w naszym j´zyku wydaje si´ byç jak naj-bardziej oczywista. W gr´ wchodzi po prostuspo∏eczne przekonanie, ˝e najwi´ksze przekr´-ty, machlojki, sprzeniewierzenia i temu podob-ne nie wychodzà u nas nigdy na Êwiat∏o dzien-ne, poniewa˝ - ogl´dnie powiedziawszy - niema silnych. Jednym s∏owem: odbija si´ w tymporzekadle nieufnoÊç w stosunku do w∏adzyi zupe∏na niewiara w sprawiedliwoÊç.

Natomiast Puszka Pandory zdaje si´ poja-wiaç bardzo cz´sto, tak w mowie jak i w piÊmie,poniewa˝ s∏u˝y do zmetaforyzowania mecha-nizmu funkcjonowania wiadomo jakich na-szych wad.

W pierwszym cz∏onie powiedzenia z pie-ni´dzmi, o które zawsze chodzi, gdy nie wido-mo o co chodzi, mamy do czynienia z bardzowyraênà aluzjà do instrumentalnego utajnia-nia. Dlatego wszystko wskazuje na semantycz-ne w swojej wymowie jego pokrewieƒstwo ra-czej z górà lodowà, której kolokwialna istotawynika z tego, co nigdy nie wychodzi nawierzch. A na tym przecie˝ g∏ównie si´ zasadzanieufnoÊç naszego spo∏eczeƒstwa do w∏adzyi jego niewiara w sprawiedliwoÊç.

Osta∏ nam si´ ino D˝in...EDMUND WOJNAROWSKI

Zna∏em Maciejewskiego zanim zosta∏dyrektorem „Âlàska“ po wyrzuceniu Ha-dyny. By∏ jakimÊ starszym instruktoremw wydziale propagandy KW. Kiedy spo-tka∏em go ju˝ jako dyrektora oÊwiadczy∏,˝e jadà do Ameryki i jeÊli mam ochot´ coÊnakr´ciç, daje mi miejsce w zespole. Wo-bec w∏adz USA by∏bym singerem - znaczycz∏onkiem chóru.

To by∏ punkt zaczepienia. OczywiÊciesam filmu nie nakr´c´, ale mog´ powo∏y-waç si´, ˝e „Âlàsk“ zobowiàzuje si´ cz´Êçekipy wziàç na swoje utrzymanie. Tak te˝umotywowaliÊmy wystàpienie do Na-czelnego Zarzàdu Kinematografii o przy-dzia∏ dewiz na wyjazd. Daç diety dolaro-we trzem osobom ekipy i mieç ca∏y film.Chwyci∏o. Niebagatelna te˝ by∏a sprawatransportu, poniewa˝ lecia∏ czarter - nietrzeba by∏o tak˝e biletów.

Tournée „Âlàska“ po Kanadzie i USAzaplanowane by∏o na dwa miesiàce,a trasa wiod∏a przez atrakcyjne miejsco-woÊci i oÊrodki polonijne. Organizatoremwyst´pów by∏ Wojewódka, znany polo-nijny impresario, ale robi∏ to pod firmàHuroka - pot´˝nego impresariatu amery-kaƒskiego. Ta firma gwarantowa∏a, ˝ewyst´py Zespo∏u odb´dà si´ w najlep-szych salach, z najlepszà promocjà. Toju˝ nie by∏y cha∏tury naszych artystówwyst´pujàcych w salkach parafialnychpolskich koÊcio∏ów.

Zosta∏em na czas wyjazdu przyj´ty dozespo∏u jako cz∏onek chóru i tak mia∏emnapisane w amerykaƒskiej wizie: „SIN-GER“. Wprawdzie mog∏em zostaç tance-rzem, ale przezornie pomyÊla∏em: gdybytak kazali mi wystàpiç? - to w chórze,prosz´ bardzo. Zresztà na zakoƒczenie takchcia∏em zrobiç, ale nie mog∏em dobraçkostiumu. Na granicy kanadyjsko-ame-rykaƒskiej, gdy urz´dnik imigracyjny za-pyta∏ mnie o zawód odpowiedzia∏em: di-rector - nie uwierzy∏, a singer - tak. Kole-dzy byli bardziej podejrzani, bo nigdy niewiadomo co chcà filmowaç i te˝ d∏ugo ichna granicy przes∏uchiwano.

Za to jako cz∏onek „Âlàska“ by∏emcz∏owiekiem drugiej kategorii pod wzgl´-dem diet, bo dla normalnych obywateliPRL stawka wynosi∏a 12 dolarów,a cz∏onkowie zespo∏u jak niewolnicy do-stawali od Wojewódki 8 dolców, co by∏ostawkà dla nieletnich dzieci.

JANUSZ KIDAWA

KadryJanuszaKidawy

Ja jako singer

ĆĆ ww ii ee rr ććtt uu zz ii nn aa

Page 16: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Nasz goÊç...

16 Panorama

- SpotkaliÊmy Pana na tegorocznym waka-cyjnym festiwalu gwiazd w Mi´dzyzdrojachi nie jesteÊmy tym zaskoczeni. To impreza in-terdyscyplinarna - teatralna, filmowa, pla-styczna i muzyczna. Jest Pan aktorem, re˝yse-rem i dyrektorem teatralnym...

- Jestem na festiwalu w Mi´dzyzdrojach sta-∏ym bywalcem. Tak jak Waldemar Dàbrowski,obecny minister kultury, pomys∏odawca tegofestiwalu, jako jedna z niewielu osób uczestni-cz´ w nim od samego poczàtku. GraliÊmy tunajpierw w spektakle z Teatru STU „Kwartetdla czterech aktorów“, potem „Opis obycza-jów“. W kolejnych edycjach imprezy realizo-wa∏em cykl moich kawiarni artystycznych:„Soplicowo“ na podstawie tekstów AdamaMickiewicza, „Café Chopin“, „Café Antyczna“,„Café Ziemiaƒska“ z tekstami Gombrowicza.W tym roku ponownie przedstawiliÊmy tegoautora, fragmenty jego „Dzienników“ w „CaféRetrio“. Aktorzy Teatru Starego wcielili si´w autora „Dzienników“: Jerzy Trela, Jan Frycz,Krzysztof Globisz, Jan Peszek. Retiro to podej-rzana dzielnica, po której w czasie emigracjiw Argentynie chadza∏ Gombrowicz. Formu∏akawiarni artystycznej tak bardzo przyj´∏a si´w Mi´dzyzdrojach, ˝e co roku, mimo trudno-Êci, staramy si´ jà kontynuowaç.

- Czy festiwal b´dzie kontynuowany?- Mówi si´ o finansowych k∏opotach orga-

nizatorów festiwalu, ale nie ma mowy o tym,aby mia∏o si´ z niego wycofaç Êrodowisko arty-styczne, które mocno zwiàza∏o si´ z imprezà.W gruncie rzeczy nadal ch´tnie tu przyje˝d˝a-my. Festiwal bardzo wspierajà same Mi´dzyz-droje, bo jest to dla miasta wielka promocja.Pami´tam jak pierwszy spektakl „Kwartetu“

przed laty graliÊmy w kompletnie zniszczonejstarej sali oÊrodka kultury. By∏o to coÊ podob-nego do klubu rolnika z przypadkowà scenkà,obecnie to zmodernizowana sala teatralna, sa-la wystawowa i piwnica dla kameralnychkoncertów.

- W jednym z wywiadów powiedzia∏ Pan, ˝eteatr musi bulwersowaç widza i prezentowaçspektakle kontrowersyjne, o których si´ mówi.Czy sztuki Gombrowicza czy te˝ zwiàzane z jego˝yciorysem, wystawiane przez Pana w TeatrzeStarym, nadal budzà takie reakcje widowni?

- Dla mojego pokolenia sztuki Gombrowi-cza by∏y odkryciem w 1956 roku, kiedy wyda-no w Polsce „Âlub“ i „Trans-Atlantyk“. By∏a toznajomoÊç pisarza bardzo powierzchowna, bojego „Dzienniki“ dociera∏y do niewielkiegokr´gu odbiorców paryskiej „Kultury“. Kolejnepokolenie pozna∏o jego twórczoÊç w ca∏oÊci,gdy wydano wszystkie jego utwory. W tejchwili nast´puje kolejna fala zainteresowaniatwórczoÊcià Gombrowicza. Przyznam si´ jed-nak, ˝e kilka lat temu, gdy obejmowa∏em sta-nowisko dyrektora Teatru Starego w Krako-wie, by∏em pe∏en obaw o percepcj´ tego auto-ra w Polsce. Jak przyjmie go najm∏odszepokolenie czytelników? Tymczasem okaza∏osi´, ˝e Gombrowicz czytany z zupe∏nie innejperspektywy, okaza∏ si´ autorem nadal aktu-alnym i modnym. Bulwersowa∏ nas na przy-k∏ad „Trans-Atlantykiem“, polskie wàtki od-najdowaliÊmy potem w „Âlubie“, teraz w jegopogmatwanym, ciekawym ˝yciorysie. Mójspektakl „Tango Gombrowicz“, opartyo „Dzienniki“ i „Trans-Atlantyk“, ˝ywio∏owoodbierajà tak˝e m∏odsi wiekiem widzowie.Wszyscy znajdujemy w jego twórczoÊci nowàperspektyw´ - egzystencjalnà.

- To jest bardzo osobista, Paƒska wizjaGombrowicza.

- Dojrzewa∏em z Gombrowiczem na prze-strzeni 40 lat. Czuj´ si´ wobec niego i jegotwórczoÊci bardzo zobowiàzany, poniewa˝wiele mnie nauczy∏. Jednym z pierwszych mo-ich spektakli po ukoƒczeniu wydzia∏u re˝yseriiby∏a „Iwona, ksi´˝niczka Burgunda“, a potemnieraz re˝yserowa∏em jego sztuki na przyk∏ad„Âlub“ w austriackim Grazu, „Trans-Atlan-tyk“ w ¸odzi, który by∏ pierwszà w Polsce sce-nicznà adaptacjà tego dzie∏a. Jest nadal jed-nym z moich mistrzów, tak w dziedzinie formyartystycznej jak te˝ sposobu kreowania relacjimi´dzyludzkich.

- Jak Pan sam kszta∏towa∏ si´ w rodzinnejAlwerni?

- To by∏o dla mnie zawsze miejsce magicz-ne. W latach mojego dzieciƒstwa mieszka∏otam zaledwie - jak mówiono - 500 „dusz“.Przeszed∏em tu coÊ, co by∏o edukacjà m∏odegocz∏owieka w ka˝dej perspektywie. WyraziÊcie,jak pod mikroskopem kumulowa∏y si´ tuwszystkie absurdy rzeczywistoÊci, jakie poja-wi∏y si´ po wojnie, z którymi móg∏ si´ zetknàçm∏ody cz∏owiek wychodzàc poza próg domurodzinnego. To by∏a skala porównywalna z fil-mem Felliniego „Amarcord“. Podobnie jak bo-hater w tym filmie, spotyka∏em w Alwerni bar-dzo ró˝nych ludzi: dziwnych, szalonych, pi´k-nych, przeci´tnych, ale i wyjàtkowo cieka-wych. A wszyscy oni byli bardzo indywidual-ni, oryginalni, niepowtarzalni. Ka˝dy inny,ka˝dy krystalicznie czysty w swoim - czasemnawet - dziwactwie, ka˝dy stanowiàcy dosko-na∏y obiekt do obserwacji. Wspomn´ tylko ta-ki epizod, który mocno zapami´ta∏em z dzie-ciƒstwa. Ko∏o Alwerni jest miejscowoÊç Por´-ba-˚egoty, po wojnie Rosjanie spalili pi´knypa∏ac hr. Szembeków. Dwom starym schoro-wanym hrabiankom, siostrom, kazano za-mieszkaç w ch∏opskiej chacie, nie pozwolononawet w ocala∏ych - przecie˝ ich w∏asnych -„czworakach“. Widzia∏em jak na rynek w Al-werni wje˝d˝a∏y ma∏ym wózkiem zaprz´˝o-nym w kozy, rozmawiajàc ze sobà po francu-sku. Mama opowiada∏a, ˝e przed wojnà przy-je˝d˝a∏y do Alwerni siedzàc „po angielsku“ na

Gombrowiczbulwersuje do dziÊ

Rozmowa z dyrektorem Teatru Staregow Krakowie, Miko∏ajem Grabowskim.

Page 17: Tygodnik Panorama 2004_49/50

strukcji filmu, który bez osoby narratora staje si´po prostu niezrozumia∏y dla widza. Nie chc´ jed-nak komentowaç artystycznego brzmienia filmu -bardziej bolà mnie w nim przek∏amania dotyczàcemojego ˝yciorysu. Bo to w koƒcu mój ˝yciorysi moje o nim opowieÊci, a nie - jak sugeruje w na-pisach re˝yser - plotki o mnie, zas∏yszane jakobyz alwerskiego rynku. Boli mnie wi´c zaw∏aszczeniemojej biografii, boli dowolne pos∏ugiwanie si´ ma-teria∏ami z moich spektakli, a tak˝e komentarzkoƒcowy filmu.(...)

DoÊç brudu wylano przy okazji tego filmu -niech wi´c skoƒczy si´ ten ciàg nieprawoÊci - zga-dzam si´ na emisj´ filmu, jednak proszàc telewizj´o wyci´cie ostatnich sekwencji filmu (quasi ero-tyczne oblewanie si´ mlekiem) i zlikwidowanieostatnich napisów mówiàcych o przypadkowoÊcipojawienia si´ w tym filmie takiej figury jak Miko-∏aj Grabowski. To sà naprawd´ szczyty zak∏amania.

Decydujàc si´ na ten krok mam tak˝e na wzgl´-dzie tych, którym wiele zawdzi´czam. Sà to miesz-kaƒcy Alwerni, jest to Klasztor O.O. Bernardynówz jego dawnym Gwardianem O. Leoncjuszem Cy-ronikiem, oraz tych, którzy nie majàc Êwiadomo-Êci, ˝e produkcja filmu jest zatrzymana przez tele-wizj´, w∏o˝y∏y weƒ swojà prac´ czy te˝ pieniàdze.“

Rozmawiali: WIES¸AW ADAMIKi MONIKA KANIOWSKA

Foto: WIES¸AW ADAMIK

Panorama

pi´knych folblutach. Z dawnej ÊwietnoÊcipozosta∏y im jedynie wykwintne, ˝or˝etowesuknie. Nie przystawa∏y do komunistycznejrzeczywistoÊci. By∏a to dla mnie pierwszagorzka lekcja absurdu historii.

- Na wybór Pana drogi teatralnej mia∏awp∏yw obecnoÊç w Alwerni znanego sank-tuarium religijnego?

- Klasztor alwerniaƒski by∏ miejscem,w którym koncentrowa∏a si´ zawsze religij-na obrz´dowoÊç, tworzàc swoiste misteria,w której uczestniczy∏a ca∏a spo∏ecznoÊç.Mog´ si´ domyÊlaç, ˝e „strzelanka“ po∏àczo-na z koÊcielnà procesjà, mia∏y dla mieszkaƒ-ców Alwerni takie znaczenie, jak niektórezjawiska teatru ateƒskiego w staro˝ytnejGrecji. By∏em z bratem Andrzejem, jako ma-∏y ch∏opak ministrantem i ju˝ to samo bli-skie by∏o teatru. Pami´tam jak odgrywali-Êmy w okresie pomi´dzy Bo˝ym Narodze-niem a Nowym Rokiem jase∏ka. Gra∏em Pa-lanta, czyli s∏ug´ (ojciec i wujowie grali po-stacie Âmierci, Turka czy Heroda) w sce-nach, które przedstawialiÊmy chodzàc oddomu do domu z finalnà wizytà w klaszto-rze. DziÊ ta tradycja zanik∏a.

- Jednak taka ma∏a spo∏ecznoÊç bywabardzo krytyczna wobec m∏odego cz∏owieka.

- Nie mia∏em powodu, aby obawiaç si´ lu-dzi, mo˝e dlatego, ˝e by∏em, tzw. grzecznymdzieckiem Zdarzy∏o mi si´ wszak˝e, ˝e mój ró-wieÊnik w g∏upiej sprzeczce pok∏u∏ mnie no-˝em, ale spory ludzi z Alwerni nie by∏y nasy-cone jakàÊ szalonà nienawiÊcià, czy agresjà.Ot, zawiÊci o przys∏owiowà miedz´, co nieznaczy, ˝e krew si´ nie la∏a; ale to najcz´Êciejpo festynie. Uczy∏em si´ Êwiata patrzàc nama∏y alwerski rynek. Widzia∏em w nim wiel-ki kosmos.

- Który z braci Grabowskich jest bardziejw Polsce popularny?

- Nie ma wàtpliwoÊci, ˝e jako aktor o po-wszechnie znanej twarzy telewizyjnej jest

nim Andrzej. Sam w pewnym momenciewybra∏em drog´, aby stanàç za rampà, re-˝yserowaç a ostatnio zosta∏em mened˝eremi dyrektorem ogromnego teatru. Nadal jed-nak piel´gnuj´ w sobie aktora, tak na sce-nie jak i w filmie (we wrzeÊniu wszed∏ naekrany film fabularny „Pr´gi“ w re˝yseriiMagdaleny Piekorz, w którym gram postaçlekarza; gra∏em te˝ w „Karierze NikodemaDyzmy“).

- Pana ˝ona Iwona Bielska jest aktorkà,czy nast´pne pokolenie Grabowskich b´dzieuprawia∏o zawód artystyczny?

- Nasz syn, który w wieku 10 lat gra∏ Ma-∏ego Lorda w mojej sztuce telewizyjnej, po-tem g∏ównego bohatera w „Zwierzocz∏eko-upiorze“ i Lassego w „Dzieciach z Buller-blyn“, stwierdzi∏ ju˝ jako 12-latek, ˝e „wy-gra∏ si´“ i postanowi∏ jako m∏odzieniec stu-diowaç sztuk´ operatora filmowego.

- Jakie przyjaênie z dzieciƒstwa Pan nadalpiel´gnuje?

- Jestem w Alwerni kilka razy w tygo-dniu, odwiedzajàc mam´, wi´c czasem spo-tykam moich znajomych, ale mojego szkol-nego koleg´ WieÊka Zieliƒskiego widuj´ zale-dwie kilka razy do roku. To kwestia brakuczasu.

- Jest Pan artystà i dyrektorem bardzozaj´tym...

- Tak, wià˝e si´ to mi´dzy innymi z nie-ustannymi podró˝ami artystycznymi zespektaklami Teatru Starego po ca∏ym Êwie-cie, ostatnio do ojczyzny teatru - Grecji. Tak-˝e nasze podró˝e w kraju, przygotowaniewyst´pów takich jak w Mi´dzyzdrojach, ab-sorbujà mój czas. Re˝yseruj´ w swoim te-atrze, zapraszam na „Wyzwolenie“ Wy-spiaƒskiego, który to spektakl niedawno,(w maju br.) mia∏ swojà premier´.

- Konrad Szo∏ajski zrealizowa∏ ostatniofilm telewizyjny o Alwerni, wokó∏ któregopowsta∏ konflikt mi´dzy Panem a tym re˝y-serem. Dlaczego?

- Odpowiem fragmentami listu do PrezesaTelewizji Polskiej, Jana Dworaka, który po-prosi∏ mnie o obejrzenie filmu i ewentualnàzgod´ na jego eksploatacj´:

„Otó˝ po obejrzeniu filmu K. Szo∏ajskiegostwierdzam z bólem, ˝e nie jest to ten film,który mia∏ powstaç, którego pomys∏ zrodzi∏si´ w mojej g∏owie wiele lat temu, kiedy poraz pierwszy K. Szo∏ajski zwróci∏ si´ do mniez propozycjà nakr´cenia o mnie filmu. Odpo-wiedzià mojà wtedy by∏a nakreÊlona wizja;b´dzie to film, w którym ja b´d´ opowiada∏o tym dziwnym i tajemniczym miejscu moje-go urodzenia, o Alwerni. B´d´ opowiada∏ -przywo∏ujàc sceny z dzieciƒstwa - o miejscu,które ukszta∏towa∏o mojà osobowoÊç; miej-scu, dzi´ki któremu rodzi∏y si´ moje póêniej-sze spektakle.

Powodem mojego bólu jest odst´pstwore˝ysera filmu od zaakceptowanego przezTV, a pisanego wspólnie ze mnà scenariusza.Idzie za tym o naruszenie nie tylko sensumoich opowieÊci, ale podstawowej kon-

17

Kadr filmu „Pr´gi“- na zdj´ciu Jan Frycz i M. Grabowski.

Miko∏aj Grabowski z ˝onà...

... i z synem.

Page 18: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Bliêej Âlàska - Kultura

18 Panorama

10 paêdziernika br. w koÊciele Âw. Maksymiliana Kolbe w Biel-sku Bia∏a - Aleksandrowice odby∏o si´ prawykonanie oratorium„Âwi´ty Piotr“ znanego kompozytora Janusza Kohuta. KoncertuÊwietni∏ obchody Dnia Papieskiego „Jan Pawe∏ II - Pielgrzym Po-koju“, a jego organizatorami byli: Gmina Bielsko Bia∏a i DiecezjaBielsko - ˚ywiecka. Wydarzenie to mia∏o z kilku wzgl´dów wyjàt-kowe znaczenie: skupi∏o w∏adze Êwieckie i duchowne w osobachprezydenta miasta Jacka Krywulta i ksi´dza biskupa Tadeusza Ra-koczego, a tak˝e publicznoÊç kilku pokoleƒ oraz wykonawców, re-prezentujàcych ró˝ne gatunki muzyczne - solistów Krystyn´ Proƒ-ko, Ew´ Uryg´, Marka Ba∏at´ i Janusza Szroma, Akademicki Zespó∏Muzyczny Politechniki Âlàskiej (chór) i Bielskà Orkiestr´ Festiwa-lowà. Okazjonalna by∏a równie˝ sama mo˝liwoÊç wys∏uchania takwspania∏ej formy wokalno-instrumentalnej, jakà jest oratorium,które, niestety, w dzisiejszych czasach rzadko jest prezentowanepolskiemu widzowi (g∏ównie z powodów finansowych).

Janusz Kohut, majàcy w swym dorobku artystycznym kilkaoratoriów, uwa˝a, ˝e jest to forma du˝o bardziej komunikatywna

ni˝ kameralne utwory wokalne. Dzi´ki niej uzyskuje ze s∏ucha-czem g∏´bszy kontakt zarówno intelektualny, jak i emocjonalny. -Jest to dla mnie bardzo istotne - mówi kompozytor - gdy˝ zale˝y mina jak najpe∏niejszym przekazie treÊci, które sà wynikiem moichprzemyÊleƒ i doÊwiadczeƒ ˝yciowych. Za∏o˝eniem programowymKohuta jest tworzenie muzyki na chwa∏´ Bo˝à, dlatego te˝ tekstyjego oratoriów dotyczà spraw religijnych (co jest zgodne z ponadczterystuletnià tradycjà istnienia tej formy wokalnej). TreÊç„Âwi´tego Piotra“, oparta na Nowym Testamencie, zawiera opis˝ycia i dzia∏alnoÊci aposto∏a Piotra i wczesnego KoÊcio∏a po wnie-bowstàpieniu Jezusa Chrystusa. - Wracanie do êróde∏ chrzeÊcijaƒ-stwa i przypominanie sobie podstaw wiary ma swój g∏´boki sens,pozwala poruszaç si´ w gàszczu, zagmatwaniu wspó∏czesnegoÊwiata - stwierdza Janusz Kohut.

Dzieje bohaterów oratorium „Âwi´ty Piotr“, pe∏ne ró˝norod-nych prze˝yç, znajdujà swe odbicie w muzyce, zawartej w utwo-rze. Aby odzwierciedliç ich stany ducha i emocje, kompozytor za-stosowa∏ ró˝ne Êrodki stylistyczne - od lirycznych, pe∏nych kanty-leny (ÊpiewnoÊci) i harmonijnych brzmieƒ, obrazujàcych stanymistyczne, po atonalne, gwa∏towne i mocno zrytmizowane dêwi´-ki, towarzyszàce ludzkim niecnym czynom. Silne zró˝nicowaniemateria∏u muzycznego mia∏o ukazaç równie˝ odwieczne zderzaniesi´ dwóch Êwiatów: z jednej strony Królestwa Bo˝ego, a z drugiejrzeczywistoÊci przesiàkni´tej egoizmem i pokusami, które niesie zesobà ˝ycie. Harmonia kontra dysharmonia, ∏agodnoÊç przeciwko

gwa∏towi.... Na szcz´Êcie Nowy Testament og∏asza zwyci´stwoKrólestwa Bo˝ego (aczkolwiek wydarzenia, dziejàce si´ wewspó∏czesnym Êwicie, nie zawsze na to wskazujà).

Oratorium „Âwi´ty Piotr“ jest niewàtpliwie dzie∏em spój-nym, wciàgajàcym s∏uchacza w akcj´ i mogàcym wywo∏açw nim szereg wra˝eƒ duchowych i refleksji. W aleksandrowic-kim koÊciele przyczyni∏a si´ do tego prowadzona przez PiotraBarona orkiestra, która udêwign´∏a trudny wykonawczo mate-ria∏ muzyczny, tchnàc w niego sporo liryzmu i ekspresji. Nato-miast wydawa∏o si´, ˝e zarówno soliÊci (oprócz Ewy Urygi), jaki chór mieli zbyt ma∏o prób przed koncertem prapremierowym,aby w stu procentach poradziç sobie z równie nie∏atwymi par-tiami wokalnymi.

Summa summarum w niedzielny wieczór Dnia Papieskiegow Bielsku Bia∏ej zaistnia∏o wa˝ne wydarzenie, które, jak powie-dzia∏ w mowie wst´pnej biskup Rakoczy: „mog∏o si´ odbyç dzi´-ki dobrym natchnieniom, zdolnoÊciom organizatorów i wspar-ciu wielu ludzi i Êrodowisk“. Sztuka po raz kolejny spe∏ni∏a nie-zwykle wa˝nà, integrujàcà rol´.

Tekst i zdj´cia GRZEGORZ P¸ONKA

Oratorium

Page 19: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Panorama

Z∏ote ˝niwo dramaturgii mistycznej Ju-liusza S∏owackiego przypada na rok 1843.Powstajà wówczas: „Ksiàdz Marek“, „Sensrebrny Salomei“, „Fantazy“ - piszà znawcytwórczoÊci autora „Kordiana“ i romanty-zmu. OczywiÊcie czynià to w sposób tak na-ukowo wycyzelowany, i˝ gmatwajà rzeczyju˝ i tak ogromnie pogmatwane. Przyznam,˝e nie nale˝´ do admiratorów twórczoÊci ro-mantycznej, o której to jeden z przeÊmiew-ców pisa∏: „troch´ snu, jakaÊ zjawa, a tammara, wszystko to wymieszane i nast´pniepodane“. Funkcjonuje ona dla mnie w od-biorze emocjonalnym i przypomina bardziejutwór muzyczny pora˝ajàcy dêwi´kami,ani˝eli onirycznà formà i takim˝ sensem.Sen jest zresztà immanentnà cz´Êcià roman-tyzmu, pojawiajàc si´ ju˝ w Schillerowskim„Królu Olch“, bodaj pierwszym utworze na-dajàcym znami´ temu kierunkowi.

„Sen srebrny Salomei“ dosyç rzadko by-wa wystawiany na scenie, chyba z racjiowej trudnej do prowadzenia dwoistoÊciakcji - jawy i snu, przenikania tych dwóchÊwiatów przez osoby dramatu. Cokolwiekdalej napisz´ pogmatwam jeszcze bardziej,wi´c do rzeczy. Sztuk´ wystawi∏ Teatr Âlà-ski im. Stanis∏awa Wyspiaƒskiego w Kato-wicach, scena, której patron „widzia∏ teatrswój ogromny“. Ba∏em si´ tej premiery,zwa˝ywszy na to co wy˝ej jak równie˝ zewzgl´du na to, ˝e dramat romantycznydawno ju˝ nie goÊci∏ na tej scenie i móg∏ od-zwyczaiç od tego gatunku zarówno akto-rów jak jeszcze bardziej widzów „pasio-nych“ na co dzieƒ coraz p∏ytszymi teleno-welami... Henryk Baranowski, dyrektor Te-atru, zaryzykowa∏ jednak i wygra∏ w wiel-kim stylu. Dok∏adnie zaÊ wygrali KrzysztofPrus (zupe∏nie przypadkowa zbie˝noÊç na-zwiska z Maciejem Prusem) - re˝yser orazMarek Mikulski (zupe∏nie przypadkowazbie˝noÊç nazwiska z Kazimierzem Mikul-skim) - scenograf.

Katowicki „Sen“ jest przedstawieniem,którego g∏ównà si∏´ stanowià kolejne sceny-obrazy. Tej funkcji zosta∏a podporzàdkowa-na scenografia, pe∏niàca rol´ zarówno s∏u-˝ebnà jak i autonomicznà. Fragmenty mu-zyki Henryka Miko∏aja Góreckiego i Krzysz-tofa Pendereckiego nadajà spektaklowi do-datkowej barwy. Ale tak zrealizowany„Sen“ nie sta∏ si´ rodzajem performance, po-zwoli∏ ciekawie zaistnieç aktorom, pi´kniei dramatycznie podajàcym swoje kwestie.Nie sposób wyró˝niç kogoÊ z wielce wyrów-nanego zespo∏u aktorskiego, który - co si´widzia∏o - t´skni∏ za wielkim repertuarem,wielkà poezjà padajàcà ze sceny, a dla nie-których m∏odych by∏ prawdziwym chrze-

stem scenicznym, gdy˝ czymÊ zupe∏nie in-nym jest granie nawet Mro˝ka, a czym in-nym recytowanie fraz Mickiewicza, S∏owac-kiego. Szczególne brawa dla Jerzego G∏ybi-na- Regimentarza, pe∏niàcego swoistà rol´,równie˝ narratora i Gabrieli Frycz w roliKsi´˝niczki.

„Sen srebrny Salomei“ na katowickiejscenie jest spektaklem odwo∏ujàcym si´ dowyobraêni, emocji, i chocia˝ sama opowieÊço kozackim powstaniu w roku 1768 cokol-wiek zda si´ byç odleg∏à i nie jest w stanieprzes∏oniç sienkiewiczowskiej cz´Êci Trylo-gii, to nie w tym rzecz i dobrze, ˝e nie o tosz∏o realizatorom. AliÊci najlepsze i najkrót-sze podsumowanie us∏ysza∏em z ust jednegoz premierowych widzów, który wy∏àczniena takich spektaklach bywa, gdy˝ wypada,a nawet musi si´ pokazaç. Powiedzia∏ miw zaufaniu, którym widocznie mnie darzy(ju˝ wiem co powie o tym moja ˝ona): „Nie-wiele zrozumia∏em, ale pi´kne by∏o. Chybajeszcze raz pójd´“. I niewa˝ne czy rzeczywi-Êcie pójdzie po raz drugi, wa˝ne jest owo„pi´kne by∏o“, bowiem w tym zawiera si´magia teatru. W tej chwili pi´kna, któràwszyscy pi´kniejemy.

Troch´ pofolgowa∏em tà recenzjà, a mo-˝e tylko sobie schlebiam...

¸UKASZ WYRZYKOWSKI

Teatr Âlàski im. St. Wyspiaƒskiegow Katowicach

Juliusz S∏owacki „Sen srebrny Salomei“Re˝yseria: Krzysztof Prus

Scenografia: Marek MikulskiPremiera: 11 listopad 2004 r.

19

Bli˝ej Âlàska - Teatr

Nie senny „Sen srebrny Salomei“

Page 20: Tygodnik Panorama 2004_49/50

RozmaitoÊci

20 Panorama

Za ˝ycia, nim zastyg∏ w spi˝u na cokole, poddawano go nieraz, jakka˝dego Êmiertelnika, ostrej krytyce, bywa∏ nawet obiektem kpin i ˝ar-tów. Znajomi, pokazani w krzywym zwierciadle „Wesela“ czy „Wyzwo-lenia“ obra˝ali si´, lub co gorsze, wieszali psy na poecie. Józef Kotarbiƒ-ski, dyrektor krakowskich teatrów, nazwa∏ dramat „Akropolis“ wytwo-rem chorego mózgu. Jan Stanis∏awski, mocno zdenerwowany ch∏odemi dystansem Wyspiaƒskiego, wzdycha∏ z goryczà: „ech, gówniarz z ry˝àbrodà“. Zjadliwy jak diabli, krakowski „Diabe∏“ zamieÊci∏ wierszyk nieja-kiego „Ko∏czana“, czyli kryjàcego si´ pod tym pseudonimem malarza bezràk Ludomira Benedyktowicza, którego fragment brzmi:

/.../ Nieustannà goràczkà rozg∏osu miotanybudzi w grobach biskupy, króle i hetmany,a gdy ich duchy póênà wywo∏ane nocàjawià si´ niespodzianie i pytajà „Po co?“on im patrzàc stropiony w posàgowe twarzedurnego krakowiaczka odtaƒcowaç ka˝e /.../

Znacznie mniej kontrowersji wywo∏uje dzie∏o plastyczne Wyspiaƒskie-go, a jego portrety dzieci´ce trafi∏y pod strzechy (ile˝ reprodukcji i kopii podomach!) budzàc zgodne uznanie i krytyków i tzw. masowego odbiorcy.

Nieszcz´sny fanatyk, zabójca prezydenta Narutowicza, utalentowa-ny malarz i surowy krytyk sztuki Eligiusz Niewiadomski w swoim „Ma-larstwie Polskim XIX i XX wieku“ z 1926 r. w pe∏ni „g∏ówki“ aprobuje:

„... ˚aden malarz polski nie umia∏ wydobyç tyle treÊci uczuciowejz prostego motywu g∏ówki dzieci´cej. G∏ów tych pozostawi∏ Wyspiaƒskisetki. O∏ówek czy pastel jest dla niego nie celem samym w sobie, ale poprostu drogà do si´gania w rdzeƒ, w istot´ zjawiska...“

Zdzis∏aw K´piƒski w ksià˝eczce-albumie „Stanis∏aw Wyspiaƒski“KAW, Warszawa, 1984, str. 154, idzie jeszcze dalej: „Powsta∏a jednaz najbardziej autentycznych i oryginalnych projekcji dziecka i odruchu

dziecka w ca∏ych dziejach plastyki Êwiatowej“. Mocno powiedziane!Artysta z pe∏nym powodzeniem podpatrywa∏ dzieci´ce tajemnice, a myz kolei chcielibyÊmy zg∏´biç zagadk´ jego talentu. Zadanie chyba niewy-konalne. Mimo wysi∏ku krytyków, genialnoÊç o którà si´ ociera∏, z tru-dem poddaje si´ analizom. Pozostaje podziw „na wiar´“ i kilka wynurzeƒsamego artysty.

W´drówki przedmiotówSTAÂ LUB MIETEK

Dziewczyny, panienki,laseczki...(2)

DziÊ m∏odzi przesy∏ajà sobie masowoSMS-y, które choç mogà byç czu∏e, sàjednak jakoÊ tak wyprute z romantyzmuw porównaniu z listami mi∏osnymi, takbardzo kiedyÊ charakterystycznym spo-sobem na kontakty z osobà drogà sercu.Wobec post´pu - nie tyle techniki coelektroniki - upad∏a sztuka mi∏osnej epi-stolografii. Ma∏o kto, a mo˝e jeszczemniej, pisze dziÊ list z wyznaniem uczu-cia do dziewczyny lub ch∏opaka i prze˝y-wa to, co jeszcze do niedawna by∏o na-

szym udzia∏em - radosny dreszcz na wi-dok czegoÊ bielejàcego w naszej skrzyn-ce pocztowej... Jest list od niej!

ByliÊmy prawie wszyscy w tym wzgl´-dzie bardzo romantyczni. Pami´tam jakkolega, dzisiaj znany lekarz, spotykajàcmnie na ulicy pokaza∏ mi jeszcze za-mkni´tà kopert´ i prezentujàc szcz´Êli-wy, jedyny w swoim rodzaju uÊmiechzakochanego m´˝czyzny oznajmi∏: „Sta-ry! Dosta∏em list! Dosta∏em list! Id´ gosobie spokojnie przeczytaç w domu...“.Nie musia∏ mówiç, ˝e to od Niej... Bo jate˝ zna∏em dobrze to uczucie. Te˝ kiedyÊ,akurat kiedy na studiach mi coÊ nie wy-chodzi∏o, dosta∏em od Niej, cudownejdziewczyny, list, którego szczerze mó-wiàc si´ nie spodziewa∏em. Wi´c przeczy-tawszy w nim wyznanie uczucia: „... i je-stem tak szcz´Êliwa, jak chyba jeszcze ni-gdy...“ zadziwi∏em niemal natychmiastwszystkich moich profesorów ostrymstartem do pokonania wszystkich trud-noÊci, które nagle przesta∏y byç proble-mem. Takim superdopingiem by∏ ten list,który notabene do dzisiaj przechowuj´.

Trzeba otwarcie przyznaç (przy czymperspektywa czasu odgrywa tu te˝ nieba-

gatelnà rol´), ˝e dziewczyny z moich stu-denckich czasów dba∏y o swojà reputacj´.Krótko mówiàc, nie by∏y ∏atwe i wyma-ga∏y wielu zachodów, niektóre wr´cz wy-maga∏y ich za du˝o. Niejednokrotnie za-tem zdzieraliÊmy obcasy chodzàc kilome-trami za swojà kapryÊnà wybrankà, abychoç na po˝egnanie da∏a si´ poca∏owaç.

Z „chatà“ te˝ by∏ k∏opot, cz´sto prze-ludnione mieszkania nie dawa∏y szanszakochanej parze na d∏u˝sze i jak˝e roz-koszne „sam na sam“. Co sprytniejsipodrywacze - bardziej poprawnie b´dziepowiedzieç: romantyczni kochankowie -posuwali si´ do przeró˝nych sposobów.

Jednym z najpopularniejszych by∏owys∏anie rodziców na koniecznie d∏ugi,co najmniej dwugodzinny film, natural-nie na koszt spragnionego romantycz-nych uniesieƒ m´˝czyzny. Najgorsze by-∏o, jeÊli ten przysz∏y zdobywca napoty-ka∏ w finale na zdecydowany opór uko-chanej... W takich razach szybko okazy-wa∏o si´, kto jest rasowym uwodzicie-lem. PodkreÊlmy, nie cynicznym leczbardzo zakochanym.

W przypadku problemów z „chatà“czeka∏y w odwodzie bezpieczne miejskie

SztambuchPitery

Page 21: Tygodnik Panorama 2004_49/50

SURÓWKA Z BIA¸EJ KAPUSTY

Czasami znudzeni jesteÊmy polskimi wa-rzywami. Wówczas powinniÊmy pami´taç

o starej màdroÊci, która mówi: najzdrowsze warzywa czy ziarna znaj-dziesz tam, gdzie mieszkasz. A wi´c dzisiaj o kapuÊcie! Proponuj´ prostài szybkà do wykonania surówk´, z tego, co mo˝na znaleêç pod r´kàw kuchni.

Przepis:0,5 Êredniej g∏ówki bia∏ej kapusty,2 - 3 jab∏kagarÊç orzechów w∏oskich,2 ∏y˝ki oliwy z oliwek1 ∏y˝eczka pieprzu zielonego0,5 szklanki g´stej, kwaÊnej Êmietany,szczypta soli do smaku

Kapust´ i jab∏ka umyç i zetrzeç na tarce o grubych oczkach. Orzechypodpra˝yç na suchej patelni i drobno posiekaç. Z oliwy, Êmietany, pie-przu i soli zrobiç sos. Wszystkie sk∏adniki po∏àczyç i dobrze wymieszaç.

Ca∏kiem niedawno przypomnia∏am sobie bajkà o kozio∏ku Mato∏kui jak to po wielu latach wróci∏ do Pacanowa. RozmyÊla∏am o tym, jak cz´-sto w ˝yciu zataczajàc ko∏a powracamy w te same miejsca, aby bardziejdoceniç to, co mamy tu˝ obok w zasi´gu r´ki. Potrzebujemy jednak tychdalekich wypraw, tak samo jak zacisza domowego i znajomych kàtów.

Mówi si´, ˝e nie istnieje czerƒ bez bieli i odwrotnie - biel bez czerni...EWA KMIECIK

PP RR OO SS TT EE JJ EE DD ZZ EE NN II EE-- PP RR OO SS TT EE MM YY ŚŚ LL EE NN II EE

21Panorama

Malarz Henryk Uziemb∏o, wspominajàc korekt´ mistrzaw krakowskiej ASP pisze: „... Dawa∏ przyk∏ady jak analizujàcrysunkiem natur´, cia∏o ludzkie czy skromny kwiatek przydro˝-ny - o∏ówkiem, naiwnà, choçby dzieci´cà kreskà - nale˝y wyra-˝aç istot´ rzeczy. Zawsze z najwy˝szym wysi∏kiem i zawsze z g∏´-bokim namys∏em“.

Znamy te˝ wypowiedê samego Wyspiaƒskiego skierowanàdo krewniaka i ucznia, Antoniego WaÊkowskiego: „... Pami´taj,˝e rysujàc portret, rysujesz równoczeÊnie trzy portrety. Pierw-szy, bardzo ∏atwy, poprawne odrysowanie przedmiotu, drugi,trudniejszy, staraj si´ dostrzec i zrozumieç myÊl osoby portreto-wanej. Rozumiesz? Jej dusz´... A trzeci, najtrudniejszy, twój por-tret“.

Ba! Recepta niby prosta, ale jak zrealizowaç t´ trójjedynàformu∏´?

Je˝eli chodzi o mojà, Êwie˝o odkrytà „g∏ówk´“, to Êmiemtwierdziç, i˝ artysta stanà∏ i tym razem na wysokoÊci zadania.Ulotny uÊmiech ma∏olata (jest nim prawdopodobnie któryÊ z sy-nów artysty, StaÊ lub Mietek) zosta∏ zarejestrowany z iÊcie oj-cowskà czu∏oÊcià na przypadkowym kawa∏ku papieru. Perfek-cyjnie, choç w jednym mgnieniu oka. Za chwil´ móg∏ przecie˝zniknàç... PoÊpiech nie odebra∏ rysunkowi prawdy i psycholo-gicznej g∏´bi.

Po prawej stronie, u do∏u, charakterystyczny, pi´kny mono-gram wiàzany. Na odwrocie rysunku (wym. 20 x 14 cm) frag-ment szkicu technicznego i napis „Wadowice 24 marzec 1905r.“. U Wyspiaƒskich nigdy si´ nie przelewa∏o i artysta móg∏ ko-rzystaç z tzw. surowców wtórnych.

W tym˝e 1905 roku, na jesieni, zaniemóg∏ i odtàd a˝ doÊmierci w listopadzie 1907 zmaga∏ si´ z nieub∏aganà chorobà.By∏ prawie zupe∏nie unieruchomiony. Mimo to, b´dàc rysowni-kiem „totalnym“, do samego koƒca nie rozstawa∏ si´ z o∏ów-kiem. Szkicowa∏ domowników. W ró˝nych pozach i sytuacjach.Tylko oni mu pozostali, tylko ich widzia∏ z perspektywy ∏ó˝ka.

ANDRZEJ ¸OJAN

UÊmiechnij si´...UÊmiechnij si´...parki ze wzgl´dnie wygodnymi ∏awkami(które na szcz´Êcie nie piszà pami´tni-ków, bo mia∏yby o czym opowiadaç...).Ze wzgl´du na aur´ u˝yteczne one jednakby∏y tylko od wiosny do jesieni.

Przez wi´kszà cz´Êç roku alternatyw´dla „wolnej chaty“ stanowi∏a kinowa sa-la. Takim zacisznym i ulubionym kinemby∏o poczàtkowo „Union“, przemiano-wane potem na „M∏odà Gwardi´“ - na-zw´ o tyle adekwatnà, ˝e gwardia m∏o-dych zakochanych odwiedza∏a liczniejego drewniane lo˝e. Rzecz ca∏a mia∏ajednak wielce romantycznà opraw´, jako˝e ch∏opcy prezentowali wyniesionà z do-mu i przej´tà z literatury oraz filmu,zw∏aszcza muzycznego, kindersztub´i rycerskoÊç wobec dam.

Prze∏omowym momentem, od któregopowoli zacz´∏a si´ zmieniaç obyczajo-woÊç, sta∏ si´ dla mnie francuski film„Podrywacze“ z Jacque Charrier, BelindàLee i Charlesem Aznavourem - film mà-dry, ukazujàcy w ostrym Êwietle cynizmi romantyzm, mi∏oÊç i seks...

Nast´pnie wkroczy∏a do naszych do-mów telewizja...

JERZY PITERA

Page 22: Tygodnik Panorama 2004_49/50

TRAFIå NA Z¸EGO

Warszawa to miasto cz´sto opisywanew literaturze. PoÊwi´cono jej liczne wierszei felietony, umieszczono w niej akcj´ wielupowieÊci, a nawet uczyniono z niej g∏ównàbohaterk´. Tak jest i w tym przypadku.

Ksià˝ka Leopolda Tyrmanda „Z∏y“, dedy-kowana w∏aÊnie Warszawie, nie jest nowa,a jej akcja rozgrywa si´ w powojennej stolicylat 50. ˚ycie od˝ywa i odbudowuje si´ powo-li. Wokó∏ widaç jeszcze ruiny i zgliszcza bu-dynków zniszczonych w czasie wojny, nad

Panorama22

Na ksi´garskich pó∏kach

Liber sp.z o.o. Warszawa,Krakowskie Przedmieście 24

www.liber.pl

1. M. Houellebecq „Platforma“, W.A.B.2. L. Olson, S. Cloud „Sprawa honoru. Dywizjon 303 ko-ściuszkowski - zapomniany“, A.M.F. PLUS GROUP3. E. Ionesco „Łysa śpiewaczka. Lekcja. Krzesła“, ŚWIAT LI-TERACKI4. M. Buber „Droga człowieka według nauczania Chasy-dów“, CYKLADY

S. Shuty „Zwał“, W.A.B.5. R. Ziemkiewicz „Polactwo“, FABRYKA SNÓW

E-E. Schmitt „Oskar i Pani Róża“, ZNAK6. J. Rymkiewicz „Słowacki. Encyklopedia“, SIC!

T. Pieronek, M. Zając „Kościół bez znieczulenia“, ZNAK7. H-G. Gadamer „Prawda i metoda“, PWN8. L. Kołakowski „Wśród znajomych. O różnych ludziachmądrych, zacnych, interesujących...“, ZNAK

M. Haller „Filozofia przyrody. Zarys historyczny“, ZNAK9. T. Mann „Doktor Faustus“, PRÓSZYŃSKI i S-KA

H. Krall „Spokojne niedzielne popołudnie“, WYD. a510. M. Głowiński „Narratologia“, SŁOWO/OBRAZ

A. Oz „Czarownik swojego plemienia“, PRÓSZYŃSKI i S-KA

W. Tatarkiewicz „Historia filozofii“, PWN

„Księgarnia Hetmańska“Kraków, Rynek Główny 17

1. R. Kapuściński „Podróże z Herodotem“, ZNAK2. J. Głowacki „Z głowy“, ŚWIAT KSIĄŻKI

A. Sapkowski „Boży bojownicy“, SUPERNOWA3. W. Kuczok „Gnój“, W.A.B.4. J. Grisham „Ostatni sędzia“, AMBER5. D. Brown „Kod Leonarda da Vinci“, ALBATROS/S.DRAGA

W. Kuczok „Widmokrąg“, W.A.B.6. T. Lis „Nie tylko fakty“, ROSNER I WSPÓLNICY7. T. Pratchett „Wiedźmikołaj“, PRÓSZYŃSKI i S-KA

R. Ziemkiewicz „Polactwo“, FABRYKA SNÓW8. „Latający cyrk Monthy Pythona - tylko słowa“, WYD. Re-adMe9. O. Tokarczuk „Ostatnie historie“, WYD. LITERACKIE

R. Ligocka „Tylko ja sama“, WYD. LITERACKIE10. Ks. M. Maliński „Elementarz księdza Malińskiego“,WYD. „M“

T. Łubieński „Ani tryumf ani zgon. Szkice o PowstaniuWarszawskim“, NOWY ŚWIAT

„Księgarnia Marzeń“Katowice, Plac Wolności 14

1. B. Figarska „Seksualność sukcesu i pieniędzy“, RAVI2. J. Głowacki „Z głowy“, ŚWIAT KSIĄŻKI3. R. Kapuściński „Podróże z Herodotem“, ZNAK4. J. Cohn „Historia gminy synagogalnej w Katowicach naGórnym Śląsku“. MUZEUM HISTORII KATOWICCh. Fielding „Praktyczna kabała“, RAVIB. Kopiec „Imielin. Zarys dziejów“, IMIELIN5. D. Lehane „Wyspa skazańców“, ŚWIAT KSIĄŻKIJ. Pilch „Narty Ojca Świętego“, ŚWIAT KSIĄŻKI„Nostradamus i jego przepowiednie 2005“, INTERSTARM. Brzoza „Słownik dobrych słów“, KOS6. M. Houellebecq „Platforma“, W.A.B.7. L. Olson, S. Cloud „Sprawa honoru. Dywizjon 303 ko-ściuszkowski - zapomniany“, A.M.F. PLUS GROUP8. A. Mindell „Śnienie na jawie“, KOS9. A. Krzemińska „Miłość w starożytnym Egipcie“, PIW10. T. Weinert „Poznaj swoją przyszłość“, KOSA. Preeti „Kobieta i natura“, FORMAT

Opracowa∏ PIOTR ISARCZYK

NAJLEPIEJ SPRZEDAJĄCE SIĘ TYTUŁ W PAŹDZIERNIKU 2004 r.

ksià˝kowa lista przebojówPanoramiczna

Kàcik z ksià˝kà

WIECZÓRZ „UCHEM, GARD¸EM I NO˚EM“

Za si´gni´ciem po t´ ksià˝k´ przemawia∏okilka argumentów - wydawca, zach´cajàcezapowiedzi wydawnicze i pierwsze recenzujà-ce opinie, w tym takie, jak Janusza G∏owac-kiego („Monolog kobiety, brutalny i zabawny,bolesny i bezwstydny, z wojnà ba∏kaƒskàw tle“) czy Marii Wernikowskiej („Weêciewdech, bo to pali gard∏o jak spirytus. Przeczy-

tajcie w jednà noc. Wydech. A potem spróbuj-cie jakoÊ dalej ˝yç“).

Monolog Tonki Babiç - prze˝ywajàcej nietylko klimakterium kobiety „po przejÊciach“(od przypadkowego pocz´cia, poprzez kom-pleksami znaczonà m∏odoÊç, doros∏oÊç „nape∏nej amplitudzie“, ma∏˝eƒstwo i przygodypozama∏˝eƒskie, z dokonanymi kilkakrotnieaborcjami, nadwagà i sk∏onnoÊciami samo-bójczymi, na dodatek dotkni´tej skutkamiwojny w Jugos∏awii) znalaz∏ we mnie fatalne-go s∏uchacza. Nie gustuj´ w masochistycznejwiwisekcji tak˝e tworów literackich, w nad-miarze biologii w przedstawianiu mi´dzyludz-kich relacji i prymitywnej wulgarnoÊci. A nie-stety, ksià˝ka Vedrany Rudan „Ucho, gard∏oi nó˝“ tylko tym si´ w moich odczuciach wy-ró˝nia. W tej sytuacji nawet t∏o (wojna ba∏-kaƒska poprzez pryzmat dramatu jednostki)nie by∏o w stanie przykuç mojej uwagi.

Konstrukcja ksià˝ki jest prosta. Tonka Ba-biç prze˝ywa znów bezsennà noc. Le˝àc w ∏ó˝-ku, zajadajàc si´ czekoladà, majàc za wspó∏to-warzysza i Êwiadka jedynie telewizor (grajàcy,

ale z wyciszonym dêwi´kiem) opowiadao swoim ˝yciu. To nie wada tej ksià˝ki. Jej s∏a-boÊcià jest samo opowiadanie, niepouk∏adanebredzenie, jak po kolejnym du˝ym ˝yciowym

NOWOŚCI WYDAWNICZE

Page 23: Tygodnik Panorama 2004_49/50

23Panorama

Kultura

• WYDARZENIA • WYDARZENIA •

Przez trzy tygodnie we wroc∏awskim Muzeum Narodo-wym mo˝na by∏o oglàdaç ekspozycj´ grafik (i obrazów) EdaPaschke - artysty nale˝àcego do grona legendarnych ju˝ twór-ców amerykaƒskiego pop-artu. WÊród 19. prezentowanychprac by∏o tak˝e najs∏ynniejsze jego dzie∏o - grafika „Pink La-dy“, przedstawiajàca Marilyn Monroe grajàcà na akordeonie.

Kurator wroc∏awskiej wystawy, El˝bieta KoÊcielniak, niezawaha∏a si´ stwierdziç, ˝e Paschke to jeden z najwa˝niej-szych artystów XX wieku. Przemawia za tym jego pop-arto-wa pozycja, a tak˝e d∏uga lista muzeów na Êwiecie, którew swoich zbiorach majà jego prace, z paryskim Luwrem, no-

wojorskim Museum of Art, rotterdamskim Muzeum Boy-mans czy wiedeƒskim Muzeum Sztuki Wspó∏czesnej.

W latach 70. ubieg∏ego wieku 65-letni dzisiaj Ed Paschkewspó∏tworzy∏ nowy nurt artystyczny, inspirujàcy si´ kulturàmasowà i nowymi mediami. Dzisiaj jest on tak˝e profesoremna wydziale Sztuk Pi´knych Evanston University w rodzin-nym Chicago.

Na wernisa˝ wroc∏awskiej wystawy nie móg∏ przyjechaç,ale... ponoç ju˝ niebawem przyjedzie jednak do Polski i to naotwarcie kolejnej wystawy swych prac, wÊród których bar-dziej znaczàco majà byç reprezentowane obrazy.

Dotychczas dzie∏a Eda Paschke mo˝na by∏o zobaczyç dwalata temu w Szczecinie na wystawie zbiorowej „Transkultu-rowe wizje II: polsko-amerykaƒska sztuka wspó∏czesna“.

Redaguje ANNA G¸UCH

którymi unosi si´ duch minionych zdarzeƒ, alecodzienne, szare ˝ycie nabiera rozp´du. Kwitnie˝ycie kawiarniane i towarzyskie - razem z boha-terami ksià˝ki Tyrmanda w´drujemy po nocnejWarszawie, od lokalu do lokalu, w których gra-jà stare tanga i lejà si´ alkohole, i choç Warsza-wa to wielkie miasto, wszyscy si´ tu znajà i wie-dzà o sobie niemal wszystko. Kwitnà interesy -na ka˝dym rogu, w ka˝dym zakamarku wyra-stajà sklepiki oferujàce najró˝niejsze towary.Cz´ste sà te˝ transakcje drogà wymiany, lub nieca∏kiem legalne... A to wszystko oglàdane jakbyzza pleców któregoÊ z licznych bohaterów tejksià˝ki. Z∏ych, dobrych, wykszta∏conych, g∏u-pich, niskich, wysokich, m´˝czyzn, kobiet...

Niesamowite, lecz mentalnoÊç z lat 50. i tadzisiejsza niewiele si´ zmieni∏y. Przecie˝ i dziÊ∏atwo o bijatyk´ i rozrób´ w ciemnych zau∏-kach, czy w miejscu publicznym. DziÊ tak˝epodnoszà si´ protesty, gdy jakiÊ ch∏ystek za-chowuje si´ zbyt wulgarnie i g∏oÊno.

„PowieÊç kryminalna, czy romans bruko-wy?“ - pisa∏ o „Z∏ym“ Gombrowicz. - „Ale˝ taki gorzej nawet: romans z bruku zrujnowanego,z ruin i rozdo∏ów. A jednak to lÊni, tryska,brzmi, Êpiewa... Romantyczny ksi´˝yc unosisi´ nad ruinà miasta i dochodzàce z nor, jam,zamków mordobicia stajà si´ - znowu! - po-etyczne. Tyrmand jest najdoskonalszà konty-nuacjà naszej romantycznej poezji, on przejà∏jej pióropusz, on pisze jej ciàg dalszy...“

Dobrze czyta si´ „Z∏ego“. ¸atwo si´ odna-leêç w przedstawionym przez Tyrmanda Êwie-cie, ∏atwo go zrozumieç. Jedyne co si´ zmieni-∏o, to oboj´tnoÊç przechodniów na ulicy wobecdziejàcej si´ krzywdy... W takich chwilachmam ochot´ rozejrzeç si´: czy gdzieÊ na hory-zoncie nie zamajaczy jakiÊ niewyraêny cieƒ,ciemna sylwetka Z∏ego...

Serdecznie polecam Paƒstwu t´ ksià˝k´!ANNA G¸UCH

niepowodzeniu i jeszcze wi´kszej wódce, chy-ba tak˝e celowo nie wyg∏adzone literacko. Natrzeêwo taki monolog trudny jest do czytania.

Mo˝e ze zdobyciem dla tej ksià˝ki czytelni-ków nie b´dzie jednak a˝ tak êle. Jedna z zapo-wiedzi bardzo uczciwie poleca∏a jà ciekaw-skim czytelnikom-podglàdaczom, a takichprzecie˝ nie brakuje równie˝ w naszym kraju.Dla wielu z nich zaÊ masochistyczna szcze-roÊç, sta∏a obecnoÊç anatomii obojga p∏cii w masowej iloÊci wyst´pujàce wulgaryzmymo˝e nawet b´dà dodatkowà zach´tà. Pewniete˝ b´dzie to wartoÊciowa lektura dla wszyst-kich majàcych natur´ terapeuty i g∏´bokie po-czucie misji niesienia pomocy wszystkim bliê-nim. Poza tym, sà przecie˝ jeszcze i tacy czy-telnicy, którzy po kolejne ksià˝ki wydawnic-twa „Drzewo Babel“ si´gajà ju˝ niemal auto-matycznie. Na pewno nie wszyscy z nich b´d´tym razem z takiego odruchu zadowoleni. No,ale czy˝ w ogóle jest mo˝liwe, by jakieÊ wy-dawnictwo by∏o w stanie czytelniczemu gu-stowi dogodziç zawsze i wszystkim?

PIOTR ISARCZYK

MI¢DZY WYSTAWAMI PRAC EDA PASCHKE

Takiej wystawy jeszcze nie by∏o. Sam dyrektor Muzeów Watykaƒskich, Francesco Bura-nelli, stwierdzi∏ o niej, ˝e jest to rewolucyjna propozycja, aby odczytaç sztuk´ antycznà i zro-zumieç, czego szukali artyÊci.

Ekspozycja sk∏ada si´ z 15 kopii staro˝ytnych dzie∏, niektórym towarzyszyç b´dà orygina-∏y. Tym razem jednak w szczególny sposób wa˝niejszymi od nich b´dà kopie... olÊniewajàcopomalowane, nasycone odcieniami b∏´kitu, zieleni i ochry - wyglàdajàce tak jak wtedy, gdypowsta∏y. Celem wystawy jest pokazanie prawdziwych barw, na jakie polichromowanow czasach antyku rzeêby. Wp∏yw na nie czasu sprawi∏, ˝e przywykliÊmy traktowaç greckài rzymskà rzeêb´ jako jednobarwnà, w kolorze kamienia.

Do XIX wieku biel uwa˝ana by∏a za kolor idealnego, klasycznego pi´kna. Te wyobra˝eniazosta∏y podwa˝one dopiero znalezieniem wówczas na wielu staro˝ytnych rzeêbach Êladówpigmentów. Dzisiaj, przy u˝yciu promieni ultrafioletowych i specjalistycznych skanerów,mo˝na odtworzyç pierwotny koloryt przetrwa∏ych rzeêb. Orygina∏ów nikt nie zamierza ma-lowaç. Dodatkowo stanowià one na wystawie niezwyk∏y punkt odniesienia do pomalowa-nych kopii, u∏atwiajàc przezwyci´˝enie naszych dotychczasowych b∏´dnych wyobra˝eƒo staro˝ytnej sztuce. Szczególnie dobrym przyk∏adem sà tutaj znane nam jako „bia∏e“: Atena(500-490 r. p.n.e.)... w zieleni, czerwienii b∏´kicie oraz rzeêba przedstawiajàca ce-sarza Augusta w czerwonej draperii i b∏´-kitno-czerwonej zbroi.

Wystawa umo˝liwia zobaczenie rzeêbtakimi, jakimi widzieli je staro˝ytni. Towspania∏e, choç mo˝e i szokujàce do-Êwiadczenie, na pewno jednak bardzowartoÊciowe poznawczo.

Wst´p na wystaw´ jest bezp∏atny.Czynna ona b´dzie do koƒca styczniaprzysz∏ego roku. Jej kurator, Paolo Liver-ni zapewnia, ˝e celem organizatorów nieby∏o zaprzepaszczenie bieli, lecz przywró-cenia jej miejsca poÊród wszystkich in-nych barw. I dobrze z takim nastawie-niem jà oglàdaç.

„KOLORY BIELI“, CZYLI RZEèBY TAKIE JAK W STARO˚YTNOÂCI

Page 24: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Kultura

24 Panorama

Redaguje ANNA G¸UCH

W grudniu b´dzie to na pewno jedno z wa˝-niejszych wydarzeƒ kulturalnych w Polsce.W ciàgu 22 dni w 11 miastach a˝ w 30 wyst´-pach b´dzie mo˝na podziwiaç s∏ynny Moscow Ci-ty Ballet, o którym krytycy mówià, ˝e nie tylkoosiàgnà∏ niebotyczny kunszt artystyczny i abso-lutnà perfekcj´, ale te˝ prezentuje unikatowy styli potrafi czarowaç widzów swoistà magià. Otwie-ra on - co zrozumia∏e - równie˝ czo∏ówk´ najlep-szych baletów na Êwiecie. To drugie tournée tegozespo∏u po naszym kraju. Poprzednio mog∏o gopodziwiaç ponad 10 tysi´cy widzów, teraz praw-dopodobnie znacznie wi´cej. Swoistym uk∏onemdla polskich widzów jest to, ˝e to w∏aÊnie oni b´-dà mogli obejrzeç Êwiatowà premier´ przedsta-wienia „Romeo i Julia“ do muzyki Siergieja Pro-kofiewa (z nowymi dekoracjami scenicznymi).

Drugim wystawianym w Polsce spektaklem b´dzie„Don Kichot“ do muzyki Ludwiga Mienkusa - lecznie w czterech, ale dwóch aktach.

Moscow City Ballet, znany ju˝ tak˝e ze swej skró-towej nazwy MCB, istnieje od 1988 roku. Jego za∏o-˝ycielem i animatorem jest 70-letni dzisiaj WiktorSmirnow-Golowanow - dawny solista Teatru Bol-szoj i szef baletmistrzów Opery Narodowej i Baletuw Odessie. MCB tworzy 70. absolwentów najlep-szych szkó∏ chore-ograficznych Rosjii Ukrainy. To te˝ ju˝mówi samo za siebie.

W ciàgu trzech ty-godni grudnia Mo-scow City Ballet wy-stàpi: 6 XII - Lublin(Hala MOSiR), 8 XII -

Poznaƒ (Arena), 9-10 XII - ¸ódê (Teatr Wielki), 11-12 XII -Warszawa (Sala Kongresowa), 13-14 XII - Bydgoszcz (OperaNowa), 15 XII - Kielce (Kieleckie Centrum Kultury), 16 XII -Kraków (Nowohuckie Centrum Kultury), 17-18 XII - Zabrze

(Dom Muzyki i Taƒca), 19-20 XII - Wroc∏aw (Teatr Polski),22-23 XII - Szczecin (Opera na Zamku), 26-27 XII - Gdaƒsk(Opera Ba∏tycka). Z tylu okazji warto któràÊ wykorzystaç!

• WYDARZENIA • WYDARZENIA •

Rok Gombrowicza zauwa˝alny jest tak˝e we W∏oszech. W tym roku wydawnic-two Feltrinelli opublikowa∏o pierwsze w∏oskie wydanie kieszonkowe „Kosmosu“,„Trans-Atlantyku“, „Bakakaju“, „Ferdydurke“ ze znakomitymi wst´pami France-sco Cataluccio. Wydarzeniem listo-pada sta∏o si´ pierwsze w∏oskie wy-danie I tomu „Dziennika“ WitoldaGombrowicza, obejmujàcego lata1953-1958.

Szczególna promocja „Dziennika“mia∏a miejsce w Instytucie Polskimw Rzymie, uczestniczyli w niej m.in.wspomniany Francesco Cataluccioi Piotr K∏oczowski. Towarzyszy∏o jejotwarcie wystawy fotografii Bohda-na Paczowskiego „Witold Gombro-wicz, Vence-Chiavari, 1965-1968“.

GOMBROWICZ W ITALII

Niemiecki symbol death rocka - grupaRammstein ju˝ teraz uchodzi za po-mnik „ci´˝kiego uderzenia“, wedlekrytyków to komplement. Myli si´jednak ten, kto sàdzi, ˝e b´dzie to ko-lejny pean na czeÊç niemieckiego po-

tworka. Rammstein samozwaƒczo mianowa∏si´ na wyzwoliciela narodowo-kulturowychkomleksów, kto zaÊ pragnà∏ poddaç si´ psycho-analizie w wykonaniu zespo∏u, móg∏ to zrobiçw katowickim „Spodku“, w którym Rammste-in zagra∏ swój 4. koncert w Polsce, promujàcynajnowszà p∏yt´ „Reise, Reise“.

Zacznijmy od poczàtku. Niemiecki przemys∏rozrywkowy prze∏omu lat 60. i 70. ubieg∏egostulecia pobrzmiewa na karcie najnowszej hi-storii zachodnich sàsiadów echem eksplozji go-spodarczego boomu oraz totalnego wyzwole-nia popkultury. Choç analogiczne rozpr´˝eniepodzia∏a∏o tak˝e w Niemczech Wschodnich, tosi∏à nap´dzajàcà tamtejszy przemys∏ rozrywko-wy okaza∏a si´ RFN. Niemiecka muzyka popu-larna uderzy∏a w g∏oÊne tony wspierana ojczy-stà volksmusic, by ju˝ niebawem na jej sceniena sta∏e zadomowi∏a si´ Êwita miernych specja-listów od narodowych szlagierów, szerzàc ab-solutnie z∏y smak. Królem muzyki pruskiegodrygu sta∏ si´ Heinz Georg Kramm - znanywszystkim Niemcom jako Heino, który od 30lat swoim barytonem wskrzesza w rodakach si-∏´ „niemieckoÊci“, rozpalanà przy wsparciu po-∏udniowych rytmów za sprawà egzotycznegokolegi po fachu - Roberto Blanco, mistrza he-imatmelodie w wersji kubaƒskiej. Nale˝y wspo-mnieç tak˝e o scenie disco, na czele z Boney M,o którego niemieckich korzeniach ma∏o ktowie, czy choçby póêniejszym chwalebnym Mo-dern Talking.

Przemys∏ rozrywkowych naszych zachod-nich sàsiadów rozwija∏ si´ pe∏nà parà nakr´ca-ny wewn´trznà spiralà z∏o˝onà z lokalnychgwiazd i gwiazdeczek, a tak˝e dzi´ki specjalne-mu towarowi eksportowemu. Jednak ˝adenz reprezentantów tandetnego volksdisco niezrobi∏ kariery mi´dzynarodowej i nie zdoby∏wi´kszej popularnoÊci poza granicami swojegokraju, tak naprawd´ w mi´dzynarodowymshow-biznesie nie funkcjonowa∏o zapotrzebo-wanie na niemieckà piosenk´ b´dàcà zdecydo-wanie passe. Odwil˝ przyniós∏ dopiero Ramm-stein - niemieckoj´zyczny. Choç ten fakt nie po-winien dziwiç, skoro od lat w ojczystym j´zykui to z powodzeniem Êpiewa Eros Ramazotti,gwiazda w∏oskiej piosenki. Pomimo, ˝e tenden-cje do Êpiewania w narodowym j´zyku zdomi-nowa∏y obecnie muzyk´ popularnà bardziej ni˝kiedykolwiek, osiàgajàc apogeum w dobie ideiZjednoczonej Europy, w rzeczywistoÊci Êpiewa-nie w j´zyku ojczystym przez niemieckie zespo-∏y eksportowe ods∏ania tylko si∏´ sprawczà an-gielskiego, który jest przede wszystkim wokal-nie sprawniejszy i po prostu bardziej komuni-katywny. Doskonale zdali sobie z tego spraw´cz∏onkowie niemieckiej hardcorowo-rockowej

• PO KONERCIE • PO KO

MARATON MOSCOW CITY BALLET

Page 25: Tygodnik Panorama 2004_49/50

formacji Guano Apes decydujàc si´ na formatzespo∏u angloj´zycznego, podobnie ich ziomko-wie- grupa Reamon uprawiajàca rocka poÊcie-lowego, czy balladowy The Scorpions. Z ma∏y-mi wyjàtkami, bo po drugiej stronie barykadystoi punk rockowy Die Toten Hosen, który z du-˝ym sukcesem utrzymuje si´ na scenie mi´dzy-narodowej od ponad 20 lat jako zespó∏ g∏ównieniemieckoj´zyczny.

Co ∏àczy wymienione zespo∏y? ¸àczy je ja-koÊç, którà prezentujà, na w miar´ profesjonal-nym poziomie. W efekcie, nawet gdyby wi´k-szoÊç z nich uprawia∏a muzyk´ w j´zyku nie-mieckim, to muzyka obroni∏aby si´ sama. Tojeszcze jeden dowód, ˝e bariera j´zykowaw muzyce nie istnieje. Regu∏´ t´ potwierdzaRammstein, lecz z zupe∏nie innego powodu. Tozespó∏ pozbawiony wszystkiego, co elementar-nie decyduje o tym, ˝e muzyka jest po prostudobra. To bezgranicznie tandetny zespó∏, które-go groteskowoÊç si´gn´∏a zenitu.

Wschodnioniemiecki sekstet wype∏niajàcyestetyk´ z pogranicza industrial i dance metalu,tak naprawd´ demaskuje swojà osobowoÊciàmuzycznà etos „niemieckoÊci“ - prawdziwejhybrydy z∏o˝onej z: generalskiej samodyscypli-ny, ch∏odnego romantyzmu w wydaniu Heinoi autodestrukcyjnej nadgorliwoÊci. Ten duszà-

cy stereotyp narodowo-kulturowy wszed∏w medium, którym jest Rammstein. TopornamechanicznoÊç muzyki, zdehumanizowanawokaliza doprowadzona do groteski oraz kre-acja scenicznego zombi sà szkieletem muzycz-no-scenicznym zespo∏u, ale przy okazji ods∏a-niajà istot´ niemieckiej kultury - mrzonki o cu-downym narodzie. Ten stereotyp, który mia∏zasadnicze znaczenie ideologiczne dla hitlery-zmu, korzeniami si´ga g∏´boko skrywanejtraumy Niemiec stajàc si´ przys∏owiowym „ro-bakiem“, którego niemiecka popkultura nawetnie próbuje „zalewaç“, stojàc z narodowym ste-reotypem akuratnoÊci i perfekcyjnego automa-tyzmu oko w oko.

Rammstein wypuÊci∏ z szafy z∏e duchyi uznajàc je za atrybuty niemieckiej kulturynada∏ im komercyjny ton. Problem polega natym, ˝e zespó∏ bynajmniej nie rozgrzesza swo-ich rodaków ze Êlepego trwania w to˝samoÊcinarodowej i nie zamierza wcale dokonywaç re-habilitacji pruskiej mentalnoÊci wspó∏czesnegospo∏eczeƒstwa niemieckiego. Widaç to po dzia-∏alnoÊci Rammstein, który sam jest kwintesen-cjà stereotypu niemieckiego pseudoporzàdku.Lider grupy, Till Lindemann wielokrotniew wywiadach nazywa swój zespó∏ „grupà tera-peutycznà“ sugerujàc, ˝e Rammstein uwalnia

niemieckà popkultur´ spod amerykaƒskiegojarzma, przeciwstawiajàc mu w∏asny pomys∏na walk´ z amerykaƒskim „uciskiem“ - Êpiewa-nie w j´zyku niemieckim oraz nawiàzanie dofundamentów niemieckiej klasyki, g∏ównieWagnera i jego marszowoÊci w muzyce. Takwi´c zespó∏ uwa˝a si´ za ambasadora kulturyniemieckiej dzia∏ajàc w myÊl zasady „wtopiçniemieckie brzmienie w muzyk´ rockowà“i odamerykanizowaç jà. Efekt jest jednak od-wrotny od zamierzonego. Lindemann i jego ko-ledzy nie zdo∏ali odcià˝yç swoich rodaków oddyktatu amerykaƒskiej popkultury, to Ramm-stein przygniót∏ mi´dzynarodowà scen´ mu-zycznà balastem wszystkiego, co najgorszew niemieckiej kulturze.

To nie jest zespó∏, któremu mo˝na ufaç kie-dy pozoruje bunt i cynizm, Rammstein jest ze-spo∏em, który stawia na show (znany ju˝ p∏o-nàcy p∏aszcz, pirotechnika zgrana z muzykà,itp.) robiàc zresztà furor´ w Europie i... USA,a przy tym jest muzycznym przedsi´biorstwemobliczonym na zysk, na który pracuje ca∏ysztab ludzi. W chwili, gdy bunt i estetyka roc-kowa sta∏y sià modà, Rammstein jest zespo∏emprzebranym za formacj´ rockowà. Wskazujàna to Êrodki artystyczne grupy, a raczej ich ra-˝àcy brak - zespó∏ Lindemanna zupe∏nie utraci∏kontrol´ nad nadmiarem formy, w efekcie koƒ-cowym wy∏oni∏ si´ zespó∏, który cierpi na pato-logiczny przerost formy nad treÊcià. Muzycznypotworek Rammstein nieÊwiadomie sta∏ si´ li-derem mi´dzynarodowego kiczu, eksporteremvolksmusic, gipsowych krasnali i jelenia na ry-kowisku, a wszystko wymiesza∏ w rockowymsosie.

Daleko Niemcom do Mansona, któremu za-rzucaç mo˝na wiele, ale nie wolno zapominaço zasadniczej ró˝nicy mi´dzy obydwoma zespo-∏ami. Manson to sugestywny a przy tym naderinteligentny twórca campowy, Êwiadomie wy-korzystujàcy przejaskrawienia i radykalne for-my ekspresji (jako twórca wizualny) demasku-jàc absurd wspó∏czsnej kultury i na jej tle mize-ri´ cz∏owieka jako jej autora. Ale sam Mansonnie jest artystà miernym. Ca∏a tajemnica tkwiw prostym szczególe, otó˝ twórca przeÊmiew-czy sam mo˝e wpaÊç w pu∏apk´ swojej metodytwórczej, stajàc si´ artystà Êmiesznym.

Rammstein wpad∏ w t´ pu∏apk´, na samympoczàtku wyznaczajàc sobie cele pozaarty-styczne: efekciarstwo i zysk. Ale przede wszyst-kim Rammstein to koszmar kiczu i tandety namuzycznym horyzoncie, b∏azenada obleczonaw metalowe szaty, tania obietnica prze˝yciazbiorowego szczytowania jakà pami´tajà ju˝chyba tylko nieliczni uczestnicy wieców firerasprzed ponad 60. lat. Nie bez powodu zespó∏oskar˝a si´ o sympatyzowanie z ideologià neo-nazistowskà, dowodem jak bardzo nieÊwiado-mie Rammstein operuje Êrodkami artystyczny-mi jest nieszcz´sny teledysk do wykonywanegoprzez zespó∏ coveru Depeche Mode „Stripped“,w którym Niemcy wykorzystali fragmenty fil-

25Panorama

Muzyka bez granicRedaguje IZA LARISZ

KONERCIE • PO KONERCIE • PO KONERCIE • PO KONERCIE • PO KONERCIE •

RR aa mm mm ss tt ee ii nn, czyli...rock Trzeciej Rzeszy

Page 26: Tygodnik Panorama 2004_49/50

ENSLAVEDIsaTabu/Mystic

Jestem pe∏na uznania dla Norwegów z En-slaved. Zespó∏, jak ma∏o który, potrafi w do-skona∏y sposób ewoluowaç nie zdradzajàc za-razem swoich korzeni. Enslaved jest dla mnieantytezà Paradise Lost, Samaela, The Gathe-ring i wielu innych zespo∏ów, które ca∏kowi-cie odesz∏y od tego co robi∏y w przesz∏oÊci i za-pewne wstydzà si´ jej. Wspomniane bandypostawi∏y na rozwój, który dla mnie oznaczaregres. Enslaved to inna bajka, zdecydowanieciekawsza. Zespó∏ równie˝ potrafi po∏àczyçiloÊç z jakoÊcià.

Isa to ósmy krà˝ek w dyskografii i wydanyzaledwie rok po rewelacyjnym Below The Li-ghts. W porównaniu do ostatniego dzie∏a mu-zycy idà jeszcze dalej. Skàd oni czerpià tak zna-komite pomys∏y? Poza metalem jest tu wieleró˝nych dêwi´ków, które mo˝na okreÊliç jakoawangardowe. Jest tu jeszcze bardziej ni˝ wcze-Êniej wyczuwalny melancholijny klimat. S∏y-

Panorama26

Muzyka bez granic

• POL

FENRIZ PRESENTS...The Best Of Old-School Black Metal Peaceville/Mystic

Jest to kompilacyjny album, na któ-rym swoje ulubione black metaloweutwory prezentuje Fenriz, perkusistaDark Throne. Nie wiem jaki by∏ cel wy-puszczenia takiego wydawnictwa. Chybapodreperowanie bud˝etu wytwórni Pe-aceville, która liczy na to, ˝e ka˝dy m∏o-dzieniec zapatrzony w black metalowàmuzyk´, widzàc Fenriza na ok∏adce, za-kupi ten album i nie b´dzie zastanawia∏si´ nawet co on zawiera. P∏yta sk∏ada si´z 16 klasyków czarnej sceny. Pojawiajàsi´ tu takie nazwy jak: Blasphemy, Bu-

• NOWOÂCI P¸YTO

mu z uroczystoÊci otwarcia Olimpiady w Ber-linie w roku 1936 autorstwa Leni Riefen-stahl, zmar∏ej niedawno niemieckiej re˝yser-ki okrzykni´tej nadwornym re˝yserem hitle-rowskiej propagandy. Reakcjà Rammsteinna zarzuty o neonazizm by∏o stwierdzenie, ˝ezespo∏owi podoba∏ si´ sam film...

Rammstein nie tylko promuje z∏y gust, alejest tak˝e jego ambasadorem skupiajàc corazwiàksze rzesze fanów. Jest wi´c równie˝ teste-rem gustów masowego odniorcy, jego este-tycznej wra˝liwoÊci. I co? Nic si´ nie zmieni-∏o, od stuleci masy ∏aknà pustych form, jakçmy lgnà do pseudoartystycznych hase∏ ˝ebypoczuç si∏´ bezimiennego t∏umu i prze˝yç ilu-zj´ szcz´Êcia trwajàcego jakieÊ 60 koncerto-wych minut. A koncerty Rammstein wyglà-dajà jak prawdziwe wiece Trzeciej Rzeszy.Czy nale˝a∏oby si´ w takim razie niepokoiç,a jeÊli tak, to czym? Istnieniem tandetnegozespo∏u? Tym, ˝e pokraczna muzyka Ramm-stein przyciàga t∏umy? Czy raczej faktem, ˝ejako odbiorcy, z pozycji ofiary uczestniczymyw medialnym k∏amstwie, które mówi, ˝eRammstein to Êwietny zespó∏? Okazuje si´ -starym zwyczajem - ˝e poprawnoÊç politycz-na nie ma granic, tak˝e w Êrodowisku kryty-ków. Tymczasem niemiecki rynek muzycznyeksportuje, choç z mniejszà si∏à marketingo-wà, spokrewnionà z obozem Rammstein fal´pruskiego metalu pokroju Die ApokaliptischeReiter, czy OOMPH! (de facto inspirator Ram-mstein), po krzy˝acku toczàc krucjat´ na eu-ropejski i Êwiatowy rynek rockowy. Ten fakt,który ju˝ nale˝y uznaç za fenomen kulturo-wy, bo w koƒcu „∏ykajà“ to ludzie, sk∏ania doszukania przyczyny ekspansji krasnalowegorocka made in germany na inne rynki. Oka-zuje si´, ˝e zjawisko to ma poniekàd pod∏o˝ew spo∏ecznych przemianach, którym Niemcy

stale podlegajà zmagajàc si´ z wewn´trznàtraumà w∏asnej kultury, historii i rewolucjiobyczajowej, która naprawd´ jeszcze si´ tamnie zacz´∏a. Niemcy rozliczajà si´ z g∏´bokozakorzenionym w ich narodowej to˝samoÊci,uwarunkowanym historycznie wstydem zaojczysty j´zyk, który jest wcià˝ obciachowyw mi´dzynarodowym show-biznesie. I byçmo˝e tak jest, ̋ e nasz zachodni sàsiad wycho-dzi z cienia w∏asnych kompleksów ale niemo˝e byç tak, ˝e pewne wyskoki w popkultu-rze znajdujà pob∏a˝anie. Je˝eli Rammsteinjest terapià niemieckiej kultury wspó∏czesnej,przygniecionej mityczno-narodowymi ar-chetypami, to tym bardziej chce si´ pi´tno-waç takà form´ „sztuki“, przera˝ajàco tan-detnà. ZaÊ powód, dla którego ludzie to kupu-jà pozostaje s∏odkà tajemnicà.

To nie przypadek, ˝e kolejka niemieckichzespo∏ów siermi´˝nej estetyki Rammsteinspod znaku sierpa i m∏ota staje si´ coraz d∏u˝-sza (ich naÊladowcy rekrutujà si´ ju˝ tak˝ew USA), repertuar ludycznego rocka w j´zy-ku Goethego kupujà fani na masowà skal´,ch∏onàc go jak gàbka. Masowy odbiorca majakàÊ atawistycznà potrzeb´ estetycznego sa-mounicestwienia w zdegustowanej sztuce.Czy˝by ten sam odbiorca podÊwiadomie ma-rzy∏ o marszu przez muzyczny Plac Czerwo-ny? Rammstein jest g∏osem szyderstwa z kul-turowej dyktatury i sam popad∏ w sid∏a tota-litarnej estetyki kiczu. A trzeba pami´taç, ˝eka˝da dyktatura, tak˝e w sztuce, potrzebujebezimiennego t∏umu. Ale masy to nie wszyst-ko. ˚eby totalitaryzm kiczu sta∏ si´ w pe∏ni re-alny potrzeba silnej wspó∏zale˝noÊci z „wo-dzem“. I tak si´ sta∏o, zgni∏e oblicze popkultu-ry gra marsza. Kto mia∏ ochot´ na taniecw rytm ˝a∏osnej melodii móg∏ to zrobiç,w koƒcu gra∏ sam fuhrer Rammstein.

• PO KONCERCIE • PO KONCERCIE •

MARDUKPlague AngelRegain/Mystic

Zapomnijcie o ostatniej p∏ycie SzwedówWorld Funeral, która by∏a Êrednia.

Marduk na Plague Angel pokazuje, ˝e wcià˝ma coÊ do przekazania. P∏yta jest podobnieskonstruowana jak ostatni album tzn. obok ga-lopad i ostrych szybkich kawa∏ków pojawiajàsi´ wolne black metalowe songi. Jednak w od-ró˝nieniu od World Funeral majà one wi´kszy∏adunek agresji i sà ciekawsze. S∏ucham tej p∏y-ty codziennie po kilka razy i wcià˝ mi ma∏o.W tekstach, jak zwykle w ich przypadku, poru-

Page 27: Tygodnik Panorama 2004_49/50

chaç równie˝ nawiàzania doBlack Sabbath, czy Led Zep-pelin. Mam na myÊli zw∏asz-cza prac´ gitar w niektórychfragmentach. Jestem pewien,˝e Enslaved móg∏by osiàgnàçwi´kszy sukces, gdyby za-miast skrzeczàcego GrutleKjellsona (u˝ywa czasamirównie˝ spokojnego, wyci-szonego Êpiewu) zatrudni∏ ja-kiegoÊ czysto Êpiewajàcegowokalist´ albo postawi∏ tylkona czyste wokale frontmana.Jak widaç nie zale˝y im nas∏awie, ale na porzàdnej mu-

zyce, a ja wol´ ich takimi jakim sà. Kilka miesi´cy po Below The Lightsznowu zaskakujà. Chyba nie przypadkowo p∏yta ukazuje si´ w listopado-we deszczowe i pochmurne dni. Jest to jednak tak znakomita muzyka, ˝emog∏abym si´ nià rozkoszowaç zarówno podczas wycieczki po Egipcie,jak i odwiedzajàc ojczyzn´ muzyków, gdzie czasami dochodzi nawet dominus 30 stopni. Bez wàtpienia jedna z najlepszych p∏yt wydanychw tym roku. Przygotujcie si´ na dêwi´kowà uczt´.

A.S.

Du˝e mini Closterkeller

Zespó∏ zakoƒczy∏ niedawnotras´ koncertowà po Polsce, za-tytu∏owanà Dark Stars, podczasktórej by∏ g∏ównà gwiazdà. Fa-ni przyjmowali entuzjastycznieAnj´ Orthodox i spó∏k´. Na ˝y-wo mo˝na by∏o us∏yszeç utworyz najnowszego minialbumu za-tytu∏owanego Reghina, któryzawiera wi´cej ni˝ w przypadkuEpek minut muzyki. Na Reghi-nie znalaz∏o si´ siedem piosenek

o ∏àcznym czasie 40 minut plustrzy wideo-clipy. Poza dwoma no-wymi piosenkami Closterkeller na-gra∏ po swojemu utwory Tears ForTears („Mad World“), MichaelaJacksona („Earth Song“) i zespo∏u

A-ha („Minor Earth, Major Sky“). W wersji multimedialnej sà noweteledyski do utworów „Ktokolwiek widzia∏“ i „Królowa“ oraz jednapiosenka z koncertu DVD „Podziemny kràg“.

Cradle Of Filth i Apocalypticana Metalmanii 2005

Chocia˝ do XIX edycji Metalmanii pozosta∏o jeszcze bardzo du˝oczasu (koncert odb´dzie si´ 12 marca w katowickim „Spodku“), ju˝ te-raz znane sà pierwsze gwiazdy festiwalu, którymi sà Cradle Of Filthi Apocalyptica. Oba zespo∏y b´dà promowaç swoje najnowsze krà˝ki.COF kilka miesi´cy temu wydali swój siódmy album zatytu∏owanyNymphetamine. Jest to, niestety, ich najgorsza p∏yta w karierze. Jed-nak Dani Filth i spó∏ka s∏ynà ze znakomitych koncertów i tak zapew-ne równie˝ b´dzie na przysz∏orocznej Metalmanii. Apocalyptica tak˝eb´dzie promowa∏a najnowszy krà˝ek, który uka˝e si´ w lutym przy-sz∏ego roku. Wkrótce kolejne niespodzianki!

27Panorama

Muzyka bez granicRedaguje SABINA B¸A˚Y¡SKA

POLECAM • POLECAM • • NEWS • NEWS •

TOWE • NOWOÂCI P¸YTOWE •

rzum, Venom, Samaelitd. WàtpliwoÊci mo˝ebudziç Nattefrost i AuraNoir, czyli reprezentancikolejnej fali BM, ale ichutwory same si´ bronià.Nie ma tu s∏abych kawa∏-ków i sprzeczanie si´, dla-czego Fenriz postawi∏ naten czy inny zespó∏i utwór, nie majà sensu.Jednak ciekawszym roz-wiàzaniem by∏oby nagra-nie tych kawa∏ków w no-wych wersjach przez Fen-riza i jego kumpli z wielu

innych norweskich kapel, a nie wypuszczanie p∏yty z nagrania-mi, które fani black metalu ju˝ dawno majà.

A.S.

szane sà tematy dotyczàce wojny. Jednym z najciekawszych utworów jest„Warschau“, w którym prawdopodobnie jest mowa o powstaniu war-szawskim. G∏owy nie dam, bo g∏os nowego wokalisty Mortuusa spe∏niabardziej rol´ dodatkowego instrumentu, a tekstów niestety nie widzia-∏em. Mortuus kilka miesi´cy temu zastàpi∏ bardzo charyzmatycznego Le-giona. Nie wniós∏ jednak za wiele do grupy, bo g∏osem operuje w iden-tyczny sposób jak poprzednik. Momentami jednak s∏ychaç, ˝e nie jest tojeszcze to gard∏o. W zespole dosz∏o równie˝ do innej zmiany. Basist´ B.Wara zastàpi∏ Magnus Devo Andersson, który gra∏ na gitarze na pierw-szych dwóch albumach zespo∏u i równie˝ nagrywa∏ i miksowa∏ nowy al-bum. Poza królujàcym black metalem jest równie˝ miejsce na „Death-march“ - utwór kojarzàcy si´ z militarnym ambientem. Zdziwi∏am si´ kie-dy po kilku przes∏uchaniach spojrza∏am na wyÊwietlacz. P∏yta trwa 45minut, a wydaje si´, ˝e liczy zaledwie 30 minut. Zawsze jednak jest tak, ˝edobre chwile mijajà szybciej.

Page 28: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Osobami najlepiej zorientowanymiw topografii nocnego ˝ycia miasta sàzazwyczaj taksówkarze. Szczególnie

ch´tnie informujà swoich klientów o tym,gdzie mo˝na si´ rozerwaç w towarzystwiepaƒ swawolnych. Niektórzy wr´cz wo˝à re-klamy wybranych lokali na drzwiach samo-chodów, a nierzadko sà te˝ cichymi wspó∏-w∏aÊcicielami agencji towarzyskich.

Kiedy W∏adys∏aw C. zaczà∏ dorabiaç napostoju, co bardziej intratne kontakty z klu-bami nocnymi by∏y ju˝ poobstawiane przezjego kolegów po fachu. W∏aÊciwie bardziejprzez konkurentów, gdy˝ Êrodowisko to nie-ch´tnie wita nowych w swoim gronie. W∏aÊci-wie tylko dzi´ki temu, ˝e „nowy“ by∏ emery-towanym podoficerem policji nie przebito muopon i w ogóle pozwolono zatrzymywaç si´przy s∏upku z napisem TAXI. Taksówkarzestarsi sta˝em bezceremonialnie blokowali gojednak w kolejce i zgarniali klientów sprzednosa. Pan W∏adek du˝o wi´c krà˝y∏ po mie-Êcie, liczàc na zabranie klienta z ulicy. Zda-rza∏o mu si´ wi´c podwoziç zawodowe ulicz-nice, które same z∏apa∏y swojego klientai musia∏y przetransportowaç go na tzw. me-t´. Klienci klientek byli najcz´Êciej pijanii spokojni, ale którejÊ majowej nocy trafi∏ si´facet nie tyle agresywny, co niecierpliwy. Nieczekajàc na koniec kursu, postanowi∏ jeszczew taksówce skonsumowaç to, za co z góryzap∏aci∏ panience. Ta poczàtkowo si´ broni∏a,ale w koƒcu uleg∏a i kaza∏a taksówkarzowizatrzymaç si´ na obrze˝ach parku, a potemwys∏a∏a go, aby poszed∏ jej kupiç papierosy.

Kierowcy bardzo si´ to op∏aci∏o, bo klient-ka, która z racji swojej profesji i tak by∏a ka-sowana wed∏ug wy˝szej taryfy, tym razemzgodzi∏a si´ podzieliç swoim zarobkiem z ta-ryfiarzem fifty-fifty. Nazajutrz dyskryminowa-ny taksówkarz próbowa∏ znaleêç podobnàpasa˝erk´, a najlepiej t´ samà i zapropono-waç jej bardziej regularnà wspó∏prac´. Nie-stety, to si´ nie uda∏o, jednak od pomys∏uprzekszta∏cenia swojego poloneza w burdelna kó∏kach by∏y policjant ju˝ nie odst´powa∏.Zaczà∏ wi´c usilnie studiowaç og∏oszenia to-warzyskie w gazetach i „Êwierszczykach“.Szczególnie interesowa∏y go anonse paƒswawolnych i bezdomnych jednoczeÊnie. Za-znacza∏y one wyraênie, ˝e wiadome us∏ugiÊwiadczà tylko na wynos. Jak si´ wnet okaza-∏o, stanowià one drugà lig´ w bran˝y, przy-najmniej pod wzgl´dem finansowym. Nie ma-jàc bowiem w∏asnej mety, klientów zdobywa-jà rzadziej.

Prawie wszystkie, do których zatelefono-wa∏ starszy sier˝ant sztabowy w stanie spo-czynku wyra˝a∏y zainteresowanie jego ofertà.W praktyce nie sz∏o jednak a˝ tak dobrze.Jedna z potencjalnych wspólniczek rozpozna-∏a na przyk∏ad w taksiarzu dawnego glin´i wycofa∏a si´, obawiajàc si´ jakiejÊ prowoka-cji. Inne próbowa∏y, ale z rzadka udawa∏o imsi´ sk∏oniç klienta do igraszek w samocho-dzie. Bo chocia˝ szyby taksówki zosta∏y okle-jone ciemnà folià, a panie pracowa∏y na trze-

cià zmian´, to panowie jednak si´ kr´powali.ObecnoÊç kierowcy i oÊlepiajàce ich reflekto-ry aut nadje˝d˝ajàcych z przeciwka utrudnia-∏y te˝ skupienie si´ na wykonywaniu zadaniatym, którzy si´ go podj´li.

Rozwiàzanie znalaz∏ sam pomys∏owy tary-fiarz. Dokupi∏ do swojego poloneza specjalnàszyb´ pancernà, oddzielajàcà przednie foteleod tylnej kanapy, jakie sà standardowo mon-towane w taksówkach na Zachodzie, a na do-datek szk∏o to zas∏oni∏ grubà kotarà. W dzieƒszmatka by∏a mocowana szpilkami do podsu-fitki, w nocy zapewnia∏a ca∏kowità intymnoÊçpasa˝erom. Teraz biznes szed∏ o wiele lepiej.Panie zamawia∏y wr´cz pana W∏adka, a w∏a-Êciwie jego samochód, na ca∏e wieczory, p∏a-ci∏y dobrze i wszyscy zdawali si´ byç zado-woleni. AliÊci po kilku miesiàcach od pierw-szego nietypowego kursu taksówki, klientkioraz ich klienci zacz´li troch´ narzekaç nach∏ody. Dokàd auto by∏o w ruchu, dzia∏a∏ote˝ jego ogrzewanie. Stojàc przy parku, albonad jeziorem, szybko osiàga∏o temperatur´zbyt niskà dla roznegli˝owanych pasa˝erów.

W∏aÊciciel i temu potrafi∏ zaradziç. Ponie-wa˝ zdà˝y∏ ju˝ od∏o˝yç troch´ grosza, sprze-da∏ poloneza i kupi∏ u˝ywanego siedmiooso-bowego minivana. Przerabiajàc go na gaz,za˝yczy∏ sobie od razu zainstalowania w tyl-nej cz´Êci kabiny specjalnej nagrzewnicy, ja-kie kupujà zazwyczaj kierowcy TIR-ów, sp´-dzajàcy w szoferkach ca∏e tygodnie. Klientki,czy te˝ raczej wspólniczki, by∏y nowym miej-scem pracy oczarowane, tak˝e dlatego, ˝e 5tylnych foteli dawa∏o si´ uformowaç w le˝an-k´ wygodnà dla dwóch osób, a nawet umo˝-

liwiajàcà organizowanie sesji trzyosobowych,nie wiedzieç dlaczego w bran˝owej gwarzezwanych duetami.

Te ostatnie najcz´Êciej urzàdza∏y dwiedziewczyny, podobno bliêniaczki, z którychjedna by∏a ufarbowana na wÊciek∏y blond,a druga zupe∏nie na czarno. W duecie lub so-lo mia∏y tylu klientów, ˝e taxi sutener musia∏ju˝ odmawiaç innym ch´tnym do przejecha-nia si´ jego vanem. Odtràconym panienkomnie mog∏o si´ to spodobaç, wi´c poskar˝y∏ysi´ tu i ówdzie. Przede wszystkim donios∏yswojemu opiekunowi z miasta, ˝e siostry bar-dzo si´ panoszà, a potem usi∏owa∏y namówiçdo przyjmowania nietypowych kursów inne-go w∏aÊciciela wygodnej taksówki. Niestety,trafi∏y na goÊcia, który zareagowa∏ na to naj-pierw Êwi´tym oburzeniem, a potem jà∏ na-k∏aniaç klientki, aby z∏o˝y∏y zeznania obcià-˝ajàce jego zaradnego koleg´.

Policjantom by∏o troch´ g∏upio przes∏u-chiwaç w charakterze podejrzanego o czer-panie korzyÊci z cudzego nierzàdu niedawne-go glin´, ale sprawa sta∏a si´ ju˝ zbyt g∏oÊna,by mo˝na jej by∏o ukr´ciç ∏eb. Podejrzanywarunkowo wyszed∏ z aresztu tymczasowegopo wp∏aceniu sporej kaucji, jednak wobecmocnych dowodów przeciwko niemu (opróczzeznaƒ by∏ych klientek obcià˝a∏ go te˝ do-wód rzeczowy w postaci samochodu przero-bionego na burdel), liczy∏ si´ z mo˝liwoÊciàpowrotu za kratki. A ˝e nieszcz´Êcia lubiàchodziç parami, jacyÊ nieznani sprawcy kom-pletnie zdemolowali mu jego nietypowà tak-sówk´.

MAGMA VII

28 Panorama

Pod §

Nocne kursy

Page 29: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Prezentowana podczas salonów samocho-dowych w Genewie i Barcelonie, wersjaPassenger uzupe∏nienia gam´ Renault

Trafic o nowà odmian´ z kategorii samocho-dów osobowych. Trafic Passenger mo˝e prze-woziç do 8 osób i jest skierowany do klientówinstytucjonalnych poszukujàcych samocho-du klasy wy˝szej, ale tak˝e do klientów indy-widualnych zainteresowanych samochodemrodzinnym, oferujàcym wysoki komfort i osià-gi. Pe∏en ekspresji design, zalety dynamiczne,a tak˝e szeroki wachlarz wyposa˝enia decy-dujàcego o komforcie i bezpieczeƒstwie zbli˝a-jà ten samochód do kategorii vanów. TraficPassenger jest dost´pny z trzema rodzajamisilników wysokopr´˝nych, wÊród których ofe-rowana jest najmocniejsza jednostka 2.5 dCi16V o mocy 99 kW (135 KM) oraz z silnikiembenzynowym.

Trafic Passenger jest przygotowany naspe∏nienie wszelkich wymagaƒ i potrzeb - biurpodró˝y, du˝ych hoteli do przewozu VIP’ów,ale tak˝e wielodzietnych rodzin poszukujà-cych samochodu typu van. Tego rodzajuklienci zwracajà uwag´ na wysoki komfort sa-mochodu, jego wielofunkcyjnoÊç oraz spe∏nie-nie ró˝norodnych potrzeb i oczekiwaƒ w dzie-dzinie bezpieczeƒstwa, wygody podró˝owaniai niskich kosztów zakupu i eksploatacji.

Silny i pe∏en ekspresji designNowoczesny i Êmia∏y design Trafica Pas-

sengera odzwierciedla jego zalety dynamiczneoraz trwa∏oÊç konstrukcji. Dla podkreÊleniaprzynale˝noÊci pojazdu do kategorii samocho-dów osobowych, zderzaki sà pomalowanew kolorze nadwozia.

Staranne wykoƒczenie wn´trza potwierdzawysokà pozycj´ tego modelu. Tapicerka jestw ca∏oÊci wykonana z tkaniny welurowej „Ze-bra“, a jej uzupe∏nieniem sà wstawki weluro-we w obiciach drzwi przednich i Êcian bocz-nych. Wysoki standard wykoƒczenia kabinypodkreÊla wyk∏adzina dywanowa na pod∏odzeoraz wyjmowana pó∏ka w baga˝niku i tylnenadkola w ca∏oÊci pokryte wyk∏adzinà.

Komfort godnysamochodu osobowego

Miejsce kierowcy zosta∏o niezwykle staran-nie opracowane, aby zapewniç przestronnoÊçi funkcjonalnoÊç kabiny. Podobnie jak w va-nach, zastosowano rozwiàzania decydujàceo ergonomii kabiny: mo˝liwoÊç regulacji g∏´-bokoÊci wysuni´cia kierownicy, desk´ roz-dzielczà z licznymi schowkami oraz ∏atwo do-st´pne dla kierowcy elementy sterujàce.

Dla podniesienia komfortu, pianka wype∏-niajàca przednie i tylne fotele posiada nowykszta∏t. Zastosowano równie˝ nowego typupod∏okietniki a przednie fotele zapewniajà bar-dzo dobre podparcie pleców na wysokoÊci l´dê-wi i posiadajà regulacj´ wysokoÊci siedziska.

Trafic Passenger umo˝liwia wygodne po-dró˝owanie oÊmiu osobom. ¸awka w drugimrz´dzie zapewnia miejsce dla 2 lub 3 osób - za-le˝nie od specyfikacji pojazdu, zaÊ w ostatnim

rz´dzie zainstalowana jest sk∏adana 3-miejsco-wa ∏awka, którà w razie potrzeby mo˝na z ∏a-twoÊcià wyjàç. Taki uk∏ad siedzeƒ pozwala nadostosowanie wielkoÊci baga˝nika do potrzebu˝ytkowników pojazdu.

W trosce o ergonomi´ kabiny, zapewniono∏atwe przejÊcie z przedniej cz´Êci kabiny do ty-∏u dzi´ki umieszczeniu dêwigni zmiany biegóww desce rozdzielczej.

Szeroka gama wyposa˝eniaTrafic Passenger oferuje bogate i komforto-

we wyposa˝enie seryjne, takie jak: wspomaga-nie kierownicy, centralny zamek, komputerpok∏adowy, elektrycznie sterowane przednieszyby i podwójne lusterka zewn´trzne, przy-ciemniane szyby oraz wiele praktycznychi wygodnie usytuowanych schowków.

W Polsce Trafic Passenger posiada w seryj-nym wyposa˝eniu ABS, dwie poduszki po-wietrzne, centralny zamek, szyby i lusterkaelektrycznie regulowane, komputer pok∏ado-wy. Opcjonalnie mo˝e zostaç wyposa˝ony w do-datkowe ogrzewanie i funkcj´ recyrkulacji po-wietrza oraz klimatyzacj´ przedniej i tylnej cz´-Êci kabiny, reflektory przeciwmgielne, radiood-twarzacz CD 4x15W. Wyposa˝enie to mo˝e zo-staç uzupe∏nione równie˝ o system GPS.

Pomys∏owe schowkiNowa wersja Passengera jest potwierdze-

niem pomys∏owoÊci Renault w dziedzinie kon-cepcji zagospodarowania wn´trza pojazdu.Ka˝da wolna przestrzeƒ zosta∏a tu przekszta∏-

cona w miejsce na schowek lub kieszeƒ, czy tow drzwiach przednich lub tylnych, z ty∏uoparç przednich foteli, gdzie przewidziano kie-szenie, czy pod tylnà ∏awkà w drugim rz´dzie.Zaplanowano równie˝ miejsce na narty podÊrodkowym fotelem i wyjmowane pojemniki.

Konstrukcja deski rozdzielczej pozwoli∏a nawygospodarowanie obszernego, oÊwietlanegoschowka (ch∏odzonego w opcji z klimatyza-cjà), mogàcego pomieÊciç dwie butelki 1,5-li-trowe i etui na okulary, a tak˝e na zamonto-wanie uchwytów na kubki, wyjmowanà po-pielniczk´ oraz licznych kieszeni i pó∏ek.

Obj´toÊç baga˝nika pod tylnà pó∏kà wynosi673 dm3 i mo˝e byç powi´kszona do 3092dm3 po wyj´ciu tylnej ∏awki w ostatnim rz´-dzie. Dla zabezpieczenia przewo˝onego baga-˝u, Trafic Passenger posiada w seryjnym wy-posa˝eniu specjalne zaczepy, a jako opcja ofe-rowana jest siatka mocujàca baga˝e.

Bezpieczeƒstwona najwy˝szym poziomie

Aby zapewniç pe∏nà kontrol´ nad samo-chodem niezale˝nie od warunków, w wersjiPassenger zastosowano wszystkie osiàgni´-cia technologiczne wprowadzone w gamieTrafica w dziedzinie bezpieczeƒstwa czynne-go, w szczególnoÊci uk∏ad hamulcowy z czte-rema hamulcami tarczowymi. Skutecznyi wytrzyma∏y uk∏ad hamulcowy pojazdu jestwyposa˝ony w system ABS z seryjnie monto-wanym elektronicznym korektorem si∏y ha-mowania EBV. (cdn)

Panorama 29

Redaguje JACEK KUCHARSKI Na czterech kó∏kach

Inspiracjaze świata vanów (1)

Page 30: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Przed blisko dziesi´ciu laty, przez dwatygodnie podró˝owa∏em po Ukrainie. Rów-ne, Kijów, Czerkasy... setki kilometrów, dzie-siàtki spotkaƒ. Oficjalnych i przypadkowych.Te pierwsze zawsze si´ zaczyna∏y, a i koƒ-czy∏y, toastami wznoszonymi za wszystkoza co nale˝a∏o wypiç, a je˝eli ju˝ zabrak∏ointencji, mo˝na je by∏o wznosiç w milczeniu.W hotelach, w których nasza grupa si´ za-trzymywa∏a, na Êniadanie podawano goràcyrosó∏, bàdê barszcz, a w lodówkach, w któ-re wyposa˝one by∏y hotelowe pokoje, nieznajdowa∏o si´ nic prócz butelek z kefiremuzupe∏nianych codziennie przez „eta˝ne“.Ukraina upaja∏a si´ niepodleg∏oÊcià, co rusztrafialiÊmy na jakieÊ ojczyêniane bàdê bogo-ojczyêniane demonstracje, które najcz´Êciejodbywa∏y si´ na centralnych placach, gdziew Êrodku górowa∏a umieszczona na postu-mencie charakterystyczna postaç z kaszkie-tem na∏o˝onym g∏ow´ bàdê te˝ trzymanymw r´ce. Z wieloma mieszkaƒcami UkrainyzaprzyjaêniliÊmy si´ wówczas na „wsiu˝yzƒ“, dyskutujàc, rozwodzàc si´ o wspól-nych interesach, a kiedy ju˝ naszym przy-sz∏ym wspólnikom w bogaceniu si´ mocnozaszumia∏o w g∏owie, patrzyli na nas bacz-nie i niby ˝artem stwierdzali: „Ale teraz Pa-ny Lachy nas nie oszukacie“. Owo „Pany La-chy“ pojawia∏o si´ cz´sto, rzucane niby ˝ar-tem, lecz z przekàsem, w dowód za˝y∏oÊci,ale i nieufnoÊci. Niewiele, a raczej nic z tychwspólnych planów póêniej nie wysz∏o; ot,polska zarozumia∏oÊç, poczucie wy˝szoÊcistar∏o si´ z ukraiƒskà przebieg∏oÊcià.

Prezydenckie wybory na Ukrainie ujaw-ni∏y z ca∏à wyrazistoÊcià „utopijne sny Po-laków“. To czy zwyci´˝y∏ Wiktor Januko-wycz czy Wiktor Juszczenko by∏o i jest we-wn´trznà sprawà Ukrainy, paƒstwa niepod-leg∏ego, zawierajàcego takie sojusze jakiemu sà potrzebne i wygodne. W Polsce po-stawiono na Juszczenk´ i do poparcia tegokandydata chciano zmobilizowaç ca∏yÊwiat, gdy˝ Polska samozwaƒczo poczu∏asi´ odpowiedzialna za losy 50-milionowe-go paƒstwa le˝àcego nad Dniestrem, Dnie-prem i Donem. W tej misji znacznie prze-kroczyliÊmy wszelkie granice ÊmiesznoÊcii mog∏oby to wywo∏ywaç spazmy Êmiechu,gdyby równoczeÊnie nie by∏o tragiczne.By∏y premier, upozowany na wzorzec cnót,apelujàcy do Ukraiƒców o odwag´, bronie-nie demokracji; Jaros∏aw Kaczyƒski w imie-niu Prawa i SprawiedliwoÊci uznajàcy Jusz-czenk´ za Prezydenta Ukrainy, gdy naUkrainie Komisja Wyborcza nie og∏osi∏ajeszcze oficjalnych wyników wyborów; te-atralne gesty w wykonaniu pos∏ów wszyst-kich ugrupowaƒ, przeÊcigajàcych si´ w ma-nifestowaniu sprzeciwu wobec oficjalnego

wyniku - wszystko to przypomina∏o zacho-wanie pijanego wariata.

Ranga stosunków politycznych i gospo-darczych Polski i Ukrainy jest dla obupaƒstw wa˝na równie˝ z uwagi na sàsiedz-two. Ale Ukraina sàsiaduje równie˝ ze S∏o-wacjà, W´grami, Rumunià i Mo∏dowà zaÊprzede wszystkim z Rosjà, która - niewa˝neczy prezydentem urz´dujàcym w Kijowie b´-dzie Janukowycz czy Juszczenko - pozosta-nie dla niej najwa˝niejszym partnerem z ra-cji gospodarczych, politycznych i historycz-nych. Demokracja ukraiƒska nie jest warun-kowana bli˝szym zwiàzaniem si´ z Zacho-dem. Demokracja wyra˝a si´ obywatelskàdojrza∏oÊcià oraz okreÊlonym poziomem ˝y-cia obywateli. Z jakich wolnoÊci obywatel-skich korzystajà bezrobotni, ludzie ̋ yjàcy naskraju minimum socjalnego? Takich, ˝e mo-gà si´ ustawiaç w kolejkach do punktów do-˝ywiania, klnàc ile wlezie na zasranà rzeczy-wistoÊç. Nie przesadzajmy z tà demokracjà(a to Polska w∏aÊnie). W ka˝dym paƒstwie,∏àcznie ze Stanami Zjednoczonymi, wzoremzachodniej demokracji, przegrana stronaoskar˝a zwyci´zców o sfa∏szowanie wybo-rów. Akurat w 2000 roku mia∏o to miejscew USA i jakoÊ nasi tak zwani politycy, niepodnosili larum, nie udawali si´ w podró˝emediacyjne i nie czynili gestów godnychlepszej sprawy.

Niezale˝nie jak zakoƒczy si´ los prezy-dentury na Ukrainie, najwi´kszym przegra-nym b´dzie RP za swoje wtràcanie si´w nieswoje sprawy. Za g∏upie poczuciewy˝szoÊci, za XVII-wieczne szlachecko-ma-gnackie resentymenty, kiedy podgolonymczerepom równie˝ wydawa∏o si´, ˝e mogàwp∏ywaç na los Ukrainy, za pych´ po∏àczo-nà z g∏upotà i ob∏udà. W przeciwieƒstwiedo tych, którzy wiedzà, ˝e wybory na Ukra-inie zosta∏y sfa∏szowane, wiedzà, ˝e jedenkandydat jest dobry a drugi z∏y, ja tego niewiem. Wiem natomiast, ˝e sytuacja w Pol-sce jest zasrana i to jest wystarczajàcy po-wód, aby zajàç si´ sobà a nie innymi.

W 1654 roku w Perejas∏awiu zosta∏apodpisana ugoda starszyzny kozackiejo po∏àczeniu Ukrainy z Rosjà. Kozacy z∏o-˝yli przysi´g´ na wiernoÊç carowi. Na takàw∏aÊnie decyzj´ znaczàcy wp∏yw wywar∏ywojny polsko-kozackie, traktowanie Koza-ków, Ukraiƒców w Rzeczpospolitej ObojgaNarodów, gdzie o Kozakach mówiono, ˝esà jak paznokcie które nale˝y przycinaç. Tow decydujàcej mierze Pany Lachy zdecydo-wali o pchni´ciu Ukrainy ku Moskwie.Wspó∏czeÊni Polacy chcà mieç, majà, po-czucie misji w kwestiach jej przysz∏oÊci.Pany Lachy...

¸UKASZ WYRZYKOWSKI

Moje2/3

Ukazuje si´ od 16 maja 1954 r.

TYGODNIK ILUSTROWANYgospodarka, polityka, spo∏eczeƒstwo

Redaktor naczelny¸UKASZ WYRZYKOWSKI

tel. (0 32) 256 17 78

Zast´pca redaktora naczelnegoMARIOLA SEREDIN

Dyrektor Przedstawicielstwaw Warszawie

JACEK KUCHARSKItel. (0 508) 238 826

Stale wspó∏pracujà:

Wies∏aw ADAMIK,Sabina B¸A˚Y¡SKA,

S∏awomir BOROWSKI,Zygmunt BRONIAREK,

Henryk CZARNIK,Monika KANIOWSKA,

Anna G¸UCH, Janusz KO˚USZNIK,Izabela LARISZ, Andrzej ¸OJAN,

Jerzy PITERA,Grzegorz P¸ONKA,

Wojciech SZCZAWI¡SKI,Edmund WOJNAROWSKI

Katarzyna WYKA

Adres redakcji:„Panorama”, ul. Brzoskwiniowa 32

43-190 Miko∏ów

Adres do korespondencji:„Panorama”, 40-900 Katowice 2

skr. pocztowa 335

Wydawca:

43-190 Miko∏ów,ul. Brzoskwiniowa 32

DTP:AGENCJA REKLAMOWA Micha∏ Seredin43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32

Kolporta˝:„Ruch” SA w Warszawie OKDP

ul. Jana Kazimierza 31/3300-958 Warszawa

REDAKCJA NIE ODPOWIADAZA TREÂå OG¸OSZE¡,

NIE ZWRACA MATERIA¸ÓWNIE ZAMÓWIONYCH,

ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIATEKSTÓW I ZMIANY TYTU¸ÓW.

NUMER ZAMKNI¢TO 28 XI 2004 r.

e-mai l : tygodnik [email protected]

Pany Lachy...

Page 31: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Handlowo - rozrywkowy obiekt SilesiaCity Center, powstajàcy w jednej z najstar-szych dzielnic Katowic, stanowi pierwszyetap inwestycji, której ∏àczna wartoÊç wy-niesie oko∏o 600 mln euro. Jest ona realizo-wana na terenie pokopalnianym, nale˝à-cym niegdyÊ do kopalni „Gottwald“ w dziel-nicy Dàb. JednoczeÊnie wprowadzi zmianyw wyglàdzie dzielnicy, nadajàc temu zakàt-kowi odmienny charakter. Na terenie prze-mys∏owym powstanie przyjazna dla miesz-kaƒców przestrzeƒ miejska, wolna od wp∏y-wów eksploatacji górniczej i zanieczyszczeƒ.Obszar inwestycji o powierzchni ok. 30 hajest jednym z najwi´kszych terenów rekulty-wowanych w Europie. Realizacja obiektub´dzie przebiegaç w czterech etapach:1. budowa centrum handlowo-rozrywko-wego o powierzchni handlowej 65.000 m2

2. budowa osiedla mieszkaniowego o wyso-kim standardzie o powierzchni 40.000 m2

3. budowa dwóch wie˝owców (powierzch-nie biurowe, lokale mieszkalne, hotel) o po-wierzchni 20.000 m2

4. budowa wolno stojàcych budynków,przeznaczonych mi´dzy innymi na us∏ugi,handel, biznes oraz dla instytucji publicz-nych.

Inwestorem Silesia City Center w Katowi-cach jest firma TriGranit. Generalnym wy-konawcà inwestycji - firma Strabag sp. z o.o.realizujàca najwi´ksze projekty zwiàzanez rozwojem infrastruktury miejskiej, handludetalicznego, kompleksów mieszkalnych,centrów rekreacji i rozrywki oraz budownic-twa drogowego, jedna z najwi´kszych i naj-

bardziej cenionych firm bran˝y budowlanejw Polsce.

- W ten sposób opuszczone przez wielelat miejsce po kopalni „Gottwald“ ju˝ zarok zmieni si´ w nowe i pe∏ne ˝ycia cen-trum miejskie - mówi Alfred Watzl, Dyrek-tor Generalny ds. Budownictwa OgólnegoStrabag sp. z o.o. - Nie bez znaczenia jestrównie˝ fakt, ˝e poprzez zaanga˝owaniew proces inwestycyjny firm lokalnych ge-nerujemy nowe miejsca pracy na Âlàsku -dodaje Dyrektor Alfred Watzl.

- Jest kilka powodów, dla których miastootwiera ten projekt - zaznaczy∏ Piotr Uszok,Prezydent Katowic podczas uroczystoÊciwmurowania kamienia w´gielnego. - War-toÊç tego projektu, opiewajàca na ponad600 mln euro, jego kompleksowoÊç poprzezobecnoÊç obiektów handlowych, us∏ugo-wych, rekreacyjnych ale tak˝e budownic-twa mieszkaniowego i biurowego, powiàza-na z rekultywacjà terenów poprzemys∏o-wych, jak równie˝ powstanie znacznej iloÊcinowych miejsc pracy powoduje, ˝e wp∏ywaon w sposób znaczàcy na zrównowa˝onyrozwój miasta. Jest to równie˝ bardzo pozy-tywny przyk∏ad uzupe∏niania si´ inwestycjisektora publicznego i prywatnego. Miastoinwestuje powa˝ne Êrodki w rozbudow´uk∏adów komunikacyjnych. Ta inwestycjastanowi znakomite dope∏nienie wysi∏kówinfrastrukturalnych i jest niezwykle wa˝naz punktu widzenia potrzeb lokalnej spo∏ecz-noÊci - doda∏ Piotr Uszok.

Tekst ALEKSANDRA POLANOWSKAZdj´cia WALDEMAR BOJARUN, ARC

Filozofia przyszłości15 listopada 2004r. w Katowicach na placu budowy centrum miejskiego Silesia City

Center wmurowano kamieƒ w´gielny. W uroczystoÊci uczestniczyli m.in. Jego Ekscelen-cja Ambasador Republiki W´gierskiej w Polsce Mihaly Gyor, Prezydent Miasta KatowicePiotr Uszok, przedstawiciele Êrodowiska górniczego, reprezentanci inwestora - firmyTriGranit, generalnego wykonawcy - Strabag sp. z o.o. wielu organizacji i instytucji.

Kamieƒ w´gielny zosta∏ uroczyÊcie poÊwi´cony przez ksi´dza dziekana dr. Jana Mor-cinka. UroczystoÊç zaszczyci∏o swà obecnoÊcià blisko 200 osób.

Page 32: Tygodnik Panorama 2004_49/50

Tel.:

(0-5

01) 5

03 9

14

Jedna z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej zaniedbana drewniana cerkiewz 1818 roku; pod wezwaniem Opieki Matki Bożej.

Po wojnie całe jej wyposażenie zostało wywiezione, a cerkiew pozostawionowłasnemu losowi. Zabytek stanowi kolejny ponury przykład niszczenia, rozpadu.

Proces dewastacji tej pięknej choć opuszczonej świątyni - mimo wysiłków miejsco-wych pasjonatów budowli i prawosłanych wiernych - trwa nadal.

CERKIEW W MIĘKISZU STARYM

MM aa ll aa rr ss kk ii ee ww ęę dd rr óó ww kk ii DD aa rr ii uu ss zz aa OO rr ss zz uu ll ii kk aa