Magazyn STYLE | luty 2012

40

description

Jeżeli przyjąć stwierdzenie Arystotelesa za fakt, to wielu z nas ma fundament ku temu, aby stać się filozofem. Ja dziwię się nadal dosyć często, mimo że z wiekiem podobno powinno się dziwić coraz mniej. Widocznie jeszcze nie ten wiek!

Transcript of Magazyn STYLE | luty 2012

Page 1: Magazyn STYLE | luty 2012
Page 3: Magazyn STYLE | luty 2012
Page 5: Magazyn STYLE | luty 2012
Page 6: Magazyn STYLE | luty 2012

tekst: Wojciech Kozłowskiilustracje: Małgorzata Rozenau

temat główny

www.magazynstyle.pl/24/20126

DWypasione dzieci

Wszystko zaczyna się, kiedy jeszcze naWet dobrze nie staniemy na nogi.

spece od marketingu zadbali, byśmy mieli Wszystko na Wyciągnięcie ręki.

Wystarczy, że potrafimy już ją WystaWić z Wózka. W Wąskiej drodze do

kasy marketu, W której utykamy na kilka lub kilkanaście dobrych minut,

łapiemy batoniki, lizaki lub chipsy. później tylko trzeba zrobić maślane

oczy do mamy albo rozedrzeć się na pół sklepu i już mamy sWoją ukochaną

niezdroWą zdobycz.

Page 7: Magazyn STYLE | luty 2012

– Dziecko, które dostaje pięć pełnowartościowych posiłków o w miarę stałej porze, nie będzie sięgało w sklepie po słodycze, bo zwyczajnie nie będzie głodne. Przecież my też, kiedy idziemy syci na zakupy, kupujemy mniej, aniżeli wtedy, gdy odczuwamy głód. A przecież na tym polega mądrość rodzica, że ustala, jak często dziecko dostaje słodycze – tłumaczy Marzena Kowalczyk, dietetyczka i zarazem dyrektor-ka Przedszkola Miejskiego nr 49 „Witaminka” w Bytomiu.

My, dorośli, chcemy dla dziec-ka jak najlepiej. Nie chcemy też wciąż odmawiać mu przyjemno-ści, także tych kulinarnych. Pro-blem w tym, że konsekwencje nieprawidłowej diety są ogrom-ne. Już mówi się o otyłości jako problemie społecznym, a leka-rze różnych specjalności wręcz alarmują, by porzucić złe nawyki żywieniowe. Kardiolodzy, stoma-tolodzy, dietetycy i psychologowie są zgodni – nasze dzieci jedzą śmieci!

Zagrożenia na patyku

Małe dziecko, mimo że nie po-siada jeszcze własnych pieniędzy i nie chodzi samo do sklepu, po-trafi zadbać o swoją nadwagę. Zresztą nie tylko o nadwagę. Po-trafi ściągnąć na siebie różnora-kie problemy zdrowotne. Weźmy takiego lizaka, który dostępny jest w każdym sklepie spożyw-czym. Czy coś może z nim być nie tak?– Zawarty w lizaku cukier niszczy zęby, demineralizuje je, bo potrafi na nie oddziaływać nawet przez kilkanaście minut, kiedy dziecko trzyma go w ustach – ostrzega To-masz Lizurek, stomatolog.

I pierwszy krok w stronę próch-nicy już wykonany. Okazuje się jednak, że w lizaku mogą się ukrywać także składniki, które czynią z dzieci niesforne: obni-żają koncentrację czy powodują nadpobudliwość – działają ni-czym dopalacze. Dziwne zacho-wania dzieci zaobserwowano w ubiegłym roku u uczniów jed-nej z radomskich podstawówek. Wezwano sanepid, który przyjrzał się sprzedawanym w szkolnym sklepiku produktom. Między innymi w lizakach znaleziono barwnik azowy oznaczony sym-bolem E-129, który może nasilać

objawy astmy i nadpobudliwość psychoruchową, podejrzewany jest także o działania rakotwór-cze. Na terenie Unii Europejskiej składnik ten jest dopuszczony do użycia, ale co ciekawe zabro-niony jest m.in. w Danii, Belgii czy Szwajcarii. Po tym odkryciu powiatowe stacje sanitarno-epi-demiologiczne zaczęły spraw-dzanie sklepików szkolnych i na Radomiu sprawa się nie skoń-czyła. Słodycze zawierające ten barwnik znaleziono m.in. w Cie- szynie. I mimo że już minęło kil-ka miesięcy od tego odkrycia, to zakończenia tej sprawy nie wi-dać. Barwnik w małych ilościach nie jest szkodliwy, więc o wycofa-niu towaru z półek mowy nie ma. Sanepid prowadzi więc działania edukacyjne i przestrzega przed nadużywaniem takich słodyczy. A dzieci – jak to dzieci – do nich nie zawsze docierają słowa.

Substancje dodatkowe w żyw-ności to duży problem. Bywa, że nie starcza opakowania, by wymienić wszystkie „E”. Na szczęście są już pod obserwacją Unii Europejskiej. Na pierwszy ogień poszły właśnie barwni-ki. Zanim jednak zakazy wejdą w życie, będą musiały zmierzyć się z biurokratyczną maszynerią Wspólnoty i przeciwstawić się lobbującym przedsiębiorcom, którzy goniąc za zyskiem, są w stanie nawet nas podtruwać.

Jak utuczyć malucha?

Wróćmy jednak do otyłości. Dzie-ci z nadwagą przybywa. Przyby-wa też rodziców, którzy szukają ratunku dla swoich pociech. Znaleźć go mogą w Przedszkolu Miejskim nr 49 „Witaminka”.- Zapraszam rodziców na spotka-nie, omawiamy problemy i uma-wiamy się na to, jaką dietę bę-dziemy realizować, zakładając, że u dziecka w tym wieku nie sto-suje się diety ubogoenergetycz-nej, czyli odchudzającej. Jest to po prostu dieta z wykluczeniem produktów wysokokalorycznych, smażonych, słodyczy i cukru – opowiada dyrektorka przed-szkola, Marzena Kowalczyk. – Posiłki planowane są według nowoczesnych zasad racjonal-nego żywienia dzieci w wie-ku przedszkolnym. W naszym przedszkolu uwzględniamy tak-że ewentualne zalecenia lekarza dotyczące diety dzieci – dodaje.

Z dużą uwagą problemowi nad-wagi przygląda się dr Agniesz-ka Kozioł-Kozakowska, która w Instytucie Zdrowia Publicz-nego, Uniwersytetu Jagielloń-skiego Collegium Medicum prowadziła badania na grupie przedszkolaków.

– Okazuje się, że problem nad-wagi zaczyna się dużo wcześniej, kiedy dziecko jest niemowlęciem. Przekarmianie dzieci i zmu- szanie dziecka, by zjadło wszyst-ko, co ma na talerzu, to podsta-wowe błędy żywieniowe mam. To przysłowiowe bieganie za dzieckiem z łyżeczką, by jeszcze zjadło jest obserwowane u mam, ale także u babć, które istotnie zmieniają nawyki żywieniowe dzieci – twierdzi dr Agnieszka Kozioł-Kozakowska, która w Kra-kowie organizuje 23 marca kon-ferencję naukową pt. „Problemy Żywieniowe Dzieci. Spojrzenie Lekarza i Dietetyka”.

Jak przekonuje psycholog Magda-lena Pietrzyk, czynnikiem wpły- wających na powstawanie otyło-ści u dzieci są także przekonania dotyczące jedzenia. – Dla osób starszych – babć i dziadków – jedzenie jest skoja- rzone z zapewnieniem możliwo-ści przetrwania i gwarantuje po-czucie bezpieczeństwa. W zwią- zku z tym przez jedzenie prze-kazuje się miłość i dbałość. To w efekcie prowadzi do przekar-miania dzieci – wyjaśnia.

W tej dbałości o dziecko jeste-śmy w stanie przekroczyć wszel-kie granice rozsądku. Tak bardzo chcemy dobrze, że wychodzi jak zawsze. – Mamy biorą sobie niektóre zalecenia za bardzo do serca. Dzieci nie piją na przykład nic innego, jak tylko sok owoco-wy – są w stanie wypić nawet 2 litry dziennie. A przecież w tych sokach, które nawet nie są dosładzane, znajdują się cukry proste, występujące na-turalnie w owocach. Według wyników badań, dzieci, które wypijają więcej niż 350 milili-trów soków dziennie, mają wyż-sze ryzyko wystąpienia nadwa-gi czy otyłości – przestrzega dr Agnieszka Kozioł-Kozakowska.

Warto czasami przypomnieć so-bie, że istnieje na świecie woda mineralna, która reguluje gospo-darkę wodną organizmu, a nie jest kaloryczna.

www.magazynstyle.pl/24/2012 7

Klasa XXL

Dziecko im starsze, tym bardziej narażone jest na pokusy. Już na-wet z pozoru neutralne wyjście do kina niesie ze sobą ryzyko. No bo w kinie już nie króluje film. Króluje popcorn i napoje gazo-wane typu cola. No, dobrze, kto nigdy się nie napił tego napoju, niech pierwszy rzuci kamieniem! Ale dlaczego nasze dzieci mają aplikować sobie cukier sypany tam wielkimi garściami i kofeinę, która powoduje zaburzenie natu-ralnego rytmu snu i czuwania?

– Większość napojów gazowa-nych zawiera kwas spożywczy, który odwapnia zęby. Duże spu-stoszenie powodują też napoje typu cola. U pacjentów, którzy je piją, bardzo często widać ogrom-ne zniszczenia przy dziąsłach. Bo ślina, język i policzki potrafią usunąć ten napój z powierzchni zębów, natomiast nie potrafią go usunąć z kieszonek dziąsło-wych i tworzą się odwapnienia, a z tego powstaje próchnica. To duży problem współczesnej sto-matologii – wyjaśnia Tomasz Li-zurek, stomatolog.

Straszne? E, tam. Straszne to jest to, że mały kubek tego na-poju to aż 0,5 l, średni – 0,7 l, a duży to litr. No i do tego ku-bełek popcornu, do którego do-sypano ze trzy łyżki soli. 100 g prażonej kukurydzy to około 400 kcal, więc zastępuje dziecku ko-lację. A co z solą? Przedszkolaki mogą dziennie zjeść jej 3 g, czyli ok. pół łyżeczki. Większa dawka może obciążać nerki. A w dłuż-szej perspektywie podwyższone ciśnienie nieuniknione.

Pokus, które czają się na dzieci, jest wiele. Kiedy są epizodami w dziecięcej diecie, nie trzeba rwać włosów z głowy, ale kiedy na nich opiera się menu, to już nie jest zabawnie. Problem nad-wagi pogłębia się, jeżeli przyjrzy-my się stylowi życia współcze-snych nastolatków.

– Nastolatki przestały się po prostu ruszać. Ponadto mają łatwy dostęp do przetworzonej żywności, a to często tzw. junk food, czyli tzw. produkty śmie-ciowe – hamburgery, chipsy, napoje gazowane – alarmuje dr Agnieszka Kozioł-Kozakowska. – Złym nawykiem, prowadzącym do otyłości, jest brak śniadań, co powoduje przecież rozregulowa-

Page 8: Magazyn STYLE | luty 2012

‚‚

nie metabolizmu i ryzyko cukrzy-cy typu drugiego – ostrzega.

Mamy więc młodych grubasków, których cały wysiłek skupia się na stukaniu w klawiaturę kompu-tera lub pilotowaniu telewizora. A przed telewizorem warto coś przekąsić. Więc chipsy w rozmia-rze XXL są zawsze na liście za-kupów. Do tego wielkie 2-litrowe napoje gazowane, solone orzeszki i karmelowy batonik na dokładkę. A jak już się ktoś ruszy, to tylko do fast foodu po tłuste udka kurcza-ka. Od takiej liczby kalorii może zakręcić się w głowie. Ale nie tylko. Taka dieta nie jest bliska naszemu sercu.– U dzieci z nadwagą niewspół-miernie do serca powiększa się organizm. Serce musi więc ten or-ganizm utrzymać przy życiu. Sko-ro zachwiane są proporcje, serce zwyczajnie się męczy i zaczyna być niewydolne. I tu zaczyna się błędne koło. Bo dziecko z nie- wydolnym sercem szybko się mę-czy, a skoro się męczy, to rodzice ograniczają jego wysiłek fizyczny. Następstwem ograniczania ru-chu jest postępujące przybieranie na wadze i problem się pogłębia – wyjaśnia Joanna Śliwka, kar-diochirurg ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Jak przerwać to błędne koło? Trzeba przede wszystkim obni-żyć masę ciała. Bo w innym przy-

padku widok będzie nieciekawy. Ucierpi także nasze wnętrze.

– Trzeba pamiętać o tym, że tłuszcz odkłada się także w na-rządach. Kiedy więc otwieramy klatkę piersiową, widzimy ser-ce pokryte warstwą tłuszczyku – opowiada Joanna Śliwka.

U takich osób zwiększone jest ryzyko rozwoju choroby niedo-krwiennej serca oraz cukrzycy typu drugiego.

Szkoła uczy…

Problem nadwagi u dzieci powo-li przebija się przez skostniałe struktury polskiej oświaty. Szko-ły, które mają uczyć, zdają się bronić tego, co dobre, ale tylko dla podniebienia. Odwrót od fast foodów, chipsów i słodyczy w szkolnych sklepikach oraz wycinanie w pień automatów z napojami gazowanymi nie od-bywa się systemowo. W każdym mieście musi znaleźć się ktoś, komu uda się przekonać dyrek-torów szkół i rodziców do zmia-ny sposobu myślenia. Status quo bronią przede wszystkim ajenci, którzy zdają się być zaintereso-wani wyłącznie zyskiem. Ale jak się okazuje, także rodzice potra-fią stanąć w obronie wolności wyboru swoich dzieci. Także nie-zdrowego wyboru.

www.magazynstyle.pl/24/20128

Urszula Paździorek-Pawlik, lekar-ka i radna z Tychów wypowie-działa w swoim mieście wojnę chipsom. To dzięki jej determi-nacji przeforsowano w mieście uchwałę określającą, co na pół-kach szkolnych sklepików może się znaleźć. Ale łatwo nie było. – Spotkaliśmy się ze sprzeciwem wojewody, który uważał, że skle-piki szkolne są miejscem sprze-daży towarów jak każdy inny sklep i także dotyczy je ustawa o swobodzie działalności gospo-darczej. Zastrzeżenia dotyczyły także tego, że każda żywność dopuszczona do obrotu, posiada stosowne atesty i nie można po-wiedzieć, że dzieci nie mogą jej spożywać – opowiada radna.

Uchwała wylądowała w Woje-wódzkim Sądzie Administracyj-nym w Gliwicach, który jednak ją uznał. Wprawdzie w Tychach nikt nie prowadzi badań, jak i czy wpłynęła na sposób odżywiania się dzieci, ale Urszula Paździorek-Pawlik zapewnia, że ze sklepików szkolnych zniknęły wszystkie pro-dukty fast foodowe, chipsy i wy-roby czekoladopodobne. Zamiast tego wprowadzono kanapki, owo-ce i jogurty. W części sklepików zostały jeszcze lizaki i gumy, ale dni tych produktów są w tyskich szkołach policzone.

– Co ważne, w szkole nie tylko nie ma niezdrowych produktów, ale też nie ma hipokryzji. Bo wcze-śniej dzieci uczyły się na lekcjach zasad zdrowego odżywiania, a po dzwonku wybiegały z klasy i kupowały wszystko to, czego nie wolno jeść – ocenia akcję Urszula Paździorek-Pawlik.

Dyrektorzy szkół są zobligowa-ni do przestrzegania uchwały, a większość ajentów prowadzą-cych sklepiki, ma w umowie zapisy określające, jakich produktów nie można wprowadzać do obrotu.

Z problemem mierzą się także inne miasta. Częstochowa wdraża program edukacyjny pod nazwą „Upowszechnianie zasad prawi-dłowego żywienia wśród dzieci i młodzieży w szkołach i placów-kach prowadzonych przez Miasto Częstochowa”. Zaczęło się od konferencji poświęconej zasadom żywienia, która adresowana była do dyrektorów szkół, później było szkolenie osób odpowiedzialnych za żywienie dzieci w placówkach oświatowych, a w planach już kolejne spotkanie, które ma być

‚‚Problem nadwagi u dzieci powoli przebija się przez skostniałe struktury polskiej oświaty. Szkoły, które mają uczyć, zdają się bronić tego, co dobre, ale tylko dla podniebienia. Odwrót od fast foodów, chipsów i słodyczy w szkolnych sklepikach oraz

wycinanie w pień automatów z napojami gazowanymi nie odbywa się systemowo. W każdym mieście musi znaleźć się

ktoś, komu uda się przekonać dyrektorów szkół i rodziców do zmiany sposobu myślenia.

poświęcone zmianom nawyków żywieniowych dzieci.

– Jesteśmy zespołem, który ma wspierać i szkolić personel szkolny i uczniów. Nikomu nic nie narzucamy, ale jeżeli ktoś się do nas zwróci, to może liczyć na konkretną pomoc – wyjaśnia wi-cedyrektorka Zespołu Szkół Ga-stronomicznych w Częstochowie oraz przewodnicząca powołane-go zespołu, Elżbieta Beska.

Nie brakuje też regionalnych i ogólnopolskich akcji promują-cych zasady zdrowego odżywia-nia. Państwowa Inspekcja Sa-nitarna województwa śląskiego rusza z programem „Żywienie na wagę zdrowia”. I trudno się dzi-wić, skoro w ogłoszonym raporcie opartym na badaniach z lat 2007-2011 wykazała, że w przedszkol-nym i szkolnym żywieniu dzieci i młodzieży występuje szereg nieprawidłowości. Najczęściej wartość energetyczna dziennych racji pokarmowych była niższa od zalecanej, bądź znacznie prze-kraczała zalecane ilości. Stwier-dzano zbyt duży udział energii z tłuszczów, wobec małego udzia-łu energii z węglowodanów. Badających zaniepokoiły też niedobory wapnia i żelaza. Tak-że raport NIK-u budzi niepokój. Po kontroli 52 placówek okazało się, że aż w 87 proc. szkół pro-wadzących sklepiki oraz 75 proc. posiadających automaty spożyw-cze oferowano produkty o niskiej wartości odżywczej, niezalecane przez dietetyków (np. chipsy, słodkie napoje gazowane, napoje energetyzujące), podczas gdy aż 1/3 szkół nie zapewniała uczniom możliwości zjedzenia obiadu. Co ciekawe, sklepiki z żywnością fast food znajdowały się także m.in. w czterech z ośmiu szkół posia-dających tytuł „Szkoła promująca zdrowie”.

W wielu śląskich szkołach sklepi-ki wciąż pełne są niezdrowej żyw-ności. Są też miasta, do których problem nie zawitał. Wystarczy odwiedzić kilka bytomskich szkół. Być może w tym mieście nie ma nikogo tak zdeterminowanego jak w Tychach, a wtedy trudno rozprawić się ze strażnikami swojego małego, aczkolwiek nie-zdrowego interesu. Ale ten stan rzeczy źle świadczy także o ro-dzicach, którzy odprowadzając dziecko do szkoły, nie spojrzą, co je skusi na długiej przerwie. Ale w domu znowu będzie awantura,

Page 9: Magazyn STYLE | luty 2012

decyzje. Posiada też kilka zło-tych w kieszeni. Co wybierze w drodze do lub ze szkoły, zależy od stopnia znajomo-ści problemu i przekazanych w związku z tym zasad. Jeże-li przekaz na temat diety jest spójny, to batoniki będą kupo-wane sporadycznie, jeżeli zaś z jakiegoś powodu dziecko nie uwierzy naszej edukacji, stanie się stałym klientem okolicznych sklepów spo-żywczych i fast foodów. Ale słodycze, frytki czy hambur-gery nie zastąpią pełnowar-tościowego posiłku, jakim jest obiad! Dania smażone na nie-zdrowym tłuszczu typu trans, przygotowywane z mrożonek i pieczywa o wydłużonej dacie przydatności spożycia są bom-bami kalorycznymi, które we-dług radykałów powinny być ustawowo zakazane. Furorę wśród młodzieży robią także napoje wysokoenergetyczne, które kojarzone są ze sporto-wym trybem życia. Mają do-dać energii nie tylko w czasie wysiłku fizycznego, ale także w czasie nauki przed ważnym egzaminem. Po nie szczegól-nie chętnie sięga starsza mło-dzież – licealiści i studenci. A co w tych puszkach czy bu-telkach się kryje?

– Kofeina i tauryna – to dwa główne składniki tych napo-jów, dlatego nie nadają się do spożycia przez dzieci. Do-datkowo produkty te często są słodzone sztucznymi środ-kami słodzącym; mamy więc tam aspartan, cyklaminiany czy acesulfam. Niektóre ba-dania mówią, że te środki są bardziej szkodliwe aniżeli cu-kier – wyjaśnia dr Agnieszka Kozioł-Kozakowska.

Czy droga do szkoły będzie drogą do otyłości? Czy dzie-ci coraz częściej będą wra-cać do domu z kolejnymi kaloriami, których nie będą w stanie już spalić? Czy w perspektywie kilku lub kilkunastu lat wypasionych dzieci będzie przybywać? Za to odpowiedzialni jesteśmy wszyscy. Producenci żywno-ści, nauczyciele, urzędnicy, rodzice i dziadkowie. Obyśmy w imię uszczęśliwiania dzieci nie dokładali im kilogramów, które w przyszłości zamienią się w choroby wynikające z nadwagi.

że obiad nie znika z talerza! Warto pamiętać, że w Tychach się udało. Uda się więc w każ-dym innym mieście.

a rodzice wychowują…

Na nic się zdają szkolne lekcje zdrowego żywienia i wprowa-dzanie zdrowej żywności do sklepików szkolnych, jeżeli dziecko po powrocie do domu otrzyma zgoła odmienną „lek-cję”. Zupki chińskie, dania z mikrofalówki, pizza na tele-fon i hektolitry napojów ga-zowanych w kolorach tęczy. W edukacji jak w polityce – liczą się czyny, nie słowa. Jeżeli dorzucimy do tego naj-częstszy „grzech” rodziców, czyli organizowanie wyjść do fast foodów, którym towarzy-szy atmosfera święta czy na-grody, to z edukacji szkolnej nic już nie pozostaje. Dzieci łączą serwowaną żywność z pozytywnymi wartościami – wspólnym spędzaniem czasu i zabawą. Przekaz wzmacniają zabawki dołączone do zesta-wów adresowanych dla dzieci. W efekcie hamburger kojarzy się z rodziną, szczęściem i ra-dością. Czy na pewno chcemy, by naszym dzieciom szczęśli-we dzieciństwo kojarzyło się z kawałkiem mięsa zapakowa-nego w bułkę pełną konser-wantów? A co się stanie, jeżeli nasze już dorosłe dzieci zapy-tają, dlaczego serwowaliśmy im na urodziny chorobę wień-cową? Może być niezręcznie.

A może lepiej z naszej kuch-ni uczynić poligon doświad-czalny pełny kulinarnych fajerwerków? W dobie inter-netu o przepisy na ciekawe i atrakcyjne dania przecież nie trudno. Jeżeli wykorzysta się naturalną ciekawość dziecka i chęć działania czy używa-nia urządzeń mechanicznych (mikser czy blender), to nie tylko nauczymy je nowych smaków, ale też podstaw go-towania.

Z myślą o ludziach poszuku-jących kulinarnych inspiracji powstają portale tematyczne. Jednym z nich jest www.wega-maluch.pl Założyła go Magda-lena Sikoń, wegetarianka. Na portalu jednak nie znajdziemy treści, które propagowały-

No to odpocznę. Po świętach, po końcu roku, po podsumowaniach, rozliczeniach, wreszcie wolne. Pięć dni bez pracy. Nie, oczywiście telefon komórkowy wezmę, lap-topa też, sprawdziłem w hotelu jest Wi-Fi, więc wyjątkowo (ha ha ha) będę dostępny, w naprawdę awaryjnych sytuacjach. Tyle u mnie, a co ciekawego w prawie? Sporo ostatnio klientów z zakresu spraw rodzin-nych, a ściśle małżeńskich. Smutne to trochę. Pytają o rozwód, pytają czym jest separacja, o podział majątku, o sprawy związane z dziećmi. A więc dla czytelnika parę przepisów w tym temacie. Rozwód jest możliwy, jeżeli między małżonkami na-stąpił zupełny i trwały rozkład pożycia. Je-żeli okoliczność ta nie ma charakteru trwa-łości, można wnosić o orzeczenie separacji. O rozwodzie orzeka sąd. Jednakże mimo zupełnego i trwałego rozkładu pożycia roz-wód nie jest dopuszczalny, jeżeli wskutek niego miałoby ucierpieć dobro wspólnych małoletnich dzieci małżonków albo jeżeli z innych względów orzeczenie rozwodu byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dalej rozwód nie jest również dopuszczalny, jeżeli żąda go małżonek wy-łącznie winny rozkładu pożycia, chyba że drugi małżonek wyrazi zgodę na rozwód albo że odmowa jego zgody na rozwód jest w danych okolicznościach sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Po-wyższe to wierny cytat z przepisów kodek-su rodzinnego i opiekuńczego, który regulu-je te właśnie sprawy.

Sąd, orzekając rozwód, orzeka także, czy i który z małżonków ponosi winę rozkładu pożycia, chyba że strony tego nie chcą. W wyroku orzekającym rozwód sąd roz-strzyga o władzy rodzicielskiej nad wspól-nym małoletnim dzieckiem obojga małżon-ków i o kontaktach rodziców z dzieckiem oraz orzeka, w jakiej wysokości każdy z małżonków jest zobowiązany do pono-szenia kosztów utrzymania i wychowania dziecka. Sąd uwzględnia porozumienie małżonków o sposobie wykonywania wła-dzy rodzicielskiej i utrzymywaniu kontak-tów z dzieckiem po rozwodzie, jeżeli jest ono zgodne z dobrem dziecka. Rodzeństwo powinno wychowywać się wspólnie, chyba że dobro dziecka wymaga innego rozstrzy-gnięcia. Sąd orzeka także o powierzeniu wykonywania władzy rodzicielskiej jedne-mu z rodziców lub obojgu, a jeżeli małżon-kowie zajmują wspólne mieszkanie, sąd w wyroku rozwodowym orzeka także o spo-sobie korzystania z tego mieszkania przez czas wspólnego w nim zamieszkiwania roz-wiedzionych małżonków i o alimentach. Za dużo tych spraw rozwodowych, za dużo...

Ferie…Rafał Kolano

www.magazynstyle.pl/24/2012 9

by taki styl życia. Jest za to mnóstwo przepisów, według których możemy przyrządzić danie bez użycia mięsa. Po-nieważ żywność wegetariań-ska charakteryzuje się bardzo niską gęstością energetyczną czyli małą zawartością kalorii w jednostce masy lub objęto-ści, polecane na portalu dania nie powinny przysporzyć nam zbędnych kilogramów. Na-szym pociechom także.

Twórczyni portalu, dla swojej córki, 14-miesięczna Kai, także wybrała dietę wegetariańską. Choć zapewnia, że gdy tylko Kaja będzie większa, sama będzie mogła decydować, co znajdzie się na jej talerzu. – Potwierdzeniem słuszności wyboru takiej diety są wyki ba-dań Kai, między innymi morfo-logii. Bo córka jest pod stałą opieką lekarza, który zajmuje się dziećmi będącymi na diecie wegetariańskiej. W przypadku niedoborów lekarz natych-miast informuje, jakie skład-niki trzeba dodać lub odjąć z diety – opowiada Magdalena.

Zapewne rodzice serwujący swoim dzieciom mięso mogą postawę Magdaleny Sikoń uznać za – delikatnie rzecz ujmując – nierozważną. Ale wobec warzyw i owoców znaj-dujących się „w karcie dań” Kai, wielu krytyków musiałoby uderzyć się w pierś. Bo Kaja je m.in. cukinię, bakłażany, kala-repę czy cykorię, czyli to, cze-go większość dzieci nawet nie widziało na oczy.

Nie trzeba się decydować na taką dietę, by zachować pra-widłową wagę ciała, ale na pewno warto wziąć pod uwagę opinię specjalistów, według których dieta wegetariańska może odgrywać znaczącą rolę w leczeniu i profilaktyce współczesnych chorób cywili-zacyjnych jak otyłość, miażdży-ca, cukrzyca, choroba niedo-krwienna serca, nadciśnienie, czy nowotwory jelita grubego. Kto wie, być może już wkrótce wegetarianizm znajdziemy na naszej recepcie.

Na co idzie kieszonkowe?

Dziecko im starsze, tym czę-ściej podejmuje samodzielne

Page 10: Magazyn STYLE | luty 2012

www.magazynstyle.pl/24/201210

PODZIEMNY ŚWIAT GWARKÓW

U progu sezonu turystycznego w 2004 roku Prezydent Rze-czypospolitej Polskiej wpisał na listę pomników historii na-rodowej Zabytkową Kopalnię Srebra oraz Sztolnię Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach – dwa zabytki dawnego gór-nośląskiego górnictwa kruszcowego. Szum medialny, jaki się wokół tego faktu pojawił, wykazał, jak nikła jest wiedza spo-łeczeństwa o tych górnośląskich zabytkowych obiektach gór-niczych, udostępnionych przecież do zwiedzania już w 1957 (Sztolnia Czarnego Pstrąga) i 1975 roku (Kopalnia Zabytko-wa) i rokrocznie odwiedzanych przez ponad 100 tys. osób.

Według legendy pierwszą bryłę galeny – rudy oło-wio- i srebronośnej – w okolicy dzisiejszych Tar-nowskich Gór odkrył w 1490 r. orzący pole chłop Rybka, za co wdzięczni tarnogórzanie do dziś przypominają jego osobę w dorocznym barwnym pochodzie z okazji wrześniowych „Dni Gwarków”.

Ale dzieje górnictwa w okolicach Tarnowskich Gór i Bytomia są o wiele starsze. Już bulla papieża Innocentego II z 1136 r. wspomina o kopaczach srebra w okolicy Bytomia, a z kolei w 1247 r. wrocławski zakon premonstratensów otrzymał od

odkrywanie Śląska

tekst: Edward Wieczorekfoto: archiwum Urzędu

Marszałkowskiego

W migotliWym śWietle karbidóWki Woda WeWnątrz sztolni Wydaje się zupełnie czarna, choć jest przejrzysta

jak kryształ. śWiatło ledWo rozprasza mroczny korytarz, a od czasu do czasu spada na nas kropla Wody ze stropu. – proszę się nie denerWoWać. to na szczęście! – tłumaczy

znaczenie spadających kropli przeWodnik przepychający ręcznie łodzie, którymi płyniemy. niczym mitologiczny

charon proWadzi nas podziemną rzeką od szybu do szybu, jesteśmy boWiem W sztolni czarnego pstrąga, 30 metróW pod poWierzchnią ziemi, W tarnogórskich podziemiach.

Page 11: Magazyn STYLE | luty 2012

powstała sztolnia „Głęboka-Fryderyk”, która od-prowadzała wodę do rzeki Dramy. Jej średnia głę-bokość wynosiła 25 m, a długość 5460 m.

Częścią tej sztolni jest fragment nazywany na potrzeby turystyczne „Sztolnią Czarnego Pstrą-ga”, położony w parku sanatoryjnym w Reptach Śl. W Barbórkę 1957 r. udostępniono ją turystom, którzy przepływają metalowymi łodziami przez 600-metrowy odcinek podziemia, między szybami „Ewa” i „Sylwester”. Łodzie przepychane są ręcz-nie przez przewodników, kute w dolomicie kory-tarze oświetla karbidowa lampa na dziobie łodzi, a pchający je przewodnicy snują swoją przewod-nicką opowieść o cudownych właściwościach kro-pel wody, spadających ze stropu. W kutym ręcznie korytarzu sztolniowym słabsze partie, spękane, grożące zawaleniem, wzmacniano omurowaniem, tworząc tzw. bramy.

Jeśli w Bramie Szczęścia kapnie komuś kropla na głowę – będzie mądrzejszy (uwaga maturzyści!), jeżeli na rękę – bę-dzie miał dodatkowe zdolności, a jeśli na kolano – będzie miał szczęście w miłości.

Dla dodania sobie odwagi wystarczy w Bramie Odważnych powiedzieć: „Strachu opuść mnie” i po kłopocie. Nawet jeśli owe obietnice się nie ziszczą, zwiedzającym pozostaną niezatarte wspo-mnienia.

Niecałe dwadzieścia lat po udostępnie-niu Sztolni Czarnego Pstrąga oddano do użytku turystów fragment podziemi, nazwany Zabytkową Kopalnią Srebra. Na dół kopalni, na głębokość 43 m zjeżdża się szybem „Anioł”, a zwiedzający poruszają się w podziemiach w górniczych kaskach.

Co prawda, w ostatnich latach oryginalną górni-czą „szolę” (czyli klatkę szybową) zastąpiono win-dą, ale i to daje przedsmak zjazdu do prawdziwej kopalni. Pod ziemią panuje stała temperatura ok. plus 10 st. C. Latem studzi ona entuzjazm zwie-dzających, za to zimą, kiedy u góry panuje minus 25 st. różnica 35 stopni to istny tropik!

Po zjeździe turyści z podszybia zagłębiają się w labirynt chodników i komór, tworzących 1700-metrową trasę turystyczną. Wyeksponowa-no na niej różne rodzaje obudów chodnikowych i sposobów zabezpieczania wyrobisk, a także za-chowane i zrekonstruowane narzędzia górnicze, sposoby oświetlania itp. Część korytarzy pokonu-je się – podobnie jak w Sztolni Czarnego Pstrąga – łodziami. Częścią prezentacji jest zwiedzanie ekspozycji historyczno-geologicznej w nadszybiu, wprowadzającej w dzieje tarnogórskiego górnic-twa kruszcowego. A komu mało wrażeń, może pobuszować po Skansenie Maszyn Parowych i Kotłów, usytuowanym obok kopalni. Zgromadzo-no w nim wycofane już z eksploatacji lokomotywy, lokomobile, maszyny parowe i ich części.

Osoby zafascynowane historią techniki i prze-mysłu podziemia tarnogórskie odwiedzić muszą, inni, których choć trochę interesuje praca śre-dniowiecznych gwarków, miejsce to odwiedzić powinni. Pozostałych być może przyciągnie „go-rączka srebra” i ślady czasów, kiedy to bogaci mieszczanie kładli swe dzieci do snu w srebrnych kołyskach.

księcia Mieszka I Plątonogiego przywilej lokacyjny na prawie niemieckim dla Rept (dzisiejszej dzielni-cy Tarnowskich Gór), wraz z prawem górniczym. Regres górnictwa nastąpił w połowie XIV w., ale odkrycie w 1490 r. bogatych złóż galeny na polach wsi Tarnowice doprowadziło w krótkim czasie do powstania osady górniczej, która w dokumencie księcia opolskiego Jana Dobrego z 1526 r. otrzy-mała liczne prawa i przywileje jako Wolne Miasto Gwareckie Tarnowskie Góry. Ów dokument uwa-ża się za lokację miasta. Kilkanaście lat później Tarnowskie Góry dostały dodatkowe przywileje: prawo wagi ołowiu, prawo warzenia i sprzedaży piwa, dwóch targów tygodniowo i dwóch jarmar-ków rocznie (1 września i 29 stycznia).

Praca średniowiecznych gwarków – ówczesnych górników – nie była łatwa. Najpierw rozpozna-wano złoże płytkimi szybikami, które następnie stawały się wyrobiskami. Z szybików prowadzo-no roboty wybierkowe systemem chodnikowym i komorowym, kierując się za żyłą kruszcu. Uro-bek przenoszono z wyrobisk w drewnianych niec-kach lub taczkami do chodników, i w kubłach, kołowrotami wyciągano na powierzchnię. Rudę trzeba było pokruszyć i przepłukać (cięższa ruda pozostawała, lżejsze skały ulegały wypłukaniu). Potem przetapiano ją w piecach hutniczych.

Apogeum tarnogórskie górnictwo osiągnę-ło w połowie XVI wieku. Do końca owego stulecia odnotowano działanie (w różnych okresach) ponad 20 tys. szybów kopalnia-nych, 180 płuczek, 40 prażalni i 30 hut z wodnym napędem dmuchaw.

W tym też okresie Tarnowskie Góry stają się naj-większym w Europie ośrodkiem górniczym. Sza-cuje się, że produkowano wówczas rocznie od 600 do 800 ton ołowiu i 300 kg srebra (w czasach naj-większej prosperity, w latach 1532-1536, nawet do 1000 kg srebra rocznie). Złoża rudy wybierano początkowo znad poziomu wód, później, po opa-nowaniu techniki odwadniania, sięgano do głęb-szych partii. Niestety, wydobyciu na niższych po-ziomach w coraz większym stopniu przeszkadzała woda. Do jej usuwania z wyrobisk zaczęto używać coraz wymyślniejszych urządzeń – począwszy od prymitywnych czerpadeł i drewnianych pomp, napędzanych spadkiem wody, poprzez olbrzymie kieraty konne (tzw. kunszty polskie) po coraz licz-niejsze sztolnie odwadniające, kute w celu grawi-tacyjnego odprowadzania wody z kopalń. Jeszcze dziś budzi podziw precyzja, z jaką wykonano sztol-nie, nadając im odpowiedni spadek i kierunek.

W II połowie XVIII w., kiedy odkryto nowe złoża rudy (tym razem galmanu – rudy cyn- ku) nastąpił renesans tarnogórskiego górnictwa kruszcowego, podupadłego w po-łowie XVII w. po wojnie trzydziestoletniej.

Wówczas też do osuszania podziemi sięgnięto po najnowszy wynalazek – maszynę parową.

W 1788 r. sprowadzono z Anglii pierwszą na kontynencie maszynę parową konstruk-cji Hompfraya, na licencji Watta-Boultona, a wkrótce zainstalowano ich sześć, wypro-dukowanych już na miejscu, na Górnym Śląsku – w hucie Małapanew w Ozimku.

Niestety, nie nadążały one z odwadnianiem wy-robisk, postanowiono więc wydrążyć system no-wych sztolni odwadniających. W latach 1821-35

WYPŁYW SZTOLNI CZARNEGO PSTRĄGA W PTAKOWICACH

SZYB „SYLWESTER”

WIDOK OGÓLNY ZABYTKOWEJ

KOPALNI SREBRA

FRAGMENTY KOMÓR W PODZIEMIACH KOPALNI

www.magazynstyle.pl/24/2012 11

FRAGMENTY KOMÓR W PODZIEMIACH KOPALNI

Zdjęcie tytułowe: FRAGMENT SZTOLNI CZARNEGO PSTRĄGA

foto: industrialna.silesia.travel/pl

Page 13: Magazyn STYLE | luty 2012

felieton

tekst: Renata Przemyk foto: Elżbieta Schonfeld

Przepraszam - słowo twarde, szeleszczące i z wielkim trudem przechodzące przez gardło. Ale jakże nie-zbędne do normalnego funkcjonowania w grupie,

społeczeństwie, rodzinie czy innym związku. W sprawach małych, kurtuazyjnych i tych większych, aż do wagi świato-wej i narodowej. Nie ma na świecie osoby, która by tego sło-wa nie wymówiła (poza niemowlakami może), choćby po to, żeby zasygnalizować swoje wejście do tramwaju (kiedy tłok na schodach i dzwonek już) czy żeby się wcisnąć w kolejkę, ale wielu znamy ludzi, którzy niezwykle rzadko używają go z intencją prośby o wybaczenie. Znam też takich, których trzeba przepraszać wciąż, a i tak im nie dość. Skłonność do nadużyć leży w ludzkiej naturze. Tak jak skłonność do wła-dzy. To tak, jak z okazją, która czyni złodzieja i apetytem, który rośnie w miarę jedzenia. Ci, co mają najwięcej władzy, a raczej ci, którym na niej najbardziej zależy, nie przepra-szają! Uważają, że to oznaka słabości. Są tacy, którym się wydaje, że ich autorytet mógłby na tym ucierpieć. Są i tacy, którzy mniej kochają (to o przepraszaniu w związkach) i lu-bią mieć przewagę. Albo tacy, którym się to kojarzy z poraż-ką i brakiem racji, czyli nie byciu we wszystkim najlepszym. Są też tacy, którzy przepraszają notorycznie, za wszystko, na wszelki wypadek, bo czują się gorsi, za zawinione i nie-zawinione, za to, że żyją. I bywa to równie irytujące jak to pierwsze.Choć z tymi drugimi zdecydowanie łatwiej żyć.

Zdolność przyznania się do błędu ma głębokie podłoże psychologiczne. Musi temu towarzyszyć chęć uważnej oce-ny sytuacji, poczucie sprawiedliwości nawet kosztem wła-snych korzyści i przyznanie, że nie jesteśmy idealni. Ale też umiejętność bycia ponad własne pobudki ambicjonalne. To strasznie trudne. Wiem coś o tym. I z czasem coraz mocniej przekonuję się o tym, że mądrość życiowa bywa bolesna. Wiem też, że ten, kogo na to stać, osiągnął już wyższy sto-

pień rozwoju duchowego, bo rozumie, że nie zawsze jest w życiu ważne, żeby „moje było na wierzchu”. Zdarzało mi też się przepraszać „dla świętego spokoju”, bo sprawa nie-wielka (według mnie), a szkoda czasu i energii i jakież było moje zdziwienie, kiedy przeprosiny nie zostawały przyjęte (no, nie od razu) i trzeba mnie było pogrążyć jeszcze głę-biej za rzekomy błąd. Oj, to może zniechęcić! Błagam! Tak mało mamy czasu na rzeczy ważne, a energii tak strasznie dużo marnuje się na obrażanie się z byle powodu. Uczmy się przepraszać! I uczmy się przyjmować i doceniać przeprosi-ny! Jeśli wszystko, co damy, może do nas wrócić, to może ktoś nas kiedyś potem przeprosi, daj Boże. Takie egoistycz-ne względy mogą mieć paradoksalnie korzystny wpływ na postrzeganie świata. Albo to, że zła energia płynąca z cho-wanej urazy zatruwa tylko nas. A może jest to cenna lekcja, tylko musimy ją uczciwie przepracować.

Czasem mamy naprawdę ważne powody, żale i krzywdy i jak nie nauczymy się pozbywania tych mniejszych, to te duże nas potem przygniotą. Oznaką słabości i niedostatecz-nej wiary w siebie jest wymuszanie uwagi obrażaniem się o pierdoły. I mam nadzieję, że nikt się na mnie nie obrazi o to wymądrzanie się. A jeśli nawet, to ja nie wezmę sobie tego do serca. To temat, który mnie zajmuje od dłuższego czasu i postanowiłam głośno pomyśleć. Nie jest to może żadne wielkie katharsis, ale taka refleksja terapeutyczna bywa pożyteczna.

Wiem już o czym napiszę następnym razem - o przyjem-ności. Wiem o niej więcej niż o przepraszaniu i chętnie się dowiaduję ciągle nowych rzeczy. Otarłam się właśnie o teksty Zofii Nałkowskiej o „prawie do rozkoszy”. A teraz wybaczcie, kochani, muszę kończyć. Idę pisać piosenki do spektaklu o seryjnych morderczyniach.

www.magazynstyle.pl/24/2012 13

Nie ma przebacz!

Renata PrzemykArtystka niezwykle ceniona ze względu na nieprzeciętny talent muzyczny, niepowtarzalny głos i indywidualność artystyczną. Większość jej płyt uzyskała status złotych. Z wykształcenia jest bohemistką. Urodziła się w Bielsku-Białej, studiowała w Katowicach.Na scenie oficjalnie od 1989 r., kiedy to zdobyła Grand Prix Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie. Pierwszą swoją płytę wydała w 1990 r., wraz z zespołem Ya Hozna.W 1991 r. rozpoczęła solową karierę.Lubi Virginię Woolf, Marqueza i Yourcenar, ale też Bjork i Richarda Galliano. Fascynatka teatru, kompozytorka, czasem aktorka.Marzy o podróży dookoła świata.

www.swps.plul. Kossutha 9; 40-844 Katowice

Page 14: Magazyn STYLE | luty 2012

miejsca i ludzie

tekst: Anna Cichowska

Spotkania grupy koordynuje Józef Boryc-ka z Tarnowskich Gór, najstarszy uczestnik zimowych kąpieli. Mimo tego, że do grupy dołączył zaledwie rok temu, to on właśnie zwołuje większość spotkań.– Zawsze ciągnęło mnie do hartowania się na zimnie, wcześniej chodziłem po śnie-gu albo zażywałem śnieżnych kąpieli. Gdy usłyszałem, że są tu ludzie, którzy kąpią się w jeziorze, to postanowiłem się przyłączyć – mówi pan Józef.

Dawniej przychodziło kilka osób. Teraz jest ich coraz więcej. W ostatnią niedzielę stycz-nia w wodzie przebywało dwudziestu ośmiu morsów.– Myślę, że pomogła nam trochę strona, któ-rą założyłem na portalu społecznościowym. Grupa szybko się rozrosła. Byłem bardzo za-

skoczony, że w sylwestra przyjechało ponad dwadzieścia osób – mówi Józef Borycka.

Bo właśnie w ten nietypowy sposób grupa postanowiła przywitać Nowy Rok, chociaż nie o północy, a w samo południe. Niektórzy właśnie wtedy przeżyli swój pierwszy raz.– Wcześniej przyjeżdżałam tu z mężem, ro-biłam zdjęcia, prowadziłam coś w rodzaju dokumentacji. Ale w sylwestra pierwszy raz weszłam do wody. I w zasadzie od tego mo-mentu staram się robić to co tydzień – mówi Magdalena Bober z Bytomia. – W sylwestra było bardzo pięknie, kolo-rowo. Wszyscy pili szampana w wodzie, niektórzy założyli krawaty, niektórzy ele-ganckie koszule – wspomina pan Henryk Dreszer, właściciel małego baru nad zale-wem.

„Bar u Heńka” od dwóch lat jest miejscem, w którym amatorzy zimowych kąpieli mogą się przebrać, ogrzać przy rozpalonym wcze-śniej kominku, czy wypić ciepłą herbatę. – Przyjeżdżam aż z Katowic, żeby im za-grzać, bo to jest dla mnie przyjemność. Przecież nie zawsze robi się coś, żeby zaro-bić – mówi pan Henryk. – Niestety nie mogę się z nimi kąpać, bo jestem po zawale i operacji bajpasów. Ale gdybym był zdrowy, robiłbym to – dodaje z uśmiechem.

Powodem, dla którego tyle osób korzysta z lodowatych kąpieli, jest właśnie zdrowie. Jeżeli stan zdrowia pozwala na uprawianie różnych dyscyplin sportowych, pozwala także na „morsowanie”.

Im zImnIej, tym przyjemnIej

Są nieformalną grupą składającą się z osób w różnym wieku. Najmłodsza

z nich ma jedenaście lat, najstarsza sześćdziesiąt dwa. Spotykają się w każdą

niedzielę niedaleko Tarnowskich Gór, aby zażyć kąpieli w znanym w okolicy

zalewie Chechło. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że robią

to... zimą. Tak spędza swój wolny czas śląska grupa morsów.

foto

: Mag

dale

na B

ober

, Daw

id B

oryc

ka, Z

uzan

na R

zyck

a

www.magazynstyle.pl/24/201214

Page 15: Magazyn STYLE | luty 2012

– Do wejścia do wody namówił mnie tata. Było trochę zimno, ale wrażenia fajne. Na pewno będę do tego zachęcać innych – mówi Karolina. – Jak się wchodzi do wody w dużej grupie, to jest bardzo wesoło, zapomina się o tym pierwszym wrażeniu – mówi Borycka.

Ci, którzy kąpią się regularnie, zapraszają do zabawy kolejnych. W zasadzie grupa rozrasta się w ogromnym tempie. – Znajomi najczęściej są pełni podziwu, są pod wrażeniem. A niektórzy chcą też spró-bować, jak na przykład moja koleżanka, któ-ra przyjechała się kąpać w sylwestra. Mam nadzieję, że będzie to robić nadal. Można powiedzieć, że tym zarażamy – mówi Mag-dalena Bober.

Dla niej oraz jej męża najważniejsze jest, że mogą robić to razem.– Staramy się dużo rzeczy robić razem z Marcinem, żeglujemy, jeździmy na spływy. Ta zalicza się po prostu do kolejnych – pod-sumowuje Magda.

Bo oprócz hartu ducha oraz dobrej kondycji fizycznej ta forma spędzania niedziel daje morsom z Chechła wiele radości i zabawy. Siedząc w wodzie śmieją się, żartują i po-krzykują do siebie nawzajem. Być może dla nich najlepsza dla zdrowia jest właśnie ta pogodna i przyjacielska atmosfera.

tekst: Anna Cichowska

– Chodzi o to, że najbardziej na zimno nara-żone są ręce i nogi – tłumaczy Marcin Bober. – My się tylko zanurzamy, nie pływamy, bo wtedy nieuniknione byłoby zamoczenie gło-wy i rąk. Poza tym kiedy człowiek porusza się w takiej zimnej wodzie, to wyziębianie organizmu następuje szybciej – dodaje.

W wodzie przebywają kilka minut, chociaż rok temu Józef Borycka zrobił rekord prze-bywając w jeziorze pełny kwadrans.– W moim przypadku wszystko zależy od nastawienia psychicznego – mówi Wioletta Plusczok. – Jak sobie założę, że będę siedzieć w wo-dzie pięć minut, to jestem pięć minut. Tylko w pierwszej minucie trzeba czymś zająć myśli – dodaje ze śmiechem.– Kiedy temperatura powietrza jest ujemna, wtedy jest przyjemniej. Dzisiaj termometr wskazywał -6 stopni C, zaś temperatura wody to około 1,3 stopnia C. W wodzie jest po prostu cieplej – mówi Borycka. – Poza tym jak jest lód, to chyba jest większa radość. Wszyscy wtedy kąpią się w przygo-towanym wcześniej przeręblu – mówi Mag-da Bober.

Podobno najgorzej jest wejść do wody po raz pierwszy. Trzeba przełamać swój strach. Chociaż jedenastoletniej Karolinie Łupińskiej udało się to bez problemu.

– Opinia społeczeństwa jest taka, że wejście zimą do jeziora jest niebezpieczne dla zdro-wia, ale to nieprawda. Wejść do wody może każdy, jeśli nie ma problemów z sercem. Je-dyne przygotowanie to około dziesięciu mi-nut rozgrzewki, najlepiej bieg i kilka przy-siadów – mówi Marcin Bober z Bytomia.– Ja „morsuję” już od kilku lat i dzięki temu w zasadzie wcale nie choruję – dodaje.

– Takie kąpiele pomagają w przypadkach chorób reumatycznych, poprawiają krą-żenie, są wskazane przy astmie – mówi Tomasz Bylica, ratownik wodny z Tarnow-skich Gór. – Działają także przeciwzapalnie, przyspie-szają przemianę materii w organizmie, a nawet zbijają tkankę tłuszczową – dodaje Wioletta Plusczok, która korzysta z zimo-wych kąpieli już od czterech lat.– Mój mąż zawsze podkreśla, że ujędrniają także ciało i zbijają cellulit – dodaje ze śmie-chem Magda Bober.

Morsy do wody wchodzą ubrani w stroje do kąpieli, dodatkowo zakładają buty, czapki i rękawice.

www.magazynstyle.pl/24/2012 15

Page 16: Magazyn STYLE | luty 2012
Page 18: Magazyn STYLE | luty 2012

www.magazynstyle.pl/24/201218

strony na sztukę

Romeo, Julia i czas

- Przez całe życie szukam odpowiedzi na pytanie, dlacze-go my, mężczyźni, nie możemy się z Wami, miłe damy, dogadać. Zawsze udaje się to tylko na krótki czas, kiedy jesteśmy zakochani. I Wy i my staramy się, ale może to jednak prawda, że jesteśmy z różnych planet - mówi Igor Šebo, reżyser spektaklu „Romeo, Julia i czas”, który będziemy mogli zobaczyć 8 i 9 lutego o godz. 18.00 w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej.

W tym klasycznym tekście Šebo śledzi momenty, kiedy w związku dwojga ludzi pojawia się pierwsza rysa, kto pierwszy wypowiedział niepotrzebne słowa i później to jak balansują pomiędzy miłością a nienawiścią. Ale nie bójmy się iść na spektakl. Będzie nie tylko smutnie, będzie też śmiesznie. Reżyser też zapewnia, że potem, w domu, zapewne zechcemy zrobić sobie nawzajem herbatę ze szczyptą imbiru. I łyżką miłości. Chociaż raz.

reż. Igor Šebo

foto

: arc

hiw

um T

eatr

u

Page 19: Magazyn STYLE | luty 2012

Dr hab. Katarzyna Popiołek, prof. SWPS Dziekan Wydziału Zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach

www.swps.plul. Kossutha 9; 40-844 Katowice

Czas jest materią życia, która upływa wraz z nim. I to upływa szybko. Tak przynajmniej śpiewa-my w chwilach rozstań. Jak myślimy o czasie? Co rozważamy, gdy próbujemy się nad nim za-

stanawiać, jeśli w ogóle to robimy? Zwróćmy uwagę, że inaczej spostrzegamy czas codzienny, inaczej czas życia, który najczęściej jest generalnym podsumowaniem jakie-goś dłuższego interwału, podczas gdy ten pierwszy za-myka się w rytmie wystukiwanych przez zegar kilkudzie-sięciu godzin i w miarę stałych obowiązków.

W czasie codziennym stawiamy sobie często pytanie „Boże, jak ja się wyrobię?”. Myślimy wtedy o nadmier-nym wypełnieniu czasu. W krótkim okresie dnia jest za dużo zadań i nie da się ich pomieścić. Co więcej, są to często czynności, na które nie mamy ochoty, ale uważa-my, że koniecznie musimy je wykonać. Narzucamy więc sobie duże tempo i łapie nas zadyszka. Czujemy się jak niewolnicy poganiani batem czasu i kręcący się w kiera-cie stale tych samych powinności.

Bywa i tak, że mamy wiele pustych, niczym niewypełnio-nych godzin, które dają poczucie stagnacji i pustki. Czas się wlecze, chętnie pchnęlibyśmy go do przodu. Tak się dzieje wówczas, gdy nasze emocje mają mroczny kolor zmartwienia lub szary kolor niepokoju i czas z trudem przedziera się przez głębokie koleiny niedobrego dnia. Grzęźniemy w mule wolno toczących się godzin. Nie oznacza to, że niewypełnione godziny są zawsze przykre. Skądże! Wiemy, co to boskie lenistwo, kiedy czas przy-jemnie przepływa między palcami, z lekkością strumie-ni fontanny, nie zostawiając co prawda w naszym życiu głębszego śladu, ale za to dając oddech i odnawiając chęć do życia. Tak się dzieje pod warunkiem, że jeste-śmy pod wpływem pozytywnych emocji. Odgoniliśmy złe myśli, nie dręczą nas zmartwienia. Moja koleżanka takie okresy luzu i wypoczynku nazywa „dniem koszuli noc-nej”, bo w taki dzień wędruje w niej po domu między półką z książkami, kanapą i lodówką sycąc się przeżywa-niem wolno upływających minut, których jest świadoma.

No i na szczęście są też dni, pięknie, sensownie wykorzy-stane, wypełnione w sam raz do naszych potrzeb i moż-

liwości, poświęcone na rzeczy ciekawe i ważne. Te dają nam poczucie spełnienia i satysfakcji.

Jak różnie wypełnione dni przekładają się na czas życia, wspaniale ukazuje Tomasz Mann w „Czarodziejakiej górze”:Pustka i monotonia mogą wprawdzie sprawić, że chwila i godzina rozciąga się i dłuży, ale sprawiają też, że długie i najdłuższe okresy czasu skracają się i ulatniają aż do zu-pełnej nicości. Na odwrót, treść interesująca i bogata jest wprawdzie w stanie godzinę, a nawet i dzień cały skrócić i uskrzydlić, ale jeśli idzie o większe okresy, nadaje biego-wi czasu szerokość, wagę i solidność, tak że lata bogate w zdarzenia upływają znacznie wolniej niż owe ubogie, lekkie, które ulatują z wiatrem. To, co nazywamy nudą, „dłużeniem się czasu”, jest więc właściwie raczej choro-bliwie prędkim „schodzeniem czasu” wskutek monotonii: przy nieprzerwanej jednostajności wielkie okresy czasu kurczą się w sposób, który napełnia serce śmiertelnym przerażeniem; jeżeli każdy dzień jest taki sam jak wszyst-kie, to wszystkie dni są jak jeden dzień, i przy zupełnej jed-nostajności najdłuższe życie wydałoby się całkiem krótkie i uleciałoby niepostrzeżenie. Przyzwyczajenie jest jakby uśpieniem albo przynajmniej osłabieniem zmysłu czasu i jeżeli lata młodości upływają wolno, a życie późniejsze coraz szybciej przebiega i pędzi, to z pewnością polega to również na przyzwyczajeniu. (Tłumaczył Józef Kramsztyk)

Naszą wyuczoną bezradność wobec czasu (wyuczoną, bo wcale niekonieczną) widać najwyraźniej w takich na przy-kład stwierdzeniach: „ nie mam kiedy czytać książek”, „jak w tym wirze zajęć jeszcze rozmawiać z dziećmi?”. Mówiąc tak zapominamy, ile godzin przesiedzieliśmy przed telewi-zorem, „biliśmy pianę” przez telefon z nudnym rozmówcą itd., zapominając o możliwości wyboru. To są nasze dni i do nas należą. Żyć uważnie, to nie pozwolić przeciekać dniom przez sito niemocy, wychodzić dzielnie ku czemuś nowemu, nie poddawać się przyzwyczajeniom, odświeżać przeżywanie czasu. Pomaga w tym pewna kontrola (co ro-bię i jak długo?), mądry plan, który pozwala uniknąć mio-tania się na podobieństwo muchy w latarce i siła woli. No, ale czy my mamy czas o tym myśleć? Piąte przykazanie powinno być poszerzone o punkt dodatkowy: „Nie zabi-jaj…. czasu, bo zabijasz siebie”.

Jej zainteresowania naukowe koncentrują się wokół problematyki relacji międzyludzkich w bliskich związkach, sposobów udzielania pomocy i wsparcia, zachowań w sytuacjach kryzysowych. Prowadzi także badania nad percepcją czasu i jej konsekwencjami. Lubi także przekładać wiedzę naukowa na język praktyki: prowadzi działalność popularyzatorską i szkoleniową.

Niech czas będzie po mojej stronie!

felieton

www.magazynstyle.pl/24/2012 19

Page 20: Magazyn STYLE | luty 2012

Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu. Grupa austriackich studentów będąc w Pra-dze, odkryła w sklepie ze starociami mały radziecki aparat fotograficzny marki Lomo. Po wywołaniu zdjęć okazało się, że są za-skakująco dynamiczne, jaskrawe i barwne. A niektóre także ujmująco niedoskonałe. To odkrycie stało się impulsem do utworzenia towarzystwa lomograficznego oraz założenia firmy, która dzisiaj ma sześćdziesiąt ambasad na całym świecie. W Polsce taka ambasada ma swoją siedzibę w Katowicach.

– Na początku opierało się wszystko na apa-racie Lomo Compact Automat, czyli LC-A i może jeszcze dwóch innych markach. W tej chwili produkuje się nowe aparaty, które są bardzo kolorowe, mają swój specyficzny de-sign, jednak tworzone są w oparciu o stare wzory – mówi Renata Starowicz, pracująca w polskiej ambasadzie lomografii.

Nie akceptuje koNtroli i sztywNych reguł, a jej cechą charakterystyczNą jest NieprzewidywalNość, spoNtaNiczNość oraz całkowite łamaNie zasad. i właśNie dlatego ma swoich zajadłych wrogów, ale też zagorzałych wielbicieli, którzy z dNia Na dzień tworzą coraz większą i barwNiejszą społeczNość. lomografia, czyli Nurt fotografii polegający Na używaNiu aNalogowych aparatów fotograficzNych, fascyNuje zarówNo zwykłych „pstrykaczy” zdjęć, jak i wielkich artystów. a dla wielu stała się stylem życia.

Właśnie te stare wzory oraz stare metody ro-bienia zdjęć są najważniejsze. – Trudno powiedzieć, czy któryś aparat jest lepsz czy gorszy. Każdy daje inne możliwości, a o to właśnie chodzi w lomografii – mówi Łukasz Siekanowicz, jeden z wielbicieli lo-mografii.

A możliwości oraz technik jest tyle, ilu en-tuzjastów tego nurtu. Można fotografować rybim okiem, panoramicznie, pod wodą, stosując kolorowe filtry do lamp, częścio-wo przysłaniając obiektyw, a nawet nało-żyć jedno zdjęcie na drugie, czyli stworzyć tak zwaną multiekspozycję.– Multiekspozycja w aparacie cyfrowym jest możliwa do osiągnięcia tylko dzięki odpowiedniemu programowi do obróbki zdjęć. A w lomografii obróbka zdjęcia koń-czy się na naciśnięciu spustu – mówi Łu-kasz.

Lomografiaczyli fotografowanie bez granic

tekst: anna cichowska

fot.

rena

ta st

arow

icz

fot. kinga pinkstonfo

t. pr

zem

ek je

żmirs

ki

fot. łukasz siekanowicz

www.magazynstyle.pl/24/201220

Page 21: Magazyn STYLE | luty 2012

strony na sztukę

na specyficzny aparat. Poczytała o nim, a na-stępnie go kupiła. – Zaczęłam eksperymentować z rodzajami filmów, później kupiłam następny aparat. W ciągu kilku tygodni lomo stało się nieod-łączną częścią mojej codzienności. Wycho-dząc z domu mogę zapomnieć różnych rze-czy, ale aparatu nigdy – mówi Kinga.

– W takiej fotografii podoba mi się to, że jest totalnie nieskończona, nie ma żadnych gra-nic, żadnych ram – uzupełnia Bartek.

– Za pomocą prymitywnego sprzętu można osiągnąć niebywałe efekty. Niedoskonałości bywają zaletą. Wspomniana multiekspozycja to po prostu brak blokady spustu. Dzięki niej można utrwalić sytuacje, które nigdy nie mia-ły miejsca, a jednocześnie nie wymagają in-scenizowania planu – dodaje Kinga Pinkston.

Ten specyficzny rodzaj fotografowania ma też własny sposób prezentowania zdjęć, tak zwane lomościany.

– Lomościanę tworzą zdjęcia układane jedno obok drugiego. Każde buduje kolor, czy kli-mat i każde stanowi element całości – tłuma-czy Renata Starowicz.

– O ile fotografia klasyczna wymyśliła pewne zasady, tak lomografia pokazuje, że można te zasady łamać, chyba że akurat to ci się podo-ba – mówi Łukasz Siekanowicz.

– My nie krytykujemy fotografii cyfrowej. Są sytuacje, kiedy ona jest niezbędna. Chodzi jednak o to, aby nie robić setek powtarzal-nych zdjęć. To też jest szanowanie kliszy. Nie wyślesz komuś dwustu zdjęć z imprezy. Ła-piesz tylko to, co według ciebie jest najlepsze – dodaje Renata.

Wszyscy zgodnie podkreślają, że najbardziej emocjonujący jest moment, kiedy odbierasz wy-wołane filmy.– To element zaskoczenia. Jest niezwykle przy-jemny, bo nigdy do końca nie wiesz, które zdjęcia wyszły i jak wyszły. Czasem nie wychodzi kom-pletnie nic, zwłaszcza kiedy używa się dwudzie-stoletniego LC-A – śmieje się Kinga Pinkston.

Dla Przemka Jeżmirskiego, studenta ASP, foto-grafia analogowa ma jeszcze inne znaczenie. – Mnie nie interesuje, czy moje zdjęcia wpisują się w nurt lomo czy nie. Po prostu lubię fotogra-fię analogową, jej estetykę. Lubię możliwość na-warstwień w multiekspozycjach, eksperymenty z kadrem, ostrością, planem – tłumaczy.

– Przede wszystkim liczy się człowiek, kontekst, czy sytuacja. Nie lubię sesji ustawianych, bo w fotografowaniu ważne jest napięcie i ekspresja. Aparat jest tylko narzędziem – dodaje Przemek.

Pasjonaci lomografii mają swoje wystawy, bio-rą udział w eventach czy projektach, chociaż nie uważają się za artystów. Chcą w atrakcyjny i inspirujący sposób pokazać otaczającą ich rze-czywistość i zachęcają do tego innych. A fotogra-fując ograniczeni są jedynie własną wyobraźnią.

Dziesięć złotych zasaD lomografii

1. Gdziekolwiekidziesz,weźLomozesobą.

2. Róbzdjęciaokażdejporzedniainocy.

3. Lomografianiejestdodat-kiemdotwojegożycia,jestjegoczęścią.

4. Pstrykajzbiodra.5. Fotografujprzedmiotyzjak

najmniejszejodległości.6. Niemyśl!7. Bądźszybki!8. Niemusiszwiedziećcoaku-

ratsfotografowałeś.9. Późniejteżniemusisztego

wiedzieć.10. Łamzasadykonwencjonal-

nejfotografii.

Oprócz różnych metod robienia zdjęć, są też różne metody ich wywoływania. – Bardzo ciekawy jest cross process. Chodzi o to, że negatywy wywołuje się w jednej che-mii, a pozytywy w innej. Kiedy zamienimy chemię, otrzymujemy efekt, który nazywa się właśnie crossem. Nadaje zdjęciom specyficz-ne barwy – tłumaczy Renata.

Pasjonaci lomografii prześcigają się w pomy-słach, jak wykorzystać jej możliwości. Niektó-rzy moczą filmy w soli, piorą w proszku lub gotują. – Tak naprawdę lomografia nie wymyśliła tych wszystkich technik, one istnieją w fo-tografii od dawna. Ona z nich tylko czerpie – mówi Łukasz Siekanowicz.

– Niektórzy nawet ingerują w konstrukcję aparatu, robią wstawki, zaklejają. Lomogra-fia jest maksymalnie nieograniczona – mówi Bartek Frączek, jeden z pasjonatów zdjęć analogowych. – Można dać taki aparat stu różnym ludziom i kazać fotografować jeden obiekt, a i tak wyjdzie z tego sto różnych zdjęć. I to jest fascynujące – dodaje Bartek.

Bartek Frączek robi zdjęcia codziennie. Kie-dyś zużywał nawet do dwudziestu filmów ty-godniowo. Fotografuje architekturę, pejzaże, zwierzęta, ludzi, po prostu wszystko. Zawsze ma przy sobie co najmniej trzy aparaty, cho-ciaż w domu ma ich prawie czterdzieści. – Dzięki lomografii przełamuję swoje bariery. Nie umiem pływać, ale jeśli wiem, że mogę zrobić piękne zdjęcie, to wskakuję do wody i je robię. Podobnie z nartami. Jeśli zdjęcie tego wymaga, zakładam narty, mimo że się przewracam – opowiada Bartek.

Dla Kingi Pinkston przygoda z lomografią zaczęła się, kiedy w internecie natknęła się

fot. Bartek frączek

REKL

AMA

Page 22: Magazyn STYLE | luty 2012

FOT.: ze spekTaklu "singielka"

Jest słoneczne wiosenne popołudnie. Biegnę właśnie z pró-by w teatrze do domu. Mam niewiele czasu, żeby coś zjeść, umyć głowę i przygotować się do wieczornego spektaklu.

Ale humor mi dopisuje - wszystko układa się tak, jak powin-no, pociąg z Warszawy przyjechał punktualnie, więc zdążyłam na próbę, która była bardzo owocna, a wieczorem gram jeden z moich ulubionych spektakli. Jest pięknie. Niedaleko teatru mijam korpulentną panią około czterdziestki z ośmioletnią dziewczynką. Nagle dziewczynka zauważa mnie, uśmiecha się i z energią szarpie kobietę za rękę „Mamo, mamo, ta pani to ak-torka!”. Kobieta mierzy mnie wzrokiem od dołu do góry, prycha na mój widok i mówi: „Aktorka?! Powinna być jakaś lepsza!”... Zdarzenie to miało miejsce już dobrych parę lat temu, ale za-padło mi głęboko w pamięć i uwolniło lawinę myśli. Zostałam obrażona, to wiedziałam na pewno. Nie wiedziałam jednak do końca, o co chodziło tej kobiecie? Co konkretnie miała na myśli? „Lepsza” to znaczy jaka? Raczej nie chodziło jej o moje przymioty intelektualne ani umiejętności aktorskie, bo nie mia-ła szansy ich tak szybko zweryfikować (choć brak natychmia-stowej riposty może faktycznie świadczyć o pewnej powolności umysłowej). Zdecydowanie chodziło o mój wygląd zewnętrzny. Prawdopodobnie nie pasował on do obiegowego kanonu urody aktorek oglądanych w kolorowych czasopismach ani na szkla-nym ekranie. Tam aktorki mają przecież modne fryzury, perfek-cyjny makijaż, są elegancko ubrane i chodzą na niebotycznych szpilkach, zostawiając za sobą delikatny zapach perfum i oszo-łomione spojrzenia mężczyzn.

To zabawne, ale nigdy nie wyobrażałam sobie aktorek w ten spo-sób. Decydując się na ten zawód 17 lat temu (O Boże! ale jestem stara!), myślałam tylko o tym, żeby grać jak najwięcej, dostawać propozycje wspaniałych ról, pracować z nietuzinkowymi ludź-mi i rozwijać się w kierunku, który wybrałam. Nie myślałam o modnych strojach, luksusowej biżuterii ani nawet splendorze. Miałam jedynie nadzieję na trochę pieniędzy na koncie, żeby móc swobodnie podróżować, nie martwić się jutrzejszym dniem i wykonywać mój zawód z przyjemnością i satysfakcją. Wydawa-ło mi się wówczas, że praca aktora polega na tym, aby błyszczeć

na scenie i na ekranie. Że tam powinniśmy zachwycać, oczaro-wywać i zaskakiwać. Był rok 1999 i z dyplomem magistra sztuki aktorskiej w kieszeni i marzeniami w głowie zaczę-łam stawiać swoje pierwsze kroki na scenie i w telewizji. I nagle świat wokół zaczął się zmieniać. Pojawiły się pierw-sze kolorowe czasopisma, potem te czarno-białe w dużym formacie, gdzie były artykuły o ludziach porwanych przez UFO, plotkarskie programy w szanujących wydawałoby się telewizjach i na stałe weszło do naszego słownika określe-nie „paparazzi”. Świat stanął na głowie. To, co na począt-ku śmieszyło i wszyscy uznawali za bzdurę, zaczęło powoli, ale systematycznie opanowywać rynek prasowy, a później również telewizję. I nagle znalazłam się w samym środku tej zawieruchy... Okazało się, że ważniejsze od moich do-konań scenicznych jest to, że schudłam, przytyłam, mam lub nie mam chłopaka, mam i nie mam porsche, dobrze lub źle się ubrałam... Wyczytałam nawet na forum inter-netowym, że ktoś mnie nienawidzi...

Z perspektywy tego, co wiem dzisiaj, ów komentarz, który tak mnie wówczas uraził, był jedynie zapowiedzią tego, co miało się stać za chwilę. Można powiedzieć, że był wręcz proroczy. Bo dzisiaj, z przykrością to stwierdzam, nie liczy się, co sobą reprezentujesz, a jak się prezentujesz. Możesz nie mieć żadnych talentów ani zainteresowań, a być na językach wszystkich i zostać tzw. celebrytą. Wystarczy, że jesteś do-brze ubrany i bywasz na salonach. Takie życie, taki czas.

Skoro już wiem, czym się rządzi dzisiejszy świat show biznesu, to co zrobić z tą wiedzą i jak się do niej odnieść? Można oczywi-ście obrócić się na pięcie, obrazić i rzucić słynne „W dupie mam pański sekator, panie Kowalski!”. Ale nie po to przecież praco-wałam tyle lat, żeby zrezygnować z tego, co osiągnęłam. Kocham ten zawód i wiążę z nim moją przyszłość. A zatem nie pozosta-je mi nic innego, jak przyjąć obecne reguły gry - uśmiechnąć się uśmiechem numer pięć, zrobić fryz, założyć szpile, makijaż, modną sukienkę i udawać, że wyglądam tak, jak tylko wstaję z łóżka... he he. W końcu, żeby wygrać, trzeba grać!

Być lepszą!

Anna Guzik

Aktorka teatralna i filmowa. Urodzona i wychowana w Katowicach. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną we Wrocławiu. Od 11 lat związana z Teatrem Polskim w Bielsku-Białej, gdzie obecnie oglądać ją można w spektaklach - „Królowa piekności z Leenane”, „Taka fajna dziewczyna jak ty” czy „Hotel Nowy Świat”. Równolegle z pracą w teatrze przebiega jej kariera filmowo-telewizyjna. Jej najbardziej znane role to tytułowa „Hela w opałach” oraz Żaneta Zięba z serialu „Na Wspólnej”. Zwyciężczyni szóstej edycji „Tańca z gwiazdami”.Lubi: skrajności - góry i morze. Zawrotne tempo i chwile błogiego lenistwa. Niespodzianki, ale tylko te pozytywne.Unika: gotowania. I wrednych ludzi...

www.magazynstyle.pl/24/201222

felieton

Page 23: Magazyn STYLE | luty 2012

r

Postawna rozwój!

miejsca i ludzie

www.magazynstyle.pl/24/2012 23

Eksperymenty, robotyka, elektronika, fo-tografia, teatromania, warsztaty taneczne, wokalne i plastyczne – Uniwersytet Rozwoju stawia na wszechstronność. – Pomysł na rozpoczęcie tego typu działal-ności zrodził się już jakiś czas temu, a inspi-racją stały się badania, które dowodzą, iż w Polsce brakuje studentów na kierunkach ścisłych, takich jak matematyka, fizyka, che-mia, robotyka czy biotechnologia – mówi Sonia Myczkowska, dyrektor zarządzający Uniwersytetu Rozwoju. – Zaczęliśmy się za-stanawiać, czym spowodowana jest niechęć do tych kierunków i doszliśmy do wniosku, że w dużej mierze wynika to z naszego sys-temu nauczania w szkołach, który stawia na teorię, nie na praktykę, nie dając młodym ludziom możliwości poznania, jak fascynu-jącymi naukami są fizyka czy chemia. Tak narodził się pomysł, aby zorganizować dla dzieci i młodzieży zajęcia z eksperymentów, podczas których młodzi odkrywcy mogliby zdobywać wiedzę o otaczającym ich świecie dzięki samodzielnie przeprowadzanym do-świadczeniom, takim jak hodowanie krysz-tałów, chłodzenie napoju bez użycia lodówki, budowa minisamolotu odrzutowego oraz silnika wodnego. Zaraz za tym posypały się pomysły na za-jęcia rozwijające zainteresowania i pasje w kilku innych dziedzinach. Wśród nauk ścisłych są to jeszcze robotyka i elektronika.

– Podczas zajęć z robotyki dzieci mają okazję budować i programować roboty z klocków Lego, które za pomocą programów kom-puterowych mogą ożywić. Jest to nie tylko nauka, ale również świetna zabawa. Zaję-cia z elektroniki z kolei kończą się budową wzmacniacza audio bądź radia – mówi So-nia Myczkowska. To wszystko dla umysłów ścisłych. Dla tych, w których drzemie dusza artysty do wyboru: fotografia, teatromania, warsztaty plastyczne, wokalne lub taneczne. – Wychodzimy z założenia, że w wieku szkolnym najważniejszy jest ogólny rozwój dziecka, umożliwienie mu poznania róż-nych rzeczy, by potem mogło zdecydować w czym jest dobre i jaką drogę chce obrać na przyszłość. Dlatego jeśli chodzi na przykład o warsztaty taneczne, postanowiliśmy obrać drogę dwutorową. Dla najmłodszych dzieci są to warsztaty taneczne z elementami ba-letu. Balet kształtuje prawidłową postawę, ładną sylwetkę, ma pozytywny wpływ na ogólny rozwój dziecka. Starszym z kolei pro-ponujemy do wyboru: modern jazz lub street dance – wyjaśnia Sonia Myczkowska.Każde zajęcia odbywają się w kilku grupach wiekowych, na różnych poziomach, dosto-sowanych programowo do wieku dziecka, tak by zainteresować, pomóc w nauce, ale jednocześnie nie powielać programu szkol-nego. Do grupy wiekowej dostosowany jest również czas trwania zajęć, chodzi przecież o to, by skupić uwagę dziecka, zainteresować

je i pomóc mu jak najefektywniej wykorzy-stać spędzony na zajęciach czas. Większość zajęć prowadzą studenci lub absolwenci, część z nich to instruktorzy harcerscy. Są to osoby, które mają już doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą, dlatego też ułożone przez nich programy zajęć są sta-rannie przemyślane. Nie bez znaczenia dla jakości prowadzonych zajęć pozostaje fakt, że siedziba Uniwersytetu Rozwoju mieści się w Śląskiej Wyższej Szkole Informatycz-no-Medycznej. – Dzięki tej szkole mamy możliwość korzystania z profesjonalnego sprzętu. Warsztaty plastyczne możemy pro-wadzić w pracowni rzeźby czy pracowni malarstwa, gdzie każde dziecko ma własną sztalugę i sprzęt. Mamy do dyspozycji rów-nież profesjonalne studio fotograficzne oraz ciemnię, to daje duże możliwości – mówi Sonia Myczkowska. – Sale, w których pro-wadzone są zajęcia, przystosowujemy oczy-wiście do potrzeb ergonomicznych dzieci: dywaniki, maty rozkładane, tak by dzieci czuły się komfortowo. Od 20 lutego przez tydzień, Uniwersytet Rozwoju zaprasza na bezpłatne zajęcia pokazowe, w których udział mogą brać dzieci i młodzież wraz z rodzicami. – Chodzi o to, by każdy miał możliwość zapoznać się bliżej z ofertą Uni-wersytetu, wziąć udział w zajęciach, a póź-niej zdecydować, czy chce uczestniczyć w za-jęciach regularnie raz w tygodniu przez cały rok szkolny – mówi Sonia Myczkowska.

Dla całkiem małych i Dla tych trochę starszych. Dla tych, którym szkoła nie wystarcza oraz Dla tych, którzy

szukają inspiracji, pasji i motywacji Do nauki - 20 lutego w chorzowie rusza uniwersytet rozwoju.

Więcej informacji na temat Uniwersytetu Rozwoju oraz harmonogram zajęć na stronie www.uniwersytetrozwoju.pl

Page 24: Magazyn STYLE | luty 2012

www.magazynstyle.pl/24/201224

podróże inwestycyjne ifm

Turcja

AIzabela Piecuch-Jawień,

Wiceprezes Zarządu Investment Fund Managers S.A.

www.ifmpl.com

Dokładniej rzecz ujmując zapraszam do „serca” Turcji, czyli miasta, które wytwarza 40% ogólnego PKB tego kraju i które jest jedynym na świecie miastem położonym na dwóch kontynentach. Mówię oczywiście o Stambule, byłej stolicy imperium rzym-skiego, bizantyjskiego i osmańskiego. Z po-dróży wakacyjnych mogą Państwo to miasto kojarzyć z Wielkim Bazarem, czyli 540-let-nim centrum handlowym, rozłożonym na 64 ulicach i mieszczącym ponad 4000 sklepów.

Po wyjściu z samolotu przywita nas podobny widok jak w Indiach, czyli bardzo duża licz-ba młodych osób. To nic dziwnego w kraju, w którym średnia wieku wynosi 29 lat, a 53% populacji jest poniżej 30 roku życia (dla po-równania w Europie średnia to 40 lat i tylko 35% populacji jest poniżej 30 roku życia).

Witam PaństWa serdecznie W roku 2012 lub - jak móWią chińczycy - W roku smoka. jako że to nasze PierWsze sPotkanie Po zabaWie sylWestroWej, chciałabym na Początku życzyć PaństWu Wyłącznie trafnych decyzji inWestycyjnych, a Przez to samych sukcesóW i PonadPrzeciętnych osiągnięć. W trakcie naszej ostatniej Podróży zabrałam PaństWa do egzotycznych indii, kraju na dorobku, ale o niezWykłych PersPektyWach rozWoju. by zarabiać na tych PersPektyWach, trzeba oczyWiście PodejmoWać odPoWiednie decyzje, kiedy na tym rynku inWestoWać, a kiedy PrzejścioWo z niego Wychodzić. teraz Pragnę się z PaństWem udać nieco bliżej, do miejsca, które część z PaństWa na PeWno zdążyła już Poznać W trakcie Wakacyjnych Wojaży. ja Postaram się je Przybliżyć z nieco innej strony - inWestycyjnej. nie zWlekając Więc, otWieram drzWi samolotu móWiąc „türkiye'ye davet ediyoruz”, czyli „zaPraszam do turcji”!

Wystarczy jeden rzut oka na piramidę wiekową, by uświadomić sobie omawiane dysproporcje.

Page 25: Magazyn STYLE | luty 2012

ABC

Jednak na tym podobieństwa się koń-czą. Wychodząc z lotniska wsiadamy do taksówki, ponieważ chcemy dotrzeć do centrum miasta. Niestety, okazuje się, że ponad godzinę będziemy stać w korku, mając przy okazji czas na podziwianie róż-nych marek samochodów. Marki te są nam dobrze znane, ale zaskoczeniem jest fakt, że zdecydowana większość samochodów wygląda jakby dopiero co opuściła salon. Uwidacznia się tu ogromny kontrast w po-równaniu do Indii.

Tą zależność potwierdzają również dane makroekonomiczne. Turcja to 16 najwięk-sza gospodarka na świecie z PKB na głowę jednego mieszkańca powyżej 10 000 USD. Przez ostatnie 7 lat roczna zmiana PKB wy-nosiła 4,3%, a po ostatnim kryzysie w 2008 r. gospodarka turecka najszybciej powróciła na ścieżkę rozwoju. Rząd nie musiał do-kapitalizować sektora bankowego i żaden z banków nie ogłosił upadłości. Ponadto oczekuje się, że w ciągu najbliższych lat będzie to najszybciej rosnąca gospodarka w grupie krajów OECD.

Opuszczając taksówkę w centrum Stambu-łu widzimy, że kolejną charakterystyczną rzeczą są tłumy turystów. W 2010 r. Turcję odwiedziło 33 miliony turystów, a wpływy z turystyki wyniosły 21 mld USD. Wstęp-ne szacunki mówią o wzroście wpływów w 2011 do 25 mld USD (dałoby to jej 8 miej-sce na świecie pod względem wpływów z turystyki). Nie bez kozery wg TUI, 11 ze 100 najlepszych hoteli na świecie znajduje się właśnie w Turcji.

Na pewno teraz Państwo myślą – „nic tylko inwestować”. Otóż nie. Wracając z podróży do Turcji nasz Dział Analiz zakomunikował – „nie chcemy na dzień dzisiejszy inwesto-wać w tym kraju”. Zapytają Państwo – „ale dlaczego, przecież z tekstu wyłania się pozytywny obraz gospodarki”. Już spieszę z wyjaśnieniami.

Problemem Turcji są właśnie te wszystkie nowe samochody, które widać na drogach, a raczej fakt, że zdecydowana większość z nich jest kupiona na kredyt. Gospodar-ka turecka jest silnie uzależniona od kon-sumpcji wewnętrznej (stanowi ona ok. 75% PKB), która z kolei jest w znacznym stopniu finansowana kredytem. Fakt ten nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę, że jeszcze w 2009 r. oficjalna stopa procentowa była dwucyfrowa, a obecnie wynosi 5,75%. Kredyt po prostu stał się tani i dostępny. Dodatkowo inflacja znacznie przewyższa stopę oficjalną (ostatnio ponad 10% r/r), a przez to również oprocentowanie lokat.

www.magazynstyle.pl/24/2012 25

Turcy nie chcą realnie tracić na swoich oszczędnościach, więc konsumują.

Pytanie, czy ta konsumpcja nie przybrała niepokojących rozmiarów? Można mieć taką obawę, szczególnie jeśli spojrzy się na dane mówiące o tym, że różnica pomię-dzy importem a eksportem sięga 10% PKB. W fachowym języku ekonomistów sytuację tą określa się jako deficyt na rachunku ob-rotów bieżących, a mówiąc „po ludzku” – państwo zaciąga kredyty za granicą, by móc więcej wydawać u siebie. „Pół biedy”, gdy środki te zostaną przeznaczone na inwe-stycje, których stopa zwrotu pokryje koszty kredytu. Jeśli jednak kredyt służy do finan-sowania konsumpcji, to rodzi się naturalne pytanie o zdolność do spłaty tego zadłużenia w przyszłości.

Dodatkowo turecki bank centralny prowadzi bardzo niekonwencjonalną politykę mone-tarną. By walczyć z nadmierną ilością udzie-lanych kredytów i jednocześnie powstrzy-mać napływ kapitału z zagranicy, który przyczyniłby się do dalszego wzrostu inflacji, władze monetarne postanowiły utrzymywać oficjalną stopę procentową na niskim pozio-mie. Jednocześnie chciały zniechęcić banki do udzielania dalszych kredytów poprzez podwyżki stóp rezerw obowiązkowych, czyli zwiększając ilość środków, które banki musi odłożyć od każdego udzielonego kredytu.

Coś tu, moi Państwo, jednak nie do końca zadziałało. Co prawda koszty zaciągnięcia kredytów w największych tureckich ban-kach wzrosły w skali roku z 10 do 20%, ale inflacja ciągle utrzymuje się na wysokim poziomie (jej obniżce nie sprzyjają również utrzymujące się ceny surowców, które Tur-cja jest zmuszona importować). Poza tym inwestorzy nie przyjęli niekonwencjonal-nych działań banku centralnego za „dobrą monetę” i rentowność tureckich obligacji skarbowych (czyli koszt dla Turcji) wyno-si obecnie ponad 10%. Widać wyraźnie, że w takich kwestiach rynki lubią przewidywal-ność, szczególnie gdy zewnętrzne zapotrze-bowanie na finansowanie tego kraju w roku 2012 sięga 200 mld USD.

To wszystko sprawiło, że w ramach naszej instytucji, póki co, ciągle pozostajemy scep-tyczni odnośnie rynku tureckiego. Parafra-zując słowa wypowiedziane przez Juliusza Cezara w miejscowości Zela – „Veni, vidi, ale póki co nici”. Tymczasem dziękuję za kolej-ną wspólną podróż i zachęcam do pozosta-nia w Stambule ze względów turystycznych, tym bardziej, że lokalna aura jest lepsza niż u nas. Na tematy inwestycyjne w tym regio-nie przyjdzie jeszcze czas.

Turcja to 16 największa gospodarka na świecie z PKB na głowę jednego mieszkańca powyżej 10 000 USD. Przez ostatnie 7 lat roczna zmiana PKB wynosiła 4,3%, a po ostatnim kryzysie w 2008 r. gospodarka turecka najszybciej powróciła na ścieżkę rozwoju. Rząd nie musiał dokapitalizować sektora bankowego i żaden z banków nie ogłosił upadłości. Ponadto oczekuje się, że w ciągu najbliższych lat będzie to najszybciej rosnąca gospodarka w grupie krajów OECD.

Problemem Turcji są właśnie te wszystkie nowe samochody, które widać na drogach, a raczej fakt, że zdecydowana większość z nich jest kupiona na kredyt. Gospodarka turecka jest silnie uzależniona od konsumpcji wewnętrznej (stanowi ona ok. 75% PKB), która z kolei jest w znacznym stopniu finansowana kredytem. Fakt ten nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę, że jeszcze w 2009 r. oficjalna stopa procentowa były dwucyfrowa, a obecnie wynosi 5,75%. Kredyt po prostu stał się tani i dostępny.

Page 26: Magazyn STYLE | luty 2012

felieton

www.magazynstyle.pl/24/201226

Robert TalarczykAktor. Autor. Adaptator. Czechofil. Marzyciel. Reżyser. Ślązak. Laureat m.in. Nagrody Marszałka Województwa Śląskiego dla Młodych Twórców w dziedzinie kultury, Specjalnej Złotej Maski za kreatywność i wszechstronność umiejętności adaptacyjnych, aktorskich i reżyserskich, Nagrody Głównej Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@port i dwóch Pereł Sąsiadów, nagród Festiwalu Teatrów Europy Środkowej.Od 2005 dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Stale współpracuje też z chorzowskim Teatrem Rozrywki, katowickim Korezem i warszawskim Capitolem.Zrealizował ponad dwadzieścia spektakli teatralnych. Najważniejsze - także dla niego – to: „Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny”, „Krzyk według Jacka Kaczmarskiego”, „Kometa czyli ten okrutny wiek XX wg Nohavicy”’, „Testament Teodora Sixta”, „Żyd”, „Moje drzewko pomarańczowe”.Ostatnie adaptatorsko-autorsko-aktorsko-reżyserskie dokonanie to spektakl „Mistrz & Małgorzta Story” na scenie bielskiego Teatru Polskiego.Właśnie wydał debiutancką płytę pt. „Słowa”.

A miała nie przychodzić. Że w zasadzie tę porę roku to już się powinno wykreślić z kalen-darza i pamięci. I już od wielu lat o global-nym ociepleniu wszyscy trąbili, że klimat

się zmienia, że lodowce topnieją. Może i coś w tym jest, ale kiedy spojrzałem nad ranem na termometr za oknem i zobaczyłem -20 stopni, to pomyślałem sobie: natura taka głupia nie jest, jak trzeba to o sobie przy-pomni i po raz kolejny udowodni, kto tu karty rozdaje. I nie jest to bynajmniej homo sapiens, co wszystkie rozumy pozjadał, oj, nie. A propos homo sapiens, ktoś niedawno sondę uliczną przeprowadzał, w której py-tano przechodniów: jakby zareagowali, gdyby w ich rodzinie ktoś był homo sapiens? Przepiękny test na tolerancję to był zaiste, bo padały przeróżne humani-tarne odpowiedzi: że trudno, ale tolerancja jest naj-ważniejsza, że trochę się dziwnie zachowują ci homo sapiens, ale przecież taką karierę robią na przykład w świecie mody. I trochę szkoda, że wnuków rodzice owych homo sapiens nie doczekają, ale może ustawy się zmienią, jak już Polska w końcu stanie się oświeco-nym krajem w środku Europy. Najbardziej radykalna brzmiała: mnie to osobiście nie przeszkadza, ale żeby mi taki homo sapiens z drugim homo sapiens partii politycznych nie zakładał, bo dostanie się taki do sej-mu i wstyd na pół Europy. Tak, ludzie są fajni. A im dłużej na tym świecie żyję, tym mi się wydają fajniej-si...

Z przyjemnością ostatnio obserwuję rozkwit ich „fajności” w związku ze sporami dotyczącymi autonomii Górnego Śląska. Ileż to fajnych ludzi zdążyło się już wypowiedzieć, że przypomnę tylko Szanownego Pana Prezesa czy Przewodniczące-go Parlamentu Europejskiego. A przecież sprawa

jest prosta jak drut i nie ma co kombinować i wy-ciągać jakieś upiory z szafy. Ślązacy chcą naresz-cie oddychać swoim własnym powietrzem i czuć się u siebie. I tyle. I nikt nikogo nie chce siłą od-rywać, ani gdziekolwiek przyłączać. Ale to wyzwa-la z jednej strony niewyobrażalną energię i stwarza nieznane dotąd możliwości, a z drugiej budzi strach i niechęć wobec żądań wypowiadanych głośno po raz pierwszy. A przecież przed wojną Górny Śląsk był administracyjną jednostką autonomiczną wchodzącą w skład II Rzeczpospolitej. „Województwo śląskie po-siadało własny parlament (Sejm Śląski) oraz własny skarb (Skarb Śląski), a jego autonomia była bardzo szeroka, nie mając precedensu w ustawodawstwie polskim, niemieckim czy austriackim. Autonomia była bardzo szeroka (np. województwo śląskie zaciągnęło w 1931 roku kredyt od Stanów Zjednoczonych w wyso-kości 11 milionów dolarów bez pośrednictwa Polski). Od reszty ziem II Rzeczypospolitej dzieliły ich także różnice kulturowe oraz językowe, uwarunkowane hi-storią tego regionu”. Tę parę zdań pozwoliłem sobie przytoczyć za Wikipedią z którą jest jak z GPS-em, trzeba mieć ograniczone zaufanie, ale myślę, że tym razem poprowadziła nas do sedna bez niepotrzebnych objazdów. Ale spory na temat autonomii zostawiam fajnym ludziom, bo wiem, że tych może mniej fajnych, ale wiedzących czego chcą od siebie i od Śląska jest coraz więcej i im bardziej będziemy ze sobą trzymać sztamę „ponad podziałami”, tym bardziej nam się ten Śląsk będzie zmieniał w mądrą, dostatnią i zwyczajną krainę. Ze swoją jedyną i niepowtarzalną historią, kul-turą i tradycją. A fajni ludzie mogą go omijać z daleka, bo co jak co, ale drogi tutaj to już mamy europejskie i do Wiednia, Berlina i Pragi rzut kamieniem. Nie to co w Warszawie...

LudZIE Są fAjNI

Page 27: Magazyn STYLE | luty 2012

gnął po zapiski z szuflady – książkę, którą przed kilkoma dekadami odrzuciła cenzu-ra, notatki z czasów studiów i zakładania Bim-Bomu opatruje nowym komentarzem i proponuje czytelnikom w formie drobnej, lecz arcyciekawej i zgrabnie ułożonej pu-blikacji Ja jako wykopalisko. Skoro już o satyrze mowa – warto poświęcić chwi-lę na album III wieża Babel w budowie. Andrzej Krauze przedstawia w nim sze-reg rysunków politycznych o uniwersal-nym brzmieniu. Charakterystyczna nie-dbała kreska łączy się tu z przenikliwymi obserwacjami, symbolicznym skrótem, a czasem i komentarzami do aktualnej sy-tuacji w kraju.

Wiele czytelniczek jednak wypoczywa naj-chętniej przy powieściach obyczajowych. Na Paryski spadek, kontynuację losów dwóch młodych dziewczyn, które z szare-go PRL-u trafiły do artystycznego Paryża, czekało zapewne liczne grono wielbicielek talentu narracyjnego Ewy Grocholskiej. W tym tomie warstwę obyczajową uzu-pełnia jeszcze sfera kryminalna, a paryski sen, który nie ma nic wspólnego z porzuce-niem patriotyzmu na rzecz uroków Zacho-du, trwa. Lekka i ciekawa powieść pozwoli się naprawdę zrelaksować. Nieco inaczej rzecz ma się z Tam gdzie ty Jodi Picoult – a to ze względu na zastąpienie schematu związku damsko-męskiego miłością dwóch kobiet. Picoult uzupełnia fabułę jeszcze o trudności z zajściem w ciążę (i temat in

Literatura dziennikowa święci triumfy i na półki księgarskie trafiają naprawdę różne publikacje tego rodzaju. Pojawiła się na przykład druga i ostatnia część Zeszytów podróżnych – wyboru z diariuszy Edwar-da Stachury. Poza zwykłymi i standardo-wymi notatkami o miejscach i ludziach, czytelnicy znajdą tu przemyślenia do-tyczące pracy nad kolejnymi utworami, a także drobne, niby to przypadkowe spo-strzeżenia o aforystycznej konstrukcji. Po wypadku Dzienniki stają się rodzajem au-toterapii i zyskują bardziej literacki oraz nasycony filozofią kształt.

Niezmiennie mocną pozycję ma na rynku literatura „chorobowa”, choć wydawcy traktują ją jako niszową. To tworzone na gorąco zapiski z przebiegu chorób i re-habilitacji, opisy walki z nieposłusznym nagle ciałem. Joanna Opiat-Bojarska, pytająca Kto wyłączy mój mózg? wy-różnia się jednak wśród autorów książek o podobnym schemacie. Wymagająca spo-ro od siebie, ambitna młoda kobieta swoją chorobę traktuje z bezczelną momentami złością, w miejsce pogodzenia się z losem proponuje… ośli upór w walce i determi-nację, której często brak ludziom w po-dobnej sytuacji.

Coś dla siebie znajdą również miłośnicy satyry: Jacek Fedorowicz, który w ostat-nich latach dużo lepiej prezentuje się jako autor niż wykonawca estradowy, się-

vitro) oraz religię przeradzającą się w fa-natyzm – chociaż rola autorki polega na graniu na emocjach odbiorczyń, podej-muje też Picoult ważne tematy społeczne. Co ciekawe, także literatura popularno-naukowa może przebić się do zbiorowej świadomości. Jerzy Przystawa kusi za-proszeniem Odkryj smak fizyki i ujmuje tę dziedzinę wiedzy od strony „ludzkiej” – przyglądając się działalności kolejnych badaczy i przekładając na zrozumiały dla humanistów język ich odkrycia. Porzuce-nie wzorów na rzecz opowieści może się podobać. Andrzej Wielowieyski przyglą-da się dziejom i co pewien czas pyta o al-ternatywne rozwiązania. Jego Na rozdro-żach dziejów intryguje zatem ożywczym spojrzeniem na zamkniętą przeszłość. Z kolei Anik Ananthaswamy odkrywa Tajemnice wszechświata nietypowo: wybiera się w miejsca przeprowadzania eksperymentów z zakresu fizyki i astro-nomii i pod pretekstem tej niezwykłej podróży przybliża odbiorcom sedno roz-maitych badań. To trudna momentami, ale i pasjonująca lektura: pozwala odkryć w sobie ciekawość dziecka i natychmiast ją zaspokoić.

A propos dzieci (małych i tych już doro-słych): Nasza Księgarnia przygotowała kolejne tomy z okazji swojego 90-lecia – druga część reprintów serii Poczytaj mi, mamo i Jan Brzechwa dzieciom to prezent nie tylko dla najmłodszych.

Książka nie tylko od święta

W kalendarzu WydaWniczym nastał nieco spokojniejszy czas. ŚWiąteczna kumulacja za nami, prezenty trafiły W dobre ręce, a na półkach możemy WypatryWać pozycji, które już z mniejszą gWałtoWnoŚcią zabiegają o naszą czytelniczą uWagę. bo i czasu na lekturę teraz będzie Więcej, czyli do kolejnych ŚWiąt.

Izabela Mikrut

Izabela MIkrut - Doktorantka na filologii polskiej Uniwersytetu Śląskiego, humorolog, recenzentka. Publikowała m.in. w „Śląsku”, „Toposie”, „Art Papierze” i „Guliwerze”. Od 2009 roku prowadzi własną, codziennie aktualizowaną stronę poświęconą głównie nowościom wydawniczym: tu-czytam.blogspot.com

nos w książkę

www.magazynstyle.pl/24/2012 27

Page 29: Magazyn STYLE | luty 2012

W Bytomiu BaBy rządzą!

Basia pomysł na biznes przywiozła z An-glii, gdzie mieszkała przez prawie 3 lata. Tam poznała świat ręcznie zdobionych ba-beczek wielkości filiżanki. Do tego świata dodała swoje kilka groszy i tak powstały w Bytomiu baby, które mają nie tylko swoj-sko brzmiące nazwy, ale i swoich partnerów – prawdziwych Chłopów.

Oprócz Bytomskiej Baby, jest też m.in. ruda, śnieżna i polska. Chłopów też jest pod do-statkiem. Wyrośnięte z nich typy i kryją wiele smakowych niespodzianek. Jest chłop śląski, włoski i grecki, a niedawno pojawił się nowy – góral – z oscypkiem, z żurawiną i kiełbasą.

Można odnieść wrażenie, że bytomianie już pokochali to miejsce, bo co rusz ktoś tam zagląda i każe sobie spakować ze dwie baby i chłopa. Są też tacy, którzy wolą dobrać się do baby na miejscu i posłuchać muzyki z wi-nyla. Choć z tym dobieraniem się do baby bywają jeszcze problemy. Pewnie dlatego, że ludzie są kulturalni, to i szukają sztućców. Niestety, na próżno.– Cupcakes nie je się łyżeczką. Ściągasz pa-pierek i gryziesz od góry razem z kremem. Tak żeby się wgryźć – wyjaśnia Basia.

Swojsko brzmiące baby to tak naprawdę światowe babki. Basia wiele produktów ścią-ga ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Bry-tanii, bo w Polsce wciąż to młoda branża i nie

wszystko można tu kupić. Ale główne skład-niki pochodzą z polskich sklepów. Muszą jed-nak być zdrowe, naturalne i wysokiej jakości. Właścicielka nie uznaje żadnych półśrodków!

W Big Baba Cupcakes do babeczek serwuje się przepyszną włoską kawę, która mielona jest tuż przed zaparzeniem. Jest też coś dla wielbicieli kosmicznych podróży w czasie – oranżada jak sprzed lat, czyli Wostok. A w każdy czwartek czeka tam na nas coś wyjątkowego, bo to Dzień Baby Specjalnej.

Babeczki, które można kupić przy Gliwic-kiej, to nie wszystko. Basia Chylińska-Grze-gorczyn jest w stanie zrealizować każde, nawet najbardziej szalone zlecenie. Były już babki z nutami, żaglówkami i motocyklami. Mogą być z imionami i flagami. Po prostu ze wszystkim. Jeżeli ktoś chce urozmaicić swoje urodzinowe czy weselne przyjęcie, może za-mówić babeczkowy tort. Na talerze gości tra-fi nie kawałek ciasta, ale babeczka. Big Baba już przeszła pierwsze poważne testy, kiedy to na bankiety trzeba było przygotować 200 czy 300 sztuk. A przecież każda babeczka jest robiona ręcznie.

Big Baba Cupcakes to jeszcze ciepły adres na kulinarnej mapie Śląska, więc pewnie minie trochę czasu, zanim Bytomska Baba urośnie do rangi symbolu miasta. Ale będziemy mieć na nią oko!

Podobno niezła z niej babka, więc wielu już ma na nią ochotę. mówią o niej, że jest słodka, aPetyczna, gorąca i że ma to coś. a, jeszcze, że jest stąd, taka swojska, choć ma na sobie rzeczy z całego świata. bytomska

baba widywana jest w mieście raPtem od dwóch miesięcy, a już ma grona swoich wielbicieli. wymyśliła ją basia chylińska-grzegorczyn,

właścicielka big baba cuPcakes Przy gliwickiej 16.

Big BaBa CupCakes | ul. Gliwicka 16 (w atrium), 41-902 Bytom, Tel. 512 287 121, 796 287 [email protected], www.bigbaba.pl, www.facebook.com./Big.Baba.Cupcakes

Page 30: Magazyn STYLE | luty 2012

Jeźdźcyna wózkach

sportowy charakter

tekst: Anna Cichowskafoto: Iwona Murawska

W ośrodku dla niepełnosprawnych w Borowej Wsi historia

rugby zaczęła się siedem lat temu. Wtedy dwaj rehabilitanci

– Janusz Kozak, aktualny trener drużyny, oraz niepełnospraw-

ny Mirosław Kapelan, stworzyli zespół „Jeźdźców”. Już rok

później drużyna wystąpiła na największym europejskim tur-

nieju w Niemczech, gdzie w tak zwanej lidze „basic” zajęła

III miejsce.

Większość zawodników uprawiająca rugby na wózkach ma

uszkodzony rdzeń kręgowy w odcinku szyjnym, chociaż zda-

rzają się osoby z innym schorzeniem.

- Każdy zawodnik musi przejść specjalną klasyfikację

medyczną – mówi Janusz Kozak. Te badania określają siłę mięśni, stabilizację tułowia oraz

zdolność manualną palców rąk. - Każdemu przyznaje się punktację sportową od pół do

trzech i pół punktu. Na boisku w jednej czteroosobowej

drużynie maksymalnie może być 8 punktów, chyba że

gra też kobieta, wtedy jest dodatkowy bonus w postaci

pół punktu – wyjaśnia trener.

Janusz Kozak pracuje nie tylko z „Jeźdźcami”. Jest także tre-

nerem polskiej reprezentacji rugby na wózkach, do której tra-

fił za sprawą Joe Soares'a, światowej legendy tego sportu.

- Joe Soares zgodził się trenować naszą kadrę narodo-

wą pod warunkiem, że zostanę jego asystentem. I tak

z sędziego stałem się trenerem – wspomina Kozak.

A polska reprezentacja ma ogromne osiągnięcia, chociaż na

paraolimpiadę do Londynu nie pojedzie.

- Kwalifikują się tylko cztery drużyny, a nasza była piąta

– mówi Kozak. Jest jednak przekonany, że na kolejnej olimpiadzie Polacy

mają udział zapewniony.

Olimpiada to także marzenie Joanny Goebel, jedynej kobie-

ty grającej w „Jeźdźcach” i jednocześnie zawodniczki kadry

narodowej. Joanna gra w rugby od sześciu lat, w drużynie

z Borowej Wsi występuje od roku.

To, co robią, wymaga prawdziwego ducha walki. Aby osiągnąć cel, muszą wykorzystać nie tylko swoje siły, ale także inteligencję. Przełamują ból, strach i zwątpienie w to, że pokonają nie tylko swoich sportowych rywali, ale też swoje słabości. I pewnie

dlatego zwyciężają. „Jeźdźcy” z Borowej Wsi to drużyna niepełnosprawnych grająca w wheelchair rugby, czyli rugby na wózkach. To połączenie hokeja na lodzie, koszykówki

dla niepełnosprawnych oraz amerykańskiego futbolu. A w rzeczywistości to doskonała

forma terapii i rehabilitacji.

30www.magazynstyle.pl

/24/2012

Page 31: Magazyn STYLE | luty 2012

- Kiedy miałam siedemnaście lat złamałam kręgosłup. Po-

tem zaczęłam przyjeżdżać na zajęcia prowadzone przez

Fundację Aktywnej Rehabilitacji, podczas których koledzy

trenowali rugby. I to oni mnie namówili – opowiada zawod-

niczka. - Wtedy rugby było dla mnie rozrywką. Ale kiedy trafiłam

do reprezentacji, stało się to ciężką pracą. A w „Jeźdź-

cach” gram, bo jest super atmosfera i wsparcie – dodaje

Joanna.

W „Jeźdźcach” zawodnicy nie tylko dobrze się czują, ale też mo-

tywują się nawzajem. Albert Jachimiak jest niepełnosprawny od

dziewięciu lat. Miał wypadek komunikacyjny.

- Odkąd gram, widzę u siebie ogromny postęp. Ja mam

sprawny mięsień, który pozwala mi utrzymać rękę w gó-

rze, ale nie każdy tak ma. Jestem pełen podziwu dla moich

kolegów. Bardzo chcę im dorównać – mówi Jachimiak.

Podobnie myśli Artur Freter, który na wózku jest od pięciu lat.

Złamał kręgosłup skacząc do wody.- Dzięki rugby jestem bardziej sprawny fizycznie – w tej

chwili mogę sam pojechać do sklepu czy gdzieś wyjść.

Kiedy zobaczyłem w ośrodku, jak radzą sobie inni, zmoty-

wowało mnie to do większej pracy – mówi Freter.

Najmłodszym zawodnikiem w drużynie jest siedemnastoletni Łu-

kasz Szałabski, który urodził się z porażeniem mózgowym. Jako

jedyny potrafi chodzić, dlatego wśród swoich starszych kolegów

uchodzi za tego najbardziej sprawnego – wyciąga i pakuje wózki

do samochodu, pomaga chłopakom się przesiąść.

- Na treningi chodzę z radością. Jak skończę szkołę, to

będę ćwiczył jeszcze więcej – mówi Łukasz.

- Chłopaki z drużyny mnie mobilizują, są lepsi i ja muszę

ich cały czas doganiać. A dzięki wyjazdom na turnieje

mam bardzo dużo znajomych – dodaje ze śmiechem.

W ośrodku rehabilitantką jest także Karolina Swoboda. Jedno-

cześnie jest sędzią rugby na wózkach, jedną z dwóch kobiet

sędzin w Polsce z międzynarodową certyfikacją IWRF-u czyli

International World Rugby Federation. Często sędziuje mecze

międzynarodowe, brała też udział w mistrzostwach Europy.

- Ten sport niesamowicie wpływa na zawodników, oni stają

się silniejsi – mówi Karolina. - Zmienia się ich sposób myślenia. Nagle zauważają, że

inni z tym samym stopniem niepełnosprawności jeżdżą na

przykład samochodem. Zaczynają wierzyć, że ich także na

to stać – dodaje.

Rugby dla niepełnosprawnych wymaga specjalnych wózków. Taki

sprzęt może kosztować nawet 25 tysięcy złotych. „Jeźdźcy” pie-

niądze zdobywają od sponsorów, co nie jest łatwe.

- Chodzimy, prosimy, wysyłamy pisma i czekamy, aż ktoś

na to zareaguje. Niestety, nadal nie ma polskiego związku

rugby na wózkach – dążymy do tego, aby taki powstał, wte-

dy łatwiej uzyskiwalibyśmy pomoc - wzdycha Janusz Kozak.

- Regularnie potrzebujemy pieniędzy na dojazdy na turnie-

je. Chociaż ośrodek daje nam swój samochód, mamy też

własną przyczepkę na wózki, to jednak choćby na paliwo te

pieniądze są niezbędne. A i osiągnięcia byłyby wtedy pew-

nie lepsze – dodaje Karolina Swoboda.

Zawodnicy poza treningami pracują, uczą się, niektórzy mają

swoje rodziny. A jednak nie rezygnują.

- Dla mnie rugby to rewelacja. Zanim złamałem kręgosłup,

uprawiałem różne sporty – mówi niepełnosprawny od 16 lat

Sebastian Langer.- Chociaż czasem ma się już dość treningów, to potem tego

zaczyna brakować. Szczególnie kontaktu z ludźmi. Bo choć

na boisku rywalizujemy ze sobą, to poza tym jesteśmy

świetnymi kumplami – dodaje Langer.

- Ten sport to przede wszystkim rehabilitacja i jednocześnie tera-

pia – mówi Karolina Swoboda. - Ktoś, kto wiele lat mieszkał po prostu w ośrodku, a teraz gra

i wyjeżdża na turnieje, całkowicie zmienia swoje postrzeganie

świata. Oni sobie świetnie radzą, chociaż nie zawsze tak było.

A teraz się okazuje na jak wiele ich stać – podsumowuje Karolina

Swoboda.

www.magazynstyle.pl/24/2012 31

Page 32: Magazyn STYLE | luty 2012

NashNMarek WINSCZYk NaSha Z 1931 roku WYpatrZYł Na jedNej Z INterNetoWYCh aukCjI.

W 2007 roku pojaZd trafIł do polSkI I bYł W NadSpodZIeWaNIe dobrYM StaNIe teChNICZNYM. SZkIelet bYł NIeZłY, blaCha róWNIeż, koła WYglądałY tak SobIe,

a W ZłYM StaNIe bYła praktYCZNIe tYlko tapICerka.

motoryzacja

Nowy właściciel zabrał się więc do pracy. Polakierował samo-chód od nowa, wymienił tapi-

cerkę i odnowił elementy drewniane. Pod względem mechanicznym pojazd był sprawny. Wymagał jedynie regu-lacji i przeczyszczenia filtrów, które dawniej nie były częściami wymien-nymi. Trochę więcej kłopotów było z instalacją elektryczną.

W Polsce Nash przejechał już prawie 1000 kilometrów, choć taki pojazd nie jest szczególnie łatwy w obsłudze: nie posiada kierunkowskazów, więc skręt w lewo może być manewrem ryzy-kownym. Może się wprawdzie rozpę-dzić nawet do 120 km/h, ale ze wzglę-du na mechaniczne hamulce jego droga hamowania jest średnio 4-, 5-krotnie dłuższa w porównaniu do współczesnych samochodów. Trzeba

też się przyzwyczaić do niezsynchro-nizowanej skrzyni biegów.

– Samochód ma klimatyzację w po-staci uchylanej przedniej szyby, jest więc przyjemny przewiew – śmieje się Winszczyk. – Co ciekawe, model ten posiada ogrzewanie, a w tamtych czasach nie było tego w standardzie. Obok kierownicy jest też dźwignia, dzięki której można sobie ustawić sta-ły poziom gazu – dodaje.

Zdaniem kolekcjonera, przedwojenna motoryzacja amerykańska znacznie wyprzedzała europejską; zarówno pod względem rozwiązań technicznych, jak i trwałości wykonywanych elementów. Amerykańskie samochody z tamtych lat oferują możliwość w miarę wygod-nego poruszania się po drogach. Są też dostępne za rozsądną cenę.

Nasha podziwiać można w bytomskiej Galerii Motoryzacji i Techniki ul. Strzelców Bytomskich 98 www.ckp.bytom.pl

Pojazd z bardzo długą drogą hamowania

www.magazynstyle.pl/24/201232

Page 33: Magazyn STYLE | luty 2012

NashRok produkcji: 1931

Silnik: 6-cylindrowyMoc: 78 KM

Nadwozie: typu kareta, 4-drzwiowe,

montowane na szkielecie drewnianym.

www.magazynstyle.pl/24/2012 33

tekst: Wojciech Kozłowskifot. Marek Stańczyk

Page 34: Magazyn STYLE | luty 2012

3.02.

To ironiczna, przezabawna sztuka o ojcowskiej miłości. Spektakl opowiada o tym, co dzieje się z mężczyzną, gdy rodzi mu się dziecko. Jest częścią kultowego już projektu artystycznego, który rozgrywa się jednocześnie na deskach teatru i na Facebooku, gdzie śledzi go już 12 000 osób. Rewelacyjny, wzruszający tekst mówi o rzadko podejmowanym przez twórców temacie: relacjach między ojcem a synem. W roli tytułowej wystę-puje Marcin Perchuć. Muzykę do sztuki skomponował Wojciech Waglewski.

V Katowicki Karnawał Komedii 2012Ojciec Bóg

3.02.

To współczesny rodzaj komedii absurdu, przewrotny i pełen czarnego humoru traktat o współczesnym świecie: pozornej sprawiedliwości, równości i wolności w dobie powszechnej globalizacji. W roli Jacka Krafta - agenta nie-ruchomości, który z powodzeniem prowadzi zawodową działalność – Krzysztof Tyniec. Pewnego dnia przychodzi do banku, aby wypłacić pieniądze. Nieoczekiwanie pojawiają się kłopoty z realizacją transakcji, a z pozoru błaha sprawa urasta do poważnego problemu. Jacek przestaje być panem własnych pieniędzy… i życia.

V Katowicki Karnawał Komedii 2012Kasta La Vista

www.magazynstyle.pl/24/2012

zapowiedzi

To niezwykłe transkulturowe doświadczenie Irlandczyka poszukującego sensu życia w południowej Polsce. Autor ubiegłorocznego przeboju komediowego Why Men Cheat pojawia się w swoim najnowszym mono-dramie, opisując przeżycia Irlandczyka mieszkającego z rodziną w Polsce. Poczynając od trudności języ-kowych a kończąc na usiłowaniach zabicia karpia na Boże Narodzenie, felietonista Gazety Wyborczej i Elle demonstruje jedyne w swoim rodzaju, skandalizujące poczucie humoru, w swej istocie zarówno brawurowo zabawne jak i śmiertelnie poważne.

Teatr Korez, Katowice, godz. 19.00

4.02.

Sprawca to tytuł i zarazem temat autorskiej płyty Bartosza Porczyka. Album rysuje obraz współczesnej rzeczywi-stości czasów konsumpcjonizmu. Ważnym bohaterem płyty jest społeczeństwo – ślepe i „dulskie”, ale jakże szczere w swojej mieszczańskiej odsłonie. Wrażenie chaosu panującego w tym świecie pogłębia różnorodność warstwy muzycznej. Zarówno bowiem stylistyka tekstów, jak i muzyki dąży do żartobliwego ośmieszenia masowych gustów i jednocześnie zaspokaja je. Autor nie pozostaje bezkrytyczny również wobec siebie. Istota człowieczeństwa i jego wartości często odsłaniana jest przez jego celową nieudolność.

V Katowicki Karnawał Komedii 2012Sprawca” - recital Bartosza Porczyka Teatr Śląski, Katowice, godz. 19.00

Teatr Śląski, Katowice, godz. 19.00

34

4.02.Teatr Korez, Katowice, godz. 18.00

V Katowicki Karnawał Komedii 2012Sunshine

Gdzie walczył Paweł Jarczyk? Po której stronie opowiedział się Max Fillusch? Czy Alfons Matter naprawdę był do końca proniemiecki? To nazwiska nie wielkich bohaterów, znanych przywódców, lecz zwykłych mieszkańców Górnego Śląska żyjących w pierwszej połowie XX wieku. Na ekspozycji zostaną zaprezentowane postacie zwykłych mieszkańców Górnego Śląska przedstawiające złożoność ich osobistych historii, to, jak różnych wyborów w okresie powstań i plebiscytu dokony-wali ludzie mieszkający obok siebie. Pokazane zostaną osobiste dokumenty i pamiątki, a nawet przebieg niemal całego ży-cia kilku ludzi nie wyróżniających się na pozór niczym szczególnym, których wiele dzieliło, a łączyło miejsce pochodzenia.

3.02.Muzeum Śląskie, Katowice

Koledzy z Platzu. Górnoślązaków żywoty równoległe

4.02. - 4.03.

„Must Have It” to tytuł najnowszej wystawy Kasi Kmity, wrocławskiej artystki, która swoją twórczością kontestuje wszechobecne kody identyfikacji wizualnej. Śmiało zestawia globalne marki z ludową wycinanką - pracochłonną techniką tradycyjnej twórczości łowickiej. Kasia Kmita zasłynęła pracami łączącymi tradycyjną, wykonywaną ręcznie wycinankę z symbolami zachodniej popkultury. Wykorzystuje w nich motywy ze świata mediów i reklamy na tej samej zasadzie, na jakiej dawne artystki ludowe uwieczniały w swoich pracach motywy z otaczającego je świata przyrody. A dla tych, którzy chcą sami powycinać, Kasia Kmita 4 marca poprowadzi warsztaty.

KASIA KMITA - MUST HAVE ITGaleria Bielska BWA

PA

TRO

NA

T M

EDIA

LNY

PA

TRO

NA

T M

EDIA

LNY

PA

TRO

NA

T M

EDIA

LNY

PA

TRO

NA

T M

EDIA

LNY

Page 35: Magazyn STYLE | luty 2012

5.02.

„Dzienniki” w sposób ironiczny, cyniczny i z humorem opowiadają losy aktora podejmującego dialog z tradycją kultury polskiej. Komentuje bieżące wydarzenia polityczne dotyczące Polski i jej miejsca w Europie oraz świecie. Styl pracy powoduje, iż „Dzienniki” są zapisem poszukiwania własnej tożsa-mości oraz sensu własnej indywidualności... Gwarancją jakości jest reżyser spektaklu, czyli Mikołaj Grabowski.

V Katowicki Karnawał Komedii 2012„Dzienniki” Teatr Imka, WarszawaTeatr Śląski, Katowice, godz. 19.00

www.magazynstyle.pl/24/2012 35

zapowiedzi

Traviata7.02.„Traviata” G. Verdiego to jedna z najpiękniejszych historii w dziejach opery. Tragiczna opowieść o Violetcie, paryskiej kurtyzanie, która pragnie porzucić dotychczasowe, pozornie wesołe i beztroskie życie. Pokochaw-szy młodego arystokratę opuszcza Paryż. Okazuje się, że zerwanie z przeszłością nie może nastąpić tak łatwo. „Traviata” to jedno z arcydzieł, na którym opiera się sława Verdiego. Inwencja melodyczna, muzycz-na dramaturgia oraz mistrzostwo scenicznego efektu, to podstawowe cechy tej opery. Wspaniałe arie z tak lubianym toastem na cześć miłości -„Libiamo” - znane są nie tylko melomanom.

Opera Śląska, Bytom, godz. 18.00

10.02.

„Tylko nie Bytom!” to cykl comiesięcznych koncertów połączonych z imprezami towarzyszącymi. Dzięki temu bytomianie mogą zapoznać się z a alternatywną sceną muzyczną – zarówno polską, jak i zagraniczną. Tym razem do Bytomia zawita zespół Karretta. To pochodzące z Kingsland trio na pierwszy rzut oka bardzo łatwo kwalifikuje się do szufladki z napisem „post-rock”. Jednakże po dokładniejszych oględzinach okazuje się, że dzieje się tutaj znacznie więcej. Fascynacje takimi formacjami jak Explosions in the Sky czy Mogwai są dość oczywiste, ale słychać tu również inspiracje połamanym, a jednocześnie perwer-syjnie melodyjnym amerykańskim rockiem niezależnym spod znaku Slint czy Battles. Koncert w Bytomiu będzie ich polskim debiutem. To będzie zdecydowanie najgłośniejszy, ale jednocześnie najbardziej ekscytujący koncert z cyklu Tylko Nie Bytom!

Tylko NIE Bytom : Kerretta (Nowa Zelandia), 3moonboys (Bydgoszcz)Bytomskie Centrum Kultury, godz. 19.00

Burnin Show10-11.02.To będzie największa i zarazem najważniejsza impreza sezonu. Pojawią się na niej najgorętsze snowboardowe i narciarskie nazwiska. Zawody rozgrywane będą w dwóch dyscyplinach – SNOWBOARD i FREESKI. Swój udział potwierdzili: Michał Ligocki, Wojciech Pająk i Tomek Wolak. Obok nich na najeździe na specjalnie przygotowanej skoczni pojawią się także David Liptay z Węgier i Matej Matys ze Słowacji. Na rywalizację o nagrody wartości 15 000 pln i punkty w światowym rankingu TTR mają szansę nie tylko zaproszeni zawodnicy, ale także zdobywcy 4 dzikich kart. Otwarte eliminacje rozegrane zostaną w piątek, 10 lutego, a do startu zgłaszać się można za pośrednictwem strony www.burninsnow.pl

Szczyrk

10.02.

4 lata po śmierci Mirosława Breguły - współtwórcy zespołu Universe - w rodzinnym Chorzowie kon-certować będą z okazji jego urodzin. Szczyt popularności zespołu przypadł na lata 80. Zespół stał się znany m.in. z piosenek „Tacy byliśmy”, „Mr Lennon” czy „Wołanie przez ciszę”. Po samobójczej śmier-ci Breguły 2 listopada 2007 roku zespół postanowił jednak dalej koncertować. I choć nie przyciąga już takich tłumów, to ma wierną grupę fanów, którzy są zespołem na dobre i na złe.

Koncert zespołu UniverseChorzowskie Centrum Kultury, godz. 19.00

10.02.

Dikanda to elektryzująca grupa folkowa, która stworzona jest do grania na żywo. Koncerty Dikandy to niepowtarzalne podróże po muzyce świata, żywiołowe spotkanie pełne energii i wzruszenia. Grupa powstała w 1997 roku w Szczecinie. Miłość do muzyki tradycyjnej i ciężka praca pozwoliły im stworzyć własny styl i oryginalne brzmienie. W akustycznym repertuarze słychać inspirację kulturą Orientu, folklorem bałkańskim, macedońskim i cygańskim. Ce-chą charakterystyczną stylu Dikandy jest tworzenie nowych słów i znaczeń w komponowanych przez siebie utworach. Wydali już 4 płyty, zagrali setki koncertów, wystąpili na wielu znaczących festiwalach europejskich.

Dikanda, „Muzyka czterech stron wschodu”Sosnowieckie Centrum Sztuki. Zamek Sielecki, godz. 18.00

PA

TRO

NA

T MED

IALN

Y

Page 36: Magazyn STYLE | luty 2012

www.magazynstyle.pl/24/2012

zapowiedzi

16-19.02.Do Rybnika zjeżdżają laureaci Festiwali Piosenki Artystycznej z całej Polski. Od kilku lat odbywa się także konkurs dla osób nie nominowanych do Konkursu Krajowego. Dla wokalistów wyłonionych w eliminacjach Konkursu Otwartego organizowane są Warsztaty Artystyczne przygotowujące do Koncertu Finałowego. OFPA zyskała od kilkunastu lat rangę festiwalu festiwali, gdyż daje możność spotkania tych najzdolniejszych, najbardziej obiecujących adeptów w sztuce wokalnej w Polsce.

16. Ogólnopolski Festiwal Piosenki Artystycznej OFPA Rybnik 2012

36

To projekt łączący brzmienie Zielonej Wyspy z magicznym światem jazzu. W wyniku tego ekspery-mentu powstała niezwykła międzyludzko–muzyczna kompzycja – prawdziwy biały kruk z zielonym dziobem! W projekcie wzięli udział: Urszula Dudziak, Tomasz Szukalski, Wojciech Karolak, Krzysztof Ścierański, Marek Radula, Brenard Maseli, Robert Czech. W Bytomiu nie zabraknie gości, którzy zagrają z zespołem. Będzie Maseli, Ścierański i Czech. Płyta „SESSION natural Irish & Jazz” będąca zapisem spotkania dwóch żywiołów otrzymała w 2007 r. w kategorii Album Roku Etno - Folk presti-żową nagrodę Polskiego Przemysłu Fonograficznego - FRYDERYKA 2006.

Bytomskie Centrum Kultury, godz. 19.00

Carrantuohill & Jazz12.02.

17.02.

Walentynki to szczególny dzień dla wszystkich zakochanych. Jak sprawić, żeby były oryginalne i niezapomniane? Sztygarka zaprasza na kolejną z cyklu imprezę pod hasłem FAJF. Chętnych zabawy przy dobrej muzyce i smacznym bufecie zaprasza Wojciech Zamorski – gospodarz wieczoru oraz wytrawny koneser i wybitny znawca przedmiotu. Bilety do nabycia w Recepcji Sztygarki, tel. 32/ 249 59 92, www.sztygarka.pl

Fajf WalentynkowySztygarka, Chorzów, godz. 19.00

„Od Piaf do Garou” to recital Michała Bajora promujący, najnowszą, 17. płytę w karierze fonograficznej artysty. Michał Bajor wychował się na piosenkach znad Sekwany. W roku 1984 Wojciech Młynarski rozwinął te zainteresowania i postawił kropkę nad „i” drogi estradowej artysty, zapraszając go do udziału w spektaklu muzycznym pt. „Brel” w warszawskim Teatrze Ateneum. Spektakl był wielkim wydarzeniem, a Michał Bajor został okrzyknięty (przez publiczność i krytykę) następcą bardów francuskich, takich jak Charles Aznavour czy Gilbert Becaud. Podczas koncertu w Operze Śląskiej Artysta zaśpiewa piosenki z repertuaru takich zna-komitości muzycznych jak m. in.: Edith Piaf, Charles Aznavour, Yves Montand, Gilbert Becaud czy Garou.

18.02.„Od Piaf do Garou” – recital Michała Bajora Opera Śląska, Bytom, godz. 18.00

18-19.02.

Do Interpretacji został już miesiąc, więc czas odpowiednio się nastroić. Organizatorzy proponują nam w ramach prologu dwa razy mickiewiczowskie Dziady, choć w dwóch zgoła odmiennych interpretacjach. 18 lutego zobaczymy realizację Teatru Śląskiego, reżyserowaną przez Krzysztofa Babickiego, która ma swój początek w przytułku dla ludzi odrzuconych, a Guślarz to niegdyś artysta-malarz i marzyciel. Natomiast 19 lutego zobaczymy spektakl pt. „Mickiewicz. Dziady. Performance” w reżyserii Pawła Wodzińskiego, którego intencją jest ironiczne i krytyczne przyj-rzenie się rytuałowi zaplanowanemu przez Mickiewicza i zdjęcie z niego narosłych, banalizujących interpretacji.

Prolog XIV Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki ReżyserskiejTeatr Śląski, Katowice, godz. 18.00

12.02.

Maciej Balcar to człowiek-orkiestra. Jest tekściarzem, muzykiem, kompozytorem, ale i aktorem teatral-nym i filmowym. Od 10 lat jest też wokalistą grupy Dżem. Ma na koncie dwie solowe płyty: „Czarno” oraz „Ogień i woda”. I właśnie solowej twórczości artysty poświęcony będzie ten koncert. Śląskiej widowni znany jest też z roli Jesusa w słynnej rock-operze „Jesus Christ Superstar”, wystawianej w chorzowskim Teatrze Rozrywki. W 2005 zagrał postać Indianera w filmie Jana Kidawy-Błońskiego „Skazany na bluesa”. W 2004 został wybrany przez czytelników „Twojego Bluesa” Wokalistą Roku.

Maciej Balcar i Zespół Nie-Bo AkustycznieKoncert promujący płytę „Ogień i woda” - solowy projekt wokalisty zespołu Dżem

Gliwicki Teatr Muzyczny, godz. 19.00

Page 37: Magazyn STYLE | luty 2012

16. Ogólnopolski Festiwal Piosenki Artystycznej OFPA Rybnik 2012

www.magazynstyle.pl/24/2012 37

zapowiedzi

8.03.

Specjalnie dla Pań (i nie tylko!) Sztygarka przygotowała nową, pełną energii interpretację utworów Jonasza Kofty i piosenek Kabaretu Starszych Panów w wykonaniu młodych, utalento-wanych studentów krakowskiej PWST. Dla szukających nowych wrażeń Szef Kuchni przygotował nieprzyzwoicie słodki bufet. Nic tak nie zaostrza apetytu jak dobra kultura. Bilety do nabycia w Recepcji Sztygarki, tel. /32/ 249 59 92, a szczegóły na www.sztygarka.pl

Dzień KobietSztygarka, Chorzów, godz. 19.00

Bębniarze Yamato zasłynęli ze spektakularnych widowisk, podczas których prezentują sztukę gry na tradycyjnych bębnach taiko. Występ Yamato – bębniarzy z Japonii - to połączenie odgłosów bębnów z dźwiękami tradycyjnych instrumentów strunowych szarpanych (koto, chappa, shino-bue, samisen, kane). Yamato wspaniale interpretuje muzyczne tradycje, które od wieków związane są z kulturą i religią Kraju Kwitnącej Wiśni. Przedstawienie, podczas którego bębniarze posługują się kilkoma tuzinami bębnów, o średnicy sięgającej pięciu metrów i pałeczkami o wadze do 3,5 kilograma, jest niesamowitym przeżyciem. Fantastyczne show jakie prezentują absorbuje taką ilość energii arty-stów, że potrzebują oni 12 godzin wypoczynku, aby zregenerować siły.

YAMATO - THE DRUMMERS OF JAPAN

Na widowni prawie 100 pacjentów i członków personelu medycznego, a na scenie aż 90 młodych artystów ze Szkoły Podstawowej im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z Imielina. Ten niecodzienny koncert o znaczącym tytule „Kto ty jesteś, człowieku?” odbył się 23 stycznia w Górnośląskim Ośrodku Kardiologii w Katowicach-Ochojcu. Organizatorem była Fundacji „Elektrokardiologia – Ochojec”. W trwającym prawie półtorej godziny przedstawieniu motywem przewodnim była „Filozofia po góralsku” księdza Józefa Tischnera. Nie zabrakło też wspólnego śpiewania kolęd i piosenek.

Kto ty jesteś, człowieku?Koncert w Górnośląskim Ośrodku Kardiologii w Katowicach-Ochojcu

16.03. Dom Muzyki i Tańca, Zabrze, godz. 19.00

22.03.

Paco Peña uznawany jest za najlepszego gitarzystę flamenco na świecie. To właśnie on, wraz z założonym w 1970 roku zespołem Paco Peña Flamenco Dance Company, rozpowszechnił ten hiszpański styl życia, tańca i muzyki na ca-łym świecie. Fenomenalne umiejętności muzyków i tancerzy powodują, że każde ich show kończą owacje na stojąco zachwyconej publiczności. Do Polski grupa przyjedzie ze swoim najnowszym programem „Flamenco Vivo” idealnym zarówno dla amatorów flamenco, jak i wytrawnych koneserów. Piękno najnowszego spektaklu Paco Peña Flamenco Dane Company „Flamenco Vivo” tkwi się w autentycznej relacji pomiędzy tancerzami i muzykami, która tworzy coś w rodzaju rozmowy artystów, zachęcających się do zabawy, zaczepiających się nawzajem.

Dom Muzyki i Tańca, Zabrze, godz. 19.00

Paco Peña Flamenco Dance Company

Jeszcze Zadymka się dobrze nie zaczęła, a już jest wyjątkowa. Do konkursu dla młodych muzyków jaz-zowych zgłosiła się rekordowa liczba zespołów – 33 – w tym dwa big-bandy. Dla tych, którzy wypatrują gwiazd, też mamy dobre informacje. W ciągu pięciu dni wystąpią: Maria Schneider i Silesian Jazz Orchestra, Archie Shepp & Joachim Kühn, Ambrose Akinmusire, Buika, Adam Bałdych Quintet feat. Dana Hawkins, Andrzej Zubek i Silesian Jazz Quartet, Jan Ptaszyn Wróblewski Sextet, NoJazz, Zumba-Land. Organizatorem festiwalu jest Galeria SFERA i Stowarzyszenie SZTUKA TEATR.

22-26.02.14. Bielska Zadymka Jazzowa 2012Bielsko-Biała

Teatr A PART Festival to doroczny przegląd dokonań artystycznych Teatru A PART, zarówno obec-nych, jak i archiwalnych. Podczas przeglądu widzowie będą mieli okazję obejrzeć dzień po dniu niemal wszystkie aktualne przedstawienia sceniczne Teatru, a także materiały wideo dokumentujące aktualne i przeszłe prace sceniczne, plenerowe i „site specifi” grupy. W tym roku będzie można zobaczyć na żywo następujące spektakle grupy: Klepsydra, Kołysanka, Cyrk Bellmer i Szkice o Ofelii.

Chorzów, Katowice

Teatr A PART Festival21-25.02.

Wydarzenie

Page 38: Magazyn STYLE | luty 2012

www.magazynstyle.pl/24/201238

repertuar/luty

KATOWICKI KARNAWAŁ KOMEDII2.02., godz. 19.00 POLOWANIE NA ŁOSIA TEATR DRAMATYCZNY IM. A. WĘGIERKI, BIAŁYSTOK3.02., godz. 19.00 KASTA LA VISTATEATR ATENEUM IM. S. JARACZA, WARSZAWA4.02., godz. 19.00 SPRAWCARECITAL BARTOSZA PORCZYKA5.02., godz. 19.00 DZIENNIKITEATR IMKA, WARSZAWA- - - - -

10-12.02., godz. 18.00 NIE TERAZ KOCHANIE13.02., godz. 18.30 KONCERT WALENTYNKOWY - GOŚCINNIE OPERA ŚLĄSKA Z BYTOMIA16-17.02., godz. 18.00 IWONA KSIĘŻNICZKA BURGUNDA18.02., godz. 18.00 DZIADY19.02., godz. 18.00 DZIADY. PERFORMANCE - GOŚCINNIE TEATR POLSKI Z BYDGOSZCZY20.2., godz. 18.00 PHANTOMGOŚCINNIE OPERA ŚLĄSKA Z BYTOMIA21-22.02., godz. 18.00 HAMLET24.02., godz. 12.00 i 18.00KOŃCÓWKA - GOŚCINNIE TEATR POLSKI Z WARSZAWY26.02., godz. 17.00 PRZYGODY SINDBADA ŻEGLARZA28-29.02., godz. 10.00 PRZYGODY SINDBADA ŻEGLARZA

2-3.02, godz. 18.30 5 RAZY ALBERTYNA4-5.02., godz. 18.30JAKOBI I LEIDANTAL6.02., godz. 18.30 POWITANIE CHIŃSKIEGO NOWEGO ROKU9-10.02., godz. 18.30 BÓG MORDU11-12.02., godz. 18.30ZAGRAJ TO JESZCZE RAZ, SAM16-17.02., godz. 10.00OSKAR I PANI RÓŻA18-19.02., godz. 18.30MAŁE ZBRODNIE MAŁŻEŃSKIE21-22.02., godz. 12.45OSKAR I PANI RÓŻA24-25.02., godz. 18.30 SOLARIS

1-2.02., godz. 19.00 KOGUT W ROSOLE3.02., godz. 19.00 KONCERT SYLWESTER BIS4-5.02., godz. 15.00 i 19.00 KONCERT SYLWESTER BIS7-9.02., godz. 19.00 KOGUT W ROSOLE10.02., godz. 19.00 KONCERT SYLWESTER BIS11-12.02., godz. 15.00 i 19.00 KONCERT SYLWESTER BIS13.02., godz. 19.00 EDYTA GEPPERT KONCERT JUBILEUSZOWY14-15.02., godz. 18.30 SKRZYPEK NA DACHU17.02., godz. 19.00 KONCERT SYLWESTER BIS

18-19.02., godz. 15.00 i 19.00 KONCERT SYLWESTER BIS20.02., godz. 11.00 i 19.00 BALLADYNA - TEATR NOWY Z ZABRZA22-26.02., godz. 19.00 JEKYLL & HYDE

1.02., godz. 19.30 POMALU, A JESZCZE RAZ!3.02., godz. 09.00 O ZAJĄCZKU, KTÓRY... NIE UMIAŁ ZLICZYĆ DO TRZECH3.02., godz. 11.00 i 17.00O ZAJĄCZKU, KTÓRY... NIE UMIAŁ ZLICZYĆ DO TRZECH7-9.02., godz. 19.30 HISTORIA FILOZOFII PO GÓRALSKU10.02., godz. 09.00 O ZAJĄCZKU, KTÓRY... NIE UMIAŁ ZLICZYĆ DO TRZECH11.02., godz. 17.00 ADONIS MA GOŚCIA16.02., godz. 11.00 ADONIS MA GOŚCIA21.02., godz. 19.30 KLEPSYDRAGOŚCINNIE TEATR A PART Z KATOWIC 27.02., godz. 19.30 STACHURARECITAL PIOTRA MACHALICY

V KATOWICKI KARNAWAŁ KOMEDII1.02., godz. 18.00 i 20.30ADHD I INNE CUDOWNE ZJAWISKA. WYKŁAD NIEPRZEWIDYWALNY.JOANNA SZCZEPKOWSKA2.02., godz. 18.00 KRYSTYNA TKACZ ŚPIEWA PIOSENKI KURTA TUCHOLSKY`EGO3.02., godz. 19.00 OJCIEC BÓGTEATR POLONIA, WARSZAWA4.02., godz. 18:00 SUNSHINESPEKTAKL W J. ANGIELSKIM BEZ TŁUMACZENIA - - - - -

8.02., godz. 19.00 MOHEROWE BERETY KONTRATAKUJĄKABARET MOHEROWE BERETY10.02., godz. 19.00SCENARIUSZ DLA 3 AKTORÓW11-12.02., godz. 19.00 POJEDYNEK14.02., godz. 18.00 i 21.00 POJEDYNEK15.02., godz. 18.00KODY KULTURY: KREACJA-REAKCJA? SPÓR O LUDZKĄ KREACJĘ16.02., godz. 19.00 KRYZYS ALBO HISTORIA MIŁOSNA18.02., godz. 17.00BABCIA I WNUCZKA18.02., godz. 19.30BABCIA NA PIELGRZYMCE19.02., godz. 19.00 CHOLONEK22.02., godz. 19.30 KOŁYSANKA23.02., 18.00KAWIARENKA OBYWATELSKA POROZMAWIAJMY O KATOWICACH24.02., godz. 19.00KOLEGA MELA GIBSONA25.02., godz. 19.00 SZTUKA26.02., godz. 19.00 229.02., godz. 20.00WYSTĘPUJĄ: KOŃ POLSKI I KACZKI Z NOWEJ PACZKI (GOŚCIE) ORAZ KABARET DŁUGI (GOSPODARZE)

3-4.02., godz. 18.00 NABUCCO7.02., godz.18.00 TRAVIATA8.02., godz.11.00 FERIE W OPERZE!KOT W BUTACH9-10., godz.18.00THE BEATLES & QUEEN11-12., godz.18.00MADAMA BUTTERFLY14.02., godz.18.00KONCERT WALENTYNKOWY OPERETKOWO-MUSICALOWY16-17.02., godz.18.00 PHANTOM18.02., godz.18.00 MICHAŁ BAJOR „OD PIAF DO GAROU” - KONCERT19.02., godz.11.00 SALON POEZJI I MUZYKI ANNY DYMNEJ21.02., godz.18.00STRASZNTY DWÓR24-25.02., godz.18.00MARIA STUARDA29.02., godz.11.00 KOT W BUTACH

2-5.02., godz. 18.30 WESOŁA WDÓWKA 7.02., godz. 17.30 PINOKIO8.02., godz. 10.00 PINOKIO9.02., godz. 10.00 KOT W BUTACH11.02., godz. 18.00 BITWA KABARETOWA LIMO & JURKI12.02., godz. 19.00 MACIEJ BALCAR I ZESPÓŁ NIE-BO AKUSTYCZNIE KONCERT PROMUJĄCY PŁYTĘ OGIEŃ I WODA – SOLOWY PROJEKT WOKALISTY ZESPOŁU DŻEM14.02., godz. 18.30 WIEDEŃSKA KREW 17-18.02., godz. 18.00 ZEMSTA NIETOPERZA 19.02., godz. 17.00 HELLO, DOLLY! 21.02., godz. 18.30 HELLO, DOLLY! 23.02., godz. 9.00 i 12.30 HIGH SCHOOL MUSICAL 24.02., godz. 10.00 i 18.30 HIGH SCHOOL MUSICAL 25.02., godz. 16.00 HIGH SCHOOL MUSICAL26.02., godz. 12.00 LVIII KRAKOWSKI SALON POEZJI W GLIWICACH. POEZJA CYGAŃSKA26.02., godz. 17.00 WIEDEŃSKA KREW

11.02., godz. 17.45THE METROPOLITAN OPERA: LIVE IN HD - ZMIERZCH BOGÓW PREMIERA – TRANSMISJA NA ŻYWO25.02., godz. 18.45THE METROPOLITAN OPERA: LIVE IN HD - ERNANI – TRANSMIJSA NA ŻYWO

1.02., godz. 19.00BESKIDZKIE KOLĘDOWANIE2-3.02., godz. 19.00 MAYDAY

4-5.02., godz. 19.00HOTEL NOWY ŚWIAT6.02., godz. 19.00 OSKAROWE KOSTIUMY BARBARY PTAKPOKAZ FILMU DOKUMENTALNEGO7-8.02., godz. 19.00SZALONE NOŻYCZKI10.02., godz. 19.00DZIEWCZYNY Z KALENDARZA11-12.02., godz. 19.00DZIEWCZYNY Z KALENDARZA GALA SYLWESTROWA13.02., godz. 19.00 MAYDAY 214.02., godz. 18.00 MAYDAY 215.02., godz. 19.00 MAYDAY 217.02., godz. 19.00MISTRZ & MAŁGORZATA STORY18.02., godz. 20.00MISTRZ & MAŁGORZATA STORY19.02., godz. 20.00 MAYDAY20.02., godz. 19.00 OSTATKI TEATRALNE - KONCERT PRZEBOJÓW KARNAWAŁOWYCH ORAZ WYSTĘP JOANNY FUCZIK& BIG BAND22-23.02., godz. 11.00 PROCES26.02., godz. 19.00 TESTOSTERON28-29.02., godz. 11.00MOJE DRZEWKO POMARAŃCZOWE28.02., godz. 19.0055. BIELSKA SCENA KABARETOWA

4-5.02., godz. 16.00 SINGIELKA8-9.02., godz. 18.00ROMEO, JULIA I CZAS16.02., godz. 19.00 TAK WIELE PRZESZLIŚMY, TAK WIELE PRZED NAMI17.02., godz. 11.00TAK WIELE PRZESZLIŚMY, TAK WIELE PRZED NAMI19.02., godz. 17.00TAK WIELE PRZESZLIŚMY, TAK WIELE PRZED NAMI22-23.02., godz. 19.00 ŻYD

14.02., godz. 19.00KONCERT WALENTYNKOWY POROZMAWIAJMY O MIŁOŚCI23.02., godz. 19.00SPOTKANIE NA ARBACIE

31.01.-05.02., godz. 13.15, 19.30MUPPETY3-5.02, 7-9.02., godz. 19.00 CODE BLUE06.02., godz. 19.30 DROGA NA DRUGĄ STRONĘ10-12.02., 14-16.02., godz. 19.00Z DALEKA WIDOK JEST PIĘKNY13.02., godz. 19.00KOBIETY Z 6. PIĘTRA14.02., godz. 20.00ZWIĄŻ MNIE17-19.02., 21-23.02., godz. 19.00NAGRODA20.02., godz. 19.30SZPIEG24-26.02., 28-29.02., godz. 19.00LILY27.02., godz. 19.30KAZNODZIEJA Z KARABINEM

Teatr ŚląskiRynek 2, Katowicerezerwacja biletów (32) 259 93 60

duża scena

scena kameralna

Teatr Rozrywkiul. M. Konopnickiej 1, Chorzówrezerwacja biletów (32) 346 49 34

Teatr KorezPlac Sejmu Śląskiego 2, Katowicerezerwacja biletów (32) 209 00 88

Opera Śląskaul. Moniuszki 21-23, Bytomrezerwacja biletów (32) 396 68 15

Gliwicki Teatr Muzycznyul. Nowy Świat 55/57, Gliwicerezerwacja biletów (32) 230 49 68

scena GTM na Nowym Świecie

Teatr Polskiul. 1 Maja 1, Bielsko-Białarezerwacja biletów (33) 829 31 60

mała scena

Bytomskie Centrum Kulturyul. Żeromskiego 27, 41-902 Bytomkasa (32) 389 31 09 w. 101

duża scena

duża scena

mała scena

scena Pod Sceną

Scena Bajka - Kino Amok

BCKino

Page 39: Magazyn STYLE | luty 2012

www.magazynstyle.pl/24/2012 39

HOTELE

HOTEL PRESIDENT Bielsko-Biała, 3 Maja 12, 33/ 822 72 11ARSENAL PALACE Chorzów/Katowice, Paderewskiego 35, 32/ 606 84 84  PENSJONAT POD WIEŻĄ Chorzów, Piotra Skargi 34, 608086748SZAFRAN Czeladź, Będzińska 82, 32/ 784 31 00PIAST Gliwice, K. Chodkiewicza 33, 32/ 279 11 40HOTEL DIAMENT Gliwice, Zwycięstwa 32, 32/ 231 18 21HOTEL DIAMENT PLAZA GLIWICE Gliwice, Zwycięstwa 42, 32/ 231 18 21MONOPOL Katowice, Dworcowa 5, 32/ 782 82 82NOVOTEL Katowice, Rozdzieńskiego 16, 32/ 200 44 44 ANGELO Katowice, Sokolska 24, 32/ 207 20 04HOTEL DIAMENT Katowice, Dworcowa 9, 32/ 253 90 41DWOREK PROMNICE Kobiór k. Tychów, Promnice, 32/ 219 46 78HOTEL PAŁAC WIŚNIEWSKI Piekary Śl., Ks. J. Popiełuszki 13, 32/ 284 84 80WICTORIA Piekary Śl., Podmiejska 12, 32/ 444 65 33VACANZASTYLEHOTELS Siemianowice, Śl., Olimpijska 4, 32/ 606 83 83PAŁAC KAWALERA Świerklaniec, Parkowa 30, 32/ 284 43 30NA PODZAMCZU Tarnowskie Góry, Pyskowicka 39, 32/ 384 74 17HOTEL DIAMENT ZABRZE Zabrze, Cisowa 4, 32/ 721 10 55KAMELEON HOTEL&SPA Żory, Boryńska 7, 32/ 43 40 167

RESTAURACJE/PUBY CHOCOFFEE, GALERIA SFERA II Bielsko-Biała, Mostowa 5, 33/ 498 70 00MARAGO CAFE, GALERIA SFERA Bielsko-Biała, Mostowa 5, 602 222 776CARBON Bytom, Żołnierza Polskiego 9, 32/ 280 41 01PLATFORMA Bytom, Rynek 26, 32/ 282 28 11FANTOM JAZZ KLUB Bytom, Żeromskiego 27, 32/ 281 09 18POD CZAPLĄ Bytom, Moniuszki 8, 32/ 281 18 53POD ŻURAWIEM Bytom, Bolesława Prusa 32, 32/ 388 33 33STARA PIEKARNIA Bytom, Reptowska 4, 32/ 280 75 44SUPLEMENT Bytom, Jainty 9, 32/ 787 01 56U MŁYNARZA Bytom, Piekarska 55, 32/ 395 95 95BRYKA Chorzów, Wolności 4, 32/ 241 47 47CAFE MILANO Chorzów, Rynek 11, 32/ 348 02 21CHOPIN Chorzów, Wolności 1/1, 32/ 249 20 88PIZZERIA POD DREWNIANYM BOCIANEM Chorzów, Dworcowa 1, 32/ 241 41 33RESTAURACJA SZTYGARKA Chorzów, Skargi 43a, 32/ 249 59 92SZUFLADA Chorzów, Wolności 15, 32/ 771 94 35MAŃANA BISTRO & WINE BAR Chorzów, Wolności 15, 508 293 640SZAFRANOWY DWÓR Czeladź, Będzińska 82, 32/ 763 80 00ZIELONE POMIDORY Gliwice, Wyszyńskiego 14d, 32/ 231 80 86SECESJA Gliwice, Grodowa, 32/ 332 18 51MOUNT BLANC, CH FORUM Gliwice, Lipowa 1, 32/ 335 74 75ARCHIBAR Katowice, Dyrekcyjna 9, 32/ 206 83 50COFFEE MAGIC - PUNKT 44 Katowice, Gliwicka 44, 32/ 359 59 25COFFEEHEAVEN, SILESIA CITY CENTERKatowice, Chorzowska 107, 32 /605 01 65MOUNT BLANC, SILESIA CITY CENTER Katowice, Chorzowska 107, 512 473 487COFFEEHEAVEN - ALTUSKatowice, Uniwersytecka 13, 32/ 603 01 51JAZZ CLUB HIPNOZA (poziom 2)Katowice, Pl. Sejmu Śląskiego 2, 32/ 785 71 3050 x 50 (poziom 1) Katowice, Pl. Sejmu Śląskiego 2, 32/ 785 70 54ZAKONNICY Katowice, Pl. Wolności 6, 32/ 781 84 86LONGMAN Katowice, Gliwicka 10, 32/ 253 78 62MOZART Katowice, Krahelskiej 11, 32/ 785 96 96OKO MIASTA Katowice, Gen. Ziętka 1, 668 153 336PAN DE ROSSA Katowice, Trzech Stawów 20, 32/ 256 05 52 LA CANTINAKatowice, Dolina Trzech Stawów, 32/ 256 29 27CAFE CHOPIN Katowice, Dyrekcyjna 6, 32/ 2537755CAFE CHOPIN-SILESIA CITY CENTER Katowice, Chorzowska 107, plac Letni 1, 32/ 605 08 26AMBASADOR Katowice, Graniczna 54, 32/ 777 00 00

STYLOWE MIEJSCA - czyli gdzie nas można zanleźć

VILLA ROSSA Katowice, Armii Krajowej 153, 32/ 250 52 83SICILIA Katowice, Chorzowska 107, 32/ 605 00 00 VERONA Paniówki, Powstańców Śląskich 2a, 32/ 238 64 75WILLA STYL Świętochłowice, Dworcowa 8, 32/ 349 41 40LEŚNICZÓWKA Tarnowskie Góry, Jana Śniadeckiego 2, 32/ 384 67 49KAŁAMARZ Tarnowskie Góry, Górnicza 7, 512 023 045GOSPODA U WROCHEMATarnowskie Góry, Pyskowicka 39, 32/ 384 55 50BLACK CLUB RESTAURANTTychy, Jana Pawła II 12, 500 232 305CAFE CHOPIN Tychy, Jana Pawła II 14, 32/ 780 32 86U PRZEWOŹNIKA Tychy, Piłsudskiego 14, 32/ 219 05 58COFFEE MAGIC - PLATANZabrze, Plac Teatralny 12, 32/ 271 80 57AMBASADOR CLUB Żory, Boryńska 7, 32/ 43 40 167

GABINETY LEKARSKIE

LA-LINEA CENTRUM MEDYCYNY ESTETYCZNEJ Bytom, Katowicka 25-27, 32/ 282 83 38SANTE PRZYCHODNIA LEKARSKABytom, Sądowa 3, 32/ 281 98 71STOMATOLOGIA Beata Lipińska Łoza, Grzegorz Łoza Bytom, Żeromskiego 16, 32/ 386 03 06Tomasz Lizurek STOMATOLOGIABytom, Felińskiego 22, 505 033 376RAFAŁ MUSZYŃSKI STOMATOLOGIA Chorzów, Katowicka 115, 32/ 249 23 73DENTIM CLINIC Katowice, Opolska 7, 32/ 206 88 00EUROKLINIKA Katowice, Stolarska, 32/252 40 40LUX- MED CENTRUM MEDYCZNEKatowice, Sokolska 29, 32/ 775 90 60SKIN LASER STUDIO Katowice, Mickiewicza 14, 32/ 253 53 00SPECJALISTYCZNA PRAKTYKA ORTODONTYCZNO--IMPLANTOLOGICZNA NAMYSŁOWSCY S.C. Katowice, Kozielska 10/1, 32/ 205 05 29EUROKLINIKA Sp. z o.o.Siemianowice Śl., Wyspiańskiego 3, 32 228 09 44HARIS DENT PRAKTYKA DENTYSTYCZNATychy, Kochanowskiego 1a/1, 32/ 227 13 05FELICITA - ŚLĄSKIE CENTRUM MEDYCYNY ESTETYCZNEJ Zabrze, Klimasa 2, 500 478 477

KLUBY FITNESS PURE HEALTH&FITNESS, CH FORUMGliwice, Lipowa 1, 32/ 4453444PURE HEALTH&FITNESS, CH FORUMKatowice, Chorzowska 107, 32/ 442 04 01 WORLD CLASS HEALTH ACADEMY Katowice, Dyrekcyjna 2, 32/ 782 81 00B FIT Katowice, Dąbrówki 10, 509154544REHAFIT - REHABILITACJA I FITNESSOrzech, Bytomska 42, 32/ 381 32 02U PRZEWOŹNIKA Tychy, Piłsudskiego 14, 32/ 219 05 57

KULTURA/ROZRYWKA OPERA ŚLĄSKA Bytom, Moniuszki 21-23, 32/ 396 68 53TEATR ŚLĄSKI Katowice, Rynek 2, 32/ 258 72 51TEATR KOREZKatowice, pl. Sejmu Śląskiego 2, 32/ 209 00 88FILHARMONIA ŚLĄSKA Katowice, Sokolska 2, 32/258 62 61TEATR ROZRYWKI Chorzów, M. Konopnickiej 1, 32/ 346 19 35GLIWICKI TEATR MUZYCZNYGliwice, Nowy Świat 55, 32/ 230 67 18TEATR POLSKI Bielsko-Biała, 1 Maja 1, 33/ 822 84 51TEATR NOWY Zabrze, Pl. Teatralny 1, 32/271 32 56ŚLĄSKA GALERIA SZTUKI Bytom, Jainty 14, 32/ 386 33 04GALERIA STALOWE ANIOŁY Bytom, Jainty 17, 32/ 787 04 86SPORTOWA DOLINA DOLOMITY Bytom, Blachówka 94, 32/ 388 66 07KINOTEATR RIALTO Katowice, Św. Jana 24, 32/ 251 04 31DOM MUZYKI I TAŃCA Zabrze, Gen.de Gaulle’a 17, 32/ 271 56 41BYTOMSKIE CENTRUM KULTURYBytom, Żeromskiego 27, 32/ 389 31 09

PUNKTY HANDLOWE GALERIA SFERA, Bielsko-Biała, Mostowa 5, 33/ 489 70 00CH PLEJADA Bytom, Al. Nowaka-Jeziorańskiego 25, 32/ 388 02 63CH AGORA Bytom CH M1 Czeladź Będzińska 80, 32/296 25 51CH FORUM Gliwice Lipowa 1, 32/335 73 00DAGMA Katowice Al. Roździeńskiego 93 32/ 258 22 22SILESIA CITY CENTER Katowice, Chorzowska 107CH TRZY STAWY Katowice, Pułaskiego 60, 32/209 14 60MARELLA CONCEPT STORE Katowice, Dworcowa 5, 32/ 782 81 10Dono da Sheggia Katowice, Dyrekcyjna 2, 516 133 566PLEJADA Sosnowiec, Staszica 8b, 32/363 03 00REAL Tychy, Al. Bielska 107, 32/ 323 46 00CH PLATAN Zabrze, Pl. Teatralny 12, 32/ 373 46 00

SALONY KOSMETYCZNE

LIVRET SAzLON URODY Bytom, Moniuszki 7, 32/ 787 19 99MAŁEK TOMASZ. STUDIO FRYZUR, 41-902 Bytom Moniuszki 4, 32/ 281 59 95CONCEPT STORE & SPA MARELLAKatowice, Dworcowa 5, 32/ 782 81 10BUTTERFLY CENTRUM URODYKatowice, 1 Maja 46, 32/ 353 06 50Centrum Urody Katowice, Warszawska 21, 32/781 84 20EVOLUTION SALON URODY Katowice, Piastów 6, 32/ 355 59 00HAIR COIF - SILESIA CITY CENTERKatowice, Chorzowska 107, 32/ 605 08 95AWANGARDA SALON URODYTarnowskie Góry, Rynek 11, 32/ 769 16 16FABRYKA URODY Sosnowiec, Gen. Grota - Roweckiego 203, 32 724 02 24

SALONY SAMOCHODOWE

A. LUBOS PEUGEOTBytom, Strzelców Bytomskich 82c, 32/ 281 74 47AUTORYZOWANY DEALER FORDBytom, Strzelców Bytomskich 69, 32/ 282 90 51BAMARKO - RENAULTBytom, Strzelców Bytomskich 51, 32/ 387 29 37CENTRALZBYT AUTORYZOWANY DEALER HONDA Bytom, Orląt Lwowskich 29, 32/ 281 39 20TOYOTA - CZAJKA AUTO Bytom, Strzelców Bytomskich 66d, 32/ 787 79 00AUTO BOSS Chorzów, Trasa Średnicowa GOP 51, 32/ 349 49 49PORSCHE CENTRUMKatowice, Kochłowicka 103, 32/39 911 00AUTOKOPEX SP. Z O.O.Katowice, Al. Roździeńskiego 208, 32/ 604 50 00FORD - MULTEXIM Katowice, Al. Roździeńskiego 190, 32/ 200 99 00NISSAN JAPAN MOTORS Katowice, Al. Roździeńskiego 190, 32/ 200 99 01NOMA 2 – VW Katowice AL. Roździeńskiego 170, 32/35 88 165NOMA 2 - AUDI Katowice, T. Kościuszki 328, 32/35 88 265VOLVO EURO - KAS Katowice, Pułku Piechoty 1, 32/ 735 22 22RENAULT PIETRZAKKatowice, ul. Bocheńskiego 125, 32/603 21 00BAWARIA MOTORS, Katowice, Kościuszki 253, 500 449 830

Pełna lista miejsc dystrybucji na stronie www.magazynstyle.pl

dystrybucja