Zakazane noce z wampirzyca

22
7 Rozdział 1 Spóźniłaś się. – Connor przywitał ją pełnym dezapro- baty zmarszczeniem czoła. – I co z tego? – Vanda Barkowski odwzajemniła ponurą minę Szkota, wchodząc do holu Romatech In- dustries. – Nie jestem już dziewczyną z haremu. Nie muszę pędzić na złamanie karku, kiedy tylko Wielki Mistrz pstryknie palcami. Connor uniósł brwi. – Dostałaś oficjalne wezwanie, w którym było wyraź- nie napisane, że zebranie Klanu Wschodniego Wybrzeża zacznie się dziś wieczorem o dziesiątej. – Zamknął za nią drzwi na zamek i wstukał kilka cyfr na panelu alarmu. Czyżby miała kłopoty? To oficjalne wezwanie mar- twiło ją przez cały tydzień, chociaż nikomu o tym nie powiedziała. Zjawiłaby się wcześniej, gdyby pozwolono jej skorzystać z wampirycznej zdolności teleportacji, ale w wezwaniu ostrzeżono ją, by nie teleportowała się do Romatechu. Taka akcja uruchomiłaby alarm, przerwała- by zebranie i Vanda musiałaby zapłacić słoną grzywnę. Przyjechała więc samochodem ze swojego klubu w dziel- nicy Hell’s Kitchen, zahaczając najpierw o Queens, skąd miała odebrać kilka uszytych na zamówienie kostiumów. Przez całą drogę do White Plains grzęzła w koszmarnych

description

Nowosc, wampiry

Transcript of Zakazane noce z wampirzyca

Page 1: Zakazane noce z wampirzyca

7

Rozdział 1

Spóźniłaś się. – Connor przywitał ją pełnym dezapro-baty zmarszczeniem czoła.

– I co z tego? – Vanda Barkowski odwzajemniła ponurą minę Szkota, wchodząc do holu Romatech In-dustries. – Nie jestem już dziewczyną z haremu. Nie muszę pędzić na złamanie karku, kiedy tylko Wielki Mistrz pstryknie palcami.

Connor uniósł brwi.– Dostałaś oficjalne wezwanie, w którym było wyraź-

nie napisane, że zebranie Klanu Wschodniego Wybrzeża zacznie się dziś wieczorem o dziesiątej. – Zamknął za nią drzwi na zamek i wstukał kilka cyfr na panelu alarmu.

Czyżby miała kłopoty? To oficjalne wezwanie mar-twiło ją przez cały tydzień, chociaż nikomu o tym nie powiedziała. Zjawiłaby się wcześniej, gdyby pozwolono jej skorzystać z wampirycznej zdolności teleportacji, ale w wezwaniu ostrzeżono ją, by nie teleportowała się do Romatechu. Taka akcja uruchomiłaby alarm, przerwała-by zebranie i Vanda musiałaby zapłacić słoną grzywnę. Przyjechała więc samochodem ze swojego klubu w dziel-nicy Hell’s Kitchen, zahaczając najpierw o Queens, skąd miała odebrać kilka uszytych na zamówienie kostiumów. Przez całą drogę do White Plains grzęzła w koszmarnych

Page 2: Zakazane noce z wampirzyca

8

korkach, które kosztowały ją zdecydowanie za dużo nerwów. Do diabła, nie chciała tutaj być.

Wzięła głęboki oddech i poprawiła swoje nastroszo-ne, ufarbowane na jasnofioletowo włosy.

– Wielka mi rzecz. Spóźniłam się parę minut.– Czterdzieści pięć minut.– I co? Co to jest czterdzieści pięć minut dla takiego

starego capa jak ty?– To w dalszym ciągu aż czterdzieści pięć minut.Czyżby w jego oczach błyskało rozbawienie? Ziryto-

wała się na myśl, że mogła zostać uznana za zabawną. Była twarda, do diabła. A on powinien się obrazić, że nazwała go starym capem. Connor Buchanan wyglądał najwyżej na trzydziestkę. Uważałaby go za bardzo przy-stojnego, gdyby nie był taki marudny przez te wszyst-kie lata.

Poprawiła czarny, pleciony bicz, który nosiła zawią-zany wokół pasa.

– Posłuchaj. Teraz jestem bizneswoman. Spóźniłam się, bo musiałam otworzyć klub i załatwić parę spraw. I niedługo muszę wracać do pracy. – Na jedenastą trzy-dzieści miała umówione spotkanie ze wszystkimi tance-rzami, by rozdać im nowe kostiumy na sierpień.

Connor nie wydawał się szczególnie przejęty.– Roman wciąż jest mistrzem twojego klanu i kiedy

życzy sobie, żebyś była obecna, powinnaś się zjawiać na czas.

– Tak, tak, już trzęsę moimi opiętymi portkami.Connor odwrócił się do stołu, aż kilt w kratę czer-

wono-zieloną zawirował mu wokół kolan.– Muszę przeszukać twoją torbę.Vanda skrzywiła się w duchu.– Naprawdę mamy na to czas? Już i tak jestem

spóźniona.

Page 3: Zakazane noce z wampirzyca

9

– Sprawdzam każdą wniesioną torbę.Zawsze był strasznym służbistą. Ileż to razy besz-

tał ją za flirtowanie ze strażnikami w domu Romana? No, z jednym strażnikiem. Ze śmiertelnym dziennym strażnikiem, który pracował dla firmy MacKay, Usługi Ochroniarskie i Detektywistyczne. Smakowicie przy-stojnym dziennym strażnikiem.

Connor też pracował dla MacKay, więc wiedział, że strażnikom nie wolno spoufalać się z podopiecznymi. Zdaniem Vandy ten stary przepis powinien zostać znie-siony. Ian związał się ze swoją strażniczką Toni i miłość do niego jakoś jej nie osłabiła. Wręcz przeciwnie, dodała jej siły i pozwoliła zabić Jędrka Janowa, choć Malkon-tent próbował ją powstrzymać, kontrolując jej umysł.

Ale jeśli chodziło o ochronę Romatech Industries, Connor miał dobre powody, by trzymać się swoich uko-chanych przepisów. Jako że wredni Malkontenci nienawi-dzili dobrych, praworządnych wampirów pijących krew z butelek, nienawidzili też Romatechu, gdzie butelkowana syntetyczna krew była produkowana. W przeszłości już trzy razy udało im się przeprowadzić zamach bombowy na zakład.

Vanda westchnęła.– Nie przyniosłam bomby. Myślisz, że chciałabym

się wysadzić w powietrze? Wyglądam na wariatkę?W oczach Connora błysnęła wesoła iskra.– Zdaje się, że to zostanie stwierdzone na zebraniu

klanu.Do diabła. Więc jednak miała kłopoty.– Okej. – Rzuciła swoją workowatą torebkę na stół. –

Baw się dobrze.Gorący rumieniec zaczął skradać się po jej szyi, kiedy

strażnik grzebał w torbie. Boże, nie cierpiała się wstydzić. Czuła się wtedy słaba, mała i bezbronna, a przysięgła

Page 4: Zakazane noce z wampirzyca

10

sobie, że już nigdy na to nie pozwoli. Wysunęła podbró-dek i spojrzała zaczepnie na mężczyznę.

– Co to jest? – Wyciągnął skrawek materiału, który wyglądał jak wypchana żółta skarpetka z dużą mosiężną dyszą na końcu.

– To kostium do tańca. Dla Strażaka Sama. To jego osobisty wąż gaśniczy.

Connor upuścił majtki, jakby się paliły, i wrócił do przeszukiwania torebki. Tym razem wyjął z niej błyszczą-ce cieliste stringi ze sztucznym bluszczem oplecionym wokół miniaturowego trójkąta.

– Aż się boję zapytać…– Nasz temat na sierpień to „gorączka dżungli”. Ter-

rance Tłok chce zatańczyć hołd dla Tarzana. Rozbierając się, przeleci nad sceną na lianie.

Connor rzucił cudo na stół i szukał dalej.– Rzeczywiście masz tu jakąś cholerną dżunglę. –

Wyciągnął długą lianę z dużymi liśćmi.– Gorączka dżungli jest bardzo zaraźliwa – powie-

działa Vanda zmysłowym głosem. – Jestem pewna, że znaleźlibyśmy listek figowy w twoim rozmiarze.

Spojrzał na nią groźnie.– No dobra, liść bananowca.Connor parsknął i wyłowił z kłębowiska lian kluczyki

do jej samochodu. Wrzucił je sobie do sporranu.– Hej – zaprotestowała Wanda. – Potrzebuję ich,

żeby wrócić do domu.– Dostaniesz je z powrotem po zebraniu. – Upchnął

kostiumy z powrotem do torby. – To wstyd, że wampi-ryczni mężczyźni ubierają się, czy raczej rozbierają, publicznie.

– Chłopcy to lubią. Oj, przestań, Connor. Nigdy nie miałeś ochoty zrzucić ciuchów na oczach ładnych dziewczyn?

Page 5: Zakazane noce z wampirzyca

11

– Nie. Jestem zbyt zajęty pilnowaniem, żeby Roman i jego rodzina pozostali przy życiu. Nie wiem, czy za-uważyłaś, ale wojna z Malkontentami wisi na włosku. A gdybyś nie słyszała, to ich przywódca, Casimir, jest gdzieś w Ameryce.

Vanda opanowała dreszcz.– Wiem. Mój klub został zaatakowany w grudniu

zeszłego roku. – Paru jej bliskich przyjaciół omal nie zginęło tamtej nocy. Starała się o tym nie myśleć. Bo kiedy myślała, te myśli rozrastały się w o wiele starsze i straszniejsze wspomnienia.

A ona nie miała zamiaru przeżywać ich na no-wo. Życie było łatwe i przyjemne w nocnym klubie Horny Devils, gdzie przystojni faceci tańczyli w ską-pych kostiumach, gdzie po paru kuflach bleera na-wet najzimniejszemu wampirowi robiło się cieplutko i przyjemnie.

Każda noc mogła mijać bez bólu, pod warunkiem że Vanda skupiała się na pracy i trzymała przeszłość starannie zamkniętą w mentalnej trumnie. Dni były jeszcze łatwiejsze, bo śmiertelny sen był bezbolesny i wolny od koszmarów. Mogła tak żyć setki lat, byleby tylko wszyscy dali jej święty spokój.

Connor spojrzał na nią ze współczuciem.– Ian opowiadał mi o tym ataku. Powiedział, że

dzielnie walczyłaś.Powstrzymała się przed zgrzytnięciem zębami. To

nie było dobre dla kłów. Chwyciła torbę i zawiesiła ją sobie na ramieniu.

– To o to właściwie chodzi? Co mi grozi?– Dowiesz się. – Strażnik wskazał dwuskrzy-

dłowe drzwi po prawej. – Zaprowadzę cię do sali zgromadzeń.

Page 6: Zakazane noce z wampirzyca

12

– Nie, dziękuję. Znam drogę. – Vanda przeszła przez drzwi i ruszyła korytarzem, stukając szpilkami po nie-skazitelnie czystej podłodze z błyszczącego marmuru.

Nieprzyjemny zapach środków dezynfekcyjnych nie był w stanie całkowicie zamaskować przepysznego aromatu krwi. Śmiertelni pracownicy Romatechu przez cały dzień produkowali tu syntetyczną krew. Ta krew była oficjalnie rozsyłana do szpitali i banków krwi, i nieofi-cjalnie do wampirów.

Roman Draganesti wynalazł syntetyczną krew w 1987 roku, a w ostatnich latach wpadł na pomysł wampirycz-nej Kuchni Fusion. Nocami w Romatechu pracowali wampiryczni robotnicy, wytwarzając cudowne drinki, takie jak chocolood, bleer, blissky, i blood lite dla tych, którzy przesadzili z poprzednimi. W powietrzu unosi-ła się mieszanina zapachów tych wszystkich napojów. Vanda z zadowoleniem wciągnęła głęboki wdech, żeby uspokoić zszargane nerwy.

Jej wyostrzony wampiryczny słuch wyłowił odgłos trzasków z głośnika. Obejrzała się i zobaczyła Connora, stojącego przy dwuskrzydłowych drzwiach. Obserwo-wał ją z walkie-talkie w dłoni. Czyżby podejrzewał, że spróbuje uciec? To było bardzo kuszące – miała ogromną ochotę teleportować się na parking i zwiać swoją czarną corvettą. Nic dziwnego, że Connor zabrał jej kluczyki. Owszem, mogła też teleportować się prosto do domu, ale oni przecież wiedzieli, gdzie mieszka i gdzie pra-cuje. Przed klanowym wymiarem sprawiedliwości nie było ucieczki.

Oczywiście tylko wampiry pijące syntetyczną krew uznawały w Romanie Draganestim Mistrza Klanu Wam-pirów Wschodniego Wybrzeża. Zbliżając się do sali zgromadzeń, Vanda zwolniła kroku. Jeśli Roman miał jej coś do zarzucenia, dlaczego nie załatwił tego pry-

Page 7: Zakazane noce z wampirzyca

13

watnie? Dlaczego chciał ją upokorzyć na oczach innych ważniaków z klanu?

Miękko akcentowane słowa Connora poniosły się po długim korytarzu:

– Phil się zjawił? Świetnie. Daj mi z nim porozma-wiać.

Phil? Vanda zachwiała się na obcasach. Phil Jones wrócił do Nowego Jorku? Z tego, co słyszała, ostatnio mieszkał w Teksasie. Nie żeby ją to obchodziło. Był tylko śmiertelnikiem. Ale niesamowicie przystojnym i interesującym śmiertelnikiem.

Przez pięć lat był jednym z dziennych strażników w nowojorskim domu Romana, kiedy mieszkała tam z resztą haremu. Większość śmiertelnych ochroniarzy uważała harem za bandę bezimiennych nieumarłych kobiet, związanych z ich prawdziwym pracodawcą Ro-manem Draganestim. W ich oczach harem był mniej ważny niż bezcenne dzieła sztuki i antyki Romana.

Phil Jones był inny. Zapamiętał imiona dziewczyn i traktował je jak prawdziwych ludzi. Vanda próbowała z nim flirtować, ale Connor, ten stary zrzęda, zawsze to ucinał. Phil przestrzegał zasady, by się nie spoufalać, i zachowywał dystans – co nie było trudne, skoro zwykle był w wieczorowej szkole albo spał, kiedy ona nie spała, a w ciągu dnia, kiedy on funkcjonował, ona była martwa.

Mimo to podejrzewała, że go do niej ciągnie. A może tylko chciała, żeby tak było. Życie w haremie było tak upiornie nudne, a Phil wydawał się taki intrygujący.

Ale na pewno tylko jej się zdawało. Już od trzech lat była wolna i przez cały ten czas Phil nigdy nie wpadł na to, żeby ją odwiedzić.

Zatrzymała się, by posłuchać głosu mężczyzny, roz-legającego się z walkie-talkie. Nie rozróżniała słów, ale sam dźwięk przeszył ją elektryzującym dreszczem. Już

Page 8: Zakazane noce z wampirzyca

14

zapomniała, jak seksowny jest jego głos. Do licha z nim; myślała, że był jej przyjacielem. Ale ona była dla niego tylko kimś z pracy. Z łatwością o niej zapomniał, kiedy zajął się nowym zadaniem.

Dotarła do drzwi sali zgromadzeń, kiedy te otwo-rzyły się gwałtownie. Odskoczyła do tyłu, by nie dać się rozdeptać biuściastej kobiecie i operatorowi kamery. Natychmiast ją rozpoznała. Corky Courrant prowadzi-ła plotkarski program o celebrytach w telewizji Digital Vampire Network, Na żywo wśród nieumarłych.

– Nie zgadzam się z tym wyrokiem! – wrzasnęła Corky, odwracając się, by złapać drzwi, zanim się za-mknęły. – Pójdę z tym do Najwyższego Sądu Klanowego!

– Moja decyzja jest ostateczna. – Głos Romana był stanowczy, ale i znudzony.

– Usłyszycie o tym w moim programie! – Dzienni-karka dopiero teraz zauważyła Vandę. – Ty! Co ty tu robisz?

Wampirzyca skrzywiła się, kiedy operator skierował na nią kamerę. Do diabła. Znowu wyląduje w progra-mie Corky.

Uśmiechnęła się niepewnie do obiektywu.– Cześć, wampiry. Idę na zebranie klanu. Zawsze

chodzę na zebrania klanu. To nasz obywatelski obo-wiązek.

– Nie chrzań! – warknęła Corky. – Przyszłaś tu, żeby triumfować. Ale ja nie wycofam pozwu przeciwko tobie, nieważne, co mówi mistrz klanu.

Vanda uśmiechnęła się na użytek kamery.– Czy nie możemy wszyscy po prostu żyć w zgodzie?– Trzeba było o tym pomyśleć, zanim mnie napa-

dłaś! – zaskrzeczała Corky.A, no tak. Ten incydent w grudniu, w klubie. Vanda

skoczyła przez stół i próbowała udusić Corky Courrant.

Page 9: Zakazane noce z wampirzyca

15

Przy zamieszaniu, które nastąpiło później, ten drobny wypadek wydawał się tak nieważny. Zapomniała o nim – ot, kolejna nieistotna sprzeczka. Vandzie przydarzyło się przez lata całe mnóstwo nieistotnych sprzeczek.

Zwróciła się do kamery ze smutnym wyrazem twarzy.– To było bardzo niefortunne wydarzenie, ale wszy-

scy możemy być wdzięczni przez wieki, że nasza droga Corky nie ucierpiała w jego wyniku. Jej głos jest tak samo głośny i przenikliwy jak zawsze.

Dziennikarka prychnęła i wykonała gest podcinania gardła, sygnalizując operatorowi, by przestał nagrywać. Pochyliła się do Vandy, ściszając głos:

– To jeszcze nie koniec między nami, suko. Mam wielkie wpływy w wampirycznym świecie i doprowadzę cię do ruiny. – Ruszyła korytarzem wściekłym krokiem; operator potruchtał za nią.

– Miłego dnia! – zawołała Vanda. Odwróciła się, by wejść do sali zgromadzeń, i zauważyła, że panuje w niej kompletna cisza. Wszyscy gapili się na nią. Cudownie. Byli świadkami scenki z Corky.

Zaczęli szeptać. Vanda wojowniczo wysunęła pod-bródek. Oceniła, że w sali jest około trzydziestu wam-pirów, głównie mężczyzn. Archaiczny wampiryczny świat wciąż niemal całkowicie pozostawał pod kontrolą facetów. Aroganckich, upartych staruchów. Nie aprobo-wali jej klubu, w którym striptiz robiły wampiry, a nie wampirzyce.

Zauważyła ich kwaśne miny. Najwyraźniej nie spodo-bał im się też jej liliowy kombinezon ze spandeksu i ster-czące fioletowe włosy. Z tłumu wyłowiła tylko jedną przyjazną twarz. Gregori. Niestety, siedział w pierwszym rzędzie. Zacisnęła mocniej bicz wokół pasa i ruszyła przejściem pośrodku.

Page 10: Zakazane noce z wampirzyca

16

Roman Draganesti siedział w wielkim krześle mistrza na podwyższeniu. W dawnych czasach mistrz klanu sia-dywał sam, ale czasy się zmieniły. Obok krzesła Romana stały dwa mniejsze; po jego lewej siedziała jego żona Shanna, a po prawej ojciec Andrew. Najwyraźniej byli jego doradcami. I oboje byli śmiertelni.

Co to się porobiło z wampirycznym światem? Dla-czego Roman dał tej dwójce śmiertelników taką władzę w społeczności, do której nie należeli? Vanda sapnęła z niesmakiem i usiadła obok Gregoriego.

Roman przywitał ją królewskim skinieniem głowy. Vanda odpowiedziała równie poważną miną.

Siedzący przy stole obok podwyższenia Laszlo Veszto skrobał notatki wiecznym piórem na pergaminie wyglą-dającym na antyk. Laszlo był chemikiem w Romatechu, ale piastował też prestiżowe stanowisko sekretarza klanu. Vanda przewróciła oczami. Równie dobrze mógł używać gęsiego pióra i inkaustu. Albo zwoju papirusu i trzcinowego patyczka.

– Rany, kupcie temu biedakowi laptop – mruknęła do Gregoriego.

– Ma laptop – odszepnął wampir – ale oni na tych zebraniach wolą się trzymać tradycji.

– Te zebrania to farsa – burknęła Vanda. Podejrze-wała, że Laszlo wciąż jeszcze zapisuje decyzję, która tak zdenerwowała Corky Courrant. – Co się stało Corky?

– Dobre wieści dla ciebie – rzucił cicho Gregori. – Roman odrzucił jej pozew przeciwko tobie.

– Najwyższy czas. Przecież to widać i słychać, że nie uszkodziłam jej gardła.

– Potem Corky uparła się, że sprawiedliwie będzie, jeśli Roman odrzuci pozew przeciwko niej, ale Roman odmówił.

– Jaki pozew? – zaciekawiła się Vanda.

Page 11: Zakazane noce z wampirzyca

172 – Zakazane noce z wampirzycą

– Nie słyszałaś? Pozwała ją ta sławna modelka, Si-mone. Pamiętasz, jak zatrudniłem Simone, żeby nagrała Zębastykę, DVD z ćwiczeniami na kondycję kłów? Cor-ky powiedziała w swoim programie, że Simone używała sztucznych zębów.

Vanda wybuchnęła śmiechem, który rozległ się głoś-no w milczącej sali. Z tuzin wampirów syknęło, żeby ją uciszyć. Laszlo upuścił pióro i posłał jej spłoszone spojrzenie. Potem zerknął na Romana.

Vanda umilkła i odchrząknęła. Do licha. Te stare wam-piry powinny sobie wyciągnąć kołki z tyłków. Otworzyła usta, żeby to powiedzieć, ale Gregori dotknął jej ramienia.

– Nie – szepnął. – Nie mów do niego, dopóki on się do ciebie nie odezwie.

– Laszlo – zaczął cicho Roman.– Tak, sir? – Sekretarz klanu zaczął się bawić guzi-

kiem swojego laboratoryjnego kitla.– Jako że Vanda Barkowski nareszcie się zjawiła,

przejdźmy do kolejnych pozwów przeciwko niej.Kolejnych pozwów? Liczba mnoga? Vanda rozejrza-

ła się nerwowo. Żona Romana posłała jej współczujący uśmiech.

W sercu Vandy rozpaliła się iskra gniewu; zacisnęła pięści. Nie potrzebowała niczyjego współczucia. Była twarda, do diabła.

Laszlo nerwowo przegrzebał plik dokumentów. Wyciąg-nął jedną kartkę. Potem kolejną. I kolejną. Trzy kartki? Gniew Vandy zapłonął gorącym płomieniem.

Chemik zerknął na nią z lekkim przestrachem i kon-tynuował:

– Przeciwko Vandzie Barkowski wysunięto trzy za-rzuty. Zarzut pierwszy: nieusprawiedliwione zerwanie umowy o pracę, skutkujące utratą zarobków i strata-mi moralnymi. Zarzut drugi: lekkomyślne narażenie

Page 12: Zakazane noce z wampirzyca

18

zdrowia pracownika w miejscu pracy, skutkujące nie-wielkim urazem fizycznym i stratami moralnymi. Zarzut trzeci: napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia, skutkująca urazem fizycznym i stratami moralnymi.

Vanda zerwała się z miejsca.– To jakieś bzdury! Kto mnie pozywa?! – Z płonącą

twarzą rozejrzała się po sali. – Gdzie jesteście, dupki? Już ja wam pokażę straty moralne!

– Proszę usiąść – powiedział cicho Roman.– Mam prawo spojrzeć w twarz moim oskarżycie-

lom. – Dostrzegła trzech byłych pracowników, przygar-bionych w ostatnim rzędzie. – Tam jesteście, dranie!

– Vanda, siadaj! – rozkazał Roman.Odwróciła się na pięcie, by stanąć przodem do nie-

go. Do diabła, znał ją od 1950 roku i wierzył w bzdury opowiadane przez tych jęczących pieniaczy? Wycelowała w niego palec.

– A ty…Zachłysnęła się z oburzeniem, kiedy Gregori chwycił

ją za rękę i brutalnie pociągnął na krzesło. Spojrzał na nią ostrzegawczo.

Odetchnęła błęgoko. Okej. Musiała się uspokoić.– Czy przyznaje się pani do winy, pani Barkowski? –

spytał Roman.Splotła palce obu dłoni, aż zbielały jej kostki.– Nie.– Nie zerwała pani umowy o pracę z pierwszym po-

wodem? – Roman spojrzał na Laszla. – Jego nazwisko?Laszlo przebiegł wzrokiem pierwszą kartkę, po czym

pociągnął nerwowo za guzik kitla.– Życzy sobie, by używać jego pseudonimu scenicz-

nego, Jem Twardziel.W sali rozległy się śmiechy, ale uciszyło je chrząk-

nięcie Romana.

Page 13: Zakazane noce z wampirzyca

19

– Pani Barkowski, czy zwolniła pani pana… Twar-dziela?

– Owszem, zwolniłam, ale miałam słuszny powód.– Właśnie że nie! – zawołał nadąsany głos z tyłu

sali. – Byłem najlepszym tancerzem, jakiego kiedykol-wiek zatrudniałaś. Nie miałaś powodu mnie zwalniać!

Vanda spojrzała na Jema.– Próbowałeś sprzedawać swoje usługi. Ja prowadzę

dyskotekę, a nie burdel.– Panie o mnie błagały – upierał się Jem.– I pan brał od nich pieniądze? – odezwał się Roman.– Oczywiście, że brałem – obruszył się powód. – Je-

stem tego wart! Jestem najlepszy w branży.Roman nie wyglądał na przekonanego.– Odrzucam pierwszy pozew.– Co? – pisnął Twardziel. – Ale ja potrzebuję mojej

posady. Jak będę zarabiał na życie?Mistrz klanu wzruszył ramionami.– Wygląda na to, że rozpoczął pan już nową karierę.

Może pan wyjść.Jem, mrucząc pod nosem przekleństwa, ruszył do

drzwi.Vanda poczuła odrobinę ulgi. Jeden oskarżyciel z gło-

wy, do załatwienia jest jeszcze dwóch.– Drugi pozew? – zapytał Roman Laszla.– Tak jest, sir. – Sekretarz pogrzebał w dokumen-

tach. – Lekkomyślne narażenie zdrowia pracownika w miejscu pracy. Ten powód również życzy sobie być nazywany pseudonimem scenicznym. – Laszlo zakręcił guzikiem kitla. – Piotr Wielki, Książę Klejnotów. – Guzik odpadł i poturlał się po stole.

Żona Romana zakryła usta. Po sali poniosły się chi-choty. Nawet ksiądz się uśmiechał.

Gregori pochylił się do Vandy i szepnął:

Page 14: Zakazane noce z wampirzyca

20

– Książę klejnotów kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego.

Vanda parsknęła i dźgnęła go łokciem w żebra.Roman uniósł oczy do góry, jakby pytał: „Boże, dla-

czego ja?” Opanował wyraz twarzy i z powagą spojrzał na zgromadzonych.

– Czy pan… Książę jest na sali?– Jeft! – W tylnym rzędzie wstał smukły mężczyzna.

Przerzucił przez ramię długie, jasne włosy. – Ja jeftem Kfiążę Klejnotów!

– Został pan ranny w pracy? – podjął Roman.– Owhem – odparł Piotr, sepleniąc. – Tańfyłem i po-

flihnąłem fię w kałuwy wody.– On sam chciał tej wody – przerwała mu Vanda. –

Piotr życzył sobie, żeby chlusnęło na niego trzydzieści litrów wody, kiedy pociągnie za łańcuch.

– Pan prosił o tę wodę? – zapytał Roman.– Tak. Ach, te fhystkie kropelki wody lfniły na mojej

nagiej fkórze. Byłem niefamowicie piękny.– Wierzę panu na słowo – mruknął Roman. – I po-

ślizgnął się pan?– Tak! To był kofmar. Upadłem na nof i złamałem go.– Co pan złamał? – zapytał Roman.– Nos – wyjaśniła Vanda. – Ale nastawiliśmy go

i teraz jest zupełnie normalny.– Nie jeft! – Piotr położył dłoń na biodrze. – Teraz mój

głof bwmi okropnie nofowo i whyscy fię ze mnie fmieją.Salę wypełniły śmiechy.– O, profę. – Piotr otarł załzawione oczy. – Fmieją

fię ze mnie. Ponofę ftraty moralne.Roman westchnął.– Panie Książę, pański wypadek był doprawdy god-

ny pożałowania, ale nie bardzo rozumiem, jak może pan obwiniać o niego panią Barkowski, skoro pan sam poprosił o wodę.

Page 15: Zakazane noce z wampirzyca

21

Piotr założył ręce na piersi i zrobił nadąsaną minę.– Powinna była mnie chronif.– Nastawiłam ci nos i dałam wolne na resztę wie-

czoru – powiedziała Vanda. – To ty rzuciłeś pracę.Piotr odął wargi.– Chsę ją f powrotem.– Zgadza się pani? – spytał Roman Wandę.– Tak. Zawsze byłam zadowolona z pracy Piotra.– Świetnie. – Roman kiwnął głową. – Pani go za-

trudni z powrotem, a my oddalamy drugi pozew. Laszlo, ostatni pozew, poproszę.

– Tak, sir. – Sekretarz przełożył swoje papiery. – Napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Powód posługuje się pseudonimem scenicznym Max Megama-czuga. – Laszlo zaczął skubać kolejny guzik kitla.

Roman rozejrzał się po sali.– Panie… Megamaczuga? Zechce pan opisać ów

rzekomy incydent?– Rzekomy, jeszcze czego. – Max zerwał się z siedze-

nia. – Zrobiła mi w piersi ośmiocentymetrową dziurę. Gdyby trafiła w serce, zginąłbym na miejscu!

– Mój błąd – mruknęła Vanda. – Źle wycelowałam.– Więc przyznaje się pani, że zraniła tego mężczy-

znę? – spytał Roman.– Obrzucał mnie wyzwiskami przy moich pracow-

nikach – wytłumaczyła oskarżona. – Nie mogłam mu tego puścić płazem.

Roman zmarszczył brwi.– Wydaje mi się, że zwolnienie go byłoby bardziej

rozsądnym działaniem niż sztyletowanie.– Przecież mnie zwolniła! – wykrzyknął Max. – Ta

suka powiedziała, że jestem marnym tancerzem, a to kompletna bzdura.

– Kiedy ty jesteś marnym tancerzem! – Vanda odwró-ciła się do Romana. – Wykonał taniec z czterometrowym

Page 16: Zakazane noce z wampirzyca

22

pytonem, który mu się wyślizgnął i oplótł jedną z mo-ich klientek. Musiała się teleportować, zanim zdążył ją zmiażdżyć. Powiedziałam Maxowi, żeby zabierał węża i spadał.

Roman kiwnął głową.– Logiczna decyzja.– Ale ta suka mnie zaatakowała! – huknął Max.– Dopiero kiedy zacząłeś mnie lżyć! – krzyknęła

Vanda.– Czym go pani zaatakowała? – spytał Roman.– Nie zamierzałam się do niego zbliżać, dopóki trzy-

mał tego przeklętego gada, więc zdjęłam but i rzuciłam w niego. – Vanda wzruszyła ramionami. – Chyba dość mocno, bo szpilka, ehm, utkwiła mu w piersi.

– O mało mnie nie zabiła! – wrzasnął Max.– A pański wąż o mało nie zabił klientki – przypo-

mniał mu Roman. – Czy pańska rana zagoiła się podczas śmiertelnego snu?

– No tak, ale to nie znaczy, że ona mogła mnie ata-kować.

Roman zabębnił palcami w poręcz krzesła.– Nie mogę mieć pretensji do kobiety, która broniła

się przed niestosownym zachowaniem mężczyzny.– Ha! – parsknęła Vanda.– Jeszcze nie skończyłem. – Roman spojrzał na nią

surowo. – Pani metoda była nie na miejscu. Z pewnością ma pani jakąś ochronę, która mogła usunąć pana Maxa Megamaczugę z klubu.

Vanda wzruszyła ramionami. Rzeczywiście miała potężnego wykidajłę.

– Już trzeci raz od otwarcia klubu jest pani tu wzy-wana z powodu nieodpowiedniego i gwałtownego za-chowania – ciągnął mistrz klanu. – Mówiąc krótko, pani Barkowski, ma pani problem z kontrolowaniem gniewu.

Page 17: Zakazane noce z wampirzyca

23

– Właśnie! – krzyknął Max. – Ta suka to wariatka!– Dość – rzucił ostrzegawczo Roman pod adresem by-

łego tancerza. – Oddalam zarzut, pod warunkiem że pani Barkowski podda się terapii panowania nad gniewem.

Vanda się skrzywiła. No nie, znowu.– To jakaś bzdura – podsumował Megamaczuga. –

Ta suka jest mi coś winna! Żądam rekompensaty za straty moralne.

– Już ja ci dam rekompensatę! – Vanda potrząsnęła pięścią w jego kierunku. – Spotkajmy się na parkingu…

– Vanda, dość! – Roman spojrzał na nią gniewnie.Odpowiedziała mu takim samym spojrzeniem.– Wykazuje pani poważny brak kontroli nad sobą –

odezwał się cicho. – Najwyraźniej jedna seria spotkań terapeutycznych nie wystarczyła.

– No właśnie, nie zaliczyła terapii! – Max zachi-chotał. – Tylko poczekaj, suko. Już ja ci dam powód do gniewu.

– A pana od tej chwili obowiązuje oficjalny zakaz zbliżania się do pani Barkowski – powiedział Roman do byłego tancerza. – Będzie się pan trzymał od niej z daleka albo obciążę pana grzywną w wysokości pięciu tysięcy dolarów.

– Co? – Max zrobił przerażoną minę. – Co ja takie-go zrobiłem?

– Laszlo, wezwij ochronę i każ usunąć pana Mega-maczugę – polecił Roman.

– Tak, sir. – Laszlo wcisnął przycisk na biurku.– Dobra, dobra, wychodzę. – Max wyszedł z sali.– Trzeci pozew odrzucony – oznajmił Roman – a pa-

ni Barkowski zgodziła się wziąć udział w drugiej serii terapii panowania nad gniewem.

Vanda zacisnęła zęby, gdy rozbawione wampiry za-częły szeptać.

Page 18: Zakazane noce z wampirzyca

24

– Nie przypominam sobie, żebym się na cokolwiek zgadzała.

– Poddasz się terapii. – Roman spojrzał na nią su-rowo. – Ojciec Andrew zaofiarował się, że znów będzie cię prowadził.

Vanda jęknęła w duchu. Śmiertelny ksiądz był mi-łym staruszkiem, ale nie miał pojęcia, przez co przeszła w swoim długim życiu. A naprawdę nie chciała mu tego mówić. Ani jemu, ani nikomu.

Duchowny uśmiechnął się do niej.– Nie mogę się doczekać, żeby poznać cię lepiej,

moje dziecko.Vanda założyła ręce.– Trudno.– Potrzebuję ochotnika, który zechce zostać jej opie-

kunem i sponsorować terapię – ciągnął ojciec Andrew.Pomruki w sali ucichły nagle. Zaległa absolutna cisza.Cudownie. Vanda ze swoimi nadnaturalnymi zmy-

słami słyszała cykanie świerszczy za murami Romate-chu. Poczuła, że zaczyna się rumienić. Nikt nie chciał jej pomóc.

– Nie potrzebuję sponsora.– Jestem przekonany, że potrzebujesz – upierał się

ojciec Andrew.Ciągle cisza.Vanda spojrzała na Gregoriego.– No – syknęła.– Ja byłem twoim sponsorem ostatnim razem – odszep-

nął Gregori. – Najwyraźniej nie byłem w tym najlepszy.– Laszlo? – rzuciła Vanda.Niewysoki sekretarz podskoczył na siedzeniu i ko-

lejny guzik odpadł od jego kitla.Vanda zagotowała się z gniewu. Zwróciła się do

Romana:

Page 19: Zakazane noce z wampirzyca

25

– Nie znajdziesz tu nikogo, kto zechce być moim sponsorem. To banda tchórzy. – Poprawiła bicz wokół pasa. – I mają rację! Powinni się mnie bać. Jeśli ktokol-wiek ośmieli się mnie zbesztać, urwę mu głowę.

W sali rozległ się zbiorowy pomruk przerażenia.Roman popatrzył na nią ze smutkiem.– Nie wydaje mi się, żebyś podchodziła do tej terapii

z właściwym nastawieniem.Wysunęła podbródek.– Wręcz przeciwnie, mam doskonałe nastawienie.Mistrz klanu westchnął.– Czy nie ma tu nikogo…– Ja zostanę sponsorem – zaproponowała Shanna.Vanda drgnęła. Żona Romana? Nie mogła wyznać

swoich potwornych grzechów słodkiej dobrej wróżce, Shannie Draganesti.

Roman odwrócił się, żeby cicho porozmawiać z żo-ną. Supersłuch Vandy wychwycił większość rozmo-wy. Shanna miała dwuletniego synka i dziewięcioty-godniową córeczkę, którymi musiała się zajmować. Nadzorowanie Vandy byłoby zbyt wielkim dodatkowym obciążeniem.

Gniew Vandy przybrał na sile. Do diabła, nie po-trzebowała niańki. A już z pewnością nie potrzebowała litości Shanny.

– Daj sobie spokój! Nie znajdziesz nikogo, kto ze-chciałby mnie sponsorować. Żaden z tych facetów nie ma dość ikry, żeby wziąć mnie sobie na głowę.

– Ja to zrobię – zabrzmiał głęboki głos z tyłu sali.Vanda aż się zachłysnęła. Natychmiast rozpoznała ten

głos, ale mimo to musiała się odwrócić, by się upewnić, że to naprawdę on. Och, do licha, wyglądał lepiej niż kiedykolwiek. Zawsze był wysoki, ale jego ramiona były szersze, niż je zapamiętała. Jego gęste, kasztanowe włosy

Page 20: Zakazane noce z wampirzyca

26

połyskiwały rudymi i złotymi pasemkami. A jego oczy… jego oczy zawsze zapierały jej dech. Jasny lodowaty błękit, w którym, choć wydawało się to niemożliwe, tlił się żar.

– Ja będę jej sponsorem. – Phil ruszył przejściem pośrodku.

Boże, nie. Nie mogła obnażyć duszy przed Philem. Sporo wyznała Gregoriemu, kiedy ją nadzorował, ale on był dla niej jak młodszy brat. Phil nigdy nie mógłby być bratem.

– Nie! Poproś Iana. Ian się zgodzi.Roman zmarszczył brwi.– Ian i jego żona ciągle są w podróży poślubnej.No tak. Ian mówił jej, że nie będzie ich przez trzy

miesiące. Więc on i Toni wrócą dopiero w połowie sierpnia.

– Więc poproś Pamelę albo Corę Lee.Roman spojrzał na nią z powątpiewaniem.– Nie wyobrażam sobie, żeby któraś z nich zdołała

nad tobą zapanować.Do diabła, miała dość tych upokorzeń.– Nikt nade mną nie zapanuje! Nie potrzebuję żad-

nego cholernego sponsora.Roman zignorował ją i zwrócił się do Phila:– Dziękuję, że się zgłosiłeś.– Nie zgadzam się na niego! – krzyknęła Vanda.Phil spojrzał na nią wyzywająco.– Wolisz kogoś z pozostałych ochotników? – zapytał.Spojrzała na niego gniewnie.– Uprzykrzę ci życie – warknęła.– To dla mnie nic nowego. Czym mnie zaskoczysz?Zamrugała. Uprzykrzała mu życie? Jak? Zawsze

była dla niego miła. Zauważyła rozbawione spojrzenia publiczności. Do licha. Świetnie się bawili.

Mistrz klanu chrząknął.

Page 21: Zakazane noce z wampirzyca

27

– Phil, rozumiesz, jaka odpowiedzialność wiąże się ze sponsoringiem?

– Tak – odparł. – Dam radę.– No dobrze. – Roman uśmiechnął się do niego

z wdzięcznością. – Stanowisko jest twoje. Dziękuję. Laszlo, odnotuj to.

– Tak, sir. – Sekretarz zaczął skrobać na swoim pergaminie.

– Chwileczkę. – Vanda pomaszerowała w stronę Phila. – Nie możesz tego zrobić. Nie zgodziłam się na to.

– Chodź. – Ruchem głowy wskazał jej drzwi, po czym ruszył przejściem i wyszedł z sali.

Vandzie opadła szczęka. Co on sobie wyobrażał, żeby wydawać jej rozkazy? Ale patrząc za nim, musiała przyznać, że od tyłu wyglądał świetnie. Rozejrzała się i stwierdziła, że pozostałe wampiry przyglądają jej się z ciekawością. No cóż, może Phil miał rację i nie powinni omawiać tej katastrofy na oczach publiczności.

Wyszła za drzwi i zobaczyła go po drugiej stronie korytarza. Stał pod ścianą z założonymi rękami. Zawsze miał spore bicepsy jak na śmiertelnika.

– Posłuchaj, to jest pomyłka. Jesteś śmiertelnikiem. Nie poradzisz sobie z wampirzycą.

– Skłoniłem cię, żebyś wyszła z sali, prawda?Jej gniew wybuchł z nową siłą.– Tylko dlatego, że nie chciałam ci narobić wstydu

przy innych, kiedy skopię ci tyłek!Uśmiechnął się.– Spróbuj.Podeszła bliżej do niego.– Takich śmiertelników jak ty jadałam na śniadanie.Jego uśmiech się poszerzył.– Szczęściarze – skwitował.Odsunęła się, sapiąc z irytacji.

Page 22: Zakazane noce z wampirzyca

28

– Phil, to jakieś szaleństwo! Nie możesz tak… na-rzucać mi się siłą.

Gorąca iskra błysnęła w jego oczach. Leniwym spoj-rzeniem zlustrował ją od stóp do głów.

– Skarbie, nie będzie potrzebna żadna siła.Z trudem przełknęła ślinę. Czy on sobie wyobrażał,

że ją uwiedzie? Owszem, flirtowała z nim w przeszłości, ale to była tylko nieszkodliwa zabawa. Nie mogła tak naprawdę zbliżyć się do Phila. Nie mogła otworzyć przed nim swojej trumny koszmarów. Do diabła, nie otwierała jej nawet przed sobą.

Zrobiła jeszcze krok w tył.– Nie.W jego oczach błysnęło współczucie, nim znów

stwardniały w błękitny lód.– Każdy ma swoją wewnętrzną bestię, Vando. Pora,

żebyś stawiła czoło twojej.– Nigdy – szepnęła i teleportowała się błyskawicznie.