Test 09.2015

70

description

 

Transcript of Test 09.2015

Page 1: Test 09.2015

FC Barcelona | La LigaNumer 16, wrzesień

PEDRORODRIGUEZ To on zamknął historięTo on zamknął historię

WYWIAD MACIEJ “DISSBLASTER” KRAWCZYK O HALA DZIECIACH, PIENIĄDZACH Z YOUTUBE I ROZPOZNAWALNOŚCI

JERZYM

CHROMIKIEM

Dziennikarzem

TVP Sport

CATALOLGA: AUTONOMIA NA PROGU NIEZALEŻNOŚCI? +WYWIADD BYSTRE OKO: WYGRAJ KOSZULKĘ!

NOWAUMOWANEYMARA

KRÓTKAKOŁDERKAO UBOGIEJKADRZE

SERGIROBERTOKATALOŃSKICAFU

RYWALEBARÇY

W GRUPIE ECHAMPIONS

LEAGUE

TAJEMNICZEEL CLASICO

HISTORIAMECZU “11:1”

Page 2: Test 09.2015

BarcaFlashMiesięcznik o FC Barcelonie

Zespół redakcyjny:Przemysław Kasiura redaktor naczelnyOlga JuszczykMary KowalikAdrianna KmakTomasz TybuśPiotr SturgulewskiPiotr SturgulewskiKarol TryniszewskiHubert BochyńskiKuba ŁokietekKamil SikoraMichał ŻukMaciej Krawczyk gościnniePiotr Szewczun Piotr Szewczun gościnnie

Oprawa graficzna:Przemysław KasiuraMaciej Bożek

Wydawca:Przemysław Kasiuratel 785 320 540email: [email protected]

Dział reklamy:Olga Juszczyktel 662 162 267email: [email protected]

Wszystkie treści opublikowane na łamach miesięcznika internetowego Barca Flash są autorstwa redaktorów BlogFCB.com. Wszelkie prawa do nich są zastrzeżone.

Social Media:Twitter Barca Flash: @BarcaFlashFacebook BlogFCB.com: fb.pl/blogfcbFacebook BlogFCB.com: fb.pl/blogfcbTwitter BlogFCB.com: @blogfcbcom

Na okładce:Pedro Rodriguez - To on zamknąłhistorię. Wspomnienie niedocenia-nego piłkarza (źródło: getty Image)

04.

26.36.

60.

14.

48.

52.56.

68.64.

18. 32.

42.

08.FELIETON

ARTYKUŁ

WYWIAD

CATALOLGA

ARTYKUŁ

ARTYKUŁ

ARTYKUŁ

BYSTRE OKOFOTOSTORY

Pedro Rodriguez - to onzamknął historię

Hiszpańska karuzelatransferowa

Kataloński Cafu

Barça w rękach architektów

Spowiedź Konia

Nowa umowa Neymara

Faks niezgodyCR7 nie zdobędzie Złotej Piłki

AdamFattah

KubaŁokietek

PrzemysławKasiura

OlgaJuszczyk

HubertBochyńskiAdrianna

Kmak

PiotrSzewczun

Maciej “Dissblaster”Krawczyk

PrzemysławKasiura

KamilSikora

MaryKowalik

Referendum w Katalonii

O rywalach w Grupie E

Krótka kołderka

Tajemnicze El ClasicoTomasz Tybuś

Michał Żuk

Nieme kino sportowe?Wspomnienie niedocenianego byłego gracza FC Barcelony - Pedro Rodrigueza.

Wywiad z zasłużonym polskim dzienikarzem, jakim jest Jerzy

Chromik, o poziomie polskiego dziennikarstwa sportowego.

Kto przyszedł, a kto odszedł do/z hiszpańskich klubów La Liga?

Rozmowa z Maćkiem “Disblasterem” Krawczykiem.

ARTYKUŁ

FELIETONFELIETON

WYWIAD

ARTYKUŁ

ARTYKUŁ

Page 3: Test 09.2015

MASZ

BYSTRE

OKO?

Weź udział wkonkursie, znajdź

pięć różnic pomiędzyzdjęciami i wygraj

mistrzowskąkoszulkę!

Czy wiesz, że...?

Przygotował:Karol Tryniszewski

@K_Tryniszewski

Blaugrana ponad osiemdziesiąt lat temu zanotowała najwyższą porażkę w historii klubu. Zespół prowadzony wówczas przez Jamesa Bellamy’ego w ciągu sezonu 1930/1931 uległ piłka-rzom Athletiku Bilbao 1:12.

Gerard Pique swoją przygodę z futbo-lem zaczynał jako środkowy napastnik. Hiszpan zmienił swoją nominalną pozycję na boisku dopiero przed prze-nosinami do Manchesteru United.

FC Barcelona, wygrywając spotkanie z Sevillą o Superpuchar Europy, stała się najbardziej utytułowanym klubem na Starym Kontynencie. Azulgrana pod tym względem wyprzedza między innymi Real Madryt czy AC Milan, posiadając na koncie dziewiętnaście trofeów międzynarodowej rangi.

W 2004 roku, przed meczem o Puchar Gampera, na Camp Nou rozwieszo-no ogromną flagę Katalonii. Wyczyn zgromadzonych tam wówczas kibiców został zapisany w Księdze Rekordów Guinnessa.

Od kilkunastu lat reprezentacja Hiszpanii nie zagrała na Camp Nou. Według prawa, zespół La Roja nie może rozgrywać swoich spotkań na mura-wie katalońskiej areny, gdyż byłoby to niepoprawne politycznie.

Mam nadzieję, że podobnie jak ja czujecie tę ulgę czytać o czymś zupełnie innym, niż o imigrantach, uchodźcach, islamie, muzułmanach i tak dalej. Zapytałbym: po co rozma-wiać o czymś, na co praktycznie ma się żadnego wpływu? Tyle tylko, że jednocześnie strzeliłbym sobie i całej redakcji w stopy, bo przecież od na-szych felietonów nawet Douglas nie zacznie ciężej ćwiczyć na treningach. Dlatego... nie zapytam.

Mimo wszystko wierzę, że przyjem-niej jest czytać o Pedro, Sergi Rober-to czy wyborach w Katalonii, niż o problemie z imigrantami. Jestem niemal pewny, że jeszcze większą przyjemność sprawia oglądanie ligi hiszpańskiej, aniżeli obrazków z Wę-gier czy Macedonii. Problem jednak polega na tym, że z tym oglądaniem u nas może być problem. Pozwolicie, że zabrzmię jak z kościlnej ambony: Póki co szczęśliwi są ci, którzy Netię w domu mają! Czas upływa nieubła-ganie, a ruskie streamy aż puchną od namiaru widzów na ich witrynach. Choć transfer La Liga do Eleven w kil-ku kwestiach można potraktować pozytywnie (np. poprzez zatrudnienie Tomka Ćwiąkały jako komentatora), to mimo wszystko trochę jest mi żal i tęskno za głosem takich panów jak Leszka Orłowskiego, Piotra Labogi, Adama Marchlińskiego czy Rafała Wolskiego. Nie będę ukrywał - jestem bardzo pozytywnie zaskoczony ko-mentarzem Patryka Mirosławskiego

i Mateusza Święcickiego, jednakże... to nie to co „kiedyś”. Dopóki nie będę musiał kombinować z zała-twieniem transmisji meczu Primera Division na telewizorze, moja no-stalgia za dziennikarzami NC+ nie będzie słabnąć.

Skoro jesteśmy przy komentato-rach, to polecam Wam wywiad z zasłużonym polskim dziennika-rzem, jakim jest niewątpliwie Jerzy Chromik. Dowiecie się w naszej rozmowie jakie błędy najczęściej popełniają polscy fachowcy, kogo pan Jerzy nie znosi w studio oraz czy warto wprowadzić system IFL, służący słuchaniu wyłącznie dźwięku z trybun. Zresztą - wiecie, że Andrzej Twarowski, oprócz tego, że jest świetnym komentatorem, jest też doskonałym napastnikiem? Gorąco polecam wywiad z panem Jerzym Chromikiem.

Oczywiście nie tylko tę lekturę re-komenduję, ponieważ wrześniowy numer obfituje w jeszcze dwa inne wywiady - z Maćkiem „Dissblaster” Krawczykiem, odpowiadającym za taki hit jak „Wina sędziego” oraz profil Footroll i Hala Dzieci na Facebooku; oraz z Joanem Pubillem, Katalończykiem mieszkającym w Polsce, żywo interesującym się swoim regionem pod względem politycznym i ekonomicznym. Poza tym masa felietonów oraz artyku-łów - jak co miesiąc!

Słowem końca pragnę zaprosić do lektury wrześniowego numeru Barça Flash oraz z przyjemno-ścią ogłosić zawarcie współpracy z największym polskim serwisem o FC Barcelonie - FCBarca.com. To zaszczyt mieć tak poważnego partnera!

ODPALAMYRUSKIE

STREAMY

Page 4: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 4

PEDRO.TO ON ZAMKNĄŁ HISTORIĘ

Page 5: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 5

Felietony to bodajże najcie-kawsza część publicystyki. Niby się na nie psioczy, że są subiektywne. Mimo, że zawsze kogoś wpienią, odebrać im nie można jednego. Felietony były, są i będą czytane. Zazwyczaj teraz bym napisał coś, co jednych doprowadzi do białej gorączki, a innych poliże po… nieważne. Tym razem jednak felieton chcę, wróć, MUSZĘ poświęcić komuś, komu należy się pomnik.

Adam Fattah

Page 6: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 6

Tak, tak pisałem o Pedro już jakieś dwa sezony temu, że powinien schować swoje buty, trykot i wąsa

w walizkę i pomachać pożegnalnie w kierunku Camp Nou. Nadal to podtrzymuję (choć akurat w obecnej i zbanowanej sytuacji odejście Pedro nie było na rękę nikomu, mnie rów-nież). Należy jednak oddać cesarzowi to co cesarskie.

Nie będę chrzanił, że Barce-lonie kibicuję od czasów Ku-bali, bo do klubu przekonał mnie kto inny. Jednak zawsze za tymi super utalentowany-mi chłopakami byli rzemieśl-nicy, którzy biegali na trenin-gach dziesięć razy więcej niż gwiazdy. Zostawali na trenin-gach po godzinach i wylewali na nich hektolitry potu. Hi-storia pokazuje, że to ci ludzie z dru-giego planu dłużej zostają w klubie. Nie ma w tym absolutnie przypadku, zawsze tytaniczna praca stoi nad ta-lentem. Do dziś upieram się, że Messi nie ma „startu” do Ronaldinho pod względem umiejętności. Jednak de-terminacja, praca i samo udoskona-lanie się Argentyńczyka doprowadzi-ły go na piłkarski Everest, a R10 sam siebie wepchnął do Wielkiego Kanio-nu, w którym dziwnym trafem koń-

czy kupa mega gwiazd rodem z Kraju Kawy.

Pedro Rodriguez. Jak opisać tego zawodnika? Jeszcze niedawno wy-starczyło poczytać o nim komenta-rze. „Nie mogę patrzeć na ten jego uśmiech po spieprzonej akcji”, „Sła-bo mi się robi jak widzę jak macha łapami”, „Zgól wąsa!”. Prawdą jednak jest, że jego opis powinien być zupeł-

nie inny. Jakim ja go zapamiętam? Pamiętam jak Frank Rijkaard wpusz-czał go w meczu z Murcią na Camp Nou. Hiszpan wtedy jeszcze z tryko-tem z napisem „Pedrito” nie wyróżnił się niczym. Przysięgam, niczym. Wy-dawać by się mogło, że dzielą go lata świetlne do Giovaniego dos Santosa, który z piłką potrafił zrobić niewiele mniej niż Gaucho, tylko był choler-nym pazerą. Porównać go do Bojana nikt nawet nie śmiał.

Czas jednak pokazał, że ze składu wygryzł najpierw Meksykanina, później Titiego Henry, później same-go wielkiego Zlatana Ibrahimovicia, potem Bojana. Villa? Sprzedany za jedną villę jak to się teraz przyję-ło. Wyleciał też Alexis. Z Suarezem i Neymarem nie dał rady, ale po-wiedzcie z ręką na sercu, ilu innych napastników wymienilibyście z tak imponującym osiągnięciem. Ile razy

zadaliście sobie pytanie ile sił, pracy, determinacji i wyrzeczeń kosztowało to Pedro? Ile razy za-daliście sobie pytanie co czuł sły-sząc o kolejnych galaktycznych transferach do ataku? Kiedy media stawiały wszystkich poza nim do podstawowej jedenastki? No właśnie.

Cholera, mówimy o pierwszym piłkarzu w historii futbolu(!), który strzelił w jednym sezonie gole we wszystkich sześciu rozgrywkach (i jednym z dwóch do tej pory, ale kto wstydziłby się stać z Messi w ja-kiejkolwiek klasyfikacji?). O chłopa-ku znikąd, który wpakował Realowi Madryt 4 gole. Kiedy Pedro strzelał Królewskim ci nigdy nie wygrali (3 zwycięstwa i remis, który i tak dał awans do finału Ligi Mistrzów). O na-pastniku z prawdziwego zdarzenia,

Ile razy zadaliście sobie pytanie ile sił, pra-cy, determinacji i wyrzeczeń kosztowało to Pedro? Ile razy zadaliście sobie pytanie co czuł słysząc o kolejnych galaktycznych transferach do ataku? Kiedy media stawiały wszystkich poza nim do podstawowej jede-nastki? No właśnie.

Moment, gdy Pedro strzela gola w finale Ligi Mistrzów w 2011 roku przeciwko Man-chesterowi United.

Page 7: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 7

bo przecież tylko tacy mają w swoim CV trzy rozegrane finały Champions League i to wszystkie wygrane.

Zapamiętamy go z La Manity, której był częścią. Z gola przeciwko Man-chesterowi United w Londynie. Z asy-sty w Berlinie. I za tego, ostatniego gola. Z pół metra. Dającego Superpu-char. Jakież zrządzenie losu. Nie ma takiego zwrotu w języku polskim, więc użyję arabskiego (który jest moim językiem ojczystym) – Subhan’Allah, co na „nasze” oznacza plus/minus „dzięki Bogu za to co się stało”. Tego słowa używa się w sytuacjach wyjątkowych. Rzadkich. Niesa-mowitych wręcz. Taką na pew-no jest rozpoczęcie wielkiej kariery golem w 115. minucie z Szachtarem, który dał nam puchar i zakończenie golem w tych samych rozgrywkach, w tej samej minucie i z takim samym rezultatem z Sevillą.

Rok temu tą samą drogą powędrował Cesc Fabregas. Piłkarz, na którego czekałem długo, a odszedł tak szybko. Zostawił po sobie smród, a wydawać się mogło, że przynajmniej ładnie się z nami pożegna. Wypada, zwłaszcza, że gadał, że co by się nie działo zosta-

nie w Barcelonie do końca kariery. Wytrzymał trzy lata i na domiar złe-go poszedł do odwiecznego rywala Arsenalu. Czekałem na jego słowa na „do widzenia”. Spodziewałem się patosu (którego osobiście nienawi-dzę). Zaskoczył mnie. List pożegnal-ny o Barcelonie nie mówił nic. Na-tomiast przeczytać mogliśmy o tym jak to kocha Premier League. Wlazł Jose Mourinho tak głęboko w tyłek,

że chyba wyszedł nosem, a przecież w niedługo wcześniej skakali sobie do gardeł. Fabsa uznawano za tego z genialnego pokolenia Barcelony. O Pedro się tak nie mówi, a powinno.

„Czy chcę stąd odchodzić? Nie! Bar-celona to mój dom. Moje miejsce. Nie odchodzę dla pieniędzy, odchodzę dla minut. Jestem ambitny, ale jeśli mnie pytasz czy tego chcę, to moja odpowiedź brzmi – nie”.

„Jestem smutny, że opuszczam ten klub, ale zadowolony, że dałem z sie-bie wszystko. Właśnie dlatego jestem szczęśliwy. Dziękuję za sprawienie, że czułem się członkiem tego wspa-niałego klubu.”

Czy mnie wkurzał? Oj, nieraz zalała mnie przez niego krew. Bo przecież mógł podać. Bo przecież na ten jego zwód nie nabrałby się nawet Arbo-

leda. Ale jest nutą przeszłości, którą kocham. Którą wszyscy kochamy. Przeszłości z Pepem żywo skaczącym przy ławce. Z Pinto broniącym karne-go w Copa del Rey na wagę awansu. Z Eto’o klepiącym się w rękę. „Krew z mojej krwi!” – motto Kameruńczyka. Kurczę, ten wąsacz jest z krwi i kości Barcelonistą. Cule co się zowie.

Spodziewałbym się wielu rzeczy. Na-wet tego, że Mascherano w końcu strzeli dla nas gola. Nigdy jednak nie powiedziałbym, że to Pedro zamknie tę historię. To niesamowite, wyjątko-we. To on zamknął historię. Dzięki Bogu za to co się stało, bo zasłużył.

Gracies Pedro!

Czy mnie wkurzał? Oj, nieraz zalała mnie przez niego krew. Bo przecież mógł podać. Bo przecież na ten jego zwód nie nabrałby się nawet Arboleda. Ale jest nutą przeszłości, którą kocham. Którą wszyscy kochamy.

Page 8: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 8

Page 9: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 9

NIEME KINOSPORTOWE?

Czy spada poziom dziennikarstwa telewizyjnego w Polsce?Męczy mnie język opisu sportu. Gdy przychodzi oglądać mecze piłkar-skie od piątku do poniedziałku, to już w sobotę mam dość. Bardzo żału-ję, iż nie udało się przekonać władz wszystkich platform, żeby dać każ-demu szansę odbioru meczu z IFL, czyli reakcjami trybun, ale bez gło-su komentatora. Takie próby miały miejsce, ale wycofano się z tego po-mysłu, bo pewnie zbyt wielu komen-tatorów mogłoby stracić pracę. By-liby po prostu niepotrzebni. Bardzo możliwe, że 80- 90 procent widzów wybrałoby odgłosy kopanej piłki i reakcje trybun. W transmisjach gracze mają nazwiska na plecach, bardzo często są bliskie plany, więc nie ma potrzeby, aby komentator mi mówił, jak nazywa się piłkarz z sió-demką. Nawet jak nie zdążę od razu przeczytać, to w powtórce go rozpo-znam. Tłumaczenie jak zagrali – czy na lewo, czy na prawo, czy szybko, czy wolno - też jest bez sensu, bo ja to wszystko widzę! Najbardziej mnie irytuje, gdy gość, który był kiedyś piłkarzem, a ja pamiętam, że nie naj-lepszym, poucza Messiego czy Ro-naldo. Mówi nam, że powinien tak zagrać, tak strzelić, czy tak podać. Nie chce cofnąć się do czasów, kiedy grał o wiele łatwiejsze mecze z nie aż tak wymagającymi rywali, a był sła-biutki.

Ale przecież wiele meczów zostało w pamięci kibiców dzięki ładunko-wi emocji Dariusza Szpakowskiego, Włodzimierza Szaranowicza, Toma-sza Zimocha czy Tomasza Smokow-skiego. Zgoda, ale komentator musi mi od-powiadać. Dziś większość z nich nie powinna mieć dostępu do mikrofo-nu. Według surowych norm, które przed laty były w telewizji publicznej, nie dostaliby karty mikrofonowej. Nie ten tembr głosu, nie ta dykcja, nie to akcentowanie (np. „atakowa-nie” ostatniej sylaby). Zaczyna się od głosu. Potem dochodzi umiejętność oddania emocji – z tym się zgadzam – dobry komentator potrafi podbić bę-benek, podać mecz w atrakcyjniejszej formie, niż gdybyś go oglądał tylko z IFL. Jedno niestety jest pewne - nie jest receptą na irytujących komen-tatorów oglądanie meczu z wyłączo-nym głośnikiem telewizora. Wielu widzów tak się ratuje – ja tak nie ro-bię. Gdy słyszę „ulubionego” komen-tatora, to wolę zmienić kanał. Nie do przyjęcia jest nieme kino piłkarskie. A czy komentator może posługiwać się żargonem?Telewizje komercyjne są stacjami sprofilowanymi, więc język opisu gry, oparty na żargonie piłkarskim, jest dla większości zrozumiały. Można przyjąć, że ponad 50% oglądających to byli bądź obecni piłkarze. Co inne-

Dziennikarz sportowy, autorytet dla najlepszych fa-chowców w tej branży i – jak o sobie mawia – „dinozaur stylu”. Nie znosi sztampy oraz niechlujstwa języ-kowego, wszechobecnego w studiach telewizyjnych i portalach. Zasłynął wy-wiadem z Dariuszem Dzie-kanowskim pod koniec 1984 roku. Cała sportowa Polska analizowała wtedy każde zdanie rozmowy. Pod jego opieką rozwinęło się kilku uznanych dziś dziennikarzy sportowych, m.in. Andrzej Twarowski z NC+. Jerzy Chromik, dziennikarz TVP Sport, specjalnie dla magazynu Barça Flash.

@p_kasiuraPrzemysław Kasiura

>

Rozmawiał:

Page 10: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 10

go, gdy gra reprezentacja i transmisję mamy w kanale otwartym. Wtedy te „podwojone krycie” jest niezrozumia-łe dla pań w aneksach kuchennych, słuchających komentatora przy ro-bieniu kolacji.

Rozstrzyga zatem widownia?Tak, rozstrzyga widownia. Albo mecz śledzi sto tysięcy, jak w przy-padku meczów ligowych nada-wanych w kodowanym prze-kazie, albo 10 milionów ogląda spotkanie reprezentacji Polski w najważniejszych turniejach. Tego się nie da porównać. Co się z tym wiąże? Skala ataków na komentujących jest też inna.

Telewizje potrzebują też eks-pertów piłkarskich?Jest bardzo wąskie grono byłych za-wodników, którzy nadają się do ko-mentowania i których da się słuchać. Takich mógłbym policzyć na palcach

ręki. Przy tej liczbie stacji potrzebna jest jednak armia. A jak masz armię, to niestety muszą być szeregowcy i kaprale.

Wyróżniłbyś kogoś?Przy wszystkich zastrzeżeniach do Szpakowskiego nie mogę słuchać transmisji meczu reprezentacji Pol-

ski bez głosu Darka. Tak jak kiedyś bez niezapomnianego Jana Ciszew-skiego. Nie będę pewnie oryginalny. Nie przeszkadzają mi w odbiorze meczu Tomek Smokowski i Andrzej

Twarowski. Z czwartym miałbym już pewien kłopot...

A Jacek Laskowski?Jest zawsze najlepiej przygotowanym komentatorem. Nie potrzebuje rese-archera i pomocy z zewnątrz, a ta-kich nie mamy za wielu.

Czy komentatorzy powinni śledzić na bieżąco Twittera, aby być przygo-towanym na szybkie naprawienie błędu bądź przekazanie cennej in-formacji, którą trudno pozyskać ze stanowiska komentatorskiego?To można zrobić przed pierwszym gwizdkiem, w przerwie i po meczu. W trakcie jest to wykluczone. Ale każdy, kto publicznie się prezentu-je, powinien być oceniany, wyciągać wnioski z tego, co robi źle. Co wię-cej? System oceny pracy komentato-rów powinien być w każdej redakcji. W wielu go nie ma. Po zakończeniu gry nikogo już to spotkanie nie ob-chodzi. Nikt nie analizuje go pod kątem popełnionych błędów mery-torycznych, językowych, dykcji czy intonacji.

Z czym trudno Ci się pogodzić?Drażni mnie zawsze na początku re-lacji, gdy słyszę „Witam ze Stadionu Narodowego!” Gość przychodzi do mojego domu. Powinien zapukać, powiedzieć dobry wieczór i zapytać „przepraszam, czy mogę wejść?”. I wtedy to ja mówię: - Witam, zapra-szam do środka! Tę samą manierę

obserwuję w mailach. Wszech-obecna sztampa.

Jest ktoś jeszcze oprócz ciebie w branży dziennikarskiej, kto aż taką uwagę zwraca na po-prawność językową?Nie wiem, pewnie jestem „di-nozaurem stylu” przyzwycza-jonym do innych standardów w telewizji, niegodzącym się

na bylejakość języka ojczystego. Aczkolwiek na Twitterze obserwuję Radosława Nawrota, który ma takie same zastrzeżenia do komentatorów jak ja. Szybko się jednak przeko-

System oceny pracy komentatorów powi-nien być w każdej redakcji. W wielu go nie ma. Po zakończeniu gry nikogo już to spotka-nie nie obchodzi. Nikt nie analizuje go pod ką-tem popełnionych błędów merytorycznych, językowych, dykcji czy intonacji.

>

„Jest bardzo wąskie grono byłych zawodników, którzy nadają się do komentowania i których da się słuchać.

Page 11: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 11

nałem, że nie ma sensu negowanie pracy nie swoich komentatorów, bo stajesz się w odbiorze powszechnym pospolitym hejterem, a jedno-cześnie nie masz żadnej gwa-rancji, że oceniani wyciągną z tego jakiekolwiek wnioski. Daremne żale, próżny trud... Będę się jednak upierał, że je-śli ktoś poważnie chce trakto-wać ten fach, ma powiedzmy lat trzydzieści i znalazł się w popularnej stacji telewizyj-nej, wiąże z nią na kolejnych trzydzieści, to powinien praco-wać nad sobą w wielu wymia-rach. Z foniatrą, z dziennikarzem sta-rej daty albo z doktorem polonistyki. Ważne, żeby nauka pozwalała mu być lepszym. A u nas jest tak, że jak osiąganie jakiś pułap w zawodowej karierze, to zatrzymuje się w rozwo-ju. Sądzi, że wszyscy go znają i… to wystarczy. Im bardziej jesteś znany, tym mniej ci się chce. Niewiele ci już grozi, oprócz fali krytyki, do której też… można się przyzwyczaić. Zno-sisz niechęć internautów jak deszcz. Spadł, wyschło i jest kolejny dzień, w którym nie pada.

Przejdźmy do ostatnich pucharo-wych meczów Barcelony. Jakie były twoje wrażenia po tych spotka-niach. Mówię o Sevilli i Bilbao.Bardzo dziwne mecze. O pierwszym z nich napisałem w felietonie, że to jeden z niewielu – a może jedyny mecz – odkąd jestem uzależniony od Twittera, kiedy odłożyłem lapto-pa i nie miałem potrzeby sięgania po niego, bo nie musiałem dostawać żadnych potwierdzeń, że oglądam coś wyjątkowego. Miałem wrażenie, że znalazłem się w innym świecie piłki. Mówię nie tylko o Barcelonie, ale też o tym co zrobiła Sevilla od stanu 1:4 do 4:4. Im jesteś starszy, tym mniej pamiętasz. Pamięć długo-trwała jest lepsza, a ta krótkotrwała gorsza. Zatem dobrze pamiętam me-cze Górnika z Romą sprzed wielu lat, a nie za bardzo te spotkania sprzed pięciu lat. I mecz Barcelona – Sewilla był znów młodzieńczym otwarciem

na piłkę. Chłonąłem grę, jakbym dopiero zaczął się nią interesować. Trudno będzie w tym roku o podob-

ne spotkanie...Mówisz o pięknej grze, ale byliśmy też świadkami błędów z obu stron…Oczywiście, że tak. Stanęły naprze-ciwko siebie drużyny jakby bez obrońców. Jest takie wyświechtane powiedzenie, że „obrona nie wyszła z szatni”. Staram się tak nie pisać, bo to sztampa, ale wyglądało to tak, jakby napastnicy i pomocnicy pra-cowali przez okres przygotowawczy, a obrońcy już nie.

A spotkanie z Bilbao? Czy tylko jed-na drużyna przepracowała okres przygotowawczy?

Weź pod uwagę fakt, że Kata-lończycy przylecieli z Tbilisi, coś tam przecież osiągnęli. To ludzkie, że nie można zagrać dwóch świetnych meczów w tak krótkim odstępie.

Na usprawiedliwienie Barce-lony - w Bilbao nie zagrali od pierwszej minuty Rakitić, In-iesta czy Busquets.Krzysztofa Stanowskiego raj-cuje, gdy trener nie wystawia

najlepszych danego wieczoru, a po-tem dostaje słony rachunek. Ja też bardzo źle oceniam takie kombina-cje trenerów, np. Berga. Jeśli zakłada-ją, że najmniejszym nakładem sił da radę się wygrać, to ja to źle odbieram. Jeżeli jesteśmy w Hiszpanii, to nie możemy zakładać, że wystawiając drugi lub trzeci skład uda się łatwo zwyciężyć. W tym roku wielu szko-leniowców w Europie przekonało się, że tak się nie da.

Jedno niestety jest pewne - nie jest receptą na irytujących komentatorów oglądanie meczu z wyłączonym gło-śnikiem telewizora. Wielu widzów tak się ratuje – ja tak nie robię. Gdy słyszę „ulubionego” komentatora, to wolę zmienić kanał. Nie do przyjęcia jest nie-me kino piłkarskie.

>

„To ludzkie, że nie można za-grać dwóch świetnych meczów w tak krótkim odstępie”.

Page 12: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 12

Czym różniło się Bilbao od Barcelo-ny?To miało coś z końcówki ubiegłego sezonu w polskiej lidze. Ktoś w Le-gii wypowiedział idiotyczne zdanie: „Lech musi, a Legia może”. W rezul-tacie stracili tytuł. Tutaj było podob-nie. Bilbao trafiło na sytą i zmęczoną Barcelonę.

Dwie z czterech straconych bramek to wynik niespotyka-nych błędów jednostek. To ciągle podkreśla Andrzej Strejlau – każdy mecz jest inny. To są zawsze sumy i różnice błędów. Ktoś musi błąd po-pełnić, aby wynik się zmienił. Chyba, że akcja była tak piękna i perfekcyjna, że obrońcy nie mogli zapobiec utracie gola…

Co powinien mieć zawodnik oprócz umiejętności gry w piłkę?Cenię takich graczy, którzy potrafią również ładnie o meczach opowia-dać. Znowu wracamy do sztampy – mam dosyć wywiadów ligowców, którzy za każdym razem tłumaczą, że zagrają lepiej, że coś na razie nie wychodzi i że zawsze się starają. Do-bry piłkarz umie o swojej grze opo-wiedzieć ciekawie…

…aby później trafić do stacji telewi-zyjnej?To byłby ideał. Kłopot polega na tym, że nie ma za wielu byłych graczy, któ-rzy wiedzą co mówią i jak mówią. Darek Dziekanowski, którego podzi-wiano na boisku, jest przykładem by-łego piłkarza, który nie przeszkadza jako ekspert.

Ktoś jeszcze?Ryszard Tarasiewicz zanim został trenerem, mogę też słuchać Waldka Prusika. Najmniejszych zastrzeżeń nie ma do języka opisu meczu Tom-ka Jasiny. Wzór piłkarza, który po polsku mówi o grze.

A Marcin Rosłoń?Zdecydowanie tak. Miał trochę szczę-ścia jako zawodnik. Z tego co wiem, to potrzebny był ktoś w Legii z językiem angielskim. Znalazł się w pierwszej drużynie, ponieważ mógł być tłu-maczem czarnoskórych piłkarzy

i… zdobył mistrzostwo Polski. Prze-żył pierwszoligową przygodę, dużo widział, a że jest inteligentny, więc widział więcej od nich. Językiem pol-skim posługuje się na tyle dobrze, że po drobnej korekcie i eliminacji wstawek żargonowych może być jed-nym z najlepszych komentatorów

w Polsce. Poważnie traktuje swój fach. Andrzej Twarowski też dobrze gra w piłkę. Ściągną-łem go do „Expressu Wieczor-nego”, bo potrzebowaliśmy dobrego napastnika do druży-ny redakcyjnej. Ktoś mi powie-dział, że ma na osiedlu gościa, który pisuje o czwartej lidze mazowieckiej dla stołecznej gazety, że się tam męczy i jest mu źle. Zaprosiłem Andrzeja

na spotkanie. Robił błyskawiczne po-stępy zawodowe i połączył grę z cie-kawym pisaniem. Twarowski to moje największe odkrycie. Myślę, że gdyby postawił na piłkę, to znalazłby się bli-sko ekstraklasy. Technika, przyjęcie piłki, strzał, odbiór. Wszystko. Wielo-krotny król strzelców wśród redak-torów. No, ale postawił na dzienni-karstwo. Umila mi teraz weekendy.

A ty jak dziś radzisz sobie na boisku piłkarskim?Niedawno wykorzystałem rzut kar-ny…

Twarowski to moje największe odkrycie. Myślę, że gdyby postawił na piłkę, to zna-lazłby się blisko ekstraklasy. Technika, przyjęcie piłki, strzał, odbiór. Wszystko. Wielokrotny król strzelców wśród re-daktorów. No, ale postawił na dziennikar-stwo. Umila mi teraz weekendy.

>

Miałem wrażenie, że znala-złem się w innym świecie piłki. Mówię nie tylko o Barce-lonie, ale też o tym co zrobiła Sevilla od stanu 1:4 do 4:4.

Page 13: Test 09.2015

Barça Flash 13

TRANSMISJE | VIDEO |INFORMACJE SPORTOWE

KLIKNIJ I ZOBACZSPORT.TVP.PL

REKLAMA

Page 14: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 14

Page 15: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 15

KRÓTKA KOŁDERKAChoć barceloński zakaz transferowy obowiązywał całe lato, nie przeszka-dzało to klubowi aktywnie działać na rynku, kupując piłkarzy, którzy formal-nie staną się członkami zespołu dopiero z począt-kiem 2016 roku. Brak wy-starczających wzmocnień w ofensywie latem 2015 oraz liczne sprzedaże postawiły klub w stanie zagrożenia. Krótka koł-derka może nie rodzić problemów w ciepłych miesiącach, ale gdy nadej-dą jesienne chłody i gra na trzech frontach, Barce-lona będzie tracić punkty przez zbyt słabą ławkę rezerwowych. Pierwszy mecz Superpucharu Hisz-panii już pokazał co grozi drużynie, gdy na boisku dominują zmiennicy.

Luis Enrique jest trenerem, któ-ry preferuje piłkarzy mogących z miejsca stanowić o sile pierw-szego składu. Konsekwencją tego

w zeszłym sezonie były transfery doświadczonych graczy, mających średnio aż 27 lat, z czego dwóch przy-szłych podstawowych graczy było powyżej 30-tki. Wyjściowy skład Barcy w poprzednim i obecnym se-zonie będzie miał aż 28-29 lat! Kwin-tesencją kontrowersyjnej polityki było wydane 20 milionów € na Je-remy'ego Mathieu, które wydawało się kwotą przewyższającą wartość piłkarza. Kibice podrzucali co raz to nowe kandydatury, które miały być opcjami bardziej przyszłościowymi, mając też na uwadze roczny zakaz zakupów, wiążący ręce aż do 2016 roku. Ostatecznie Francuz się obro-nił, choć nadal pozostaje niedosyt, że mógł to być ktoś ze światowego topu, chociażby sprowadzony w miejsce Mathieu przez Valencię Otamendi, dziś w Manchesterze City. Sytuacja powtórzyła się na linii bramkowej, gdzie schedę po Valdesie przejął Clau-dio Bravo, który ostatecznie bronił bardzo dobrze. Sprawdzili się także Rakitić oraz Luis Suarez, choć w tym wypadku wątpliwości nie było, bo obaj piłkarze w sezonie poprzedza-jącym transfer znaleźli się w jede-nastkach kolejno La Liga i Premier League. Klapami transferowymi byli Douglas ściągnięty za 4 mln € z Sao Paulo i Thomas Vermaelen sprowa-dzony z Arsenalu za blisko 20 milio-nów, który zadebiutował w ostatniej ligowej kolejce. Na dwa pełne sezony Barcelona pozostała bez następcy Daniego Alvesa, któremu w 2015 roku kończył się kontrakt. Łatwo byłoby porażki przypisywać zwol-nionemu w trakcie sezonu 2014/15 dyrektorowi sportowemu Andonie-

mu Zubizarrecie, ale winę trzeba podzielić na wszystkich klubowych decydentów, z Luisem Enrique na czele. Po przyjściu Ariedo Braidy lo-gika zatrudniania piłkarzy przecież się nie zmieniła.

Obrona zabezpieczonaW lipcu i sierpniu 2015 roku część z błędów została naprawiona przez sztab z nowym dyrektorem sporto-wym (obecnie zastąpionym przez Roberta Fernandeza, a sam skupia-jącym się na skautingu). Najwięk-szym sukcesem było podpisanie no-wej umowy z Danim Alvesem, który odchodząc pozostawiłby wyrwę na swojej pozycji. Należy dołożyć do tego sprowadzonego z Sevilli za 17 mln € Aleixa Vidala i przesuniętego przynajmniej do stycznia na prawą stronę defensywy Sergiego Roberto, który radzi sobie na nowej pozycji bardzo przyzwoicie. W ten sprytny sposób udało się zatrzeć niesmak po bezsensownym transferze Douglasa, który nie jest nawet trzecim wybo-rem na swojej pozycji.

Wyleczony Vermaelen stał się pod-stawowym piłkarzem w składzie Lu-cho, dysponując lepszą zwrotnością i szybkością podejmowania decyzji niż Mathieu. Dokładając do tego Pi-que, Mascherano i ciągle pragnącego boiskowych minut Bartrę, środek obrony jest w pełni zabezpieczony. Tak jak w przypadku Douglasa na prawej flance, tak na środku Marc Bartra jest tym zawodnikiem, który zawodzi. Wobec tak silnej konkuren-cji o miejsce w składzie, przyszłość wiecznie młodego i wiecznie wcho-dzącego do składu Bartry leży poza Camp Nou.

@oknotransferoweMichał ŻukAutor bloga Oknotransferowe.blogspot.com

>

Page 16: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 16

Nowy kontrakt podpisany przez Ad-riano to kolejna smutna konsekwen-cja transferowego zakazu. Piłkarz, który od dłuższego czasu odstaje od poziomu prezentowanego przez pierwszy skład, mimo wszystko musi pozostać w drużynie, na wypa-dek kolejnych kontuzji Jordiego Alby. W kadrze rezerw na swoją wielką szansę czeka 19-letni Alex Grimaldo, który w niedługim czasie powinien wygryźć brzydko starzejącego się Adriano. Reasumując Barca dyspo-nuje aż jedenastoma obrońcami, z czego jeden grać będzie mógł do-piero w rundzie wiosennej, a z pozo-stałej dziesiątki dwóch stanowi także wsparcie linii pomocy.

Brak alternatyw w ofensy-wieProblemy zaczynają się tam, gdzie od lat ich w Barcelonie nie było. Odejście Xaviego odcisnęło większe piętno niż ktokolwiek sobie zdawał sprawę: w obecnym sezonie dla du-etu Rakitić-Iniesta nie ma podobnej jakości zmiennika. Duży ciężar zo-stał zrzucony na Rafinhę, co może skończyć się podobnie jak u Roberto, który w środku pojawia się już tyl-ko jako zmiennik Busquetsa, gdzie nie musi brać na siebie ciężaru roz-

grywania akcji. Rafa Alcantara nie potrafi odnaleźć świetnej dyspozycji z Celty Vigo, notując tylko 2 gole i 3 asysty na we wszystkich występach poprzedniego sezonu. Zupełnie nie dziwi zatem transfer walecznego i świetnego technicznie pomocnika, jakim bez wątpienia jest Arda Turan z Atletico Madryt. Turek, podobnie tak jak Vidal, na swój występ czekać będzie do stycznia. Kiedy tylko do-łączy do składu, będzie znakomitą alternatywą dla ofensywnego Inie-

sty oraz skupiającego się bardziej na destrukcji Rakiticia. Niestety do tego czasu linia pomocy kuleje, a każda zmiana któregoś z trójki podstawo-wych piłkarzy osłabia skład.

Zarówno Arda jak i Vidal mogą grać na skrzydłach ataku, gdzie niepod-ważalną pozycję mają Messi oraz Neymar. Kiedy jednak sięgamy głę-biej, na ławce rezerwowych siedzą tylko gołowąsy. Munir El Haddadi oraz Sandro Ramirez to piłkarze,

Przybyli:

Arda Turan 34 mln € Atletico Madryt

Aleix Vidal 17 mln € Sevilla CF

Alex Song powrót z wypożyczenia West Ham United

Odeszli:

Pedro 27 mln € Chelsea

Xavi bez odstępnego Al-Sadd

Adama Traore 10 mln € Aston Villa

Alen Halilović Wypożyczenie Sporting Gijon

Gerard Deulofeu 6 mln € Everton

Martin Montoya wypożyczenie, 1 mln € Inter Mediolan

Ibrahim Afellay bez odstępnego Stoke City

Kadra FC Barcelony na sezon 2015/2016

>

Page 17: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 17

którzy niedawno grali w drugiej li-dze hiszpańskiej, a teraz oczekiwać się od nich będzie poziomu prezento-wanego przez tridente MSN. Kontu-zja któregokolwiek z podstawowych graczy może zaprzepaścić wiele punktów ligowych, a nawet wiosen-ne decydujące dwumecze Ligi Mi-strzów. Zarząd rozgląda się na rynku za następcą Pedro, ale wymieniane w mediach nazwiska Nolito (Cel-ta), Martiala (Monaco) i Jarmołenko (Dynamo) to przynajmniej półka ni-żej niż Kanaryjczyk. Koniec końców może się okazać, że ławka rezerwo-wych Barcelony będzie najsłabsza od ponad dekady.

Bez drugiego garnituruWystarczy spojrzeć, jakimi opcja-mi dysponują trenerzy najlepszych drużyn. Rafa Benitez może wybie-rać spośród Pepe, Danilo, Kovacicia, Jamesa Rodrigueza czy Jese. Manuel Pellegrini, menedżer rywala w gru-pie Ligi Mistrzów Manchesteru City, może wstawić Mangalę, Clichy’ego, Delpha, Navasa, Nasriego czy Bony-’ego. Główny rywal do triumfu w Eu-ropie Bayern Monachium ma Javiego Martineza, Bernata, Thiago czy Go-etze. Majowy rywal w finale Juven-tus Turyn może wypuścić na boisko Caceresa, Alexa Sandro, Cuadrado, Mandżukicia, Khedirę, a Chelsea Jo-sego Mourinho Zoumę, Ramiresa, Oscara, Falcao… Tymczasem ławka rezerwowych Barcelony w ligowej inauguracji wyglądała następująco: ter Stegen, Bartra, Gumbau, Roberto, Camara, El Haddadi, Sandro. Wyso-ki odsetek wychowanków w dzisiej-szych czasach to nie powód do dumy, ale niestety do obaw.

Tak słabego zaplecza pierwszego składu nie było od czasów jeszcze sprzed Franka Rijkaarda, kiedy to Radomir Antić prowadził do końca sezonu drużynę po zwolnionym Lo-uisie Van Gaalu. W sezonie 2002/03 zmiennikami byli 20-letni Valdes, Andersson, Christanval, Navarro, Gerard, Gabri, Rochemback, 19-letni Motta, Riquelme, 32-letni Luis Enri-que i Dani. To był sezon, w którym drużyna zakończyła ligę na szóstym miejscu, w pucharze odpadła w 1/32,

a w Lidze Mistrzów w ćwierćfinale. Oczywiście dziś jakość wyjściowej jedenastki nie pozwala na taki bla-maż, ale światło alarmowe powinno zacząć świecić. W 2005 roku połowy z tych piłkarzy już nie było w klubie, a oprócz Valdesa reszta odgrywała marginalną rolę. Niestety także ze-spół na sezon 2015/16 nie ma asów w rękawie takich jak Keita, Thiago, Fabregas czy Alexis, z których każdy byłby dziś na wagę złota. Wobec za-kazu nie można już sytuacji popra-wić, choć nie ulega wątpliwościom, że bardziej rozważna polityka sprze-dawania rezerwowych przyczyni-łaby się do znacznie lepszej sytuacji w tak zwanym drugim składzie Bar-celony.

To właśnie nie mniej lub bardziej trafione zakupy, często piłkarzy, dla których jest to ostatni lukratywny kontrakt w karierze, jest godne naj-większej krytyki. Barcelona od lat nie potrafi drogo sprzedawać, ma-jąc na liście rekordowych sprzedaży tylko trzech piłkarzy droższych niż 30 mln €. Zresztą Alexis Sanchez za 42,5 mln € i Cesc Fabregas za 33 mln € ostatecznie mogą być postrzega-ni jako pozyskani przez londyńskie kluby w promocji, bo w tym samym czasie Angel Di Maria kosztował sumę tych kwot. Yaya Toure, Ronal-dinho, Thiago, Ibrahimović, Eto’o, Riquelme, Deco, Maxwell, Giuly – oni wszyscy Barcelonę opuszczali za kwoty od 30 do raptem 3,5 milionów. Dopóki drużyna w ich miejsce mogła wzmocnić się lepszymi piłkarzami, nie było powodów do narzekań. Tym razem jednak za ostatnie sprzedaże należą się dla zarządu baty. Przecież Pedro jeszcze niedawno podpisywał nową umowę, aby wesprzeć klub w trakcie trwania banu na zakupy, a Cesc chciał w drużynie pozostać mimo oferty Chelsea. Alexis również wydawał się lepszą opcją niż Pedro, ale to ten pierwszy najpierw został z szatni wyproszony. Niestety odcho-dzili też ważni dla drużyny rezerw Adama Traore, Alen Halilović oraz ostatnio wypożyczani Gerard Deu-lofeu i Ibrahim Afellay. Do drużyny nie wrócił wypożyczony do Sevilli, a ostatnio przeniesiony do Villar-

realu Denis Suarez, nie ma miejsca dla Alexa Songa, a Cristian Tello ko-lejny rok spędzi na wypożyczeniu w FC Porto. Wydaje się, że choć jeden z nich mógł wzmocnić skład w roli zmiennika. Tutaj upór Enrique może się szybko zemścić.

Kibicom pozostaje cieszyć się z na-bytków Vidala i Turana, które zaczną się zwracać w drugiej połowie se-zonu i liczyć, że latem 2016 roku nastąpią konieczne wzmocnienia. Siła pierwszego składu jest na tyle duża, że nadal zespół walczyć będzie o najwyższe cele. Przy braku kontu-zji wszystkie tytuły są w zasięgu dru-żyny Luisa Enrique.

Kadra FCB 2015/2016

Claudio Bravo BR

Marc-Andre ter Stegen BR

Jordi Masip BR

Gerard Pique ŚO

Thomas Vermaelen ŚO

Jeremy Mathieu ŚO

Javier Mascherano ŚO

Marc Bartra ŚO

Dani Alves PO

Aleix Vidal PO

Douglas PO

Jordi Alba LO

Adriano LO

Sergio Busquets DP

Sergi Roberto DP

Gerard Gumbau DP

Ivan Rakitić ŚP

Andres Iniesta ŚP

Rafinha ŚP

Arda Turan ŚP

Lionel Messi N

Neymar N

Luis Suarez N

Munir El Haddadi N

Sandro Ramirez N

Page 18: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 18

HISZPAŃSKA KARUZELATRANSFEROWA

@KubaLokietekJakub Łokietek

Page 19: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 19

HISZPAŃSKA KARUZELATRANSFEROWA

Okienko transferowe już za nami. Przyzwyczajeni jesteśmy do wielomi-lionowych transferów Realu Madryt i Barcelony, ale tym razem jedni byli ograniczeni banem transferowym, a drudzy skupili się na ściągnię-ciu jednego zawodnika, którego transfer dopinano kilka minut przed północą i ostatecznie trzasnął ostatni guzik. Wiemy też o tym, że druży-ny z dołu tabeli regularnie wymieniają znaczną część kadry, ponieważ większość zawodników jest wypożyczonych z innych klubów, a reszta odchodzi w poszukiwaniu wyzwań lub wyższych zarobków. Czy tym razem było podobnie? W dużej mierze tak, ale niektóre kluby miały in-dywidualne problemy, które determinowały ich działania transferowe

i budowanie zespołu na obecny sezon.

Page 20: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 20

Zaciskanie pasa?

Przed poprzednimi rozgrywkami zarówno Real, jak i Barcelona przystępowały do okienka w zu-pełnie odwrotnych rolach. Kró-

lewscy zdobyli La Decimę, a Barcelo-na nie uratowała sezonu w ostatnich spotkaniach i została z niczym. Wy-dawałoby się, że to Katalończycy po-winni wydać więcej, aby uzupełnić skład i w następnym sezonie powal-czyć o pełną pulę. Rzeczywiście tak się stało, ale różnica w wydatkach obu drużyn nie była duża. Barca wydała 166 m i l i o n ó w, a Real 135,5. Prawdą jed-nak jest to, że Floren-tino Perez f i n a n s o w o wyszedł pra-wie na plus, ponieważ za-robił krocie na Di Marii, a wpływy u z u p e ł n i ł sprzedażami Xabiego Alonso, Moraty czy Sahina. Początkowo kibice zarzu-cali mu, że luki po pierwszych dwóch zawodnikach nie będzie można za-pełnić, a pesymistyczne nastroje spo-

tęgowały mecze z Realem Sociedad oraz Atletico, które drużyna Ancelot-tiego przegrała. Gromy posypały się na głowę sterników i trenera. Mówio-no, że James jest przepłacony, a Mo-dric nie da rady sam utrzymać środ-ka pola, zważając również na jego częste kontuzje. Później okazało się, że Kolumbijczyk obok Cristiano Ro-naldo był najjaśniejszą postacią w ze-spole, a rządy w środku pola przypa-dły Toniemu Kroosowi, który radził sobie znakomicie. Rozgrywki Real zakończył jednak z pustą gablotą.

Poprawki, nie rewolucjaO przebudowie raczej nie można mó-wić, ale o zmianie wizji. Florentino zwolnił Ancelottiego i zatrudnił Be-

niteza, którego zadaniem było przede wszystkim wykorzystanie potencjału Garetha Bale’a, do którego gry kibice mieli największe zastrzeżenia. Pomy-słem nowego trenera jest ustawienie Walijczyka tuż za napastnikiem. Spa-ringi nie potwierdziły jednak słusz-ności tej decyzji. Real stwarzał mało sytuacji, a samemu graczowi zarzu-cano słabą kreatywność. Cristiano Ronaldo został przesunięty na lewe skrzydło. Jednocześnie jest to próba obudzenia starej wersji Portugalczy-ka, który wygrywa pojedynki jeden

na jeden. Jest to jednak zagroże-nie dla dorobku strzeleckiego sa-mego piłkarza, którego bramki w poprzednim sezonie dawały Realowi punkty. Dobrym przy-kładem jest mecz z Gijon z pierwszej ko-lejki obecnych rozgrywek, kie-

dy CR7 był oddalony od pola karne-go, i mimo że oddał masę uderzeń, to żadne z nich nie stanowiło za-grożenia dla golkipera Sportingu. Podobna sytuacja miała miejsce na

Wydawałoby się, że to Katalończycy powinni wydać więcej, aby uzupełnić skład i w następnym sezonie powalczyć o pełną pulę. Rzeczywiście tak się stało, ale różnica w wydatkach obu drużyn nie była duża. Barca wydała 166 milionów, a Real 135,5. Prawdą jednak jest to, że Florentino Perez finansowo wyszedł prawie na plus, ponieważ zarobił krocie na Di Marii, a wpły-wy uzupełnił sprzedażami Xabiego Alonso, Moraty czy Sahina.

Page 21: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 21

Santiago Bernabeu podczas starcia z Betisem, ale tam Cristiano wyrę-czyli koledzy. Gwiazdor z Madery nie zdołał jednak nawet asysto-wać, o bramkach już nie mówiąc.

Wygląda też na to, że Rafa Benitez zmienił hierarchię na prawej obro-nie. W pierwszych spotkaniach se-zonu stawia na Danilo, a nie na Da-niego Carvajala, który po powrocie do Madrytu z Bayeru Leverkusen spisywał się bardzo dobrze. Na razie nie można powiedzieć nic na temat tej zmiany, więcej będziemy pewnie wiedzieli po kilku kolej-kach. W obwo-dzie cały czas pozostaje Ar-beloa, który mimo tego, że będzie nu-merem 3, jeśli chodzi o grę, to chce on wy-pełnić swój kontrakt z klu-bem. Warto też zauważyć, że do drużyny zostali włączeni młodzi zawodnicy: Case-miro, Czeryszew – którzy wrócili z wypożyczeń – oraz Lucas Vazquez, który wrócił do swojej macierzystej

drużyny za milion euro. Na razie nie dostali jeszcze szans do gry. To dziw-ne, zważając na to, że dwa dni po transferze do Realu Mateo Kovacic znalazł się w kadrze na mecz z Gijon, a zabrakło młodych, którzy prze-pracowali z drużyną cały presezon. Jeżeli chodzi o Real Madryt, to ostat-nią kwestią, o której warto wspo-mnieć, to obsada bramki. Nie będę się pastwił już nad transferem De Gei (zrobią to na pewno moi koledzy). Dawno nie było takiej sytuacji, aby zarówno w Realu, jak i w Barcelonie nie bronił wychowanek, a nawet nie

Hiszpan. Benitez postawi na Keylora, choć ten do ostatnich minut okien-ka transferowego był na wylocie. Wydaje się jednak, że solidne prze-prosiny wystarczą Navasowi, który

w spotkaniu z Betisem zaprezento-wał się ze znakomitej strony. Pyta-nie czy sen Kostarykańczyka w Ma-drycie potrwa trochę dłużej niż rok.

Wewnętrzne transferySezon, w którym trzeba bronić tro-fea jest zawsze minimum dwa razy cięższy niż poprzedni. Barcelona w przełomie lat 2014/2015 miała wiele szczęścia, że jej zawodników omijały kontuzje oraz dłuższe zawie-szenia. Start tego sezonu pokazał jed-nak, że szeroka kadra to podstawa, a bez solidnej ławki rezerwowych nie da się osiągać sukcesów. Klub nadal

obowiązy-wała kara n a ł o ż o n a przez FIFA, czyli zakaz rejestrowa-nia zawod-ników do 1 stycznia 2016 roku. D l a t e g o ewentualne t r a n s f e r y to mogły

być jedynie wzmocnienia na run-dę jesienną. Natomiast na początek sezonu należało zastosować inny plan działania, czyli zadbanie o po-zostanie kluczowych zawodników.

O przebudowie raczej nie można mówić, ale o zmianie wizji. Florentino zwolnił An-celottiego i zatrudnił Beniteza, którego zadaniem było przede wszystkim wykorzy-stanie potencjału Garetha Bale’a, do którego gry kibice mieli największe zastrze-żenia. Pomysłem nowego trenera jest ustawienie Walijczyka tuż za napastnikiem. Sparingi nie potwierdziły jednak słuszności tej decyzji. Real stwarzał mało sytuacji, a samemu graczowi zarzucano słabą kreatywność. Cristiano Ronaldo został przesunię-ty na lewe skrzydło. Jednocześnie jest to próba obudzenia starej wersji Portugalczyka, który wygrywa pojedynki jeden na jeden. Jest to jednak zagrożenie dla dorobku strze-leckiego samego piłkarza, którego bramki w poprzednim sezonie dawały Realowi punkty.

>

Page 22: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 22

W obliczu odejścia Martina Montoyi i braku wiary w poziom Douglasa na-leżało pogodzić się z Danim Alvesem i zaproponować mu nowy kontrakt, który ostatecznie Brazylijczyk podpi-sał. Do tego ściągnięto Aleixa Vidala, który jeszcze niedawno występował na prawym skrzydle, ale przestawie-nie go trochę do tyłu przez Unaia Emery’ego przyniosło zaskakująco dobre efekty. To właśnie on ma być pod koniec sezonu alternatywą dla Alvesa, a w przyszłości następcą. Na razie trzeba sobie radzić zarówno bez niego, jak i bez Douglasa, który nie dość, że nie gra, to jeszcze łapie k o n t u z j e . Dlatego Enrqiue s z u k a ł kolejnych roz-w i ą - zań i wydaje s i ę , że znalazł. K r y - t y kow a n y S e r - gi Roberto został przesunięty b l i ż e j linii i od razu z a c z ą ł zbierać po-c hwa - ły. Pre-

zentuje odwagę, której nie było wi-dać w trakcie jego gry w środku pola.

Wydawało się, że problemy tym-czasowo zostały złagodzone, ale nic bardziej mylnego. Pojawiła się plaga, która w poprzednich rozgrywkach omijała Camp Nou, czyli kontuzje. Wcześniej wspomniany Sergi Rober-to właśnie niedawno doznał urazu na treningu, a przed nim Dani Alves, Douglas, Neymar czy Jordi Alba. W pojedynku z Malagą szkolenio-wiec Barcy miał ból, aby poskładać formację defensywną, ponieważ poza zawodnikami z urazami nie-dostępny był również Gerard Pique, który dostał czteromeczowe zawie-szenie. Na szczęście okazało się, że mistrz Hiszpanii przeprowadził jesz-cze jeden transfer – Thomasa Ver-maelena. Belg przez cały poprzedni rok nie był do dyspozycji Lucho, a teraz wystarczyło kilka spotkań towarzyskich i dwa ligowe, aby stał się ulubieńcem kibiców. Lewonożny stoper zachowuje się pewnie w obro-nie, a na dodatek zdobył ważnego gola w meczu ligowym z Malagą, który dał jego drużynie wygraną. W hierarchii stoperów wyprzedził niewątpliwie Mathieu oraz Bar-trę, któremu trener nie do końca ufa. Mimo wszystko defensywa,

o dziwo, wygląda najlepiej ze wszystkich formacji Barcelony.

Z uwagi na wszystkie kło-poty okres od września

do stycznia będzie dla zdobywcy tryple-tu w poprzednim sezonie testem na przetrwanie. Celem

jest stracenie jak naj-

mniejszej ilości punktów, aby zimą odpowiednio uzupeł-nić skład i przygotować się na mocny finisz. Losowanie Ligi Mistrzów oszczędziło tro-chę Barcelonę, ponieważ nie trafiła ona na rywali z abso-lutnego topu, więc jest szan-sa, że runda jesienna wcale nie musi być taka straszna.

Trzech kandydatów do pudła

Za plecami dwóch największych ze-społów toczyła się walka trójki, która ten duet ma gonić. Atletico, Valencia, Sevilla – każda z tych ekip miała swój plan na to okienko, który chyba uda-ło się, a w przypadku Nietoperzy po prostu należało, zrealizować. Skoro jesteśmy przy drużynie z Walencji, to warto rozwinąć ten temat. Peter Lim musiał wyjąć z konta pieniądze, któ-rych nie dał w poprzednim okienku transferowym. Aby utrzymać trzon ekipy należało wykupić Rodrigo, Ne-gredo, Andre Gomesa, Joao Cancelo i Yoela, którzy byli jedynie wypoży-czeni. Kosztowało to azjatyckiego biznesmena prawie 100 milionów euro, ale to nie jedyne pieniądze, które wydał w trakcie tego okienka. Roszady w składzie nie były jednak zaplanowane. Liczono na Nicolasa Otamendiego, który jednak chciał odejść i był w swoim postanowieniu na tyle uparty, że w końcu dopiął swego i przeniósł się do Mancheste-ru City. W jego miejsce sprowadzo-no Aderlana Santosa oraz Aymena Abdennoura. Ten drugi powinien być naturalnym następcą sprzedane-go Argentyńczyka i ma szanse, aby godnie go zastąpić. Poza tym Nuno musiał rozejrzeć się za bramkarzem, ponieważ jeszcze w trakcie poprzed-niego sezonu groźnego urazu naba-wił się Diego Alves, który nie pogra jeszcze przez kilka miesięcy. Posta-wiono na Matthewa Ryana, golkipe-ra z Australii. W ten sposób Valencii udało się teoretycznie zachować sta-tus quo i nie rozbić maszyny, która bardzo dobrze funkcjonowała jesz-cze parę miesięcy temu. Skład został uzupełniony młodymi i zdolnymi zawodnikami – Miną, Bakkalim oraz Danilo, którzy w związku z grą Nie-

Z uwagi na wszystkie kłopoty okres od września do stycznia będzie dla zdobywcy trypletu w poprzednim sezonie testem na przetrwanie. Celem jest stracenie jak najmniejszej ilości punk-tów, aby zimą odpowiednio uzupełnić skład i przygotować się na mocny finisz. Losowanie Ligi Mistrzów oszczędziło trochę Barce-lonę, ponieważ nie trafiła ona na rywali z absolutnego topu, więc jest szansa, że runda jesienna wcale nie musi być taka straszna.

>

Page 23: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 23

toperzy w Lidze Mistrzów wystąpili już w ligowych meczach. Zespół nie zaliczył jednak dobrego startu. Co prawda zagwarantował sobie udział w fazie grupowej Champions League, ale w Primera Division po dwóch meczach Los Che mają tylko dwa punkty. Pytanie jak długo Nuno bę-dzie rotował składem i czy zobaczy-my w końcu na ligowych boiskach takich graczy jak Parejo, Alcacer czy Feghouli, którzy byli najważ-niejszymi ogniwami w układance.

W Sewilli jak zawsze nastąpiła wiel-ka wyprzedaż równocześnie ze spo-rymi zakupami. Monchi kolejny raz zaprezentował żyłkę do biznesu, dzięki czemu drużyna z Andaluzji jako jedyna z nielicznych w lidze wyszła na plus finansowo, a przy tym znacznie się wzmocniła. Tak naprawdę tylko trzech zawodników odeszło z Sevilli za kwoty godne odnotowania (Bacca, Vidal, Aspas), a mimo to, za uzyskane w zamian za tych piłkarzy 52 miliony sprowadzo-no kilku świetnych graczy. Wzmoc-niono niemal każdą pozycję, poza bramkarzem, ponieważ w zeszłym sezonie wybuchł talent Sergio Rico. Największym bólem wydawało się sprowadzenie odpowiedniej klasy napastnika, ponieważ Carlos Bacca był bezcenny dla Unaia Emery’ego. Wydawało się, że tym razem pierw-szym wyborem trenera może oka-zać się Kevin Gameiro, ale Francuz najprawdopodobniej znów będzie

musiał się wywiązywać z roli jokera, ponieważ na Estadio Ramon San-chez Pizjuan przybyli Ciro Immobile oraz Fernando Llorente. Na papierze napad zdobywcy Ligi Europy w po-przednim sezonie wygląda zabójczo, ale na razie ciężko o nim cokolwiek powiedzieć, ponieważ w dwóch me-czach ligowych Sevilla nie zdobyła jeszcze gola. Na dodatek źle zagrała w obronie z Atletico, które wbiło jej trzy bramki. Dlatego zainwestowa-no także w obrońców – Escudero, Mariano, Ramiego – oraz defensyw-nego pomocnika, czyli N’Zonziego. Te transfery były głównie spowo-dowane ubytkami, które powstały wskutek sprzedaży Vidala, Navarro oraz M’Bii. Słowo „sprzedaż” to chy-ba jednak nieodpowiedni wyraz w przypadku dwóch ostatnich piłka-rzy, ponieważ odeszli oni za darmo.

Emery zwiększył również konku-rencję na skrzydłach, ponieważ wy-daje się, że Reyes i Vitolo byli pewni miejsca w podstawowym składzie i na razie nadal nikt nie jest w stanie ich wygryźć. Teraz jednak ci piłka-rze mogą czuć oddech na plecach, ponieważ gotowi do zastąpienia ich będą Kakuta i Konoplanka. Szcze-gólnie ten drugi ma stać się ważnym ogniwem w zespole, a później, jak to robi się w Sevilli, ma odejść za dużą sumę pieniędzy. Niestety żaden z no-wych zawodników, poza Ramim, nie wywalczył pewnej pozycji w zespole. Escudero nie gra w ogóle, Mariano

ogony, a Krohn-Delhi jest jedynie zmiennikiem Banegi, który jest głównym rozgrywającym. Emery bę-dzie musiał jednak wprowadzać po-woli nowych zawodników, ponieważ punkty uciekają, a niektórzy zawod-nicy, którzy występują obecnie w wyj-ściowej jedenastce, zawodzą. Sevilla chce powalczyć w końcu o trzecie miejsce, ale ta walka może się oka-zać jeszcze cięższa niż sezon temu.

Spora w tym zasługa Atletico, które nie zmartwiło się specjalnie odej-ściem Mirandy, Mandzukica, Tu-rana, Jimeneza czy Mario Suareza. Skład został solidnie wzmocniony, a zarobione pieniądze wydano bar-dzo rozsądnie i wydaje się, że to jedy-na ekipa w lidze, która śmiało może powiedzieć, że jest w stanie stanąć na wysokości zadania i powalczyć o mistrzostwo. Gra ma się kręcić wo-kół Antoine’a Griezmanna, który już w dwóch meczach nowych rozgry-wek (z Las Palmas i Sevillą) pokazał na co go stać. W starciu z beniamin-kiem strzelił zwycięskiego gola, a na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan po-pisał się dwiema asystami i kilkoma świetnymi za- graniami, między in- n y m i strzałem w d o l i -czonym cza- sie gry, po którym p i ł k a trafiła w s ł u -pek. Fran- cuz zo-stał otoczony

W Sewilli jak zawsze nastąpiła wielka wyprzedaż równocze-śnie ze sporymi zakupami. Monchi kolejny raz zaprezen-tował żyłkę do biznesu, dzięki czemu drużyna z Andaluzji jako jedyna z nielicznych w lidze wyszła na plus finanso-wo, a przy tym znacznie się wzmocniła. Tak naprawdę tylko trzech zawodników odeszło z Sevilli za kwoty godne odnotowania (Bacca, Vidal, Aspas), a mimo to, za uzyskane w zamian za tych piłkarzy 52 miliony sprowadzono kilku świet-nych graczy. Wzmocniono niemal każdą pozycję, poza bramka-rzem, ponieważ w zeszłym sezonie wybuchł talent Sergio Rico.

>

Page 24: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 24

dobrymi technicznie zawodnikami, którzy mają mu pomagać w strzela-niu goli. Przede wszystkim chodzi mi o Jacksona Martineza, który sam jest znakomitym snajperem i przy dobrej współpracy z byłym graczem Realu Sociedad jest w stanie nastrzelać 20 bramek w sezonie. Jest to ulepszona wersja Mario Mandzukica – dobry w powietrzu, o niebanalnym wy-szkole-n i u t e c h -n i c z -n y m , n i e -z ł y m uderze-niu z obu nóg oraz trochę chłodniej-szą głową. Jeśli chodzi o atak, to w ob-wodzie pozostają jeszcze Fernando Torres, który może nie strzela wielu bramek, ale nadal jest to solidny gracz oraz piłkarz, który jest melodią przy-szłości – Luciano Vietto. Argentyń-czyk w rok przeszedł drogę ze swojej ojczyzny do jednej z najlepszych ekip Europy. Zachwycił on w Villarrealu, gdzie spędził swoje ostatnie 12 mie-sięcy i był wiodącą postacią drużyny Marcelino. Dwanaście goli to bardzo przyzwoity wynik jak na debiutanta w Primera Division. Na swoją szansę Vietto musi jednak jeszcze poczekać.

Pomoc nie uległa wielkiej rewolucji. Za destrukcję wciąż będą odpowia-

dać Tiago i Gabi, a Koke ma mieć wię-cej zadań ofensywnych. W pierw-szych meczach sezonu jako czwarty pomocnik występował Oliver Torres, który dostał swoją szansę w Atleti-co po powrocie z wypożyczenia, ale równie dobrze mogą tam występo-wać Saul Niguez czy Yannick Ferre-ira Carrasco. Simeone ma również problem bogactwa w obronie, ponie-

waż do drużyny powrócił Filipe Luis, sprowadzony został stoper – Stefan Savic. Przesunięto również do pierw-szej drużyny Lucasa, a w zadaniach defensywnych może również poma-gać Thomas Partey, pomocnik, który w minionych miesiącach zabłysnął w koszulce Almerii. Zmieniła się rów-nież hierarchia w bramce, ale nie jest to świeża sytuacja, ponieważ Oblak wskoczył już jakiś czas temu między słupki, kiedy Moya doznał kontuzji. Teraz Słoweniec jest w wyśmienitej formie i na pewno prędko nie wypu-ści miejsca w składzie. Atletico znów ma szanse dojść na sam szczyt. Praw-dziwy sprawdzian już niedługo na Calderon. Po przerwie reprezentacyj-nej do Madrytu przyleci Barcelona.

Marcelino remontuje ofen-sywę, Betis odkopuje fun-damentySą drużyny, które w swoich składach nie zmieniły za wiele. Athletic Bilbao ściąga tylko Basków, więc transfery Lwów ograniczyły się do minimum, czyli mniej więcej do sprowadzenia po jednym zawodniku do każdej

formacji (przy-byli Boveda, Raul Garcia, Eraso i Eluston-do, przesunięto Sabina Merino z rezerw). David Moyes również

nie potrzebował wielkich zmian w swoim składzie. Chciał głównie solidnego napastnika i dostał Jona-thasa, co wydaje się znakomitym ruchem. Byli jednak tacy budowni-czy, którzy postanowili wywrócić do góry nogami niemal cały skład.

Villarreal skończył sezon na szóstym miejscu, czyli tym samym, co w roz-grywkach 2013/2014, kiedy powró-cił do elity po chwilowym pobycie w Segunda. Aspiracje Żółtej Łodzi Podwodnej sięgają jednak wyżej niż Liga Europy. Marcelino pragnie za-atakować Champions League i na pewno trzeba się liczyć z tą drużyną. Serię jedenastu spotkań z rzędu bez porażki od listopada 2014 do lutego

Są drużyny, które w swoich składach nie zmieniły za wiele. Athletic Bilbao ściąga tylko Basków, więc transfery Lwów ograniczyły się do minimum, czyli mniej więcej do sprowadzenia po jednym zawodniku do każdej formacji (przybyli Boveda, Raul Garcia, Eraso i Elustondo, przesunięto Sa-bina Merino z rezerw). David Moyes również nie potrzebował wielkich zmian w swoim składzie. Chciał głównie solidnego napastnika i dostał Jonathasa, co wydaje się znakomitym ruchem.

>

Page 25: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 25

2015 przerwała dopiero Barcelona. Od 17. Kolejki Villarreal nie potrafił jednak przeskoczyć szóstego miej-sca, zawodząc w kluczowych mo-mentach. Od 27.do 36. kolejki druży-na strzeliła jedynie trzy gole, co nie miało prawa pozwolić jej awansować do eliminacji Ligi Mistrzów. Druży-na chce się rozwijać, a nie pozostać wiecznie na szóstej lokacie. Problem w tym, że wszyscy napastnicy, jacy byli w drużynie w poprzednim sezo-nie, znaleźli nowe kluby. Ikechukwu Uche i Giovani Dos Santos polecie-li za ocean, Vietto wybrał Atletico, a Gerard Moreno postanowił uzu-pełnić lukę w Espanyolu. Na dodatek klub opuścili też: Czeryszew (wrócił z wypożyczenia do Realu Madryt), Joel Campbell (powrót do Arsenalu) i Moi Gomez (wypożyczony do Geta-fe), czyli zdolni skrzydłowi. Sytuacja wyglądała na początku kiepsko, ale okazało się, że teraz Villarreal chyba jeszcze bardziej straszy w ofensywie. Na pozycję napastnika sprowadzono czterech zawodników: Leo Baptistao, Roberto Soldado, Adriana oraz Ce-drica Bakambu. Wyrwy na bokach wypełnili zdolni z Malagi, czyli Sa-muel Garcia i Samu Castillejo, któ-rzy będą wspomagani przez Denisa Suareza, który jako ofensywny po-mocnik będzie mógł operować tak-że na bokach. Siła drużyny wygląda więc fantastycznie. Jeśli dodamy, że nie zaszły praktycznie żadne zmiany

w obronie i pomocy, to otrzymujemy wniosek, że Villarreal naprawdę jest w stanie bić się o czołową czwórkę.

Z kolei Betis poszedł w drugą stro-nę i kompletnie przemeblował linię defensywną. Do drużyny z Sewilli przybyli tacy gracze jak Piccini, Pez-zella, Westermann, Vargas czy Tarek, którzy są zawodnikami defensywny-mi. Jeżeli dołączymy do tego Didiera Digarda – defensywnego pomocnika, to widać, że Pepe Mel chce totalnie zmienić skład na obecny sezon Pri-mera Division, aby tym razem unik-nąć degradacji. Mają w tym również pomóc doświadczeni piłkarze ofen-sywni – Rafael van der Vaart i Joaqu-in, ale najpierw muszą do końca się wyleczyć, a później wywalczyć miej-sce w wyjściowej jedenastce. Jeżeli chodzi o nowych piłkarzy, to w obwo-dzie są również: skrzydłowy Petros oraz ofensywny pomocnik Kadir. Ciężko będzie pomieścić ich wszyst-kich na boisku, tym bardziej, że do tej pory grają m.in. Xavi Torres, Ceju-do czy N’Diaye, którzy reprezentują barwy klubu trochę dłużej. Jedyną formacją, która nie uległa żadnym przemianom jest atak. Klub wierzy w króla strzelców Segunda – Rubena Castro, którego wspomagać ma Jorge Molina, a wparcie dla tego duetu po-winien stanowić Vincenzo Rennella.

Każdy ma jakieś problemyReszta ligowej stawki także ma za sobą bardzo nerwowe okienko. Le-vante i Espanyol szybko straciły swoich najlepszych strzelców, którzy zdecydowali się wyjechać na Pół-wysep Arabski, aby jeszcze zarobić coś na starość. Mowa tu o Davidzie Barralu oraz Sergio Garcii. Los Pe-ricos byli w trochę gorszej sytuacji, ponieważ drużynę opuścił także Christian Stuani, który wybrał grę w Championship. Papużki pozosta-ły więc jedynie z Felipe Caicedo, ale w końcu znaleziono mu partnera, a został nim Gerard Moreno, który raczej był rezerwowym u Marcelino. Z kolei w zespole z Walencji lukę po najlepszym strzelcu wypełnili Na-bil Ghlias oraz Deyverson. Drużyna liczy na to, że ci gracze będą przede wszystkim bardziej regularni niż

Barral, który owszem, strzelił dużo bramek, ale jak już je zdobywał to raz na jakiś czas w ilości hurtowej.

Z kolei Malaga, w której już dawno przestało się przelewać, postanowiła trochę się wzbogacić. Z drużyny ode-szło ofensywne trio – Juanmi, Samu Castillejo oraz Samuel Garcia, za których Andaluzyjczycy otrzymali łącznie 24 miliony euro. Jedynym po-ważnym transferem był natomiast… Nordin Amrabat, którego należało wykupić z Galatasaray za 3,5 miliona euro, czyli nie tak dużo. Poza tym Ma-laga wykorzystała jeszcze 1,8 miliona ze swojego budżetu, aby sprowadzić trójkę graczy – Charlesa, Copa oraz Tighadouiniego. Na papierze nie wy-gląda to strasznie, ale kto pomyślał przed startem poprzednich rozgry-wek, że tak wiele szans będą dostawa-li Castillejo i Garcia? Teraz drużyna Javiego Gracii chce zaskoczyć ponow-nie, ale wydaje się, że europejskie puchary mogą być poza zasięgiem.

Tradycyjnie już Rayo wymienia kogo tylko się da, a Paco Jemez już nawet nie ma nad tym kontroli, ponieważ po podpisaniu kontraktu przez klub z chińskim sponsorem został spro-wadzony zawodnik, którego trener nawet nie ma ochoty wystawiać do składu. Mowa o Chendongu Zhangu, czyli anonimowym graczu, o któ-rym chyba nikt w Europie nie sły-szał. Klub z Madrytu jednak znów czeka ciężki sezon, ale na plus war-to jednak zaliczyć to, że w defensy-wie nie zaszły wielkie zmiany, więc jest szansa, że przynajmniej będzie można ograniczyć stratę goli do mi-nimum, a to ważne dla Paco Jemeza, który na pewno zasieków przed wła-sną bramką stawiać nie zamierza. Deportivo stawia na zawodników ogranych w Primera, składu Eibaru nie da się poznać, a Celta wykonała plan minimum – utrzymała w zespo-le Nolito i Orellanę. Pytanie tylko na jak długo, bo ponoć tym pierwszym jest zainteresowana Barca, ale to już sprawa na kolejne okienko. To, które minęło, było bardzo interesujące dla kibiców, a chyba wyjątkowo stresu-jące dla klubów Primera Division.

Page 26: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 26

Page 27: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 27

SPOWIEDŹ KONIA@p_kasiuraPrzemysław KasiuraRozmawiał:

Prawdopodobnie najpopularniejszy kibic FC Barcelony na polskim YouTubie. Twórca takich utworów jak „Wina sędziego”, „Kartkę daj” czy „Bye Bartomeu”. Zrzesza dzie-siątki tysięcy fanów na swoich profilach w mediach społecznościowych, a jego opinie słucha bądź czyta tysiące internautów. Śmieje się z kibiców Realu Madryt, ale jeszcze częściej śmieje się z siebie, bo jak sam twierdzi – gówno wie. Maciej Krawczyk, znany szerzej jako „Dissblaster”, specjalnie dla Barça Flash.Zapracowany?Po wakacjach i przerwie między se-zonami trzeba było wrócić do roboty. O ile w „wakacje” raczej wypoczywa-łem, to teraz pracuję na pełnych ob-rotach.

Uruchomiłeś ostatnio wiele pro-jektów pod szyldem Footrolla. Jeszcze nie opublikowałeś filmiku z poprzedniego, a już zapowiadasz otwarcie nowego. Coś w tym jest. Mam po prostu dużo pomysłów na nowy sezon. Stwier-dziłem, że wraz z nim zrobię parę oryginalnych treści. Będą formaty, o których jeszcze nie pisałem, czy-li… znowu zapowiadam nowe pro-jekty (śmiech). Niektóre będą trochę bardziej rozrywkowe, a niektóre bardziej merytoryczne, oczywiście opakowane w niezbyt poważną kon-wencję.

Spojrzałem na Twoje statystyki. 66 tysięcy fanów Hala Dzieci na Face-booku, 85 tysięcy subskrybentów Footrolla na Youtubie – to wysoki wynik jak na polskie realia. Rozpo-znają cię ludzie na ulicach?Rozpoznają. Nie jestem Robertem de Niro, żeby ktoś do mnie codziennie podchodził, ale zdarza się. Zwykle są to sympatyczne sytuacje, ale zde-cydowana większość – oprócz tych, którzy do mnie podchodzą – czai się

jak dziki w malinach. Widzę jak się patrzą, jak coś mówią. Nie wiem, czy oni myślą, że ja tego nie widzę, ale od razu powiem – WIDAĆ. Wolę jak ktoś podejdzie, niż się czai jak – powiem brutalnie – pedofil na ofiary. Wysy-łają mi jakieś dziwne spojrzenia, że nawet nie wiesz czego się po nich spodziewać (śmiech). A zwłaszcza, jak pojawię się w pubie, czy w jakimś innym środowisku sportowym, to wtedy jest przechlapane.

Przeróbka pt. „Wina sędziego”, od której wszystko się zaczęło, ma dzi-siaj 1 600 000 wyświetleń. Spodzie-wałeś się takiego wyniku?Mówiąc szczerze, to… tak (śmiech). To jest bardzo ciekawa kwestia, ponie-waż w ogóle nie planowałem zakła-dać kanału Youtube. Jedyny powód, dla którego zakładałem profil na Facebooku, to – jak już ci mówiłem przy okazji pierwszego wywiadu – chciałem się pośmiać, powyciągać te rzeczy, z których ludzie się śmieją. Jedynym powodem, dla którego zało-żyłem kanał na Youtube, było wrzu-cenie piosenki „Wina sędziego”. Face-book miał wtedy kiepskie narzędzia do udostępniania filmów. Sam filmik wygenerował mi około osiem tysię-cy subskrybentów na YouTube, choć konto było zupełnie nowe. Zaraz po „Wina sędziego” wrzuciłem „Kartkę daj”, ale przez długi czas praktycz-

nie nie robiłem nic. Ludzie pytali się mnie czy wrzucę coś nowego i w su-mie stwierdziłem, że bardziej się w to zaangażuje. Jak wpadnie mi jakiś po-mysł, to to robię i nie kieruję się tym, co teraz jest na topie bądź najpopu-larniejsze. Robię to, co sam chciał-bym obejrzeć.

A co z „Bye, bye Bartomeu?”. Filmik anglojęzyczny, a ma zaledwie… 160 tysięcy wyświetleń. Można było się dopatrzeć potencjału międzynaro-dowego w tym utworze, ale wyszło jak wyszło. Dlaczego?Trochę to jest dziwne, bo trochę było udostępnień na popularnych kana-łach twitterowych. Jak widać Barto-meu ma kontakty wszędzie (śmiech).

Może po prostu sprawił, że wykaso-wano jedną jedynkę z przodu?Dokładnie! Bardzo możliwe (śmiech). Tak na poważnie – wydaje mi się, że temat zarządu nie elektryzuje prze-ciętnego widza. Zakładam i przete-stuję to za niedługi czas, gdy nagram jakąś głupią piosenkę po angielsku o piłkarzu bądź wydarzeniu, to wte-dy to się rozhuśta. Nie należy mi na pompowaniu liczby wyświetleń. Wiem, że jak znajdzie się pomysł, to to zrobię. Jak usłyszałem oryginał w radiu – wiedziałem, że się to ideal-nie wpasuje. Pewnego dnia przyjdzie mi pomysł na angielską piosenkę

>

Page 28: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 28

i to zrobię. Zarząd nie jest popular-nym tematem. Wybory w Barcelonie o tym świadczą.

Frekwencja była bardzo niska……poza tym sposób kierowania się przy wyborze prezydenta jest dość trywialny, typu: ile klub wygrał pucharów. W styczniu, gdy ludzie myśleli, że Barcelona nic nie ugra – ludzie chcieli Laportę. Teraz spotyka-my się po tryplecie i nagle Bartomeu deklasuje w wyborach.

Wróćmy do twojego funkcjonowa-nia w Internecie. W naszej poprzed-niej rozmowie, odbytej dwa lata temu, sygnalizowałeś już, że dużo kibiców Realu rzucało w ciebie in-wektywami. Pytałem się ciebie o to, czy zamierzasz złagodzić nieco swój wizerunek. Udało ci się odgonić hej-terów na dobre?Powiem ci, że udało mi się osiągnąć cel, który założyłem sobie zaraz po okresie napinki, wywołanej „Winą sędziego”. Moim celem było dopro-

wadzenie do momentu, w któ-rym na jednym fanpage

– np. na Hala Dzieci – ludzie są w sta-

nie w ko-m e n -

tarzach po sobie cisnąć, ale w sposób, który ja lubię. Nie ma jeżdżenia po matkach, bliskich czy przekleństw. Oczywiście, czasem jak się gimba-zjum zleci to koniec, ale re-g u l a r n i e takie sy-tuacje się nie zda-rzają. Taki p o z i o m uszczypli-wości, jaki jest teraz, najbardziej mi się podoba. Poziom – nazwę go – sportowym, bez napinki i inwektyw. Na Footrol-lu zbierają się już grupy fanów róż-nych zespołów, ale co mnie najbar-dziej zaskoczyło – nigdy bym nie przypuszczał, że Arsenal może mieć tylu kibiców w Polsce. Serio, ich jest mnóstwo! Dlaczego mnie to dziwi? „Kibice internetowi” to w dużej mie-rze kibice lgnące za sukcesami. Ar-senal zbyt wielu sukcesów nie miał ostatnio, chyba, że za taki potraktu-jemy trzecie miejsce w lidze… Cieszy mnie to, serio. I właśnie oni tłuką się w komentarzach z kibicami Chelsea, Manchesteru itp. Podoba mi się to.

Nie dostaję już treści w stylu „jak cię spotkam, to ci urwę

głowę i nasikam do niej”, a zdarza-

ło się.

Może to przez twój dość widocznie zarysowany dystans do siebie i do Barcelony? Tak. Myślę, że nie wchodziłbym w takie tematy na poziomie polskiej

piłki. Jest ona dość radykalna, bo ciężko jest kry-t y k o w a ć swój wła-sny klub w Polsce. Wtedy jest to odbiera-

ne jako niszczenie swojego gniazda. Natomiast w kwestii klubów zagra-nicznych, jest pełen luz i cieszę się, że właśnie tak jest.

Na którym projekcie bardziej ci za-leży – Footroll czy Hala Dzieci?To są dwie rzeczy zupełnie równo-ległe. Footroll powstał dość dyna-micznie, ponieważ dostałem swego czasu bana na Hala Dzieci na Face-booku. Zresztą i tak chciałem to zro-bić, a to wydarzenie było kolejnym motywującym czynnikiem. To są dwa różne miejsca. Profil Hala Dzie-ci jest przede wszystkim tylko mój. Nikt inny, oprócz mnie, nie ma tam administratora. Wrzucam tam tre-ści przeważnie związane z La Liga, choć jak pojawi się coś śmiesznego spoza Hiszpanii – nie będę się czaił (śmiech). Natomiast Footroll prowa-dzony jest przez kilka osób i opisuje europejski futbol.

Odnośnie innych osób na Footrol-lu – na początku działalności

było kilka merytorycz-nych wpadek twoich

nowych kolegów--administra-

torów…

Moim celem było doprowadzenie do mo-mentu, w którym na jednym fanpage – np. na Hala Dzieci – ludzie są w stanie w ko-mentarzach po sobie cisnąć, ale w spo-sób, który ja lubię. Nie ma jeżdżenia po matkach, bliskich czy przekleństw.

>

Page 29: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 29

Może cię to zaskoczy, ale skład prak-tycznie się nie zmienił. Po kilku roz-mowach udało nam się po prostu dojść do porozumienia i ustalenia co należy wrzucać i w jaki sposób to robić. Niektóre te osoby rządziły na bardzo dużych profilach, a inni byli pierwszy raz w tej roli. Cieszę się te-raz, gdy widzę, jak coraz lepsze memy są robione przez moich kolegów, że wyciągają wnioski i robią coraz cie-kawsze rzeczy. Ja również wyciągną-łem wnioski. Na początku było „aaa… wrzucajcie co leci!”. To tak nie dzia-ła, trzeba było to zmienić. Starałem się też samodzielnie dobrać osoby, które sympatyzują różnym klubom. Te osoby będą też częścią portalu in-ternetowego, który być może ruszy

jeszcze we wrześniu. Ale wiado-mo jak to bywa, mówię, że

we wrześniu, a pew-nie będzie w li-

stopadzie…

…albo jutro. Albo jutro! To najpewniejszy termin. O Hala Dzieci jednak proszę się nie martwić. To było, jest i będzie. Chyba, że mnie zbanują ponownie!

Można wiedzieć za co były te bany?Facebook nie daje jasnej odpowiedzi za co dokładnie zostałem ukarany, ale zaraz po tym, jak miałem dostęp do swojej tablicy na profilu, to doszu-kałem się zdania „Czerwona kartka dla pedała”. To było bardzo daw-no, jeszcze przed „Winą sędziego”. Oczywiście, mówiąc słowo „pedał”, miałem na myśli Cristiano Ronaldo. Ostatnio była też taka sytuacja, gdy w jednym z odcinków „Co za typy” rzekomo z Bolczesterem piliśmy „na antenie” wódkę. To oczywiście była woda, ale w butelce po wódce. Ro-zumiem jednak, że ktoś mógł zrozu-mieć to jako promocję danej marki, a przede wszystkim picia alkoholu. Dlatego teraz pijemy soki i problemu nie ma.

Dobrze, skoro wspomniałeś o pro-mocji marki, produktu, to porozma-wiajmy zatem o pieniądzach. Ma-ciej – coming out. Czy to prawda, że za zarobione pieniądze z Youtube-’a kupiłeś sobie drugą konsolę PS4 i opchnąłeś ją ziomkowi na Allegro za dwa kafle?To dobre, haha! Powiem ci, że tej wersji jeszcze nie słyszałem (śmiech). Wiem, że pijesz pewnie do rzeko-mych wielkich pieniędzy, które za-rabiam na działalności na Youtube. Umowa z tą platformą zabrania upubliczniania zarobków, jakie do-staję w zamian za reklamy pokazy-wane przy moich filmach. Dlatego nie mogę powiedzieć o żadnej sumie, bo to będzie jednoznaczne z wykaso-waniem mojego konta. Co mogę ci zdradzić to gdybym miał kupić sobie drugą konsolę z pieniędzy zarobio-nych w Internecie, to kupowałbym ją kilka miesięcy. Dlatego jeśli ktokol-wiek myśli, że ja ze swojego kanału

>

Page 30: Test 09.2015

WYWIAD

Barça Flash 30

trzepię hajs, to jest w dużym błędzie. To jest dla mnie czysta zabawa, a że czasem coś drobnego wpadnie… Kon-solę wygrałem w konkursie NC+. „Napisz dlaczego warto kupować NC+ przez Internet” – tak brzmiało zadanie. Wiedziałem z góry, że na pewno w tymże konkursie wygram. I rzeczywiście wygrałem. Zupełnie nie była mi potrzebna ta konsola, ale zawsze jakiś hajs mógł za to wpaść. Gdybym miał ją sprzedać tak po pro-stu na Allegro, to pewnie dostałbym za nią około 1300zł. A tak dostał ją ktoś, kto wiedziałem, że się ucieszy i dostanie coś więcej, niż tylko kon-solę. Myślę, że deal uczciwy. Marcin – zwycięzca aukcji – zadowolony i ja byłem zadowolony.

W komentarzach pod postami na Hala Dzieci pada wiele pytań do ciebie, dot. spraw związanych z FC Barceloną. Zauważyłeś, że dla wielu młodych kibiców jesteś swego ro-dzaju ekspertem? Przejdziemy teraz do nieco poważ-niejszej części naszej rozmowy, bo to jest naprawdę poważna kwestia. Ce-lebryci, do niedawna, pokazywali się jedynie w telewizji. Obecnie wymyka to się z jej rąk i przeszło to do Interne-tu – szczególnie do Youtube. Wszyst-kie popularne kanały, które o czymś mówią, stają się automatycznie ka-nałami eksperckimi. Dlatego ja za-wsze powtarzam moim czytelnikom – ja gówno wiem. Z dwóch wzglę-dów: o sporcie się zawsze gówno wie, bez względu na to kto za jakiego się uznaje eksperta. Druga sprawa, to

nie chcę nikogo utwierdzać w prze-konaniu, że jestem ekspertem. Nie jest mi to do niczego potrzebne oraz nie chcę budować u ludzi przeświad-czenia, że coś powiedziałem, a wcale się tak nie stało i tak dalej. Dla mnie to jest sport i niech ludzie się tym bawią. Dlatego, tak jak wspomnia-łeś, biorę odpowiedzialność za swój język i za słowa jakie wypowiadam. Treści się nie wstydzę – są one moje i szczere.

Jak to jest u ciebie ze sferą służbową, poza hobbystyczną działalnością w Internecie? Pracujesz gdzieś na pełen etat?Posiadam własną firmę i działam w marketingu. Czas między pracą a Internetem dzielę średnio po poło-wie. Nigdy tego nie liczyłem.

A gdzie w tym wszystkim miejsce na żonę?Żona jakoś ze mną wytrzymuje. Na-rzeka, że mam mało czasu, jednakże z każdego dnia staram się wyciągnąć wnioski i poświęcać jej tyle czasu, ile jest to możliwe. Staram się działać w takim systemie, aby jeden dzień w tygodniu był wolny i zawsze mieć chociaż godzinę wolną dla siebie. Zamierzam też więcej czasu wie-czorami zatrzymać dla siebie, żony, a ostatnio… także psa.

Przy okazji – nie sądzisz, że twoja dorosłość i co za tym idzie – dojrza-łość – dodaje wiarygodności twoje-go konta?W przeciwieństwie do innych fan-

page, które są prowadzone przez anonimowych ludzi, nie prowadzę żadnych konkursów na polubienia, udostępnienia i tym podobne. Niena-widzę „żebrolajków”. Mam nadzieję, że fani i czytelnicy to widzą. Mierni-kiem wartości wykonywanej przeze mnie pracy jest to, że moje posty czę-sto komentują ludzie, którzy byli „ze mną” zanim to wszystko się rozkrę-ciło na dobre. Ponadto udostępniam swój wizerunek, a ludzie wiedzą z kim mają do czynienia. Wszedłem w Instagrama i Snapchata, choć z tym drugim naprawdę miałem kło-pot. Trzeba było mi wytłumaczyć jak dziadowi jak to funkcjonuje i po co się to robi. Nie spodobało mi się to za bardzo, ale że ludzie proszą – to cza-sem coś wrzucę.

Finalizując rozmowę – co na pewno zobaczymy w nowym sezonie na Hala Dzieciach oraz Footroll? Na pewno pozostanie SUKA, Co za typy… rzadziej będzie Pierwsza Po-łowa w nieco szerszym składzie (ci, którzy kojarzą „Filipa” z mojego live-’a, wiedzą o kogo chodzi). Mam sporo pomysłów do programu Na Dywani-ku, żeby paru ludzi „poprzepytywać”. Będzie też nowa seria rozrywkowa, dodatkowo Skróty meczów w zmie-nionej (przymusowo) formie, która na szczęście przypadła widzom do gustu… trochę tego będzie!

>

Page 31: Test 09.2015

Barça Flash 31

REKLAMA

Page 32: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 32

Page 33: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 33

SERGI ROBERTO NA RATUNEK

KATALOŃSKI CAFU.

Kamil D. Sikora @KamilSikora

Sytuacja wygląda następująco: za nami pierwsze oficjalne mecze FC Barcelony w sezonie 2015/16. Jak na ten moment nie jest źle: wygrany mecz o Superpuchar Europy w dreszczowcu w stolicy Gruzji z Sevillą; dwie wygrane w meczach ligowych z Athletikiem Bilbao i Malagą; oraz – niestety – porażka w dwumeczu z baskijską drużyną o Superpuchar Hiszpanii. Jedni powiedzą, że początek sezonu w wykonaniu podopiecznych Enrique jest dość przeciętny, niemniej warto przypomnieć, że rok temu sytuacja wyglądała bliźniaczo podobnie. Co istotniejsze, to kwestia problemów kadro-wych Dumy Katalonii w obecnym sezonie. Słowem: nie jest dobrze.

Nie chciałbym skupić się na ana-lizowaniu kadry Azulgrany, ponieważ było to już komen-towane wszem i wobec. Brak

klasowych zmienników dla Iniesty i Rakiticia, brak realnego wzmocnie-nia siły ataku w wypadku kontuzji kogoś z tercetu MSN. Dodajmy do tego zawieszenie Gerarda Pique po meczu z Athletikiem na Camp Nou oraz brak możliwości gry Vidala i Turana z racji sankcji UEFA. Chcę napisać o nowym i dość nieoczeki-wanym transferze wewnątrz samej Barcelony. Pierwsza połowa ligowe-go meczu na San Mames, Dani Alves łapie kontuzję mięśniową, która – jak później pokażą badania – wyklucza go z gry na miesiąc czasu. Patrzymy na ławkę rezerwowych – naturalni zmiennicy Alvesa nie mogą go za-stąpić: Douglas oraz Adriano leczą także swoje urazy, a Vidal – jak już wspomniałem – aż do stycznia grać nie może. Co w tej sytuacji zrobił Lu-

cho? Nie zmienił ustawienia, nie de-sygnował do gry na prawej obronie np. Bartry czy innego z obrońców, ale postawił na... Sergiego Roberto.

Nowy XaviWielu było już namaszczonych na na-stępcę Xaviego Hernandeza. Jednym z nich był wlaśnie Roberto. Z wycho-wankiem La Masii zawsze był pro-blem. Wprowadzany do pierwszej drużyny razem m.in. z Thiago Alcan-tarą, nigdy nie pokazał, że jest w nim potencjał na gracza pokroju Xavie-go, Iniesty czy – grającego wtedy jeszcze w Barcelonie – Cesca Fabre-gasa. Po internecie krążyła zabaw-na anegdota, jakoby to Sergi miał jakiegoś haka na trenera Barcelony (Martino, a teraz Enrique), ponieważ swoją grą w środku pola Hiszpan pokazywał, że nie zasługuje na grę w pierwszej drużynie Dumy Katalonii. Roberto grał dostatecznie. Tak bym to

określił. 34 mecze w lidze, 15 w Pucha-rze Króla, 9 w Lidze Mistrzów oraz po jednym w Superpucharach Hiszpa-nii i Europy. Statystyki? Cztery bram-ki, trzy asysty. Delikatnie mówiąc – szału nie ma. Pocieszające jest to, że Roberto nigdy tak naprawdę nie zagościł w pierwszym składzie Bar-celony. Był wiecznym rezerwowym wystawianym w meczach pucharo-wych, albo tych, gdzie wynik był już pewny. Ot, taki zapychacz dziur. A to zagrał za Xaviego, a to za Busquetsa.To rzucanie po różnych pozycjach w linii pomocy świadczyło tylko o tym, że nawet trener nie wie, co z wychowankiem zrobić. Pewien przełom nastąpił podczas pretem-porady do nowego sezonu 2015/16. Z racji braku prawych obrońców w drużynie – bo Vidal, Alves, Adriano, Douglas grać nie mogli – na tej pozy-cji zagrał właśnie Roberto. Nie była to jakaś innowacja nie z tej ziemi, bo swego czasu Guardiola na prawej

>

Page 34: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 34

obronie ustawiał, również pomoc-nika, dos Santosa – z mierynymi efektami. Z Roberto jest inaczej.

Obrońca z odzyskuJak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Prawa obrona Barcelony od sezonu 2008/09 bezsprzecznie jest terytorium Danie-go Alvesa. Co by się nie działo; jak Alves by nie grał, to jest pewne, że brazylijski zawod-nik będzie grał w pierwszym składzie w większości meczów. Oczywistym jest, że Bra-zylijczyk nie jest już tak efektywny jak kilka lat temu, ale doświadcze-nie i zgranie – szczególnie z Mes-sim – jest bezcenne na tej pozycji.Problem pojawiał się niemal zawsze, kiedy Brazylijczyk z różnych powo-

dów grać nie mógł. Aż do transferu Vidala, Brazylijczyk nie miał godne-go rywala na swojej pozycji, bo ani Montoya, ani Adriano i Douglas nie są na tym poziomie, co Alves. Jest cień nadziei, że z Sergim Roberto historia potoczy się inaczej. Mecze

z Athletikiem i Malagą pokazały, że wychowanek Blaugrany na prawej obronie czuje się jak ryba w wodzie. Może nie jest to rozwiązanie na cały sezon, ale w obliczu zaistniałej sy-tuacji, okazać się może, że Roberto z środkowego/miernego pomocnika, stanie się realnym wzmocnieniem

prawej obrony. Historia zna takie przypadki, gdzie zawodnik jednej pozycji, stawał się prawdziwą gwiaz-dą w zupełnie innej roli. Zauważmy, że sytuacja na prawej obronie Azul-grany nie jest tak sielankowa, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.

Alves po przedłuże-niu kontraktu znowu gra słabo; Adriano prawdopodobnie po sezonie, a może na-wet w styczniu, opu-ści drużynę; Douglas jest jedną wielką nie-wiadomą; Vidal pew-nie zostanie następ-cą Daniego, ale ktoś

musi go przecież zastępować.

Kataloński CafuInternet już ogłosił Sergiego nowym Cafu. Przypomnijmy, że chodzi o bra-zylijskiego obrońcę, który największe sukcesy święcił w AC Milan oraz w re-

Wielu było już namaszczonych na następcę Xaviego Hernandeza. Jednym z nich był wlaśnie Roberto. Z wychowankiem La Masii zawsze był problem. Wprowadzany do pierwszej drużyny razem m.in. z Thiago Alcantarą, nigdy nie pokazał, że jest w nim potencjał na gracza pokroju Xaviego, Iniesty czy – grającego wtedy jeszcze w Barcelonie – Cesca Fabregasa. Po internecie krą-żyła zabawna anegdota, jakoby to Sergi miał jakiegoś haka na trenera Barce-lony (Martino, a teraz Enrique), ponieważ swoją grą w środku pola Hiszpan pokazywał, że nie zasługuje na grę w pierwszej drużynie Dumy Katalonii.

>

Page 35: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 35

prezentacji Brazylii. To porównanie z pewnością jest na wyrorst, wszak Roberto zagrał na nowej pozycji zale-dwie dwa mecze, więc na tego typu określenia przyjdzie jeszcze czas. Podsumowując, jest szansa, że Ro-berto w końcu zacznie odgrywać

większą rolę w Barcelonie niż do-tychczas. To dobra wiadomość dla całego barcelonismo – kontu-zja Alvesa nie jest końcem świata.

To również dobra informacja dla sztabu trenerskiego: obecna kadra Barcelony nie wygląda pokaźnie; Roberto może grać na kilku pozy-cjach i to plus, który może zapunk-tować w kolejnych meczach sezonu. Jeśli nie pomoc, to może obrona. Ten sezon pokaże naprawdę, czy

Roberto jest w stanie stać się real-nym wzmocnieniem Dumy Kata-lonii, ale na końcowe oceny trzeba poczekać do zakończenia sezonu.

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Prawa obrona Barce-lony od sezonu 2008/09 bezsprzecznie jest terytorium Daniego Alve-sa. Co by się nie działo; jak Alves by nie grał, to jest pewne, że brazylij-ski zawodnik będzie grał w pierwszym składzie w większości meczów.Oczywistym jest, że Brazylijczyk nie jest już tak efektywny jak kilka lat temu, ale doświadczenie i zgranie – szczególnie z Messim – jest bezcenne na tej pozycji.Problem pojawiał się niemal zawsze, kiedy Brazylijczyk z różnych powodów grać nie mógł. Aż do transferu Vidala, Brazylijczyk nie miał godnego rywala na swojej pozycji, bo ani Montoya, ani Adriano i Douglas nie są na tym poziomie, co Alves. Jest cień nadziei, że z Sergim Roberto historia potoczy się inaczej.

Podstawowe informacje

Pełne nazwisko: Sergi Roberto CarnicerData urodzenia: 7 luty 1992 roku (23 lata)Miejsce urodzenia: Reus, HiszpaniaWzrost: 1,78 mWaga: 70 kgPozycja: środkowy pomoc-nikNoga: prawonożnyMenadżer: UngeklärtReprezentacja U-21: od 5-go września 2011 rokuKontrakt w klubie: do 30-go czerwca 2016 roku

Page 36: Test 09.2015

Barça Flash 36

AUTONOMIA NA SKRAJU

NIEZALEŻNOŚCIPremier Katalonii Artur Mas zdecydował o przedwczesnym zakończeniu kadencji parlamentu regionu katalońskiego i wyznaczył datę nowych wyborów na 27 września. Z pozoru to zwykłe wybory lokalne. Tak naprawdę od ich wyniku zależy przyszłość Katalonii. Nie chodzi tym razem tylko o to kto będzie rządził regionem autonomicznym, ale o to czy Katalonia pozostanie tylko regionem, czy też stanie się niepodległym państwem.

Olga Juszczyk

CATALOLGA

@O_Juszczyk W swoim autorskim cyklu „CatalOlga”

Page 37: Test 09.2015

CATALOLGA

Barça Flash 37

Page 38: Test 09.2015

CATALOLGA

Barça Flash 38

Partia, której przewodzi Artur Mas, od lat dąży do oderwania Katalonii od Hiszpanii. W ubie-głym roku miało odbyć się re-

ferendum w kwestii niepodległo-ściowej. Jednak zanim się odbyło, hiszpański trybunał konstytucyjny uznał go za nielegalne. Przeprowa-dzono więc tylko sondażowe głoso-wanie. Za niepodległością Katalonii zagłosowało ponad 80 proc. wybor-ców, aczkolwiek udział wzięło tylko 2 mln z 5,4 mln uprawnionych.Brak uznania ze strony władz cen-tralnych wcale nie zniechęcił Kata-lończyków do kontynuowania starań o uzyskanie niepodległości. Niepod-ległość popierają prawie wszyscy, od partii centroprawicowych po centro-lewicowe. Oczywiście są również par-tie, które są przeciwne oderwaniu się Katalonii od Hiszpanii. Do wyborów startuje dużo partii opowiadających się za niezależnością regionu. Są to ugrupowania duże, jak i małe a także cywilne, kulturalne i inne organiza-cje.

Partie, które popierają inicjatywę niepodległościową postanowiły się zjednoczyć. W wyborach wystawią wspólną listę. Został utworzony blok wyborczy Junts pel Sí (dosł. Razem dla Tak), który skupia zwolenników niepodległości Katalonii. Stworzyła go Konwergencja Demokratyczna Katalonii (CDC), partia rządzącego regionem Artura Masa w porozu-mieniu z Republikańską Lewicą Ka-talonii (ERC), Demokratami Katalo-nii (DC) oraz Ruchem Lewicy (MES). Udało jej się też przyciągnąć popar-cie popularnych Katalończyków, w tym Pepa Guardioli. Były trener FC Barcelony wystartuje z ostatniego miejsca na liście wyborczej, bo jak sam przyznał, nie ma zamiaru zasia-dać w parlamencie, ale chce w ten sposób wyrazić swoje poparcie dla separatystycznych dążeń Katalonii. Zdelegalizowanie referendum przez trybunał konstytucyjny sprawił, że od ubiegłego roku zwolenników niepodległości ubywa. Jeszcze jesie-nią 2014 r. opowiadało się za nią 49 proc. Katalończyków, dziś - już tyl-ko 43 proc., a 50 proc. jest przeciw. 7 proc. mieszkańców jest niezdecydo-

wana. Sondaże przewidują wygraną Junts pel Sí. Ich poparcie waha się na granicy 40 proc. Jednak czy uda im się przełożyć wynik wyborów na 68 głosów w parlamencie regional-nym, czyli tyle, ile potrzebne jest do zapewnia większości bezwzględnej w tej 135-osobowej izbie?

Przeciw oderwaniu Katalonii na pewno są tutejsi przedsiębiorcy. Re-gion jest jednym z najlepiej rozwinię-tych w kraju. Od wieków Katalonia nazywana jest spichlerzem kraju, ponieważ PKB regionu stanowi 20 proc. PKB całego kraju. Występują tu bogate złoża surowców naturalnych, a także prężnie działa przemysł tek-stylny, chemiczny i samochodowy.Zwolennicy niepodległości Katalonii nie poddają się jednak. Według nich są osobnym narodem i wnioskują o własne państwo, bez względu na koszty. Czują się przez Hiszpanię okradani z podatków i niedostatecz-nie przez rząd w Madrycie wspiera-ni. Zależy im również na pozostaniu niepodległej Katalonii w Unii Euro-pejskiej. Jednak nie byłoby to takie proste. Traktaty członkowskie nie obejmują nowych państw ogłaszają-cych niepodległość od krajów już na-leżących do UE. Katalonia musiałaby przechodzić przez proces akcesyjny na nowo. Jednak na przyłączenie nowego państwa muszą zgodzić się wszyscy członkowie. Katalonia mu-siałaby pertraktować z Hiszpanią. Przeciwne mogłyby być również inne państwa unijne, w których obecne są tendencje separatystyczne (Wielka Brytania, Rumunia, Cypr). Nie chcąc tworzyć precedensu, nie zezwoliły-by na powstanie nowego państwa w Unii Europejskiej.

Przed Katalonią, Hiszpanią i Unią Europejską ważny czas. To jak zagło-sują Katalończycy może za sobą po-ciągnąć ciąg wydarzeń rzutujących nie tylko na przyszłość 7,5 milionów mieszkańców regionu ze stolicą w Barcelonie.

Dlaczego Katalończycy uważają, że te wybory zbliżą je do niepodległo-ści?W rzeczywistości istnieją różne sta-nowiska odnośnie tego, czy wybo-ry 27 września (27-S) przybliżą nas do niepodległości, czy nie. Wybory, bez względu na to kto wygra, będą papierkiem lakmusowym. Trzeba zwrócić uwagę na plebiscytowy cha-rakter tych wyborów. Jeśli wygrają Junts pel Sí i CUP (Candidatura d'U-nitat Popular) to oczywiste jest, że będą dążyć do jak najszybszej nie-podległości i oderwania Katalonii od Hiszpanii. Premier Artur Mas zaproponował zwołanie referendum niepodległościowego po wyborach, tak aby uprawomocnić proces. Przy-wódca partii Podemos, Pablo Iglesias, również poparł referendum, dodat-kowo twierdząc, że dla niego wybory w Katalonii są czymś więcej niż tylko plebiscytem. Jednakże moim zda-niem, bez znaczenia na wynik wy-borów, największym ich skutkiem będzie kontynuowanie przez partie pro-niepodległościowe coraz to no-wego poparcia w dążeniu do celu.

Jak myślisz, czemu znane osoby, takie jak Pep Guardiola czy piosen-karz Lluis Llach zdecydowały się startować w wyborach?To bardzo ciekawy punkt debaty zarówno w Hiszpanii, jak i poza jej

NIE MA IDEALNEGO KATALOŃCZYKARozmowa Olgi Juszczyk z Joanem Pubillem, historykiem na Universitat Autònoma de Barcelona, facultat de Filosofia i Lletre.

Page 39: Test 09.2015

CATALOLGA

Barça Flash 39

granicami, na temat zbliżających się wyborów. Z jednej strony, mamy do czynienia z czymś na kształt "festi-walu obywatelskiego" z organizacja-mi Ómnium Cultural i Assemblea Nacional de Catalunya na czele. Są to organizacje, które mogły dać się po-znać szerszemu gronu ludzi tworząc historyczne oprawy podczas Diady. Co więcej, są również nurty o charak-terze stricte politycznym, nie zawsze bez skazy. Dlatego też, czynne włą-czenie się do dyskursu osób tak zna-nych jak Guardiola, aktywistów ta-kich jak Llach, czy ekspertów takich jak Germà Bel, łączy w sobie charak-ter obywatelski i polityczny. Sprawia to, że skostniała polityka zbliża się do ludzi i ich spraw.

Kto jest prawdziwym "głosem na-rodu"? Czy jest jakiś niepolityczny przedstawiciel, któremu ufa prze-ciętny Katalończyk i rozumie ich problemy?Interesującym faktem w kwestii nie-podległości Katalonii jest to, że nie ma ani "głosu narodu", ani też zwy-kłych, autentycznych Katalończy-ków, którzy by reprezentowali swoje stanowisko. To jest trudne do zrozu-mienia nie tylko tu, w Katalonii, ale również w całej Hiszpanii i poza jej granicami. Nie istnieje ktoś taki jak "idealny Katalończyk". Groteskowe jest myślenie, najczęściej wyznawa-

ne przez nie-Katalończyków, że "jeśli mówi po katalońsku, to na pewno jest separatystą". Jest to teoria bezpod-stawna, dla której mogę podać kilka przykładów obalających ją: Eduardo Reyes, kandydat z ramienia Junst pel Sí i przewodniczący Súmate, organi-zacji promującej ruchy niepodległo-ściowe wśród kręgów ludzi hiszpań-skojęzycznych, na co dzień używa języka hiszpańskiego jako pierwsze-go, ponieważ urodził się w Kordobie. Antonio Baños, przedstawiciel partii CUP, nie ma nawet imienia kataloń-skiego, a jest rzecznikiem prasowym lewicowej grupy pro-niepodległo-ściowej, która jest najaktywniejszą w działaniach separatystycznych. Z drugiej strony, są również Kataloń-czycy, którzy są przeciwni niepodle-głości, np. przedstawiciel organizacji Ciutadans Albert Rivera albo partii Partit Socialista de Catalunya, Miqu-el Iceta. Uważam, że ta różnorodność bardzo dobrze robi Katalonii, two-rząc z niej naród kompletny i zadając kłam etnicznym stereotypom.

Czy mamy do czynienia z "teraz albo nigdy" dla niepodległości? Sądzę, że w odniesieniu do Katalo-nii nie możemy mówić o "teraz albo nigdy", tylko o sprawie ciągłej. Jeśli porównany katalońską sytuację z tą szkocką, ich moment miał miejsce w dniu referendum. W Katalonii "te-raz albo nigdy" to proces długotrwa-ły, ze wzlotami i upadkami, ciągłymi debatami i manifestacjami. Pierwszą była ta z 10 lipca 2010 roku, kiedy to na ulicach Barcelony odbył się marsz protestacyjny z udziałem 1,5 mln osób. Następnie były Diady (2012, Ludzki Łańcuch, V), które najlepiej pokazują, że niepodległość to temat żywy. Bez znaczenia kto wygra wy-bory (wygra, albo nie wygra niepod-ległość), ważne, żebyśmy nie stracili tych przywilejów, które mamy teraz.

Czy jako naród jesteście przygoto-wani na zmiany (ekonomiczne, po-lityczne)?Nie do końca jesteśmy świadomi wszystkich sekretów polityki między narodowej i tego, co Generalitat robi za zamkniętymi drzwiami. Co waż-ne, są przykłady świadczące o zain-

teresowaniu kwestią katalońską na świecie, a media zagraniczne czujnie przyglądają się rozmowom na linii Barcelona - Madryt. Przedstawiciele rządów z Danii, Urugwaju, Paragwa-ju czy Irlandii poczynili kroki uświa-damiające o sytuacji w Katalonii i po-niekąd opowiedzieli się po jej stronie. Grecki ekonomista i do niedawna minister finansów, Janis Warufakis, jasno zadeklarował poparcie dla nie-podległości Katalonii. Jednakże Unia Europejska nie może opowiedzieć się za albo przeciw sytuacji w państwie członkowskim. Eksperci twierdzą, że cisza to dobra oznaka, ponieważ nikt nie robi temu procesowi złej sławy. Co więcej, Europa zazwyczaj nie lubi zmian, jednak jeśli już mają miejsce, przyjmuje je ze zrozumieniem. Koń-cząc wątek należy zauważyć, że wie-le analiz wykonanych poza granica-mi Hiszpanii pokazują, że ekonomia katalońska jest w dobrej formie.

Jakie są twoje największe nadzieje i obawy związane z przyszłością Ka-talonii?Takie same, jakie ma każdy Kataloń-czyk. Zależy mi, żeby kraj dobrze pro-sperował, żeby były dostępne miejsca pracy za godziwą pensję i ogólny do-brostan zapewniony przez państwo swoim obywatelom. To wszystko było by dobrym czynnikiem łączą-cym niepodległą Katalonię. W ostat-nich latach, kiedy Hiszpania była w kryzysie, zarówno rząd centralny jak i Generalitat zaniedbali służbę zdrowia i szkolnictwo publiczne. Nadzieje te budowane są na założe-niu, że niezależna Katalonia szybciej i sprawniej będzie mogła zareagować na potrzeby swoich obywateli. Pod szyldem"Espanya ens roba" - Hisz-pania nas okrada - który jest tylko karykaturą i uproszczeniem stanu rzeczy, kryje się drugie dno. Hurra-optymizm nie może zasłonić waż-nych kwestii - "Czy kataloński zosta-nie jedynym językiem urzędowym, czy pozostanie dwujęzyczność? Jeśli nie, za jaką cenę?" albo "Czy pozo-staniemy przy euro? Ale ile lat nam zajmie powrotna droga do Unii Euro-pejskiej, jeśli nas z niej usuną?"

NIE MA IDEALNEGO KATALOŃCZYKARozmowa Olgi Juszczyk z Joanem Pubillem, historykiem na Universitat Autònoma de Barcelona, facultat de Filosofia i Lletre.

Page 40: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 40

Jeśli sądzisz, że nasz grafik zasługuje za swoją pracę choćby na kubek ciepłej kawy, albo uznajesz, że nasz redaktor zasłużył na porządny wkład do długopisu,

wspomóż nas.

Darowizny można przesyłać na konto bankowe wydawcy:

Bądź na konto Paypal:

Page 41: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 41

Jeśli sądzisz, że nasz grafik zasługuje za swoją pracę choćby na kubek ciepłej kawy, albo uznajesz, że nasz redaktor zasłużył na porządny wkład do długopisu,

wspomóż nas.

Darowizny można przesyłać na konto bankowe wydawcy:

Bądź na konto Paypal:[email protected]

37 1090 2369 0000 0001 1212 0298 Przemysław Kasiura

Dziękujemy.

Page 42: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 42

BARçA W RĘKACH OSTATNICH ARCHITEKTÓW

Mary Kowalik @MaryKK16

Page 43: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 43

W RĘKACH OSTATNICH ARCHITEKTÓW

Gdy patrzymy na Barcelonę, jaką mamy w telewizorach dziś, możemy być dumni. Jako Cules mamy to szczęście, że znamy dobrze to uczucie, bycia na-prawdę, naprawdę dumnym. Interesujące jednak zdaje mi się to, jak bardzo ten klub zmienił się w ostatnim czasie i jak wiele te zmiany przyniosły. Tak wiele mówimy o protagonistach, których zwykliśmy podziwiać, więc może tym razem przyjrzyjmy się reżyserom? Reżyserom, to znaczy trenerom.

Page 44: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 44

Ten przegląd zacznę trochę nie-chronologicznie. Na początek zaj-mę się tym, na co nie trudno jest się natknąć błądząc po Internecie.

Jeden z większych kryzysów formy Barcelony to, niewątpliwie, kadencja Louisa van Gaala, a był on już wtedy tym, któ-ry „wszedł raz jeszcze do tej sa-mej rzeki”, s z c z e g ó l -nie, iż jego p i e r w s z e pożegnanie nie było zbyt szczęśliwe. W latach 1997-2000 wygrał z Barcą ligę, a także Puchar Króla, lecz jedno-cześnie nie wyróźnił się na boiskach międzynarodowych. Poza tym, że tak to ujmę, miał uwielbienie w piłka-rzach swojej narodowości. Ich zada-niem było, teoretycznie, podtrzyma-nie tej całkiem niezłej passy, jednak forma Blaugrany spadała drastycz-nie, w efekcie czego w Katalonii po-dziękowano za jego usługi. Wrócił jednak dwa lata później na zaledwie jeden sezon, a więc dokładnie wtedy, kiedy drużyna potrzebowała grunto-wych napraw, trenerzy zmieniani byli zbyt często, a gablota klubowa bar-dzo dawno nie widziała nic cennego.

Tym razem jednak także nie spraw-dził się jako „odnowiciel”, dlatego też jedyne, co mógł zrobić jego na-stępca przez niecały sezon, któ-rym był Radomir Antić, to ratować pozycję FC Barcelony w lidze, by

mogła kwalifikować się do Ligi Mi-strzów. I udało mu się to, ponieważ w sezonie 2002/03 Duma Katalonii uplasowała się na szóstej pozycji w Primera División. Znów jednak nie przyniosło to większych efektów, bo klub nie podniósł się z ogromnego kryzysu. Warto jednak wspomnieć,

że, poniekąd, mamy pewien powód do wdzięczności wobec niego – to on właśnie dostrzegł potencjał i dał szansę na wykazanie się Victoro-wi Valdesowi, który wówczas od roku należał do pierwszej drużyny.

Po tylu przykrościach i porażkach każdy szczerze wyczekiwałby świa-tełka w tunelu, które dawałoby pra-wo mieć nadzieję, iż Barcę stać na brylowanie pośród najlepszych klu-bów świata. A przecież było ją stać, lecz jak każde skupisko ludności na świecie, bez względu na to, co ich w tym skupisku łączy, potrzebowała dobrego lidera. A czym jest „dobry li-der”? Definicji może być tak napraw-dę tyle, ile jest dobrych liderów na świecie, o ironio. Pewne było jednak, iż Katalończycy potrzebowali kogoś, kto dostosuje swoją filozofię do cha-rakteru drużyny, do tego, co ją wy-różniało, a także tego, kto znajdzie

źródło szeregu niepowodzeń Barce-lony i będzie wiedział, jak to napra-wić – przy pomocy kogo i czego. Jak z każdym nowym początkiem, tak i z dopiero sprowadzonym Frankiem Rijkaardem wiązano ogromne na-dzieje. Miał niewielkie doświadcze-nie jako szkoleniowiec, więc i tym

samym nie miał zbyt r o z m a i t e j listy sukce-sów. Jedy-nym jego o s i ą g n i ę -ciem war-tym uwagi było dopro-w a d z e n i e

reprezentacji Holandii do półfinału Euro 2000, i tak naprawdę na tym ko-niec. Co więcej, jego start jako trene-ra rozbitej wciąż drużyny z Katalonii także nie był udany, dlatego nie mu-siał czekać długo, by znaleźli się nie-dowiarkowie, którzy go przekreślili.To jednak, co charakteryzowało Ho-lendra, co z czasem wspaniale za-owocowało, to jego bezkonfliktowe dążenie do celu. Był człowiekiem pozytywnie usposobionym, przy-jaznym, a także ceniącym przeciw-ników. Od strony psychologicznej – niezwykle ważne cechy. Z jakiegoś powodu nie zamierzał porzucać swo-ich planów wydobycia Barcelony z, powiedzmy sobie wprost, dna, po-mimo, że popełnił falstart i stracił poparcie wśród wielu kibiców czy zarządu – niewiele brakowało, by na ławkę trenerską Blaugrany raz jeszcze przybył ktoś nowy. Wytrwale jednak kroczył wedle swojej filozofii.

Jeden z większych kryzysów formy Barcelony to, niewątpliwie, kadencja Louisa van Ga-ala, a był on już wtedy tym, który „wszedł raz jeszcze do tej samej rzeki”, szczególnie, iż jego pierwsze pożegnanie nie było zbyt szczęśliwe. W latach 1997-2000 wygrał z Bar-cą ligę, a także Puchar Króla, lecz jednocześnie nie wyróźnił się na boiskach międzyna-rodowych. Poza tym, że tak to ujmę, miał uwielbienie w piłkarzach swojej narodowości. Ich zadaniem było, teoretycznie, podtrzymanie tej całkiem niezłej passy, jednak forma Blaugrany spadała drastycznie, w efekcie czego w Katalonii podziękowano za jego usługi.

Page 45: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 45

A nie było to znowóż takie proste, skoro przez zdecydowaną większość s w o j e j p r z y g o d y z futbo-lem jego wizja pił-ki nożnej o p i e r a ł a się na tym, czego po-trzebowała reprezen-tacja Po-marańczo-wych, której mocną stroną był atak, a trzonem było ustawienie 4-4-2.

Jak już wspomniałam, trener, który miał naprowadzić Barcę na właści-wą drogę, musiał pamiętać o du-chu drużyny. Bez względu na to, jak szybko pewne taktyki mogą się ze-starzeć, są rzeczy, których nigdy się nie wyrwie razem z korzeniami. Frank Rijkaard, mając przy sobie należytych pomocników w sztabie szkoleniowym, przeprowadził „re-nowację” w stylu gry Azulgrany, uczepiając się szczegółów. Skupił się na rozwijaniu ofensywy w linii ataku, a także postawił na skrzydło-wych, a rozgrywać mieli ci, którzy grali bliżej pola karnego przeciwni-ków i wiele, wiele innych niuansów.

Holender podejmował rów- n i e ż bardzo dobre decyzje, je-śli chodziło o transfery czy skład wyjściowej jede-nastki. Miał bowiem talent do skomponowania ekipy tak, by realizowała wcześniej wymienione zmiany. On właśnie sprowadził na Camp Nou takich piłkarzy, jak Eto’o, Ronaldinho czy Deco. Nie ustrzegł się naturalnie od mniej udanych zakupów, lecz nie zapominajmy – w sezonie 2004/05 Barca wróciła na tron ligi hiszpań-skiej, a czego dokonała sezon póź-niej? Mówiąc krótko, doprowadził Dumę Katalonii na sam szczyt, odnosząc historyczne zwycięstwa.

Naturalną koleją rzeczy więc było to, że i ta maszyna w końcu zosta-nie rozpracowana. Barcelona dość

szybko stała się skupiskiem wielkich gwiazd, coś się zepsuło. Dosłow-

nie – coś się zepsuło, przestało grać. Przede wszystkim, w rzucie na taśmę Katalończykom z rąk wyślizgnęło się mistrzostwo Hiszpanii (remis w der-bach Barcelony i jednocześnie remis Realu Madryt, który zrównał się punktami z Blaugraną, lecz miał lep-szy bilans bezpośrednich spotkań). Następny sezon potoczył się jeszcze słabiej – drużyna Rijkaarda zakoń-czyła go na trzecim miejscu, tracąc prawie 20 punktów do Królewskich, którzy obronili tytuł mistrza kraju. Barcelona grała chaotycznie, mo-notonnie, wybuchały konflikty, do których mieszał się sam Mister. Nie-znacznie lepiej wiodło jej się w Pu-charze Króla, gdzie dotarła do półfi-nału, podobnie zresztą jak w Lidze Mistrzów, ale koniec końców sezon powszechnie uznano za porażkę..

Po raz kolejny więc drużyna potrze-bowała ratunku, nie można jednak stwierdzić, iż było zbyt późno. Przesa-

dzilibyśmy mówiąc o kryzysie, lecz ekipa ponownie potrzebowała

gruntownych przemian – w przeciwnym razie

ów kryzys

znów by ją d o p a d ł . Komu więc te-raz dać kluczyk do szatni?

Znaleziono kogoś takiego, kto od dłuższego czasu budził podziw w klubie. Pep Guardiola, bo dokład-nie o nim mówię, pracował wówczas z drużyną rezerw, a odznaczał się takim zapałem i wiarą w beniamin-

ków, że nie dało się przejść obojętnie bokiem. Wprowadził tam reżim, któ-

ry później, poniekąd, s t o s o w a ł w pierw-szej druży-nie Barce-lony i tym samym za-chęcał do pracy trze-cioligową d r u ż y n ę . Przyniosło

to z czasem, jak wiemy, mnóstwo korzyści – przecież filarem drużyny stali się później wychowankowie.

Guardiola, miał przed sobą, podob-nie, jak jego poprzednik, zupełnie nieposkładaną drużynę. Od razu więc zabrał się realizowanie pro-jektu, który nosił nazwę „odzyskać stracony blask”. Postawił więc na zjednoczenie zawodników, na ducha ekipy, która miała wspólną drogę po wspólne cele. Wymagał dwustupro-centowego zaangażowania, punktu-alności, zmienił też organizowanie czasu, ograniczając zbędne zwłoki z wyjazdem na mecz do minimum. Podjął też bardzo odważne kroki w selekcjonowaniu swojej drużyny, żegnając się z Ronaldinho czy Deco. Nie ma potrzeby wspominać, z jaką „aprobatą” przyjęto te decyzje, które później oka- zały się ka-pitalnymi p o s u n i ę -ciami. Za- szczepi ł s w o i c h z a w o d -n i k ó w o g r o m -ną wiarę w swoje m o ż l i - w o ś c i i podsy- cał zapał

do gry.

Czy pamiętacie, jak grała tamta Barca? Przede wszystkim, zadziwiające było, jak traf-ne były decyzje Guardioli i jak wyraźnie odzwierciedlała je gra Katalończyków, a była ona czarująca, urocza, po prostu piękna, której źródłem była tiki-taka. Poza tym nad zawodni-kami ciążyła presja, ponieważ nie było miejsca na żadne, nawet najmniejsze błędy. Pep był zwyczajnie perfekcjonistą, a jednocześnie dyktatorem, któremu, co więcej, bezgranicznie ufano. Świetnie sprawdzał się bowiem „przepis” na grę pełną prostopadłych, krótkich po-dań przy przewadze w posiadaniu piłki. A gdy doda się do tego jego zmysł taktyczny, a tak-że umiejętność przewidywania tego, co może się wydarzyć na boisku? Coś wspaniałego.

>

Page 46: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 46

Czy pamiętacie, jak gra-ła tamta Barca? Przede wszystkim, zadziwiają-ce było, jak trafne były decyzje Guardioli i jak wyraźnie odzwierciedla-ła je gra Katalończyków, a była ona czarująca, urocza, po prostu pięk-na, której źródłem była tiki-taka. Poza tym nad zawodnikami ciążyła presja, ponieważ nie było miejsca na żadne, nawet najmniejsze błę-dy. Pep był zwyczajnie perfekcjonistą, a jedno-cześnie dyktatorem, któ-remu, co więcej, bezgra-nicznie ufano. Świetnie sprawdzał się bowiem „przepis” na grę pełną prostopadłych, krótkich podań przy przewadze w posiadaniu piłki. A gdy doda się do tego jego zmysł taktyczny, a tak-że umiejętność przewi-dywania tego, co może się wydarzyć na bo-isku? Coś wspaniałego.

Bajką był jednak tryplet, który Barcelona wywal-czyła w sezonie 2008/09, a także dwa kolejne ty-tuły mistrzów La Ligi, Puchar Króla trzy lata później, trzy Superpu-chary Hiszpanii, zwycię-stwo w Lidze Mistrzów w sezonie 2010/2011, dwa Superpuchary Eu-ropy, dwa Klubowe Mi-strzostwa świata, nie wspominając o wymie-nionym wyżej przepięk-nym futbolu, który po-ruszał serca kibiców na calutkim świecie. Tak właśnie można było się zakochać w Barcelonie, w piłce nożnej, i to bez pamięci, bezwarunkowo.

Wydaje mi się jednak, że podjął przez ten czas jeszcze ważniejszą, jesz-

>

Page 47: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 47

cze rozsądniejszą decyzję. Zszedł ze sceny w idealnym momencie, by przejść do historii klubu, a nawet historii futbolu, jako stuprocentowy triumfator. Rok po roku, spośród czterech sezonów jego kadencji, Bar-ca zdobywała co raz mniej trofeów, ale pomyślmy tylko, jak zabawnie to brzmi. Ostatni sezon Pepa to pół-finał Ligi Mistrzów, wicemistrzostwo Hiszpanii i Puchar Króla, a więc nie ma mowy o jakimkolwiek upadku jego filozofii. Zrozumiał jednak, że jej czas, tak czy owak, już się zbliża. Róż-nicą jednak między końcem ery van Gaala, Rijkaarda a Gu-ardioli była taka, że jego nie pozbyto się, ponieważ zawiódł cały klub. To właśnie to, o czym przed chwilą powiedziałam – odszedł jako zwycięzca.

Barcelonę, jak pamiętamy, prowadził świętej pamięci Tito Vilanova. Wliczając to okres, w którym borykał się z chorobą, jego kadencja wcale nie była tak bezowoc-na, bo zdobył z klubem Mistrzostwo Hiszpanii. Jego dość sporym błędem było jednak kontynuowanie filozo-fii i stylu gry propagowanego przez swojego poprzednika. Z początku wy-dawało się, że może to mieć sens, ale czas pokazał, że na dłuższą metę taka taktyka nie ma prawa bytu – Barca nie odniosła już równie wielkiego sukcesu w rozgrywkach międzyna-rodowych, o czym bardzo boleśnie przekonaliśmy się w Lidze Mistrzów. Stało się to zwyczajnie przezroczy-ste, zbyt jasne dla rywali, przestarza-łe. Jordi Roura, który przez pewien czas zastępował Vilanovę, także nie próbował niczego odświeżyć, zresz-tą byłoby to prawie niewykonalne mając do dyspozycji tak mało cza-su, ile miał on. Tak właśnie, po raz kolejny, coś się zaczęło chwiać. Nie psuć, może nie od razu, ale chwiać.

Zepsuło się, gdy do Katalonii przy-był Gerardo Martino. Ten, którego zadaniem było wprowadzić grun-towne zmiany. A zaczynało się dość obiecująco. Miał pewien pomysł na grę, gdzie rotacji podlegała linia pomocy. Udało się zdobyć Superpu-char Hiszpanii, zwyciężyć w pierw-

szym Gran Derbi. Mimo spadku na pewien czas, bardzo dobrze miało się również posiadanie piłki. Miało być efektywnie, a nie efektownie.

Około połowy sezonu okazało się, że drużyna nie umie grać z podobną ma-gią, jak wcześniej, zwycięstwa były najczęściej wymęczone, ciężko było dostrzec dominację Barcelony w któ-rymś konkretnym elemencie gry, poza przewagą w posiadaniu piłki. Wygladało na to, że plan wprowadze-nia gry bardziej bezpośredniej tylko

oddalił zawodników o Taty Martino. Blaugrana, która grała mozolnie, monotonnie, wymknęła mu się spod kontroli. Dodatkowo należy pamię-tać, iż od dawna w klubie nie było trenera z zewnątrz. Zarząd nie ufał mu w pełni, a to tylko szkodziło auto-rytetowi trenera. Jak się to wszystko skończyło? Najgorszym sezonem od kilku ładnych lat, a więc znów, co było przewidzenia, klub był zmuszony do zmiany trenera. Może tym razem naprawdę coś zostanie zmienione?

Docieramy tym samym do czasów prawie współczesnych, bo Azulgranę przejął Lucho. Zaczął nienajgorzej, lecz mogło być lepiej. Pamiętamy przecież porażkę w październiko-wym El Clasico. Luis Enrique chciał jednak, by gra była atrakcyjna. Chciał, podobnie, jak Guardiola, stworzyć drużynę stanowiącą jed-ność, lecz nie w ten sam sposób. I, jak na ironię, właśnie dlatego powtórzył jego ogromny, przeogromny sukces, dokładnie tak, jak on, w pierwszym sezonie swojej pracy z Dumą Kata-lonii. Tego potrzebowała Barcelo-na – kogoś, kto w żaden sposób nie będzie naśladował Guardioli, a co najwyżej wyniki, jakie z nią osiągał. Enrique przykłada wagę do stałych fragmentów gry, choć nadal rzuty

rożne nie są najmocniejszą stroną Blaugrany. Jej zadaniem było rów-nież wyciągać przeciwników tam, jak jej się to opłaca i podoba, a kiedy i to zaczęło wychodzić, bramki pada-ły nawet bezpośrednio po podaniu z rzutu rożnego, co oglądaliśmy w li-gowym meczu przeciwko Eibarowi, Rayo Vallecano czy Atletikowi Ma-dryt: podczas, gdy rywale skupieni byli na obrońcach Blaugrany, zupeł-nie zapominali o tych najniższych, takich jak, na przykład, Leo Messi.

W efekcie tego Barca kon-sekwetnie, bez większych problemów kroczyła po Puchar Króla, zwycięstwo w Lidze Mistrzów i Prime-ra División, a przy okazji robiła to w piękny sposób. Pod koniec maja, na krótko przed końcem ligi, zdobyła mistrzostwo. Tydzień póź-

niej pokonała Athletic Bilbao w finale Copa del Rey, a jeszcze za tydzień – za-mknęła plan przewidujący trzy naj-ważniejsze, najbardziej prestiżowe trofea do zdobycia. Czy muszę wspo-minać, że właśnie wtedy przeszła do historii jako jedyny klub, który try-plet zdobył dwukrotnie? A pamięta-my, iż ich pierwsza potrójna korona także była wyjątkowym wydarze-niem w historii futbolu, a nie wy-mieniam rekordów, które po drodze pobili Katalończycy indywidualnie.

Blaugranie nie wyjdzie wywalczenie sekstetu, bo Superpuchar Hiszpanii wyrwał jej Athletic Bilbao. Uważam też, że głupie jest mówienie o obro-nie potrójnej korony, bo nikomu, absolutnie nikomu nie służy pom-powanie balonika, a do tego mamy tendencję wszyscy, nie tylko dzien-nikarze. Poza tym jesteśmy dopiero na początku tegóż sezonu, z drugiej strony jednak warto mierzyć wyso-ko, byle byśmy tylko nie wyminęli się z prawdziwym celem, tak, jak było to w przypadku dwumeczu z Ath-letikiem. Obecna Barca, zupełnie nowa Barca, dalej jest w stanie rzu-cać na kolana rywali i tym samym nas wzruszać do łez. A czy tak zro-bi? Odpowiem na to do bólu banal-nie, ale z pełną racją – czas pokaże.

Obecna Barca, zupełnie nowa Barca, da-lej jest w stanie rzucać na kolana rywali i tym samym nas wzruszać do łez. A czy tak zrobi? Odpowiem na to do bólu ba-nalnie, ale z pełną racją – czas pokaże.

Page 48: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 48

Page 49: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 49

TAJEMNICZEEL CLASICO

Na jakiej podstawie wybieramy kluby, którym kibicujemy? Czy zespół spada-jący z ligi notuje nagle wzrost fanów? Istnieje z pewnością kilka czynników, ale tym co przyciąga najbrdziej są sukcesy. Jasne, dla niektórych ważni są poszczególni zawodnicy, znakomi-ta atmosfera na trybunach podczas meczu lub niezwykła historia. Jednak nawet dla takich osób istotne są zwy-cięstwa. Przecież gra się po to, aby wybrać. Cały piłkarski sezon sprowa-dza się do zabiegania o jak największą liczbę trofeów w gablocie. Czy taki pęd do wygranej może doprowadzić do pewnych nadużyć? Czy nadużycia są w ogóle możliwe w sporcie, w któ-rym wszystko zależy od 22 graczy i kilku drobnych czynników?

Tomasz Tybuś @TomekTyb

Jak najwięcej

Każde zwycięstwo ulubionego klubu to powód do dumy dla kibica. Możemy wtedy pochwa-lić się przed znajomymi, a naj-

częściej im dopiec. A jak zwycięstwo daje jakiś puchar lub zostało odnie-sione nad największym rywalem to już w ogóle. Wszystkim wokół zależy więc tylko na jednym. W związku z tym, nie zawsze końcowy wynik jest sprawą zawodników i trenerów. Czasami ktoś stawia na bardziej nie-konwencjonalne środki, aby pomóc swojej drużynie. Nawet w całkiem niedawnej historii było kilka takich przypadków. Czasem niektórzy sku-piają się na stanie boiska. Pamiętamy z pewnością taktyczne zabiegi na Ber-nabeu. Nie strzyżenie i nie podlewa-nie boiska miało zatrzymać grę „po ziemi” Barcelony. Odnotowano też przypadki uniemożliwiania snu za-wodnikom dzień przed meczem. My możemy pamiętać sytuację z Lechem Poznań podczas spotkania z AIK

Sztokholm. Polska drużyna była bu-dzona przez dwa alarmy pożarowe oraz jednostki straży pożarnej stoją-ce pod hotelem. Zdarzały się jednak poważniejsze zatargi. W 1969 roku w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w Meksyky mierzyły się ze sobą drużyny Salwadoru i Hondura-su. W pierwszym spotkaniu, w Tegu-cigalpie (stolica Hondurasu), gospo-darze wygrali 1:0. Trudno się jednak temu wynikowi dziwić, skoro kwa-tera pilkarzy drużyny przeciwnej została otoczona tłumem kibiców, nastawionych do nich delikatnie mó-wiąc negatywnie. Nie skończyło się tylko na okrzykach, były też wybite szyby i petardy. W rewanżu, Hondu-ranie nie mogli oczekiwać ciepłego przyjęcia. Opancerzony samochód nie sprawił, że poczuli się wystar-czająco bezpiecznie. Przegrali gład-ko 3:0, a konflikt nabral większych rozmiarów. Oba kraje zerwały ze sobą wszelkie stosunki gospodarcze i społeczne, a traktat pokojowy pod

>

Page 50: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 50

pisano dopiero 10 lat po incydencie. Futbol ma w i e l k i e znacznie, może się stać spo-s o b e m na zała-t w i e n i e p o z a b o -iskowych zatargów, ale też sam może takie za-targi wy-w o ł a ć . W i ę k -s z o ś ć cules sły-szała za-pewne o dyktaturze generała Franco i jego niechęci Barcelony. Zawiść do mających niepodległościowe poglą-dy Katalończyków często przenosiła się klub. Zamordowano chociażby prezydenta klubu – Josepa Sunyola. Trzeba jednak zaznaczyć, że Blau-grana pod kątem sukcesów i trofeów radziła sobie bardzo dobrze i fawory-zoanie przez dyktatora Realu Madryt wcale nie przekładało się na wymier-ne sukcesy jego pupili. Podczas jego rządów miał jednak miejsce mecz, którego zagdaki nie rozwiązałby pew-nie nawet Bogusław Wołoszański.

Człowiek w szatniRzadko zdarza mi się przeglądać ko-mentarze na forum, szybko się iry-tuje, a gwałtowny wzrost ciśnienia nie jest wskazany. Czasami jednak mimowolnie, chociażby na Twit-terze, czytam dyskusje dotyczące Ralu i Barcelony. Dzieje się przecież tak, iż dyskusje te bywają meryto-ryczne, padają w nich interesujące argumenty. Jednak jak dobrze wie-my – to rzadkość. Przeglądając tego typu komentarze trafiam ostatnio coraz częściej na przypomi-nanie o najwyższym w historii zwycię-stwie w Gran Derbi. Los Blancos w 1943 roku z Dumą Ka-talonii 11:1. Nie wiem skąd wziął

się trend, wiem jednak, że wpis do-

tyczący tego wyniku zawsze wywo-łuje u mnie zażenowanie. Nie chodzi o to, że widząc taki rezultat boli mnie pewna część ciała, a o okoliczności towarzyszące temu spotkaniu. Ro-zumiem, iż łatwo jest wpisać w wy-szukiwarkę „El Clasico” lub „Gran Derbi” i sprawdzić wszystkie wyniki, szukając tego najwyższego. Taka de-molka budzi jednak pewne pytania i wątpliwości, równie mało czasu zaj-mie przeczytanie paru zdań na temat tamtego meczu i poszerzenie nieco

swojej wiedzy, z a m i a s t

p i s a n i a „ 1 1 : 1 , dzięku-ję, do-

branoc”. A jak było na-

p r awd ę z wyżej w y m i e -nioną po-tyczką? Tu

właśnie

rodzi się problem, bo wersji wyda-rzeń jest k i l k a . Z a n i m doszło do pogromu na ów-czesnym s t a d i o -nie Realu (Chamar-tin), Bar-c e l o n a w y g r a ł a u siebie 3:0. Oba m e c z e z o s t a ł y rozegrane w ramach d z i s i e j -

szych rozgrywek Copa del Rey, zwa-nych wtedy Copa del Generalisimo. Mimo, że pierwszy pojedynek na Les Corts został rozegrany ponad 70 lat temu, to pomeczowe komentarze wcale nie różniły się od dzisiejszych. Zawodnicy i działacze Realu twier-dzili bowiem, iż dwie z trzech bra-mek strzelonych przez Katalończy-ków zostaly zdobyte nieprawidłowe. Niestety nie ma żadnych dowodów na to oskarżenie, ale może przyjąć, że były to gole dość kontrowersyjne. Madritistas oburzyła jeszcze jedna sprawa. Według realcji świadków, każdy kontakt z piłką zawodnika klubu ze stolicy witany był gwizda-mi. Takie zachowanie na pewno nie stawia Katalończyków w roli niewin-nej ofiary. Całe zamieszanie związa-ne z pierwszym spotkaniem półfi-nałowym Copa del Generalisimo bardzo wzburzyło całe madridismo. Rewanż na Chamartin daleki miał być od meczu przyjaźni. W ramach pomeczowego komentarza, dzien-nikarz z Madrytu Eduardo Teus na-woływał kibiców Realu do mocnego wsparcia dla swoje drużyny i wspo-

minał o „braku przekonania”. Przewidując wydarzenia,

ówczesny prezydent Bar-celony Pinyero wysłał list do rywali, mający na celu zalagodzenie kon-fliktu. Efekt był jednak przeciwny do zamie-

Futbol ma wielkie znacznie, może się stać sposobem na załatwienie pozaboiskowych zatargów, ale też sam może takie zatargi wywołać. Większość cules słyszała zapewne o dyktaturze generała Franco i jego niechęci Barcelony. Zawiść do mających niepodległościowe poglądy Ka-talończyków często przenosiła się klub. Zamordowano chociażby pre-zydenta klubu – Josepa Sunyola. Trzeba jednak zaznaczyć, że Blaugrana pod kątem sukcesów i trofeów radziła sobie bardzo dobrze i faworyzo-anie przez dyktatora Realu Madryt wcale nie przekładało się na wymier-ne sukcesy jego pupili. Podczas jego rządów miał jednak miejsce mecz, którego zagdaki nie rozwiązałby pewnie nawet Bogusław Wołoszański.

>

Page 51: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 51

rzanego. Pokojowa prośba jeszcze bardziej rozjuszyła osoby związane z Królewskimi. W dniu meczu dzia-ły rzeczy niespotykane. Real chciał wykorzystać do granic możliwości wsparcie kibiców zgromadzonych na trybunach. Do każdego biletu do-dawano sympatyków gwizdki, tak aby zgotować przyjezdnym piekło na Chamartin. Oczywiście sami ki-bice poszli o krok dalej. Nie szczę-dzili monet i innych drobiazgów, którymi rzucaliw piłkarzy Barcelo-ny. Najbardziej o swoje zdrowie bał się bramkarz Blaugrany Lluis Miro. Ze strachu przed niebezpiecznym uderzeniem w głowę metalowym przedmiotem rzadko znajdował się we własnym polu karnym, co było dużym ulatwieniem dla Realu. Już do przerwy Katalończycy przegry-wali 8:0, podobno nie chcieli nawet wychodzić na drugą połową i trudno im się dziwić. Ostateczny wynik był pogromem. Jednak czy taki wynik mógłby zostać osiągnięty tylko przy pomocy dziekiej publiczności? Naj-bardziej kontrowersyjna część histo-rii dotyczy rzekomej wizyty w sztani Dumy Katalonii jeszcze przed pierw-szym gwizdkiem.Wersje co do tego, kto odwiedził piłkarzy Blaugrany są trzy. Pierwsza z nich mówi o tym, że był to sędzia spotkania. Miał powie-dzieć zawodnikom Barcelony dość dobitnie, iż po prostu nie wygrają

tego meczu. Pewnym potwierdze-niem tej tezy mógłby być fakt wyrzu-cenia z boiska jednego z graczy gości w jak mówią niektórzy „śmiesznych okolicznościach”. Nawet bardziej prawdopodobna wydaje się wersja numer dwa. Według niej odwiedzają-cym był Sekretarz Stanu – człowiek, którego czasem bano się bardziej niż samego Franco. W tym przypadku źródła są zgodne co do słów wypo-wiedzianych wtedy w szatni Barce-lony i właśnie to może świadczyć o prawdziwości tej opcji. „Jesteści tu tylko dzięki szczodrości reżimu” – tak miał zwrócić się do zawodnikow wymieniony wyżej Sekretarz Stanu. W tamtych czasach była to groźba i jeśli te słowa padły naprawdę, trud-no się dziwić, że nikt z Blaugrany nie myślał o grze w piłkę, lecz o własnym zdrowiu i życiu. Trzecia wersja jest za to najbardziej oderwana od rze-czywistości. Zgodnie z nią to sam generał Franco był obecny w szatni Blaugrany przed spotkaniem. Miał on osobiście wytłumaczyć piłkarzom jakim wynikiem powinien skończyć się mecz i co stanie się, gdy będzie inaczej. Jak było naprawdę, nie wia-domo. Nie ma żadnych dowodów na to, że ktokolwiek odwiedził zawodni-ków Dumy Katalonii przed meczem. O tą sytuację pytano nawet dwóch graczy, którzy uczestniczyli w tam-tym spotkaniu. Obaj zaprzeczyli, jakoby zostali w jakiś sposób zastra-szeni przed meczem. W ich zapew-nieniach jest jednak pewien haczyk. Zarówno jeden, jak i drugi musieli emigrować z kraju, co świadczy o ich problemach z władzą. Nie wiadomo kiedy mieli zaprzeczyć na temat od-wiedzin w szatni. Prawdopodobnym jest, iż powiedzieli to co chciano uslyszeć, aby nie narażać swoich bli-skich i siebie na dodatkowe represje.

Fakty i mityW związku z tym, że nie ma żad-nych dowodów na to, że ktokolwiek z reżimu miał coś wspólnego ze spo-tkaniem z 1943 roku, przyjmuje się raczej, iż nikt nie zastraszał graczy Barcelony przed meczem. Jednak sam fakt mówienia o kliku wersjach ta-kiego zajścia daje nieco do myślenia, niczego więc nie można wykluczyć.

Pewnym jest jednak skandaliczne zachowanie kibiców na Chamartin. Przemawia za tym sytuacja z dzien-nikarzem Juanem Antonio Samaran-chem. Wypowiedział się on po spo-tkaniu w bardzo negatywnym tonie o tym co zobaczył na stadionie. Choć był związany z dyktatorem, nie unik-nął kary, dostał bowiem zakaz publi-kowania swoich artykułów. Ówcze-sny prezydent Barcelony, który był „człowiekiem Franco” także uważał wydarzenia na stadionie Królew-skich za nieetyczne, dlatego też podał się do dymisji. Nie wiadomo czemu zachowało się tak mało materiałów na temat temtego meczu. Ktoś miał coś do ukrycia, czy może obie strony uznały ten fragment historii za mało chwalebny? O skali wydarzeń na Chamartin mogą świadczyć również słowa rezerwowego bramkarza Ka-talończyków Fernando Argili – „Nie było między nami rywalizacji, aż do tego spotkania”. Atmosfera tajemni-cy wokół rewanżu w Madrycie nie pomaga chyba w szczególności Re-alowi. Ciężko zweryfikować bowiem wszystkie zarzuty rzucane pod ich adresem odnośnie tamtej potyczki. Nie ma zbyt wielu podstaw, aby wy-głaszać ze stuprocentową pewnością jakiekolwiek tezy, lecz należy mieć świadomość, że gdyby wtedy nie miało miejsca nic skandalicznego, to pewnie nikt nie wypowiadałby się w takim tonie o tamtym meczu.

W związku z tym, że nie ma żadnych dowodów na to, że ktokolwiek z reżimu miał coś wspólnego ze spotka-niem z 1943 roku, przyjmu-je się raczej, iż nikt nie za-straszał graczy Barcelony przed meczem. Jednak sam fakt mówienia o kliku wer-sjach takiego zajścia daje nieco do myślenia, niczego więc nie można wykluczyć.

Page 52: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 52

NEYMAR CHCE NOWEGO KONTRAKTU.JAK ZARABIALI JEGO POPRZEDNICY?

Page 53: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 53

NEYMAR CHCE NOWEGO KONTRAKTU.JAK ZARABIALI JEGO POPRZEDNICY?

Adrianna Kmak @KmakAdrianna

Page 54: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 54

FC Barcelona ma zamiar przedłu-żyć kontrakt z Neymarem, dzięki któremu Brazylijczyk ma zostać w klubie na lata. Napastnik chce

jednak otrzymać bardzo korzystną dla siebie umowę. Jeśli jego warunki zostaną spełnione, stanie się drugim z najlepiej zarabiających zawodni-ków w „Dumie Katalonii”. Ciekawe, co powiedziałyby na takie finansowe wymagania byłe gwiazdy Barcelony jak np. Ronaldinho czy Samuel Eto’o.

Jak łatwo się domyślić najwięcej w Barcelonie zarabia Lionel Messi. Argentyńczyk inkasuje 20 milionów netto rocznie, w co nie są wliczone dodatkowe bonusy. Brutto Messi za-rabia 40 milionów euro z czego 47% (18,8 mln) stanowi podatek wpłacany do urzędu skarbowego. W tak wyso-kie zarobki Neymar oczywiście nie mierzy, ale celuje w równie pokaźną kwotę. Brazylijczyk chciałby zara-biać 14 milionów euro na sezon bez wliczania w to kosztów zmiennych. Do tej pory napastnik zarabiał 11 mi-lionów euro brutto, co stawia go na piątym miejscu jeśli chodzi o wyso-kość pensji w zespole.

Na obecną chwilę lepiej zarabiający-mi w Barcelonie piłkarzami są kapi-tan drużyny Andres Iniesta (15 mln euro brutto) Sergio Busquets (12 mln)

oraz Luis Suarez (12 mln). Zapewne, gdybyśmy do tych kwot doliczyli wszystkie zmienne i umowy z rekla-modawcami Neymar znalazł by się tuż za Messim, ale biorąc pod uwagę samą pensję klubową, Brazylijczyk nie jest aż tak wysoko w hierarchii płac Barcelony. Umowa Neymara na razie obowiązuje do 2018 roku. Katalończycy chcą jednak, aby zo-stał w drużynie na dłużej. Mówi się o przedłużeniu kontraktu do 2020

roku. O tym, że piłkarze Barcelony są jed-nymi z najlepiej zarabiających na świecie raczej nie trzeba nikogo prze-konywać. Ma na to wpływ oczywi-ście wysoka forma drużyny i osiąga-ne praktycznie co roku sukcesy. Klub z Katalonii to marka znana na całym świecie. Kiedy wzrasta prestiż dru-żyny, automatycznie rosną także za-robki jej piłkarzy. Z roku na roku na pensje dla zawodników przeznacza-

Neymar z trzema kolega-mi, zarabiającymi więcej w klubie od niego.

Page 55: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 55

ne są coraz większe kwoty. Postano-wiłam porównać ilość zarabianych pieniędzy przez obecnych napastni-ków Barcelony z innymi gwiazdami zespołu z lat poprzednich.

Samuel Eto’o, który w Barcelonie grał w latach 2004-2009 i był jed-nym z najskuteczniejszych piłkarzy drużyny (129 goli we wszystkich roz-grywkach) zarabiał około 6,5 miliona euro netto. Biorąc pod uwagę rolę jak odgrywał w zespole i wielkość jego zarobków w porównaniu z obecny-mi gwiazdami „Dumy Katalonii”, ta kwota nie powala aż tak bardzo na kolana. Niewiele więcej od Kameruń-czyka zarabiał także w Barcelonie Ronaldinho. Brazylijczyk przyszedł do klubu rok wcześniej niż Eto-’o i spędził w nim pięć lat. O wadze tego piłkarza raczej nikogo nie trze-ba przekonywać. Mentor Messiego, kwintesencja pięknej piłki i radości z gry. Brazylijczyk podczas swojego pobytu w Barcelonie zarabiał 8,5 mi-liona euro na sezon. Dla „Blaugrany” zdobył w sumie 91 bramek. Dzisiaj pewnie jego zarobki byłyby dużo wyższe.

W 2007 roku w klubie pojawiła się kolejna gwiazda. Mowa o Thierrym Henrym . Francuz w porównaniu z jego dwoma poprzednikami, którzy także byli w drużynie podczas części jego pobytu w Katalonii, już zarabiał więcej od chociażby Samuela Eto’o. Henry rocznie dostawał łącznie z bo-nusami około 18 milionów euro, co dawało mu około 7,5 miliona euro netto. Były gracz Arsenalu strzelił podczas swojego pobytu w Katalonii 49 goli i zdobył z zespołem potrójną koronę.

Dwa lata po Henrym do Barcelo-ny przyszedł także kolejny wielki piłkarz – Zlatan Ibrahimović. Ogło-szony wtedy z wielką pompą trans-fer, musiał się odbić na funduszach klubu. Chociaż Szwed raczej nie może zaliczy pobytu w Katalonii do najbardziej udanych pod względem piłkarskim, to w tamtym okresie na pewno nie mógł narzekać na swoją sytuację finansową. Ibra w Barcelo-nie zarabiał około 12 milionów euro

ze wszystkimi bonusami. Neymar chce, aby część zmiennych przekształciła się w stałą kwotę i mógł zarabiać 14 milionów euro na sezon. Czy to dużo? Na pewno jest to luksusowa liczba, ale biorąc pod uwagę rosnącą popularność piłki nożnej, za niedługo pewnie będzie to pensja w granicach normy. Tam gdzie rośnie popularność, wzrasta także ilość wydawanych pieniędzy. Barcelona jest jednym z najpopular-niejszych i najbogatszych klubów na świecie. To musi się przekładać na pensje zawodników, chociaż u zwy-kłego obywatela takie liczby na pew-no mogą przyprawiać o zawrót gło-

wy.

Żeby jeszcze bardziej pokazać ska-

lę zarobków piłkarzy w Barcelonie,

pozwolę sobie przytoczyć wysokość

kwoty minimalnej jaka obowiązy-

wała w Primera Division pod koniec

2014 roku. Najmniejsza pensja za-

wodnika z La Liga ustalona przez Sto-

warzyszenie Hiszpańskich Piłkarzy

(AFE) i związek ligi (LFP) wynosiła

129 tysięcy euro rocznie. Sam Messi

w tamtym okresie zarabiał więc 130

razy więcej od najgorzej opłacanego

piłkarza Primera Division.

Kiedyś ta trójka domi-nowała w zestawianiach płac w FC Barcelonie.

Page 56: Test 09.2015

FELIETON

56BARçA FLAsh

FAKS NIEZGODY

Piotr SzewczunGościnnie:Były redaktor RealMadryt.pl, a teraz właściciel sklepu piłkarskiego Futbolero.pl

Page 57: Test 09.2015

FELIETON

57BARçA FLAsh

FAKS NIEZGODY

Piotr Szewczun @pszewczunByły redaktor RealMadryt.pl, a teraz właściciel sklepu piłkarskiego Futbolero.pl

Page 58: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 58

Chyba już to pisałem, ale nie ma okna transferowego, w którym nie jest głośno o Realu Madryt. Myślałem, ba, jeszcze tydzień

temu byłem przekonany, że to będzie jedno ze spokojniejszych okienek transferowych w stolicy Hiszpanii. Nie licząc małego trzęsienia ziemi ze zmianą (umówmy się, dość spodzie-waną) szkoleniowca przed wakacja-mi – wiało nudą i działy się rzeczy tylko przewidywalne. A to Illara wy-szedł tylnymi drzwiami - głośniejszy od trzaśnięcia drzwi był tylko odgłos ulgi wszystkich madridistas - a to Ca-rvajal przedłużył kontrakt, a to Ca-semiro potwierdził, że zostaje. I tak dalej, i tak dalej…

No bo przecież nawet zagorzali czy-telnicy Barça Flash, którzy Realowi życzą dobrze rzadziej niż Karol Stras-burger opowie śmieszny dowcip, wie-

dzieli, że sprawa nowego kontraktu Sergio Ramosa będzie miała jedyne słuszne zakończenie. Komunikaty o przeprowadzce do Manchesteru z dnia na dzień były coraz bardziej mdłe, a wyczytałem nawet kiedyś, że Sergio Ramosa ma zostać włączony w operację ściągnięcia De Gei. Albo na odwrót. Moją i każdego rozgarnię-tego obserwatora sceny futbolowej reakcją było wykrzywienie twarzy, tak jakbyśmy właśnie usłyszeli mega cięty żart prowadzącego Familiadę.

Sprawa samego De Gei też pływała po tak mętnych wodach, że więk-szość kibiców o niej zapomniała. Ja sam przypomniałem sobie dopiero na dwa dni przed deadlinem, że fak-tycznie można bliżej się jej przyjrzeć, bo powinna nabierać tempa. Jakoś tak wszyscy czuliśmy, że Keylor Na-vas wielkim bramkarzem jest, ale

tutaj to trzeba mieć jeszcze wielkie nazwisko. No i trzeba nie mieć za prezesa Floro Péreza, żeby to zostało tak jak jest. A w Madrycie mają. No i się zaczęło.

Przyznam szczerze – to wydawało się tak pewne, że godzinę przed koń-cem okienka poszedłem spać. Jak rano chwyciłem za telefon i przyci-snąłem niebieskiego ptaszka z napi-sem Twitter, to myślałem, że jeszcze śpię. Poszedłem do łazienki, oblałem się wodą i dałem Twitterowi jesz-cze jedną szansę… Wklepuję adres dziennika Marca i widzę: „Ridiculo! De Gea no viene al Madrid!”. Myślę sobie, że nie dogadali się o parę ba-niek – bywa, nikt nie będzie Realowi wręczał swoich piłkarzy za bezcen. Jak przeczytałem rzeczywisty powód tej transferowej katastrofy, to auten-tycznie myślałem, że mamy Dia de

Page 59: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 59

los Santos Inocentes – hiszpańskie prima aprilis. Poczułem niesmak zmieszany z zażenowaniem.

Moim zdaniem nawet jeśli Manche-ster United się spóźnił z wysłaniem tego faksu, to nieumyślnie. Nie wie-rzę, że w ostatnim dniu okna mając na stolę kupę kasy, dobrego bramka-rza w zamian vs niezadowoloną świa-tową gwiazdę na ławce plus pazia na bramce, można zrobić coś takiego z premedytacją. Nie ta skala, nie ta liga. Gdzieś przeczytałem nawet, że Manchester owszem wysłał wszyst-ko o czasie, ale w pliku w formacie obsługiwanym przez Windows 95, co jest w tym momencie jakąś abstrak-cją. Nie wierzę, że w takiej instytucji mogą pracować tacy ignoranci.

Mamy teraz patową sytuację. De Gea nie przyszedł, może nie zrobił tyle co

Bale i Modrić, żeby tu przyjść, ale za swoje dostał, siedział na ławie, kon-traktu przedłużyć nie chciał, dostał w ucho od Van Gaala. Keylor Navas miał nadzieję bronić w Realu Ma-dryt, na ostatniej prostej ostatecznie zgodził się na transfer, tym bardziej, że zarabiałby tam o bańkę więcej. Do transferu nie doszło, De Gea nie wie, czy przedłużać kontrakt, Manchester zostaje ze słabiakiem między słupka-mi, jak nie przedłuży, będzie siedział co najmniej do stycznia, Keylor do-stał co prawda wraz z przeprosinami sporą podwyżkę zarobków, ale też nie wiemy, jak ewentualny transfer De Gei w styczniu wpłynie na jego formę. Cyrk.

Dla mnie Keylor Navas ma wszystkie papiery na bycie pierwszym bram-karzem Realu Madryt, co do tego nie ma wątpliwości. Ale nie potrafiłem

nie cieszyć się z przyjścia takiego porterazo jak De Gea. Szkoda byłoby zostawiać takiego cracka jak Keylor na ławie, więc transfer do MU wyda-wał mi się idealny w tej sytuacji. Nie wiemy, czy strony nie mają jakiegoś tajnego porozumienia. Ławka zmie-nia optykę. Dwa miesiące siedzenia na dupie i De Gea być może szyb-ciutko podpisze nowy kontrakt, nie wiadomo, czy wytrzyma do stycznia. Warto byłoby doprowadzić sprawę do końca i wyłożyć kawę na ławę – albo De Gea w styczniu albo Keylor do wieczności.

Najważniejsze, że faks z Porto przy-szedł na czas. Niezależnie, czy ktoś przyjdzie czy nie – Real Madryt ma w końcu godnie obstawioną bramkę, co pozwala z optymizmem patrzeć nam, kibicom, w przyszłość.

Page 60: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 60

Page 61: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 61

Z KIM W LIDZE MISTRZÓW?27 sierpnia odbyło się losowanie fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzów. Jak co roku, emocji nie zabrakło - już w pierwszej fazie dojdzie do kilku elektryzujących potyczek. Barcelona nie trafiła do najmocniejszej grupy, ale i tak zagra z drużynami, których lek-ceważyć w żaden sposób nie można. Na Camp Nou zawitają Bayer Leverkusen, AS Roma oraz BATE Borysów.

W tym roku UEFA zmieniła nie-co zasady rozstawienia klu-bów w koszykach. Do tej pory jedynym wyznacznikiem był

ranking klubowy. Tym razem do pierwszego koszyka trafił obrońca tytułu oraz mistrzowie siedmiu naj-lepszych lig kontynentu. To sprawiło, że w drugim koszyku znalazły się ta-kie drużyny jak Real, Atletico czy Ar-senal, z kolei w pierwszym było PSV i Benfica. Takie zestawienia zapewni-ły kibiców, że już w grupie obejrzymy przynajmniej kilka europejskich kla-syków.

Solidni AptekarzeDrużyna z Leverkusen od lat należy do czołówki niemieckiej Bundesli-gi. W ostatnich dziesięciu sezonach tylko dwukrotnie wypadła poza czo-łową piątkę. Nigdy nie udało jej się jednak zdobyć krajowego trofeum, a sztuki tej dokonywały w poprzed-nich latach choćby VfL Wolfsburg czy VfB Stuttgart. Nic dziwnego, że po udanych rozgrywkach w swo-im wykonaniu z klubu odchodzili tacy gracze jak Arturo Vidal, An-dre Schuerrle czy Emre Can. Każdy z nich przeszedł do zespołu, który grał o wyższe cele i mógł zapewnić rozwój przy najlepszych piłkarzach świata. Za każdego z nich Aptekarze inkasowali też solidną porcję gotów-ki. W tym samym czasie włodarze nie szczędzili jednak grosza na nowe nabytki. Za dwucyfrową liczbę mi-lionów euro na BayArena trafili cho-ciażby Heung Min Son (który tego lata odszedł do Tottenhamu) czy Ha-kan Calhanoglu, obecnie chyba naj-większa gwiazda drużyny.

Tego lata zarząd nie próżnował, tylko od razu zabrał się do uzupełniania braków w składzie i zastąpienia klu-

czowych zawodników z poprzedniej kampanii. Ofensywnie usposobio-nych Sona i Josipa Drmicia zastąpić mają Admir Mehmedi, Javier Her-nandez, który miał niezłą końców-kę ostatnich rozgrywek w barwach Realu Madryt, oraz Kevin Kampl, dla którego przygoda w Borussii Dortmund mogła być nieco lepsza. Wzmpcniono również defensywę - po udanym wypożyczeniu zdecy-dowano się wykupić Kyriakosa Pap-dopoulosa - greckiego stopera, które-go niegdyś uważano za największy talent w Europie na swojej pozycji, a także Jonathana Taha, (kolejną) nadzieję niemieckiego futbolu. Za 13 milionów euro kupiono także Char-lesa Aranguiza, chilijskiego defen-sywnego pomocnika, dla którego gra w Niemczech będzie pierwszą przy-godą poza Ameryką Południową.

Drużyna prowadzona przez chary-zmatycznego Rogera Schmidta pre-zentuje ładny dla oka futbol, oparty na grze ofensywnej. Prawdziwym liderem jest Hakan Calhanoglu, przez którego przechodzą wszystkie ataki. 21-latek już jest łakomym ką-skiem dla bogatszych klubów i po udanym obecnym sezonie być może zmieni pracodawcę. Reprezentant Turcji doskonale radzi sobie z piłką przy nodze, ma znakomity przegląd pola oraz strzał z dystansu. Bramki z rzutu wolnego zdobywane seriami w Bundeslidze są już chlebem po-wszednim, fanów niemieckiego fut-bolu w ogóle już nie dziwią.

Bayer do Ligi Mistrzów przebijał się przez eliminacje. W ostatniej fazie niemiecki zespół mierzył się z Lazio Rzym. W stolicy Włoch doznał poraż-ki 0:1, ale przed własną publicznością pokonał rywali aż 3:0, wykorzystując poważne błędy defensorów rywala.

W historii Ligi Mistrzów klub naj-lepszy wynik osiągnął w sezonie 2001/2002, kiedy uległ dopiero w fi-nale Realowi Madryt. Katem okazał się Zinedine Zidane, który zdobył słynnego gola wolejem - jedną z pięk-niejszych bramek w historii tych rozgrywek. Francuz ustalił wówczas wynik spotkania na 2:1 na korzyść swojej ekipy.

Roma ze Szczęsnym w bramceRoma w ostatnich sezonach to - jak często mówimy - drużyna zero-je-dynkowa. 10 poprzednich sezonów w Serie A to aż 6 drugich miejsc i 3 szóste pozycje. Kampania 2011/2012 była bardziej nieudana - ekipa ze Sta-dio Olimpico uplasowała się na loka-cie numer siedem. Klub, którego tre-nerem jest obecnie Rudi Garcia, od lat stara się zdetronizować Juventus, jednak ta sztuka za każdym razem okazuje się ponad jego siły. W tym roku ma być inaczej, stąd też kadra przeszła latem prawdziwą rewolucję. Do Milanu sprzedano dwóch Wło-chów - Romagnoliego i Bertolacciego (łącznie klub z San Siro zapłacił 45 milionów!). Z klubem pożegnali się też między innymi Mattia Destro, Mapou Yanga-Mbiwa oraz Jose Hole-bas. Na wypożyczenie udali się Adem Ljajić, Victor Ibarbo oraz Seydou Do-umbia, którzy nie przekonywali do siebie szkoleniowca.

Ubytki - zwłaszcza w formacji ofen-sywnej - trzeba było uzupełnić i wydaje się, że włodarze zrobili to z rozmysłem. Większość zawodni-ków przybyła do Rzymu na zasadzie wypożyczenia, jednak i tak zatrud-nienie takich zawodników jak Edin Dzeko, Mohamed Salah czy Iago Fa-lque (obecnie chyba podstawowe trio

Page 62: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 62

w ataku) może okazać się strzałem w dziesiątkę. Wypożyczono także dwóch młodych defensorów - Fran-cuza Lucasa Digne z PSG oraz Niem-ca Antonio Ruedigera ze Stuttgartu - oraz Wojciecha Szczęsnego, który prawdopodobnie będzie numerem jeden w bramce nowego klubu. So-lidnym uzupełnieniem składu mają być także William Vainqueur oraz młodzi Leandro Paredes oraz Ezequ-iel Ponce. Za sternikami Romy pra-cowite lato. Transfery dają jednak nadzieję na to, by w końcu sięgnąć po upragnione mistrzostwo Włoch i namieszanie w europejskich pucha-rach, zwłaszcza że żaden z kluczo-wych piłkarzy drużyny nie opuścił.

By wskazać jedną, największą gwiaz-dę drużyny, trzeba się chwilę zasta-

nowić, ponieważ w każdej formacji znajdzie się piłkarz klasy światowej. Obronę w ryzach trzyma Konstan-tinos Manolas, pomocą dyrygują Miralem Pjanić oraz Radja Naing-golan, a w ataku gole zapewniać powinien Dzeko. Wydaje się jednak, że największym mózgiem jest bo-śniacki środkowy pomocnik, który w zasadzie każdego lata jest jedną nogą poza Rzymem, ale zawsze uda-je się go ostatecznie zatrzymać. Pja-nić, były zawodnik Olympique Lyon, to nie typ piłkarza, który notuje w jednym sezonie po kilkanaście goli i asyst. Jego zadaniem jest łączenie linii defensywy oraz ataku i scalanie całej drużyny. To on jest głównym kreatorem ataków Giallorossich, bez którego fani nie wyobrażają sobie podstawowej jedenastki. Dzięki swo-

jej dobrej grze wielokrotnie był łą-czony z najlepszymi klubami Europy (między innymi z Barceloną), jednak na razie głównym celem 24-latka jest pomoc Romie w zdobywaniu trofe-ów.

Podobnie jak niemiecki rywal Barce-lony, również Roma nie ma wielkich sukcesów w Europie. Najlepszym rezultatem w Pucharze Mistrzów jest jak dotąd dotarcie do finału w sezonie 1983/1984. Lepszy okazał się wówczas Liverpool, który ze słyn-nym Ianem Rushem w składzie po-konał Włochów po rzutach karnych. W ostatnich sezonach klub dwukrot-nie z rzędu awansował do ćwierćfi-nału, gdzie lepszy okazywał się Man-chester United (w sezonie 2006/2007 Włosi ulegli w pamiętnym rewanżu na wyjeździe aż 1:7).

Hakan Çalhanoğlu

Miralem Pjanić

Page 63: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 63

Białoruski kopciuszekBATE Borysów jest na papierze zde-cydowanym outsiderem w tym ze-stawieniu. Jak pokazał już jednak wielokrotnie sport (nie tylko fut-bol), lekceważyć nikogo nie można. Zwłaszcza na boisku rywala, gdzie przeciwnicy mogą zmagać się z bar-dzo niską temperaturą, co rzecz jasna nie ułatwi nikomu gry. Kto wie, czy to nie BATE rozda ostatecznie kar-ty i zadecyduje, kto awansuje dalej. Każda strata punktów z białoruskim klubem może być bardzo kosztowna. A ta ekipa już pokazywała, że potra-fi zaskoczyć - rok temu pokonała na własnym obiekcie Athletic Bilbao, a trzy sezony temu zrobiła to samo z Bayernem Monachium! Początek tamtej kampanii był w ogóle bardzo udany, ponieważ udało się także wy-grać na wyjeździe z Lille. Później, po

dwóch zwycięstwach przyszły jed-nak same porażki i awans z grupy przeszedł obok nosa.

Klub w dużej mierze zależy od do-świadczonych Białorusinów, którzy z kolei stanowią o sile kadry narodo-wej. Kibice, którzy nie znają realiów tamtego futbolu, kojarzą być może tylko Aleksandra Hleba. Zawodnik, który największe sukcesy indywidu-alne święcił podczas gry w Arsenalu, miał swój epizod w stolicy Katalonii. Tam jednak kariery nie zrobił, a te-raz na koniec wrócił do kraju, gdzie zarabia na spokojną emeryturę. Ważniejszą postacią jest jednak o rok starszy snajper, Witalij Rodionow.

W barwach BATE rozegał ponad 330 spotkań, w których do siatki rywala trafił 132 razy. Bez jego bramek zespół na pewno nie odnosiłby tak znaczą-cych sukcesów. Dość powiedzieć, że klub wygrał ligę białoruską dziewięć razy z rzędu, a od 1998 roku (w tym roku awansował do elity) tylko raz wypadł poza podium - kompletna dominacja!

By grać w grupie z Barceloną, Bay-erem i Romą, klub z Białorusi musiał przebrnąć aż trzy rundy eliminacyj-ne (zaczynał swoje zmagania w tym samym momencie co Lech Poznań). W drugiej rundzie wyeliminował ir-landzki Dundalk, wygrywając u sie-bie 2:1 i bezbramkowo remisując na wyspach. Kolejna faza to starcie z węgierskim Videotonem - 1:1 na wy-jeździe i 1:0 u siebie. Ostatnia runda

okazała się najtrudniejsza, bowiem trzeba było zmierzyć się z Partiza-nem Belgrad. W Białorusi padł wy-nik 1:0 dla gospodarzy, z kolei w re-wanżu wygrali Serbowie 2:1. Bramka strzelona w drugim spotkaniu dała jednak BATE awans do fazy grupo-wej.

Mierzyć siły na zamiaryW Barcelonie nikt nie powie, że celem jest tylko wyjście z grupy. Tak samo nikt nie zadeklaruje, że BATE inte-resuje tylko zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc. Duma Katalo-nii gra o pierwsze miejsce, to jasne. Wówczas na podopiecznych Luisa Enrique w 1/8 finału czekałby teore-

tycznie łatwiejszy rywal (choć przy tegorocznych zestawieniach grupo-wych wcale nie jest to takie oczywi-ste). Natomiast klub z Borysowa chce się przede wszystkim po raz kolejny pokazać z niezłej strony, prezentując jakąś małą niespodzianką, jaką by-łoby jakiekolwiek urwanie punktów faworytom. Miejsce w pierwszej trój-ce byłoby olbrzymią sensacją, wszak wszyscy rywale pod względem po-tencjału finansowego i sportowego to dwa poziomy wyżej. Z kolei Roma i Bayer powinny stoczyć bój o awans do kolejnej fazy. Kto wie, czy potycz-ki między tymi dwoma ekipami nie będą najciekawszymi starciami w tej grupie. Pojedynki Leno kontra Szczę-sny, Calhanoglu kontra Pjanić czy Kiessling kontra Dzeko zapowiadają się naprawdę smacznie i mogą być najlepszą reklamą Ligi Mistrzów.

Obecna formuła europejskich roz-grywek sprawia jednak, że być może lepiej przegrać tę wewnętrzną rywa-lizację i... zająć trzecie miejsce. Włosi czy Niemcy byliby bowiem jednym z większych faworytów Ligi Euro-py, do której by się wówczas dostali. Z kolei zwycięzca tego trofeum ma zapewniony start w przyszłorocznej edycji Champions League. Piłka noż-na to też biznes i umiejętność kom-binowania, o czym coraz częściej mamy okazję się przekonać. Miejmy jednak nadzieję, że wraz z pierw-szym gwizdkiem takie rozmyślania odejdą w kąt i będziemy się cieszyć tylko grą piłkarzy. Jedno jest pewne - warto śledzić grupę E!

Witalij Rodionow

Page 64: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 64

1. M jak menedżer Rafael BenitezZacznijmy od tego, co wydarzyło się latem tego roku w Realu Madryt. Carlo Ancelotti zostaje przegnany ze stanowiska trenera Królewskich, a jego miejsce zajmuje wybitna oso-bowość trenerska – Rafa Benitez. Ten, który im dłużej prowadzi swoją karierę, tym gorsze odnosi wyniki. Coś jak filmowy Benjamin Button, który urodził się w starym ciele, a zmarł w młodym, tylko tutaj rozpo-czął karierę jako sprawny manager, a zakończył jak Zbigniew Boniek. Co prawda z Realem jakieś trofeum mu wpadnie, bo z taką paką nie widzę in-nej opcji, ale to nie zmienia faktu, że w ostatnich latach raczej zawodził.

Ale nie o tym, nie o tym. Chodzi bardziej o to, jaką Benitez ma wi-

zję Realu. W okresie wakacyjnym przejechał się na osobiste spotkanie z Garethem Balem, by przekazać mu, że widzi w nim przyszłego lidera ze-społu. Pierwsze mecze tego sezonu pokazują, że to Walijczyk ma być sil-nikiem Królewskich i na nim opiera się gra zespołu. A co z Ronaldo? Cóż… z nim trener nie pojechał się spotkać. I to chyba jest wystarczająco wy-mowna sprawa. Oczywiście ktoś po-wie, że to o niczym nie świadczy, ale szkoda klawiatury na tłumaczenie, jak bzdurne jest to stwierdzenie.

Czas, w którym to Cristiano był na szczycie hierarchii liderów w Madrycie właśnie minął. I na-wet, jeśli dla wielu nadal jest najważ-

niejszy, to różnica pomiędzy nim, a następnymi w kolejce gwiazdora-mi jest już naprawdę niewielka. I nie chodzi o to, że to Bale strzelał w lidze, a Cristiano póki co nie, bo to się może zmienić po kwadransie następnego meczu. Nie chodzi o to, że Ronaldo był hejtowany za swoją grę w ostat-nich spotkaniach, a inni wychwa-lani pod niebiosa. Chodzi o czystą obserwację, z której jasno wynika, że skończyło się granie na Ronaldo i traktowanie go, jako najmocniejsze-

Czas, w którym to Cristiano był na szczy-cie hierarchii liderów w Madrycie wła-

śnie minął. I nawet, jeśli dla wielu nadal jest najważniejszy, to różnica pomiędzy nim, a następnymi w kolejce gwiazdora-

mi jest już naprawdę niewielka.

Tytuł długi, tytuł kontrower-syjny, a przede wszystkim mojego autorstwa (więc fani Portugalczyka zapewne mogą spać spokojnie). Gdy Cristiano odbierał zasłużoną, trzecią Złotą Piłkę w swojej karierze powiedziałem, że to jego ostat-nia. Upłynęło kilka dobrych miesięcy i póki co wszystko układa się tak, jak przewidzia-łem. Ale po kolei. Po prostu przedstawię 5 punktów, dla których uważam, że jesteśmy świadkami zmierzchu tego wybitnego piłkarza… zmierz-chu, o którym inni mogą tylko pomarzyć.

Page 65: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 65

5 POWODÓW, DLA KTÓRYCH CR7

NIGDY JUŻ NIE DOSTANIE ZŁOTEJ PIŁKI

go i niezawodnego ogniwa. Pojawiły się młode twarze i Benitez ma ochotę wykorzystać ich motywację.

2. E jak efekt świeżościNo właśnie, te młode nazwiska: Bale czy James, to niewątpliwie świetni piłkarze. Co prawda wątpię, by do-równali w swojej karierze Portugal-czykowi, ale obecnie mają coś, czego on nie ma: kilka lat mniej na karku, głód trofeów, głód nagród oraz chwa-ły, a także wsparcie trenera (który, jak wspomniałem, ma zamiar wy-korzystać to nienasycenie). Oczywi-ście Ronaldo jest pod kątem motywacji prawdziwym spe-cjalistą i nikt nie powinien wątpić, że zrobi wszystko, by pozostać na szczycie przez kolejne lata… ale wielu przed nim miało podobny plan, a jednak znajdywały się chło-paczki, które kazały im zwe-ryfikować postanowienia.

Im słabsza pozycja Ronaldo w Re-alu, tym mniejsza szansa na zdoby-wanie indywidualnych nagród. To chyba oczywiste. Do tej pory Por-tugalczyk deklasował kolegów, jeśli chodzi o klasyfikację strzelców, czy kanadyjkę, ale nie wydaje się, by ten stan miał się długo utrzymywać. Nie z Balem, po którym jeżdżono przez większość z ostatnich 48 miesięcy jak po starej kobyle (moim zdaniem w sumie słusznie), a który w końcu jest ustawiany tam, gdzie chce grać. Nie z Jamesem, który potrafi błysnąć geniuszem i w jednym spotkaniu dać dwóch kandydatów do nagrody

bramki sezonu. Przede wszystkim jednak – nie z Ronaldo grającym na lewym skrzydle i obarczonym obo-wiązkami defensywnymi.

O ile do tej pory każdy sukces Realu wiązało się ściśle z Portugalczykiem, o tyle teraz przyjdzie zastanowienie. „Zaraz, zaraz – Bale wcale nie ma specjalnie gorszych statystyk niż on, a zobaczmy, gdzie zaprowadził repre-zentację Walii” – pomyślą niektórzy. Inni to samo powiedzą o Jamesie. Tymczasem Portugalia, choć lide-ruje w grupie walczącej o awans do

EURO 2016, to jednak swoją grą nie przekonuje. To się może zmienić, ja-sne, ale na pewno nic nie jest już ta-kie oczywiste, jak do tej pory.

3. S jak starośćRonaldo na pewno stary nie jest, ale jeśli chodzi o atrybuty piłkarskie ra-czej znajduje się na linii pochylonej w dół, niż w górę. To naturalne. Po przekroczeniu pewnego wieku pił-karz automatycznie gra coraz gorzej. Natury nie da się oszukać. Co praw-da Cristiano na pewno będzie sku-tecznie starał się robić ją w konia, a wszystko dzięki samodyscyplinie

i ciężkiej pracy, ale mimo wszyst-ko – lepszy od siebie samego z naj-lepszego okresu już nie będzie. Ten czas jest już za nim i to chyba jest dla wszystkich oczywiste (chyba, że dla ślepo zapatrzonych w niego fanów, co w sumie jest urocze).

Nie wątpię, że okres starzenia się Por-tugalczyk przejdzie fantastycznie, że nadal będzie lepszy od zdecydowa-nej większości kopaczy w sile wie-ku. Jasna sprawa, każdy widzi, jak on pracuje. Ale mimo wszystko jego liczby będą coraz gorsze, a ponieważ

postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko, to wszyscy wiele od niego wymagają. Zdecydowanie więcej, niż od innych. W takim razie zaczną się przemyślenia, czy zasłu-guje na wyróżnienie, skoro już nie strzela w lidze 40 bra-mek, a „tylko” 30 itp.

Nikt nie chce się starzeć. Wszyscy chcielibyśmy, by nasi idole byli zawsze młodzi i sprawni. Nie da się. Zawsze przyjdzie okres, w któ-rym czas zacznie nas ciągnąć do zie-mi i moim zdaniem Portugalczyk właśnie dotyka tego momentu.

4. S jak syfTen punkt jest chyba najdziwniej-szy i opiera się o wróżenie z fusów (tia, jakby pozostałe były inne). Bo zakładając, że spełni się wszystko to, o czym pisałem, powyżej, to czy Portugalczyk tak łatwo przejdzie na tym do porządku dziennego? Czy nie będzie miał za złe trenerowi, że

Maciej Krawczyk @Dissblaster Twórca fanpage Hala Dzieci oraz serwisu Footroll

Po przekroczeniu pewnego wieku piłkarz auto-matycznie gra coraz gorzej. Natury nie da się oszukać. Co prawda Cristiano na pewno będzie skutecznie starał się robić ją w konia, a wszyst-ko dzięki samodyscyplinie i ciężkiej pracy, ale mimo wszystko – lepszy od siebie samego z najlepszego okresu już nie będzie.

>

Page 66: Test 09.2015

FELIETON

Barça Flash 66

wprowadził zupełnie nowy porządek pomijając przy tym wszystko, co Cri-stiano dotychczas zrobił dla klubu? Nie można tego wykluczyć.

Co więcej, po słodkim przywitaniu, jakie Ronaldo zgotował Bale’owi w klubie, odnoszę wrażenie, że ostat-nio już nie darzy go specjalną miło-ścią. Myślę, że mamy tutaj starcie dwóch samców alfa… a w zasadzie jednego, prawdziwego koguta, z pre-tendentem do liderowania reszcie kurczaków. Taka sytuacja często sprawia, że w drużynie tworzą się obozy, zaczyna się wspomniany syf, a to przekłada się na wyniki zespołu. Słabe wyniki zespołu, to natomiast pewność, że nie dostanie się Złotej Piłki. I tak oto koło się zamyka.

5. I jak inni piłkarzeNo właśnie! Wspomniałem już o tym, że w samym Realu Madryt Portugal-czykowi rośnie mocna konkurencja. Tymczasem w innych klubach i w in-nych ligach też rozwijają się piłka-rze, którzy mogą liczyć na zdobycie tej najbardziej prestiżowej nagrody indywidualnej. Fani Premier League wymienią Hazarda, ktoś inny wska-że Neymara, a o Bale’u czy Jamesie już wspominałem. Nie da się ukryć, że konkurencja konkretna, ambitna

i utalentowana. Ci zawodnicy od-grywają czołowe role w swoich ze-społach – w zespołach walczących o najwyższe cele zarówno w swoich ligach, jak i w Lidze Mistrzów.

A tutaj z każdym rokiem będą do-chodziły kolejne nazwiska. Kolejne wielkie transfery, kolejne wynalazki, kolejne eksplozje formy. To normal-ne i wręcz pożądane dla świata piłki nożnej. I znowu – Ronaldo na pewno nadal będzie wysoko ceniony jako piłkarz, ale czy nadal na tyle, by sta-wiać go wysoko ponad całą resztą? Wątpię. A to rodzi kolejne wątpliwo-ści głosujących.

Podałem pięć powodów, z których tak naprawdę żadnego nie uważam za decydujący o tym, że Cristiano ni-gdy więcej nie dostanie Złotej Piłki. Jakiś wpływ będą miały na pewno, ale główny powód jest gdzie indziej. Wystarczy zebrać literki każdego z wymienionych punktów i wszystko stanie się jasne: Messi.

Nie jestem fanbojem Argentyńczy-ka. Powiem nawet, że na liście mo-ich ulubionych piłkarzy zajmuje on raczej odległą pozycję. Jednak jako miłośnik piłki nożnej nie mogę nie

być zakochanym w jego sposobie gry w piłkę nożną, w jego talencie i umie-jętnościach. A teraz ta „maszyna” (:D) wchodzi właśnie w najlepszy wiek dla piłkarza. Ronaldo w „złotym wie-ku” zgarnął dwie Złote Piłki. W tym roku Messi zgarnie swoją piątą, to praktycznie pewne. Tylko kataklizm mógłby pozbawić go tego zaszczytu, a na ten się nie zanosi. Tylko kolej-ny huragan listopadowych bramek Ronaldo mógłby wprowadzić jakieś wątpliwości, ale musiałoby to być na-prawdę wyjątkowe tornado, w które-go wystąpienie ciężko uwierzyć.

I to by było w sumie na tyle. Messi i kropka (nienawiści). Dla mnie to proste jak konstrukcja cepa, wszyst-ko wydaje się logiczne i przewidy-walne. Gdybym miał stawiać hajs, to właśnie na taki rozwój wydarzeń bym postawił. Ale mówimy o piłce nożnej. Tutaj nawet jak wydaje Ci się, że coś wiesz, to pamiętaj, że g**no wiesz. Poza tym… ja przecież zawsze się mylę, więc fani Portugalczyka mogą spać spokojnie, jak pisałem na wstępie. O ile oczywiście powyższa treść nie wywołuje w nich konster-nacji i nie przywołuje myśli, że rze-czywiście coś w tym jest.

Messi z najlepszym zawodnikiem wg UEFA ubiegłego sezonu. A to dopiero początek...

>

Page 67: Test 09.2015

Barça Flash 67

REKLAMA

Page 68: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 68

Page 69: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 69

Page 70: Test 09.2015

ARTYKUŁ

Barça Flash 70