s.2
-
Upload
benja-stig-fagerland -
Category
Documents
-
view
212 -
download
0
description
Transcript of s.2
P O L I T Y K A nr 9 (2745), 27 lutego 2010 91
REKLAMA
czającym milion koron (około pół miliona złotych). Od tego roku ustawą objęte zo-staną także spółki, których udziałowcem są organy samorządu terytorialnego.
Sukces osiągnięto dzięki dobremu przygotowaniu do wprowadzenia prze-pisów. Norweska Organizacja Praco-dawców (NHO), od początku radykal-nie przeciwna przymusowemu kwoto-waniu (w Skandynawii nie używa się w tym kontekście słowa parytet), podjęła jednak akcję rekrutowania i kształcenia odpowiednich kandydatek. To właśnie NHO zainicjowała program Female Fu-ture i postawiła na jego czele Fagerland, która wyszkoliła kilkaset kobiet, a sama zdobyła sławę w międzynarodowych kręgach gospodarczych. Benja Fagerland mówi, że właściwie mogłaby nie praco-wać, tylko jeździć po świecie z wykłada-mi propagującymi norweskie osiągnię-cia, inkasując pięcio-, a nawet sześciocy-frowe kwoty za każdą prelekcję.
Pułapki kwotMimo to kobiet z kompetencjami do
pracy w zarządach jest, jak się od po-czątku obawiano, ciągle za mało. Nie-które spółki uciekły od obowiązującej ustaw y, pozbywając się przymiotni-ka „publiczna”. Liczba spółek publicz-nych spadła w związku z tym z 600 do 450. Część zastosowała inne tricki, ob-niżając na przykład liczbę osób, a tym samym i kobiet, w zarządach. Pogoń za kobietami spowodowała, że sięgnięto także po rezerwy zagraniczne, głównie ze Skandynawii. Wytworzyła się nawet grupa kilkuset kobiet zasiadających za-wodowo w radach nadzorczych. Rekor-dzistka ma na swoim koncie aż 30 róż-nych spółek. Prasa nazywa je złośliwie „złotymi spódniczkami”.
Toril Nag, szefowa norweskiego koncer-nu Fokus Bank, od początku przestrzega-ła przed podobnym obrotem spraw. Wy-pełnienie kwoty za wszelką cenę może obniżać jakość zarządów. A mężczyźni, wykorzystując tę słabość, będą i tak do-minującą siłą – wyjaśnia Nag. Krytycy kwotowania obawiają się także zwiększe-nia wpływu polityków na decyzje bizne-sowe. Co będzie – pyta konserwatywna posłanka szwedzkiego parlamentu, pro-fesor ekonomii i członkini zarządów wie-lu norweskich spółek, Anne-Marie Paals-son – jeśli i inne grupy w społeczeństwie poczują się zmarginalizowane w swym wpływie na gospodarkę?
Mimo krytycznych uwag Paalsson jest pozytywnie nastawiona do takiej meto-dy wspierania aktywności ekonomicz-nej kobiet. Plusy przeważają. Więcej ko-biet w zarządach generuje wyższe zyski – wykazują liczne skandynawskie bada-nia. Instytut Ekonomiki Przedsiębiorstw w szwedzkiej Uppsali po analizie wyni-ków kilkuset wielkich zakładów wykazał,
że zyski są dwukrotnie wyższe tam, gdzie jest najwięcej kobiet w gremiach kierow-niczych. Propagatorzy równouprawnie-nia powołują się na podobne wyniki oce-ny 2,5 tys. przedsiębiorstw w Danii, a tak-że na amerykańskie badania prowadzone przez nowojorski Catalyst Institute.
Anna Carrfors Braakenhielm, szefo-wa specjalistycznego pisma „Passion for Business”, skierowanego do skandynaw-skich kobiet interesu, twierdzi, że zwięk-szenie ich roli w kierowaniu jest szczegól-nie potrzebne dzisiaj, w czasach nieprze-zwyciężonego jeszcze kryzysu. Kobiety są, jej zdaniem, sprawniejsze w zarządza-niu w sytuacjach kryzysowych, potrafi ą lepiej liczyć i dostrzegać szanse, których nie widzą mężczyźni. Są lepiej wykształ-cone; na studiach jest więcej studentek niż studentów i w dodatku panie kończą uczelnie z lepszymi wynikami.
Nie wszystkim trafi a to jednak do prze-konania. Gdyby rzeczywiście było tak, że kobiety mają lepsze wyniki, to należało-by im przekazać całą władzę nad gospo-darką, twierdzą krytycy. Ich zdaniem, przedsiębiorstwa osiągające wcześniej lepsze wyniki są także bardziej otwarte dla kobiet w organach zarządzających. Odwieczny spór: jajko czy kura? Wszyscy są jednak za zwiększeniem liczby kobiet na gospodarczych szczytach. Kwotowa-nie w radach nadzorczych nie spowo-dowało radykalnego postępu w awansie kobiet, a nawet go powstrzymało, trzeba było bowiem wypełnić kwoty. W orga-nach wykonawczych, najważniejszych, kobiet jest nadal bardzo mało i nic się pod tym względem nie poprawia. I naj-gorsze jest to, że nikt nie wie, jak ten pro-blem rozwiązać.
Tańsza płećKobiety powinny się bardziej nastawić
na osobistą karierę zawodową, zamiast zabiegać o atrakcyjne miejsca w radach nadzorczych. O awansie kobiet w go-spodarce mogą przesądzać także inne czynniki – uważa Anniken Huitfeldt, do niedawna norweska minister ds. równo-uprawnienia, a od paru miesięcy minister kultury. Chociaż oczy świata zwrócone są na Norwegię, nikt nie dostrzega, że jeśli chodzi o segregację zawodową, to jest ona na jednym z ostatnich miejsc w Europie.
Pani minister chętnie wprowadziłaby system kwotowania liczby mężczyzn za-trudnionych w przedszkolach lub innych placówkach opiekuńczych. Do pewnych zawodów, nawet atrakcyjnych jak medy-cyna czy weterynaria, trzeba mężczyzn ciągnąć niemal na siłę. O równoupraw-nieniu zawodowym świadczy także reali-zacja hasła „równa płaca za równą pracę”. Mimo postępu zarobki kobiet w Skandy-nawii są nadal średnio o kilkanaście pro-cent niższe niż mężczyzn, którzy pracują na tych samych stanowiskach.
Kwotowanie czy parytety mają ogrom-ną siłę przyciągania, przyznaje Huitfeldt. Dlatego wiele krajów próbuje pójść w śla-dy Norwegii: Francja, Holandia, Hiszpa-nia, Finlandia, Szwecja. Ale – jak tłuma-czy była minister ds. równouprawnienia – dopóki nie rozwiąże się innych proble-mów równouprawnienia, nie pomoże ko-bietom godzić pracę z obowiązkami do-mowymi i wychowawczymi, ich awans zawodowy będzie wciąż utrudniony. Istnieją nadal trudne do przewalczenia przeszkody, choć właśnie kobiety skan-dynawskie osiągnęły pod tym względem więcej niż ich siostry w Europie. n