Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

156
PL ISSN 0033–2186 INDEKS 370940 PRZEGL¥D HISTORYCZNY TOM XCI Zeszyt 1 WARSZAWA 2000

Transcript of Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Page 1: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

PL ISSN 0033–2186INDEKS 370940

PRZEGL¥DHISTORYCZNY

TOM XCI

Z e s z y t 1

WARSZAWA 2000

Page 2: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

P R Z E G L ¥ D H I S T O R Y C Z NY

Pismo Towarzystwa Mi³oœników Historii w WarszawieOddzia³u Polskiego Towarzystwa Historycznego

i Instytutu Historycznego Uniwersytetu WarszawskiegoTom XCI, 2000 Zeszyt 1

KOMITET REDAKCYJNY

Jacek Adamczyk — sekretarz, Andrzej Garlicki, Stefan K. Kuczyñski,W³odzimierz Lengauer — zastêpca redaktora, Antoni M¹czak, Krzysztof

Skwierczyñski — sekretarz, Andrzej Szwarc, Andrzej Wyrobisz — redaktor

Publikacja dofinansowana przez Komitet Badañ Naukowych

© Copyright by Towarzystwo Mi³oœników Historii & Wydawnictwo DiG, 2000

Abstrakty i spis treœci w jêzyku polskim i angielskim znajduj¹ siê w internecie:http://www.dig.com.pl/dig/abstrakty/index.html

T³umaczenie: Aleksandra Rodziñska–Chojnowska

Korekta: Jolanta Rudziñska

Redakcja technicznaWydawnictwo DiG

ADRES REDAKCJI

Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego00–325 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieœcie 26/28

PL 00–322 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieœcie 62tel./fax 828–00–96 (7 linii)

E–mail: [email protected]; http://www.dig.com.pl

Nak³ad 500 egz.Do druku oddano i druk ukoñczono w marcu 2000 r.w Drukarni Wydawnictw Naukowych S.A. w £odzi

Page 3: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Pamiêci Profesora Aleksandra Gieysztora (1916–1999)

Oddajemy do r¹k Czytelników zeszyt „Przegl¹du Historycznego” poœwiêcony pamiê-ci Profesora Aleksandra G i e y s z t o r a w pierwsz¹ rocznicê Jego œmierci. W ci¹gu ubie-g³ego roku ukaza³o siê ju¿ wiele publikacji o charakterze biograficznym lub wspomnienio-wym, omawiaj¹cych ró¿ne dziedziny dzia³alnoœci naukowej i spo³ecznej Profesora, Jegozas³ugi dla polskiej i europejskiej kultury, nauki, zw³aszcza zaœ nauk historycznych. Re-dakcja „Przegl¹du Historycznego” ma szczególne powody, by do tych g³osów siê do³¹czyæ,publikuj¹c niniejszy zeszyt zawieraj¹cy artyku³y o ró¿nych dzia³ach nauk historycznych,które by³y przedmiotem zainteresowañ Profesora Gieysztora. Profesor by³ bowiem odroku 1949 cz³onkiem Rady Redakcyjnej „Przegl¹du Historycznego”, a¿ do momentu jejlikwidacji decyzj¹ Biura Wydawnictw Polskiej Akademii Nauk w 1970 r. Rada owa by³aorganem doradczym i opiniodawczym wobec Komitetu Redakcyjnego, czyli œcis³ej Re-dakcji, poniewa¿ jednak sk³ada³a siê z historyków o uznanym autorytecie naukowym,pe³ni³a w ówczesnej sytuacji politycznej równie¿ rolê pewnej os³ony przed zewnêtrznymipozanaukowymi ingerencjami. Nie wszyscy jej cz³onkowie byli jednakowo czynni, niektó-rzy rzadko uczestniczyli w jej pracach. Wszelako Profesor Gieysztor nale¿a³ do najaktyw-niejszych cz³onków Rady, obecny na jej zebraniach, a ponadto zawsze gotów do udzielaniakonsultacji i wsparcia poza oficjalnymi spotkaniami. Rady Profesora by³y nie tylko m¹drei trafne, ale przede wszystkim ¿yczliwe. By³o to bardzo wa¿ne w czasach, gdy zarównostosunki polityczne w kraju, jak i nie zawsze sympatyczne uk³ady personalne w samymœrodowisku historyków czyni³y redagowanie czasopisma naukowego zadaniem trudnym,niekiedy wrêcz ryzykownym. Ale by³o to tak¿e wa¿ne dla ówczesnej Redakcji, która przezd³ugi czas sk³ada³a siê tylko z dwóch osób: redaktora naczelnego (specjalisty historiiXIX w.) oraz jego zastêpcy (historyka staro¿ytnoœci), podczas gdy sekretariat Redak-cji tworzy³o kilku historyków bardzo jeszcze wtedy m³odych i niedoœwiadczonych. Konsul-tacje znakomitego mediewisty, Aleksandra Gieysztora, by³y bezcenne w redagowaniuczasopisma.

Profesor Gieysztor mia³ bardzo wielu uczniów, ale jeszcze liczniejsze by³o gronohistoryków, archeologów, historyków sztuki, którzy nie bêd¹c Jego uczniami sensu stricto,to znaczy nie uczestnicz¹c w Jego seminarium, nie pisz¹c pod Jego kierunkiem pracmagisterskich lub doktorskich, byli przez Niego nauczani: w trakcie prowadzonych przezProfesora æwiczeñ z historii œredniowiecznej i z nauk pomocniczych historii, ale tak¿epodczas objazdów naukowych, w czasie terenowych badañ, na ró¿norakich sympozjachi konferencjach. Ka¿dy bezpoœredni kontakt z Profesorem by³ pouczaj¹cy i inspiruj¹cy. Powielu latach uczestnicy tych spotkañ, którzy niekiedy nawet daleko odeszli od mediewi-styki lub od historii i badañ naukowych w ogóle, uœwiadamiaj¹ sobie, jak wiele ich forma-cja intelektualna i przygotowanie do ¿ycia w spo³eczeñstwie zawdziêczaj¹ AleksandrowiGieysztorowi.

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

Page 4: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Zanim Profesor Aleksander Gieysztor doczeka siê nale¿nego Mu biogramu w „Pol-skim s³owniku biograficznym” oraz odpowiedniej naukowej monografii omawiaj¹cejdzie³o Jego ¿ycia, publikowane poni¿ej teksty powinny dostarczyæ najniezbêdniejszycho Nim informacji. S¹ to opracowania naukowe napisane przez uczniów, bliskich przyjació³i wspó³pracowników Profesora. Czytelnika nie powinien wiêc zdziwiæ fakt, ¿e znajdziew nich fragmenty o silnym zabarwieniu emocjonalnym, niekiedy wspomnienia. Te wspomnie-nia s¹ tutaj niezwykle wa¿ne i maj¹ te¿ aspekt poznawczy i naukowy, oddaj¹ bowiem cechyosobowoœci Profesora oraz atmosferê epoki, w której ¿y³ i dzia³a³, a która w dokumentacjiarchiwalnej nie mog³a znaleŸæ odbicia.

Page 5: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

R O Z P R A W Y

JULIUSZ BARDACHUniwersytet WarszawskiWydzia³ Prawa i Administracji

Aleksander Gieysztor a historia pañstwa i prawa

Aleksander Gieysztor a historia pañstwa i prawaALEKSANDER GIEYSZTOR A HISTORIA PAÑSTWA I PRAWA

Polskie nauki historyczne, w tej liczbie i historyczno–prawne, ponios³y wielk¹ stratê.9 lutego 1999 odszed³ znamienity historyk, którego osobowoœæ wycisnê³a piêtno nie tylkona polskiej humanistyce, ale zaznaczy³a siê tak¿e w ¿yciu narodu — Aleksander G i e y -s z t o r. Poœwiêcono Mu w prasie i czasopismach wiele uwagi, podkreœlaj¹c szeroki zakreszainteresowañ, aktywnoœci naukowo–badawczej oraz organizacyjnej, a tak¿e dzia³alnoœcispo³ecznej. W tym miejscu spróbujmy skupiæ siê na Jego dorobku i osi¹gniêciach jakouczonego, szczególnie w zwi¹zku z problematyk¹ historii ustroju i prawa1.

Drogê badañ historycznych Aleksander Gieysztor wytkn¹³ sobie od lat m³odzieñ-czych. Na Wydziale Historyczno–Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego by³ ucz-niem polihistora, twórcy miêdzywojennej warszawskiej szko³y historycznej, profesoraMarcelego H a n d e l s m a n a, prawnika z wykszta³cenia. Mistrz by³ wzorem dla m³odegostudenta. Zwróci³em na to uwagê przed kilku laty w laudacji na uroczystoœci odnowieniadoktoratu Aleksandra Gieysztora w jego piêædziesiêciolecie2. Gdy czyta³em charaktery-stykê Marcelego Handelsmana w pos³owiu Gieysztora do ksi¹¿ki Handelsmana „Œrednio-wiecze polskie i powszechne”, znalaz³em tam nastêpuj¹ce sformu³owania:

„Starsze i œrednie pokolenie historyków polskich zachowa³o pamiêæ o MarcelimHandelsmanie jako wszechstronnym umyœle, wybitnym i szerokim badaczu, dzielnymorganizatorze zawodu historyków i ich reprezentancie w kraju i zagranic¹, nauczycieluakademickim o piêknych wynikach dydaktycznych i wychowawczych, obywatelu pe³nympatriotycznej i demokratycznej troski o dzieñ dzisiejszy i jutro swojej ojczyzny”.

A w dalszym ci¹gu by³a mowa o tym, ¿e w œrodowisku historycznym stanowi³ M. Han-delsman „filar i postaæ g³ówn¹ — —, a to co rozk³ada³oby siê na wielu ludzi, ³¹czy³ onw sobie w harmonijn¹ jednoœæ jednego cz³owieka”3.

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 Poszerzon¹ wersjê artyku³u o tym¿e tytule publikujê jednoczeœnie w „Czasopiœmie Prawno–Historycz-nym” t. LI, 1999, z. 1–2.

2 Uroczystoœæ odby³a siê 28 maja 1996 w Auditorium Maximum UW pod prezydencj¹ JM Rektora W³odzi-mierza Siwiñskiego i zgromadzi³a licznych przyjació³, kolegów, uczniów, osób darz¹cych Jubilata uznaniemi szacunkiem, przyby³ych z ca³ego kraju.

3 M. H a n d e l s m a n, Œredniowiecze polskie i powszechne. Wybór pism, Warszawa 1966, s. 351.

Page 6: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Po zacytowaniu tych s³ów powiedzia³em: „Powy¿sza ocena stanowiæ mo¿e w jakimœstopniu klucz do zrozumienia fenomenu, jakim jest postaæ Aleksandra Gieysztora”.Sk³onny jestem tê tezê podtrzymywaæ.

Nauki pomocnicze historii oraz analizê Ÿróde³ polskiego œredniowiecza A. Gieysztorpoznawa³ na seminarium Stanis³awa K ê t r z y ñ s k i e g o, który w kilka lat potem zosta³Jego promotorem. Poœwiêci³ Mu wnikliwy i pe³en ciep³a esej w ksi¹¿ce o historykachwarszawskich4. Uczêszcza³ tak¿e na zajêcia z historii sztuki, na wyk³ady i seminaria pro-fesora Zygmunta B a t o w s k i e g o i docenta Micha³a W a l i c k i e g o. W tym¿e cza-sie otrzyma³ stypendium archiwalne i w latach 1935–1937 przez 22 miesi¹ce pracowa³po 4 godziny dziennie przez 5 dni w tygodniu w Archiwum G³ównym pod kierunkiemdyrektora dr. Józefa S i e m i e ñ s k i e g o, historyka prawa, który w przygotowaniu dopracy archiwalnej zwraca³ uwagê na znajomoœæ ustroju i prawa dawnej Rzeczypospolitej.A. Gieysztor w swoich wspomnieniach, „W Archiwum G³ównym prawie przed pó³wie-czem”, podkreœla³, ¿e praca w tym archiwum wywar³a du¿y wp³yw na Jego formacjênaukow¹5.

Po udziale w kampanii wrzeœniowej, zaanga¿owany od kwietnia 1940 r. w pracêkonspiracyjn¹6, Gieysztor pracowa³ równolegle nad rozpraw¹ doktorsk¹ ze œredniowiecz-nej historii powszechnej. Pracê „Ze studiów nad genez¹ wypraw krzy¿owych. EncyklikaSergiusza IV” ukoñczy³ w 1942 r. W przewodzie doktorskim zaznaczy³o siê wyraŸnieJego zainteresowanie histori¹ ustroju Polski, któr¹ wybra³ jako przedmiot dodatkowyna egzamin doktorski. Zdawa³ go u dziekana tajnego Wydzia³u Prawa prof. Józefa R a -f a c z a. Wspominaj¹c to w relacji zatytu³owanej: „Egzamin doktorski 1942 r.”, Giey-sztor mówi³:

„Zanim przyst¹pi³em do obrony pracy doktorskiej najpierw trzeba by³o zdaæ egzaminz przedmiotu pobocznego. Wybra³em historiê ustroju Polski. Wówczas organizatoremtajnego Wydzia³u Prawa by³ prof. Józef Rafacz, wybitny historyk ustroju. Uda³em siê dojego mieszkania na Nowym ZjeŸdzie po wskazówki ogólne co do lektur i zakresu egzami-nu. Nie by³ to dla mnie egzamin trudny, poniewa¿ dwuletnia praca w Archiwum G³ównymoraz moje zainteresowania id¹ce wówczas w³aœnie w stronê instytucji ustrojowych spowo-dowa³y, ¿e wspominam go sobie jako egzamin nie tyle ³atwy, ile interesuj¹cy dla obu stron.Józef Rafacz by³ cz³owiekiem dociekliwym, taki egzamin sk³adany u niego w obecno-œci Stanis³awa W ê d k i e w i c z a jako dziekana [Wydzia³u Historyczno–Filozoficznego— JB] trwa³ bodaj pó³torej godziny. Mówiliœmy o ró¿nych sprawach, w szczególnoœcistaropolskich, ku obopólnemu zadowoleniu”7.

Po doktoracie Gieysztor podj¹³, zaproszony przez prof. Nataliê G ¹ s i o r o w s k ¹,zajêcia dydaktyczne na tajnej Wolnej Wszechnicy Polskiej. Komplet, który prowadzi³,sk³ada³ siê g³ównie z m³odzie¿y nale¿¹cej do Batalionów Ch³opskich (BCh).

4 JULIUSZ BARDACH

4 A. G i e y s z t o r, Stanis³aw Kêtrzyñski (1876–1950) [w:] Historycy warszawscy ostatnich dwóch stuleci,Warszawa 1986, s. 219–230; zob. te¿: S. K ê t r z y ñ s k i, Polska X–XI wieku, Warszawa 1961, s. 693–712.

5 „Miscellanea Historico–Archivistica” t. II, Warszawa 1987, s. 184–189.6 R. J a r o c k i, Widzieæ jasno bez zachwytu, Warszawa 1982, s. 7–47, przedstawi³ szczegó³ow¹ relacjê

A. Gieysztora o udziale w kampanii wrzeœniowej (s. 15–22), a nastêpnie dzia³alnoœci w konspiracji (s. 23 n.).7 Relacja nagrana 9 maja 1980, „Muzeum Szkolne” nr 26, 1996, s. 19–20. Publikacja z okazji uroczystoœci

odnowienia doktoratu.

Page 7: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

W konspiracji zdoby³ szlify oficerskie. Awansuj¹c, pe³ni³ coraz bardziej odpowie-dzialne funkcje, a w czasie powstania warszawskiego kierowa³ prac¹ Biura InformacjiPolitycznej. Po upadku powstania jako jeniec oflagu napisa³ na gor¹co relacjê o nim,uzupe³nion¹ przez innego jeñca — historyka dr. Stanis³awa P ³ o s k i e g o. By³a to pier-wsza historyczna relacja o powstaniu warszawskim przeznaczona dla oficerów, jeñcówoflagu, od koñca kampanii wrzeœniowej. Drukiem okaza³a siê ona — w drugim obiegu —w 1981 r., a w normalnej edycji dopiero w roku 19948.

Po powrocie do Warszawy, 28 maja 1945, odnotowanym przez Tadeusza M a n t e u f -f l a w „Kronice Odbudowy Instytutu Historycznego UW 1945/46–1947/48”, Gieysztorzosta³ zaanga¿owany w charakterze adiunkta Instytutu Historycznego, co nast¹pi³o for-malnie 1 wrzeœnia. Ju¿ wczeœniej uczestniczy³ w uroczystoœci, któr¹ tak po latach wspomi-na³ T. Manteuffel:

„Z nie tajonym wzruszeniem asystowa³em promocji doktorskiej, któr¹ rektor StefanP i e ñ k o w s k i zainaugurowa³ w dniu 28 lipca [1945] oficjaln¹ dzia³alnoœæ Uniwersytetu.Uroczystoœæ ta odby³a siê w pozbawionej szyb sali kolumnowej gmachu pomuzealnego.We wschodniej œcianie sali zia³a wyrwa od pocisków, a na pó³nocnej widnia³ jeszczewymalowany przez Niemców napis: Wir kapitulieren nie!”9.

Wœród dziewiêciu promowanych doktorów UW, którzy uzyskali doktoraty na tajnymUniwersytecie, by³ Aleksander Gieysztor.

Tadeusz Manteuffel wspomina³ Go jako „jednego z budowniczych Uniwersytetu odpodstaw organizacyjnych i dos³ownie budowlanych”10. Szczególn¹ uwagê poœwiêci³ odbu-dowie ksiêgozbioru Instytutu Historycznego.

Równolegle Gieysztor podj¹³ pracê w Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabyt-ków, gdzie szefem by³ profesor Stanis³aw L o r e n t z. By³ to pocz¹tek ich d³ugoletnieji bliskiej wspó³pracy. Równoczeœnie awansowa³ naukowo: habilitowany w 1946 r., w na-stêpnym uzyska³ stanowisko docenta, a w 1949 r. profesora nadzwyczajnego.

Na rok akademicki 1946/1947 przypad³ te¿ cykl wyk³adów Aleksandra Gieysztoraz historii ustroju pañstwa polskiego w Instytucie Pedagogicznym Zwi¹zku NauczycielstwaPolskiego. Wyk³ady mia³y na celu podniesienie kwalifikacji nauczycieli szkó³ œrednichi podstawowych. Ich inicjatorem by³ Tadeusz Manteuffel, który odtworzy³, kierowan¹przed 1939 r. przez Tadeusza K o t a r b i ñ s k i e g o, sekcjê Szkolnictwa Wy¿szego w ZNPi wszed³ w sk³ad Zarz¹du G³ównego Zwi¹zku. Tak¿e z inicjatywy Manteuffla na pier-wszym posiedzeniu ogólnym Instytutu Historycznego UW 26 lutego 1946 podjêto nastê-puj¹c¹ uchwa³ê:

„Historycy skupieni przy Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego w po-czuciu odpowiedzialnoœci, jaka na wy¿szych uczelniach ci¹¿y w sprawach kultury naro-dowej, zg³aszaj¹ gotowoœæ dopomo¿enia kolegom pracuj¹cym przy nauczaniu historiiw szko³ach œrednich i powszechnych przez zorganizowanie wyk³adów, dostosowanych dodzisiejszych potrzeb szko³y, konwersatoriów, wzglêdnie æwiczeñ”11.

ALEKSANDER GIEYSZTOR A HISTORIA PAÑSTWA I PRAWA 5

8 A. G i e y s z t o r, S. P ³ o s k i, Powstanie Warszawskie [w:] Powstanie Warszawskie 1 sierpnia–2 paŸdziernika1944. S³u¿by w walce, Warszawa 1994, s. 209–235.

9 T. M a n t e u f f e l, Kronika odbudowy Instytutu Historycznego UW 1945/46–1947/48, PH t. XXVIII, 1948,s. 110.

10 Ibidem, s. 115.11 Ibidem, s. 119.

Page 8: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Aleksander Gieysztor podj¹³ siê realizacji i tej uchwa³y Instytutu Historycznego UW.Zachowany w archiwum Profesora nieautoryzowany skrypt zawieraj¹cy streszczenie tychwyk³adów sporz¹dzony zosta³ — jak wykazuje analiza tekstu — przez jednego ze s³ucha-czy. Obejmowa³ on 16 wyk³adów (ostatni 18 marca 1947). Tematem ich by³ ustrójpañstwowy Polski œredniowiecznej, doprowadzony do schy³ku XV w.12

Pierwszy wyk³ad poœwiêci³ Gieysztor periodyzacji historii ustroju pañstwa. Jakokryterium podzia³u na okresy przyj¹³ — w œlad za Józefem Siemieñskim — zmiany formyrz¹du i w³adzy zwierzchniej. Równie¿ za Siemieñskim przyj¹³, ¿e ustalenie sztywnych datgranicznych nie jest w³aœciwe, bowiem ka¿dy okres mia³ swoje pocz¹tki, okres dojrza³yi zmierzch13. Tak dla pañstwa stanowego pocz¹tek przypada³by na przywilej w Cieni(1228), wyrazem dojrza³oœci by³by przywilej w Koszycach, a pocz¹tek schy³ku okreœla³ybyprzywileje nieszawskie (1454), wreszcie konstytucja Nihil Novi by³aby pocz¹tkiem nowegookresu demokracji szlacheckiej14.

Odmiennie jednak ni¿ Siemieñski, który stara³ siê odgraniczyæ ustrój polityczny,bêd¹cy przedmiotem dociekañ historyka prawa, od ustroju spo³ecznego, Gieysztor niepomija³ zagadnieñ historii spo³ecznej, zwraca³ te¿ szczególn¹ uwagê na zagadnieniakultury duchowej i ideologii. Istotne miejsce poœwiêci³ pozycji i roli Koœcio³a oraz jegowp³ywowi jako przewodnika form i idei zachodnioeuropejskich na ustrój i prawo Polskiœredniowiecznej. Jednoczeœnie podnosi³, ¿e dokonywana recepcja mia³a charakter wybiór-czy, uzale¿niony od stopnia rozwoju spo³ecznego i potrzeb recypienta. Nie pomija³ te¿uwarunkowañ wynikaj¹cych ze stosunków zewnêtrznopolitycznych pañstwa, w szczegól-noœci w rezultacie unii z Litw¹. Widaæ w tych wyk³adach charakterystyczny element dal-szej dzia³alnoœci naukowej i dydaktycznej Gieysztora — d¹¿enie do historii integralnej,z wydobyciem tu — ze wzglêdu na przedmiot wyk³adu — na plan pierwszy problematykiustroju pañstwa.

Z uwagi na aktywnoœæ w dobie okupacji pozycja Gieysztora do „odwil¿y” 1956 r. by³abardzo trudna. Tutaj wzorem by³ Mu Manteuffel. Pisz¹c o nim, Gieysztor stwierdza³, ¿e„jego postawê charakteryzowa³a nie wewnêtrzna emigracja, obliczona na przeczekanieani tendencje likwidatorskie, ale uporczywa walka o rozwój nauki historycznej z jej otwar-ciem ku temu co nowe, ale z zachowaniem i podtrzymaniem ci¹g³oœci kulturalnej i naro-dowej”15. S³owa te okreœla³y postawê Ich obu. Podobnie jak wtedy, gdy powo³ywa³ s³owaManteuffla, ¿e „historia nigdy nie jest w ca³oœci czasem przesz³ym dokonanym, jej sensnigdy nie da siê ca³kowicie wyczerpaæ, bo jest on tak¿e wspó³wyznaczony przez otwart¹perspektywê tego, co nast¹pi w przysz³oœci”16.

6 JULIUSZ BARDACH

12 Doc. dr Aleksander G i e y s z t o r, Historia ustroju Pañstwa Polskiego. Streszczenie wyk³adów na I rokustudiów w Instytucie Pedagogicznym ZNP w r. szk. 1946/47 [skrypt nieautoryzowany]. Szerzej o tym J. B a r d a c h,Aleksandra Gieysztora wyk³ady historii ustroju pañstwa polskiego [w:] Ksiêga poœwiêcona prof. Katarzynie Sój-ka–Zieliñskiej [w druku].

13 J. S i e m i e ñ s k i, Podzia³ historii ustroju Polski na okresy [w:] Ksiêga pami¹tkowa ku czci Oswalda Balzera,Lwów 1925, s. 7: „Ka¿da faza rozwojowa ma swój czas powstawania, czas trwania w pe³ni rozwoju i czas zanikania— czas wschodu, dnia i zachodu”.

14 Ibidem, s. 19.15 A. G i e y s z t o r, Tadeusz Manteuffel, historyk i obywatel (1902–1970), „Nauka Polska” R. XXIX, 1981,

nr 3–4, s. 77.16 Ibidem, s. 79.

Page 9: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Realizacj¹ tych postaw i za³o¿eñ by³o powo³anie przez Aleksandra Gieysztora, wes-pó³ z Kazimierzem M a j e w s k i m, Zdzis³awem K ê p i ñ s k i m i Zdzis³awem R a j e w -s k i m, zespo³u, który w kwietniu 1949 r. uzyska³ urzêdow¹ sankcjê jako KierownictwoBadañ nad Pocz¹tkami Pañstwa Polskiego. Zbli¿aj¹ce siê millenium, wraz z akcentowa-nym powrotem na piastowskie Ziemie Zachodnie, stworzy³y przes³anki akceptacji przezw³adze tego nowatorskiego przedsiêwziêcia, ³¹cz¹cego mikroanalityczne badania wyko-paliskowe z makrostrukturaln¹ historyczn¹ syntez¹, maj¹c¹ uchwyciæ — z³o¿ony etnicz-nie, spo³ecznie, jêzykowo, kulturalnie — polityczny i ideologiczny obraz powstawaniapañstwowoœci polskiej i jej form ustrojowych. W opracowaniu szeroko zarysowanegoprogramu badawczego g³ówn¹ rolê odegra³ Aleksander Gieysztor17. Skupi³ on licznegrono badaczy kilku generacji, uczestnicz¹cych z zapa³em w pracach otwieraj¹cych takszerokie perspektywy.

W tych trudnych latach Kierownictwo Badañ nad Pocz¹tkami Pañstwa Polskiegopotrafi³o rozbudowaæ œrodowisko, w którym uprawiano rzeteln¹ naukê i wychowywanom³ode pokolenie historyków i archeologów w duchu umi³owania pracy badawczej i poszu-kiwania prawdy historycznej. W naukowo–literackim reporta¿u Pawe³ J a s i e n i c a —sam z wykszta³cenia historyk — odtworzy³ tê wyj¹tkow¹ atmosferê. W pos³owiu do po-œmiertnego wydania jego ksi¹¿ki „S³owiañski rodowód” Gieysztor pisa³:

„Wartoœci¹ szczególn¹ ksi¹¿ki Jasienicy, zarówno tej, jak paru innych tak¿e poœwiê-conych pracom archeologów i historyków, pozostanie uchwycenie momentu doœæ osobli-wego w dziejach nauk historycznych w ostatnich trzech dziesiêcioleciach. By³a to chwilaswoistej i bodaj wyj¹tkowej mobilizacji dobrej woli, napiêcia zainteresowañ i harmoniiwspó³pracy miêdzy ludŸmi i dyscyplinami, wszystko wywo³ane detonatorem millenialnym,podjêtymi zespo³owo badaniami nad pocz¹tkami pañstwa polskiego. W tym te¿ sensiewolno spojrzeæ na tekst Jasienicy jako na Ÿród³o do historii naszej nauki”18.

Mediewista z powo³ania i zami³owania, by³ Gieysztor w nauce polskiej reprezentan-tem historii integralnej. Dawa³ temu wyraz zarówno w studiach monograficznych, rozpra-wach i referatach, jak w pracach o charakterze syntetycznym. Te ostatnie zapocz¹tkowa³azbiorowa „Historia Polski do roku 1466”, której pierwsze wydanie ukaza³o siê w 1953 r.19

By³ tam autorem dwóch rozdzia³ów poœwiêconych dziejom najdawniejszym i pocz¹tkompañstwa polskiego. O pierwszych Piastach pisa³, ¿e choæ wyra¿ali d¹¿enia przede wszyst-kim mo¿nych, to ich polityka organizuj¹ca obronê kraju przed obcymi najazdami odpo-wiada³a interesom ca³ej ludnoœci, a zdobyta z trudem dziedzicznoœæ w³adzy monarszejby³a zjawiskiem pomyœlnym dla ci¹g³oœci wysi³ków zmierzaj¹cych do uformowania orga-nizacji pañstwowej. Powstanie pañstwa polskiego ocenia³ jako moment prze³omowyw dziejach ziem nad Wis³¹, Wart¹ i Odr¹, stymuluj¹cy równoleg³e procesy kszta³towaniasiê wspólnoty etnicznej, jêzykowej i kulturalnej, wiêc elementów sk³adowych wczesnoœre-dniowiecznej narodowoœci polskiej.

ALEKSANDER GIEYSZTOR A HISTORIA PAÑSTWA I PRAWA 7

17 Pierwsze publikacje A. G i e y s z t o r a na ten temat pochodz¹ z lat 1948–1949. By³y to: Polskie millenium.Z zagadnieñ wspó³pracy historii i archeologii wczesnodziejowej, PH t. XXXVIII, 1948, s. 391–406 oraz Programprac nad pocz¹tkami pañstwa polskiego, „Ochrona Zabytków” R. II, 1949, s. 145–152. W nastêpnych latachpublikowa³ On sprawozdania o wynikach badañ oraz oparte na nich rozprawy i artyku³y.

18 P. J a s i e n i c a, S³owiañski rodowód, wyd. 1, Warszawa 1962, wyd. 3, Warszawa 1978, s. 334–335.19 J. B a r d a c h, A. G i e y s z t o r, H. £ o w m i a ñ s k i, E. M a l e c z y ñ s k a, Historia Polski do 1466 roku,

wyd. 1, Warszawa 1953.

Page 10: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Warto mo¿e przypomnieæ, ¿e w parê miesiêcy po ukazaniu siê ksi¹¿ki rozwijanaw niej pozytywna rola dynastów i pañstwa sta³a siê obiektem ataku dwóch m³odychsocjologów w kwartalniku „Myœl Filozoficzna”. W artykule, „O roli mas w historii” zarzu-cono, ¿e autorzy podrêcznika „id¹ w kierunku nies³usznego wyolbrzymiania roli kierow-niczych jednostek, a tym samym w kierunku pomniejszania roli mas”, ¿e „grzesz¹ prze¿y-tkami subiektywno–idealistycznego wypaczania roli jednostki w historii” oraz idealizacj¹feudalnej pañstwowoœci. Bito na alarm:

„Subiektywistyczne tendencje s¹ zjawiskiem szczególnie niebezpiecznym, st¹d b³êdypope³nione przy opracowywaniu podrêcznika winny zaostrzyæ czujnoœæ — — wszystkichczynników odpowiedzialnych za dostarczenie czytelnikowi publikacji wolnych od ideali-stycznych b³êdów”20.

Odpowiedzia³em wtedy polemicznym listem do redakcji „Myœli Filozoficznej”21,która poczu³a siê zobowi¹zana do zorganizowania dyskusji. Zaproszeni uczestnicy, a byliwœród nich Tadeusz Manteuffel, Marian M a ³ o w i s t, Stefan K i e n i e w i c z, skrytyko-wali ahistoryczne oceny œredniowiecza i schematyzm krytyków22. Wiele lat póŸniej jedenz autorów przeprosi³ za ten swój m³odzieñczy tekst.

Zatrzyma³em siê d³u¿ej nad tym epizodem, by zobrazowaæ „klimat” pierwszej po³owylat piêædziesi¹tych. Po œmierci Stalina w marcu 1953 r. ³atwiej ju¿ by³o przeciwstawiæ siêdogmatyce heroldów „marksizmu–leninizmu”. Na wiêksz¹ skalê pozytywne zmiany przy-niós³ „polski paŸdziernik”, choæ póŸniejsze nawroty nieraz jeszcze stawia³y œrodowiskohistoryczne w obliczu nie tyle wyzwañ, co pomówieñ czy wrêcz donosów. AleksanderGieysztor by³ na nie szczególnie nara¿ony z powodu swojej dzia³alnoœci w okresie okupa-cji. Zachowywa³ wobec nich spokój, umiejêtnie roz³adowuj¹c gromadz¹ce siê niejedno-krotnie nad nim chmury.

W 1958 r. Gieysztor zainicjowa³ cykl artyku³ów i rozpraw, które redakcja „Kwartal-nika Historycznego” poœwiêci³a problematyce millenium23. Szkicuj¹c g³ówne problemybadawcze, za najwa¿niejsze uzna³ „objaœnienie miejsca Polski wczesnoœredniowiecznejw ówczesnej Europie”, co wymaga³o zastosowania podejœcia porównawczego. Kompara-tystyki wymaga³ te¿ — Jego zdaniem — zespó³ spraw tycz¹cych siê uformowania pañstwaogólnopolskiego, konsolidacji jego aparatu pañstwowego, ustalenia granic, przemianzwi¹zanych z chrystianizacj¹ kraju oraz zacz¹tkami œwiadomoœci narodowej. Tej ostatniejkwestii przypisywa³ szczególne znaczenie. Wi¹za³ bowiem œciœle przetrwanie okresu roz-bicia dzielnicowego z osi¹gniêtym ju¿ stopniem œwiadomoœci narodowej. Jej korzeniompoœwiêci³ osobne studium, ale wielokrotnie wraca³ do tej kwestii, identyfikuj¹c œwiado-moœæ narodow¹ z poczuciem jednoœci wszystkich ziem polskich, które przetrwa³y okresrozbicia dzielnicowego. Zdaniem Gieysztora poczucie polityczne i narodowe w tej dobie

8 JULIUSZ BARDACH

20 „Myœl Filozoficzna” 1953, nr 4, s. 97–98.21 J. B a r d a c h, W sprawie artyku³u „O roli mas w historii”, ibidem, 1954, nr 1, s. 361–365.22 Sprawozdania z dyskusji: „Myœl Filozoficzna” 1954, nr 2, s. 331–335; KH R. LXI, 1954, s. 342 n. Zdaniem

T. Manteuffla dyskusja odbyta w lutym i marcu 1954 r. wykaza³a „i to chyba nie po raz pierwszy, ahistorycznei w du¿ym stopniu schematyczne ujêcie epoki feudalnej — — przez naszych filozofów. By³a ona poza tym zdrow¹zapowiedzi¹ wyzwolenia siê nauki historycznej z wiêzi dogmatyzmu uprawianego przez jednostki usi³uj¹cepoznaæ przesz³oœæ w oderwaniu od bazy Ÿród³owej”, Zapiski do wspomnieñ [w:] Historyk wobec historii, red.i pos³owie S. T r a w k o w s k i, Warszawa 1976, s. 378.

23 W sprawie badañ zwi¹zanych z tysi¹cleciem pañstwa polskiego zob. KH R. LXV, 1958, nr 3, s. 707–717.

Page 11: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

„ogranicza³o siê do dynastii i mo¿nych z jak¹œ projekcj¹ na wojów”. W XV stuleciui nastêpnych objê³o ono liczn¹ w Polsce szlachtê, która poprzez sejmiki i pospolite rusze-nie wci¹ga³a siê w sprawy Królestwa, stwarzaj¹c w stuleciu XVI przes³anki dla ustrojudemokracji szlacheckiej oraz rozkwitu jej form organizacyjnych — sejmików ziemskichi sejmu walnego.

Jako mediewista ³¹cz¹cy wiedzê czerpan¹ ze Ÿróde³ pisanych z innymi, Gieysztordocenia³ znaczenie semiotyki — nauki o systemach znaków s³u¿¹cych do komunikowaniaokreœlonych treœci. ¯ywo interesowa³ Go jêzyk znaków jako swoisty przek³ad, zakodowa-nie realnie istniej¹cych zró¿nicowañ oraz powi¹zañ spo³ecznych i politycznych. Jêzyksymboli — metajêzyk, obrzêdowoœæ z nim zwi¹zana posiada³y cechy trwa³oœci w czasiei przestrzeni. Te zagadnienia Gieysztor podj¹³ w studium o Drzwiach GnieŸnieñskich24,gdzie w 18 obrazach „najznakomitszego dzie³a metaloplastyki romañskiej w skali euro-pejskiej” z drugiej po³owy XII w., ukazywa³ treœci i symbolikê œwiadcz¹ce o istnieniu w tejdobie œwiadomoœci narodowej i jej ogólnopolskim charakterze, którego personifikacj¹ by³kult œw. Wojciecha. W dobie rozbicia dzielnicowego te elementy wspólnoty stwarza³yprzes³anki dla póŸniejszego jego przezwyciê¿enia.

W zjednoczonym Królestwie szczególn¹ rolê odgrywa³a korona królewska. St¹doficjalna nazwa pañstwa: Corona Regni Poloniae. Problem suwerennoœci królów polskichna prze³omie œredniowiecza i czasów nowo¿ytnych znalaz³ symboliczny wyraz w zast¹pie-niu korony otwartej — insygnium króla, koron¹ zamkniêt¹, która by³a oznak¹ cesarsk¹25.W erudycyjnym wywodzie, na europejskim tle porównawczym, Gieysztor przedstawi³, ¿ekorona zamkniêta sta³a siê symbolem idei imperialnej w sensie zupe³nej suwerennoœcitych królów europejskich, którzy nie uznawali nad sob¹ zwierzchnoœci cesarzy26. Powo³uj¹csiê na monografiê Jana B a s z k i e w i c z a (rex superiorem non recognoscens in regno suoest imperator) Gieysztor zwraca³ uwagê, ¿e przyjêta w Polsce doktryna, ¿e rex est imperatorin regno suo wyprzedza³a w czasie symbolikê korony zamkniêtej27. Przez pewien czas, zapanowania Jana Olbrachta i póŸniej Zygmunta I Starego, obie korony wystêpowa³y napieczêciach monarszych. Korona zamkniêta najczêœciej na pieczêciach aktów adresowa-nych do lenników. Za ostatniego Jagiellona znano ju¿ tylko koronê zamkniêt¹. W dobiedemokracji szlacheckiej jej lider Miko³aj Siennicki sformu³owa³ postawê stanu panuj¹ce-go na sejmie 1565 r. w s³owach: Non habemus caesarem nisi regem.

ALEKSANDER GIEYSZTOR A HISTORIA PAÑSTWA I PRAWA 9

24 A. G i e y s z t o r, Drzwi gnieŸnieñskie jako wyraz polskiej œwiadomoœci narodowoœciowej w XII wieku[w:] Drzwi gnieŸnieñskie t. I, Wroc³aw 1956, s. 1–19.

25 „Non habemus caesarem nisi regem”. Korona zamkniêta królów polskich w koñcu XV i w wieku XVI[w:] Muzeum i twórca. Studia z historii sztuki ku czci prof. dr. Stanis³awa Lorentza, Warszawa 1969, s. 277–292.

26 Podstaw¹ ujêæ porównawczych by³o fundamentalne dzie³o P. E. S c h r a m m a, Herrschaftszeichen undStaatsymbolik. Beiträge zu Ihrer Geschichte von dritten bis zum sechszehnten Jahrhundert t. I–III, Stuttgart1954–1956 oraz póŸniejsze jego uzupe³nienia.

27 A. G i e y s z t o r by³ autorem recenzji monografii J. B a s z k i e w i c z a, Pañstwo suwerenne w feudalnejdoktrynie politycznej do pocz¹tków XIV wieku, Warszawa 1964 („Pañstwo i Prawo” 1965, nr 2, s. 301–302).Prezentuj¹c pogl¹d autora, ¿e „koncepcja suwerennoœci pañstw narodowych — — w XII i XIII wieku wyros³az realnej ich niepodleg³oœci w decyzjach zewnêtrznych i z centralizacji wewnêtrznej”, stwierdza³, ¿e rozumo-waniu temu „mo¿na tylko przywtórzyæ”. Dorzuci³ przecie¿ do tego obserwacje dotycz¹ce Europy Œrodko-wowschodniej.

Page 12: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Pe³nym gestów rytualnych by³ te¿ akt koronacji i s³u¿¹ce w tej uroczystoœci, groma-dz¹cej obok dostojników pañstwowych t³umy widzów, rekwizyty: korona, ber³o, jab³ko, alete¿ przypisywany Boles³awowi Chrobremu miecz — s³ynny Szczerbiec. Wa¿n¹ rolê odgry-wa³a w czasie koronacji, której dokonywano w toku uroczystego nabo¿eñstwa o specjal-nym rytuale, hierarchia duchowna z arcybiskupem gnieŸnieñskim na czele. Gieysztorokreœli³ to celnym tytu³em poœwiêconej temu rozprawy: „Spektakl i liturgia — polskakoronacja królewska”28.

Pog³êbiaj¹c analizê si³ motorycznych pañstwa pierwszych Piastów, Gieysztor w zbio-rowym dziele „Pocz¹tki pañstwa polskiego” (pod redakcj¹ Kazimierza T y m i e n i e c -k i e g o) napisa³ rozdzia³: „Przemiany ideologiczne pañstwa pierwszych Piastów a wpro-wadzenie chrzeœcijañstwa”29. Przedstawi³ to na tle ogólnych procesów chrystianizacjiEuropy (zw³aszcza germañskiej), zwracaj¹c uwagê, ¿e odbywa³a siê ona z inicjatywyw³adzy pañstwowej, nie bez drastycznego nawet przymusu. Jednoczeœnie podkreœla³, ¿esi³a i ostateczne zwyciêstwo nowej religii wynika³y st¹d, i¿ „chrzeœcijañstwo wczesnoœre-dniowieczne sta³o na gruncie podstawowych wartoœci porz¹dku spo³ecznego i moralnegoswego czasu i s³u¿y³o jego stabilizacji, a jednoczeœnie wyznawa³o wiarê w spe³nienie wszel-kich oczekiwañ jednostki w ¿yciu pozagrobowym”.

Wczesnoœredniowieczne chrzeœcijañstwo wprowadza³o bezpoœrednio Boga w wymiarsprawiedliwoœci poprzez ordalia zwane s¹dami bo¿ymi, w których wystêpowa³ On jakopartner dobrej sprawy przywo³any do udzia³u w rozprawie s¹dowej za poœrednictwemodpowiedniej liturgii. I choæ — dodajmy — sobór lateraneñski (1215) od tego siê od¿eg-na³, to w praktyce polskiej spotykamy ordalia w ca³ym XIII w., a czasem i póŸniej.

Istotn¹ rolê odegra³a chrystianizacja w ukszta³towaniu œredniowiecznego spo³eczeñ-stwa polskiego.

„Nowy system wartoœci — pisa³ Gieysztor — hierarchizowa³ spo³eczeñstwo w aspek-cie ideologicznym, nadaj¹c zró¿nicowaniu i przedzia³om spo³eczno–politycznym znamiêprawie sakralne przez przymierze w³adzy politycznej z Koœcio³em”30.

W dziejach wczesnoœredniowiecznego pañstwa Gieysztor zajmowa³ siê nie tylkozasadniczymi liniami jego przemian; podejmowa³ te¿ szczegó³owe badania, w którychprzejawia³y siê zjawiska o znaczeniu ogólnym. I tak zwróci³ uwagê na genezê kluczowychogniw wczesnoœredniowiecznej polskiej administracji pañstwowej. W polu Jego badañznalaz³y siê urzêdy wojewody i kasztelana. Oba bada³, stosuj¹c podejœcie porównawcze.Ale gdy najstarszy centralny urz¹d wojewody rozpatrywa³ przede wszystkim w kontekœcies³owiañskim31, to póŸniejszy nieco, najwy¿szy urz¹d zarz¹du terytorialnego kasztelanaujmowa³ szerzej: najpierw zestawia³ kasztelanów polskich z czeskimi oraz z wêgierskimsystemem komitatowym, akcentuj¹c ich wspólne rysy i genetyczne zwi¹zki, by poszuki-

10 JULIUSZ BARDACH

28 W: Kultura elitarna a kultura masowa w Polsce póŸnego œredniowiecza, Wroc³aw 1978, s. 9–23 oraz idem,Le geste dans la cérémonie du couronnement dans la Pologne médiévale [w:] Curia maior. Studia z dziejów kulturyofiarowane Andrzejowi Ciechanowieckiemu, Warszawa 1990, s. 30–36.

29 Pocz¹tki pañstwa polskiego. Ksiêga tysi¹clecia, pod red. K. Tymienieckiego, t. II: Spo³eczeñstwo i kultura,Poznañ 1962, s. 155–169.

30 Ibidem, s. 167–168.31 Urz¹d wojewodziñski we wczesnych pañstwach s³owiañskich w IX–XI wieku, „Archeologia Polski” t. XVI,

1971, s. 317–325; Urz¹d wojewodziñski w Polsce i na Mazowszu, „Notatki P³ockie” R. XXIII, 1978, s. 18–21;Wojewoda [w:] S³ownik staro¿ytnoœci s³owiañskich t. VI, Wroc³aw 1980, s. 486–487.

Page 13: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

waæ potem ich zachodnich wzorców32. Kontynuuj¹c badania austriackiego historykaH. F. S c h m i d a, przeprowadzi³ analizê systemu kasztelañskiego, jaki istnia³ we Flandrii,z polskim modelem kasztelanii XII–XIII w., by w konkluzji powtórzyæ, w œlad za LeszkiemK o ³ a k o w s k i m, ¿e „nie jest czynny kto wp³ywa, ale kto wp³ywów doznaje — —.Recepcja, mówi¹c jêzykiem scholastyków, dokonuje siê zawsze in modo recipienti”33.

Przedstawiaj¹c ³owieck¹ genezê œredniowiecznej daniny owsa jako reluicjê obowi¹z-ku stanu ³owczych monarszych, spadaj¹c¹ ciê¿kim brzemieniem na ludnoœæ pospolit¹,pog³êbia³ zrozumienie roli gospodarczej regaliów w skali pañstwa i ich ewolucjê w miarêzachodz¹cych przemian w ekonomice i prawie34.

W twórczoœci A. Gieysztora istnieje wiele powi¹zañ z histori¹ ustroju. Autor mia³œwiadomoœæ tych wiêzi, co znalaz³o wyraz w artykule znanym tylko w jêzyku francuskim:„Remarques sur l’histoire du droit et les sciences historiques”35.

Na wstêpie Gieysztor wyeksponowa³ zwi¹zki personalne wi¹¿¹ce prawo i historiêsensu largo. Zwraca³ wiêc uwagê, ¿e historyk prawa Micha³ B o b r z y ñ s k i by³ autoremnajwybitniejszej po dziœ dzieñ indywidualnej syntezy historii Polski, a Stanis³aw K u t r z e -b a wyró¿nia³ siê nie tylko jako historyk ustroju i prawa, ale tak¿e jako znawca dziejówgospodarczych i spo³ecznych Polski. To w Krakowie. A w Warszawie? Tu rozwój historio-grafii pozytywistycznej kaza³ zwracaæ siê zainteresowanym przesz³oœci¹ do prawa, gdy¿ naWydziale Historycznym Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego panowa³a ca³kowitarusyfikacja. To na Wydziale Prawa studiowali Szymon A s k e n a z y, Józef D¹ b r o w -s k i – G r a b i e c, Stefan E h r e n k r e u t z i Marceli Handelsman, W³adys³aw K o n o p -c z y ñ s k i i Jan K u c h a r z e w s k i, Józef Siemieñski, a jeszcze wczeœniej przed nimiW³adys³aw S m o l e ñ s k i. Za granic¹ prawo studiowali: w Moskwie Tadeusz K o r z o n,w Heidelbergu Aleksander R e m b o w s k i, a w Pary¿u i Montpellier Hipolit G r y n -w a s s e r. Studia te wp³ywa³y u wspomnianych historyków zarówno na widzenie rolipañstwa w dziejach, jak i na zbli¿enie do nauk historyczno–prawnych w szczególnoœci.Zbli¿a³ je równie¿ fakt, ¿e historiê gospodarcz¹ w Poznaniu wyk³ada³ najwybitniejszy w tejdziedzinie uczony Jan R u t k o w s k i, na Wydziale Prawno–Ekonomicznym, a w Warsza-wie profesor Roman R y b a r s k i, badacz gospodarki i finansów dawnej Rzeczypospolitej,zajmowa³ katedrê skarbowoœci na Wydziale Prawa UW, ³¹cz¹c badania historyczne zestudiami nad prawem obowi¹zuj¹cym.

Aleksander Gieysztor podkreœla³ rolê, jak¹ znajomoœæ dawnego prawa ma dla pra-cowników archiwów. Zwraca³ na to uwagê — przypomina³ — dyrektor AGAD Józef

ALEKSANDER GIEYSZTOR A HISTORIA PAÑSTWA I PRAWA 11

32 Kasztelanowie flandryjscy i polscy. Zagadnienie porównawcze [w:] Studia historyczne. Ksiêga jubileuszowaz okazji 70–lecia urodzin prof. dr. Stanis³awa Arnolda, Warszawa 1965, s. 97–107.

33 Zagadnienie recepcji podejmowa³ A. G i e y s z t o r wielokrotnie. Z wczeœniejszych Jego studiów zwróæ-my uwagê na tekst: Z zagadnieñ kultury staroruskiej: sk³adniki rodzime i obce [w:] Studia historica — w 35–leciepracy Henryka £owmiañskiego, Warszawa 1958, s. 86 n., gdzie m.in. rozwija³ pogl¹d, ¿e skutecznoœæ recepcji jestuzale¿niona od stopnia rozwoju strony recypuj¹cej. Wówczas elementy recypowane wchodz¹ w now¹ ca³oœærecypuj¹c¹, która wystêpuje jako si³a aktywna, dokonuj¹c selekcji wzorów, a zarazem przetwarzaj¹c je zgodnieze swoimi potrzebami.

34 A. G i e y s z t o r, Owies w daninach ³owieckich w Polsce œredniowiecznej, KHKM R. XI, 1963, nr 2,s. 213–234.

35 CzP–H t. XXXI, 1979, z. 1, s. 31–39.

Page 14: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Siemieñski, wskazuj¹c, ¿e archiwiœci maj¹ do czynienia w ogromnej wiêkszoœci z aktamiproweniencji prawnej.

W badaniach historyczno–prawnych, podobnie jak we wszystkich innych dyscypli-nach historycznych, za szczególnie p³odne uwa¿a³ stosowanie podejœcia porównawczego.Nie nale¿a³o — Jego zdaniem — przesadnie obawiaæ siê zwi¹zanych z tym niebezpie-czeñstw, bowiem mimo trudnoœci, istnieje mo¿noœæ znalezienia wspólnych elementówtak¿e przy zestawianiu odleg³ych w czasie lub w przestrzeni faktów i zjawisk. Za wa¿neuznawa³ te¿ ustalenia dotycz¹ce recepcji w kulturze, równie¿ prawnej. Wiedzê o kulturzeprawnej historycy czerpali g³ównie z prac historyków prawa. W tych aspektach historiaprawa zbli¿a³a siê do historii integralnej. Tê ostatni¹, gdy idzie o dzieje ustroju i prawaPolski, nale¿y — s¹dzi³ — ujmowaæ w kontekœcie europejskim, zanim dojdzie do ujmowa-nia w skali dziejów powszechnych, wiêc historii globalnej.

O ci¹g³oœci zainteresowañ ustrojowo–prawnych Gieysztora œwiadczy tekst „Pañstwoprawa w œredniowiecznej Europie Œrodkowej”36, opublikowany ju¿ po œmierci Autora.Sytuowa³ On statuty Kazimierza Wielkiego w kontekœcie porównawczym czternasto-wiecznych pomników prawa Czech i Wêgier, a tak¿e — a mo¿e przede wszystkim —Niemiec. W tych wszystkich krajach, ale te¿ w Europie Zachodniej, stwierdza³ tendencjêustalania, cz¹stkowego jeszcze, porz¹dku prawnego „z woli monarszej na zebraniach elityrz¹dz¹cej, ucieranego w praktyce rz¹dzenia i s¹dzenia”. T¹ drog¹ sankcjonowano lubzmieniano te¿ prawa zwyczajowe, zarówno grupowe, jak i terytorialne. Istnienie powsta-³ego t¹ drog¹ systemu norm „wyró¿nia — pisa³ — nasz europejski kr¹g cywilizacyjny oddespotyzmów”, stanowi¹c o jego odrêbnoœci. Gieysztor podkreœla³, ¿e monarchie stanowew Europie Œrodkowej by³y pañstwami wielu praw: stanowych (przywileje dla duchowieñ-stwa, prawo ziemskie, prawa miejskie i wiejskie), grupowych (prawo górnicze, prawobartne, przywileje ¿ydowskie itd.). Terytorialnie prawo mog³o obejmowaæ kraj, prowincjê,miasto, wieœ lokowan¹ np. na prawie niemieckim. Istnia³y wiêc równolegle — i nierazkonkurencyjnie — zasady osobowoœci i terytorialnoœci prawa. Tendencje monarchów jakKazimierz Wielki, Ludwik Wêgierski, Karol IV polega³y nie na zast¹pieniu istniej¹cegopluralizmu prawa jego unifikacj¹, ale na uznaniu zasady suum cuique. By³a to — konklu-dowa³ Gieysztor — „koegzystencja pluralizmu [prawnego] ze zwornikiem pañstwowymwe w³adzy suwerennej”. W tym sensie broni siê sformu³owana przez Niego na wstêpieteza, ¿e w ustroju pañstwowym europejskiego œredniowiecza „praworz¹dnoœæ polega³a narespektowaniu ró¿nic rozbudowanych systemów prawnych obejmuj¹cych grupy spo³ecz-ne, wspó³istniej¹ce w czasie i w przestrzeni pañstwowej”. Pañstwo stara³o siê zapewniæ ichprzestrzeganie, co pozwala na uznanie go — dla tamtych czasów — za pañstwo prawa.

Zainteresowanie histori¹ ustroju i prawa by³o trwa³ym elementem w twórczoœci Giey-sztora. I choæ Jego badania obejmowa³y wiele dziedzin, niemniej kr¹g historii strukturpañstwowych i prawa by³ obecny stale w zakresie Jego zainteresowañ.

Historia ustroju spo³ecznego wi¹¿e siê bezpoœrednio z dziejami Jego rodziny.Aleksander Gieysztor wywodzi³ siê z Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego. Gieysztorowie,

herbu w³asnego, pochodzili z województwa trockiego, ale jeden z nich, Jan syn Krzysztofa,klient ordynata kleckiego Micha³a Karola Radziwi³³a, osiad³ w po³owie XVII w. w pobli¿uKlecka, gdzie poj¹³ za ¿onê Halszkê P³askowick¹, dziedziczkê 1/3 P³askowicz — w³oœci

12 JULIUSZ BARDACH

36 „Studia z Dziejów Pañstwa i Prawa Polskiego” t. III, £ódŸ 1999, s. 7–24.

Page 15: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

bojarskiej o obszarze 60–70 w³ók. W popisie wojskowym 1567 r. stawa³o z niej oœmiukonnych. Tak zosta³a zapocz¹tkowana linia Gieysztorów z P³askowicz, której poœwiêci³starannie opracowane studium heraldyczne o objêtoœci ponad 60 stron maszynopisu. Jegoczystopis, znajduj¹cy siê w archiwum domowym37, by³ najpewniej przeznaczony dla dzie-si¹tego i jedenastego pokolenia Gieysztorów, których personalia wymieni³: córki Ewy,synowej Barbary, wnuków: Joanny Katarzyny i Tomasza Adama.

W jednej ze swoich pierwszych publikacji, oceniaj¹c wydany w 1935 r. tom poœwiêco-ny rodzinie Weyssenhoffów, Aleksander Gieysztor wypowiedzia³ siê krytycznie o mono-grafiach pisanych ad maiorem gloriam familii. Ale Jego tekst z tego rodzaju ujêciem niema nic wspólnego. Mimo ¿e mo¿na wyczuæ, ¿e temat nie by³ Mu obojêtny, zwraca³ Onuwagê na tym konkretnym przyk³adzie na zjawiska natury ogólnej dotycz¹ce sytuacji i roliœredniej, a w miarê rozdrobnienia majêtnoœci, cz¹stkowej szlachty, na pograniczu dwóchwspólnot etnicznych i wyznaniowych: litewskiej–katolickiej i ruskiej (bia³oruskiej)–pra-wos³awnej, a potem unickiej. Przejawia³o siê to w przynale¿noœci wyznaniowej potomkówJana, w ich pochówkach na przycerkiewnym unickim cmentarzu. Od po³owy XVIII w.rozpocz¹³ siê nawrót ku rzymskiemu katolicyzmowi, a w pocz¹tkach XIX w. zwyciê¿y³aœwiadomoœæ przynale¿noœci do polskiej wspólnoty kulturowej. Okreœlenie to odpowiada³oówczesnej, wieloszczeblowej œwiadomoœci narodowej, kiedy mianem Polaków okreœlanoca³y naród polityczny dawnej Rzeczypospolitej, zaliczaj¹c do niego zarówno Koroniarzy,jak Litwinów38. Uwagê zwraca liczba Gieysztorów zes³anych na Sybir po powstaniustyczniowym. W œlad za nimi w 1940 r. zosta³ zes³any do Kazachstanu Franciszek Giey-sztor, zmar³y tam po trzech latach.

Interesuj¹ce i pouczaj¹ce s¹ partie ukazuj¹ce na przyk³adzie Gieysztorów rodowodypostziemiañskiej inteligencji z Litwy historycznej, kiedy m³ode pokolenia edukowane ju¿œwiadomie przez ojców39 znajdowa³y zatrudnienie w pracy urzêdniczej w miastach. Urzêd-nikami ju¿ byli: dziad Aleksandra Gieysztora, w Miñsku, a tak¿e ojciec — te¿ Aleksander— w kolejnictwie w Moskwie. Tam urodzi³ siê 17 lipca 1916 Aleksander junior.

Dzieckiem przebywa³ czas pewien w P³askowiczach, które by³y etapem w powrocieJego rodziny z rewolucyjnej Moskwy do odrodzonej Polski. Pamiêta³ zawsze o swoichkorzeniach. W latach dziewiêædziesi¹tych, gdy powsta³y mo¿liwoœci wyjazdu na Litwê,wyje¿d¿a³ tam chêtnie. Dwukrotnie, w latach 1992 i 1994, odwiedzi³ gniazdo rodowe —Gieysztory Wielkie i Gieysztory Ma³e w Trockiem, a tak¿e P³askowicze ko³o Klecka. Ichwspó³czesny stan przedstawi³ szczegó³owo w tekœcie, o którym by³a wy¿ej mowa.

Gdy mia³ siedem lat Jego rodzina zamieszka³a w Warszawie. By³ wiêc z tym miastemzwi¹zany od lat najm³odszych. Wiele prac badawczych poœwiêci³ pocz¹tkom i nastêpnymetapom dziejów miasta40. Najwiêkszym wszak¿e organizacyjno–naukowym dokonaniem

ALEKSANDER GIEYSZTOR A HISTORIA PAÑSTWA I PRAWA 13

37 Szerzej o nim oraz o zwi¹zkach A. Gieysztora z Litw¹ historyczn¹ zob. J. B a r d a c h, AleksanderGieysztor (1916–1999), „Lithuania” 1999, nr 1/2 (30/31), s. 11–21.

38 Rodzina Gieysztorów, herbu w³asnego, aktem Deputacji Wywodowej Szlacheckiej Guberni Miñskiejz 1804 r. „za staro¿ytn¹ szlachtê polsk¹ uznan¹ zosta³a”.

39 W testamencie Franciszka Gieysztora z 1838 r. testator zastrzeg³, aby synów jego jako „od dawnychczasów prawdziw¹ szlacht¹ bêd¹ce, tak aby onym edukacja potrzebna by³a dawana”.

40 M.in. Geneza miast polskich i ich dzieje do koñca XV wieku [w:] Miasta polskie w tysi¹cleciu t. I, Wroc³aw1965, s. 3–36; Miasto sto³eczne Warszawa, ibidem, s. 199–230; Pocz¹tki ¿ycia miejskiego nad œrodkow¹ Wis³¹i geneza Warszawy, „Rocznik Warszawski” t. VII, 1966: referat, s. 45–50 i podsumowanie, s. 95–98.

Page 16: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Aleksandra Gieysztora sta³a siê odbudowa Zamku Królewskiego. Wraz ze Stanis³awemLorentzem i Janem Z a c h w a t o w i c z e m stworzy³ triumwirat, który podj¹³ siê te-go zadania. Nastêpnie przej¹³ najpierw Komisjê Archeologiczn¹ i Komisjê Urz¹dzaniaWnêtrz, a potem ca³oœæ prac zwi¹zanych z odbudow¹, urz¹dzeniem i organizacj¹ dzia³al-noœci Zamku. W latach 1980–1991 by³ jego dyrektorem. Zamkowi Królewskiemu poœwiê-ci³ nie tylko wiele si³, ale i serca.

W wywiadzie udzielonym w 1985 r. dr Marii K o c z e r s k i e j, swojej uczennicy,obecnie profesor41, Aleksaner Gieysztor podkreœla³ naukowe podstawy restytucji Zamku.„W ostatnich kilku latach — mówi³ — stworzy³em sobie jakby drug¹ specjalnoœæ, któr¹mo¿na by nazwaæ histori¹ kultury polskiej od wieku XVI do XVIII”. A podjêty ten —niema³y przecie¿ — wysi³ek wynika³ z pasji, jak¹ sta³a siê dla Niego odbudowa Zamku. Jejkorzenie tak t³umaczy³:

„W ogólnym zainteresowaniu kultur¹ staropolsk¹ istnieje pewien nurt szczególny —³¹cz¹cy siê z moimi dawnymi zainteresowaniami mediewistycznymi. Jest to symbolikaw³adzy. Otó¿ Zamek jest symbolem pañstwa i symbolem graj¹cym przy pomocy ró¿negorodzaju sk³adników, ró¿nego rodzaju tonów. Suwerennoœæ pañstwowa, uk³ad polskiejmonarchii mieszanej, gdzie król, senat i izba poselska rz¹dzi³y krajem — wszystko tow sferze kultury symbolicznej wyra¿a siê po prostu Zamkiem. Tak wiêc istnieje pewna niæ,³¹cz¹ca moje zainteresowanie koron¹ zamkniêt¹ (napisa³em doœæ dawno, co ono oznacza-³a i w Polsce w porównaniu z koron¹ otwart¹) z tym, co robiê teraz na Zamku. Na pewnote w³aœnie zainteresowania, ³¹cz¹ce siê z Zamkiem, poch³onê³y mnie emocjonalnie, co jestpodstawowym warunkiem oddania siê jakiejkolwiek pracy. A poza tym, nie u¿ywaj¹cwielkich s³ów, wydaje mi siê, ¿e dobrze, aby humanista mia³ poczucie, ¿e to co robi, jests³u¿b¹ wobec wiêkszej wspólnoty. Zamek rzeczywiœcie daje poczucie s³u¿ebnoœci wobectradycji historycznej, która w ten sposób doznaje utrwalenia. — — To mo¿e rzeczywiœciepasjonowaæ, choæ myœlê, ¿e nie powinno zaj¹æ ca³ego ¿ycia, jakie mam przed sob¹. Powrótdo mediewistyki jest dla mnie nie tylko marzeniem, ale tak¿e ju¿ podjêtym krokiem. Czterymiesi¹ce pobytu w 1985 roku w znakomitych warunkach bibliotecznych poœwiêci³em wy-³¹cznie wierzeniom s³owiañskim w staro¿ytnoœci i wczesnym œredniowieczu”.

Ten cytat najlepiej — s¹dzê — oddaje i t³umaczy naukowy i emocjonalny zwi¹zekGieysztora z Zamkiem, ale te¿ ci¹g³oœæ i g³êbokie wiêzi wynikaj¹ce z zainteresowañ tkwi¹-cych u podstaw Jego naukowego ja. By³o nim pañstwo. Pañstwo polskie od jego zacz¹tków,których docieka³ wespó³ z archeologami, poprzez rozwój, w kulturze i sztuce przedewszystkim, nie w sztucznym odosobnieniu, ale w organicznym kontekœcie z regionem Eu-ropy Œrodkowowschodniej i europejskim krêgiem cywilizacyjnym, w pierwszym rzêdziezachodnim, ale te¿ i rusko–bizantyjskim. Pozycja pogranicza, wi¹¿¹ce siê z tym procesyinkulturacji, to sta³y temat zainteresowañ i badañ Gieysztora.

Swoj¹ sto³ecznoœæ — podkreœla³ — Warszawa zawdziêcza³a unii lubelskiej 1569 r.,która przesunê³a na wschód, bli¿ej ziem litewsko–ruskich, centrum w³adzy, ustalaj¹c,¿e bêdzie ona sta³ym miejscem sejmów walnych Rzeczypospolitej Obojga Narodów.Warszawa sta³a siê te¿, od czasów Zygmunta III Wazy, miastem rezydencjonalnym jejmonarchów.

14 JULIUSZ BARDACH

41 Nauka jako s³u¿ba. W 70–lecie urodzin i 50–lecie pracy naukowej prof. Aleksandra Gieysztora, „KronikaWarszawy” 1985, s. 124–125.

Page 17: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Przy restauracji Zamku zwrócono szczególn¹ uwagê na pomieszczenia przeznaczonedla parlamentu Rzeczypospolitej42. Chodzi tu przede wszystkim o Izbê Poselsk¹ oraz SalêSenatorsk¹, która otrzyma³a wystrój mo¿liwie bliski temu, jaki mia³a w dobie SejmuCzteroletniego. Cechuje go wyeksponowana symbolika pañstwa — na œcianach Orze³Bia³y i Pogoñ, a na sklepieniach herby województw Korony i Litwy, których uk³ad jestzgodny z Porz¹dkiem Rady Koronnej Polskiej i Litewskiej ustalonej na sejmie lubelskim1569 r. Obecnie pokoje sejmowe w liczbie oœmiu zajmuj¹ zachodnie skrzyd³o Zamku. Ichpo³¹czenie z czêœci¹ Zamku stanowi¹c¹ rezydencjê królów podkreœla ustrojowy charakterRzeczypospolitej, w której monarcha by³ jednoczeœnie jednym z „trzech stanów sejmuj¹-cych”. Dodajmy, ¿e na Zamku istnieje tak¿e izba s¹dowa, zwana te¿ kapturow¹, w którejfunkcjonowa³y s¹dy kapturowe czynne w czasach bezkrólewi, gdy ustawa³a dzia³alnoœæs¹dów zwyk³ych orzekaj¹cych w imieniu króla. Historyk ustroju, a zw³aszcza prawa doceninie tylko uwagê poœwiêcon¹ funkcjom Zamku jako siedziby najwy¿szych w³adz pañstwo-wych, ale te¿ twórczy trud i kompetencje Gieysztora i jego wspó³pracowników, którzy daliwspó³czesnym ten plastyczny, pe³en wymownej symboliki obraz w³adz najwy¿szych Rze-czypospolitej okresu od schy³ku XVI do XVIII w.

W drugiej po³owie 1984 r. na Zamku Królewskim przez trzy miesi¹ce by³a czynnawystawa obrazuj¹ca dzieje polskiego konstytucjonalizmu od œredniowiecza a¿ po lataosiemdziesi¹te XX w.43 Katalog wystawy pod redakcj¹ Aleksandra Gieysztora i AdamaR u t k o w s k i e g o by³ poprzedzony obszernym wprowadzeniem pióra autora tego tek-stu44. Obok konstytucji Nihil Novi, artyku³ów henrycjañskich, praw kardynalnych, Konsty-tucji 3 maja, ustaw konstytucyjnych II Rzeczypospolitej, zwrócono szczególn¹ uwagê nanowelizacje konstytucji PRL w latach osiemdziesi¹tych, które z perspektywy historycznejby³y nastêpstwem wielkiego ruchu spo³eczno–politycznego lat 1980–1981. Powo³aniew 1982 r. Trybuna³u Stanu i Trybuna³u Konstytucyjnego mo¿na postrzegaæ jako pierwszekroki w kierunku pañstwa prawa. Wprowadzony do konstytucji w lipcu 1983 r. zapiso trwa³oœci indywidualnych gospodarstw ch³opskich by³ kolejnym — i niema³ym — ustêp-stwem s³abn¹cego re¿imu id¹cym po myœli pragnieñ spo³ecznych. W tym¿e nurcie sytuo-wa³o siê póŸniej powo³anie urzêdu Rzecznika Praw Obywatelskich.

Zainteresowanie i kompetencje sk³oni³y te¿ Gieysztora do czynnego udzia³u w pra-cach przygotowawczych do utworzenia Muzeum Sejmu Polskiego45, które to przed-siêwziêcie nie doczeka³o siê realizacji.

W wydanej przed kilku laty ksi¹¿ce, stanowi¹cej podsumowanie wielu lat wytê¿onychprac, do których potrafi³ skupiæ zespó³ ofiarnych, oddanych wspó³pracowników, pisa³ On:„Zniszczony z premedytacj¹ jako symbol pañstwowoœci i kultury polskiej, Zamek mia³

ALEKSANDER GIEYSZTOR A HISTORIA PAÑSTWA I PRAWA 15

42 A. G i e y s z t o r i inni, Zamek Królewski w Warszawie. Historia i dzieñ dzisiejszy, wyd. 1, Warszawa 1991,s. 7–8, 10–12, 22, 50–52. O salach i izbach sejmowych zob. te¿ J. L i l e y k o, Zamek Warszawski. Rezydencja kró-lewska i siedziba w³adz Rzeczypospolitej 1569–1763, Wroc³aw–Warszawa 1984, s. 75–83; A. R o t t e r m u n d, Za-mek Warszawski w epoce Oœwiecenia. Rezydencja monarsza, funkcje i treœci, Warszawa 1989, s. 54–56: Parlament.

43 Prawa zasadnicze pañstwa polskiego. Katalog wystawy na Zamku Królewskim w Warszawie: sierpieñ–paŸ-dziernik 1984 r. Wystawa zorganizowana przez Zamek Królewski i Instytut Historii Prawa UW przy wspó³udzialeArchiwum G³ównego Akt Dawnych i Biblioteki Narodowej, Warszawa 1984.

44 Wprowadzenie do wystawy, ibidem, s. 5–34.45 G³ówne za³o¿enia programowe Muzeum sejmowego. Materia³y narady w dniu 29 maja 1980. Zbiór uwag

i opinii wstêpnych, Warszawa 1982, tekst A. Gieysztora, s. 26–31.

Page 18: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

odrodziæ siê jako œwiadectwo ich pe³nej ¿ywotnoœci”. Tê rolê pe³ni dziœ, bêd¹c jednocze-œnie pomnikiem tych, którzy dŸwignêli go z ruin, przywracaj¹c Zamkowi Królewskiemujego pozycjê w architekturze, ¿yciu i œwiadomoœci spo³ecznej.

Nazywano Gieysztora — pó³–¿artem — kasztelanem warszawskim. By³o Mu — s¹dzê— przyjemnie, ¿e na kartuszu, umieszczonym na dziedziñcu zamkowym, obok Or³aBia³ego widnieje Pogoñ. Zadba³ przecie¿, ¿eby — jak przysta³o na rezydencjê monarchyRzeczypospolitej Obojga Narodów — obok portretów dygnitarzy koronnych portretypanów litewskich zajmowa³y nale¿ne im miejsca na œcianach sal i pokoi Zamku.

Wychowanek Instytutu Historycznego UW, zwi¹zany od pocz¹tków kariery nauko-wej z Alma Mater Varsoviensis, Aleksander Gieysztor zna³ dobrze jej dzieje od ich zaraniai poœwiêci³ im cenne opracowania. Doceni³ On rolê, jak¹ w kszta³towaniu nauki historycz-nej w Uniwersytecie Warszawskim w latach 1816–1831 mieli historycy prawa46. Rozpocz¹³od przypomnienia, ¿e dzieje uprawiania i nauczania historii w Uniwersytecie Warszaw-skim siêga³y wstecz poza datê jego powo³ania w 1816 r. Przypomina³ wiêc Szko³ê Prawa(od 1808 r.) i studia nad prawoznawstwem historycznym, „którego fundamenty zak³adanoprzez nauczanie prawa rzymskiego i dawnego prawa polskiego”, ³¹cz¹c to z postaciamiJana Wincentego B a n d t k i e g o i Wawrzyñca S u r o w i e c k i e g o. Powo³uj¹c siê naBogus³awa L e œ n o d o r s k i e g o, przyjmowa³, ¿e profesorowie Szko³y Prawa reprezen-towali neohumanizm uniwersytecki, który wynieœli ze studiów i kontaktów z uczelniaminiemieckimi, na czele z ide¹ jednoœci nauk o cz³owieku. W nowoza³o¿onym Uniwersyte-cie Warszawskim przodowa³ w tej dziedzinie dziekan Wydzia³u Prawa Jan WincentyB a n d t k i e, „gorliwy rzecznik historii prawa, zw³aszcza prawa rzymskiego, badacz prawapolskiego, œwietny wyk³adowca”. Aleksander Gieysztor ocenia³ go jako libera³a i patriotê,cz³owieka g³êbokiej wiedzy i wytrawnego pióra naukowego. Kolejnymi postaciami byliWac³aw Aleksander M a c i e j o w s k i i Romuald H u b e. Niewiele w porównaniu z tymmóg³ powiedzieæ o Wydziale Nauk i Sztuk Piêknych, gdzie mieli skupiaæ siê historycy, aletu jedyn¹ osobowoœci¹, która nie zd¹¿y³a jednak odegraæ na gruncie warszawskim takiejroli jak w Wilnie, by³ Joachim L e l e w e l.

Po 30 latach przerwy instytucj¹ uniwersyteck¹ w Warszawie sta³a siê powo³anaw 1861 r. czterowydzia³owa Szko³a G³ówna. Tutaj — jak podkreœla³ Gieysztor — najwiêk-sz¹ rolê odegra³ historyk ustroju Adolf P a w i ñ s k i. Wyk³ada³ on równie¿, na powo³anympo jej zamkniêciu rosyjskojêzycznym Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim, historiêpowszechn¹, a jego wyk³ady by³y równie¿ obowi¹zuj¹ce dla studentów prawa. Stanowiskona Uniwersytecie ³¹czy³ z dyrekcj¹ Archiwum G³ównego i intensywn¹ prac¹ w zakresiebadañ nad dziejami parlamentaryzmu oraz edycj¹ Ÿróde³.

Œrodowisku historycznemu w Warszawie w okresie miêdzywojennym poœwiêci³ Giey-sztor osobne studium, w którym tym razem historyków prawa pomin¹³.

Aleksander Gieysztor by³ polihistorem. Jednym z najwiêkszych w polskiej historio-grafii i zawsze na poziomie najnowszych osi¹gniêæ wiedzy historycznej. Mistrz ma³ychform, wyniki swoich badañ i przemyœleñ prezentowa³ czêsto w publikowanych nastêpniereferatach na konferencjach, zjazdach, kongresach, w których chêtnie uczestniczy³, nie-rzadko im przewodz¹c. Mo¿liwoœæ bezpoœredniego kontaktu z zainteresowanymi odbior-

16 JULIUSZ BARDACH

46 Nauka historyczna w Uniwersytecie Warszawskim, „Rocznik Warszawski” t. XXII, 1992, s. 83–95.

Page 19: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

cami, ich reakcje, atmosfera pytañ, wymiany pogl¹dów by³y istotnym bodŸcem w twórczo-œci Aleksandra Gieysztora, ¿ywego zaprzeczenia modelu gabinetowego uczonego.

Zawsze znajdowa³ czas dla swoich uczniów47, troszczy³ siê o ich rozwój, u³atwia³stypendia czy wyjazdy, a w razie potrzeby — jak to mia³o miejsce w pierwszej po³owie latosiemdziesi¹tych w przypadku Karola M o d z e l e w s k i e g o — jeŸdzi³ do odleg³ego odWarszawy wiêzienia, by przywoziæ mu literaturê naukow¹ i odbywaæ konsultacje, na któreudawa³o Mu siê uzyskiwaæ zgodê w³adz. W kwietniu 1982 r., kiedy by³em wraz z Nimw Spoleto na dorocznej konferencji Centro Italiano del Alto Medio Evo, poœwiêconejw tym roku wczesnemu œredniowieczu w krajach zachodniej i po³udniowej S³owiañszczy-zny, Aleksander Gieysztor, obok wyg³oszonego w³asnego referatu, odczyta³ przywiezionyprzez siebie tekst Karola Modzelewskiego48, wówczas wiêŸnia politycznego, przyjêtygor¹c¹ owacj¹ przez uczestników konferencji.

Spoleto by³o oœrodkiem, który odwiedza³ niemal corocznie. Równie bliskie zwi¹zki³¹czy³y Go z parysk¹ Ecole Pratique des Hautes Etudes en Sciences Sociales. Wielepodró¿owa³, docieraj¹c do oœrodków ma³o znanych nie tylko nauce polskiej, ¿e wspomnêsprawozdanie z pobytu na Uniwersytecie w Tiranie opublikowane w 1958 r. By³ On —w pe³nym tego s³owa znaczeniu — ambasadorem polskiej nauki za granic¹, najlepszym,jakiego kiedykolwiek mia³a. Bibliografia jego prac poœwiadcza ogrom pracy, jaki w³o¿y³we wprowadzenie wiedzy o dziejach Polski do œwiatowej nauki historycznej. I odwrotnie,jak wszechstronnie informowa³ i upowszechnia³ znajomoœæ œwiatowej historiografii w pol-skim piœmiennictwie historycznym. Tego wielkiego wk³adu wydawa³ siê w pe³ni nie doce-niaæ i On sam.

Wyj¹tkow¹ pozycjê Aleksander Gieysztor zdoby³ w miêdzynarodowym œwiecie histo-rycznym. Historycy, zarówno zachodni, jak i wschodni, podkreœlali wielokrotnie Jegoosobisty czar, ³¹cz¹cy siê z g³êbok¹ wiedz¹, ¿yczliwoœci¹ i przychylnoœci¹ wobec ludzi,z którymi siê styka³. Otwarty na nowe idee i nurty naukowe by³ wzorem, rzec mo¿na, typemidealnym, cz³owieka dialogu.

Miêdzynarodowy autorytet w œwiecie nauk humanistycznych sprawi³, ¿e Aleksan-der Gieysztor osi¹gn¹³ najbardziej zaszczytne dla historyka stanowisko przewodnicz¹ce-go Miêdzynarodowego Komitetu Nauk Historycznych (1980–1985). W tym charakte-rze przewodniczy³ w 1985 r. w Stuttgarcie na XVI Miêdzynarodowym Kongresie NaukHistorycznych.

By³ niekwestionowanym autorytetem moralnym. Przewodniczy³, za obustronnymporozumieniem, pierwszemu posiedzeniu Okr¹g³ego Sto³u 6 lutego 1989. Poœwiêcon¹Jego osobie sylwetkê Andrzej M i c e w s k i zakoñczy³ s³owami: „Zawsze uwa¿a³em, ¿eby³by to najlepszy kandydat na stanowisko Prezydenta Rzeczypospolitej”49. Podobne

ALEKSANDER GIEYSZTOR A HISTORIA PAÑSTWA I PRAWA 17

47 Najwiêksza satysfakcja to moi uczniowie [wywiad z okazji 40–lecia pracy naukowej], „G³os Nauczycielski”,6 lutego 1977, nr 6, s. 4. Zapytany o drogê do osi¹gniêcia sukcesów w nauce A. Gieysztor odpowiedzia³: „Wielew nich przypadku, zbiegu pomyœlnych okolicznoœci, ale i prawid³owoœci, na które sk³ada siê i atmosfera spo³ecz-na, i aktualne potrzeby nauki, i zdolnoœci nie marnowane, no i... przysiadywanie fa³dów, porz¹dna organizacjawysi³ku”. Brzmia³a w tym, wydaje siê, i nuta osobistych doœwiadczeñ.

48 K. M o d z e l e w s k i, Strutture del potere ed organizzazione economica dello Stato nei secoli IX–XI [w:] GliSlavi Occidentali e meridionali nell’alto medioevo t. II, Spoleto 1983.

49 A. M i c e w s k i, Ludzie i opcje. 53 sylwetki sceny politycznej, Warszawa 1993, s. 205, gdzie te¿ mowao staraniach A. Gieysztora w czasie stanu wojennego w sprawie uwolnienia przynajmniej chorych osób spoœródinternowanych ze œrodowisk naukowych i twórczych.

Page 20: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

s³owa wypowiedzia³ nad otwart¹ mogi³¹ Jego nastêpca na stanowisku Prezesa PANprofesor Leszek KuŸnicki50. Odszed³, lecz pozosta³ Jego obfity, o szerokiej tematyce,dorobek naukowy wielkiej wartoœci. Œrodowisko naukowe zadba najpewniej, by opubliko-waæ Aleksandra Gieysztora „Dzie³a wybrane”. Pozostali Jego uczniowie, wspó³pracowni-cy, ludzie Mu bliscy, wzbogaceni obcowaniem z Nim. Zaiste, móg³by powiedzieæ o sobie:Non omnis moriar...

18 JULIUSZ BARDACH

50 Profesorowi Aleksandrowi Gieysztorowi in memoriam. Przemówienia wyg³oszone w czasie uroczystoœcipogrzebowych 16 lutego 1999 na cmentarzu Pow¹zkowskim w Warszawie, Warszawa 1999, s. 21.

Page 21: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

MARIA KOCZERSKAUniwersytet WarszawskiInstytut Historyczny

Aleksander Gieysztor jako historyk dziejów Polskii powszechnych

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓ W POLSKI I POWSZECHNYCH

W studium niniejszym pragnê przedstawiæ, jak¹ tematyk¹ i w jakim zakresie proble-mowym zajmowa³ siê w swojej twórczoœci naukowej Aleksander G i e y s z t o r. Jego pracetworz¹ bowiem wyraŸne ci¹gi tematyczno–problemowe, przy czym autor powraca³ doniektórych z nich w ca³ym okresie swojej twórczoœci, inne przychodzi³y z biegiem lat,ró¿nie uwarunkowane. Interesowaæ mnie bêdzie te¿ odpowiedŸ na pytanie, jakie zacho-dzi³y relacje i proporcje miêdzy dziejami Polski a histori¹ powszechn¹ w jego pisarstwie.Wreszcie postawiê pytanie o jego warsztat jako historyka — co nañ siê sk³ada³o, jakiestosowa³ metody, z jakich nauk pokrewnych czerpa³. Przy czym ograniczê siê do tychw¹tków, które nie zosta³y omówione w innych studiach pomieszczonych w niniejszymtomie. Muszê oczywiœcie od razu zastrzec, ¿e nie zdo³am przedstawiæ ich wszystkichwyczerpuj¹co z powodu ograniczonej objêtoœci mojego studium.

Aleksander Gieysztor zaczyna³ swoj¹ twórczoœæ naukow¹ od badañ z zakresu historiipowszechnej. Zarówno bowiem praca magisterska o w³adzy Karola Wielkiego w opiniiwspó³czesnej1, jak i rozprawa doktorska o rzekomej bulli Sergiusza IV2 dotyczy³y wy³¹cz-nie dziejów obcych. W pracy magisterskiej by³o to zrozumia³e, skoro podczas swychstudiów uniwersyteckich (1933–1937) uczêszcza³ na seminarium karoliñskie MarcelegoH a n d e l s m a n a. Natomiast seminarium to stanowi³o powrót do pocz¹tków w dzia³al-noœci dydaktycznej samego Handelsmana, który po latach zajmowania siê siê histori¹nowo¿ytn¹, postanowi³ powróciæ, przynajmniej na swym seminarium magisterskim, doœredniowiecza3. Marceli Handelsman by³ równie¿ recenzentem rozprawy doktorskiejAleksandra Gieysztora, zaœ jej promotorem zosta³ Stanis³aw K ê t r z y ñ s k i, chocia¿sam zajmowa³ siê g³ównie histori¹ Polski. Natomiast zwi¹zki naukowe i osobiste miêdzy

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 A. G i e y s z t o r, W³adza Karola Wielkiego w opinii wspó³czesnej, „Rozprawy Historyczne TowarzystwaNaukowego Warszawskiego” t. XXI, z. 2, Warszawa 1938.

2 Idem, Ze studiów nad genez¹ wypraw krzy¿owych. Encyklika Sergiusza IV (1009–1012), Warszawa 1948,w wersji angielskiej: The Genesis of the Crusades: the Encyclical of Sergius IV (1009–1012), „Mediaevalia etHumanistica”, nr 5, 1948, s. 3–23; nr 6, 1950, s. 3–10.

3 A. G i e y s z t o r, Badania nad œredniowieczem powszechnym w Polsce, PH t. LXXXVI, 1995, z. 3–4, s. 287.

Page 22: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

m³odym Gieysztorem a profesorem Kêtrzyñskim by³y œcis³e ju¿ w czasach studiów, kiedys³ucha³ jego wyk³adów z nauk pomocniczych historii i uczestniczy³ w jego seminarium, zaœpog³êbi³y siê jeszcze podczas okupacji. W pracy o genezie wypraw krzy¿owych daj¹ siêwyraŸnie wyczytaæ inspiracje ze strony obydwu mistrzów uniwersyteckich AleksandraGieysztora, którzy zgodnie wspó³dzia³ali w tym celu, aby s³u¿ba konspiracyjna w ArmiiKrajowej nie unicestwi³a w ich wybitnym wychowanku i nadziei polskiej mediewistykizainteresowañ badawczych.

Ju¿ ta pierwsza d³u¿sza rozprawa naukowa, jak¹ by³a jego praca magisterska, reali-zuje i zapowiada na przysz³oœæ sta³y kr¹g zainteresowañ Aleksandra Gieysztora — jest tobowiem praca o ideologii w³adzy. W¹tek ten jawi siê jako podstawowy w ca³ej jegotwórczoœci, ¿eby przypomnieæ tu studia o problematyce ideologicznej Drzwi GnieŸnieñ-skich4, czy o insygniach i ceremoniale koronacyjnym królów polskich5. Nadto dotyka tarozprawa innego w¹tku ¿ywego w wielu dalszych pracach, a mianowicie biograficznego.Karol Wielki jest w niej jednak tylko jednym z bohaterów, choæ m³ody autor we wstêpiedo swej rozprawy traktuje go jako przyk³ad „decyduj¹cego znaczenia wielkich indywidu-alnoœci w rozwoju historycznym”6. Takie stwierdzenie k³adziemy na karb poddania siêurokowi twórczoœci swojego mistrza, którego dzie³em ¿ycia by³a, jak wiadomo, kilkutomo-wa biografia ksiêcia Adama Czartoryskiego7. W³aœciwym bowiem bohaterem omawianejrozprawy jest œrodowisko intelektualne na dworze czy te¿ w krêgu Karola Wielkiego,z wielkim Alkuinem na czele, czyli mamy tu do czynienia z bohaterem zbiorowym, choænie anonimowym. Ci intelektualiœci wieków œrednich s¹ bohaterami kilku jeszcze innychprac Gieysztora, którymi niebawem siê zajmiemy.

Praca magisterska Gieysztora prezentuje go jako doskonale zapowiadaj¹cego siêbadacza, który z ³atwoœci¹ porusza siê w ca³ej wielow¹tkowej literaturze przedmiotu (uzupe³-nionej podczas krótkiego pobytu w Pary¿u tu¿ po studiach, w 1937 r.) i ze znawstwemprzeprowadza analizê ró¿nego gatunku Ÿróde³. Na pewn¹ niedojrza³oœæ wskazuje skróto-woœæ ich analizy i zbytnia zwiêz³oœæ jêzyka, któr¹ zauwa¿y³ i wypomnia³ mu recenzentpracy — najlepszy ówczesny specjalista w tym zakresie — Marian Henryk S e r e j s k i8.

W pe³ni natomiast dojrza³¹ rozpraw¹ jest dysertacja doktorska A. Gieysztora, któr¹autor zdo³a³ w znacznym stopniu przygotowaæ podczas pobytu w Pary¿u na stypendium

20 MARIA KOCZERSKA

4 Idem, Drzwi GnieŸnieñskie jako wyraz polskiej œwiadomoœci narodowoœciowej w XII wieku, [w:] DrzwiGnieŸnieñskie, red. M. W a l i c k i, t. I, Wroc³aw 1956, s. 1–19. Por. wczeœniejsz¹ wersjê tego studium: A. G i e y -s z t o r, Problematyka ideologiczna Drzwi GnieŸnieñskich, KH t. LXII, 1955, s. 142–161.

5 Idem, „Non habemus caesarem nisi regem”. Korona zamkniêta królów polskich w koñcu XV wieku i w wie-ku XVI [w:] Muzeum i twórca. Studia z historii sztuki i kultury ku czci prof. dr. S. Lorentza, Warszawa 1969,s. 277–292; idem, Spektakl i liturgia — polska koronacja królewska [w:] Kultura elitarna i kultura masowa w Pol-sce póŸnego œredniowiecza, red. B. G e r e m e k, Wroc³aw 1978, s. 9–23; idem, „Ornamenta regia” w Polsce XV w.[w:] Sztuka i ideologia XV wieku, red. P. S k u b i s z e w s k i, Warszawa 1978, s. 155–163; idem, Le geste dans lacérémonie du couronnement dans la Pologne médiévale [w:] Curia maior. Studia z dziejów kultury ofiarowaneAndrzejowi Ciechanowieckiemu, Warszawa 1990, s. 30–36; idem, Royal Emblems and the Idea of Sovereignty inLate Medieval and Early Modern Poland [w:] State and Society in Europe from the Fifteenth to the EighteenthCentury, wyd. J. Pelensky, Warsaw 1985, s. 55–74.

6 A. G i e y s z t o r, W³adza, s. 11.7 M. H a n d e l s m a n, Adam Czartoryski t. I–III, Warszawa 1948–1950.8 M. H. S e r e j s k i — rec. w KH t. LII, 1938, s. 761.

Page 23: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Funduszu Kultury Narodowej, rozpoczêtym jesieni¹ 1938 r. Uczestniczy³ on tam w zajê-ciach w Ecole des Chartes i Ecole des Hautes Etudes, gdzie by³ cz³onkiem seminariummediewistycznego Louisa H a l p h e n a, który dopomóg³ mu w ostatecznym sprecyzowa-niu tematu. Studia w Pary¿u mia³y trwaæ kilka lat, ale skoñczy³y siê ju¿ w sierpniu 1939 r.,kiedy m³ody naukowiec, wróciwszy pospiesznie do Polski, zg³osi³ siê do swej jednostki, abywzi¹æ udzia³ w obronie kraju9.

Rozprawa o bulli rzekomo Sergiusza IV, papie¿a pocz¹tku XI w., wzywaj¹cej nawyprawê krzy¿ow¹ do Jerozolimy w obronie miejsc œwiêtych, po zburzeniu przez kalifaHakema bazyliki Grobu Pañskiego, wpisa³a siê w dyskusjê historyków na temat autentycz-noœci tego dokumentu i by³a przede wszystkim polemik¹ z jej obroñc¹, a równoczeœnienajwybitniejszym znawc¹ genezy myœli krucjatowej Carlem E r d m a n n e m10. Autorpodda³ Ÿród³o wszechstronnej krytyce, przeprowadzaj¹c jego analizê od strony paleogra-ficznej i dyplomatycznej oraz zawartoœci treœciowej. Doszed³ do wniosku, ¿e bulla niemo¿e byæ dzie³em kancelarii papieskiej, jest natomiast produktem pisarskim jednegoz klasztorów burgundzkich, objêtych reform¹ kluniack¹, zaanga¿owanego w kampaniêpropagandow¹ Urbana II w 1095 r. na rzecz wyprawy krzy¿owej. Bulla ta okaza³a siêzatem pod piórem Aleksandra Gieysztora produktem owej propagandy, czyli tekstemspreparowanym w kilkadziesi¹t lat póŸniej w stosunku do rz¹dów na stolicy Piotrowej jejrzekomego wystawcy — Sergiusza IV. Teza autora zosta³a zaakceptowana w licznychrecenzjach, które ukaza³y siê po wydaniu rozprawy w 1948 r. w polskiej i angielskiej wersjijêzykowej11. Autor przeprowadzi³ klasyczn¹ krytykê Ÿród³a g³ównie dziêki umiejêtnoœciomz zakresu nauk pomocniczych i nowoczesnego Ÿród³oznawstwa, nabytym na studiachw Warszawie i w Pary¿u. Bez w¹tpienia praca ta, wymagaj¹ca autopsji dokumentów znaj-duj¹cych siê we Francji, nie by³aby mo¿liwa bez owego pobytu stypendialnego. Wkrótcepo wojnie, w 1948 r. Gieysztor mia³ okazjê uzupe³nienia w Pary¿u przygotowywanego dodruku tekstu rozprawy, obronionej w Warszawie ju¿ w 1942 r. na Uniwersytecie Warszaw-skim dzia³aj¹cym w podziemiu12.

Wszystkie nastêpne prace Aleksandra Gieysztora koncentrowa³y siê ju¿ na tematachz dziejów Polski, ewentualnie S³owiañszczyzny. Zjawiska z historii powszechnej stanowi³ydla nich t³o porównawcze. W 1973 r. na ³amach „Kwartalnika Historycznego” tak wy-jaœnia³ stosunek mediewistów polskich do uprawiania historii powszechnej w Polsce:„Wprawdzie mediewiœci s¹ œwiadomi, ¿e historia œredniowieczna uprawiana na wysokimpoziomie jest jedna, ale ró¿nego rodzaju okolicznoœci sprawiaj¹, i¿ istnieje osobna i licz-

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 21

9 Na temat okresu przedwojennego i udzia³u w kampanii wrzeœniowej zob. wspomnienia A. Gieysztora,zawarte w szkicu R. J a r o c k i e g o, Zrozumieæ innych [w:] idem, Widzieæ jasno bez zachwytu, Warszawa 1982,s. 7–47.

10 C. E r d m a n n, Die Aufrufe Gerberts und Sergius’ IV für das Heilige Land, „Quellen u. Forschungen ausitalienischen Archiven u. Bibliotheken” t. XXIII, 1931–32, s. 1–21; idem, Die Entstehung des Kreuzzugsgedankens,Stuttgart 1935.

11 W. Holzmann, „Historische Zeitschrift” t. CLXX, 1950, s. 178; C. D e r e i n e, „Revue d’HistoireEcclésiastique” t. XLVI, 1951, s. 391; G. O p i t z, „Deutsches Archiv” t. IX, 1951, s. 259; Z. K o z ³ o w -s k a – B u d k o w a, KH t. LVI, 1948; L. K o c z y, „Teki Historyczne” t. III, 1949 s. 185–190; O. H a l e c k i,„Speculum” t. XXIV, 1949, s. 433–434.

12 Zob. wspomnienie A. Gieysztora zawarte w szkicu pióra R. J a r o c k i e g o, £agodny sauternes, „Rzecz-pospolita” nr 37 (5202) z 13–14 lutego 1999.

Page 24: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

niejsza grupa mediewistów w zakresie historii Polski oraz mniej liczna mediewistówczynnych w obu zakresach. Nie ma natomiast mediewistów dzia³aj¹cych wy³¹cznie w za-kresie powszechnym”13. W innym miejscu tego samego artyku³u stwierdza³, ¿e w aktual-nych warunkach nie ma mowy o polityce wyjazdów zagranicznych i mo¿na mówiæ raczejo improwizacjach14. Nale¿y przypomnieæ, ¿e kiedy on sam tu¿ po wojnie stawa³ przedwyborem tematyki badawczej, granice naszego kraju zamyka³y siê coraz szczelniej, comia³o trwaæ do roku 1955/1956.

Jednak wydaje siê, ¿e nie same warunki obiektywne, czyli brak normalnego kontaktuz nauk¹ œwiatow¹, zadecydowa³y o zajêciu siê przez Aleksandra Gieysztora tematyk¹polsk¹, zawsze zreszt¹ uprawian¹ na szerokim tle porównawczym. Przygotowa³a podjêciejej praca w Archiwum G³ównym Akt Dawnych w ramach prawie dwuletniego stypendiumarchiwalnego, jeszcze w czasie trwania studiów uniwersyteckich. Swoje wtajemniczeniearchiwalne opisa³ w urzekaj¹cym wspomnieniu pt. „W Archiwum G³ównym prawie przedpó³wieczem”15. S¹ œlady kie³kowania ju¿ wtedy pomys³u zajêcia siê skarbowoœci¹ polsk¹doby piastowskiej, która w 1946 r. sta³a siê przedmiotem jego habilitacji. Pierwszy w po-staci takiej w³aœnie tematyki egzaminu pobocznego przy doktoracie u prawnika — JózefaR a f a c z a16. A drugim dowodem jest artyku³ o owsie w daninach ³owieckich, bêd¹cyopublikowanym fragmentem habilitacji, w którym autor wyraŸnie pisze, ¿e dane Ÿród³owepochodz¹ z kwerendy przedwojennej17. Mo¿na s¹dziæ na podstawie roli, jak¹ odegra³yw drodze naukowej Aleksandra Gieysztora badania, którym przewodzi³ w ramach Kie-rownictwa Badañ nad Pocz¹tkami Pañstwa Polskiego18, ¿e zajêcie siê histori¹ Polskiwynika³o zarówno z odczuwanego przez niego imperatywu moralnego do podjêcia takiejw³aœnie tematyki w odbudowuj¹cym siê po stratach wojennych kraju i narodzie, znowuzmuszonym walczyæ o prawo do niepodleg³ego bytu.

Naczelne miejsce uzyska³a wtedy tematyka podstaw monarchii piastowskiej w pier-wszych wiekach jej istnienia, recepcji chrzeœcijañstwa i tworzenia siê œwiadomoœci naro-dowej. Nale¿y tu w pierwszym rzêdzie studium opublikowane w 1962 r. w presti¿owymdwutomowym wydawnictwie pod nazw¹ „Ksiêga tysi¹clecia”19. Autor ograniczy³ siê w nimdo okresu tzw. pierwszej monarchii, czyli do koñca panowania Mieszka II. Pytania, naktóre stara³ siê uzyskaæ odpowiedŸ, odnosi³y siê do metod chrystianizacji i zmian, jakienast¹pi³y w systemie wartoœci i wiêziach spo³ecznych dotychczas istniej¹cych. Wœród œrod-ków, przy pomocy których wprowadzano now¹ religiê, wyeksponowa³ przymus stosowany

22 MARIA KOCZERSKA

13 A. G i e y s z t o r, Kilka uwag o historii œredniowiecznej Polski i powszechnej, KH t. LXXX, 1973, s. 287;cf. idem, Badania, s. 285–292.

14 Ibidem, s. 289.15 A. G i e y s z t o r, W Archiwum G³ównym prawie przed pó³wieczem [w:] „Miscellanea Historico–Archivi-

stica” t. II, 1987, s. 184–191.16 R. J a r o c k i, £agodny sauternes.17 A. G i e y s z t o r, Owies w daninach ³owieckich w Polsce œredniowiecznej, KHKM t. XI, 1963, nr 2,

s. 213–234.18 Zob. w niniejszym tomie studia R. K i e r s n o w s k i e g o i E. K o w a l c z y k.19 A. G i e y s z t o r, Przemiany ideologiczne w pañstwie pierwszych Piastów a wprowadzenie chrzeœcijañstwa

[w:] Pocz¹tki pañstwa polskiego. Ksiêga tysi¹clecia t. II, Poznañ 1962, s. 155–170. Tezy tego studium ukaza³y siêwczeœniej w artykule: Ideowe wartoœci kultury polskiej w X–XI w. Przyjêcie chrzeœcijañstwa, KH t. LXVII, 1960,s. 922–940.

Page 25: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

przez pañstwo. Obrazowo mówi¹c, by³o to s³owo i ¿elazo, wed³ug s³ów zawartych w liœciededykacyjnym ksiê¿ny lotaryñskiej Matyldy do Mieszka II na temat postêpowania jegoojca Boles³awa Chrobrego: Nam quos sancti praedicatores corrigere non poterant verbo, illeinsecutus est ferro compellens ad caenam dominicam barbaras ac ferocissimas naciones20.Akt chrztu by³ wówczas nie tyle aktem wiary, co aktem prawnym21. Porównuj¹c okolicz-noœci wprowadzania chrzeœcijañstwa w Skandynawii, pañstwach s³owiañskich Europy Œrod-kowej i na Wêgrzech oraz wœród S³owian Po³abskich i Prusów, doszed³ do wniosku, ¿e chry-stianizacja tylko wtedy by³a skuteczna, gdy odbywa³a siê przy poparciu, a nawet z inicjatywyw³adzy pañstwowej. Jedynie zorganizowany uprzednio aparat pañstwowy potrafi³ uchro-niæ chrystianizowane spo³eczeñstwo od obcej interwencji politycznej22. W nowo chrystia-nizowanych pañstwach powstawa³ wówczas na wzór ottoñski Koœció³ pañstwowy23.

W¹tek recepcji chrzecijañstwa by³ podejmowany przez Aleksandra Gieysztora w wie-lu póŸniejszych studiach, m.in. podczas spoletañskiego kolokwium w 1980 r. na tematorganizacji Koœcio³a na wsi we wczesnym œredniowieczu. Referat ten stanowi przy-k³ad ³¹cznego traktowania problemów w trzech pañstwach Europy Œrodkowej: w Pol-sce, w Czechach i na Wêgrzech24. Podobieñstwo ustrojowe tych pañstw w tej epoce jestdowiedzione, a materia³ Ÿród³owy uzupe³nia siê. Autor postawi³ i udowodni³ tezê o wy-raŸnym zwi¹zku organizacji koœcielnej z sieci¹ administracji pañstwowej, a dok³adniemówi¹c z grodami25. Sk¹py przekaz Thietmara o karach w Polsce Chrobrego za narusze-nie przepisów koœcielnych podbudowa³ obszernymi relacjami o pañstwowym ustawo-dawstwie, stoj¹cym na stra¿y moralnoœci chrzeœcijañskiej w Czechach i na Wêgrzech26, conieodparcie nasunê³o analogiê z kapitularzami monarchii karoliñskiej i ottoñskiej27.

Analiza treœci ideologicznych zawartych w Drzwiach GnieŸnieñskich nale¿y do naj-bardziej znanych i najœwietniejszych prac w dorobku Aleksandra Gieysztora. Muszê przy-znaæ, ¿e tytu³ pierwszej wersji tego studium, zamieszczonej w „Kwartalniku Historycz-nym”, a mianowicie: „Problematyka ideologiczna Drzwi GnieŸnieñskich”28, wydaje mi siêlepiej oddawaæ z³o¿onoœæ jego treœci, nie ograniczonej przecie¿ do samej kwestii narodo-woœciowej, jak sugeruje tytu³ pe³nej jego postaci, opublikowanej w pomnikowym wydaw-nictwie o Drzwiach GnieŸnieñskich pod redakcj¹ Micha³a W a l i c k i e g o29. Autor dajew tym studium dowód, ¿e mo¿na traktowaæ dzie³o sztuki jako pe³noprawne Ÿród³o histo-ryczne. Zwraca uwagê, ¿e by³o ono przeznaczone w zamierzeniach twórców dla ró¿norod-

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 23

20 MPH I, s. 324.21 A. G i e y s z t o r, Przemiany ideologiczne, s. 165.22 Ibidem, s. 157.23 Ibidem, s. 158.24 A. G i e y s z t o r, Le fonctionnement des institutions ecclésiastiques rurales en Bohême, en Pologne et en

Hongrie aux Xe et XIe siècles [w:] Settimane di studio del Centro italiano di studi sull’alto medioevo XXVIII:Cristianizzazione ed organizzazione ecclesiastica delle campagne nell’alto medioevo: espansione e resistenze. Spoleto,10–16 aprile 1980, Spoleto 1982, s. 925–954.

25 Ibidem, s. 930.26 Ibidem, s. 930, 937–940.27 Ibidem, s. 929; cf. A. G i e y s z t o r, Przemiany, s. 166 n.28 A. G i e y s z t o r, Problematyka ideologiczna Drzwi GnieŸnieñskich, KH t. LXII, 1955, s. 142–161.29 Idem, Drzwi GnieŸnieñskie jako wyraz polskiej œwiadomoœci narodowoœciowej w XII wieku [w:] Drzwi

GnieŸnieñskie, red. M. W a l i c k i, t. I, Wroc³aw 1956, s. 1–19.

Page 26: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

nych odbiorców. „Ka¿dy móg³ je odczytaæ wedle swych umiejêtnoœci odczuwania i wynieœæto, co zamierzyli dla ka¿dego z widzów autorzy scenariusza”30. Wydaje mi siê natomiast,¿e twierdzenie, jakoby fundacja ta mia³a mobilizowaæ œwiat mo¿nych wokó³ ideologiichrzeœcijañskiej w jej polskiej postaci, „a jednoczeœnie oddzia³ywaæ na ludnoœæ podgrodzi,targów i wsi wyj¹tkowo okaza³¹ demonstracj¹ potêgi panów duchownych i œwieckich”31

mo¿na zaakceptowaæ tylko czêœciowo, k³ad¹c brak zrozumienia mo¿liwoœci religijnegoodbioru tego dzie³a równie¿ wœród prostej ludnoœci, na karb czasu powstania tej analizy.Natomiast w pe³ni aktualna pozosta³a teza o dwojakim fundatorze zbiorowym tego dzie³a— ksi¹¿eco–koœcielnym (arcybiskupim) i uznanie go za dzie³o odbijaj¹ce d¹¿enia polskichzleceniodawców, niezale¿nie od miejsca jego powstania w obcym lub miejscowym war-sztacie32. Autor wskazuje te¿, ¿e w momencie fundacji, czyli w latach siedemdziesi¹tychXII w. œwiêty Wojciech by³ nadal niekwestionowanym najwa¿niejszym patronem Pola-ków, a Gniezno — miejsce przechowania jego cudownie odnalezionych po czeskimrabunku relikwii — stolic¹, przynajmniej koœcieln¹, Polski. Spe³nia³ on rolê jednocz¹c¹,podobnie jak wspólny jêzyk i dynastia, przyczyniaj¹c siê do kszta³towania œwiadomoœcinarodowej.

O wiele dobitniej przedstawia problemy œwiadomoœci narodowej w polskim œrednio-wieczu studium specjalnie temu zagadnieniu poœwiêcone, opublikowane w tomie „Polskadzielnicowa i zjednoczona”, pod redakcj¹ Gieysztora, nale¿¹cym do serii „KonfrontacjeHistoryczne”33. Podstawow¹ trudnoœæ w badaniach nad œwiadomoœci¹ spo³eczn¹ w Polscestanowi obcy, ³aciñski jêzyk Ÿróde³, który zmusza do ustalania znaczenia i zakresu w tejepoce takich pojêæ jak natio, patria, gens, populus. Ale równoczeœnie w Ÿród³ach odnajdu-jemy zapisanych sporo terminów prawno–administracyjnych jak „król”, „stró¿a”, „narok”,„narzaz”, „brona”, „zawada”. S¹ one wspólne dla ca³ej Polski, co dowodzi, ¿e powsta-³y w pierwszych dwóch wiekach monarchii — jeszcze przed rozbiciem dzielnicowym34.Autor przypisuje ogromne znaczenie temu w³aœnie okresowi w kszta³towaniu siê pierwo-tnych form wiêzi narodowej oraz dla przetrwania i odrodzenia siê Polski jako królestwaw XIV w. Postawê zaœ bohatera niniejszego szkicu i tomu wobec ludzi z teraŸniejszoœcii przesz³oœci charakteryzuje taka wypowiedŸ koñcz¹ca omawiany artyku³:

„Przygl¹damy siê im [krajom afrykañskim i azjatyckim, przywo³anym dla porówna-nia] z sympati¹, jakiej powinniœmy udzieliæ i naszym odleg³ym przodkom, którzy potrafiliw sprzyjaj¹cych okolicznoœciach X i XI w. zbudowaæ, a mimo ró¿nych losów nieprzyjaz-nych przekazaæ wiekowi XIV mo¿noœæ odrodzenia wspólnoty politycznej pod has³emnarodowym Regnum Poloniae”35.

Ta w³aœnie sympatia do ludzi, wyra¿aj¹ca siê gotowoœci¹ do zrozumienia ich postawi racji, cechowa³a Aleksandra Gieysztora w stosunkach ze wspó³czesnymi i w pisarstwie

24 MARIA KOCZERSKA

30 Ibidem, s. 5.31 Ibidem.32 Ibidem, s. 16–19.33 A. G i e y s z t o r, WiêŸ narodowa i regionalna w polskim œredniowieczu [w:] Polska dzielnicowa i zjednoczo-

na. Pañstwo — spo³eczeñstwo — kultura, red. A. G i e y s z t o r, Warszawa 1972, s. 9–36; cf. idem, „Gens Polonica”:aux origines d’une conscience nationale [w:] Mélanges E. R. Labande. Études de civilisation médiévale, Poitiers1974, s. 351–362.

34 A. G i e y s z t o r, WiêŸ narodowa, s. 26.35 Ibidem, s. 36.

Page 27: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

o przesz³oœci. Odczuwamy j¹ zw³aszcza we wszystkich tekstach o charakterze biograficz-nym. Nale¿¹ do nich prace na temat œw. Wojciecha. W referacie wyg³oszonym na konfe-rencji w Spoleto w 1966 r.36 referent zastanawia³ siê nad Ÿród³ami popularnoœci Wojciechazaraz po jego mêczeñskiej œmierci, dochodz¹c do wniosku, ¿e sprawi³a to nie tylko przyjaŸñz wielkimi tego œwiata — Ottonem III lub Boles³awem Chrobrym, ale fakt, ¿e ucieleœnia³on têsknoty wspó³czesnych przynale¿nych do wspólnoty chrzeœcijañskiej.

Jak wszyscy œwiêci tej epoki nale¿a³ œw. Wojciech za ¿ycia do w¹skiej warstwydynastyczno–arystokratycznej, powi¹zanej miêdzy sob¹ wielorakimi wêz³ami. Staraj¹c siêdociec, co spowodowa³o kolejne klêski Wojciecha jako pasterza diecezji, autor doszed³do wniosku, ¿e ten potomek ksi¹¿êcego rodu stara³ siê autorytatywnie zrealizowaæ idea³biskupa — dobrego organizatora i surowego pasterza. Takim by³ te¿ prawdopodobnieu nas biskup Jordan, którzy dobrze siê napoci³, jak pisze Thietmar, nim przywiód³ Polakówdo winnicy Pañskiej. Powodem klêski podobnie postêpuj¹cego Wojciecha by³ brak pomo-cy ze strony panuj¹cego ksiêcia, a raczej jawna wrogoœæ okazywana synowi S³awnika37.Podobnie jak w omawianym ju¿ studium o przemianach ideologicznych w pañstwie pier-wszych Piastów38, tak te¿ tutaj stawia przekonuj¹c¹ tezê, ¿e powodzenie misji chrystiani-zacyjnej zale¿a³o od prowadzenia jej przy pomocy zaanga¿owanej w ten proces w³adzyksi¹¿êcej39.

Broni Wojciecha przed traktowaniem go ze strony historyków jako utopijnego ma-rzyciela, reformatora–utopistê, ascetê i mistyka, gnanego z jednego kraju do drugiego,wreszcie cz³owieka, który pope³ni³ prawie samobójstwo, nadstawiaj¹c g³owê pod pogañskitopór. Zwraca uwagê, ¿e Wojciech starannie wybra³ teren swej misji. Nie uda³ siê przecie¿do znajduj¹cych siê w stanie wojny z cesarstwem Wieletów, ale na teren, którym ¿ywointeresowa³ siê Boles³aw Chrobry, znany sk¹din¹d protektor S³awnikowiców. Na dowódswej tezy autor analizuje postêpowanie biskupa w kraju pogan i jego dzia³ania podjêtew celu przystosowania siê do zwyczajów miejscowych40.

Drugim bohaterem szkicu jest Bruno z Kwerfurtu, dla którego Gieysztor znajdujes³owa podziwu jako dla intelektualisty, u¿ywaj¹cego ró¿norodnych œrodków dla realizacjiswych celów misyjnych. Podobnie jak œw. Wojciech, Bruno opowiada³ siê za pokojowymimetodami misyjnymi: kazaniem i katechez¹. W³aœnie takie metody uznaje za dominuj¹cew ideologii Ottoñskiej i Boles³awowej. Misje takie nie by³y organizowane bez interesupolitycznego ze strony popieraj¹cych je w³adców — najczêœciej chodzi³o bowiem o roz-ci¹gniêcie zale¿noœci trybutarnej41. Obiektem takiej akcji by³a Polska za czasów Otto-na I i Mieszka I oraz Prusy wraz z Jaæwie¿¹ za Boles³awa Chrobrego.

Natomiast artyku³ o œw. Aleksym42 jest prac¹ par excellence z historii powszechnej,chocia¿ autor u¿ywa jako cytatów polskiej wersji legendy o tym œwiêtym. Je¿eli œw. Woj-

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 25

36 A. G i e y s z t o r, „Sanctus et gloriosissimus martyr Christi Adalbertus”: un état et une église missionnairesaux alentours de l’an mille [w:] Settimane di studio del Centro italiano di studi sull’alto medioevo, XIV: Laconversione al cristianesimo nell’Europa dell’alto medioevo. Spoleto, 14–20 aprile 1966, Spoleto 1967, s. 611–647.

37 Ibidem, s. 619–620.38 A. G i e y s z t o r, Przemiany, s. 157.39 A. G i e y s z t o r, Sanctus, s. 619 i n.40 Ibidem, s. 626–635.41 Ibidem, s. 642–645.42 A. G i e y s z t o r, Dobrowolne ubóstwo, ucieczka od œwiata i œredniowieczny kult œw. Aleksego [w:] Polska

Page 28: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

ciech móg³ byæ traktowany jako typ idealny œwiêtego oko³o roku 100043, to Aleksy jestmodelem przez sam fakt nieistnienia w rzeczywistoœci. Ma on bowiem byt wy³¹cznielegendarny. Najpierw by³a to legenda grecko–bizantyñska, która uzyska³a w X w. sw¹wersjê ³aciñsk¹ i sta³a siê s³awna na Zachodzie w XI–XII w., uzyskuj¹c wersje w jêzykachnarodowych. Czytelnik omawianego studium odnosi wra¿enie, ¿e jego autor jest nie-co zdziwiony popularnoœci¹ tej legendy. A powodem tego zdziwienia jest bezdusznoœæi bezwzglêdnoœæ, a nawet okrucieñstwo, jakie przejawia œw. Aleksy w stosunku do swychbliskich, zostawiaj¹c sw¹ œwie¿o poœlubion¹ ¿onê i nieœwiadomych niczego rodziców.

Aleksander Gieysztor t³umaczy powodzenie tej legendy atrakcyjnoœci¹ motywu pañ-skoœci we wszelkiego rodzaju utworach literackich, a Aleksy pochodzi przecie¿ z arysto-kratycznego, bogatego domu44. Zwraca uwagê, ¿e duma, bezwzglêdnoœæ i niepomiarko-wanie w dzia³aniach s¹ równie¿ cechami innego bohatera literackiego wczesnego œrednio-wiecza, a mianowicie Rolanda45. W samej legendzie znajduje siê ucieleœnienie ró¿nychidea³ów chrzeœcijañskich: motyw pielgrzymki, a przede wszystkim model dobrowolne-go ubóstwa, które traktowano jako naœladowanie Chrystusa46. Za Tadeuszem M a n -t e u f f l e m wskazuje, ¿e archetyp taki by³ akceptowany przez Koœció³ tak d³ugo, dopókiby³ realizowany przez indywidualnego cz³owieka, stawa³ siê natomiast podejrzany jakodroga dla wielu47.

Aleksander Gieysztor dwukrotnie podejmowa³ temat okreœlony has³em: homo me-diaevalis. Za pierwszym razem by³ to „Polski homo mediaevalis w oczach w³asnych”,zamieszczony w ksi¹¿ce towarzysz¹cej s³awnej krakowskiej wystawie Marka R o s t w o -r o w s k i e g o — „Polaków portret w³asny”48. Autor pokaza³ nam zmienny portret Pola-ków w œredniowieczu, przede wszystkim portret historiograficzno–literacki, ale i iko-nograficzny. Jest to portret zbiorowy, na który sk³adaj¹ siê obraz ziemi polskiej i cech Po-laków w „Kronice” Galla Anonima i Mistrza Wincentego — oba pochwalne, jak i charak-terystyki narodu polskiego, rodów szlacheckich i poszczególnych osób, powsta³e podpiórem Jana D³ugosza. Postaæ i dzie³o tego ostatniego niew¹tpliwie frapowa³y Gieysztora,choæ nigdy mu wiêkszego tekstu nie poœwiêci³. D³ugosza podziwia³ za jego ogromne dzie³o,rzetelny stosunek do licznych obowi¹zków, jakie przysz³o mu w ¿yciu wype³niaæ. Frapowa³go on te¿ tym weredycznym portretem Polaków, jaki przedstawi³ w „Rocznikach” i „Klej-notach Królestwa Polskiego”. Je¿eli zaœ u¿ywam tutaj s³owa frapowa³, to wcale nie znaczy,aby dziejopis budzi³ w nim sympatiê. W prywatnych rozmowach okreœla³ go mianem „takiprzyzwoity endek”, a wszyscy, którzy znali sympatie Profesora, dobrze wiedzieli, ¿e w jegoustach nie by³a to pochwa³a. Szczególnie wraca³ do D³ugoszowej charakterystyki W³ady-s³awa Jagie³³y, zamieszczonej w „Rocznikach” pod rokiem 1434. Wydawa³o mu siê, ¿e ten

26 MARIA KOCZERSKA

w œwiecie. Szkice z dziejów kultury polskiej, Warszawa 1972, s. 21–40; por. francusk¹ krótsz¹ wersjê tegoartyku³u: „Pauper sum et peregrinus”. La légende de Saint Alexis en Occident: un idéal de la pauvreté [w:]„Recherches sur les pauvres et la pauvreté” t. VI, 1967–1968, s. 27–30.

43 A. G i e y s z t o r, Sanctus, s. 612.44 A. G i e y s z t o r, Dobrowolne ubóstwo, s. 38.45 Ibidem, s. 31.46 Ibidem, s. 28.47 Ibidem, s. 39.48 A. G i e y s z t o r, Polski homo mediaevalis w oczach w³asnych [w:] Polaków portret w³asny, Kraków 1979,

s. 19–31; to¿ wczeœniej, „Kultura” R. 17, 1979, nr 15, s. 5–6.

Page 29: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

portret jest jakby przez dwóch ludzi pisany, z których jeden by³ królowi niechêtny, a drugi¿yczliwy i pod du¿ym wra¿eniem tej indywidualnoœci49.

Czuj¹c siê najlepiej w materii wczesnego œredniowiecza europejskiego, robi³ Giey-sztor doœæ czêste wycieczki w póŸne œredniowiecze i czasy renesansu, zw³aszcza odk¹dzwi¹za³ siê na trwa³e z Zamkiem Królewskim w Warszawie. Jedn¹ z takich wycieczek jestkomentarz do zamkowej wystawy pt. „Polska Jagiellonów. 1386–1572”50. Z artyku³u tegopozwolê sobie wybraæ akcenty biograficzne. Zainteresowanie autora skupi³o siê po pier-wsze na twórcy dynastii, u którego podziwia³ umiejêtnoœæ przejœcia od autorytarnychmetod rz¹dzenia w Wielkim Ksiêstwie do uznania prawa stanów do udzia³u w rz¹dachw Koronie. Sam w pewnym stopniu kunktator, prawdopodobnie a¿ nadto dobrze rozumia³Zygmunta Starego, który nad drzwiami kru¿ganka swego zamku wawelskiego nakaza³wyryæ sentencjê Seneki: „czego rozum nie mo¿e, czêsto uzdrowi zw³oka”.

Aleksander Gieysztor wróci³ jeszcze raz do kwestii „cz³owieka œredniowiecznego”w szkicu51, o który poprosili go organizatorzy sesji naukowej z okazji odnowienia jegodoktoratu na Uniwersytecie Warszawskim w maju 1996 r. Przypomnia³, ¿e cz³owiek takinie istnia³ w rzeczywistoœci, a jest œredniowiecznym universale, ¿e za ka¿dym razem usta-lamy zespó³ jego cech wspólnych, wychodz¹c od cech szczegó³owych jednostek52. Jakoprzedmiot badania widzia³ nie tyle cz³owieka–indywiduum, ale cz³owieka w grupie, pozo-staj¹cego w ró¿nych wspólnotach, pe³ni¹cego ró¿ne role spo³eczne53.

Aleksander Gieysztor wielokrotnie pisywa³ biogramy postaci historycznych, ale naogó³ dla celów s³ownikowo–encyklopedycznych — dla „Polskiego s³ownika biograficzne-go”, „S³ownika staro¿ytnoœci s³owiañskich”, „Lexikon des Mittelalters”, dla nowej edycji„Lexikon für Theologie und Kirche”. Stworzy³ te¿ dwa obszerniejsze portrety w³adców:Mieszka I i Boles³awa Szczodrego54 zamieszczone w „Poczcie królów i ksi¹¿¹t polskich”.Poczet ten wyró¿nia³ siê jak wiadomo tym spoœród innych tego typu popularyzatorskichopracowañ, ¿e by³a to wed³ug u¿ywanego przez Gieysztora okreœlenia popularyzacjawysokiego lotu, choæ bez przypisów, ale pisana przez najwybitniejszych historyków. Tomcieszy³ siê nie bez przyczyny ogromnym powodzeniem wœród czytelników — sprzedawanyspod lady w czasach PRL — doczeka³ siê kilku wznowieñ. Wydaje siê, ¿e nie bez przyczynyGieysztor wybra³ tych dwóch w³adców — dziwi w³aœciwie tylko brak wœród nich jeszczejednego — pierwszego z Boles³awów, czyli Chrobrego, którym zajmowa³ siê wiele i przyró¿nych okazjach. Mieszko I ciekawi³ go jako budowniczy pañstwa, zrêczny polityk, któryPolskê pewnie wprowadzi³ do rodziny pañstw chrzeœcijañskich. „Cz³owiek sukcesu?” —pyta autor, i odpowiada: „Na pewno nieci¹g³ego, czasem wahliwego, a w ostatecznymrachunku jednak nad podziw trwa³ego”55. Z dwóch sposobów uprawiania biografistykiprzez historyków — z jednej strony pisania biografii s³awnej postaci, która jest tylko

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 27

49 Ibidem, s. 30.50 A. G i e y s z t o r, Jagiellonowie w dziejach Europy [w:] Polska Jagiellonów. 1386–1572, red. A. G i e y -

s z t o r, Warszawa 1987, s. 15–23.51 Idem, Homo mediaevalis [w:] Cz³owiek w spo³eczeñstwie œredniowiecznym, Warszawa 1997, s. 5–8.52 Ibidem, s. 6–7.53 Ibidem, s. 8.54 Poczet królów i ksi¹¿¹t polskich, red. A. G a r l i c k i, Warszawa 1978, s. 16–25 (Mieszko I), 52–61 (Bole-

s³aw II Szczodry).55 Ibidem, s. 17.

Page 30: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

pretekstem dla ukazania epoki, a z drugiej skupienia ca³ej uwagi na bohaterze w celudrobiazgowego przedstawienia postaci, wybiera Gieysztor drogê poœredni¹, okazuj¹cwyraŸne zainteresowanie dla osobowoœci obu bohaterów, daje bogaty przegl¹d wszystkichproblemów epoki. Szczególnie wdziêcznym polem dociekañ by³a postaæ i panowanieBoles³awa II, którego nazywa³ Szczodrym, bo z tym przydomkiem przekaza³ go potomno-œci Gall Anonim. Korzystaj¹c z wiêkszej przy popularyzacji swobody pióra, tak komentujejego koronacjê: „Król Boles³aw stan¹³ u szczytu i gdyby, jak to zdarzy³o siê jego pradzia-dowi, na tym zamkn¹³ swe panowanie, przesz³oby ono do pamiêci jako pochód triumfalnypolityka i wodza”56. W innym miejscu melancholijnie zauwa¿a, ¿e „Szczodremu wypad³oju¿ za swego ¿ycia ponieœæ wszystkie konsekwencje ¿ycia zbyt pe³n¹ piersi¹”57. Jakoprzyczynê jego zegnania widzi reakcjê mo¿nych na koronacjê, która ju¿ wczeœniej w sto-sunku do Mieszka II wywo³a³a analogiczn¹ reakcjê, a z drugiej strony upatruje w nimskutek, za Gerardem L a b u d ¹ (i Mistrzem Wincentym), zbyt d³ugiego przebywania nawyprawie ruskiej. Uwalniaj¹c swego bohatera od podejrzeñ o psychopatiê, znajduje po-trzebê i mo¿liwoœæ obrony biskupa, którego obecna historiografia i tak ju¿ wybroni³a odzarzutu zdrady g³ównej: „przyznaæ Stanis³awowi trzeba nie lada miarê odwagi i zdecydo-wania, aby staæ siê rzecznikiem prawa oporu spo³ecznego wobec autokratyzmu królew-skiego”58.

Trzeba przyznaæ, ¿e daleko tu autor odszed³ od surowego os¹du tej¿e postaci przezTadeusza W o j c i e c h o w s k i e g o. A ten w³aœnie historyk wraz ze swymi „Szkicamihistorycznymi XI wieku” sta³ siê przedmiotem refleksji historiograficznej Gieysztora,który by³ wydawc¹ tego dzie³a dwukrotnie wznawianego po wojnie59. Gdybyœmy chcielidociec, jakie by³y powody zajêcia siê przez naszego badacza tym w³aœnie dzie³em i histo-rykiem, to mo¿na wymieniæ ich nawet kilka. Po pierwsze by³o to zainteresowanie epok¹— wczesnym œredniowieczem i pytaniami postawionymi przez Tadeusza Wojciechowskie-go. Sam Gieysztor, zapytany o genezê zainteresowañ histori¹ historiografii nowoczesnejwskaza³ na tê ksi¹¿kê jako bardzo wa¿n¹ w rozwoju intelektualnym nowoczesnego spo³e-czeñstwa polskiego, a ponadto wymieni³ zainteresowanie w³asne zarówno postawamidawnych historyków jak i dziejami warsztatu badawczego60. Nie od rzeczy bêdzie tutajprzypomnieæ, ze wychowankiem lwowskiego seminarium mediewistycznego TadeuszaWojciechowskiego by³ Stanis³aw Kêtrzyñski — jeden z dwóch mistrzów Aleksandra Giey-sztora. Jednym s³owem, ¿e by³ on sam wnukiem naukowym autora „Szkiców”. O tym, ¿etakie wynajdywanie genealogii nie jest pozbawione podstaw, œwiadczy usprawiedliwieniezajêcia siê postaci¹ z kolei Stanis³awa S m o l k i, jakie poda³ Gieysztor w swym referacie:„Niech wiêc bêdzie wolno autorowi spoza Krakowa wyt³umaczyæ siê, dlaczego w ramachjubileuszu Katedry Historii Polski UJ i on extraneus, zabra³ g³os o drugim z rzêdu profe-sorze na tej katedrze. Przez swego mistrza, Stanis³awa Kêtrzyñskiego, promowanego nadoktora w 1899 r. przez Stanis³awa Smolkê, i on, doktor z 1942 r., mo¿e ubiegaæ siê

28 MARIA KOCZERSKA

56 Ibidem, s. 57.57 Ibidem, s. 54.58 Ibidem, s. 61.59 T. W o j c i e c h o w s k i, Szkice historyczne XI wieku, przygotowa³ do druku i wstêpem poprzedzi³ A. G i e y -

s z t o r, wyd. 3, Warszawa 1951, wyd. 2 [4], Warszawa 1970 — z tego wydania pochodz¹ wszystkie cytaty.60 Nauka jako s³u¿ba, s. 132.

Page 31: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

w ramach mito–genealogii historiograficznej o udzia³ w naukowej sukcesji pozostawionejprzez tê godn¹ postaæ”61.

W szkicu o Wojciechowskim zaintrygowa³a autora trudna droga naukowa jego boha-tera, który by³ w³aœciwie samoukiem, bo w czasach swej m³odoœci niczego w zakresiemetody historycznej nie móg³ siê nauczyæ ani w Krakowie, ani w Wiedniu. Jego pierwszapraca doktorska, a póŸniej habilitacja zosta³y w rodzinnym Krakowie odrzucone, co zmu-si³o go do szukania miejsca we Lwowie. Tam dopiero znalaz³ uznanie, co wyrazi³o siêw póŸniejszym czasie (w 45 roku ¿ycia) objêciem katedry profesorskiej, a nastêpnie in-nymi funkcjami i zaszczytami naukowymi jak dziekañstwo i rektorat na UniwersytecieLwowskim i prezesura w Polskim Towarzystwie Historycznym. Z jego dzie³ naukowychGieysztor najwy¿ej ceni³ zapomnian¹ obecnie, ale niezwykle interesuj¹c¹ metodycznie„Chrobacjê”, na podstawie której Wojciechowski bezskutecznie ubiega³ siê w 1872 r.w Krakowie o dopuszczenie do habilitacji. „Koœció³ katedralny w Krakowie” (1900) jestnatomiast bliski Gieysztorowi jako najwczeœniejszy i przez d³u¿szy czas jedyny przyk³adpotraktowania przez historyka zabytku sztuki jako Ÿród³a historycznego. Nie pomin¹³ jegosamoœwiadomoœci jako historyka, któr¹ Wojciechowski ujawni³ w wyk³adzie „Co to jesthistoria i po co siê jej uczymy?”, choæ uznanie historii przez niego za magistra vitae by³oju¿ dla pokolenia Gieysztora dawno przebrzmia³e. Zatrzyma³ siê te¿ nad jego trudnoœcia-mi dydaktycznymi, wynikaj¹cymi m.in. z póŸnego wdro¿enia do funkcji profesorskichi introwertycznego charakteru. W tym prawdopodobnie, choæ autor dyskretnie przemil-cza ten problem, nale¿y widzieæ przyczyny ucieczki Stanis³awa Kêtrzyñskiego z jegoseminarium pod promotorskie skrzyd³a Stanis³awa Smolki do Krakowa. Oczywiœcie uwagaGieysztora skoncentrowa³a siê przede wszystkim na „Szkicach historycznych XI wieku”i to w dwóch aspektach — najpierw we wstêpie, gdzie przedstawia prawdziw¹ burzê, jak¹Wojciechowski rozpêta³ antyklerykalnym w swej wymowie szkicem o factum biskupaStanis³awa. Gieysztor okreœli³ Wojciechowskiego jako na po³y pozytywistê, na po³y spóŸ-nionego romantyka62. Sam widzia³ w „Szkicach” Wojciechowskiego ksi¹¿kê, w którejmediewista odnajduje „s¹dy o ró¿nym stopniu trafnoœci, ale zawsze zmuszaj¹ce do liczeniasiê z nimi jako punktem wyjœcia w rozumieniu losów pierwszej i drugiej polskiej monar-chii”63. Jej urok wynika natomiast ze œmia³oœci dedukcji i stosowaniu kombinatorykihistorycznej, zasadzaj¹cej siê w istocie na intuicji autora64.

Cytowany ju¿ przeze mnie szkic napisany w 1972 r. pt. „Stanis³aw Smolka jakomediewista” nale¿y do najœwietniejszych prac Aleksandra Gieysztora, dowodz¹c jegozainteresowania i niepospolitego znawstwa historiografii polskiej i œwiatowej XIX i XX w.Poprzedzi³o go „Pos³owie” do wznowienia s³awnej monografii tego¿ pt. „Mieszko Staryi jego wiek”65. Smolka zafrapowa³ go jako autor tej równie klasycznej pracy historiografiipolskiej jak „Szkice historyczne z XI wieku” Wojciechowskiego, któr¹ napisa³ w ci¹gunieca³ych trzech miesiêcy (a liczy sobie ona 37 arkuszy druku) w wieku 25 lat. Ju¿ ten sam

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 29

61 A. G i e y s z t o r, Stanis³aw Smolka jako mediewista [w:] Spór o historyczn¹ szko³ê krakowsk¹, red. C. B o -b i ñ s k a, J. W y r o z u m s k i, Kraków 1972, s. 115.

62 A. G i e y s z t o r, Wstêp do T. W o j c i e c h o w s k i, Szkice, s. 23.63 Ibidem, s. 21.64 Ibidem, s. 14.65 S. S m o l k a, Mieszko Stary i jego wiek oraz Uwagi o pierwotnym ustroju spo³ecznym Polski Piastowskiej,

oprac. i pos³owie A. G i e y s z t o r, Warszawa 1959.

Page 32: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

wyczyn œwiadczy, ¿e by³ on fenomenem rzadko spotykanym. Wielk¹ rolê przypisujew ukszta³towaniu Smolki jako historyka–mediewisty jego studiom w Getyndze, gdzieuczêszcza³ na seminarium Georga W a i t z a, tak jak wczeœniej widzia³ g³ówn¹ przyczynêniepowodzeñ Tadeusza Wojciechowskiego w Krakowie w niezaliczeniu przez niego do-brego seminarium mediewistycznego. Smolka by³ na gruncie polskim jednym z pierwszychprzedstawicieli szko³y krytycznej i metody genetyczno–ewolucyjnej w historii. Nale¿a³ te¿do tego pokolenia mediewistów galicyjskich, którym zawdziêczamy wydobycie z rêkopi-sów najwa¿niejszych podstawowych Ÿróde³ do dziejów Polski œredniowiecznej, a zw³aszczajej podstawy dokumentowej — sam by³ wydawc¹ II czêœci „Kodeksu klasztoru tynieckie-go”. W „Mieszku Starym” Gieysztor ceni najbardziej pierwsz¹ czêœæ ksi¹¿ki, w którejautor przedstawi³ obraz gospodarki i spo³eczeñstwa Polski w XII w. na podstawie Ÿróde³póŸniejszych zreszt¹ o wiek, bo wspó³czesnych nie dostawa³o. Ceni³ tak¿e œwiadomoœæSmolki, ¿e przedstawiaj¹c tak wczesny obraz Polski, oœwietla zarazem jej dzieje póŸniejsze.Wydaje siê, ¿e autor szkicu podziela³ wraz ze starym mistrzem szko³y krakowskiej prze-konanie, „¿e metodyka badañ historycznych da siê wy³o¿yæ najlepiej na przyk³adachczerpanych z wieków œrednich i przyswoiæ na szerszy ni¿ mediewistyka u¿ytek”66. Giey-sztor rozwa¿a te¿ kwestiê, w jakim stopniu uda³o siê Smolce zadanie, które postawi³ sobieprzy tworzeniu tej monografii, a mianowicie napisania pracy, która by³aby równoczeœnieksi¹¿k¹ dla fachowców i dla szerszego ogó³u, czyli jak uda³a mu siê owa zamierzonapopularyzacja. Przytacza ró¿ne g³osy krytyczne, jakich nie szczêdzili w recenzjach histo-rycy wspó³czeœni. Dochodzi jednak do wniosku, ¿e mimo widocznego patosu i rozwlek³oœ-ci, ksi¹¿ka zwyciêsko broni siê do dzisiaj. Wreszcie zauwa¿a, ¿e to g³ównie Smolcezawdziêczamy swoist¹ monumentalizacjê polskiego œredniowiecza, z której do dzisiajtrudno nam siê otrz¹sn¹æ67.

Omówione szkice biograficzno–historiograficzne uzupe³nia dalszych kilka, z którychdwa wczeœniejsze: o Stanis³awie Kêtrzyñskim68 i Marcelim Handelsmanie69 maj¹ charak-ter analogiczny do ju¿ omówionych, poniewa¿ stanowi¹ pos³owie do dokonanego przezGieysztora wyboru prac mediewistycznych ka¿dego z nich. Szkice te budz¹ tym wiêkszoœæciekawoœæ, ¿e s¹ Ÿród³ami do biografii naukowej samego bohatera tego studium. Czytel-nicy daruj¹ mi, ¿e przytoczê ¿artobliw¹ dedykacjê Aleksandra Gieysztora na odbitce(przeznaczonej dla autorki niniejszego) jego innego artyku³u, dotycz¹cego ca³ego war-szawskiego œrodowiska historycznego w okresie miêdzywojennym70, gdzie napisa³, ¿e jestto „ma³e co nieco o przodkach”.

Stanis³aw Kêtrzyñski mia³ doœwiadczenia z seminariów kilku mistrzów: LudwikaF i n k l a i Tadeusza Wojciechowskiego we Lwowie, a Stanis³awa Smolki i Stanis³awa

30 MARIA KOCZERSKA

66 A. G i e y s z t o r, Stanis³aw Smolka, s. 95.67 Ibidem, s. 114.68 A. G i e y s z t o r, Pos³owie [w:] S. K ê t r z y ñ s k i, Polska X–XI wieku, oprac. A. G i e y s z t o r, Warszawa

1961, s. 693–712; cf. A. G i e y s z t o r, Stanis³aw Kêtrzyñski (1876–1950) [w:] Historycy warszawscy ostatnich dwóchstuleci, red. A. G i e y s z t o r, J. M a t e r n i c k i, H. S a m s o n o w i c z, Warszawa 1986, s. 218–228.

69 A. G i e y s z t o r, Pos³owie [w:] M. H a n d e l s m a n, Œredniowiecze polskie i powszechne. Wybór pism,Warszawa 1966, s. 351–371; cf. A. G i e y s z t o r, Marceli Handelsman [w:] Portrety polskich uczonych, wybórA. B i e r n a c k i, Kraków 1974, s. 199–202.

70 A. G i e y s z t o r, Œrodowisko historyczne Warszawy w okresie miêdzywojennym [w:] Nauka i szkolnictwowy¿sze w Warszawie, red. J. K a z i m i e r s k i [i in.], Warszawa 1987, s. 88–106.

Page 33: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

K r z y ¿ a n o w s k i e g o w Krakowie. Ka¿demu z nich zawdziêcza³ inne wartoœci. Wydajesiê, ¿e najszybciej i najbardziej œwiadomie wyzwala³ siê z intuicjonizmu Wojciechowskiegoi to on w³aœnie podwa¿y³ egzystencjê powo³anego do ¿ycia przez WojciechowskiegoBoles³awa Zapomnianego.

Z tekstu tego poznajemy wspólne dla mistrza i ucznia zainteresowania pocz¹tkamiPolski, postaciami pierwszych Piastów i ich imiennictwem oraz oczywiœcie naukami po-mocniczymi, w których znawstwo zdobywa³ Kêtrzyñski w Krakowie pod okiem Stanis³awaKrzy¿anowskiego, a potem doskonali³ zagranic¹ w Scuola di Paleografia i w École desChartes. Gdy czytamy o humorze sytuacyjnym Kêtrzyñskiego i jego wybornej charakte-rystyce postaci71, o jego g³êbokiej znajomoœci ludzi i ich rozumieniu oraz delikatnoœciw podejœciu do ludzi72, staje nam przed oczami sylwetka i sposób postêpowania samegoAleksandra Gieysztora. Niew¹tpliwie powinowactwo duchowe istnia³o miêdzy nimi oby-dwoma równie¿ w zakresie pogl¹dów politycznych, poniewa¿ Kêtrzyñski zwi¹zany by³z grup¹ libera³ów i pe³ni³ s³u¿bê dyplomatyczn¹, dopóki te tendencje przewa¿a³y w ¿yciupolitycznym Polski miêdzywojennej. Podziw budzi³o w uczniu kontynuowanie pracy na-ukowej przez Kêtrzyñskiego w warunkach wyj¹tkowo niesprzyjaj¹cych, jak podczas pier-wszej wojny œwiatowej, kiedy w g³êbi Rosji studiowa³ przywiezione przez siebie kodeksypolskich dokumentów, podczas s³u¿by dyplomatycznej oraz przede wszystkim w czasieII wojny œwiatowej, gdy Kêtrzyñski kontynuowa³ prace ze swoimi seminarzystami i zebra-nia Polskiego Towarzystwa Historycznego. One to da³y równie¿ okazjê do zreferowaniadojrzewaj¹cej pracy doktorskiej m³odemu Gieysztorowi.

U Marcelego Handelsmana podziwia³ ró¿ne cechy umys³u i charakteru. Ceni³ bardzowysokie wymagania wobec semininarzystów w zakresie oczytania w szeroko pojmowanejliteraturze humanistycznej i to w kilku jêzykach obcych oraz troskê profesora o ich debiu-ty w druku, wyjazdy zagraniczne, nawet byt materialny. Autor podkreœla rozleg³oœæ zain-teresowañ swego mistrza — tê cechê reprezentowa³y póŸniej jego w³asne prace. Z zakresumediewistyki Handelsman wskaza³ swoim uczniom na mo¿liwoœæ innego ni¿ dotychczastraktowania feudalizmu w Polsce, zwracaj¹c uwagê na to co wspólne, podczas gdy inniwidzieli tylko osobliwoœci i ró¿nice. Kiedy Gieysztor pisze o programie badañ nad naro-dowoœci¹ w œredniowieczu, który Handelsman przedstawi³ na forum miêdzynarodowym73

i o tym, ¿e jeden z jego uczniów wróci³ do tego programu na przyk³adzie polskim, beztrudu odnajdujemy tu genezê zainteresowañ Gieysztora w tej dziedzinie. Przekazanienastêpcom programu naukowego przez Marcelego Handelsmana obejmowa³o tak¿esprawy szersze, a przede wszystkim postulat ³¹czenia badañ nad histori¹ Polski i powsze-chn¹, do czego wed³ug Handelsmana historycy polscy s¹ szczególnie predestynowani74.Na pewno Aleksander Gieysztor by³ równie¿ tym, kto przynajmniej doœcign¹³ Handelsma-na w umiejêtnoœci prezentowania dziejów Polski i osi¹gniêæ polskich historyków za granic¹.

Powód zajêcia siê przez Aleksandra Gieysztora polskimi insygniami królewskimiz koron¹ na czele, a nastêpnie obrzêdem koronacyjnym królów polskich jest oczywisty —

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 31

71 A. G i e y s z t o r, Pos³owie [w:] S. K ê t r z y ñ s k i, Polska, s. 694.72 Ibidem, s. 706.73 A. G i e y s z t o r, Pos³owie [w:] M. H a n d e l s m a n, Œredniowiecze, s. 366 n.74 Ibidem, s. 354.

Page 34: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

inspiracja badaniami Percy’ego Ernsta S c h r a m m a75 i pracami teoretycznymi semioty-ków. Bez w¹tpienia sk³ania³y go do podjêcia tego tematu zainteresowania heraldycznewidoczne ju¿ w publikacjach studenckich i tu¿ powojennych76. Sam autor wyra¿a zdziwie-nie, ¿e wczeœniej ¿aden z polskich historyków sensu stricto ani historyków sztuki niezainteresowa³ siê znaczeniem zmian kszta³tu korony polskiej77. Swoje studium na tematwprowadzenia w Polsce korony zamkniêtej przedstawia na tle przemian koron angielskieji francuskiej. Wstêp ten ukazuje jasno, ¿e insygnium to jako symbol suwerennej w³adzykrólewskiej by³o tak w Polsce jak w tych klasycznych monarchiach europejskich wprowa-dzane powoli, w ci¹gu a¿ dwóch wieków, aby wszêdzie zwyciê¿yæ dopiero oko³o po³owyXVI w. — w Anglii w 1532 r., a we Francji oko³o 1535 r., a nawet póŸniej, bo za panowaniaHenryka II (1547–1559). Gieysztor pokazuje jak zrazu w Polsce pojawia siê koronazamkniêta na pieczêci wielkiej koronnej — ju¿ w 1492 r. — od samego pocz¹tku panowa-nia Jana Olbrachta. Potem w scenie homagium w „Pontyfikale Erazma Cio³ka”, datowa-nym na lata 1507–1510. Prowadzi to autora do wniosku, ¿e najpierw prezentowano tentyp korony w stosunkach zewnêtrznych, aby zaznaczyæ pe³n¹ suwerennoœæ króla polskie-go78. Przeszkoda w wy³¹cznym u¿ywaniu korony zamkniêtej w Polsce by³a taka sama jakw innych pañstwach europejskich — królów koronowano koron¹ tradycyjn¹, a ta by³akoron¹ otwart¹, jak w Polsce korona £okietkowa. Gieysztor zwraca szczególn¹ uwagê naceremonia³ ho³du pruskiego 1525 r., który Zygmunt Stary odebra³ na rynku krakowskim,przybrany w koronê zamkniêt¹ i szaty koronacyjne, które w Polsce jak w wielu innychkrajach wywodzi³y siê ze stroju pontyfikalnego. O tym, jak wolno ta symbolika dociera³anawet do elity i jak w¹ska by³a grupa w pe³ni œwiadomych uczestników tej ceremonii,œwiadcz¹ pe³ne zdziwienia relacje Andrzeja Krzyckiego i Caspara Schütza z pruskiejstrony79. W³aœnie z tym królem nale¿y wi¹zaæ ostateczne wprowadzenie korony zamkniê-tej do symboliki insygnialnej w Polsce, choæ jeszcze w Kaplicy Zygmuntowskiej widaæprze³amywanie siê dawnej tradycji.

Autor zwraca uwagê, ¿e jêzyk symboli ma sw¹ stronê emotywn¹ i pozwala dotrzeæ nietylko do treœci politycznych i ideologicznych, co by³o g³ównym zadaniem Schramma, alemo¿e byæ Ÿród³em poznania mentalnoœci ludzkiej80. Dotarcie do emocji zbiorowych by³ote¿ celem nastêpnych studiów, obracaj¹cych siê wokó³ polskiego ceremonia³u koronacjikrólewskiej81. W twórczoœci Aleksandra Gieysztora ³¹czy siê ten w¹tek z innymi odnosz¹-cymi siê do manifestacji w³adzy.

32 MARIA KOCZERSKA

75 P. E. S c h r a m m, Herrschaftszeichen und Staatssymbolik. Beiträge zur Geschichte vom dritten zumsechszehnten Jahrhundert t. I–III, Stuttgart 1955–1956.

76 Cf. Bibliografia prac Aleksandra Gieysztora za lata 1935–1975, zestawi³y M. K o c z e r s k a, E. S u c h o -d o l s k a, J. Z w o l i ñ s k a [w:] Cultus et cognitio. Studia z dziejów œredniowiecznej kultury, Warszawa 1976.

77 A. G i e y s z t o r, „Non habemus”, s. 282.78 Ibidem, s. 287.79 Ibidem, s. 290.80 Ibidem, s. 278.81 Oprócz podstawowego studium A. G i e y s z t o r, Spektakl i liturgia, cf.: „Ornamenta regia”; Le geste

dans la cérémonie du couronnement. Cf. idem, Le cérémonial du couronnement des rois de Pologne: le sacred’Henri de Valois en 1574 [w:] Le Sacre des Rois. Actes du colloque international d’histoire sur les sacres etcouronnements royaux (Reims 1975), Paris 1985, s. 119–127, gdzie o zmianach w ceremoniale w zwi¹zku z sakr¹Walezjusza.

Page 35: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Obrzêd koronacji królów polskich przedstawia autor jako obrzêd cykliczny ka¿dejmonarchii, którego znaczenie mo¿na poj¹æ jedynie rozpatruj¹c go w historycznym czasied³ugiego trwania82. Polska ceremonia koronacyjna, podobnie jak inne tego rodzaju obrzê-dy w Europie, oparta by³a na wzorze ottoñskim, zachowa³a jednak w przeciwieñstwie doanalogicznych uroczystoœci w innych krajach wiele cech archaicznych wyra¿aj¹cych siêw przewadze liturgii nad przedstawieniem i koloryt lokalny83. Autor podkreœla swoistoœæpolskiego dochodzenia do w³adzy przez monarchê, polegaj¹c¹ na fakcie, ¿e dopierokoronacja, a nie elekcja czyni³a go królem. Dopiero bowiem z chwil¹ koronacji elektuzyskiwa³ podstawowy atrybut w³adzy królewskiej, jakim by³ wymiar sprawiedliwoœci84.Sam spektakl koronacyjny odbywa³ siê w niewielkiej przestrzeni sakralnej w obecnoœcijedynie przedstawicieli warstwy rz¹dz¹cej.

W artykule o geœcie w ceremonii koronacyjnej Gieysztor uzupe³ni³ poprzednie roz-wa¿ania stwierdzeniem, ¿e ceremonia ta zawiera³a zarówno elementy œciœle koœcielne —przekazania mocy boskiej suwerenowi, jak i inne nie–religijne, ale równie¿ sakralne,symbolizuj¹ce ma³¿eñstwo króla ze swoim ludem. Do tej czêœci ceremonii nale¿¹ z³o¿eniesiê mieczem, pasowanie kilku rycerzy, uczta koronacyjna i ho³d stolicy85. Koñcz¹cy cere-monia³ koœcielny akt intronizacji w³adcy stanowi objawienie siê go na majestacie.

Trudno siê dziwiæ, ¿e wœród zainteresowañ badawczych Aleksandra Gieysztoraznalaz³o siê równie¿ to uniwersyteckie. Sam zwi¹zany by³ z Uniwersytetem Warszawskimprzez ca³e swoje ¿ycie, a przez d³u¿szy czas bardzo blisko — najpierw jako wspó³pracownikTadeusza Manteuffla w odbudowie powojennej Instytutu Historycznego, potem, po ob-jêciu przez Manteuffla dyrektorstwa Instytutu Historii PAN, jako dyrektor InstytutuHistorycznego UW przez dwadzieœcia lat (1955–1975). Dwaj ludzie — Marceli Handels-man i Tadeusz Manteuffel, którzy wywarli decyduj¹cy wp³yw na m³odego Gieysztora, samig³êboko zwi¹zani byli z t¹ uczelni¹86. Te zainteresowania praktyczne wp³ynê³y prawdopo-dobnie na udzia³ Gieysztora w Miêdzynarodowej Komisji Historii Uniwersytetów przyMiêdzynarodowym Komitecie Nauk Historycznych87. Realizacj¹ planów tej komisji by³oopublikowanie w 1992 r. pierwszego tomu historii uniwersytetów europejskich, obejmu-j¹cego ich dzieje œredniowieczne. Gieysztor mia³ w tym znacz¹cy udzia³, opracowa³ bo-wiem organizacjê i finanse uniwersytetów88. Znalaz³y siê w tym ujêciu takie zagadnieniajak: struktura ró¿nych uniwersytetów — podzia³ na nacje i wydzia³y; w³adze uniwersytec-kie ró¿nych szczebli, statuty, kolegia i inne budynki, œrodki utrzymania, wreszcie zwyczajei insygnia.

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 33

82 A. G i e y s z t o r, Spektakl i liturgia, s. 10.83 Ibidem, s. 13.84 Ibidem, s. 14.85 A. G i e y s z t o r, Le geste, s. 34.86 A. G i e y s z t o r, Œrodowisko historyczne Warszawy.87 Wynikiem tej wspó³pracy by³a m.in. konferencja zorganizowana przez A. Gieysztora w Warszawie we

wrzeœniu 1977 r. na temat uniwersytetów europejskich w oœwieceniu, zob. Universitates studiorum saec. XVIII etXIX. Études présentées par la Commission Internationale pour l’Histoire des Universités en 1977, sous la dir. deA. G i e y s z t o r et M. K o c z e r s k a, Varsovie 1982.

88 A History of the University in Europe: Universities in the Middle Ages, wyd. H. R i d d e r – S y m o e n s,Cambridge 1992 — tekst A. G i e y s z t o r a — s. 108–143.

Page 36: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Znajomoœæ zwyczajów uniwersyteckich przez Aleksandra Gieysztora by³a powsze-chnie znana w œrodowisku. W 1996 r. wyg³osi³ kilka referatów na ten temat: 27 stycznia naotwarcie Studium Generale Sandomiriense89, 10 maja na Uniwersytecie Jagielloñskimw podziêkowaniu za nadany mu przez krakowsk¹ Alma Mater doktorat honoris causa90

i zaraz potem 23 maja — w najpe³niejszej chyba (ale niedrukowanej) wersji z okazji œwiêtaUniwersytetu Warszawskiego, tu¿ przed odnowieniem swego doktoratu na UniwersytecieWarszawskim 28 maja 1996. Trudno siê oprzeæ przed skojarzeniem opisanego tam rytua³uprzekazywania w³adzy rektorskiej na Uniwersytecie Warszawskim, kiedy rektorowi wrê-czano ³añcuch ze s³owami: Accipe catenam dignitatis; ber³o — Accipe sceptrum potestatisi pierœcieñ — Accipe anulum fidei z koronacj¹ królewsk¹, a pobudek autora napisania tegotekstu z jego zainteresowaniami dla symbolów w³adzy w ogóle.

Jest te¿ Gieysztor autorem dwóch studiów szczegó³owych na temat polskich mistrzówUniwersytetu Paryskiego91. W artyku³ach tych uczyni³ to, co zwykle ka¿dy Polak czynizetkn¹wszy siê z obcym Ÿród³em, tj. wyszukuje rodaków. W wypadku „Addendy” pobudk¹by³o wydanie przez A. L. G a b r i e l a — kolegi Gieysztora z Komisji Historii Uniwersy-tetów — XV–wiecznego fragmentu ksiêgi przyjêæ nacji niemieckiej Uniwersytetu Pary-skiego — Polacy bowiem, jak wiadomo, nale¿eli tam do tej nacji. W pierwszym zaœz omawianych artyku³ów uda³o siê autorowi sprostowaæ b³êdy i niedomówienia dotych-czasowej literatury, identyfikuj¹c jako Jana Radlicê Jana de Polonia z 1376 r., a licencjataStanis³awa z tego¿ roku ze Stanis³awem z Milonowa (obecnego warszawskiego Wilano-wa)92. Znakomitego filozofa krakowskiego Micha³a Twaroga z XV–XVI w. (wed³ug lite-ratury — z Bystrzykowa) uzna³ za pisz¹cego siê w rzeczywistoœci z Biestrzykowa Wielkiegopod Radomskiem, co podwa¿y³o jego ch³opskie pochodzenie, jako ¿e w Biestrzykowiesiedzia³a sama drobna szlachta93.

Jednym z w¹tków najobficiej reprezentowanym w twórczoœci Aleksandra Gieysztorajest historia miast. Podrêcznikowy charakter ma obszerny wstêp do wydawnictwa typus³ownikowego pt. „Miasta polskie w tysi¹cleciu”94. W¹tek miejski zrodzi³ jednak przedewszystkim cykl kilkunastu referatów–artyku³ów, wyg³aszanych i publikowanych od koñcalat piêædziesi¹tych i w latach szeœædziesi¹tych, przewa¿nie na forum miêdzynarodowym.Cykl ten prezentuje wyniki badañ historyków polskich nad genez¹ miast i ruchem lokacjimiejskich i wiejskich pocz¹wszy od XIII w. Prace te wpisuj¹ siê w spór miêdzy historiogra-fi¹ polsk¹ i niemieck¹ na temat roli kolonizacji niemieckiej w genezie miast polskich.

34 MARIA KOCZERSKA

89 A. G i e y s z t o r, U podstaw tradycji i godnoœci akademickiej, „Zeszyty Sandomierskie”, nr 4, paŸdziernik1996, s. 4–9.

90 Wyst¹pienie prof. dra Aleksandra Gieysztora [w:] Aleksander Gieysztor, doctor honoris causa UniversitatisJagiellonensis, Kraków 1996, s. 15–19.

91 A. G i e y s z t o r, Mistrzowie polscy Uniwersytetu paryskiego w XIV i XV wieku [w:] Wieki œrednie. MediumAevum. Prace ofiarowane Tadeuszowi Manteufflowi w 60 rocznicê urodzin, Warszawa 1962, s. 213–225; idem,Addenda do wykazu mistrzów krakowskich w Uniwersytecie Paryskim XV w. [w:] Symbolae historiae artium. Studiaz historii sztuki Lechowi Kalinowskiemu dedykowane, Warszawa 1986, s. 321–328.

92 A. G i e y s z t o r, Mistrzowie, s. 220 i n.93 Ibidem, s. 223.94 A. G i e y s z t o r, Geneza miast polskich i ich dzieje do koñca XV wieku [w:] Miasta polskie w tysi¹cleciu

t. I, Wroc³aw 1965, s. 3–36.

Page 37: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

W latach szeœædziesi¹tych dosz³o do znacznego zbli¿enia stanowisk obu historiografii w tejkwestii, do czego walnie przyczyni³y siê wspomniane teksty.

Do najwa¿niejszych nale¿a³ referat Gieysztora na temat pocz¹tków miast s³owiañ-skich95, wyg³oszony w 1958 r. w czasie spoletañskiego tygodnia studiów o mieœcie wewczesnym œredniowieczu. Referat dotyczy³ miast Polski i Rusi Kijowskiej od prze³omuIX–X w. do koñca XII w., czyli w okresie przedlokacyjnym. Zgodnie z wynikami badañarcheologicznych i nielicznymi przekazami pisemnymi, historiografia polska ³¹czy pocz¹-tki miast z grodami. W najwczeœniejszym okresie wiele znaczy³ handel dalekosiê¿ny,w którym poœredniczyli Arabowie, ¯ydzi i Chazarzy96, a tak¿e Skandynawowie, którzy wywo-zili z terenów s³owiañskich futra i inne produkty leœne, bursztyn i niewolników, a przywoziliz Bliskiego Wschodu produkty luksusowe i zostawiali pieni¹dz, g³ównie arabski. Handelten koñczy siê w XI w., natomiast wiêksz¹ rolê zaczyna odgrywaæ handel lokalny lubœredniego dystansu, zaspokajaj¹cy podstawowe potrzeby (sól, œledzie). Autor przedstawi³rolê miastotwórcz¹ oœrodków w³adzy, jakimi by³y grody z ich za³og¹, potrzebuj¹c¹ ¿ywno-œci i wyrobów rzemieœlniczych. Ju¿ w okresie przedlokacyjnym osady rzemieœlniczo–han-dlowe na podgrodziach otrzymywa³y od ksi¹¿¹t w³asne prawo — ius forense, ius mercato-rum itp. Referat wzbudzi³ ¿yw¹ dyskusjê, w której wskazano czynniki dzia³aj¹ce przypowstaniu na Rusi Nowogrodu Wielkiego i Smoleñska (S c h m i d t) i na rolê chrystiani-zmu w okcydentalizacji stosunków w Europie Œrodkowej (Cinzio V i o l a n t e).

Jeszcze wê¿szego okresu dotyczy referat97 wyg³oszony na I Miêdzynarodowym Kon-gresie Archeologii S³owiañskiej, który odby³ siê w Warszawie w 1965 r., a mianowiciewieków IX–XI w. Autor przedstawia w nim pewien model funkcjonowania oœrodkówwczesnomiejskich na terytorium S³owiañszczyzny. Dzieli wszystkie znane z tego czasupramiasta na trzy grupy. Pierwsza obejmuje wielkie oœrodki powsta³e w IX w., którei w póŸniejszych wiekach zachowa³y sw¹ wielkoœæ, takie jak Wolin, Gniezno, Praga lubKijów; do drugiej zalicza grody wielkomorawskie i Polski po³udniowej, jak równie¿ em-poria handlowe typu Truso. Nazywa je miastami mo¿nych. Wszystkie one zanik³y gwa³-townie w pocz¹tku X w. W trzeciej wreszcie grupie plasuje te oœrodki, które w X–XI w.wyros³y pod bokiem grodów jako suburbia, nazywaj¹c je miastami pañstwowymi. Autornie zapomina równie¿ o osadach s³u¿ebnych, skupiaj¹cych ludnoœæ zobowi¹zan¹ do s³u¿bna rzecz grodów. System ten funkcjonuj¹cy w nowych pañstwach Europy Œrodkowejwywodzi Gieysztor ze wzoru ottoñskiego. Dok³adniej zaj¹³ siê tym problemem w znanymi czêsto cytowanym studium porównawczym o kasztelanach flandryjskich i polskich98.Wracaj¹c do omawianego referatu o miastach mo¿nych i miastach pañstwowych, autor

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 35

95 A. G i e y s z t o r, Les origines de la ville slave [w:] Settimane di studio del Centro italiano di studi sull’altomedioevo t. VI: La città nell’alto medioevo. Spoleto, 10–16 aprile 1958, Spoleto 1959, s. 279–315; cf. idem, Leorigini delle città nella Polonia medievale [w:] Studi in onore di Armando Sapori t. I, Milano 1957, s. 129–146.

96 Aktywnoœci ¯ydów w krajach s³owiañskich we wczesnym œredniowieczu A. Gieysztor poœwiêci³ specjalnyartyku³: Les Juifs et leurs activités économiques en Europe orientale [w:]Settimane di studio del Centro italiano distudi sull’alto medioevo t. XXVI: Gli Ebrei nell’alto medioevo. Spoleto, 30 marzo–5 aprile 1978, Spoleto 1980,s. 489–528.

97 A. G i e y s z t o r, Aux origines de la ville slave: ville de grands et ville d’état aux IXe–XIe siècles [w:] I Miê-dzynarodowy Kongres Archeologii S³owiañskiej. Warszawa, 14–18 IX 1965, t. IV, Wroc³aw 1968, s. 129–135.

98 Idem, Kasztelanowie flandryjscy i polscy. Studium porównawcze [w:] Studia historyczne. Ksiêga jubileuszowaz okazji 70 rocznicy urodzin prof. dr. Stanis³awa Arnolda, Warszawa 1965, s. 97–107.

Page 38: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

pokazuje, ¿e owo miasto pañstwowe — podgrodzie — funkcjonowa³o podobnie jak osadys³u¿ebne w systemie gospodarki samowystarczalnej i s³u¿y³o oœrodkowi w³adzy ksi¹¿êcejreprezentowanej przez pana grodowego. Uwa¿a zatem, ¿e rzemieœlnicy skupieni w pod-grodziu równie¿ oddawali nieodp³atnie na rzecz grodu swoje wyroby, a sami utrzymywalisiê z uprawy roli99. Wyniki polskich badañ nad przebiegiem lokacji miejskich przedstawi³Gieysztor pod wymownym tytu³em „From Forum to Civitas” w tomie przygotowanymprzez historyków polskich na kongres nauk historycznych w Wiedniu100.

Z seri¹ miejsk¹ œciœle wi¹¿e siê spoletañski referat Gieysztora o strukturach gospo-darczych pañstw s³owiañskich we wczesnym œredniowieczu, ze szczególnym uwzglêdnie-niem wymiany monetarnej101. Uzupe³nia on treœæ pierwszego referatu spoletañskiego.Autor wyró¿nia w nim i datuje fazy handlu na terenie wczesnoœredniowiecznej Polski natle S³owiañszczyzny. Podstawowym Ÿród³em s¹ tu dane z wykopalisk, uzupe³nione rela-cjami kupców arabskich i ustaleniami na temat handlu ze S³owianami uczonych zacho-dnioeuropejskich. Pierwsza faza trwa³a do po³owy X w. i charakteryzowa³a siê znacznymnap³ywem monet arabskich, pochodz¹cych z handlu dalekosiê¿nego. Autor zwraca uwa-gê, ¿e kupcy arabscy oferowali S³owianom pieni¹dz wycofany ju¿ z obiegu, a wiêc tañszydla nich. Na ziemiach polskich s³u¿y³ mo¿nym do du¿ych transakcji i tezauryzacji. Drugafaza handlu, jak¹ wyró¿nia autor, trwa³a od po³owy X w. do po³owy XI w. i obejmowa³awymianê towarow¹ na bazie monety obcej, w du¿ym procencie tezauryzowanej. Wreszcietrzeci¹ fazê datuje Gieysztor na czas od po³owy XI w. (œciœlej od 1070 r.), kiedy usta³dop³yw monety obcej, skurczy³ siê wiêc handel luksusowy, natomiast cyrkulowaæ zaczê³amoneta miejscowa przy wyraŸnym zmniejszeniu siê tezauryzacji102.

Jednym z ciekawszych tekstów serii miejskiej w twórczoœci Gieysztora jest og³oszonyw Brukseli referat o dokumentach lokacyjnych103. Autor zauwa¿a, ¿e nie ma ksi¹¿êcychdokumentów lokacyjnych lub zezwalaj¹cych na lokacjê przed 1250 r.104 Przypisuje toprzede wszystkim nieodczuwaniu takiej potrzeby ze strony tych oœrodków, kiedy sprawytakie by³y regulowane ustnie na wiecu. Zmiana œwiadomoœci spo³ecznej spowodowa³arozwój form kancelaryjnych i wykszta³cenie formularza dokumentu lokacyjnego w kance-lariach ksi¹¿êcych i biskupich. Zarówno przy lokacjach miejskich jak i wiejskich nosi oncharakter kontraktu pana ziemi z zasadŸc¹ — przysz³ym wójtem lub so³tysem105. Doproblematyki tego zakresu wypada te¿ zaliczyæ inny artyku³ dotycz¹cy dokumentacjifinansowej miast polskich106. Autor przedstawia w nim najpierw strukturê dochodów

36 MARIA KOCZERSKA

99 Idem, Aux origines, s. 130–133.100 Idem, From Forum to Civitas: Urban Changes in Poland in the Twelfth and Thirteenth Centuries [w:] La

Pologne au XIIe Congrès international des sciences historiques à Vienne, Warszawa 1965, s. 7–30.101 Idem, Les structures économiques en pays slaves à l’aube du Moyen Age jusqu’au XIe siècle et l’échan-

ge monétaire, [w:] Settimane di studio sull’alto medioevo t. VIII: Moneta e scambi nell’alto medioevo. Spoleto,21–27 aprile 1960, Spoleto 1961, s. 455–518.

102 Ibidem, s. 483.103 A. G i e y s z t o r, Les chartes de franchises urbaines et rurales en Pologne au XIIIe siècle [w:] Les libertés

urbaines et rurales du XIe au XIVe siècle, Collection Histoire in–8, n.19, 1968, s. 103–125.104 Ibidem, s. 118.105 Ibidem, s. 121–124.106 A. G i e y s z t o r, La documentation financière dans les villes de Pologne du XIIIe au XIVe siècle [w:] Fi-

nances et comptabilité urbaines du XIIIe au XVIe, Collection Histoire, in–8, n.7, 1964, Pro civitate, Bruxelles 1964,s. 152–169.

Page 39: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

miejskich i zarz¹dzanie nimi na przyk³adzie Krakowa, Poznania i Torunia, a nastêpnietypy dokumentacji finansowej oraz sposoby jej prowadzenia.

W tym miejscu warto zwróciæ uwagê na znaczenie w dorobku Aleksandra Gieysztoraprac powstaj¹cych jako referaty w ramach corocznych konferencji w umbryjskim Spoleto,organizowanych przez Centro italiano di studi sull’alto medioevo. By³o tych referatówjego autorstwa a¿ dziewiêæ. Przypomnijmy: w 1958 r. o pocz¹tkach miasta s³owiañskiego;w 1960 r. — o strukturach gospodarczych w krajach s³owiañskich i wymianie monetarnej;w 1962 r. — o kulturze krajów s³owiañskich; w 1966 r. — o œw. Wojciechu w ramachkonferencji o chrystianizacji krajów europejskich; w 1970 r. — referat podsumowuj¹cykonferencjê o rzemioœle i technice spo³eczeñstwa wczesnoœredniowiecznego; w 1976 r. —o ma³¿eñstwie; w 1978 r. — o ¯ydach i ich aktywnoœci w Europie Wschodniej; w 1980 r.— o funkcjonowaniu instytucji koœcielnych w krajobrazie wiejskim Polski, Czech i Wê-gier; w 1982 r. — referat inauguracyjny o staro¿ytnoœciach s³owiañskich na konferencjipoœwiêconej S³owianom Zachodnim i Po³udniowym. Dodajmy przy tym, ¿e Gieysztor,bêd¹c cz³onkiem tego oœrodka studiów, bra³ udzia³ w ustalaniu tematów tych spotkañ.A zatem referaty te i wynikaj¹ce z nich publikacje nie tylko pobudza³y ich autora w kie-runku opracowania takich, a nie innych tematów dla zaprezentowania problematykipañstw Europy Œrodkowej lub narodów s³owiañskich na forum miêdzynarodowym, aletak¿e dawa³y mu mo¿noœæ czynnego oddzia³ywania na kierunki badañ znacznego gronamediewistów. Wszystkie one, dotycz¹c g³ównie problemów kultury i gospodarki, wywo³y-wa³y studia o zjawiskach d³ugiego trwania.

Lata siedemdziesi¹te i pocz¹tek osiemdziesi¹tych zosta³y zdominowane w twórczoœcinaukowej Aleksandra Gieysztora przez badania nad mitologi¹ s³owiañsk¹. Badania tewynika³y ze sta³ego u tego badacza zainteresowania chrystianizacj¹ kultury tradycyjnej107.Pierwszy zarys tej problematyki powsta³ w 1963 r. na zamówienie francuskiego wydaw-cy108. Podsumowaniem zaœ sta³a siê wydana w 1982 r. przez Wydawnictwa Artystycznei Filmowe w serii „Mitologie œwiata” — „Mitologia s³owiañska”109. Mia³a ona kilka dal-szych wydañ jak równie¿ t³umaczeñ. W spuœciŸnie Profesora pozosta³a gotowa do drukuwersja „Mitologii” z pe³nym aparatem krytycznym.

Autor wykorzysta³ koncepcjê francuskiego antropologa kultury Georgesa D u m é -z i l a, który przyjmowa³ istnienie u wszystkich ludów indoeuropejskich, i tylko wœród nich,trójfunkcyjnej struktury spo³ecznej, dziel¹cej cz³onków wspólnoty na tych, którzy sprawuj¹w³adzê zwierzchni¹ w dwojakim kszta³cie — prawnym i magiczno–religijnym; tych, którzymaj¹ funkcje wojskowe i tych, których zadaniem jest zaopatrywanie wspólnoty w ¿ywnoœæ.Dumézil uznawa³ te¿, ¿e strukturê tê odzwierciedla trójfunkcyjny podzia³ wœród bogów,wyznawanych przez tê wspólnotê. Gieysztor przy zastosowaniu tego schematu do badaniareligii s³owiañskiej przeciwstawi³ siê tym jej badaczom, którzy s¹dzili, ¿e „politeistycznaorganizacja wierzeñ pojawi³a siê stosunkowo póŸno i ¿e w³aœciw¹ p³aszczyzn¹ s³owiañ-skich przekonañ religijnych pozostawa³a demonologia, a wiêc ni¿szego rzêdu œwiat du-

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 37

107 Na temat genezy tego w¹tku zob. wypowiedŸ A. G i e y s z t o r a w wywiadzie Nauka jako s³u¿ba.W 70–lecie urodzin i 50–lecie pracy naukowej prof. Aleksandra Gieysztora, rozmawia³a M. K o c z e r s k a, „KronikaWarszawy”, nr 3/4 (63–64), 1985, s. 132.

108 A. G i e y s z t o r, Mythologie slave. Mythologie balte [w:] Mythologie des montagnes, des forêts et des îles,Paris 1963, s. 82–105.

109 Idem, Mitologia s³owiañska, Warszawa 1982.

Page 40: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

chów zmar³ych i przyrody”110. Nale¿y przypomnieæ, ¿e sam Gieysztor podziela³ niegdyœ —w drugiej po³owie lat piêædziesi¹tych — te przekonania111. Ze wzglêdu na z³o¿onoœæi dyskusyjnoœæ tematyki autor s¹dzi³, ¿e przedstawieniu wyników analizy musi towarzyszyætutaj w wiêkszym stopniu ni¿ gdzie indziej prezentacja dróg, jakimi do ich uzyskania naukadochodzi112. Ostro¿nie sformu³owa³ osi¹gniête wyniki, nie taj¹c, ¿e nie wszystkie œciœleodpowiadaj¹ Dumézilowskiemu modelowi. Oddajmy mu zatem g³os: „Okaza³o siê, ¿ewszyscy S³owianie rozporz¹dzali rozbudowan¹ i zmitologizowan¹ wizj¹ œwiata o podob-nych zarysach. Struktura ta, wykszta³cona na pewno przed progiem chrystianizacji, uleg³araczej powierzchownie jej wp³ywom i przekaza³a tradycyjnej kulturze ch³opskiej swójzasób idei i wyobra¿eñ”113. I dalej: „Najczytelniejsze pozosta³y u S³owian bóstwa suweren-ne ujête jak gdzie indziej w dwumian: Peruna i Welesa, przy czym pierwszy, gwarant ³aduœwiata, obj¹³ tak¿e funkcje wojenne, podczas gdy drugi zachowa³ swoje archaiczne kom-petencje magiczne i eschatologiczne. Zarysowa³y siê, choæ mgliœcie, bóstwa zajmuj¹ce siêpowszechnym bytowaniem ludzkim”114.

Autor, stosuj¹c opisan¹ metodê neokomparatystyczn¹ w odniesieniu do religii s³o-wiañskiej, stan¹³ w opozycji do kilku badaczy zajmuj¹cych siê równolegle lub w nieodleg³ejprzesz³oœci t¹ sam¹ tematyk¹. Doszed³ do innych wniosków co do uszeregowania s³owiañ-skich bogów wed³ug ich funkcji ni¿ w 1974 r. jêzykoznawcy rosyjscy W. W. I w a n o wi W. N. T o p o r o w115, równie¿ korzystaj¹cy z Dumézilowskiego schematu. Wykorzystu-j¹c odkrycia Borysa A. R y b a k o w a s³owiañskiego kalendarza na ceramice kulturyczerniachowskiej, nie uzna³ jego koncepcji116 z 1974 r., zak³adaj¹cej ewolucjê wierzeñs³owiañskich od kultu bóstwa ¿eñskiego w IV tysi¹cleciu przed Chr., poprzez Waru-nê–Uranosa, Roda i ro¿anice a¿ do dziesi¹towiecznego Peruna. Najsilniej sprzeciwi³ siêkoncepcji okreœlonej jako krytyczno–pozytywistyczn¹, zaprezentowanej w 1979 r. przezHenryka £ o w m i a ñ s k i e g o, który odrzuci³ przy badaniu religii S³owian wszystkieŸród³a poza pisanymi, uznaj¹c bardzo póŸne pojawienie siê bóstw s³owiañskich i wywodz¹cniektóre z nich od œwiêtych chrzeœcijañskich117.

W tak zró¿nicowanej tematycznie twórczoœci naukowej Aleksandra Gieysztora trud-no znaleŸæ inne tematy jak te, które nale¿¹ do procesów d³ugiego trwania. Te zainte-resowania dzieli³ z innymi historykami, zw³aszcza francuskimi spod znaku strukturali-zmu. WyraŸne zaœ by³o oddzia³ywanie nowoczesnej antropologii kulturowej, którejGeorges Dumézil by³ tylko ostatnim ogniwem d³ugiego szeregu, znaczonego nazwiska-mi Emila D u r k h e i m a, Stefana C z a r n o w s k i e g o, Mircei E l i a d e g o, Claude’aL é v y – S t r a u s s a.

Niniejsze opracowanie stanowi tylko pierwsze przybli¿enie w zakresie badañ nadtwórczoœci¹ Aleksandra Gieysztora w dziedzinie tak historii Polski jak powszechnej.

38 MARIA KOCZERSKA

110 Ibidem, s. 12.111 A. G i e y s z t o r, Z zagadnieñ historii kultury staroruskiej: sk³adniki rodzime i obce [w:] Studia historica.

W 35–lecie pracy naukowej Henryka £owmiañskiego, Warszawa 1958, s. 78–80.112 Idem, Mitologia, s. 11.113 Ibidem, s. 241.114 Ibidem, s. 257.115 Ibidem, s. 25.116 Ibidem, s. 241–249.117 Ibidem, s. 24, 249.

Page 41: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Historii ca³ego naszego regionu geograficzno–kulturowego — Europy Œrodkowej lub te¿ca³ej S³owiañszczyzny nie traktowa³, jak siê wydaje, jako historii obcej. Widaæ to miêdzyinnymi w tym, ¿e chêtnie dla oœwietlenia stosunków polskich pos³ugiwa³ siê Ÿród³amiczeskimi lub wêgierskimi. Równie¿ S³owiañszczyzna u progu chrystianizacji stanowi³a dlaniego jednoœæ w ró¿norodnoœci, co szczególnie dobitnie rysuje siê w œwietle „MitologiiS³owian”. Uderza ró¿norodnoœæ w¹tków podejmowanych w badaniach, wynikaj¹ca nie-w¹tpliwie z traktowania wszystkich przejawów ¿ycia spo³ecznego jako wzajemnie powi¹-zanych elementów ca³oœci.

W tym szczup³ym rozmiarami szkicu przedstawi³am tylko niektóre w¹tki — cykletematyczne, kieruj¹c siê przy ich wyborze kryteriami subiektywnymi. Uwzglêdni³am mia-nowicie te, które mi s¹ najbli¿sze, jak np. kwestia symboliki w³adzy lub biografistykaw po³¹czeniu z histori¹ historiografii oraz te, które z przedstawionych w pracach Aleksan-dra Gieysztora wyda³y mi siê najœwietniejsze i zdoby³y trwa³e miejsce w mediewistyce. Nieprzeczê, ¿e poszukiwa³am te¿ takich tekstów, które ods³ania³y osobowoœæ Profesora. Takjak on uczy³ nas czytaæ teksty œredniowieczne jako przekaz o autorze, tak i ja potraktowa-³am jego w³asne prace.

Pozostaje wymieniæ katalog w¹tków nie omówionych i zabiegów interpretacyjnychnie wykonanych, traktuj¹c zw³aszcza te ostatnie jako postulaty do ca³oœciowego przedsta-wienia i oceny jego dorobku naukowego. Do w¹tków i cyklów nie poruszonych nale¿yzaliczyæ kwestiê budowy pañstwa polskiego, historiê kobiety s³owiañskiej, ma³¿eñstwai rodziny, rolê ¯ydów w polskim œredniowieczu, sprawy herezji w tej czêœci Europy, kul-turê rusk¹ i stosunki polsko–ruskie. Wszystkie w¹tki jego twórczoœci wymagaj¹ t³a nietylko obcej i rodzimej historiografii i przedstawienia recepcji przez naukê jego tez, aleprzede wszystkim nale¿y rozpatrywaæ twórczoœæ Aleksandra Gieysztora na tle szko³ybadawczej, jak¹ stworzy³. Ma³o kto mo¿e siê bowiem poszczyciæ wypromowaniem kil-kudziesiêciu doktorów i doprowadzeniem do habilitacji i profesury ponad dwudziestkiz nich. W twórczoœci bowiem ka¿dego z uczniów, jak równie¿ w metodzie nauczania tych,którzy wyk³adaj¹ na uniwersytetach, pozostaje widoczny jego wp³yw. A do tej liczbyuczniów w sensie œciœlejszym, dochodz¹ tak¿e ci, którzy sami czuj¹ siê jego uczniami, borecenzowa³ ich prace doktorskie i habilitacyjne, którzy bywali na jego seminariach. I dla-tego do dzisiaj jedynym obiegowym, u¿ywanym przez uczniów na co dzieñ okreœleniemdla niego pozostaje s³owo: Profesor.

Na koniec pragnê zwróciæ uwagê na jeszcze jeden aspekt twórczoœci naukowejAleksandra Gieysztora, mianowicie na jêzyk jego tekstów. Recenzenci jego magisteriumi doktoratu zwracali uwagê na zbytni¹ zwiêz³oœæ obu prac118. Wydaje siê, ¿e Jerzy Mako-wiecki, który uczy³ swych podw³adnych w Wydziale Informacji BIP Komendy G³ównej AKzwiêz³oœci stylu119, tego wspó³pracownika nie musia³ do niej nak³aniaæ. Maksymaln¹zwiêz³oœci¹, a równoczeœnie jasnoœci¹ wypowiedzi odznaczaj¹ siê jego ujêcia podrêczni-kowe, a zw³aszcza „Zarys nauk pomocniczych historii”120, „Zarys dziejów pisma ³aciñskie-

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO HISTORYK DZIEJÓW POLSKI I POWSZECHNYCH 39

118 M. H. S e r e j s k i i Z. K o z ³ o w s k a – B u d k o w a — cf. wy¿ej przyp. 7 i 10.119 Zob. R. J a r o c k i, Zrozumieæ, s. 24.120 A. G i e y s z t o r, Zarys nauk pomocniczych historii, wyd. 3 rozszerzone przy wspó³udziale S. H e r b s t a,

t. I–II, Warszawa 1948.

Page 42: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

go”121. Szczególn¹ zaœ dba³oœæ o czytelnika wykaza³ Gieysztor, przedstawiaj¹c niezwykleskomplikowan¹ treœæ swej „Mitologii s³owiañskiej”, wydanej b¹dŸ co b¹dŸ w serii przezna-czonej dla szerszego odbiorcy.

Niekiedy nawet zbytnia lakonicznoœæ przeszkadza czytelnikowi, nie wprowadzonemuw literaturê zagadnienia, w œledzeniu i rozumieniu wywodów autora — mo¿na to odczuæprzy lekturze artyku³u z 1948 r. o misji ruskiej biskupstwa lubuskiego122. Jêzyk Gieysztoraprzeszed³ w ci¹gu przesz³o 60 lat jego twórczoœci naukowej znaczn¹ ewolucjê — nieprzestaj¹c byæ oszczêdnym w s³owa, stawa³ siê z biegiem czasu coraz bogatszy. Autor niestroni³ od metafory i motta, zaœ szczególnie starannie dobiera³ tytu³y dla swych artyku³ówi referatów. Do nich nale¿y trójcz³onowy tytu³ studium o œw. Aleksym: „Dobrowolneubóstwo, ucieczka od œwiata i œredniowieczny kult œw. Aleksego”. Literacko równie¿potraktowane s¹ tytu³y z cytatami ³aciñskimi: „Sanctus et gloriosissimus martyr ChristiAdalbertus: un état et une église missionnaires aux alentours de l’an mille” i „Pauper sumet peregrinus. La légende de Saint Alexis en Occident: un idéal de la pauvreté” oraz „Nonhabemus caesarem nisi regem. Korona zamkniêta królów polskich w koñcu XV wiekui w wieku XVI”. Teksty Aleksandra Gieysztora by³y tak na³adowane treœci¹, ¿e bardziejnadawa³y siê do uwa¿nego studiowania ni¿ do s³uchania w formie referatu. Jednakprzynajmniej niektóre z nich jak np. referat „Spektakl i liturgia”, wyg³oszony przez Pro-fesora w Kazimierzu nad Wis³¹ w grudniu 1975 r., na sesji zorganizowanej przez Broni-s³awa G e r e m k a, pozostanie zawsze w pamiêci s³uchaczy jako uczta duchowa tak zewzglêdu na jego treœæ jak i formê.

40 MARIA KOCZERSKA

121 A. G i e y s z t o r, Zarys dziejów pisma ³aciñskiego, Warszawa 1973; cf. Historia Polski, red. T. M a n t e u f -f e l, t. I, cz.1, red. H. £ o w m i a ñ s k i, Warszawa 1957 (tekst A. G i e y s z t o r a — s. 21–62, 98–174, 250––260); Historia Polski do r. 1466, red. J. B a r d a c h, Warszawa 1953 i nast. wyd. (A. G i e y s z t o r by³ jednymz autorów).

122 A. G i e y s z t o r, Pocz¹tki misji ruskiej biskupstwa lubuskiego, „Nasza Przesz³oœæ” t. IV, 1948, s. 83–102.

Page 43: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

HENRYK SAMSONOWICZUniwersytet WarszawskiInstytut Historyczny

Aleksandra Gieysztora badania nad Mazowszem

ALEKSANDRA GIEYSZTORA BADANIA NAD MAZOW SZEM

Ró¿ne przyczyny le¿a³y u podstaw zainteresowania Aleksandra G i e y s z t o r a dzie-jami Mazowsza1. Pierwsz¹ by³a ciekawoœæ badawcza dziejami ziemi, której pocz¹tkii rozwój stanowi³y i nadal stanowi¹ szczególny przypadek wyró¿niaj¹cy j¹ od pozosta³ychpolskich dzielnic. Nietypowa struktura spo³eczna, odrêbnoœci jêzykowe i kulturalne, po-³o¿enie na styku osadnictwa zachodnio– i wschodnios³owiañskiego, ba³tyjskiego i — z cza-sem — niemieckiego, prowokuj¹ do rozwa¿añ nad specyfik¹ tego obszaru. Gieysztor szed³tu tropem wytyczonym przez jednego ze swych poprzedników na katedrze historii œred-niowiecznej Uniwersytetu Warszawskiego, Kazimierza T y m i e n i e c k i e g o2, który napodstawie mazowieckich Ÿróde³ poszukiwa³ odpowiedzi na pytania dotycz¹ce genezystruktur spo³ecznych w czasach przedpañstwowych i w okresie Polski œredniowiecznej.Gieysztor do pytañ Tymienieckiego do³¹czy³ kolejne, dotycz¹ce roli Mazowsza w dawnejRzeczypospolitej i przyczyn sto³ecznego awansu Warszawy. Rozszerzy³ te¿ pole obserwa-cji, bior¹c pod uwagê nie tylko Polskê lecz tak¿e kraje s¹siednie. Kolejna przyczynazainteresowañ Mazowszem ³¹czy³a siê u Gieysztora z poczuciem powinnoœci wobec swej„ma³ej ojczyzny”, której dzieje profesor uniwersytetu sto³ecznego winien by³ wed³ug niegobadaæ i wyjaœniaæ. Wreszcie, wa¿nym bodŸcem do pracy by³y zachowane na miejscu Ÿród³a— pisane, archeologiczne i jêzykowe. Umo¿liwia³y one wszechstronne, analityczne, miê-dzydyscyplinarne badania, do których prowadzenia Gieysztor by³ szczególnie przywi¹za-ny. Wykorzystanie m.in. metody geografii historycznej, jêzykoznawstwa, archeologii,urbanistyki umo¿liwia³o stawianie pytañ znacznie rozszerzaj¹cych mo¿liwoœci poznaw-cze historyka.

Aleksander Gieysztor by³ historykiem penetruj¹cym dzieje ca³ej Europy. Studia nadMazowszem stanowi³y wa¿ny etap w poznawaniu przesz³oœci widzianej w skali powsze-chnej. Wyra¿a³ to jasno: „historia lokalna zaspakaja w nas ciekawoœæ tego co nas poprze-dza, ale ¿eby nie by³a ona tylko rozrywk¹ polegaj¹c¹ na zbieraniu ró¿nobarwnych kamy-

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 Prace Aleksandra Gieysztora, tak¿e te, które poœwiêcone zosta³y dziejom Mazowsza, zestawione zosta³yw ksiêgach pami¹tkowych ku jego czci: Cultus et cognitio, Warszawa 1976 i Kultura œredniowieczna i staropolska,Warszawa 1991. W niniejszym przyczynku uwzglêdnione zosta³y tak¿e wypowiedzi profesora Gieysztora naseminariach, podczas wyk³adów i zajêæ terenowych ze studentami i doktorantami historii.

2 K. T y m i e n i e c k i, Kszta³towanie siê spo³eczeñstwa œredniowiecznego (Polska na tle S³owiañszczyznyzachodniej), pod red. J. S t r z e l c z y k a, Poznañ 1996, s. 78, 153 nn.

Page 44: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

ków, które nie wiedzieæ, w jaki wzór mog¹ siê u³o¿yæ, trzeba próbowaæ odnosiæ je doszerszego kontekstu zjawisk historycznych, a wiêc do polityki i do gospodarki i do tychzjawisk, które wyra¿aj¹ ¿ycie spo³eczne i kulturalne”3. Szukaj¹c ich w dziejach warszaw-skich dzielnic zwraca³ wiêc uwagê na mo¿liwie du¿¹ mozaikê faktów „ukazuj¹cych wyraŸ-nie linie rozwojowe ca³ego miasta, a nawet narodu”. W efekcie tego powstawa³y studia,które sta³y siê fundamentem wiedzy o przesz³oœci œredniowiecznej Warszawy, pozwalaj¹cena ukazanie historii stolicy inaczej ni¿ czyni³o to wielu wczeœniejszych dziejopisów. Wy-chodzi³ bowiem z za³o¿enia, ¿e miasto, jego dzieje, rozwój w czasie i przestrzeni, mo¿napoznaæ dobrze tylko wtedy, gdy ukazuje siê je na tle ziemi, z której wyrasta. Dawa³ tegoœwiadectwo poprzez wnikliwe studia nad dziejami warszawskich dzielnic — Œródmieœcia,Woli, Pragi, ¯oliborza, Mokotowa, poszukuj¹c pocz¹tkowych etapów budowy grodu,a póŸniej Zamku warszawskiego, szczególnie przez siebie ulubionego tematu. Nie doty-czy³y one jedynie jednostek osadniczych, miejscowoœci, których nazwy stanowi¹ o dzisiej-szym podziale administracyjnym stolicy. Ich treœci¹ by³y rozwa¿ania ukazuj¹ce przesz³oœæziemi, na której wyrasta³y wsie, folwarki, dwory — dobrze osadzone w krajobrazie natu-ralnym, skupione w obrêbie parafii, tworz¹ce niekiedy klucze wielkiej w³asnoœci, niekiedydrobne przysió³ki rycerskie. Siêga³ Gieysztor do najdalszej przesz³oœci opisuj¹c najstarsz¹topografiê okolic, w których powsta³y wsie podwarszawskie, maluj¹c barwne krajobrazypiaszczystych wydm, pierwotnych lasów, nadwiœlañskich ³¹k, rekonstruowa³ wygl¹d urwi-stych brzegów pradoliny Wis³y i przebieg nieistniej¹cych ju¿ strumieni — Be³cz¹cej, Drny,Rudawy, ¯urawki. Wyjaœnia³ stosunki demograficzne okolic Warszawy t³umacz¹c jewarunkami naturalnymi panuj¹cymi w puszczy po stronie praskiej i ¿yznymi (przynaj-mniej jak na stosunki mazowieckie) glebami w dolinie Mrowy (dziœ Utraty)4. Potrafi³odczytywaæ przesz³oœæ miasta ze skomplikowanego zapisu jego uk³adu przestrzennego,nie tylko zwracaj¹c uwagê na najstarsze ci¹gi dro¿ne w stolicy i ich przemiany, lecz tak¿ewprowadzaj¹c do obiegu naukowego filiacje widoczne w planie miasta. Ukazywa³ podo-bieñstwa z planami miast Prus krzy¿ackich, otwieraj¹c perspektywy dalszych badañ doty-cz¹cych nie tylko Warszawy5. Istotn¹ bowiem cech¹ jego prac by³o w³¹czanie ich w szerszeramy krajobrazu miêdzyrzecza Wis³y i Pilicy lub — jeszcze szersze — ogólnopolskie. Bodajjako pierwszy zwróci³ Gieysztor uwagê na ró¿norodnoœæ tych jednostek demograficznychi historycznych, z których powsta³o œredniowieczne Mazowsze, czyni¹c przy tym kapitalnespostrze¿enie: „rozejrzenie siê w podstawach geograficzno–osadniczych Mazowsza pou-cza, ¿e w istocie rzeczy sk³ada³o siê ono z kilku krain byæ mo¿e zrastaj¹cych siê ze sob¹ ju¿w pañstwie piastowskim”6. Analizuj¹c obrz¹dki pochówków na wczesnoœredniowiecznychcmentarzyskach, najstarsze informacje dotycz¹ce granic wspominane przez AnonimaGalla czy w tzw. falsyfikacie mogilneñskim, do rozwa¿añ nad którym czêsto powraca³,

42 HENRYK SAMSONOWICZ

3 Pradzieje ¿oliborskie od wczesnego œredniowiecza do po³owy XVIII wieku [w:] ¯oliborz wczoraj, dziœ i jutro,Warszawa 1970, s. 24.

4 Ibidem, s. 10; Praga najstarsza (miêdzy X i XIV wiekiem) [w:] Dzieje Pragi, Warszawa 1970, s. 9; ŒródmieœciaWarszawy dzieje starsze [w:] Dzieje Œródmieœcia, Warszawa 1975, s 32; Krajobraz miêdzyrzecza Pilicy i Wis³y wewczesnym œredniowieczu [w:] Studia sandomierskie, Warszawa 1967, s. 11 nn.

5 Œródmieœcia Warszawy dzieje, s. 33; A. G i e y s z t o r, S. H e r b s t, E. S z w a n k o w s k i, Kszta³ty Warszawy,„Biuletyn Historii Sztuki i Kultury” t. IX, 1947, z. 1/2, s. 148 nn.

6 A. G i e y s z t o r, S. H e r b s t, K. D z i e w a n o w s k i, Mazowsze — nazwa i treœæ pojêcia w ci¹gu dziejów[w:] Rok ziemi mazowieckiej, P³ock 1962, s. 64 [dalej: Mazowsze].

Page 45: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

a tak¿e odczytuj¹c przesz³oœæ z nazw miejscowych i odtwarzanego przez siebie przebiegupuszcz granicznych, dochodzi³ do wniosków dziœ ju¿ maj¹cych prawo obywatelstwa:najstarsze Mazowsze to ziemie otaczaj¹ce gród p³ocki w przewa¿aj¹cej czêœci po³o¿onena prawym brzegu Wis³y. Inne powi¹zania plemienne mia³y tereny na wschodniej granicysiêgaj¹cej osadnictwa wschodnios³owiañskiego, inne po³o¿one na po³udnie od Wis³y zesto³ecznym, przynajmniej od XII w., grodem w Czersku. Czy stanowi³y one osobn¹ jedno-stkê przedpañstwow¹, czy zwi¹zane by³y z którymœ ze sto³ecznych grodów Polski central-nej? Na to pytanie trudno by³oby daæ wi¹¿¹c¹ odpowiedŸ, ale w wyk³adach i podczasdyskusji uniwersyteckich prowadzonych przez Gieysztora pad³o parê propozycji. Mo¿ezatem dla po³udnia dzisiejszego Mazowsza, obejmuj¹cego tak¿e Warszawê, grodemnaczelnym by³a £êczyca, której wczesne znaczenie parokrotnie podkreœla³, mo¿e najstar-szy gród póŸniejszej ziemi rawskiej (Bia³a?), mo¿e sam Czersk lub poprzedzaj¹cy go jakiœinny niedaleki oœrodek. Rzecz jednak w tym, ¿e dopiero powstawanie pañstwa wi¹za³o siêz przekszta³ceniami struktury terytorialnej. Wyprzedzaj¹c o trzydzieœci lat wspó³czesneustalenia archeologów Gieysztor sugerowa³, ¿e podbój ziem pó³nocno–wschodnich przezPiastów wi¹za³ siê z radykalnymi zmianami osadniczymi i administracyjnymi. Zapewnedopiero organizacja pañstwowa stworzy³a „prowincjê” mazowieck¹, dobrze ju¿ poœwiad-czon¹ dla prze³omu XI i XII w. Czy by³ to efekt budowy pañstwa w wieku X, czy jegoprzebudowy w stuleciu nastêpnym — trudno i dziœ daæ odpowiedŸ na to pytanie. Byæ mo¿eostateczna organizacja prowincji mia³a miejsce dopiero po pokonaniu Miec³awa. Giey-sztor wysuwa³ tu ostro¿ne przypuszczenia bior¹c pod uwagê upadek (czy opuszczenie)najstarszego grodu na terenie dzisiejszej prawobrze¿nej Warszawy, na Starym Bródnie.Mia³ równie¿ inne argumenty, które wi¹za³y siê z podzia³ami koœcielnymi dawnej Polski.Powsta³a doœæ póŸno diecezja p³ocka (mazowiecka) obejmowa³a ziemie Wis³y prawo-brze¿nej. Ziemia czerska pozostawa³a w jurysdykcji Poznania, byæ mo¿e — zgadza³ siê tuGieysztor z ks. Józefem N o w a c k i m — granicami swymi wskazuj¹c na najstarszy,wschodni zasiêg pañstwa Mieszka I7.

Przy okazji niejako zaj¹³ siê rozwa¿aniami nad pochodzeniem nazwy Mazowsza,zapisanej ju¿ w pierwszej po³owie XI w.8 Godz¹c siê z innymi badaczami, ¿e wywodzi siêona z bardzo odleg³ej przesz³oœci, sugerowa³ jej Ÿród³o w charakterze czy te¿ jakoœci ziemi,zapewne czêœciowo bagnistej „mazi”, u³atwiaj¹cej ró¿norakie uprawy. Na Mazowszu nieby³o zbyt wielu dobrych gleb, spostrze¿enie Gieysztora dodatkowo u³atwia³o poszukiwa-nie pierwotnego mazowieckiego gniazda osadniczego w rejonie P³ocka. Co te¿ nie mniejwa¿ne — ogl¹d kolebki mazowieckiej u³atwia³ rozumienie kolejnych, dalszych faz jegoekspansji. Znad Wis³y Mazowszanie ci¹gnêli wzglêdnie urodzajnymi dolinami wielkichrzek ni¿u polskiego: Narwi i Bugu, tworz¹c pomost osadniczy miêdzy zachodni¹ i wschod-ni¹ S³owiañszczyzn¹. Do postulatów badawczych dosz³y wówczas te, które dotyczy³ypenetracji archeologicznej ziem pogranicza ruskiego (Podlasia) i rubie¿y ba³tyjskiej.

Obraz Mazowsza w wizji Gieysztora stawa³ siê bardziej wype³niony szczegó³ami.Nale¿a³y do nich sugestie dotycz¹ce jego gêstego zaludnienia, które ju¿ we wczesnymœredniowieczu umo¿liwia³o kolonizacjê ziem s¹siednich. Nale¿a³a uwaga o znaczeniu dro-

ALEKSANDRA GIEYSZTORA BADANIA NAD MAZOWSZEM 43

7 J. N o w a c k i, Dzieje archidiecezji poznañskiej, wyd. 2, Poznañ 1964, s. 35 nn. Tak¿e Z. S u ³ o w s k i,Pocz¹tki organizacji koœcielnej na Mazowszu, „Studia P³ockie” t. III, 1975, s. 38.

8 Mazowsze, s. 65.

Page 46: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

gi handlowej, pierwszej poœwiadczonej Ÿród³em pisanym (taryf¹ pomnichowsk¹), stano-wi¹cej boczn¹ odnogê szlaku wikiñskiego ³¹cz¹cego Ba³tyk z Morzem Czarnym. Obrazubogiej dzielnicy, lepiej znanej z czasów póŸniejszych, zmienia³ siê pod jego piórem,ukazuj¹c jedn¹ z najbardziej aktywnych gospodarczo ziem w najstarszej Polsce9.

W tej nowej, politycznej rzeczywistoœci, po podboju (przy³¹czeniu?, zawartym soju-szu?) Mazowsza przez pañstwo Piastów, uzyska³o ono wed³ug Aleksandra Gieysztoraokreœlone ramy geograficzne i administracyjne jako jednolita, rozleg³a prowincja monar-chii10. Zwraca³ w swych wyk³adach i wyst¹pieniach uwagê na osobê „comesa Magnusa”,w³adaj¹cego mazowieck¹ prowincj¹ monarchii Boles³awa Krzywoustego, który z powo-dzeniem walczy³ z najazdem Pomorzan. Nie ta walka by³a jednak oœrodkiem zaintereso-wañ Gieysztora. Poczyni³ bowiem wa¿ne spostrze¿enia dotycz¹ce posiad³oœci tego komesana lewym brzegu Wis³y (Magnuszew), zatem w³¹czonych ju¿ w XII w. do owej prowincjiprzecinaj¹cej swymi granicami najstarsze podzia³y plemienne. Ponadto, i tu widaæ umie-jêtnoœæ Gieysztora w dostrzeganiu spraw ogólnopolskich na przyk³adach wziêtych z dzie-jów regionalnych, rozwa¿a³ on rozliczne hipotezy zwi¹zane z mo¿liwoœci¹ pe³nienia po-przednio przez tego samego Magnusa funkcji komesa („ksiêcia”) prowincji wroc³awskiej.Czy¿by w monarchii Krzywoustego wysocy urzêdnicy pañstwowi nie byli zwi¹zani ze swymirodowymi w³oœciami na obszarze okreœlonej ziemi? Taki stan rzeczy wi¹za³by siê z istnie-niem wa¿nego czynnika integruj¹cego organizm polityczny monarchii ju¿ w XI–XII w.

Niezale¿nie jednak od funkcji i mobilnoœci przedstawicieli aparatu w³adzy wyraziœciezosta³ przez Gieysztora nakreœlony proces „powoli zrastaj¹cych siê ju¿ w pañstwie pia-stowskim” kilku krain, które na prze³omie wieku XI i XII stanowi³y nie „jednoœæ plemien-no–etniczn¹ lecz polityczn¹ administracyjn¹” polskiej monarchii. Zwraca³ przy tym uwagêna fakt, który dzisiaj potwierdzaj¹ badania archeologiczne, istnienia przekszta³ceñ spo-³ecznych, maj¹cych istotne znaczenie dla spo³ecznej historii powstawania pañstw. Bowiemspostrze¿enie, ¿e w okresie budowy pañstwa „dawne gródki miejscowych wielmo¿ówzosta³y zmiecione, powsta³y silne nowe grody rz¹dz¹ce okrêgami osadniczymi” stanowi³oimpuls w badaniach nad tymi grupami spo³ecznymi, które zainteresowane by³y w tworze-niu nowych, ju¿ nie plemiennych form organizacji11. Przenoszenie oœrodków w³adzyregionalnej w nowe miejsca po³¹czone z burzeniem starych grodów umo¿liwia³o poczy-nienie dwóch bardzo istotnych spostrze¿eñ. Pierwsze dotyczy³o rewolucyjnego, nie ewo-lucyjnego charakteru przekszta³ceñ zwi¹zanych z budow¹ pañstwa, drugie — wymiany elitw³adzy w tym czasie. Z du¿ym zaanga¿owaniem Gieysztor stara³ siê okreœlaæ ró¿ne fa-zy chronologiczne istnienia i funkcjonowania oœrodków w³adzy w Grzebsku i Pu³tusku,w Stupsku, Proboszczowicach i Rawie, ustalaæ, jaka by³a mo¿liwa sekwencja ich znaczenia(przed P³ockiem Proboszczowice, przed Raw¹ — Bia³a, przed Czerskiem — Grójec?).Stara³ siê przy tym zaproponowaæ prawdopodobny kontekst dziejowy, w którym te prze-suniêcia mog³y mieæ miejsce. Bada³ to na tle ogólnych rozwa¿añ nad osadnictwem

44 HENRYK SAMSONOWICZ

9 Mazowsze u progu wcielania do pañstwa gnieŸnieñskiego, „Miscellanea Historico–Juridica Gedanensia”,1987, s. 17 nn.; Trzy stulecia najdawniejszego Mazowsza (po³owa X–po³owa XIII w.) [w:] Dzieje Mazowsza do roku1526, pod red. A. G i e y s z t o r a i H. S a m s o n o w i c z a, Warszawa 1994, s. 95, 101 [dalej: Dzieje].

10 Mazowsze, s. 67.11 Dzieje, s. 107 nn.; Jazdów — poprzednik Warszawy [w:] Liber Josepho Kostrzewski 50 anno oblata numera

archeologia dedicatus, Wroc³aw 1968, s. 502 nn. Por. Dzieje P³ocka, P³ock 1978; Pu³tusk. Studia i materia³yz dziejów miasta i regionu t. I, Warszawa 1969, s. 7.

Page 47: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

mazowieckim, a przy okazji rozwa¿a³ jego strukturê i cechy charakterystyczne. W istotnejmierze przyczyni³ siê do sformu³owania propozycji stanowi¹cej do dziœ najbardziej prze-konywaj¹c¹ próbê wyjaœnienia szczególnego zjawiska szlachty zagrodowej. Jej liczebnoœæna Mazowszu, skupienie w niektórych okolicach dzielnicy, po³¹czenie wzglêdnego ubó-stwa z posiadaniem przywilejów rycerskich przykuwa³y od bardzo dawna uwagê history-ków. Nie wchodz¹c w szczegó³y, warto wspomnieæ o paru próbach wyjaœnienia tej spo³ecz-nej specyfiki Mazowsza. Dotyczy³y m.in. charakteru, jakoœci ziemi na piaszczystym i lesi-stym obszarze, który mia³ nie pozwalaæ na wykszta³canie siê wielkich czy chocia¿by du¿ychw³oœci, wyjaœniane by³y œwiadom¹ polityk¹ w³adców Polski staraj¹cych siê zjednaæ mazo-wieckie „stany œrednie” dla idei zjednoczenia Ksiêstwa z Koron¹12. Du¿ym uznaniemcieszy³a siê koncepcja zak³adaj¹ca przetrwanie na Mazowszu resztek struktur plemien-nych widocznych tak¿e poprzez wspólnoty drobnoszlacheckie. Gieysztor wspomaganybadaniami m.in. swych uczniów, opowiada³ siê za najbardziej obecnie przekonuj¹cymwyjaœnieniem zjawiska: uwa¿a³, ¿e w przewa¿aj¹cej mierze jest to wynik polityki osadni-czej ksi¹¿¹t staraj¹cych poprzez planowe osadnictwo rycerskie zabezpieczyæ pó³nocn¹i wschodni¹ granicê swych posiad³oœci. Widoczne do dziœ zaœcianki szlachty zagrodowejby³yby wiêc rzeczywiœcie reliktami, tyle ¿e nie czasów plemiennych lecz okresu prawaksi¹¿êcego. Szczególn¹ rolê przypisywa³ przy tym czasom i osobie Konrada I, któregopanowaniu, stanowi¹cemu prze³omowy okres w dziejach Mazowsza, poœwiêci³ obszernestudium zamieszczone w redagowanej przez siebie syntezie dziejów tej dzielnicy Polski13.

Prze³om, który w pierwszej po³owie XIII w. nast¹pi³ w sytuacji Mazowsza, wi¹zaæmo¿na z paroma czynnikami. Tradycyjnie obarcza siê Konrada odpowiedzialnoœci¹ zasprowadzenie Krzy¿aków na ziemiê che³miñsk¹. Niezale¿nie jednak od faktu, ¿e zakonby³ niebezpiecznym s¹siadem dla Mazowsza, stanowi³ organizacjê bardzo bogat¹, posia-daj¹c¹ bez porównania rozleglejsze dyplomatyczne i gospodarcze kontakty miêdzynaro-dowe ni¿ peryferyjne ksiêstwo polskie w dobie rozbicia dzielnicowego. Sta³ siê te¿ w na-stêpnych dziesiêcioleciach bram¹ ³¹cz¹c¹ Mazowsze z wielkim œwiatem. Wzorce prawaniemieckiego, plany budowy miast i zamków, nowe formy prowadzenia handlu, czêœciowoi obyczaje rycerskie przenoszone by³y z Prus na po³udnie. W drug¹ stronê, na pó³noc,przewo¿one by³y towary — futerka, len, konopie, zbo¿e i przede wszystkim, ju¿ w XV w.,drewno budowlane do stoczni pruskich, holenderskich, iberyjskich. Handel ba³tycki o¿y-wia³ gospodarkê mazowieck¹, w³¹cza³ j¹ do wymiany miêdzyregionalnej, stanowi³ bodŸcedla rozwoju targów i jarmarków. Paradoksalnie byæ mo¿e przybycie Krzy¿aków umo¿liwi-³o tak¿e wielk¹ ekspansjê demograficzn¹ Mazurów. Pod koniec wieków œrednich takzwane Dolne Prusy zaludnione by³y przez imigrantów mówi¹cych w³asnym jêzykiem i —przynajmniej jeszcze w XIV w. — ¿yj¹cych wed³ug norm prawa polskiego. Dla Mazowszajednak czasy Konrada przynios³y jeszcze inne, nie mniej mo¿e wa¿ne zmiany. Skoñczy³ysiê najazdy Prusów lecz pod koniec panowania ksiêcia rozpoczê³y siê o wiele bardziejniszcz¹ce najazdy Litwinów siêgaj¹ce — ju¿ w kilka lat po œmierci Konrada — Pu³tuska,Jazdowa, P³ocka, £êczycy, a nawet Kalisza i Stawiszyna. W ich wyniku osadnictwo mazo-wieckie cofnê³o siê na zachód, wiêkszoœæ miast, zapewne tak¿e wsi, zosta³a zniszczona.

ALEKSANDRA GIEYSZTORA BADANIA NAD MAZOWSZEM 45

12 Por. S. R u s s o c k i, Region mazowiecki w Polsce œredniowiecznej, PH t. LIV, 1962, s. 388; idem, Sporyo œredniowieczne Mazowsze, „Rocznik Mazowiecki” t. IV, 1972, s. 217 nn.

13 Dzieje, s. 121 nn.

Page 48: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Najazdy sta³y siê codziennoœci¹ Mazowsza a¿ po pierwsz¹ po³owê XIV w., czyni¹c z tejdzielnicy najbardziej zniszczony obszar Polski. Skutki tych wydarzeñ widoczne by³y przeznastêpne stulecia. W tym samym te¿ czasie upad³ Kijów zniszczony przez Mongo³ów,w wyniku czego zmniejszy³o siê znaczenie starej drogi ³¹cz¹cej Ba³tyk z Morzem Czarnympoprzez ziemie mazowieckie. Pierwotna dzielnica mazowiecka przesta³a istnieæ, zw³aszcza¿e polityka Konrada doprowadzi³a do powstania wiêkszego w³adztwa terytorialnego,³¹cz¹c z Mazowszem ziemie œrodkowej Polski. Gieysztor poœwiêci³ tym wydarzeniom nietylko wspomniane opracowanie syntetyczne, lecz tak¿e rozprawê stanowi¹c¹ dziœ klasycz-n¹ pozycjê polskiej historiografii dotycz¹c¹ zniszczenia grodu jazdowskiego, poprzednikaWarszawy, przez Litwinów w 1262 r.14 Oczywiœcie g³ównym walorem tego studium jestprzeprowadzona analiza dzia³añ zbrojnych, omówienie przebiegu akcji i jej t³a politycz-nego. Przy tej okazji zosta³y jednak dokonane wstêpne rekonstrukcje œrodowiska natural-nego dorzecza Wis³y, ustalona prawdopodobna droga najazdu, poczynione wstêpniepropozycje dotycz¹ce usytuowania samego grodu, jego walorów obronnych i miejscaw systemie warowni mazowieckich. Odtworzona zosta³a karta dziejowa dotycz¹ca nietylko Mazowsza lecz tak¿e polityki dotycz¹cej znacznie szerszych, ogólnopolskich wy-darzeñ. Dotyczy³y one nowych podzia³ów politycznych rozbitego Królestwa Polskiego.Gieysztor, koñcz¹c sw¹ rozprawê o Konradzie, pisa³ ju¿ o rozleg³ym w³adztwie tegoksiêcia obejmuj¹cym przecie¿ nie tylko Mazowsze, lecz tak¿e Kujawy, ziemie ³êczyck¹i sieradzk¹, okresami ca³¹ Ma³opolskê. Skutki tej nowej sytuacji, zaanga¿owanie Konradaw walce o sto³eczny Kraków, nios³y jednak niepomyœlne konsekwencje dla Mazowszapodzielonego na „bardziej zagospodarowane p³ockie i czerskie oraz puszczañski wschód”.Pisa³ dalej Gieysztor: „Sk¹d czerpa³ ksi¹¿ê œrodki na swoj¹ œmia³¹ politykê wojenn¹ ³atwoodgadn¹æ”. Po œmierci ksiêcia „pêkniêcie tego tworu politycznego na trzony kujawsko–³ê-czycki i mazowiecki nie tylko po³o¿y³o kres ekspansywnoœci miary konradowej, ale skaza³oMazowsze na w³asne si³y, które okaza³y siê rych³o niedostateczne w pe³nieniu podstawo-wej funkcji pañstwa, jakim by³o i jest zapewnienie bezpieczeñstwa zewnêtrznego”. Wyli-czaj¹c i charakteryzuj¹c „przewiny Konrada” wymienia i Krzy¿aków, i d³ugotrwa³¹ wojnêdomow¹ o Kraków, wreszcie cenê, jak¹ przysz³o p³aciæ Mazowszu za wysi³ek wojenny:os³abienie w³asnej obronnoœci. Nie znajduje dla Konrada zbyt ciep³ych s³ów: „ani cele,które sobie stawia³ Konrad, ani œrodki, których u¿ywa³, nie zyska³y mu aprobaty historii”,jak konkluduje rozwa¿ania o jego panowaniu, w których znalaz³o siê miejsce i na charak-terystykê postaci znanej z gwa³townoœci charakteru (i zabójstw politycznych wojewodyKrystyna i mistrza Jana Czapli). Trzeba jednak stwierdziæ, ¿e mo¿e przywi¹zuj¹c siê dog³ównej postaci wydarzeñ, zwraca te¿ Gieysztor uwagê na odmienne s¹dy wspó³czesnych.Nie lubili ksiêcia panowie krakowscy, natomiast „w oczach ksi¹¿¹t halickich jawi³ siêon zapewne nie tylko jako sojusznik, ale jako znakomity ksi¹¿ê — rycerz o monarszejszczodrobliwoœci i politycznym rozmachu”15.

Jeœli Konrad nie jawi siê pod piórem Gieysztora jako symbol z³ego ksiêcia, tozapewne dlatego, ¿e dostrzega³ on bardzo dobrze pocz¹tek znacz¹cych przekszta³ceñ

46 HENRYK SAMSONOWICZ

14 Dzia³ania wojenne Litwy w roku 1262 i zdobycie Jazdowa, „Zeszyty Naukowe WAP”, nr 48, Studiahistoryczne. Stanis³awowi Herbstowi w szeœædziesiêciolecie urodzin w upominku uczniowie, koledzy, przyjaciele,Warszawa 1967, s. 5 nn.

15 Dzieje, s. 130–131.

Page 49: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

spo³ecznych. W³aœnie wówczas pojawi³y siê w Polsce nowe grupy spo³eczne, kupcy, czyœciœlej — mieszczanie, nie mieszcz¹ce siê w starym systemie prawa ksi¹¿êcego. Co wiêcej,jedynie z terenu Mazowsza pochodzi próba przystosowania polskiej rzeczywistoœci dopotrzeb powstaj¹cej gospodarki pieniê¿nej i — co wa¿niejsze — do zaadaptowaniasamorz¹dnych grup do struktury spo³ecznej w Polsce. W 1237 r. dokument biskupi przy-nosi informacjê o szczególnej lokacji miasta P³ocka, w której mowa jest o osobowoœciprawnej gminy miejskiej przybyszów „ciesz¹cych siê tym samym prawem co rycerze”. Wrazz zapaœci¹ Mazowsza ten eksperyment te¿ chyba skoñczy³ siê niepowodzeniem, ale po-zwala on na widzenie w tej dzielnicy prekursora bardzo wa¿nych rozwi¹zañ ustrojowychdotycz¹cych powstawania mieszczañstwa w Polsce.

Lepsz¹ opiniê o Konradzie mo¿na sobie te¿ wyrobiæ w œwietle nowszych odkryæarcheologicznych ukazuj¹cych zaskakuj¹co wiele reliktów architektury murowanej, którejpowstanie odnoszone jest do pierwszej po³owy XIII w. Byæ mo¿e, gdyby Mazowszezdoby³o siê na zapis historiograficzny taki, jaki powsta³ w Krakowie czy w Wielkopolsce,to i do Konrada mog³aby przylgn¹æ opinia (tak jak do ksi¹¿¹t œl¹skich w pierwszej po³owieXIII w.), ¿e by³ jednoczycielem ziem Królestwa.

Studia Gieysztora daj¹ asumpt do podjêcia dalszych badañ nad dziejami Polskiw czasie Konradowym. By³o to niew¹tpliwie jego intencj¹. „Polska wczesnoœredniowiecz-na — pisa³ — rodzi³a siê nie tylko z ziemi Polan, doko³a grodu gnieŸnieñskiego, ale tak¿ena rozleg³ych obszarach osadnictwa ludzkiego miêdzy Odr¹ i Bugiem, Karpatami i Ba³ty-kiem. Wszêdzie wysi³ek spo³eczny tworzy³ podstawy gospodarcze rozwoju pañstwowegoi narodowego, a ziemie wchodz¹ce ze sob¹ w zwi¹zki polityczne wiêksze i trwalsze a¿do najg³êbszego i najtrwalszego, do Pañstwa Polskiego, mia³y poza sob¹ d³ug¹ historiêw³asnych dróg do wy¿szych form ¿ycia zbiorowego”16. Mazowsze w jego badaniach stano-wi³o jedn¹ z ziem wchodz¹cych do wiêkszych ca³oœci. Oczywist¹ by³a ca³a Polska, jeœli nieca³oœci¹ polityczn¹ to na pewno kulturaln¹, spo³eczn¹ i gospodarcz¹. Analiza stosunkówmiejskich nad Wis³¹ pozwala³a zrozumieæ skomplikowane uk³ady przestrzenne i strukturêspo³eczeñstw miast w ca³ym kraju, i odwrotnie — przebadanie form sk³adanej daniny³owieckiej w skali ca³ej Polski ukaza³o tak¿e stosunki panuj¹ce na Mazowszu17 (tymbardziej, ¿e du¿a iloœæ wzmianek Ÿród³owych na ten temat pochodzi³a w³aœnie z tejdzielnicy). Jego spostrze¿enia zaœ dotycz¹ce wa¿nego we wczesnej monarchii polskiejurzêdu kasztelañskiego nanoszone by³y na mapê wczesnoœredniowiecznych stosunkówmazowieckich18.

Nie mo¿na pomin¹æ jeszcze jednego problemu badawczego rozwa¿anego przezAleksandra Gieysztora. By³ on historykiem, który potrafi³ dostrzegaæ najró¿niejsze dzie-dziny ¿ycia ludzkiego w przesz³oœci — tak¿e, a mo¿e przede wszystkim widzianego przezpryzmat kultury. W rozwa¿aniach nad przesz³oœci¹ Mazowsza szczególnie interesowa³ygo dwa zagadnienia. Pierwsze, które omawia³ i analizowa³ na swych wyk³adach i semina-riach, zlecaj¹c swym uczniom podejmowanie tematów bardziej szczegó³owych, dotyczy³oznaczenia tego regionu w powstawaniu polskiego piœmiennictwa. By³ to region Polski,

ALEKSANDRA GIEYSZTORA BADANIA NAD MAZOWSZEM 47

16 Mazowsze, s. 64.17 Owies w daninach ³owieckich w Polsce œredniowiecznej, KHKM t. XI, 1963, s. 213 nn.18 Kasztelanowie flandryjscy i polscy. Zagadnienia porównawcze [w:] Ksiêga jubileuszowa ku czci Stanis³awa

Arnolda, Warszawa 1965, s. 97 nn.

Page 50: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

w którym na jêzyk rodzimy przet³umaczone zosta³y statuty mazowieckie, statuty Kazimie-rza Wielkiego, gdzie — jak z luboœci¹ dawa³ Gieysztor najró¿niejsze przyk³ady — rotys¹dów ziemskich zawiera³y bardzo du¿o zwrotów, okreœleñ, nazw pospolitych pisanych popolsku. Byæ mo¿e by³o to zwi¹zane ze s³ab¹ znajomoœci¹ ³aciny, byæ mo¿e jednak stanowi³ote¿ objaw daleko posuniêtej demokratyzacji, w miarê powszechnego udzia³u mieszkañcówdzielnicy w ¿yciu publicznym. Wœród studentów Akademii Krakowskiej odsetek mie-szkañców ksiêstw mazowieckich nie by³ ma³y, badania historyków lubelskich ukaza³yliczn¹ sieæ szkó³ parafialnych w diecezji p³ockiej. Niezale¿nie jednak od przyczyny tow³aœnie na Mazowszu rozwija³o siê polskie piœmiennictwo w ró¿nych swych formach. Jakchc¹ historycy literatury, strofy W³adys³awa z Gielniowa, kazania Jana Koszyczka czy Janaz Szamotu³ stanowi³y prolog wielkiej literatury narodowej w nastêpnym, XVI stuleciu,a niezale¿nie od naigrywania siê „koroniarzy” z „Mazurów co siê œlepi rodz¹” wp³yw tychostatnich na kszta³t i treœci polskiej kultury w czasach nowo¿ytnych na pewno jest wa¿nymproblemem badawczym19. Drugie zagadnienie z zakresu dziejów kultury sformu³owaneprzez Gieysztora dotyczy³o spoiwa ³¹cz¹cego mieszkañców ziem nad Wis³¹ i Narwi¹.„W rozdrobnieniu Mazowsza dzielnicowego — pisa³ — jego nazwa jeszcze mocniejokrzep³a, poczucie wspólnoty i odrêbnoœci mazowieckiej nape³ni³o j¹ wyraŸn¹ treœci¹,cechy gwarowe nabra³y wiêkszego znaczenia, a w³asny byt polityczny ustawia³ Mazowszew niejednej opozycji wobec s¹siednich ziem polskich”. Mo¿e nieco zbyt optymistyczniedodawa³, ¿e „bez trudu jednak poszczególne jego czêœci w³¹czane by³y do Korony”20.Istotne by³o wszak¿e zwrócenie uwagi na problem, który w czasach nowo¿ytnych nabra³wyj¹tkowej aktualnoœci — na powstawanie przes³anek odrêbnoœci narodowej. Jeœli bo-wiem dodaæ do uwag Gieysztora jeszcze ró¿nice prawne, odmiennoœci struktury spo³ecz-nej w porównaniu z innymi ziemiami polskimi, to czytelnik bêdzie mia³ przed oczymaproces tworzenia siê narodu, przerwany w zarodku, ale mo¿e dlatego dobrze ilustruj¹cyuniwersalne cechy tej wspólnoty, która mia³a staæ siê bodaj najbardziej charakterystyczn¹dla epoki nowo¿ytnej w Europie21.

Dla Gieysztora Mazowsze widziane by³o jako czêœæ Polski, pañstwa dobrze okreœlo-nego w szerokiej perspektywie geograficznej i cywilizacyjnej. Rozwa¿ania nad rynkamilokalnymi i regionami autonomicznymi ukazywa³y mechanizmy IX–XI w. prowadz¹ce dopowstawania organizacji pañstwowych na obszarze ca³ej S³owiañszczyzny, na ich dziejew czasie formowania siê nowej mapy politycznej miêdzy Wo³g¹, Dunajem, Ba³tykiemi £ab¹22. Badania tej czêœci kontynentu prowadzi³y Gieysztora do przekonania o du¿ymznaczeniu tej „Nowej Europy” w ¿yciu politycznym i gospodarczym starszego krêgu cywi-lizacji europejskiej23. To prawda, ¿e ziemie na wschód od cesarstwa Ottonów stanowi³y

48 HENRYK SAMSONOWICZ

19 Mazowsze w kulturze Polski œredniowiecznej, „Notatki P³ockie” R. XII, 1967, nr 3–4, s. 24.20 Mazowsze, s. 68, 70.21 WiêŸ narodowa i regionalna w polskim œredniowieczu [w:] Polska dzielnicowa i zjednoczona, pod red.

A. G i e y s z t o r a, Warszawa, 1972, s. 9 nn.22 Local Markets and Foreign Exchanges in Central and East Europe before 1200, KHKM t. XIV, 1966

(„Ergon” t. V) s. 761 nn.23 Cf. jego syntetyczne ujêcia: La Polonia medievale tra Occidente e Oriente europeo, „Studi Storici” t. IX,

1968, nr 2, s. 247 nn.; Culture Interchanges [w:] Eastern and Western Europe in the Middle Ages, London 1970,s. 175 nn.

Page 51: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

peryferie gospodarki i kultury, ale stanowi³y obszary „ss¹ce” ludzi, idee i œrodki material-ne z Po³udnia i z Zachodu. Przyk³ad pierwszych wieków Mazowsza pod piórem Gieyszto-ra pokazuje ten stan rzeczy, kiedy to nad Wis³¹ budowane by³y na starszej podstawie,plemiennej, nowe formy organizacji pañstwowej, a Mazowsze stawa³o siê w coraz wiêk-szym stopniu podmiotem i przedmiotem rozgrywek politycznych obejmuj¹cych corazszersze rejony œrodkowej Europy.

ALEKSANDRA GIEYSZTORA BADANIA NAD MAZOWSZEM 49

Page 52: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

STEFAN K. KUCZYÑSKIPolska Akademia NaukInstytut Historii

Aleksander Gieysztor i nauki daj¹ce poznawaæŸród³a historyczne

ALEKSANDER GIEYSZTOR I NAUKI DAJ¥CE POZNAWAÆ -RÓD£A HISTORYCZNE

Nauki pomocnicze historii i Ÿród³oznawstwo stanowi³y jeden z g³ównych obszarówzainteresowañ badawczych Aleksandra G i e y s z t o r a. £¹czy³ je z uprawianiem historiiœredniowiecznej Polski i powszechnej. To iunctim zajmowania siê procesem dziejowymi Ÿród³ami, które jego poznaniu s³u¿¹, dawa³o po¿ytki p³yn¹ce w obu kierunkach i obawydatnie zasila³o. W Jego przekonaniu nauki pomocnicze, „z natury swej podstawowe dlawarsztatu badacza dziejów i dla poznania historycznego, wspó³stanowi³y o tym, ¿e naukahistorii jest nauk¹”1. Naukom pomocniczym historii nie przyznawa³ wiêc charakteru„pomocniczego”, traktuj¹c je jako równoprawne z histori¹ „w³aœciw¹”. Tote¿ chêtniepowraca³ do nazwy nadanej ca³emu ich zespo³owi przez Joachima L e l e w e l a w 1822 r.— „nauki daj¹ce poznawaæ Ÿród³a historyczne”. Nazwy tej u¿y³ te¿ w tytule jednej z ostatnichswych publikacji.

Rudymenty wiedzy z dziedziny nauk pomocniczych historii Aleksander Gieysztorpozna³ w czasie studiów historycznych na Uniwersytecie Warszawskim w latach 1933––1937, lecz zainteresowanie ich przedmiotem narodzi³o siê wczeœniej. Mówi³, ¿e objawi³osiê ono ju¿ w latach szkolnych, w warszawskim gimnazjum Lorentza, wyczuleniem naurodê dawnych dokumentów i piêkno starego druku, zaciekawieniem funkcj¹ i rodzajamipisma, dawnymi mapami, miarami czasu i przestrzeni, histori¹ w³asnej rodziny, tak¿esymbolik¹ herbów i umownymi treœciami ró¿nego rodzaju znaków. Po latach wspomina³,¿e ku genealogii i heraldyce, i w ogóle ku œredniowieczu pchnê³a go lektura „Rodu Aw-dañców” W³adys³awa S e m k o w i c z a z dobrze zaopatrzonej szkolnej biblioteki. Wie-dzê z tych dziedzin usystematyzowa³ i pog³êbi³ na studiach, a czerpa³ j¹ z encyklopediinauk pomocniczych historii Stanis³awa P t a s z y c k i e g o (wyd. 2, 1922) i Semkowicza(wyd. 2, 1933), szeroko uzupe³nianych w³asnymi lekturami. Zd¹¿y³ jeszcze wys³uchaæwyk³adów tych nauk dla okresu œredniowiecza Jana Karola Kochanowskiego i skorzystaæz jego æwiczeñ w czytaniu tekstów paleograficznych z oryginalnych ksi¹g s¹dowych w sie-

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 A. G i e y s z t o r, Nauki daj¹ce poznawaæ Ÿród³a historyczne w Uniwersytecie Warszawskim [w:] Tradycjei perspektywy nauk pomocniczych historii w Polsce. Materia³y z sympozjum w Uniwersytecie Jagielloñskim dnia21–22 paŸdziernika 1993 roku Profesorowi Zbigniewowi Perzanowskiemu przypisane, pod red. M. R o k o s z a,Kraków 1995, s. 33.

Page 53: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

dzibie Archiwum G³ównego Akt Dawnych2. Æwiczenia z nauk pomocniczych historiiw ramach programu studiów „skupione na dokumencie i kancelariach”3, odby³ pod kie-runkiem dr Jadwigi Karwasiñskiej, kustosza AGAD, wysoko ceni¹c ich walor dydaktycz-ny. Szczególne wyczulenie na piêkno kaza³o Mu równie¿ przejœæ przez historiê sztuki,gdzie pod kierunkiem Zygmunta Batowskiego i Micha³a Walickiego zdoby³ jak¿e przy-datn¹ dla historyka œredniowiecza wiedzê o kulturze artystycznej i funkcji dzie³a sztuki.

Zasadnicze znaczenie dla ukszta³towania siê warsztatu badawczego mediewisty mia³udzia³ Gieysztora w proseminarium Tadeusza Manteuffla oraz w seminariach historiiœredniowiecznej Marcelego Handelsmana i Stanis³awa Kêtrzyñskiego. Wyniós³ z nichumiejêtnoœæ wnikliwej krytyki i analizy Ÿróde³ oraz ich wszechstronnej interpretacji. Rów-nie du¿o, zw³aszcza z uwagi na bezpoœredni kontakt ze Ÿród³ami, da³ mu kurs archiwalnyw 1934 r. oraz blisko dwuletnie stypendium, rodzaj praktyki i sta¿u w Archiwum G³ównymw latach 1935–1937, „po piêæ dni w tygodniu, a po cztery godziny dziennie”. Po prawiepó³ wieku poœwiêci³ swym prymicjom archiwalnym ciep³e wspomnienie, zadziwiaj¹cewieloœci¹ zapamiêtanych szczegó³ów miejsca i topografii wype³niaj¹cego go zasobu oraztrafn¹ charakterystyk¹ ludzi, których tam spotka³4. S³usznie zauwa¿ano, ¿e ze wspomnie-nia tego przebija — nabyty chyba wtedy — pietyzm dla pomników pisanych polskiejprzesz³oœci, który kaza³ mu nazwaæ sacrosanctum to pomieszczenie archiwalne, w którymby³y przechowywane najcenniejsze zbiory, tj. dokumenty pergaminowe.

Profesor Józef Siemieñski, ówczesny dyrektor Archiwum G³ównego, wyda³ takie otozaœwiadczenie o praktyce archiwalnej Aleksandra Gieysztora: „Bra³ udzia³ w pracacharchiwalnych wszystkich rodzajów, bie¿¹cych i zasadniczych, odpisywa³ dokumenty, opi-sywa³ rêkopisy, robi³ kwerendy maj¹tkowe, genealogiczne i naukowe, sporz¹dza³ wykazyarchiwalne ró¿nych rodzajów, bra³ udzia³ w rozpoznawaniu archiwaliów i w g³ównychpracach archiwalno–naukowych dokonywanych przez Archiwum G³ówne (inwentarzehistoryczne zespo³ów, rekonstrukcje œredniowiecznych archiwów s¹dowych, inwentarzarchiwum osobistego z XIX w.). Mia³ do czynienia z aktami w rozmaitych jêzykach (pol-szczyzna starsza i œredniowieczna, ³acina, ruszczyzna, francuski, niemiecki), pisanymialfabetami ³aciñskim, cyrylic¹, z aktami z rozmaitych wieków od XIII do XIX w³¹czniei rozmaitych pañstw (dawnej Polski, Ksiêstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowegooraz z pruskimi z XVIII/XIX w.)”5. By³o to œwiadectwo odbytej z po¿ytkiem wszechstron-nej praktyki archiwalnej, zarazem przepustka do samodzielnych badañ w archiwach.

Tote¿ z perspektywy pó³wiecza Profesor Gieysztor móg³ uznaæ, ¿e Archiwum G³ówne— podczas ostatnich lat studiów — by³o Jego „równoleg³ym uniwersytetem”6. Tu zdoby³wyborn¹ znajomoœæ Ÿróde³ archiwalnych i umiejêtnoœæ pracy nad nimi oraz zrozumieniepodstaw ustrojowo–prawnych uk³adu i struktury archiwów. Tu zetkn¹³ siê te¿ ze œrodowi-skiem archiwistów warszawskich, z których kilkoro — Jadwigê Karwasiñsk¹, Adama

52 STEFAN K. KUCZYÑSKI

2 Ibidem, s. 31.3 Ibidem.4 A. G i e y s z t o r, W Archiwum G³ównym prawie przed pó³ wiekiem, „Miscellanea Historico–Archivistica”

t. II, 1987, s. 184–191. Jest to nieco zmieniona wersja wyst¹pienia z 7 grudnia 1983 na spotkaniu z okazji 175–leciaAGAD.

5 Ibidem, s. 186 n.6 Ibidem, s. 191.

Page 54: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Wolffa, Antoniego Rybarskiego, Adama Stebelskiego, Zygmunta Wdowiszewskiego —jeszcze po latach darzy³ uznaniem i sympati¹.

Znajomoœæ nauk pomocniczych historii i Ÿród³oznawstwa w szerszym kontekœcieeuropejskim pog³êbi³ w czasie studiów podjêtych w 1938 r. w paryskiej Ecole des Chartes,mo¿liwych dziêki stypendium Fundacji Kultury Narodowej. Kontakt z ponad stuletni¹Ecole, jedn¹ z wielkich szkó³ francuskich, znan¹ z wysokich wymagañ, kszta³c¹c¹ dobrzekwalifikowan¹ kadrê „archiwistów–paleografów”, wzbogaci³ Jego wiedzê o Ÿród³ach i me-todach pracy nad nimi. Owocne tu zw³aszcza by³o odkrycie pod kierunkiem Alaina deBoüard problematyki historycznej paleografii, któr¹ podejmie w póŸniejszych swych pra-cach. Uzyska³ tu równie¿ szeroki dostêp do europejskich wydawnictw Ÿród³owych i litera-tury œwiatowej. Pobyt we Francji wykorzysta³ tak¿e na poznanie archiwów, biblioteki muzeów oraz najcenniejszych zabytków architektury i sztuki tego kraju. Profesorowiei koledzy–chartyœci zapamiêtali go jako ch³onnego wiedzy, bystrego i inteligentnego s³u-chacza, dobrze przygotowanego do nie³atwych tematów7.

Pierwsze publikacje naukowe Aleksandra Gieysztora, poza znan¹ rozpraw¹ o w³a-dzy Karola Wielkiego w opinii wspó³czesnej (1938), by³y poœwiêcone w³aœnie proble-mom z dziedziny nauk pomocniczych historii. W „Miesiêczniku Heraldycznym” w latach1936–1938 og³osi³ dwa dokumenty Kazimierza Wielkiego dla Odrow¹¿ów–Pieni¹¿ków,studium o pochodzeniu i rozsiedleniu rodu Grabiów, recenzjê „Kroniki rodzinnej Wey-ssenhoffów” oraz niewielki lecz cenny przyczynek genealogiczny o rodzinie de Marcellan-ges. W tomie XVI „Archeionu” (1939) da³ kompetentne omówienie najnowszej francu-skiej literatury archiwalnej, bêd¹ce plonem Jego pobytu we Francji.

Z Pary¿a powróci³ do Warszawy latem 1939 r. dla odbycia æwiczeñ wojskowych. Ich„przed³u¿eniem” sta³ siê udzia³ Gieysztora w kampanii wrzeœniowej jako dowódcy pluto-nu 8 pu³ku piechoty Legionów, okupiony ran¹. Po powrocie do Warszawy, w kwietniu1940 r. przyst¹pi³ do s³u¿by konspiracyjnej, pe³ni¹c odpowiedzialn¹ funkcjê w BiurzeInformacji i Propagandy Komendy G³ównej Armii Krajowej. By³ to te¿ czas Jego w³asnychbadañ naukowych, przede wszystkim przygotowania rozprawy doktorskiej. Jej obronaodby³a siê we wrzeœniu 1942 r. w mieszkaniu Profesora Kêtrzyñskiego wobec KomisjiWydzia³u Humanistycznego tajnego Uniwersytetu. Rozprawa by³a gruntownym studiumpowsta³ym czêœciowo na æwiczeniach Louisa Halphena w Pary¿u, dotycz¹cym autentycz-noœci encykliki papie¿a Sergiusza IV (1009–1012), wzywaj¹cej do wyprawy przeciw nie-wiernym, którzy œwie¿o zburzyli œwi¹tyniê Grobu Pañskiego. Analiza formy dyplomatycz-nej i paleograficznej rzekomej kopii tego dokumentu pozwoli³a Gieysztorowi stwierdziæ,¿e jest to falsyfikat powsta³y zapewne w opactwie kluniackim Moissac na potrzeby propa-gandy krucjatowej w 1095/1096 r. Praca, wydana po wojnie, tak¿e w angielskiej wersjijêzykowej8, ukaza³a wyostrzony zmys³ krytyczny Autora, który doprowadzi³ do zakwestio-

ALEKSANDER GIEYSZTOR I NAUKI DAJ¥CE POZNAWAÆ eRÓD£A HISTORYCZNE 53

7 Rozmowy z Jeanne Vieilliard w Pary¿u i Jeanem Martinem–Dumézilem w Blois w 1964 r. oraz z FrançoisHimly w 1986 r. w Strasburgu. Cf. dokumentacjê studiów A. Gieysztora: „Bibliothèque de l’Ecole des Chartes”t. XCIX, 1938, s. 405 — w 1938 r. przyjêty à titre étranger na I rok studiow; ibidem, t. C, 1939, s. 387 — promocjana II rok studiów. W latach 1936–1938 w Ecole des Chartes studiowa³ tak¿e Józef Matuszewski, póŸniej profesorUniwersytetu £ódzkiego.

8 A. G i e y s z t o r, Ze studiów nad genez¹ wypraw krzy¿owych. Encyklika Sergiusza IV (1009–1012), Warszawa1948, ss. 92, tabl. I; idem, The Genesis of the Crusades: the Encyclical of Sergius IV (1009–1012), „Medievalia etHumanistica”, nr 5, 1948, s. 3–23; nr 6, 1950, s. 3–10.

Page 55: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

nowania, wbrew czêœci historiografii, autentycznoœci jednego z najwa¿niejszych Ÿróde³uznanych za podstawowe dla ukazania genezy ruchu krucjatowego.

£¹cz¹c dzia³alnoœæ konspiracyjn¹ z prac¹ naukow¹, Aleksander Gieysztor w³¹czy³ siêrównie¿ w tajne nauczanie w Wolnej Wszechnicy Polskiej. Wtedy zbli¿y³ siê ponownie doArchiwum G³ównego, zwi¹za³ siê te¿ ze œrodowiskiem mi³oœników ksi¹¿ki i bibliofilówwarszawskich, gromadz¹c wcale niema³y zbiór rzadkich ksi¹¿ek, grafik i ekslibrisów.Przede wszystkim dowiód³ jednak, ¿e inter arma non silent Musae. W 1943 r. na potrzebypodziemnego studium Wolnej Wszechnicy, ale z myœl¹ o wolnym nauczaniu w przysz³oœci,opracowa³ ponad stustronicow¹ „Encyklopediê nauk pomocniczych historii”, odbit¹ napowielaczu w niewielkiej liczbie egzemplarzy.

Prost¹ konsekwencj¹ pracy konspiracyjnej Aleksandra Gieysztora by³ udzia³ w pow-staniu warszawskim, w którym za czyny bojowe zosta³ odznaczony Krzy¿em OrderuVirtuti Militari. Po upadku powstania by³ obóz jeniecki, ewakuacje i wêdrówki czasukoñca wojny, wreszcie powrót do zniszczonej Warszawy. Tu w³¹czy³ siê w odbudowêstudiów historycznych na Uniwersytecie i organizacjê Instytutu Historycznego. Jednocze-œnie kontynuowa³ — i to na wielu polach — w³asn¹ pracê badawcz¹. Publikacje z tegookresu œwiadcz¹, ¿e dziedzina nauk pomocniczych historii pozosta³a w krêgu Jego g³ów-nych zainteresowañ.

W 1945 r. przygotowa³ zmienion¹ i rozszerzon¹ wersjê encyklopedycznego skryptunauk pomocniczych historii9. By³a to na owe czasy zupe³nie nowa propozycja syntezy,wychodz¹ca poza tradycyjne, pozytywistyczne pojmowanie tych nauk. Wychodz¹c odpodstaw metodologicznych historii, Gieysztor ukaza³ miejsce, jakie tzw. nauki pomocniczehistorii zajmuj¹ w procesie poznania historycznego, podkreœli³ ich wysok¹ rangê. Zwraca³uwagê, ¿e rozwój specjalizacji historiograficznej przerodzi³ ka¿d¹ z dyscyplin wchodz¹-cych w zespó³ tych nauk w naukê humanistyczn¹ z w³asnym okreœlonym przedmiotembadañ. Funkcjonuj¹ one ka¿da z osobna, lecz w œcis³ym ze sob¹ zwi¹zku i s¹ traktowanejako zespó³ nauk „uzasadniaj¹cych prawdy o Ÿród³ach historycznych, stanowi¹cy jedn¹z podstaw studium historycznego”. Nauki te, „bêd¹c w genezie swej opisowe, dostarczaj¹stosunkowo najwiêkszej liczby zdañ protokólarnych dla wszelkich uogólnieñ historycz-nych, pe³ni¹c tym samym nadal rolê pomocnicz¹”, a „ich niew¹tpliwym i swoistym uro-kiem jest stosunkowo najszersza p³aszczyzna prze¿ycia historycznego w mo¿liwie bliskimobcowaniu ze Ÿród³em. St¹d ³atwa ich obrona przed zarzutami antykwaryzmu i obróbkidetali bez znaczenia dla dalszej konstrukcji. S¹ one pe³noprawnym wyrazem historycznegopêdu poznawczego”10.

W ujêciu Gieysztora poszerzeniu uleg³ tradycyjny zespó³ nauk pomocniczych historii.Do paleografii, dyplomatyki, chronologii, sfragistyki, heraldyki, genealogii i geografiihistorycznej — te dyscypliny wystêpowa³y te¿ w „Encyklopedii” Semkowicza — dosz³anauka o archiwach oraz wiadomoœci wstêpne z filologii œredniowiecznej ³aciñskiej, w pa-leografii zaœ podstawowe informacje o piœmie ruskim. Widaæ w tym wp³yw w³asnychdoœwiadczeñ Autora i pracy ze Ÿród³ami — praktyki archiwalnej oraz studiów w Ecole desChartes, gdzie do nauk pomocniczych historii sensu strictiori zaliczana te¿ by³a filologia,wyk³adana na równi z dyplomatyk¹ i paleografi¹. Wszystkie dyscypliny wchodz¹ce do

54 STEFAN K. KUCZYÑSKI

9 Idem, Zarys nauk pomocniczych historii, wyd. 2, Warszawa 1945, s. III, 180, maszynopis powielany.10 Ibidem, s. 8.

Page 56: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

zaproponowanego zespo³u nauk pomocniczych historii otrzyma³y erudycyjny, klarowny,zadziwiaj¹cy nowoczesnoœci¹ ujêcia wyk³ad ich celów, zadañ, dziejów i stanu badañ orazsumê niezbêdnej wiedzy o ich przedmiocie. Autor swobodnie operuje materia³em euro-pejskim i polskim, wykorzystuje wyniki najnowszych badañ, nie stroni przy tym od w³as-nych uwag i spostrze¿eñ, dyskretnie w³¹czonych w tok wyk³adu, daje tak¿e podstawowewskazówki bibliograficzne. Szczególn¹ wartoœæ mia³a czêœæ poœwiêcona nauce o archi-wach, stanowi¹ca kompendium wiedzy archiwistycznej, wype³niaj¹ce brak polskiego po-drêcznika archiwistyki.

„Zarys” Gieysztora dotyczy³ Ÿróde³ œredniowiecznych i co najwy¿ej wczesnonowo¿yt-nych (jednak z wyj¹tkiem Ÿróde³ archiwalnych, które chronologicznie potraktowa³ sze-roko) oraz tylko niektórych zajmuj¹cych siê nimi dyscyplin, ale przy za³o¿eniu, ¿e wy-k³ad „nie wyczerpuje innych nauk, których metody i wyniki maj¹ równie¿ znaczenie dlahistoryka”.

W 1948 r. ukaza³o siê trzecie wydanie „Zarysu nauk pomocniczych historii”, w dwóchtomach, rozszerzone przy wspó³udziale Stanis³awa H e r b s t a, który dopisa³ rozdzia³o ikonografii historycznej oraz opracowa³ elementy bibliologii11. Wesz³o ono jako skryptdo dydaktyki szkó³ wy¿szych, staj¹c siê d³ugo niezast¹pionym podrêcznikiem nauk pomoc-niczych historii. Autor zaœ nieustannie aplikowa³ wy³o¿on¹ w „Zarysie” wiedzê w praktyceæwiczeñ uniwersyteckich i proseminarium, znanej wielu absolwentom Wydzia³u Histo-rycznego UW12.

Z pierwszych lat powojennych pochodz¹ te¿ inne prace Aleksandra Gieysztoraz zakresu nauk pomocniczych historii i Ÿród³oznawstwa. Jego doœwiadczenia i kwerendyarchiwalne zaowocowa³y opublikowaniem w tomie XXXVII „Przegl¹du Historycznego”(1948) fragmentu zapisek herbowych piotrkowskich i radomskich z XIV i XV w., odpisa-nych ze spalonych w powstaniu warszawskim orygina³ów AGAD; tam¿e recenzowa³podstawow¹ pracê N. G. B e r e ¿ k o w a o Metryce Litewskiej oraz klasyczn¹ ksi¹¿kêAnthony’ego R. W a g n e r a o heroldach w œredniowieczu. PóŸniej, do ksiêgi pami¹tko-wej 150–lecia Archiwum G³ównego, akcentuj¹c tym zwi¹zek ze swym „równoleg³ymuniwersytetem”, da³ erudycyjne studium o statucie ³êczyckim, czyli bulli papie¿a Aleksan-dra III z 1181 r., której orygina³, zaginiony z archiwum kapitulnego na Wawelu, odnalaz³w dziale rêkopisów biblioteki Oddzia³u Instytutu Historii Akademii Nauk w Sankt Peters-burgu (wówczas Leningradzie)13.

Szczególne miejsce w dorobku Aleksandra Gieysztora zajmuj¹ badania dziejów pis-ma ³aciñskiego. Pismo traktowa³ przede wszystkim jako narzêdzie komunikacji spo³ecznejbêd¹ce odzwierciedleniem rz¹dz¹cego nim jêzyka. Pismo w Jego ujêciu by³o te¿ wytworem

ALEKSANDER GIEYSZTOR I NAUKI DAJ¥CE POZNAWAÆ eRÓD£A HISTORYCZNE 55

11 Doc dr. Aleksander G i e y s z t o r, Zarys nauk pomocniczych historii, wydanie trzecie rozszerzone przywspó³udziale doc. dra Stanis³awa H e r b s t a, Akademicka Spó³dzielnia Wydawnicza, Warszawa 1948, t. I,s. 1–192, t. II, s. 193–344. Egzemplarz Biblioteki AGAD nosi dedykacjê rêk¹ Aleksandra Gieysztora: „WielceSzanownemu i Drogiemu Panu Drowi Antoniemu Rybarskiemu ze wspomnieniem Jego ¿yczliwej korektypierwszego wydania” (czyli wydania z 1943 r.).

12 Zob. te¿ A. G i e y s z t o r, Wskazówki bibliograficzne dla proseminarium œredniowiecznego, nak³ademAkademickiej Spó³dzielni Wydawniczej na zamówienie Ko³a Historyków UW, Warszawa 1947, ss. 12, tekstpowielany.

13 Idem, Nad statutem ³êczyckim 1180 r.: Odnaleziony orygina³ bulli Aleksandra III z 1811 r. [w:] Ksiêgapami¹tkowa 150–lecia Archiwum G³ównego Akt Dawnych w Warszawie, Warszawa 1958, s. 181–205.

Page 57: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

umiejêtnoœci i pracy ludzkiej, a wiêc tak¿e faktem ergologicznym, w pewnych przypad-kach nie pozbawionym waloru estetycznego. Wszystkie te cechy odnalaz³ w minuskulekaroliñskiej, bêd¹cej owocem dokonanej w IX w. reformy pisma, œciœle zwi¹zanej z refor-m¹ szkolnictwa klasztornego i wzrostem dyscypliny zakonnej. Zagadnieniom tym poœwiê-ci³ wnikliw¹ rozprawê, w której przekonywaj¹co ukaza³ rozmaite okolicznoœci powstaniatego rodzaju pisma, jego funkcje u¿ytkowe oraz konsekwencje, jakie nios³o ono dlarozwoju i dziejów kultury14.

Wieloletnie zainteresowania fenomenem pisma i poœwiêcone mu w³asne prace czy-ni³y Aleksandra Gieysztora najlepszym autorem opublikowanego podrêcznika dziejówpisma ³aciñskiego w serii „Nauki pomocnicze historii” Instytutu Historii PAN15. Potwier-dza on wyborny zmys³ syntezy Autora i Jego imponuj¹c¹ erudycjê opart¹ na praktycei obyciu ze Ÿród³ami oraz na bardzo rozleg³ej literaturze przedmiotu. Zwraca uwagêrygorystyczna zwiêz³oœæ i dyscyplina wyk³adu, który porz¹dkuj¹ policzbowane czêœci,rozdzia³y, podrozdzia³y i ustêpy. Nadaje to dynamikê sposobowi wypowiedzi, kondensujeinformacje i zmusza do uwa¿nej lektury. Autor i tu da³ wyraz przekonaniu o zwi¹zkupisma z mow¹ i jêzykiem. Przedstawia kolejne stadia jego rozwoju — w staro¿ytnoœci, wewczesnym i póŸniejszym œredniowieczu, charakteryzuj¹cym siê wspólnot¹ graficzn¹ Euro-py, a¿ po czasy nowo¿ytne i niemal najnowsze. Czyni to w rozleg³ych ramach terytorial-nych, akcentuj¹c narodowy charakter ró¿nego rodzaju pism. Liczne s¹ odwo³ania domateria³u polskiego. Nie zabrak³o równie¿ krótkich podrozdzia³ów poœwiêconych epigra-fice œredniowiecznej, renesansowej i póŸniejszej. Lekturê tekstu wzbogacaj¹ trafnie do-brane reprodukcje tekstów, stanowi¹ce cenny materia³ pogl¹dowy. W rezultacie powsta³oznakomite kompendium dziejów pisma ³aciñskiego, daj¹ce wszechstronny przegl¹d spu-œcizny graficznej dwóch tysi¹cleci Europy. Tote¿ wypada zgodziæ siê z ostatnim zdaniemwa¿nej recenzji tej ksi¹¿ki, ¿e „gdyby ukaza³a siê w którymœ z jêzyków szerzej dostêpnychstanê³aby w rzêdzie najbardziej cenionych pomocy”16. W ostatnich latach Profesor Giey-sztor zamyœla³ o nowym wydaniu tej pracy, czemu s³u¿yæ mia³ Jego pobyt badawczy weW³oszech. Tak¿e jeden z ostatnich Jego tekstów zosta³ poœwiêcony rozwi¹zaniu zagadkipaleograficznej17.

Aleksander Gieysztor k³ad³ wielki nacisk na publikacjê Ÿróde³ oraz prace dokumen-tacyjne i pomoce Ÿród³owe. To z Jego inicjatywy na pocz¹tku lat piêædziesi¹tych pow-sta³ zespó³ edytorstwa Ÿróde³ objaœniaj¹cych najstarsze dzieje Polski w prowadzonymprzez Niego Kierownictwie Badañ nad Pocz¹tkami Pañstwa Polskiego. Funkcje tegozespo³u przejê³a póŸniej Pracownia Edytorstwa i Nauk Pomocniczych Historii Insty-tutu Historii PAN, obsadzona g³ównie przez wspó³pracowników i uczniów Profesora.Jego zas³ug¹ by³o w³¹czenie Polski do zamierzonej jako dzie³o miêdzynarodowereedycji „nowego Potthasta”, czyli repertorium Ÿróde³ œredniowiecznych, co poszerzy³o

56 STEFAN K. KUCZYÑSKI

14 Idem, Problem karoliñskiej reformy pisma, „Archeiologia” t. V, 1952–1953 (wyd. 1955), s. 155–177.Cf. recenzjê B. K ü r b i s ó w n e j, Ser. t. I, 1957, s. 266–269 i rozwiniêcie tematu w: J. S z y m a ñ s k i, Pismo³aciñskie i jego rola w kulturze, Wroc³aw–Warszawa–Kraków 1975, s. 22–28.

15 A. G i e y s z t o r, Zarys dziejów pisma ³aciñskiego, Warszawa 1973, ss. 236, il. 94, tabl. 42.16 J. K a r w a s i ñ s k a, rec., KH t. LXXXI, 1974, z. 3, s. 592.17 A. G i e y s z t o r, List Aarona biskupa krakowskiego: nastêpna próba odgadniêcia tekstu [w:] Benedyktyñska

praca. Studia historyczne ofiarowane O. Paw³owi Sczanieckiemu OSB, Kraków 1998, s. 45–48.

Page 58: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

znajomoœæ polskiego dorobku Ÿród³oznawczego za granic¹ i wprowadzi³o go do naukiœwiatowej18.

Problematyce Ÿród³oznawczej i naukom pomocniczym historii poœwiêcone zosta³oczasopismo Instytutu Historii PAN „Studia eród³oznawcze. Commentationes”, wycho-dz¹ce jako rocznik od 1957 r. Inicjatywa powo³ania tego pisma wysz³a od dyrektoraIH PAN Profesora Tadeusza Manteuffla oraz od Aleksandra Gieysztora. Zbieg³a siê onaz uruchomieniem serii podrêczników IH PAN „Nauki pomocnicze historii” pod redakcj¹T. M a n t e u f f l a. Oba te przedsiêwziêcia mia³y na celu odbudowê warsztatu badañhistorycznych oraz przywrócenie naukom pomocniczym historii nale¿nego znaczenia pookresie nie sprzyjaj¹cym ich rozwojowi w warunkach metodologicznej reorientacji histo-riografii polskiej. Redakcja nowego czasopisma powierzona zosta³a Aleksandrowi Giey-sztorowi i Gerardowi L a b u d z i e, przy wspó³pracy Brygidy K ü r b i s ó w n e j jako sek-retarza, a wkrótce i redaktora, po objêciu sekretariatu przez Ryszarda W a l c z a k a.

Informacja umieszczona na odwrocie karty tytu³owej „Studiów” g³osi, ¿e jest towydawnictwo „poœwiêcone naukom pomocniczym historii oraz Ÿród³oznawstwu polskie-mu i powszechnemu”. Pierwsze tomy zosta³y przygotowane w Pracowni Edytorstwa Insty-tutu Historii PAN, zredagowane przez zespó³ poznañsko–warszawski, lecz pismo odpocz¹tku by³o otwarte dla ca³ej, stale rosn¹cej grupy badaczy zajmuj¹cych siê ró¿nymi dys-cyplinami nauk pomocniczych historii i edytorstwa Ÿróde³, zwi¹zanych z wieloma oœrod-kami naukowymi. W piœmie podejmowane by³y niemal wszystkie problemy zwi¹zanez nauk¹ o Ÿród³ach historycznych pisanych, materialnych, obrazowych i innych, ichopracowywaniem, krytyk¹ i interpretacj¹, tak¿e z klasyfikacj¹ Ÿróde³ i metodyk¹ ichedytorstwa. Bogactwo tematyki reprezentowanej w „Studiach” obrazuje bibliogra-fia zawartoœci pierwszych trzydziestu tomów pisma, licz¹ca blisko 2800 pozycji19. Wy-odrêbnione w niej dzia³y obejmuj¹ szeœæ wielkich obszarów badañ, a w nich ponad30 dyscyplin mieszcz¹cych siê w zespole nauk pomocniczych historii, których dotycz¹publikowane materia³y. Tematyka „Studiów” nie by³a ograniczona do œredniowiecza,lecz obejmowa³a te¿ metodologiê badañ oraz Ÿród³oznawstwo i nauki pomocniczehistorii okresu nowo¿ytnego. Mocn¹ stron¹ pisma, poza erudycyjnymi studiami i roz-prawami, by³ dzia³ krytyki naukowej oraz niezmiernie bogaty zasób zapisek bibliogra-ficznych znacz¹cych pozycji literatury polskiej, a tak¿e œwiatowej. Redakcja dba³ao szeroki dobór tematów i autorów, a jej cz³onkowie sami te¿ wype³niali ³amy pismalicznymi artyku³ami, recenzjami, zapiskami, sprawozdaniami i komunikatami. Znacz-na ich czêœæ, zw³aszcza recenzji i tekstów ma³ej formy, o bardzo rozleg³ym zakresie,odznaczaj¹cych siê celnoœci¹ ujêcia zasadniczych problemów, wysz³a spod pióra Aleksan-dra Gieysztora. By³ on te¿ autorem wnikliwego studium poœwiêconego stosunkom Bam-bergu z Polsk¹ w XI i XII w., w którym m.in. uœciœli³ datê powstania znanego listu W³o-dzis³awa Hermana do katedry bamberskiej w sprawie dwóch krzy¿y z³otych oraz podj¹³próbê okreœlenia charakteru tych obiektów20.

ALEKSANDER GIEYSZTOR I NAUKI DAJ¥CE POZNAWAÆ eRÓD£A HISTORYCZNE 57

18 Repertorium fontium historiae medii aevi primum ab Augusto Potthast digestum, nunc cura collegi histori-corum e pluribus nationibus emendatum et auctum, t. I: Series Collectionum, Romae 1962; t. II–VIII: Fontes,Romae 1967–1998 (udzia³ w opracowaniu A. Gieysztora i B. Kürbisównej).

19 Studia _ród³oznawcze. Commentationes. Bibliografia tomów I–XXX z lat 1957–1987, oprac. P. K. W o j -c i e c h o w s k i, pod red. R. W a l c z a k a, Ser. t. XXX, 1990, s. 109–255.

20 A. G i e y s z t o r, Bamberg i Polska w XI i XII wieku, Ser. t. XV, 1990, s. 71–83, ibidem przypisanie

Page 59: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Problematykê z zakresu szeroko pojmowanych nauk pomocniczych historii Profesoruprawia³ te¿ poza „Studiami”, publikuj¹c has³a w s³ownikach specjalistycznych21, artyku³yi przyczynki w wydawnictwach okolicznoœciowych22 i czasopismach naukowych23, w licz-nych recenzjach rozsianych po wielu periodykach, w g³osach w dyskusji i przedmowach24.Wykracza³ czêsto poza tê problematykê, rozpatruj¹c podjête kwestie w kontekœcie zjawiskspo³ecznych i dziejów kultury. Nie stroni³ przy tym i od bardziej popularnych ujêæ25.

Swe zainteresowania badawcze Aleksander Gieysztor skierowa³ te¿ ku symbolicew³adzy w œredniowieczu i czasach wczesnonowo¿ytnych, której poœwiêci³ kilka odkryw-czych rozpraw26. Problematyki tej nie traktowa³ w wê¿szym aspekcie insygniologii, leczjako emanacjê myœli politycznej i ustrojowej, trafnie odczytuj¹c treœci symboliczne, któ-rych noœnikiem by³y regalia i ceremonia³ w³adzy. ¯ywo interesowa³ siê tak¿e symbolik¹uniwersytetów, upatruj¹c w niej afirmacjê wartoœci, jakie niesie nauka27.

Z problematyk¹ symboliki w³adzy zetkn¹³ siê te¿ w praktycznym dzia³aniu, kieruj¹cKomisj¹ Wnêtrz odbudowywanego Zamku Królewskiego w Warszawie. Opracowuj¹c napodstawie sprowadzonych z Drezna materia³ów ikonograficznych projekt wystroju heral-dycznego Sali Senatorskiej i Sali Poselskiej Dawnej Zamku, mog³em gruntownie przedy-skutowaæ z Profesorem to zagadnienie. Jako pierwszy Dyrektor Zamku rozwija³ i realizo-wa³ myœl nasycenia wnêtrz zamkowych treœciami ukazuj¹cymi, zgodnie z przekazamiŸróde³, istotê ustroju pañstwa, majestat w³adzy królewskiej oraz zasady funkcjonowaniacia³ przedstawicielskich Rzeczypospolitej. W pracach zamkowych ujawnia³ swe dawnezainteresowania sztuk¹, podbudowane wielk¹ wiedz¹ i wytrawnym smakiem estetycznym.

58 STEFAN K. KUCZYÑSKI

bamberskiej zapiski obituarnej opactwa na Michelsbergu Mieszkowi II oraz uwagi o dwóch wizerunkachbiskupa Ottona z Bambergu w rêkopisach z tego¿ opactwa.

21 Zob. S³ownik historyczny sztuk piêknych. Zeszyt dyskusyjny, cz. 1–2, Warszawa 1951; S³ownik staro¿ytnoœcis³owiañskich. Zeszyt dyskusyjny, Wroc³aw 1958 oraz t. I, Wroc³aw 1961 i dalsze tomy.

22 A. G i e y s z t o r, O dacie œredniowiecznego dzwonu „pro pace” ze S³¹czna na Œl¹sku [w:] Studia HieronymoFeicht septuagenario dedicata, Kraków 1967, s. 143–147; idem, Herb Zakopanego. Tradycja ludowa i interpretacjeikonograficzne [w:] Sarmatia artistica. Ksiêga pami¹tkowa ku czci Profesora W³adys³awa Tomkiewicza, Warszawa1968, s. 289–292; idem, O godnoœci ksi¹¿ki w Polsce. Profesorowi Witoldowi Stankiewiczowi ... w szeœædziesi¹t¹rocznicê jego urodzin, przek³. [z or. francuskiego] J. B i e r n a c k i, K. D y m k o w s k a, przyg. do druku A. K ³ o s -s o w s k i, Warszawa 1979, ss. 29, 3 nlb., il.

23 A. G i e y s z t o r, Polska w „El libro del Conoscimiento” z po³owy XIV w., PH t. LVI, 1965, s. 397–412.24 Idem, O Ÿród³oznawstwie i naukach pomocniczych historii, przedmowa do: K. M a l e c z y ñ s k i, Studia

nad dokumentem polskim, Wroc³aw 1971, s. 5–7; przedmowa do: Pontyfika³ p³ocki. Studium liturgiczno–Ÿród³o-znawcze, edycja tekstu, oprac. A. P o d l e œ, P³ock 1986, s. 9–10.

25 A. G i e y s z t o r, Archeologia i numizmatyka na Mazowszu przed 270 laty, „Z otch³ani wieków” t. XXVII,1961, s. 366–367; idem, O nazwie Polski i Polaków, „Za Wolnoœæ i Lud”, nr 1, 1961, s. 7; idem, Krajoznawstwow kulturze narodowej, „Œwiatowid” t. XV, 1966, nr 39, s. 5.

26 A. G i e y s z t o r, Non habemus caesarem nisi regem. Korona zamkniêta królów polskich w koñcu XV wiekui w wieku XVI [w:] Muzeum i twórca. Studia z dziejów sztuki i kultury ku czci prof. dr. Stanis³awa Lorentza,Warszawa 1969, s. 277–292 (tak¿e w: „Bibliothèque de l’Ecole des Chartes” t. CXXVII, 1969, s. 5–26); idem,„Ornamenta regia” w Polsce XV wieku [w:] Sztuka i ideologia XV wieku. Materia³y sympozjum Komitetu Nauko Sztuce PAN. Warszawa 1–4 grudnia 1976, pod red. P. S k u b i s z e w s k i e g o, Warszawa 1978, s. 155–163; idem,Spektakl i liturgia — polska koronacja królewska [w:] Kultura elitarna i kultura masowa w Polsce póŸnego œrednio-wiecza, pod red. B. G e r e m k a, Wroc³aw 1978, s. 9–23.

27 A. G i e y s z t o r, U podstaw tradycji i godnoœci akademickiej, „Zeszyty Sandomierskie”, nr 4, 1996, s. 4–9.

Page 60: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Du¿e zainteresowanie Aleksander Gieysztor okazywa³ genealogii, ¿ywo reagowa³ nanowe prace z tej dziedziny i sam podejmowa³ badania na tym polu, chocia¿ g³ównieprivatissime. Od dawna zbiera³ materia³y do dziejów swojej rodziny herbu w³asnego,pisz¹cej siê z Gieysztorów w województwie trockim Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego. Jegoga³¹Ÿ rodowa pochodz¹ca z P³askowicz ko³o Klecka w województwie nowogródzkim,siêga swoim pocz¹tkiem czasu osiedlenia siê tam w po³owie XVII w. Jana, syna Krzysztofa,wnuka Stanis³awa, przyby³ego z województwa trockiego. Na kilka lat przed œmierci¹ uda³oMu siê odwiedziæ strony rodzinne, co by³o du¿ym prze¿yciem. Dzieje swej ga³êzi rodowejopracowa³ w pozostaj¹cym w maszynopisie studium genealogicznym, obejmuj¹cym dzie-siêæ pokoleñ, dobrze udokumentowanym i wartym osobnego wydania28. Do „Polskiegos³ownika biograficznego” napisa³ jednak tylko jeden biogram Gieysztora29.

Dobrze rozumia³ heraldykê historyczn¹ i wspó³czesn¹, zna³ wszystkie regu³y rz¹dz¹cebudow¹ herbu, treœci i funkcje znaków herbowych. Herby traktowa³ w kategoriach semio-tycznych jako system szczególnego rodzaju znaków nacechowanych znaczeniami. Kilkuswym wspó³pracownikom i uczniom chyba przekaza³ umiejêtnoœæ odczytywania tych zna-czeñ. Zachêca³ do podejmowania badañ heraldycznych, œledzi³ i recenzowa³ nowe publi-kacje. To z Jego porêki w „Studiach eród³oznawczych” og³oszone zosta³y wa¿ne praceSylwiusza M i k u c k i e g o i Adama H e y m o w s k i e g o, obejmuj¹ce herby rycerstwas³owiañskiego i polskiego w œredniowiecznych herbarzach zachodnich. By³ cz³onkiem–za-³o¿ycielem reaktywowanego w 1988 r. Polskiego Towarzystwa Heraldycznego, przewod-niczy³ jego zebraniu za³o¿ycielskiemu i inicjuj¹cemu dzia³alnoœæ. Okazywa³ wiele uwagiTowarzystwu, z zainteresowaniem obserwowa³ jego rozwój organizacyjny, uczestniczy³w zebraniach naukowych, z satysfakcj¹ powita³ wznowienie „Rocznika Polskiego Towa-rzystwa Heraldycznego”. W 1990 r. bra³ udzia³ w pracach Komisji do ustalenia cech herbupañstwa po przywróceniu Or³owi Bia³emu korony. Jego g³os wówczas przewa¿y³, abyu progu III Rzeczypospolitej nie poszukiwaæ nowego wizerunku Or³a, lecz przywróciækoronê temu Or³owi, któremu j¹ odebrano, to jest Or³owi wed³ug wzoru z 1927 r. Piêæ latpóŸniej, jako historyk, kawaler Orderu Or³a Bia³ego i sekretarz jego kapitu³y, przemawia³w Zamku Królewskim na otwarciu wystawy poœwiêconej 700–leciu Or³a Bia³ego jakoherbu pañstwa polskiego.

W 1988 r., w uznaniu zas³ug Aleksandra Gieysztora dla rozwoju heraldyki i genealo-gii Polskie Towarzystwo Heraldyczne nada³o Mu godnoœæ cz³onka honorowego. Miêdzy-narodowa Konfederacja Genealogii i Heraldyki, na wniosek Towarzystwa, odznaczy³a Gomedalem à nos Aines.

Pe³ni¹c wiele stanowisk i funkcji w ¿yciu naukowym i publicznym, przy wielu obo-wi¹zkach zawodowych i spo³ecznych, profesor Gieysztor nigdy nie przesta³ byæ nauczycie-lem akademickim i dydaktykiem. Zawsze znajdowa³ czas dla obu swych seminariów,egzaminów magisterskich, przewodów doktorskich i habilitacyjnych, na u¿ytek tych osta-tnich czêsto pisa³ wnikliwe recenzje i opinie. Przez Jego seminarium przesz³o kilkorospecjalistów nauk pomocniczych historii i archiwistów. Sugerowa³ im tematy rozpraw, alete¿ akceptowa³ samodzielne wybory. Parê licz¹cych siê prac powsta³ych pod Jego kierun-

ALEKSANDER GIEYSZTOR I NAUKI DAJ¥CE POZNAWAÆ eRÓD£A HISTORYCZNE 59

28 Idem, Gieysztorowie z P³askowicz, ss. 56, tabl. genealogiczne, maszynopis.29 Gieysztor Dominik (1762–po 1838), PSB t. VII, 1948–1958, s. 459.

Page 61: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

kiem by³o poœwiêconych dokumentom i kancelariom ksi¹¿êcym i królewskim, pieczêciomi herbom.

Jak nikt inny rozumia³ potrzebê kszta³cenia historycznego w³aœnie przez nauki pomoc-nicze historii, zw³aszcza wieków œrednich, oraz specjalistów w tych naukach. Trudno niezgodziæ siê z Jego zdaniem, ¿e nauki te zawsze przodowa³y w rozwoju metodycznymobróbki Ÿróde³, uczy³y podstaw gruntownej krytyki i solidnego warsztatu badawczego.Tote¿ przyk³ada³ wielk¹ uwagê do miejsca, jakie „nauki daj¹ce poznawaæ Ÿród³a historycz-ne” zajmuj¹ w edukacji historycznej szkó³ wy¿szych30.

Czyni³ to w poczuciu odpowiedzialnoœci za formacjê intelektualn¹ kolejnych poko-leñ badaczy i w trosce o przysz³oœæ ca³ej nauki historycznej. Czyni³ to przede wszystkimosobistym przyk³adem badawczym, ogarniaj¹c ca³okszta³t tych nauk, wzbogacaj¹c ichdorobek w³asnymi pracami, wytyczaj¹c kierunki ich rozwoju.

60 STEFAN K. KUCZYÑSKI

30 A. G i e y s z t o r, Miejsce nauk Ÿród³oznawczych w wykszta³ceniu historyka [w:] Pamiêtnik X PowszechnegoZjazdu Historyków Polskich, Warszawa 1971, referaty, t. II, s. 360–365, i zagajenie dyskusji, t. IV, s. 40; odpowiedŸreferenta, ibidem, s. 423–424; idem, Miejsce nauk pomocniczych historii w uniwersyteckim studium historycznym[w:] Problemy dydaktyczne nauk pomocniczych historii t. I: Materia³y na konferencjê naukowo–dydaktyczn¹poœwiêcon¹ naukom pomocniczym historii. Katowice–Wis³a 24–27 V 1972, Katowice 1972, s. 21–34 (wspó³autor:I. I h n a t o w i c z); idem, g³os w dyskusji [w:] Problemy dydaktyczne nauk pomocniczych historii t. I, Aneks,Katowice 1973, s. 16–21 (wspó³autor: I. I h n a t o w i c z), s. 81–84, 134.

Page 62: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

RYSZARD KIERSNOWSKIPolska Akademia NaukInstytut Historii

Wspominaj¹c Aleksandra Gieysztora: w „Millenium”

WSPOMINAJ¥C ALEKSANDRA GIEYSZTORA: W „MILLENIUM”

Napisanie wspomnienia o Aleksandrze Gieysztorze to zadanie dla ca³ego zespo³ujego przyjació³ i kolegów, uczniów i wspó³pracowników, którzy siê z nim stykali na ró¿nychpolach dzia³alnoœci — nie tylko naukowej. Mo¿na by, a raczej nale¿y pisaæ o drodzei o dorobku badawczym, o s³u¿bie nauczycielskiej na katedrze uniwersyteckiej, o talencieorganizacyjnym i o sztuce zjednywania ludzi, ale te¿ i o s³u¿bie spo³ecznej, i wojskowejw latach wojny, przypieczêtowanej najpiêkniejszym odznaczeniem — Krzy¿em OrderuVirtuti Militari.

Mo¿na by te¿, i nale¿y pisaæ o kontaktach miêdzynarodowych, o reprezentowaniupolskiej nauki, nie tylko historycznej, a¿ po najszersze gremia uczonych, po przewodnicze-nie w areopagu tworzonym przez Miêdzynarodowy Komitet Nauk Historycznych i w in-nych organizacjach w kraju i za granic¹. Mo¿na te¿ wymieniaæ i rozwa¿aæ kolejne inicja-tywy badawcze podejmowane przezeñ w obszarach zainteresowañ siêgaj¹cych nierazdaleko poza jego rodzim¹ mediewistykê, by wspomnieæ uczestnictwo w dziele odbudowyZamku Królewskiego i jego dalszym funkcjonowaniu.

Z szeregu tych oraz jeszcze innych przedmiotów szczególnej uwagi Aleksandra Giey-sztora wybieram fragment dziœ ³atwo zapominany, o którym wszak¿e sam mawia³, i¿ by³ato jedna z jego ¿yciowych fascynacji naukowych. Myœlê o imprezie nazwanej Badaniaminad Pocz¹tkami Pañstwa Polskiego, któr¹ zaprogramowa³ i kierowa³ przez ca³y czas jejistnienia od 1948 do 1953 r. Okres to wprawdzie niezbyt d³ugi, ale wa¿ki w rozwoju polskiejmediewistyki, tej uprawianej przez historyków i tej ods³anianej przez archeologów. Mia-³em mo¿noœæ uczestniczenia w tych pracach bezpoœrednio pod okiem ich Kierownika,przypatrywania siê jego postêpowaniu badawczemu i organizacyjnemu, i uczenia siê odeñ.Dlatego mój w¹tek wspomnieñ ograniczê do tego odcinka bliskiej wspó³pracy, bêd¹cegozarazem swoistym, ogólnopolskim seminarium na niwie wczesnego œredniowiecza.

Z Aleksandrem Gieysztorem spotka³em siê po raz pierwszy wiosn¹ 1949 r., gdyœci¹gn¹³ mnie z Krakowa do Warszawy, proponuj¹c podjêcie pracy w organizowanejprzezeñ placówce naukowej. Pocz¹tkowo placówka ta by³a nazwana Komitetem BadañWczesnodziejowych, póŸniej Kierownictwem Badañ nad Pocz¹tkami Pañstwa Polskiego,a w jêzyku potocznym okreœlana najczêœciej jako „Millenium”, terminem zapo¿yczonymz tytu³u programowego referatu Aleksandra Gieysztora przedstawionego ju¿ w marcu1948 r. przed gremium kilkudziesiêciu zaproszonych do wspó³pracy historyków, archeo-logów i historyków sztuki. By³ to termin zwiêz³y i noœny, stanowi¹cy has³o wywo³awcze

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

Page 63: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

nawi¹zuj¹ce do zbli¿aj¹cego siê tysi¹clecia pierwszej wzmianki o pañstwie polskim, a œci-œlej o pañstwie Mieszka I zawartej w kronice Widukinda, a k³adzionej ówczeœnie na rok963. Data ta zosta³a wprawdzie w wyniku prac Ÿród³oznawczych przesuniêta niebawemo rok lub dwa do przodu, koincyduj¹c tym z zapisk¹ rocznikarsk¹ o przybyciu D¹brówkii chrzcie Mieszka, st¹d te¿ i wyraz „Millenium” przywo³any z tej okazji przez Koœció³i samego Prymasa Tysi¹clecia nabra³ innego znaczenia. Pó³ wieku temu jednak te dwietak zbie¿ne i bliskie sobie rocznice by³y — z koniecznoœci — traktowane roz³¹cznie i naró¿nych p³aszczyznach. Nasze „Millenium”, zainicjowane z kilkunastoletnim wyprzedze-niem, nie mia³o i nie przybra³o nigdy cech jubileuszu, by³o natomiast wielostronn¹ pra-cowni¹, która — korzystaj¹c z owej rocznicy — mia³a rozpoznaæ procesy i warunki formo-wania siê pañstwa polskiego w wiekach X i XI.

Wspomniany referat Aleksandra Gieysztora zatytu³owany: „Polskie Millenium, z za-gadnieñ wspó³pracy historii i archeologii wczesnodziejowej”, opublikowany póŸniej na³amach „Przegl¹du Historycznego”, mia³ prze³omowe znaczenie tak ze wzglêdu na zawar-ty w nim szeroko rozwiniêty program badawczy, jak i z uwagi na interdyscyplinarny zasiêgtego projektu postuluj¹cego œcis³¹ wspó³pracê przede wszystkim historyków i archeolo-gów, a tak¿e historyków sztuki i jêzykoznawców zainteresowanych okresem wczesnegoœredniowiecza. Wspó³dzia³anie takie, dzisiaj oczywiste, pó³ wieku temu nie by³o na ogó³praktykowane. Badania archeologiczne by³y skierowane bardziej na epoki wczeœniejsze,pozostawiaj¹c wczesne œredniowiecze w zasiêgu prac historyków odnosz¹cych siê zreszt¹nader nieufnie do poczynañ i wniosków archeologów. „Jedna wzmianka w Ÿród³ach z tegoczasu wiêcej dla mnie znaczy ni¿ te wszystkie wykopaliska” — mawia³ jeden z mychmistrzów uniwersyteckich, a inni historycy, jeœli nie deklarowali wprost swych w¹tpliwoœci,to rzadko wykazywali zrozumienie dla Ÿróde³ archeologicznych. Aleksander Gieysztornale¿a³ w³aœnie do tych rzadkich wyj¹tków. Nie tylko doceni³ potrzebê wspó³dzia³ania, aleco wiêcej typowa³ trafnie obiekty badañ wykopaliskowych, a samo zgromadzenie nawstêpnym spotkaniu kilkudziesiêciu uczestników ró¿nych specjalnoœci stanowi³o ju¿ ewe-nement, tym wiêkszy, ¿e referat wprowadzaj¹cy wyg³osi³ nie archeolog, lecz historyk,m³ody docent Uniwersytetu Warszawskiego, dopiero w rok póŸniej, w wieku 34 lat powo-³any na profesorsk¹ katedrê. Od pocz¹tku jednak by³o jasne, ¿e w³aœnie on bêdziesternikiem formuj¹cego siê przedsiêwziêcia naukowego.

Pomys³ podjêcia badañ zwi¹zanych z tysi¹cleciem pañstwa pojawi³ siê wprawdzie ju¿w 1946 r. w œrodowisku archeologów poznañskich, wysuwany przez Józefa Kostrzewskie-go, a za nim przez Witolda Hensla, ale dopiero w dwa lata póŸniej powsta³ realny projektbadawczy i organizacyjny, ukuty w Warszawie, w gronie historyków, archeologów i histo-ryków sztuki. Plan naukowy przygotowywa³ Aleksander Gieysztor, natomiast sprawytechniczne, a zw³aszcza finansowe za³atwia³ i pocz¹tkowo nadzorowa³ Stanis³aw Lorentz,ówczesny naczelny dyrektor muzeów i ochrony zabytków. On to zapewni³ powstaj¹cejorganizacji badawczej niezbêdne œrodki pieniê¿ne oraz lokal w gmachu „Zachêty”, gdziemieœci³a siê wtedy Naczelna Dyrekcja Muzeów. Lokal ten sk³ada³ siê z dwóch niewielkichpomieszczeñ utworzonych przez przepierzenia z szaf biurowych, posiadaj¹cych jedynienajpotrzebniejszy sprzêt. W lokalu tym, rzec ³acniej w tym zak¹tku, mieœci³o siê kilkuoso-bowe biuro Kierownictwa Badañ obs³uguj¹ce od strony administracyjnej i finansowejbadania millenijne prowadzone w skali ogólnopolskiej. W podobnych warunkach praco-wa³y te¿ inne komórki Naczelnej Dyrekcji, nie przypominam sobie jednak by powstawa³yz tego powodu jakieœ utyskiwania lub skargi. By³ to jeszcze okres pionierski, w którym nie

62 RYSZARD KIERSNOWSKI

Page 64: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

zwracano uwagi na lada niedogodnoœci. Swoist¹ a niezwyk³¹ oprawê naszego lokalustanowi³ wisz¹cy w s¹siedniej sali matejkowski „Grunwald”, przed którym odby³a siê te¿pierwsza konferencja robocza zwo³ana jesieni¹ 1949 r. przez Kierownictwo Badañ, a zor-ganizowana przez jego biuro. Sceneria ta pozosta³a na d³ugo w pamiêci uczestników tegospotkania, dodaj¹c mu splendoru i jakby dostojeñstwa. Po kilku latach jednak Kierownic-two Badañ wraz z ca³¹ dyrekcj¹ zosta³o przeniesione do odremontowanego Pa³acu Pry-masowskiego przy ulicy Senatorskiej i przekszta³cone w wydzia³ Departamentu Muzeóww Ministerstwie Kultury i Sztuki. Mieliœmy tam ju¿ trzy pokoiki; w jednym z nich, jakonaczelnik tego wydzia³u, mia³em swe biurko zestawione z biurkiem Aleksandra Gieyszto-ra, który pojawia³ siê tam, by za³atwiæ najwa¿niejsze sprawy. Przekazywa³ mi wówczas swedyrektywy lub zalecenia, ale by³ szefem niek³opotliwym, nie narzucaj¹cym arbitralnie swejwoli, a przeciwnie, chêtnie wychodz¹cym naprzeciw inicjatywom lub sugestiom owegobiura. Sk³ada³o siê ono, oprócz mnie, z samych pañ, absolwentek historii, jak TeresaDunin–W¹sowicz, Maria Dembiñska, Anna Rutkowska–P³achciñska, oraz z si³ admini-stracyjnych: Barbary Reszko prowadz¹cej sprawy finansowe i Jadwigi Narzyñskiej, maszy-nistki. Okresowo z zespo³em tym wspó³pracowa³ te¿, jeszcze jako student, Stanis³awTrawkowski, wnosz¹c ju¿ wtedy wiele spostrze¿eñ badawczych, a niekiedy te¿ inne osobyz krêgu uczniów lub z porêki Profesora. W zestawieniu ze skal¹ i specyfik¹ przedsiêwziê-cia nie by³ to personel nadmiernie rozbudowany, a wzajemne stosunki w tym zespoleuk³ada³y siê bez taræ lub zadra¿nieñ. Nie muszê te¿ dodawaæ, ¿e osoba AleksandraGieysztora budzi³a tam podziw i naj¿ywsz¹ sympatiê.

Postulat interdyscyplinarnej integracji badañ tak na etapie ich programowania, jaki realizacji znalaz³ w Kierownictwie Badañ wielostronne urzeczywistnienie. Do wiod¹ce-go tandemu historii i archeologii wczesnoœredniowiecznej do³¹czali stopniowo historycysztuki, jêzykoznawcy, paleozoolodzy i paleobotanicy, numizmatycy, geografowie i etno-grafowie, a tak¿e wydawcy Ÿróde³ ³aciñskich i arabskich, ka¿dy na swym odcinku wnosz¹cwiêkszy lub mniejszy wk³ad w kszta³tuj¹cy siê zespó³ badawczy na miarê instytutu. Bezwiêkszej przesady akcja ta zosta³a po latach okreœlona jako najwiêksze przedsiêwziêciehumanistyki polskiej w okresie powojennym. Miar¹ jej, najbardziej widoczn¹ i wymiern¹,mo¿e byæ sam wykaz stanowisk wykopaliskowych w wiêkszoœci wstêpnie wytypowanychprzez Aleksandra Gieysztora, a nastêpnie weryfikowanych, w wiêkszym lub mniejszymzakresie przez archeologów. Prace te prowadzono na ponad dwudziestu obiektach roz-mieszczonych w ca³ej Polsce, jak Gniezno, Poznañ, Ostrów Lednicki, Giecz, Biskupinwczesnoœredniowieczny (nie nale¿y go myliæ z s¹siedni¹ osad¹ kultury ³u¿yckiej), Krusz-wica, Kalisz, Tum ko³o £êczycy, Bródno i B³onie ko³o Warszawy, Kraków–Wawel, Wiœli-ca, Cieszyn, Opole, Wroc³aw, Œlê¿a–Sobótka, Niemcza, Gdañsk, Ko³obrzeg, Szczecin,Wolin. By³y to przede wszystkim grody oraz podgrodzia — g³ówne wyznaczniki formuj¹-cego siê pañstwa, rzadziej osady otwarte lub cmentarzyska. Z czasem podjêto te¿ bada-nia archeologiczno–architektoniczne nad koœcio³ami w Strzelnie i w Trzemesznie, i kil-ka innych. Wreszcie, jako swoisty aneks, dosz³y prace wykopaliskowe w Czermnie i w Gró-dku Nadbu¿nym nale¿¹cych do zespo³u Grodów Czerwieñskich na pograniczu polsko–ru-skim, stanowi¹cych przedmiot zainteresowania obu stron, wymagaj¹cy szczególnej uwagii ostro¿noœci.

By³ to rozmach badawczy niespotykany w dotychczasowych dziejach polskiej archeo-logii, który wprawia³ w podziw tak¿e s¹siadów. Zapamiêta³em powiedzenie, zapewneidiomatyczne, jednego z goszcz¹cych wówczas w Polsce badaczy czeskich, który po rozpa-

WSPOMINAJ¥C ALEKSANDRA GIEYSZTORA: W „MILLENIUM” 63

Page 65: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

trzeniu siê w naszych pracach oœwiadczy³ w imieniu w³asnym i kolegów: „a tu¿eœmy dostalim³otkiem po g³owie”. Istotnie, by³a to skala frapuj¹ca nie tylko w kraju, chocia¿ poza nimstosunkowo ma³o znana. Nasze kontakty zagraniczne by³y w tym czasie bardzo w¹t-³e, ograniczone praktycznie do wymiany nielicznych wizyt z s¹siadami po³udniowymii wschodnimi, a bodaj bez podobnych, oficjalnych podró¿y do NRD, nie mówi¹c ju¿o krajach bardziej odleg³ych. Powiadano wtedy, ¿e „paszporty dojrzewaj¹ jesieni¹”, tote¿ju¿ pierwszy wyjazd s³u¿bowy Aleksandra Gieysztora i Zdzis³awa Rajewskiego do Cze-chos³owacji w 1952 r. by³ ewenementem, a przyjazd kilku sowieckich akademików stano-wi³ okazjê nie tylko do wymiany zdañ i rozwa¿añ naukowych, ale i do uwierzytelnienianaszych badañ wobec w³adz krajowych czujnie œledz¹cych opinie owych goœci na ten temat.By³y to wszak¿e opinie nie przysparzaj¹ce k³opotów, oparte na rozeznaniu walorówbadawczych i programowych, a zapewne te¿ kszta³towane umiejêtnie przez AleksandraGieysztora jako bieg³ego w takich okolicznoœciach dyplomatê.

Szeroki front prac wymaga³ nie tylko pieniêdzy, ale i odpowiednio wykwalifikowanejkadry badaczy, a ta, zw³aszcza w zakresie archeologii wczesnoœredniowiecznej, w pier-wszych latach po wojnie nie by³a liczna. Uda³o siê wszak¿e zebraæ niezbêdny zespó³ z³o-¿ony z ró¿nych pokoleñ i o ró¿nym stopniu przygotowania pog³êbianego sukcesywnie ju¿w toku prowadzonych prac. Godzi siê tu przypomnieæ przede wszystkim Konrada Ja¿-d¿ewskiego, profesora Uniwersytetu w £odzi, kierownika modelowych prac wykopalisko-wych m.in. w Gdañsku, prowadz¹cego zarazem swoiste seminarium, przez które przesz³owielu badaczy. Ze szko³y tej wyszed³ m.in. Andrzej Nadolski, który obj¹³ kierownictwoprac w Tumie pod £êczyc¹, tworz¹c tam prê¿ny oœrodek z³o¿ony z m³odych archeolo-gów nazywaj¹cych siebie „Tumanami”. Wypada te¿ przypomnieæ kierowników chocia¿byznaczniejszych placówek wykopaliskowych, jak profesorowie: W³odzimierz Antoniewicz,Roman Jakimowicz, Rudolf Jamka oraz docenci: Zdzis³aw Rajewski, Witold Hensel,W³odzimierz Ho³ubowicz, Janina Kamiñska, Krystyna Musianowicz, Zofia Warto³owskai wielu m³odszych lub tylko nieco m³odszych, jak Aleksander Gardawski, Wojciech Kocz-ka, Kazimierz ¯urowski, W³adys³aw Filipowiak, Bogdan Kostrzewski, Jerzy G¹ssowski,Alina Kietliñska, Krystyna Józefowiczówna, Jan ¯ak, W³odzimierz Szafrañski, TadeuszWieczorowski, Bronis³awa Cofta, nie licz¹c ekspertów pracuj¹cych doraŸnie przy mate-ria³ach metalurgicznych, paleobotanicznych i innych. Lista to na pewno nie pe³na, alechyba wymowna. W pracach tych nie uczestniczy³ ju¿ bezpoœrednio nestor i mistrz wiêk-szoœci czynnych wówczas archeologów polskich, profesor Józef Kostrzewski. Bra³ onwszak¿e udzia³ w konferencjach i zjazdach, s³u¿¹c rad¹, a czasem ostro gani¹c, jeœli nie zapotkniêcia badawcze to za zbyt ha³aœliwe obrady ci¹gn¹ce siê niekiedy do póŸnej nocy i natematy nie tylko naukowe.

Aleksander Gieysztor nie by³ archeologiem, co mu niekiedy wytykano, nikt jednaknie kwestionowa³ jego kompetencji w dostrzeganiu zasadniczych problemów badawczychujawnianych w toku wykopalisk. Nie by³ on uczonym gabinetowym, nie obserwowa³prowadzonych prac zza biurka, lecz w miarê mo¿noœci odwiedza³ poszczególne stanowi-ska, przypatrywa³ siê tym badaniom i, czego nie kry³, uczy³ siê, ale te¿ dyskutowa³i doradza³. JeŸdzi³em z nim wielokrotnie na te wizytacje, w czasie których odbywa³y siênarady i rozwa¿ania nad odpowiednimi obiektami, a on sam — nie gubi¹c pozycji histo-ryka — wpisywa³ siê zarazem w nurt nauki archeologicznej.

G³ównym forum dyskusyjnym by³y jednak doroczne konferencje sprawozdawcze, naktórych prezentowano uzyskane wyniki i plany dalszych badañ. Uczestniczyli w nich

64 RYSZARD KIERSNOWSKI

Page 66: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

kierownicy prac wykopaliskowych i inni archeolodzy, a tak¿e historycy, w tym wydawcyŸróde³, jak Jadwiga Karwasiñska i orientalista Tadeusz Lewicki; pojawiali siê te¿ GerardLabuda, Marian Ma³owist, Henryk £owmiañski i inni. Aleksander Gieysztor przygotowy-wa³ na tê okazjê omówienia i sprawozdania publikowane g³ównie na ³amach „Przegl¹duZachodniego”, który pod sprawn¹ redakcj¹ Zygmunta Wojciechowskiego by³ g³ówn¹trybun¹ Kierownictwa Badañ. Dopiero po paru latach uda³o siê utworzyæ w³asne seriewydawnicze: „Materia³y Wczesnoœredniowieczne” poœwiêcone g³ównie wynikom pracwykopaliskowych, oraz „Studia Wczesnoœredniowieczne” publikuj¹ce rozprawy i artyku-³y. Szczególn¹ trosk¹ Aleksander Gieysztor otacza³ „Studia eród³oznawcze”, utworzonei prowadzone wspólnie z Gerardem Labud¹ i jego wspó³pracownikami, Brygid¹ Kürbisoraz Ryszardem Walczakiem. Pojawia³y siê te¿ opracowania monograficzne z zakresuwczesnoœredniowiecznej numizmatyki oraz historii kultury materialnej i inne.

W warunkach 1949 r., nie mówi¹c ju¿ o latach nastêpnych, powstanie i funkcjonowa-nie du¿ej ogólnopolskiej organizacji badawczej finansowanej stosunkowo hojnie przezpañstwo musia³o mieæ oczywiœcie sankcjê w³adz politycznych nadzoruj¹cych wszelkiedziedziny ¿ycia. Sankcje te i ten nadzór nie by³y jednak w przypadku Kierownictwa Badañdotkliwe. Wbrew wypowiadanym dziœ niekiedy domys³om o politycznie us³ugowej roli tychbadañ prowadzonych jakoby na zamówienie w³adz oczekuj¹cych i wymagaj¹cych potwier-dzenia odwiecznej polskoœci Ziem Zachodnich, nazywanych przecie¿ oficjalnie „Odzyska-nymi”, muszê stwierdziæ, i¿ pracuj¹c przez ca³e cztery lata w Kierownictwie Badañ, w jegocentralnej komórce, nie zdarzy³o mi siê zetkn¹æ z przypadkami podporz¹dkowania dzia-³alnoœci naukowej wzglêdom politycznym lub koniunkturalnym. Sam dobór wymienionychwy¿ej stanowisk badawczych wskazuje, ¿e rozk³ada³y siê one doœæ równomiernie naobszarze ca³ego kraju, z pewn¹ ich koncentracj¹ w Wielkopolsce, co w programie badañnad pocz¹tkami pañstwa polskiego by³o oczywiste. Równie oczywiste by³y tak¿e badaniana obiektach œl¹skich i pomorskich, do podjêcia których nie trzeba by³o archeologówpolskich zachêcaæ, nie mówi¹c ju¿ o przymusie. Interes naukowy zbiega³ siê tu z interesempolitycznym, a nawet wiêcej, to nauka wykorzysta³a dla swoich potrzeb koniunkturêpolityczn¹, a nie odwrotnie.

Architektem tego uk³adu by³ niew¹tpliwie Aleksander Gieysztor. Obok niego g³ówn¹rolê w realizacji projektu badawczego odegra³ Stanis³aw Lorentz, który zapewni³ trans-misjê tego projektu do w³adz na szczeblu co najmniej ministerialnym. Nie wiem jak i z kimtoczy³y siê prowadzone przezeñ rozmowy, w których uczestniczy³ te¿ Gieysztor, a mo¿ejeszcze ktoœ wiêcej, efektem ich by³o wszak¿e utworzenie Kierownictwa Badañ umocowa-nego w Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków jako jednej z jej agend o znacz-nym stopniu samodzielnoœci. Koñcowym akordem tych starañ by³o powo³anie triumwiratuw sk³adzie: Aleksander Gieysztor jako kierownik oraz archeolodzy Zdzis³aw Rajewskii Kazimierz Majewski jako cz³onkowie kierownictwa. Ten ostatni by³ profesorem archeo-logii klasycznej, mniej zwi¹zanym z problemami wczesnego œredniowiecza, acz i on wnosi³wk³ad w zakresie refleksji metodologicznej stanowi¹cej niezbêdne decorum. Jako cz³onekorganizacji partyjnej mia³ on, jak siê zdaje, zapewniaæ „poprawnoœæ” polityczn¹ i ideolo-giczn¹, w rzeczywistoœci jednak pe³ni³ raczej funkcjê piorunochronu os³aniaj¹cego w ra-zie potrzeby dzia³alnoœæ Kierownictwa i jego placówek terenowych. Jednoczeœnie z tymtriumwiratem powsta³ zal¹¿ek wspomnianego ju¿ biura jako organu administracyjnego,którego zosta³em kierownikiem w randze asystenta. Gdy zapad³y ostateczne decyzjewiosn¹ 1949 r., zostaliœmy wszyscy czterej, zespó³ kierowniczy i ja, przedstawieni przez

WSPOMINAJ¥C ALEKSANDRA GIEYSZTORA: W „MILLENIUM” 65

Page 67: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Stanis³awa Lorentza ministrowi kultury i sztuki jako najwy¿szej instancji. By³ nim naten-czas W³odzimierz Sokorski, którego osoba mog³a wzbudzaæ najgorsze obawy co doniezale¿noœci przedsiêwziêcia naukowego. Widocznie jednak zosta³ on wystarczaj¹coprzekonany o „poprawnoœci” imprezy, gdy¿ ani wtedy, ani te¿ póŸniej nie by³o, jeœli dobrzewiem i pamiêtam, przypadków administracyjnej ingerencji czy to w program badawczy,czy w treœæ publikacji lub w kwestie personalne. Decydentem w ka¿dym z tych zakresówpozostawa³ Aleksander Gieysztor, który przy znikomych cesjach fasadowych potrafi³utrzymaæ Kierownictwo Badañ na statusie suwerennej placówki naukowej.

W rezultacie Kierownictwo Badañ sta³o siê z biegiem czasu swoist¹ oaz¹ w pustyn-nym i coraz bardziej pustoszonym krajobrazie humanistyki polskiej w pocz¹tkach latpiêædziesi¹tych. Doceniali to jego pracownicy, do dziœ dnia wspominaj¹cy ów klimat,rodzaj esprit de corps, oparty na wzajemnym zaufaniu i ¿yczliwoœci ³¹cz¹cych za³ogê statkui jego kapitana. W ówczesnych warunkach, w zespole licz¹cym ponad sto osób by³ to uk³adwyj¹tkowy, z którego wy³amywa³ siê w sposób ewidentny tylko jeden z archeologów,pominê jego nazwisko, powszechnie w œrodowisku tym potêpiany. Na ów na po³y rodzinnyklimat sk³ada³y siê te¿ ¿arty i porzekad³a, a co wa¿niejsze poczynania, które gdzie indziejby³yby zbyt ryzykowne, jak choæby nazywanie placówki „Kierownictwem biadañ nadszcz¹tkami pañstwa polskiego”, co istotnie nie by³o zbyt odleg³e od rzeczywistoœci. Inneporzekad³o g³osi³o jednak, ¿e „Millenium” to raczej „pomylenium”, ale te¿, i¿ jest tozespó³ ludzi „mi³ych”, „mileñkich”, co te¿, jeœli pomin¹æ paru malkontentów, by³o na ogó³zgodne z prawd¹. Wa¿niejsze od tych symptomatycznych przecie¿ ¿artów by³y sprawyosobowe, nerw tamtych lat. W dobie zwolnieñ z pracy i ró¿nych jej ograniczeñ, w dobieankiet osobowych i wilczych biletów Kierownictwo Badañ by³o azylem przyjmuj¹cympracowników bez wnikania w ich pozanaukowe ¿yciorysy i podaj¹ce rêkê tym, którychdotyka³y represje b¹dŸ szykany. Tak by³o w przypadkach osób zatrudnianych w biurze,a tym bardziej w placówkach terenowych. Wspomnê tutaj te¿ w³asny, chocia¿ niezbyttaktowny postêpek, charakterystyczny przecie¿ dla tego klimatu. Przyszed³ do mnie, jakodo naczelnika wydzia³u pewien pan, który ze wzglêdu na swe pochodzenie spo³eczne niemóg³ nigdzie dostaæ pracy. „To znaczy — powiadam mu powa¿nie — ¿e ma pan wilczybilet?” „No nie — t³umaczy siê biedak — w³aœciwie to niezupe³nie” itd., a ja mu na toz g³upia frant: „to szkoda, bo gdyby Pan mia³ taki bilet od razu bym Pana przyj¹³, a takmo¿e ktoœ jest w wiêkszej potrzebie”. Spojrza³ na mnie jak na dziwotwora, zanim zrozu-mia³, ¿e ¿artujê, bo oczywiœcie za³atwi³em mu tê pracê.

Te i inne podobne przypadki by³y mo¿liwe dziêki klimatowi stworzonemu w Kierow-nictwie Badañ przez Aleksandra Gieysztora, który — trzeba o tym stale pamiêtaæ —odpowiada³ w ostatecznym rachunku za poczynania nie tylko w³asne, ale i wspó³pracow-ników. By³a to w¹ska k³adka, po której st¹pa³ i z której ³atwo by³o spaœæ, jak wskazywa³yprzyk³ady tak z Polski, jak zw³aszcza z Czechos³owacji, coraz to liczniejsze w dobie nara-staj¹cego terroru. Barwnym a osobliwym uczestnikiem, a raczej obserwatorem badañi dzia³añ Kierownictwa by³ tak¿e Pawe³ Jasienica (Lech Beynar), który po dramatycznychprzejœciach w latach powojennych tu w³aœnie znalaz³ azyl i materiê reporta¿ow¹, z którejpowsta³a ksi¹¿ka „Œwit s³owiañskiego jutra” traktuj¹ca w³aœnie o tej dzia³alnoœci. Bra³ onudzia³ w konferencjach i zjazdach, towarzyszy³ w ekspedycjach terenowych, sypa³ jakz rêkawa powiedzeniami i dykteryjkami. By³ to niezwyk³y przypadek, by popularyzatoremreprezentacyjnych badañ by³ wówczas cz³owiek skonfliktowany z w³adzami, który zreszt¹w kilkanaœcie lat póŸniej zosta³ zaszczuty przez kolejn¹ ekipê w³adzy ludowej.

66 RYSZARD KIERSNOWSKI

Page 68: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Aleksander Gieysztor by³ oczywiœcie dobrze œwiadom istniej¹cych niebezpieczeñstwi osobistych zagro¿eñ. Móg³ liczyæ siê, i liczy³, z mo¿liwoœci¹ radykalnych kroków ze stronyw³adz, dla których móg³by staæ siê cenn¹ zdobycz¹ w dobie poszukiwania rewizjonistów,sabota¿ystów i wszelkich innych wrogów, ³¹cznie ze stonk¹ ziemniaczan¹. ¯e do tego niedosz³o mo¿na zawdziêczaæ — jak s¹dzê — wielkiej zrêcznoœci Aleksandra Gieysztoraw kontaktach z w³adzami, umiejêtnoœci dyskursu z ich przedstawicielami prowadzonegoz pozycji suwerennej uczonego, a niepoœledni¹ rolê odegra³ tak¿e osobisty urok zjednuj¹-cy mu rozmówców, a zw³aszcza rozmówczynie. Przypuszczam te¿, chocia¿ nie mam na todowodów, ¿e wa¿n¹ rolê w dziele bezawaryjnego przetrwania Kierownictwa Badañ w naj-gorszych latach stalinizmu odegra³ Kazimierz Majewski, który zamiast œledziæ ewentualnepotkniêcia i robiæ z nich u¿ytek wystawia³ jak najlepsze œwiadectwa dzia³alnoœci samegoAleksandra Gieysztora i ca³ej „millenijnej” organizacji.

Kierownictwo Badañ nad Pocz¹tkami Pañstwa Polskiego istnia³o do koñca 1953 r.Zosta³o zlikwidowane w ramach reorganizacji placówek naukowych. Wówczas to m.in.utworzono Instytut Historii Kultury Materialnej PAN, który przej¹³ schedê archeologicz-n¹ Kierownictwa, a na którego czele pocz¹tkowo sta³ Kazimierz Majewski, oraz InstytutHistorii PAN, kierowany przez Tadeusza Manteuffla, w którym znalaz³y siê agendyhistoryczne, zw³aszcza edytorskie i Ÿród³oznawcze kierowane pocz¹tkowo przez Aleksan-dra Gieysztora. Zadba³ on te¿ o „miêkkie l¹dowanie” Kierownictwa, o zapewnienie zatrud-nienia dotychczasowym pracownikom i o kontynuacjê w miarê mo¿noœci rozpoczêtychw¹tków badawczych. Samo pojêcie badañ nad pocz¹tkami pañstwa polskiego uleg³o jed-nak zatarciu, niejako ju¿ zu¿yte i mniej noœne ni¿ dawniej. By³a to jednak cisza pozor-na. Minê³o ca³e pó³ wieku i oto jesieni¹ 1999 r. spotkali siê w Kaliszu na konferencjizorganizowanej przez Fundacjê na Rzecz Nauki Polskiej historycy i archeolodzy, historycysztuki i numizmatycy, w tym nieliczni ju¿ weterani dawnego „Millenium”, by powróciæ doproblematyki pocz¹tków polskiej pañstwowoœci. Maj¹ ju¿ nowe Ÿród³a, nowe metody ba-dawcze, nowe kwestie i nowe w¹tpliwoœci, ale jest to ci¹g dalszy myœli naukowej Aleksan-dra Gieysztora. Gdyby nie to dziedzictwo, ta nowa konferencja mia³aby zapewne mniejszyoddŸwiek, trudniejsz¹ realizacjê. Aleksander Gieysztor nie doczeka³ tego wznowienia jegodzie³a. By³ tam jednak obecny przez swych uczniów i nastêpców, przez sam programbadawczy, który niegdyœ powo³a³ do ¿ycia.

WSPOMINAJ¥C ALEKSANDRA GIEYSZTORA: W „MILLENIUM” 67

Page 69: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

EL¯BIETA KOWALCZYKUniwersytet WarszawskiInstytut Archeologii

Profesor Aleksander Gieysztor— przyjaciel archeologii i archeologów

PROFESOR ALEKSANDER GIEYSZTOR — PRZYJACIEL ARCHEO LOGII I ARCHEOLOGÓW

We wspomnieniu o Profesorze Aleksandrze Gieysztorze Henryk Samsonowicz napi-sa³, ¿e by³ on archeologiem1. Otó¿ Profesor nie by³ archeologiem w dos³ownym znaczeniu,nigdy nie prowadzi³ badañ wykopaliskowych, nie napisa³ te¿ ¿adnej pracy œciœle archeolo-gicznej. A jednak w³aœnie Jemu archeologia polska zawdziêcza bardzo wiele, bowiem jakma³o kto po zakoñczeniu II wojny œwiatowej rozumia³ on i ceni³ wk³ad archeologiiw poznanie historyczne. Traktuj¹c archeologiê jako samodzieln¹ dyscyplinê historyczn¹,zalicza³ j¹ do nauk pomocniczych historii, maj¹c na wzglêdzie jej miejsce w odtwarzaniudziejów ludzkoœci.

Profesor, bêd¹c przede wszystkim historykiem wieków œrednich, wiedzia³, ¿e wobecubóstwa Ÿróde³ pisanych i braku nadziei na powiêkszenie ich zasobu, dla rozwi¹zaniawielu istotnych problemów, zw³aszcza tych dotycz¹cych pocz¹tków pañstwowoœci polskiej,nie wystarczy sporz¹dzenie nowych kwestionariuszy pytañ czy skonstruowanie nowychteorii badawczych, nale¿y natomiast dotrzeæ do ukrytych pok³adów informacji. Aby touczyniæ, trzeba przede wszystkim pozyskaæ Ÿród³a materialne, a nastêpnie zinterpreto-waæ je z zastosowaniem w³aœciwego warsztatu badawczego. Dlatego te¿ Profesor zaw-sze popiera³ prowadzenie prac wykopaliskowych, ¿ywo siê nimi interesowa³ i namawia³swoich uczniów do pog³êbiania wiedzy w tej dyscyplinie historycznej. Przywi¹zywa³ wieleuwagi do prowadzenia studiów multidyscyplinarnych, zw³aszcza w dziedzinie historiikultury materialnej, ³¹cz¹cych pog³êbion¹ wiedzê i warsztat historyka z umiejêtnoœcia-mi archeologa, etnografa, historyka sztuki, numizmatyka, religioznawcy, a nierzadkoi przyrodnika.

S¹dzê, ¿e niewielu z archeologów pamiêta, a m³odsi z pewnoœci¹ nie wiedz¹, ¿e tow³aœnie Profesor wprowadzi³ do polskiej literatury mediewistycznej termin wczeœniejszeœredniowiecze, który wcale nie oznacza najstarszego œredniowiecza s³owiañskiego2, a wy-³¹cznie okres kszta³towania siê pañstw s³owiañskich.

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 „Polityka” 1999, nr 8 (2181), s. 76.2 Do takiego nieporozumienia terminologicznego dosz³o na ostatniej wystawie S³owianie w Europie wcze-

œniejszego œredniowiecza w Pañstwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie. W wydanym przy tej okazjikatalogu zamieszczono artyku³ Profesora, Pó³trzecia wieku badañ staro¿ytnoœci s³owiañskich [w:] S³owianie

Page 70: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Swoje archeologiczne zainteresowania móg³ Profesor rozwin¹æ w chwili podjêcia poII wojnie œwiatowej, w koñcu lat czterdziestych, przygotowañ do obchodów tysi¹cleciapañstwa polskiego. To wówczas, gdy w 1948 r. sta³ siê cz³onkiem Kierownictwa Badañ nadPocz¹tkami Pañstwa Polskiego, a nastêpnie w latach 1953–1955, kiedy wraz z innymibadaczami doprowadzi³ do powstania Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN i zosta³jego wicedyrektorem, rozpoczê³a siê przygoda Profesora z archeologi¹. Przygoda tymciekawsza, ¿e podjête lub nadzorowane przez te instytucje prace wykopaliskowe dostar-czy³y ca³kiem nieoczekiwanych odkryæ o olbrzymim ciê¿arze gatunkowym, radykalniezmieniaj¹c nasz¹ dotychczasow¹ wiedzê o pocz¹tkach pañstwowoœci polskiej.

Nie miejsce tu na ocenê przeprowadzonych wówczas prac wykopaliskowych, a zw³a-szcza proponowanych przez archeologów interpretacji, które w pewnym stopniu zosta-³y w póŸniejszych latach zweryfikowane negatywnie. Wa¿ne jest to, ¿e dziêki tym bada-niom polska archeologia utrwali³a swoje miejsce wœród nauk historycznych, rozwinê³y siêuniwersyteckie studia archeologiczne, wykreowane zosta³o liczne grono polskich archeo-logów, a pope³nione wówczas b³êdy mobilizowa³y do kolejnych badañ. Profesor z racjizajmowanego stanowiska, ale przede wszystkich z powodu w³asnych zainteresowañ, staleby³ obecny zarówno na badanych stanowiskach archeologicznych (tu nale¿y wspomnieæo szczególnym zainteresowaniu badaniami tzw. Grodów Czerwieñskich), jak i na organi-zowanych w trakcie ich prowadzenia sesjach i konferencjach. Jego postaæ z ³atwoœci¹rozpoznajemy na licznych fotografiach i odnajdujemy w spisach uczestników.

Bibliografia prac Profesora za lata 1935–19883 obejmuje kilkadziesi¹t obszernychi drobnych publikacji, referatów i g³osów w dyskusjach na archeologicznych konferen-cjach krajowych i miêdzynarodowych, poœwiêconych dorobkowi oraz ocenie polskich pracarcheologicznych i proponowanych interpretacji, w kontekœcie ich wk³adu w poznaniepolskiego wczesnego œredniowiecza, sprawozdañ z odbytych wycieczek4, a przede wszyst-

70 EL¯BIETA KOWALCZYK

w Europie wczeœniejszego œredniowiecza, red. M. M i œ k i e w i c z, Warszawa 1998, s. 15–23 (wraz ze streszcze-niem angielskim). Nikt nie przypuszcza³, ¿e by³o to po¿egnanie Profesora z archeologi¹.

3 Pe³n¹ bibliografiê prac Profesora za lata 1935–1975 zestawi³y Maria Koczerska, Ewa Suchodolska i JaninaZwoliñska w Cultus et cognitio. Studia z dziejów œredniowiecznej kultury, Warszawa 1976, s. 9–56 oraz MariaKoczerska za lata 1976–1988 wraz z uzupe³nieniami w Kultura œredniowieczna i staropolska. Studia ofiarowaneAleksandrowi Gieysztorowi w piêædziesiêciolecie pracy naukowej, Warszawa 1991, s. 5–24. Pragnê zwróciæ uwagêna to, ¿e w obu opracowaniach autorki czasami jednym numerem obejmowa³y kilka odrêbnych publikacji (np.szersz¹ i wê¿sz¹ wypowiedŸ, odpowiedzi w dyskusji), a opuszczenie numerów w niektórych czasopismach, przybraku ci¹g³ej paginacji, zmusza do w³asnych poszukiwañ. Odnotowujemy te¿ pominiêcia pojedynczych publikacji.

4 Rozpoczyna je pominiêta w bibliografiach pozycja A. Gieysztora, Wa³y Œl¹skie, PH t. XXXIX, 1949, z. 2,s. 205. Nastêpnie s¹ to: Periodyzacja dziejów polskich do wieku XIII na podstawie badañ historycznych i archeolo-gicznych [w:] Pierwsza Konferencja Metodologiczna Historyków Polskich w Otwocku t. I, Warszawa 1953, s. 228––243; Sesja naukowa poœwiêcona badaniom nad pocz¹tkami pañstwa polskiego w Toruniu w dniach 29–30 listopa-da 1952 r., „Zapiski TNT” r. XIX, 1953, s. 346–348; Prace badawcze na obszarze Grodów Czerwieñskich, KH t. LX,1953, nr 1, s. 302–316; Polskie badania w Grodach Czerwieñskich w latach 1952 i 1953, „Kwartalnik InstytutuPolsko–Radzieckiego” t. III, 1954, nr 1–6, s. 144–153; Badania nad pocz¹tkami formacji feudalnej i powstawa-niem pañstwa polskiego, prowadzone w dziesiêcioleciu 1945–1954 [w:] Pierwsza Sesja Archeologiczna IHKM PANw Warszawie 5 V–8 V 1955, Wroc³aw 1957, s. 237–267 i 289–295 oraz streszczenie tej wypowiedzi [w:] „Spra-wozdania z czynnoœci i posiedzeñ PAN” t. III, 1955, s. 119–121; Dzieje staro¿ytne i œredniowieczne Œl¹ska,KH t. LXVI, 1959, nr l, s. 275; Odkrycia archeologiczne w Kaliszu, ibidem, s. 277–278; Problemy historii Bêdzina,

Page 71: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

kim z dzia³alnoœci Kierownictwa Badañ5. Wiêkszoœæ z nich opublikowana zosta³a w cza-sopismach historycznych: „Przegl¹d Historyczny”, „Przegl¹d Zachodni”, „KwartalnikHistoryczny”, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, a celem ich by³o zapozna-nie œrodowiska historycznego, czy nawet szerzej — inteligenckiego, z osi¹gniêciami pol-skiej archeologii œredniowiecznej, wskazanie wspólnych z histori¹ perspektyw badawczychczy istoty i potrzeby podjêcia badañ nad histori¹ kultury materialnej6. Nie zabrak³o te¿prac przedstawiaj¹cych osi¹gniêcia polskiej archeologii na forum miêdzynarodowym7

i przybli¿aj¹cych polskim badaczom osi¹gniêcia archeologicznych œrodowisk europej-skich8 oraz recenzji prac archeologicznych i numizmatycznych, tak polskich9, jak i ob-

PROFESOR ALEKSANDER GIEYSZTOR — PRZYJACIEL ARCHEOLOGII I ARCHEOLOGÓW 71

ibidem, s. 278–279; Zakres badañ nad pocz¹tkami pañstwa polskiego a prace archeologiczne i historyczne nadnajstarsz¹ Wiœlic¹ [w:] I Konferencja Naukowa w Warszawie 23 i 24 marca 1960. Referaty i dyskusje, Warszawa1962, s. 7–13, 98–101; Ba³towie i S³owianie w staro¿ytnoœci i we wczesnym œredniowieczu (Sympozjum polsko–ra-dzieckie poœwiêcone kontaktom ba³tos³owiañskim), KHKM t. XIV, 1966, nr 1, s. 129–131; g³os w dyskusji na tym¿esympozjum, „Acta Baltico–Slavica” t. VI, 1969, s. 259–262; Aux origines de la ville slave: ville de grands et villed’État aux IXe–XIe siècle [w:] I Miêdzynarodowy Kongres Archeologii S³owiañskiej. Warszawa 14–18 IX 1965, t. IV,Warszawa 1968, s. 129–135; ibidem, g³os w dyskusji, s. 169–171; Najstarsze grody przed X wiekiem. Uk³adurbanistyczny w wiekach X–XII i pocz¹tki jego przebudowy w wieku XIII [w:] Sztuka polska przedromañskai romañska do schy³ku XIII wieku, Warszawa 1971, cz. l, s. 55–68.

5 Polskie millenium. Z zagadnieñ wspó³pracy historii i archeologii wczesnodziejowej, PH t. XXXVIII, 1948,z. dod. s. 391–406; Badania nad pocz¹tkami pañstwa polskiego, ibidem, t. XXXIX, 1949, nr 2, s. 202–205; Programprac nad pocz¹tkami pañstwa polskiego, „Ochrona Zabytków” t. II, 1949, nr 3, s. 145–154; Badania nad genez¹pañstwa polskiego, „Przegl¹d Zachodni” t. VI, 1950, t. I, nr 3–4, s. 169–195; Badania pocz¹tków pañstwa polskiego,„¯ycie Nauki” t. V, 1950, nr 1–2, s. 79–88; O przegl¹dowym atlasie wczesnodziejowym ziem polskich, „Sprawozda-nia PAU” t. LI, 1950, s. 210–211; Problematyka i organizacja badañ nad pocz¹tkami pañstwa polskiego, „Wiado-moœci Historyczne” t. III, 1950, nr 2 (11), s. 15–25; Polskie badania wczesnodziejowe w r.1950, „Przegl¹d Zachod-ni” t. VII, 1951, t. I, nr 1–2, s. 193–263; Badania nad polskim wczesnym œredniowieczem, ibidem, t. VIII, 1952,t. II, nr 5–8, s. 299–365; Dorobek badañ nad polskim wczesnym œredniowieczem 1948–1952, „¯ycie Nauki” t. VII,1952, nr 7–8, s. 195–202; Kierownictwo badañ nad pocz¹tkami pañstwa polskiego, „Przegl¹d Zachodni” t. IX,1953, t. I, nr 1–3, s. 206–254; Kierownictwo badañ nad pocz¹tkami pañstwa polskiego w latach 1949–1952, „ZapiskiArcheologiczne” z. 2, 1953, s. 56.

6 Niektóre potrzeby badañ nad materialnymi warunkami bytu we wczeœniejszym œredniowieczu polskim,KHKM t. II, 1954, nr 4, s. 599–618; W sprawie historii kultury materialnej, „Nauka Polska” t. IV, 1956, nr l,s. 37–46; g³os w dyskusji Koncepcja historii kultury materialnej, KHKM t. XIX, 1971, nr 1, s. 114.

7 Jest to sprawozdanie napisane razem z W. H e n s l e m i K. M a j e w s k i m: Polskiej archeologiczeskijeissledowanija poslednich let, „Sowietskaja Archeologija” t. XXIV, 1955, s. 155–171; oraz wiêksze opracowanieprzygotowane z W. H e n s l e m, Archaeological Research in Poland, Warsaw 1958; Archäologische Forschungenin Polen, Warschau 1958; Les recherches archéologiques en Pologne, Varsovie 1958; a ponadto Villages désertés:bilan de la recherche polonaise [w:] Villages désertés et histoire économique, XIe–XIIIe siècle, Paris 1965, s. 607–612.

8 Badania wczesnodziejowe w Czechos³owacji, „Przegl¹d Zachodni” t. VII, 1951, t. 1, nr 3–4, s. 379–389;Kronika: Belgia, Syria, „Archeologia” t. III, 1949, s. 384, 396; Kronika: Francja, Szwajcaria, ibidem, t. IV,1950–1951, s. 159, 163; Kronika: Belgia, Francja, Niemcy, Izrael, ibidem, t. V, 1952–1953, s. 353, 357–358, 365,373; Zagadnienia archeologiczne na Rzymskim Kongresie Historyków, KH t. LXIII, 1956, nr 3, s. 221–227; Z po-granicza archeologii i innych nauk pomocniczych na Kongresie Historyków w Rzymie w 1955 r., „Archeologia”t. VIII, 1956, s. 105–112; Z wczesnoœredniowiecznych badañ archeologicznych w Holandii, KHKM t. VIII, 1960,nr 1, s. 145–148; Prace nad wydobyciem okrêtu Wasa, ibidem, t. IX, 1961, nr 1, s. 176–177.

9 W. H e n s e l, Najdawniejsze stolice Polski, Gniezno, Kruszwica, Poznañ, Warszawa 1960, APH t. V, 1962,s. 207–208; R. K i e r s n o w s k i, Pieni¹dz kruszcowy w Polsce wczesnoœredniowiecznej, ibidem, t. VII, 1962,s. 123–125; Odkrycia w Wiœlicy, Warszawa 1963 oraz Badania archeologiczne w okolicy Wiœlicy, red. W. A n t o -

Page 72: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

cych10, a nawet prac popularyzuj¹cych nowe odkrycia archeologiczne w szerokich krêgachspo³eczeñstwa polskiego11. Wœród recenzowanych prac znalaz³a siê nawet pozycja doty-cz¹ca zastosowania fotograficznych metod dokumentacyjno–badawczych w archeologii12.Kilkakrotnie artyku³, wstêp lub pos³owie napisane przez Profesora wprowadza³o czytel-

nika w problematykê badawcz¹ lub przybli¿a³o sylwetkê autora13, a przyczynki i artyku³y14,zw³aszcza te zamieszczone w „S³owniku staro¿ytnoœci s³owiañskich”15 lub w innych wy-

72 EL¯BIETA KOWALCZYK

n i e w i c z, P. B i e g a ñ s k i, Warszawa 1963, Rozprawy Zespo³u Badañ nad Polskim ŒredniowieczemUniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiej, t. I, II, „Nowe Ksi¹¿ki”, 1964, nr 15 (436), s. 625–627;S. K u b i a k, Monety pierwszych Jagiellonów 1387–1444, Wroc³aw 1970, Ser. t. XVIII, 1973, s. 253–254; Wœródstaro¿ytnoœci s³owiañskich (Ma³y s³ownik kultury dawnych S³owian, red. L. L e c i e j e w i c z, Warszawa 1972),„Nowe Ksi¹¿ki”, 1973, nr 7, s. 9–10; Grodziska Mazowsza i Podlasia (w granicach dawnego województwa warszaw-skiego), Wroc³aw 1976, KHKM t. XXV, 1977, nr 4, s. 550–551.

10 I. B o r k o v s k y, O poèatcich praského hradu a o nejstaršim kostæle v Praze, Praha 1949, „Biuletyn HistoriiSztuki i Kultury” t. XI, 1949, nr 1–2, s. 145–147; V. V a n e è e k , Prvnich tisic let. Pøedstátni spoleèenská organizaèea vznik statu u èeskych Slovanu, Praha 1949, PH t. XLI, 1950, s. 268–273; „Archeologické Rozhledy” t. III, 1951,KH t. LIX, 1952, s. 153–154; E. E. G r e e n, Industrial Archaeology, „Transactions of the Lancashire and CheshireAntiquarian Society” t. LXIX, 1959, KHKM t. XI, 1963, nr 3, s. 472; ¼ archéologie du village médiéval, Louvain1967, S6r. t. XIV, 1969, s. 256.

11 O ochronê najstarszych œwiadectw dziejów polskich, „Ziemia” t. XLI, 1950, nr 5–6, s. 89–92; Pierwsze wynikibadañ nad pocz¹tkami pañstwa polskiego, „Wieœ” t. VII, 1950, nr 3 (234) s. 7; Ku odleglejszym pocz¹tkom naszegopañstwa i naszej narodowoœci, I: W pierwszych wiekach naszej ery, II: Powstanie spo³eczeñstwa feudalnego, pañstwai narodowoœci polskiej, „Dawna Kultura” t. II, 1955, nr 2, s. 49–56; nr 4, s. 185–194; Narodziny pañstwa polskiego.Polska przedmieszkowa, „Kalendarz Robotniczy”, 1960, s. 38–48; Rewindykacja Polski najstarszej, (rec.) P. Jasie-nica, S³owiañski rodowód, Warszawa 1961, „Nowe Ksi¹¿ki”, 1962, nr 8 (288), s. 457–458; a tak¿e Pos³owie dowyd. 3 tej ksi¹¿ki, Warszawa 1978, s. 334–335.

12 (rec.) E. M a t t h e w s, Photography in Archaeology and Art, London 1968, Ser. t. XIV, 1970, s. 275–276.13 Przedmowa w: A. ¯ a k i, Pocz¹tki Krakowa, Kraków 1965, s. 5–6; wspomnienie o Józefie Kostrzewskim,

T³umacz przesz³oœci z pomników po niej pozosta³ych, „Kultura”, 1969, nr 46, s. l, 8; Przedmowa w: J. A n t o n i e -w i c z, Ba³towie zachodni w V w. p. n. e. — V w. n. e. Terytorium, podstawy gospodarcze i spo³eczne plemionprusko–jaæwieskich i letto–litewskich, oprac. J. T y s z k i e w i c z, Olsztyn 1979, s. IX–XII.

14 Archeologia i numizmatyka na Mazowszu przed 170 laty, „Z otch³ani wieków” t. XXVII, 1961, z. 4,s. 366–367; Urz¹d wojewodziñski we wczesnych pañstwach s³owiañskich w IX–XI wieku, „Archeologia Polski”t. XVI, 1967, s. 317–325.

15 S¹ to nastêpuj¹ce artyku³y: Chronologia; Ewangeliarz z Cividale; Jaæwie¿; Lotaryngia; Ma³opolska; Moj¿eszWêgrzyn [w:] S³ownik staro¿ytnoœci s³owiañskich, z. dyskusyjny, Wroc³aw 1958, s. 20–21, 33, 52–53, 61, 67–68,71–72; dwa pierwsze artyku³y, ibidem, t. I, cz. 2, Wroc³aw 1962, s. 260–261, 462–463 oraz Dokumenty jako Ÿród³ado historii Polski wczesnofeudalnej, ibidem, s. 360–361; Feudalizm w Polsce; Gospodarka naturalna i towaro-wo–pieniê¿na, ibidem, t. II, cz. l, Wroc³aw 1964, s. 25–35, 133–136; Iro–szkockie zwi¹zki z Polsk¹; Jaæwie¿ (2, 4);Kalisz (2), ibidem, t. II, cz. 2, Wroc³aw 1965, s. 292, 305, 306–308, 353–356; Leszek I, II, III; Leszek, syn Siemowita;Litzike; Lotaryngia; Ma³opolska; Mazowsze; Miasta: III. Polska; Mieszko, syn Mieszka I; Mieszko II; Moj¿eszWêgrzyn, ibidem, t. III, cz. l, Wroc³aw 1967, s. 48–49, 82, 90–91, 159, 186–188, 218–224, 249–250, 278; Oda;Odolan, ibidem, t. III, cz. 2, Wroc³aw 1968, s. 457, 458; Patrocinia; Piast; Pismo ³aciñskie wœród S³owian; Polanie(polscy); Polska; Pompiliusz I i II, ibidem, t. IV, cz. 1, Wroc³aw 1970, s. 44–46, 70–71, 116–117, 181–182, 187–193;226–227; Schinesghe, Siemomys³; Siemowit (2); Star¿owie (2); Œwiêtope³k (trzeci syn Mieszka I z Ody), ibidem,t. V, Wroc³aw 1975, s. 93, 168, 169, 402–403, 585; Tegernsee (2); Trzemeszno (2); Tyniec (1), ibidem, t. VI, cz. 1,Wroc³aw 1977, s. 41, 191–192, 234–235; Wanda (2); Warta (2); Wis³a; W³ócznia; Wojewoda, ibidem, t. VI, cz. 2,Wroc³aw 1980, s. 311, 337–338, 486–487, 543, 551–552. Uwaga: cyfra w nawiasie oznacza, ¿e na artyku³ sk³adasiê z kilku odrêbnych wypowiedzi pisanych przez badaczy ró¿nych dyscyplin nauki.

Page 73: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

dawnictwach leksykonowych16, wzbogaca³y archeologów i badaczy innych dyscyplin o wie-dzê historyczn¹ i archeologiczn¹, wprowadza³y w œredniowieczne dzieje Polski i krajóws³owiañskich oraz Europy. Nie s¹ to oczywiœcie wszystkie publikacje, w których Profesorwykorzystywa³ osi¹gniêcia polskiej archeologii.

By³ te¿ Profesor przez wiele lat redaktorem naczelnym lub wspó³redaktorem czaso-pism: „Kwartalnika Historii Kultury Materialnej” (1953–1968), „Studiów Wczesnoœre-dniowiecznych” (1955–1962), „Archaeologia Polona” (1958–1968) i serii Studia i Mate-ria³y z Historii Kultury Materialnej (1957–1970) oraz archeologicznych wydawnictw po-kongresowych17. Szczególne wa¿ne miejsce w tej pracy redakcyjnej zajmuj¹ „KwartalnikHistorii Kultury Materialnej” i Studia i Materia³y z Historii Kultury Materialnej. Bêd¹credaktorem „Kwartalnika”, nie tylko ukierunkowa³ jego profil naukowy i skupi³ w RadzieRedakcyjnej najwybitniejszych przedstawicieli nauk historycznych, ale do pracy w Komi-tecie Redakcyjnym wci¹gn¹³ przedstawicieli nowego pokolenia historyków: Zofiê Pod-wiñsk¹, Teresê W¹sowicz, Tadeusza Lalika, Tadeusza Ros³anowskiego, Janusza Sztety³³ê,którzy nie tylko na trwa³e zapisali siê w polskiej nauce, ale póŸniej, po odejœciu Profesoraz IHKM i Redakcji, kontynuowali jego ideê. Najwa¿niejsz¹ wartoœci¹ tego czasopismaby³a i jest jego interdyscyplinarnoœæ obejmuj¹ca wszystkie etapy dziejów ludzkoœci, otwar-cie na nowe propozycje badawcze p³yn¹ce ze wszystkich oœrodków i instytucji naukowych,a przede wszystkim umo¿liwianie startu m³odym uczonym. Szczególny nacisk k³ad³ Pro-fesor na zamieszczanie streszczeñ wszystkich artyku³ów w jêzykach kongresowych, a póŸ-niej publikowanie obcojêzycznych artyku³ów, u³atwiaj¹cych œledzenie osi¹gniêæ nauko-wych spoza Polski. Upowszechnianiu polskiej nauki s³u¿y³o powo³anie, ukazuj¹cego siêco dwa lata, specjalnego dodatku do KHKM — „Ergonu” (1958–1966), wydawanegow jêzykach kongresowych. Jeszcze inn¹ cech¹ tego czasopisma by³o prowadzenie obszer-nych dzia³ów recenzji i sprawozdañ z publikacji polskich i obcych oraz kroniki naukowej,a tak¿e, co warto podkreœliæ w obecnej dobie, dba³oœci o rzetelny aparat naukowy i po-prawny jêzyk publikowanych prac.

Seria Studia i Materia³y z Historii Kultury Materialnej, a w³aœciwie cztery tworz¹cej¹ podserie: Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego i Studia z Dziejów Górnictwai Hutnictwa, ukazuj¹ce siê od 1957 r., Studia z Dziejów Rzemios³a i Przemys³u wydawaneod 1961 r. oraz Studia z Dziejów Osadnictwa zainicjowane w 1963 r., dowodnie obrazuj¹rozmach i potencja³ intelektualny polskiej nauki historycznej. Jest to godne przypomnie-nia w chwili, gdy nauka polska sprowadzona zosta³a do roli natrêtnego ¿ebraka, a ksiêgar-nie pe³ne s¹ piêknie wydanych, ale najczêœciej w¹tpliwej jakoœci t³umaczeñ prac obcych.

Ten etap zainteresowañ archeologi¹ zosta³ uwieñczony udzia³em Profesora w zorga-nizowaniu w 1960 r. wielkiej wystawy millenijnej w Pañstwowym Muzeum Archeologicz-nym w Warszawie, przygotowanej razem z profesorami Witoldem Henslem, Kazimie-rzem Majewskim oraz wieloma wspó³pracownikami, a tak¿e opublikowaniem wraz zeStanis³awem Herbstem i Bogus³awem Leœniodorskim dwóch obszernych opracowañ po-œwiêconych polskiemu tysi¹cleciu, podsumowuj¹cych badania nad tysi¹cleciem pañstwa

PROFESOR ALEKSANDER GIEYSZTOR — PRZYJACIEL ARCHEOLOGII I ARCHEOLOGÓW 73

16 S¹ to artyku³y: Cyrylica, Ikonoklazm, Lutomiersk, Papier [w:] S³ownik historyczny sztuk plastycznych. Zeszytdyskusyjny, cz. 1, Warszawa 1951, szp. 32–34, 41–45, 54–57, 95–97.

17 I Miêdzynarodowy Kongres Archeologii S³owiañskiej. Warszawa 14–18 IX 1965, [ t. III] Sekcja 3. Formowa-nie siê pañstw s³owiañskich, Wroc³aw 1970.

Page 74: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

polskiego, wydanych w kilku wersjach jêzykowych18, kilkakrotnie wznawianych oraz ju¿samodzielnie wydan¹ ich wersjê popularnonaukow¹19.

Swoich spotkañ z archeologi¹ nie przerwa³ Profesor z chwil¹ zakoñczenia dzia³alno-œci Kierownictwa Badañ. Nadal ¿ywo interesowa³y go osi¹gniêcia kolegów i zawsze wyko-rzystywa³ ich odkrycia dla pe³niejszego ukazania nie tylko podstawy Ÿród³owej omawia-nych zagadnieñ, ale i dla wprowadzenia nowych aspektów interpretacyjnych. Tak by³ow przypadku badañ nad religi¹ S³owian, czy dziejami Mazowsza i Warszawy.

Uprzywilejowan¹ pozycjê wœród archeologicznych zainteresowañ Profesora zajmo-wa³y prace wykopaliskowe prowadzone w Warszawie i jej najbli¿szym otoczeniu oraz naMazowszu. Niestety, z przykroœci¹ nale¿y stwierdziæ, i¿ zdarza³o siê, ¿e prowadzili je, niewaham siê u¿yæ tego okreœlenia, pseudobadacze, którzy do wiedzy o pocz¹tkach Warszawywnieœli pó³prawdy lub ustalenia ca³kowicie nieprawdziwe, nadu¿ywaj¹cy autorytetu Pro-fesora dla w³asnych, przyziemnych potrzeb. Badania nad pocz¹tkami Warszawy zaowo-cowa³y wypowiedziami Profesora o pocz¹tkach jej póŸniejszych dzielnic: Jazdowa, ¯oli-borza, Pragi, Mokotowa, Woli, Œródmieœcia20, co w znacznym stopniu u³atwia³o archeo-logom osadzenie rezultatów w³asnych badañ w rzeczywistoœci historycznej.

Gdy w 1971 r. do³¹czy³ Profesor do grona uczonych przygotowuj¹cych i nadzoruj¹-cych odbudowê Zamku Królewskiego w Warszawie, wiele uwagi poœwiêci³ prowadzo-nym tu badaniom archeologicznym, które poprzedzi³y prace przed rekonstrukcj¹ tejbudowli. Z jego inicjatywy powsta³ na Zamku, na pocz¹tku lat osiemdziesi¹tych, OœrodekArcheologiczny kierowany przez Krystynê Przybysz. Zabytki pozyskane w czasie pracwykopaliskowych prowadzonych na Zamku i w jego najbli¿szej okolicy znalaz³y siê nasta³ej ekspozycji.

Pozostaj¹c entuzjast¹ badañ archeologicznych, potrafi³ Profesor zachowaæ w³aœciwydystans do niektórych przedstawicieli tej dyscypliny, ich postaw naukowych i — co tu du¿omówiæ — moralnych, a tak¿e do ich osi¹gniêæ badawczych, czêsto zalecaj¹c swoim ucz-niom ostro¿noœæ w korzystaniu z ich dorobku. Jednoczeœnie wrodzona ¿yczliwoœæ i chybawiara w mo¿liwoœæ naprawy natury ludzkiej powodowa³y, ¿e w otoczeniu Profesora cojakiœ czas pojawiali siê pojedynczy przedstawiciele tej dyscypliny, prezentuj¹cy przeciêtnypoziom przygotowania erudycyjnego i warsztatowego, pragn¹cy zrobiæ karierê naukow¹w cieniu Profesora lub podbudowaæ swój wizerunek. Profesor tolerowa³ ich obecnoœæ,a nawet podejmowa³ siê recenzji ich prac naukowych lub prac powstaj¹cych pod ichkierunkiem, wychodz¹c ze s³usznego za³o¿enia, ¿e nie mo¿na karaæ doktoranta za brak

74 EL¯BIETA KOWALCZYK

18 Dla uproszczenia podajê tylko numery publikacji w pierwszej z bibliografii wymienionych w przyp. 3:nr 227–228, 236–238, 315–319, 322, 326–327, 344–346, 383, 414–415, 419, 422–424, 489, 526–527.

19 Jak wy¿ej 229, 231, 232, 234.20 Przesz³oœæ Starej i Nowej Warszawy [w:] Trakt Starej Warszawy, red. D. K o b i e l s k i, Warszawa 1953,

s. 79–84; Pocz¹tki ¿ycia miejskiego nad œrodkow¹ Wis³¹ i geneza Warszawy, „Rocznik Warszawski” t. VII, 1966,s. 45–50; Jazdów — poprzednik Warszawy [w:] Liber Josepho Kostrzewski octogenario a veneratoribus dicatus,Wroc³aw 1968, s. 502–516; Pradzieje ¿oliborskie: od wczesnego œredniowiecza do po³owy XVIII wieku [w:] ¯oliborzwczoraj, dziœ, jutro, Warszawa 1970, s. 9–24; Praga najstarsza (miêdzy X i XIV w.) [w:] Dzieje Pragi, Warszawa1970, s. 7–24; Na po³udnie od Warszawy przed po³ow¹ XVIII w. [w:] Dzieje Mokotowa, red. J. K a z i m i e r s k i,Warszawa 1972, s. 17–35; Wielka Wola a Warszawa œredniowieczna [w:] Dzieje Woli, red. J. K a z i m i e r s k i,Warszawa 1974, s. 19–28; Œródmieœcia Warszawy dzieje najstarsze [w:] Dzieje Œródmieœcia, red. J. K a z i m i e r s k i,Warszawa 1975, s. 29–46.

Page 75: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

w³aœciwej opieki naukowej ze strony promotora i zamykaæ mu drogi do dalszej karieryzawodowej. Zdarza³y siê przy tym wrêcz anegdotyczne sytuacje. Oto na przyk³ad w recen-zji jednej z archeologicznych prac doktorskich Profesor wyrazi³ pogl¹d, ¿e przedstawionapraca z³o¿ona jest w³aœciwie z trzech innych. Niestety, tej aluzji nie poj¹³ ani promotor,ani doktorant i ku zdziwieniu Profesora autor pracy zacz¹³ upowszechniaæ opiniê, ¿eprzed³o¿ona praca ma wartoœæ trzech rozpraw doktorskich.

Uczestnicy prowadzonego przez Profesora seminarium magisterskiego nader czê-sto pisali prace z pogranicza historii i archeologii oraz innych dyscyplin historycznych.Niektórzy z nich obok studiów historycznych uczêszczali na zajêcia z archeologii, koñcz¹cje zdobyciem drugiego magisterium, innym z przyczyn pozanaukowych mo¿liwoœæ têodebrano.

Na seminariach doktorskich organizowanych do koñca roku akademickiego1997/1998, które godzi³oby siê raczej nazwaæ kolokwiami mediewistycznymi, problematy-ka archeologiczna, czy szerzej z zakresu historii kultury materialnej, by³a stale obecna. Naspotkaniach tych sta³ymi lub czêstymi goœæmi byli przez wiele lat archeolodzy TeresaUzdowska, El¿bieta D¹browska, doje¿d¿aj¹ca pocz¹tkowo z Krakowa, Jerzy Kruppé, JanSieklicki, Stanis³aw Tabaczyñski, Halszka Szo³drska, Teresa Liana, Janusz Kramarek,archeolog–numizmatyk Stanis³aw Suchodolski, architekt Jerzy Tomaszewski, specjalizu-j¹cy siê w opracowywaniu odkopywanych reliktów architektury romañskiej, historycy–ar-cheolodzy Zofia Podwiñska, Maria Dembiñska, Marta M³ynarska–Kaletynowa, HalinaModrzewska, Jan Tyszkiewicz, El¿bieta Kowalczyk oraz historycy stale wspó³pracuj¹cyz archeologami Teresa Dunin–W¹sowicz, Teresa i Ryszard Kiersnowscy, Tadeusz Ros³a-nowski, Kazimierz Pacuski, póŸniej Leszek S³upecki, prowadz¹cy badania nad wierzenia-mi ludów s³owiañskich i nordyckich. Prawie wszyscy s¹ dziœ profesorami tytularnymi lubuniwersyteckimi. Od czasu do czasu pojawiali siê i inni archeolodzy, pragn¹cy przedstawiæwyniki swoich badañ oraz us³yszeæ opiniê Profesora i bardziej doœwiadczonych kolegów.Nie zdarzy³o siê, aby Profesor komukolwiek odmówi³ mo¿liwoœci przedstawienia swoichbadañ na seminarium czy lektury pracy maj¹cej iœæ do druku. Gdy dostrzega³ braki lubu³omnoœci przedstawionych ustaleñ, a nie chcia³ zniechêcaæ autora do dalszych studiów,komentowa³ to dobrze znanymi s³owami: „ja bym siê temu jeszcze dok³adnie przyjrza³”lub „przespa³bym siê z tym zagadnieniem”. Nigdy te¿ ¿aden z uczestników seminariów niezosta³ zniechêcony do swoich badañ. Nader czêsto w trakcie dyskusji raczy³ nas Profesoropowieœciami o genezie jakichœ obyczajów, tradycji kulturowych, etymologii s³ów. Dyspo-nuj¹c wiedz¹ nie do ogarniêcia przez nas, wskazywa³ mo¿liwoœci dalszych poszukiwañ lubpostawienia nowych pytañ i co bardzo wa¿ne, zwraca³ szczególn¹ uwagê na u¿ywaniew mowie i piœmie poprawnego jêzyka polskiego. Zapoznawa³ nas z najnowszymi publika-cjami, zw³aszcza zagranicznymi, do których dostêp bywa³ ograniczony lub wrêcz niemo¿-liwy. Zachêca³ do ich lektury i pisania recenzji oraz do publikowania drobnych prac ju¿w czasie studiów, umo¿liwia³ drukowanie wartoœciowych prac magisterskich, promuj¹cswoich uczniów i umo¿liwiaj¹c im zaistnienie w œrodowisku uczonych.

Uznaj¹c Profesora za swojego mistrza, nie u¿ywaliœmy tego okreœlenia, pamiêtninauczki danej nam na którymœ z seminariów doktorskich. Oto jedna z kole¿anek, w trak-cie prowadzonej dyskusji, chc¹c przywo³aæ jak¹œ opiniê Profesora, u¿y³a zwrotu „jak kiedyœnapisa³ nasz Mistrz”. B³ysk w oku Profesora i natychmiastowa puenta — czy pañstwowiedz¹ kogo nazywano w œredniowieczu mistrzem? — mistrza ma³odobrego! To wystar-czy³o, aby ju¿ nikt nigdy nie odwa¿y³ siê u¿yæ tego s³owa w obecnoœci Profesora.

PROFESOR ALEKSANDER GIEYSZTOR — PRZYJACIEL ARCHEOLOGII I ARCHEOLOGÓW 75

Page 76: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Z koñcem lat szeœædziesi¹tych, wraz z zakoñczeniem obchodów tysi¹clecia pañ-stwa polskiego, w miarê podejmowania coraz wiêkszych obowi¹zków zwi¹zanych z od-budow¹, a nastêpnie z przyjêciem funkcji Dyrektora Zamku Królewskiego w Warszawie(1980–1991), prezesur¹ w Polskiej Akademii Nauk (1981–1984, 1990–1992), zaintereso-wanie Profesora prowadzonymi badaniami wykopaliskowymi nieco os³ab³o. Niemniej od1985 r. by³ On przewodnicz¹cym Rady Naukowej do spraw badañ osady Truso i kilka-krotnie wizytowa³ wykopaliska w Janowie Pomorskim, interpretowane jako pozosta³oœcipo tym pruskim emporium handlowym nad Ba³tykiem. Uczestniczy³ te¿ Profesor w przy-gotowaniach zwi¹zanych z obchodami tysi¹cletniej rocznicy œmierci biskupa praskiegoWojciecha. Z wielk¹ radoœci¹ przyjmowa³ nadal Profesor zaproszenia na wykopaliska, jakchoæby wtedy, gdy w koñcu lat osiemdziesi¹tych uda³ siê z Wojciechem Wróblewskim nabadane wówczas wczesnoœredniowieczne grodzisko w Grodzisku pod Liwem, co zaowo-cowa³o nieco póŸniej recenzj¹ rozprawy doktorskiej tego archeologa.

Na zakoñczenie pozwolê sobie opowiedzieæ ma³e zdarzenie, które g³êboko zapad³ow moj¹ pamiêæ. Oto w sierpniu 1990 r. mia³am prowadziæ badania wykopaliskowe wa³upod³u¿nego o nazwie Szwedzki Wa³, w Zimnej Wodzie, na dawnym pograniczu mazo-wiecko–pruskim. W koñcu roku akademickiego dowiedzia³am siê, ¿e w po³owie sierpniaProfesor bêdzie jecha³ samochodem na konferencjê w Elbl¹gu, a wiêc bêdzie przeje¿d¿a³w pobli¿u prowadzonych przeze mnie wykopalisk. W tym miejscu muszê dodaæ, ¿e tow³aœnie Profesor przed laty ukierunkowa³ moje zainteresowania wa³ami pod³u¿nymi,umo¿liwi³ mi publikacjê napisanej pod jego kierunkiem pracy magisterskiej poœwiêconejWa³om ¯mijowych, a na prowadzonym przez Profesora seminarium doktorskim rozpo-czê³am pisanie rozprawy doktorskiej poœwiêconej polskim wa³om pod³u¿nym, któr¹ ukoñ-czy³am ju¿ w Instytucie Archeologii UW, ale której jednym z recenzentów by³ Profesor.Nie omieszka³am przeto poprosiæ Profesora o z³o¿enie wizyty na wykopaliskach.

Moje napiêcie w oczekiwaniu na zapowiedzian¹ wizytê udzieli³o siê studentom.14 sierpnia, po dwóch godzinach oczekiwania, na leœnej przecince pojawi³a siê s³u¿bowalancia, eskortowana przez samochód jednego ze studentów, który oczekiwa³ Profesora narozstajach leœnych dróg. Z samochodu wysiad³ elegancki pan w stroju prawie terenowym,z mapnikiem przy boku i po dokonaniu prezentacji rozpoczêliœmy przedstawianie naszychtegorocznych osi¹gniêæ. Entuzjazm Profesora przeszed³ moje najœmielsze oczekiwania.To najlepiej zachowane w Polsce umocnienie pod³u¿ne wywar³o na Profesorze olbrzymiewra¿enie. Przyzna³, ¿e nie spodziewa³ siê, ¿e jest tak potê¿ne, tak doskonale zachowanei wkomponowane w krajobraz. Niestety, wizyta nie mog³a trwaæ w nieskoñczonoœæ i podwóch godzinach Profesor opuœci³ nas. Gdy emocje opad³y, zda³am sobie sprawê, ¿e nawykopach dzieje siê coœ dziwnego. Panuje jakaœ nienaturalna cisza. Mocno mnie tozaniepokoi³o, obawia³am siê, ¿e sta³o siê coœ z³ego. Zaczê³am ostro¿nie rozmowê i wów-czas jedna ze studentek, z nieoczekiwan¹ determinacj¹ zada³a mi pytanie: „Czy to by³ napewno Profesor Aleksander Gieysztor?” Oniemia³am, bo przecie¿ wzajemna prezentacjaby³a dokonana, rozmawialiœmy, ¿artowaliœmy, jedliœmy drugie œniadanie. Z kolei ja zada-³am jakieœ pytanie, na które otrzyma³am odpowiedŸ: „Bo my, proszê pani, chcieliœmy siêupewniæ, bo teraz dopiero wiemy, jak powinien wygl¹daæ i jak powinien siê zachowywaæProfesor Uniwersytetu”. I takim pozostanie Profesor w pamiêci tych m³odych archeolo-gów, którzy tylko jeden raz spotkali siê z nim osobiœcie.

76 EL¯BIETA KOWALCZYK

Page 77: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

PRZEMYS£AW MROZOWSKIZamek Królewskiw Warszawie

Aleksander Gieysztor jako badacz i znawca sztuki

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO BADACZ I ZNAWCA SZTUKI

Choæ Aleksander G i e y s z t o r wœród wielu zajmuj¹cych Go dziedzin poznaniahistorycznego ceni³ sobie bardzo równie¿ znajomoœæ historii sztuki, uwa¿a³ siê przedewszystkim za historyka. Trzeba tak s¹dziæ z Jego w³asnych wypowiedzi, miêdzy innymiz wyst¹pienia wiosn¹ 1992 r. na Miêdzynarodowym Kongresie Historii Sztuki w Berlinie,które mo¿na uznaæ za próbê podsumowania Jego wieloletnich doœwiadczeñ intelektual-nych w obcowaniu z histori¹ sztuki. Ju¿ na wstêpie swego wyst¹pienia Gieysztor okreœli³siê jako badacz zajmuj¹cy siê dziejami sztuki z pozycji historyka: „Jeœli historyk wa¿y siêdziœ na podjêcie trudnego zagadnienia przywo³anego tytu³em tego wyst¹pienia — «Sztukai historia, historia i historycy» — — to wynika to z tego, ¿e bardzo go porusza takiepodejœcie do historii sztuki, które zgromadzi³o nas na tym Kongresie”. Poœwiêcony on by³problemom wymiany artystycznej i da³ Gieysztorowi okazjê do bardzo wysokiej ocenypoznawczego znaczenia faktów artystycznych — donios³ego œwiadectwa dorobku cywili-zacyjnego cz³owieka: „historyk w ¿adnym razie nie mo¿e pozostawaæ obojêtny wobecsztuki, która w wêŸle splecionym z inteligencji, uczucia i woli uwiêzi³a œwiadectwa ludz-kiej kreatywnoœci”1.

Nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e Aleksander Gieysztor w ka¿dym dziele sztuki, niezale¿nieod czasu jego powstania, ró¿norodnoœci formy oraz z³o¿onoœci funkcji i przes³ania ideo-wego, dostrzega³ przede wszystkim wartoœciowe Ÿród³o poznania historycznego, równiedlañ wa¿ne, czytelne i wymowne jak narracja dziejopisa, zapiska rocznikarska czy aktprawny. Nie znaczy to jednak, ¿e traktowa³ historiê sztuki s³u¿ebnie — jako naukê tylkowspieraj¹c¹ g³ówny nurt poznania historycznego. Przeciwnie — w pe³ni uznawa³ jejsuwerennoœæ. Nie uwa¿a³ jednak, aby mo¿liwe by³o jej uwolnienie siê od zwi¹zkówz histori¹: „Prawd¹ jest — mówi³ w Berlinie — ¿e autonomii sztuki, czy wrêcz jej niezawi-s³oœci silnie strze¿e nie tylko wola artystów, ale te¿ samo misterium tworzenia i technikijego realizacji oraz szczególne miejsce jakie w systemie wartoœci zajmuje sztuka — — z jejdefinicjami, które sk³onne s¹ sytuowaæ j¹ poza zasiêgiem up³ywu czasu, oddzieliæ odwiedzy od przesz³oœci — — Jeœli jednak dzie³o sztuki dociera do nas poprzez historiêsztuki, wiedzê w pe³ni autonomiczn¹ wœród nauk humanistycznych, istnieje te¿ historia,

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 A. G i e y s z t o r, Art et histoire, histoire et historiens [w:] Künstlerischer Austausch. Artistic Echange. Aktendes XXVIII. Internationalen Kongreses für Kunstgeschichte. Berlin, 15.–20. Juli 1992, Berlin 1993, s. 25.

Page 78: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

która chce byæ globalna, której œwiadectwo jest analizowane i interpretowane wszech-stronnie przez nauki historyczne”2.

Za sferê najbardziej owocnego wspó³dzia³ania historii sztuki i historii uwa¿a³ Giey-sztor ten obszar poznania, który za Janem B i a ³ o s t o c k i m nazwa³ contrat social de l’art— badaj¹cy genezê dzie³a sztuki z perspektywy uwarunkowañ spo³ecznych, nie tylko odstrony jego funkcji, ale kieruj¹cy poznanie „ku narodzinom dzie³a czy faktu artystycznego,narodzinom traktowanym jako odpowiedŸ na oczekiwania czy potrzeby mniej lub bardziejlicznej grupy spo³ecznej lub te¿ jednostki. — — W tej to p³aszczyŸnie wchodzi w grêbadanie przes³añ symbolicznych, których nosicielami mog¹ byæ artyœci, wyzwañ jakie s¹im powierzane i odpowiedzi, których udzielaj¹ poprzez swoje wybory artystyczne i œrodki,jakimi dysponuj¹. Badania socjohistoryczne i poszukiwania ikonograficzne ods³aniaj¹funkcjê pierwotn¹ dzie³a sztuki, tê, jak¹ pe³ni³o ono w œrodowisku wspó³czesnym swemupowstaniu. Funkcje wtórne pojawiaj¹ siê i nawarstwiaj¹ z biegiem lat i stuleci, wypieraj¹club pomniejszaj¹c pierwotne na rzecz innych, przede wszystkim estetycznych — — doktórych dodaæ tu nale¿y wiek i rzadkoœæ, wp³ywaj¹ce na percepcjê dzie³a sztuki jakoobiektu muzealnego, jako zabytku historycznego, jako symbolu”3.

Funkcje estetyczne dzie³a sytuowa³ wiêc Gieysztor w tej hierarchii na drugim planie,ale choæ sztuka interesowa³a go naj¿ywiej w jej przes³aniu ideowym i aspekcie spo³ecz-nym, potrafi³ jak niewielu badaczy dostrzec, oceniæ i doceniæ piêkno form w³aœciwychnajrozmaitszym tworom ludzkiego rêkodzie³a. By³ obdarzony wra¿liwoœci¹ estetyczn¹,ugruntowan¹ niespotykan¹ erudycj¹ artystyczn¹ — znajomoœci¹ i pamiêci¹ dzie³ naj-wybitniejszych i ich najwiêkszych kolekcji. W swych pracach Gieysztor nie zag³êbia³siê jednak w zagadnienia formalne, nie stawia³ przed sob¹ jako problemów badawczychtych kwestii, które stanowi¹ jedno z podstawowych zadañ historii sztuki: dochodzeniapoprzez analizê formy do datowania dzie³a, do jego genezy artystycznej, prób ustalaniajego autorstwa, oceny innowacyjnoœci czy miejsca w ³añcuchu relacji stylowych. Polezainteresowañ Gieysztora usytuowane by³o na poziomie wszechstronnej interpretacjifaktów artystycznych, skupiaj¹c siê przede wszystkim na relacjach miêdzy dzie³em sztukia spo³eczeñstwem.

Wizja historii globalnej, wyznaczaj¹cej tak wa¿ne miejsce zabytkom sztuki w pro-cesie dochodzenia do pe³nego obrazu przesz³oœci, a tym samym — historii sztuki wœródnauk humanistycznych, zarysowa³a siê jednak wyraŸniej dopiero po drugiej wojnieœwiatowej, skrystalizowa³a zaœ jako zagadnienie pierwszoplanowe jeszcze póŸniej.Tymczasem zainteresowania Gieysztora histori¹ sztuki siêgaj¹ czasów znaczniewczeœniejszych — lat jego studiów na Uniwersytecie Warszawskim, œwiadcz¹c tymsamym o jego indywidualnym wyborze i zaciekawieniu zabytkiem jako wa¿nym ele-mentem historycznego poznania. W wywiadzie udzielonym w 1986 r. Marii K o c z e r -s k i e j, na pytanie o studia uniwersyteckie Gieysztor odpowiedzia³: „Mój pobyt nahistorii sztuki by³ doœæ krótki, chocia¿ rzeczywiœcie uczêszcza³em na proseminariumZygmunta Batowskiego, a tak¿e na æwiczenia z historii sztuki œredniowiecznej Micha-³a Walickiego. Studia podwójne, historii i historii sztuki okaza³y siê dla mnie w prak-tyce jednak trudne do po³¹czenia. Po prostu historia znacznie bardziej mnie zafascy-

78 PRZEMYS£AW MROZOWSKI

2 Ibidem, s. 27.3 Ibidem, s. 27–28.

Page 79: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

nowa³a. Niemniej w czasie studiów i potem zawsze stara³em siê byæ stale w kontakciez zabytkiem”4.

Zwi¹zki z histori¹ sztuki, zainicjowane w latach studiów uniwersyteckich okaza³y siêtrwa³e. Zaowocowa³y ju¿ w latach powojennych podjêciem 1 lipca 1945 pracy w Instytu-cie Sztuki i Inwentaryzacji Zabytków, powo³anym wówczas do ¿ycia przy MinisterstwieKultury. Nie by³ to bynajmniej wybór wynikaj¹cy z braku innych mo¿liwoœci. Choæ ju¿w paŸdzierniku tego samego roku Gieysztor obj¹³ stanowisko adiunkta na WydzialeHistorycznym Uniwersytetu Warszawskiego, nadal uczestniczy³ w realizacji zadañ Insty-tutu Sztuki i dzia³aniach podejmowanych przez œrodowisko, anga¿uj¹c siê tak¿e w praceorganizacyjne. Jeszcze na prze³omie sierpnia i wrzeœnia 1945 r. wzi¹³ udzia³ w pierwszejpo wojnie Konferencji Historyków Sztuki i Kultury w Krakowie, której obrady zadoku-mentowa³ bardzo sumiennym sprawozdaniem5. Wœród g³ównych zadañ postawionychwówczas przed œrodowiskiem znalaz³a siê sprawa przeprowadzenia i opublikowania in-wentaryzacji zabytków oraz przygotowania seryjnej edycji Ÿróde³ pisanych do dziejówsztuki polskiej. Gieysztor opracowa³ program maj¹cy s³u¿yæ realizacji tego drugiegozadania, o którego celowoœci decydowa³a w jego przekonaniu potrzeba szerszego wycho-dzenia w badaniach nad sztuk¹ poza zagadnienia estetyczno–formalne i uwzglêdnianiatak¿e kultury artystycznej, co pojmowa³ jako „zespó³ wartoœci wynikaj¹cych z oddzia³ywa-nia sztuki na spo³eczeñstwo”6. D¹¿enie do odnowienia metod badawczych, do ca³oœcio-wego ogl¹du zjawisk historycznych, cechowa³o ju¿ wówczas postawê Gieysztora7. Programedycji Ÿróde³ zak³ada³ przeprowadzenie gruntownej kwerendy i ich szybkie, niskonak³a-dowe publikowanie, bez aparatu krytycznego, w trzech zespo³ach tematycznych: twórca,mecenat artystyczny i obrót dzie³ami sztuki8. Niestety, te ambitnie zarysowane zamierze-nia doczeka³y siê tylko bardzo wyrywkowego urzeczywistnienia. Przed Gieysztorem sta-nê³y niebawem inne, bardzo powa¿ne zadania, nie zajmowa³ siê wiêc wydawaniem Ÿróde³.Jego póŸniejsze publikacje œwiadcz¹ jednak, ¿e z uwag¹ œledzi³ dzia³ania podejmowanew tym zakresie9.

Z ca³¹ pewnoœci¹ wa¿nym doœwiadczeniem badawczym, które w du¿ym stopniu po-g³êbi³o zainteresowania Gieysztora problematyk¹ artystyczn¹, by³o poprowadzenie prze-zeñ badañ nad pocz¹tkami pañstwa polskiego. Zadanie takie, w perspektywie zbli¿aj¹cegosiê millenium, postawili sobie polscy historycy jeszcze w 1948 r. Gieysztor opracowa³program tych badañ. Zak³ada³ on daleko id¹c¹ wspó³pracê archeologów, historykówi przedstawicieli innych dyscyplin, skoncentrowan¹ na kompleksowo poprowadzonych

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO BADACZ I ZNAWCA SZTUKI 79

4 Nauka jako s³u¿ba. W 70–lecie urodzin i 50–lecie pracy naukowej prof. Aleksandra Gieysztora, „KronikaWarszawy” t. LXIII–LXIV, 1985 (wyd. 1986), nr 3–4, s. 122.

5 A. G i e y s z t o r, Ogólnopolska Konferencja Historyków Sztuki w Krakowie 29 VIII–1 IX 1945 r., „BiuletynHistorii Sztuki i Kultury” t. VIII, 1946, s. 128–131.

6 Idem, Stan, potrzeby i plan wydawnictw Ÿróde³ pisanych do dziejów sztuki w Polsce, „Biuletyn Historii Sztukii Kultury” t. VIII, 1946, s. 36.

7 Œwiadczy o tym krytyczne omówienie pracy C. M o r a z é, Trois essais sur histoire et culture — PHt. XXXVIII, 1948, s. 413–415.

8 A. G i e y s z t o r, Stan, potrzeby, s. 41–47.9 Œwiadczy o tym recenzja opartej na Ÿród³ach pracy T. M a ñ k o w s k i e g o, Dzieje wnêtrz wawelskich (KH

t. LIX, 1952, s. 146–147), czy edycji przygotowanej przez O. £ a s z c z y ñ s k ¹ rachunków wawelskich z 1535 r.— KHKM t. II, 1954, s. 257.

Page 80: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

badaniach w najwa¿niejszych centrach pañstwa wczesnopiastowskiego, wyznaczonych napodstawie Ÿróde³ pisanych. W³aœnie skupienie uwagi na wybranych celach mia³o umo¿li-wiæ sformowanie ca³oœciowego obrazu dziejów i kultury Polski u progu jej pañstwowoœci10.

Zreferowany przez Gieysztora program zosta³ bardzo wysoko oceniony przez uczo-nych. Micha³ W a l i c k i dostrzeg³ w nim zarys nowej szko³y badawczej11, zaœ osobaAutora nadawa³a mu rangê „najwiêkszego planowego przedsiêwziêcia w zakresie badañhumanistycznych”12. W interdyscyplinarnym podejœciu do jasno zdefiniowanych celówbadawczych Gieysztor by³ w istocie nowatorski. Postulowa³ powo³anie wyodrêbnionejorganizacyjnie placówki koordynuj¹cej badania. Wychodz¹c naprzeciw tym oczekiwa-niom, powierzono mu Kierownictwo Badañ nad Pocz¹tkami Pañstwa Polskiego, któresprawowa³ do 1952 r., a nastêpnie, jako wicedyrektor Instytutu Historii Kultury Material-nej PAN, do roku 1955. Rzecz jasna w realizacji programu rolê pierwszoplanow¹ odgry-waæ mia³y badania archeologiczne, ale wa¿ny by³ udzia³ reprezentantów innych dyscyplin,tak¿e historii sztuki, przed któr¹, w miarê ods³aniania nowych reliktów wczesnoœrednio-wiecznej kultury artystycznej, przybywa³o zadañ.

W ich rozwi¹zywaniu uczestniczy³ równie¿ Aleksander Gieysztor, od lutego 1948 r.Sekretarz Generalny Zwi¹zku Historyków Sztuki i Kultury. Kilka opublikowanych w tymczasie recenzji, omawiaj¹cych m.in. obcojêzyczne prace poœwiêcone wp³ywom ustawo-dawstwa cysterskiego i dominikañskiego na architekturê tych zakonów, dowodzi zainte-resowania, z jakim Gieysztor œledzi³ literaturê z dziedziny historii sztuki, zaœ wnikli-woœæ jego opinii to œwiadectwo dobrej orientacji w problematyce artystycznej13, podobniezreszt¹ jak kilka drobniejszych rozpraw zamieszczonych jako has³a w „S³owniku historycz-nym sztuk plastycznych” oraz „S³owniku staro¿ytnoœci s³owiañskich”14.

Zaanga¿owanie Gieysztora w badania millenijne zaowocowa³o tak¿e kilkoma ob-szerniejszymi opracowaniami, poruszaj¹cymi wa¿kie zagadnienia kultury artystycznej. Donajbardziej donios³ych publikacji w polskiej mediewistyce lat piêædziesi¹tych nale¿y zali-czyæ przygotowan¹ pod kierunkiem Micha³a Walickiego zbiorow¹ monografiê œwietnegodzie³a polskiego romanizmu — Drzwi GnieŸnieñskich. Wœród autorów tego opracowaniaznalaz³ siê tak¿e Aleksander Gieysztor, a jego artyku³ — „Drzwi GnieŸnieñskie jako wyrazpolskiej œwiadomoœci narodowej” — urzeka sugestywnoœci¹ interpretacji programu ideo-wego tego dostojnego zabytku. Poprowadzona przez Gieysztora analiza dzie³a potrakto-wana zosta³a jako droga prowadz¹ca „do trudnej, czasami w inny sposób niedostêpnejsfery œwiadomoœci spo³ecznej”, zmierzaj¹ca do „rozwa¿enia tych sk³adników zamys³uautorskiego Drzwi”, które pozwala³y ods³oniæ „zawart¹ w ich scenach miarê œwiadomego

80 PRZEMYS£AW MROZOWSKI

10 A. G i e y s z t o r, Polskie millenium. Z zagadnieñ wspó³pracy historii i archeologii wczesnodziejowej, PHt. XXXVIII, 1948, s. 391–406.

11 G³os w dyskusji wokó³ przedstawionego przez Gieysztora programu — PH t. XXXVIII, 1948, s. 408.12 A. G i e y s z t o r, Program prac nad pocz¹tkami pañstwa polskiego, „Ochrona Zabytków” t. II, 1949, s. 145.13 Idem, Cisterciensia, „Biuletyn Historii Sztuki i Kultury” t. XI, 1946, s. 368–374; ibidem (s. 154–157)

zamieszczona recenzja pracy G. M e e r s s e m a n a o ustawodawstwie i architekturze dominikañskiej.14 Poœwiêcone by³y one tak¿e zagadnieniom zwi¹zanym z kultur¹ artystyczn¹, np. Ikonoklazm [w:] S³ownik

historyczny sztuk plastycznych. Zeszyt dyskusyjny, Warszawa 1951, szp. 41–45, czy te¿ Ewangeliarz z Cividale[w:] S³ownik staro¿ytnoœci s³owiañskich. Zeszyt dyskusyjny, Wroc³aw 1953, s. 33 (potem tak¿e w edycji w³aœciwejz 1961 r.).

Page 81: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

poczucia polskoœci”15. Gieysztor nie w¹tpi³ bowiem, ¿e wiêkszoœæ elementów kszta³tuj¹-cych w Polsce poczucie wiêzi narodowej istnia³a, w ró¿nych wymiarach, ju¿ w XII w.Dostrzeg³ tedy w scenach rozmieszczonych na Drzwiach program skierowany do szero-kiego grona odbiorców: „Ka¿dy móg³ je odczytaæ wedle swych umiejêtnoœci odczuwaniai wynieœæ to, co zamierzali dla ka¿dego z widzów autorzy scenariusza. Kogó¿ mieli oni namyœli, uk³adaj¹c Wulgatê z ¿ywotów literackich i ustnej tradycji? Zapewne wszystkichwiernych w szerokiej skali spo³ecznej”. Wystawienie Drzwi umacnia³o ich poczucie wiêzi:„Nast¹pi³o wykorzystanie fragmentu historii krajowej do celów dydaktycznych. — —Jednoczeœnie te w³aœnie bliskie Polsce w swej przewa¿aj¹cej czêœci sprawy dozna³y monu-mentalizacji, nabra³y magicznej wagi, przesz³y w œwiêtoœæ tak¹, jak j¹ ówczeœnie pojmo-wano”16. Dzie³o zrodzi³a, zdaniem Gieysztora, potrzebna spo³eczna, któr¹ ³¹czy³ z o¿ywie-niem kultu œw. Wojciecha i wzmo¿on¹ ekspansj¹ misyjn¹ w³adców polskich i Koœcio³a,skierowan¹ na Prusy. Pozwoli³o mu to na datowanie fundacji na lata 1170–1180. Dostrzeg³te¿ w programie Drzwi „œlady bardziej wyraŸnego zamówienia”. Czyteln¹ dlañ wskazówk¹by³ tu „swoisty monarchizm upostaciowiony w scenach z w³adcami na majestacie, wpraw-dzie obcymi, ale sprawuj¹cymi funkcje typowe i zrozumia³e, a przede wszystkim w scenachz Boles³awem Chrobrym, którego legenda znalaz³a tu po Gallu znakomite poœwiadcze-nie”17. Eksponowanie w¹tku w³adzy uzna³ Gieysztor za ewokacjê udzia³u w fundacjiksiêcia Mieszka III. Jednoczeœnie jednak podkreœla³, ¿e wyobra¿ona na Drzwiach legendaWojciechowa zapewni³a tak¿e Koœcio³owi zrównowa¿ony udzia³ w hierarchii wartoœci, nieobesz³a siê bowiem bez sceny napominania ksiêcia przez biskupa, co zdaje siê wskazywaæna wa¿n¹ rolê arcybiskupa, najpewniej Zdziszka–Zdzis³awa, w realizacji dzie³a: „W ichotoczeniu zrodzi³o siê poczucie koniecznoœci wypowiedzenia w mo¿liwie wspania³ymkszta³cie eposu «najœwietniejszego Polaków patrona», w³¹czenia do tej opowieœci w¹tkówaktualnych i najbli¿szych, wykazania w jêzyku dostêpnym dla ka¿dego, acz w ró¿nymstopniu, ¿e sprawy polskie drugiej po³owy XII wieku maj¹ bogaty i czcigodny rodowód”18.Nic bardziej wnikliwego o okolicznoœciach fundacji Drzwi nie da³o siê napisaæ od czasupracy Gieysztora.

O Drzwiach GnieŸnieñskich pisa³ Gieysztor raz jeszcze, jako znawca epigrafiki,w zwi¹zku z odkryciem w 1955 r. fragmentów inskrypcji na ich obramieniu. Gruntownaanaliza lepiej zachowanych partii napisu, uzupe³niona o mistrzowsk¹ interpretacjê i re-konstrukcjê czêœci zachowanych s³abo, nie doprowadzi³a wprawdzie do definitywnegoustalenia lekcji, pozwoli³a jednak na uznanie inskrypcji za sygnaturê, analogiczn¹ doujawnionej jeszcze w XIX w., rozmieszczonej wokó³ lewej antaby: Petrus Liutinus mefecit19. Sk¹d pochodzi³ Piotr, jakie dzie³a wykona³ zanim sporz¹dzi³ Drzwi w GnieŸnie —na te pytania nauka nie znalaz³a dot¹d odpowiedzi.

Po latach, gdy do katedry p³ockiej wraca³y, wprawdzie tylko pod postaci¹ kopii,jeszcze jedne monumentalne drzwi z br¹zu, jakimi ubogaci³a Polskê epoka romañska,

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO BADACZ I ZNAWCA SZTUKI 81

15 A. G i e y s z t o r, Drzwi GnieŸnieñskie jako wyraz polskiej œwiadomoœci narodowoœciowej w XII wieku[w:] Drzwi GnieŸnieñskie, pod red. M. W a l i c k i e g o, t. I, Wroc³aw 1956, s. 1–2.

16 Ibidem, s. 5–6.17 Ibidem, s. 14.18 Ibidem, s. 18.19 A. G i e y s z t o r, O napisach na Drzwiach GnieŸnieñskich [w:] Drzwi GnieŸnieñskie t. II, Wroc³aw 1959,

s. 415–420.

Page 82: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

tak¿e i one sta³y siê dla Gieysztora wezwaniem do trudu odczytania ich artystycznegoi ideowego przes³ania. Gieysztor osadzi³ tê lekturê w perspektywie przywo³uj¹cej znacze-nie jêzyka symboli: „Ludzie czasu osnutego wokó³ XII stulecia — — prze¿ywali g³êbokosymbolikê ³¹cz¹c¹ ich z tym co niewidzialne i dalekie. Wyra¿ane s³owem i zapisem w pla-styce i muzyce znaki te s³u¿y³y wspólnocie myœli i odczuæ siêgaj¹cych — — w stronêstruktur myœlenia najtrwalszych tu na ziemi i w perspektywie transcendentnej”20. Niewiel-ka rozmiarami rozprawa o Drzwiach P³ockich to jeden z najlepszych przyk³adów umiejêt-noœci odczytywania tego jêzyka — nasycona bogactwem informacji, które uk³adaj¹ siêw klarowny wywód, prowadzony od wyjaœnienia symboliki wejœcia, przez wy³o¿enie tema-tów poszczególnych przedstawieñ, po zwrócenie uwagi na pomys³ „ujêcia wszystkiego— — w wieloboczne obramienia pionowe i poziome zdobione niekoñcz¹c¹ siê wici¹roœlinn¹ — — Naturze symbolizowanej tym skrótem — — przypad³a wiêc misja przypisy-wana jej przez prokreacjê, odnawianie i kontynuacjê ¿ycia”21.

Bez wchodzenia w szczegó³y analizy ikonograficznej, Gieysztor ods³oni³ z³o¿onoœæprogramu: „Z tego co z Drzwi P³ockich dziœ promieniuje, odczytujemy przecie¿, ¿e nieby³y one obrazowym wyk³adem dla maluczkich”; z dzie³a bowiem „czytamy m¹droœcihumanizmu romañskiego kierowane do bardzo œwiat³ych widzów tego monumentalnegodramatu”. Sk³ada³ siê nañ „powik³any dialog w¹tków ze Starego i Nowego Testamentu”,upleciony na osnowie interpretacji chrystologicznej wejœcia, dope³niony komentarzemz inskrypcji, który „jakby zaklina³ w s³owo pisane treœci wielkich zdarzeñ chrzeœcijañ-skich”, oraz w¹tkami pobocznymi, które „wzbogacaj¹ ponad miarê zawartoœæ ideow¹dzie³a”, a niekiedy „umykaj¹ nam ze swoj¹ symbolik¹ w œwiat myœli humanistycznejXII w., sk¹d trzeba bêdzie je przywo³aæ”22. PóŸniejsze, ju¿ bardziej szczegó³owe próbyodczytania programu Drzwi posz³y w tym kierunku23, potwierdzaj¹c opiniê Gieysztora, i¿ta „gêsta, przegêszczona, na pozór przegadana materia zawiera cechy œwiadomie skom-plikowanego zamiaru. Tkwi³a w nim wola, aby przemówiæ czerpi¹c s³owo z wielu zakresówtematycznych, do krêgu ludzi wysokiej kultury, którzy by umieli czytaæ znaki na ziemi i naniebie — — Takim by³ bez w¹tpienia œwiat³y kr¹g p³ocki”24.

Millenium chrztu Mieszka I, obchodzone jako tysi¹clecie pañstwa polskiego, stawia³oprzed historykami wszystkich specjalnoœci wyzwanie do bilansowania prowadzonych odlat na szerok¹ skalê badañ. Wœród licznych prac Aleksandra Gieysztora zwi¹zanychz millenium, znalaz³y siê tak¿e syntezy poœwiêcone sztuce i kulturze artystycznej Polskipradziejowej i wczesnopiastowskiej. Zainteresowania te wynika³y równie¿ z innych powo-dów — z udzia³u Gieysztora w przygotowaniu pierwszego tomu wielkiej panoramy „Dzie-jów sztuki polskiej”, opracowywanego wed³ug koncepcji i pod kierunkiem Micha³a Wa-lickiego. Ogromn¹ zas³ug¹ Gieysztora by³o podjêcie siê redakcji tomu i doprowadzeniedo wydania tej monumentalnej edycji po œmierci Walickiego 22 sierpnia 1966. Gieysztor,choæ uznawany za oczywistego sukcesora Walickiego, od pocz¹tku bowiem by³ wspó³-

82 PRZEMYS£AW MROZOWSKI

20 A. G i e y s z t o r, Przed portalem katedry [w:] Romañskie Drzwi P³ockie. 1154 — ok. 1430–1982, pod red.J. C h o j n a c k i e g o, P³ock 1983, s. 7.

21 Ibidem, s. 9.22 Ibidem, s. 9.23 R. K n a p i ñ s k i, Credo Apostolorum w romañskich Drzwiach P³ockich, P³ock 1992.24 A. G i e y s z t o r, Przed portalem, s. 11.

Page 83: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

autorem i wspó³redaktorem dzie³a, stan¹³ przed nie³atwym zadaniem. Materia³y pozosta-wione przez Walickiego, choæ zaawansowane, by³y w znacznym stopniu rozproszone;wymaga³y uzupe³nienia i przeredagowania, podobnie jak uzupe³nienia wymaga³a czêœækatalogowa i ilustracyjna publikacji25. W pracach nad sfinalizowaniem tomu Gieysztorawspiera³o grono historyków sztuki: Jerzy P i e t r u s i ñ s k i, sekretarz redakcji, MariaP i e t r u s i ñ s k a, autorka czêœci katalogowo–bibliograficznej, a tak¿e Teresa M r o -c z k o, Zofia R o z a n o w, Paulina R a t k o w s k a oraz historycy — Tadeusz L a l i k,Stefan K. K u c z y ñ s k i. Ostateczny kszta³t dzie³a zale¿a³ wszak¿e od starañ Gieysztora,który skry³ swoje nazwisko w nocie redakcyjnej na odwrocie strony tytu³owej, wysuwaj¹cna plan pierwszy zas³ugê Micha³a Walickiego. Zas³ugê niekwestionowan¹, któr¹ dziœwszak¿e inicjator tomu mo¿e dzieliæ z kontynuatorem, który doprowadzi³ prace do koñca.

W zamierzeniu autorów, od wczeœniejszych opracowañ dzie³o to mia³o odró¿niaæ„szersze uwzglêdnienie kultury artystycznej na ziemiach polskich przed powstaniempañstwa oraz pe³niejsze powi¹zanie jej zjawisk z dziejami kultury spo³ecznej, materialneji psychicznej, z jakich wyrasta³a”26. Inspiracja Gieysztora w takim zarysowaniu programuwydaje siê czytelna. Gieysztorowi te¿ przypad³y do opracowania dwa wa¿ne rozdzia³ywprowadzaj¹ce w problematykê sztuki przedromañskiej i romañskiej: omówienie kulturyartystycznej Polski przedpañstwowej oraz budownictwa grodowego wraz z rozwojemurbanistyki po wiek XIII.

By³o to zadanie nie³atwe, wymaga³o bowiem, aby z wyrywkowych wyników badañarcheologicznych, ods³aniaj¹cych przede wszystkim zasoby zabytków kultury materialnej,przedstawiæ panoramê obejmuj¹c¹ problematykê artystyczn¹ i potrzeby estetyczne spo-³ecznoœci zamieszkuj¹cych ziemie Polski przed jej wejœciem w bezpoœredni¹ sferê oddzia-³ywania cywilizacji œródziemnomorskiej. Gieysztor przygotowywa³ tê syntezê bardzo sta-rannie — na kilka lat przed jej opublikowaniem w „Dziejach sztuki polskiej” podstawo-we zagadnienia zarysowa³ w artykule zamieszczonym w „Kwartalniku Historycznym”27.Tê z³o¿on¹ problematykê usystematyzowa³ postawieniem pytania o Ÿród³a kultury arty-stycznej polskiego œredniowiecza — „jak dalece korzysta³o ono z dorobku naros³egow zakresie sztuki w ci¹gu wielu stuleci miejscowego rozwoju kulturalnego?”28 Omówieniespuœcizny dwóch epok poprzedzaj¹cych dobê wczesnodziejow¹, okresu wp³ywów rzym-skich i wczeœniejszego — oddzia³ywañ celtyckich, zamkn¹³ Gieysztor wnioskiem, i¿ „spa-dek po kulturze staro¿ytnej by³ w zakresie sztuki najpewniej dziedzictwem nie podjê-tym”29. Trudniejsza do oceny okaza³a siê natomiast sztuka wczesnodziejowa, ujêta perio-dycznie w trzy etapy: od VII do pierwszych dziesiêcioleci X w., jej rozkwit w stuleciachX i XI, wreszcie schy³ek — a¿ do zast¹pienia rzemios³a „podgrodziowego” twórczoœci¹cechow¹. Odkrywane przez archeologów przedmioty wczesnodziejowej kultury material-

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO BADACZ I ZNAWCA SZTUKI 83

25 Za informacje o udziale prof. Gieysztora w przygotowaniu I tomu Dziejów sztuki polskiej autor wdziêcznyjest dr. Jerzemu Pietrusiñskiemu z Instytutu Sztuki PAN.

26 A. G i e y s z t o r, Wstêp [w:] Sztuka polska przedromañska i romañska do schy³ku XIII wieku, pod red.M. W a l i c k i e g o, t. I, Warszawa 1971, s. 17.

27 Idem, Podstawy rodzimej kultury artystycznej w Polsce wczesnoœredniowiecznej, KH t. LXX, 1963,s. 583–597.

28 Idem, Kultura artystyczna przed powstaniem pañstwa polskiego i jej rozwój w osiedlach wczesnomiejskich[w:] Sztuka polska, s. 22.

29 Ibidem, s. 30.

Page 84: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

nej „zadziwi³y bogactwem form, mistrzostwem technicznym, a tak¿e ujawnionymi pok³a-dami codziennych potrzeb estetycznych”, prowokuj¹c niektórych uczonych do stawianiapytania: „Czy nie jest to sztuka p³yn¹ca z g³êbin S³owiañszczyzny staro¿ytnej, sprzeduderzenia w ni¹ wp³ywów obcych?”. Rozstrzygaj¹c tê kwestiê, Gieysztor zwróci³ przedewszystkim uwagê na odmienne mechanizmy spo³eczne determinuj¹ce rozwój kulturymaterialnej i artystycznej: „osi¹gniêcia praktyczne w rozwi¹zywaniu pytañ technicznychistotnie w niejednym szczególe — — nawi¹zuj¹ do tej wiedzy konkretu, jak¹ dysponowa³cz³owiek w Polsce X i XI w. — — Ale czy inna sfera ¿ycia, inna dziedzina œwiadomychi podœwiadomych potrzeb cz³owieka podlega tej samej zasadzie? Ta, do której nale¿ysztuka i religia — — marzenia i upodobania, lêki i pragnienia — zamykane w mitologiês³own¹ i obrazowanie plastyczne i komunikowane t¹ drog¹ wspó³czesnym, czasem i po-tomnym. Czy¿ nie wi¹¿e siê ona — przy ca³ej swej oczywistej autonomii — œciœlej ni¿narzêdzia produkcji z ka¿d¹ kolejn¹ faz¹ ¿ycia spo³ecznego w czasie i przestrzeni?”30

Gieysztor dostrzega³ wprawdzie pewne wartoœci estetyczne „owej geometrycznej, leczniezorganizowanej ornamentyki”, która cechowa³a wyroby rzemios³a sprzed X w., aleznamiona prze³omu odnalaz³ dopiero w tych tworach rêkodzie³a, które uformowa³y po-trzeby spo³eczeñstwa wychodz¹cego ze struktur wspólnoty terytorialnej ku nowym for-mom wspó³¿ycia, zorganizowanym w ramach organizacji pañstwowych. Wprawdzie przy-puszcza³, i¿ „S³owianom wczesnoœredniowiecznym nie by³a obca obrazowoœæ wy¿szegorzêdu — — ujawniana w kszta³towanej rêk¹ ludzk¹ bryle cz³ekokszta³tnej, maj¹cej zamy-kaæ w sobie si³y sakralne”, w¹tpi³ jednak w d³u¿sze tradycje sztuki przedstawieniowej: „jejpotrzeba spo³eczna wydaje siê rodziæ wraz z innymi oznakami nowego ¿ycia i nowegoustroju spo³ecznego, w którym hierarchii ludzkiej powinna by³a odpowiadaæ nadnatural-na”31. Bilansuj¹c osi¹gniêcia kultury artystycznej wczesnego œredniowiecza, Gieysztorzwraca³ uwagê na moment prze³omu: „Ze skromnych przed X w. zacz¹tków, sztuka taosi¹gnê³a uczestnictwo w szerokiej strefie pulsowania wymiany ba³tyckiej”32.

Zainteresowania Gieysztora problematyk¹ urbanistyczn¹, wprawdzie skupiaj¹ce siêwczeœniej na przesz³oœci Mazowsza i Warszawy, pozwoli³y w drugim Jego artykule z tomuotwieraj¹cego seriê „Dziejów sztuki polskiej”, na zarysowanie szerokiej panoramy osi¹g-niêæ wczeœniejszego œredniowiecza polskiego w zakresie zagospodarowania przestrzenne-go. Podkreœla³, ¿e zak³adane w monumentalnej skali osiedla to przed po³ow¹ X w. „naj-wybitniejsze dzie³a r¹k ludzkich na naszych ziemiach”, których konstrukcje „osi¹gnê³ymistrzostwo doceniane przez obcych”33. Ich formaln¹ klasyfikacjê dope³ni³ analiz¹ uk³aduwewnêtrznego osiedli, zarysowanego w kontekœcie ich funkcji spo³ecznych. Mia³y onedecyduj¹cy wp³yw na dwucz³onowy uk³ad grodów — „zasadê rozplanowania wczesnejurbanistyki polskiej”34. Gieysztor nie pomin¹³ te¿ wyrazu artystycznego budownictwagrodowego: „Estetyka tej architektury le¿a³a w sile jej funkcjonalnego oddzia³ywania nawidza i u¿ytkownika”. Grody „gêsto, lecz nie bez planu zabudowane niewielkimi doma-

84 PRZEMYS£AW MROZOWSKI

30 A. G i e y s z t o r, Podstawy rodzimej, s. 586–587.31 Idem, Kultura artystyczna, s. 34–35.32 Ibidem, s. 53.33 A. G i e y s z t o r, Najstarsze grody przed X wiekiem. Uk³ad urbanistyczny w wiekach X–XII i pocz¹tki jego

przebudowy w wieku XIII [w:] Sztuka polska, s. 58.34 Ibidem, s. 60.

Page 85: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

mi”, w niewielkim stopniu uzupe³niane budynkami murowanymi, dominowa³y w krajo-brazie Polski a¿ po wiek XIII — czas wielkiej reformy urbanistycznej. Gieysztor wyró¿ni³jej dwa etapy: przejœciowy, charakteryzuj¹cy siê rozwi¹zaniami prostymi, o wyd³u¿onychplacach targowych, i drugi, wykszta³cony w ci¹gu XIII w. — skupiaj¹cy ludnoœæ w osied-lach „o zabudowie zwartej, o regularnym planie ulic, z doœæ du¿ym czworok¹tnym ryn-kiem”35. Jasno zarysowana charakterystyka elementów okreœlaj¹cych ramy przestrzenne¿ycia spo³ecznego i artystycznego Polski wczesnodziejowej by³a wa¿nym udzia³em wnie-sionym przez Gieysztora w panoramê dziejów sztuki tego okresu.

Po œmierci Micha³a Walickiego Aleksander Gieysztor podj¹³ siê nie tylko poprowa-dzenia prac nad ukoñczeniem „Sztuki polskiej przedromañskiej i romañskiej”. Przej¹³ nasiebie tak¿e zobowi¹zania akademickie zmar³ego uczonego, otwieraj¹c przed doktoran-tami Walickiego swoje seminarium. Przed historykami sztuki pojawi³a siê mo¿liwoœæuczestnictwa w dyskusjach wokó³ problemów, które ods³ania³y mediewistyce nowe per-spektywy. Ale tak¿e historycy mogli niema³o skorzystaæ z obecnoœci na seminariach swychkolegów zajmuj¹cych siê sztuk¹, choæby ze wzglêdu na poznanie celów i metod badaw-czych, otwieraj¹cych drogê do bogactwa informacji, jakie do historycznego poznania mog¹wnosiæ Ÿród³a artystyczne. Wprowadzenie na seminarium doktorantów Walickiego zapo-cz¹tkowa³o tradycjê: wielu odt¹d historyków sztuki — tak¿e pisz¹cy te s³owa — zyska³ow Aleksandrze Gieysztorze inicjatora, promotora i ¿yczliwego adiustatora swych pracnaukowych.

Do ksiêgi dedykowanej Micha³owi Walickiemu w szeœædziesi¹t¹ rocznicê urodzin,z³o¿y³ Gieysztor niewielk¹ rozprawê metodycznie blisk¹ historii sztuki, poœwiêcon¹ stu-dzience z rzymskiego koœcio³a S. Bartolomeo all’Isola — „najstarszego zabytku plasty-cznego, znacz¹cego wejœcie naszych dziejów do historii powszechnej”36. Przypomnia³w niej najstarsze dzieje tej œwi¹tyni, wzniesionej w 999 r. ku czci œw. Wojciecha z fundacjicesarza Ottona III i opatrzonej wówczas tak¿e relikwiami œw. Paw³a z Noli i œw. Bart³omie-ja, których imiona z czasem przyæmi³y pamiêæ pierwotnego wezwania. Do dyskusji nad da-towaniem zachowanej w koœciele marmurowej studzienki opatrzonej wizerunkami Chry-stusa, cesarza oraz pary œwiêtych — zapewne Bar³omieja i m³odocianego arcybiskupa —Gieysztor w³¹czy³ siê, wnosz¹c argumenty natury historycznej, ikonograficznej i artystycz-nej na rzecz tezy o ottoñskim rodowodzie studzienki, a w konsekwencji — na rzeczindentyfikacji postaci in pontificalibus ze œw. Wojciechem. W wywodzie tym rola rozstrzy-gaj¹ca przypad³a przes³ankom artystycznym — Gieysztor zwróci³ bowiem uwagê nazarysowane w „pó³nocnych W³oszech widoki osadzenia naszego zabytku oko³o 1000 r.”na te analogie, które rzeczywiœcie stanowi¹ „bliski kontekst naszego zabytku — naczyniai dyptyki z koœci s³oniowej. Ujawniaj¹ one niejeden rys bliski w traktowaniu postaci i ichoprawy ornamentacyjnej ze studzienk¹ rzymsk¹”37. Relacje te, a tak¿e przes³anki ikono-graficzne i okolicznoœci historyczne przemawia³y zdaniem Gieysztora za ottoñsk¹ fundac-j¹ studzienki i jej zwi¹zkiem z kultem œw. Wojciecha, którego by³aby najstarszym œwiadec-twem ikonograficznym.

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO BADACZ I ZNAWCA SZTUKI 85

35 Ibidem, s. 67.36 A. G i e y s z t o r, Rzymska studzienka ze œwiêtym Wojciechem z roku ok. 1000 [w:] Sztuka i historia. Ksiêga

pami¹tkowa ku czci profesora Micha³a Walickiego, Warszawa 1966, s. 22–29, tu s. 28.37 Ibidem, s. 27.

Page 86: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Erudycyjna interpretacja sk¹pych zapisek Ÿród³owych w artykule „Bamberg a Pol-ska”, pozwoli³a Gieysztorowi z kolei rzuciæ snop œwiat³a na s³abo rozpoznane aspektywymiany artystycznej miêdzy Polsk¹ a Niemcami w XI w.38 Wymiany nie do koñca jedno-stronnej, jeœli zwa¿yæ przypomniane dary przesy³ane przez w³adców Polski na Zachód.Analiza zapiski nekrologicznej Mieszka II z bamberskiego opactwa na Michelsbergupozwoli³a wszak¿e tylko na podkreœlenie roli Polski jako ewentualnego reeksporterawyrobów luksusowych ze Wschodu. Dalej natomiast posz³a interpretacja wzmianki o go-towiŸnie przes³anej z Polski, która pos³u¿yæ mia³a do sfinansowania 24 pos¹gów w chórzemichelsberskiego koœcio³a. Artystyczna erudycja Gieysztora przybli¿y³a te¿ realnoœæ daruprzekazanego katedrze bamberskiej przez W³adys³awa Hermana — owych wykupionychprzez ksiêcia cruces auree scilicet rotonde, których zwrot zaowocowa³ najstarszym z zacho-wanych dyplomów, jakie wysz³y z kancelarii w³adców Polski. Artyku³ zamknê³o omówie-nie trzech podobizn Ottona, zwi¹zanego z polskim dworem biskupa bamberskiego, z cza-sem kanonizowanego jako aposto³ Pomorzan. Ujawni³y one nie tylko g³êbok¹ znajomoœækategorii œredniowiecznego portretowania, ale te¿ wnikliwoœæ umo¿liwiaj¹c¹ niemal iko-nologiczn¹ interpretacjê jednego z wizerunków.

Gieysztora niew¹tpliwie bardzo zajmowa³ fenomen podobizny œredniowiecznej. Do-³o¿y³ starañ, aby opublikowaæ po œmierci Walickiego napisan¹ pod jego kierunkiem pracêmagistersk¹ Ewy £ o m n i c k i e j – ¯ a k o w s k i e j, poœwiêcon¹ wizerunkom donatoróww polskim malarstwie gotyckim39. W koñcu lat siedemdziesi¹tych skomentowa³ te¿ œwiet-nym esejem porywaj¹ce teatrum narodowych dziejów — obraz d³ugiego szeregu pokoleñzaprezentowanych na wystawie Marka Rostworowskiego „Polaków portret w³asny”. Zbio-rowy portret poœwiêcony wizerunkowi Polaka œredniowiecznego skreœli³ Gieysztor, siêga-j¹c po opinie dziejopisów, ale opatrzy³ tak¿e celnymi uwagami o samych podobiznach:„Jak na siebie patrzyli ksi¹¿êta i jaki obraz chcieli przekazywaæ wspó³czesnym, odpowiedziudzielaj¹ ich monety i ich pieczêcie. Jeœli pierwsze zadawala³y siê przewa¿nie znakiemsymbolicznym — — to sfragistykê cechuje wiêksza dba³oœæ o wyobra¿enie figuralnew³adcy — — Oddzia³ywa³o ono na widzów jako uprzytomnienie majestatu. Je¿eli niewszyscy potrafili lub musieli odczytaæ szczegó³y stroju i uzbrojenia, insygniów i emblema-tów — — to na pewno sp³ywa³o têdy na odbiorców dokumentu monarszego mocneprzekonanie o autorytecie zwierzchnoœci, o dzielnej, rycerskiej lub majestatycznej, sê-dziowskiej postaci ksiêcia”40. Spojrzenie na podobiznê œredniowieczn¹ zgodnie z intencja-mi tych, dla których wyobra¿enia tego rodzaju powstawa³y, to jedyna droga do odczytaniaich przes³ania. W tej perspektywie Gieysztor sytuowa³ tak¿e nagrobki — w nich ujawnia³asiê „samowiedza ksi¹¿¹t i królów polskich, którzy potomnym umyœlili przekazywaæ w³asnehieratyczne obrazy rzeŸbiarskie na tumbach”, maj¹ce utwierdzaæ „naczelne ich miejscew rzêdzie wartoœci doczesnych”. Obfitoœæ z kolei wizerunków, jakimi w Polsce póŸneœredniowiecze nape³ni³o dzie³a malarstwa tablicowego, ksi¹¿kowego i œciennego tak-¿e znalaz³a celne tu podsumowanie: „Przedstawiaj¹ one g³ównie fundatorów adoruj¹-

86 PRZEMYS£AW MROZOWSKI

38 A. G i e y s z t o r, Bamberg i Polska w XI i XII wieku, Ser. t. XV, 1970 (druk: 1971), s. 71–83.39 E. £ o m n i c k a – ¯ a k o w s k a, Pocz¹tki portretu polskiego. Adoranci w polskim malarstwie tablicowym,

miniaturowym i œciennym w wieku XV i pierwszych dziesiêcioleciach wieku XVI, Ser. t. XIV, 1969, s. 13–34,cf. przyp. 1.

40 A G i e y s z t o r, Polski homo medievalis w oczach w³asnych [w:] Polaków portret w³asny, Kraków 1979,s. 22.

Page 87: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

cych osoby œwiête — — Przemawiaj¹ postaw¹ i ubiorem, oznakami, herbem, najmniejw³asn¹ twarz¹”41.

Pocz¹wszy od 1971 r. historia sztuki, a w istocie jeden jej zabytek — Zamek warszaw-ski — zaj¹³ miejsce pierwszoplanowe w zainteresowaniach i pracy Aleksandra Gieyszto-ra. Ale zainteresowania te nie zrodzi³y siê z pamiêtnej decyzji komunistycznych w³adzpañstwowych i z powo³ania Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiegow Warszawie, do którego Prezydium wszed³ tak¿e Aleksander Gieysztor, jako przewod-nicz¹cy Komisji Historyczno–Archeologicznej. Gieysztor bowiem nale¿a³ do grona tychosób skupionych wokó³ Stanis³awa Lorentza, którzy od pocz¹tku podejmowali dzia³aniamaj¹ce na celu odbudowê Zamku: „To oni zabiegali o ratowanie i zachowanie jak naj-wiêkszej liczby oryginalnych fragmentów architektonicznych i dekoracyjnych wyci¹ganychz ruin zamkowych, to oni starali siê zgromadziæ w jednym miejscu i skatalogowaæ urato-wane na prze³omie 1939 i 1940 r. fragmenty dekoracji wnêtrz zamkowych, to oni dbalio zabezpieczenie materia³ów dokumentacyjnych maj¹cych staæ siê podstaw¹ do odbudo-wy Zamku i jego wnêtrz”42. Sam Gieysztor swój udzia³ w tych pocz¹tkowych dzia³a-niach ujmowa³ znacznie skromniej: „By³em rzeczywiœcie od samego pocz¹tku œwiadkiemró¿nych starañ Stanis³awa Lorentza. Gdy w 1949 r. zaproponowa³ mi tak¿e wejœcie doniewielkiego zespo³u autorskiego dla przygotowania monografii Zamku, która mia³as³u¿yæ jako walny argument za jego odbudow¹, podj¹³em siê napisania rozdzia³u o dzie-jach œredniowiecznych”43. „Zamek — dzieje budowy” — to pionierskie dzie³o nigdy nieukaza³o siê drukiem, ale zawarta w nim dokumentacja bardzo przyda³a siê przy odbudowie.

Mazowsze, a przede wszystkim Warszawa i jej zabytki, zajmowa³y od dawna miejsceszczególne w badaniach Gieysztora. Jeszcze w 1947 r., wraz ze Stanis³awem H e r b s t e mi Eugeniuszem S z w a n k o w s k i m, opublikowa³ pierwszy z prawdziwego zdarzenia, no-woczesny zarys rozwoju urbanistycznego miasta, uwzglêdniaj¹cy jego funkcje spo³ecznei gospodarcze44. Nie da siê w tym opracowaniu wyodrêbniæ wk³adu Gieysztora; mo¿natylko przypuszczaæ, ¿e jego udzia³em by³a, zarysowana na podstawie œwiadectw archeolo-gicznych oraz analizie Ÿróde³ pisanych, panorama dziejów najstarszych — z ustaleniempocz¹tków lokacji, z charakterystyk¹ rozplanowania, zabudowy miejskiej i zasiêgu pier-wotnego za³o¿enia zamkowego oraz daty powstania w koñcu XIII w. pierwszego grodu.

Gieysztor nie zajmowa³ siê wprawdzie póŸniej szczegó³owo urbanistyk¹ Warszawy,ale prace na ten temat budzi³y jego zainteresowanie45, a i sam dawa³ œwiadectwo gruntow-nej wiedzy w tym zakresie i znajomoœci nowszych badañ, koryguj¹cych wczeœniejsze usta-lenia. W szeroko zarysowanej panoramie „starszych dziejów Œródmieœcia” przedstawi³rozwój procesów urbanistycznych dawnej Warszawy w perspektywie zmieniaj¹cych siê naprzestrzeni stuleci jej funkcji — historia miasta odczytywana z jego uk³adu by³a dlañprzede wszystkim histori¹ ludzi, „a potem dopiero wykszta³conych przez nich urz¹dzeñ,

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO BADACZ I ZNAWCA SZTUKI 87

41 Ibidem, s. 31.42 A. R o t t e r m u n d, Aleksander Gieysztor — pierwszy dyrektor odbudowanego Zamku Królewskiego

w Warszawie, „Nauka”, 1999, nr 3, s. 159.43 Nauka jako s³u¿ba, s. 122.44 A. G i e y s z t o r, S. H e r b s t, E. S z w a n k o w s k i, Kszta³ty Warszawy, „Biuletyn Historii Sztuki i Kultu-

ry” t. IX, 1947, s. 148–210.45 Œwiadczy o tym recenzja monografii E. S z w a n k o w s k i e g o, Warszawa. Rozwój urbanistyczny, zamie-

szczona w „Biuletynie Historii Sztuki” t. XV, 1953, nr 3–4, s. 129–131.

Page 88: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

takich jak rozplanowanie przestrzeni i jej zabudowa”46. Warto w tym miejscu podkreœliæ,¿e zajmuj¹c siê kszta³tami Warszawy, Gieysztor skupia³ siê na problematyce œredniowiecz-nej, ale nierzadko œmia³o tê barierê przekracza³, obejmuj¹c swymi spostrze¿eniami tak¿ezjawiska i procesy czasów nowo¿ytnych, a nawet i wspó³czesnych.

Gieysztorowi zawdziêcza powstanie ju¿ póŸniej tak¿e „Warszawa gotycka” — jednaz pierwszych syntez dziejów sztuki warszawskiej, odbiegaj¹ca od ujêæ standardowych,sumuj¹cych szczegó³owe omówienia pojedynczych zabytków. Spod pióra Gieysztora wy-³oni³ siê bowiem sugestywny zarys dynamicznego zjawiska — procesu wype³niania siêœredniowiecznej tkanki miejskiej zabudow¹, gdzie znalaz³o siê miejsce na omówieniearchitektury zamkowej i jej funkcji, obwarowañ miejskich, uznanych za „miarê jakoœcigospodarczej” Warszawy, budownictwa mieszkalnego, wraz z charakterystyk¹ jego pro-gramów u¿ytkowych, wreszcie fundacji sakralnych, z far¹, od 1406 r. kolegiat¹, w którejpodkreœlona zosta³a odrêbnoœæ przestrzenna chóru i kaplic, s³u¿¹cych duchowieñstwui ksiêciu, oraz nawy, która „zapewnia³a jak wszystkie rozwi¹zania halowe, poczucie blisko-œci i solidarnoœci gminy miejskiej”47. Gieysztor nie mia³ nadmiernie wygórowanej ocenyowych „u³omków budownictwa œredniowiecznego” w Warszawie. Uwa¿a³ wszak¿e, i¿„mimo cech stylowych wyznaczaj¹cych im miejsce na ogó³ poza g³ównym nurtem rozwo-jowym sztuki gotyckiej — — s¹ wa¿nym sk³adnikiem niezbêdnym naszego miasta, jakoœwiadectwo jego wielowiekowej ci¹g³oœci i gwarancja jego w³asnego oblicza”48.

Od 1971 r. swój czas i uwagê poœwiêca³ Gieysztor przede wszystkim Zamkowi Kró-lewskiemu. Obok Stanis³awa Lorentza i Jana Zachwatowicza, nale¿a³ do najaktywniej-szych cz³onków Komitetu Odbudowy Zamku. Dzia³ania te i realizowane wówczas praceomówione zosta³y ostatnio przez nastêpcê Aleksandra Gieysztora na stanowisku dyrek-tora — Andrzeja Rottermunda49. Przypomnijmy tylko w tym miejscu, ¿e pierwsze lata od-budowy wymaga³y najbardziej intensywnych prac w³aœnie Komisji Historyczno–Archeo-logicznej, której przewodniczy³ Gieysztor. Jej zadaniem by³o przebadanie terenu w zwi¹z-ku z pracami nad zak³adaniem zamkowych fundamentów. Ods³oni³y one tak wiele nowegoi cennego materia³u, ¿e uznano za celowe jego omówienie na sesji, która zgromadzi³aw czerwcu 1972 r. uczonych ró¿nych specjalnoœci. Gieysztor w swej pracy przedstawi³najwa¿niejsze ustalenia i kontrowersje dotycz¹ce chronologii poszczególnych elementówkompleksu zamkowego w epoce piastowskiej50. Postulowa³ wszak¿e rozszerzanie perspek-tywy: „Na historiê Zamku sk³adaj¹ siê nie tylko jego architektura i wyposa¿enie wnêtrz— — tworz¹ równie¿ tê historiê zdarzenia i zjawiska d³ugotrwa³e, wszystkie wytwarzanedla ludzi a jednoczeœnie kszta³tuj¹ce ich losy”.

Wyszed³ naprzeciw owym oczekiwaniom, pisz¹c w tym czasie wraz ze Stanis³awemL o r e n t z e m, Janem Z a c h w a t o w i c z e m, Stanis³awem H e r b s t e m i W³adys³a-

88 PRZEMYS£AW MROZOWSKI

46 A. G i e y s z t o r, Œródmieœcia Warszawy dzieje starsze [w:] Dzieje Œródmieœcia, pod red. J. K a z i m i e r -s k i e g o, Warszawa 1975, s. 30.

47 Idem, Warszawa gotycka [w:] Jesteœmy w Warszawie. Miasto dawne i nowe, pod red. Z. B a r t o s z e w -s k i e j, t. I, Warszawa 1981, s. 79.

48 Ibidem, s. 64.49 A. R o t t e r m u n d, op. cit., passim.50 A. G i e y s z t o r, Zagadnienia historyczne zamku piastowskiego [w:] Siedem wieków Zamku Królewskiego

w Warszawie. Materia³y z sesji Komisji Naukowej przy Obywatelskim Komitecie Odbudowy Zamku Królewskiegow Warszawie, Warszawa 1972, s. 11–24.

Page 89: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

wem T o m k i e w i c z e m znakomit¹, popularnonaukow¹ monografiê Zamku — jej roz-dzia³ poœwiêcony epoce Piastów i Jagiellonów. Dzieje budowli, jej przekszta³ceñ, funkcjii programu u¿ytkowego, splecione zosta³y przez Gieysztora z losami zamieszkuj¹cych j¹dynastów, z wydarzeniami, w których uczestniczy³y tak¿e osoby z ksi¹¿êcego i królewskie-go otoczenia, z dziejami pocz¹tków polskiego parlamentaryzmu51.

Wraz z postêpem prac budowlanych przybywa³o w Zamku zadañ, wœród których donajpilniejszych nale¿a³y zagadnienia rekonstrukcji wystroju i wyposa¿enia wnêtrz. W tymcelu powo³ane zosta³o w lutym 1973 r. tzw. Kuratorium Zamkowe, na którego czele, obokStanis³awa Lorentza, przewodnicz¹cego, i Jana Zachwatowicza, stan¹³ tak¿e AleksanderGieysztor. Kuratorium w istocie pe³ni³o kolegialnie funkcje przysz³ej dyrekcji Zamku. Dojego g³ównych zadañ nale¿a³o analizowanie, ocena i ewentualne aprobowanie projektówwyposa¿enia wnêtrz: „zbieraliœmy siê w latach siedemdziesi¹tych co tydzieñ, zajmuj¹c siênie tylko postêpami odbudowy, ale i spraw¹ przysz³ego wyposa¿enia. Rodzi³a siê tam ideaZamku, która dzisiaj zosta³a zrealizowana prawie do koñca” — wspomina³ po latachGieysztor52. Jego udzia³ w tych pracach bardzo wysoko ocenia³ Stanis³aw Lorentz: „Odmaja 1976 r. Kuratorium Zamkowe, któremu przewodniczê, odby³o szereg niezwyklewa¿nych posiedzeñ, na których ustalono koncepcjê ka¿dego z wnêtrz zamkowych. Ogro-mn¹ rolê odegra³ w tym prof. Gieysztor”53.

W Kuratorium Zamkowym dyskutowano te¿ kwestiê funkcji wspó³czesnych, jakiewinna spe³niaæ zgodnie z oczekiwaniami spo³ecznymi odbudowana rezydencja. Funkcjete okreœlono wstêpnie jeszcze w czerwcu 1971 r., ustalaj¹c na posiedzeniu KomitetuOdbudowy oficjaln¹ nazwê Zamku — Pomnik Historii i Kultury Narodowej. Jednak taewokacja programu wymaga³a jeszcze daleko id¹cego uœciœlenia, z czasem te¿ prze³o¿eniana konkretne zadania i urzeczywistnienia, co tak¿e by³o w ogromnej mierze zas³ug¹Gieysztora. Pojmowa³ on funkcje Zamku w kategoriach symbolicznych: „Nazwa tegogmachu wywo³uje jednoznaczne skojarzenia z dziejami pañstwa — z blaskiem i klêskamimajestatu Rzeczypospolitej, z jej odradzaniem siê, a¿ po drug¹ wojnê œwiatow¹ — —Korzenie tych przekonañ mo¿emy dostrzec w doœæ odleg³ej przesz³oœci. Nie zapominajmyjednak, ¿e swoje pe³ne nasycenie symboliczne Zamek zdobywa najpierw 17 wrzeœnia 1939,gdy dotknê³a go po¿oga, a potem w naszych dniach, kiedy szeroko otwieramy jego bramyosadzone na nowych wrzeci¹dzach”54.

Prze³o¿enie deklarowanej w nazwie funkcji pomnikowej Zamku — jego roli, jakoœwiadka historii i kultury narodowej — na jêzyk ekspozycji muzealnej nie by³o zadaniem³atwym; polega³o „po pierwsze na dziele mo¿liwie najwierniejszej restytucji form, a podrugie na jej wype³nieniu mo¿liwie najbardziej aktualn¹ treœci¹”. Efektem mia³o byæukszta³towanie Zamku, jako „muzeum wnêtrz, ale z poszanowaniem tradycji zwi¹zanejz ka¿d¹ sal¹, izb¹ i przejœciem, urz¹dzone na zasadzie podporz¹dkowania dzie³ sztuki w¹t-kowi historii prze¿ytej przez Zamek i na Zamku — — Zamierzeniem ogólnym powinnobyæ takie osi¹gniêcie ewokacji wnêtrz, która przypomina³aby najbardziej udatne osi¹gniê-

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO BADACZ I ZNAWCA SZTUKI 89

51 A. G i e y s z t o r, Zamek Piastów i Jagiellonów [w:] Zamek Królewski w Warszawie. Architektura, ludzie,historia, pod red. A. G i e y s z t o r, Warszawa 1972, s. 11–57.

52 Nauka jako s³u¿ba, s. 123.53 Cyt. za: A. R o t t e r m u n d, op. cit., s. 163.54 A. G i e y s z t o r, Zamek Królewski w œwiadomoœci narodowej, „Ochrona Zabytków” t. XL, 1987, nr 1–2, s. 5.

Page 90: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

cia polskiej kultury artystycznej w s³u¿bie dawnych funkcji gmachu”55. Ze wzglêdu na owefunkcje, na tradycje w³adzy zwierzchniej, Gieysztor uwa¿a³, ¿e Zamek winien staæ siê scen¹uroczystych aktów pañstwowych oraz s³u¿yæ jak ongiœ manifestacjom kulturalnym i arty-stycznym. Wysoko te¿ sam ocenia³ tak zarysowan¹ koncepcjê: „Powstaje wiêc uk³admuzealny — pisa³ w 1982 r. — który skal¹ swych za³o¿eñ i zagadnieñ, bogactwem zawar-toœci zabytkowej i mo¿liwoœci¹ oddzia³ywania spo³ecznego ma³o znajdzie odpowiednikóww kraju i poza krajem”56.

Koncepcjê tê przysz³o mu realizowaæ ju¿ indywidualnie, gdy w 1980 r. podj¹³ siêzarz¹dzania Zamkiem jako jego pierwszy dyrektor57. Pozostawa³ nim ponad dziesiêæ lat— do 1991 r. Ju¿ wejœcie w problematykê odbudowy i urz¹dzania wnêtrz zamkowychwymaga³o nie lada wiedzy w zakresie sztuki nowo¿ytnej. Kierowanie Zamkiem ju¿ odbu-dowanym, ale jeszcze nie do koñca urz¹dzonym, stawia³o przed Gieysztorem nowewymagania. Traktowa³ je jako powinnoœæ i s³u¿bê wobec tradycji i spo³eczeñstwa: „wydajemi siê, ¿e dobrze, aby humanista mia³ poczucie, ¿e to co robi, jest jak¹œ s³u¿b¹ wobecwiêkszej wspólnoty. Zamek rzeczywiœcie daje poczucie s³u¿ebnoœci wobec tradycji histo-rycznej, która w ten sposób doznaje utrwalenia” — mówi³ w 1986 r.58 Ale urz¹dzanieZamku by³o niew¹tpliwie dla Gieysztora tak¿e przygod¹ intelektualn¹: „Zamek to nietylko budowa i administracja, ani nawet sprawa wyobraŸni. To tak¿e koniecznoœæ wejœciaw podstawy naukowe restytucji. W ostatnich kilku latach stworzy³em sobie jak gdybydrug¹ specjalnoœæ, któr¹ mo¿na by nazwaæ histori¹ kultury polskiej od wieku XVI doXVIII. Skoro to w³aœnie reprezentuje Zamek, musia³em siê w tym zakresie poduczyæi robiê to nadal. — — Robota na Zamku jest w du¿ym stopniu re¿yserk¹ — z elementówzastanych i z elementów przez nas tworzonych. Re¿yserujemy zatem spektakl, chocia¿s³owa tego spektaklu zosta³y ju¿ dawno napisane, czy te¿ ubrane w postaæ znaków symbo-licznych — — Z luŸnych elementów powstaje wnêtrze, które przekazuje jakieœ treœci. —— Praca taka stanowi swoist¹ twórczoœæ i przy³o¿enie do niej rêki daje du¿¹ satysfakcjê”59.

Gieysztor zawsze podkreœla³, ¿e realizowane przy jego udziale dzie³o, to efekt pracyzbiorowej. W kierowaniu Zamkiem wspierali go specjaliœci ró¿nych dyscyplin, przedewszystkim znawcy sztuki nowo¿ytnej: pocz¹tkowo Stanis³aw Lorentz, któremu dzie³oodbudowy zawdziêcza³o przecie¿ tak wiele, a tak¿e Bo¿enna Majewska–Maszkowska,Andrzej Rottermund, Bo¿ena Steinborn. Ale ogromna erudycja artystyczna Gieysztoraby³a czynnikiem rozstrzygaj¹cym i pomog³a mu znakomicie odnaleŸæ siê w œwiecie sztukinowo¿ytnej. Przekonuje o tym choæby esej œwietnie wprowadzaj¹cy w wystawê „Opussacrum”, prezentowan¹ w Zamku w 1990 r. Pulsowanie sztuki sakralnej wœród ró¿norod-nych napiêæ, jakich doznawa³a kultura artystyczna doby nowo¿ytnej, znalaz³o takie otoopisanie: „Poszerzeniu w¹tków ikonograficznych czerpanych z Pisma Œwiêtego i hagio-grafii towarzyszy³a rozbudowa sposobów plastycznych. Czyha³y tam na artystê nie lada po-kusy, aby opuszczaæ powierzone zadanie kieruj¹c siê w stronê w³asnej satysfakcji twórczejz piêknego pó³aktu, przepysznej tkaniny, rozedrganego lub cieniowanego œwiat³a, psycho-

90 PRZEMYS£AW MROZOWSKI

55 A. G i e y s z t o r, S. L o r e n t z, A. R o t t e r m u n d, Zamek Królewski w Warszawie jako Muzeum Naro-dowe, „Muzealnictwo” t. XXV, 1982, s. 30.

56 Ibidem, s. 31.57 O okolicznoœciach objêcia tej funkcji — cf. A. R o t t e r m u n d, op. cit., s. 163–165.58 Nauka jako s³u¿ba, s. 125.59 Ibidem, s. 124–125.

Page 91: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

logizowanego oblicza ludzkiego, a w póŸniejszym baroku — z amaterialnej, zaprzeczaj¹-cej realizmowi formy, jakby wyzywaj¹cej prawa grawitacji i rozchodzenia siê œwiat³a.Przeidealizowana rzeczywistoœæ, ale i wysoce emocjonalna religijnoœæ duchowa ³¹czy³y siêu najlepszych w globaln¹ wizjê œwiata i cz³owieka, Boga i Jego orêdowników w arcyboga-tym znaku przez Niego stworzonych rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Sztuka religijnaw swojej warstwie religijnej pe³ni³a tê s³u¿bê, o której pisa³ Adam Fabian B i r k o w s k i(1629): «obraz którego nam teraz trzeba jako dojŸrza³ej drabiny, przez któr¹ do niedoj-Ÿrza³ego Boga mamy serca wznoœiæ»”60. Niewielu znawców podo³a³oby równie celniezamkn¹æ w kilku wierszach istotê z³o¿onej problematyki sacrum w sztuce nowo¿ytnej.

Jako dyrektor Gieysztor zabiega³ o najwy¿szy poziom artystyczny zbiorów Zamku,wiedzia³ jednak, ¿e „upodobania estetyczne powinny byæ podporz¹dkowane pewnej ideikultury staropolskiej jako ca³oœci — — Na Zamku nie mo¿na zrobiæ galerii arcydzie³, takjak to siê robi w muzeum; by³oby to nies³uszne z punktu widzenia stanu kultury artystycz-nej w wiekach XVI, XVII i XVIII, gdzie z dzie³ami bardzo dobrymi s¹siadowa³y gorsze”61.Jego wieloletnia praca jako przewodnicz¹cego zamkowej Komisji Wnêtrz czy KomisjiZakupów polega³a, miêdzy innymi, na tym w³aœnie, aby zgromadzone w Zamku dzie³aprezentowane by³y zgodnie z w³aœciw¹ im funkcj¹, jak te¿ funkcj¹ wnêtrz, do których by³yprzeznaczone.

Praca w Zamku i dla Zamku przez ostatnie niemal trzydzieœci lat, od 1991 r. w roliPrzewodnicz¹cego Rady Naukowej, by³a niew¹tpliwie najpowa¿niejszym wk³adem Alek-sandra Gieysztora w historiê sztuki polskiej. Zajmowa³a te¿ ogromn¹ czêœæ Jego czasu.Nie tyle jednak, aby poniecha³ zainteresowañ kultur¹ œredniowieczn¹. Rozwija³y siê oneg³ównie w stronê mitologii s³owiañskiej, ale tak¿e kultury artystycznej. Praca o przejawachikonoklazmu w Polsce w dobie husyckiej przypomnia³a wa¿ki, barwny, a nieznany frag-ment dziejów kultury artystycznej, ewokuj¹c — tak wa¿ny w zainteresowaniach Gieysztora— problem percepcji dzie³a sztuki w jego warstwie symbolicznej62. Z symbolik¹ w³adzy,której Gieysztor poœwiêca³ od lat wiele uwagi, ³¹cz¹ siê wnikliwe recenzje prac BarbaryM i o d o ñ s k i e j i Anny R ó ¿ y c k i e j – B r y z e k63. Przygotowana przez Tadeusza D o -b r z e n i e c k i e g o edycja faksymilowa Z³otego Kodeksu GnieŸnieñskiego zyska³a cennykomentarz, sytuuj¹cy to dzie³o poœród insygniów w³adzy pozostawionych przez polskiewczesne œredniowiecze64. Tak¿e dorobek kulturalny benedyktynów, zw³aszcza opactwatynieckiego, zyska³ z racji wawelskiej wystawy kilka stron cennych uwag, podobnie jaks³ynne znalezisko korony ze Œrody Œl¹skiej65.

ALEKSANDER GIEYSZTOR JAKO BADACZ I ZNAWCA SZTUKI 91

60 A. G i e y s z t o r, Wprowadzenie do wystawy w Zamku Królewskim [w:] Opus Sacrum. Wystawa ze zbiorówBarbary Piaseckiej–Johnson w Zamku Królewskim w Warszawie, pod red. J. G r a b s k i e g o, Warszawa 1990, s. 13.

61 Nauka jako s³u¿ba, s. 126.62 A. G i e y s z t o r, Lassitude du gothique? Reflets de l’iconoclasme hussite en Pologne au XVe siècle [w:] Ars

auro prior. Studia Ioanni Bia³ostocki sexagenario dicata, Warszawa 1981, s. 223–226.63 Idem, On the Polish Iconography of supreme Authority in the late Middle Ages, „Polish Art Studies” t. VI,

1985, s. 247–250; idem, Within the Iconography Circle of King W³adys³aw Jagie³³o, „Polish Art Studies” t. VIII,1986, s. 249–251.

64 Idem, Rêkopisy insygnia monarchii polskiej w XI wieku [w:] Codex Aureus Gnesnensis, wyd. T. D o b r z e -n i e c k i, t. II, Warszawa 1988, s. 7–8.

65 Tyniec. Kultura i sztuka benedyktynów od wieku XI do XVII. Katalog wystawy w Zamku Królewskim naWawelu, pod red. K. ¯ u r o w s k i e j, Kraków 1994, s. XXXII–XXXV; Klejnoty monarsze. Skarb ze Œrody Œl¹skiej,Wroc³aw 1996, s. 7–8.

Page 92: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Nie by³y to prace obszerne, ale nasycone niezwykle celnymi obserwacjami, mistrzow-sko wy³o¿onymi jêzykiem ods³aniaj¹cym zawsze istotê problemu.

Sumuj¹c tê próbê zarysowania roli, jak¹ odegra³ Aleksander Gieysztor jako badaczi znawca sztuki, trzeba stanowczo podkreœliæ, ¿e nie da siê jej w ¿aden sposób zamkn¹æani w omówieniu prac, które napisa³, ani dzie³, które wyros³y przy jego staraniu i wytê¿onejpracy. Gieysztor wywar³ ogromny wp³yw na wielkie grono tych, dla których przesz³oœæstanowi wa¿ny punkt odniesienia dla teraŸniejszoœci. Cechowa³o Go bowiem niezwyk³e,ale zawsze ¿yczliwe zaciekawienie drugim cz³owiekiem; zarówno tym dawnym, któregowarunki ¿ycia, lêki, aspiracje i upodobania stara³ siê poznaæ, jak te¿ tym wspó³czesnym,w którym niezale¿nie od statusu naukowego dostrzega³ partnera w rozgrywaniu przygo-dy, jak¹ by³o dlañ ujawnianie rozmaitych aspektów przesz³oœci. Dziêki temu uda³o siêGieysztorowi stworzyæ œrodowisko — inspirowaæ szerok¹ rzeszê ludzi ró¿nego wieku,specjalnoœci i stopnia naukowego, którzy gotowi byli prze³amywaæ rutynê swych przyzwy-czajeñ badawczych i ramy swego warsztatu, aby móc spojrzeæ z lepszej perspektywy naoblicze Klio.

92 PRZEMYS£AW MROZOWSKI

Page 93: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

M I S C E L L A N E A

GRZEGORZ KUCHARCZYKPolska Akademia NaukInstytut Historii

Encyklika „Editae saepe Dei”.Z dziejów konfliktu religijnego w II Rzeszy

ENCYKLIKA „EDITAE SAEPE DEI”. Z DZIEJÓW KONFLIKTU RELIGIJNEGO W II RZESZY

26 maja 1910 papie¿ Pius X og³osi³ encyklikê „Editae saepe Dei”. Okazj¹ dlapromulgacji tego dokumentu by³a przypadaj¹ca w tym¿e roku trzechsetna rocznica kano-nizacji œw. Karola Boromeusza — kardyna³a i arcybiskupa Mediolanu, jednej z czo³owychpostaci epoki kontrreformacji1. Encyklika ta wywo³a³a ¿ywe reakcje w Niemczech, ojczyŸ-nie reformacji. Przedstawienie oddŸwiêku (g³ównie w sferach politycznych), jaki tendokument wywo³a³ w II Rzeszy jest g³ównym celem niniejszego artyku³u. Niemieckiereakcje na „Editae saepe” s¹ godne zaakcentowania, jak s¹dzê, z dwóch powodów. Popierwsze wspomniany epizod z 1910 r. nie doczeka³ siê jeszcze opracowania zarównoprzez badaczy polskich, jak i niemieckich, których zainteresowanie konfliktem religijnymczy religijno–politycznym w II Rzeszy zamyka³o siê na okresie odchodzenia przez Niemcyod ustawodawstwa Kulturkampfu2. Po drugie zaœ omówienie niemieckiej recepcji tejencykliki pozwoliæ mo¿e na zyskanie lepszej podstawy pod próbê znalezienia odpowiedzina pytanie, czy Kulturkampf by³ ostatnim powa¿nym konfliktem religijnym w Niemczech?Czy stopniowe odchodzenie od ustawodawstwa Kulturkampfu w latach osiemdziesi¹tychXIX w. rzeczywiœcie likwidowa³o dogodny grunt pod ewentualny wewnêtrzny konfliktw niemieckim spo³eczeñstwie na tle ró¿nic wyznaniowych? Pytania te s¹ przecie¿ corazwyraŸniej obecne w pracach wspó³czesnych badaczy zajmuj¹cych siê problematyk¹ nara-staj¹cego konfliktu narodowo–religijnego w Niemczech u progu I wojny œwiatowej3.

Powodem ¿ywej, jak najbardziej negatywnej reakcji, z jak¹ w Niemczech spotka³a siêencyklika Piusa X, sta³ siê w³aœciwie jeden jej fragment. W oryginale ³aciñskim brzmia³on: Inter haec superbi ac rebelles homines consurgebant, inimici Crucis Christi «qui terrenasapiunt — — quorum Deus venter est» (Philip. III; 18, 19). Hi non moribus corrigendis, sed

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 Tekst encykliki w: Acta Apostolicae Sedis, Annus II, vol. II, nr 9, s. 223–238.2 Cf. m.in. R. L i l l, Die Wende im Kulturkampf. Leo XIII., Bismarck und die Zentrumspartei 1878–1889,

Tübingen 1973; R. J. R o s s, The failure of Bismarck’s Kulturkampf. Catholicism and State Power in ImperialGermany 1871–1887, Washington 1998. Tam te¿ obszerna bibliografia.

3 Najnowsze ustalenia na ten temat zawiera Ÿród³owa praca amerykañskiego historyka H. W. S m i t h a,German nationalism and religious conflict. Culture, ideology, politics 1870–1914, Princeton 1995.

Page 94: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

negandis Fidei capitibus animum intendentes, omnia miscebant, latiorem sibi aliisque mu-niebant licentiae viam, aut certe auctoritatem Ecclesiae ductumque defiugentes, pro lubitucorruptissimi cuiusque principis populive, quasi imposito ingo, doctrinam eius, constitutio-nem, disciplinam in excidium petebant. Deinde, iniquorum imitati morem, ad quos pertinetcomminatio: Vae qui dictis malum bonum et bonum malum, rebellium tumultum et illamfidei morumque cladem apellarunt instaurationem, sese autem disciplinae veteris restitutores.Re tamen vera corruptores exstiterunt quod, extenantis Europae per contentiones et bellaviribus defectiones horum temporum et secessiones maturarunt, quibus uno velut impetufacto, triplex illud, antea disunctum, dimicationis instauratum est genus, a quo invocta etsospes Ecclesia semper evaserat; hoc est, primae aetatis cruenta certamina, domestica subindepestem errorum; denique, per speciem sacrae libertatis vindicandae, eam vitiorem luem acdisciplinae eversionem, ad quam fortasse nec aetas media processerat”4.

Zawarty we wspomnianej encyklice surowy os¹d motywów dzia³ania przywódcówreformacji, os¹d — podkreœlmy — nie ograniczaj¹cy siê do samych tylko jednostek, alewyraŸnie czyni¹cy odniesienie do „najbardziej zepsutych ludów”, szybko wywo³a³ w Niem-czech bardzo negatywne reperkusje.

Jedna z najwczeœniejszych reakcji na papieski dokument dobieg³a od ogólnonarodo-wej reprezentacji niemieckich ewangelików: Zwi¹zku Ewangelickiego (EvangelischerBund). W oœwiadczeniu Zwi¹zku z 1 czerwca 1910 znajdujemy stwierdzenie, ¿e treœæi tenor encykliki ma na celu „ubli¿anie niemieckiemu narodowi”. Encyklika jest „brutal-nym pogwa³ceniem przez papie¿a pokoju (wyznaniowego) w Niemczech”. Na koniecwezwano wszystkich niemieckich ewangelików, aby zdecydowanie wyst¹pili przeciw „ul-tramontañskim d¹¿eniom do w³adzy”5.

Równie negatywnie o treœci „encykliki o Borromeuszu” (Borromäusenzyklika) wypo-wiedzia³ siê 8 czerwca 1910 brunszwicki landtag. Encyklika Piusa X zosta³a odebranaw Brunszwiku jako schwer störende Auslassung der römischen Kurie gegen den Frieden derbeiden Konfessionen in unserem Volke. Stanowisko to zosta³o poparte tak¿e przez miejsco-wy rz¹d6.

94 GRZEGORZ KUCHARCZYK

4 Wersja polska: „Powstali wówczas pyszni i buntowniczy ludzie, «wrogowie Krzy¿a Chrystusowego — —których bogiem jest brzuch — — a myœli ich s¹ przyziemne» (Filip. III, 18–19). Zmierzali oni nie do naprawyobyczajów, ale do zaprzeczenia podstaw wiary. Wszystko wywrócili na opak i przygotowali dla siebie i dlainnych szerok¹ drogê nieograniczonej samowoli, albo te¿ próbowali jawnie — pogardzaj¹c autorytetem i nauk¹Koœcio³a — wed³ug zachcianek najbardziej zepsutych ksi¹¿¹t i ludów, przemoc¹ zniszczyæ naukê, konstytucjêi dyscyplinê Koœcio³a. Nastêpnie, id¹c za przyk³adem bezbo¿ników, których dotyczy przestroga: «Biada tak¿etym, którzy nazywaj¹ z³o dobrem, a dobro z³em» (Izj., V, 20), nazwali t¹ buntownicz¹ zawieruchê i ów upadekwiary i obyczajów «odnowieniem», a siebie «odnowicielami dawnej dyscypliny». Jednak naprawdê byli oniniszczycielami przez to, ¿e os³abili si³y Europy na skutek waœni i wojen, przygotowali roz³am i odstêpstwa czasównam wspó³czesnych. W czasach tych uderzaj¹c w Koœció³ po³¹czy³y siê w jedno, trzy, dotychczas oddzielone odsiebie sposoby walki z Koœcio³em, z których Koœció³ zawsze wychodzi³ zwyciêski i wzmocniony: krwawa walkapierwszych wieków, nastêpnie wewnêtrzna zaraza herezji, na koniec zaœ wystêpuj¹ca pod pozorem walki o œwiêt¹sprawê wolnoœci ta zaraza wystêpku i zniszczenie dyscypliny, ku któremu zapewne nawet wieki œrednie niepost¹pi³y”. T³um. G. Kucharczyk, tekst orygina³u cf. przyp. l.

5 Tekst oœwiadczenia cf. [w:] Die Enzyklika Pius’ X Editae Saepe. Lateinisch und deutsch mit Aktenstucken,Halle 1910, s. 23.

6 Ibidem, s. 24.

Page 95: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Jednak najbardziej spektakularny oddŸwiêk zyska³ omawiany dokument papieskiw najwa¿niejszym pañstwie II Rzeszy, w Prusach. Miêdzy 3 a 4 czerwca 1910 najwa¿niej-sze i najliczebniejsze frakcje pruskiego landtagu: konserwatyœci (149 podpisów), narodowilibera³owie (68 podpisów) oraz freikonservative (59 podpisów) skierowa³y do rz¹du pru-skiego interpelacje w sprawie reakcji czynników rz¹dowych w Berlinie wobec faktu zde-cydowanej krytyki reformacji i jej twórców w „Editae Saepe”7. Do interpeluj¹cych klubównie do³¹czy³o katolickie „Centrum” oraz frakcja polska.

Tenor tych interpelacji najlepiej egzemplifikuje zapytanie z³o¿one przez hrabiegoHelmutha von Moltke w imieniu parlamentarnej frakcji freikonservativen. Treœæ tegopytania wyraŸnie zapowiada³a gor¹c¹ atmosferê przysz³ej debaty w landtagu nad kwesti¹„encykliki o Borromeuszu”. Pose³ Moltke zwraca³ siê do rz¹du Prus tymi s³owami: In derPäpstlichen Enzyklika vom 26. Mai 1910 sind unerhörte Beschimpfungen der Reformation,der Reformatoren und der evangelischen Kirche enthalten. Ist es der Königlichen Staatsregie-rung bekannt, daß ein Teil der katholischen Presse Preußens diese Enzyklika im wortlautabgedruckt hat und daß sie zweifellos bestimmt ist, allen Katholiken bekannt gemacht zuwerden? Welche Schritte gedenkt die Königliche Staatsregierung zu tun, um diesem öffentli-chen Ärgerniß zu steuern und um für die Zukunft derartigen Störungen des konfessionellenFriedens innerhalb der preußischen Machtgrenzen vorzubeugen?8

Jak widzimy interpeluj¹cy pos³owie pruscy wyraŸnie starali siê przenieœæ p³aszczyznêkontrowersji z p³aszczyzny stosunków dyplomatycznych ze Stolic¹ Apostolsk¹ na p³aszczy-znê stosunków wyznaniowych w obrêbie samej Rzeszy — o wiele bardziej podatn¹ naeskalowanie konfliktu.

Debata poœwiêcona encyklice odby³a siê w landtagu 9 czerwca 19109. Debata bardzoznamienna, poniewa¿ dawa³a ona obraz nie tylko natê¿enia kontrowersji wywo³anej przezencyklikê Piusa X, ale równie¿ pokazywa³a stosunek najwa¿niejszych ugrupowañ politycz-nych w Prusach do roli religii w pañstwie. Obrazowa³a jak ¿ywy, mimo up³ywu kilkudzie-siêciu lat od Kulturkampfu, mo¿e byæ konflikt, w którym politycy pos³uguj¹ siê argumen-tami religijnymi; jak œciœle by³a spleciona religia z polityk¹ w Rzeszy Niemieckiej. Pamiê-taæ tak¿e nale¿y, ¿e czas na specjaln¹ debatê o „Editae Saepe” znalaz³ parlament Prus— najwa¿niejszego pañstwa II Rzeszy. To tak¿e ma swoje niebagatelne znaczenie dlazrozumienia, jak ¿ywy móg³ byæ konflikt religijny w Niemczech na pocz¹tku XX w.

Wspomnian¹ debatê otworzy³o wyst¹pienie pos³a Heinricha von Pappenheima uza-sadniaj¹cego w imieniu parlamentarnej frakcji konserwatystów z³o¿enie interpelacji w spra-wie papieskiej encykliki. Podkreœliwszy, ¿e „Editae Saepe” zawiera „obraŸliwe sformu³o-wania”, które odnosz¹ siê tak¿e do przodków panuj¹cego obecnie (tj. w 1910 r.) roduHohenzollernów, pose³ jasno zadeklarowa³, ¿e Partia Konserwatywna w Prusach jakoswój obowi¹zek postrzega ochronê interesów Koœcio³a ewangelickiego w tym pañstwie10.

ENCYKLIKA „EDITAE SAEPE DEI”. Z DZIEJÓW KONFLIKTU RELIGIJNEGO W II RZESZY 95

7 Treœæ interpelacji cf. [w:] Sammlung der Drucksachen des Preußischen Hauses der Abgeordneten. 21 Legis-latur periode. III Session 1910, t. VII, Berlin 1910, s. 4551, 4558, 4560. Interpelacje by³y skierowane do rz¹du Prus,bo utrzymywa³ on stosunki dyplomatyczne ze Stolic¹ Apostolsk¹. Rzesza jako taka nie posiada³a swojegoprzedstawicielstwa dyplomatycznego przy Watykanie.

8 Ibidem, s. 4560.9 Ibidem, s. 6794–6830.10 Cf. Meine Partei ist keine konfessionelle Partei; aber wir haben es uns von jeher zur Pflicht gemacht, die

Interessen der evangelischen Kirche zu verteidigen, wo und wann sie angegriffen worden sind, ibidem, s. 6797.

Page 96: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Najd³u¿sze przemówienie wyg³osi³ w imieniu narodowo–liberalnych interpelantówpose³ Georg Hackenberg. By³a to z pewnoœci¹ najbardziej agresywna mowa, w której niezabrak³o stwierdzeñ o tym, ¿e od paru ju¿ stuleci ka¿dy dokument papieski wysy³anyz Rzymu do Niemiec jest odpowiedzialny „za wystawianie przys³owiowej niemieckiejdobrotliwoœci na ciê¿k¹ próbê”11. Jednak w przemówieniu narodowo–liberalnego pos³aznalaz³ siê o wiele bardziej znamienny passus dotycz¹cy wizji pokoju wyznaniowego(mo¿liwoœci jego zabezpieczenia) w Niemczech u progu XX w. Hackenberg w imieniuswojego ugrupowania konstatowa³ w pruskim landtagu: Es ist ganz klar, daß die Welten,die geistigen Welten, die sich einst im Reformationszeitalter geschieden haben auch heute nochgeschieden sind — — Meine Herren, ich halte es für ein irrführendes Phantom, den offenbarenTatasachen gegenüber von einer gemeinsamen christlichen Weltanschauung zu reden. Diepäpstliche Enzyklika hat diesen Traum, dem so viele wohlmeinenede neuerdings sich hinzu-geben geneigt fühlten, grausam zerstört12.

Diagnoza, jak¹ postawili narodowi libera³owie (Hackenberg przemawia³ w ich imie-niu) by³a jasna: do momentu opublikowania encykliki Piusa X próba znalezienia modusvivendi miêdzy katolicyzmem a protestantyzmem („dwa duchowe œwiaty”) istnia³a, aleby³a bardzo krucha — na tyle krucha, ¿e by³a raczej marzeniem. Za spraw¹ Rzymu nawetta nik³a szansa uleg³a zniweczeniu.

Dla pos³a Hackenberga kontrowersje, jakie wywo³a³a encyklika o œw. Karolu Boro-meuszu dostarcza³y wystarczaj¹cego argumentu, by poddaæ w w¹tpliwoœæ zasadnoœæ utrzy-mywania stosunków dyplomatycznych przez Prusy ze Stolic¹ Apostolsk¹. Powo³uj¹c siêna „szerokie krêgi spo³eczeñstwa”, pose³ nazwa³ „stanem nie do zniesienia” (ein unerträgli-ches Zustand) sytuacjê, w której monarchia Hohenzollernów utrzymuje stosunki dyplo-matyczne z pañstwem uznaj¹cym za swoje „niezbywalne i zwyczajowe prawo obrzucanieobelgami du¿ej czêœci naszego spo³eczeñstwa”13. Ten s³abo skrywany postulat zerwa-nia stosunków dyplomatycznych Prus z Watykanem zyska³ sobie g³oœno wyra¿an¹ akcep-tacjê sali14.

W imieniu frakcji Wolnych Konserwatystów (Freikonservative) interpelacjê uzasadni³pose³ Moltke. Próbuj¹c wyjaœniæ antyprotestanck¹ wymowê encykliki Piusa X, zastanawia³siê, czy mo¿e u jej podstaw nie le¿y przekonanie ¿ywo odczuwane przez Koœció³, ¿eprotestantyzm „jest ska³¹, o któr¹ byæ mo¿e ju¿ raz stateczek Koœcio³a Piotra nie tyle nierozbi³ siê, co odniós³ powa¿n¹ awariê”15.

Wed³ug Moltkego ca³y problem w stosunkach — równie¿ tych wspó³czesnych —miêdzy Niemcami a Stolic¹ Apostolsk¹, a tym samym ca³ym Koœcio³em, le¿a³ w fakcie

96 GRZEGORZ KUCHARCZYK

11 Cf. Immer wieder in Breven und Bullen, in Allokutionen und Enzykliken, besonders seit dem Zeitalter derReformation, sind uns unsanfte Briefe von Rom zugegangen, die uns den Frohsinn genommen und die sprichtwörtli-che deutsche Gutmütigkeit auf eine harte Probe gestellt haben, ibidem, s. 6798.

12 Ibidem, s. 6801.13 In diesen Kreisen der Bevölkerung wird immer und immer wieder die Frage erhoben, ob es nicht auf die Dauer

ein unerträglicher Zustand ist, daß wir bei einem Souverän und an einem Hofe eine Gesandschaft unterhalten, derdie Beschimpfung eines großen Teiles der Bevölkerung unseres Landes als sein unveräußerliches Recht betrachtetund sein Gewohnheitsrecht daraus gemacht hat und immer wieder macht, ibidem, s. 6806–6807.

14 Ibidem, s. 6807.15 Cf. Ist es nicht ein Felsen, an dem einmal das Schifflein der Kirche Petri, wenn nicht Schiffbruch leidet, so

doch arge Havarie erleiden möchte?, ibidem, s. 6808.

Page 97: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

pe³nienia od niemal 400 lat urzêdu Biskupa Rzymu przez W³ochów. Ostatnim papie¿em,który mia³ jeszcze jakieœ zrozumienia dla Niemiec by³ pochodz¹cy z Niderlandów papie¿Hadrian VI (1522–1523) — ein Niederdeutscher — zdaniem pos³a Moltke. Natomiastnieprzerwanie od 1523 r. rz¹dz¹cy Koœcio³em hierarchowie z W³och „nie maj¹ ¿adnegozrozumienia dla niemieckiej to¿samoœci, rozumowania i niemieckich praw”. Jest to zaœszczególnie potrzebne, gdy siê zg³asza pretensje do nauczania ca³ego œwiata ex cathedra16.

W konkretnym przypadku encykliki o œw. Karolu Boromeuszu dosz³o do g³osu —zdaniem pos³a Wolnych Konserwatystów — antyniemieckie nastawienie wp³ywowychw Kurii Rzymskiej kardyna³ów hiszpañskich: Vivesa y Tuto (mia³by byæ on w³aœciwymautorem tekstu encykliki) oraz Sekretarza Stanu, Merry del Val17.

Ca³e przemówienie reprezentanta Wolnych Konserwatystów odzwierciedla³o ogól-ny tenor debaty w pruskim landtagu: próbê przeniesienia kontrowersji historycznej i reli-gijnej na p³aszczyznê aktualnych napiêæ w stosunkach wyznaniowych w samej Rzeszyoraz usi³owanie t³umaczenia konfliktu religijnego konfliktem narodowoœciowym (W³osivel Hiszpanie versus Niemcy). Bardzo znamienna w tym wzglêdzie by³a pochwa³a wypo-wiedziana przez pos³a Moltke wobec prób powo³ania w Niemczech Koœcio³a niemiec-ko–katolickiego18.

Dodajmy, ¿e do opinii wyra¿anych przez interpelantów przy³¹czy³a siê tak¿e lewicowaPostêpowa Partia Ludowa (Fortschrittliche Volks–Partei), która chocia¿ nie z³o¿y³a in-terpelacji w swoim imieniu, jednak podczas debaty podzieli³a opinie wypowiadane przezzapytuj¹ce frakcje parlamentarne19.

Reprezentacja katolickiego „Centrum” ustami pos³a Carla Herolda odmówi³a wziê-cia udzia³u w debacie „poœwiêconej sprawom koœcielnym”. W podobnym duchu, w imie-niu polskich pos³ów do pruskiego landtagu, wyst¹pi³ pose³ ks. Ludwik Ja¿d¿ewski20. Ju¿po oficjalnym zamkniêciu debaty socjaldemokrata Hoffmann zadeklarowa³ w imieniuswojej partii zaniepokojenie ca³¹ kontrowersj¹ wokó³ papieskiej encykliki i przestrzega³przed „wst¹pieniem na grunt Kulturkampfu”21.

Stanowisko rz¹du Prus w sprawie encykliki „Editae Saepe” przedstawi³ podczasomawianej debaty w pruskim landtagu premier Prus (i jednoczeœnie kanclerz Rzeszy)Theobald von Bethmann–Hollweg. Przyzna³ on, ¿e encyklika ta poprzez „ciê¿kie zranie-nie ewangelickiej ludnoœci w jej pañstwowych i moralnych odczuciach” stanowi „powa¿nezagro¿enie pokoju wyznaniowego”22. Jednoczeœnie premier zadeklarowa³, ¿e ju¿ wcze-œniej polecono pos³owi Prus przy Watykanie „wyraziæ oczekiwanie, ¿e Kuria [Rzymska]znajdzie drogê i œrodki, które pomocne bêd¹ w przezwyciê¿eniu szkód, jakie powsta³y naskutek publikacji tej encykliki”23.

15 czerwca 1910 ukaza³a siê w rz¹dowej „Norddeutsche Allgemeine Zeitung” treœænoty skierowanej 8 czerwca z Berlina do watykañskiego Sekretariatu Stanu. Czytamy

ENCYKLIKA „EDITAE SAEPE DEI”. Z DZIEJÓW KONFLIKTU RELIGIJNEGO W II RZESZY 97

16 Ibidem, s. 6810–6811.17 Ibidem, s. 6814.18 Ibidem, s. 6815.19 Ibidem, s. 6818–6827.20 Ibidem, s. 6817–6818.21 Ibidem, s. 6829.22 Ibidem, s. 6816.23 Ibidem.

Page 98: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

w niej nie tylko o proteœcie wywo³anym przez publikacjê encykliki, ale równie¿ nieskrywa-n¹ aluzjê, ¿e ten dokument papieski przyczyniæ siê mo¿e do zak³ócenia pokoju wyznanio-wego wewn¹trz Rzeszy — co bêdzie wy³¹czn¹ win¹ Watykanu. Za ostrze¿eniem tym sz³ojednak zapewnienie, ze rz¹d Prus pozostanie przy swojej dotychczasowej polityce „utrzy-mywania i umacniania pokoju miêdzy ewangelick¹ i katolick¹ ludnoœci¹ w pañstwie”24.

Oœwiadczenie premiera Bethmanna–Hollwega, jak i tekst noty przekazanej waty-kañskiemu Sekretariatowi Stanu przez pos³a pruskiego wyraŸnie sygnalizowa³y, ¿e rz¹do-wi pruskiemu nie zale¿a³o na eskalowaniu konfliktu wywo³anego publikacj¹ encykli-ki o œw. Karolu Boromeuszu. Berlin uczyni³ absolutne minimum tego, co oczekiwanow Landtagu od rz¹du króla Prus; z³o¿ono notê dyplomatyczn¹ pozbawion¹ jednak agre-sywnego tonu i jednoznacznie zapraszaj¹c¹ drug¹ stronê (Stolicê Apostolsk¹) do uczynie-nia wszystkiego, by za¿egnaæ tê kontrowersjê.

Pierwsz¹ reakcj¹ Watykanu na negatywne przyjêcie dokumentu wydanego przezPiusa X by³ komentarz opublikowany w „Osservatore Romano” w dniu 9 czerwca 1910.Czytamy w nim, ¿e Stolica Apostolska „wyra¿a ¿al” z powodu „b³êdnych interpretacji”,których doczeka³a siê wspomniana encyklika w Niemczech. Wyjaœniano to „niezbyt wier-nym t³umaczeniem” ³aciñskiego tekstu „Editae Saepe”. Zaznaczono tak¿e, ¿e inkrymino-wany przez niemieckich protestantów fragment papieskiego dokumentu zawiera tylko„parê historycznych ocen dotycz¹cych czasów œw. Karola Boromeusza”25.

Oficjaln¹ odpowiedŸ Stolicy Apostolskiej na notê rz¹du pruskiego przekaza³ 13 czerwca1910 pos³owi Johannowi Mühlbergowi kardyna³ Sekretarz Stanu Merry del Val. Watykanpowtórzy³ swoje wyrazy ubolewania z powodu „zamieszania” wywo³anego w Niemczechencyklik¹ Piusa X. Kardyna³ Merry del Val podkreœli³, ¿e przyczyn b³êdnej interpretacjitej encykliki szukaæ nale¿y przede wszystkim w zapoznaniu w³aœciwego celu promulgacjitego dokumentu Koœcio³a, którym by³o „zwalczanie b³êdów modernistów”26.

„Osservatore Romano” z 16 czerwca 1910 zakomunikowa³o, ¿e rz¹d Prus „przyj¹³ dowiadomoœci” notê wyjaœniaj¹c¹ przekazan¹ przez Sekretariat Stanu i „traktuje j¹ jakogwarancjê przyjaznych stosunków miêdzy Stolic¹ Apostolsk¹ a Prusami”. Jednoczeœnieoficjalny watykañski organ prasowy zdementowa³ doniesienia jakoby Watykan pod naci-skiem Berlina zgodzi³ siê wycofaæ encyklikê27.

98 GRZEGORZ KUCHARCZYK

24 Cf. interesuj¹cy nas fragment noty rz¹du pruskiego: Die Königlich Preußische Staatsregierung sieht sichdaher veranlaßt, gegen diese auch an das preußische Episkopat gerichteten Kundgebungen Verwahrung einzulegen.Zugleich weißt sie darauf hin, daß die Verantwortung für Störungen des konfessionellen Friedens, welche eine Folge desRundschreibens sind, allein diejenige Stelle trifft, von der es ausgegangen ist. Dies glaubt die preußische Regierung, diebeim Apostolischen Stuhle im Interesse guter Beziehungen zwischen Staat und Kirche eine diplomatische Vertretungunterhält, durch ihren Vertreter mit um so größer Berechtigung aussprechen zu können, als sie ihrerseits, treu ihrenverfassungsmäßigen Aufgaben, bestreibt ist, mit allen Mitteln die Wahrung und Festigung des Friedens zwischen derevangelischen und der katholischen Bevölkerung des Staates zu fördern, cf. w: Die Enzyklika Pius’ X Editae Saepe, s. 28.

25 Cf. ibidem, s. 25.26 Ibidem, s. 28. Modernizm zosta³ oficjalnie potêpiony przez Piusa X w encyklice „Pascendi” w 1907 r.27 Cf. La sera del giorno sequente, 14, il Signior Ministro di Prussia Dott. von Muehlberg notificava verbalmente

all’ E–mo Cardinale Segretario di Stato, che il suo Governo aveva presa conoscenza con soddisfazione delledichiarazioni contenute nella surriferita Nota, aggiungendo che il Signor Cancelliera lo incaricava di presentare alSanto Padre i suoi sinceri ringraziamenti per l’attitudine tenuta nella presente questione, e che considerava taleattitudine come una garanzia preziosa per la continuazione delle amichevoli relazioni esistendi tra la S. Sede ed ilRegio Governo, „Osservatore Romano”, nr 164, 16 VI 1910, s. 1–2.

Page 99: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Na p³aszczyŸnie oficjalnych stosunków dyplomatycznych miêdzy pañstwami kontro-wersje wywo³ane przez encyklikê „Editae Saepe” okaza³y siê byæ zaledwie nieprzyjemnymepizodem, zgrzytem. Nie nast¹pi³ jakiœ powa¿ny kryzys, który móg³by zaowocowaæ postu-lowanym przez niektórych pos³ów w landtagu pruskim (zob. wy¿ej) zerwaniem stosunkówdyplomatycznych miêdzy Berlinem a Watykanem. Nale¿y zauwa¿yæ, ¿e sta³o siê tak dziêkikoncyliacyjnemu nastawieniu obu stolic.

Konflikt wywo³any w Niemczech przez encyklikê o œw. Karolu Boromeuszu mia³jednak jedn¹ znamienn¹ cechê, która godna jest tutaj zaakcentowania. Oto bowiemw odró¿nieniu do czasów Kulturkampfu, to nie rz¹d naciska³ na eskalowanie konfliktureligijnego, a w³aœciwej — religijno–politycznego w II Rzeszy. Inspiracja nie sz³a „odgóry”, ale o wiele bardziej „od do³u”. Œwiadczy³y o tym utrzymane w ostrym tonie wypo-wiedzi pos³ów w pruskim landtagu i niemniej radykalne oœwiadczenia Zwi¹zku Ewange-lickiego. Ten ostatni, 15 czerwca 1910, gdy wydawa³o siê, ¿e po wymianie oficjalnych notdyplomatycznych konflikt wokó³ encykliki zosta³ za¿egnany, oœwiadczy³, ¿e wyjaœnieniaKurii Rzymskiej nale¿y uznaæ za niewystarczaj¹ce. Zwi¹zek wezwa³ niemieckich prote-stantów „do stawienia oporu politycznym i papieskim chor¹¿ym w Rzeszy Niemieckiej”.Uznano tak¿e, ¿e jest to stosowny moment, by przypomnieæ ogó³owi protestanckiemuw Niemczech, ¿e „nie mo¿e byæ jakiegokolwiek zwi¹zku z Centrum”28.

Równie¿ kolejne oœwiadczenie Evangelischer Bund z 22 czerwca 1910 nie by³outrzymane w koncyliacyjnym tonie. Wezwano w nim wszystkich niemieckich protestantówdo „antyboromeuszowskiej zbiórki pieniêdzy” (Anti–Borromäusspende). Zgromadzonew ten sposób fundusze planowano przeznaczyæ na cele charytatywne prowadzone przezewangelików poza granicami Niemiec (Krankenpflege in Diaspora) oraz wspieranie „nie-miecko–ewangelickiego” wychowania m³odzie¿y w sierociñcach29.

Nale¿y w tym miejscu zaznaczyæ, ¿e konflikt wywo³any wokó³ encykliki Piusa Xoddzia³ywa³ równie¿ na coraz bardziej zaostrzaj¹cy siê konflikt narodowoœciowy miêdzyNiemcami a Polakami w obrêbie II Rzeszy. Oto bowiem we wspomnianym oœwiadczeniuz 22 czerwca 1910 Zwi¹zek Ewangelicki deklarowa³, ¿e czêœæ pieniêdzy zebranych w ra-mach „antyboromeuszowskiej zbiórki” bêdzie przeznaczona na rzecz „Towarzystw Wy-chowawczych w Marchii Wschodniej, szczególnie w Poznaniu i Prusach Zachodnich”(Erziehungsvereine in der Ostmark, besonders in Posen und Westpreußen)30.

Jak ju¿ wczeœniej wspomnieliœmy konflikt wokó³ encykliki „Editae Saepe” nale¿yrozpatrywaæ w dwóch p³aszczyznach: dyplomatycznej oraz polityczno–religijnej. W pier-wszej z nich papieski dokument nie mia³ ¿adnych trwale negatywnych konsekwencji dlaoficjalnych stosunków miêdzy Prusami a Stolic¹ Apostolsk¹. O wiele wa¿niejszy nato-miast by³ wymiar polityczno–religijny konfliktu w samej Rzeszy.

Okaza³o siê bowiem, ¿e jeœliby mia³ w Niemczech wybuchn¹æ nowy Kulturkampf,inicjatywa jego rozpoczêcia nie wysz³aby od niemieckich (pruskich) krêgów rz¹dowych,

ENCYKLIKA „EDITAE SAEPE DEI”. Z DZIEJÓW KONFLIKTU RELIGIJNEGO W II RZESZY 99

28 Cf. Darum muß der einmütige Ruf aller deutschen Protestanten lauten: keinerlei Förderung der Bestrebungender politischen, päpstlichen Bannerträger im Deutschen Reiche, keinerlei Bündnis mit, dem Zentrum, cf. [w:] DieEnzyklika Pius’ X Editae Saepe, s. 30–31. Zwi¹zek Protestancki jako „podstêpne sformu³owania” zawarte w nocieSekretariatu Stanu wskazywa³ w³oskie wyrazy: dispiacere — oznaczaj¹cy zarówno „wyra¿aæ ¿al”, jak i „niepodobaæ siê” oraz agitazione — oznaczaj¹cy zarówno „zamieszanie”, jak i „agitacjê”, ibidem, s. 31.

29 Ibidem, s. 36.30 Ibidem.

Page 100: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

ale sz³aby „od do³u”. WyraŸnie wskazywa³ na to przebieg debaty nad encyklik¹ w pruskimlandtagu oraz znamienne w tym kontekœcie reakcje Zwi¹zku Ewangelickiego na oficjalnewyjaœnienia Watykanu zmierzaj¹ce do wygaszenia konfliktu (co spotka³o siê przecie¿z ¿yczliwym przyjêciem rz¹du pruskiego). Podnieœæ nale¿y, ¿e wyraŸnie widaæ tam próbêpowi¹zania konfliktu religijnego (negatywna ocena genezy reformacji w encyklice) z bie-¿¹cymi starciami politycznymi w obrêbie samych Niemiec (ostre wypowiedzi pod adresem„Centrum”) i na ich terenach przygranicznych (wezwanie do „pomocy” dla „Ostmark”).Omawiany konflikt wokó³ encykliki Piusa X potwierdza w du¿ej mierze tezê, ¿e tworzeniew Niemczech miêdzy 1870 a 1914 r. wspólnej, ponadkonfesyjnej narodowej kultury, do-konywa³o siê nie na zasadzie „kultury otwartoœci”, ale spoiwem w tym przypadku by³y„wspólnie dzielone antagonizmy”31.

U¿ywaj¹c terminologii zaproponowanej przez wspó³czesnego badacza wewnêtrzne-go napiêcia narastaj¹cego w II Rzeszy miêdzy religi¹ a nacjonalizmem, stwierdziæ mo¿na,¿e kontrowersje wywo³ane w Niemczech przez encyklikê „Editae Saepe” mia³y wszelkieznamiona „nacjonalizmu popularnego” (popular nationalism), nie zawsze pozostaj¹cegow zgodzie z „nacjonalizmem oficjalnym” (official nationalism) reprezentowanym przezw³adze Cesarstwa Niemieckiego32.

Natomiast w kwestii umacniania niemczyzny „na terenach przygranicznych”, konfliktwokó³ encykliki z 1910 r. ujawni³ wyraŸny zwi¹zek miêdzy religi¹ a problemem narastaj¹-cego niemieckiego nacjonalizmu w II Rzeszy; zwi¹zek coraz bardziej dostrzegany przezwspó³czesn¹ historiografiê (w tym zreszt¹ przypadku nie by³o sprzecznoœci miêdzy „po-pularnym” i „oficjalnym” nacjonalizmem w Niemczech33. Mia³ on swój niepoœledni udzia³w podminowywaniu zjednoczonych politycznie i gospodarczo Niemiec. W³aœnie na stykureligii i nacjonalizmu pojawiaæ siê zaczê³y na prze³omie wieków XIX i XX napiêcia, którecoraz bardziej poddawa³y w w¹tpliwoœæ wewnêtrzn¹ (w wymiarze spo³ecznym) spójnoœæNiemiec zjednoczonych „krwi¹ i ¿elazem”34. Encyklika „Editae Saepe” i burzliwa reakcja,jak¹ ona wywo³a³a w najwa¿niejszym kraju Rzeszy Niemieckiej pokazuje aktualnoœæ tezyo Niemczech pocz¹tku XX w. znajduj¹cych siê miêdzy obecnym ju¿ konfliktem narodo-woœciowym (np. miêdzy Polakami i Niemcami) a pozostaj¹cym z nim w œcis³ym zwi¹zkukonfliktem religijnym.

100 GRZEGORZ KUCHARCZYK

31 H. W. S m i t h, op. cit., s. 238–239.32 Na temat rozró¿nienia miêdzy „oficjalnym” i „popularnym” nacjonalizmem w Niemczech u progu XX w.

cf. H. W. S m i t h, op. cit., s. 8–9.33 Ibidem, s. 10.34 Ibidem, s. 235–236.

Page 101: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

D Y S K U S J E

MAREK S£OÑPolska Akademia NaukInstytut Historii

Szpital w Polsce œredniowiecznej— o zakresie problematyki raz jeszcze

SZPITAL W POLSCE ŒREDNIOWIECZ NEJ — O ZAKRESIE PROBLEMAT YKI RAZ JESZCZE

Tematyka szpitalna nie cieszy siê zainteresowaniem polskich mediewistów. Próbêsyntetycznego spojrzenia na dzia³alnoœæ domów ubogich w œredniowieczu podj¹³ jak dot¹djedynie Kazimierz D o l a1. Trzy dziesiêciolecia, które up³ynê³y od czasu powstania tejpracy, to okres szybkiego rozwoju zachodnioeuropejskiej historiografii szpitalnej. U nasten nurt badañ pozostaje praktycznie nieobecny. Bior¹c pod uwagê znaczenie instytucjidobroczynnych w ¿yciu œredniowiecznego miasta i Koœcio³a, nale¿y wyraziæ nadziejê, ¿estudia takie zostan¹ wreszcie podjête.

Opublikowana ostatnio ksi¹¿ka „Szpitale w dawnej Rzeczypospolitej” zawiera mate-ria³y z konferencji, która mia³a miejsce w Instytucie Archeologii i Etnologii PAN w War-szawie w 1994 r.2 Szpitali œredniowiecznych dotyczy³y trzy spoœród wyg³oszonych tamtekstów. Jeden z nich zas³uguje na szczególn¹ uwagê, gdy¿ zakreœla perspektywy dal-szych badañ3.

Punktem wyjœcia rozwa¿añ Jana T y s z k i e w i c z a jest przekonanie, ¿e szpital w œred-niowiecznej Polsce by³ instytucj¹ przede wszystkim lecznicz¹. Brak uzasadnienia tej opiniipozwala przypuszczaæ, ¿e Autor uwa¿a j¹ za oczywist¹ i nie wymagaj¹c¹ ¿adnego dowo-dzenia. Szkoda, ¿e nie odniós³ siê do uwag zg³aszanych choæby w trakcie konferencjiw referatach i w dyskusji4; mog³aby wynikn¹æ z tego ciekawa wymiana pogl¹dów. Tezao medycznym charakterze opieki sprawowanej w ówczesnych szpitalach jest bowiem conajmniej kontrowersyjna. Mo¿na wrêcz wyraziæ obawê, ¿e u podstaw wysuniêtych przezJana Tyszkiewicza postulatów badawczych leg³o b³êdne za³o¿enie.

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 K. D o l a, Szpitale œredniowieczne Œl¹ska, cz. 1, Rozwój historyczny, „Rocznik Teologiczny Œl¹ska Opolskie-go” t. I, 1968, s. 239–291, cz. 2, Funkcjonowanie, ibidem, t. II, 1970 (wyd. 1971), s. 117–208.

2 Szpitale w dawnej Rzeczypospolitej, pod. red. M. D ¹ b r o w s k i e j i J. K r u p p é, „Studia i Materia³yz Historii Kultury Materialnej” t. LXVI, Warszawa 1998.

3 J. T y s z k i e w i c z, Szpitale w Polsce œredniowiecznej. O zakresie problematyki i inne uwagi, ibidem, s. 33–39.4 Np. S. L i t a k, Szpitale w Polsce przedrozbiorowej. Rozwój i problematyka, ibidem, s. 13; R. C z a j a, Rozwój

szpitali miejskich w pañstwie Zakonu Krzy¿ackiego w Prusach, ibidem, s. 140.

Page 102: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Szpital by³ w œredniowiecznej Polsce przede wszystkim instytucj¹ koœcieln¹ powo³an¹do opieki nad ubogimi. Byli wœród nich równie¿ (a w przypadku leprozoriów wy³¹cznie)chorzy, nie oznacza to jednak wcale, ¿e otrzymywali oni fachow¹ pomoc lekarsk¹. Podo-bnie by³o w ca³ej Europie. W drugiej po³owie XIV w. niektóre placówki, szczególniew³oskie i francuskie, rzeczywiœcie zaczê³y zapewniaæ równie¿ opiekê medyczn¹, nadaljednak przede wszystkim najubo¿szym, w ramach realizacji dzie³a mi³osierdzia5. Na obszararchidiecezji gnieŸnieñskiej nowe tendencje dotar³y póŸniej: w 1461 r. wroc³awska radasformu³owa³a program wprowadzenia leczenia do podleg³ego jej szpitala szkolnego,jednak realizacja tej idei jest potwierdzona dopiero pó³ wieku póŸniej. Medykalizacjaszpitalnictwa rozpoczê³a siê na Œl¹sku w pierwszych latach XVI stulecia i objê³a pocz¹t-kowo jedynie przytu³ki dla uczniów6. Christian P r o b s t nie trafi³ na ¿aden œlad aktywno-œci lekarzy w szpitalach pruskich przed 1525 r.7 Kazimierz Dola próbowa³ zebraæ przes³an-ki przemawiaj¹ce za funkcjonowaniem opieki medycznej w miastach Królestwa Polskiegoi uzyska³ wyniki nader skromne. Ani darmowe porady lekarskie w Krakowie (1503 r.), anizawarte w statutach synodalnych wskazówki dla medyków nie musia³y byæ wcale zwi¹zaneze szpitalami8. Wyniki badañ Marii S t a r n a w s k i e j nad domami ubogich pozostaj¹cymipod zarz¹dem zakonów rycerskich i szpitalnych potwierdzi³y jedynie obecnoœæ infirmeriiklasztornych; w¹tpliwe, by obejmowa³y one sw¹ pos³ug¹ równie¿ utrzymywanych przykonwencie biedaków9. Podsumowuj¹c: leczenie jest potwierdzone w szpitalach na zie-miach polskich dopiero u schy³ku epoki œredniowiecza, tylko w nielicznych placówkachi nawet tam odgrywa³o rolê drugorzêdn¹.

Mo¿na zatem podejrzewaæ, ¿e Jan Tyszkiewicz nie mia³ na myœli tego, co w œrednio-wieczu nazywano szpitalem (hospitale, das Spital), ale ówczesne lecznice. Podejœcie takieby³oby niezgodne z praktyk¹ przyjêt¹ w literaturze i, moim zdaniem, po trosze anachro-niczne, ale na swój sposób logiczne. Tak jednak nie jest. Jedynej placówki, która mo¿estanowiæ pewn¹ analogiê dla wspó³czesnego szpitala, klasztornej infirmerii, autor w ogólenie uwzglêdnia (s. 34). Pisze natomiast o instytucji (s. 35) okreœlanej mianem hospitale(s. 34, 35), zalicza tu konwenty duchaków (s. 35) oraz miejskie domy opieki zarz¹dzaneprzez prowizorów (s. 35, 37), stwierdza, ¿e w ka¿dym z nich znajdowa³a siê kaplica (s. 37).

102 MAREK S£OÑ

5 J. H e n d e r s o n, „Splendide case di cura”. Spedali, medicina ed assistenza a Firenze nel Trecento [w:] Ospe-dali e città. L’Italia del Centro–Nord, XIII–XVI secolo, wyd. A. J. G r i e c o, L. S a n d r i, Firenze 1997, s. 40–50;M. M o l l a t, La vie quotidienne dans les hôpitaux médiévaux [w:] Histoire des hôpitaux en France, wyd. J. I m b e r t,Toulouse 1982, s. 130–33; ten¿e, L’hôpital dans la ville au Moyen–Age en France, „Société Française d Histoiredes Hôpitaux. Bulletin”, nr 47, 1983, s. 17; A. Saunier, „Le pauvre malade”, dans le cadre hospitalier médiéval.France du nord, vers 1300–1500, Paris 1987, s. 59, 128 n.; N. Orme, M. Webster, The English Hospital 1070–1570,New Haven–London 1995, s. 58–62; w tych pracach dalsza literatura; o marginalnej roli opieki medycznejw szpitalach niemieckich, szczególnie przed po³ow¹ XV w., S. R e i c k e, Das Deutsche Spital und sein Recht imMittelalter t. II, „Kirchenrechtliche Abhandlungen” t. 113/114, Stuttgart 1932, s. 115–16.

6 M. S ³ o ñ, Szpitale œredniowiecznego Wroc³awia, mps IH PAN, Warszawa 1999.7 C. P r o b s t, Der Deutsche Orden und sein Medizinalwesen in Preussen. Hospital, Firmarie und Arzt bis 1525,

„Quellen und Studien zur Geschichte des Deutschen Ordens” t. XXIX, Bad Godesberg 1969, s. 52–53.8 K. D o l a, Opieka spo³eczna Koœcio³a [w:] Koœció³ w Polsce. Studia nad histori¹ Koœcio³a katolickiego

w Polsce, pod red. J. K ³ o c z o w s k i e g o, t. I: Œredniowiecze, Kraków 1966, s. 439.9 M. S t a r n a w s k a, Dzia³alnoœæ szpitalna zakonów krzy¿owych w miastach œredniowiecznych na ziemiach

polskich [w:] Klasztor w mieœcie œredniowiecznym i nowo¿ytnym, materia³y z konferencji, Turawa 6–8 maja 1999,w druku.

Page 103: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Nie mamy wiêc do czynienia z nieporozumieniem pojêciowym, lecz z przypisywanieminstytucjom charytatywnym funkcji leczniczych.

Zakreœlony przez Jana Tyszkiewicza program budzi pewien niepokój. Przytoczê kilkajego punktów. Wœród jedenastu terminów, spoza których nale¿y „wydobyæ zró¿nicowan¹praktykê spo³eczn¹” dotycz¹c¹ szpitali, nie znalaz³o siê pojêcie ubóstwa (paupertas, dieArmut), towarzysz¹ce przecie¿ niemal ka¿dej wzmiance o instytucjach dobroczynnych.Autor postuluje „nawi¹zywanie do póŸnoantycznych tradycji hospitalizacji — — w wersji— — greckobizantyjskiej” (s. 34). W œredniowiecznej Polsce nie by³o ¿adnych tradycjihospitalizacji, tym bardziej antycznych, nie mówi¹c ju¿ o wp³ywach bizantyjskich w tymwzglêdzie. „Odrêbne prace nale¿a³oby” — jego zdaniem — „poœwiêciæ szpitalnictwupozakatolickich gmin wyznaniowych: ¿ydowskich, protestanckich, prawos³awnych i mu-zu³mañskich”. Hospitale iudeorum wystêpuje w Ÿród³ach z terenu Polski raz, placówkiprawos³awne wcale. Nie trzeba chyba rozwijaæ kwestii obecnoœci protestantów i ich insty-tucji w œredniowieczu (tej epoki dotyczy ca³y tekst; taki zakres chronologiczny zosta³ te¿dwukrotnie zaznaczony w cytowanym akapicie). Problem apteki szpitalnej trudno uznaæza „zaniedbany”, gdy¿ po prostu nie znamy ¿adnej takiej placówki. Wypada zgodziæ siêz autorem, ¿e s¹ potrzebne „nowe studia nad jego [tj. szpitalnictwa — M. S.] po³o¿eniemprawnym”; nie s¹dzê jednak, by owocne by³o pos³u¿enie siê w tym wzglêdzie postulowan¹w konkluzji „analogi¹ ³aziebnictwa” (s. 39). Przede wszystkim jednak nale¿y odrzuciæpodstawowy wymóg przedstawiony przez autora historykom szpitala: koniecznoœæ znajo-moœci œredniowiecznej medycyny i rozpatrywania zagadnienia z tej perspektywy.

Jan Tyszkiewicz konstruuje wizjê szpitala, w którym „leczenie — — realizowanostosuj¹c kilka systemów postêpowania”: wypoczynek, higiena, dieta, leki, zabiegi chirur-giczne. Kwintesencjê tego obrazu stanowi ostatnia z wymienionych praktyk terapeutycz-nych: „budzenie ufnoœci i gotowoœci psychicznej do wspó³pracy z zespo³em lecz¹cymokreœlane w Ÿród³ach tycz¹cych szpitali ogólnym terminem «duszpasterstwa» (cura ani-marum)” (s. 37). W Trzebnicy mia³ funkcjonowaæ „oddzia³ intensywnej rehabilitacji”,gdzie jednym z podstawowych zabiegów by³o „samodzielne poruszanie siê” (s. 37)10.Domniemania medycznego charakteru ka¿dego aspektu ¿ycia w szpitalu zosta³y tu posu-niête wyj¹tkowo daleko.

W przypisach pró¿no szukaæ najwa¿niejszych prac dotycz¹cych dziejów szpitali, jakchoæby syntezy Jeana I m b e r t a czy Siegfrida R e i c k e, nieobecne s¹ nowsze praceniemieckie, francuskie czy w³oskie11. Autor proponuje nowe spojrzenie na kwestiê tr¹duw œredniowiecznej Europie, nie znaj¹c wydanej przed dziesiêciu laty ksi¹¿ki FrançoiseB e r i a c, podsumowuj¹cej badania w tym zakresie (s. 36)12. Przekonanie, ¿e „solidn¹

SZPITAL W POLSCE ŒREDNIOWIECZNEJ — O ZAKRESIE PROBLEMATYKI RAZ JESZCZE 103

10 Na marginesie warto zaznaczyæ, ¿e jedyny „szpital” w Trzebnicy to okreœlane mianem hospitale pomiesz-czenie w tutejszym opactwie cysterek, przeznaczone — jak dowiadujemy siê z jedynej wzminaki na jego temat— dla ubogich (Et quoniam pauperes erant, in hospitali — — sunt collecti), Vita sancte Hedwigis ducissae Silesiae,MPH t. IV, s. 592.

11 J. I m b e r t, Les hôpitaux dans le droit canonique, Paris 1947; S. R e i c k e, op. cit.; istotne uzupe³nieniedla tego monumentalnego dzie³a stanowi artyku³ J. S y d o v a, Spital und Stadt in Kanonistik und Verfassungs-geschichte des 14. Jahrhunderts [w:] Der Deutsche Teritorialstaat im 14. Jahrhundert, wyd. H. P a t z e, Sigmaringen1986, s. 175–95; przywo³ana przez J. Tyszkiewicza ksi¹¿ka T. S. M i l l e r a The birth of the hospital in the BizantinEmpire, London 1985, dostarcza byæ mo¿e ciekawego, ale odleg³ego materia³u porównawczego.

12 F. B e r i a c, Histoire des lépreux au Moyen Âge: une société d’exclus, Paris 1988.

Page 104: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

syntezê” dziejów szpitalnictwa mo¿na i nale¿y „wydobyæ — — z dawnej literatury pol-skiej” (s. 34) jest b³êdne. Polska mediewistyka szpitalna, jeœli mo¿na u¿yæ takiego sformu-³owania w odniesieniu do kilkudziesiêciu krótkich tekstów rozproszonych w czasopismachi opracowaniach syntetycznych, jest ju¿ w tej chwili zaœciankowa i zacofana13. Próba za-kreœlenia problematyki badawczej bez znajomoœci literatury europejskiej raz jeszczepotwierdza tê nieweso³¹ diagnozê i mo¿e siê przyczyniæ do pogorszenia sytuacji. JanTyszkiewicz, wychodz¹c z pozornie oczywistych za³o¿eñ, proponuje nam pójœcie œlep¹uliczk¹. Nie skorzysta na tym ani badacz dziejów szpitali, ani historyk medycyny.

Nie podejmujê siê w tym miejscu nakreœliæ wzorcowego kwestionariusza badawczegodla historyka zajmuj¹cego siê œredniowiecznym szpitalem. Szeœæ lat poœwiêconych studiomnad t¹ problematyk¹ sk³ania mnie jednak do wyra¿enia kilku wniosków.

Szpital by³ w œredniowieczu instytucj¹ prawa kanonicznego dzia³aj¹c¹ w œrodowiskumiejskim. Te dwa konteksty — dziejów Koœcio³a i miasta — wyznaczaj¹ podstawoweperspektywy badawcze. Podejmowane w ostatnich latach próby spojrzenia na to zagad-nienie od strony dziejów ubóstwa nie przynios³o, moim zdaniem, oczekiwanych rezul-tatów, a przyczyn tego niepowodzenia upatrujê w specyfice Ÿróde³14. Nie tworzy³y ichprzecie¿ œrodowiska biedoty. Zaœ teza o decyduj¹cym wp³ywie potrzeb spo³ecznych nakszta³t instytucji charytatywnych jest w wiêkszej mierze przyjmowanym za³o¿eniem ni¿wynikiem badañ15.

Rozwój studiów nad szpitalnictwem wymaga przede wszystkim rozszerzenia bazyŸród³owej. Dotychczas wykorzystywano niemal wy³¹cznie przekazy opublikowane. Domi-nowa³y wœród nich dokumenty sprzed po³owy XIV w. i teksty narracyjne. Te ostatniejednak przynosz¹ niewiele informacji, a najwiêkszy rozkwit domów ubogich na ziemiachpolskich przypada w³aœnie na okres po po³owie XIV w. WyraŸn¹ przewagê nad dyplomemuzyska³a wtedy ksiêga wpisów, st¹d uwaga historyka powinna siê kierowaæ ku tej kategoriiprzekazów. Dla szpitali pozostaj¹cych pod zarz¹dem miejskim bêdzie to rejestracja obrotuczynszami i nieruchomoœciami, dla placówek administrowanych przez instytucje koœcielne— spuœcizna kancelarii tych ostatnich, w szczególnoœci akta kapitulne i konsystorskie.W niewielkim stopniu zosta³y te¿ dot¹d wykorzystane zachowane ksiêgi rachunkowei inwentarze samych szpitali16. Nawiasem mówi¹c, siêgniêcie do tych rejestrów mog³obyprzynieœæ korzyœæ nie tylko historykom placówek dobroczynnych, ale równie¿ badaczominnych dziedzin17.

104 MAREK S£OÑ

13 Krytyczna ocena tego dorobku jako ca³oœci nie oznacza oczywiœcie deprecjonowania wszystkich opubli-kowanych prac; jest wœród nich wiele cennych studiów, których nie sposób w tym miejscu wymieniæ.

14 Przede wszystkim prace M. M o l l a t, Les pauvres au Moyen Âge, Paris 1978, s. 57, 115–26; tego¿ partieœredniowieczne Histoire des hôpitaux; idem, L’hôpital dans la ville, passim; dalsza literatura i próba polemikiM. S ³ o ñ, Szpitale, wstêp.

15 Ibidem; por. np. rozwa¿ania I. R a b ê c k i e j – B r y k c z y ñ s k i e j, Leprozoria w œredniowiecznych mia-stach polskich [w:] Szkice z dziejów materialnego bytowania spo³eczeñstwa polskiego, „Studia i Materia³y z HistoriiKultury Materialnej” t. LXI, Wroc³aw–Warszawa 1989: „o nasileniu zachorowañ — — mo¿na wnioskowaæ napodstawie liczby — — leprozoriów” (s. 43), gdy¿ rozwój sieci leprozoriów by³ „spowodowany niew¹tpliwienasileniem siê zachorowañ” (s. 54); bezzasadnoœæ takiej interpretacji wykaza³a F. B e r i a c, op. cit., s. 168–169.

16 C. P r o b s t, op. cit., s. 58–62, 80–82 (Gdañsk, Malbork); R. C z a j a, op. cit., s. 140–141 (Elbl¹g);M. S ³ o ñ, Œredniowieczne rachunki szpitali wroc³awskich, KH t. CV, 1998, z. 2, s. 17–32 (Wroc³aw); dr. Andrze-jowi Janeczkowi zawdziêczam informacjê o fragmencie ksiêgi rachunkowej szpitala Œw. Ducha we Lwowie.

17 Z rachunków szpitala Œw. Ducha we Wroc³awiu z lat trzydziestych XV w. korzysta³ R. H o f f m a n n,

Page 105: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Wa¿nym postulatem wydaje siê zachowanie pewnej dyscypliny przy interpretacjipodstawowych terminów odnosz¹cych siê do szpitala i zjawisk pokrewnych. Doœæ powsze-chnie i nies³usznie zarazem uznaje siê za to¿same pojêcie hospitale (das Spital, dasHospital) i np. infirmeria (das Sichenhaus) lub leprosi (die Aussätzigen)18. Nie ka¿da osadatrêdowatych mia³a status szpitala, podobnie jak izba chorych przy klasztorze lub szkole.Warto te¿ podkreœliæ, ¿e liczne w wielu miastach polskich konwenty beginek nie by³yuwa¿ane za szpitale. Z drugiej strony wyraz hospitale nie musia³ okreœlaæ instytucji dobro-czynnej19, choæ takie jest jego znaczenie podstawowe, spotykane w Ÿród³ach najczêœciej.

Postulat uwzglêdniania w studiach nad szpitalem zjawisk pokrewnych, jak wymienio-ne wy¿ej, oraz szerokiego kontekstu spo³ecznego niesie ze sob¹ oczywiste zalety. Z drugiejstrony mo¿e jednak skutecznie odstrêczaæ od podejmowania omawianego zagadnienia.Sama analiza kondycji wszystkich kategorii podopiecznych domów ubogich (biedacy,chorzy, trêdowaci, uczniowie, osoby w podesz³ym wieku, podrzutki, sieroty) oraz ró¿nychaspektów funkcjonowania szpitala wymaga od badacza wszechstronnego przygotowania.Do tego dochodzi zasygnalizowana wy¿ej koniecznoœæ ¿mudnej kwerendy w Ÿród³acharchiwalnych. Wskazana jest dobra orientacja w dziejach danego miasta. Interpretacjazebranych danych bêdzie niepe³na bez t³a porównawczego, a zapoznanie siê z bardzorozproszon¹ i prawie nieobecn¹ w Polsce zachodnioeuropejsk¹ historiografi¹ szpitaln¹nastrêcza wiele trudnoœci20. W praktyce historyk staje wiêc przed wyborem i stosuje siêjedynie do niektórych z tych wymogów. Zbyt szerokie zakreœlenie problematyki badawczej

SZPITAL W POLSCE ŒREDNIOWIECZNEJ — O ZAKRESIE PROBLEMATYKI RAZ JESZCZE 105

Land, Liberties and Lordship in a Late Medieval Countryside. Agrarian Structures and Change in the Duchy ofWroc³aw, Philadelphia 1989, wed³ug indeksu; o znaczeniu tego Ÿród³a zob. idem, Wroc³aw Citizens as ruralLandholders [w:] The Medieval City, wyd. H. M i s k i m i n, D. H e r l i h y, A. U d o v i t c h, New Haven 1977,s. 298; rejestry tej¿e placówki z lat 1513–1523 wykorzysta³ L. K r z y w i a k, Benedykt z Poznania. Œl¹ski mi³oœnikhistorii z pocz¹tku XVI wieku, „Roczniki Historyczne” t. LVII, 1991, s. 73–116, i M. W o l a ñ s k i, Ceny zbo¿ai jego przetworów oraz owoców i warzyw we Wroc³awiu w latach 1506–1618, „Zeszyty Naukowe Uniwersyte-tu Wroc³awskiego”, Seria A, Historia 115, 1993; z bogatej literatury zachodnioeuropejskiej przytoczmy je-den przyk³ad: B. D i n i, La ricchezza documentaria per l’Arte della Seta e l’economia fiorentina nel Quattrocento[w:] Gli Innocenti e Firenze nei secoli. Un ospedale, un archivio, una città, wyd. L. S a n d r i, Firenze 1996,s. 153–178.

18 K. D o l a, Szpitale, cz. 1, s. 241, 253, uznawa³ za szpital ka¿d¹ w ogóle formê opieki nad ubogim lubleczenia; W. W a t t e n b a c h, Spitäler für Aussätzige in Schlesien, „Zeitschrift des Vereins für GeschichteSchlesiens” t. III, 1860, s. 44–58, 216–220; J. B u r d a, Untersuchungen zur mittelalterlichen Schulgeschichte inBistum Breslau, Breslau 1916, s. 373 n.; £. C h a r e w i c z o w a, Klêski zaraz w dawnym Lwowie, Lwów 1930,s. 26, 77; M. M ³ y n a r s k a – K a l e t y n o w a, Wroc³aw w XII–XIII w. Przemiany spo³eczne i osadnicze, Wroc³aw1986, „Prace Komisji Archeologicznej”, nr 4, s. 114–117; I. R a b ê c k a – B r y k c z y ñ s k a, op. cit., s. 44, passim.

19 Równie¿ izba goœcinna w klasztorze, ka¿dy konwent joannitów, op³ata uiszczana przez ch³opa opuszcza-j¹cego wieœ; nale¿y dodaæ znaczenia przymiotnikowe (np. iudicium hospitale); S³ownik ³aciny œredniowiecznejw Polsce, pod red. M. P l e z i, t. IV, Wroc³aw 1975–1977, s. 829; D u C a n g e, Glossarium mediae et infimaelatinitatis t. IV, Paris 1938, s. 238.

20 Ze wzglêdu na czerpanie wzorców z Cesarstwa (Praga, Norymberga, Lubeka) i z Italii (Rzym, Florencja,Mediolan) konieczna jest lektura prac niemieckich i w³oskich, tym bardziej, ¿e historiografie szpitalne tychdwóch krajów rozwijaj¹ siê niemal zupe³nie odrêbnie, por. prace cytowane w przywo³ywanej ju¿ ksi¹¿ce Ospedalie città oraz przegl¹d literatury w rozprawie H. L a m b a c h e r a, Das Spital der Reichstadt Memmingen: Geschichteeiner Fürsorgeanstalt, eines Herrschaftsträgers und wirtschaftliches Grossbetriebes und dessen Beitrag zur Entwick-lung von Stadt und Umland, Kempten 1991, s. 1–6; cf. uwagi J. S y d o w a, op. cit., s. 176.

Page 106: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

mo¿e poci¹gn¹æ za sob¹ obni¿enie jakoœci pracy. Przy badaniu dziejów pojedynczejplacówki trudno w ogóle mówiæ o pog³êbionej analizie. Dlatego szczególnie po¿¹daneby³oby opracowanie monografii sieci szpitalnych poszczególnych miast21, szczególnie tychnajwiêkszych, np. Gdañska, Krakowa, Poznania22. Nie wydaje siê natomiast, by obecnystan badañ umo¿liwia³ podjêcie ju¿ teraz pracy nad solidn¹ syntez¹ szpitalnictwa w œred-niowiecznej Polsce.

106 MAREK S£OÑ

21 Brak nowoczesnych monografii tego typu z terenu Niemiec; pomocne mog¹ byæ dwie prace francusko-jêzyczne: J. C a i l l e, Hopitaux et charité publique à Narbonne au Moyen Age (fin Xie — fin XV siècle), Toulouse1978 i P. d e S p i e g e l e r, Les hopitaux et l’assistance à Liège (Xe–XVe siècles): aspects institutionelles et sociaux,Paris 1987.

22 Stan badañ nad œredniowiecznymi dziejami dobroczynnoœci w tych miastach referuj¹ monografie tychoœrodków: M. B i s k u p, Kultura [w:] Historia Gdañska t. I, pod red. E. C i e œ l a k a, Gdañsk 1978, s. 464 n.;J. W i e s i o ³ o w s k i, Opieka spo³eczna [w:] Dzieje Poznania t. I, pod red. J. T o p o l s k i e g o, Poznañ 1988,s. 290; J. W y r o z u m s k i, Dzieje Krakowa t. I, Kraków 1992, s. 452–54; tam starsza literatura. Szpitale wroc³aw-skie opracowa³ pisz¹cy te s³owa, w cytowanej wy¿ej pracy, przygotowywanej do druku.

Page 107: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

KRZYSZTOF BRACHAWy¿sza Szko³a Pedagogiczna w KielcachInstytut Historii

Predicatores altum in ecclesia locum tenent. Wokó³ kazañWincentego Ferrera i jego s³uchaczy

(na marginesie pracy Paw³a T. D o b r o w o l s k i e g o, WincentyFerrer. Kaznodzieja ludowy póŸnego œredniowiecza, Wydawnictwo

Instytutu Historii PAN, Warszawa 1996, s. 241)

PREDICATOR ES ALTUM IN ECCLESIA LOCUM TENENT...

O œredniowiecznym kaznodziejstwie nigdy doœæ, rzec mo¿na po lekturze ksi¹¿kiPaw³a T. D o b r o w o l s k i e g o. W istocie rodzime badania nad piœmiennictwem kazno-dziejskim wieków œrednich nie s¹ imponuj¹ce i nale¿¹ do zaniedbywanych dyscyplin.Tematowi samych tylko uporczywie od wielu lat powtarzanych postulatów badawczychmo¿na poœwiêciæ oddzielny artyku³1. Prace nad œredniowiecznym kaznodziejstwem spo-walnia brak ujêæ podstawowych. Szczególnie potrzebne wydaj¹ siê w tym przypadkubadania nad inwentaryzacj¹ oraz atrybucj¹ poszczególnych kolekcji kazañ w wiêkszoœcianonimowych, pozostaj¹cych w rêkopisach i rozproszonych po wielu bibliotekach euro-pejskich2. Nie bez znaczenia jest równie¿ objêtoœæ poszczególnych kolekcji. Wystarczywspomnieæ, ¿e spuœcizna pisarska jednego tylko œl¹skiego kaznodziei z XV w., BernardaFabri, kanonika regularnego z Zielonej Góry, któremu daleko przecie¿ do s³awy Ferrera,obejmuje 20 opas³ych kodeksów rêkopiœmiennych z XV w. Wed³ug szacunku sporz¹dzo-nego jeszcze przez Josepha K l a p p e r a, przedwojennego badacza œredniowiecznychrêkopisów œl¹skich, transkrypcja tej kolekcji liczy³aby ok. 30 tys. stron wspó³czesnegomaszynopisu3. Sam Fabri wyzna³ w jednym z kazañ, ¿e kaza³ przez ca³e ¿ycie nieomal co-dziennie, czyni¹c przez dwadzieœcia piêæ lat aktywnoœci na kazalnicy zielonogórskiej nie-liczne wyj¹tki tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, gdy musia³ uczestniczyæ w oficjalnychuroczystoœciach klasztornych rodzimego zgromadzenia lub gdy by³ ob³o¿nie chory4. Po-

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

1 Zob. np. B. G e r e m e k, Exemplum i przekaz kultury [w:] Kultura elitarna a kultura masowa w PolscepóŸnego œredniowiecza, Wroc³aw–Gdañsk 1978, s. 62.

2 Bardzo pomocne w tej mierze okazuj¹ siê ostatnie prace S. W i e l g u s a, Œredniowieczna ³aciñska biblistykapolska, Lublin 1992; idem, Œredniowieczna literatura biblijna w jêzyku polskim, Lublin 1991, s. 35–40.

3 J. K l a p p e r, Bürgerliche Kultur im schlesischen Mittelalter, Grünberg um 1440, „Mitteilungen der Schle-sischen Gesellschaft für Volkskunde” t. XXVII, 1926, s. 50–91 (tu s. 54). Cf. D. L a d i s c h – G r u b e, Fabri,Bernhard [w:] Die deutsche Literatur des Mittelalters. Verfasserlexikon t. II, Berlin–New York 1980, szp. 681.

4 J. K l a p p e r, op. cit., s. 53.

Page 108: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

dobnie nie mniej znana kolekcja kazañ ma³opolskich przypisywana Piotrowi z Mi³os³awia,zawieraj¹ca 124 kazania, zachowana w kilku kodeksach z XV w., po przepisaniu zajmieok. 2000 stron maszynopisu5. Przyk³ady takie mo¿na oczywiœcie mno¿yæ, choæ to tylkojeden z wielu powodów wspomnianych zaniedbañ. Wnioski te s¹ o tyle godne odnotowa-nia, ¿e zainteresowania kaznodziejstwem w historiografii zachodniej reprezentuj¹ oddawna zarówno prace o charakterze inwentaryzacyjnym, na czele z klasycznym opraco-waniem Johanna B. S c h n e y e r a, jak i analitycznym Jeana L o n g è r e’a , Larisy T a y -l o r, a zw³aszcza Hervé M a r t i n a6. Rodzima historiografia mo¿e natomiast przeciwsta-wiæ jedynie mocno przestarza³e, choæ wci¹¿ u¿yteczne syntezy Aleksandra B r ü c k n e r a,Józefa Sebastiana P e l c z a r a, tudzie¿ czeskiego autora B. V y d r y oraz drobniejszeprace póŸniejsze o charakterze przyczynkarskim, a ponadto liczne edycje tekstów kazañ,pocz¹wszy od pomnikowych wydañ kazañ œwiêtokrzyskich i gnieŸnieñskich do publikowa-nych w serii Akademii Teologii Katolickiej „Textus et studia”7.

Z tym wiêksz¹ satysfakcj¹ odnotowujemy rodzim¹ monografiê poœwiêcon¹ proble-matyce œredniowiecznego kaznodziejstwa, dotycz¹c¹ dominikanina Wincentego Ferrera.Czy jednak recenzowana praca Paw³a T. Dobrowolskiego jest zwiastunem nadejœcialepszych czasów w badaniach nad œredniowiecznym kaznodziejstwem, oka¿e siê w przy-sz³oœci, choæ ju¿ dziœ mo¿na zanotowaæ pewne o¿ywienie zainteresowañ t¹ problematyk¹w rodzimej historiografii. Wystarczy wspomnieæ niedawn¹ edycjê kazañ Peregryna z Opo-la, przygotowan¹ przez Ryszarda T a t a r z y ñ s k i e g o; podjêt¹ niedawno przez Ryszarda

108 KRZYSZTOF BRACHA

5 BN/III 3021, f. lr–379v.6 J. B. S c h n e y e r, Wegweiser zur lateinischer Predigtreihen des Mittelalters, München 1965; idem, Geschichte

der katholischen Predigt, Freiburg 1969 oraz K. M o r v a y, D. G r u b e, Bibliographie der deutschen Predigt desMittelalters, München 1974; J. L o n g è r e, La prédication médiévale, Paris 1983; L. T a y l o r, Soldiers of Christ.Preaching in Late Medieval and Reformation France, New York–Oxford 1992; H. M a r t i n, Le métier deprédicateur à la fin du Moyen Âge 1350–1520, Paris 1988. Ostatni z wymienionych autorów publikowa³ równie¿w Polsce. Cf. idem, L’imagerie religieuse dans quelques sermons des prédicateurs français du XVe siècle [w:] Obraz,s³owo, gest i muzyka w kulturze œredniowiecznej Europy. XII Seminarium mediewistyczne, Sprawozdania PTPN,nr 109, Poznañ 1992, s. 145–149; idem, Quelques questions concernant la prédication au bas Moyen Age, à partirdu cas français [w:] Christianity in East Central Europe. Late Middle Ages. Proceedings of the CommissionInternationale d’Histoire Ecclesiastique Comparée, cz. 2, pod red. J. K ³ o c z o w s k i e g o, P. K r a s a, W. P o -l a k a, Lublin 1999, s. 81–89.

7 A. B r ü c k n e r, Kazania œredniowieczne, cz. 1–3, Kraków 1895–1896; idem, Kazania œredniowieczne,„Biblioteka Warszawska” R. LI, 1891, s. 241–258, R. LII, 1892, s. 445–471; idem, Kazania husyty polskiego, „PraceFilologiczne” t. IV, 1893, s. 561–586; idem, Literatura religijna w Polsce œredniowiecznej t. I. Kazania i pieœni,Kraków 1902; J. S. P e l c z a r, Zarys dziejów kaznodziejstwa w Polsce, Kraków 1917 (wyd. 2); B. V y d r a, Polskástøìdoveká literatura kazatelska a její vztahy ke kazatelské literature èeské, Praha 1928 oraz z prac edytorskichcf. Kazania tzw. Œwiêtokrzyskie, wyd. J. £ o œ, W. S e m k o w i c z, Kraków 1934; Kazania gnieŸnieñskie, wyd.S. V r t e l – W i e r c z y ñ s k i, Poznañ 1953 oraz póŸniejsze: Stanislaus de Scarbimiria, Sermones super „Gloriain excelsis”, wyd. R. M. Z a w a d z k i, Warszawa 1978; Stanis³aw ze Skarbimierza, Sermones sapientiales, cz. 1–2,wyd. B. C h m i e l o w s k a, Warszawa 1979; Mateusz z Krakowa, Sermones de sanctis, wyd. B. Chmielowska,Warszawa 1984. Ponadto J. W o l n y, R. M. Z a w a d z k i, Królowa Jadwiga w tradycji kaznodziejskiej XV wieku,„Analecta Cracoviensia” t. VII, 1975, s. 15–90; W. B u c i c h o w s k i, Kazania Franciszka Oczki jako przyk³adnauczania dominikañskiego w drugiej po³owie XIV wieku, „Przegl¹d Tomistyczny” t. III, 1987, s. 121–134 orazwartoœciowa praca zbiorowa Retoryka w XV stuleciu. Studia nad tradycjami, teori¹ i praktyk¹ retoryki piêtnasto-wiecznej, pod. red. M. F r a n k o w s k i e j – T e r l e c k i e j, Wroc³aw–£ódŸ 1988.

Page 109: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

S k r z y n i a r z a reinterpretacjê kazañ œwiêtokrzyskich; prace inwentaryzacyjne nad ko-lekcjami kazañ polskich benedyktynów zainicjowane i kierowane przez Marka D e r w i -c h a i Wojciecha M r o z o w i c z a; zarys przedrozbiorowych dziejów kaznodziejstwa ka-tedry krakowskiej ks. Kazimierza P a n u s i a8; tudzie¿ kontynuacjê badañ nad zbioramiexemplów zarówno w rodzimych (Henryk K o w a l e w i c z, Zofia S z o s t e k), jak i w ob-cych kolekcjach kaznodziejskich (Wojciech B r o j e r)9; i wreszcie publikacje Stanis³awaB y l i n y10 oraz pojedyncze artyku³y kilku innych autorów11. Kazania œredniowieczne s¹te¿ materia³em do badañ jêzykoznawczych, zw³aszcza gdy zawieraj¹ glosy polskie12.

Prezentowana praca to jednak pierwsze ujêcie monograficzne z dziejów kaznodziej-stwa œredniowiecznego od czasów studiów nad kazaniami dominikanina Peregryna z Opo-la, pióra niedawno zmar³ego i nieod¿a³owanego znawcy tej problematyki ks. JerzegoW o l n e g o13. Ksi¹¿ka Dobrowolskiego poœwiêcona kataloñskiemu kaznodziei jest istot-

PREDICATORES ALTUM IN ECCLESIA LOCUM TENENT... 109

8 K. P a n u œ, Kaznodziejstwo w katedrze krakowskiej, cz. 1, Kraków 1995.9 Peregrini de Opole, Sermones de tempore et de sanctis, wyd. R. T a t a r z y ñ s k i, Warszawa 1997; idem,

Lucas de Magna Cosmin, Duo sermones in festo Pentecostes, „Przegl¹d Tomistyczny” t. IV, 1988, s. 59–74;R. S k r z y n i a r z, „Kazania œwiêtokrzyskie” jako œwiadectwo kerygmy œredniowiecznego Koœcio³a polskiego,Lublin 1997 (mps KUL); idem, „Kazania œwiêtokrzyskie” a bo¿ogrobcy, „Archiwa, Biblioteki i Muzea Koœcielne”t. LXIV, 1995, s. 595–600; idem, Nauczanie œredniowiecznego Koœcio³a polskiego w œwietle „Kazañ œwiêtokrzyskich”i „Kazañ gnieŸnieñskich” [w:] Œredniowieczny Koœció³ Polski. Z dziejów duszpasterstwa i organizacji koœcielnej, podred. ks. M. T. Z a k a j k i e w i c z a, ks. S. T y l u s a, Lublin 1999, s. 87–120; M. D e r w i c h, Kazania œwiêtokrzyskiea benedyktyni ³ysogórscy [w:] _ród³oznawstwo i studia historyczne, pod red. K. B o b o w s k i e g o, Wroc³aw 1989,s. 189–199; W. M r o z o w i c z, Ksi¹¿ka i biblioteka benedyktyñska w spo³eczeñstwie Polski œredniowiecznej i nowo-¿ytnej. Przyk³ad Ma³opolski [w:] Klasztor w spo³eczeñstwie œredniowiecznym i nowo¿ytnym, pod red. M. D e r -w i c h a, A. P o b ó g – L e n a r t o w i c z, Opole–Wroc³aw 1996, s. 223–232; Michael de Clepardia, Sermo deluxuria cum exemplo de abbato a diabolo recepto [w:] Z opowiadañ œredniowiecznych, wyd. H. K o w a l e w i c z,Warszawa 1974 (Silva medii et recentioris aevi t. III); idem, Œredniowieczne exempla polsko–³aciñskie [w:] Kulturaelitarna a kultura masowa, s. 283–290; T. S z o s t e k, Exemplum w polskim œredniowieczu, Warszawa 1997, gdzierównie¿ wczeœniejsze prace autorki; W. B r o j e r, Anio³ w wyobraŸni chrzeœcijan do XIII wieku [w:] WyobraŸniaœredniowieczna, pod red. T. M i c h a ³ o w s k i e j, Warszawa 1996, s. 155–176.

10 S. B y l i n a, Kazania w Polsce œredniowiecznej, „Kieleckie Studia Historyczne” t. X, 1992, s. 13–35; idem,La prédication, les croyances et les pratiques traditionnelles en Pologne au bas Moyen Âge [w:] L’Églisè et le peuplechrétien dans les pays de l’Europe du Centre–Est et du Nord (XIVe–XVe siècles), École Française de Rome 1990,s. 301–313.

11 S. R o s p o n d, Kaznodziejstwo polskie w XIV/XV w. na Œl¹sku, „Kwartalnik Opolski” R. XXVII, 1981,nr 2, s. 93–96; M. T. Z a h a j k i e w i c z, Œredniowieczne kaznodziejstwo maryjne na Jasnej Górze, „Studia Claro-montana” nr 1, 1981, s. 157–165; K. D o l a, Wzorzec kap³ana w kazaniach wroc³awskich œw. Jana Kapistrana,„Analecta Cracoviensia” t. XXVII, 1995, s. 111–121; Z. H a d r y c h, Kazania jako Ÿród³o informacji o œwiêtychi epoce, „Archiwa, Biblioteki i Muzea Koœcielne” t. LXVII, 1997, s. 383–413. Ponadto: M. K o w a l c z y k,Krakowskie mowy uniwersyteckie z pierwszej po³owy XV wieku, Wroc³aw 1970 oraz ostatnio ks. W. P a z e r a,Kaznodziejstwo w Polsce od pocz¹tku do koñca epoki baroku, Czêstochowa 1999.

12 Glosy polskie rêkopisu Sermones de tempore et de sanctis nr XV 32 biblioteki oo. Dominikanów w Krakowiez drugiej po³owy XV wieku, wyd. R. L a s k o w s k i, J. R e c z e k, Wroc³aw–Kraków 1968; M. K o w a l c z y k,E. B e l c a r z o w a, F. W y s o c k a, Glosy polskie Jakuba z Piotrkowa i innych autorów w rêkopisach BibliotekiJagielloñskiej, „Biuletyn Biblioteki Jagielloñskiej” R. XXIII, 1973, nr 1/2, s. 79–115; E. B e l c a r z o w a, F. W y s o c k a,Glosy polskie w zbiorze kazañ ³aciñskich w rêkopisie Biblioteki Jagielloñskiej nr 67/54, ibidem, s. 117–129; E. B e l -c a r z o w a, Glosy polskie w ³aciñskich kazaniach œredniowiecznych, cz. 1–2, Wroc³aw–£ódŸ 1981–1983.

13 Zob. J. W o l n y, Uwagi nad kaznodziejstwem dominikañskim w Polsce œredniowiecznej [w:] Studia nad

Page 110: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

na równie¿ dla badañ nad rodzimym kaznodziejstwem ze wzglêdu na licznie wystêpuj¹cew polskich zbiorach bibliotecznych kazania Ferrera (wed³ug wykazu sporz¹dzonego przezautora kazania Wincentego posiadali Miko³aj ze Szkud³y, archidiakon œremski, domini-kanie w Krakowie, Wroc³awiu i Kaliszu, bernardyni w Kaliszu i Tykocinie, benedyktyniw Lubiniu i karmelici w Bydgoszczy, s. 18, przyp. 29). Wszak Dobrowolski pisze o jednymz najs³ynniejszych kaznodziejów europejskich póŸnego œredniowiecza. Kim by³ ów kata-loñski mistrz s³owa? Dowiadujemy siê o tym dopiero w 2 rozdziale pracy (s. 49–71), cooczywiœcie budzi pytanie, czy by³ to trafny zabieg konstrukcyjny autora. Osobowoœætwórcz¹ kaznodziei uformowa³ okres g³êbokiego instytucjonalnego i moralnego kryzysuKoœcio³a. Wincenty urodzi³ siê w Walencji 23 stycznia 1350 w rodzinie tamtejszego nota-riusza publicznego. W tym mieœcie wst¹pi³ do konwentu dominikanów. Studiowa³ logi-kê w Leridzie, teologiê w Barcelonie oraz w Tuluzie. By³ ponadto lektorem w macierzy-stym konwencie, przeorem oraz wyk³adowc¹ w szkole katedralnej w Walencji i wreszcieok. 1389 r. uzyska³ tytu³ mistrza teologii. W ostatnich latach XIV w. zajmowa³ wybitnemiejsce w hierarchii awinioñskiego dworu papieskiego i pozostawa³ w bliskich kontaktachz dworem kataloñskim. Ferrer by³ wiêc cz³owiekiem wykszta³conym, któremu w pe³niprzys³uguje miano uczonego teologa.

Popularnoœæ Wincentego mo¿na porównaæ ze s³aw¹, jak¹ cieszy³o siê tylko kilkucharyzmatycznych, jak powiada we wstêpie sam autor, najwiêkszych mistrzów œrednio-wiecznej ars predicandi. W wymienianym przez autora podrêczniku „Manuale Curato-rum”, Jana Ulryka Surganta, alzackiego humanisty z koñca XV w., który opublikowa³wykaz kaznodziejskich zbiorów, uznanych przez wspó³czesnych za „bestsellery œrednio-wiecza”, wœród 90 proponowanych przez Surganta lektur, m.in. Antonina z Florencji,Bernardyna ze Sieny, Micha³a Carcano, Jana Nidera, Miko³aja z B³onia i LeonardaDatiego, na 14 miejscu znalaz³y siê kazania Wincentego Ferrera (s. 17). Jeszcze korzyst-niej dla Ferrera wypad³o dokonane przez autora porównanie popularnoœci kazañ z drugiejpo³owy XV w. wed³ug kryterium liczby i czêstotliwoœci edycji, gdzie „Sermones” Wincen-tego znalaz³y siê w europejskiej czo³ówce na eksponowanym czwartym miejscu po Rober-to Carraciolo z Lecce, Gregorio Britannico i Antonio da Bitonto, a przed tak wielkimiautorytetami, jak np. Bernardyn Busti czy Bernardyn ze Sieny (s. 19, tab. I).

Ju¿ we wstêpie autor wyjaœnia³, ¿e zasadniczym zagadnieniem badawczym, którepostawi³ w pracy, jest katechetyczna funkcja kazania oraz podporz¹dkowana jej technikai instrumentarium mówionego s³owa jako podstawowego narzêdzia w œredniowiecznejdydaktyce religijnej. Dobrowolski podkreœla wagê wypowiadanego s³owa, które zawartew swoim „naturalnym œrodowisku” i docieraj¹ce do s³uchacza bez poœrednictwa maso-wych œrodków komunikacji by³o nastawione na s³uchacza, jak wyjaœnia autor (s. 8),performatywnie. Warto w tym miejscu przypomnieæ, ¿e pojêcie performatywnoœci wypo-wiedzi s³ownych (performative utterances) zaczerpniêto na u¿ytek analiz antropologicz-nych z pracy J. L. A u s t i n a, aby wyjaœniaæ przypisywan¹ s³owu sprawcz¹ moc, która

110 KRZYSZTOF BRACHA

histori¹ dominikanów w Polsce. 1222–1972, pod red. J. K ³ o c z o w s k i e g o, t. I, Warszawa 1975, s. 543–552;idem, £aciñski zbiór kazañ Peregryna z Opola i ich zwi¹zek z tzw. „Kazaniami GnieŸnieñskimi” [w:] Œredniowiecze.Studia o kulturze, Warszawa 1961, s. 171–238; idem, Kaznodziejstwo [w:] Dzieje teologii katolickiej w Polsce t. 1:Œredniowiecze, Lublin 1974, s. 273–308; idem, Uwagi nad kaznodziejstwem uniwersyteckim w Krakowie w XV stu-leciu [w:] Œwiêty Jan Kanty w szeœæsetn¹ rocznicê urodzin 1390–1990, Kraków 1991, s. 25–55.

Page 111: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

dzia³a nie tylko w porz¹dku fizycznym, lecz równie¿ transcendentnym14. Z tym za³o¿eniemDobrowolski œledzi³ wiêc technikê wypowiedzi s³ownych kaznodziei, zbudowan¹ na per-swazji i jej narzêdziach: nakazie, groŸbie i ¿arcie. Wszystko to by³o podporz¹dkowa-ne g³ównemu celowi kazania — katechezie, nauczaniu przez nakaz. Samo wszak po-jêcie „kazanie” w jêzyku polskim wywodzi siê od czasownika „kazaæ”, a wiêc polecaæ, wy-dawaæ rozkaz, g³osiæ, nauczaæ, pokazywaæ, karaæ, wychowywaæ, a „kaznodzieja” od z³o¿e-nia staropolskiego „kaŸñ” — „przykazanie, rozkaz, napominanie” i „dzieja” — „dziaæ”15.W intencjach kaznodziei swoisty teatr ¿ywego s³owa, gestu i mimiki mia³ na celu trwa-³e przeobra¿enia zachowañ ludzkich prowadz¹ce do g³êbokich przewartoœciowañ intelek-tualnych, utrwalania systemu wartoœci zgodnego z normami chrzeœcijañskimi i id¹cegow tym kierunku moralizatorstwa. W dziejach duszpasterstwa œredniowiecznego podkreœlasiê znaczenie prze³omu zapocz¹tkowanego postanowieniami IV Soboru Laterañskiego,kiedy zainicjowano etap pog³êbionej ewangelizacji, ukierunkowanej bardziej na indywi-dualn¹ konwersjê ni¿ na masow¹ chrystianizacjê minionych stuleci. Szczególna rolaprzypad³a wówczas dwóm najwa¿niejszym instrumentom katechizacji: kazaniu i spowie-dzi. Od XIII w. celem kaznodziei by³o doprowadzenie do konfesjona³u, gdy¿ kazanie sta³osiê œrodkiem przekonywania do swojego spowiednika. Oba pastoralne narzêdzia by³y zesob¹ œciœle powi¹zane, gdy¿ zgodnie z definicj¹ Humberta de Romans, „jakie ziarno jestzasiane w kazaniu, takie ¿niwo jest zebrane w spowiedzi”16. We wspomnianej wy¿ej ko-lekcji przypisywanej Piotrowi z Mi³os³awia, kaznodzieja upomina³ wiernych, aby w potrze-bie „nie wyli jak nierozumne zwierzêta, lecz zwracali siê po radê i pouczenie do swoichspowiedników”17. Z jak¹ pieczo³owitoœci¹ i powag¹ przystêpowano do kszta³cenia w sztu-ce kaznodziejskiej, œwiadczy pewne przedsiêwziêcie poczynione przez opata kanonikówregularnych na Piasku, Jodoka z G³ucho³azów, który — aby zakonników uczyæ g³oszeniakazañ — zamówi³ dla konwentu budowê æwiczebnej stubelli18. Kazanie mia³o wiêc wów-czas fundamentalne znaczenie w duszpasterstwie i s³usznie podnosi autor, ¿e jêzyk kazno-dziei wykazywa³ funkcje interaktywne i performatywne, gdy¿ zasadniczym celem kateche-zy kaznodziejskiej by³a pog³êbiona ewangelizacja i wynoszenie wiernych z dotychczaso-wego rytualnego uczestnictwa w sacrum ku rzeczywistym wewnêtrznym przekonaniomreligijnym.

Omawiana praca nie jest wiêc systematycznym wyk³adem treœci dydaktycznych kazañWincentego lub katechetycznego programu kaznodziejskiego nauczania b¹dŸ analiz¹formacji duchowej dominikañskiego kaznodziei, lecz raczej obserwacj¹ relacji pomiêdzy

PREDICATORES ALTUM IN ECCLESIA LOCUM TENENT... 111

14 J. L. A u s t i n, Mówienie i poznanie. Rozprawy i wyk³ady filozoficzne, Warszawa 1993.15 F. S ³ a w s k i, S³ownik etymologiczny jêzyka polskiego t. II, Kraków 1958–1965, s. 110–114 (has³a: kazaæ,

kaznodzieja, kaŸñ).16 L. K. L i t t l e, Les techniques de la confession et la confession comme technique [w:] Faire Croire. Modalités

de la diffusion et de la réception des messages religieux du XIIe au XIIIe siècle, École Française de Rome 1981,s. 88.

17 Piotr z Mi³os³awia, Collectio sermonum dominicalium et festivalium. Sermo 51: In resurreccione Domini,rkps BN/III 3021, f. 145 va.

18 Scriptores rerum Silesiacarum t. II, Breslau 1839, s. 228: eodem anno [1433] constructum est studiorum sivestubella in dormitorio pro studio fratrum predicancium sive predicatorum. Cf. L. M a t u s i k, Ze studiów nadœredniowieczn¹ kultur¹ umys³ow¹ kanoników regularnych na Œl¹sku. Jodok z G³ucho³azów, „Sobótka” t. XXII,1967, nr 1–2, s. 54, przyp. 118.

Page 112: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

s³owem wypowiadanym i odbieranym przez audytorium. Nie jest te¿, jak podkreœla samautor, biografi¹ Wincentego, lecz raczej analiz¹ spo³ecznej funkcji kaznodziei w œrednio-wiecznym teatrze ¿ywego s³owa i duszpasterstwie — lub wed³ug samego autora — prób¹ukazania osoby kataloñskiego kaznodziei „na tle ludowej religijnoœci mieszczan i wieœnia-ków koñca œredniowiecza” (s. 20). Praca Dobrowolskiego jest wiêc prób¹ analizy mecha-nizmów funkcjonowania i skutecznoœci jedynego masowego medium wieków œrednich —¿ywego s³owa, na us³ugach koœcielnej katechezy.

Za podstawê Ÿród³ow¹ autor przyj¹³ dwie odmienne, choæ œciœle zwi¹zane z osob¹Wincentego serie tekstów, z jednej strony kolekcje kazañ dominikanina, z drugiej zaœprotoko³y procesu kanonizacyjnego, przeprowadzonego 34 lata po œmierci kaznodziei(Ferrer zosta³ wyniesiony na o³tarze 29 czerwca 1455; s. 11). Pomys³ autora polega³ wiêcna zestawieniu treœci kazañ z wypowiedziami o nim samym jego s³uchaczy. Równoleg³alektura obu przekazów mia³a w zamierzeniu autora ukazaæ pewn¹ sytuacjê spo³eczn¹, czyraczej okreœlony mechanizm komunikacji medialnej, w której „mówienie i s³uchanie mia³yznaczenie zasadnicze” (s. 20). Maj¹c tak¹ bazê Ÿród³ow¹, Dobrowolski znalaz³ siê w kom-fortowej sytuacji, gdy¿ z jednej strony dysponowa³ g³osem nadawcy — kolekcj¹ kazañWincentego, z drugiej zaœ g³osem odbiorcy — zeznaniami œwiadków procesu kanoniza-cyjnego. To w istocie wyj¹tkowo cenna poznawczo podstawa Ÿród³owa, gdy¿ zwykle tentyp Ÿród³a nie pozwala zweryfikowaæ, choæby fragmentarycznie, efektów dzia³alnoœcikaznodziei i jego wp³ywu na przekonania i zachowania audytorium. Zwykle nie wiemynawet, jak¹ ostateczn¹ werbaln¹ formê nadawano kazaniom, zapisywanym po ³acinie, alewyg³aszanym in vulgari (oczywiœcie poza kazaniami dla kleru). Wprawdzie pewne prze-s³anki Ÿród³owe, m.in. zeznania œwiadków procesu kanonizacyjnego oraz motywy iko-nograficzne, na które powo³a³ siê autor (s. 34), œwiadcz¹, ¿e wêdrownemu kaznodzieitowarzyszyli pisarze spisuj¹cy in situ kazania równie¿ w jêzykach rodzimych. Technikareportatio powodowa³a jednak, ¿e w takich przypadkach ingerencja samego autora w treœæzapisu by³a ograniczona. Autor s³usznie wiêc podkreœla, ¿e „zagadnienie filiacji zachowa-nych rêkopisów kazañ pozostaje bardziej w sferze pytañ ni¿ odpowiedzi” i ¿e nale¿y„raczej mówiæ o bliskoœci danego rêkopisu z wypowiedzi¹ kaznodziei” (s. 16–17). Trzebajednak przyznaæ, ¿e oprócz tych niezwykle istotnych wyjaœnieñ dotycz¹cych ograniczeñ,które ze swej natury nastrêcza przyjêta w pracy podstawa Ÿród³owa, autor winien by³czytelnikowi pe³niejsze przedstawienie listy kazañ, które poddawa³ analizie. Zestawieniejedynie wydañ tekstów kazañ w inkunabu³ach i starych drukach w za³¹czonej do pracybibliografii, bez rozpisania poszczególnych kazañ, z natury rzeczy sygnalizowanej potrze-by nie mog³o zaspokoiæ. Bez w¹tpienia bardziej przejrzyœcie mog³o wypaœæ pe³ne zestawie-nie twórczoœci kaznodziejskiej Wincentego lub przynajmniej rozpisanie wed³ug incipitówjednej przyk³adowej kolekcji zamieszczonej np. w aneksie do pracy. Zabrak³o jednakautorowi czegoœ, co mo¿na nazwaæ „wra¿liwoœci¹ Ÿród³oznawcz¹”, a szkoda. To samotyczy siê braku w pracy katalogu dzie³ Wincentego, który wszak jako graduowany teolognie ogranicza³ siê wy³¹cznie do kazañ, choæ te pozostawa³y jego domen¹. W sferze pytañpozostaje równie¿ zagadnienie treœci tych pism i ich stosunku do problematyki wyg³asza-nych kazañ. W rezultacie autor za podstawê Ÿród³ow¹ przyj¹³ 390 kazañ Wincentego oraz379 zeznañ œwiadków procesu kanonizacyjnego (s. 48).

W obliczu tak obszernego materia³u Ÿród³owego Dobrowolski by³ zmuszony dokonaæselekcji treœci poddanych analizie kazañ, które przeplata³ zeznaniami œwiadków z mate-ria³ów kanonizacyjnych, jako swego rodzaju echa katechetycznych wysi³ków Wincentego.

112 KRZYSZTOF BRACHA

Page 113: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Trzeba jednak pamiêtaæ, ¿e rzecz dotyczy wyj¹tkowego kaznodziei wyniesionego nao³tarze, co musia³o chyba wp³ywaæ na wypowiedzi œwiadków dotycz¹ce efektów jegowysi³ków pastoralnych oraz warsztatu kaznodziejskiego, poddane pewnej konwencji po-dobnej do formularzy inkwizytorskich interrogatoriów19. Wbrew zapewnieniom autora,jest to problem godny bli¿szej uwagi i dalszej dyskusji. Oczywiœcie nie podwa¿a to wyboruprzez autora takiej podstawy Ÿród³owej, gdy¿ rezygnacja z próby weryfikacji s³ów kazno-dziei na podstawie materia³ów kanonizacyjnych wyraŸnie zubo¿y³oby przeprowadzon¹analizê. Wybór zaœ samej problematyki kazañ, jako podstawy do analiz, z natury rzeczyjest dyskusyjny, gdy¿ treœci kazañ daj¹ podstawê do wielow¹tkowych obserwacji.

W pierwszym rozdziale Dobrowolski analizuje audytorium, korzystaj¹c z materia³ówkanonizacyjnych skupia siê na analizie wypowiedzi naocznych œwiadków kazañ dominika-nina, którzy stanowili 28,2% poœród zeznaj¹cych. Audytorium to by³o nierzadko ogromne.Wed³ug relacji, zapewne przesadzonej, jednego ze œwiadków w Katalonii uczestniczy³o70 tys. ludzi, a na sta³e towarzyszyli Wincentemu uczniowie, kopiœci i wierni s³uchacze,a nawet cz³onkowie specjalnego bractwa, powsta³ego pod wp³ywem nauk kaznodziei(s. 36–37). Tê czêœæ pracy uzupe³niaj¹ tabele ilustruj¹ce wyniki analizy struktury audyto-rium kazañ, wed³ug kryterium wieku s³uchaczy (s. 41, tab. II), z wyraŸn¹ przewag¹ ludzim³odych, od 12 do 17 lat (30,6%), oraz w wieku 41–50 lat w przypadku Bretanii (s. 45,tab. II), ponadto tabele ilustruj¹ce wiedzê s³uchaczy o cudach doznanych w wyniku sta-wiennictwa œwiêtego (s. 46–47, tab. IV–VI). Zasadnicze jednak pytanie, jakie postawi³sobie autor, dotyczy³o mo¿liwoœci odczytu na podstawie zeznañ œwiadków procesu kano-nizacyjnego choæby nik³ego echa kaznodziejskiej pracy. Innymi s³owy autor pyta³ o to, coz treœci kazañ Wincentego zapamiêtali s³uchacze. OdpowiedŸ by³a oczywiœcie zró¿nico-wana i nie³atwa do interpretacji, gdy¿ czêsto odpowiedzi s³uchaczy by³y lakoniczne i powierz-chowne. Choæ kazania trwa³y nawet do szeœciu godzin, s³uchacze odpowiadali bardzoogólnikowo, ¿e Wincenty „dobrze prawi³” lub ¿e byli nazbyt m³odzi i nie wszystko rozu-mieli lub ¿e tylko widzieli, a nie s³yszeli z powodu ogromnych t³umów, jakie otacza³ykaznodziejê, lub ¿e kazania by³y „s³odkie”. Ostatecznie autor dochodzi do wnioskuwzmocnionego argumentem o braku w otoczeniu Wincentego t³umacza kazañ (s. 101)g³oszonych zwykle in vulgari w rodzimym dialekcie kaznodziei (s. 92), ¿e do przeciêtnegowiernego dociera³y tylko domniemania i przekaz intencji Wincentego osi¹gane przezkaznodziejê nie tyle dziêki s³owom, ile dziêki elementom wizualnym: teatralnym gestomi ruchowi (s. 104).

W rozdziale o intelektualnym warsztacie kaznodziei Dobrowolski podkreœla typowew analizie materia³u kaznodziejskiego trudnoœci Ÿród³oznawcze, zw³aszcza podstawowepytanie w przypadku materia³u rêkopiœmiennego i techniki reportationes, o autograf ka-zañ oraz wynikaj¹ce st¹d ró¿nice w treœci, b³êdy i celowe pominiêcia kolejnych redaktorów(s. 78). Warsztat intelektualny Ferrera tworzy³ swoist¹ triadê z³o¿on¹ z exemplów przej-mowanych od najwiêkszych autorytetów z przewag¹ opowiadañ opartych na Biblii (autorpodzieli³ je na dziewiêæ typów — s. 82, tab. VIII), z Biblii z przewag¹ Nowego Testamentu(szczególnie Listów Paw³owych) oraz z najczêœciej cytowanych autorytetów, wœród któ-rych dominowa³, co oczywiœcie w przypadku dominikañskiej formacji kaznodziei nie mo¿e

PREDICATORES ALTUM IN ECCLESIA LOCUM TENENT... 113

19 H. G r u n d m a n n, Ketzerverhöre des Spätmittelalters als quellenkritisches Problem, „Deutsches Archivfür Erforschung des Mittelaters” t. XXI, 1965, s. 519–575.

Page 114: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

budziæ zaskoczenia, Tomasz z Akwinu (s. 86, tab. XI). Choæ wœród autorytetów dominujeAkwinata (50,3% cytowañ) w istocie trudno, co podkreœla autor, nazwaæ Wincentegotomist¹ (s. 89–90). Pamiêtaæ trzeba, ¿e oprócz wspomnianego przez Dobrowolskiegowielotorowego rozwoju myœli Tomasza, teologowi, jakim bez w¹tpienia by³ Ferrer, w prze-ciwieñstwie do filozofa trudno jest przypisaæ konkretn¹ formacjê filozoficzn¹, gdy¿ jakwyjaœnia³ niegdyœ Gerhard R i t t e r, nurty filozoficzne w ró¿nym stopniu oddzia³ywa³y nateologiczn¹ praktykê20. W tomistycznej predylekcji Ferrera mo¿na, oczywiœcie poza tra-dycj¹ dominikañsk¹, doszukiwaæ siê bardziej ogólnych tendencji, a mianowicie echapowrotu, a nawet renesansu myœli Tomasza w ówczesnym piœmiennictwie uwik³anymw spory ideologiczne w zwi¹zku z naporem nowych nurtów intelektualnych z ockhamiz-mem na czele. Ju¿ Jan Gerson upatrywa³ w wielkiej syntezie teologicznej Akwinatynajdoskonalsz¹ via communis. Tomasz z Akwinu, a zw³aszcza najczêœciej w XV w. komen-towana „Summa teologiczna” (Ferrer wozi³ egzemplarz „Summy” stale ze sob¹ i nanosi³komentarze, s. 88), poœwiêcona zagadnieniom etycznym i moralnym, dawa³a najlepsz¹orientacjê w metodach pastoralnych ze wzglêdu na swój wnikliwy wyk³ad praktyk religij-nych i ich kwalifikacjê, spe³niaj¹c przez to postulaty praktycystyczne i etyczne. Z tych m.in.powodów dokona³ siê w XV w. prawdziwy renesans tomizmu, gdy¿ czynniki koœcielneuzna³y go za najpe³niejszy fundament propagowanego od po³owy stulecia arystotelizmu,jako gwaranta stabilizacji i zgody w zamêcie doktrynalnym chrzeœcijañstwa21. S³uszniewiêc kojarzy autor negatywny stosunek Ferrera do kobiet i brak w kazaniach pozytywnychmetafor dotycz¹cych niewiast z wp³ywem Akwinaty (s. 158–160). Jeœli Ferrer uwa¿a³w akcie prokreacji czynnik ¿eñski za element formalny narzucaj¹cy postaæ nowej istocie,to bliski by³ znanemu orzeczeniu Tomasza, ¿e femina est mas occasionatus. Wed³ug ów-czesnych pogl¹dów siêgaj¹cych jeszcze antyku nasienie mêskie odgrywa³o aktywn¹ rolêw przeciwieñstwie do pasywnej sanguis menstruus. Krew kobieca jest bowiem tylko mate-ri¹ nieo¿ywion¹, któr¹ o¿ywia dopiero mêskie nasienie. Na p³aszczyŸnie biologicznejmê¿czyzna pe³ni³ rolê principium activum, a kobieta principium passivum. W tym za³o¿e-niu generatio feminae jest defektem, a kobieta wybrykiem aktu stworzenia zamianowanegodo powo³ania mê¿czyzny. Oparte na spekulacjach filozoficznych pogl¹dy ówczesnej scho-lastyki sprowadzi³y Tomasza do prostej definicji, ¿e sexus masculinus est nobilior quamsexus femineus. W dalszej perspektywie nie pozosta³o to bez wp³ywu na póŸniejsz¹ depre-cjacjê i potêguj¹cy siê antyfeminizm z demonizacj¹ kobiet w procesach przeciwko czarow-nicom w³¹cznie22. Ferrera stosunek do kobiet wynika³ wiêc z pogl¹dów Tomasza i ca³ejwczeœniejszej tradycji, skoro jeszcze Izydor z Sewilli uwa¿a³ za rzecz oczywist¹, ¿e kobietypozostaj¹ w zwi¹zkach z demonami23. Ferrer zachowa³ jednak pewn¹ powœci¹gliwoœæ i —

114 KRZYSZTOF BRACHA

20 G. R i t t e r, Studien zur Spätscholastik t. II: Via antiqua und via moderna auf den deutschen Universitätendes XV. Jhts, Heidelberg 1922, s. 49.

21 R. H a u b s t, Die Rezeption und Wirkungsgeschichte des Thomas von Aquin im 15. Jahrhundert, besondersim Umkreis des Nikolaus von Kues († 1464), „Theologie und Philosophie” t. XLIX, 1974, nr 2/3, s. 252–273;S. S w i e ¿ a w s k i, Dzieje filozofii europejskiej XV wieku t. III, Warszawa 1978, s. 109–138; idem, U Ÿróde³nowo¿ytnej etyki. Filozofia moralna w Europie XV wieku, Kraków 1987, s. 59, 71–73.

22 I. W. F r a n k, Femina est mas occasionatus. Deutung und Folgerung bei Thomas von Aquin [w:] DerHexenhammer. Entstehung und Umfeld des Malleus maleficarum von 1487, pod red. P. S e g l, Köln–Wien 1988,s. 151–115.

23 J. H a n s e n, Zauberwahn, Inquisition und Hexenprozess im Mittelalter, München–Leipzig 1900, s. 50,

Page 115: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

jak podkreœla autor — opar³ siê zjawisku demonizacji, nie cierpia³ na obsesjê superstycyj-no–demonologiczn¹, wyrzucaj¹c niewiastom jedynie typowy katalog przywar: pró¿noœæ,rozwi¹z³oœæ i prostytucjê. Nie by³ równie¿ oryginalny w krytyce praktyk antykoncepcyj-nych (s. 163), bogato reprezentowanej w ówczesnym piœmiennictwie, pocz¹wszy od kazañCezarego z Arles24.

Oddzielnego omówienia wymaga natomiast interesuj¹ca analiza techniki operowa-nia metafor¹ medyczn¹, tudzie¿ swego rodzaju teologii medycznej, czyli struktury pojê-ciowej kazañ wykorzystuj¹cej wyk³adniê medyczn¹ do opisania grzechów g³ównych, zesta-wionej nastêpnie z list¹ mirakulów Wincentego o uzdrowieniach (s. 109, tab. XII; s. 121,tab. XIII). Metafora medyczna w piœmiennictwie œredniowiecznym siêga tradycji ugrun-towanej w autorytecie Biblii o boskich uzdrowieniach25. Retorykê medyczn¹ w formu³o-waniu zadañ ówczesnej katechezy stosowano wszak szczególnie chêtnie. W „Epistola dereformatione theologiae” Jan Gerson zaleca³: „by³oby rzecz¹ po¿yteczn¹, podobnie jakmia³o to miejsce niegdyœ, podczas epidemii czarnej œmierci, gdy fakultet medyczny kreœli³pisma dla pouczenia ludu, aby teraz fakultet teologiczny lub ktoœ z jego polecenia sporz¹-dzi³ podobne pisma nauczaj¹ce g³ównych zasad naszej wiary26. Argumenty teologiczneporównywano z lekarstwami. Mateusz z Krakowa zadekretowa³ tê myœl w prostych s³o-wach: rationes siquidem theologicae sunt sicut quaedam medicinae27. W tym samym kierun-ku id¹ równie¿ te wypowiedzi Ferrera, w których powo³ywa³ siê na autorytet samegoZbawiciela, gdy¿ jak wyjaœnia³ kaznodzieja, Bóg posiada dwie w³aœciwoœci: wiedzê speku-latywn¹ i cursus leczenia, zna w³aœciwoœci zió³ i kamieni, i jest najwy¿szym lekarzem.Warto w tym miejscu przypomnieæ, ¿e przywo³ana przez Ferrera metafora zielarska bierzepocz¹tki w antycznych mitach o boskim pochodzeniu zió³, które w procesie chrystianizacjinabra³y cech chrystologicznych, gdy¿ to Chrystus, Stwórca wszystkich rzeczy widzialnychi niewidzialnych, jest ojcem i depozytorem wiedzy zielarskiej. Takich metafor pe³ne s¹zw³aszcza koœcielne formu³y benedykcji zió³, gdzie podkreœla siê, ¿e nie tylko Bóg stworzy³zio³a, lecz wszystkie etapy wegetacji s¹ Jego dzie³em. Dla wzmocnienia tej argumentacjipowo³ywano siê na autorytet Biblii, szczególnie Ewangeliê œw. Jana 19.34; £ukasza 24.1i Marka 14.8; 16.1; 16.18, o leczeniu ran Chrystusa przy pomocy zió³ tu¿ przed Wniebo-wst¹pieniem, kiedy sam Zbawiciel nakaza³ uczniom, aby leczyli zio³ami ropiej¹ce rany.Wydaje siê wiêc, ¿e Wincenty zna³ nie tylko potoczn¹ wiedzê medyczn¹ (czytaj: zielarsk¹),wszak przyznawali siê do niej równie¿ œwiadkowie kazañ w procesie kanonizacyjnym(s. 127, przyp. 78), lecz tak¿e jej chrystianizacyjn¹ reinterpretacjê, któr¹ Ferrer, jak siê

PREDICATORES ALTUM IN ECCLESIA LOCUM TENENT... 115

przyp. 1; E. T u c k e r, Antecedents of Contemporary Witchcraft in the Middle Ages [w:] Popular Culture in theMiddle Ages, wyd. J. P. C a m p b e l l, Ohio 1986, s. 41.

24 A. K a m m e i e r – N e b e l, Wenn eine Frau Kräutertränke zu sich genommen hat, um nicht zu empfangen...Geburtenbeschränkung im frühen Mittelalter [w:] Mensch und Umwelt im Mittelalter, pod red. B. H e r r m a n n,Stuttgart 1987, s. 74–87.

25 Na temat popularnego motywu Christus Medicus zob. H. L u t t e r b a c h, Der Christus medicus und dieSancta medici. Das wechselvolle Verhältnis zweier Grundmotive christlicher Frömmigkeit zwischen Spätantike undFrüher Neuzeit, „Saeculum” t. XLVII, 1966, nr 2, s. 239–281.

26 Johannes Gerson, Epistola de reformatione theologiae, wyd. P. G l o r i e u x, Paris 1968, s. 28.27 Mateusz z Krakowa, Rationale operum divinorum (Theodicea), wyd. V. R u b c z y ñ s k i, „Archiwum

Komisji do Badañ Historii Filozofii w Polsce” t. III, 1930, s. 21.

Page 116: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

mo¿e wydawaæ, œwiadomie wprowadzi³ jako katechetycznie noœn¹ i przypominan¹ rok-rocznie w obrzêdach œwiêta Matki Boskiej Zielnej (15 sierpnia)28.

Dopiero w trzech ostatnich rozdzia³ach Dobrowolski zaj¹³ siê proponowan¹ przezWincentego instrukcj¹ dydaktyczn¹ i programem katechezy. Ferrer kontynuowa³ w tejmierze katechetyczny kanon ustalony w programie IV Lateranum. Przypomina³ o naucepodstawowych tekstów modlitw, znaku krzy¿a i uczestnictwa w sakramentach, zw³aszczaspowiedzi (s. 135–137). W jego nauczaniu nie zabrak³o nauki Dekalogu. Szkoda, ¿e autornie rozwin¹³ zagadnienia katechezy dekalogicznej, choæ w XV w. Dekalog, powi¹zanyœciœle z praktyk¹ spowiedzi i pokuty, sta³ siê obok Sk³adu Apostolskiego, siedmiu grze-chów g³ównych i siedmiu sakramentów elementarnym tematem w nauczaniu religijnym.Wyk³ad Dekalogu w³¹czony do triady podstawowych tekstów nauczania religijnego uzy-ska³ nawet pierwszeñstwo przed Credo i Pater Noster w ówczesnych katechizmach. Pod-³o¿e rosn¹cej pozycji Dekalogu upatruje siê zwykle w ówczesnych pr¹dach intelektualnychugruntowanych w odnowionym przez Ockhama nominalizmie. G³oszony wówczas pro-gram tzw. nowej praktycznej teologii, skierowanej w stronê praktyki religijnej i jej kwali-fikacji pod³ug wyznaczonych w Biblii i w Dekalogu powinnoœci i obowi¹zków chrzeœcija-nina, zwróci³ uwagê teologów w stronê czystoœci Koœcio³a pierwotnego, w stronê prawdzi-wych Ÿróde³ wiary — postulowanych w nominalizmie nakazów biblijnych, ustanowionegoprzez bosk¹ potestas ordinaria prawa objawionego czyli Dekalogu. Nacisk na normatywn¹stronê Dekalogu objawi³ siê m.in. w burzliwym rozwoju wyspecjalizowanej literaturypastoralnej, zw³aszcza zaœ licznych komentarzy „De decem praeceptis”29.

Ostatni, VII rozdzia³ pracy przynosi analizê kategorii pojêciowych, jakich u¿ywa³kaznodzieja, aby ³atwiej dotrzeæ do percepcji i wp³ywaæ na emocje wiernych, a wiêc, jakpowiada sam autor, s³owa, metafory i skojarzenia, dziêki którym zni¿a³ siê w typowysposób do poziomu wiernych (s. 189). Spe³nia³ w ten sposób rolê poœrednika lub media-tora pomiêdzy kultur¹ uczon¹ a popularn¹ swojego audytorium30. W tym przypadkuwy³ania siê jako oddzielne zagadnienie materia³ folklorystyczny zawarty w kazaniach.Autor nie podj¹³ siê jednak bli¿szej analizy tej problematyki. Zwróæmy zatem uwagê, ¿ewiele powo³anych przez Dobrowolskiego wypowiedzi Ferrera dowodzi, ¿e kaznodziejazachowywa³ siê nie tylko jako mediator, lecz aktywny inspirator pewnych zachowañreligijnych, które w konsekwencji mog³y niekiedy prowadziæ do nadu¿yæ i wypaczeñ lubszerzej do przejawów pobo¿noœci, jak sformu³owa³ to jeden z badaczy, nastawionej nasakramentalia (sakramentalische Denkart)31. Jak bowiem oceniæ te wypowiedzi Ferrera,w których kobietom zaleca³ picie wody œwiêconej dla celów prokreacyjnych i przeciwko

116 KRZYSZTOF BRACHA

28 Cf. F. O h r t, Herba, gratia plena. Die Legenden der älteren Segensprüche über den göttlichen Ursprung derHeil– und Zauberkräuter, Helsinki 1929.

29 D. H a r m e n i n g, Spätmittelalterliche Aberglaubenskritik in Dekalog und Beichtliteratur [w:] Volksreligionim hohen und späten Mittelalter, pod red. P. D i n z e l b a c h e r, D. R. B a u e r, Paderborn 1990, s. 249–250;S. S w i e ¿ a w s k i, U Ÿróde³ nowo¿ytnej etyki. Filozofia moralna w Europie XV wieku, Kraków 1987, s. 288–289,przyp. 167.

30 Cf. np. E. E n g l i s c h, Deutsche Predigten als Vermittler zwischen Gelehrtenkultur und Volkskultur[w:] Volkskultur des europäischen Spätmittelalters, pod red. P. D i n z e l b a c h e r, H.–D. M ü c k, Stuttgart 1987,s. 147–158.

31 R. W. S c r i b n e r, Magie und Aberglauben. Zur volkstümlichen sakramentalischen Denkart in Deutschlandam Ausgang des Mittelalters [w:] Volksreligion im hohen und späten Mittelalter, s. 253–273.

Page 117: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

wszelkim dolegliwoœciom oraz jako remedium przed skutkami burzy, lub ¿e okreœlonysposób wypowiadania modlitwy i towarzysz¹ce gesty maj¹ decyduj¹ce znaczenie dla otrzy-mania cudownych ³ask (s. 115–116). Koœcielni cenzorzy takich praktyk wypominali wier-nym, ¿e w ten sposób myl¹ istotê sakramentów z sakramentaliami32. Do tego samegokrêgu zjawisk nale¿y opowiadanie Ferrera o 30 mszach œw. Amata uwalniaj¹cych duszeczyœæcowe, w którym s³ychaæ echo praktyki multiplikowania mszy w wierze, ¿e uwalniaj¹one dusze czyœæcowe, choæby przysz³o im tam przebywaæ do koñca œwiata lub przez tysi¹clat. Przekonania takie prowadzi³y do wielu nadu¿yæ w praktyce mszalnej i przypisywaniaim nadmiernie cudownych ³ask, potêpianych przez wielu ówczesnych krytyków ¿yciareligijnego33. Przytoczone przyk³ady potwierdzaj¹ podnoszone przez literaturê zjawiskokoœcielnej inspiracji religijnoœci popularnej34. Kaznodziejstwo spe³nia³o w tej mierze,nierzadko z pobo¿nych intencji predykanta, rolê skutecznego narzêdzia medialnej komu-nikacji i propagacji takich postaw. Sam kaznodzieja nie by³ wszak ze œrodowiska s³uchaczywyalienowany, lecz przeciwnie, kaza³, jak uj¹³ to autor, na przeciêciu obydwu kultur,nieustannie pochylaj¹c siê w jedn¹ lub drug¹ stronê.

W sumie otrzymaliœmy interesuj¹c¹ próbê analizy pobo¿noœci póŸnego œrednio-wiecza postrzeganej przez pryzmat pastoralnej aktywnoœci kaznodziei, poœrednika pomiê-dzy ró¿nymi poziomami kulturowej percepcji i wra¿liwoœci religijnej. Autor od¿egnuje siêw podsumowaniu od tradycyjnego ujmowania tych zagadnieñ, na rzecz niehomogenicz-nego widzenia ¿ycia œredniowiecznego spo³eczeñstwa, w którym „religijnoœæ ludowa”,pojêcie szeroko dyskutowane w ówczesnej literaturze, nie by³o przeciwieñstwem elitarnej,klerykalno–uczonej, lecz rodzajem tej samej kultury35.

Praca Dobrowolskiego mieœci siê przez to w nurcie poszukiwañ tych w³aœnie stykówkulturowych, których œredniowieczne kaznodziejstwo ludowe by³o wyrazicielem i swegorodzaju egzemplifikacj¹ pewnej kulturowej kondensacji. W ocenianym przypadku zjawi-sko to znalaz³o potwierdzenie w konkretnym materiale Ÿród³owym, do którego Dobro-wolski z pe³nym powodzeniem siê odwo³ywa³. Nale¿y zwróciæ uwagê, ¿e jest to pierwszapraca w naszej historiografii, która tak nowoczeœnie potraktowa³a tê skomplikowan¹i rzadko uprawian¹ problematykê z wykorzystaniem wyj¹tkowo szerokiej literatury przed-miotu. Za³¹czona do pracy bibliografia stanowi zreszt¹ wartoœæ sam¹ w sobie i mo¿e pe³niærolê cennego bibliograficznego kompendium dla przysz³ych badaczy, nie tylko do dziejów

PREDICATORES ALTUM IN ECCLESIA LOCUM TENENT... 117

32 A. F r a n z, Die kirchlichen Benediktionen im Mittelalter t. 1, Freiburg im Breisgau 1909, s. 17–18; 32–34;A. V a u c h e z, Les laïcs au Moyen Age. Pratiques et expériences religieuses, Paris 1987, s. 131; E. B a r t s c h, DieSachbeschwörungen der Römischen Liturgie. Eine Liturgiegeschichtlichen und Liturgietheologischen Studie, Mün-ster 1967, s. 349.

33 A. F r a n z, Die Messe im deutschen Mittelalter, Freiburg im Breisgau 1902, s. 218–267.34 S. P i e k a r c z y k, Koœcielna inspiracja „religijnoœci ludowej” we wczesnym œredniowieczu, „Euhemer”,

1965, nr 2, s. 3–17. Dalsz¹ literaturê zestawi³ ostatnio H. M a r t i n, Mentalités médiévales XIe–XVe siècle, Paris1996, s. 217–258.

35 Cf. ostatnio H. S m o l i n s k y, Volksfrömmigkeit als Thema der neueren Forschung. Beobachtungen undAspekte [w:] Volksfrömmigkeit in der Frühen Neuzeit (Katholisches Leben und Kirchenreform t. LIV), Münster1994, s. 9–16; R. S c r i b n e r, Volksglaube und Volksfrömmigkeit. Begriffe und Historiographie, ibidem, s. 121–138oraz seriê artyku³ów w „Saeculum” t. XLVII, 1996, nr 1, ponadto w polskiej historiografii: G. R y œ, Pobo¿noœæludowa na ziemiach polskich w œredniowieczu. Próba typologii, Szczecin 1995; idem, Dwa oblicza polskiej religijnoœciludowej w œredniowieczu, „Saeculum Christianum” t. III, 1996, nr 1, s. 33–48.

Page 118: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

kaznodziejstwa, lecz równie¿ do wielu zagadnieñ szeroko pojmowanej kultury póŸnegoœredniowiecza europejskiego. Wypada wiêc mieæ tylko nadziejê, ¿e ten nurt badawczyznajdzie kontynuatorów w kraju, gdzie wed³ug D³ugosza po latach niedostatku, od mo-mentu za³o¿enia Akademii Krakowskiej nast¹pi³ prze³om i „kazania polskie zaczê³yrozbrzmiewaæ nie tylko po miastach, lecz i po wsiach ca³ego Królestwa”36. Praca Dobro-wolskiego dowodzi bowiem niezbicie, jak cennym poznawczo Ÿród³em mo¿e byæ œrednio-wieczne kaznodziejstwo, narzêdzie zbiorowej komunikacji i przekazywania myœli, wyobra-¿eñ i idei o najwiêkszym zasiêgu spo³ecznym w œwiecie zamieszkiwanym w wiêkszoœci, jaksformu³owa³ to Jakub z Parady¿a, przez populus sine litteris37. Ich roli nie w pe³ni chybajeszcze docenianej w rodzimych badaniach nad kultur¹ œredniowiecza nie da siê przece-niæ, skoro ju¿ w œwiadomoœci wspó³czesnych odnajdujemy jednoznaczne przekonanie, ¿epredicatores, qui sunt seminatores verbi Dei, magnum et altum in ecclesia locum tenent38.

118 KRZYSZTOF BRACHA

36 Jan D³ugosz, Liber beneficiorum dioecesis Cracoviensis t. I, Cracoviae 1863, s. 261.37 Jakub z Parady¿a, De erroribus et moribus christianorum modernorum, wyd. S. A. P o r ê b s k i, wybór

tekstów dotycz¹cych reformy Koœcio³a (Textus et studia t. VI), Warszawa 1978, s. 310.38 Piotr z Mi³os³awia, Collectio sermonum dominicalium et festivalium. Sermo 35: Dominica in Sexagesima

sermo, rkps BN/III 3021, f. 83 va.

Page 119: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

R E C E N Z J E

„Bie³aruski Histaryczny Ahljad” tom 5, nr 2(9), grudzieñ 1998.

Wspó³czesna niezale¿na bia³oruska historiografia jest u nas ma³o znana. Trudno siê temu dziwiæ, ksi¹¿kibia³oruskie docieraj¹ doœæ przypadkowo, a pó³rocznik, o którym mowa, ukazuje siê od jesieni 1994 r., pocz¹tko-wo w nak³adzie 500 egzemplarzy, zmniejszonym — chyba od 1997 r. — do skromnych 299. Wydawnictwo jestmo¿liwe dziêki wsparciu finansowemu ze Ÿróde³ prywatnych i publicznych (informacje znajduj¹ siê w ka¿dymnumerze), i staraniom grona badaczy, tote¿ dociera do nielicznych czytelników. Zauwa¿yæ jednak nale¿y, i¿ doRady Redakcyjnej wchodz¹ zarówno uczeni z Bia³orusi, jak te¿ z Polski, Anglii, Niemiec, Rosji, Szwajcarii,Ukrainy i USA. O k³opotach wydawców œwiadcz¹ zak³ócenia w regularnoœci edycji; w 1997 r. ukaza³ siê z opóŸ-nieniem tylko jeden podwójny zeszyt.

Czasopismo zamieszcza artyku³y, teksty Ÿród³owe, recenzje i przegl¹dy literatury, a tak¿e przek³adyz innych jêzyków (przede wszystkim z angielskiego, tak¿e z niemieckiego i francuskiego) artyku³ów, któreRedakcja uznaje za szczególnie wa¿ne dla czytelnika bia³oruskiego, odciêtego przez wiele dziesiêcioleci odhistoriografii œwiatowej z przyczyn politycznych, a dziœ napotykaj¹cego trudne do przezwyciê¿enia barieryekonomiczne.

Ze zrozumia³ych wzglêdów tematyka oryginalnych artyku³ów skupia siê na dziejach Bia³orusi od czasównajdawniejszych do wspó³czesnoœci (wœród autorów s¹ równie¿ historycy z Polski), podczas gdy przek³ady dotycz¹przede wszystkim zagadnieñ bardziej ogólnych, zw³aszcza teoretycznych. Dostrzec mo¿na, i¿ Redakcja stara siêpublikowaæ artyku³y oraz inne materia³y, które zmierzaj¹ do krytycznego oœwietlenia wybranych, istotnychzagadnieñ, omijanych lub deformowanych przez historiografiê w czasach ZSRR, a tak¿e zwracaj¹ uwagê nabia³oruskie tradycje narodowe. Wœród charakterystycznych tematów dawniejszych zeszytów mo¿na wymieniæ:„Odrodzenie narodowe i narodowa œwiadomoœæ Bia³orusinów w pierwszej po³owie XIX w.” (Sofja K u Ÿ n i a -j e w a, nr 1, 1994), „Œwiadomoœæ historyczna oraz ideologia Polaków Bia³orusi i Litwy na pocz¹tku XX w.”(Alaksandar S m a l a n c z u k, nr l, 1995), „Historia jako ci¹g nieszczêœæ. Region Bia³orusi jak okupowanespo³eczeñstwo: 1939–1944/47” (Bernhard C h i a r y, nr 2, 1996), „Wojna 1920 r. i Bia³oruœ: Wyzwolenie czyokupacja?” (Kiry³ M a l, nr 1–2, 1997). Warto tak¿e wspomnieæ artyku³ wa¿ny dla polskiego czytelnika: Hubert£ a s z k i e w i c z (KUL), „Bia³oruœ i Bia³orusini w polskich podrêcznikach historii” (nr 1–2, 1997).

Najnowszy zeszyt czasopisma przynosi, jak zwykle, artyku³y, polemiki i recenzje dotycz¹ce niektórychwspólnych zagadnieñ przesz³oœci Bia³orusi i Polski, i zas³uguje na lekturê historyków w naszym kraju. W tymmiejscu zwrócê uwagê tylko na parê zagadnieñ.

Reiner L i n d n e r (Uniwersytet w Konstancji) zarysowa³ losy bia³oruskich historyków pod w³adz¹Stalina, na przyk³adzie biografii piêciu uczonych, s¹ nimi: M. W. Daunar–Zapolskij (1867–1934), W. I Piczeta(1878–1947), U. M. Ihnatouski (1881–1931), W. J. £astouski (1883–1938) oraz W. K. Szczarbakou (1898–1939).Autor przedstawi³ — pod wielu wzglêdami odmienne — ich sylwetki i drogi kariery a¿ do dramatycznego koñca:ideologicznego potêpienia, odsuniêcia od pracy naukowej, represji. Zakoñczonych dla Ihnatouskiego, £astou-skiego i Szczarbakowa samobójstwem lub rozstrzelaniem; tylko Piczeta prze¿y³ rok 1939. Biografie ich by³ytypowe dla losów bia³oruskich humanistów urodzonych przed koñcem XIX w. Lindner stwierdza wiêc: „dziejebia³oruskiej historiografii w Zwi¹zku Radzieckim epoki Stalina by³y dziejami jej likwidacji” (s. 378).

Redaktor i za³o¿yciel „Przegl¹du”, HienadŸ S a h a n o w i c z w dziale „Przegl¹dy i recenzje” jest autoremartyku³u pod wymownym tytu³em: „Powrót do «Kraju Pó³nocno–Zachodniego»?”. Poddaje w nim krytyce

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

Page 120: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

pierwsz¹ czêœæ opublikowanego w 1998 r. w Miñsku dwutomowego zarysu historii Bia³orusi, przeznaczonego dlastudentów oraz wyk³adowców, napisanego przez 29 autorów, w znacznej mierze — jak stwierdza recenzent —nieznanych w ¿yciu naukowym i wydanego w nak³adzie 10 tys. egzemplarzy, który w warunkach bia³oruskich jestrzeczywiœcie znaczny. Sahanowicz wykazuje niekonsekwencje i nieporozumienia (nieraz powa¿ne), wady kon-strukcyjne, a tak¿e dowodzi epigoñskiego charakteru ksi¹¿ki. Nawi¹zuje ona pod wieloma wzglêdami do z³ychtradycji podrêczników radzieckich. Autorzy odwo³uj¹ siê tylko do literatury (oryginalnej lub przek³adów)w jêzykach rosyjskim i bia³oruskim, w przegl¹dzie literatury potêpiaj¹c historyków, którzy nie doceniaj¹ rozwojukultury bia³oruskiej w latach w³adzy radzieckiej. Centralnym politycznym elementem ksi¹¿ki jest ukazywanieBia³orusi i bia³oruskiego ludu jako czêœci Rosji oraz narodu rosyjskiego. Stwierdzenie takie pada otwarcie, gdy¿autorzy wielokrotnie powracaj¹ do tezy o d¹¿eniu Bia³orusinów do zjednoczenia z Rosj¹ i powo³uj¹ siê na„przynale¿noœæ bia³oruskiego etnosu do narodu rosyjskiego”. Korzystaj¹ przy tym z pogl¹dów autorów rosyjskichz po³owy XIX w., traktuj¹c je jako najnowsze rezultaty badañ. Recenzent dochodzi do wniosku, ¿e „po razpierwszy w Republice Bia³orusi pod ok³adk¹ historii Bia³orusi pojawi³a siê — — wersja historii Kraju Pó³noc-no–Zachodniego”. Krytykê tej ksi¹¿ki kontynuuje Michaœ B i c z („«Innowacje» historiograficzne w literaturzeedukacyjnej”), analizuj¹c rozdzia³y dotycz¹ce okresu od koñca XVIII w. do 1917 r. Przytacza niektóre godneuwagi fakty nieznane lub pomijane przez autorów, wykazuje sprzecznoœci i omy³ki, a tak¿e cytuje w¹tpliwejwartoœci tezy. Oto jedna z nich: w³¹czenie Bia³orusi do Cesarstwa Rosyjskiego „sprzyja³o narodowej konsolidacjibia³oruskiego ludu, którego rz¹d rosyjski nie traktowa³ jako odrêbn¹ etnicznie spo³ecznoœæ”. Logika, zaiste,zdumiewaj¹ca.

Inne artyku³y tego ciekawego zeszytu to: R. R a d z i k (Lublin), „Od etnicznego zwi¹zku do wspólnotynarodowej”; D. L e w i n (Petersburg), „Nekrolog Macwieja Fursawa jako Ÿród³o biograficzne”; A. B i e ³ y(Miñsk), „Terytorium wspó³czesnej Bia³orusi na mapie al–Idrisiego (1154)”; B. P ê d z i c h (Wroc³aw), Miêdzyrajem a kloak¹, albo jak móg³ dostrzegaæ swe miejsce w spo³eczeñstwie mieszczanin Litwy XVII w.”; J. A n i -s z c z a n k a (Miñsk), „Granica Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego w sprawozdaniach komisji delimitacyjnych(pierwsza po³owa XVIII w.)”; A. P o r t n o w (Dniepropietrowsk), „Bia³oruœ i Bia³orusini w ukraiñskich po-drêcznikach historii”. Oprócz tego znajdujemy tu polemikê wokó³ genezy Wielkiego Ksiêstwa Litewskiegoi liczne recenzje ksi¹¿ek, dotycz¹cych m.in. problemów zwi¹zanych z histori¹ Polski.

„Przegl¹d Historyczny” nie ma zwyczaju omawiania kolejnych numerów czasopism historycznych. Na-ukowe walory bia³oruskiego pó³rocznika usprawiedliwiaj¹ odstêpstwo od tej zasady.

Jerzy TomaszewskiUniwersytet Warszawski

Instytut Historyczny

Miros³aw Jerzy L e s z k a, Uzurpacje w cesarstwie bizantyñskim w okresie od IV do po³o-wy IX w., Wydawnictwo Uniwersytetu £ódzkiego, £ódŸ 1999, s. 148.

Ksi¹¿ka Miros³awa Jerzego L e s z k i jest ju¿ czwart¹ pozycj¹ wydan¹ w serii „Byzantina Lodziensia”,w ramach której prezentowane s¹ wyniki badañ pracowników Zak³adu Historii Bizancjum U£. Dotychczasukaza³y siê w niej prace S³awomira B r a l e w s k i e g o („Imperatorzy póŸnego cesarstwa rzymskiego wobeczgromadzeñ biskupów”, £ódŸ 1997), Macieja K o k o s z k o („Descriptions of Personal Appearance in JohnMalalas’ Chronicle”, £ódŸ 1998) oraz zbiorowe „Mélanges d’histoire byzantine offerts à Oktawiusz Jurewiczà l’occasion de son soixante–dixième anniversaire” (£ódŸ 1998).

Pojawienie siê pracy Leszki powitaæ trzeba z du¿ym zadowoleniem, bowiem wype³nia ona dotkliw¹ lukêw badaniach nad dziejami Bizancjum. Tak siê bowiem sk³ada, ¿e chocia¿ zjawisko uzurpacji odgrywa³o bardzoistotn¹ rolê w ¿yciu politycznym cesarstwa wschodniorzymskiego, badacze przejawiali stosunkowo niewielkiezainteresowanie tym problemem. Istnieje wprawdzie szereg szczegó³owych publikacji poœwiêconych poszczegól-

120 RECENZJE

Page 121: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

nym bizantyñskim uzurpacjom, lecz do chwili ukazania siê recenzowanej pracy brak by³o poœwiêconej immonografii.

Ksi¹¿ka Leszki ma, co uwa¿am za jej najwa¿niejsz¹ zaletê, charakter wybitnie syntetyczny. Autor nieprezentuje czytelnikowi drobiazgowo okolicznoœci towarzysz¹cych poszczególnym przewrotom, lecz próbujeznaleŸæ elementy cechuj¹ce uzurpacje jako zjawisko. Swymi badaniami obj¹³ on okres blisko piêciu wieków,w toku których dosz³o do trzydziestu uzurpacji (pierwsza ze wzmiankowanych mia³a miejsce w 350, ostatniaw 820 r.). Postawi³ tym samym przed sob¹ niezwykle trudne zadanie, którego realizacja wymaga³a przeanalizo-wania ogromnej iloœci Ÿróde³, tak greckich jak i ³aciñskich, oraz dotarcia do obszernej literatury, niemal bezwyj¹tku obcojêzycznej. Charakter pracy zmusi³ autora do zawê¿enia pola zainteresowañ i uœciœlenia pojê-cia „uzurpacja”. Dlatego przedmiotem swych badañ uczyni³ jedynie te próby siêgniêcia po tron na drodzeprzewrotu, które:

a) mia³y miejsce na terenie cesarstwa wschodniorzymskiego;b) skutkowa³y proklamowaniem kontrcesarza (pominiête zosta³y te wyst¹pienia, w czasie których b¹dŸ

nie wy³oniono takowego, b¹dŸ nowo wybrany nie mia³ ambicji usuniêcia legalnego w³adcy).W rozdziale I („Legalne przejmowanie w³adzy w cesarstwie bizantyñskim”, s. 7–38) zarysowane zosta³y

zasady ustrojowe cesarstwa. Autor podkreœla wspó³istnienie w Bizancjum zasady dziedzicznoœci i przywi¹zaniado panuj¹cego rodu z siln¹ tradycj¹ wyboru panuj¹cego (s. 9). Nastêpnie prezentuje, na wybranych przyk³adach,typy legalnych elekcji. Zwraca szczególn¹ uwagê na przejmowanie w Bizancjum tradycji rzymskich z jednej,i wp³yw religii chrzeœcijañskiej na elekcjê z drugiej strony, oraz na ukszta³towanie siê koncepcji cesarza —namiestnika Boga na ziemi. Jej konsekwencj¹ by³o uznanie prawa w³adcy do powo³ania i osobistego korono-wania wspó³cesarza, a tym samym de facto wyznaczenia nastêpcy. Inn¹ drog¹ legalnego siêgniêcia po w³adzêby³ wybór panuj¹cego przez wojsko, uzyskanie przezeñ akceptacji senatu i aklamacja elekta przez lud Konstan-tynopola.

W drugiej czêœci rozdzia³u przedstawiono ewolucjê ceremonia³u koronacyjnego. Do po³owy V w. mia³ oncharakter wybitnie wojskowy, w nastêpnych stuleciach wzbogaca³ siê stopniowo o istotne elementy religijne,czego wyrazem sta³ siê udzia³ biskupa Konstantynopola w koronacji cesarza. Ostateczny kszta³t ceremoniiwojskowo–religijnej koronacja zyska³a za Anastazjusza, tote¿ Leszka w³aœnie ten obrzêd opisa³ szczegó³owo(s. 32–34).

Rozdzia³ II („Miejsce uzurpacji w systemie ustrojowym Bizancjum”, s. 39–56) stanowi kontynuacjêomawianych powy¿ej rozwa¿añ. Autor przedstawia, na podstawie tekstu Synesiosa z Cyreny, bizantyñsk¹koncepcjê w³adcy idealnego. Wykazuje, ¿e postrzeganie cesarza jako namiestnika Bo¿ego pozwala³o uzasad-niæ obalenie go. Skoro bowiem wyniesienie do w³adzy by³o wynikiem Bo¿ej ³aski, to utrata tronu na rzeczzwyciêskiego uzurpatora by³a widomym znakiem, ¿e panuj¹cy ju¿ jej nie posiada. Nastêpnie Leszka analizujemotywy, które sk³ania³y uzurpatorów do podjêcia próby obalenia legalnego w³adcy (s. 41–51); podkreœla, ¿e niezawsze w grê wchodzi³y wy³¹cznie ambicje osobiste i ¿¹dza w³adzy. Przyczynami mog³y byæ tak¿e: politykafiskalna cesarzy, lekcewa¿enie przez nich ¿o³nierzy i ich potrzeb, rywalizacja wojsk temowych, obawy dowódcówprzed represjami po nieudanych ekspedycjach, a nawet szlachetna chêæ ratowania pañstwa, gdy w³adca by³nieudolny. Mniejsze, drugoplanowe znaczenie mia³y kwestie religijne (s. 48–51).

Z przeprowadzonej przez autora analizy Ÿróde³ wynika, ¿e chocia¿ ucisk fiskalny móg³ byæ wykorzystanyprzez uzurpatora w celu zyskania sobie zwolenników, to jednak uzurpatorzy nie byli rewolucjonistami i ¿adenz nich, nawet Tomasz S³owianin, nie d¹¿y³ do zmiany ustroju (s. 44). Równie wa¿na jest konstatacja, ¿e chocia¿wojsko odgrywa³o zasadnicz¹ rolê w wiêkszoœci przewrotów, nigdy uzurpator nie cieszy³ siê poparciem ca³ejarmii, bowiem w bunt anga¿owa³a siê zwykle tylko czêœæ oddzia³ów (s. 45). Od VII w. ¿o³nierze stali siêwyrazicielami interesów ludnoœci obszaru, na którym s³u¿yli, co pozostaje w zwi¹zku z reform¹ temow¹ (ibidem).

W dalszej czêœci omawianego rozdzia³u Leszka podj¹³ próbê analizy czasu i miejsca uzurpacji. Jak wynikaz jego rozwa¿añ, wiêkszoœæ uzurpacji mia³a miejsce w Konstantynopolu i jego okolicy (s. 51). Znaczenie stolicycesarstwa by³o tak du¿e, ¿e zwykle jej utrata równa³a siê utracie w³adzy (istnieje jedynie kilka wyj¹tków od tejregu³y). Jest godne uwagi, ¿e w wiêkszoœci przypadków do uzurpacji dochodzi³o w pierwszych dwu latachpanowania legalnego w³adcy (s. 53). Uzurpatorzy wykorzystywali fakt, ¿e nie zdo³a³ on jeszcze odpowied-nio umocniæ swej pozycji. Sprzyjaj¹c¹ im okolicznoœci¹ by³a te¿ nieobecnoœæ cesarza w stolicy (ibidem) orazkoncentracja du¿ych si³ wojskowych w jednym miejscu (s. 53–54).

Autor próbuje odpowiedzieæ na pytanie o wp³yw uzurpacji na po³o¿enie Bizancjum. Podkreœla, ¿ew interesuj¹cym go okresie jedynie w nielicznych przypadkach przewroty prowadzi³y do wojny domowej —

RECENZJE 121

Page 122: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

wiêkszoœæ z nich mia³a charakter sprawnie przeprowadzonych spisków pa³acowych, dziêki czemu nie prowadzi³ydo powa¿nych zniszczeñ (s. 54). Uzurpacje przyczynia³y siê do os³abienia pozycji miêdzynarodowej Bizancjum.Zdarza³o siê, ¿e pretendenci do tronu siêgali po pomoc si³ obcych — Gotów, Chazarów, Bu³garów. Czynili torównie¿ legalni w³adcy w trosce o zachowanie tronu (s. 54–55). Mimo to autor nie jest sk³onny widzieæ w uzur-pacjach jedynie si³y destrukcyjnej. Podkreœla, ¿e umo¿liwia³y one usuniêcie nieudolnego w³adcy i nawet w wy-padku niepowodzenia mog³y wp³yn¹æ na modyfikacjê polityki prowadzonej przez cesarza (s. 55–56).

W rozdziale III („Uzurpatorzy”, s. 57–80) autor przybli¿a czytelnikowi sylwetki uzurpatorów pod k¹temich pochodzenia spo³ecznego i etnicznego oraz wczeœniejszej kariery. Zajmuje siê tak¿e ich losami po nieudanejpróbie zdobycia tronu i prezentuje ich wizerunek w Ÿród³ach literackich. Za bardzo interesuj¹c¹ i wart¹ szersze-go rozwiniêcia uwa¿am podjêt¹ przezeñ próbê naszkicowania sylwetki „typowego” uzurpatora (s. 80). Cenneby³oby uzupe³nienie obrazu o swego rodzaju „portret psychologiczny” osób podejmuj¹cych walkê o tron,szczególnie w kontekœcie przedstawionych wczeœniej (s. 41–51) motywów uzurpacji.

Jakkolwiek po tron cesarski mog³y siêgn¹æ (i siêga³y) osoby niskiego pochodzenia (np. Wetranion,Leoncjusz, Fokas), wiêkszoœæ spoœród uzurpatorów pochodzi³a z wy¿szych warstw spo³eczeñstwa bizantyñskiegoi czêsto mia³a koneksje z rodem panuj¹cym. Pochodzenie etniczne pocz¹tkowo nie odgrywa³o ¿adnej roli. OdVII w. wielu spoœród uzurpatorów by³o Armeñczykami, co stanowi³o wyraz wzrostu roli tej nacji w systemiepolitycznym Bizancjum (s. 60). Nie oznacza³o to jednak zamkniêcia drogi do tronu osobom wywodz¹cym siêz innych obszarów cesarstwa. Wiêkszoœæ spoœród uzurpatorów w chwili podjêcia próby zamachu stanu mia³a zasob¹ karierê wojskow¹. Liczni spoœród nich to magistri militum, a w póŸniejszym okresie strategowie demów(s. 63–65). Jest to zrozumia³e, bowiem poparcie wojska czêsto decydowa³o o powodzeniu podjêtych dzia³añ. By³yjednak wyj¹tki od tej regu³y. Niektórzy uzurpatorzy wprawdzie s³u¿yli w armii, lecz w charakterze dowódcówni¿szej rangi, inni zaœ byli cywilami, robi¹cymi karierê w administracji. Osobn¹ kategoriê stanowili wspó³cesarzezbuntowani przeciwko swoim kolegom.

Podjêcie próby uzurpacji wi¹za³o siê, co naturalne, z du¿ym ryzykiem. Najczêœciej uzurpator p³aci³ za sw¹œmia³oœæ g³ow¹, lub, w najlepszym wypadku, wygnaniem (s. 67–73). Ciekawe, ¿e ¿aden z nich po przegranej nietargn¹³ siê na swoje ¿ycie. Czy¿by by³ to skutek upowszechnienia siê chrzeœcijañskiej moralnoœci? Bo, jak wynikaz rozwa¿añ autora, na ³askawoœæ zwyciêzcy raczej nie by³o co liczyæ.

Niewiele zachowa³o siê opisów fizycznego wygl¹du uzurpatorów (s. 73–75). Wiêkszoœæ z tych, któreposiadamy, nie jest im niechêtna. Opisy s¹ stosunkowo realistyczne — nie fa³szowano fizycznego wizerunkuuzurpatora, lecz jedynie eksponowano te cechy jego wygl¹du, które odpowiada³y, w przekonaniu pisz¹cego, jegocechom charakterologicznym (por. opis Juliana Apostaty w tekstach autorów pogañskich i chrzeœcijañskich).Jak siê wydaje, nie nale¿y przeceniaæ wp³ywu zasad fizjonomiki na opis poszczególnych postaci. By³a onawykorzystywana dopiero wówczas, gdy przypadkiem brzydota fizyczna uzurpatora korespondowa³a z jegoniecnymi czynami (casus Fokasa).

W œwietle badañ autora wyró¿niæ mo¿na kilka typowych postaw pisarzy bizantyñskich wobec uzurpato-rów. Zdarza³o siê, ¿e prezentowano obraz jednoznacznie negatywny — potêpienie zarówno uzurpacji jaki uzurpatora (np. Fokas), bywa³o jednak i tak, ¿e uzurpator zas³ugiwa³ u potomnych na szacunek (np. Herak-liusz). Szczególny przypadek stanowi opis Prokopiusza pióra Ammiana Marcellina. Historyk ten potêpi³ podjêt¹przez niego próbê zagarniêcia w³adzy, równoczeœnie jednak nakreœli³ pozytywny obraz samego uzurpatorai wyrazi³ zrozumienie dla motywów, którymi siê kierowa³.

Jak wynika z powy¿szego, fakt bycia uzurpatorem nie przes¹dza³ wcale, nawet w przypadku niepowodze-nia, o negatywnej ocenie wspó³czesnych (s. 79), zaœ literacki wizerunek uzurpatora daleki by³ od jednoznaczno-œci. Jak s³uszniekonstatuje autor, decyduj¹ca by³a ocena rz¹dów uzurpatora, nie zaœ sam fakt siêgniêcia po w³adzêna drodze uzurpacji (s. 75). Równie wa¿ne by³o to, jak oceniano jego poprzednika (s. 76, przyp. 137). St¹d,chocia¿ zarówno Fokas jak i Herakliusz osi¹gnêli tron na drodze uzurpacji, ich literacki wizerunek jest diame-tralnie odmienny.

W rozdziale IV („Si³y wspieraj¹ce uzurpatorów”, s. 81–111) Leszka podj¹³ próbê ukazania zapleczapolitycznego i militarnego uzurpatorów. Wœród si³, które mog³y przyczyniæ siê do sukcesu uzurpacji, odnajduje-my, co nie mo¿e dziwiæ, trzy czynniki konstytucyjne decyduj¹ce o wyborze cesarza — armiê, krêgi senatorskiei lud Konstantynopola. W dzia³aniach tego ostatniego istotn¹ rolê odgrywa³y demy. Jednak w przeciwieñstwiedo armii, mieszkañcy stolicy nie byli zdolni do samodzielnego kreowania uzurpatorów (s. 94). Kandydaci dotronu cesarskiego zabiegali tak¿e o wsparcie ludnoœci prowincji (u³atwia³o np. rekrutacjê ochotników do icharmii) i Koœcio³a. Niekiedy odwo³ywali siê do pomocy obcej (np. gockiej czy bu³garskiej).

122 RECENZJE

Page 123: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Podobnie jak sami uzurpatorzy, osoby ich wspieraj¹ce podlega³y represjom w wypadku niepowodzenia.Kary dla nich by³y bardzo zró¿nicowane — od œmierci, przez zes³anie, po bardzo popularn¹ konfiskatêmaj¹tku. W przypadku miast kar¹ mog³o byæ zburzenie murów i przesiedlenie ludnoœci. Jakkolwiek zdarzaj¹ siêprzypadki represji o charakterze masowym, na ogó³ karano jedynie bardziej znacz¹cych popleczników uzurpa-tora (s. 81 i 105).

Ka¿dy z uzurpatorów, œwiadom braku legalnoœci swych poczynañ, podejmowa³ wysi³ki na rzecz legalizacjiswej w³adzy. Temu zagadnieniu poœwiêcony zosta³ ostatni rozdzia³ pracy Leszki („Legalizacja w³adzy uzurpato-rów”, s. 112–126). Uzurpatorzy próbowali po zdobyciu w³adzy niejako powtórzyæ procedurê legalnej elekcjipoprzez uzyskanie proklamacji przez armiê, akceptacji senatu i aklamacji przez lud Konstantynopola. Nastêpniestarali siê odbyæ koronacjê z udzia³em patriarchy stolicy (s. 122–125), a jeœli to by³o niemo¿liwe, swego rodzaju„zastêpcz¹” koronacjê celebrowan¹ np. przez patriarchê Antiochii (przypadek Tomasza S³owianina — s. 124).Nie wyczerpuje to jednak form legalizacji. Niekiedy starano siê o akceptacjê ze strony panuj¹cego (uznanie zawspó³cesarza). Czêsto zabiegano o zwi¹zanie z domem panuj¹cym poprzez ma³¿eñstwo. Pokrewieñstwo z rodzi-n¹ cesarza s³u¿y³o tak¿e uzasadnieniu pretensji do tronu (s. 123). Bardzo istotna rola przypada³a w momencieprzewrotu kobietom z rodziny cesarskiej — cesarzowym–wdowom lub siostrom cesarzy, które wczeœniej uzyska³ytytu³ augusty (s. 116–118). Bywa³y one inspiratorkami uzurpacji i by³y wykorzystywane w zabiegach o ich legali-zacjê (np. Weryna). Zdarza³o siê, ¿e senat scedowa³ na nie prawo wyboru cesarza po œmierci poprzednika.

Przedstawione powy¿ej w bardzo ogólnym zarysie g³ówne tezy pracy Leszki s¹ bogato udokumentowane.Autor dotar³ do ró¿norodnych, czêsto trudno dostêpnych w kraju, Ÿróde³ historycznych i podda³ je wnikliwejanalizie. Na podkreœlenie zas³uguje jego obiektywizm i krytyczne podejœcie tak do analizowanych Ÿróde³, jak i dopogl¹dów obecnych w literaturze naukowej. Z wiêkszoœci¹ prezentowanych przez niego opinii wypada zgodziæsiê bez zastrze¿eñ, z kilkoma jednak stwierdzeniami oœmielam siê podj¹æ dyskusjê.

Leszka silnie akcentuje pozytywn¹ rolê uzurpacji w cesarstwie bizantyñskim (s. 55–56 i 128). Nie neguj¹cfaktu, ¿e w niektórych przypadkach umo¿liwia³y one usuniêcie s³abego w³adcy i zast¹pienie go bardziej utalen-towanym, s¹dzê, ¿e mocniej nale¿a³oby podkreœliæ niebezpieczeñstwa, na jakie nara¿one by³o pañstwo w zwi¹zkuz dopuszczeniem tej metody zmiany na tronie.

Trudno zgodziæ siê z tez¹, ¿e w czasie powstania Nika zastosowano na masow¹ skalê karê œmierci dlapopleczników uzurpatora. Autor okreœla tymi s³owami rzeŸ w hipodromie i porównuje j¹ z masakr¹, jakiejdokonano na polecenie Teodozjusza w Tesalonice (s. 108, tak¿e przyp. 155 na tej stronie). Jednak w chwiliwydania rozkazu ataku na hipodrom Justynian nie móg³ ¿adn¹ miar¹ myœleæ o karaniu buntowników, bowiemrozpaczliwie walczy³ o utrzymanie siê na tronie. Jeœli wierzyæ Prokopiuszowi z Cezarei, cesarz by³ nawet gotówopuœciæ miasto, od czego powstrzyma³a go ma³¿onka. Zadaniem Belizariusza i Mundusa by³o ujêcie uzurpatoraHypacjusza, który znajdowa³ siê w hipodromie i rozbicie jego zwolenników. Œmieræ kilkudziesiêciu tysiêcy ludziby³a w równej mierze wynikiem brutalnej akcji pacyfikacyjnej podjêtej przez wojska cesarskie, co paniki, do jakiejdosz³o wœród wielotysiêcznego t³umu. St¹d tak wielkie straty wœród ludnoœci, które przerazi³y samego cesarza.

Niejasna jest opinia autora, ¿e „podstawowym warunkiem legalnoœci w³adzy zdobytej na drodze uzurpacjiby³a zgoda na ten fakt panuj¹cego cesarza” (s. 113). Taka zgoda oznaczaæ mog³a jedynie powo³anie uzurpatorana wspó³cesarza. Jednak sami uzurpatorzy bardzo rzadko o ni¹ zabiegali. W badanym przez Leszkê okresie„jedynie w dwóch przypadkach próbowano skorzystaæ z tej mo¿liwoœci” (s. 113–114). Znacznie czêœciej stoso-wano inne procedury legalizacyjne, które autor omówi³ w rozdziale pi¹tym swej pracy.

Przedstawione przez autora motywy ³agodnego b¹dŸ surowego traktowania uzurpatorów przez zwyciê-skich cesarzy (s. 68–73) mo¿na uzupe³niæ, jak s¹dzê, o przynajmniej jeden czynnik. Za takowy uzna³abym to, jakbliski sukcesu by³ uzurpator, czyli poczucie zagro¿enia, jakie sta³o siê udzia³em legalnego w³adcy. Nie jestprzypadkiem, ¿e szczególnie brutalnie potraktowano tych uzurpatorów, którym uda³o siê na pewien czas zasi¹œæna cesarskim tronie (Bazyliskos, Leoncjusz) i tych, których wyst¹pienia wstrz¹snê³y podstawami pañstwa (To-masz S³owianin).

Syntetyczny charakter ksi¹¿ki oraz ograniczenia wydawnicze zmusi³y autora do pominiêcia szeregukwestii. Jest wœród nich np. ocena czynników, jakie wp³ywa³y na czêstotliwoœæ uzurpacji, analiza przyczyndecyduj¹cych o powodzeniu b¹dŸ klêsce uzurpatora, ocena postaw spo³eczeñstwa bizantyñskiego wobec uzur-pacji. Niektóre z nich znalaz³y, lub, o ile mi wiadomo, znajd¹ odbicie w przygotowywanych przez autoraartyku³ach.

Poczynione powy¿ej uwagi nie umniejszaj¹ w niczym znaczenia pracy Leszki, której pionierski charakterczyni j¹ jednym z najwa¿niejszych dokonañ polskiej bizantynistyki ostatnich lat. Ksi¹¿ka zosta³a poprawnie

RECENZJE 123

Page 124: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

opracowana pod wzglêdem edytorskim przez Wydawnictwo Uniwersytetu £ódzkiego. Czytelnicy nie znaj¹cyjêzyka polskiego mog¹ poznaæ g³ówne tezy ksi¹¿ki dziêki streszczeniu w jêzyku angielskim.

Na koniec warto podkreœliæ, ¿e jakkolwiek recenzowana ksi¹¿ka adresowana jest przede wszystkim dokrêgu specjalistów, to wartkoœæ narracji i przystêpnoœæ stylu czyni¹ j¹ godn¹ polecenia tak¿e osobom niezajmuj¹cym siê zawodowo histori¹ Bizancjum. Ci ostatni jednak powinni wczeœniej siêgn¹æ do któregoœ z po-drêczników historii cesarstwa, by móc potem œledziæ losy poszczególnych uzurpatorów.

Teresa WoliñskaUniwersytet £ódzki

Zak³ad Historii Bizancjum

William J. C o u r t e n a y, Parisian scholars in the early fourteenth century. A social portait,Cambridge University Press 1999, s. 284.

Gdy latem 1329 r. przebywaj¹cy na wakacjach w rodzinnych stronach Jean le Fourbousier — studentUniwersytetu Paryskiego — dopuœci³ siê gwa³tu na niejakiej Symonette, z ca³¹ pewnoœci¹ nie spodziewa³ siê,jakie poci¹gnie to za sob¹ konsekwencje. £añcuch wydarzeñ, który zapocz¹tkowa³ swym czynem, doprowadzi³po 660 latach do opublikowania przez Wiliama J. C o u r t e n a y a ksi¹¿ki poœwiêconej paryskiemu œrodowiskuuniwersyteckiemu z pocz¹tków XIV w. Jean zosta³ pozwany przez poszkodowan¹ przed s¹d biskupa z Meaux.W wyniku procesu ostatecznie skazano go na zap³acenie do kasy biskupiej 400 grzywien paryskich. Nie zakoñ-czy³o to jednak sprawy. Jean odwo³a³ siê bowiem do w³adz uniwersyteckich, oskar¿aj¹c biskupa o naruszenie tymwyrokiem przywilejów uniwersyteckich. Biskup móg³ go bowiem skazaæ, ale nie na grzywnê, gdy¿ przywilejpapieski zakazywa³ karania cz³onków paryskiej korporacji uniwersyteckiej grzywnami przez inne s¹dy ni¿ s¹drektora. Zaprawiona w bojach o przywileje machina uniwersytecka ruszy³a pe³n¹ par¹. Do dzia³ania potrzebo-wa³a jednak pieniêdzy. Koszta prowadzenia sporu w kurii by³y bowiem zawsze znaczne. Rektor og³osi³ wiêcpobór podatku uniwersyteckiego, który by³ doraŸnym œwiadczeniem, nie maj¹cym sta³ej wysokoœci i nak³adanymw miarê potrzeb. W tym akurat przypadku rektor ustali³ jego wysokoœæ na po³owê bursae (wydatków pono-szonych przez jedn¹ osobê na utrzymanie w ci¹gu jednego tygodnia z wy³¹czeniem wydatków na wynajemmieszkania). Jednoczeœnie osoby wydaj¹ce mniej ni¿ dwa solidy tygodniowo zosta³y zwolnione z uiszczaniatego podatku. W efekcie tego pod koniec 1329 lub na pocz¹tku 1330 r. wyznaczeni poborcy ruszyli w obchódlewobrze¿nego Pary¿a, zbieraj¹c pieni¹dze i spisuj¹c jednoczeœnie imiona p³ac¹cych i wysokoœæ przekazywa-nych sum. W ten sposób powsta³o Ÿród³o rejestruj¹ce ulica po ulicy i dom po domu wszystkich cz³onkówkorporacji uniwersyteckiej, którzy zap³acili podatek, oraz listê tych, którzy po terminie zbiórki sami zg³aszalisiê z pieniêdzmi, gdy¿ komisje nie zasta³y ich w domu, nie mieli pieniêdzy, b¹dŸ te¿ mieszkali poza terenem,który przemierzali poborcy. Powsta³y w ten sposób rejestr obj¹³ studentów i wyk³adowców z wszystkichwydzia³ów, choæ nie wszystkich cz³onków korporacji studenckiej. Poza bowiem osobami deklaruj¹cymitygodniowe wydatki poni¿ej dwóch solidów oraz zwolnionymi z p³acenia podatku uniwersyteckiego kanoni-kami paryskimi, którzy w efekcie tego nie pojawili siê w Ÿródle, wiele osób zarejestrowano na kartach spisu niez imienia, lecz pod terminem socii, a podatek za nich uiszcza³ mistrz, u którego mieszkali, lub wydelegowanyprzez nich student.

Autor pracy, William J. Courtenay, jest profesorem historii na Uniwersytecie Wisconsin–Madison. Dot¹dda³ siê poznaæ jako autor wielu publikacji, jak choæby opublikowanej w 1984 r. „Covenant and causality inmedieval thought: Studies in philosophy, theology and economic practice”, czy te¿ z 1990 r. „Capacity andvolition: A history of the distinction of absolute and ordained power”. Najnowsza publikacja jest kontynuacj¹zainteresowañ œredniowieczn¹ edukacj¹, którym da³ wyraz w napisanych w drugiej po³owie lat osiemdziesi¹tychpracach „Schools and scholars in fourteenth–century England” (1987) i „Teaching careers at the university ofParis in the thirteenth and fourteenth centuries” (1988). Rejestr podatkowy, wykorzystany jako podstawa

124 RECENZJE

Page 125: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Ÿród³owa jego najnowszej ksi¹¿ki, by³ znany ju¿ od ponad 100 lat, gdy¿ w 1891 r. zosta³ opublikowany drukiemw drugim tomie „Chartularium Universitatis Parisiensis”, Wydawcy uznali go jednak mylnie za fragmenty kilkurejestrów op³acania bursae przez mieszkañców ró¿nych kolegiów z lat 1329–13361. Uznanie tego Ÿród³a zaniekompletne poci¹gnê³o za sob¹ niewielkie zainteresowanie nim badaczy. By³o w zasadzie wykorzystywanejedynie sporadycznie, by potwierdzaæ pobyt poszczególnych osób na Uniwersytecie Paryskim w pocz¹tkachXIV w. Dokonana przez Courtenaya konfrontacja z rêkopiœmiennym orygina³em wykaza³a jednak, ¿e mamy tudo czynienia z zapisem przeprowadzonej na prze³omie 1329 i 1330 roku zbiórki podatku uniwersyteckiego.Wczeœniejsze mylne rozpoznanie tekstu wynika³o z faktu, ¿e w oryginalnym folio karty zosta³y zszyte w niew³a-œciwej kolejnoœci.

Ksi¹¿ka sk³ada siê z trzech czêœci. W pierwszej autor przedstawia argumenty przemawiaj¹ce za odtworze-niem Ÿród³a, oraz stara siê ustaliæ, czy odtworzony przez niego rejestr jest kompletny czy te¿ nie. Dalejprzedstawia miejsce, jakie w systemie finansów uniwersyteckich zajmowa³ podatek uniwersytecki, oraz dokonujeoceny, jak du¿¹ czêœæ spo³ecznoœci uniwersyteckiej obj¹³ w 1329/1330 r. obowi¹zek jego uiszczenia. Sygnalizujezarazem, kto i z jakich powodów nie znalaz³ siê wœród p³ac¹cych. Na zakoñczenie przedstawia okolicznoœci, którespowodowa³y, ¿e Uniwersytet Paryski dokona³ zbiórki tego podatku. W czêœci drugiej, zatytu³owanej wymownie„Okno na zaginiony œwiat”, autor stara siê wydobyæ ze Ÿród³a wszelkie mo¿liwe informacje na temat spo³ecznoœciuniwersyteckiej Pary¿a pocz¹tku XIV stulecia. Korzystaj¹c ze specyficznego trybu powstania Ÿród³a, które by³ospisywane na bie¿¹co, w miarê jak poborcy podatku przemierzali ulice lewobrze¿nego Pary¿a, zachodz¹c dodomów zamieszkanych przez studentów i pobieraj¹c pieni¹dze, dokonuje tu przede wszystkim analizy rozmie-szczenia topograficznego cz³onków uniwersytetu w obrêbie obszaru objêtego spisem. Posi³kuj¹c siê innymiŸród³ami, odtwarza strukturê organizacyjn¹ wynajmu mieszkañ studentom. Analizuje zale¿noœci miêdzy wybo-rem miejsca zamieszkania, a pochodzeniem terytorialnym studentów, kierunkiem studiów, posiadanym stop-niem naukowym i sytuacj¹ materialn¹. Stara siê tak¿e — na tyle, na ile pozwala na to Ÿród³o — przeanalizowaæzasiêg terytorialny rekrutacji na studia w Pary¿u w pocz¹tkach XIV w. Poza wspomnianym rejestrem podatko-wym autor wykorzystuje tak¿e inne Ÿród³a, z których najwiêksze znaczenie przypad³o taxationes domorum,rejestrowi czynszów uiszczanych za wynajem domów cz³onkom korporacji uniwersyteckiej, powsta³ym podkoniec XIII w. na skutek dzia³añ komisji z³o¿onej z mieszczan i przedstawicieli uniwersytetu2. Ostatnia, trzeciaczêœæ, sk³ada siê z dwóch dodatków: rejestru biograficznego osób wystêpuj¹cych w spisie podatkowym orazsamego spisu podatkowego wraz z jego analiz¹.

Czêœæ ustaleñ autora zas³uguje na szczególn¹ uwagê. W przypadku zasad wynajmu mieszkañ przezstudentów autor dochodzi do wniosku, ¿e jedynie najzamo¿niejsi cz³onkowie spo³ecznoœci uniwersyteckiejwynajmowali mieszkania lub domy bezpoœrednio od w³aœcicieli nieruchomoœci. Zasadniczy model wynajmu tosytuacja, w której mistrz uniwersytecki lub student posiadaj¹cy prebendê koœcieln¹ wynajmuje ca³y dom odw³aœciciela, a nastêpnie podnajmuje pokoje studentom. Z regu³y s¹ to zarazem studenci, wobec których pe³nion rolê tutora, w zwi¹zku z czym w rejestrze podatkowym to on wystêpuje z imienia i op³aca podatek zawszystkich podleg³ych mu studentów, którzy w tej sytuacji wystêpuj¹ pod ogólnym terminem socii. Takaorganizacja wynajmu mieszkañ pozwala³aby ubo¿szym mistrzom na poprawê ich sytuacji materialnej.

Kolejne ustalenia autora dotycz¹ zasad wyboru miejsca zamieszkania na terenie Pary¿a. Wedle Courte-naya by³ on zwi¹zany przede wszystkim z bliskoœci¹ miejsca nauki w przypadku studentów, lub miejsca pracyw przypadku mistrzów. Wiêkszoœæ wymienionych w Ÿródle wyk³adowców teologii mieszka³a bowiem w pobli¿uSorbony, mistrzowie medycyny nad Sekwan¹ w pobli¿u szkó³ medycznych, a mistrzowie sztuk skupieni bylig³ównie na rue de Fouarre. W przypadku studentów przy wyborze miejsca zamieszkania pewna rolê odgrywa³otak¿e pochodzenie z okreœlonego regionu geograficznego. Objawia³o siê to wyborem miejsca zamieszkania podopiek¹ mistrza pochodz¹cego z tego samego regionu co student. Autor zwraca tak¿e uwagê na pewne ujawnia-j¹ce siê zale¿noœci miêdzy zamo¿noœci¹ a wyborem miejsca zamieszkania. Najbogatsi studenci i mistrzowielokuj¹ siê g³ównie nad Sekwan¹ w pobli¿u lle–de–la–Cité lub na szczycie Mont–Ste–Geneviève. W œwietletaxationes domorum by³y to strefy najwy¿szych cen wynajmu domów.

Ostatnia grupa wniosków dotyczy sk³adu etnicznego i spo³ecznego wspólnoty uniwersyteckiej. Autordochodzi do trzech zasadniczych konkluzji. Po pierwsze, ¿e w sk³ad spo³ecznoœci studenckiej wchodzi zaskaku-

1 Chartularium Universitatis Parisiensis, wyd. H. D e n i f l e, E. C h a t e l a i n, t. II, Paris 1891, s. 661–671.2 C. J o u r d a i n , La taxe des logements dans l’Université de Paris, „Mémoires de la société de l’histoire de Paris et de

l’Isle–de–France” t. IV, 1877, s. 140–154.

RECENZJE 125

Page 126: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

j¹co du¿a liczba osób sprawuj¹cych wysokie funkcje koœcielne (np. kanoników). Po drugie wskazuje na widoczn¹zmianê charakteru Uniwersytetu Paryskiego. W XIII w. mia³ charakter — jak siê s¹dzi — miêdzynarodowy.W œwietle rejestru podatkowego z roku 1329/1330 zdaje siê byæ zdominowany przez osoby pochodz¹ce z terenówpó³nocnej Francji. Po trzecie wreszcie Courtenay zwraca uwagê na brak rzucaj¹cej siê w oczy przewagi studentówz lle–de–France w porównaniu z innymi prowincjami pó³nocnej Francji, choæ zwa¿ywszy na bliskoœæ Pary¿a,powinno ich byæ wiêcej.

Ksi¹¿ka zas³uguje na szczególn¹ uwagê z dwóch powodów. Z jednej strony cenne s¹ poczynione przezautora uwagi i ustalenia. O ile bowiem takie a nie inne rozmieszczenie cz³onków spo³ecznoœci uniwersyteckiejwydaje siê doœæ naturalne, to dot¹d ¿adna analiza Ÿróde³ tego wyraŸnie nie potwierdza³a. Z drugiej stronyniezwykle cenne jest samo Ÿród³o. Tego rodzaju rejestry podatkowe powsta³e w obrêbie œrodowiska uniwersy-teckiego œredniowiecznej Europy nale¿¹ do rzadkoœci3. W przypadku wiêkszoœci uniwersytetów zachowa³y siêbardziej lub mniej kompletne metryki uniwersyteckie lub spisy cz³onków poszczególnych kolegiów wraz z wyso-koœci¹ wnoszonych op³at immatrykulacyjnych lub op³acanej bursae4. Ale z uwagi na szerokie udzielanie ulgw przypadku op³at immatrykulacyjnych, czy te¿ braku zró¿nicowania wysokoœci bursae z uwagi na zamo¿noœænie nadaj¹ siê one do badania sytuacji materialnej studentów, jak te¿ — z oczywistych wzglêdów — nie nadaj¹siê do odtwarzania topografii spo³ecznoœci uniwersyteckiej w obrêbie miasta5. Zarazem przyk³ad dokonanejprzez autora rekonstrukcji tego¿ Ÿród³a pokazuje nam, ¿e nie nale¿y bezgranicznie wierzyæ publikacjomŸród³owym, a w przypadku jakichkolwiek w¹tpliwoœci wypada siêgaæ do orygina³u.

Krzysztof BorodaUniwersytet w Bia³ymstoku

Instytut Historii

Mateusz G o l i ñ s k i, Socjotopografia póŸnoœredniowiecznego Wroc³awia (przestrzeñ —podatnicy — rzemios³o), „Acta Universitatis Wratislaviensis” nr 2010, Historia, z. 134, Wroc³aw1997, s. 540, map 3, tabl. 123, planów 42.

Ksi¹¿ka Mateusza G o l i ñ s k i e g o by³a oczekiwana ju¿ od dawna. Jest bowiem pewnym paradoksem,¿e póŸnoœredniowieczne dzieje jednego z najwiêkszych miast Europy Œrodkowej od blisko pó³wiecza praktycznienie by³y — jeœli pomin¹æ prace przyczynkowe — badane przez historyków sensu stricto. Studia w tym zakresiepodjêli natomiast przedstawiciele pokrewnych specjalnoœci: archeologii, historii sztuki, architektury, urbanistyki.Opinia taka, wyra¿ona przez autora w odniesieniu do socjotopografii miasta (s. 6), dobrze ilustruje równie¿ staninnych kierunków wroc³awskiej mediewistyki. Jedna z istotnych przyczyn tego stanu rzeczy le¿y w zasobiezachowanych Ÿróde³. Nie jest to jednak ubóstwo przekazów, jak to bywa zwykle w badaniach nad œredniowieczemna ziemiach polskich, lecz ich wyj¹tkowa obfitoœæ. St¹d ka¿da próba stworzenia rzetelnej syntezy wymaga

3 Conclusiones Universitatis Cracoviensis ab anno 1441 ad anno 1589, wyd. H. B a r y c z, Kraków 1933, na przyk³ad

wielokrotnie rejestruj¹ œlady istnienia tego typu œwiadczenia w Krakowie, nie dysponujemy jednak ¿adnym zachowanym

rejestrem.4 W przypadku wiêkszoœci uniwersytetów europejskich dysponujemy zachowanymi metrykami, dla przyk³adu: Die Matrikel

der Universität Heidelberg 1386–1668, wyd. G. T o e p k e; Die Matrikel der Ludwig–Maximilianus Universität Ingolstadt–Land-

shut–München 1472–1750, wyd. G. von P ö l n i t z, München 1937; Album Studiosorum Universitatis Cracoviensis, wyd.

A. C h m i e l, t. I, Kraków 1887, t. II, Kraków 1892.5 Na brak mo¿liwoœci wykorzystania wysokoœci op³at immatrykulacyjnych do okreœlania pochodzenia spo³ecznego czy te¿

zamo¿noœci wskazuje na przyk³ad I. K a n i e w s k a, M³odzie¿ Uniwersytetu Krakowskiego w latach 1510–1560 [w:] Studia z dziejów

m³odzie¿y Uniwersytetu Krakowskiego w dobie Renesansu, red. K. L e p s z y, Kraków 1964, s. 3–4.

126 RECENZJE

Page 127: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

wieloletniej, ¿mudnej kwerendy. Podjêcie przez Mateusza Goliñskiego zagadnienia tak szerokiego jak socjoto-pografia ca³ego oœrodka na przestrzeni kilku stuleci budzi wiêc uznanie.

Zakres opracowanego materia³u jest nawet szerszy ni¿ to wskazuje tytu³. Uwzglêdniony zosta³ nie tylkoXIV i XV w., ale w znacznej mierze równie¿ XIII i — przede wszystkim — XVI. Pierwsza z trzech wyodrêbnio-nych przez autora czêœci, obejmuj¹ca przesz³o po³owê rozprawy, poœwiêcona jest analizie przestrzeni miejskiej.Podstawowym materia³em Ÿród³owym by³ tu rejestr karowy, czyli zapis kolekty podatku naliczanego od szero-koœci frontowej œciany budynku, tekst powsta³y w 1564 r. Zosta³ on skonfrontowany z XX–wiecznym planemkatastralnym oraz z wynikami badañ archeologicznych i architektonicznych. Z wykorzystaniem tak ró¿norod-nych przekazów autor poradzi³ sobie znakomicie, choæ taka metoda jest nowoœci¹ i nie mo¿na by³o skorzystaæz gotowych wzorców. Warto te¿ podkreœliæ, ¿e znaczna czêœæ analizowanych sprawozdañ, g³ównie z badañratowniczych, nie by³a publikowana i do obiegu naukowego mog³a trafiæ dopiero dziêki omawianej tu pracy.Jednoczeœnie ujawni³y siê jednak istotne mankamenty takiego rozwi¹zania. Odrêbnego omówienia wymaganiemal ka¿da dzia³ka, w najlepszym razie fragment bloku zabudowy ci¹gn¹cy siê wzd³u¿ jednego odcinka ulicy.Aby œledziæ ten wywód trzeba nie tylko znaæ dok³adnie na pamiêæ plan Starego Miasta: czêsto niezbêdna okazujesiê znajomoœæ obecnej numeracji domów. Tê ostatni¹ czytelnik znajdzie w ksi¹¿ce tylko na planach Rynkui okolic placu Solnego. Godna podziwu jest sprawnoœæ jêzykowa autora, który potrafi prowadziæ taki wyk³adprzez ponad dwieœcie stron w sposób nie tylko poprawny, ale nawet nie pozbawiony pewnego uroku. Nie zmieniato jednak faktu, ¿e lektura tej partii rozprawy nie nale¿y do lekkich.

Nie do koñca przekonuj¹ce jest te¿ odniesienie wyników uzyskanych ze Ÿróde³ nowo¿ytnych do okresuœredniowiecza. Zazwyczaj autor wskazuje ró¿nice miêdzy rozplanowaniem lokacyjnym a stanem z po³owyXVI w. i na tej podstawie kreœli trwaj¹c¹ ponad trzysta lat ewolucjê uk³adu przestrzennego. Jeœli przychodz¹z pomoc¹ ustalenia z badañ architektonicznych lub wzmianki Ÿród³owe z XIV–XV w., s¹ one uwzglêdniane,czêsto ich jednak brakuje. Uzyskany t¹ drog¹ obraz przemian przestrzeni miejskiej póŸnego œredniowiecza macechy prawdopodobieñstwa, pozostaje jednak hipotez¹, a nie stwierdzonym faktem. To zaœ nie pozwala nawyci¹ganie zeñ dalszych wniosków. Przy rekonstrukcji ca³oœciowego obrazu poszczególnych kwarta³ów i ca³egoobszaru intra muros, autor móg³ siê wiêc odwo³ywaæ tylko do realiów XVI–wiecznych i zjawisk znanych dziêkiinnym przekazom.

St¹d zapewne wynika³a ostro¿noœæ autora w wyci¹ganiu bardziej generalnych wniosków. Analizy poszczegól-nych ulic i dzielnic miasta nie wieñcz¹ ¿adne podsumowania. Znajdujemy je dopiero w zakoñczeniu pracy(s. 507–509). Przedstawiona tam panorama topografii spo³ecznej miasta, jej dynamiki i mechanizmów ni¹kieruj¹cych, jest nowatorska, ciekawa i przekonuj¹ca — szkoda tylko, ¿e a¿ tak skrótowa. Trudno bowiem oprzeæsiê wra¿eniu, ¿e góra (tj. obszerna pierwsza czêœæ ksi¹¿ki) urodzi³a wprawdzie zgrabn¹, ale jedynie mysz.

Wroc³awskie przedmieœcia zosta³y równie¿ omówione, choæ w sposób zupe³nie odmienny ni¿ obszary intramuros. Znajdujemy tu jedynie ogóln¹ charakterystykê ka¿dego z nich, przedstawion¹ na podstawie literaturyprzedmiotu. Podobny kompilacyjny charakter mia³y te¿ portrety instytucji koœcielnych, towarzysz¹ce analiziekolejnych kwarta³ów. Dobrze siê sta³o, ¿e autor zdecydowa³ siê na taki krok, mimo nieznajomoœci odpowiednichŸróde³. Obraz miasta jest dziêki temu znacznie pe³niejszy. Dla osób nie zajmuj¹cych siê bli¿ej samym Wroc³awiem,przytoczone informacje s¹ niezast¹pione. Bogata literatura wykorzystana przez Mateusza Goliñskiego, g³ównieprace niemieckie z XIX i pocz¹tku XX w., s¹ dziœ w wiêkszoœci trudno dostêpne. Pozytywnej oceny tychfragmentów pracy nie zmienia fakt, ¿e w bibliografii zabrak³o wielu wa¿nych opracowañ. Brak na przyk³adwszystkich podstawowych monografii parafii wroc³awskich1. Wypada te¿ ¿a³owaæ, ¿e autor — zazwyczaj takostro¿ny w wysuwaniu wniosków — nie zachowa³ tu nale¿ytego umiaru. Do cudacznych nale¿y na przyk³adpomys³, ¿e nazwa le¿¹cej na œrodku rzeki piaszczystej ³achy (Piasek) pochodzi nie od piachu, lecz od rzekomegowezwania po³o¿onego tu opactwa — „Œw. Marii in Arena”.

Krótki rozdzia³ zamykaj¹cy analizê przestrzeni miejskiej („Ogólna topografia rynku czynszów i nierucho-moœci”) wskazuje perspektywy dalszych badañ nad socjotopografi¹ Wroc³awia. Autor pos³u¿y³ siê jedn¹ z ksi¹g

1 Dla parafii staromiejskich J. C. H. S c h m e i d l e r, Die evangelische Haupt– und Pfarrkirche zu St. Elisabeth, Breslau 1857;

idem, Urkundliche Beiträge zur Geschichte der Haupt–Pfarrkirche zu St. Maria Magdalena vor der Reformation, Breslau 1838;

Œw. Ducha: M. M o r g e n b e s s e r, Geschichte des Hospital und der Schule zum Hl. Geist sowie auch der Bibliothek zu Breslau,

Breslau 1814; przedmieœcia: K. E n g e l b e r t, Beiträge zur älteste Geschichte der Pfarreien St. Michael und Allerheiligen in Breslau,

„Archiv für Schlesische Kirchengeschichte”, 6, 1941, s. 1–18; idem, Geschichte der Pfarrei St. Mauritius in Breslau, Breslau 1935.

RECENZJE 127

Page 128: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

gruntowych, w których rejestrowano transakcje nieruchomoœciami i obci¹¿aj¹cymi je czynszami. S¹ one zacho-wane, z niewielkimi lukami, od po³owy XIV w. Studia Jacka W i e s i o ³ o w s k i e g o, Romana C z a i i UrszuliS o w i n y (por. s. 5) pokazuj¹ dobitnie, jakie mo¿liwoœci daje to Ÿród³o, a materia³ wroc³awski jest obfitszy ni¿analogiczne akta Poznania i Elbl¹ga. Nie nale¿y czyniæ zarzutu z faktu, ¿e ta seria Ÿród³owa zosta³a jedyniezasygnalizowana, a nie wykorzystana. Jej uwzglêdnienie wymaga³oby kolejnych kilku lat pracy. Trudno jednakzrozumieæ, dlaczego autor stara siê sprawiæ wra¿enie objêcia kwerend¹ równie¿ tych ksi¹g. W bibliografiiprzywo³uje je wszystkie (G 1, 1–20, s. 512), formu³uje wnioski odnosz¹ce siê do ca³ej serii (s. 275–276). W rze-czywistoœci skorzysta³ tylko z pierwszej (z 18 zachowanych) oraz z XIX–wiecznego indeksu do dziewi¹tej. Napodstawie zapisów z lat 1345–1356 konkluduje, ¿e „potwierdzenie sprzeda¿y rent stanowi³o — — margines pracys¹du [³awniczego]” (s. 275) — a by³o wrêcz przeciwnie, w ca³ej serii wiêkszoœæ not dotyczy w³aœnie obrotuczynszami. Znakomita jest natomiast analiza zasad œci¹gania i rejestracji szosu (s. 289–302). Znaczenie zawar-tych tu ustaleñ autora dla badañ nad socjotopografi¹ miast œrodkowoeuropejskich wykaza³ dobitnie JacekWiesio³owski2. Dziêki przedstawieniu czytelnikowi krytyki tego Ÿród³a po³owa ksi¹¿ki (cz. II —– „Podatnicy”i cz. III — „Rzemieœlnicy i handlarze”) zyskuje na przejrzystoœci i wiarygodnoœci. Nawet tam, gdzie autor samponiek¹d zapomina o poczynionych wczeœniej zastrze¿eniach, mo¿emy dokonaæ odpowiedniej korekty samo-dzielnie. Zachowany spis szosu obejmuje tylko ni¿sz¹ klasê podatkow¹, zatem przy rozwa¿aniu topografiizawodowej dzielnicy musimy pamiêtaæ o potencjalnej obecnoœci bogatych majstrów cechowych, szczególniew najbardziej presti¿owych czêœciach miasta (por. s. 366–370). Wielka szkoda, ¿e pierwszej czêœci pracy niepoprzedzi³ podobny wstêp ukazuj¹cy specyfikê wykorzystanych Ÿróde³: przede wszystkim rejestru karowego, alete¿ czynszu murowego, planów katastralnych oraz metody prowadzenia badañ architektonicznych.

Druga czêœæ ksi¹¿ki („Podatnicy”) jest zarazem najkrótsza i najciekawsza. Rekonstrukcja strukturyzawodowej i jej projekcja na topografiê miasta ma charakter dynamiczny, gdy¿ czerpie z serii miejskich ksi¹grachunkowych, zawieraj¹cych porównywalne dane z ró¿nych okresów. Ale nie tylko: autor powa¿y³ siê tu bardziejni¿ gdzie indziej na oderwanie siê od Ÿród³a, na œmielsze hipotezy, czêœciej odwo³uje siê do w³asnych ustaleñz pierwszej czêœci. Korzystaj¹c ze spisu szosu z 1564 r., okreœla liczbowy i procentowy udzia³ nieuwzglêdnionejw 1403 r. wy¿szej klasy podatkowej, próbuje te¿ na tej podstawie oszacowaæ stosunki panuj¹ce w pocz¹tku XV w.S¹ tu zachowane odpowiednie proporcje miêdzy prezentacj¹ danych liczbowych i ich analiz¹. Efekt ten zosta³osi¹gniêty g³ównie dziêki trafnemu pomys³owi umieszczenia znacznej czêœci tabel w aneksie (s. 352–362).

Niestety, nie mo¿na tego powiedzieæ o trzeciej czêœci rozprawy („Rzemieœlnicy i handlarze”). Autorstwierdza wprost, ¿e „jako podstawow¹ formê zobrazowania struktury zawodowej mieszczañstwa w skali ulicy,dzielnicy i miasta przyjêto zestawienia w tabelach” (s. 364). Nie sposób zgodziæ siê z tak¹ decyzj¹. Zadaniemhistoryka jest formu³owanie wniosków, rekonstrukcja rzeczywistoœci, a nie ¿onglowanie liczbami. Tabele s¹czêsto u¿ytecznym, ale jedynie narzêdziem; w toku wyk³adu zyskuj¹ prawo bytu wtedy, gdy s³u¿¹ dokumentacjijakiejœ tezy. Tu role zosta³y odwrócone: tekst pojawia siê tam, gdzie jakaœ rubryka wymaga komentarza. Poanalizie kolejnych kwarta³ów autor przechodzi do ujêcia syntetycznego — w skali ca³ego miasta. Zgodniez cytowanym wy¿ej za³o¿eniem tu równie¿ punktem wyjœcia — i dojœcia — jest tabela. O ile jednak rozpisaniestruktury zawodowej na poszczególne ulice przynosi³o nowe, nie funkcjonuj¹ce dot¹d w historiografii informac-je, tu jest inaczej. Procentowy udzia³ poszczególnych zawodów w spo³ecznoœci Wroc³awia w pocz¹tku XV w. nietylko zosta³ ju¿ opublikowany, ale nale¿y wrêcz do klasyki: „Dane wprowadzone przez B. Mendla na tylezadomowi³y siê w obiegu naukowym, i¿ trudno ju¿ przytoczyæ ca³¹ literaturê” (s. 454). Pozosta³o zatem jedynieich uœciœlenie. Dla piêciu najliczniej reprezentowanych grup zawodowych (tzn. przekraczaj¹cych próg 10%)ró¿nice wynosz¹ od 0,18% do 1,08% (s. 543). Œmiem twierdziæ, ¿e poczyniona korekta nie wp³ywa w ¿adensposób na ogólny obraz póŸnoœredniowiecznego Wroc³awia.

Próbê ustalenia hierarchii zawodów uwa¿am, wbrew zastrze¿eniom Jacka Wiesio³owskiego, za udan¹.Udzia³ we w³adzach miejskich i stopieñ zamo¿noœci zosta³ uwzglêdniony przez obu badaczy. Natomiast przywo-³ane przez Goliñskiego listy cechów, taryfikatory obowi¹zuj¹cych w nich op³at i rodzaj posiadanego przezprzedstawicieli danej profesji maj¹tku nie s¹ wcale „materia³em zastêpczym”3, gdy¿ dobrze odzwierciedlaj¹presti¿ danej grupy zawodowej.

W zamykaj¹cym rozprawê rozdziale „Topografia zawodowa miasta” autor znów ogranicza siê, niestety,do zreferowania danych zaczerpniêtych ze spisu szosu. Trudno zrozumieæ, dlaczego w 1994 r. Mateusz Goliñski

2 Rec. z tej¿e pracy M. Goliñskiego, RH t. LXIV, 1998, s. 266.3 Ibidem, s. 267.

128 RECENZJE

Page 129: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

móg³ poddaæ wnikliwej analizie przyczyny specyficznego rozmieszczenia warsztatów i domów sukienników4,a w 1997 r. potrafi³ jedynie stwierdziæ, ¿e „fenomenem pozostaje stopieñ skupienia osadnictwa sukienniczego”(s. 484). Nie poda³ te¿ przypisu do swojego tekstu: je¿eli jest to przejaw skromnoœci, to wola³bym jej objawy mniejuci¹¿liwe dla czytelnika. Istotn¹ zalet¹ owego ostatniego rozdzia³u jest natomiast obecnoœæ mapek.

Tym ostatnim wypada poœwiêciæ wiêcej uwagi. Topografia zawodowa jest na dobr¹ sprawê jedynymzagadnieniem, które zosta³o przedstawione na planie miasta. Takiej formy prezentacji wyników nie znajdziemyani przy analizie zamo¿noœci wroc³awian, ani przy rekonstrukcji przestrzeni miejskiej. Uwzglêdnione zosta³ojedynie rozplanowanie zabudowy Rynku i okolic placu Solnego (s. 22, 36). Odtwarzan¹ przez autora takpieczo³owicie przestrzeñ miejsk¹ mo¿emy sobie jedynie wyobraziæ na podstawie jego s³ów. Nie zamieœci³ onbowiem w ogóle planu Wroc³awia w póŸnym œredniowieczu. Podaje jako „przyk³ad rekonstrukcji” (s. 14–17)mapki Edmunda Ma³achowicza i Görlitza. Maj¹c jednak œwiadomoœæ, ¿e s¹ nieprzydatne, pos³uguje siê zgeo-metryzowanymi „planikami”. Te zaœ nie oddaj¹ kszta³tu nie tylko posesji, ale nawet bloków zabudowy czy liniimurów. Plany przedmieœæ s¹ tak zgeneralizowane, ¿e bez odpowiednich podpisów nie da³oby siê zidentyfikowaæprzedstawionych tam miejsc. Mapka O³bina zosta³a zdeformowana w sposób absurdalny. Rzetelnoœæ opracowa-nia niektórych szczegó³ów budzi w¹tpliwoœci: na mapce rozmieszczenia konwentów beginek (s. 136) zabrak³otrzech koœcio³ów (Œw. Trójcy, œw. Hieronima i œw. Aleksego).

Jednoczeœnie ksi¹¿ka pozbawiona jest jakiegokolwiek indeksu. Na ¿adnym planie nie zamieszczonowszystkich nazw ulic. Ich polskie brzmienie i wybrane formy niemieckie widniej¹ jedynie na planach poszcze-gólnych kwarta³ów. Je¿eli ktoœ chcia³by zlokalizowaæ spotkan¹ w Ÿródle, a nie znan¹ mu nazwê, musi po prostuprzeczytaæ ca³¹ ksi¹¿kê. Nawet w poœwiêconych nazewnictwu podrozdzia³ach, otwieraj¹cych omówienie kolej-nych dzielnic, s¹ przytoczone tylko niektóre formy. Np. o tym, ¿e jedna z g³ównych ulic nowego miasta by³anazywana równie¿ Ryback¹ (Fischergasse), mo¿na przeczytaæ dopiero w szczegó³owym omówieniu tej czêœcimiasta (s. 225).

Najwiêksz¹, choæ oczywiœcie nie jedyn¹, zalet¹ ksi¹¿ki jest udostêpnienie szerokiemu krêgowi odbiorcówobfitych wiadomoœci na temat spo³eczeñstwa i topografii póŸnoœredniowiecznego Wroc³awia. Tym boleœniejbêdzie odczuwany brak podstawowych narzêdzi, które powinny u³atwiæ dotarcie do potrzebnej informacji. Zaœwydawanie drukiem obszernej analizy przestrzeni miejskiej bez próby jej odwzorowania kartograficznego poprostu nie powinno mieæ miejsca, niezale¿nie od istniej¹cych ograniczeñ technicznych i finansowych.

Ksi¹¿ka zawiera bibliografiê. Dokumentuje ona zarówno wart¹ podkreœlenia obfitoœæ wykorzystanejliteratury, jak i jej niekompletnoœæ. Wskazywane wy¿ej braki w opracowaniach struktury koœcielnej Wroc³awiamaj¹ znaczenie drugorzêdne, gdy¿ nie dotycz¹ meritum rozprawy. Natomiast mam ju¿ w¹tpliwoœci, czy da siêtak uzasadniæ rezygnacja z lektury pracy Richarda H o f f m a n n a na temat wsi w Ksiêstwie Wroc³awskimw póŸnym œredniowieczu. By³aby ona przydatna nie tylko przy omawianiu osad podmiejskich (s. 272–74): jednymz jej g³ównych bohaterów jest wroc³awski patrycjat, posiadaj¹cy w XV w. 20–30% miejscowoœci w ksiêstwie5.Dziwi nieobecnoœæ podstawowej monografii rozwoju przestrzennego œredniowiecznego Wroc³awia, pióra KarlaE i s t e r t a i Kurta E n g e l b e r t a6. Autor nie zna te¿ jednej z najwa¿niejszych prac na temat stolicy Œl¹skaw wiekach œrednich — „Verfassung, Verwaltung und Recht der Stadt Breslau” (t. I: „Mittelalter”, Würzburg1962) Theodora G ö r l i t z a. Sporz¹dzony przez niemieckiego badacza plan miasta cytuje z póŸniejszegoprzedruku (s. 17), a ksiêgi miejskie omawia na podstawie przestarza³ej monografii Paula R e h m e (s. 275–76);listê zagadnieñ poruszonych w recenzowanej rozprawie, dla których ksi¹¿ka Görlitza jest wci¹¿ niezast¹piona,mo¿na by mno¿yæ.

Mimo wszystkich zg³oszonych wy¿ej uwag krytycznych pod adresem „Socjotopografii póŸnoœredniowiecz-nego Wroc³awia”, ogólna ocena tej pracy musi pozostaæ zdecydowanie pozytywna. Wieloœæ usterek wynik³a

4 M. G o l i ñ s k i, Cechy a wspólnoty s¹siedzkie w œredniowiecznych miastach œl¹skich (na przyk³adzie rzemios³ w³ókienniczych)

[w:] Studia nad dziejami miast i mieszczañstwa w œredniowieczu (materia³y z sesji, Toruñ 15–16 grudnia 1994), Toruñ 1996, s. 108.5 R. H o f f m a n n, Land, Liberties and Lordship in a Late Medieval Countryside. Agrarian Structures and Change in the Duchy

of Wroc³aw, Philadelphia 1989; M. Goliñski nie zna te¿ innej pracy Hoffmanna, dotycz¹cej samego patrycjatu wroc³awskiego:

Wroc³aw Citizens as Rural Landholders [w:] The Medieval City, wyd. H. M i s k i m i n, D. H e r l i h y, A. U d o v i t c h, New Haven

1977, s. 293–312.6 K. E n g e l b e r t, K. E i s t e r t, Überblick über die raumliche Entwicklung der Stadt Breslau im Mittelalter, „Archiv für

Schlesische Kirchengeschichte” t. XVI, 1958, s. 1–38.

RECENZJE 129

Page 130: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

w znacznej mierze z ogromu podjêtej problematyki. Uboga warstwa interpretacyjna znajduje swoj¹ przeciwwagêw obfitoœæ faktografii. Znaczenie pracy Mateusza Goliñskiego dla studiów nad socjotopografi¹ miast œrodkowo-europejskich jest spraw¹ otwart¹. Nie ulega natomiast w¹tpliwoœci, ¿e dla badaczy dziejów Wroc³awia bêdzie tod³ugo lektura obowi¹zkowa i owocna.

Marek S³oñPolska Akademia Nauk

Instytut Historii

Bogus³aw D y b a œ, Fortece Rzeczypospolitej. Studium z dziejów budowy fortyfikacji sta³ychw pañstwie polsko–litewskim w XVII wieku, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu”R. 88, z. 2, Towarzystwo Naukowe w Toruniu, Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk w War-szawie, Uniwersytet Miko³aja Kopernika w Toruniu, Toruñ 1998, s. 381, ryc. 55, mapa.

Tytu³ ksi¹¿ki jest zwodniczy, zapowiada bowiem dzie³o o budownictwie wojskowym, architectura militaris,o sztuce wojennej, tymczasem praca Bogus³awa D y b a s i a poœwiêcona jest przede wszystkim sprawom ustro-ju pañstwa. To zapewne t³umaczy tak¿e fakt, ¿e mog³a siê ona ukazaæ niemal równoczeœnie z ksi¹¿k¹ Zbig-niewa P i l a r c z y k a o prawie identycznym tytule („Fortyfikacje na ziemiach koronnych Rzeczypospolitejw XVII wieku”, Poznañ 1998), nie powtarzaj¹c jednak jej treœci; Pilarczyk podj¹³ bowiem zupe³nie inn¹ problema-tykê, skoncentrowan¹ przede wszystkim wokó³ samych fortyfikacji, sposobu fortyfikowania polskich miast orazsiedzib szlacheckich i magnackich, choæ te¿ nie wy³¹cznie ich aspektów architektonicznych i militarnych.

Je¿eli jednym z podstawowych zadañ pañstwa jest zapewnienie bezpieczeñstwa przed wrogami zewnêtrz-nymi oraz zagwarantowanie bezpieczeñstwa wewn¹trz kraju, to w czasach nowo¿ytnych te w³aœnie obowi¹zkipañstwa znacznie siê powiêkszy³y, zarówno z powodu przemian politycznych, spo³ecznych i gospodarczychnios¹cych wzrost napiêæ i konfliktów, groŸby staræ zbrojnych i rewolt, jak te¿ z powodu rozwoju technikiwojennej. Mog³o temu sprostaæ tylko nowoczesne pañstwo: silne, dobrze zorganizowane, scentralizowane,dysponuj¹ce sprawnym aparatem administracyjnym i stosownymi zasobami materialnymi, czyli wp³ywami z po-datków. Wymaganiom tym w XVI–XVIII odpowiada³y monarchie absolutne w krajach Europy Zachodnieji Pó³nocnej (nie wszystkie). Pytanie — jak sobie z tym radzi³a Rzeczpospolita Obojga Narodów, tak bardzoró¿ni¹ca siê od wspó³czesnych jej monarchii absolutnych? Zaostrza jego sens dodatkowo problem ogromuobszaru tego pañstwa (po Rosji i Turcji najwiêkszego w ówczesnej Europie), odznaczaj¹cego siê przy tym doœæs³abym i nierównomiernym zaludnieniem oraz — dodajmy — znacznym zró¿nicowaniem etnicznym i wyznanio-wym, a wiêc i kulturowym. Drugim obok ustroju wa¿nym dla mo¿liwoœci fortyfikowania kraju aspektem by³a jegourbanizacja, a wiêc mo¿liwoœæ oparcia systemu ufortyfikowania pañstwa na sieci miast, poprzez zamienianieniektórych z nich w fortece, wykorzystywanie jako logistycznego zaplecza oraz jako Ÿród³a dostarczaj¹cegoœrodków na budowê fortec. Rzeczpospolita — jak wiadomo — pozostawa³a pod tym wzglêdem daleko w tyle zanajbardziej rozwiniêtymi krajami Europy. I to nie pod wzglêdem liczby miast czy gêstoœci ich sieci — bo tewskaŸniki dla Rzeczypospolitej nie odbiega³y od takowych dla krajów europejskich, nawet tych uchodz¹cych zanajbardziej zurbanizowane — ale pod wzglêdem wielkoœci miast i ich si³y ekonomicznej oraz politycznej.W Rzeczypospolitej przewa¿a³y miasta ma³e, tak ma³e, ¿e historycy zachodnioeuropejscy w ogóle nie uwa¿aj¹ich za miasta i nie bior¹ pod uwagê w swych rozwa¿aniach o urbanizacji Europy. A przy tym by³y to miastaniezamo¿ne. Nie nadawa³y siê ani do przekszta³cania ich w fortece, ani jako zaplecze dla systemu fortyfikacjipañstwa. Jedynie Gdañsk spe³nia³ warunki nowo¿ytnej urbanizacji zachodnioeuropejskiej i on te¿ tylko odegra³znacz¹c¹ rolê w fortyfikowaniu Rzeczypospolitej. Tak wiêc ksi¹¿ka Bogus³awa Dybasia dotyczy fundamental-nych problemów historii przedrozbiorowej Rzeczypospolitej: specyfiki jej ustroju, jego anachronicznoœci i nie-doskona³oœci, szukania w³asnych dróg wywi¹zania siê przez pañstwo z jego podstawowych obowi¹zków —obronnoœci kraju.

130 RECENZJE

Page 131: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Badaj¹c proces powstawania systemu nowo¿ytnych twierdz na obszarze Rzeczypospolitej w XVII w.(autor siêga jednak tak¿e do XVI w.) Bogus³aw Dybaœ wyró¿ni³ dwie jego zasadnicze fazy: fazê podejmowaniainicjatywy i decyzji (rozdz. III) oraz fazê przetwarzania podjêtych decyzji w konkretne dzia³ania: mobilizowanieœrodków i si³y roboczej, tworzenia struktur organizacyjnych (rozdz. IV i V). O ile w monarchiach absolutnych,pañstwach scentralizowanych, inicjatywy i decyzje w sprawie budowy twierdz by³y równie¿ scentralizowane, naogó³ w rêkach samego króla, o tyle w Rzeczypospolitej zró¿nicowanie inicjatorów i decydentów by³o ogromne.Stosownie do tego zró¿nicowana by³a te¿ faza realizacji. Zró¿nicowanie to by³o widoczne nawet w wypadkusamych tylko inicjatyw pañstwowych. W Rzeczypospolitej król — ze wzglêdu na ograniczenia swej w³adzy oraznik³oœæ œrodków finansowych — mia³ niewielkie mo¿liwoœci dzia³ania na rzecz fortyfikowania kraju. St¹d znacz¹carola sejmu, wysokich urzêdników (hetmanów), a tak¿e sejmików, które jako czêœæ struktury specyficznego polskiegoparlamentaryzmu oraz organy szlacheckiego samorz¹du terytorialnego te¿ podejmowa³y inicjatywy i decyzje w tejdziedzinie. W kategorii inicjatorów i decydentów najwiêksza rola przypada³a wszak¿e magnaterii, która nie tylkofortyfikowa³a swe prywatne miasta i rezydencje, lecz tak¿e mia³a znacz¹cy wp³yw na inicjatywy i decyzje pañstwowe.Splatanie siê tutaj interesów magnatów z interesami pañstwa by³o znamienne dla ustroju Rzeczypospolitej. Niewiel-ka by³a rola mieszczañstwa (oprócz miast pruskich, z Gdañskiem na czele). Ograniczona by³a te¿ rola Koœcio³a —co autor silnie podkreœla, przeciwstawiaj¹c siê panuj¹cym na ten temat w historiografii pogl¹dom. Ufortyfikowanyzamek prymasowski w £owiczu by³ przede wszystkim siedzib¹ arcybiskupa — pierwszego duchownego senatoraRzeczypospolitej, a wiêc wysokiej rangi urzêdnika, a nie fortec¹ Koœcio³a jako instytucji. W budowie fortecyjasnogórskiej wielki by³ udzia³ króla, tak¿e w ponoszeniu kosztów tej budowy, traktowanej jako jedna z twierdzbroni¹cych granic pañstwa. Ró¿ne koœcio³y i klasztory by³y fortyfikowane lub w³¹czane w system fortyfikacjimiejskich przewa¿nie na koszt miast lub pañstwa, czêsto zreszt¹ wbrew woli Koœcio³a, który uwa¿a³ to zasprzeczne z charakterem budowli sakralnych. Bardzo interesuj¹ce s¹ spostrze¿enia autora dotycz¹ce roli bisku-pów krakowskich w fortyfikowaniu Krakowa (tak¿e biskupa kijowskiego w odniesieniu do Kijowa). Wystêpowalioni nie tyle w roli biskupów — duszpasterzy czy administratorów diecezji, lecz jako wysokiej rangi senatorowiei urzêdnicy pañstwowi, wyprzedzaj¹c swymi inicjatywami fortyfikacyjnymi wy¿ej w hierarchii stoj¹cych senato-rów œwieckich (wszak za Kraków byli tak¿e odpowiedzialni kasztelan krakowski i wojewoda krakowski). Ichinicjatywa w dziedzinie fortyfikowania starej stolicy kontrastowa³a z raczej miernym zainteresowaniem czynni-ków koœcielnych budow¹ ufortyfikowanych obiektów. Ciekawy to przyczynek do zasiêgu kompetencji i odpowie-dzialnoœci za sprawy publiczne biskupów w ustroju Rzeczypospolitej. Trudno by chyba by³o znaleŸæ analogiew ustroju innych pañstw (oczywiœcie wy³¹czaj¹c pañstwa, których g³ow¹ byli biskupi). Ka¿e to na nowo przemy-œleæ dotychczasowe oceny dzia³alnoœci publicznej polskich biskupów na ró¿nych polach, m.in. szkolnictwa, opiekispo³ecznej i dobroczynnoœci — czy nie by³y to tak¿e formy ich dzia³alnoœci jako urzêdników pañstwowych?

Rezultatem tego zró¿nicowania grupy inicjatorów i decydentów by³o powstanie bardzo zró¿nicowanegosystemu fortyfikacji kraju. Zdaniem autora w ogóle nie mo¿na mówiæ o jednym scentralizowanym systemie (tuca³kowita zgodnoœæ z pogl¹dami Zbigniewa Pilarczyka), jak w wielu innych krajach, lecz o mnogoœci systemówcz¹stkowych, wzajemnie siê uzupe³niaj¹cych i na siebie zachodz¹cych. W Rzeczypospolitej nie powsta³y wielkiesilnie ufortyfikowane bastionowymi obwarowaniami miasta (z wyj¹tkiem wielkich miast pruskich), bêd¹cepodstaw¹ systemów fortyfikacyjnych w zachodniej Europie. St¹d siê bra³y opinie cudzoziemców o Polsce jakokraju bez twierdz. Zabrak³o w Rzeczypospolitej spoiwa ustrojowego pozwalaj¹cego na wi¹zanie obiektówufortyfikowanych w scentralizowany system, umo¿liwiaj¹cy ich optymalne wykorzystanie. I to jest najwa¿niejszakonstatacja autora i wniosek wyp³ywaj¹cy z lektury jego ksi¹¿ki.

Poza problematykê ustrojow¹ autor wykroczy³ jedynie w rozdziale V, w którym podj¹³ próbê oszacowaniakosztów budowania twierdz w Rzeczypospolitej. Autor przeprowadzi³ te szacunki bardzo ostro¿nie, maj¹c nauwadze fakt, ¿e znaczn¹ czêœæ nak³adów ³o¿onych na budowê wszelkiego rodzaju fortyfikacji stanowi³y niepieni¹dze, lecz œrodki pozapieniê¿ne: nieop³acana robocizna szarwarkowa i pañszczyŸniana, surowce pochodz¹-ce z w³asnych zasobów inwestorów (drewno z w³asnych lasów, kamieñ z w³asnych kamienio³omów, ceg³a i wapnoz w³asnych cegielni i wapienników). A przy tym tych nak³adów pozapieniê¿nych nie mo¿na przeliczaæ nagotówkê, gdy¿ w kraju o bardzo s³abo rozwiniêtym rynku i gospodarce pieniê¿nej prowadzi³oby to do ustaleñabsurdalnych (jak to podkreœla³ Witold K u l a). A o tym, jak nik³a by³a w Rzeczypospolitej gospodarka rynkowa,w tym rynek najemnej si³y roboczej, najlepiej œwiadczy opisany przez Dybasia przypadek Krzysztofa Radziwi³³a,który zamierza³ fortyfikowaæ swoje Bir¿e przy pomocy najemnych robotników (dysponowa³ du¿ymi zasobamigotówki), ale zmuszony by³ z tego zrezygnowaæ i uciec siê do robocizny pañszczyŸnianych ch³opów, gdy¿w okolicy brakowa³o najemników.

RECENZJE 131

Page 132: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

W sumie autor ocenia nak³ady na ufortyfikowanie Rzeczypospolitej w XVII w. jako znaczne.Jednego wa¿nego elementu zabrak³o mi w ksi¹¿ce Dybasia: oceny wartoœci tego systemu fortyfikacji, jaki

w rezultacie tych wszystkich dzia³añ, o których traktuje ksi¹¿ka, powsta³, jego praktycznej przydatnoœci w dzia-³aniach wojennych, skutecznoœci w obronie kraju. Wartoœæ fortyfikacji najlepiej weryfikuje samo ¿ycie, to znaczytwierdze pokazuj¹ swoje walory w trakcie dzia³añ wojennych. To wymaga³oby wnikliwej analizy wszystkichoperacji wojskowych, do jakich na obszarach Rzeczypospolitej w XVII w. dosz³o oraz roli twierdz w tychdzia³aniach. Jak s³usznie zauwa¿y³ autor, by³by to temat na osobn¹ du¿¹ rozprawê, wykraczaj¹c¹ poza ramy jegoksi¹¿ki. Ale mo¿na te¿ by³o oceniæ wartoœæ fortyfikacji w Rzeczypospolitej w XVII w. teoretycznie, analizuj¹cich rozplanowanie i konstrukcjê z punktu widzenia ówczesnej sztuki budowania twierdz, jak to uczyni³ AndrzejG r u s z e c k i w odniesieniu do kilku magnackich zamków bastionowych w Ma³opolsce. Oceny Gruszeckiegoby³y na ogó³ negatywne. Stwierdza³ on, ¿e owe magnackie fortece mia³y wiele niedoskona³oœci sprawiaj¹cych, ¿ew czasie dzia³añ wojennych mog³y okazaæ siê zupe³nie nieprzydatne (najlepszym przyk³adem jest niedokoñczonyzespó³ Wiœnicza, maj¹cy siê sk³adaæ z trzech elementów: zamku bastionowego, obronnego klasztoru karmelitówi ufortyfikowanego miasta, ale na skutek niezrealizowania tego ostatniego elementu zupe³nie pozbawionywartoœci). Ju¿ w chwili ich budowy by³y czêsto przestarza³e w stosunku do szybko siê rozwijaj¹cej sztukibudowania twierdz w Europie. Przestarza³e nie tylko dlatego, ¿e reprezentowa³y koncepcje ju¿ w innych krajachzaniechane, ustêpuj¹ce nowszym, ale przede wszystkim archaiczne wobec sztuki zdobywania twierdz i artylerii,z jak¹ zjawia³ siê nieprzyjaciel. Bez wnikliwych badañ wiadomo, ¿e losy wojen, jakie toczy³a w XVII w. Rzecz-pospolita, rozstrzyga³y siê czêœciej w otwartym polu, a nie w trakcie oblê¿eñ. Znanych, spektakularnych oblê¿eñpolskich fortec by³o niewiele (Kudak w 1648 r., Zbara¿ w 1649 r., Kraków, Warszawa, Zamoœæ, Jasna Góraw czasie „potopu”, Kamieniec Podolski w 1672 r.?). Wiele miast nieprzyjaciel zdobywa³ z zaskakuj¹c¹ ³atwoœci¹.Wiele fortec oddawano nieprzyjacielowi bez ¿adnego oporu, zapewne nie wierz¹c w jego skutecznoœæ, a wiêcw walory twierdzy. Skuteczna obrona Jasnej Góry w 1655 r. by³aby wyj¹tkiem. Wszystko to sk³ania do bardzoostro¿nego optymizmu, jeœli idzie o ocenê wartoœci systemu ufortyfikowania Rzeczypospolitej w XVII w.

Interesuj¹ce, cenne i nowatorskie s¹ spostrze¿enia autora natemat formowania siê ju¿ w XVII w., a zw³aszczaw drugiej jego po³owie, garnizonów twierdz sk³adaj¹cych siê z zawodowych ¿o³nierzy. Dotychczas prawie nico tym nie wiedzieliœmy. Te sta³e garnizony z³o¿one z zawodowych wojskowych to nowe zjawisko nie tylkow wojsku, ale tak¿e — w wypadku miast–twierdz — w miastach polskich, w których stanowi³y one now¹,nieznan¹ dot¹d grupê spo³eczn¹, a zatem zmienia³y tradycyjn¹ strukturê spo³eczeñstwa miejskiego.

Bogus³aw Dybaœ skoncentrowa³ swoje badania wokó³ jednego kluczowego problemu: relacji miêdzyustrojem pañstwa a stanem jego ufortyfikowania. Badania te przynios³y niezwykle wa¿ne i interesuj¹ce rezultaty.Przede wszystkim ukaza³y jedn¹ z najwa¿niejszych funkcji pañstwa, dzia³ania na rzecz obronnoœci kraju, bardzoma³o znan¹ kartê z dziejów przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Dostarczy³y wa¿nych materia³ów do przedsta-wienia pañstwa polsko–litewskiego na tle innych pañstw europejskich we wczesnej nowo¿ytnoœci. Da³y noweargumenty do dyskusji o stanie tego pañstwa i przyczynach jego s³aboœci. To bardzo wiele.

Andrzej WyrobiszUniwersytet Warszawski

Instytut Historii Sztuki

Robert B i e l e c k i, Szwole¿erowie Gwardii, S³ynne pu³ki polskie I, Wydawnictwo Neriton,Warszawa 1996, s. 426, ilustr.

Autor niniejszej ksi¹¿ki, przedwczeœnie zmar³y Robert B i e l e c k i, by³ dziennikarzem, a zarazem wybit-nym historykiem polskich powstañ narodowych i badaczem epoki napoleoñskiej. Zawdziêczamy mu takie pracejak „Somosierra”, „Zarys rozproszenia Wielkiej Emigracji 1831–1837”, czy napisane wspólnie z Mari¹ S k o -w r o n k o w ¹ i J e r z y m S k o w r o n k i e m „Polacy na cmentarzach paryskich” oraz z Andrzejem T y s z k ¹

132 RECENZJE

Page 133: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

„Da³ nam przyk³ad Bonaparte”. By³ tak¿e twórc¹ trzech tomów monumentalnego „S³ownika biograficznegooficerów powstania listopadowego” (niestety œmieræ przerwa³a pracê nad tomem czwartym i ostatnim). Niesposób te¿ zapomnieæ o jego zas³ugach edytorskich. Wydawa³ zw³aszcza Ÿród³a pamiêtnikarskie z epoki napo-leoñskiej i okresu powstania listopadowego, zawsze opatrzone wnikliwymi, erudycyjnymi komentarzami.

Robert Bielecki gruntownie bada³ archiwa francuskie i polskie. Warto te¿ pamiêtaæ, ¿e by³ autoremscenariusza i katalogu wielkiej wystawy „Napoleon a Polska”, która przygotowana przez Archiwum PolskiejAkademii Nauk i Muzeum Historyczne m.st. Warszawy przy wspó³udziale wielu instytucji naukowych i kultu-ralnych, zaprezentowana zosta³a w 1997 r. w salach Muzeum Historycznego w Warszawie.

Ksi¹¿ka Bieleckiego „Szwole¿erowie Gwardii” jest pierwszym tomem z serii zatytu³owanej „S³ynne pu³kipolskie”; ma ona ukazywaæ historiê i czyny bojowe jednostek okrytych s³aw¹; a jednoczeœnie podawaæ mo¿liwiepe³n¹ ewidencjê ¿o³nierzy i oficerów s³u¿¹cych w danej formacji.

Dobrze siê sta³o, ¿e w³aœnie „Szwole¿erowie Gwardii” rozpoczynaj¹ ow¹ prezentacjê, albowiem to oni,dziêki legendzie Somosierry, stali siê symbolem bohaterstwa ¿o³nierza polskiego. Wprawdzie jeszcze przedkilkoma laty oficjalne czynniki stara³y siê s³owu „kozietulszczyzna” nadawaæ wydŸwiêk pejoratywny, nie na wielesiê to jednak zda³o i do dziœ ten w³aœnie pu³k, jego wojenne czyny oraz osoba samego Kozietulskiego napawaj¹dum¹ ka¿dego Polaka. Popularnoœæ jednostki ugruntowa³y pieœni i wiersze przekazywane z pokolenia na poko-lenie; przyczyni³ siê do niej mimo swego rozrachunkowego charakteru film Andrzeja Wajdy „Popio³y” orazpublikacje Mariana B r a n d y s a: „Koniec œwiata szwole¿erów”, „Kozietulski i inni”. Pu³kowi lekkokonnychgwardii Napoleona poœwiêcona jest obszerna literatura, zarówno historyczna, jak i pamiêtnikarska, beletrystycz-na i poetycka. Szczególnie du¿o miejsca zajmuj¹ w niej opisy i analiza szar¿y pod Somosierr¹. Od samegopocz¹tku by³ to temat kontrowersyjny, jako ¿e ró¿nie ocenia³a go strona francuska i polska. Na pewno w du¿ymstopniu by³y to oceny subiektywne, nie pozbawione emocji; dlatego dochodzenie do prawdy trwa a¿ po dzieñdzisiejszy. Trzeba stwierdziæ, ¿e na tej drodze praca Roberta Bieleckiego stanowi krok milowy. Autor siêgn¹³ dowielu Ÿróde³ z archiwów francuskich, które dotychczas nie by³y wykorzystywane, a swoje wnioski i hipotezy czêstoumacnia³ poprzez poznanie terenu walki w w¹wozie Somosierry. Przypomina to nieco dzia³ania WojciechaKossaka, który zanim przyst¹pi³ do malowania panoramy „Somosierra”, tak¿e pojecha³ do Hiszpanii i w plenerzesporz¹dza³ szkice do przysz³ego dzie³a, czym obali³ mit alpejskiej grozy tego w¹wozu.

Zgodnie z za³o¿eniem przyjêtym dla ca³ej serii, praca Roberta Bieleckiego dzieli siê na dwie czêœci.W pierwszej, nazwanej wstêpem, autor przedstawia historiê pu³ku. Tu na 73 strony tekstu — 40 przypada naopis i analizê bitwy pod Somosierr¹.

Robert Bielecki dokonuje kilku ciekawych ustaleñ i istotnych przewartoœciowañ. Po pierwsze dowodzi,¿e liczba uczestników szar¿y by³a wiêksza od 125, bo dochodzi³a a¿ do 450. Do dwóch kompanii 3 szwadronu,których liczbê wed³ug „Kontroli” (czyli bardzo skrupulatnie prowadzonego rejestru ¿o³nierzy i podoficerówpu³ku, zachowanego w archiwum w Vincennes) podniós³ do 216, doliczy³ jeszcze 1 i 2 szwadron (z którychpoleg³o 6 szwole¿erów), a nawet nie wykluczy³ udzia³u 4 szwadronu pod dowództwem Dautancourta. Z koleiliczbê obroñców w¹wozu, których zawsze okreœlano na 9 tysiêcy, bo tyle liczy³a armia San Juana, zmniejszy³ do3 tysiêcy milicji andaluzyjskiej. W ten sposób nie podwa¿y³ bynajmniej rangi i znaczenia samego zwyciêstwa, aleukaza³ je we w³aœciwych proporcjach. Podobnie by³o z os³awionymi czterema bateriami, które zagradza³y drogêszwole¿erom. W ka¿dej z nich mia³o byæ po cztery dzia³a, a Bielecki udowadnia, ¿e trzy pierwsze zapory mog³ypomieœciæ jedynie po dwie armaty, a dopiero na ostatniej by³o miejsce dla dziesiêciu armat. Ustalenia te s¹ istotnedla okreœlenia si³y ra¿enia szar¿uj¹cych, ale i one nie umniejszaj¹ bohaterstwa szwole¿erów, a jedynie pewnefakty utrwalone przez legendê zastêpuj¹ ch³odn¹ analiz¹. W tych sugestywnych opisach, w¹tpliwoœci mo¿e budziæjedynie zbyt œmia³e wyci¹ganie wniosków ze zwyczajnych domniemywañ i budowanie na nich pewnych hipotez.Przecie¿ z faktu, ¿e podczas rekonesansu przeprowadzanego przez Andrzeja Niegolewskiego celem zdobycia„jêzyka”, szwole¿er Wiœniewski zosta³ porwany przez Hiszpanów, trudno wnioskowaæ, ¿e musia³ on przekazaæinformacje o pozycjach wojsk francusko–polskich. Równie dobrze móg³ przecie¿ zostaæ zamordowany (jako ¿eod tego momentu œlad po nim zagin¹³) za milczenie.

Drug¹ czêœæ pracy wype³niaj¹ biogramy wszystkich oficerów, podoficerów i ¿o³nierzy, jacy przeszli przezszeregi pu³ku w okresie siedmiu lat jego istnienia. Jest tych biogramów 4888; ich podstaw¹ by³y cztery ksiêgirodowodowe, zwane Régistre Matricule. Robert Bielecki nie po raz pierwszy siêgn¹³ do tego Ÿród³a. W XIX w.korzysta³ z niego równie¿ Aleksander R e m b o w s k i, ale w przypadku ¿o³nierzy ograniczy³ siê on jedynie dowykazu nazwisk, natomiast w niniejszej pracy przy ka¿dym spoœród szwole¿erów podany jest stan s³u¿by, czêstouzupe³niony i skorygowany póŸniejszymi opracowaniami. Na pewno wed³ug ewidencji jest to wykaz pe³ny, ale

RECENZJE 133

Page 134: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

czy przedstawia on obraz ostateczny, trudno powiedzieæ. Na przyk³ad autor nie poda³ Franciszka Girardot,majora, chirurga pu³ku szwole¿erów gwardii, o którym sam wspomina we wstêpie, ¿e z nim wymienia³ swojeuwagi na temat Somosierry gros–major Pierre Dautancourt. Stanis³awowi W¹sowiczowi wpisuje jako datêurodzenia rok 1788, a na nagrobku w Opiniogórze podany jest rok 1783 i stopieñ kapitana, którego nie maw biogramie. Z kolei rok urodzenia genera³a Wincentego Krasiñskiego w ksiêdze rodowodowej podany jest jako1783, a autor zmienia go na 1782, przyjmuj¹c hipotetyczne ustalenia póŸniejszych historyków. Oczywiœcie s¹ todrobne usterki, a mo¿e tylko znaki zapytania. Generalnie bowiem biogramy zawieraj¹ tak ogromny materia³, ¿ena pewno mo¿na je uznaæ za kolejne, podstawowe Ÿród³o wiedzy niezbêdnej dla wszystkich badaczy zajmuj¹cychsiê histori¹ wojskowoœci czy epok¹ napoleoñsk¹.

Publikacjê zamyka czêœæ ilustracyjna. Niestety ilustracje czarno–bia³e pozbawiaj¹ szwole¿erów ca³egouroku barw. Jednoczeœnie porównanie tych wizerunków, rysowanych piórkiem, z pe³nymi rozmachu, kolorowy-mi akwarelami Bronis³awa Gembarzewskiego czy Jana Che³miñskiego wypada zdecydowanie niekorzystnie.Podobnie obrazy Jana Rozena i Juliusza Kossaka o wiele lepiej i pe³niej przemówi³yby w kolorze.

Janusz KrólikMuzeum Romantyzmu

w Opinogórze

Dokumenty èeskoslovenské zahranièní politiky [tom I] Od rozpadu Èesko–Slovenska do uznání

èeskoslovenské prozatímní vlády 1939–1940. Pøíloha Zápisy ze zasedání Èeskoslovenského národ-

ního výboru 1939–1940, Ústav mezinárodních vztahù, Univerzita Karlova v Praze — naklada-telství Karolinum, Historický ústav Akademie vìd ÈR, Praha 1999, s. 349.

Bra³em do rêki ten tom z pewn¹ zazdroœci¹, ¿e nasi s¹siedzi nie tylko zainicjowali prace nad edycj¹podstawowych dokumentów obrazuj¹cych dzieje czechos³owackiej polityki zagranicznej, lecz zdo³ali opubliko-waæ jej pierwszy tom. To prawda, ¿e jest on jedynie za³¹cznikiem do w³aœciwego tomu pierwszego, który dotyczyæbêdzie okresu od 15 marca 1939 do 21 lipca 1940, i zawiera jedynie protokó³y posiedzeñ Czechos³owackiegoKomitetu Narodowego (od 7 wrzeœnia 1939 do 6 czerwca 1940). Nale¿y jednak podkreœliæ, ¿e dokumenty te s¹rozproszone i zgromadzenie ich wymaga³o kwerendy zarówno w archiwach krajowych, jak zagranicznych.Wydawcy (Jan K u k l í k, Jan N ì m e è e k, Helena N o v á è k o v á, Ivan Š t’o v i è e k) nie zdo³ali odnaleŸæwszystkich protoko³ów (byæ mo¿e nie zosta³y sporz¹dzone); brakuje siedmiu protoko³ów (w przedmowie omy³-kowo podano, ¿e szeœciu) z wiosny 1940 r. W niektórych przypadkach brak pe³nych protoko³ów, a jedynie s¹zwiêz³e zapisy o treœci obrad oraz uchwa³ach. Jedynie nieliczne dokumenty by³y uprzednio publikowane,w ca³oœci lub we fragmentach.

Przedmiotem dyskusji i uchwa³ Komitetu by³y najrozmaitsze zagadnienia zwi¹zane z jego dzia³alnoœci¹,zarówno polityki zagranicznej, jak stosunków wewnêtrznych emigracji czechos³owackiej czy te¿ problemóworganizacyjnych, a nawet sporów natury personalnej. Wydawcy jednak¿e s³usznie uznali, ¿e wyodrêbnieniematerii odnosz¹cej siê œciœle do tematu edycji by³oby niemo¿liwe, gdy¿ wszystkie te zagadnienia pozostawa³y zesob¹ powi¹zane (tak np. konflikt miêdzy Edvardem Benešem a Štefanem Osuským ³¹czy³ siê ze stosunkiem rz¹dufrancuskiego do kwestii czechos³owackiej) Otrzymaliœmy w rezultacie cenn¹ kolekcjê dokumentów, którerzucaj¹ œwiat³o na liczne zagadnienia stosunków miêdzynarodowych okresu wymienionego w tytule edycji,a tak¿e na problematykê kszta³towania siê czechos³owackiej reprezentacji politycznej podczas drugiej wojnyœwiatowej. W najbardziej ogólnej formie stwierdziæ mo¿na, ¿e dokumenty ukazuj¹ skomplikowany proceswy³aniania organu, który po 21 lipca 1940 mia³ staæ siê podstaw¹ rz¹du Republiki Czechos³owackiej nauchodŸstwie, jego starañ o formalne uznanie przez aliantów, powstawania strategicznych koncepcji politykizagranicznej oraz sporów o rolê w nim poszczególnych polityków, czêœciowo wynikaj¹cych z odmiennych pogl¹-dów, czêœciowo z osobistych ambicji.

134 RECENZJE

Page 135: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Zwróciæ warto uwagê zw³aszcza na kilka zagadnieñ, przewijaj¹cych siê przez te dokumenty. Dla polskiegoczytelnika szczególnie interesuj¹ce s¹ kwestie zwi¹zane z polityk¹ rz¹du polskiego oraz stosunkami polsko–cze-chos³owackimi. Pocz¹tkowo stanowi¹ one margines zainteresowañ Komitetu, ale na wiosnê 1940 r. pojawiaj¹siê coraz czêœciej na porz¹dku obrad, albo w zwi¹zku z innymi zagadnieniami. Dostrzec te¿ mo¿na, ¿e — pomimowidocznej nieraz nieufnoœci i rozbie¿noœci pogl¹dów — wspó³praca obu œrodowisk emigracyjnych stopniowo siêzacieœnia³a, co by³o zw³aszcza widoczne w sprawach zwi¹zanych z przedostawaniem siê na zachód uchodŸcówz obu okupowanych krajów. Natomiast rozbie¿noœci rysowa³y siê w zwi¹zku ze stosunkiem do ZSRR. Politycypolscy widzieli w nim napastnika, politycy czescy i s³owaccy obawiali siê ewentualnego dalej id¹cego zbli¿eniaZSRR do III Rzeszy, co mog³o zagra¿aæ utrwaleniem zale¿noœci Republiki od Niemiec. Kwestie te pojawiaj¹ siêm.in. przy rozwa¿aniu sytuacji wywo³anej napaœci¹ ZSRR na Finlandiê. Zaznaczyæ te¿ nale¿y, i¿ ju¿ w listopadzie1939 r. (s. 128) pojawia³y siê pierwsze wzmianki dotycz¹ce projektów federacyjnych w powojennej EuropieŒrodkowej, które politycy czechos³owaccy przyjmowali z pewn¹ nieufnoœci¹. £¹czy³y siê bowiem z pog³oskamio restytucji Habsburgów na tronie ewentualnej federacji.

Z natury rzeczy wiele miejsca, zw³aszcza w pocz¹tkowych miesi¹cach istnienia Komitetu, zajmowa³ykonflikty miêdzy politykami znajduj¹cymi siê na emigracji, przede wszystkim próby niezale¿nej dzia³alnoœciOsuskiego. To prawda, ¿e zachowanie kontynuacji oficjalnej reprezentacji Republiki u rz¹du francuskiego mia³oistotne znaczenie dla perspektyw oficjalnego uznania rz¹du emigracyjnego. Dostrzec jednak mo¿na, ¿e politycyfrancuscy pos³ugiwali siê rozbie¿noœciami miêdzy politykami czeskimi i s³owackimi jako instrumentem wew³asnych zamierzeniach (te jednak mo¿na by³oby poznaæ dopiero na podstawie dokumentów francuskich).O bezceremonialnoœci postêpowania Francuzów i traktowaniu zale¿nych od nich polityków emigracyjnych,reprezentuj¹cych b¹dŸ co b¹dŸ sprzymierzon¹ (i zdradzon¹) Republikê œwiadczy humorystyczny wrêcz incydent,gdy jeden z dyplomatów zapyta³ siê — wed³ug Jana Šramka (nota bene ksiêdza katolickiego) — „czy nie móg³bymsiê postaraæ o to, aby ci dwaj panowie [tj. s³owaccy politycy wyznania ewangelickiego Juraj Slávik i gen. RudolfViest] przeszli na katolicyzm”, aby zapewniæ odpowiedni¹ reprezentacjê katolików w Komitecie. Na wiosnê1940 r. do tych rozbie¿noœci do³¹czy³a siê samodzielna akcja Milana Hodvy.

Ksi¹¿ka sprawia bardzo dobre wra¿enie pod wzglêdem edytorskim. Krótki wstêp ukazuje t³o wydarzeñ,o których mowa w dokumentach, informacja edytorska wyjaœnia zasady publikacji, dokumenty opatrzone s¹niezbêdnymi objaœnieniami merytorycznymi, odsy³aczami do innych dokumentów opublikowanych lub przecho-wywanych w archiwach oraz edytorskimi. Wskazano m.in. miejsca, w których przechowywane s¹ wszystkieegzemplarze publikowanych tekstów, jeœli siê zachowa³o wiêcej ni¿ jeden. W za³¹czniku zamieszczono dokumentprecyzuj¹cy kompetencje oraz organizacjê Komitetu.

W paru miejscach dostrzeg³em potkniêcia lub rozwi¹zania w¹tpliwe. Bardzo wprawdzie po¿yteczne jestwskazywanie w przypisach, gdzie znajduj¹ siê dokumenty wzmiankowane jedynie w publikowanych tekstach, leczniefortunne wydaje siê pomijanie za³¹czników do protoko³ów, które maj¹ istotne znaczenie merytoryczne(np. s. 93, dok. nr 16, wspomniana jest notatka istotna dla dobrego zrozumienia dyskutowanych problemów,pominiêta przez wydawców i jedynie przypis wskazuje, gdzie jest przechowywana). Wyjaœniane s¹ pseudonimy,lecz na s. 55 i 59 pominiêto wyjaœnienie kto to jest „Lvièek” oraz „YJT”, ewentualnie zaznaczenie, ¿e nie uda³osiê tego ustaliæ. Na s. 126 (dok. 28) spotykamy zniekszta³cone nazwisko „Malcowski” (brak go w indeksie) bezwyjaœnienia, ¿e powinno byæ „Malczewski”. Wynika to wprawdzie poœrednio z s. 186 (dok. 35), lecz nie ka¿dyczytelnik skojarzy te informacje. S¹ to jednak wszystko kwestie o pomniejszym znaczeniu.

Cenn¹ pomoc¹ jest indeks osób zawieraj¹cy podstawowe o nich informacje, lecz szkoda, ¿e brak indeksunazw geograficznych. Czytelnik nie znaj¹cy czeskiego z satysfakcj¹ powita krótkie regesty angielskie, zamieszczo-ne na koñcu tomu. Z zainteresowaniem oczekujê dalszych tomów tej edycji.

Jerzy TomaszewskiUniwersytet Warszawski

Instytut Historyczny

RECENZJE 135

Page 136: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Jan K u k l í k, Jan N ì m e è e k, Hodoa versus Beneš. Milan Hodoa a slovenská otázka v zah-

ranièním odboji za druhé svìtové války, Univerzita Karlova v Praze Nakladatelství Karolinum,Praha 1999, s. 283.

Zapewne ka¿da emigracja polityczna dzieli siê na liczne frakcje, rywalizuj¹ce miêdzy sob¹, a nawetwalcz¹ce zawziêcie z pobudek ideowych, strategicznych, taktycznych, a tak¿e — nie na ostatnim miejscu —personalnych. Równie¿ emigracja czechos³owacka (czy te¿ mo¿e lepiej: czeska i s³owacka) podczas drugiej wojnyœwiatowej nie by³a wolna od tych przywar. W historiografii spory te przys³oni³a postaæ Edvarda Beneša, wokó³którego polityki tocz¹ siê od lat zaciête dyskusje, nie bez wspó³czesnych odniesieñ. To prawda, ¿e w ostatnichlatach ukazywa³y siê (zw³aszcza na S³owacji) artyku³y i — nieliczne — ksi¹¿ki analizuj¹ce dzia³alnoœæ innegowybitnego polityka, przez pewien czas premiera Czechos³owacji, Milana Hodvy, lecz wiele jeszcze pozosta³o dozrobienia, by wyjaœniæ istotê konfliktu miêdzy nim a Benešem.

Zadania tego podjêli siê dwaj m³odzi historycy z Instytutu Historii Akademii Nauk Republiki Czeskiej,znani ju¿ z wczeœniejszych publikacji dotycz¹cych czechos³owackiego zagranicznego ruchu oporu podczasdrugiej wojny œwiatowej. Tytu³ ksi¹¿ki sugeruje, ¿e zamiarem autorów by³o ukazanie przede wszystkim dzia³al-noœci Hodvy, choæ w zwi¹zku z jego konfliktem z Benešem. Oczywiœcie ujêcie takie musia³o zak³adaæ tak¿eanalizê dzia³añ Beneša, jakkolwiek s¹ one stosunkowo lepiej znane z dawniejszych studiów. W praktyce w nie-jednym fragmencie ksi¹¿ki Beneš przys³ania swoj¹ osob¹ postaæ Hodvy. W pewnej mierze by³o to nieuniknione,gdy¿ dzia³alnoœæ Beneša jest w Ÿród³ach znacznie lepiej udokumentowana choæby tylko z tego wzglêdu, ¿e zyska³on dominuj¹c¹ pozycjê w czechos³owackiej emigracji politycznej. Autorzy, pomimo sumiennych kwerend, niezdo³ali natomiast ustaliæ wielu szczegó³ów dzia³alnoœci Hodvy, a pewne okresy jego biografii pozostaj¹ niemalnieznane. Doœæ prawdopodobne jest, ¿e wa¿n¹ przyczyn¹ sta³ siê stan zdrowia tego polityka, liczne choroby,które zmusza³y go do przejœciowego wycofywania siê z dzia³alnoœci politycznej, a wreszcie spowodowa³y œmieræ,zanim doczeka³ siê wyzwolenia Czechos³owacji.

Ksi¹¿ka dzieli siê na piêæ rozdzia³ów. Pierwszy z nich poœwiêcony jest analizie Ÿróde³ oraz literaturyodnosz¹cej siê do tematu. Autorzy wykorzystali przede wszystkim archiwa czeskie i s³owackie, a tak¿e zbioryHoover Institution, gdzie znajduj¹ siê cenne kolekcje pozostawione przez polityków czeskich i s³owackich orazdokumenty polskiego rz¹du emigracyjnego. Uzupe³nieniem by³y dokumenty z Public Record Office (nie prze-prowadzili jednak kwerendy w zbiorach polskich znajduj¹cych siê w Londynie) oraz prywatna kolekcja StanislavaBertona w Australii. Oprócz tego bibliografia wymienia liczne zbiory Ÿróde³ publikowanych oraz literaturê.

Konstrukcja nastêpnych rozdzia³ów jest chronologiczna, a cezurami s¹ etapy dzia³alnoœci Hodvy: wyjazdz kraju do Francji i Szwajcarii (na leczenie) w koñcu grudnia 1938 r. i pocz¹tek emigracji politycznej, opozycyjnadzia³alnoœæ we Francji (sk¹d kilkakrotnie udawa³ siê do Londynu na rozmowy polityczne, zw³aszcza z Benešem),emigracja w Anglii i nieudane próby wspó³pracy obu polityków, a wreszcie wyjazd do USA w koñcu paŸdziernika1941 r. i zaostrzenie konfliktu; tam Hodva zmar³ 27 czerwca 1944.

Autorzy bardzo starannie ukazuj¹ i dokumentuj¹ kolejne etapy rywalizacji obu polityków na tle konflik-tów politycznych i personalnych dziel¹cych emigrantów, rozpatruj¹ szczegó³y bojów, w których z obu stronwykorzystywano metody nie zawsze ca³kiem przyzwoite (rozwiniête i „udoskonalone” dopiero przez wspó³czes-nych polityków polskich, czeskich i s³owackich), zwracaj¹ uwagê tak¿e na pewne prywatne szczegó³y ¿ycia Hodvy,wp³ywaj¹ce na jego sytuacjê w ¿yciu politycznym. Cenn¹ pomoc¹ s³u¿¹ w tym dzienniki i wspomnienia, a tak¿eprywatna korespondencja (wa¿nym uzupe³nieniem ksi¹¿ki jest kolekcja listów wymienionych miêdzy Hodv¹a Benešem).

Szczegó³owoœæ opisu jest istotn¹ zalet¹ ksi¹¿ki, któr¹ doceni ka¿dy historyk, lecz ma ona tak¿e drug¹stronê. Personalne aspekty konfliktów politycznych oraz rozmaite intrygi zdaj¹ siê w niejednym miejscu przys³a-niaæ zasadnicze kwestie polityczne. Pobie¿na lektura mo¿e prowadziæ czytelnika do wniosku, ¿e zarówno Hodva,jak Beneš byli niezbyt sympatycznymi intrygantami, pos³uguj¹cymi siê szczytnymi has³ami walki o wyzwoleniekraju dla osi¹gania osobistych celów i uzyskania dominuj¹cej pozycji w œrodowiskach emigracyjnych. S³aboœci¹ksi¹¿ki jest bowiem nazbyt skrótowe, a mo¿e nawet czasem marginesowe traktowanie politycznego pod³o¿asporu. Zapewne wzglêdy presti¿owe i osobiste mia³y pewne znaczenie, a wzajemne sympatie lub antypatiepolityków tak¿e wp³ywa³y na ¿ycie polityczne. Zwróæmy jednak uwagê na istotn¹ okolicznoœæ: zarówno Beneš,

136 RECENZJE

Page 137: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

jak Hodva stali siê wrêcz uosobieniami koncepcji politycznych oraz symbolami odmiennych nurtów politycznych,a zatem ich osobiste ambicje stawa³y siê nieroz³¹czn¹ czêœci¹ politycznej rywalizacji o ideowym charakterze. Taknp. autorzy formu³uj¹ tezê, ¿e Beneš w 1940 r. zmierza³ do stworzenia takiej struktury organów emigracyjnych,by zapewniæ sobie decyduj¹c¹ w nich pozycjê, a to oznacza³o w praktyce chêæ „unieszkodliwienia” opozycji m.in.przez oferowanie jej przedstawicielom miejsc w tych organach oraz pieniêdzy na utrzymanie. Mo¿na w tymupatrywaæ formê przekupstwa, by uzyskaæ dominacjê. Lecz czy nie by³ to przede wszystkim zamiar zapewnieniajednoœci politycznej emigracji, by unikn¹æ pos³ugiwania siê przez inne pañstwa jej frakcjami w celach dalekichod programu odbudowy Republiki? W warunkach emigracji brak przecie¿ si³y nadrzêdnej, zdolnej do rozstrzyg-niêcia sporów, jak¹ w demokratycznym pañstwie staj¹ siê wybory do parlamentu.

S¹dzê, ¿e ta cenna ksi¹¿ka mog³aby wiele zyskaæ na szerszym przedstawieniu — na samym pocz¹tku —istoty rozbie¿noœci miêdzy Benešem a Hodv¹. To prawda, ¿e uwa¿ny czytelnik pod koniec lektury zrozumieodmiennoœæ ich koncepcji uk³adu stosunków czesko–s³owackich w Republice oraz idei polityki zagranicznej(przy czym dostrzegam racjonalne elementy w obu programach), nie nale¿y jednak tak dalece polegaæ na uwadzeoraz inteligencji ka¿dego z czytaj¹cych. Warto przy tym zwróciæ uwagê na wyraŸne niedocenianie problemus³owackiego przez Beneša, podczas gdy dostrzega³ on chyba lepiej od Hodvy s³aboœæ pozycji czechos³owackichwobec mocarstw zachodnich, a wiêc koniecznoœæ zwartoœci — przynajmniej zewnêtrznej — czeskich i s³owackichemigrantów politycznych w obliczu niew¹tpliwej niechêci aliantów do uznania przedmonachijskich granicRepubliki.

W zwi¹zku z tym godne uwagi jest równie¿ odmienne podejœcie obu polityków do federacyjnych projek-tów œrodkowoeuropejskich. Jak siê zdaje, koncepcje Hodvy by³y doœæ bliskie projektom formu³owanym przed1938 r. przez Józefa Becka, tak niefortunnie realizowanym w obliczu Monachium. Nie to chyba jednak decydo-wa³o o odrzucaniu ich przez Beneša i szukaniu z³udnego oparcia w ZSRR. Projekt wielkiej federacji pañstwœrodkowej Europy by³ utopijny w warunkach wojny, gdy niektóre z tych pañstw znalaz³y siê w sojuszu z III Rze-sz¹, a na dodatek dzieli³y je istotne sprzecznoœci interesów oraz aspiracje terytorialne. Projekty federacyjnepozostawa³y nierealne o ile nie uzyska³y aprobaty mocarstw zachodnich, a wkrótce te¿ ZSRR. W najlepszym razieby³a to muzyka przysz³oœci, wówczas raczej odleg³ej. Natomiast kry³y siê za nimi doraŸne, ca³kiem realneniebezpieczeñstwa.

Autorzy zwracaj¹ wielokrotnie uwagê na wsparcie, w tym tak¿e pomoc finansow¹, które Hodva otrzymy-wa³ od polskich polityków. W 1940 r. pojawia³y siê „oznaki, ¿e polski rz¹d na uchodŸstwie bêdzie uzale¿nia³uznanie czechos³owackich organów emigracyjnych od porozumienia czesko–s³owackiego” (s. 123), a wiêc kwe-stia s³owacka i dzia³alnoœæ Hodvy mog³a byæ wykorzystywana do wywierania presji na rz¹d czechos³owacki.Otrzymywanie pieniêdzy od polskich polityków (a przecie¿ stosunki miêdzy obu rz¹dami emigracyjnymi nienale¿a³y do wzorowych) stawia³o na porz¹dku dziennym pytanie, czy przypadkiem nie towarzysz¹ temu jakieœwarunki. By³oby interesuj¹ce, gdyby uda³o siê spojrzeæ na to zagadnienie na podstawie wewnêtrznych Ÿróde³polskich (np. wspomnieñ lub dzienników polskich dyplomatów).

Na zakoñczenie nale¿y podkreœliæ dobr¹ formê literack¹ ksi¹¿ki, dziêki czemu czyta siê j¹ z zaintereso-waniem, mimo niejednokrotnie skomplikowanych perypetii opisywanych przez autorów oraz analizy z³o¿onychzagadnieñ polityki wewnêtrznej i miêdzynarodowej. Autorzy zdo³ali niew¹tpliwie uzasadniæ tezê, ¿e MilanHodva nale¿a³ do grona najwybitniejszych polityków Republiki Czechos³owackiej. By³bym jednak ostro¿ny przyporównywaniu go z Benešem, choæby tylko z tego wzglêdu, ¿e w krytycznym okresie drugiej wojny œwiatoweji emigracji mo¿liwoœci jego dzia³ania by³y ju¿ ograniczone stanem zdrowia. Warto w zwi¹zku z tym zwróciæuwagê na rozwa¿ania dotycz¹ce tej kwestii (s. 83–85), które prowadz¹ do wniosku parafrazuj¹cego znan¹,paradoksaln¹ definicjê mocarstwa: wybitnym politykiem jest ten dzia³acz, którego powszechnie uwa¿a siê zawybitnego.

Jerzy TomaszewskiUniwersytet Warszawski

Instytut Historyczny

RECENZJE 137

Page 138: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Ellen S c h r e c k e r, Many Are The Crimes. McCarthyism in America, Little, Brown andCompany, Boston–New York–Toronto–London, 1998, s. 573.

Najnowsza praca Ellen S c h r e c k e r z Yeshiva University w Nowym Jorku, jak wynika z tytu³u, ma byæprób¹ ca³oœciowego ujêcia jednego z najwa¿niejszych zjawisk w powojennej historii Ameryki — makkartyzmu.

We wstêpie autorka wyjaœnia, ¿e celem pracy nie jest napisanie ostatecznego zarysu historii tego okresui fenomenu. Chodzi jej o pokazanie, jak makkartyzm funkcjonowa³ i jak jego ró¿ne elementy wspó³tworzy³yjedn¹ ca³oœæ. A tak¿e, jakie by³y jego efekty i wp³yw na œwiat pracy, ruch praw obywatelskich, ludzi kultury, rz¹dfederalny. Autorka zamierza analizowaæ tak¿e „wzorzec represji”, uzasadniaj¹c to faktem wystêpowania tychsamych osób lub instytucji w procesach karnych, przes³uchaniach kongresowych lub przed komisjami badaj¹cymilojalnoœæ pracowników federalnych.

Pracê podzielono na cztery czêœci. Ka¿da dotyczy innego aspektu komunizmu. W pierwszej („Anteceden-ces”) znajdujemy trzy rozdzia³y: pierwszy, „«We Were Sitting Ducks». The World of American Communism”,omawia genezê i ewolucjê amerykañskiego komunizmu oraz wspó³pracuj¹cych z parti¹ organizacji, zwanychczêsto organizacjami frontowymi. Autorka ukazuje wszystkie wa¿niejsze wydarzenia z historii amerykañskiejKomunistycznej Partii USA, ze szczególnym uwzglêdnieniem okresu lat trzydziestych i czterdziestych, kiedy KPUSA mia³a najwiêksze wp³ywy. Widoczne to by³o szczególnie pod koniec wojny, kiedy komuniœci w niektórychstanach, np. Kalifornii, zdominowali tamtejsz¹ partiê demokratyczn¹. Nieco uwagi autorka poœwiêca Interna-tional Workers Order, American Labor Party i innym mniejszym prokomunistyczym organizacjom dzia³aj¹cymg³ównie na wschodnim wybrze¿u.

Drugi rozdzia³ prezentuje Red–Baiters, Inc. — „spó³kê zawodowych antykomunistów”, którzy s³u¿yli jakoeksperci ró¿nym komisjom dochodzeniowym lub FBI w zwalczaniu lub badaniu wp³ywów komunistycznych —Benjamina Mandela, Josepha B. Matthewsa, Karla Baarlsaga i Alfreda Kohlberga. Równie¿ J. Edgar Hoover,dyrektor FBI, zosta³ przez autorkê zaliczony do tego krêgu. Dalsza czêœæ rozdzia³u omawia przyczyny, któresprzyja³y pojawieniu siê antykomunistycznych nastrojów w Stanach Zjednoczonych we wczesnych latach dwu-dziestych oraz tzw. „rajdy Palmera”. Koñcz¹cy ten rozdzia³ fragment omawia wp³ywy partii w zwi¹zkachzawodowych i rolê Koœcio³a katolickiego w budowaniu atmosfery nieprzychylnej KP USA.

Za³o¿enie, ¿e administracja Roosevelta przyczyni³a siê do wzmocnienia nastrojów antykomunistycznychi roli FBI w zwalczaniu wp³ywów skrajnej lewicy stanowi g³ówne za³o¿enie rozdzia³u trzeciego, „In the Interestof National Security”. Autorka zauwa¿a wprawdzie, ¿e trudno jest w pe³ni zrekonstruowaæ stosunek demokra-tycznego prezydenta do komunistów, ale — wed³ug niej — aresztowanie Earla Browdera, sekretarza general-nego KP USA, w 1939 r., próby deportacji innego dzia³acza z zachodniego wybrze¿a, uchwalenie ustawy Smithaw 1940 r., st³umienie strajków w 1941 r. i zezwolenie na inwigilacjê potencjalnych wywrotowców przez FBIstanowi¹ dowody na wrogie nastawienie Roosevelta wobec lewicy. Tak¿e Kongres, poprzez dzia³alnoœæ Komisjido Badania Dzia³alnoœci Antyamerykañskiej (HUAC) kierowanej przez kongresmana Martina Diesa, przyczyni³siê do wzmocnienia tych nastrojów. Roosevelt jest tak¿e pierwszym prezydentem, który rozpocz¹³ programbadania lojalnoœci pracowników federalnych w 1942 r.

Rozdzia³ czwarty, „«They Are Everywhere». The Communist Image”, rozpoczyna czêœæ drug¹ ksi¹¿ki,zatytu³owan¹ „Representations”. Przedstawia ona obraz komunisty kreowany na potrzeby zimnej wojny, którystworzono na podobieñstwo Gerharda Eislera, przedstawiciela Kominternu w USA w latach trzydziestych.Obraz ten by³ czêsto wykoœlawiony, a postaci demonizowane poprzez sugerowanie przynale¿noœci do ogólno-œwiatowego spisku, ostrej dyscypliny partyjnej, stosowania przemocy w celu objêcia w³adzy, czy wreszcie bezbo¿-noœci i fanatyzmu.

Naturê amerykañskiego komunizmu w oczach jego przeciwników autorka okreœli³a jako „wielkie i totalnezagro¿enie”. Tak zatytu³owano rozdzia³ pi¹ty, prezentuj¹cy istotê owego niebezpieczeñstwa. Pochodzi onoz ZSRR, a zimna wojna wzmocni³a przekonanie, ¿e Rosjanie i ich szpiedzy s¹ wszêdzie. St¹d o wspó³pracêz Rosjanami podejrzewano Harry Dextera White’a i Roberta Oppenheimera. Atmosferê podejrzliwoœci pomogliwytworzyæ swymi zeznaniami Elizabeth Bentley i Igor Guzenko, szyfrant ambasady ZSRR w Ottawie, któryw 1945 r. zg³osi³ siê do w³adz kanadyjskich. W dalszej czêœci rozdzia³u znajdujemy informacje o skutkach, jakiewywo³a³y te oraz inne (Whittakera Chambersa) g³oœne zeznania: proces Hissa, Judith Coplon oraz ma³¿eñstwa

138 RECENZJE

Page 139: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Rosenbergów. Nieco uwagi poœwiêcono tak¿e programowi dekrypta¿u sowieckich depesz szpiegowskich, zna-nych jako Venona, roli komunistów w powojennych strajkach w Stanach Zjednoczonych i procesie kierownictwaKP USA w 1949 r.

Rozdzia³ szósty, „«A Job for Professionals». The FBI and Communism”, jest prezentacj¹ roli Federal-nego Biura Œledczego w zwalczaniu dzia³alnoœci partii komunistycznej. Du¿a jego czêœæ dotyczy pogl¹dówi wynikaj¹cych z nich dzia³añ dyrektora Biura, J. Edgara Hoovera. FBI wspó³pracowa³a œciœle zarówno z kon-gresow¹ Komisj¹ do Badania Dzia³alnoœci Antyamerykañskiej i jej senackim odpowiednikiem, jakim by³aPodkomisja ds. Bezpieczeñstwa Wewnêtrznego Komisji Sprawiedliwoœci. Z zasobów archiwalnych Biura korzy-sta³ tak¿e senator Joseph McCarthy i prasa, której agenci Biura umiejêtnie dozowali przecieki. Najbardziej znan¹akcj¹ FBI z tego okresu jest przeszukanie w pomieszczeniach pisma „Amerasia” (1945) i aresztowanie JudithCoplon (1949), wynosz¹cej i przekazuj¹cej Rosjanom materia³y Departamentu Sprawiedliwoœci. Model dzia³al-noœæ FBI zmieni³ siê w 1956 r., gdy taktykê œcis³ej inwigilacji zast¹piono programem COINTELPRO — infiltracjii dezintegracji ró¿nych radykalnych grup politycznych.

Analizê antykomunizmu senatora Josepha McCarthy’ego, republikanina z Wisconsin, prezentuje roz-dzia³ siódmy, „«In the Gutter». Anticommunism of Joe McCarthy”. Autorka nie jest tu oryginalna — powtarzawszystkie znane ju¿ wczeœniej zarzuty o naginaniu dowodów lub k³amstwach senatora, jego ignorancji, poszuki-waniu taniej sensacji, w czym wydatnie pomaga³a prasa. Zwraca uwagê na polityczne korzyœci, jakie odnosilirepublikanie z poczynañ McCarthy’ego — zwalcza³ on przecie¿ demokratów, których partia senatora za wszelk¹cenê chcia³a odsun¹æ od w³adzy. Dalej mamy przegl¹d g³ównych wydarzeñ, których bohaterem by³ McCarthy.Na uwagê zas³uguje tu sprawa Owena Lattimore’a, oskar¿anego i przes³uchiwanego przez HUAC pod k¹temmo¿liwego szpiegostwa, gdy¿ wed³ug Schrecker jest ona przyk³adem jednej najwa¿niejszych metod dyskredyto-wania przeciwnika — poprzez uczynienie go „kontrowersyjnym”. W dalszej kolejnoœci mamy przes³uchaniaprowadzone przez Sta³¹ Podkomisjê Œledcz¹ senackiej Komisji ds. Operacji Rz¹dowych, kierowanej przezMcCarthy’ego, w „G³osie Ameryki”, US International Information Agency (³¹cznie ze smutnym epizodempalenia ksi¹¿ek) i wreszcie dotycz¹ce wojska, które doprowadzi³y karierê senatora do nies³awnego koñca.

Rozdzia³ 8, „«A Badge of Infamy». Anticommunist Economic Sanctions and Political Dismissals”, jestprób¹ rekonstrukcji losów osób, które straci³y pracê „ze wzglêdu na interes bezpieczeñstwa pañstwa”. Autorkauwa¿a, ¿e zarz¹dzenie poszczególnych pracodawców umo¿liwiaj¹ce zwolnienie osoby okreœlanej jako securityrisk wynika³o z atmosfery narzuconej przez federalny program badania lojalnoœci. Przeprowadza nastêpnie casestudy przypadku Lawrence’a Parkera, stewarda na statku „President Cleveland”, którego pozbyto siê bezwyraŸnych powodów. Guilt by association, czyli wina wynikaj¹c¹ ze znajomoœci z niew³aœciwymi osobami, by³aprzyczyn¹ zwolnienia Samuela G. Whitneya, robotnika ze stanu Waszyngton. Podobny los spotka³ DorothyBailey, dzia³aczkê zwi¹zkow¹ United Public Workers i urzêdnika Departamentu Stanu Francisa Carpentera.Dalsza czêœæ rozdzia³u jest przybli¿eniem czytelnikowi skutków i zagro¿eñ, jakie niós³ ze sob¹ program badanialojalnoœci pracowników federalnych, zainicjowany przez administracjê Harry’ego Trumana w 1947 r.

Czêœæ czwarta, „Interconnections”, rozpoczyna siê rozdzia³em poœwiêconym Clintonowi Jencksowi,zatytu³owanym „«How Red is the Valley». Clinton Jencks and his Union”. Jencks by³ dzia³aczem lewicowegozwi¹zku Mine, Mill and Smelter Union, zaanga¿owanym miêdzy innymi w obronê praw ludnoœci kolorowejw Nowym Meksyku. Wywo³a³ tak¿e strajk o charakterze p³acowym w 1951–1952 r. Nastêpny podrozdzia³ oma-wia g³oœne przes³uchania w Hollywood w 1947 r. i ich „kontynuacjê” w 1952–1953 r. Nieco uwagi poœwiêca tak¿eprzygotowaniu przez Paula Jarrico, jednego z represjonowanych re¿yserów, filmu „Salt of the Earth”, poœwiê-conego dzia³aczom zwi¹zkowym z Nowego Meksyku. Film oparty by³ na autentycznych wydarzeniach wspomnia-nego wczeœniej protestu Mine, Mill and Smelter, kierowanego przez Jencksa. Mia³o to dla niego przykrekonsekwencje, gdy¿ spraw¹ zainteresowa³a siê senacka Podkomisja Bezpieczeñstwa Wewnêtrznego (SISS),która w paŸdzierniku 1952 r. prowadzi³a przes³uchania w tym stanie dotycz¹ce dzia³alnoœci zwi¹zku. Du¿¹ rolêw sprawie Jencksa odegra³ Harvey Matusow, który opisywa³ szeroko poczynania Jencksa. Matusow okaza³ siêbyæ „fa³szywym œwiadkiem” (pod takim tytu³em ukaza³y siê nastêpnie jego wspomnienia), wspó³pracuj¹cymz FBI i SISS, przez co zarzuty stawiane Jencksowi straci³y aktualnoœæ.

Ostatni rozdzia³, dziesi¹ty, jest prób¹ podsumowania, zgodnie z deklarowanym w tytule zamys³em „«A GoodDeal of Trauma». The Impact of McCarthyism”. Jest on zdaniem Schrecker niebagatelny: strach i represjepolityczne, z³amanie ¿ycia wielu ludziom, samobójstwa, inne ofiary, upokorzenia zwi¹zane z procedur¹ œledcz¹czy dochodzeniow¹. Nie bez znaczenia by³y tak¿e sankcje pozaprawne, nietolerancja otoczenia, utrata zarobkówi wreszcie pracy, szczególnie dotkliwa dla aktorów. „Makkartyzm zniszczy³ lewicê”, pisze autorka na s. 369,

RECENZJE 139

Page 140: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

przechodz¹c do politycznego wymiaru efektów zjawiska. Zaszkodzi³o ono rekrutacji obiecuj¹cych kandydatówdo agend rz¹dowych, Departamentu Stanu, itp. Zintensyfikowa³o zimn¹ wojnê, poczyni³o znaczne straty w ruchuzwi¹zkowym, w którym zanik³a lewicowa alternatywa, organizacjach zawodowych, administracji pañstwoweji samorz¹dowej, wœród twórców, ludzi kultury, sztuki, filmu i nauki.

Praca Ellen Schrecker jest jedn¹ z wielu monografii tego okresu, w gruncie rzeczy bardzo krótkiego. Jestte¿ bez w¹tpienia monografi¹ wa¿n¹. Imponuje ogromnym materia³em Ÿród³owym, jest logicznie skonstruowa-na, napisana ³atwym jêzykiem, z du¿¹ pasj¹ i wyraŸnym zaciêciem badawczym. Wed³ug autorki, zajmuj¹cej siêtym okresem dwadzieœcia lat, ma stanowiæ nie tylko syntezê zjawiska, ale ukoronowanie jej badawczych osi¹gniêæ.I na tym — jak s¹dzê — koñcz¹ siê zalety ksi¹¿ki.

Podstawowy zarzut, który mo¿na jej postawiæ, to wyraŸny brak obiektywizmu, polegaj¹cy na nadmiernymfaworyzowaniu partii komunistycznej. Ka¿dy nastêpny jest konsekwencj¹ tej postawy.

Jest rzecz¹ ewidentn¹, ¿e bez Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych nie by³oby w Amerycemakkartyzmu. Bez makkartyzmu zaœ skrajna lewica nie mog³aby przedstawiaæ siê jako jedyna postêpowa si³a,brutalnie zwalczana przez rz¹d, Kongres czy Federalne Biuro Œledcze. Ellen Schrecker napisa³a wiêc ksi¹¿kê,która ma byæ obron¹ i usprawiedliwieniem postawy KP USA. U¿ywa jednak tak pokrêtnej argumentacji, ¿ewpada we w³asne sid³a — chc¹c obaliæ zarzut, przyznaje, ¿e jest on s³uszny. Widoczne jest to ju¿ we wstêpie.Twierdzi na przyk³ad, ¿e przes³uchania czy sprawy karne by³y nieuzasadnione, ale pisze jednoczeœnie, ¿e„niektórzy” komuniœci przekazywali informacje Sowietom, a inni k³amali w czasie zeznañ przed KomisjamiKongresu. Przyznaje, ¿e cz³onkowie partii byli zobowi¹zani dyscyplin¹, ale ZSRR nigdy nie narzuca³ amerykañ-skiej lewicy ¿adnego wzorca czy modelu postêpowania. Cezury omawianego okresu wyznacza na lata 1946–1956,nie podaj¹c ¿adnego uzasadnienia dla tych dat. Twierdzi, ¿e jakaœ forma makkartyzmu mog³a rozpocz¹æ siêdziesiêæ lat wczeœniej. Czyli w roku 1936, kiedy ani Kongres, ani FBI nie zastanawia³y siê nad problememKP USA. Komisja do Badania Dzia³alnoœci Antyamerykañskiej powsta³a dopiero w 1938 r. i to jako organtymczasowy Izby, a kiedy rozpoczê³a przes³uchania, koncentrowa³a je owszem, na komunizmie, ale w Nowym£adzie, a nie na ideologii czy wynikaj¹cych z niej dzia³aniach mog¹cych obaliæ porz¹dek prawny w USA. Ka¿dy,kto czyta³ przes³uchania HUAC z pocz¹tkowych lat dzia³alnoœci i z lat piêædziesi¹tych zauwa¿y, jak bardzo³agodni s¹ kongresmani wobec cz³onków partii w 1939 r. i jak zmienia siê ich postawa wraz z up³ywem czasui zmian¹ sytuacji miêdzynarodowej. Sama partia zreszt¹ nie protestowa³a przeciw wezwaniom HUAC, odpowia-daj¹c na nie i uczestnicz¹c w przes³uchaniach. Schrecker musi o tym wiedzieæ.

Kilkanaœcie stron dalej (s. 15) autorka znowu odpowiada sama sobie na pytanie, dlaczego komisja Diesa(czyli HUAC w okresie 1938–1944) szuka³a „czerwonych” w programie demokratów. Partia by³a bowiem„nieoficjalnym lewym skrzyd³em Nowego £adu”, dostarczaj¹c kadr i ludzi dla jego realizacji. Wniosek wiêcnasuwa siê taki, ¿e ka¿dy, kto popiera Nowy £ad i FDR musi patrzeæ przyjaŸnie na partiê komunistyczn¹.

Kuriozalne jest wyjaœnienie paktu Ribbentropp–Mo³otow: rozczarowany brakiem opozycji wobec Hitleraw Monachium, Stalin zaprzesta³ polityki sprzeciwu wobec Trzeciej Rzeszy i podpisa³ pakt o nieagresji (s. 15).

Podziemna dzia³alnoœæ komunistyczna „wydaje siê byæ na us³ugach Kremla”. Autorka nie widzi nic z³egow u¿ywaniu fa³szywych paszportów, przemycaniu pieniêdzy, tajnych studiach Amerykanów w szkole Kominternuw Moskwie. Daje do zrozumienia, ¿e by³ to rodzaj samoobrony przed ewentualnymi represjami — utrat¹ pracy— daj¹cy pozytywne skutki dla ca³ej partii (s. 23–26). Otrzymujemy w rezultacie jej bardzo skomplikowany obrazKP USA — z jednej strony œciœle polegaj¹cej na instrukcjach z Moskwy, z drugiej pobudzaj¹cej postêpowe ruchyspo³eczne i polityczne. Oba te elementy nie przeszkadzaj¹ sobie wzajemnie. W którym momencie jest miejscena samodzieln¹, niezale¿n¹ dzia³alnoœæ, autorka nie umie wskazaæ.

Autorka buduje obraz Federalnego Biura Œledczego — i jego dyrektora, J. Edgara Hoovera — jakoinstytucji zajmuj¹cej siê tylko inwigilacj¹ lewicowych radyka³ów. Ilustracj¹ tej tezy s¹ jej liczne ataki na ka¿dew³aœciwie przedsiêwziêcie FBI. Nikt nie przeczy, ¿e Biuro wspó³pracowa³o z komisjami Kongresu i prowadzi³odochodzenia przeciw KP USA, ale nie na w³asn¹ rêkê, lecz z wyraŸnego nakazu lub za wiedz¹ DepartamentuSprawiedliwoœci, któremu jest podporz¹dkowane. Program COINTELPRO nie by³ dowodem obsesji Hooverana punkcie „czerwonych”, lecz ka¿dego ruchu radykalnego. Dostêpne s¹ np. materia³y programu z lat szeœædzie-si¹tych, które wskazuj¹ na g³êbok¹ infiltracjê i inwigilacjê Ku–Klux–Klanu. Fakt, ¿e Hoover zwalcza³ komuni-stów nie oznacza wcale, ¿e FBI zajmowa³o siê tylko nimi, lecz ka¿dym, kto w pojêciu dyrektora zagra¿a³porz¹dkowi prawnemu w USA.

Autorka nie dostrzega tak¿e kontekstu i sprawy „Amerasii”, pisma, w redakcji którego znalezionopokaŸn¹ liczbê materia³ów wyniesionych z Departamentu Stanu. By³a to pierwsza powa¿na wskazówka na

140 RECENZJE

Page 141: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

istnienie w nim grupy osób wynosz¹cych dokumenty, których treœæ mog³a byæ przekazana Rosjanom orazdezawuuj¹cych politykê amerykañsk¹ na Dalekim Wschodzie. Pisz¹ o tym wyraŸnie Harvey K l e h r i RonaldR a d o s h w ksi¹¿ce „The Amerasia Spy Case. Prelude to McCarthyism” (Chapel Hill and London 1996).

Poza FBI Schrecker nadmiernie eksponuje rolê Komisji do Badania Dzia³alnoœci Antyamerykañskiejw latach czterdziestych. Rzeczywiœcie HUAC bada³a dzia³alnoœæ KP USA, ale tak¿e nazistów i faszystóww³oskich, a po ataku Niemiec na ZSRR, z powodu braku funduszy wegetowa³a, gdy¿ Kongres z roku na rok,jako niesta³ej komisji Izby przyznawa³ jej coraz mniejsze œrodki. Stanow¹ komisjê Rappa–Couderta, powo³an¹przez legislatywê stanu Nowy Jork do badania wp³ywów komunistycznych w szko³ach, w 1942 r. rozwi¹zano, gdy¿ZSRR z przeciwnika sta³ siê sojusznikiem. Tak wiêc stosunek Kongresu do problemu skrajnej lewicy by³ w latachczterdziestych bardziej z³o¿ony ni¿ siê autorce wydaje.

Szczególnie z³oœliwie Schrecker przedstawia problem relacji komunistów i Koœció³a katolickiego (s. 73).Socjalizm œciera³ siê z katolicyzmem, gdy¿ mówi³ w imieniu klasy robotniczej, przewa¿nie katolickiej, czylipozbawia³ Koœció³ wyznawców. Tym pewnie da siê wyt³umaczyæ powstanie Association of Catholic TradeUnionists. Zaanga¿owanie w reformy spo³eczne wynikaj¹ce z pobudek religijnych najwyraŸniej nie odpowiadajej wizji religii i Koœcio³a. Przecenia przy tym wyraŸnie rolê ks. Edmunda A. Walsha, jako koœcielnego ekspertaod komunizmu (nale¿a³oby siêgn¹æ do pracy Donalda F. C r o s b y ’ e g o „God, Church and Flag. SenatorJoseph McCarthy and the Catholic Church, 1950–1957”, Chapel Hill 1978) oraz sugeruje, ¿e Pius XI mia³profaszystowskie sympatie. O przeœladowaniach duchowieñstwa hiszpañskiego w czasie wojny domowej autorkapisze, ¿e antykomuniœci twierdzili, i¿ takie mia³y miejsce.

Stosunek Roosevelta do komunistów by³ nie tyle skomplikowany i trudny do odtworzenia, jak twierdziautorka, lecz wyraŸnie instrumentalny. Pisz¹c o aresztowaniu Earla Browdera, generalnego sekretarza partii,podaje ten fakt jako dowód antykomunizmu Roosevelta. Przypomnijmy, ¿e aresztowanie mia³o miejsce w paŸ-dzierniku 1939 r. i by³o retorsj¹ za poparcie paktu Ribbentropp–Mo³otow. Jak w œwietle wywodów Schreckerzrozumieæ zwolnienie Browdera w 1942 r. jako osobist¹ decyzjê prezydenta, na kilka dni przed wizyt¹ Wiacze-s³awa Mo³otowa w USA?

W 1940 r. Kongres uchwali³ ustawê Smitha, która grozi³a kar¹ wiêzienia i grzywny za pod¿eganie doobalenia rz¹du Stanów Zjednoczonych si³¹ i przemoc¹. Nie jestem wcale przekonany, czy „zwyk³a rozmowao przewrocie” mog³a zaprowadziæ kogoœ do wiêzienia (s. 98). W 1948 r. liderom KP USA wytoczono z jej mocyproces, przeciw czemu g³oœno protestowano, mówi¹c o pogwa³ceniu wolnoœci obywatelskich. Ale w czerwcu1941 r. partia powita³a pierwsz¹ sprawê z ustawy Smitha z wielk¹ radoœci¹. Dotyczy³ on trockistowskiej SocialistWorkers Party, która sprzeciwia³a siê udzia³owi Stanów Zjednoczonych w II wojnie œwiatowej. Interesuj¹cy jestpodtekst tej sprawy — zdominowane przez SWP kierownictwo Zwi¹zku Transportowców w Minneapolis, bêd¹cw opozycji do wojny i organizuj¹c wstrzymanie pracy, wystêpowa³o tym samym przeciw popieranej przez CIOi komunistów polityce nieformalnego moratorium strajkowego. Zawiesza³o ono akcje protestacyjne z powodówekonomicznych na czas wojny i og³oszono je po inwazji Niemiec na ZSRR. Trockiœci narazili siê tym samymkomunistom, którzy wykorzystali ten proces do zniszczenia SWP, dostarczaj¹c oskar¿eniu dowodów rzeczowych.Nie by³o wtedy mowy o zagro¿eniu swobód i wolnoœci obywatelskich oraz ewolucji ustroju w stronê faszyzmu.Grub¹ przesad¹ jest natomiast twierdzenie, ¿e KP USA zdawa³a sobie sprawê w 1941 r., ¿e ustawa mo¿e byæw przysz³oœci wykorzystana przeciw niej i mimo tego popar³a dzia³ania wymiaru sprawiedliwoœci. Sugerowaneprzez Schrecker w¹tpliwoœci i rozterki (s. 104) nie mia³y po prostu miejsca, o czym pisze wyraŸnie Philip J a f f ew swej niepublikowanej wprawdzie, ale dostêpnej historykom autobiografii (Philip Jaffe Papers, Emory Univer-sity Library, Special Collections, Georgia, USA).

Kolejny przyk³ad niedomówieñ — tzw. List Duclosa z 1945 r., czyli oficjalne potêpienie Earla Browdera,za „odchylenie prawicowo–nacjonalistyczne”, to „przypuszczalnie inspirowana przez Moskwê krytyka linii partiiamerykañskiej” (s. 132). Schrecker albo nie zna Ÿróde³, albo nie chce ich znaæ — opublikowane w 1975 r.rozmowy Browdera z Josephem Starobinem w ramach Columbia University Oral History Project nie pozosta-wiaj¹ ¿adnych w¹tpliwoœci, a ostatnia praca Johna H a y n e s a i Harveya K l e h r a, („The Secret World ofAmerican Communism”, New Haven–London 1995) zawiera na s. 102–103 reprodukcjê odbitki szczotkowejtekstu listu napisanego w jêzyku rosyjskim i przygotowanego do t³umaczenia na francuski. Sk¹d wiêc takapostawa Ellen Schrecker?

S³owo „przypuszczalnie” jest jednym z ulubionych zwrotów Schrecker, która chce ukryæ winê osóbbêd¹cych informatorami wywiadu radzieckiego. Harry Dexter White by³ wiêc radzieckim Ÿród³em dzia³aj¹cymw ramach „przypuszczalnej grupy szpiegowskiej” (s. 164). Cel, który w tym wypadku chce siê osi¹gn¹æ jest

RECENZJE 141

Page 142: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

dwojaki: ukrycie oczywistej winy White’a i zdezawuowanie obci¹¿aj¹cej go Elizabeth Bentley (s. 172). Aledostêpne ka¿demu historykowi rozszyfrowane depesze wywiadu radzieckiego (Venona Project na internetowychstronach National Security Agency; najwa¿niejsze w sprawie White’a, ps. „Jurist”, pochodz¹ z sierpnia 1944 r.)jasno wskazuj¹ na jego winê, podobnie znane od 1995 r. dokumenty Kominternu opublikowane przez JohnaHaynesa i Harveya Klehra we wspomnianej powy¿ej pracy. Takie same sugestie stosuje Schrecker w przypadkubezdyskusyjnej ju¿ sprawy Algera Hissa (s. 175; w materia³ach Venony ps. „Ales”). Czy autorka nie chce znaætych opracowañ? Co wiêcej wydaje siê usprawiedliwiaæ szpiegostwo, dezawuuj¹c informacje Venony (s. 180)i t³umacz¹c, ¿e osoby pokroju Hissa, Slivemastera czy Perlo do swego patriotyzmu przyk³ada³y internacjonali-styczn¹ miarê, s³u¿¹c na dodatek sojusznikowi (s. 181). Czyli szkody w³asnego kraju by³y mniej wa¿ne od zyskówojczyzny proletariatu.

Ocena senatora McCarthy’ego jest jednoznacznie negatywna. Ale opisuj¹c jego wspó³pracowników,wspomnianych wy¿ej Baarslaga i Matthewsa, autorka pomija zupe³nie Roberta Kennedy’ego, który mia³ krótkiwprawdzie, ale znaczny udzia³ w pracach jego Podkomisji. G³oœny incydent palenia ksi¹¿ek jest z kolei prezen-towany z widoczn¹ przesad¹ — pracownicy bibliotek wcale nie spieszyli siê z ich paleniem, a jedyny znany takiwypadek mia³ charakter incydentalny. By³a to zreszt¹ w³asna inicjatywa jednego z dyrektorów, a nie ¿adnazorganizowana akcja (Earl L a t h a m, „Communist Controversy in Washington”, Cambridge, Massachusetts,1969, s. 347).

Autorka twierdzi, ¿e co najmniej dziesiêæ osób pope³ni³o samobójstwo w wyniku obaw spowodowanychatmosfer¹ makkartyzmu, ale „bez w¹tpienia by³o wiêcej, lecz przesz³y niezauwa¿one” (s. 361). Ani jednegonazwiska, ani jednego Ÿród³a tej informacji — sk¹d wiêc ta pewnoœæ?

„Makkartyzm zniszczy³ lewicê”, ca³e pokolenie dzia³aczy spo³ecznych oraz partiê komunistyczn¹, „sercezmian spo³ecznych i politycznych w latach trzydziestych i czterdziestych” (s. 369) tak, ¿e nie pozostawi³a ona¿adnego dziedzictwa. Czy autorka nigdy nie s³ysza³a o Nowej Lewicy?

Zupe³nie niezrozumia³e jest stwierdzenie, ¿e makkartyzm — przypomnijmy, zjawisko z zakresu politykiwewnêtrznej — intensyfikowa³ zimn¹ wojnê w sferze polityki zagranicznej (s. 373). Je¿eli przyj¹æ cezury zjawiskaza Ellen Schrecker, czyli lata 1946–1956, okazuje siê, ¿e np. blokada Berlina w 1948 r. spowodowana by³a sytuacj¹w USA, co mia³o prze³o¿enie na posuniêcia dyplomatyczne tego kraju. Co w takim kontekœcie powiedzieæo powstaniu Kominformu, brutalnym ataku na Jugos³awiê, czy wojnie w Korei?

Wiêzy KP USA ze Zwi¹zkiem Radzieckim nie s¹ „problematyczne”, jak chce autorka (s. 374). Dlaka¿dego, kto chce je zrozumieæ jest jasne, ¿e partia komunistyczna by³a ekspozytur¹ Moskwy w USA i jejnarzêdziem w czasie zimnej wojny. Nie wolno nie chcieæ dostrzegaæ np. finansowania partii przez ZSRR (a¿ do1988/1989 r.), szkoleñ w Moskwie, Listu Duclosa, licznych wys³anników Kominternu, czy wreszcie nazwy partii,która obowi¹zywa³a od 1929 r.: Komunistyczna Partia Stanów Zjednoczonych, sekcja Miêdzynarodówki Komu-nistycznej. Pomiñmy statut, którego wzór opracowano w Moskwie, czy sprawê Earla Browdera.

„Komuniœci znali œwiat i troszczyli siê o niego w momencie, gdy wiêkszoœæ ich rodaków by³a bierna i niezainteresowana” (s. 374). Czy wyrazem tej troski by³y np. czystki stalinowskie, obozy pracy, represje w ka¿dymkraju, w którym skrajna lewica objê³a w³adzê? Taki pogl¹d — by u¿yæ jêzyka Schrecker — „wydaje siêkontrowersyjny”.

Podsumowuj¹c — Ellen Schrecker dokonuje powa¿nego uproszczenia, mieszaj¹c makkartyzm z antyko-munizmem. Antykomunizm bowiem wystêpowa³ w Ameryce przed McCarthym i po nim, mia³ oblicze konser-watywne i liberalne, i nie zanik³ wraz ze œmierci¹ senatora z Wisconsin. Wa¿na praca Earla Lathama „Commu-nist Controversy in Washington”, politologiczna analiza zjawiska, wyraŸnie pokazuje, ¿e McCarthy by³ przezrepublikanów wykorzystywany do zwalczania partii demokratycznej. Zaœ antykomunizm lat czterdziestychi piêædziesi¹tych by³ naturaln¹ reakcj¹ na zagro¿enie, które pojawi³o siê po wojnie. McCarthy ¿erowa³ naantykomunizmie, ale nie by³ jego twórc¹, ani najwa¿niejszym sk³adnikiem — przypomnijmy zupe³nie niezauwa-¿onego przez Schrecker Karla Mundta, zaledwie wspomnianego Roberta Tafta, ksiêdza Fultona Sheenai kardyna³a Francisa Spellmana, lub Richarda Nixona czy Pata McCarrana. Równie antykomunistyczni bylinp. bracia Kennedy, ale nie okazywali tego w taki sposób jak McCarthy, choæ wchodzili w sk³ad kierowanej przezniego Komisji i Podkomisji. Warto równie¿ mieæ na uwadze nastroje wœród imigrantów wschodnioeuropejskiegopochodzenia, które nie mog³y byæ ignorowane przez polityków uzale¿nionych od wyborców.

Szczególne irytuj¹ce jest pomijanie przez autorkê konkluzji wa¿nych i nowych opracowañ, w tym tak¿eŸród³owych, przede wszystkim ustaleñ Harvey Klehra i Johna Haynesa. Ich prace s¹ wspomniane, wystêpuj¹w przypisach, ale wnioski zupe³nie zignorowane. Autorka wykorzystuje wprawdzie ró¿norakie Ÿród³a: 80 relacji,

142 RECENZJE

Page 143: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

30 zespo³ów z archiwum FBI oraz 28 archiwów, ale niewiele wnosz¹ one nowego w stosunku do zamiarówdeklarowanych we wstêpie. Wydaje siê wiêc, ¿e ich dobór nie zawsze by³ szczêœliwy lub mia³ uzasadniæ przyjêteprzez autorkê za³o¿enie obrony radykalnej lewicy.

Dobra kwerenda Ÿród³owa i lekki jêzyk, jakim napisana jest praca, nie wystarcz¹ — trzeba zachowaæjeszcze uczciwoœæ wobec faktów. Niedopuszczalne jest przedstawianie bohaterskiej Komunistycznej PartiiStanów Zjednoczonych jako niewinnej ofiary szalonych polityków. Wiêkszoœæ historyków, tak¿e amerykañskich,odkry³a to dawno temu.

W³odzimierz BatógWy¿sza Szko³a Pedagogiczna w Kielcach

Instytut Historii

Milan O t á h a l, Podíl tvùrèi inteligence na pádu komunismu. Kruh nezávisle inteligence,Edice knihy dokumenty, Brno 1999, Doplòek, s. 162.

Autor tej ksi¹¿ki zwraca uwagê we wstêpie, ¿e czescy historycy podejmuj¹cy badania dziejów tzw.normalizacji „pocz¹tkowo skupili siê na analizie dzia³alnoœci i programów niezale¿nych grup”, mniejsz¹ uwagêpoœwiêcali oœrodkom w³adzy, zaœ „milcz¹ca wiêkszoœæ” spo³eczeñstwa pozosta³a dot¹d poza zakresem ichzainteresowañ. Stawia zarazem pytanie: „dlaczego — — dosz³o do tak nag³ego prze³omu w jej [tj. owejwiêkszoœci] zachowaniu w latach 1988–1989, dlaczego w dniach listopadowych zape³ni³a tak spontanicznie plac[Wac³awa]? OdpowiedŸ na to pytanie pomo¿e znaleŸæ analiza mentalnoœci i postaw poszczególnych warstw,która przyczyni siê do oœwietlenia ich rzeczywistej roli i znaczenia historycznego przy upadku komunizmu” (s. 7).Postawi³ sobie za cel przyczyniæ siê do wyjaœnienia tego problemu, podejmuj¹c analizê przemian postawœrodowiska artystów oraz pracowników naukowych. Zauwa¿yæ nale¿y na wstêpie, ¿e bodaj najwa¿niejsz¹przeszkod¹ jest niedostatek Ÿróde³. „Milcz¹ca wiêkszoœæ” tym siê w³aœnie wyró¿nia, ¿e milczy, a wiêc pozostawiaznikome tylko œlady w dokumentach. Nawet wówczas, gdy mowa o warstwie zawodowo zajmuj¹cej siê twórczo-œci¹, a wiêc z natury rzeczy wytwarzaj¹cej Ÿród³a pisane. Trudno wiêc mieæ pretensje do autora, ¿e niektóreistotne kwestie potraktowa³ skrótowo.

Ksi¹¿ka sk³ada siê z czterech rozdzia³ów. Pierwszy, o charakterze wprowadzaj¹cym, zarysowuje postawyczeskiej i s³owackiej inteligencji twórczej w latach 1969–1989. W drugim rozdziale autor omawia wyst¹pieniapubliczne inteligencji twórczej w 1989 r. Na tym tle w nastêpnym rozdziale przedstawia szczegó³owo powstanie,program i dzia³alnoœæ Ko³a Niezale¿nej Inteligencji. Ksi¹¿kê zamyka analiza udzia³u Ko³a w wydarzeniachlistopada 1989 r.

Mo¿na wprawdzie wytkn¹æ autorowi, ¿e analizowane przez niego œrodowisko nie by³o tak bardzomilcz¹ce, gdy¿ zachowa³y siê stosunkowo liczne dokumenty œwiadcz¹ce o jego dzia³alnoœci, a zw³aszcza o podej-mowanej przez poszczególne osoby — indywidualnie lub zespo³owo, publicznie oraz w zamkniêtym gronie —krytyce polityki rz¹du Czechos³owacji oraz partii komunistycznej. Jest jednak prawd¹, ¿e nale¿¹cy doñ ludziezachowywali przez d³u¿szy czas milczenie (ewentualnie deklarowali publicznie formalne poparcie partii, wymu-szone okolicznoœciami), jakkolwiek dalecy byli od aprobaty „normalizacji” i wspomniane Ÿród³a dotycz¹ce ichpostaw odnosz¹ siê przewa¿nie dopiero do lat 1988–1989. Tymczasem proces przeobra¿eñ postaw inteligencjitwórczej zapocz¹tkowany zosta³, jak to s³usznie wskazuje O t á h a l, znacznie wczeœniej, a — wbrew wszelkimusi³owaniom w³adz — mia³ wp³yw tak¿e na inne warstwy spo³eczeñstwa. Dlatego te¿ ukazanie stopniowej zmianypostaw, która doprowadzi³a od milczenia i niechêtnej lub formalnej akceptacji do otwartego przeciwstawieniasiê panuj¹cemu porz¹dkowi, ma istotne znaczenie dla zrozumienia tzw. aksamitnej rewolucji.

Jak jednak ukazaæ zjawiska, które Ÿród³a ujawniaj¹ w najlepszym razie fragmentarycznie lub te¿ ca³kiemo nich milcz¹? Wprawdzie organa bezpieczeñstwa roztacza³y starann¹ „opiekê” nad œrodowiskami opiniotwór-czymi (archiwalia wytworzone przez SNB oraz instancje partyjne stanowi¹ wiêc cenne Ÿród³o dla badacza), lecz

RECENZJE 143

Page 144: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

przecie¿ powszechna obawa przed represjami i utrat¹ dotychczasowego zajêcia i skierowaniem np. do pracyw kopalni lub na budowie powodowa³y przyjmowanie barw ochronnych, które maskowa³y rzeczywiste opinie o„normalizacji”. Zreszt¹ nawet przy stosunkowo znacznej liczbie tajnych wspó³pracowników (czêsto werbowa-nych metodami szanta¿u, a wiêc niekoniecznie godnych zaufania) nie by³o mo¿liwe uzyskiwanie pe³nej informa-cji o postawach spo³eczeñstwa. W³adze musia³y siê zadowoliæ powierzchownym deklarowaniem lojalnoœci. Niewydaje mi siê równie¿ mo¿liwe, aby historycy zdo³ali uzyskaæ dziœ dostateczne wiadomoœci przy pomocy podjêciaczegoœ w rodzaju badañ ankietowych z pytaniami, które odnosi³yby siê do postaw i pogl¹dów respondentówprzed dwoma lub trzema dekadami. Pozostaj¹ wiêc sprawozdania organów bezpieczeñstwa oraz instancjipartyjnych, niezbyt liczne wspomnienia, ewentualnie korespondencja i publiczne wypowiedzi (dostosowywaneprzecie¿ do istniej¹cych warunków), i na tej podstawie nale¿y formu³owaæ hipotezy tam, gdzie brak wystarcza-j¹cych materia³ów. Tak te¿ w znacznej mierze czyni autor w rozdziale pierwszym.

W dwóch kwestiach wydaj¹ siê one w¹tpliwe. Przede wszystkim nie jestem przekonany o s³usznoœcitwierdzenia, ¿e ruch dysydencki, wystêpuj¹c z programem obrony praw ludzkich w postaci Karty 77, „nie wp³yn¹³w istotny sposób na obywateli” (s. 16). Oczywiœcie, mo¿na dyskutowaæ co oznacza okreœlenie „istotny sposób”.W³asne fragmentaryczne obserwacje i przypadkowe rozmowy sk³aniaj¹ mnie jednak do wniosku, ¿e wp³yw tenby³ istotny przynajmniej w tym znaczeniu, ¿e wywo³a³ nie tylko zainteresowanie u osób, które do tej pory nietylko dystansowa³y siê w stosunku do opozycji (nie widz¹c sensu w jej dzia³aniach przeciw przemocy), leczniewiele o niej wiedzia³y, a nawet wiedzieæ nie chcia³y. Karta by³a podpisywana otwarcie przez wiele osóbciesz¹cych siê autorytetem spo³ecznym. A je¿eli nawet niejeden z podpisuj¹cych wkrótce wycofa³ siê, to przecie¿ma³o kto w¹tpi³, ¿e nast¹pi³o to pod presj¹. O tym, ¿e w³adze uzna³y Kartê za istotne zagro¿enie dla siebie,œwiadczy m.in. okolicznoœæ, ¿e zainicjowano „antykartê”, dla której podpisy zbierano przy pomocy brutalnegonacisku. Niech wystarczy przyk³ad, ¿e w pewnej instytucji pog³oska jakoby tej „antykarty” nie podpisa³a sprz¹-taczka (w rzeczywistoœci j¹ podpisa³a) omal nie spowodowa³a zwolnienia jej z pracy. Mój rozmówca, profesoruczelni w Pradze, mówi³ szeptem: „szkoda tylko, ¿e nie mogliœmy siê zapoznaæ z dokumentem, przeciw któremuprotestujemy”; ujawnia³ tym swe za¿enowanie sytuacj¹ i dawa³ do zrozumienia, ¿e doskonale zdaje sobie sprawêz osobliwoœci systemu, w którym zmuszony jest ¿yæ, lecz obawia siê nawet g³oœniej wyraziæ swe doœæ elementarneprzecie¿ w¹tpliwoœci, nie podwa¿aj¹ce przecie¿ „kierowniczej roli partii”. Sytuacja goœcia z s¹siedniego pañstwa,który nie zna bli¿ej swych rozmówców i ma³o jest prawdopodobne, by doniós³ zainteresowanym organom o ichpogl¹dach, dawa³a pewne korzyœci, gdy¿ wiêkszoœæ przypadkowo spotkanych osób mniej lub bardziej otwarcie(to ostatnie dotyczy³o zw³aszcza spotkañ po polskiej stronie Tatr) ujawnia³a krytyczn¹ postawê wobec normali-zacji i jej metod, tak¿e poczucie obra¿onej moralnoœci. Paradoksem jest, ¿e zapewne w³aœnie kampania, któramia³a ujawniæ spo³eczne potêpienie dla dysydentów, przyczynia³a siê nie tylko do zainteresowania wielu osób(szczególnie w œrodowiskach intelektualnych) ich dzia³alnoœci¹, lecz tak¿e do cichego wstydu, ¿e oni sami niemaj¹ doœæ odwagi cywilnej, by odmówiæ podpisania „antykarty”, choæ zgadzaj¹ siê, ¿e nie wszystko w krajuzas³uguje na pochwa³ê. Pozorny sukces w³adz zamienia³ siê w realn¹ pora¿kê i stanowi³ krok ku „aksamitnejrewolucji”. Nawiasem mówi¹c, obserwacje te stanowi¹ argument na rzecz stanowiska autora (sformu³owanegowe wczeœniejszych pracach) o istotnym znaczeniu tzw. niepolitycznej polityki inicjowanej przez Václava Havlai jej konsekwencjach dla przemian w Czechos³owacji.

Otáhal nie docenia chyba tak¿e wp³ywu wydarzeñ w Polsce w 1980 r. Znów odwo³am siê do w³asnychobserwacji z jesieni 1980 r., gdy po raz pierwszy od wielu lat widzia³em na ulicy w Pradze ma³e grupki przechod-niów zaciêcie dyskutuj¹cych o tym, co siê dzieje. S³ysza³em tak¿e zaskakuj¹ce deklaracje solidarnoœci i nadziei,a tak¿e potêpienia — ich zdaniem — tchórzostwa Czechów ze strony anonimowych rozmówców. Rzecz jasna,nie s¹ to wszystko dowody tezy, ¿e prze³om w postawach spo³eczeñstwa czeskiego i s³owackiego nast¹pi³ ju¿w roku l977 lub 1980, lecz sk³aniaj¹ mnie do wniosku, ¿e radziecka pieriestrojka nie mia³a a¿ tak wielkiegowp³ywu na to, co dzia³o siê w Czechos³owacji. Procesy przemian, zw³aszcza w œrodowisku intelektualistówczeskich, rozpoczê³y siê wczeœniej, zarówno pod wp³ywem dzia³alnoœci w³asnych dysydentów, prymitywizmupostêpowania w³adz, jak te¿ wydarzeñ w s¹siednich krajach. Zagadnienie to wymaga dalszych badañ, a ksi¹¿kaMilana Otáhala jest wa¿nym krokiem naprzód, a tak¿e mo¿e zainicjowaæ dyskusje.

Dodaæ nale¿y, i¿ w zakoñczeniu autor podj¹³ interesuj¹c¹ próbê porównania roli inteligencji twórczejw obaleniu systemu komunistycznego w Czechos³owacji, Polsce i na Wêgrzech.

Jerzy TomaszewskiUniwersytet Warszawski

Instytut Historyczny

144 RECENZJE

Page 145: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

K O M U N I K A T Y

Odczyty, sesje, imprezy Towarzystwa Mi³oœników Historii(czerwiec 1999 — styczeñ 2000 r.)

Omawiany okres to ju¿ czas dzia³alnoœci nowego Zarz¹du wybranego na Walnym Zebraniu 31 maja1999 r. (patrz sprawozdanie PH z. 3/99). W sk³ad nowego Zarz¹du wesz³y równie¿ osoby z poprzedniego, takwiêc dzia³alnoœæ Towarzystwa nie zmieni³a swojego charakteru.

Do znacz¹cych wydarzeñ nale¿y uroczystoœæ, która odby³a siê 10 paŸdziernika (niedziela) w GoŸlinieMariañskie Porzecze, pow. Garwolin. W pobli¿u zabytkowego koœcio³a parafialnego zosta³ ods³oniêty obeliskku czci prof. Aleksandra Jab³onowskiego, syna ziemi garwoliñskiej, wybitnego historyka — historiografa,pierwszego prezesa TMH i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego (TNW). Krótkie refleksje historyczne wy-g³osili: prof. Andrzej Wyczañski o miejscu prof. Jab³onowskiego w historiografii polskiej; prof. Marian M. Droz-dowski o roli, jak¹ odegra³ w budzeniu poczucia to¿samoœci narodowej ziemi garwoliñskiej; prof. TadeuszMikulski o znaczeniu jego dzia³alnoœci dla tworzenia struktur TNW; prof. Wojciech Iwañczak — obecny prezesTMH — o prezesurze prof. A. Jab³onowskiego w TMH. Obelisk powsta³ z inicjatywy prof. M. M. Drozdowskie-go, staraniem miejscowego spo³eczeñstwa, które reprezentowali — ks. proboszcz parafii GoŸlin Henryk Kulik,starosta garwoliñski mgr in¿. Stefan Gora i prezes Towarzystwa Historycznego Garwolina mgr Stefan Baran.

Obchody by³y po³¹czone z XVI Miêdzynarodowym Sympozjum Koœciuszkowskim organizowanym w rocz-nicê bitwy pod Maciejowicami przez Polsk¹ Fundacjê Koœciuszkowsk¹, Towarzystwo Mi³oœników Maciejowici TMH, przy udziale historyków bia³oruskich. Sympozjum uœwietni³ wystêp znakomitego bia³oruskiego chóruz Miñska. Zapowiedziano, ¿e w przysz³ym roku sympozjum bêdzie poœwiêcone wybitnym historykom powstaniakoœciuszkowskiego: prof. prof. Stanis³awowi Herbstowi i Andrzejowi Zahorskiemu.

W 60 rocznicê wybuchu II wojny œwiatowej i agresji hitlerowsko–sowieckiej na Polskê zorganizowano(6 paŸdziernika) przy wspó³pracy Centralnej Biblioteki Wojskowej i Wojskowego Instytutu Historycznego sesjênaukow¹ pt. „Warszawa i inne centra regionalne we wrzeœniu 1939 roku oraz w pocz¹tkach PodziemnegoPañstwa Polskiego”. Referaty pracowników naukowych z Warszawy, Bia³egostoku, Katowic i Muzeum w Stutt-hofie (A. Ajnenkiel, A. Dobroñski, M. M. Drozdowski, Z. G³uszek, C. Grzelak, M. Klimecki, J. Odziemkowski,E. Pankiewicz, Z. WoŸniczka, W. Wysocki) ukaza³y wiele dotychczas nieopracowanych problemów tego okresu,przede wszystkim w odniesieniu do pó³nocnych i wschodnich dzielnic Polski. Zajmowano siê zw³aszcza stosun-kiem do wkraczaj¹cych wojsk sowieckich.

Kontynuuj¹c seriê zebrañ poœwiêconych sylwetkom wybitnych Polaków, zorganizowano — w 25–lecieœmierci polityka i dzia³acza gospodarczego, realizatora budowy portu w Gdyni, Eugeniusza Kwiatkowskiego —spotkanie w Muzeum Kolekcji im. Jana Paw³a II (21 sierpnia). Referat pt. „Wk³ad Eugeniusza Kwiatkowskiegodo polskiej kultury politycznej i gospodarczej” — wyg³osi³ prof. M. M. Drozdowski.

Komisja Historii Kobiet w Walce o Niepodleg³oœæ TMH przy wspó³pracy Œwiatowego Zwi¹zku ¯o³nierzyArmii Krajowej i Archiwum Akt Nowych zorganizowa³a 7 paŸdziernika w Centralnej Bibliotece Wojskowejuroczyste spotkanie pt. „Kobieta polska w s³u¿bie Rzeczypospolitej”. Wi¹¿e siê to z 100–leciem urodzin gen. Ma-rii Wittek, zmar³ej w 1997 r. Ta pierwsza w Polsce kobieta–genera³, cz³onek Polskiej Organizacji Wojsko-wej, uczestniczka wojny polsko–bolszewickiej w 1920 r., komendantka Przysposobienia Wojskowego Kobietw II Rzeczypospolitej, szef Wojskowej S³u¿by Kobiet SZP–ZWZ–AK, od 1970 r. by³a wspó³organizatork¹Komisji Kobiet, inicjatork¹ i konsultantem „S³ownika uczestniczek walk o niepodleg³oœæ Polski 1939–1945”(PIW 1988).

Przewodnicz¹ca Komisji, cz³onek Zarz¹du TMH, Bo¿enna Tazbir–Tomaszewska zosta³a w czasie uro-czystoœci odznaczona przez dyr. AAN, Tadeusza Krawczaka, Odznak¹ Honorow¹ za Zas³ugi dla Archiwistyki.

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

Page 146: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Sekcja Historii Najnowszej, któr¹ prowadzi dr Jan ¯aryn organizowa³a spotkanie poœwiêcone historiinajnowszej koœcio³a katolickiego w Polsce. Omawiano m.in. wydawnictwa Instytutu Politologii UniwersytetuSzczeciñskiego. Zespó³ dr. Krzysztofa Kowalczyka opracowuje tam historiê wyznañ i Koœcio³a katolickiego naZiemiach Zachodnich (8 paŸdziernika i 13 grudnia). Du¿ym zainteresowaniem cieszy³o siê spotkanie poœwiêco-ne kardyna³owi Adamowi Stefanowi Sapiesze, referentem by³ red. Zdzis³aw Szpakowski.

Sekcja Historii Warszawy wyst¹pi³a z inicjatyw¹ prelekcji poœwiêconych prezydentom Warszawy: prof.M. M. Drozdowski omówi³ sylwetkê ksiêcia Zdzis³awa Lubomirskiego (16 listopada), Danuta Skorwider z Ar-chiwum Pañstwowego m.st. Warszawy — in¿. Zygmunta S³omiñskiego (7 stycznia). Zebrania poœwiêconewybitnym postaciom zwi¹zanym z zarz¹dzaniem Warszawy w latach 1915–1944 planujemy w roku bie¿¹cym.

Dwa spotkania z Janem Nowakiem–Jeziorañskim, b. dyrektorem Sekcji Polskiej Radia Wolna Europazorganizowa³a Sekcja Studiów Krytycznych. Podsumowuj¹c spotkanie „Polski paŸdziernik w programach RadiaWolna Europa” (22 paŸdziernika), organizator — prof. Drozdowski — wyrazi³ nadziejê, ¿e bêdzie mo¿liweprzepracowanie zespo³u akt Radia Wolna Europa i opublikowanie wyniku badañ w celu wzbogacenia obrazupolskiego paŸdziernika.

Pan Nowak–Jeziorañski uczestniczy³ równie¿ w naszym spotkaniu (20 paŸdziernika) z redaktor Alin¹G r a b o w s k ¹, komentatorem Radia Wolna Europa, autork¹ ksi¹¿ki „Polska w komentarzach” (Londyn 1999).

Zorganizowano kilkanaœcie spotkañ poœwiêconych nowo wydanym tytu³om. Barbara Petrozolin–Sko-wroñska zorganizowa³a i prowadzi³a w Muzeum Niepodleg³oœci (25 paŸdziernika) promocjê zbioru pt. „Nieœwie-skie wspomnienia”. Fragmenty wspomnieñ czytali: Joanna ¯ó³kowska i S³awomir Grzymkowski. W spotkaniuudzia³ wzi¹³ prof. Marcin Kula, który mówi³ m.in. o problemie wielokulturowoœci. W spotkaniu uczestniczy³o ok.200 osób, w tym trzypokoleniowe rodziny wywodz¹ce siê z Nieœwie¿a (tak¿e rodzina Radziwi³³ów).

B. Petrozolin–Skowroñska zorganizowa³a te¿ spotkanie z Jerzym Kulczyckim, wydawc¹ z Londynu, wziêliw nim udzia³ wydawcy z Polskiego Towarzystwa Wydawców Ksi¹¿ek (19 paŸdziernika) (PH z. 4/1999).

Opracowanie prof. Barbary O t w i n o w s k i e j, przy wspó³pracy Teresy D r ¿ a l, pt. „Zawo³aæ po imieniu.Ksiêga kobiet wiêŸniów politycznych 1944–1958” (Sekcja Historii Najnowszej, Sala Lelewelowska, 2 listopada),referowa³ prof. Andrzej Paczkowski. Profesor ukaza³ miejsce ksi¹¿ki w nurcie modnych dziœ badañ feministycz-nych. Zwróci³ te¿ uwagê, ¿e w badaniach historycznych rozwija siê tendencja zapocz¹tkowana przez historykówfrancuskich, przeciwstawiaj¹ca pojêciu History — pojêcie Memory, zgodnie z którym wa¿ne jest to co zapamiê-tane, a nie to co udokumentowane przez prowadz¹cych badania historyków–profesjonalistów. Zbiór zaprezen-towany na promocji mo¿na zakwalifikowaæ do tej drugiej kategorii, co w ¿adnym wypadku nie umniejsza jegowiarygodnoœci. Bêdzie on wa¿nym dokumentem branym pod uwagê przez historyków. Trudno czerpaæ wiedzêo tamtym ponurym okresie z akt UB, przy tym niekompletnych, niechlujnych, na co przy okazji zwróci³ uwagê.Nie wiemy dok³adnie, ilu wiêŸniów przesz³o przez aparat terroru, wielu by³o przetrzymywanych bez s¹du,w aktach nie by³o o nich nawet œladu.

Jednak, aby przebiæ siê do prowadzonych w œwiecie badañ, konieczne jest chocia¿by krótkie streszczeniew jêzyku angielskim, pos³owie lub wstêp.

Du¿a frekwencja potwierdza przekonanie, ¿e nasze Towarzystwo wype³nia lukê na rynku ksiêgarskim,promuj¹c tytu³y ukazuj¹ce siê tylko dziêki dotacjom, a dotycz¹ce martyrologii, prze¿yæ wojennych i powojen-nych. Nasi cz³onkowie, i nie tylko, oczekuj¹, ¿e znajd¹ w TMH zrozumienie dla tej tematyki, prawie nieistniej¹cej w mass mediach.

Sekcja Historii Wojskowej zorganizowa³a dwie dyskusje poœwiêcone ksi¹¿kom o tematyce historycznej.Na spotkanie ze S³awomirem P o l e s z a k i e m z Lublina, autorem ksi¹¿ki pt. „Jeden z wyklêtych. Major JanTaborowski «Bruzda»” (21 paŸdziernika) przybyli uczestnicy historycznych wydarzeñ, dziêkuj¹c m³odemuautorowi za pamiêæ o ludziach zapomnianych, odnieœli siê jednak krytycznie do niektórych pozycji, z którychkorzysta³, a opracowanych przez osoby przypisuj¹ce sobie dokonania przez nikogo nie potwierdzone. Prof.Tomasz Strzembosz, promotor autora na KUL, oceni³ pozytywnie wysi³ek magistranta, uwa¿aj¹c, ¿e zebra³ onmateria³ godny pracy doktorskiej.

Kolejna pozycja z cyklu: „Warszawskie Termopile 1944 «Starówka». Przewodnik po miejscach walkii mêczeñstwa” — opracowana przez Juliusza K u l e s z ê, plastyka, ¿o³nierza i historyka powstania warszawskie-go, wzbudzi³a dyskusjê przede wszystkim nad form¹ tak ujêtego przewodnika (9 listopada). Zastanawiano siê,czy nie jest to raczej monografia i w jaki sposób, nie rezygnuj¹c z elementów emocjonalnych np. fragmentówwspomnieñ uczestników walk, nale¿y dostosowaæ j¹ do wymagañ wydawnictw typu przewodnikowego. Opinie

146 KOMUNIKATY

Page 147: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

o tej serii, jak równie¿ o wartoœci ostatniej pozycji ocenionej przez zebranych pozytywnie, przekazano doFundacji „Wystawa Warszawa Walczy 1939–1945”, która sprawuje pieczê merytoryczn¹ i finansow¹ nad t¹ seri¹.

Przewodnicz¹cy Sekcji Biografiki przy Zarz¹dzie PTH — prof. Marian M. Drozdowski zorganizowa³dyskusjê nad ksi¹¿k¹ „Józef Pi³sudski i jego wspó³pracownicy”, prac¹ zbiorow¹ pod redakcj¹ prof. AdamaS u c h o ñ s k i e g o z Uniwersytetu Opolskiego (3 grudnia).

Równie¿ z inicjatywy tej sekcji zorganizowano spotkanie z prof. Jerzym Poksiñskim z WIH, który wyg³osi³referat „Marsza³kowie PRL: Micha³ ¯ymierski, Konstanty Rokossowski, Marian Spychalski — próba portretuzbiorowego” (23 listopada).

Dyr. Andrzej Koryn z Wydawnictwa Instytutu Historii PAN i Maria Wiœniewska z TMH zaprezentowaliwspomnienia niedawno zmar³ego Juliusza Bogdana D e c z k o w s k i e g o pt. „Wspomnienia ¿o³nierza baonu«Zoœka»” (11 stycznia 2000). W spotkaniu wziêli udzia³ licznie przybyli przyjaciele zmar³ego autora i m³odzie¿z Zespo³u Szkó³ Zawodowych im. batalionu „Zoœka”.

Dyskusja zorganizowana przez Sekcjê Studiów Krytycznych (14 paŸdziernika) nad „Encyklopedi¹ historiiII Rzeczypospolitej” (Wiedza Powszechna 1999), zwróci³a uwagê na walory wydawnictwa, jak: opracowaniehase³ o mniejszoœciach narodowych, biogramy wojskowe; w „Encyklopedii” przewa¿a historia gospodarcza.Czytelnikom zabrak³o natomiast wielu hase³ — biogramów z dziedziny kultury, Koœcio³a, harcerstwa. W zesta-wie hase³ biograficznych dominuj¹ postacie nurtu lewicowego, brak wielu dzia³aczy innych partii. Ujêcianiektórych hase³ s¹ niepe³ne. „Encyklopedia” powinna mieæ suplement.

Liczni s³uchacze zapoznali siê z najnowszym wydawnictwem popularnym o stolicy „Warszawa 2000kalendarz–informator” (Oficyna Wydawniczo–Poligraficzna „Adam” 1999). Myœl¹ przewodni¹ inicjatorówi redaktorów–varsavianistów z Instytutu Historii, towarzystw: Mi³oœników Historii, Przyjació³ Warszawy, Urba-nistów by³o podsumowanie przemian zachodz¹cych w stolicy w ci¹gu ostatniego dziesiêciolecia. Kalendarz sta³siê — nawi¹zuj¹c do dawnej tradycji warszawskich kalendarzy — ma³¹ encyklopedi¹ wiedzy o naszym mieœcie.

Sekcja Historii Wojskowej, wychodz¹c naprzeciw proœbom kombatantów, organizowa³a w sali kinowejMuzeum Niepodleg³oœci pokazy telewizyjnych filmów dokumentalnych, których realizatorami s¹ m.in. nasicz³onkowie: Alicja Czerniakowska i dr Jacek Sawicki. 21 czerwca odby³a siê premiera kinowa filmu J. Sawickiegopt. „Ca³ym ¿yciem” poœwiêconego Stanis³awowi Broniewskiemu, Naczelnikowi Szarych Szeregów, a dziœ Prze-wodnicz¹cemu Rady Ochrony Pamiêci Walki i Mêczeñstwa; 27 wrzeœnia w 60 rocznicê utworzenia S³u¿byZwyciêstwu Polski odby³ siê pokaz filmu równie¿ tego¿ autora pt. „Wyjœcie z cienia” poœwiêconego gen.Tadeuszowi Pe³czyñskiemu.

„Dawaæ œwiadectwo tamtym dniom” — film Alicji Czerniakowskiej pokazany 9 sierpnia — przyci¹gn¹³do Muzeum Niepodleg³oœci wielu kombatantów z zagranicy, uczestnicz¹cych w dorocznych obchodach 1 sier-pnia. A wreszcie 31 stycznia pokazano paradokumentalny film Lucyny Smoliñskiej pt. „Warszawska Niobe”,oparty na pamiêtniku Jadwigi Romockiej, matki poleg³ych powstañców Andrzeja „Morro” i Jana „Bonawentury”.

O 169 rocznicy powstania listopadowego, podobnie jak w ubieg³ych latach, przypomnia³ prof. Wies³awMajewski, organizuj¹c w £azienkach Królewskich przemarsz szlakiem podchor¹¿ych. Tym razem obok spotka-nia w niedzielê 28 listopada (pocz¹tek — godz. 18:45) odby³o siê drugie, nastêpnego dnia w godzinach przed-po³udniowych, zorganizowane dla m³odzie¿y klas licealnych. Inicjatywa ta spotka³a siê z gor¹cym przyjêciem zestrony nauczycieli historii, zainteresowanie m³odzie¿y by³o niek³amane, nale¿a³oby wiêc w przysz³ych latachwyjœæ naprzeciw inicjatywie szkó³ i organizowaæ przemarsze w terminach dogodnych dla obydwu stron.

Wspó³udzia³ w imprezach popularyzuj¹cych wiedzê historyczn¹ wœród m³odzie¿y szkolnej sta³ siê ju¿tradycj¹ naszego Towarzystwa. Uczestniczymy w konkursach historyczno–plastycznych organizowanych przezGminê Bielany (M³odzie¿owy Dom Kultury „Bielany”) i imprezach Gminy Warszawa Wola — Centrum. Nakonkurs „Tu serce Polski! Tu mówi Warszawa”, zorganizowany w 60 rocznicê wybuchu II wojny œwiatowej,wp³ynê³o ok. 500 prac z ok. 30 placówek oœwiatowych. Nagrodzone prace plastyczne mo¿na by³o ogl¹daæ przezdwa miesi¹ce (paŸdziernik–listopad) w holu Muzeum Niepodleg³oœci. M³odzie¿ wykaza³a bardzo osobistystosunek do tematu, w wielu pracach znalaz³o siê odbicie prze¿yæ wojennych znanych jej z opowiadañ rodzin-nych. Z tej samej okazji Muzeum Woli przy wspó³pracy XII LO im. Henryka Sienkiewicza zorganizowa³okonkurs wiedzy dla m³odzie¿y licealnej o Warszawie lat 1939–1944. Udzia³ zg³osi³o 81 uczniów, finaliœci wykazalisiê znajomoœci¹ historii Polski wybiegaj¹c¹ daleko poza lektury szkolne.

O zainteresowaniu histori¹ wœród m³odzie¿y licealnej œwiadcz¹ Olimpiady organizowane przez ZofiêTeresê Koz³owsk¹, prowadz¹c¹ Sekcjê Dydaktyczn¹, cz³onka Zarz¹du PTH i TMH. W omawianym okresie,w Sali Lelewelowskiej IH PAN odby³o siê 16 spotkañ, przy du¿ej frekwencji. Prelekcje wyg³osili i odpowiadali

KOMUNIKATY 147

Page 148: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

na pytania m³odzie¿y (w kolejnoœci, w jakiej wystêpowali): dr Cezary Król, prof. Zofia Zieliñska, dr MaciejWojtyñski, prof. Marek Barañski, dr W³odzimierz Mêdrzecki, prof. El¿bieta Kowalczyk, prof. Marian Wojcie-chowski, prof. Tomasz Na³êcz, prof. Ewa Wipszycka, prof. Hubert Izdebski, prof. János Tischler, prof. SzymonRudnicki, prof. Andrzej Ajnenkiel, prof. Andrzej Wyczañski, prof. Jerzy Borejsza.

Przypomnieliœmy o nagrodach Polskiego Towarzystwa Historycznego im. Stanis³awa Herbsta, zaprasza-j¹c do TMH laureatkê III nagrody za rok 1999 — mgr Annê Radomsk¹, historyka sztuki. Przedstawi³a ona wynikiswych badañ nad architektur¹ drewnian¹ okolic Otwocka, udawadniaj¹c, ¿e tzw. „styl otwocki”, powsta³y podkoniec XIX w., nosi znamiona przede wszystkim wp³ywów architektury polskiej (14 grudnia).

Prezes Towarzystwa prof. Wojciech Iwañczak wyst¹pi³ z referatem pt. „Jakich map u¿ywano w œrednio-wieczu” (7 grudnia).

Dzia³aj¹cy przy TMH Zespó³ Dziejów Lwowa, kierowany przez dr Aleksandrê Leinwand zorganizowa³spotkanie z mgr Tomaszem Lerskim (6 paŸdziernika), historiografem, zbieraczem folkloru muzycznego przed-wojennego Lwowa. Lerski zaprezentowa³ nagrania najpopularniejszych kompozytorów zwi¹zanych ze Lwowem,przedstawicieli zarówno muzyki powa¿nej, jak i rozrywkowej. Spotkanie zakoñczy³o siê op³atkiem w stylulwowskim Towarzystwa i cz³onków „Solidarnoœci” IH PAN. Goœciem honorowym by³ ks. Janusz Pop³awski,duszpasterz lwowiaków w Warszawie (21 grudnia).

Opracowanie: Hanna Szwankowska i Maria Wiœniewska

Komunikat o przyznaniu Nagrody im. Adama Heymowskiegoza lata 1998–1999

Warszawa, 12 marca 1999 r.

Jury Nagrody im. Adama Heymowskiego w sk³adzie: prof. dr hab. Janusz Bieniak, mgr S³awomirGórzyñski (sekretarz), prof. dr hab. Maria Koczerska, prof. dr hab. Stefan K. Kuczyñski (przewodnicz¹cy), prof.dr hab. Andrzej Rachuba, przyzna³o nastêpuj¹ce nagrody za najlepsze prace z zakresu heraldyki i naukpokrewnych, opublikowane i powsta³e w latach 1998–1999:

— Nagrodê w wysokoœci 900 z³ i dyplom dr. hab. Wojciechowi Strzy¿ewskiemu za pracê pt. Treœcisymboliczne herbów miejskich na Œl¹sku, Ziemi Lubuskiej i Pomorzu Zachodnim do koñca XVIII wieku, Wydaw-nictwo Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej im. Tadeusza Kotarbiñskiego w Zielonej Górze, Zielona Góra 1999.

— Nagrodê w wysokoœci 900 z³ i dyplom dr. Sobies³awowi Szybkowskiemu za ksi¹¿kê pt. Ród Cielepa³ów.Studium genealogiczne, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, Gdañsk 1999.

— Nagrodê w wysokoœci 900 z³ i dyplom prof. dr hab. Alicji Szymczakowej za ksi¹¿kê pt. Szlachta sieradzkaw XV wieku. Magnifici et generosi, Wydawnictwo Uniwersytetu £ódzkiego, £ódŸ 1998.

Jury przyzna³o wyró¿nienie w formie dyplomu mgr. Piotrowi Mys³akowskiemu za pracê pt. Materia³ygenealogiczne szlachty parafii Rypin 1675–1808, Studio Wydawnicze Familia, Warszawa 1998.

Sekretarz JuryS³awomir Górzyñski

148 KOMUNIKATY

Page 149: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Errata

Redakcja „Przegl¹du Historycznego” ze zmartwieniem i zak³opotaniem stwierdzi³a, ¿e do recenzji Ema-nuela Halicza (PH z. 4/1999, s. 578–579) wkrad³ sie b³¹d. Na s. 579 w 9. wierszu od góry zamiast: „Czyn tenporównuje Nicieja z obron¹ Czêstochowy przed Szwedami”, powinno byæ: „Czyn ten porównuje siê z obron¹Czêstochowy przed Szwedami”. Redakcja przeprasza Autora i Czytelników.

KOMUNIKATY 149

Page 150: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

CONTENTS

ARTICLES

Juliusz Bardach — Aleksander Gieysztor and the History of the State and Law

The author indicates that the interest disclosed by Aleksander Gieysztor for the history of the state andlaw dated back to his student days, and lasted throughout the entire scientific career. Emphasis is placed on theexpanse of the research interests and activity pursued by Gieysztor, encompassing work on assorted problemsconcerning the history of the mediaeval Polish state and law, depicted against the background of other Europeanstates, as well as efforts made at the reconstruction of the Royal Castle in Warsaw, envisaged as the symbol ofPolish history to be endowed with suitable rank and message. The author recalls that although investigationsinto the history of the state and law embraced a wide range of questions, they comprised only a part, albeitessential, of the rich scientific legacy of Aleksander Gieysztor.

Maria Koczerska — Aleksander Gieysztor and Polish and World History

A discussion of the research conducted by Aleksander Gieysztor within the range of select themes anddomains of historiography (especially mediaeval studies): the ideology of power and the significance ofcoronation insignia and rites, the meaning of outstanding individuals in the historical process (biographies ofCharlemagne, Mieszko I, St. Wojciech, and Boles³aw II the Bold), the beginnings of the formation of the nationaltie, the history of nineteenth– and twentieth–century historiography, the history of universities and towns, andSlav religion and mythology during the pre–Christianisation era. The author draws attention to the considerableparticipation in this research of so–called „long duration” phenomena and the description of assorted motifs inthe history of Poland against the extensive backdrop of the history of Western and Eastern Europe.

Henryk Samsonowicz — Mazovian Studies by Aleksander Gieysztor

The author lists the most important features of research dealing with the history of the titular region,conducted by Aleksander Gieysztor: their wide thematic (the history of the settlement movement, the economy,social and political structures) and chronological range (from the emergence of early mediaeval settlementcommunities to the Late Middle Ages), their interdisciplinary nature, combining research methods characteristicfor history, archaeology, linguistic studies, geography, the natural sciences and ethnology, as well as anexamination of the history of Mazovia within a Polish and European context. The author accentuates the factthat many of the methods and research ascertainments proposed by Gieysztor, at the time of a truly pioneeringnature, are now part of the contemporary canon of historical knowledge.

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI, ZESZ. 1, ISSN 0033–2186

Page 151: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Stefan Krzysztof Kuczyñski — Aleksander Gieysztor and Auxiliary Historical Sciences

The author discusses the research activity and accomplishments of Professor Aleksander Gieysztor inauxiliary historical sciences. Emphasis is placed on the fact that Aleksander Gieysztor always attached greatimportance to such studies and that his work in this domain was pursued throughout the entire period of hisactivity, from the 1930s to the 1990s, including the Nazi occupation, and encompassed archive studies, Latin andRuthenian palaeography, diplomatic, chronology, sphragistics, heraldic, historical genealogy, the history of art,the history of script, mediaeval Latin philology and the editing of sources. Prof. Gieysztor developed all thosebranches and thanks to his efforts some of them were included into the canon of the auxiliary historical studiestaught at Polish universities.

Ryszard Kiersnowski — Reminiscences about Aleksander Gieysztor: „Millennium”

The article considers the activity of Aleksander Gieysztor as the head of the Chief Office for Studies onthe Beginnings of the Polish State — an institution which in 1949–1953 planned, conducted and coordinatedscientific research dealing, on a national sale, with the early mediaeval history of Poland. The author accentuatesespecially the role played by Prof. Gieysztor in the transformation of Polish mediaeval studies from a traditionaldiscipline, based on written sources, into a domain of interdisciplinary investigations, which resorts to archae-ological, linguistic, palaeobotanical and other sources on par with their written counterparts. R. Kiersnowskirecalled the merits of Aleksander Gieysztor as the head of an institution composed of an almost 100–strong staffand collaborators as well as his contribution to the protection of scientific research against intervention on thepart of the communist authorities. The article is based on the author’s reminiscences.

El¿bieta Kowalczyk — Professor Aleksander Gieysztor — a Friend of Archaeology and Archaeologists

The author accentuates the fact that although Professor Aleksander Gieysztor was not a trainedarchaeologist and personally did not conduct excavations, he played an extremely important part in thedevelopment of Polish archaeology from the end of the 1940s to the 1990s. Fulfilling head functions in institutionsdealing with archaeological research (Chief Office for Studies on the Beginnings of the Polish State, Instituteof the History of Material Culture at the Polish Academy of Sciences) and participating in the issuing ofpublications devoted to archaeology Prof. Gieysztor inspired and supervised numerous excavations, and tookpart in discussions on their results. The Professor rendered nearer contact between archaeology and otherhistorical sciences, increasing its role in becoming familiar with history, especially the Early Middle Ages. Thearticle is based on pertinent literature and the author’s reminiscences.

Przemys³aw Mrozowski — Aleksander Gieysztor as an Art Researcher and Expert

The author shows that lifelong interest in the history of art goes back to the university studies ofAleksander Gieysztor. It embraced a wide gamut of problems concerning the history of art and material culturefrom the Early Middle Ages to the end of the eighteenth century, revealed, alongside numerous publications,in participation in the reconstruction and outfitting of the interiors of the Royal Castle in Warsaw. P. Mrozowskiunderlines that Aleksander Gieysztor, predominantly an historian, was concerned mainly with the socialdeterminants of artistic creativity; its aesthetic function tended to remain in the background. The author recallsthat the Professor’s characteristic feature was his capacity of integrating the scientific environment around greatresearch targets and inspiring scientific studies; hence, so many of his ideas were continued in the publicationsof assorted authors.

152 CONTENTS

Page 152: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

MISCELLANEA

Grzegorz Kucharczyk — The Editae saepe Dei Encyclical Letter. From the History of the ReligiousConflict in the Second Reich

While discussing a diplomatic conflict associated with the introduction of anti–Protestant declarationsinto the papal encyclical letter of 1910, the author emphasises that factors escalating this conflict included themajority of the political parties and the Evangelische Bund, while the government retained a conciliatory stand.In the opinion of G. Kucharczyk, this situation, compared with the Kulturkampf, when anti–Catholic campaignswere mainly inspired by the government circles, shows the considerable role played by religious division withinGerman society, as well as the growth of nationalistic tendencies. The author indicates the transference of theGerman–Vatican conflict into German domestic relations, connected with the stance of the Protestant majoritytowards German Catholics and the Polish population in Prussia.

DISCUSSIONS

Marek S³oñ — The Hospital in Mediaeval Poland — Once Again on the Range of the Problem

Krzysztof Bracha — Predicatores altum in ecclesia locum tenent. On the Sermons of Vincent Ferrer andHis Listeners (on the margin of a work by Pawe³ R. Dobrowolski: Wincenty Ferrer. Kaznodzieja ludowypóŸnego œredniowiecza /Vincent Ferrer. Folk Preacher of the Late Middle Ages/, Wydawnictwo Instytutu

Historii PAN, Warszawa 1996, 241 pp.)

REVIEWS

COMUNICATIONS

CONTENTS

CONTENTS 153

Page 153: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

TREή ZESZYTU

Pamiêci Profesora Aleksandra Gieysztora (1916–1999) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1

ROZPRAWY

J. BARDACH — Aleksander Gieysztor a historia pañstwa i prawa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

M. KOCZERSKA — Aleksander Gieysztor jako historyk dziejów Polski i powszechnych . . . . . . . . . . . . . . . 19

H. SAMSONOWICZ — Aleksandra Gieysztora badania nad Mazowszem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41

S. K. KUCZYÑSKI — Aleksander Gieysztor i nauki daj¹ce poznawaæ Ÿród³a historyczne. . . . . . . . . . . . . . . 51

R. KIERSNOWSKI — Wspominaj¹c Aleksandra Gieysztora: w „Millenium”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61

E. KOWALCZYK — Profesor Aleksander Gieysztor — przyjaciel archeologii i archeologów . . . . . . . . . . . 69

P. MROZOWSKI — Aleksander Gieysztor jako badacz i znawca sztuki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77

MISCELLANEA

G. KUCHARCZYK — Encyklika „Editae saepe Dei”. Z dziejów konfliktu religijnego w II Rzeszy. . . . . . . 93

DYSKUSJE

M. S£OÑ — Szpital w Polsce œredniowiecznej — o zakresie problematyki raz jeszcze . . . . . . . . . . . . . . . . 101

K. BRACHA — Predicatores altum in ecclesia locum tenent. Wokó³ kazañ Wincentego Ferrera i jegos³uchaczy (na marginesie pracy Paw³a T. Dobrowolskiego, Wincenty Ferrer. Kaznodzieja ludowypóŸnego œredniowiecza, Wydawnictwo Instytutu Historii PAN, Warszawa 1996, s. 241) . . . . . . . . . . . . 107

RECENZJE

„Bie³aruski Histaryczny Ahljad” (J. Tomaszewski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119

M. J. LESZKA, Uzurpacje w cesarstwie bizantyñskim w okresie od IV do po³owy IX w. (T. Woliñska) . . . 120

W. J. COURTENAY, Parisian scholars in the early fourteenth century. A social portait (K. Boroda) . . . . 124

Page 154: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

M. GOLIÑSKI, Socjotopografia póŸnoœredniowiecznego Wroc³awia (przestrzeñ — podatnicy — rzemios³o)(M. S³oñ) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 126

B. DYBAŒ, Fortece Rzeczypospolitej. Studium z dziejów budowy fortyfikacji sta³ych w pañstwie polsko––litewskim w XVII wieku (A. Wyrobisz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 130

R. BIELECKI, Szwole¿erowie Gwardii (J. Królik) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 132

Dokumenty èeskoslovenské zahranièní politiky [tom I] Od rozpadu Èesko–Slovenska do uznání èeskoslo-venské prozatímní vlády 1939–1940. Pøíloha Zápisy ze zasedání Èeskoslovenského národního výboru1939–1940, Ústav mezinárodních vztahù (J. Tomaszewski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 134

J. KUKLÍK, J. NÌMEÈEK, Hodva versus Beneš. Milan Hodva a slovenská otázka v zahranièním odbojiza druhé svìtové války (J. Tomaszewski). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 136

E. SCHRECKER, Many Are The Crimes. McCarthyism in America (W. Batóg) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 138

M. OTÁHAL, Podíl tvùrèí inteligence na pádu komunismu. Kruh nezávisle inteligence (J. Tomaszewski) 143

KOMUNIKATY. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 145

CONTENTS . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151

156 SPIS TREŒCI

Page 155: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Informacja dla autorów „Przegl¹du Historycznego”

Redakcja zwraca siê do wszystkich autorów z proœb¹ o stosowanie nastêpuj¹cych zasad doty-cz¹cych formy tekstów nadsy³anych do druku w naszym piœmie.

1. Wszystkie teksty nale¿y sk³adaæ w dwu egzemplarzach, przepisanych wed³ug obowi¹zuj¹-cych norm: na stronie po 30 wierszy po oko³o 60 znaków, z marginesem z lewej strony szerokoœci4–5 cm. Poprawki i uzupe³nienia powinny byæ ograniczone do minimum; nie stosujemy ¿adnychpodkreœleñ. Po¿¹dane jest dostarczenie dyskietki w formacie PC lub MAC.

2. Uk³ad pierwszej strony artyku³u i artyku³u recenzyjnego (tj. obszerniejszej, polemicznejrecenzji) powinien wygl¹daæ nastêpuj¹co: z lewej strony u góry imiê i nazwisko autora oraz nazwainstytucji naukowej, z któr¹ autor jest zwi¹zany (w pe³nym brzmieniu), poni¿ej tytu³ na œrodkustrony (na osi). Wszystkie te elementy nale¿y pisaæ pismem tekstowym.

3. W recenzji ponad tekstem nale¿y umieœciæ kolejno: imiê (w formie rozwiniêtej) i nazwiskoautora recenzowanej pracy, jej tytu³ i ewentualnie podtytu³ (wed³ug strony tytu³owej); jeœli recenzjadotyczy pracy zbiorowej, wówczas po tytule nale¿y podaæ imiê i nazwisko redaktora; nastêpnie —w przypadku pracy wielotomowej — liczbê tomów lub czêœci (np. t. I–II) cyframi rzymskimi i dalej:nazwê wydawcy, miejsce i rok wydania, liczbê stron. Imiê i nazwisko autora recenzji — na koñcutekstu z prawej strony wraz z nazw¹ instytucji naukowej jak wy¿ej.

4. Przypisy nastêpuj¹ w maszynopisie po tekœcie zasadniczym, od nowej strony. Numeryprzypisów nale¿y umieszczaæ we frakcji górnej, bez nawiasów lub kropek, w wierszu z wciêciemakapitowym. Odnoœniki do przypisów w tekœcie s¹ umieszczone przed kropk¹ koñcz¹c¹ zdanie(z wyj¹tkiem, gdy koñczy je skrót: w. — wiek lub r. — rok) albo przed przecinkiem wewn¹trz zdania(z wyj¹tkiem, gdy musz¹ byæ umieszczone miêdzy s³owami, których nie przedziela przecinek).

5. W tekstach zasadniczych przyjmujemy ogólnie przyjête skróty (np., itp., m.in., rkps, mps, t.,z., etc.) a tak¿e z regu³y r. (rok) i w. (wiek), inne w miarê potrzeby. Nazwy miesiêcy podajemys³owami (styczeñ, luty itd.).

6. W przypisach stosujemy skróty jak w punkcie 5 oraz skróty przyjête w „Przegl¹dzie Histo-rycznym” i objaœnione w wykazie do³¹czonym do ka¿dego rocznika. Dopuszczalne s¹ tak¿e inneskróty, przyjête w historycznych opracowaniach specjalistycznych, jednak z wyjaœnieniem ich zna-czenia w pierwszym przypadku ich zastosowania. Tytu³y czasopism i serii wydawniczych piszemyw cudzys³owie; po tytule publikacji zamieszczonej w opracowaniu zbiorowym piszemy po przecinku[w:]. Tomy, roczniki, ksiêgi podajemy cyframi rzymskimi, natomiast rok wydania, zeszyty, numeryoraz czêœci periodyków i innych publikacji podajemy cyframi arabskimi.

7. Redakcja prosi o do³¹czenie do artyku³ów streszczeñ (abstraktów) o objêtoœci nie wiêkszejni¿ pó³ strony maszynopisu.

8. Redakcja zastrzega sobie prawo zwracania autorom tekstów opracowanych bez uwzglêd-nienia powy¿szych zasad, z proœb¹ o ich uzupe³nienie i przeredagowanie.

9. Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzania do artyku³ów i recenzji zmian formalnych,wynikaj¹cych z koniecznoœci respektowania zasad edytorskich, kultury jêzyka itp.

Page 156: Przegląd Historyczny, tom XCI, z. 1

Cena 12,00 z³

PRZEGL¥D HISTORYCZNY, TOM XCI 2000, ZESZYT 1

ISSN 0033–2186

Najmniejszy okres prenumeraty: kwarta³. Cena prenumeraty krajowej zajeden zeszyt w 2000 r. wynosi 12,00 z³. Cena prenumeraty ze zleceniem dosta-wy za granicê jest powiêkszona o rzeczywisty koszt wysy³ki.

Wp³aty na prenumeratê na 2000 r. przyjmuj¹:— na terenie kraju — jednostki kolporta¿owe „RUCH” S.A. w³aœciwe dla

miejsca zamieszkania lub siedziby prenumeratora.Dostawa egzemplarzy nastêpuje w uzgodnionysposób,

— na zagranicê — „RUCH” S.A. Oddzia³ Krajowej Dystrybucji Prasy00-958 Warszawa, ul. Towarowa 28, konto PBK S.A.XIII Oddzia³ Warszawa 11101053-16551-2700-1-67.Dostawa odbywa siê poczt¹ zwyk³¹ lub lotnicz¹,w ramach uzgodnieñ op³aconej prenumeraty.

Terminy przyjmowania prenumeraty krajowej i zagranicznejna 2000 r.:

do 5 VI — na III kwarta³do 5 IX — na IV kwarta³

Na terenie kraju wp³at mo¿na dokonywaæ tak¿e w oddzia³ach terenowychfirmy KOLPORTER S.A., w³aœciwych dla miejsca zamieszkania lub siedzibyprenumeratora.

Szczegó³owe informacje — bezp³atna infolinia0 800 137 082

Wszystkie zeszyty „Przegl¹du Historycznego” od zeszytu 1 z 1999 r. mo¿nakupiæ lub zamówiæ w Wydawnictwie DiG:

PL 00-322 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieœcie 62,tel./fax 828 00 96,E-mail: [email protected]; http://www.dig.com.plZamówienia mo¿na dokonaæ w ka¿dej chwili, a¿ do wyczerpania nak³adu

(cena 12,00 z³).

PRZEGL¥D HISTORYCZNY