Plyn Pod Prad nr 27

20
>>> Bezpłatny Magazyn Studencki ISSN 1507-210X Nr 27/grudzień 2007 www.podprad.pl 58 sposobów na zaistnienie Tożsamość kibica Obraz siebie

description

Tutaj tematem przewodnim jest tożsamość. W tym numerze temat tożsamość. Dlatego nie uciekliśmy od biało - czerwonej flagi, numerków w legitymacji studenckiej i paszporcie. Przepytaliśmy panią psycholog o to jak kształtuje się nasza odrębność, a studentów o to co lubią w sobie. Poddaliśmy pod dyskusję kwestię tego czy moje ciało i jego ograniczenia mają radykalny wpływ na to kim jestem i to, czy można wyrwać się poza nie.

Transcript of Plyn Pod Prad nr 27

Page 1: Plyn Pod Prad nr 27

>>> Bezpłatny Magazyn Studencki

issn

150

7-21

0xNr

27/g

rudz

ień 2

007

www.podprad.pl

58 sposobów na zaistnienie

Tożsamość kibicaObraz siebie

Page 2: Plyn Pod Prad nr 27

� |www.podprad.pl

>>> Drodzy Państwo, w kontaktach z innymi słowa to tylko 7% przekazu. Reszta to gesty, mimika i ton głosu. Nikt nie potraktuje Państwa poważnie jeśli nie zastosujecie odpowiedniej techniki autoprezentacji.

>>> Państwa gesty mają być miękkie i płynne, choć zdecydowane. Nie, alkohol w tym zdecydowanie nie pomaga...

>>> Uwaga – teraz proszę wyprostować plecy i w takiej pozycji pozostać już zawsze! Koniec garbienia się przed komputerami i rozwalania po klubo-wych kanapach.

>>> Nigdy nie krzyżujcie Państwo rąk ani nóg, bo wszyscy wezmą Was za mruków. Albo pomyślą, że jesteście nieśmiali, a to już najgorsze, co może być! Dłonie mają być skierowane wnętrzem do góry. To sprawi, że będzie od Was biła pozytywna energia i miłość do ludzi. Studenci skrupulatnie notują. To przecież ważne informacje. Tylko w ostat-nich ławkach – brak zrozumienia. Może zastanawiają się, jaki właściwie to przedmiot? Praktyczne zastosowanie metod autoprezentacji? Wprowadze-nie do socjotechnik?

>>> Kiedy jecie i pijecie również wysyłacie silne sygnały do otoczenia. Absolutnie nie odginajcie Państwo małego palca. To już passe. I przestańcie zostawiać łyżkę w filiżance – takich ludzi odbiera się jako leniwych. Kiedy podnoszą Państwo do ust kubek, proszę robić to jedną ręką. Dwie dłonie na kubku świadczą o niepewności.

>>> Nigdy, przenigdy proszę nie ubierać różu ani fioletu. Nawet na bal przebierańców. Zrezygnujcie też z czerni i jaskrawej bieli, pomarańczu, ło-sosia, pstrokacizn i całej masy innych kolorów. Obniżają Państwa wizerunek poważnych ludzi. I żadnych koszulek z nazwami zespołów albo sloganami w stylu Kobieto, podaj mi piwo.

>>> Kiedy rozmawiają Państwo z kimś ważnym, niech Państwo dokładnie przyglądają się jego oczom, obserwując kolor tęczówki, wielkość źrenicy. Pań-stwa rozmówca pomyśli, że dokładnie Państwo słuchają i przyzna Wam za to dodatkowe punkty.

>>> Należy szukać w towarzystwie ludzi, którzy mają role przywódcze i starać się z nimi zaprzyjaźnić. Dobrze jest przyjąć taką samą pozycję ciała, jak osoba, której chce się spodobać. Nie, to nie jest wyrachowanie. To po prostu życie.

Prowadzący z zadowoleniem składa swoje notatki. Wykład chyba podo-bał się studentom. Może teraz będą umieli lepiej kreować swój wizerunek? Może będą mieli większe szanse na rynku pracy? Tylko ostatnie ławki wy-glądają na znudzone. Widać, że niczego nie wynieśli z zajęć. Prowadzący wzdycha na myśl o tych niewdzięcznych słuchaczach. Z takich to już nic nie będzie... Po wykładzie na pewno pójdą na piwo i zgodnie obśmieją wszystkie metody autoprezentacji... Na pewno nie wyjmą łyżek z filiżanek. Na pewno będą niepoważni i dziecinni. Włos się na głowie jeży na myśl o ich przyszłości... Olga

Dwie ręce Na kuBkuPiątkowe PoPołudnie. wykład. Za oknem wiatr roZbiera drZewa do naga. Pada desZcZ. ale studentów nie obchodZi to, co dZieje się Za oknem. słuchają uważnie. wykład jest dZisiaj ciekawy...

Państwa gesty mają być miękkie

i Płynne, choć zdecydowane.

foto

: K.

M.

Page 3: Plyn Pod Prad nr 27

www.podprad.pl| �

Czy zastanawiałeś się kie-dyś nad tym kim byś był, gdybyś skończył inne liceum, mieszkał na innym osiedlu lub miał innych ro-dziców?

Mnie ostatnio dopadły takie pytania w dziwnym miejscu – na awuefie. Miałam okazję chwilkę pożyć życiem tej uczelni i za-chwycił mnie jej klimat. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, że może jednak wybrałam nie tą uczelnię. Zainspirowana tym przypływem wątpliwości, wyobraziłam sobie jakby to było, gdybym urodziła się w innym kraju, miała więcej kasy albo nie umiałabym tego co umiem. Czy byłabym tą samą osobą, którą jestem? Gdzie koń-czy się moja tożsamość? Czy jest ona zbudowana tylko w oparciu o to co przeżyłam, jak wyglądam, co potrafię? Czy zupełnie o coś innego - kształt mojego serca i duszy? A może jednak w oparciu o Tego kto to serce stworzył...

Spróbowaliśmy w tym nume-rze przybliżyć temat naszej tożsa-mości, dlatego nie uciekliśmy od biało - czerwonej flagi, numerków w legitymacji studenckiej i paszpor-cie. Przepytaliśmy panią psycholog o to jak kształtuje się nasza odręb-ność, a studentów o to co lubią w sobie. Poddaliśmy pod dyskusję kwestię tego czy moje ciało i jego ograniczenia mają radykalny wpływ na to kim jestem i to, czy można wyrwać się poza nie. Do tego do-daliśmy smaczku jak zwykle bardzo niepoważnym teścikiem na lizusa oraz zupełnie odjechanymi rada-mi jak zaistnieć na uczelni. Hmm widać, że jednak nic niewnoszące pytanie - co by było gdyby, jednak coś wniosło...

Kasia Michałowska [email protected]

foto: Natalia Balcer

Urząd, z którego istnienia nie zda-jemy sobie jeszcze sprawy, nadaje nam numer ewidencyjny PESEL - jedenaście cyfr. I od tej chwili nasze życie zaczyna-ją pokrywać coraz gęstsze rzędy cyfe-rek. Z czasem stajemy się numerem dowodu osobistego - trzy litery i sześć cyfr. Dla armii niektórzy z nas zostają numerem książeczki wojskowej - dwie litery, sześć cyfr. Dla naszego banku jesteśmy numerem konta - ponad dwadzieścia cyfr. Numerem telefo-nu dla naszego operatora - dziewięć cyfr. NIP–em dla urzędu skarbowe-go - dziesięć cyfr. Numerem indeksu

dla naszej uczelni. Dla polityków, bez względu na to czy jesteśmy zwykłymi, czy niezwykłymi Polakami, zostajemy procentami przy diagramach obrazu-jących poparcie. Jesteśmy wzrostem, wagą, numerem buta, obwodem w talii. Od najmłodszych lat nasze nauko-we osiągnięcia przelicza się na oceny, w przyszłości nasz sukces zmierzy się w walucie. Nawet naszą inteligencję da się określić liczbą. Chcąc nie chcąc od momentu przyjścia na świat staje-my się częścią jakichś statystyk – liczby urodzin, zachorowalności na choroby wieńcowe albo oglądalności seriali.

Prawdziwa magia liczb. Ostatecznie zostaje po nas imię,

nazwisko i dwie daty na kamiennej pły-cie. Jeśli nam się w życiu poszczęści, to kto wie, może płyta będzie z pięknego marmuru, ozdobiona jakimś zgrabnym epitafium, gdzieś w uroczym zakątku pobliskiego cmentarza. Jakoś bez zna-czenia stanie się to, za kogo się uwa-żaliśmy, co o sobie myśleliśmy. Wszak ludzie nie potrafią czytać w myślach sobie nawzajem. Ludzie widzą liczby. Liczby mówią o nas wszystko. Wszyst-ko i nic.

dominik

26 20 32 24 1 17 20 25 5

jesteśmy wzrostem, wagą, numerem buta, obwodem w talii.

wstę

pnia

kfoto: 123RF LIMITED

od rodziców dostajemy nazwisko. i imię. imię nadane nam po dziadku, po ulubionym piosenkarzu ojca, po ukochanej aktorce naszej matki. nie mamy w tej kwestii nic do powiedzenia, bo, póki co, w ogóle nie mówimy.

Page 4: Plyn Pod Prad nr 27

� |www.podprad.pl

27.05.1999 - Londyn, stadion Wem-bley, Anglia - Polska, el. ME

Miałem wtedy dwanaście lat. To był upalny dzień. Nietypowy dla lon-dyńskiej pogody. Jedyną chwilą wy-tchnienia był chłód, gdy wchodziło się

w cień konstrukcji stadionu. Czeka-łem z moimi rodzicami dwie godziny. Wykończony i popychany przez tłum

pijanych Anglików wszedłem na trybuny ich futbolowej Mekki. Miejsca były niefor-tunnie wybrane - siedziałem

pośród morza dumnych synów Al-bionu. Nie wychylałem się za bardzo ze swoimi sympatiami; sektory polskie były po drugiej stronie…

SeMper fiDeliSAnglicy - weseli, bo napici przed

meczem. Weseli, bo wiedzieli, że grają ze słabeuszem (jak to z naszą reprezentacją było). Ich wesołość została zmącona w jednej chwili. Z tunelu wybiegł zawodnik. Bramkarz. nie angielski.Był to Adaś Matysek.

W jednej chwili dyskusje ustały. Zaczęli gwizdać. Z dolnych sek-torów (a siedziałem wysoko) wi-

moja tożsamość = kibic, a twoja?

foto: Paweł Strykowski - www.strykowski.net

Page 5: Plyn Pod Prad nr 27

SeMper fiDeliSdziałem, jak rzucali w jego bramkę butelkami po piwie, papierkami, po prostu wszystkim, co było pod ręką.

Ale on nic sobie z tego nie ro-bił. Podbiegł do bramki, zaczął się rozgrzewać z trenerem. Jakby nie widział tego, co się dzieje dooko-ła. Jakby miał to kompletnie gdzieś. Może podświadomie czuł, że przyj-dzie mu być skazanym na pożarcie. Jednak był jak skała - niewzruszony

pośród morza dzikiej i bezsensow-nej agresji…

2.09.2001 - Chorzów, stadion Śląski, Polska - Norwegia, el. MŚ

Pogoda zupełnie inna. Lało jak z cebra. Miałem na sobie foliowy ka-pok. Na trybuny wszedłem z ojcem i kuzynem na parę godzin przed me-czem. Tłum z czasem zaczął gęst-nieć. Wraz z tłumem rosła nadzieja w sercach - Może to już dziś, tylko te 90 minut i jesteśmy w finałach.

Wreszcie nadchodzi ta chwila. Wychodzą. My i oni. Wrzawa roś-nie z każdą chwilą. Rośnie wiara… aż wreszcie… radość eksploduje… pierwsza bramka. Długo na nią cze-kaliśmy. Gol do szatni. 1:0 dla nas. Ryk tysięcy gardeł, skandują i proszą o jeszcze…

11.10. 2006 - mój dom, wieczór w dniu meczu Polska - Portugalia

Polacy trenują, przyjeżdża czwar-ta drużyna ostatnich mistrzostw świata - wielka Portugalia. Boski Cri-stiano z kurtuazją mówi do kamer - Szanujemy naszych rywali - tłuma-cząc z portugalskiego - Rozjedzie-my ich tak, że nie zostanie z nich mokra plama. A Leo Benhakker jest prawie pod ścianą… Siadam sobie spokojnie przed telewizorem. Wy-szli na murawę, hymny… No i się zaczyna. Idę sobie zrobić herbatę… sypię jedną łyżkę, drugą, mieszam. Przy okazji się oparzyłem. Wracam. Siadam. A tu patrzę - Błaszczykow-ski biegnie po flance, piłka w pole karne, Lewandowski strzela… Smolarek… ripleja nie zobaczyłem. Dostałem ścierką po głowie, bo herbatę rozlałem.

Teraz się pewnie zapytacie, o co w tym powyżej chodzi. Zgadza się, to są moje wspomnienia…Dlaczego o tym piszę?

Bo czułem na swoich plecach bez-sensowną nienawiść.

Bo czułem dreszcze, złość, żal, ból.

Bo było we mnie radosne kołatanie serca, była ulga, była eksplozja szału.

Bo czułem wrzątek na kolanie.

Bo miałem pasję i nadzieję. Maciej, [email protected]

co to jest tożsamość?Tożsamość jest częścią osobowo-

ści. Jest pewnym poczuciem siebie, swojej odrębności od innych. Dotyczy granic między ja i świat. Jest również historycznym postrzeganiem siebie tzn. tego, że istnieje się w określonym czasie oraz jest poczuciem autorstwa swoich działań i poglądów.

cZy cZłowiek rodZi się Z tożsamością?

Nie. Poczucie odrębności tworzy się w ciągu rozwoju człowieka. Gdy dziecko rodzi się - nie postrzega siebie. Ta granica między nim a światem jest zatarta. W przypadku bardzo małego dziecka mówiąc świat - mówimy głów-nie o jego matce. Dziecko nie odróż-nia, że ono to ono - dziecko, a osoba obok - jest inna, że to jego matka.

kiedy nastęPuje moment PocZucia własnej

tożsamości?Trudno jest dokładnie określić, po-

nieważ tożsamość ciągle się kształtuje. Jednak przyjmuje się, że już w drugim roku życia człowiek ma poczucie własnej odrębności.

cZy istnieje coś takiego jak ZaburZenie

tożsamości?W kategorii klinicznej, nie ma cze-

goś takiego. Gdy człowiekowi wydaje się, że jest kimś innym niż w rzeczywi-stości jest to urojenie, które może być symptomem choroby psychicznej. Natomiast, gdy teoretycznie dorosły człowiek nie może zakończyć okresu ukształtowania swojej osobowości, wówczas pomocą jest psychoterapia. Przyjrzenie się sobie i swoim przeży-ciom. Próba rozumienia siebie.

cZy cZłowiek Posiada cechy wrodZone?

To co możemy nazwać wrodzo-nym jest nasz temperament. Jest jak-by naszym wyposażeniem, z którym przychodzimy na świat. Tempera-ment jest niezmienny, ale zdarza się, że może się zmienić w procesie doj-rzewania lub starzenia.

a na jakie cechy może mieć wPływ?

Na pewno może zmienić cechy osobowości, które są dysfunkcjo-nalne, dające cierpienie psychiczne tzn. cierpienie wynikające z braku satysfakcji, gdy człowiek czuję się niespełniony w swoim życiu. W dłu-goterminowej terapii człowiek może je zmienić.

cZy tożsamość jest Zależna od miejsca,

w którym żyjemy?Tożsamość człowieka zawsze

kształtuje się w relacji ze światem zewnętrznym. Człowiek rozwija się poprzez kontakt z rodzicami, rówieś-nikami, autorytetami. Środowisko, w którym się urodziliśmy ma istotny wpływ na naszą tożsamość. Miejsce pochodzenia decyduje o sposobie naszego myślenia.

cZy tożsamość narodowa jest nam PotrZebna w życiu?

Myślę, że jest to ważne, ponie-waż tożsamość narodowa jest częś-cią tożsamości osobistej. Jest takim kryterium poprzez, które człowiek się definiuje i samookreśla. Pozwala mu wypełnić podstawową potrzebę przynależności. Daje w jakimś stopniu odnalezienie siebie.

w PosZukiwaniu odPowiedZi na Pytanie w jaki sPosób ksZtałtuje się PocZucie nasZej odrębności wybrała się olga kuPicZ.

pOczucie SieBie

www.podprad.pl| �

Magdalena Górska - psycholog

i psychoterapeuta w Ośrodku Psychoterapii i

Rozwoju Osobowości MILA w Gdańsku.

moj

e ja

foto

: O

lga K

upic

z

Page 6: Plyn Pod Prad nr 27

iSTNieNieOpieramy swoją tożsamość

w dużej mierze na naszym ciele – jakiej płci jestem, jaki mam ko-lor skóry, czy jestem wysoki, niski, gruby, chudy, blondyn, czy brunet. Te wszystkie cechy zewnętrzne nie tylko przydają nam pewne etykiety, ale też sprawiają, że czujemy się le-piej lub gorzej sami ze sobą. Usta-nawiają to, kim jestem. Jestem białą, młodą kobietą, która jest na bakier z obowiązującymi standardami roz-miarowymi.

Film dokumentalny Marcina Ko-szałki Istnienie opowiada o krakow-skim aktorze Jerzym Nowaku (Lista Schindlera, Ziemia obiecana, Stawka większa niż życie), który jest świado-my zbliżającej się śmierci (ma już 84

lata) i w związku z tym porządkuje różne sprawy w swoim życiu. Przede wszystkim załatwia formalności zwią-zane z oddaniem swojego ciała na po-trzeby nauki. Okazuje się, że z punk-tu widzenia prawnego, gdy umiera człowiek, to co po nim zostaje, nie jest już człowiekiem. Co więcej nie jest nawet ciałem, ponieważ handel ludzkim ciałem jest zabroniony, więc nie można go też zostawić komuś w spadku. Z punktu widzenia Akademii Medycznej również nie ma mowy o jakimś konkretnym człowieku, czy na-wet ludzkim ciele, lecz o preparacie. Z ust prawnika pada następujące zda-nie: „Z chwilą przemiany Pana ciała w preparat możemy mówić o tym, że przestaje istnieć człowiek”.

A jednak jesteśmy niezwykle przywiązani do naszych ciał i traktu-jemy zwłoki ludzkie jakby nadal były osobami. Mówimy do nich, ubiera-my je w odpowiedni sposób, żegna-my się z nimi. Większość kultur ma bardzo rozwinięte tradycje związane z obchodzeniem się z ciałem zmar-łego. Niewiele osób jest skłonnych zrezygnować z pogrzebu i spokojne-go rozkładania się ciała i zamiast tego oddać je na potrzeby badań (patrz badania OBOP). Zachowujemy się tak, jakby trup nadal był człowie-kiem i jakby mu zależało na tym, co się z nim dzieje. Śmierć otoczyliśmy jednym ze ściślejszych tabu. Nawet używanie słowa trup wydaje się obrazoburcze.

Zatem kim jest człowiek i kim ja jestem? Gdy ciało przestaje funk-cjonować przestaje istnieć człowiek (przynajmniej w tej rzeczywistości). A jednak człowiek i ciało to nie to samo. Ciało jest pewnym potencja-łem, który pozwala zaistnieć czło-wiekowi. W określeniu człowie-ka jego świadomość i dusza mają znacznie większe znaczenie niż ciało. Kiedy myślę kim jestem, to myślę po prostu sobą. Ja to ja. Byłam sobą, gdy miałam siedem lat i na emeryturze nadal będę tą samą mną. Zmieni się moje ciało, poglądy, sytuacja spo-łeczna i wszystko inne, a jednak po-zostanę sobą.

Anita [email protected]

Podobno, co siedem lat całe nasZe ciało ulega PrZemianie, Ponieważ w tym cZasie wsZystkie nasZe komórki obumierają, a na ich miejsce Powstają nowe. jeśli tak, to co siedem lat jestem kimś ZuPełnie innym.

� |www.podprad.pl

foto

: Ist

nien

ie, M

acie

j Tom

asze

k, H

BO P

olsk

a O

TO S

tudi

o Fi

lmow

e

Page 7: Plyn Pod Prad nr 27

Mając osiemnaście lat wyjechała do Stanów. Poznała całkiem nowych ludzi. Przeżyła szok cywilizacyjny. Nowohuckie osiedla nijak się mają do blokowisk na Rhode Island. Zaczęła marzyć o wielkiej przygodzie. Nie chciała wracać do Polski. W Waszyng-tonie widziała napis: Freedom is not free (wolność nie jest darmowa). Czy to oznaczało, że te wszyst-kie lata, które Polska po-święciła na odzyskanie całkowitej niepodległości będą ją zawsze prześla-dowały? Wszyscy w kraju mówili o przeszłości. O zmianach gospodarczo - ekonomicznych. Lustro-wali się i zrzucali winę na siebie nawzajem. Stali w miejscu cza-sem nawet się cofali, ale nigdy nie szli do przodu. Oczywiście w USA też tak było, no prawie tak samo. Tylko, że tam nikt jej nie wmawiał, że jej ma-rzenia są nierealne.

Wróciła, żeby studiować. Nie dostała wizy. Za to też obwinia Pol-skę i jej rząd. Woli nie mieć z tym nic wspólnego. Woli wyjechać i żyć tak jak chce.

Kto jest jej autorytetem? Bono i prof. Bartoszewski. Pierwszy wybór

nie dziwi - międzynarodowa gwiazda, założyciel U2, aktywnie uczestniczą-cy w pomocy innym. Zaangażowany w organizacji non - profit, do której i ona należy (Amnesty International). Ale prof. Bartoszewski? Dlaczego? Bo ona nie należy do pokolenia JPII. Nie lubi jak się ją tak określa. Lubi być postrzegana jako indywidualna

jednostka. Nienawidzi być brana jako ogół. A prof. Bartoszewski potrafi in-dywidualizować. Nie uogólniać swo-ich wniosków i spostrzeżeń na masę. Potrafi przyciągnąć do siebie ludzi, w szczególności młodych. Jest otwarty, bezpośredni, potrafi uczyć. Jednego tylko nie potrafi jej nauczyć i chyba nikt tego nie potrafi. Jak poczuć przy-należność do bieli i czerwieni, orła białego i Mazurka Dąbrowskiego? Bo ona w to nie wierzy.

Ania Kukla

iSTNieNie

>>> Na przekazanie po śmierci swojego ciała na potrzeby nauki zgodziliby się częściej mężczyźni (32%) niż kobiety (25%).

>>> Najbardziej przeciwne są osoby w wieku 60 lub więcej lat – 73% nie zgodziłoby się, podczas gdy w pozostałych grupach wiekowych odsetek ten waha się od 52% do 59%.

>>> Wśród osób z wyższym wykształceniem na oddanie ciała na potrzeby nauki zgodę wyraziłoby 43%, wśród tych z podstawowym – 13%.

>>> W największych miastach poparcie dla takiego pomysłu sięga 34%, natomiast na wsi wynosi 25%.

>>> Najbardziej skłonni do oddania ciała nauce są mieszkańcy Dolnego Śląska (41%), a najmniej wschodniej Polski (21%).

TOżSaMOści…

Podobno, co siedem lat całe nasZe ciało ulega PrZemianie, Ponieważ w tym cZasie wsZystkie nasZe komórki obumierają, a na ich miejsce Powstają nowe. jeśli tak, to co siedem lat jestem kimś ZuPełnie innym.

badanie tns oboP dla hbo Polska

Wchodzę do jej pokoju – zwyczajny raczej, łóżko, telewizor, laptop. Sterty notatek, magazynów, zagranicznych dzienników, książek po angielsku. Na ścianie zdjęcia rodziny, przyjaciół i fla-ga… amerykańska. W jej dowodzie, w rubryce obywatelstwo

wpisano: polskie.

jak Poczuć Przynależność do bieli i czerwieni,

orła białego i mazurka dąbrowskiego?

gran

ice

www.podprad.pl| �

foto

: Ro

bert

Dan

ielu

k w

ww.d

anie

luk.

net

Page 8: Plyn Pod Prad nr 27

� |www.podprad.pl

Wchodząc w cyberprzestrzeń zostawił w realu swoje krzywe zęby, seplenie-nie, skrzekliwy głos i dziurawe buty. [Anōnymos grec. ‘bezimienny’] Nadał sobie nic nieznaczący nick, chciał pozo-

stać anonimowy. Zarejestrował się na forum dyskusyjnym. Zaczął pisać blog, lecz i tu przezornie nie pozostawił żad-nych informacji na temat tego, kim był poza siecią.

[NightRainbow: Człowiek nie musi obawiać się odrzucenia, gdy rozmowa pójdzie w złym kierunku lub gdy palnie gafę. Nie musi się bać, że ktoś go wyśmieje czy najzwyczajniej zignoruje.]

Na początku nie było źle, był przygotowany, że nie od razu zostanie zauważony. Licznik na blogu nabijał odwiedza-

jących, lecz nikt nie komentował jego wypowiedzi. Na forum starał się brać udział w każdej możliwej dyskusji, błyskając inteligencją, wiedzą i talentem retora. [Kamil: Nie ma tam informacji o mnie. Niech się zastanawiają nad treścią, a nie nade mną.]

Przy poruszanych przez niego wątkach odzywały się zarówno głosy poparcia jak i sprzeciwu. Był dumny, że wresz-cie ktoś reaguje na jego opinie. Jednocześnie nie przybywało komentarzy na blogu. Postanowił zatem przy swoim profilu dodać link do bloga.

Pewnego dnia na forum ktoś ze znajomych z realu, który nie krył się ze swoją tożsamością, zacytował jego własną

wypowiedź, z przypisem: „Mój znajomy X powiedział kiedyś ...” Przestraszony rozpoznania skulił się w sobie, mało brakowało, a byłby się przyznał, że to on wypowiedział przywołane słowa. Lecz oparł się pokusie.[Marcin: Blog to pewna forma ekshibicjonizmu. Pisząc w necie coś o sobie, zgadzasz się na to, by cię oceniono.]

Wreszcie pojawiły się opinie i oceny jego osoby. Niektóre, choć nie dotyczyły krzywych zębów, a jego osobowości, raniły go mocniej niż te z realu. Nie udało mu się pozostać anonimowym. Pozostał sobą pod zmienionym imieniem, choć widziano go z innej niż na co dzień strony, bez bagażu jego wyglądu. [Looker: W przypadku dłuższego przebywania w określonym miejscu cyberświata tracimy anonimowość, bo postać, którą tworzymy integruje się z tym środowiskiem.]

Jakub

foto

: Ro

bert

Dan

ielu

k w

ww.d

anie

luk.

net

Page 9: Plyn Pod Prad nr 27

www.podprad.pl| �

Spektakl był pro-jektem edukacyjno – teatralnym. Grupa młodych ludzi ze Strefy Gazy, wspólnie z za-proszonymi gośćmi z USA i Bułgarii, przygotowywała się do spektaklu, przechodząc po drodze szereg szkoleń z zakresu dramy, pantomi-my, happeningu ulicznego. Tematem przedstawienia byliśmy my – Polacy. Nasza tożsamość narodowa została pokazana w serii zabawnych etiud, ukazujących aspekty naszego życia społecznego, naszych standardowych zachowań.

Palestyńczycy zwrócili uwagę na brak kolorystyki i różnorodności, sza-rość i marazm naszej ulicy. W przeci-wieństwie do ich kraju. Ludzie na na-szych ulicach nie rozmawiają ze sobą, nie mówią głośno, nie śpiewają, nie pogwizdują. To, co ich najbardziej za-dziwiło to fakt, że nie łapiemy ze sobą kontaktu wzrokowego. Nie śmiejemy się na głos. Można by sparafrazować znane powiedzenie: pokaż mi swoją ulicę, a powiem ci, z którego kraju jesteś.

W późniejszych rozmowach z mediami zwracali uwagę, że, według ich kryteriów, żyjemy w wolnym, bezpiecznym kraju, w którym można w stroju mima, z wielkim czerwonym nosem i pomalowaną na biało twarzą, chodzić swobodnie, zaczepiać ludzi i być pewnym, że nikt z tego powodu cię nie zastrzeli.

Fascyno-wały ich nasze

światła drogowe. To, że gdy zapalało się zielone światło dla pieszych, to wydawały z siebie za-bawny, charakterystyczny dźwięk. Dlatego za każdym razem, gdy prze-chodzili na zielonym świetle, śpiewali głośno tą pieśń przejścia, budząc po-wszechne, nie zawsze niestety, pozy-tywne zainteresowanie.

Na ich przykładzie można było zobaczyć, że wielu Polaków (bo też nie fair byłoby uogólniać, że wszy-scy) z jakiegoś powodu obawia się po pierwsze – czegoś, co wybija się poza normę. Po drugie – czegoś, co, idąc za punktem pierwszym, zwraca na siebie uwagę, przez co zmusza do określonej reakcji. Do zajęcia jakiegoś stanowiska, a więc zawiera składnik ingerujący w psychikę człowieka. A po trzecie – boją się czegoś, co jest nowe. Ze zderzenia się tych dwóch ostatnich składników wynika, jak bar-dzo jesteśmy podatni na stereotypy.

Zwrócili oni również uwagę na fakt, że nasz kraj pełen jest historii, tradycji. Żyjemy w państwie pomni-ków i tablic pamiątkowych. Rodzi się od razu pytanie – na ile jesteśmy tego świadomi? Na ile nasza tożsamość składa się z tej przeszłości, na ile nas kształtuje? A może w ogóle nie ma na nas wpływu i jest właśnie jedynie martwym pomnikiem bez żadnego znaczenia?

Jakie wyobrażenie o nas mieli Palestyńczycy? Jadąc do Polski, wy-obrażali sobie kraj pokryty lodem i śniegiem, w którym ludzie, ubrani w kożuchy, mieszkają w drewnianych chatkach na zboczach gór. Jeszcze kilka lat temu jedna z gdańskich szkół gościła u siebie w ramach projektu Socrates Belgów, którzy w listach do szkoły przysyłali zapy-tania, czy my – jako naród – posiadamy toalety w domach i czy można u nas zo-baczyć chodzące dziko niedźwiedzie polarne. Jak widać, stereotypy nie są czymś polskim, ale raczej międzynarodo-wym. W równym stopniu dotykają każdego, kto ufa zasłyszanym infor-macjom, bez weryfikacji danych na ten temat. Jeden z reżyserów z USA, który wówczas prowadził warsztaty teatralne, przyjechał do Wybrzeżaka wraz ze swoimi studentami. Okaza-ło się, że Polacy, w odróżnieniu od swoich rówieśników zza granicy, mają spory problem z otwartością ciała, że w nieporównywalnie większy sposób zamykają się na dotyk, zwłaszcza jeśli jest to dotyk miedzy dwoma mężczy-znami. Kolejną cechą charakterystycz-ną okazało się bardzo popularne, w przeciwieństwie do obcokrajowców – narzekanie. Specyfika polskiego na-rzekania jest czymś zastanawiającym, wydaje się, że można by wręcz stwo-

grudniowy wiecZór 2007.

na gdyńskiej scenie teatru wybrZeżak

trwa PrZedstawienie. nic nieZwykłego, gdyby nie to,

że jest o Polakach.

rzyć tabelę alfabetyczną narzekań ty-powych dla określonej narodowości. Polacy mogliby spokojnie wystartować w konkursie na najbardziej absurdalny Słownik Narzekań.

Skąd bierze się smutek na na-szych ulicach, wrogość wobec nie-banalnych zjawisk, ludzi, wydarzeń? Gdzie rodzi się cielesne zamknięcie,

tendencja do doszukiwania się we wszystkim złych stron? Przyczyn można by szukać w historii, zwa-lać na lata komunizmu, opóźnienie ekonomiczne, które nie rysuje ko-lorowych perspektyw finansowych. Władzę, która zawsze kiedyś była lepsza. Szkolnictwo, które oderwa-ne od życia, bez praktycznego przy-gotowania, budzi spore wątpliwości i strach przed wkroczeniem w doro-słe życie. Winnych można by znaleźć wielu. Tylko czy jest w tym sens?

Po co zastanawiać się nad py-taniem: Kto nam to zrobił?. Jeśli już wiem, kim jestem, jaka jest moja toż-samość, to ważniejsza jest odpowiedź na pytanie: Jak mogę zniwelować wyni-kające z tego problemy i rozwinąć idący za tym potencjał?.

alina blandyna, [email protected]

Polacy mogliby sPokojnie wystartować w konkursie na

najbardziej absurdalny słownik narzekań

NaSze ulice TO My

pers

pekt

ywa

foto: Krzysztof Dziwny

Page 10: Plyn Pod Prad nr 27

Może nie dosłownie spadła z nie-ba. Właściwie to z nieba spadł nam mąż pani Heleny, pan Janusz. Zabrał nas z ulicy do swego mieszkania w rozsypującej się kamienicy niedaleko

hotelu Lwów. Byliśmy już wtedy zmęczeni trzygodzinnymi po-szukiwaniami noc-legu. Toż to polska mowa! – ucieszył się, kiedy usłyszał nas niedaleko kate-dry. Przedstawił się nie jako Ukrainiec czy Polak, lecz jako lwowiak. Tu się urodził, tu spędził całe życie. Tu wresz-cie ożenił się z panią Helenką – w połowie

Rosjanką, a w połowie Polką.

We Lwowie mieszka obecnie 735 tys. ludzi, głównie Ukraińców i Rosjan. Do narodowości polskiej przyznaje się około 30 tys. mieszkań-

ców. Ilu jest ludzi takich, jak pan Janusz, trudno powiedzieć. Przed wojną Lwów był trzecim co do wielkości polskim miastem. Wiele ulic dalej nosi polskie nazwy, choć obecnie zapisane są cyrylicą. Znajdziemy tu Plac Mickie-wicza, ulicę Kopernika czy Krakowską. Wciąż działa tu Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, mające swoją siedzibę przy Rynku 17.

Po przybyciu do Lwowa pierw-sze kroki skierowaliśmy właśnie tam. Nie znaleźliśmy wprawdzie noclegu, dowiedzieliśmy się za to, jak dzwonić z ukraińskich automatów telefonicz-nych. Ruszyliśmy więc w miasto. Po Lwowie można poruszać się marsz-rutkami, czyli małymi autobusami, które zatrzymuje się jak autostop. Przy dźwiękach klaksonów busiki niezgrab-nie lawirują między dwudziestoletnimi ładami, czarnymi mercedesami prosto z salonu i tramwajami nie pierwszej młodości. W tramwajach ścisk. Pani w fartuchu woźnej sprzedaje bilety za 50 kopiejek. Na takim bilecie zjeździsz całe miasto. A jest co oglądać.

Lwowiacy są dumni przede wszystkim ze swojej starówki, któ-ra w 1998 roku została wpisana na listę UNESCO. Wojna obeszła się z nią łaskawie. Oryginalne kamienice i świątynie najróżniejszych obrządków przykuwają wzrok. To miasto posiada swój klimat, który wciąż zachwyca kolejne rzesze zwiedzających. „Przed wojną Lwów był jednym z najładniej-szych miast polskich. Było to miasto wesołe. Nie to, że ludzie, ale miasto wesołe. Bardzo kolorowe, bardzo egzotyczne i właśnie przez swój egzo-tyzm, brak szarości warszawskiej (...), to było najbardziej europejskie mia-sto. Wiedeń odbił się na Lwowie. Był to Wiedeń trochę operetkowy. Wie-deń radości życia. Jak niektóre miasta włoskie.” – pisał Aleksander Wat.

Tę radość życia we Lwowie po-znawaliśmy razem z panem Ryszar-dem – prawdziwym oligarchą. Takim ze srebrną papierośnicą i złotą zapal-niczką oraz z telefonem wartym chyba z tysiąc dolarów. Późnym wieczorem,

...PowiedZiała Pani helena.uciesZyliśmy się. jesZcZe chwilę wcZeśniej nie mieliśmy gdZie sPać. Pani helena sPadła nam Z nieba.

30 hrywieN za NOc...

10 |www.podprad.pl

foto: Robert Danieluk www.danieluk.net

foto: dominik

Page 11: Plyn Pod Prad nr 27

wśród świateł neonów i zwisających nad ulicami lamp, przemierzaliśmy Lwów. Pan Rysiu był naszym prze-wodnikiem. Wskazał miejsca, które musimy zobaczyć. To wszystko, to naokoło – to jest polskie – mówił - Moja matka była Polką, ja jestem Ukraińcem, ale moja córka uczy się w polskiej szkole.

Na ulicznym bruku wykluwały się rozmowy. O polityce i politykach, którzy jednakowo, czy to Polska, czy Ukraina, nie mogą się dogadać. O Euro 2012, którego i tak nie będzie. O najlepszej kawie we Lwowie.

Następnego dnia przypadkowo wybrany tramwaj zawiózł nas na cmentarz Łyczakowski, jedną z naj-starszych istniejących do dziś nekro-polii w Europie. Spoczywa tu wielu znanych Polaków: Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Stefan Banach. Na wielu grobach widnieją polskie na-zwiska. Częścią tego cmentarza jest też kwatera Orląt Lwowskich, gdzie znajdują się mogiły uczestników walk o Lwów. Wśród nich pochowany jest najmłodszy kawaler orderu Virtuti

Militari - trzynastoletni Antoś Pertry-kiewicz. Śladów polskich doszukać się można nie tylko na cmentarzu. Ze Lwowa pochodzi wielu znanych Po-laków: Krystyna Feldman, Kazimierz Górski, Zbigniew Herbert, Jacek Ku-roń, Stanisław Lem, Jan Parandowski, Leopold Staff. To miasto oddycha hi-storią. Ma się wrażenie, że czas za-trzymał się przed wojną.

Archaiczne są jednak nie tylko za-bytki. System wodociągów niestety też. Woda z kranów leci tylko dwa razy dziennie – wczesnym rankiem i późnym popołudniem. Wydaje się, że nikomu tutaj to nie przeszkadza. Ani długonogim pięknościom opiętym w bardzo krótkie spódniczki, ani pani Helenie, ani panu Rysiowi. Nikomu. Nawet nam.

***Zdrowy człowiek nie może mieć

rozdwojenia jaźni. A miasto? Czy Lwów może być jeden i ten sam – pol-ski i ukraiński? Albo czy Gdańsk może być jednocześnie niemiecki i polski?

olga i dominik

>>> Będąc we Lwowie warto spróbować zupy ze wszystkiego - solianki. Wygląda niezbyt apetycznie, ale pozory mylą! Świetną przekąską są też gorące pi-rożki z kapustą, ziemniakami lub mięsem, sprzedawane na rogach ulic.

>>> Polecamy też tradycyjną kawę, parzoną w tygielkach w rozgrzanym żwirze. Najlepszą wypić można w Wiremce – małej kawiarni na starówce.

>>> Najpiękniejsza panorama miasta roztacza się z Wieży Ratuszowej. War-to zapuścić się też między kamieniczki – prawie każda klatka schodowa prowadzi na urocze, często zabytkowe podwórka i niewidzialne dla turystów wąskie uliczki.

>>> Lwów, podobnie jak cała Ukraina, słynie z taniego alkoholu i papiero-sów. Trunkami można swobodnie delektować się na ulicy, nie ma tu zakazu picia w miejscach publicznych.

>>> Ceny waluty ukraińskiej są bardzo zróżnicowane. W Gdańsku za 1 hrywnę zapłacimy 0,75 zł, we Lwowie – tylko 0,54 zł! Chętnie przyjmuje się tu też dolary i złotówki, ale uwaga – ceny mogą być wtedy bardzo zawyżone.

>>> Gdzie szukać pamiątek? Tylko na targowiskach! Największy wybór rę-kodzieł, korali, czy starych czasopism i książek znajdziemy na bazarku przy Operze.

>>> Choć we Lwowie trudno o wodę, mieszkańcy miasta zużywają jej dużo. Rano i wieczorem Lwowiacy napełniają wanny wodą – jeśli nie zużyją jej w pozostałych godzinach, po prostu ją wypuszczają.

>>> Ciekawostki

30 hrywieN za NOc...

na w

schó

d

www.podprad.pl| 11

foto: dominik

foto: dominik

Page 12: Plyn Pod Prad nr 27

Pokój nie był za duży tak napraw-dę przypominał małe biuro - sprzęty komputerowe i biurka. Jedyną rzeczą, która czyniła go nietypowym były licz-ne plakaty promujące niepełnospraw-ność jako coś normalnego, a nie kale-ctwo czy przekleństwo.

Tuż przed rozpoczęciem spotka-nia Hubert (vice prezes) wypisuje i zawiesza na drzwiach maksymę dzi-siejszego zebrania:

Najpierw jestem człowiekiem, matką, żoną, naukowcem, przyjacie-lem i tak dalej. To moim zdaniem jest najistotniejsze, aby nie definiować sie-bie jako człowieka niepełnosprawnego na pierwszym miejscu - Ewa Nowicka-Rusek laureatka konkursu - „Człowiek bez barier 2007” - profesor antro-pologii społecznej: wykłada, bada, podróżuje, nie widzi.

atmosferaOd przeczytania tych słów wszyst-

ko się zaczyna. W spotkaniu zarządu brało udział siedem osób (niepełen skład). Przy kawie i ciastkach tema-ty osobiste swobodnie

przenikały do omawianych projek-tów. Pomiędzy planowaniem andrze-jek, sylwestra i kooperacji ze stowa-rzyszeniami z innych krajów, co jakiś czas ktoś wtrącał własną historię czy anegdotę. Pomiędzy licznymi żartami słychać było słowa zachęty i wspar-cia. Krok po kroku przechodzono do omawiania różnych pomysłów kładąc ogromny nacisk na to by we wszystkich wydarzeniach brali udział zarówno studenci niepełnosprawni, jaki i pełnosprawni (uwzględniano to by nie czuli się niczym skrępowani).

PrZy herbacie o stowarZysZeniuO osobistą rozmowę poprosiłam

Martę (III rok kognitywistyka), Beatę (III rok filologii romańskiej) i Renatę (1 rok filologii polskiej). Usiadłyśmy w kółku każda z dziewczyn była uśmiechnięta, nieskrępowana, natu-ralna i popijała herbatę.

Po chwili żartów na temat tego, że najbardziej zestreso-

waną osobą w

tym gronie jestem ja sama zapytałam je o to, jakie są cele i założenie sto-warzyszenia.

Marta - Ad astra ma na celu ak-tywizację osób niepełnosprawnych na studiach. Osób, które zazwyczaj odczuwają lęk przed takim krokiem obawiając się trudności lub nieto-lerancji ze strony normalnych stu-dentów. Ponadto jest pomocna w zaakceptowaniu własnej tożsamości poprzez możliwość rozmowy lub warsztaty. Dodatkowo pomagamy studentom niepełnosprawnym w składaniu czy pisaniu petycji np. o wybudowanie windy. Każdy z nich może przyjść po poradę albo po pro-stu porozmawiać. W stowarzysze-niu są specjalne dyżury. Stara-my się także o wymiany zagra-

niczne w celu zyskania nowych do-świadczeń.

Członkowie stowarzyszenia in-formują również niepełnosprawnych licealistów o tym, że bez problemu mogą podjąć studia, a także o moż-liwości uzyskania stypendium, do-finansowania czy wzięcia udziału w projekcie unijnym.

- Jest także sporo integracji – do-daje Renata - Wspólne wigilie, an-drzejki, sylwester, obozy adaptacyjne, wyjazdy rehabilitacyjne wszystko ot-warte na nas i naszych pełnospraw-nych przyjaciół.

Ważne jest też to by studenci w trakcie studiów nie zapominali o tym, że są niepełnosprawni po to by pro-ces rehabilitacji był realnie procesem. Dzięki stowarzyszeniu mają oni moż-liwość korzystania z basenu lub sali rehabilitacyjnej - uzupełnia Marta.

identyfikacjaPo kolejnym łyku herbaty zapytałam je o ich opinie na temat, dlaczego ludzie pomimo własnej niepeł-nosprawności boją się być

identyfikowani z grupą niepełnosprawnych.

- Ludzie nie wiedzą

raDOść z SieBiew budynku camPusu było już Pusto i sPokojnie. Za oknem Padał desZcZ Ze śniegiem, ale w Pokoju, w którym odbywało się sPotkanie stowarZysZenia studentów niePełnosPrawnych Ad AstrA Panowała PrZyjemna atmos fera. w tle słychać było muZykę. nieśmiało ZaPukałam do drZwi i od samego PocZątku sPotkałam się Z serdecZnym PrZyjęciem.

W siedzibie stowarzyszenia (uczestnicy spotkania: od lewej Ania, Ola, Daria, Krzysiek, Hubert i Ania)

1� |www.podprad.pl

Page 13: Plyn Pod Prad nr 27

o korzyściach płynących z należenia do takiej grupy albo nie chcą identyfiko-wać się ze swoją niepełnosprawnoś-cią. Obawiają się etykietki, bo jeśli nie są niepełnosprawni ruchowo, wtedy nie chcą być kojarzeni z innym niepeł-nosprawnymi, bo takimi się po prostu nie czują. Niepełnosprawni mogą się także bać ogólnie tego, co dzieje się w stowarzyszeniu jak i własnych reak-cji np. tego by swoim zachowaniem nie urazić innych - po chwili zastano-wienia odpowiada Marta

- Ale my mimo wszystko się w tym nie poddajemy! Mamy taką myśl, plan by rozkręcić to jak najdalej - z entuzjazmem przerywa jej Renata

Po chwili milczenia do rozmowy włącza się Beata - To może dziwne, ale nie miałam oporów mówić o tym, że jestem chrześcijanką wśród ludzi niepełnosprawnych, ale wśród ludzi z roku, znajomych nie umiałam mó-wić o tym, że jestem niepełnospraw-na. W Ad astrze znalazłam się dzięki temu, że chciałam skorzystać z reha-bilitacji a podczas jej trwania pozna-łam niesamowitych ludzi. To właśnie przyjaźnie są czymś, co mnie trzyma w stowarzyszeniu. Będąc z tymi ludźmi nie myślę o tym, że jestem niepełnosprawna, co nie zmienia fak-tu, że jest to dla nas rzecz wspólna, która nas jednoczy i to też sprawia, że dobrze się ze sobą czujemy. Gdy weszłam już w relację z tymi ludźmi zaczęłam bez skrępowania mówić o tym, że jestem członkiem takiego właśnie stowarzyszenia.

- A ja - radośnie wtrąca Marta - do końca nie potrafię powiedzieć jak to się stało, że jestem w Ad astrze. Po pewnym czasie dostałam propozycję bycia w zarządzie i pomyślałam, że z racji tego, że jestem bardziej spraw-na mogę pomóc tym, którzy są mniej sprawni. Niektóre osoby są trochę wyobcowane, brak im kontaktu z drugim człowiekiem i po to jest właś-nie to stowarzyszenie by każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

raDOść z SieBiesamoakcePtacjaCała nasza rozmowa staje się

coraz bardziej swobodna i przyja-cielska, dlatego odważyłam się spytać je o coś naprawdę osobistego - o to, w jaki sposób budowały własną tożsamość, poczucie samoakcepta-cji i jak duży wpływ miała na to ich niepełnosprawność. Wtedy nastał moment ciszy. Zaczęła Marta – Ni-gdy nie myślałam o swojej niepełno-sprawności w kategorii kompleksu, a wręcz przeciwnie postrzegałam ją raczej jako błogosławieństwo. Myślę, że wpływ na to miał fakt, iż w trakcie wypadku byłam chrześcijanką. Z roku na rok (minęło już 11 lat) utwierdzam się w przekonaniu, że nie mogłabym funkcjonować bez tej niepełnospraw-ności. Dzięki temu cierpieniu potrafię cieszyć się życiem, czerpać z niego, dystansować się do siebie i świata. Może wpływ na to miała moja rodzi-na, która zawsze mnie akceptowała, wspierała i utwierdzała w tym, iż je-stem taka sama jak oni. Pomocne było także to, że po udarze szybko wróci-łam do sił fizycznych, psychicznych i intelektualnych.

Tuż po tej wypowiedzi spokojnym i opanowanym głosem zaczyna mówić Renata – Proces akceptacji i dowar-tościowania samego siebie jest bardzo długi i ciężki i ciągle we mnie trwa. Od dzieciństwa czułam się gorsza, już w przedszkolu słyszałam: jesteś inna, my się z Tobą nie bawimy. Wtedy zaczęłam zastanawiać się, dlaczego ludzie nie wi-dzą tego, co w środku tylko to, co na zewnątrz. Do dzisiaj mam takie wąt-pliwości. Z nowymi ludźmi, nie czuję się pewnie bojąc się tego, że będą na mnie dziwnie patrzeć. Mam nadzie-ję, że w stowarzyszeniu będę mogła zaakceptować siebie wśród ludzi nie-pełnosprawnych i to będzie dobry początek do tego by móc się czuć w pełni akceptowaną w społeczeństwie. Pomimo licznych zapewnień o sympa-tii wobec mnie, wciąż patrzę na siebie przez pryzmat tego, co słyszałam w

w budynku camPusu było już Pusto i sPokojnie. Za oknem Padał desZcZ Ze śniegiem, ale w Pokoju, w którym odbywało się sPotkanie stowarZysZenia studentów niePełnosPrawnych Ad AstrA Panowała PrZyjemna atmos fera. w tle słychać było muZykę. nieśmiało ZaPukałam do drZwi i od samego PocZątku sPotkałam się Z serdecZnym PrZyjęciem.

dzieciństwie, ale wciąż uczę się pod-chodzić do siebie inaczej i mam na-dzieję, że kiedyś mi się to uda.

Kolejnym moment ciszy, podczas którego dziewczyny pokrzepiająco i ze zrozumieniem uśmiechają się do Renaty.

Moja niepełnosprawność - nieśmia-ło zaczyna Beata - mnie ukształtowała, prawdopodobnie, gdybym była zdrowa to dziś byłabym zupełnie kimś innym. Od dzieciństwa spędzałam czas w sana-toriach i szpitalach z dziećmi z podob-nymi problemami zdrowotnymi. W ich towarzystwie czułam się normalna, bo niczym się od siebie nie różniliśmy, to dało mi dobre podłoże do zaakcepto-wania siebie. W liceum, gdy te kontakty się pourywały zaczął się kryzys mojej samoakceptacji – nikomu nie mówiłam i unikałam tematu o własnej niepełno-sprawności. Zrezygnowałam nawet z pływania, które bardzo lubię, dlatego, że na basenie moja niepełnosprawność była widoczna. Dopiero na studiach w Ad astrze znowu znalazłam swoją grupę odniesienia, ludzi, którzy mnie rozumieją. Powoli się przyzwyczajam i wracam do tej dobrej samoakcepta-cji. Dzięki stowarzyszeniu odnowiłam swoją pasję - znowu pływam.

radośćSiedzą przede mną trzy zdol-

ne, ambitne, atrakcyjne, a przede wszystkim szczęśliwe młode kobiety. Oprócz niepełnosprawności łączy je także niesamowita radość życia, radość pomimo - to jest naprawdę fascynujące. Nie mogąc się powstrzy-mać pytam o to, czym dla nich jest radość życia.

Renata odpowiada niemalże bez zastanowienia z uśmiechem na ustach - To umiejętność cieszenia się każdym dniem niezależnie od tego czy jest się pełnosprawnym czy nie. Tak, to cie-szenie się każdym kolejnym dniem.

Tuż po niej wypowiada się Beata - Bycie sobą. Świadomość, że nie muszę nikogo udawać i mogę być tylko sobą, że jestem akceptowana przez najbliższe mi osoby i nie muszę niczego ukrywać.

Najdłużej na odpowiedzią zasta-nawia się Marta - To trudne pytanie… Dostrzeganie we wszystkim piękna zarówno w tym, co mnie dotyka, otacza i w wydarzeniach, które mnie dotyczą. Radość życia jest wtedy, gdy świadomie otaczam się i dostrzegam to piękno.

Małgosia Mysakowska więcej na www.podprad.pl

foto

: Mał

gosia

Mys

akow

ska

Pełen profesjonalizm w planowaniu zamierzeń (Daria i Ania)

Ola i Hubert wypisujący hasło dzisiejszego spotkania

tuż o

bok

www.podprad.pl| 1�

Page 14: Plyn Pod Prad nr 27

1� |www.podprad.pl

marcin, ii rok zarządzania i marketingu, Politech.

Lubię w sobie umiejętność realizowania swojej pasji – są nią rajdy samochodowe. Jeżdżę fiatem 126p. Startuję w wyści-gach maluchów. W wolnych chwilach ulepszam swój samochód w garażu. Często pomagają mi w tym znajomi.

magda, ii rok Pedagogiki i i rok Psychologii, uniw.

Podoba mi się moja pewność siebie. Łatwo się nie poddaję. Wytyczam sobie określone cele i konsekwentnie je reali-zuję. Poza tym... lubię też swoje stopy.

mateusz, i rok oceanotechniki i okrętownictwa, Politech.

Najbardziej lubię w sobie moją buj-ną fryzurę, proste zęby, dwa metry wzrostu i sylwetkę atlety. Nie lubię tego, że czasem się poddaję.

bartek, iii rok, Prawo, uniw.

Moją elokwencję, inteligencję i bły-skotliwość. Lubię to, że każda moja wypowiedź jest gruntownie prze-myślana, a także to, że jestem pew-ny siebie i nigdy nie odpuszczam.

asia, i rok architektury, Politech.

Lubię to, co lubię. Interesuję się mu-zyką i sztuką. Lubię rozweselać ludzi w niebanalny sposób – na przykład puszczając na ulicy bańki mydlane. Lubię w sobie wszystko, co lubi we mnie Kamil.

kamil, i rok zarządzania i marketingu, Politech.

Dzikość, pasję i to, że nie umiem żyć bez adrenaliny. Ale i tak najlepiej świadczy o mnie to, że moją dziew-czyną jest Asia.

artur, iii rok Prawa, uniw.

Właściwie to lubię w sobie wszystko. Szczególnie skromność. I jeszcze to, że dobrze wychodzę na zdjęciach.

jacek, ii rok budownictwa lądowego, Politech.

Lubię siebie za to, że jeśli postawię sobie jakiś cel, to dążę do niego bar-dzo wytrwale. Od dawna pasjonują mnie tramwaje, w tym roku skoń-czyłem kurs prowadzenia pojazdu i pracuję jako motorniczy.

magdalena, ii rok fizyki technicznej, Politech.

W sobie najbardziej lubię to, że po-trafię się odnaleźć w każdej sytuacji, jestem zabawna i wszyscy mnie lubią. Mam dobrą pamięć i jestem całkiem inteligentna.

janek, ii rok historii, uniw.

Generalnie lubię siebie... Chociaż niestety jestem bardzo leniwy i tego w sobie zdecydowanie nie lubię.

marcin, ii rok dziennikarstwa i i rok Politologii, uniw.

Cóż, to temat - rzeka... Lubię w sobie dystans do siebie. Dzięki niemu potrafię

każdą moją wadę przekuć w atut, bo sam potrafię się z siebie śmiać. Pracuję dorywczo w charakterze kasjera w Ma-kro, więc lubię w sobie też to, że mam dużo pieniędzy, oczywiście dopóki nie zejdę z kasy. Dobrze mi z moimi pasja-mi i związaną z nimi spontanicznością. To ona pozwala mi wydawać jednego dnia całą wypłatę na płyty albo gnać na koncerty do Pragi lub Londynu. Olga i dominik

cO NajBarDziej luBię w SOBie?

foto

: do

min

ik

Page 15: Plyn Pod Prad nr 27

www.podprad.pl| 1�

Spirala BuDOwaNia OBrazu SieBie

obraz negatywny współistnieje z niepokojem, lękiem i różnymi zaburzeniami w przystosowaniu się do rzeczywistości. obraz pozytywny daje pewność siebie,

równowagę emocjonalną, przychylny stosunek do innych, lepsze kontakty z ludźmi, dobre przystosowanie, zadowolenie z życia, a także jest warunkiem sprawnego i efektywnego działania.

Obraz siebie jest względnie stałym zespołem cech. Oznacza to, że można dokonywać w nim zmian. Nie jest to oczywiście łatwe. Zmiany w obrazie siebie, a co za tym

idzie sposoby zachowania i funkcjonowania osoby mogą zajść pod wpływem wejścia w relację z innym człowiekiem, osobą znaczącą, posiadającą autorytet, czy rówieśnikiem.

obra

z sie

bie>>>

Kathy pochodzi z USA i ma sied-mioletnią córkę Doris. Katarzyna pochodzi z Polski i ma siedmioletnią córkę Dorotkę.Kathy zapytała Dorotkę: Czy umiesz skakać przez skakankę?Dorotka zawstydziła się, spuściła głowę i cicho powiedziała: Tro-szeczkę. Katarzyna zapytała Doris: A czy ty umiesz skakać przez skakankę? Doris uśmiechnęła się promiennie i powiedziała: Oczywiście! Ja bardzo dobrze skaczę przez skakankę!

Obie dziewczynki wzięły skakanki i za-częły skakać. Doris bardzo słabo wy-chodziło skakanie, ale śmiała się głośno

za każdym razem, gdy jej się udało.

Dorotka świetnie skakała przez ska-kankę, ale była bardzo skupiona i po-ważna. Nie mogła też oderwać wzro-ku od Doris, która twierdziła, że umie skakać, a przecież wcale nie umiała!

Dorotka pomyślała, że amerykań-skie dzieci są dziwne. Kathy pomyślała, że polskie dzieci są zakompleksione. Katarzyna pomyślała, że amerykań-skie dzieci są narcystyczne.

A Doris nic nie pomyślała, bo była zbyt zajęta świetną zabawą. Anita

Skak

aNka

foto: K. M.

Page 16: Plyn Pod Prad nr 27

1� |www.podprad.pl

Uczciwie stawiając sprawę, powin-nam zaliczyć ubiegły tydzień do katego-rii: szczyt frustracji i porażka, opatrzonej dopiskiem: zapomnieć jak najszybciej. Ale zacznijmy od początku.

Po PierwsZeZaliczenie ze statystyki. A właś-

ciwie niezaliczenie. No właśnie, jak ja mogłam tego nie zaliczyć?! Rozu-miem to najlepiej z całej grupy. Do-brze tłumaczyłam innym. Teraz oni pozaliczali, a ja nie.

Po drugieMatematyka. W tym nie jestem

dobra. Wiem to doskonale. Właściwie wszyscy to już wiedzą, po tym, jak pro-fesor ośmieszył mnie przed pełną salą. Kazał mi rozwiązać zadanie, którego rzecz jasna nie rozwiązałam. Do tego komentował moje żałosne poczynania z pełnym satysfakcji sarkazmem.

Po trZeciePraca. Chciałam dorobić. Kole-

żanka załatwiła mi kontakt do znajo-mej. Miałam pomagać jej przy zwy-

kłych biurowych pracach. Było prawie pewne, że mnie wezmą. Nie wzięli. A od koleżanki dowiedziałam się, że zatrudnili jakiegoś studenta z lepszymi kwalifikacjami. Lepszymi do czego? Obsługiwania kserokopiarki? Przecież miałam tam robić proste rzeczy. Każ-dy by się nadawał!

Po cZwartePrzyjaciółka robi mi wymówki,

że spędzam z nią za mało czasu. Nie spotykamy się ostatnio i ona się za-stanawia czy jeszcze w ogóle o niej pamiętam.

a Po PiąteZnów przytyłam. Wyglądam jak

pulpet! Wcześniej nie miałam figury modelki. Wyglądałam całkiem przy-zwoicie. Ani chuda, ani gruba. W ogóle jestem raczej zwyczajną dziew-czyną. Studentka drugiego roku. Po co ja to wszystko mówię?

Otóż po tym tygodniu, zaliczonym do wiadomej kategorii, przemyślałam sobie kilka rzeczy. Żadna tam wielka filozofia. Po prostu jak mnie tak życie

dobije, to siadam i myślę. No i do-szłam do wniosku, że ja to mam jed-nak szczęście. Bo powiem Wam, że chociaż naprawdę czuję się przybita tym wszystkim, to jest coś, co pozwala mi nie uważać się za najbar-dziej beznadziejną osobę na świecie. Tylko bardzo Was proszę, nie myślcie sobie, że jestem takim szczęściarzem, któremu wszystko w życiu wychodzi a miniony tydzień to pierwsze nieszczę-ście jakie mnie spotkało...

Kiedy na przykład rzuciła mnie miłość mojego życia kiepsko ze mną było. Chyba każdemu przychodzą wtedy myśli: nie jestem atrakcyjna, nikt mnie już nie zechce, coś musi być ze mną nie tak... Owszem, takie myśli były moją pierwszą reakcją. Ale jakiś czas po tym myślę, że jestem całkiem sympatyczna i mogę się komuś spo-dobać. Nie muszę być z kimś żeby czuć się pełnowartościową osobą.

Albo koszykówka. Jeszcze w lice-um była moją pasją. Biegałam na tre-ningi. Byłam w reprezentacji szkoły. Zdobywaliśmy całkiem wysokie miej-

miniony tydzień nie należał do najbardziej udanych w moim życiu... właściwie był jednym z gorszych.

sca. A potem była poważna kontuzja ko-lana. Lekarz całkowicie zabronił mi grać. Czułam jakby runęło całe moje życie...

Na szczęście ani koszykówka, ani facet, ani statystyka nie są całym

moim życiem. Jest nim Ktoś, kto uważa mnie za wartościową osobę nawet, gdy oblewam koło, nie trafiam do kosza lub po prostu zawiodę na całej linii. To właśnie Bóg jest dla mnie takim fundamentem, który nie runie nigdy. Tylko to pozwala mi przetrwać życiowe zawieruchy i mieć nadzieję, że będzie lepiej. Wierzę, że On ko-cha mnie bezwarunkowo, taką jaką mnie stworzył: ze wszystkimi ogra-niczeniami i możliwościami, wadami i zaletami, z nadwaga i bez niej.

I to jest mój klucz do tego, by po minionym tygodniu, zaliczonym do wiadomej kategorii, wciąż móc my-śleć o sobie dobrze.

sly, [email protected]

SzczyT pOrażki

doszłam do wniosku, że ja to mam jednak szczęście.

>>>fo

to:

123R

F LI

MIT

ED

Page 17: Plyn Pod Prad nr 27

www.podprad.pl| 1�

Zaczęło się od tego, że w chwili me-dytacji w WC Pokrętek zaczął czytać artykuł o dobieraniu kolorów ubrań do koloru włosów, oczu i cery. Do tej pory wiedział jedynie, że jest mężem, ojcem, synem, Polakiem i pracowni-kiem. Teraz dowiedział się jeszcze, że jest latem. Pokrętek przyjrzał się kry-tycznie swojej garderobie i doszedł do wniosku, że więcej ma ubrań odpo-wiednich dla zimy niż dla lata. Oznajmił żonie, że musi się pozbyć wszystkich czarnych ubrań i zakupić więcej błę-kitnych. Na szczęście w tym czasie w

telewizji nadawany był program Strong Man z ulubieńcem Pokrętkowej Pu-dzianem, więc właściwie nie zauważy-ła, że mąż coś do niej mówi. W prze-ciwnym razie jego fanaberie mogłyby zakończyć się ostrymi reperkusjami.

Kolejny test dotyczył rozwiązywa-nia konfliktów. Okazało się, że Pokrę-tek jest żółwiem, który woli unikać konfrontacji. Samo życie pokazało, że jest to jak najbardziej prawda o nim. Gdy Pokrętkowa szukała winowajcy, który nie uzupełnił zapasów piwa w lodówce, które ona sama uszczu-pliła dopingując Pudziana, Pokrętek przezornie schował się na balkonie.

Ani niska temperatura, ani do-kuczliwe mewy nie były w sta-

nie popchnąć go w ręce żony. Wrócił do domu dopiero, gdy małżonka poszła do sąsiadów

poprosić, żeby w tej kryzysowej sytuacji poratowali ją chociaż

jedną skrzyneczką piwa.Pokrętek nie wiedział kiedy ani

w jakim nastroju wróci żona. Mękę oczekiwania skrócił sobie kolejnym testem. Tym razem okazało się, że jego totem roślinny to drzewo figo-

we – chroni innych, ciężko pracuje i mocno trzyma się ziemi. Ten opis bardzo przypadł mu do gustu, ale jakoś nie potrafił so-

bie wyobrazić, że wzbudzi szacu-nek kolegów z pracy, gdy oznajmi im, że jest figą.

Kolejne testy wykazały, że Pokrętek w miłości jest jak róża, samochód pro-wadzi jak Szkot, w polityce jest stołem, w pracy bawełną, a zakupy robi w stylu wschodnio - mandżurskim. Wszystko to całkowicie go skołowało. Nie miał pojęcia kim właściwie jest. Na szczęś-cie do domu wróciła Pokrętkowa i po-mogła mu odnaleźć tożsamość, gdy

rzuciła przez zęby - Chodź tu łajzo, albo pożałujesz dnia, w którym się urodziłeś!

Anita, jak zawsze

TeST>>>

codz

ienn

ość

Za wszelką cenę chce się dopasować do określonej grupy. cechuje go służalczość i brak asertywności. nie jest lubiany w swoim otoczeniu. lizus. sprawdź, ile jest w tobie z lizusa.

1. Poznajesz nowych znajomych. Rozmawiacie o zainteresowaniach mu- zycznych a oni krytykują typ muzyki, której akurat ty słuchasz: a. starasz się zmienić temat b. dołączasz się do krytyki c. mówisz im, że są beznadziejni i nie znają się na muzyce2. Profesor zleca ci przygotowanie referatu w bardzo krótkim czasie: a. pytasz: Dlaczego ja? b. pytasz: Ile mam na to czasu? c. o nic nie pytasz - jesteś happy, że profesor w ogóle cię zauważa3. Wstałeś za późno z łóżka, czego konsekwencją było duże spóźnienie się na ćwiczenia: a. z miną niewiniątka wymyślasz jakąś nieprawdopodobną historyjkę, usprawiedliwiając tym samym swoje spóźnienie b. zanim ktokolwiek cię o cokolwiek zapyta, podbiegasz do ćwiczeniowca i przepraszasz go za tak haniebne zachowanie oraz zapewniasz, że prę- dzej popełnisz samobójstwo, niż jeszcze kiedykolwiek się spóźnisz c. jeśli ktoś cię zapyta, to jesteś skłonny przyznać się do tego, dlaczego się spóźniłeś4. Inni mówią o tobie, że: a. masz przemyślane poglądy na wiele spraw i potrafisz ich bronić b. macie dokładnie te same poglądy na każdy temat c. czasem trudno stwierdzić, co tak naprawdę myślisz5. Spotykasz na przystanku autobusowym swoją panią profesor. a. wyrywasz jej siatki z zakupami i odwozisz do domu b. mówisz Dzień dobry i otwierasz ulubioną książkę c. zmieniasz plany i idziesz pieszo6. Podczas bardzo trudnego egzaminu ustnego: a. proponujesz, że do końca roku będziesz pastował profesorowi buty w zamian za trójkę b. starasz się odpowiedzieć na pytania c. mówisz: Ależ po co ja będę mówił o rzeczach, które dla szanownego pana profesora są oczywiste?7. Idąc na imprezę urodzinową: a. kupujesz prezent, kwiaty, przynosisz coś do jedzenia i jakiś alkohol b. nic nie kupujesz, a wchodząc mówisz, że właściwie przyszedłeś pożyczyć notatki, no, ale skoro jest impreza... c. przychodzisz pijany i mówisz, że od rana piłeś za zdrowie jubilata8. Znajomi wpadają na pomysł zorganizowania imprezy w stylu znienawi- dzonych przez ciebie lat 70-tych: a. organizujesz imprezę alternatywną i szeroko ją rozreklamowujesz b. natychmiast biegniesz do lumpeksu w poszukiwaniu odpowiedniego stroju c. proponujesz przedyskutować jeszcze tę sprawę i zapraszasz wszystkich do klubu urządzonego w twoim ulubionym stylu lat 80-tych

Udzieliłeś wszystkich odpowiedzi? To teraz sprawdź, ile punktów otrzymałeś.

gdy zaczęła się jesień, Pokrętek w zasadzie z nudów zaczął analizować siebie przy użyciu testów z prasy kobiecej. droga ku odnalezieniu swojego ja okazała się kręta i nieomal zaprowadziła go na manowce.

>>> lp. a b c 1. 1 0 2 2. 2 1 0 3. 0 2 1 4. 2 0 1 5. 0 1 2 6. 1 2 0 7. 0 2 1 8. 2 0 1

a cO jeśli jeSTeś różą?

Page 18: Plyn Pod Prad nr 27

SpOSOBów, żeBy zaiSTNieć:58

1. Gdy chcesz krzyczeć - krzycz, nawet na wykładzie.2. Śpiewaj arie operowe wchodząc na wykład.3. Idź na imprezę punków ubrany jak skinhead.4. Pociągnij za hamulec bezpieczeństwa w pociągu tylko dlatego, że zapomniałeś zabrać kanapki na drogę.5. Na imprezie pij tylko herbatę.6. Przywieź swoje rzeczy do akademika ciągnikiem pozbawionym tłumika.7. Noś zawsze ubrania na lewej stronie.8. Załóż koło naukowe o dziwnej nazwie.9. Na kolokwium przyjdź na rękach i usiądź na głowie.10. Podrywaj panią z dziekanatu.11. Portierce w akademiku podaruj swój mleczny ząb.12. Przyjdź z mamą na zajęcia.13. Wygłoś referat na temat: Dlaczego nie lubię wygłaszania referatów.14. Wypożycz w bibliotece książkę telefoniczną.15. Zostań mistrzem karaoke.16. Zakop kasztana przed uczelnią i codziennie go podlewaj.17. Wyląduj na dachu wydziału śmigłowcem.18. Zamów pizzę na wykład.19. Zwracaj się do wykładowców po imieniu.20. Uprawiaj w grudniu jogging w kąpielówkach.21. Dojeżdżaj na zajęcia na zderzaku tramwaju.22. Zapytaj wykładowcę czy chce żeby mu odpicować brykę.23. Zaprzyjaźnij się z żoną dziekana.24. Zgłoś się jako wolontariusz do pomocy w szatni.25. Poproś kanara o bilet.26. Jedz tylko watę cukrową.27. Przygotuj się na egzamin.28. Gdy się przedstawiasz, zawsze podawaj wszystkie trzy imiona oraz imię ojca.29. Jedz tylko wędzony boczek.30. Ćwicz balet wodny.31. Czytaj wszystkie ulotki, które są rozdawane na ulicy.32. Chodź na wszystkie wykłady.33. Przynoś na uczelnię kanapki w pudełku w hefalumpy.34. Przynoś wykładowcom kwiaty na imieniny.35. Załóż partię przyjaciół rektora.36. Jeździj po uczelni na różowym dziecinnym rowerku i głośno trąb.37. Za każdym razem, gdy zdasz jakiś egzamin, dawaj o tym ogłoszenie w lokalnej gazecie.38. Zapisz się na kurs haftu i szycia.39. Weź dodatkowy fakultet na Wyższej Szkole Gotowania na Wolnym Ogniu.40. Naucz się węgierskiego.41. Nadaj imiona wszystkim swoim skarpetkom.42. W każdym przypadku odmawiaj używania komputera.43. Ciągle powtarzaj, że w poprzednim wcieleniu byłeś rektorem tej uczelni i za twoich czasów studenci lepiej się uczyli.44. Rzucaj płatki róż przed wykładowcami.45. Nie używaj nielegalnego oprogramowania.46. Zacznij twierdzić, że wszyscy murzyni to rasiści.47. Przywdziewaj żałobę i cichutko szlochaj za każdym razem, gdy nasza reprezentacja przegra mecz.48. Nie bój się przyznawać, że jesteś pierwowzorem postaci Twinky’ego Winky’ego.49. Napisz książkę pt. „700 dobrych usprawiedliwień dlaczego się nie było na wykładzie”.50. Nie ściągaj na egzaminach.51. Mów egzaminatorom, że pewnego dnia role się odwrócą i to ty będziesz ich egzaminował a oni nic nie będą wiedzieli.52. Każdy niezdany egzamin kwituj stwierdzeniem: I’ll be back.53. Nie bój się nowych wyzwań – spróbuj na przykład sam wyprać skarpetki.54. Wymyśl taki temat pracy magisterskiej, którego nawet promotor nie zrozumie.55. Załóż w swoim akademiku Koło Gospodyń Wiejskich.56. Nigdy nie zakładaj butów od pary.57. Urządzaj imprezy z okazji dnia hutnika i rocznicy założenia pierwszej wyższej uczelni w Kabulu.58. Zawsze, ale to absolutnie zawsze, uśmiechaj się.

1� |www.podprad.pl

Page 19: Plyn Pod Prad nr 27

>>>

adres redakcji:ul. Pilotów 19A/480-460 Gdańsk

tel./fax 058 710 82 [email protected]

skład redakcji:redaktor naczelna: Katarzyna Michałowska; zesPół redakcyjny:

Dominik Pietrzak, Olga Witczak, Łukasz Rudziński, Bartłomiej

Serkowski, Natalia Balcer, Marcin Byliński, Sylwia Kotowicz, Iga

Jędrzejczak, Agnieszka Dąbrowska, Mateusz Ihnatowicz, Olga Kupicz, Maciej Badowicz, Alina Jurczyszyn,

Kasia Dziadul, Jakub Kupracz, Marianna Demczuk, Piotr Gasiński;

korekta: Małgorzata Olędzka, Maciej Michałowski.

jeśli chcesz zaangażować się w tworzenie gazety – naPisz:

[email protected]

reklama: Maciej Michałowski, [email protected]

skład i Projekt okładki: Sylwester Gigoń

oddziały w Polsce:Kraków: Renata Matuszczak,

[email protected], 663 224 467; Łódź: Marcin Kołton,

[email protected], 663 224 487; Poznań: Joanna Lisiecka,

[email protected], 663 224 462; Warszawa: Anita Niemczyk,

[email protected], 663 224 480.

Wydawcą Magazynu jest Ruch Aka-demicki Pod Prąd, działający w sześ-ciu głównych miastach akademickich Polski. Skupia on katolickich i prote-stanckich studentów, którzy pragną żyć w przyjaźni z Bogiem i inspiro-wać do tego innych.

suma Punktów od 0 do 4:Ktoś mógłby ci zarzucić, że jesteś okropnym lizusem. Jednak zanim by to zrobił, oczarowałbyś go tak, że z miejsca by cię polubił i nie chciał ci już sprawiać przykrości tego rodzaju uwagami.Rada dla ciebie: zaangażuj się w polityce – z twoim talentem możesz przetrwać kilka ekip rządzących i każdej wcisnąć, że od zawsze tylko z nimi sympatyzowałeś.

suma Punktów od 5 do 11:Czasem jesteś bardzo miły, czasem nazbyt szczery, czasem schlebiasz ludziom, czasem robisz im przytyki. Obyś tylko wiedział co kiedy stosować. Rada dla ciebie: jeśli nie masz wyczucia kiedy jaką postawę najlepiej obrać, to rzucaj monetą. Jak wypadnie orzeł – bądź miły, jak reszka – szczery, jak moneta stanie na sztorc – mów, co naprawdę myślisz.

suma Punktów od 12 do 16:Zawsze i w każdej sytuacji cenisz sobie szczerość. Czasem twoje słowa mogą innych głęboko ranić, ale jest to ryzyko, które jesteś gotów podjąć.Rada dla ciebie: kup sobie wygodne buty do biegania i na wszelki wypadek już teraz zastrzeż swój numer telefonu. Nie licz też raczej na tłumy na twoim pogrzebie (no chyba, że ludzie będą chcieli sprawdzić, czy wieko jest rzeczy-wiście starannie przybite).

Jola otworzyła Annie drzwi i wpuściła ją do przedpokoju. Zaraz przybiegł też Dareczek z radosnym okrzykiem – Ciocia! Ciocia Ania! Zda-je się, że chciał coś dodać, ale rodzice tyle razy tłumaczyli mu, że pytanie: Co mi kupiłaś? jest niegrzeczne, więc tyl-ko mocno przytulił się do cioci. Anna objęła siostrzeńca, zdjęła płaszcz i po-szła za Jolą do kuchni.

Kobiety piły kawę, gdy do domu wrócił Michał – mąż Joli.

- Przywiozłem ci te kulki – zwrócił się do szwagierki. – Od dawna chcia-łem cię zapytać, o co właściwie z nimi chodzi. Czy to taka twoja przepustka do nieba?

Anna uśmiechnęła się i chwilę milczała. – Nie, przepustkę do nieba dostałam za darmo, a kulki to moja

przepustka do lepszej samooceny.Michał miał odmienne podejście

do wiary niż jego szwagierka, więc nie wracał już do kwestii nieba, ale kulki nadal go intrygowały. – Czyli wrzu-casz te czarne kulki do wazonu za każdym razem, gdy zrobisz coś złego, a białe, gdy zrobisz coś dobrego, a potem, gdy patrzysz na wazony i wi-dzisz w nich więcej kulek białych niż czarnych, to czujesz się dobrze sama ze sobą, tak? I myślisz, że w sumie to jesteś dobrym człowiekiem?

Anna znowu się uśmiechnęła i zno-wu zaprzeczyła. – To nie do końca jest tak. Gdybym nie wrzucała tych kulek, to myślałabym, że w moim życiu są tylko złe rzeczy. A teraz, gdy jest mi ciężko w życiu, spoglądam na te moje wazony i staram się koncentrować na

białych kulkach. Ale nie myślę wtedy, że jestem dobra. Myślę raczej o tym, że nie jestem zła. I myślę o tym, że każda sytuacja, która zasłużyła na białą kulkę, to taki dar: mogłam być we właściwym czasie, we właściwym miejscu i mo-głam zrobić coś właściwego. Po prostu znam siebie i wiem, że łatwo mi jest koncentrować się na tym, co jest we mnie złego. Dlatego potrzebuję swo-istych dowodów, które pomagają mi wytrzymać z samą sobą.

- I oczywiście to, że my ci mówi-my, że jesteś dobra i kochana ci nie wystarcza! – powiedziała Jola ze śmie-chem i przytuliła siostrę. Dareczek nic nie rozumiał z całej tej rozmowy, ale wyczuł, że to dobry moment do przytulenia się do cioci i szybko wspiął się na jej kolana. Anita

>>> Bezpłatny Magazyn Studencki is

sn 1

507-

210x

Nr 27

/gru

dzie

ń 200

7www.podprad.pl

58 sposobów na zaistnienie

Tożsamość kibicaObraz siebie

zaist

nien

ie

www.podprad.pl| 1�

odPowiedZi do testu Ze strony 17:

www.podprad.pl

Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄDWszelkie prawa zastrzeżone

Page 20: Plyn Pod Prad nr 27

DNi eraSMuSaW dniach 11-12 grudnia 2007 na Auli Spadochronowej w Szkole Głów-

nej Handlowej odbyła się kolejna już edycja imprezy Dni Erasmusa. Projekt przygotowany przez Erasmus Student Network SGH miał na celu promocję międzynarodowych wymian studenckich.

W czasie Dni Erasmusa studenci dowiedzieli się więcej o korzyściach płyną-cych z wyjazdów na wymiany międzynarodowe. Warunkach umożliwiających wyjazd oraz ofercie krajów i uczelni, na których można studiować w ramach programów Sokrates, PiM oraz, z którymi uczelnia zawarła umowy bilateral-ne. Na uczestników czekało mnóstwo atrakcji: pokazy taneczne, sportowe, wystawy oraz panel dyskusyjny, w którym brali udział obcokrajowcy studiujący obecnie na SGH.

Patronat płyń POD PRĄD