'Młodzież Seraficka' 1/2009

40
MłodzieŜ Seraficka, nr 154

description

Pismo mniejsze

Transcript of 'Młodzież Seraficka' 1/2009

Page 1: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Page 2: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Page 3: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Pokój i Dobro!!

„Słowo napisane — nieszczęście zasiane”, powtarza często główny bohater powieści Grze-gorczyka, ks. Groser. Mimo to odwaŜyliśmy się coś napisać wychodząc z załoŜenia, iŜ na Sądzie Ostatecznym pytanie nie będzie brzmiało: czy nie popełniłeś Ŝadnego błędu, ale dlaczego byłeś bezczyn-ny? Niemniej prosimy o daleko idącą wyrozumia-łość, szczególnie u tych osób, które rozpoznają się na licznie umieszczonych zdjęciach.

Tematyka jak zwykle zróŜnicowana. „MłodzieŜ” oddaje to, czym Ŝyją bracia. Ogród, muzyka, snowboard. Jeden z artykułów jest autor-stwa brata Wojciecha, postulanta, jeden pochodzi od o. Zefiryna. Dwa natomiast świadectwa—od osób świeckich. Serdecznie zapraszamy do lektu-ry!

Redaktorzy, tj. br. Rufin + br. Anicet

Refleksja - W nocy następuje dzień Dlaczego mnisi byli grubasami? „Chcemy, by BoŜy Duch poruszył wszystkich” - O zespole „Delirious?” „Hopa i gleba”, czyli wzloty i upadki na śniegu! Posługi Akolitatu i Lektoratu w seminarium Świadectwo—Wśród Małych Przyjaciół św. Franciszka Wiosna w ogrodzie—Wiosenne przebudzenie O muzyce słów kilka Świadectwo …. .. Bracia Postulanci przedstawiają się…. List otwarty do Franciszka z AsyŜu Bonawentura—„Dobra Przyszłość” Grzegorczyk… czyli kijem w mrowisko Czym jest powołanie? Z Kroniki seminaryjnej

3

4 6

11 14 15 16 17 19 22 27 30 31 34 35 38

Krótki przewodnik po zawartości „MS” nr. 154

„MłodzieŜ Seraficka”„MłodzieŜ Seraficka”„MłodzieŜ Seraficka” WyŜsze Seminarium Duchowne

OO. Bernardynów ul. Bernardyńska 25

34-130 Kalwaria

Zebrzydowska

Kontakt z redakcją: [email protected]

www.ms.ofm.plwww.ms.ofm.plwww.ms.ofm.pl

Page 4: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

W nocy następuje dzień

Od początku stworzenia, jak pisze święty Beda, po dniu następo-wała noc. Grzech Adama oraz nasz osobisty grzech sprawił, Ŝe pozbawili-śmy się światła raju. Obecnie po nocy następuje dzień. Przychodzi dzień, poniewaŜ Zmartwychwstanie spra-wia, Ŝe porzucamy ciemność grzechu; jednym słowem w nocy naszego odej-ścia od Boga rozbłyska światło śycia.

Czytamy w Ewangelii wg św. Mateusza, Ŝe podczas Zmartwych-wstania zadrŜała ziemia. Jak potęŜną moc musiało mieć to wydarzenie by poruszyć fundamenty ziemi? Pomyśl, Ŝe skoro Pan podczas swego Zmar-twychwstania wstrząsa ziemią, o ileŜ bardziej nie będzie w stanie wstrzą-snąć twoim nieraz pokomplikowa-nym Ŝyciem.

Pan mocy niebieskich swym powstaniem łamie ostrze śmierci, roz-świetla jej ciemności. Z nieba zstępuje anioł, by odwalić cięŜki głaz zamyka-jący grób. Ten sam anioł na jedno sło-wo Pana moŜe przyjść takŜe do Cie-bie by odrzucić kamień Twojego grze-

chu. Na jedno słowo Jezusa do grobu Twojego serca wleje się jasność praw-dziwego Ŝycia.

Jak wielkie zamieszanie musia-ło wywołać w piekle Zmartwychwsta-nie Pana. Pozorne zwycięstwo szatana okazało się jego definitywnym koń-cem. Nie tylko piekło stoi w osłupie-niu, ale i na ludzi pada cień przeraŜe-nia, bo oto to , co nie miało nigdy pra-wa się stać, okazało się rzeczywisto-ścią. Jezus stawia na głowie dotych-czasowe postrzeganie świata, zmienia porządek rzeczy jak to pisze św. Se-werian : Grób pochłonął śmierć, a nie umarłego; mieszkanie śmierci stało się przybytkiem Ŝycia; łono ziemi, które przyjęło zmarłego, zwróciło Go Ŝywym.

Gdy anioł odsunął cięŜki głaz usiadł na nim, ale nie dlatego, Ŝe się czymś zmęczył – jest to pewien sym-bol. Kamień moŜe tu oznaczać śmierć, która przygniatała wszystkich, nato-miast siedzący na niej anioł jest sym-bolem poddania się śmierci wszech-mocy Jezusa.

4

Page 5: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Ciekawy jest opis owego anioła z Ewangelii wg św. Mateusza. Anioł ten o wzroku jak błyskawica i szatach białych jak śnieg, wystraszył pilnują-cych grób straŜników. Św. Grzegorz komentując ten fragment stwierdza: Błyskawica budzi lęk, śnieg zaś jasność przyjemną. Bóg jest bo-wiem dla grzeszników straszli-wy, a dobrotliwy dla spra-wiedliwych. Wspomina Ewangelista, Ŝe straŜnicy ze stra-chu stali się jakby umarli. Sparali-Ŝowało ich przeraŜenie, bo brako-wało im ufnej miłości. Stali się jak umarli, bo nie chcieli uwierzyć w prawdę Zmartwychwstania –powie Raban Maur.

Po swym Zmartwychwstaniu Jezus udaje się do Galilei, czyli na bagno pogan, gdzie znajduje się grzech i rozpusta. Jezus tęskni za człowiekiem bez względu na to, w jakich okolicznościach Ŝycia się znajduje. Jezus chce iść do czło-wieka tkwiącego w swoich małych dramatach, ani na chwilę nie myśli o Sobie, o tym co się wydarzyło na Gol-gocie. Zapowiedziane 3 dni, podczas których Jego ciało miało spoczywać w grobie, stają się tak naprawdę tylko niecałymi dwo-ma. Do niecałego piątku dodaj-my sobotę i niecałą połowę nie-dzieli. Nie są to pełne trzy dni; tak właśnie Panu spieszy się do nas, chce wyjść nam naprzeciw.

Jezus pragnie być z Tobą. Pokonał dla Ciebie liczne prze-szkody stawiające tamę miłości.

Dla Pana nie ma rzeczy niemoŜliwej; skruszył nawet śmierć, byśmy mogli z Nim wiecznie Ŝyć. Zamienia noc w dzień, byś juŜ nie musiał błądzić. Od-rzuca cięŜkie kamienie niewiary i zwątpienia. Kruszy samotność, wy-chodzi zawsze naprzeciw twojej sła-bości. Na głazach , które przygniatają

cię do ziemi posadzi anioła byś pamiętał, Ŝe nie ma takiej sfe-ry Ŝycia, która była by poza

Jego zasięgiem.

Jezus śyje ! Alleluja !

br. Rufin

5

Page 6: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

takie dzieła jak: „Komputer św. Domi-nika i inne mądrości niedzielne”, „Król Dawid w kawiarni: mądrości niedzielne”, czy teŜ „Święci przestęp-cy, czyli przedziwne historie Ojców Pustyni”. Jak sam wyjaśnia w pierw-szych słowach wstępu, zapałem do poszukiwania komicznych historii zaraziła go babcia, anglikanka z wy-znania. Wielokrotnie, podczas łuska-nia migdałów, słyszał z jej ust rozma-ite, ale wszystkie prawdziwe komedie dotyczące wyłącznie Kościoła katolic-kiego. Młody Hans, pragnąc doszukać się protestanckiego komizmu, przeje-chał wiele kilometrów, przestudiował niejeden tom Encyklopedii protestanckiej teologii. AŜ w końcu po pięciu latach poszukiwań odnalazł bagatela: „pięć i pół protestanckiej komedii”. Nie zna-czy to wcale, Ŝe tylko tyle komicznych historii zapisało się w minionych wie-kach naszych odłączonych braci. Być moŜe kronikarstwo katolickie było bardziej wyspecjalizowane w drob-nostkowym opisywaniu minionych wydarzeń, natomiast protestancka ambicja do unikania potępianych u katolików przekrętów nie pozwalała na coś takiego. To tylko hipoteza. Za-nder, nie poprze-stając na odgrze-banej z kurzu zdo-byczy, spłodził ową ksiąŜkę za-wierającą prote-stanckie komedie, „ekumenicznie wzbogacone wie-loma katolickimi”.

Dlaczego mnisi byli grubasami?

Niejeden współczesny mnich mógłby się obrazić na określenie jego (nazwijmy to) duŜej ilości konsekro-wanego ciałka, wulgarnym mianem: grubas. Ale faktów historycznych nie da się zamazać. Prawdą jest, Ŝe śre-dniowieczni braciszkowie byli przy kości, a ww. określenie najlepiej od-daje ten stan rzeczy. Nie unikał teŜ go Hans Conrad Zander, który nadał swojej ksiąŜce taki oto tytuł: „Dlaczego mnisi byli grubasami?”.

Komputer św. Dominika

KsiąŜka ta, do której przeczy-tania gorąco zachęcam, zawiera 23 humorystyczne i niezwykle ciekawe historie z Ŝycia Kościoła katolickiego i protestanckiego. Zresztą sam podty-tuł: „Prawdziwe komedie z historii religii” zdradza, Ŝe bynajmniej nie jest to filozoficzna rozprawa. Owa publi-kacja naleŜy do literatury popularno-naukowej, wobec tego lektura jest i przyjemna, i wciągająca. Zander pisze w przezabawny sposób, pełen ironii, nie podchodząc przy tym do spraw religii z przesadnym kpiarstwem.

Autor jest szwajcarskim dzien-nikarzem i pisarzem oraz mistrzem religijnej satyry. Napisał m.in. jeszcze

6

Page 7: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Nie zamierzam w tym miejscu streszczać całej pozycji, pozostawiam to indywidualnej cieka-wości czytelników. Po-krótce przedstawię jed-nak bliŜej jeden roz-dział, dotyczący deli-katnej sfery Ŝycia śre-

dniowiecznych mnichów, mianowicie jedzenia. Sądzę bowiem, Ŝe wielu z nas słyszało o słynnych w średniowie-czu mnisich brzuszkach, ale moŜe nieliczni zagłębiali się w szczegóły, starając się dojść do przyczyny tego fenomenu. Być moŜe niejeden braci-szek po zapoznaniu się z druzgoczą-cymi faktami zdecyduje się na dietę i wizytę na siłowni. Kto wie?!

O beata viscera,….

…. nulla sit vobis mora! (Obyś nigdy nie cierpiał niedostatku, błogosławiony Ŝołądku!) - mawiali ówcześni mnisi. Nasz Autor powołuje się na francuskiego historyka, Michel-’a Rouche, który to wnikliwie studio-wał dostępne dokumenty, zawierające informacje na temat średniowiecznych klasztornych zapasów Ŝywieniowych. Przeliczył ilość kalorii zawartych w spoŜywanych przez ówczesnych mni-chów produktach spoŜywczych, ko-rzystając z tabeli kalorii Barbary Lü-decke. Doszedł tym samym do staty-stycznego wyniku, stwierdzającego, iŜ w X w. w opactwie Saint Germain des Prés zwykły zakonnik dziennie zasilał swoje ciałko w ok. 6882 kalorii (!) [słownie: sześć tysięcy osiemset

osiemdziesiąt dwa]. Porów-nując ten wy-nik z zaleca-nym przez wyŜej wymienioną tabelę kalorii dziennym progiem 2400 kalo-rii, moŜna wpaść w głęboki podziw dla ówczesnych mnichów, zadając jednocześnie retoryczne pytanie: jak byli do tego zdolni? Nigdzie we Fran-cji ilość spoŜywanych kalorii nie spa-dała poniŜej 4700, chociaŜ niemieccy i angielscy braciszkowie bili ich na łeb na szyję. NaleŜy sobie ponadto zdać sprawę z tego, iŜ ww. liczba zaczyna-jąca się od szósteczki, odnosi się do dnia codziennego. Wiadomo, Ŝe świę-ta naleŜy obchodzić bardziej uroczy-ście.

śeby tego było mało inny fran-cuski historyk, Léo Moulin, przedsta-wił dowody, stwierdzające pomyłkę Rouche’a. Była to jednak pomyłka zaniŜająca rzeczywisty stan rzeczy! Rouche kalkulował następująco: przy-kładowo opactwo w Cluny zuŜywało dziennie 470 kg mąki dla 300 mni-chów, co daje ponad 1,5 kg chleba na osobę. Ale sprawy toczyły się nieco inaczej. Nie odkryto jeszcze, tak dziś powszechnego zamiennika chleba, jakim są ziemniaki. Stąd oczywiste wydaje się, Ŝe spoŜycie chleba było duŜo większe. Mało tego, z mąki pro-dukowali nie tylko chleb, lecz takŜe wiele rodzajów słodkich wypieków, jak pierniki, bułeczki, wafle, miodow-niki, a więc kaloryczne bomby.

7

Page 8: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Drób jako ryba

Ciekawa jest teŜ sprawa z mio-dem. DuŜa produkcja świec, uŜywa-nych do oświetlenia, wymagała duŜej ilości wosku. Wosk zaś jest tylko ubocznym produktem pracy pszcze-lego roju. Co z miodem? Z pewnością się nie zmarnował. Ogromne ilości miodu w klasztornym obiegu oznacza duŜo więcej kalorii, niŜ ich liczba wy-nikająca z zaledwie 1,1 grama na mni-cha dziennie (jak to przypisywał im Rouche).

Naszej uwadze nie moŜe umknąć okres postu, w którym stoły (z załoŜenia) były mniej obficie zasta-wione. Zander jest zdania, Ŝe średnio-wiecznej ascezie towarzyszy silna obawa w kwestiach związanych z seksualnością. Oczywistą rzeczą jest, Ŝe ciało umartwione jest mniej podatne na pokusy. Teologo-wie średniowiecz-ni zaliczali do produktów rozpa-lających namiętność do płci przeciwnej: mięso, jajka, ryby, mleko i produkty mleczne. Z tej przyczyny były one przewaŜnie zakazane w okresie postu. Nikomu do głowy nie przyszło, Ŝe słodycze mogą zwodzić do grzechu. JuŜ w Środę Popielcową (w niektórych klasztorach) kaŜdy mnich otrzymywał trzystufuntowy (136,08 kg) worek migdałów, a co-dziennie w okresie postu pośrodku

refektarza stawiano ogromne ciacho. A propos słodyczy... Zander podaje, Ŝe św. Franciszek z AsyŜu leŜąc na łoŜu śmierci wyraził ostatnie Ŝyczenie – wyszeptał: tartarae, czym nazywano słodki migdałowy wypiek. Dostarczy-ła go pani Jakobina z Settesoli, gdyŜ nikt jej nie dorównywał w wypieka-niu tak wspaniałych tartarae. CzyŜ więc słodycze nie łamią postu i nie sprzeciwiają się umartwieniu?!

Od postnej reguły istniały wszakŜe wyjątki, na które zezwalał w swej regule m.in. św. Benedykt i św. Franciszek. I tu zaczynały się pro-blemy, gdyŜ „wyjątki są początkiem wszelkich występków”. Skoro bo-wiem chorym moŜna podawać mięso, dlatego nikt tak naprawdę nie czuł się zdrowy. Ponadto, gdy do klasztoru

przybywali goście, w kwestii uprzej-mości i dobrego wychowania było, aby „ludziom światowym” nie narzucać wyrze-czeń monastycz-

nych – cała wspólnota jadła z gośćmi mięso.

Ciekawe jest to, Ŝe wówczas nie zaliczano drobiu do mięsa, a gru-

powano go razem z rybami. Czytamy przecieŜ w Księdze Rodzaju, iŜ Bóg nie stworzył ptaków razem ze zwie-rzętami czworonoŜnymi, lecz w tym samym dniu, co ryby. I wszystko ja-sne! Dochodziło nawet do tego, Ŝe w opactwie w Cluny serwowano „we wszystkie dni poza środą i piątkiem,

8

Page 9: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

dwa razy mięso, z tym, Ŝe w południe najczęściej wołowina, wieczorem wie-przowina; jako przekąskę serwowano drób, pasztety lub kiełbasy”. A jeśli juŜ o obfitości mowa, warto wspo-mnieć opis przedziwnego wydarze-nia, który zawiera pewna bawarska kronika. OtóŜ pewien mnich uległ nieszczęśliwemu wypadkowi przy stole wielkanocnym, mianowicie zmarł przejadłszy się wielkanocnymi jajami. CóŜ! KaŜdemu mogło się przy-trafić.

Napoje pełne witamin

Nie moŜemy pozostawać wy-łącznie przy sprawie jedzenia, jakby to było najistotniejsze. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, co pija-no do posiłków. W codziennym uŜyciu było wino, uwaŜane w tamtych czasach za lekarstwo. Według skrupulatnych obliczeń statystyczny mnich pił nawet 4 litry wina dziennie, pomimo ogra-niczeń, stawianych przez regułę. Sam św. Tomasz z Akwinu pisze: „Jeśliby ktoś tak bardzo powstrzy-mywał się od spoŜywania wina, Ŝe z tego powodu poniósłby szko-dę na zdrowiu, to nie byłby wolny od winy”. Chyba więc nieliczni po-wstrzymywali się od picia wina. JeŜeli chodzi o piwo, tu nie było ograniczeń. W wiekach średnich, produkcją piwa zain-teresowali się mnisi. Do swej ubogiej, szczególnie w okresach postu, diety po-trzebowali bowiem przyjemnego w smaku, pełnego witamin i składników mineral-nych napoju. Przepisy dotyczące postu nie

obejmowały piwa, więc mogło ono być spoŜywane przez cały rok. W niektórych klasztorach zakonnikom przysługiwało nawet 5 litrów tego napoju dziennie. – czytamy w Wikipedii. Czystej wody nie pijano, gdyŜ uchodziła za szkodli-wą dla zdrowia.

Powstaje pytanie, czy jest jakieś sensowne wytłumaczenie mnisiego obŜarstwa? Tak, dwa aspekty. Po pierwsze ludzie wieków średnich Ŝyli w panicznym strachu przed śmiercią głodową. Zawsze istniało ryzyko wy-stąpienia klęski głodu, dlatego odru-chowo zjadano tyle, ile tylko było moŜliwe. Po drugie klasztory nie były

ogrzewane tak jak dzisiaj. Braciszko-wie nie mogli się wtedy przytulać do cieplutkiego kalory-fera, piec znajdował się tylko w kuchni, a później tylko w nielicznych poko-jach. Natomiast nie-zawodnym źródłem ciepła stała się gru-ba warstwa tłusz-czyku. Wszystko więc staje się jasne

jak słońce, dlaczego istniała tak grote-skowa sytuacja, jak to określił autor słowami: „ideał niepasujący do rze-czywistości i rzeczywistość niepasują-ca do ideału”. Mnisi, nasłuchawszy się ideało-twórczych Ŝyciorysów świętych (przykładowo, św. Mikołaja z Myry, który juŜ jako niemowlę za-chowywał post, nie ssąc w środy i

9

Page 10: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

piątki mleka z piersi matki), zasiadali jednak później do refektarzowej co-dzienności. Ów ideał zaczerpnięty od egipskich ojców pustyni, całkiem nie pasował dla ludzi Ŝyjących w Euro-pie. Z pewnością było wielu ludzi, którzy walczyli bohatersko o cnotę wyrzeczenia, wśród nich ekstrawa-gancki idealista o imieniu św. Bernard z Clairvaux. Do niego odnosi się ha-giograficzny opis: „Za kaŜdym razem kiedy musiał jednak coś spoŜywać wydawało mu się, Ŝe przechodzi tor-tury”.

To, co przedstawiłem, było za-ledwie piątą wodą po kisielu. Aby wgłębić się w zagadnienie, odsyłam do ksiąŜki, w której m.in. moŜna jesz-cze znaleźć historię sporu o czekoladę (w którym głos zabrał papieŜ Pius V), franciszkańskiego ubóstwa oraz problemów Piotra Abelarda, związa-nych z Heloizą i św. Ber-nardem z Clairvaux.

Religijny teatr

Przesłaniem ksiąŜki staje się pragnienie koniecznej reformy w religij-nej sztywności. Zadziwiające jest to, iŜ przedmiotem na-szego humoru stała się prak-tycznie kaŜda dziedzina ludzkiego Ŝycia. Śmiejemy się z policjantów, lekarzy, sportowców…, ale jakie-kolwiek poczucie humoru w religii jest ryzykowne. Pod byle pretekstem

poboŜni Ŝartownisie mogą zostać oskar-Ŝeni o „obrazę religii”, względnie czy-ichś uczuć religijnych. Henri Bergson, francuski filozof, mówił, Ŝe śmiechem chroni się Ŝycie przed odrętwieniem, sztywnością i przymusem. Odnosi się to równieŜ do religii, z której wielu pragnie uczynić ponurą jaskinię – ostoję powagi. Zastanawiające jest to, skąd się bierze dzisiaj tak wiele kpin pod adresem religii?! Zapewne insty-tucje najbardziej skostniałe i najbar-dziej broniące się przed humorem, najwięcej zachęcają do śmiechu.

Erazm z Rotterdamu w ksiąŜce pt. „Pochwała głu-

poty” opisuje sytuację, jaka według jego przypuszczeń ma miejsce w niebie. OtóŜ anio-

łowie spoglądając na to, co dzieje się na ziemi, mówią:

To dopiero teatr!

CzyŜ Ŝycie wiary w sztywnych ramach wszechobecnej powagi ma sens? Bóg przecieŜ nie chce, aby jego wy-znawcy chodzili z ponurymi minami, On teŜ ma poczucie humo-ru. W przeszłości byli

przecieŜ święci, którzy podjęli się ryzykownego procesu zaszczepienia hu-moru do religii (chociaŜby św. Filip Nereusz). Jak na tamte czasy udało się im, obecne naleŜą do nas!

br. Alojzy

10

Page 11: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

„Chcemy, by BoŜy Duch poruszył wszystkich”

O zespole

Muzyka towarzyszy nam prak-tycznie w kaŜdej chwili z całego trudu naszego dnia... Są to dźwięki, które płyną do nas gdzieś z daleka, ledwie słyszalne... Jest to muzyka, która do-ciera do nas poprzez róŜnego rodzaju urządzenia „stałe” i „przenośne”... Słyszymy ją dosłownie wszędzie... RozróŜniamy teŜ wiele rodzajów mu-zyki... Mamy jazz, disco, folk, rock, hard rock oraz wiele innych... KaŜdy styl charakteryzuje coś innego, czy to rytm czy, skład instrumentalny zespołu... Lecz jest jeden, specyficzny odcień z całej gamy „kolorów” muzycznych, a jest nim muzyka Chrześcijańska... Co czyni ją tak niezwykłą??

NajwaŜniejszym czyn-nikiem jest to, Ŝe ta muzyka zmienia serca ludzi, przenosi słuchaczy w inny świat. Świat chwały i uwielbienia NajwyŜ-szego... Takie „właściwości” ma szczególny prąd w tym stylu, czyli tzw. „Muzyka Uwielbienia”. Zespoły grające w takiej charakterystyce wy-stępują najczęściej na róŜnego rodzaju spotkaniach modli-tewno — uwielbieniowych. Przyciągają ogromne ilości osób pragnących odejść od marności świata i unieść się w

„dźwięcznej” modlitwie ku bezkre-som BoŜej chwały. Koncerty tego ty-pu jednoczą wszystkich wyznawców

Chrystusa i protestantów i katolików.

Istnieje pewien zespół, który, mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, jest liderem tej sceny mu-zycznej, liderem uwielbienia....

„Delirious?”, bo tak nazywa się ta grupa, swoje korzenie ma w nie-wielkiej miejscowości Littlehampton w Wielkiej Brytanii. Kilku przyjaciół, których łączyła pasja muzyczna, ze-brało się na potrzeby spotkania mło-dych „Cutting Edge” w ich rodzin-nym mieście. Pierwszy raz grupa za-prezentowała się w 1992 roku pod nazwą „The Cutting Edge Band”. Ich utwory bardzo szybko zdobyły popu-larność. Niedługo po pierwszym wy-stępie piosenki przez nich wykony-

11

Page 12: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

wane stały się popularne nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale równieŜ na ca-łym świecie.

Po kilku zmianach personal-nych muzycy postanowili załoŜyć w pełni profesjonalny zespół i w 1996 zmienili nazwę na „Delirious?”. Od tej chwili zaczęli swoją przygodę ze sceną muzyki chrześcijańskiej juŜ „na powaŜnie”. Tworzyli nowe utwory i koncertowali. Jakiś czas później lider zespołu Marthin Smith i basista John Thatcher przeŜyli bardzo powaŜny wypadek. Z tym wydarzeniem jest związana bardzo ciekawa historia, gdyŜ jak wynika z zeznań świadków tragedii w samochodzie podczas wy-padku były trzy osoby. Jedna z nich to Lider zespołu Martin Smith, druga to basista John Thatcher, a kim była ta trzecia osoba…? Muzycy wierzą bardzo mocno w to, Ŝe to właśnie dzięki Bogu nie utracili Ŝycia i cały zespół całkowicie po-święcił się muzyce chrześcijańskiej.

Grupa załoŜyła nawet wła-sną wytwórnię „Furious records” oraz wydawnictwo „Curious”, przeznaczone do rozsławiania wielkiej miłości Boga do człowie-ka.

Poprzez lata swojej działal-ności zgromadzili wiele nagród muzycznych, zostali docenieni nie tylko przez twórców i słuchaczy muzyki chrześcijańskiej. Ich kunszt i profesjonalizm muzyczny doceni-ły takie sławy jak: Bon Jovi, U2

czy, Brayan Adams...

Debiutancki album grupa wy-dała w 1997 roku. Nosił tytuł „King of Fools”. Łącznie wydali 14 albumów. Najnowszy krąŜek zatytułowany jest „Kingom of Comfort”, wydany wio-sną 2008 roku.

Uświetniali wiele imprez i spo-tkań ewangelizacyjnych i modlitew-nym m.in. Światowe Dni Młodych w Kolonii w 2005 roku. RównieŜ i nasz kraj spotkało to szczęście i zespół za-grał wielki koncert uwilebieniowy, a miało to miejsce w grudniu 2008r. w „Katowickim Spodku”. Było to wiel-kie przeŜycie duchowe. „Wyobraźcie sobie, Ŝe dzisiejszego wieczoru spodek nie ma dachu. Nasze śpiewy uwielbienia wznoszą się ponad miastem i dotykają

12

Page 13: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

serc ludzi...”- mówił Martin Smith pod-czas owego spotkania. Duch wzajem-nej miłości i braterstwa unosił się nad zgromadzonymi na tej modlitwie lu-dziom. O tym niech świadczą wraŜe-nia „fanów” po zakończeniu koncer-tu:

Kornel: „ŚwieŜo wróciłem z kon-certu w Spodku i trzeba przyznać, Ŝe to było coś. Powiem teŜ, Ŝe ich wokalista jest artystą w pełnym tego słowa znaczeniu. Poza tym jakŜe głębokie i pełne mądrości są ich teksty... potrafią z BoŜą pomocą poruszyć tłumy. Coś cudownego. Mało się rodzi takich ludzi...”

Vinnica: „Koncert był dla mnie mega duchowym wydarzeniem, śpiewające mo-dlitwy do nieba które wypły-wały prosto z serca i wpływa-ły na serce... mega duchowe odświeŜenie... niezapomniane przeŜycie..... ja teŜ chce jeszcze raz....i tak juŜ do końca....”

Szymon: „Po prostu niesamowite. Tego, co wczoraj doznałem, nie da się opisać Ŝadnym ludzkim językiem.”

Nigdzie nie spotka-łem negatywnych głosów na temat owego koncertu.

Grupa od 2009 roku zawiesiła swoją działalność artystyczną, pragnąć po-świecić się swoim rodzi-nom i odpocząć.

„Delirious?” jest fenomenem na scenie muzyki CCM. Jak dotąd nie pojawił się Ŝaden zespół mogący do-równać temu, co grupa osiągnęła w muzyce chwaląc NajwyŜszego. „Wierzę, Ŝe Bóg poprowadzi nas przez róŜne okresy naszego Ŝycia...” – mówią członkowie zespołu. Czas ich działalności artystycznej dobiegł koń-ca, a co będzie w przyszłości??? Tego się jeszcze dowiemy...

br. Wojtek

13

Page 14: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

„Hopa i gleba”, czyli wzloty i upadki

na śniegu!

Najpierw kawał sytuacyjny: Tatusiu, ja nie chcę juŜ sanek! - Nic nie mów, tylko ciągnij!

Sezon 2008/09 był nadzwyczaj dobry, jeśli chodzi o warunki narciar-skie, więc nie zabrakło w seminarium amatorów, którzy chcieli zaŜyć białe-go szaleństwa. Nowością w tym sezo-nie był snowboard. NiŜej podpisane-mu przypadł zaszczyt bycia in-struktorem jazdy na desce.

Najpierw mała propagan-da i juŜ u kilku braci pojawiła się chęć spróbowania… niektó-rzy na tym pozostali. Na szczę-ście nie brakło i takich, którzy załapali klimat. Jak wyglądały lekcje? Znaleźć oślą łączkę w Kalwarii nie jest trudno. PosłuŜyła na nią droga od ołtarza polowego wzdłuŜ kruŜganków. Na początku bracia musie-li sobie uświadomić, czym są goofy czy normal. Chodzi o nogę, która jest prowadząca. To znacznie ułatwia jazdę! Ale o tym moŜna więcej przeczytać na Internecie.

Po ustaleniu obo-wiązkowa rozgrzewka: kilka przysiadów, paja-cyków i nadgarstki

(jeden z moich znajomych kiedyś wró-cił z wyciągu z obydwoma dłońmi w gipsie, więc nie ma co Ŝartować). Od-dech odwagi i zapinamy deskę. Potem kilka uwag dotyczących upadków, część teoretyczna, wreszcie praktycz-na, która - nie ukrywam - sprawiła mi duŜo radości. Mogłem sobie przypo-

mnieć własne po-czątki. Gleba za glebą… Rekor-dem był przejazd

ok. 200 m., w któ-rych zawarło się 7 dość ostrych

upadków. Na szczęście kolejne zjaz-dy były znacznie lepsze.

Nadszedł czas na górę UkrzyŜowania. Wpierw trud

ratrakowania. Potem jazda w normalnym kierunku ze starannym ominięciem wzgórka przeznaczone-go do tricków. Ci z

adeptów, którzy pra-gnęli zbyt szybko

osiągnąć tytuł mi-strzowski, przez kilka następnych dni byli zazwyczaj nie do Ŝycia. Na

szczęście obyło się bez ofiar. Zakończyliśmy w całości sezon, za co Bogu niech będą dzięki!

br. Tymon

Niech mnie

ktoś pchnie!!

14

Page 15: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Posługi Akolitatu i Lektoratu w seminarium

Dnia 26 lutego 2009 roku pod-czas Eucharystii sprawowanej pod przewodnictwem Ojca Prowincjała Czesława Gnieckiego oraz wygłoszo-nej okolicznościowej homilii sześciu braci kleryków z czwartego kursu, tj. frs Eliasz, Dariusz, Juliusz, Kornel, Alfred i Tomasz przyjęło posługę ako-lity oraz dwóch braci kleryków z trze-ciego kursu, tj. frs Kalikst i Fabian przyjęło posługę lektora.

A k o l i t a , z g r e c k i e g o „akoluthos” tłumaczymy je jako „towarzyszący, posługujący.” Ako-litat jest etapem przygotowania do święceń diakonatu i prezbiteratu. Najnowszym dokumentem, który stanowi o posłudze akolity jest No-we Ogólne wprowadzenie do Msza-łu Rzymskiego z 2002 roku w Polsce to wprowadzenie ukazało się w 2004 roku.

Akolita jest ustanowiony po to, aby usługiwał przy ołtarzu oraz pomagał kapłanowi i diakonowi. Przede wszystkim ma przygotować ołtarz i naczynia liturgiczne oraz w razie potrzeby rozdawać wiernym Eucharystię, a takŜe jako nadzwy-czajny szafarz zanosić Ją do cho-rych. MoŜe on takŜe przewodniczyć obrzędowi pogrzebu w domu zmar-łego, przewodniczyć róŜnego rodza-ju naboŜeństwom, takim jak RóŜa-niec Gorzkie śale czy Droga Krzy-

Ŝowa. Akolita moŜe równieŜ dokony-wać wystawienia Najświętszego Sa-kramentu, jednakŜe nie moŜe Nim pobłogosławić.

Akolita oprócz wszystkich tych czynności, które ma zaszczyt wyko-nywać, musi takŜe być przede wszystkim człowiekiem głębokiej wiary w Chrystusa Eucharystyczne-go, być związanym z Maryją, Niewia-stą Eucharystii, musi odznaczać się nienagannym, postępowaniem, dla-tego kaŜdy kandydat do akolitatu musi być uznany za godnego otrzy-mania tego urzędu.

br. Dariusz

15

Page 16: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Wśród MMMMałych PPPPrzyja-ciół św. FFFFranciszka

Świadectwo

KaŜdy wie, jak takie świadec-two opiekuna powinno wyglądać. No wiadomo, jak się takie rzeczy pisze. "Przyszłam bo poczułam zew, Ŝeby pomagać ludziom, a szczególnie tym potrzebującym i cierpiącym. Kocham ich wszystkich, daję z siebie wszyst-ko, jestem sumienna, odpowiedzial-na, i dobrze spełniam powierzone mi obowiązki. Daje mi to poczucie …” … i tego typu. I właśnie dlatego tego świadectwa napisać nie mogę.

Przyszłam, bo nigdy nie wi-działam nikogo niepełnosprawnego i ciekawa byłam jak tam jest i w ogóle jak wyglądają takie grupy. Nie daję z siebie wszystkiego, nieraz idę po pro-stu po najmniejszej linii oporu, nie zawsze jestem sumienna, spóźniam się, więc jak tu na mnie liczyć, nie umiem opiekować się niepełnospraw-nymi osobami, czasami się ich boję, a

jestem w tej w s p ól n o-

cie, bo JA SAMA tego potrzebuję. Bo za kaŜdym razem przy wyjściu jedna z osób niepełnosprawnych pyta sie-demset razy „BĘDZIESZ?” i pokazuje ręką Ŝe następnym razem. Bo potrze-buję tej świadomości, Ŝe kurde, jestem tam nie tylko potrzebna, ale momen-tami moŜe nawet niezastąpiona.

Bardzo lubię przychodzić na spotkania, ciągnie mnie tam, jasne, ale niektórzy mnie denerwują, na kogoś się złoszczę, obraŜam, nie mogę pa-trzeć, odsyłam do kogoś innego. Moja obecność teŜ coś wnosi, ale powie-działabym, Ŝe to jest taka terapia „dla mnie”, a nie taka, w której ja komuś niosę pomoc.

N.N.

16

Page 17: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Wiosna w ogrodzieWiosna w ogrodzieWiosna w ogrodzieWiosna w ogrodzie

Wiosenne przebudzenie

Wiosna wprawdzie kaŜe nam jeszcze na siebie czekać, ale rośliny kwitnące zimą są pierwszymi zwia-stunami nadejścia słonecznych, wio-sennych dni. Pierwszą zwiastunką zbliŜającej się wiosny jest oczar z lśniącymi, Ŝółtymi, pomarańczowymi lub czerwonymi kwiatami. Niestety, tej zimy w ogrodzie jest małe opóźnie-nie, gdyŜ silne opady śniegu w lutym, a teraz zalegająca na ziemi gruba war-stwa białego puchu uniemoŜliwia ro-ślinom cebulkowym wychylać się z ziemi. Mamy nadzieję, Ŝe promienie słoneczne szybko roztopią śnieg i za-czniemy obserwować przebudzenie się przyrody do Ŝycia. Oczary jeszcze nas oczarują…

NiemalŜe codziennie spacerując po seminaryjnym ogrodzie, tudzieŜ innych ogrodach odkrywać będzie moŜna małe zmiany: coraz więcej kro-kusów wystawiać będzie przez śnie-gową pokrywę wąskie, fioletowe i Ŝółte i białe główki na światło dzien-ne. Krokusy mają krótki cykl Ŝyciowy. Rozpoczynają go końcem lutego, ale juŜ z końcem kwietnia chowają się w ziemi. Gdy zapewni się im odpowied-nie stanowisko, rokrocznie będą się rozrastać, tworząc piękne, kwitnące łąki. I w naszym ogrodzie jest kilka miejsc, gdzie są posadzone krokusy. Co roku zajmują coraz większą po-wierzchnię, by ukazać swoje piękno i cieszyć swym wyglądem spacerują-

cych obok nich braci.

Luty to czas przycinania drze-wek owocowych w naszym sadzie. Jak juŜ wspomniałem, śnieg opóźnił pracę, ale bracia ogrodnicy, pod czuj-nym okiem br. Oktawiusza zabierają się do przycinania zanadto wyrośnię-tych pędów i formowania drzew. Niestety, zalegający śnieg na iglakach połamał kilka z nich. Dzięki braciom: Oktawiuszowi i Zacheuszowi, którzy ruszyli na pomoc i odśnieŜyli wszyst-kie iglaki znajdujące się w ogrodzie oraz na wirydarzu, udało się uniknąć większych strat.

Gdy zniknie śnieg, w ogrodzie zacznie się robić coraz bardziej kolo-rowo. Marzec jest czasem astrono-micznej wiosny i rośliny cebulkowe, takie jak krokusy, narcyzy, irysy, a nieco później tuli-pany wychylają się z zie-mi i otwierają swoje kwia-ty.

17

Page 18: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Jednak intensywne prace w ogrodzie zaczną się dopiero po znik-nięciu śniegu i znaczniejszym ocieple-niu. Zacznie się grabienie pozostałych jeszcze tu i ówdzie liści, i usuwanie przemarzniętych lub złamanych gałą-zek. Prócz grabi i sekatorów w ruch pójdą teŜ skrzynki do wysiewu. „Szkółka kwiatowa” zostanie umiesz-czona w tradycyjnym miejscu, na przeszklonym holu. Stamtąd rośliny powędrują w swoim czasie do klom-bów i na balkony.

RównieŜ działka o. Wiktoryna, naszego ojca duchownego, na której znajduje się załoŜona przed rokiem winnica, przygotowuje się do przebu-dzenia z zimowego snu. Ojciec du-

chowny starannie dba o „pędy młodej winorośli”, a mamy nadzieję, Ŝe pra-ca, jaką wkłada w pielęgnowanie win-nicy, przyniesie upragniony owoc w postaci pięknych, dorodnych i soczys-tych winnych gron. A moŜe coś jesz-cze….?

Przysłowie chińskie mówi: „chcesz być szczęśliwy przez tydzień – zabij wieprza, przez miesiąc – oŜeń się, przez cały rok – załóŜ ogród”. By-najmniej zajmujemy się ogrodem nie tylko z powodu braku trzody chlew-nej i celibatu. Praca w ogrodzie daje o wiele więcej radości, niŜ by się to mo-gło wydawać.

br. Zacheusz

No, no, muszę pochwalić braci

ogrodników….

18

Page 19: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

O muzyce słów kilka

„Muzyka łagodzi obyczaje” - jak mawia przysłowie. Przekracza granice kultur i religii, MoŜna śmiało stwierdzić, Ŝe uszlachetnia ludzką duszę. Goethe napisał kiedyś: „Gdzie słyszysz śpiew, tam wstąp, tam ludzie dobre serca mają. Źli ludzie – wierzaj mi, ci nigdy nie śpiewają”.

Oczywiście musimy sobie zda-wać sprawę, Ŝe nie kaŜdy rodzaj mu-zyki działa pozytywnie na naszą psy-chikę. Muzyką moŜna leczyć, za jej pomocą moŜna się modlić, ale niewła-ściwa muzyka moŜe nas draŜnić, po-wodować smutek, czy wręcz być przyczyną zaburzeń a nawet opętań. Ma ona w sobie wielką moc. W bazie Guantanamo torturowano więźniów Al- Kaidy przy pomocy teledysków Britney Spears.

Na jej duchowe lub wręcz terapeutyczne działanie zwrócono juŜ uwagę w staroŜytności. Mówią o tym Pitagorejczycy, Platon i Arystoteles. Platon uwaŜał, Ŝe tylko takie instrumenty i taka muzyka są wartościowe, które prowadza do harmonii duszy. Coraz bardziej zaawansowana jest wiedza o pozytywnych właściwościach muzyki. Współcześnie powstała nawet gałąź psychote-rapii - muzykoterapia, pomocna w leczeniu nerwic i depresji. Odpowiednio dobra-na moŜe nas odpręŜać, pobudzać, czy skłaniać do

medytacji. Tu moŜna wtrącić, Ŝe do odpręŜenia doskonale nadaje się mu-zyka klasyczna (np. Palestriny, Bacha, Haendla, Vivaldiego), czy specjalnie do tego skomponowane utwory współczesne.

W 1 Księdze Samuela czytamy o tym, jak Dawid brał harfę i grał kró-lowi Saulowi i w ten sposób go uspo-kajał. Przed Arką Pana przenoszoną na nowe miejsce kazał iść orkiestrom, a sam tańczył tak, iŜ niektórzy mieli go za oszalałego.

Ale zarówno dla ludów pier-wotnych, Greków, Rzymian, ludów Starego Przymierza jak i Chrześcijan jedną z najwaŜniejszych funkcji była ta religijna. Biblia jako pierwszego muzyka przedstawia Jubala, wywo-dzącego się w linii prostej od Kaina. Potem towarzyszy stale we wszyst-

kich czynnościach dnia codzienne-go, w trakcie wypraw wojen-

nych i bitew. Jednak jej najwaŜniejszą funkcją było uświetnianie liturgii świą-tynnej.

Na tej starotestamen-talnej tradycji wyrosła muzyka pierwszych

chrześcijan, potem ewoluująca w chorał gregoriański, by dopie-

ro w wieku XV dać początki polifonii. W tym okresie głównym mecena-

sem tej dziedziny był Kościół. Dopiero z rene-sansem rozpoczyna się

19

Page 20: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

powolny rozwój muzyki świeckiej. Ale, co ciekawe, prawie wszyscy sławni kompozytorzy do początku XX w. płodzą od czasu do czasu ja-kieś większe czy mniejsze dziełka religijne. Prawie niezaleŜnie od wy-znania.

Co prawda, im później pisano utwór, tym forma muzyczna była mniej religijna. Np. Schubert w swojej mszy komponuje „Credo” w rytmie walca (to taki taniec - nie mylić z po-jazdem do równania drogi). Jeśli cho-dzi o muzykę wykonywana podczas liturgii Kościół ukrócił troszeczkę sa-mowole muzyków zabraniając wyko-nywać niektórych utworów, głownie takich, które są zbyt „świeckie” w swojej formie, podczas naboŜeństw.

Np. w czasie So-boru Trydenc-

kiego usta-lono liczbę sekwencj i na cztery, gdyŜ na w s k u t e k r a d o s n e j twórczości kompozyto-

rów ich liczba w obiegu kościelnym wyniosła około 5000.

Najokrutniejszym czasem dla muzyki była druga połowa wieku XX. Z dwóch powodów. Pierwsze - muzy-ka uprawiana przez niektórych arty-stów stała się zupełnie niezjadliwa - słuchania jej ścierpieć mogli jedynie nieliczni, zwący się melomanami (proszę, niech się na mnie nie obraŜa-ją).

Drugie - współczesne rytmy stały się w większości bardzo, bardzo, ale to bardzo proste, przez co zatracił się ten „uwznioślający” charakter mu-zyki. Podobnie z treścią. Przykładów nie brakuje, a cytować zabronił mi Naczelny tego czasopisma. Na szczę-ście są takŜe ambitniejsze teksty i me-lodie. Dobrym przykładem jest tu mu-zyka filmowa, która w niektórych przypadkach jest sztuką wysokiej kla-sy (np. kompozycje E. Morricone, Ki-lara czy Preisnera).

W muzyce moŜna zauwaŜyć nieustanną ewolucję: to, co dziś jest na topie, jutro jest prawie zapomniane. I w kaŜdej epoce ludzie myślą, Ŝe to, co tworzą, jest jedynie nowoczesne. Tak samo myślano w czasach baroku, pi-

sząc róŜne menuety, polonezy, i inne tańce na ówczesne „dyskoteki” - zabawy szlachty, i mieszczan. Chłopi podrygują przy kujawia-kach, oberkach, mazurkach, i in-nych tańcach, uchodzących zresztą

czasami za frywolne. A dziś to kla-syka albo folklor. Za rozpustne zaś

są uwaŜane inne.

20

Page 21: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Muzyka zawsze wyraŜała emo-cje, zarówno te radosne, jak i związa-ne ze smutkiem. Była symbolem toŜ-samości narodowej, religijnej, wolno-ści i swobody wyrazu kaŜdego czło-wieka. Niestety moŜna zauwaŜyć pewną niekorzystną tendencję. Nie chce nam się śpiewać.

Będąc w kościołach na rozma-itych naboŜeństwach zauwaŜam, Ŝe mimo duŜej frekwencji wiernych śpiew idzie słabo, bez zbytniego zaan-gaŜowania uczestników. RóŜne mogą być tego przyczyny. Zarówno chwilo-wa niedyspozycja, wynikająca z tego, Ŝe ktoś się źle czuje, czy doświadczyło go coś wyczerpującego i nie ma siły, jak i zwykłe lenistwo, brak zdolności i niezrozumienie, po co to robimy. Są „mistycy”, którzy tłumaczą się, Ŝe nie śpiewają, bo akurat się modlą, skupia-ją się po przyjęciu komunii czy coś takiego. Tak, jakby śpiew nie miał wielbić Pana, tylko celebransa, czy być solowym utworem wykonywa-nym przez organistę lub scholę.

Dlaczego więc mamy śpiewać na mszy?! I jakie znaczenie ma muzy-ka wykonywana w trakcie Liturgii? Jak przekonać wierzących do śpiewu

na mszy?

PosłuŜę się bardzo prostym przykładem: męŜczyzna zakochany z wzajemnością do szaleństwa będzie śpiewał swojej umiłowanej, będzie śpiewał nawet będąc w samotności, dając w ten sposób wyraz swojej mi-łości.

Albo innym: u zwierząt silniej-sze osobniki głośniej ryczą. Chcą po-kazać, jakie są wspaniałe. A my nie chcemy pokazać Panu, Ŝe coś dla nas znaczy, Ŝe dla Niego chcemy podjąć wysiłek większy, niŜ przysypianie w ławce. Dlaczego w kościele milczy-my? Tutaj właśnie powinniśmy dać w szczególny sposób sygnał, Ŝe nasza wiara i miłość do Pana trwają mocno. Śpiew nasz ma wyraŜać nasze emocje i nasze pełne uczestnictwo w liturgii. Zupełnie inaczej wygląda to na mszach, na które schodzą się osoby chcące się prawdziwie modlić. Nawet niewielka ich liczba potrafi swym śpiewem „zatrząść” murami świąty-ni.

br. Hiacynt

21

Page 22: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Świadectwo

Bardzo się cieszę, Ŝe mogę po-dzielić się moim doświadczeniem spotkania z Bogiem, które wydarzyło się 6 lat temu. A od tego czasu duŜo się wydarzyło.

Urodziłam się i wychowałam na wsi, na Podlasiu w rodzinie wielo-dzietnej. Na początku było nieźle, mając 5 rodzeństwa i wokół sąsiadów w tym samym wieku było wiele oka-zji do wspólnej zabawy i częstego spotykania się. Prawie całe lato spę-dzaliśmy w pobliskiej rzece na pływa-niu, łapaniu raków, łowieniu ryb. Zi-mą takŜe cały wolny czas spędzali-śmy na świeŜym powietrzu, zawsze było duŜo śniegu, lepiliśmy bałwana, jeździliśmy na sankach, na lodzie, zamarznięta rzeka była wymarzona do jazdy na łyŜwach. Ale przyszedł kiedyś dzień, kiedy mój mały beztro-ski, dziecięcy świat zaczął powoli się rozpadać.

Rozpoczęło się od tego, Ŝe mój ojciec został wybrany na sołtysa. Za-czął wychodzić na spotkania i sesje, a po nich chyba dla podtrzymania at-mosfery i znajomości z nowo pozna-nymi kolegami do pobliskiej restaura-cji. Zaczęło się od jednego piwa, i kie-liszka wódki. Później było coraz wię-cej i częściej. Po kilku miesiącach juŜ wychodził codziennie.

My jako małe dzieci, nie bardzo rozumieliśmy co się dzieje, dlaczego mama zaczęła płakać i szukać ojca, robić mu awantury, a on tak dziwnie się zachowywał. Cała rodzina bardzo szybko odczuła skutki choroby alko-

holowej taty, wszystko zaczęło się zmieniać na gorsze. Coraz częstsze awantury, płacz , obwinianie się. Poja-wił się strach przed własnym tatą, rozmyślanie w jakim stanie wróci do domu, co będzie robił, czy będzie nas bił. Były nie przespane noce i zamar-twianie się, gdzie dziś poszedł, co ro-bi, gdzie śpi? W jakimś rowie czy u kolegi. Zimy były jeszcze gorsze, do-datkowy problem czy gdzieś nie za-marzł w rowie, czy go samochód nie potrącił. Na mamę spadły wszystkie obowiązki rodzinne, wychowanie 6 dzieci dbanie o gospodarstwo rolne a później jeszcze pilnowanie słuŜbo-wych obowiązków taty.

Powoli zaprzestaliśmy naszą wspólną rodzinną modlitwę wieczor-ną, którą to zawsze wcześniej prowa-dził tata. Pojawiły się pierwsze zranie-nia, i ciągły lęk. Ja i moje rodzeństwo zaczęliśmy mieć opinię dzieci alkoho-lika, czyli dzieci gorszych od innych. Doświadczaliśmy róŜnych złośliwo-ści, wyśmiewano się z nas. Ci złośliw-si wypytywali gdzie jest ojciec, i co robi. Jakie przykre były chwile kiedy róŜni sąsiedzi jedni z troski, a inni ze złośliwością przychodzili poinformo-wać, Ŝe w jakimś rowie widzieli śpią-cego pijanego sołtysa.

Za kaŜdym razem kaŜde takie słowa były jak nóŜ w moje wraŜliwe serce. Zaczęłam bać się ludzi ich reak-cji, zaczęłam ich unikać i kłamać. Stworzyłam swój własny szczelny świat który ogrodziłam bardzo wiel-kim murem. Postarałam się aby moje serce przestało być czułe i kochające. Wszystkich ludzi traktowałam z

22

Page 23: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

ogromnym dystansem. Odczuwałam wielką pogardę i nienawiść do wszystkich alkoholików a szczególnie do kolegów mego ojca, i to ich skrycie obwiniałam za jego alkoholizm, wy-kradali jego pieniądze. Ale byłam zła na Pana Boga, ile razy przed nim pła-kałam, prosiłam o uzdrowienie taty, zmianę w naszej rodzinie. I nic się nie zmieniało a było coraz gorzej. Wcale nie wierzyłam, Ŝe istnieje. Przez długie lata moje wyobraŜenie Bo-ga zamykało się na myśleniu „moŜe i jest Bóg, ale dla mnie był, gdzieś bardzo daleko, gdzieś w niebie, i wcale nie troszczył się o nas”.

Moja ma-ma pomimo tak wielu obowiąz-ków i trosk, zaw-sze pilnowała aby wszystkie dzieci regularnie co niedziela chodziły na mszę świętą, uczestniczyły w lekcjach religii. Zaw-sze przygotowywaliśmy się na święta i rekolekcje, myślę Ŝe tylko to pozwo-liło nam zachować jakąś normalność. Mając ok. 16 lat w naszej parafii poja-wił się nowy ksiądz i co dziwne za-czął pojawiać się w naszym domu, zawsze był radosny, Ŝartował, miał miłe słowo i dla moich rodziców i dla nas dzieci. PoŜyczał nam swoje ksiąŜ-

ki, dlatego teŜ pewnego dnia pojawia-ła się u nas ksiąŜka biograficzna o historii Ŝycia Ojca Pio. To była moja pierwsza religijna ksiąŜka która prze-czytałam. A najdziwniejsze zostałam zafascynowana osobą Ojca Pio. Oczy-wiście, Ŝe nie we wszystko uwierzy-łam. Pierwszy raz przeczytałam, Ŝe moŜna być w kilku miejscach w tym samym czasie. Bardzo mnie urzekła

posługa tego kapła-na, jego dary, a głównie wiara, i po raz kolejny zapyta-łam dlaczego on tak kocha Boga i do-świadcza Jego mo-cy, a ja nie.

Pierwszy raz zrodziło się w mym sercu pragnienie doświadczenia Bo-Ŝej miłości, głód wiary. Stałam się bardzo małą córką duchową Ojca Pio. Moją drogą kiedyś po śmierci do nieba miały być dobre uczynki. Chodziłam

regularnie co tydzień do Kościoła, co miesiąc do spowiedzi którą traktowa-łam jak pralkę na moje grzechy. Zaw-sze słuchałam księdza, ale to nie zmieniało wcale mojego Ŝycia. W ko-ściele modliłam się tylko do Boga Oj-ca i Maryi. Dziesiątki razy słyszałam, Ŝe Jezus umarł za mnie, Ŝe trzeba Go kochać, ale ja miałam swoją teorię, bo zawsze myślałam a kto Mu kazał umierać za mnie, i po co mam się mo-

23

Page 24: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

dlić do jakiegoś syna skoro mogę od razu do Ojca, który jest waŜniejszy. Duch święty prawie wcale dla mnie nie istniał. Znałam Go tak samo jak Jezusa tylko z nauki religii i czytań niedzielnych.

Mając 23 lata wyjechałam do Berlina. Od razu inny świat. Miałam pracę i pieniądze. Zaczęłam codzien-nie chodzić na zakupy, przez 3 lata wszystkie moje pieniądze przezna-czałam na zakupy. Musiałam co-dziennie załoŜyć inne ubranie. W weekendy z nowo poznanymi kole-Ŝankami chodziłam do najróŜniej-szych dyskotek. Które często były argumentem aby nie pójść na mszę niedzielną. Wtedy po raz drugi Pan Bóg zdradził trochę tajemnicy o sobie.

Przez rok mieszkałam z dziew-czynami, które naleŜały do grupy Od-nowy w Duchu Świętym w Berlinie, i to one często siadały wieczorami i opowiadały niesamowite historie, mówiły o miłości do Boga, o modli-twie wstawienniczej, bardzo duŜo o Duchu Świętym, o tym jak się Go do-świadcza. Opowiadały o spoczynku w Duchu Świętym. Mój umysł nie potrafił tego wszystkiego ogarnąć. Nie do końca im wierzyłam, ale głód takiej wiary wzrósł. Ale nic nie zrobi-łam aby chodzić z nimi na spotkania modlitewne.

Kolejne lata mego Ŝycia wypeł-niłam pracą, podróŜami, zakupami, później dorzuciłam sobie fitness klub, kino, galerie, muzea. JuŜ nie chodziłam tak regularnie do kościoła, nie miałam czasu. Na skutki nie mu-

siałam długo czekać, zaczęły w mojej głowie pojawiać się myśli o bezsensie mego Ŝycia, wpadłam w depresję, uŜalałam się nad swoim losem. Poja-wiły się myśli samobójcze. W 30 uro-dziny powiedziałam Bogu dość, niech coś zmieni w moim Ŝyciu, bo ja mam dość i nie mam Ŝadnego pomy-słu na dalsze Ŝycie.

Odpowiedź była prawie na-tychmiastowa bo po miesiącu usłysza-łam ogłoszenie, Ŝe w naszej Polskiej Misji Katolickiej będą organizowane trzydniowe rekolekcje o nazwie Kurs Filipa, słyszałam o nich juŜ doŜo wcześniej, ale nie wyobraŜałam sobie Ŝe mogłabym na nie pójść i siedzieć w jednym miejscu 3 dni. Szłam tylko z jednym pragnieniem, aby odnaleźć cel swego Ŝycia.

Jakie było moje zdziwienie, kie-dy weszłam i zobaczyłam, Ŝe będą je głosić świeccy a było ich moŜe pięciu i jeden tylko ksiądz. Jaka była to dla mnie niespodzianka kiedy wkrótce okazało się Ŝe kaŜdy z nich staje jako świadek BoŜej miłości, której sam do-świadczył, i chce nią podzielić się z innymi. Ja sama nie musiałam długo czekać, aby jej doświadczyć. Usłysza-łam, Ŝe Bóg kocha kaŜdego, kaŜdego zna po imieniu, nikt nie jest mu obcy a najbardziej dotknęło mnie zapewnie-nie Ŝe kocha takich jakimi jesteśmy, z wadami i zaletami, a widziałam tylko moje wady. Kocha miłością ojcowską i bezwarunkową. Radości która wstąpi-ła w moje serce nie jestem w stanie opisać. Najbardziej świadomości, Ŝe Bóg to mój prawdziwy ojciec, Ŝe mnie kocha, Ŝe akceptuje. Mój ojciec zmarł 2

24

Page 25: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

lata wcześniej, i teraz do Boga Ojca mogę mówić Tatusiu.

W ten wieczór pękła pierwsza bryła lodu w moim sercu. W ten wie-czór dostałam nowe imię i godność. JuŜ nie musiałam się wstydzić, Ŝe je-stem córką alkoholika, bo od teraz przyjęłam imię ukochanej córeczki Boga. Wróciłam do domu i chodziłam po mieszkaniu śpiewając, śmiejąc się i mówiąc do mojego rodzeństwa, Ŝe naprawdę jest Bóg i Ŝe nas kocha. Mój brat zapytał gdzie ja byłam, czy na pewno w kościele czy się pierwszy raz w Ŝyciu upiłam? W sobotę ja wieczny śpioch juŜ po siódmej rano byłam w kościele jako pierwsza. Nie mogłam się doczekać co jeszcze się wydarzy, Bóg widział mój głód i oczekiwanie i równie chętnie odsłaniał przede mną swoją tajemnicę.

Dowiedziałam się o korzeniu grzechu, wpływie grzechu pierworod-nego na Ŝycie kaŜdego człowieka, a przecieŜ juŜ o tym wszystkim wie-działam z lekcji Religi, ale w ten so-

botni ranek zaczęłam przyjmować dla siebie. Uznałam swoją grzeszność, O jaki miałam wstyd przed Jezusem kiedy po kolei odkrywałam kim na-prawdę jest dla nas , a ja Go zawsze traktowałam podrzędnie. W pewnej chwili usłyszałam propozycję abym ten grzech który mnie najbardziej mę-czy oddać Jezusowi, przybić do krzyŜa. To był największy prezent Jezusa wobec mnie, bo w tamtym cza-sie miałam grzech który nie pozwalał mi normalnie Ŝyć. Jak się ucieszyłam Ŝe mogę go w końcu komuś oddać, Ŝe nikt się nie zgorszy. Przybicie tego grzechu do krzyŜa było dla mnie uwolnieniem od niego i tym samym przebaczeniem. Tego dnia, 23.11.2002 roku doświadczyłam przebaczającej miłości Jezusa. Później poszłam dalej i oddałam Mu swe całe Ŝycie, uczyni-łam Go Panem swego Ŝycia. Pierwszy raz w Ŝyciu odczułam sens pójścia do spowiedzi. Doświadczyłam chrztu w Duchu świętym, który dał mi nowe Ŝycie, a w niedzielę (pierwszą nie-dzielę Adwentu 2002) Jezus zaprosił

m n i e do kro-

25

Page 26: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

czenia wspólną drogą Ŝycia. Od tego momentu rozpoczęła się moja wielka przygoda Ŝycia przy Bogu i dla Boga.

Odpowiedziałam na zaprosze-nie i weszłam do wspólnoty tej samej która głosiła kurs Filipa, to wspólno-ta modlitewno-ewangelizacyjna i Szkoła Nowej Ewangelizacji św. Bar-tłomieja w Berlinie. W niej rozpoczęło się moje uzdrawianie i przebaczanie. Miałam całe lata zaniedbań. Byłam nie wykształconym uczniem Jezusa. Przyjęłam formację jaką wspólnota mi zaproponowała. W naszym progra-mie jest ok. 30 róŜnych rekolekcji. Od sześciu lat jeŜdŜę juŜ na róŜne, które pomagają mi stać się jak najlepszym uczniem , na kaŜdym z nich Bóg wchodzi ze swoją miłością. Uzdrawia całą moją osobę, powoli dokonuje się przebaczenie tym którzy mnie najbar-dziej skrzywdzili i których ja skrzyw-dziłam, leczy wspomnienia, leczy emocje, Jezus uzdrowił mnie z niena-wiści do ludzi. Leczy relacje z innymi, wlewa do mego serca miłość do nich i bardzo powoli buduje zaufanie.

Mój entuzjazm juŜ po 10 mie-siącach formacji uŜył go głoszenia w ekipie na kursach. Mogłam być świadkiem, jak na moim głoszeniu o miłości Bóg tak samo dotykał serc innych ludzi. Wielka to radość dla mnie, tej która miała tak małą wiarę, dziś być narzędziem w ręku samego Boga.

Często nie jest to łatwe, bo bę-dąc uczniem Jezusa stałam się nie-przyjacielem Szatana. Doświadczam, wielu walk wewnętrznych, a nawet

zdarzało się Ŝe w dniu naszych kur-sów raptem pojawiała się nagle jakaś choroba, lub gorączka i trwała tylko przez czas rekolekcji. Zawsze jest to dla mnie znak Ŝe toczy się walka o kaŜdego człowieka, i Ŝe nasze reko-lekcje nie są Ŝadną zabawą.

Niepojęta jest dla mnie do dziś dobroć, jakiej doświadczam codzien-nie, zaufanie jakim mnie Bóg obdarzy-ł. Odkrywam róŜne oblicza Boga. Mo-gę się z Nim śmiać, mogę płakać. Mo-gę zrzucić na Niego wszystkie moje troski. Znalazłam w Nim Boga, Pana, Przyjaciela, Brata, Powiernika, Obroń-cę, Zbawiciela juŜ nie muszę zarabiać na niebo przez uczynki. Obdarował mnie prawdziwi przyjaciółmi na któ-rych zawsze mogę liczyć. A od mie-siąca awansowałam z ucznia na stu-denta Jezusa, aby przeze mnie mógł teŜ dotrzeć do innych potrzebujących rodzin.

Chciałabym zaprosić wszyst-kich, abyśmy przygotowali swoje ser-ce dla Boga. Powierzyli Mu swoje Ŝy-cie. Pozwolili decydować. Zaprosili do naszych rodzin. Na koniec przyto-czę słowa Ojca św. Benedykta XVI:

„Kto wpuszcza Chrystusa nie traci nic, absolutnie nic, co czyni Ŝycie wolnym, pięknym i wielkim. Nie! (…) On niczego nie zabiera, a daje wszyst-ko. Kto oddaje się Jemu, otrzymuje stokroć więcej. Tak! Otwórzcie, otwórzcie na ościeŜ drzwi Chrystuso-wi, a znajdziecie prawdziwe Ŝycie. Amen.”

N.N

26

Page 27: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Bracia Postulanci przedstawiają się….

Br. Rafał Gralewski – lat 44, pochodzi z Kalwarii Zebrzydowskiej.

Absolwent PWST im. L. Solskiego w Krakowie.

Będąc mieszkańcem Kalwarii ze zrozumiałych względów, uczestniczyłem w Ŝyciu tutejszego Sanktuarium. Tutaj teŜ prosiłem o realizację mojego największego marzenia: zostania aktorem. Moje pragnienie poparte pracą zaczęło się spełniać, chodź nie do końca tak jak to sobie zaplanowałem. OtóŜ moja formacja wewnętrzna zaczęła być w konflikcie z atmosferą jaka spotykałem w teatrze. Sytuacja ta rodziła we mnie coraz więk-sze rozdarcie, a wraz z nim pojawiało się pytanie czy decydu-jąc się na teatr dokonałem słusznego wyboru. Owocem zaś tego pytania stały się dalsze poszukiwania, które przywiodły mnie do rodzinnego Sanktu-arium, gdzie po raz kolejny próbuję rozeznać właściwą drogę Ŝycia

Br. Michał Adam Szczepan Wierzejewski z Poznania Herbu Rola (odmienna). 30-letni włóczykij, pisarz (sobie a Muzom), absolwent kulturoznawstwa na UAM. Jak sam mówi, po przepracowaniu większości kompleksów i traum, umywszy sobie wreszcie uszy, usłyszał wezwa-nie Pana.

Br. Maciej Maciejak – lat 25, pochodzi z Alwerni.

Ukończył Technikum Zawodowe w Krakowie o profilu – Technik Mechanik Ob-róbki Skrawaniem. W między czasie zaczął Policealne Studium Zawodowe w Krakowie (zaoczne) o profilu BHP gdzie uzyskał tytuł Technik BHP. W tym cza-sie studiował dziennie w Krakowie Pedagogikę, choć nie postudiował. Od kilu lat posiada kurs wychowawcy kolonijnego i wakacyjne-go na które co roku w wakacje z dziećmi i młodzieŜą jeździł. Interesuje się historią wychowania, muzyką, ję-zykiem migowym i temu podobnymi.

Moje Ŝycie z Zakonem Braci Mniejszych (Bernardynów) za-cząłem od małego, uczęszczając do MłodzieŜy Oazowej i słuŜ-by ołtarza przy klasztorze bernardyńskim i tak pozostało. Te-raz w Zakonie szukam swojej drogi Ŝyciowej poprzez pogłębia-nie swojej duchowości jak święty Franciszek.

27

Page 28: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Br. Piotr Szal – lat 25, pochodzi z Tylmanowej koło Łąc-ka.

Ukończył Zasadniczą Szkołę Zawodową o profilu sto-larz w Starym Sączu. Jego hobby to: samochody, sporty wyczynowe m.in. sztuki walki.

Kiedy pracowałem w firmie usługowej zacząłem przeŜywać silne rozdarcie wewnętrzne. Postanowiłem wsłuchiwać się w głos, który wydobywał się z mego serca. Teraz juŜ wiem Ŝe to był głos Boga, dlatego pragnę odnajdywać Jego wolę we

wszystkim co robię. I tak właśnie znalazłem się w Zakonie Braci Mniejszych...

Br. Michał Ślusarz – lat 21, pochodzi z Okulic koło Boch-ni.

Ukończył Tischnerowskie Technikum śywieniowe w Bochni. Przez długi okres czasu związany czynnie z Or-kiestrą OSP Okulice.

Do szóstego roku Ŝycia prowadziłem Ŝycie rozpustne, ale potem się opanowałem i nawróciłem. Lubię gotować i podróŜować, w wolnym czasie gram na trąbce i gitarze. Staram się być uśmiechnięty i zawsze ufać Bogu jak dziecko.

Br. Marcin Czechowski – lat 20, pochodzi z Jarosławia.

Ukończył Prywatne Liceum Ogólnokształcące – Kolegium Serafickie OO. Fran-ciszkanów (Reformatów) w Wieliczce. Interesuje się historią i turystyką.

Z Zakonem Braci Mniejszych jestem związany od dawna, poniewaŜ pochodzę z franciszkańskiej parafii oraz uczyłem się w Kolegium. Dzięki formacyjno - powołaniowemu cha-rakterowi mojego liceum i kontaktom z kalwaryjskimi Ber-nardynami podjąłem decyzję o wstąpieniu do Zakonu w Prowincji Niepokalanego Poczęcia N.M.P.

28

Page 29: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Br. Wojciech Cymerman – lat 20, pochodzi z LeŜajska.

Absolwent LO im B. Chrobrego w LeŜajsku. ZasłuŜony działacz parafialny przy bazylice OO. Bernardynów w LeŜajsku. Zainteresowania to: muzyka, muzyka i jesz-cze raz „kopytki”.

Od maleńkości związany byłem i jestem z Zakonem Braci Mniejszych... Najlepsze lata swego młodego Ŝycia spędziłem w „Baszcie” (Franciszkańska MłodzieŜ Oazowa) i to właśnie skusiło mnie do podjęcia decyzji o zakosztowaniu Ŝycia we-

dług ideałów św. Franciszka...

Br. Bartłomiej Kowalczyk – lat 20, pochodzi z miejscowo-ści Łazy Biegonickie koło Nowego Sącza. Ukończył I LO im. Jana Długosza w Nowym Sączu. Interesuje się spor-tem, akwarystyką i muzyką.

Osoba św. Franciszka i Sanktuarium Kalwaryjskie wywarły duŜy wpływ na wybór mej drogi Ŝyciowej i pomogły mi w przy-jęciu wezwania Chrystusa do pójścia za Nim.

Br. Jerzy Synycja – lat 19, pochodzi z Kamieńca Podolskiego (Ukraina).

Ukończyłem Salezjańską Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną II stopnia w Luto-miersku (koło Łodzi) i zdobyłem zawód organisty. Poza muzyką interesuje się literaturą oraz sztuką młodopolską, a takŜe historią dawnych kresów Rzeczypo-spolitej. Uwielbia góry i mgłę. Lubi czytać ksiąŜki „z klasą”.

Zakon Braci Mniejszych poznałem dzięki Opatrzności... jesz-cze na Ukrainie. I tak się zaczęło... Ojcowie i bracia z tamtej-szej prowincji, a takŜe nasz biskup diecezjalny Leon Dubraw-ski (bernardyn) duŜo mi pomogli w rozeznawaniu mojego powołania, za co jestem im bardzo wdzięczny. W okresie li-ceum w Polsce często nawiedzałem Sanktuarium Kalwaryj-skie, gdzie poznałem Bernardynów. Ta obecność i modlitwa na Kalwarii wywarły wielki wpływ na wybór mojej drogi Ŝycio-wej... tutaj równieŜ czułem i nadal czuję tego dawnego ducha poboŜności, której byłem uczony w domu rodzinnym, ducha moich przodków, którzy z resztą byli Polakami...

29

Page 30: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

List otwarty do Franciszka z AsyŜu

3 października 1226

Brudny Biedaczyno!

Właśnie widziałem, jak Twoja dusza wzlatuje z szybkością Twojej Siostry

Światła do mieszkania Innego. Udało Ci się mnie pokonać...

Wszystkiego próbowałem, Ŝeby Cię zadowolić: wino i dziewczyny... Te

przyjemności tylko wzmogły w Tobie pragnienie Miłości. Pieniądze? — rozdawa-

łeś je biedakom. Sława? — Twoja rycerska kariera trwała zaledwie 48 godzin.

Dniami i nocami rozwaŜałem, z której strony Cię dopaść? A ty drwiłeś z moich

pokus, wykonując piruety w kolcach róŜ, modląc się całymi nocami na zamarznię-

tych górach Tabor i rozdając pocałunki trędowatym. Spróbowałem więc mojej

sekretnej broni: miłości synowskiej. Jaki syn moŜe się oprzeć błaganiom ojca i

łzom matki? Ty wolałeś zostać wydziedziczony niŜ sprzeniewierzyć się powołaniu

i oddałeś wszystko. Spróbowałem czegoś łatwiejszego i spowodowałem Twoją

ślepotę. Była pewna szansa, choć nie bardzo w nią wierzyłem, Ŝe pozbawiając Cię

moŜliwości oglądania Twej Siostry Natury, oddzielę Cię od Innego. Niestety, przy-

bliŜyłeś się do Niego oczami duszy. Wtedy rzuciłem na Ciebie podejrzenia, obmo-

wy, zazdrość i wydobyłem ostateczną broń: zwątpienie podsycane rozpaczą. Mój

„magiczny napój” zaczął zŜerać Twoją duszę, ale wtedy, na moje nieszczęście,

całe Niebo usłyszało Twoje błogosławione „Tak” i Serafin nałoŜył Ci rany Męki w

małej grocie Alwerni (ci kretyni zawsze gotowi są słuŜyć z uśmiechem!). Tak na-

znaczony, stawałeś się powoli Innym - dla mnie od tej pory nietykalnym. Zresztą

umarłeś jak On, bez szat na gołej ziemi. Obrzydliwość!

Przez Ciebie mam teraz „gorący rachunek” w piekle. Bo uŜyłem wszystkich

skarbów perfidii i złośliwości, jakie mamy do dyspozycji, a jednak moje uwodze-

nie Małego Brata to Wielka Klapa. Tysiące ludzi będą podąŜać Twoją drogą ubó-

stwa. To beznadziejne...

Ale ja się zemszczę, Franciszku. Posieję podział w Twoim zakonie i w Ko-

ściele. JuŜ wkrótce zobaczysz moją nową produkcję. Będzie miała tytuł

„Odrodzenie”. To dopiero będzie demoralizacja! Twój przyjaciel Dominik Gu-

zman i jego Bracia Kaznodzieje będą mieli robotę. A ja będę wytrawnym

graczem, Biedaczyno! Zobaczysz!

Naprawdę jesteś diabelnie dobry i naprawdę zasłuŜyłeś na to

piekielne Niebo. Diabeł

„Famile Chretienne” nr 1146/1999, tłum. Zofia Pająk

30

Page 31: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Bonawentura „Dobra Przyszłość”

Szatan posiada ogromną siłę niszczenia. Nawet, gdy nie moŜe do-tknąć pojedynczych osób, stara się poróŜnić je ze sobą i nie dopuścić, by utworzyły mocną wspólnotę. Przed takim kryzysem stanął teŜ Zakon Bra-ci Mniejszych. Na szczęście Bóg czu-wał. Jego Duch Jedności spoczął na bracie Giovanni Fidanza, bardziej zna-nym – od przydomku, jakim ponoć obdarzył go sam św. Franciszek – „Dobra przyszłość” – Buona ventura.

Przesiadka do szybszego pociągu

Gdy św. Franciszek wraz ze swymi 12 towarzyszami wracał wśród radosnych okrzyków i tańców z Rzy-mu z zatwierdzoną Regułą (to 800 lat temu…!) – wszystko wydawało się proste. Wystarczało mieszkanie w szopie, Opatrzność Ŝywiła braci tym, co niezbędne. Bracia zaś wędrując po umbryjskich dolinach głosili w pro-stych słowach Ewangelię. Chyba kaŜ-dy franciszkanin tęskni trochę za czymś właśnie takim, podobnie jak dorosły za wakacjami z dzieciństwa u babci na wsi. Ale dzieciństwo kiedyś się kończy. Przed Braćmi Mniejszymi stanęły zadania, o jakich im się pew-nie w ciasnej szopie w Rivotorto nie śniło.

Ci ze wspólnoty, którzy zostali posłani do innych krajów, zobaczyli świat nieco inny, niŜ AsyŜ i okolice. I nieco większy, dodajmy. Przyjęli oni do Zakonu wielu nowych braci; to powołania „zagraniczne”, ludzie, któ-

rzy nigdy nie widzieli AsyŜu, a św. Franciszka znali tylko ze słyszenia. Ci właśnie bracia mieli jasno sprecyzo-waną wizję: Franciszkanie – z racji swych licznych walorów – powinni stanąć w awangardzie wszędzie tam, gdzie potrzebował ich Kościół: na misjach wśród niewiernych, w świe-cie nauki oraz przeciw panoszącym się wszędzie heretykom.

Te liczne zadania wymagały podstaw. Do misji – nauka języków. Do dysput z heretykami – przygoto-wanie teologiczno-filozoficzne. Wszystko to wymagało ośrodków studiów i ksiąŜek – podówczas bar-dzo drogich. Wymagało teŜ sprawnej organizacji. Z tym wszystkim nie mo-gli pogodzić się bracia „asyŜanie”. Dla nich Ŝycie braci mniejszych ozna-czało połatany habit, pustelnie, wy-prawy po okolicy jałmuŜnym wor-kiem połączone z upominaniem i za-chęcaniem wiernego ludu. Ich hasłem przewodnim stało się sine glossa – „bez komentarza”. Pragnęli zachowy-wać Regułę i Testament św. Francisz-ka tak, jak został napisany, dosłow-nie, bez komentarza. W nieokrzepłym jeszcze Zakonie powstało rozdwoje-nie.

„Kością niezgody” była między innymi bazylika św. Franciszka w AsyŜu oraz przylegający doń Sacro Convento, klasztor, którego rozmiary przyprawiają o zawrót głowy. Stojąc na placu przed tą świątynią widać było stojącą w dolinie maleńką ka-pliczkę – Porcjunkulę, otoczoną wień-cem szałasów. Porcjunkula – miejsce śmierci Franciszka, Bazylika – miejsce

31

Page 32: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

jego pochówku. Które z tych sanktu-ariów było bliŜej ducha św. Francisz-ka? To pytanie wywoływało burzę wśród braci, pogłębioną w dodatku przez sprzeczne interpretacje Reguły przez kolejnych papieŜy. śaden z mi-nistrów generalnych nie potrafił zjed-noczyć Zakonu.

Człowiek ponad podziałami

I oto w 1257 r. generałem zosta-je wybrany młody profesor paryskiej Sorbony, Bonawentura z Bagnoreg-gio. Urodzony około 1217 r. był zwią-zany z Franciszkanami „od zaw-sze” (w Bagnoreggio znajdował się klasztor braci). Człowiek dobrze wykształcony, niezwykle roz-tropny, łagod-ny, choć rów-nieŜ stanow-czy. Przy tym mistyk, o czym świadczą jego pisma. Histo-ria obdarzyła go tytułem: drugi załoŜy-ciel Braci Mniejszych.

Pierw-szym dziełem nowego mini-stra generalne-go było opra-cowanie jed-nolitego pra-wodawstwa, celem uniknięcia róŜ-nych interpretacji Reguły. W 1260 r. zostały opracowane tzw. Konstytucje

Narbońskie. Im właśnie zawdzięcza Zakon unormowanie swej struktury i wewnętrznego Ŝycia. Konstytucje szły zasadniczo po linii umiarkowanej, przejmując jednak z róŜnych opcji panujących wśród braci to, co najlep-sze. Od braci „o szerokich horyzon-tach” – potrzebę zdobywania grun-townej wiedzy. Od radykałów – wła-śnie ich radykalizm, umiłowanie mo-dlitwy i umartwień. Wszystko zaś sklejone zdrowym rozsądkiem.

Pisarstwo

Temu samemu celowi przy-świecało równieŜ inne dzieło Bona-

wentury: opracowanie nowego Ŝyciorysu św. Franciszka.

Biedaczyna zmarł ponad 30 lat wcześniej; odcho-dzili teŜ bracia, którzy znali go osobiście. Bo-nawenturze, jako gene-rałowi, zaleŜało rów-nieŜ na tym, aby obraz Serafickiego Ojca mógł zjednoczyć wszystkich braci. Jak sam wyznaje, troskliwie zbierał frag-menty wspomnień od naocznych świadków. Tak powstały dwa Ŝy-ciorysy: dłuŜszy i krót-szy. Są to nie tyle bio-grafie Świętego, co dzieła teologiczne. Bo-nawenturze nie zaleŜa-ło tylko na przedsta-wieniu faktów, dat i

wydarzeń. Chodziło o ukazanie podo-bieństwa do Chrystusa.

32

Page 33: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Aby przeniknąć ducha Fran-ciszka Bonawentura długo pielgrzy-mował po miejscach uświęconych je-go pobytem i modlitwami. Spośród nich szczególnie upodobał sobie górę Alwernię, gdzie św. Franciszek otrzy-mał stygmaty. Tam właśnie napisał większość swych dzieł mistycznych i słuŜących wychowaniu braci. Oto ty-tuły niektórych z nich: „Droga duszy do Boga”, „Drzewo Ŝycia”, „Zasady zachowania się nowicju-szy” (uŜywane w nowicjatach jeszcze na pocz. XX w.!). Utwory mistyczne św. Bonawentury są pisane zupełnie innym językiem, niŜ te św. Franciszka, ale posiadają tego samego ducha. Po-równując je widać wyraźnie, Ŝe Bona-wenturze nie chodziło o dosłowne naśladowanie Biedaczyny. On „przetłumaczył” św. Franciszka na „język” ludzi wykształconych.

Nie przestał być przy tym Bo-nawentura po prostu bratem. Znana jest powszechnie opowieść o tym, jak delegacja papieska ofiaro-wała mu kapelusz kardy-nalski. Zastali oni Bonawenturę … myjącego naczynia w kuchni. Ge-nerał przy-jął kape-lusz, a

potem dokończył zmywanie.

Jako kardynał św. Bonawentu-ra był głównym motorem Soboru Ly-ońskiego II (1274 r.), na którym za-warto unię z prawosławnym kościo-łem w Konstantynopolu, niestety, praktycznie nie zrealizowaną. Na krótko przez zakończeniem obrad Soboru jego uczestników obiegła wia-domość o śmierci kard. Bonawentury. Po dziś dzień nie wiadomo, co mogło być przyczyna tak nagłego zejścia.

* * *

Zaprezentowana w poprzed-nim numerze „MS” sylwetka brata Idziego rysuje pewne oblicze Braci Mniejszych. Tak teŜ zazwyczaj wy-obraŜamy sobie idealnych naśladow-ców Franciszka: prostych, radosnych i lekko szalonych. Nie jest to jednak jedyne oblicze Franciszkanów. Po-wiem więcej: nie zrozumiemy nigdy, co naprawdę kryje się pod nazwą: „franciszkanie”, jeśli nie poznamy bliŜej Doktora Serafickiego – św. Bo-nawentury.

br. Anicet

33

Page 34: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Grzegorczyk… czyli kijem w mrowisko

Jan Grzegorczyk „Adieu” „Trufle” „Cudze Pole”

Jan Grzegorczyk, pisarz z Po-znania, swoją trylogią o ks. Groserze wbił kij w mrowisko, i to głęboko. Jedni uznają go za gorszyciela i tubę Urbana, inni za człowieka, który od-waŜył się wreszcie przełamać tabu pisania o duchowieństwie. W kaŜdym razie jest to opowieść budząca wielkie emocje. Jej głównym bohaterem jest ks. Wacław Olbrycht, ps. „Groser” i jego świat: rodzina, przyjaciele, para-fianie.

Jedna z czytelniczek opisuje „Grosera” w ten sposób: „KsiąŜkę tę przeczytałam, bo polecił mi ją znajo-my ksiądz. Nie spodziewałam się, Ŝe to będzie tak ciekawa, śmieszna i po-uczająca lektura. Dzięki sposobowi, w jaki ukazane jest Ŝycie księŜy i zakon-nic, czytelnik uzmysławia sobie, Ŝe osoby konsekrowane to normalni lu-dzie, wcale nie wolni od słabości i pokus.”

Sam autor za wzór swojej twór-czości podaje Biblię, „która rejestro-wała nędzę i chwałę człowieka od początku jego dziejów.”. I dodaje swoją Ŝyciową maksymę, wziętą od Rene Chateaubrianda: "Pisz tak tekst religijny, aby młodzieniec niedowia-rek, czytał go jak gorszącą powieść".

Dodajmy, Ŝe ksiąŜki rozchodzą

się szybko (bo i czyta się je bardzo szybko), doczekały się juŜ trzeciego wydania, a autor za ostatnią z nich otrzymał w 2008 r. nagrodę Feniksa w dziedzinie literackiej. W uzasadnieniu napisano, iŜ jest to ksiąŜka „ukazującą wielkość człowieka poprzez jego sła-bości i przypominającą, Ŝe ostatecznie liczy się tylko Miłość.”

br. Anicet

34

Page 35: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Czym jest powołanie?Czym jest powołanie?Czym jest powołanie?Czym jest powołanie?

K i e d y s ł y s z y my s ł ow o „powołanie”, przed oczyma naszej wyobraźni staje najczęściej człowiek ubrany w długi strój: habit, sutannę. Na myśl przychodzą nam zakonnicy, siostry zakonne, czy księŜa. Czasem moŜemy usłyszeć o „lekarzu z powo-łania”, „nauczycielce z powołania”, „pielęgniarce z powołania”… W ten sposób mówi się o ludziach, którzy wykonują swój zawód z pasją, z ogromnym oddaniem, często poświę-cając większość swojego Ŝycia, swoje zdolności, talenty, całego siebie... dla innych.

Te określenia i skojarzenia tylko jednostronnie przybliŜają nam znacze-nie tego słowa. Wskazują tylko na człowieka, który otrzymał powołanie i odpowiedział na nie konkretnym spo-sobem Ŝycia, szlachetną postawą. Ale jest jeszcze druga strona medalu: sko-ro mówimy, Ŝe jest powołany, to oczywiste jest, Ŝe musi być takŜe Ktoś, kto obdarza powołaniem. Tym, który powołuje jest Bóg. Pismo święte Stare-go Testamentu opisując ideę

powołania, określa ją terminami: „wołać”, „zapraszać”, „wybierać”. Z jego lektury wynika jasno, Ŝe

powołanie jest darem Boga dla czło-wieka.

KaŜdy człowiek powołany jest do Ŝycia, do miłości, do szczęścia z Bogiem. Powołanie do tych trzech celów jest punktem wyjścia dla kaŜ-dego innego powołania. Bóg pragnie, abyśmy przeŜyli nasze Ŝycie w miło-ści, szczęściu, które daje przyjaźń z Nim i w wewnętrznej wolności. Po-wołanie jest wezwaniem, z którym Bóg zwraca się do człowieka w spo-sób bezpośredni, jednorazowy i nie-odwołalny.

Człowiek został po-wołany do Ŝy-

Myśli świętych o powołaniu

Św. Josemaria Escriva:

„Wiesz, Ŝe twoja droga nie jest wyraźna. I Ŝe nie jest taka, poniewaŜ nie idziesz

blisko za Jezusem. - Na co czekasz, aby podjąć decyzję?

35

Page 36: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

cia – fizycznego i nadprzyrodzonego (Ŝycia z Bogiem). NaleŜy nam zwrócić uwagę na pewną fundamentalną prawdę. OtóŜ pierwszym powoła-niem kaŜdego człowieka jest świętość. Pan Bóg powiedział kiedyś: „Bądźcie świętymi, poniewaŜ Ja jestem świę-ty!” (Kpł 11, 44). Mamy dąŜyć do świętości na wzór Ojca. Droga, na której ową świętość zrealizujemy, jest juŜ mniej istotna. KaŜdy człowiek, dojrzewając, odkrywa swoje szcze-gółowe powołanie, przez które zdąŜa do świętości. MoŜe być to powołanie do mał-Ŝeństwa i rodzicielstwa; powołanie do kapłań-stwa, czy Ŝycia za-konnego, albo teŜ powołanie do samot-ności z wyboru. Nale-Ŝy jeszcze jedno pod-kreślić, Ŝe Ŝadne szcze-gółowe powołanie nie jest celem samym w sobie, ale bar-

dziej środkiem do celu – do świętości, do zbawienia. Konieczne jest, aby tu na ziemi

właściwie rozeznać, do czego wzywa mnie Bóg.

NaleŜy podkreślić, iŜ powoła-nie nie jest własnym „widzimisię” człowieka. Jest ono darem Boga dla człowieka, ale zarazem wyzwaniem, na które trzeba dać zdecydowaną od-powiedź. Mając na myśli

powołanie do szczególnej słuŜby Bogu

czyli do kapłaństwa, lub Ŝycia zakon-nego, trzeba zaznaczyć, Ŝe w swej istocie jest ono MISJĄ. W Ŝadnym wy-padku nie jest ono wyróŜnieniem da-nej osoby, ze względu na nią samą, na

jej zasługi, czy wyjątkową świę-tość.

Powołanie dokonuje się ze względu na innych,

dla innych, ze wzglę-du na słuŜbę

Bogu i czło-wiekowi. Po-

wołanie nie jest więc

s p e ł n i e -n i e m

osobi-stych

am-

Myśli świętych o powołaniu

Św. Franciszek z AsyŜu, Testament:

„Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć Ŝycie pokuty: gdy byłem w

grzechach, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry. I Pan sam wpro-wadził mnie między nich i okazywałem

im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to, co wydawało mi się gorzkie,

zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem nie czekając długo, porzuciłem

świat”.

36

Page 37: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

bicji, realizacją własnego „pomysłu na Ŝycie”.

Ten dar Boga człowiek powi-nien rozpoznać, przyjąć i zrealizować w swoim Ŝyciu. Aby go rozeznać, wi-nien modlić się o dary Ducha Święte-go, o łaskę rozpoznania własnego miejsca w świecie, w Kościele, w BoŜym planie. Powołanie jest tajemnicą Stwórcy wobec stwo-rzenia. Sługa BoŜy Jan Paweł II po pięćdziesięciu latach kapłaństwa stwierdził, Ŝe

powołanie jest „darem i tajemnicą”.

Na jego dro-dze potrzeba zawie-rzenia, zaufania Bogu, „postawienia sto-py na głębinie”, pójścia w nieznane. PapieŜ pisze, Ŝe kaŜde powołanie w swojej najgłębszej warstwie jest tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta czło-wieka. Powołanie jest tajemnicą BoŜe-go wybrania: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, aby-ście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał (J 15, 16). Nikt sam sobie nie bierze tej godno-ści, lecz tylko ten, kto jest powo-łany przez Boga, jak Aaron (Hbr 5, 4). Zanim ukształtowa-łem cię w łonie matki, znałem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię (Jr 1, 5). Te natchnione słowa muszą przejąć głębokim drŜeniem kaŜdego człowieka, który

Myśli świętych o powołaniu

Św. Gianna Beretta Molla:

„KaŜde powołanie jest powołaniem do macierzyń-stwa, fizycznego, duchowego, moralnego. Bóg złoŜył

w nas instynkt Ŝycia. Kapłan jest ojcem, siostry za-konne są matkami, matkami dusz. Biada tym młodym

ludziom, którzy nie przyjmują powołania do rodzi-cielstwa. KaŜdy musi przygotować się do własnego

powołania: przygotować się, aby być dawcą Ŝycia przez poświęcenie, jakiego wymaga formacja intelek-

tualna; wiedzieć, czym jest małŜeństwo „sacramentum magnum”; poznać inne drogi; kształto-

wać i poznawać własny charakter”.

czuje w swoim sercu powołanie do szczególnej słuŜby Bogu. Gdy mówi-my o powołaniu, winniśmy czynić to w postawie głębokiej pokory, świado-mi, Ŝe Bóg nas „wezwał świętym powo-

łaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie

do własnego postano-wienia i łaski” (2 Tm

1, 9). Równocze-śnie zdajemy sobie sprawę, Ŝe ludzkie słowa nie są w stanie u d ź w i g n ą ć cięŜaru ta-j e m n i c y , jaką ka-

płaństwo w sobie

n i e s i e (por. Jan

Paweł II, Dar i tajemnica, Kraków 1996, s. 7-8).

o. Zefiryn Mazur OFM

37

Page 38: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Z Kroniki seminaryjnej

Mikołajki i Dzień Mądrości

Grudzień to czas wewnątrzzakon-nych kabaretów… przepraszam: po-waŜnych spotkań poświęconych od-powiednio uczczeniu szlachetnej po-staci św. Mikołaja (zadanie kursu I) oraz BoŜej Mądrości (do czego przy-czynia się rocznik II). W tym roku mieliśmy moŜliwość podziwiać spek-takl pt. „Mikołajki wg Chiczkoka”, natomiast drugie przedstawienie mia-ło na celu zobrazowanie cięŜkiej po-sługi, jaką w seminarium spełnia Oj-ciec Duchowny. Było to prawdziwie śmie… mądre przedstawienie.

Czas świąteczny

… spędziliśmy oczywiście w semina-rium, natomiast do domów rodzin-nych udaliśmy się tuŜ po Świętach. Bracia chórzyści pod batutą o. Wikto-ryna mieli dłuŜszą labę z racji wystę-pu u Pani LeŜajskiej.

W cykl seminaryjnej egzystencji wpi-sują się takŜe jasełka. W tym roku ich przygotowania podjął się po raz dru-gi br. Eliasz. Pomagali mu (prawie) wszyscy bracia. Role Ŝeńskie jak co roku objęły osoby z Franciszkańskiej MłodzieŜy Oazowej w Kalwarii. Te-goroczne jasełka były wyjątkowo krótkie i zwarte, przez co teŜ lepiej przyjmowane przez najmłodszą pu-bliczność.

Zjazd rodziców

Jak co roku (czyli drugi raz) około święta Ofiarowania Pańskiego (dokładniej 30 stycznia – 1 lutego)

bracia celebrowali wspólnotę wraz ze swymi rodzinami. Zgromadziło się około 60 osób, przewaŜnie rodziców, choć nie brakowało równieŜ rodzeń-stwa. Wspólnie modliliśmy się, śpie-waliśmy kolędy. Rodzice byli teŜ spe-cjalnymi gośćmi jasełek. Dzięki tym spotkaniom tworzymy wszyscy jedną wielką rodzinę. Rodzice mają moŜli-wość poznać nie tylko, jak Ŝyją ich synowie, ale takŜe poznać rodziców innych braci.

To juŜ jest koniec ...

Dla dwóch naszych braci Ŝycie semi-naryjne dobiegło końca. 24 lutego eg-zaminy magisterskie zdali bracia Mi-ron i Romuald. W kilka dni później ruszyli w drogę na zieloną Ukrainę, do ZbaraŜa i Szarogrodu, gdzie odbę-dą swoje praktyki przygotowując się do przyjęcia święceń.

Posługi

Początek Wielkiego Postu był dla se-minarium równieŜ czasem odwiedzin braterskich, jakie złoŜył nasz Minister Prowincjalny, o. Czesław. Udzielił on równieŜ braciom posług lektoratu i akolitatu. Posługę lektora przyjęli bra-cia:

Br. Kalikst Br. Fabian

A posługę akolity: Br. Eliasz Br. Dariusz Br. Juliusz Br. Tomasz Br. Kornel Br. Alfred

38

Page 39: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Page 40: 'Młodzież Seraficka' 1/2009

MłodzieŜ Seraficka, nr 154