Krakowska Masówka, kwiecień 2015
-
Upload
krakowska-masowka -
Category
Documents
-
view
233 -
download
5
description
Transcript of Krakowska Masówka, kwiecień 2015
Gazetka Masowych Przejazdów Rowerowych • Kwiecień 2015 •Egzemplarz bezpłatny
Rynek Główny – Sławkowska – Basztowa – Krowoderska – Szlak – tunel św.
Rafała Kalinowskiego – Lubomirskiego – Rondo Mogilskie – Powstania War-
szawskiego – Rondo Grzegórzeckie – Dietla – Krakowska – Podgórska –
kładka Bernatka – Nadwiślańska – Zabłocie – Most Kotlarski – Kotlarska –
Rondo Grzegórzeckie – Al. Pokoju – Lema – Tauron Arena Kraków
W tym miesiącu specjalnymi gośćmi przejazdu są
uczniowie i nauczyciele 25 szkół uczestniczących
w europejskim projekcie STARS współprowadzo-
nym przez nasze stowarzyszenie.
STARS ma na celu promocję roweru i wyrabianie na
każdym poziomie edukacji szkolnej odpowiednich
nawyków transportowych. Więcej o tym projekcie
przeczytacie na kolejnych stronach naszej rowero-
wej gazetki. Postaramy się wyjaśnić, jakie przepisy
obowiązują dzieci poruszające się na rowerze.
Znajdziecie tu także najnowsze rowerowe wieści
z Krakowa, zachętę do zapoznania się z projektami
budżetu obywatelskiego, felieton oraz porady, jak
wybrać dobre rowerowe zapięcie by nie stracić
swojego ukochanego jednośladu.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja
15 podpórek dla rowerzystów umila i ułatwia czekanie na świa-tłach, m.in. przy rondzie Mogilskim, ul. Szwedzkiej oraz skrzy-żowaniu Kapelanki i ul. Twardowskiego. Z takiej podpórki może korzystać jednocześnie dwóch kolarzy.
Kolejne kontrapasy w Krakowie - tym razem mamy ułatwiony wjazd do Parku Krakowskiego z Pl. Inwalidów (od strony ul. Pomorskiej i końcówki ul. Lea) oraz jedziemy pod prąd ul. Tu-chowską.
Zmienił się nieznacznie taryfikator mandatów, szczegóły: http://kmr.org.pl/zmiany-w-taryfikatorze-mandatow/
Duży sklep sportowy o niebiesko-białym logo z Alei Pokoju postawił na swoim podwórku samoobsługową stację naprawy rowerów.
Kolejny Masowy Przejazd Rowerowy odbędzie się 25 lipca.
W tym roku Święto Cykliczne w Krakowie wypada w niedzielę 14 czerwca.
KMR na facebook’u: www.fb.com/KrakowMiastemRowerow • Oficjalna strona: www.kmr.org.pl
Wsparcie finansowe dla KMR – numer konta: 40 1140 2004 0000 3502 7542 5078
Więcej rowerowych informacji z Krakowa: www.ibikekrakow.com
Masowka online: issuu.com/krakowskaMasowka • Kontakt z redakcją: [email protected]
Zachęcamy do śledzenia strony miejskiej dot. Budżetu Obywa-
telskiego:
http://www.krakow.pl/budzet
Wśród projektów zgłoszonych w tym roku znalazło się również
kilka propozycji rowerowych, w budżecie ogólnomiejkim są to
m.in.:
ścieżka rowerowa wzdłuż Rudawy
Szkoleniowy ośrodek ruchu drogowego (rowerowego) dla
dzieci i młodzieży „Miasteczko Ruchu Drogowego – Lajko-
nik”,
Trasa pieszo-rowerowa łącząca (wzdłuż bulwarów rzeki
Wilgi Podgórze z Zakrzówkiem i Ruczajem,
Krakowski Rower Miejski bliżej mieszkańców - montaż 17
stacji KMK Bike na terenie jednostek ewidencyjnych Podgó-
rze i Nowa Huta,
Samoobsługowe Stacje Naprawy Rowerów,
„Policzmy się!” Liczydła rowerowe w najważniejszych punk-
tach Krakowa,
Stacje roweru KMK Bike dla południa Krakowa,
Budowa ścieżki rowerowej w ciągu Alej Trzech Wieszczów
na zieleńcu między jezdniami,
Udostępnienie pieszym i rowerom pomostu technicznego
na Wiśle pomiędzy Pychowicami (ul. Tyniecka),
a Przegorzałami (okolice ul. Do Przystani),
Rowerowy Kraków - dodatkowe stojaki oraz barierki
ochronne na ścieżkach rowerowych w newralgicznych
punktach,
Realizacja tras rowerowo-spacerowych łączących atrakcyjne
tereny zielone w południowo-zachodniej części Krakowa
(m.in. Tyniec) z centrum miasta, trasą przez Ruczaj.
Więcej propozycji projektów w budżecie ogólnomiejskim:
http://tnij.org/krk_ogol
Warto zapoznać się także z projektami zgłoszonymi do budże-
tów w poszczególnych dzielnicach:
http://tnij.org/krk_dziel
Do 31 maja trwa ocena formalno-prawna zgłoszonych wnio-
sków projektów. Do 12 czerwca pojawić ma się lista projektów
wybranych do głosowania, które ma się odbyć w dniach 20-28
czerwca. Ogłoszenie listy projektów do przeznaczonych do
realizacji nastąpi do 31 lipca.
Za oknem ziąb, (przynajmniej w chwili, gdy piszę te słowa),
wiatr wieje z każdej możliwej strony, tylko patrzeć jak kwiet-
niowe płatki śniegu osiądą na żądnych słońca, różnokoloro-
wych kielichach wczesnowiosennych kwiatów...
Nie narzekam na brak fantazji (patrz wyżej), ale jakoś
nie mogę przywołać obrazu „na krótko” odzianych miłośników
rowerowania, którzy beztrosko przemierzają zatłoczoną do
granic niemożliwości asfaltową alejkę, rozpięta między mo-
stem Dębnickim a torem kajakowym. Trudno oczami wy-
obraźni zobaczyć przeciskających się zygzakiem kolarzy, biją-
cych rekordy prędkości czy spacerowiczów z pieskami na 10
metrowych smyczach łapiących w swoje sidła nieostrożnych
uczestników tego wariackiego exodusu z parnego Krakowa.
Poważny kłopot sprawia przywołanie do pamięci rolkarzy,
wykorzystujących każdy centymetr kwadratowy szerokości
nawierzchni w celu nadania swojej jeździe niespotykanej dy-
namiki.
A jeśli, drogi Czytelniku, dołożysz do tego swoje trzy
grosze i podsuniesz widok szacownych Pań i Panów z kijami w
dłoniach, którzy wytrwale trenują nordic-walking, to wtedy
pozostanie tylko nadzieja, że bieżąca temperatura nie podnie-
sie się ani o stopień. Wtedy większość tłumów, żądnych zajęcia
na Kolnej miejsca z widokiem na atrakcyjną, roznegliżowaną
sportsmenkę lub umięśnionego macho bez T-shirtu, pozosta-
nie w domach.
Zresztą przedsmak tej trochę apokacyklicznej wizji
miałem już w którąś cieplejszą sobotę, gdy w okolicach Mostu
Zwierzynieckiego ujrzałem zakochaną parę na rowerach. Dla-
czego zakochaną? Bo trzymali się za ręce, byli śmiertelnie
zagadani i jechali naprzeciwko mnie całą szerokością niezbyt
szerokiego w tym miejscu asfaltu. Szybko oceniłem sytuację:
z prawej skarpa, z lewej murek, jedyne co mi pozostało to
rozerwać ten idylliczny splot dwóch istot frontalnym atakiem
na splecione dłonie. Ale wtedy błysnęła mi w głowie metoda,
którą czasami stosuje, aby rozgonić blokujący drogę tłum nie-
sfornych turystów lub zagadanych użytkowników DDR. Otóż
niezwłocznie okrzyknąłem ich obco brzmiącym słowem Ach-
tung!, na które prawidłowo reaguje większość adresatów
mojego komunikatu werbalnego. (Uprasza się dzieci i młodzież
o pominięcie lektury kolejnych dwóch zdań). Żadne tam „uwa-
ga” lub „przepraszam”. To jak kulą w płot . W tym przypadku
język niemiecki znakomicie spełnia swoją funkcję. Zdumiona
para najpierw wstępnie, jak jakaś zygota, podzieliła się na dwie
komórki macierzyste, a potem dla pewności rozjechała się,
robiąc sporą lukę na moje niewielkie fizyczne jestestwo...
A tytułem podsumowania i nieco poważniejszej re-
fleksji napiszę , że niezależnie od ilości ścieżek rowerowych
i zagęszczenia ich użytkowników, najlepszym antidotum na
wszelkie spięcia i wypadki są dwie rzeczy na „u”: uśmiech oraz
umiejętność przewidywania. Wtedy wszystkie wymienione
przeze mnie grupy będą znakomicie ze sobą koegzystowały,
a co najważniejsze – powrócą z pozamiejskiego wypoczynku
zadowolone i zrelaksowane.
pejot
Rok szkolny 2014/2015 jest drugim etapem realizacji projektu STARS
w Krakowie. 24 krakowskie szkoły podstawowe i ponadpodsta-
wowe uczestniczą w projekcie realizowanym przez Urząd Miasta
Krakowa we współpracy ze Stowarzyszeniem Kraków Miastem
Rowerów.
Główną ideą jest promowanie dojazdów do szkoły rowerem wśród
uczniów, ich rodziców i nauczycieli. W szkołach podstawowych
działania organizują nauczyciele, podczas gdy w gimnazjach
i liceach to zadanie uczniów, tzw. Młodych Ambasadorów. Szkoły
wspierają doświadczeni rowerzyści ze Stowarzyszenia Kraków
Miastem Rowerów.
Na początku roku szkolnego we wszystkich szkołach prze-
prowadzona została ankieta badająca sposoby docierania na
zajęcia. Dojazdy rowerem stanowią mniej niż 4% podróży zarówno
w szkołach podstawowych, jak i ponadpodstawowych. Młodsze
dzieci najczęściej przychodzą do szkoły na piechotę (ponad 60%)
a młodzież przyjeżdża transportem zbiorowym (61%). Jeśli chodzi
o dojazdy lub dowożenie samochodem uczniów, w szkołach
podstawowych ten rodzaj podróżowania kształtuje się na poziomie
30%, natomiast w ponadpodstawowych na poziomie 9%.
Nadal obserwujemy duży entuzjazm dzieci i młodzieży do podróży
rowerem. Wśród dzieci z podstawówek na rowerze chciałoby
przyjeżdżać prawie 45% uczniów a w gimnazjach i liceach 14%.
Niestety w tej ostatniej grupie tendencje z punktu widzenia idei
projektu są niepokojące. Do szkoły na motocyklu, motorowerze lub
samochodem chciałoby dojeżdżać prawie 48% uczniów.
Zapraszamy do śledzenia działań realizowanych przez
poszczególne szkoły i ich postępów w zakresie promowania jazdy
rowerem wśród dzieci i młodzieży. Szczegóły można znaleźć na
stronach internetowych szkół. Wybrane informacje są także
publikowane na stronie internetowej projektu STARS:
www.starseurope.org.
Dariusz Niewitała
Urząd Miasta Krakowa
Szkoła Podstawowa nr 126 bierze udział w projekcie STARS w celu
promowania zdrowego trybu życia wśród uczniów. Uczestniczenie
w projekcie daje nam możliwość edukacji poprzez działanie,
wdrażanie dzieci do czynnego uczestnictwa w ruchu drogowym,
zaznajamianie ich z zasadami bezpiecznego poruszania się
rowerem.
Nasza szkoła uczestniczy w projekcie STARS już drugi rok.
Zauważamy, że coraz więcej uczniów przyjeżdża na rowerze do
szkoły. Dzięki projektowi na szkolnym podwórku pojawiły się
stojaki rowerowe, gdzie uczniowie mogą bezpiecznie zostawić
swoje rowery.
Podczas podejmowanych inicjatyw mamy na uwadze bez-
pieczeństwo uczniów, które jest dla nas najważniejsze. Poprzez
dobrą zabawę, atrakcyjną formę działań, uczniowie uczą się zasad
bezpieczeństwa na drodze. Nasi uczniowie czują się coraz bardziej
komfortowo jako uczestnicy ruchu drogowego. Sądzę, że jest to
dowodem na to, że zamierzone przez nas cele są realizowane.
Podejmowane przez nas działania są wielowymiarowe, dające
możliwość udziału oraz odniesienia sukcesu uczniom o różnych
uzdolnieniach. W ramach projektu organizujemy m.in. różnorodne
działania artystyczne: uczniowie tworzą plakaty edukacyjne,
uczestniczą w konkursach plastycznych (konkurs na projekt
koszulki rowerowej, konkurs na model roweru z materiałów
wtórnych). Staramy się także uczyć naszych wychowanków, iż
poprzez swoją aktywność i działania prospołeczne sami mogą
wpływać na rzeczywistość, zmieniać ją na lepszą. Przykładem takiej
inicjatywy jest zorganizowany przez nas happening „WALK TO
SCHOOL”, którego celem było zachęcenie rodziców dowożących
uczniów samochodami do pokonania ostatniego, pięcio-
minutowego odcinka podróży na piechotę, dotleniając w ten
sposób mózg i poprawiając samopoczucie dziecka przed
czekającym je wysiłkiem umysłowym. Uczniowie wykazali się
dużym zaangażowaniem i kreatywnością: przygotowywali trans-
parenty, rozdawali ulotki, zachęcali rodziców do ruchu,
wypowiadali się dla lokalnych rozgłośni radiowych. W ramach
projektu realizujemy także działania edukacyjne, prowadzone m.in.
przez zaprzyjaźnionych przedstawicieli Stowarzyszenia Kraków
Miastem Rowerów (Cykloedukacja, rowerowe gry edukacyjne,
Cykloakademia).
Odpowiada nam możliwość tworzenia własnych koncepcji działań,
gdyż projekt STARS pozostawia dużą dowolność w tym zakresie.
Znamy swoich uczniów, ich potrzeby i staramy się aby
podejmowane przez nas przedsięwzięcia były atrakcyjne. Nasi
uczniowie już na etapie koncepcyjnym współdecydują o formie
inicjatywy którą organizujemy, przez co są nie tylko uczestnikami,
lecz także współtwórcami koncepcji działań. W taki sposób
realizowaliśmy Podchody rowerowe, podczas których nasi
uczniowie rywalizowali ze sobą, posługując się mapą i poszukując
ukrytych znaczników oraz strzałek na terenie parku AWF. Zarówno
dla uczniów, jak i dla nauczycieli i rodziców była to świetna zabawa
oraz ciekawe doświadczenie. W tym roku planujemy powtórzyć to
działanie we współpracy z Szkołą Podstawową nr 1, dodając
rywalizację między szkołami i zmieniając nazwę na STARS WARS ON
BIKES.
Udział w projekcie daje mnóstwo satysfakcji naszym uczniom
i zaangażowanym nauczycielom. Tu nasuwa mi się zdanie
wypowiedziane przez moją uczennicę Olgę z klasy 6a, która po
udziale w zeszłorocznym przejeździe Szkolnej Masy Krytycznej
w deszczu powiedziała mi „Proszę Pani, nigdy nie byłam bardziej
mokra i zarazem bardziej szczęśliwa”. Dla nas nauczycieli w szkole
podstawowej nr 126 uśmiech dziecka jest największą nagrodą
i potwierdzeniem słuszności podjętych działań.
Joanna Fus nauczyciel języka angielskiego w Szkole Podstawowej nr 126
im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie
Uczniowie szkół biorących udział w projekcie STARS brali udział w konkursie literackim. Poniżej prezentujemy najlepsze prace.
Nie wiem jak Wy, ale ja ostatnio często zastanawiam się nad
swoją przyszłością. Pewnie dlatego, że jestem uczennicą klasy
VI i stoję przed wyborem szkoły, myślę też jaki zawód
chciałabym wykonywać i gdzie mieszkać. Myśli te najczęściej
dopadają mnie kiedy spaceruję ulicami miasta lub wracam
sama do domu. I wtedy przed moimi oczami pojawia się
Kraków, mój Kraków.
Miasto jest jakieś odmienione, bardziej kolorowe. Przechodzę
ulicami i nie widzę stojących w korkach samochodów.
A niestety jest to mój codzienny widok. W mieście przyszłości
na ulicach są piękne kolorowe pasy wyznaczone dla
rowerzystów. Większość ludzi zostawia swoje auta na
obrzeżach miasta i porusza się rowerami. Rowerzyści nie
przeszkadzają pieszym, bo nie jeżdżą po chodnikach. Jest też
metro i tramwaje. Kolorowe barierki przy zejściach do metro
wyglądają bajecznie.
W mieście jest mniejszy hałas i jest mniej zanieczyszczone.
Ludzie mają świadomość, że to oni sami wpływają na stan
środowiska. Samochody są na baterie słoneczne. Ta cała
zewnętrzna atmosfera wpływa pozytywnie na mieszkańców
i przyjezdnych. Jesteśmy dla siebie milsi i częściej się
uśmiechamy. Nie mówię, że Kraków to miasto smutków, ale
zdarza się, że stojąc w korku ludzie krzyczą, trąbią. Na
rowerzystę jadącego chodnikiem niektórzy obecnie patrzą jak
na przestępcę.
A stan zdrowia? Rower zapewnia dzienną dawkę sportu. Nie
tylko dorośli, ale również dzieci jeżdżą na rowerach i mają je
gdzie zaparkować. Dla wielu młodych ludzi jazda na rowerze
to hobby. A wspólne zainteresowania pozwalają nawiązywać
kontakty i przyjaźnie. W swoich myślach już widzę miejsca
gdzie się spotykam z koleżankami i kolegami. Na Błoniach
ustawiony jest duży telebim i jest zorganizowane kino na
otwartym powietrzu. Wystawione są siedzenia, przygotowane
koce. Repertuar bardzo różny, dla dzieci, młodzieży
i dorosłych. Filmy fabularne i dokumentalne. Na placach zabaw
wystawione są urządzenia do eksperymentów, które można
przeprowadzać samemu, wypróbować swoją siłę, zobaczyć
różne odbicia lustrzane itp.
Przyszłość to właśnie nauka, która może się odbywać poza
szkołą. W parkach uczniowie będą mogli rozpoznawać różne
gatunki roślin. Wyznaczać kierunki świata. Ciekawe zadania
oderwą dzieci od gier komputerowych. To moje marzenia
o przyszłej szkole. Np. języka uczymy się w innym kraju,
wypróbowując swoją wiedzę w codziennym życiu.
W przyswajaniu wiedzy tak jak i obecnie pomagać będzie
mobilny internet.
Dodatkową wartością Krakowa są zabytki, które zawsze
przyciągną turystów, nawet w przyszłości. Mieszkańcy nie
będą czuć się jak w antykwariacie ale każdy znajdzie swoje
miejsce i będzie się czuł za nie odpowiedzialny.
To miasto przyszłości otwarte dla innych i nowoczesne to
Kraków.
Weronika Sokal,
kl. 6, Szkoła Podstawowa nr 51 w Krakowie
Pewnego dnia wszyscy moi koledzy przyjechali do szkoły na
rowerach. Pozazdrościłem im świetnego pomysłu, dlatego
postanowiłem, że ja też przyjadę do szkoły na rowerze. Nie
spodziewałem się jednak, że spotka mnie w związku z tym
taka niesamowita przygoda.
Wieczorem byłem tak podekscytowany, że długo nie mogłem
zasnąć. Rano poprosiłem tatę, żeby pomógł mi wyprowadzić
mój stary rower z piwnicy. Trochę ponarzekałem, że chciałbym
dostać nowy, bo ten to przeżytek, który ledwo jeździ. Mimo to
ochoczo wskoczyłem na siodełko i ruszyłem w drogę.
Nagle poczułem opór kierownicy. Hamulec też nie działał.
Rower pędził sam jak szalony. Chciałem zeskoczyć, ale bałem
się. Przecież mógłbym się potłuc albo i gorzej. Po chwili mój
rower gwałtownie skręcił. Zawirowało mi w głowie, bo
wpadłem do czarnej dziury, która była bardzo głęboka. Kiedy
spadałem mignęło mi przed oczami całe życie. Strasznie się
bałem! Jednak ja i mój rower, niespodziewanie miękko
opadliśmy na dno. Ze zdziwieniem zauważyłem, że
wylądowałem w jakimś nieznanym mi mieście. Było tu pełno
ścieżek rowerowych, po których jeździły rowery bez
rowerzystów. Stałem jak wryty, kiedy nieoczekiwanie
podjechał do minie szary rower z białą brodą. Nie uwierzycie,
ale przemówił do mnie! Powiedział, że jest najstarszym
rowerem na świecie i ma na imię Universal. Od niego też
dowiedziałem się, że miasto rowerów zamieszkują niechciane
i niepotrzebne ludziom rowery na emeryturze.
Nagle podjechały do nas trzy stare, niebieskie bicykle
z policyjnymi odznakami, dumnie błyszczącymi na kierow-
nicach. Jeden z przedstawicieli prawa powiedział mi, że jestem
oskarżony o zaniedbywanie swojego roweru, a także jego złe
użytkowanie. Policjanci rowerowego świata chcieli mnie za to
aresztować. Wtedy mój stary, wysłużony rower stanął w mojej
obronie. Dzięki temu zrozumiałem, że jest on moim
najlepszym przyjacielem. Chociaż źle go traktowałem
i zasłużyłem na karę, to jednak on obronił mnie. Szary rower
nazwał jego gest ''przywiązus maximus'', co oznaczało, że mój
przyjaciel mi przebacza i chce być ze mną mimo wszystko.
Potem zostałem ułaskawiony i nagle usłyszałem głos mamy:
– Wstawaj skarbie, pora do szkoły.
Byłem zaspany, jednak zrozumiałem, że miasto rowerów tylko
mi się przyśniło. Mimo to postanowiłem, że będę lepiej
traktował swój rower, który daje mi tyle radości i na pewno
nieprędko zamienię go na inny pojazd.
Szymon Poliwka,
klasa 6a, Szkoła Podstawowa nr 52 w Krakowie
Godzina ósma rano, czerwiec 2065 roku. Budzi mnie łagodny
głos:
– Karol, wstawaj! Już czas na poranną przejażdżkę i naukę
w plenerze.
Zaspany otwieram oczy. Obok łóżka stoi mój metalowy
przyjaciel – rower Iwo. Z głośnika przy lśniącej, czarnej
kierownicy wydobywa się ciepły, delikatny dźwięk mojej
ulubionej muzyki.
– Iwo, już wstaję. Daj mi jeszcze pięć minut, proszę.
– Dobrze, zaufam ci i pozwolę na tę krótką chwilkę pod ciepłą
kołderką – odpowiada żartobliwie rower.
Mija wyznaczony czas i rześko zrywam się z łóżka- nie mogę
przecież zawieść przyjaciela. Szybka toaleta, zdrowe śniadanie,
przekąska wraz z bidonem do plecaka i jestem już gotowy do
dnia pełnego ruchu i nauki. Zjeżdżam specjalnie
skonstruowanym podjazdem. W bloku nie ma schodów ani
windy – są zbyteczne, bo tutaj wszyscy poruszamy się na
rowerach.
Przed budynkiem czekają już na mnie koledzy: Grzegorz, Antek
i Eryk.
– Chłopaki, w drogę! Niedługo zaczynają się lekcje! – krzyczę,
jak zwykle.
– Dziś poznajemy gatunki drzew i grzybów w pobliskim lesie –
przypominam ochoczo i już pędzę z kolegami do szkolnej
klasy, którą dzisiaj jest zielona puszcza.
Mijam roześmianych ludzi, którzy podobnie jak ja mkną do
swoich zajęć na rowerach. To nie tylko dzieci, ale panie
w eleganckich sukienkach i panowie w dobrze skrojonych
garniturach. Wszyscy radośni i szczęśliwi. Co chwilę słyszę:
– Miłego dnia!
– Miłego! – odpowiadam wraz z Iwo.
Jak cudownie czuć wiatr we włosach i ciepło promieni
słonecznych na twarzy. Żadnych spalin, absolutnie żadnych!
Od dwudziestu lat w moim mieście nie ma ani jednego
prywatnego samochodu (karetki i pojazdy ratunkowe
napędzane są energią słoneczną), autobusu czy tramwaju.
Przed każdym budynkiem, który wygląda jak wielka, zielona
góra, po ścianach pną się winogrona, powoje i magnolie - stoją
kolorowe uchwyty, w których można pozostawić swój rower.
Teraz są puste, bo wszyscy spieszą się do swoich codziennych
obowiązków. Docieram na lekcje. Pani Marta na swoim
rowerze o śmiesznym imieniu – Stefcia – rozpoczyna
prezentację w naturalnym środowisku. Wszystko dokładnie
widzę, rozumiem i pamiętam. Dotykam każdego liścia, drzewa
i grzyba.
– Kocham tę szkołę i miasto, bo wcale nie przypomina szarych,
betonowych klocków, które oglądałem na lekcji historii
w muzeum – myślę zadowolony. Czas szybko mija. Iwo nie
może doczekać się swojej codziennej przejażdżki. Kończą się
zajęcia.
– Iwo, już dobrze. Jedziemy! – wołam radośnie.
– No, nareszcie! Trochę ścierpły mi koła – mruga porozu-
miewawczo światłami.
– Do jutra! – rzucam kolegom i już mknę po zielonych ulicach,
wśród drzew i śpiewających ptaków. Do domu docieram
zmęczony, ale dotleniony i szczęśliwy. Iwo wjeżdża (jak
zwykle) ze mną do pokoju.
– Cześć mamo! – wołam, choć jeszcze jej nie widzę.
W przedpokoju stoi zielona Kornelia, więc jestem pewien, że
moja rodzicielka krząta się w kuchni.
– Cześć chłopaki! – słyszę w odpowiedzi.
Mija kolejny dzień w moim mieście z roku 2065. Jak dobrze
zasypiać wiedząc, że jutro znów czeka na mnie świat pachnący
kwiatami, zatopiony w zieleni. Świat pełen przyjacielskich,
radosnych ludzi mknących na swoich rowerach przez to
cudowne, magiczne miasto.
Karol Cichor,
kl. 6a, Szkoła Podstawowa nr 52 w Krakowie
Nagrody w konkursie literackim ufundowała
firma Bike Belle: www.bikebelle.pl
Całkiem małe dziecko nie jest w stanie prowadzić roweru,
co do tego nikt nie ma wątpliwości – jeśli chcemy by ma-
luch brał udział we wspólnym rowerowaniu możemy po-
sadzić go w foteliku lub przyczepce rowerej. Ale co zrobić
gdy dziecko jest już na tyle sprawne, że jeździ na rowerku
biegowym lub samodzielnie pedałuje? Jakie warunki po-
winien spełniać młody użykownik ruchu, który pragnie
wsiąść na dwa kółka i samodzielnie pojechać na wyciecz-
kę z kolegami? Kiedy jest odpowiedni moment na jazdę
chodnikiem, kiedy drogami dla rowerów, a kiedy po jezd-
ni? O co powinien zadbać rodzic? Zacznijmy od począt-
ku…
Ile masz lat?
Nie ma dolnej granicy wieku, od której wolno posadzić
dziecko na jego własny rower. Przepisy prawa drogowego
mówią natomiast, że jeśli dziecko nie ma ukończonych
7 lat może poruszać się na rowerze, ale tylko po chodniku,
powinno też znajdować się pod opieką osoby dorosłej lub
kolegi, który ma co najmniej 10 lat i posiada kartę rowero-
wą. Oznacza to, że małemu dziecku na rowerku biegowym
lub rowerku z pedałami nie wolno poruszać ani po jezdni,
ani po drodze dla rowerów. Droga dla rowerów nie jest
dobrym miejscem do zabawy lub nauki jazdy, taką rolę
powinien spełniać park, smuci jednak fakt, że przepisy za-
braniają legalnej cykloturystyki lub transportu rodzinom z
dziećmi młodszymi niż 7 lat, a zachowującymi się w ruchu
rowerowym sprawnie i pewnie.
Po ukończeniu 7 lat, dziecku dalej nie wolno poruszać się
na rowerze gdzie indziej niż po chodniku lub drogach we-
wnętrznych, ale może znaleźć się tam bez opiekuna.
Oznacza to, że może samodzielnie dojeżdżać do szkoły
(chodnikiem!), korzystać z parkowych alejek lub ścieżek
osiedlowych.
Dopiero po ukończeniu 10 roku życia dziecko staje się ro-
werzystą, tracąc przy tym wszystkie przywileje pieszego,
od tego momentu nie wolno mu jeździć po chodniku
i przejściach dla pieszych, może mknąć drogami dla rowe-
rów lub drogami publicznymi, ale… Prawo o ruchu dro-
gowym nie pozwala samodzielnie poruszać się po drodze
publicznej lub drodze dla rowerów osobie niepełnoletniej
nie posiadającej karty rowerowej. Dziesięciolatek, jeśli
chce gdzieś wyruszyć sam, ma obowiązek posiadać doku-
ment uprawniający do jazdy. Tu pojawia się problem – kurs
przygotowujący do egzaminu na kartę rowerową prze-
prowadzany jest w IV klasie szkoły podstawowej, jeśli ktoś
pechowo urodził się w styczniu, na możliwość otrzymania
takiego dokumentu może czekać nawet rok… Jeśli nie po-
siada karty rowerowej – może poruszać się po drodze pu-
blicznej pod opieką osoby dorosłej lub co najmniej 10-
letniej posiadającej kartę rowerową. Karta rowerowa wy-
dawana jest nieodpłatnie przez dyrektora szkoły podsta-
wowej, gimnazjalnej, ponadgimnazjalnej lub szkoły po-
nadpodstawowej po sprawdzeniu wiedzy i umiejętności
niezbędnych do samodzielnego poruszania się po drodze.
Kiedy posiadacz karty rowerowej kończy 17 lat, zyskuje
prawo do przewozu innej osoby kierując rikszą rowerową.
Wcześniej wolno mu było przewozić drugiego człowieka
jedynie w krzesełku lub w przyczepce.
Rowerzyści powyżej 18 roku życia nie potrzebują już żad-
nego dokumentu by jeździć rowerem lub transportować
nim inną osobę.
Opiekun małego kolarza
Pełnoprawny cyklista (osoba posiadająca kartę rowerową
lub pełnoletnia) może korzystać z następujących udogod-
nień jeśli jadąc na rowerze opiekuje się innym rowerzystą,
który nie ma jeszcze 10 lat, są to:
prawo do poruszania się rowerem po chodniku
i niezależnie od jego szerokości, warunków atmosfe-
rycznych i innych przesłanek,
prawo do jazdy po lewej stronie drogi (analogicznie do
ruchu pieszych).
Dorota Czopyk
Dziś jedzie z nami również ekipa Wkręć Się W Autyzm,
która w rowerowy sposób chce zakończyć Miesiąc
Wiedzy Na Temat Autyzmu.
Dla ciekawych: więcej o tej akcji pisaliśmy w poprzed-
nim numerze masówki. Można też polubić stronę
Wkręć Się W Autyzm na facebooku.
Orientuję się w zabezpieczeniach. Znam metody pokonywania
większości popularnych zamknięć, interesuje mnie od lat to jak
działają i jakie są ich słabe strony, przeraża mnie myśl o nieświa-
domości ludzi, że do ok 80-90% mieszkań można wejść w max
kilkanaście sekund i zamknąć za sobą drzwi nie zostawiając żad-
nych śladów… Żeby móc się bronić musisz wiedzieć jak działa
przeciwnik, wspominał o tym nawet Sun Zi w „Sztuce wojennej”.
Dzięki temu wiem co i jak zamknąć żeby było trudniej otworzyć
lub trwało to na tyle długo żeby się nie opłacało podejmować
próby; stoję po jasnej stronie mocy, choć w Polsce z taka wiedzą
nie powinno się afiszować żeby nie zostać z automatu zakwalifi-
kowanym do ciemnej...
Od dawna chodząc ulicami obserwuję na co są pozapinane. Swo-
je zamykam na zestawy warte więcej niż one same, głównie
z powodu tego, że jestem fanem różnych tego typu patentów
(kłódki zbierałem już w dzieciństwie), drzwi domowe zamykam
na klucze, których większość osób nie widziała nigdy na oczy.
Postanowiłem udokumentować 100 losowo wybranych zabez-
pieczeń ze swoich okolic (centrum) bez żadnej selekcji (celem
„czystości” statystyki) i przeanalizować zagadnienie.
Zamek szyfrowy – obojętne czy to kłódka czy jest wbudowany
w zapięcie - skreślcie na starcie, jego otwarcie to banał nawet dla
dzieciaka… Niestety jest popularny i to w połączeniu z kolejnym
średnim rozwiązaniem jakim jest linka lub „kiełbasa”. Kłódki ze
srebrną/złotą blaszką otwiera się zapałką…
Wszelkie zamknięcia na klucz typu „Yeti”, zwykła Gerda/Lob tak
samo nie stanowią żadnego problemu do pokonania, tzw. tubular
lock też odpada (to ten otwierany długopisem).
Często używany w reklamie zabezpieczeń chwyt o ilości kombi-
nacji zamka/szyfru nie jest nic wart – nielegalne otwieranie nie
polega na sprawdzaniu kolejnych wariantów; linkę z 4 cyfrowym
szyfrem (10 tys. kombinacji) otwiera się w kilkanaście, maksymal-
nie kilkadziesiąt sekund.
Kiedyś Abus wprowadził nowej klasy zabezpieczenie: zaawan-
sowany zamek dyskowy i opatrzył go promocyjnym hasłem „nie
da się otworzyć bez klucza”. Jednak po którymś ze zlotów ame-
rykańskich lockpicker’ów (hobbystycznie zajmują się testowa-
niem zabezpieczeń) wycofał się rakiem i hasło po cichu zmienio-
no na „bardzo trudny do otwarcia bez klucza”.
Bezpieczne są w zasadzie wyłącznie zamknięcia na zamek dys-
kowy („typu Abloy”), bardzo trudno je otworzyć wytrychem,
maja symetryczny klucz (łatwo się nim operuje) , do tego mecha-
nizm jest odporny na zabrudzenia, warunki atmosferyczne i nie
ma w nim sprężynek – ogólnie same plusy. Zamek taki spotykany
jest w U-lockach, dobrych kłódkach i niektórych linkach, im więcej
nacięć na kluczu tym lepiej.
Cena – co tu dużo mówić – mniej niż 200 zł nie warto wydawać.
Jeśli rower jest wart od 2 tys. w górę myślę że 300-400 zł to mi-
nimum, żadne 10% wartości…
Osobiście uważam, że wybór zabezpieczenia trzeba zawęzić do
dwóch rozwiązań: U-lock lub łańcuch z dobrą kłódką; 95% pozo-
stałych to tak jakby zostawić rower nieprzypięty - moja statystyka
to zresztą potwierdza.
Dyskusja na temat wyższości U-locka nad dobrym łańcuchem
z solidną kłódką lub odwrotnie jest czysto akademicka i musi być
podjęta indywidualnie. Za U-lockiem przemawia wygoda trans-
portu i lekkość; łańcuch ma przewagę w uniwersalności: da się
spiąć 2-3 rowery, zapinać jednocześnie za koło i ramę o wy-
rwikółka lub grube przedmioty (drzewa/słupy). Rozwiązanie to
traci nieco w transporcie i przede wszystkim pod względem cię-
żaru: naprawdę dobry zestaw łancuch-kłódka to ok. 3 kg i więcej.
Oba - w dobrym wydaniu - prezentują najwyższy poziom zabez-
pieczenia.
Zabezpieczenie stacjonarne. Warto przemyśleć w przypadku
rowerów, które „opłaca” się w ten sposób przechowywać. Na
przykład U-lock „na miasto”, ale do przypinania na noc pod do-
mem/na klatce/w piwnicy można użyć czegoś znacznie grubszego
kalibru. Tu bezdyskusyjnie wygrywa łańcuch i dobra kłódka bo
ciężar przestaje mieć znaczenie. Są sklepy gdzie można kupić
mało znane łańcuchy takie jak Almax Immobiliser Series III, lub
Protector firmy Pragmasis, do tego kłódka z zamkiem dyskowym
Abloy 350 lub 362 i mamy bardzo mocny zestaw. Są to wysokiej
klasy łańcuchy, których nie da się pokonać najcięższymi nożycami
(ang. bolt cropper); jeśli masz drogi rower – warto. Nowe kłódki
Abloy są bardzo drogie - kosztują od 600 zł w górę, jednak na
angielskim Ebayu można je dostać (nowe) w cenie 150-200 zł.
Jak mawia prof. Bartoszewski - niektóre rzeczy warto, niektóre
się opłaca. Nie opłaca się kupować zabezpieczenia za 200 zł do
starego mieszczucha, który kosztował 250, ale warto, bo senty-
ment jakim go często darzymy jest bezcenny.
Jerzy Ro
To już ostatni odcinek epopei rowerowej, w którym bohaterowie dojeżdżają do Suwałk!
We eventually arrived in Kruszyniany and the voivodship of Podlaskie laden down with our bounty of grzyb. The Tatar ancestors from the invasions that began in the 13th century in Poland still remain in the small hamlet and there is a wooden mosque there which is one of the oldest in Poland. The tatar cemetery behind it is striking with its mix of eastern European and Tatar names in very different scripts. The Tatar who remained in Kruszyniany today, started a restaurant some years ago that has become incredibly popular and attracts people from near and far (our guide in Sobibór mentioned it as a must eat). Tatarska Jurta is a fine example of the fusion of typical tartar dishes with a Polish twist. It’s unusual and absolutely delicious particularly after a long cycle and the hordes of visitors there was testament to this. Afterwards the cycle to Sokółka was laborious and challenging with its steep slopes. We took respite under the shade of a haystack from the hot sun and cursed our greed at having eaten too much. Always a problem when cycling. When we got there, we sat down by the lake and met some friends from Krakow who were also in the area. I was conscious that we might look like depraved homeless people to anyone who hadn’t been with us over the last two weeks. They said we didn’t. I still think they were just being polite. I definitely smelled like an overly ripe piece of camembert. All respect to Karolina - she went along with the lack of showers and general dearth of attention to hygiene detail I had forced upon her. Necessity not choice. About 10 km outside the town we opted for a little Agroturystyka spot. As the sun set it was an idyllic scene and it hammered home the outstanding beauty of this much overlooked region of North East Poland. On opening the tent in the morning to the sight of ducks frolicking in the lake and cows grazing contentedly in their pasture.
After getting some really good advice from Karolina’s aunt as to the best route to Augustów, she directed us towards the Biebrzański National Park (we finally purchased a detailed map of Podlaskie
and realised what absolute idiots we had been for the 2 weeks previous in cycling without one - iphone or no iphone). The unpaved surface through this park was a bit rough on the saddle sore soft bits of the anatomy but it was pristine and the river that flowed through it clean and totally tempting for a late summer swim. Apart from the odd SUV driver speeding through it at 100km per hour and creating a choking dust storm in his self-important wake, it was a fantastic short cut to Augustów. When we reached the north side of it we began to spot the ubiquitous locks and lakes of the region. The weather held up and you could even say it was perfect cycling weather although a touch on the humid side. Much of our 70 km that morning was lined with magnificent spruce and pine. We encountered the odd cyclists out with their basket full of mushrooms. We absolutely tore into the 70 km trip and actually did it in a little over 3 hours which is good going (for us). It was like our bodies after the long break had been yearning for some more pain and today it got its fix. We felt great really and even in the mood to do another 70 (almost) We stopped for some tea and a sandwich outside a local shop which had the usual bums hanging around outside it. This would be a sad pattern we would see throughout our journey. Anywhere that sold alcohol would simply become thronged with these guys – young and old. They were never threatening , always too drunk to bother you and I wondered at the prevalence of this phenomena in rural Poland and cursed the tragedy of the slow death by the bottle that is the downfall of many a man and his family. The huge articulated lorries that speed past us towards Augustów and the Lithuanian border along the narrow hard-shoulder free road was an ominous sign that we should avoid it. Instead we headed towards the woods along Sajno lake in the general direction of Studzieniczna. Our first sight of the lake after 30 mins cycling along the needled carpet path was breathtaking. The still lake was like glass and the cloudy sky cast it in a somber, yet beautiful light. It started raining and after getting lost several times before visiting the monument to John Paul II on the tiny peninsula near Studzieniczne (which was in no way an excuse to get shelter) we thought about our camping options for the evening. We followed another trail through a forest clearing where there was a sign for camping. Again no camping to be found as we enquired with some people who had a jetty by the lake. The
only option seemed to be a field next to the them which I guess had been a campsite once. There was a small shelter here and a place for making a fire. An incredible location right by the side of the lake and as the light faded and we cooked up another gastronomic extravaganza – pasta with wild mush-rooms and eggs – we could hear a lone trumpeter across the lake playing the first notes to ..Ole Ole Ole Ole. One man said that depending on how drunk he gets this guy can start playing at 5am. My guess was that if I drank enough Ukrainian cognac I wouldn’t hear him. I didn’t.
The next day after a lunch in Gorczyca staring derisively at the tacky steam train and battling with the wasps and hefty portion of Kartacze (a giant pyza filled with meat), we decided to make a path for Wigry Lake which had a beautiful restored monastery on its shores. A really super cycle there through thickets of woodland and around the side of the lake and the long rushes that settled on its shores. After waking up in our PTTK subsidised campsite we were furious to find out someone had stolen our tachometre off the bikes - right beside our tents! To make matters worse, it started pissing down just a few kilometres from Suwałki. So near and yet so far. We took shelter in the old reliable bus shelter (hardly as luxurious and opulent as those in Podkarpacie) but we weren’t being picky and it was a chance for us to reminisce about the previous weeks' ups and downs. We had some lunch, made some coffee, read some of our book, made some more coffee and two hours later it still hadn’t stopped pouring. We made a dash for it. Maybe not the best idea. Got wet. Again. Suwałki looks uninspiring. Maybe that was just the weather.
The journey back on the train was one of well-earned satisfaction. We traversed the distance we had covered in reverse in a matter of hours - thanks to PKP. There was a proper bike carriage on the train with many cyclists returning back to the hum drum of their working lives after a daring escapist break. Everyone helped each other get the heavy bikes onto the train and clip them onto the brackets. This camaraderie was much appreciated. We fell asleep to the warm glow of having accomplished something as the rain battered off the carriage’s windows.
Seamus O’Donnell