3. wystawa WBZ "Jak zarobić na wzornictwie? Efektywne zarządzanie procesem wzorniczym"
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd · Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod...
-
Upload
hoangthien -
Category
Documents
-
view
234 -
download
0
Transcript of Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd · Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod...
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
2
Prawa autorskie: Jakub B. Bączek©
Wydawnictwo: STAGEMAN®
www.stageman.pl
Kontakt z autorami: Robert Nowicki, [email protected] Działania PR & media: Barbara Ligocka, [email protected]
Konsultacja graficzna: Paweł Cieślak, [email protected]
Wysyłka i dystrybucja: Jolanta Cieślak, [email protected]
Oprawa graficzna: Dawid Kłębek Pomoc grafika: Marta Matysiok
Komunikacja: Tomasz Kuma
www.kiwigifts.pl
Korekta: Izabela Jurkowska Komunikacja: Filip Herma
www.peefmusic.pl
All right reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowana ani w jakikolwiek inny sposób
reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
ISBN: 978-83-937164-3-2
Warszawa 2014
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
3
„Płynie się zawsze do źródeł, pod prąd,
z prądem płyną śmiecie” Zbigniew Herbert
Książkę dedykuję (Współ)Pracownikom
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
4
Spis treści:
Mam to w dupie… 6 Rozdział 1. Etapy drogi do wolności finansowej 9 Etap nauki 10 Etap poszukiwań 11 Etap przedsiębiorczości 13 Etap wolności finansowej 14 Pod kreską czy nad kreską? 15 A nie da rady szybciej? 18 Gdzie teraz jesteś? 20 Wyzwanie 22 Rozdział 2. Masz mało pieniędzy i mało czasu – etap nauki 24 Świadectwa z paskiem a życiowe sukcesy 25 Wybór kierunku studiów 28 Dodatkowe szkolenia 30 Czytanie książek 33 Mentorzy i nauczyciele 34 Samodzielne studiowanie 36 Rozdział 3. Masz mało pieniędzy, ale dużo czasu – etap poszukiwań 38 Od pasji do działania 40 Grupy społeczne, do których należymy 44 Wybór branży 48 Pierwszy produkt/usługa 53 Sprzedaż rozpoznawcza 56 Zakładamy firmę 59 Jednoosobowa działalność gospodarcza (samozatrudnienie) 60 Spółka cywilna 62 Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością 66 Dalsze działania formalne 70 Budowanie pierwszego zespołu 75 Struktura firmy 80 Trzeci filar 83 Siedziba firmy 90 Doradcy 92 Budowanie autorytetu 95 Wypływamy na szerokie wody 100 Rozdział 4. Masz już dużo pieniędzy, ale mało czasu – etap przedsiębiorczości 102 Wylewanie fundamentów 104 Strategie rozwoju 104 Tworzenie nowych źródeł przychodu 106 Wzmacnianie starych źródeł przychodu 112 Strategia cenowa 117 Dostawcy i kontrahenci 120 Strategie negocjacji 122 Nowa psychologia sprzedaży 123 Pisanie ofert 126 Ty jako przedsiębiorca 127 Usamodzielnianie firmy 134 Delegowanie zadań 135
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
5
Delegowanie uprawnień 140 Znikanie z firmy 142 Podwajanie motywacji zespołu 143 Nowe nawyki przedsiębiorcy 144 Kalendarze 145 Telefony 147 Maile 151 Facebook 153 Rozdział 5. Masz już dużo pieniędzy i coraz więcej czasu – etap wolności finansowej
155
Budowanie przychodów pasywnych 157 Przychody z przedsiębiorczości 157 Przychody z produktów finansowych i bankowych 161 Przychody z Internetu 162 Przychody z nieruchomości 164 Inwestowanie w nieruchomości 165 Podnajem części swojego mieszkania 166 Kupno i wynajem garażów 167 Kupno i wynajem mieszkań 168 Inne opcje 171 Sprzedaż firmy 173 Zastrzeżenie logo i opracowanie know-how 174 Teaser informacyjny 175 Krótka lista inwestorów 176 Due diligence 177 Stopniowe odcinanie pępowiny 178 Pierwsza miniemerytura 179 Pokusa luksusu 180
Tanie podróżowanie 182 Poczucie pustki, nicnierobienie i rozterki 184 Wolność finansowa 50 na 50 187 Praca bez względu na pieniądze 189 Praca charytatywna 191
Przykłady zajęć dla młodego emeryta 192 Rozwój osobisty i duchowy 194 Inspiracja buddyzmem 195 Okiełznanie ego 196 Równowaga życiowa 198 Sinusoida życia 200 Droga do szczęścia 202 Rozdział 6. Wracamy do wyzwania 205 Moja osobista prośba 206 Co dalej? 207
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
6
Mam to w dupie…
Nazywam się Jakub B. Bączek, lub po prostu Kuba – tak będzie
łatwiej. W olbrzymim skrócie, udało mi się dość szybko dojść do wolności
finansowej. Nie była to droga łatwa, bo często pod prąd temu, co mówi
się i pisze o przedsiębiorczości, rozwoju, sukcesie czy relacjach. Działałem
po swojemu, czasem na bezczelnego, czasem na wariata…
Szkoda, że Cię tu teraz nie ma. Siedzę na wschodnim wybrzeżu
Menamu i patrzę na Wat Arun (Świątynię Świtu). Nie wiem, ile czasu
spędzę jeszcze w Tajlandii, na swojej miniemeryturze, ale… postanowiłem
być tu tak długo, aż napiszę bestseller. Pomyślisz może: „facet ma
wygórowane ambicje”. Ja tymczasem wiem, że większość moich marzeń
się spełnia. Czemu nie miałoby się spełnić i to?
Kiedy myślę o swojej drodze, o pierwszej firmie, o pierwszych
pracownikach, pierwszych inwestycjach za granicą, pierwszych
nieruchomościach czy też pierwszych wykładach na temat
przedsiębiorczości, nie mogę nie wspomnieć backgroundu swojej
przygody. Żyliśmy dość skromnie, a ja jako dziecko byłem bardzo chudy,
znerwicowany i zagubiony, bez poczucia bezpieczeństwa i spokoju, żeby
pokochać życie. Do dziś towarzyszą mi różne, stłumione lata temu, emocje
i lęki. Niemniej bez mentorów, ambitnych szkół czy dyplomów, bez
środków unijnych i bez wspólników założyłem w 2009 roku firmę, która
okazała się biznesem za przysłowiowy milion. Krok po kroku
podejmowałem wiele trudnych decyzji, w większości
nonkonformistycznych, a czasem nawet szalonych i… jestem tu, gdzie
jestem.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
7
Znam kilka książek motywacyjnych. Niewiele z nich przeczytałem do
końca i też nie polecam ich chłonąć i zgadzać się na wszystko, o czym
piszą autorzy. Tu będzie z wielu względów inaczej. Będzie o biznesie w
polskich warunkach, bez ściemniania, że było łatwo i że zawsze wiem, co
zrobić. Odsłonię tu dużo siebie i wierzę, że ta historia może być dla wielu
inspirująca. Kto wie, czy nie spotkasz się na kartach tej książki ze zdaniem,
które przed Tobą odkryje nowe możliwości. Zachęcam Cię do refleksji,
krytycyzmu, a nawet sprzeciwu wobec tego, co tu ujawnię, ale też
zachęcam do wykonania ćwiczeń i skorzystania z konkretnych narzędzi.
Jeśli interesuje Cię, jak od zera zbudowałem firmę wartą kilka
milionów, jak sprawiłem, że jest jedną z nielicznych polskich franczyz,
które doskonale rozwinęły się w kilku krajach Europy, jak zbudowałem
fantastyczne zespoły ludzi, które potem tworzyły i rozwijały kolejne
biznesy i generalnie – jak znalazłem się w Tajlandii na miniemeryturze w
wieku 31 lat, to zapraszam do lektury. Bywam wymagający, wkurzający,
a nawet bezczelny, ale metody, które opiszę, są po prostu cholernie
skuteczne. Nie jestem i nawet nie chcę być bogaty, jak Gates, Jobs,
Branson, Kiyosaki, Tracy, Ecker czy Robbins. Często zupełnie się z nimi nie
zgadzam i nie widzę możliwości odzwierciedlenia ich drogi w polskich
warunkach. Jestem bardziej „facetem z sąsiedztwa”, który jest ludzki,
kocha życie i czerpie z niego pełnymi garściami i szczerze Ci powie, jeśli
się z czymś nie zgadza.
Zdając sobie więc sprawę, że są bogatsi ode mnie i bywają
inteligentniejsi, a nawet wiedząc, że jest cała chmara facetów
przystojniejszych, sprawniejszych seksualnie, wyższych, bardziej
kreatywnych i z bardziej ciętym poczuciem humoru, chcę zacząć tę książkę
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
8
stwierdzeniem, że mam to w dupie i wierzę bardzo w siebie. Polecam
zresztą takie podejście… Zaczynajmy!
Bangkok, 14.03.2014
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
9
Rozdział 1:
Etapy drogi do wolności finansowej
Jeśli należysz do większości z nas, nie odziedziczysz miliona po
rodzicach, nie masz wujka w korporacji, który da Ci etat dyrektora i nie
masz talentu Agnieszki Radwańskiej, by po paru latach uprawiania sportu
zarobić grubą kasę; jeśli należysz do grupy takich ludzi jak ja – to
zaczynasz swoją drogę z niczym: bez pieniędzy, bez mentora, bez pomysłu
za milion. Masz za to marzenia, ambicje i szereg zasobów – może
olbrzymie poczucie humoru, może łatwość uczenia się języków, a może
dar radzenia sobie w każdej sytuacji. Podążasz typową drogą i w Twoich
rękach jest to, jak ta droga będzie się układać w różnych momentach
(także trudnych) ludzkiego życia.
Ja rozrysowałem sobie kiedyś tę drogę w postaci czterech ćwiartek
(to słowo bardzo dobrze kojarzyło mi się, kiedy byłem jeszcze studentem).
Dostrzegłem, że najważniejszymi zasobami, które chciałem zawsze mieć,
były pieniądze i czas. Czułem, że jeśli będę miał pieniądze, spełnię wiele
swoich marzeń i będę żył tak, jak chcę. Czułem też, że muszę mieć czas
na podróże, czytanie, granie w siatkówkę lub golfa – generalnie: czas na
swoje życie poza firmą i pracą. Z połączenia tych dwóch zasobów
otrzymałem następujący wykres:
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
10
Etap nauki
Cała historia zaczęła się zwyczajnie. Był to etap, w którym miałem
mało pieniędzy i mało czasu – etap nauki. Studiowałem na Uniwersytecie
Śląskim (pedagogikę, wychowanie fizyczne i filozofię, której w końcu nie
skończyłem, bo wykładowcy mieli mnie dość na swoich zajęciach). Oprócz
tego grałem w siatkówkę w klubie sportowym i żyłem życiem zwykłego
młodego człowieka. Pamiętam, że z uczelni wracałem jakieś 30 kilometrów
do domu, korzystając z autostopu. Nie było mnie stać na bilet miesięczny
w obie strony, więc bez względu na pogodę, temperaturę i konkurencję
ładnych studentek na przystanku udawało mi się codziennie przez jakieś
3 lata docierać do Bielska-Białej bez szwanku (a przy okazji poznałem
masę ciekawych ludzi i do dziś moi znajomi uwielbiają anegdotki z tych
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
11
autostopowych przygód). Zaraz po powrocie pakowałem się i jechałem na
trening. Po treningu wracałem do domu, czasem trochę się uczyłem,
czasem po prostu lądowałem leniwie przed telewizorem i szedłem spać,
by obudzić się na następny dzień o 5 rano. Dlaczego tak wcześnie? Bo
pociąg jechał dwa kwadranse po piątej i był tańszy niż autobus. W pociągu
udawało mi się jeszcze przespać (mój organizm był tak wyregulowany, że
bez budzika wychodziłem z drzemki dokładnie przed stacją docelową) lub
też odrobić jakieś zadanie na zajęcia. I tak przez większość tygodnia,
oprócz weekendów, podczas których najważniejsze były mecze ligowe
mojej drużyny. Czasu było naprawdę mało, pieniędzy jeszcze mniej, ale
jakoś nie uświadamiałem sobie tego na co dzień i żyłem swoją pasją, którą
była wtedy siatkówka.
Etap nauki trwał u mnie około 5 lat. Studiowałem dziennie, grałem
w kilku różnych klubach sportowych i nie wyobrażałem sobie innego życia.
Kiedy dzisiaj patrzę na ten okres, to jestem zdumiony, że udawało mi się
zjeść 2 posiłki dziennie za nie więcej niż 15 zł i że byłem w stanie przez
kilka lat wstawać o 5 rano. To był czas, który bardzo wiele mnie nauczył.
Nie tylko oszczędzania, pokory i wdzięczności, ale też walki, ciężkiej pracy
i przegrywania z godnością. Ciekaw jestem, jak ten etap wyglądał u
Ciebie? Szkoła, studia, praktyki? Jest duża szansa, że wiesz, o czym piszę
i wiesz też, jak żyje się z małą ilością pieniędzy i z małą ilością czasu dla
siebie. Większość z nas tak właśnie zaczyna.
Etap poszukiwań
Wiele zmieniło się u mnie po studiach. Czułem, że bardzo dużo mi
dały, że jestem napakowany wiedzą, że bardzo chcę i… tak trafiłem do
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
12
drugiego etapu – etapu poszukiwań. Jako absolwent z podwójnym tytułem
magistra, optymistycznie ruszyłem na rynek pracy i… cóż… Szału nie było.
To był okres, w którym pieniędzy wciąż było mało, ale za to czasu
pojawiało się pod dostatkiem. Imałem się różnych zajęć, mniej lub bardziej
dziwacznych, kilku nawet nielegalnych. Pieniędzy jednak nadal było mało,
ale za to żyłem z kolejną pasją u boku, przez jakieś następne 5 lat. Tą
pasją okazała się nauka. Jako że jeszcze jako student wydałem swoje
pierwsze publikacje, otwarła się przede mną możliwość napisania
doktoratu pod okiem bardzo znanego i szanowanego w Polsce profesora.
Zacząłem więc pisać, uczyć studentów i żyć chwilą. Doktorat szedł jednak
opornie, a za godzinę wykładu na uczelni państwowej otrzymywałem 30
zł brutto. Nie chcę narzekać, ale do dziś zastanawiam się, jak zdołałem
przeżyć za takie kwoty, zważywszy, że – jako początkujący wykładowca –
nie miałem tych zajęć zbyt dużo. Wiele się jednak nauczyłem. Okazało się,
że na moje wykłady przychodzi znacznie więcej osób, niż zazwyczaj widuje
się na salach. W rekordowym okresie miałem nawet 200 słuchaczy, a część
z nich siadała na podłodze. Zrozumiałem, na czym polega nauka przez
praktykę i przez… zabawę. To były naprawdę nietypowe zajęcia, które
wkrótce zaczęły denerwować moich kolegów wykładowców i władze
uczelni. Szybko więc oberwałem i dostrzegłem wiele hipokryzji w
akademickim światku. Odszedłem, by rozpocząć kolejny etap swojego
życia.
Może masz już etap poszukiwań za sobą, ale skoro czytasz tę
książkę, to jest duża szansa, że jesteś w jego trakcie. To pozytywny etap.
Człowiek, który ma sporo czasu, a mało pieniędzy, jest bardzo pomysłowy.
Ciekaw jestem, jak wiele swoich pomysłów odrzucasz, krytykujesz lub
pozostawiasz w szufladzie… To w gruncie rzeczy naturalne, ale będę się
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
13
tutaj starał przekonać Cię do wyjścia ze strefy komfortu. Warto – kolejny
etap to prawdziwa jazda bez trzymanki.
Etap przedsiębiorczości
Gdy czas poszukiwań zaczyna Ci się dłużyć, postanawiasz coś ze
sobą zrobić. Jeśli należysz do większości, to idziesz gdzieś po prostu do
stałej pracy (o tym trochę później). U mnie kolejnym etapem mógł być
tylko etap przedsiębiorczości. Wiedziałem już jako 25-latek, że nie nadaję
się na etat. Jedyną opcją było dla mnie samodzielne stanowisko
managerskie – i tak zostałem dyrektorem centrum szkoleniowego,
odpowiedzialnym za Polską południową w jednej z warszawskich firm.
Długo jednak nie zagrzałem tam miejsca, bo szef nie był w stosunku do
mnie fair i szczerze powiedziawszy, miałem wrażenie, że bez niego
rozwinąłbym tę firmę cztery razy szybciej i lepiej (tak, tak, już wtedy byłem
nieźle wyszczekany). Zostałem więc przedsiębiorcą i na kolejnych 5 lat
wciągnął mnie inspirujący okres budowania własnego biznesu. Szybko
pojawiły się pieniądze, bo mój pomysł okazał się znakomity. Jednak wraz
z dużą ilością pieniędzy pojawił się całkowity brak czasu dla siebie i dla
bliskich. O tym etapie będę pisał w tej książce najwięcej. Teraz wspomnę
tylko, że nie żałuję tego czasu. Znów wiele się nauczyłem i choć inne sfery
mojego życia bywały zagrożone, cieszę się, że przez tych kilka lat udało
mi się stworzyć miejsce, w którym pracuje rocznie nawet kilkaset osób i
wiele z nich naprawdę tę pracę uwielbia.
Myślę, że albo masz ten etap dopiero przed sobą, albo jesteś w jego
trakcie. Na razie poruszamy się po płaszczyźnie teoretycznej. W dalszej
części książki znajdziesz jednak masę inspiracji i konkretnych pomysłów,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
14
jak poradzić sobie właśnie w tym etapie. Nawet jeśli rodzice i znajomi
mówią Ci ciągle: „Zostań na etacie, większość jednoosobowych
działalności w naszym mieście szybko bankrutuje”, wydaje mi się, że nie
ma innej drogi do etapu czwartego.
Etap wolności finansowej
Kiedy poczułem się zmęczony przedsiębiorczością, presją i
zdobywaniem nowych rynków, zaczęły pojawiać się w mojej głowie
zupełnie inne marzenia niż jeszcze parę lat temu. Po raz pierwszy, dużo
bardziej niż pieniądze, zaczął się dla mnie liczyć wolny czas i święty spokój.
Obawiałem się jednak dwóch rzeczy. Po pierwsze, wierzyłem, że jeśli nie
będę osobiście doglądał firmy, to nie będzie ona odnosiła takich
spektakularnych sukcesów jak dotychczas. Błąd! Po drugie, myślałem, że
skoro ja przejdę na emeryturę w tak młodym wieku, to moi pracownicy
będą zupełnie zdemotywowani i zamiast pracować, będą się wkurzać, że
grzeję sobie dupę w Tajlandii, a oni musza zapieprzać. Ponownie: błąd!
Dzięki specyficznemu podejściu, które dokładnie tu opiszę, wylądowałem
w końcu na etapie życia, w którym jest dużo pieniędzy (a przynajmniej mi
całkowicie wystarcza) i dużo wolnego czasu (dzięki czemu mogę
podróżować po całym świecie). Ten czwarty okres nazwałem etapem
wolności finansowej. A ja sam nie czuję się już tak bardzo przedsiębiorcą,
jak inwestorem. Dopiero zaczynam swoją przygodę w tym etapie. Nie
wiem jeszcze, czy jest coś dalej. Nie wiem też, czy znowu po 5 latach mi
się nie znudzi (jak to bywało wcześniej). Być może przy drugim wydaniu
tej książki będę musiał dopisać jakiś kolejny etap, kolejny rozdział i pomysł
na życie, ale… w chwili obecnej cieszę się wolnością finansową i do swoich
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
15
rentierskich „obowiązków” zaliczam podróżowanie, poznawanie nowych
kultur, prowadzenie bezpłatnie swojej autorskiej audycji w radio i pisanie
tej książki, by dzielić się wiedzą i… nie zwariować z taką ilością wolnego
czasu.
Życzę Ci tego etapu jak najszybciej, choć może zaskoczy Cię, że…
wcale nie jest tak super, jak na pierwszy rzut oka wygląda. Pod koniec
etapu przedsiębiorczości pracowałem tylko dwa dni w tygodniu (wtorki i
czwartki). Teraz, będąc w Tajlandii, nie mam nic do roboty, oprócz
pogłębiania znajomości buddyzmu, pisania, spotykania fascynujących
ludzi i zwiedzania inspirujących miejsc. I wiesz co? Czasami naprawdę mi
się nudzi! Bywa, że mam ochotę otworzyć Outlooka i wprowadzić jakiś
nowy pomysł do jednej ze swoich firm. Na razie się trzymam, bo wciągnęło
mnie pisanie książki, ale nie ręczę za siebie, jak już spędzę tu parę tygodni.
(Znajomi się śmieją, że pewnie nauczę się tajskiego, założę tu filię swojej
firmy i zacznę z nudów skupować nieruchomości od miejscowych, by
potem je wynajmować lub sprzedawać z zyskiem).
Pod kreską czy nad kreską?
Problem dzisiejszych czasów nie polega tylko na tym, że różnica
między ludźmi z małą ilością pieniędzy a tymi bogatymi jest coraz głębsza.
Problem tkwi również w tym, że większość ludzi nigdy nie pokonuje
poziomej kreski z tego wykresu. Pozostaje im więc lawirowanie pomiędzy
dwoma pierwszymi opisanymi tu etapami: nauki i poszukiwania. Wyglądać
to może tak: ambitna Polka kończy ogólniaka (etap nauki) i po maturze
postanawia wyjechać do Anglii zarobić na studia (etap poszukiwania).
Wraca, zaczyna studia socjologiczne (etap nauki) i marzy o posadzie, w
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
16
której otrzyma przynajmniej 2 500 zł na rękę. Kiedy jednak trafia na rynek
pracy, okazuje się, że nikt na nią nie czekał, mało tego – nikt nie docenia
jej tytułu magistra. Zaczyna się więc szukanie pracy (etap poszukiwania).
W końcu udaje się zdobyć upragniony etat. Nie płacą zbyt dużo, ale
przynajmniej co miesiąc tyle samo. Uczy się więc nowych obowiązków
(etap nauki) i… wytrzymuje jakieś 2 lata. Potem zaczyna się jej nudzić i
po kryjomu przed szefem rozsyła CV do agencji reklamowych, gdzie
chciałaby realizować swoje pomysły (etap poszukiwania). W końcu
zmienia pracę, uczy się nowej rzeczywistości, by po paru kolejnych latach
trafić na bezrobocie lub na kolejny etat (jak dobrze pójdzie). I tak do
emerytury. Czasu jest mniej lub więcej, ale pieniędzy ciągle mało. Nasza
Polka przyzwyczaja się jednak, razem z mężem otrzymują kredyt i
zakupują mieszkanko w bloku z wielkiej płyty. Przyzwyczajają się do
oszczędzania, odkładania, spędzania czasu przy gotowaniu lub przed
telewizorem. Mijają lata, pojawia się dziecko, kolejne wydatki, sporo
stresu… Często narzekają na brak pieniędzy, ale żyją tak sobie bez zmian
aż do emerytury w wieku 67 lat. Swoim dzieciom mówią: „Idź na etat,
kochanie, jak mamusia i będziesz porządnie żyć”, a kiedy słyszą od
znajomego, że zakłada firmę, mówią: „Zgłupiałeś, przecież ZUS Cię
wykończy”… I wiesz co? Nie ma w tym absolutnie nic złego. Jeśli znajdzie
się drugą połówkę i nie okaże się po 2 latach że to pijak/pijaczka,
histeryk/histeryczka itp., to może mamy do czynienia w tej historii ze
szczęśliwą Polską – może to nawet rys biograficzny naszej sąsiadki lub
koleżanki ze szkoły. I to jest dobre – ja takiego stylu nie mam prawa
krytykować i nie robię tego.
Czułem jednak, że ja chcę inaczej. Wystarczająco wkurzał mnie mój
trener sportowy, żebym szybko się zorientował, że mam dobre pomysły i
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
17
nie chcę słuchać przez cały czas kogoś, kto jest ignorantem. Nie wierzyłem
też w to, że na emeryturze będę mógł żyć godnie. (Niedawno jakiś spec
od finansów obliczył mi, że mogę spodziewać się około 600 zł od ZUS-u.
Jaram się…). Czułem, że chcę iść pod prąd, że nie będę słuchał innych, że
chcę nad kreskę (choć jeszcze wtedy nie wiedziałem, że sam stworzę taką
tabelkę jak ta opisana w tej książce). Chciałem należeć do tej nielicznej,
tajemniczej grupy pod nazwą „przedsiębiorcy”. No więc… wskoczyłem tam
sam. Na decyzji się jednak nie kończy. Chociaż ja bałem się na początku,
to dziś już wiem, że założenie firmy (obojętnie jakiej – mam bowiem
jednoosobową działalność, kilka spółek cywilnych, kilka spółek z
ograniczoną odpowiedzialnością) to w gruncie rzeczy pikuś. Wyzwaniem
jest tę firmę utrzymać i godnie na niej zarabiać. Czytałem statystyki,
zgodnie z którymi aż 80% jednoosobowych działalności w Polsce znika z
rynku w ciągu 5 lat. 80%!!! Nie chce mi się w to wierzyć, ale nawet jeśli
te statystyki są tylko w połowie prawdziwe, to jest to dość przerażające.
Mimo wszystko zachęcam Cię do pracy „na swoim”. Gdybym znał jakąś
inną drogę do wolności finansowej, to chętnie bym się z Tobą podzielił,
ale… nie znam. Wskakuj więc ponad kreskę i zobaczymy, co się stanie.
Przecież nawet jeśli nie pójdzie, to zawsze można zamknąć tę firmę w
cholerę i wrócić do kołowrotka etapów: nauki i poszukiwania. Firmę można
też zawiesić, sprzedać, usamodzielnić, dobrać wspólnika lub inwestora,
krótko mówiąc – to nie musi być decyzja na całe życie. Skoro potrafisz
czytać wyniki sportowe, targować się na Allegro i obsługiwać pralkę, to…
firmę też potrafisz założyć. Zresztą te wymienione wyżej czynności wydają
mi się dziś bardziej skomplikowane niż otwieranie kolejnego biznesu.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
18
Nie wiem, jak masz na imię, ile masz lat i jakie masz pasje. Wiem
jednak, że założenie własnego biznesu może być dla Ciebie stresujące.
Rozumiem to. Wiem też, że aby założyć firmę, trzeba mieć jakiś pomysł.
O tym już za chwilę, a teraz zdecyduj, proszę, co jest dla Ciebie
najważniejsze w tym okresie życia, w którym obecnie jesteś: jeśli
stabilizacja – najlepiej zostań w pierwszym etapie (nauki); jeśli wolny czas
– może warto pozostać jak najdłużej w etapie poszukiwań; jeśli więcej
pieniędzy – to pewnie warto znaleźć lepiej płatną pracę lub założyć własną
firmę. A jeśli potrzeba Ci i czasu, i pieniędzy, to zachęcam Cię do wejścia
ponad kreskę! I do dalszej lektury oczywiście…
A nie da rady szybciej?
Wykonaj proszę poniższe działania w myślach, jak najszybciej.
Zależy mi na tym, żeby nie wracać do poprzednich działań, nie używać
kalkulatora, tylko szybko liczyć w głowie i szybko odpowiadać na moje
pytania – bez zastanawiania się i bez zatrzymywania się. To ważne.
ĆWICZENIE 1:
− Powiedz mi, ile jest 12 + 7
− A teraz ile jest 35 + 27
− 14 x 7
− 28 – 19
− 122 + 392
− 298 + 119
− A teraz pomyśl szybko o jakimś warzywie i idź dalej…
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
19
− Pomnóż 12 x 6
− Odejmij 12 od 49
− 32 x 4
− 128 + 333
− 298 –74
− A teraz pomyśl szybko o jakimś narzędziu i idź od razu dalej…
− 16 x 3
− 199 + 664
− 12 – 5
− 394 +1035
− 9 x 6
− A teraz szybko pomyśl o jakimś kolorze i…
Jeśli jesteśmy podobni do siebie, to pewnie ciekawi Cię, czy można
przeskoczyć jakiś etap. Może da się dotrzeć do przedsiębiorczości od razu
z etapu nauki? Albo jeszcze lepiej: czemu by nie zostać od razu wolnym
finansowo po etapie poszukiwań? Myślimy podobnie, ale muszę Cię
zawieść. Nie znam innej drogi do wolności finansowej niż ciężka praca.
Jeśli jakiś autor czy też trener rozwoju osobistego powie Ci, że łatwo jest
stać się bogatym i szczęśliwym i że może Ci podać przepis na zarobienie
miliona w miesiąc lub też na uzdrowienie Twoich relacji z ludźmi w czasie
dwudniowego szkolenia, to… ja bym na Twoim miejscu uciekał. To nas
przyciąga. Tytuły w stylu „od zera do milionera” czy „jednominutowy
milioner” działają doskonale na naszą wyobraźnię. Może ja po prostu
jestem za głupi, ale powiem Ci, że znam tylko jedną drogę do sukcesu. I
jest to właśnie ciężka praca. Milionerem nie staje się człowiek w tydzień,
tak jak nie da się nauczyć języka obcego bez wielomiesięcznych wysiłków.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
20
Jeśli jesteśmy do siebie podobni, szukasz może drogi na skróty.
Kupujesz moją książkę i myślisz sobie: „Panie Bączek, daj Pan przepis na
milion, najlepiej dwa, jeszcze jeden dla znajomego”. Cóż… pomogę Ci, ale
nie tak, jak myślisz. Dam Ci pomysł na milion, ale między wierszami.
Zrozumiem Cię bardziej niż niejeden znajomy i pokażę Ci, czym się różnią
nasze decyzje, żeby skonfrontować Cię z własnymi blokadami i lękami.
Wiem, o czym piszę, bo jestem praktykiem, a w dodatku dokładnie takim
samym człowiekiem jak Ty – pragnącym szczęścia i unikającym cierpienia.
Ja też wybrałem marchewkę, młotek i kolor czerwony… Weźmy się więc
do roboty!
Gdzie teraz jesteś?
Nie, nie pytam o to, czy w sypialni czy w wannie. Bardziej chodzi mi
o to, czy rozpoznajesz u siebie któryś z opisanych wyżej etapów. Ile masz
pieniędzy? Mało czy dużo? Ile masz czasu dla siebie? Mało czy dużo? Jeśli
w obu przypadkach odpowiesz „dużo”, nie ma sensu czytać dalej, pewnie
w niczym Ci nie pomogę. Jeśli jednak masz w sobie gotowość na więcej
pieniędzy i/lub więcej czasu wolnego, zapraszam Cię do ważnego
ćwiczenia.
ĆWICZENIE 2:
Uzupełnij proszę (tutaj lub na osobnej kartce) poniższe pytania.
Ważne jest, żeby uzupełnić wszystkie, takie jakie są. Jeśli nie potrafisz
uzupełnić jednego z nich i masz pustkę w głowie, wpisz cokolwiek, losowo.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
21
1
Chcę poprawić swoje relacje z ..........................
2
Chcę zarabiać o .......................... zł więcej na .......................... (godzinę/miesiąc/rok/inne)
3
Chcę poświęcić więcej czasu na ..........................
4
Chcę nauczyć się języka ..........................
5
Chcę ważyć .......................... kilogramów
6
Chcę pracować .......................... dni/godzin w .......................... (ciągu dnia/w tygodniu/w miesiącu/na rok)
7
Chcę wybrać się w podróż do/na ..........................
8
Chcę, żeby w mojej pracy było więcej ..........................
9
Chcę, żeby w moim życiu było mniej ..........................
10
Chcę przejść na emeryturę w wieku .......................... lat
Nie ma takiej siły, która dałaby mi władzę nad tym, czy wykonasz to
ćwiczenie, czy też je pominiesz lub zrobisz tylko w głowie. To Twoje życie
i Ty decydujesz. Otrzymujesz zresztą od życia to, co wybierasz. Jeśli udało
się jednak uzupełnić te zdania, to w drugim kroku proszę Cię o wybór
trzech zdań, które najbardziej Cię w tej chwili przekonują. (Podkreślam: w
tej chwili – to nie jest wybór na całe życie).
Te akurat cele były narzucone z góry, ale zapewne udało Ci się
wybrać trzy najważniejsze. Spójrz teraz proszę na numery zaznaczonych
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
22
celów. Liczby nieparzyste (1, 3, 5 itd.) są bliższe celom prywatnym (a więc
etapom poszukiwania i wolności finansowej), a liczby parzyste (2, 4, 6 itd.)
są bliższe celom finansowym i zawodowym (a więc etapom nauki i
przedsiębiorczości). Jeśli widzisz zaznaczone 3 liczby parzyste, to chcesz
więcej pieniędzy, a jeśli 3 liczby nieparzyste – to chcesz więcej czasu dla
siebie. Dobrze to wiedzieć na początku naszego wyzwania. Wyzwania,
jakim będzie niewątpliwie dalsza część tej książki.
Wyzwanie
Kupiłem kiedyś książkę, która nosiła tytuł „Nauka golfa w weekend”.
Było tam więcej obrazków niż tekstów, więc szybciutko się z nią uporałem.
Oczywiście nie miałem jak ćwiczyć uderzeń w mieszkaniu, zresztą
czytałem ją wieczorami, leżąc już w łóżku. Jakaż była moja frustracja,
kiedy pojawiłem się na prawdziwym polu golfowym i kilkakrotnie nie
potrafiłem w ogóle trafić w piłkę przy mocniejszym uderzeniu. W pewnym
sensie poczułem się oszukany przez autorów książki, którzy twierdzili, że
wystarczą sobota i niedziela, by nauczyć się grać w golfa. Piszę o tym
dlatego, że jest spora szansa, iż z tą książką będzie podobnie. Oddaję w
Twoje ręce to, czym wiele osób nie chce się dzielić (o przyczynach piszę
w dalszej części). Podaję recepty na otwarte drzwi, które może próbujesz
wywarzyć, ale nic to nie da… Nic to nie da, jeśli nie będziesz ćwiczyć,
równolegle do czytania.
Stawiam więc przed Tobą wyzwanie. Czy moja książka może być dla
Ciebie pierwszą książką w życiu, którą nie tylko przeczytasz, ale i wykonasz
ćwiczenia oraz zapoznasz się z narzędziami? Raczej wątpię w to, że uda Ci
się w 100%, ale… zaskocz mnie. Nie chodzi o to, że jestem taki mądry, a
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
23
ćwiczenia są jakieś specjalnie ambitne. Każde z nich niesie jednak jakąś
treść, ważną dla Ciebie, która nie zmieściła się w tej książce. Pamiętasz,
jak napisałem, że dam Ci pewną wiedzę pomiędzy wierszami? Chodziło mi
właśnie o ćwiczenia, które się tu znajdują. Przyjmij wyzwanie i zobaczymy,
co się zmieni. Być może nic, być może wszystko – zależy, czego Ci teraz
naprawdę potrzeba.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
24
Rozdział 2:
Masz mało pieniędzy i mało czasu – etap nauki
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
25
Nie poświęcę zbyt wiele czasu temu etapowi. Nie dlatego, że nie jest
ciekawy. Nie dlatego, że jest naturalną koleją rzeczy. Głównie dlatego, że
gdybym to zrobił, napisałbym kolejną książkę do zapomnienia. Większość
publikacji, które przeczytaliśmy, zapominamy do roku czasu. W większości
przypadków nie pamiętamy ani nazwiska autora, ani głównych wątków.
Nie chcę, żeby tak było i tym razem. Skoro zadrukowaliśmy już tyle
cennego papieru, chcę się skupić na tym, co interesuje Cię najbardziej –
etapie przedsiębiorczości (a w drugiej kolejności – drodze do wolności
finansowej).
Dla porządku i przejrzystości jednak kilka słów na temat etapu nauki.
Dobór treści do tego rozdziału nie jest przypadkowy. Zbudowałem go
bowiem w oparciu o pytania, które otrzymuję po swoich wystąpieniach,
audycjach i podcastach na YouTube.
Świadectwa z paskiem a życiowe sukcesy
Nigdy w życiu nie miałem w szkole świadectwa z paskiem. Nigdy też
nie byłem uczniem „piątkowym”, ale zdobywanie trójek i czwórek
przychodziło mi bez kłopotu. O ile dobrze pamiętam, najwyższą średnią,
jaką otrzymałem na koniec roku w liceum, było 4,3. Co ciekawe, często
byłem o to pytany na studiach. Koleżanki z grupy lubiły się w wielu
kwestiach porównywać, więc miały największą radochę, kiedy mogły
skonfrontować swoje wysokie średnie z moimi wynikami szkolnymi. Nie
miałem jednak w związku z tym żadnych kompleksów. Wręcz przeciwnie,
byłem w pewnym sensie dumny, że rzadko się uczę, a i tak nie jestem
narażony na poprawki.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
26
Można powiedzieć, że byłem trochę leniem, a już na pewno
buntownikiem. Uczyłem się tego, co mnie naprawdę ciekawiło (szczególnie
biologia) i tego, co było ciekawie przedstawiane przez interesujących
nauczycieli (szczególnie język polski). Olewałem trochę przedmioty ścisłe
(nie cierpiałem fizyki), unikałem nauczycieli, którzy byli nieprzyjemni
(przewagarowałem chyba połowę geografii w swojej karierze) i robiłem na
złość nauczycielom, którzy byli po prostu wredni i niesprawiedliwi.
Pamiętam, że musiałem zdawać muzykę na dostateczny. Pan, który nas
uczył tego przedmiotu w pierwszej klasie, kazał prowadzić zeszyt z
definicjami takich pojęć, jak oratorium, chorał czy pizzicato. Robiłem to
byle jak, na parapecie przed lekcją. I tak na swoim świadectwie
maturalnym mam tróję z muzyki, a w rzeczywistości gram amatorsko na
4 instrumentach (nieźle na gitarze, trochę na pianinie i akordeonie, wieki
temu pogrywałem też na harmonijce ustnej).
Kiedy na to patrzę, historie te dają mi dużo do myślenia. Po pierwsze,
nie trzeba mieć świadectwa z paskiem lub też być wybitnym uczniem w
szkole, by cokolwiek w życiu osiągnąć. Wiem z doświadczenia, że wiele
osób z mojego środowiska miało doskonałe wyniki szkolne, a dziś są
sfrustrowani jako nauczyciele wf. i zadłużeni u rodziców na poważne
kwoty. Jeden z autorów inwestycyjnych napisał kiedyś, że ci „piątkowi”
uczniowie pracują dla „trójkowych”, a „czwórkowi” są teraz urzędnikami.
Cóż, nie zostałem urzędnikiem, ale za to zatrudniam w swoich firmach
wielu prymusów i nauczyłem się dobrze korzystać z tego, że ktoś pilnie się
uczył i studiował nudne dla mnie meandry prawa czy rachunkowości.
Po drugie, nie byłbym sobą, gdybym nie zauważył, że polskie
szkolnictwo nie przygotowuje ludzi do przedsiębiorczości. Co najwyżej do
etatu, ale i z tym jest chyba coraz gorzej. Pamiętasz może budowę komórki
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
27
z biologii, być może nawet wykonasz równanie z dwiema niewiadomymi z
matematyki, mało tego, wymienisz zapewne kilku królów Polski. Założę się
jednak, że podobnie jak ja masz problem z samodzielnym wypełnieniem
PIT-u lub też z załatwieniem spraw meldunkowych w urzędzie. Sporo
przebywałem w swoim życiu za granicą i w zachodnim szkolnictwie
imponowało mi zawsze to, że obowiązkowa jest nauka pływania, a w
niektórych krajach nawet jazda samochodem jest jednym z przedmiotów
szkolnych. Śmiejemy się czasem z Amerykanów, że nie potrafią wskazać,
gdzie znajdują się Niemcy czy Hiszpania (w kuriozalnych przypadkach
lokują te państwa na mapie Afryki). Pytanie tylko, czy to aby nie z siebie
powinniśmy się śmiać, zamiast szukać wyższości nad bardzo
pragmatycznym systemem edukacji w USA (swoją drogą, ciekaw jestem,
ile stanów Ameryki opisałby na mapie losowo wybrany Polak).
Po trzecie wreszcie, nie ma dla mnie nic ważniejszego w szkole niż
zdobywanie umiejętności komunikacyjnych. Nie ma takiego przedmiotu w
Polsce, ale na szczęście w naturalny sposób uczymy się przebywać w
grupie, zaprzyjaźniać lub nie zgadzać się z innymi, przegrywać i wygrywać,
tworzyć podgrupki i sojusze, odmawiać i namawiać, plotkować i
zachwalać. Nie ma nauczyciela odpowiedzialnego za te nasze umiejętności
(może w pewnym sensie jest to wychowawca), a tymczasem wydaje mi
się to znacznie ważniejsze w dorosłym życiu niż wzór na stężenie
procentowe roztworu.
Pochwalam zdobywanie wiedzy, kibicuję dobrym uczniom i cieszę
się, że nasz system edukacji jest coraz lepiej oceniany w Europie. Niemniej
pomiędzy nauką szkolną a przedsiębiorczością jest przepaść. Przepaść
przez duże „P”. Oczywiście może się zdarzyć przedsiębiorca, który był
prymusem w szkole, ale w większości przypadków wyniki szkolne nie mają
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
28
nic wspólnego z odnoszeniem w życiu sukcesów. I nie piszę tego, żeby
poczuć się lepiej jako ten „średni” kiedyś uczeń.
Wybór kierunku studiów
Prawdziwa nauka zaczyna się dopiero na studiach. Uważam tak,
ponieważ wiem, że szkolne przedmioty są nam narzucone z góry i mają
dać jak najszerszą bazę do dalszego rozwoju. Studia z kolei są wyborem.
Mamy mnóstwo kierunków do wyboru i tylko szkoda, że musimy wybrać
jeden z nich tak szybko, kiedy w gruncie rzeczy jesteśmy jeszcze bardziej
dziećmi niż dorosłymi. Część z nas poszła na dany kierunek studiów, bo
„ulubiona koleżanka z klasy też poszła” albo też „bo łatwo się dostać”.
Mając 18 czy 19 lat, trudno nam się jeszcze zorientować, co chcemy w
życiu robić. Ja przynajmniej nie miałem bladego pojęcia o tym, że zostanę
przedsiębiorcą!
Niemniej jednak uważam, że wybór studiów lub też rezygnacja z tej
formy nauki to jedna z najważniejszych decyzji w życiu człowieka. W
dodatku decyzja ta będzie miała wpływ na wiele kolejnych lat naszego
życia. Gdyby każdy z nas miał mentora i możliwość „przetestowania” przez
tydzień różnych kierunków, zanim dokonamy ostatecznego wyboru,
społeczeństwo rozwijałoby się pewnie znacznie szybciej. A tak wielu z nas
ląduje na kierunkach, które są mało ciekawe, przereklamowane, albo w
ogóle dajemy sobie spokój i idziemy do roboty lub pakujemy się do
(na)lotu na Anglię. I szkoda, bo studia potrafią być fascynujące, jeśli
wybierzemy to, co naprawdę nas kręci.
Ja miałem w tym przypadku wielkie szczęście. Jako sportowiec
marzyłem o tym, żeby w przyszłości zostać trenerem siatkówki. Czułem
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
29
też w sobie dar do przekazywania wiedzy i umiejętności. Już w liceum
jeden z moich nauczycieli (a teraz bliski przyjaciel) zaufał mi i
zaproponował pracę jako wychowawca kolonijny. W ostatniej klasie
ogólniaka miałem nawet zastępstwa za nauczycieli i prowadziłem lekcje z
siatkówki dla pierwszych klas (sam będąc jeszcze uczniem). Nie mogłem
więc wybrać inaczej niż studiowanie wychowania fizycznego, równolegle z
pedagogiką. A że mój przyjaciel był po uczelni, którą mi polecał, wybrałem
właśnie to miejsce i te kierunki (najpierw jeden, a potem z czasem drugi,
dodatkowy). Dostałem się z listy rezerwowej, ponieważ miałem kiepskie
oceny na maturalnym świadectwie, ale… dostałem się i nauka tak mnie
wciągnęła, że przez jakiś czas miałem średnią 5,0, ucząc się na dwóch
fakultetach. Pozwólcie na małą prywatę: Dziękuję Ci, Alek, za wskazanie
właściwej drogi!
Wniosek z tego taki, że warto wybrać kierunek, który nas interesuje,
a nie taki, który teoretycznie da nam dobrą pracę. Oczywiście, prawnik czy
lekarz nieźle zarabia, ale jeśli nie czujesz w 100% tych tematów, to nie
daj się nikomu namówić (z rodzicami na czele) do wchodzenia na takie
tory. Może się bowiem okazać, że już po pierwszym roku zorientujesz się,
że to nie dla Ciebie, ale… szkoda Ci będzie rzucić studia, skoro dwie sesje
masz już za sobą. Tak właśnie „produkowani” są na różnych uczelniach
sfrustrowani ludzie, którzy studiują coś, co wypada lub co szkoda rzucić i
nie są szczęśliwi w swoim własnym, jedynym życiu. Choć każdy przypadek
jest inny i każdy musi podjąć decyzję sam, wydaje mi się, że lepiej rzucić
nużące nas studia nawet po 2 latach nauki i zmienić kierunek niż skończyć
5-letnie studia, które ani trochę nie rozpalają w nas pasji.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
30
Dodatkowe szkolenia
Kiedy pisałem, że między nauką szkolną a przedsiębiorczością jest
przepaść, miałem na myśli również naukę na uczelniach wyższych.
Teoretycznie mógłbym dziś wrócić do szkoły i uczyć dzieci fikołków lub też
być pedagogiem szkolnym i rozmawiać z gimnazjalistami o ich pierwszych
zawodach miłosnych, ale dałbym sobie radę tylko dlatego, że sam
odbywałem sporo praktyk i nauczyłem się słuchać. 90% moich wykładów
natomiast nie przydałoby się wcale w powrocie do praktycznego zawodu.
Zostałem więc przedsiębiorcą i do dziś korzystam z wiedzy pedagogicznej
(np. budując programy szkoleń do swoich firm) i sportowej (np. budując
motywacje zespołu). Pamiętaj, że po studiach nie musisz pracować w
zawodzie, żeby skorzystać ze swojej wiedzy. Znam wielu przedsiębiorców
i są oni po przeróżnych kierunkach, niekoniecznie związanych z
zarządzaniem czy ekonomią. (Swoją drogą, mam taką obserwację, że
ludzie po AWF-ach są często dość przedsiębiorczy).
To, czego nie uczą na studiach (a jest tego, niestety, sporo), można
znaleźć na szkoleniach i warsztatach. Jest ich zresztą wiele na polskim
rynku, chyba jeszcze więcej niż kierunków studiów. Problem jest tylko taki,
że – podobnie jak ze studiami – jakość tych szkoleń bywa bardzo różna.
Nie chcę nikogo urazić, ale zdecydowana większość szkoleń, w których ja
sam brałem udział, była naprawdę przeładowana teorią i wręcz nudna.
Mam uczulenie na klasycznych trenerów biznesu, którzy dają Ci kartkę z
flipcharta, tworzą grupy i mówią: „A czym dla Was jest asertywność?
Zapiszcie w grupie na kartkach”. Ach… Później podsumowują te
spostrzeżenia ludzi, którzy przyszli się nauczyć czegoś nowego i nie
dodając nic od siebie, mówią: „Doskonale, wiemy już więc, na czym polega
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
31
asertywność”. Pytanie tylko, po co iść na takie szkolenie, skoro samemu
można sobie taką kartkę wypełnić ze znajomymi w knajpie.
Najbardziej rozczarowywały mnie jednak szkolenia teoretyków.
Wyobraź sobie trenera, który uczy przedsiębiorców marketingu, a
zapytany, jakie znane marki stworzył, rumieni się i mówi, że to nie ma
związku ze szkoleniem. Wyobraź sobie kogoś, kto uczy komunikacji, a na
przerwach, struty jak pies, ucieka od grupy na papierosa. Wyobraź sobie
doradcę finansowego, który sugeruje Ci, w jaki fundusz zainwestować
Twoje 200 000 zł, a sam zarabia od 3 lat po 2 000 zł miesięcznie jako
doradca. Tak właśnie często wygląda rynek szkoleniowy. Na szczęście nie
zawsze.
Szkolenia mają tę zaletę, że są krótsze niż studia i mogą nam dać
dostęp do niezwykle cennej wiedzy praktycznej za stosunkowo niewielkie
pieniądze. Ważne jest jednak, żeby sprawdzać, kto je prowadzi. Jeśli jest
to praktyk, to należy tylko trzymać kciuki, żeby miał dar przekazywania
wiedzy. A jeśli jest to tylko teoretyk, najlepiej dać sobie spokój i oszczędzić
kilka godzin frustracji na nudnym szkoleniu. Dla mnie zadziwiające jest
zjawisko uczenia o przedsiębiorczości i biznesie przez ludzi, którzy jedyne
pieniądze zarobili na mówieniu o tym, a sami nie zbudowali poza branżą
szkoleniową ani jednego prawdziwego biznesu. Czasami są to nazwiska
znane i popularne w branży rozwoju osobistego, ale gdyby spojrzeć, na
czym te osoby tak naprawdę zarabiają, to nie są to zbyt wiarygodne dane.
Mimo wszystko szkolenie dobrane pod nasze potrzeby, z trenerem
praktykiem, da nam czasami dużo więcej niż rok studiów. Ja nauczyłem
się na przykład podczas jednego zaledwie szkolenia, jak rozmawiać o
trudnych emocjach, podczas gdy przez 5 lat studiowania pedagogiki
miałem z tym olbrzymi problem. Teraz sam staram się tak przygotowywać
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
32
szkolenia, by ludzie mogli mieć dostęp do praktycznych narzędzi, które
sam zastosowałem i które przyniosły mi wymierne, realne, biznesowe
efekty. Tak też skonstruowana jest ta książka, aczkolwiek na najciekawsze
tematy musisz jeszcze trochę poczekać.
Na koniec wytłumaczę jeszcze to, co dziwi wielu moich kursantów i
słuchaczy. Dość często powtarzam, że unikam szkoleń z rozwoju
osobistego, unikam szkoleń o przedsiębiorczości, finansach i unikam
mówców motywacyjnych (w 2013 roku dałem się namówić na jedno tego
typu szkolenie i później tego żałowałem). Dlaczego? Ponieważ chcę myśleć
samodzielnie! Przeraża mnie, kiedy jakiś człowiek jeździ za szkoleniowcem
na 5-10 szkoleń w roku. Moim zdaniem takie podejście kastruje z
twórczego myślenia. Uczymy się co najwyżej tego, co o tym sądzi nasz
„guru”, a on sam uzależnia nas sprytnie od siebie, zarabiając przy okazji
duże pieniądze. Dlatego napiszę coś, co może Cię zaskoczyć: jako coach i
trener zachęcam Ciebie i wszystkich swoich kursantów, by… nie
przychodzili do mnie więcej niż raz i by myśleli sami, zamiast kopiować
schematy działania z moich przedsięwzięć. Tak, tak – jeśli masz firmę, to
uważam, że najlepszym trenerem do jej rozwoju jesteś Ty. A już na pewno
nie ja. Ja znam się na tym, jak budować i rozwijać moje firmy, ale sorry –
o Twojej nie mam bladego pojęcia i absolutnie nie chciałbym uzależnić Cię
od swojego sposobu myślenia. Moim celem jako „nauczyciela” jest Cię
uniezależnić i wzmocnić, a nie „prać mózg”, by namówić Cię do kolejnego
wydatku. Brzmi sensownie?
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
33
Czytanie książek
Z czytaniem książek jest podobnie jak ze szkoleniem. Po pierwsze,
znacznie trudniej o dobrą książkę niż o kiepską, a po drugie, jeśli czytasz
jakiegoś autora za dużo, to wyłączasz swoje samodzielne myślenie. Muszę
jednak uczciwie przyznać, że w czasie studiów i jeszcze przez kilka
następnych lat byłem molem książkowym. Próbowałem to kiedyś policzyć
i sam byłem zaskoczony liczbą, bo wyszło mi, że przeczytałem na temat
psychologii, socjologii i filozofii około 700 książek (nie wliczam tu
artykułów naukowych i publikacji z Internetu). Okres ten trwał jakieś 10
lat, więc czytałem w nim więcej niż jedną książkę tygodniowo. Pamiętam,
że zdarzały się i takie, które pochłaniałem w dwie noce (pomagała przy
tym umiejętność szybkiego czytania, którą w jakimś tam stopniu
posiadłem na studiach – samodzielnie, nie dzięki wykładowcom). Dzięki
temu, chociaż nigdy nie studiowałem formalnie psychologii i nie mam
tytułu z tego zakresu, czuję, że mam praktyczną wiedzę na poziomie
niejednego doktora tego kierunku. Co ciekawe, w ostatnim czasie
przestałem jednak dużo czytać…
Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, przejście do etapu
wolności finansowej uwolniło mnie z presji ciągłego rozwijania się,
uczenia, poszukiwania i dokształcania – uff, jaka to ulga. Po drugie, widzę,
że wiele książek się powtarza i jest zbudowana w oparciu o te same teorie,
które nie wydają mi się ostateczne i najlepsze. Po trzecie, zauważyłem, że
im więcej czytam, tym więcej cytuję i, wbrew pozorom, nie wydaje mi się
to wcale pozytywne. Może Cię to zdziwi, ale zastanawiam się czasem, czy
erudyci sypiący cytatami i nazwiskami jak z rękawa mają czasem swoje
własne zdanie. Nie twierdzę tu absolutnie, że czytanie szkodzi, ale
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
34
namawiam do refleksji, analizowania i wyciągania własnych wniosków
wszędzie tam, gdzie się da. Nie chcę nawet, żeby ta książka była
traktowana jako wyznacznik czegokolwiek. Lepiej wyciągnąć z niej 10%
ważnych rzeczy dla siebie, niż łykać wszystko jak młody pelikan. (A potem
mieć do mnie pretensje, że firma nie wyszła).
Podsumowując więc, myślę, że jest w życiu czas na czytanie,
studiowanie i pogłębianie wiedzy. Przychodzi jednak i czas na samodzielne
myślenie i mnie, jako przedsiębiorcy, jest ono szczególnie bliskie. Jeśli już
czytam, to coraz więcej powieści (które niekiedy dają więcej
psychologicznych przykładów niż podręczniki akademickie), biografii
(które pokazują prawdziwych ludzi, a nie fałszywych „superbohaterów”)
czy też wierszy (w których można dostrzec to, czego na co dzień się nie
dostrzega). Wiem, że piszę teraz trochę jak emeryt, ale… czy nie czas,
żeby samemu tworzyć własną „książkę” w swojej głowie, zamiast podążać
cudzymi śladami ludzi, którzy nawet nie wiedzą o naszym istnieniu? (Ok,
zacznij jednak po przeczytaniu tej pozycji do końca, zgoda?).
Mentorzy i nauczyciele
Wielu jest fałszywych mentorów i sprytnych nauczycieli. Czasami
więc warto poszukać tych najcenniejszych w naszym otoczeniu. Myślisz:
„zdrowie” i wyobrażasz sobie siebie na pogawędce z Ewą Chodakowską. A
może masz ciocię po czterdziestce, która doskonale wygląda, świetnie się
czuje i zdrowo się odżywia? Myślisz: „pieniądze” i rezerwujesz drogi bilet
na wykład Anthony’ego Robbinsa. A może masz kolegę ze studiów, który
zbudował jakiś biznes od zera tu w Polsce? Myślisz”: „związek” i kupujesz
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
35
on-line książkę nauczyciela tantry. A może warto porozmawiać o głębokich
uczuciach z osobą, która jest obok Ciebie?
Fantastycznie jest mieć mentora, ale jeśli należysz do większości z
nas, nie doczekasz się od tych wymarzonych guru szczerej, otwartej
rozmowy. Ich czas też jest ograniczony, a ich książki czy szkolenia
zawierają tylko mikroskopijny wycinek historii ich życia. Warto na pewno
się nimi inspirować i jeśli tak czujesz, podążaj za nimi tak długo, jak
zechcesz. Myślę jednak, że warto też zaufać sobie i w wielu tematach nie
szukać doradcy, tylko skorzystać ze swoich zasobów.
Może Cię to trochę zawiedzie, ale nie wymienię tu znanych nazwisk
osób, które traktowałbym jako swoich mentorów. Pewnie nic Ci to nie da,
ale moimi mentorami byli: wspomniany już tutaj Alek, a także Sławek,
Filip, Paweł, Asia, Marcin, Daniel, Iza, Ania, Kasia, Bojo, Sari czy Lance.
Moi przyjaciele. To od nich nauczyłem się kochać bezinteresownie i od nich
poczułem, jak to jest być akceptowanym i bezinteresownie kochanym. To
oni nauczyli mnie pokory, wymiany poglądów i cieszenia się małymi
rzeczami. To im zawdzięczam najwięcej i to oni są i zawsze będą moimi
„nauczycielami”. Mam z nimi częsty i głęboki kontakt, dzięki czemu każdy
temat, który się w mojej głowie pojawia, ujrzy w końcu światło dzienne. I
choć część z tych osób będzie zaskoczona, że wymieniłem je w tym
kontekście, napiszę tylko, że takich mentorów możecie mi pozazdrościć!
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
36
Samodzielne studiowanie
W polskim słowniku „studiowanie” oznacza głównie „uczęszczanie na
formalne zajęcia uczelni, by zdobyć dyplom wykształcenia wyższego”. Jest
też inne znaczenie, które jest mi zdecydowanie bliższe – studiowanie jako
samodzielne pogłębianie wiedzy z interesującego nas obszaru,
niekoniecznie na uczelni, a nawet najczęściej zupełnie poza jakimkolwiek
ośrodkiem akademickim. Będąc teraz w Tajlandii, gdzie piszę tę książkę,
studiuję w wolnym czasie buddyzm. Nie oznacza to, że chodzę na czyjeś
wykłady lub też uczęszczam do klasy jogi. Nie. Po prostu czytam,
obserwuję, rozmawiam z buddystami i pogłębiam wiedzę o samym sobie.
Nie otrzymam za to żadnego tytułu przed nazwiskiem ani nawet
certyfikatu. A tymczasem traktuję to swoje studiowanie jako cenniejsze
niż 3 lata chodzenia na wykłady z filozofii. Wiecie dlaczego? Ponieważ tutaj
studiuję z głęboką, wewnętrzną motywacją, a tam po prostu wypadało
chodzić, by się pokazać i zdać egzamin (nie zawsze dla mnie akurat
interesujący). Ponieważ tutaj studiuję, wykorzystując praktyczne metody,
a tam mogłem co najwyżej wysłuchać lub odczytać treści ze slajdów.
Jakiś czas temu miałem rozmowę coachingową z jednym ze swoich
pracowników. Osoba ta pożaliła mi się, że nie skończyła formalnych
studiów i że ma kompleks z powodu braku literek „mgr” przed nazwiskiem
(zabawne – 3 małe literki, a tak działają na wyobraźnię). Osoba ta
wypowiedziała mniej więcej takie zdanie: „Źle mi z tym, że nie studiuję”.
Była bardzo zdziwiona, kiedy pewnym i mocnym głosem odpowiedziałem:
„Ależ Ty studiujesz!”. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że bez względu
na możliwość zdobycia tak zwanego „papierka” masz pełne prawo do
studiowania tego, co Cię interesuje. Tu i teraz, nawet od dziś. Dla mnie
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
37
nie ma znaczenia, po jakiej jesteś uczelni. Jeśli dostrzegę w Tobie pasję i
wiedzę na jakiś temat, od razu włącza się moja ciekawość i prawdziwy
szacunek. Może nawet podczas czytania poprzednich podrozdziałów
pojawiała się u Ciebie myśl typu: „muszę studiować…”. Wiesz, co chcę Ci
powiedzieć na koniec? No to studiuj! Droga wolna!
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
38
Rozdział 3:
Masz mało pieniędzy, ale dużo czasu – etap poszukiwań
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
39
Sporą część swojego życia spędziłem za granicą. To dało mi dużo do
myślenia o innych narodowościach, ale jeszcze więcej o Polakach. Oprócz
tego, co tradycyjnie pisze się o nas w negatywnym sensie, dostrzegam w
nas dużo siły, zaradności i właśnie przedsiębiorczości. Myślisz może:
„Niedobrze, że wciąż jestem w etapie poszukiwania”, a ja na to:
„Doskonale!”. To w końcu najlepszy etap, żeby zacząć coś niezwykłego.
Jeśli czujesz, że jest w Twoim życiu miejsce i przestrzeń, ale brakuje
Ci pieniędzy, to ten rozdział powinien pobudzić Twoje myślenie i
aktywność. Może jesteś absolwentką, może bezrobotnym, a może po
prostu wykonujesz jakąś umowę-zlecenie, która angażuje Cię tylko przez
3 dni w tygodniu. Może masz jakąś tam pracę, ale wieczorami czujesz
pustkę i nie wiesz, co ze sobą zrobić. Hej! Pogadajmy o tym! Nie wiem,
czy wiesz, ale pustka w buddyzmie to jedna z najwyższych cnót i cel
każdego mnicha.
ĆWICZENIE 3:
Jak każdy z nas, należysz do wielu grup społecznych. Masz jakiś
status rodzinny, zawodowy, osobisty itd. Jesteś w różnych strukturach –
znających się lub obcych sobie ludzi. W tym ćwiczeniu chciałbym namówić
Cię do wypisania 10 grup społecznych, do których należysz. Będzie to nam
bardzo potrzebne w dalszej części książki (więc jeśli z jakichś względów
nie wypiszesz tych grup teraz, możesz potem żałować).
Zacznij od grup najbardziej oczywistych, związanych na przykład ze
statusem rodzinnym (rodzic, dziecko, brat) lub z wykształceniem
(pedagożka, filozofka, chemik, optyk). Następnie skup się na swoich
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
40
zainteresowaniach (wędkarz, kibic koszykówki, tenor operowy), a zakończ
na najbardziej szczegółowych propozycjach (np. zakochana w mieście
Amsterdam, uzależniona od kina 3D, sąsiadka meczetu w Warszawie itd.).
Może się to okazać dość trudne, ale ważne jest, żeby wypisać 10
grup społecznych, do których należysz – nie mniej i nie więcej. Posłuż się
poniższą tabelą lub wykonaj ćwiczenie na osobnej kartce.
Moje grupy społeczne:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
Od pasji do działania
Dokładnie w wieku 23 lat, jeszcze jako student wychowania
fizycznego, otrzymałem propozycję prowadzenia jako trener drużyny
siatkarskiej kobiet. Po raz kolejny miało się spełnić moje marzenie, więc
pomimo zupełnego braku doświadczenia w tej materii, przyjąłem tę
posadę bez zastanowienia. Miałem w końcu kilkuletnie doświadczenie jako
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
41
siatkarz i znałem setki ćwiczeń, planów rozgrzewek i przynajmniej kilka
systemów taktycznych z autopsji. Nasz trener był jednak dość surowym
człowiekiem: sporo przeklinał, prawie nigdy nie chwalił, potrafił kilkanaście
minut na nas wrzeszczeć i naśmiewał się z zawodników, którym coś nie
wychodziło.
Takich też metod nauczony, wparowałem na pierwszy trening,
poprosiłem moje nowe zawodniczki o ustawienie się w dwuszeregu. Jako
że dość długo to trwało, poprosiłem stanowczo, by położyły się z miejsca,
w którym stoją, na brzuch i… wykonały po 10 pompek (jeszcze przed
treningiem). Były bardzo zdziwione, ale widziały też, że nie żartuję, więc
wykonały ćwiczenie. Następnie powiedziałem spokojnie: „W dwuszeregu
zbiórka” i dałem im jeszcze jedną szansę na ustawienie się. Znowu trochę
to trwało. Dziewczyny zaaferowane nową sytuacją, niepewne, o co chodzi,
poplątały się trochę i zamiast dwuszeregu zrobił się z tego niezły bajzel.
Ponownie więc stanowczo, aczkolwiek jeszcze dość cicho powiedziałem:
„Leżenie przodem i po 10 pompek”. Dziewczyny zaczęły się powoli
stresować. Zrozumiały, że nie ma żartów i że trzeba się teraz mocno
skupić. Dostały więc ostatnią szansę, której i tym razem nie potrafiły
wykorzystać, zdezorientowane już zupełnie… Po kolejnych pompkach (tym
razem zarządzonych już głośno i wyraźnie) dwuszereg powstał w ciągu
dwóch sekund. Nie zapomnę też konsternacji rodziców, którzy byli wtedy
na Sali, by zobaczyć nowego trenera ich córek w akcji. Tak zaczęła się
nasza ponaddwuletnia wspaniała (pomimo groźnego wstępu) współpraca.
Dobrym skutkiem tego wydarzenia było to, że ze zbiórkami,
punktualnością i w ogóle z dyscypliną nie miałem w zespole żadnego
kłopotu. Drugą stroną medalu było jednak to, że część dziewczyn na
początku bała się przychodzić na treningi, bo były wymagające i czasami
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
42
ponad ich siły fizyczne i psychiczne (czyli takie, jakie służyły do
„wychowania” mnie na siatkarza).
Po kilku dopiero tygodniach zrozumiałem, że „męskie” metody nie
pasują do tego zespołu i że zamiast rozbudzić motywację dziewczyn,
wprowadzam wojskowy rygor. Na całe szczęście byłem na tyle refleksyjny,
że podjąłem decyzje o zmianach. Żeby jednak do nich doprowadzić, trzeba
stworzyć nowy system treningowy, który nie jest rewolucją, a jedynie
modyfikacją dotychczasowych przyzwyczajeń. Jakież było moje
zdziwienie, kiedy w bibliotece akademickiej, w księgarni sportowej, a także
w Google nie znalazłem wtedy ani jednej publikacji czy nawet artykuliku
na temat tego, jak pracować z siatkarkami (to był 2005 rok). Zacząłem
więc czytać książki o psychologii płci, motywowaniu, pracy w zespole i
oczywiście o siatkówce. W kilka dni pochłonąłem kilka tysięcy stron tekstu
na te tematy. Pewnego dnia pojawił się jednak w mojej głowie pomysł,
który mnie bardzo podekscytował i przeraził jednocześnie. Skoro nie było
żadnych materiałów na temat pracy z siatkarkami, postanowiłem napisać
o tym książkę. I tak, jako 23-letni student, napisałem monografię o tytule:
„Piłka siatkowa kobiet. Taktyczne, psychologiczne i socjologiczne
uwarunkowania sukcesu” (swoją drogą, byłem wtedy pod wrażeniem
jednego z profesorów, który zawsze budował dwuczęściowe, długie tytuły
swoich publikacji). Moja książka powstała w „szale” nieposkromionej
weny, dosłownie w kilka dni.
Bez żadnego doświadczenia w tym temacie, przy okazji studiując 3
kierunki, trenując jako zawodnik, prowadząc zespół jako trener i sporo już
wtedy podróżując, zabrałem się za wydanie swojej książki. Wystarczyło
mi, niestety, pieniędzy na jedynie 300 sztuk i w dodatku „po znajomości”,
u drukarza, który jednocześnie był tatą mojej zawodniczki. Na początku
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
43
sprzedawałem książkę tylko poprzez Allegro i księgarnię akademicką UŚ.
Z czasem jednak okazało się, że jest spore zainteresowanie i zgłaszały się
coraz to nowe biblioteki, księgarnie i uczelnie. Nakład rozszedł się w kilka
tygodni, a ja nie mogłem w to uwierzyć. Pamiętam, że pierwsze sztuki
sprzedawałem po 8 zł, bo wstyd mi było zabrać więcej za tę niewielką,
skromną książeczkę. Bardziej myślałem, że to będzie po prostu przygoda,
szpan przed wykładowcami, fajna pozycja do CV i prezent dla bliskich pod
choinkę, a tu proszę – książka sprzedawała się sama.
Kończąc powoli ten temat, chcę podkreślić, że wraz z napisaniem
książki zacząłem inaczej myśleć o treningu kobiet: wprowadzać nowe
motywatory, ćwiczenia, bloki treningowe. Zmieniła się atmosfera,
frekwencja wzrosła do 92% (to bardzo dużo w sporcie młodzieżowym), a
w tabeli ligowej awansowaliśmy z dziesiątego miejsca w poprzednim
sezonie na… trzecie. Wygrywaliśmy mecz za meczem i o mały włos nie
awansowaliśmy do dalszych rozgrywek o mistrzostwo Polski kadetek.
Książka z kolei była oceniana jako konkretna, praktyczna i przede
wszystkim realistycznie napisana (bez zbędnej teorii, na prawdziwych
przykładach). Dziś już bym się pod tą książką nie podpisał (nie wiem, jak
to się stało, ale wszystkie 300 sztuk wydrukowaliśmy z błędem literowym
na okładce), ale to był krok milowy w mojej drodze do przedsiębiorczości
i wolności finansowej. A tak naprawdę po prostu oddałem się w wielkim
zaufaniu swojej pasji i zainteresowaniom. Napisanie książki było tylko
skutkiem ubocznym.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
44
Grupy społeczne, do których należymy
Spójrzmy teraz na grupy społeczne, w których jesteś. W części z nich
„trzyma” Cię czynnik losowy (nie mamy przecież wpływu na to, czy
urodzimy się w Polsce i zostaniemy wychowani w rodzinie katolickiej, czy
w Afganistanie – i zostaniemy wychowani w rodzinie muzułmańskiej, czy
też w Nepalu – i zostaniemy buddystami – to jest bądź co bądź wynik
przypadku). Są też jednak grupy, które sami wybraliśmy (chodząc na
zajęcia z języka ukraińskiego, na tenisa lub na osiedlową grę w scrabble z
innymi sąsiadami).
Warto czasami zadać sobie pytanie, co sprawia, że pozostajemy w
naszych grupach. Więzy krwi? Wydane pieniądze? Przyzwyczajenie?
Przymus społeczny? Czy też po prostu pasja, radość, przywiązanie, wena,
płomień życia?
Wracając do biznesu i zarabiania pieniędzy… Uważam, że pasja jest
tutaj kluczowa. Inaczej mówiąc, im większa pasja w człowieku, tym
większa szansa na zbudowanie stabilnej firmy (o ile oczywiście taka będzie
potrzeba i droga danej osoby). Swoją prawdziwą pasję rozpoznasz choćby
po tym, że znajduje się w Twojej tabelce na jednym z pierwszych miejsc.
To jest to, co Cię kręci, co pobudza do działania. Coś, co można by robić
bezpłatnie i codziennie.
Zanim jednak powiążę kilka otwartych już wątków i doprowadzimy
do bardzo ważnej puenty, zapraszam Cię do uzupełnienia poprzedniego
ćwiczenia.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
45
ĆWICZENIE 4:
Uzupełnij swoją tabelę o przykłady produktów, które kupujesz i
kupują członkowie danej grupy. Zrób to w drugiej kolumnie – tutaj lub na
osobnej kartce. Jeśli jesteś np. rodzicem, to możesz wpisać pieluchy,
słodycze, zabawki itp. Jeśli jesteś maniakiem gier komputerowych, możesz
wpisać konsole do gry, konkretne tytuły gier, kierownice do wirtualnych
rajdów itp. Chodzi o to, by bez wewnętrznego cenzurowania wypisać
wszystko to, co się kupuje regularnie i co jest dostępne na rynku.
O ile wypełnienie drugiej kolumny może okazać się proste (choć
trochę czasochłonne), to najważniejsze jest wypełnienie kolumny trzeciej.
Tutaj chodzi nam bowiem o produkty, które Ty chcesz mieć i które chciałby
każdy człowiek z danej grupy społecznej, ale… nie ma ich na rynku. I tu
jeszcze ważniejsze jest to, żeby nie krytykować swoich pomysłów (nawet
szalonych) i przelewać je na papier. Jeśli jako mama uznałaś, że chciałabyś
kupić produkt pod tytułem „święty spokój w sobotę wieczór”, wpisz to… A
jeśli jako wędkarz popuściłeś wodzę fantazji i wpadł Ci do głowy składany
masażer do pleców dla wędkarzy, to wpisz – o to właśnie mi chodzi.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
46
Moja grupa społeczna:
Jakie produktu kupują regularnie członkowie tej grupy (również ja)?
Jakie produkty może chcieliby kupić, ale nie
ma ich jeszcze na rynku?
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
W 2005 roku nie wykonałem sobie takiego ćwiczenia na kartce i nikt
też mnie na coś podobnego nie nakierował. Wiedziałem jednak, że jestem:
− biednym studentem, który kupuje dużo tanich książek, ale brakuje mu
takiej, która opisywałaby praktyczne metody pracy z kobietami;
− początkującym trenerem, który kupował czasopismo o siatkówce, ale
nie mógł kupić zbyt wielu książek specjalistycznych (np. o ćwiczeniach
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
47
kondycyjnych z nastolatkami, o diecie młodzieży w sporcie wyczynowym,
o metodach pracy trenera mężczyzny z młodymi kobietami);
− ambitnym siatkarzem, który kupuje buty z podeszwą kauczukową, ale
nie może kupić wygranych meczów i wyników sportowych…
Pełniłem oczywiście jeszcze wiele innych ról społecznych i należałem
do różnych grup, ale to właśnie na pograniczu tych trzech narodził się w
mojej głowie pomysł, który zmienił moje życie…
Myślę, że powoli docieramy już do puenty. Wiele osób na wykładach,
po mojej audycji radiowej czy za pośrednictwem maili do jednej z moich
firm pyta, jaki założyć biznes i co według mnie się sprawdzi. Wielu z Was
przedstawia mi pokrótce swój pomysł i pyta na koniec, czy to się uda. Czy
w to wchodzić? Hm… Tak jakbym ja akurat znał odpowiedź na te pytania.
Wiem jedno – trudno zarabiać na czymś, na czym się kompletnie nie
znamy, co nas nie porusza i nie inspiruje, co nas nudzi. Nie twierdzę, że
się nie da, ale dla większości z nas będzie to zadanie niezwykle trudne.
Pewnie w 80% przypadków doprowadzi do zamknięcia firmy, bankructwa,
wypalenia czy frustracji, zanim miną pierwsze lata funkcjonowania na
rynku. To może oczywiste, kiedy się to czyta, ale w praktyce wydaje mi
się ta kwestia godna podkreślenia.
Jeśli przeszukujesz portale z pomysłami na biznes, jeśli pytasz ludzi
naokoło, w co warto inwestować, jeśli frustrujesz się etatem i myślisz
sobie: „A gdyby tak wymyślić jakiś nowy produkt…”, to należy twardo
stanąć na ziemi i spojrzeć na powyższą tabelę. Oczywiście o ile należysz
do tej wąskiej grupy, której udało się wypełnić ją wcześniej…
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
48
Wybór branży
Zapewne można zarabiać pieniądze w każdej z branż. Jeśli spojrzymy
na kilkaset numerów PKD w Google (Polska Klasyfikacja Działalności, czyli
w dużym uproszczeniu mówiąc – branże rynkowe), możemy wyciągnąć
optymistyczny wniosek, że do wolności finansowej prowadzi wiele dróg.
Prawdopodobnie jednak się pomylimy, bo o ile każda z tych branż na
pewno może przynieść nam jakieś przychody, to już nie każda szybko i
bezpiecznie.
Pomimo namowy otoczenia, żeby iść na etat, otrzymać pracę na
uczelni i wykładać pedagogikę, a nawet zostać nauczycielem wf. (tak, tak,
do tego zachęcali mnie bliscy), postanowiłem w swoim życiu iść pod prąd.
Nie interesowały mnie jednak od samego początku tematy oklepane,
powszechne i konkurencyjne. Jeszcze jako student miałem wstręt do
branży wysokokonkurencyjnych. Oczywiście możesz zarobić pieniądze na
stworzeniu nowego punktu ksero na swojej uczelni, firmy robiącej strony
www w Warszawie, możesz też otworzyć myjnię samochodową w
Poznaniu albo pizzerię w Gdańsku. Ta książka nie jest jednak o „takich”
biznesach. Dlaczego? Bo choć dadzą Ci jakieś zarobki, może nawet lepsze
niż praca na etacie, to moim zdaniem nie są w stanie doprowadzić Cię do
wolności finansowej. Unikaj branż wysokokonkurencyjnych.
Z drugiej jednak strony, powtarzam często, żeby unikać też branż
niskokonkurencyjnych (np. jeden producent na całą Polskę, monopolista
na rynku lokalnym). Jeśli w Europie jest tylko jedna firma produkująca
przedmiot „x” i żadnej innej (przynajmniej od 2 lat), to jest to dla mnie
informacja, by unikać tej branży. Bo gdyby była chłonna i łatwa, to
funkcjonowałyby też inne firmy na tym rynku.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
49
Żeby zaniepokoić Cię jeszcze bardziej, zdecydowanie odradzam
branże, w których trzeba inwestować na starcie więcej pieniędzy, niż masz
na swoim koncie. Jeśli masz doskonały pomysł, ale wymaga on włożenia
250 000 zł w opatentowanie i wyprodukowanie pierwszej serii, to… ja bym
zaniechał emocjonowania się (chyba że masz na koncie 500 000 zł i nie
wiesz, co z nimi zrobić + masz żyłkę ryzykanta).
Skoro więc odradzam branże wysokokonkurencyjne, nisko-
konkurencyjne i takie, w które trzeba zainwestować, to jakie branże
zostają do wyboru? Otóż odpowiadam: twórzcie branże! Twórzcie branże,
czyli wprowadzajcie na rynek taki produkt lub usługę, których nie ma w
PKD, które nie są rozpoznawalne na pierwszy rzut oka, które zaskakują.
Tak, to jest moja rada za milion złotych – stwórz branżę. Zanim jednak
podpowiem Ci, jak to zrobić, pozwól, że przytoczę pewną historię…
Kilka lat temu znalazłem w gazecie ogłoszenie na instruktora
siatkówki plażowej na Majorce, w okresie wakacyjnym. Bardzo
potrzebowałem wtedy pieniędzy i choć przerażała mnie wizja wyjazdu z
mojego Bielska-Białej do wielkiej Warszawy na casting (a były to lata,
gdzie nie każdy nawet wiedział, co to słowo oznacza), postanowiłem się
zgłosić. Na spotkaniu wypadłem bardzo dobrze i jedno z największych do
dziś biur podróży w Polsce posłało mnie, bym pracował w hiszpańskim
hotelu z polskimi (i nie tylko) turystami. Na miejscu okazało się jednak, że
dobrze się czuję również w występach na scenie, bawi mnie wygłupianie
się z dzieciakami i powoli zaczynam się nudzić samą siatkówką po kilka
godzin dziennie, od poniedziałku do soboty. Tak więc zostałem
animatorem czasu wolnego, choć jeszcze nie do końca ta nazwa była dla
mnie zrozumiała. Okazało się, że w każdym hotelu w Alcudii (bo w tym
właśnie pięknym mieście pracowałem) są zespoły animatorów, czasami
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
50
nawet 10-, 12-osobowe. Spodobała mi się ta praca tak bardzo, że kiedy
wróciłem ze swojego kontraktu do Polski, postanowiłem dokształcić się
nieco i zdobyć jak najwięcej animacyjnych umiejętności.
Podobnie jednak jak w przypadku poszukiwania w Google tekstów
na temat szkolenia siatkarek, okazało się, że nie da się poczytać na temat
animacji czasu wolnego właściwie nic. Zgadnij więc, co zrobiłem? Tak,
dokładnie – pozbierałem wszystkie swoje notatki z sezonu, listę
własnoręcznie spisanych gier i zabaw, które zmodyfikowałem lub
stworzyłem samodzielnie, bazę znanych i lubianych gier dla dzieci i
dorosłych i… napisałem książkę. Możesz w to uwierzyć lub nie, ale
zrobiłem to w jeden weekend. Klawiatura paliła mi się pod palcami, a
obiad, który niepostrzeżenie pojawił się na moim biurku, pozostał
nietknięty do późnej nocy. Szybko ją napisałem i w równie ekspresowym
tempie ją wydałem. Nie, nie szukałem wydawnictw, nie szukałem kogoś,
kto się na tym zna, nie pytałem o radę – popędziłem po prostu z dyskietką
do drukarza i spytałem wprost, ile to będzie kosztować. Była to wtedy dla
mnie duża kwota, ale czułem, że muszę to zrobić. Tak też na rynku
polskim ukazała się „Animacja czasu wolnego” (wstyd się przyznać, ale od
tamtego czasu nie przeczytałem jej ani razu, podobno – przyznaję – jest
w niej kilka błędów, ale… jakoś nauczyłem się z tym żyć).
Był to początek nowej branży na ogólnopolską skalę. Książka od razu
sprzedawała się znakomicie, zacząłem więc prowadzić szkolenia
animacyjne i otrzymywać sporo maili z pytaniami o ten zawód: od
dziennikarzy, nauczycieli i samych zainteresowanych. Trochę bez
świadomości, poza kontrolą, stworzyłem nowy rynek. Wkrótce okazało się,
że wpisanie frazy „animacja czasu wolnego” do Google i naciśnięcie „enter”
prowadzi do listy księgarni z moją książką lub do mojego nazwiska.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
51
Wyglądało to mniej więcej tak: animacja, animacja, Bączek, animacja,
Bączek, Bączek, Bączek… No może z wyjątkiem Wikipedii, która zawsze
była wypozycjonowana wysoko i też zawierała definicję animacji… Moją
własną zresztą…
Może pomyślicie, że się przechwalam… No i macie pełną rację. Mało
tego, uważam, że w mówieniu o tym, z czego się jest dumnym, nie ma
niczego złego, a wręcz jest to niezbędne do rozwoju. Polecam! Pochwal
się tym, co robisz dobrze (o tym więcej w dalszej części książki).
Dziś na tym rynku jest już sporo firm, które na różne sposoby
naśladują lub kopiują pomysły z książki i z pierwszej strony internetowej.
Nie mam z tym jednak problemu, ponieważ udało mi się rozwinąć kilka
innych niszowych biznesów, natomiast moje animacyjne przedsiębiorstwo
ma dłuższy staż, a więc i mocną pozycję na rynku. To tylko przykład –
jeden z kilku, które odczułem na własnej skórze. Puenta jest więc taka: o
ile budowanie firmy w konkurencyjnym środowisku może pochłonąć
wszystkie Twoje siły i pieniądze przed sześćdziesiątką, o tyle stworzenie
przebojem branży bez konkurencji szybko prowadzi do wolności
finansowej. Mnie zajęło to około 5 lat. Czy to długo?
Na koniec bardzo ważna rzecz. Mam świadomość, że część
czytelników ma już za sobą pierwszy NIP i być może Ty również masz już
swoją firmę. Bez względu na to, czy jesteś w branży nisko- czy
wysokokonkurencyjnej, zachęcam Cię do jednego: nawet jeśli świadczysz
usługi podobne do innych firm (np. strzyżenie kobiece z masażem głowy
w Krakowie), odróżnij się czymś od konkurentów, dodaj nową jakość,
stwórz coś swojego (np. strzyżenie feng shui – nie wiem nawet, co by to
miało być, ale ładne, prawda?). Nie jest więc tak, że jeśli masz jeden z
osiedlowych sklepów spożywczych, to jesteś na straconej pozycji. Po
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
52
prostu poniższe ćwiczenia zmodyfikuj tak, by doszukać się niszy w tym, co
już robisz.
ĆWICZENIA 5-10:
5. Wejdź na stronę www.kody-pkd.pl i spróbuj przeczytać co najmniej
50 przykładów branż. Zastanów się, czy któraś z nich wywołała
wzbudziła Twoje zaintereresowanie.
6. Wejdź na stronę www.ideoskop.pl i poczytaj kilka „case’ów” o
nietypowych biznesach. Nie zamykaj jednak swojego twórczego
myślenia naśladowaniem, otwórz umysł.
7. Wyszukaj na YouTube kilka odcinków programu „Dragons’ Den” –
najlepiej wersje zagraniczne (polską ogląda zapewne kilku Twoich
potencjalnych konkurentów). Jeśli znasz angielski, pooglądaj
nietłumaczone odcinki z Kanady, Australii czy Stanów
Zjednoczonych. Czy któryś z tych produktów lub pomysłów
zaskoczył Cię? Czy któryś jest świetny, a nikt go jeszcze w Polsce nie
wprowadził?
8. Zapisz w kalendarzu przy Twojej kolejnej podróży za granicę, by
obserwować witryny sklepowe i usługi świadczone w innym kraju, w
innej kulturze. Być może tam znajdziesz pomysł za milion złotych i
sprowadzisz go do Polski.
9. Przejrzyj jeszcze raz tabelkę z ćwiczenia 4 i odpowiedz sobie na
pytanie: czego nie ma na rynku, a na pewno cieszyłoby się
zainteresowaniem?
10. Odwiedź kanał YT „JBB Coaching”, żeby zobaczyć nagranie
podsumowujące ten podrozdział.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
53
ACHIEVEMENT 1: „Achievement” to z języka angielskiego „osiągnięcie”. W tym przypadku chodzi mi jednak o wykonanie konkretnych działań w trakcie lektury tej książki. Te działania mogą Cię doprowadzić do niezwykłych osiągnięć, ale są też inspiracją i poszerzeniem wiedzy. Warto oderwać się od lektury na moment i wykonać ten oraz 11 następnych achievementów, które proponuję. Wyniki mogą Cię bardzo zaskoczyć… Prześlij do mnie na adres mailowy [email protected] wniosek z ćwiczenia z tabelką grup społecznych. Nie zdradzaj mi swoich potencjalnych produktów, ale napisz, co działo się w Twojej głowie, kiedy „na tapecie” była trzecia kolumna tabelki. W nagrodę otrzymasz ode mnie ciekawe wskazówki, które są uzupełnieniem treści tej książki.
Pierwszy produkt/usługa
Moim pierwszym wysoce dochodowym produktem była książka
„Animacja czasu wolnego”. Dotychczas w księgarniach ukazało się już 6
wydań tej książki (można ją zakupić np. w Empiku) i została ona
przetłumaczona na 4 języki obce. W sumie sprzedało się tej książki ładnych
kilka tysięcy sztuk. Jeszcze ciekawsze dla Ciebie może być przytoczenie
przykładu mojego kolejnego produktu: „Szkolenia animatorów”. Tutaj nie
trzeba było właściwie nic inwestować. Wystarczyło zbudować solidny
program, przekazać kursantom wiedzę praktyczną i prawdziwą rynkowo,
bez owijania w bawełnę. Wysoka rentowność pojawiła się więc od
pierwszego szkolenia, bez czekania na zwrot z inwestycji. I takie właśnie
biznesy lubię – wprowadzasz produkt na rynek w styczniu, a w lutym już
masz zyski i wysoką rentowność. Taka też jest moja filozofia tworzenia
nowych firm – mają zarabiać od razu przy bardzo niskim nakładzie
pieniędzy i pracy. Te dwa powyższe przykłady (książka i szkolenie)
pochodzą z jednej z moich firm – STAGEMAN Group Sp. z o.o. Więcej
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
54
informacji na ten temat znajdziesz w Internecie, a tymczasem skupmy się
na Twoim pierwszym produkcie/usłudze.
ĆWICZENIE 11:
Po poprzednich ćwiczeniach wierzę, że wyklarował się w Twojej
głowie przynajmniej jeden pomysł. Jeśli należysz do większości, zaczniesz
go teraz krytykować albo odrzucać. Tak robi większość ludzi, stwierdzając
dość szybko: „To się nie sprzeda” lub „Nie mam na to teraz czasu”. Zanim
to jednak nastąpi, odpowiedz proszę na kilka pytań coachingowych.
Możesz to robić w głowie, po cichu lub na głos. Ważne jednak, żeby
oderwać się na chwilę myślami i nie pominąć żadnego z pytań…
− Jaka specyficzna grupa ludzi mogłaby ten produkt kupić, np. jaka płeć,
jaki wiek, jakie wykształcenie, jakie miejsce zamieszkania, jakie
zainteresowania, jakie przyzwyczajenie, co jeszcze innego
konsumują/kupują itd.? (Ten etap nazywamy segmentacją rynku).
− Czy oprócz głównej grupy(z pytania powyżej) Twój produkt może
kupić jeszcze ktoś inny? (Ustalanie tak zwanych „nie-klientów”).
− Czy Ty też wyrażasz zainteresowanie takim produktem?
(Identyfikacja z produktem).
− Dlaczego ja, Jakub B. Bączek, miałbym go kupić? (Pierwszy zarys
marketingu i oferty sprzedażowej).
− A dlaczego miałbym go nie kupić? (Pierwsza wizja reakcji na obiekcje
klienta).
Jeśli udało Ci się solidnie odpowiedzieć na te pytania, to praktyczna
wiedza pojawia się w Twojej głowie sama. Bez względu na to, czy tworzysz
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
55
nową branże czy modyfikujesz branżę tradycyjną, ktoś ten produkt musi
chcieć zakupić, żeby był sens go sprzedawać. Warto więc stworzyć rysopis
potencjalnego klienta. Często robi się to tak jak w powyższym ćwiczeniu.
Ja kilka razy poszedłem jednak o krok dalej i wywołałem osłupienie
pracowników, pytając ich: jakim samochodem jeździ ten klient, w jakim
sklepie się ubiera, jaki ma temperament, a nawet: jak ma na imię? Nie
chodzi tu jednak o podawanie listy imion naszych potencjalnych klientów.
Bardziej chodzi mi o jak najdokładniejszy rysopis, który będzie dla nas
drogowskazem w dalszych działaniach.
Produkt warto wyspecjalizować. Z moich doświadczeń wynika, że
szybszą rentowność osiąga się na sprzedaży produktu
wyspecjalizowanego niż na tak zwanej sprzedaży masowej. Szybciej więc
zarobisz pierwsze pieniądze na dostarczaniu usługi niszowej, którą w
dodatku samodzielnie świadczysz (np. osobisty konsulting dla inwestorów
kupujących nieruchomości komornicze) niż na drogiej produkcji serii
jogurtów i jeszcze droższej dystrybucji ich do sieci sprzedażowych w całym
kraju. (Nie twierdzę przy tym, że zarobisz więcej, ale na pewno szybciej,
bo znacznie szybciej pojawi się rentowność i pozytywne przepływy
pieniężne niż w tym drugim przykładzie).
Ważne jest jeszcze to, by opis Twojego produktu (patrząc na
współczesny Internet – im krótszy, tym lepszy) przemawiał językiem
Twojego klienta, którego scharakteryzowaliśmy. Jeszcze nie wiemy, czy to
się sprzeda, ale popuśćmy wodzę fantazji i wyobraźmy sobie, że
rozmawiamy z naszym klientem (rysopis). Wyobraźmy sobie, że klient ten
bierze produkt do ręki albo też wypytuje o usługę. Jaki ma ton głosu? Co
mówi? I najważniejsze − jak przekonamy klienta do zakupu (na razie tylko
fikcyjnie)? Jeśli do tego momentu podążasz za moim strumieniem myśli,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
56
przed nami ważny proces. Jest duża szansa, że Cię zaskoczy. Przeczytaj
kolejny podrozdział bardzo uważnie, nawet jeśli jesteś przedsiębiorcą już
od lat, działasz w jakiejś konkurencyjnej branży i nie masz jeszcze pomysłu
na produkt, który Cię odróżni. Teraz bowiem zajmiemy się blefem…
Sprzedaż rozpoznawcza
Wielu początkujących przedsiębiorców na tym etapie („mam dobry
pomysł”) myśli już o tym, jak sfinansować produkcję albo wdrożenie usługi
na rynek. Dla uproszczenia przyjmijmy, że usługa (np. personal shopping
dla kobiet lub prywatna tresura czworonoga w domu klienta) to też jakiś
produkt. W skrajnych przypadkach zdarza się, że rozpalony pomysłem
człowiek zapożycza się i wydaje wszystkie pieniądze, żeby potem ze
smutkiem patrzeć, jak na produkcie zbiera się kurz w piwnicy. My nie
chcemy takiego scenariusza. My chcemy mieć pewność, że produkt zarobi,
zanim jeszcze wydamy na to pieniądze. I tu znowu coś „pod prąd”. Niech
to zostaje między nami, bo sprawa jest kontrowersyjna…
Kilkukrotnie zdarzało mi się już wprowadzać na rynek i sprzedawać
produkty, które jeszcze… nie istniały. Jednym z przykładów było moje DVD
o tytule „Misja: Firma warta Milion Euro”. Otóż pomyślałem sobie kiedyś,
że na moich wykładach, które zazwyczaj trwają 1,5 godziny, pojawia się
od kilkudziesięciu do kilkuset nawet ludzi. Wymaga to mojej obecności, bo
żeby dowiedzieć się czegoś o moich doświadczeniach, ludzie chcą mnie
zobaczyć na żywo i słyszeć mój głos. Kilkukrotnie po tych wykładach, na
których proszę, by nie nagrywać mojego wystąpienia, ludzie mówili na
koniec: „Szkoda, że nie da się tego zobaczyć jeszcze raz”. Po jednym z
takich wykładów siadłem więc do komputera i opublikowałem na stronie
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
57
www informacje o DVD z moim szkoleniem. Napisałem program, opis
płyty, a grafikowi zleciłem zrobienie okładki. Podałem też cenę i numer
konta do przelewu za ten produkt. Nie umieszczałem informacji nigdzie
indziej, tylko na tej jednej podstronie. Jako że www.jbbcoaching.pl
odwiedza miesięcznie spora grupa ludzi, na drugi dzień pojawiły się już
pierwsze zamówienia na płytę (która tak naprawdę jeszcze nie powstała).
Cóż, czekałem dalej. Trochę to bezczelne, ale sprzedawałem coś, czego
nie ma. Dopiero po zrealizowaniu kilkunastu sprzedaży poczułem, że nie
ma co czekać i umówiłem operatora kamery i dźwiękowca na spotkanie.
Kiedy powiedziałem im, że musimy nagrać materiał w 2 dni, bo płyta się
już sprzedaje, zrobili wielkie oczy i powiedzieli coś, co często w Polsce
słyszę: „Nie da się”. W międzyczasie usłyszałem również między
wierszami, że „jak można sprzedawać coś, czego nie ma”… Wkrótce
jednak płyta trafiła do klientów (z jedną z moich książek gratis, jako
przeprosiny za opóźnienie w przesyłce) i co ważniejsze, jej produkcja
została sfinansowana w dużej mierze z pieniędzy klientów, a nie moich czy
firmowych.
Tego typu „sprzedaże rozpoznawcze” robi się oczywiście nie od dziś,
ale najczęściej po cichu i na niewielką skalę (np. mniejszy nakład produktu,
ale jednak jakaś próbka przed sprzedażą właściwą powstaje). Nie wiem
jak Ty, ale ja nie lubię wydawać pieniędzy niepotrzebnie i bez sensu. Nie
mam duszy hazardzisty, więc nie stawiam wysokich stawek na
„potencjalne” wygrane. Lubię za to zarabiać na produkcie już w kolejnym
miesiącu od daty jego powstania. Dlatego też nie muszę brać kredytów
biznesowych, nie zapożyczam się i utrzymuję cash flow. Zanim więc Ty
zaryzykujesz, zachęcam Cię do bardzo prostego ćwiczenia.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
58
ĆWICZENIE 12:
Jeśli to możliwe, opisz swój produkt lub usługę, ale nie wprowadzaj
go jeszcze w życie (nie produkuj/nie testuj). Teraz wykonaj trzy proste
kroki, które albo dadzą Ci kopa energii do konkretnej produkcji, albo też
odwiodą Cię od tego pomysłu, by doprowadzić do jeszcze lepszego:
– Zablefuj przed kimś znajomym, że masz taki produkt i możesz załatwić
próbkę w najbliższym czasie – obserwuj reakcję rozmówcy.
– Wstaw jedną zaledwie informację w Internecie, w jednym tylko miejscu
(np. Twoja strona www, twój wall na Facebooku, jeden post na
GoldenLine) i daj możliwość mailowego zamówienia lub nawet przelewu
na konto przedpłaty lub całej kwoty za ten produkt – obserwuj, co się
dzieje przez np. miesiąc.
– Jeśli obserwacje z dwóch pierwszych kroków zmotywowały Cię,
wypromuj swój produkt na szerszą skalę i zacznij zbierać pieniądze od
klientów (mogą być tylko zaliczki) – wkrótce okaże się, czy jest to produkt
na miarę wolności finansowej, czy też nie. A jeśli nie, to spokojnie – etap
poszukiwań trwa dalej.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
59
Zakładamy firmę
Jeśli wiesz już, bez zbędnego ryzyka, że produkt się sprzeda, szybko
trzeba ruszyć z produkcją, a równolegle do tego zakładać firmę. Nie
chcemy mieć kłopotów z urzędem skarbowym, więc firmę trzeba założyć
na tyle szybko, by na każdą sprzedaż wystawić jakiś dokument księgowy
(dowód przyjęcia pieniędzy: KP, rachunek, paragon czy faktura).
Zakładanie firmy nie musi być jednak pierwszym krokiem. Według mnie
bez sensu jest zakładać firmę, jeśli nie masz pewności (podkreślam to
słowo), że zarobisz na produkcie, i to szybko. Co prawda firmę można też
łatwo w Polsce zawiesić albo zamknąć, ale po co ją otwierać w ciemno?
Jest taki jeden dowcip, który bardzo lubię… Wiesz, jak nazywa się śląska
wróżka po japońsku? „Jo to czuła”…
Wiele firm w Polsce jest zakładanych na zasadzie „jo to czuła” (czyli:
„spróbujmy”, „na pewno się uda”, „jakoś to będzie” itd.). Zdobywamy więc
wpis, NIP, REGON, przechodzimy męczarnie w ZUS i po 6 miesiącach
okazuje się, że koszty są wyższe niż przychody albo też do naszego punktu
nie wszedł jeszcze ani jeden człowiek. Ja nie lubię się w życiu stresować –
to nie dla mnie. Nie chcę, żeby się okazało, że „jo to NIE czuła”. Muszę
więc być pewny, że produkt się sprzedaje, by zakładać kolejną firmę. I do
takiego sposobu myślenia Cię zachęcam.
Znam kilka osób, które pozostawały jeszcze na etacie, ale już w
Internecie budowały swoje drugie źródło przychodu, np. poprzez sprzedaż
na Allegro. Dopiero kiedy byli pewni, że mogą zarobić podobne lub nawet
lepsze pieniądze niż w pracy stałej, odchodzili i zakładali firmy, z gotowym
know-how do zarabiania. Zainspiruj się ich historiami, przemyśl je.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
60
Kiedy już jednak podejmiesz decyzję, że firmę trzeba założyć (lub że
po prostu warto), to pojawi się przed Tobą tysiąc pytań od bardzo
przyjaznego polskiego systemu rejestracji przedsiębiorstwa. Nie jestem w
stanie na wszystkie odpowiedzieć, a nawet gdybym to zrobił, zapewne co
roku trzeba by było ten podrozdział pisać na nowo. Spróbuję Ci jednak
pomóc odpowiedzieć na jedno z najważniejszych i pierwszych pytań: jaka
firma? Najczęściej spotyka się w Polsce 3 formy prowadzenia biznesu:
− jednoosobową działalność gospodarczą (samozatrudnienie),
− spółkę cywilną,
− spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością.
Nie mam absolutnie żadnego wykształcenia w tym zakresie, ale jako
praktyk zakładałem każdą z tych form osobiście lub delegując zadania. W
tej kolejności jak powyżej. Pozwólcie więc, że na luzie i w zrozumiałym
języku opiszę po kolei swoje spostrzeżenia (nie jako akademicki pełny
wykład, bardziej jako zbiór obserwacji).
Jednoosobowa działalność gospodarcza (samozatrudnienie)
Pierwszą firmę założyłem w 2009 roku. Byłem wystraszony i
zagubiony w gąszczu przepisów. W formularzach pojawiały się pytania, na
które nie potrafiłem odpowiedzieć. Urzędnicy odsyłali mnie do księgowych,
a księgowe do doradców. Dodatkowo jeszcze miałem szansę otrzymać na
swój pomysł dofinansowanie unijne, tyle tylko, że wyniki konkursu miały
być za 7 miesięcy. Wkurzyłem się wystarczająco, żeby przestać się użalać
nad swoim losem i nie czekając na łaskę unijnego euro, włożyłem spodnie,
t-shirt i poszedłem zarejestrować firmę na własną rękę. Wtedy jeszcze
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
61
trzeba to było robić osobiście. Dzisiaj najłatwiej (choć nie mówię, że łatwo)
zarejestrować firmę on-line.
Wchodzisz na www.ceidg.gov.pl (skrót od Centralnej Ewidencji i
Informacji o Działalności Gospodarczej) i klikasz po prawej stronie
„Wypełnij wniosek przez Internet”. Niby wszystko trwa jeden dzień, ale to
mit, ponieważ należysz pewnie do większości obywateli i nie masz podpisu
elektronicznego. Nie wystarczy więc wypełnienie wniosku – trzeba będzie
jeszcze udać się do urzędu miasta, znaleźć odpowiedni wydział zajmujący
się działalnością gospodarczą i podpisać swój wniosek, ale po kolei… Po
kliknięciu „Założenie działalności gospodarczej” i „Nowy wniosek” pojawia
się dość długa ankieta/formularz do wypełnienia. Po wpisaniu
podstawowych danych (płeć, imię, data urodzenia itp.) szybko pojawiają
się schody. Podajesz nazwę firmy (z moich doświadczeń wynika, że nie ma
sensu zastanawiać się nad tym dłużej niż godzinę, a i tak potem możesz
stosować inną nazwę) i określasz przewidywaną liczbę pracujących i
zatrudnionych (tak jakby to było oczywiste)… Po wpisaniu kodów PKD
(czyli czym się Twoja firma będzie zajmowała – proponuję wymienić tu
wszystko, co potencjalnie możesz w przyszłości robić) podajemy dane
kontaktowe i adresowe firmy (może być nasze mieszkanie). W następnych
krokach będzie coraz ciekawiej. Formularz zawiera bowiem pytania o
księgową, której jeszcze zapewne nie masz, o konto bankowe, którego nie
da się założyć, zanim firma nie powstanie, i o inne sprawy z sufitu.
Wypełnij wszystkie rubryki cierpliwie, tak jak potrafisz. Później spotkasz
się z urzędniczką i przy odrobinie asertywności, z przyklejonym uśmiechem
na twarzy, ustalisz wszystko w cztery oczy i dopytasz o te zawiłości, które
dla mnie do dzisiaj są zagadką. W końcu wysyłasz wniosek i otrzymujesz
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
62
numer, z którym teraz będzie się trzeba zgłosić do urzędu (w celu
sfinalizowania sprawy).
Ta forma jest zdecydowanie najprostsza. Nie będzie wspólników,
więc wszystkie decyzje możesz podjąć samodzielnie. Nie ma wysokich
opłat na wstępie, nie trzeba mieć kapitału zakładowego (czyli kasy na
„dzień dobry”) i drogiej księgowej. Podatkowo ta forma też jest dość
przyjazna. W większości przypadków wybiera się książkę przychodów i
rozchodów oraz podatek liniowy 19%. Warto jednak wyszukać kilka
przykładów, komentarzy i tekstów w Internecie, by popełnić jak najmniej
błędów (zwróć uwagę, że nie napisałem, żeby w ogóle nie popełnić błędu
– bo na to warto być przygotowanym i dać sobie do tego prawo). Minusem
jest dla mnie to, że w nazwie firmy trzeba podawać swoje imię i nazwisko
(zgadnijcie, czy to robię) i że przez dużych klientów jednoosobowa
działalność nie zawsze jest traktowana z szacunkiem (zgadnijcie, jak to
rozwiązałem, kiedy podpisywałem jako samozatrudniony kontrakt
bezpośredni z UEFA na dostarczanie usług animacyjnych na wyłączność
podczas Euro 2012). Niemniej ta forma jest dobrym poligonem
doświadczalnym przed większymi biznesami. Ja tak zaczynałem i Ty też
tak możesz zacząć. Decyzję podejmij jednak samodzielnie, żeby nie zwalać
potem na mnie winy, że okazało się to za trudne.
Spółka cywilna
Jeśli chodzi o założenie spółki cywilnej, to w dużym stopniu jest to
proces podobny do opisanego powyżej. Podstawowa różnica polega na
tym, że nie jesteśmy już sami, tylko dobieramy sobie partnerów
biznesowych – wspólników. Najczęstszą formą spółki cywilnej są składy
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
63
dwuosobowe (czasami wewnątrzrodzinne), ale zdarzają się także spółki
trzech, czterech i więcej osób.
Dobór osoby do spółki jest prawdopodobnie kluczową decyzją w
historii przedsięwzięcia. Należy pamiętać, że ludzie zmieniają się pod
wpływem pieniędzy i jeśli kogoś znamy dobrze od jakiegoś czasu, ale nigdy
nie pojawiły się sytuacje związane z przepływami gotówki między nami,
to… tak naprawdę nie wiemy, jak ta osoba zachowa się we wspólnej firmie
przy pierwszym konflikcie lub pierwszym bardzo dochodowym kontrakcie.
Warto więc dobrać kogoś, z kim już przeszliśmy kilka kłótni, z kim już
dzieliliśmy pieniądze, komu ufamy i co do kogo nie mamy wątpliwości, jeśli
chodzi o pracowitość i uczciwość.
Dość często spotykam pary, które postanowiły założyć swój biznes
(czasem małżeństwa, czasem narzeczeństwa, a czasem po prostu dwie
osoby, które się spotykają). Historie bywają różne – od bardzo
pozytywnych po takie kończące się rozwodami. Niemniej spółka cywilna
jest doskonałą formą firmy dla kogoś, kto nie lubi ryzyka, ma niską
tolerancję na stres i po prostu boi się wejść samodzielnie w
przedsiębiorczość. We dwójkę (lub w trójkę) zawsze to jednak raźniej i
problemy rozkładają się na barkach wszystkich wspólników. Czasami
dochodzi też do doskonałego dobrania się talentów w spółce − na
przykład jedna osoba jest wizjonerem i ma pomysły na doskonałe
produkty, a druga z kolei jest pracusiem, który potrafi te projekty
wprowadzić w życie (znanym przykładem takiej współpracy byli Steve Jobs
i Steve Wozniak, którzy stworzyli firmę Apple). Znacznie trudniej o dobry
start w biznes, kiedy spotykają się dwa podobne charaktery, np. dwie
osoby nieśmiałe lub też dwie osoby z dużym ego i mocnymi cechami
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
64
przywódczymi – tarcia gwarantowane, aczkolwiek czasami z tych tarć
powstają rewelacyjne produkty.
Swoją pierwszą spółkę założyłem z managerką, która pracowała u
mnie w jednoosobowej działalności przez kilka lat i którą znałem, jeszcze
zanim zaczęliśmy współpracować. Wiedziałem bowiem, że nasze cechy
charakteru uzupełniają się. Ja byłem bardziej wizjonerem i twórcą
produktu, a moja wspólniczka cierpliwą, rzetelną i ciepłą dla klientów
osobą, która dobrze się czuła w pracy biurowej. Wejście w spółkę było też
doskonałym motywatorem i pomysłem biznesowym na rozszerzenie usług.
Z doświadczenia wiem, że warto dobrać osobę, która mieszka w
pobliżu. Charakterystyczne jest to, że przy zakładaniu spółek cywilnych
obie osoby muszą złożyć dokumenty w swoich urzędach, a czasami
zdarzają się też sytuacje, że warto być gdzieś razem, żeby szybciej
załatwić sprawę (np. w GUS, starając się o REGON). Jeśli więc Ty jesteś
ze Szczecina, a potencjalny wspólnik z Rzeszowa, to może to nastręczyć
kilku kłopotów (także z założeniem konta w banku). Najlepiej, jeśli
jesteście z jednego miasta, aczkolwiek jeśli tak nie jest, to też sobie
poradzicie (jedna z moich spółek jest założona pomiędzy Chorzowem a
Warszawą).
Jeszcze inną kwestią, którą dostrzegam po założeniu kolejnych
spółek cywilnych, jest konkretny podział obowiązków, zadań i
kompetencji. Można to nawet umieścić w tekście umowy spółki cywilnej
(podpisywanej między wami, jeszcze zanim pójdziecie do jakiegokolwiek
urzędu). Jedna osoba zajmuje się np. sprzedażą i marketingiem oraz
procesami przyległymi, a druga odpowiada za produkty, ich tworzenie,
czasami też produkcję (lub świadczenie usług). Im wyraźniej to ustalicie,
tym mniej będzie potem konfliktów.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
65
Być może przydatna będzie dla Ciebie też inna obserwacja, choć
znowu – pod prąd. Mam taką zasadę, że nie wtrącam się do pracy
wspólnika (nie jestem przecież szefem dla tej osoby, tylko partnerem) i…
staram się z nim spotykać jak najrzadziej – najlepiej nie częściej niż raz na
miesiąc. Moje doświadczenia wskazują, że przebywanie ze sobą,
analizowanie pracy wspólniczki czy wspólnika, doradzanie, opiniowanie i
gawędzenie na tematy mało istotne to nie tylko złodzieje czasu, ale i
energii. Jeśli z kolei widzimy się rzadko, to obie strony starają się mówić o
konkretach, a w międzyczasie (np. w ciągu miesiąca) starają się tak
pracować, by było się czym pochwalić na tak rzadkich spotkaniach. W
jednej z firm spotykam się ze wspólnikiem mniej więcej raz na 3 miesiące
i według mnie jest to bardzo dobry system. W jeszcze innej spółce mam
wspólnika z Warszawy i prowadzimy biznes tylko poprzez wymianę maili
między sobą. Każdy ma swoje zadania, swoje miejsce w firmie i po prostu
działamy – nie ma dla nas sensu widzieć się codziennie w biegu i
rozmawiać o tym, co jest oczywiste albo też nie ma wpływu na wyniki
firmy.
Plusem spółki jest dla mnie to, że można podzielić się udziałami na
różne sposoby. Najczęściej jest to 50 na 50, ale ja lubię jeszcze bardziej
biznesy, w których mam przynajmniej 80% udziałów. Dzięki temu mam
znaczący wpływ na politykę produktową i mogę w dużym zakresie
korzystać ze swojego doświadczenia biznesowego, bez ciągłych konfliktów
o to, czyją wersję wybierzemy. W dodatku wcale nie jest tak, że się w tych
spółkach „rządzę” – wręcz przeciwnie, często powtarzam wspólnikom, że
to oni są tu szefami, bo ja daję wizję i zasoby, ale to wspólnicy są najbliżej
klienta i codziennych działań. W pewnym sensie można powiedzieć, że ja
wnoszę do spółek 80% wiedzy managerskiej i 20% wiedzy specjalistycznej
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
66
z zakresu działania firmy, a moich wspólników szukam tak, żeby czuli się
doskonale w 80% wiedzy specjalistycznej i działań codziennych, a w 20%
żeby cieszyła ich rola frontmana. Tak też dzielę się udziałami i… jak na
razie to działa.
Minusem jest dla mnie z kolei absurdalny przepis, by w nazwie firmy
były oba nazwiska wspólników. I tak na przykład jestem w firmie „Work &
Fun Jakub B. Bączek, Dawid Zaraziński Spółka Cywilna” – w sumie 50
znaków bez spacji – prawdziwy urzędowy nonsens. Oczywiście na co dzień
posługujemy się skrótem, ale żeby po raz pierwszy wziąć na stacji paliw
fakturę na firmę, musisz takiego „słonia” dyktować przez 10 minut… Nie
podoba mi się również to, że będąc w spółce cywilnej, muszę płacić
dodatkowy ZUS zdrowotny, chociaż płacę go już przecież w przypadku
jednoosobowej działalności. Gdyby to podwójne płacenie coś mi jeszcze
dawało (np. dwukrotnie, a w moim przypadku to wielokrotnie niższe
kolejki do lekarza), to spoko, ale to nie daje nic, a płacić trzeba. Tak więc
nie rozpędzajcie się za bardzo, jeśli nie jesteście pewni, że spółka zarobi
na siebie, bo same ZUS-y to dodatkowe kilkaset złotych rocznie, których
w dodatku, prawdopodobnie, już nigdy nie zobaczysz na oczy…
Podsumowując jednak, spółki cywilne są dość przyjazną formą
prowadzenia biznesu. Jeśli nie masz odwagi, by zbudować pierwszą firmę
samodzielnie, zacznij rozglądać się za odpowiednimi osobami do spółki (o
tym już za chwilę).
Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością
W wielu źródłach możesz się spotkać z opinią, że spółka z o.o. jest
najpopularniejszą i najlepszą formą prowadzenia biznesu. Nie zgadzam się
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
67
z tym stwierdzeniem. Owszem, posiadam spółki z o.o. i mają one szereg
zalet, z drugiej jednak strony − cieszę się, że z tą formą spotkałem się „na
końcu”, po kilkuletnich już doświadczeniach w jednoosobowej działalności
i spółkach cywilnych, ponieważ problemów z tego typu podmiotem jest
sporo.
Największą zaletą takiej spółki i też pewnie powodem popularności
tej formy na całym świecie (Spółka z o.o. to to samo co angielskie Ltd.,
niemieckie GmbH czy amerykańskie LLC) jest oddzielenie majątku
własnego od majątku spółki. Wytłumaczę na przykładzie. Jeśli masz
mieszkanie za 100 000 zł i jednoosobową działalność gospodarczą i,
niestety, zadłużasz się biznesowo na kwotę 80 000 zł, wierzyciel (ktoś,
komu jesteś dłużny pieniądze) może ściągnąć te kwotę nie tylko z Twojej
jednoosobowej firmy, ale i może (poprzez np. komornika) odebrać Ci
mieszkanie jako spłatę długu. Twój prywatny majątek jest tu zagrożony.
Jeśli jednak masz mieszkanie za 100 000 zł i jesteś w spółce z ograniczoną
odpowiedzialnością, która ma dług 80 000 zł, to… wierzyciel może ścigać
tylko spółkę, a Twoja odpowiedzialność majątkowa jest właśnie
ograniczona (mieszkanie bezpieczne, w większości przypadków Twój
majątek prywatny jest niezagrożony).
Spółka z o.o. jest więc doskonałym rozwiązaniem na duże projekty,
na przedsięwzięcia ryzykowne, gdzie wiemy, że coś może pójść nie tak.
Jest też dobrą opcją na wypłynięcie na szersze wody biznesowe (np. z
jednoosobowej działalności lub spółki cywilnej), bo dodatkowo budzi
większe zaufanie, a nawet szacunek klientów. Chociaż ja nigdy nie
narzekałem na brak dużych klientów w mojej jednoosobowej działalności,
to wiem, że jest sporo firm, które rozmawiają tylko ze spółkami z o.o.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
68
Inaczej wygląda nazwa „Progres Sp. z o.o.”, a inaczej „Progres Jan
Kowalski” (samozatrudnienie). Przynajmniej dla wielu kontrahentów.
Inną jeszcze zaletą spółki z o.o. jest to, że możesz założyć ją
samodzielnie. Chociaż jest to kolejny paradoks (jak można być samemu w
spółce?), jedna z moich spółek z o.o. jest właśnie jednoosobowa. Wtedy
nie tylko masz 100% udziałów, ale i możesz prowadzić biznes, który nie
naruszy Twojego majątku prywatnego – bardzo dobre rozwiązanie dla
nowych projektów doświadczonych już przedsiębiorców.
Trzeba jednak uczciwie napisać i o wadach. Chociaż spółkę z o.o.
można już rejestrować poprzez www.ceidg.gov.pl („Rejestracja Spółki z
o.o. przez Internet”), to dla mnie jest to proces najbardziej skomplikowany
i kosztowny. Po pierwsze, tu nie wystarczy już umowa, którą podpisujesz
w swoim mieszkaniu ze wspólnikiem spółki cywilnej. W tym przypadku
musisz iść do notariusza i za odczytanie tej umowy w jego obecności (trwa
to niekiedy 15 minut) płacisz na „dzień dobry” kilkaset złotych (w dużej
mierze cena zależna jest od tego, jaki ustalicie kapitał zakładowy). Po
drugie, rejestrujesz spółkę w sądzie rejonowym (najbliższym dla adresu
spółki). Wymaga to więcej dokumentów, jest droższe i prawie zawsze jest
konieczność uzupełniania czegoś tam jeszcze. Po trzecie, do prowadzenia
księgowości spółki z o.o. musisz wprowadzić tak zwaną pełną księgowość.
Nie byłoby w tym niczego złego (w końcu to księgowa się tym zajmuje, a
nie Ty), gdyby nie to, że pełna księgowość potrafi być nawet 6-krotnie
droższa niż prowadzenie książki przychodów i rozchodów w
jednoosobowej działalności gospodarczej. Krótko mówiąc, spółki z o.o. są
droższe, generują więcej kosztów w ciągu roku. Niewielkim pocieszeniem
jest to, że wspólnik wieloosobowej spółki z o.o. nie musi płacić żadnych
składek ZUS (przynajmniej na razie).
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
69
Na koniec tego podrozdziału kilka rad praktycznych. Po pierwsze,
jeśli masz pomysł na biznes i na produkt, a sprzedaż symulacyjna
wykazała, że można na tym zarabiać, to… zakładaj firmę jak najszybciej.
Po drugie, uzbrój się w cierpliwość i nie wierz w mit „zakładanie firmy w
jednym okienku” czy też „szybkie i sprawne założenie firmy” – nie w tym
kraju. Lepiej więc przygotować się psychicznie na to, że się nachodzisz,
niż wierzyć, że jest to sprawny proces, a potem się frustrować. Po trzecie,
jeśli wciąż czujesz niepewność co do Twojego biznesu, to zacznij od
samozatrudnienia (jednoosobowa działalność) lub od spółki cywilnej z
kimś bardzo zaufanym. Spółkę z o.o. zostaw sobie na potem. Po czwarte,
znajdź wśród swoich znajomych kogoś, kto już to zrobił krok po kroku i
poproś tę osobę o możliwość zatelefonowania w najbliższym czasie po
radę (czasami wystarcz zwykły post na Facebooku). Po piąte wreszcie, nie
bój się – założenie firmy nie jest decyzją na całe życie. Jeśli nie wyjdzie, a
po dwóch latach opłaty ZUS zaczną Cię przerastać (przez pierwsze dwa
lata płaci się w Polsce tak zwany „niższy ZUS”, co ma zachęcić nas do
przedsiębiorczości), zawsze możesz zawiesić lub po prostu zamknąć firmę
(a są też inne opcje, na przykład sprzedaż).
Wiem, że to nie wyczerpuje tematu, ale też nie było to moją ambicją.
Dla mnie wszelkie kwestie papierologii i biurokracji są frustrujące. Dlatego
zlecam wiele z tych rzeczy przyjacielowi z wykształceniem w
rachunkowości. Sam wolę skupić się na tworzeniu, pomysłach i budowaniu
zespołu, czyli na konkretach (zamiast ganiania po urzędach i droczenia się
z urzędnikami, którzy czasami sami nie wiedzą, co w danym przypadku
zrobić). Nie ma sensu się jednak poddawać. To trochę tak jak z nauką
jazdy samochodem. Pamiętasz pierwszą lekcję? Kiedy mój instruktor
powiedział: „Sprzęgło, wrzuć jedynkę, kierunkowskaz i jedziemy w prawo”,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
70
to myślałem, że sobie żartuje. Sprzęgło i kierunkowskaz jednocześnie? Jak
to? To był duży stres. Teraz, kiedy jadę z Katowic do Wrocławia po
autostradzie, nawet nie myślę o tym, co się dzieje w samochodzie, a moje
nogi już same radzą sobie z tymi przyciskami na dole, bez używania
wytężonego myślenia. Podobnie z firmą… Teraz wydaje się to
przerażające, a za jakiś czas po prostu wsiadasz i jedziesz.
Dalsze działania formalne
Odwiedziny w urzędzie miejskim, urzędzie skarbowym, GUS i ZUS to
nie koniec zabawy. Jeśli jednak masz już je za sobą, to teraz będzie już z
górki. Jest kilka kroków, które czynię po założeniu nowej firmy, bez
względu na formę biznesu. Te kroki to: pieczątka, konto bankowe,
domeny, serwer, strona www (chyba że już była, zanim firma oficjalnie
powstała – u mnie tak najczęściej się to odbywało).
Pieczątka jest ważna, by założyć konto bankowe (nie wszędzie, ale
w kilku bankach tak). Skoro znasz już nazwę firmy, NIP, REGON i KRS (w
przypadku spółek z o.o.), dokładasz tylko numer telefonu (na początku
może być Twój własny albo zakupiony na Allegro jakiś ciekawy numer –
ja najczęściej wydaję na to około 200 zł i mam numery w stylu 791 999 222
– takie, które łatwo zapamiętać), ewentualnie maila (nawet jeśli jeszcze
nie powstał) i… udajesz się do pierwszego lepszego punktu z pieczątkami
lub do galerii handlowej. Zwykły automat wykonają Ci za 30-50 zł i będzie
do odbioru w ciągu kilku godzin. Warto zadbać, żeby pieczątka była ładna.
Ja zwracam uwagę na to, żeby wiersze były symetryczne i czytelne. Jeśli
logo nadaje się do tego (jest niewielkie i mało skomplikowane), to dodaję
je na pieczątce.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
71
Kiedy pieczątka jest już gotowa, udajemy się do banku. Ja korzystam
z Alior Bank, Alior Sync i Banku Pocztowego. Jestem raczej zadowolony,
choć zazwyczaj warunki są najlepsze przez pierwszy okres działania firmy,
a potem pojawiają się dziwne opłaty, które podobno zaakceptowałem
(logując się na szybko do systemu internetowego i wciskając jakiś
guziczek, żeby zobaczyć wyniki). W gruncie rzeczy oferty banków dla firm
są do siebie podobne, a w dodatku zmieniają się jak w kalejdoskopie. Na
Twoim miejscu zastanawiałbym się więc nad wyborem banku
maksymalnie godzinę i… działał. Po przedstawieniu kilku dokumentów (z
reguły: dowód osobisty, NIP, REGON i KRS lub wpis do ewidencji
działalności gospodarczej) można już podpisać umowę, przypieczętować
ją i otrzymujemy numer konta.
Mając już konto bankowe, wykupujemy domenę internetową na
nazwę firmy i kilka nazw okolicznych (np. zamiast tylko www.krawiec-
marek.pl można też kupić przy okazji www.koszulekrakow.pl czy
www.spodnieodmarka.pl itp.). Domeny przez pierwszy rok są tanie.
Zazwyczaj nie przekraczają ceny 10 zł za rok użytkowania. Kolejny rok
będzie już droższy (warto więc doczytać regulamin), ale przy założeniu, że
biznes wypali, będzie nas na to spokojnie stać (np. 99 zł za drugi rok
użytkowania). Czasami warto porównać kilka domenowni – ceny bywają
różne za te same domeny. Ja korzystałem już z OVH.pl (tu kupuję
wszystkie domeny zagraniczne), z Domeny.pl (obsługa jest kiepska, ale
domeny tanie, a panel do zarządzania dość przejrzysty) i Home.pl (czasami
drożej, ale z lepszą obsługą). Do zakupu domen nie potrzebujesz
specjalistycznej wiedzy, po prostu wpiszesz do wyszukiwarki wymarzoną
domenę (im krótsza i bardziej konkretna, tym lepiej) i sprawdzasz, czy jest
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
72
dostępna. Zazwyczaj nie ma sensu dokupować dodatkowych usług do
domen, jak certyfikaty czy ubezpieczenia. Ważny będzie natomiast serwer.
U tego samego dostawcy, u którego kupiliśmy domeny, możemy
zamówić serwer, czyli hosting. Jest to miejsce w Internecie, na którym
trzymane będą Twoja strona www i maile. Oferta serwerów jest
zróżnicowana, a różnice cenowe bywają dość znaczne. Jest jednak duża
szansa, że za serwer 30 GB (spokojnie wystarczy na początek, a potem
możesz go ewentualnie rozszerzyć) wydasz nie więcej niż 300 zł na rok.
Czasami do zakupu serwera otrzymasz dodatkowe domeny za darmo
(adresów www nigdy za wiele, przydać się może w przyszłości także adres
z Twoim imieniem i nazwiskiem, np. www.zosia.malopolska.pl itp.) albo
program antywirusowy na rok.
Przed nami ostatnia prosta. Mamy pieczątkę, numer konta, domenę,
serwer – czas więc na stronę www. Spytaj znajomych, czy ktoś Ci to może
wykonać, napisz post na Facebooku lub rozejrzyj się w swoim mieście za
firmą budującą strony. Oferta jest olbrzymia, a ceny czasami wyssane z
palca. Z moich doświadczeń wynika, że za nowoczesną, responsywną
(czyli dostosowaną przy okazji do tabletów i smartphone’ów) stronę www
zapłacisz około 2 000 zł. Oczywiście, strona może kosztować i 30 000 zł –
zależy, co na niej chcesz umieścić. Ale jeśli pracujesz tak jak ja i nie chcesz
wydawać góry pieniędzy, bo wolisz od razu zarabiać, w budżecie 2 000 zł
zrobisz taką stronę, która zwróci się w kilka dni…
Na stronie publikujemy przede wszystkim opis produktu. Dziwne jest
dla mnie zaczynanie strony od „O nas” lub „O firmie” – kto to dzisiaj czyta?
Jeśli już musisz, to na samym końcu, najważniejszy jest bowiem produkt.
Oczywiście daj możliwość płatności od razu za produkt lub usługę (albo
numer konta, który już masz albo któryś z systemów płatności
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
73
elektronicznych – ja używam Dotpay, PayU, PayPal i Transferuj –
najbardziej polecam tego ostatniego dostawcę). Zależy nam bowiem, żeby
pierwsze pieniądze na Twoim koncie wylądowały najpóźniej do miesiąca
od stworzenia firmy. Wiem z doświadczenia, że to najsensowniejsze
rozwiązanie, bo motywuje Cię do dalszej pracy. Na stronie umieść jeszcze
Referencje (nawet jeśli jeszcze ich nie masz), Kontakt (z adresem i danymi
firmy, żeby pozostać wiarygodnym), FAQ (to oszczędzi Ci czasu na
odpisywanie na wciąż te same pytania) i… co dusza zapragnie. Byle nie za
dużo, bo współczesne strony lubią wizualność, a coraz mniej teksty. Jeśli
się da, wstaw prawdziwe zdjęcia (ostatecznie kupione w Photo Stocku),
filmiki z YouTube lub Vimeo, jakąś grafikę (symbole, cytaty). Dobrze
sprawdza się obecnie slider, czyli przewijany pasek na górze witryny, który
prezentuje produkty. Sprawdź, czy znajomym się podoba, zrób
ewentualnie małą sondę na Facebooku i… publikuj, zarabiaj, ciesz się
swoją firmą!
Jeśli już jesteś przedsiębiorcą i być może wydaje Ci się, że czytanie
poprzednich akapitów było dla Ciebie stratą czasu, to rozważ proszę, czy
oby nie nadszedł czas do zmiany lub rozszerzenia Twojej działalności. Jeśli
masz tę książkę w ręce, to chyba chodzi Ci to po głowie, prawda?
ĆWICZENIA 13–16:
13. Wejdź na jedną ze stron z domenami (wystarczy wpisać
„domeny” do Google i kliknąć „enter”) i sprawdź, czy wolna jest
domena z Twoim nazwiskiem, np. www.goszczycka.pl lub
www.maria-goszczycka.pl itp. Jeśli tak, rozważ jej zakup za
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
74
niewielkie pieniądze na rok, nawet jeśli nie wiesz jeszcze teraz, po
co Ci ta domena…
14. Pobuszuj po Internecie po stronach z ulubioną tematyką i
zastanów się, które Ci się podobają i dlaczego, a które nie i co warto
by w nich zmienić.
15. Wejdź na stronę www.jbbcoching.pl i zgadnij, ile kosztowała
ta strona i czy prowadzi ona do zarabiania pieniędzy. Jak myślisz, ile
minęło czasu od jej powstania do pierwszego przelewu na konto?
16. Odpowiedz mi na pytanie coachingowe: Czy założenie firmy
jest ponad Twoje siły? Lub: Czy modyfikacja mojej firmy, tak by
funkcjonowała lepiej, jest ponad moje siły? A teraz odpowiedz na
pytanie: Kto dokona zmian, które przychodzą mi do głowy i kiedy?
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
75
Budowanie pierwszego zespołu
Nie wiem jak Ty, ale ja nie znam absolutnie ani jednej osoby, która
stałaby się milionerem, działając w pojedynkę. Nie znam i zapewne nie
poznam. Dlaczego? Bo naprawdę duże sukcesy odnosi się z pomocą
zespołu, a nie samodzielnie. Podam jakiś przykład. Jeśli jesteś trenerem
biznesu i prowadzisz jednodniowe szkolenie za 1 500 zł, a masz tych
szkoleń średnio 2 w miesiącu, to ile zarabiasz? OK, a jeśli zatrudniasz 3
trenerów, którym płacisz po 750 zł za dzień szkolenia i masz jeszcze
koordynatorkę, której płacisz 2 000 zł miesięcznie, ale która sprawia, że
teraz macie w miesiącu nie 2, a 10 szkoleń, to ile zarabiasz? (Wiem, wiem,
to nie takie łatwe – podpowiadam więc: 5 500 zł przy założeniu, że Ty nie
prowadzisz już szkoleń osobiście). Inny przykład: jeśli dostajesz 70 maili
dziennie, a co 10. jest próbą zakupu, to ile potrzebujesz czasu, żeby
zarobić na tych 7 mailach? A co możesz zrobić, jeśli na 63 maile dziennie
odpisze ktoś inny?
Napiszę może inaczej, żeby nie tracić czasu: jeśli sądzisz, że wiesz i
potrafisz wszystko najlepiej i nikt nie jest w stanie Cię zastąpić, to nie
wróżę Ci wolności finansowej ani też bogactwa. Do tego potrzebny jest
zespół. A teraz chcę Ci zdradzić najlepszą metodę rekrutacyjną, jaką
znalazłem i dopracowałem. Uwaga, będzie pod prąd…
Nepotyzm, czyli faworyzowanie członków rodziny i znajomych przy
obsadzaniu stanowisk, jest powszechnie krytykowany. Istnieją publikacje
potępiające na ten temat, jest wielu wykładowców, którzy tą metodę
odrzucą, spotkałem się nawet z kampanią społeczną, która przekonywała
do tego, by dać wszystkim równe szanse na rynku pracy. Krytykuje się
tych szefów, którzy zamiast robić rekrutację, zatrudniają w firmie córki,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
76
kuzynów i kolegów z wojska. Plotkuje się i często oczernia osoby
odpowiedzialne za taką sytuację w środowiskach akademickich (np. na
jednej uczelni pracuje profesor Nepotyczny i dziwnym trafem jedyną
doktorantką w tym roku, która obroniła pracę, jest pani Nepotyczna…),
medycznych, prawniczych czy politycznych. Dużo złego mówi się też o
spółkach akcyjnych czy skarbu państwa, w których na stanowiskach są
osoby z rodziny prezesa czy polityków. Krótko mówiąc, nepotyzm to zła
rzecz. A ja z kolei – serdecznie polecam!
Uważam, że zatrudnianie rodziny, przyjaciół, znajomych i ludzi z
bliskiego otoczenia doskonale się sprawdza. Mało tego, jest to dla mnie
najlepsza forma rekrutacji, jaką potrafię sobie wyobrazić. Dlaczego? Bo
trudno mi będzie znaleźć na rynku osobę, którą naprawdę poznam podczas
godzinnego interview, trudno mi będzie zaufać tej osobie w tydzień,
trudno mi będzie dać tej osobie dostęp do konta bankowego w ciągu
miesiąca i trudno mi będzie przyjąć krytykę od tej osoby w ciągu
pierwszego roku jej pracy. Jeśli jednak zatrudnię przyjaciela lub kuzynkę
– wszystkie te problemy mam z głowy… Znacznie lepiej mieć w firmie
osobą lojalną przez 10 lat niż 5 ambitnych (może nawet lepszych) osób,
które musisz przeszkolić co 2 lata i co 2 lata stresować się nową rekrutacją.
Lojalność jest w biznesie bardzo niedoceniana (o tym też w dalszej części),
a uważam, że jest to jedna z kluczowych cech ludzi, z którymi pracujemy.
Zapewne domyślasz się, że dużo łatwiej znaleźć lojalną osobę wśród
znanych Ci ludzi niż wśród tych, którzy wysyłają CV do kilkunastu firm
naraz, licząc na jakąkolwiek ofertę pracy.
Nie twierdzę, że takie podejście jest idealne. Reguła ta ma też
wyjątki i ograniczenia − na przykład nie da się najczęściej zatrudnić nikogo
znajomego w firmach specjalistycznych (np. branża farmaceutyczna,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
77
chemiczna czy morska), tu musisz liczyć na specjalistów z rynku. Trudno
jest też zatrudniać rodzinę w firmach, które narażone są na wysoki stres,
ryzyko i są projektami tymczasowymi. Można się też spodziewać, że kuzyn
zrobi nam stronę internetową za 200 zł, ale znacznie niższej jakości niż
firma informatyczna, która weźmie za to 3 000 zł, ale… Wciąż uważam, że
na początku Twojego biznesu współpraca z osobami znajomymi lub
spokrewnionymi przyniesie Ci więcej korzyści (oszczędności, lojalność,
etyka, wsparcie, dobra atmosfera, zaangażowanie, motywacja, szczerość,
asertywność, humor, identyfikacja z firmą) niż ewentualnych strat (niższa
jakość pracy, wykorzystywanie znajomości, fochy czy wolniejsze
wykonywanie poleceń). Pamiętaj, że kiedy już Twoja firma będzie dobrze
zarabiała (czyli jeśli na początku nie będzie generować kosztów, a z
czasem zacznie generować coraz wyższe przychody), to zespół można
wzmocnić specjalistami lub poszukać firm, które w ramach outsourcingu
zrobią coś za Ciebie – nawet jeśli drożej, to i tak będzie Cię już stać.
Słuchacze często pytają mnie, ile moich przyjaźni się rozpadło przez
konflikty w pracy. Szukając dziury w całym, pytają, jak zmieniła się moja
relacja z tymi osobami i czy udawało mi się oddzielić pracę od życia
osobistego. Nie będę ściemniał: nie zawsze jest łatwo. Bywa mroźno i
groźno, ale dzięki temu, że rozmawiamy i jesteśmy dojrzali, najczęściej
dochodzi do jakichś rozwiązań i mam bardzo, ale to bardzo małą rotację
ludzi w swoich firmach. Jeśli weszlibyście na stronę internetową mojej
pierwszej firmy w 2009 roku, to zobaczylibyście tam przynajmniej kilka
nazwisk osób, które są ze mną do dziś i piastują już stanowiska
managerskie. Zdradzę Wam sekret – to rzadko są osoby „znikąd”…
Najczęściej najbliższe otoczenie. Najpierw pojawiała się między nami
relacja, a potem zaczynaliśmy razem pracować, nie na odwrót.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
78
Tymczasem w większości firm jest tak, że najpierw zaczyna się pracować
z kimś z rozmowy kwalifikacyjnej, a potem… Cóż, relacja pojawia się albo
też nie pojawia, a z motywacją takiego pracownika bywa bardzo różnie.
Sporo osób zarzuciło mi już, że to co robię jest nie fair. Przyjmuję tę
krytykę i kiwam głową. Wiem jednak, że pieniądze, które zarabiają moje
firmy, to pieniądze, co do których podziału mam duże prawo. Wolę więc
zapłacić komuś, kogo znam i lubię i kto powie mi prosto w oczy: „Słuchaj,
Kuba, z tym produktem to Cię chyba popierdoliło”, niż dawać te pieniądze
„obcym” i gimnastykować się, żeby chciało im się chcieć. Czy się to komuś
podoba czy nie. Sorry, taki mam klimat.
Nie twierdzę jednak, żeby brać wszystkich kumpli, jak leci. Wybór
spośród znajomych to też sztuka. Na szczęście znasz ich od lat lub
przynajmniej od kilku miesięcy. Wiesz, co lubią i czego nie lubią. Wiesz,
czy są pracusiami, czy leniami, czy stwarzają, czy rozwiązują problemy.
Masz ich prawie na co dzień, więc wiesz, czego się po nich spodziewać.
Teraz wystarczy ściągnąć klapki z oczy i spojrzeć na nich w perspektywie
budowania jakiegoś projektu, zadać sobie pytanie: co by było, gdyby
Daniel pracował w mojej firmie? Zdarzyło mi się już stworzyć firmę pod
osobowość znajomego, a nie na odwrót (w 99,9% przypadków tworzy się
najpierw firmy, a potem szuka ludzi, ja… lubię pod prąd). Kiedy widzę w
kimś potencjał, jest tylko kwestią czasu, bym rzucił propozycję
współpracy. Oczywiście mam w sobie masę przestrzeni, by przyjąć
odmowę. Zdarzyło się już, że któryś ze znajomych powiedział: „To
interesujące, ale nasza przyjaźń jest dla mnie ważniejsza i nie chcę
ryzykować”. W porządku, przyjmuję z pokorą. Często zdarzało się jednak
tak, że ktoś odpowiadał: „Wow, nigdy o tym nie myślałem, ale miło mi” i…
budowaliśmy jakiś projekt razem.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
79
Bardzo ważna rzecz: to wszystko rozsypałoby się jak domek z kart,
gdyby nie moja potężna praca nad ego (tak, tak). Kiedyś we Wrocławiu
na moim wystąpieniu jeden ze słuchaczy powiedział na forum grupy: „A
mi ta metoda przyniosła więcej strat niż korzyści, jestem skłócony z
połową rodziny”. Spojrzałem na jego ubiór, sposób siedzenia, usłyszałem
w intonacji głosu dużą pewność siebie i odpowiedziałem: „Nie dziwię się”.
Gościa zamurowało. Więcej pytań już nie miał…
Jeśli jesteś bowiem wszystkowiedzącym omnibusem, który wszystko
zrobi najlepiej i jest nie do zastąpienia, to owszem – z nepotyzmem będą
problemy. Przyjaciele w końcu nie wytrzymają i któregoś dnia, kiedy ich
skrytykujesz po raz setny w ciągu 7 dni, rzucą robotę i potargają wspólne
zdjęcia. I tak może się to skończyć. Żeby jednak dokończyć ten temat i
zaprosić Cię do myślenia, przeczytaj kolejny podrozdział, który będzie
kontynuacją mojej myśli…
ĆWICZENIA 17-20:
17. Jeśli masz konto na Facebooku/GoldenLine/LinkedIn lub
Twitter, zaloguj się tam proszę i kliknij w zakładkę „Znajomi”.
Zachęcam Cię, żeby poprzyglądać się ich opisom zawodowym. Co
robią? W jakich firmach pracują? Jakie kierunki ukończyli? Jakie mają
hobby? Wiem, wiem, przecież w większości przypadków zdajesz
sobie sprawę z tego, co tam jest wpisane, ale teraz… otwórz oczy.
18. Odpowiedź mi na kilka pytań coachingowych. Czy któryś ze
znajomych nie pracuje w firmie, która mogłaby być naszym
klientem? Czy któryś ze znajomych nie czułby się dobrze u nas? Czy
któryś ze znajomych jest według Ciebie nieoszlifowanym
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
80
diamentem? Czy jest ktoś, z kim lubisz spędzać czas, ale też cenisz
tę osobą za opinie i wnikliwe obserwacje?
19. Otwórz listę kontaktów w Twoim telefonie i wybierz jedną
literę, np. R. Spójrz na nazwiska spod tej litery… Czy nie jest tak, że
ktoś z tej listy mógłby zrobić Ci stronę www/marketing
wirusowy/nagrać filmik reklamowy/pomóc dostać się do prasy na
wywiad/udostępnić Ci bazę danych do mailingu? Na co jeszcze
czekasz?
20. Skontaktuj się z jedną wybraną osobą i rzuć na luzie temat
projektu, nad którym teraz pracujesz. Możesz użyć zdania: „Kiedy
myślę o tym projekcie, przychodzisz mi do głowy” i poczekać na
reakcję rozmówcy. Nic na siłę, bez presji, daj przestrzeń na reakcję
rozmówcy – tylko tyle.
ACHIEVEMENT 2: Prześlij na mój adres mailowy [email protected] wniosek z powyższych ćwiczeń. Jakiego specjalistę udało się odkryć i jak wykorzystasz moją radę w przyszłości? Warto wykonać to zadanie. Automatycznie otrzymasz ode mnie odpowiedź, w której mieści się sporo praktycznej wiedzy pomiędzy wierszami…
Struktura firmy
Często prosiłem klientów coachingu o wykonanie następującego
ćwiczenia: narysuj strukturę firmy. Gdybym poprosił o to samo Ciebie, jest
duża szansa, że otrzymałbym podobny rysunek (pod warunkiem, że nie
znasz moich wykładów i wcześniejszych nagrań). Jest to struktura
odwróconego drzewa: prezes lub CEO na górze, poniżej dyrektorzy,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
81
poniżej managerowie, pod nimi koordynatorzy lub handlowcy, a na samym
dole klienci. Tak to się najczęściej prezentuje.
Kiedy więc mówię po tym ćwiczeniu, że trzeba jak najszybciej
zmienić szefa, moi klienci patrzą na mnie osłupiali. Tak, uważam, że w
firmach z taką strukturą trzeba pilnie zmienić szefa. Zanim jednak pogłębię
temat, chcę zauważyć, że struktura odwróconego drzewa sprawdziła się
doskonale w armii, w sporcie wyczynowym, sprawdzała się w latach 90. w
zdecydowanej większości firm, a obecnie… jest, według mnie, szkodliwa!
Szef, który jest na górze ze swoim ego i autorytetem budowanym na
strachu, to szef, który może zarządzać skutecznie, ale nie wróżę mu
szybkiej wolności finansowej. Mało tego, uważam, że ten szef bardziej
szkodzi, niż pomaga – wymieńmy go. Sprawmy, żeby nowym szefem w
firmie zostali… klienci.
To klient jest najlepszym szefem, bo przecież płaci nam
wynagrodzenia (tak czy nie?), to klient zna produkt najlepiej, bo go
najczęściej używa (tak czy nie?), to klient zna trendy rynkowe, bo sam
swoimi decyzjami zakupowymi je tworzy (tak czy tak?). Krótko mówiąc,
nie ma lepszego szefa niż klienci. Poniżej klientów postawiłbym
handlowców/koordynatorów, którzy kontaktują się z „szefem” (klientem).
Dlaczego? Bo oni są w firmie najważniejsi. To oni bezpośrednio
doprowadzają do wpływu pieniędzy na konto i to oni najczęściej widują
się i rozmawiają z szefem. Jak więc łatwo się domyślić, w idealnej z mojego
punktu widzenia strukturze managerowie są na dole, a jeszcze niżej
dyrektorzy, na samym końcu pojawia się prezes. Wolę myśleć o sobie, że
jestem na dole i trzymam swoje firmy na barkach, niż wyobrażać sobie
siebie na górze z dolarami w oczach i patrzącego na wszystkich z pozycji
półboga. I to działa. Spraw, żeby handlowcy czuli się w firmie ważniejsi
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
82
niż Ty, a zwiększysz obroty. Spraw, żeby klienci oceniali produkt – nie Ty,
a go udoskonalisz. Spraw, żeby managerowie pomagali koordynatorom,
nie na odwrót, a zbudujesz trwały i solidny zespół. Zejdź z piedestału, a
pracownicy po ludzku Cię polubią.
To może być trudne dla ego. Jak to? Przecież to ja zbudowałam tę
firmę! Jak to? Przecież to ja robię przelewy z wynagrodzeniami, a nie jakaś
tam pani Krysia z handlowego! Ja na dole? Nigdy w życiu! Skąd ja to
znam… Co z tego, że rozpoznasz i stworzysz branżę z doskonałymi
produktami, co z tego, że zbudujesz zaufany i lojalny zespół? Jeśli Twój
nos będziesz wyżej niż czubek Pałacu Kultury, to może osiągniesz wiele,
ale do wolności finansowej Ci daleko. Nie piszę tu o fałszywej skromności.
Skoro coś zrobiłaś, mów o tym, bo to są fakty. Skoro porozumiewasz się
w ośmiu językach obcych, tak jak ja, to nie ma sensu tego ukrywać – to
przecież wielki i imponujący zasób. Ale nie chwal się tym, czego nie
zrobiłaś. Nie traktuj ludzi jak gorszych od siebie. Nie mów niecierpliwie:
„Przecież wiem o tym”. I słuchaj ludzi. Słuchaj ludzi – w pokorze, z
uśmiechem, z uwaga i ciepłem. To czyni z Ciebie szefa. Nie czarny merc
czy zegarek za 10 000 zł.
Odwrócenie struktury firmy ma bardzo poważne pozytywne
implikacje. Wspiera ono sprzedaż, zespół, motywację i daje perspektywy
na dobrą przyszłość. Być może uznasz, że to, co piszę, jest za mało
konkretne, ale jeśli potrafisz czytać między wierszami, to podzieliłem się z
Tobą właśnie sposobem myślenia, który odmienił moje życie. I przyznam
uczciwie – nie zawsze mi się udaje. Nie będę robił z siebie anioła, tak jak
inni autorzy. Owszem, zdarza mi się na kogoś nawrzeszczeć bez powodu,
wyżyć się, bo akurat mam zły dzień w życiu prywatnym, zdarza mi się
„wiedzieć lepiej”. Tak, jestem zwykłym człowiekiem. Mam masę wad i
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
83
czasami bywam nieznośny. Staram się jednak jak najrzadziej mylić, a jak
już to robię, to chowam swoje męskie ego do kieszeni, idę do człowieka i
mówię: „Przepraszam, przesadziłem dziś z tą zjebką” albo też: „Może to
moja wina, że to się nie udało, czy mogę Ci jakoś pomóc?”. I staram się
być na dole organizacji, najmniej ważny, pomagający i czasami pracujący
dla moich ludzi (nie na odwrót). Wiem przecież, że to ci ludzie właśnie są
w moich firmach najważniejsi i to dzięki nim osiągamy to, czym mogę się
teraz dzielić. Basiu, Robercie, Pawle, Danielu, Tomku, Dawidzie, Piotrku,
Andrzeju, Adrianie, Waldku i… (na pewno ktoś się jeszcze pojawi) –
dziękuję! Jesteście zajebiści!
ACHIEVEMENT 3: Prześlij na mój adres mailowy [email protected] wniosek z powyższych ćwiczeń. Jeśli należysz do większości, to pomyślisz lub powiesz: „Później to zrobię”. Masz pełne prawo do tego, żeby nie wykonać tego zadania w ogóle. Tak samo jak masz pełne prawo do tego, by je wykonać. W zależności od tego, co jest Ci naprawdę teraz potrzebne, podejmij swoją decyzję.
Trzeci filar
Jeśli masz już branżę i niszowy produkt, jeśli zbudujesz już wspaniały
i lojalny zespół, pora na trzeci filar Twojego sukcesu i Twojej drogi do
wolności finansowej: skuteczny marketing. Nie spodziewaj się jednak ode
mnie, że napiszę to samo, co znajduje się w ogólnodostępnych książkach…
Podobno Coca-Cola wydaje 80% swoich przychodów na marketing i
dystrybucję. Wydaje mi się to dość prawdopodobne – Coca-Colę można
zobaczyć praktycznie wszędzie: w filmach, w telewizyjnych reklamach, w
Internecie, na ulotkach, plakatach i na różnych eventach. System
dystrybucji tej firmy jest faktycznie zdumiewający. W czasie moich licznych
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
84
podróży po Afryce i Azji jednego mogłem się spodziewać w każdym sklepie
z pewnością – butelki zimnej Coca-Coli. Cóż… My jednak nie mamy
ambicji, by zbudować taką firmę (przynajmniej na początku), zejdźmy więc
na ziemię i zastanówmy się, czy na marketing oraz na reklamę
(przypominam, że to nie to samo) potrzebne są nam pieniądze i budżet w
wysokości kilkudziesięciu procent przychodu.
To będzie zapewne kolejna szokująca rzecz, którą przeczytasz w tej
książce, ale uważam, że płatna reklama jest przereklamowana. Można się
obejść bez niej. Tak, tak, wiem, co mówię – kilka swoich firm prowadzę w
oparciu o model: 80% reklama bezpłatna (głównie media społecznościowe
i publikacje), a 20% reklama płatna (wizytówki, teczki, ulotki, plakaty i
pozycjonowanie stron www). Jest nawet jedna firma, w której od lat nie
wydałem na reklamę ani grosza!
Według badań Marka Hughesa (autorytetu w dziedzinie
nowoczesnego marketingu) reklama tradycyjna dociera do 0,06%
docelowej populacji… Hughes znany jest z bardzo nietypowego
marketingu (głównie szeptanego i partyzanckiego). Jedną z najbardziej
zuchwałych jego akcji było nadanie amerykańskiemu miasteczku nazwy
strony internetowej firmy! Tak, to zdarzyło się naprawdę, a miasto to przez
jakiś czas nazywało się oficjalnie half.com (ten ciekawy przypadek opisuje
książka Hughesa pt. „Marketing szeptany” i tygodnik „Polityka” z 8 czerwca
2009 roku.
Autor ten zaleca całkowite zrezygnowanie z tradycyjnego
marketingu na rzecz marketingu szeptanego i wirusowego. Nie byłbym
sobą, gdybym nie spróbował… Postawiłem sobie więc swego czasu cel:
podniesienie odwiedzin strony oraz sprzedaży bez wydawania pieniędzy
na reklamę (w ciągu 6 miesięcy). Wydawać by się mogło, że bezpłatne
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
85
formy reklamy są niewiele warte, a tymczasem udało mi się uzyskać 12-
procentowy wzrost oglądalności strony oraz 4-procentowy wzrost
sprzedaży. Nie mówiąc już o tym, że oszczędziłem przez te pół roku
dobrych kilkanaście tysięcy złotych.
Główne narzędzia, z których korzystałem przy darmowym
reklamowaniu swoich produktów, usług i marki, są dostępne praktycznie
dla każdego z Was:
− bezpłatne portale ogłoszeniowe,
− media społecznościowe,
− pisanie artykułów i tekstów,
− prośby o polecenie,
− uczestnictwo w eventach i wydarzeniach,
− networking,
− mailing,
− pomysły partyzanckie.
Nie omówię tu dokładnie każdego z tych narzędzi, chciałem je podać
tylko „na zaczepkę”. Niemniej po przeczytaniu tego podrozdziału jest duża
szansa, że zaoszczędzisz w swoim biznesie wiele tysięcy złotych i będziesz
wydawać je na sensowniejsze cele, by szybciej odnieść sukces.
Coś, co przeraża mnie w wielu firmach, to wydawanie pieniędzy na
marketing na zasadzie „jakoś o będzie”. Załóżmy, że wpadasz na pomysł,
by wykupić 10 billboardów w swoim mieście i 5 reklamówek w lokalnej
telewizji. Koszt to przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. A teraz zadam
Ci pytanie za 100 punktów: jak sprawdzisz, ile osób weszło na Twoją
stronę www po tym marketingu?
Jeśli jesteś o krok do przodu od innych przedsiębiorców, to być może
korzystasz z bezpłatnej aplikacji do analizowania ruchu na Twojej witrynie.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
86
Ja od lat stosuję we wszystkich swoich firmach Google Analytics. Dzięki
temu wiem, ile było odwiedzin strony w ciągu
dnia/tygodnia/miesiąca/roku/ dowolnego okresu. Mało tego – wiem, skąd
ludzie do mnie przychodzili, z jakich byli województw, jakiej są płci i z
jakich podstron wychodzili znudzeni, a na jakich chcieli pozostać. Nie płacę
za to nic, a mam pełną i szeroką wiedzę o zarachowaniach klientów. No
ale jak miałbym sprawdzić, ile ludzi weszło na stronę z powodu
billboardów? Jak miałbym sprawdzić, ile osób weszło na stronę po
zobaczeniu reklamy w TV? Zdradzę Ci sekret: nie da się. Owszem, możesz
się sprzeciwiać, powiedzieć, że wysłałabyś ankietę do klientów albo też
zbadałabyś po prostu nadwyżkę kliknięć w stosunku do poprzednich
miesięcy, ale coś Ci powiem… Po pierwsze, nie spodziewaj się zbyt dużej
nadwyżki, bo ludzie mają już dość billboardów, reklam w TV i w ogóle
tradycyjnego marketingu. Po drugie, nawet jeśli wypełnią Ci ankietę, to
wpiszą tam, co tylko chcesz, byle dostać od Ciebie coś za darmo. Po
trzecie… Nie ma po trzecie – tradycyjny marketing nie działa i kropka. Poza
tym jest cholernie drogi.
Jeśli chcesz więc dojść do wolności finansowej i zamiast na ulotki,
wywiad w radio i całostronicową tylną okładkę w „Newsweeku” wydać
kasę na swoje wakacje, zainteresuj się marketingiem szeptanym. Czyli
takim, w którym ludzie będą Twoimi „marketingowcami” i będą Cię polecać
innym. Wiem, że nasze szkolenie animatorów jest najlepsze w Polsce. I
wiem, że ludzie po tym szkoleniu wychodzą z taką energią, że szczęka
opada. Wiem więc, że co weekend będę miał reklamę szeptaną, która jest
nie tylko wiarygodna (w końcu nasi kursanci nie otrzymują wynagrodzeń
za mówienie o nas, poza tym nie mieliby powodu, aby okłamywać
znajomych), ale też bezpłatna! Tak, zero złotych wydatku! Jakość
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
87
szkolenia jest po prostu taka, że nie trzeba go sztucznie promować.
Gdybyśmy jednak mieli szkolenie byle jakie, to pewnie trzeba by było
wydać na marketing kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie i… niektóre firmy
tak właśnie robią. Jak robisz Ty?
Zapewne nie zaskoczę Cię tym, że masz bezpłatny dostęp do
największej bazy danych świata i możesz w każdej chwili z tego skorzystać,
zamiast płacić zewnętrznej firmie za drogi mailing. Tą bazą danych jest
każde Twoje konto na mediach społecznościowych. Warto dbać o to konto
i warto spojrzeć na nie marketingowo właśnie. Nie mówiąc już o tym, że
warto z niego korzystać i reklamować oraz sprzedawać za jego
pośrednictwem swoje produkty.
Ja dodatkowo lubię pojawiać się z marketingiem w miejscach, gdzie
nikt się tego nie spodziewa. Bardzo często tytułuję przelewy, które
wysyłam do pracowników, adresem strony www. Wyobraź sobie, że
dostajesz pod koniec miesiąca wypłatę, przed czasem, bo termin był 14-
dniowy, a w tytule przelewu widzisz „www.jbbcoaching.pl – Pozdrawiamy
i dziękujemy”. Jak się czujesz? Żeby pokazać Ci swój sposób myślenia,
przyznam się do czegoś, po czym mogę mieć kłopoty (może być
zabawnie). Chodzę na jedną z siłowni w dużym polskim mieście i tak się
składa, że jest tam kilka komputerów dla klubowiczów. Za każdym razem
kiedy z nich korzystam, żeby np. zamówić sobie lunch do mieszkania po
siłowni, wchodzę na opcje internetowe i ustawiam stronę startową
www.stageman.pl lub inną z moich firm. Jeśli więc do komputera siądzie
po mnie kolejna osoba i odpali wyszukiwarkę, to… wyświetla się tej osobie
moja strona www. Oczywiście czasami pracownicy tej siłowni zmieniają
potem tę stronę startową, ale ja wkrótce po nich wprowadzam swoją. Tak
gramy sobie w kotka i myszkę przez ładnych kilka miesięcy – ja mam
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
88
darmową reklamę, a żaden z trenerów personalnych jeszcze mi nie spuścił
łomotu (nie byłoby ciekawie). Nie twierdzę, żeby u Ciebie robić tak samo,
ale pokazuję sposób myślenia – nieszablonowy, partyzancki i… cholernie
skuteczny.
ĆWICZENIA 21–25:
21. Wejdź na www.google.pl/analytics i wprowadź swoją stronę
www do otrzymywania statystyk i analiz. Trzeba założyć konto
mailowe na Gmail lub Google, ale warto. Jeśli masz to już za sobą,
to wprowadź zwyczaj czytania tych statystyk każdego miesiąca w
Twojej firmie.
22. Wejdź na Facebook i znajdź jakiś fanpage, na którym są Twoi
potencjalni klienci (z rysopisu, który opracowaliśmy wcześniej).
Znajdź taki, na którym jest kilka tysięcy osób. Teraz wklej na wall
tego fanpage’a jakiś krótki (1-, 2-zdaniowy) żart, który jest
powiązany z Twoim produktem (znajdziesz na: www.szorty.org).
Teraz wstaw link do Twojej strony i kliknij „Lubię to”, żeby Facebook
widział ten post jako ciekawy i klikany. Tyle… Za darmo. Jeśli
administratorzy nie usuną, to jutro zobaczysz w Analytics więcej
wejść z Facebooka.
23. Stwórz jakiś demotywator związany z Twoją branżą lub
produktem i opublikuj na www.demotywatory.pl – dzień po
publikacji sprawdź, ile osób weszło na Twoją stronę według
Analytics.
24. Stwórz swój kanał na YouTube i wrzuć tam filmik, który będzie
przekierowywał na Twoją stronę www (filmik nie musi być Twój).
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
89
Następnego dnia sprawdź, ile osób weszło na Twoją witrynę z
www.youtube.com
25. Wejdź na Google i wpisz w wyszukiwarkę „darmowe
ogłoszenia”. Ile wyników się wyświetla? Dlaczego nie ma tam jeszcze
Twojego produktu?
ACHIEVEMENT 4: Prześlij na mój adres mailowy [email protected] wniosek z powyższych ćwiczeń. Zachęcam, żeby podać swój produkt i jego cenę. Otrzymasz jeszcze do przemyślenia jeden opis techniki, która w 2011 roku podniosła rentowność mojej firmy o kilka procent!
ACHIEVEMENT 5: Naucz się używać mowy nieantagonizującej w marketingu, czyli nie oceniaj, nie argumentuj, nie walcz, mów przyjaźnie i w jasny sposób. Spróbuj krótko odpowiedzieć na moje: „Uważam, że Twój produkt nie jest jeszcze dopracowany”, ale w odpowiedzi nie możesz użyć takich słów, jak: „nie”, „ale”, „niech” ani „jednak”. Prześlij swoją propozycję na [email protected], a wiele się zmieni w Twoim postrzeganiu marketingu.
ACHIEVEMENT 6: Stwórz teraz i poślij mi link do jednej z Twoich „reklam” (informacja o produkcie lub usłudze), za którą nie zapłacisz ani złotówki, na adres mailowy: [email protected], a otrzymasz ode mnie jedno zdanie, które da Ci prawdziwego kopa motywacyjnego!
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
90
Siedziba firmy
Stereotypowe myślenie podpowiada, że firma z siedzibą (biurem)
budzi większe zaufanie. Najlepiej, jeśli mieści się ona w dużym mieście
(Warszawa), w centrum miasta (śródmieście), na prestiżowej ulicy (ul.
Złota). Tak myśli większość przedsiębiorców i inwestują w zakup lub
wynajem biura w jak najlepszej okolicy. Ma to działać na klientów –
budować ich zaufanie, dać możliwość spotkania itd.
Problem w tym, że… to nie działa. Dawno już przestaliśmy żyć w
czasach, w których podstawą biznesu był kontakt interpersonalny (w
cztery oczy, na żywo). Dzisiejszy biznes przeniósł się do Internetu i na
kable telefoniczne. Dlatego też z całego serca odradzamy Ci posiadanie
siedziby!
Jeśli ta myśl wydaje Ci się szalona lub bezpodstawna, sięgnij do
badań i statystyk. Okazuje się, że w turystyce coraz mniejszy odsetek ludzi
kupuje wycieczki zagraniczne w biurach podróży, triumfy święcą natomiast
portale z wyszukiwarkami ofert last minute i to tam odbywa się sprzedaż
(zobacz np. www.fly.pl). Podobnie jest z zakupami: z rynku zakupów on-
line skorzystało już ponad 70% Polaków, a część z nich kupuje przedmioty
luksusowe wyłącznie na www.allegro.pl. Także zakupy grupowe (jak np.
www.groupon.pl) stają się coraz bardziej powszechne i firmy je
obsługujące można spokojnie nazwać „wirtualnymi”. Sytuacja wygląda
podobnie w zakresie zakupów biletów na koncerty i imprezy sportowe,
sprzedaży nieruchomości czy rezerwacji biletów lotniczych. Wszystko to
odbywa się w sieci. Jak więc widzisz, można uznać że biurem jest Twoja
strona www i w wielu branżach stało się to już standardem.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
91
Jest jednak jeszcze poważniejszy argument, dla którego nie powinno
się inwestować w biuro na początku prowadzenia biznesu… Miesięczny
koszt wynajmu biura o średniej wielkości w Katowicach w 2014 roku to
około 1 700 zł. Po roku wynajmu kwota ta rośnie do stanu ponad 20 000
zł, przy czym dochodzą do tego inne wydatki (wyposażenie, prąd, gaz,
woda, wywóz śmieci, ewentualne remonty itd.). Dodatkowym problemem
może być konflikt z właścicielem lokalu, co pociąga za sobą konieczność
szukania innego lokalu, a także zmiany na wszystkich wydrukowanych
materiałach (wyobraź sobie, że wypowiedziano Ci umowę najmu, a na
stanie masz 1 000 wizytówek z adresem biura i podpisałeś już 10 umów z
klientami na ten adres…).
Pytanie brzmi więc: czy masz ponad 20 000 zł, żeby wynajmować
biuro w pierwszym roku swojej działalności? Nawet jeśli odpowiedź jest
twierdząca i powiesz: „To dla mnie koszty do zaakceptowania”, to… jestem
pewny, że da się te pieniądze lepiej i efektywniej wydać na początku
Twojej przygody z biznesem!
To, do czego Cię zachęcam, to założenie działalności gospodarczej
na swój adres domowy. Twoja firma będzie więc funkcjonowała w Twoim
mieszkaniu – dzięki temu szanse na wyeksmitowanie są właściwie zerowe,
a koszty i tak ponosisz, więc nie będziesz bezsensownie dokładać do
interesu. Pamiętaj, że w przyszłości, kiedy firma mocno się rozwinie, adres
będzie można bez kłopotu zmienić w Wydziale Ewidencji Działalności
Gospodarczej w Twoim urzędzie miejskim lub nawet poprzez Internet!
Ryzyko jest więc żadne, a w Twojej kieszeni zostaje 20 000 zł lub nawet
więcej – doradzę Ci w dalszej części, jak lepiej zagospodarować te
pieniądze, żeby były inwestycją w przyszłe zarobki, a nie tylko
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
92
bezzwrotnym wydatkiem. Wierz mi, że firmy z wirtualnymi biurami mają
się w dzisiejszych czasach doskonale – wiem, bo sam prowadzę ich kilka.
Co jednak zrobić, kiedy klient koniecznie chce się z Tobą spotkać u
Ciebie? To proste. Zaproponuj mu (zależnie od pory dnia) wspólną kawę,
lunch lub nawet kolację. Dzięki temu będziesz mógł wybrać w pobliżu
restaurację lub hotel, który zrobi wrażenie na kliencie, a rachunek za to
spotkanie będzie znacznie niższy niż koszty stałego biura.
Doradcy
Outsourcing usług to jak najbardziej powszechna sprawa. Polega na
zlecaniu (najczęściej odpłatnym) niektórych zadań na zewnątrz firmy.
Najczęściej outsource’ujemy księgowość, usługi IT, czasami cały
marketing, kwestie prawne czy podatkowe. Spotykamy się wtedy z
wszelkiego rodzaju doradcami.
Pamiętam, kiedy pierwszy raz pojawiłem się kilka lat temu u jednego
z takich doradców w Open Finance. Miałem wtedy trochę gotówki do
zainwestowania i leżała mi na koncie. Pomyślałem więc, że pójdę do
specjalisty i poradzę się, jak tę gotówkę rozmnożyć. Pan doradca ochoczo
podsunął mi pod nos kilka lokat, a potem jeszcze funduszy inwestycyjnych.
Głównie polecał te z Getin Banku i Noble Banku oraz z Towarzystwa
Ubezpieczeń Europa. Wtedy jeszcze nie wiedziałem dlaczego. Teraz już
wiem. Będąc młodym i początkującym w biznesie człowiekiem,
postanowiłem zainwestować w „najlepszy” i „dający gwarancję” fundusz
wskazany przez tegoż miłego pana. No i oczywiście okazało się to strzałem
w stopę, bo nie tylko niczego nie zarobiłem, ale straciłem jeszcze sporą
część wpłaconej gotówki. Pan za to, spotykany czasem na mieście, kłaniał
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
93
mi się zawsze nisko i z szerokim uśmiechem. U niego chyba nic się nie
zmieniło, bo dalej doradza ludziom, jak mają zarabiać duże pieniądze, a u
mnie zmieniło się wiele, bo staram się nie korzystać już z doradców. Kiedy
bowiem dowiedziałem się, że zarówno Open Finance, Getin, Noble i
Europa należą do tego samego właściciela i ile prowizji dostaje doradca
Open Finance za „wciśnięcie” mi jednego z ich produktów, zrozumiałem,
że jedynym celem tego pana była jego premia, a moje dobro i finanse nie
miały tu żadnego znaczenia.
Nauczony tym doświadczeniem i wieloma jeszcze innymi chcę Cię
przekonać do kolejnego działania pod prąd – unikaj doradców. Najczęściej
są to specjaliści, którzy z jakichś powodów nie założyli swoich własnych
firm i nie dorobili się fortuny. Często mają o sobie wysokie mniemanie i
nie niższe stawki za „poradę”. Często ich wiedza okazuje się bezużyteczna
w realiach biznesowych. Podam Ci kolejny przykład jednego takiego
prawnika, u którego zapłaciłem 400 zł za poradę (jak na osobę godną
zaufania społecznego wypadałoby, żeby dał mi na tę wpłatę rachunek lub
fakturę, a tymczasem pan ten szybko schował pieniądze do szuflady i
zapytał: „W czym mogę pomóc?”). Kiedy opowiedziałem mu o swoim
pomyśle na nazwę firmy, powiedział, że nie mogę użyć słowa „Polska”, bo
na to potrzebne są specjalne pozwolenia. Spytałem jakie, ale pan
powtórzył tylko, że „specjalne”. Cóż, gdybym należał do większości,
pewnie bym tego pana posłuchał, ale ja postanowiłem jego i innych
specjalistów omijać szerokim łukiem i… doskonale na razie na tym
wychodzę.
Pamiętaj proszę, że prawnicy, doradcy podatkowi i marketingowcy
zarabiają na tym, że jesteś w stanie niepewności. Doszukają się
problemów, choćby ich naprawdę nie było, w końcu będą Cię wtedy mogli
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
94
skasować. Nie twierdzę, że robią to świadomie, cynicznie i to źli ludzie.
Absolutnie! Twierdzę jednak, że wykształcono ich teoretycznie, a
tymczasem 95% z nich nie doszła do fortuny w przedsiębiorczości, więc
nie są praktykami. Stawiam hipotezę, że w większości przypadków, w
których chcesz udać się do doradcy, jesteś w stanie poradzić sobie
samodzielnie.
To nie jest tak, że ja w ogóle nie używam usług specjalistów.
Czasami się zdarza, ale nie mają oni ze mną łatwego życia. Pytam o
konkrety, przykłady, referencje z podobnych projektów, a najczęściej i tak
robię po swojemu. Odpowiedz mi bowiem na pytanie: kto zna lepiej Twoją
firmę niż Ty? Który doradca życzy Ci tak dobrze, jak Ty życzysz sobie?
Który doradca będzie tak zmotywowany, by Ci pomóc, jak Ty sam? Czy
jest w ogóle jakiś doradca, który zarwie noc, żeby pomóc Twojej firmie?
To, do czego Cię tu zachęcam, może zaskakiwać. Tym bardziej, że
sam przecież występuję w roli doradcy. Nie słuchaj ani mnie, ani innych
„fachowców” tak jak swojego serca i umysłu. Jeśli masz dobry pomysł, to
nie daj go zniszczyć żadnemu prawnikowi. Jeśli masz jakieś wolne
pieniądze, to omijaj szerokim łukiem ludzi, którzy żyją z prowizji od
sprzedaży narzuconych im z góry produktów. Jeśli masz potrzebę
wprowadzenia marketingu, to wprowadź go samodzielnie. I przede
wszystkim kieruj się rozumem i refleksją. Nie przyjmuj bezkrytycznie
wszystkiego, co mówią Ci inni. Gdybym ja tak robił, to w życiu bym nie
osiągnął nawet połowy tego, co osiągnąłem, bo według doradców: „Tak
się nie da” lub „Trzeba to zrobić inaczej”. Nawet czytając tę książkę, weź
z niej tylko to, co słuszne dla Ciebie. Nie zgadzaj się, do woli, i myśl
samodzielnie. Nie ma lepszego doradcy dla Twojej firmy niż Ty!
Zapamiętaj moje słowa (lub nie)…
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
95
Budowanie autorytetu
Nowoczesny marketing opiera się na wiarygodności. Twoja firma
sprzeda więcej, jeśli będzie wiarygodna. Do tego przydaje się autorytet i
rola eksperta z jakiegoś zakresu. Rola, którą dość łatwo zdobyć, choć mało
kto ma odwagę. Czy słuchasz czasem „ekspertów” sportowych lub
politycznych? Czy zastanawiasz się czasem, co na ich temat myślą
sportowcy i politycy? Odpowiem Ci: sportowcy i politycy nie traktują
„ekspertów” jak ekspertów, bo sami są praktykami.
Niemniej opinia publiczna, a już na pewno klienci kochają ekspertów
i są w stanie zapłacić więcej i przywiązać się do marki, w której jest znany
ekspert. I do tego chcę Cię zachęcić – zostań ekspertem w swojej branży.
Powiesz może: „Ale jak?”. A ja odpowiem Ci: „W trzech krokach”.
ĆWICZENIE 26:
Znajdź jakąś organizację lub stowarzyszenie z Twojej branży lub
branży pokrewnej − na przykład jeśli jesteś budowlańcem, znajdź w sieci
kontakt do Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Jeśli tworzysz
branżę sprzedającą jakieś nietypowe szkolenie, znajdź w sieci Polską Izbę
Firm Szkoleniowych. Ważne, żeby w nazwie były takie słowa, jak:
organizacja, stowarzyszenie, klub, związek lub fundacja.
Najczęściej grupy tego typu dają możliwość członkostwa. Czasami
wiąże się to z jakąś opłatą roczną, ale zazwyczaj jest ona niewielka.
Rozważ więc opcję zapisania się do wybranej organizacji, by móc
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
96
przedstawiać się w kolejnych krokach budowania Twojego autorytetu jako
członek Stowarzyszenia Jakiegoś Tam…
Uwierz mi na słowo, że kiedy piszesz do kogoś: „Nazywam się
Jolanta Malinowska i prowadzę firmę Malinka”, to będzie to inaczej
traktowane niż: „Nazywam się Jolanta Malinowska, jestem członkinią
Stowarzyszenia Ogrodników Polskich i prowadzę firmę Malinka”. Niby
niewielka zmiana, ale znacząca. Od pierwszego zdania budujesz bowiem
swój autorytet. Nikt nie będzie wiedział ani też specjalnie pytał o to, czy
działasz aktywnie w tym stowarzyszeniu, ale będąc członkiem, sprawiasz
wrażenie wiarygodnego. Połączmy to jednak z kolejnym krokiem.
ĆWICZENIE 27:
Teraz znajdź jakieś czasopismo, które jest poświęcone Twojej
branży. Jeśli działasz w branży turystycznej, może to być „Rynek
Turystyczny” lub „Hotelarz”. Jeśli działasz w branży HR-owej, to może to
być czasopismo „Personel i Zarządzanie” itp. Krótko mówiąc, znajdź
czasopismo, które czyta Twoja branża lub branża pokrewna.
Teraz napisz do nich maila z zastosowaniem poniższych stwierdzeń:
„Nazywam się…”, „Jestem członkiem Stowarzyszenia...”, „Przygotowałem
autorski tekst zbieżny z tematyką Państwa czasopisma i jestem gotowy
oddać ten tekst na wyłączność”, „Nie zawiera on treści reklamowych, jest
merytoryczny i objętościowo zajmuje 2 strony A4. Dodatkowo poślę do
tekstu autorskie zdjęcia z przekazaniem praw do publikacji”, „Proszę o
informację, jak możemy zacząć współpracę”.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
97
Wiem z doświadczenia, że dziennikarze nie odrzucają takich tekstów.
Sami muszą szukać materiałów (czasami na podobne tematy od wielu
miesięcy), więc jeśli ktoś daje im tekst na tacy, a w dodatku jest członkiem
jakiegoś Stowarzyszenia i wydaje się wiarygodny, to… możesz się
spodziewać szybkiej odpowiedzi.
UWAGA: Nie twierdzę, że musisz ten tekst mieć przed napisaniem
takiego maila! Na razie szkoda wysiłku. Napisz maila i zobaczysz. Jeśli
odpiszą w ciągu paru dni, to podejmij decyzję, czy to olejesz, czy napiszesz
ten tekst, czy też… zlecisz to jakiemuś znajomemu, który nieźle pisze. Na
Twoim miejscu napisałbym sam, ale dopiero po zamówieniu redakcji – po
co się męczyć wcześniej…
Pewnie Cię to zaskoczy, ale z moich doświadczeń wynika, że ten krok
jest równie łatwy jak poprzedni. Sam pisałem już do czasopism z branż:
turystycznej, sportowej, medycznej, politologicznej, lotniczej,
psychologicznej, pedagogicznej, przedszkolnej, coachingowej,
marketingowej, tanecznej, szkoleniowej + umieściłem w różnych
gazetach, czasopismach i magazynach kilkadziesiąt tekstów. Nie dlatego,
że jestem „ekspertem” z tych wszystkich branż i tematów (to byłoby
niemożliwe). Bardziej dlatego, że miałem potrzebę zaznaczenia swojego
nazwiska w danym środowisku i byłem na tyle bezczelny, żeby to robić od
ręki. Teraz rzadko już piszę (czuję, że nie muszę), gdybym jednak napisał
maila w stylu „Nazywam się Jakub B. Bączek, jestem członkiem
Stowarzyszenia (…) i autorem ponad 80 publikacji merytorycznych i
publicystycznych”, to jestem pewien, że otrzymałbym odpowiedź
pozytywną. Zresztą co jakiś czas otrzymuję propozycje z radia, z różnych
uczelni (raz nawet z zagranicznej) i z wszelkiego rodzaju mediów. To nie
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
98
jest przypadek – sam sobie na to zapracowałem i do tego zachęcam i
Ciebie. Największe wrażenie robi jednak trzeci krok…
ĆWICZENIE 28:
Przy założeniu, że jesteś już częścią jakiegoś stowarzyszenia, masz
już jakąś publikację (artykuł w prasie fachowej) i chcesz „doklepać” swoją
pozycję eksperta, pora na… książkę! Tak, tak, nie zwariowałem, chcę
przekonać Cię do napisania książki. Domyślam się Twojej pierwszej reakcji,
więc od razu odpowiadam: „Ależ oczywiście, że dasz radę”!
Weź kartkę papieru, wypisz tematy, na których się znasz w związku
z Twoją pracą, w podpunktach i napisz wstęp do swojej książki. Na razie
tylko tyle. Jeśli okaże się, że było to prostsze, niż myślisz (a tak pewnie
będzie), rozważ możliwość napisania kilku stron na podane tematy. Podziel
się tym, na czym się znasz, podaj przykłady, użyj humoru i ludzkiego
języka. Nie sil się na fachowy, naukowy czy też specjalistyczny bełkot.
Napisz coś praktycznego, co da się czytać jak powieść.
Nawet jeśli wyjdzie tego tylko 10 stron, to… wystarczy. Dodaj logo
swojej firmy, stronę www w stopce i zrób z tego pdf. Tak właśnie
stworzysz swojego e-booka. Okładkę, skład i łamanie zrobi Ci za darmo
jakiś znajomy. A jeśli chcesz, poślij swojego e-booka na
[email protected] – może wyda Ci go wydawnictwo STAGEMAN,
którego jestem przy okazji właścicielem.
Tak, napisanie książki to mniejsze wyzwanie, niż myślisz. To jest
naprawdę osiągalne. Kiedy byłem w szkole podstawowej, pani z polskiego
dawała mi dwie oceny za każde wypracowanie. Jedną z nich był zawsze
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
99
„niedostateczny”, a drugą najczęściej „celujący” lub „bardzo dobry”.
Dlaczego dostawałem dwie oceny? Bo pani polonistce włos się na głowie
jeżył, gdy widziała moją ortografię, interpunkcję, stylistykę i składnię –
krótko mówiąc, literatem to ja nigdy nie byłem. Musiała mi wstawić pałę.
Ale te moje wypocinki dobrze się czytało i miałem zadatki na niezłego
„story-teller”, więc dawała mi wyjątkowo drugą ocenę, żeby mnie nie
zniechęcić do pisania. Dziś, gdyby jeszcze żyła i dowiedziała się, że jestem
autorem 10 książek i właśnie w Tajlandii piszę 11., to pewnie byłaby
dumna. I coś Ci powiem w tajemnicy – nigdy nie miałem planów, by zostać
pisarzem, ale to okazało się bardzo łatwe, więc czemu nie. Oczywiście,
podobnie jak Ty mam problem, żeby zacząć i uwierzyć w siebie, ale jak
już skończę kolejną książkę, to mówię: „Nic takiego” i… idę dalej swoją
drogą pod prąd.
Nie musisz wydać żadnych pieniędzy, żeby upowszechnić swoją
książkę. Jeśli to będzie e-book w pdf, to nie zapłacisz nawet złotówki za
papier, druk i laminowanie. Możesz swoją publikację dać za darmo do
ściągnięcia ze swojej strony www (po podaniu maila) albo sprzedawać za
niewielkie pieniądze na Allegro. Wyobraź sobie jednak, że od tego
momentu będziesz pisać maile służbowe w stylu: „Nazywam się Jolanta
Malinowska, jestem członkinią Stowarzyszenia Ogrodników Polskich,
autorką tekstu do czasopisma dla działkowców i autorką książki o
owocach. Prowadzę firmę Malinka”. Fajnie? Obiecuję Ci, że dzięki takiemu
rozpoczęciu maila umówisz się na spotkania z ludźmi, których teraz się
boisz i że Twoja skuteczność biznesowa w nawiązywaniu nowych
kontaktów podwoi się i podniesie Twoje zarobki o kilkanaście do
kilkadziesiąt procent. Co Ty na to?
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
100
To, o czym tu piszę, to marketing oparty na wiarygodności. Zrobienie
z Ciebie eksperta to zadanie łatwiejsze, niż Ci się wydaje. W końcu w
swojej branży potrafisz się poruszać i znasz się na swojej robocie, prawda?
Większość ludzi nie dzieli się swoją wiedzą, bo są egoistycznie nastawieni
do świata. Podążaj więc pod prąd i dziel się wiedzą, to bardzo pomaga w
biznesie, niezależnie od branży.
ACHIEVEMENT 7: Podaj mi tytuł swojej przyszłej książki na: [email protected] – być może zaproponuję Ci wydanie Twojej publikacji w moim wydawnictwie! (SERIO, ale weź się do pracy już teraz).
ACHIEVEMENT 8: Napisz na adres mailowy [email protected], do jakich organizacji udało Ci się zgłosić (być może jestem członkiem lub współtwórcą jednej z nich i będę mógł jakoś pomóc). To łatwe i szybkie działanie, a w zamian prześlę Ci automatycznie treść maila, dzięki któremu opublikowałem kilka swoich pierwszych tekstów w ważnych gazetach.
Wypływamy na szerokie wody
Czuję, że za nami sporo pracy i wysiłku. Jeśli jednak udało Ci się
wykonać ćwiczenia, to myślę, że zbliżamy się do wypłynięcia na szersze
wody… Kończy się etap poszukiwań. Zaczyna się na dobre czas zarabiania
pieniędzy. To bardzo ekscytujący czas życia, choć może się okazać, że też
bardzo męczący.
Swoją drogą jestem ciekaw, co sobie myślisz na temat treści, które
tu przedstawiłem do tej pory. Słyszałem opinie od różnych ludzi, że to, o
czym mówię, wydaje się łatwe, szybkie i przyjemne. Prawda jest jednak
taka, że wcale tak nie było. Musiałem poświęcić wiele pracy, wysiłku i
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
101
czasu, żeby przejść na dobre do etapu przedsiębiorczości, ale nie żałuję
tych chwil, bo one doprowadziły mnie do takiego życia, jakie sam sobie
zaprojektowałem.
Bez względu na to, czy zaczynasz w przedsiębiorczości, czy też jesteś
już właścicielem firmy od kilku lat, czy też nawet zbliżasz się do swojej
upragnionej wolności finansowej, kolejny rozdział nieraz Cię zaskoczy.
Będzie wiele konkretów, wiele pomysłów pod prąd i... wiele wyzwań. Dasz
jeszcze radę?
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
102
Rozdział 4:
Masz już dużo pieniędzy, ale mało czasu
– etap przedsiębiorczości
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
103
Firma zaczęła stabilnie zarabiać. Od jakiegoś czasu przychody są
wyższe niż koszty, a nawet jeśli pojawia się strata, to udaje się ją w
kolejnym miesiącu zniwelować i wyjść na swoje. Oczywiście pojawiają się
problemy, ludzie czasem leniuchują, konkurencja nie zawsze gra fair i
trochę może boli Cię to, ile kasy wydajesz na podatki – czas jednak płynie
i coraz lepiej czujesz się w tej fazie swojego życia. Jedyny wyraźny problem
polega na tym, że doglądasz wszystkiego i masz naprawdę mało czasu dla
bliskich i siebie. Bywa, że nawet po 20:00 ktoś zadzwoni i czujesz, że
musisz odebrać ten telefon, nie mówiąc już o tym, że nie zawsze udaje się
spędzić weekend poza pracą, a nawet jeśli tak, to myśli dryfują wciąż w
stronę nowych działań.
W firmie powstało coś w rodzaju „szklanego sufitu”. Niby mogłaby
generować więcej gotówki i mieć lepsze wyniki, ale od miesięcy nic się nie
zmienia – pieniądze są podobne, raz lepsze, raz gorsze, ale bez wyraźnego
trendu wzrostowego. W tym etapie może pojawić się kryzys (a jakże),
czasami nawet chęć rzucenia tym wszystkim, ale z rozpoczęciem kolejnego
dnia pojawia się kolejna dawka energii i „show must go on”. Czasami tylko
spoglądasz tęsknie na stronę JBB Coaching lub słuchasz audycji w Radio
KonteStacja i zastanawiasz się, jak ten cholerny Bączek wyszedł z tego
etapu do wolności finansowej… Cierpliwości, najpierw rozwalmy szklany
sufit i poprawmy wyniki Twojej firmy, na wszystko przyjdzie pora…
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
104
Wylewanie fundamentów
Wolność finansowa jest super, ale jeśli połakomisz się na nią zbyt
szybko, to możesz więcej stracić, niż zyskać. Najpierw należy wypłynąć ze
swoim biznesem na szerokie wody i wzmocnić go, wylać solidne
fundamenty. Potem dopiero może być mowa o usamodzielnianiu firmy i
przygotowywaniu się do wolności finansowej. I o tym właśnie będzie ten
rozdział: zanim zwiększymy ilość wolnego czasu w Twoim życiu, postawmy
tę firmę porządnie.
Wiem z doświadczenia, że nic tak bardzo nie motywuje do poprawy
i udoskonalenia firmy jak porażka lub zastój. Im bardziej zaczynałem się
martwić w swoim życiu jakimiś procesami (choć raczej rzadko martwię się
zbyt długo), tym więcej dobrych pomysłów przychodziło mi do głowy.
Może więc jesteś na etapie zwątpienia lub braku wiary we własne
możliwości. A ja na to: doskonale! To jest właśnie czas na strategię
rozwoju. Nie ukrywam, że uwielbiam coachować czy szkolić ludzi w tym
etapie – już przedsiębiorców od jakiegoś czasu, ale od dłuższego okresu
nic nie zmienia się u nich na lepsze. To jeden z moich ulubionych odcinków
– dajemy kopa motywacyjnego, przestajemy drapać się po jajkach i
zaczynamy działać! Ready?
Strategie rozwoju
Była końcówka 2012 roku. Zakończyło się już Euro 2012, które
obsługiwała animacyjnie jedna z moich firm. To był duży klient, a ja
wiedziałem, że bez niego (w końcu Euro 2012 jest tylko raz) może być
trudno utrzymać trend wzrostowy w finansach na kolejny rok. Do tego
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
105
doszły moje problemy zdrowotne, jeden człowiek, który próbował wyłudzić
od nas pieniądze, kilka naprawdę nieetycznych zachowań konkurencji,
roszczeniowa postawa kilku osób naraz i… Poczułem się osamotniony.
Miałem wrażenie, że jestem z tym wszystkim sam i że mam już trochę
dość przedsiębiorczości. Jeśli należysz do większości, wiesz, o czym
mówię…
W takich momentach słabości do głowy przychodzą różne
„pomysły”. Może by tak zatrudnić kogoś nowego? Może by tak wytoczyć
pozew konkurencji? A może by tak tym wszystkim pierdolnąć w pizdu i iść
na etat? Tak, jestem z Wami zupełnie uczciwy – miałem takie rozterki. Moi
pracownicy nie wiedzą o tym, ale myślałem nawet o sprzedaży firmy za
bardzo okrągłą sumkę. Całe szczęście jednak nazywam się „Bączek” i nie
wymiękam tak łatwo (a jak już, to na krótko). Wziąłem się więc w garść i
zacząłem myśleć o możliwościach. Zadałem sobie pytanie: czego ten
moment mnie uczy? I uznałem, że skoro chcę być wolny finansowo (a
wtedy ten plan był w mojej głowie już solidnie zakorzeniony), to muszę
zrobić jedną z dwóch rzeczy…
Widzisz, czasami człowiek wpada w podobne dołki. Część z nas
walczy dalej, a część z nas się poddaje i szuka racjonalizacji, żeby
wytłumaczyć sobie i znajomym, że dobrze robi zamykając firmę. Ja nie
ukrywam nigdy na swoich wykładach, i tym bardziej nie mam zamiaru
ukrywać tego tutaj w książce, że na takie momenty też musisz się
przygotować. Biznes to nie jest herbatka u cioci (jak mawia mój znajomy).
Podzielę się jednak z Tobą bardzo wspierającą wiedzą i wierzę, że dzięki
temu rozdziałowi przynajmniej kilkadziesiąt (a może nawet kilkaset)
czytelników weźmie się w garść i zacznie działać jak manager z
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
106
prawdziwego zdarzenia. A jeśli nie jesteś w kryzysie, to jeszcze lepiej,
pokażę Ci bowiem dwie drogi do rozwoju Twojej firmy. Są to:
− nowe źródła przychodu,
− wzmacnianie starych źródeł przychodu.
Tworzenie nowych źródeł przychodu
Na pierwszy rzut oka pomyślisz może, że to nic odkrywczego.
Wstrzymaj się jednak jeszcze z oceną i czytaj dalej. Moją filozofią
zarabiania pieniędzy było zawsze budowanie kilku źródeł przychodu. Tak
też starałem się zarabiać: trochę tu, trochę tam – najlepiej jednocześnie.
Pomimo tego, że zarabiałem bardzo dobrze na firmach, budowałem też
równolegle przychody z nieruchomości, przyjmowałem czasem jakieś
zlecenie lub umowę o dzieło spoza firmy, pomnażałem środki na jakimś
produkcie finansowym itd. Powtarzałem i powtarzam nadal: zawsze
musisz mieć plan B (na wypadek, gdyby plan A się spipcył), a najlepiej
jeszcze: plany C, D, E i nawet M!
Tak też zbudowałem swoją pierwszą firmę. Oparłem ją na 4 filarach,
związanych z konkretnymi produktami. Wiedziałem, że kluczowe będą
tylko 2 z nich, ale… zawsze trzeba mieć plan B, więc budowałem kolejne
linie produktowe, w dodatku pasywne. Do dziś jest tak, że jeśli któryś dział
jest na minusie, to… nie szkodzi – zysk wypracowuje nam jakiś inny dział.
Teoretycznie pisząc, gdyby jakiś dział przestał zarabiać, moja firma się
utrzyma. Niemniej jednak warto pamiętać o tym, że z tymi źródłami
przychodu nie należy też przesadzać, bo zrobimy z naszej firmy „sklep
wielobranżowy”, a pamiętaj proszę, że jak firma zajmuje się wszystkim, to
tak naprawdę w niczym nie jest dobra. Wydaje mi się, że przynajmniej
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
107
dwie, a maksymalnie pięć róznych form zarabiania (różne produkty lub
różne grupy usług) dobrze sprawdzi się w każdej firmie.
ĆWICZENIE 29:
Wypisz wszystkie swoje źródła przychodu w Excelu lub na kartce i
spróbuj oszacować, ile miesięcznie (średnio) uzyskujesz gotówki z danego
źródła. Czasami będzie to łatwe (np. czynsz z Twojego, wynajmowanego
studentom, dwupokojowego mieszkania jest taki sam co miesiąc, więc
wiesz, ile wpisać), a czasami trudniejsze (kiedy masz jednoosobową
działalność, przychody co miesiąc są inne, ale możesz tu obliczyć średnią
zysków z poprzednich 12 miesięcy). Ważne jednak, żeby wpisać kwoty
realne, a nie życzeniowe. To ustawi nam listę priorytetów (najwięcej czasu
i energii poświęcaj na to, co przynosi najwięcej pieniędzy), ale też pokaże
Ci, na jaki standard życia możesz sobie pozwolić, skoro średnio na miesiąc
zarabiasz X zł.
Teraz przechodzimy do sedna. Jeśli nie idzie Ci tak, jak tego chcesz
lub jeśli firma jest już stabilna, ale marzysz o przekroczeniu szklanego
sufitu i wzroście zysków o 10%, 20% czy nawet 50%, to spróbuj na chwilę
pomyśleć poza schematami (jak mówią Anglicy, „outside the box”). Wiesz
doskonale, jakie produkty najlepiej się u Ciebie sprzedają. Pytanie, jakie
produkty można stworzyć wokół nich? Kolejny przykład z praktyki: jeśli
robisz szkolenie ze skręcania balonów (uczysz ludzi, jak z podłużnego
balonu zrobić kwiatka czy żyrafę), należy pomyśleć i o tym, żeby po
szkoleniu takież balony i pompki do nich sprzedawać. Może teraz powiesz,
że to oczywiste i nie podniesie rentowności aż tak bardzo, ale może warto
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
108
dorzucić jeszcze: książkę o figurach z balonów, DVD z pokazami, jak to
robić (dla zapominalskich), kolejne warsztaty praktyczne, kurs e-learning
z tego tematu na Twojej stronie, specjalne flamastry do balonów itd. Ja
nazywam to sprzedażą komplementarną – masz jeden produkt kluczowy,
ale „obuduj” go innymi, mniejszymi produktami i popraw w ten sposób
wyniki swojej firmy. Moje doświadczenia pokazują, że w niektórych
przypadkach można podnieść rentowność nawet o 10% (a to sporo przy
zastosowaniu tylko jednej techniki).
Być może przyszedł już czas, by wprowadzić nowy produkt do Twojej
firmy. Czy rozmawiając ze swoimi klientami, słyszysz czasem od nich coś
w stylu: „Fajnie, jakbyście jeszcze mieli…”? Jeśli tak, to wprowadź to do
firmy. Czy zdarza się, że klienci „kręcą” się jeszcze jakiś czas wokół firmy
po dokonaniu zakupu? Wyjdź do nich i zapytaj, czego jeszcze potrzebują.
Czasami wprowadzenie nowego produktu (a już najlepiej niszowego, o
czym pisałem w rozdziale 3) dynamicznie zwiększa sprzedaż. Tym bardziej,
że masz już bazę potencjalnych klientów (ci, którzy już wcześniej kupowali
w Twojej firmie – na pewno możesz im wysłać maila z informacją o nowym
produkcie i jeśli ten pierwszy, który kupili, był dobry, to… rentowność idzie
w górę).
Trzecia, ostatnia technika budowania nowych źródeł przychodu jest
moim zdaniem najlepsza i daje największe szanse na podniesienie
wyników – zbuduj nową firmę! Tak, serio! Wiele osób czuje się
przedsiębiorcą ponieważ mają 1 firmę. Dla mnie przedsiębiorca to ktoś,
kto w swoim życiu stworzył przynajmniej 3 firmy od zera.
Czasami warto po prostu popatrzeć na to, z jakich usług najczęściej
sami korzystamy. Dajmy na to, że masz niszową firmę zajmującą się
rozwieszaniem plakatów i wlepek po kampusach akademickich z ofertą
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
109
Twoich klientów. Wiesz więc, że 50% tego, co zarabiasz, musisz wydać na
współpracującą z Tobą drukarnię, która Ci owe plakaty i wlepki drukuje.
Są profesjonalni, ale trochę drodzy i gdyby tylko mieć drukarnię, byłoby
taniej. Bingo! Otwórz własną drukarnię. Zarabiaj na niej osobno, ale przy
okazji świadcz usługi sam dla siebie i obniżaj w ten sposób koszty.
Podobnie myślałem, kiedy tworzyłem „swoje” wydawnictwo.
Wiedziałem, że wydawnictwa komercyjne pobierają spore prowizje za
sprzedaż od świeżych autorów i bywa że zachowują się jak prawdziwi
monopoliści. Nie chciałem, żeby moje książki zależały od kogoś. Nie
chciałem się też prosić jednego czy drugiego smutnego pana o to, by
wydał mój tytuł. Jak znam życie, to powiedzieliby „Panie, kto panu kupi
książkę o animacjach dla dzieci?”. Wydałem więc ją sam, a potem każdą
kolejną swoją książkę wydawałem w wydawnictwie STAGEMAN –
przyjaznym, tanim i… moim własnym. By the way, jeśli chcesz wydać
książkę, to zgłoś się do nas – na pewno zrobimy to taniej i lepiej niż
rozleniwione firmy, które przyzwyczaiły się do zmotywowanych autorów,
którzy są w stanie oddać wszystko, by tylko ich książka ukazała się w
księgarniach.
Dla mnie dynamiczne momenty wzrostu rentowności wiązały się
dość często z nowymi przedsięwzięciami. Mam świadomość, że to, o czym
piszę, to jest wyższa szkoła biznesu, ale jeśli chcesz dotrzeć do wolności
finansowej, to musisz czasem podejmować ryzyko. Największym
wyzwaniem dla mnie było zbudowanie nowych firm w postaci sieci
franczyzowej. Nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie to, że miałem
ambicję budować tę sieć poza Polską. Będąc jeszcze biznesowym
podlotkiem, wiedziałem, że nasz pomysł i know-how są bardzo mocne i
czułem, że w krajach sąsiadujących z Polską moje produkty też mogą się
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
110
dobrze sprzedawać. Nie mogłem stworzyć placówki franczyzowej w
Polsce, bo sam bym sobie stworzył konkurencję, więc… zacząłem myśleć
„outside the box”. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, był mail wysłany do
warszawskiej firmy zajmującej się budowaniem systemów franczyzowych.
Za swoje usługi (przygotowanie umowy, rozreklamowanie franczyzy poza
Polską, pomoc w napisaniu podręcznika dla franczyzobiorców) zaśpiewali
mi cenę 30 000 zł – jak na tamte czasy była to dla mnie bardzo wysoka
suma. Wkurzyłem się więc trochę i z wrodzonym wdziękiem zbudowałem
ten system franczyzowy… sam, od zera. Nikt mnie nie uczył, nikt mi nie
pomagał, nikt nie konsultował, ale przecież debilem nie jestem – wszedłem
na Google, poczytałem, postudiowałem i dziś jesteśmy w 7 krajach Europy
jako lider rynku animacji czasu wolnego na kontynencie. Da się? Da się!
Zadaj więc sobie pytanie, czy Twój produkt jest na tyle dobry, że
znajdzie się ktoś, kto będzie go chciał sprzedawać, a w dodatku pokryje
wszystkie koszty działalności i jeszcze podzieli się z Tobą każdym
zarobionym euro? Jeśli tak, a w dodatku masz pewność, że możesz
dostarczyć franczyzobiorcom naprawdę dobre wsparcie i dać im drogę do
rozwoju, to może czas pomyśleć o franczyzie. To wcale nie takie straszne.
Skoro ja mogłem to zrobić, to nie ma żadnych przeciwskazań, żeby
przemyśleć to w Twojej firmie, prawda?
Jeśli zdecydujesz się na franczyzę za granicą, to pamiętaj, że to
wymaga pewnych analiz i badań rynku, ale zamiast za nie płacić olbrzymie
kwoty firmom „doradczym”, możesz w dużej części wykonać takie badania
samodzielnie. Chętnie opowiadam o tym przykładzie na swoich
wystąpieniach – sam temat nadaje się pewnie na osobną książkę. Warto
poszukać wiedzy o systemach franczyzowych w bezpłatnych i
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
111
ogólnodostępnych źródłach – może to jest właściwy krok do dynamicznego
rozwoju Twojego biznesu.
ĆWICZENIE 30:
Poszukaj publikacji lub choćby darmowych artykułów o franczyzie w
Internecie. Zastanów się, czy Twoja firma jest już gotowa na rozwój poza
Twoim miejscem zamieszkania. Dowiedz się również, ile kosztowałoby
zastrzeżenie praw do Twojego logo i nazwy Twojej firmy (warto to mieć
przy tworzeniu franczyzy – ja za zastrzeżenie logo w krajach UE i Szwajcarii
zapłaciłem w sumie z obsługą prawną, z której jeszcze na początku firmy
czasem korzystałem, około 9 000 zł na 10 lat).
Jeśli sam pomysł rozwoju Twojej firmy jako sieci franczyzowej jest
dla Ciebie niezwykle ekscytujący, to… wprowadź ogłoszenie o
poszukiwaniu franczyzobiorców na swoją stronę www i zobaczymy, co się
stanie.
Podsumowując, tworzenie nowych źródeł przychodu może polegać
na co najmniej trzech taktykach: wprowadź sprzedaż komplementarną lub
dodaj nową linię produktową lub zbuduj nową firmę (lub system
franczyzowy na tej „starej”). Każda z tych dróg, dobrze przeprowadzona,
znacznie zbliża Cię do wolności finansowej i zapewne da dużą szansę na
wzrost przychodów i zysków o poważne kwoty. Nie ma gwarancji, że uda
się właśnie Tobie, ale… nie dowiesz się, jeśli po tym akapicie nie dasz sobie
czasu choćby na przemyślenie sprawy…
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
112
Wzmacnianie starych źródeł przychodu
Wzmacnianie starych źródeł przychodu to osobna ścieżka, niemniej
można ją prowadzić równolegle z tą pierwszą. Dla mnie polega ona na
tym, że koncentrujemy się na produktach lub usługach, które mamy i
staramy się zbliżyć do dwóch celów: podnieśmy przychód z obecnych
produktów i/lub obniżmy koszty działalności. Osiąganie większych zysków
nie polega bowiem tylko na tym, że mamy co roku więcej klientów i
jesteśmy coraz drożsi (praktyka pokazuje, że nie ma firm wiecznych i
kiedyś liczba nowych klientów po prostu się wyczerpie). Osiąganie
większych zysków może polegać i na tym, że mamy identyczną cenę,
identyczną liczbę klientów, ale obniżamy koszty firmy o 20%, co oznacza,
nie mniej, nie więcej, zwiększenie kwoty zysku. Jak więc podnieść
przychody i obniżyć koszty?
W kwestii podniesienia przychodów stosuje się różne techniki. Można
zwiększyć liczbę klientów (o tym w podrozdziale o marketingu), można
zwiększyć cenę (o tym już za chwilę), można wprowadzić rabaty i
promocje (również za chwilę), ale można też zastosować narzędzia mniej
oczywiste, jak na przykład zmianę ceny na inną walutę (jeśli klienci będą
nam płacić w euro, to możemy dobrze na tym wyjść) czy też docieranie
do nie-klientów. Podam przykład. Dajmy na to, że sprzedajesz kurs e-
learningowy na temat inwestowania w nieruchomości. Dzięki Google
Analytics wiesz, że 80% Twoich widzów to mężczyźni. Ponadto wiesz, że
klient jest w wieku 25-45 lat, ma wyższe wykształcenie, jest ze średniego
miasta, czyta Kiyosakiego i interesuje się też podróżowaniem. Załóżmy, że
ma żonę i jedno lub dwójkę dzieci, najchętniej ogląda Eurosport lub
„Fakty” w TVN, ubiera się w jeansy i marynarki i ma na imię Adam (rysopis
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
113
klienta). Wiedząc to wszystko, kierujesz zapewne swój cały wysiłek
marketingowy w stronę „Adamów” i starasz się zwiększyć przychody w tej
grupie. A gdyby tak udzielić informacji nie-klientom? Odezwać się do
kobiet, po 45. roku życia, z małych miast, które nie cierpią Eurosportu i w
życiu nie słyszały o żadnym Kiyosakim? Czasami przeprowadzam takie
działania i oczywiście nie wpływają one w jakimś olbrzymim stopniu na
wyniki, ale z reguły przynoszą nowe przychody lub czasami nawet pełne
źródła sprzedaży na stałe. (Tak było w przypadku szkoleń animatorów,
które swego czasu zaczęliśmy promować w mediach pod hasłem
„Animacja – świetna praca dla faceta”. Od tego czasu, oprócz naszego
„standardowego” klienta, zaczęło pojawiać się coraz więcej nie-klientów,
w tym przypadku chłopaków). Warto o tym pomyśleć. Kto nigdy u Ciebie
nie kupował? Może przebijesz szklany sufit, kierując swoją ofertę właśnie
do tego typu grup?
Z obniżaniem kosztów zazwyczaj wiąże się trochę problemów. Po
pierwsze, chcemy utrzymać jakość, więc nie warto oszczędzać na
produktach (jeśli wytwarzasz materiałowe obuwie, nie zachęcam Cię do
sprowadzania tańszych tworzyw z Chin). Po drugie, chcemy utrzymać
motywację zespołu, więc nie warto oszczędzać na ludziach (to jedno z
najważniejszych zdań w tej książce). Po trzecie, chcemy utrzymać sieć
dystrybucji, więc nie warto oszczędzać na zewnętrznych firmach, które nas
promują i sprzedają (bo to może przynieść odwrotny skutek). Ale są też
obszary, na których można i nawet warto oszczędzać, a główną kategorią
tych obszarów jest… Twoje ego.
Kiedy zacząłem wprowadzać w swojej firmie politykę obniżenia
kosztów (planowaliśmy o 12%, a w sumie zakończyło się na 8%, co i tak
jest wielkim sukcesem), zacząłem od zmniejszenia kosztów, które sam
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
114
generuję. Czasami, żeby poprowadzić jakieś wystąpienie albo spotkać się
biznesowo, rezerwuję poprzez biuro nocleg w hotelu. W większości tylko
po to, żeby się tam położyć na 8 godzin (a nie po to, żeby się zachwycać
nowoczesną tapetą czy jeść z podłogi wyłożonej marmurem). Pomyślałem
więc, że będzie fair, jeśli osobiście nie będę korzystał z noclegów powyżej
150 zł za noc, zanim poproszę o to swój zespół. Tak też zacząłem sypiać
w hotelach Ibis Budget (niekiedy, przy rezerwacji internetowej, kosztuje
to 99 zł za pokój na noc). Hotele tej sieci są w każdym dużym mieście,
obsługa jest bardzo profesjonalna, pokoje są czyste, a co najważniejsze:
łóżka są bardzo wygodne i blisko prysznica (pokoje są dość niewielkie,
więc kiedy wychodzi się z kabiny prysznicowej, od razu można runąć na
łóżko i zasnąć). Niczego mi w tych hotelach nie brakuje, a są tańsze
(czasami nawet o kilkaset złotych) od Novoteli, Mercure czy Sofiteli. I
wiesz co? Wcale się nie wstydzę tego, że do dziś sypiam w hotelach
budżetowych – jestem wręcz dumny z tego, że woda sodowa nie uderzyła
mi jeszcze do głowy i że moje wymagania są na tyle rozsądne, że umacnia
mnie to w wolności finansowej. Obniżyłem także swój rachunek za telefon
firmowy, taryfę za Internet (nic to nie zmieniło, a w ciągu roku w firmie
zostaje kilkaset złotych więcej) i obniżyłem wszystko to, co dotyczy mnie
lub po prostu płacę za to z prywatnych pieniędzy, nawet jeśli działam dla
firmy. Moje ego niekiedy się buntuje, ale staram się je okiełznać i
powiedzieć: „Hej, kolego, wyluzuj, to, co masz w sobie cennego, jest
wewnątrz, a nie w drogim zegarku czy garniturze za 12 000 zł”. Najczęściej
moje ego mnie słucha…
O innych sposobach na zmniejszenie kosztów pisałem już wcześniej
– można pozbyć się siedziby, można wprowadzić „marketing za zero
złotych” (taką akcję zorganizowałem w firmie STAGEMAN w 2013 roku i
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
115
nie tylko zmniejszyliśmy wydatki, ale uzyskaliśmy rekordowo dobrą
rentowność) czy też można pozbyć się drogich doradców. W ostatnim
kroku warto poprosić ludzi o przypatrzenie się wydatkom. Ale nie na
zasadzie nakazu, z pozycji siły, ale w formie dyskusji, pokazania
konkretnych liczb i zaproszenia do burzy mózgów, co możemy wspólnie
zrobić, żeby pracowało się nadal dobrze, ale żeby koszty zostały
ograniczone. Z dumą mogę napisać, że mój zespół sam podjął wiele
decyzji, których ja bym z różnych względów nie wprowadził lub na które
nie wpadłem i tym samym, obniżając koszty, zwiększył zyski jednej z
moich firm w roku, który wydawał się „skazany” na zatrzymanie tendencji
wzrostowej.
ĆWICZENIE 31:
Spotkaj się ze swoim zespołem na 32-minutowym zebraniu.
Dlaczego akurat 32? Bo to da im komunikat, że chcesz skończyć o
konkretnej godzinie i nie ma czasu na lanie wody. Ustal temat spotkania:
„Bezpieczne i etyczne obniżanie kosztów w naszej firmie”. Powiedz im w
procentach, ile w zeszłym roku pochłonęły koszty (w niektórych biurach
podróży jest tak, że koszty stanowią aż 95% przychodu, ale znam i takie
biznesy internetowe, gdzie koszty to zaledwie 9% przychodów, czyli
właścicielowi zostaje w kieszeni 91 zł z każdych zarobionych 100 zł –
naprawdę dużo!). A teraz zadaj tylko pytanie: „Co według Was możemy z
tym zrobić” i wycofaj się… Daj swoim ludziom mówić, analizować,
przekrzykiwać się i nawet proponować głupiutkie rozwiązania. Pod koniec
spotkania podsumuj tylko konkrety i zapytaj ich, czy chcieliby Ci pomóc
we wprowadzeniu tego w życie. Reszta potoczy się już sama.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
116
Ostatnią sprawą jest również rozsądne podejście do podatków. Ja
doceniam to, że mogę jechać dobrą drogą z Katowic do Warszawy,
doceniam to, że mogłem studiować trzy kierunki na uniwersytecie i nic za
to nie zapłaciłem, doceniam też to, że państwo dba o bezpieczeństwo i
komfort życia w tym kraju. Oczywiście raz lepiej, raz gorzej, ale ja tam nie
narzekam i płacę podatki, bo wiem, że te drogi, darmowe szkoły i wydatki
na policję z sufitu się precież nie biorą. Znowu pewnie będzie pod prąd,
ale… jeśli ktoś nie chce płacić żadnych podatków, a żyć i funkcjonować w
Polsce, to jest nie tylko niezłym cwaniaczkiem, ale też pasożytem, który i
tak otrzyma swoją część z podatków płaconych przez innych, bardziej
uczciwych ludzi. Temat jest dość kontrowersyjny, ale uważam, że podatki
po prostu trzeba płacić. Nie jestem jednak adwokatem ministra finansów
i nie polega to na tym, że proszę się o wyższe podatki dla siebie i dla
dobrze zarabiających ludzi. Co to, to nie. Jest sporo tricków, metod i
sposobów na to, żeby pewne podatki (podkreślam: chodzi o niektóre z
nich) obniżyć lub nawet zniwelować do minimum dzięki legalnym i
klarownym działaniom. Jest w Polsce coraz więcej speców od optymalizacji
podatkowej. Przyglądam im się dość sceptycznie, ale i z otwartością.
Rzadko korzystam z ich usług, ale sam też mam swój mózg i domyślam
się, jak oni to robią, że obniżają podatki. Nie będę ukrywał – kilka działań
stosują, ale są one w pełni legalne, na małą skalę i nikogo nie krzywdzą
(ani pracowników, ani mnie, ani urzędników). Nie mogę tu o nich napisać,
bo zaraz zainteresuje się mną ktoś z urzędu skarbowego, ale… na
szkoleniach zdarza mi się poruszać ten temat… Dla Ciebie mam małą radę
już teraz: zastanów się od czego płacisz najwięcej podatku i dlaczego? A
potem poszukuj, pogłębiaj wiedzę działaj legalnie, uczciwie ale i mądrze.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
117
Podsumowując, sposobów na rozwój biznesu jest co najmniej kilka.
Uważam, że najlepiej wprowadzać je systemowo, to znaczy: nie jako
grupę przypadkowych, chaotycznych decyzji, a bardziej jako opracowaną
strategię, w której głos mają wszyscy kluczowi pracownicy. Bez względu
na to, czy będziesz wzmacniać dotychczasowe źródła dochodu, czy też
tworzyć nowe, kieruj się etyką, zdrowym rozsądkiem i odwagą. Zanim
przejdziesz na emeryturę, warto mieć kilka stałych źródeł gotówki i nie
obawiać się, że za chwilę zapuka do Ciebie ktoś z CBA lub z kontroli
skarbowej. Postaw swoje bezpieczeństwo na solidnych nogach, najlepiej
trzech, czterech czy nawet dziesięciu. To zbliża Cię do wolności finansowej
dużo szybciej niż kombinatorstwo i droga na skróty.
Strategia cenowa
Ceny to jak zwykle temat bardzo ekscytujący. Nie mam jednak
wiedzy na temat Twojej firmy i Twoich cen. Nie oczekuj ode mnie
konkretnych kwot czy procentów, bo to Ty znasz najlepiej swoją firmę i
produkty. Chcę jednak poruszyć dwa ważne tematy, które są związane z
polityką cenową: unikatowość i rabaty.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
118
Masowo czy specjalistycznie?
Produkty i świadczone usługi dzielę na masowe i specjalistyczne.
Produktem masowym jest to, co kupuje większość społeczeństwa –
najczęściej jest to związane z podstawowymi potrzebami i zdrowiem
(pasta do zębów, mleko, owoce, lekarstwa, pieczywo, usługi fryzjerskie,
pogrzebowe itd.). Produkty specjalistyczne wynikają z kolei z tworzenia
nowych branż czy też z niszowego popytu (np. moja książka o siatkówce
kobiet nigdy nie będzie produktem masowym, bo… kogo to interesuje?).
Ja akurat działam w obu tych środowiskach (mam bardzo niszowe firmy,
ale też przynajmniej jeden biznes z produktem masowym) i wiem w
związku z tym, że polityka cenowa w obu tych przypadkach znacznie się
różni.
Jeśli Twój produkt jest masowy, to ważnym elementem marketingu
i wizji firmy będzie to, żeby produkt był tani. Im tańszy produkt, tym
większy wolumen sprzedaży, większa rozpoznawalność na rynku, szerszy
PR i lepsze wyniki biznesowe. Jeśli choć raz dasz ludziom komunikat, że
jesteście drodzy, może to pogrzebać marketing na wiele lat.
Jeśli zaś Twój produkt jest wyspecjalizowany i niszowy, to… hulaj
dusza. Oczywiście, w rozsądnych granicach, ale w tym przypadku warto
być drogim. Dlaczego? Ponieważ nie ma (jeszcze) konkurencji. Ponieważ
produkt trafia często do pasjonatów. Ponieważ to Ty kreujesz standardy,
jako twórca niszy. Co z tego, że Twój produkt będzie najdroższy na rynku
książek o wolności finansowej, jeśli… będzie jedyną konkretną i szczerą
książką na ten temat. Tutaj masz dużo większą dowolność w ustalaniu
marży niż na rynku konkurencyjnym i masowym.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
119
ĆWICZENIE 32:
Zastanów się, czy jest jakiś produkt, który uwielbiasz (np. telefon,
samochód, jogurt itp.). Określ mniej więcej, jaka jest cena tego produktu
– przypominam: ukochanego przez Ciebie. Odpowiedź sobie na pytanie,
czy kupisz ten produkt, jeśli jego cena będzie o 10% wyższa.
Jest szansa, że jeśli chodziło o produkt masowy, to odpowiedź
brzmiała „nie”. Jest jeszcze większa szansa, że przy wyborze produktu
niszowego odpowiedź brzmiała „tak”. Warto zastanowić się dlaczego. A
przy okazji warto też zastanowić się, co by się stało z Twoim produktem,
gdyby sprzedać go od Nowego Roku o 10% drożej…
Rabaty i promocje
Ostatnią kwestią w tym podrozdziale są rabaty i promocje – tak
uwielbiane przez polskich klientów. Myślę, że ponad 95% polskich firm
oferuje promocje i rabaty. Staram się z tym walczyć… Najczęściej, kiedy
podczas coachingu mówię po raz pierwszy, że trzeba zaprzestać dawania
rabatów w firmie klienta, patrzy on na mnie z ukosa i czuję, że atmosfera
robi się gęsta. I choć sam czasami stosuję rabaty (staram się jak najmniej),
to uważam, że w pewnym sensie jest to oszukiwanie klienta!
Wyobraź sobie, że siadasz w Pizzerii „Grube ciasto”, która sprzedaje
każdą średnią pizzę po 20 zł… Pojawiła się jednak promocja w pizzerii,
dzięki której możesz kupić 4 pizze za 40 zł… Jaka jest więc według Ciebie
rzeczywista wartość pojedynczej pizzy w tej pizzerii? Jakiej jakości będzie
pizza w tej cenie? Chcesz ją zjeść?
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
120
Jeśli traktujemy klienta poważnie i chcemy budować długie relacje
na przyszłość i jeśli klient widzi w katalogu cenę „100 zł”, to sprzedając
mu ten produkt za 75 zł, w pewnym sensie dajemy komunikat: „Patrz,
frajerze, gdybyś nie spytał, to przepłaciłbyś o 25 zł”. Może to trochę
szokujące, co teraz czytasz, ale wolę pozostać przy wysokiej cenie i stracić
klienta, niż wciskać mu produkt dużo taniej, odkrywając karty, ile tak
naprawdę jest wart. Cóż, ja sam jestem jednak nietypowym klientem i
wiele razy usłyszałem już od sprzedawców, że takiego klienta to jeszcze w
życiu nie mieli. Musisz więc podjąć decyzję, czy to, o czym tu piszę, ma
dla Ciebie sens, czy nie. Uważam jednak ten temat za ważny przy polityce
cenowej z prawdziwego zdarzenia.
Na koniec zachęcam Cię do tego, żeby nie oferować najtańszych
usług czy produktów na rynku. Oczywiście w tym segmencie można
zarabiać miliony, ale generalnie z niską ceną kojarzona jest niska jakość,
więc jeśli chcesz, żeby Twoja marka była obecna na rynku także za 10-15
lat, zdecyduj, że nigdy nie będziecie najtańsi. Może drudzy w kolejności,
ale nie najtańsi – moje obserwacje wskazują jednoznacznie, że to na
dłuższą metę nie popłaca.
Dostawcy i kontrahenci
O ile mam dość nieufny stosunek do doradców, o tyle staram się
zawsze dbać o dostawców i kontrahentów. Dlaczego? Bo najczęściej dzięki
nim można uzyskać dostęp do wyspecjalizowanej wiedzy, do niektórych
„drzwi” i oszczędzić po prostu czas. Zdecydowana większość firm
potrzebuje dostawców. Chodzi tu na przykład o kurierów, drukarzy,
programistów, hotelarzy, kierowców itd., czyli ludzi, którzy nie pracują w
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
121
Twojej firmie na stałe, ale regularnie możesz korzystać z ich wiedzy i
narzędzi.
Ja zawsze starałam się być dość niezależny i jeśli coś potrafiłem
zrobić sam (albo myślałem, że potrafię), unikałem dostawców. Czasami
jednak okazuje się, że nabycie danej wiedzy jest na tyle czasochłonne, że
lepiej i taniej będzie skorzystać z wiedzy kogoś, kto poświęcił na jej
zdobycie 5 lat studiów magisterskich lub kilka lat praktyki. Tak było u mnie
w przypadku grafiki. Co prawda, zapisałem się kiedyś na kurs PhotoShopa
i obróbki graficznej, ale, jako że był to kurs unijny, praktycznie nic z niego
nie wyniosłem (oprócz płyty z pirackim oprogramowaniem, którą wręczył
nam prowadzący, żeby zawalczyć o jako takie oceny w ankiecie). Nie
kręciło mnie to i czułem, że nie mam ochoty na poszerzanie tej wiedzy dla
siebie, a poza tym – nie mam na to czasu. Zacząłem więc szukać
solidnego, ale też taniego dostawcy, który mógłby mi od ręki tworzyć
okładki do książek, do płyt czy jakieś banery internetowe na naszego
Facebooka.
Poszukując dostawcy, staram się znaleźć na rynku firmę młodą i
ambitną. Lubię pracować z ludźmi do 30. roku życia. Lubię, jak firma jest
w stanie rozwoju i swoich pierwszych klientów traktuje naprawdę po
królewsku. Z reguły taki sielankowy okres wkrótce mija, ale przy odrobinie
szczęścia znajdziemy w swoim mieście tak zwanych „młodych wilków”,
którzy bardziej będą nakręceni na zrobienie superprojektu niż na
skasowanie za niego wielkich pieniędzy (zresztą ludzie przed 30-tką są z
reguły gorszymi negocjatorami i zgadzają się na niższe ceny niż ci, którzy
są już rutyniarzami).
Czasami przez dobór dobrego dostawcy i nawiązanie przyjacielskich
relacji można otrzymać znacznie więcej niż wiedzę czy usługę. Kilkakrotnie
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
122
zdarzyło mi się już polecać usługi moich dostawców na zewnątrz i wiem,
że oni z wdzięczności polecali też moje firmy i projekty. Jeśli żyjesz z
dostawcami dobrze, tworzy się coś na wzór klastra, wzajemnie
polecających się firm. Czasami można pozyskać dzięki temu nowych
klientów na usługę, którą masz Ty, ale której nie ma w swojej ofercie
zaprzyjaźniony dostawca.
Z uwagi na to, że firma powinna być stabilna, w niektórych
przypadkach warto mieć przynajmniej dwóch dostawców na tę samą
usługę: jedną firmę wiodącą, od której bierzemy większość faktur, ale i
firmę „rezerwową”, z której pracy skorzystamy, gdy główny kontrahent
nawali albo zacznie szaleć z cenami (bo poczuje się zbyt pewnie).
Generalnie moja filozofia wygląda następująco: nie przywiązuj się za
bardzo do jednego kontrahenta, ale oczywiście nie mów mu o tym i dbaj
o niego jak o najlepszych pracowników.
Strategie negocjacji
Biznes to ludzie, a sprzedaż to często rozmowy z ludźmi (coraz
częściej on-line). Każda wybitna firma potrzebuje zasobów w postaci
dobrego negocjatora lub przynajmniej know-how o przekonywaniu innych
do swojej racji. Napisano na ten temat setki książek. Żeby jednak nie
powtarzać ich treści tutaj, podam Ci przepis na to, jak mi najczęściej
udawało się doprowadzać do kontraktów czy transakcji. Jest to kolejny
przykład myślenia pod prąd, więc nawet nie jestem pewien, czy da się go
znaleźć w innych publikacjach.
Ja wbrew pozorom nie czuję się sprzedawcą. Nigdy jakoś specjalnie
nie lubiłem nikomu nic na siłę „wciskać” i nie cierpię wywierania presji na
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
123
rozmówcę (bo sam przecież nie lubię, jak ktoś wywiera presję na mnie).
Życie układało się jednak jakoś tak, że jeśli czegoś chciałem od innych, to
najczęściej szybko to otrzymywałem. Często podpisywałem umowy z VIP-
ami czy wielkimi korporacjami. W końcu zacząłem się zastanawiać,
dlaczego wszyscy mi tego gratulują i dlaczego tak wiele osób pyta mnie,
jak ja to robię. Otworzyłem oczy i okazało się, że moje metody są nie tylko
bardzo skuteczne, ale i… inne niż te, które sam spotykam na co dzień u
innych.
Nowa psychologia sprzedaży
Przechodząc do meritum, uważam, że najlepsza metoda na sprzedaż
to: nie sprzedawać! A najlepsza metoda negocjacji to: nie negocjować!
Jeśli miałbym być Twoim nauczycielem komunikacji handlowej, to
powiedziałbym: nie zaprzeczaj, nie argumentuj, nie przekonuj, nie walcz,
nie powtarzaj się. „Jak to?” – pytali nieraz ze wzburzeniem moi studenci
lub pracownicy. „Przecież nie da się sprzedawać, jeśli się nie diagnozuje
potrzeb, prezentuje korzyści produktu, zbija obaw klienta i nie domyka
transakcji”. A ja mówię: „Da się!”.
Lubię kraje arabskie za ich wyjątkowy czar, gorące słońce, zapachy
i fantastyczną kulturę, ale kiedy przechadzam się po Sharm el Sheikh,
Monastirze lub Marmaris, nie cierpię nachalnych sprzedawców, którzy
ciągną mnie za rękę do swojego sklepu. Wymyśliłem nawet na to metodę.
Kiedy pytają mnie, skąd jestem, odpowiadam, że z Lichtensteinu i w 99%
nie mają na taką odpowiedź nic do powiedzenia (ani anegdotki, ani
jakiegoś przekleństwa w danym języku, ani też najczęściej nie wiedzą, jaki
język tam obowiązuje, więc dają mi spokój). Najgorsze jest to, że czasami
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
124
po powrocie do Polski spotykam się z równie nachalnymi sprzedawcami.
Spróbuj wejść w rozmowę z jakimś rasowym telemarketerem, to okaże
się, że wcale nie tak łatwo się rozłączyć… („A czy mogę zapytać, dlaczego
Pani nie jest zainteresowana?”; „A czy nie sądzi Pan, że każdemu zależy
na oszczędzaniu pieniędzy?” itd.). No i, niestety, podobnie jest w wielu
firmach. Sprzedawcy jadą na spotkanie jak głodne psy, a negocjacje chcą
wygrywać (choć z samej definicji negocjacji się nie wygrywa). Wkurza
mnie to i nie miałem zamiaru tak sprzedawać, ani też nie mam zamiaru w
przyszłości zmuszać kogoś do czegokolwiek.
Trochę więc z przyczyn personalnych, a trochę na pewno z chęci
odróżnienia się na rynku, na swoje rozmowy jechałem w dobrym humorze,
bez presji i z nastawieniem, że pokażę produkt, ale jak nie będzie się
podobało, to podziękuję i wyjdę. Kiedy moi rozmówcy mówili: „Mamy
pewne wątpliwości”, ja odpowiadałem: „Rozumiem” i… tyle, nic więcej.
Kiedy mówili, że trochę drogo, ja uśmiechałem się i mówiłem: „Ma Pan
rację”. I wiecie co? Nie argumentując, nie przekonując i nie naciskając,
najczęściej wychodziłem z podpisanym kontraktem. Byłem po prostu
wiarygodny, sympatyczny i otwarty. Pytali, to odpowiadałem, byli
zainteresowani to mówiłem z pasją, byli niechętni, to odpuszczałem i
brałem ich stronę (!) – i… działało.
Zachęcam Cię więc do stosowania mowy nieantagonizującej, czyli
zamiast walki, wybieraj nawiązywanie relacji. Unikaj słów typu: nie, ale,
jednak, niech (nie cierpię, kiedy sprzedawca mówi do mnie: „Niech Pan
zobaczy” – zawsze mam ochotę odpowiedzieć: „Sam se Pan zobacz”),
musi, powinno się, trzeba itp. Pewnie z takim podejściem nie zrobiłbym
wielkiej kariery w jakimś systemie MLM lub w telemarketingu, ale… może
właśnie bym zrobił. W tym momencie swojego życia nic nie muszę, więc
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
125
wybieram za każdym razem swoje metody polegające na „nie-
sprzedawaniu” i „nie-negocjowaniu”. Źle na tym nie wychodzę.
ĆWICZENIE 33:
Otwórz swoją skrzynkę mailową i znajdź ostatniego maila
napisanego do klienta z próbą sprzedaży lub przekonania do czegoś, na
czym Ci zależało. Wydrukuj go sobie albo otwórz w nowym oknie i zobacz,
ile razy pojawiło się w tym mailu słowo „ale” i słowo „nie”. Policz je
wszystkie.
Możesz w to wierzyć lub nie, ale te dwa słowa antagonizują i
podświadomie nastawiają Twojego klienta przeciwko Tobie. Owszem,
pewnie nieraz udało Ci się coś sprzedać, stosując te słowa i tradycyjne
metody sprzedaży, ale powiem Ci tylko w sekrecie, że sprzedając i
negocjując tradycyjnie, u mnie na przykład nie masz szans – ja na takie
metody reaguję od razu zniechęceniem.
Z rozmów z wieloma prezesami, dyrektorami i ważnymi w biznesie
osobami wynika podobny wniosek, jak i u mnie: im bardziej nachalnie
działasz i im bardziej próbujesz pokazać, że wszystko wiesz najlepiej, tym
mniej sprzedasz ludziom decyzyjnym. Metody tradycyjne zadziałają z
pojedynczą osobą z ulicy (której możesz na przykład sprzedać komplet
pościeli), ale na „grube ryby” to najczęściej nie działa. Zastanów się, z kim
chcesz robić biznesy oraz komu sprzedawać i zrewiduj swoje metody
przekonywania do swoich racji.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
126
Pisanie ofert
Na koniec tego podrozdziału jeden z moich ulubionych tematów.
Ulubionych, ponieważ zawsze budzi kontrowersje i zazwyczaj połowa
publiki się ze mną kompletnie nie zgadza. Otóż uważam, że pisanie ofert
dla klienta jako jedna z najczęstszych form komunikacji biznesowej jest
bez sensu! O ile pisanie ofert było normą w latach 90. i właśnie tak się
robiło sprzedaż i biznesy, o tyle uważam „ofertowanie” za metodę
przestarzałą i nieaktualną. Możesz sobie wyobrazić miny handlowców w
jednej z pierwszych firm w mojej karierze doradczej (kilka ładnych lat
temu), które poprosiły mnie o pomoc w podniesieniu sprzedaży, kiedy
oznajmiłem na szkoleniu dla około 20 osób: „Zabraniam pisania ofert”.
Szczęki opadły im do podłogi, a prezes firmy obecny na sali zastanawiał
się chyba, jak najszybciej ściągnąć mnie ze sceny. Przekonałem jednak
tychże handlowców do tego, żeby wysłuchali klienta i dali mu taką
przestrzeń, by ofertę napisał sobie sam… Kiedy damy się klientowi
wygadać i kiedy damy się na tyle polubić, że powie nam dokładnie, czego
oczekuje, wystarczy tylko to przedstawić swoimi słowami i dodać cenę.
Ważne jest to, że jeśli to klient stworzy ofertę, to jest małe
prawdopodobieństwo, że ją odrzuci – nie będzie przecież odrzucał swoich
słów (będzie chciał być konsekwentny). Jeśli natomiast oferta jest w pełni
zbudowana przez Ciebie, to na „dzień dobry” jest to antagonizm, który
mówi między wierszami: to ja jestem ekspertem, a Ty jesteś tu tylko po
to, żeby mi zapłacić.
Wiem, że to kontrowersyjne, ale… handlowcy, o których
wspominałem, w ciągu kolejnych 2 miesięcy osiągnęli wzrost sprzedaży o
27%, a prezes napisał do mnie odręczny list i użył tam sformułowania,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
127
które do dziś pamiętam: „Myślałem, że jesteś szalony, ale uratowałeś nam
dział handlowy”. Zresztą w tej firmie byłem obecny jeszcze przez jakieś 3
lata i czasami miałem wrażenie, że jestem członkiem zarządu, bo
podejmowałem decyzję tego szczebla. Kończąc, zwróć uwagę, że ludzie
pracujący w Play nie są już przez firmę nazywani „handlowcami”, a
„doradcami”. Zauważ, że jak wchodzisz do ich salonu, witają Cię słowami:
„Czy mogę w czymś doradzić?”.
Inna sprawa, że komunikacja nieantagonizująca zadziałała także
przy wielu innych rozmowach i projektach (nie tylko w sprzedaży).
Czasami naprawdę wolę po prostu się wycofać i nie wchodzić w dyskusję,
ale za to buduję takie produkty, które po prostu są pożądane przez rynek.
Krótko mówiąc, daj zaskakującą jakość, a sprzedaż i negocjacje będą coraz
rzadziej potrzebne.
Ty jako przedsiębiorca
Przed nami jeden z najważniejszych podrozdziałów tej książki.
Zacząłem od zainspirowania Cię do rozwoju Twojej firmy poprzez
podniesienie przychodów, obniżenie kosztów, ustawienie ceny na
najlepszym możliwym poziomie, tanie skorzystanie z wiedzy kontrahentów
czy przemyślenie metod sprzedaży i negocjacji. Najważniejszy element w
tym wszystkim to jednak „Ty” (wybacz słowo „element”).
Doskonale znam powiedzenie: „Ryba psuje się od głowy”. Wiem, że
tak w praktyce często to wygląda. Firma ma potencjał rozwojowy, ma dość
zmotywowany zespół i dobry produkt, ale jest sabotowana przez swojego
szefa. Tak, sabotowana! Może się teraz wkurzysz, ale w tym podrozdziale
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
128
udowodnię Ci, że nierzadko to Ty sabotujesz rozwój swojej firmy i że
Twoje nastawienie do życia i do pracy może czasami zdołować cały biznes.
Narzekanie
Jednym z takich elementów, które wydają się psychologiczne i
bardziej z zakresu rozwoju osobistego, ale dla mnie są ściśle związane z
przedsiębiorczością, jest narzekanie. Odpowiedz sobie na pytanie, jak
często narzekasz… Jak często widzisz szklankę do połowy pustą i jak
często mówisz słowa w stylu: „To się nie uda”, „Dlaczego znowu ja?” lub
„Mam pecha”. Jeśli Ci się zdarza, to ma to wpływ na Twoją firmę i na jej
wyniki finansowe.
Pamiętam, że kiedy wróciłem do Polski z Jamajki i uśmiechałem się
do ludzi na chodniku, to patrzyli na mnie dziwnie. Znam doskonale główny
temat prawie każdego taksówkarza, kiedy wsiadam do jego auta (zgadnij).
Kiedyś jeszcze czytałem gazety i pamiętam, o czym najchętniej pisały. Cóż,
Polacy kochają narzekać. Że drogo, że podatki, że śnieg, że politycy, że
dziury, że mało i że do dupy. Setki razy słyszałem zdania zaczynające się
od: „Gdybym była młodsza…”, „Gdybym zaczął wcześniej…” lub „A
gdybym to ja wcześniej wiedziała…”. Źle się czuję w towarzystwie
narzekających bez ustanku osób. Do tego stopnia, że kilka z nich
zablokowałem na swoim Facebooku albo wpisałem do swojego telefonu
jako „Nie odbierać 17” (Sorry!). Wiem też doskonale, że firmy z
narzekającym szefem nie rozwijają się zbyt szybko i zazwyczaj nie ma
mowy o wolności finansowej w takich biznesach. Jak jest u Ciebie? O czym
rozmawiasz, jak spotykasz się z rodziną? Jakie newsy na wp.pl lub onet.pl
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
129
klikasz najczęściej? Czemu zdarza Ci się oglądać Ewę Drzyzgę lub „Trudne
sprawy”? Właśnie…
Prokrastynacja
Innym tematem jest prokrastynacja. Ten skomplikowany termin
oznacza po prostu odkładanie na później i moim zdaniem w wielu firmach
jest prawdziwą patologią. Najczęściej bierze się to jednak stąd, że
pracownicy widzą prokrastynację u szefa i nie czują wewnętrznej potrzeby,
żeby realizować zadania sprawnie, konkretnie i na czas. Zastanów się, na
jakie maila odpisujesz chętnie i od razu, a jakie zostawiasz na koniec dnia
w swojej skrzynce pocztowej (niekiedy na jutro, a niekiedy na „nigdy”).
Zastanów się, ile jest spraw, które zaprzątają Ci głowę i które nie dają Ci
wieczorem zasnąć. Właśnie…
Wiem z doświadczenia, że odkładane sprawy wpływają poważnie na
jakość Twojego życia! Tak, dokładnie! Im więcej masz procesów w toku,
tym trudniej się zrelaksować czy zasnąć. Jeśli masz kłopot z odpoczynkiem
to w pierwszej kolejności zastanów się, ile spraw „wisi” Ci jeszcze z wczoraj
czy nawet z poprzedniego roku. Czasami wystarczy jeden telefon, jedna
decyzja, jeden mail i jedno delegowanie i jakość Twojego życia idzie w
górę, bo… mózg nie jest zanieczyszony trwającym procesem.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
130
ACHIEVEMENT 9: Nazwij sprawę, którą odkładasz „na później” już od dłuższego czasu. Odpowiedz sobie na pytanie, co jest Ci bliższe: zamykasz ten temat i zapominasz o nim raz na zawsze czy chcesz zakończyć ten temat jakimś działaniem? Jeśli wybierasz drugą opcję, to najpierw zrób coś!, a potem podziel się ze mną mailowo informacją, jaki temat właśnie udało Ci się pokonać: [email protected]– w zamian otrzymasz mój komentarz.
Zazdrość
Kolejną barierą rozwoju biznesu jest zazdrość. Jeśli zazdrościmy
innym, tracimy mnóstwo energii na porównywanie się. To prowadzi do
frustracji i popełniania błędów (także w relacjach), a to z kolei − do
zablokowania rozwoju firmy. Odpowiedz sobie na pytanie, jak często
zazdrościsz, jak często się porównujesz, jak często wkurzają Cię zdjęcia z
wakacji znajomych lub fotki ich mieszkań albo obiadów na Facebooku.
Niedawno spotkałem się w Bangkoku z mnichem buddyjskim, który
powiedział mi bardzo proste, ale niezwykle mądre zdanie: „Nic Ci tak nie
popsuje życia jak zazdrość”. Być może więc warto w swojej firmie dać
przykład i eliminować ze swojego codziennego życia zainteresowanie tym,
co mają i co osiągnęli inni. Nie pozwól jednemu momentowi zazdrości
przekonać Cię, że Twoje życie nie jest fantastyczne!
Co ludzie powiedzą?
Najczęściej jednak spotykam się z postawą, którą nazywam: „co
ludzie powiedzą”. Bywa, że mamy rewelacyjne pomysły, ale nasza pasja
wyparowuje, kiedy zaczynamy się zastanawiać, co ludzie powiedzą. Bywa,
że tkwimy w nieszczęśliwych związkach od lat, bo przecież – co ludzie
powiedzą. Bywa, że boimy się zarabiać pieniądze (tak, miałem na
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
131
coachingu jednego klienta, którego musiałem przekonać, że jest wart
swoich cen i po tym coachingu potroił przychody w ciągu jednego
miesiąca), bo co ludzie powiedzą. Wreszcie bywa, że nie zostajemy bogaci,
bo… co ludzie powiedzą. Pozwól, że zadam Ci dosadne pytanie: Co Cię to,
kurwa, obchodzi, co ludzie powiedzą, hę?
Pamiętaj o swojej wartości i swoich zasobach. Ważne jest w życiu,
co Ty myślisz, bo to przecież Ty kreujesz swoją rzeczywistość. Czasami
widzę młodych, zdolnych managerów, ale z góry wiem, że nie osiągną oni
wolności finansowej ani bogactwa, bo większość swojej życiowej energii
poświęcają na to, żeby inni ich lubili i mieli o nich dobre zdanie. To musi
być strasznie męczące! Wybacz bezpośredniość, ale większość ludzi, o
których zdanie dbasz właśnie Ty (z tak wielkim zaangażowaniem), tak
naprawdę nie ma specjalnego znaczenia w całej historii Twojego życia.
Może więc warto dać sobie na wstrzymanie i cieszyć się życiem bez
względu na to, co ludzie powiedzą. No i budować takie firmy, żeby im
szczęka opadła.
ACHIEVEMENT 10: Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz najważniejsze było dla Ciebie, „co ludzie powiedzą”. Czy ich opinia coś zmieniła? Przed Tobą niełatwe zadanie. Opisz mi proszę swój wygląd i mocne strony na [email protected] (rozumiem, jeśli masz opór przed tym ćwiczeniem, ale uwierz mi, że jeśli się wysilisz, to poczujesz magię).
Bycie zajętym
A teraz jedno z najciekawszych zjawisk − najczęściej dobrze
postrzegane, więc trudno z nim walczyć. Bycie zajętym… Znam wielu
managerów, którzy mają przy sobie 3 komórki, na ich biurkach ciągle
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
132
walają się papiery, a laptop jest u nich otwarty jeszcze przed śniadaniem.
Ci managerowie są zawsze zajęci. Czasami zaczynają swoje maile do
Ciebie od słów: „Słuchaj, ale u mnie młyn” lub „Wybacz, że tak długo, ale
miałam milion spraw…”. Są to ludzie, którzy stwarzają pozory życia w
pośpiechu, pod presją czasu i oczywiście doskonale odnajdują się w roli
strażaka, który gasi wszystkie pożary. Często robią wszystko na ostatnią
chwilę, zwalają winę za niepowodzenie na innych, często są znerwicowani
i prawie zawsze… bardzo mało skuteczni! Tacy ludzie stwarzają pozory
ciężkiej pracy, a tymczasem ich efektywność jest najczęściej niska. Staram
się unikać takich ludzi. Wolę zdecydowanie „szarą myszkę”, która może
nie jest przebojowa, ale od poniedziałku do czwartku wykona spokojnie
to, co odstrzelona Pani manager z pagerem za paskiem robi od
poniedziałku do niedzieli po 12 godzin dziennie (powtarzając to w dodatku
co jakieś 2 godziny i dodając: „Jestem taka zmęczona”).
Myślę sobie, że gdybym był ciągle zajęty, to nigdy nie doszedłbym
do wolności finansowej. Nie miałbym kiedy – w końcu byłbym zajęty. Może
obudziłbym się kiedyś jako 50-latek i, owszem, miał sporą gotówkę na
koncie, ale pewnie stwierdziłbym dość szybko, że najlepsze lata mojego
życia dawno już minęły, a ja nie miałem nawet zbyt dużo czasu, żeby
cieszyć się zarabianymi pieniędzmi.
Teraz z grubej rury: Ty też lubisz „bycie zajętym”. Może już pora
odpuścić? Na pewno będziesz mieć wiele oporów i racjonalizacji (np. „Kto
to zrobi lepiej niż ja” czy „Beze mnie ta firma się przecież zawali”), ale ja
naprawdę wiem, co piszę: bycie zajętym do niczego dobrego nie prowadzi
i wiem też jako praktyk, że im mniej jestem zajęty, tym bardziej mogę się
skupić na naprawdę ważnych sprawach. Poświęcimy na ten temat więcej
miejsca w kolejnym podrozdziale.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
133
ACHIEVEMENT 11: Przemyśl, kto (może Ty?) jest bardzo zapracowany z kręgu Twoich bliskich i znajomych. Czy ta osoba jest bogata? Czy ta osoba jest wolna finansowo? A teraz zastanów się, czy ludzie biznesu, których znasz, są ciągle zajęci… To będzie jedno z trudniejszych zadań, ale… Napisz mi 3 przykłady technik, które zastosujesz w tym tygodniu, by mieć mniej pracy, a nie stracić efektywności. Czekam na Twoje pomysły pod adresem: [email protected]
Wstyd
Na koniec jeszcze jedna kwestia, obecna u wielu przedsiębiorców:
wstyd. To ciekawe, ale jak spotykam wielką Angielkę w McDonaldzie w
Londynie i mówię do niej: „You look very nice today”, to ona odpowiada
mi: „Of course I do”. A kiedy spotykam piękną, dobrze ubraną Polkę i
mówię jej, że ładnie dziś wygląda, to słyszę z powrotem: „A, to tylko te
buciki” lub „Daj spokój”. To ciekawe, ale Polacy mają problem nie tylko z
przyjmowaniem krytyki. Polacy mają olbrzymi problem z przyjmowaniem
pochwał. Dlaczego? Bo się wstydzą. Wstyd powoduje też, że nie mówią o
swojej firmie w samych superlatywach w towarzystwie lub nie proszą o
wizytówki osób, z którymi chcieliby mieć kontakt. Jak jest u Ciebie? Czy da
się zbudować wielką firmę, będąc nieśmiałym?
ACHIEVEMENT 12: To jest ostatnie w tej książce, ale za to trochę szalone zadanie. Wybierz sobie kogoś, kogo podziwiasz (dowolna sfera życia, im bardziej ambitnie, tym lepiej). Zdobądź maila, telefon lub adres tej osoby. Odezwij się do tej osoby z (do wyboru): pozdrowieniami/wyrazami szacunku/ pytaniem/prośbą. Opisz mi sytuację, wysyłając maila na: [email protected] (Czy ktoś na Ciebie nakrzyczał? Czy stało się coś złego? Czy oderwało Ci rękę po posłaniu maila?).
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
134
Usamodzielnianie firmy
Są dwa powiedzenia biznesowe, w które nie chciałem uwierzyć i
przyznam, że kiedy je pierwszy raz usłyszałem, wydały mi się głupie
(niestety, nie pamiętam ich autorów):
− „Bycie w centrum firmy prowadzi do katastrofy” i…
− … „Perfekcjonizm utrudnia osiągnięcie sukcesu”.
Przez pierwsze 2 lata działania mojej firmy byłem dokładnie w jej
centrum. Byłem szefem, twarzą firmy, głównym strategiem,
marketingowcem, jedyną osobą decyzyjną, a niekiedy pełniłem również
obowiązki innych pracowników, chociaż oni byli w stanie pełnić je sami. W
dodatku byłem totalnym perfekcjonistą. Uważałem, że tabelka w Excelu,
która zawiera dane finansowe, powinna być wypełniona tą samą czcionką
i powinna być „równa”. Połowę mojej uwagi poświęcałem więc na wpisanie
i analizę liczb, a połowę na… kolorowanie kolumn i sprawdzenie, czy tekst
nie wyjechał mi gdzieś za linię komórki. Potrafiłem się czepiać o naprawdę
małe szczegóły.
Na szczęście szybko się uczę i mam w sobie talent obserwatora.
Zacząłem więc coraz częściej zauważać, że kiedy biorę na siebie
odpowiedzialność, ludzie mają naturalną tendencję do odpuszczania i
rozleniwiają się. Zacząłem też zauważać, że kiedy wymagam
perfekcjonizmu (który ja w sobie mam) od osoby, która perfekcjonistą nie
jest, to prowadzi to głównie do frustracji i lęku. Zacząłem więc stopniowo
wprowadzać zmiany w firmach, krok po kroku.
Ten proces, który trwał ładnych kila miesięcy obserwuję teraz z
perspektywy czasu i myślę, że mógłbym go podzielić na pewne etapy:
− delegowanie zadań pracownikom,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
135
− delegowanie uprawnień pracownikom,
− tygodniowa próba zaufania,
− miesięczna próba zaufania,
− usamodzielnienie firmy.
Oczywiście można by było rozbić te etapy jeszcze na podetapy i
generalnie uczynić ten temat osobną publikacją, ale postaram się tutaj
konkretnie i rzetelnie opisać, jak mi udało się przeprowadzić ten proces w
niecałe 2 lata (uważam, że to bardzo krótki czas).
Delegowanie zadań
Delegowanie zadań od zawsze przychodziło mi z łatwością. Problem
w tym, że nie zawsze przynosiło oczekiwane efekty. Jeśli jesteś jednym z
tych szefów, którzy mówią do pracowników: „Musimy zwiększyć sprzedaż”
i idą na obiad, to… niewiele osiągniesz. Samo delegowanie nie wystarczy,
dlatego wprowadziłem w swojej firmie kilka autorskich pomysłów, które
sprawiły, że pracownicy przejęli za mnie 80% spraw związanych z obsługą
klienta, a ja dzięki temu mogłem się skupić na zarządzaniu z prawdziwego
zdarzenia.
Moim największym wynalazkiem była procedura DSN (jeśli uczysz
się mnemotechnikami, to warto do tego skrótu zbudować sobie jakiś
dowcipne rozwinięcie). W rzeczywistości chodziło o wykonanie trzech
kroków w delegowaniu każdego zadania, czyli: deleguj, sprawdź i
nagradzaj. Może się wydawać, że to nic odkrywczego, ale ja stałem się w
tej metodzie mistrzem i dzięki temu, zamiast stanowić centrum firmy,
dopilnowałem, aby nad jej rozwojem zaczęło pracować kilkadziesiąt osób.
Przyjrzyjmy się każdemu z tych etapów z osobna.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
136
Kiedy delegujesz, warto pamiętać o tym, że ludzie mają wewnętrzne
mechanizmy chronienia ich przed lękiem. Jeśli będziesz więc delegować w
sposób zawiły, ogólny lub zaczniesz delegować zadania przekraczające
kompetencje pracownika, zadanie nie zostanie poprawnie wykonane. W
moim przypadku najlepiej sprawdzało się delegowanie mailami. Znów jest
to nietypowe podejście, ponieważ od praktycznie każdego przedsiębiorcy
usłyszysz, że trzeba to robić na spotkaniu w cztery oczy. O tym, dlaczego
nie lubię i unikam spotkań, będzie trochę później, ale teraz powiem tylko
tyle, że się z tym nie zgadzam i wypracowałem system delegowania 90%
spraw mailowo. Mało tego, staram się, żeby konkretny mail z
delegowaniem zadania był jak najkrótszy – najchętniej jedno zdanie.
Kolejną ważną kwestią jest to, żeby zdanie to było konkretne. Zamiast
pisać: „Proszę o inny projekt okładki do książki, ten mi się nie podoba”,
wolę napisać: „Wymień tło na czarne, czcionka tytułu musi być taka sama
jak podtytułu, a kod kreskowy daj proszę po lewej i poślij to do mnie do
jutra do 12:00”. Dlaczego to drugie delegowanie jest lepsze? Bo jest
konkretne, ma termin ważności, jest wykonalne i jest jasne (pracownik
wie, jaki efekt ma być osiągnięty). A dlaczego mailem? Bo, po pierwsze,
zostaje na piśmie, więc nikt nie będzie się wykręcał, że czegoś nie
zrozumiał czy też że tego nie pamięta, a po drugie… Genialną techniką
delegowania zadań okazało się w mojej firmie dopisywanie do adresatów
maila specjalnego e-adresu z zadaniami do sprawdzenia.
Wyobraź sobie, że tworzysz na swoim serwerze kolejny adres
elektroniczny, który wygląda tak lub podobnie:
[email protected] Jeśli masz już tego maila, to ustawiasz
przekierowanie z tej skrzynki na swoją służbową (bądź też odbierasz go
jako osobna skrzynka, ale ja akurat jestem przeciwnikiem mnożenia kont
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
137
mailowych w programie pocztowym). Jeśli więc napiszesz teraz maila z
delegowaniem zadania, ale w DW (lub CC – czyli „Do wiadomości”) wyślesz
go także na delegowanie@..., to posyłasz tak naprawdę tę wiadomość nie
tylko do pracownika, ale także do siebie. Pracownicy powoli przyzwyczają
się do tego, że trzeba dane zadanie na pewno wykonać, bo widzą, że
posłałeś maila z zadaniem także do siebie i wiedzą, że zostawisz go w
swojej skrzynce mailowej tak długo jako wiadomość nieprzeczytaną (więc
i pogrubioną), aż pracownik nie prześle Ci raportu z wynikiem zadania! To
proste działanie, a przynosi olśniewające efekty.
ĆWICZENIE 34:
Załóż samodzielnie lub zleć komuś ze swojej formy lub ze znajomych
założenie adresu mailowego [email protected] – a następnie
przekieruj tego maila na swój własny. Od dziś wszelkie delegowane
zadania będą trafiać na Twój komputer, więc… nie musisz już ich
zapisywać i pamiętać – będą tam tak długo, aż pracownik nie zda zadania.
Oczywiście ważne jest, żeby nie oznaczać wiadomości jako
przeczytanej tak długo, aż nie ma wyniku zadania – tu trzeba być bardzo
konsekwentnym. Jeśli bowiem nie wykażemy się konsekwencją (jak –
według moich obserwacji – 80% managerów i przedsiębiorców), to
pracownicy przyzwyczają się do tego, że olewanie zadań czasami
przechodzi bezkarnie i morale oraz skuteczność Twojego zespołu będą
bardzo przeciętne. Samo delegowanie jednak nie wystarcza…
Drugim krokiem jest sprawdzanie. Jeśli poślesz maila zgodnie z
moimi instrukcjami, pracownik będzie wiedział, czego chcesz i do kiedy ma
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
138
to zrobić. Jeśli sam wyjdzie z inicjatywą, żeby pokazać Ci efekty
wykonanego zadania, to doskonale, ale często będzie tak, że termin z
maila minie, a… pracownik milczy. Ja starałem się przynajmniej raz na
tydzień przeglądać swoje maile z adresu delegowane@... i odznaczałem
jako przeczytane te, które już są zrealizowane, a kiedy widziałem, że jakieś
zadanie wciąż „wisi”, przesyłałem tego maila jeszcze raz (bez zmiany
treści, po prostu jako „Prześlij dalej”). Dość często zdarzy się, że pracownik
nie wykona zadania na czas, z różnych względów. Za pierwszym razem
(pierwszy wyznaczony termin) zawsze staram się reagować zrozumieniem.
Mówię więc: „Rozumiem, że coś Ci wypadło, ale jako że miało to być na
dziś i jest to dość ważne dla mnie, postaraj się proszę posłać mi to do jutra
do 10:00, ok?”. Najczęściej działało, ale jeśli nie, to za drugim razem
jestem już trochę bardziej surowy i mówię na przykład: „Słuchaj,
zaczynam się frustrować tym, że to zadanie wisi już od jakiegoś czasu,
dasz radę je zrobić w pierwszej kolejności czy też mam Ci osobiście
pomóc?” – takie zdanie działa rewelacyjnie, od razu pojawiają się efekty.
Bardzo, bardzo rzadko zdarzało się jednak, że i to nie pomogło. Za trzecim
razem wybieram więc jedną z dwóch opcji: zjebka motywująca (jeśli brak
realizacji wynika z lenistwa lub ze złego zarządzania sobą w czasie
pracownika) lub refleksja, czy oby nie dałem zbyt trudnego zadania. Jeśli
dojdę do wniosku, że moje delegowanie było do kitu (np. poprosiłem o
zadanie, które wymaga wiedzy niedostępnej dla pracownika), to po prostu
biję się w pierś i mówię do człowieka: „Może to, że dotychczas tego nie
wykonałaś, znaczy, że jest to na ten moment za trudne dla Ciebie, pozwól
więc, że przejmę to zadanie i je dokończę”. Tak czy inaczej, sprawdzam
tak długo, aż zadanie jest zakończone – to ważne i uczy pracowników
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
139
konsekwencji i dotrzymywania słowa. Jako praktyk powiem, że to genialna
metoda.
Na końcu warto też pracownika nagrodzić, ale nie chodzi tu o
podwyżkę czy bilety do kina, bo zadań delegujemy masę i moglibyśmy
zbankrutować, nagradzając wykonanie każdego gotówką. Bardziej chodzi
mi tu o dobre słowo, w stylu: „dziękuję” czy „dobra robota”. Pracownik
nagrodzony pochwałą słowną czuje motywację i energię do dalszego
działania. Dzięki temu możemy delegować mu kolejne zadania. Nie zawsze
udaje mi się chwalić po każdym zadaniu, ale staram się przesłać
przynajmniej krótkie „dziękuję” w mailu zwrotnym raz na jakiś czas.
Tak kończy się cykl delegowania każdego zadania: delegujesz,
sprawdzasz i nagradzasz, a potem idziesz dalej. Z czasem wszyscy w firmie
przyjmą ten system działania i stanie się on normą, a Ty… skupisz się na
prawdziwym zarządzaniu, a nie na zajmowaniu się pierdołami w firmie.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
140
Delegowanie uprawnień
Kolejnym krokiem w usamodzielnieniu firmy jest już delegowanie
uprawnień (to nie to samo, co zadania). Od czasu do czasu może się
zdarzyć, że delegowane pracownikowi zadanie do Ciebie wraca. Podam
przykład: delegujesz pracownikowi uzyskanie referencji od klienta, ale
pracownik wraca do Ciebie po 2 dniach i mówi, że klient wystawi referencje
po otrzymaniu od nas faktury. Jako że pracownik nie ma uprawnień i
dostępu do programu fakturacyjnego, zadanie ląduje z powrotem na
Twoim biurku. Dopiero po wystawieniu faktury przez Ciebie zadanie może
być kontynuowane przez pracownika. W tego typu przypadkach szef jest
tak zwanym „wąskim gardłem”, czyli miejscem procesu, w którym mogą
tworzyć się kroki. Dlatego warto zaufanym pracownikom przekazać
uprawnienia do funkcjonowania w firmie, jako zastępstwo szefa.
Ja stopniowo przekazywałem uprawnienia swoim managerom
(przypominam, były to osoby zatrudnione z kręgu moich bliskich
znajomych, więc zaufane, lojalne i zaangażowane). Po kilku latach pracy
dostali ode mnie kolejno: uprawnienia do wystawiania faktur za usługi i
produkty z ich działów, możliwość podpisywania umów z klientami, później
dostęp bierny do konta bankowego (mogli sprawdzać wpłaty, ale nie mogli
jeszcze robić przelewów), potem już aktywny dostęp do konta (na
początku z limitem maksymalnie 5 000 zł wypłaty jednorazowej, a teraz
już bez limitów), a w końcu oddałem im możliwość odbierania moich
telefonów i odpisywania na moje maile w moim imieniu. Krótko mówiąc,
oddałem im wszelkie uprawnienia, które posiadam sam (stopniowo, krok
po kroku). Gdybym był nadal szefem w centrum firmy, to faktury
wystawiałbym sam, przelewy podpisywałbym sam, na maile
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
141
odpisywałbym sam i… nie byłoby mowy o wolności finansowej. Ale ja
wolałem delegować uprawnienia zaufanym pracownikom, dzięki czemu
stałem się zastępowalny i może mnie w firmie nie być w ogóle, a i tak
będzie ona sprawnie funkcjonować.
Oczywiście nie namawiam Cię do tego, żeby od razu przekazać
wszelkie swoje kompetencje pracownikom. Najpierw musisz mieć
pewność, że dana osoba naprawdę chce zostać w Twojej firmie na długie
lata, że jest odpowiedzialna. Musisz czuć, że jej ufasz i wiedzieć, że
wielokrotnie już udowodniła, iż jest godna zaufania. Ważnym aspektem
jest też wyciszenie swojego ego. Wielu szefów woli zostawić wypłaty
wynagrodzeń tylko dla siebie, ponieważ czują się dowartościowani, kiedy
przekazują pieniądze podwładnym i lubią usłyszeć wtedy „dziękuję”. Jeśli
jednak Twoje ego jest pod kontrolą i stąpasz pokornie po ziemi, wszystkie
te sprawy mogą załatwiać Twoi ludzie.
Gwarantuję Ci, że raz na jakiś czas się pomylą. Czasami zrobią coś
źle. Czasami nawet doprowadzą do konfliktu lub porażki, ale w dłuższej
perspektywie popatrz na to tak, że każdy błąd to doskonała nauka i szansa
na rozwój. Starałem się bardzo cierpliwie podchodzić do błędów
pracowników – zarówno w delegowaniu zadań, jak i delegowaniu
uprawnień. Czasami kosztowało mnie to trochę pieniędzy i nerwów, ale
było warto. Moi pracownicy czuli, że im ufam i nie chcieli zawieść tego
zaufania. Nawet jeśli zdarzyło się coś nieplanowanego, to moje zaufanie
nie malało. Mogli za to liczyć na wsparcie i na pomoc w posprzątaniu
bałaganu. Tak właśnie ze „zwykłych” koordynatorów stali się prawdziwymi
managerami i byli już gotowi do zarządzania firmą w moim imieniu.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
142
Znikanie z firmy
W następnym kroku wykonałem więc kilkakrotnie pewien
eksperyment. „Znikałem” z firmy na tydzień z ich oczu. Tak naprawdę
byłem na miejscu, gotowy do pracy, ale nie odbierałem telefonów (więc
klienci w końcu trafiali do pracowników, a pracownicy musieli swoje
problemy rozwiązywać sami) i nie odpisywałem na maile (o tym w
kolejnym podrozdziale). Obserwowałem bacznie, co się dzieje i
zauważałem, że… nic się tak naprawdę nie zmienia. Firma funkcjonuje tak
samo, jak funkcjonowała. Szybko okazało się, że pracownicy, mając
wszelkie narzędzia i uprawnienia do pracy, nawet nie zauważali, że mnie
nie ma.
Kolejnym eksperymentem było zniknięcie z firmy na miesiąc. Niby
nie aż tak długo, ale w ciągu miesiąca w firmie podejmuje się dziesiątki
decyzji. Zebrałem więc kluczowych managerów i powiedziałem im wprost,
że jadę na miesięczne wakacje i nie zabieram ani telefonu, ani laptopa i
że nie będę utrzymywał żadnego kontaktu z firmą. Pamiętam, że byli
trochę przestraszeni, ale i podekscytowani zarazem. Sami podjęli decyzję,
że będą się raz na jakiś czas spotykać i motywować wzajemnie do pracy i
wspierać. Po moim powrocie zobaczyłem wyniki firmy i miałem dowód na
papierze: firma funkcjonowała bez zarzutu. I choć pracowałem na taki
efekt kilka lat (rekrutując odpowiednich ludzi, szkoląc ich i ucząc na co
dzień, delegując im zadania i sprawdzając to, dając im moje uprawnienia
i coachując ich), to po raz pierwszy w życiu poczułem, że moja wolność
finansowa jest na wyciągnięcie ręki.
Stopniowo przyzwyczajałem ich więc do nowej sytuacji i na jednym
z naszych tradycyjnych spotkań integracyjno-szkoleniowych powiedziałem
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
143
z poważną miną, że odchodzę z firmy. Pracownicy byli na to gotowi. Znowu
pojawiło się trochę lęku, czy sobie poradzą, ale pojawiła się też
niesamowita siła i chęć do pracy. Managerowie poczuli się jak prezesi,
koordynatorzy jak managerowie. Wiedzieli, że są w solidnej firmie i
wiedzieli, że mają świetne produkty do sprzedaży. Wiedzieli też, że firma
ma doskonały wizerunek i opinię ekspercką w branży. Pozostawiając firmę
w ich rękach, dałem im najwyższy dowód zaufania i wiary w ich siły. Mogli
się dzięki temu poczuć jak przedsiębiorcy, którzy sami będą budować
swoją przyszłość i rzeczywistość.
Efekt jest taki, że będąc poza firmą (w tym akurat momencie, kiedy
to piszę, jestem na lotnisku Don Mueang w drodze do Kuala Lumpur w
Malezji), jestem zupełnie spokojny o swoje interesy i swoich ludzi. Długo
na to wspólnie pracowaliśmy, ale myślę, że każdy z nas ma teraz szanse
na korzystanie ze swojego potencjału. Staram się nie zerkać na maila, na
konta bankowe, na firmowego Facebooka, ale jak już mnie skusi, to widzę,
że wszystko jest OK, a wyniki finansowe są nawet lepsze niż rok temu,
kiedy byłem obecny w firmie w 100 procentach. Żyć nie umierać! I tylko
się cieszyć z tak genialnych ludzi w zespole!
Podwajanie motywacji zespołu
Na koniec krótko o jeszcze jednym temacie. Staram się, żeby moi
managerowie odczuwali satysfakcję nie tylko z powodu wynagrodzeń
(wydaje mi się, że dość wysokich jak na warunki rynkowe), ale czuli się
współwłaścicielami firm także w sensie formalnym. Każdy z nich wie, że
za wybitny wkład i przejęcie jakiegoś działu czy spółki może liczyć na
udziały w tych interesach. Raczej zostawiam większość udziałów dla siebie
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
144
(na razie, pewnie kiedyś się to zmieni), ale jestem też w stanie oddać
mniejszościową część najbardziej zaangażowanym ludziom. Chcę, żeby
czuli, że to są ich firmy i chcę, żeby mieli to na papierze. Oczywiście
pracownicy muszą wykazać się też skutecznością biznesową i zrealizować
konkretne plany finansowe pod moją nieobecność, ale uważam, że
naprawdę warto dzielić się z nimi udziałami w firmie – to podwaja
motywację zespołu do tworzenia wybitnego przedsiębiorstwa. A takimi
właśnie przedsiębiorstwami i zespołami mam zaszczyt się pochwalić –
wybitnymi w swoich branżach i robiącymi wrażenie na wielu klientach i
obserwatorach.
Podsumowując, dziś jestem przekonany, że bycie centrum firmy nie
prowadzi na dłuższą metę do niczego dobrego. Podpisuję się też pod
stwierdzeniem, że nadmierny perfekcjonizm hamuje rozwój biznesu. Był
mi co prawda potrzebny, aby stworzyć skuteczne procedury i know-how
dla naszych franczyzobiorców, ale im bardziej odpuszczam sobie perfekcję,
tym bardziej jestem szczęśliwy i tym lepiej pracuje się moim ludziom. Jak
jest u Ciebie? Jesteś w centrum firmy? Czy do dzisiaj szczyciłaś się, że
jesteś perfekcjonistką? Czy do dzisiaj mówiłeś, że sam zrobisz to najlepiej?
Przemyśl proszę tę kwestię bardzo dokładnie.
Nowe nawyki przedsiębiorcy
Wraz z usamodzielnianiem firmy przedsiębiorca zaczyna się
przyzwyczajać do nowych nawyków. Choć mowa tu o eliminowaniu
telefonów, maili, spotkań czy spraw do zrobienia, to okazuje się, że wcale
nie jest to łatwe. Znów na drodze staje ego. Lubimy myśleć, że jesteśmy
w czymś szybsi, sprawniejsi czy mądrzejsi od innych. Pewnie nawet często
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
145
tak jest i częściowo mamy rację. Jako początkujący przedsiębiorcy
nadmiernie przywiązujemy się jednak do swojej samodzielności i
samowystarczalności – to jest punkt, w którym większość przedsiębiorców
pozostaje i przegrywa.
Warto złapać się na tym, że wiele telefonów, które odbieramy, nie
ma tak naprawdę większego znaczenia w perspektywie zarządzania całą
firmą. Mnie chyba po raz pierwszy zdarzyło się nie odpisać na pytanie od
jakiegoś studenta w mailu po 4 latach budowania firmy. Dotychczas
odpisywałem na wszystkie maile, a swego czasu otrzymywałem ich na
skrzynkę średnio po 70 dziennie! Kiedy zrozumiałem jednak, że 80% tych
maili generuje pośrednio lub bezpośrednio tylko 20% przychodów naszej
firmy, a to te 20% najważniejszych maili (kluczowi klienci, media, wielcy
partnerzy biznesowi) buduje 80% naszych przychodów, to… wszystko się
zaczęło zmieniać, a ja zacząłem widzieć siłę w tym, że nie jestem zajęty,
tylko zamiast tego skoncentrowany na konkretach i najważniejszych
tematach.
Kalendarze
Gdybym pokazał Ci teraz mój papierowy kalendarz z 2008 roku, to
pewnie zrobiłoby to na Tobie wrażenie. To była gruba „książka” w formacie
A4, gdzie na każdy dzień przewidziana była jedna wielka kartka.
Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że prawie każdą z tych kartek
miałem zapisaną zadaniami i sprawami do załatwienia drobnym drukiem!
W sumie wpisałem w ten kalendarz kilkanaście tysięcy spraw na rok 2008!
Dziś jak na to patrzę, jestem przerażony. Jeśli pojawisz się kiedyś na moim
szkoleniu, to pokażę te kalendarze jako inspirację – każdy kolejny był już
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
146
bowiem mniejszy. W 2009 roku nadal bardzo gruby, ale już A5, w 2010
roku A5, gdzie na jednej kartce były już 3 dni, a nie tylko 1, a obecnie
mam mikroskopijny kalendarzyk, który kupiłem w Empiku za… 9 zł. Mało
tego, jakiś czasu temu powykreślałem z tego kalendarzyka wszystkie
poniedziałki, środy, piątki, soboty i niedziele, więc nawet gdybym chciał
się z kimś spotkać biznesowo w którymś z tych dni, to otwieram kalendarz
i… nie mam gdzie zapisać! W związku z tym, mając minimalne szanse na
zapisanie jakiegokolwiek spotkania czy zadania w kalendarzu, większość
po prostu odrzucam lub przekazuję pracownikom. Pod koniec etapu
przedsiębiorczości mogłem dzięki temu skupić się na naprawdę
najważniejszych tematach, a teraz, w etapie wolności finansowej, skupiam
się na szczęśliwym i pełnym życiu rentiera.
Podobnie jak z wielkością kalendarzy, z czasem zacząłem stopniowo
zmniejszać liczbę spotkań. Po latach obserwacji i prowadzenia różnych
biznesów i projektów stałem się przeciwnikiem spotkań. Ludzie przychodzą
na te spotkania najczęściej nieprzygotowani, bez konkretów, chcą sobie
pogadać i – sorry – marnują mój czas i moje życie, a mam je przecież tylko
jedno. Jako młody przedsiębiorca potrafiłem „zaliczyć” i 7 spotkań
dziennie. Teraz nawet jedno w tygodniu wydaje mi się za dużo! W
dzisiejszym świecie biznes przenosi się do sieci. Wiem, że już o tym
pisałem, ale dodam tylko, że jakieś 90% moich największych klientów
obsługiwałem bez spotkań osobistych. Ba, w moich firmach pracują nawet
osoby, których w życiu nie widziałem na oczy! Jeśli chcą przedyskutować
cokolwiek ze mną, to muszą to zrobić telefonicznie lub mailowo, choć
prawdę powiedziawszy, nawet w taki sposób ostatnimi czasy jest to
niemożliwe, więc… radzą sobie sami albo szukają wsparcia w zespole,
ucząc się od siebie i integrując.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
147
Jeśli już naprawdę muszę się z kimś spotkać, to albo ustalam godzinę
zakończenia spotkania (często, dość zaskakująco dla rozmówców, nie o
pełnych godzinach, a np. od 13:20 do 13:42) i proszę o przygotowanie
konkretnej listy spraw do omówienia – pisemnie! Dzięki temu załatwiam
teraz w 5 minut to, co kiedyś zajmowało mi godzinę i polegało na
bezproduktywny błądzeniu w dygresjach rozmówcy lub też domyślaniu się,
o co tak naprawdę chodzi. Lubię też połączyć spotkanie z posiłkiem.
Jedzenie to przyjemność, ale i konieczność, więc skoro muszę to zrobić i
siedzę w restauracji przez godzinę, to mogę to wykorzystać jednocześnie
na rozmowę o tym, co dzieje się w jednej z moich spółek.
Telefony
Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale najbardziej dezorganizującą
pracę i życie formą spotkań, są… telefony. Tak, to też są spotkania!
Problem tylko w tym, że telefon przedsiębiorcy może zadzwonić w każdym
momencie, nie tylko w takim, w którym mamy szanse na przygotowanie
się do rozmowy. A drugi problem jeszcze polega na tym, że zdecydowana
większość osób telefonujących do nas czegoś od nas chce lub wymaga
(akwizytorzy, ankieterzy, telemarketerzy, pracownicy, kandydaci do pracy
itd.). Im więcej czasu poświęcisz na takie telefony, tym mniej masz czasu
na zarządzanie, a tym samym – tym bardziej wydłuża się Twoja droga do
wolności finansowej.
W sprawie telefonów zadziałałem więc bardzo stanowczo i
systemowo. W ciągu zaledwie 3 miesięcy udało mi się ograniczyć liczbę
telefonów, które odbieram, z 30 dziennie do zaledwie 2! Jeśli jesteś już na
tym etapie i czujesz, że chcesz zarządzać, zamiast marnować czas na
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
148
bezproduktywnie rozmowy telefoniczne, wykonaj poniższe ćwiczenia, żeby
tak jak ja zredukować liczbę telefonów do Ciebie aż 15-krotnie w kilka
tygodni! (Podkreślam jednak, że musisz być na wstępie do etapu wolności
finansowej, żeby ten proces miał sens. Jeśli jesteś na etapie nauki lub
poszukiwań, wykonanie tych ćwiczeń może Ci wręcz zaszkodzić). Co
ciekawe, pomimo uwolnienia dużej ilości czasu w ciągu dnia, rentowność
moich firm wzrastała, a moja osobista skuteczność i uważność podwoiły
się wraz z brakiem telefonów.
ĆWICZENIA 35-40:
35. Sprawdź, czy na stronie internetowej Twojej firmy jest Twój
numer telefonu. Jeśli tak, a masz pewność, że Twoi ludzie mogą
odpowiadać na przynajmniej 75% Twoich telefonów sami, usuń swój
numer i wstaw tam numer zaufanego pracownika. Jeśli z czymś nie
będzie sobie w stanie poradzić, po prostu zapyta Ciebie, co ma
rozmówcy odpowiedzieć w późniejszym terminie.
36. Jeśli telefony pojawiają się nadal, wpisz do wyszukiwarki
Google swój numer telefonu w cudzysłowie i kliknij „enter”.
Wyskoczy Ci lista stron, na których podany jest Twój numer. Może
to być Allegro, GoldenLine czy jakieś bezpłatne ogłoszenie usługi
sprzed 4 lat. Edytuj te strony, jeśli masz do nich dostęp (ponownie:
zamień swój numer na numer pracownika) lub też napisz do działów
obsługi klienta tych stron i wytłumacz, że telefon jest już nieaktualny
i że prosisz o jego usunięcie spod tego linka (podajesz adres strony
www). Mnie w ten sposób udało się prawie całkowicie usunąć
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
149
prywatny numer telefonu (który używałem też w firmach) z całego
Internetu.
37. Zacznij tworzyć w swoim telefonie listę kontaktów o nazwie
„Nie odbierać”. Bardzo to śmieszy moich kursantów i studentów, ale
ja mam w swojej książce telefonicznej numery od „Nie odbierać 1”
do „Nie odbierać 174”. Każdy akwizytor, kombinator lub ankieter
zaraz po tym, jak miło mu podziękuję za rozmowę i rozłączę się,
trafia ze swoim numerem do listy „Nie odbierać”. Rekordzistami są
książki telefoniczne Eniro (chyba z 20 numerów, których nie
odbieram), handlowcy z Orange i Play, a także nachalni ludzie z
Groupona. Kiedyś zdobyli mój telefon, mają go więc w bazie danych
do dziś. Ja nie zamierzam telefonu zmieniać, ale za to olewam ich
próby połączenia, nie pamiętając już nawet, kto pod jakim numerem
się znajduje. Jeśli jest na „Nie odbierać”, to na zawsze stracił już
szansę porozmawiania ze mną pod tym numerem i zapewne sobie
na to zasłużył. Gdy się kiedyś spotkamy, to pochwalisz mi się swoją
listą.
38. Zastrzeż numer. Dzięki temu nikt nie będzie oddzwaniał do
Ciebie w trakcie obiadu, masażu czy randki – tylko Ty wiesz, gdzie
dzwonisz i co chcesz załatwić, ale Twojemu rozmówcy wyświetla się
„numer prywatny”, więc nie będzie Ci zawracał głowy. Część moich
bliskich marudzi na ten mój numer zastrzeżony (szczególnie Asia),
ale generalnie to bardzo mi służy. Jak czegoś potrzebuję, to
dzwonię, ale jak chcę mieć święty spokój, to mam święty spokój.
39. Przekieruj swoje połączenia na numer służbowy. Wystarczy
wejść w ustawienia połączeń i wpisać numer przekierowania. U mnie
wygląda to tak, że kiedy dzwonisz do mnie, a ja z jakiegoś powodu
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
150
nie odbiorę (np. wiem, że dzwonisz, bo coś chcesz, a ja jestem w
trakcie relaksującej medytacji), po trzecim sygnale dodzwonisz się
do mojej „asystentki” (nie lubię tego słowa). Krótko mówiąc, jeśli
jesteś akwizytorem lub chcesz mnie przekonać do kolejnego
„genialnego” produktu na rynku, to rozbijesz się o mur przeszkolonej
osoby, która nie dopuści Cię do mnie za żadne skarby, a jeśli jesteś
z rodziny lub ze znajomych, to po zakończeniu medytacji będę miał
SMS-a z informacją od pracownika, żeby do Ciebie oddzwonić.
Proste. Tym bardziej że około 6 miesięcy w roku zamierzam spędzać
w podróżach, a wciąż jeszcze kilku klientów ma mój numer i raz na
kilka tygodni czy miesięcy chcę z niego skorzystać.
40. Wyciszaj telefon na dni wolne i po godzinie 16. Mnie na
początku było trudno, bo jak większość przedsiębiorców uzależniłem
się wręcz od telefonu, ale z czasem cisza i wolność od mojej
melodyjki z telefonu sprawiała mi taką przyjemność, że niekiedy nie
włączam dźwięku w swoim Samsungu nawet przez cały tydzień. Jeśli
to coś ważnego, zawsze mogę oddzwonić, jak już zerknę na aparat,
ale 95% spraw nie ma większego znaczenia w całej historii mojego
życia.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
151
Maile
Po rozprawieniu się z telefonami na celownik poszły maile.
Dotychczas pułapka wyglądała tak, że wiedziałem, iż dany mail dotyczy
jakiejś pierdołki i że powinienem go skasować lub delegować, ale
odpowiedź była na tyle krótka (do 2 minut), że jednak odpisywałem.
Zdarzało mi się jeszcze nie tak całkiem dawno temu odpisywać na maila
typu: „Chciałabym zakupić Państwa e-book za 9 zł” czy „Piszę prace
magisterską o animacji, czy udzieli mi Pan wywiadu”. W końcu
zrozumiałem, że liczba ludzi, którzy coś ode mnie chcą, jest nieskończona
i jeśli będę im wszystkim odpisywał, to nie pomogę tym najbliższym, bo
nie będę miał dla nich czasu. Nie mówiąc już o tym, że ja sam będę
wrakiem, odpisując na te maile, zamiast skupić się na swoim życiu i
szczęściu! Zmniejszyłem więc liczbę maili do 1-3 dziennie. A nawet jeśli je
otrzymuję, to i tak najczęściej są delegowane do realizacji na kogoś
innego. Być może kiedyś uda mi się osiągnąć taki stan, że w ogóle nie
będę korzystał z poczty e-mail. Tak, tak, nie zwariowałem, wydaje mi się
to naprawdę możliwe.
Jeśli masz gotowość, by poszerzyć swoją strefę komfortu i jeśli jest
to odpowiedni etap Twojego rozwoju biznesowego, ogranicz razem ze
mną liczbę maili, krok po kroku:
ĆWICZENIA 41–47:
41. Sprawdź, czy na stronie internetowej Twojej firmy jest Twój e-
mail. Jeśli tak, usuń go i zamień na ogólny, np. [email protected]
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
152
42. Wpisz do wyszukiwarki Google swój e-mail w cudzysłowie i
kliknij „enter”. Wyskoczy Ci lista stron, na których podany jest Twój
adres. Stopniowo zacznij usuwać kontakt do siebie, strona po
stronie.
43. Zacznij naprawdę walczyć ze spamem. Wypisz się z
powiadomień na Facebooku, LinkedIn czy Twitterze – przecież i tak
się tam regularnie logujesz, więc nie musisz jeszcze dostawać maila,
że ktoś polubił Twój post. Dzięki temu otrzymasz dziennie o 50%
maili mniej i skupisz się na ważnych lub przyjemnych rzeczach,
zamiast tracić podwójnie czas. Wyszukaj też na dole każdego
newslettera, który dostajesz, a którego i tak przecież nie czytasz,
opcję „wypisz z bazy” lub „unsubscribe”. Kliknij i dopilnuj, by Twój
mail zniknął z ich bazy danych. Na artystów w stylu: „Czy wyraża
Pan zgodę na posłanie oferty usług księgowych” (piętnastą już w
tym tygodniu) reaguj stanowczo i pisz po prostu „WYPISZ Z BAZY”
lub nawet „DAJ MI SPOKÓJ” (czy takie tam…). Nie zlikwiduje to
spamu do zera, ale mi udało się go zminimalizować o jakieś 90%.
44. Usuń swojego maila z wizytówek i wszelkich materiałów
marketingowych. Kompetencje Twoich pracowników są
wystarczające by mogli odpowiadać na większość pytań do Ciebie, a
jeśli tak nie jest, to przynajmniej wyselekcjonują Ci te najważniejsze
sprawy, a resztę odrzucą, dbając o higienę Twojego umysłu.
45. Używaj autoresponderów w stylu: „Dziękuję za kontakt, jestem
poza biurem, proszę o kontakt z…”, nawet jeśli nie jesteś poza
biurem. Jeden z moich e-maili ma autoresponder już od kilku
miesięcy – stopniowo ta skrzynka umiera, bo Ci, co chcą napisać, od
razu kierują się do moich pracowników. Właśnie o to mi chodziło.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
153
46. Walcz z pokusą odpisywania na głupie maile i takie, które
niczego nie wnoszą do Twojej pracy i Twojego życia. Wiem, że to
trochę brutalne, ale wolę mieć szczęśliwe życie i czasami tylko
uświadomić sobie, że ktoś jest wkurzony, bo nie odpisałem na jego
„fantastyczną” ofertę, niż odpisać na każdego, nawet durnego maila,
ale mieć nieszczęśliwe i przepracowane życie. Twój wybór.
47. Zanim odpiszesz na cokolwiek ze swojej skrzynki mailowej,
najpierw odpowiedz sobie na pytanie, czy nie należy tego maila
delegować albo przesłać do pracownika… Nawet jeśli odpisanie
zajęłoby Ci tylko 2 minuty! Ten nawyk to naprawdę pomysł za milion
dolarów!
Kiedy nie ma już tyle telefonów i maili co dotychczas, pora na kolejne
wyzwanie dla strefy komfortu. Facebook i złodzieje czasu. Biję się w pierś
i przyznaję jak na spowiedzi: jestem uzależniony od Facebooka i te
wszystkie „Like” czy komentarze są dla mnie jak karuzela dla 5-latka.
Owszem, lubię to.
Niemniej muszę też uczciwie przyznać, że codzienne logowanie się
na Facebooku (czy innych portalach społecznościowych) „zabiera”
kawałek życia, który można by poświęcić na jeszcze przyjemniejsze, a na
pewno ważniejsze sprawy. Na razie więc daję sobie jeszcze tolerancję na
to, że spędzam tam trochę czasu. Zresztą traktuję Facebooka także jako
rewelacyjne narzędzie marketingowe (patrz: rozdział trzeci). Docelowo
jednak chciałbym kiedyś usunąć swój profil z tego portalu, a na razie mam
zamontowaną w laptopie aplikację, która liczy mi jak stoper czas spędzony
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
154
dziennie na Facebooku. Staram się, żeby nie było to więcej niż godzina
dziennie. Beznadziejnie mi idzie…
Jeśli lubisz media społecznościowe, to jeszcze pół biedy, ale jeśli
okazuje się w pewnym momencie Twojego życia, że większość spraw na
tych portalach dotyczy jednak Twojej pracy, a ponad połowa znajomych
to… właśnie, kto to, kurwa, jest? Może już czas na ograniczenia lub
usunięcie niektórych profili. Myślę, że wkrótce rozważę takie działanie.
Póki jednak jestem – zapraszam do znajomych!
Wiem co mówię, kiedy zachęcam Cię do znacznego ograniczenia
spraw i tematów, które zaprzątają Twoją głowę w okresie
przedsiębiorczości. Kiedy pojawiał się spokój, czas i cisza, tworzyłem swoje
najwybitniejsze projekty. Mogłem też motywować ludzi, obmyślić
kreatywny marketing lub po ludzku odpocząć. Wszystko to dzięki eliminacji
i redukcji docierających do mnie maili i telefonów. Naprawdę polecam –
trudno być dobrym managerem, kiedy się jest ciągle zajętym, bo zamiast
zarządzać, jest się… zajętym! A o wolności finansowej możesz tylko
pomarzyć. Jeśli jednak udało Ci się wykonać przynajmniej część ćwiczeń,
zapraszam Cię do najbardziej fascynującego etapu Twojego życia: dużo
pieniędzy i dużo czasu. Najlepsze przed nami!
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
155
Rozdział 5:
Masz już dużo pieniędzy i coraz więcej czasu
– etap wolności finansowej
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
156
Wszystko zaczyna się od marzeń… Wielu ludzi marzy jednak o
małych rzeczach lub nawet wcale. Jeśli Twoim marzeniem będzie, by
przeżyć z miesiąca na miesiąc za pieniądze z pracy, której nie lubisz, to
tak właśnie będzie wyglądało Twoje życie. Jeśli z kolei Twoje marzenia
będą związane z byciem ideałem, to skazujesz się na cierpienie, bo wśród
ludzi ideałów nie ma. Chciałbym Cię więc zachęcić do marzeń ambitnych,
ale realnych. Wykraczających poza strefę komfortu, ale takich, które
sprawiają, że czujesz motylki w brzuchu. Chciałbym Cię zachęcić do
marzenia o wolności finansowej.
Nie marzyłem o niej, będąc w etapie nauki, bo wtedy nawet nie
znałem takiego pojęcia. Nie marzyłem o niej, kiedy byłem w etapie
poszukiwań, bo wówczas całą moją energię pochłaniało tworzenie. Nie
marzyłem o wolności finansowej nawet wtedy, kiedy stałem się
przedsiębiorcą. Szczerze? Nie wierzyłem, że w Polsce możliwe jest, by stać
się młodym rentierem. Mijały jednak lata, ja pracowałem jak tytan, po
ludzku stawałem się coraz bardziej zmęczony. I wtedy odważyłem się
marzyć… Dziś patrzę wstecz i myślę sobie, że muszę uważać na swoje
marzenia – one naprawdę lubią się spełniać!
Może nie jesteś jeszcze na etapie wolności finansowej, ale
zapraszam Cię do lektury tego rozdziału – potraktuj go jak mapę i
motywację do zmian w Twoim życiu. Jeśli jesteś już na początku lub w
trakcie wolności finansowej, to dostrzeż razem ze mną pułapki i zagrożenia
tego etapu. Wszystko, co napisałem w tym rozdziale, to namacalne fakty.
Pora zmierzyć się z marzeniami!
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
157
Budowanie przychodów pasywnych
Przychody pasywne to takie, które znajdą się na Twoim koncie bez
względu na to, czy pracujesz, czy nie, czy jesteś w Polsce, czy na
wakacjach, czy jesteś w pełni sił, czy chorujesz. Są to więc regularne,
przewidywalne pieniądze, którym nie musisz poświęcać (zbyt dużo) pracy.
Pewnie nie ma czegoś takiego, jak w pełni wolne od wysiłku pieniądze, bo
przecież nawet jeśli pobierasz odstępne od studentów, którzy wynajmują
2 pokoje w mieszkaniu kupionym przez Ciebie, to co miesiąc musisz
sprawdzić na koncie, czy przelew przyszedł w terminie, a to też jakaś
praca. Niemniej jednak pasywa wymagają minimalnego nakładu pracy,
dlatego są takie przyjemne i pożądane w świecie przedsiębiorców.
Jest masa przykładów przychodów pasywnych, ale w tym
podrozdziale opiszę głównie te, które sam posiadam. Jak już wspominałem
wcześniej, oprócz planu A, lubię mieć także plan B, plan C, a nawet plan
Z. W związku z tym wyznaję zasadę: źródeł pasywnego przychodu nigdy
za wiele! Dla ułatwienia podzieliłem przykłady pasywów na cztery grupy.
Zachęcam Cię, żeby budować swoje „źródełka” w każdej z tych grup (czyli
dywersyfikować przychody na różne obszary).
Przychody z przedsiębiorczości
Po lekturze poprzedniego rozdziału wiesz już, jak udało mi się
usamodzielnić moje firmy. W związku z tym, mimo iż nie jestem już w nich
obecny na co dzień, otrzymuję z tych działalności regularnie przelewy na
swoje konto. Oczywiście raz na jakiś czas wykonuję jakąś pracę, ale
czasami jest to 1 dzień w tygodniu dla firmy, a czasami nawet 1 godzina
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
158
w miesiącu! Jak to w przedsiębiorczości bywa, przychody te bywają różne
(w zależności od koniunktury, sezonowości, sytuacji u konkurencji, jeśli
takowa istnieje itp.). Są one jednak znacznym źródłem mojej emerytury.
Chciałem się jednak zabezpieczyć na wypadek, gdyby którakolwiek
z moich firm miała kiedyś zniknąć, zbankrutować lub odlecieć w kosmos i
swego czasu zainwestowałem trochę w e-learning i prawa autorskie. W
obu tych opcjach lubię to, że napracować trzeba się tylko raz, a później
można przed dłuższy czas (choć zapewne nie przez całe życie) czerpać z
tego korzyści. Weźmy kilka przykładów.
Będąc jeszcze w etapie przedsiębiorczości, zdałem sobie sprawę, że
na szkolenia mojej firmy z zakresu animacji czasu wolnego przychodzą
głównie młodzi ludzie z dużych miast. Zastanawiałem się więc, co zrobić,
żeby dotrzeć do tych osób, które marzą o pracy w animacji, ale nie mają
ochoty dojeżdżać na szkolenie do Warszawy czy Katowic. Tak powstała
strona www.kurs-animatorow.pl. Jej funkcjonowanie oparte jest na kursie
e-learningowym, który nagrałem kilka lat temu. Oczywiście wymagało to
trochę pracy: wymyślenie koncepcji kursu, znalezienie ludzi, którzy
nakręcą to dla mnie za rozsądne pieniądze, wynajem green boxa,
charakteryzacja i make-up, cały dzień zdjęć przed kamerą, montaż,
opracowanie, stworzenie strony www, wstępny marketing – w sumie sporo
godzin pracy. Było jednak warto, bo od tego czasu, co miesiąc przez kilka
już lat, na konto jednej z naszych firm wpływa spora kwota od osób, które
postanowiły zdobyć certyfikat animatora on-line, bez wychodzenia z
domu. Nie jest to jakaś zabójcza kwota i pewnie nie dałbym rady wyżyć
tylko z tych pieniędzy, ale… kursów e-learningowych mam więcej (zerknij
też na: www.kurs-zonglerki.pl czy www.psychologiaeventow.pl).
Dodatkowo kursy te obsługuje jedna z naszych koordynatorek, więc
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
159
jedyna praca, która mnie czeka co miesiąc, polega na tym, że zerkam na
raport sprzedaży i cieszę się z przychodów pasywnych (co zajmuje mi w
sumie 2 minuty miesięcznie). Oczywiście częścią tego przychodu dzielę się
z ową koordynatorką, ponieważ to do niej należy wysłanie certyfikatu
każdemu e-kursantowi i stworzenie comiesięcznego zestawienia
sprzedaży.
ĆWICZENIE 48:
Wejdź na stronę www.elearning.pl i zastanów się, czy nie nadszedł
już moment, żeby stworzyć krótki e-kurs z wiedzą, którą posiadasz. To
może być temat związany z Twoim biznesem, ale może to też być… nauka
gry na pianinie lub po prostu przysłowia po niemiecku. Krótko mówiąc:
cokolwiek, co może być dla kogoś interesujące.
Nie ma żadnej gwarancji, że Twoja wiedza będzie się sprzedawać,
ale czasami nagranie prostego kursu (nawet bezkosztowo, w domu, na
kamerce internetowej), dodanie do niego kilku ćwiczeń (bezkosztowo,
stworzonych w Wordzie) i ogłoszenie tego kursu na Twoim Facebooku czy
na GoldenLine (wszystko to jest bezpłatne) może doprowadzić Cię do
zarobienia jakichś pieniędzy. A jeśli kurs będzie bardzo dobry, jest szansa,
że te pieniądze będą przychodzić na Twoje konto co miesiąc, jako pasywa.
Innym sposobem zarabiania, który bardzo lubię i któremu nie muszę
poświęcać czasu, jest sprzedaż moich e-booków i książek przez
dystrybutorów. Jeśli chcesz zobaczyć konkretny przykład, wejdź teraz na
www.empik.com i wpisz w wyszukiwarkę moje pełne nazwisko, czyli
„Jakub B. Bączek”. Zobaczysz kilka moich publikacji, co oznacza, że nawet
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
160
jeśli jestem w Azji i śpię, ta strona przyczynia się do comiesięcznych
wpływów na moje konto. Dodam tylko, że za (dość wysoką) prowizję
każdy z tego typu dystrybutorów (a jest ich kilka) zajmuje się procesem
sprzedaży od A do Z (promują, wysyłają, rozliczają, raportują i na koniec
wskazują nam, jaką kwotę mamy wstawić na fakturze dla nich). Jeśli nie
przekonałem Cię wcześniej, żeby napisać swojego e-booka, to może uda
mi się teraz?
Jeszcze inną formą zarobku pasywnego są prawa autorskie, tantiemy
i ZAIKS. Jeśli jesteś twórcą, artystą, muzykiem lub, tak jak ja, piszesz i
kreujesz różne rzeczy, masz szansę na przychody pasywne ze swoich
niezbywalnych praw autorskich i patentów. Znam się dość dobrze z
muzykami znanego zespołu rockowego. Głównie zarabiają na koncertach,
trochę też na płytach, ale mają regularne przychody także z tego, że ich
piosenki są grywane w radiostacjach i otrzymują dzięki temu regularne
przychody pasywne. Ja, choć umiem śpiewać, muzykiem nie jestem, ale
na portalu www.treco.pl możesz kupić moje autorskie narzędzia napisane
dla szkoleniowców – wystarczy wpisać moje nazwisko. Zwróć uwagę na
ceny tych narzędzi. I zastanów się na koniec, czy jako kreatywna osoba
związana z przedsiębiorczością nie jesteś w stanie wygenerować w ramach
swojego biznesu narzędzi opartych na wiedzy. Jeśli tak, zacznij je
sprzedawać!
Doskonałą formą przychodu pasywnego (choć nie ukrywam,
wymagającą dużej pracy na początku) jest też system franczyzowy albo
sprzedaż know-how. O tym już jednak pisałem, więc przyjrzyjmy się bliżej
źródłom dostępnym dla każdego od zaraz – produktom finansowym i
bankowym.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
161
Przychody z produktów finansowych i bankowych
Każdy z nas zna lokaty. Czasami są lepiej oprocentowane, a czasami
gorzej – trudno to przewidzieć i na pewno nie jest to przychód pasywny,
który rzucałby na kolana. Ale… W tych lepszych czasach, kiedy
oprocentowanie roczne wynosiło na lokacie nawet 8%, a ja „zbierałem”
kasę na zakup nowej nieruchomości, udawało mi się na lokatach zarabiać
kilkaset złotych miesięcznie. Jeśli masz więc na swoim koncie gotówkę i z
jakichś powodów nie chcesz ryzykować, inwestując w biznes lub zakup
surowców, to rozważ lokatę bankową, jako pasywne źródło przychodu.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że chyba tylko głupek trzyma kilkaset złotych
na lokacie, żeby dostać kilkaset złotych miesięcznie. Myślę jednak, że
jeszcze większym głupkiem jest ten, który ma takie pieniądze na
nieoprocentowanym koncie.
No właśnie, oprócz lokat używałem też w swoim życiu sporo kont
oszczędnościowych. Jeśli wiedziałem, że potrzebuję dostępu do swojej
gotówki (a na lokacie pieniądze są przecież zamrożone na jakiś czas, od
miesiąca, do nawet kliku lat – oznacza to, że jeśli naruszysz kwotę z lokaty,
to stracisz całość lub część swoich odsetek), przelewałem swoje
oszczędności na konto najlepiej oprocentowane i co miesiąc odbierałem
premię za przetrzymywanie tam gotówki. Swego czasu najlepsza była
oferta Banku Pocztowego. Obecnie warto skorzystać z portali, które
porównują lokaty i konta oszczędnościowe, np. www.bankier.pl
Kolejne dwa źródła przychodów pasywnych to obligacje Skarbu
Państwa i fundusze. Ani jednych, ani drugich nie mogę jednak polecić, bo
z mojego punktu widzenia są związane z długim czasem oczekiwania
(trzeba się naczekać, aż zobaczy się jakiekolwiek pasywa) albo są zbyt
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
162
ryzykowne (mowa o funduszach). Jedyne, co mam w tym temacie do
dodania, to rada, by unikać stronniczych doradców finansowych, którzy
będą Ci próbowali sprzedać produkty, na których mają najwyższe prowizje,
a nie te, które są dobre dla Ciebie.
Znam też kilka osób, które zarabiają na Forex (międzynarodowa
giełda walutowa) i na giełdzie, inwestując w akcje. Jako że nie korzystałem
z tych opcji, nie mogę się rzetelnie wypowiedzieć. Na moje oko nie są to
już jednak źródła pasywne, bo zarówno Forex, jak i giełda wymagają sporo
czasu i uwagi, jeśli chce się na nich zarabiać, a lokaty i konta
oszczędnościowe pracują nawet, kiedy śpisz.
Przychody z Internetu
Choć poruszyłem już kwestie e-learningu i e-booków, w Internecie
można zarabiać pasywnie na więcej ciekawych sposobów. Pozwól, że
podam przynajmniej 3 przykłady z własnego doświadczenia.
Jedną z opcji jest sprzedaż swojej pracy dyplomowej. Jeśli jesteś już
po „licencjacie” lub po „magisterce”, wejdź na portal
www.pracemagisterskie.pl Jest to ciekawy przykład przychodu pasywnego
dla twórcy portalu, który sprzedaje gotowe prace leniwym studentom.
Dzięki temu mogą się oni zainspirować (cholera wie, czy nie podpisują
potem tych prac swoim nazwiskiem) do ukończenia swojego dyplomu i
oczywiście muszą zapłacić. Właściciel portalu zarabia na tym, że połowę
ceny każdej pracy bierze dla siebie. Ale zarabiać możesz i Ty. Wystarczy
posłać spis treści, wstęp i opis swojej pracy i jeśli kiedykolwiek w
przyszłości jakiś student zapragnie Twoją pracę głęboko przeanalizować,
to na Twoim koncie pojawią się pieniądze – bez wysiłku, nawet jeśli
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
163
chorujesz… Wiem coś o tym, bo praktycznie przy każdej końcówce roku
akademickiego otrzymuję przelew – bezwysiłkowo, kolejne źródełko do
morza moich pasywów…
Jeszcze inna opcja to strony internetowe z płatnym abonamentem.
Jeśli wejdziesz na www.work-and-fun.com (swoją drogą, ciekaw jestem,
jak oceniasz grafikę) i akurat jesteś hotelarzem lub szefem biura podróży,
to jest jakaś szansa, że szukasz ludzi do pracy w turystyce i nie chce Ci się
z nimi wszystkimi spotykać. Na tym portalu możesz więc wyszukać sobie
odpowiednie CV (wyselekcjonować pod kątem płci, narodowości, języków
obcych czy nawet wieku) i, żeby otrzymać dostęp do telefonów i maili
wybranych kandydatów, musisz zapłacić abonament (albo za 1 CV, albo
za miesiąc dostępu do wszystkich CV, albo za rok dostępu do wszystkich
CV). Dzięki temu twórca portalu zarabia pasywne pieniądze, a system jest
tak zautomatyzowany (elektroniczne płatności, automatyczne mailowe
powiadomienia, automatyczny dostęp do danych), że nie musi robić nic,
tylko co miesiąc sprawdzić ile zarobił (2 minuty miesięcznie). Coś o tym
wiem, bo… sam ten portal stworzyłem.
I jeszcze jedna inspiracja. Strona www.kokos.pl Zaznaczam od razu,
że nie mam z nią nic wspólnego i że nie mam nic z tego, że wspominam o
niej tutaj. Krótko mówiąc, strona daje Ci możliwość pożyczania innym
niewielkich kwot. Jeśli trafisz na uczciwego człowieka, który zwróci Ci
pieniądze na czas, możesz otrzymać dużo wyższe oprocentowanie niż na
lokacie czy koncie oszczędnościowym (w chwili pisania tej książki jest to
średnio 18% zysku z inwestycji). Tu działać może zasada, że pieniądz robi
pieniądz. Oczywiście, przy założeniu, że trafisz na uczciwego
pożyczającego.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
164
Podsumowując, Internet aż kipi od możliwości zarabiania pasywnych
pieniędzy. Ostrzegam, że większość z nich to lipa, ale przy odrobinie
sceptycyzmu i ostrożności, raz na jakiś czas trafia się na swoje „źródełko”.
Z mojego punktu widzenia lepiej jest je tworzyć samemu, niż dostawać
tylko jakiś procent z pomysłu innej osoby. W dzisiejszych czasach tego
typu pomysły można w pełni zautomatyzować i zarabiać na nich bez
poświęcania więcej niż godzinę miesięcznie – czas na Ciebie!
Przychody z nieruchomości
Ostatnia grupa przychodów pasywnych, z których korzystam, to
nieruchomości. Oprócz firm, jest to najsilniejsza gałąź mojego
comiesięcznego przychodu. O inwestowaniu w nieruchomości napisano już
setki książek (wczoraj byłem w azjatyckiej księgarni i była na ten temat
cała długa półka pozycji). Wiele z nich dotyczy przykładów zagranicznych,
a więc nie do końca sprawdzonych w naszych warunkach, ale jest też kilku
autorów w Polsce, których warto polecić.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że uzyskanie przychodów
pasywnych z nieruchomości jest tylko dla bogaczy. Myślę, że warto temu
tematowi poświęcić osobny podrozdział i pokazać, że wcale nie musi tak
być. Przychód z nieruchomości jest możliwy dla tysięcy osób. Zresztą wiele
osób w Polsce kojarzy wolność finansową właśnie z inwestowaniem w
mieszkania. Nie do końca tak jest w rzeczywistości, bo jednak większości
z Was nie stać na zakup kilku mieszkań rocznie, ale za to prawie każdego
z nas stać na inne źródła pasywnych przychodów.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
165
Inwestowanie w nieruchomości
Swoją pierwszą nieruchomość kupiłem już w 2009 roku (kilka
miesięcy po otwarciu pierwszej firmy). Ten pierwszy zakup finansowałem
kredytem bankowym. W następnych latach starałem się nie szaleć z
konsumpcją i większość zarabianych w biznesie pieniędzy przeznaczałem
na zakup następnych nieruchomości. Obecnie kupuję raczej za gotówkę.
Kiedy mieszkań było już kilka, odczułem, że stają się one poważnym
składnikiem moich miesięcznych przychodów. Dodatkowo udało mi się
znaleźć wśród najbliższych osobę, która z przyjemnością zarządza tymi
nieruchomościami (tzn. szuka najemców, kontroluje media, rozlicza
czynsze, dokonuje raz na jakiś czas drobnych remontów, załatwia sprawy
w spółdzielniach i raportuje mi co miesiąc stan konta i ilość gotówki
pasywnej, którą wygenerowały mi moje nieruchomości). Oczywiście dzielę
się swoim przychodem z tą osobą, dzięki czemu nie muszę się niczym
martwić i cieszę się z przychodu pasywnego, gdziekolwiek jestem i
cokolwiek robię.
Wszystkie moje nieruchomości zgłoszone są do urzędu skarbowego
i płacę od nich podatek (moje podejście nie jest chyba typowe). Wolę
zarobić trochę mniej, ale mieć święty spokój, niż zarobić trochę więcej, ale
bać się kontroli czy szarpaniny z jakimś nieuczciwym najemcą, który grozi
mi zgłoszeniem nielegalnego wynajmu na policję. Wolność finansowa to
dla mnie także wolność od stresu.
Moje doświadczenia z nieruchomościami starczyłyby pewnie na
osobną książkę, ale po pierwsze, uważam, że ten temat jest już dość
rozpowszechniony, a po drugie, każdy przypadek jest inny, więc trudno
byłoby podać jakieś uniwersalne reguły. Może Cię więc zwiodę, ale nie
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
166
napiszę, jakie nieruchomości kupować warto, za ile, jakie podpisywać
umowy i co zrobić z imprezującymi studentami, którzy nie chcą się wynieść
mimo rozwiązania przez Ciebie umowy, bo… w różnych sytuacjach
rozwiązania byłyby inne i czasami nawet sprzeczne ze sobą. Napiszę
jednak o czymś innym – moim zdaniem bardziej ciekawym: jak zacząć
zarabiać z tego źródła od zaraz!
Podnajem części swojego mieszkania
Jakiś czas temu przytrafiła mi się miła historia. Po jednej z moich
cotygodniowych audycji w Radio KonteStacja („Wolność Finansowa 50 na
50”) odezwał się do mnie uradowany człowiek na Facebooku i użył
sformułowania: „Kocham Pana, Jakubie B. Bączku”, na szczęście dodając
na końcu uśmieszek (inaczej bym go zablokował). Człowiek ten po mojej
audycji usiadł do komputera na 30 minut, potem poświęcił jeszcze trochę
czasu (około 2 godzin) na spotkania i… po tygodniu czasu skasował 300
zł gotówki pasywnej „z sufitu”.
W audycji tej mówiłem, że nie trzeba kupować mieszkania, żeby
zacząć zarabiać na nieruchomościach. Czasami wystarczy rozejrzeć się po
swoim własnym mieszkaniu i podnająć na jakiś czas jego część. Tak się
właśnie stało w tym przypadku. Chłopak mieszkał w trzypokojowym
mieszkanku w bloku po zmarłych rodzicach. Jakiś czas temu rozstał się z
dziewczyną, więc użytkował to mieszkanie sam. Po mojej audycji dotarło
do niego, że jeden z pokoi jest „nieprzechodni”, że ma drzwi i zamek na
klucz i że… brakuje mu czasem kogoś do pogadania czy wypicia piwa.
Umieścił więc ogłoszenie na www.wspollokator.pl i w tydzień znalazł
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
167
chętnego, gotowego zapłacić 300 zł co miesiąc za wynajem tego pokoju.
Oczywiście nie na zawsze, ale na jakiś czas jest to świetne rozwiązanie.
Jeśli wytrzymamy przez 10 miesięcy z jedną osobą, to przy
powyższym przykładzie możemy odłożyć 3 000 zł gotówki dodatkowej, z
którą możemy postawić kolejny krok – przeczytasz o nim w kolejnym
podrozdziale.
Rozejrzyj się więc po swoim miejscu zamieszkania i sprawdź, czy nie
jesteś w stanie wynająć pokoju albo powierzchni magazynowej. Tak! Jeśli
nie masz ochoty na niczyje towarzystwo, to znam kilka firm, które
potrzebują przetrzymać gdzieś na jakiś czas swoje produkty i zamiast
płacić za drogie magazyny, szukają mieszkań prywatnych, w których jest
sporo miejsca i właściciel zgodziłby się za comiesięczną opłatą przetrzymać
te rzeczy. Tak też można zarabiać na nieruchomościach.
(Jeden z moich klientów coachingowych był jeszcze sprytniejszy –
wynajął mieszkanie od starszej pani za 500 zł, a potem wrócił do rodziców
i podnajmował innej osobie to samo mieszkanie za 600 zł, a więc zarabiał
po 100 zł miesięcznie na czysto. Nie traktuj tego proszę jednak jako
najlepszego przykładu, bo nie jestem w tym przypadku pewien, czy
właścicielka o tym w ogóle wiedziała).
Kupno i wynajem garażów
Po odłożeniu jakiejś gotówki (niech to będzie 3 000 zł z poprzedniego
przykładu) można rozejrzeć się za jakimś garażem. Czasami zdarzają się
garaże nawet za kilkaset złotych, więc 3 000 powinno nam spokojnie
wystarczyć na pierwszą inwestycję. Przy kupnie w dobrej lokalizacji i przy
odrobinie wysiłku polegającego na wciśnięciu ulotki za wycieraczkę
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
168
każdego mercedesa i audi, które parkuje na ulicy w pobliżu garażu, można
zarabiać co miesiąc niezłą gotówkę.
Dodatkowo, ryzyko takiego zakupu jest dużo niższe niż w przypadku
mieszkania i może to być pierwszy krok do odważniejszych działań w tym
zakresie. Znam jedną osobę, która posiada ponad 20 garaży. Każdy z nich
zakupiła za mniej niż 5 000 zł, więc wydając tyle, ile kosztuje jedna
kawalerka, weszła w posiadanie 20 „nieruchomości” i uzyskuje z tego
znacznie lepszy przychód miesięczny niż w przypadku jednego odstępnego
z kawalerki.
Na garażach, przy odrobinie szczęścia i dużej dozie zdrowego
rozsądku, można więc zarobić pieniądze na wykonanie następnego kroku
– tym razem już bardzo poważnego.
Kupno i wynajem mieszkań
Nie oszukujmy się – większość pierwszych mieszkań na wynajem jest
kupowana na kredyty. Nie każdy ma na tyle szczęścia, że wygra w totka
albo dostanie udziały w korporacji, które potem będzie można zamienić na
dużą ilość gotówki.
Nawet jeśli nie finansujesz zakupu nieruchomości w 100%, to
zazwyczaj wpłacasz przynajmniej jakiś wkład własny (np. 20% wartości
mieszkania). Później będzie już coraz łatwiej, bo jeśli nie będziemy
nadmiernie konsumować zarabianej gotówki, to każde kolejne mieszkanie
jest już łatwiejsze do nabycia. Tak przynajmniej było u mnie i jest obecnie.
Mieszkania warto kupować w oparciu o jakąś strategię.
Wyspecjalizowanie się w danym typie mieszkań da nam większą wiedzę
porównawczą i zmniejszy ryzyko pomyłki. Są więc osoby, które inwestują
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
169
tylko w kawalerki w dużych miastach. Są i takie, które inwestują w 2-, 3-
pokojowe mieszkania i robią z nich miniakademiki w pobliżu uczelni. Są
ludzie, którzy kupuja tanio zniszczone mieszkania, a potem remontują je i
sprzedają w krótkim odstępie czasu, żeby sporo na tym zarobić (tak zwany
flipping). Są i tacy, którzy kupują mieszkania dwupokojowe i przerabiają
je na trzypokojowe. Strategie są różne i jest ich wiele. Jako że tu
ryzykujemy już poważniejszymi kwotami, warto trzymać się przemyślanej
i wybranej rozsądnie drogi.
Ofert warto szukać poza agencjami nieruchomości, które za
skontaktowanie Cię ze sprzedającym pobiorą prowizję (dodatkowy koszt).
Można więc szukać w gazetach, w Internecie, popytać znajomych, a nawet
przejść się po blokach w pobliżu uczelni i porozwieszać na klatkach
ogłoszenie: „Kupię mieszkanie w tym bloku” – a nuż ktoś je przeczyta i
zgłosi się do Ciebie, zanim jeszcze opublikuje ogłoszenie na ten temat na
www.otodom.pl
Staraj się kupować mieszkania poniżej wartości rynkowej, czyli
szukać takich sprzedawców, którzy są zmotywowani do sprzedaży na
szybko (bo na przykład wyjeżdżają za granicę) lub poniżej ceny rynkowej
(bo wiedzą, że mieszkanie trzeba wyremontować). Nie bój się też targować
– ja za każdym razem otrzymywałem spore zniżki od ceny pierwotnej.
Rekordowo udało mi się zbić cenę o 15 000 zł w ciągu 20 minut rozmowy,
a znam przypadki nawet wyższych „upustów”.
Jeśli masz ochotę na zakup za 75% lub nawet 66% wartości
rynkowej, ale masz dość mocne nerwy, to może zainteresuje Cię kwestia
licytacji komorniczych lub spółdzielczych. Mieszkania tego typu są
sprzedawane najczęściej wskutek eksmisji lub niepłacenia przez kogoś
opłat za dane mieszkanie. Powiem wprost: to są najczęściej meliny
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
170
wymagające kapitalnego remontu. Ale jeśli remont zrobi się dość tanio (bo
np. wujek kładzie kafelki, a teściu zna się na elektryce), to i tak warto takie
mieszkania kupić, bo będą tańsze niż te rynkowe.
Mnie udało się kiedyś kupić mieszkanie wycenione na 129 000 zł za
85 000 zł. Oznacza to, że w momencie zakupu „zarobiłem” 44 000 zł. Jak
to się stało? Było to mieszkanie komornicze. Lokatorka od dłuższego czasu
nie pojawiała się w tym mieszkaniu, bo przeniosła się do innego miasta.
Jej długi natomiast rosły, więc w końcu komornik wystawił je za 75% ceny
na licytacji. Nikt się jednak nie zgłosił. Zgodnie z przepisami, w drugiej
licytacji komorniczej cena spada do 66% wartości oszacowania. Pojawiłem
się ja i poprzez tak zwane przybicie mieszkanie zostało mi przydzielone.
Po kilku tygodniach papierologii mogłem się cieszyć swoim nowym
nabytkiem, a po remoncie podniosłem wartość tego mieszkania do nawet
140 000–150 000 zł. Takie rzeczy więc również się zdarzają, ale nie będę
ukrywał przed Tobą, że rzadko i że wymagają posiadania gotówki i
pewnego ryzyka.
(Jeśli zgłosi się kiedyś do mnie jakieś duże wydawnictwo, to
opowiem krok po kroku o wszystkich swoich zakupach i pogłębię temat,
na tę chwilę myślę, że napisałem wystarczająco, by zainspirować Cię do
marzenia).
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
171
Inne opcje
Kupno i wynajem lokali użytkowych i usługowych jest już
inwestowaniem wyższego stopnia – najczęściej wymaga sporej wiedzy i
też większych nakładów finansowych. Swego czasu zarządzałem jednym
sporym lokalem, który nadawałby się na siłownię, a jeszcze wcześniej halą
sportową, którą można było dostosować do potrzeby eventów (np.
koncerty). Wiem więc z doświadczenia, że zakup to jedno, a zupełnie inną
kwestią jest znalezienie najemcy i zarabianie na takich nieruchomościach.
O ile w mieszkaniach (szczególnie w „sezonie” studenckim) mojemu
zarządcy udaje się znaleźć lokatora zazwyczaj w ciągu kilku dni, o tyle przy
lokalach użytkowych (szczególnie dużych) może to zająć wiele miesięcy
lub nawet lat. Osobiście więc nie jestem przekonany do tego typu
inwestycji. Raz nawet miałem okazję kupić bardzo okazyjnie lokal z witryną
na główną ulicę śląskiego miasta, ale zrezygnowałem, bo nie miałem
pewności, ile zajmie mi znalezienie najemcy, a czynsz i media za
nieruchomość (najczęściej dość wysokie) trzeba przecież płacić.
Jeszcze inną formą inwestowania w nieruchomości, ostatnio dość w
Polsce popularną, są tak zwane apartamenty wakacyjne. Deweloper
buduje hotel i sprzedaje Ci jeden z apartamentów w tym budynku. Dzięki
temu jednak, że hotel normalnie w ciągu roku funkcjonuje, deweloper
wynajmuje Twój apartament turystom i płaci Ci co miesiąc kwotę
„odstępnego”, biorąc na siebie koszty zarządzania i remontu tegoż lokalu.
Czasami oferty bywają dość atrakcyjne, a dodatkowo na jakiś czas w roku
możesz w swoim apartamencie po prostu wypoczywać (z reguły do 2 do
4 tygodni rocznie). Takie oferty spotykamy najczęściej w miejscowościach
turystycznych: nad morzem, w górach czy na Mazurach. Trudno mi jednak
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
172
zaufać polskiej, skazanej na kapryśną pogodę, turystyce. W związku z tym
wstrzymałem się na razie z tego typu inwestycjami.
Ostatnia sprawa dotyczy nieruchomości za granicą. Jeszcze 4 lata
temu mieszkania w Egipcie, w którym dość często bywam, miały naprawdę
bardzo dobre ceny. Biorąc pod uwagę rozwój Egiptu i możliwości
turystyczne tego kraju, przez jakiś czas rozważałem zakup nieruchomości
w Hurghadzie lub Sharm el Sheikh. Mój entuzjazm spadał jednak za
każdym razem, kiedy deweloper kombinował z umową i zmieniał warunki
w trakcie rozmów. Inna sprawa, że musiałbym naprawdę upaść na głowę,
żeby podpisać umowę po arabsku. Aż takiej odporności na stres nie
posiadam, dlatego grzecznie wycofywałem się z kilku rozmów. Po latach
cieszę się z tego, nawet jeśli te mieszkania są obecnie sporo więcej warte.
Patrząc na burzliwe losy polityczno-gospodarcze tego kraju, mógłbym
mieć spore problemy z uzyskaniem pasywnych przychodów o podobnej
wysokości co w Polsce. Krótko mówiąc, zagraniczne inwestycje kuszą, ale
jeśli nie znasz bardzo dobrze danego rynku, to odradzam zakupy. Czasami
lepiej zarobić trochę mniej, ale w pewny sposób, niż więcej, ale przy
bardzo wysokim stresie i ryzyku. Powtarzam po raz kolejny – wolność
finansowa to także wolność od stresu. Ja nie lubię się martwić czy
denerwować. Działam więc tak, żeby nie generować stresogennych
sytuacji.
Generalnie jednak uważam, że inwestowanie w nieruchomości się
opłaca. Kiedyś usłyszałem ciekawą odpowiedź na pytanie słuchacza, który
spytał: „Kiedy jest najlepszy czas na zakup nieruchomości”. Odpowiedź ta
brzmiała: „Wczoraj”!
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
173
Sprzedaż firmy
Kiedy uda nam się już usamodzielnić firmę i rozwinąć ją na skalę,
która da nam odpowiednie dla naszego stylu życia przychody pasywne,
pojawia się pokusa, żeby rozważyć jej sprzedaż. Ja w swoim życiu miałem
już do czynienia ze sprzedażą firm, a w jednym z przypadków udało mi się
korzystnie sprzedać biznes bez pomocy prawników, księgowych i
wszelkiego rodzaju drogich doradców. Jest to więc możliwe, choć przy
transakcjach na bardzo wysokie kwoty ryzyko samodzielnego prowadzenia
sprawy może już nie być tak opłacalne.
Zdarzyło mi się też, nie tak dawano temu, że zgłosił się do mnie
inwestor w sprawie jednej z prężniej działających moich firm i
zaproponował wstępnie atrakcyjną kwotę za jej przejęcie na zasadzie
większościowego pakietu. Przez kilka dobrych tygodni rozważałem tę
opcję i prowadziłem z tym inwestorem rozmowy. W końcu do umowy nie
doszło, ale sporo się w tym okresie nauczyłem i myślę, że gdyby przyszło
mi kiedyś spieniężyć jeden z moich największych biznesów, to miałbym do
tego tematu odpowiednie podejście.
Warto w tym miejscu podkreślić, że sprzedawalne są praktycznie
każde firmy. Temat akwizycji nie dotyczy tylko dużych spółek z o. o. –
sprzedać można także jednoosobową firemkę z małego miasta (wiem, co
mówię). Czasami możemy być zaskoczeni tym, skąd pojawia się
potencjalny zainteresowany. Podobnie jest z kwotami transakcji – mogą
wynosić wiele milionów złotych (i o takich najczęściej słyszymy w
mediach), ale znam też przykład osoby, która sprzedała swój internetowy
biznes za 3 000 zł i była z tego powodu bardzo zadowolona!
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
174
Jeśli w jakimś momencie swojego życia przyjdzie Ci do głowy
sprzedawanie własnej firmy, to warto wiedzieć z góry, jakie są główne
etapy milowe tego typy transakcji.
Zastrzeżenie logo i opracowanie know-how
Bez względu na to, czy rozważasz sprzedaż firmy, czy też nie, przy
dużej skali działania sugeruję zastrzeżenie logo i nazwy własnej firmy. Ja
poczyniłem ten krok z firmą STAGEMAN i już w 2010 roku (rok po otwarciu
działalności) zastrzegłem logo i nazwę na wszystkie kraje UE. Daje mi to
gwarancje, że nikt bez mojej wiedzy i zgody nie może posługiwać się naszą
nazwą, a poza tym – chroni nas to przed innymi, nieuczciwymi działaniami
konkurencji.
Zastrzeżone logo i opracowane know-how firmy to jedno z
pierwszych pytań potencjalnego inwestora. Same biznesy bywają bardzo
różne, ale z doświadczenia widzę, że te amatorskie od tych
profesjonalnych różni właśnie podręcznik spisanych zasad, procedur i
sposobów działania, czyli tak zwane know-how. Prawie każda firma powie
Ci, że ma know-how, ale jest tylko kilka procent takich, które mają to
know-how rzetelnie spisane (w tym, prawie każda z moich firm).
Tworzenie tych procedur to wymagająca i czasochłonna praca, ale
dla potencjalnego inwestora ważne jest, żeby po przejęciu firmy wiedzieć
dość dokładnie, co zrobić w danej sytuacji. W końcu Ty z tej firmy prędzej
czy później znikniesz, a inwestor na pewno nie chce swoją głową wyważać
otwartych drzwi. Z wielu różnych względów (nie tylko dotyczących
sprzedaży firmy) warto więc spisywać wzorce postępowania (podkreślam
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
175
słowo „spisywać” – to, że masz je w głowie, nie zwiększa jeszcze wartości
Twojego biznesu!).
Teaser informacyjny
Kiedy masz już zastrzeżone logo i rzetelnie spisane najważniejsze
informacje o praktycznym funkcjonowaniu firmy, tworzy się krótki
dokument o nazwie teaser. Jest to wstępna informacja dla potencjalnych
inwestorów, która przedstawia ofertę, ale nie podaje jeszcze szczegółów
finansowych i wrażliwych danych, które mogłyby stanowić łakomy kąsek
dla konkurencji lub mediów.
Teaser informacyjny z reguły nie przekracza 2-3 stron A4 i opisuje
w skrócie, w jakiej branży działa firma, jakie ma grupy klientów, jakie ma
główne zasoby i czasami też podaje procentowo, jakie ma wzrosty w
ostatnim okresie (najczęściej bez kwot). W tym dokumencie musisz
pochwalić się tym, co masz i podkreślić największe zalety firmy, celem jest
bowiem zainteresowanie potencjalnego inwestora.
Tych można szukać na różne sposoby. Ja zacząłem od strony
www.sprzedambiznes.pl. Ku mojemu zaskoczeniu, po umieszczeniu tam
ogłoszenia sprzedaży firmy dość szybko otrzymałem kilka odpowiedzi
(może dlatego, że i biznes był ciekawy). Swoją drogą warto zerknąć na
ten portal i zobaczyć, jakie biznesy są wystawione na sprzedaż i czego
poszukują inwestorzy – to może być bardzo inspirująca wiedza.
Innym sposobem dotarcia do inwestorów (nie tylko po to, żeby
sprzedać biznes) jest samodzielne poszukiwanie tak zwanych aniołów
biznesu lub też funduszy joint venture/private equity. Sam od jakiegoś
czasu jestem kimś w rodzaju anioła biznesu, czyli osobą, która ma
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
176
odpowiednie fundusze, a co ważniejsze – doświadczenie biznesowe, by w
zamian za udziały w start-upie pomóc przedsiębiorcy zbudować dobrą
firmę i wypromować jej produkty. Część aniołów biznesu ogłasza się na
stronach www (wystarczy wpisać tę frazę do Google), a część działa mniej
oficjalnie w swoim środowisku. Jeszcze łatwiej znaleźć w sieci fundusze
joint venture. I choć w obu przypadkach raczej nie chodzi o całkowite
sprzedanie firmy, myślę, że jeśli masz doskonały pomysł na biznes i już
jakiś czas Twoja firma funkcjonuje na rynku, są to opcje warte rozważenia.
Krótka lista inwestorów
Jeśli teaser zainteresuje danego inwestora i wyrazi on wstępną,
jeszcze niezobowiązującą wolę przyjrzenia się sprawie dokładniej, warto
przed udostępnieniem szczegółowych danych podpisać tak zwaną klauzulę
poufności. Jest to dokument, który gwarantuje Ci pisemnie, że inwestor
nie wykorzysta Twojego pomysłu i nie przekaże szczegółowych danych na
temat Twojej firmy osobom trzecim. (Oczywiście jeśli bardzo będzie chciał
to zrobić, znajdzie sposób, ale klauzula poufności jest przynajmniej
podstawowym zabezpieczeniem i może stanowić podstawę do procesu
sądowego, jeśli ktoś Cię oszuka).
Twoim ruchem jest teraz sprawdzenie potencjalnych inwestorów
pod kątem możliwości finansowych, opinii w środowisku czy też etyki
działania. Nie warto dostarczać szczegółowych informacji wszystkim,
którzy zgłoszą się wstępnie do zakupu firmy. Wiem z doświadczenia, że
część kandydatów spotyka się po prostu z ciekawości i żeby zobaczyć
unikalne know-how, a nie dysponują nawet gotówką, żeby zapłacić za
transakcję – takich ludzi raczej warto unikać.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
177
Po ocenie otrzymanych aplikacji tworzysz tak zwaną krótką listę, czyli
spis tych inwestorów/funduszy/firm/aniołów biznesu, z którymi chcesz się
podzielić danymi szczegółowymi o firmie i którzy potencjalnie byliby w
stanie tę firmę kupić. Kolejnym krokiem jest zaproszenie inwestorów z tej
krótkiej listy do bardziej szczegółowych rozmów. Tu pojawią się na pewno
pytania o powód sprzedaży (inwestorzy chcą uniknąć takich zakupów, w
których przedsiębiorcy po prostu się nie powodzi w jego biznesie), o
rentowność (inwestorzy chcą wiedzieć, kiedy inwestycja im się zwróci, czyli
kiedy osiągną tak zwany „break even”), o zespół ludzi (inwestorzy chcą
wiedzieć, czy po zakupie nie będzie tak, że ludzie odejdą razem z Tobą, a
wszystkie problemy zwalą się na kupującego) czy też o możliwość
funkcjonowania biznesu bez Ciebie na pokładzie (szczególnie w przypadku
małych firm ważne jest dla inwestora, żeby biznes nie kręcił się wokół
sprzedającego, bo to oznaczałoby, że bez niego przestanie się kręcić).
Due diligence
Etapem już bardzo zaawansowanym jest tak zwany due diligence. W
tym momencie udostępniamy potencjalnemu inwestorowi dokumenty
księgowe, umowy, gwarancje i wszelkiego rodzaju dane, które pozwolą
podjąć ostateczną decyzję o zakupie lub rezygnacji.
Często odbywa się to w taki sposób, że zaprasza się inwestora z jego
doradcami do swojej firmy, udostępnia na cały dzień jeden pokój, w
którym umieszcza się wrażliwe dokumenty. Inwestor nie może ich wynosić
z tego pokoju, nie może ich fotografować, ale w trakcie due diligence może
je do woli przeglądać, liczyć i analizować.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
178
Jeśli inwestor nie znajdzie tak zwanego „trupa w szafie” (czyli jakiejś
informacji o firmie, którą dotychczas sprzedający próbował zataić, np.
zaległości w ZUS lub nadchodzący proces sądowy z konkurencją), jest to
już etap rozmów o umowie, kwocie transakcji i etapach przejęcia firmy.
Stopniowe odcinanie pępowiny
Po podpisaniu umowy sprzedaży najczęściej jest tak, że sprzedający
pozostaje w firmie jeszcze na jakiś czas (zazwyczaj od kilku tygodni do
roku czasu). Chodzi o to, żeby stopniowo przekazać wszelkie zadania i
uprawnienia inwestorowi lub jego ludziom (najczęściej inwestor nie
zarządza zakupioną firmą samodzielnie, tylko ma do tego swoich
managerów). Chodzi też o to, żeby pracownicy firmy nie odczuli
gwałtownego szoku, kiedy ich dotychczasowy szef znika z dnia na dzień z
firmy i ich życia.
Musisz jednak pamiętać w tym etapie, że firma już nie jest Twoja i
zanim przyjmiesz kolejny projekt lub zaangażujesz się w jakąś ważną
sprawę, przyda się trochę refleksji i pewnie lepiej będzie przekazać te
kwestie komuś, kto w firmie zostaje.
Ten etap jest bardzo emocjonalny, bo większość sprzedających jest
bardzo przywiązana do swoich firm, często tworzonych od zera z wielką
determinacją. Z drugiej strony, jest to też czas ekscytujący, ponieważ
jesteś jeszcze na długo przed 67. rokiem życia, a już czujesz nadchodząca
wielkimi krokami emeryturę…
Zdaję sobie sprawę z tego, że proces sprzedaży firmy nadawałby się
na osobną książkę, z przykładami, case’ami i rozbudowaną teorią. Mam
jednak na względzie to, że dla Ciebie będzie to tylko jedna z wielu opcji i
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
179
starałem się przedstawić ten temat konkretnie i systematycznie, żeby
znów poszerzyć Twoja strefę komfortu.
Pierwsza miniemerytura
Bez względu na to, jak udało Ci się dotrzeć do tego momentu – czy
to przez usamodzielnienie firmy, czy to przez jej sprzedaż za dużą kwotę,
czy to poprzez wynajmowanie zakupionych nieruchomości – stoi przed
Tobą nie lada wyzwanie: pierwsza miniemerytura. Dlaczego wyzwanie?
Ponieważ wbrew pozorom, „uwolnienie” się od obowiązków i pracy po
kilku latach tworzenia w sobie nawyków pracoholika wcale nie jest takie
łatwe…
Osobiście uważam, że ludzie zbyt często odkładają swoje życie „na
potem”. Zastanów się, jak często mówisz lub myślisz: „Jutro to zrobię”
albo „Odpocznę w wakacje” albo też „Poleniuchować to ja będę mogła na
emeryturze”. Myślę sobie, że odkładanie odpoczynku, podróży, radości z
małych rzeczy na końcówkę swojego życia jest z dwóch względów
nierozsądne. Po pierwsze, dzisiejszy system emerytalny w Polsce nie
zapewni Ci takich środków na starość, do jakich uda Ci się przyzwyczaić
za życia, więc wraz z przejściem na emeryturę Twój standard życia
gwałtownie spadnie i zamiast myśleć o wakacjach, będzie trzeba myśleć o
tym, jak popłacić rachunki i godnie żyć… Po drugie, kiedy będziemy mieli
po 67 lat, to nasze organizmy, zdrowie i możliwości zmienią się
diametralnie i nie jestem pewny, czy będziemy wtedy czerpać przyjemność
z odwiedzenia Sahary czy raftingu na rwącej rzece w Turcji…
Ja nie chcę czekać na emeryturę, luz i odpoczynek jeszcze przez
ponad 30 lat! Nie chcę czekać aż tyle na stan, w którym mam święty spokój
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
180
i nie muszę pracować! Ja chcę swoją miniemeryturę teraz, kiedy jeszcze
jestem młody i w pełni sił. Brzmi sensownie?
Jeśli więc wiesz, że masz przychody pasywne lub okrągłą sumkę w
banku, z której same odsetki wynoszą kilka tysięcy złotych miesięcznie,
rozważ miniemeryturę jak najwcześniej. Pamiętaj, że mamy tylko jedno
życie. Warto w tym życiu być obecnym!
Pokusa luksusu
Wiele osób myśli, że człowiek wolny finansowo, taki jak ja, może
wydawać codziennie wielkie pieniądze i nigdy nie patrzy na ceny. Mylą oni
często wolność finansową z bogactwem i nie dostrzegają między tymi
dwoma pojęciami różnicy. Dla mnie różnica jest olbrzymia. To trochę tak,
jak w przykładzie, który miałem dzisiaj: pracująca w moim hotelu
dziewczyna ze Sri Lanki, kiedy usłyszała, że jestem z Polski, odpowiedziała
z entuzjazmem „Ah! So you speak Russian”… Dla wielu ludzi z Azji język
polski jest prawie identyczny do rosyjskiego. Tak jak dla wielu wolność
finansowa utożsamiana jest z bogactwem…
Zanim wyjaśnię, czym się te pojęcia różnią, pozwól proszę, że
przytoczę jeszcze jeden przykład. Kiedy zamawiałem kilka miesięcy temu
karnet na trening personalny na 3 miesiące, w obecności trenera
zapytałem managerki siłowni o rabat za duże zamówienie. Obecny przy
tym trener znał mnie już od paru miesięcy i wiedział, że jestem wolny
finansowo. Bardzo go więc zdziwiło, że pytam o zniżkę. W końcu zebrał
się na odwagę i spytał o to. „Skoro masz tyle pieniędzy, to po co Ci
zniżka?”. Uśmiechnąłem się tylko i powiedziałem, że ludzie, którzy dorobili
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
181
się w życiu wielkich pieniędzy, częściej pytają o zniżki niż ci, którzy
pieniędzy nie mają.
Puenta leży jednak w tym, że wolność finansowa nie pozwala na
szastanie pieniędzmi. Pamiętaj, że Twoje przychody pochodzą z pasywów.
Dostajesz więc regularnie jakąś kwotę, która nie wymaga Twojej pracy. Z
reguły nie są to miliony, a kilka, kilkanaście tysięcy złotych. Oczywiście
pojawia się pokusa, żeby żyć teraz w luksusie – w końcu sprzedałem
firmę/mam dochodowe biznesy e-learningowe, więc mogę zaszaleć. Takie
jednak podejście ma krótkie nogi, bo… szybko wysadzi Cię z etapu pod
tytułem „wolność finansowa”. Dotrzeć do wolności finansowej to jedno,
ale drugą sprawą jest też utrzymanie się w tym etapie. A to najczęściej
wymaga, żeby żyć poniżej swoich możliwości finansowych.
Nie ma takiej kasy, której człowiek nie potrafiłby wydać (spójrz
chodźmy na historię Elvisa Presleya czy Michaela Jacksona, którzy
odchodząc z tego świata, mieli potężne długi). Czy możemy więc mówić,
że ktoś jest wolny finansowo, otrzymując z pasywów 50 000 zł miesięcznie,
jeśli wydaje co miesiąc 60 000 zł? Nie! W tym jest połowa sukcesu, żeby
wydawać mniej, niż się otrzymuje – na tym polega wolność finansowa.
Jeśli więc na Twoją pierwszą, wymarzoną i wyczekaną
miniemeryturę wkroczysz z impetem i potrzebą luksusu, wynajmiesz
prywatny odrzutowiec, jacht, usługę concierge’a i Stinga, żeby zaśpiewał
na jednej z Twoich kolacji, to… może to być jednocześnie ostatnia
miniemerytura. Oczywiście, luksus kusi i sam mam czasem problemy, by
odrzucić ofertę najdroższego hotelu na wyspie, na której wypoczywam,
ale wiem, że standard życia, który lubię, nie musi kosztować majątku i
oprócz dosłownie kilku ekstrawagancji raczej żyję w normalny sposób,
pytam o zniżki, jeżdżę średniej klasy samochodem i nie szastam kasą. Ci,
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
182
którzy mnie znają, wiedzą, że gdyby nie to, że o tym mówię, to trudno by
się było zorientować, że mam kilka firm i sporo kasy. Uważam to za
komplement i lubię takie życie, które nie wymaga presji zarabiania wciąż
więcej i więcej i nie stwarza ani długów, ani zobowiązań, ani zmartwień.
Tym jest dla mnie wolność. Również ta finansowa. I tym też, różni się od
bogactwa właśnie!
Tanie podróżowanie
Kiedy więc lecę na Filipiny, do Tajlandii, Dubaju czy na Malediwy,
szukam promocji lotniczych i tanich biletów. Noclegi rezerwuję najczęściej
samodzielnie na www.booking.com i nigdy nie wybieram najdroższych
hoteli. Żywię się na miejscu, ale poza hotelem i korzystam z rozrywek,
które nie są ekstremalnie drogie. Czasami mam wrażenie, że nie wydaję
na swoje wakacje tyle, ile przeciętny pracownik fabryki z UK czy z Niemiec,
ale dzięki temu ja mogę być na urlopie przez 6 miesięcy, a on przez 2
tygodnie.
Nauczyłem się podróżować tanio, ale jednak bezpiecznie i
komfortowo. Moje ego nie wymaga ode mnie na szczęście limuzyn i butów
za 2 000 zł (za sztukę of course). Wiem, że mógłbym wydawać znacznie
więcej pieniędzy przy podróżowaniu, ale jeśli miałoby to zagrozić mojej
wolności finansowej, to byłoby to bez sensu. Poza tym niczego mi w moim
obecnym stylu życia nie brakuje.
Jako ciekawostkę napiszę, że za swoją ostatnią, prawie miesięczną
miniemeryturę na Filipinach wydałem mniej więcej tyle samo, co kilka lat
wcześniej za tygodniowe wakacje z biurem podróży na Rodos, w Grecji.
Głównym powodem jest to, że oprócz biletów, noclegi i wyżywienie w Azji
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
183
są znacznie tańsze niż w Polsce. A ja na szczęście kocham Azję i podam Ci
kilka przykładów, w których odpowiednio dobrane miejsce na
miniemeryturę sprawi, że zamiast wydać zbyt dużo, oszczędzisz pieniądze
w stosunku do swoich kosztów życia w Polsce:
− smażony banan w karmelu, kupiony na ulicy w El Nido (Filipiny),
kosztował mnie 30 gr. (pyszny, nie da się zjeść dwóch pod rząd);
− nocleg w Phnom Penh (stolica Kambodży) w dwuosobowym pokoju z
łazienką, w hotelu z basenem, wi-fi i śniadaniem kosztował mnie 43 zł za
noc;
− obiad: owoce morza z ryżem i sałatką w Bangkoku (stolica Tajlandii)
kosztował mnie 4 zł (dawno już nie jadłem tak pysznych i świeżych
owoców morza jak tu);
− bilet na prom z Male (stolica Malediwów) na przepiękną wyspę Villingili
(zdjęcia na moim Facebooku) kosztował mnie 50 gr;
− lot samolotem Air Asia z Bangkoku do Kuala Lumpur (stolica Malezji)
kosztował mnie 180 zł (w tym opłata za bagaż do 20 kg)…
Mógłbym podać masę przykładów, ważne jest dla mnie jednak
pokazanie, że wciąż są na świecie kraje tańsze niż Polska, i to o wiele.
Jedynym poważnym wydatkiem są w tym przypadku bilety lotnicze, ale ja
zazwyczaj poluję na promocje linii lotniczych i okazyjne oferty na
www.flipo.pl lub www.mlecznepodroze.pl czy też czytam o promocjach linii
lotniczych na www.dziennikturystyczny.pl – czasami więc moje egzotyczne
wyprawy są tańsze niż wczasy moich znajomych w Zakopanem!
Podkreślam, że to nie jest tak, że ja tam „biduję”. Nie chodzi mi o
to, żeby żyć jak dziad. Uwielbiam komfortowe i bezpieczne podróżowanie,
ale jeśli idzie to w parze z niskimi wydatkami, to czemu nie. A jeśli zapytasz
po tym podrozdziale, co robię z nadwyżką kasy, która zostaje mi jako
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
184
różnica pomiędzy przychodami pasywnymi a wydatkami na życie a Azji, to
odpowiem zgodnie z prawdą: zbieram na kolejną nieruchomość
inwestycyjną, by pogłębiać, a nie sabotować swoją wolność finansową i
osobistą.
Poczucie pustki, nicnierobienie i rozterki
Podrozdział ten zacząłem od stwierdzenia, że pierwsza
miniemerytura jest nie lada wyzwaniem. Pora odnieść się do tej kwestii.
Może wyda Ci się to dziwne, ale wspominam swój pierwszy dłuższy wyjazd
bez telefonu i laptopa służbowego (a byłem wtedy jeszcze w fazie
przedsiębiorczości) jako dość stresujący. Przyzwyczajony do tego, że mam
masę spraw na głowie, a czas wyznaczają mi kolejne maile i spotkania,
traciłem trochę grunt pod nogami z powodu tego wakacyjnego
nicnierobienia.
Wiele nawyków, które posiadamy, trudno zmienić. Wystarczy, że
podam przykład palaczy, osób leworęcznych czy „nocnych Marków”.
Spróbuj im powiedzieć, że od jutra mają nie palić, pisać prawą ręką czy
też kłaść się spać o godzinie 22. Bez szans! Kiedy więc przez lata wyrabiasz
w sobie nawyk, żeby pracować, pierwsza miniemerytura może być lekkim
szokiem dla Twojego umysłu i ciała.
Mam z tym już coraz mniejsze problemy, niemniej ciągnie mnie do
Internetu, kiedy jestem przynajmniej kilka tygodni poza Polską. Już nawet
nie po to, żeby pracować, ale żeby chociaż wrzucić jakąś sweet focię na
fejsa czy też sprawdzić, jak się tam ma nasze konto bankowe w firmie. Nie
zajmuje mi to najczęściej więcej czasu niż kilka minut, ale jest nawykiem,
który trudno mi zmienić (więc przestałem próbować).
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
185
Nicnierobienie nie jest jednak na szczęście nakazem. Jeśli, podobnie
jak ja, Ty też jesteś osobą bardzo aktywną, nic nie stoi na przeszkodzie,
żeby na swojej pierwszej czy kolejnej miniemeryturze biegać, wspinać się,
nurkować, grać w siatkówkę plażową lub golfa, imprezować, zwiedzać,
gotować czy nawet zapisać się na lekcję tajskiego boksu do azjatyckiej
szkoły sztuk walki. Nikt nie każe Ci leżeć plackiem na plaży – to Twoja
miniemerytura i zrób z nią, co chcesz.
Wielkie wrażenie zrobił na mnie film „Joe Black”, w którym zagrali
Anthony Hopkins i Brad Pitt. Nie zdradzając Ci puenty filmu (być może
masz go jeszcze przed sobą), chodzi w tej historii o priorytety życiowe.
Starszy już wiekiem biznesmen (Hopkins), skupiony głównie na firmie,
pracy, zarządzaniu, nowych projektach, a więc – wiecznie na posterunku,
spotyka na swojej drodze śmierć (Pitt) i dowiaduje się, że zostało mu już
tylko kilka dni życia. Film pokazuje, jak trudno jest temu człowiekowi
interesów odpuścić mało ważne tematy (w kontekście zbliżającej się
śmierci) i skupić na tym, co naprawdę ważne: miłość, rodzina, relacje.
Przepiękny film, który wiele mnie nauczył i na którym za każdym razem
ryczę jak bóbr…
Długo zastanawiałem się, skąd we mnie te rozterki, które pojawiały
się wraz z wolnością finansową. Dochodzę do wniosku, że kiedy już nie
jesteśmy na świeczniku w swoich firmach, może pojawić się spadek wiary
w siebie, potrzeba adrenaliny czy problem z odpuszczeniem budowanego
z takim pietyzmem wizerunku (wizerunku przed innymi, ale także
wizerunku siebie, przed samym sobą – mam nadzieję, że to zrozumiałe,
bo na pewno ważne). To ciekawe, ale o wszystkim tym sporo mówi
buddyzm, o którym już wkrótce wspomnę.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
186
Praca przynosi nam nie tylko pieniądze. Dzięki dobrze wykonywanej
pracy spełniamy też swoją naturalną potrzebę przynależności, wiary w
siebie i samorealizacji (piramida Maslowa). Choć moi słuchacze i kursanci
często na pracę narzekają, wiąże się ona również z dobrymi i miłymi
przeżyciami. Przypomnij sobie ostatnio sfinalizowany kontrakt – prawda,
że przyjemnie było podpisać tę umowę?
Przyzwyczajeni do sukcesów, do osiągania, do wystąpień
publicznych lub po prostu do zarządzania, wrzuceni w etap wolności
finansowej, możemy mieć naturalny odruch, by wracać do pracy. Tak,
choć wydaje się to marzeniem prawie każdego Polaka, wolność finansowa
może być na początku trudna! Nie wiem, czy ktokolwiek wcześniej pisał o
tym etapie w taki sposób, ale według mnie wolność finansowa może
chwilowo doprowadzić do spadku wiary w siebie!
Pamiętam, że kiedy byłem już poza firmą, a mój pracownik podpisał
ważną umowę z klientem, który dotychczas kontaktował się tylko ze mną
i ze mną chciał wszystko ustalać, zamiast dumy i ulgi poczułem małe
ukłucie zazdrości. Jak to? Czyli ja już nie jestem potrzebny temu klientowi?
Ktoś inny może mnie zastąpić? To sposób myślenia obecny u wielu,
naprawdę wielu przedsiębiorców. Sposób myślenia bardzo szkodliwy i
utrudniający rozwój osobisty. Dziś już się z tego śmieję, ale
potrzebowałem trochę czasu, żeby nie wiązać wiary we własne możliwości
z sukcesami firmy. Buddyzm mówi, że wiara w siebie to jeden z
najcenniejszych darów, jaki otrzymujemy i że więcej dobra mogą
wygenerować dla otoczenia ci, którzy w siebie wierzą. Bez względu na to,
czy są w pracy, czy też nie. Uwierz w siebie! Po raz kolejny zapraszam Cię
w tej książce do myślenia o sobie w kategorii wielkich zasobów, które
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
187
masz. To ważne w każdym etapie Twojego życia, ale i wspierające w
etapie wolności finansowej.
Stres też można delegować! Mało który z szefów zdaje sobie z tego
sprawę, ale wszystko to, co stresuje szefa, może wykonać przecież w
firmie ktoś inny (dobrze opłacany pracownik, który radzi sobie ze stresem
albo po prostu dane sytuacje go wcale nie stresują). Kiedy pozbędziemy
się już jednak całego stresu i całe zarządzanie firmą oddamy komuś
innemu, by wejść w pełni w etap wolności finansowej, zaczyna brakować
adrenaliny.
Na szczęście jest sporo sposobów, by ją uzyskać poza pracą. Sam
przekonałem się, że wychodzenie ze strefy komfortu, również podczas
podróżowania, może być uzależniające i niezwykle pomagać w budowaniu
silnej osobowości, wzmacnianiu wiary we własne możliwości i też w
rozwoju osobistym (ze skokiem na bungee włącznie).
Wolność finansowa 50 na 50
Jestem zwolennikiem projektowania własnego życia. Wspomniałem
już wcześniej, że unikam typowych „mentorów”, jestem krytyczny w
stosunku do szkoleń i książek, generalnie – lubię żyć po swojemu, zamiast
się na kimś lub na czymś wzorować. Mam tylko jedno życie, więc chcę je
spędzić tak, jak lubię. I na szczęście jestem człowiekiem działania, więc
nie tylko o tym mówię i marzę, ale też… realizuję swoje wizje. Wymyśliłem
więc koncepcję doskonałą dla siebie. Po raz pierwszy w Polsce i
prawdopodobnie na świecie wprowadziłem do obiegu pojęcie „Wolność
finansowa 50 na 50”. Pora wyjaśnić, co się pod tym pojęciem kryje…
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
188
Wolnym finansowo jest dla mnie człowiek, który spełnia trzy
warunki. Po pierwsze, ma przychody wyższe niż koszty życia. Jeśli więc
ktoś wydaje miesięcznie średnio 1 800 zł, ale zarabia 2 200 zł na rękę co
miesiąc, to spełnia pierwszy warunek. Niestety, nie jest on wystarczający,
żebyśmy mogli powiedzieć o kimś, że jest wolny finansowo. Po drugie,
przychody o których mowa, muszą pochodzić ze źródeł pasywnych, czyli
takich, które nie wymagają Twojej pracy czy 100% obecności. Jeśli więc
uzyskujesz wpływy z wynajmu mieszkań, które posiadasz lub z
usamodzielnionej firmy – bez względu na to, czy jesteś w Polsce, czy za
granicą, czy śpisz, czy podróżujesz – spełniasz drugi warunek. To też
jednak nie wystarczy. Trzecim warunkiem jest bowiem dla mnie możliwość
niepracowania, czyli takie funkcjonowanie w swoim życiu, żeby nie trzeba
było pracować, by otrzymywać przychody wyższe niż rozsądne koszty
życia. Co jest jednak dla mnie bardzo ważne, możliwość niepracowania
wcale tej pracy nie wyklucza.
Ja na przykład czuję się zbyt młodo, żeby tylko wędkować, siedzieć
na działce czy robić szaliki na drutach, jak mają to w zwyczaju typowi
emeryci. Równolegle do tego, nie muszę już pracować. Nie jestem jednak
zmęczony życiem, a moją aktywność oceniam jako bardzo wysoką. Poza
tym lubię pracować przy niektórych projektach i wybór nicnierobienia nie
jest w zgodzie z moją naturą (przynajmniej na razie). Chociaż więc
spełniam wszystkie warunki do posiadania wolności finansowej i mam już
pełną możliwość nicnierobienia, czuję w sobie również wolność do
pracowania, jeśli dana praca mi odpowiada. W projektowaniu życia nie
chodzi o to, żeby robić coś na siłę, a o to, żeby żyć w zgodzie z własnymi
potrzebami i modyfikować je do woli wraz z mijającym czasem. Być może
przyjdzie kiedyś moment, w którym będę w stanie odpoczywać przez 365
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
189
dni w roku i będzie mi to sprawiało frajdę. W tej chwili jednak czuję, że to
nie dla mnie i dlatego skonstruowałem sam dla siebie system, w którym
przez pół roku pracuję w ograniczonym zakresie, żeby zachować
adrenalinę i zrobić coś pożytecznego (o tym za chwilę), a przez drugą
połowę roku podróżuję i obijam się z dala od pracy. Wybieram więc
wolność finansową w 50%, bo… umarłbym z nudów, nie robiąc kompletnie
nic!
Praca bez względu na pieniądze
Kiedy więc nie musiałem już przyjmować więcej żadnych zleceń
związanych z moimi biznesami, postanowiłem spełniać swoje marzenia.
Wspominałem już na początku książki, że pasjonowałem się siatkówką.
Przez krótki moment ocierałem się nawet o kadrę Polski juniorów w tej
dyscyplinie sportowej. Niestety, z uwagi na niewielki wzrost (jak na
siatkarza) i na to, że część chłopaków była po prostu lepsza (zresztą
niektórzy z nich grają obecnie w kadrze Polski, a są z tego samego rocznika
co ja albo w podobnym wieku), musiałem pożegnać się z karierą
zawodniczą w kadrze. Jako trener siatkówki miałem jakieś swoje, lokalne
sukcesy, ale nie na miarę reprezentacji wszakże. Wydawałoby się więc, że
moje marzenie zakończy się fiaskiem. Aż do niedawna…
Będąc już rentierem oglądałem pewnego dnia mecz drużyny
narodowej siatkarek w telewizji (u kogoś, bo u siebie praktycznie nie
korzystam z telewizji). Pomyślałem sobie, że mam sporo sukcesów w
budowaniu zespołów, w motywowaniu, że jestem praktykiem i że pewnie
mógłbym pomóc trenerowi kadry w jego pracy z drużyną. Nie czekając
więc długo, zleciłem swojemu pracownikowi zdobycie numeru telefonu do
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
190
trenera kadry i jak tylko go zdobyłem, chwyciłem za telefon i zadzwoniłem
(mówiłem już, że jestem człowiekiem działania). Przedstawiłem się
rzeczowo i powiedziałem, że od czasu do czasu zajmuję się coachingiem i
że mam koncepcję pracy z zespołem narodowym. Trener Piotr Makowski
wstępnie zainteresował się moją propozycją i… kilka dni później byłem już
w Spale na zgrupowaniu kadry Polski siatkarek, szykujących się do
ważnego turnieju. Moja rola była ograniczona i to były dopiero początki,
ale w ciągu następnych paru dni zacząłem także pracę z kadrą Polski
kadetek (mistrzynie Europy w 2013 roku) i spotkałem się ze Stephane’em
Antigą (trenerem reprezentacji Polski siatkarzy). Tak, to jest praca i
według niektórych teoretyków i speców od „wolności finansowej” nie
powinienem jej wykonywać jako rentier. Tyle tylko, że ja te teorie mam w
nosie i lubię, kiedy moje marzenia stają się faktami (a tak najczęściej jest).
Trafiłem więc do kadry siatkarskiej, choć w innej roli, niż mogłem
kiedykolwiek przypuszczać i nie traktuję tego projektu w kategoriach
zarobkowych. To jest frajda, pasja, spełnienie marzenia, a pieniądze są
drugo-, nawet trzeciorzędną sprawą.
Posiadając więc wolność do tego, żeby robić, co mi się tylko żywnie
podoba, pracuję sobie od czasu do czasu, nie oglądając się na zarobki. Nie
podejmę się już jednak żadnego projektu, który nie odpowiada moim
wartościom i moim pasjom. Widzę teraz, że zupełnie inaczej pracuje się
dla pieniędzy, a zupełnie inaczej bez względu na pieniądze. Kiedy wypłata
przestaje być Twoją główną motywacją, można odnaleźć wiele innych
wartości w pracowaniu i na takie właśnie projekty zgadzam się w zgodzie
ze swoją koncepcją „Wolności finansowej 50 na 50”.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
191
Praca charytatywna
Z czasem poczułem też w sobie coraz większą potrzebę dzielenia się.
Nie tylko z uwagi na buddyzm, który od kilkunastu miesięcy wyznaję, ale
po prostu, po ludzku – jako chęć odwdzięczenia się za to, co otrzymuję od
życia, od ludzi i od otoczenia. Praca charytatywna polega w dużej mierze
na dzieleniu się pieniędzmi, ale nie tylko. Można udzielić komuś wsparcia,
wiedzy, rady lub też zacząć budować system działań charytatywnych.
Jednym z moich marzeń jest założenie fundacji, która pomagałaby ludziom
z trudnościami w utrzymaniu godnego poziomu życia. Na razie pomysł ten
we mnie dojrzewa, ale pewnie z czasem coś z niego wykiełkuje…
Podoba mi się idea dzielenia się 10. częścią swoich zysków. Z
doświadczenia wiem, że dobre uczynki i dobra energia wracają do
człowieka – czasami ze zdwojoną siłą. Mówię to także jako były
autostopowicz, który korzystał z uprzejmości kierowców. Czasami trwało
to minutę, a czasami godzinę, ale praktycznie codziennie wracałem do
domu za darmo. Jestem wdzięczny wszystkim tym kierowcom, którzy bez
względu na pieniądze mieli ochotę pomóc młodemu studentowi i podwieźć
go te 30 kilometrów do jego miasta. Podróżując autostopem, poznawałem
też bardzo różnych ludzi. Zacząłem dostrzegać, jak bardzo wszyscy się od
siebie różnimy z jednej strony i jak bardzo jesteśmy wszyscy do siebie
podobni − z drugiej. Rozmawiając z intelektualistami, robotnikami,
młodymi i starymi, studentami i przedsiębiorcami, muzykami disco polo i
lekarzami, jadąc kiedyś z ojcem, który wracał z odwiedzin swojego syna w
więzieniu i jadąc kiedyś karawanem pogrzebowym (autentyk!), wiele się
uczyłem. Czasami tak dobrze mi się z kimś rozmawiało, że odwoził mnie
pod sam dom. Jestem wdzięczny tym wszystkim ludziom, więc – choć to
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
192
dziś niepopularne – zawsze staram się zatrzymać, kiedy sam jadę
samochodem, a ktoś łapie stopa.
Staram się też odwdzięczać światu na wiele innych sposobów i daje
mi to wiele satysfakcji i radości. Nie jest w moim stylu, żeby wymieniać tu
działania charytatywne, w których uczestniczymy i nie o to w tym chodzi,
żeby o tym trąbić. Zachęcam jednak do tego, żeby częścią zysków lub
choćby wiedzy się dzielić – to doskonały sposób na wolność, nie tylko
finansową.
Przykłady zajęć dla młodego emeryta
Jeśli podobnie jak ja nie lubisz monotonii, może zainteresują lub
zainspirują Cię tematy, którym poświęcam uwagę jako rentier. Chyba
najbardziej oczywistym przykładem jest napisanie książki, co właśnie
czynię. Pisanie zawsze sprawiało mi frajdę, choć przyznaję, że w temacie
animacji czasu wolnego napisałem już tak dużo tekstów, że raczej nie będę
w przyszłości tego tematu się już podejmował. Jeśli nie piszę na czas, pod
presją terminu i czyichś oczekiwań, to odnajduję w pisaniu prawdziwą
przyjemność. Zacząłem nawet pisać powieść, ale jest dość hardcore’owa,
więc nie wiem, czy opublikuję ją pod swoim nazwiskiem…
Kiedyś skontaktował się ze mną Kamil Cebulski i zaproponował
wywiad w Radio KonteStacja. Zgodziłem się i opowiedziałem słuchaczom
jako gość o tym, jak zbudowałem największą w Polsce (wtedy jeszcze
„tylko” w Polsce) firmę zajmującą się animacją. To był październik 2011
roku, a ja w tamtym okresie myślałem, że będę przedsiębiorcą już na
zawsze i w ogóle wystąpienie w radio na żywo było dla mnie prawdziwym
„wow”. Później Kamil zaprosił mnie do wygłoszenia wykładu na jego
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
193
uczelni ASBIRO w Warszawie. Byłem zaskoczony zainteresowaniem
studentów, niekończącymi się pytaniami i… owacją na stojąco. Ciągle
jednak wydawało mi się jeszcze, że przedsiębiorczość to mój cel życiowy.
Dziś… wiele się zmieniło. Jednym z moich pomysłów na emeryturę jest
prowadzenie swojej autorskiej audycji o tytule „Wolność finansowa 50 na
50” (wtorki o 20, w KonteStacji). Oczywiście nie pobieram za to
wynagrodzenia, ale sprawia mi wielką przyjemność to, że kilka tysięcy ludzi
regularnie słucha moich prelekcji i wyciąga sobie z nich cenne dla siebie
wnioski. To kolejna praca bez względu na pieniądze, która może być
inspiracją również i na Twoją emeryturę.
Zdarza mi się też występować publicznie na różnych festiwalach
przedsiębiorczości, uniwersyteckich konferencjach, dużych eventach, a
niekiedy nawet komercyjnie na szkoleniach dla dużych firm lub płatnych
seminariach. Kilka razy do roku sam prowadzę swoje autorskie szkolenia i
lubię to (dopóki nie jest tego za dużo). Nieraz zdarzyło mi się udzielić
merytorycznego wykładu bezpłatnie, bo pieniądze mają dla mnie coraz
mniejsze znaczenie (organizator musi jednak spełnić pewne warunki, żeby
do takiego wykładu doszło).
Po głowie chodzi mi też czasem program w telewizji. Swego czasu
byłem dość często zapraszany do różnych mediów i na YouTube można
zobaczyć mnie w różnych rolach i przeróżnych wystąpieniach medialnych.
Było to jednak w czasach, kiedy byłem „twarzą” STAGEMAN i promowałem
ideę animacji czasu wolnego albo Euro 2012. Dziś w mediach pojawiam
się rzadziej z wyboru, aczkolwiek autorski program o biznesie i/lub
wolności finansowej byłby dla mnie pewnie atrakcyjnym wyzwaniem.
Byłbym w stanie pracować (przez jakiś czas) we wszystkich
projektach, które dotyczą moich pasji, nawet całkowicie za darmo albo też
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
194
za podstawową pensje. Gdyby ktoś poprosił mnie o pracę w klubie
golfowym, o to, bym oprowadzał wycieczki po Azji lub pomagał ludziom
odblokowywać ich potencjał, to zapewne pomimo emerytury nie
zlekceważyłbym tego typu wyzwań.
Spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie prace Ty możesz
wykonywać (teoretycznie), nawet jeśli nie wiązałoby się to z
otrzymywaniem pieniędzy. Być może odpowiedź na to pytanie będzie
również wskazówką, w którą stronę warto dążyć na swojej drodze…
Rozwój osobisty i duchowy
Mając coraz więcej czasu i odpowiednią ilość pieniędzy, by żyć na
dobrym poziomie, w moim życiu po raz pierwszy pojawiła się potrzeba
rozwoju duchowego. Wcześniej lekceważyłem tę sferę swojego życia albo
po prostu nie starczało mi na nią czasu. Dziś widzę, jak cenna to sfera i
wiem, że ma niesamowicie bliski związek również z przedsiębiorczością.
„Rozwój osobisty” to pojęcie budzące różne skojarzenia. U
niektórych skrajnie pozytywne, ale u wielu podejrzliwe i budzące niechęć.
Myślę, że wpływ na to mieli ludzie, którzy robili z rozwoju osobistego swoje
główne źródło utrzymania lub tacy, którzy uczyli innych tego, czego sami
nigdy nie osiągnęli. Generalnie jednak uważam, że zainteresowanie się
rozwojem osobistym i duchowym może wnieść wiele nowych i ważnych
jakości w życie każdego człowieka.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
195
Inspiracja buddyzmem
Buddyzmem zainteresowałem się już w 2012 roku, chociaż swoją
pierwszą większą aktywność w tym temacie wykazałem dopiero w 2013
roku. Przyciągało mnie to, że jest to filozofia bardzo zdroworozsądkowa i
aktualna również w dzisiejszych realiach. Fascynowało mnie to, że Budda
nie potępiał bogactwa, a wręcz pochwalał bycie przedsiębiorczym, o ile
robi się to etycznie i stwarza się potencjał dobra dla wszystkich czujących
istot. Celem buddyzmu, z którym się bardzo utożsamiłem, było właśnie
dobro wszystkich czujących istot – nie tylko własne (choć ta filozofia
bardzo sprzyja dbaniu o siebie), ale i innych naokoło.
Polecam tę filozofię, ale nie na zasadzie sekciarstwa. To nie jest tak,
że jak zacznie się studiować buddyzm, to zaczniemy osiągać nirwanę i
lewitować nad ziemia, a wszystkie problemy się same rozwiążą. Tak nie
będzie, ale na pewno jest to filozofia sprzyjająca osiąganiu spokoju i
wzmacniająca czujność i wnikliwość umysłu.
Wiele tematów, które poruszałem dotychczas w tej książce, ma
swoje podłoże w studiach nad buddyzmem − między innymi to, że nie
warto lgnąć do negatywnych emocji, zazdrościć, narzekać czy przejmować
się opiniami innych. Wszystko, co nas otacza, jest nietrwałe i przyjęcie
takiego punktu widzenia sprawia, że uwalniamy się od frustracji i życia w
napięciu, tak powszechnego w Europie i krajach Zachodu.
Ze swojej strony polecam odnajdywanie w sobie spokoju we
wszelkich sytuacjach, które nam towarzyszą, i do „obecności” w swoim
życiu. Jeśli ktoś jest nieufny w stosunku do medytacji, jogi, wizualizacji,
afirmacji czy technik oddechowych, to polecam tylko podejście
zdroworozsądkowe z zakresu buddyzmu − między innymi to, że, jak mówi
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
196
Dalajlama, warto trenować uważność umysłu i oddzielać emocje
(szczególnie te negatywne) od podejmowanych decyzji. Ostatnimi czasy
pozwoliło mi to uniknąć wielu stresów i podjąć doskonałe na tym etapie
mojego życia decyzje. Mówię o tym trochę więcej na jednym ze swoich
całodniowych szkoleń, które odbywa się tylko 2 razy w roku. Zapewne nie
jest to temat do przekazania w pełni za pomocą książki, aczkolwiek na
pewno interesujący.
Okiełznanie ego
Wygląda na to, że im wyższe mamy ego, tym więcej cierpienia nas
czeka. Ludzie chcieliby być bogatsi, szczuplejsi, mądrzejsi i ważniejsi, ale
ta droga nie ma końca. Nawet jeśli zarabiasz milion tygodniowo, i tak
znajdzie się ktoś, kto zarabia jeszcze więcej. Nawet jeśli masz figurę
modelki lub modela, IQ na poziomie 140 i piastujesz ważne stanowisko w
swojej społeczności, znajdzie się na pewno ktoś o jeszcze większych
dokonaniach. Ta zabawa nie ma końca, a nasze ego zamiast się
zaspokajać kolejnymi sukcesami, wymaga coraz więcej i więcej.
Człowiek z dużym ego ma tendencję do traktowania innych z góry,
czucia się lepszym od innych, ranienia i zrażania do siebie otoczenia.
Początkowo tacy ludzie mogą sobie nawet nieźle radzić w biznesie, ale z
czasem okazuje się, że są w nim całkiem sami, a firma nie może się od
dłuższego czasu rozwinąć. Ego sabotuje sukcesy w przedsiębiorczości, ale
to jeszcze nic w porównaniu z tym, jak bardzo wysokie ego utrudnia nam
szczęśliwe życie.
Być może piszę teraz trochę jak najęty i ten podrozdział wyda Ci się
trochę „sekciarski”, ale wierz mi, że to o czym mowa, ma wielkie znaczenie
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
197
w budowaniu firmy, zespołów i opinii rynkowej – to jest wiedza z zakresu
biznesu! Jeśli zawsze starasz się utrzymać wizerunek Supermana albo
Supermanki, to rzadko ktoś będzie chciał Ci pomóc (bo przecież pozornie
radzisz sobie doskonale) i rzadko ktoś będzie naprawdę chciał się
zaprzyjaźnić (trudno przyjaźnić się z „ideałami” czy „robotami”).
Pokora w biznesie bywa przereklamowana, ale za to w życiu
osobistym jest ważnym składnikiem szczęścia. Im mniejsze mamy
nierealistyczne wymagania od siebie, tym mniej odczuwamy presji. Im
bardziej lubimy siebie, tym więcej wsparcia potrafimy dać sobie sami. Im
bardziej jesteśmy otwarci i szczerzy, tym więcej prawdziwych przyjaźni
pojawi się w naszym życiu. Jeśli więc wydaje Ci się czasem, że wiesz
wszystko najlepiej… pomyśl jeszcze raz.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
198
Równowaga życiowa
Znam przypadki kilku bogatych, ale nieszczęśliwych ludzi. Poznałem
kilku wybitnych sportowców, ludzi ze świata show-biznesu czy polityki, na
moje coachingi zgłaszali się czasem prezesi lub dyrektorzy dużych firm.
Czasem byli to ludzie, którzy zarabiali 4 razy więcej niż ja, byli w wieku
mojego ojca lub też zbudowali dużo większe i bardziej rozpoznawane
przedsiębiorstwa niż moje wszystkie firmy razem wzięte. Z jakichś jednak
powodów przychodzili do mnie i chcieli porozmawiać. Wielokrotnie też po
moich wykładach, które prowadzę dość dynamicznie i z humorem,
zdarzało się, że ktoś dostrzegał we mnie duży spokój.
Zarzucicie mi być może zarozumialstwo, ale musze podzielić się
tym, co zdarzyło się w trakcie jednego z moich wykładów o
przedsiębiorczości. W przerwie między jedną a drugą jego częścią
podeszło do mnie około 15 osób. Stałem tyłem do mównicy, a wianuszek
słuchaczy szczelnie odciął mi drogę wyjścia do toalety. Pomimo że miałem
przed sobą jeszcze dalszą część wystąpienia, pomyślałem z satysfakcją, że
mają jakieś pytania i że chętnie na nie odpowiem. A tymczasem… cisza.
Mijają kolejne sekundy, a grupa słuchaczy po prostu wpatruje się we mnie.
Nikt nic nie mówi. Oczywiście nie spojrzałem na zegarek ani też nie
włączyłem stopera, ale myślę, że pierwsza osoba odezwała się dopiero
grubo po minucie ciszy. Niby niewiele, kilkadziesiąt sekund, ale wyobraźcie
sobie siebie w centrum uwagi kilkunastu osób i ich milczenie. Spokojne,
nienachalne, prawdziwe. Wow, będę to wspominał!
Pierwsza odezwała się kobieta około czterdziestki i… zwaliło mnie
z nóg. Spytała (w obecności tych kilkunastu osób), czy może mnie
uściskać. Zgodziłem się i zrobiło mi się bardzo miło. Pomyślałem, że
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
199
pewnie mówiłem o czymś ważnym dla Niej. Chwilę to trwało, zanim
powiedziała, że chciała to zrobić, bo bije ode mnie spokój. (W tym
momencie możecie mi zarzucić kolejne przechwalanie się. Zdałem sobie
sprawy z tego, że ci ludzie nie podeszli do mnie z pytaniem, tylko po
prostu, by sobie razem pobyć. Myślę, że to, co mówiłem znalazło w nich
jakiś oddźwięk).
Potem pojawiły się pytania. Różne, najczęściej o to, od czego zacząć
budować wolność finansową i jak mi się to udało. Na kolejne zaskoczenie
nie trzeba było długo czekać. Jeden z uczestników spytał życzliwie
(aczkolwiek z uśmiechem na twarzy), czy jako osoba wolna finansowo
chce mi się prowadzić takie wykłady. Mój mózg szybko próbował znaleźć
odpowiedź na to pytanie, ale zaskoczeniem było dla mnie to, że
pojawiającą się u mnie emocją była… radość. Pomyślałem sobie, że lubię
się dzielić wiedzą, że sprawia mi olbrzymią satysfakcję, by pomagać innym
i że faktycznie, z punktu widzenia finansów w ogóle mi takie wykłady nie
są potrzebne, ale z punktu widzenia misji, tak.
I choć najbliższe mi osoby wiedzą, że potrafię się też czasem mocno
wkurzyć, zdarza mi się, że klnę jak szewc i wcale nie są mi obce również
zjawiska narzekania czy przejmowania się opinią innych, to ostatnimi czasy
bardzo pracuję nad swoją życiową równowagą i wraz z tym rozwojem jest
we mnie coraz więcej spokoju i obecności we własnym życiu.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
200
Sinusoida życia
Nie da się być cały czas na fali. Nie da się odnosić tylko sukcesów.
Nie da się odczuwać radości przez 365 dni w roku. Ci, którzy wierzą, że się
da, skazują się na wielkie cierpienie i frustrację. To jest właśnie poważny
problem Zachodu – wiara w to, że kiedyś nasze życie będzie idealne. Nie
będzie! Życie to sinusoida i zaakceptowanie oraz zrozumienie tego da Ci
więcej szczęścia niż jakiekolwiek pieniądze. Co z tego, że dziś zarabiasz i
cieszysz się zdrowiem, kiedy życie skonstruowane jest tak, że czasem
chorujesz, czasem ktoś od Ciebie odchodzi, a czasem czujesz się
bezwartościowy czy bezwartościowa. Bardzo byśmy chcieli, by życie
układało się tak, jak my tego chcemy, ale życie toczy się własnym torem i
na swoich zasadach!
To właśnie najbardziej wkurzało mnie w książkach z rozwoju
osobistego: autorzy nie umieszczali w nich nic o tym, że i im czasami się
coś nie udaje i że nie da się ciągle cieszyć z życia. A tak przecież nie jest
w prawdziwym świecie. Nie uwierzę nigdy w życiu, że pan Tracy nie podjął
ani jednej błędnej decyzji w swoim życiu. Nie uwierzę, że pan Kiyosaki
zarobił na wszystkich swoich inwestycjach. Nie uwierzę, że pan Robbins
zawsze ma wielką energię do działania. I Ty też w to nie wierz, bo to
nierealne! W świecie prawdziwych ludzi (z krwi i kości) czasem się
wygrywa, a czasem przegrywa. Czasem odczuwa się radość, a czasem
czuje się gniew, smutek czy lęk. To są wszystko normalne, ludzkie emocje.
Ty też je masz i musisz je czasem odczuwać, bo tak jesteśmy
skonstruowani. Dziwi mnie to, że Cię to dziwi… (albo czasem zachowujesz
się, jakby to było dziwne).
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
201
Podzielę się z Tobą bardzo osobistą obserwacją. Myślę, że rzadko
zdarza się, aby autor książki był tak szczery i transparentny ze swoimi
czytelnikami… Ja mam naprawdę zajebiste życie, kilka firm, sporo kasy,
ułożone życie osobiste, prawdziwych i kochających przyjaciół – masa ludzi
mówi o mnie, używając wyświechtanej frazy „człowiek sukcesu”. Ale…
bywam też smutny, gdy ktoś świadomie mnie zrani, bywam wkurwiony,
gdy ktoś mnie oszukuje, czasem nawet się boję (o bliskich, o siebie, o lot
na Filipiny podczas okropnych turbulencji, o zdrowie). Wiesz dlaczego? BO
JESTEM NORMALNYM CZŁOWIEKIEM. I tak właśnie wygląda życie ludzie
– radość, smutek, złość i lęk pojawiają się na swoich warunkach. Są
obecne bez względu na to, jak bardzo próbujesz je wyprzeć i zakłamać.
Im szybciej zaakceptujesz to, że nie da się być szczęśliwym cały czas, tym
szybciej osiągniesz spokój i tym dłużej pożyjesz w obecności.
ĆWICZENIE 49:
Usiądź wygodnie i odpowiedz mi na kilka pytań. Pierwsze z nich
brzmi: czy jesteś teraz na górze czy na dole sinusoidy? Drugie: jak się z
tym czujesz? I trzecie: czy myślisz, że jest ktoś, kto jest zawsze na górze
sinusoidy?
Za każdym razem, kiedy stanie się coś ważnego w Twoim życiu,
możesz wracać do tych trzech pytań. Mnie osobiście dają one spokój i
powodują, że mój umysł robi się jasny i wyostrzony. A kiedy mam jasny
umysł, to mogę coś zrobić. A kiedy mogę coś zrobić, mam wpływ. A kiedy
mam wpływ, mogę dokonać zmian i żyć dobrze.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
202
Droga do szczęścia
Myślę, że pokuszę się kiedyś o napisanie książki o szczęśliwym życiu,
ale w chwili obecnej przyjmij proszę ode mnie kilka wskazówek i zrób z
nimi, co tylko chcesz. Swoją drogę do szczęścia zacząłbym od utrzymania
zdrowia. Nie na zasadzie presji telewizyjnego wyglądu, aplikacji w
telefonie, która liczy Ci kroki czy artykułów, które piszą o szkodliwości
nabiału, ale na zasadzie zdroworozsądkowej. Pamiętaj, że ciało masz
jedno i innego nie dostaniesz. Jest to Twoje narzędzie pracy, świątynia
przyjemności i tarcza Twojej osobowości. Dbaj o nie tak, jak w chwili
obecnej jest Ci to potrzebne (i nie więcej, dopóki nie poczujesz że
potrzebujesz więcej).
W drugim kroku dbaj o relacje z ludźmi. Choćbyś nie wiem, jak
chciała uwierzyć w to, że jesteś samodzielna, tak naprawdę jesteś od wielu
ludzi zależna. Choćbyś nie wiem, jak chciał być silny i samowystarczalny,
potrzebujesz emocji i obecności innych ludzi. Bez ludzi wokół człowiek
usycha jak roślina bez wody. Zdaj sobie z tego sprawę i jeszcze dziś wyślij
bezinteresownie miłego SMS-a do kogoś, kto Cię kocha i rozumie Twoje
słabostki i odpały.
Po trzecie, realizuj marzenia. Nie ma lepszego paliwa niż własna
pasja i dążenie do wyznaczonych celów. Te cele nie muszą być takie, jak
w książkach czy na szkoleniach tak zwanych „guru”. Jeśli czujesz się
dobrze na etacie – taka jest Twoja droga, i to jest OK. Jeśli chcesz stworzyć
dużą firmę, ale jeszcze nie teraz, tylko w przyszłym roku – taka jest Twoja
droga, i to jest OK. Jeśli przeraża Cię to, o czym pisałem wcześniej w
rozdziale o przedsiębiorczości i nie chce Ci się tego wdrażać – taka jest
twoja droga, i to jest OK. Jeśli masz ochotę pierdolnąć wszystkim i
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
203
wyjechać z ukochaną osobą za granicę – taka jest twoja droga, i to jest
OK. Jedyne, co jest ważne to to, czego TY potrzebujesz. Ja Ci tego nie
powiem. Żaden trener, mentor czy coach (nawet za 1 140 zł/godzinę) nie
powie Ci, czego chcesz. Wsłuchaj się w siebie. Bo taka jest Twoja droga.
Daję Ci pełną wolność do tego, żeby nie zgodzić się z twierdzeniami
tej książki, i to będzie OK. Daję Ci też pełną wolność, żeby swoje życie
poprowadzić zupełnie inaczej, niż zrobiłem to ja, i to jest OK. Daję Ci też
wolność, żeby korzystać z moich porad w tej książce, słuchać bezpłatnych
audycji w KonteStacji, oglądać moje podcasty na YouTube i zgadzać się
ze mną w wielu sprawach – to też jest OK. Wybierz za siebie i dla siebie.
I nade wszystko, jeśli chcesz być szczęśliwy/szczęśliwa, to… (odwróć
kartkę)
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
204
… TO BĄDŹ
Wszystkiego dobrego Jakub B. Bączek
Kuala Lumpur, 02.04.2014
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
205
Rozdział 6:
Wracamy do wyzwania
Pamiętasz może wyzwanie, które postawiłem pod koniec pierwszego
rozdziału? Zachęcałem w nim, by skorzystać z ćwiczeń, które podaję.
Jestem realistą i wiem, że jeśli należysz do grupy 95% osób, to nie udało
Ci się posłać 12 maili po 12 podanych tu achievementach. A szkoda, bo w
moich automatycznych odpowiedziach na Twoje maile krył się ważny
szyfr, który być może otworzyłby przed Tobą pewną szansę.
Jeśli jednak się mylę i udało Ci się wysłać te 12 „prac domowych” na
moje maile (od [email protected] do [email protected]),
doceniam to i chcę się jakoś za Twój wysiłek odwdzięczyć. Jeśli spojrzysz
na te maile trochę z innej strony niż zazwyczaj („outside the box”) i trochę
pod prąd, to podałem Ci w nich między wierszami ważne informacje.
Przeróżne informacje. Od Ciebie zależy, czy z nich skorzystasz, czy nie.
Niektóre są bardzo głębokie i zamaskowane, ale niektóre konkretne i
czytelne.
Jedną z tych najbardziej konkretnych informacji jest to, że możesz
napisać do mnie maila i podzielić się tym, czym chcesz (krytyką, prośbą,
pytaniem, propozycją współpracy, pomysłem na spółkę ze mną, ofertą dla
anioła biznesu itd.). Wystarczy, że odczytasz ponownie wszystkie te 12
maili i spiszesz po kolei pierwsze litery z każdego z nich. Utworzą one
hasło. Dodając do tego hasła znak „@” i domenę jbbcoaching.pl,
otrzymasz gotowy adres maila do kontaktu. Być może ten kontakt nie jest
Ci do niczego potrzebny, ale być może masz pierwszą w życiu szansę na
kontakt z prawdziwym człowiekiem, który napisał książkę motywacyjną i
być może było to jedno z Twoich małych marzeń.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
206
Zrób z tym, co tylko chcesz. Cokolwiek zdecydujesz, będzie to w
porządku – taka jest Twoja droga.
Moja osobista prośba
W tej książce nie będzie klasycznego podsumowania czy
zakończenia. Tak naprawdę wiele się od tego momentu zacznie. Mam do
Ciebie jednak małą prośbę. Jeśli czujesz, że treść tej książki była, jest lub
będzie dla Ciebie cenna, pomyśl proszę o osobie lub osobach, którym
dobrze życzysz i którzy też mogliby tę książkę przeczytać.
Rozważ proszę polecenie im tej książki, żeby podzielić się energią i
wiedzą, zrobić coś dla innych. Jeśli czujesz, że to będzie w porządku, kup
2 egzemplarze tej książki na stronie www.jbbcoaching.pl, wpisz na
pierwszej stronie dedykację dla kogoś bliskiego lub po prostu napisz „To
bezinteresowny prezent, bo zależy mi na Tobie” i daj egzemplarz dwóm
osobom. Obiecuję Ci, że każdy dobry uczynek, który kierujesz do kogoś
innego, wróci do Ciebie i sprawi, że poczujesz radość i energię.
Wierzę, że każdy kto przeczyta tę książkę, znajdzie odpowiedź na
przynajmniej jedno pytanie, które dotychczas pojawiało się w głowie.
Wierzę w to, bo wiem, że i ja, i Ty, i każdy z moich Czytelników – my
wszyscy – mamy taki sam cel: szczęśliwie żyć i unikać cierpienia. Moją
misją było napisanie o tym szczerej książki. Jeśli chcesz mi pomóc w
realizacji tej misji, spraw, by ktoś z Twojego środowiska również ją
przeczytał.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
207
Co dalej?
Po lekturze tej książki może się wiele wydarzyć. Mam jednak w sobie
olbrzymi spokój i otwartość na to, że nie wydarzy się nic. W drodze, którą
wspólnie podjęliśmy, od etapu nauki do etapu wolności finansowej,
zapewne towarzyszyły Ci różne emocje. Czasami pojawiała się pewnie siła
działania, czasami sprzeciw, czasami uśmiech, a czasami może złość. Taki
był mój cel – ta „wędrówka” miała też symbolizować drogę życiową. Ze
wzlotami i upadkami, dokładnie jak na sinusoidzie.
Niestety, samo przeczytanie książki nie sprawi jeszcze, że osiągniesz
bogactwo czy wolność finansową. Czytanie bez działania pewnie
przyniesie niewielki efekt. Warto więc, żeby te ostatnie karty książki nie
były Twoim ostatnim spotkaniem z rozwojem i drogą do szczęścia. Tych
tematów nigdy nie za wiele – warto się nimi regularnie nasycać. Jeśli ufasz
mojej koncepcji, zapraszam Cię na spotkanie osobiste ze mną – nie ma ich
wiele, ale raz na jakiś czas pojawiam się w różnych miastach Polski i
świata. Czy to z wykładem, czy to ze szkoleniem, czy to po prostu
turystycznie. Nie będę miał nic przeciwko, jeśli kiedyś przypadkiem na
lotnisku czy w restauracji się miniemy i postanowisz się przywitać.
Zrozumiem jednak, jeśli wybierzesz inną drogę.
Zachęcam Cię do jak najczęstszego sięgania po swoje własne
zasoby. Masz siłę, spokój, radość, energię, wiarę, dobro, piękno i prawdę
w sobie. Tam też warto szukać. Jeśli chcesz ostatniego kopniaka
motywacyjnego (do woli), to wykonaj ostatnie, 50. ćwiczenie w tej książce
i podążaj swoją drogą do szczęścia. Dziękuję Ci za wspólną część tej drogi.
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd
208
ĆWICZENIE 50:
1. Odłóż tę książkę po zakończeniu czytania tego zdania na minutę i
wycisz umysł – pozwól myślom przepływać swobodnie i nie
zatrzymuj ich ani nie poganiaj (mówię zupełnie serio).
2. Weź kartkę papieru i napisz na niej swój konkretny cel – tak jak
teraz czujesz.
3. Narysuj pod swoim celem jakiś obrazek lub symbol, który obrazuje
Twoje marzenie/cel – tak jak czujesz, bez osądzania i sabotowania
swojej wewnętrznej twórczości.
4. Napisz pod rysunkiem, jaki wykonasz pierwszy krok już dziś, żeby
zrealizować to marzenie (im bardziej konkretny, tym lepiej, ale też
możliwy do wykonania jeszcze dzisiaj).
5. Powiedz do siebie, po cichu, w głowie: „Dziś to zrobię”.
6. Powiedz do kogoś lub przynajmniej głośno: „Dziś to zrobię”.
7. Odpowiedz sobie teraz na pytanie, dlaczego to zrobisz (po cichu
lub głośno).
8. A teraz powiedz na głos: „Zasługuję na to”.
9. Wstań i powiedz: „Dzisiaj to zrobię, zasługuję na to”.
10. Idź i zrób to – zasługujesz na to!
Jakub Bangkok
07.04.2014