Aspirant N02

74
ASP! i! rant! NO02 Magazyn studencki ASP Katowice aspirant

description

Magazyn Studencki ASP Katowice

Transcript of Aspirant N02

Page 1: Aspirant N02

ASP!i!

rant!

NO02Magazyn studencki

ASP Katowice

aspirant

laa!

li!

la!

Page 2: Aspirant N02

1

Page 3: Aspirant N02

2Grafika warsztatowaMaja Czech

Na dzień dobry Bianka szlachta

Page 4: Aspirant N02

3

Page 5: Aspirant N02

4wstęp niak

WydaWca: akademia sztuk pięknych w katowicach ul.koszarowa 40-074 katowice

redaktor NaczelNy: piotr szencel, [email protected]

Sekretarz redakcji: anna krztoń, [email protected]

projekt layoutu: piotr szencel Jerzy nosek tomasz Dubiel

SkŁad i ŁamaNie: piotr szencel

korekta tekStu: anna krztoń

WWW.aSp.katoWice.pl

Gwoli wstępu!

kto marzy o tym żeby wszystkie wspaniałości i cuda tego świata znajdywały się w jednym miejscu? oczywiście po-szukiwania wzmagają apetyt ale czasem trzeba coś pod-łożyć pod nos żeby zostało zauważone... no dobra, to tylko mała, życiowa refleksja. Jak rozprawianie w czasie imprezy na poważnie.w końcu przecież mamy aspiranta i jego drugą odsłonę! a idea jest właśnie taka, żeby coś warte uwagi zostało za-uważone i rozpowszechnione, a żeby każdy przywarł do siebie cząstkę tego co zobaczył. Dlatego w dalszym ciągu zachęcamy każdego kto chce pokazać swiatu swoją cza-rującą przygodę ze sztuką, aby dołączył do tego elitarne-go i jakże przegrzebanego grona zwyciężców. a zwyciężcą jest ten co zostanie przedrukowany na papierze lub zaist-nieje w równie prestiżowej wersji elektronicznej na stro-nach naszego magazynu.przesyłajcie na nasze adresy wszystko co ma związek z akademią, sztuką, designem, literaturą. Mogą to być re-lacje z autorskej wystawy, recenzje jakiejkolwiek wystawy, wybitne dyplomy, ilustracje, komiksy, cykle prac etc.tak więc na zakończenie krótka zachęta:Czytajcie!

Biancia

aspirant

Page 6: Aspirant N02

5

09maja–aNNa czech 53

my lovely villapiotr pająkŁukasz obałek

19artur maSterNak

23SWeet SWeet pozNań

Dominik ritszel, Magda wysocka

29kSiążka dobrze zaprojektoWaNazaczNijmy od dziecianna Machwic

krystyny choroba Bianka szlachta

Page 7: Aspirant N02

6spis treśCi

61aveNue a

anna krztoń

41miejSce potrzebNesprawozdanie z warsztatów

53my lovely villapiotr pająkŁukasz obałek

63W podróży

koleją traNSSyberyjSką

anna krztoń

67z-WierzeNia 11

latka

Leszeq waligóra

książę z bajki Bianka szlachta

Page 8: Aspirant N02

7

grafika warsztatowa

Page 9: Aspirant N02

8Grafika warsztatowa

Page 10: Aspirant N02

9

maja–aNIaCzeCh

„tworząc swoje grafiki ze skupieniem obserwuję otaczającą mnie przestrzeń. „z uporem maniaka" poszukuję adekwatnych środków wyrazu dla oddania mojej fascynacji anatomią i tym, co mnie otacza. pierwszoplanową rolę od-grywa współistnienie, wielowymiarowość i współegzystowanie wielu wątków naraz. wszystkie moje grafiki otwierają przestrzeń poszukiwań, są zaprosze-niem widza do snucia własnych opowieści, są punktem zaczepienia. Luźne związki pomiędzy tym, co pojawia się na odbitce, pozostawiają obszary do wypełnienia w miarę indywidualnych potrzeb odbiorcy. oczywiście wszystko osnute jest nitką groteski, co – mam nadzieję – wywoła lekki uśmiech na twarzach odbiorców. w odniesieniu do współczesności często formułowany jest zarzut „braku głębi”. Młodemu pokoleniu twórców przypisuje się lekkie traktowanie rzeczywistości, przejawiające się w skłonność do posługiwania

się płytkimi znakami, nic niezna-czącymi frazesami, słowem pustym i trywialnym. ta diagnoza wydaje mi się dość trafna, jednak ja nie traktuję tego rodzaju postawy jako zjawiska negatywnego. wręcz prze-ciwnie, dostrzegam także w moich działaniach niechęć do patetyzmu, nadmiernej ekspresji, emotywności. Celowo unikam symbolizowania za-wiłych znaczeń i podejmowania roz-ważań, które mają dać gotowe od-powiedzi na rozterki egzystencjalne

człowieka. nie bez przyczyny posługuję się często groteską, stosuję formy zaskakujące, czasem nawet szokująco prześmiewcze. walcząc z patosem traktuję swe prace jako swoiste rebusy, podejmuję z widzem przewrotna grę. nie oczekuję od odbiorcy mych grafik przewidywalnych reakcji. nie chcę go pedagogizować, wzruszać, wstrząsać, jakkolwiek dostrzegam widoczne objawy satysfakcji, gdy potrafię wywołać u widzów delikatny uśmiech. Daje mi on poczucie sensu i utwierdza mnie w przekonaniu, że jakaś część ad-resatów moich przekazów odbiera je zgodnie z moimiintencjami.”

dyplom główny z wyróżnieniem druk wklęsły (asp katowice 2009)temat: wiwisekcja introwertyczna / specto in vitropromotor: prof. Jan szmatloch

praca teoretycznapromotor: dr hab. irma kozinarecenzent: dr Grzegorz Hańderek

aneks dyplomowytemat: książka „kiedy umjyro jakoś godka”promotor: dr.adj ii stopnia Marian słowicki

Maja – anna Czech

Page 11: Aspirant N02

10Grafika warsztatowaCo się gapisz?

maja–aNIa❶

Page 12: Aspirant N02

11

wystawy:2007 – V Biennale grafiki studenckiej, poznań2008 – Xiii Międzynarodowe triennale Małe formy Grafiki, Lódź2008 – XV Międzynarodowe triennale Grafiki, frechen, niemcy2008 – Xiii Międzynarodowe Biennale Grafiki r.o.C, tajwan2008 – ingrafica-Contemporary art. print festival, Cuenca, Hiszpania2009 – Vi Biennale grafiki studenckiej, poznan2009 – wystawa reprezentantów katedry Grafiki warsztatowej w katowicachna akademii sztuk pięknych w Łodzi2009 – wystawa grafik , atelier presse papier, trois-rivières/kanada2009 – 2nd Guanlan international print Biennial 2009 – China2009 – Yozo Hamaguchi 100th anniversary international printCompetition and exhibition, Japonia2009 – Międzynarodowe triennale Grafiki/ Grafika czy już fotografia? – opole2009 – Grand prix Młodej Grafiki polskiej – kraków 20092010 – international print network (international print triennial) kraków – oldenburg–Vienna.2010 –„Żyli-Byli”- wystawa ilustracji dziecięcej ilustratorów z Białorusi, niemiec, izraela oraz polski, Muzeum akademii sztuk pięknych, Mińsk2010 – wystawa katedry Grafiki w Galerie alfred Merkelbach Düsseldorf/wystawa pracowni prof. Jana szmatlocha w instytucie polskim w Dusseldorfie.

maja czech

Page 13: Aspirant N02

12Grafika warsztatowaskręt kiszek Godfather ❶ ❷

maja czech

Page 14: Aspirant N02

13 maja czech

Page 15: Aspirant N02

14Grafika warsztatowamaja czech

Page 16: Aspirant N02

15 maja czech

Page 17: Aspirant N02

16Grafika warsztatowamaja czech

C afus... Było nas trzech D ❶ ❷ ❸ ❹

Page 18: Aspirant N02

17 maja czech

Page 19: Aspirant N02

18Grafika warsztatowamaja czech

Page 20: Aspirant N02

19 artur masternak

Page 21: Aspirant N02

20Grafika warsztatowaartur masternak

Page 22: Aspirant N02

21 artur masternak

Page 23: Aspirant N02

22Grafika warsztatowaartur masternak

Page 24: Aspirant N02

23 16G

rafi

ka w

ars

zta

tow

aad

am w

ójci

cki

katarzyna janota: czy myśleliście o powrocie do poznania?dominik ritszel: raczej nie. podobała mi się tamtejsza uczelnia, ale nie odpowiadał mi „wy-czyszczony” klimat miasta. Dla mnie katowice są bardziej inspirujące. śląsk posiada specyficzny urok. i tylko jedną, za to ważną galerię kronika. w poznaniu jest tego masa, i przyznam osobi-ście, że w tym natłoku wydarzeń bardzo często odpuszczałem.magda Wysocka: wystaw jest bardzo dużo, ale nie chodzi się na wszystko... znaliśmy niewiele osób, przez co nie byliśmy zmotywowani, żeby bywać regularnie. po powrocie nie odczuwam ja-kiegoś specjalnie braku wydarzeń towarzyskich i kulturalnych na śląsku.kj: jakich ludzi mieliście w grupie? dr: stety lub nie dłuższe rozmowy przeprowadzi-łem może z dwiema lub trzema osobami z mojej grupy. ogólnie było bardzo mało zajęć – głównie zajmowaliśmy się warsztatem i historią sztuki. mW: z racji luźnego planu zajęć, często zdarzało nam się korzystać z możliwości uczestniczenia w dodatkowych wykładach, wybierając te, które nas interesowały na innych kierunkach. Ja często bywałam na wykładach z net artu, historii filmu, czy zagadnień sztuki współczesnej, wiem, że Do-minik zahaczał jeszcze o filozofię. kiedy jednak przyszłam na pierwsze zajęcia tech-nologii informatycznej dla 3. roku, moja grupa z grafiki i grupa projektowania uczyły się... otwie-rania dokumentu w inDesignie, co było dla mnie szokujące!dr: wydaje mi się, że grafika warsztatowa w po-znaniu jest traktowana marginalnie – na pierwszy plan wychodzą intermedia, które właściwie wy-promowały w naszych oczach tamtejszą uczel-

nię (i nie ma w tym nic złego). Choć chyba warto wspomnieć o tomku Mrozie, który przecież skończył grafikę, z tym, że pod nadzorem prof. izabelli Gustowskiej z katedry intermediów. Jest teraz obok Bąkowskiego, Bosackiego i Brzeskie-go jednym z głośniejszych artystów na polskiej arenie sztuki. mW: w poznaniu jest wspólna pula pracowni dla całej szkoły – i na przykład na rysunku nie pojawiał się prawie nikt. za każdym razem na zajęciach była modelka, która spędzała czas ga-wędząc z profesorem. Często byliśmy jedynymi studentami przychodzącymi na te zajęcia i pro-wadzący był wręcz zdziwiony, że się pojawiliśmy. są oczywiście też pracownie w których obecność jest egzekwowana i w związku z tym pojawiają się tam wszyscy studenci, ale generalnie wielu już na pierwszym roku ma określony cel działania i kon-centruje się na wybranych dziedzinach. dr: intermedia bardzo mocno oddziałują na inne kierunki. zapewniają studentom mocne zaplecze teoretyczne, które pozwala im się bronić. Janota: nie wydaje się wam, że w na poznańskiej asp w projektowaniu większą rolę odgrywają spra-wy warsztatowe? Ja przeglądając tamtejszą stronę internetową, odniosłam wrażenie, że tamtejsi stu-denci mają większą swobodę w wykorzystywaniu swoich umiejętności warsztatowych,mW: a nasi nie?kj: odnoszę wrażenie, że nasze projektowanie jest bardziej syntetyczne, naznaczone pewną

,,szwajcarskością”, przez co poziom prac jest bardzo dobry, ale dosyć jednolity. W galeriach poznańskiej aSp można się spotkać z pracami z dziedziny informacji wizualnej realizowanymi techniką malarstwa olejnego... czy w ogóle od-wiedzaliście pracownie innych kierunków?

W ubiegłym semestrze Dominik Ritszel i Magda Wysocka, studenci 2 i 3 roku

Grafiki Warsztatowej skorzystali z moż-liwości wymiany międzyuczelnianej

i spędzili ten czas na Poznańskiej ASP. O refleksjach po powrocie rozmawia

z nimi Katarzyna Janota.

SweetSweet Poznań

Page 25: Aspirant N02

24Grafika warsztatowaMagda wysockaDomnik ritszel

mW: Dominik poszedł do prof. kurki na intermedia, a ja byłam na fotografii, ale pracownie dodatkowe, których program realizuje się w piątki są zwykle nie-stety tylko dodatkiem do poprzedzających je czterech, załadowanych zajęciami warsztatowymi, dni. plan zajęć na grafice warsztatowej jest moim zdaniem bardzo ubogi. Jest wybrana pracownia warsztatowa, rysunek, malarstwo, za-jęcia komputerowe i właściwie przez 3 dni w tygodniu ma się warsztat, przez 2 rysunek, na malarstwie właściwie tylko korekty i ewentualnie dodatkowe zajęcia w piątek. Myślę, że jeśli chodzi o podejście do grafiki jako takiej, brakuje różnorodności i pomysłu.dr: w katowicach na warsztacie, pomimo tego, że narzekamy na projekto-wanie, to przecież wszyscy traktują to poważnie, czasami poważniej niż sam warsztat.mW: i nie ma, że ktoś sobie całkiem oleje albo przyniesie na zaliczenie jakieś kiepskie prace, po prostu musimy się starać, jesteśmy mobilizowani przez wykładowców do wytężonej pracy, co w przyszłości wyjdzie nam na dobre. poza tym zajęcia projektowe są też pewnym rodzajem odskoczni, która po-zwala zyskać nowe spojrzenie na nasze prace warsztatowe i rozwinąć wiele dodatkowych umiejętności. Bardzo brakowało mi tego w poznaniu.dr: w poznaniu jest tak, z racji bagatelizowania spraw komputerowych – stu-dentom brakuje umiejętności projektowych, często nie chodzą na rysunek – więc ich warsztat cierpi, brakuje też zajęć teoretycznych – które w obliczu braku dwóch powyższych pozwoliłyby im uzasadniać swoje działania argumentami konceptualnymi. Mówię oczywiście o grafice warsztatowej. nie wiem do końca, jak wygląda to na innych wydziałach. wysocka: Jak to w grafice, często bywa patetyczna i wzniosła, w poznaniu w niektórych pracowniach bardzo rzucało się to w oczy – czego doświadczył Dominik w pracowni metalu. wiesz, sprawy cierpienia, wojny, trudne pytania i zatrzymywanie studenta w miejscu. dr: tak, przychodzi do tej pracowni wielu ludzi bez pomysłu i wykładowcy są zmuszani do narzucania obowiązkowych tematów, wynajdowania sposobów inspirowania ich działania, przez co finalnie mają zbyt duży wpływ na kształt prac. Można powiedzieć, że w pewnym sensie nadają kierunek i wielu ludzi ma im to za złe pod koniec semestru czy roku. Ja chciałem realizować swój pomysł i zmuszony byłem do dyskutowania przez pół semestru i uzasadniania swojej decyzji, przy czym wykładowcy bez końca usiłowali zbić go setkami argumen-tów. Chyba nie potrafili zrozumieć dlaczego tematy „wyspa” i „w kolorze trans” nie przypadły mi do gustu. Moim zdaniem ta pracownia miała ciekawą wizję, uwspółcześniała wizję grafiki – ale pedagogicznie była źle prowadzona, wielu studentów popadało w marazm. widać było, że nie jest to pracownia, w której się swobodnie myśli. Myśli się pod kierunkiem.kj: Więc u nas jest lepiej pod tym kątem, pod kątem wolności?dr: tak, wiele można zarzucić katowicom, na przykład to, że często popadamy w formalizm, ale mamy większą wolność decydowania o swoich realizacjach. katowice poza tym dają solidniejsze przygotowanie warsztatowe, bo poznań – to właściwie intermedia. U nas czasami brakuje świadomości, ale nie narzuca się ideologii... mW: Grafika poznańska chyba rzeczywiście najbardziej kuleje pod względem pedagogicznym. studenci dostają albo zbyt wielką swobodę, jak na przykład w pracowni rysunku, o której mówiliśmy wcześniej, albo są ograniczani – tak jak w opisywanej przez Dominika pracowni metalu – do tego stopnia, że

Page 26: Aspirant N02

25

nie wiedzą co właściwie mają robić. tak skrajne postawy wpływają często na jakość powstających w pracowniach realizacji.dr: podobno na litografii szerzy się już legenda o profesorze z litografii, który wymaga pod groź-bą niezaliczenia przedmiotu poruszania tematów

„egzystencjalnych” (szeroko pojętych). podobno nie ma żartów (tylko śmierć).mW: Mnie bardzo podobało się w pracowni sito-druku. Mimo, że moje projekty zostały zatwier-dzone natychmiast i podczas pracy także miałam wolność decyzji, asystent Jarek Janas i laborant paweł pacura z zaangażowaniem pomagali mi technologicznie i proponowali rozwiązania, ale nie narzucali swoich koncepcji. i wiele wyciągnę-łam z zajęć z malarstwa u Dominika Lejmana, u którego byliśmy oboje z Dominikiem, chociaż mnie chyba jednak podobało się bardziej.dr: to jest takie dziwne zjawisko, ale w pracowni są prawie same dziewczyny, wydaje się że ten wy-kładowca odnajduje z nimi lepsze porozumienie. Być może jest to kwestia jego dosyć delikatnego usposobienia, jest wysmakowany, dużo opowiada, dużo rozmawia – był zupełnie inny niż prof. kurka, który bez żadnych emocji powie Ci ,,po prostu nie, nie podoba mi się". to zupełnie indywidualna sprawa, ale czułem się tam nieco niesfornie.mW: w pracowni malarstwa świetne było to, że kiedy przyniosłam projekty, wymagał ode mnie dokładnego opowiadania o szczegółach każdego pomysłu. w ogóle rozmowy zaczęły się od tego, że przynieśliśmy swoje inspiracje i przedstawili-śmy je profesorowi. Mogły dotyczyć każdej dzie-dziny, bez żadnych ograniczeń.kj: to tak jak w pracowni u naszego profesora tobisa.mW: tak. podobało mi się też organizowanie co

jakiś czas obowiązkowych prezentacji studentów, podczas których wszyscy obecni mieli okazję za-dania pytań, zaś sam prezentujący zyskiwał do-datkowe szlify w umiejętności bronienia swoich koncepcji czy uzasadniania decyzji. kj: i każdy musi zrobić taką wystawę?mW: tak, to jest obowiązek. Bardzo mi się to po-doba, bo w takich pracowniach – jak pracownia prof. tobisa, gdzie studenci chodzą głównie na korekty – nie ma przepływu informacji. Czasem nawet się nie wiemy, kto studiuje z nami w pra-cowni. taki przegląd to też nie do końca taka for-malna sprawa, jak nasze przeglądy na 3 roku, ale przy okazji można zdobyć sporą wiedzę na temat organizacji takich wydarzeń. Dla wielu z nas są to pierwsze takie doświadczenia.kj: a jak wygląda codzienne życie w poznaniu? mieszkanie, komunikacja?Dr: rower to przydatna sprawa. nawet w zimie z niego korzystałem, chociaż ślisko i szron skleja powieki podczas jazdy. raz potrąciłem przechod-nia, ale tak go bolało, że kazał mi jechać dalej. pod koniec pobytu chciałem kupić czapkę z goglami chroniącymi przed zadymką. w ogóle poznań bardzo sprzyja rowerzystom. Często bardziej opłaca się korzystać z komunikacji rowerowej aniżeli miejskiej.kj: a nie kradną tych rowerów?dr: wiesz, w poznaniu miałem cały czas ten sam rower, zostawiałem go w różnych miejscach

– i nic. a potem wróciłem do Bytomia – to zaraz mi go ukradli...mW: ...z piwnicy.

Sweet Sweet Poznań

Page 27: Aspirant N02

26Grafika warsztatowaSweet Sweet Poznań Magda wysockaDomnik ritszel

dr: …i tak nie miał już hamulców i kierownica się wykręcała.mW: Muszę dodać, że studenci też narzekają tam na kradzieże. Minusem jest też to, że jak wszędzie, na drogach w centrum jest dość nie-bezpiecznie.kj: tak na pożytek przyszłych pokoleń – jedzenie w poznaniu...?mW: aaa... no to jest jest na przykład sieć su-pertanich barów spaghetti, których jest chyba ze dwadzieścia w samym centrum, więc w prze-rwach między zajęciami można wyskoczyć do baru i za 4,20 najeść się do syta...dr: ...za 8,40 jeśli nie jest się dziewczyną. kj: ile wydaje się miesięcznie na życie?wysocka: w centrum poznania jest sporo świet-nych mieszkań w miarę przystępnych cenach – samotne mieszkanie w pokoju kosztuje około 400 zł, mieszkanie z kimś około 350 zł. w cen-trum jest duża rotacja, jeśli chodzi o mieszkania studenckie i mimo, że mieszkanie można znaleźć właściwie w każdym momencie roku akademic-kiego, to najlepiej wynająć je wcześniej, nam szczęśliwie udało się już pod koniec czerwca.

*Magda i Dominik zgodnie przyznają, że nie żałują półrocznego pobytu w Poznaniu, choć tamtejsza uczelnia, otoczona nimbem emitowanym przez ka-tedrę intermediów, nieco ich rozczarowała. Jednak tego rodzaju wyjazd zdaje się być doskonałą recep-tą na wszelkie rozterki i niepewności trapiące wielu z nas podczas całej ścieżki edukacyjnej. Wyjazd po-zwala nam z dystansu spojrzeć na naszą alma mater, poznać inne punkty widzenia reprezentowane przez studentów i wykładowców innych uczelni – czasem skrajnie różne od rodzimych. Często okazuje się, że z owej odległości zaczynamy dostrzegać, jak bardzo lubimy naszą własną uczelnię, cenimy dających nam wiele swobody, dobrze przygotowanych prowadzą-cych... i nie tyle diabeł straszny... co – lubiany. Magda i Dominik stawiając czoła konceptualnym wyzwaniom Poznańskiej ASP, będąc zmuszanymi do szczegółowego tłumaczenia i uzasadniania sensu swoich prac graficznych, zdobyli pewne szlify, którym czasem brakuje naszym studentom – pewność siebie i odwagę by poszukiwać.Wydaje mi się też, że wartym podpatrzenia jest po-mysł organizowania obowiązkowych pracownianych wystaw studenckich. Byłby to bardzo dobry sposób przygotowania się do obron prac dyplomowych, dla wielu pierwsze okazje do spojrzenia od kuchni na przy-gotowania do wystawy. I oczywiście polecamy wszystkim poszukującym śwież-szego spojrzenia czy odmiany wszelkiego rodzaju mo-sty i wymiany międzynarodowe, bowiem nic tak nie wzmacnia jak świadomość, że poradzimy sobie we wszystkich okolicznościach.

katarzyna Janota

Page 28: Aspirant N02

27

projektowanie graficzne

Page 29: Aspirant N02

28proJektowanie GrafiCzne

Page 30: Aspirant N02

29

23 kwietnia obchodzimy światowy Dzień książ-ki. w tym roku akademia sztuk pięknych w ka-towicach uczciła tę datę kilkoma dużymi wyda-rzeniami związanymi z projektowanie książek dla dzieci. wszystko odbywało się pod wspól-nym tytułem „książka dobrze zaprojektowana – zacznijmy od dzieci”.

Była to już druga impreza organizowana przez katowicką asp pod tym hasłem. wydarzenie, które nabiera rozmachu i zaczyna mieć znacze-nie na rynku polskich wydawnictw dziecięcych, zostało zainicjowane w 2008 roku. wtedy w ka-towicach podjęto próbę reaktywacji śląskich tar-gów książki. akademia była jednym z głównych organizatorów przedsięwzięcia. pracownicy ka-tedry projektowania Graficznego wpadli na po-mysł zorganizowania konkursu dla studentów, którego przedmiotem miały być projekty ksią-żek. zastanawiając się nad zawężeniem bardzo rozległego tematu, ktoś rzucił hasło – zacznij-my od dzieci – i to zawołanie, które przez dłu-gi czas funkcjonowało jako roboczy tytuł pro-jektu, ostatecznie stało się jego oficjalną nazwą. w pierwotnym założeniu konkurs miał z każdą edycją podejmować temat innego rodzaju pu-blikacji, np. tomiki poezji, podręczniki, książ-ka artystyczna itd. wracając do genezy konkur-su – chcieliśmy przede wszystkim sprawdzić, czy i jak uczy się na polskich uczelniach pro-jektowania, ilustrowania książek dla najmłod-szych czytelników. Liczba zgłoszeń, a następ-

nie propozycje pokazania rezultatów konkursu w różnych miejscach w polsce, przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. wystawa pokonkurso-wa 1. edycji była pokazywana dwukrotnie w ka-towicach (w tym raz podczas śląskich targów książki w 2008 roku), w Cieszynie, dwukrotnie w poznaniu (w tym raz podczas poznańskich spotkań targowych książka dla Dzieci i Mło-dzieży, w 2009 roku), a nagrodzone prace dzię-ki instytutowi książki w krakowie zostały zapre-zentowane podczas Międzynarodowych targów książki dla Dzieci w Bolonii w 2009 roku. te wszystkie pozytywne reakcje oraz powtarzające się pytania o dalsze losy konkursu spowodowały, że postanowiliśmy kontynuować konkurs – na-dal skupiając się na książkach dla dzieci.

pierwsza i druga edycja konkursu zaskoczyły nas bardzo dużą liczbą zgłoszeń. przypomnij-my, że konkurs kierowany jest wyłącznie do stu-dentów, a w tej edycji również do absolwentów uczelni artystycznych i projektowych z ostat-nich dwóch lat. Dlaczego tylko studenci i absol-wenci wyższych uczelni? z jednej strony zapew-nia nam to wysoki poziom prac konkursowych, ale przede wszystkim pozwala porównywać poszczególne uczelnie, także daje możliwość przyjrzenia się jak wygląda nauczanie projekto-wania książek dla dzieci na polskich, a także za-granicznych uczelniach (w tej edycji mieliśmy 30 zgłoszeń z zagranicy, co na konkurs o tej skali

– dopiero budujący swoją markę – jest dobrym

KSIążKa dobrze zaprojektowana zacznijmy od dziecianna machwic

Page 31: Aspirant N02

30Julia kotulla 1 miejsce proJektowanie GrafiCzne

wynikiem). istotnym zadaniem konkursu jest też promocja młodych ilustratorów na polskim ryn-ku wydawniczym. i tu oczywiście zależy nam na promowaniu przede wszystkim ludzi z naszego środowiska, zawiązanego z artystycznym szkol-nictwem wyższym. warto nadmienić, że trzy wy-dawnictwa zaproszone do udziału w konkursie, zadeklarowały wydanie nagrodzonych projektów. to największy sukces konkursu i oczywiście na-grodzonych uczestników.

Jakie wnioski dotyczące poziomu i programów nauczania w zakresie projektowania książek dla dzieci płyną po obejrzeniu dziesiątków prac na-desłanych na konkurs w tej i poprzedniej edycji?

temat, jak widać po ilości zgłoszonych prac, po-dejmowany jest bardzo chętnie, pojawia się w programach wszystkich polskich wyższych uczelni artystycznych i projektowych. powodów może być kilka. po pierwsze temat ten daje moż-liwość stworzenia serii spójnych ilustracji, in-terpretujących krótki tekst, wobec czego cała waga projektu położona jest na stronę graficz-ną. po drugie zmusza do zmierzenia się z kilko-ma zasadami, które są projektowym wyzwaniem. po trzecie wymaga przeniesienia doświadczeń z innych dziedzin plastycznych na język oryginal-nej i indywidualnej ilustracji. i wreszcie po czwar-te, wobec rosnącej liczby wydawnictw drukują-cych piękne i oryginalne książki dla dzieci, temat

Page 32: Aspirant N02

31

Page 33: Aspirant N02

32

ten przygotowuje studenta do potencjalnej pracy autora/ilustratora książek dla dzieci. pozytywną zmianą w stosunku do zeszłej edycji była dużo większa liczba tzw. obrazowych książek autor-skich, czyli takich, w których autor tekstu jest jed-nocześnie autorem ilustracji, tekst i obraz prze-nikają się, uzupełnią, jedno bez drugiego nie funkcjonuje. świetnie, że w ten sposób zaczyna uczyć się projektowania książek dla dzieci na pol-skich uczelniach, bo ten rodzaj książki dla dzie-ci, który daje dużo większe możliwości autoro-wi, jest jednym z najpopularniejszych na świecie. Dysponując gotowym, całościowym projektem, ilustrator nie musi czekać, aż wydawca znajdzie i zleci mu odpowiedni tekst. problem polega tyl-ko na tym, że w uczelniach artystycznych nie uczy się kreatywnego pisania, co bardzo ułatwiło-by studentom pracę nad własnym scenariuszem książki. podobnie sprawa ma się z nauczaniem psychologii dziecięcej – trafiają się książki pięk-ne, ale w których np. tekst i obraz nie przysta-ją do siebie, odwołując się do zupełnie różnych grup wiekowych. w wielu projektach zgłoszonych w konkursie piękna ilustracja była przytłoczona ciężką, nieciekawą typografią lub sposób poda-nia zdradzał nierozumienie przez autora budowy książki. Juror – robert oleś – typograf, wydaw-ca, projektant książek zwraca uwagę na najczęst-sze błędy: „zdarzały się prace, w których polskie znaki diakrytyczne zostały wstawione z innych fontów. to świadczy o pewnym niezrozumieniu potrzeby czytelności. z prac dostarczonych w for-

mie ilustracji częstym błędem był nie do końca przemyślany format (trudny do zrealizowania lub mało ekonomiczny w produkcji masowej), oraz nieuwzględnianie marginesu grzbietowego, czy też w ogóle istnienia grzbietu w książce. wiedza o normatywnych zasadach składu i mikrotypogra-fii jest nadal niewystarczająca”. podsumowując

– tworzenie książki odbywa się raczej intuicyjnie niż metodycznie. i chociaż w książkach dla dzie-ci jest też sporo miejsca na intuicję, to dobrze by było gdyby mogła ona się oprzeć się na konkret-nej wiedzy.

Mimo to wiele z przedstawionych książek było właściwie gotowymi do druku projektami, które mogłyby znaleźć się na półkach księgarń. a wy-stawa pokonkursowa, która jest wynikiem wytężo-nej pracy Jury, w skład którego weszli profesjona-liści zajmujący się różnymi aspektami publikacji dla najmłodszych czytelników, prezentuje się im-ponująco – jest co oglądać.

warto w tym miejscu wspomnieć o osobach i in-stytucjach, które od pierwszej edycji wspierają nasze przedsięwzięcie. wspierali nas m.in.: pol-ska sekcja iBBY, instytut książki, Goethe-institut, Biblioteka śląska. Dla wielu uczestników konkur-su na pewno nie lada zaszczytem była możliwość poddania się ocenie przez Mistrza ilustracji – Bohdana Butenko – przewodniczącego Jury. trze-ba tu też wspomnieć o Yadzi williams z walijskiej szkoły north wales school of art and Design,

32

agata Mendziuk 2 miejsce aleksandra niepsuj 3 miejsce proJektowanie GrafiCzne

❷ ❶

Page 34: Aspirant N02

33

Page 35: Aspirant N02

34

z którą od lat współpracujemy i wielu, wielu in-nych wspaniałych ludziach, których nie sposób tu wymienić, a których nazwiska oraz nazwy instytu-cji, w których działają można znaleźć na stronie internetowej konkursu (www.asp.katowice.pl). Jako organizatorzy staramy się wzbogacać wie-dzę na temat projektowania książek dla dzie-ci w naszym środowisku. w tej edycji konkursu, podobnie jak w pierwszej, konkursowi towarzy-szyła konferencja: „książka dla dzieci – jak to się robi?”. Uczestnicy konferencji mogli posłu-chać 6 wykładów, które poruszały bardzo różne aspekty projektowania książek dla dzieci. trud-no przeceniać ogrom wiedzy, którą podzielili się

z nami wybitni eksperci i artyści. wyjątkową oka-zją była możliwość obejrzenia prac znakomitej autorki obrazowych książek dla dzieci – iwony Chmielewskiej, która robi zawrotną karierę w ko-rei północnej. Ucztą dla oka, oprócz wystawy po-konkursowej, była także otwarta 23 kwietnia w ka-towickim rondzie sztuki wystawa znakomitego pisarza i autora ilustrowanych książek dla dzie-ci – Janoscha.

w polsce po pewnym okresie zastoju na rynku książki dla najmłodszych czytelników, dziedzi-na ta zaczyna przeżywać renesans. w naszym kraju odbywa się kilka konkursów skierowanych

proJektowanie GrafiCzneMartyna Bargiel Grabińska anna ❷

Page 36: Aspirant N02

35

Page 37: Aspirant N02

36

do wydawców oraz autorów i ilustratorów, któ-rych książki ukazały się drukiem. konkurs „książ-ka dobrze zaprojektowana – zacznijmy od dzieci” jest przedsięwzięciem, które promuje młodych twórców w środowisku wydawniczym, pomaga-jąc im wejść na rynek pracy. konkurs i towarzy-szące mu konferencje mają także realny wpływ na poprawę jakości edukacji w zakresie projekto-wania dla dzieci w wyższych szkołach projekto-wych i artystycznych w polsce. Jedno ma bezpo-średni związek z drugim – coraz lepsza edukacja w tej dziedzinie spowoduje, że do wydawców będą trafiać coraz lepiej wyedukowani absolwen-

ci ze swoimi dobrze zaprojektowanymi książkami dla dzieci. Miejmy nadzieję, że będziemy oglądać je coraz częściej na półkach księgarń, a nasz kon-kurs w przyszłości stanie się jednym z rozpozna-walnych i opiniotwórczych działań w dziedzinie książki dla dzieci.

proJektowanie GrafiCzneJakub Haremza alicja kwiatkowska ❷

Page 38: Aspirant N02

37

Page 39: Aspirant N02

38proJektowanie GrafiCznealeksandra korbolewska anna Grabińska ❷ ❶

Page 40: Aspirant N02

39

wzornictwo

Page 41: Aspirant N02

40wzorniCtwo

Page 42: Aspirant N02

41

1 dzieńna rozpoczęcie warsztatów, żeby wprowadzić uczestni-ków w temat, którym się zaj-miemy, wybraliśmy się do fa-bryki roca w Gliwicach. Mimo strumieni wody lejących się z nieba, uczestnikom dopisy-wały dobre nastroje, jako że pracownicy roca przywitali nas niezwykle miło. Mieliśmy okazję zobaczyć całość proce-su produkcyjnego w fabryce, uwzględniając najbardziej inte-resujący nas dział modelarski, w którym mieli już okazję pra-cować nasi starsi koledzy pod-czas wykonywania prac dyplo-mowych wspieranych przez firmę roca. zobaczyliśmy rów-nież gotowe produkty isnieją-ce na rynku. po tym wartościo-wym wprowadzeniu udaliśmy się do miejsca, w którym od-być miał się dalszy ciąg warsz-tatów, do budynku akademii sztuk pięknych w katowicach, gdzie czekał już na nas pan Marek Cecuła, światowej sła-wy projektant i artysta, którego poprosiliśmy o poprowadzenie naszego przedsięwzięcia. pan Marek wprowadził nas w za-gadnienie toalet publicznych, przedstawiając nam istniejące rozwiązania i naświetlając naj-bardziej istotne aspekty pro-blemu projektowego.

Miejsce PotrzebneSPrawozdanie z warSztatow

2 dzieńDrugi dzień warsztatów w cało-ści poświęciliśmy na pracę. po-dzieliliśmy się w teamy pro-jektowe. każda grupa wybrała temat z listy przygotowanej przez pana Marka Cecułę. po dyskusji na temat priorytetów, jakimi kierować się mieliśmy w naszych projektach przystą-piliśmy do pierwszych szkiców. pan Marek konsultował indywi-dualne pomysły z każdą z grup, dochodząc wspólnie z nimi do wniosków, które nakierowywa-ły działania na odpowiedni tor. popołudniu zrobiliśmy prze-rwę w pracy, w czasie której pan Cecuła poprowadził wykład, w którym pokazał najbardziej godne uwagi prace związane z ceramiką. Miał na celu naświe-tlenie nam różnorodności po-dejść do tematu projektowania ceramiki oraz otwarcie nas na nowe inspiracje i odważne dzia-łania. pokazał nam również ele-ment swojej własnej pracy twór-czej, i to nie tylko projektowej, ale czysto artystycznej, zachęca-jąc nas do tworzenia na różnych płaszczyznach.

3 dzieńDalszy ciąg pracy twórczej. po konsultacjach z panem Cecułą, każdy wypracował już koncep-cję dla swojego projektu. Mogli-śmy więc przystąpić do tworze-nia komputerowych wizualizacji oraz budowania modeli koncep-cyjnych. popołudniu swoim wy-kładem zaszczyciła nas pani z firmy roca. pokazała nam, jak istotny jest dizajn w strategii rozwoju firmy, przedstawiając ciekawe innowacyjne rozwiąza-nia, które z pewnością nas, przy-szłych projektantów, mogą za-chęcić do podjęcia współpracy z firmą, która stawia na promo-cję młodych twórców.

4 dzieńJuż ostatni dzień działań projek-towych. szybko finalizowaliśmy tworzone modele i wizualizacje komputerowe, po to żeby o go-dzinie 17 multimedialnie zapro-jektować wyniki naszej pracy. projekty pozytywnie wszystkich zaskoczyły. Do ostatniej chwili w wirze pracy nie było jeszcze widać, co z niej wyniknie. Jed-nak jak przyznał pan Marek Ce-

cuła, projekty naszych studentów w niczym nie odbiegały poziomem od prac naszych rówieśników z którymi prowadzący nasze warsztaty miał przyjemność pracować. w tym miejscu warto podkreślić, że pan Marek Cecuła z wykładami jeździ po całym świecie od ameryki, po-przez skandynawie a na azji kończąc. Dlatego sądzimy, że nie ma się czego wstydzić tylko iść do przodu i rozwijać naszą pasję.

asp

kato

wic

e

Page 43: Aspirant N02

42wzorniCtwo

Miejsce Potrzebne

Page 44: Aspirant N02

43

projekt toalety publicznej z miejscem na przewijanie

magda agnieszkakarolinaola

Makao

Miejsce Potrzebne

Page 45: Aspirant N02

44makao Magda agnieszka karolina ola wzorniCtwoMiejsce Potrzebne

Page 46: Aspirant N02

45

forma wnętrza i całego wyposażenia toalety podporząd-kowana jest idei zachowania maksymalnej czystości i hi-gieny. po skorzystaniu z toalety następuje zmycie całej jej powierzchni strumieniami wody z dysz umieszczo-nych przy suficie. Dodatkowo na czystość wpływa za-stosowanie Corianu, bardzo gładkiego materiału, który pozwala na wymodelowaniej powierzchni bez widocz-nych łączeń pomiędzy kolejnymi płytami. wprowadzo-na w ścianę umywalka poza myciem, łączy też funkcję suszarki do rąk. Układ elementów wyposażenia wnętrza umożliwia jego komfortowe użytkowanie. Haczyk po-zwala na zawieszenie kurtki lub plecka.

projekt elementów wyposażenia toalety publicznej

piotr bzdurajoanna jaroszyńskaewa leśniak

bryza

Miejsce Potrzebne

Page 47: Aspirant N02

46bryza piotr Bzdura Joanna Jaroszyńska ewa Leśniak wzorniCtwoMiejsce Potrzebne

Page 48: Aspirant N02

47 Miejsce Potrzebne

Page 49: Aspirant N02

48

Głównym założeniem projektu„walliet” jest ekologia. projekt ten ma za zadanie oszczędzać na siebie samego, dlatego też na dachu zamontowane są dwa pasy baterii słonecznych, na tylniej ścianie mieści się zbiornik na „deszczówkę”, która po przefiltrowaniu (pod ziemią) zostaje zużywana do spłukiwania wody w toalecie.

projekt koncepcyjnej toalety publicznej

katarzyna kownackamartyna ochojskaWojciech Stadnicki

walliet

Walliet katarzyna kownacka Marta ochojska wojciech stadnicki wzorniCtwoMiejsce Potrzebne

Page 50: Aspirant N02

49

projekt toalety publicznej wC pkp został stworzony z myślą o ubika-cjach w pociągach, ale może być również wykorzystywany w innych miejscach publicznych. podstawowym dostrzeżonym problemem jest niechęć do siadania na deskach klozetowych. postanowiliśmy tak zaprojektować przestrzeń toalety by ułatwić przybranie odpowiedniej pozycji, nie wymagającej siadania na desce. zaproponowana przez nas pozycja zakłada wspieranie się na rękach, bądź opieranie się ple-cami.Muszla musiała zostać wydłużona na długość, zwężona na sze-rokość (możliwość objęcia nogami) i obniżona (ułatwienie korzysta-nia osobom niskim i dzieciom).

poręcz wokół muszli ułatwia przyjęcie odpowiedniej pozycji cia-ła przy bezstykowym korzystaniu z toalety. Jej podstawa jest cofnię-ta by umożliwić osobie na wózku jak najbliższy podjazd i złapanie się poręczy. kształt jest dostosowany do wymiarów antropometrycz-nych i umożliwia wygodne korzystanie zróżnicowanym fizycznie użyt-kownikom. oparcie jest ergonomiczne. poręcz wykonana ze stali nierdzewnej pokrytej silikonem co daje jej wytrzymałość i wygodę użytkowania.

zaproponowany zestaw uzupełnia owalny element podłogi. Jego po-wierzchnia jest wyprofilowana i tworzy krzywiznę umożliwiającą spły-wanie wody do odpowiednich otworów. został on pokryty również specjalnym materiałem anty poślizgowym.

projekt toalety publicznej

jagoda rudekiwona lisieckaŁukasz paszkowski

wc PkP

Miejsce Potrzebne

Page 51: Aspirant N02

50Miejsce Potrzebne Wc pkp Jagoda rudek iwona Lisiecka Łukasz paszkowski wzorniCtwo

Page 52: Aspirant N02

51

Malarstwo

Page 53: Aspirant N02

52

Page 54: Aspirant N02

53

MY lovely villaw projekcie My lovely villa, poprzez samoreali-zację, eksponujemy naszą metodę twórczą. obaj żyjemy silnie zdeterminowani, otaczającą nas formą.

podobnie jak wielu wrażliwych ludzi podejmu-jemy pod pręgierzem estetyki decyzje pozornie przeczące zdrowemu rozsądkowi. świadomość tych zależności popycha nas na granice absur-du. naszą częstą zabawą jest deformowanie czy przekształcanie przedmiotów tak, by udoskona-lając ich formę utrudnić a często uniemożliwić używanie ich zgodnie z ich pierwotnym przezna-czeniem. podobnie ma się sprawa z przestrzenią. przez okres studiów często pojawiał się temat zmiany czy dopasowania, pracowni, miesz-kań, otoczenia, co skutkowało ciągła metamor-fozą zajmowanych pomieszczeń. Metamorfozą zdeterminowana jedynie formą. obecnie wynaj-mujemy wspólnie pomieszczenia na pracownię. partnerski projekt umożliwia nam kreatywne ze-tknięcie naszych postaw twórczych. na począt-ku 2010 roku inspirowany innymi realizacjami tego typu powstał pomysł budowy domu, na wpół abstrakcyjna forma miałaby jednocześnie urzeczywistnić nasze marzenia o własnej autor-sko skompilowanej przestrzeni oraz demasko-wać znaczenie funkcji. w naszym odczuciu dom będący obiektem, w którym forma i funkcja są ze sobą chyba najściślej powiązane idealnie się nadaje do wyrażenia naszego stosunku do rze-czywistości. projekt My lovely villa dekonstruuje znaczenie domu dzieli go na dwoje.

poprzez realizacje projektu w galerii, przestrzeni z przypisana funkcją wystawienniczą, odbieramy naszej budowli jedną z podstawowych właściwo-ści domu – poczucie prywatności, którego w po-wszechnym rozumieniu jest enklawa. zaburzony jest także aspekt ochrony poprzez przeniesie-nie tej właściwości na barki galerii. prowizorycz-ny dach, dysfunkcyjne rozwiązane estetyczne licho wypadające na tle industrialnego sklepie-nia wilsonowskiej łaźni. próba zrzucenia odpo-

wiedzialności, rezygnacja z wypełniania oczeki-wań. wreszcie dom będący spełnieniem marzeń podstawowej komórki społecznej powstaje dla zaspokojenia „próżnych’’ oczekiwań niespo-krewnionej dwójki artystów. wspólny dom kon-frontuje nas ze swoim marzeniem. Jego wartość przeniesiona jest w całości na pozornie powierz-chowne doznania.

Materiał, który posłużył do budowy jest pozo-stałością, efektem rozkładu nagromadzonym melanżem dekonstrukcji. Moment rozpoczęcia budowy poprzedziły trzy miesięczne poszukiwa-nia w wyniku, których udało nam się zebrać cały materiał. podstawowym budulcem jest drew-no z rozbiórek zniszczonych domów, spalonych, opuszczonych, walących się.

Materiał silnie naznaczony historią swojego roz-kładu często stanowi dla nas plastyczną masę. Budujemy nowe obiekty unikając przywoływania sentymentalnego uroku minionej rzeczywistości. Łuszczące się struktury, brutalną obróbką, spro-wadzamy do formy plastycznej miazgi. elementy nośne oraz wypełnienia zamieniają się funkcją.

My lovely villa to również działania w terenie, ta-gowanie własną obecnością obiektów będących na etapie rozkładu niemożliwych do wyekspo-nowania w galerii nie gotowych jeszcze na to ży-jących w naturalnej antagonistycznej zależno-ści z pożerającym je otoczeniem. nadawanie im statusu My lovely villa demaskuje zwietrza-łe oczekiwania byłych mieszkańców-marzycieli. forma okazuje się wieczna, zmienia funkcje wy-pacza je. to, co kiedyś ochraniało teraz stanowi zagrożenie.

poprzez saMoreaLizaCJę, eksponUJeMY naszą MetoDę twórCzą. oBaJ ŻYJeMY siLnie zDeterMinowani, otaCzaJąCą nas forMą.

Page 55: Aspirant N02

54MY LoVeLY ViLLa MaLarstwo

MY lovely villa

piotr pająk Łukasz obałek

Page 56: Aspirant N02

55 MY lovely villa

Page 57: Aspirant N02

56MY lovely villa piotr pająk Łukasz obałek

Page 58: Aspirant N02

57 MY lovely villa

Page 59: Aspirant N02

Grafika warsztatowaMaja CzechMY lovely villa 58piotr pająk Łukasz obałek

Page 60: Aspirant N02

59

literatura

Page 61: Aspirant N02

60LiteratUra

Page 62: Aspirant N02

61

AVENUEfrank o'Hara, chociaż często pomijany, jest jed-ną z najbardziej wyrazistych i rozpoznawalnych postaci poezji amerykańskiej ubiegłego wieku. szczególnie, jeśli chodzi o zgodność życia i twór-czości – bycie pisarzem i artystą było bowiem dla niego stanem naturalnym.

Urodził się 27 czerwca 1926 roku w Baltimore, w rodzinie irlandzkich katolików. studiował w bo-stońskim new england Conservatory of Music, a także na Harvardzie i w University of Michigan w ann arbor. w 1951 roku przeniósł się do no-wego Jorku, gdzie mieszkał aż do śmierci (zginął w 1966 roku, w absurdalnym wypadku – potrą-cił go plażowy samochód). pierwsze próby pi-sarskie podejmował już w czasie studiów na Ha-rvardzie, ale debiutancki tomik poetycki A City in Winter and Other Poems opublikował dużo póź-niej, w 1952. pracował jako kurator w nowojor-skim Museum of Modern art.

frank o'Hara był jednym z czołowych przedsta-wicieli tak zwanej szkoły nowojorskiej. termin ten stosuje się na określenie nieformalnej gru-py poetyckiej, powstałej w latach pięćdziesiątych w nowym Jorku. obejmuje też przyjaźniących się z poetami malarzy (m.in. pollocka, de ko-oninga, Gorky'ego, nawmana czy rothko).

Grupa – tworzona przez takich poetów jak John ashbery, kenneth koch, edwin Denby czy Barba-ra Guest – poszukiwała nowego kształtu wiersza i języka poetyckiego, w opozycji do nurtu kon-fesyjnego. ze wsparciem starszych poetów, jak william williams i walt whitman, szukali nowe-go, przystępnego języka, w wierszach pojawił się charakterystyczny dla tamtych czasów kult oso-

bowości (to czasy rodzącego się mitu Jamesa Deana). Uważali, że poezja powinna wyjść poza sale uniwersyteckie – łatwiej było spotkać ich w nowojorskim barze san remo, lub w Cedar ta-vern, gdzie pisali wiersze słuchając kłótni i plotek malarzy, z którymi się przyjaźnili. niestety prze-bijali się ze sporym trudem, współcześni im kry-tycy często lekceważyli ich twórczość, pozbawio-ną manifestów i nieobudowaną teorią.

poeci szkoły nowojorskiej wydawali nawet wła-sne pismo – Locus Souls. Ukazywało się na po-czątku lat sześćdziesiątych we francji, szybko więc zbankrutowało z powodu braku odbiorców (po pięciu numerach), a mimo to zasługuje na uwagę. zamieszczali tam swoje teksty i przekła-dy, a także utwory zaprzyjaźnionych malarzy. po-jawiały się też – charakterystyczne dla szkoły no-wojorskiej – „kolaboracje”, czyli utwory pisane wspólnie przez kilku poetów.

frank o'Hara był centralna postacią kręgu po-etów nowojorskich – w jego wierszach można spotkać wielu członków grupy, także zaprzyjaź-nionych z poetami malarzy, muzyków czy tance-rzy. z tego powodu o'Hara często był narażony na krytykę – zarzucano mu, że bohaterowie i ad-resaci jego wierszy wywodzą się z zamkniętego kręgu art world, czyli ze środowiska skazującego całą resztę na podrzędność. krytyka nie trakto-wała go poważnie, jako poetę piszącego w biegu

– pomiędzy praniem a kolacją, czy w przerwie na lunch (na dodatek dokładnie informował o tym czytelnika). Uważano, że dla kogoś, kto tyle cza-su poświęca promocji nowoczesnego malarstwa (poprzez organizowanie wystaw czy pisanie tek-stów), poezja jest tylko dodatkiem.

aanna Krztoń

Page 63: Aspirant N02

62

oczekiwano od poezji przede wszystkim „zaple-cza pamięci”, zanurzenia w przeszłości, tak cha-rakterystycznego dla wierszy konfesyjnych i twór-czości chociażby allana Ginsberga. natomiast wiersze o'Hary są pełne chwilowości, miejskiej codzienności. pozwalają rozeznać się w nowojor-skiej typografii (barach, sklepach, budynkach, uli-cach), ale także w krajobrazie ludzi, jednocześnie tworząc wrażenie ich migotliwości. powierzchnia wiersza jest ożywiona – obrazy przenikają się na-wzajem, łamie się ciągłość, zmienia tempo, pla-ny, punkty odniesienia. Czasami czuć w tych wier-szach ducha poezji apollinaire'a i Cendrarsa. Charakterystyczna jest organizacja tekstu, typ wy-znań, upodobania formalne. o'Hara nie napomi-na, nie budzi sumień, nie dramatyzuje. a równo-cześnie cały czas mówi – zwraca się bezpośrednio do adresatów swoich wierszy, a także do czytel-nika.

o'Hara jest w polsce stosunkowo mało znany, a równocześnie jego wpływ jest olbrzymi. powsta-ło nawet pojęcie o'haryzm (czyli traktowanie po-

anna krztońavenue a LiteratUra

toczności i codzienności jako punkt wyjścia dla li-teratury), użyte po raz pierwszy w roku 1990 przez krzysztofa koehlera w odniesieniu do wiersza Marcina świetlickiego, a później stosowane do określenia nurtu – w poezji pokolenia brulionu – reprezentowanego przez świetlickiego, podsiadło, Biedrzyckiego czy sendeckiego.

Jedyne wydanie poezji o'Hary w polsce to wybór Twoja pojedynczość wydany w 1987 przez państwo-wy instytut wydawniczy. tomik, w świetnym tłu-maczeniu piotra sommera, zasługuje na uwagę także ze względu na formę wydania – jest tam mnóstwo ilustracji współczesnych poecie arty-stów, przedstawiających o'Harę lub nawiązują-cych do jego wierszy. tym, którym nie chce się gimnastykować i szukać całego tomiku pozostaje internet i dwa numery Literatury na świecie (7/1986 i 3/1994).

katarzyna Janota iLUstraCJa

Page 64: Aspirant N02

63

w podróży Koleją transsyberyjskąNa chwilę obecną trudno mi ocenić, kto dziś zna i czyta Blaise Cendrarsa. Chyba, że jacyś bibliofile, którym nieobce są wycieczki do antykwariatów i lek-tura archiwalnych numerów „Literatury na świecie”, tak z lat osiemdziesiątych, powiedzmy. Dla wszyst-kich innych może pozostawać nieznany. I niesłusznie!

Po pierwsze dlatego, że Cendrars to jeden z prowo-dyrów rewolucji, która dokonała się na początku XX wieku we francuskiej poezji, w poezji w ogóle. Każdy, kto chociaż trochę interesuje się poezją, powinien obowiązkowo zapoznać się chociaż z paroma naj-ważniejszymi tekstami. Na przykład ze słynną Pro-zą kolei transsyberyjskiej i małej Żanny z Francji.

Blaise Cendrars urodził się jako frederic sauser 1 września 1887 w paryżu. Jego matka była z po-chodzenia szkotką, a ojciec – szwajcarem. z po-wodu interesów ojca, które przeważnie szły go-rzej, niż lepiej, rodzina była skazana na ciągłe przeprowadzki – Cendrars spędził dzieciństwo w egipcie, anglii, francji i we włoszech. w 1900 roku rodzina znalazła się w paryżu, gdzie ojciec chciał posłać syna do szkoły handlowej. Młode-mu Cendrarsowi było to nie w smak – już wtedy namiętnie czytał, do tego był zapalonym filateli-stą – kolekcjonował znaczki z egzotycznych kra-jów. pociągało go życie awanturnicze, pełne przy-gód. nie mogąc dojść do porozumienia z ojcem szesnastoletni chłopak uciekł z domu, wsiadając w pociąg jadący do Bazylei.

Blaise trafił do Berlina, Hamburga, kolonii, a w końcu Monachium, gdzie przypadkowo po-znał Żyda z warszawy, rogowina. Była to postać, która wielokrotnie powracała w jego prozie. ro-gowin był kupcem, pasjonującym się poszukiwa-niem starej biżuterii. przez trzy lata Cendrars był jego pomocnikiem do przewożenia towarów. ra-zem zjeździli rosję, Chiny, iran, Bombaj. pisarz raz pławił się w luksusie, a raz przymierał gło-dem. Był, zdaje się, tym typem człowieka, który nie przywiązywał żadnej wagi do pieniędzy – kie-dy były, szastał nimi na prawo i lewo, gdy ich bra-kowało jakoś dawał sobie radę, chwytając się na-wet najpodlejszych zajęć.

we wrześniu 1907 roku Cendrars rozstał się z ro-gowinem – częściowo dlatego, że nie zamierzał poślubić estery, córki swojego pryncypała. Jed-nak sam pisarz twierdził, w jednej ze swoich po-wieści, że głównym powodem było nabycie przez niego misternego cacka, zawierającego trzy – po-chodzące z przemytu – perły. rogowin, żeby dać żółtodziobowi nauczkę (on sam nigdy nie naby-wał podobnego towaru), zadenuncjował swoje-go podwładnego, co skończyło się dla niego trzy-miesięczną ucieczką, z teheranu, przez anatolię, do włoch (w jednej ze swoich powieści Cendrars dokładnie opisuje losy owych trzech pereł).

pod koniec 1907 pisarz osiedlił się w paryżu, gdzie hodował pszczoły. wielokrotnie wspomi-nał ten czas z rozrzewnieniem – jako okres, kie-dy ludzie mieszkający na przedmieściach pa-ryża, mimo różnic społecznych potrafili się ze sobą dobrze dogadać. ale i tutaj nie zagrzał dłu-go miejsca – już w 1910 był w Londynie, pracu-jąc jako żongler w music-hallu. Dzielił tam pokój z młodym clownem cyrkowym, studentem me-dycyny, czytującym po nocach schopenhauera. Jak pisze adam ważyk: „Młody clown nazywał się Charlie Chaplin. świat był niewielki, ludzie się spotykali”.

następnie odwiedził rosję, stany zjednoczone, kanadę. został konwojentem emigrantów jadą-cych do ameryki z polski, Litwy i Besarabii. na

Po drugie Cendrars to wymarzona lektura na wa-kacje. Kilkanaście tomów jego prozy (z których spora część, gdyby się uprzeć, mogłaby być jedną naprawdę wielką książką) to idealne pozycje na podróż, o podróżach i dla tych, którzy kochają po-dróżować. Proza Cendrarsa to proza podróży – au-tor opiera się na swoich wyprawach, na swoim ży-ciu. A życie miał naprawdę ciekawe.

anna Krztoń

Page 65: Aspirant N02

64

anna krztoń iLUstraCJa

Page 66: Aspirant N02

65

wielkanoc 1912 roku był w nowym Jorku, oczywi-ście bez pracy i pieniędzy. Będąc pod wrażeniem zasłyszanego z kościoła prezbiteriańskiego ora-torium napisał swój pierwszy ważny wiersz, wiel-kanoc w nowym Jorku. Chociaż wiersz jest suro-wy, inspirowany formami średniowiecznej poezji łacińskiej, wywołał poruszenie w atelier roberta Delaunay, gdzie Cendrars odczytał go wśród zna-jomych po powrocie do paryża. szczególnie zain-teresowany był apollinaire. w jednym ze swoich kolejnych wierszy, Strefie, posiłkował się w pew-nym stopniu Cendrarsem – od tego zresztą cza-su ci dwaj poeci naprzemiennie pożyczali od sie-bie motywy.

Jeszcze przed wybuchem wojny, w 1913 ro-ku, Cendrars napisał Prozę kolei transsyberyjskiej i małej Żanny z Francji („proza” w tytule ozna-cza hymn łaciński). poemat opowiada o podró-ży z Moskwy do Charbinu w czasie wojny rosyj-sko-japońskiej. Można doszukać się tam śladów ekspresjonizmu niemieckiego (wczesnego), ale też włoskiego futuryzmu. Jazda pociągiem wpro-wadza w trans, pod wpływem którego wyzwalają się wspomnienia, czasem w formie bardzo zbli-żonej do strumienia świadomości.

w pierwszych dniach po wybuchu wojny Cen-drars zgłosił się do biura werbunkowego. trafił do Legii Cudzoziemskiej. to na podstawie do-świadczeń wojennych powstały po latach najlep-sze fragmenty jego prozy. „przygodę” z Legią Cu-dzoziemską opisał w Odciętej ręce, moim (i nie tylko) skromnym zdaniem najlepszej jego książ-ce. Jeśli już mowa o Odciętej ręce, to należy wspo-mnieć, dlaczego – 27 września 1915 roku pisarz

traci na froncie prawą rękę. trafił do cywila, ale nigdy nie nosił protezy (jak twierdził, żeby nie wprowadzać znajomych w błąd) i bardzo szyb-ko nauczył się pisać i prowadzić samochód le-wą ręką.

po powrocie do zdrowia Cendrars pracował w wy-dawnictwie, pisał wiele artykułów, często w obro-nie nowego malarstwa, sztuki picassa, Legera, Braque. opublikował jeszcze dwa tomiki wier-szy, ale w 1924 definitywnie przestał pisać poezję. wszystkie jego następne książki to proza, cho-ciaż często bardzo poetycka. kolejno publiko-wał swoje kronikarsko-reportażowe książki: Złoto (1925), Moravagine (1926), Wyznania Dan Yacka (1929), Rum (1930), Historie prawdziwe (1937).

kiedy wybuchła ii wojna światowa, Cendrars zno-wu wstąpił do wojska, tym razem do armii an-gielskiej, gdzie pełnił funkcję korespondenta wo-jennego. Gdy w 1940 ukazał się we francji jego reportaż wojenny, niemcy skonfiskowali i znisz-czyli cały nakład. Cendrars musiał ukrywać się aż do wyzwolenia francji w 1944 roku. na wojnie stracił też syna (lotnika) co bardzo mocno prze-żył. synowi poświęcony jest rozdział Nowy pa-tron lotnictwa w Gwiezdnej wieży Eiffela.

po wojnie dzielił czas pomiędzy paryż a swoją samotnię w aix-en-provence, gdzie oddawał się pracy twórczej. na stare lata praktycznie nie wy-chodził, rzadko spotykał się ze znajomymi, wła-ściwie tylko pisał. Jednak aż do śmierci 23 stycznia 1961 roku prowadził ożywiona korespondencję z młodszym od siebie Henrym Millerem. Młody amerykański pisarz był zafascynowany twórczo-

w podróży Koleją transsyberyjską

Page 67: Aspirant N02

66

ścią Cendrarsa, za to Cendrars wychwalał Mille-ra. spotkali się nie raz, najpierw w paryżu, potem w aix-en-provence. ich korespondencję czyta się świetnie, do tego ukazała się w polsce stosunko-wo niedawno, nakładem wydawnictwa noir sur Blanc. książka jest przyzwoicie wydana, jest w niej wiele zdjęć, a w antykwariatach w centrum krako-wa można ją kupić za śmieszne pieniądze (10 – 14 złotych). przed śmiercią, w latach 1945 – 1960 Cendrars opublikował m.in. Kroniki (1945), Rażo-nego gromem (1945), Odciętą rękę (1946) i Od por-tu do portu (1948). Ukazały się też Dział nieba, za-bierz mnie na koniec świata! i wybór reportaży Co za wiele, to za wiele.

Jeśli miałabym coś szczególnie polecić, byłaby to wspomnianą już Odcięta ręka, a także Gwiezdna wieża Eiffela i Od portu do portu (zwłaszcza roz-dział o grobie wergiliusza). Jednak warto prze-czytać cokolwiek, co wpadnie nam w ręce. książ-ki Cendrarsa są u nas stosunkowo łatwo dostępne

– zarówno stare wydania z serii nike, jak i nowsze,

szczególnie seria wydana przez noir sur Blanc. na allegro jest tego mnóstwo, a w krakowskich antykwariatach w okolicach rynku można je kupić taniej niż piwo w pubie (nawet nowe wydania za 5, 6 złotych). książki czyta się świetnie – zwłasz-cza te z wątkami autobiograficznymi. Cendrars pi-sze w pierwszej osobie, szczerze i otwarcie. Mo-że, tak jak Hemingway, trochę koloryzuje, ale nie jest to odczuwalne, a z perspektywy czasu trud-no to ocenić. proza jest zarazem lekka, poetyc-ka, wciąga, czasem jest pełna czarnego humoru, a czasem mimowolnie chwyta za serce; jak w Od-ciętej ręce, gdy pisarz opisuje losy swoich towarzy-szy broni, które w większości były tragiczne. tek-sty są klarowne, czasem nawet surowe, ale w tym wszystkim zachowują niesamowity urok.

Cendrars prowadził życie awanturnika, tułacza. pewnie właśnie dlatego jego proza jest tak auten-tyczna i czyta się ją z prawdziwą przyjemnością.

w podróży Koleją transsyberyjską

anna krztoń iLUstraCJa

Page 68: Aspirant N02

67

na imię mi Leo. nie wiem dlaczego, ale pani za-wsze kazała nam w ten sposób rozpoczynać... Leo nie jest moim prawdziwym imieniem. rodzi-ce nazwali mnie tomaszem, ale ja wolę Leo co oznacza Lew, a przynajmniej tak uważa mama.

Dzisiaj pani kazała nam o czymś napisać. Chcia-łem opisać rodzinę , jak większość kolegów, ale rodzice mi zabronili. oni zawsze uważają, że to co jest w domu nie powinno wyjść poza niego. nie wiem czemu. Mamy nieduży domek, mógł-bym opisać psa i rodzeństwo. ale tata i mama mówią, że nie wolno mi. Czasem się zastana-wiam, czy nie są jakimiś tajnymi agentami – taki-mi jak Dżejms Bond.

Chciałem napisać o papierosach, ale znowu tata zabronił mi ich dotykać. a chciałem spróbować, żeby wiedzieć co opisuję. z alkoholem też nic nie wyszło, bo pani w sklepie powiedziała, że za mło-dy jestem i mi nie sprzeda. zapytała ile mam lat. 18 – skłamałem – ale niski jestem. Jednak chyba wyczuła, że ją oszukuję: wygoniła mnie ze skle-pu wręczając lizaka. słodyczy nie będę opisywał. Chciałem też napisać o narkotykach. koleżan-ka mówiła, że ma brata i jest on direlem, czy ja-koś tak i zna się na rzeczy. Gdy powiedziałem, że chcę z nim pogadać to zaczęła się wykręcać. Jak zwykle – kobiety! a dziewczyny to w ogóle głupie są. Bo kiedyś walczyły o równe prawa (zakładały bodajże kluby femilistków), a teraz jak już mamy wspólne wuefy to za nic nie chcą grać w nogę! Mama uważa, że gdyby nie femilistki to przesia-dywałaby sobie w kawiarni, a tak to musi praco-wać. Ciekawe, czy kiedyś (przed femilistkami) ko-biety mogły być tajnymi agentami.

z-wierzenia11-latka

i byłem w kropce. Bo jak zrobić zadanie, skoro sam pomysł zostaje odrzucony? na szczęście pani dała nam tydzień.

wracając do domu ze szkoły – do której idę 30 minut, a mój tata 15 – minąłem jak codziennie budynek, gdzie w bramie parę „meneli” – tak nazywają ich koledzy, nie wiem czemu – spoży-wało jak co dzień kompot wiśniowy, a przynaj-mniej kiedyś tak mi odpowiedzieli, gdy zapyta-łem grzecznie: co to? – wskazując na butelkę. zresztą, dziwna sprawa, bo skoro ich witam co-

leszeq waligóra

Page 69: Aspirant N02

68Leszeq waligóra

aleksandra kotarska

LiteratUra

iLUstraCJa

dziennie to jesteśmy właściwie znajomymi, więc powinienem im mówić: Dzień dobry. Gdy powie-działem to mamie, ta stwierdziła, że nie mam się do nich w ogóle odzywać i w ogóle powinienem obchodzić szerokim łukiem! i zrozum tu rodzi-ców: sami sobie zaprzeczają, bo najpierw „mów znajomym: Dzień dobry, a wieczorem: Dobry wie-czór” , a teraz „nie odzywaj się, unikaj z daleka”. rodzice mają dziwne pomysły.

Gdy minąłem już ten budynek, który przylegał do sklepu z napisem monopolowy skręciłem w lewo.

po drodze do domu stoją kontenery w pobliżu któ-rych przechodzę. i tym razem spojrzałem na dwa wielkie śmietniki: przy jednym z nich stał jakiś pan. Chyba czegoś szukał, gdyż często tu przychodził. zresztą nie tylko on. Czasami w nocy przychodzą – słyszę echo opadających z hukiem klap.

Chciałem się go zapytać, czego szuka, jednak kudłaty mnie ubiegł. on jest bardzo mądry – pierwszy pokazał nam przed wuefem jak się pali papierosy i to on powiedział nam, że historia z bo-cianami (którą opowiadają nam rodzice) to wielka bujda, poczym opowiedział jakąś inną – wyjątko-wo nie słuchałem, bo się zastanawiałem jak za-prosić aurelkę na lody!

więc kudłaty podbiegł do tego pana i zaczął wrzeszczeć coś na niego i rzucać kamieniami, przy czym dżungla włosów skakała mu z każdym podskokiem we wszystkie strony, co mnie bar-dzo rozśmieszyło. kudłaty! – wrzasnąłem wresz-cie. Chciałem się przywitać i dowiedzieć dlaczego to robi. i wtedy on opowiedział mi straszną hi-storię (którą opowiedział mu starszy brat), że tak naprawdę to jest to potwór i porywa dziewczyn-ki, a on jako przedstawiciel chłopaków w naszej klasie czuje się zobowiązany zapewnić im bezpie-czeństwo. wtedy zapytałem, dlaczego stał się po-tworem. i kudłaty opowiedział mi kolejną historię, że ten potwór kiedyś porwał przypadkiem swoją córkę i poćwiartował ją. teraz szuka części jej ciała.

tamtej nocy nie mogłem zasnąć. Co chwilę wyda-wało mi się, że potwór zagląda przez okno do mo-jego pokoju z chęcią poćwiartowania mnie mimo, iż jestem chłopakiem.

Page 70: Aspirant N02

69

następnego dnia z ranka pobiegłem do mamy wypytać o „pana z kontenera” – jak go nazwa-łem. Mama opowiedziała mi zupełnie inną histo-rię: podobno jest śmieciarzem i nazywa się klo-szard – dziwne imię – a to co robi, to nie dlatego, że jest potworem, czy mordercą, ale niestety nie jest bogatym człowiekiem, a w kontenerach wy-szukuje rzeczy, które będzie mógł sprzedać lub użyć. zamyśliłem się – Ciekawe co można zro-bić z częściami ciała... a czym oprócz noża moż-na poćwiartować kogoś... – jednak szybko porzu-ciłem te myśli i spytałem mamy dlaczego nie ma on pieniędzy.

odpowiedziała, że powodów może być kilka: albo los się od niego odwrócił i stracił cały swój dobytek, poczym wylądował na bruku (stał się bezdomnym – jak później wytłumaczyła ), albo sam porzucił wszystko co miał, gdyż nie czuł się szczęśliwy.

nie czuć się szczęśliwym z pieniędzmi? przecież mógłby kupić sobie stertę lizaków i zajadać je spokojnie do końca życia – pomyślałem i doda-łem na głos – mógł mi podarować te pieniądze. no bo co: jeśli on nie chce to ja sobie kupię liza-ki i tyle. Mama się tylko uśmiechnęła, pogłaskała mnie po głowie i powiedziała – ach ty głuptasku.

stanąłem w rozterce. kto ma rację: czy kudła-ty, który jest bardzo mądry co nam wielokrotnie udowodnił, czy mama, która zaś z drugiej strony może być przecież supertajnym agentem i ukry-wa przede mną jakąś tajemnicę...

tego wieczoru postanowiłem przekonać się o tym na własne oczy. pod przykrywką wyjścia

z psem udałem się w stronę kontenerów. fajnie, bo w pobliżu gdzie się ukryłem są gęste krzaki, a na same śmietniki – stojące 30, może 40 me-trów przede mną – padało światło z lampy w po-bliżu. teraz miało się okazać kto mówił prawdę...

kloszard zjawił się wkrótce z wózkiem w jednej, a kijkiem w drugiej ręce. otworzył pierwszą klapę i zaczął przeglądać zawartość kontenera jak gdy-by szukał czegoś konkretnego. w pewnym mo-mencie zanurzył się głęboko w śmietniku tak bar-dzo, że o mały włos nie wpadł do niego, poczym wyciągnął coś świecącego. nie było tego dużo – małe świecące drobinki. nie widziałem dokład-nie co to jest, ale wyglądało niczym diamenty

– takie same jak te co pokazują czasem w tele-wizji. kloszard coś krzyknął, poczym zdenerwo-wany zamknął klapę. to mi wystarczyło – pobie-głem do domu.

Chyba poznałem tajemnicę wiktora. wiktorem ja nazwałem kloszarda, bo jego imię nie podo-ba mi się tak samo jak tomasz. kudłatego nie uważam już za bardzo mądrego. a to, że rodzice są supertajnymi agentami przekonuje mnie co-raz bardziej.

ale czyżby wiktor wszystkich oszukał? sam wi-działem: jest poszukiwaczem skarbów. taaaak... pod przykrywką nocy przebrany, by nie rzucać się w oczy – jak zresztą i inni – poszukuje wciąż. i ni-by uważani przez nas za biednych niektórzy zna-leźli pewnie już swój skarb i żyją jak królowie, in-ni natomiast poszukują dalej. wydaje mi się, że tak właśnie jest...

z-wierzenia 11-latka

Page 71: Aspirant N02

70z-wierzenia 11-latka anna krztoń LiteratUra

aleksandra kotarska iLUstraCJa

Page 72: Aspirant N02
Page 73: Aspirant N02

Grafika warsztatowaMaja Czech

Na do widzenia Bianka szlachta

Page 74: Aspirant N02

ASP!i!

rant!

laa!li!

la!