Post on 15-Oct-2021
M2. Warszawa, d. 8 Stycznia 1888
TYGODNIK POPULARNY, POSWIĘGONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA "WSZECHŚW IATA."
W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie " 2
z przesyłki! poczlową : rocznie " 10 pólrocznie " 5
Komitet Redak cyjny s tanowią: P. P. Dr. T. Chałubiński , J. Aleksandrowicz b. dziek. U niw., K. Jurkiewicz b.dziek. U niw., mag. K. D eike, mag.S. Kramsztyk,Wt Kwietniew-
ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. Ś!ósarsk i. "Wszechświat" przyjmuje ogłoszenia, których treść ma jakikolwiek związek z nauką, na nast!Jpujących warunkach: Za l wier sz zwykłego druku w szpalcie
Prenumerować można w Redakcyi W szachświata albo jego miejsce po b i era się za pierwszy raz kop. 7 1/21 i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą. za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.
--------------~-----------------------------------~d:res E.eda.k:cyi: X:ra.ko-w-skie-l?:rzed:rnieście, N :r 66.
( . 8
9
,. '
P'!<"7<kowanic i rozwój MyrmecoJia.
18 WSZECHŚWIAT. N 2 ------------~--------~~~~~~------------------~~1'~.
WSPÓŁŻYCIE CZYLI-
Zjawiska współżycia czyli symbiozy roślin i zwierząt w nowszych czasach szczególniej zwróciły uwagę badaczów. Stosunki zwłaszcza zachodzące pomiędzy roślinami i mrów karni obudziły wśród badaczy najżywsze zajęcie.
Dawno już zauważyli uczeni, że mrówki zamieszkują rośliny, przebywając we wnętrzu różnych organów, jak łodyg-, gałęzi,
liści oraz korzeni. Pierwszy Rumphius 1750 roku zauważył, że mrówki zamieszkują korzenie roślin pasorzytnych,, wyrastających na drzewach krajów gorących, -ale faktu tego nie pojmował dokładnie, uważał bowiem owe rośliny pasorzytne za wytwory mrówek, za kopce, jakie mrówki z różnych czf!stek roślinnych budują.-A nawet roślinę pasorzytną, którą zamieszkiwały
mrówki czerwone, nazywnł gniazdem mrówek czerwonych, roślinę zaś zajętą przez gatunek czarny, gniazdem mrówek czarnych. Następnie Jerzy Forster 1803 roku w swej podróży naokoło świata zauważył, że mrówki krajów podzwrotnikowych mieszkają wewnątrz pnia i gałązek różnych roślin, albo przebywają w korzeniach roślin pasorzytnych, które na podobieństwo naszej jemioły wyrastają na pewnych drzewach. Dopiero uczony Jack w r. 1825 wykazał, że dwa owe gniazda mrówek, opisane przez Rumphi usa, są d w oma różneroi gatunkami roślin, należących do rodziny marzannowatych (Rubiaceae ), a miano wicie: "gniazdo mrówek czerwonych" jestto pasorzytna roślina Myrmecodia, "gniazdo zaś mrówek czarnych" - pasorzytny gatunek Hydnophytum.
W skutek późniejszych obserwacyj poznaną została dość znaczna liczba roślin zamieszkiwanych przez mrówki, a od czasu teoryi Darwina, gdy wszystkie objawy ży-
1) Wedtug prof. E. Halliera ze Stuttgartu, Humboldt Nr 12, 1887.
cia organizmów zaczęto rospatrywać z punktu widzenia nauki rozwojowej, badacze zadawali sobie pytania, czy we wspólnem życiu mrówek z roślinnmi zachodzi podobne przystosowanie, jak przy zapyleniu (przenoszeniu pyłku) wielu kwiatów przez pszczoły, tt·zmiele, mięczaki lub niektóre ptaszki, czy też rośliny i mrówki oddają sobie wznjemne usługi, zostając w pt·awdziwej symbiozie czyli współżyciu. Dla rosstrzygnięcia tego pytanin potrzeba było poznać dokładnie większą liczbę przypndków, w których organy roślinne s.lużą za mieszkanie dln mrówek, aby zyskać w ten sposób bogaty materyjał do badań bijologicznych.
Huth z Frankfurtu n. O. w pracy swej "Ameisen als Pflnnzenschutz" 1886, zestawiŁ wykaz roślin dotąd znanych, które zamieszkują mrówki. Z pracy tej okazuje się, że pt·zytułek mrówkom dają przedstawiciele różnych rodzin, a mianowicie:
Z rodziny Mimoseae(czułkowych): Acacia cornigera Willd., w której mrówki zamieszkują twarde ciernie, puste wewnątrz i podobne do rogów, będące zmienioneroi przy listkami.
Z rodziny Rubiaceae (marzannowatych): Hydnophytum amboinense Beccari, H . formicarurn Jack, Myrmecotlin Rumphii Beccari, M. tuberosn Jack. Mrówki znmieszkują główny pień roślin, który jest mocno nabrzmiały i zaopatrzony wewnątrz w liczne komory. Taż sama rodzina posiada jesz· cze wiele innych gatunków, wogóle około 50, należących do czterech rodznjów, zamieszkiwanych przez mrówki. Wspomniane powyżej d w a rodzaje roślin Myt·mecodia i Hydnophytum zamieszkują d w n różne gntunki mrówek (należące do dwu różnych rodzajów) It·idomyrmex eonlata i Cremato· gaster deformatus.
Z rodziny Verbeneae (koszyszkowatych): Clerodendron fistulosum Beccari. Mieszkanie mrówek stanowią tutaj części łodygi,
maczugowato nabrzmiałe i puste wewnątrz. Z rodziny Polygonaceae (rdestowatych)
znanych jest około 20 gatunków rodzaju Triplaris, któt·ych rurkowate gałązki służą za schronienie dla mrówek.
Z rodŻiny Myristiceae: Myristica myrmecophila Beccari posiada puste nabrzmienia międzywęźli, służące za mieszkanie mrówek.
Nr 2. WSZECHŚWIAT. 19
Z Euphorbiaceae ( ostromleczo;v~t.ych ): Endospermurn moluccanum Beccan l E. formicarurn Beccari. Za mieszkanic mrówek służą tutaj puste nabrzmienia łodygi i ga-
łęzi. z Artocat·pene (chlebowcowatych):. Ce-
cropia palmata Willcl, C. ade~opns .Nhquel, oraz inne gatunki tego rodzaJU maJą pus:e przestrzenie, podziel~ne ~a ko.mory ~ pnm i galęzinch, które mrowkt zamieszkują.
z Orchiueae (storczykowatych): Schomburo·kia tubicinis Bot., Grammatophylum speciosum Blum (Vanda scripta Spt·.) i inne. Mieszkanie mrówek stanowią nabrzmienia przy podstawie liści, opatrzone wewnątrz jamistościami.
z rodziny Palmae (palm): Korthalsiu horrida Beccari, K. echinometra Br., K. scaphigera Mart. Za mieszkanie mrówkom u tych roślin służą. puste przestrzenie, powstałe wskutek pęcherzowatych nabrzmiet'l pochewek liści. U p!1lmy zaś Cftlamus a mplectus Beccari za mieszkanie służą liście odgięte, otaczające łodygę w postaci lejka.
Z Bon·agineae (szorstkolistnych): Cordia nodosa Lam., u której gałęzie pęcherzowa to rozdęte zamieszkują mrówki.
Z Gramineae (trawiastych): Stipa formicarurn Del. należy do roślin zamieszkiwanych przez mrówki.
Wobec licznych faktów, dowodzących
niewątpliwie, że mrów ki zamieszkują stale różne jamy i wogóle puste pt·zestt·zenie w roślinach, niektórzy uczeni, jak B. Beccari z Florencyi, są przekonania, że w ciągu długiego czasu wyrobiła się korzystna zależ
ność wzajemna pomiędzy mrówkami i roślinami, że puste nabrzmienia organów roślinnych, zajęte na mieszkanie przez mrówki, powstały pod ich wpływem, albo bespo· śt·ednio, podobnie jak dębianki, wywołane
ukłuciem galasówki t Cynips), albo też pośrednio, wskutek drażnienia powolnego, powtarzającego się przez długie lata w ciągu wielu pokolm't po sobie następujących, które to drażnienie wywołało wytw01·zenie pustych nabrzmień, przehzywanych dziedzicznie.
Inni znów badacze, jak B.Forbes, przypuszczają., że lokatorowie zamieszkujący rośliny-mrówki,- stanowią ochronę dla swoich
gospodarzy i tym sposobem odwzajemniają się za gościnn<lść. Forbes przypuszczenie swoje opiera między innemi i na tem, że
mieszkańcy różnych organów roślinnych są.
uzbrojeni w palącą ciecz, przez co ukąszenia ich banlio są bolesne i mogą stanowić
prawdziwą ~chronę dla roślin. Do zupełnie odmiennych wniosków doszedł M. Treub w pt·acy swej, bardzo sumiennej, nad roślinami pasorzytncmi, z rodziny marzannowatych (Ruhiaceae), Myrmecollia i Hydnophytnm, o których wspominaliśmy powyżej
(M. Treub. Sur le Myrmccoclia echinata Gand. 1883).
Rośliny te p1·zyczepiflją. się zapomocą korzonków przybyszowych do gałązek drzew. W dolnej części łodygi tych roślin tworzą się gładkie lub kolczaste nabrzmienia bulwiaste o średnicy dochodzącej do l decymetra. vV ewną.trz tych nabt·zmiei'l znaj duje się cały system pustych przestrzeni (jamek i galeryj), które się łączą ze światem zewnętt·znym za pośrednictwem pewnej liczby otworków.
Carnel wykazał na roślinie zebranej przez Beccariego na Borneo, że bulwy Myrmecodia powstają z nabrzmień osi podliścieniowE:j. Beccari narysował i dał opis tej rośliny, w którym mówi, że młode łodyżki
rozwijają się i wydłużają aż do 6 mm, poczcm grubieją. nieco p1·zy podstawie, przyjmnj~~ kształt stożkowaty i pozostają w takim stanie dotąd, póki pewien o(,lrębny gatunek mrówek nie zrobi małych zagłębień na naj większem nabrzmieniu łodyżki, wtedy to następuje szybki rozrost tkanki komórkowatej łodyżki, na podobieństwo tego, jak to ma miejsce przy ukłuciu galasówki na dębie i innych roślinach. Jeżeli jednak mt·ówki nie zrobią zagłębiel't, wtedy, wcdług Beccariego, roślina się dalej nie rozwija i umiera. Gdyby ten opis był prawdziwy, to stosunek mrówek do roślin, w których one mieszkają, byłby w bardzo prosty sposób wyjaśniony, tembardziej, że Beccari przyjmuje dla rozmaitych roślin zamieszkiwanych przez mrówki ten sam sposób po-
. wstawania różnych jamek i nabrzmie1't. A nawet Bentham i Hooker podzielają ten pogląd.
Treub ograniczył swoje poszukiwania na poznaniu bliższem ściśle naukowem Myr-
20 WSZECHŚWIAT. Nr 2.
mecodia echinata Jack i Hydnophytum montanurn Blume, gatunków pochodzących z gó1y Pandjar na Jawie.
Myrmecodia posiada owoce pomarańczo· we z czterema nasionami, mieszczącemi się
w masie lepkiej. Rossiewanie nasion następuje prawdopodobnie przy pośrednictwie ptaków. Skoro nasiona pn.dną na łodygę i•dostaną się w spękania kory, zaczynają
kiełkować i wkrótce pod liścieniami powstaje nabrzmienie. Fig. l i 2 przedstawia takie kiełkujące nasiona.
Nabrzmienie na osi pod liścieniami po· większa się jeszcze wprzód, nim liścienie
zdołają zrzucić pokrycie nasienne (fig. 3 i 4). Od chwili, gdy liścienie uwalniają się od powłoczek nasiennych, część osi podliścieniowa przyjmuje formę zielonej, bardzo charakterystycznej bulwy (fi~. 5). Jeżeli
nasienie kiełkuje w ciemności, w wąskiej szparze kory drzewnej, wtedy część zarodka podliścieniowa wydłuża się bat·dzo, a nabrzmienie mniej silne powstaje w górnej tylko części.
Rospatrując nieco starsze rośliny, znajdujemy najczęściej u podstawy bul wy (fig. 9), a niekiedy z boku (fig. 8) otwór okrągły, wyraźny, który prowadzi do jamistości,
utworzonej wewnątrz bulwy.
Zielony kolor bul w później znika powolnie i te pokrywają się zielonawo-brunatną powłoką korkową; wkrótce też powstają
kolce, które uważane są za zmarniałe izmienione korzenie.
Treub zajął się przedewszystkiem sprawdzeniem przypuszczeń Beccariego i Forbesa, że rośliny te bez pomocy mrówek nie mogą dalej wzrastać i umierają, a nadto, że.
każdy gatunek roślin jest zamieszkiwany przez oznaczony gatunek mrówek.
vV celu sprawdzenia wspomnianych opinij Treub rospoczął badania histologiczne od kiełkujących roślin i prowadził je z całą skrupulatnością., stopniowo, w miarę wzrostu i rozwoju bulw. Na stadyjum, które przedstawia fig. 6 i 7 i nieco późniejszem, Treub znalazł w środku bulwyjednę tylko wiązkę naczyniową, otoczoną, miąszem, którego komórki wypełniały przestrzeń aż do naskórka. Wkrótce tworzy się na powicrzclmi bulwy pod naskót·kiem pokład korko-
twórczy (phellogen) i równocześnie w miąszu pojawiają się delikatne wiązki naczyniowe. W tym czasie występuje w okolicy środka bulwy pokład tkanki twórczej (meristem) ułożony równolegle do powierzchni zewnętrznej. Wkt-ót,ce daje się zauważyć, że pojedyńcze komót·ki miąszu spajają się
razem i wysychają. W ten sposób następuje rozerwanie tkanki wewnątrz bulwy, wskutek czego powstaje pierwszy początek jamy środkowej, któt·a zatem tworzy się bez pomocy mrówek, wprost wskutek procesu życiowego rośliny.
Warstwa tkanki twórczej wkrótce przyj muje chat·akter warstwy korko-twórczej na wewnątrz, na zewnątrz zaś wytwarza miąsz wtómy. Zewnętrzna warstwa koL·· ko-twórcza, która w przecięciu popt·zecznem ma kształt pierścienia, rozrasta się ku górze i przechodzi potem w łodygę i .ku dołowi, gdzie styka się z warstwą korkotwórczą, leżącą na obwodzie. W miarę
WZl'ostu tej tkanki następuje wysychanie komórek otoczonych przez nią tkanek star· szych, przez co jamistość się powiększa.
W końcu powstaje wielka jama środkowa, której ściany pokryte są, komórkami korkowemi i która zawiera pozostałości wyschniętych tkanek w postaci masy strzęp
ków. Wkrótce jarnim u dołu jest oddzielona od świata zewnętrznego tylko cienką
warstwą korka, jak to fig. 11 pokazuje. Nareszcie pl'Zerywa się i ta cieniutka skóreczka i wejście do wnętrza jest gotowe bez pomocy mrówek. Na brzegach otworu, w ten sposób powstałego, następuje zlanie się wewnętrznej tkanki korkowej z zewnętrzn-ą .
Po utworzeniu się pierwszej jamy następuje powstawanie drugiej, trzeciej i innych, zupełnie w taki sam sposób jak pierwszej. Powiększanie się zatem bul w następuj e
wskutek tworzenia się poktadów korkowomiąszowych. Skoro tylko pokład miąszu
dojdzie do pewnej grubości, powstaje w jego wnętrzu nowy pokład korko- t wórczy (phellogen) kształtu walcowatego, który ro · snąc sprowadza wytworzenie nowych ka· nałów, połączonych z poprzednio już utworzonemi.
Znajdujące się na powierzchni bul w grudki (lenticella) jakkolwiek zawierają w sobie substancyje odżywcze, nie są jednak we-
Nr 2. WSZECHŚWIAT. 21
dług Treuba punktami, przez które wgryzają. się mrówki do wnętrza. , .
Ostateczny rezultat prac~ 'Ireuba daje się streścić w ten sposób, że .lamy we~~ną.t.rz
b l M . ecodia tworzą. się samodzielme, uw ~m . . . cesy rozwo1owe ze przez wewnętrzne pi o , .1 • '
naprzód pojawia się środk?w~ głowna ~ama, t . boczne komumlmją.Ce pomiędzy nas ępme , . , .
b . . 1 tó•·e J·amy łączą. się ze swmtem so ą., ze me { • , b Pomo"y mrowek. zewnętrznym ez v
F .O' 10 i 12 przedstawiają. dwa stadyja lo• d .
·u m"odych bulw, fig. 10 pi·ze stawia rozwoJ 1 ~
łodyżkę z kilku listkami, ~ przytern bul w a wyt.warza pierwsze korzen.w, fig. 12 wyobraża bulwę pokrytą. kolcami ep, a nadto opatrzoną. liczneroi korzeniami. W obudwu przypadkach jama środkowa łączy się ze światem zewnętrznym za pośrednictwem
jednego otworu o. Fig. 13 przedstawia labirynt jam wewnątrz całkowicie wykształconej bulwy.
W celu przykonania się czy Myrmecodia może rosnąć i powiększać się dalej bez pomocy mrówek, 'l'reub przeniósł roślinę ze stanu dzikiego do ogrodu botanicznego. Po przesadzeniu, mrówki czerwone, które zamieszkiwały roślinę do chwili jej przeniesienia, opuściły ją., a małe czarne mrówki zajęły wewnętrzne jamy. Pewna jednak liczba rolodych roślinek była wychodowana w ogrodzie od bardzo młodego stadyjum; wszystkie te roślinki rosły i rozwijały się normalnie przez 5 - 7 miesięcy w og1·odzie, bez najmniejszej pomocy mrówek. Tym sposobem Treub na podstawie swoich badml. doszedł do przekonania, że Myrmecodia i Hydnophytum nie potrzebują. pomocy mrówek do swego wzrostu.
Mrówki według Treuba wyszukują pustych komór i wszelkich jamistości u wyżej przytoczonych roślin jedynie tylko jako dogodnego dla siebie schronienia, w którem mieszkają.. Puste przestrzenie wewnątrz, oraz grudki na powierzchni bul w, mają. na celu doprowadzanie powietrza do ich wnętrza.
Należy się uznanie pracy Treuba, że wyświetliła kwestyją. tak trudną. z jednej,a tak łatwo wprowadzającą w błąd z drugiej strony. Więcej jeszcze takich prac potrzeba do ostatecznego wyświetlenia stosunku wielu innjch roślin do mrówek.
A. S.
Z DZIEJÓW
SZTUCZNEGO OTRZYMYWANIA c i a ł c u k r o wy c h .
Przed d w oma prawie laty świat naukowy do znal prawdziwego, można powiedzieć,
wstrząśnienia na wieść, że dawno oczeki w an e sztuczne otrzymanie cukru stało się faktem spełnionym. Nasze pismo (t. V, str. 331) doniosło czytelnikom o tym wypadku, drukując streszczenie pracy Oskara Locwa, które, w krótkich powtarzając je słowach, składało się z punktów następujących: Loew otrzymał sztucznie materyją słodką, podlegającą fermentacyi przy działaniu schizomycetów (ale nie drożdży), odtleniają-cą. zwią
zki niektórych metali i wogóle posiadającą
wiele własności, jakieroi odznaczają. się ciała cukrowe. Materyją tę, nazwaną przez siebie~'~formozą., Loew przygotował z aldehidu mrówkowego zapomocą. polimeryzacyi, to jest zgęszczenia wjednę sześciu jego cząsteczek. Taki sposób tworzenia się materyi cukrowej zdawał się tern ważniejszą zdobyczą. nauki, że, według tegoż samego Loewa oraz kilku innych chemików i fizyjologów, aldehid mrówkowy stale znajduje się w protoplazmie żywych tkanek roślinnych, może więc być przyjęty za substancyją macierzystą. cukrów a dalej - mączki, drzewnika i może nawet ciał białkowatych, zatem najważniejszych materyj organicznych; z drugiej zaś strony- sam aldehid mrówkowy, w myśl znanego przypuszczenia Baeyera, może powstawać z dwutlenku węgla i wody, owych bespośrednich pokarmów rośliny.
Do odkrycia Loewa, pomimo oczywistej jego ważności, nie powracaliśmy od owego czasu, oczekując na ostateczną krytykę naukową samych doświadczeń i ich teoryi. Przyznać jednak należy, że do chwili obecnej cała ta sprawa jeszcze nie jest zała
twiona w sposób należyty. Z głosów przeciwnych naj więcej może zebrał W eh mer, twierdząc, że formoza nie tworzy kwasu lewulinowego, zwykłego produktu dzial:ania roscieńczonych kwasów na cukry, a dalej
22 WSZECHŚWIAT. Nr 2.
przytaczając za Arturem Meyerem, że ciało to nie może być przyswajane przez rośliny wyższe, które jednak z wszelkich cukrów wytwa1~zają mączkę. Na te zarzuty wszakże Loew odpowiedział szczegółowo doświad
czeniem, wykazującem, że formoza ogl'zewana z roscieńczonemi kwasami daje bardzo obficie furfurol, w bliskiero pokrewień
stwie z kwasem lewulinowym zostający
i również charakterystyczny jako l11'oclukt przemiany wochnów węgla w ogóle. Z dl' u·
giej zaś strony przypomina on, że pewne rośliny p1·zyswajnją niektóre tylko rodzaje cinł cukrowych, kiedy innych nie przyjmują. wcale. Tak np. georginija tworzy mączkę z maltozy, któ1·ej wcale nie pl'zyswajają burak i lilak; wszystkie rośliny złożone
tworzą mączkę z lewulozy, ale nie tworzą jej wcale z galaktozy; tę ostatnią, pomimo że jest uznanym cukrem, tylko bardzo nieliczne rośliny mogą wogóle przyswajać;
zresztą niektóre grzybki doskonale żywiq,
się formozą i tworzą z niej bezwątpienia
nietylko mączkę i drzewnik, ale i ciała białkowate, a. wszakże te gTzybki są. ro$linami. W tćj samej pracy (Berichte d. deutsch. chem. Gesellsch. XX, 3 042) Loew zgromadził pokaźny szereg dowodów, przemawiających za cukrową natul'ą formozy, przez wyszczególnienie mnóstwa reakcyj wspólnych formozie z cukrami w ogólności.
Bądźcobądź, nie jest dziś jeszcze rzeczą postanowioną, czy sława picrwszćj syntezy sztucznego wodanu węgla ozłoci skronie Loewa, czy może dostanie się w udziale innemu chemikowi. Sprawa bowiem została
zaatakowana z innej i to bardzo poważnej strony, a mianowicie przez Emila Fischera, chemika, którego szczęśliwe i bardzo ciekawe prace zjednały sobie już rozgłos niemały.
Przewodnią myślą E. Fischera było również przypuszczenie, że wodany węgla muszą. być produktami polimel'yzacyi jakichś zwią.zków aldehidowej natul'y. W biegu prac, z innym pl'zedsięwziętych celem, Fischel' przypadkowo miał w ręku pewne ciekawe produkty, które uznać musiał za pochodzące od aldehidu glicerynowego. Ten ostatni związek składem swoim bardziej jeszcze niż ald. mrówkowy zbliża się do cukrów. Dla obeznanych z językiem wzo-
rów chemicznych te stosunki przedstawiają się w sposób bardzo prosty, przynajmniej teoretycznie, gdy bowiem wzór pewnej liczby cukrów wyraża się przez C6 H 12 0 6 , ·
a wzór a.ldehidu mrówkowego przez CH20, to wzór ald. glicerynowego jest C3 H 6 0 3-
czyli, że ostatni jest dwa tylko razy, kiedy pierwszy- sześć razy mniejszą wielkością.
ou wzoru pewnej liczby ciał cukrowych. Aldehid glicerynowy jednakże dotychczas nie został otrzymany w stanie czystym i tylko dalsze produkty jego przemiany, o których poprzednio była mo\va, zwróciły na siebie szczególną uwagę Fischera. Fostanowił on raz jeszcze pokusić się o ott·zymanie aldehidu glicerynowego w stanie oddzielnym.
Fischer próbowal otrzymać aldehid glicerynowy z tak zwanćj akroleiny czyli alde-
. hiclu akrylowego. Z tem ostatniem ciałem znamy się potl'ochu wszyscy, chociaż może
imię jego piel'wszy raz słyszymy, znajduje się ono bowiem pomiędzy procluktnmi niezupełnego spalenia tłuszczów i swą.d, który tak niemile razi nas po zdmuchnięciu lampy olej n ej' świecy łojowej, albo pt·zy paleniu się kagańca tłuszczowego na wolnem a niespokojuero powietrzu, w znacznej części
przypisać należy bardzo lotnej pal'ze aldehidu akrylowego. Skład tego ciała wyraża
się przez wzór C3H 40- zadanie więc przeprowadzenia go w pohewny mu aldehid glicerynowy polega na dodaniu wodoru i tlenu, każdego w ilości dwu atomów. Zadanie to nie jest nawet trudne, gdyż akroleina należy do tak zwanych związków nienasyconych, to jest właśnie takich, które łą.czyć się jeszcze mogą z czemś nowem. Wprawdzie wodór i tlen wprost pL'zyłączyć do aluoleiny nie jest rzeczą możliwą.- ale za to łączy się z nią bat·dzo łatwo inny, energiczniejszy od tamtych, pierwiastekbrom. Powstaje przytern dwubromek aldehidu akrylowego, ciało ze wzorem C3H 4Br20, w którem już atomy bromu łatwo zastą.pić
pl'zez gl'upy z tlenu i wodoru złożone. Tą
właśnie drogą. chciał Fischer otrzymać aldehid glicerynowy i w tym celu pt·óbował na1't dziulać wodanami alkalicznemi, które, przypuszczał, oddadzą. swoje grupy wodoro· tlenowe, kiedy brom połączy się z metalem. Do doświadczenia użył Fischer wody bary-
Nr2. WSZECHŚWIAT. 23
towej jako środka alkalicznego i, po oziębieniu jej do 0°, wprowadzał kroplami świeżo przedystylowany w próżni dwubromek akt-oleiny. Ciało to rospuszczało się łatwo przy kłóceniu. Po uk01'1czonem zmięszaniu obu materyj Fischer wydzielił baryt w postaci węglanu, przepuszczając przez ciecz strumień dwutlenku węgla. Okazało się teraz, że ciecz, ogrzewana z alkalijami, brunatnieje nader latwo, wydzielając zapach karmelu, oraz, że silnie odtlenia alkaliczny rostwór winianu miedzi (płyn Fehlinga). Obie te własności cechują, prawie wszystkie cukry, a w szczególności te ich rodzaje, które ze względu na wzór(C6H 120 6)
możnaby nazwać prostemi. Te wskazówki nasunęły Fischerowi myśl wydzielenia przypuszczalnie utworzonego cukru zapomocą ciekawego, niedawno przez niego odkrytego związku, jaki ·wszystkie cukry tworzą z tak zwaną fenilohidrazyną.
Fenilohidrazyna jest to związek pochodzący od niedawno otrzymanego w stanie wolnym dwuamidu (N2H 4) przez zastąpie
nie w nim wodoru grupą fenilową, (C6H 5 ).
Ma ona skład wyrażony przez wzór: N2 H3 C0 H 5 • Kiecly ciało to styka się z jakim cukrem (a oprócz tego z wieloma ciałami aldehidowej, acetonowej i nawet alkoholowej natury), odbywa się proces chemiczny, niezupełnie dotychczas wyjaśniony, skutkiem którego l cząsteczka cukru i 2 cząsteczki fenilohidrazyny tracą razem 8 atomów wodoru i 2 atomy tlenu a pozostalości kombinują sig z sobą na nowe ciało, nazwane przez Fischera osazonem. Przemianie tej sprzyja obecność octanu sodu.- Otóż za dodaniem fenilohidrazyny i octanu sodu do opisanego powyżej płynu, pozostałego po ':ydzieleniu barytu, utworzyła się krystaliczna żółta materyja, we wszystkich własnościach podobna do osazonów ciał cukrowych. Otrzymała ona nazwę akrosazonu, przypominającą. pochodzenie od akroleiny.
D1·ogami, których opis byłby może zadługi i zaspecyjalny, od każdego osazonu można przejść do związku zasadowego, daleko prostszego i bliższego w swym składzie do cukru. W naszym wypadku związek taki m~ naz~'ę akrozuminy i skład (wspólny z mnemi, pochodzącerui od znanych cukrów): CoH13 NO~. Widzimy, że różnica
pomiędzy akrozaminą a cukrem polega na zawartości azotu, nadmiarze wodoru i bra· ku tlenu - wyrównanie tej różnicy nastę
puje łatwo za wpływem kwasu azotawego (HN02), przy czem tworzy się woda, wydziela się azot i przybywa brakujący atom tlenu. Po przeprowadzeniu tej ostatniej }Jrzemiany powstaje wreszcie sztucznie utworzony cukier, akroza, jak nazywa Fischer, w postaci masy niekrystalicznej, syropowatej, odtleniającej płyn Fehlinga i obdarzonej wszelkierui własnościami cukrów, lecz, jak dotychczas, niewiadomo, czy również podlegającej fermentacyi.
Z powyższego przedstawienia czytelnik dojdzie zapewne do wniosku, że w chwili bieżącej wielki tryumf syntezy chemicznej- sztuczne ott·zymanie wodanu węglajuż jest faktem spełnionym albo, conajmniej, bardzo bliskim spel'nienia, gdyż twierdzić
można z pewnością, że nauka zna już drogi, na których poszukiwać trzeba rozwiązania tej sprawy. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jeszcze jednę okoliczność, która w krótkiero i popularnem opowiadaniu niedość może wyraźnie się zarysowuje: Oto, że niczeru niehamowany bieg wyobraźni ludzkiej, choćby też i naukowej, przy prze· niesieniu jakiejkolwiek kwestyi na grunt doświadczalnego chemicznego badania, spot.yka bardzo a bardzo wiele przeszkód, w na· turze samych rzeczy i w niedostateczności dzisiejszych środków naukowych początek mających. Tym sposobem rozwój każdego
zadania, które na drodze doświadcze1't musi być sprawdzone, utrudnia się i opóźnia nadzwyczajnie i każda kombinacyja urnysłowa w zakresie zjawisk chemicznych, choćby nawet z najprostszych i najsłuszniejszych zasad wychodzą-ca, długie czasy o czeki wać musi na stanowcze doświadczalne potwier-dzenie. Zn.
-BAKTERYJE SWXEC4CE. (Dokończenie).
Zanim zastanowimy się nad istotą i znaczeniem świecenia ustrojów, o których tu m<)wimy, musimy pokrótce wspomnieć o cie-
24 WSZECHŚWIAT. Nr 2. ------------- ------------------------------------
kawych właściwościach życiowych, których zachowanie niezbędnem być się zdaje do pomyślnego wzrostu świetlnego mikrokoka w czystych hodowlach.
Przedewszystkiem na uwagę zasługują warunki temperatury, przy których drobny nasz mikrokok się rozwija. Najpomyślniej
szeroi do jego rozwoju są. niskie z u pełnie temperatury od 0° do 20° C i wtedy świecenie jest najsilniejszem. Już przy +320 C . naj częściej świecenie u staj e. Kilkogodzinna temperatura +35 do 37°C zabija, jak się zdaje, tę lubiącq. zimno bakteryją, gdyż
Forsterowi nie udawało się już otrzymać
lirzeszczepień z takich trzymanych w cieple preparatów. Podług Ludwiga mię
so świecące utracało fosforescencyją przy +38 do 39°C, lecz tylko czasowo, a dopiero przy +48° C następowało stanowcze zniknięcie światła i prawdopodobnie śmierć
bakteryi. Przy niskich temperaturach rozwój jest barrlzo pomyślny i wybornie np. odbywa się w naczyniach otoczonych lodem przy temp. 0°; Lud wig zaś wystawiał
mięso świecące w ciągu zimowej nocy na mróz -10° a nawet -15° C (-8° -12° R) i przekonał się, że mikrokoki swą. zdolność
świecenia najzupełniej zachowywały.
W ogóle życie i świecenie bakteryjek tych zachowuje się tak długo, dopóki nie nastąpi roskład gnilny materyi, stanowiącej pożywienie dla mikrokoka, a dostęp tlenu z powietrza nie jest utrudniony. Przy wy czerpaniu lub zatamowaniu przystępu dla tlenu świecenie odrazu ustaje; tak np. w hodowlach na żelatynie, którą. mikrokok stopniowo czyni ciekłą, gdy baktet·yje od góry zalane zostaną. cieczą., gwiaździste świa
tełka preparatu znikają; powierzchnia ciekłej substancyi zachowuje natomiast na czas pewien słabą. fosforescencyją.. Bakteryje żyją. dalej, nieświecą.c, a przeniesione na nowe podłoże, z swobodnym dopływem powietrza, znów nadają. mu właściwą fosforescencyją.. Ogólnie biorąc, świecenie nie jest nicodzo wnym życia naszej bakteryi symptomatem; żyć ona może i bez wydawania światła. W tym względzie zacho· wuj e się ona jako bakteryje t. zw. ,:barwnikowe", które zdolne są. wytwarzać barwnik, na pewnych jednak tylko podłożach, w pewnych określonych warunkach.
W szeregu potrzeb życiowych bakteryi naszej na szczególną. uwagę zasługuje konieczność znajdowania się soli kuchennej czyli chlorku sodu w ilości conajmniej 2 - 3%, gdy idzie o sztuczne podłoże,
a w nieco mniejszych ilościach przy wzroście mikrokoka w warunkach przyrodzonych. Hodowle na żelatynie udają. się tylko pt·zy okt-eślonym dodatku soli, który bez szkody powiększyć można do 6%; dopiero z::twarto ść soli ponad 7% staje się dla rozwoju szkodliwą.; w tych już bowiem stosunkach wpl'yw jakiejkolwiek soli musi być z zasady antyseptycznym, utrudniającym
życie ustrojów grzybkowych. Ze wzglę
du na konieczność znajdowania się soli dla rozwoju grzybka, Ludwig proponuje ustrój ten i inne jemu pod.obne ugrupować w oddzielny szereg na fizyjologicznem oparty pokrewieństwie, nadając
mu miano bakteryj halofilowych (żyją
cych w ośrodkach słonych). W oda dystylowana wpływa zabójczo na świetlną. naszę ba.kteryją., gdy tymczasem wody słone mogą. utrzymywać przez czas pewien życie i świecenie bakteryj splókanych z jakiegokolwiek pocltoża, nawet gdy nie zawierają. mnteryi dla żywienia zabranych bakteryj. Udaje się np. przez opłókanie mięsa świe· cą.cego wodą słoną. otrzymać wodę pięknie
fosforyzującą., naśladującą. zupełnie świece
nie się morza. I ten preparat może być dla demonstracyj pedagogicznych poleconym. Świecenie wody utrzymuje się niet·az przez kilka dni.-Do rzędu halofilowych bakteryj należą. pt·ócz Micrococcus Pfl.ugeri, którym się tu wył'ą.cznie zajmujemy, jeszcze inne, również świecące bakteryje, mało zbadane, lecz nicwą.tpli wie od naszego mikrokoka się różniące, jako to: Bacillus phosphorescens Fischer, przywieziony z wód zwrotnikowych, którego używano do wywoły· wania sztucznego świecenia się morza w akwaryjum berlińskiem; Bacterium phosphorescens, z berlińskiego akwaryjum w roku 188 7 na czystych hodowlach odosobniona; dawno znana, bo przez Meyena jeszcze opisywana Oscillatoria świecąca mórz podzwrotnikowych i t. p.
Ostatnim wreszcie ważnym czynnikiem, jeśli nie dla życia to pl'zynaj mnićj dla świecenia bakteryj, jest zasadowe oddziaływa-
Nr 2. WSZECHŚ\\JAT. 25
nie (alkaliczność) podłoża, z którego mikr~kok świetlny czerpie pożywienie. Zasadmczy ten dla świecenia warunek doprowadza nas do rozważania samej istoty owego fizycznego zjawiskn, które nazywamy f~s~ forescencyją, zjawiska, które najd~wodnH~J
· · · tl nteza wsze nas przekonywa, ze swta o . . " w przyrodzie polączonem być. m~st z Ciepłem. Natężenie światła w ZJ~Wtsku fosforescencyi znacznie słabszem Jest coprawda niż w naj większej liczbie wypadków, gdzie źródło światła p.ołąc~o~e~ jest ~ ~~owstawaniem ciepła, memmeJ Jednak swteccnie fosforyczne wymownym jest przykładem odrębności promieni cieplnych od świetlnych w przyrodzie.
Istota fosforescencyi przed kilku laty jeszcze zupełną była zagadką. Badania prof. B1•• Radziszewskiego rzuciły dopiero pierwsze jasne pt·omienie na ciemną przedtem sprawę świecenia (1880 r.).
Radziszewski wykazał, że wł'asność fos· forescencyi posiadają ciała organiczne, łatwo utleniać się mogące w zetknięciu z tlenem, przy powoinem skutkiem tego zetknięcia utlenianiu się, w szczególności zaś alclehidy, ciała stojące pośt·odku pomiędzy alkoholami a powstająceroi przez ich utlenienie kwasami. Powierzchnia, a lepiej jeszcze wirująca warstwa aldehidu, utleniając się
przez zetknięcie się z powietrzem, świeci
jak fosfór, gdy potartym zostaje na powietrzu. Nieodzownym jednak warunkiem powstnwania zjawiska świetlnego jest zasadowa czy li alkaliczna natut·a utleniającego się zwolna rostworu. Kwaśny rostwór nie fosforyzuje. Otóż to samo stwierdził dr Lud wig dla czystych hodowli mikr-okoka, który w oddziaływającej kwaśno żelatynie nie świecił', gdy w czystej mięsnopeptonowej, alkalicznej żelatynie typowe świecenie nigdy nie zawodzi. Łącznie z dr Bachmannero poszukiwał prof. Lud wig obecności aldehidów i t. p. ciał w substracie i z rospoczętych prac zdaje się, że dodatniego rezultatu można będzie się spodziewać. Z niektórych wskazówek sądzić można, że światło fosforyczne wydaje nie samo ciało grzybkowe ale otaczająca je materyj a, co zresztą stwierdzono poniekąd i dla oTzybów towa-,., ' rzyszących próchnieniu, których nitki czyli grzybnie świecą wprawdzie, lecz niezależ-
nie od tego świeci później i próchno samo, w którem grzyba zgoła niema. Możnaby
przypuszczać, że grzybki świecące, przyswajając sobie pokarm, wytwarzają aldehidy lub podobne substancyje i że te połączenia, zazwyczaj bardzo lotne, świecą, czy to na powierzchni i wewnątrz grzybka czy też
na,zewnątrz, w podłożu wolnem od grzybka. Nie odrzeczy będzie tu przypomnieć, że najprostszy aldehid, po parękroć razy chemicznie skondensowany, staje się wodanem węgln, a więc zasadniczą materyją pożywną calego świata roślinnego (jedna cząstka glukozy, najprostszego wodanu węgla, jest sześciokrotnem powtórzeniem cząstki aldehidu mrówczanego: 6 COH2 = C6 H 12 0 6) i że w nowszych czasach opierano tcoryją przyswajania materyi i przerabiania jćj nawodany węgla na własności kondensowanin. się aldehidów, które z łatwością. zdwajają., potrajają i t. d. swe cząsteczki. Z dl'llgiej strony przypomnieć sobie wypada, że w gt·zybach pozostających w najściślejszym stosunlm pokrewieństwa ze świecącemi się gatunkami (np. z gatunkiem Agaricus mellcus) znajdowali chemicy jak Eraeonnot a, zwła
szcza Muntz wodan węgla, nazwany mykozą. lub trebalozą (np. w Agaricus muscarius), oraz bliski wodanom węgla n.lkohol sześcioatomowy mannitem zwany (A. maculatus, scyphoides), niekiedy trehalozę obok mannitu (A. fusipes, caesareus). Związki
te są to ciała, które niewątpliwiG bardzo łatwo dają. się z aldehidów ·wyprowadzić.
Powiązanie tych faktów nasuwa hipotezę, że życie grzybków świecących w ogólności polega na przechodniem conajmniej wytwarzaniu związków nn.jprostszych aldehidowej natury i że związki te następnie przechodzą w inne zasadnicze materyje grzybkowi właści we, między inneroi zaś składają się niekiedy na wytworzenie wodanów węgla (trehalozy) i bliskich im ciał roślinnych (mannitu), co zgadza się z panującerui dziś pojęciami o powstawaniu wodanów węgla
w ogólności. Miejmy nadzieję, że podjęte
przez Lud wiga i Bach manna, lecz niedokończone, bliższe zbadanie chemizmu bakteryi świecącćj Micr. Pflilgeri przyczyni się do · wyświetlenia wn.żnej bardzo i za.sadniczćj dla fizyjologii roślin zaga.dki przyswn.jania materyi, w szczególności przez wyświetle-
26 WSZECHŚWIAT. Nr 2.
nie częściowe sprawy tworzenia się wodanów węgla.
J. N.
METEORYTY JAKO OG ~IWA
W TWORZENIU ŚWIATÓW.
(Dokończenie).
Na podstawie rozważa1'l powyższych zestawić można wszystkie ciała niebieskie we· dług stopnia ich rozwoju, zatem przecho· dząc od zimnych do gorących, fi zarazem od zbiorowisk, w których skupienie jest słabe, do mas zagęszczonych.
Na najniższem piętrze tego gmachu mie· szczą się więc mg la wice, w których widmie brak linii F, to jest linii wodoru występującej już przy nnj słabszem rozżarzeniu; jednaką natmę przypi sać należy kometom z roku 1866 i 1867, jakoteż gwieździe nowćj Łabędzia bespośt·ednio po zajaśnieniu; w widmie tych ciał niema Z)!; Oła linij ś wiadczących o obecności wodoru i węgla, promieniowanie ich j est wywoływane przez magnez. Obok tych ciał niebieskich pt·zypadają i rozbierane wyżćj gwi:tzdy o linijach szerokich bez linii F, a któl'ych promieniowanie zawisło od manganu i żelaza. TemperatUI·a par, powstałych przez ud erzenia meteorytów w mgławicach tego rodzaju i w kometach dalekich od punktu przysło
necznego, odpowiada mnićj więcej tempel'aturze plomienia Bunsena.
\Vyższą temperaturę a zatem i wi ększe
skupienie przedstawiają mgławice zawierające w swem widmie liniją. wodoru F; na tymże szczeblu jest miejsce dla gwiazd , których widmo, jak gwiazd poprzedniej kategoryi, składa się z sze!'okich linij jasnych, ale między któreroi występuje i linija F; widmo ich jest już świetniejsze i okazuje też linije i smugi a1sorpcyjne. Dalej idą komety w punkcie przysłonecznym swej drogi, w których widmie występują. smugi węglowe i liczne linij e, jakie zachodzą przy rozżarzaniu meteorytów.
Widmo znacznie świetniejsze okazują następujące teraz gwiazdy, zaliczane do kla-
sy III a jak et Oryjona, których promieniowanie zależy głównie od węgla, smugi zaś i linije absorpcyjne odpowiadają linijom, jakie znajdujemy w widmach meteorytów. Temperatura par, jakie pochodzą z uderzeń meteorów w gwiazdach tego rodzaju, jest mniej więcej taka, jak w płomieniu Bessemera.
.N aj wyższe zagęszczenie okazują. gwiazdy klasy II i I; okazują one widmo ciągłe, poprzerzynane linij a mi te mi, które pierwiastki zawarte w meteorytach wydają wtemperaturach wysokich. \V gwiazdach tych promieniowanie meteorytów od!'ębnych czy· li indywidualnych ustępuje promieniowaniu wewnętrznej masy, ulotnionej i skupionej przez zagęszczanie. w gwiazdach klasy I, jak Wega, posiadających najwyższą
temperaturę, przeważa pochłanianie przez wodór.
Słońce nasze jest gwiazdą klasy II, miejsce jego wszakże nie przypada już w tym szeregu brył niebi eskich o temperaturze WZ!'astają.cej. Lockyer bowiem przyjmuje, że gwiazdy zaliczane dotąd do klasy II wypada rozdzielić na dwie kategoryje, z których jedna obejmuje gwiazdy, w których zachodzi dalsze skupienie a zatem i wzrost temperatury, gdy inne przeszły już przez stan najsilniej szego swego rozi.a rzenia i pozostają w procesie stygnięcia: słońce nasze należy właśnie do tej drugiej kategoryi gwiazd klasy II. Wskazówki do takiego umieszczenia naszego słońca dajelinijaK widma słonecznego, przypadająca na samej granicy części fijoletowej widma, już na przejściu do niewidzialnej jego części pozafijoletowej. Widma gwiazd najgorętszych linii tej K nic posiadają; prawdopodobnem jest, że naj ważniejsze zmiany, jakie się obecnie w widmie slonecznem dokonywają, polegają na rosszerzaniu się linii K i na zwę~aniu linij wodornych. Rzeczą jest szczególnie ciekawą, ze zbierając widma kilku aerolitów kamienistych, wybranych dowolnie i otrzymując z nich fotografiją złożoną, odtworzyć można widmo słoneczne dosyć
dokładnie, a w nicktórych częściach nawet zupełnie wiemie linija w liniją.
Proces stygnięcia słońca dalej postępować będzie; linije węglowe, odkryte przez Lockyera w r. 1874, zwolna co do natężenia
~~------------------------'-v_s_zE_,c_H_s_·,_v_IA_'_r. __________________________ ~2~7~
swego wzrastać będą, aż wreszcie nadejd~ie czns, gdy najsilniejsze pochłanianie promieni słonecznych wywoływane będzie przez węgiel. Na tern właśnie piętrze znajdujemy obecnie gwiazdy, zaliczane do klasy III b w klasyfikacyi Vogla.
Skoro więc meteoryty stać się mają tak uoniosłem w rozwoju światów ogniwem, należy im samym pt·zyjrzeć się bliżej i ocenić, czy w skł'adzie swoim okazują one dostateczną do celu tego rozmaitość materyj a łów i czy ilość ich w przyrodzie odpowiada zadaniu tak olbrzymiemu. Dlatego przytacza Lockyer powszechnie przyjmowany obecnie poJział aerolitów, wraz z wykazaniem ich budowy mineralogicznej i skłauu chemicznego; podajemy tu tę tablicę, któr·a nam wyjaśni, dlaczego w widmach meteorytów tak statecznie występują linije magnezu, żelaza i manganu:
Ae1·olity żelazistd (.~yderyty).
Żelazo niklowe, miedź, mangan. Troilit (siarek żelaza). Grafit. Szrejbersyt (fosforek żelaza i ni
klu). Daubreit (siarek żelaża i cht·o
mu).
Ae1·olity kamieniste (syderolity).
Chondryty:
a) niezawierające węgla: Oliwin (chryzo· lit, pet·ydot)- 41,3 kt•ztmionki, 50,9 tlenku magnezu, 7, 7 tlenku żelaza.
Enstatyt - 60 kt-zernionki, 40 tlenku magnezu.
Bronzyt, t. j. enstatyt, w którym miejsce magnezu zastępuje żelazo.
Żelazo niklowe, · mangan. Troili t. Chromit- 32 tlenku żelaza, 68
póltorotlenku chromu, nadto glin i magnez.
Augit (pyroksen), 55 krzemionki, 23 wapna, 16 tlenku magnezu, 4 tlenku żelaza, 0,5 tlenku manganu.
Krzemian wapnia, sodu i glinu. b) węglowe: Węgiel w związku z wodo
rem i tlenem.
Siarczany magnezu, wapnia, sodu i potasu.
Niechondryty: Anortyt. Enstatyt. Bronzyt, Oliwin. Augit. Troili t.
Co się tyczy ilości meteorytów rozrzuconych w przestrzeni, to możemy o niej powziąć pojęcie z ilości gwiazd spadających, to jest meteorytów, które ziemia na drodze swej napotyka i które się w jej atmosferze rozżai'Zają,. Obserwacyje tych przelotnych zjawisk dawno już wskazały, że ilość ich niesłychanie jest wielką. . Na podstawie siedemnastoletnich dostrzeżeń Schmidt w Atenach ocenił, że liczba jasnych meteorów, jakie obserwator widzieć może w cią,gu godziny, od północy cło godziny l-ej, w czasie pogodnej nocy besksiężycowej, wynosi czternaście. Najrozleglejsze wszakże w tym przedmiocie badania zawdzięczamy astt·onomowi amet·ykai'Iskiemu Newtonowi, który zebrał dane, dostat·czone przez znaczną. liczbę obserwatot·ów, rozrzuconych na rozleglej części powierzchni ziemi; z zestawienia tego okazało się, . że liczba wszysLkich meteorów, jakie mogą być widziane na całej ziemi, przechodzi nieco więcej nad 10 000 razy liczbę meteorów, dostrzeganych z jednego stanowiska. Stąd znów wnosi prof. Newton dalej, że ziemia nasza w ciągu doby napotyka nie mniej nad 20 milijonów tych bryłek, które w czasie po~odnej i ciemnej nocy wywołują. dobrze znane zjawisko gwiazd spadających.
Niewątpliwie wszakże, liczba ta nie daje nam zupełnej ilości drobnych meteorów, które się do atmosfery naszej dostają,; czę
sto bowiem gwiazdy spadające, zgoła niewidzialne okiem nicuzbrojonem, dostrzegane są. w teleskopach. Należy więc liczbę
powyższą, powiększyć, conajmniej, 20 razy, a to daje 400 milijonów meteorytów, spadających w ciągu doby na powierzchnię ziemi. Przyjmując wszakże tylko tę ilość
meteorytów, jaką widzieć można okiem nieuzbrojonem i przyznając im w przestrzeni prędkość taką,, jaką posiadają, komety w parabolicznej swej drodze, wnosi dalej prof.
28 WSZECHŚWIAT. Nr 2. ----------------- - ---------
Newton, że w przestrzeni, którt>j objętość wyrównywa objętości ziemi, przypada ich około 30000. Ską.d znowu dalej w liczbie okrągłej wypada, że średnia odległość są
siadujących ze sobą meteorytów czyni 250 mil angielskich. Jeżeli zaś ten rezultat dostrzeżeń. słuszny jest dla tych okolic przestt·zeni niebieskich . gdzie się unosi ziemia i cały system słoneczny, należy go też przyjąć i dla innych stron wszechświata. ~ad to, ·wiadomości, jakie w naszym u kła·
dzic słonecznym zebrać zdołano, wskazują,
że meteory te są usposobione do zbierania si~ w grupy; przyjmuje się teraz powszechnie, że kometa jest rojem takich stowarzyszonych meteorów. Rój podobny otrzymnje ostatecznie pod wpływem zyskanych prgdkości orbitę prawiUłową; przy tern wszystkiem zachodzą. liczne udel'zenia, bryły rozbijnją się i wywiązują pary, które znów zagęszczają się w drobne meteoroidy.
Meteoryty znajdujące się w przestrzeni w warunkach, jakieśmy wskazali w kometach, w gwiazdach nowych, lub też w gwiazdach pierwszej wielkości, jak o. Oryjona, są widocznie podległe takim uderzaniom, ale i w przestrzeni światowej, która według obliczeń prof. Newtona wypełniona 1
jest meteorami, zachodzić muszą również
podobne uderzenia, chociaż są niedostępne
dla obset·wacyj naszych, na ziemi prowadzonych.
Oznaczenie prędkości, z jaką meteot-yty przebiegają naszę atmosferę, przedstawia znaczne trudności; z dootateczną jednak dokładnością twierdzić można, że szybkość
ta rzadko jest mniejsza nad 10, a większa nad 40 lub 50 mil ang. na sekundę. Wialiurno też, że szybkości meteorów w różnych rojach są dosyć różne; prof. Newton, który w kwestyjach tych naj wyższą jest powagą., gotów jest przyjąć, że p1·ędkość ta wynosi około 30 mil angielskich (38 km) na sekundę.
Jeżeli przyjmiemy dalej, że i w innych obszarach przestrzeni światowej meteory podobnąż posiadają szybkość, to można stąd obliczyć prP.cę, przy uderzaniu ich wykonywaną-, a którasię ujawnia wzrostem ich temperatUL'y. Jeżeli więc przyjmiemy dalej, że cieplo właściwe meteorytów wynosi 0,1, to
rachunek wskazuje, że pt·zy szybkości l mili ang. na sekundę, gdy ruch tych brył zostaje wstt·zymany przy uderzeniu, tempem tura ich wzrasta o 3 oooo C. A że dalej wzrost temperatury (energii) jest proporcyjonalny do kwadratu z prgukości, prze-
. to przy szybkości 10 mil na sekundę wynosić on będzie 300 000° C, przy szybkości 20 mil 1200000°, przy szybkości 30 mil 2700000°, a pt·zy szybkości 60 m.lO 800000°. Rozumie się, że częściej zachodzić tu bęuą, boczne potrącenia, aniżeli istotne uderzania, potęgę tych działań wszakże liczby powyższe wyraźnie ujawniają..
W dalszym ciągu przytacza Lockyer, że
poprzednio już przyznawano meteorytom wybitną. rolę w objawach komet, mgławic
i gwiazd nowych. Co do komet, to dowód, że zależą one od meteorytów, dał Schiaparelli w r. 1866, wykazawszy, że droga komety z roku 1862 jest identyczna z orbitą roju sierpniowego. Domysł zaś, że mgła
wice są w pewien sposób związane z meteorytami, a nie stanowią zbiorowisk gazów, rzucił, jak się zuaje, pierwszy prof. Tait w r. 1871, w ostatnich zaś czasach p. Faye w pracy swej o hipotezie nebularnej wykazał, że mgławice słoneczne prawdopodobnie stanowić mogą: zarówno obłoki meteorytów, jak i masy gazowe, jakkolwiek dodać należy, że ze względu na chamkter widma Huggins poglądowi temu nie sprzyja. Co się tyczy gwiazd nowych, to Lockyer, uderzony nader szybkiero zmniejszaniem się blasku no w ej gwiazdy Łabędzia, wypowiedział w roku 1877, że cale to zjawisko daje się
wytłumaczyć rospaleniem drobnych mas meteorycznych.
Nasuwa się wreszcie pytanie, jakie dziabnie wywiera na meteoryty wzajemne ich uderzenie. Na kwestyją tę rzucić mogą.
ś wiatło znane nam stosunki, w jakich meteory występują, a pt·zedewszystkiem pouział ich na meteoryty żelaziste i kamieniste.
Jak przytoczono wyżej, szybkość, z jaką meteory wdzierają się do naszej atmosfery, wynosi najczęściej 30 mil ang., a temperaturę, jaka się wywiązuje _wskutek uderzenia się meteorytów w przestrzeni, zestawiać można z temperaturą., wytwarzaną przy przejściu ich przez atmosferę. Dwie masy
Nr 2. WSZECHŚWIA'.f. 29
żelaza meteorycznego, gdy biegną. z pewną szyb kością, mogą. uledz zmiękczeniu i spajają. się wtedy wjednę masę;, p1:oces ten Jokonywać się może, dopóki się me wytworzy masa żelazna znacznych wymiarów, a te.n sposób tworzenia tłumaczy odłamkowe weJrzenie takich brył. Gdy mnsy żelazn~ P?' większają t[} drogą swą. wielkość, kohzyJe z mniejszeroi meteorytami powodować mogą lokalne tylko przyrosty tem?er.atury, wystarczające niekiedy do ulotmema powierzchni, co może wyjaśniać zagłębienia znajdujące się na powierzchni aerolitów, a jakby pochodz~bce od 11acisku palcami.
Masy żelazne będące w stanie stopionym wiązać mogą i zamykać w sobie mniejsze meteoryty kamieniste. Wzajemne wszakże uderzenia meteorytów kamienistych powodować mogą skutki zgoła odmienne; zachodzić tu może rozbicie poprzednio istniejących, wielkich mas na drobniejsze, uderzenie zaś wielkiej bryły kamiennej z wielką masą żelazną sprowadzić może prawdopodobnie rozbicie kamienia na odłamki, gdy tymczasem żelazo ulega stopieniu i pewną część tych odłamków zamyka w swej masie.
Działania te w przyrodzie przebiegać mogą inaczej w przestrzeni wolnej, inaczej w głowie komety albo też w roju meteorycznym. To też powoduje prawdopodobnie zjawisko tak zwanych gwiazd nowych, a w różnych okolicznościach następne stygnięcie odbywać się może w różny sposób.
Z par, które się wywiązują przy takich kolizyjach, przez zagęszczanie tworzą się znów meteoryty; drobne te cząstki wzrastają wskutek topienia, następującego przy uderzeniach, a gdy znów meteoryty stają się dosyć wielkie i ciepło wywiązujące się przy uderzeniu nie wystarcza do stopienia całej masy, rozbijają się znowu na mniejsze odłamki. Poczynając od meteorytów, mających skład pośredni, wytwarzają się nakoniec meteoryty żelaziste i kamieniste, ja· ko rezultaty takich kolizyj.
W czasach historycznych nie mamy ża· dnego przykładu takieO'O świata płonąceo·o al~o u~erzenia się mas ~ak wielkich jak zie~ m1a, ~1emówiąc jtiż o bryłach tak potężn!ch Jak słońce; roskład jednak rneteorytow w przestrzeni wskazuje, że uderzenia
takie mają udział istotny w ogólnej ekonomii przyrody. Poglądy znakomitego astrofizyka angiel
skiego stanowią śmiały gmach hypetetyczny, na analogijach oparty; jeżeli wywołają
one dyskusyją naukową, nie omieszkamy z apoznać z nią czytelników naszych.
S. K.
PIECZĘĆ Z METEORY TU PUtTUSKIEGO.
Jeden z licznych odłamków wspaniałego meteorytu pułtuskiego (30 Stycznia 1868 r.) doznał osobliwego losu, -użyto go mianowicie na materyj al do wyrobu pieczęci dla króla anamitańskiego.
Wiadomo, że rezultatem interwencyi francuskiej w Tonkinie było poddanie pod władzę rzeczypospolitej królestwa Anamu, aż dotąd podległego Chinom. Oznaką poprzedniego zwierzchnictwa była pieczęć, ja· ką król otrzyrnywa ł od cesarza chińskiego; dla utrzymania tćj tradycyi postanowił
i rząd francuski, na wniosek podróżnika
p. Plme-Siefert, przesłać królowi Dong-Chanowi, jako oznakę jego inwestytury, podobnąż pieczęć urzędową; wyrznięta jest na niej litera hólewska w piśmie miejscowem, a w otoczeniu napis francuski: rzeczpospolita francuska N. królowi anamitańskiemu.
Aby jednak pieczęć godną była zarazem i zwierzchniczej rzeczypospolitej i podle· głego królestwa i by miała wartość przedmiotu wyjątkowego, należało ją wyrobić
z substancyi dosyć cennej. Rząd francuski. zwrócił się dla tego o radę do znanego mineraloga Stanisława Meunier, który osądził, że "synowi nieba", za jakiego się król anamitański uważa, należało ofiarować zabawkę z nieba pochodzącą, dlatego też zaproponował użycie do tego celu odpowiedniej bryły meteorycznej.
Rzeczywiście, między meteorytami napotykają się niekiedy skały przydatne do najpiękniejszej politury i przybierające po wygładzeniu wejrzenie ba·rdzo przyjemne. Zresztą, jużto nie poraz pierwszy bryła spa-
30 WSZECHŚWIAT. Nr 2. --------------------------------------------------------------------
dła z nieba miała otrzymać zastosowanie, jako przedmiot użyteczny lub artystyczny. Jedyny wyrób żelazny, jaki znany archeolog Schliemanu napotkał w gruzach starożytnej Troi, byłto sztylet z żelaza meteorycznego. W roku 1620 wykuto z podobnegoi materyjalu niebieskiego szpadę dla cesarza. moaolskierro D'Gehan-Guim. a B.ou ;; · "' ...,
singault opowiada, że i Bolivat· przy uroczystościaeh urzędowych przypasywal br01\ podobną., lubo do użytku wojennego nie mogła być przedatni}.
P. Stanisław Meuniet· otrzymał polecenie wynalezienia stosownego materyjału, rzecz ta jednak napotkała więcej trudności, aniżeli on sam sądził pierwotnie. Po wielu dopiero poszukiwaniach we Francyi i zagranicą. napotkano piękny okaz, nieposiada-
jący żadnej szczeliny i mający odpowiednią wielkość i dogodną. postać, u pewnego handlarza minerałów w Wiedniu i nabyto go za 400 franków. Okaz ten stanowi wł:.1.śnie odłamek meteorytu pultuskiego, który wpostaci przerażającej kuli ognistej przebiegł
nad rozległą częścią naszego kraju i nad brzegami Narwi roasypał deszcz kamienisty; liczne odłamki sprowadzili wtedy do
1 Warsza wy pp. Babczyński i Deike, a zarząd Szkoły Głównćj przesłał bryły róż
nej wielkości w darze do wiei~ zbiorów europejskich . Jaką drogą. bryła, o której mo-
, wa, dostała się do kupca wiedeńskiego, powiedzieć nie umiemy. Załączona rycina pt·zedstawia postać, ja
lq bryle tej natlano; w dolnej części osa<lzony jest na niej krążek owalny ze złota, na której napis został wyrznięty.
Wielu z czytelników naszych pamięta. zapewne powszechne zajęcie, jakie wywołał u nas spadek bolidu pultuskiego, a oryginalne to zastosowanie jednego z jego od.lamków wydało się nam dosyć ciekawe, by wiadomość o niem podać według artykułu
p. Meunier w pismie "La Nature''. T. R.
KORESPONOENGY JA.
Ratowo w Grudniu 188 7.
Szanowny Panie Redaktorze! Przy dzisiPjszym rozwoju nauk chemicznych i zna- ·
cznej u nas liczbie specyjalistów, należa~oby na przy szłym, we Lwowie odbyć się mającym zjeźdz i e
lekarzy i przyrodników ustanowić oddzielną sekcy- . .i •~ chemic zną. Doświadczenie na poprzednich zjaz<lach nabyte wniosek powyższy najzupełniej uzasadnia, tembardziej, że ziemia galicyjska tyloma znakomitościami na polu chemii się szczyci. Sądzę, 7.c żądanie powyższe, pod adresem Sz. wydziału gospodarczego V zjazdu wystosowane, jest wyrazem je· dnakich w tym względzie zapatrywań wielu chemi· ków z tej strony kordonu.
Termin zjazdu, na miesiąc Maj oznaczony, naleźa· łoby aż do pierwszych dni Lipca przesunąć.
Racz Sz. Pan przyjąć zapewnienie szacunku i po-ważania
Józef Stanisław K anio.
(Przyp. red.). Telegramy <lo dzienników tutej • szych przynoszą wiadomość, że termin V Zjazdu ?.ost ał odroczony do 20 Lipca r. b.
Nr 2. WSZECHŚWIAT. 31
KRONtKA NAUKO W A.
CHEMIJA. • - Węglan ~rebra. Niektórzy chemicy zauważyli
już dawniej, że węglan srebra, otrzymywany działaniem węglanu alkalicznego na azotan srebra, jest jużto żółty, już biały i że osad biały w największej liczbie przypadków przybiera barw\) żółtą, po opłókaniu wodą,. Obecnie p. Schulten przekonał się, ż e osad biały jest połączeniem węglanu srebra z węglanem alkalicznym, które pod wpływem wody traci węglan alkalic. uy i przechodzi w żółty węglan srebra. Zdołał on nawet otrzymać podwójny węglan Hebra i potasu w drobnych, miki-oskopowych krysz· talach barwy białej; podobnegoż związku sodowego dotąd wydzielić nie zdoła!. (Comptes reuuus).
T. R. ZOOLOGIJ A.
- Gąsienice much w gościnie u roślin mięsożernych. Gąsienice much miiJsnych Sarcophaga, które żywią się pokarmami mięmemi, spotykane bywają, w liściach roślin owad<Jżernych, którym podbierają, po· ~ywienie, jak to zauważył entomolcg amerykański Riley. ~nalazł on u Sarracenia l'ariolarh i S. flava, w cieczy znajdującej się wewnątrz dzbaneczkawatego liścia, w której znajdują sil) zwykle owady utopione, larwy muchy zwanej przez niego Sarcophaga Sarraceniae. Że nie jest to dziełem przypadku, dowod'ą spostrzeżeuia p. Weeds, ogłoszoue w Ame· rio. natura!., który spotykał larwy Sarcaphaga w płynie w liściach północno·amerykańskiej Sarracania purpurea, w dziesil)ciu wypadkach na sto poszukiwań. Gąsienice te nie zamieniały się w muchy w liściach Sarracenii. Okrągłe dziurki w liściach naprowadzają na przypu~zczenie, że larwy te, w ce· lu przemienienia się w poczwarki, wydostają sil) na zewnątrz. Larwy plywają swobodnie w płynie liścia rośliny i przyczepiają się niekiedy do nieży· wych owadów, znajdujących się tam. Spostrzeżenia Weedsa, że gąsienice te po włożeniu do spirytusu jeszcze 3-4 godzin w nim żyły, dowodzą nadzwy· czajnej żywotności i siły gąsienic i wyjaśniają, dlaczego one same nie są strawione w cieczy znajdującej się w liściach Sarrarenii. (Humboldt).
4. s.
WIADOMOŚCI BIEŻĄUE.
. Gazeta Świąteczna ogłasza konkurs na powiastkę l artykuł naukowy. Ten ostatni może być treści przyrodniczej, ma zawierać od 150 do 800 wierszy d~~ku i powinien być napisany zupełnie przystl)pm.e a jednak ściśle. Na nagrody Redakcyja Gaz. Św1ąt. przeznacza 150 rubli. Bliższe warunki po· znać można w Redakcyi Gaz. Św.
Nekrologij a..
Lady Brassey. We Wrześniu r. z. umarła w podróży z Portu Darwina w Australii do Portu Elżbiety w Afryce, stawna autorka dzieł podróżniczych lady Brassey, odznaczająca się równie wielkim talentem, jak oryginalnością. Przez jedenaście lat zwie· dzała ona wszystkie morza i obce brzegi, a tylko od czasu do czasu odpoczywała na zamku w .Normanhurst Court. Mąż jej lord B'rassey posiadający wiei· ki majątek kazał zbudować najwygodniejszy i najpyszniejszy statek, na jaki przemysł angielski mógł się zdobyć, na tym "Promienin Stoneczr.ym" (Su n· beam była nazwa okr~;tu), znanym z jednego z najg!o· śniejszych dziet lady Brassey: The voyage of the Su n· beam - mieszka~a cała rodzina Brassey, bo mąż i czworo dzieci wszędzie towarzyszyli zapalonej po· dróżniczce. Ostatnia wycieczka mida na celu zwiedzenie Anstralii, Nowej Gwinei i wysp okolicznych, krajów roskosznej przyrody, ale zabójczego klimatu, który i lady Brassey nabawi! choroby, a nim zdołała sil) dostać do umiarkowańszej strefy, nmarla na oceanie indyjskim i pochowana zostału, podług ostatniej woli, w jego głębiach. Jej opisy podróży popularyzujące wiadomości gieograficzne i etnograficzne roschwytywane były przez publiczno ść angielskf! itru· maczon e na wil)kszą, częś6 języków europejskich.
Ksi~żki i broszury nadesłane do Redakcyi Wszechświata
J A K O N O W O Ś Ć. Józef Roslafiński . Ze świata przyrody. Szkice
i opowiadania. Seryja pierwsza. Warszawa, 1887. Kosmos. Zeszyty XL i XU, 1887, zawierają: Mate
ryjaly do gieologii okolic Żółkwi, przez A. M. :tomnickiego. Z podróży do południowej Ameryki dra Zubera. O ozil)bianiu się dwutlenku w\jgla, to· warzyszącem rosprężaniu się tegoż gazu, przez Edwarda Natansoua. Starodyluwijalue żwiry na Podolu galicyjskiem, przez A. M. :Eomnickiego. Kro· nika naftowa, przez J. Rasiń skiego. Kronika nau· kowa. Wiadomości bieżące.
Władysław Mayzel. Burak cukrowy i warunki jego produkcyi. (Warszawa, 1888).
Julius Steinhaus stud. med. Fungi nonnnlli novi. Odbitka z pisma ,,Hedvigia", 1887.
Do nabycia we wszystkich księgarniach.
ODPOWIEDZI REDAKCYJ.
WP. ~- S. P. w Rydze. P. G. znajduje się ciągle
w podróży, jest jednak stałym współpracownikiem Gazety Rolniczej. Brat p. G. pracuje w tutejszym Ogrodzie Pomologicznym.
WP. Prenumeratorce z Ukrainy. Radzimy Sz. Pani zaprenumerować kilka pism specyjalnych zagra· nicznych.
32 WSZECHŚWIAT. Nr 2.
•>:i
~ , 7
281 4 29 3 30 4 31 5
l 5 2 5 3 5
:Suletyn r.neteorologiozny za tydzieti od 28 Grudnia 1887 r. do 3 Stycznia 1888 r.
(ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemyalu i Rolnictwa w Warszawie) .
Barometr Temperatura w st. C.
.ś-~ 1 Suma o'>'~ / Uwagi. 700 mm+ l>l)'tl Kierunek wiatru _." opadu ........
r. l l p. 19 w. 7 r. l l p. 19 w. INaj w. INajn. e:: ' CO
---
3,71 41 '" "·' , --1~,0 l_,) _' ,o L,,, --"· SlrD S,N.N l
0,4 jOd r. śn. p rusz. po pol. za m. 7,9 38,8 42,5 - 1.0 - 6,4 -8,6 -5,5 -- 9,2 94 N,N.N 0,6 Zam.śn.całą noc r. ai!.wiatr 5,7 46,6 49,1 J--14,2 --\1,8 --l5,6 j-7,7 --!6,0 92 N,N ,~ o,o 0,7 52,2 54,6 --13,2 --11 ,4 --15,0 ~ --!J,O --18,8 95 W,W,O 0,0 Wiec. od 8 mgla 6 4 55 7 56 1 --18 O --20 O '--22 8 --13 l -·2:! O 96 N S E 0,0 Cały dzień szron 6:5 55:9 l 56:1 1·-25:2 --19:4 - 20:6 --17:0 --25:2 95 Sll:,SE,SE 0,0 Cały dzień pogoda 6,8 56,7
1 58,9 --20,2
1
--14,2 !--14,\ -11,1 --21,81
94 S,SE,S 0,0 1caly dzień pogoda
------------- ......______.__ Średnia 50,0 -14,7
UWAGI. Kierunek wiatru dany jest dla trzenh godzin obserwacyj: 7-ej rano, l-ej po południu i 9·ej wieczorem. b. znaczy burza, d. - deszcz.
PAMIETNIK FIZY JOGRAFICZNY tom VII za r. 1887.
Poświęcony pamięci Jana Jędrzejewicza. Wydanie tomu VII Pamiętnika Fizyjograficznego uległo zwłoce skutkiem niedostar
czenia na czas znacznej liczby tablic do pracy p. Szystowskiego O regulacyi Wisły. Obecnie jednak tablice te, wykonywane w miejscu zamieszkania autora, są już gotowe i tom VII Pamiętnika wkrótce zostanie wydany.
--- -·---· ---------
Zaproszenie do przedplaty na Ziemianina. Bocznik XXXJ7ILL.
Z I E~ I A~ I ~7 TYGODNIK ROLNICZO- PRZEMYStoWYJ
rospoczynający z przyszłym rokiem 38 rok istnienia, wychodzi co sobotę w Poznaniu, w formie 1-l'h wielkiego arkusza dl'llku. Pismo to, poświęcone spt·awom ekonomicznym, wszelkim gałęziom rolnictwa, przemysłu wiejskiego, oraz hodowli in wentarza żywego. Do współpracowników Ziemianina należą naj lepsze siły naszych praktycznych i naukowo wykształ-
conych gospodarzy i pisarzy rolniczych. Ziemianina zapisywać można we wszystkich księgarniach. Skład główny na Królestwo i Cesarstwo znajduje się w księgarni p. Maurycego Or
gelbranda w Wat·szawic, Krakowskie Przedmieście, naprzeciwko posągu Kopernika. Cena roczna w Warsza wie rs. 7 kop. 20.
Z przesyłką na prowincyi rocz!)ie rs. 9. Redakcyja Ziemianina w Poznaniu, ulica S-go Marcina, Nr 28 I.
TREŚC. Współżycie czyli symbioza mrówek i roślin, napisa~ A. S.- Z dziejów sztucznego otrzymywania cia~ cukrowych, podal Zn.- Bakteryje świecące, przez J. N.- Mdeoryty jako ogniwa w tworzeniu świa· tów, przez S. K. - Piecz!JĆ z meteorytu pułtus kiego, opisał T. H..- Korespondencyja. - Kronika naukowa. - Wiauomości bieżące. - Nekrologija. - Ks i ~żki i broszury nadesłane do Redakcyi Wszechświata. --
Buletyn meteorologiczny. - Og~oszenia.