„Nieuniknione starcie z potężnymi mrocznymi siłami”.
J.K. ROWLING
Columbus_Dom Tajemnic 2_okladka.indd 1 2014-09-22 15:14:02
K R A K Ó W 2 0 1 4
CH R IS COLU M BUS& N ED V I ZZ I N I
Przełożyła KATARZYNA JANUSIK
Ilustracje GREG CALL
7
Brendan Walker był pewien, że paczka dotrze na ósmą rano. Nie było innej możliwości. Wybrał dostawę eks-
presową i upewnił się, że dla jego adresu (Sea Cliff, San Fran-cisco) ekspres oznacza ósmą rano. Ale i tak przez całą noc budził się co jakiś czas i odświeżał stronę, na której śledził przesyłkę. Jeśli nie dostanie jej przed ósmą rano, nie będzie mógł pójść do szkoły!
– Brendan! Chodź tu!Wstał od laptopa i podszedł do klapy, która była jedynym
wyjściem z pokoju. Czasami myślał, że to trochę dziwne, że w tym wielkim domu w stylu wiktoriańskim funkcję jego po-koju pełni strych, ale ogólnie mu się to podobało. Zresztą to i tak jedna z n a j m n i e j dziwacznych rzeczy w jego życiu.
8
Odsunął zasuwkę. Klapa zniknęła i ukazały się schody, które prowadziły ze strychu na korytarz poniżej. Zeskoczył po nich i pociągnął za sznurek, żeby podnieść schody, a po-tem przytrzasnął go w taki sposób, że był nieco krótszy niż normalnie. Dzięki temu dowie się, jeśli ktoś wejdzie do jego pokoju, gdy on będzie w szkole.
– Brendan! Śniadanie stygnie!Ruszył do kuchni.Po drodze minął trzy zdjęcia pierwszych właścicieli
domu, Kristoffów. Zbudowali go w 1907 roku. Zdjęcia były wyblakłe i pokolorowane pastelowymi farbkami, zapewne wiele lat po tym, jak zostały zrobione. Denver Kristoff, oj-ciec, miał poważną minę i przyciętą w kwadrat brodę. Jego żona, Eliza May, była ładna i niepozorna. A ich córka, Da-lia, na zdjęciach została uwieczniona jako słodkie i niewinnie wyglądające dziecko – ale Brendan znał ją pod innym imie-niem i dobrze wiedział, że daleko jej do niewinności.
Była Wichrową Wiedźmą. I z tuzin razy prawie go zabiła.Na szczęście już od sześciu tygodni mieli z nią spokój.
A to dlatego, że... „Jak by to ujęli policjanci? Zaginęła i przy-puszczalnie nie żyje” – pomyślał Brendan. Jego młodsza siostra, Eleanor, użyła magicznej księgi, żeby wygnać ją do „najgorszego miejsca na świecie” i od tego czasu o niej nie słyszeli. Co zapewne znaczyło, że czas już zdjąć jej zdjęcie. Ale gdy tylko rodzice zaczynali o tym mówić, Brendan opo-nował, a Eleanor i ich starsza siostra Kordelia razem z nim.
9
– Mamo, ten dom n a z y w a się Domem Kristoffa, więc nie można zdjąć zdjęć K r i s t o f f ó w – zawyrokowała Ele-anor w zeszłym tygodniu, gdy pani Walker weszła na piętro z cęgami i kitem. Eleanor miała dziewięć lat i własne zdanie na każdy temat.
– Ale teraz dom należy do nas, Eleanor. Przecież sama mówiłaś, że czas zacząć go nazywać Domem Walkerów...
– Tak, ale teraz uważam, że powinniśmy okazać szacu-nek pierwszym właścicielom – odparła Eleanor.
– To umieszcza dom w kontekście historycznym – zgo-dziła się z nią Kordelia. Była trzy lata starsza od Brendana, niedługo miała skończyć szesnaście lat, ale mówiła w taki sposób, jakby miała co najmniej trzydzieści. – To zupeł-nie jakby zmienić nazwę stadionu ze względu na sponsora. Brzmi sztucznie.
– Dobrze – westchnęła pani Walker. – To wasz dom. Ja tu tylko mieszkam.
I poszła sobie, a rodzeństwo znów mogło swobodnie roz-mawiać. Jedno spojrzenie na zdjęcia przypominało im nie-zwykłe przygody, które przeżyli w Domu Kristoffa – tak szalone, że za najmniejszą wzmiankę o nich pewnie wylądo-waliby w psychiatryku. Na samo wspomnienie o nich Bren-dan myślał: „Jeśli któreś z nas kiedyś weźmie ślub i powie, że to najlepszy dzień jego życia, będzie kłamać. Najlepszy był ten, gdy bezpiecznie wróciliśmy do domu sześć tygodni temu”.
10
– Naprawdę nie ma sensu trzymać Kristoffów na wido-ku – powiedziała Kordelia. – To przez nich znaleźliśmy się w tej... sytuacji.
– Jakiej sytuacji? Chodzi ci o to, że jesteśmy bogaci? – spytała Eleanor.
Dziwnie to brzmiało, ale taka była prawda. Pod koniec szalonych przygód Walkerów, gdy Eleanor zapisała życze-nie w magicznej (a tak naprawdę przeklętej) księdze, by wy-gnać Wichrową Wiedźmę, poprosiła też, żeby jej rodzina stała się bogata. I państwo Walkerowie nagle odkryli dzie-sięć milionów dolarów na swoim rachunku bankowym jako „ugodę” dla doktora Walkera. Dzięki temu żyli teraz bar-dzo wygodnie.
– To też – powiedziała Kordelia – no i fakt, że cały czas się boimy, że Wichrowa Wiedźma powróci. – Spojrzała na zdjęcie Denvera Kristoffa. – Albo Król Burz.
Brendan się wzdrygnął. Nie lubił myśleć o Królu Burz, postaci, w którą przemienił się Denver Kristoff, gdy stał się czarodziejem spaczonym przez Księgę życzeń i zagłady. Księ-ga – ta sama, dzięki której Walkerowie zyskali bogactwo – była pusta, ale jeśli napisało się życzenie na kartce papieru i wsunęło ją do księgi – spełniało się. Jak można sobie wy-obrazić, nadużywanie tego magicznego przedmiotu mia-ło koszmarne skutki dla ciała i umysłu, a Denvera Kristof-fa zamieniło w potwornego Króla Burz. To wszystko samo w sobie było już wystarczająco przerażające, ale najgorsze
11
było to, że Król Burz zniknął – dzieciaki nie miały pojęcia, gdzie się ukrył.
Równie dobrze mógł być tu, w Berkeley.– Ja uważam tak – powiedział Brendan. – Od czasu gdy
wróciliśmy do domu, zdjęcia sobie wiszą, a my nie mieli-śmy do czynienia z Kristoffami. Czy to przypadek? Moż-liwe. Ale z tym domem nigdy nic nie wiadomo. Lepiej więc je zostawić.
Eleanor wzięła go za rękę, a on Kordelię. Przez chwi-lę wszyscy wypowiadali nieme życzenie, by było już po wszystkim.
A teraz Brendan minął zdjęcia i zbiegł spiralnymi scho-dami do kuchni. Była gustownie urządzona już wtedy, gdy Walkerowie kupili Dom Kristoffa, a po dziesięciomiliono-wym zastrzyku gotówki pani Walker lekko zaszalała i doku-piła jeszcze elegancką francuską kuchenkę, która była droż-sza od luksusowego auta.
– Proszę – powiedziała pani Walker, gdy Brendan zajął miejsce między siostrami przy marmurowym blacie. Podała mu talerz z letnimi naleśnikami z jagodami. Spojrzał w lewo i w prawo: Kordelia przeglądała „Teen Vogue’a,” a Eleanor grała w coś na iPhonie mamy.
– Spójrzcie tylko, kto postanowił w końcu wstać – ode-zwała się Kordelia.
– No właśnie, co ty tam robiłeś na górze? – spytała Ele-anor.
12
Brendan zaczął jeść naleśniki. Były dobre, ale w starym mieszkaniu smakowały mu bardziej.
– Echam na chaszną kaczkę – powiedział z pełnymi us-tami.
– Blee! Czy możesz albo jeść, albo mówić? – skrzywiła się Eleanor.
13
– Czemu? A kto niby na mnie patrzy? – Brendan popił naleśniki mlekiem migdałowym. – Nie jesteśmy w stołów-ce, prawda? Nie zobaczy mnie żadna z twoich nowych przy-jaciółek, które mają całą kolekcję Barbie.
– Nie o to chodzi – powiedziała Eleanor. – Powinieneś mieć dobre maniery, a nie masz.
– Wcześniej ci to nie przeszkadzało – odparł Brendan.– Bogate rodziny powinny być m i ł e!– Wystarczy już – powiedziała pani Walker. Spojrzała
na swoje dzieci. Pod pewnymi względami były zupełnie takie same jak przed przeprowadzką do Domu Kristoffa: Bren-dan z nastroszoną rudą czupryną, Kordelia z grzywką za-słaniającą twarz jak tarcza i Eleanor, która zmarszczyła nos, gotowa podjąć wyzwanie... ale pani Walker miała poczucie, że coś się zmieniło.
– Nie chcę, żebyś używała słowa na „b”, Eleanor. Wiem, że wiele rzeczy się zmieniło od czasu ugody waszego taty...
– Właśnie, a gdzie jest tato? – spytała Kordelia.– Poszedł pobiegać – powiedziała pani Walker – i...– Biega przez całe rano? Trenuje do maratonu czy co?– Nie zmieniaj tematu! A więc, chociaż finansowo jeste-
śmy w lepszej sytuacji, w c i ą ż j e s t e ś m y t ą s a m ą r o d z i n ą.
Rodzeństwo spojrzało na siebie, a potem na mamę. Trud-no było uwierzyć w jej słowa wypowiedziane na tle absurdal-nie ekskluzywnych sprzętów kuchennych.
14
– To oznacza, że powinniśmy się nawzajem szanować i dlatego nie wolno nam jeść i mówić jednocześnie. Ale to także oznacza, że mamy być dla siebie m i l i. Jeśli coś nas urazi, g r z e c z n i e prosimy drugą osobę, by zmieniła swo-je zachowanie. Jasne?
Kordelia i Eleanor skinęły głowami, choć Kordelia już z powrotem włączyła muzykę – odkryła niedawno ze-spół z Islandii, który bardzo jej się spodobał. Brzmiał... „»Zimno« to chyba najlepsze słowo” – pomyślała Kordelia. „Tworzą najzimniejszą muzykę, jaką znam”.
Ostatnimi czasy Kordelia lubiła chłód. Odrętwienie. Tyl-ko w ten sposób umiała sobie radzić z całym szaleństwem, przez które przeszła. Nikomu nie mogła o niczym powie-dzieć – ani napisać, ani pisnąć choć słówkiem. To nie było ła-twe, więc próbowała zająć się czymś innym – na przykład za-życzyła sobie telewizora w pokoju. Z początku chodziło o to, żeby nie przegrać z Brendanem, który miał na strychu nie tylko telewizor, ale i automat ze słodyczami (Kordelia lubiła nazywać jego pokój „jaskinią nie-mężczyzny”). Ale z czasem dostrzegła, że telewizja, tak samo jak muzyka, pozwala jej za-głuszyć gnębiące ją myśli związane z tym, gdzie była i co zro-biła. Dawniej lubiła uciekać w książki, ale teraz trudniej było jej się nimi cieszyć – w końcu to przez książki wpadła w ta-rapaty! „Zmieniam się – myślała – i wcale nie jestem pewna, czy to dobrze”. Ale teraz nie miała czasu się nad tym zasta-nawiać, bo Brendan zobaczył za oknem ciężarówkę kuriera.
– Brendan! Gdzie się wybierasz?Wyskoczył z kuchni jak z procy, minął zbroję w holu, wy-
biegł przez szerokie drzwi na zewnątrz, a potem gnał ścież-ką wijącą się wśród wielkich dębów rosnących na nieskazi-telnym trawniku, obok nowego podjazdu, na którym stało ferrari jego taty... całą drogę do alei Sea Cliff, gdzie zapar-kowała ciężarówka, przed którą stał mężczyzna w niebiesko--pomarańczowym uniformie.
– Brendan Walker?– To ja! – powiedział Brendan, podpisał odbiór paczki
i otworzył ją od razu na chodniku. Wyjął zawartość... i gwał-townie wciągnął powietrze.
W domu Kristoff a wreszcie zapanował spokój. Wichrowa Wiedźma zniknęła, a rodzina Walkerów nagle odkryła na swoim koncie dziesięć milionów dolarów. Lecz to tylko cisza przed burzą. Eleanor, Kordelia i Brendan znów będą mu-sieli stawić czoła wiedźmie, która ukryła się w najmniej oczekiwanym miejscu, staną się świadkami niezwykłego wywoływania duchów, a nawet przeniosą się do Rzymu, gdzie wpadną w sam środek walk gladiatorów. Co tym razem wpiszą do Księgi życzeń i zagłady?
„Dom Tajemnic to niebezpieczny, pełen przygód roller coaster, w którym trójka odważnego rodzeństwa
zmierza do nieuniknionego starcia z potężnymi mrocznymi siłami. Wybuchowa mieszanka fantazji i tajemnicy”.
J.K. ROWLING
Cena 34,90 zł
CHRIS COLUMBUS - amerykański reżyser i scenarzysta, twórca m.in. fi lmów o Harrym Potterze, Pani Do-ubtfi re i Gremlinów.
NED VIZZINI - znany amerykański autor powieści dla młodzieży.
przeczytaj take:
Columbus_Dom Tajemnic 2_okladka.indd 1 2014-09-22 15:14:02
Top Related