Włączanie w działanie

51

description

Jest to pełna pasji publikacja o tym, jak młodzi ludzie z mniejszymi szansami włączają siebie i innych – nie tylko w program MŁODZIEŻ. W publikacji zaprezentowaliśmy projekty włączające w działanie młodzież, której już na starcie jest w życiu trudniej.

Transcript of Włączanie w działanie

Page 1: Włączanie w działanie
Page 2: Włączanie w działanie

Niniejsza książka została opublikowana dzięki pomocy finansowej Unii Europejskiej. Za treść książki odpowiada Narodowa Agencja Programu MŁODZIEŻ, poglądy w niej zawarte nie odzwierciedlają w żadnym razie oficjalnego stanowiska Unii Europejskiej.

Fundacja Rozwoju Systemu EdukacjiNarodowa Agencja Programu MŁODZIEŻul. Mokotowska 43, 00-551 WarszawaT +48/22 622 37 06F +48/22 622 37 08E [email protected] www.mlodziez.org.pl

Page 3: Włączanie w działanie

spis

zawa

rtośc

i

06 O PROGRAMIE MŁODZIEŻ OPOWIADA RENATA SOBOLEWSKA

07 ABC PROGRAMU MŁODZIEŻ

08 O WŁĄCZANIU W DZIAŁANIE OPOWIADA MILENA POŚNIK

09 rodział 1 « NIE!PEŁNOSPRAWNOŚĆ

11 komentarz « MAGDALENA SKIBA

12 ŚWIAT MAŁO ZNANY

20 SOMERSET COUNTY COUNCIL SOCIAL SERVICES DEPARTMENT — MINEHEAD

24 Z WIATREM POD WIATR

30 MOJA WOJNA Z TRZEMA SCHODAMI

34 ZAISTNIEĆ MIMO WSZYSTKO

41 rodział 2 « NO PROBLEM!

43 komentarz « RYSZARD MICHALSKI

44 ĆPANIE SZTUKI

54 AYUDANDO A QUIEN LO NECESITA — POMOC WSZYSTKIM POTRZEBUJĄCYM

58 DOM KULTURY NA KÓŁKACH

67 rodział 3 « MYŚLĘ — WIEŚ — JESTEM!

69 komentarz « MARZENA ŁOTYS

70 POMPEJE PODLASIA

76 HAUS PYRMONT

80 KOMPUTER — ŚWIAT BEZ OGRANICZEŃ

86 WIEJSKA LIGA SPORTOWA — WŁĄCZANIE SIÓDMEGO BIEGU

92 ZDJĘCIA Z PROJEKTÓW

Page 4: Włączanie w działanie

ABC Programu MŁODZIEŻ

Program MŁODZIEŻ powstał z inicjatywy Komisji Europejskiej, aby finansowo i merytorycznie wspierać ciekawe pomysły młodych ludzi. Zachęcanie do działania, promowanie tolerancji i równości, poznanie dziedzictwa Kulturowego Europy to nasze główne

cele. Program obejmuje wszystkie kraje Unii Europejskiej oraz Bułgarię, Islandię, Lichtenstein, Norwegię, Rumunię oraz Turcję. Oprócz tego możliwe jest realizowanie pomysłów przy współpracy z młodzieżą spoza grupy krajów Programu.

Koordynacją i promocją Programu na terenie Polski zajmuje się Narodowa Agencja Programu MŁODZIEŻ z siedzibą w Warszawie. Działalność Agencji wspierają Ośrodki Regionalne i Punkty Informacyjne w całej Polsce.

W Programie może wziąć udział praktycznie każdy młody człowiek w wieku od 15 do 25 lat oraz osoby, które na co dzień pracują z młodzieżą lub są taką pracą poważnie zainteresowane. Należy jednak pamiętać, że do udziału w Programie szczególnie zachęcamy młodych ludzi z mniejszymi szansami czyli tych, którym żyje się trudniej ze względu na problemy finansowe,

zdrowotne, rodzinne bądź związane z miejscem zamieszkania.

Program MŁODZIEŻ składa się z 5 części zwanych Akcjami. Każda z Akcji wspiera inny rodzaj działań:

AKCJA 1 — Wymiana Młodzieży. Młodzież dla Europy.

Akcja 1 wspiera międzynarodowe spotkania młodzieży. Są to spotkania

trwające od 6 do 21 dni, w trakcie których grupa z Polski i grupa z innego kraju (tzw. grupa partnerska) wspólnie

realizuje interesujący wszystkich pomysł. Program MŁODZIEŻ nie narzuca

tematów. To młodzi ludzie decydują co, gdzie, jak i kiedy zorganizują.

AKCJA 2 — Wolontariat Europejski — EVS

Akcja 2 umożliwia młodym, pełnoletnim ludziom wyjazd za granicę w charakterze wolontariuszy do pracy społecznej. Wolontariat może odbyć się w najróżniejszych organizacjach — od ekologicznych, poprzez kulturalne, aż po socjalne. Dzięki temu zdobywają oni nowe doświadczenia, przyjaciół oraz poznają inne kultury.

AKCJA 3 — Inicjatywy Młodzieżowe

Akcja 3 wspiera młodzież w realizacji samodzielnie przygotowanych projektów. Projekty te mają dotyczyć ich własnych społeczności lokalnych — mają odpowiadać na konkretne problemy ich środowiska. Młodym ludziom,

którzy takie pomysły mają, pomagamy na trzy sposoby.

Inicjatywy Grupowe: Inicjatywy lokalne realizowane przez młodzież w okresie od 3 do 12 miesięcy.

Współpraca w Sieci: Inicjatywy lokalne, w których bierze udział młodzież z przynajmniej 2 krajów Programu

Kapitał Przyszłości: Przeznaczony dla byłych Wolontariuszy Europejskich. Dostają oni dofinansowanie

na projekty wykorzystujące doświadczenia zdobyte podczas EVS. Dzięki temu mogą dalej rozwijać swoje

zainteresowania i realizować pomysły na swoją przyszłość.

AKCJA 4 — Wspólne działania

Akcja 4 ma na celu połączenie inicjatyw edukacyjnych, podejmowanych w ramach Programów:

MŁODZIEŻ, Sokrates i Leonardo da Vinci.

AKCJA 5 — Działania wspierające

Akcja 5 wspiera osoby, grupy i organizacje, które angażują się w działania na rzecz młodzieży lub interesują się problematyką młodzieżową. Dzięki tej Akcji można zdobyć umiejętności i kontakty pomocne w realizacji projektów, które można prowadzić w ramach naszych pozostałych Akcji. Działania wspierające to m.in. staże zagraniczne, seminaria i kursy szkoleniowe. Akcja 5 to także wizyty studyjne, czyli międzynarodowe dyskusje, warsztaty i wizyty w lokalnych organizacjach zorientowanych na młodych ludzi. Podczas tych spotkań pracownicy młodzieżowi poznają warunki i metody pracy z młodzieżą w innych krajach oraz nawiązują kontakty z europejskimi organizacjami.

Renata Sobolewska

Chciałabym pojechać do Toskanii,na Kretę i do Norwegii. Lubię góry, morze, jeziora i lasy. A kiedyś chcę otworzyć pensjonat w górach.Bardzo lubię spacerować po górach, czytać książki, posiedzieć tak po prostu z dziećmi i swoimi zwierzakami.Nie lubię obłudy. Lubię pierogi ruskiei kuchnię włoską (oj, tuczące!).Kolory mi się zmieniają, ostatnio niebieski i zielony. S t a r a m s i ę w ł ą c z a ć i n n y c h w d z i a ł a n i a , k t ó r e u w a ż a m z a w a ż n e , s e n s o w n e i p o t r z e b n e i n n y m l u d z i o m . Sama lubię się włączać w interesujące rozmowyi grupy ciekawych ludzi.

Dyrektor Programu MŁODZIEŻ

l Program MŁODZIEŻ jest programem Wspólnoty Europejskiejz zakresu edukacji nieformalnej. Wspiera — finansowo i merytorycznie – ciekawe i oryginalne inicjatywy młodzieży. Umożliwia nawiązywanie kontaktów międzynarodowych i wymianę doświadczeń. Ułatwia realizację przedsięwzięć o charakterze lokalnym. Promuje indy-widualny rozwój młodych ludzi. Program adresowany jest do osób w wieku 15-25 lat. Jest realizowany w 31 krajach. Zaplanowany został na lata 2000-2006. Wiemy już, że będzie jego następca, „Młodzież w Akcji”, od roku 2007 do roku 2013.

Czy wszyscy mają takie same możliwości, aby wziąć udział w Pro-gramie MŁODZIEŻ? Tak, choć niektórym jest trudniej: ze względu na ich stan zdrowia, skomplikowaną sytuację materialną, miejsce zamieszkania, z dala od dużych miast — centrów informacji. I dla-tego właśnie za szczególnie ważną grupę uznaje się młodzież, dla której możliwości uczestnictwa w życiu społecznym są mniejsze. Taki jest priorytet Komisji Europejskiej dla całego Programu. Jest on realizowany we wszystkich krajach. Celem Programu jest integracja młodych ludzi. W Polsce Komitet Programu uznał za grupę priorytetową: młodzież niepełnosprawną, zagrożoną patologiami; młodzież bezrobotną i pochodzącą z rodzin dotkniętych bezrobociem lub ubóstwem, oraz młodzież mieszkającą na wsi.

Od początku swojego istnienia Narodowa Agencja Programu MŁODZIEŻ w Polsce oraz jej Ośrodki Regionalne i Punkty Informacyjne, starają się dotrzeć z informacją o Programie do wszystkich, a zwłaszcza do tych, którzy właśnie znajdują się w trudniejszym położeniu od swoich rówieśników. 6 marca 2003 roku zorganizowaliśmy Dzień Integracji w Programie MŁODZIEŻ w 15 polskich miastach. Każdego dnia informujemy i zachęcamy do działania w Programie. Z każdym kolejnym rokiemw Programie realizowanych jest coraz więcej projektów. Zrealizowano ich już ok. 3200,a wzięło w nich udział do grudnia 2004 rokuok. 85 000 młodych ludzi. Wśród nich jest młodzież niepełnosprawna, pochodząca z bar-dzo małych miejscowości, wsi i wiosek, młodzi bezrobotni i ci, którzy nie zawsze odnajdują sięw systemie szkolnym i codziennym życiu.

Edukacja nieformalna oznacza, że udział w Pro-gramie uczy. Można nauczyć się wiele — lub na-brać chęci do uczenia się. Można uczyć się fotografować, malować, pisać felietony, zdo-być czasem podstawową, a czasem bardzo po-głębioną wiedzę np. z zakresu pierwszej pomocy, ekologii i wielu innych dziedzin. W dzia-łaniu stajemy się bardziej pewni siebie, poznajemy swoją wartość. Uczymy się, jak być z innymi ludźmi, jak rozwiązywać problemyi konflikty. Uczymy się zarządzać swoim cza-sem, współpracować i organizować. To są umie-jętności, które niekoniecznie i nie zawsze wy-niesiemy ze szkoły, uczelni itp.

Zobaczcie, że Program MŁODZIEŻ jest dla Was. Możecie poznać innych rówieśników, zaprzyjaźnić się, ale też i wiele się nauczyć.To, co znajdziecie w tej publikacji pokazuje, że — choć trudno — to jednak można. Żal, że nie starczyło miejsca, by opisać wszystkie projekty.I naprawdę warto! Spróbujcie. Zapraszamy l

Page 5: Włączanie w działanie

AKCJA 1 – Wymiana Młodzieży. Młodzież dla Europy

ŚWIAT MAŁO ZNANY « 12

rozdział 1 NIE!PEŁNOSPRAWNOŚĆ

AKCJA 2 – Wolontariat Europejski

SOMERSET COUNTY COUNCIL SOCIAL SERVICES DEPARTMENT — MINEHEAD « 20

rozdział 2 NO PROBLEM!

AKCJA 1 – Wymiana Młodzieży. Młodzież dla Europy

ĆPAN

IE S

ZTUK

I « 4

4

AKCJA 2 – Wolontariat Europejski

POMPEJE PODLASIA « 70

AKCJA 3 – Inicjatywy Grupowe

WIE

JSKA

LIG

A SP

ORT

OW

A « 8

6

rozdział 3 MYŚLĘ – WIEŚ – JESTEM

AKCJA 3 – Kapitał Przyszłości

AKCJA 3 – Inicjatywy Grupowe Z WIATREM POD WIATR « 24

MOJA WOJNA Z TRZEMA SCHODAMI « 30

AKCJA 5 – Działania Wspierające

ZAIS

TNIE

Ć M

IMO

WSZ

YSTK

O « 3

4

AYUD

ANDO

A Q

UIEN

LO

NEC

ESIT

A —

PO

MO

C W

SZYS

TKIM

PO

TRZE

BUJĄ

CYM « 5

4

DOM

KUL

TURY

NA

KÓŁK

ACH « 5

8

AKCJA 1 – Wymiana Młodzieży. Młodzież dla Europy

AKCJA 2 – Wolontariat Europejski

HAUS PYRMONT « 76

AKCJA 3 – Inicjatywy Grupowe

KOMPUTER - ŚWIAT BEZ OGRANICZEŃ « 80

AKCJ

A 3

– In

icja

tyw

y Gr

upow

e

Page 6: Włączanie w działanie

l Włączanie w działanie młodych ludzi, którzy z powodów zdrowotnych, ekonomicznych, społecznych, geograficznych czy kulturowych mają utrudniony dostęp do działania, jest prawdziwym priorytetem Programu MŁODZIEŻ. Realizujemy go aktywnie od początku istnienia Programu, czyli od 2000 roku. Aby priorytet ten przekładał się na konkretne działania, wszystkie kraje członkowskie Programu przyjęły w 2001 roku Strategię Włączania, w której wyraźnie określono, w jaki sposób i za pomocą jakich narzędzi Program MŁODZIEŻ stanie się bardziej dostępny dla młodych ludziz mniejszymi szansami. Realizacja tego priorytetu nie jest łatwa — z wielu powodów.

Ograniczony dostęp do informacji, brak wiary w siebie i własne możliwości, nieufność, brak wiary w to, że można coś dostać za darmo, poczucie niskiej wartości, brak wsparcia we własnym środowisku — to tylko niektóre z przyczyn, które sprawiają, że młodzi ludzie, którzy mają mniejsze szanse, nie korzystają wystarczająco z oferty Programu MŁODZIEŻ. Pięcioletnie doświadczenie w realizacji Progra-

Chciałabym pojechać do Izraela, Meksyku i Portugalii. Interesuję się ludźmii ich historiami; filozofią i porządkiem rzeczy. Co najbardziej lubię robić? Myśleć. Czytać. Wędrować. Pracować. Rozmawiać. Słuchać. Patrzeć. Kadrować rzeczywistość w zdjęcia. Mój ulubiony kolor to (aktualnie) pomarańczowy;danie — zsiadłe mleko z ziemniakami, szparagi z masłem na pierzynceze świeżego szpinaku; muzyka — George Winston. Nie lubię bezradności i strachu, hipokryzji, stagnacji, lenistwa.W przyszłości chciałabym rozwijać się razem z moim dzieckiem; wrócić na moją wieś (Wojciechówka — bardzo małai piękna wioska na Mazowszu), zbudować dom i pracować nad otwieraniem świata dla młodych ludzi z małych, wiejskich środowisk. B a r d z o l u b i ę w ł ą c z a ć s i e b i e . P o z a t y m l u b i ę w ł ą c z a ć z b i e g i o k o l i c z n o ś c ii t o , c o n i e m o ż l i w e .

mu nauczyło nas, że nie wystarczy dotrzeć z in-formacją. Trzeba ją jeszcze uwiarygodnići przekonać młodych ludzi, że propozycja Pro-gramu MŁODZIEŻ jest również dla nich. Jest ona odpowiedzią na ich potrzeby, jest sposobem rozwijania ich pasji i życiowych umiejętności.

Wszystkie Akcje Programu MŁODZIEŻ priorytetowo traktują projekty, przygotowane bądź realizo-wane przez młodzież niepełnosprawną, wiej-ską, zagrożoną wykluczeniem społecznym, bez-robotną, czy ubogą. W praktyce oznacza to, że projekty te mają pierwszeństwo w procesie selekcji, a także otrzymują więcej wsparcia, zarówno merytorycznego, jak i finansowego.Z każdym rokiem realizacji Programu widać coraz wyraźniejsze efekty włączania, szcze-gólnie w projektach Wymiany Młodzieży (Akcja 1) i Inicjatyw Młodzieżowych (Akcja 3). Rośnie też liczba wolontariuszy Wolontariatu Europejskiego, zarówno tych, którzy wyjeżdżają zagranicę, jak i przyjeżdżających do Polski. Coraz więcej młodych niepełnosprawnych, mieszkańców wsi i małych miasteczek, młodzieży zagrożonej bezrobociem bądź różnymi uzależnieniami, szuka dla siebie perspektyw w Programie MŁODZIEŻ. Ci, którzy już wzięli udział w działaniach wspieranych w ramach programu, polecają go swoim znajomym. I tak „kula śniegowa” się toczy. W 2004 roku w co trzecim projekcie wymiany (Akcja 1) uczestniczyła młodzież, która z różnych powodów ma mniejsze szanse w dzisiejszym społeczeństwie. Również większość projektów Inicjatyw Grupowych jest przygotowana przez taką młodzież bądź z myślą o niej.

Projekty przedstawione w tej publikacji to tyl-ko mała próbka wielu dofinansowanych dzia-łań, które są realizowane przez tych, któ-rym w życiu jest trudniej. Każdy taki pro-jekt jest bardzo ważny i każdy z nich jest po-czątkiem jakiejś zmiany w czyimś życiu. Głęboko wierzę w to, że jest to zmiana na lepsze l

Milena PośnikKoordynator Inicjatyw MłodzieżowychAkcja 3 Program MŁODZIEŻ

0908

Page 7: Włączanie w działanie

Magdalena Skiba

Najbardziej chciałabym pojechać tam, gdzie mnie jeszcze

nie było: w lecie na lodowiec z nartami, albo w podróż

dookoła świata trasą domów moich przyjaciół, których

spotykam w różnych miejscach, ale których jeszcze

nie odwiedzałam w ich krajach ojczystych. Lubię kolor

niebieski, smażony ser, oraz ballady we wszystkich

odmianach. Nie lubię pozerstwa, snobizmu, pychy i obłudy.

W mojej pracy staram się włączać niepełnosprawnych

w tzw. główny nurt („mainstream”) życia społecznego.

U w i e l b i a m w ł ą c z a ć s i ę ,

c o o w o c u j e t y m , ż e m a m b a r d z o

m a ł o c z a s u n a m a r z e n i a i . . .

n a w y ł ą c z e n i e s i ę .

Przewodnicząca Zarządu Gdańskiego Koła Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym, od 2000r także członek Zarządu Głównego tego Stowarzyszenia. Od 2001 r. członek Zarządu Europejskiego Ruchu na rzecz Różnorodności i Zrozumienia „Karawana 2000” z siedzibą w Brukseli.

l Czy może być coś bardziej radosnego i napawającego optymizmemniż cieszący się życiem młody człowiek, rozwijający zainteresowania,

służący innym i pomagający słabszym, a jednocześnie pokonujący własne ograniczenia?

Wchodzenie w dorosły świat jest zawsze niezwykle trudne, a dojrzewanie z bagażem niepełnosprawności musi być po stokroć trudniejsze. Dlatego „serce roście”, gdy czyta się opowieści o tym, czego można

dokonać mimo wózka inwalidzkiego, aparatu słuchowego, czy niepełnosprawności intelektualnej.O tym, kim można się stać pomimo braku perspektyw, pracy zarobkowej, przychylności władzy lokalnej

i powszechnego zrozumienia. Okazuje się, że przy odpowiedniej dozie determinacji, samozaparciai pozytywnego nastawienia do przeciwności losu oraz (co być może najważniejsze) aktywnego

poszukiwania swojego miejsca w otaczającej rzeczywistości, da się nie tylko znaleźć to miejsce,ale i nadać swemu życiu sens. Także pomagać tym o jeszcze mniejszych możliwościach.

Jak powiedziała prof. Małgorzata Kościelska „istotą niepełnosprawności jest zależność od innych”. Zależność ta nie musi jednak ograniczać osoby niepełnosprawnej w jej rozwoju własnym

i w uczestnictwie w życiu społecznym, w dokonywaniu wyborów i podejmowaniu decyzji.Stanie się tak, gdy społeczeństwo zrozumie i stworzy warunki na wyrównanie szans tych osób

oraz gdy pełno — i niepełnosprawni będą działać razem, ucząc się od siebie nawzajem,jak dawać i brać w sposób nie uzależniający, nie ograniczający i nie naruszający niczyjej godności.

Ta publikacja jest znakomitym świadectwem, że tak dziać się może,że tak się dzieje i miejmy nadzieję dziać się będzie. I to na coraz szerszą skalę l

1110

Page 8: Włączanie w działanie

Jarek Marciszewski vel Dziadek

Najbardziej interesuję się muzyką i podróżowaniem. Marzę,

by pojechać na Syberię. Mój ulubiony kolor to zielony.

Lubię jeść tradycyjne, polskie schabowe, nie lubię kaszy.

W przyszłości chcę sobie muzykować, pomagać, wzbogacać

innych i siebie. I nie chcę jeść kaszy. :-)

L u b i ę w ł ą c z a ć m u z y k ę .

jeden z organizatorów projektu. W stowarzyszeniu zajmuje się wolontariuszami, prowadzi zespół „Remont Pomp”.

Świat mało znanyJarek opowiada o Izie:Iza jest bardzo uzdolniona muzycznie. Dzięki projektowi Świat Mało Znany talent Izy został odkryty. Iza uczestniczyła w warsztatach teatralnych, a podczas happeningu ulicznego pokazała, że umie także świetnie tańczyć. To w ogóle jest dziewczyna z ikrą. Ma mnóstwo szalonych pomysłów. Dzięki naszemu projektowi mogła po raz pierwszy w życiu publicznie zaprezentować swoje umiejętności. Jak wiele osób niepełnosprawnych, Iza ma bardzo bogate życie emocjonalne, dostrzega piękno w rzeczach zwyczajnych i cieszy się nim. Kiedy jest na scenie i czuje, że może pozyskać publiczność,to daje z siebie wszystko i jest naprawdę świetna— trzeba jej to przyznać!

Jak narodziła się idea projektu Świat Mało Znany?

Młodzież z naszego stowarzyszenia« wrazz grupą wolontariuszy od wielu lat organizuje i uczestniczy w różnych przedsięwzięciach ar-tystycznych w Polsce i zagranicą. Wielokrotnie braliśmy udział w międzynarodowych warszta-tach twórczości artystycznej, organizowanychwe współpracy z Programem MŁODZIEŻ w Nor-wegii, Niemczech i Francji.

Chociaż sam nie byłem na zagranicznych wy-jazdach, wiem z relacji moich kolegów, że tam — w dużej mierze — narodził się pomysł zorganizowania podobnego wydarzenia w Polsce. Adam Sternicki, który w Świecie Mało Znanym prowadził warsztaty trash music« przeniósł tę koncepcję do nas z Norwegii. Również inne osoby, realizujące nasz polski projekt, czerpały z doświadczeń zdobytych podczas wyjazdów. Tam również znaleźliśmy naszych zagranicznych partnerów — z Niemiec, Włoch i Francji.

11-19

V 2

003

Iza Nadolna vel Łoker

Mieszkam w Gdańsku. Kocham muzykę, zwłaszcza rytmiczną.

Uwielbiam tańczyć, chodzić na bale, podróżować i grać w kosza.

Lubię kolor czerwony, owoce, pizzę, serial „Kasia i Tomek”.

W przyszłości chciałabym tańczyć w zespole cygańskim

albo zagrać w filmie. C o l u b i ę w ł ą c z a ć ?

L u d z i d o z a b a w y , d o t a ń c a !

uczestniczka Świata Mało Znanego. Jest w stowarzyszeniu od ponad trzech lat, tańczy w zespole „Remont Pomp”.

« Koło Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Gdańskuzrzesza około trzystu członków — pracowników i wolontariuszy, którzy wspierają grupę blisko 1 500 niepełnosprawnych i ich rodzin mieszkających w gminie Gdańsk. Stowarzyszenie prowadziplacówki realizujące zadania z zakresu edukacji, ochrony zdrowia, pomocy i rehabilitacji społecznej, medycznej i zawodowej.Główny nacisk w swych działaniach kładzie na integracjęmłodzieży niepełnosprawnej intelektualnie z pełnosprawnym społeczeństwem poprzez udzielanie jej pomocy w realizacjiplanów życiowych, rozwijaniu pasji, zainteresowań. Inicjatywyi wymiany, organizowane w ramach Programu MŁODZIEŻ, pozwalają inaczej spojrzeć na prawa niepełnosprawnych do rehabilitacji, edukacji, pracy, rozrywki i aktywności. Stwarzają też doskonałą szansę swobodnej ekspresji twórczej i prezentacji dokonań.Przede wszystkim jednak umożliwiają przebywanie wśród rówieśników, zdobywanie nowych przyjaciół w krajui poza jego granicami. Więcej informacji: www.psouu.gda.pl

« Trash music — muzyka grana na bębnach i innych instrumentach, zrobionych z tak niezwykłych surowców, jak beczki, rury, felgi, itp.

JAREK:

CHCĘ SOBIE MUZYKOWAĆ, POMAGAĆ, UBOGACAĆ INNYCH I SIEBIE (NIE CHCĘ JEŚĆ KASZY)

Przez ponad tydzień młodzież, skupiona w Gdańskim Kole Stowarzyszenia na Rzecz Osóbz Upośledzeniem Umysłowym, wraz z grupą niepełnosprawnych rówieśników z Niemiec i Włoch uczestniczyła w rozmaitych warsztatach artystycznych. Młodzi ludzie zaprezentowaliswoje dokonania teatralne, muzyczne i plastyczne podczas wielkiej parady ulicami Gdańska.

1312

Page 9: Włączanie w działanie

DZIĘKI BARDZIEJ „SKONDENSOWANYM” ORAZ OTWARTYM AKCJOM,WYSZLIŚMY Z NASZĄ SZTUKĄ DO LUDZI

Czego – na tle doświadczeń z zagranicy– najbardziej brakowało w Polscew dziedzinie terapii przez sztukę?

Po pierwsze, jak to już wspominałem, w naszym stowarzyszeniu już wcześniej realizowaliśmy podobne akcje, ale nie w wymiarze między-narodowym. Od około dziesięciu lat bardzo dynamicznie działa u nas orkiestra, złożonaz niepełnosprawnych, z rodziców i z wolon-tariuszy. Koncertuje ona w Polsce i zagranicą. Poza tym w galerii „Promyk” artyści nie-pełnosprawni współpracują z profesjonalistami (teraz specjalizują się w witrażach). Myślę, że to dzięki tym inicjatywom, które wzbogacają życie niepełnosprawnych, powstała koncepcja Świata Mało Znanego. Różnica polegała jednak na tym, że poprzez bardziej „skondensowane” oraz otwarte akcje, wyszliśmy z naszą sztuką do ludzi — zarówno pełnosprawnych, jak i nie-pełnosprawnych. Zainteresowanie było ogromne,

zwłaszcza podczas naszej parady ulicami Gdańska lub akcji malowania na plaży w Sobieszowie. Plażowicze chętnie uczestniczyli w artystycznym przedsięwzięciu osób niepełnosprawnych i ich terapeutów. Razem odrysowywali sylwetki na wielkich, przezroczystych planszach foliowych. Tak jak w przypadku trash music, był to bardzo prosty pomysł. Po prostu duże formy i jaskrawe kolory. Nic więcej, a efekt był porażający!

Organizacja takich wydarzeń jest moim zdaniem niezwykle ważna i potrzebna. Oferta kulturalna dla osób niepełnosprawnych intelektualnie jestw Polsce, niestety, bardzo uboga. Prawda jest taka, że ci ludzie bardzo rzadko z własnej inicjatywy wychodzą na zewnątrz, w świat peł-nosprawnych. Zresztą już sama nazwa pro-jektu Świat Mało Znany sugeruje, że działal-ność, szczególnie artystyczna, osób niepełno-sprawnych, pozostaje dla większości Polaków wciąż tajemnicza i niezbadana.

Jakie były główne cele waszego projektu?

Poprzez przeniesienie idei warsztatów art-terapii«

do Polski chcieliśmy dać niepełnosprawnym możliwość zaprezentowania swoich talentów, a lokalnej społeczności szansę przyjrzenia się i bezpośredniego włączenia w te artystyczne, niecodzienne działania. Projekt był stworzony także z myślą o osobach ze znacznym stopniem

niepełnosprawności intelek-tualnej. Chociaż mają oneproblemy z komunikacją wer-balną, mogą porozumiewać się inaczej, na przykład po-przez różne dziedziny sztuki.

Dla nas — inicjatorów i reali-zatorów tego projektu oraz naszych zagra-nicznych partnerów — była to wspaniała możli-wość wzbogacenia teoretycznej wiedzy o prak-tykę.

« Art-terapia = terapia przez sztukę.

1514

Page 10: Włączanie w działanie

Jak włączaliście w przygotowania i realizację tego projektu osobyz waszego stowarzyszenia?

Rozdawaliśmy ulotki na Wydzia-le Pedagogiki Uniwersytetu Gdań-skiego i w V Liceum Ogólno-kształcącym. Chętnie przyłączyli się również wolontariusze z naszego stowarzyszenia, którzy w tym sa-mym czasie uczestniczyli w pro-jekcie innej Akcji Programu MŁODZIEŻ. Poza tym ich znajomi i znajomi tych znajomych, którzy pragnęli poznać „od podszewki” świat osób niepełnosprawnych intelektualnie. Bo to jest zupełnie co innego: tylko czytać o tymw mądrych książkach, a co innego: poznać bliżej taką konkretną osobę, często także jej rodzinę.

Jaka była rola wolontariuszy?

Wolontariusze byli asystentami osób niepełnosprawnych, ale war-sztaty prowadzili zarówno pro-fesjonaliści, jak i same osoby nie-pełnosprawne. Udowodniły one,że także potrafią inicjować twór-cze działania i dzielić się swoimiumiejętnościami, przekazywać wiedzę innym uczestnikom.

Na przykład Ewa i Ola po war-sztatach trash music w Norwegii były bardzo dużym wsparciem dla autora warsztatu i to one często pokazywały uczestnikom, jak mają grać.

Jakim trudnościom musieliście sprostać?

Na kilka dni przed rozpoczęciem wymiany prawie wszyscy członkowie grupy francuskiej, łącznie z jej opiekunem, zachorowali na grypę. Nie byli w stanie przyjechać do Gdańska. Oprócz tego polscy uczestnicy wracali na noc do swoich domów, co znacznie ograniczało możliwość pełnej integracji z zagranicznymi kolegami i koleżankami. Zwykle najfajniejsze spotkania integracyjne odbywają się wieczorami, a tu nie było takich codziennych kontaktów, poza warsztatami. Nie można jednak mówić o niedopatrzeniu z naszej strony. Chcieliśmy po prostu oszczędzić na kosztach zakwaterowania i spożytkować te pieniądze na coś innego. Teraz być może zadecydowalibyśmy inaczej. Wiemy już, że osoby niepełnosprawne intelektualnie potrzebują więcej czasu, aby się z kimś poznać, zintegrować.

TO JEST ZUPEŁNIE CO INNEGO: TYLKO CZYTAĆ O TYM

W MĄDRYCH KSIĄŻKACH, A CO INNEGO:

POZNAĆ BLIŻEJ TAKĄ KONKRETNĄ OSOBĘ

1716

Page 11: Włączanie w działanie

ku w poszukiwaniach najlepszego spo-sobu muzycznej ekspresji osób nie-pełnosprawnych intelektualnie, nie wie-dząc, w jaką formę ją ubrać. A muzyka rytmiczna, nawet taka prosta, jest za-razem bardzo spektakularna i angażuje szerokie grono ludzi.

Jeśli zaś chodzi o innych, to dzięki war-sztatom zarówno uczestnicy, jak i wo-lontariusze mogli przekonać się, w jakiej dziedzinie sztuki czują się najlepiej i co im się najbardziej podoba.

W jakim stopniu Świat Mało Znany wpływa na obecną działalność stowarzyszenia?

Choć od naszej wymiany minęło ponad półtora roku, jej pozytywne efekty odczuwa większość z nas. Osoby, któ-re uczestniczyły w warsztatach plas-tycznych, zaangażowały się późniejw pracę galerii. Z muzycznej części projektu urodził się nasz zespół „Remont Pomp”. Cały czas się rozwijamy i świetnie sobie radzimy. Sami tworzymy nasze utwory oraz wymyślamy tytuły: „Laguna” albo „Nerwy do kieszeni”. Gramy muzykę rytmiczną, a Iza tańczy, pełna pasji i radości. Ona umie błyskawicznie nawiązać kontakt z publicznością. Dzięki temu widownia staje się częścią sceny, ludzie włączają się do zabawy.

Co cię mile zaskoczyło podczas realizacjiŚwiata Mało Znanego?

Podczas występów na ulicach Gdańska ludzie „z zew-nątrz” spontanicznie podchodzili, włączali się do za-bawy, nagradzali dużymi owacjami. Również wiele osób z innych ośrodków społecznych z zaciekawieniem obserwowało nasze warsztaty.

Dla mnie osobiście najmilszą niespodzianką było to, że tak prosto można zaangażować osoby niepełnosprawne i efektywnie wykorzystać ich możliwości. To nie nie-pełnosprawni są w centrum zainteresowania. Ich sztuka — coś ważnego i pięknego — jest na tak wysokim pozio-mie, że to ona zwraca uwagę; nie wzbudza litości.

Kto pomagał pomysłodawcomze stowarzyszenia w przygotowaniachi realizacji projektu?

Na pewno podczas samej realizacji projektu dużą rolę odegrali wolonta-riusze, którzy spontanicznie przyłączali się do nas na różnych etapach. Ponadto ogromny wkład wnieśli profesjonaliści z różnych dziedzin sztuki, prowadzący warsztaty. Były to osoby z innych organizacji, zaprzyjaźnione z naszym stowarzyszeniem. Wszyscy podeszli do tego wydarzenia z sercem i ogromnie nam pomogli.

Jeśli chodzi o kwestie finansowe, to Program MŁODZIEŻ w pełni pokrył wydatki, związane z realizacją projektu. Nasze stowarzyszenie i instytucje z na-mi współpracujące wniosły wkład w pos-

taci nieodpłatnego udostępnie-nia sal, biletów na atrakcje kul-turalno-turystyczne, itp.

Jak ten projekt zmienił ciebie?Czego się nauczyłeś?

Ja na pewno odkryłem ideę trash mu-sic. Dla mnie była to prawdziwa re-wolucja w zakresie terapii poprzez muzykę. Wcześniej błądziłem po omac-

Jakie macie plany na przyszłość?

Obecnie chcemy połączyć elementy wymiany, jaką był Świat Mało Znany, z Inicjatywą Grupową Z Nimi, która również w ramach Programu MŁODZIEŻ (ale jako projekt długotrwały) jest związana z naszym stowarzyszeniem. Inicjatywa Z Nimi polega w skrócie na tym, że tworzy się związki na zasadzie przybranego rodzeństwa: wolontariusz z podopiecznym. W tej chwili jest trzydzieści pięć takich par. Spotykają się co najmniej raz w tygodniu. Podstawowym założeniem tej inicjatywy jest to, aby wolontariusze byli prawdziwymi przyjaciółmi osób niepełnosprawnych. One na ogół ma-ją kontakty ograniczone tylko do ludzi z ośrodka i ro-dziny, nie spotykają się z nikim „z zewnątrz”. A z takim przyjacielem można pograć w piłkę, porozmawiać, potańczyć... Na przykład przyjaciółką Izy jest wo-lontariuszka Karolinka.

Aktualnie trwa druga edycja tego projektu. Trzecią chcemy rozpocząć we współpracy z partnerami z za-granicy. Podobne programy istnieją już w innych państwach: np. w Irlandii projekt nazywa się „Saturday Club” i wszyscy spotykają się razem raz w tygodniu, a nie jak u nas — w parach. Chcemy wymieniać się doświadczeniami i za rok planujemy się wszyscy spotkać, aby porozmawiać o tym, co udało nam się osiągnąći zainicjować wymianę międzynarodową.

GRAMY MUZYKĘ RYTMICZNĄ, A IZA TAŃCZY, PEŁNA PASJI I RADOŚCI. ONA UMIE BŁYSKAWICZNIE NAWIĄZAĆ KONTAKT Z PUBLICZNOŚCIĄ.DZIĘKI TEMU WIDOWNIA STAJE SIĘ CZĘŚCIĄ SCENY, LUDZIE WŁĄCZAJĄ SIĘ DO ZABAWY

1918

Page 12: Włączanie w działanie

Somerset County Council Social Services Department – Minehead

– praca w ośrodku pomocy społecznejw radzie Hrabstwa Somerset

Czym zajmowałaś się przed wyjazdemna Wolontariat Europejski?

Byłam bezrobotna, więc pomagałam w Stowa-rzyszeniu Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Sopocie. Niedosłyszę, noszę aparat słuchowy. Umiem czytać z ruchu warg. Ukończyłam tech-nikum budowlane oraz kursy: „Podstawy obsłu-gi komputera”, „Zakładanie Działalności Gospo-darczej”, „Informatyk — Programista”.

Dlaczego zdecydowałaś się pracować zagranicą jako wolontariuszka?

Chciałam pracować, pomagać innym, zdobyć nowe umiejętności, doświadczenie, nauczyć się języka, poznać inną kulturę, tradycje, obyczaje, innych ludzi, nawiązać kontakty.

Pomysł wyjazdu na wolontariat podsunęła mi pani Urszula Hadrych z Centrum Kształcenia Ustawicznego w Sopocie«, które było moją Or-ganizacją Wysyłającą na Wolontariat Europejski. O wyjeździe najpierw dowiedziała się mama, która jest „moimi uszami”. Ktoś zrezygnowałz wolontariatu i mieliśmy bardzo mało czasu na podjęcie decyzji. To był szok, wielka szansa, radość i obawa, wyzwanie i strach. Ja chciałam i jednocześnie bałam się. Ostatecznie decyzję pomógł mi podjąć ojciec.

Iwona Makochoń

Mam 24 lata,

mieszkam w Sopocie.

Interesuję się podróżami,

krzyżówkami, komputerami.

Najbardziej lubię spotykać się

z przyjaciółmi i podróżować.

Moim ulubionym kolorem

jest niebieski, a potrawą

— kurczak. Lubię czytać

książki przygodowe.

Chciałabym pojechać

do Kanady i Australii.

Marzę o tym, żeby

zwiedzić cały świat.

X 20

03 -

IV 2

004 « Centrum Kształcenia Ustawicznego w Sopocie

szkoli osoby od 19 do 50 roku życia. Są to dorośli,

pochodzący ze środowisk zagrożonych bezrobociem,

chcący uzyskać średnie wykształcenie bądź zdobyć

dodatkowe kwalifikacje. Szkolenia są dostępne

również dla osób niepełnosprawnych.

BYŁAM ZASKOCZONA, ŻE PORADZIŁAM SOBIE

ZE WSZYSTKIM. NAJWIĘCEJ SATYSFAKCJI SPRAWIŁO

MI TO, ŻE MOGŁAM PRACOWAĆ Z NIEPEŁNOSPRAWNYMI.

Kto wspierał cię przed i podczas realizacji projektu?

Organizacja Wysyłająca przygotowała mnie do wyjazdu bardzo dobrze, załatwiono wszystkie niezbędne formalności. Podczas pobytu na wo-lontariacie cały czas miałam kontakt e-mailowy z Centrum Kształcenia Ustawicznego w Sopocie. Jego pracownicy troszczyli się o mnie, martwili, gdy coś mi nie szło i cieszyli moimi sukcesami.

Po przyjedzie do Anglii miałam początkowo problemy z porozumiewaniem się. Ale byłam bardzo zdeterminowana: chciałam nauczyć się języka angielskiego. Pomagał mi mentor w każdej sytuacji, gdy tylko zwróciłam sięo pomoc. W dniach wolnych od pracy Organizacja Goszcząca organizowała wiele spotkań z innymi wolontariuszami. Wspólnie bawiliśmy się, wy-mienialiśmy doświadczenia, miło spędzaliśmy czas.

2120

podczas Wolontariatu Europejskiego w Anglii pomagała

w realizacji różnorodnych zajęć w ośrodku dla osób

niepełnosprawnych fizycznie i intelektualnie.

Wraz z wolontariuszami z innych krajów uczestniczyła

w kursie językowym, szkoleniach oraz wyjazdach.

Page 13: Włączanie w działanie

Na czym polegała twoja praca?

Trzy dni w tygodniu w ośrodku „Seahorse Centre” zajmowałam się osobami niepełnosprawnymi. Byli to dorośli z porażeniem móz-gowym, zespołem Downa, nie-widomi, na wózkach. Zajęcia były bardzo urozmaicone: taneczne, muzyczne, plastyczne, sportowe. Pomagałam również w kuchni oraz we wspólnym robieniu zakupów. Dużo spacerowaliśmy, jeździliśmy na wycieczki. W pracy uczyłam się języka migowego po angielskui porozumiewałam się dzięki temu z niektórymi osobami.

Co podobało ci się najbardziej?

Cały pobyt na Wolontariacie Europejskim wspominam miło. Warunki mieszkaniowe były wspa-niałe — miałam własny pokój z wi-dokiem na morze, w domku jedno-rodzinnym.

Właścicielka domu była dla mnie bardzo dobra i serdeczna. Trakto-wała mnie jak własną córkę. Wyżywienie było doskonałe, nie brakowało mi niczego. Jestem także bardzo zadowolona z kur-su językowego (4,5 godziny dwa razy w tygodniu), w którym uczes-tniczyłam z wolontariuszami z in-nych krajów.

Co Wolontariat Europejski wniósł w twoje życie?

Byłam zaskoczona, że poradziłam sobie ze wszystkim. Najwięcej satysfakcji sprawiło mi to, że mogłam pracować z niepełnosprawnymi. Czułam się potrzebnai spełniona. Byłam bardzo szczęśliwa, że mogłam po-magać innym ludziom. Nauczyłam się języka angiel-skiego, zdobyłam wspaniałe życiowe doświadczenie.

Jestem bardzo zadowolona, że mogłam uczestniczyć w tak dobrze zorganizowanym projekcie. Uważam,że jest godny polecenia wszystkim innym młodym lu-dziom, szczególnie osobom niepełnosprawnym. Pomo-że im to nabrać pewności siebie i uwierzyć, że mogą być równie potrzebne, jak osoby pełnosprawne.

Jakie są twoje plany na przyszłość?

Obecnie nie mam pracy. Ciągle pomagam w Stowa-rzyszeniu Pomocy Osobom Niepełnosprawnym. Uczę także języka migowego kolegę niesłyszącego.

Od powrotu z Anglii oczekiwałam na certyfikat, który otrzymałam dopiero po sześciu miesiącach. Mam nadzieję, że ułatwi mi on wyjazd i zatrudnienie zagranicą. Bardzo polubiłam swoją pracę w Angliii chciałabym ją kontynuować.

TO BYŁ SZOK, WIELKA SZANSA,RADOŚĆ I OBAWA, WYZWANIE I STRACH. JA CHCIAŁAM

I JEDNOCZEŚNIE BAŁAM SIĘ

2322

Page 14: Włączanie w działanie

Tomasz Biedrzycki

Mieszkam w Białymstoku. Interesuję się sportem (żeglarstwo, koszykówka na wózkach), filmemi komputerami. Lubię kolor niebieski i rocka.Nie lubię agresji i nietolerancji. Najbardziej chciałbym pojechać do ciepłych krajów. Marzę, by w przyszłości robić to, co sprawia mi przyjemność. W n a s z y m p r o j e k c i e w ł ą c z a m y p o c z u c i e h u m o r u : )

„kierownik zespołu”, odpowiedzialny za dokumentację

projektu, kontakty z Narodową Agencją Programu MŁODZIEŻ

i z grupą ze Świebodzic, organizator kursu żeglarskiego.

Z wiatrem pod wiatr

VII 2

004

– VI

200

5Zbyszek Dubowski, czyli Demon221

Dawid Dubowski (Dragon84)

Młodzi ludzie z Białegostoku żeglują łódkami po jeziorze. Nie liczy się to, że część członków załogi jest niepełnosprawna. Podczas dwutygodniowego obozu w Rajgrodzie wszyscy wspólnie poznawali zasady i techniki żeglowania, walczyli o uzyskanie patentu żeglarza jachtowegoi fantastycznie się bawili. Teraz tworzą internetową „wizytówkę” [www.grzela.pl/zwiatrem] swojej żeglarskiej inicjatywy i powoli przygotowują się do organizacji majowych regat.

Zbigniew i Dawid Dubowscy — bracia odpowiedzialni za stworzenie strony internetowej i zaprojektowanie broszury. Organizatorzy regat żeglarskich.

Pochodzę z Białegostoku. Interesuje mnie wszystko, co jest związane

z komputerami, koszykówką oraz żeglarstwem. Najbardziej chciałbym

pojechać do Włoch. Mój ulubiony kolor to niebieski, a filmy — komedie

i sensacja. Nie lubię kłamstwa oraz sprzeczek bez powodu. W przyszłości

chciałbym skończyć studia, znaleźć pracę, założyć rodzinę. Na razie mam

wszystko, czego potrzebuję i co daje mi szczęście. Do swojego projektu

staramy się włączyć osoby, które po raz pierwszy mogły wziąć w czymś

takim udział. A j a n a j b a r d z i e j l u b i ę w ł ą c z a ć

r ó ż n e u r z ą d z e n i a e l e k t r y c z n e o r a z

s w o j e z a b a w n e p o m y s ł y .

Jak rozpoczęła się wasza przygoda z żaglami?

Tomek: W sierpniu 2003 roku braliśmy udział w Euro-pejskich Regatach Integracyjnych Młodzieży Niepełno-sprawnej, organizowanych przez Marcina Lasotę w ra-mach jego Kapitału Przyszłości.

To Marcin nas znalazł za pośrednictwem Stowarzyszenia Sportowców Niepełnosprawnych „Start”. Podczas pięciu dni regat w Rajgrodzie po raz pierwszy w ży-ciu żeglowaliśmy i ogromnie nam się to spodobało. Dlatego szybko podchwyciliśmy pomysł Dawida, żeby zorganizować coś podobnego w przyszłym roku. Kiedy Marcin Lasota zaoferował nam swoją pomoci doświadczenie, przystąpiliśmy do przygotowywania projektu. Do nas, trzech chłopaków na wózkach, dołączyły dwie pełnosprawne dziewczyny, które poz-naliśmy na regatach, organizowanych przez Marcina.

Dawid: Regaty były integracyjne — braław nich udział młodzież niepełnosprawna i pełnosprawna. To była naprawdę fajna sprawa.

Tomek: Dziewczyn nie trzeba było długo namawiać, chciały jeszcze raz przyjechać do Rajgrodu. I to na dłużej niż pięć dni. Oprócz żeglowania pod okiem instruktora, marzyliśmy o zdobyciu patentu, aby móc samodzielnie wypożyczyć sobie łódkęi wypłynąć na jezioro.

Przed projektem grałem w koszykówkę na wózkach, jeździłem na spartakiady osób niepełnosprawnych. I oczywiście zajmowałem się dziewczynami. Teraz studiuję, w dalszym ciągu gram w kosza, jeżdżę samochodem i spotykam się z dziewczyną. Lubię kolor czarny i niebieski, polską kuchnię, hip-hop, dance, techno oraz spokojne polskie przeboje. Nie znoszę kłamstwa, obłudy, obmawiania za plecami. Najbardziej chciałbym pojechać na obóz w góry, spróbować wspinaczki. W przyszłości pragnę założyć rodzinę, mieć kochającą żonę oraz dzieci. Chcę po prostu normalnie funkcjonować w społeczeństwie. W naszym projekcie włączamy humor. Pokazaliśmy, że ludzie na wózkach też potrafią siębawić i śmiać — tak samo, jak pełnosprawni. J a l u b i ę w ł ą c z a ćg ł o ś n o m u z y k ę , p o n i e w a ż o n a m n i e r e l a k s u j e .

2524

Page 15: Włączanie w działanie

« Skupiające około 60 członkówStowarzyszenie Yacht Club „Arcus”istnieje już ponad 20 lat. Propaguje rekreację na wodzie, organizuje obozy, regaty i imprezy żeglarskie,a także szkolenia dla dzieci, dorosłych i młodzieży.Od kilku lat wspiera żeglarstwo dla niepełnosprawnych, wykorzystując ośrodek oraz sprzęt całkowicie przystosowany do ich potrzeb.

Kto wspierał was przy przygotowaniu regat?

Tomek: Na początku Marcin dał nam namiary na Narodową Agencję Programu MŁODZIEŻ. Przyniósł też trochę ulotek, z których dowiedzieliśmy się, jak zorga-nizować inicjatywę grupową. I powolutku zaczęliśmy działać — z Marcinem jakonaszym pomocnym duchem i ręką :-) Wspólnie wynegocjowaliśmy termin oraz warunki obozu ze „Stowarzyszeniem Yacht Club „Arcus” z Łomży«, które jest naszą Organizacją Wspierającą.

Dawid: Gdy wyjeżdżamy na rozgrywki w kosza, czasem trafiamy do miejsc nieprzyjaznych dla niepełnosprawnych.A w ośrodku „Arcus”, ku naszemu wiel-kiemu zaskoczeniu, nie ma żadnych ba-rier. Do wszystkiego jest swobodny dos-tęp.

Tomek: Sprzęt również jest przystosowany, zarówno łódki, jak i pomost. Poziom pomostu dostosowuje się do poziomu wody i nie mamy problemu z dostaniem się na pokład. A żaglówki — nawet przy największym wietrze — po chwili wracają do pionu i nie są w stanie się przewrócić.

Zbyszek: Stowarzyszenie udostępniło namkonto bankowe, mamy także zniżki na wypożyczenie sprzętu.

mówi Marcin Lasota:

Nazywam się Marcin Lasota i trochę „zamieszałem” w życiu pewnej grupy młodych ludzi. W 2000 roku byłem Wolontariuszem Europejskim w Niemczech. Po powrocie do Polski zacząłem realizować swój Kapitał Przyszłości. Ponieważ żeglarstwo jest moją pasją, postanowiłem zorganizować regaty żeglarskie... dla osób poruszających się na wózkach. Wspaniali ludzie, świetna atmosfera, no i przede wszystkim woda i wiatr. Regaty trwały 4 dni i pozostawiły niedosyt wśród młodych osób niepełnosprawnych. Dlatego następnym krokiem było zorganizowanie — już przez nich — kursu żeglarskiego. Trochę im w tym pomogłem i byłem wiernym „kibicem” tego przedsięwzięcia. Dla mnie osobiście było to ciekawe doświadczenie i wielka lekcja: pokory i wiary w niemożliwe. Myślę, że nie jest to moje ostatnie słowo w temacie żeglarstwa z osobami niepełnosprawnymi. Mam nadzieję że za jakiś czas znowu spotkam ludzi na wózkach, którzy nigdy nie „poczuli” żeglarstwa i zacznę wszystko od nowa. Ahoj!

2726

Page 16: Włączanie w działanie

Czego – oprócz udogodnień architektonicznych– brakowało wam w najbliższym otoczeniu?

Tomek: Rok 2003 został ogłoszony Europejskim Rokiem Osób Niepełnosprawnych. Mimo to władze Białegostoku nie zrobi-ły nic w kierunku zaangażowania osób niepełnosprawnychw różnego rodzaju inicjatywy. Dlatego chcieliśmy udo-wodnić, że to, co wydaje się nieprawdopodobne — jak żeglarstwo ludzi poruszających się na wózkach — jest możliwe. Zainteresowały się nami media (telewizja, prasa) i to był nasz mały wkład w promocję aktywnej postawy osób niepełnosprawnych.

Jak przebiega wasz projekt?

Dawid: W ciągu dwóch tygodni obozu żeglarskiego w sier-pniu 2004 roku poznaliśmy budowę łódek, zasady i tech-niki żeglowania (całą teorię) oraz zdobyliśmy patent żeglarza jachtowego. Musieliśmy zdać sześć egzaminów: meteorologia, pierwsza pomoc...Marcin: Nie „pierwsza pomoc”, tylko ratownictwo!Dawid: Ale mówili na to też „pierwsza pomoc”.

Zbyszek: Ale jeśli źle jej udzielimy, to ostatnia!Tomek: Obóz był pierwszym etapem naszej inicjatywy. Kolejnym będą regaty pod koniec maja 2005 roku. Sprawdzą one wiedzę zdobytą przez całą naszą grupę podczas sierpniowego obozu. Teraz, w okresie jesienno — zimowym, przygotowujemy folder i stronę internetową, poświęconą naszemu przedsięwzięciu.

Co najmilej wspominacie?

Tomek: Nasz cały dwutygodniowy obóz! Ośrodek był fantastyczny, kadra również. Dawid: Szybko się z nią zintegrowaliśmy.Tomek: Kadra w bardzo ciekawy i humorystyczny sposób potrafiła nam przekazać całą wiedzę. Mieliśmy na przykład zajęcia teoretyczne na środku jeziora. Po prostu kadra „zakotwiczyła” tam fragment pomostu i przycumowała łódki. Kąpaliśmy się (w kapokach) na środku jeziora. Poza tym nie zapomnę żeglowania w czasie burzy z piorunami.

Jakie są wasze plany na najbliższą przyszłość?

Tomek: Po zakończeniu regat chcielibyśmy się często spotykać w Rajgrodzie. Jest to stosunkowo blisko Białegostoku (około 100 km), jezioro jest spore...Zbyszek: Jest gdzie się wyszaleć!Tomek: Podczas wakacji będziemy mogli na własny patent wypożyczyć łódkę i sprawdzić swoje umiejętności.

Czy dzięki waszej inicjatywie zmieniliście cośw sobie lub w otoczeniu?

Tomek: Pokazaliśmy, że wbrew stereotypom, niepełnosprawna młodzież może być samodzielna. Sami trzymaliśmy ster, szoty grota — przy wietrze 3 stopni w skali Beauforta.Zbyszek: Pokazaliśmy, że nie ma rzeczy nie-możliwych!Tomek: Znajomi, a także rodzina, z niedowie-rzaniem podchodzili do moich planów zro-bienia patentu żeglarskiego. Kiedy po powro-cie pokazałem im patent, byli ogromnie zas-koczeni.Dawid: Ale sam w to na początku nie wie-rzyłeś!Zbyszek: Mam nadzieję, że ci ludzie na wózkach, którzy siedzą zamknięci w domu, zobaczą, że jestwiele ciekawych sposobów spędzania czasu.

CHCIELIŚMY UDOWODNIĆ, ŻE TO, CO WYDAJE SIĘ NIEPRAWDOPODOBNE— JAK ŻEGLARSTWO LUDZI PORUSZAJĄCYCH SIĘ NA WÓZKACH

— JEST MOŻLIWE

Czego najbardziej się obawialiście?

Zbyszek: Złej pogody na egzaminie!Dawid: I taka była. Zero wiatru, ka-tastrofa, jeśli chodzi o wykonywanie manewrów! Było ciężko, ale udało się nam zdać. A poza tym ten projekt to dla nas wyzwanie. Podjęcie go było dla nas przyjemnością!Tomek: Wyzwanie to przede wszyst-kim załatwianie wszystkich „papier-kowych” spraw: w banku i w innych instytucjach. W większości urzędów są tylko strome schody. W tych kwestiach pomagał nam więc Marcin.Zbyszek: Na samym początku popro-siliśmy Marcina o wsparcie duchowe. A on opowiadał historyjki o tonącym kole ratunkowym. Całe dwa tygodnie zestresowani kładliśmy się spać! :)

DAWID:

POZNANIE KAŻDEJ NOWEJ OSOBYOCZYWIŚCIE PRZYNOSI COŚ NOWEGO

2928

Page 17: Włączanie w działanie

Moja wojna z trzema schodami IX

200

4 –

VI 2

005

brał udział w wolontariacie krótkoterminowym w Niemczech, gdzie wraz z 20 wolontariuszami

z całej Europy pomagał przy tworzeniu muzeum Adama von Trotta (związanego z niemieckim

ruchem oporu). We wrześniu rozpoczął realizację swojego Kapitału Przyszłości.

Uwielbiam malować. Mój ulubiony kolor

to zielony. Najbardziej marzę o podróży

do Madrytu. W przyszłości chciałbym

pracować z młodymi ludźmi.

Adam Lewicki

Jak dowiedziałeś sięo Programie MŁODZIEŻ?

Zostałem zaproszony do udziałuw sztuce teatralnej „Historia pełna zawiłości o tym, jak Adam szukał miłości”, realizowanej przez Dom Spotkań im. Angeliusa Silesiusa.« Grałem główną rolę, dostałem oklaski. Rodzice byli zdumieni, że udało mi się coś takiego osiągnąć. W trakcie przygotowań do spektaklu dowiadywałem sięo Programie MŁODZIEŻ, o różnych możliwościach, jakie otwiera on przed młodymi ludźmi. Ponieważ nie znam żadnego języka obcego, miałem ograniczony wybór spoś-ród wielu projektów. Z pomocą przyszła organizacja niemiecka, która zaproponowała mi projekt krótkoterminowy (3-tygodniowy) i przydzieliła tłumacza — wolon-tariusza.

« Dom Spotkań im. Angelusa Silesiusa

— organizacja ta powstała w 1993 r. z inicjatywy jezuitów, jako odpowiedź

na potrzebę przygotowania polskiej młodzieży do nowej, szybko

zmieniającej się sytuacji w kraju i w Europie. Jej celem statutowym jest

koordynowanie programów edukacyjnych, propagujących współpracę

w Europie. Dom Spotkań jest placówką pracy pozaszkolnej, która daje

możliwości poszerzenia wiedzy i rozwoju w czasie wolnym. Młodym

ludziom proponuje udział w międzynarodowych spotkaniach, warsztatach

edukacyjnych oraz projektach wolontariackich. Organizacja szczególną

troską otacza te osoby, dla których wejście w życie społeczne jest

utrudnione ze względu na pochodzenie, braki w edukacji lub środowisko.

Więcej informacji: www.silesius.org.pl

Co do twojego życia wniósł Wolontariat Europejski?

Poznałem nowe kultury, osoby z różnych krajów. To pomogło mi się otworzyć na innych ludzi. To doświadczenie jest ważne, ponieważ chcę pracować z ludźmi. Ja już przełamałem bariery w kontaktach międzyludzkich. Widzę, jak wiele to dla mnie znaczy. Spodobało mi się to i chcę to kontynuować.

Dlaczego zdecydowałeś się na Kapitał Przyszłości?

Chciałem zrobić coś ciekawego i sensownego. Mimo wielu prób ciężko mi było znaleźć jakieś zajęcie. Jednocześnie w Domu Spotkań im. Angelusa Silesiusa zacząłem współpracować przy realizowaniu projektów. Zapragnąłem samodzielnie spróbować je tworzyći wprowadzać w życie, pracując z młodymi ludźmi. Chciałbym ich zachęcać do tego, aby byli aktywni, aby brali los w swoje ręce. Żeby to osiągnąć, potrzebuję odpowiedniego szkolenia.

NAJWIĘCEJ RADOŚCI SPRAWIA TO, ŻE PO SKOŃCZONYCH SPOTKANIACH MŁODZI LUDZIE PODCHODZĄ DO MNIE I MÓWIĄ: „FAJNIE TO PROWADZIŁEŚ, PODOBAŁO SIĘ NAM TO SZKOLENIE”.

3130

Page 18: Włączanie w działanie

KAŻDA MOŻLIWOŚĆ KONTAKTUZ INNYMI NIESAMOWICIE ROZWIJA

Co sprawia ci najwięcej radości?

To, że po skończonych spotkaniach młodzi ludzie podchodzą do mnie i mówią: „Fajnie to prowadziłeś, podobało się nam to szkolenie”. Mnie również każda możliwość kontaktu z innymi niesamowicie rozwija, nie siedzę w domu bez-czynnie. Pokazuję im na swoim własnym przykładzie, że warto przełamywać wśród młodzieży uprzedzenia w stosunku do nie-pełnosprawnych rówieśników. Bar-dzo mi zależy, aby inni skupiali się na tym, co chcę im przekazać,a nie na mojej osobie.

Co dotychczas było dla ciebie najbardziej zaskakujące?

Nie spodziewałem się, że orga-nizacje pozarządowe są tak cie-kawe, że pracują w nich tacy fajni ludzie. Spotykam się tam zwykle z bardzo miłym przyjęciem, nikt na mnie krzywo nie patrzy. Ja toczuję. Ż e o n i c i e s z ą s i ę , ż ej e s t e m .

Jakich umiejętności najbardziej ci brakuje?

Na pewno wiedzy, trochę opanowania… Także praktyki, doświadczenia. Chciałbym poprawić swoją umiejętność wysławiania się i nauczyć się lepiej panować nad emocjami.

Kto pomagał ci w przygotowaniu projektu?

Dużego wsparcia duchowego i merytorycznego udzieliła mi była Wolontariuszka Europejskaz Francji, Amandine Ferrier. Kiedy tworzyłem plan swojego przedsięwzięcia, ona już byław trakcie realizacji swojego Kapitału Przy-szłości we Wrocławiu. Chętnie dzieliła się ze mną doświadczeniem i pomagała mi pisać mój projekt. Również ze strony Domu Spotkań mogłem liczyć na pomoc. Zresztą częścią mojego Kapitału Przyszłości są praktyki w tej organizacji.

Czego najbardziej się obawiasz w realizacji Kapitału Przyszłości?

Zdaję sobie sprawę ze swojej odpowiedzialności za projekt, odpowiedzialności za rozliczenia finansowe. Na początku przeraziła mnie umowa i formularz zgłoszeniowy. Ale w praktyce oka-zuje się to mniej groźne, niż mi się wcześniej wydawało.

3332

Page 19: Włączanie w działanie

Zaistnieć mimo wszystko

Siostra Rafała (Zofia Barańska)

19 –

24

VIII

2004

Siostry ze Zgromadzenia św. Dominika, prowadzące Dom Pomocy Społecznej dla Dziecii Młodzieży w Mielżynie, zorganizowały w swoim ośrodku międzynarodową wizytę studyjną. Podczas niej pracownicy społeczni z siedmiu europejskich krajów wymieniali się wiedzą, umiejętnościami oraz doświadczeniem związanym z pracą z niepełnosprawną młodzieżą.W projekcie bezpośrednio uczestniczyły również niepełnosprawne mieszkanki Domu Pomocy Społecznej w Mielżynie, a także cała społeczność gminy Witkowo.

Siostra Dariana (Agata Szczygiełek)

Jak zrodził się pomysł zorganizowania międzynarodowego spotkania w Domu Pomocy Społecznej (DPS) w Mielżynie?« Wszystko zaczęło się od szkolenia fundacji „Orator” gdzie rok temu po raz pierwszy usłyszałam o Programie MŁODZIEŻ. Odkryliśmy w nim szansę dla młodych osób, mieszkają-cych w naszym Domu. Zaczęliśmy szukać naj-właściwszej dla nas formy uczestnictwa w tymProgramie. Po konsultacji z panem Januszem Sokołem z OHP Lublin (który ma duże doś-wiadczenie w realizacji projektów), zdecydo-waliśmy się na wizytę studyjną w ramach Akcji 5-tej. Na kolejnym szkoleniu w styczniu już pisaliśmy ramy projektu. 1 kwietnia 2004 r. złożyliśmy wniosek.

Jak znaleźliście zagranicznych partnerów?

Pan Sokół podał nam kilka adresów mailowych do swoich znajomych, z którymi wcześniej współorganizował projekty międzynarodowe. Chociaż oni bezpośrednio nie zajmowali sięmłodzieżą niesprawną intelektualnie, skontak-towali nas z organizacjami o profilu podobnym do naszego. Udało się nam zaprosić do Polski ludzi z sześciu krajów: Austrii, Danii, Niemiec, Łotwy, Słowenii i Szwajcarii. Jedna z tych organizacji, Austriacki Instytut Hartheim, zaprosiła mnie do wzięcia udziału w wizycie studyjnejw kwietniu, czyli przed naszym projektem. Dzięki nawiązanym znajomościom być może jedna z naszych podopiecznych, Karolinka, wyjedzie tam z opiekunem na krótkoterminowy Wolontariat Europejski.

W jaki sposób mieszkanki waszego domu uczestniczyły w projekcie?

Specjalnie na tę okazję przygotowaliśmy przedstawienie „Dzban” na podstawie bajki Bruno Ferrero. Opowiada ono o tym, że ro-dzicom zamiast oczekiwanego dziecka urodził się Dzban. Rodzice go odrzucili, a książę odkrył w nim piękną księżniczkę. Jest to przekazo tolerancji: „Jakkolwiek wygląda Wasze dziec-ko, nie odpychajcie go!”. Poza tym dziewczęta i chłopcy mieli okazję zaprezentować już wcześniej poznane tańce narodowe.

« Dom Pomocy Społecznej dla Dziecii Młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie w Mielżynie od prawie 50 lat służy ponad sześćdziesiątce kobietw różnym wieku. Jego mieszkanki pochodzą często z ubogich rodzin. U wielu występuje niepełnosprawność ruchowa i różne choroby somatyczne. Dom zapewnia całodobową opiekę socjalną i pielęgniarską oraz rehabilitacjęi terapię zajęciową. Dziewczęta tworzą grupę teatralną, biorą udział w olimpiadach specjalnych. Wielkim uznaniem cieszą się wytwory z pracowni hafciarskiej i szycia zabawek

oraz prace plastyczne.

NIESAMOWITA BYŁA REAKCJA ZAGRANICZNYCH GOŚCI... NA NAS. WIĘKSZOŚĆ Z NICH WCZEŚNIEJ NIE WIDZIAŁA SIOSTRY ZAKONNEJ, A JUŻ NA PEWNO NIE MIAŁA Z NIĄ BEZPOŚREDNIEGO KONTAKTU.

Naszym partnerom ogromnie podoba³o siê w Miel¿ynie, byli pe³ni podziwu.

główna inicjatorka wizyty studyjnej. Na co dzień jest

Dyrektorką Domu Pomocy Społecznej w Mielżynie.

koordynatorka wymiany polsko-niemieckiejSamodzielni na swoją miarę — samodzielni razem.

3534

Page 20: Włączanie w działanie

Czy napotkały siostry trudności podczas trwania wizyty?

Jedynie małe problemy techniczne. Nawet pogoda nam dopisała. Oprócz tego same byłyśmy zaskoczone tym, ze odważyłyśmy się w Mielżynie zorganizować coś międzynarodowego, nowatorskiego. Do tej pory nikt niczego podobnego w tych okolicach nie robił. Oczywiście wymagało to dużych nakładów pracy i łą-czyło się z pewnymi obawami.

A jakie są najmilsze wspomnienia?

Niesamowita była reakcja zagranicznych gości... na nas. Większość z nich wcześniej nie widziała siostry zakonnej, a już na pewno nie miała z nią bezpośredniego kontaktu. Niektórzy wręcz obawiali się trochę wizyty u nas. Wydawało im się nieprawdopodobne, że siostry mogą coś ciekawego zorganizować. A później nikt nie chciał wyjeżdżać. Zawiązały się bardzo serdeczne przyjaźnie. To było w pewnym sensie „ekumeniczne”. Bo religia była tutaj traktowana drugoplanowo, nikt nie próbował przecież nikogo nawracać. Zwłaszcza, że oprócz nas uczestnicy nie byli katolikami. Kalwini, protestanci, ateiści — to też mogło wydawać się trudne dla obu stron. Oni przyjechali do sióstr, które jednoznacznie wyznają swoją wiarę. Ale sami pytalio wiele rzeczy. Było to dla nas doświadczenie dziele-nia się wiarą.

Kolejnym ważnym dla nas i sym-patycznym spostrzeżeniem jest to, że my nie musimy się wcale Polski wstydzić. Naszym partnerom ogromnie podobało się w Mielżynie, byli pełni podziwu. Zwłaszcza, gdy porównaliśmy budżety, płace. Podkreślali, że oni mają więcej pieniędzy, ale mniej pomysłów. Nasze pracownie funkcjonują na zasadzie recyklingu — przynosimy do nich wszystkie rupiecie: pu-dełka, sznurki, skorupki, szmatki. Z tego powstają bardzo fajne rzeczy. W Instytucie w Austriio wiele więcej pieniędzy prze-znaczają na pracownie, a robią mniej ciekawe „dzieła sztuki”.I atmosfera bardzo się wszystkim podobała, dobrze się u nas czuli.

LUDZIE NIEPEŁNOSPRAWNI INTELEKTUALNIE MAJĄ COŚ TAKIEGOW SOBIE, ŻE NAWIĄZUJĄ KONTAKT. TAK JAK DZIECI — ONE W LOT ŁAPIĄ

INTENCJE ROZMÓWCY, BEZ ZNAJOMOŚCI JĘZYKA.

3736

Page 21: Włączanie w działanie

Kto pomagał siostrom w realizacji projektu?

Bezpośrednio w wizycie brały udział tylko na-sze przedstawicielki. Ale nasze siostry zajmo-wały się kuchnią, prowadziły warsztaty... Jako wolontariuszki — tłumaczki pomagały siostryz naszego zgromadzenia, które pracują w in-nych domach. Normalnie jest nas tu 19, a pod-czas projektu było ponad 30! Chociaż nie tylko siostry były zaangażowane, również zatrudnieni u nas świeccy pracownicy. I oczy-wiście wolontariusze. Współpracuje z namiokoło 40 młodych osób z Mielżyna oraz z oko-licznych miejscowości — z Wrześni, Gniezna, Witkowa. Należą do Centrum Wolontariatu Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Oni się przy okazji też wiele dowiedzieli o Programie MŁODZIEŻ. Teraz myślimy nad zorganizowaniem w wakacje obozu integracyjnego (nasze podopieczne i wo-lontariusze) w ramach Inicjatyw Grupowych.

Czy przygotowujecie teraz nowy projekt?

Tak. Razem z reprezentantką niemieckiej szkoły specjalnej „Rainbow” postanowiliśmy zorganizować wymianę. Ta pani już wcześniej miała kontakt z naszym Domem Pomocy Społecznej dla chłopców w Broniszewicach. Napisaliśmy projekt i 10 lutego przyjadą do nas na 10 dni Niemcy — trzech opiekunów z dzie-siątką podopiecznych. Będą to młodzi ludzie z lekką niepełnosprawnością i zaburzeniami emocjonalnymi, czyli sprawniejsi intelektualnie od naszych dziewczyn. Projekt jest zatytułowa-ny Samodzielni na swoją miarę — samodzielni razem. Chodzi zatem o rozwijanie samo-dzielności każdej osoby, ale równocześnie o wza-jemną pomoc w grupie. Będą to proste rzeczy, ale bardzo integracyjne. Planujemy również spotkanie z chłopcami z pobliskiego Domu Poprawczego. Mieliśmy już wspólnie z nimi warsztaty plastyczne i chłopcy okazali się bardzo kulturalni i pomocni dla naszych dziewczyn. Oczywiście podchodzimy do tych kontaktów ze specjalną ostrożnością, ale mamy nadzieję, że zrodzi się coś na szerszą skalę.

Oprócz tego w tę polsko-niemiecką wymianę zaangażowana jest także społeczność lokalna. Będą spotkania z gimnazjum w Witkowie,z Ośrodkiem Szkolno-Wychowawczym w Słupcy, ze szkołą w Mielżynie. Z kolei młodzi Niemcy będą mieli okazję pokazania swoich przedstawień przed polską publicznością.

CZEKA NAS NIEZWYKŁE DOŚWIADCZENIE POROZUMIEWANIA SIĘ BEZ ZNAJOMOŚCI JĘZYKA,

W OGÓLE BEZ MÓWIENIA

czeka nas niezwyk³e doœwiadczenie

porozumiewania siê bez znajomoœci jêzyka,

w ogóle bez mówienia

3938

Page 22: Włączanie w działanie

Ale przede wszystkim czeka nas niezwykłe doświadczenie porozumiewania się bez znajo-mości języka, w ogóle bez mówienia. Bo w koń-cu część uczestniczek nie mówi. Żeby się spo-tykać i wymieniać uwagami, trzeba się jakoś porozumiewać. Nasze dziewczyny potrafią się dogadać z każdym. Na przykład Krysia mówi tylko jedno słowo: „lacha”, ale za pomocą te-go słowa wytłumaczy wszystko, co tylko chce. I niezależnie od tego, czy ktoś rozumie po angielsku, niemiecku czy polsku, to i tak wszyscy wiedzą, o co jej chodzi. Ludzie niepełnosprawni intelektualnie mają coś takiego w sobie, że nawiązują kontakt. Tak jak dzieci — one w lotłapią intencje rozmówcy, bez znajomości języka. Postaramy się wypracować pewien kod, może słownik obrazkowy… Będzie to bardzo twórcze. Ale trudno coś takiego zaplanować, nie widząc konkretnych ludzi. Więc będziemy to na bie-żąco tworzyć. Jest to tym bardziej ciekawe, że w grupie niemieckiej będą chłopcy. Nasze dziewczyny bardzo lubią chłopców, mają swo-ich kolegów z naszego drugiego domu, z Broni-szewic.

Czy wizyta studyjna zaowocowała kolejnymi inicjatywami jej pozostałych uczestników?

Duńczycy z Łotyszami postanowili zorganizować wspólnie wymianę. Reprezentowali oni organizacje pozarządowe o bardzo podobnym profilu działalności społecznej. Oprócz tego w naszej wizycie uczestniczyły siostry z dwóch innych domów — z Broniszewic i z Kielc. Mają plany, zwłaszcza w ramach Wolontariatu Europej-skiego. Siostra z Broniszewic by-ła już na szkoleniu i zamierza koordynować u siebie przyjmowa-nie wolontariuszy z zagranicy.

NASZE PRACOWNIE FUNKCJONUJĄ NA ZASADZIE RECYKLINGU — PRZYNOSIMYDO NICH WSZYSTKIE RUPIECIE: PUDEŁKA, SZNURKI, SKORUPKI, SZMATKI. Z TEGO

POWSTAJĄ BARDZO FAJNE RZECZY.

4140

Page 23: Włączanie w działanie

l W tym krótkim wstępie do, jak mam nadzieję, ciekawej lektury, mam chęć podzielenia się właściwie tylko jedną refleksją. Otóż z zamieszczonych poniżej rozmów odczytuję przede

wszystkim to, że działania, które relacjonują młodzi ludzie są autentycznie innowacyjnei ważne społecznie i kulturowo. To, co zrobili i mam nadzieję robią w dalszym ciągu,jest nowe i interesujące w wielu kontekstach i odniesieniach. Z pewnością nie tylko

z tego względu, że ich autorami, animatorami i odbiorcami byli ludzie,którzy mają w życiu bardziej „pod górkę” niż większość ich rówieśników.

Nie mam wątpliwości, że motywy, którymi się kierowali, nie wynikały z poczucia gorszościczy chęci doganiania innych, naprawiania siebie etc., ale że brały się one z oczywistej, bardzo

prostej i ludzkiej potrzeby — sensownego i osobistego czynienia. Wniosek jest prosty — kiedy się myśli o „włączaniu” innych, koniecznie trzeba pamiętać, że ten, z którym sięw tym procesie spotkacie, ma własną godność, wiedzę, doświadczenia, pomysły.

Prawdziwe włączanie nie polega na wetknięciu wtyczki w gniazdko z prądem.Prądem, który jest przecież też zmienny – tak jak prawdziwa relacja, która się spełnia

tylko wtedy, kiedy oba jej bieguny mają swój własny potencjał i potrafią go wymieniać i łączyć l

Ryszard Michalski

Najbardziej chciałbym pojechać na Kubę. Ostatnio szczególnie

podobają mi się filmy Andrieja Tarkowskiego. Nie lubie

bezmyślności i lunatyzmu emocjonalnego. W sobie lenistwa.

W mojej pracy staram się przede wszystkim włączyć siebie.

Myślę o tym ,że często jest tak w życiu, że człowiek używa

siebie, swojej uwagi, emocji jakoś tak połowicznie. To co

jest dla mnie istotne, to takie momenty, kiedy robiąc coś

nie musisz ciągle zbierać do kupy różnych swoich kawałków.

N a j b a r d z i e j l u b i ę w ł ą c z a ć t o ,

c o n i e p r z e w i d z i a n e . W pracy z ludźmi widzę

coraz więcej stosowania różnego rodzaju proceduralności.

Nie mam nic przeciwko porządkowi i strukturom, ale mam takie

wrażenie, że najciekawsze i najbardziej żywe jest to, czego

nie da się z góry założyć, wymyśleć.

z wykształcenia historyk sztuki, pracuje w Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych w Olsztynie. Animator jednej z ważniejszych inicjatyw polskiej kultury alternatywnej w latach siedemdziesiatych — olsztyńskiej

„Pracowni’. Zajmuje się problematyką spontanicznych kultur młodzieżowych realizując liczne programy w środowiskach subkulturowych. W ich wyniku powstało Stowarzyszenie „Tratwa”, w którym jest

pełnomocnikiem Zarządu d/s koordynacji i Realizacji Programów.

4342

Page 24: Włączanie w działanie

Ćpanie sztuki

Malwina Gryckiewicz, czyli Kruszyna uczestniczka warsztatów hip-hopowych Muzyka jest językiem wszechświata.

Moją główną pasją jest muzyka (rap), a poza tym resocjalizacja. Najbardziej lubię rozmawiać

z ludźmi, poznawać otoczenie. Lubię kolor czerwony, kotlet

schabowy z ziemniaczkamii mizerią. Mniam, mniam :-)Uwielbiam czytać i oglądać

„Milczenie owiec”, a słuchać — amerykańskiego rapu. Nie

lubię ludzi nieszczerych oraz nudy — ona po prostu zabija.

Chciałbym pojechać do Nowego Jorku — kolebki rapu, aby poznać korzenie tego, czym najbardziej się fascynuję. Marzę o spotkaniu z Nasem, amerykańskim raperem. W przyszłości chcę być

związany z muzyką, a później zostać terapeutą.

Co włączałem w naszym projekcie? Starałem się, aby

jak najwięcej mnie byłow tym, co robiliśmy. A j a

l u b i ę w ł ą c z a ć m o j ą w i e ż ę ,

s t a r y p r e z e n to d r o d z i c ó w .

IX 2

003

i VI-V

II 20

04

Grupa młodzieży z Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Stowarzyszenia MONAR w Babigoszczy zaprosiła swoich niemieckich rówieśników do wspólnego tworzenia sztuki — tańca butoh. W kolejnym roku inna polsko — niemiecka grupa nagrała płytę w stylu rap. Fascynacja tańcem i muzyką rozwija się, a jej owocem są rozmaite artystyczne przedsięwzięcia.

Łukasz Owsieniecki, inaczej Pozioma

uczestnik warsztatów tańca butoh i hip-hopowych.

Marcin Karpiński vel $zczyPior

uczestnik warsztatów hip-hopowych.

Czy przed pobytem w ośrodku MONARu« byliście zainteresowani teatrem?

Łukasz: Wcale! Jedynie, żeby pojechać na Woodstocki dobrze się pobawić. Żaden teatr mnie nie intereso-wał. Muzyka — tak. Zawsze chciałem występować, ale bardziej na metalowej scenie.Malwina: Ja słuchałam techno. Czyli moim marzeniem była Parada Miłości i Mayday.Marcin: Ja słuchałem hip-hopu, wiec dzięki warsztatom muzycznym bardzo rozwinąłem swoje zainteresowania.

Jak powstał pomysł stworzenia warsztatów tańca butoh?

Łukasz: Często jeździliśmy do teatru Kana do Szczecina, oglądaliśmy przedstawienia, rozmawialiśmy z aktorami i pomagaliśmy trochę w pracach technicznych. Teatr Kana to jedna wielka rodzina. Tam aktor sprząta, przygotowuje scenę — ludzie robią to, co akurat jest najbardziej potrzebne. Gdy dowiedzieliśmy się, że jest możliwość zorganizowania warsztatów, postanowiliśmy spróbować ją wykorzystać. To my wpadliśmy na pomysł wymiany. Jeśli coś nas interesuje, to możemy każde warsztaty sobie zorganizować. Piotrek, Marta«, czy inny opiekun mogą nam tylko powiedzieć, jak to zrobić, jak stworzyć do tego najlepsze warunki. Oprócz środkówz Programu MŁODZIEŻ nasze działania finansowo wspie-ra miasto Szczecin oraz różne fundacje (Fundacja im. Stefana Batorego, Fundacja Pro Publico Bono, Fundacja im. Roberta Boscha).

Marcin: Piotrek może nam na przykład dać numer telefonu do odpowiedniej osoby, a do nas już należy cała reszta. Wiele osób jest bardzo otwartychi chętnych do pomocy.

« Ośrodek MONAR prowadzi terapię uzależnienia od narkotyków dla młodzieży. Odbywa się ona metodą społeczności — młodzież zaangażowana jest we wszystkie prace ośrodka, w planowanie i realizację działań, a także w weryfikację postępów leczenia. Liderzy i opiekunowie pełnią funkcje doradcze. Realizowany jest także program prozdrowotny (spływy kajakowe, żeglarstwo, programy ekologiczne) i program art-terapii (współpraca ze Stowarzyszeniem Teatr Kana w Szczecinie).

Kocham muzykę — szczególnie rap i techno. Mój ulubiony kolor

to brąz, a danie to schabowy z ziemniakami i buraczkami. Nienawidzę

kłamstwa, dwulicowości, nieszczerości. Przed projektem nie robiłam

niczego sensownego, głównie interesował mnie komputer. Teraz

uczę się śpiewać, rapować i pracuję nad nagraniem nowej płyty.

Chciałabym też pojechać do USA, bo to kraj wspaniałych artystów,

raperów. W ogóle mieszka tam wielu fantastycznych i uzdolnionych

ludzi, których podziwiam i chciałabym poznać (najbardziej Missy

Elliot). W Ć p a n i e S z t u k i w ł ą c z a ł a m

p r z e d e w s z y s t k i m d u s z ę .

Najbardziej interesuję się muzyką, a dokładnie jej tworzeniem: grą na gitarze. No i płcią przeciwną. Uwielbiam grać koncerty i jeść (zwłaszcza pierogi ruskie). Poza tym lubię kolor czarny, „Władcę pierścieni” i „Psychozę”. Nie lubię kłamstwa. Przed Ćpaniem Sztuki nie zajmowałem się niczym sensownym. Teraz nagrywam płyty, koncertuję. Marzę o nagraniu teledysku z Dr. Dre i Snoop Doggiem oraz płyty solowej, a także o zagraniu na gitarze z Kirkiem Hammetem. Z kim najbardziej chciałbym się spotkać? Z dziewczynami z teledysków Snoop Doga! W n a s z y m p r o j e k c i e w ł ą c z a l i ś m y w y o b r a ź n i ę . A ja najbardziej lubię włączać mikrofon i wzmacniacz do gitary.

4544

Page 25: Włączanie w działanie

« Marta Mikuła specjalista ds. projektów artystycznych Stowarzyszenia Teatr Kana, współpracownik stowarzyszenia MONAR, koordynator Ćpania Sztuki. Pomagała w pisaniu wniosku, zdobywaniu dodatkowych funduszy i środków rzeczowych. Odpowiedzialna m.in. za kontaktyz organizatorami, artystami, Narodową Agencją Programu MŁODZIEŻ, prasą.

Jak przygotowywaliście się do wymiany?

Łukasz: Od wiosny 2003 r. uczestniczyliśmy w projekcjach filmów, koncertach, a także spotkaniach z aktorami Kany oraz z innych grup teatralnych (np. Brama, UHURU). Część z nas brała także udział w ulicznej akcji artystycznej, realizowanej przez Teatr Strefa Ciszy podczas Międzynarodowego Festiwalu Artystów Ulicy w Szczecinie. Krótko przed wymianą mieliśmy spotkanie z reprezentantami grupy niemieckiej z ośrodka Poszukiwań Teatralnych Schloss Broellin. I z Atsushim Takenoushim. Wcześniej już widzieliśmy jego przedstawienie, z początku wydało się nam śmieszne, ale później to się całkowicie zmieniło. Miał do nas fantastyczne podejście, w ogóle niesamowity człowiek! Malwina: On od kilku lat występuje na całym świecie, czerpie inspirację z miejsc, ludzi, muzyki. Często odwiedza teatr Kana.Łukasz: Jest jakby japońskim hippisem, zbuntowanym przeciwko narodowej tradycji, otwartym na nowe formy ekspresji. Atsushi był tak szczery i miły, że trudno go było nie polubić.

Jak przebiegał wasz projekt?

Łukasz: Przez prawie dwa tygodnie poznawaliśmy się z Niemcami w ośrodku „Frajda” w Czarnocinie. Początkowo nasi goście wydawali nam się trochę ospali. Bo my mamy słowiański temperament, spontaniczne akcje to nasza specjalność. Ale wszystko dobrze się potoczyło, rozmawialiśmy po angielsku i na migi. Wszyscy byliśmy zaangażowani w warsztaty oraz sprawy organizacyjne (zakupy, gotowanie, sprzątanie). Wspólnie obchodziliśmy urodziny kilkorga uczestników projektu, każde-go wieczora mieliśmy gry i zabawy. Na koniec powstało przedstawienie „DEAI”, czyli w języku japońskim „spotkanie”. Spotkanie niezwykłe — takie, które wnosi coś ważnego. Spotkanie ze sobą... poprzez spotkanie z innymi. Taki jest właśnie butoh — indywidualna ekspresja, wymagająca jednak perfekcyjnej współpracy całego zespołu.

« Piotr Pakuła lider ośrodka MONAR w Babigoszczy, wnioskodawca, terapeuta.To on konsultował całość projektu, przygotowywał go merytorycznie, praktycznie i finansowo. Ponadto pracował terapeutycznie z grupą, przygotowując ją do realizacji międzynarodowej wymiany.

4746

Page 26: Włączanie w działanie

Czy zdarzały się nieporozumienia?

Łukasz: Podczas wymiany grupa niemiecka stała się częścią naszej społeczności. U nas, jeśli ktoś mnie wkurza, to cała społeczność MONARU się schodzi. Ja i mój „przeciwnik” wyjaśniamy sobie wspólny problem i pytamy całą grupę o ocenę tej sytuacji, czyje zarzuty są, według nich, słuszne. Później to już pozostaje chęć do zmiany na lepsze. W trakcie projektu to wystarczyło.

Poza tym, dla kilku osób z grupy niemieckiej trening aktorski wy-dał się zbyt intensywny. Ale Atsu-shi poświęcił im dodatkową, indy-widualną turę zajęć, co przełamało ich opór.

Jak zareagowali wasi najbliżsi na udziałw warsztatach, na efekty waszej pracy?

Rodzice to są dumni!

Kiedy zrodziła się idea warsztatów muzycznych?

Łukasz: Mieliśmy to w planach już od dawna, a poważnie do pisania projektu zabraliśmy się pod koniec stycznia 2004 r. Warsztaty butoh w dużym stopniu zainspirowały nas do stworzenia kolejnego międzynarodowego przedsięwzięcia. Nawiązaliśmy kontakt z ośrodkiem

niemieckim PARCEVAL (o podobnym profilu jak nasz), zaprosiliśmy ludzi... i ani się nie obejrzeliśmy, a już w sierpniu znaleźliśmy się razem na spływie kajakowym po Inie. Trzy dni w lesie. Spaliśmy we wspólnych namiotach. Chodziłoo to, żeby zintegrować się w trud-nych warunkach. Więc ramię w ra-mię z Niemcami brnęliśmy po kolana w błocie!Malwina: Taka „szkoła poznania”.Marcin: Zaczęło się od jazdy na

rowerze, 50 km. Niemcy na początku trochę wymiękli, ale chcieli nam dotrzymać kroku. W porównaniuz poprzednimi warsztatami, te polsko — niemieckie wy-dawały się nam bardziej naturalne, niewymuszone. Ten spływ naprawdę dużo dał. I to, że młodzież niemiecka była z podobnego ośrodka, jak nasz.Łukasz: Chociaż różnice w terapii były spore.

MALWINA:

MOIM NAJWIĘKSZYM MARZENIEM JEST TO, ŻEBY W KOŃCU NAUCZYĆ SIĘ DOBRZE ŚPIEWAĆ

CHODZIŁO O TO, ŻEBY ZINTEGROWAĆ SIĘ W TRUDNYCH WARUNKACH. WIĘC RAMIĘ W RAMIĘ Z

NIEMCAMI BRNĘLIŚMY PO KOLANA W BŁOCIE!

4948

Page 27: Włączanie w działanie

Na przykład?

Łukasz: Oni mają zupełnie inne warunki w ośrodku niż my. My wstajemy o 7.00, o 8.00 idziemy rąbać drewno. A oni... się wyciszają! My nie byliśmy przyzwyczajeni do wyciszania, więc zaciągnęliśmy ich do pracy. Poza tym inne było ich podejście do leczenia. Tam pobyt trwa do pięciu lat, a u nas maksymalnie rok. A później to już trzeba iść w życie. Chociaż ja nie mówię wszystkim, że

byłem w ośrodku. Ludzie myślą, że tam trafiają tylko chorzy na AIDS, prostytutki. To stereotypy. Nie chwalę się więc, ale się też tego nie wstydzę. Jeśli ktoś jest ciekawy, to zawsze mogę opowiedzieć, jak tam byłoi jak wiele wniosło to w moje życie.

Jak zmieniło się więc wasze życie?

Łukasz: Gdyby nie ośrodek, gdyby nie warsztaty, gdyby nie ten cały Program MŁODZIEŻ, gdyby nie warunki, żeby to wszystko robić... to przecież ja bym nigdyna scenie nie wystąpił!Marcin: Nic byśmy nie robili, tylko ledwo dychali gdzieś na dworcu... Łukasz: Tak by było. A tak to pogadaliśmy z Niemcami, popływaliśmy na kajakach, teraz tworzymy rap.Marcin: I organizujemy wymiany. Łukasz: Teraz już jestem pewien, że moją przyszłość chcę związać z rapem. Ale o butoh też nie zapominam. Zresztą — można to połączyć.

Połączyliście butoh z rapem???

Tak! Po warsztatach zorganizowaliśmy jeszcze jeden performance, a później od początku 2004 r. już myśleliśmy o nas-tępnych przedstawieniach. A że zaczęliś-my przygotowywać też rap, to powstał pomysł, żeby połączyć taniec butoh z ra-pem. Pierwsze przedstawienie było 7 mar-ca, z naszą własną scenografią i choreo-grafią.Łukasz: Więc ja na przykład tańczyłem i rapowałem. Wyszedłem z wielkiego kartonowego pudła, podświetlanego od środka, odstawiając różne figury. Potem przyszła kolej na innych. Każda z 40 osób aktualnie przebywających w MONARZE coś robiła na scenie.Marcin: Wtedy wszyscy ćwiczyliśmy ostro, całe dzionki. Ale sami tego chcieliśmy.

WTEDY WSZYSCY ĆWICZYLIŚMY OSTRO, CAŁE DZIONKI.ALE SAMI TEGO CHCIELIŚMY

Jak udało się przedstawienie?

Łukasz: Coś niesamowitego unosiło się w po-wietrzu, wszystko pulsowało! Nawet nie wiem, skąd ludzie dowiedzieli się o naszym spektaklu. Publika później do nas zeszła, zaczęliśmy razem rapować. Kto chciał, brał mikrofon i im-prowizował. Po miesiącu mieliśmy kolejny pokaz. Wtedy poszliśmy troszeczkę w inną stronę, wykorzystaliśmy m.in. fosforyzujące elementy spławików wędkarskich. Jak się je przetnie nożyczkami, to ten płyn kapie i można robić fajne rzeczy. Wyobraź sobie: wszystko w teatrze jest ciemne, my malujemy się tym płynem. Ktoś ma pomalowaną rękę, inny nogę, a gdy się złączają, to tworzy się jedna postać. I ona świeci. Albo w różnych miejscach sceny otwieraliśmy usta,w których mieliśmy te świetliki. Do tego nastrojowa muzyczka. Wiesz, jak to fajnie wyglądało? Marcin: A to wszystko przeplatane zdjęciami. Bo mieliśmy też warsztaty fotograficzne, sami konstruowaliśmy aparaty. Z puszek, z butelek, z papieru. Nie wiedziałem, że można właściwie z niczego zrobić aparat!Łukasz: Do przedstawienia plenerowego na Fes-tiwalu Artystów Ulicy przygotowywaliśmy się trzy miesiące. Sami robiliśmy stroje. Wszyscy ćwiczyliśmy i butoh, i rapowanie, ale na przed-stawieniu robiliśmy tylko to, w czym byliśmy lepsi, żeby to naprawdę dobrze wyszło.Malwina: Łukasz z Marcinem rapowali, a ja tań-czyłam. Dopiero później wkręciłam się w śpie-wanie. My w ośrodku mamy studio nagrań, możemy ćwiczyć codziennie, mamy zespół.

Jak często macie próby?Łukasz: Jak tylko mamy czas. Choć z Marcinem skończyliśmy już terapię, umawiamy się na da-ny termin, przyjeżdżamy do oś-rodka, zajmujemy studio i... nagry-wamy! Poza tym cały czas piszemy teksty.

O czym mówią wasze teksty?

Marcin: Pierwsze teksty były o tym, że było źle, że trzeba zapomnieć, zacząć nowe życie, że będzie lepiej.Łukasz: Teraz? Sam nie wiem. O życiu. O tym na przykład, że mamy wybór. Jeden stworzyliśmy na podstawie tekstu pani Jolanty Koczurowskiej, szefowej MONARU, następczyni Marka Kotańskiego. Żeby dorośli uświadomili sobie, że też są za nasze problemy odpowiedzialni, że komputer dla dziecka to nie wszystko.

COŚ NIESAMOWITEGO UNOSIŁO SIĘW POWIETRZU, WSZYSTKO PULSOWAŁO!

5150

Page 28: Włączanie w działanie

Czego się najbardziej obawialiścieprzed lub w trakcie projektów?

Malwina: Tak jak większości z nas, mnie również na początku taniec butoh wydawał się śmieszny i miałam opory, żeby go tańczyć. Później się bałam, że nie wyjdzie. Ale wyszło rewelacyjnie.Łukasz: Przed pierwszym występem butoh Atsushi dał nam takie wsparcie, że ja się wcale nie stresowałem. Ale przed rapem strasznie się bałem! Zresztą do tej pory, jak mamy rapować, to zawsze jest pewien niepokój. Ale to jest lepsze niż ćpanie, no i o to chodzi. Adrenalina taka, że żaden narkotyk nie daje czegoś takiego! Niedawno występowaliśmy na Placu Defiladw Warszawie na „Dniach Kotana”. Oprócz nas grały Wilki, Sweet Noise. A ja pomiędzy nimi, przed blisko 10 000 widownią...

Jak nazywa się wasz zespół?

„Rap aVaria”. To robocza nazwa, teraz myślimy nad nową.

Czego się nauczyliście podczas projektów?Czy coś w sobie zmieniliście?

Łukasz: Obrót o 180 stopni! Nauczyłem się uczciwości, zwłaszcza wobec samego siebie. Już się nie oszukuję.Marcin: Że jak coś zaczynasz, to trzeba to skończyć. Nie tak, że sobie odpuszczasz: „Ach, nie wyjdzie mi”, dołujesz się. Jeśli coś ci nie wychodzi, to się zmuszasz i idziesz dalej.Łukasz: Wiem, jak jest zbudowany utwór, co to jest takt, fraza. Wcześniej nie miałem o tym pojęcia.

Marcin: Mieliśmy teorię połączoną z praktyką. Zaczęliśmy od wystukiwania rytmu sosnowymi pałeczkami. Czterdziestu pacjencików siedziało sobie i pukało pałeczkami. Dopiero później przystąpiliśmy do tekstów.Malwina: Przede wszystkim nauczyłam się śpiewać. Zainspirowały mnie warsztaty muzyczne, rap. Poza tym fascynuje mnie butoh, jest to niesamowita sztuka. Dzięki Atsushi poznałam tradycję tego tańca, on fantastycznie nas w to wciągnął.Łukasz: Szerokie kontakty i współpracę z muzykami zawdzięczamy Piotrkowi Pakule, który sam jest muzykiem. Gra na saksofonie. I na klawiszach... Zresztą: na wszystkim. A wychowawca jest naszym gitarzystą. Perkusista to syn Piotrka. Razem two-rzymy, koncertujemy.

Co was zaskoczyło?

Malwina: To, że połączenie rapu z butoh da takie świetne efekty.Marcin: Zachwyt odbiorców. Nie myślałem, że ktoś będzie kiedyś słuchał moich tekstów i że one się tak spodobają.Łukasz: A mnie zdziwiło to, że mam taki „cyrkw bani”. Czyli głowę pełną pomysłów, które chcę zrealizować. A co najważniejsze, że naprawdę staram się to zrobić. Zamiast myśleć: „Fajnie by było wystąpić” myślę, co zrobić, żeby wystąpić.I występuję.Marcin: Połączenie pomysłów jest czasem kosmiczne. Poza tym widzimy tę również kosmiczną odległość, która nas dzieli od naszych dawnych kolegów, którzy dalej ćpają i nic nie robią.Łukasz: Nie staramy się jednak ich namawiać, aby poszli do ośrodka. I tak wybór należy do nich samych.

5352

Page 29: Włączanie w działanie

Ayudando a quien lo necesita

– pomoc wszystkim potrzebującym

Łukasz Szemlej

Łukasz Szemlej przez pół roku zdobywał nowe doświadczeniaw pracy z dziećmi i osobami starszymi

na Wolontariacie Europejskim w ciepłej Hiszpanii.

XII 2

003

– VI

200

4

Skąd dowiedziałeś się o Wolontariacie Europejskim?

Znalazłem ogłoszenie w „Gazecie Wy-borczej” o możliwości wyjazdu na wo-lontariat zagranicę. Bardzo chciałem wy-jechać, ponieważ wcześniej pracowałem pół roku w Niemczech i bardzo mi się tam podobało. Nie jestem osobą, która żyje według schematu dom — praca — dom. Nie chciałem popaść w rutynę, ale z drugiej strony nie jest łatwo żyćz dnia na dzień, utrzymać się samemu bez stałej pracy. Gdy pojawiła się szansa, bez zastanowienia postanowiłem z niej skorzystać.

Gdzie najbardziej chciałeś pojechać?

Fascynowała mnie właśnie Hiszpania. Dlaczego? Bo jest tam gorąco! A poza tym jest to kraj odległy, trochę egzotyczny.Z drugiej strony nie byłem zdeterminowany do tego stopnia, żeby nie zwracać uwagi na charakter projektu, który tam miałem realizować. Chciałem pracować z młodzieżą i udało mi się taki projekt znaleźć.

Jak się przygotowywałeś?

Przygotowania trwały pół roku. Co poniedziałek spo-tykaliśmy się z grupą dwudziestu osób planujących wyjazd na wolontariat w siedzibie Domu Spotkań im. Angelusa Silesiusa. [opis patrz str. 31] Mieliśmy zabawy integracyjne, rozmawialiśmy o polityce i kulturze in-nych krajów, o tym, jak możemy zostać odebrani poza Polską. Każdy miał możliwość wyboru projektu, który go interesował. Siadaliśmy z jednym z naszych koordynatorów przed komputerem i przeglądaliśmy poszczególne propozycje. Oprócz tego mogliśmy uczestniczyć w bezpłatnym kursie języka angielskiego (100 godzin), dofinansowanego z funduszy Unii Euro-pejskiej. Wystarczyło tylko mieć chęci i uczyć się. Uważam, że byłem bardzo dobrze przygotowany do wyjazdu.

Jak wyglądał twój pobyt na wolontariacie?

Organizacja była wspaniała, okazało się jednak, że muszę najpierw nauczyć się hiszpańskiego. Przez pierwsze dwa miesiące wraz z wolontariuszką z Norwegii uczęszczaliśmy na intensywny kurs językowy. Po tym czasie byliśmy już w stanie rozmawiać z ludźmi na ulicy, mogliśmy zatem zacząć pracę. Chociaż różniła się od planowanej, byłem zadowolony. Pomagaliśmy pielęgniarkom w domu spokojnej starości zajmować się podopiecznymi: wydawaliśmy posiłki, organizowaliśmy im wolny czas. Oprócz tego przez ostatnie dwa miesiące popołudniami opiekowaliśmy się czwórką dzieci peru-wiańskich emigrantów. Miały one problemy w szkole, więc pomagaliśmy im w nauce i bawiliśmy się z nimi. Choć przed wyjazdem na wolontariat nie chciałem pracować z dziećmi, teraz bardzo mile to wspominam. Tak samo, jak cudne plaże w miejscowości, w której mieszkałem, czyli w San Vincente de la Barquera.

MOIM NAJWIĘKSZYM MARZENIEM JEST BYĆ SZCZĘŚLIWYM W ŻYCIU

Pochodzę z Wrocławia. Fascynuje mnie geografia świata, kultura i polityka innych narodów. Najbardziej lubię podróżowaći nawiązywać nowe znajomości.Pragnę pojechać w najbardziej odległe miejsca. Bardzo chciałbym spotkać się z osobami,z którymi realizowałem mój projekt w Hiszpanii. Lubię kolor czerwony, muzykę dance i techno oraz kuchnię orientalną. Strasznie drażni mnie bezczelność i nietolerancja. Moje największe marzenie to być szczęśliwym w życiu.

5554

Page 30: Włączanie w działanie

Co najbardziej cię zaskoczyło?

To, że ludzie związani w różny sposób z Wo-lontariatem Europejskim są po prostu prze-mili. Nie ma agresji, bezczelności. Jest za toduża tolerancja. Na szkoleniach, wśród wieluobcych ludzi, czułem się jak w gronie najlep-szych przyjaciół. Wszyscy uśmiechnięci, życz-liwi. Wcześniej — w życiu codziennym, w pra-cy — z czymś takim się nie spotkałem. Rów-nież mieszkańcy miejscowości, w której pra-cowaliśmy, darzyli nas, wolontariuszy, dużym szacunkiem. Gdy szliśmy ulicą, ludzie nas poz-drawiali, zapraszali na kawę. Byłem niezwyk-le zdumiony ich pozytywnym nastawieniem. Myślę, że większość naszego społeczeństwa powinna wyjechać na wolontariat. To by nas trochę „naprawiło”.

A czym sam siebie zadziwiłeś?

Tym, co robiłem w Hiszpanii podczas tych sześciu miesięcy. Wcześniej nie miałem kontaktu ze starszymi osobami wymagającymi opieki, aninigdy nie pracowałem charytatywnie. Na po-czątku było mi trudno przełamać barierę lęku przed ludźmi chorymi na Alzhaimera i nie-pełnosprawnymi. Wolontariat nauczył mnie podejścia do ludzi. Tego, że można inaczej żyć, lepiej.

Jak Wolontariat Europejski zmienił twoje życie?

Pomógł mi w planowaniu mojej przyszłości. Utrzymuję kontakty z ludźmi poznanymi podczas wolontariatu, oni zapraszają mnie do siebie, chcą mi pomóc w znalezieniu pracy. Chciałbym do nich pojechać nie tylko w odwiedziny, ale podjąć pracę i zostać tam co najmniej na kilka miesięcy. Poznać ich kulturę, język, zobaczyć, jak myślą, jak żyją na co dzień.

Gdzie planujesz wyjechać?

Najbardziej chciałbym na Teneryfę lub na Ibizę. Niestety, Hiszpania wprowadziła dla nowych członków Unii Europejskiej dwuletni okres przejściowy. Po zakończeniu projektu miałem interesujące propozycje pracy w restauracjii na budowie, ale zbyt długo musiałem czekać na załatwienie formalności i wróciłem. Teraz zarabiam na wyjazd, pracując w warsztacie samochodowym.

WOLONTARIAT NAUCZYŁ MNIE PODEJŚCIA DO LUDZI.

TEGO, ŻE MOŻNA INACZEJ ŻYĆ, LEPIEJ

5756

Page 31: Włączanie w działanie

Dom kultury na kółkach

Joanna Babińska

IX 2

003

– IX

200

4

Trzy dziewczyny wraz z koleżankami i kolegami z założonego przez nich stowarzyszenia„Stumilowy Las” sprawiają, że bydgoskie podwórka i blokowiska stają się bardziej przyjaznedla dzieci… i dla nich samych. Dzięki barakowozowi, czyli Domowi Kultury na Kółkach,dziewczyny mogą lepić z dziećmi w glinie, grać na bębnach i prowadzić zajęcia parateatralne(np. chodzenie na szczudłach) niezależnie od kaprysów pogody. Mogą się też swobodnie przemieszczać.

Z raportu Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży wynika, ze tylko 1 % dzieci i młodzieży trafia do domów kultury.Reszcie pozostają klatki schodowe i zdewastowane place zabaw, zamienione przez okolicznych mieszkańców w parkingi.

Uwielbiam animować wszystkich i wszystko — łącznie z sobą samą, lepić z dziećmi w glinie. Najbardziej chciałabym pojechać do Tybetu. Lubię kolor czerwony, gotowanie według Pięciu Przemian.Mój ulubiony film to „Tańcząc w ciemnościach”, książka — „Fragmenty nieznanego nauczania” Uspieńskiego , płyta — „Bella Terra” Arianny Savall. Nie lubię być nieświadoma i marzę o tym, aby być świadomą zawsze, wszędzie i wszystkiego. W przyszłości chciałabym lepić w glinie z dziećmi na całym świecie. W n a s z y m p r o j e k c i e w ł ą c z a l i ś m y s i ł y w y ż s z e . S a m a n a j b a r d z i e j l u b i ę w ł ą c z a ć „ n i e w ł ą c z o n y c h ” .

Iza Urban

Basia Grzybowska

Mieszkam w Bydgoszczy — Fordonie. Przed naszym projektem

nie zajmowałam się niczym, co można by uznać za ciekawe.

Teraz lepię z gliny i zostałam „ciocią osiedlową”.

Lubię spać i jeść słodycze. Mój ulubiony kolor to zielony.

Marzę o wyjeździe do Tybetu i Afryki. Nie lubię przemocy.

W Dom Kultury na Kółkach włączaliśmy nasze pomysły.

J a l u b i ę w ł ą c z a ć w o d ę

n a h e r b a t ę !

Najbardziej lubię czytać i tańczyć. Przed projektem Dom Kultury na Kółkach robiłam inne rzeczy w stowarzyszeniu: grałam na bębnach, lepiłam w glinie, bawiłam się ogniem. Uczyłam się w liceum, później w studium teatralnym, teraz studiuję pedagogikę. Najbardziej chciałabym pojechać… na wakacje :-)Mój ulubiony kolor to fioletowy. W przyszłości chciałabym się tak dobrze bawić, jak teraz i mieć pieniądze z tego, co robię, by móc robić to dalej. M y ś l ę , ż e w n a s z y m p r o j e k c i e w ł ą c z a l i ś m y s i e b i e n a w z a j e m . A ja nie znoszę wyłączać budzika!

Jak powstał pomysł lepienia w gliniez dziećmi z podwórek oraz barakowozu, czyli Domu Kultury na Kółkach?Asia: Któregoś dnia z moim synkiem i in-nymi dziećmi lepiliśmy na podwórku z gli-ny. I dzieciom się to spodobało. Tak to się zaczęło i już trzeci rok się toczy. Lubię lepić z gliny, skończyłam różne kursy. Nie mogę bez tego żyć! Może chodzi o ten masaż dłoni? :-) Po drugie mampewne „pedagogiczne zapędy” i chcia-łam się w tym kierunku rozwijać, nabywać nowe doświadczenia. Po trzecie wyszłam z założenia, że mój syn będzie się na podwórku bawił z tymi właśnie dziećmi i że warto tu dla nich zrobić coś konstruktywnego. Ich zainteresowanie było ogromne. Nic dziwnego — przez ca-łe wakacje mogły jedynie bawić sięw zrujnowanej piaskownicy. Zresztą nie tylko dzieci były zaciekawione, także ich rodzice oraz rodzeństwo (czyli młodzież, stojąca na klatkach schodowych).

Na zimę musieliśmy pomyśleć o lokalu — na szczęście udało się zorganizować zajęcia w pobliskim Młodzieżowym Domu Kultury. Przeżyliśmy wielki szok, gdy okazało się, że zapisała się na nie tylko jedna dziewczynka! Rodzice pozostałych dzieci albo zignorowali sprawę, albo nie mieli pieniędzy (25 zł za semestr).

Co chcieliście zmienić w swoim otoczeniu?

Asia: Według nas polityka domów kultury jest już przestarzała i zapragnęliśmy stworzyć swój własny Dom Kultury. Taki, który rozwiązałby nasz problem z brakiem miejsca na zajęcia i magazynowanie ma-teriałów. Taki, który byłby otwarty zawsze wtedy, kiedy dzieci i młodzież tego potrzebują. A tradycyjne ośrodki kulturalne są zwykle zamknięte w czasie, kiedy najbardziej aktywnie powinny działać. Czyli w ferie, wakacje lub niedziele.

Basia: Wielu młodych ludzi, po zdaniu matury, wyjeżdżaz Bydgoszczy na studia do innych miast. Poza tym wszys-cy narzekają, że w tym mieście się nic się nie dzieje, bez sensu tu siedzieć. Więc wyjeżdżamy.

5958

Page 32: Włączanie w działanie

Czy przed Domem Kultury na Kółkach organizowałyście już jakieś projekty?

Asia: Na początku, jako grupa przyjaciół, mieliśmy kontakty ze stowarzyszeniem „Tratwa” z Olsztyna, które uczyło, jak zakładać organizację, co ogromnie pomogło nam w naszej działalności.O „Tratwie” dowiedzieliśmy się, ponieważ Marcin (jeden z inicjatorów projektu) był punkiem, a „Tratwa” na początku zajmowała się punkami. Wiedzieliśmy, że tam uczą, jak robić koncerty, jak założyć bar, a jak stowarzyszenie. I tak wszystko się zaczęło. Jeszcze jako grupa inicjatywna robiliśmy dwukrotnie „Dzień Ziemi” i próbowaliśmy organizować różne wydarzenia. Aby uniezależnić się od domu kultury i samodzielnie realizować projekty zarejestrowaliśmy nasze stowa-rzyszenie w czerwcu 2002 r.

Basia: Ja trafiłam do stowarzyszenia przy okazji jednej z takich imprez. Powoli zaczęłam się wkręcać, no i już prawie trzy lata tu jestem!

« Stowarzyszenie „Tratwa”powstało w wyniku podjętego w 1993 roku w Regionalnym

Ośrodku Kultury w Olsztynie programu o tej samej nazwie. Od samego początku działalności „Tratwa” opierała swoją pracę na aktywności lokalnych grup i organizacji. Historia

ostatnich lat działalności „Tratwy” to konsekwentna ewolucja od form typowych dla kultur młodzieżowych

— organizacji koncertów, festiwali graffiti, ekologii itd.do rozwiniętych programów edukacji kulturowej

i społecznej. Misją stowarzyszenia jest tworzenie przestrzeni, w której mogłyby spotkać się spychane na

margines mniejszości kulturowe. Z jednej stronysą to ludzie należący do zanikającej polskiej kultury

tradycyjnej (jak śpiewacy z Kurpiów), czy przesiedleńcyz ukraińskich wiosek na Warmii, a z drugiej młodzi „tubylcy

nowoczesności” — twórcy i animatorzy spontanicznych kultur młodzieżowych. Podstawowe programy, realizowane

przez stowarzyszenie w ubiegłych dwóch latach, miały na celu stworzenie środowiska animatorów, potrafiących

łączyć te przeróżne elementy w całość, a także wykorzystujących bogactwo kulturowe i etniczne

dla zaktywizowania społeczności lokalnych.Więcej informacji: www.tratwa.pl

« Stowarzyszenie „Stumilowy Las”jest organizacją założoną przez młodzież, wywodzącą się

z subkultur młodzieżowych. Trafiają do niej ludzie z pomysłami, które członkowie stowarzyszenia pomagają im realizować: uczą,

jak poruszać się po świecie urzędów i instytucji kulturalnych. Stowarzyszenie organizuje także interesujące warsztaty (wykonywanie

instrumentów, warsztaty teatralne itp.), jego członkowie mogą ćwiczyć nabyte umiejętności w praktyce, bawiąc się z dziećmina podwórkach i w ośrodkach opiekuńczych. „Stumilowy Las”

rozszerza też ofertę kulturalną miasta, organizując przedstawienia teatralne, koncerty, wykłady i pokazy filmowe.

6160

Page 33: Włączanie w działanie

RODZICE MI DZIĘKUJĄ ZA TO, ŻE DZIECIOM

PODOBAJĄ SIĘ ZAJĘCIA. DOSTAŁAM ŚLIWKI, CZEKOLADĘ

Skąd dowiedzieliście się o Programie MŁODZIEŻ?

Asia: Dowiedzieliśmy się o nim z „Tratwy” i już na samym początku naszego istnienia złożyliśmy wniosek. Ale on był bardzo słabo przygotowany (zwłaszcza budżet)i nie został zaakceptowany. Trochę się zniechęciliśmy. Przez rok nasza idea „dojrzała” i za drugim razem udało się!

Ile osób było bezpośrednio zaangażowanychw tworzenie i realizację projektu?

Iza: Było nas kilkoro, ale skład tej grupy zmieniał sięw trakcie realizacji projektu. Wiele osób się przewinęło, część zostawała dzień czy dwa, inni włączali się na stałe. Na dodatek, krótko po rozpoczęciu naszych działań okazało się, że aż trzech inicjatorów wyjeżdża do pracy zagranicę. Ale cały czas dochodzili nowi ludzie, zainteresowani projektem, którzy coś potrafili i chcieli to rozwijać. I przy okazji chcieli dzielić się tym z dzieciakami.

Jaki był plan tej rocznej akcji?

Basia: W czasie trwania projektu zorganizowaliś-my i prowadziliśmy regularnie zajęcia dla dzieci na trzech podwórkach: Szwederowo, Fordon i ul. Prze-mysłowa, oraz w ośrodkach opiekuńczych: w pogotowiu opiekuńczym, świetlicy dla dzieci z rodzin alkoholowych „Przystań” oraz w świetlicy dla dzieci z rodzin pa-tologicznych „Promyczek”.

Iza: Asia, Basia, Zosia, Ola, Justyna i jalepiłyśmy z dziećmi w glinie i wypala-łyśmy prace w piecu ceramicznym. Za-fascynowana teatrem Basia organizowa-ła zabawy parateatralne. Warsztaty gry na bębnach prowadził Radek, a Justyna w „Przystani” uczyła młodsze dzieci nie-mieckiego.

Asia: Na Przemysłowej było bardzo trudno. Są to baraki, do których eksmitują ludzi — bardzo ponure miejsce, właściwie małe getto w lesie nad Brdą. Nie można tam tak po prostu sobie przyjść — „obcym wstęp wzbroniony”. Gdyby nie fakt, że od trzech lat mieszka tam moja była sąsiadka,z której córką Natalką lepiłam z gliny, nie miałabym pewnie żadnej szansy niczego zacząć. I tak trzeba bardzo ostrożnie tam się zachowywać, nie przychodzić zbyt często.

Iza: Ja postanowiłam nie szukać dalekoi spróbować u mnie pod blokiem. Miesz-kam w Fordonie, czyli osiedlu — bloko-wisku, bardzo daleko od centrum miasta. Wyszłam pod blok, zaczęłam lepić… i od razu zebrała się grupa dzieci.

Jak zareagowali rodzice dzieci?

Asia: Bardzo się cieszą, że ich dzieci mają fajne zajęcie, niektórzy są tym wręcz zachwyceni.Dobrą ilustracją jest historia z suszarnią u mnie na podwórku. Walczyliśmy o nią z sąsiadami z góry. Suszarnia stała pusta, nikt z niej nie korzystał, więc zamieniliśmy ją w pracownię gliny: „Jaskinię”. Dzieci same zorganizowały farbę, pomalowały ściany, zawiesiły półki. Ale niektórym sąsiadom te „dzieciary” burzyły święty spokój. Dzieci biegały z petycjami, zbierały podpisy. Rodzice bardzo się zjednoczyli i wraz z naszymi sympatykami uregulowali tę sprawę w Administracji Domów Miejskich, która pozwoliła nam nieodpłatnie korzystać z suszarni do marca 2005 r. Rodzice zatrzy-mywali mnie na ulicy, życząc powodzenia, obiecując pomoc.

Iza: Bardzo się zdziwiłam ich serdecznym podejściem. Rodzice mi dziękują za to, że dzieciom podobają się zajęcia. Dostałam śliwki, czekoladę.

Jakie przeszkody na swojej drodze napotkał Dom Kultury na Kółkach?

Asia: Myślę, że w ciągu jednego roku chcieliśmy zrobić za dużo rzeczy. To było fizycznie niemożliwe. Nie mieliśmy wystarczającego doświadczenia, za to problemy ze znalezieniem barakowozu. Ba-rakowozu w Bydgoszczy po pros-tu nie ma, bo wszystkie zostały sprzedane, spalone, a nowych już się nie produkuje. Oczami wyobraźni widziałam mnóstwo tych barakowozów na podwórkach, a my tu nawet jednego nie potrafimy znaleźć! Strasznie się załamałam. Dopiero pod koniec sierpnia udało się nam go zdobyć i na wiosnę zamierzamy ruszyć na podwórka w prawdziwym Domu Kultury na Kółkach.Poza tym w trakcie projektu mu-sieliśmy zabiegać o dodatkowe dotacje na jego dokończenie, na opał pieca (udało nam się uzyskać dotację Grupy Energetycznej ENEA), na sale dla dzieci na jesień i zimę. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

6362

Page 34: Włączanie w działanie

Co najmilej was zaskoczyło podczas waszych działań?

Asia: Podczas mojej pracy z dziećmi przeżywałam czasem chwile zniechęcenia, bo one krzyczały, kłóciły się na zajęciach. Bardzo chciałam stworzyć inną atmosferę, uniknąć wzajemnych wyzwisk, prosiłamo ciszę. Opowiadałam o Buddzie, że my też tak możemy się skoncentrować, lepić w milczeniu, nie zwracając uwagi na zaczepki innych. Myślałam, że na to wcale

nie zważają, że moje prośby nie będą przez dzieci wysłuchane, że moje starania spełzną na niczym.I nagle wczoraj napisały na ścianie „NASZYM CELEM JEST SPOKÓJ”. Uświadomiło mi to, że jednak też chcą czegoś ode mnie. Nie tylko tę glinę, ale coś, co mam w sobie… aż łzy mi się zakręciły, jak zobaczyłam ten napis.

Iza: Ja robiłam zajęcia raz w tygodniu. Gdy się pojawiałam, dzieci się zwoływały: „Ciocia Glina jest na podwórku!”. Czasami podwórko wydawało się być puste, a tu nagle dzieciaki wychodziły, jak spod ziemi. Siada-łam na zniszczonym murku piaskownicy na zdewasto-wanym placu zabaw, dzieciaki przychodziły i lepiły.

Basia: Szalenie się cieszę, że organizowane przeze mnie przedstawienie doszło do skutku. Bo, prawdę mówiąc, wszyscy życzyli mi powodzenia, ale większość w to nie wierzyła. Okazało się, że mimo niewielkiej praktyki umiem poprowadzić zajęcia i doprowadzić je do końca. Ta część projektu była adresowana głównie do młodzieży, ponieważ zawierała elementy żonglowania ogniem.

Nie mogliśmy być pewni reakcji dzieci,czy któreś nie zechce samo spróbować takiej zabawy. Ale planujemy w najbliż-szym czasie przerobić to przedstawie-nie: zamienić ogień na przykład na fluo-rescencyjne lampki. Pojedynczo nastolatki mogą być już poważne, ale gdy są w gru-pie, to nigdy nic nie wiadomo!

Czego najbardziej się obawiałyście?

Basia: Bałam się reakcji różnych „śro-dowisk podwórkowych”, na przykład na moje dredy. Rodzice też się dziwią, gdy ich brzdąc na spacerze z nimi woła: „Dzień dobry, pani Basiu!”. Z barakowozem też trochę się boję…

Asia: No właśnie. Bo na pewno (przecież zawsze coś się niespodziewanie okazuje!) trzeba będzie mocno myśleć, jak wjechać z naszym Domem Kultury na podwórka. Taką „furą” to przecież nie lada wyczyn! To się okaże dopiero na wiosnę, ale jes-tem już przygotowana. Nie mam złudzeń, że wszystko pójdzie gładko.

CZASAMI PODWÓRKO WYDAWAŁO SIĘBYĆ PUSTE, A TU NAGLE DZIECIAKI

WYCHODZIŁY, JAK SPOD ZIEMI

6564

Page 35: Włączanie w działanie

Czego nauczył was ten projekt?

Basia: Ja nauczyłam się pracy z dziećmi.I z ich opiekunami. Miałam straszny problem w „Promyczku”, w którym dzieci mają swoich starszych (około piętnastoletnich) opiekunów. Trzeba było każdemu z nich tłumaczyć, że nie można lepić za dziecko. Bo każde dziecko potrafi lepić. Przecież tu nie o to chodzi, żeby miska była idealna, tylko żeby dzieci się dobrze bawiły!

Asia: Na początku zrobiłam błąd, pozwalając sobie mówić po imieniu wszystkim brzdącom na podwórku. Bardzo trudno było mi to odkręcić. Gdybym nagle kazała do siebie mówić „pani”, to byłby dla niektórych wielki wstrząs! Nauczyłam się, że nie trzeba za wszelką cenę dać się lubić, pozwalać na wszystko. Dzieci wcale tego od nas nie oczekują. One chcą kogoś dorosłego, nie koleżankę.A oprócz tego nauczyłam się organizacji. Wszyscy krok po kroku skupiali się na danej kwestii, na przykład poszukiwaniu barakowozu lub podłączaniu pieca. I to strasznie długo trwało. Pewnie byłoby szybciej i prościej podzielić się zadaniami.

Basia: Ja nauczyłam się nie tylko uczestniczyć, ale także organizować projekty, kawałeczek po kawałeczku. Zrozumiałam również, jak ważna jest praca w grupie.

Jakie macie plany na przyszłość?

Asia: Mam nadzieję, że na podwórkach „młodzi” (najstarsi, z którymi lepimy) przejmą od nas pałeczkę i że będą prowadzić tam samodzielnie zajęcia. Uważam, że jest to możliwe. Kiedy patrzę na tych „moich”... To jeszcze niedawno były dzieci, ale teraz powoli zaczynają dorastać. Nie tylko w sensie dosłownym, ale też emocjonalnym — są bardziej odpowiedzialni. Cztery dziewczynki przyjeżdżają teraz do Młodzieżowego Domu Kultury, same biorą od nas klucze i pomagają przy przygotowywaniu wystawy prac.

Basia: Gdy powstał pomysł Domu Kultury na Kółkach,to głównie chodziło o dzieci, ale także o młodzież.Niektórzy nie chcą, lub po prostu nie czują się na siłach pracować z dziećmi. I my tego nie wymagamy. Jesteśmy otwarci na innowacyjne pomysły.

Asia: Uczymy też, jak pisać projekty. Chłopakowi, który chciał robić bębny, pomogliśmy napisać projekt do Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży. Dostał dotację, zebrał grupę i teraz dzielą się swoimi muzycznymi fascynacjami z dziećmi. Są też „Graficiarze”, formalnie działający przy Młodzieżowym Domu Kultury, ale część z nich też z nami współpracuje. Myślimy również o zrobieniu wymiany. Nasza koleżanka Justyna jest teraz w Niemczech, ale cały czas utrzymuje z nami kontakt i szuka niemieckich organizacji, które chciałyby z nami współpracować. Zbiera informacje, jak zostać „street workerem”.« „Street work” to coś, co bardzo chciałybyśmy robićw przyszłości, by nie patrzono na nas jak na jakieś wariatki, co tylko chodzą do dzieci lepić z gliny. Pragniemy, by „street workerzy” stali się widoczni na ulicach, bo naszym zdaniem w Polsce wciąż jestto zupełnie nieznana forma pracy z dziećmi i mło-dzieżą.

« Street worker = osoba, która stara się wpływać na ludzkie zachowania, stosunki międzyludzkie i warunki społeczne poszczególnych osób, rodzin, grup czy organizacji. Wiedzę, potrzebną do swojej pracy, zdobywa poprzez edukację w zakresie m.in. polityki socjalnej oraz metod związanych z zasobami ludzkimi w kontekście otoczenia społecznego.

6766

Page 36: Włączanie w działanie

l Każdy z nas ma do wyboru: siedzieć i czekać,co przyniesie los, lub próbować urządzać świat po swojemu.

Wybraliście aktywność. Ja dokonałam podobnego wyboru. Poznawanie innych ludzi, rzeczy, miejsc, zjawisk to bardzo ekscytujące. Nowe doświadczenia to nowe okulary, dzięki

którym możemy dostrzec to, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy: atrakcyjność miejsca, w którym mieszkamy (Pompeje Podlasia),

inne kultury (Wolontariat Europejski), nowe pomysły na spędzanie wolnego czasu (z komputerami, sportowo).

Gdy działamy, nie zawsze wszystko udaje się od razu. Zrobienie czegoś razem nie jest łatwe. Ludzie aktywni to ludzie, którym

nie jest wszystko jedno, co i jak się robi. To czasem rodzi nieporozumienia. Czasami nowe działania to konieczność

nauczenia się wielu trudnych rzeczy, a więc i obawa, czy się da radę. Na wsi, jak piszecie, często macie też problem z tym, że

wielu kolegów wybrało inne sposoby na spędzanie wolnego czasu i nie zawsze podobają im się Wasze nowe pomysły. Trudno, niech

każdy decyduje sam, co chce robić. Ja jednak trzymam z Wami l

Marzena Łotys

Najbardziej lubię rozmawiać z ludźmi

i poznawać nowe osoby. Bardzo

chciałbym pojechać na Antarktydę.

Mój ulubiony kolor to zielony, danie

to kartacze, książka „Mały Książę”, film

„Rainman”. Lubię muzykę latynoską.

Nie lubię szpinaku. Moim największym

marzeniem jest helikopter (mogłabym

zaoszczędzić dużo czasu traconego na

przejazdy). W s w o j e j p r a c y

w ł ą c z a m e n t u z j a z m

Doktor psychologii, doradca personalny, od wielu lat wolontariuszka ma wsi.

6968

Page 37: Włączanie w działanie

Pompeje Podlasia

Joanna Paczusko koordynatorka Pompejów Podlasia,

wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Suraża i Okolic.

11 –

26 V

II 20

04

Przez dwa wakacyjne tygodnie 40-osobowa grupa młodzieżyz Polski, Litwy, Łotwy i Czech prowadziła w okolicach Suraża badania

archeologiczne oraz poznawała tajniki średniowiecznego rzemiosła.

Dariusz Paczusko jeden z inicjatorów wymiany, koordynator Inicjatywy Młodzieżowej Wehikuł Czasu — Budowanie Osady. Prowadzi drużynę „Średniowiecznych Wojów”.

Katarzyna Laskowska uczestniczka Pompejów Podlasia

Mieszkam w Zawykach. Jestem zafascynowany filmem i historią,

uwielbiam śnić. Najbardziej chciałbym pojechać na Syberię,

a spotkać się — z Federico Fellinim. Lubię kolor czerwony,

pierogi smażone i „Śniadanie Mistrzów”. Nie znoszę przemocy

i kłamstwa. Marzę o stworzeniu największej grupy, kultywującej

tradycje wczesnego średniowiecza na świecie, a w przyszłości

planuję zbudować gród obronny. W p r o j e k c i e

w ł ą c z a l i ś m y p i ą t y b i e g .

Mieszkam w Surażu. Pasjonuje mnie kabaret, gra na organach kościelnych

i zajęcia, które wymagają zaangażowania. Kocham książki. Męczy i nuży mnie

bezczynność. Moim marzeniem jest praca, w której mogłabym poznawać nowych

ludzi i z nimi działać. Na razie chciałabym dostać się na studia do Warszawy.

W Pompejach Podlasia włączyłam wszystkie swoje siły (fizyczne potrzebne były

do kopania, psychiczne — do kontaktów z ludźmi). A ja najbardziej lubię

włączać mój komputer! I w ł ą c z a ć s i ę d o p r a c y ,a po niej dla relaksu włączać muzykę.

Pochodzę z Białegostoku, obecnie mieszkam we wsi Zawyki.

Interesuje mnie archeologia, krawiectwo i przyroda.

Lubię sport i aktywną turystykę, kolor bordo i muzykę poważną.

Uwielbiam truskawki z bitą śmietaną. Nie lubię agresji. Najbardziej

chciałabym zobaczyć Wielki Kanion, marzę o locie w kosmos.

W projekcie włączaliśmy naszą młodzież. A j a l u b i ę

w ł ą c z a ć l u d z i d o a k t y w n o ś c i !

« Towarzystwo Przyjaciół Suraża i Okolic

zawiązało się w 2001 r. Integruje społeczność lokalną

oraz inicjuje działania kulturalne, ekologiczne, turystyczne.

Wspiera działania samorządowe na rzecz rozwoju Suraża

i okolic, koordynuje projekty w ramach różnych

Akcji Programu MŁODZIEŻ.

Kasia: W taki właśnie sposób od mojego wujka dowiedziałam się o Pompejach Podlasia. Początkowo pomyślałam: „Wykopaliska archeologiczne — tragedia!Co to będzie za nuda!?”. Gdy byłam dzieckiem, koło mojego domu prowadzone były badania wykopaliskowe, ale praca pana archeologa nie wzbudziła mojego zachwytu. Mając do wyboru na wakacje: dom kulturyz zajęciami dla dzieci, Katolickie Centrum Duchowości albo stanie na przystanku PKS, doszłam jednak do wniosku, że może warto spróbować.

Dlaczego chcieliście poprowadzić badania archeologiczne?

Darek: Początkowo nie mieliśmy pojęcia o wykopaliskach. Nie zdawaliśmy sobie również sprawy, że stanowiska archeologiczne na terenie naszej gminy dokumentują osadnictwo już od 8 000 lat p.n.e. Podczas Europejskich Dni Dziedzictwa Kultury w Surażu wraz z młodzieżą gimnazjalną uświadomiliśmy sobie, że nasz region jest bardzo cenny pod względem archeologicznym i his-torycznym. Zrozumieliśmy, że wykorzystanie tych wa-lorów byłoby dla nas szansą wyrwania się z naszej pustyni kulturowej.

Jak młodzi ludzie w waszej gminie spędzają wolny czas?

Joanna: W dużym mieście zawsze znajdą się młodzi ludzie zainteresowa-ni podobnymi rzeczami, którzy mogą stworzyć grupę. Natomiast, jeśli u nas jest dwóch chłopaków słuchających rocka i jeden wyjechał do szkoły, to został jeden na całą gminę. Trudno jest znaleźć coś takiego, co łączy wszystkich.

Kasia: Mieszkam teraz w internacie w Łapach, gdzie chodzę do liceum. Większość młodych ludzi, podobnie jak ja, wyjeżdża do szkoły średniej. Dla tych, którzy pozostają w Surażu, prawie nic ciekawego się nie dzieje. A ja mam wiele zainteresowań.

Dariusz: Gmina Suraż ma 2000 mieszkańców, największą miejscowością jest Suraż, który ma ich 960. Dziewięć sołectw, two-rzących gminę, jest rozrzuconych w pro-mieniu 8 km. W Surażu jest tylko szkoła podstawowa, w Zawykach jest filia szkoły podstawowej i gimnazjum w Doktorcach. I to jest wszystko.

Joanna: Niezupełnie. Jest też nasze Towarzystwo Przyjaciół Suraża i Okolic. Mimo, że nie jesteśmy w stanie spotykać się regularnie, co pewien czas organizujemy imprezy. Już sama świadomość tego, że należymy razem do organizacji, jest ważna. Działamy na zasadzie „poczty pantoflowej” — gdy dzieje się coś ciekawego, wszyscy są o tym poinformowani.

7170

Page 38: Włączanie w działanie

Kasia: Wspólnie pracowaliśmy nad pomysłem. Każdy dokładał do niego swoją część — taka „burza mózgów” rozłożona w czasie. W końcu wszystko się skumulowało… i powstała koncepcja projektu. Nie wszyscy inicjatorzy mogli jednak wziąć udział w wymianie. Starsi uczyli się lub pracowali, dlatego rozwinięcie idei „przeszło” na młodszych.

Joanna: Podczas szkolenia z Programu MŁODZIEŻ w sie-dzibie naszego towarzystwa dowiedzieliśmy się o możli-wości zorganizowania wymiany. Bardzo istotne było to, że takie małe miejscowości, jak nasza, mają pierwszeństwo w przyznawaniu grantów.

Jak znaleźliście zagranicznych partnerów?

Głównie przez internet. Wysłaliśmy naszą ofertę do wszystkich krajów europejskich. Chęć wzięcia udziału wyraziły organizacje z Czech, Łotwy i Litwy. Skupiały one młodzież, pochodzącą z małych miejscowości. Dwa tygodnie przed projektem przyjechali do nas ko-ordynatorzy grup zagranicznych. Ta wizyta przygo-towawcza okazała się niezwykle owocna, pozwoliła na ustalenie ostatecznego planu Pompejów Podlasiai dogranie wszystkich szczegółów. Zresztą: sama możliwość zobaczenia miejsca wymiany jest ważna — dzięki temu młode Łotyszki zabrały ze sobą nie tylko buty na szpilkach!

Czy jesteście zadowoleni ze współpracy ze swoimi gośćmi?

Joanna: Jeżeli niektórzy chłopcy płakali przed wy-jazdem…

Kasia: Nie mogliśmy się pożegnać, pozwolić im wszystkim wyjechać! Przez te dwa tygodnie niesamowicie się zaprzyjaźniliśmy. 40 osób to przecież nie jest mało, na dodatek wcześniej się nie znaliśmy. Już pierwszego dnia stworzyliśmy zgraną paczkę. Do dziś wymieniamy się e-mailami i SMS-ami. Nawet archeologowie, którym praca z nami bardzo się podobała, utrzymują kontaktz polskimi i zagranicznymi uczestnikami.

Co sprawiło wam najwięcej trudności podczas przygotowań i realizacji projektu?

Darek: Największą przeszkodą był mur biurokracji, związany z dokumentacją badań archeologicznych. Ale dzięki na-szej wytrwałości i pomocy, udzielonej nam przez Pracownię Badań Archeolo-gicznych z Białegostoku i Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, udało się nam go w końcu pokonać.

Jaka rolę w wykopaliskach mieli uczestnicy Pompejów Podlasia?Kasia: Już pierwszego dnia pod czujnym okiem archeologów zaczęliśmy kopać. Cel: 2 metry w głąb. Najpierw trzeba było usunąć krzewy, bardzo powoli i ostrożnie zdjąć warstwę mchu, nie ruszając ziemi. Uzbroić się nie tyle w łopaty, co w cier-pliwość! Później im było głębiej, tym ciekawiej. W czasie, kiedy jedna grupa badała kurhan«, druga miała rozmaite warsztaty i wykłady, przybliżające wie-dzę o ludach słowiańskich oraz naukę rzemiosła.

« Kurhan = mogiła, nagrobny kopiec ziemny, wysoki

do kilkunastu metrów, charakterystyczny element

podlaskiego krajobrazu. Uczestnicy Pompejów Podlasia

odkryli w badanych przez nich kurhanach m.in. grób

ciałopalny i naczynia gliniane z epoki brązu.

7372

Page 39: Włączanie w działanie

Jakie „słowiańskie” umiejętności zdobyliście?

Kasia: Nauczyłam się tu wszystkiego: robić łyżki z drewna, biżuterię, lepić garnki, kuć żelazo, wiązać buty krajką, wytwarzać kremy z ziół. Jeśli chodzi o koralikii ceramikę, to staraliśmy się, aby wzory były zgodne ze średniowieczną tradycją, ale było też wiele indywidualnych projektów. Czasem przez przypadek wy-chodziły nam wyjątkowe rzeczy. Bat-manów ceramicznych trochę powstało, drewnianych fajek :-)

Darek: Bardzo ciekawe było poznanie sposobu noszenia ozdób, które częściej niż kobiety zakładali mężczyźni! Poza tym, sami skonstruowaliśmy piec do wę-dzenia mięsa. Podczas wędzenia ten piec się wysuszył i później wypalaliśmy w nim garnki.

Joanna: Próbowaliśmy „przemycać” tę wiedzę na różnorodne sposoby, aby nie było to nudne czy sztywne, ale znośne dla młodzieży na wakacjach.

Czego jeszcze nauczyliście się podczas wymiany?

Kasia: Tańczyć break-dance! Andrzej i Norbert, jedni z najlepszych tancerzy break’a na Łotwie, wieczorami uczyli nas różnych kroków. Na sam koniec daliśmy przedstawienie, nawet najstarszej pani archeolog się podobało.

Oprócz tego poznałam wiele słówek w innych językach. Zwłaszcza po czesku, bo ze mną w pokoju mieszkała Czeszka. Porównywaliśmy życie nastolatków w naszych krajach — okazało się, że w niektórych miejscach różnice są dosyć spore. Nauczyliśmy się porozumiewać z ludźmi z innych krajów. Dla większości był to pierwszy kontakt z obcą kulturą. Zwykle najdalej wyjeżdżamy do Białegostoku, część z nas nigdy nie była nawet na koloniach. Kilka osób pochodziło z rodzin bardzo ubogich, wielodzietnych lub dotkniętych alkoholizmem.

Joanna: Oprócz całej wiedzy archeologicznej i średnio-wiecznej (w teorii i praktyce), zrozumiałam, jak kolo-salna przepaść dzieli miasto i wieś. Przeniosłam się tuz Białegostoku i wcześniej nie dostrzegałam proble-mów, które w mieście po prostu nie istnieją. Jak mówi-liśmy wcześniej, część młodzieży, zainteresowanej projektem, nie mogła wziąć w nim udziału. Musiałapracować — pomagać rodzicom na polu, zarabiać na studia.

Darek: To jest strasznie przykre, a często nawet graniczy z paradoksem. Bo to właśnie ci młodzi ludzie, którzy są aktywni, którzy mają chęć do działania i są odpowiedzialni, są „nie do wyrwania”. Zwłaszcza latem, kiedy jest najwięcej pracy w polu. Nie chodzi nawet o to, że rodzice im zabraniają: młodzi sami czują obowiązek pomocy rodzinie. Również podczas roku szkolnego dzielą czas pomiędzy pracę i szkołę. Czasem uczą się dopiero w nocy, przysypiają na lekcjach, opuszczają zajęcia.

Co najbardziej was zaskoczyło?

Kasia: Byłam zdumiona słysząc, że młodym ludziom, którzy wyróżniają się z tłumu, w małych miejscowościach na Łotwie jest jeszcze trudniej niż w Polsce. U nas, niestety, też często się zdarza, że jeśli masz jakieś zajęcia dodatkowe, to już jesteś inny. Nie siedzisz pod blokiem, nie palisz papierosów czy nie pijesz piwa razem z kolegami, tylko chcesz spędzać swój wolny czasw inny sposób.

Joanna: Na wsiach i w niewielkich miejscowościach wszystko jest bardzo zauważalne. Młodym ludziom jest najtrudniej się przebić. Jeśli szukują swojej własnej drogi w życiu, są często wytykani palcami.

Jak zostaliście odebrani przez mieszkańców gminy?

Kasia: Na początku wiele osób się śmiało: „Co tam jest w Zawykach do kopania?” Później jednak wszyscy byli bardzo zaciekawieni naszymi archeologicznymi „wyczynami”. Z ogromnym zainteresowaniem ze strony lokalnej społeczności spotkał się pokaz wyrabiania garnków ceramicznych. Myślę, że nasze działania zwróciły uwagę mieszkańców na szczególne bogactwo ich otoczenia.

W jaki sposób teraz wykorzystujecie doświadczenia, zdobyte podczas Pompejów Podlasia?Darek: Już w trakcie wymiany realizowa-liśmy inicjatywę w ramach Akcji 3-ciej Programu MŁODZIEŻ: Wehikuł czasu — Bu-dowanie Osady. Budowaliśmy osadę wczes-nośredniowieczną, dodatkowo założyliśmy wschodniosłowiańską drużynę wojów. Chociaż teraz projekt się zakończył, stał się on właściwie początkiem szerszej działalności. Nawiązaliśmy kontakty z in-nymi drużynami, odwiedzamy się. Poza tym część uczestników Pompejów włą-czyła się do realizacji Osady, a twórcy Osady zapragnęli wziąć udział w wymianie. Dlatego teraz planujemy połączyć ideęPompejów Podlasia oraz Osady i zorga-nizować kolejne międzynarodowe przed-sięwzięcie.

CHOCIAŻ TERAZ PROJEKT SIĘ ZAKOŃCZYŁ, STAŁ SIĘ ON WŁAŚCIWIE

POCZĄTKIEM SZERSZEJ DZIAŁALNOŚCI.

KATARZYNA:

MOIM NAJWIĘKSZYM MARZENIEM JEST PRACA,

W KTÓREJ MOGŁABYM POZNAWAĆ NOWYCH

LUDZI, DZIAŁAĆ I ANGAŻOWAĆ SIĘ

7574

Page 40: Włączanie w działanie

Haus Pyrmont

Kamil Trościanka

Kamil Trościanka był Wolontariuszem Europejskim w organizacji Haus Pyrmont w Niemczech, gdzie pracował z osobami

niepełnosprawnymi intelektualnie w ośrodku opieki społecznej.

IX 2

003

– IX

200

4

Czy przed wolontariatem brakowało ci czegoś w twoim najbliższym otoczeniu?

Przed wyjazdem moje życie zamykało się praktycznie w mojej wiosce. Cały czas ci sami koledzy. Strasznie to wszystko było monotonne. Wyjazdy sprowadzały się do wizyt w Bystrzycy Kłodzkiej. Potrzebowałem zmiany, a wolontariat otworzył mi okno na świat.

Kto pomógł ci znaleźć organizacjęw Niemczech i koordynował przebieg twojego wolontariatu?

Było to Europejskie Forum Młodzieżyz Bystrzycy Kłodzkiej.«

Jak zareagowała twoja rodzina?

Tata nakłaniał mnie do wyjazdu, chociaż mama z babcią bały się, że będą strasznie za mną tęsknić. Ale w trakcie mojego rocznego wolontariatu udało mi się przy-jechać do domu na Święta Bożego Na-rodzenia i na Wielkanoc.

Na czym polegała twoja praca podczas wolontariatu?

Przez rok zajmowałem się niepełno-sprawnymi, zarówno fizycznie, jak i umys-łowo, w wieku od 18 do około 50 lat. Chciałem robić właśnie coś takiego, poznać ludzi niepełnosprawnych „od drugiej strony”, chciałem ich zrozumieć. Teraz bardzo mi ich brakuje. Czasami pisujemy do siebie listy, staramy się utrzymywać kontakt.

Czy pracowali z tobą inni wolontariusze?

Przed wyjazdem okazało się, że pojadę do Niemiec razem z koleżanką z Bystrzycy Kłodzkiej. Na początku to, że byliśmy tam razem, ułatwiło mi porozumiewanie się,poza tym było nam raźniej we dwójkę. Ale z drugiejstrony, jeśli chce się naprawdę dobrze nauczyćjęzyka, to lepiej być samemu. Wtedy jest się w pew-nym sensie zmuszonym do mówienia po niemiecku. Ponadto zwiększa to możliwość głębszego poznania ludzi, z którymi się pracuje.

Czego obawiałeś się najbardziej przed wyjazdem?

Na początku nie wiedziałem, czy oni mnie zaakceptują, czy ja ich zaakceptuję, czy wszystko będzie w porządku. Ale bardzo szybko mój niepokój minął. Zostałem bardzo dobrze przyjęty, moja Organizacja Goszcząca w razie potrzeby zawsze mi pomagała. Zorganizowali mi też trzy bardzo ciekawe wyjazdy.

« Europejskie Forum Młodzieży

zostało założone w 1994 r. przez młodych ludzi z Ziemi

Kłodzkiej, zainteresowanych integracją europejską,

działalnością społeczną i demokracją lokalną. Forum

organizuje szkolenia, konferencje oraz festyny dla młodzieży

i mieszkańców regionu. W działalność stowarzyszenia

zaangażowana jest młodzież zarówno bardzo aktywna,

jak i mniej przedsiębiorcza, mieszkająca w małych

miejscowościach i na obszarach wiejskich, mająca utrudnione

warunki do realizacji swoich ambicji i planów.

Więcej informacji: www.efm.org.pl

Co skłoniło cię do wyjazdu?

Chciałem poznać świat i zobaczyć, jak patrzą na niego inni ludzie. Szczególnie zainteresowany byłem wyjazdem do Niemiec. Nie wiem nawet, dlaczego akurat tam. Jeśli chodzi o znajomość języka, to umiałem tylko podstawowe zwroty. Ciekawili mnie ludzie żyjącyw kraju, który jest blisko Polski, a który jest jednaktak odmienny kulturowo. Poza tym mój kolega Grzesiek (również z Wilkanowa) zaproponował mi, żebym wyjechał i poznał coś nowego. On sam był na Wolontariacie Europejskim we Francjii ogromnie mu się podobało.

Pochodzę z Wilkanowa, małej wsi, położonej niedalekoBystrzycy Kłodzkiej, która znacznie ucierpiała podczas powodzi. Interesuję się muzyką, mechaniką i sportem motorowerowym. Kocham długo spać. Lubię kolor błękitny i zielony, jeść bigosi oglądać „Obcego”. Nie lubię nienawiści wśród ludzi.Najchętniej pojechałbym teraz tam, gdzie byłem na Wolontariacie Europejskim. W przyszłości pragnę pomagać ludziom, wykonując masaż. Chciałbym mieć rodzinę i duży dom na wsi.

7776

Page 41: Włączanie w działanie

Z jakimi problemami musiałeś się zmierzyć?

Na początku musiałem przemóc się, aby poznać tych wszystkich nowych ludzi. Wcześniej tylko raz miałem kontakt z niepełnosprawnymi, a i to raczej „z daleka”. Pamiętam, że niełatwo mi było przełamać opór, aby nawiązać z nimi znajomość.Poza tym nie było większych problemów, jedynie błahostki.

Co najmilej wspominasz?

Osoby zajmujące się niepełnosprawnymi rozdzielały prace pomiędzy siebie (wikliniarskie, gliniarskie, prace w ogrodzie). Dla mnie najprzyjemniejsze były zajęcia na wolnym powietrzu — w parku oraz w ogrodzie. Najbardziej podobały mi się spacery z naszymi podopiecznymi.

Co zaskoczyło cię podczas pobytu na wolontariacie?

Ludzie, którym pomagałem, właściwie cały czas mnie zaskakiwali. Bo jeśli przebywa się z nimi bardzo długo — tak, jak ja, przez rok — to człowiek dostrzega ich wady, zalety, jak oni się zmieniają, co potrafią.Osoby, które przez długi czas nic nie robiły, potrafiły nagle coś powiedzieć, uśmiechnąć się albo samodzielnie ubrać buty. Takie proste i zwyczajne czynności, ale były to dla mnie niezwykle miłe niespodzianki. I wydaje się to dziwne, ale te drobnostki sprawiały nam wszystkim dużo radości.

Jak wolontariat zmienił twoje życie?

Tak jak już wspomniałem, otworzył mi okno na nowe możliwości, umożliwił poznanie wspaniałych ludzi, ich kultury. Nauczył innego postrzegania świata. Dzisiaj również widzę, że pokierował w pewnym stopniu moim życiem. Przed wyjazdem skończyłem szkołę zawodową. Teraz uczę się w liceum

ogólnokształcącym i po skończeniu szkoły pragnę zostać masażystą. Teraz inaczej myślę. Lepiej. Mam inne podejście do otoczenia, zwłaszcza do osób niepełnosprawnych. Wiem już, jak mogą zareagować, jak z nimi się porozumiewać, niekoniecznie w standardowy sposób. Mam też świadomość, że mogę znowu wy-jechać zagranicę.

Dlaczego chcesz zostać masażystą?

Do jednego z moich podopiecznych, który był na wózku inwalidzkim, przychodziła masażystka. Widząc, jaką ulgę mu to przynosiło pomyślałem, że ja również chciałbym pomagać innym w taki właśnie sposób. Jest taka szkoła we Wrocławiu, do której będę zdawał po skończeniu szkoły średniej.

Co chciałbyś poradzić młodym ludziom, którzy wybierają się na wolontariat?

Żeby umieli przeżyć go jak najlepiej, te swoje chwile dobre i złe. Żeby cały czas byli zadowoleni z życia i cieszyli się nim.

MAM INNE PODEJŚCIE DO OTOCZENIA, ZWŁASZCZA DO

OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH. WIEM JUŻ, JAK MOGĄ

ZAREAGOWAĆ, JAK Z NIMI SIĘ POROZUMIEWAĆ.

7978

Page 42: Włączanie w działanie

Komputer - świat bez ograniczeń

II –

VII 2

004

Sześciu studentów krakowskich uczelni z grupy nieformalnej Młodzi-Młodym postanowiło wykorzystać potencjał młodzieży mieszkającej, tak jak oni sami, na terenie gminy Zielonki.Otworzyli przed nimi drzwi nie tylko na wirtualny świat wiedzy, ale także na nowe przyjaźnie i fascynujące odkrycia w ich rodzinnych miejscowościach. W projekcie uczestniczyła blisko sześćdziesiątka dzieci i młodzieży z gminy Zielonki.

Efekty można zobaczyć na stronie www.gminazielonki.prv.pl (klikajac w prawy dolny róg, w logo kuli ziemskiej).

Agnieszka Wojdała

Ile osób tworzyło grupę inicjatywną i jak układała się wam współpraca podczas realizacji przedsięwzięcia?

Do nas, trzech inicjatorek, doszło trzech kolegów: Wojciech Bogal, Wojciech Franczak oraz Marcin Hołda. Bardzo pomocni byli również Grzegorz Nosalski i Maciej Trela. Część z nas znała się ze stowarzyszenia. Już na pierwszym spotkaniu organizacyjnym wyznaczone zostały wstępne zadania członkom grupy inicjatywnej. W późniejszym czasie, wraz z rosnącą ilością pracy, każdy z nas wybrał sobie obszar, który najbardziej go interesował.

Pomimo odmiennych charakterów i osobowości, przyodrobinie cierpliwości znajdowaliśmy zawsze kompro-mis. Jesteśmy studentami, dlatego najwięcej trudności czyhało na nas podczas sesji egzaminacyjnych. Mimo to, dzięki takim sytuacjom poznaliśmy się lepiej i w przy-szłości będziemy mądrzejsi i bogatsi o zdobyte podczas tego projektu doświadczenia. Myślę, że jest niesamowicie ważne, aby osoby, które pragną realizować razem projekt, naprawdę bardzo dobrze się między sobą rozumiały. Nie ma nic lepszego, niż zgrana i w pełni zaangażowana grupa! Wtedy wszystko jest możliwe.

POMIMO ODMIENNYCH CHARAKTERÓW

I OSOBOWOŚCI, PRZY ODROBINIE CIERPLIWOŚCI

ZNAJDOWALIŚMY ZAWSZE KOMPROMIS

Jak narodziła się idea tego projektu?

Wszystko zaczęło się na szkole-niu w Piwnicznej, organizowanym przez Program MŁODZIEŻ, na któ-re pojechałyśmy z dwoma kole-żankami: Anną Banaś i Iwoną Du-dek, jako reprezentantki Stowa-rzyszenia Rozwoju Gospodarczego i Intelektualnego Gminy Zielonki. Szkolenie to było poświęcone pro-gramom Unii Europejskiej, zwłasz-cza wszystkim Akcjom ProgramuMŁODZIEŻ. Tam właśnie pojawiłsię pomysł, którego głównym ce-lem było wykorzystanie Interne-towego Centrum Edukacyjnego, znajdującego się w jednym z so-łectw gminy Zielonki, w Bibicach. Bardzo zależało nam na tym, aby centrum było użytkowane we właściwy sposób, a nie służy-ło tylko do grania na kompute-rach. Oprócz tego miałyśmy świa-domość potencjału, drzemiącego w młodych ludziach z naszej okolicy. Potencjału, który często pozostaje niewykorzystany. Dlate-go podjęliśmy inicjatywę skupie-nia ich wokół realizacji jednego, dużego projektu.

jedna z inicjatorek i koordynatorka projektuKomputer — Świat bez Ograniczeń.

Jestem studentką germanistyki i rusycystyki na Akademii

Pedagogicznej w Krakowie. Pochodzę z gminy Zielonki.

Interesuję się kulturą krajów niemieckojęzycznych, sztuką

oraz komunikacją niewerbalną. Uwielbiam chodzić na wystawy,

żyć pełnią życia, spotykać się z młodymi osobami. Najbardziej

chciałabym pojechać na Wyspy Wielkanocne lub do Egiptu.

Lubię kolor czerwony, czytać i oglądać „Ojca Chrzestnego” oraz

jeść lasagne. Kocham psy. Nie lubię fałszu i kłamstwa u ludzi

i nie cierpię dżemów morelowych. W przyszłości chciałabym

zostać tłumaczem, ale jestem otwarta na nowe doświadczenia.

W n a s z y m p r o j e k c i e w ł ą c z a l i ś m y

k o m p u t e r y . U w i e l b i a m s i ę

w ł ą c z a ć i d z i a ł a ć !

8180

Page 43: Włączanie w działanie

MARZENIE: UMIEĆ POGODZIĆ WSZYSTKO,

CO ROBIĘ, Z RESZTĄ, KTÓRA MNIE OTACZA

Kto brał udział w projekcie?

W sumie było 57 osób, w wieku 12 — 24 lata, w tym 19 liderów — dla każdego sołectwa po jednym. Jeśli chodzi o same kursy, to prowadzone one były przez specjalistów infor-matyków i trwały miesiąc, a tworze-nie stron — kolejne cztery.

W międzyczasie w grupie inicja-tywnej wpadliśmy na pomysł oce-niania postępów w tworzeniu stroninternetowych (pod względem gra-ficznym i merytorycznym) na posz-czególnych etapach pracy. To bar-dzo zmotywowało młodzież dowiększego zaangażowania i krea-tywności, wyzwoliło bardzo pozy-tywną rywalizację i spore emocje.

Jak wybraliście uczestników do waszej inicjatywy?

Promowaliśmy projekt w gminie, informowaliśmy poprzez plakaty, ogłoszenia w szkołach, na plebaniach, w domach kultury. Na początku było to w pewien sposób utrudnione, ponieważ byliśmy tylko w szóstkę. Bardzo pomocni byli nauczyciele, którym ogromnie podobał się nasz pomysł. Ponieważ był on skierowany głównie do tej młodzieży, która na co dzień nie ma dostępu do komputera, zwłaszcza z rodzin z problemami (alkoho-lizm, ubóstwo, rozbite rodziny), dyrekcja i grono pedagogiczne pomogli nam znaleźć takich właśnie uczniów.

W projekcie brała udział również jedna osoba niepeł-nosprawna fizycznie i intelektualnie z Gminnego Oś-rodka Pomocy Społecznej. Miała ona autentyczny wkładw tworzenie strony, nie tylko formalny dowód uczest-nictwa na papierku. Nawiązaliśmy także bliższą współ-pracę z tym ośrodkiem, a inne osoby niepełnospraw-ne i ich opiekunowie wyrazili chęć uczestnictwaw przyszłości w tego rodzaju inicjatywach. Myślę,że nasz projekt uświadomił im znaczenie takich środ-ków komunikacji międzyludzkiej, jak komputer czy internet. Ich rolę w pokonywaniu towarzyszącego niepełnosprawności braku pewności siebie.

8382

Page 44: Włączanie w działanie

Kto pomagał wam przy organizacji projektu?

Prawie wszyscy chętnie udzielali nam pomocy. Dużego wsparcia udzieliło nam Centrum Kultury, Promocji i Rekreacji w Zielonkach.« W trakcie trwania projektu sołtysi starali się (z różnym zapałem) przekazać nam informacje o danej gminie. Również wójt gminy Zielonki był bardzo pomocny, sam objął patronat nad projektem,a urząd gminy wspomógł nas finansowo. Raczej nie spotkałam się z żadnej strony z negatywnym stosunkiem do naszego przedsięwzięcia.

Czego najbardziej się obawialiście?

Na początku wszyscy trochę przeraziliśmy się tempem upływu czasu. Robiliśmy promocję, dawaliśmy ogłoszenia, nie mogąc ostatecznie skompletować grupy. Dni biegły nieubłaganie, więc etap przygotowawczy trochę się przedłużył. Później wszystko nabrało rozpędu, grupa się wykrystalizowała. Ale warto tydzień lub nawet dwa poświęcić na rozpowszechnianie informacji o projekcie, zwłaszcza, gdy rekrutuje się uczestników z lokalnej społeczności.

Oprócz tego niepokoiliśmy się, czy młodzież zechce nas słuchać, czy dostosuje się do naszych wymagań odnośnie stron internetowych, czy na proponowanych wycieczkach nie będzie stwarzać problemów? Wiem, że te nasze obawy były naturalne, ale zostaliśmy pozytywnie zas-koczeni grzecznym zachowaniem uczestników, ich świadomością powagi projektu. Każdy z nich czuł się jak ktoś wyjątkowy, wyróżniony.

Jakim trudnościom stawiliście czoła?

Musieliśmy zorganizować transport młodzieży z poszczególnych wiosek do naszego Centrum Internetowego. Nie było to łatwe, gdyż godziny zajęć nie zawsze wszystkim odpowiadały, poza tym obszar gminy jest dosyć rozległy. Ale dzięki konsekwencji i uporowi w działaniu (oraz świet-nemu panu kierowcy) udało się nam to pomyślnie rozwiązać.

Jakie były miłe niespodzianki?

Byłam niesamowicie zaskoczona tym, jak bardzo młodzi ludzie wciągali się w kursy i we wszystkie towarzyszące wydarzenia. Rodzice pewnego nas-tolatka wspominali nawet, że gdy nie mógł uczestniczyć w szkoleniu z powodu przeziębienia, to płakał — tak bardzo chciał iść. Inny, spóźniwszy się na autobus, wyciągnął chorych rodzicówz łóżka i kazał się zawieźć na spotkanie.

Co, twoim zdaniem – oprócz satysfakcjiz gotowych stron internetowych – ten projekt dał młodzieży w nim uczestniczącej?

Budowa strony internetowej dla kogoś, kto wcześniej tylko raz w tygodniu miał styczność z komputerem, mogła okazać się zbyt trudna. Mimo tego siła i chęć działania

młodych ludzi dała imponujący efekt. Radość z nowo zawartych znajomości, integracja pomiędzy młodzieżą z różnych stron gminy była dla nas wszystkich bardzo ważna. Wspólne spotkania w pracowni kom-puterowej oraz wycieczki (np. do plane-tarium i wesołego miasteczka w Chorzo-wie, do Jaskini Wierzchowskiej) dodat-kowo wzmocniły więzi pomiędzy uczest-nikami i dostarczyły mnóstwo atrakcji. Zgrali się ze sobą, wiem, że nawet po-tworzyły się pary… Ponadto mieli okazję poznania historii, tradycji, legend i cie-kawostek, związanych z ich najbliższym otoczeniem, porozmawiania o tym wszyst-kim ze starszymi mieszkańcami sołectw. Była też możliwość korzystania z apa-ratu cyfrowego, utrwalenia najładniej-szych miejsc na zdjęciach i umieszczania ich na stronie.

A co ty najmilej wspominasz z projektu?

Ja byłam bardzo szczęśliwa, gdy pod koniec projektu pełni optymizmu uczestnicy pytali się o następne inicjatywy, o wycieczki, przedstawiali swoje własne po-mysły na projekty. Słuchając tych wypowiedzi zarówno ja, jak i reszta grupy inicjatywnej mieliśmy wrażenie, że mimo tych wszystkich ciężkich momentów, ogromu pracy i energii włożonej w ten projekt, te sześć miesięcy wspólnie spędzonego czasu było dla nas wszystkich wielkim przeżyciem i przygodą.

W jaki sposób teraz to kontynuujecie?

Projekt skończył się w lipcu, ale strony są wciąż aktualizowane (choć nie zawsze regularnie). Mam jed-nak nadzieję, że nie zgaśnie chęć ich uzupełniania. Nawiązaliśmy także bardziej intensywne kontakty z kil-koma otwartymi i pomysłowymi uczestnikami, którzy brali już udział w szkoleniu, promującym różne Akcje Programu MŁODZIEŻ.

Przede wszystkim jednak przygotowujemy nowy projekt — Wirtualne Muzeum Regionalne — który w grudniu wkracza w fazę realizacji. Jest on próbą ocalenia od zapomnienia starych miejscowych pamiątek: przez umieszczenie ich w internecie. Na pewno zostaną tu wykorzystane kontakty, a także różne cuda (które każdy ma na strychu), odnalezione podczas tworzenia stron do projektu Komputer — świat bez ograniczeń. Zapraszamy wiec do włączenia się w nasz nowy projekt wszystkich, którzy maja zacięcie badacza, zamiłowanie do szperania i chęć przeżycia niezapomnianych chwil z komputerem… i z nami!

« Centrum Kultury, Promocji i Rekreacji

w Zielonkach powstało 1 stycznia 2001 r.

Główne cele to upowszechnianie kultury,

turystyki i rekreacji oraz czytelnictwa,

a także promocja gminy. Centrum wydaje

„Wiadomości Lokalne Gminy Zielonki”.

TE SZEŚĆ MIESIĘCY WSPÓLNIE SPĘDZONEGO CZASU BYŁO DLA NAS WSZYSTKICH WIELKIM

PRZEŻYCIEM I PRZYGODĄ

8584

Page 45: Włączanie w działanie

Wiejska liga sportowa- włączanie siódmego biegu V-

IX 2

004

Andrzej, Piotrek, Krzysztof i Grzesiek wraz z kilkunastoma koleżankami i kolegamize wsi Łabędzie postanowili zorganizować Wiejską Ligę Sportową. Drużyny z sześciu wsiz gminy Drawsko Pomorskie rywalizowały ze sobą w piłce nożnej chłopców i siatkówce dziewcząt.

Andrzej Szatkowski, czyli Szatek

Kto pomagał wamprzy przygotowaniu projektu?

Bardzo dużego wsparcia udzieliłnam pan Arkadiusz Niefiedowicz, który w Urzędzie Miasta i Gminyjest odpowiedzialny za wydarze-nia sportowe. To on doradzał namw wypełnianiu wniosku, podpo-wiadał niektóre rzeczy.

Jak zachęcaliście do przyłączenia się do waszej ligi inne osoby?

Na początku zainteresowanie nie było duże. Do naszej dwudziestkipomysłodawców (trzynastu chło-paków i siedmiu dziewczyn) dołą-czyły cztery wioski, a w momencie składania wniosku było już sześć wiosek, czyli około 140 uczestni-ków. Ponadto w trakcie trwania ligi zgłaszały się kolejne wsie, kolejne osoby, które wcześniej sceptycznie patrzyły na nasze próby organizacji zajęć sportowych. Zazdrościły nam sprzętu sportowego, uczestnictwa w rozgrywkach oraz wesoło spę-dzanego czasu.

Kto wpadł na pomysł zorganizowania rozgrywek Wiejskiej Ligi Sportowej?Na spotkaniach w świetlicy wiejskiej postanowiliśmy zorganizować sobie czas wolny — zarówno nam, jak i naszym koleżankom i kolegom z pobliskich miejscowości. Pragnęliśmy poznać nowych ludzi, zaproponować im coś innego niż alkohol i wiejską nudę. Planowaliśmy zgłosić się na rozgrywki do najniższej ligi piłki nożnej, ale ze względu na wysokie koszty zaczęliśmy szukać innej możliwości. Zwróciliśmy się do Urzędu Miasta i Gminy w Drawsku Pomorskim. Jego pracownicy zapoznali nas z Akcjami Programu MŁODZIEŻ i pomogli wypełnić wniosek. Wcześniej to tak raz w miesiącu zagraliśmy sobiez ościenną wioską, ale regularnie nic się nie działo.

Krzysztof Smolarek

Grzegorz Szokalski

Piotr Czarnecki pseudo Pepel

Pasjonuję się muzyką i sportem, zwłaszcza graniem w piłkę nożną. Lubię kolor piwny, pizzę i „Władcę Pierścieni”.Nie lubię nietolerancji. Bardzo chciałbym spełnić się w moim życiu. W n a s z y m p r o j e k c i e w ł ą c z a l i ś m y s i ł ę f i z y c z n ą !

PRAGNĘLIŚMY POZNAĆ NOWYCH LUDZI, ZAPROPONOWAĆ

IM COŚ INNEGO, NIŻ ALKOHOL I WIEJSKĄ NUDĘ

8786

Mieszkam w Drawsku Pomorskim. Interesuję się wędkarstwem, piłką nożną i ręczną, lubię słuchać muzyki. Moim ulubionym kolorem jest czarny, książką „Dżuma”, a filmem „Chłopaki nie płaczą”. Nie znoszę przemocy. Moim największym marzeniem jest prawdziwy stadion w Łabędziach. Byłem koordynatorem Wiejskiej Ligi Sportowej, a teraz myślę o rozpoczęciu nowego sportowego przedsięwzięcia. W n a s z p r o j e k t w ł ą c z a l i ś m y w s z y s t k o , c o b y ł o t y l k o m o ż l i w e …

Pochodzę z Łabędzi, studiuję historię. Interesuję się modelarstwem, ale najbardziej grą w piłkę. Podoba mi się kolor błękitny, „Zbrodniai Kara”, „Killer” i rock. Przepadam za spaghetti. Nie lubię spóźniać się. W przyszłości chciałbym pracować w policji. Moje największe marzenie to zostać do końca życia z moją dziewczyną. C o j a l u b i ę w ł ą c z a ć ? M o j ą k o m ó r k ę :-)

Mieszkam w Łabędziach. Uczę się w Technikum Samochodowym.

Kocham piłkę nożną. Lubię kolor błękitny, słodycze i „Trzynasty

Posterunek”. Marzę o wyjeździe do Egiptu. W przyszłości chciałbym

być kierowcą rajdowym. D o n a s z e g o p r o j e k t u

w ł ą c z a ł e m m o j ą p o m o c . U w i e l b i a m

w ł ą c z a ć m ó j s a m o c h ó d .

Page 46: Włączanie w działanie

Kto brał udział w rozgrywkachi jak one przebiegały?

Było sześć drużyn piłki nożnej chłopców i sześć dru-żyn siatkówki dziewcząt. Bardzo aktywna postawadziewczyn bardzo nas zaskoczyła, bo one wcześ-niej niezbyt interesowały się sportem i raczejbiernie patrzyły na nasze przygotowania i plany.Nie było boiska do siatkówki, do tej pory uczy-ły się grać tylko w szkole. A gdy rozpoczęliśmy nasz projekt, to one codziennie chodziły na boisko — częściej trenowały niż my! A my przy okazji też trochę z nimi w siatkę pograliśmy. Ale onez nami w piłkę nożną nie.

Czego najbardziej się obawialiście przed realizacją waszego sportowego przedsięwzięcia?

Chyba tego, że nasz projekt nie zostanie zaakceptowany przez Narodową Agencję. Był to dla nas prawdziwy szok, że się nam udało.

Czego – przed waszą inicjatywą– najbardziej brakowało w otoczeniu?

Nam brakowało zarówno zmobili-zowanych do gry ludzi, jak i sprzętu. Chcieliśmy grać i mieć potrzebny sprzęt. Dlatego postanowiliśmy sa-mi coś zorganizować.

Jaki sprzęt dostaliściew ramach projektu?Kto zadbał o infrastrukturę?

Ze środków Programu MŁODZIEŻ kupiliśmy kompletne stroje, siatki, piłki. Poza tym musieliśmy poszu-kać sponsorów. I tak na przykład Zakład Energetyczny w Drawsku Pomorskim ufundował nam peł-nowymiarowe bramki. Jeśli chodzi o boisko, to było ono straszliwie stare, z piętnaście lat nieużywane. Nadleśnictwo zrobiło na nim skład drewna, gospodarz drogę przez środek sobie przeprowadził. Odno-wiliśmy je we własnym zakresie. Organizując Sylwestra, zrobiliśmy niewielką składkę i z niej pokry-liśmy koszt renowacji boiska. Sami nawieźliśmy ziemię, kupiliśmy tra-wę. Po akceptacji naszego wniosku przez Narodową Agencję, przed-stawiciele Rady Sołectwa ofiarowali nam swoją pomoc.

WCZEŚNIEJ TO TAK RAZ W MIESIĄCU ZAGRALIŚMYSOBIE Z OŚCIENNĄ WIOSKĄ,

ALE REGULARNIE NIC SIĘ NIE DZIAŁO

8988

Page 47: Włączanie w działanie

Czego się nauczyliście?

Przede wszystkim sportowej rywalizacjii zasad fair play.

Czy zamierzacie kontynuować rozgrywki w przyszłym sezonie?

Planujemy w wakacje zrobić tygodniowy turniej dla wsi z województwa zachod-niopomorskiego, lub nawet z całego na-szego kraju. Albo zagrać z miastami part-nerskimi miasta Drawska. Oprócz tego mieliśmy już mecz sparingowy w Łabędziu. Graliśmy, można powiedzieć, z resztą świata. W drużynie naszych przeciwników byli i Holendrzy, i Niemiec, i Anglik. Oni ku-pili mieszkanie niedaleko Łabędzia i — do-wiedziawszy się, że gramy w piłkę — bar-dzo chcieli z nami zagrać. Tak im się spodobało, że zaprosili nas za rok do Berlina na turniej. Zobaczymy, co z tego wyjdzie... może my ich tutaj zaprosimy? Gdyby tylko udało się nam zorganizować tygodniowe zawody pod namiotami, gdzieś nad jeziorem...

Oprócz tego planujemy serię kolejnych rozgrywek na wiosnę. Urząd Miasta i Gmi-ny ma nam zagwarantować autokar i ubez-pieczenie, bo sprzęt to już praktycznie mamy — z naszego projektu.

Jakie trudności organizacyjne stanęły na drodzedo rozgrywek?

Mieliśmy trochę kłopotów finansowych, ponieważ nasz projekt był rozliczany w euro, które w międzyczasie znacznie spadło. Poza tym podczas rozgrywek całe rodziny chciały z nami wszędzie jeździć na mecze.A autokar był za mały. Co my przeżyliśmy! Nie wszyscy kibice, pomimo wielkich chęci, mogli nam towarzyszyć. Było to oczywiście bardzo dla nas miłe, że rozgrywki stały się wielką frajdą nie tylko dla nas, ale również dla naszych rodzin i przyjaciół. Gdy dopisywała pogoda, to dwa autokary z samego Łabędzia (które liczy około 400 mieszkańców) byłyby wypełnione kibicami — całymi rodzinami z dziećmi, osobami starszymi...

Co was najmilej zaskoczyło?

Po pierwsze akceptacja naszego projektu. No i oczywiście to, że to właśnie my, czyli drużyna z Łabędzia, wygraliś-my te rozgrywki. Byliśmy organizatorami i zwycięzcami tej ligi. Ostatni mecz to na zawsze pozostanie nam w pa-mięci. Graliśmy z Żółtym (Żółte to nazwa wsi, z któ-rej pochodzili drudzy finaliści — oczywiście mają żółte koszulki :-) Gdy strzeliliśmy zwycięską bramkę, to tre-ner Żółtego położył się i zaczął płakać. W sumie nie wiemy, dlaczego wszystkie wioski uważały Łabędzie za faworytów, bo nawet ściągały do swoich drużyn zawodników z zawodowych lig. A my — amatorzy — dawa-liśmy sobie z nimi radę! Niektóre zespoły miały swoich trenerów, ale my ćwiczyliśmy sami. Tym większa była radość ze zwycięstwa.

KRZYSZTOF:

CHCĘ PRACOWAĆ W POLICJI.JEDNAK NAJWIĘKSZYM MARZENIEM JEST ZOSTAĆDO KOŃCA ŻYCIA Z MOJĄ DZIEWCZYNĄ

9190

Page 48: Włączanie w działanie

92

Z WIATREM POD WIATR

ŚWIAT MAŁO ZNANY

93

KOMPUTER — ŚWIAT BEZ OGRANICZEŃ

ZAISTNIEĆ MIMO WSZYSTKO

Page 49: Włączanie w działanie

94 95

WIEJSKA LIGA SPORTOWA

ĆPANIE SZTUKI

DOM KULTURY NA KÓŁKACH

POMPEJE PODLASIA

Page 50: Włączanie w działanie

koncepcja i opracowanie tekstu: Marta Brzezińska

fotografie: Paweł Olejniczak

projekt graficzny i skład: Marcin Kamiński

pomysł i koordynacja merytoryczna: Milena Pośnik

koordynacja całości: Katarzyna Koper

korekta: Jagna Kaczanowska

druk: CHROMAPRESS

nakład: 3000 egzemplarzy

Dziekujemy twórcom i uczestnikom projketów opisanych w publikacji

za udostępnienie fotografi i i materiałów.

Serdecznie dziękujemy ekspertom pracującym z młodzieżą: Marzenie Łotys, Magdalenie Skibie

i Ryszardowi Michalskiemu za podzielenie się doświadczeniem i pasją.

ISBN 83-60058-04-0

Publikacja została sf inansowana ze środków Wspólnoty Europejskiej w ramach Programu MŁODZIEŻ

96

Fundacja Rozwoju Systemu EdukacjiNarodowa Agencja Programu MŁODZIEŻul. Mokotowska 43, 00-551 WarszawaT +48/22 622 37 06F +48/22 622 37 08E [email protected] www.mlodziez.org.pl

Niniejsza książka została opublikowana dzięki pomocy finansowej Unii Europejskiej. Za treść książki odpowiada Narodowa Agencja Programu MŁODZIEŻ, poglądy w niej zawarte nie odzwierciedlają w żadnym razie oficjalnego stanowiska Unii Europejskiej.

Page 51: Włączanie w działanie