Wkładka UR. Tryby. Katolicki miesięcznik studencki. Luty 2011

4
I Uniwersytet Rolniczy Mistrz nauk rolniczych Fenomenalny inicjator szkoły agro- nomicznej zapoczątkował rozwój nauk rolniczych na naszej Uczelni i w Polsce. DIANA DROBNIAK Ilekroć sprawdzam swój plan zajęć w USOS-ie, tyle razy infor- muje mnie on, że zajęcia odbywa- ją się w Budynku Godlewskiego. Gdyby nie możliwość sprawdzenia dokładnego adresu, myślę, że nadal stałabym na Alejach i próbowała się zdecydować, który to budynek „z fontanną” – czy ten, obok które- go większość mieszkańców Krakowa przechodzi obojętnie? Stary, klasyczny, wzniesiony na początku XX w. gmach – oto miejsce naszego Godlewskiego Emila (warto dodać, że seniora). Skoro już wiemy, który to budynek, nurtuje mnie teraz kwestia: skąd ta nazwa? Co takiego zrobił ten człowiek, że jego nazwi- skiem nazwano siedzibę Rektorów UR i miejsce Wydziału Rolniczo- -Ekonomicznego? Skorzystałam z zasobów Inter- netu i okazało się, że nasz bohater to botanik, chemik i fizjolog w jed- nym. Prof. Godlewski ukończył Uniwersytet Jagielloński i to z jego ramienia został dyrektorem Studium Rolniczego w 1892 r. (jak zapewne pamiętamy, UR był kiedyś wydzia- łem UJ). Swój urząd sprawował przez 16 lat! A budynek, w którym uczą się studenci Wydziału Rolniczo-Eko- nomicznego powstał właśnie dzięki jego staraniom. Jednak by dowiedzieć się czegoś więcej, należy sięgnąć do lepszych źródeł niż sieć internetowa… Pedagog idealny Prof. Emil Godlewski być może nie był odkrywcą spektakularnych zja- wisk w przyrodzie, ale dla nas, studen- tów UR, znawców swego fachu, jego odkrycia budzą podziw. Po szczeblach swojej kariery naukowej piął się z ła- twością i szybko stał się profesorem, uznanym fizjologiem i prekursorem chemii rolnej (ukochał swoją Katedrę Chemii Rolnej, którą stworzył i niepo- dzielnie rządził przez 30 lat), a także uwielbianym wykładowcą. Miał nie- zwykły dar do przekazywania swoim studentom skomplikowanej wiedzy biologicznej w sposób prosty i kla- rowny. A oni go za to kochali. Dowo- dem może być fakt, iż podczas straj- ku akademickiego w Wyższej Szkole Rolniczej w Dublanach, studenci spod bojkotu wyjęli jedynie jego wykłady. Prelekcje Godlewskiego, oprócz tego, że były ciekawe, to wydały plony – jego uczniowie to wybitni fizjolodzy, mikrobiolodzy i chemicy rolni. Jak pisał o nim jego uczeń, prof. Vorbrodt Godlewski miał „nadzwyczajny talent pedagogiczny, niezwykłą umiejęt- ność zachęcania do pracy naukowej i wprowadzania w nią”. Ach, gdzie ci nauczyciele? Geniusz w prostocie Jeśli chodzi o jego dorobek nauko- wy to zasłynął nim nawet za granicą. Swoimi odkryciami dał podwaliny pod nauczanie chemii rolnej, udowad- niał tezy wielkich naukowców, obalał liczne postulaty innych fizjologów, wyszukiwał potwierdzenia dla wielu zjawisk biologicznych. Swoje liczne doświadczenia przeprowadzał w nader skromnym laboratorium (inni naukow- cy aż się dziwili, że w takich warun- kach można pracować!). Jego badania cechowała staranność, dowodzenie ich słuszności za pomocą wszelkich metod, wywracanie zjawisk przy- rodniczych na drugą stronę, a przede wszystkim praktyczne zastosowanie wyników, zwłaszcza w rolnictwie. Był genialny w swej prostocie! Skonstru- ował nawet „aparat Godlewskiego” do prowadzenia badań nad oddychaniem roślin. Na szczególną uwagę zasługu- je praca na temat składu chemicznego roślin uprawnych, wpływu nawożenia i wnioskowania, który ze składników pokarmowych znajduje się w glebie w niedostatecznej ilości. Dziś na zaję- ciach z chemii rolnej można prowadzić podobne doświadczenia. Praktyk do potęgi „Był to rzadko spotykany typ wiel- kiego uczonego nie poprzestającego na rozwiązywaniu trudnych problemów naukowych, ale bacznie śledzący po- trzeby życia praktycznego” – tak pisał o nim Vorbrodt. Utworzył liczne stacje botaniczno-rolnicze, zakłady doświad- czalne i towarzystwa. Był człowie- kiem wyjątkowo pracowitym (w ciągu 80 lat przerwę robił sobie tylko w wa- kacje, gdy odpoczywał nad polskim morzem), wytrwałym i sumiennym. Wręcz kryształowym! Gdy odszedł, jego przyjaciele pisali: „Zrozumieli- śmy, że odszedł jeden z najwybitniej- szych przedstawicieli nauki rolniczej, niezastąpiony nauczyciel i wychowaw- ca wielu pokoleń”. Uniwersytetu Rolniczego

description

Wkładka UR. Tryby. Katolicki miesięcznik studencki. Luty 2011

Transcript of Wkładka UR. Tryby. Katolicki miesięcznik studencki. Luty 2011

Page 1: Wkładka UR. Tryby. Katolicki miesięcznik studencki. Luty 2011

I Uniwersytet Rolniczy

Mistrz nauk rolniczych

Fenomenalny inicjator szkoły agro-nomicznej zapoczątkował rozwój nauk rolniczych na naszej Uczelni i w Polsce.

Diana Drobniak

Ilekroć sprawdzam swój plan zajęć w USOS-ie, tyle razy infor-muje mnie on, że zajęcia odbywa-ją się w Budynku Godlewskiego. Gdyby nie możliwość sprawdzenia dokładnego adresu, myślę, że nadal stałabym na Alejach i próbowała się zdecydować, który to budynek „z fontanną” – czy ten, obok które-go większość mieszkańców Krakowa przechodzi obojętnie?

Stary, klasyczny, wzniesiony na początku XX w. gmach – oto miejsce naszego Godlewskiego Emila (warto dodać, że seniora). Skoro już wiemy, który to budynek, nurtuje mnie teraz kwestia: skąd ta nazwa? Co takiego zrobił ten człowiek, że jego nazwi-skiem nazwano siedzibę Rektorów UR i miejsce Wydziału Rolniczo--Ekonomicznego?

Skorzystałam z zasobów Inter-netu i okazało się, że nasz bohater to botanik, chemik i fizjolog w jed-nym. Prof. Godlewski ukończył Uniwersytet Jagielloński i to z jego ramienia został dyrektorem Studium Rolniczego w 1892 r. (jak zapewne pamiętamy, UR był kiedyś wydzia-łem UJ). Swój urząd sprawował przez 16 lat! A budynek, w którym uczą się studenci Wydziału Rolniczo-Eko-nomicznego powstał właśnie dzięki

jego staraniom. Jednak by dowiedzieć się czegoś więcej, należy sięgnąć do lepszych źródeł niż sieć internetowa…

Pedagog idealnyProf. Emil Godlewski być może

nie był odkrywcą spektakularnych zja-wisk w przyrodzie, ale dla nas, studen-tów UR, znawców swego fachu, jego odkrycia budzą podziw. Po szczeblach swojej kariery naukowej piął się z ła-twością i szybko stał się profesorem, uznanym fizjologiem i prekursorem chemii rolnej (ukochał swoją Katedrę Chemii Rolnej, którą stworzył i niepo-dzielnie rządził przez 30 lat), a także uwielbianym wykładowcą. Miał nie-zwykły dar do przekazywania swoim studentom skomplikowanej wiedzy biologicznej w sposób prosty i kla-rowny. A oni go za to kochali. Dowo-dem może być fakt, iż podczas straj-ku akademickiego w Wyższej Szkole Rolniczej w Dublanach, studenci spod bojkotu wyjęli jedynie jego wykłady. Prelekcje Godlewskiego, oprócz tego, że były ciekawe, to wydały plony – jego uczniowie to wybitni fizjolodzy, mikrobiolodzy i chemicy rolni. Jak pisał o nim jego uczeń, prof. Vorbrodt Godlewski miał „nadzwyczajny talent pedagogiczny, niezwykłą umiejęt-ność zachęcania do pracy naukowej i wprowadzania w nią”. Ach, gdzie ci nauczyciele?

Geniusz w prostocieJeśli chodzi o jego dorobek nauko-

wy to zasłynął nim nawet za granicą. Swoimi odkryciami dał podwaliny pod nauczanie chemii rolnej, udowad-

niał tezy wielkich naukowców, obalał liczne postulaty innych fizjologów, wyszukiwał potwierdzenia dla wielu zjawisk biologicznych. Swoje liczne doświadczenia przeprowadzał w nader skromnym laboratorium (inni naukow-cy aż się dziwili, że w takich warun-kach można pracować!). Jego badania cechowała staranność, dowodzenie ich słuszności za pomocą wszelkich metod, wywracanie zjawisk przy-rodniczych na drugą stronę, a przede wszystkim praktyczne zastosowanie wyników, zwłaszcza w rolnictwie. Był genialny w swej prostocie! Skonstru-ował nawet „aparat Godlewskiego” do prowadzenia badań nad oddychaniem roślin. Na szczególną uwagę zasługu-je praca na temat składu chemicznego roślin uprawnych, wpływu nawożenia i wnioskowania, który ze składników pokarmowych znajduje się w glebie w niedostatecznej ilości. Dziś na zaję-ciach z chemii rolnej można prowadzić podobne doświadczenia.

Praktyk do potęgi„Był to rzadko spotykany typ wiel-

kiego uczonego nie poprzestającego na rozwiązywaniu trudnych problemów naukowych, ale bacznie śledzący po-trzeby życia praktycznego” – tak pisał o nim Vorbrodt. Utworzył liczne stacje botaniczno-rolnicze, zakłady doświad-czalne i towarzystwa. Był człowie-kiem wyjątkowo pracowitym (w ciągu 80 lat przerwę robił sobie tylko w wa-kacje, gdy odpoczywał nad polskim morzem), wytrwałym i sumiennym. Wręcz kryształowym! Gdy odszedł, jego przyjaciele pisali: „Zrozumieli-śmy, że odszedł jeden z najwybitniej-szych przedstawicieli nauki rolniczej, niezastąpiony nauczyciel i wychowaw-ca wielu pokoleń”.

Uniwersytetu Rolniczego

Page 2: Wkładka UR. Tryby. Katolicki miesięcznik studencki. Luty 2011

II TRYBY nr 2/2011Uniwersytet Rolniczy

My naprawdę studiowaliśmy

Telefon na poczcie, ręczne kopiowa-nie notatek i brak Internetu. Z prof. Teofilem Łabzą, Dziekanem WRE o studiowaniu w latach 60-tych roz-mawia Diana Drobniak.

Zanim przekroczył Pan Profe-sor próg Wyższej Szkoły Rolniczej w 1965 roku, przyjechał Pan do Kra-kowa, by zdawać…

– Egzaminy. Pamiętam, że zdawa-łało się matematykę, biologię i chemię do wyboru. Ale oprócz egzaminu pi-semnego był też egzamin ustny.

Były trudne?– Tak, były. Proszę pamiętać, że 20

lat po wojnie dostęp do studiów nie był tak łatwy jak obecnie. Na studia szli ludzie, którzy spełniali określone kry-teria. Ale również liczba miejsc była ograniczona – na jedno miejsce na rol-nictwie przypadało minimum trzech kandydatów. Nie było tak, jak teraz, że to uczelnie szukają kandydatów.

Chyba wtedy nie mówiło się o czymś takim jak promocja uczel-ni?

– Nie było to koniecznie, ponieważ uczelni było zdecydowanie mniej. Wy-dawano tylko informatory dla szkół średnich z opisem wydziałów na danej uczelni. Taki informator przeglądał każdy absolwent i na jego podstawie wybierał kierunek studiów. Kierun-ki nie dezaktualizowały się tak szyb-ko jak dziś, gdy co chwilę tworzy się nowe, aby zachęcić do studiowania. Na przykład mój rocznik liczył ok. 230 osób i dopiero od trzeciego roku pew-na grupa szła na specjalność ogrodni-czą (nie było wtedy jeszcze Wydziału Ogrodniczego). Był to pierwszy rocz-nik, który posiadał jakąś specjalizację.

Pochodzi Pan Profesor spoza Krakowa. Codzienne dojazdy na

uczelnie były niemożliwe, więc za-mieszkał Pan w akademiku. Czy możliwe jest porównanie obecnych domów studenckich z tymi sprzed 40 latu?

– Mieszkałem w „Blokadzie” (obecnie akademik przy ul. Jabłonow-skich). Warunki były znacznie gorsze od obecnych. Na piętrze były łaźnie do użytku publicznego, a w podziemiach miejsce do zbiorowej kąpieli. Ponad-to nie były one dostępne codziennie. Mieliśmy pokoje wieleososobwe. Ja mieszkałem w „czwórce”, co dzi-siaj jest nie do pomyślenia. Jednak na drugim roku znalazłem się w bardzo atrakcyjnym miejscu, czyli w Żaczku. Miały wtedy miejsce próby stworzenia koedukacyjnych akademików – pró-bowano wydzielać osobne piętra dla studentek, jednak studenci przemycali się nawzajem do pokoi obok portierów. Mimo trudnych warunków, wspomi-nam ten okres jako najprzyjemniejszy w moim życiu. Chociaż w roku 1968 miały miejsce protesty, w których stu-denci brali czynny udział. Za karę wy-rzucano nas na tydzień z akademika, brano na całonocne przesłuchania itp. Ale z reguły rektor wywalczał wolność dla swojego studenta.

Co umożliwiał akademik? – Prawdziwe studiowanie. W tam-

tych czasach dostęp do materiałów, wiedzy był ograniczony. Czerpaliśmy ją jedynie z książek i notatek z wykła-dów. Akademik miał tę zaletę, że gdy na początku semestru dowiadywali-śmy się, jaki skrypt jest potrzebny na zajęcia, to przed biblioteką tworzyły się kilometrowe kolejki, by wypoży-czyć książkę. Ci szczęśliwcy, którzy zdobyli książki, byli w akademiku bar-dzo ważnymi personami, bo od nich można było pożyczyć skrypt. Często wypożyczało się go od kogoś na za-sadzie: „Będziesz miał dzisiaj w nocy

wolną książkę? Będę miał. O której mam przyjść?” i brało się na godzinę lub dwie i tak się uczyliśmy. Nie było dostępu do ksera! Tylko własne notat-ki z wykładów (osoba, która posiada-ła wszystkie, również była popularna w społeczeństwie akademikowym) przepisane ręcznie dawały podstawę do zdawania egzaminów.

Życie kulturalne było chy-ba aktywniejsze. Mieli-śmy dużo możliwości, ale bardzo małe fundusze. Wierzcie mi, wyjście do pubu było wydarzeniem bardzo ważnym, bo miało miejsce tylko raz w roku!

Ale dzisiaj też się pożycza notat-ki.

– Tak, ale dziś się je skseruje, po-stawi koledze piwo i tyle. Wtedy, na-sze studiowanie polegało na tym, że siedziałem nad tą pożyczoną na dwie godziny książką, chłonąłem wiedzę, bo chciałem i musiałem. Z drugiej jed-nak strony wy macie teraz więcej do nauki. Gdyby porównać mój indeks z waszym, widać dużą różnicę między liczbą zajęć i wykładowców. Niektóre przedmioty trwały kilka semestrów. Wy macie dużo takich „przedmio-cików” i kilku prowadzących jeden przedmiot.

A jak wyglądała komunikacja? My mamy do dyspozycji smsy, fora internetowe, Facebooka. Wielu z nas o kolokwium dowiaduje się z Inter-netu. Ja sobie nie wyobrażam życia

T R Y B Y U R

II

Page 3: Wkładka UR. Tryby. Katolicki miesięcznik studencki. Luty 2011

III Uniwersytet Rolniczy

bez tych technologii. Jak za czasów Pana Profesora dawano sobie z tym radę?

– Dokładną informację można było uzyskać od starostów i opieku-nów grup, gdyż ta funkcja prężnie działała. Po drugie, nikt nie studiował dwóch kierunków, więc frekwencja na zajęciach była naprawdę wysoka. Stąd wiadomości były przekazywane na bieżąco. Zresztą, relacja student – wy-kładowca była wtedy kompletnie inna niż teraz.

Jaka jest teraz ta relacja?– Wy nie macie żadnych obiekcji,

by zaczepić dziekana na korytarzu i o coś zapytać. Niedawno miałem na-wet telefon od studentki z pytaniem: „Panie dziekanie, do kiedy chodzimy do szkoły przed Świętami?” (śmiech.Jak widać, nie macie oporu!

„Będziesz miał dzisiaj w nocy wolną książkę? Będę miał. O której mam przyjść?” – i brało się książkę na godzinę lub dwie i tak się uczyliśmy

Wracając do młodości – surowo opowiada Pan Profesor o swoim stu-diowaniu…

– Chcę wam pokazać różnicę mię-dzy naszym studiowaniem, a waszym. My naprawdę studiowaliśmy! W tam-tych czasach nie do pomyślenia było, by ktoś przyszedł do profesora i zapy-tał, z których rozdziałów z książki ma się uczyć! Podobnie nikt nie odważył-by się prosić wykładowcę o materiały pomocnicze, tak jak wy dzisiaj prosicie o kopie prezentacji. Wtedy to było nie do pomyślenia! A dzisiejsze pojęcie

o studiowaniu jest inne: „A, prze-czytam od tej strony do tej i to wy-starczy”. To widać na korytarzach. Każdy wertuje tylko notatki, a rzad-ko kto ma w ręku książkę.

Potrafi Pan Profesor porównać studia w 1965 i2011?

– Nie. Różnimy się tak bardzo postępem technologicznym, że nie da się tego porównywać.

A życie kulturalne?– To piękne czasy prężnie dzia-

łających kabaretów, licznych rajdów uczelnianych, Klubu Buda, Smole-nia, Laskowika czy Skalnych. Życie kulturalne było chyba aktywniej-sze. Mieliśmy dużo możliwości, ale bardzo małe fundusze. Wierzcie mi, wyjście do pubu było wydarzeniem bardzo ważnym, bo miało miejsce tylko raz w roku!

T R Y B Y U R

III

Page 4: Wkładka UR. Tryby. Katolicki miesięcznik studencki. Luty 2011

IV TRYBY nr 2/2011Uniwersytet Rolniczy

Siedemdziesiąt pięć gardeł

we, warsztaty i dwie płyty koncertowe. Nagrody i zwycięstwa w konkursach to rzecz prestiżowa i godna gratula-cji, lecz oprócz tych działań chór re-alizuje swój program na corocznych wieczorach kolędowych uczelni, umi-lając studentom i pracownikom czas świąteczny. Cyklicznie uczestniczy również w akademickich koncertach kolęd w Krakowie oraz w wielu innych imprezach i wydarzeniach muzyczno--kulturalnych w okolicznościach, któ-rych nie sposób wymienić na stronach tego pisma. Chór pomaga osobom wy-kluczonym społecznie – w przededniu ubiegłych Świąt Bożego Narodzenia reprezentacja dała specjalny koncert dla podopiecznych Miejskiego Ośrod-ka Pomocy Społecznej z rejonu Azo-rów w Krakowie.

„Dajcie tu jakąś muzyczkę”W repertuarze chóru znajdziemy

utwory polskich kompozytorów: Gó-reckiego, Nowowiejskiego, Wacła-wa z Szamotuł i wielu, wielu innych, utwory muzyki dawnej i współczesnej, chóralne aranżacje muzyki pop, a tak-że gospel czy negro spirituals. Szcze-

gólnie godne polecenia jest wykonanie utworu „O ziemio polska” z muzyką Juliusza Łuciuka i słowami Jana Paw-ła II. Liczne utwory wykonywane na żywo można odnaleźć w popularnym serwisie internetowym z krótkimi fil-mami. Chór jest czterogłosowy mie-szany, a nabór jest prowadzony na po-czątku roku akademickiego. Chórzyści pochodzą z wszystkich wydziałów, często goszczą także studenci i absol-wenci innych uczelni zarówno z kraju, jak i spoza granic Polski.

Bez batuty ani ruszChórem naszej Uczelni dyrygu-

je Joanna Gutowska-Kuźmicz, która jednocześnie pełni funkcję kierowni-ka artystycznego, instruktorki emisji głosu, a w przeszłości była wokalistką wielu chórów. Jest to osoba niezwy-kle aktywna i uhonorowana wieloma nagrodami. Na stałe pracuje z trzema amatorskimi chórami w Krakowie.

Nauka śpiewu pod okiem profesjo-nalnego dyrygenta to zamiana „du-szenia kota” na piękny koncert dla duszy.

Tomasz Wierzbicki

Tajemniczy, a nawet groteskowy, nikomu bliżej nieznany budynek przy al. 29 listopada, pomiędzy Wydziałem Leśnym a Ogrodniczym, kryje sie-dzibę wciąż mało znanej organizacji. Niejeden student mógłby pomyśleć, że to opuszczona stołówka, warsztat czy magazyn, tymczasem rzeczywistość jest inna. Chór Uniwersytetu Rolnicze-go w Krakowie – oto oficjalna nazwa znajdującej się tam „kuźnicy talentów wokalnych”. Przeszło siedemdziesiąt pięć gardeł śpiewających jedną pieśń to widowisko możliwe do zobaczenia nie tylko w kościele podczas niedzielnego nabożeństwa, ale także podczas wystę-pu chóru naszej uczelni. Działając od 2003 r. rozwija on kulturę muzyczną studentów oraz talenty wokalistów.

Co w trawie piszczyChór UR ma na swoim koncie liczne

nagrody oraz wyróżnienia w konkur-sach i na festiwalach w kraju, a także zagranicą, liczne wyjazdy szkolenio-

Przeszło siedemdziesiąt pięć gardeł śpiewających jedną pieśń to widowi-sko możliwe do zobaczenia nie tylko w kościele podczas niedzielnego nabożeństwa

Próby odbywają się w roku akademickim przy al. 29 listopada 52 (sala w „dworku” na parterze) dwa razy w tygodniu, w poniedział-ki i czwartki od 19 do 21, a ćwiczenia z emisji głosu w środy i piątki. Szczegóły można uzyskać pisząc na adres e-mail: [email protected] oraz na stronie uczelni w zakładce „Organizacje”.

fot.

Arc

hiw

um C

hóru

UR

T R Y B Y U R