Tomasz mann czarodziejska góra

732
Tomasz Mann Czarodziejska góra Tom 1 Przełożył Józef Kramsztyk Posłowie napisał Marek Wydmuch Czytelnik 1982 (ji14)

Transcript of Tomasz mann czarodziejska góra

  • Tomasz Mann

    Czarodziejska graTom 1

    PrzeoyJzef Kramsztyk

    Posowie napisaMarek Wydmuch

    Czytelnik 1982(ji14)

  • Sowo wstpne

    Historia Hansa Castorpa, ktr zamierzamy opowiedzie nie ze wzgldu na niego (albowiem czytelnik przekona si, e jest to zwyczajny sobie, cho sympa-tyczny modzieniec), lecz gwoli samej tej historii, ktra wydaje si nam w wysokim stopniu godn opowiedzenia (przy czym na korzy Hansa Castorpa naleaoby wspomnie, e jest to wanie j e g o historia i e nie kademu moe si kada historia przytrafi) historia Hansa Castorpa jest ju bardzo dawna, jest ju, mona powiedzie, pokryta szlachetn patyn czasu, a przeto niewtpliwie powinna by ujta w form czasow zamierzchej przeszoci.

    Nie wyrzdzi to szkody niniejszemu opowiadaniu, wrcz przeciwnie, przyniesie mu korzy, bo kada historia musi by miniona i im bardziej jest miniona, tym lepiej, rzec mona, dla samej historii jako takiej i dla opowiadajcego, ktrego tajemny szept wyczarowuje to, co przemino. Dzieje si z ni przecie to samo co i z ludmi dzisiejszymi a spomidzy nich w stopniu na pewno nie najmniejszym z pisarzami: jest mianowicie duo starsza ni jej wiek; wieku, ktry na niej ciy, nie naley oblicza wedug dni ani wedug obrotw soca; sowem: stopie jej dawnoci nie jest waciwie zaleny od czasu co ustalajc, pragniemy mimocho-dem napomkn i wskaza na problematyczny charakter i na osobliw dwoisto tego tajemniczego pierwiastka.

    Aby jednak sztucznie nie zaciemnia jasnego stanu rzeczy: szczeglna dawno naszej historii pochodzi std, e rozgrywa si ona przed pewn granic, przed pew-nym punktem zwrotnym, ktry gboko rozszczepi ycie i wiadomo... Rozgrywa si ona, a raczej, eby celowo unika wszelkiego czasu teraniejszego, rozgrywaa si i rozegraa niegdy, dawniej, w minionych czasach, w wiecie, jaki by przed wielk wojn, z ktrej pocztkiem zaczo si tyle z tego, co dotychczas jeszcze nie przestao si zaczyna. Rozgrywa si zatem przed wojn, jakkolwiek nie na dugo przedtem. Ale czy cecha dawnoci takiej historii nie jest tym gbsza, tym doskonal-sza, tym bardziej baniowa, im bliej wojny jest owo przedtem? Ponadto moe si okaza, e nasza historia take skdind, dziki wewntrznym swym cechom, pod tym czy owym wzgldem nie bardzo odbiega od bani.

    Opowiemy j szczegowo, dokadnie i gruntownie bo czy kiedy zajmujcy lub nudny charakter opowiadania zalea od przestrzeni i czasu, ktrych ono

    - 2 -

  • wymaga? Nie lkajc si cign na siebie zarzutu pedanterii, skaniamy si raczej ku pogldowi, e prawdziwie zajmujce jest tylko to, co gruntowne.

    Nie zaatwimy si zatem szybko z histori Hansa Castorpa. Nie starczy na ni ani siedmiu dni tygodnia, ani nawet siedmiu miesicy. Najlepiej nie zakrela sobie z gry, przez jak dugi okres czasu ziemskiego ma nas ona trzyma w swych wi-zach. Chyba, na mio Bosk, nie potrwa to a siedem lat!

    Tak wic zaczynamy.

    - 3 -

  • Rozdzia pierwszy

    Przyjazd

    Byo to w rodku lata. Pewien zwyczajny sobie mody czowiek jecha z Hamburga, swego rodzinnego miasta, do uzdrowiska Davos w kantonie Graubnden. Jecha w odwiedziny na przecig trzech tygodni.

    Z Hamburga a tam, na gr, daleka to podr; waciwie zbyt daleka na tak krtki pobyt. Jedzie si przez wiele rnych krajw, to pod gr, to na d, z Wyyny Bawarskiej do brzegw Jeziora Bodeskiego, potem statkiem po jego skocznych falach, nad otchaniami, ktre dawniej uchodziy za niezgbione.

    Std ju komplikuje si droga, ktra tak dugo wioda wielkimi, prostymi szla-kami. Zdarzaj si postoje, trzeba zaatwia formalnoci. W miejscowoci Ror-schach, na ziemi szwajcarskiej, powierza si swj los znowu kolei elaznej, ale dojeda si na razie tylko do alpejskiej stacyjki Landquart, gdzie trzeba si prze-si. Po dugim wyczekiwaniu, w miejscu niezbyt malowniczym i wystawionym na wiatr, wsiada si do kolejki wskotorowej i z chwil kiedy rusza niepozorna, ale niewtpliwie bardzo mocna lokomotywa, rozpoczyna si prawdziwie karkoomna cz drogi, nage i uporczywe wspinanie si pod gr, nie majce, zdawaoby si, koca. Bo stacja Landquart ley stosunkowo jeszcze nie bardzo wysoko, ale od niej jedzie si ju dzik, uciliw drog skaln, naprawd w gry.

    Hans Castorp tak si w mody czowiek nazywa siedzia sam w ciasnym przedziale, ktrego wycieane awki pokryte byy szarym materiaem: mia z sob rczn walizk ze skry krokodylowej, podarunek wuja i opiekuna, konsula Tienap-pla by wymieni tu od razu i to nazwisko palto zimowe, ktre bujao na haku, i pled zwinity w rulon; siedzia przy spuszczonym oknie, a poniewa popoudnie stawao si coraz chodniejsze, rozpieszczony jedynak podnis konierz swojego skrojonego wedug ostatniej mody, szerokiego letniego paszcza na jedwabnej pod-szewce. Obok niego na awce leaa nieoprawna ksika, zatytuowana Ocean ste-amships*, do ktrej na pocztku podry zaglda od czasu do czasu; ale teraz leaa

    * Ocean steamships (ang.) parowce oceaniczne.

    - 4 -

  • porzucona, a wpadajcy do przedziau oddech ciko sapicej lokomotywy posypy-wa jej okadk czarnym pyem wglowym.

    Dwa dni podry oddalaj czowieka a szczeglnie czowieka modego, ktry jeszcze nie tak mocno tkwi w yciu od jego zwykego otoczenia, od tego wszyst-kiego, co nazywa swoimi obowizkami, interesami, kopotami i widokami, o wiele bardziej, ni mogo mu si to wydawa podczas jazdy dorok na dworzec. Prze-strze, ktra wijc si i pdzc wdziera si pomidzy niego a ojczyst gleb, wyka-zuje moc, przypisywan na og wycznie czasowi; z godziny na godzin wywo-uje ona wewntrzne zmiany, bardzo podobne do zmian wywoywanych przez czas, ale poniekd jeszcze je przewyszajce.

    Przestrze, podobnie jak czas, przynosi zapomnienie, ale czyni to przerywajc dotychczasowe stosunki czowieka z jego otoczeniem, przenoszc go w stan pier-wotnej wolnoci i czynic w mgnieniu oka nawet z pedanta i osiadego mieszczucha co w rodzaju wczgi. Mwi si, e czas to Leta, ale i bkit oddalenia jest takim napojem zapomnienia, a jeeli dziaa mniej gruntownie, to za to o wiele szybciej.

    Dowiadczy tego take Hans Castorp. Nie mia zamiaru przywizywa szcze-glnej wagi do swojej podry, odda si jej wewntrzn sw istot. Raczej pragn szybko odby t podr, bo odby j musia, chcia powrci zupenie takim samym, jakim by wyjedajc, i na nowo rozpocz ycie dokadnie w tym samym miejscu, w ktrym musia je na chwil porzuci. Jeszcze wczoraj obraca si w swoim zwykym krgu mylowym, zajmowa si tylko tym, co wanie opuci, swoim egzaminem i tym, co go czekao w najbliszej przyszoci: rozpoczciem praktyki w firmie Tunder & Wilms (stocznia okrtowa, fabryka maszyn i odlew-nia), tote wybiega myl poza najblisze trzy tygodnie z tak wielk niecierpliwo-ci, na jak tylko pozwalao jego usposobienie. Teraz jednak wydawao mu si, e okolicznoci wymagaj caej jego uwagi i e nie naley ich lekceway. To wzno-szenie si do regionw, w ktrych nigdy jeszcze nie oddycha i gdzie, jak wiedzia, panoway cakiem obce mu, szczeglnie ciasne i skpe warunki bytowania, zaczo go podnieca i budzi w nim pewn skonno do lku. Ojczyzna i ad byy nie tylko daleko, ale leay, w dosownym znaczeniu, gboko pod nim, a on wci si jeszcze ponad nie wznosi. Unoszc si midzy nimi a nieznanym, zapytywa sam siebie, jak mu bdzie tam w grze. Moe to byo niemdre i niewskazane, e, uro-dzony i przyzwyczajony do oddychania na wysokoci zaledwie kilku metrw nad poziomem morza, kaza si wie nagle do tych podniebnych okolic, nie przep-dziwszy chociaby paru dni w miejscu pooonym na redniej wysokoci? Chcia by ju u celu, bo sdzi, e gdy si znajdzie w grze, bdzie y jak gdzie indziej

    - 5 -

  • i nie bdzie musia, jak teraz podczas wdrapywania si, wci myle o tym, w jak niezwykych przebywa sferach.

    Wyjrza przez okno: pocig zatacza uk ku wskiej przeczy; wida byo przed-nie wagony, wida byo maszyn, ktra wyrzucaa wrd znojnej swej pracy roz-wiewajce si brunatne, zielone i czarne masy dymu. W gbi po prawej stronie szu-miaa woda; na lewo ciemne wierki piy si pomidzy skalnymi zwaami ku kamiennej szaroci nieba. Pocig wpada w mroczne tunele, a kiedy si znowu roz-janiao, otwieray si rozlege przepaci, w ktrych gbi widniay wioski. Potem zamykay si znowu, znowu jechao si przez wskie przesmyki skalne, a w ich roz-padlinach i szczelinach bielay resztki niegu. Trafiay si przystanki u ndznych domkw dworcowych, stacje czoowe, ktre pocig opuszcza w odwrotnym kie-runku, tak e Hans Castorp nie wiedzia, dokd jedzie, i nie odrnia ju stron wiata. Otwieray si wspaniae, rozlege widoki na wite fantasmagorie spitrzo-nych szczytw grskich, ku ktrym pocig pi si, w ktrych ono si wdziera, a potem, za jakim zakrtem drogi, znikay znowu sprzed kornie patrzcych oczu. W pewnej chwili pomyla, e strefa drzew liciastych zostaa ju pod nim, a zapewne i strefa piewajcych ptakw, i myl, e oto co dobiega kresu, e co uboeje, przyprawia go o lekki zawrt gowy; czujc si niedobrze, na dwie sekundy zakry rk oczy. Ale to przeszo. Spostrzeg, e pocig przesta si wzno-si, e znalaz si na wysokoci przeczy. Po rwnym dnie doliny posuwa si ju bez trudu.

    Byo koo godziny smej i jeszcze jasno. W oddali ukazao si jezioro szar powierzchni wody, czarne lasy wierkowe wstpoway znad jego brzegw na ota-czajce wyniosoci, rzedniejc w miar wznoszenia si, i niknc odsaniay nagie skay o mglistych zarysach. Pocig zatrzyma si na maej stacyjce. Hans Castorp usysza, jak wywoywano na peronie nazw Davos-Wie; a wic ju niezadugo bdzie u celu. Wtem usysza obok siebie gos Joachima Ziemssena, swego kuzyna, mwicego spokojnym hamburskim akcentem:

    Jak si masz? No, ty, wysiadaj ju, wysiadaj.A kiedy wyjrza, zobaczy stojcego pod oknem Joachima we wasnej osobie,

    w brzowym palcie, z go gow i wygldajcego tak zdrowo jak jeszcze nigdy w yciu. Joachim mia si i powtrzy:

    Wysiadaje, nie krpuj si! Ale przecie jeszcze nie zajechaem odpowiedzia zdziwiony Hans Castorp,

    nie ruszajc si z miejsca.

    - 6 -

  • Owszem, ju zajechae. Tutaj jest Davos-Wie i std jest bliej do sanato-rium. Mj powz czeka. Daj no mi swoje rzeczy.

    miejc si, oszoomiony i podniecony kresem podry i spotkaniem z kuzy-nem, Hans Castorp poda mu przez okno walizk, zimowe palto, pled zwinity wraz z lask i parasolem, a wreszcie i Ocean steamships. Potem pobieg przez ciasny korytarz i wyskoczy na peron, aby si teraz dopiero naprawd i, e tak powiemy, osobicie przywita z kuzynem. Przywitanie to odbyo si bez zbytnich uniesie, jak przystao na ludzi chodnych i powcigliwych. Chocia moe si to wydawa dziwnym, ale obaj kuzyni od dawna unikali mwienia sobie po imieniu, wycznie i jedynie z obawy przed zbyt wielk serdecznoci. A e trudno przecie im byo zwraca si do siebie po nazwisku, wic ograniczali si do swka ty. Zwyczaj ten przyj si midzy nimi od dawna.

    Czowiek w liberii i w czapce z galonem patrzy przez chwil, jak, troch zae-nowani, podali sobie szybko rce mody Ziemssen w wojskowej postawie a potem zbliy si do nich i poprosi o kwit bagaowy Hansa Castorpa. By to por-tier Midzynarodowego Sanatorium Berghof; zaofiarowa si sprowadzi kufer nowo przybyego gocia z dworca Davos-Uzdrowisko, podczas gdy panowie mieli pojecha powozem prosto na kolacj. Czowiek ten silnie utyka, pierwsz wic rzecz, z jak Hans Castorp zwrci si do Joachima Ziemssena, byo pytanie:

    Czy to inwalida wojenny? Dlaczego on tak kuleje? Rzeczywicie odpar Joachim z pewn gorycz w gosie. Inwalida

    wojenny! On to ma w kolanie albo przynajmniej mia, bo pniej wyjto mu rzepk kolanow.

    Hans Castrop domyli si do szybko. Ach, tak! powiedzia i szed dalej, podnisszy gow i rozgldajc si

    przelotnie wok siebie. Ale nie zechcesz chyba we mnie wmawia, e i ty masz jeszcze co takiego? Wygldasz przecie, jak gdyby ju mia swoj szabl u boku i wanie wraca z manewrw. I spojrza na kuzyna.

    Joachim, wyszy od niego i szerszy w ramionach, by uosobieniem siy mo-dzieczej i jakby stworzony do munduru. By typem bruneta, zdarzajcym si nie-rzadko w ich blond ojczynie, a jego i tak ciemna cera przybraa wskutek opaleni-zny barw brzu. Byby wprost adny, ze swoimi czarnymi oczami, ciemnym wsi-kiem i penymi, dobrze zarysowanymi wargami, gdyby nie szpeciy go odstajce uszy. One to byy do niedawna jego jedynym zmartwieniem i jedyn zgryzot. Teraz mia ju inne troski. Hans Castorp mwi dalej:

    - 7 -

  • Zjedziesz chyba od razu ze mn na d? Naprawd nie widz adnej prze-szkody.

    Od razu z tob? zapyta kuzyn i zwrci na niego swoje wielkie oczy, ktre zawsze patrzyy agodnie, ale w cigu ostatnich piciu miesicy przybray nieco znuony, a nawet smutny wyraz. To znaczy kiedy?

    No, za trzy tygodnie. Ach, tak, ty ju w myli wracasz do domu odrzek Joachim. Zaczekaj,

    dopiero wysiade z wagonu. Trzy tygodnie to oczywicie nic prawie dla nas tutaj w grze, ale dla ciebie to duy kawa czasu, bo przecie przyjechae tylko z wizyt i w ogle nie chcesz duej tu zosta. Przede wszystkim jednak musisz si zaaklima-tyzowa; to wcale nie jest takie proste, przekonasz si. Zreszt, nie tylko klimat jest u nas czym niezwykym. Zobaczysz tu niejedn now rzecz, uwaaj tylko. A ze mn to nie taka prosta sprawa, jak ci si wydaje; za trzy tygodnie do domu to s pomysy z dou. Prawda, e jestem opalony, ale to jest prawie wycznie dziaa-nie niegu i nie ma wielkiego znaczenia, jak utrzymuje Behrens, a przy ostatnim generalnym badaniu powiedzia, e prawie na pewno potrwa to jeszcze z p roku.

    P roku? Czy ty oszala? zawoa Hans Castorp. Wanie zajli miejsce w tym kabriolecie, zaprzonym w dwa kasztanki, ktry ich oczekiwa na wybrukowanym placyku przed budynkiem stacyjnym, niewiele lepszym od jakiej szopy; pojazd by ju w ruchu, ale Hans Castorp, oburzony, nie mg sobie jeszcze znale miejsca na twardym siedzeniu.

    P roku? Przecie ju prawie p roku tu jeste! Przecie nie ma si a tyle czasu!...

    Tak... czasu powiedzia Joachim i pokiwa gow, nie zwracajc bynaj-mniej uwagi na szczere oburzenie kuzyna. Nie masz wyobraenia, jak oni obcho-dz si tu z ludzkim czasem. Dla nich trzy tygodnie to jeden dzie najwyej. Prze-konasz si sam, sam wszystko zobaczysz rzek, a potem doda: Tutaj pojcia ulegaj zmianie.

    Hans Castorp bezustannie przyglda mu si z boku. Ty jednak rzeczywicie bardzo przyszede do siebie powiedzia potrzsa-

    jc gow. Tak uwaasz? odpar Joachim. Ja jestem rwnie tego zdania powie-

    dzia i opar si wyej na poduszkach, zaraz jednak wrci do swojej pochylonej pozycji. Czuj si o wiele lepiej, ale zupenie zdrowy jeszcze nie jestem; w lewym szczycie, gdzie przedtem sycha byo rzenie, jest ju tylko szorstki ton,

    - 8 -

  • to jeszcze nie najgorsze, ale na dole jest jeszcze b a r d z o szorstki ton, a ponadto sycha szmery take w drugiej przestrzeni midzyebrowej.

    Widz, e zdobye tu niemae wyksztacenie zauway Hans Castorp. Ach, Boe, adne wyksztacenie! Cieszybym si, gdyby ze mnie w subie

    znowu wyparowao odpar Joachim. Poza tym odpluwam wci jeszcze doda, wzruszajc ramionami na wp leniwie, na wp gwatownie, z czym mu byo nie do twarzy. Mwic to, z kieszeni palta, znajdujcej si od strony Castorpa, wycign do poowy i zaraz na powrt wsun pask, ukowato wygit flaszeczk z niebieskiego szka, opatrzon metalow przykrywk. Wikszo nas tutaj w grze nosi przy sobie ten przedmiot objania. Ma on tu nawet pewne arto-bliwe przezwisko, bardzo zabawne. Ogldasz okolic?

    Hans Castorp rozglda si rzeczywicie. Cudowna! rzek. Sdzisz? spyta Joachim.Z pocztku jechali rwnolegle do szyn kolejowych, wzdu doliny, nieregularnie

    zabudowan drog, potem skrcili na lewo, przecili wski tor, przejechali ponad strumieniem i zaczli wspina si stpa po agodnej pochyoci ku zboczom gr, poronitych lasem. Przed nimi, na maym zielonym paskowzgrzu, wida byo poduny budynek, zwrcony frontem ku poudniowemu zachodowi; jego wie-yczka zakoczona bya kopu, a fasada tak podziurawiona licznymi wnkami bal-konw, e z daleka robi wraenie porowatej gbki; w oknach zapalano wanie pierwsze wiata. Zapada szybki zmrok. Blada zorza wieczorna, ktra na krtk chwil oywia niebo, jednostajnie zacignite chmurami, ju zgasa i w naturze zapanowa w bezbarwny, bezduszny i smutny stan przejciowy, bezporednio poprzedzajcy ostateczne nadejcie nocy. W dugiej, lekko wygitej dolinie rozby-sy teraz wszdzie wiata, zarwno w gbi, jak tu i wdzie na stokach zwasz-cza na prawym stoku, na ktrym tarasowo wznosiy si zabudowania. Z lewej strony na zboczach gr rozcigay si ki poprzerzynane ciekami, ktre wyej giny w matowej czerni szpilkowego lasu. U ujcia zwajcej si doliny niebiesz-czay wyrane zarysy dalekich gr. Zerwa si wiatr i chd wieczorny dawa si ju we znaki.

    Nie, prawd powiedziawszy, nie widz, eby to byo takie porywajce odezwa si Hans Castorp. Gdzie s lodowce i wieczne niegi, i potne olbrzymy skalne? Zdaje mi si, e to tu przed nami nie jest chyba bardzo wysokie.

    Owszem, te gry s wysokie odpowiedzia Joachim. Prawie wszdzie

    - 9 -

  • wida granic drzew, niezwykle ostro zarysowan: kocz si wierki, a z nimi ko-czy si wszystko; nie ma ju nic, tylko skay, jak widzisz. A tam masz nawet lodo-wiec na prawo od Schwarzhornu, tego ostrego szczytu tam gdzie jest tak nie-biesko. Nie jest zbyt rozlegy, ale to jednak prawdziwy lodowiec, nazywa si Sca-letta. Piz Michel i Tinzenhorn w tym wciciu std ich nie wida s zawsze pokryte niegiem, przez cay rok.

    Wiecznym niegiem rzek Hans Castorp. Wiecznym, jeeli chcesz. O tak, to wszystko wok jest naprawd wysokie.

    Ale przecie my sami jestemy straszliwie wysoko, pomyl, tysic szeset metrw nad poziomem morza. Dlatego te wzniesienia wydaj si std do nike.

    Tak, tak, mwi ci, e lk mnie ogarnia, kiedymy si tutaj wspinali. Tysic szeset metrw! To mniej wicej pi tysicy stp, jeeli dobrze licz. Nigdy w yciu nie byem jeszcze tak wysoko.

    I zaciekawiony Hans Castorp wcign gboko, na prb, obce powietrze. Byo wiee nic wicej; nie byo w nim aromatu, treci, wilgoci, atwo wchodzio do puc i nie przemawiao do duszy.

    wietne! rzek uprzejmie. Tak, to powietrze jest synne. Zreszt okolica prezentuje si dzisiaj jako nie-

    szczeglnie; niekiedy, zwaszcza w niegu, wyglda adniej. Ale z czasem ma si jej dosy; wierzaj mi, e nam wszystkim tutaj w grze ju si straszliwie znudzia mwi Joachim; jego usta wykrzywiy si z wyrazem jakby przesadnego i nieopano-wanego wstrtu, z ktrym znowu byo mu nie do twarzy.

    Wyraasz si tak dziwnie powiedzia Hans Castorp. Dziwnie si wyraam? spyta Joachim z odcieniem niepokoju w gosie

    i odwrci si do kuzyna... Nie, nie, przepraszam ci, tak mi si tylko przez chwil wydawao! odpar

    Hans Castorp popiesznie. Mia na myli zwrot nam tutaj w grze, ktrego Joachim uy ju po raz trzeci lub czwarty, a ktry go jako dziwnie przykro ude-rza. Nasze sanatorium, jak widzisz, ley jeszcze wyej ni ta miejscowo cign Joachim. Wyej o pidziesit metrw. W prospekcie podane jest sto, ale naprawd jest tylko pidziesit. Najwyej pooone jest sanatorium Schatzalp, tam, po tamtej stronie, std go nie wida. Ci musz w zimie ekspediowa swoje zwoki na bobslejach, bo drogi s zasypane.

    Swoje zwoki? Ach, tak! No wiesz! zawoa Hans Castorp. I nagle wybuchn miechem, gwatownym i niepowstrzymanym miechem, ktry wstrz-

    - 10 -

  • sa ca jego piersi i bolesnym grymasem wykrzywi twarz, nieco zesztywnia od chodnego wiatru. Na bobslejach! I opowiadasz mi to tak z caym spokojem? Ale ty stae si straszliwie cyniczny w cigu tych piciu miesicy!

    Bynajmniej nie cyniczny odpowiedzia Joachim wzruszajc ramionami. Dlaczego by? Zwokom przecie wszystko jedno... A zreszt, moliwe, e tu u nas czowiek staje si cynikiem. Sam Behrens jest take takim starym cynikiem, poza tym to wspaniay chop, byy korporant i wietny operator, zapewne ci si spodoba. Ponadto jest tu jeszcze Krokowski, jego asystent nadzwyczajnie sprytna sztuka. W prospekcie jest specjalna wzmianka o jego dziaalnoci: uprawia mianowicie z pacjentami analiz duszy.

    Co uprawia? Analiz duszy? Przecie to wstrtne zawoa Hans Castorp i znowu owadna nim wesoo. Nie umia ju nad ni zapanowa, do reszty roz-bawia go owa analiza duszy; mia si na cae gardo, tak e zy spyway mu spod rki, ktr, pochyliwszy si, przysoni sobie oczy. Joachim mia si rwnie ser-decznie widocznie dobrze mu to robio. Tak wic obaj modzi ludzie w wiet-nych humorach wysiedli z powozu, ktry, od pewnego czasu jadc stpa po stromej, wijcej si drodze, zatrzyma si wreszcie przed bram Midzynarodowego Sanato-rium Berghof.

    Nr 34

    Zaraz po prawej stronie miedzy bram a drzwiami wahadowymi znajdowaa si dyurka portiera, a w niej, przy telefonie, siedzia czytajc gazet wygldajcy na Francuza sucy w szarej liberii, takiej samej, jak mia na sobie w kaleka na dworcu; na widok wchodzcych odoy gazety i poprowadzi ich przez jasno owietlony hall, z ktrego na lewo wchodzio si do sal oglnych. Przez uchylone drzwi zauway Hans Castorp, e sale te byy puste. Zapyta Joachima, gdzie teraz znajduj si gocie.

    Weranduj odpowiedzia kuzyn. Ja miaem dzisiaj wychodne, bo chcia-em i po ciebie na kolej, ale zwykle take le po kolacji na balkonie.

    Niewiele brakowao, a Hans Castorp byby si znowu rozemia. Co, noc we mgle leycie jeszcze na balkonie? spyta niepewnym gosem. Tak, takie s tutaj przepisy; od smej do dziesitej. Ale teraz chod, obejrzyj

    swj pokj i umyj rce.

    - 11 -

  • Weszli do windy; Francuz uruchomi elektryczny mechanizm. Podczas wznosze-nia si w gr Hans Castorp wyciera sobie oczy chustk.

    Jestem zupenie rozbity i wyczerpany miechem powiedzia i wcign powietrze ustami. Naopowiadae mi tyle dziwnych rzeczy... Analiza duszy to dla mnie za wiele, mgby by mi tego oszczdzi. Poza tym jestem pewnie troch zmczony podr. Czy tobie take tak marzn nogi? A jednoczenie tak pali twarz, to jest bardzo przykre. Pewnie zaraz co zjemy? Wydaje mi si, e jestem godny. A czy jada si dobrze tu u was w grze?

    Kokosowy chodnik, ktrym wyoony by wski korytarz, tumi odgos ich kro-kw. Klosze z mlecznego szka rzucay blade wiato spod sufitu. ciany powle-czone olejn farb byszczay biao i twardo, jak wylakierowane. Gdzie w przejciu migna posta pielgniarki w biaym czepku i z binoklami na nosie, ktrych sznu-rek przecigna sobie za ucho. Z pewnoci bya protestantk, pozbawion praw-dziwego umiowania swojego zawodu ciekawsk, ktr drczy i niepokoi nuda. W dwch miejscach korytarza przed wylakierowanymi na biao, numerowanymi drzwiami stay na pododze jakie balony, wielkie, pkate naczynia o krtkich szyj-kach. Hans Castorp zapomnia na razie zapyta o ich przeznaczenie.

    Mieszkasz tutaj odezwa si Joachim. Numer trzydziesty czwarty. Na prawo jest mj pokj, a na lewo mieszka pewne maestwo rosyjskie, trzeba powiedzie, niezbyt czyste i troch zanadto gone, ale inaczej nie dao si zrobi. No, c?

    Na cianie midzy podwjnymi drzwiami przybite byy haki na ubrania.Joachim zapali grn lamp. W jej drcej powiacie ukaza si pokj miy

    i zaciszny, z biaymi, praktycznymi meblami, z rwnie biaymi, grubymi tapetami do zmywania, z czystym linoleum na pododze i pciennymi firankami, haftowa-nymi w modne, proste i wesoe desenie. Drzwi od balkonu byy otwarte; wida byo wiata rozsiane w dolinie i z daleka dochodziy dwiki muzyki tanecznej. Poczciwy Joachim postawi na komodzie troch kwiatw w wazoniku jakie udao mu si znale w trawie zieleniejcej po raz drugi tego lata: par krwawnikw i dzwonkw przez niego samego zebranych na zboczu.

    Ach, jak to licznie z twojej strony powiedzia Hans Castorp. Co za miy pokj! Z przyjemnoci mona tu spdzi kilka tygodni.

    Przedwczoraj umara tu jedna Amerykanka rzek Joachim. Behrens od razu powiedzia, e bdzie z ni koniec, zanim przyjedziesz, i e bdziesz mg dosta jej pokj. By przy niej jej narzeczony, oficer marynarki angielskiej, ale si bynajmniej mnie nie zachowywa. Co chwila wychodzi na korytarz, eby paka

    - 12 -

  • zupenie jak may chopak. A potem smarowa sobie twarz cold creamem, bo by wygolony i zy paliy mu skr. Przedwczoraj wieczorem Amerykanka dostaa jesz-cze dwch krwotokw pierwszej klasy, to by koniec. Ale wyniesiono j ju wczoraj rano, a potem zrobiono tu naturalnie gruntown dezynfekcj formalin, to ma by nadzwyczaj celowe.

    Hans Castorp wysucha tego opowiadania z pewnego rodzaju niespokojnym roztargnieniem. Sta z zakasanymi rkawami przed du umywalni, ktrej niklo-wane krany byszczay w elektrycznym wietle, i zaledwie przelotne spojrzenie rzu-ci na czysto zasane ko z biaego metalu.

    Dezynfekcj? To doskonale powiedzia uprzejmie i troch nieskadnie, myjc i wycierajc sobie rce. Aldehyd metylowy... tego nawet najsilniejsza bak-teria nie wytrzyma, H2CO... ale to krci w nosie, prawda? Ma si rozumie, e naj-wiksza czysto jest pierwszym warunkiem...

    Hans Castorp mwi pnocnym akcentem, podczas gdy kuzyn jego za czasw studenckich przyswoi sobie rozpowszechniony w poudniowych Niemczech sposb wymawiania. Rozgadawszy si prawi dalej:

    Co to jeszcze chciaem powiedzie... Prawdopodobnie ten oficer marynarki goli si maszynk; tak przypuszczam, bo w ten sposb mona si atwiej zaci ni dobrze wyostrzon brzytw takie jest przynajmniej moje osobiste dowiadczenie ja uywam na zmian raz jednego, raz drugiego... A podraniona skra nie znosi sonej wody; pewnie w subie przyzwyczai si uywa cold creamu, nie widz w tym nic nadzwyczajnego... Tak gada dalej, opowiedzia, e ma w kufrze dwie-cie sztuk cygar marki Maria Mancini, ktre wycznie pali, e rewizja na granicy bya bardzo agodna, i przekaza Joachimowi ukony od rnych osb z ich rodzin-nego miasta.

    Czy tu wcale nie pal? zawoa nagle i podbieg do radiatora, chcc poo-y na nim rce...

    Nie, nas trzymaj w stosunkowo niskiej temperaturze odpowiedzia Joachim. Musiaaby by zupenie inna pogoda, eby zaczli pali w sierpniu.

    Sierpie, sierpie powtrzy Hans Castorp. Ale ja marzn! Okropnie marzn na caym ciele, tylko twarz mnie jako dziwnie pali. O, dotknij, zobacz, jaka gorca!...

    Propozycja, eby kto dotyka jego twarzy, nie licowaa z charakterem Hansa Castorpa i sam j przykro odczu. Joachim nie zgodzi si te na ni, tylko powie-dzia krtko:

    - 13 -

  • Nic nie szkodzi, to skutek tutejszego powietrza. Sam Behrens ma zawsze sine policzki. Nie wszyscy mog si tu zaaklimatyzowa. No, go on, bo inaczej nie dostaniemy ju nic do jedzenia.

    Na korytarzu ukazaa si znowu pielgniarka i z daleka ciekawie im si przygl-daa. Na pierwszym pitrze Hans Castorp zatrzyma si nagle, uderzony jakim nie-zwykle przykrym odgosem, ktry rozlega si gdzie blisko, za zakrtem korytarza; odgos ten nie by intensywny, ale tak wyjtkowo ohydny, e Hans Castorp skrzywi si i szeroko otwartymi oczami spojrza na swego kuzyna. By to wyrany kaszel kaszel mczyzny, nie przypomina adnego z kaszlw, ktre Hans Castorp dotych-czas sysza; kady inny znany mu kaszel by raczej wspaniaym i zdrowym wyra-zem ywotnoci w porwnaniu z tym beznadziejnym kaszlem, ktry nie skada si z poszczeglnych wybuchw, ale brzmia jak straszliwie bezsilne gmeranie w papce organicznego rozkadu.

    Tak powiedzia Joachim z nim jest niedobrze. Jaki austriacki arysto-krata, wiesz, bardzo elegancki mczyzna, wyglda jak urodzony sportsmen. A teraz tak le jest z nim. Ale pokazuje si jeszcze.

    Idc dalej, Hans Castorp z przejciem mwi o kaszlu sportsmena. Pomyl tylko, e ja nigdy nic podobnego nie syszaem, to jest dla mnie

    zupenie nowe, wic musi na mnie robi wraenie. S rne rodzaju kaszlu, suche i flegmiste, a te flegmiste s podobno lepsze i mniej szkodliwe od takiego szczeka-nia. Kiedy w modoci (Hans Castorp powiedzia: w modoci) byem chory na krup, szczekaem jak wilk i wszyscy si ucieszyli, kiedy ten kaszel si zaflegmi pamitam to doskonale. Ale takiego kaszlu jak ten nie byo jeszcze nigdy na wie-cie, tak mi si przynajmniej wydaje, to ju jest ywy kaszel. Nie jest suchy, ale nie mona go te nazwa flegmistym, jest jaki zupenie inny. To jest tak, jak gdyby zagldao si do rodka czowieka, a tam ju nic wicej nie byo, tylko papka i szlam.

    No, no powiedzia Joachim ja to sysz przecie codziennie, nie potrze-bujesz mi tego opisywa.

    Ale Hans Castorp dugo jeszcze nie mg si uspokoi i raz po raz powtarza, e suchajc tego kaszlu zaglda si po prostu do wntrza chorego sportsmena; kiedy weszli do restauracji, jego oczy, zmczone podr, byszczay niezdrowo.

    - 14 -

  • W restauracji

    W restauracji byo jasno, elegancko i przytulnie. Znajdowaa si zaraz na prawo od hallu, naprzeciwko pokojw oglnych. Joachim opowiada, e w sali tej jadaj prze-wanie nowo przybyli, zamawiajcy posiek poza zwykymi godzinami, a take ci, ktrzy podejmuj goci. wicono tu rwnie uroczycie rocznice urodzin, wigilie odjazdw, a nawet pomylne wyniki generalnego badania lekarskiego. Czasami w restauracji odchodzi zabawa; podaj nawet szampana doda Joachim. Teraz siedziaa tam tylko jedna pani, mniej wicej trzydziestoletnia, czytaa ksik, ale przy tym nucia jak melodi, rodkowym palcem lewej rki wybijajc lekko takt na obrusie. Kiedy modziecy usiedli, zmienia miejsce, aby odwrci si do nich plecami. Joachim objani szeptem, e chora ta unika ludzi i w restauracji jada zawsze z ksik przed sob; powiadaj, e ju jako modziutka dziewczyna prze-bywaa w sanatoriach i od tego czasu nie powrcia do wiata.

    No, to w porwnaniu z ni jeste dopiero pocztkujcy, nawet gdyby si twoja kuracja nie skoczya jeszcze po tych pierwszych piciu miesicach i gdyby cay rok tu przesiedzia powiedzia Hans Castorp. Joachim wykona znowu w niezwyky dawniej u niego ruch ramion i sign po menu.

    Siedzieli naprzeciwko siebie w najadniejszym kcie sali, przy stoliku, ktry sta na podwyszeniu pod oknem, zasonitym kremow firank; na twarze ich padao czerwone wiato stojcej elektrycznej lampki z czerwonym abaurem. Hans Castorp zaciera wieo umyte rce gestem wyraajcym zadowolenie i oczekiwa-nie; robi tak zawsze, siadajc do stou moe dlatego, e jego przodkowie modlili si przed podaniem zupy. Usugiwaa im uprzejma dziewczyna w czarnej sukni i biaym fartuszku, z szerok twarz o niezwykle zdrowej cerze, i z gardow wymow. Zamwili u niej butelk Gruaud Larose, ale Hans Castorp odesa flaszk z powrotem, by jej nadano waciw temperatur. Jedzenie byo doskonae. Podano zup szparagow, faszerowane pomidory, piecze suto garnirowan, wyjtkowo smaczn legumin, sery i owoce. Hans Castorp jad bardzo wiele, chocia apetyt nie dopisa mu w tym stopniu, jak si tego spodziewa; ale poniewa dba o swoje zdro-wie, przeto jada duo nawet wtedy, kiedy nie by godny.

    Joachim ledwie tkn potraw. Mwi, e mu si tutejsza kuchnia przejada, e oni wszyscy tutaj maj jej dosy i e si ju przyjo wymyla na jedzenie, bo przecie siedzc tu wieczno ca z okadem... Ale wino pi z przyjemnoci, nawet z pewn pasj, i kilkakrotnie jednake starannie unikajc zbytniej uczuciowoci dawa wyraz swojemu zadowoleniu, e wreszcie znalaz si kto, z kim mona rozsdnie porozmawia.

    - 15 -

  • Ach, jak to wietnie, e przyjecha! powiedzia i jego spokojny gos zadra wzruszeniem. Mog miao powiedzie, e jest to dla mnie prawdziwy ewenement. Jest to wreszcie jaka odmiana, e tak powiem: wyom, pauza w tej wiecznej, bezgranicznej monotonii...

    Ale zapewne czas upywa wam tu szybko zauway Hans Castorp. I prdko, i powoli, jak kto chce odrzek Joachim. Waciwie, powiem

    ci, nie upywa wcale, to w ogle nie jest czas i w ogle to nie jest ycie o nie, na pewno nie mwi potrzsajc gow i znowu sign po kieliszek.

    Hans Castorp pi take, chocia twarz palia go teraz jak ogie. Ale poza tym w caym ciele czu cigle jeszcze zimno i ogarn go jaki dziwnie radosny, a jednak mczcy niepokj. Sowa goniy jedno drugie, raz po raz si myli, ale, machnwszy na to rk, mwi dalej. Zreszt i Joachim by bardzo oywiony, a ich rozmowa toczya si tym swobodniej i weselej, e nucca i stukajca pani nagle wstaa i opu-cia sal. Wymachiwali widelcami, majc pene usta jedzenia, przybierali wane miny, miali si, przytakiwali sobie, podnosili ramiona i zanim zdyli przekn, ju mwili dalej. Joachim chcia si dowiedzie, co sycha w Hamburgu, i napro-wadzi rozmow na projektowan regulacj aby.

    To bdzie rzecz epokowa! powiedzia Hans Castorp. Epokowa dla roz-woju naszej eglugi rezultaty bd olbrzymie. Wstawiamy do budetu pozycj pidziesiciu milionw jako jednorazowy wydatek i moesz by przekonany, e dobrze wiemy, co robimy.

    Zreszt, pomimo wielkiej wagi, ktr przywizywa do regulacji aby, zmieni zaraz temat i prosi Joachima, eby opowiedzia mu co jeszcze o yciu tutaj w grze i o kuracjuszach, na co ten chtnie si zgodzi, bo przyjemnie mu byo, e moe sobie uly i wypowiedzie si. Musia wic powtrzy histori o zwokach zwoonych w d po torze bobslejowym i raz jeszcze wyranie potwierdzi, e to szczera prawda. Poniewa Hansa Castorpa znowu miech ogarn, mia si i Joachim i wida byo, e si rozkoszuje swym wasnym rozbawieniem; tote aeby podsyci wesoy nastrj, opowiada i o rnych innych zabawnych rzeczach. Jest tu pewna dama, ona jakiego muzyka z Cannstatt, nazywa si pani Sthr, zreszt do powanie chora, siedzi z nim przy stole; jest to osoba najmniej kultu-ralna, jak kiedykolwiek widzia: mwi dezynfeskowa i to zupenie powa-nie. A asystenta Krokowskiego nazywa fomulusem. I trzeba tego wszystkiego su-cha powanie, bez najlejszego grymasu. Poza tym plotkuje straszliwie, jak zreszt prawie wszyscy tutaj w grze, a o pewnej innej damie, pani Iltis, opowiada, e nosi sterylet! Wyobra sobie, nazywa to sterylet to przecie nieocenione!

    - 16 -

  • I na p lec, rozparci na krzesach, miali si tak serdecznie, e trzsy im si brzuchy i prawie jednoczenie obaj dostali czkawki.

    Wkrtce jednak Joachim zaspi si i zacz mwi o swoim smutnym losie. Tak, tak, siedzimy tu i miejemy si rzek z bolesnym wyrazem twarzy

    i przerywajc raz po raz wskutek wstrzsw przepony a zupenie nie da si prze-widzie, kiedy si std wydostan, bo jeli Behrens mwi: jeszcze p roku, to jest to liczone skpo i trzeba by przygotowanym na duej. Ale to nie jest atwe, pomyl tylko, jakie to dla mnie smutne. Ju miaem zdawa egzamin oficerski, a tu musz stercze z termometrem w ustach, liczy bdy tej niekulturalnej pani Sthr i tylko czas trac. Rok znaczy bardzo wiele w naszym wieku, tyle zmian przynosi w yciu tam na dole, jest krokiem naprzd. A ja gnij tutaj jak woda w brudnej kauy, w butwiejcym bajorze to nie jest bynajmniej przesadne porwnanie...

    Zupenie nieoczekiwanie Hans Castorp odpowiedzia na to tylko pytaniem, czy tu waciwie mona dosta porteru; a kiedy Joachim spojrza na niego ze zdziwie-niem, zauway, e ju zasypia waciwie ju spa.

    Ale ty pisz przecie! powiedzia Joachim. Chod, ju czas, bymy si obaj pooyli.

    To w ogle nie jest czas rzek Hans Castorp sennym gosem. Ruszy si jednak z miejsca i poszed za kuzynem troch zgarbiony i na sztywnych nogach, jak czowiek, ktry ze zmczenia po prostu upada; jednake wyprostowa si jeszcze, kiedy Joachim w ciemnym ju prawie hallu szepn mu:

    Tam siedzi Krokowski. Zdaje si, e wypada, ebym ci jeszcze szybko przedstawi.

    Dr Krokowski siedzia tu obok szeroko otwartych rozsuwanych drzwi w jed-nym z jasno owietlonych pokojw oglnych i czyta gazet. Kiedy modzi ludzie podeszli do niego, wsta z miejsca, a Joachim, przybierajc postaw wojskow, powiedzia:

    Pozwol sobie przedstawi panu doktorowi mojego kuzyna Castorpa z Ham-burga. Wanie przyjecha.

    Dr Krokowski powita nowego domownika z pewnego rodzaju jowialn, z lekka rubaszn serdecznoci, jak gdyby chcia go zachci, by w bezporednim zetkni-ciu z nim kierowa si jedynie beztroskim zaufaniem, bez ladu jakiegokolwiek skrpowania. Mia okoo trzydziestu piciu lat, by tgi, barczysty i o wiele niszy ni ci dwaj, ktrzy przed nim stali, tote musia gow przechyla w ty, aby widzie ich twarze; cer mia niezwykle blad, bladoci niemal fosforyzujcej, ktra

    - 17 -

  • jeszcze bardziej odbijaa od ciemnego blasku jego oczu, czarnych brwi i dosy du-giej czarnej brody, koczcej si dwoma klinami i przetykanej ju z rzadka biaymi nitkami. Ubrany by w czarn, dwurzdow i troch znoszon marynark, czarne, aurowe sanday i szare weniane skarpetki; mikki wykadany konierz otacza jego szyj; Hans Castorp widzia podobny konierz tylko w pewnym atelier fotograficz-nym w Gdasku i dlatego wraenie, ktre dr Krokowski wywar na nim, kojarzyo si z nastrojem zakadu fotograficznego. Z przyjaznym umiechem, pokazujc swoje tawe zby, ciska do modzieca, mwic przy tym barytonowym go-sem i przecigajc troch jakby z cudzoziemska:

    Witam pana u nas! ycz panu, eby pan si tu szybko zaaklimatyzowa i dobrze czu w naszym gronie. Czy pan tu przyjecha w charakterze pacjenta, jeeli wolno zapyta?

    Wzruszajcy to by widok, jak Hans Castorp stara si by grzecznym i zapano-wa nad swoj sennoci. Przykro mu byo, e jest w tak zej formie, i z podejrzli-woci, waciw niezbyt pewnym siebie modziecom, w umiechu i omielaj-cych manierach asystenta doszukiwa si oznak pobaliwej drwiny. Odpowiedzia, e chce pozosta w sanatorium tylko trzy tygodnie, wspomnia o swoim egzaminie i doda, e jest, dziki Bogu, zupenie zdrowy.

    Doprawdy? spyta dr Krokowski i przekrzywi gow, jakby przekomarza-jc si i miejc jeszcze wyraniej... Ale w takim razie jest pan zjawiskiem wysoce godnym uwagi! Bo mnie si nie zdarzyo jeszcze spotka zupenie zdro-wego czowieka. Jaki egzamin pan zdawa, jeeli wolno zapyta?

    Jestem inynierem, panie doktorze. odpar Hans Castorp skromnie, ale z godnoci.

    A, inynierem! Umiech dra Krokowskiego przygas jednoczenie, tracc sw wieo i serdeczno. To dzielnie z pana strony. Wic pan nie bdzie tutaj korzysta z adnej opieki lekarskiej ani pod wzgldem fizycznym, ani psychicz-nym?

    O nie, dzikuj po stokro zawoa Hans Castorp i omal nie cofn si o krok.

    Umiech dra Krokowskiego ukaza si znowu w caej swej wspaniaoci; jeszcze raz potrzsajc do modzieca, zawoa gono:

    A wic dobranoc panu, niech pan pi dobrze w penym poczuciu swego nienagannego zdrowia! Dobranoc i do zobaczenia! Tak dr Krokowski poegna si z modymi ludmi i zabra si z powrotem do czytania gazety.

    - 18 -

  • Windziarza ju nie byo, wchodzili wic pieszo na gr, milczcy i troch zmie-szani spotkaniem z drem Krokowskim. Joachim odprowadzi kuzyna do numeru trzydziestego czwartego, gdzie ju leay rzeczy, przywiezione przez utykajcego sucego. Gawdzili jeszcze przez pitnacie minut, podczas gdy Hans Castorp wypakowywa swoje przybory do mycia i wszystko potrzebne do spania, palc przy tym grubego i lekkiego papierosa. Cygara jako dzisiaj ju nie zapali, co jemu samemu wydawao si dziwne i niezwyke.

    Wiesz, on wyglda na wybitnego czowieka odezwa si wypuszczajc z puc kby dymu. Jest woskowo blady. Ale jego obuwie jest wstrtne. Szare weniane skarpetki i do tego te sanday! Czy jednak pod koniec rozmowy nie by obraony?

    On jest troch wraliwy odrzek Joachim. Nie powiniene by tak ostro odrzuci opieki lekarskiej, przynajmniej tej psychicznej. On nie lubi, kiedy jej kto unika. Do mnie take ma pewn niech, bo nie do mu si zwierzam. Ale od czasu do czasu opowiadam mu jednak jaki sen, eby mia co do analizowania.

    No, to musiaem go urazi rzek Hans Castorp, troch rozdraniony, bo by zawsze niezadowolony z siebie, kiedy komu sprawi przykro; ogarno go jeszcze silniejsze znuenie.

    Dobranoc powiedzia. Ja ju upadam. O smej wstpi po ciebie na niadanie powiedzia Joachim i wyszed.Hans Castorp szybko zrobi pobien toalet nocn. Ledwie zgasi lamp stojc

    na nocnym stoliku, ju zawadn nim sen, ale ockn si raz jeszcze, bo przypo-mnia sobie, e onegdaj umar kto w tym ku.

    Pewnie nie pierwszy raz powiedzia sobie, jak gdyby mogo go to uspo-koi. To jest miertelne oe, zwyke miertelne oe. I zasn.

    Ale natychmiast zacz ni, i ni bez przerwy a do rana. Przewanie widzia Joachima Ziemssena w jakiej dziwnie powykrcanej pozycji, zjedajcego na bobsleju po stromej drodze. By tak fosforyzujco blady jak dr Krokowski, a na przedzie siedzia w sportsmen i kierowa saneczkami; wyglda przy tym tak nie-wyranie, jak kto, kogo si zna jedynie z jego kaszlu.

    Nam to wszystko jedno, nam tutaj w grze odezwa si pokrcony Joachim, i teraz on, a nie w sportsmen, wybuchn straszliwym, papkowatym kasz-lem. Hans Castorp z alu gorzko si rozpaka i przyszo mu na myl, e musi pobiec do apteki, aeby kupi sobie cold creamu. Ale na drodze siedziaa pani Iltis ze cignitymi wargami i trzymaa w rku co, co byo widocznie jej steryletem,

    - 19 -

  • a okazao si zwyk maszynk do golenia. To pobudzio Hansa Castorpa do mie-chu, i tak przechodzi z jednego nastroju w drugi, a zbudzi go szary ranek, zagl-dajc przez uchylone drzwi balkonowe.

    - 20 -

  • Rozdzia drugi

    O chrzcielnicy i o dziadkuw dwojakiej postaci

    Hans Castorp zachowa zaledwie niejasne wspomnienie o swym waciwym domu rodzicielskim; ojca i matki nie zna prawie wcale. Odumarli go szybko jedno po drugim, pomidzy pitym a sidmym rokiem jego ycia. Najpierw, zupenie nagle, umara matka, ktra oczekiwaa wanie rozwizania; przyczyn mierci by skrzep, w nastpstwie zapalenia y embolia, jak to okreli doktor Heidekind, ktra staa si powodem paraliu serca; wanie siedzc w ku zanosia si od miechu, i wygldao tak, jak gdyby to miech j przewrci, ale upada tylko dlatego, e bya martwa. Nieatwo mg si z tym pogodzi Hans Hermann Castorp-ojciec, a ponie-wa bardzo by przywizany do swojej ony i sam nie nalea przy tym do najod-porniejszych, nie umia si ju z tego podwign. Upoledzony na umyle, pope-nia w stanie depresji i zamroczenia bdy w interesach, i firma Castorp i Syn poniosa powane straty. Wiosn nastpnego roku przezibi si na inspekcji spi-chrzw w porcie, wystawionym na wiatry, i dosta zapalenia puc. Jego osabione serce nie wytrzymao wysokiej gorczki, wic umar, pomimo caej troskliwoci doktora Heidekinda, w pitym dniu choroby. Odprowadzony tumnie przez ludno miasta, spocz obok swej ony w rodzinnym grobowcu Castorpw, pooonym bar-dzo piknie na cmentarzu w. Katarzyny, naprzeciwko ogrodu botanicznego.

    Ojciec jego, senator, przey go, cho nie o wiele. Zmar rwnie na zapalenie puc, i to po wielkich zmaganiach i cierpieniach, bo Hans Lorenz Castorp by, w przeciwiestwie do swojego syna, mocno przywizany do ycia i nieatwy do ostatecznego zamania. Krtki przecig czasu pomidzy tymi dwoma zgonami trwao to nie wicej ni ptora roku przey osierocony Hans Castorp w domu swojego dziadka, zbudowanym w stylu pnocnego klasycyzmu z pocztkiem ubie-gego stulecia na wskiej parceli, a pooonym przy Esplanadzie i pomalowanym ponur farb. Drzwi wejciowe umieszczone byy porodku parteru, wzniesionego nad powierzchni ziemi o pi schodkw, i ozdobione po obu stronach pilastrami. Dom mia trzy pitra, a okna pierwszego sigay a do podogi i zaopatrzone byy w kraty z lanego elaza. Tutaj znajdoway si wycznie pokoje recepcyjne, wraz

    - 21 -

  • z jasn jadalni zdobn w sztukateri; trzy okna tego pokoju, osonite ciemnoczer-wonymi firankami, wychodziy na ogrdek pooony za domem; w jadalni tej dzia-dek i wnuk, co dzie o godzinie czwartej w cigu osiemnastu miesicy, we dwch spoywali obiad; usugiwa im stary Fiete, z kolczykami w uszach i srebrnymi guzi-kami u fraka; nosi do tego fraka zupenie taki sam batystowy halsztuk, jak gospo-darz domu, tak samo ukrywa w nim wygolony podbrdek. Dziadek mwi mu ty i rozmawia z nim narzeczem dolnoniemieckim, platt nie artem (bo nie by obdarzony zmysem humoru), ale zupenie powanie i naturalnie, bo przywyk tak zwraca si do robotnikw w spichrzach, listonoszw, furmanw i sucych. Han-sowi Castorpowi podobao si to bardzo i lubi sucha, jak Fiete odpowiada rw-nie w tym narzeczu i, stojc za swym panem z lewej strony, nachyla si do jego prawego ucha, na ktre senator znacznie lepiej sysza ni na lewe. Stary rozumia, kiwa gow i jad dalej, siedzc prosto, ledwie pochylony nad talerzem, pomidzy stoem a mahoniowym oparciem krzesa. Z drugiej strony stou wnuk patrzy mil-czco w gbokim i niewiadomym skupieniu na krtkie, wytworne ruchy, ktrymi chude starcze rce, z zaostrzonymi, wypukymi paznokciami i zielonym sygnetem na wskazujcym palcu prawej rki, ksztatoway na kocu widelca ks zoony z misa, jarzyny i kartofli, i wkaday go do ust, podczas gdy gowa z lekka pochy-laa si na jego spotkanie. Hans Castorp patrzy na swoje wasne, niezgrabne jeszcze rce i przeczuwa drzemice w nich zdolnoci, ktre mu pozwol kiedy wada widelcem i noem tak samo, jak to czyni dziadek.

    O wiele waniejsze byo pytanie, czy uda mu si kiedy chowa podbrdek w halsztuku, ktry suto wypenia otwr dziwacznego konierza z ostrymi kocami, przylegajcymi do policzkw dziadka. Bo do tego trzeba by tak starym jak on, a dzisiaj ju nikt, w szerokim promieniu, nie nosi oprcz niego i starego Fietego takich halsztukw i takich konierzy. To wielka szkoda, bo Hans Castorp szczegl-nie lubi, gdy dziadek chowa podbrdek w szeroki, biay jak nieg halsztuk. I p-niej, kiedy ju dors, lubi o tym myle: byo w tym co, co z gbi duszy uwaa za odpowiednie.

    Po obiedzie skadali i zwijali swoje serwety i wsuwali je do srebrnych kek; Hansowi Castorpowi trudno byo si z t czynnoci upora, bo serwety byy wiel-koci maych obrusw. Senator wstawa z krzesa, ktre Fiete za nim odsuwa, i drobnymi krokami przechodzi do gabinetu, by wzi sobie cygaro. Wnuczek czasem przycza si do niego.

    Gabinet ten powsta dziki temu, e jadalnia w tym domu bya trzyokienna i zajmowaa ca jego szeroko, wskutek czego zostao miejsce tylko na dwa

    - 22 -

  • pokoje, a nie na trzy, jak zwykle w takich budynkach. Jeden z tych pokojw, prosto-pady do jadalni i z jednym tylko oknem od ulicy, musiaby by zbyt dugi w sto-sunku do swojej szerokoci, oddzielono wic ode mniej wicej czwart cz pomieszczenie ciasne, mroczne, z grnym tylko wiatem i wyposaone w nie-wielk ilo mebli; staa tam etaerka, a na niej szafeczka na cygara, stolik do kart z szuflad, w ktrej leay pocigajce przedmioty: karty do wista, etony, desz-czuki do markowania z ruchomymi zbkami, tabliczka upkowa z kred do zapisy-wania, papierowe ustniki do cygar i wiele innych rzeczy. Wreszcie staa w kcie oszklona szafa z drzewa palisandrowego, w stylu rokoko, z tymi jedwabnymi firaneczkami.

    Dziadziu mwi czasem may Hans Castorp, stajc na palcach, aeby dosign ucha starca prosz, poka mi chrzcielnic!

    I dziadek, ktry ju przedtem unis poy dugiego, mikkiego surduta i wyj z kieszeni pk kluczy, otwiera oszklon szaf, z ktrej wiao na chopca jak oso-bliw i dziwnie mi woni. Byy tam najrozmaitsze rzeczy, dawno ju nie uywane i dlatego wanie tak pocigajce: dwa srebrne lichtarze, poamany barometr z figur-kami rzebionymi w drzewie, album z dagerotypami, cedrowa skrzynka na butelki likieru, malutki Turek w pstrokatym jedwabnym ubranku, kryjcy w swym twardym ciele zegarowy mechanizm, ktry umoliwia mu niegdy bieganie po stole, obecnie jednak od dawna ju odmawia posuszestwa; starowiecki model okrtu, a na samym dole nawet apka na szczury. Ale starzec zdejmowa ze rodkowej pki okrge, silnie ju poke srebrne naczynie, stojce na srebrnym rwnie talerzu, i pokazywa chopcu oba przedmioty, dodajc dobrze ju Hansowi znane wyjanie-nia.

    Miseczka i podstawka nie zawsze tworzyy jedn cao, ale jak prawi dziadek, od stu lat ju byy cznie uywane. Naczynie byo pikne, miao ksztat prosty i szlachetny, utrzymany w surowym smaku pocztkw ubiegego stulecia; gadkie i solidne, spoczywao na okrgej nce i wntrze miao zocone, ale ze zota pozo-sta ju tylko tawy nalot; jedyn ozdob stanowi wypuky wieniec z r i zbko-wanych lici, okalajcy jego grny brzeg. Co si tyczy talerza, to jego szanowny wiek mona byo ze odczyta, bo na jego wewntrznej stronie ozdobnymi cyframi byo wypisane tysic szeset pidziesit; liczba ta otoczona bya zgodnie z wczesn mod zmanierowanymi, przeadowanymi rysunkami, wrd ktrych odrni mona byo herby i arabeski na wp gwiazdy, na wp kwiaty. Na odwrotnej stronie talerza byy wyryte nazwiska jego kolejnych wacicieli, a kade z nich innym charakterem pisma. Byo ich ju siedem, wszystkie opatrzone dat

    - 23 -

  • odziedziczenia srebrnego talerza. Dziadek pokazywa wnukowi wskazujcym pal-cem kady napis z osobna. Byo tam imi i nazwisko ojca, dziadka samego, pra-dziadka, a potem przedrostek pra podwaja si, potraja, i mnoy dalej w ustach senatora; malec wsuchiwa si z gow na bok przechylon, z zapatrzonymi, roz-marzonymi oczami i z jakby sennie, na p otwartymi ustami, w to pra-pra-pra-pra... w ten tajemniczy gos dalekiej przeszoci i zapomnienia, ktry zarazem wyraa zwizek, z pietyzmem pielgnowany, pomidzy teraniejszoci, jego wasnym yciem, a tym, co ju dawno mino. Dwik ten dziaa na niego jako dziwnie tak wanie, jak to si odbijao na jego twarzy. Zdawao mu si, e wdycha zatche i chodne powietrze, jakie zna z kocioa w. Katarzyny albo z krypty w. Michaa, e czuje tchnienie miejsc, w ktrych trzyma si kapelusz w rku i stpa na palcach jakim szczeglnym, penym trwonej czci, podanym naprzd i koyszcym si kro-kiem; zdawao mu si take, e syszy wielk, powan cisz tych miejsc, w ktrych czai si echo. Owa tajemnicza zgoska budzia w nim prcz uczu religijnych rw-nie przeczucie mierci i uchylaa zasony dziejw; wszystko to oddziaywao na chopca jako dziwnie kojco. Moe wanie po to, aby sysze ten dwik i powta-rza go z cicha za dziadkiem, prosi, by mu znowu pokazano chrzcielnic.

    Potem dziadek odstawia baptysterium z powrotem na talerz, a malec zaglda do jego gbokiego, zocistego wntrza byszczcego w padajcym z gry wietle.

    Ju niezadugo minie osiem lat od chwili prawi senior kiedymy ci nad tym naczyniem trzymali, a woda, ktr ci chrzczono, ciekaa tutaj... Zakry-stian Lassen od w. Jakuba la j do rki naszemu kochanemu pastorowi Bugenha-genowi, a stamtd poprzez twoj gow spywaa do tej czary. Woda bya ogrzana, eby si nie przestraszy i eby nie paka. Bye te bardzo grzeczny bo przed-tem krzyczae i pastorowi Bugenhagenowi nieatwo byo wygosi przemwienie, ale kiedy tylko poczue wod, uspokoie si natychmiast spodziewam si, e z szacunku dla witego Sakramentu. A w tych dniach przypada czterdziesta czwarta rocznica chrztu twojego nieboszczyka ojca, i z jego gowy woda spywaa do tego naczynia. Dziao si to w tym samym domu, domu jego rodzicw, w ssied-niej sali pod rodkowym oknem; obrzdu dokonywa jeszcze stary pastor Hesekiel, ten sam, ktrego w modoci Francuzi chcieli rozstrzela za kazania, jakie wyga-sza przeciwko ich rabunkom i grabieom; od dawna jest on ju w niebie. A przed siedemdziesiciu piciu laty mnie samego chrzczono w tej sali, i moj gow trzy-mano nad t chrzcielnic, ktr tu widzisz na srebrnym talerzu, a pastor mwi te same sowa, co przy chrzcie twoim i twojego ojca, i mnie take letnia, czysta woda spywaa po wosach (nie miaem ich wtedy wiele wicej na gowie ni teraz).

    - 24 -

  • Chopiec spojrza w gr na wsk, starcz gow dziadka, ktra teraz znowu pochylaa si nad chrzcielnic, jak w tej minionej godzinie, o ktrej mu opowiada, i owadno nim znajome uczucie, ktrego dowiadcza ju dawniej w podobnych okolicznociach na p marzycielskie, na p niepokojce uczucie czego pyn-cego i zarazem stojcego, jakiego zmiennego trwania, ktre miao w sobie rytm i powrotu, i zawrotnej jednostajnoci; Hans Castorp lubi to uczucie, i po czci w jego oczekiwaniu kaza sobie pokazywa ten przedmiot, przechodzcy stale z ojca na syna.

    Kiedy modzieniec analizowa pniej swe doznania, stwierdzi, e obraz dziadka wry mu si w pami o wiele gbiej, wyraniej i trwaej ni obraz rodzi-cw. Byo to prawdopodobnie skutkiem sympatii i szczeglnego pokrewiestwa fizycznego, bo wnuk by bardzo podobny do dziadka, o ile rowy mokos w ogle moe by podobny do wyblakego i sztywnego siedemdziesicioletniego starca. Ale pochodzio to przede wszystkim std, e dziadek by bez wtpienia najbardziej cha-rakterystyczn postaci, najwybitniejsz indywidualnoci w rodzinie.

    Jeli rozwaa sprawy z punktu widzenia spoecznego, czas wyprzedzi przeko-nania i upodobania Hansa Lorenza Castorpa na dugo przed jego mierci. By to czowiek surowych zasad chrzecijaskich, obrzdku reformowanego. Nie lubi nowinek i wyznawa pogld wybitnie arystokratyczny, e tylko szczupa klasa spo-eczna godna jest dziery ster rzdw o tym by przekonany tak mocno, jak gdyby y w czternastym stuleciu, kiedy rzemielnicy zaczynali dopiero mimo gwatownego sprzeciwu patrycjuszw zdobywa sobie miejsca w radach miejskich. Dziaalno jego przypada na lata bujnego rozwoju i wielostronnych reform, lata zwyciskiego pochodu postpu, wymagajcego od spoeczestwa cigych ofiar i wielkiej odwagi. Ale nie jego, nie starego Castorpa byo to zasug, jeeli geniusz nowoczesny wici wiadome wszystkim wspaniae triumfy. Stokro bardziej zale-ao mu na zachowaniu ojcowskich obyczajw i dawnych urzdze ni na ryzykow-nej rozbudowie portu i bezbonych wielkomiejskich bazestwach, tote hamowa i przeciwdziaa gdzie mg i, gdyby si dziao po jego myli, dzisiaj jeszcze w administracji publicznej panowaaby taka sama starofrankoska idylliczno, jak swego czasu w jego wasnym kantorze.

    Tak si przedstawia z punktu widzenia spoecznego stary senator za ycia i potem. May Hans Castorp, patrzcy na dziadka zamylonymi oczami dziecka, nie rozumia si jeszcze na sprawach oglnych, ale i na nim robi dziadek podobne wra-enie, wraenie niezupenie uwiadomione, raczej oglne, bo nie umia jeszcze kry-tykowa ani formuowa sdw. I pniej, we wspomnieniu, kiedy myla

    - 25 -

  • o dziadku, mia przed sob obraz czego mocnego, czego z jednej bryy i nie daj-cego si zanalizowa. Jak ju byo powiedziane, odgrywaa tu rol sympatia, pokre-wiestwo duchowe i wewntrzna blisko, ktre, jak to si czsto zdarza, przeska-kuj jeden stopie pokrewiestwa krwi. Dzieci i wnuki przypatruj si, aeby podziwia, a podziwiaj, aby si uczy i ksztaci w sobie to, co drzemie w nich jako odziedziczone cechy.

    Senator Castorp by chudy i wysoki. Wiek pochyli mu plecy i kark, ale stara si przeciwdziaa temu skrzywieniu przez napinanie mini, wargi jego, nie podtrzy-mywane ju przez zby i spoczywajce bezporednio na pustych dzisach (sztuczne szczki zakada tylko do jedzenia), z wyrazem godnoci wyginay si przy tym ku doowi, a caa postawa nabieraa surowej powagi i sztywnoci. Aby zapanowa nad poczynajc si chwiejnoci gowy, wpiera podbrdek w wysoki konierz, co tak bardzo podobao si maemu Hansowi.

    Senator Castorp chtnie zaglda do swojej szylkretowej, podunej, wykadanej zotem tabakiery i uywa dlatego czerwonej chustki do nosa, ktrej roek zwiesza si zawsze z tylnej kieszeni surduta. Stanowio to bez wtpienia defekt w jego wygldzie defekt nadajcy mu odrobin komizmu, ale byo zarazem licencj, na ktr moe sobie pozwoli staro niestarannoci albo wiadom, i przez to majc w sobie co jowialnego, albo niewiadom, a wic wynikajc z powanego nastawienia senatora, w kadym bd razie jedyn, jak dziecico spostrzegawcze oko Hansa Castorpa zauwayo kiedykolwiek w wygldzie dziadka. Siedmioletni chopiec widzia jednak staruszka nie w jego waciwej, zwykej postawie, a i potem, we wspomnieniu, zjawia si mu nie ten dziadek z codziennego ycia. Dla niego senator wyglda inaczej, o wiele pikniej i prawdziwiej ni w rzeczywi-stoci mianowicie tak, jak go ukazywa portret naturalnej wielkoci, ktry daw-niej wisia w bawialni w domu jego rodzicw, a potem powdrowa razem z maym Hansem Castorpem na Esplanad, gdzie otrzyma miejsce w salonie nad wielk kanap, kryt czerwonym jedwabiem.

    Na portrecie tym wymalowany by Hans Lorenz Castorp w urzdowym stroju radnego miasta owym powanym, a nawet witobliwym stroju z ubiegego stu-lecia, w ktrym odbija si majestat i jednoczenie zdobywcza odwaga mieszcza-stwa; stroju tego uywano jeszcze przy szczeglnie uroczystych okazjach, aby prze-szo czyni teraniejszoci, a teraniejszo przeszoci, aby wiadczy wymow-nie o ich nieprzerwanym zwizku i o niewzruszonej pewnoci ich wzajemnej gwa-rancji. Senator Castorp sportretowany by w caej swej okazaoci. Sta na pododze, wyoonej czerwonymi kamykami, na tle perspektywy kolumn i ostroukw. Gow

    - 26 -

  • mia z lekka pochylon, usta cignite w d, niebieskie mylce oczy, podkrone workami, patrzyy w dal; mia na sobie czarny, poza kolana sigajcy surdut, kro-jem przypominajcy szat duchown, otwarty szeroko z przodu, bramowany futrem po brzegach. Spod szerokich, bufiastych, lamowanych wierzchnich rkaww wygl-day wsze rkawki ze zwyczajnego sukna, a koronkowe mankiety przykryway donie a po palce. Cienkie starcze nogi obcignite byy czarnymi jedwabnymi poczochami, a stopy tkwiy w bucikach ze srebrnymi sprzczkami. Szyja otoczona bya szerok, nakrochmalon, suto marszczon kryz w ksztacie talerza, opadajc z przodu, a z bokw podniesion do gry; spod tej kryzy zwiesza si jeszcze na kamizelk, rwnie marszczony, batystowy abot. Pod pach senator trzyma staro-wiecki kapelusz z szerokim rondem, zwajcy si ku grze.

    Portret by pikny, wykonany przez nie byle jakiego artyst, utrzymany w naj-lepszym smaku i w stylu dawnych mistrzw, tak bardzo odpowiednim dla tematu, i wywoywa najrniejsze hiszpasko-flamandzko-pnoredniowieczne skojarze-nia w patrzcym. May Hans Castorp czsto oglda ten obraz, ma si rozumie bez zrozumienia artystycznego, ale jednak z pewnym oglniejszym nawet i wnikliwym zrozumieniem. Chocia dziadka takiego, jakim by na ptnie, widzia w rzeczywi-stoci raz jeden tylko, i to bardzo przelotnie, przy okazji jakiego uroczystego wjazdu na ratusz, jednake, jak ju wspomnielimy, ten wanie jego wygld uwaa za waciwy i istotny, a dziadek z ycia codziennego by dla niego pewnego rodzaju dziadkiem tymczasowym, jakby zastpczym, i to niezbyt dobrze dostosowanym do okolicznoci. Bo to, co w jego codziennej prezencji byo odrbne i dziwaczne, pole-gao wanie na niedoskonaym i moe troch niezgrabnym przystosowaniu; to byy pozostaoci i aluzje do jego czystej i prawdziwej postaci. Tak na przykad jego vatermrdery i wysoko zwizany biay halsztuk byy stanowczo staromodne; ale nie mona tego byo bynajmniej powiedzie o owym godnym podziwu szczegle toalety, do ktrego tamte byy jedynie tymczasow aluzj mianowicie o kryzie hiszpaskiej. Tak samo miaa si rzecz z niezwykym fasonem jego cylindra, ktry nosi na ulicy i ktrego odpowiednikiem na wyszym stopniu rzeczywistoci by kapelusz z portretu, filcowy kapelusz o szerokim rondzie; tak samo z dugim i fadzistym surdutem, ktrego pierwowzorem i waciw istot bya dla Hansa Castorpa owa szeroko futrem bramowana szata.

    Tak wic Hans Castorp gboko uznawa istotny i rzeczywisty splendor dziadka, gdy nagle nastaa chwila poegnania. Porodku sali, tej samej, w ktrej tak czsto siedzieli przy stole naprzeciwko siebie, lea Hans Lorenz Castorp w srebrem obija-nej trumnie, na katafalku otoczonym wiecami. Chorowa na zapalenie puc, wal-czy dugo i zawzicie, chocia, jak si zdawao, tylko dziki zdolnoci przystoso-

    - 27 -

  • wywania si przebywa w tym yciu. Lea teraz na swoim uroczystym ou, nie wiadomo, czy jako zwycizca, czy jako zwyciony, w kadym bd razie z zupe-nie spokojn twarz, ale wskutek stoczonej walki z mocno zmienionymi rysami i zaostrzonym nosem; dolna poowa ciaa okryta bya kap, na ktrej pooono gazk palmow, gowa spoczywaa wysoko na jedwabnych poduszkach, tak e podbrdek z gracj tkwi w wyciciu nienej kryzy. Donie do poowy przysonite byy koronkowymi mankietami, a palce, ktre, z rozmysem splecione w sposb naturalny, zdradzay jednak sztywno i martwot, trzymay krzyyk z koci sonio-wej i wydawao si, e oczy senatora s wci spod spuszczonych powiek na ten krzyyk skierowane.

    Na pocztku tej ostatniej choroby Hans Castorp czsto widywa dziadka, ale pod koniec ju go do niego nie dopuszczano. Oszczdzono mu widoku zmagania si ze mierci, ktre zreszt najgorsze formy przybierao nocami: z tym, co si dziao w pokoju chorego, styka si tylko porednio, przez zaczerwienione oczy starego Fiete, przez przyjazdy i odjazdy doktorw i ca przygnbion atmosfer domu. Wynik tego wszystkiego, jaki chopcu ukaza si teraz w sali jadalnej, mona byo okreli w ten sposb, e dziadek porzuci wreszcie swj byt tymczasowy i zastp-czy i uroczycie powrci do waciwej i jedynie godnej go postaci. Wynik ten by bezsprzecznie pomylny, chocia stary Fiete paka i wci kiwa gow i chocia paka sam Hans Castorp, jak czyni to niegdy na widok swojej niespodziewanie zmarej matki, a rwnie na widok ojca, ktrego wkrtce potem ujrza rwnie le-cego bez ruchu i jakby obcego.

    Bo ju po raz trzeci w cigu krtkiego czasu i w tak dziecicym wieku may Hans dusz i zmysami szczeglnie take zmysami zetkn si ze mierci. Widok jej i wraenie, ktre przeywa, nie byy dla nowe, przeciwnie, by ju do nich przyzwyczajony; w dwch pierwszych wypadkach, chocia ogarnity zupenie naturalnym smutkiem, zachowywa si spokojnie i rozwanie, tak samo byo i teraz, a nawet w wyszym jeszcze stopniu. Sam by wstrznity i udziela mu si smutek innych, wic raz po raz staway mu zy w oczach, ale pomijajc ten zupenie zrozu-miay objaw, zachowywa, patrzc na trumny, pewien dziecicy chd, odwag i rzeczowo; pyny one bd z nieuwiadamiania sobie praktycznego znaczenia tych faktw dla jego ycia, bd te z dziecinnej obojtnoci majcej swe rdo w penym zaufaniu, e tak czy inaczej wiat przecie go nie opuci. A kiedy po raz trzeci sta przed trumn, doczy si do tego jeszcze pewien specjalny odcie znawstwa, jako skutek wielokrotnego dowiadczenia. Po upywie trzech czy czte-rech miesicy od zgonu ojca zapomnia ju o mierci; teraz nagle stana znw przed nim i te same wraenia, ktre przeywa wtedy, wszystkie naraz znowu si

    - 28 -

  • zjawiy, przejmujce do samego szpiku, w swej z niczym nie dajcej si porwna odrbnoci.

    Wraenia te, poddane analizie i ujte w sowa, przedstawiayby si mniej wicej w ten sposb: mier miaa waciwie dwie strony, jedn religijn, pen znacze-nia i melancholijnie pikn, to znaczy duchown, a zarazem drug, wrcz przeciwn bardzo cielesn, bardzo materialn, ktrej nie mona byo nazwa ani pikn, ani pen znaczenia, ani religijn. Strona duchowna znajdowaa wyraz w uroczystym ustawieniu zwok, w mnstwie kwiatw i w liciach palmowych, oznaczajcych, jak to byo wiadomo, spokj niebiaski; a wyraniej jeszcze w krzyyku, woonym w martwe palce dawnego dziadka, w bogosawicym Zbawicielu Thorwaldsena, stojcym u wezgowia trumny, i w ustawionych po obu stronach kandelabrach, ktre przy tej okazji nabray rwnie jakiego kocielnego charakteru. Wszystko to sta-wao si jasne i suszne na myl, e dziadek powrci ju na zawsze do swojej wa-ciwej i rzeczywistej postaci. Poza tym may Hans Castorp zauway to, chocia nie potrafi tego wyrazi sowami miao wszystko jeszcze jeden dalszy sens i trzewy cel, szczeglnie kwiaty, a przede wszystkim licznie midzy nimi reprezen-towane tuberozy. Miay one suy do udekorowania owej drugiej strony mierci, ani piknej, ani waciwie smutnej, ale raczej prawie nieprzyzwoitej, przyziemnej i cielesnej, miay sprawi, e si o niej zapominao albo myli o niej nie dopusz-czao do wiadomoci.

    Z tej to drugiej strony wynikao, e zmary dziadek wydawa si tak obcy; wa-ciwie nie przypomina wcale dziadka, ale lalk woskow naturalnej wielkoci, ktr mier podsuna zamiast niego i ktra bya przedmiotem tych wszystkich religijnych i uroczystych poczyna. Ten, co tam lea, albo suszniej: to, co tam leao, nie byo ju samym dziadkiem, tylko osonk, ktra, jak wiedzia Hans Castorp, nie bya z wosku, ale z waciwej sobie materii; wycznie z materii; i to wanie byo nieprzyzwoite i nieco tylko smutne nie wicej smutne, ni s nimi rzeczy zwizane z ciaem i jedynie z nim. May Hans Castorp przyglda si wosko-wotej, gadkiej, serowatej materii, z ktrej zrobiona bya naturalnej wielkoci figura zmarego twarz i rce byego dziadka. W tej chwili wanie na nierucho-mym czole usiada mucha i zacza ywo porusza ssawk. Stary Fiete spdzi j ostronie, starajc si przy tym nie dotkn czoa i robic min powan i mroczn, jak gdyby nie chcia i nie powinien nic wiedzie o tym, co czyni, min skromn i obyczajn, ktra najwidoczniej bya w zwizku z faktem, e dziadek by ju tylko ciaem i niczym wicej. Polatawszy w powietrzu, mucha usiada na krtk chwil znw na doni dziadka, w pobliu krzyyka z koci soniowej. Obserwujc to, Hans mia wraenie, e wyraniej ni kiedykolwiek czuje znajomy z dawniejszych cza-

    - 29 -

  • sw, delikatny, ale jako dziwnie trway zapach, przypominajcy mu, pomimo zawstydzenia, ktre przy tym odczuwa, pewnego koleg szkolnego, dotknitego przykr waciwoci i dlatego przez wszystkich unikanego; zapach ten mia by zaguszony woni tuberoz, ale nie udawao si to pomimo caej jej ostroci i inten-sywnoci. Raz po raz przystawa przy zwokach: albo sam ze starym Fiete, albo z bratem swej babki Tienapplem, handlarzem wina, i obydwoma wujami, Jamesem i Piotrem, albo wreszcie z grup odwitnie ubranych robotnikw portowych, kt-rzy przyszli na chwil do trumny, aeby poegna si z byym szefem firmy Castorp i Syn. Potem by pogrzeb. Pokj napeni si ludmi, pastor Bugenhagen z kocioa w. Michaa, ten sam, ktry chrzci Hansa Castorpa, odziany w kryz hiszpask, mia mow pogrzebow, a pniej rozmawia serdecznie z maym Castorpem, jadc za karawanem w pierwszej doroce, za ktr cign si dugi, dugi sznur innych. A pniej skoczy si i ten rozdzia ycia, i Hans Castorp zmie-ni zaraz potem dom i otoczenie; czyni to ju po raz drugi w cigu swojego krt-kiego ycia.

    O pobycie u Tienapplwi obliczu duchowym Hansa Castorpa

    Nie straci na tym, bo dosta si do domu konsula Tienappla, swego urzdowego opiekuna, i nie zbywao mu tam na niczym ani pod wzgldem osobistym, ani pod wzgldem spraw majtkowych, o ktrych nie mia jeszcze pojcia. Konsul Tienap-pel bowiem, wuj nieboszczki matki Hansa, zarzdza sched Castorpa, posprzeda-wa nieruchomoci, zaj si rwnie likwidacj firmy Castorp i Syn, Import i Eks-port, i suma, jak z tych operacji osign, wynosia okoo czterystu tysicy marek. Majtek ten, wasno Hansa Castorpa, ulokowa konsul Tienappel w papierach pupilarnych i na pocztku kadego kwartau z przypadajcego dochodu odlicza dla siebie dwa procent w charakterze prowizji, czemu bynajmniej nie stay na przeszko-dzie jego uczucia rodzinne.

    Dom Tienapplw pooony by w gbi ogrodu przy ulicy Harvestehuder Weg, okna wychodziy na trawnik, na ktrym nie tolerowano najmniejszego nawet chwa-stu, dalej, na miejskie plantacje r i na rzek. Co rano konsul udawa si pieszo, chocia mia pikny powz, do swojego biura na Starym Miecie, chcia bowiem zaywa troch ruchu, jako e miewa od czasu do czasu uderzenia krwi do gowy; o godzinie pitej wraca rwnie pieszo do domu, po czym wszyscy zasiadali do elegancko zastawionego stou. Konsul by czowiekiem wielce powanym, ubranym

    - 30 -

  • zawsze w najlepsze angielskie materiay; jego wodnistoniebieskie, wyupiaste oczy patrzyy spod zotych okularw, nos mia ciemnoczerwony, siw eglarsk brod, a na pulchnym maym palcu lewej rki nosi wielki, piknie byszczcy brylant. ona jego nie ya ju dawno. Mia dwch synw, Piotra i Jamesa, z ktrych pierw-szy suy w marynarce i rzadko bywa w domu, a drugi pracowa w firmie ojca i upatrzony by na przyszego jej szefa. Gospodarstwem od wielu lat zajmowaa si panna Schalleen, crka jubilera z Altony, z nakrochmalonymi mankiecikami, obej-mujcymi jej grube w kostce rce. Jej to byo zasug, e na niadanie i na kolacj podawano zawsze w wielkiej iloci zimne misa, kraby i ososie, wgorze, gsin i tomato catsup do rostbefu; baczne swe oko zwracaa na sucych podczas proszo-nych obiadw i ona te w miar swych moliwoci zastpowaa matk Hansowi Castorpowi.

    Hans Castorp wzrasta przy paskudnej pogodzie, w wietrze i we mgle, wzrasta w tym paszczu gumowym, jeeli si wolno tak wyrazi, i na og czu si z tym dobrze. Co prawda, od samego pocztku by troch anemiczny; stwierdzi to rw-nie doktor Heidekind i kaza mu co dzie na trzecie niadanie po szkole dawa du szklank porteru, napoju, jak wiadomo, odywczego, ktremu doktor Heide-kind przypisywa krwiotwrcze wasnoci; w kadym bd razie trunek ten mile oddziaywa na umys chopca i sprzyja jego skonnoci do zagapiania si, jak to nazywa Tienappel; Hans Castorp zwyk by mianowicie, z ustami na wp otwar-tymi i nie trzymajc si adnego okrelonego wtku, zamyla si o niebieskich migdaach. Poza tym jednak by zdrw i do rzeczy, niele gra w tenisa i wiosowa, chocia wola zamiast napra minie, siadywa w letnie wieczory na tarasie przystani u Uhlenhorsta, przy muzyce i jakim dobrym napoju, i spoglda na owietlone odzie i na abdzie, sunce pomidzy nimi po lnicej rnymi kolorami wodzie. A kiedy mwi, z umiarem i rozsdnie, troch bezdwicznie i monotonnie, z lekkim odcieniem narzecza dolnoniemieckiego, nawet kiedy si na tylko patrzyo, na poprawno jego jasnego typu, na dobrze zarysowany, troszeczk jakby starowiecki ksztat gowy i na wyraz suchej ospaoci, ktra bya u niego odpo-wiednikiem odziedziczonej i nieuwiadomionej dumy nikt nie mg wtpi, e ten Hans Castorp jest rzetelnym i niefaszowanym wytworem tutejszej gleby i e jest tu idealnie na swoim miejscu: on sam nie wtpiby o tym ani na chwil, gdyby sobie zada takie pytanie.

    Atmosfera wielkiego miasta portowego, ta wilgotna atmosfera wszechwiato-wego handlu i dostatniego ycia, ktra bya waciwym ywioem jego ojcw, i dla niego bya czym zupenie normalnym, co przyjmowa bez zastrzee i w czym czu si dobrze. Wdychajc zmieszane wyziewy wody, wgla i smoy, ostre zapachy

    - 31 -

  • nagromadzonych towarw kolonialnych, widzia wzdu portowego wybrzea olbrzymie parowe dwigi obrotowe, ktre naladoway spokj, rozum i potn si tresowanych soni, z brzuchw nieruchomych okrtw przenoszc do wagonw i skadw cae tony worw, pak, skrzy, beczek, i balonw. Widzia kupcw, ubra-nych, jak i on sam, w te paszcze gumowe, tumnie pieszcych w poudnie na gied, gdzie, jak sysza, gra bywaa ostra i gdzie atwo mogo si zdarzy, e kto j popiesznie rozsya zaproszenia na uroczysty obiad, aby w ten sposb przedu-y swj kredyt. Widzia (i w t stron zwrcio si pniej jego specjalne zaintere-sowanie) ruch i wir pracy w dokach, widzia mamutowe cielska zadokowanych okrtw, przybyych z Azji i Afryki; wypitrzone wysoko, ukazujce spd i ruby, spoczyway na grubych jak pie drgach, potwornie bezradne na ldzie, pokryte karowat armi szorujcych, bijcych motami i tynkujcych robotnikw, widzia, jak na pokrytej dachem stoczni zza dymu i mgy wynurzaj si szkielety powstaj-cych okrtw i jak inynierowie, zbrojni w plany i tablice do pomiarw zanurzenia, udzielaj wskazwek rzemielnikom. To byy widoki, do ktrych Hans Castorp przywyk od najwczeniejszej modoci i ktre budziy w nim mie uczucie wasnej przynalenoci; uczucie to dochodzio do szczytu, kiedy na przykad w niedziel przed poudniem siedzia z Jamesem Tienapplem albo ze swym kuzynem Ziemsse-nem Joachimem Ziemssenem w restauracji nad rzek Alster, jad ciepe grzanki z wdlin, pi stare porto i, rozparty wygodnie w krzele, z luboci pusz-cza dym z cygara. Bo w tym wanie by najbardziej sob, e lubi y wygodnie, a nawet pomimo swego anemicznego i wydelikaconego wygldu, by mocno i z caej duszy przywizany do prostych rozkoszy yciowych, jak akome niemowl do piersi matczynej.

    Swobodnie i nie bez godnoci dwiga na barkach ciar wysokiej cywilizacji, ktr panujca klasa uprawiajcej handel demokracji miejskiej przekazywaa swym dzieciom. By zawsze czysto wymyty jak niemowl i ubiera si u krawca, ktry zdoby sobie zaufanie modziey z jego sfery. Niezbyt bogatym, starannie pozna-czonym zapasem jego bielizny, ukrytym w angielskiej szafie, opiekowaa si tro-skliwie panna Schalleen; nawet wtedy, kiedy Hans Castorp wyjecha na studia, przysya regularnie bielizn do domu do prania i reperacji (bo jego maksym byo, e poza Hamburgiem w caym pastwie nie umiej prasowa), a zmarszczka na mankiecie eleganckiej kolorowej koszuli wywoaaby w nim gbokie niezadowole-nie. Rce jego, chocia nie specjalnie arystokratycznego ksztatu, lecz wypielgno-wane i gadkie, byy ozdobione acuszkowym piercionkiem z platyny i sygnetem odziedziczonym po dziadku, a zby, troch za mikkie i w wielu miejscach uszko-dzone, uzupenione zotem.

    - 32 -

  • Stojc i chodzc, wysuwa brzuch nieco naprzd, co nie nadawao jego postawie dzielnoci; ale przy stole trzyma si doskonale. Siedzia wyprostowany, grzecznie zwrcony do ssiada, z ktrym rozmawia (rozsdnie i nie bez naleciaoci dolno-niemieckich); okcie mia z lekka oparte, podczas gdy tranerowa kawaek drobiu albo przeznaczonymi do tego celu narzdziami zrcznie wyciga rowe miso z kleszczw homara. Jego pierwsz potrzeb po jedzeniu bya miseczka z perfumo-wan wod do opukania palcw, a drug nie oclony rosyjski papieros, ktry docho-dzi do jego rk poktnie, drog niewinnej kontrabandy. Potem nastpowao nad-zwyczajnie smaczne bremeskie cygaro marki Maria Mancini, o ktrym bdzie jeszcze mowa i ktrego esencjonalna trucizna tak dobrze dopeniaa treci czarnej kawy. Hans Castorp chroni swoje zapasy tytoniu od szkodliwego wpywu central-nego ogrzewania, przechowujc je w piwnicy, dokd co rano schodzi, eby nape-ni cygarnic iloci wystarczajc na dzie. Niechtnie jadby maso podane na st w kawaku, a nie w postaci karbowanych kuleczek.

    Jak wida, pragniemy opowiedzie wszystko, co moe mu zjedna przychyl-no, ale osdzamy go bez adnej przesady i nie przedstawiamy go ani lepszym, ani gorszym, ni by w rzeczywistoci. Hans Castorp nie by ani geniuszem, ani gup-cem, a jeeli dla jego okrelenia unikamy sowa przecitny, to czynimy to z przy-czyn, ktre nic nie maj wsplnego z jego inteligencj i niewiele chyba z jego skromn osob w ogle, ale z szacunku dla jego losu, ktremu skonni jestemy przypisa pewne ponadosobowe znaczenie. Zdolnoci jego mogy sprosta wyma-ganiom gimnazjum realnego bez zbytniego wysiku, do ktrego zreszt nie daby si nakoni w adnym razie i w imi niczego: nie tyle z obawy przed zaszkodze-niem sobie, ile dlatego, e absolutnie nie widzia do tego adnego powodu, albo powiedziawszy wyraniej: a d n e g o a b s o l u t n e g o powodu; i moe dlatego nie chcemy go nazwa przecitnym, e w pewien sposb odczuwa brak takich powodw.

    Czowiek nie yje wycznie swoim yciem osobistym, jako jednostka, ale, wiadomie lub niewiadomie, rwnie yciem swojej epoki i swojego pokolenia. A gdyby nawet i nieosobiste oglne podstawy swej egzystencji uwaa za bezpo-rednio dane i oczywiste i gdyby nawet by tak daleki od ich krytykowania, jak by nim poczciwy Hans Castorp, to jednak jest rzecz zupenie moliw, by w sposb niejasny odczuwa szkodliwy wpyw ich brakw na swoje zdrowie moralne. Poszczeglni ludzie mog mie swoje subiektywne cele, denia, nadzieje i widoki, z ktrych czerpi impuls do intensywnych wysikw i dziaalnoci. Jeeli jednak otaczajcy ich wiat obiektywny, jeeli epoka, w ktrej yj, pomimo zewntrznego rozpdu nie daje w gruncie rzeczy adnych widokw ani nadziei; jeeli pozwala im

    - 33 -

  • dostrzec, e jest bezradna, beznadziejna i pozbawiona widokw na przyszo; jeeli wreszcie tpym milczeniem odpowiada na wiadome lub niewiadome pyta-nie, jaki ostateczny, ponadosobowy, absolutny sens maj wszystkie wysiki i wszelka dziaalno to wanie u ludzi prawych taki stan rzeczy wywouje pra-wie zawsze skutek poniekd paraliujcy, ktry poprzez sfer intelektualn i etyczn moe obj te fizyczn, organiczn stron jednostki. Aeby mimo to, e epoka i otoczenie nie daj zadowalajcej odpowiedzi na pytanie: po co? mie ch dokonania dziea wielkiego, przerastajcego miar bezporednich nakazw na to trzeba albo by wybitn i niezalen indywidualnoci etyczn, co zdarza si rzadko i wymaga podoa bohaterskiego, albo by obdarzonym potn ywotnoci. Ani jedno, ani drugie nie byo udziaem Hansa Castorpa; tak wic by on chyba jednak przecitny, cho w dodatnim i nie przynoszcym mu ujmy znaczeniu.

    Mwilimy tu nie tylko o wewntrznej postawie naszego modzieca w okresie jego pobytu w szkole, ale i o latach pniejszych, kiedy ju wybra sobie zawd. Co si tyczy szkoy, to musia nawet czasem powtarza t czy ow klas. Ale jako przepycha si naprzd, a pomagao mu w tym jego pochodzenie, jego wytworne obyczaje, a wreszcie wcale due zdolnoci do matematyki, z ktrymi jednak nie czya si adna namitno. Kiedy ju otrzyma wiadectwo, uprawniajce go do odbycia jednorocznej suby wojskowej, postanowi ukoczy jednak szko, prawd powiedziawszy gwnie dlatego, e w ten sposb przedua stan tymczaso-woci i braku decyzji i zyskiwa czas dla zastanowienia si nad pytaniem, czym by najbardziej chcia zosta. Hans Castorp nie mia o tym adnego pojcia, nie wie-dzia tego nawet w najwyszej klasie, a kiedy wreszcie decyzja zapada (twierdzi, e to on sam si zdecydowa, byoby moe ju za wiele), czu dobrze, e mogaby bya doskonale wypa zupenie inaczej.

    Trzeba jednake przyzna, e okrty zawsze bardzo go interesoway. Ju jako may chopiec pokrywa kartki swoich notesw rysunkami kutrw rybackich, jedno- i wielomasztowcw. Raz, gdy mia lat pitnacie, pozwolono mu przyglda si z zarezerwowanego miejsca, jak w firmie Blohm & Voss spuszczano na wod nowy dwurubowy parowiec pocztowy Hansa; namalowa potem wodnymi far-bami nowy wysmuky okrt z najdrobniejszymi szczegami, a podobiestwo byo tak uchwycone, e konsul Tienappel powiesi ten adny obrazek w swoim prywat-nym gabinecie; szklista ziele falujcego przerocza morskiego oddana bya tak zrcznie i z takim wdzikiem, e kto dopatrzy si w tym nawet talentu i powie-dzia konsulowi, i chopiec moe wyrosn na doskonaego marynist. Konsul Tie-nappel mg spokojnie o tej pochwale opowiedzie swojemu wychowankowi, bo

    - 34 -

  • Hans Castorp umiechn si tylko dobrodusznie i ani na chwil nie zastanowi si nad moliwoci podobnego wybryku i zwizanego z nim przymierania godem.

    Wiele nie posiadasz mawia mu nieraz wuj Tienappel. Majtek mj odziedzicz kiedy James i Piotr, to znaczy pienidze zostan w przedsibiorstwie, a Piotr bdzie pobiera rent. Twoja scheda jest dobrze umieszczona i przynosi ci pewny dochd. Ale y z procentw dzisiaj nieatwo, jeeli nie ma si przynajmniej pi razy tyle co ty, a jeeli chcesz co znaczy w tym miecie i y tak, jak jeste przyzwyczajony, musisz porzdnie dorabia, pamitaj o tym, syneczku.

    Hans Castorp pamita o tym i rozglda si za jakim fachem, ktrego ani przed sob, ani przed ludmi nie musiaby si wstydzi. Wreszcie wybra sobie przysze zajcie, a stao si to za namow starego Wilmsa z firmy Tunder & Wilms, ktry odezwa si raz przy wicie do konsula Tienappla, e Hans Castorp powinien stu-diowa budow okrtw, e to jest myl wymienita, bo wemie go potem do siebie i bdzie ju mia oko na chopca. Hans Castorp z dum myla o czekajcym go zawodzie i by zdania, e chocia wciekle skomplikowany i wyczerpujcy, jest to jednak doskonay, wany i wspaniay zawd, a dla jego spokojnego usposobienia w kadym razie o wiele odpowiedniejszy ni zawd jego kuzyna Ziemssena, syna przyrodniej siostry jego zmarej matki, ktry koniecznie chcia zosta oficerem. Joachim Ziemssen mia przy tym niezupenie zdrowe puca, ale wanie dlatego naj-lepsze byo dla niego myla nie bez lekcewaenia Hans Castorp zajcie zwi-zane z przebywaniem na powietrzu, nie wymagajce, w gruncie rzeczy, nucej pracy umysowej. Dla pracy bowiem mia Hans Castorp najwyszy szacunek, cho-cia jego osobicie praca troch mczya.

    Wracamy tutaj do naszej poprzedniej uwagi, do przypuszczenia, e ujemny wpyw, jaki duch czasu wywiera na osobiste ycie czowieka, moe rozcign si na jego stron fizyczn. Jake mgby Hans Castorp nie szanowa pracy? Byoby to czym zupenie nienaturalnym. Tak jak si rzeczy miay, praca musiaa wydawa mu si czym bezwzgldnie najbardziej godnym szacunku; waciwie nic poza ni nie zasugiwao na szacunek, ona bya kierujc zasad i naczelnym probierzem, absolutn wartoci epoki, wartoci sam w sobie. Szacunek jego dla pracy mia wic odcie religijny i nie ulega, jak mu si zdawao, adnym wtpliwociom. Ale zupenie innym pytaniem byo, czy lubi prac; bez wzgldu na cay szacunek, nie by do tego zdolny, a to z tego prostego powodu, e mu szkodzia. Wytona praca denerwowaa go i prdko nuya; przyznawa si te zupenie otwarcie, e waci-wie woli wolny czas, niczym nie zapeniony, nie obciony pudowym ciarem wysiku, otwarty i rozlegy, nie posiekany na czci przeszkodami, ktre ze zgrzyta-

    - 35 -

  • niem zbw trzeba pokonywa. Ta sprzeczno w jego stosunku do pracy wymaga waciwie rozwizania. Pyna ona std moe, e zarwno jego umys, jak i ciao (przede wszystkim umys, a porednio ciao) byyby bardziej skonne do pracy i wiksz w niej znajdoway rado, gdyby na dnie swojej duszy, tam gdzie ju si niezupenie dobrze orientowa, umia wierzy w prac jako warto bezwzgldn i sam w sobie i uzyska w ten sposb spokj wewntrzny. I tutaj znowu wyania si pytanie co do jego przecitnoci czy ponadprzecitnoci, ale nie chcemy go roz-strzyga. Bo nie mamy zamiaru wychwala tu Hansa Castorpa i pozwalamy przy-puszcza, e praca stanowia w jego yciu po prostu pewn przeszkod w beztro-skim paleniu cygar marki Maria Mancini.

    Powoania do suby wojskowej zdoa w swoim czasie unikn. Caa jego istota bya jej przeciwna i potrafia zapobiec powoaniu. A moe te dr Eberding, lekarz sztabowy, ktry bywa przy Harvestehuder Weg, dowiedzia si kiedy w rozmowie od konsula Tienappla, e naoenie zbroi stanowioby dla modego Castorpa przykr przerw w studiach, ktre dopiero co rozpocz poza rodzinnym, miastem.

    Jego mzg, pracujcy powoli i z umiarem, jako e Hans Castorp i w nowym oto-czeniu zachowa uspokajajcy zwyczaj uywania do niadania porteru, wypeni si geometri analityczn, rachunkiem rniczkowym, mechanik, geometri wykreln, grafostatystyk, i chocia czasami mia ju tego po uszy, oblicza odchy-lenia z obcieniem i bez obcienia, stao rwnowagi, przesuwanie adunku i metacentrum. Jego rysunki techniczne, te wszystkie szkice szpg, poziomu zanu-rzenia i przekroje podune, nie byy rwnie udane jak w obrazek przedstawiajcy Hans na penym morzu, ale gdy chodzio o unaocznienie tworw abstrakcji, o cieniowanie tuszem i przedstawienie przekrojw poprzecznych za pomoc y-wych, naturalnych barw Hans Castorp przeciga wikszo swoich kolegw.

    Kiedy podczas wakacji przyjeda do domu, bardzo elegancki i wietnie ubrany, z krtkim rudoblond wsikiem, oywiajcym jego senny, patrycjuszowski wyraz twarzy, i niewtpliwie w przededniu wietnej kariery yciowej, wtedy wsp-obywatele, ktrzy zajmowali si sprawami komunalnymi i byli dobrze poinformo-wani o stosunkach rodzinnych i osobistych (a w wolnych miastach posiadajcych autonomi wikszo mieszkacw orientuje si w tych kwestiach), przygldali mu si uwanie i zadawali sobie pytanie, jak te rol odegra kiedy mody Castorp w yciu publicznym. Mia przecie za sob tradycje, nazwisko jego byo stare i dobre, wiedziano, e niechybnie nadejdzie taki dzie, kiedy z jego osob trzeba bdzie si liczy jako z czynnikiem politycznym. Bdzie wtedy zasiada w radzie lub w jej zarzdzie, bdzie wydawa ustawy, bdzie obleczony w jak honorow

    - 36 -

  • godno, bra udzia w troskach zczonych z suwerennoci miasta, bdzie czon-kiem jakiego wydziau administracyjnego, moe delegacji finansowej, a moe komisji budowlanej, ludzie bd go suchali i liczyli si z jego zdaniem. Mona si byo zastanawia, do jakiej partii przyczy si ten mody Castorp. Pozory mogy myli, ale prawd mwic, wyglda cakiem tak, jak nie wyglda nikt, na kogo mog liczy demokraci, i podobiestwo do dziadka byo niezaprzeczalne. Moe bdzie si na nim wzorowa, moe bdzie elementem konserwatywnym, hamuj-cym? Byo to zupenie moliwe, ale rwnie dobrze mogo sta si wrcz przeciw-nie, bo przecie by inynierem, przyszym budowniczym okrtw, czowiekiem zwizanym z zagadnieniami techniki i wiatowej komunikacji. Wic moe si zda-rzy, e Hans Castorp przyczy si do radykaw, e bdzie bezwzgldnie zrwny-wa z ziemi stare budowle i niszczy romantyczne pikno krajobrazu, pozbawiony wszelkiego pietyzmu, jak Amerykanin; moe bdzie wola raz na zawsze zerwa z szacownymi tradycjami ni dba o powolny rozwj naturalnych warunkw ycio-wych, moe bdzie skonny do naraania pastwa na ryzykowne eksperymenty tak, to te byo moliwe. Czy bdzie mia we krwi poszanowanie dla przedstawicieli Jego Moci Rozsdku, przed ktrymi podwjna stra u wejcia do ratusza prezen-tuje bro, czy te raczej zbliy si do opozycyjnego odamu obywatelstwa? Z jego niebieskich oczu pod rudawoblond brwiami nie mona byo wyczyta adnej odpo-wiedzi na te pytania, budzce ciekawo wspobywateli, a i on sam, Hans Castorp, ta nie zapisana kartka, nie umiaby ich rozstrzygn.

    Kiedy puci si w podr, podczas ktrej poznalimy go, mia rok dwudziesty trzeci. Mia ju poza sob cztery procza studiw na politechnice gdaskiej i cztery nastpne, ktre spdzi w wyszych szkoach politechnicznych w Brunwiku i Karlsruhe, a niedawno zda pierwszy z egzaminw ostatecznych, nie nadzwyczaj-nie i bez tuszu orkiestry, ale z zupenie przyzwoitym rezultatem. Teraz mia zamiar wstpi na praktyk do firmy Tunder & Wilms, jako inynier-wolontariusz, aby w stoczni zdoby wiedz praktyczn. W tym miejscu w yciu Hansa Castorpa doko-na si zwrot nastpujcy.

    Do egzaminu uczy si intensywnie i wytrwale, wic kiedy wrci do domu, wyglda gorzej, ni przystao jego typowi. Doktor Heidekind robi mu wyrzuty, ile-kro go spotyka, i zaleca mu zmian klimatu, ale gruntown. Tym razem Norder-ney ani Wyk na wyspie Fhr nie mog wystarczy, a jeeli go si ju radz, to jego zdaniem Hans Castorp przed rozpoczciem pracy w warsztatach powinien na kilka tygodni pojecha w gry.

    Konsul Tienappel nie mia nic przeciwko temu, powiedzia tylko siostrzecowi,

    - 37 -

  • e drogi ich tego lata musz si rozej, poniewa on nawet czterema komi nie da si wcign tak wysoko; jego organizm nie znosi gr, wymaga przyzwoitego cinienia. Wic niech Hans Castorp bdzie askaw sam jecha. I niech odwiedzi przy tym Joachima Ziemssena.

    Propozycja ta bya zupenie na miejscu. Joachim Ziemssen by mianowicie chory, nie tak jak Hans Castorp, tylko naprawd, i to bardzo powanie; stan jego zdrowia budzi nawet wielkie obawy. Zawsze mia skonno do katarw i gorczki, a kiedy pewnego dnia pokazaa si krew w plwocinie, musia na eb, na szyj jecha do Davos, ku swojemu wielkiemu zmartwieniu, bo wanie by u celu swych de. Przez kilka semestrw, zgodnie z wol rodziny, studiowa prawo, a potem nie mg ju duej opiera si swoim najgortszym pragnieniom; rzuci uniwersytet i wstpi do szkoy podchorych. A teraz od przeszo piciu miesicy siedzia w Midzyna-rodowym Sanatorium Berghof (lekarz naczelny: radca dworu doktor Behrens) i nudzi si miertelnie, jak donosi w kartkach pocztowych. Jeeli wic Hans Castorp przed wstpieniem do firmy Tunder & Wilms chcia ju zrobi co nieco dla swego zdrowia, to byo najrozsdniej, eby rwnie pojecha do Davos i poby troch ze swym biednym kuzynem. Dla obu stron byo tak najlepiej.

    Lato dobiegao ju zenitu, kiedy Hans Castorp zdecydowa si w ostatnich dniach lipca na t podr.

    Pojecha na trzy tygodnie.

    - 38 -

  • Rozdzia trzeci

    Godne zaspienie si

    Hans Castorp ba si, e si obudzi za pno, bo by przecie tak straszliwie zm-czony. Wsta jednak wczeniej, ni byo potrzeba, i mia dosy czasu, aby spokojnie i dokadnie wykona swoje poranne zabiegi toaletowe, zabiegi niezmiernie kultu-ralne, w ktrych odgryway gwn rol gumowa wanienka, zielone mydo lawen-dowe w drewnianej miseczce i pdzel do golenia. Myjc si i ubierajc rozpakowy-wa jednoczenie i porzdkowa swoje rzeczy. Kiedy przesuwa srebrzon brzytw po policzkach, okrytych pachnc pian mydlan, przypomnia sobie swoje pogma-twane sny i, umiechajc si z politowaniem, z uczuciem wyszoci czowieka, ktry goli si w dziennym wietle rozsdku, potrzsa gow nad tym stekiem non-sensw. Nie czu si zanadto wypoczty, ale ranek napenia go jednak wieoci.

    Wycierajc sobie rce rcznikiem, z upudrowanymi policzkami, w fildekoso-wych kalesonach i czerwonych safianowych pantoflach wyszed na balkon, ktry przebiega wzdu caej ciany domu; cianki z matowego szka, nie dochodzce do samej bariery, dzieliy go na szereg odcinkw, z ktrych kady nalea do innego pokoju. Ranek by chodny i chmurny. Dugie awice mgy leay nieruchomo z obu stron przed grami, a dalej lece szczyty pokrywaa skbiona masa biaych i sza-rych chmur. Tu i wdzie wyglday plamy lub pasma bkitnego nieba, a w promie-niach przedzierajcego si soca domy pooone w dolinie poyskiway biel na tle ciemnych lasw wierkowych, porastajcych zbocza. Skdsi dolatyway dwiki porannej muzyki, prawdopodobnie z tego samego hotelu, w ktrym i wczoraj wie-czr odbywa si koncert. Po przytumionych akordach chorau nastpia pauza, po czym zagrano marsza i Hans Castorp, ktry bardzo lubi muzyk, bo dziaaa na niego podobnie jak porter do niadania: uspokajaa go, oszoamiaa i skaniaa do zagapiania si sucha zadowolony, z gow pochylon na bok, z otwartymi ustami i troch zaczerwienionymi oczami.

    W dole wia si serpentyna drogi, ktr wczoraj jecha do sanatorium. W wilgot-nej trawie zbocza kwity gwiadziste gencjany na krtkich odygach. Cz terenu, zamieniona w ogrd, bya otoczona parkanem; wida byo cieki wysypane wi-

    - 39 -

  • rem, klomby kwiatw i sztuczn grot u stp okazaej jody. Wielka, blach kryta weranda, na ktrej stay leaki, otwieraa si na poudnie, a obok niej stercza br-zowo pomalowany sup, z ktrego zwisaa niekiedy chorgiew fantazyjna chor-giew zielona i biaa, z lask Eskulapa, emblematem medycyny, porodku.

    Po ogrodzie spacerowaa jaka starsza pani o wygldzie ponurym, a nawet tra-gicznym. Bya ubrana cakiem czarno, czarne szpakowate wosy owinite miaa czarnym