TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

43
01 14zł (0% VAT) ISSN 2080-6205 numer 01 październik / listopad 2009 nakład 1500 egzemplarzy / INDEKS 256544

description

TAKE ME is a fashion, design, photography and music magazine. With every issue, published in collectioner’s quality, it establishes itself as a pioneer project on the Polish press market.

Transcript of TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

Page 1: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

01

14zł

(0%

VAT

) IS

SN 2

080-

6205

num

er 0

1 pa

ździ

erni

k /

listo

pad

2009

nakł

ad 1

500

egze

mpl

arzy

/ IN

DEK

S 25

6544

Page 2: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

3take01me

Szanowni Czytelnicy,

Zanim przystąpicie do lektury niezależnego magazynu TAKEME,

należy się Wam krótkie wyjaśnienie idei TAKEME – tego, czym jest

i czym, przy Waszym udziale, może się stać.

Zacznijmy od tego, że egzemplarz oddany do Waszej dyspozycji

jest tylko jednym z  trzech elementów, które składają się na ten

projekt.

Pozostałe dwa to swobodny dostęp do materiałów zawartych

w czasopiśmie poprzez Internet oraz nietypowa na polskim rynku

konstrukcja prawna dotycząca obrotu tymi materiałami. Nazwali-

śmy to, nieco szumnie, „uwolnieniem”.

Ale powróćmy do źródeł.

Na początku było free software – wolne oprogramowanie, następ-

nie open-source, a  wraz z  nimi rozwiązanie prawne, które pozwala

twórcom udostępniać kod źródłowy pisanych przez siebie progra-

mów do powszechnego użytku i modyfikacji. Pierwszym warunkiem,

który został postawiony użytkownikom, było umożliwienie każdej

kolejnej osobie dotarcia do pierwotnych twórców tak, by wiadomo

było, kto przyczynił się do powstania programu. Drugi z elementów

nowatorskiej koncepcji mówił o  zakazie ograniczania w  jakikolwiek

sposób praw do wolnego oprogramowania. Zatem, modyfikując pro-

gram i  przekazując go kolejnej osobie, należało przekazać jej nie

mniej praw, niż samemu się otrzymało. Nic zatem nie było w stanie

powstrzymać swobodnego przepływu pomysłów i informacji, ponie-

waż niemożliwym było zachowanie programu tylko dla siebie lub

jego sprzedaż w jakiejkolwiek ograniczonej formie tak, aby była ona

zgodna z prawem.

Proste. Dzięki tym rozwiązaniom programy typu open-source, two-

rzone bez ponoszenia znacznych nakładów finansowych, za to

z  dobrowolnym udziałem osób z  całego świata, zaczęły skutecznie

konkurować z produktami wielkich korporacji. Dziś prawdopodobnie

każdy z nas ma na swoim komputerze oprogramowanie dostępne na

wolnej licencji, jak choćby OpenOffice czy Firefox.

Drugim elementem jest pomysł, który nam, choć zastrzegamy sobie

prawo do błędu, wydał się dziecinnie prosty. Chodzi o przeniesienie

założeń open–source do innych dziedzin, zwłaszcza tych, które w na-

szym mniemaniu najbardziej tego potrzebują. W  ciągu kolejnych

miesięcy coraz głośniej mówiono o  potrzebie podjęcia tematyki

praw autorskich, a  ostatnie szwedzkie doświadczenia pokazują, że

wiele osób wręcz domaga się gruntownych zmian w  ich postrzega-

niu. Coraz wyraźniej powraca pytanie, które większość z  nas zada-

wała sobie wielokrotnie: „Co złego jest w ściąganiu tych cholernych

plików?”. Prawdopodobnie pewna liczba użytkowników Internetu

nie potrafi oprzeć się wrażeniu, że emule czy torrenty miały więk-

szy wpływ na ich rozumienie kultury niż czekanie do późnych godzin

nocnych w szlachetnym zamiarze obejrzenia ambitnego filmu w  te-

lewizji publicznej czy bezskuteczne próby znalezienia w  sklepach

muzycznych płyt niszowych wykonawców.

Tak, chcieliście dobrze i owszem, pokusa była zbyt wielka.

Zamiast rozgrzeszenia, proponujemy podejmowane już w przeszło-

ści rozwiązanie, podane jednak w nowej formie, a  skala jego powo-

dzenia zależy już tylko od Was.

Wychodząc z  założenia, że należy poszukać alternatywy i  otworzyć

drogę wszystkim tym, których punkt widzenia i  sposób postrzega-

nia warto poznać, często kierowani wspomnianymi już refleksjami

dotyczącymi dostępu do szeroko pojętej twórczości, postanowiliśmy

napisać własne licencje. Pozwalają one na wolnych zasadach dzielić

się przemyśleniami czy wręcz dziełami tych, którzy naszym i Waszym

zdaniem mają do powiedzenia coś istotnego. Z czasem okazało się,

że również osoby, które nie narzekają na brak możliwości prezen-

towania swojej twórczości, znalazły w  TAKEME miejsce dla siebie.

Przyciągnęła ich idea, która może być zarówno podziemnym kręgiem

myśli Tylera Durdena, jak i  różnorodnością punktów widzenia Roz-

mowy w „Katedrze”.

W temacie tego rodzaju licencji wcale nie byliśmy pierwsi. Byliśmy

jednak dość wybredni, a konstrukcja, którą postanowiliśmy stworzyć,

Same dzieła są zawsze darmowe. Licencje zostały napisane tak, by

nie można było w  żaden sposób ograniczyć tego, co twórcy open-

source nazwali „wirusem copyleft”. Pamiętajcie o tym, jeśli przyjdzie

Wam ochota udostępnić je kolejnym osobom. Licencja TAKEME po-

zwala Wam korzystać z dzieł w sposób, który opisaliśmy powyżej. Li-

cencja MAKEME daje natomiast dodatkowo możliwość twórczej mo-

dyfikacji treści, jaka prezentowana jest w  naszym czasopiśmie i  na

stronie internetowej. Dzięki MAKEME sami możecie stać się jednymi

z twórców, a dzieło, które służy Wam za inspiracje, otrzymuje dodat-

kowy wymiar, ma szanse żyć własnym życiem. Załóżmy na chwilę,

że teoria multiwszechświatów Davida Deutscha jest słuszna. Wte-

dy „uwolnione” dzieło ma szanse stać się znaczącym, ewoluującym

obiektem – zarówno ofiarą beznadziejnych pomysłów jak również

iskrą do powstania arcydzieła, a w równoległych wszechświatach po-

wstanie nieskończona ilość wariacji na jego temat.

Nie wspominamy tu o wszystkich aspektach związanych z „uwolnie-

niem”. Warto zatem przeczytać te kilka stron licencji, a w  razie wąt-

pliwości po prostu odezwać się do nas.

Nie warto i  nie wolno łamać osobistych praw autorów, którzy i  tak

oddają Wam swoje utwory praktycznie za darmo. Zdaniem naszym,

a  co gorsza naszych specjalistów od prawa autorskiego, byłaby to

rażąca bezczelność. W  tym miejscu kończy się nowatorska koncep-

cja, a zaczynają się uzasadnione roszczenia twórców wymagalne na

gruncie prawa.

Czy nasz projekt jest praktyczny? Jak pisał Oscar Wilde, projekt prak-

tyczny to taki, który albo już został zrealizowany, albo który można

wcielić w  życie w  istniejących warunkach. Jednak, jego zdaniem, to

właśnie dla istniejących warunków należy tworzyć alternatywę.

Niemniej jednak to Wy ocenicie naszą pracę. My, dopiero w kontek-

ście Waszego odbioru TAKEME, będziemy musieli odpowiedzieć so-

bie na pytanie zadane Mahoundowi przez Baala w Szatańskich wer-

setach: Jakiego rodzaju ideą jesteś?

Wiadomo, że każde czasopismo i każda idea jest dla ludzi. Po to jed-

nak stworzyliśmy Fundację, by oczywiste było, że ten magazyn po-

wstaje z pasji i dla radości, którą przynosi nam i może przynieść Wam

ta wolna przestrzeń, którą jest TAKEME. W  tej przestrzeni jesteście

co najmniej Czytelnikami, tak jak poza nią wszyscy jesteśmy często

targetem. Znajdziecie tu tyle samo prostej formy i czystej energii co

dymu z papierosów i zawrotu głowy po wypiciu jednej kawy za dużo.

Ze swojej strony możemy Wam obiecać, że dokonując każdego trud-

nego wyboru uszanujemy Waszą inteligencję, nawet jeśli nie zawsze

weźmiemy pod uwagę Wasz gust.

Dzieła, tak jak obiecaliśmy, w zdecydowanej większości są uwolnio-

ne i, rzecz jasna, dostępne są za darmo w  internetowej wersji cza-

sopisma.

Tymczasem, nie da się zrobić z  nich użytku kupując drukowane

TAKEME tak, jak nie da się do końca poczuć magii skończonego dzie-

ła czytając każdy numer z ekranu monitora. Jeśli jednak cały projekt

przypadnie Wam do gustu niewykluczone, że i ta dychotomia nabie-

rze dla Was smaku.

Szanowni Czytelnicy, przed Wami TAKEME.

Inspirującej lektury!

Fundacja Twórcy Możliwości wym

agał

a pr

ecyz

yjne

go o

kreś

leni

a po

szcz

egól

nych

ele

men

tów

ukł

adan

ki. N

ie

pozo

stał

o za

tem

nic

inne

go ja

k fa

scyn

ację

zja

wis

kiem

ope

n-so

urce

i m

arze

nie

o sw

obod

nym

dos

tępi

e do

bog

actw

a m

yśli,

twór

czej

refle

ksji

czy

różn

orod

nośc

i

punk

tów

wid

zeni

a in

nych

osó

b pr

zeku

ć w

 dw

ie li

cenc

je, z

 któr

ymi w

ielo

krot

nie

zetk

niec

ie s

ię c

zyta

jąc

TAKE

ME.

Um

ożliw

iają

one

kor

zyst

anie

z dz

ieł p

ublik

owa-

nych

w cz

asop

iśm

ie p

odob

nie

jak

open

–sou

rce

umoż

liwia

kor

zyst

anie

z n

arzę

-

dzi i

nfor

mat

yczn

ych.

W ko

ntek

ście

dru

kow

anej

wer

sji c

zaso

pism

a ni

e uc

zyni

cie

z nic

h je

dnak

uży

tku.

W ty

m w

łaśn

ie c

elu

uruc

hom

iliśm

y st

ronę

inte

rnet

ową,

na

któr

ej, p

o za

logo

wa-

niu,

otr

zym

acie

moż

liwoś

ć po

bran

ia z

a da

rmo,

nar

eszc

ie le

galn

ie –

peł

nej w

ersj

i

czas

opis

ma.

Maj

ąc n

a dy

sku

mag

azyn

TAK

EME

wys

tarc

zy t

ylko

klik

nąć

w zd

ję-

cie,

ilus

trac

ję c

zy t

ekst

, któ

ry W

as z

aint

eres

ował

, by

naby

ć pr

awa

do k

orzy

sta-

nia

z ni

ego

w s

zero

kim

zak

resi

e. J

eśli,

dla

prz

ykła

du,

chce

cie

wkl

eić

teks

t na

swoi

m b

logu

, zdj

ęcie

um

ieśc

ić n

a or

gani

zow

anej

prz

ez s

iebi

e w

ysta

wie

, a il

u-

stra

cję

prze

druk

ować

na

kosz

ulka

ch k

upio

nych

za

dwa

złot

e, b

y sp

rzed

ać j

e

za d

wad

zieś

cia

– m

ożec

ie. P

amię

tajc

ie t

ylko

, że

osob

y, k

tóre

stw

orzy

ły w

yko-

rzys

tyw

ane

prze

z W

as m

ater

iały

bio

rą d

obro

wol

ny u

dzia

ł w

 prz

edsi

ęwzi

ęciu

,

któr

e m

a sł

użyć

nam

wsz

ystk

im.

Nal

eży

się

im z

a to

sza

cune

k i c

okol

wie

k

przy

jdzi

e W

am r

obić

z e

fekt

em i

ch t

wór

czej

pra

cy –

kon

iecz

nie

pam

ięta

jcie

o um

iesz

czen

iu ic

h da

nych

ora

z ad

resu

str

ony

inte

rnet

owej

, z kt

órej

pob

raliś

cie

TAKE

ME.

Page 3: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

4 take01me 5take

01me

okładka

fotograf: Igor Drozdowski

modelka: Miriam / Angels Paris

01tożsamośćInstrukcja obsługitakeme, makeme czy copyright 06

Mediterranean lightśródziemnomorskia energia w służbie designu 08

Ja, mój mebel i jameble definiowane nastrojem 10

Alchemia pracy z designemwywiad z braćmi Bouroullec 14

Audioarchitekturamiasto, którego nie słychać 18

Antytożsamośćto może wydarzyć się wszędzie! 22

Ucieczka i powrótfelieton 26

Piętrowe piosenkipoezja blokowiska według Wojciecha Bąkowskiego 28

Un après-midi à Parisfoto editorial 34

Beaty in printw Starej Drukarni 42

Pod chodnikiem - plażafelieton 54

Gestus est motus et figuratiointerfejs i gesty 56

Zderzeniakontekst poszerzony 60

My facebook spacewyzwolone z wirtualnego świata 66

Krytyka bez fobii krytykaNatalia Grosiak 72

Just another daytrzeba robić swoje 74

Można leżeć i leżećszkice Magdaleny Starskiej 78

Perfonydesign z recyclingu 80

Shortcutwybrane teksty / tłumaczenia 81

Część misyjnakontakty do twórców 83

Statek kosmicznypunkt widzenia Maćka Kurka 27, 55, 60, 62, 65

wydawca / adres redakcjiFundacja Twórcy Możliwościul. Garncarska 961-817 Poznań PLKRS [email protected] WBK Oddział I w Poznaniu04 1090 1463 0000 0001 1212 1289

Redakcja zastrzega sobie prawo do adiustacji i dokonywania skrótów nadesłanych tekstów.

redaktor naczelny Michał Gołaś[email protected]

redakcjaMarta MolińskaDominik FórmanowiczBartosz [email protected]

konsultacje prawneMarcin Barański, Maciej Burger

składMichał Gołaś[email protected]

dtpJanusz Lisiecki / Studio [email protected]

aroundme/drawmeJerzy Woźniak, Paweł Garus,Zofia Popł[email protected]

feedmeDominik Fó[email protected]

shootmePiotr [email protected]

musemeAdrian [email protected]

korektaMarta Molińska

tłumaczeniaUrszula Skowrońska, Marta Moliń[email protected]

wwwMaksymilian [email protected]

współpracaMichał Lasota, Zuzanna Hadryś, Igor Drozdowski, Anita Wasik, Natalia Mleczak, Kwiatuchi, Maciek Kurek, Anna Demidowicz, Wiesław Gdowicz

drukEdica S.A.www.edica.pl

okładkafotograf: Igor Drozdowskimodelka: Miriam / Angels Paris

nakład1500 egzemplarzy

www.take-me.pl LMM Natalia Mleczak

Page 4: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

6 take01me 7take

01me

Na zachodzie bez zmian. Wszelkie prawa zastrzeżone.

LMM upoważnia Użytkowników w  możliwe szeroki sposób do

korzystania z  Dzieła, przy czym przez korzystanie rozumie się

m.in. dowolne przedrukowywanie, kopiowanie, rozpowszechnianie

z możliwością czerpania z tego korzyści majątkowych, bez konieczności

uzyskania dodatkowego zezwolenia Twórcy. LMM udziela Użytkow-

nikom prawa do dokonywania w Dziele dowolnych zmian i modyfikacji

bez dodatkowego zezwolenia Twórcy. W przypadku jakiegokolwiek

korzystania z  Dzieła, imię i  nazwisko twórcy lub też jego pseudonim,

razem z  symbolem LMM i  adresem strony internetowej TAKEME, bę-

dzie uwidoczniony w taki sposób, aby każdy mógł dotrzeć przez stronę

TAKEME do Twórcy Dzieła. Użytkownik może udzielić innym osobom

dokładnie tyle samo praw do Dzieła i na takich samych warunkach na

jakich otrzymał je od Twórcy.

Tekst Licencji MAKEME znajdziesz na www.take-me.pl

Wszystkie uwolnione materiały dostępne są na stronie www.take-me.pl

Godziny rozmów, setki telefonów, dziesiątki filiżanek wypitej kawy, a także nie-

zliczone ilości papierosów wypalonych właśnie na potrzeby TAKEME. To dopiero

początek podróży z naszym dwumiesięcznikiem. Praca za dnia i praca w nocy to

jedyna możliwość stworzenia czegoś więcej.

Istotne jednak, że najważniejszy krok za nami – trzymasz w  ręku pierwszy nu-

mer TAKEME, magazynu będącego przestrzenią dla wyjątkowych twórców, in-

spirujących projektów, zaskakujących połączeń. Stawiamy na równi najbardziej

znanych razem z tymi, którzy zaczynają, ale – jestem pewien – kwestią czasu jest

ich wypłynięcie na szczyt. Takie jest właśnie podstawowe założenie TAKEME –

młodzi, wyjątkowi twórcy nie różnią się znacznie od tych najbardziej uznanych,

gdyż łączy ich ta sama, podstawowa cecha – nieszablonowa umysłowość i pasja

w działaniu. Dlatego nie boję się pokazywać na łamach tego samego magazynu

zarówno prac twórców adolescentnych jak i uznanych i doświadczonych.

Udało mi się podpytać braci Bouroullec jak w ich przypadku przebiega proces

twórczy. Mam nadzieję, że ta krótka rozmowa będzie inspiracją dla początku-

jących designerów i pozwoli spojrzeć przez inny pryzmat na ich prace. Jestem

przekonany, że Agata, autorka mebla ABAN, doskonale rozumie tok myślenia

francuskich projektantów, a być może nawet pracuje podobnie. W zawodzie de-

signera łączy ich pasja w działaniu.

Spectrum naszych redakcyjnych zainteresowań jest szerokie, jednak wyszuki-

wanie podobieństw, a czasem także podkreślanie różnic prowokuje dialog, dla

którego przestrzenią ma być TAKEME.

Temat pierwszego numeru to wypadkowa wielu rozmów, przemyśleń i opinii na

temat  idei TAKEME. Po rozmowie z  Wiesławem Gdowiczem z  katowickiej ASP

dźwięczało nam w uszach właśnie słowo „tożsamość” – to on zwrócił naszą uwa-

gę na nierozerwalną więź pomiędzy twórcą, jego tożsamością i jego dziełem. Te

trzy elementy wzajemnie się przeplatają – tożsamość twórcy jest w  jego dzie-

łach, jego dzieła są nośnikiem tożsamości. Tożsamość twórcy determinuje jego

twórczość. Najlepszym przykładem tej swoistej synergii jest Wojciech Bąkowski.

Ten wnikliwy obserwator, wychowany na poznańskim blokowisku artysta, w pra-

cach daje wyraz swoim spostrzeżeniom i  przeżyciom, a  te ostatnie najbardziej

przecież definiują naszą tożsamość. Wczoraj definiuje dziś, nie na odwrót.

Spójrzmy na prace Asi Skrzypczak. Bardzo osobisty zestaw autoportretów po-

zwala podejrzeć proces budowy własnej tożsamości na przestrzeni lat. Czy był

to proces świadomy? Ilekroć oglądam te zdjęcia, nie potrafię odpowiedzieć na

to pytanie, ale wiem jedno – pomimo tego, że każdy z nas jest inny, przeżycia

młodości dostarczają podobnych emocji związanych z  młodzieńczym buntem.

Twórczość zawsze była manifestem nowego przeciw staremu, buntem przeciwko

nie mającym racji bytu regułom. Może brzmi to nieco anarchistycznie, ale chy-

ba trochę tak brzmieć musi, gdyż podejście do praw autorskich należy zmienić.

A o naszym pomyśle na tę zmianę przeczytałeś zapewne kilka stron wcezśniej.

Przez ten numer przewijało się będzie konfetti – dla większości symbol imprezy,

urodzin, zmiany; dla nas – symbol narodzin wielu nowych możliwości promocji

młodych twórców, a  także radości z  faktu, że trzymasz w  ręku pierwszy numer

TAKEME.

Bon apetit!

Michał Gołaś

redaktor naczelny TAKEME

LTM upoważnia Użytkowników w  możliwe szeroki sposób do

korzystania z  Dzieła, przy czym przez korzystanie rozumie się

m.in. dowolne przedrukowywanie, kopiowanie, rozpowszechnianie

z możliwością czerpania z  tego korzyści majątkowych, bez konieczno-

ści uzyskania dodatkowego zezwolenia Twórcy. LTM nie zezwala na

dokonywanie jakichkolwiek modyfikacji bez wyraźnej zgody Twórcy.

W  przypadku jakiegokolwiek korzystania z  Dzieła, imię i  nazwisko

twórcy lub też jego pseudonim, razem z  symbolem LTM i  adresem

strony internetowej TAKEME, będzie uwidoczniony w taki sposób, aby

każdy mógł dotrzeć przez stronę TAKEME do Twórcy Dzieła (identyfi-

kacja Dzieła; www.take-me.pl LTM Imię Nazwisko) Użytkownik może

udzielić innym osobom dokładnie tyle samo praw do Dzieła i na takich

samych warunkach na jakich otrzymał je od Twórcy.

Tekst Licencji TAKEME znajdziesz na www.take-me.pl

takeme

makeme

©

ww

w.ta

ke-m

e.pl

LTM

Łuk

asz

Sam

sono

wic

z

ww

w.take-m

e.pl LMM

Joanna Skrzypczak

instrukcjaobsługiJedna rzecz znakomicie zastępuje doświadczenie: młodość.

Maurice Chevalier

01tożsamość

7take01me

Page 5: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

8 take01me 9take

01me

drawmeMediterraneanlightZofia Popławska, Jakub Popławski

P r o j e k t

wpisuje się

założeniami

projektowy-

mi w  temat

p i e r w s ze g o

T A K E M E .

To ż s a m o ś ć . W  procesie two-

rzenia towarzy-

szyła nam misja

stworzenia pro-

duktu, traktującego

o  tożsamości regio-

nu basenu Morza

Śródziemnego. Pro-

jekt, który został wy-

słany na międzynarodo-

wy konkurs “Design and

Mediterranean between

present and future” orga-

nizowany przez PAD, Paler-

mo Design, został wybrany

spośród ponad 1700 nade-

słanych prac, zakwalifikował

się do 25-ciu finałowych prac

i  był jedynym polskim akcen-

tem w konkursie. Zaprezento-

wany został podczas Istanbul

Design Week 2009, gdzie spotkał

się z wyjątkowo dużym uznaniem.

Region śród-

ziemnomor-

ski jest głów-

nie regionem

słońca. Łączy

bogate kultury,

ludzi i miejsca,

otoczony jest at-

mosferą radości.

Jest też niezwykle

bogaty w  różnorod-

ne smaki śródziem-

nomorskich specja-

łów. Mimo wielu róż-

nic pomiędzy kra-

jami basenu Morza

Śródziemnego, jedno

na pewno silnie je łą-

czy – wspólne spędza-

nie czasu. Długim, wie-

czornym rozmowom

w  przyjemnej atmosferze

przez stulecia towarzyszy-

ło światło. Lampa oliwna.

Wprowadzała od zawsze

magiczną atmosferę i  stała

się silnym znakiem rozpo-

znawczym tego regionu.

Patrząc w  przyszłość czerpa-

liśmy inspirację z  przeszłości.

Wykorzystaliśmy archetyp lam-

py oliwnej i skupiliśmy się głów-

nie na jej kształcie i funkcji.

Użyliśmy najsil-

niejszej energii

regionu Morza

Śródziemnego

– SŁOŃCA. Ko-

rzystając z naszej

lampy, wykorzy-

stuje się energię

słoneczną. Groma-

dzona w ciągu dnia,

oddaje światło w no-

cy. Zachowujesz

energię, a  więc mo-

żesz przyczynić się

w choć niewielkim sto-

pniu do ocalenia pla-

nety.

Miejsce w  lampie oliw-

nej przeznaczone na oli-

wę, zastąpiliśmy pane-

lem baterii słonecznej.

Knot zastąpiliśmy przy-

ciskiem on/off. Grafika na

przycisku informuje, kiedy

bateria jest naładowana.

Życie się zmienia, zmieniają

się nasze nawyki. Ale powin-

niśmy podtrzymywać najważ-

niejsze zwyczaje. Częściej za-

głębiać się w tożsamość miejsc.

To region relacji i  światła, które

łączy ludzi, skupia ich i  tworzy

atmosferę. Spojrzeliśmy w  przy-

szłość, jednak skorzystaliśmy

z naturalnej energii.

Spójrz na ten mebel, a dowiesz się, kim dziś jestem. Wyobraź sobie mebel, który możesz przerabiać na własne

potrzeby w zależności od tego jakie masz mieszkanie, co robisz, kim jesteś. Możesz

wyrazić za jego pomocą nawet swój nastrój.

str. 10

www.take-me.pl LTM Waldemar Śmiały

Page 6: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

10 take01me 11take

01me

drawmeJa, mój mebel i jaAgata Banaszek

10 take01me

www.take-me.pl LTM Waldemar śmiały

KonstrukcjaObiekt łatwy do zbudowania dla każdego. Konstrukcja pozwalająca na składanie i rozkładanie mebla oraz umożliwiająca wysoką mobilność.

FunkcjaGłówną funkcją mebla miało być wykorzystanie go jako siedziska, jednak dzięki prostej formie i możliwości modelowania, chciałam stworzyć mebel wielofunkcyjny, w praktyce możliwy do wykorzystania jako dowolny obiekt, jak choćby stół czy lampa.

FormaProsta, minimalistyczna, dopasowana do potrzeb i osobowości użytkownika.w

ww

.take

-me.

pl L

TM W

alde

mar

Śm

iały

MateriałUmożliwiający tanią produkcję, a jednocześnie ekologiczny. Nie chciałam, aby jeden rodzaj materiału determinował mój mebel, pragnęłam stworzyć obiekt, którego koncepcja pozwoli na zbudowanie go z różnych tworzyw.

Spójrz na ten mebel,a dowiesz się,

kim dziś jestem.Ten mebel jest tymczasowy,

mogę przerabiać gona milion sposobów

tak, żeby do mnie pasował.

Ten mebel odzwierciedla

mnie i mój nastrój.

www.take-me.pl LTM Waldemar Śmiały

Page 7: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

12 take01me 13take

01me

Ja, mój mebel i ja

To w skrócie idea mebla ABAN. Wyobraź sobie mebel, który możesz przerabiać

na własne potrzeby w zależności od tego jakie masz mieszkanie, co robisz, kim

jesteś. Możesz wyrazić za jego pomocą nawet swój nastrój. Jednego dnia masz

u siebie fotel, drugiego kanapę, trzeciego ścianę oddzielającą Cię od współ-

lokatora. To wszystko z tych samych kawałków materiału, z którego zbudo-

wany jest ABAN.

Jak odpowiedzieć na pytanie „Czym jest tożsamość” poprzez de-

sign? W  tym przypadku jest to całkiem proste: już sam mebel

charakteryzuje się specyficzną tożsamością, gdyż te same ka-

wałki materiału są tego dnia tym, a  innego dnia tamtym. Są

tymczasowe i to Ty kreujesz mebel, bazując na najprostszych

splotach. Idąc dalej, możesz sam siebie wyrazić takim meblem

– jeśli nie masz humoru to po prostu zbuduj sobie leżankę

i  oderwij się od rzeczywistości przy swojej ulubionej,

czytanej wiele już razy książce. A  może jest zupełnie

odwrotnie? Dzwoń do znajomych z zaproszeniem na

wieczór, a  w  międzyczasie splataj fotele, aby go-

ście mieli na czym siedzieć.

Jedną z  najbardziej frapujących kwestii związa-

nych z meblem ABAN jest nieograniczoność wy-

korzystania jego elementów konstrukcyjnych,

jednocześnie pięknych w swej prostocie. Wszys-

tko składa się z  tych samych, ascetycznych

kształtów, a Ty możesz użytecznie wyżyć się,

splatając potrzebne akurat w  tym momen-

cie przedmioty. Ograniczeniem jest Twoja

wyobraźnia...

Inspiracje

Designerka starała się szukać inspiracji

w wielu dziedzinach sztuki. Tym razem

odnalazła je w  muzeum etnograficz-

nym, w  którym zainteresowała się rze-

miosłem oraz wyrobami ręcznymi, ba-

zującymi na różnego rodzaju splotach.

Poszukując kształtu i formy, analizowa-

ła sploty o  zróżnicowanym poziomie

trudności. Po wielu próbach, wybrała

najprostszy splot tkacki, ukazujący

kwintesencję działania tego mecha-

nizmu, czyli możliwość otrzymania

trwałej formy bez użycia dodatko-

wych czynników zewnętrznych, takich

jak na przykład klej. Wybrany przez Agatę

splot bazuje na przeplataniu układów ni-

tek, nitki w wątku przebiegają kolejno pod

i nad nitką osnowy, a punkty przeplotu sty-

kają się ze sobą ze wszystkich stron.

Kolejnym wyzwaniem było wzniesienie

tego mechanizmu w  układ 3W. Dotychczas

wszystkie sploty, które projektantka ana-

lizowała, były układami płaskimi o  ciekawej

grafice. Sploty te wykorzystywano w  produkcji

konkretnych tkanin, na przykład lnu. Zachwycona

grafiką oraz prostotą tworzenia form bazujących na

tej tkackiej zasadzie, postanowiła zaobserwować jak

taki układ zachowa się wyniesiony w przestrzeń.

12 take01me

www.take-me.pl LTM Waldemar Śmiały

©

Efekt końcowy

Bazując na idei powielania tego samego ruchu (de facto tworzenia

splotu) powstał moduł – sześcian, który był punktem wyjścia do po-

szukiwania dalszych form. Dzięki zabawie ze skalą modułu, proporcją

oraz możliwościami jakie daje mechanizm splotu, designerka stworzy-

ła serię wielofunkcyjnych form, nadających się do zastosowania mię-

dzy innymi jako pufa, stół, czy nawet klosz na lampę.

W końcu stworzyła moduł bazujący na paskach, które przez odpowied-

nie ich składanie same się blokują, tworząc tym samym trwałą formę.

Jednocześnie moduł ten można składać i rozciągać jak harmonijkę, co

pozwala zmniejszać lub zwiększać jego objętość i  przystosowywać

go do indywidualnych potrzeb. Poza tym moduł – harmonijkę można

zamknąć w  rozetę, tworząc formę zamkniętą. Moduł ten w  rzeczywi-

stości stanowi jeden pasek, który może zostać wykorzystany na wiele

sposobów do aranżacji wnętrz mieszkań, jednocześnie nadaje się do

zastosowania go w przestrzeniach wystawowych (umożliwia budowa-

nie ślepych ścian), a także na wolnej przestrzeni. take

me

©agata banaszekilustacjepoznań 2009

agata banaszekprojekt ABANpoznań 2009

waldemar śmiałyfotografiepoznań 2009

ww

w.ta

ke-m

e.pl

LTM

Wal

dem

ar Ś

mia

ły

Page 8: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

14 take01me 15take

01me

Po raz pierwszy zostają

zauważeni przy okazji prezentacji

Cuisine désintégrée w  Salon du meuble w  1997

roku przez Giulio Cappllini, który powierza im wtedy

pierwsze projekty designu industrialnego jak Lit

clos lub Spring Chair. W roku 2000 Issey Miyake zleca

Braciom Bouroullec zaprojektowanie przestrzeni

do swojej nowej kolekcji mody A-Poc w  Paryżu.

W  następnym okresie następuje decydujące

spotkanie z  Rolfem Fehlbaum, przewodniczącym

Vitry (www.vitra.com), które prowadzi w  2002

roku do nowej typologii systemu

biurowego, Joyn.

To zdarzenie dało po-

czątek ich uprzywilejowanej współ-

pracy, która w  efekcie zaowocowała liczny-

mi projektami takimi jak chociażby znane Algues,

Alcove Sofa, Worknest czy Slow Chair. Od 2004 roku zaczęła się

również ich współpraca z Magis (www.magisdesign.com), dla którego

zaprojektowali dwie pełne kolekcje mebli: Striped i  Steelwood. Ponadto,

Bracia Bouroullec stworzyli również tekstylia ścienne takie jak North Tiles, co

było efektem ścisłej współpracy z firmą Kwadrat (www.kvadrat.dk), dla której za-

projektowali nowy Stockholm showroom w 2006 roku.

Ronan i Erwan Bouroullec projektują obecnie dla licznych zleceniodawców takich jak

Vitra, Kwadrat, Magis, Kartell, Linge Roset, Issey Miyake czy Cappellini. Tymczasem pro-

wadzą również projekty eksperymentalne, które są esencją rozwojową ich pracy, w galerii

Kreo, gdzie już cztery razy, w  latach 2001 – 2006, organizowane były ich indywidualne

wystawy. Ponadto, podejmują się również okazjonalnie projektów architektonicznych, takich

jak la Maison flottante w 2006 roku.

Bracia Bouroullec zostali wybrani Twórcami Roku w Salon du meble w 2002 roku, jak również

otrzymali wiele prestiżowych nagród takich jak Grand Prix du Design de la Ville de Paris (1998),

New Designer Award de l’International Contemporary Furniture Fair de New York (1999), czy też

Finn–Juhl Prze de Copenhague (2008). Ich kolekcja Facett, która ukazała się w Ligne Roset oraz pro-

jekt krzesła biurowego Worknest, zostały wyróżnione w prestiżowym Best of the Best du Red Dot Award

w 2005 i w 2008 roku.

Warto również podkreślić, że Braciom Bouroullec zostało poświęconych wiele indywidualnych wystaw, między

innymi w londyńskim Muzeum Designu, w Muzeum Sztuki Współczesnej w Los Angeles, muzeum Boijmans

van Beuningen w  Rotterdamie, w  muzeum de la Piscine, czy w  Musée d’art. Et d’Industrie w  Roubaix

w  2004 roku. Ich projekty należą na stałe do kolekcji takich instytucji jak Centrum Pompidou

w Paryżu (Muzeum Narodowe Sztuki Współczesnej), Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym

Jorku, Muzeum Design w Londynie czy też muzeum Boijmans van Beuningen w Rot-

terdamie.O Braciach Bouroullec zostały napisane również dwie mono-

grafie: Ronan et Erwan Bouroullec – Catalogue de raison

(Paris, Éditions Images Modernes, Kreo, 2002)

oraz Ronan et Erwan Bouroullec (Paris,

Éditions Phaidon, 2003).

tellme

Bracia Bouroullec:

Alchemia pracy z designemZ braćmi Bouroullec rozmawiał Michał GołaśTłumaczenie: Marta Molińska

15take01me

Page 9: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

16 take01me 17take

01me

 Czy orientujecie się, co dzieje się aktualnie w polskim designie?

Czy przypominacie sobie kiedy właściwie zdecydowaliście o wspólnej karierze? Jesteście braćmi, zastanawiam się, czy ta decyzja była intuicyjna lub spontaniczna czy skrupulatnie

przemyślana.

Jaka jest w waszym odczuciu granica między użytecznością Waszych projektów a ich kreacją ? Które z nich ma dla Was większy priorytet?

Wygląda na to, że jest to sztuka, którą opracowaliście do perfekcji. Który z Waszych projektów określilibyście jako najtrudniejszy do zrealizowania?

Czy oprócz pasji i uwagi, o której mówicie, macie jakiś określony tryb pracy, jakąś żelazną procedurę tworzenia Waszych projektów?

W jakich warunkach pracuje Wam się najlepiej? Pracujecie również w domu?

Czy jesteście obecnie takimi samymi

artystami jak na początku ? Co się zmieniło w ciągu całej

Waszej twórczej działalności?

Macie swoich mistrzów? Skąd czerpiecie inspirację?

Czy macie w domu jakieś meble zaprojektowane przez

siebie?

W Polsce jest obecnie kilka szkół designu. Jaką dalibyście

radę młodym adeptom tej sztuki, którzy chcieliby się jej

poświęcić tak jak Wy?

Niestety, nie za dobrze znamy się na designie

z Polski, choć bardzo tego żałujemy. Będziemy musieli nadrobić

lekcje w tej kwestii...

To nie przyszło od razu, raczej z czasem. Na początku

Erwan pomagał Ronanowi, chociaż mimo tej pomocy nie

były to projekty wspólne, tak jak ma to teraz miejsce.

Z czasem temat wspólnej pracy sam się narzucił.

Tymczasem to już dziesięć lat jak pracujemy razem.

Tak naprawdę udany projekt jest jak misterna

alchemia, na którą składają się różne czynniki.

Niektóre « składniki » są esencjonalne, jak na

przykład sposób użycia czy estetyka projektu.

Jednak żaden z nich, a priori, nie powinien być

istotniejszy od drugiego. W zasadzie udany

projekt wznosi się ponad oba te czynniki,

jednocześnie idealnie je w sobie łącząc.

Trudno określić to jednoznacznie. Pracowaliśmy

nad wieloma projektami, w różnych kontekstach

i na różnych poziomach trudności. Jednak

niezależnie od tego, każdy z nich wymagał

całkowitego poświęcenia i koncentracji. Z racji

różnorodności kontekstów jedne projekty były

łatwiejsze, inne trudniejsze, jednak ogólnie rzecz

ujmując, wszystkie nasze projekty wymagały od nas

czasu, wyjątkowej uwagi, a przede wszystkim pasji.

Esencją naszej twórczości jest tak naprawdę praca

z blokiem do szkiców i rysunków. Nie znaczy to oczywiście,

że spędzamy cały dzień na rysowaniu, jednak te momenty

spokoju i refleksji połączonej z rysowaniem są rzeczywiście

najistotniejszą częścią naszej pracy. Akt tworzenia jest

zjawiskiem w ogromnym stopniu umysłowym, a jego

podstawowymi narzędziami są w tym przypadku blok kartek

i ołówek. Wszystkie pozostałe aspekty naszej twórczości

obracają się dookoła.

Szczerze mówiąc nie mamy sztywnego planu zajęć ani

niczego podobnego do „dystrybucji zadań”. Pojąć

i zrozumieć udany obiekt czy projekt jest w pewnym

stopniu podobne do przygotowania posiłku. Są

jakieś składniki, które są niezbędne, jednak sukces

zależy od złożonej alchemii pomiędzy tymi

właśnie składnikami a sposobem ich łączenia.

W procesie projektowania nie ma zbyt wielu

reguł. Niektóre pomysły natychmiast jaśnieją

jako doskonałe i ostateczne, inne są

wynikiem dłuższych poszukiwań. Nasze

role również nie są ściśle podzielone,

lecz zmieniają się zależnie od

projektu.

Najbardziej lubimy pracę

z ołówkiem i blokiem

rysunkowym.

Bardzo długo mieliśmy do naszej pracy w świecie design’u podejście samokrytyczne i autodydaktyczne, jeśli można to tak nazwać. W wielu przypadkach jedynie intuicyjnie zbliżaliśmy się do konceptów naszych finalnych projektów. Ta « naiwność » pozwoliła nam zgłębić problematykę pod różnym kątem, nierzadko skutkując zadziwiającymi rezultatami. Tymczasem obecnie w dalszym ciągu staramy się zachować pewną dozę skromności i pokory, aby nasze spojrzenie na świat design’u było cały czas nowe i świeże. Jednocześnie staramy się pogłębiać naszą wiedzę dotyczącą tych zagadnień, które są nam bliskie, realizując pewne założenia, które wynikają ze zdobytego już doświadczenia.

Nie mamy konkretnych wzorów, o których można by mówić. Jednak oczywistym jest, że bardzo doceniamy pracę kilku designerów ta-kich jak Jean Prouvé, Andrea Branzi albo Jasper Morrison.

Jedynie kilka prototypów.

Można by dawać wiele rad, jednak najważniejsza z nich to: pracuj z przyjemnością.

Page 10: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

18 take01me 19take

01me

aroundmeAudioarchitektura, część pierwsza

koncepcja: Piotr Adamskikoncepcja architektoniczna: mode:lina

Tego dnia, gdy pochmurne niebo przytłaczająco zawisło tuż nad

Mostem Teatralnym, Em spacerując skręcił w prawo w Aleje Nie-

podległości. Nieznośny ból przeszył jego skroń, gdy kierowca

pędzącego ambulansu zawył syreną na przysypiających w korku

kierowców. Em zatrzymał się na chwilę, wydobył z kieszeni mapę

audioarchitektoniczną miasta, zlokalizował swój cel i  rozważył

powrót do audiotunelu przy Roosevelta, by tam kontynuować

spacer w  błogiej aurze koncertu. Starannie złożył mapę i  rozej-

rzał się wokoło tak, jak rozgląda się włóczęga, którego podróż

dopiero się zaczęła, a teraz przyszło mu zdecydować jakim szla-

kiem podążyć. Park tonął w  mistycznej mgle. Korzystając z  in-

tymności jaką oferowała mu aura, jakiś brzdąc dokazywał przy

basenie nieczynnej o  tej porze roku fontanny. Em ruszył alejką

parkową i po chwili niespodziewanie wszedł w obszar ekspery-

mentalnej audiobudowli. Nie znalazł jej w  listopadowym wyda-

niu mapy jakie posiadał. Teraz słuchał kojącego szumu tysięcy

rozbijających się kropel wody, nieustannie wystrzeliwanych ku

niebu z pompy, która latem zasila mechanizm fontanny. Em uwa-

żał, że wykorzystanie technologii audioarchtektury do projekto-

wania krajobrazów dźwiękowych wybranych miejsc i  tworzenie

dla nich audiosymulacji innego czasu jest przede wszystkim

wyrafinowaną formą strategii edukacyjnej. W tym samym czasie

panna Wiktoria, którą łączyły z Em stosunki nieokreślonej formy,

przebywała w  innej audiobudowli, gdzie czekając na tramwaj,

wysłuchała nagrania zburzenia budynku Kina Bałtyk, emitowa-

nego w  łagodnej wersji poziomu głośności przy nieustannym

miksowaniu, wydłużaniu i skracaniu jego części.

Em patrzył chwilę na urwisa z  niewypowiedzianą aprobatą, po

czym ruszył przed siebie. Przypomniał mu się anons zamieszczo-

ny w dzisiejszej gazecie przez dział HR Fundacji, o treści: niniej-

szym ogłaszamy konkurs na administratora audiobudowli przy

Placu Wolności. Mile widziane będą osoby wolne, muzycznie

osłuchane, z  wrodzoną dźwiękową wrażliwością i  wizją na pro-

gram w tymże audiobudynku. Nawet przyszło mu na myśl wystar-

tować w konkursie. Gdy kilkanaście lat temu w mieście powstał

wizjonerski dźwiękowy projekt, od razu stał się jego zdecydowa-

nym fanem. Później twórcy audioarchitektury pozyskali fundusze

na stworzenie odpowiednich technologii emisji dźwięku, by ta

była skuteczna na dużą skalę w przestrzeni miasta, umożliwiając

powstawanie coraz to większej liczby podobnych audiobudowli.

Dziś Fundacja, powstała na rzecz rozwoju projektu, boryka się ze

stadem głodnych rekinów, z  których każdy dysponuje genialną

strategią na przeistoczenie systemu audiobudowli w uniwersum

reklam, nikomu nie potrzebnej informacji i  mainstream'owej

muzyki. Aktualnie Fundacja finansuje wszystko z pieniędzy nie-

zależnych sponsorów. Tak rozmyślając, gdyż Em doskonale wie-

dział, iż zamyślony przemieszcza się szybciej niż przy pomocy

teleportacji, dotarł już prawie na miejsce. c.d.n.

zdjęcia, tekst, wizualizacje, szkiceJerzy Woźniak, Paweł Garus, Piotr Adamski

ideaPiotr Adamski

takeme

www.take-me.pl LTM Paweł Garus

©Projekt współfinansowany przez MKiDN

Page 11: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

20 take01me 21take

01me 21take01me20 take

01me

Audioarchitektura to utopijna wizja miasta, którego nie słychać.

Nowatorski system emisji dźwięku izoluje jego mieszkańców

od nieznośnej audiosfery zatłoczonej ulicy, ruchu drogowego,

hałasu, który nienaturalnie stał się codziennym elementem

naszego życia. Niewidzialne audiobudynki, rozciągnięte wzdłuż

chodników, w  parkach i  nad bulwarami, emitują kierunkowo

fale dźwiękowe, które wygłuszają hałas miasta. Przechodnie

podróżujący w ich zasięgu otoczeni są hipnotyczną kompozycją

koncertu Steve'a Reich'a, transmitowanego na żywo z filharmonii,

lub muzyką kropel deszczu rozbijających się o  blaszane dachy

miejskich budynków. To dziś technologiczna utopia.

Jednak audioarchitektura to również panel dyskusyjny o  braku

alternatywnych dla centrów komercyjnych przestrzeni, gdzie

można wspólnie z  innymi spędzać czas w  nieco bardziej

naturalnym dla człowieka otoczeniu, w  którym brak jest

reklam i  szału konsumpcji. By zilustrować ideę postanowiliśmy

zaprojektować niewielką, mobilną formę architektoniczną

wykonaną z  materiałów o  izolacyjnych właściwościach

akustycznych, wyposażoną w  system emisji dźwięku by

wprowadzić widza w  alternatywne, dźwiękowe otoczenie

w miejscach, gdzie zazwyczaj panuje hałas.

strony 18-21: www.take-me.pl LTM MODE:LINA

Page 12: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

22 take01me 23take

01me

aroundmeAntytożsamość

koncepcja: Alina Rybacka,Wojciech Gruszczyński

TO

MOŻE

ZDARZYĆ SIĘ

WSZĘDZIE!

Tłem i kontekstem dla Projektu może być

wszystko. Jest uniwersalny i kosmopolityczny, nie ma

swojego miejsca ani odniesienia. Nie otrzymał swojej nazwy. Jest po-

zbawiony tożsamości. Mogła by ona zniszczyć to, co leży u podstaw

Projektu, zasugerować coś czego nie chcemy, jakieś

przeznaczenie lub lokalizację. Jest to pro-

jekt przeciwko tożsamości.

IDEA 1 – PRZESTRZEŃ ABSTRAKCJI

Pierwotna, robocza nazwa tego projektu to amfibia – dom mobilny. Szybko doszliśmy do wniosku, że ten budynek nie będzie się przemieszczał. Nasze poszukiwania zostały skierowane na inny tor: dom, który może powstać wszędzie – dom na wodzie, którego betonowy ponton posłuży za fundament, gdy zechcesz go postawić na lądzie.

UKIERUNKOWANIE

OTWARCIE TYLKO JEDNEJ ZE ŚCIAN ZMUSZA DO WALORYZACJI ZASTANEGO OTOCZENIAW momencie podjęcia decyzji, jaki widok będzie kadrowany przez ramy prze-

szklenia, dom nawiązuje swoisty dialog z zastanym otoczeniem. Jakkolwiek

sam pozbawiony chce być tożsamości, to pełną piersią wciąga do wnętrza to

co zastał w przestrzeni – krajobraz lub inne wartości, zależnie od kontekstu.

SYNTEZA

WYJŚCIOWE SCHEMATY ZOSTAŁY ZMODYFIKOWANE TAK, ABY UNIKNĄĆ WEWNĘTRZNEGO KONFLIKTU POMIĘDZY NIMIProstym zabiegiem zachowujemy obydwie idee nienaruszone. „Obejście”

zostaje uniesione ku górze w miejscu gdzie ma nastąpić otwarcie. W konse-

kwencji powstał na dachu odkryty taras, połączony z parterem parą schodów,

natomiast na parterze kameralne wnętrze z jednoznacznym otwarciem w jed-

nym tylko kierunku.

Przestrzeń Projektu funkcjonuje niczym woda w przyrodzie. Zewnętrznymi

schodami jak para snuje się na taras przestrzeń dostępna i otwarta, aby po-

wrócić na poziom parteru schodami wewnętrznymi jako prywatna i zamknię-

ta. Stamtąd mamy wyjście do strefy publicznej usytuowane tak, iż koło się

zamyka. Zależnie od konkretnej sytuacji różnie zachowa się nasz Projekt, nie

posiadając własnej tożsamości, a jedynie swój bunt przeciw niej – konformi-

styczną antytożsamość.

INSPIRACJA.

WODA + WIELOŚĆ MIEJSC + PRZEOBRAŻENIA + ZJAWISKO GLOBALNE + ABSTRAKCJA – OBIEG WODY W PRZYRODZIEDo stworzenia antytożsamości potrzebna była

inspiracja tak abstrakcyjna jak przestrzeń,

w której postanowiliśmy projektować. Gra sko-

jarzeń i luźne myśli doprowadziły do pojęcia,

które stało się podwaliną dla dalszego procesu

projektowego.

Schemat zamkniętego obiegu jest ideą

niezwykle uniwersalną, zatem w kontek-

ście naszych założeń pasuje doskonale.

W zarysie Projektu pojawia się cen-

tralny trzon /kuchenno-sanitarny/,

natomiast pozostałe funkcje i meble

„krążą” wokół niego.

KOMUNIKACJA I POZOSTAŁE FUNKCJE W ZAMKNIĘTEJ PĘTLI

WOKÓŁ TRZONU KUCHENNO–SANITARNEGO

IDEA 2 – KOTWICA

Jest to inna refleksja na temat antytożsamości naszego Projek-

tu. Jej istotą jest stwierdzenie, że Projekt, jeśli może powstać

wszędzie, powinien posiadać pewien „haczyk”, który go z do-

wolnym miejscem powiąże.

stro

ny 2

2-23

: ww

w.ta

ke-m

e.pl

LTM

Woj

ciec

h G

rusz

czyń

ski

Page 13: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

24 take01me 25take

01me

Praw

a au

tors

kie

do p

roje

ktu

wsp

ółdz

ielo

ne s

ą z

duńs

ką fi

rmą

Aqua

Dom

i.

Wię

cej n

a w

ww

.aqu

adom

i.com

> W

eeke

ndho

use

©pr

ojek

t /

konc

epcj

a

Ali

na R

ybac

kaW

ojci

ech

Gru

szcz

yńsk

ita

ke me

teks

t

wiz

ualiz

acje

/ s

zkic

e

strony 24-25: www.take-me.pl LTM Wojciech Gruszczyński

25take01me

Page 14: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

26 take01me 27take

01me

feedmeUcieczka i powrótJoanna Bromber

Pamiętam jeszcze najbardziej magiczny i niesamowity performance, jaki

zdarzyło mi się obserwować. Miasto, noc, ciepło, lekko wieje wiatr. Na

placu niedaleko rzeki stoi wysoka, żelazna konstrukcja, w  której tli się

ogień. Ma swojego niemego strażnika i jego towarzyszy, kołyszących się

na szczudłach, którzy z  wiernością latarników przyglądają się żyjącej,

prawie oddychającej instalacji. Raz po raz ogień przygasa, kręcą wtedy

nienaoliwionym żelaznym kołem i  z dyszy bucha żar, rozświetlając plac.

Strażnicy z obawą i skupieniem obserwują aktywność maszyny, bo wyda-

je się nieprzewidywalna. Potem zapada na chwilę ciemność. Jeśli straż-

nicy odejdą, ogień wygaśnie, a plac i  oni sami pogrążą się w ciemności.

Odniosłam wrażenie, że jestem blisko uniwersalnej prawdy i spokoju.

Jadąc samochodem – który stworzyli ludzie dzięki temu, że w  mieście

znaleźli schronienie i mogli zając się czymś więcej niż tylko zabieganiem

o własne przetrwanie – rozmyślaliśmy o tym, że teraz zabiegamy już tylko

o to „więcej”.

Człowiek stwarza miasto, które go chroni i pozwala mu żyć. Przez chwilę

mogłoby się wydawać, że zagubił się w jego strukturze, ale przeciwnie –

everyman doskonale wywęszył swoje miejsce i nie toleruje nieuporząd-

kowania. Wydaje mu się chyba, że odnalazł w ten sposób swoją indywi-

dualność, że jest bliższy obrazowi siebie, który tak skrzętnie pielęgnuje.

Paradoksalnie: rozpaczliwie i bezskutecznie poszukuje indywidualności

i niezależności, ale zwyczajność go nie przeraża. Nieświadomie schronił

się w niej i pod jej płaszczem bierze jedną z przyjętych form – tych naj-

prostszych, łatwych form, w których siedzi się niewygodnie, ale są naj-

bliżej i by je osiągnąć, nie musi pokonywać strachu przed krokiem dalej,

przed krokiem ku Formie bez formy. Z  tej prostej przyczyny żeby robić

to co chce, musi robić to czego nie chce. Tym samym automatycznie żyje

tak, że aby być tym, kim chce, staje się tym, kim nie chciałby być. Uważa

to za naturalny stan – lub, co gorsza, za obowiązek. Zaprzestanie tego

szalonego życia równe jest lekkomyślności, dziecinności, infantylnemu

idealizmowi, braku odpowiedzialności i wszystkim innym pojęciom, któ-

rych używa, aby potwierdzić słuszność trwania w  tym, co chciałby od-

rzucić.

Można odnieść wrażenie, że obserwujemy życie maleńkich robotów,

z  których każdemu wydaje się, że odnalazł, lub dopiero odnajdzie, to,

co nazywa tożsamością. Co do niej nie są pewni, ani że istnieje, ani że

można ją odnaleźć. Nie potrafią jej zdefiniować, przybliżyć jej istoty, ale

bywają z  niej dumni i  chełpią się nią. Towarzyszy im przecież wyraźne

przeczucie – ba, przekonanie – że nie są bezwolną i  bezduszną masą,

mimo, że mogłoby się tak wydawać.

Jaką smutną rację ma Imre Kertész kiedy mówi o człowieku funkcjo-

nalnym, który „potrafi się już tylko przystosować” – „ Nikt zatem nie

przeżywa swojej własnej rzeczywistości, lecz jedynie swoją funkcję,

bez egzystencjalnego przeżywania swojego życia, czyli bez własnego

losu, który mógłby dla niego stanowić obiekt pracy – pracy nad sobą”.

Rodzaj zbiorowej hipnozy – chciałoby się powiedzieć: uwierzyli, nie

próbując nawet się przeciwstawiać, że to, czego nie chcą, jest jedyne

i nieodwracalne i przestają stawiać pytanie, które może ich uratować

– co jest prawdą? Nie idzie tu o prawdę, która podlega wyborom i jest

zależna od założeń. Zawsze przecież rzeka ma dwa brzegi i stoimy na

jednym z  nich. Szukamy tego, co jest uniwersalnie proste, podczas

gdy skupiamy się na niewielkim fragmencie naszej odmienności.

Życie toczy się przede wszystkim w  tym punkcie, który pokazuje, że

jesteśmy różni. Ale wystarczy oddalić czujne oko kamery, w  którym

zatrzymują się wszystkie bezskuteczne i  piękne w  swojej szczerości

dążenia, by okazało się, że wobec tych poszukiwań zdajemy się równi

– właśnie w mieście, jako miejscu, gdzie możemy zaistnieć, bo jeste-

śmy obserwowani; jako miejscu dystrybucji naszej twórczości i myśli;

jako miejscu ich realizacji i tym samym realizacji nas samych. W koń-

cu w mieście jako miejscu, gdzie każdy może być każdym i  staje się

nikim.

Miasta są piękne i  żyją. Błyszczą w  słońcu i w  czasie deszczu. Jeśliby

uciec od miasta – co czeka nas gdzieś indziej, jeśli nie kolejne miasto,

które powstaje niczym efekt uboczny obecności człowieka? Co nas

czeka jeśli nie kolejna forma... A Kertész słusznie zauważa, że „Wyglą-

da na to, że samobójstwem w sam raz dla mnie jest życie”. A mi wy-

gląda na nieuniknione, że „Ucieczką od miasta jest zawsze powrót do

niego”. Miasto dzieje się tam gdzie się pojawiamy. Może być hasłem

na stronie atlasu i stać się jednym z wielu miast, które miniesz po dro-

dze lub nigdy do nich nie dotrzesz. Będzie cię ciekawiło, co drzemie

w  tych nieznanych nazwach i  jakie Miasto mógłbyś znaleźć. Są tam

ludzie tacy jak wszędzie, złapani w chwili, kiedy zaczyna się ich praw-

dziwe życie. Poszukiwacze siebie, zbieracze szczęścia i  spełnionych

marzeń. O zmierzchu włączają telewizory i komputery wypatrując cze-

goś w  ich chłodnym niebieskim blasku, lub spacerują ulicami miast

zaglądając do barów, rozmawiają ze sobą czasem o różnych sprawach

życia – ważnych i błahych. Odczuwają wtedy spokój, uśmiechają się

lekko i podoba im się to wieczorne błądzenie. Przed snem życzą sobie

banalnie „kolorowych snów”, robiąc to nieco mechanicznie. Miasto

zapada w płytki sen wybudzane ciągłym, niespokojnym ruchem.

Powoli mijają nas jego pulsu-

jące ulice, jakaś zastygła, wy-

ludniona dzielnica, opuszczony

magazyn, las, pola, a  cały czas

prowadzą nas światła – jak

strażnicy pozostawieni by wy-

znaczać nocą szlaki dla wszyst-

kich bezimiennych wędrowców.

Niezauważeni, obserwujemy

ten czuwający świat na ze-

wnątrz, który staje się na chwilę

obrazem pokornie poddającym

się ocenie. Chcieliśmy chyba

uciec w  poszukiwaniu spoko-

ju, a  może nudy. Stało się tak,

że w  braku zajęcia i  w  tej cią-

głej obserwacji, nieświadomie

zaczęliśmy być obecni. Życie

stało się miejscem, w  którym

„jesteśmy”, a  nie „będziemy”.

Ulica stała się miejscem tu, te-

raz. Przechodzień człowiekiem

tu, a  nie idącym do, albo przechodzącym przez. Ten wstrętny facet,

który zajechał nam drogę, babcia co wczoraj na czerwonym (sic!) te-

lepała się w poprzek ulicy, laska w kolejce próbująca dokonać wyboru

– Zielony? Czy żółty? – i  jeszcze ta niemiła baba w okienku i kontroler

cholerny!...wydawali się jacyś potrzebni, chociaż nie pamiętaliśmy ich

twarzy ani głosów, a tylko naszą złość.

W  naszej podróży byliśmy już, jak zwykle, spóźnieni. Wiedzieli-

śmy, że nie dotrzemy do celu na czas i  czekał nas nocleg w  drodze.

Zastanawiało mnie jedynie wobec czego się spóźniliśmy? Wobec wła-

Wyjechaliśmy z  miasta. Parę wolnych dni miało nam pozwolić odpocząć i, jak to mówimy, zebrać myśli. Bałam się, iż uwierzyliśmy, że

odpoczywać można wyłącznie w dni wolne i dodatkowo należy zaplanować wszelkie szczegóły. Zupełnie oszołomił mnie wczorajszy kataklizm

sklepowy, polegający na regularnej bitwie o  pożywienie, zderzaniu się koszykami i  popychaniu w  kolejce do kasy. A  wszystko po to, aby

wymarzony weekend odpoczynku udał się jak najlepiej. Ten świat ruchliwy, rozedrgany i  jednocześnie niesamowicie uporządkowany jak

świat z „Koyaanisqatsi”* zaistniał nagle wokół mnie. Przejmujące to były obrazy: historia dnia gorączkowego życia mieszkańców pewnego

miasta – everycity – a niedaleko, tak samo nieustający i intensywny, przepływ chmur, wody, wiatru i światła. Gdzieś się minęły te dwa nurty

i odtąd biegną w innym rytmie.

snego postanowienia, którego nikt ani nic na nas nie wymogło? Może

szczęście to tylko kwestia założeń, bez których określenia tracą sens

lub stają się niepotrzebne. Byliśmy spóźnieni, bo wcześniej wyznaczy-

liśmy godzinę przyjazdu. Wystarczyła nam zatem jedynie zmiana albo

i porzucenie wszelkich założeń.

*Koyaanisqatsi reż. Godfrey Reggio; pierwszy film z cyklu tzw. Trylogii

Qatsi powstawał w latach 1975–1982

www.take-me.pl LTM Joanna Bromber

Page 15: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

28 take01me 29take

01me

Wojciech Bąkowski

leadmePiętrowe piosenki- Wojciech BąkowskiZuzanna Hadryś, Michał Lasota

Wojciech Bąkowski (aka WSB) tworzy rysunki i filmy animowane, muzy-

kę i poezję, słuchowiska, obiekty i audioperformens. Urodzony w 1979

roku, w  2005 roku ukończył poznańską Akademię Sztuk Pięknych

w  pracowni audiosfery prof. Leszka Knaflewskiego oraz w  pracowni

filmu animowanego prof. Hieronima Neumana. Filmy animowane, czę-

sto tworzone techniką nonkamerową (rysunki powstają bezpośrednio

na taśmie filmowej) oraz twórczość muzyczna to znaki rozpoznawcze

WSB; nie wyczerpują one jednak szerokiego spektrum jego działań.

Bardzo istotną część jego dorobku artystycznego stanowią rysunki,

często także tworzone długopisem na taśmie (jak na przykład w  cy-

klu „mam jeszcze nie posklejane tu całe wszystko”), rysowane slajdy,

instalacje z użyciem magnetofonów, fotografie. Niezwykle ważna jest

także jego twórczość poetycka, funkcjonująca w autonomicznym prze-

kazie oraz stanowiąca teksty piosenek grupy KOT, teksty słuchowisk

(np. „Wielkie WuEsBe”) oraz audioperfomansów („Jezusku”, „Trupy”).

WSB jest członkiem nieformalnej grupy Penerstwo, skupiającej kilkoro

poznańskich artystów, których twórczość charakteryzuje się prostotą

środków i  bezpośredniością przekazu, wrażliwością, niezwykłą wital-

nością, dosadnym i przewrotnym humorem.

Kariera Bąkowskiego nabrała tempa w połowie roku 2008 (solowa wy-

stawa „Idziesz ze mną? – Gdzie? – W dupę ciemną” w Galerii LETO, po-

koleniowe wystawy „Establishment” w CSW Zamek Ujazdowski i  „Nie

ma sorry” Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie) a zwieńczeniem

pasma sukcesów jest niewątpliwie udział w  prestiżowej wystawie

„Younger Than Jesus” w New Museum w Nowym Jorku.

W twórczości Bąkowskiego przekaz wizualny, muzyczny i literacki mają

równorzędne znaczenie. WSB to artysta, który porusza się na wielu

płaszczyznach i  pracuje w  różnych mediach, ale krąży wokół tych sa-

mych tematów i stale powraca do pewnych motywów. W jego pracach

odnaleźć można zapis subiektywnych obserwacji, obecne są odpryski

życia rodzinnego i towarzyskiego, ślady rozmów i inne, ulotne doświad-

czenia. Bąkowski to uważny obserwator oraz wrażliwy uczestnik, który

odsłania i uwypukla dostrzeżone i usłyszane elementy rzeczywistości,

nakłada jednak na nie swój osobisty filtr, w którym to, co się jawi, jest

skondensowane, wykoślawione, duszne i absurdalne.

„Ciemno, każdy pies murzyn,

Patrz za okno, świeci tylko Tesco i lampa kuchenna ufo,

Mam to na wideo, czarne mrówy tańczą,

lampy się ciągną, no, ogon, no, ogon ogon…”

28 take01me

Grupa NiweaW. Bąkowski, D. Szczęsny

w studio przyul.Norwida w Poznaniu

BART

OSZ

RKA

Page 16: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

30 take01me 31take

01me

Jego działania ujawniają twórcę konsekwentnego, pewnie i  bezbłęd-

nie poruszającego się w autorskiej estetyce. Osobowość Bąkowskiego

i jego wyobraźnia są silnie ukształtowane przez typowe miejskie dzie-

ciństwo spędzone na blokowisku, którego przebieg zazwyczaj porząd-

kują lokalne zasady i  rytuały. Mikrokosmos chłopięcej bandy wydaje

się być tutaj fundamentalnym doświadczeniem. WSB bardzo poważ-

nie traktuje ów mentalny horyzont, w którym cały czas jest w pewien

sposób zakorzeniony. Bardzo istotne znaczenie mają dla niego także

wczesne, ale bardzo świadomie przeżyte fascynacje, teraz przykryte

szeregiem późniejszych transformacji. Korzenie Bąkowskiego tkwią

w rapie, co odbija się najpełniej w jego działaniach muzycznych (aktu-

alnie nasyconych również zimną falą), ale także w swoiście zabrudzo-

nych i  chropowatych rysunkach i  animacjach, wreszcie w  twórczości

poetyckiej.

Charakterystyczna dla artysty jest wierność zapisowi analogowemu.

Nieco wbrew intermedialnemu wykształceniu, Bąkowski nie jest fascy-

natem wideoinstalacji, ani technologicznej sprawności czy cyfrowej

jakości. Oddaje się jednak innym fetyszom. Naczelnym z nich jest ma-

gnetofon kasetowy. Wojtek używa go jako instrumentu – w grupie KOT

przygotowane wcześniej podkłady są odtwarzane przez performerów

według precyzyjnych partytur – jako obiektu artystycznego, pokrywa-

jąc go na przykład rysunkami, ale przede wszystkim: magnetofon to

dla niego poetycka figura. Konotacja magnetofonu i  bloku to jeden

z najczęstszych obrazów jakie przywołuje, na przykład w performance

„Jezusku” centralnym obiektem jest wieża z  magnetofonów, których

diody przy wyłączonym świetle przywodzą na myśl światła mrówkow-

ca po zmroku.

„Wielkie WuEsBe srebrne dymi góra-dół, Weź awiomarin weź i patrz w dół na ludzi stąd…Porozkręcone sprzęty, radia, miasto, podotykaj sobieSię nie bój no…”

„Pachnie trawa butem kupą w dół po schodach

licznik siada na klatkę, nie idzie oddychać…

Panie, wariacji w chacie dostać idzie, co to jest za muzyka w ogóle...?”

Film mówiony 3Film animowany w kabinie audialnej

Serce to samotny myśliwyLille Francja 2009

MiłośćFilm animowany 2009

fot.

Woj

ciec

h Bą

kow

ski

fot.

dzię

ki u

prze

jmoś

ci g

aler

ri L

ETO

Page 17: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

32 take01me 33take

01me

„Oczy mam w głębokich dołach, jest ze mną utrudniony kontakt…W głowie mam dymy i reflektory i odsłuchy z czym innym niż na przodach…”

Wojciech Bąkowskiw swoim studioprzy ul. Norwida w Poznaniu

„Oczodoły z balkonami mają pelargonie i ozdobne ten… firany,Grające wieże, segmenty, piętrowe piosenki…”

Na podobnej zasadzie w różnych dziełach pojawia się także cały arse-

nał sprzętu koncertowego: mikrofony, głośniki, kable…

Wojciech Bąkowski do dziś dnia traktuje blokowiska jako naturalne

miejsce do życia i  tworzenia. Jeszcze przed dwoma laty mieszkał na

ostatnim piętrze 16-piętrowego wieżowca na jednym z  poznańskich

osiedli, w  mieszkaniu niegdyś pomyślanym jako pracownia dla arty-

sty. Z okien (zwłaszcza wieczorem) roztaczał się niesamowity widok na

Poznań; filmy i  wiersze z  tego okresu noszą w  sobie ślady ówczesnej

atmosfery.

Obecnie WSB jest mieszkańcem poznańskich Jeżyc, tutaj także udało

mu się zamieszkać w jednym z nielicznych bloków. Pozornie wtopiony

w otoczenie (można go spotkać, kiedy szybkim krokiem z nieodłączną

bokserką francuską przemierza jeżyckie ulice), jednak łatwo dostrzec,

iż jest myślami zupełnie gdzie indziej…

W  poezji Bąkowskiego odnaleźć można strzępki rozmów, zasłyszane

zdania, powtarzające się wyrażenia z języka potocznego, onomatopeje.

Twórczość ta zdradza człowieka bardzo wrażliwego na przekaz mówio-

ny, zanurzonego w  języku, aktywnie słuchającego i  żywo posługują-

cego się słowem. Ta poezja odzwierciedla piękno banalnych sytuacji,

niesamowitość tkwiącą w  zwyczajności, ale także traumę sytuacji ro-

dzinnych, szkolnych i  rówieśniczych, wspólną bardzo wielu z  nas. To

poezja miasta, zgrzytu i  brudu, szkolnego korytarza i  boiska, imienin

babci i  szpitalnego zapachu, która, po sforsowaniu bariery specyficz-

nego języka i  oswojeniu się z  nim, dotyka odbiorcę mocno i  prawdzi-

wie.

Podobne wrażenie wywołują filmy animowane tworzone przez WSB.

Rysunki pozornie nieporadne to w  rzeczywistości precyzyjne, kunsz-

towne kompozycje. Codzienne sytuacje i  banalne czynności tworzą

duszną atmosferę, dodatkowo nierzadko towarzyszy im tekst wypo-

wiadany przez Wojtka (cykl „Filmów mówionych”). Nosowe recytacje

przypominają swoją monotonią tak modlitwę, jak i beznamiętne na-

rzekanie zmęczonego i  znudzonego życiem człowieka. Filmy i  słucho-

wiska Bąkowskiego prezentowane są w „norach”, czyli niewielkich, od-

izolowanych, wyciemnionych i wygłuszonych pomieszczeniach, dzięki

czemu wrażenie klaustrofobii jeszcze się potęguje.

Najnowszy projekt muzyczny Bąkowskiego to efekt współpracy z wro-

cławskim artystą Dawidem Szczęsnym. Zespół NIWEA to wyrafinowana

mieszanka rapu i muzyki elektronicznej, nawiązująca to zimnofalowych

tradycji lat 80-tych. Przystępniejsza i prostsza w odbiorze, niż perfor-

merski projekt KOT, w  warstwie muzycznej i  tekstowej nadal bardzo

radykalna i  oryginalna. Sceniczne występy NIWEI to subtelny pastisz

koncertowych konwencji: światła i dymy, makijaż, „trupia” mimika i mi-

nimalna choreografia.

Kolejne z wielu wcieleń Bąkowskiego, którego talent i możliwości wy-

dają się nie znać medialnych ograniczeń. Towarzyszy im radość po-

woływania nowych form i  niezwykłe skupienie w  kreowaniu własnej

artystycznej przestrzeni, która mimo wielości przejawów jest rozpo-

znawalna w mgnieniu oka.

Cytaty zaczerpnięte z  tekstów grupy NIWEA autorstwa Wojciecha

Bąkowskiego.

32 take01me

BART

OSZ

RKA

©Zu

zann

a H

adry

ś, M

icha

ł La

sota

teks

t

©©W

ojci

ech

Bąko

wsk

iry

sunk

i

Bart

osz

Gór

kafo

togr

afie

fot. Wojciech Bąkow

ski

Całe wszystkoInstalacja audioSerce samotny to samotny myśliwyLille Francja 2009

Page 18: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

34 take01me 35take

01me

shootmeUn après-midi à Parisfotograf: Igor Drozdowski

modelka: Miriam / Angels Paris

Page 19: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

36 take01me 37take

01me36 37take01me

take01me

Igo

r D

rozD

ow

skI

Page 20: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

38 take01me 39take

01me38 39take01me

take01me

Igo

r D

rozD

ow

skI

Page 21: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

40 take01me40 take01me

Igo

r D

rozD

ow

skI

Page 22: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

42 take01me 43take

01me

dressmeBeautyinprint

fotograf Igor Drozdowski

stylistka Olga Bittnerfryzjer Sergiusz Pawlak

modelka Joanna Opozda / Mango Models

Page 23: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

44 take01me 45take

01me44 45take01me

take01me

NA TEJ STRONIE

Marynarka Maldoror

SPOT

NA POPRZEDNIEJ

STRONIE

Sukienka

RC Woman

Royal Collection

IGO

R D

ROZD

OW

SKI

Page 24: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

46 take01me 47take

01me46 47take01me

take01me

IGO

R D

ROZD

OW

SKI

NA TEJ STRONIE

Bluzka

Łukasz Czajkowski

SPOT

NA POPRZEDNIEJ

STRONIE

Spódnica

Leo Lazzi

Royal Collection

Page 25: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

48 take01me 49take

01me48 49take01me

take01me

Żakiet Leo Lazzi

Spodnie More & More

Royal Collection

IGO

R D

ROZD

OW

SKI

Page 26: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

50 take01me 51take

01me50 51take01me

take01me

NA TEJ STRONIE

Bluzka

Grupa Mixer

NA POPRZEDNIEJ

STRONIE

Sukienka

Olga Bittner

IGO

R D

ROZD

OW

SKI

Page 27: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

52 take01me 53take

01me52 53take01me

take01me

NA TEJ STRONIE

Sukienka Gosha

SPOT

NA POPRZEDNIEJ

STRONIE

Sukienka

Olga Bittner

Dzi

ękuj

emy

Star

ej D

ruka

rni w

 Pozn

aniu

za

pom

oc w

 real

izac

ji zd

jęć.

IGO

R D

ROZD

OW

SKI

Page 28: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

54 take01me 55take

01me

Pod chodnikiem– plażaDominik Fórmanowicz

Amy Ray na jednym z koncertów śpiewa: „In my lifetime I’m still not

right”, a  tłum wykrzykuje ten fragment z nią, bo ma on w sobie lekkość

odkrycia jednej z  tych małych prawd, które kwitujemy uśmiechając

się sami do siebie. Ma w sobie siłę misternego solo, odegranego od

niechcenia, „bez chęci i  bez litości”, niewymuszoną determinację

bohatera pewnego opowiadania, który mając kilkadziesiąt centów

w kieszeni odrzuca ofertę pracy i idzie na spacer. „Szedłem w stronę

słońca. Słońce było w porządku”.

Nie pozbawione wymowności, nawet jeśli nieco banalne.

À propos.

Tytułu tego drugiego filmu już sobie nie przypomnę. Tego, w którym

samotna dziewczyna po kolejnym fascynującym, nieudanym związku

stwierdza, że „w  pewnym wieku człowiek znowu zaczyna szukać

banału”. Brzmiało to wtedy jak kapitulacja. Ale teraz to zdanie wraca

do mnie w  innym kontekście. Rzeczywiście, z  czasem zaczynam

coraz bardziej doceniać banał. Zwłaszcza w połączeniu z naiwnością.

Najlepiej w  kontekście utopii. Pierwszej z kilku wspomnianych tu,

starej bogini naiwności, chwilowo passé. Jest niesamowicie kusząca,

jeśli na chwilę odrzucić nabyty sceptycyzm. Nie przypadkiem ostatni

krok do nietzscheańskiego nadczłowieka to właśnie postać „dziecka”

bawiącego się swoimi klockami i ustalającego reguły gry na własne

potrzeby, zawieszając w swej wyobraźni obowiązujące prawa. Ta wizja

kusi czystą siłą tworzenia, nieuświadomionym brakiem kompromisu.

Jeśli na krańcu jej przeciwnym jest świadomość, która odwodzi od

utopii – może uda się napisać na właściwym murze to, co mamy do

napisania, zanim świadomość przyłapie nas z puszką farby w dłoni.

„Tak to świadomość czyni nas tchórzami”. Nawet dla Hamleta

znajdzie się miejsce w  tym ciągu skojarzeń. Zwłaszcza dla niego –

mam wrażenie, że moim myślom potrzeba przeciwwagi.

Zatem: Hamlet, książę Danii. Świadomość tak znakomita i krytyczna,

tak niezdolna do działań.

Jakich działań – to pytanie o  doktrynę, nie o  ideę. A  przecież jest

tylko kilka założeń, kilka intuicyjnych wskazówek. I  przyzwolenie

na bezczelny libertynizm tworzenia, bez zbędnej alienacji

i wyniosłości.

„Nazwać to, co nienazwane, wskazywać na szalbierstwa, opowiadać się

po czyjejś stronie, wszczynać spory, kształtować świat i nie dopuścić,

by zasnął.” To zdanie najznakomitszego poety kupieckiego miasta

Dżahiliji z  czasów, kiedy, według legendy, perła bliskowschodnich

pustyni i  jej mieszkańcy balansowali pomiędzy uwielbieniem

niezliczonej rzeszy wyspecjalizowanych bogów a  pokusą poddania

się temu jedynemu, jednak irytującemu brakiem specjalizacji.

Problem rozliczania boskich działań w  kwestii plonów, płodności,

dostatku, miłości, powodzenia czy szeroko rozumianego sukcesu nie

zmienił się wiele od VII wieku. Bogowie Public Relations i Marketingu

strzegą wejścia do Panteonu. To oni wysłuchają Twojej mowy

windującej, więc lepiej, żeby to, co masz do powiedzenia zmieściło się

w wyznaczonych 20 sekundach, 5 zdaniach, 400 znakach.

Jednak idee mają swoje własne bóstwo. Entropię. Imię w sam raz dla

bogini.

Współczesne bóstwo mądrości, Wikipedia, tak definiuje koleżankę:

„termodynamiczna funkcja stanu, określająca kierunek przebiegu

procesów spontanicznych (samorzutnych) w  odosobnionym układzie

termodynamicznym. Jest wielkością ekstensywną.”

Ignorancja odnośnie nauk ścisłych (i  nieoceniona pomoc Stephena

Hawkinga) podpowiada mi, że chodzi o  fakt, iż w  każdym układzie

stopień nieuporządkowania rośnie w czasie.

Każdy ma niekiedy wrażenie, że ta kolejna mała prawda odnosi się

zarówno do rzeczywistości, jak i  do tak zwanych „kolei losu”. Jednak

bogini Entropia, mimo swoich ciągłych i  skutecznych wysiłków

w plątaniu zdarzeń, myśli, kontekstów, prawd, przyczyn, skutków i tego,

co nieco naiwnie mamy w  zwyczaju nazywać rozwiązaniami, często

pozostaje niezauważona.

Massimo de Angelis, aktywny działacz spod znaku ruchów

alterglobalistycznych (uproszczenie nie do uniknięcia, bowiem nie o nich

tu mowa) pisze: „Wspólnota, o której mówię, jest formą zaangażowania

się w  innego. Wykracza daleko poza lokalne uwarunkowania, pracę,

warunki społeczne, gender, wiek, rasę, kulturę, orientację seksualną,

język, religię i przekonania. (…) Właściwie wszystkie one (cechy) jawią

się jedynie surowcami, założeniami formy spotkania z  innym. (…)

Gdyby tylko więcej osób dołączyło do nas. Inne wspólnoty, z  pracy,

okolicy, sąsiedztwa, wraz z  ich bogactwem różnorodności, poczuciem

humoru i problemami.”

Ten przydługi cytat daje do myślenia. Mimo, że bezczelnie wyrwałem

go z kontekstu walki z kapitalizmem, jedno jest pewne – świadomość

entropii, z  jednej strony wykorzystanie siły braku uporządkowania,

z  drugiej szansa na niebywałą różnorodność – jest dobitna. Na swój

sposób odprężająca. Pozwala zaczerpnąć oddech i  oddać pole

heterogenicznym, szczątkowo tylko zdefiniowanym pomysłom,

wszystkiemu temu, co otwarte, sprzeczne i się przenikające.

„Wszystko jest poezją, a najmniej poezją jest napisany wiersz.”

Cóż, żadna to tajemnica, że Stachura jest narodowym, dyżurnym

źródłem cytatów. Jednak jako akompaniament dla wieszcza, wyjątkowo

zamiast Starego Dobrego – musical „Taboo”, rzecz traktująca o  różno-

rodności i tożsamości właśnie, którą napisał nie kto inny, jak sam Boy

George. W  utworze zamykającym spektakl obsada śpiewa swoisty

hymn, którego najistotniejszym elementem jest wykrzyczane „viva la

différence”. Sama historia spektaklu wpisuję się doskonale w nastrój

tego tekstu. Przebój na West End, fiasko na Broadwayu. Różnorodność

ocen i głosów. I żadnej konkluzji.

My candle burns at both ends,

It won’t last the night.

But ah, my foes, and oh, my friends,

It gives a lovely light.

Bogini Entropia sprzyja tym, którzy uznają jej istnienie. Jeśli bałagan

narasta, zatrzymanie go wykracza poza możliwości naszych dobrych

chęci i  szlachetnych zamiarów. Czy zwalnia nas to z  obowiązku

dokonywania syntezy tego, co dzieje się wokół?

Tutaj, w oddanej mi przestrzeni, którą mocą swojego kaprysu i tempem

biegu przez uciekające ciągi skojarzeń chętnie pozbawiam sedna,

czuję się z tego obowiązku zwolniony.

Pojęcie tożsamości przestrzeni, w  której spoczywa ten tekst, tym

bardziej pozostawię otwarte. Niech w  miarę możliwości oprze

się uściśleniom, tak jak ten ciąg myśli niech oprze się motywowi

przewodniemu, a TAKEME ścisłym definicjom.

Art is why I get up in the morning

But my definition ends there

And it doesn’t seem fair.

Możliwość funkcjonowania bez definicji to luksus, na który niewielu

może sobie pozwolić. Bycie twórczym z wewnętrznej potrzeby to już

niemal rozpusta. Jednak każdemu satyrowi, bez znaczenia czy bardziej

jest twórczy czy rozpustny, nieco ukojenia daje własna przestrzeń –

dla nas, o nas, dla was, dla nich. Nie walka o  rząd dusz; bardziej nasz

fragment rzeczywistości, w  którym można rozłożyć swoje grabki,

łopatki i wiaderka, a potem stwierdzić: to jest nasza piaskownica.

Nie przeciwko czemuś, ewentualnie jako alternatywa dla czegoś.

Czytałem niedawno tekst, pełen urazy dla rzeszy ignorantów,

przetaczających się przez muzea i  galerie. Przez chwilę nie miałem

zdania.

Pomyślałem: sztuka, owszem. Z  drugiej jednak strony chłodne,

zamknięte, uporządkowane przestrzenie. Ci, którzy sztukę rozumieją

i ci, na których (według założenia autorki) nie wywiera ona wpływu.

Z pomocą przyszło mi zamiłowanie do tekstów piosenek:

All you pretty pretenders, negligent vendors

aren't you precious inside

I have no need for anger with intimate strangers

And I got nothing to hide.

Poza tym:

Each breath is recycled from someone else's lungs

Are enemies are the very air in disguise.

Brzmiało jak kolejna mała prawda.

Intuicyjnie, wszystkie te przemyślenia mieszczą się w idei TAKEME. Dla

mnie. Możliwe, że niejednorodna przestrzeń, ambitna i różnorodna, nie

jest tak naprawdę tym, czym „Dzieci Północy” w głowie młodego Sa-

lima z książki Rushdiego. Może to i  lepiej. Historia Dzieci Północy nie

wróży zbyt dobrze. Ważne, że przestrzeń jest wspólna, a przedsięwzię-

cie ma określoną formę, kształt, ma swoje miejsce w wyobraźni i toruje

sobie drogę do wspomnianej już przez księcia Danii świadomości –

gdzie najtrudniej dotrzeć.

Niedawno natknąłem się na zdjęcie ilustrujące rozwój streetartu

w trakcie protestów studenckich w Paryżu w 68’.

"Pod chodnikiem – plaża." Napis na murze brzmi znajomo:

Is there anything I can do

About anything at all

Except go back (...)

And dig deeper

Dig deeper this time (…)

Beneath everything I can think of to think about

Beneath it all, beneath all get out

Beneath the good and the kind and the stupid and the cruel

There’s a fire that's just waiting for fuel.

www.take-me.pl LTM Dominik Fórmanowicz

Prawie nie pamiętam już „Inwazji barbarzyńców”. W głowie utkwił

mi jedynie fragment jednej ze scen: „Nie można budować filozofii

życiowej w oparciu o cytaty z filmów”. Kwestia prawie na pewno

brzmiała nieco inaczej, może nawet nie chodziło o filmy tylko na

przykład o piosenki lub książki. Nieważne. To zdanie często ostatnio

do mnie wraca.

Life is a B movie, it’s stupid and it’s strange

It’s a directionless story, dialog is lame.

feedme

www.take-me.pl LMM Maciek Kurekna podstawie: A. Wajda, Niewinni czarodzieje (1960)

Page 29: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

56 take01me 57take

01me

jących interakcji człowiek-komputer.

Zebranie rezultatów wstępnej anali-

zy tych zagadnień pozwoliło na okre-

ślenie charakteru gestu w  stosunku do

jego fizycznego użycia jak również jego

funkcji znaczeniowych.

Przygotowując ten materiał badawczy

natrafiłem na prace dwunastowiecznego

uczonego Hugona od Świętego Wiktora,

opata klasztoru Saint–Victor. Obszerny

i  zróżnicowany dorobek piśmienniczy za-

wiera niezwykle interesujące treści. Doty-

czą one gestów, jednak rozumianych jako

relacja pomiędzy niewidzialnym a  wi-

dzialnym – między duszą a ciałem. Hugon

był przekonany o  tym, że istnieje prosta

relacja pomiędzy gestem, a  tym co ma on

wyrażać. Opracowane dzieła służyły do na-

uki młodych adeptów zakonu w  klasztorze

Saint-Victor. Nauki o  relacji pomiędzy nie-

widzialnym duchem, a widzialnym ciałem.

Koncepcja takiej nauki zawarta została

w dziele „De institutione novitorum” (Usta-

nowienie nowicjuszy). To rodzaj podręcznika

pokazującego nowicjuszom drogę wiecznej

szczęśliwości. Jej osiągnięcie wymaga wielu

warunków. Jednym z  nich jest poddanie się

dyscyplinie. Temu tematowi jest poświęcone

jedenaście rozdziałów od X do XXI. W rozdzia-

le X spotykamy się z definicją dyscypliny: „Dys-

cyplina to uporządkowane ruchy wszystkich

członków ciała, dyspozycją właściwą w każdej

postawie i w każdym działaniu”. Takie rozumie-

nie dyscypliny nie było w średniowieczu czymś

nowym. Tradycja nadaje temu słowu sens dzie-

dziny naukowej określającej zasady, budującej

określoną teorię. Praktycznym jej zastosowa-

niem jest umiejętne zrównoważenie niewidzial-

nych poruszeń duszy w cielesnym geście. Autor

stwierdza, że dyscyplina jest użyteczna i  że uży-

teczność wynika z  dialektyki tego, co wewnętrz-

ne i  tego co zewnętrzne. Zewnętrzne ruchy ciała

są wyrazem ruchów duszy i odwrotnie. Sprzeczne

działania tego, co widzialne i  tego, co niewidzial-

ne są regulowane dyscypliną. Tak jak w  starożyt-

ności muzyka kształtowała charakter człowieka,

tak w  średniowieczu zdyscyplinowanie ciała i  ge-

stu jest instrumentem moralnej edukacji nowicju-

sza. Panowanie nad członkami ciała wymaga dys-

cypliny, współdziałania aktu rozumu i woli.

Definicja

Rozdział XII rozpoczyna definicja gestu: Gestus est

motus et figuratio membrorum corporis, ad omnem

agendi et habendi modum” – czyli „Gest jest ruchem

i  konfiguracją (formą) członków ciała, przystosowa-

nymi do każdego działania i każdej postawy”. Słowo

„figuratio” można tłumaczyć, jako „konfiguracja”, „for-

Celem projektu rozpoczętego w  Zakładzie Badań

Wizualnych i  Interakcji Akademii Sztuk Pięknych

w  Katowicach jest opracowanie metod służą-

cych do określania znaczeń gestów w  komuni-

kacji pomiędzy człowiekiem a  komputerem

– ze szczególnym uwzględnieniem interak-

cji dwustronnej. Podstawą takiego opraco-

wania jest koncepcja pola semantyczne-

go gestu, które rozumiane jest, jako zbiór

znaczeń przypisywanych danemu gestowi.

W  zaprojektowanych testach pytamy ba-

danych o  znaczenie prezentowanych im

gestów, a  statystycznie opracowane wy-

niki pozwalają nam na stwierdzenie czę-

stotliwości występowania znaczeń oraz na

zbudowanie hierarchii znaczeń danego ge-

stu. Z  faktu przypisywania jednemu gesto-

wi wielu znaczeń można wyciągnąć wniosek

o ich hierarchizacji w obrębie pola semantycz-

nego. Im większe jest prawdopodobieństwo

wystąpienia danego znaczenia przypisywane-

go określonemu gestowi, tym wyżej w hierarchii

wszystkich przypisywanych temu gestowi znaczeń,

znajduje się to znacznie. Najwyżej stojące w  hierar-

chii znacznie może być uznane za najbardziej natural-

ne znaczenie przypisane temu gestowi. Więcej o  pro-

jekcie można przeczytać na moim blogu:

http://my.opera.com/gestyzbwii/blog/

1.

Gest będąc ruchem, który ma

znaczenie – jest pośrednikiem,

czyli znakiem pomiędzy

komunikującymi się. Tutaj

gest jest rozumiany bardzo

szeroko, z uwzględnieniem

całego kontekstu sytuacji

pośredniczenia. Można

powiedzieć, że w geście

jest zawarta cała przestrzeń

"pomiędzy" komunikującymi

się osobami. Dodatkowym

problemem jest odległość

pomiędzy komunikującymi

się – ten sam gest zmienia

swoje znaczenie przy zmiennej

odległości nadawca – odbiorca.

2.

Gest nie tylko pośredniczy, ale

również poprzez niego wyraża

się określona myśl. Gest jako

element pośredniczący jest

znakiem, a co za tym idzie,

wszystkie cechy znaku mają

tutaj też zastosowanie.

3.

Należy więc gest rozpatrywać

jako element pośredniczący

oraz jako element wyrażający.

To stwierdzenie podkreśla

łączność tych dwóch wymiarów

gestu oraz oznacza, że gest

w wymiarze pośredniczenia

nie może być rozpatrywany bez

gestu w wymiarze wyrażania –

i na odwrót.

4.

Aspekt pośredniczenia gestu

ma charakter materialny

związany z percepcją

przedmiotu poruszającego się

w przestrzeni. Wszystko co jest

związane z percepcją gestu oraz

sposobami jego postrzegania.

5.

Aspekt wyrażania gestu ma

charakter umysłowy związany

z procesem znakowania myśli.

Analiza całego procesu przekazu

informacji, uwarunkowania

osobowe, kulturowe, społeczne.

Konwencje i systemy gestów.

ma” „sposób” i  posiada w  sobie znacznie nadawa-

nia kształtu. To oznacza, że gest konfiguruje zespół

członków ciała i uzewnętrznia to, co jest ukryte w fi-

guratio – formie, czyli ruchu duszy. Figuratio mówi

również o tym, że każdy gest jest dostrzegany przez

drugiego człowieka i ten fakt nadaje mu sens. Gest

jest wskazówką i znakiem. Hugon od Świętego Wik-

tora wspomina jeszcze kilka idei łączących się z de-

finicją gestu. Mówi o  idei stosowności (lub niesto-

sowności) gestu, jako znaku do tego, co oznacza.

O  idei celowości – gest zmierza do spowodowa-

nia pewnej postawy. O idei miary – podstawowym

pojęciu moralnym – umiar gestu może być rozu-

miany, jako ograniczenie. I w  końcu o  idei modal-

ności gestu – jest ona elementem zmieniającym

i  określającym ruch. Bardzo dokładna klasyfika-

cja gestów, ich wzajemnych relacji i  oddziały-

wań zajmuje pozostałą część dzieła.

Gest, znaczenie i znak

Gesty będąc elementem komunikacji między

istotami żywymi, a  w  szczególności pomiędzy

ludźmi, łączą przestrzeń aktywności ruchowej

człowieka z  przestrzenią sensu. Z  tego powo-

du można je rejestrować jako ruch w  prze-

strzeni oraz odczytywać i  interpretować. Gest,

będąc ruchem, który ma znaczenie – jest po-

średnikiem czyli znakiem pomiędzy komuni-

kującymi się. Gest nie tylko pośredniczy, ale

również poprzez niego wyraża się określona

myśl. Należy więc gest rozpatrywać jako ele-

ment pośredniczący oraz jako element wy-

rażający. Te dwie strony gestu – pośredni-

czenie i wyrażanie – stanowią nierozłączną

cechę gestu. Można więc zapytać – widząc

dany gest – jak pośredniczy i  jak wyraża.

Aspekt pośredniczenia gestu ma charakter

materialny związany z  percepcją przed-

miotu poruszającego się w  przestrze-

ni. Aspekt wyrażania gestu ma charakter

umysłowy związany z procesem znakowa-

nia myśli.

Nie każdy ruch jest gestem. Oznacza to,

że w  nieograniczonym świecie ruchów

jakie wykonuje człowiek istnieje okre-

ślony zbiór ruchów, które możemy na-

zywać gestami. Jaki jest ten zbiór? Ja-

kie musi spełnić warunki ruch, aby mógł

należeć do tego zbioru? Jakie są kry-

teria przynależności? Czy są one sta-

łe czy zmienne? Czy bycie w  zbiorze

gestów jest bezwarunkowe tj. jeżeli

ruch staje się gestem, to jest nim już

zawsze? To kilka pytań, które wyda-

ją się być istotne przy opisie gestu.

Krótkie rozwinięcie po-szerzy pole problemów:

Gestus est motus et figuratioInterfejs i gestyWiesław Gdowicz

Mistrz klasztoru Saint–Victor

Pierwszym elementem projektu była analiza gestów, jako elementu komunika-

cji pod kątem istniejących systemach komunikacji. W  ten sposób dowiedzieli-

śmy się, jak do tej pory i gdzie był używany, odczytywany i  interpretowany gest.

Analiza obejmowała takie zagadnienia jak: (1) Sztuczne języki maszynowe i  sys-

temy kodów informacyjnych, gdzie gesty są połączone regułą syntaktyczną. (2)

Język i systemy zapisów do komunikacji z  ludźmi upośledzonymi to zagadnienie

uwzględnia bardzo specyficzne cechy komunikacji, często nie występujące po-

wszechnie. (3) Kinetografia – system zapisu Labana – analizowaliśmy system za-

pisu ruchu ciała człowieka w przestrzeni, ponieważ interesował nas sposób trans-

formacji ruchu trójwymiarowego na dwuwymiarowy zapis. (4) Analiza materiału

filmowego pod kątem gestów – film niemy – gest w przekazie myśli za pomocą

obrazu filmowego jest celowo przygotowany i składa się z wielu elementów. Wie-

loskładnikowość gestu filmowego jest odbiciem struktury przekazywanej treści.

Liniowy i  sekwencyjny charakter filmu pokazuje nowe aspektu gestu. (5) Semio-

logia w  ujęciu Umberta Eco to teoretyczne opracowanie przestrzeni znaczenio-

wej gestu, łączące strukturę języka z systemami kodów oraz z szeroko rozumianą

kulturą. (6) Topologie gestów – opracowane przez Davida McNeilla na Uniwersy-

tecie w Chicago. (7) Eksperymenty i doświadczenia zgłębiające naturę już istnie-

feedme

FOTO:WIESŁAW GDOWICZ

PROJEKT SYKSTYNA_0017_PORANEK DNI STWORZENIA

Page 30: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

58 take01me 59take

01me

Wiesław GdowiczProfesor nadzwyczajny dr hab. sztuk pięknych – pracuje

na stanowisku profesora w Akademii Sztuk Pięknych w Ka-

towicach. Prorektor ASP ds. Studentów i Badań Nauko-

wych. Kierownik Zakładu Badań Wizualnych i  Interakcji.

Twórczość – drzeworyt sztorcowy, plakat, grafika użytko-

wa. Prace teoretyczne dotyczące teorii znaku, obrazowa-

nia procesów myślowych oraz przestrzeni abstrakcji.

Flatus vocis

Łacińskie określenie „Flatus vocis” – wprowadzone przez średnio-

wiecznych nominalistów – oznacza słowo, a  dokładnie „wyrażenie

słowne”. Samo „flatus” to „wianie wiatru, oddech, przenośnie – na-

dymanie się, pycha”. "Vocis" – to "głos, ton, dźwięk". W  języku an-

gielskim „wyrażać się” jest określone jako „make yourself understo-

od”. Co można przetłumaczyć – „czynić siebie zrozumiałym”.

Wyrażać się to być zrozumiałym. Dla innych oczywiście. W tym kon-

tekście – wyrażenie słowne – to czynienie słowa zrozumiałym. Wyra-

żenie znakowe to czynienie znaku zrozumiałym. Dotyczy to również

znaku przedstawionego obrazowo. Tchnienie, o którym mówi „flatus"

wypływa z  wnętrza człowieka, a  ściślej z  miejsca spotkania człowie-

ka z poznawaną rzeczą. Tylko w ten sposób jest możliwe czynienie –

siebie, słowa, obrazu, gestu – zrozumiałym.

Podsumujmy te rozważania takim oto etymologicznym rebusem:

Flatus vocis – wyrażenie słowne - słowo.

Flatus – wianie wiatru, miech do rozniecania ognia, oddech, nadymanie

się, pycha (przenośnie)

Vocis – głos, ton, dźwięk

Flatus vocis – niesienie głosu – wyrażenie słowne.

Wyrażać się – „make yourself understood” – czynić siebie zrozumiałym

Flatus vocis – czynić siebie zrozumiałym głosem.

Pictus – obraz, rysunek, ornament

Flatus pictus – wyrażenie obrazowe – „Flatus pictus” – czynić siebie

zrozumiałym obrazem.

Gestus – gest

Flatus gestu – wyrażenie gestowe

Flatus gestu – czynić siebie zrozumiałym gestem.

FOTO:AGATA SZEWCZYKKLASYFIKACJA GESTóW - FRAGMENT

Page 31: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

60 take01me 61take

01me

Take away our playstationsand we are a third world nation.

"Self-evident" Ani Difranco

koncepcja: Redakcja

ww

w.ta

ke-m

e.pl

LM

M M

acie

k Ku

rek

feedme

Page 32: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

62 take01me 63take

01me

www.take-me.pl LMM Maciek Kurek

Page 33: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

64 take01me 65take

01me

www.take-me.pl LMM Maciek Kurek

© anita wasikasp gdansk

Aids eats Africa

Free trade isn't fair trade

Food rights

s. 61

s. 63

s. 64

s. 60, 62, 65

maciek kurekhttp://statekkosmiczny.pl

makeme

Page 34: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

66 take01me 67take

01me

shootmeMy facebook profilekoncepcja: Piotr Adamskizdjęcia: Joanna Skrzypczak

Posiadam, podobnie jak  ty, profil Facebook oraz MySpace, a  dzięki

nim grono internetowych przyjaciół. Połowa z nich to ludzie, z którymi

nigdy nie miałem bezpośredniego kontaktu. Proces, podczas którego

zyskuję pewne wyobrażenie ich osoby, jest zdominowany przez foto-

grafię, blog, opinie – formy powszechnie manipulowane, dające nie-

pokojącą możliwość ciągłego kreowania i zmiany swojego wizerunku.

Sam na tę okazję przygotowałem specjalną fotografię i nadałem sobie

kolejne w mojej sieciowej biografii imię. Stworzyłem kolejnego awata-

ra na własne podobieństwo, reprezentującego bardziej moje poczucie

humoru i umiejętności kreacyjne niż mnie samego z „krwi i kości”.

W  społecznościach internetowych nasza tożsamość rodzi wirtualne

sobowtóry, często poprawione z  potrzeby zaistnienia w  konkretnym

środowisku, a proces ten jest bezkarnie wolny, nie poddaje się weryfi-

kacji, gdyż na tym poziomie nie jest ona wpisana w strukturę sieciowej

komunikacji. Pozostało mi uwierzyć, że Fleur to 25-letnia, niezwykle

urocza księżniczka z ogrodów dworku w południowej Francji, a Madam

von TupTup nie jest w  rzeczywistości nadwrażliwym, tłustym czter-

dziestolatkiem, który po wciśnięciu „off” swojego komputera, jako mąż

i  głowa rodziny dalej odgrywa umownie zaakceptowaną, społeczną

rolę, w której scenariuszu brak wdzięku madame.

Przy okazji całego procesu konstruujemy nieskończone uniwersum fo-

tografii, które jak nigdy dotąd, w licznych rodzinach portali społeczno-

ściowych, stały się reprezentacją nas samych. Zdjęcia Joanny Skrzyp-

czak to wyjęta z kontekstu albumu internetowego seria autoportretów,

które wyzwolone ze świata wirtualnego, przeniesione na papier, zyska-

ły autonomię obrazu fotograficznego.

http://www.myspace.com/asia_asiahttp://www.facebook.com/home.php?#/joanna.skrzypczak?__a=1http://www.flickr.com/photos/hrabinavontuptup/

2003

2004

2005

2006

67take01me

Joan

na S

krzy

pcza

kfo

togr

afie

mak

em

e

www.take-me.pl LMM Joanna Skrzypczak

ww

w.take-m

e.pl LMM

Joanna Skrzypczak

Page 35: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

68 take01me 69take

01me68 69take01me

take01me

2006

2007

www.take-me.pl LMM Joanna Skrzypczakwww.take-me.pl LMM Joanna Skrzypczak

Page 36: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

70 take01me 71take

01me 71take01me

2008

2007

ww

w.take-m

e.pl LMM

Joanna Skrzypczakw

ww

.take

-me.

pl L

MM

Joa

nna

Skrz

ypcz

ak

Page 37: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

72 take01me 73take

01me

musemeW  pierwszym numerze TAKEME omówimy kilka ciekawych projektów

muzycznych z  wrocławskim rodowodem, Mikromusic, Digit All Love,

a także pewną ciekawą składankę. Elementem „spinającym” opisywa-

ne wątki będzie postać Natalii Grosiak, niezwykle aktywnej i utalento-

wanej wokalistki.

4871 – Na rynku ukazuje się wiele składanek muzycznych; od tych

promujących radia komercyjne (Zet, RMF, Eska), przez gazety (Dziew-

czyna, Popcorn), po wydawnictwa typu Złote Przeboje. Mnogość tytu-

łów niestety nie odzwierciedla stanu faktycznego tego, co dzieje się

na rynku.

Na co mi kolejna składanka, na której usłyszę Bobbiego McFerrina

i  świetny skądinąd Don`t worry be happy? Happy to byłbym, gdyby

składanki na naszym rynku nie były politycznie poprawnym zlepkiem

hitów.

Kroplą muzycznej świeżej wody na ugorze nutowym spalonym słoń-

cem podlizywania się i komercji  jest pewien nietypowy składak zaty-

tułowany 4781.

Pod tym tajemniczym symbolem kryje się ciekawy przegląd Natalii

Grosiak (pomysł Luna Music); artystka, udzielająca się w  wielu

projektach, dokonała przeglądu wrocławskiej sceny muzycz-

nej i  wybrała najlepsze, jej zdaniem, projekty. „Dopinguje-

my siebie nawzajem. To kształtuje dobrą energię między

nami i z tej energii wypływa”. A energia we Wrocku jest

naprawdę wielka.

Ta scena należy do najprężniej rozwijających się i różnorodnych w na-

szym kraju.

Subiektywizm w tym przypadku okazał się największym atutem płyty

dlatego, że nie dostajemy kolejnej „grzecznie” skrojonej, przewidywal-

nej składanki i całe szczęście.

Oszibarack, L.U.C., Digit All Love, Mikromusic, Kanał Audytywny, Husky

i wielu innych ukazują scenę Miasta Mostów w ciekawy sposób. Oka-

zuje się, że eksperymentalny hip-hop, muzyka taneczna, trip hop, jazz

są bliskimi sąsiadami i że pozorny rozstrzał stylistyczny okazuje się

spójnym drzewem, którego gałęzie rozkładają się szeroko, ale wyrasta-

ją z tego samego pnia.

Mam nadzieję, że 4871 nie okaże się jednorazowym projektem i  już

niedługo doczekamy się kolejnych tego typu wydawnictw.

Artyści innych miast wyciągajcie wnioski, zbierajcie się w grupę i pro-

mujcie!

Krytyka bez fobii krytykaNatalia GrosiakAdrian Kaniewski

Mikromusic – kiedy podchodzę do swej półki

z płytami i szukam odprężenia po ciężkim dniu,

zwykle wybieram coś z death metalu albo awangar-

dowej elektroniki. Niestety (albo na szczęście) zawsze

w życiu pojawiają się chwile zwątpienia, lub nieodparta siła

poszukiwania innych emocji w muzyce. Co wtedy zrobić?

Ja w takich chwilach słucham najczęściej czegoś, co leży

na przeciwnym biegunie. Julio Iglesias po niemiecku, Kelly

Family z lat siedemdziesiątych… wiecie o co mi chodzi. Ma

być inaczej, choć niekoniecznie ze smakiem.

Z zespołem Mikromusic było podobnie, ale inaczej; obie

płyty „Dobrze jest” i „Sennik” prezentowałem wcześniej

w Radiu Afera, ale jakoś nie byłem w stanie przejść z nimi

na ty.

Dopiero ów kryzys ukazał mi potencjał pozytywnej siły

i energii, który drzemie w Mikro. Okazało się, że ten uważa-

ny przeze mnie za typowo kobiecy zespół jest w stanie wy-

gładzić moją chropawą duszę i tchnąć w nią nieco słońca,

melancholijnego, przesłoniętego chmurką. Widzicie, ledwo

zaczynam pisać o nich, a już robi się lżej.

Poza tym jest jeszcze coś. Kiedy zaprosicie dziewczynę

na kolację, założycie krawat do fraka, przygotujecie obrus

w kratę, wyciągniecie rybę z piekarnika i podacie do niej

czerwone wino, nie będzie katastrofy, nic się nie stanie.

W waszym odtwarzaczu znajduje się bowiem płyta, która

będzie bardzo bardzo odpowiednia, aby zaprezentować

się nie jako napalony kibic zespołu piłkarskiego, ale jako

wierny i czuły kochanek, oddany sługa i gość, który wie co

dobre.

Autor tekstu prowadzi Otwartą Głowę

w poznańskim radiu Afera w niedziele o 19.

Krytyka to nie powiedzenie o jakimś bycie kulturalnym, że jest dobry lub zły. Konstruktywna krytyka powinna zawierać jak najmniej fobii

krytyka, a powinna stawiać jak najwięcej pytań, na które czytelnicy sami sobie odpowiedzą.

72 73take01me

take01me

MIC

HAŁ

ZIE

LIŃ

SKI

KRZYSZTOF SMYK

Page 38: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

74 take01me 75take

01me

teaseme

Zimz o sobie

Rocznik 1983. Absolwent kierunku Edukacja Artystyczna w  Zakresie

Sztuk Plastycznych na Katedrze Sztuki i  Kultury Plastycznej Uniwer-

sytetu Zielonogórskiego; dyplom z  malarstwa i  aneks z  projektowania

graficznego [zakończenie pięciu lat artystycznej degeneracji].

Obecnie prowadzę galerię Shelter w piwnicy Lubskiego Domu Kultury,

a także drę mordę w zespole Ubojnia (hardcore/punk/noise).

Rysuję odkąd rodzice kupili mi kredki i nigdy nie miałem zamiaru prze-

stać. Od piątej klasy podstawówki uczęszczałem na zajęcia plastyczne

prowadzone przez człowieka, którego nazwisko i  tak niewiele powie

większości czytelników (…Janusz Orzepowski). Później wylądowałem

w  stresującym liceum ogólnokształcącym i  często po nocach zamiast

odrabiać zadania z matematyki rysowałem różne dziwne rzeczy. Niedo-

spane lata szkoły średniej pomogły mi dostać się na studia artystyczne.

Jak na razie brałem udział przeważnie w wystawach zbiorowych (wia-

domo, więcej osób do zrzutki na poczęstunek).

Obszar działania – ART: komix, grafika, malarstwo, foto, video. Inspiruje

mnie życie: szeroko rozumiana scena hardcore/punk, czekolada, alko-

hol, sex, psycholocybina, dadaizm, Merz, surrealizm, pop-art, street-art,

Monthy Python Flying Circus, koniec świata...

Testowanie siebie jako twórcy/człowieka w  różnych dziedzinach arty-

stycznych i koncepcjach traktuje nie tylko jako doskonałą przygodę,

ale również jako sposób na wyrażenie siebie i przekazanie swoich re-

fleksji na temat rzeczywistości. Wiem – banał. Niby nic specjalnego, bo

wielu tak mogłoby pisać o swoim stosunku do twórczości. Jednak Vin-

cent Van Gogh, Marcel Duchamp i Kurt Schwitters byli wyjątkowi, Jan

Kowalski (choćby były setki o  takim imieniu i  nazwisku) jest również

niepowtarzalny jako jednostka w  danym miejscu i  czasie. Niech się

więc z tego faktu Jan cieszy i nie da się zabić przez wykluczenie z gale-

ryjnego rynku sztuki. Trzeba robić swoje.

Część moich prac można obejrzeć na www.myspace.com/zimz.

Zapraszam też na stronę www.myspace.com/ubojniamuzik.

Page 39: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

76 take01me 77take

01me

grafiki na stronach 76-79: www.take-me.pl LTM Łukasz Samsonowicz

take m

eŁu

kasz

Sam

sono

wic

zG

aler

ia S

HEL

TER

Page 40: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

78 take01me 79take

01me78 79take01me

take01me

teasemeSzkiceMagdalena Starska

stro

ny 7

8-79

: FO

TO: t

ake-

me.

pl L

TM M

icha

ł Goł

aś S

ZKIC

E: M

agda

lena

Sta

rska

Page 41: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

80 take01me 81take

01me

shortcut Translation Urszula Skowrońska

Me, myself and my piece of furnitureAgata Banaszek

Imagine a piece of furniture which you can alter to be whatever you

want it to be, depending on what apartment you have, what you do,

who you are. You can even express your mood through it. One day it

is an armchair, next day a couch, and on the third day a wall separa-

ting you from your roomate. And all of it made of the same pieces of

material the ABAN is made of.

How to answer a question: ‘’What is identity’’ through a design? In

this case it is pretty simple: The piece of furniture itself is charac-

terized by a specific identity, because one day one set of pieces of

material are this, and another day – that. They are temporary, and you

are the one who creates the furniture, basing on the simplest weaves.

Going further, you can express yourself with this piece of furnitu-

re – if you are in bad mood, simply make a couch for yourself and

lose touch with the world reading your favourite book for the tenth

time. And maybe it’s the opposite? Call your friends inviting them for

evening, and in the meantime, plait the armchairs for your guests to

sit on.

The designer tried to look for inspiration in many fields of art. This

time she found it in an ethnographic museum, where she took

interest in craft and handmade articles, basing on different kinds of

weaves.

She was looking for a shape and a form basing on many weaves. She

analized weaves of various levels of difficulty. After many trials, she

chose the simplest woven weave, which shows the essence of this

mechanism, which is the possibility to receive a durable form without

the usage of any outside factors, for instance glue. The weave chosen

by Agata is based on entwining the threads, threads in the weft go in

turn over and under the warp thread, and the entwine points meet on

every side.

Finally, she created module basing on stripes that, by a certain way

of assembling block each other, making this way a durable form. At

the same time, you can fold and stretch it, which allows you to reduce

or increase its volume and adjust it to your specific needs. What is

more, you can make a rosette of this harmonica – module, making it

an enclosed form. This modul is in fact a single stripe, which can be

used in many ways to arrange the interriors, and at the same time, it

is suited to be used in exhibition spaces (allows to build blind walls),

and in the open space.

Michał Gołaś

Are you familiar with what is going on nowadays in Polish design?

No, we don’t really know much about the design in Poland, although

we’d like to. We’re gonna have to catch up on it...

Do you remember when exactly you decided to run you carriers

together? you are brothers and I wonder wheter that decision was

intuitive or spontanious, or carrefully thought–out.

It didn’t happen suddenly, it rather took time. in the beginning Erwan

helped Ronan, but despite this help,the projects were not joint. With

time, the subject of working together appeared. And now it’s been

ten years as we work together.

What is in your opinion the line between usefulness of your pro-

jects, and their creation? Which is more important to you?

The truth is, a successful project is like an elaborate alchemy, compo-

sed of various factors . Some ‘’ingredients’’ are essential, like the way

of using or beauty of the project. But none of them, a priori, should

be more important than the other. In fact, a successful project rises

above both of these factors, but at the same time joins them together

perfectly.

It looks that this is an art you’ve worked out perfectly. Which one of

your projects would you describe as the most difficult to fulfil?

It’s hard to say. We worked on many projects, in different contexts,

and on different levels of difficulty. But besides of it, each of them re-

quired complete dedication and concentration. Because of the variety

of contexts, some projects were easier and others were more difficult,

but in general, all of our projects reqiured time, special attention, and

most of all, passion.

Besides passion and attention you are talking about, do you have

a specific course of work, some iron procedure of creating your

projects?

To be honest, the essence of our creative activity is the drawing and

sketch pad. It doesn’t mean of course that we spend all day drawing,

but these moments of peace and reflection combined with making

drawings, are in fact the main part of our work. The act of creation is

in a huge part an intellectual phenomenon, and its basic tools are, in

this case, a drawing pad and a pencil. All other aspects of our work

revolve around it.

To be honest, we don’t have a rigid schedule or anything like that

to ‘’distribute the tasks’’. Conceiving and understanding the object

or project is somehow similar to preparing a meal. There are some

ingredients that are essential, but the success depends on the com-

plex alchemy between these ingredients an the way of joining them

Pozostańmy na chwilę na naszych, polskich śmieciach.Dosłownie.Recycling nie jest niczym odkrywczym, ale reinkarnacja dezodorantów to już poważna sprawa.Zastanów się, zanim pochopnie pozbędziesz się swojego kulkowego przyjaciela – nie wiesz czy nie wróci do Ciebie jako Perfon. A niektóre z nich bywają naprawdę groźne.

KWIATUCHI, grupa założona przez parę

artystów: KWIATka i TUCHę (Martuchę

Mielczarską) to formacja, której zainte-

resowania obracają się wokół rewita-

lizacji przestrzeni publicznej i relacji

w niej panujących, w tym redesignu

śmieciowego – wszelkiego rodzaju re-

cyklingu, odzyskiwania i ożywiania ska-

zanych na zapomnienie przedmiotów.

Kwiatuchi to również postawa, pełna

wspólnej pracy, wymiany poglądów,

twórcza mieszanka, której jedna osoba

nie byłaby wstanie osiągnąć. KWIA-

TUCHI to tandem, to trzecia postać,

składkowa z dwóch.

Do tej pory w ramach "redesignu śmie-

ciowego" stworzyliśmy znicze, portfele

i torby. Wszystkie o lekko anarchistycz-

nej stylistyce. Nasz ostatni projekt

to Perfony – cykl dość nietypowych

nawet jak na Designer Toys zabawek.

Podstawą pomysłu był jeden z deo kul-

kowych, w którym po naszej ingerencji

zobaczyliśmy bohatera, PERFONA.

Następnie poprosiliśmy znajomych,

aby nam je odkładali. Zaczęliśmy

otrzymywać również inne opakowania,

które okazały się równie ekscytujące.

Perfony to projekt permanentny. Jak

produkcja śmieci, które zamierzamy

dalej przetwarzać.

Nasza bieżąca działalność:

www.kwiatuchi.org

tekst i fotografie: www.take-me.pl LTM kwiatuchi

The Bouroullec brothers- interview

teasemeDesign z odzyskuPerfonyKwiatuchi

80 take01me 81take

01me

01identity

Page 42: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ

82 take01me

kontaktydotwórców

Zofia Popł[email protected] 08

Jakub Popł[email protected] 08

Agata [email protected] 10

Piotr [email protected] 18

mode:lina - Jerzy Woźniak, Paweł [email protected] 18

Alina [email protected] 22

Wojciech Gruszczyń[email protected] 22

Joanna [email protected] 26

Galeria STEREO - Zuzanna Hadryś, Michał [email protected] 28

PRACOWNIA - Anita [email protected] 61, 63, 64

Maciek Kurekhttp://[email protected] 27, 55, 60, 62, 65

Joanna [email protected] 66

Adrian [email protected] 72

Łukasz [email protected] 74

Magdalena [email protected] 78

Perfonyhttp://[email protected] 80

Natalia [email protected] 4, 5, 7, 26, 68, 81

In the beginning it was free software, than open-source, and together

with it came a legal solution, which allows authors to make a code

of their programs accessible for public usage and modification. First

condition imposed on the users was to make it possible for every next

person to reach the original authors, so that it is known who contribu-

ted to creating the program. Second element of this innovative con-

cept tells about prohibiting limitating rights to free software in any

way. Therefore, when modifying the program, and passing it to another

person, it was essential to give this person as many rights as we oursel-

ves received. This way nothing could stop the easy flow of ideas and

information, because it was impossible to keep the program or sell it

in any limited form, so that it is legal.

together. There are not too many rules in the process of designing.

Some ideas simply appear as perfect and definite, others are results

of longer search. Our roles are not strictly divided either, they change

depending on the project.

In what conditions do you work best? Do you work at home as well?

The work we like the most is with a drawing pad and a pencil.

Are you the same artists as you were in the beginning? What has

changed during your whole creative activity?

For a long time, our attitude toward our work in the world of design,

was very self-critical and self–didactic, if we can put it this way. In

many cases we approached the concepts of our final projects only

intuitively. This ‘’naivety’’ allowed us to penetrate the problem from

many angles, which sometimes brought amazing results. Nowadays,

we still try to keep a measure of modesty and humility, to keep our

view on the world of design fresh and new. In the same time we try to

Tiered songs.Wojciech BąkowskiZuzanna Hadryś, Michał Lasota

Wojciech Bąkowski (aka WSB) creates drawings and animated carto-

ons, music and poetry, radio-plays, objects and audioperformances.

Born in 1979, in 2005 he graduated from Poznań Academy of Arts in

prof. Leszek Knaflewski’s audiosphere studio and in prof. Hieronim

Neuman’s animated cartoons studio. Animated cartoons, often cre-

ated with non-camera technique (the illustrations are created directly

on the film stock) together with the music production, are WSB’s tra-

demarks; they are not however the only fields in the wide spectrum

of his actions. Very important part of his artistic accomplishments

are his drawings, also very often created on the tape with a pen (as

in the series: ‘’not yet stock are all and every my things here’’), drawn

slides, installations with the usage of tape recorders, photographies.

Extremely important is as well his poetic work, that functions in the

autonomous media and is used as lirycs of the KOT band’s songs, ra-

dio–plays scenarios (e.g. ‘’Capital WuEsBe’’) and the audioperforman-

ces (‘’Baby Jezus’’, ‘’Corpses’’). WSB is a member of an informal group

Gunkery, that gathers a few Poznań artists, whose art is characterized

by simple means and direct message, sensitivity, unusual vitality, and

strong, perverse humor.

Bąkowski’s career exploded in the half of 2008 (solo exhibition ‘’Are

you going with me? – Where? – Into dark ass’’ in LETO Gallery, genera-

tions’ exhibitions „Establishment” in CSW Zamek Ujazdowski and „No

sorry” in Warsaw Museum of Modern Arts) and a crown of this series

of success is undoubtedly taking part in the prestigous exhibition

‘’Younger Than Jesus” in New Museum in New York.

His actions show a consistent artists, who firmly and faultlessly works

within his authorial aesthetics. Bąkowski’s personality and imagina-

tion are strongly moulded by a typical urban childhood spent among

blocks of flats, which course is determined by local rules and rituals.

The microcosm of young boy’s gang seems to be a fundamental expe-

rience here. WSB very seriously treats this mental horizon, in which

he is still somehow rooted. Early, but very consciously experienced

fascinations, later covered by series of transformations, also have

significant meaning to him. Bąkowski’s roots stick in rap music, which

is mostly reflected in his music activities (currently also sated with

cold wave), but also in his, peculiarly dirty and rough drawings and

animations, and finally, in his poetic works.

In Bąkowski’s poetry you can find scraps of conversations, overheard

sentences, repeated expressions from colloquial language, onoma-

topoeias. This work shows a man very sensitive to spoken message,

submerged in language, active listener who vividly uses the words.

His poetry reflects beauty of trivial situations, the amazingness stuck

in regularness, but also a trauma of situations happening in home,

school, among peers, common for many of us. It’s the poetry of city,

rasp and dirt, school hallway and playground, grandma’s name-day

and hospital smell, a poetry that, after overcoming the barrier of pe-

culiar language and getting used to it, touches the recipient strongly

ang truly.

deepen our knowledge regarding the issues that are close to us, fulfil-

ling some postulates that derive from our previous experience.

Do you have your masters? Where do you find inspiration?

We don’t have any particular models we could mention. It is however

obvious that we appreciate the work of some designers, like Jean

Prouvé, Andrea Branzi or Jasper Morrison.

Do you keep any furniture designed

Only a few prototypes.

In Poland there are currently a few design school. What advice

would you give the young students of this art, who would like to

dedicate themselves to it, just like you?

Lots of advice could be given, but the most important is: work with

joy.

Our idea is childishly simple. It is about transfering the open-sour-

ce guidelines to other fields, especially to those, that in our opinion

need it the most. Over the next few months many voices rose about

the need to bring up the matter of copyrights, and the latest Swedish

experience shows that many people demand thorough changes in per-

ception of copyrights. More and more often a question comes back,

question which many of us asked many times: ‘’What is so bad about

downloading these bloody files?’’ Probably a similar number of Inter-

net users cannot resist an impression, that emule or torrent had bigger

impact on their way of perceiving culture than waiting long in the night

to watch a good movie in public television, or pointless attempts to

find in a music store albums of noncommercial artists.

Yes, you wanted no harm, and sure, the temptation was too strong.

Instead of an absolution, we offer you a solution, followed in the past,

served in a new form, and the extent of its success depends only on

you.

Assuming that it is worth looking for an alternative, and open a new

way to all of those, whose point of view and way of perceiving is worth

knowing, led by already mentioned reflection regarding access to cre-

ation, we have decided to write our own licenses.

To make our project functional, we started a website, where, after lo-

ging in, you have possibility to download, legally at last, full version of

our magazine. Having on your disc TAKEME magazine, you only have to

make one click on any picture, illustration or text to get access to use

it to a wide extent – remember to place authors’ data and the address

of the website from which you downloaded TAKEME. The works them-

selves are always free. The licenses have been written in a way that

bans limiting , what authors called ‘’copyleft virus’’. Remember that

when you feel like passing it to someone else. TAKEME license allows

you to use the works we described above. Whereas MAKEME license

gives you additional possibility of creative modification of their con-

text. This way you become one of authors, and the work gains a new

dimension, it has a chance to live its own life.

Let’s assume that David Deutsch’s multiuniverse theory is right. Than,

‘’liberated’’ work has a chance to become meaningful, evolving object

– victim of hopeless ideas, as well as a sparkle for creating a master-

piece, and in the paralel universes an infinite number of variations will

be created.

83take01me82 take

01me

TAKEME Opporunities Creators Foundation

Page 43: TAKE ME 01 TOŻSAMOŚĆ