Porazińska Bio
Transcript of Porazińska Bio
Pani Antonina Sobieraj, lokatorka domu przy ul. Solec 103 opowiada Panu Włodzimierzowi Zawadzkiemu o tym,. że doskonale pamięta Jego ciocię, jak też odwiedzającą Ją przed wojną Lucynę Krzemieniecką. (fot.1996 r.)
Ocalała kapliczka w podwórzu domu przy ul. Solec 103 - przy której modlili się mieszkańcy domu podczas Powstania Warszawskiego
Fo
t.:
E. W
olf
fgra
m
Fo
t.:
E. W
olf
fgra
m
NR 20 • wrzesień 2011 __________________________________________________________________________________________________
JANINA PORAZIŃSKA
- autorka znanej kołysanki „Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga”,
urodziła się w Lublinie, gdzie spędziła bardzo wczesne dzieciństwo.
,,Gdy minęło mi dwanaście lat – pisze autorka autobiograficznej powieści pt. I w sto koni nie dogoni - rodzice postanowili oddać mnie na naukę do szkoły średniej dla dziewcząt, tak zwaną wówczas pensję. Odwieziono mnie do Warszawy i umieszczono na pensji mojej stryjenki, Natalii Porazińskiej. Zaczęło się dla mnie nowe życie. Życie z początku pełne łez i tęsknoty za domem rodzinnym.”
Na zakończenie tej fascynującej książki, którą z wielkim zainteresowaniem może
czytać zarówno czytelnik młody jak też i człowiek dojrzały, zadaje nam Pani Janina
dowcipne pytanie. „Czy stała się Wam bliska ta Jania, która nosiła dwa krótkie warkoczyki, buzię latem miewała umorusaną czarnymi jagodami i marzyła, aby zostać dorożkarzem?”
Po ukończenia studiów na Uniwersytecie Jagiel-
lońskim w Krakowie, Porazińska osiedliła się w Warsza-
wie, gdzie mieszkała w kilku różnych miejscach i gdzie
zmarła. Znaczną część swego życia spędziła na Powiślu.
Przed II Wojną Światową mieszkała przy ul. Solec
103, skąd została wyprowadzona do Pruszkowa po upadku
Powstania Warszawskiego.
Pisarka z Powiślem była też związana przez pracę w redakcjach (zarówno przed, jak też po II Wojnie), które
swoje siedziby miały przy ulicach Smolnej Dolnej i Smu-
likowskiego.
Poetka, prozaik i tłumaczka literatury szwedzko-
języcznej zadebiutowała w 1903 r. na łamach czasopisma
,,Wędrowiec”, a następnie publikowała w pisemkach dla
dzieci ,,Przyjaciel Dzieci”, ,,Promyk”, ,,Płomyczek”.
,,Żeby dzieci nie zapomniały ojczystego języka”, w czasie
I Wojny Światowej założyła wraz z Różą Brzezińską
pismo dla dzieci ,,Płomyk” (1917 r.), a następnie
„Płomyczek” (1927 r.). W czasopismach tych kon-
sekwentnie przekazywała treści wychowawcze,
charakterystyczne dla całej Jej twórczości, którym była
wierna do końca życia: tradycje wiejskie, słownictwo,
polski folklor, miłość do Ojczyzny i Boga, solidarność,
miłość do zwierząt itp.
Napisała ponad 50 tytułów z których znaczna ilość
była tłumaczona i drukowana w językach obcych. Dzięki
temu Jej twórczość poznały dzieci nawet w odległej
Japonii (Tajemnicze butki wydano w Tokio w 1968 r.).
Wiele Jej utworów wydano również alfabetem Braille’a.
Przyjaźniła się z Marią Kownacką. Obie pozostawiły
po sobie stworzonych przez siebie bohaterów książek,
które przetrwały do dzisiaj w pamięci czytelników. Jest to
ożywiony przez Panią Marię Plastuś - wykonany z plas-
teliny, oraz Kichuś - gliniany chłopczyk Janiny
Porazińskiej. Bohaterowie książeczek nawiązują też do
ulubionego przez dzieci drewnianego chłopczyka Pinokia,
stworzonego przez Collodiego.
4 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Ocalała kapliczka w podwórzu domu przy ul. Solec 103 - przy której modlili się mieszkańcy domu podczas Powstania Warszawskiego (stan obecny)
Pisarka w mieszkaniu na Krakowskim Przedmieściu – ok. 1956 r.
Pocztówka z widokiem Warszawy (1950 r.). Na budynku Domu Literata przy Krakowskim Przedmieściu strzałka wskazuje zaznaczone ręką Janiny Porazińskiej okna Jej nowego wtedy mieszkania
_____________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
Kiedy po zakończeniu II wojny została stopniowo
odbudowana Warszawska Starówka i okolice, Porazińska
zamieszkała w Domu Literata na Krakowskim Przed-
mieściu 85.
Był rok 1950 i przyszedł taki czas, że postępujący
wiek nie pozwalał wchodzić pisarce na trzecie piętro
kamienicy po zbyt wysokich schodach. Zwróciła się do
Związku Literatów o pomoc w znalezieniu Jej mieszkania
na parterze i w taki sposób znalazła się w willi na
Żoliborzu przy ulicy Sułkowskiego 26. Willę tę (nie
mającą powojennych właścicieli) otrzymała od państwa
Halina Rudnicka, zasłużona wówczas pisarka za wysoko
ocenioną powieść pt. ,,Uczniowie Spartakusa”. A ponie-
waż w owych czasach, zgodnie z prawem, nie mogło
małżeństwo Państwa Rudnickich zajmować tak dużego
metrażu, to postanowiono połączyć te dwie osoby,
legitymujące się tym samym zawodem, i tam Panią Janinę
skierowano.
Porazińska otrzymała na parterze jeden pokój z kuch-
nią. Mieszkała tam jako sublokator na zasadzie sporządzo-
nej z Rudnicką umowy. Podobno włożyła spory wkład
finansowy w kapitalny remont tych pomieszczeń. Miesz-
kała tam przez 10 lat, w latach 1958-1968. Na cztery lata
przed śmiercią, w wyniku pism kierowanych do Związku
Literatów Polskich o braku samodzielności Porazińskiej
związanej z podeszłym wiekiem, utratą wzroku - co
łączyło się z innymi różnymi uciążliwościami współmiesz-
kanki Jej domu - zabiera Porazińską siostrzeniec do
swojego domu przy ul. Klarysewskiej. Budowę tego domu
w większości finansowała Janina Porazińska.
Zachowała się w księgozbiorze Haliny Rudnickiej
wzruszająca dedykacja Porazińskiej napisana w pierw-
szym wydaniu I w sto koni nie dogoni. Autorka dedykacji
w pięknym nie pozbawionym humoru tekście, używając
góralskiej gwary, przeprasza „gospodynię domu” za
kłopoty jakie sprawia jej pupilka - kotka. Przez całe swoje
życie lubiła koty i zawsze się nimi otaczała. Kiedy
wyprowadzali Ją hitlerowcy z mieszkania przy ulicy Solec
103 po upadku Powstania Warszawskiego – opowiadali
mieszkańcy kamienicy - to zabrała ze sobą tylko kota
w koszyczku.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 5
Janina Porazińska ze swoją pupilką w mieszkaniu przy ul. Sułkowskiego 26. Obok dedykacja dla Haliny Rudnickiej treści: Mojej kochanej Gaździnie pełna skruchy za figle Łaciatki „Jania”
NR 20 • wrzesień 2011 __________________________________________________________________________________________________
W 1969 r. Janina Porazińska otrzymała Order Uśmiechu o kolejnym numerze 25. W imieniu Kapituły Orderu
Uśmiechu, w jej mieszkaniu przy ul.Klarysewskiej, wręczali pisarce ten order zasłużeni pisarze Pani Ewa Szelburg-
Zarembina i Czesław Janczarski. Orderu tego Pani Porazińska już niestety nie widziała, gdyż pozbawiona była wzroku.
Jakim była człowiekiem???
W swojej autobiografii wielokrotnie dała wyraz przy-
wiązania i szacunku do domu Rodzinnego, zwyczajów
panujących w Rodzinie, rodzeństwa, a szczególnie brata
Edwarda, o którego przyjściu na świat napisała z taką szczerą miłością ,,gdy miałam niespełna cztery lata, dostałam
w upominku braciszka – Edzia”. Porazińska jego wprawdzie
traktowała w późniejszych latach ,,jak lalkę”, gdyż np.
przy ulubionych zabawach, jakimi były konne zaprzęgi
,,Edzio, póki mały, był zawsze pasażerem w moim pojeździe”.
Od dzieciństwa była rozmiłowana w koniach, co na
pewno odziedziczyła w genach po Dziadku Bielskim,
który w Chrustach miał stadninę źrebaków. W Lublinie też interesowały Ją konie dorożkarskie, za pomocą których
uczyła się poznawać cyfry będąc małą dziewczynką.
„Marzyłam – później napisała - zostać dorożkarzem tylko
martwiłam się, czy dziewczynie pozwolą jeździć dorożką po
ulicach miasta”. Dorożkarskie konie znała w Lublinie
wszystkie.
O jej stosunku do zwierząt już w dzieciństwie, czyta-
my „Cierpiałam bardzo, płakałam na widok bicia konia
batem. Rozumiałam jego wysiłek, gdy ciągnął wóz ze zbyt
wielkim ciężarem. Czułam jego ból, gdy stąpał na okale-
czonej nodze.” Miała wtedy zaledwie 6 lat.
Nigdy nie wiązała się z żadnymi organizacjami i nie
ulegała żadnym wpływom uprawianej za Jej życia
polityki. Jako człowiek charakteryzowała się niezwykłą
skromnością. Żyła w skromnych warunkach, a przecież stać Ją było nawet na luksusy, bo nakłady Jej książek były
bardzo wysokie i wydań też było wiele. Do własnego ma-
jątku nie przywiązywała żadnej wagi, a zarobione pienią-dze rozdawała potrzebującym. Wspierała systematycznie
swoją rodzinę. Nie mając własnych dzieci, szczególną troską otaczała siostrę Stefanię Zawadzką i jej syna Wło-
dzimierza, któremu finansowała edukację oraz udzieliła
znacznej pomocy przy budowie domu w Wilanowie.
Pomagała też przez wiele lat niewidomym dzieciom
w Laskach. Sama miała problemy ze wzrokiem. Podobno
lewe oko straciła podczas Powstania Warszawskiego, a na
prawe kilka lat przed śmiercią przestała widzieć całko-
wicie z powodu jaskry.
Całe swoje życie była zauroczona wsią i wszystkim
co z nią związane. I chociaż urodziła się i mieszkała
w mieście, to zachwyt ten bez wątpienia pochodził z Jej
dzieciństwa, kiedy przebywała na wakacjach w majątku
dziadków Bielskich w Chrustach.
6 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Nad jej łóżkiem wisiał zwykły, wydrukowany obrazek, ale przedstawiający niezwykłą rzeźbę Madonny z kaplicy nagrobnej Medyceuszy z Florencji, stworzoną przez Michała Anioła.
(fotografia z Kącika pamiątek po J. Porazinskiej – ul.Sułkowskiego 26)
Fo
t.:
E. W
olf
fgra
m
_____________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
W różnych rozmowach przed swoją śmiercią nie
wyrażała zgody na propozycje pochówku w Alei Zasłużo-
nych, ale tylko i wyłącznie w grobie Rodziców, którzy byli
pochowani na Cmentarzu Powązkowskim. Życzenie to
rodzina siostry Stefanii spełniła, a nagrobek dopiero w
kilka lat później ufundował naszej pisarce Związek
Literatów Polskich. Jest to skromna płyta, zajmująca
połowę powierzchni całego grobu.
Grób Janiny Porazińskiej na Powązkach (wrzesień 2011 r.)
Na Jej polecenie, w cztery lata przed śmiercią (przy ul.
Klarysewskiej), żona siostrzeńca Włodzimierza Zawadz-
kiego Pani Iwona bezpowrotnie zniszczyła całą korespon-
dencję z czytelnikami i z dziećmi, do których całe życie
kierowała swoje utwory. Twierdziła, że ,,nikomu to nie
będzie potrzebne”. Szkoda to jednak wielka dla historii pol-
skiej literatury dziecięcej. Zniszczona została wtedy wszel-
ka dokumentacja z wydawnictwami, świadcząca zarówno
o kolejnych wydaniach, kłopotach z nimi oraz nakładach.
Trzeba przyznać, że największy okres twórczości
Janiny Porazińskiej przypadł na trudny dla Polski okres
powojennych przemian. Jako kontrast zachowań innego
pisarza, tworzącego w tamtych trudnych czasach, może
posłużyć pieczołowicie przechowywana, złożona i powią-
zana kolorowymi wstążeczkami, ułożona latami korespon-
dencja Haliny Rudnickiej, w której domu mieszkała
J.Porazińska. Liczba pozostawionych po Rudnickiej listów
wynosi ok. 3000 sztuk, ponad 1000 kart pocztowych oraz
867 telegramów. Znaczna część tej korespondencji
niewiele wnosi, ponieważ pisały ją dzieci jako ,,zadania”
na lekcjach języka polskiego, ukierunkowanych przez
nauczyciela. Była to powszechnie stosowana metoda w
kraju, mająca na celu przybliżenie czytelnika do pisarza.
Janina Porazińska nie pozostawiła też po sobie zbyt
wiele fotografii, co też dobitnie świadczy o jej skromności.
W wydawanych książeczkach (pewno na potrzeby wydaw-
nictw) są zamieszczone zdjęcia pochodzące z tych samych
negatywów, wykonywane przez fotografika Związku
Literatów Polskich Panią Danutę B. Łomaczewską. Zamieszkującej w tym samym domu Pani Rudnickiej
fotograf ten pozostawił piękne pozowane portrety,
wykonywane co jakiś czas na nowo.
Z opowieści Pani Iwony Zawadzkiej wynikało że,
kiedy zaczęła się bliżej interesować codziennym życiem
Porazińskiej, problemem stawał się odpowiedni strój,
którego nie miała w posiadaniu pisarka, a który był
potrzebny np. na uroczystość wręczania państwowych
odznaczeń.
Umiłowanie wiejskiego życia i polskiego pejzażu to
nawiązanie pisarki do twórczości Marii Konopnickiej,
która była dla Niej wzorem, a obok której Pani Porazińska
znalazła się w elicie twórców literatury dziecięcej. I cho-
ciaż język twórczości J. Porazińskiej czasami odbiega od
używanego dzisiaj współcześnie to spoczywa na nas
obowiązek przekazywania go dalej nowym pokoleniom -
bo jest on historią ewolucji języka ojczystego, jakim
posługiwali się nasi pradziadowie.
Warto więc zadać pytanie - czy sprawdzą się słowa
znanego krytyka literatury dziecięcej dr Barbary
Białkowskiej, napisane w roku1996 z okazji uroczystości
odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej Janinie
Porazińskiej. Tablicę odsłaniano na budynku przy ul.
Sułkowskiego 26, gdzie autorka mieszkała w latach 1958
– 1968.
,,Sądzę, że prawdziwy renesans twórczości tej pisarki
dopiero przed nami. Wydaje się, że właśnie teraz trzeba
zaproponować walory Jej pisarstwa, upowszechnić
wartości, które ważne są dla współczesnych odbiorców,
bo uświadamiają korzenie, z których wyrasta rodzinna
kultura i bogactwo literackiego języka polskiego”.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 7
Portret Janiny Porazińskiej pędzla Vlastimila Hofmana (olej, Szklarska Poręba 1957 r.)
NR 20 • wrzesień 2011 _________________________________________________________________________________________________
Janina Porazińska w naszej pamięci
Nie sposób zrozumieć dlaczego tak łatwo zapominamy
o tym co wartościowe i co jesteśmy winni tym, którzy od
nas odeszli.
Od 1996 roku żyję w poczuciu stałego zadowolenia,
że wtedy – chociaż na krótki czas - wskrzesiłam pamięć
o Janinie Porazińskiej. I chociaż wyznanie moje nie brzmi
skromnie, to zdaję sobie sprawę, że został ochroniony po
wielkiej pisarce zbiór oryginalnych i cennych pamiątek.
Powstał on wówczas taki, jaki na miarę czasu, którym
dysponowałam był możliwy do stworzenia. Codzienne
obowiązki funkcjonującej w środowisku Biblioteki
uniemożliwiały wykonywanie wszelkich innych prac
podejmowanych dodatkowo.
I tak z mojej inicjatywy - przy ogromnym zaangażo-
waniu nowego wówczas współpracownika, jakim była
Pani Teresa Dołowa, został ogłoszony konkurs na ilus-
trację utworów J. Porazińskiej. Konkurs był przeprowa-
dzony wśród dzieci warszawskich szkół i Domów Kultury.
Wpłynęło wtedy ponad 400 przepięknych prac, wykona-
nych różnymi technikami. Prace stanowiły ilustrację -
zorganizowanej w 25-lecie śmierci pisarki – wystawy
poświęconej Jej życiu i twórczości. Odsłonięto wówczas
na budynku przy ul. Sułkowskiego 26, w asyście sztanda-
rów szkół im. Janiny Porazińskiej i Haliny Rudnickiej,
tablicę pamiątkową, ufundowaną przez Główną Bibliotekę Publiczną. Następnie po zakończeniu wystawy zostały
wstępnie uporządkowane jedyne pamiątki po pisarce, które
pozyskałam dla Biblioteki od rodziny i które zostały
wyeksponowane w przeszklonej szafie, służącej kiedyś Janinie Porazińskiej jako szafa na garderobę. Taki stan
przetrwał do dnia dzisiejszego i jest udostępniany. Szkoda
tylko, że nie było dostatecznej woli i potrzeby, aby zadbać
o nagłośnienie tego miejsca oraz właściwe opracowanie
cennego zbioru.
Nawiązane przeze mnie kontakty z Rodziną, pozyska-
nie w/wym. materiałów dla Biblioteki oraz uzyskanie z ra-
dia nagrania z głosem pisarki, to uzupełnienie zrealizo-
wanego celu, którego efekt napawa mnie dzisiaj radością, że wpajaną mi przez dawnych moich pedagogów „misję”
obranego zawodu, wypełniłam - w miarę moich możli-wości - na może pozytywną ich ocenę. A jeśli dodam, że
odbywało się to wówczas bez aplauzu ówczesnej Dyrekcji
Biblioteki Głównej – którego omawiana Biblioteka jest
oddziałem – i było nawet odczytywane jako samowola, to
tym większa jest moja satysfakcja.
Słyszałam wtedy uwagi, że „dom był własnością
Rudnickiej” oraz że „zgodnie z zapisem testamentu Biblio-
teka ma nosić nazwę H. Rudnickiej; co powie Jej rodzina”.
Moja odpowiedź brzmiała wtedy: „obie Panie pisarki są już na cmentarzach i nie sądzę, aby tablice je zwaśniły”.
Przyjeżdżały tam później i przyjeżdżają nadal dzieci
ze szkół imienia Janiny Porazińskiej, aby dotknąć bliżej
sylwetki ich patronki i więcej się o Niej dowiedzieć.
Wielką wartością zbiorów na Sułkowskiego jest
portret J. Poraźińskej pędzla Vlastimila Hofmana (olej na
płótnie) – jednego z czołowych reprezentantów polskiego
malarstwa okresu symbolizmu. Artysta, pochodzenia
czeskiego mieszkał w Szklarskiej Porębie. Porazińska
przebywała tam na wakacjach i wtedy powstał ten portret.
Nie sądzę, aby Pani Janina zamawiała ten portret.
Prawdopodobnie artysta zafascynował się nietuzinkową
urodą pisarki. Wyostrzył on jeszcze bardziej Jej rysy,
kształt nosa oraz wydłużył szyję, co nie mogło się podobać Porazińskiej. Nie lubiła tego portretu i nigdy nie powiesiła
go w mieszkaniu. Pewno, dlatego bez zbytniego żalu
przekazała mi go Pani Iwona Zawadzka, a przecież przedstawia on zarówno znaczącą wartość w dziedzinie
Malarstwa Polskiego, jak też rejestruje Wielką Postać, zasłużoną w polskiej literaturze. Dla mnie jest piękny,
charakteryzujący się znakomicie zestawionymi barwami,
które stosował artysta. A jedwabna chusteczka na głowie
Porazińskej, która jest Jej często używanym elementem
stroju, znakomicie dodaje nastroju portretowi. Perełki na
obrazie, którymi jest opleciona szyja Pani Janiny, są też
jednym z eksponatów „Kącika pamięci” po pisarce.
8 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Fot. A. Kliczkowska
_____________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
I chociaż wyostrzone zostały rysy twarzy na portrecie
Porazińskiej i nie ma ona tam wyglądu uśmiechniętej Pani,
nie widać na nim Jej dobroci, którą obdarzała ludzi – to na
pewno bacznie obserwowała dzieci, które uczestniczyły
w życiu codziennym Biblioteki. Myślę, że byłaby szczęś-liwa, gdyby znała przyszłość miejsca, w którym mieszkała
i tworzyła, że jest dziś wypełnione młodymi ludźmi,
którzy przychodzą po książki, niekoniecznie Jej pióra.
Zebrane i wykorzystane w artykule informacje pocho-
dzą od osób z którymi przeprowadzałam rozmowy na
okoliczność organizowania miejsca pamięci po pisarce
(w 25-tą rocznicę Jej śmierci), oraz inne wywiady zbierane
już później. Jeszcze wtedy żyli Żoliborzanie, którzy dos-
konale pamiętali Porazińską, siedzącą na fotelu w podcie-
niu wejścia do Jej pokoju od strony ulicy. Wspominali Ją
ciepło i z uczuciem podziwu. Byli przecież w dzieciństwie
też Jej czytelnikami. Niektórzy wspominali przedwojenne
„Słonko” i „Płomyczek”. Zachowała się też dedykacja w
pierwszym wydaniu „Pamiętnika Czarnego Noska”
wpisana dla synka Pani Urszuli Łady z sąsiedniej posesji.
Opowieści sąsiadów były niekiedy tak wzruszające jak
Jej działania za życia, np. to, że kupowała kostki cukru
i chodziła karmić nimi konie wozaków rozwożących
węgiel. Taki zawód długo po wojnie funkcjonował w całej
Warszawie i w różnych jej dzielnicach utrzymywano
konie. Tak też było i na Żoliborzu – dzielnicy, której
znaczna część to piękne i ciekawe architektonicznie wolno
stojące domy.
Droga życia Pani Porazińskiej była usłana pięknymi
uczynkami i wartościową pracą, za którą dzisiaj w
imieniu kilku pokoleń polskich dzieci, Jej Rodziny,
wielu wydawców Jej utworów (o kilkudziesięciotysięcz-
nych nakładach) – w 40 lat od Jej śmierci – mówię DZIĘKUJĘ.
Historia zatoczyła koło. Znowu stanęła mi na drodze
Porazińska. Musiało minąć 15 lat, abym mogła to
wszystko (chociaż w bardzo wielkim skrócie) opisać. Bo
dobro kierowane ku innym i prawda, zawsze powinny
ujrzeć światło dzienne, aby mogły służyć przykładem
potomnym.
A dzisiaj pragnę wstępnie gorąco podziękować tym
wszystkim, którzy zostali orędownikami i entuzjastami
Janiny Porazińskiej, aby doprowadzić do urządzenia i
otwarcia parku Jej imienia.
Elżbieta Wolffgram
Z „Kącika pamiątek” po pisarce
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 9
Jedna z ulubionych chustek i perły pisarki oraz czekan z górskich wędrówek ( u góry). Medal Komisji Edukacji Narodowej Oficerski Krzyż Orderu Odrodzenia Polski