Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

10
P orównywanie żywiołowej urbani- zacji konurbacji górnośląskiej do przestrzennej ekspansji amery- kańskich miast powracało regu- larnie od połowy XIX wieku, ogniskując debatę na temacie przebudowy górnoślą- skiej przestrzeni. Ubarwiało specjalistyczne wątki dyskusji techniczno-urbanistycznej, udostępniając je w ten sposób społecznej wyobraźni. Na konstrukcje pojęciowe i koncepcje architektoniczne nakładały się wówczas zachwyt, nadzieje, obawy i lęki związane z wielokrotnym zapisywaniem, wymazywaniem i nadpisywaniem prze- strzeni. Porównanie obrastało w ten sposób kolejnymi sensami opisowymi i wartościu- jącymi. Splatało wiele treści, które można rozwinąć w narrację o nieustannej moder- nizacji i racjonalizacji formy przestrzen- nej, nadążającej – według autorów porów- nania – za modą, tempem nowoczesnego życia czy za innowacjami technologicznymi w przemyśle. Ten pościg zapładniał umysły kolejnych osób, które, angażując się w ste- rowanie zachodzącymi zmianami, tworzyły utopijne projekty nowego ładu społeczno- -urbanistycznego. Wielogłosową i wielowątkową, odżywającą w odmiennych kontekstach narrację otwo- rzył Józef Lompa. Jeszcze przed uzyskaniem przez miejscowość praw miejskich z uzna- niem wieszczył, że „Katowice będą wzrastać jako miasto amerykańskie” 1 , przy czym zapisał swoje słowa w czasie, gdy rodziła się forma przestrzenna śródmieścia. Ponad pół wieku później Hermann Reuffurth, spoglą- dając na rozległy obszar zurbanizowany, a nie tylko jego nowe centrum, i obserwując coraz bardziej amorficzny układ, którego przekształcenia były współzależne z ekspan- sją przedsiębiorstw wielkokapitalistycznych, patronujących większości prowadzonych wówczas inwestycji, zauważył, że rozwój górnośląskiego okręgu przemysłowego cechu- 1 J. Szaflarski, Katowice 1985–1945. Zarys rozwoju miasta, Katowice 1978, s. 5. je amerykański rozmach 2 . Układ ten swym ogromem i złożonością wprawiał wykładow- cę katowickiej Szkoły Rzemiosł Budowlanych w zdumienie, jednak ufał on, że za pozor- nym chaosem gwałtownej urbanizacji kryje się niewidzialna ręka paternalistycznego przemysłu. Szczegółowo analizując w mikro- skali działalność budowlaną Towarzystwa Spadkobierców Georga von Giesche (osiedle Giszowiec), wierzył, że koncern sprawuje kontrolę nad zachodzącymi zmianami również w makroskali (forma urbanistyczna kombinatu). Obserwacja rzeczywistego roz- woju górnośląskich ośrodków oraz śledzenie pruskiej debaty na temat zabudowy robot- niczej mąciło jednak ten obraz i związany z nim optymizm 3 . Na obrzeżach zaczęły się wyłaniać niepożądane zjawiska. 2 H. Reuffurth, Giszowiec. Nowa górnośląska wieś górnicza Spółki Górniczej Spadkobierców Georga von Giesche, Katowice 2006 (pierwodruk 1910). 3 I. Kozina, Chaos i uporządkowanie. Dylematy architekto- niczne na przemysłowym Górnym Śląsku w latach 1763–1955, Katowice 2005. Paweł Jaworski TAK WYKSZTAłCA SIę STOPNIOWO SPOKOJNY, INTELIGENTNY, WARTO- śCIOWY ROBOTNIK PRZEMYSłOWY... autoportret 2 [34] 2011 | 26

Transcript of Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

Page 1: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

Porównywanie żywiołowej urbani-zacji konurbacji górnośląskiej do przestrzennej ekspansji amery-kańskich miast powracało regu-

larnie od połowy XIX wieku, ogniskując debatę na temacie przebudowy górnoślą-skiej przestrzeni. Ubarwiało specjalistyczne wątki dyskusji techniczno-urbanistycznej, udostępniając je w ten sposób społecznej wyobraźni. Na konstrukcje pojęciowe i koncepcje architektoniczne nakładały się wówczas zachwyt, nadzieje, obawy i lęki związane z wielokrotnym zapisywaniem, wymazywaniem i nadpisywaniem prze-strzeni. Porównanie obrastało w ten sposób kolejnymi sensami opisowymi i wartościu-jącymi. Splatało wiele treści, które można rozwinąć w narrację o nieustannej moder-nizacji i racjonalizacji formy przestrzen-nej, nadążającej – według autorów porów-nania – za modą, tempem nowoczesnego życia czy za innowacjami technologicznymi w przemyśle. Ten pościg zapładniał umysły kolejnych osób, które, angażując się w ste-

rowanie zachodzącymi zmianami, tworzyły utopijne projekty nowego ładu społeczno- -urbanistycznego.

Wielogłosową i wielowątkową, odżywającą w odmiennych kontekstach narrację otwo-rzył Józef Lompa. Jeszcze przed uzyskaniem przez miejscowość praw miejskich z uzna-niem wieszczył, że „Katowice będą wzrastać jako miasto amerykańskie”1, przy czym zapisał swoje słowa w czasie, gdy rodziła się forma przestrzenna śródmieścia. Ponad pół wieku później Hermann Reuffurth, spoglą-dając na rozległy obszar zurbanizowany, a nie tylko jego nowe centrum, i obserwując coraz bardziej amorficzny układ, którego przekształcenia były współzależne z ekspan-sją przedsiębiorstw wielkokapitalistycznych, patronujących większości prowadzonych wówczas inwestycji, zauważył, że rozwój górnośląskiego okręgu przemysłowego cechu-

1 J. Szaflarski, Katowice 1985–1945. Zarys rozwoju miasta, Katowice 1978, s. 5.

je amerykański rozmach2. Układ ten swym ogromem i złożonością wprawiał wykładow-cę katowickiej Szkoły Rzemiosł Budowlanych w zdumienie, jednak ufał on, że za pozor-nym chaosem gwałtownej urbanizacji kryje się niewidzialna ręka paternalistycznego przemysłu. Szczegółowo analizując w mikro-skali działalność budowlaną Towarzystwa Spadkobierców Georga von Giesche (osiedle Giszowiec), wierzył, że koncern sprawuje kontrolę nad zachodzącymi zmianami również w makroskali (forma urbanistyczna kombinatu). Obserwacja rzeczywistego roz-woju górnośląskich ośrodków oraz śledzenie pruskiej debaty na temat zabudowy robot-niczej mąciło jednak ten obraz i związany z nim optymizm3. Na obrzeżach zaczęły się wyłaniać niepożądane zjawiska.

2 H. Reuffurth, Giszowiec. Nowa górnośląska wieś górnicza Spółki Górniczej Spadkobierców Georga von Giesche, Katowice 2006 (pierwodruk 1910).3 I. Kozina, Chaos i uporządkowanie. Dylematy architekto-niczne na przemysłowym Górnym Śląsku w latach 1763–1955, Katowice 2005.

Paweł Jaworski

Tak wykszTałca się sTopniowo spokojny, inTeligenTny, warTo-ściowy roboTnik przemysłowy...

autoportret 2 [34] 2011 | 27autoportret 2 [34] 2011 | 26

Page 2: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

Marginesy modernizacji stawały się proble-mem, z którego wyrastał utopijny, społecz-no-urbanistyczny projekt osiedla zakładowe-go, „robotniczego raju”4.

Poruszając się w granicach zakreślonych przez wprowadzone porównanie, koncepcję, która zaprzeczała filozofii indywidualizmu i jednostkowej wolności, można uznać za zu-pełnie „nieamerykańską” dominantę pejzażu górnośląskiej gospodarki o amerykańskim rozmachu, jednak była ona bardzo zbliżona do jej współczesnych, architektonicznych od-powiedzi na dylematy świata amerykańskich koncernów przemysłowych5.

i Osiedle Giszowiec zostało wzniesione przez wspomniany koncern na początku XX wieku

4 Por. M. Crawford, Building the Workingman’s Paradise: The Design of American Company Towns, London–New York 1995.5 Por. H. Green, The Company Town: The Industrial Edens and Satanic Mills That Shaped the American Economy, New York 2010, s. 3.

dla urzędników i robotników zatrudnionych w Skonsolidowanej Kopalni Węgla Kamien-nego „Giesche”. Położone pośrodku komplek-su leśnego, w oddaleniu od szybów, hut oraz fabryk wchodzących w skład kombinatu, ale również zespołów zabudowy mieszkanio-wej, pośrodku ziem, z których Towarzystwo utworzyło samodzielny pod względem admi-nistracyjnym obszar dworski. Na ukształto-wanie osiedla wpłynęło wiele uwarunkowań, jednak o jego formie urbanistyczno-architek-tonicznej zadecydował Anthon Uthemann, tajny radca górniczy i dyrektor zarządu Towarzystwa Spadkobierców Georga von Giesche, oraz zatrudnieni przez koncern ar-chitekci, Georg i Emil Zillmannowie, autorzy projektów wielu obiektów mieszkalnych, pro-dukcyjnych i usługowych, w tym Nikiszowca oraz elektrociepłowni Szombierki. Zapro-ponowali zamkniętą kompozycję skupioną wokół centralnego placu, charakteryzującą się pełnym programem użytkowym (zabudo-wa mieszkaniowa jednorodzinna, zabudowa

usługowa, w tym sklepy, szkoły, gospoda i urzędy, tereny rekreacyjno-sportowe), po-wiązaną z pozostałymi terenami kombinatu przemysłowego linią kolei wąskotorowej.

Reuffurth – zwiedzając i opisując Giszowiec – stworzył folder reklamujący tę inwestycję6. Choć z pozoru jego refleksja nad „wsią-ogro-dem” wyrastała ze spojrzenia turysty, który wzrokiem badał rzeczywistość, nie angażując się w jej przemiany, to nie ograniczyła się jedynie do powierzchownego opisu formy zagospodarowania. Z jednej strony utrwalił sposób kreowania własnego wizerunku przez koncern przemysłowy, z drugiej natomiast dał świadectwo rozmyślnemu używaniu przez przedsiębiorstwo form przestrzennych do realizowania własnych, pozaprojektowych celów wpisanych w topografię świadomości utopijnej kapitalizmu oświeconego. Próbując ją szkicowo zrekonstruować, nie będziemy

6 Reuffurth opublikował swoją broszurę w 1910 roku.

Plan zagospodarowania osiedla Giszowiec

Poniżej: okładka niemieckiego oryginału książki Hermanna Reuffurtha Gieschewald ein neues oberschlesisches Bergarbeiterdorf der Bergwerksgesellschaft Georg von Giesche’s Erben, Kattowitz 1910; wszystkie ilustracje w tekście za tym wydaniem

wsz

ystk

ie f

ot. w

art

.: bi

blio

tek

a śl

ąsk

a w

kat

owic

ach

autoportret 2 [34] 2011 | 27

Page 3: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

przedsiębiorstw: że wzrost, a nawet utrzy-manie liczby zatrudnionych, w szczególności wykwalifikowanej kadry, są bardzo trudne, choć stanowią warunek konieczny ilościo-wego zwiększania produkcji. Górnicy mogli opuszczać Górny Śląsk wraz z całymi swoimi rodzinami, w szczególności z synami, którzy dziedziczyli zawód ojców. Takie zjawisko – w sytuacji niewystarczającego napływu emigrantów odpowiednio przygotowanych do pracy – uniemożliwiało reprodukcję siły robotniczej. Poza tym większość robotników, którzy pozostawali – tu odnajdujemy szcze-linę, w którą wkraczają założenia antropolo-giczno-urbanistyczne – żyło w niewłaściwych warunkach. Z tego powodu żaden z nich nie mógł się odrodzić jako – użyjmy słów, które asesor górniczy Kurt Seidl zapisał w swym raporcie na temat polityki mieszkaniowej górnośląskiego przemysłu – „spokojny, inte-ligentny, wartościowy robotnik przemysło-wy”7. Budynki, w których byli stłoczeni, były miejscem szerzenia się chorób zakaźnych i biologicznej degradacji; w społeczności sąsiedzkiej wybuchały konflikty o użytkowa-nie przestrzeni wspólnych, gdyż brakowało wyraźnego rozgraniczenia obowiązków i od-powiedzialności, które byłoby sprawiedliwie egzekwowane.

Posługując się analizą Reuffurtha, można zauważyć, że patologiom w skali sąsiedzkiej towarzyszyły ułomności struktury społeczno- -urbanistycznej: społeczność rodzin robotni-

7 K. Seidl, Mieszkania robotnicze w górnośląskim przemyśle górniczym, Katowice 1995, s. 18.

czych ulegała kolektywizacji i przekształcała się w amorficzny tłum, w którym w sposób nieprzewidywalny mieszają się różne świa-topoglądy, role i style życia, rozlewając się w zakamarkach niekontrolowanych przez koncerny przestrzeni publicznych. Samo istnienie takich przestrzeni było już niebez-pieczne, gdyż powodowało erozję systemu opartego na konsolidacji własności prywat-nej. W życiu społecznym i w przestrzeni bra-kowało porządku w każdym znaczeniu tego słowa: wyraźnych i trwałych podziałów oraz zależności, rozsądnych proporcji, umiarko-wania i celowości, a ponadto higieny.

Mimo że w przedstawionych okolicznościach górnicy zachowują się niewłaściwie, to posia-dają wrodzone i niezmienne predyspozycje do prowadzenia zupełnie odmiennego życia. Problemu nie należy zatem poszukiwać na obiektywnym i trwałym poziomie kapitali-stycznych wartości. Lenistwo, upodobanie do ekscesywnego, awanturniczego stylu bycia, rozrzutność i nieroztropność, skłon-ność do poszukiwania prywatnego szczęścia poza stabilną i wielodzietną rodziną, która pozwala na reprodukcję siły robotniczej, zostały zdyskredytowane i takie stanowisko nie podlega weryfikacji. Oświeceni wła-ściciele koncernów najtrafniej rozpoznają zatem nie tylko podstawy aksjologiczne, ale również antropologiczne: robotnicy mają z natury skłonności do życia spokojnego, wstrzemięźliwego, oszczędnego i wyważone-go, do wchodzenia w trwałe relacje rodzinne i sąsiedzkie, osiedlania się na całe życie na wygodnym osiedlu. Chodzi jednak o takie

zajmowali się szczegółowo kompozycją kon-kretnej przestrzeni ani uwarunkowaniami urbanistycznymi i chronologią jej realizacji, lecz kilkoma ideami, które doprowadziły do jej narodzin. Nasze rozważania będą zogni-skowane na kapitalizmie patronackim jako systemie – również przestrzennego – porząd-kowania społeczeństwa.

Punktem wyjścia wywodu Reuffurtha była diagnoza rzeczywistości, której rozgranicze-nia pojęciowe są znamienne. Wykładowca zwracał uwagę na podstawowy problem

Widok z lotu ptaka na północno-wschodnią część osiedla Giszowiec w trakcie budowy

Poniżej: środkowy odcinek ulicy Körbera, obecnie ulicy Młodzieżowej

autoportret 2 [34] 2011 | 28

Page 4: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

relacje społeczne, które nie prowadzą do przekształcenia się społeczności robotniczej w bezkształtną masę jednostek tracących panowanie nad sobą i poddających się „nie-naturalnym” skłonnościom.

Przemysłowcy dostrzegli ponadto miejsce wskazanej wyżej koncepcji w szerszych ramach koncepcji kapitalistycznego świata. Robotnicy powinni zwrócić się ku temu, co naturalne, przy czym gra nie toczy się tylko o ich samorozwój. Żyjąc zgodnie ze swoją istotą zakorzenioną w stosunkach społecz-no-gospodarczych, identyfikują się z celami przedsiębiorstwa, które realizują. Pod indy-widualnym, niezakłóconym doświadczeniem skrywa się prawdziwa narracja bytu, który rozwija się na bazie własnych praw i zapew-nia włączenie się społeczności robotniczej w industrializację o amerykańskim roz-machu. Oświeceni kapitaliści są jedynymi w tym kontekście podmiotami poznania, a ich zdolności poznawcze są niepodważalne.

Dlatego też przemysłowcy spostrzegają, że warunkiem koniecznym ekspresji wskaza-nych skłonności jest uprzednie uporząd-kowanie relacji społecznych i form prze-strzennych. Wprowadzenie i egzekwowanie tego porządku nie będzie zatem gwałtem na naturze robotnika, wręcz przeciwnie – pozwoli jej w pełni rozkwitnąć. Należy jednocześnie podkreślić, że osiągnięcie opty-malnych warunków nie odbywa się poprzez osmozę, gdyż samoorganizacja społeczności jest nie do przyjęcia na gruncie założeń ka-pitalizmu patronackiego przełomu wieków.

Zagadnienie jakości przestrzeni mieszkalnej jest apriorycznie postawione jako problem totalnej „polityki mieszkaniowej”, której świadectwo daje Seidl w przywołanym już raporcie przygotowanym na Ogólnoniemiecki Kongres Górniczy we Wrocławiu w 1913 roku. Polityka ta – podkreślmy – może być sformu-łowana tylko przez ekspertów zatrudnionych przez koncerny i tylko przez te przedsię-biorstwa realizowana. Społeczność rodzin robotniczych traktowana kolektywnie jest przedmiotem tej polityki. Przyjęcie takich założeń – analogicznie do zdefiniowanego przez Fryderyka Engelsa problemu mieszkań robotniczych jako „kwestii mieszkaniowej” – uniemożliwia myślenie o czymkolwiek, co wymyka się logice systemu. Indywidualna, nieskoordynowana z działaniami innych osób, oparta na rozdrobnionej własności inicjatywa budowlana jest źródłem formo-wania się kalekich przestrzeni zamieszka-nych przez zdegenerowane społeczności.

Możliwość podejmowania przez robotników oddolnych, kolektywnych wysiłków w zakre-sie zagospodarowania przestrzeni poprzez mikroprojekty w ogóle nie jest brana pod uwagę. Tworzenie racjonalnego ładu zakłada nie tylko inicjujący gest, ale również stałą obecność twórcy, podmiotu panującego nad siłami odśrodkowymi w życiu publicznym i prywatnym.

Władza patrona – żeby sięgać do każdego detalu – znajduje swoje przedłużenie we wła-dzy rodzicielskiej. Penetruje i określa organi-zację domowego miru, zatem troska przed-siębiorstwa-ojca o dziecko-robotnika jest odzwierciedlona w trosce górnika i jego żony o potomstwo. Kontrola jest silnie scentralizo-wana i hierarchicznie uporządkowana, różne obszary życia społeczności nie są poddane odmiennym, rozproszonym, kontekstualnym porządkom zależności o heterogenicznych prawach. Utrwalenie tego ładu – używając

Willa dyrektora kopalni, obecnie siedziba banku

autoportret 2 [34] 2011 | 28

Page 5: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

słów Michela Foucaulta – zakłada „wpisa-nie go w instytucje, w sferę nierówności ekonomicznych, w język, a nawet w ludzkie ciała”8, a ponadto w przestrzeń. Hierarchia jest wytłoczona zatem na poziomie stosun-ków prywatnych, co wpłynie na organizację przestrzenną domu i działki budowlanej, oraz na poziomie społeczno-gospodarczym, co determinuje organizację całego osiedla.

Powracając do wywodu Reuffurtha, można wskazać, że realizując zapisane powyżej założenia, koncern wyznaczył sobie dwa zadania. Wyzwaniem jest stworzenie kom-pozycji urbanistycznej (z użyciem narzędzi projektowania architektonicznego) oraz ładu społecznego (z pomocą pedagogiki i inżynierii społecznej) stosownych dla rozwoju natural-nych skłonności robotnika i sprzyjających jego samodoskonaleniu. Przedsiębiorstwo, po pierwsze, zleca zatem opracowanie odpowied-nich projektów, a później realizuje i utrzymuje budynki mieszkalne, które pozwala użytkować

8 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa, Warszawa 1998, s. 28.

robotnikom tylko przez określony czas. Na-jemcami są oczywiście jedynie ci pracownicy, którzy założyli rodziny, czyli ojcowie kolejnych pokoleń robotników. Po drugie, Towarzystwo Spadkobierców Georga von Giesche tworzy system regulaminów określających zasady życia sąsiedzkiego.

Zapisane idee nie tworzyły jedynie manifestu i ideologicznego uzasadnienia dla działań podejmowanych w zupełnie innym kierunku. Świadomość utopijna oświeconego kapitalizmu obejmowała wszystkie sfery życia i jako taka łączyła charakterystyczny rodzaj postrzegania świata oraz wolę i zdolność do efektywnego działania9. Struktura utopii, w której znajdzie-my spójną interpretację zachodzących wówczas zmian, poglądy na temat istoty robotnika oraz zasad kształtowania środowiska jego zamieszkania, a także przekonania właścicieli i wybitnych urzędników koncernów o swojej

9 Karl Mannheim wskazuje, że „w utopijnym centrum świadomości stykają się specyficznie ukształtowana wola działania i sposób patrzenia”. K. Mannheim, Ideologia i utopia, Warszawa 2008, s. 246.

misji gospodarczej i społecznej, roli w docze-snym zbawieniu klasy robotniczej, rozpoczęła zatem swój ruch ze sfery możliwości ku rze-czywistości. Na jej gruncie zrodził się utopij-ny, wykraczający poza istniejący porządek, program reform społeczno-urbanistycznych, którego z pewnością nie można zaetykietować, określając utopią w potocznym rozumieniu: jako projektu, który z definicji nie może zostać zrealizowany. Oczywiście z perspektywy komunistycznych krytyków oraz historyków jawił się z jednej strony jako narzucona siłą ideologia panoptycznej inżynierii społecznej, służąca utrwalaniu, również przestrzennemu, klasowych nierówności i wyzyskowi. Z drugiej natomiast był przedstawiany jako pozbawiona cech filantropijnych i jakiegokolwiek wysiłku intelektualnego i finansowego odpowiedź na uwarunkowania prawne i gospodarcze10. W rozumieniu swoich projektantów był jednak koherentną wizją aksjologiczno-antropologicz-ną, konsekwentną próbą budowania świata na zasadach kapitalistycznych, w którym wszelkie podziały i relacje, a zatem również stratyfi-kacja przestrzeni, stanowiły konsekwencję porządku istotowego.

Zanim przyjrzymy się zarysowanemu pro-jektowi, podkreślmy, że problemy Górnego Śląska na przełomie XIX i XX wieku nie były wyjątkowe w skali europejskiej ani nawet świata uprzemysłowionego, a przez to zaproponowane różne rozwiązania utopijne

10 Por. M. Crawford, dz. cyt. oraz I. Nalepa-Orłowska, Typy robotniczego osadnictwa górniczo-hutniczego na Górnym Śląsku, [w:] Górny Śląsk. Prace i materiały geograficzne, red. A. Wrzosek, Kraków 1955.

Projekt domu robotniczego dla dwóch rodzin

autoportret 2 [34] 2011 | 31

Page 6: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

– zważywszy na zbliżone uwarunkowania i przepływ idei społeczno-urbanistycznych – wykazują spore pokrewieństwo. Najbar-dziej znana i wpływowa była koncepcja miasta-ogrodu, która stanowiła inspirację dla rozwiązań urbanistycznych, często już pozbawionych nowatorstwa społeczno-eko-nomicznego idei Howarda. Dla refleksji nad działaniami przedsiębiorstw wielkokapitali-stycznych ważniejsze jest jednak skierowa-nie uwagi na osiedla patronackie, a wśród nich na Port Sunlight, wzniesiony przez producenta mydła Williama Levera. Osiedle to pobudziło wyobraźnię Uthemanna, który żywo angażował się w projekt Giszowca11. Przyjrzeć się też należy miasteczkom zakła-dowym (company towns) wzniesionym w USA, takie jak osiedle dla pracowników fabryki wagonów Georga Pullmana, ale również osiedle Miltona Hersheya, skupione wokół fabryki czekolady. Na uwagę zasługuje także późniejsza – intrygująca ze względu na skalę realizacji – koncepcja regionu przemysłowe-go Tomasza Baty12.

ii Idealne osiedle zakładowe wplecione w struktury utopijnego projektu ładu spo-łeczno-urbanistycznego powstaje – jak wska-zywaliśmy na przykładzie Giszowca – na terenach koncernu, który usamodzielnia się administracyjnie. Znajduje się zatem poza miastem – nie konkretnym ośrodkiem, ale

11 E. Bergman, Giszowiec. Osiedle w Katowicach. Studium historyczno-urbanistyczne opracowane na zlecenie Miejskiego Konserwatora Zabytków w Katowicach, Warszawa 1986.12 P. Novák, Zlínská architektura 1900–1950, Zlín 2008.

poza terenami zurbanizowanymi i kulturą miejską w ogóle. Osiedle zostaje wyłączone ze wszystkich „miejskich” kontekstów prze-strzennych, funkcjonalnych i społecznych. Z jednej strony, na decyzję o odseparowa-niu Giszowca wpłynęły w dużym stopniu uwarunkowania geologiczne (ochrona złoża kopaliny) oraz rozlokowanie nieruchomości gruntowych przedsiębiorstwa, a o lokalizacji osiedla Herscheya przesądziła bliskość farm, źródeł czystej wody oraz relatywnie licznej grupy przyszłych pracowników13. Z drugiej strony natomiast, marzenie o przestrzeni, w której nie byłoby „żadnego ubóstwa, żad-nych uciążliwości, żadnego zła” oraz wycho-wanie oparte na mennonickich wartościach – służby wspólnocie i wstrzemięźliwego życia w wiejskim otoczeniu – zdeterminowały po-łożenie amerykańskiego ośrodka14. Natomiast na wydzielenie obszaru pod budowę Garten-

13 Por. E. Bergman, Giszowiec – górnicza wieś-ogród, [w:] O sztuce Górnego Śląska i przyległych ziem małopolskich, red. E. Chojecka, Katowice 1993 oraz H. Green, dz. cyt.14 H. Green, dz. cyt.

dorf pośrodku kompleksu leśnego wpłynęły decyzje Uthemanna, który pragnął, żeby „ludziom było lepiej niż w domach czynszo-wych, jak też aby stworzyć im prawdziwe ognisko domowe”15. Uważał zatem, że dom jednorodzinny w osiedlu opierającym się na modelu sąsiedzkim jest lepszym rozwiąza-niem dla podtrzymania i kreowania harmo-nii życia społeczności oraz rodziny górniczej niż wielorodzinna zabudowa koszarowa. To, co znajdowało się poza granicami osiedla czy miasteczka zakładowego, było ujarzmioną naturą – ważną dla życia lokalnej społeczno-ści o tyle, o ile mogła być włączona w proces wychowania robotnika lub stanowiła prze-strzeń ekspansji przemysłu.

Odseparowanie wzmacniała również izolacja społeczna, gospodarcza i kulturalna. Przedsię-biorstwa prowadzące politykę paternalistycz-ną były właścicielami wszystkich budynków: nie tylko produkcyjnych i mieszkalnych,

15 E. Bergman, Giszowiec. Osiedle..., s. 233.

Projekt domu robotniczego dla czterech rodzin

autoportret 2 [34] 2011 | 31

Page 7: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

ale również usługowych oraz użyteczności publicznej. George Pullman decydował o zago-spodarowaniu wszystkich działek, począwszy od możliwości budowy kościoła, a skończyw-szy na kolorze elewacji obiektów16. Towarzy-stwo Spadkobierców Georga von Giesche – na co w wielu miejscach wskazuje Reuffurth – regulowało życie społeczności poprzez decy-dowanie o sposobie spędzania wolnego czasu i rodzaju oferty kulturalnej, najmie lokali handlowych, rodzaju asortymentu w sklepach i wysokości jego cen, utrzymaniu izolatek i szpitali.

Zauważmy, że ukształtowanie pełnego programu funkcjonalnego osiedla zakła-dowego niosło ryzyko, iż ono samo stanie się zaczynem niekontrolowanej ekspansji formy miejskiej i zagrozi misternie budowa-nemu antymiejskiemu porządkowi. Ośrodek wypełni się zatem miejskim chaosem – jak

16 M. Crawford, dz. cyt.

to się stało po włączeniu osiedla Pullmana w granice Chicago. Zasadzie rozgraniczenia towarzyszyła zatem zasada właściwej skali: zespół powinien osiągać nieprzekraczalne rozmiary sąsiedztwa i to nie tylko w celu za-chowania więzi społecznych i ducha współ-pracy, lecz przede wszystkim dla utrzyma-nia laboratoryjnych warunków wzajemnej kontroli. Osiedle powinno posiadać ponadto trwałe i czytelne podziały wewnętrzne; powinny także zostać zachowane proporcje pomiędzy nimi.

Struktura Giszowca została zatem rozwar-stwiona: na strefę przedsiębiorstwa – patro-na, którą tworzy willa dyrektora kopalni, zlokalizowana poza granicami, lecz w bezpo-średnim sąsiedztwie zespołu mieszkalnego. Z tego względu była ona – zauważył Reuf-furth – „w pewnym sensie domem pańskim w stosunku do osady”17. Scentralizowanie

17 H. Reuffurth, dz. cyt., s. 49.

zależności miało zatem swój materialny, ar-chitektoniczny wyraz, który był wzmocniony przez społeczne wyobrażenia – deifikację dyrektora kopalni.

Pomiędzy członków społeczności koncern wkraczał dzięki swym urzędnikom oraz instytucjom służącym reprodukcji ładu sym-bolicznego. Drugą strefę tworzyły gmachy publiczne rozlokowane wokół centralnego placu oraz domy urzędnicze ustawione na skrzyżowaniach dróg, w miejscach kompozy-cyjnie istotnych18. W tej strefie była położona również szkoła, w której dziewczęta, przyszłe żony górników, poznawały i przyswajały sobie kapitalistyczne cnoty życia rodzinnego. Dla chłopców „prawdziwą” szkołą była oczy-wiście kopalnia.

Szkielet obrastała tkanka strefy mieszkalnej robotników: czytelną formę urbanistyczną osiedla uzupełniały praktyczne, oszczędne i przytulne domy jednorodzinne, zaprojekto-wane – zgodnie z założeniami antropologicz-nymi – tak, żeby „motywem dominującym projektu i jego założeń było osiągnięcie właściwych celów”19. Forma obiektów była – podobnie do życia rodziny górniczej – skromna, pozbawiona zbytku, a wymogom w zakresie higieny osobistej odpowiadały zasady „higieny mieszkaniowej”: domy

18 Eleonora Bergman i Irma Kozina wskazują pokrewień-stwo przyjętego rozwiązania z ideami propagowanymi przez Camilla Sittego (Bergman i Kozina) oraz Karla Henriciego (Kozina). Por. E. Bergman, Giszowiec. Osiedle... oraz I. Kozina, dz. cyt.19 H. Reuffurth, dz. cyt., s. 25.

Wnętrze domu noclegowego dla nieżonatych górników

autoportret 2 [34] 2011 | 33

Page 8: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

były czyste, jasne i przewiewne. Ich wypo-sażenie było praktyczne: niezbędne meble produkowane masowo, a mimo to – zauważa Reuffurth – całej kompozycji nie można było odmówić „pewnej dozy zmysłu artystyczne-go”, gdyż wzbogacały ją nie wybitne dzieła, a popularne ozdoby: kopie rzeźb i obrazów20. W towarzyszącym domowi ogródku robotnik w czasie wolnym zażywał kąpieli słonecz-nych i regenerował siły, a jego żona, roz-sądna gospodyni domowa, oprócz kwiatów uprawiała przede wszystkim warzywa. W ten sposób zorganizowana mikroprzestrzeń społeczno-urbanistyczna pozwalała człon-kom rodziny robotniczej na prowadzenie „beztroskiego i zadowalającego [...] sposobu życia”21. Ewentualne problemy rozwiązywało przedsiębiorstwo.

Czwartą strefę, ściśle izolowaną od trzech poprzednich, stanowiła część mieszkalna i rekreacyjna dla nieżonatych robotników. Jej obecność była kompromisem pomiędzy projek-tem utopijnym i rzeczywistością gospodarczą. Seidl zauważył, że „młodzi nieżonaci mężczyź-ni są w załodze przedsiębiorstwa elementem niespokojnym i płynnym”22; mogą też – dodaj-my – potencjalnie ignorować etos moralnego doskonalenia się na łonie rodziny i w gronie sąsiadów, a przez to nie tylko pogrążać siebie, ale również innych członków społeczności. Sta-tus tej grupy w sąsiedztwie zbudowanym przez rodziny żyjące zgodnie z etosem oświeconego kapitalizmu był zatem dwuznaczny. Przedsię-

20 Tamże.21 Tamże, s. 36.22 K. Seidl, dz. cyt., s. 16.

biorstwo nie mogło zrezygnować z pracy przez nich świadczonej, lecz już sama ich obecność niosła zagrożenie dla harmonii życia rodzinne-go, fundamentu kapitalistycznej reprodukcji. Nie można było zatem dopuścić do naruszenia ścisłej granicy pomiędzy doskonalącą się moral-nie społecznością robotniczą a nieokiełznanym żywiołem kawalerów.

iii Antymiejski zwrot koncepcji osiedla patro-nackiego zakładał, że jego forma urbanistycz-na była rozumna, zaplanowana, to znaczy niewyklarowana w historycznym rozwoju i niewynegocjowana w konfrontacji z trady-cją budowlaną regionu zapisaną w material-nych śladach. Nie była ponadto symbolicznie nasycona przez lokalną społeczność. Każde osiedle zostało zrealizowane zgodnie z opisa-nymi zasadami, nie było zatem architekturą rozwarstwionej, wielobiegunowej pamięci,

choć pamięć jego faktycznych mieszkańców była już zapisana, zanim do niego przybyli.

Wznoszenie na surowym rdzeniu rodziło za-tem problem uzasadnienia. W porządku bytu utopię społeczno-urbanistyczną fundowała wizja nowego społeczeństwa robotniczego związanego ściśle z czuwającymi nad nim oświeconymi urzędnikami koncernów. Taki przekaz mógł być jednak dla społeczności, która do osiedla się wprowadziła, nieczytelny i niezrozumiały, podejrzany lub wręcz odpy-chający. Program społeczno-urbanistyczny, żeby mógł stać się rzeczywisty i przynajmniej na początku oczywisty, został określony w sposób czytelny i atrakcyjny. W ujęciu przedsiębiorców – odpowiadał na faktyczne zapotrzebowanie. Marsz do „robotniczego raju” musiał się rozpoczynać w rzeczywistości społeczno-urbanistycznej, zatem odwołano się do tradycji zabudowy górnośląskiej. Nie tyle

Wnętrze domu górnika przodkowego

autoportret 2 [34] 2011 | 33

Page 9: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

do abstrakcyjnie pojmowanej „tradycji”, ile do specyficznej – wpisanej w ramy świado-mości utopijnej – jej „paternalistycznej” interpretacji autorstwa Uthemanna i Zillman-nów23. Z ich perspektywy dialektyka tradycji budowlanej regionu jednak już się domknęła – przedsiębiorca i projektanci funkcjonowali poza jej ramami, zatem potrafili ją właściwie ocenić, przefiltrować i użyć jako narzędzia marketingu. Wydestylowali zatem to, co z ich perspektywy „istotne” – właściwą formę tradycji. Wyparowało wszystko, co niehigie-niczne lub z perspektywy wstrzemięźliwego i praktycznego życia rodziny robotniczej niewłaściwe. Otrzymana frakcja stała się jednym z elementów kompozycji, ale nie znaj-dowała się w jej centrum, gdyż celem projektu nie było zapewnienie trwania tradycyjnej społeczności ze wszystkimi jej ułomnościami i wielobarwnością, ale zbudowanie nowej, już monochromatycznej.

23 E. Bergman, Giszowiec. Osiedle...

Powtarzając słowa Reuffurtha, należy pod-kreślić, że forma Giszowca była w taki sposób opracowana, że „każdy trzeźwy, pracowity i oszczędny górnik może myśleć o spokojnej i dostatniej przyszłości”24. W narracji, której przedmiotem jest osiedle zakładowe, pojęcie pamięci pojawia się tylko dla nazwania in-dywidualnej zdolności utrwalania nawyków. Dzięki procesowi kształcenia, w którym robotnik uczestniczy, naturalne skłonności uzyskują swoją ekspresję w pożądanej przez patrona formie. Równocześnie milcząco za-kłada się, że pamięć robotnika i społeczności przed rozpoczęciem eksperymentu pedago-giczno-urbanistycznego jest pusta, a raczej, że taką być powinna. Robotnik nie powinien powracać do przeszłości niehigienicznej, skoszarowanej ani zastanawiać się, czy wraz z jej opuszczeniem nie traci czegoś warto-ściowego. Na gruncie opisanych założeń takie pytanie jest jednak pozbawione sensu,

24 H. Reuffurth, dz. cyt., s. 37.

gdyż zamieszkanie we „wsi ogrodów” jest szansą dla tych, którzy mają jeszcze „resztki zamiłowania do piękna”25. Dla tych, którzy w wyniku chaotycznego życia spowodowane-go częstymi przeprowadzkami czy ze względu na dotychczasowe warunki zamieszkania, stracili poczucie tego, co istotne, zamieszka-nie w „robotniczym raju” powinno przy-wrócić „chęci i sens tworzenia prawdziwej, przyjemnej atmosfery domu rodzinnego”26.

IV Przedsiębiorstwa realizujące swoje utopijne społeczno-urbanistyczne projekty osiedli zakładowych podsycały „amerykański roz-mach” rozwoju całego regionu w kierunku nie-miejskiej formy połączonych miasteczek zakładowych i „wsi ogrodów”, zależnej od kondycji ekonomicznej patrona. Jej nie-miejskość była z jednej strony antymiej-skością prywatnych przestrzeni zaprojek-towanych na skonsolidowanej własności, w opozycji do braku higieny urbanistycznej miejskich przestrzeni publicznych oraz osiedli, a także higieny somatycznej i mo-ralnej jej użytkowników oraz mieszkańców. Z drugiej strony natomiast była związana z programowaniem rozwoju osiedla, i to zarówno w wymiarze przestrzennym, jak i społecznym. W związku z tym – przynaj-mniej w założeniach – blokowała pojawie-nie się działań i narracji alternatywnych. Złożoność tej sieci dodatkowo skomplikował komunistyczny paternalizm, który dla

25 Tamże, s. 38.26 Tamże.

Stołówka dla nieżonatych górników

Page 10: Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...

wytworzenia nowej społeczności robot-niczej używał podobnych środków, lecz posługiwał się już odmienną skalą i często bezkompromisowo obchodził się z dzie-dzictwem poprzedniej epoki.

Forma przestrzenna Giszowca częściowo przetrwała i została włączona w prze-strzenny, funkcjonalny, komunikacyjny i polityczno-administracyjny kontekst miasta. Zanikło współoddziaływanie uporządkowanej koncepcji urbanistycznej oraz hierarchicznej idei społecznej, która utraciła ponadto swój paternalistyczny, gospodarczy fundament27. Po przyjęciu, że odwołanie się do kolejnej metanarra-cji spajającej płaszczyznę urbanistyczną i społeczną jest niemożliwe, pozostają dwa pytania: o współczesne uzasadnienie przestrzennego dziedzictwa utopii oraz o formy mikrologiczne, które symulta-nicznie wyłaniały się jako scenariusze alternatywne wobec totalnego projektu utopijnego. Społeczność Giszowca rozwija-ła się i przeobrażała, robotnicy i rodziny górnicze opowiadały kolejne wątki swoich historii prywatnych, skonfrontowanych z zagospodarowaniem osiedla, które nie były w całości podporządkowane etosowi samodoskonalenia się. Mieszkańcy uczy-nili tę przestrzeń swoją własną i w tym zakresie wymykała się utopijnemu pro-jektowi. Jednocześnie losy jej rozbudowy

27 Społeczne konsekwencje przedstawionego procesu – w odniesieniu do Murcek – analizuje szczegółowo To-masz Nawrocki w: Zmierzch lokalnej społeczności górniczej na Górnym Śląsku na przykładzie „Murcek”, Katowice 2006.

i zagłady stawały się inspirujące dla wielu obserwatorów28.

Pierwsze pytanie wyrasta z namysłu nad obecnym „kontekstem uzasadnienia” idei nie-miejskiego osiedla, który jest odmienny od utopijnego „kontekstu odkrycia”. W tym miejscu również odnajdujemy antymiejski zwrot – już nie alokacji wielkiego kapitału wspierającego patronat przedsiębiorstw, lecz małych kapitałów stojących za indy-widualnymi wyborami. Utopijną racjo-nalizację formy przestrzennej opartą na konsolidacji własności wypierają marzenia o podmiejskim, wolno stojącym lub bliźnia-czym domu z ogródkiem, usytuowanym na prywatnej działce, odrębnym przedmiocie władania. Projekt stabilnego, uregulowa-nego i uporządkowanego sąsiedztwa, które stwarza korzystne warunki do moralnego i cielesnego samodoskonalenia w celu podniesienia efektywności pracy, ustępuje miejsca koncepcji „życia w świętym spoko-ju”. Historyczna forma znakomicie spełnia swoją nową rolę.

Drugie pytanie, które właściwie otwie-ra szeroką dyskusję nad współczesnym dziedzictwem opisywanej utopii, wynika ze wskazania, że trafne rozwiązania prze-strzenne Giszowca stanowiły fundament dla długiego trwania społeczności lokalnej, osiedle patronackie było zatem symbolicz-nie oswajane i nasycane, w tym również formami materialnymi. Ponadto wyjątko-

28 Por. M. Szejnert, Czarny ogród, Kraków 2007.

we losy unikatowego w skali całego kraju zespołu obrastały kolejnymi znaczeniami, gdyż ich artystyczne interpretacje stawały się nośnikami wielu narracji niezależnych, lecz w różny sposób powiązanych z utopij-nym projektem ładu społeczno-urbanistycz-nego. Współcześnie Gartendorf ma zatem wartość nie tylko użytkową (jako zespół suburbialny, o czym wspominaliśmy powy-żej), architektoniczno-historyczną, która jest przedmiotem ochrony i badań konser-watorskich, lecz również społeczną, która rozrasta się w kulturze – również popu-larnej – oraz w badaniach nad nią. Obrazy rozwoju i wyburzania Giszowca zapładniają i ogniskują naszą wyobraźnię społeczną, tak jak porównanie urbanizacji Górnego Śląska do rozwoju miast amerykańskich zapładniało i ogniskowało wyobraźnię Lompy i Reuffurtha. Częściowa zagłada za-projektowanego przez Zillmannów osiedla została w sugestywny sposób utrwalona w Paciorkach jednego różańca Kazimierza Kutza i w ten sposób obrosła szeregiem komentarzy. Filmowy zapis zastąpienia kapitalistycznych, niemieckich domów dla rodzin robotniczych przez socjalistyczne, polskie betonowe szuflady dla kolektywu robotniczego, którym przygląda się Karol Habryka, splótł wątki historii architektu-ry, krytyki despotycznych decyzji władzy, a dla mieszkańców Górnego Śląska stał się obrazem dobrze znanego, odchodzącego świata społeczności sąsiedzkiej osadzonej w całkowicie jej odpowiadającej architektu-rze osiedla robotniczego.

autoportret 2 [34] 2011 | 35