Monitor Polonijny 2014/2

32
str. 8 str. 4 Śląskie improwizacje Juraja Kubánki Co przyniesie olimpiada

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2014/2

Page 1: Monitor Polonijny 2014/2

str. 8

str. 4

ŚląskieimprowizacjeJuraja Kubánki

Co przyniesieolimpiada

Page 2: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 2

Z dniem 31 styczniaupłynął termin

skła dania wnioskówdo Kancelarii Rady Mi -nistrów RS o dotacje na realizację pro-jektów kulturalnych mniejszości na-rodowych. W tym roku Klub Polskizłożył 15 wniosków, wśród którychznalazły się między innymi wnioskina wydawanie „Monitora Polonijne -go“ i organizację tradycyjnych imprezklubowych, jak bratysławskie „Z Pol -ską na Ty“, „Polskie szanty na Dunaju“,„Sztuka z naszych szeregów“, tren-czyńską „Przyjaźń bez granic“, ni-trzański koncert organowy, koszyckiewarsztaty twórcze dla dzieci i DniFolkloru w Dubnicy oraz spotkaniezielonoświątkowe. Które z projektówi w jakiej wysokości otrzymają wspar-cie finansowe, zależeć będzie od de-cyzji Komisji Grantowej, zwoływanejprzez Kancelarię Rady Ministrów RS,której zadaniem jest ocena projektówi przyznanie dotacji. O wsparcie fi-nansowe, oprócz Klubu Polskiego i organizacji „Polonus”, mogą ubie-gać się również inne podmioty,działające na rzecz polskiej mniej-szości narodowej.

Po ubiegłorocznych problemach,dotyczących wysokości dotacji przy-znanej dla polskiej mniejszości (wy-nosiła ona połowę dotacji z roku2012, czyli 40 tysięcy euro), dowie-dzieliśmy się, że tegoroczne wsparciedla polskiej mniejszości ma wynosić62 060 euro, co zostało potwierdzone30 stycznia br. podczas posiedzeniaKomisji ds. Mniejszości Narodowych i Grup Etnicznych, działającej przyKancelarii Rady Ministrów RS. Nowypodział środków opracowała działają-ca w ubiegłym roku specjalna gru -pa, powołana przez pełnomocnikads. mniejszości narodowych Laszla Na -gya, w której skład wchodzili przed-stawiciele niektórych mniejszości narodowych – polską reprezentowałapani Katarzyna Bielik ze stowarzysze-nia „Polonus”. red

S zanowni Państwo, Czytelnicy„Mo ni tora Polonijnego“, Człon -

ko wie i Przyjaciele Klubu Polskie -go na Słowacji!

Podobnie jak latach ubiegłych,również w tym roku Klub Polski zo-stał zarejestrowany jako organizacja,mogąca przyjmować dotacje 2 %z  podatków za rok 2013 od osób fi-zycznych i prawnych.

Działalność klubowa jest realizo-wana przede wszystkim dzięki wiel-kiemu zaangażowaniu działaczyi  członków Klubu na terenie całejSłowacji. Nasza organizacjaotrzymuje dotacje głównieod instytucji rządowychSłowacji i Polski, ale rów-nie ważne jest wsparcie,którego może nam udzie-lić każdy z Państwa, daru-jąc nam 2% swoich podatków.Ta darowizna jest niezmiernie waż-na dla nas, bowiem to właśnie onapomogła nam w realizacji zadań w roku ubiegłym, szczególnie w je-go pierwszym półroczu. Warto pod -kreślić, że gdybyśmy nie otrzymalitych środków, nie bylibyśmy w sta-nie zrealizować wszystkich imprez.Wierzy my, że przekazanie 2 % z po-datków na rzecz Klubu Polskiego z pewnością pomoże nam w realiza-cji jego działań również w roku bie-żącym.

Jak to zrobić?Osoby zatrudnione na pod -

stawie umowy o pracę muszą w swoim (właściwym dla miej-sca zamieszkania) Urzędzie Skar -bo wym przedłożyć potwier dze -nie od pracodawcy o zapłaceniupodatku wraz z oświadczeniemo przekazaniu jego 2% na rzeczKlubu Polskiego. Wzory drukówznajdują się na stronie internetowejwww.rozhodni.sk.

Warto wspomnieć, że jeśli osoba za -trudniona przepracowała min. 40 go -dzin na rzecz organizacji, którejchce przekazać 2%, może w rzeczy-wistości przekazać jej aż 3% obliczo-nego podatku. Szczegółowe infor-macje, jak to zrobić, znajdują się nastronie www.rozhodni.sk.

Firmy i osoby prowadzące dzia-łalność gospodarczą w końcowejczęści zeznania podatkowego zarok 2013 wpisują tylko nazwę, IČOi adres naszej organizacji – szczegó-ły na ww. stronie www.rozhodni.sk.

Firmy mogą przekazać 2% na rzeczorganizacji, jeśli w roku 2013 i 2014 dodnia złożenia zeznania podatkowego i uiszczenia należności podatkowychprzekazały którejkolwiek organizacjipożytku publicznego darowiznę w wy-sokości minimum 0,5% należnego po-datku (wówczas należy wypełnić pola

1 i 2 części IV zeznania podat-kowego), w przeciwnym ra-

zie mogą przekazać 1,5%należnego podatku wy-branej organizacji (wypeł-

niając pole 3 części IV ze-znania podatkowego).

Informacja dla urzędu o od-biorcy 2% Państwa podatku to jego peł-na nazwa, IČO i adres, czyli: Poľskýklub - spolok Poliakov a ich priate-ľov na Slovensku, IČO 30807620,Nam. SNP 27, 814 99 Bratislava.

Informacje o zarejestrowanych narok 2014 organizacjach (w tym o Klu bie Polskim) znajdują się nawww.rozhodni.sk.

Mamy nadzieję, że wykorzystająPaństwo tę możliwość wsparcia Klubu,która właściwie nic nie kosztuje pozaodrobiną czasu, poświęconego na wy-pełnienie formularzy.

Przy okazji pragnę podziękować oso-bom, które na rzecz Klubu Polskiegoprzekazały środki finansowe ze swoichpodatków za rok 2012, bowiem dziękinim możliwa była realizacja niektórychzadań programowych i pokrycie kosz-tów administracyjnych naszej organiza-cji w trudnym dla niej okresie.

Zwracam się do Państwa też z prośbąo zainteresowanie swoich przyjaciół i znajomych naszym czasopismem „Mo -nitor Polonijny”, które jest nie tylko ko-mentatorem działalności słowackiejPolonii, ale i specyficznym łącznikiemmiędzy jego czytelnikami a Polską.

Ponadto zapraszam do zaglą -dania na naszą stronę internetowąwww.polonia.sk.

Z uszanowaniem i pozdrowieniamiTOMASZ BIENKIEWICZ

Prezes Klubu Polskiego na Słowacji

2

2%

2014Dotacje dla polskiejmniejszości na rok

Page 3: Monitor Polonijny 2014/2

LUTY 2014 33

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Agata Bednarczyk, Agnieszka Drzewiecka, Katarzyna Pieniądz,

Magdalena Zawistowska-Olszewska KOREŠPONDENTI: KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • TRENČÍN – Aleksandra Krcheň

JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE: Maria Magdalena Nowakowska, Małgorzata Wojcieszyńska GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik

ZAKLADAJÚCA ŠÉFREDAKTORKA: Danuta Meyza-Marušiaková (1995 - 1999) • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bratislava

KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: Małgorzata Wojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel./Fax: 031/5602891, [email protected]

BANKOVÉ SPOJENIE: Tatra banka č.ú.: 2666040059/1100 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • EVIDENČNÉ ČÍSLO: EV542/08 • IČO: 30 807 620

Redakcia si vyhradzuje právo na redigovanie a skracovanie príspevkov • Realizované s finančnou podporou Úradu vlády Slovenskej Republiky

w w w . p o l o n i a . s k

„Kocyk, pilocik i telewizorek“ – westchnęła moja

koleżanka. Było to przed paru laty, kiedy obie

wracałyśmy zmęczone z imprezy, którą organizowałyśmy

w ramach działalności Klubu Polskiego. Powiedzenie

to przyjęło się w moim domu, używamy go z mężem

za każdym razem, kiedy planujemy relaks przed telewizorem.

A jak odpoczywają Państwo? Postanowiliśmy to sprawdzić i dowiedzieć

się, którą telewizję oglądają Państwo częściej, słowacką czy polską, jeśli

w ogóle oglądają. Spytaliśmy też o aktywny sposób spędzania wolnego

czasu (ankieta na str. 6). Właściwie lutowy numer „Monitra“ jest po części

zdominowany przez sport i relaks. Można w nim bowiem znaleźć artykuł

dotyczący zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi (str. 4), a także inny,

związany z ewentualną organizacją olimpiady zimowej we współpracy

polsko-słowackiej w 2022 roku (str. 28). Zaś w rubryce sportowej

przedstawiamy naszych tegorocznych olimpijczyków, którzy mają szanse

na olimpijski medal w Soczi (str. 26). Nawet rubryka dla najmłodszych

została zdominowana przez olimpiadę (str. 30)! Zachęcamy też

do aktywnego uprawiania sportu i to nie tylko młodych czytelników,

ale i tych starszych, powołując się na pozytywne przykłady, płynące

z Polski i Słowacji („Sport dla babci i dziadka“ – str. 27). O aktywności

fizycznej i artystycznej mogą też Państwo przeczytać w wywiadzie

ze słowackim choreografem Jurajem Kubánką, który przygotował wiele

spektakli wraz ze znanym polskim zespołem ludowym „Śląsk“ (str. 8).

Z kolei w rubryce „Słowackie perełki“ nasza redakcyjna koleżanka

zachęca do zwiedzenia kościółka Małgorzaty Antiocheńskiej, położonego

w południowo-zachodniej Słowacji, w gminie Kopčany (str. 15).

A jak jeszcze możemy się relaksować podczas lutowych wieczorów?

Oczywiście czytając książki, oglądając filmy, słuchając muzyki…

Propozycje na ten temat znajdą Państwo w stałych rubrykach: „Kino-oko“

(str. 20), „Czułym uchem“ (str. 17) i „Bliżej polskiej książki“ (str. 24).

Życzę przyjemnej lektury i mam nadzieję, że hasło, od którego

zaczęłam ten tekst, czyli „Kocyk, pilocik i telewizorek“, rozszerzą

Państwo o „Monitorek“.

W imieniu redakcji

Co przyniesie olimpiada? 4

Z KRAJU 4

ANKIETA„Burlivé víno“ czy „Klan“? 6

WYWIAD MIESIĄCA Śląskieimprowizacje Juraja Kubánki 8

Z NASZEGO PODWÓRKA 11

SŁOWACKIE PEREŁKITam, gdzie kończy się droga... 15

OPOWIEŚCI POLONIJNEJTREŚCI „Czerwone jabłuszko,przekrojone na krzyż“ 16

CZUŁYM UCHEM W cudzychbutach. Myslovitzz nowym wokalistą 17

WAŻKIE WYDARZENIAW DZIEJACH SŁOWACJIMonument na Bradle 18

KINO-OKO Fizjologia choroby 20

POLAK POTRAFICudotwórca z Gliwic 20

OKIENKO JĘZYKOWEFenomen hipstera 21

MONITOR GOŚCI MNIEJSZOŚCICi, co wędrowali taborami 22

POLSKA MEDIALNANa szczytach żenady.Warsaw Shore odsłania noweoblicze telewizji (część II) 24

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKIWielki świat od kuchni 24

SPORT?! Co przywieziemyz igrzysk w Soczi? 26

Sport dla babci i dziadka 27

Igrzyska 2022 – więcejpytań niż odpowiedzi 28

OGŁOSZENIA 29

ROZSIANI PO ŚWIECIEŚni mi się Wilno 30

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMICo z tą olimpiadą? 31

PIEKARNIKOlimpijska moc 32

Page 4: Monitor Polonijny 2014/2

Luty tego roku zdecydowanie zo-stał zdominowany przez sport,

czyli XXII Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Jak każda tego typu mega-impreza sportowa cieszą się oneogromną popularnością. Wię kszośćz nas sport podziwia głównie z fote-la, ale duch rywalizacji, medalowenadzieje i ambicje, udzielają sięwszy stkim.

Rosja jest gospodarzem zimowejolimpiady po raz pier wszy, z tego po-wodu rozmach przy gotowań, wyko-rzystane fundusze i oprawa zawodówmają olśnić widzów i pozostawić posobie niezapomniane wspomnienia.

W opinii publicznej od dawna jednaksłychać głosy krytyki. Przedstawicielekilku krajów – USA, Francji, Niemiec– zapowiedzieli nawet bojkot zi-mowych igrzysk. Do Soczi nieprzyjedzie również polski pre-zydent Bronisław Komorowski.

Ogromne koszty budowyobie któw sportowychi galopująca korupcja z tym związana od po-czątku rodziły sprzeci-wy, podobnie jak poli-tyczne decyzje prezyden-ta Pu tina, dotyczące mię-dzy innymi praw mniej szości.

Nie dawne zamachy terrorystycznew Wołgo gra dzie zrodziły kolejne py-tania – tym razem o bezpieczeństwocałej imprezy.

Czy ktoś jeszcze w ogóle przejmujesię tym, jakie idee wiązały się od wie-ków ze sportami olimpijskimi? Że naczas igrzysk ustawały wojny, a ludziemasowo przeżywali każde zwycię-stwo lub porażkę swoich zawodni-ków? Dziś sport to przede wszystkimbiznes – walka o sponsorów, najno-wocześniejszy sprzęt i stroje. Samisportowcy zaś to medialne gwiazdy,komunikujące się ze swoimi fanamiza pomocą Internetu, będące częstobohaterami skandali, zarabiająceogromne sumy na swej popularności.

Niezależnie od wszystkiego lubimyigrzyska, a zimowa aura dodajewalczącym o trofea szczegól-nego uroku. Cieszymy sięwięc z medali i choć tak trud-

no je zdobyć, gdy zawodnikzasłużył na srebro lub brąz,

od razu narzekamy, że to niezłoto – ot, ludzka przekora. Na

ogół mało wiemy, jak cenisię naszych sportowców zagranicą, jaką renomą się

cieszą i jakim zaszczytem jestwalczyć z nimi w tej samej

konkurencji. Nie wiemy, że pol-skie akcenty rosyjskiej olimpiady

są naprawdę mocne – PrzemysławOsuch, dyrektor firmy Adecco, jest

MONITOR POLONIJNY 4

ZWYCIĘZCĄ W KONKURSIE ogło-szonym przez Instytut Języka Pol -skiego UW i Fundację JęzykaPolskiego na Słowo Roku 2013został „Gender”. Inne wyróżnionesłowa to: ekspert, Euromajdan, ja-nosikowe, podsłuch, słoik, tęcza.

DONALD TUSK zaprotestował prze-ciw stygmatyzacji Polaków potym, jak premier Wielkiej BrytaniiDavid Cameron oświadczył, że pra -

wo imigrantów do zapomogi napozostawione w kraju ojczystymdzieci będzie jednym z punktównegocjacyjnych Londynu z Bru -kse lą w sprawie nowego statusuczłonkowskiego Wielkiej Brytaniiw UE. Cameron wskazał na pol-skie dzieci.

PREMIER Donald Tusk przedstawił10 stycznia plany rządu na 2014 r.Zapowiedział, że rząd skupi sięna bezpieczeństwie polskiej rodzi-ny i że będzie działać na rzeczzmniejszenia bezrobocia oraz li-kwidacji tzw. śmieciówek.

„PASAŻEROM to można tylko po-wiedzieć jakby sorry, mamy takiklimat, no niestety“ – te słowa,

wypowiedziane 20 stycznia przezminister rozwoju i infrastrukturyElżbietę Bieńkowską w TVN24 w związku z opóźnieniami pocią-gów z powodu oblodzenia sieci,wywołały kilkudniową gorącądyskusję. Przepraszał za nie sampremier Donald Tusk, zaś inter-nauci zamieścili w sieci wiele me-mów z ich wykorzystaniem.

PREZYDENT Bronisław Komorow -ski zwołał 22 stycznia posiedze-nie Rady Bezpieczeństwa Narodo -we go w związku z wydarzeniamina Ukrainie. Oświadczył, iż Pol -ska przyjmuje z ogromnym niepo-kojem, że w Kijowie polała siękrew. Według niego Polska powin -na wpływać na to, by na Ukrai nie

doszło do dialogu opozycji z wła-dzą. Uchwałę w sprawie tragicz-nych zdarzeń na kijowskim Maj -da nie 24 stycznia przyjął Sejm.

„WASHINGTON POST“ napisał 23 stycznia o wydanych przezpolską prokuraturę nakazacharesztowania agentów CIA, któ-rzy mieli torturować podejrzanycho terroryzm w tajnym ośrodku pol -skiego wywiadu w Starych Kiej -ku tach. Według gazety Polska do-stała od USA 15 mln dolarów w związku ze sprawą. Premier za-pewnił, że sprawę domniemanychwięzień CIA w Polsce „pieczołowi-cie“ bada prokuratura. Były pre-mier Leszek Miller podkreślił zaś,że jedynym dokumentem, jaki zna

Co przyniesie olimpiada

Page 5: Monitor Polonijny 2014/2

5 LUTY 2014

w tej sprawie, jest raport RadyEuropy, w którym jego nazwiskonie zostało wymienione.

WICEMINISTER spraw zagranicz-nych Katarzyna Pełczyńska-Na -łęcz poinformowała 28 styczniasenatorów z Komisji Spraw Emi -gracji i Łączności z Polakami zaGranicą, że MSZ nie jest zado-wolone z TVP Polonii jako kana-łu środowisk polonijnych. We -dług niej resort rozważa urucho-mienie nowego programu podnazwą TVP Polska. Rada progra-mowa TVP Polonia jest temuprzeciwna.

LAUREATKĄ organizowanego przezSenat konkursu dla dziennikarzy

zajmujących się Polonią, zatytuło-wanego „Polonia wczoraj i dziś -zmiana pokoleniowa. Nowe obo-wiązki i nowe oczekiwania“, zo-stała Agnieszka Czyżewska-Ja -cque ment za cykl reportaży o pol-skiej emigracji m.in. we Francji i Hiszpanii. Druga nagroda przy-padła Sławie Ratajczak z Ham -burga za cykl artykułów o Poloniiniemieckiej, zamieszczonych naportalu internetowym „PoloniaViva“. Trzecią nagrodę przyznanoaudycji Polskiego Radia dla Za -gra nicy, zatytułowanej „Gotowido zmiany“, którą przygotowałyHalina Ostas-Goławska i MariaWieczorkie wicz. Pięć wyróżnieńotrzy mali: Grażyna Preder-Pyża -nowska za reportaż „Nasza

Austra lia“, Rafał Cekier za pracę„Pojedziemy, zobaczymy“, EdytaPoźniak z Infor macyjnej AgencjiRadiowej za cykl materiałów uka-zujących starą i nową Polonię naZachodzie i Wschodzie, m.in. naSyberii; Otylia Toboła i Jiři Brzó -ska z Czech za film o wielopoko-leniowej rodzinie Orszulików - Po -laków ze Śląska Cieszyń skiego;Andrzej Godlewski za reportaż„Śladami Podlasian“. Nagrodywręczono 29 stycznia.

W WARSZAWIE 30 stycznia urodzi-ły się bliźnięta syjamskie; Dawid iJan byli zrośnięci brzuszkami.Jeszcze tego samego dnia po-myślnie przeszli operację rozdzie-lającą ich organizmy.

W DNIU 30 STYCZNIA w Warsza -wie w wieku 100 lat zmarł gen.Stefan Bałuk „Starba“ - cicho-ciemny, uczestnik powstania war-szawskiego, fotoreporter wojen-ny.

DNIA 31 STYCZNIA zmarła w War -szawie wielka dama polskiego teatru Nina Andrycz. Miała 101lat. Od 1935 r. była związana z Teatrem Polskim, na deskachktórego zagrała m.in. MarięStuart w dramacie Juliusza Sło -wackiego i królową Małgorzatę w „Ryszardzie III“ WilliamaSzekspira. W latach 1947-1968była żoną Józefa Cyrankiewicza,ówczesnego premiera PRL.

mp

odpowiedzialny za rekrutację ponadpięciu tysięcy pracowników sezo-nowych do obsługi igrzysk, a zna-ny na całym świecie i wielokrot-nie nagradzany polski rysownikTomasz Ba giński stworzył filmanimowany, będący oficjalną re-klamą olimpiady. Teraz pozostajejuż tylko czekać na medale i nie na-rzekać za bardzo, gdy coś się nie uda– sportowcy dają z siebie naprawdęwszystko, o wiele więcej niż my, kana-powi zawodnicy.

Za kilka lat być może to my będzie-

my go spodarzami zimowej olimpia-dy, a wtedy emocje naprawdę sięgnązenitu. Od wielu już lat bowiemMałopolska ubiega się o prawo orga-nizowania tej imprezy. Najpierw za-biegało o to Zakopane, a w listopa-dzie ubiegłego roku odpowiedniwniosek do Komitetu Olimpijskiegowysłał Kraków. Igrzyska zimowe w 2022 roku mogą się odbyć na tery-torium Polski, a konkurencje alpej-

skie – na Słowacji. Wniosek taki po-piera prawie 80 procent mieszkań-ców zainteresowanych terenów. Coprzyniesie przyszłość? Zoba czymy.Czasami praca nad organizacją takie-go przedsięwzięcia w znacznym stop-niu ożywia cały region. Gdy zawodni-

cy i kibice wyjadą, pozostanie infra-struktura, która zawsze przyda się

lokalnej społeczności.Jaki będzie dorobek olimpia-

dy w Soczi, przekonamy się jużniedługo. Oby ponad kontro-wersjami i skandalami znalazły

się sportowe emocje, rekordy i zasady fair play. A może zafascy-

nowanie zimowymi dyscyplinamiprzełoży się na większe zainteresowa-nie sportem ludzi młodych? Trudnosobie wyobrazić, jak będzie wygląda-ła przyszłość sportu i kolejne olimpia-dy. Pozostaje mieć nadzieję, że pogońza nowatorstwem nie zgasi na zawszeolimpijskiego znicza.

AGATA BEDNARCZYK

Page 6: Monitor Polonijny 2014/2

Alina Kabele, Blatna na Ostrove

Kiedy wracam do domu z pracy, czyliokoło 19.30, oglądam polskie wiado-

mości. Mam też swoje ulubione seriale,jak „Ranczo“, „Na dobre i na złe“ czy„Lekarze“. Lubię też programy typu„Kuchenne rewolucje“ czy talk showKuby Wojewó dzkiego. To taki środek nasen, a jednocześnie relaks po ciężkimdniu. Rzadko oglądam słowacką telewi-zję, bo oferta polska jest bogatsza. Tę sło-wacką włączam może jedynie podczasweekendów, by obejrzeć jakiś roman-tyczny film, przy którym się relaksuję. Noi oczywiście oglądam słowacki kanał in-formacyjny, czyli TA3, niekiedy debatypolityczne, którym się przysłuchuję, go-tując niedzielny obiad. Mieszkam naSłowacji od 1972 roku. Dawniej, kiedy

nie było dostępu do polskiej telewizji,oglądaliśmy z mężem austriackie progra-my, ponieważ w Bratysławie można jebyło odbierać. Mieszkając w bratysław-skiej Dúbravce mogłam też złapaćPolskie Radio i wtedy słuchałam „Maty -siaków“ i „Podwieczorku przy mikrofo-nie“. Raz, kiedy byłam w Pol sce, dostałamod brata nagrania z polskimi piosenkamipolitycznymi, kabaretami i to one długomi to warzyszyły, rozweselając moje życiez da la od Polski. No i wtedy człowiek czę-ściej sięgał po książki, więc systematycz-nie odwiedzałam bibliotekę w InstytuciePolskim. Był też czas na sport: kiedyśuprawiałam kajakarstwo i siatkówkę(brałam nawet udział w mistrzostwachPolski!). Dziś częściej gimnastykuję się z odkurzaczem lub żelazkiem w ręku.

6

Kazimierz Filipek, Bratysława

Oglądam i polską, i słowacką telewi-zję. Odbieram TV Polonia; najczę-

ściej oglądam dziennik, „Tele x pres”, programy publicystyczne informujące o Po lonii oraz „Słownik polsko-polski” z udzia łem prof. Jana Mio d ka, by odświe-żyć wiadomości o języku polskim. Lubięteż dobre, polskie filmy. Seriali nie oglą-

dam, ponieważ są jak narkotyk – wciąga-ją i potem człowiek staje się ich niewol-nikiem. Ze słowackiej oferty programówwybieram oczywiście wiadomości, ale i teleturnieje, konkursy, by poćwiczyćszare komórki.

Mieszkam na Słowacji ponad 30 lat i dobrze pamiętam te czasy, kiedy mogli-śmy oglądać tylko tutejszą telewizję.Odczuwało się wówczas głód tego, copolskie. W centrum Bratysławy był sklepz zagraniczną prasą, więc kupowałem„Życie Warszawy“, „Prze krój“. Będąc w Polsce, kupiłem też radioodbiornik,by móc na naszym sprzęcie znaleźć pol-ski program radiowy. Ale jak przychodząwiosenne i letnie dni, marny ze mnie te-lewidz, bowiem wtedy większość czasuspędzam na rowerze albo w ogródku.

MONITOR POLONIJNY

„Burlivé víno“ czy „Klan“?„B urlivé vino“ czy „Klan“? To tytuł naszej

ankiety, przeprowadzonej wśród czytelników„Monitora Polonijnego“, z której chcieliśmy

się dowiedzieć, czy mają oni dostęp do polskichprogramów telewizyjnych i w jaki sposób zdobywająinformacje. Interesowało nas, czy w dzisiejszych czasach, pełnychnowych technologii, dają pierwszeństwo polskiej rozrywce i polskiminformacjom, czy też są wierni słowackim programom, które dawniejmusiały niejednemu Polakowi mieszkającemu na Słowacji wystarczyć.ZD

JĘCI

E: S

TANO

STE

HLIK

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IK

Maria Mohňacká, Preszów

Częściej oglądam słowackątelewizję, ale na TV Polo -

nia staram się nie przegapićwiadomości, ciekawych kon-certów czy programów roz-rywkowych. TVP oglądam cza-sami w Internecie, ale kiedysprzątam czy gotuję, włączaminternetowe radio Polska Sta -cja i wtedy mogę do woli słu-chać polskich przebojów. Po -tra fię to docenić, bowiem, kie-dy przyjechałam na Słowację w 1980 roku, nie mogłam sięprzyzwyczaić do tutejszychpro gramów – te nasze, polskie,wydawały mi się wtedy o wielelepsze, ciekawsze. Po pracychętnie relaksuję się przed te-lewizorem, choć nie stronięteż od ruchu – niedawno cho-dziłam na zumbę.

Page 7: Monitor Polonijny 2014/2

7

Beata Wojnarowska, Dunajská Streda

Lubię kanały telewizyjne tematyczne, a tychna Słowacji jest bardzo mało, w związku

z czym zazwyczaj włączam polską telewizję. Z polskiej oferty wybieram te, na które w da-nym momencie mam nastrój. Jak mam ochotędowiedzieć się czegoś o architekturze czy o ogrodach, włączam Domo lub TVN Meteo,jak chcę się dokształcić, wybieram filmy do-kumentalne na Discovery, jak chcę posłuchaćmuzyki i pooglądać teledyski, przerzucam sięna któryś kanał muzyczny (a w ofercie jest na-wet kanał z muzyką disco polo!), a jak nie chcemi się myśleć, włączam Polsat Cafe i oglądamplotki na temat gwiazd albo jakiś kanał modo-wy. Ostatnio często oglądam kanał TVP Kultu -ra, który bardzo mi się podoba. Odpowiadami taka specjalizacja tematyczna, bo to ja sie-dzę z pilotem w ręku i decyduję, co będę oglą-dać. No i cieszy mnie ta wielość możliwości.

Mieszkam na Słowacji od 1984 roku, aleprzez wiele lat nie miałam telewizora. Podda -łam się i kupiłam go dopiero wtedy, kiedymój syn zaczął chodzić do szkoły i chciał roz-mawiać z rówieśnikami także o tym, co onioglądali w telewizji. Może dlatego nigdy jakośnie wciągnęłam się w oglądanie tutejszej ofer-ty telewizyjnej? Bardzo ucieszyłam się, kiedypowstał kanał informacyjny TA3 – włączamgo, kiedy chcę się dowiedzieć, co dzieje się w kraju, w którym mieszkam.

Mam wiele sposobów na relaks. Od wiosnydo jesieni to mój ogródek, w którym sadzęwarzywa, zioła, drzewka, krzewy i kwiaty. Odtrzech lat chodzę dwa razy w tygodniu nazumbę, a od jakiegoś czasu mam swojego tre-nera, który pomaga mi utrzymywać ciało w odpowiedniej formie i pod którego okiemwykonuję ćwiczenia rozciągające, a potemkorzystam z basenu i sauny.

red

Irena Cigaň, Nitra

Nie mam w domu polskiej tele-wizji. Kiedyś odbierałam Pol -

sat 2, ale już jakieś dwa, trzy latanie mamy go w kablówce. Brakujemi tego i to bardzo. Ale za to słu-cham Polskiego Radia. Mieszkamna Słowacji od 1970 roku i już sięprzyzwyczaiłam do tutejszej tele-wizji. Najchętniej oglądam pro-gramy historyczne, dokumental-ne. Chyba wrosłam w tutejsze śro-dowisko, bo nawet krzyżówki,które rozwiązuję, by poćwiczyćgłowę, są słowackie. Z polskimichyba miałabym już problem.Czytam też prasę, którą sobieprzywożę z Polski, no i relaksujęsię, chodząc na spacery.

Jolanta Trávniková, Drietoma

NaSłowacji mieszkam od 1992 ro-ku, ale wcześniej, od 1966 ro-

ku, mieszkałam w Pradze. Kiedy dziecibyły małe, nie było czasu na oglądanietelewizji. Owszem, brakowało mi tejpolskiej, ale w czechosłowackiej ceni-

łam sobie dobre seriale, jak na przy-kład „Kobieta za ladą“. Nie lubię głup-kowatych seriali, więc dziś nie oglą-dam tasiemców, które emituje telewi-zja czy w Polsce, czy na Słowacji.Dawniej częściej czytałam książki,obecnie wolny czas spędzam na roz-wiązywaniu krzyżówek, które zama-wiam w Polsce. Owszem, oglądam pol-ską telewizję, głównie kanały informa-cyjne czy TV Polonia. Najczęściej są towiadomości i serial „Ojciec Mateusz“.Częściej jednak wraz z mężem ogląda-my słowacką telewizję, by wiedzieć, cosię dzieje w kraju, w którym mieszka-my. A kiedy jest odpowiednia pogoda,spędzamy czas na świeżym powietrzu– mamy ogródek, oddalony 300 me-trów od domu – albo chodzimy nagrzyby do lasu.

LUTY 2014

Maria Očkaiová, Koszyce

Nie odbieram żadnej polskiej stacji telewizyjnej, comnie martwi, bo brakuje mi tego. Czasami mój

mąż włącza przez Internet wiadomości z Polski. Za -zwy czaj nie mam czasu na telewizję, ale w soboty w słowackiej telewizji chętnie oglądam jakiś ciekawyfilm, by się rozluźnić i odpocząć. Mieszkam w Koszy -cach od 1981 roku i, co tu dużo mówić, nadal odczu-wam głód tego, co polskie, dlatego jak przyjeżdżam w rodzinne strony, do Mało polski, najchętniej słu-cham polskich piosenek. Nad telewizję jednak przed-kładam turystykę poznawczą i jazdę na rowerze.

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IK

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IK

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 8: Monitor Polonijny 2014/2

Śląskie improwizacjeJuraja Kubánki

Czuje się Pan lekarzem ludzkich duszy?(śmiech) Myślę, że rolą sztuki jest

oddziaływanie na uczucia i świado-mość człowieka, szczególnie dziś tojest bardzo potrzebne, kiedy społe-czeństwo wydaje się być bardziej bez-duszne.

Tym pytaniem nawiązuję do Panawyboru drogi życiowej, bowiem miałPan być lekarzem, a zostałchoreografem.Przyjechałem do Bratysławy, by stu-

diować medycynę. W akademiku, w którym mieszkałem, obejrzałemwystęp zespołu „Živena”. Mieli pię -kne stroje ludowe, ale ich taniec byłmało oryginalny; prezentowali raczejfolklor podmiejski. To spowodowało,że wpadłem na pomysł, by założyć ze-spół folklorystyczny. Zebrałem dwu-nastu studentów i rozpoczęliśmydziałalność. Tu realizowałem swojepierwsze pomysły choreograficzne.Od dzieciństwa byłem związany z folklorem, bowiem już jako małychłopiec tańczyłem w zespole, w któ-rym jako choreograf pracowała mojamama. Mój bratysławski zespół otwo-rzył mi drogę do samorealizacji jakotancerza i choreografa – współtwo-rzyłem najlepsze słowackie zespoły,czyli „Lučnicę” i SĽUK. I to właśniewspółpraca ze SĽUK-iem zmieniłamoją drogę życiową. Zespół ten po-wstał w 1949 roku. Po pierwszym je-go występie otrzymałem propozycję,by wejść w jego skład. Dostałem wte-dy pieczątkę do indeksu z adnotacją o rocznym urlopie dziekańskim. Mojamama martwiła się zmianą moich za-interesowań, więc zwróciła się

z prośbą o radę do przyjaciela rodzi-ny, prof. Zachara (Karol Zachar – sło-wacki aktor, reżyser teatralny, peda-gog – przyp. od red.). Ten ją uspaka-jał w liście, pisząc, że lekarzy będziedosyć, ale lekarzy ludzkich duszyjest mało. Zostałem w SĽUK-u, namedycynę już nie wróciłem – wy-brałem choreografię.

Czy to prawda, że Słowacy bardzo kochają swój folklor?Kiedyś taniec ludowy był co-

dziennością, tym, czym obecniejest pójście na dyskotekę. Dziś jed-nak obecny jest już chyba tylko nadeskach scenicznych.

Ale przecież wielu Słowaków potrafitańczyć na ludową nutę.Jak sobie wypiją, to owszem, potra-

fią tańczyć (śmiech). Ale to prawda,na Słowacji powstało wiele zespołówfolklorystycznych i wiele z nich utrzy-muje wysoki poziom. Myślę, że Sło -wacy kochają folklor tak samo, jakkażdy inny naród.

Mnie się jednak wydaje, że Słowacy sąbardziej zainteresowani folklorem niż przeciętni Polacy.Sądzę, że Polacy nie muszą umieć

tańczyć oberka, krakowiaka, mazuraczy kujawiaka, ale interesują się folk-lorem, o czym świadczą pełne sale,

które widziałem podczas występówzespołu „Śląsk”. Olbrzymie zaintere-sowanie! A na widowni mnóstwomłodych ludzi. Ale jest pewna różni-ca w mentalności Polaków i Słowa -ków. Otóż Polska ma swoją niesamo-witą historię, którą się szczyci, nato-miast Słowacja swoją historię skrywa.Przecież historia Austro-Węgier jestteż historią Słowacji! Ungarn to nietylko Węgrzy. Fe renc Liszt występo-wał jako Wę gier, bo podobno oba-wiał się przyznać do słowackiego po-chodzenia. I może właśnie słowa -ckość wyrażała się przez długie latagłównie w folklorze, stąd to utożsa-mianie się z muzyką ludową, zaintere-sowanie nią, które pani spostrzegła.

Jakie widzi Pan różnice międzysłowackim a polskim folklorem?Na ten polski miała wpływ szlachta;

większość tańców jest bliska tymdworskim, dostojnym, gdzie nie mamiejsca na improwizację. Te pełnetemperamentu to oberek i kujawiak.Na polską wieś duży wpływ miałdwór, co odzwierciedla się w pol-skim folklorze, zaś słowackie tańce lu-dowe opierają się głównie na impro-wizacji. Ale mamy coś wspólnego:tańce z pogranicza – podtatrzańskie,beskidzkie, z połonin. Ich nie da siędzielić na słowackie i polskie, bo-wiem górale, to górale!

J uraj Kubánka jest słowackim choreografem i tancerzem, któryelementy tańca ludowego połączył z tańcem nowoczesnym. Od 1949 roku pracował w SĽUK-u (Slovenský ľudový umelecký

kolektív) jako choreograf, tancerz i reżyser. Współpracował też z polskim zespołem ludowym „Śląsk“, dla którego przygotował wielewspaniałych spektakli, między innymi „Ondraszkowe ostatki“, „Harnaśi zbójnicy“, „W Europie ze Śląskiem“, za co otrzymał nagrodę zespołu„Amicus Silesiale“. Z legendą słowackiego (i nie tylko) folkloruspotkaliśmy się w jego bratysławskim mieszkaniu, by porozmawiać o jego polskich i słowackich doświadczeniach.

Kiedyś taniec ludowybył codziennością, tym,

czym obecnie jest pójściena dyskotekę.

8 MONITOR POLONIJNY

Page 9: Monitor Polonijny 2014/2

Pracował Pan nad choreografią wielutańców zespołu „Śląsk”. Jak doszło do tej współpracy?Pod koniec lat 50. w Bratysławie

występował zespół „Śląsk”. Jegoczłonków zaprosiliśmy do pałacu w Rusovcach, gdzie ma swoją siedzi-bę SĽUK, i zaprezentowaliśmy im na-szą „Powieść o Janosiku“, która w tamtych czasach cieszyła się olbrzy-mim zainteresowaniem – graliśmy toponad dwa tysiące razy. ProfesorHadyna, szef artystyczny zespołu„Śląsk”, był zachwycony. Potem zapro-ponował mi, bym zajął się choreogra-fią do „Ondraszkowych ostatków“.Fabuła opowiada o śląskim bohate-rze, który rywalizuje z innym chłopa-kiem o względy dziewczyny. Pod ko-niec Ondraszek ginie z rąk rywala, a jego pogrzeb staje się symbolemwalki o wolność. Był wówczasrok 1968, premiera spektakluzaś odbyła się w 1969 roku i… zmieniono nam zakończe-nie dzieła, a profesora Hady -nę odwołano ze stanowiska.Prawdopodobnie cenzura wi-działa w tym przedstawieniunawiązanie do wy-

darzeń w Czechosłowacji z 1968 ro-ku, choć nikt z nas, twórców przed-stawienia, nie miał tego na myśli.Wtedy też poznałem WojciechaKilara, dla którego potem przygoto-wywałam choreografię „Orawy“.

W repertuarze Śląska nadal są„Ondraszkowe opowieści“, ale – jaksądzę – w nowej choreografii.Po latach znów zwrócono się do

mnie z propozycją zrobienia nowejchoreografii do tego przedstawienia,tym razem już z pogrzebem. Stwo -rzyłem wtedy na scenie cmentarz z tancerzy – dziewczyna płacze nadgrobem ukochanego, a potem otwie-rają się przed nimi bramy niebios, bybohaterowie mogli do nich wstąpić i tam wziąć ślub. Grają im aniołowie

na trąbach, wszyscysię radują.

Zespół prezentuje też spektakl „W Europie ze Śląskiem“, do którego choreografię przygotowywał również Pan.Tak, program jest złożony z tańców

węgierskich, słowackich, czeskich,cygańskich, a nawet greckich.

Skąd Pan czerpie inspiracje w przypadku tańców z innych krajów?Spędziłem kiedyś urlop na Krecie.

Wziąłem udział w wieczorku grec-kim i podpatrywałem, jak tańcząmiejscowi. Oczywiście też z nimi tań-czyłem. Znając motywy taneczne,udało mi się stworzyć cały program,który potem ocenił pewien Grek w Polsce: pochwalił, powiedział, żetańce były doskonałe, ale tancerze niepowinni mieć pomponów na kierp-cach (śmiech).

By przygotować zespół, choreografmusi zatańczyć to, co potem będąwykonywać jego podopieczni?Tak, to ciężka praca, wymagająca

stałej aktywności fizycznej. Pozatym tego, co ja mam w głowie, nie

da się przenieść na papier, opi-sać słowami. Ja mogę jedynie

pokazać tancerzom, by ciopanowali kroki i układy

choreograficzne. Każ -dy, kto tańczy, musi

być trochę szaleń-cem.

Polska ma swojąniesamowitą historię,

którą się szczyci,natomiast Słowacja

swoją historię skrywa.

9 LUTY 2014

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 10: Monitor Polonijny 2014/2

10

A więc i Pan jest szaleńcem?No tak, ale to mi pozwala zachować

kondycję. Taniec jest wyrazem pię -kna, nośnikiem życia, ponieważ wszy -stko, co żyje, jest w ruchu.

Ile trwa przygotowanie jednegowystępu?Przygotowanie godzinnego projek-

tu z próbami technicznymi, próbą ge-neralną to minimalnie pięć tygodniintensywnej pracy.

Przygotowywał Pan wraz ze „Śląskiem”tańce do muzyki Gorana Bregovicia,które prezentowane były w 2008 i 2011 roku. Jak Pan to wspomina?Premiera odbyła się w katowickim

Spodku, gdzie na widowni siedziałopięć tysięcy osób. „Śląsk” występowałz orkiestrą, baletem, kapelą Bregovi -cia, który miał na scenie stolik, a na

nim butelkę whisky. Występ trwał, a Bregović grał i śpiewał. Po którymśnumerze, nagle, kiedy zauważył, żebrakuje owej butelki, spytał na całygłos: „Where is my whiskey?“. Pięć ty-sięcy widzów wybuchło gromkimśmiechem.

Jak Pan ocenia jego kompozycje, którena Bałkanach wywołują kontrowersje?Dobrze to robi. Perfekcyjnie! Kie -

dy się go pytają o bałkańską muzykę,odpowiada, że nie robi Bałkanu, aleBregovicia. I ma rację, bo to, co skom -ponował, to jego autorska praca. Jateż nie robię kopii tańców ludo-wych, ale na ich podstawie tworzęwłasne dzieła. To nie jest kopiowa-nie folkloru, ten folklor jest materia-łem wyjściowym do stworzonychpotem dzieł, zarówno w moim, jak i Bregovicia przypadku.

Na Słowacji SĽUK nie chciałprzygotować czegoś podobnego?Na Słowacji jest tendencja, by to,

co dobre, popsuć. SĽUK realizowałswoje zadania, pokazywał słowackifolklor w świecie, zbierając same po-zytywne recenzje. Teraz, kiedy za-częły się poszukiwania nowej formu-ły, okazało się, że nowe projekty niebudzą aż takiego zainteresowania.

Bo co to za pomysł, by zespół ludo-wy inspirował się Irish riverdan-ce? To jakiś cyrk! Irisch riverdan-ce to rewia, gdzie dziewczynywystępują w krótkich sukniach, a wszy stko jest zaplanowane naefekt. Nie można powielać tego,co robią inni. Mówiłem to Ďu -rovčikowi (Ján Ďurovčík – sło-wacki choreograf tańca, reży-ser). Owszem, chwalę go zaprzedstawienie „Na szkle malo-wane“, ale to, co wymyślał dlaSĽUK-u, było według mnie po-myłką.

Skoro wspomniał Pan polski musical„Na szkle malowane“ nie mogę niezapytać, kim był Janosik: Polakiem czySłowakiem?(śmiech) Janosik to z jednej strony

postać historyczna, która nie ma żad-nego znaczenia ani dla nas, ani dlaPolaków. Ale jako legenda nabiera jużznaczenia i może należeć i do was, i do nas. Fakty mówią, że jego bandętworzyło ponad dwudziestu zbójni-ków, ale legenda głosi, że było ichdwunastu, a Janosik był tym trzyna-stym. To ewidentne podobieństwodo Jezusa i dwunastu apostołów. Mynie musimy się o niego kłócić, boprzecież wtedy granice przebiegałyzupełnie inaczej niż dziś – to były te-reny Austro-Węgier. Po co nam takiespory o Janosika czy o oscypek?Polski? Słowacki? Owce pasą się i tu, i tam.

Doczytałam się, że ma Pan pomysł na nowy spektakl pod tytułem„Nieśmiertelny tancerz“. Kiedyzobaczymy to dzieło?Chciałem to przygotować razem

z zespołem „Śląsk”, ale w tej chwili, pozmianach personalnych w kierowni -ctwie zespołu, nie ma tam odpowied-niej atmosfery na tego typu projekty.Miałem propozycję od Niem ców, byna ich deskach i z ich zespołem wysta-wić „Tancerza“, ale dali mi na to zbytmało czasu, więc byłem zmuszony od-mówić. „Nieśmietelny tancerz“ czekana swoją odpowiednią chwilę.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

MONITOR POLONIJNY

Na polską wieś dużywpływ miał dwór,

co odzwierciedla się w polskim folklorze, zaśsłowackie tańce ludowe

opierają się głównie na improwizacji.ZDJĘCIA: STANO STEHLIK

Page 11: Monitor Polonijny 2014/2

11 LUTY 2014

„Cieszę się, że przyjęlipaństwo zaproszenie

na naszą prezentację walo-rów turystycznych w Pol -sce. Nie będę długo prze-mawiał, powiem jedynietrzy słowa: CZAS NA POL-SKĘ“ – tak przywitał gości,właścicieli słowackich biurturystycznych, przedstawi-cieli izb handlowych, repre -zentantów samorządów orazdziennikarzy, ambasadorRP w RS Tomasz Chłoń.Słowa te zabrzmiały na tar-gach turystycznych Slova -kia tour w bratysławskiejInchebie 31 stycznia, gdzieAmbasada RP w Bratysła -wie wraz z Polską Organi -za cją Turystyczną zachęca-

ła do odwiedzenia Polski, a konkretnie regionów przy -granicznych: Małopol skii Pod karpacia.

O atrakcjach i walorachprzygranicznych okolic Pol -ski przekonywali Słowa -ków przedstawiciele gminBeskidu Śląskiego, Mało -pol skiej Organizacji Tury -sty cznej oraz Urzędu Mar -szałkowskiego Woje wódz -twa Podkarpackiego i sto-

warzyszenia Pro Carpathia. Wisłę, leżącą w trójkącie

przygranicznym (Polska,Słowacja, Czechy), miłośni-kom sportów zimowychchyba przedstawiać nietrzeba, bowiem rozsławił jąnasz słynny skoczek nar-ciarski – Adam Małysz.Koniaków rozsławiły z ko-lei koronkarki. „Dyspo nuje -my największą koronką,zrobioną przez panie z Ko -niakowa, której średnicama 5 metrów, a waga wy-nosi 5 kilogramów!“ – pre-zentowała atrakcje regionuBeskid Aneta Legierska zestowarzyszenia Beskidzka 5,zrzeszającego Wisłę i oko -lice. Z kolei Anna Franik z Małopolskiej OrganizacjiTurystycznej prezentowałaatrakcje Krakowa i okolic,podkreślając, że w tym re-gionie znajduje się aż 14 za-bytków, wpisanych na Li -stę Światowego Dziedzi -ctwa UNESCO, co stanowipołowę polskich zabytkówz tej listy.

Natomiast Podkarpackieszczyciło się drewnianą ar-chitekturą, której budowlestanowią jedną czwartą za-

bytków wpisanych w Pol -sce na listę UNESCO. Z pre-zentacji tego regionu do-wiedzieliśmy się ponadto,że jego lista produktów tra-dycyjnych liczy aż 154 po-zycje!

Do odwiedzin zarównoMałopolski, jak i Podkarpa -cia zachęcali też przedsta-wiciele lotniska Balice w Kra -kowie. Port ten jest drugimco do wielkości w Polsce i w ubiegłym roku obsłużyłponad 3 miliony pasaże-rów. Balice, oprócz lotówdo Warszawy, oferują połą-czenia z całym światem. W Bratysławie lotnisko za-chęcało do korzystania zeswojej atrakcyjnej ofertySłowaków, szczególnie tychz przygranicznych regionów.

Na zakończenie prezen-tacji polskich atrakcji głoszabrała Denisa Priadková,która przypomniała ubie-głoroczną akcję, dotyczącąpopularyzacji polskiej żyw-ności, zatytułowaną „Zdro -wo i smacznie“. W jej ra-mach na stronach interne-towych zamieszczono zdję -cie, przedstawiające pol -ski bigos. Okazało się, że

z 1000 osób, które obejrza-ło fotografię, tylko 90 od-ważyło się odpowiedziećna pytanie, co przedstawiazdjęcie. Niestety żadna z nichnie udzieliła prawidłowejodpowiedzi! „Nie znamykuchni naszego sąsiada“ –konstatowała Priad ková,zwracając się do słowackichgości, zachęcając ich do po-smakowania polskich spe -cjałów, ku czemu okazjęmieli po skończonej pre-zentacji. Na zebranych cze-kał bowiem poczęstunek,przygotowany przez ZespółSzkół Ekonomiczno-Ga stro -no micznych z Cieszyna i Sto -warzyszenie Pro Carpathia.Istnieje zatem duża szansa,że po takiej degustacji ucze -stnicy spotkania na długozapamiętają smak żurku,bigosu, pierogów z mię-sem czy ruskich i wiele in-nych i być może zaintere-sują się też polską zimowąofertą turystyczną lub za-planują wakacje w naszymkraju. mw

Polska– atrakcyjny sąsiad

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 12: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 12

Sobotnie popołudnie,iście wiosenna aura orazwyjątkowy jubileusz 20-le-cia Klubu Polskiego spra-wiły, iż przybyło na nie wie-lu naszych rodaków z ro -dzinami, ich znajomi i przy -

jaciele, uczniowie i pra-cownicy Szkolnego PunktuKonsultacyjnego, działaczeKlubu Polskiego z Bratysła -wy i okolic oraz z Nitry, a także pracownicy amba-sady polskiej na Słowacji.

Tegoroczne spotkaniemiało szczególny wymiar,gdyż to właśnie 18 styczniadwadzieścia lat wcześniejpo przemianach ustrojo-

wych w nowo powstałympaństwie słowackim zostałzarejestrowany Klub Polski– Stowarzyszenie Polakówi Ich Przyjaciół na Słowacji,którego założycielami byli:Elżbieta T. Dutková, Zby -

hnev Stebel, Ryszard Zwie -w ka, Mariana Jakubčová,František Letenay i PavolŠramko.

Pierwszy na spotkaniuzabrał głos radca-ministerGrzegorz Nowacki, opo -wia dając o Polonii na Sło -wacji i podkreślając zwię -kszenie się jej liczebnościw ostatnich latach. Nastę -pnie gorącymi brawamipowitano Ryszarda Zwiew -kę, Zby hneva Stebla, Fran -tiš ka Le te naya i Pavla Šram -kę, którzy Klub zakładali.Pano wie wspominali daw-ne lata działalności pierw-szej organizacji polonijnejoraz dziękowali kolegom i koleżankom za wspólnąpracę, aktywność i poświę-cenie na rzecz Klubu.

Po wzruszających wspo-mnieniach spotkanie zdo-minowała teraźniejszość,w ramach której redaktornaczelna „Monitora Polo -nij nego” Małgorzata Woj -cie szyńska wręczyła dzie-ciom i młodzieży nagrody,przyznane im za udział w ogłoszonym w zeszłymroku na łamach miesięczni-

P odobnie jak w minionym roku i tym razem

spotkanie świąteczno-noworoczne KlubuPolskiego odbyło się 18 stycznia w InstytuciePolskim w Bratysławie.

Spotkanie świąteczno-noworoczneKlubu Polskiego Bratysława

Page 13: Monitor Polonijny 2014/2

13 LUTY 2014

ka konkursie „Tatry – pol-sko-słowacki skarb” orazkonkursie na najpiękniej-szą bajkę. Pamiętano rów-nież o najmłodszych klubo-wiczach, którym w tymdniu rozdano mikołajkoweprezenty.

W trakcie spotkania niezabrakło także podsumo-wań, miłych wspomnień i planów na nowy rok.Katarzyna Tulejko, prezesKlubu Polskiego Bratysła -wa, zdała relację z działal-ności Klubu w ubiegłym ro -ku, dziękując działaczom zaich zaangażowanie i ogrompracy włożony w krzewie-nie polskiej kultury. Z po-wodu dużo mniejszych do-tacji miniony rok był tru -dny dla Klubu pod wzglę-dem finansowym. Mimostresu i niepewności, pousilnych staraniach i dziękiogromnemu poświęceniujego członków udało sięzrealizować większość z za-planowanych przedsięwzięćklubowych, np. Topieniemarzanny, Majówka-Potań -cówka, Szanty na Dunaju,Sztuka z naszych szeregów,Gulaszowanie czy II Dy -ktando Polonijne, które sta-

le cieszą się ogromną po-pularnością i dużym zainte-resowaniem. Pani prezeswyraziła nadzieję, że w no-wym roku nie zabraknieimprez cyklicznych, w tymtakże projektu „Z Polską naTy”, który zdobył sobie ol-brzymie uznanie zarównoze strony Polaków, jak i Sło -waków, odbijając się szero-kim echem w słowackich i polskich mediach.

Sobotnią uroczystość za-szczycił swoją obecnościątakże ambasador RP w RSTomasz Chłoń, który pokrótkiej przemowie pokro-ił jubileuszowy biało-czer-wony tort.

Spotkanie świąteczno-no -woroczne upłynęło w sym-patycznej i radosnej atmo -sferze, pełnej gwaru, śmie-chu i dziecięcych pokrzyki-wań. Było nie tylko znakomi-tą okazją do wymiany życzeńno worocznych i świętowa-nia okrągłej rocznicy KlubuPolskiego, ale stworzyło teżmożliwość do integracji śro-dowiska polonijnego orazpodtrzymania więzi międzystarszą i mło dszą Polonią.Wspólnie spę dzony czasumiliły pyszne wypieki klu-bowiczów, którzy z łezką w oku wspominali dawne la-ta działalności klubowej.Pod czas spotkania możnabyło oczy wiście wstąpić for-malnie w szeregi Klubu Pol -skie go, a także uiścić składkęczłon kowską za bieżący rok.

Sobotnie popołudnie18 sty cznia przypomniałorodzinne spotkania, pełneciepła, humoru i życzliwo-ści. Stare przysłowie mówi,że jaki początek roku, takicały rok. Oby zatem 2014rok okazał się dla KlubuPolskiego radosny, owocnyi pełen udanych spotkańpolonijnych.

MAGDALENA ZAWISTOWSKA-OLSZEWSKA

Spotkanie odbyło się dzięki finansowemu wsparciu ze strony Ambasady RP w RS, gościnności Instytutu Polskiego w Bratysławie,zaangażowaniu klubowiczów, którzy przynieśli wspaniałe wypieki. Wszystkim im organizatorzy składają serdeczne podziękowania.

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 14: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 14

Tradycyjnie jak co rokunitrzańska Polonia spo -

tkała się w domu ojcówsalwatorianów na świąte -czno-noworocznym spo-tkaniu. Była to okazja dozłożenia sobie życzeń no-worocznych, podsumowa -nia wydarzeń roku poprze -dniego i snucia planówna rok obecny. Na spotka-niu obecny był ambasa-dor RP w RS Tomasz Chłoń,który po raz pierwszy odwiedził Polonię w Ni -trze. Spotkanie przebiegłow pra wdziwie rodzinnejatmosferze, również dzię-ki gościnności naszychksięży, sprawujących po-sługę kapłańską z  myśląo  rodakach. Było więci  wspólne śpiewanie ko-lęd, i opowieści o rodzin-

nych stronach. O podnio-sły nastrój postarała sięponadto nasza młoda klu-bowiczka Veronika Żuk-Olszewska, która na fle-cie przepięknie zagrałakolędy oraz inne utworymuzyczne.

Serdecznie dziękujemyPanu Ambasadorowi zabezpośrednie serdecznerozmowy. Wszystkim zaśżyczymy, aby urocza ro-dzinna atmosfera towarzy-szyła nam przez cały rok.

ROMANA DOROTA GREGUŠKOVÁZgodnie z życzeniem autorów

ich honorarium zostanie przeznaczone na działalność administracyjną

szkółki polonijnej w Nitrze.

Ze strony internetowej organi-zacji Polonus w Żylinie mo-

żemy dowiedzieć się o działalnościprowadzonej w tym mieście szkołypolskiej, również o jej interaktyw-nej formie nauczania. Żylińscy Polo -nusi informują też, iż 21 listopada2013 r. odwiedził ich ambasador RPw RS To masz Chłoń, a dzień później(22.11.) w Čadcy otwarto polskiezbiory biblioteczne. Ponadto dono-szą też o tradycyjnym Forum Mniej -

szości Naro dowych,które miało miejsce29 listopada i w któ-rego ramach odbyłsię pokaz tańców bał-kańskich, konkurs wiadomości natemat wiedzy o mniejszościach na-rodowych i wspólna zabawa an -drzej kowa. Także w listopadzie (15– 17.11.) odbyły się w Żylinie II Edu -kacyjno-Wychowawcze War szta ty Ro -dzinne Orava-Zakopane pod ha-

słem „Odkrywamywłasną tożsamość“.W okresie świątecz-nym natomiast mia-ło miejsce spotka-

nie opłatkowe, w którym opróczczłonków stowarzyszenia wzięliudział konsul, radca-minister Grze -gorz Nowacki oraz konsul honoro-wy RP w Liptowskim MikulaszuTadeusz Frąckowiak.

red

Co słychaćw Polonusie?

ZDJĘ

CIA:

DOM

INK

GREG

UŠKA

Noworoczne spotkanie w Nitrze

Page 15: Monitor Polonijny 2014/2

15 LUTY 2014

Jadąc autem, dostrzegłam brązowątablicę, informującą o kościele św. Mał -gorzaty Antiocheńskiej (słow. Margi -ta Antiochijska lub Margaréta An -tiochijská). Spontanicznie poprosi-łam męża, by zboczył z głównej drogi.Podążając za znakami, długo jechali-śmy bardzo wąską ścieżką. Dookoławszędzie rozpościerały się jedyniepola uprawne. Zaczynaliśmy już wąt-pić i zastanawiać się, czy faktyczniecokolwiek może znajdować się na ta-kim odludziu. Może to był tylko żart, a może budowla już dawno się zawa-liła? Jednak po jakimś czasie naszymoczom ukazała się malutka kapliczka.

Unikatowy wczesnoromański ko-ściółek Małgorzaty Antiocheńskiejznajduje się w południowo-zachod-niej Słowacji, w gminie Kopčany, przyrzece Morawie, niedaleko obecnejgranicy z Czechami. Został wybudo-wany w drugiej połowieIX wieku ok. 1,5 km odfortyfikacji Valy w Mikul -čiciach. Dawniej był czę-ścią mikulčicko-kopčiań-skej aglomeracji, która na-leżała do najważniejszychcentrów z czasów Wiel -kich Moraw. Dziś jest jedy-nym niemal całkowicie za-chowanym kościołem wiel -komorawskim oraz naj-starszym budynkiem ko-ścielnym nie tylko na Sło -wacji, ale i w Eu ropieŚrodkowej. Archeolodzy

po zapoznaniu się z miejscem, na któ-rym został wybudowany, stwierdzili,iż musiał on istnieć już w czasachksiążąt Rościsława i Świętopełka.

Aż trudno było mi uwierzyć, że takwyjątkowy i zabytkowy obiekt stoisam na totalnym pustkowiu, pod je -dy nym drzewem, otoczony polami, z daleka od ludzi, osamotniony i jakbyopuszczony. Na szczęście okazało się,że nie do końca zapomniany i na pe -wno nie zaniedbany, bowiem w ostat-nich latach dokonano renowacji bu-dowli, którą w 2009 roku wpisano nalistę europejskiego dziedzictwa kul-turowego.

Czytając historię kościółka św.Małgorzaty Antiocheńskiej, zwróci-łam uwagę na informację o specy-ficznym przedsionku, w którympochowany był najprawdopodob-niej założyciel kościoła. Niestety,

ów przedsionek zburzono na prze-strzeni XIII-XIV stulecia.

Jednonawowy i dwukomorowykościół św. Małgorzaty Antiocheń -skiej zbudowano z piaskowca na pla-nie trapezu. Jest on wyjątkowymprzykładem europejskiej architektu-ry kościelnej, charakterystycznej dlaVIII i XI wieku, zarówno pod wzglę-dem technologii budowlanych, jakrównież szczegółów konstrukcyj-nych. Jest także symbolem chrześci-jaństwa jako ponadczasowego i jed-noczącego zjawiska, mającego zna-czący wpływ na historię i obecne ob-licze starego kontynentu. Wskazujena żywą tradycję kultu św. Cyryla i Metodego, którzy swoją misją, pole-gającą na stworzeniu i propagowa-niu słowiańskiej formy liturgii, wy-warli ogromny wpływ na obszaryśrodkowej i wscho dniej Europy.

Kiedy ponownie znaleź-liśmy się na asfaltowej szo-sie, mknąc pośród wio seki miasteczek, wciąż jeszczebyłam pod ogromnym wra -żeniem małego i niepozor-nego kościółka na bezdro-żach. Cieszyłam się, że zbo-czyliśmy z głównej drogi,gdyż dzięki temu poznali-śmy specyficzną cześć hi-storii tego regionu i kraju,prawdziwe wielkomoraw-skie dziedzictwo.

MAGDALENA ZAWISTOWSKA-OLSZEWSKA

Słowackieperełki

Tam, gdzie kończysię droga...

ZDJĘCIA: MAGDALENA ZAWISTOWSKA-OLSZEWSKA

Jak każdy uwielbiam poznawać miejsca piękne, nieznane lub ciekawe,o których istnieniu nie miałam pojęcia. Całkiem niedawno zupełnieprzypadkowo odkryłam malutki i bardzo stary kościółek.

Page 16: Monitor Polonijny 2014/2

„Zabierzcie mnie stąd, matkazwariowała!“ – takiej treści SMS-yi maile słał Karol.

Miał to być wyjazd z matką nawakacje do Ameryki. Przerodził sięw koszmar. Tu bowiem dowiedziałsię, że ona zaplanowała, bez jegowiedzy, bez uzgodnienia z ojcem, że syn z nią zamieszka. Tu przedstawiła mu swojego nowegomęża i oznajmiła, że zapisała go do amerykańskiej szkoły.

Zaskoczyła nie tylko syna i eksmęża, ale całą rodzinę w Polsce.I w ten sposób ich straciła.

Ojciec szalał ze złości, bał się o dziecko, był wściekły na byłą żonę…Dzwonił nawet do znajomych, którzymogliby posiadać ważną wizęamerykańską, i prosił ich, byprzywieźli mu syna z powrotem. Byłgotów zapłacić za wszystko, bylebytylko odzyskać dziecko.

• • •Kiedy po kilku latach małżeństwa

dowiedzieli się, że ich marzenie o rodzicielstwie się spełni, byliprzeszczęśliwi. Wierzyli, że przyjściena świat dziecka pomoże im scalićzwiązek, który coraz częściejpopadał w kryzysy. On, bardzozaangażowany w pracę prawnik,często bywał poza domem, zaś

w weekendy spotykał się kolegamina polowaniach, które były jegonajwiększą pasją. Ona natomiastspędzała czas – jak to się mówi –kulturalnie, czyli chodząc do teatru,kina, na koncerty. Żyli jakby w dwóch oddzielnych światach.

Karol urodził się dokładnie w dniu urodzin ojca. Pierwszetygodnie były sielankowe. I choćwymagały od obojga rodziców dużejwytrwałości, zaangażowania, to spędzali ten czas razem,rozkoszując się maleństwem i nowąsytuacją. Ale z czasem… On znówwracał z pracy coraz później, a weekendy spędzał z myśliwymi.Ona, w małym odwecie, wymykałasię coraz częściej z domu,zostawiając go z dzieckiem. Znówkażde z nich żyło na własną rękę.Dziecko zaś spędzało czas raz z ojcem, raz z matką – w zależnościod tego, któremu z nich nie udało sięwyrwać z domu.

Problemów i nieporozumieńprzybywało. W końcu onazdecydowała się odejść. W podjęciutej decyzji pomógł jej wyjazd dokoleżanki, która od dłuższego czasumieszkała w StanachZjednoczonych. Tu poznała pewnegoAmerykanina, sąsiada owej

koleżanki. Jakiś czas po rozwodzie z mężem przyjęła jego oświadczyny.Wówczas też ujrzała świat w różowych kolorach: zamieszka w Ameryce, będzie żyć z kochającymją mężczyzną, syn z pierwszegomałżeństwa zamieszka z nimi, a posąsiedzku będzie mieć przyjaciółkę z dzieciństwa. Ślub był cichy. Potemwróciła do Polski, by załatwićostatnie formalności, związane ze sprzedażą mieszkania i mebli.Skusiła syna, by poleciał z nią do Ameryki, obiecując mu bajecznewakacje…

• • •Po wielu telefonach, rozmowach,

perswazji ze strony rodziny i bliskich,a przede wszystkim widząc upórsyna, który koniecznie chciał wrócićdo Polski, ugięła się i przywiozła go z powrotem do kraju. Ojciec chłopcawiedział, co ma zrobić, by nie doszłodo kolejnej takiej sytuacji. Jakoprawnik postarał się, by sądprzyznał mu opiekę nad synem. I Karol został w Polsce, z nim.

• • •Mijały lata. Jej „american dream“

się rozwiał, przyszła pora na prozężycia, która okazała się dośćbrutalna – wychowywanie dzieci z pierwszego małżeństwa jejamerykańskiego męża nie należałodo rzeczy łatwych i przyjemnych.Krnąbrne, nieposłuszne nastolatkiczęsto uciekały się do skutecznychwybiegów, szukając np. wsparcia u policji, która surowym okiempatrzyła na polską macochę.Popadała więc w depresję, tymbardziej, że nawet własny syn nieznajdował czasu, by się z niąspotkać, podczas jej wizyt w Polsce.

• • •Zaangażowała się w życie

polonijne, podjęła pracę jakonauczycielka języka polskiego.Zaczęła odnosić sukcesy – jejuczniowie, najczęściej Amerykanie

polskiego pochodzenia w przeróżnym wieku, którzy chcieli

MONITOR POLONIJNY 16

„Czerwone jabłuszko, przekrojone na krzyż“ Opowieścipolonijnejtreści

Page 17: Monitor Polonijny 2014/2

17 LUTY 2014

Artur Rojek pożegnał się z My slo -vitz blisko dwa lata temu. Po zo -

stali muzycy szybko wypełnili po wsta -łą po nim lukę, rolę wokalisty po wie -rzając Michałowi Kowalon kowi. Odtego czasu nieustająco próbują udo-wodnić – nie wiem, czy bardziej so-bie, czy publiczności – że odejścieRoj ka w zasadzie niczego nie zmieni-ło, że nie był on liderem, a tylko jed-nym z członków i po zastąpieniu gokimś innym Myslovitz to wciąż tensam zespół. Jak bardzo ryzykowne i naiwne jest takie przeświadczenie,udowodniła wydana w ubiegłym ro-ku płyta 1.577, dziewiąty studyjny al-bum zespołu z Mysłowic, a zarazempierwszy z nowym wokalistą. To niejest dramatycznie słaba płyta i powóddo wstydu. To tylko – a może aż – spa-dek z ekstraklasy polskiej sceny mu-zycznej w rejony drugiej ligi.

Charakterystyczny, rozedrgany, nie -rzadko wręcz histeryczny, a przy tymzaskakująco silny głos Rojka fantasty -cznie uzupełniał psychodelicznebrzmienie poprzednich płyt Myslo -vitz. Trudno zapomnieć melancholij-ny, podszyty niepokojem klimatutworów, takich jak Blue velvet, Za -miana czy Good day, my angel.Michał Kowalonek najpewniej zda-wał sobie sprawę z faktu, że poprze -czka została ustawiona wysoko. Wcho -dząc w buty Rojka znalazł się w bar-dzo niekomfortowej sytuacji. Wiado -mo było, że nie uniknie porównań z poprzednikiem. W utworach z 1.577zbyt często i chyba niepotrzebnie sta-ra się naśladować jego sposób śpie-wania (zwłaszcza Prędzej później da-lej, Wszystkie ważne zawsze rzeczy).Efekt jest irytujący. Cytując pewienslogan reklamowy, „prawie robi wiel-ką różnicę“. No, właśnie.

Można zrozumieć presję, pod którąznalazł się Michał Kowalo -nek; założyć, że pierwszapłyta z Myslovitz to rodzajetapu przejściowego, że nakolejnych mocniej zaznaczyswoją obecność i ugruntujepozycję. Wiadomo, iż na topotrzeba czasu. Trudno je -

dnak wybaczyć miałkość i nijakość niemal wszyst-kich piosenek, które znala-zły się na 1.577. To już niejest zespół, który ma cośdo powiedzenia, którego brzmieniechcą naśladować inni. Proponowanaobecnie przez Myslovitz muzyka ab-solutnie niczym szczególnym się niewyróżnia. Od klasy wybitnej Miłościw czasach popkultury dzielą ją lataświetlne. Z dziesięciu utworów,umieszczonych na 1.577, w pamięćzapadają w zasadzie tylko otwierającypłytę Telefon i Koniec lata, którybrzmi bardzo świeżo i intrygująco, za-skakuje intensywnym, elektronicz-nym beatem i... w ogóle nie przypo-mina wcześniejszych dokonań My -slovitz. Szkoda, że zespół nie odważyłsię na więcej eksperymentów i utk -nął w ogranych rozwiązaniach, którebrzmią karykaturalnie i nużąco (zwła -szcza mdły i bez wyrazu Jaki to ko-lor). Zmiana wokalisty była świetnąokazją do odświeżenia wizerunku, dopokazania, że przeszłość Myslovitzjest wspaniałą inspiracją, a nie bala-stem, który paraliżuje, ogranicza i odktórego nie daje się uciec. Wiem, żemarka Myslovitz gwarantuje uznaniefanów i krytyków, ale może uczciw-sza byłaby jej dezaktywizacja, zmiananazwy i stworzenie zupełnie nowegoprojektu.

Błędem było również powierzenieprodukcji Marcinowi Borsowi. Już kie -dyś o tym wspominałam, a teraz przy -pomnę: Bors odpowiada za brzmie-nie większości płyt, które ukazały sięw Polsce na przestrzeni ostatniej de-kady – od Hey i Katarzyny Nosow -skiej przez Monikę Brodkę na GabieKulce i Pogodno skończywszy. Jegotalent producencki jest niekwestio-nowany. Niestety, nie sposób nie za-

uważyć, że coraz częściejkopiuje własne pomysły i grzęźnie w schematach.W efekcie wszystkie wy-dawnictwa, nad którychbrzmieniem czuwa, są dosiebie łudząco podobne.

KATARZYNA PIENIADZ

nauczyć się języka swoich przodków,bardzo ją cenili. Podjęła też pracę w polskim przedszkolu i zaangażowała się w życiekulturalne, przygotowującprzedstawienia teatralne. Z drugimmężem żyli już w separacji. Po prostuustąpiła miejsca jego dzieciom, którenienawidziły ją za to, że ich zdaniemukradła im ojca.

Kiedy dowiedziała się, że polskizespół ludowy poszukuje śpiewaczki,postanowiła zgłosić swąkandydaturę. Do konkursuprzygotowywała się pieczołowicie,wertując nuty, przypominając sobiesłowa znanych z młodości piosenekludowych.

Kiedy otrzymała informację, iżzostała przyjęta, była najszczęśliwszymczłowiekiem na Ziemi. Od tej chwilijej życie zostało podporządkowanepróbom i występom. Zrozumiała, żebędąc częścią tak wielkiej rodziny,nie może unikać obowiązków wobecniej. Coraz częściej tęskniła zaojczyzną, tą prawdziwą. Przyszedł w końcu czas, gdy wraz z zespołemudała się na występy do Polski.

Na jeden z występów zaprosiłaswojego już 18-letniego syna. Miałprzyjść z dziewczyną. W dniukoncertu miała nogi jak z waty. Poprostu bała się reakcji tego jużdorosłego człowieka, któremu ona –wyrodna matka – śpiewać będzie:„Dwa serduszka cztery oczy, copłakały we dnie w nocy, siwe oczka,co płaczecie, że się spotkać niemożecie…“.

Wiedziała, że ten jeden występ niebędzie w stanie nadrobić wielu lat jejnieobecności w życiu syna, niezmaże jej winy wobec niego, niezrekompensuje wszystkich tych dni,miesięcy i lat, które powinna spędzićz nim. Tak bardzo chciała tozmienić… Ale co miała mu dozaoferowania? Chłopak nauczył siężyć bez niej – to ojciec dzielił z nimradości i smutki, chodził nawywiadówki, rozmawiał o problemach sercowych…

Czy można jeszcze scalić „czerwonejabłuszko, przekrojone na krzyż“?

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Czulymuchem-

Myslovitz z nowym wokalista˛

Page 18: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 18

Na tym szczycie w latach 1927-1928zbudowano mauzoleum ku czciMilana Rastislava Štefánika – jednegoz trzech, obok Tomáša Masarykai Edvarda Benesza, twórców Czecho -słowacji u schyłku I wojny światowej.

Mauzoleum zaprojektował w cha-rakterystycznym dla przełomu lat 20.i 30. surowym, monumentalnym sty-lu znany w owym czasie słowacki ar-chitekt Dušan Jurkovič. Granitowebloki z trawertynu i charakterystycz-na schodowa konstrukcja nadają bu-dowli podniosły charakter, a zapiera-jący dech widok na kilka sąsiednichwzgórz i wsi wywołuje poczucie toż-samości z ziemią słowacką.

Kiedy w roku 1924 ogłoszono po-mysł budowy mauzoleum ku czci naj-bardziej znanego słowackiego Cze -cho słowaka, wybrano na jego miej-sce szczyt góry nad rodzinną wsią bo-hatera – Košariskami. Odsłonięciemonumentu wraz z tworzącym kli-mat i atmosferę dojściem do niegomiało być centralnym punktem ob-

chodów 10-lecia powstania Czecho -sło wacji na Słowacji. W czasach Pań -stwa Słowackiego (1939-1945) i w ko-munistycznej Czechosłowacji pamięćo Štefániku nie była kultywowana, a pomnik powoli popadał w ruinę.Piękna perspektywa, która była samo-dzielną wartością tego miejsca, zosta-ła zakłócona przez coraz wyższe drze-wa-samosiejki, które w ciągu 60 latprzesłoniły nieco pomnik. Dopieroodrodzona Słowacja w roku 1995 roz-poczęła prace renowacyjne przymauzoleum i w ciągu kilkunastu mie-sięcy przywrócono mu jego dawnąświetność.

Mauzoleum, któremu nadano sta-rodawną i archaiczną nazwę w języ-ku słowackim „mohyla” (bliską pol-skiej „mogile”, która kiedyś oznaczałabardziej kurhan niż grób), miało sym-bolizować związek Štefánika ze Sło -wa cją, a w węższym sensie z ojczystąkrainą. W dole, u stóp wzgórza stoidom, gdzie się urodził, i szkoła, doktórej uczęszczał. Na pobliskimcment arzu leżą rodzice i rodzeństwosłowackiego bohatera.

Bradlo to symboliczne miejscewiecznego odpoczynku wielkiegoSłowaka. Sama katastrofa lotnicza, w której zginał Štefánik, miała miej-sce w Ivance pri Dunaji, 100 metrówod dzisiejszej administracyjnej grani-cy Bratysławy. Na miejscu tragedii, w której oprócz Štefánika śmierć po-niosło trzech członków włoskiej zało-gi, postawiono także pomnik w kształ -cie kurhanu.

Doktor filozofii, astronom, badacz,podróżnik, matematyk, kawaler fran-cuskiej Legii Honorowej, francuskigenerał, dyplomata i pierwszy mini-ster wojny Czechosłowacji – tymwszystkim był Milan Rastislav Štefá -nik. W czasie I wojny światowej przy-czynił się do powstania legionów cze-chosłowackich we Francji, Włoszechi Rosji. Od grudnia 1915 roku współ-pracował z Masarykiem i Benešem,którym – jako człowiek cieszący sięogromną popularnością w Paryżui w Rzymie – otwierał drzwi na salo-ny. W marcu 1919 roku już jako mini-ster wojny nowopowstałej Czecho sło -wacji przebywał w Rzymie, populary-zując tam nowe państwo, organizująctransport legionistów z Włoch doCzech i przygotowując swój własnyprzyjazd do Pragi. Otrzymał wtedypilny telegram od prezydenta Masary -ka, aby przybyć do Czechosłowacji,by załagodzić spory między francu-ską i włoską misją wojskową.

Štefánik ruszył natychmiast. Pocią -giem pojechał do Padwy, gdzie mie-ścił się wówczas włoski sztab general-ny. Tam poprosił o przydzielenie mu

Monument na Bradle

WAŻKIEWYDARZENIAW DZIEJACH

SŁOWACJI

Siedemdziesiąt kilometrów na północ od Bratysławy, na skrajuMałych Karpat, ponad miasteczkiem Brezová w powiecie Myjava znajduje się szczyt Bradlo (543 m n.p.m.)

z przepięknym widokiem na całą okolicę.

Page 19: Monitor Polonijny 2014/2

samolotu, którym mógłby wrócić dokraju. Zarówno włoscy generałowie,jak i przedstawiciele Czechosłowacjiwe Włoszech uważali lot samolotemza zbyt ryzykowny. Zaproponowalimu nawet wagon-salonkę, dołączonydo jednego z pociągów, wiozącychpowracających do domu legionistów.Štefánik trwał jednak przy swoim. Cowięcej, poprosił, by móc poleciećbezpośrednio do Bratysławy, a nie je-dynie do Wiednia, gdzie na lotniskubył co prawda doświadczony perso-nel naziemny, ale gdzie musiałby ne-gocjować przekroczenie granicy zeswoimi dotychczasowymi wrogami –administracją austriacką. Sytuacja nalotnisku w Bratysławie była nato-miast niejasna, a samo miasto zagro-żone atakiem węgierskich bolszewi-ków Beli Kuna. Włosi przydzieliliŠtefánikowi samolot typu Caproni450, którego standardowo obsługi-wała 4-osobowa załoga. Štefánik zade-klarował, że zna ten typ samolotu (conie było prawdą). Miał nim poleciećjako członek załogi, ale nie pilot (!). O przylocie Štefánika powiadomionoówczesnego dowódcę wojsk czecho-słowackich na Słowacji, włoskiego ge-nerała Piccione. Lot miał być tajny i dlatego w samolocie nie zainstalo-wano radiostacji (nie było to wów-czas standardowe wyposażenie ma-szyn lotniczych). Samolot miał meta-lową ramę nośną, obudowaną płytka-mi drewnianymi; drewniane byłyrównież skrzydła. Kabina w samolo-tach Caproni 450 była otwarta, dlate-go też, co wiemy, Štefánik miał na so-bie nie tylko podwójną warstwę bie-lizny, ale i dwa swetry pod generalskąmarynarką. Na to wszystko włożyłskórzany kombinezon.

Na miejsce startu samolotu zeŠtefánikiem na pokładzie wybranolotnisko Campoformida koło Udine.Chodziło o to, aby droga do Bratysła -wy była możliwie najkrótsza, bowiemgdyby samolot stratował z Padwy,prawdopodobnie nie doleciałby naSłowację bez dodatkowego tankowa-nia.

W samolocie Štefánik miał zająćmiej sce obserwatora. Już po wypad-ku stwierdzono jednak, że prawdo-podobnie zajął on miejsce II pilota.

Można zakładać, że chciał poprosić I pilota, porucznika Mancinelli-Scot -tie go, o przejęcie steru w ostatniej fa-zie lotu i posadzenie maszyny w Bra -tysławie, co symbolizowałoby jegopowrót do ojczyzny. Czwartego majao godz. 8.07 rano, po 3 dniach oczeki-wania na dobrą pogodę samolot zeŠtefánikiem wystartował. Około połu-dnia pojawił się nad Bratysławą,gdzie przez dwa poprzednie dni pa-dało, ziemia była rozmiękła, a całe lą-dowisko pokryte kałużami. Nadlatu -jąca maszyna Caproni 450 podeszłado lądowania… Pilot najwidoczniejprzestraszył się fontanny wody, którawzbiła się spod kół samolotu, pode-rwał samolot, wykonał kilka okrążeń i ponownie próbował wylądować.Znowu chciał poderwać maszynę, alesamolot przechylił się w bok, a na-stępnie dziobem uderzył w ziemię.Wszyscy znajdujący się na pokładziezginęli na miejscu. Podczas oględzinokazało się, że w krytycznym momen-cie samolot był pilotowany prawdo-podobnie przez Milana Štefánika.

Śledztwo w sprawie katastrofy pro-wadzili Włosi. Przyczyna wypadku odpoczątku nie byłą jasna i chyba nigdynie zostanie już ustalona. Być możedoszło do zablokowania wysokościo-mierza przez którąś z linek osprzętu;prawdopodobne było także omdle-nie i opadnięcie ciała na wolant(Štefánik był słabego zdrowia i dośćczęsto zdarzały mu się zasłabnięcia) –to ostatnie było na tyle prawdopo-dobne, że spekulowano także na te-mat samobójstwa poprzez skierowa-nie maszyny na rozbicie w ziemię. W 1927 roku jeden ze świadków wy-

padku napisał oświadczenie, zaadre-sowane do prezydenta Masaryka, żena chwilę przed katastrofą słyszałstrzały, co sugerowało, że samolot Šte -fánika został zestrzelony. Wszczętonawet śledztwo w tej sprawie, ale za-kończono je bez ustalenia czegokol-wiek. Wywołało ono jednak falę plo-tek na temat zamachu. Przypomina -no o różnicach w koncepcjach mię-dzy Štefánikiem a Masarykiem i Be -nešem na temat miejsca Słowacji w przyszłej Czechosłowacji. Ustalo -no, że jesienią 1918 roku Masaryk po-lecił Štefánikowi pojechać do Włochgłównie po to, aby nie mógł on powojnie od razu wrócić do Czecho sło -wacji i budować swojej pozycji jedne-go z trzech najważniejszych ludzi w państwie. Znaleźli się świadkowie,którzy pamiętali, że wiosną 1919 rokuŠtefánik zarzucił publicznie Benešo -wi defraudację publicznych pienię-dzy, za co ten ponoć zaprzysiągł muśmiertelną zemstę. I pewnie nigdynie dowiemy się, jak wyglądały do-kładnie ostatnie minuty tragicznegolotu. Bardzo prawdopodobna wydajesię teoria, że samolot Štefánika ze-strzelono pomyłkowo, biorąc go zanadlatujący… samolot węgierski. Rze -czywiście, włoskie i węgierskie bar-wy są do siebie bardzo podobne. A zewzględu na tajność lotu o przylocieŠtefánika Bratysławę poinformowa-no dopiero na godzinę wcześniej.Informację tę przekazano zaledwiekilku osobom.

Milan Rastislav Štefánik w chwilikatastrofy miał zaledwie 39 lat. Wy -brańcy bogów żyją krótko… Pokazał,że bożyszczem salonów Paryża i Rzy -mu może zostać każdy, nawet Słowakz prowincji.

Warto wybrać się na Bradlo, ucie-szyć oczy pięknem Słowacji i pomy-śleć o życiu….

ANDRZEJ KRAWCZYK

LUTY 2014

Page 20: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY

Filmy Wojciecha Smarzowskiego wa-lą w widza prosto w brzuch. Tak by-

ło do tej pory i jeżeli ktoś się spodzie-wał, że będzie inaczej, to się zawiedzie.Powiem więcej, najnowsze dzieło, „PodMocnym Aniołem”, to nie jest jednouderzenie, tylko cała seria wyjątkowobolesnych ciosów. Ekranizacja powie-ści Jerzego Pilcha wytrzaskała mnie potwarzy, upaprała mnie w nieznanym midotąd błocie, wprowadziła do świata,który szokuje do granic wytrzymałości.

I dobrze! Ktoś bowiem musi pokazy-wać prawdy niewygodne. Nikt, tak jakSmarzowski, nie potrafi przeciągnąćwidza przez chlew polskiego piekiełka,o czym przekonaliśmy się wszyscy wie-lokrotnie. Oczywiście z każdym jego fil-mem pojawia się fala krytyki, że reżyserkopiuje sam siebie, że już to u Smarzow -skiego widzieliśmy, że „Dom zły“, „Dro -gówka“ czy „Wesele“ opierają się natych samych schematach, rozwiąza-niach formalnych, ujęciach, kadrach,oświetleniu etc. Ja osobiście lubię roz-poznawalność Smarzowskiego. Bo czytaka rozpoznawalność nie jest tym, cosię nazywa wypracowaniem własnegostylu? Czy w czasach koszmarnych fil-mowych klonów komedii romantycz-

nych mamy jeszcze wielu twórców, mo-gących się pochwalić czymś, choćbyzbliżonym do tego, czym jest własnystyl?

„Pod Mocnym Aniołem” to czysta fi-zjologia choroby alkoholowej, w którejnie ma nic tajemniczego i pociągające-go – wydzieliny leją się strumieniami,wymioty leżą na poduszce, a seks niejest ładny i delikatny. Film łączy w sobierealizm, żywcem wyjęty z filmów doku-mentalnych, z surrealistycznymi, pijac-kimi wizjami głównego bohatera.Aktorsko jest tak dobrze, że aż przeraża-jąco. Plejada polskich gwiazd traci nadwie godziny swoje znane z innych fil-mów twarze i nazwiska. Jako widz za-pomniałam całkowicie, kim są KingaPreis, Iwona Bielska, Marcin Dorociń skiczy Andrzej Grabowski. W głowie nie-śmiało kołatała mi myśl, czy oni są aż takdobrzy, czy może wszyscy są delirykami.Więckiewicz prawie wpakował się w pe -wną szufladę i aż boję się, czy teraz niebędzie grał już tylko alkoholików.Wszystkie kreacje aktorskie, bez wyjąt-ku, zmiotły mnie z powierzchni ziemi.

Właściwie to chciałam Państwu napi-sać coś więcej o tym filmie, ale przy-znam, że choć minęło już trochę vczasuod momentu, gdy go obejrzałam, to je -szcze nie doszłam do siebie. „Pod Mo -cnym Aniołem” jest chyba jednym z tychobrazów, który trzeba długo trawić,który będzie się nam odbijał czkawkąmoralną i egzystencjalną jeszcze wieletygodni po skonsumowaniu go.

I chyba o to chodzi w sztuce, żebyzmuszała do refleksji. Ja czuję się bar-dziej niż zmuszona.

MAGDALENA MARSZAŁKOWSKA

Cudotwórcaz GliwicDwudziestego trzeciego kwie -

tnia 2013 roku 33-letni Grze -gorz, pracownik zakładu kamie-niarskiego, ulega makabryczne-mu wypadkowi – maszyna dorozdrabniania kamieni zrywa muniemal całą twarz. Mimo zgru-chotanych kości oczodołów oczypozostają nietknięte. Reszta toprzerażająca, ziejąca rana, z którątrzeba obchodzić się ekstremal-nie ostrożnie, bo ryzyko zakaże-nia jest olbrzymie. Grzegorz zo-staje szybko przetransportowanydo Uniwersyteckiego Szpitala Kli -nicznego we Wrocławiu. Lekarzestarają się zatamować krwotok,sprawdzają stopień uszkodzenianerwów, rekonstruują zmiażdżo-ną żuchwę i skronie. I wciąż ner-wowo czekają na “amputowaną”część twarzy Grzegorza, która została na miejscu wypadku. W jakim stanie i czy w ogóle sięzachowała? Jeszcze istnieje mo -żliwość jej przyszycia, możejeszcze nie wszystko stracone.Ale trzeba działać szybko; zbytdługie zwlekanie to ryzyko ob-umarcia tkanek, a wtedy ode-rwana przez maszynę część bę-dzie już bezużyteczna. Lekarzeto wiedzą; nie wie prowadzącyśledztwo w sprawie wypadkuprokurator, który nie zgadza sięna zabranie odciętej twarzy z miejsca zdarzenia, zanim nieprzeprowadzi szczegółowychoglę dzin. Kiedy wreszcie zosta-je ona dowieziona do szpitala,rozpoczyna się walka z czasem.Zespół lekarzy pracuje kilkana-ście godzin bez przerwy, pró -bując połączyć oderwany płat z pokiereszowaną resztą. Na pró -żno – po kilku dniach od opera-cji okazuje się, że odcięta częśćtwarzy jest niedokrwiona i po-jawiają się objawy martwicy.Gdyby wcześniej dotarła doszpitala… Ale teraz nie da się już

Fizjologia choroby

Page 21: Monitor Polonijny 2014/2

21 LUTY 2014

Fenomen hipsteraTo, że polszczyzna, jak i inne języki,

zapożyczała i zapożycza wyrazy z in nych systemów językowych nikogonie dziwi. Większość z nas zapewne niezdaje sobie sprawy, że wyrazy takie, jaknp. kościół (przyswojony z łac. castellumza pośrednictwem czeskiego kostel), ry-nek (z niem. Ring) czy ratusz (z niem.Rathaus), to także pożyczki,ale bardzo dawne. Przejmo -wanie obcej leksyki to nie za-wsze proces świadomy. Obcestruktury prędzej czy późniejulegają adaptacji, a następniestają się punktem wyjścio-wym do tworzenia wyrazówpochodnych.

Współcześnie najwięcej pożyczamy z angielskiego. Czerpanie z leksykalnychzasobów tego języka rozpoczęło się nawiększą skalę po zakończeniu I wojnyświatowej, kiedy to przejmowane słow-nictwo dotyczyło głównie sportu, np. te-nis, badminton, oraz terminologii mor-skiej i żeglarskiej, np. akwalung, bulaj.Dopiero później nastąpiła prawdziwa eks-pansja angielskiego słownictwa, któratrwa do dziś i dotyczy nie tylko języka pol-skiego. Angielski bowiem nabrał charak-teru języka międzynarodowego o zasięguglobalnym. Właściwie we wszy stkich eu-ropejskich językach funkcjonują angiel-skie z pochodzenia słowa, np. (tu w pol-skiej wersji) laser, bit, skuter, cola, ham-burger, komputer, smartfon, blog, vlogerczy laptop, mające charakter internacjo-nalizmów, czyli wyrazów, których formapozwala na ich utożsamienie nawet oso-bom nie znającym danego języka. Do ta-kich słów należy też celebryta, o którymjuż kiedyś pisałam na łamach „Monitora” i który na dobre zadomowił się w pol -szczyźnie, a ostatnio także hipster.

Bycie „hipsterem”, bez względu na to,co kryje się pod tym określeniem, jest poprostu „trendy”. Na próżno by jednak szu-kać definicji tego wyrazu we współcze-snych słownikach języka polskiego, bodopiero od niedawna robi on oszołamia-jącą karierę. Ale już Wikipedia taką defini-cję podaje i to w wielu wersjach języko-wych. Co je łączy? Głównie to, że tak na-prawdę hipstera trudno zdefiniować. I tak np. słowacka Wikipedia mówi wprost,

zrobić nic. Lekarze z Wro -cła wia bezradnie rozkła-dają ręce – wykonali tyta-niczną pracę; uratowaliżycie Grzegorza, ale moż-liwości dalszej pomocy z ich stro-ny są już wyczerpane. Wiedzą jed-nak, że przy gliwickim CentrumOnkologii działa zespół świet-nych transplantologów, którzyjuż od dawna są gotowi do prze-prowadzenia pierwszej w Polsceoperacji przeszczepu twarzy. Pro -szą ich o pomoc i już na początkumaja Grzegorz zostaje przewie-ziony do Gliwic.

Przeszczep twarzy od zmarłe-go dawcy to absolutne wyżynyzarówno transplantologii, jak i chirurgii plastycznej. Takie ope-racje wykonuje się, gdy pacjentma dramatycznie zniekształconątwarz i utrudnia mu to, pomijającoczywisty aspekt estetyczny, nor-malne funkcjonowanie – nie mo-że mówić, jeść, często ma proble-my z oddychaniem. Dopasowa -nie odpowiedniego dawcy zaj-

muje wiele czasu, często przecią-ga się latami. Musi to być osobatej samej płci, co biorca, w zbliżo-nym wieku i o pewnym fizycz-nym podobieństwie, zwłaszczajeśli chodzi o kształt twarzy i roz-staw oczu. Nawet jeśli znalezie-nie takiego dawcy się uda, wciążistnieje olbrzymie ryzyko odrzu-cenia przeszczepu. W przypadkuGrzegorza wszystkie proceduryzwiązane z przeszczepem muszązostać bezwzględnie i znaczącoprzyspieszone. On nie może cze-kać latami, nie ma na to czasu.Jeśli w krótkim czasie nie znaj-

dzie się dla niego nowatwarz, nie przeżyje.

Potencjalny dawca znaj-duje się niewiarygodnieszybko, już dwa tygodnie

po rozpoczęciu poszukiwań. To32-latek z Białe go stoku. Przekona -na przez lekarzy matka zgadza się,by twarz jej syna przeszczepionoGrzegorzo wi. Piętnastego maja ze-spół transplantologów pod wodząprofesora Adama Maciejewskiegoprzystępuje do pracy. Chirurdzymozolnie i precyzyjnie łączą ze so-bą poszczególne warstwy skóry,błony śluzowe, nerwy, naczyniakrwionośne… Nie ma miejsca nanajmniejszy błąd. I bez tego sytu-acja jest bardzo trudna; wciąż ist-nieje prawdopodobieństwo tak za-każenia, jak odrzutu nowych tka-nek przez organizm Grzego rza. Z taką świadomością prof. Macie -jew ski i jego zespół pracują w sku-pieniu przez 27 godzin.

Już 30 lipca 2013 Grzegorzopuszcza szpital w Gliwicach.Operacja się powiodła, organizm

nie odrzucił nowej twarzy(choć wciąż istnieje koniecz-ność podawania leków zapo-biegających odrzutowi), niewdała się żadna infekcja.Grzegorza czeka jeszcze dłu-ga rehabilitacja i regularnewizyty u gliwickich lekarzy.Ale cieszy się, że przeżył, żemoże mówić, czytać, jeść.

Do tej pory na świecie wy-konano ok. 30 przeszczepówtwarzy. Zabieg wykonany

u Grzegorza był pierwszym w hi-storii przeszczepem twarzy ratu-jącym życie. Sukces zespołu gli-wickich transplantologów byłszeroko komentowany w świato-wych mediach. Doceniło go tak-że międzynarodowe środowiskomedyczne –13 stycznia 2014prof. Adam Maciejewski odebrałNagrodę Amerykańskiego Towa -rzy stwa Chirurgii Rekonstrukcyj -nej i Mi kro naczyniowej. Przyzna -no mu ją za “najlepszy zabieg re-konstrukcyjny wykonany w 2013roku”.

KATARZYNA PIENIĄDZ

POLAKPOTRAFI

Page 22: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 22

Jak radzi sobie ta druga co doliczebności na Słowacji mniej-szość narodowa, która wedługostatniego spisu ludności liczy105 738 oby wateli?

Romano Kher„Nasza działalność adresowana

jest do Romów i pozostałych nacji,ponieważ zależy nam na komuni-kacji z innymi“ – wyjaśnia paniAgnes i przy okazji pokazuje pię -kne dziecięce prace plastyczne,powstałe w ramach ogłoszonegow ubiegłym roku konkursu, zorga-nizowanego przez Romano Kherjuż po raz trzeci, na najpiękniejsząilustrację do romskich bajek.„Mamy wielu pisarzy, wywodzą-cych się ze środowiska romskiego,którzy pisali dla dzieci, jak np.Hana Zelinová, autorka Jakubka,czy Rudo Moric, który napisał Trikrát som ušiel. Te bajki zna każdy ito jest dowód na to, że Romowie sączęścią tej społeczności” – twier-dzi Agnes Hrváthová.

W zeszłym roku na konkurs pla-styczny wpłynęło ponad dwieścieprac, autorstwa zarówno rom-skich, jak i nieromskich dzieci.„Mamy wsparcie ze strony mini-sterstwa szkolnictwa, dzięki cze-mu do projektu włączają się różneszkoły z całej Słowacji“ – wyjaśniamoja rozmówczyni. Pierwszy takikonkurs miał charakter regionalny,ale kolejne objęły już całą Słowację.Po raz drugi Romano Kher wydałteż katalog najciekawszych prac

i przygotował trzy wystawy. Jednaz nich odbywała się w okresie po-przedzającym Boże Narodzenie,10 grudnia 2013 roku z okazjiMiędzynorodowego Dnia Ludz -kich Praw a zwiedzający mogli ku-pić prezentowane prace i w ten spo-sób wesprzeć romskie dzieci. „Zwra -camy się potem z pytaniem do na-uczycieli, by oni podpowiedzielinam, co możemy za uzyskane środkikupić dzieciom, czego najbardziejpotrzebują. Niekiedy są to słodycze,niekiedy farby, koraliki czy inne ma-teriały, przydatne do prac ręcznych“– mówi Agnes Horváthová.

Romano Kher to nieduża organi-zacja, składająca się z dziesięciorgaczłonków: Romów i Słowaków,którzy monitorują też media podkątem publikacji dotyczących Ro -mów. W tym celu Romano Kherpod pisało umowę z Katedrą Dzien -ni karstwa, włączając do współpra-cy studentów, dziennikarzy, socjo-logów i innych.

W roku 2013 Kancelaria RadyMinistrów na działalność kulturalnąRomów przyznała 588 tysięcy euro,w tym roku przewiduje dotację w wysokości 634 109 euro. Otrzy ma -ne pieniądze płyną do romskich or-ganizacji, wśród których działająmiędzy innymi stowarzyszenia ko-biet lub takie, które zajmują się dzie -ćmi. Przez 20 lat Romowie wydawaligazetę „Rómsky nový list”, ale w ze-szłym roku zawiesili tę działalność,zwracając dofinansowanie do Kan -ce larii Rady Ministrów RS z powodujego niewystarczającej wysokości.

iż „slovo nemá jasnú definíciu”, zaś polskawspomina, że hipster to „przedstawicielwspółczesnej subkultury, funkcjonującejzarówno wśród nastolatków, jak i ludzi po20. i 30. roku życia i starszych”, czyliwszystkich. Dodaje też, iż wyznacznikiemstylu hipsterów jest deklarowana niezależ-ność wobec głównego nurtu kultury ma-sowej, tzw. mainstreamu. Ciekawą defini-cję hipstera podaje Nonsensopedia, czyli„Polska encyklopedia humoru”. Mówiona, że jest to odmiana człowieka, któregocechy charakterystyczne są tak wyrafino-wane, iż nikt właściwie nie jest pewien,jak wyglądają. Hipster za punkt honorustawia sobie oryginalność – w skali orygi-nalności od 1 do 10 oceniany jest na 17, a jego odbicie w lustrze chciałoby wyglą-dać tak jak on. W tej przezabawnej defini-cja jest „coś na rzeczy”, bowiem hipsterjest odbierany w towarzystwie jako swo-isty reprezentant oryginalności i wyrazi-stości, którą podkreśla strojem, np. w styluvintage (!), oraz niekonwencjonalnymi za-interesowaniami i twórczością artystycz-ną, zwłaszcza tą o charakterze niszowym.W tym miejscu ktoś zapewne zapyta, a coto takiego ten styl „vinatge”. Sło wo vin-tage pochodzi z terminologii winiarskiej,a odnosi się do wina wyprodukowanegow jednym sezonie. Dziś jednak tak nazy-wany jest styl, przede wszystkim w mo-dzie, który polega na noszeniu rzeczy z in-nej epoki albo stylizowanych na takie orazłączeniu stylów pochodzących z różnychepok. I tak właśnie należy się ubierać, jeślichce się być postrzeganym jako hipster.

Wyznacznikiem zadomowienia się ob-cego słowa w języku jest tworzenie na je-go podstawie derywatów. Od hipsteraw polszczyźnie utworzono już typowopolski przymiotnik hipsterski (np. hipster-ski żart, hipsterski maoizm, hipsterski kot– przykłady pochodzą z Internetu), zna-czący tyle co „oryginalny”, czyli będącyprzeciwieństwem przymiotnika „modny”,bowiem dziś „moda” to nie to, co nas wy-różnia, ale to nas zrównuje z innymi.Zatem chcąc być modnym – cóż za para-doks – należy być hipsterem.

Co dalej z hipsterem? Tego jeszcze niewiadomo, choć w Stanach Zjednoczonychna bazie tego leksemu powstał już inny –mipster, nazywający muzułmańskiego hip-stera, a to oznacza, iż hipster stał się na-prawdę hipsterski!

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

S potykamy się w niedużym biurze w samymcentrum Bratysławy, koło Bramy Michalskiej,gdzie swoją siedzibę ma organizacja

Romano Kher (co znaczy ‘romski dom’). To jedna z wielu romskich organizacji działających naSłowacji. Na jej czele stoi Agnes Horváthová, która jestteż jednym z czterech przedstawicieli Romów w Komisji do SprawMniejszości Narodowych w Kancelarii Rady Ministrów RS.

GOŚCI

mniejszości

MONITOR

Ci, co wędrowali

Page 23: Monitor Polonijny 2014/2

23 LUTY 2014

Dziennikarka z rodziny kowalaAgnes Hrváthová wyrastała w Braty -

sła wie, a właściwie w PodunajskichBiskupicach. Jej rodzina osiedliła się naobecnych terenach Słowacji przed oko-ło 300 laty. Wakacje czy wolne dni czę-sto spędzała z trójką swojego rodzeń-stwa w Dunajskiej Lužnej – u babci i dziadka, który był kowalem. Tam do-piero nauczyła się języka romskiego,bowiem rodzicie nie rozmawiali z niąw tym języku, uważając, że nie jest toważne. Uczęszczała do słowackichszkół, studiowała dziennikarstwo w Bra tysławie. Po studiach pisywała doczasopisma „Roma”, współpracowałateż ze słowackimi mediami, jak „Ná rod -ná obroda”, „Pravda”, „Sme”. Pisała głó -wnie o Romach, proponując tematy wi-dziane jej oczami. „Nie było łatwo sięprzebić, bo media interesują bruko-we tematy, nie chcą pozytywnychartykułów o Romach“ – konstatujeHorvá thová.

Życie obywatelskieNa przełomie wieków zaangażowała

się w życie społeczne, pracując dla fun-dacji, które wtedy czerpały fundusze z Phare. W roku 2000 otrzymała propo-zycję, by zostać koordynatorką grantu z Banku Światowego, który uzyskałrząd słowacki na rozwój urzędu pełno-mocnika ds. romskich. Potem, do 2004roku, po uzyskaniu kolejnego grantu nafundusz rozwoju socjalnego przy mini-sterstwie pracy, założyła z jeszcze jednąosobą fundację, zajmującą się proble-matyką socjalną. Pracowała też w urzę-dzie pełnomocnika ds. romskich. We -dług niej, największym sukcesem Ro -mów są organizacje pozarządowe, któ-re wielu z nich umożliwiły rozwój.„Zanim weszliśmy do Unii Europej -skiej, inwestowano tu sporo, przyjeż-dżali różni fachowcy, prowadziliszkolenia, treningi. Uczono nas, jakwalczyć z biedą, mieliśmy mo -żliwość wyjaz-dów za grani-cę, by podpa-

trywać, jak radzą sobie inni“ – wspomi-na Horvathová. Wsparcie szło zarównoz USA, jak i Unii Europejskiej (obecnietego typu działania koncentrują się nakrajach byłego Związku Radzieckiegoczy Azji). Były to inwestycje, które po-mogły wielu Romom. „Ci, którzy się te-go chwycili, radzą sobie“ – twierdziHrváthová i dodaje, że taki „zastrzyk“otrzymali była pełnomocnik rządu ds.Romów Klara Orgovánová czy obecnypełnomocnik Peter Polák. Na moje py-tanie, czy ci ludzie wracają potem, bynieść pomoc tam, skąd się wywodzą,zdecydowanie odpowiada: „Kto wrócina wschód Słowacji? Każdy chce zostaćtu, pełnić funkcje!“.

„Jadą wozy kolorowe…“Romantyczna wizja podróżujących

po świecie rozśpiewanych Romów w kolorowych strojach to wyobrażeniewielu Polaków, które – zdaniem mojejrozmówczyni – zrodziło się z racji tego,że w Polsce Romów jest dużo mniej niżna Słowacji. „U nas koczowanie po II woj nie światowej było zakazane.Wozy i konie Romom zarekwirowano,ale podarowano im mieszkania“ – opi-suje Agnes Horváthová, która nie wy-obraża sobie koczowniczego stylu ży-cia, niosącego ze sobą wiele proble-mów. „Mam sąsiadów, którzy mnie po-trzebują, moje dzieci uczęszczały doszkół, nie musieliśmy się martwić o to,co będzie nazajutrz“ – opisuje.

Współczesna historia Romów naSłowacji jest podyktowana biedą.„Największe problemy z Romami są

tam, gdzie jest największe bezrobo-cie, które w niektórych regionach,jak np. Rimavská Sobota, osiąga na-wet 36 pro cent – konstatuje Horvá -thová. – Czy my w Bratysławie odczu-wamy to? Nie, bo tu bezrobocie tokwestia tylko 4 procent“.

Czy istnieje lek, jak uzdrowić bie -dne społeczeństwo romskie? We -dług mojej interlokutorki wszystkozależy od wykształcenia. „To jednakbłędne koło, bo jak mają się uczyć ci,którzy nie mają co jeść i gdzie miesz-kać?“ – pyta retorycznie.

ŚwiętaWszędzie tam, gdzie żyją, Romowie

przyjęli wiarę tubylców. Na Słowacji za-tem obchodzą wszystkie święta, cele-browane przez Słowaków, co wiąże sięteż z tym, że jedzą to samo, co pozostalimieszkańcy tego kraju, choć w niektó-rych domach przygotowuje się jeszczetradycyjne romskie potrawy. Te powsta-wały z najprostszych dostępnych dlaRomów składników. Ponieważ częstopomagali oni na wsiach przy świniobi-ciu, dostawali to, czego inni nie chcieli,czyli wnętrzności. Z nich przygotowy-wali na przykład pełnione ziemniakamikiszki, flaki. „Pamiętam, że moja babciapiekła na płycie chleb z mąki, soli, wodyi papryki, tak jak to się robi w Indiach“– wspomina moja rozmówczyni.

Uprzedzenia„Kiedyś mnie to bolało, jak dzieci

śmiały się z mojego pochodzenia, dziśmi to nie przeszkadza“ – opisuje paniAgnes. Wie też, że w razie potrzeby uj-mie się za nią zawsze jej mąż – Słowak.Pytana, czy nie zdarza się jej miećuprzedzenia do niektórych Romów,przyznaje, że czasami łapie się na tym,ale dodaje, że walczy ze stereotypami.Kieruje się mottem, by nie czynić dru-giemu, co nam jest niemiłe. „Chcę, żebymyślano o nas jak o ludziach. Wiem, żeSłowacy mają wiele uprzedzeń doRomów, że to złodzieje i leniuchy, ale je-stem przekonana, że po nawiązaniuosobistych kontaktów z Romem, zmie-nią zdanie“.

MAŁGORZATAWOJCIESZYŃSKA

taborami

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 24: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 24

Z wcieleniem w życie postano-wienia o pokazaniu wszystkim

wyjątkowości polskiej ekipy uczest-nicy programu Warsaw Shore nieczekali długo. Już pierwsze odcinkiwprowadziły widzów w świat, w któ -rym priorytetami są nieustająca,najlepiej suto zakrapiana alkoholemimpreza i seks. Big Brother, jak jużwspominałam, skupiał się na poka-zaniu przeciętnych Polaków, któ-rych zachowanie w programie za-zwyczaj nie wychodziło poza po-wszechnie akceptowane normy.Bohaterów Warsaw Shore trudnookreślić mianem przeciętnych, za-chowujących się jak większość ichrówieśników. Co jest dla nich naj-ważniejsze? Jakie są ich życiowe ce-

le i marzenia? Porażająco nieskom-plikowane. Dwudziestoletnia Eliza,która pracuje jako opiekunka dodzieci, pragnie zostać sławną mo-delką i być bardzo bogata. Pod kre -śla przy tym, że chodzenie na im-prezy to jedyne zajęcie, jakie jej wy-chodzi. O rok starsza od niej Aniaszczyci się tym, że „nie ma parcia nastudia”, jej życie kręci się wokółmocno zakrapianych imprez, zaśnajwiększym talentem jest mocnagłowa do alkoholu. Jej rówieśniczkaEwelina także jest wielbicielką im-prez, ponadto lubi być w centrumuwagi i dlatego chce zostać sławnąaktorką. Blisko trzydziestoletni Ma -riusz uważa, że najważniejsze w ży-ciu jest dbanie o ciało. Marzy o wy-jeździe do Las Vegas i roli w filmieakcji. Z kolei Paweł „Trybson”, lat22, nie pracuje, czas spędza głów-nie w siłowni, zamierza zostać cele-brytą i zastąpić Hugh Hefnera, zało-życiela słynnego magazynu Play -boy. Głęboko wierzy, że odniesiesukces, bo – jak sam mówi – jest,kurwa, dobrze zbudowany i, kur-wa, zajebisty. Chwali się równieżwyjątkowym podejściem do kobieti podziwem z ich strony: Jestemostrym dzikiem, każda świniaprzy mnie krzyczy. Zaimponowałtym już w pierwszym odcinku pro-gramu dwudziestoletniej Małej, któ-

ra stwierdziła, że jest dla niej ide-ałem mężczyzny. Choć, jak późniejzaznaczyła, rozumie, że obiekt jejwestchnień może okazać się niesta-ły w uczuciach: (...) ja sama myślę,że Paweł to ruchacz. To niech setam rucha, no.

Poziom i tematy rozmów pomię-dzy uczestnikami Warsaw Shoremogą wprawić widza w osłupieniei zażenowanie. Będzie wam prze-szkadzało, jak będę bekać? – pytazaczepnie Mała. Gdy od resztyuczestników otrzymuje przeczącąodpowiedź, zadowolona mówi: To

Juliusza Machulskiegochyba nie trzeba nikomuprzedstawiać. Wszyscyznamy jego kultowe jużkomedie, mrugamy dosiebie okiem, słysząc tek-sty z jego filmów, którena stałe weszły do nasze-go języka. Ten niezwykleinteligentny i dowcipnyreżyser, producent i autorscenariuszy potrafi nietylko tworzyć fikcję fil-mową, ale jest też rewela-cyjnym felietonistą i ga-wędziarzem, co udowad-nia w swojej autobiogra-

ficznej książce „Hitman”(Wydawnictwo Agora SA,2012), która jednak kla-syczną autobiografią niejest. W przypadku tej po-zycji, trudno mówić o

konkretnym gatunku lite-rackim. „Hitman” łamiepewne ramy, wybiega po-za nie. Machulski, by opo-wiedzieć nam o swoimżyciu, posłużył się formą

felietonu literackiego. Czy -ta się to świetnie, łatwo,przyjemnie i z ogromnymzaciekawieniem. Autor za -biera nas w podróż doczasów swojego dzieciń-

Dlaczego Hol lywood kupi łoprawa do s f i lmowania„Ki l lera”? I le waży koń

tro jański? Czy war to wspinaćs ię na drzewo, aby zerwać jemiołę d lau lub ionej gwiazdy f i lmowej?

Wielki świat od kuchni

N A S Z C Z Y T A C H Ż E N A D Y . W A R S A W S H O R E

Page 25: Monitor Polonijny 2014/2

25 LUTY 2014

dobrze, bo ja się nie pierdolę. Pawełrozpływa się natomiast nad funkcjo-nalnością „bzykalni”: Muszę tu zali-czyć przynajmniej tysiąc lasek. Niebędę przy jednej siadał. Przy jednejdziurze to nawet kot zdechnie –mówi filozoficznie, dodając, że w kręgu jego zainteresowań raczejnie znajdą się uczestniczki WarsawShore. Gdzie się mieszka i pracuje,tam się chujem nie wojuje – wyja-śnia.

Innych tematów niż imprezowa-nie, seks, alkohol i sława w zasadziew Warsaw Shore się nie porusza.

Ekstremalnie wulgarny język i nie-spotykane chyba dotychczas w po-dobnych programach prostactwokażą zastanawiać się, na ile to, cowidzimy, jest odzwierciedleniemosobowości uczestników, a na ileświadomą, przemyślaną kreacją.Profesor Godzic jest skłonny uwie-rzyć w autentyczność prezentowa-nych na ekranie zachowań. Nie lek-ceważyłbym tego typu progra-mów, bo one mówią coś o dzisiej-szej młodzieży. Należałoby to zba-dać, opisać, określić, ilu takich lu-dzi jest, czego chcą, i poważnie z ni-mi porozmawiać. Jeśli potraktuje-my to jako ciekawostkę, to zbagate-lizujemy pewien sygnał – ostrzegamedioznawca.

Warsaw Shore cieszy się sporąpopularnością. Cztery pierwszeodcinki, emitowane w niedziele o 23.00, obejrzało 141 tys. widzów.Na tle wyników oglądalności gene-rowanych przez programy wielkichstacji może nie robi to imponujące-go wrażenia, jednak dla kanałuMTV Polska to najwyższy poziomzanotowany w całym 2013 roku.Wystarczająco wysoki, by mówić o komercyjnym sukcesie i plano-wać kolejne edycje. Żyjemy w cza-sach, w których o sukcesie progra-mów telewizyjnych stanowią słup-ki oglądalności. Dlatego dobre wy-

niki cieszą (...) Pozwalają bardziejoptymistycznie myśleć o przyszło-ści – nie kryje zadowolenia JerzyDzięgielewski, dyrektor programo-wy MTV Polska. I dodaje: Jednak to,co cieszy najbardziej, to fakt, żemożemy uczestniczyć w czymś wy-jątkowym. Rzeczywiście, wyjątko-wości Warsaw Shore kwestiono-wać nie sposób…

KATARZYNA PIENIĄDZ

stwa, domu rodzinnego,przepełnionego duchemsztuki, kultury, filmu i –chyba zakodowanego ge-netycznie u wszystkichMachulskich – poczuciemhumoru. Czytając te szcze-re i osobiste wspomnie-nia „małego” Julka, ma sięwrażenie, że dorasta sięrazem z nim. Dlaczego pa-trzył, jak umiera jego tata,choć tata siedział obok i się uśmiechał? Dlaczegotata całował obcą panią, a mama patrzyła na to i sięuśmiechała? O tym, co

ukształtowało Machul skie -go jako człowieka i reżyse-ra, dowiadujemy się nie z nadętych peanów na wła -sną cześć, lecz z prześmie -sznych anegdotek i wzru -szających momentów z prze -bogatego życia, które autorprzytacza z niebywałą lek-kością. Poznajemy wielkiświat filmu od kuchni, nie-mal podsłuchujemy pry-watne rozmowy z Kie ślow -skim, Kawalerowiczem czyHolland, oddychamy at-mosferą wielkich festiwalifilmowych. Choć życie

Machulskiego wydaje siębyć po brzegi wypełnio-ne filmem, z „Hitmana“dowiadujemy się też o je-go innych pasjach: piłcenożnej i nauce językówobcych. Dzięki bar -dzo plastycznemusposobowi opo-wiadania każda hi-storia-felieton jestjakby gotowym sce -nariuszem krótkie-go filmu, któryprzewija się namprzed oczami. Z ta-kim samym zapar-

tym tchem wczytujemysię w opis meczu piłkar-skiego, jak i w opowieścio tym, jak powstawał„Vabank“. Nie zwykle bar -w nie przedstawione są

absurdy życia w PRL-u orazwyjazdy do Can -nes czy Ame ry -ki.

Wszystko topię kne, śmiesz-ne, wzru szającei mądre.

MAGDALENAMARSZAŁKOWSKA

O D S Ł A N I A N O W E O B L I C Z E T E L E W I Z J I

Page 26: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 26

Kiedy rozpoczął się se-zon sportów zimo-

wych, komentatorzy orazeksperci, prawdziwi i sa-mozwańczy, z uwagą i wy-piekami na twarzach ob-serwowali występy zawo -dników. Na ich podstawiezaczęli snuć spekulacje i wówczas karuzela na-zwisk ruszyła z impetem –kto na wyjazd do Soczi za-sługuje, kto powinien zo-stać, kto ma największeszanse i na jaki medal. Przezmedia przetoczyło się kilkapoważnych dyskusji, doty-czących formy zawodni-ków (szczególnie ożywio-na dotyczyła skoków nar-

ciarskich; dziennikarze spor -towi to wychwalali skocz-ków pod niebiosa, to la-mentowali nad ich indo-lencją) i ich wyborów (czyto dobrze, że Justyna Ko -wal czyk nie bierze udziałuw Tour de Ski). Ostateczniereprezentację będziemymieć na tych igrzyskachwyjątkowo liczną – na pod-bój Soczi rusza aż 56 spor-towców. Przed czterema la-ty do Vancouver wysłaliśmyzespół 47 olimpijczyków,startujących w 11 dyscypli-nach. Medale dla Polski wy-walczyli wówczas: imponu-jąca wielką formą i świet-nym przygotowaniem Ju -sty na Kowalczyk, niezapo-mniany Adam Małysz i dru-

żyna panczenistek, którejmiejsce na podium byłoprzyjemną niespodzianką.Kowalczyk zdecydowanie ibez cienia wątpliwości by-ła najlepszą zawodniczkąpolskiej ekipy. W Vancou -ver zdobyła aż trzy medale– złoty w biegu na 30 km,srebrny w sprincie stylemklasycznym i brązowy w bie -gu łączonym na 15 km.Małysz przywiózł z Kanady

dwa srebrne krążki – w kon -kursach indywidualnychna skoczniach normalnej i dużej dwukrotnie zajmo-wał drugie miejsce. Nato -miast zespół panczenistek,w składzie Katarzyna Ba -chleda-Curuś, Katarzyna Wo -źniak i Luiza Złotkowska,wywalczył brąz w biegudrużynowym. Byłoby wspa -niale, gdyby w Soczi udałosię zbliżyć do osiągnięć z Vancouver.

Szef polskiej misji olim-pijskiej, a przed laty trenerAdama Małysza, Apolo niuszTajner, jest optymistą. Liczyna to, że w Soczi zdobę-dziemy nawet dwukrotniewięcej krążków niż w Van -couver. „Uważam, że w bie-

gach i skokach mamy conajmniej sześć szans meda-lowych. A jest jeszcze biath-lon i łyżwy szybkie. Moimzdaniem wszystkich szansmamy dwanaście” – mówił,indagowany przez dzien -nikarzy o formę polskicholimpijczyków. Oczy wi ściejako niekwestionowanychmedalowych faworytówwymienił Stocha i Kowal -czyk, którzy jego zdaniemmają realne szanse, by w swoich dyscyplinach za-jąć najwyższe miejsca napodium i wrócić do Polskize złotymi medalami. Pod -kreślił, że zawodnicy przy-gotowywali się do igrzyskw komfortowych warun-kach i to również powinnozaprocentować. „KamilStoch stawia sobie najwyż-sze cele, a więc złoto (...)Jesteśmy w czołówce, jeślichodzi o wyścig technolo-giczny. Spełniamy każdąpro śbę trenera Łu kaszaKruczka. Justyna Kowal -czyk także ma wszystko. W tej chwili pracuje dla

niej pięciu testerów nartplus sztab trenersko-me-dyczny” – zapewniał Taj -ner.

Poza Stochem i Kowal -czyk oraz panczenistkamiszanse na medal mają rów-nież pozostali skoczkowie.Wprawdzie żaden z nichnie jest w tak dobrej for-mie jak Stoch, niemniej do-świadczenia i umiejętnościmoże wystarczyć, by w kon -kursie drużynowym po -wal czyć chociaż o brąz.Nie wykluczone, że któryśz nich zabłyśnie doskonałądyspozycją podczas kon-kursów indywidualnych i okaże się lepszy od fawo-rytów. W zawodach Pu -charu Świata potrafił w tensposób zaskoczyć konku-rencję i kibiców Jan Ziobro– może i tym razem mu sięuda. Nie można zapominaćtakże o doświadczonychbiathlonistkach, KrystyniePałce i Magdalenie Gwi -zdoń oraz Monice Hojnisz,brązowej medalistce ubie-głorocznych mistrzostwświa ta w Novym Mescie naMorave. Kto jeszcze? W bie -gach narciarskich, pozautytułowaną Kowalczyk,startuje również SylwiaJaśkowiec, która zabłysnęłaniezłą formą podczas ostat-niego Tour de Ski. Jej orazpozostałym polskim spor-towcom będę gorąco kibi-cować podczas występówna igrzyskach.

KATARZYNA PIENIĄDZ

Co przywieziemyz igrzysk w Soczi?

Page 27: Monitor Polonijny 2014/2

27

Od dłuższego czasu w Polsce trwamoda na dbanie o zdrowie. W telewi-zji roi się od programów kulinarnych,w których kucharze i celebryci zdra-dzają przepisy na zdrowe i pyszne po-trawy. Nie brakuje audycji, uświada-miających, co i jak kupować, na cozwracać uwagę i czego unikać. W ze-szłym roku Polska oszalała na punk-cie Ewy Chodakowskiej, która nieby-wale zmotywowała Polaków do ćwi-czeń fizycznych. Ludzie coraz bardziejświadomie wybierają produkty spo-żywcze, dbają o odpowiednio zbilan-sowaną dietę, coraz częściej korzysta-ją z fitness, zabiegów spa i medycynyestetycznej. Po prostu dziś każdychce być zdrowym i wyglądać młodo.Również osoby starsze starają się jaknajdłużej zachować sprawność fizycz-ną i cieszyć się życiem. Kiedyś babciakojarzyła się nam z przygarbioną sta-rowinką, siedzącą przy piecu i robią-cą na drutach. Obecnie coraz więcejpań w podeszłym wieku to pełneenergii, zadbane i wyglądające namłodsze o kilkanaście lat kobiety, któ-re aktywnie korzystają z komputera,smartfona, podróżują, uprawiają jogę,uczestniczą w organizowanych przeztzw. uniwersytety trzeciego wiekuwykładach. Eksperci przekonują, iż o kondycję fizyczną dbać powinienkażdy senior, gdyż to przekłada się napoprawę samopoczucia i zdrowia.Organizatorzy kampanii społecznej„Zdrowi Wiekowi”, skierowanej doseniorów oraz wszystkich, którzytroszczą się o zdrowie swoich rodzi-ców czy starszych krewnych, starająsię doradzić, w jaki sposób żyć zdro-wiej i polepszyć komfort życia co-dziennego.

Ostatnio „Gazeta Wyborcza” zainte-resowała się 91-letnim dziarskim dziad-kiem, którego można oglądać w In -ter necie, jak wykonuje różne ćwicze-

nia (ma już ponad 300 tys. fanów!). Z artykułu pt. „Dziarski dziadek wy-kończy ZUS“ dowiadujemy się, jakAntoni Huczyński z Warszawy radzisobie z wiekiem. Bohater twierdzi, iż40 % ludzi starszych nie widzi sensużycia, dlatego on, od kiedy jego wnukzrobił go gwiazdą Internetu, próbujeprzywrócić utracony sens życia in-nym, zarówno starszym, jak i młod-szym. „Nie można być ramolem, niemożna być niedołęgą. Mając 70, 80,90 lat, można jeszcze wszystko zro-bić” – przekonuje. Po zamieszczeniufilmiku z nim na Youtube zaczepiajągo ludzie na ulicy, pytając, jak udałomu się utrzymać tak dobrą kondycję.Szczupły i wysportowany pan Antoniodpowiada, iż chodzi przede wszyst-kim o ćwiczenia i dietę, dlatego co-dziennie się gimnastykuje – bez pro-blemu robi 20 pompek czy 50 przy-siadów – i zdrowo się odżywia, jedzącna śniadanie śledzie, cebulę, czosnek,czerwoną paprykę, pomidory i popi-jając to wszystko herbatą z miodem.Pan Antoni z uśmiechem opowiada:„Jedna lekarka śmiała się, że zrujnujęZUS. Mówiła: Pan mawszy stko zdrowe! Będąmusieli panu emeryturęwypłacać wiecznie”.

Sprawność ruchowaczło wieka niestety z wie-kiem maleje, dlatego zwła -szcza osoby starsze po-winny dbać o kondycję.Należy tylko wybrać od-powiednią dla siebie for-mę aktywności – może tobyć spacer, nordic wal-king, fitness, jazda na ro-werze czy taniec. Spraw -ność fizyczna nie tylkozmniejsza ryzyko zacho-rowania na wiele chorób,ale daje szansę zachowa-

nia samodzielności, co dla osób star-szych jest bardzo istotne. Mój 91-letnidziadek jeszcze kilka lat temu brałudział w coniedzielnych wycieczkachkrajoznawczych, za każdym razempokonując pieszo ok. 20 km. Dziśnadal spaceruje, choć już nie na takieodległości, ale – co ważne – samo-dzielnie i bez laski.

Równie interesującą osobą jestpani Letícia Tandlmajerová z Hlo -hovca, którą odkrył słowacki dzien-nik SME. Twierdzi ona: „Dla mniestarość nie istnieje. To słowo wykre-śliłam ze słownika. Moim zdaniemstarzenie się jest doskonałą okazją,aby zachować młodość”. Ta zado-wolona z życia kobieta, mając 60 lat,zaczęła regularnie biegać, a po osią-gnięciu siedemdziesiątki zapisałasię na siłownię. Dziś, w wieku 93 lat, nadal biega i ćwiczy kilka ra-zy w tygodniu, a witalności i spraw-ności mogą jej pozazdrościć znacz-nie młodsze osoby. Tryskająca pozy-tywną energią i wigorem paniTandlmajerová chętnie maluje i fo-tografuje, a ostatnio zaczęła uczęsz-

czać na lekcje języka an-gielskiego.

Czas upływa nieubła-ganie i tego zmienić sięnie da. Mimo to możemyjednak zachować atrak-cyjny wygląd, spraw-ność i dobre samopo-czucie. Zachęcam więcdo ćwiczeń w każdej po-staci, niezależnie od wie-ku, pory roku i aury zaoknem. Ubierzmy się w uśmiech i pójdźmy naspacer, bo ruch to zdro-wie, ruch to życie!

MAGDALENA ZAWISTOWSKA-OLSZEWSKA

LUTY 2014

Dziewięćdziesięciolatkowie robiący pompki czy ćwiczący w klubach fitness! Niemożliwe? Okazuje się, że możliwie!I to nie tylko gdzieś daleko za granicą. Tacy aktywni ludzie

żyją niedaleko nas – w Polsce i na Słowacji.

Page 28: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 28

Już za kilkanaście miesięcy (w lipcu2015) poznamy gospodarza zimo-

wych igrzysk olimpijskich w 2022 ro-ku. Sprawa jest dla nas o tyle istotna,że jednym z kandydatów jest Kraków,który planuje przygotowanie olimpia-dy wspólnie ze słowackimi partnera-mi – konkurencje alpejskie miałybybyć rozgrywane w Niżnych Tatrach, a hokej być może w Popradzie. Klam -ka już w pewnym sensie zapadła: pol-sko-słowacka kandydatura uzyskałaaprobatę rządów w Warszawie i Bra -tysławie i została oficjalnie zgłoszonaMiędzynarodowemu KomitetowiOlim pijskiemu. W dodatku, po wyco-faniu się Monachium, Sztokholmu i Oslo, zwycięstwo Krakowa jest cał-kiem realne – naszymi konkurentamisą teraz jedynie Lwów, Pekin i Ałmaty.

Jeżeli MKOl wybierze Kraków,igrzyska w 2022 roku będą niewątpli-wie największą polsko-słowacką im-prezą w historii. Wiele osób z przygo-towaniem do igrzysk wiąże nadziejęna ożywienie współpracy między na-szymi krajami, w tym przede wszy -stkim na rozwiązanie problemu ko-munikacyjnej pustyni na polsko-sło-wackim pograniczu. Niestety, igrzy-ska już teraz wywołują mnóstwo kon-trowersji, o których nie wolno zapo-minać.

Najczęściej poruszanymi proble-mami są gigantyczne koszty tej impre-

zy oraz ignorowanie przez osoby za-angażowane w przygotowania opiniispołecznej. Na te dwie sprawy konse-kwentnie zwracają uwagę osoby sku-pione wokół inicjatywy „Krakówprzeciw igrzyskom”, której aktyw-ność można śledzić m.in. na Faceboo -ku. Lider tego ruchu, Tomasz Leśniak,zwraca uwagę na fakt, iż Kraków jestaktualnie bardzo zadłużonym mia-stem i aby utrzymać płynność, musipodwyższać ceny biletów czy ograni-czać środki na edukację. W tej sytu-acji – jego zdaniem – wydatkowaniekilku miliardów złotych na przygoto-wania do igrzysk jest nie tylko wątpli-we etycznie (odbędzie się kosztemmieszkańców), ale też może dopro-wadzić do bankructwa miasta.

Głosy krytyczne słychać też na Sło -wacji. Przeciwnicy projektu uważają,iż strona słowacka poniesie olbrzy-mie koszty, zaś korzyści promocyjne z całej imprezy będzie mieć tylko Kra -ków i Polska jako oficjalni organizato-rzy. W odróżnieniu od Euro 2012, któ-re rzeczywiście było wspólnym pro-jektem dwóch krajów, w przypadkuigrzysk olimpijskich jest to niemożli-we, bowiem statut MKOl wymaga, byorganizatorem olimpiady był tylko je-den kraj i jedno miasto, a jedynie w drodze wyjątku część konkurencjimoże być rozgrywana za granicą.Wyklucza to rolę Słowacji jako rów-

norzędnego partnera, co ozna cza, żesłowackie samorządy będą mogłyfunkcjonować w tym projekcie nieja-ko na doczepkę, a w związku z tymigrzyska mogą być rzeczywiście od-bierana przez zagranicznych kibicówjako tylko polskie.

Może to się wydać tylko nieistot-nym formalnym niuansem, ale takanierównorzędna pozycja obu partne-rów rzeczywiście może być przyczy-ną problemów. Zwolennicy igrzyskwskazują, że to wydarzenie jeszczebardziej zbliży do siebie Polaków i Słowaków. I pewnie tak będzie (o ileoczywiście kandydatura Krakowazwycięży), ale nie można wykluczyć i innego scenariusza. Impreza możestać się też przyczyną niesnasek i oskar żeń, że Polacy biorą wszystko i umniejszają udział Słowacji w tymprzedsięwzięciu. A stąd już prostadroga do pojawienia się antypolskichfobii, których próbkę mieliśmy przyokazji nagonki na polską żywność.

Z punktu widzenia naszej społecz-ności do tych wszystkich zastrzeżeńnależy dodać kolejne. Od momentu,kiedy rozpoczęto starania o zgłosze-nie Krakowa jako organizatora olim-piady, minęło już dobrych kilkanaściemiesięcy. W tym czasie inicjatorzypodjęli wiele działań i dość precyzyj-nie określili, które zadania należy w najbliższych miesiącach i latachzrealizować. Jednak wśród tych prio-rytetów na próżno szukać inwestycjikomunikacyjnych na polsko-słowac-kim pograniczu. Dziś z Krakowa dosłowackiego Liptova i Popradu, gdzieplanowane są konkurencje olimpij-skie, nie da się dojechać bezpośred-nim (ani nawet z przesiadką w No -wym Targu) autobusem czy pocią-giem. Niestety, wiele wskazuje na to,że nawet wspólna organizacja igrzyskzimowych nic w tym temacie niezmieni, mimo ogromnych kosztów.

JAKUB ŁOGINOW

Igrzyska2022więcej pytań niż odpowiedzi

Page 29: Monitor Polonijny 2014/2

W Y B Ó R Z P R O G R A M U I N S T Y T U T U P O L S K I E G O N A L U T YQUASARS ENSEMBLE4 luty, godz. 19.00, Bratysława, Instytut Polski, Nám. SNP 27Wiedeńska secesja w Bratysławie, słowacki jazzw Pradze, neoklasycyzm polski w Paryżu – togłówne tematy koncertu zespołu kameralnegoQuasars Ensemble, założonego w 2008 r. przezIvana Buffę, podczas którego będzie możnausłyszeć dzieła wielkich kompozytorów XX wieku – Alexandra Albrechta, AleksandraMoyzesa i Aleksandra Tansmana.

WSPÓŁCZESNE ŚRODKOWOEUROPEJSKIE FORMY POWIEŚCI HISTORYCZNEJ5 lutego, godz. 10.00-17.00 i 6 lutego, godz. 9.00-14.30, Bratysława, Instytut Polski, Nám. SNP 27Konferencja Współczesne środkowoeuropejskieformy powieści historycznej poświęcona jestproblematyce prezentowania historii w nowszychdziełach literatury Europy Środkowej. Analiziezostaną poddane zmiany w powieścihistorycznej słowackiej, czeskiej, polskiej,węgierskiej i austriackiej ostatnich trzydziestulat. Literaturę polską w kontekście wspominanejproblematyki zaprezentuje węgierska polonistkaMagdolna Balogh (5.02., godz. 11.00.), któraprzedstawi historyczne powieści gdańskichautorów Stefana Chwina i Pawła Huelle. Z wykładu czeskiego komparatysty RomanaKandu (5.02., godz. 15.30) dowiemy sięnatomiast więcej na temat powieścihistorycznych Olgi Tokarczuk.

VISEGRAD MARKETS7 lutego, godz. 18.00, Bratysława, KC Dunaj,Nedbalova 3Spotkanie wstępne organizatorów targówVisegrad Markets w krajach GrupyWyszehradzkiej, powiązane z debatą publiczną,po której (godz. 21.00) odbędą się występydidżejów z poszczególnych krajów V4, w tympolskiego didżeja Jacka Latonia, producenta ikompozytora, nagrywającego pod szyldemCueFX.9 lutego, godz. 11.00, Bratysława, Nám. SNP 25Targi Wyszehradzkie (VISEGRAD MARKETS),czyli spotkanie designu ze wszystkich czterechkrajów Grupy Wyszehradzkiej. Słowacki UrbanMarket, polski Kioosk (niezależny festiwalwydawniczy w Krakowie, skupiający się naprezentacji niezależnych wydawnictw,organizowany przez studentów i absolwentówkrakowskiej Akademii Sztuk Pięknych),węgierski WAMP i czeski designSUPERMARKETzaprezentują w Starej tržnicy to, co mająnajlepszego do zaoferowania.

ZUZANNA JANIN w Bratysławie11 lutego, godz.17.00, Bratysława, Café BerlinkaSNG, Nám. Ľ. Štúra 4Wystawa prac Zuzanny Janin – artystkipolskiej, której prace obejmują rzeźbę, wideo,instalacje, fotografie i występy artystyczne. Jejtematami nośnymi są przestrzeń, czas i pamięć,a także relacje, które powstają między nimi.

KOLEKCJA Z PASJI13 lutego, godz. 18.00, Bratysława, InstytutPolski, Nám. SNP 27Wystawa KOLEKCJA Z PASJI jestprezentacją wybranych dzieł artystycznychze zbioru Iwony Siewierskiej, założycielkiFundacji UNIKAT. Na wystawie w InstytuciePolskim kolekcjonerka zaprezentuje 80 pracceramicznych 20 różnych autorów.Kuratorem wystawy jest rzeźbiarka ElżbietaGrosseová.

KONCERT ORGANOWY JERZEGO KUKLI16 lutego, godz. 10.30, Bratysława, salakoncertowa Słowackiego Radia, Mýtna 1Jerzy Kukla to wybitny polski organista,który podczas swojej bogatej karierymuzycznej występował nie tylko w swoimojczystym kraju, ale i za granicą. Nagrałrównież 4 płyty.

FRYDERYK CHOPIN – ADAM MICKIEWICZ26 lutego, godz. 18.00, Bratysława, InstytutPolski, Nám. SNP 27Fryderyk Chopin, komponując swoje balladyfortepianowe, inspirował się twórczościąAdama Mickiewicza. Nie wiadomo jednak,którymi. Zuzana Pojezdalová, studentkapolonistyki Uniwersytetu Komeńskiego, orazLukáš Píš, student w klasie fortepianubratysławskiego konserwatorium,zdecydowali się odszukać poezjęMickiewicza w muzyce Chopina.

29 LUTY 2014

Więcej informacji:Kasia – 0903455664

W programie wspólneśpiewanie polskich i zagranicznych przebojów,tańce i niespodzianki

WSTĘP WOLNY!

Klub Polski Bratysława zaprasza

na karnawałowe

karaoke22 lutego (sobota),godz. 19.00, w lokalu„La Vecchia Bottega”(Bratysława, ul. Medena 17)

Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Rzeszowie -Filia w Mielcu, Stowarzyszenie na Rzecz Promocji i Rozwoju Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Rzeszowie oraz Redakcja Kwartalnika“Nadwisłocze” zapraszają do udziału w X edycjiturnieju poetyckiego. Organizatorzy X Ogólnopolskiego i Polonijnego Turnieju Poetyckiegoo „Złote Pióro” Prezydenta Miasta Mielca, „SrebrnyHerb” Województwa Podkarpackiego w kategoriiPolonia oraz o laury kwartalnika „Nadwisłocze“ oraz„Poetycki Exlibris“ Pedagogicznej BibliotekiWojewódzkiej - Filia w Mielcu zapraszają do udziału w kategorii POLONIA osoby piszące w języku polskim.Na konkurs należy przesłać wiersz o objętości nie większej niż 1 stronaznormalizowanego maszynopisu.Termin nadsyłania prac – 31.03.2014.Regulamin konkursu znajduje się nastronie: www.rzeszow.pbw.org.pl - zakładka Mielec.

Turniej poetycki

Jance & TomkowiMadejom,

którzy zawarlizwiązek małżeński

25 stycznia w Bratysławie,życzymy na nowej drodze życia

samych słonecznych dnii spełnienia wszystkich marzeń.Przyjaciele z Klubu Polskiego

Page 30: Monitor Polonijny 2014/2

MONITOR POLONIJNY 30

A tu, po tej stronie? Jak było nazwaćtę naszą ziemię? Formalnie to już byłaLitwa w ramach ZSRR. Polska przecieżbyła daleką zagranicą. Moi rodzice nieurodzili się już w Polsce, mieli radziec-kie paszporty, wpisane do nich wypa-czone nazwiska i otczestwa, ale w ru-bryce narodowość – Po lak. Z małej li-tery. Dziadkowie i starsi ludzie posługi-wali się piękną pol szczyzną i częstowspominali, jak to było za polskichczasów. I jak wielu krewnych i znajo-mych wyjechało do Polski po wojnie.A oni zostali, bo nie wszyscy mogli i chcieli wyjechać. Jak na ich ziemi po-robili kołchozy. I jak przyjezdni Rosja -nie i Litwini pozajmowali domy, zie-mie, stanowiska, dobytek.

W Pikieliszkach pod Wilnem, gdzierosłam, w letniej rezydencji Marszał -ka Piłsudskiego urządzono biuro koł-chozowe, pomieszczenia służbowe,bibliotekę. Część dworku zajmowaławtedy wielodzietna rodzina. I to z ty-mi dziećmi eksplorowaliśmy piwnicei strychy starego dworu, znajdującstare książki i monety z wizerunkiemPiłsudskiego. Wszyscy w okolicy roz-mawiali po polsku, a nawet nieliczniprzyjezdni Rosjanie, Litwini czyBiałorusini z czasem zaczynali posłu-giwać się tutejszą, śpiewną polszczy-zną, wżeniali się w polskie rodziny, a nawet oddawali dzieci do polskiejszkoły. Bo obok zawsze była i do dziśjest polska szkoła, zbudowana przezMarszałka. Moja szkoła.

Potem była matura w Polskiej Szko -le Średniej nr 19 w Wilnie, mocnej,krzewiącej polskie tradycje. Po niejstudia polonistyczne na Uniwersy te -cie Pedagogicznym, też w Wilnie, pra-ca w katedrze i w dziekanacie tejuczelni, wśród wileńskich, czasemlwowskich czy grodzieńskich Pola -ków. Na kilka lat oczarowała i wcią-

gnęła mnie scena Polskiego StudiaTeatralnego.

W 1992 roku powstało polskie ra-dio w Wilnie „Znad Wilii“. Czysty en-tuzjazm, gorliwość i żar! Swoje, swoj-skie, polskie radio, nadawane tylkodla Wilna i okolic. Spędziłam w radiunajwspanialszych 16 lat. Nigdy i nig-dzie nie chciałam wyjeżdżać z Wilna.Tam jest moja Mała Ojczyzna. MojaPolska. Najdroższe miejsce na świecie.

Teraz jestem w Kanadzie. Już 5 lat. I każdej nocy śni mi się Wilno – miej -sca i ludzie, których kocham i za któ-rymi tęsknię. Ale mojego męża kochambardziej. I dlatego jestem tu, w Winni -pegu, w samym środku prerii.

Dziwne koleje losu. Na XIII ForumMediów Polonijnych poznałam IrkaLemansa. Reprezentował Radio Polo -nia z Kanady. Nie wierzyłam w żadneckliwe „drugie połówki pomarań-czy”, „leki na całe zło”, „swoje odbiciew duszy innego człowieka”. Aż tu na-gle okazało się, że istnieją. Nie wie-działam, że w jednym człowieku mo-gą tkwić i - rzucać się w oczy - ujmują-ca osobowość, imponująca aparycja,powalające poczucie humoru, ener-gia, siła, zaangażowanie, otwartość,aktywność i odkrywane coraz to no-we pokłady przymiotów – dobroć,szlachetność, odpowiedzialność, wra -żli wość, opiekuńczość, poświęcenie,pracowitość, precyzyjna dokładność

(z zawodu jest inspektorem jakości).To nieprawda, że idealni mężczyźninie istnieją.

Zaczęły się kilkuletnie podróże natrasie Litwa-Polska-Kanada, aż należa-ło podjąć decyzję, co dalej. Wzięłam w radiu trzymiesięczny urlop, biletyw obie strony, 2 walizki i razem z mo-im dwunastoletnim synem Mateu -szem w październiku 2008 r. wylądo-wałam w Winnipegu z myślą, że się rozejrzymy i wtedy postanowimy, codalej. Po czyściutkim, wypieszczo-nym, miłym, eleganckim WilnieWinnipeg zaskoczył szpetotą, prosto-tą, brudem. Miasto – nieatrakcyjne,przyroda – surowa. Zima trwa pół ro-ku, drugie pół upały i inwazja koma-rów. Ludzie – mieszanka narodów z całego świata.

Byliśmy na wizycie turystycznej,czas gonił. Wracać czy zostać? Jak sięokazało, Irek w tym czasie wcale sięnie zastanawiał, tylko działał. ZapisałMateusza do publicznej szkoły, do-stępnej tylko dla stałych rezydentów i obywateli Kanady, szukał domu dokupienia, organizował „wedding so-cial” – popularny preryjny zwyczajprzedślubnej zabawy, podczas którejzbierane są pieniądze dla młodej pa-ry. Zostaliśmy.

Ślub wzięliśmy w marcowy, biały i słoneczny dzień. W stylu mojegomęża. W dzień ślubu z Mateuszemwyruszyli na polonijny kulig organi-zowany przez „Sokół”, by relacjono-wać go dla radia, ja do godz. 17.00 pra-cowałam w studiu radiowym. Na godzinę 18.00 zdyszani gnaliśmy za-mówioną limuzyną do polskiej re-stauracji „Polonez”, gdzie czekała nanas urzędniczka, udzielająca ślubówpo polsku, oraz kilkadziesiąt zapro-szonych par najbliższych przyjaciół.

Aby otrzymać akt ślubu w Kana -dzie, nie potrzeba być nawet rezyden-tem tego kraju. Ślub można wziąć 24 godziny po zgłoszeniu się do urzę-du. Nikt nas nawet nie zapytał o jakie-kolwiek dowody anulowania po-przednich związków, chociaż te mie-liśmy oczywiście przygotowane.

SABINA GIEŁWANOWSKA-LEMANS, KANADA

Dokończenie artykułu w następnym numerze „Monitora“

Majątek mojego dziadka Giełwanowskiego w czasach II Rzeczypospolitej leżał tuż na granicy.W dolince, przy krynicy zaczynała się Litwa. I jak byłam

dzieckiem, to na ryby, grzyby czy pastwisko szło się „na Litwę”,czyli za dom, gdzie zaczynał się las. Bo Litwa była przecież tam.

Śni mi się Wilno

Page 31: Monitor Polonijny 2014/2

Mama: Po co jest sport?Sonia: Żeby ludzie byli zdrowi

i silni...Helena: Żeby biegać i skakać... i ro-

bić fikołki.M: A wy lubicie uprawiać sport?H: Taaaak!S: No pewnie. Ja najbardziej lubię

chodzić na gimnastykę, bo tam jestbatut i można poskakać, i jeszczewspinać się na drabinki albo pohuś-tać na linie... i lubię też basen, a na ba-senie zjeżdżalnię.

H: A ja lubię jeździć na rowerku ina hulajnodze.

M: Świetnie... A są w kalendarzugimnastyków, pływaków, kolarzy czypiłkarzy jakieś ważne wydarzeniasportowe?

S: No tak, co niedzielę jakieś me-cze... a czasem skoki na nartach...Wtedy tata zajmuje telewizor...

M: A słyszałyście coś o olimpiadzie?Co to jest ta olimpiada?

H: To jest taka... yyyyy...S: No, ja tak do końca nie wiem...

ale trochę wiem z piosenki „Olimpia -da w Jarzynowie”. Tam się śpiewa tak:„Owoce i warzywa mają zawody spor-towe, olimpiada w Jarzynowie, owo-ce i warzywa bawią się na zdrowie...”.

M: Właśnie, to zawody sportowe w różnych dyscyplinach. Olimpiadaodbywa się co cztery lata. Są olimpia-dy letnie i zimowe...

H: A na wiosnę w Jarzynowie.M: ... i właśnie zbliża się taka olim-

piada – zimowe zawody sportowe,

które będą trwać ponad dwa tygo-dnie. Tym razem odbędą się w Rosji,w mieście Soczi. I pojadą tam starto-wać w różnych konkurencjach takżesportowcy z Polski i ze Słowacji.

S: I będą jeździć na nartach, grać w hokeja...

H: I lepić bałwanka.S: No coś ty, Heśka?! Lepienie bał-

wanka to nie zawody...H: Hmm, szkoda!M: A znacie jakichś polskich spor-

towców?S: Słyszałam o Adamie Małyszu, na-

wet prababcia Walercia oglądała kie-dyś skoki i trzymała za niego kciuki.Potem mówiła, że on tak dobrze ska-cze, bo zajada bułki z nutellą i banana-mi. Sam tak powiedział.

M: Ciekawe. Małysz to jeden z naj-bardziej utytułowanych skoczkównarciarskich w historii. W 2011 rokuzakończył karierę skoczka, obecniebierze udział w rajdach samochodo-wych. Teraz równie dobrze skacze je-go młodszy kolega, Kamil Stoch.

A zna cie jakąś Polkę, która uparwiasporty zimowe?

S: No, nie pamiętam.M: Słyszałyście może o Justynie

Kowalczyk? To biegaczka narciarska.H: Tak jak Kubuś Puchatek!M: Możliwe... ale Justyna zajmuje

się tym sportem zawodowo. Zdo by -ła już wiele medali na igrzyskacholimpijskich, mistrzostwach świata,wywalczyła cztery razy zwycięstwow Pucharze Świata w biegach nar-ciarskich.

S: Fajnie. Ja też bym tak chciała. Alebiegać na nartach chyba jest trudno,bo jak się nogi poplączą, to może byćpoważna wywrotka i można nawetskręcić kostkę.

M: To prawda. Ten sport wymagadużej wytrwałości i dobrej kondycjifizycznej. Trzeba codziennie wielećwiczyć, aby osiągać dobre wyniki. A jak myślicie, która sportowa dyscy-plina jest narodowym sportem Sło -waków?

S: Hokej?M: Tak jest...S: No wiem, bo kiedyś byłam z tatą

na takim hokejowym meczu. Nasiprzegrali, tato nie był zadowolony, a ja się trochę wynudziłam... ale za topopcorn był bardzo smaczny...

H: A możemy już iść na sanki?M: Świetny pomysł! Trochę ruchu

dobrze nam zrobi!Rozmowę ze sportsmenkami-amatorkami

Sonią (lat 6) i Heleną (lat 3,5) przeprowadziłaBEATA OŚWIĘCIMSKA

31 LUTY 2014

Co z tąolimpiadą?

Page 32: Monitor Polonijny 2014/2

Przedstawioną wersjęprażonek możnazrobić w domu, alegdy tylko wróci pięknapogoda, pokuśmy się o ich przygotowanienad ogniskiem, w specjalnym kociołku.Justyna Kowalczyk,mistrzyni biegównarciarskich,zapytana kiedyś o dietę sportowca,powiedziała, że w czasie intensywnych treningów potrafi zjeść nawetpięć udek kurczaka. My pewnie nie damy radyzaszaleć do tego stopnia, ale aromatyczne i sycąceprażonki na pewno dodadzą nam mnóstwa energii,potrzebnej każdego dnia do uprawiania przez nasróżnych sportowych dyscyplin.

Prażonki z Poręby

AGATA BEDNARCZYK

Składniki (na 6 osób)• 1 kg średnich ziemniaków, pokrojonych na ćwiartki• 3 średnie marchewki, pokrojone w krążki• 4 duże cebule, pokrojone w półplastry• 1 mały burak (w plasterkach)• po 20 dag słoniny, boczku, smalcu i cienkiej kiełbasy –

wszystko to pokrojone w plasterki• sól, pieprz

• liść kapusty

Zima w pełni i choć w tym rokuchłód przeplata się z wiosną, nieznaczy to, że do maja dotrwamy na czymś lekkim. Zatem musimyprzestawić się na kuchnię ciepłą,sycącą – takie potrawy nas ogrzeją,gdy zajdzie potrzeba, i wzmocnią,nawet jeśli sporty zimowe lubimytylko w telewizji. Nie martwcie się

o kalorie, w chłodzie są potrzebne, a tłuszczyk, używany doprzygotowania rozgrzewającychdań, wytapia się, pozostawiając posobie tylko smak i aromat.Pani Sylwia Machaj z Bratysławynadesłała do „Piekarnika” przepisna prażonki, regionalną potrawę z Poręby.

Sposób przyrządzaniaNajpierw przygotujmy niski, ale szerokigarnek. Jego boki i dno wykładamyplastrami słoniny, a na nich kładziemywarstwę ziemniaków, po nich warstwęmarchewki, cebuli i kilka plasterkówburaka. Doprawiamy solą i pieprzem. I znowu – plasterki boczku, ziemniaki,marchewka, cebula, przyprawy.Ostatnia warstwa to kiełbasa,ziemniaki, marchewka, cebula i znówprzyprawy. Na wierzchu kładziemyplastry smalcu i przykrywamy liściemkapusty. Szczelnie dociskamypokrywkę, by z garnka nie wydostawałasię para. Nie dolewamy wody! Prażonkidusimy ok. 45 minut. Spożywamy naciepło, bezpośrednio po przygotowaniu.

ZDJĘ

CIA:

SYL

WIA

MAC

HAJ