Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

91

description

 

Transcript of Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Page 1: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1
Page 2: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

REDAKCJA

Jakub GolańskiRedaktor naczelny

Jordan Berndt

Redaktor prowadzący Główny grafik

Redaktorzy Dawid Cach

Eryk Delinger Mateusz Dubiczeńko

Michał Bojanowski Błażej Jachimski

Jacek Gniedziejko

GrafikAleksander Gurłacz

[email protected]

Partnerzy

Page 3: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Nawet nie wiem, jak wyrazić w słowach uznanie, jakim darzę nasz zespół. Eryk, Dawid, Jordan, Mateusz, Błażej, Michał oraz Olek - każdy z was

wykonał fantastyczną robotę, czego efekty znajdują się na następnych kilkudziesięciu stronach. Kosztowało nas to wiele nieprzespanych godz-in i nerwów, ale - przyznajcie - efekty naszej pracy warte były wspom-

nianych poświęceń.

E-magazyn Vive la Ligue 1 to premierowe wydanie podsumowujące to, co działo się na francuskich boiskach w sezonie 2015/16. Sezonie pełnym

emocji, sezonie pełnym rekordów. Od niesamowitych występów Paris Saint-Germain, przez świetne dryblingi Ben Arfy, aż po katastrofalny

Olympique Marsylia. Zapamiętamy bramki i asysty Kamila Grosickiego, zapamiętamy pogoń Olympique Lyon oraz Tuluzy, a także przemianę Lille, która ostatecznie zakwalifikowała się do europejskich pucharów.

Sezon 2015/16 warty jest więc osobnej lektury, do której będziemy wracać po latach. Dlatego powstaje ten magazyn.

Niewykluczone, że jest to pierwsze z serii wydań magazynu Vive la Ligue 1. Ba! - mam taką nadzieję. Praca nad Ligue 1 oraz przy Ligue 1 sprawia

nam niesamowitą radość, którą chcemy się z wami podzielić. Dlatego będziemy dążyć do coraz większych wyzwań i coraz większej pracy nad

sobą. Zapłatą za to będą wasze komentarze - zarówno te pozytywne, jak i te mówiące, w czym możemy się jeszcze poprawić.

Mamy nadzieję, że efekty naszej pracy, a więc magazyn, który właśnie czytacie, dostarczą wam brakującej wiedzy oraz rozrywki. Jest to pier-

wszy taki projekt o francuskiej piłce w polskim wydaniu. I mamy nadzieję, że przypadnie wam do gustu.

Merci pour tout.

Kiedy 21 czerwca 2014 roku informowałem o starcie bloga - tak tak, wtedy jeszcze

bloga - o lidze francuskiej, nie przy-puszczałem, że dwa i pół roku później będę z uśmiechem na ustach i nieskrywaną dumą pisał słowa podobnej treści. A jednak, udało się. I dzięki wspólnej pracy kilku

futbolowych pasjona-tów tworzymy z Vive la Ligue 1 poważny serwis z własnym magazynem.

Jakub GolańskiRedaktor naczelny

Ligue 1? Je t’aime!

Page 4: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

W TYM NUMERZE

ADIEU ZLATANZlatan Ibrahimović żegna się z Paris Saint-Germain. (str. 05)

KOSZMAR NA STADE VELODROMEstr. 30

LES REVENANTS

Udany powrót Hatema Ben Arfy i Lassany Diarra (str. 45)

TRANSFERYKto najwięcej zyskał?

Kto stracił?str. 54

75 nowy hazardSofiane Boufal był wyróźniającym

się piłkarzem w barwach Lille. Czy skrzydłowy pójdzie w ślady swojego poprzednika, Edena Hazarda?

58 talenty - top 10 Sprawdź naszą selekcję piłkarzy, o

których już niebawem z pewnością będzie głośno! Kto w tym sezonie był odkryciem na boiskach Ligue 1?

51 Gorace krzesla To był gorący sezon dla szkoleniow-

ców klubów z Ligue 1! Rennes, Lille, Montpel-lier - to tylko kilka przykładów drużyn, które w trakcie sezonu zmieniły trenera...

69 snajper wyjatkowyPortret Wisama Ben Yeddera,

napastnika bez którego utrzymanie Tuluzy nie byłoby możliwe...

Page 5: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

str. 19WYWIAD Z

FRANCUSKIM AGENTEM

VIVE LA LIGUE1

str. 15

Rollercoaster Lacazette’a

09 jedenastka sezonuNasza subiektywna selekcja

najlepszych piłkarzy sezonu 2015/16. Kto naszym zdaniem najlepiej sobie radził na francuskich boiskach?

05 Adieu Zlatan

09 Jedenastka Sezonu

11 List Paulety

13 Brakujący Element PSG

15 Rollercoaster Lacazette’a

19 Wywiad z Francuskim Agentem Piłkarskim

25 Cudowne Ozdrowienie Lyonu

30 Koszmar na Velodrome

36 Mandanda: Niepewna Przyszłość

39 Grosicki: Zdobywca Bretanii

41 Sezon w Liczbach

45 Les Revenants

48 Sinusoida Montpellier

51 Trenerzy: Gorące Krzesła

53 Transfery: Podsumowanie

58 Talenty, Top 10

61 L.Blanc, Nietykalny?

63 Los z Góry Przesądzony?

66 Kanarków Lot w Nieznane

69 Snajper Wyjątkowy

71 Nowa Siła w L1

75 Nowy Hazard?

77 Puel: Reżyser powrótu HBA

81 Na Ratunek Antonetti

85 Catastrophe sur la Defensive

87 Specjalnie dla nas: Mateusz Święcicki

SPIS TREŚCI

Page 6: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 05

ADIEU ZLATAN

Page 7: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

spólna historia Paris Saint-Germain i Zlatana Ibrahimovicia zdaje się zmierzać ku końcowi. Jak istotną dla swych najnowszych dziejów postać Paryż straci

z chwilą wygaśnięcia kontraktu Szweda, nikogo nie trzeba przekonywać. Działa to zresztą w obie strony – PSG będzie w biografii Ibracadabry szczegól-nym rozdziałem; zapewne ważnie-jszym niż byłby gotów przyznać.

Trybuny Parc des Princes mogły podziwiać wyczyny – w przypadku tego piłkarza, jak rzadko, nie ma w tym słowie cienia hiperboli – Zlatana przez cztery se-zony. Tak dużej części swojej kariery napastnik nie poświęcił żadnemu z pozostałych sześciu klubów, w których grał. Sam ten fakt gwarantuje Les Parisiens wyróżnienie w CV Szweda, ale wszyscy wiemy, że Ibra zrobił o wiele, wiele więcej, by w przyszłości jego nazwisko przywoływało na myśl przede wszystkim barwy PSG.

O moralności finansowego dopingu fundowanego stołecznemu klubowi przez Katarczyków postronni mogliby rozprawiać godzinami, ale z perspektywy paryskiego kibica wejście do gry QSI to nic innego jak początek nowej, wspaniałej ery, usłanej sukces-ami jakie do tej pory przytrafiały się PSG tylko spo-radycznie, i jakie w XXI wieku pozostawały tonącymi w nijakiej codzienności wspomnieniami. Symbolem tego przełomu jest właśnie Ibrahimović.

Został nim już w chwili transferu - wprawdzie przed nim Paryż doczekał się kilku kosztownych nabyt-ków, ale to przybycie Szweda i Thiago Silvy, najcen-niejszych wówczas piłkarzy Milanu, wysłało świa-tu sygnał nadejścia nowej siły w europejskiej piłce.

Kiedy Ibra meldował się w Paryżu jako świeżo upieczony najlepiej zarabiający piłkarz Europy, przedstawiał się na konfer-encji prasowej słowami „Chcę być częścią historii tego klubu”. Zwykle to standar-dowa, pozbawiona realnego znaczenia formułka – ale Zlatan wypełnił tę zapow-iedź lepiej niż kazałyby oczekiwać nawet waga jego nazwiska i ogromne zarobki.

179 meczów. 154 gole. 11 trofeów. W październiku zeszłego roku pobił strzelecki rekord Paulety – 109 trafień dla PSG – i przejął tytuł najskuteczniejszego piłkarza w dziejach klubu. Okoliczności w jakich do tego doszło były zaś godne ikony. Choć bramki nu-mer 109 i 110 zdobył Zlatan w możliwie antyspek-takularny sposób, z rzutów karnych, to zrobił to w meczu z nienawidzoną przez Paryżan z wzajem-nością Marsylią, w ciągu trzech minut odwracając jego wynik z 0:1 na 2:1. Znaczące nowy rekord trafie-nia ustaliły rezultat spotkania oraz legendarny status Ibrahimovicia wśród paryskich fanatyków. Niemal filmowa scena zejścia Ibry z murawy Parku Książąt przy żywiołowych owacjach kibiców w 70. minucie tamtego spotkania zapowiadała się na najbardziej do-niosły, widowiskowy obrazek całego sezonu 2015/16 – ostatniego dnia rozgrywek przebiło ją jednak wz-ruszające pożegnanie Zlatana z Parc des Princes. W ciągu czterech lat wygrał z PSG cztery mistrzostwa, zdobył trzy Złote Buty i ani razu nie zszedł poniżej poziomu trzydziestu bramek w se-zonie

Swoimi nonszalanckimi popisami – wole-jami, piętkami, „skorpionami” - po drodze dostarczył fanom tylu wrażeń, że sta-tus herosa miałby w Paryżu zapewn-iony nawet gdyby podzielić jego bram-kowo-pucharowy dorobek przez trzy.

Cieniem na jego osiągnięciach – nie tylko w Paryżu, ale na przestrzeni całej kariery – kładą się wprawdzie rozczarowujące występy w Europie (choćby obrazu-jąca gorszą stronę Ibry czerwona kartka w 1/8 Ligi Mistrzów), lecz na tle 20 lat nieobecności PSG w pucharowej fazie Champions League cztery ćwi-erćfinały z rzędu wyglądają na naprawdę łatwą do odpuszczenia Zlatanowi i jego drużynie winę.Wielkość Zlatana najdonioślej obrazuje ten obecny, pożegnalny sezon. Wielkość, a równocześnie dra-mat wynikający z gry w erze Messiego i Ronaldo. W każdym innym czasie 34-letni piłkarz zdobywający 48 bramek w sezonie byłby poczytywany za fenomen – dziś zaś bagatelizuje się formę Ibrahimovicia przez relatywną słabość Ligue 1, a nawet traktuje się go jak element folkloru z obrzeży wielkiej piłki.

W

Vive la ligue 1 | str. 06

Page 8: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 07

Są w Europie jeszcze lepsi, genialni w swej pow-tarzalności i trudniejsi do powstrzymania gracze, ale próżno szukać w największych ligach drugiego artysty z taką łatwością łączącego efektywność z nonszalanckimi popisami.

Gdy dodać do tego jego osobowość, czy raczej medialną personę – niemal karykaturalnie butną, sypiącą chwytli-wymi one-linerami z rękawa – wyłania się postać, której odejście zostawi wyrwę w sercach nie tylko kibiców PSG, ale chyba każdego fana Ligue 1.

Paryż stać, by wypełnić piłkarską i marketingową lukę – być może Katarczycy będą w stanie przekonać do transferu kogoś, kto z miejsca ruszy w pogoń i zdoła wyrównać liczby Szweda - ale nigdzie, za żadne pieniądze nie znajdą człowieka tak idealnie nada-jącego się do mitologizacji w roli ponadczasowego ulubieńca trybun, majestatycznej ikony, symbolu nowej epoki. Zlatan Ibrahimović jest legendą Paris Saint-Germain.

autorEryk Delinger@E_Delinger

53 tyle razy asystował w koszulce PSG przy golach kolegów. To

najlepszy wynik w XXI wieku i trzeci (za plecami Safeta Susicia oraz

Mustaphy Dahleba) w całej historii klubu.

9 tyle minut zajęło mu 13

marca 2016r. ustrzelenie hat-tricka w meczu z Troyes –

najszybszego w historii Ligue 1

Page 9: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

48 tyle bramek zdobył dla PSG w

minionym sezonie we wszystkich rozgrywkach. Żaden strzelec w dziejach klubu nie rozegrał

skuteczniejszego roku

38 tyle goli strzelił w sezonie

2015/16 w Ligue 1. W historii francuskiej ligi tylko jeden piłkarz

zdołał w jednych rozgrywkach zanotować lepszą

skuteczność

20

liczba trafień Ibry na chwałę Paryża w europejskich

pucharach

9 to długość rekordowej serii

ligowych meczów z bramką z rzędu – od tego sezonu Ibra dzieli 31-letnie osiągnięcie

Vahida Halilhodżicia

Vive la ligue 1 | str. 08

4 „kareta” - Ibrahimović jest

czwartym piłkarzem PSG, który zdołał strzelić cztery gole w jednym meczu i pierwszym, który zrobił to dwukrotnie

Page 10: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. xxVive la ligue 1 | str. 09

Page 11: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1
Page 12: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Sytuacja była wyjątkowa – niedziela, 8 października 2015 roku, 48 tysięcy ludzi na trybu-nach, derbowe spotkanie z Olympique Marsylia, zakończone oczyiście zwycięstwem PSG. A wszystko udekorowane rekordem, i to rekordem ważnym, historycznym – Zlatan Ibra-himovic, zdobywając swoją 109 oraz 110 bramkę w barwach Paris Saint-Germain, stał się najskuteczniejszym zawodnikiem tego klubu, wyprzedzając Pedro Pauletę (109).

Z tej okazji napastnik z Portugalii opublikował na łamach France Football list skierowany do Ibrahimovica, w którym pogratulował mu sukcesu oraz wyraził swój podziw wobec jego umiejętności.

Zlatan,jesteś zawodnikiem, którego bardzo podziwiam i chciałbym Tobie pogratulować. Cieszę się, że to właśnie Ty mnie wyprzedziłeś. Wszystko rekordy czekają, by zostać pobite. Byłem bardzo szczęśliwy, kiedy pobiłem poprzedni wynik Dominique Rocheteau (100 bramek) i wiedziałem, że pewnego dnia ktoś wyprzedzi i mnie. Cieszę się, że to byłeś Ty, jeden z trzech najlepszych obecnie zawodników na świecie. Nie czuję zawiści w sercu, mimo, że rekord ten należał do mnie przez 8 lat. Cristiano Ronaldo pobił już moje osiągnięcia w kadrze Portugalii (47 bramek), teraz został pobity rekord w PSG.

Kiedy podpisywałeś kontrakt z Paris Saint-Germain nie przeczuwałem, że będziesz w stanie zdobyć tyle bramek, ponieważ w dzisiejszych czasach rzadkością jest widzieć zawodnika przez 4-5 lat w tym samym klubie. Jednak biorąc pod uwagę twoje umiejętności oraz jakość drużyny, to całkiem normalne. Tylko raz miałem szansę występować w Lidze Mistrzów w barwach PSG i mam nadzieję, że będziesz miał wystarcza-jąco dużo czasu, by osiągnąć sukces w tych rozgrywkach z „moim” klubem. Paris Saint-Germain musi trwać w passie zdobywania wielkich tytułów i naprawdę może zwyciężyć w Lidze Mistrzów w tym sezonie.

Oczywiście, bardzo chciałbym móc grać w tym zespole, może zdołałbym wtedy zdobyć więcej bramek! Co więcej, jestem przekonany, że moglibyśmy występować razem na boisku, ponieważ mimo faktu, że obaj jesteśmy napastnikami, to mamy odmienne profile. Dojrzewasz w jednej z najlepszych drużyn w Europie, więc masz z tego profity. Spotkaliśmy się dwa-trzy razy na Parc des Princes, jednak nigdy nie mieliśmy czasu by naprawdę porozmawiać, tylko się przywitać. Pozwól mi więc powiedzieć teraz, że jesteś niesamowitym zawodnikiem, jednym z najlepszych w historii PSG, bez wątpienia. Czy najlepszy? Ciężko powiedzieć, ponieważ trudno jest porównywać zawodników z różnych czasów. Jednak takich talentów jak ty klub nie doświadczył wielu..

Jesteś kimś specjalnym, kimś odmiennym. Kiedy słyszę o Tobie i Twoim charakterze, odpowiadam, że najważniejsze jest to, że szanujesz barwy, które nosisz, że jesteś doceniany przez kolegów z drużyny oraz zdobywasz mnóstwo bramek. Odpowiadasz na krytykę właśnie w ten sposób.

Jestem pewien, że to będzie świetny sezon i mam tylko nadzieję, że kontuzję będą Ciebie omijać. Ja także byłem krytykowany w swoim ostatnim sezonie w klubie, w wieku lat 34. Najważniejsze jest to, by twoje ciało odpoczywało. Tak naprawdę nie mam dla ciebie żadnej rady, chciałbym po prostu, abyś kontynuował swoją pracę w ten sam sposób, mając dużą radość.

Paris Saint-Germain ma wystarczająco dużo jakości, by zwyciężyć w Lidze Mistrzów, a do tego potrzebuje Ciebie.

Pedro Miguel Pauleta

Vive la ligue 1 | str. 11

Page 13: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 12

Page 14: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 13

Czego brakuje drużynie Paris Saint-Germain? Niczego! – krzykną kibice tej drużyny, wskazu-jąc palcem na ligową tabelę, pokazującą prze-paść między liderem, a zespołem na drugim miejscu. Niczego! – krzykną kibice tej drużyny, wymieniając jednym tchem nazwiska za-wodników grających w ofensywie oraz liczbę bramek straconych. A jednak, w mojej opinii, tej drużynie brakuje elementu, bez którego – na dłuższym dystansie – ciężko będzie sięgnąć po najważniejsze trofeum w Europie.

Wiem, że w obecnej sytuacji, tj. dominacji w kra-jowych rozgrywkach, ciężko jest krytykować zespół. Krytykować to może złe słowo – raczej wskazywać słabych punktów, pęknięć, rys na obrazie. Ciężko, ponieważ każdy argument będzie wytrącany wynika-mi, które ten zespół osiąga. Będzie wytrącany rekor-dami, które tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiąc, sezon po sezonie, wymazując z historii osiągnięcia poprzednich ekip.

I stąd apel – nie myślcie krótkoterminowo, nie patrz-cie krótkowzrocznie. Poszerzcie horyzont i skupcie się nie na ostatnim pojedynku, nie na następnym spotkaniu, ani nawet na końcówce miesiąca. Skupcie się na sezonie jako całości, skupcie się na następnym sezonie. I jeszcze następnym, i jeszcze następnym..

Wiecie do czego zmierzam? Paris Saint-Germain nie może wiecznie zwyciężać. To znaczy może, jednak aby zapewnić systematyczny rozwój, potrzebuje wyzwań. Potrzebuje przeciwników – albo chociaż jednego, porządnego.

Rynek sportu jest rynkiem specyficznym, cechuje go wiele rozróżnień choćby od, weźmy, rynku dóbr konsumenckich. W piłce nożnej dwie wielkie marki napędzają popyt, dwie wielkie marki są od siebie uzależn-ione – jedna rozwija się dzięki drugiej i vice versa. Przykład? FC Barcelona oraz Real Madryt, przykład najbardziej klarowny ze wszystkich. Finansowo, PR’owo, czy infrastrukturalnie – działacze klubu są wdzięczni swoim rywalom, że ci istnieją. Że ci napędzają rywalizacją, dodając pikanterii do rozgry-wek; że dokonują transfery, które elektryzują me-dia, kibiców, a nawet samych zawodników. Że są, że się ścigają. Że próbują. Monopol nie może ist-nieć w piłce nożnej, ponieważ wraz z monopolem następuje stagnacja. A stagnacja oznacza zadow-olenie z tego, co jest i brak motywacji do dalszych

BRAKUJĄCYELEMENT PSG

BRAKUJĄCY ELEMENT PSGCZY PSG JEST DRUŻYNĄ DOSKONAŁĄ?

Page 15: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

działań. Bo skoro jest dobrze, to po co zmieniać – prawda? I widzicie, to jest błędne myślenie.

W przeciwieństwie do dóbr konsumenckich, gdzie coca-cola może być najlepszym dodatkiem do whis-key, a orbit najlepszą gumą do żucia (tych przykładów można mnożyć), to ten monopol ryn-kowy nie zmie-ni systemu pracy tej firmy, ani nie wpłynie na jakość usług. Bo coca-cola zawsze będzie smakować tak samo. A w piłce? Każdy sezon jest inny. I totalna dom-inacja, zmieszana z brakiem realnego zagrożenia ze strony konkurentów, ma same negatywne konse-kwencje. Ilu z was, przyznać się otwarcie, przestało oglądać spotkań PSG wiedząc, że i tak zwyciężą? Ilu z was omija spotkania, w których wynik znany jest jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego? Poszukujecie sensacji, niespodzianek, zaskoczeń? To włączacie ligę angielską, która jest absolutnie nieprzewidywalna. I dzięki tej nieprzewidywalności stała się najlepszych towarem, jeśli chodzi o ligi eu-ropejskie. To właśnie ten pierwiastek niepewności powoduje, że chcesz oglądać spotkania na szczycie. Gdzie dwóch silnych się bije, tam trzeci korzysta – kibic. Koncern coca-coli sprzedaje towar – napój, natomiast rynek sportu sprzedaje emocje. Emocje sportowe, nieporównywalne z żadnymi innymi. Cofa-jąc się do najpiękniejszych momentów w piłce nożnej, cofasz się do do akcji, które były spektakularne; do goli, które były przepiękne; do wyników, które były zaskakujące. A patrząc na obecny sezon PSG, wid-zisz same zwycięstwa. I mylisz nazwy klubów, wyn-iki, strzelców bramek. Ponieważ większość wygląda podobnie.

Paris Saint-Germain potrzebuje silne-go przeciwnika. To jest właśnie ten element, którego najmocniej brakuje drużynie Laurenta Blanca. Cieszyliście się, kiedy do AS Monaco przychodził Radamel Falcao, Dimitar Berbatov czy Joao Moutin-ho. Nerwowo odliczaliście kartki z kalendarza przed pierwszym spotkaniem sezonu, gdy do Olympique Marsylia przyszedł szalony Marcelo Bielsa, chcący zawsze i wszędzie zwyciężać. A gdy Alexandre La-cazette zdobywał bramkę za bramką, wyprzedza-jąc w klasyfikacji strzelców największych asów PSG prześcigaliście się w dyskusjach, jak skończy się

ten wyścig o koronę króla bramek. Bo niepewność i przemijalność to najpiękniejsze, co daje nam pił-ka nożna. Ciągłość wyników i pewny faworyt zabija emocje, dla których siadamy przed telewizorem.

Stąd w latach 90′ Bernard’a Tapie, ówczesny prezy-dent Olympique Marsylia, krzyczał o koniecz-ności stworzeniu „Le Classique” wiedząc, że to przyciągnie odbiorców na stadion oraz przed tele-wizory. Wied-ział, że taka rywalizacja wywoła emocje oraz zaint-eresowanie. OM było w pewnym okresie nie-do-po-bicia. Jak Olympique Lyon kilka lat później, czy jak Paris Saint-Germain obecnie.

Mądrość Tapiego polegała na tym, że wiedział, że taka dominacja nie będzie niczym dobrym w dalszej per-spektywie. Dziś „Wielkie Spotkania”, niezależnie czy skupiamy się tutaj na rynku fran-cuskim, hiszpańskim, czy angielskim, to te dni z kalendarza se-zonu, na które czeka się często przez kilka tygodni, odliczając czas pozos-tały do godziny zero. Gdzie dwóch silnych się bije, tam trzeci korzysta – kibic. Gdzie jeden leje drugiego, a reszta bezczynnie się przygląda, z bezsilnością rozkładając ręce, tam nie korzysta nikt. Dziś Paris Saint-Germain jest łobuzem, który zdominował podwórko. Wszyscy się boją, nikt nie chce spojrzeć bestii w oczy. Im dłużej będzie tr-wał podwórkowy terror, tym większe szanse na to, że podwórko przes-tanie się rozwijać. Albo pójdą bawić się na inne osiedle.

BRAKUJĄCY ELEMENT PSGCZY PSG JEST DRUŻYNĄ DOSKONAŁĄ?

Vive la ligue 1 | str. 14

autorJakub Golański @vivelaligue1

Page 16: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 15

Page 17: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Rollercoaster

Lacazette’a

autorEryk Delinger@E_Delinger

Vive la ligue 1 | str. 16

Page 18: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

o sezonie 2014/15 wydawał się być na szczycie świata – właśnie wyprzedził Zlatana Ibrahi-movicia w walce o tytuł kró-la strzelców Ligue 1, czekał na ogromną podwyżkę, a w kolejce

po niego ustawiały się większe i bogatsze od Lyonu kluby. Jesienią akcje Alexandre’a Laca-zette’a na europejskim rynku transferowym zanotowały jednak niewyobrażalny spadek.

W nowym sezonie Lacazette miał nie tylko utrzymać dotychczasowy poziom, ale przyjąć na swoje barki odpowiedzialność wiążącą się z mianem najlepiej opłacanego piłkarza klubu i lidera wzmocnionej, ale wciąż młodej drużyny. Krótko mówiąc: miał być kle-jnotem w koronie Olympique’u u progu nowej, zaz-naczonej wprowadzką na Stade des Lumières ery. Jesienią w niczym nie przypominał jednak gracza godnego wynegocjowanych latem zarobków rzędu czterech milionów euro rocznie.

Wydawał się pozbawiony werwy, zblazowany, nieo-becny. Przede wszystkim, podobnie zresztą jak cała drużyna, cierpiał piłkarsko – miał kłopoty z opanowaniem łatwych zagrań, przegrywał pojedyn-ki i kiksował w sytuacjach, w których kilka miesięcy temu strzelałby gole z zamkniętymi oczami. Bois-kową mowę ciała czy kilka wstydliwych błędów zawsze można wprawdzie nadinterpretować, ale liczby nie pomagały w wyciągnięciu innych, bardziej korzystnych dla Aleksa wniosków: do listopada – czyli w dwunastu kolejkach - napastnik zdobył w lidze zaledwie dwie bramki (w tym jedną z gry).

Wychowanek OL tłumaczył się w prasie długimi i męczącymi negocjacjami w sprawie nowego kon-traktu, przy okazji otwarcie obwiniając o brak wspar-cia prezesa Jeana-Michela Aulasa i trenera Huberta Fourniera, którzy oczernili go w oczach kibiców łatką chciwego gwiazdora.

W argumenty Lacazette’a każe uwierzyć reakcja JMA – zwykle stanowczy boss zbagatelizował publiczny wybuch piłkarza. Słowa Fourniera wszyscy mogliśmy zaś usłyszeć w trakcie jego konferencji prasowych: mówiąc o kiepskich wynikach trener pozwalał sobie na aluzje w stronę numeru 10 Lyonu, m.in. zaznaczając, że wszystkie nazwiska traktuje równo, i że „nikogo nie boi się posadzić na ławce”. Wygwizdywany przez trybuny po kontraktowym zamieszaniu zawodnik powinien chyba znaleźć w swoim szko-leniowcu większe oparcie.

Przyczyn zjazdu – by nie powiedzieć: upadku – Al-exandre’a można szukać także poza sferą mentalną. Nie można zapominać, że Francuz stracił obu part-nerów, którzy dostarczali mu w poprzedniej kam-panii wsparcie w ofensywie Les Gones. Clinton N’Jie został sprzedany do Tottenhamu, zaś nadający swo-ją uniwersalnością i doskonałym porozumieniem z Aleksem płynność gry Nabil Fekir zerwał więzadła w prawym kolanie. Ich zastępcy – skuteczny, ale statyczny na murawie i konfliktowy poza nią Claudio Beauvue oraz zmagający się z prywatnymi kłopota-mi Mathieu Valbuena – nie byli w stanie wypełnić tej luki. W dodatku sam Lacazette miał, według własnych zapewnień, od początku rozgrywek wychodzić do gry mimo uciążliwego urazu pleców.

O swojej klasie Lacazette przypomniał 8 listopada, w najważniejszym dla fanów meczu sezonu – Derbach Rodanu. Hat-trick strzelony Saint-Etienne nie był jeszcze sygnałem przełomu, ale pomógł piłkarzowi naprawić relację z fanami i nieco odbudować pewn-ość siebie. Do prawdziwej przemiany doszło dopiero niecałe trzy miesiące później, gdy za sterami zespołu zasiadł już Bruno Genesio. Lacazette zdobył bramkę w debiucie nowego trenera, a od meczu z Bordeaux – który także dla całego zespołu znaczył początek wspaniałej passy – rozpoczął trwającą do ostatniego tygodnia sezonu strzelecką serię, w której tylko raz zdarzyło mu się nie trafić do siatki w dwóch kolejkach z rzędu.

P

ROLLERCOASTER LACAZETTE’A SKOMPLIKOWANY SEZON NAPASTNIKA OLYMPIQUE LYON

Vive la ligue 1 | str. 17

Page 19: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

W tym sensie Lacazette wykazał się jako symbol-iczny lider drużyny – forma napastnika oraz całej drużyny okazały się być zjawiskami w stu procen-tach sprzężonymi. Zachodzi przy tym podejrzenie, że to piłkarz skorzystał na odbudowie zespołu, nie odwrotnie. Przy okazji jak na dłoni widać, że konflikt Aleksa z Hubertem Fournierem nie był w mediach przerysowany: nie ma raczej przypadku w tym, że napastnik odzyskał luz i zaczął nawiązywać do swo-jego najlepszego wcielenia wraz ze zmianą na ławce. Z drugiej strony trzeba odnotować zasługi Genesio – jego wpływ na Aleksa nie ogranicza się do faktu, że nie jest Fournierem. Trener udzielił gwieździe niez-będnego kredytu zaufania – najpierw usankcjonował sprzedaż jedynego obok Lacazette’a zdrowego na-pastnika, Claudio Beauvue, a następnie zmienił sys-tem na taki, w którym 25-latek otrzymał wyraźnie centralną rolę i został otoczony gwarantującymi mu jak zrozumienie, ale także większe podporządkow-anie młodzieńcami.

Sezon Lacazette’a jeszcze dosadniej niż przejścia całego Lyonu ukazuje, jak zmienny, „chwilowy” potrafi być futbol, a także jak mylące mogą być liczby. Oto w poprzednich – świetnych, rewel-acyjnych, itp. - rozgrywkach Francuz zdobył z gry 19 bramek, zaś we właśnie zakończonych – wstydliwych dla niego, kiepskich, w najlepszym razie rozczarowujących – zrobił to... również 19-krotnie. Wygląda jednak na to, że klisza „jest-eś tak dobry, jak twój ostatni mecz” nie znajduje przełożenia na przestrzeni roku.

Dobra, skuteczna gra w 2016 roku nie zmazała wraże-nia, jakie Alexandre zostawił po sobie jesienią i mimo niemal identycznych liczb napastnik nie odzyskał gwiazdorskiego statusu sprzed roku. Po pierwsze, nie zdążył uratować miejsca w kadrze Didiera Des-champsa i przegrał rywalizację z dużo młodszym An-thonym Martialem, mającym za sobą fatalną wiosnę Olivierem Giroudem (6 ligowych bramek w 2016r.) oraz grającym na co dzień w Meksyku André-Pier-rem Gignakiem. Po drugie, nawet jeśli zgłosi się po niego klub większy niż West Ham United, to Lyon nie ma szans zarobić na tym transferze 50-60 milionów euro, na które prezes Aulas liczył zeszłego lata.

ROLLERCOASTER LACAZETTE’A SKOMPLIKOWANY SEZON NAPASTNIKA OLYMPIQUE LYON

Vive la ligue 1 | str. 18

Page 20: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

PSG POTRZEBUJE

DUZEGO TRANSFERUW PRZERWACH MIĘDZY ROZGRYWKAMI ROLĘ PIERWSZOPLANOWĄ PRZEJMUJĄ PIŁKARSCY AGENCI, KTÓRZY ZIMĄ I LATEM NAPĘDZAJĄ TRANSFEROWY RYNEK. W TYM ROKU MERCATO WE FRANCJI ZAPOWIADA SIĘ BARDZO CIEKAWIE I WIELE PYTAŃ WCIĄŻ POZOSTAJE BEZ ODPOWIEDZI. JAK PSG ZASTĄPI ZLATANA? CZY MARSYLIA WYJDZIE Z KRYZYSU? PROGNOZĘ NA NAJBLIŻSZE MIESIĄCE W LIGUE 1 SPRÓBOWAŁ NAKREŚLIĆ SASHA HUET-BARANOV, FRANCUSKI MENADŻER I DORADCA SPORTOWY.

Vive la ligue 1 | str. 19

Wiemy, że Zlatan Ibrahimović opuszcza Francję. W jakim kierunku pójdą tego lata działacze Par-is Saint-Germain?

Są dwa wyjścia - albo wyłożą grube banknoty i znów zapewnią sobie rozgłos albo zechcą zmienić strate-gię i postawią na piłkarzy z obecnej kadry. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że zawodnicy jak Thiago Motta, Thiago Silva czy nawet Blaise Matuidi większą

część kariery mają już  za sobą. Odejście Zlatana zamknęło w pewnym sensie pierwszy cykl ery Katar-skiego projektu pod nazwą Paris Saint-Germain.

Można powiedzieć, że po odejściu Szweda w końcu odetchnie szatnia PSG, gdyż do tej pory w pierwszym planie nie było miejsca dla nikogo innego.

Odejście Ibrahimovica z pewnością jest dobrą nowiną dla piłkarzy, którzy przez ten okres byli w jego cieniu. Pastore, Cavani, Marquinhos - to na nich skierowany będzie teraz blask jupiterów. Oczywiście to Urugwa-jczyk, jeśli tylko zostanie latem w klubie, ma najwięcej do wygrania w obecnej sytuacji kadrowej PSG. Ca-vani może bez wątpienia najbardziej skorzystać na odejściu Zlatana.

rozmawiałJordan Berndt@JordanBerndt

Page 21: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 20

PSG WCIAZ ROZWIJA SWOJA MARKE

/

PSG CZEKA TRUDNE MERCATOROZMOWA Z FRANCUSKIM MENADŻEREM

Czy projekt pod nazwą Paris Saint-Germain jest w ogóle możliwy bez wielkiego nazwiska? Jak zastąpić Ibrahimovica?

Paris Saint-Germain musi znaleźć godnego następ-cę. Kto nim będzie? Który napastnik ze światowej czołówki jest w stanie zastąpić Zlatana tego lata? Benzema, Cristiano Ronaldo, Neymar, Lewandowski - żaden z nich raczej nie zjawi się latem w Paryżu. Może pominąłem dwóch albo trzech innych kandy-datów, ale szukając dalej jesteśmy już w niższej kat-egorii piłkarzy niż Szwed. Zlatan to ścisła światowa czołówka i z pewnością nie będzie im łatwo zastąpić zawodnika o tak dużym wpływie na drużynę. Z dru-giej strony obecny futbol mocno opiera się na pi-eniądzach, a ich w Paryżu nie brakuje. Z pewnością znajdą jakieś rozwiązanie, nie martwiłbym się o to.

Wyłożenie pieniędzy na stół nie stanowiło dla nich problemu w ostatnim czasie.

Oczywiście, chcą wygrać Ligę Mistrzów w perspekty-wie najbliższych sezonów. Cel ten był identyczny dla zespołu zbudowanego wokół Ibrahimovića, ale nie udało im się. Co gorsza, PSG nie było w stanie awansować do półfinału tych rozgrywek. Nie wiem, czy Katarczycy są cierpliwymi ludźmi, ale niebawem minie ponad pięć lat od przejęcia klubu. Co praw-da na krajowym podwórku radzą sobie znakomi-cie, ale ambicje projektu sięgają dużo dalej. Żeby wygrać Ligę Mistrzów potrzebują piłkarzy ze ścisłej światowej czołówki, kalibru Paula Pogby czy Sergio Busquetsa. Katarczycy już wcześniej pokazali, że po-trafią wysoko mierzyć.

Dlaczego nie wierzysz w przyjście Neymara czy na przykład Lewandowskiego?

Pod kątem piłkarskim wymienieni piłkarze nie mają powodów, aby zmieniać otoczenie. Osobiście nie wiem, czy Lewandowskiemu piłkarsko opłaca się dz-isiaj opuścić Bawarię, aby grać na Parc des Princes. Pomimo wielu starań działaczy i ludzi w klubie mar-ka PSG wciąż nie przyciąga tak jak FC Barcelona czy Real Madryt. W Paryżu rozwijają markę, ale jak po-kazują chociażby wspomniane wcześniej wyniki w Lidze Mistrzów, nadal trudno jest im wskoczyć na wyższy pułap. Co do Lewandowskiego to być może się mylę, bo z górą pieniędzy nie jest trudno zaw-rócić piłkarzowi w głowie. Reasumując, tegoroczne letnie mercato raczej nie będzie łatwym tematem dla działaczy PSG. Zastępując tak istotnego piłkarza,

jakim w Paryżu był Zlatan Ibrahimović, margines błę-du jest prawie znikomy. Zapewne zechcą się popisać dużym transferem. I tego potrzebują.

Poza PSG i AS Monaco pozostałe kluby znad Sekwany raczej ograniczają wydatki na trans-ferowym rynku. Inwestycje w infrastrukturę, ograniczenia ze strony DNCG…

Do tego dochodzi jeszcze jeden bardzo istotny czyn-nik - system podatkowy we Francji, który jest jak trucizna dla miejscowego futbolu. Dzisiaj taki klub jak Marsylia musi co sezon sprzedać zawodników za kilkadziesiąt milionów euro, aby utrzymać równ-owagę  finansową. Być może kryje się  za tym złe zarządzanie klubem, ale system podatkowy z pewn-ością tego nie ułatwia.

Skoro poruszyliśmy temat Marsylii, czy w per-spektywie najbliższych miesięcy sprzedaż klu-bu jest możliwa?

Temat sprzedaży Olympique Marsylia jest mocno zagmatwany. Co prawda OM przyciąga i przyciągać będzie wielu chętnych, ale lokalny kontekst mocno komplikuje sprawy i zniechęca ewentualnych kup-ców. Na niekorzyść wpływa nie tylko samo miasto i specyfika miejscowej publiczności, klub nie jest też właścicielem stadionu a za dzierżawę płaci bardzo wysoki czynsz. O ile nie jesteś wielkim sympatykiem OM, zakup klubu raczej nie będzie dla Ciebie opła-calnym ruchem.

Page 22: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 21

Letnie mercato też nie zapowiada się  ciekawie…

Odejdą kluczowi zawodnicy, jak Batshuayi, Mandan-da czy Lass Diarra. Nie ma co ukrywać - w Marsylii każdy piłkarz, który ma na rynku jakąś wartość, jest na sprzedaż. Szkoda tylko, że na dwójce najbardziej wartościowych piłkarzy OM może latem nie zarobić nawet jednego euro. Jeśli chodzi o zakupy, to kole-jnych szaleństw nie będzie, dopóki nie wyjaśni się kwestia nowego właściciela. Przyszły sezon nie zapo-wiada się w różowych barwach.

Jakie powinny być priorytety dla działaczy OM?

Priorytetem powinno być rozwiązanie w kwestii tren-era. Franck Passi zrobił sporo dobrego pod koniec rozgrywek, ale jego misja powinna zatrzymać się wraz z końcem sezonu. Z pewnością nie jest to tren-er dla klubu takiego kalibru. Rozmawiamy przecież o Marsylii…

Umowę z Niceą podpisał Lucien Favre, który przez ostatnie miesiące był łączony z klubem ze Stade Velodrome. Kogo dzisiaj jest w stanie przyciągnąć Marsylia?

W obecnych warunkach trudno wyobrazić sobie, żeby OM stać było na trenera rangi Marcelo Bielsy. Dodatkowo atrakcyjność klubu redukują warunki, w których przyszły trener będzie musiał pracować. Niepewny transferowy budżet, niepewny zarząd - to wszystko nie ułatwi poszukiwań nowego szkolenio-wca. Najwięcej w tej sytuacji zyskać mogą młodzi piłkarze z akademii, jak np. Jeremie Porsan-Clem-ente. Przy dobrych wiatrach mogą na dłużej zawitać w kadrze pierwszego zespołu. Być może oni sprawią największą niespodziankę w przyszłym sezonie.

W klubie za sznurki ciągną ostatnio ludzie z agencji Doyen Sport. Ich pozycja mocno wz-rosła w ostatnim czasie.

Było wiele negatywnych opinii na ich temat, zwłaszc-za po tym, jak sprowadzili Michela na Stade Velo-drome. Ale trzeba przyznać, że starają się zmieniać rzeczy. Obok OM, Doyen Sport prężnie działa też w Sewilii, gdzie z klubem osiągają znakomite wyniki. Za-tem ludzie, którzy krytykują ich działania w Marsylii powinni zobaczyć, co się dzieje w Hiszpanii. Z pewn-ością w Marsylii trudniej realizować długotermi-nowy projekt, ponieważ presja wyników zawsze jest

bardzo wysoka. Być może w Sewilii ludzie z Doyen dysponują też większą swobodą działania, podczas gdy w Marsylii każdy ruch musi zyskać aprobatę Vin-centa Labrune i Margarity Louis-Dreyfus.

Po tak kiepskim sezonie dużo pracy będzie miał wspomniany Vincent Labrune. Jak oceniać jego prezesurę?

Ma wyjątkowo trudne zadanie. Nie chcę przez to mówić, że jest znakomitym prezesem, ale nie można też powiedzieć, że się do tego nie nadaje. Labrune nigdy nie mówił, że zapewni Marsylii tytuły. Jego głównym zadaniem ma być zarabianie pieniędzy i uzdrowienie klubowych finansów - nie należy zapominać o tym, że ma nad sobą wyjątkowo skru-pulatną księgową w postaci Margarity Louis-Drey-fus. Jego największą wadą jest zdecydowanie słaba komunikacja, która wielokrotnie zwiększała napięcia na linii z kibicami. Vincent Labrune znalazł się na tym stanowisku nagle, bez wcześniejszego kontaktu z piłkarskim środowiskiem. Co więcej, dobrze wiemy, jak skomplikowanym klubem potrafi być Olympique Marsylia. Z tego punktu widzenia myślę, że radzi so-bie nieźle. Ludzie często zapominają, że ma on nad sobą Margaritę i całą świtę jej adwokatów i dorad-ców - ich też pewnie nie łatwo okiełznać. To właśnie główny problem tego klubu - jest zbyt wiele osób decyzyjnych i brak jasnych granic w kompetencjach poszczególnych funkcji.

PRIORYTETEM OM POWINEN BYC TRENER

/

PSG CZEKA TRUDNE MERCATOROZMOWA Z FRANCUSKIM MENADŻEREM

Page 23: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Kibice w Marsylii marzą o powrocie Pape Dio-ufa…

Nawet nie należy go porównywać do Pape Dioufa, który był chyba najlepszym prezesem w dziejach OM. Diouf miał za sobą wieloletni bagaż doświad-czeń i działał w piłce najpierw jako dziennikarz, a później jako menadżer. Doskonale znał całą specy-fikę środowiska, zanim został prezesem.

Wracając do tematu DNCG, czy ten organ rzec-zywiście stanowi przeszkodę dla działań na transferowym rynku?

Wpływ jest realny. Dzisiaj, gdy menadżer chce rozma-wiać z francuskim klubem, najpierw musi pocze-kać, aż ten przejdzie pomyślnie weryfikację komisji, by zacząć negocjacje. Niektóre kluby dopiero pod koniec czerwca staną przed komisją, przez co stracą blisko trzy tygodnie okienka transferowego. Już na starcie przygotowań do nowego sezonu muszą na-drabiać zaległości.

Taka sytuacja z pewnością też nie ułatwia pra-cy menadżerom…

Tak, bardzo ciężko pracuje się we Francji. Rynek jest mały, a do tego budżety wielu klubów są nadzorow-ane przez DNCG. Co więcej, to jedyny kraj, gdzie nie obowiązuje 10% prowizja za transfer. Pomimo presji ze strony organów FIFA wciąż obowiązuje 6% stawka, z czego trzeba jeszcze rozliczyć podatki. To wszystko sprawia, że miejscowym agentom bardziej się opłaca wyciągnąć piłkarza z Ligue 1 za granicę.

Ale Jorge Mendez czy Mino Raiola też działają we Francji. Skoro nie pieniędzy, to czego szuka-ją nad Sekwaną? Chodzi o prestiż?

To dla PSG i AS Monaco, gdzie są duże pieniądze lub system podatkowy jest bardziej przyjazny. Jeśli cho-dzi o pozostałe kluby, Francja jest dla nich rynkiem drugoplanowym.

Dobry finisz zapewnił Olympique Lyon dru-gie miejsce. Czy stać ich na zatrzymanie kluczowych piłkarzy?

Mogą sobie na to pozwolić, ale oczywiście w grani-cach rozsądku. Z pewnością nie można powiedzieć, że Fekir lub Lacazette nie są na sprzedaż. Jeśli przy-jdzie atrakcyjna oferta, Aulas nie powinien się długo wahać.

Akurat Jean-Michel Aulas potrafi dobrze liczyć.

Aulas powinien być wzorem dla wszystkich osób, które zarządzają klubem piłkarskim. Dla mnie jest najlepszym prezesem w Ligue 1, a nowy stadion jest tego doskonałym symbolem. Nasser ma za sobą petrodolary, więc jego wyniki nie są niespodzianką. Tymczasem Aulas zbudował klub praktycznie od podstaw i ciągle przyczyniał się  do jego rozwoju. Bardzo rzadko podejmuje błędne decyzje. To jedna z niewielu osób francuskiej piłki, która chce prze-jmować inicjatywę i podejmować ryzyko. To człowiek biznesu. Wizjoner.

Vive la ligue 1 | str. 22

Page 24: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 23

Taki Aulas przydałby się teraz w Marsylii.

Kocha swój klub, być może tego właściwie brakuje w Marsylii. Lyon to też inny kontekst i inne warunki rozwoju niż w Marsylii, ale rola Aulasa jest niepod-ważalna. Choć OL miało gorsze sezony, to klub po-zostaje w ligowej czołówce nieprzerwanie od ponad dwudziestu lat. W porównaniu z PSG czy AS Mona-co to obecnie najbardziej stabilny klub piłkarski we Francji. Na krajowym podwórku zdołali wyprzedzić konkurencję pod względem infrastruktury i szkole-nia piłkarzy.

Czy dobre występy Kamila Grosickiego zmoty-wują kluby z Ligue 1 do zakupów w Polsce?

Oczywiście, a występy reprezentacji Polski na Euro 2016 mogą być dodatkową motywacją dla klubów z Ligue 1. Piłkarze jak Linetty czy Milik mają bardzo

duży potencjał rozwoju, a stosunek jakości do ceny jest kolejnym atutem na korzyść piłkarzy z Polski.

Dlaczego tak mało polskich piłkarzy trafia os-tatnio na francuskie boiska?

Problem polega na tym, że francuskie kluby dosyć niechętnie chcą podejmować ryzyko na transfe-rowym rynku. Wynika to z czynników ekonomic-znych, przez które chętniej sięga się po sprawd-zonych w lidze piłkarzy. Kluby zamykają się, nie wychodzą poza swój kokon i kupują ligowych rutyn-iarzy. Szkoda, bo z chęcią obejrzałbym takiego Mi-lika na francuskich boiskach. Teraz to już chyba za późno...

PSG CZEKA TRUDNE MERCATOROZMOWA Z FRANCUSKIM MENADŻEREM

Page 25: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1
Page 26: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

CUDOWNE OZDROWIENIE LYONUMETAMORFOZA ZESPOŁU BRUNO GENESIO

CudowneOzdrowienieLyonu

grudnia 2015 roku. Olympique Lyon na oczach pięciu tysięcy widzów przegrywa 1:2 z Gazelec Ajaccio. Piąta porażka w szóstym ligowym meczu opuszcza zespół na dziewiątą pozycję w tabeli, na co klub reaguje w najbardziej przewidywalny i desperacki sposób – obowiązki zwolnio-nego trenera Huberta Fourniera przejmuje jego asystent, Bruno Genesio. Nazywanie Les Gones „urzędującym wice-

mistrzem Francji” byłoby w tamtym momencie czystą złośliwością.

Mimo to niecałe pół roku później – dokładnie 7 maja 2016 – prezes Jean-Michel Aulas mógł z uśmiechem na ustach powiedzieć dziennikarzowi, że jego drużyna jest „mistrzem w pięknym futbolu” i nie narazić się tym na śmieszność. W grudniu takie słowa nie prz-eszłyby JMA nie tylko przez gardło, ale nawet przez myśl. Okoliczności wspomnianego majowego wieczoru to co innego – w akompaniamencie rozbrzmiewającego na Parc OL hymnu Ligi Mistrzów, na tle piłkarzy celebrujących zdobycie kolejnego wicemistrzostwa, minuty po zwycięstwie 6:1 nad AS Monaco taka deklaracja była zupełnie nie na miejscu.

20

Vive la ligue 1 | str. 25

Page 27: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

LES G

ONES

SONT

DE R

ETOU

RCUDOWNE ODRODZENIE LYONU

METAMORFOZA ZESPOŁU BRUNO GENESIO

Porównując Lyon z obu tych punktów w cza-sie - oddzielonych od siebie siedemnastoma kolejkami Ligue 1 - trudno uwierzyć, że mowa o tym samym zespole. Gdy Genesio obejmo-wał posadę wydawało się, że jego zadaniem będzie raczej zatrzymanie regresu i próba uratowania resztek godności Les Gones

w już przegranym sezonie. Na papierze pięć punktów straty do drugiego

miejsca to co prawda żadna przepaść - ale nie w wy-

padku, gdy wszyscy nowi piłkarze za-

żarcie walczą o miano

n a j -

gorszego transferu w lidze, zaś gwiazdy po-przedniego sezonu żenują swoją grą i wdają się w bójki na treningach.

Pierwsze tygodnie pracy nowego trenera OL nie wskazywały zresztą, by wiatr zmian miał wywindować klub w górę tabeli. Debiutanc-ki mecz udało mu się wygrać, ale gdyby nie zdołał zwyciężyć w otwierającym nowy sta-dion Lyonu spotkaniu z przytwierdzonym do ostatniej ligowej pozycji Troyes, prezes Aulas mógłby zaprezentować światu ekstre-malny przykład pojęcia „trener tymczasowy”. W następnych trzech kolejkach OL zdobyło zaś jeden punkt i znalazło się na jedenastym miejscu, siedem oczek za podium i dziewięć za drugim miejscem.

Wtedy zmiany wprowadzone przez Bru-no Genesio zaczęły przynosić skutek.

W ostatnich 15 meczach sezonu Lyon zwyciężył 11 razy, strze-

lając przy tym aż 39 goli. Drużyna, która poko-

nała 2:1 PSG, roz-gromiła 6:1

Monaco

czy w y -d a r ł a w ostatnim kwadransie wy-jazdowe zwycięstwo 3:2 w Tuluzie zdawała się nie mieć nic wspólnego z nijakim OL Fourniera z jesieni. Źródła tej przemi-any należy upatrywać przede wszystkim w odejściu od stosowanego przez poprzed-niego trenera systemu 4-3-1-2 na rzecz 4-3-3 i zaniechaniu prób wpasowywania do zespołu wyraźnie zawodzących letnich na-bytków.

Plan Fourniera, który zapewnił OL wicemistr-zostwo przed rokiem, doskonale sprawdzał się w oparciu o współpracę rewelacyjnie dysponowanego Lacazette’a i podwieszo-nego za duetem napastników Nabila Fekira, odnajdującego się zarówno w roli snajpera, jak i pomocnika. Kontuzja tego ostatniego

zrodziła-by prob-lemy nawet gdyby Lacazette i potencjalny następ-ca Fekira w centralnej roli, Mathieu Valbuena, grali jesienią na miarę możliwości – tymczasem obaj zawodzili na całej linii. To tylko ofensywa, a podobne problemy Lyon miał w zasadzie w

>

Page 28: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

To tylko ofensywa, a podobne problemy Lyon miał w zasadzie w każdej formacji. Najdroższy od czasu Yoanna Gourcuf-fa zakup klubu, Sergi Darder, nie funk-cjonował w pomocy równie dobrze jak bardziej wszechstronni i pracowici Jordan Ferri i Corentin Tolisso, zaś na tyłach ma-jący stanowić gwiazdorskie wzmocnienie Mapou Yanga-Mbiwa konsekwentnie pra-cował na tytuł największego pośmiewis-ka całej Francji.

Przejście do 4-3-3 umożliwiło reorgani-zację środka pola, odciążyło znajdujące-go się w kiepskiej mentalnej kondycji Valbuenę, a także posłużyło za wotum zaufania wobec Lacazette’a, teraz desyg-nowanego do roli samodzielnego lidera ofensywy. Nowy system otworzył też Genesio drzwi do sięgnięcia po inne per-sonalia – trener zdecydowanie postawił na Rachida Ghezzala, zaś pozycję na dru-gim skrzydle po kilku tygodniach odebrał Valbuenie 19-letni Maxwel Cornet. Ten pierwszy to bodaj największe odkrycie Genesio – dotychczas nierówny, frustru-jący piłkarz nabrał nieprawdopodobnej pewności, która pozwoliła mu regularnie błyszczeć dryblingami i skutecznością. Pod rządami nowego szkoleniowca Al-gierczyk tylko raz nie wyszedł w pod-stawowej XI, a za zaufanie odpłacił sied-mioma golami i pięcioma asystami. Wiara trenera oraz entuzjazm młodych skrzy-dłowych (którzy zastąpili zblazowanych gwiazdorów, Valbuenę i Claudio Beau-vue) pomogły też Lacazette’owi, wiosną znów wyglądającemu jak wart dziesiątki milionów supersnajper.

Wiosenne wcielenie Lyonu oglądało się z prawdziwą przyjemnością, lecz ich pop-isowa gra budzi spory niedosyt. Gdyby spełniali oczekiwania od pierwszego dnia sezonu, może świat nie mówiłby o Ligue 1 jako o teatrze jednego aktora, a Jean-Mi-chel Aulas nie musiałby uciekać się do tytułowania swojego klubu „prawdziwym francuskim” mistrzem.

autorEryk Delinger@E_Delinger

Vive la ligue 1 | str. 27

CUDOWNE ODRODZENIE LYONUMETAMORFOZA ZESPOŁU BRUNO GENESIO

Page 29: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1
Page 30: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Obecny sezon w wykonaniu Olympique Marsylii jest jednym z najgorszych w całej historii klubu. Odszedł Bielsa, trzon drużyny zniknął, nowy trener sobie nie poradził, a Vincent Labrune próbował oczarować nas deklaracjami i (nie)szczerym uśmiechem. Utrzymanie zapewnione w 36. kolejce brzmi jak kiepski żart, ale taka jest rzeczywistość. Kibice i piłkarze marzyli o jak najszybszym zakończeniu rozgrywek, ale przecież to nie koniec, bo przyszłość klubu nie rysuje się w zbyt wesołych barwach. No chyba, że znajdzie się bogaty inwestor chcący pomóc w odbudowie OM.

KOSZMARna STade

velodrome

autor Dawid Cach @CachDawid

Page 31: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 30

Page 32: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 31

szystko zaczęło się podczas zeszłorocznego okna trans-ferowego, kiedy po dość udanej kampanii zespół opuściło kilku ważnych za-wodników. Dość powiedzieć, że drużynie został wyrwany

kręgosłup. Początkowo mówiło się, że oprócz czter-ech zawodników, którym kończył się kontrakt, zespół opuści jeszcze jeden zawodnik, tak aby zrównoważyć budżet i nie mieć problemów z komisją kontroli fi-nansów. Jednak po dobrym sezonie, kilku zawod-ników zwróciło na siebie uwagę wielu europejskich klubów i zatrzymanie ich było zadaniem trudnym, ale na pewno wykonalnym. Gignac, Ayew, Payet, Imbula, Thauvin, Lemina, Fanni i Morel, wszyscy w sezonie 2014/2015 stanowili o sile pierwszego składu OM.

W nowych klubach radzili sobie z rożnym szczęściem, ale na pewno lepiej od Marsylii, która mocno odczuła ich brak, a zastępcy nie okazali się trafionymi trans-ferami. Z nowych zawodników zdecydowanie na-jlepiej poradził sobie Lassana Diarra, który wrócił do futbolu po rocznej przerwie i z robił to z przytupem. Z marszu został dyrygentem w środku pola OM, gdzie skutecznie odbierał piłkę i dogrywał ją do przo-du. Zdołał również w dość szybkim czasie wrócić do reprezentacji Francji. Georges-Kevin N’Koudou miał dobrą pierwszą cześć sezonu, ale w drugiej zdecy-dowanie obniżył loty. Abou Diaby przez większą część rozgrywek leczył kontuzje, co wielkim zaskoczeniem nie było. Pięciu zawodników zostało wypożyczonych w letnim oknie transferowym, a dwóch kolejnych dołączyło na tej samej zasadzie w styczniu. Wśród nich można wyróżnić Cabellę, Islę, Manquillo i Fletch-era. Reszta grała bardzo słabo lub dopasowywała się do poziomu gry drużyny, czyli również bez szału. Ocampos, Rekik, Sarr i Rolando, którzy definitywnie zostali zawodnikami Olympique’u też nie zagrali oszałamiająco dobrze, no może Rolando miał więcej dobrych momentów i zagrał kilka dobrych spotkań.

Ogólnie podsumowując na transferach zespół stracił bardzo dużo jakości, ale wierzono jeszcze, że Marcelo Bielsa zdoła zebrać to co ma i stworzyć zespół, który powalczy o czołowe miejsca. No właśnie sęk w tym, że Argentyńczyk zaskoczył wszystkich odchodząc z

Marsylii po pierwszym meczu sezonu, z jednej stro-ny zbierając krytykę, a z drugiej nadal mogąc liczyć na nieograniczoną miłość ze strony kibiców OM.

Wszystko było dokładnie zaplanowane i dlatego po meczu z Caen Bielsa wyciągnął kartkę i ku zaskoczeniu wszystkich obec-nych na sali konferencyjnej, przeczytał swoje oświadczenie o rezygnacji z funk-cji trenera OM. Zaskoczeni byli wszyscy: piłkarze, kibice oraz włodarze klubu z Labrunem na czele, który nie wiedział skąd taka decyzja i nie omieszkał się skry-tykować Argentyńczyka. Długo zastanawiano się nad powodami takiej de-cyzji, ale z czasem prawda zaczęła wychodzić na jaw. Zarząd zbyt długo zwlekał z ostateczną wersją nowego kontraktu, a w ostatniej chwili zdecydował się na poprawki, na spotkaniu w tej sprawie pojawił się tylko klubowy prawnik, bez prezesa i właściciel-ki. Bielsa poczuł się oszukany i upokorzony, dlatego zdecydował się odejść. Warto przypomnieć, że to nie pierwszy przypadek, kiedy Argentyńczyk miał pre-tensje do Labrune’a. Przed sezonem 14/15 stworzył listę zawodników, których chciałby sprowadzić do klubu. Byli to zawodnicy, których znał i był pewny ich umiejętności oraz potencjału. Jednak żaden z nich nie zameldował się na Stade Velodrome, a na jednej z konferencji prasowych Marcelo ujawnił całą sytu-ację czytając nawet wszystkie nazwiska zawodników będących na jego liście. Jedną z ofiar tamtej sytuacji stał się Doria, który został sprowadzony do klubu w tamte lato i nie zagrał ani jednego meczu, nawet minuty w pierwszym zespole, dlatego był wypoży-czany do Sao Paulo, a później Grenady.

Marcelo Bielsa jest stanowczym człowiekiem cenią-cym sobie honor i dlatego zdecydował się na ode-jście i co by nie mówić zachował się naprawdę przyzwoicie. Przepracował z drużyną okres przygot-owawczy i do końca zachował pełnię

W

KOSZMAR NA STADE VELODROMEFATALNY SEZON OLYMPIQUE MARSYLIA

Page 33: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 32

KOSZMAR NA STADE VELODROMEFATALNY SEZON OLYMPIQUE MARSYLIA

profesjonalizmu. Odchodząc zostawił następcy zespół gotowy w 100% do walki o punkty w Ligue 1, a porażka w meczu z Caen po którym odszedł, to tylko wypadek przy pracy. Kibice nie zapomnieli o jego pracy, pasji i miłości do futbolu, dlatego nadal na trybunach wisiały jego portrety, a w najgorszym okresie skandowano jego nazwisko.

Nowym trenerem został Hiszpan – Michel, który mógł pochwalić się udaną karierą zawodniczą w bar-wach Realu Madryt z którym wielokrotnie zdobywał mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla, Puchar UEFA, ale również był nagradzany indywidualnie jako naj-lepszy strzelec Ligi Mistrzów, czy brązowym butem na Mistrzostwach Świata w 1990 roku. W 1987 roku zajął nawet 4. miejsce w plebiscycie Złotej Piłki. Jed-nak jako trener nie mógł pochwalić się wielkimi suk-cesami w Getafe i Sevilli szło mu średnio, a trzy mis-trzostwa Grecji z Olympiakosem, to mimo wszystko nie jest żaden wielki sukces.

Można więc śmiało powiedzieć, że przycho-dził do Marsylii jako niewiadoma i mało kto wiedział co o nim myśleć. W jego przypadku potwierdziło się powiedzenie, że dobry piłkarz nie musi być dobrym trenerem.

Myślę, że nawet nazwanie go przeciętnym będzie sporym nadużyciem.

Po prostu okazał się słaby, wielkim zaprzeczeniem Bielsy, bez pasji i umiejętności zmotywowania piłkarzy do walki. Swoją drogą zaraz po przybyciu do Francji w jednym z pierwszych wywiadów stwierdził, że nie lubi Argentyńczyka i jego stylu. To później bardzo często wypominali mu kibice. Jego trenin-gi okazały się monotonne i patrząc po występach OM, nie zawierały ćwiczenia schematów rozegra-nia akcji, tylko na początku jego pracy Marsylia po-trafiła zaskoczyć rywali niecodziennym schematem rozegrania stałego fragmentu gry. Zdołał również popaść w konflikt ze sztabem medycznym, który nalegał na zmniejszenie intensywności treningów, co miało być powodem plagi kontuzji w środku sezonu. Michel okazał się dobrym kandydatem dla Labrune’a. Bez wymagań, nie krytykował, nie sprzeciwiał się dz-iałaniom zarządu i zgadzał się na wszystko. Jedyny raz, kiedy mógł podrażnić Labrune’a, to sytuacja wyjawienia, że kontaktowano się z nim jeszcze pod-czas pracy w klubie Marcelo Bielsy. Później starał się uważać na to co mówi zawsze kryjąc się za szerokim uśmiechem.

Page 34: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 33

Początek pracy nowego trenera był dość obiecują-cy, dwa wysokie zwycięstwa w Ligue 1 i Lidze Europy napawały optymizmem, ale później coś się zacięło i nadeszła seria 7 spotkań bez zwycięstwa we wszyst-kich rozgrywkach. Szybko po chwilowym kryzysie do końca 2015 roku, OM zaliczało dobre występy w trzynastu spotkaniach we wszystkich rozgrywkach przegrywając tylko raz. Problemem była zbyt duża ilość remisów przez które zespół nadal tkwił w środ-ku tabeli. Jednak udało się awansować z grupy w LE i dlatego ocenę pierwszej części sezonu można było odrobinę zawyżyć. Jednak jak w poprzednim se-zonie, wszystko posypało się po 31 grudnia, Marsyl-czycy w nowym roku do czasu zwolnienia Michela wygrali tylko dwa mecze ligowe! Przygoda w Lidze Europy również nie potrwała długo i zakończyła i się na pierwszym dwumeczu z Atletikiem Bilbao. Sytu-acji nie ratował awans do półfinału Pucharu Francji. Negatywną atmosferę nakręcał brak zwycięstwa na Stade Velodrome od 13 września, czyli pierwszego meczu Hiszpana w roli trenera OM. Olympique stał się najczęściej remisującym zespołem Ligue 1 oraz Europy.

Narastająca frustracja wśród zawodników nie po-magała w przełamaniu, a kolejne tłumaczenia tren-era i prezesa były coraz śmieszniejsze. Fani próbow-ali coraz dobitniej wyraźić swoje zdanie na temat trenera oraz włodarzy klubu, domagając się ich ode-jścia i skończenia z niszczeniem OM. Michel zakry-wał się presją Marsylskiej publiczności, a Labrune z czasem obniżał cele zespołu, tak aby uchronić go przed zwolnieniem. Jednak sytuacja stawała się coraz groźniejsza i kibicom w oczach pojawiała się wizja spadku, dlatego po meczu z Bastią Michel oraz Labrune polecieli do Zurychu, aby spotkać się z właścicielką. Wszyscy uważali, że dni obu panów są już policzone, ale musieli się zawieść i poczekać na dobre informacje jeszcze dwa tygodnie. Michel zos-tał początkowo zawieszony, ale nie za wyniki, tylko za swoje złe zachowanie, co to oznacza? Tylko tyle, że prawnicy znaleźli lukę dzięki której można było zwol-nić trenera bez płacenia odszkodowania. Coraz głos-niej plotkowano o tym, że właścicielka klubu zamier-za go sprzedać. Obowiązki Michela przejął Franck Passi, wprowadził zespół do finału Pucharu Francji i zapewnił utrzymanie w Ligue 1.

KOSZMAR NA STADE VELODROMEFATALNY SEZON OLYMPIQUE MARSYLIA

Page 35: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 34

KOSZMAR NA STADE VELODROMEFATALNY SEZON OLYMPIQUE MARSYLIA

Mimo słabego sezonu w kadrze OM można wyróżnić kilka postaci. Przede wszystkim kolejny świetny se-zon rozegrał Steve Mandanda, który w wielu mo-mentach ratował swój zespół i naprawdę jako jeden z nielicznych pokazał pełnię swoich umiejętności przez większą część sezonu utrzymując wysoką formę. Kolejnym jasnym punktem był już wyżej wy-mieniony Diarra, który imponował tym wszystkim, co podziwialiśmy u niego jeszcze kilka lat temu. Spokój i opanowanie w środku pola, gdzie był prawdziwym królem, odbierał i rozgrywał jak profesor, bez niego Marsylia traciła wiele jakości, a w środkowej części boiska powstawała duża dziura, którą trudno było załatać. Często krytykowany, ale robiący swoje Michy Batshuayi strzelił we wszystkich rozgrywkach 21 goli i zaliczył 10 asyst co jest znakomitym wynikiem, który nie uszedł uwadze klubom z Premier League, gdzie może trafić w najbliższej przyszłości. I jeszcze do tego grona możemy dorzucić Remy’ego Cabellę, który w wielu meczach dawał z siebie 100%, ale jak nieszło drużynie, to i on przygasał. Nawet za pier-wszą cześć sezon można wyróżnić N’Koudou, który rozbudził apetyty kibiców i spisywał się naprawdę dobrze, ale na wiosnę nawet on nie dawał rady.

Pod koniec tego koszmarnego sezonu oprócz zwolnienia Michela do kibiców doszła jeszcze jedna ważna informacja. Olympique Marsylia jest na sprzedaż i Margarita Louis-Dreyfus jest w stanie pochylić się nad każdą ofertą. Wcześniej były to tylko plotki, ale widocznie skończyły się jej chęci do zajmowania się klubem w momencie kiedy znów została matka i znów urodziła bliźniaki. Od tamtej pory huczy od plotek na ten temat, kto i kiedy przejmie OM, ile da pieniędzy na transfery, czy będzie z Azji, a może z Blisk-iego Wschodu? Na razie to czyste domysły, ale faktem jest, że dzięki sprzedaży klub może stanąć na nogi.

Obecnie wiadomo tylko tyle, że klub ma problemy fi-nansowe i będzie musiał się nagimnastykować, żeby pomyślnie przejść przez kontrolę komisji finansów. Kilku zawodników może odejść ze Stade Velodrome i znów możemy mieć powtórkę z zeszłego roku, kiedy odszedł trzon zespołu i znów będzie trzeba na szyb-ko zbudować drużynę, która „jakoś” sobie poradzi. Z obecnymi władzami nie ma szans na lepszy czas. Od kiedy prezesem OM jest Labrune, to klub zalicza stopniowy regres, a nie ma się co dziwić kiedy jest zarządzany bez pomysłu i jakiegokolwiek projektu. Bez sprzedaży OM czeka kolejny trudny sezon i być może kolejna walka o przetrwanie.

Ledwo i na szczęście dla OM opada kurz związany z sezonem 2015/2016, ale część kibiców stara się już spoglądać w przyszłość. Jaka ona będzie? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i od tego czy szklanka jest dla nas do połowy pełna, a może pusta. Czas wszystko zweryfikuje.

Page 36: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1
Page 37: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

MANDANDA NIEPEWNA PRZYSZLOSC

MANDANDA: NIEPEWNA PRZYSZŁOŚĆPOZEGNANIE ZE STADE VELODROME?

Steve Mandanda rozegrał kolejny znakomity sezon w barwach Olympique Marsylii będąc jednym z najjaśniejszych punktów słabo prezentującego się zespołu. Jego forma została nagrodzo-na kolejną statuetką dla najlepszego bramkarza sezonu, a teraz istnieje duże prawdopodobieństwo, że wkrótce odejdzie ze Stade Velodrome, gdyż jego kontrakt lada moment wygaśnie.

36

autor Dawid Cach @CachDawid

Vive la ligue 1 | str. 36

Page 38: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 37

andanda jest uwielbiany przez kibiców i jako jedyny z całej drużyny w minionym sezonie nie oberwał ostrą krytyką ze strony trybun. Oni wszy-scy, jednogłośnie chcą żeby został, a on się waha. Z jednej strony miłość do klubu, a z drugiej opieszałość

klubu, którego nie stać na nowy kontrakt dla swo-jej legendy. Obecnie Steve zarabia 300 tysięcy euro miesięcznie i jest najlepiej opłacanym zawodnikiem w zespole. Kolejny kontrakt musiałby wiązać się z podwyżką, a OM nie może sobie pozwolić na do-ciążenie i tak już kulejącego budżetu. Zapowiada się na to, że ta piękna, dziewięcioletnia przygodna, lada moment może się zakończyć.

Do Marsylii Steve zawitał w 2007 roku na zasadzie wypożyczenia z Le Havre, ponieważ OM potrze-bowało zastępcy dla Cedric’a Carrasso, który chwilę wcześniej doznał poważnej kontuzji. Od początku imponował refleksem, pewnością siebie, zwinnością i wyjściami do dośrodkowań. Mandanda z marszu wszedł do bramki i swojego miejsca nie oddał do samego końca, a klub zachwycony jego umiejętnoś-ciami, dość szybko zgłosił się do Hawru żeby go wyk-upić. Oba kluby bardzo szybko doszły do porozumi-enia i wynegocjowana suma odstępnego zatrzymała się na liczbie 2,9 miliona euro. Patrząc z perspekty-wy czasu OM zrobił świetny interes, ponieważ pozys-kał bramkarza na lata, który rzadko kiedy schodził poniżej pewnego, wysokiego poziomu.

W pierwszym sezonie gry dla OM zdążył zadebiu-tować w Lidze Mistrzów, otrzymał nagrodę dla za-wodnika miesiąca i nagrodę dla najlepszego bram-karza sezonu 2007/2008. Był to pierwszy z czterech tryumfów w tej kategorii. Pierwszy sezon marzenie i już wiadomo było z kim mamy do czynienia. Nas-tępne sezony dla Mandandy wcale nie były gorsze, a wygryźć go z bramki było niezwykle trudno. Nie grał tylko wtedy, kiedy dostawał czerwone kartki, był kon-tuzjowany lub zespół grał w krajowych pucharach z zespołami reprezentującymi niższe ligi.

Dzięki temu 16 sierpnia 2015 roku zagrał mecz numer 300 w Ligue 1, a kilka ty-godniu później zagrał mecz numer 400 w barwach OM. Po odejściu Mamadou Nianga przed sezonem 2010/2011, został kapitanem drużyny. Kibice zaczęli pisać piosenki na jego cześć, które śpiewali przed meczem i po oraz w momentach, kiedy popisywał się spektakularną interwencją ratującą drużynę przed stratą gola. Steve w biało-niebieskich barwach przeżył wiele pięknych chwil jak zwycięstwo z Liverpoolem na Anfield w swoim pierwszym sezonie Ligi Mistrzów, mistrzostwo Francji (2010), Puchar Ligi Francuskiej (2010, 2011, 2012) i Superpuchar Francji (2010, 2011). Było też wiele trudnych sytuacji z minionym sezo-nem na czele. Jednak on nigdy się nie zmienił. Sukces nie zawrócił mu w głowie i pozostał skromnym, am-bitnym oraz pracowitym zawodnikiem. Jako kapitan świetnie wywiązywał się ze swojej roli, był podporą dla kolegów nie tylko na boisku, ale również poza nim. Najlepiej świadczy o nim ostatni mecz sezonu na Stade Velodrome, kiedy po meczu wszyscy za-wodnicy opuścili murawę, a on został żeby pokopać piłkę z dziećmi.

Poprzedni sezon był jednym z najgorszym w wyko-naniu Marsylii w XXI wieku. Pełny frustracji i bezsil-ności piłkarzy oraz kibiców. Mandanda mógł rzucić rękawicami, obrazić się, gwiazdorzyć. Jednak nadal robił swoje, zachwycał nas świetnymi interwenc-jami, motywował kolegów z zespołu, po prostu był prawdziwym kapitanem w pełni rozumienia tego słowa.

M

MANDANDA: NIEPEWNA PRZYSZŁOŚĆOSTATNI SEZON MANDANDY NA STADE VELODROME?

Page 39: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 38

STEVE MANDANDA STAŁ SIE ULUBIEŃCEM PUBLIKI NA STADE VELODROME

/

W meczu wyjazdowym z Lorient po-bił swój rekord interwencji w jednym meczu, ale mimo dziewięciu skutec-znych parad, nie udało się pokonać „Morszczuków” i mecz zakończył się remisem 1:1. Media donosiły infor-mację, że w trudnych momentach to on i Lass Diarra zaczęli przejmować władzę nad szatnią. Kiedy trener za-wodził potrzeba było silnego przy-wódcy i takim był Steve.

Jeśli Mandanda odejdzie z OM, to nie będzie to ogromna strata wyłącznie dla drużyny, ale również całego klu-bu, bo Steve jest prawdziwym uoso-bieniem wartości prezentowanych przez Olympique Marsylię z „Droit au but” na czele. Wielka wyrwa, która powstanie po jego odejściu wydaje się nie do załatania. Chociaż istnie-je jeszcze szansa na pozostanie w klubie tego zawodnika. Jeśli dość szybko w Marsylii pojawi się nowy

inwestor i pośpieszy się z nowym kontraktem, to istnieją szanse na po-zostanie w klubie.

Jest to jednak bardzo optymistyczny scenariusz i zajmijmy się tym bardziej realnym. Gdzie może odejść? Zain-teresowanych będzie dużo, nawet bardzo i przy podjęciu decyzji czeka go nie mały ból głowy. Mówi się o Monaco, klubach z Anglii oraz Włoch. Jak sam Steve przyznał po mecze ze Stade Reims, zainteresowanie jego osobą jest duże od kilku lat i wszyst-ko może się wydarzyć.

Po wielu latach lojalnej służby dla OM, Steve jest blisko odejścia i kto wie, czy to nie jest dobry moment. Wszak odejdzie z klubu jako bohater i legenda, być może czas na zbudowa-nie mu pomnika i pożegnanie się. Mandanda ma 31 lat i jeszcze kilka gry na naprawdę wysokim poziomie, spróbowanie się w innym kraju i pow-alczenie o nowe cele.

Page 40: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 39

autorEryk Delinger@E_Delinger

GROSICKI: ZDOBYWCA BRETANIIPRZEŁOMOWY SEZON REPREZENTANTA POLSKI

ZDOBYWCA BRETANII

ostatnim czasie nikt nie zrobił dla popularności Ligue 1 w Polsce więcej niż on. Pewnie nie brakowało wśród pobieżnie śledzących francuską piłkę wyznaw-ców Zlatana czy kibiców wzdychających za dawnym AS Monaco, ale lwia część fanów niezainteresowanych całością produktu pt. „francuska ekstraklasa”

monitorowała mecze i wyniki tylko po to by wiedzieć, jak przebiega bój Kamila Grosickiego o regularną grę w Stade Rennes. Te obserwacje z

każdym tygodniem stawały się zaś dla nich przyjemniejsze.

Rozgrywki nie zaczęły się dla Kamila dobrze – od początku zna-jdował się na niemal straconej pozycji i nie było w tym cienia

jego winy. Przegrywał bowiem walkę nie z konkurentami, a z systemem gry wybranym przez Philippe’a Montaniera. Trener Rennes w pierwszych dziesięciu kolejkach korzystał z dwóch formacji opartych na piątce obrońców: 5-4-1 i (rzadziej) 5-3-2. Za rozszerzanie gry odpowiadali wówczas wyłącznie boczni obrońcy: Cheick M’Bengue lub Ludovic Baal z lewej strony oraz Steven Moreira, Mehdi Zeffane, a nawet stoper Pedro Mendes z prawej. Stricte ofensywne pozycje należały zaś do przywykłych do gry w środkowych sektorach i pasujących do

W

Page 41: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 40

autorEryk Delinger@E_Delinger

ostrożnego nastawienia Montaniera Ab-doulaye Doucouré i Pedro Henrique. Trudno więc mówić, by Grosik uczest-niczył wówczas w realnej rywalizacji – choć dwukrotnie wyszedł w podstawowej jede-nastce, za każdym razem był zmieniany w okolicach 60. minuty.

Dopiero seria remisów sprowokowała szkoleniowca Czerwono-Czarnych do zmian i przejścia do standardowego 4-2-3-1. Na boisku znalazło się więc miejsce dla skrzydłowych i choć z reguły od pier-wszych minut pozycje te zajmowali piłkarze bardziej defensywni – m.in. Baal czy Zef-fane – Grosicki mógł łatwiej niż wcześniej odnaleźć się na boisku i do maksimum wykorzystać ograniczony czas gry. W tamtym okresie – między 10. a 15. kolejką Ligue 1 – Polak zdobył się na swoją naj-lepszą serię: strzelił cztery gole w sześciu meczach (w tym trzy po wejściach z ławki) i dzięki imponującej średniej jednego gola na 74 minuty wypracował sobie markę naj-lepszego rezerwowego ligi.

Rennes wciąż nie potrafiło jednak zwy-ciężać i Montanier musiał zacząć oswajać się z widmem zwolnienia – zwłaszcza, że klub zatrudnił na specjalnie stworzonej doradczej posadzie Rolanda Courbisa. Zagrożony trener zareagował asekuracy-jnie, zrezygnował z odważnych rozwiązań i Kamil nie tylko oddalił się od jedenastki, ale kilkakrotnie lądował poza meczowym składem. Wreszcie 20 stycznia – po po-rażce zespołu z drugoligowym Bourg-Per-onnas w Pucharze Francji - gra pozorów w dyrektorskich gabinetach Rennes dobiegła końca i Courbis oficjalnie zastąpił Monta-niera na ławce. W szerszej perspektywie słuszność tej zmiany pozostaje dyskusy-jna, bo nowy trener w ostatecznym roz-rachunku nie wycisnął z kadry więcej niż poprzednik i finiszował na zgodnym z po-tencjałem drużyny siódmym miejscu, ale reprezentant Polski może decyzję prezesa René Ruello tylko chwalić.

Nowego przełożonego Kamil przekonał do siebie mniej więcej w miesiąc i od mar-ca zaczynał już w podstawowym składzie

każdy mecz – gdyby nie uraz, zapewne za-grałby od pierwszej minuty we wszystkich spotkaniach do końca sezonu. Pod rządami Courbisa powiększył swój dorobek o trzy gole i dwie asysty, co w pewnym momen-cie pozwalało mu cieszyć się mianem naj-skuteczniejszego piłkarza Rennes. Całkiem zresztą prawdopodobne, że gdyby nie nie-samowity debiut Ousmane Dembélé (dziś już piłkarza Borussii Dortmund), Grosik pozostałby najlepszym strzelcem swojej drużyny do samego końca.

Jak trudny rok był to dla Kamila pokazuje fakt, że w styczniu piłkarz gotów był uciec z Francji i przygotowywać się do Euro 2016 w barwach Legii Warszawa. Rennes post-awiło jednak na swoim i zatrzymało go na Roazhon Park, za co powinien być klubowi wdzięczny – napędzana (skądinąd słuszną) frustracją decyzja nie byłaby właściwa. 27-latek jest dziś zwyczajnie zbyt dobry na powrót do Ekstraklasy i jest to teraz o wiele bardziej oczywiste niż przed rokiem, bo nierówna walka z taktycznymi preferenc-jami byłego trenera uczyniła go lepszym piłkarzem. Jeszcze jesienią można się było zastanawiać, czy efektywność nie przysła-nia niedoskonałości w grze Polaka, lecz na tę chwilę jego gra nie budzi już takich wąt-pliwości. Charakterystyka gry szybkiego skrzydłowego w typie Grosika sprawia, że łatwo dorobić się łatki „jeźdźca bez głowy”, ale w ofensywie Rennes do tego miana bliżej było choćby etatowemu środkow-emu napastnikowi ekipy z Bretanii, Giovan-niemu Sio.

Skoro już zestawiać Kamila z kolegami – niech za wskazanie tego, jakie postępy zro-bił w Ligue 1 posłuży fakt, że wiosną tworzył stanowiący o sile SRFC duet z ochrzczonym tytułem najlepszego nastoletniego gracza Europy Dembélé. Kilkakrotnie wychodził też na boisko obok Yoanna Gourcuffa i to nie Polak, a dawny reprezentant Francji startował w tych meczach z pozycji piłkar-za stale zmuszonego przekonywać do sie-bie trenera i publikę – 12 miesięcy temu w takiej sytuacji byliby pewnie, w najlepszym dla Grosickiego wypadku, na równych prawach.

Page 42: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

0 - Tyle razy Olympique Lyon przegrał u siebie od stycznia. Tak, dobrze czytacie. Od kiedy klub przeniósł się na nowy stadion, to jest tam niepokonany.

1 - Jeden punkt, który oznacza remis. A tych nierozstrzygniętych po-jedynków najwięcej w tym sezonie osiągnęła Marsylia. Aż 17.

2 - Tyle spotkań prze-grało PSG w tym se-zonie. Jeden u siebie (z Monaco, 0:2), a także jeden na wyjeździe (z Ly-onem, 2:1).

3 - To właśnie tyle zespołów osiągnęło mniej niż dziesięć po-rażek. Są to Lille, Mona-co oraz naturalnie PSG.

4 - Ilość comebacków, czyli odniesionych zwy-cięstw, gdy zespół prze-grywał po pierwszej połowie. Taki dorobek zaliczyło Lorient. Na-jwięcej w lidze.

5 - W tylu meczach Wis-sam Ben Yedder strzelał więcej niż jedną bram-kę, w tym raz hat-tricka. Wliczane są w to Puchar Francji a także Puchar Ligi Francuskiej.

6 - Tyle kolejek trzeba było czekać na pierwsze trafienie Alexandre Laca-zette’a w nowym sezonie.

7 - Wskaźnik procen-towy czystych kont zach-owanych przez Troyes w ligowych potyczkach. W przeliczeniu na spot-kania są to trzy mecze. Jest to pierwsza kolejka z Ajaccio, czwarta kolejka z Montpellier oraz dziew-iętnasta kolejka z Mona-co. Wszystkie te starcia zakończyły się bezbram-kowym remisem.

8 - W tylu meczach An-gers padło mniej niż jeden gol.

9 - Tyle zespołów Li-gue 1 w tym sezonie ma wskaźnik bramkowy na plusie. Oczywiście na-jlepiej w tym zestawieniu wypada PSG.

11 - Ilość lat, podczas których Lyon nie po-trafił wygrać w Tuluzie. Przez ten czas rozegra-no dziewięć spotkań w których Les Gones zanotowali dwa remisy oraz siedem porażek, a także katastrofalny bi-lans bramkowy 1:15.

12 - Tyle kolejek bez wygranej z rzędu zanotował w trakcie se-zonu Olympique Marsy-lia. Po triumfie 1:0 z Montpellier 2. lutego, fani OM na kolejną wygraną musieli czekać aż do pierwszego maja

.

13 - Kolejna niechlub-na cyferka pod Marsylią. Przez trzynaście spotkań z rzędu na Stade Velo-drome, klub nie potrafił zgarnąć trzech oczek. Ostatni triumf miał mie-jsce 7. maja (1:0 z Reims), lecz dla porównania wcześniej był to dopi-ero 13 września (4:1 z Bastią).

14 - Tyle żółtych kartek zainkasował Yannick Cahuzack z Bastii, oraz Jerome Le Moigne z Ajaccio. Naturalnie to na-jwyższy wynik w lidze.

15 - Ilość asyst Ange-la Di Marii w pierwszym sezonie w barwach PSG. Jest to liczba z samych spotkań ligowych, lecz jeśli poszerzymy to o resztę rozgrywek, to ws-kaźnik zatrzyma się na 21.

16 - Ilość przegran-ych meczów przez Caen (wszystkie rozgrywki). Dla porównania zwy-cięstw jest minimalnie mniej - 15, lecz nie prz-eszkadza to klubowi za-jąć miejsce w pierwszej dziesiątce tabeli.

17 - Aż tyle remisów skompletował Olym-pique Marsylia. Na-jwięcej w lidze.

18 - Ilość spotkań z czy-stym kontem przez Kevi-na Trappa z PSG.

20 - Tyle czystych kont zanotowała ekipa Saint-Etienne. Rozegrali przy tym 54 spotkania (wszystkie rozgrywki), co daje wskaźnik 37%.

SEZON W LICZBACH

Vive la ligue 1 | str. 41

Page 43: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

22 - Dopiero w dwudzi-estej drugiej kolejce, pierwsze trzy oczka zgarnęła ekipa Troyes, wygrywając na wyjeździe 1:3 z Lille. Dla gości w ostatnim kwadransie bramki strzelali Jimmy Cabot (dwukrotnie) oraz Jessy Pi, natomiast je-dyne trafienie dla LOSC zdobył Sofiane Boufal.

24 - Suma bramek zdo-bytych przez wszystkich napastników AS Mona-co, licząc tylko potyczki ligowe.

25 - Tyle punktów zgar-nęło Lille między 27 a 36. kolejką. Do zdobycia było łącznie 30 punktów.

26 - Tyle punktów po 19. kolejkach zanotował Olympique Lyon pod wodzą Huberta Fourni-era. Tuż przed zakończe-niem roku kalendarzo-wego, klub postanowił zakończył współpracę z trenerem. Dla porówna-nia Bruno Genesio taką ilość oczek zanotował prowadząc Les Gones w sześciu spotkaniach mniej.

30 - Czyli granica bramek, którą jako pier-wszy przekroczył Zlatan Ibrahimović. Nie Cris-tiano Ronaldo, nie Leo Messi, nie Luis Suarez a także nie Neymar. To właśnie “Król Paryża” był pierwszym piłkarzem z top pięciu lig, który prze-kroczył ten dorobek we wszystkich rozgrywkach łącznie.

32 - Ilość meczów roze-granych przez Kamila Grosickiego w Ligue 1. Podczas tych występów zanotował 9 goli i 4 asy-sty.

47 - Tyle razy na spal-onym był Zlatan Ibrahi-mović.

71 - Wynik najlepiej asystującej ekipy w Ligue 1, czyli PSG.

87 - Ilość rzutów karnych podyktowanych przez sędziów. Co ciekawe, tylko Nantes w ogóle nie strzelali z jede-nastu metrów.

103 - W tylu spotkani-ach Ligue 1 padło mniej niż jedna bramka, co daje prawie 28% wszyst-kich potyczek.

107 - Liczba najmniej oddanych strzałów na bramkę, łącznie w tym sezonie. Takim wynik może “pochwalić się” Bastia.

114 - Ilość udanych interwencji łącznie w tym sezonie, których dokonało dwóch bram-karzy. Mowa tutaj do Danijelu Subasicu (AS Monaco) oraz Remy’m Vercoutre (SM Caen).

117 – Tyle czerwonych kartek pokazali sędzio-wie łącznie w obecnych rozgrywkach.

150 - Granica bramek, którą przekroczył Zlatan Ibrahimović we wszyst-kich oficjalnych meczach dla PSG. Drugi Pauleta zatrzymał swój licznik na 109 trafieniach.

211 - Tyle rzutów rożnych wykonywała Marsylia, co jest naj-lepszym wynikiem w lid-ze.

240 - Liczba zablokow-anych strzałów przez de-fensywę Monaco.

595 - Suma przewin-ień, które dopuściło się Nantes.

3247 - Suma kontak-tów z piłką w tym se-zonie, która należy do Nampalysa Mendy’ego z Nicei.

17229 - Tyle ogólnie podań zanotowała cała Nicea. Drugi wynik w lid-ze. Lepsze jest tylko PSG (22763).

SEZON W LICZBACHPODSUMOWANIE SEZONU 2015/16

Przygotował Jacek Gniedziejko

Vive la ligue 1 | str. 42

Page 44: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Witaj, czytelniku. Tak, ty - witam dokładnie ciebie. Doszedłeś właśnie do połowy magazynu i mam

szczerą nadzieję, że sprawił ci on choć w połowie tyle przyjemności, ile dostarczył mnie samemu. Za tobą

felieton o Mandandzie, kilkanaście zdań o rekordowym sezonie PSG, czy o niesamowitym Boufalu. I pssst!

- zdradzę ci sekret. Za chwilę przeczytasz o Antonettim, będzie też o beniaminkach czy największych talen-

tach. Wiesz jednak, o kim i o czym nie przeczytasz? O bohaterach drugiego cienia, którzy tylko ukradkiem

i na ułamki sekund wychodzili poza szereg. O losach drużyn, których przeciętność skazała na milczenie. O

zdarzeniach, które nie wnosiły nic oprócz wartości statystycznej, zapominając o dostarczaniu estetycznych

wrażeń.

Zgrabnie ujął to w Portrecie Doriana Greya Oscar Wilde: „Należy obdarzać sympatią barwy, piękno, radość.

Im mniej mówimy o mrokach życia, tym lepiej”. Zgoda. Powinniśmy zatem skupiać swoją uwagę na spotka-

niach wyjątkowych, na momentach niecodziennych, które wywołują uśmiech oraz niedowierzanie, a nie

smutek i kapryśne miny. I z tego właśnie powodu nie słyszałeś zapewne o osobach, które spędzają niektóre

z sobotnich wieczorów na jakże ziewająco brzmiące spotkania z udziałem Troyes, Reims czy Guingamp. Cze-

kaj, chwila! A może kojarzysz moje nazwisko? Jeśli tak, to znasz przynajmniej jedną taką osobę.

Nie to, abym chełpił się swoim hobby. Bynajmniej. Wieczory te są za to podstawą ku temu, by móc

dziś napisać poniższy tekst. Jakie miałbym bowiem uprawnienia, by odpowiadać na pytania o umi-

ejętności Raphaela Guerreiro - którego łączy się z Arsenalem czy BVB - gdybym nigdy nie widział go

w akcji?

Nie przeczytaliście, ani nie przeczytanie później o Caen, bowiem mało kto zwracał na nich uwagę. W istocie,

niewiele brakowało, by koniec końców tak się jednak stało, gdy drużyna ta znajdowała się blisko podium, lecz

zachowała trzeźwą skromność przy dyskusjach o europejskich pucharach. I całe szczęście - muszę przyznać

osobiście - że im się nie udało. Nie dość, że francuska Ligue 1 oddała piątą lokatę Portugalczykom w

klasyfikacji lig UEFA, to jeszcze miałaby się ona pogłębić jednosezonowym wyskokiem Caen czy An-

gers w Europie? Litości... (być może kiedyś będą mi te słowa wypomniane, lecz dziś nie o tym).

Nie przeczytaliście, ani nie przeczytacie później o Bastii, gdyż przeciętność nie przykuwa uwagę większości.

Ile można pisać teksty o silnym bastionie na Korsyce, lecz strachliwym duchu na wyjazdach? Co sezon sce-

nariusz pisze podobne zakończenie - ciułać punkty na własnych śmieciach i okazjonalnie sprawiać nieprzy-

jemność na wyjazdach. Jeden Floyd Ayite (zapamiętajcie to nazwisko) wiosny nie czyni .

Wreszcie, przemilczana zostanie kwestia Guingamp, bo co dobre, będzie wyklaskane, co słabe, będzie

wyśmiewane, a co szare, będzie... szare. Prawdą jest, że kompilacja udanych akcji tej drużyny zajęłaby ledwie

kilka minut. Nieprawdą jest jednak, że nie warto na nich patrzyć. Pamiętajcie - na błędach trzeba się uczyć.

Także cudzych. One mniej kosztują od własnych. A warto przyglądać się poczynaniom tej drużyny choćby

ze względu na osobę Jocelyna Gourvenneca, by dojrzeć efekty, jakie drużyna ta osiągnęła na przestrzeni

ostatnich sezonów.

Kilka słów o... nieobecnych

Vive la ligue 1 | str. 43

Page 45: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Lista zawodników, o których słyszała garstka, a którzy zasłużyli na więcej uwagi niż krótkie: „dobry”, jest spo-

ra. Od Cheikha N’Doye, którego imię przestało kojarzyć się tylko z bogatym magnatem ziemim w Emiratach,

a zaczęło z niezwykle silnym środkowym pomocnikiem z sercem do walki za dwóch ludzi. Przez wspom-

nianego Raphaela Guerreiro, który - uwierzcie - będzie niedługo podziwiany we wtorkowe oraz środowe

wieczory. Nicolasa De Preville, którego nieszczęście polega na przynależności do Reims, a nie zespołu z

wyższej półki - 6 bramek oraz 9 asyst, czekam na transfer. A co powiecie o Vincencie Koziello? Zapewne pow-

iedzielibyście więcej, gdy nie fakt, że musiał przez 8 miesięcy ukrywać się w cieniu Ben Arfy. Prince Oniangue

zgodnie z symboliką swojego imienia zasłużył na więcej, niż Ligue 2, natomiast Andy Delort na więcej, niż

partnerować w ataku Saidiemu Ntibazonkizie. Że nie wspomnę o Boudebouzie, którego znajomość jest

obowiązkiem każdego kibica.

Problem w tym, że choć serce chciałoby każdego wyróżnić, a palce nadążyłyby za deadline’ami, nie

wiadomo czy klawiatura oraz wasze oczy wytrzymałyby setki stron podsumowania? Pasja nie zna

zmęczenia, lecz musi iść w parze z wyrozumiałością. I stąd wynika usprawiedliwienie, że nie moglib-

yśmy pisać o wszystkich.

A Troyes? Po prostu nie jestem zwolennikiem publicznych linczów. Sami wystawili sobie laurkę, notując led-

wie trzy zwycięstwa w tym sezonie. Czułbym się źle, kopiąc leżącego. Wolę podejść, pomóc wstać i życzyć

szczęścia w następnej próbie przejścia tej drogi. Dlatego Troyes - powodzenia. I do zobaczenie za.. rok?

autorJakub Golański @vivelaligue1

Vive la ligue 1 | str. 44

Page 46: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

assana Diarra i Hatem Ben Arfa trafiali odpowiednio do Marsylii i Nicei za darmo, ale mimo to w roli ryzykantów wchodzących w niepewny interes stawiano kluby podpisujące z nimi kontrakty. Powody były mniej więcej te same: owiane mitem „trudne charaktery” obu zawodników i brak przy-gotowania do pierwszoligowej piłki po zmarnowanym przez formalności i zaniedbania sezonie 2014/15. W jakim punkcie znajdowały się ich kari-ery najlepiej ukazuje sposób, w jaki skonstruowano ich umowy – dziś na mocy dżentelmeńskich ustaleń obydwaj mogą odejść zupełnie za darmo.

Ben Arfa miał w Nicei występować już od stycznia, ale wówczas z gry wykluczyła go FIFA – jesienią 2014 roku pomocnik biegał po boisku w koszulkach Hull City i Newcastle, zaś reguły nie pozwalają piłkarzowi na występy w barwach trzech klubów w ciągu jednego sezonu. W barwach Srok HBA zagrał tylko w drużynie U21, nie w oficjalnym meczu pierwszej drużyny, ale taka argumentacja nie wpłynęła na Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu i zakaz został podtrzymany. Co istotne w kontekście ryzyka jakie

LES REVENANTS POWRóT Z zaświatów

L

PRÓŻNO W TABELI LIGUE 1 SZUKAĆ NIESPODZIANEK FORMATU TYCH ZZA KANAŁU LA MANCHE, GDZIE Z MISTRZOWSKIEGO TYTUŁU CIESZYŁ SIĘ ZESZŁOROCZNY PEWNIAK DO SPADKU. NAD SEKWANĄ SEZON UPŁYNĄŁ BOWIEM RACZEJ POD ZNAKIEM ZASKOCZEŃ INDYWIDUALNOŚCIAMI – DWIE Z BARDZIEJ NIESAMOWITYCH HISTORII OPOWIADA NIE TABELA, A JEDENASTKA SEZONU WYBRANA PRZEZ UNFP. TAM OBOK SIEDMIU PIŁKARZY PSG ZNALAZŁO SIĘ MIEJSCE DLA DWÓCH GRACZY ODBIJAJĄCYCH SIĘ OD PROGU PRZEDWCZESNEJ EMERYTURY.

Vive la ligue 1 | str. 45

Page 47: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

podejmowała Nicea, rok kariery Hatem stracił z własnej winy: przyczyną karnej degradacji do rezerw NUFC i wypożyczenia do Hull była fatalna kondycja w jakiej stawił się na początku poprzed-nich rozgrywek w klubie.

Diarra znalazł się w jeszcze trudniejszym położe-niu – w sezonie 2014/15 nie spędził na boisku ani minuty. Również sprowadził na siebie to nieszczęście sam, najpierw doprowadzając wios-ną do kłótni z trenerem Lokomotiwu Moskwa, Leonidem Kuczukiem, a następnie – przed star-tem rozgrywek - strajkując i nie stawiając się na treningu. Na to ostatnie Lokomotiw zareagował rozwiązaniem kontraktu z pomocnikiem. Niestety Lass rozdrażnił niewłaściwych, bo wyjątkowo mściwych ludzi. Choć w praktyce przez cały se-zon pozostawał bezrobotny, były klub torpedował jego próby powrotu do gry w barwach Queens Park Rangers i Celtiku utrzymując, że formalnie Francuz pozostaje piłkarzem Kolejarzy. Wychow-anek Le Havre mógł więc podpisać kontrakt z nowym pracodawcą dopiero zeszłego lata, po wygaśnięciu pierwotnej umowy z Rosjanami.

W NICEI HBA ODNALAZL RADOSC Z

FUTBOLU.

/

Obydwaj już w 3. kolejce sezonu zasygnal-izowali, że ich nowe kluby nie popełniły błędu. Lassana Diarra w trwającym 60 minut debi-ucie przeciwko Troyes był bodaj najlepszym piłkarzem na boisku, a swój rewelacyjny, do-minujący występ uświetnił widowiskowym golem zza pola karnego – najpiękniejszym spośród sześciu, które Marsylia strzeliła beni-aminkowi tamtego wieczoru. Hatem Ben Arfa natomiast dał Nicei pierwsze zwycięstwo w rozgrywkach zdobywając przeciwko Caen bramkę po spektakularnym rajdzie między czterema przeciwnikami.

Wtedy nikt się jeszcze nie spodziewał, że występy tej klasy nie tylko nie będą dla obu graczy jednorazowymi wybrykami, ale staną się regularną, niemal cotygodniową praktyką. Nazwiska niosły za sobą pewne oczekiwania, lecz nawet niepoprawni optymiści nie mog-li liczyć, że „zagubieni”, szukający odbudowy w rodzimej lidze piłkarze z końcem sezonu będą walczyć z gwiazdami PSG o tytuł gracza roku i okażą się pewniakami w ligowej jede-nastce „all-stars”.

Ben Arfa błyskawicznie wyrósł na jednego z najbardziej widowiskowych piłkarzy ligi – a wykluczając gwiazdy PSG, na zdecydowany numer jeden w tej kategorii. Claude Puel na-jwyraźniej dostrzegł znakomitą formę piłkar-za jeszcze przed sezonem, bo od pierwszego meczu powierzył mu w drużynie centralną rolę wolnego elektronu wyjściowo podwi-eszonego za dwójką napastników, która w przypadku zawodnika kojarzącego się z głównie z grą na skrzydle nie była oczywistym wyborem. Wiarę trenera 29-latek wykorzystał wzorcowo: rozgrywając najlepszy rok w kari-erze. 17 goli w 33 ligowych meczach to wynik co najmniej trzykrotnie lepszy niż liczby Ha-tema z najlepszych sezonów w Lyonie (6/30), Marsylii (6/33) i Newcastle (5/26), a prócz niego piłkarz może się jeszcze pochwalić na-jwyższą liczbą udanych dryblingów w pięciu najsilniejszych ligach Europy (148).

POWRÓT Z ZAŚWIATÓWBEN ARFA I DIARRA: UDANY COME-BACK

Page 48: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Lassana Diarra okazał się zaś w Marsylii znakomitym następcą sprzedanego do FC Porto Giannelliego Im-buli – jego funkcja w zespole Michela nie ograniczała się do zadań defensywnego pomocnika z jakim Lass jest kojarzony i szybko okazało się, że wybrana przez piłkarza przed sezonem „dycha” wcale nie wygląda na jego plecach nie na miejscu. 31-latek popisowo rozprowadzał piłkę i napędzał grę L’OM samodziel-nie przesuwając akcję 20-30 metrów do przodu, a do tego dokładał wynikającą z jego nominalnej pozycji pracowitość i dyscyplinę. Na tle całej ligi jego staty-styki są „tylko” bardzo dobre, ale zestawiając je z osiągami zespołowych kolegów trzeba je uznać za wybtine – Lass był najczęściej dryblującym (3 razy na mecz) i najczęściej odbierającym piłkę (również 3 razy na mecz) graczem oraz najcelniej podającym (87%) pomocnikiem Marsylii.

Wyniki Diarry na tle partnerów z Velodrome przy-pominają, że jest w bliźniaczo podobnych histori-ach obu „zmartwychwstałych” jedna zasadnicza rozbieżność. Lass rozegrał świetny sezon pomimo rozczarowującej, by nie powiedzieć żenującej post-awy wszystkich wokół – był nierzadko jedynym godnym pochwały piłkarzem 13. drużyny Ligue 1, której kibice od września musieli czekać na domowe zwycięstwo aż do maja. HBA był zaś ozdobą dobrze

funkcjonującego zespołu Puela, a jego magiczna gra była czynnikiem pozwalającym Nicei wejść na wyższy poziom i do ostatniej kolejki walczyć o miejsce na po-dium.

Mimo tej, jakże istotnej, różnicy Ben Arfę i Diarrę czekają latem podobnie okazałe nagrody. Nazwisko tego pierwszego od tygodni wymienia się w kontekś-cie Barcelony, zaś w drugim francuska prasa widzi następcę Thiago Motty w pomocy PSG. Lepszą niż ewentualne kolejne kroki w klubowych karierach – być może nierozważne, spychające ich do ról rezer-wowych – miarą ich dokonań jest ich obecny status w reprezentacji. Lass po pięcioletniej nieobecności wrócił do kadry, by odebrać miejsce w 23-osobowym składzie Les Bleus Morganowi Schneiderlinowi, zaś HBA mimo minimalnie przegranej rywalizacji sprawił, że pominięcie na liście rezerwowej Mathieu Valbueny nie jest w ogóle poddawane pod dyskusję.

Vive la ligue 1 | str. 47

autorEryk Delinger@E_Delinger

Page 49: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

LA PAILLADE

SINUSOIDAMONTPELLIER

autorBłażej Jachimski

Page 50: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

SINUSOIDA MONTPELLIERLA PAILLADE W KRYZYSIE

istrzowie Francji z sezonu 2011/2012 przystępowali do sezonu z myślami o europejskich rozgrywkach, walka przynajmniej o Ligę Europy wydawała się jak najbardziej w zasięgu. Obyło się bez spektakularnych rozstań, a optymizmem napawał fakt, że do zespołu dołączył kupiony po

bardzo promocyjnej cenie (niecałe dwa miliony euro) Ryad Boudebouz z Bastii.

Początek rozgrywek był dla La Paillade był bardzo nieudany – brutalne zderzenie z ligową rzeczywistością zakończyło się zdobyciem jedynie pięciu punktów po dziesięciu kolejkach, z bilansem jednej wygranej, dwóch remisów i siedmiu porażek. Nie było wątpliwości, że taki start właściwie przekreśla szansę na coś więcej, niż środek tabeli. Po trzech listopadowych zwy-cięstwach (w tym na wyjeździe w Lyonie) fani zespołu mogli tro-chę odetchnąć, wydawało się, że ekipa wraca na właściwe tory. W grudniu nastąpiła jednak poważna zmiana, ze stanowiska

M

Vive la ligue 1 | str. 49

Page 51: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

trenera zrezygnował Rolland Courbis, który prow-adził drużynę od dwóch lat. Relacje z Louisem Nicol-linem, dość specyficznym właścicielem, były dale-kie od ideału i 63-latek postanowił odejść z klubu (obecnie prowadzi między innymi Kamila Grosick-iego w Stade Rennes). Po nim nastąpiła dość niespo-tykana sytuacja – na ławce trenerskiej zasiadł duet Pascal Baills i Bruno Martini. Nie trwało to jednak długo, ponieważ już w styczniu Montpellier znalazło nowego szkoleniowca, a został nim Frédéric Hantz, który prowadził wcześniej m. in. Bastię, Le Havre czy Sochaux. Przyjście nowego trenera było dla drużyny znaczącym impulsem, wystarczy powiedzieć, że gdyby sezon rozpoczynał się w 23. kolejce (gdy do klubu przyszedł Hantz), to w przyszłym sezonie reprezentowaliby Francję w europejskich pucharach. Liga trwa jednak trochę dłużej, dlatego środek tabe-li to wszystko, co MHSC było w stanie wywalczyć, a ciężko było o coś więcej, kiedy na koncie ma się więcej porażek niż triumfów.

Jednym z powodów słabszych wyników Montpelli-er był na pewno brak 21-letniego pomocnika Mor-gana Sansona, który w ubiegłym sezonie był jedną z najjaśniejszych postaci całej ligi – został nawet nominowany obok Fekira (późniejszego zwycięzcy), Martiala i Marquinhosa do nagrody dla najlepszego młodego piłkarza Ligue 1. Francuz od początku se-zonu leczył poważną kontuzję więzadeł krzyżowych, a kiedy wydawało się, że wrócił i będzie stanowił o sile zespołu, doznał kolejnego urazu, który wyelimi-nował go na kolejne dziesięć kolejek.

Największym objawieniem tego sezonu w ekipie Hantza jest Casimir Ninga, 23-letni reprezentant Czadu, których został sprowadzony latem za jedynie 75 tysięcy euro z najlepszej drużyny w Gabonie, czyli z Mangasportu. Wydawało się, że piłkarz ściągnięty za tak śmieszne pieniądze powinien cieszyć się z każdej minuty spędzonej na boisku, a on zgro-madził ich prawie dwa tysiące, stając się podstawowym graczem i jednym z na-jważniejszych ogniw ofensywy.

Kolejna nowa twarz to 21-letni defensywny pomocnik Ellyes Skhiri, wychowanek klubu, który nieśmiało pr-zebijał się do kadry pierwszego zespołu, żeby pod koniec rundy z impetem wskoczyć do podstawowe-go składu i bardzo solidnymi występami przekonać do siebie nowego szkoleniowca. Wydaje się, że w przyszłej kampanii Ellyes może być już kluczowym elementem układanki Hantza.

Na uwagę zasługuje też wspomniany wcześniej Boudebouz, który po dość niemrawym początku (gdy cała drużyna nie miała dobrej passy) zaczął grać coraz lepiej – prezentował już kibicom zagrania, z których znany był z Bastii. Pod koniec sezonu roze-grał się całkowicie, a kulminacyjnym momentem jego znakomitej formy było spotkanie 36. kolejki ze Stade de Reims, kiedy popisał się trzema asystami, walnie przyczyniając się do zwycięstwa w stosunku 3:2, dz-ięki czemu znalazł się w czołówce ligi pod względem największej ilości kluczowych podań.

Mówiąc o najlepszych zawodnikach Montpellier nie sposób nie wspomnieć o Hiltonie. Ten 38-letni środkowy obrońca, kapitan drużyny, przekroczył w tym sezonie barierę 350 meczów w Ligue 1. Mało który zawodnik może pochwalić się takim wynikiem, konkretniej mówiąc, z aktualnie grających więcej występów ma tylko Sylvain Armand z Rennes (ponad 500!). Żeby jednak nie było wątpliwości – nikt nie daje mu grać ze względu na sentymenty i zasługi, Brazylijczyk mimo swojego wieku (a może raczej dz-ięki niemu) jest nadal jednym z najlepszych defen-sorów w lidze, jego antycypacja poczynań rywali jest wręcz niebywała i to od niego trener zaczyna ustala-nie składu na każde spotkanie.

Ciężko było przypuszczać, że klub z południa Francji powtórzy swój wyczyn sprzed czterech sezonów, jednak jest to na tyle solidna ekipa, że zawsze trzeba się z nimi liczyć. Nie udało im się wywalczyć prze-pustki do europejskich pucharów, ale biorąc pod uwagę dramatyczną formę z początku rozgrywek i perturbacje odnośnie stanowiska trenera, ich os-tateczna lokata wcale nie jest taka zła, jak się wydaje. Wręcz przeciwnie, mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość, ponieważ utrzymanie formy z końcówki rundy połączone z rozsądnymi wzmocnieniami w letnim okienku może wywołać nad wyraz pozyty-wny efekt. Montpellier mistrzem Francji w sezonie 2016/2017? Aż takiej bomby się nie spodziewam, bez przesady. Montpellier w pierwszej piątce sezonu 2016/2017? Czemu nie.

Vive la ligue 1 | str. 50

Page 52: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

trenerzy GorĄce krzesła

Vive la ligue 1 | str. xxVive la ligue 1 | str. 51

Page 53: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

uż nie trzeba wychylać głowy do Ekstraklasy by obejrzeć karuzelę trenerską. Sezon 2015/2016 pokazał, że i we Francji ciężko znaleźć cierpliwych prezesów i właścicieli klubów. Najgorsze dla zespołu jest jednak to jeżeli

ta ewentualna rotacja da gorsze efekty niż tr-zymanie się pierwotnego planu.

Trzynaście, niezwykle pechowa liczba, której unikają ludzie. Miniony sezon nad Sekwaną będzie jednak w sposób dobitny z tą liczbą kojarzony. Jeszcze nigdy tak mocno prezesi nie szaleli na rynku trenerskim podczas trwania kampanii. Zaczęło się zresztą od huku jakim była rezygnacja Marcelo Bielsy już po pierwszej kolejce i starciu z Caen. Nie grało roli, czy klub chce walczyć o wyższe cele, czy tylko i wyłącznie o pozostanie w L1. Każdy z trenerów miał chociaż moment, w którym zaciskała mu się pętla na szyi (no może poza Angers, bo Blanc drżał po odpadnięciu z Champions League).

Najwięcej, czyli dwukrotnie szkoleniowców zmienia-no aż w trzech klubach: Marsylii, Troyes oraz Mont-pellier. I na dobrą sprawę tylko ten ostatni zespół wyszedł na duży plus, bo pod wodzą Frederica Hant-za zdołał awansować w okolice dziesiątego miejs-ca. O Troyes standardowo sama krytyka, bo był to zwyczajnie zespół o zbyt słabej kadrze i na strasznie niskim poziomie. Dlatego też te roszady trenerów na niewiele się im zdały. Marsylia natomiast do dziś płaczę za decyzją jaką było zatrudnienie Michela, na szczęście chociaż ligowy byt udało się zachować, ale to już pod wodzą Francka Passiego.

Genialnie wręcz na zmianie szkoleniowca wypadł Olympique Lyon i nie chodziło tu wcale o zatrud-nienie kogoś z głośnym CV i wielkim nazwiskiem. Postawiono na człowieka, który klub zna od funda-mentów i to było idealne wyjście biorąc pod uwagę wielkość ognia do ugaszenia. Bruno Genesio był nie tylko strażakiem, ale i budowniczym, który wylał porządne fundamenty, bo taka zmiana gry nie mogła być przypadkiem.

Za pozytywną swą zmianę być może uznają też dz-iałacze Tuluzy, nawet brak utrzymania nie stworzy wielkiej rysy na pracy Pascala Dupraza w tym klubie. Zmiana gry nastąpiła i to diametralnie, a za tym po-szły też regularniej zdobywane punkty. Podobnie, albo wręcz jeszcze lepiej spisali się działacze Lille. Skoro nie wypalił pomysł z Herve Renardem, który po raz wtóry nie przerzucił wyników reprezentacyjnych na klub, postawiono na Frederica Antonettiego. Ponad dwuletnia przerwa od prowadzenia zespołu nie wpłynęła źle na tego szkoleniowca, a i wykazał się dobrą znajomością transferowego rynku ściąga-jąc piłkarzy, którzy w 100% przydali się zespołowi.

Nijak na zwolnieniu trenera Montanier wypadło Sta-de Rennais, bo choć Rolland Courbis tchnął nową jakość w zespół z Bretanii wynik końcowy nie uległ tak do końca poprawie. Wszystko głównie dlatego, że zespół poległ psychicznie w najważniejszych mo-mentach sezonu. Była szansa wskoczenia nawet na podium, ale akurat wtedy brakowało wielu czyn-ników i mecze kończyły się porażkami. Chyba właśnie w tym trzeba szukać powodu decyzji o zatrudnieniu od nowego sezonu Christiana Gourcuffa.

Jeszcze przed rokiem można było czuć dumę z tego, że na ławkach zaszły tylko trzy zmiany. Teraz stracono pewną kontrolę, a dla szkoleniowców były to najtrud-niejsze rozgrywki od sezonu 2011/2012, gdy zmie-niano sześć nazwisk. W jakim więc kierunku zmierza Ligue 1? Choć do wyniku Palermo z minionego se-zonu jeszcze brakuje dużo, gdzieś ta granica zaczyna się zrywać. Palący się grunt pod nogami to w pra-cy trenerskiej oczywistość i norma, ale przecież nie musi oznaczać pochopnych decyzji o zwolnieniach. Z drugiej strony trzeba też pamiętać, że zbyt długie oczekiwanie również potrafi się zemścić. Idealnego lekarstwa dla tych kwestii nie ma i ciężko stwierdzić jaki musiałby to być bóg nauki, aby go odnaleźć. Tak jak w sezonowych przerwach kręcą się transferowe karuzele, tak też ta trenerska nigdy się nie zatrzyma… jedni trafią po prostu na rollercoastera, pozostali na bujane koniki z placu zabaw.

J

AutorMateusz Dubiczeńko

@Mati77dj

TRENERZY: GORACE KRZESLAKARUZELA TRENERSKA W SEZONIE 2015/16

Vive la ligue 1 | str. 52

Page 54: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

LE MERCATO SERA CHAUD!

Page 55: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

oszukiwaczami złota mogą siebie swobodnie nazwać działacze piłkarskich klubów. Wyruszenie na transferowy rynek staje się nie lada wyzwaniem, a już na pewno biorąc pod uwagę ten znad Sekwany. Francuska liga przyzwyczaiła do tego, że na wielkie nazwiska stać niewielu, a reszta szuka czasami piłkarzy tam, gdzie nikt inny by nie zajrzał. Opcja jest prosta, szukasz na przysłowiowych polach kukurydzy, aby później sprzedać za grubą kasę. Ta sprzedaż to jednak efekt dobrego wejścia do nowego zespołu, potencjału, umiejętności czy po prostu zwyczajnego szczęścia. Poleganie na tym bywa bolesne, ale niekiedy szokuje całą piłkarską Europę. Kto więc w sezonie 2015/2016 trafił najbardziej na pole minowe, a komu udało się zebrać same złote plony?

TRANSFERY KTO ZYSKAŁ? KTO NAJWIĘCEJ STRACIł?

P

Page 56: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Niekonwencjonalny lider jeże-li chodzi o skuteczne zakupy to Nicea. Sam Hatem Ben Arfa ściągnięty za darmo stanowi dobre 75% poczynań ofensy-wnych drużyny, Francja tęskniła za tym piłkarzem i okazało się, że on również w domu czuje się najlepiej. Odbudowa Hatema nie trwała tak długo jak wielu się obawiało, Puel był w stanie bardzo szybko wkomponować go do ekipy i co ważniejsze po-darować mu tyle swobody bois-kowej, aby mógł znów czarować. Jakby to nie wystarczyło środek pola ustabilizował ściągnięty za 1 mln euro Jean-Michael Seri, o którym słyszeli raczej tylko najw-ytrwalsi obserwatorzy ligi portu-galskiej. Trio Seri-Mendy-Koziello stał się jednym z lepszych w lidze, a do tego zimą kupiono jeszcze niezwykle perspektywicznego Remi’ego Waltera z Nancy.

Śliwki robaczywki nie padły łupem również w AS Saint-Etienne, choć dużo obaw wzbudzało nazwisko Nolana Roux. Ten jednak spisał się przyzwoicie, szczególnie pod koniec sezonu strzelając kilka goli na wagę trzech punktów. Wielkim snajperem miał szansę zostać jednak kto inny, czyli Robert Berić i wielce prawdopodobne jest to, że tak by to wyglądało gdyby nie groźna kontuzja szybko kończąca jego sezon. Na szczęście dla Les Verts trener Galtier zimą z odwagą zajrzał do Skandynawii po Selnae-sa i Soderlunda, a przede wszyst-kim do Holandii po Oussama Tan-nane. Skrzydłowy z Heraclesa z marszu pokazał jak dobrym jest piłkarzem i nie jest to na pewno koniec jego popisów, a zapłacona za niego cena powoduje solidny uśmiech na twarzy.

Gdyby odliczyć od stawki Paris Saint-Germain okazałoby się, że francuskie kluby zarobiły hor-rendalne kwoty, w szczególności sprzedając piłkarzy do Anglii. Pa-ryski klub jednak trzyma się do-brze po katarskimi skrzydłami i bez problemów szasta pieniędzmi na lewo i prawo.

W tym sezonie podst-awowy łup jakim stał się Angel Di Maria szybko pokazał, że przerasta tą ligę tworząc z Ibrahimo-viciem zabójczy duet. Żeby nie było jednak aż tak kolorowo Argentyńczyk nie do końca to samo zaprezentował w Europie, a przecież to miało być główne zadanie dla Blanca. Inny nowy zawodnik – Kevin Trapp grał chyba tylko ze względu na to jak wielce oczarowany nim był szkole-

niowiec. Ciężko uwierzyć po tym pierwszym jego sezonie w stoli-cy Francji, że będzie on golkiper-em na miarę europejskiego lub światowego topu. Dobry interes Paryżanie zrobili również zimą sprzedając za solidne pieniądze do Chin coraz bardziej bezużytec-znego Lavezziego, jak widać po-trafią też co nieco zarobić.

Po letniej degrengoladzie i słabo trafionych nazwiskach, włącznie ze szkoleniowcem, zdołało odbudować się Lille. To właśnie zimowe wzmocnienia dały Les Dogues tak duży skok w górę ta-beli. Wyszydzany w Swansea por-tugalski snajper – Eder co chwilę notował gola lub asystę kapitalnie współpracując z Boufalem. Przy-dało się również doświadczenie Morgana Amalfitano, choć w jego przypadku bywały chwile, gdzie raczej zaciskano zęby ze złości.

W Montpellier zrobiono jeden złoty biznes i chodzi tu o kup-no Ryada Boudebouza z Bastii,

Vive la ligue 1 | str.55

Page 57: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

zastanawiające pozostaje tylko to dlaczego nikt inny nie chciał zaoferować za niego tak drobnych pieniędzy. Wyzwaniem było do-pasowanie partnera do nieśmier-telnego Hiltona w linii obrony, po sprzedaży El Kaoutariego do Italii zdecydowano się na piłkarzy młodych, którzy po początkow-ych kłopotach stali się stabilnymi punktami w zespole. Na La Mos-son pokazano również dobre rozpoznanie na afrykańskim ryn-ku ściągając z gabońskiego klubu nikomu nieznanego Casimira Ningę, który szybko odpłacił się bramkami.

Wiele dobrego zrobiło również Caen, w szczególności biorąc do klubu dwóch piłkarzy. Kupiony za 2 mln z Wigan Andy Delort stał się czołowym snajperem ligi i coraz więcej lepszych klubów chce go mieć u siebie. Drugim tak do-brym wzmocnieniem w Norman-dii był na pewno wypożyczony z Lille Ronny Rodelin mający swój najlepszy sezon w karierze. Żałować mogą jedynie, że tylko 4 mln zarobili na sprzedaży Le-mara, który do następnego klu-bu może już trafić za znacznie większą kwotę.

Trzy francuskie kluby nie wydały na wzmocnienia żadnej gotówki, ale zdecydowanie najlepiej wyszło na tym Angers. Do beniaminka dołączyli przecież tacy zawod-nicy jak Cheikh N’Doye, Thomas Mangani czy Billy Ketkeophom-phone. Każdy miał swój wielki wkład w bardzo dobre wyni-ki osiągane w pierwszej części sezonu. Zresztą poczynania tego klubu na transferowym rynku trzeba jak najbardziej pochwalić, bo duża liczba zmian wcale nie zachwiała drużyną i pozwoliła na bezpieczne utrzymanie. Moc-no anonimowo było natomiast

w Ajaccio, gdzie wrażenie mogło zrobić chyba tylko ściągnięcie Jacquesa Zouy grającego jeszcze niedawno w Bundeslidze. Poza tym mogą w tym zespole żałować odejścia Rivieyrana i Boujedry, którzy w Ligue 2 radzili sobie w nowych klubach niezwykle do-brze. Bastia raczej też niezbyt dobrze wspomina swoje transfe-rowe decyzje, nikt z grona Fofana, Hansen, Raspentino, Diallo czy Ngando nie stał się pierwszopla-nową postacią i dlatego trzeba było drżeć o ligowy byt.

Hurtowo chybione losy zdecydowanie należą do Olympique’u Lyon. Sezon, który miał okazać się wielkim przełamaniem podczas otwarcia nowe-go stadionu był klęską dopóki na ławkę nie usiadł Bruno Genesio. Abstrahując jednak od poprawy ich gry ciężko nie określić flopem ściągnięcia takich piłkarzy jak Sergi Darder, Mapou Yanga-Mbi-wa, Claudio Beauvue czy Mathieu Valbuena. Tego przedostatniego szybko pozbyto się zimą co moż-na oznaczyć lekkim plusem, ale o popisach Mapou w defensywie słyszał wielkim echem cały piłkar-ski świat. Klęska za klęską do tego stopnia, że Aulas zebrał na siebie nawet nie wiadro, a zbiornik po-myj. Valbuena miał być dyrygen-tem w zespole, a na dobrą sprawę wyszedł mu tylko wielki mecz z Marsylią, gdy był szkalowany i obrażany na Velodrome.

Kiepską taktykę transferową obrały Marsylia i Girondins Bordeaux. Sprzedaż kluczowych piłkarzy okazała się zgubna, bo dziury te łatano nieumiejętnie.

Na Velodrome deską ratunkową miał przecież stać się Steven Fletcher, a do tego Florian Thauvin, którego latem żegnano bez większej rozpaczy. Samo stracenie kluczowych postaci to jest jedna sprawa, gorzej, że Marsylia na takich nazwiskach jak Gignac oraz An-dre Ayew nie zarobiła żadnych pi-eniędzy. W przypadku Żyrondys-tów kluczowa dla tak kiepskiego wyniku na koniec była zimowa sprzedaż Wahbiego Khazriego. Sagnol, a następnie Rame nie dostali żadnego piłkarza, który chociaż w 25% byłby w stanie zapełnić to miejsce i regular-nie notować gole lub asysty. Nie wypaliły do końca żadne z młod ych nazwisk, Gajicia z łatwością wygryzł Guilbert, a Malcom czy Arambarri raczej pozostali anoni-mowi.

Niewiele dobrego można również powiedzieć o roszadach w Tuluz-ie, tam kosztujący ponad 2 mln euro Somalia pomimo swej uni-wersalności na żadnej pozycji nie dał wielkiej pewności drużynie. Jeszcze gorzej można podsu-mować Mauro Goicoecheę, który najzwyczajniej potwierdził, że jest przeciętnym bramkarzem skoro później przegrywał rywalizację z młodziutkim Lafontem.

Vive la ligue 1 | str. 56

Page 58: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Pozbyto się zimą Abela Aguilara i tej luki w środku pola nie załatano, strach pomyśleć co stałoby się z klubem gdyby młodzież nie grała tak przyzwoicie.

Wiele wzmocnień szukało Rennes, ale tym na-jpoważniejszym okazał się Ousmane Dembele wy-ciągnięty z rezerw. Totalnie zawiedli się z pewnością w Bretanii na Juanie Quintero, który zagrał przecież fenomenalne MŚ w barwach Kolumbii, a w Ligue 1 nie odnalazł się nawet na chwilę. Dobrym intere-sem było natomiast zakontraktowanie Gourcuffa, który nie wrócił do dyspozycji z czasów Bordeaux, ale prezentował się co najmniej przyzwoicie i swoim doświadczeniem wpłynął w szczególny sposób na zespół.

Sezon 2015/2016 po raz kolejny pokazał, że we Francji radzą sobie z poszukiwaniem tanich piłkarzy, którzy mogą stać się gwiazdami. Niestety nie wszyst-kim te decyzje spłacają się w pełni, a czasami wręcz wprowadzają do piekła. Niewiele też pomaga kon-

traktowanie piłkarzy, którzy mieliby się stać ostat-nią deską ratunku. Głównie dlatego, że są to wtedy nazwiska nie najwyższych, a nawet i nie tych śred-nich lotów. Roszady kadrowe to znakomity przykład tego jak futbol bywa przewrotny, a gwiazdą może stać się ktoś na kogo nikt by nigdy nie postawił. Teraz pozostaje tylko czekać i zastanawiać się, który klub nauczył się na błędach, a który zacznie je popełniać.

Vive la ligue 1 | str. 57

AutorMateusz Dubiczeńko@Mati77dj

Page 59: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Takiej listy nie mógł otworzyć nikt inny. Wychowanek Rennes to zdecydowanie

największa rewelacja rozgrywek i słuszny zdobywca nagrody UNFP dla najlepszego

młodego gracza Ligue 1. Odkąd w listopadzie zeszłego roku zadebiutował w seniorskiej

piłce, rozegrał 25 spotkań, w których strzelił aż 12 goli i zanotował 5 asyst. Wiemy już, że kari-erę będzie kontynuował w Borussii Dortmund, którą pół roku popisów nastolatka przekonało

do zainwestowania 15 milionów euro.

Ousmane Dembéléur. 1997, Stade Rennais (skrzydłowy)

RENOMA LIGUE 1 BYWA KWESTIONOWANA – W OKRESIE DOMINACJI PSG ZAPEWNE CZĘŚCIEJ NIŻ KIEDYKOLWIEK – ALE JEJ REPUTACJA JAKO NACZELNEJ KUŹNI PIŁKARSKICH TALENTÓW POZOSTAJE NIEZAGROŻONA. W TYM MIEJSCU ZAPOZNACIE SIĘ Z NAZWISKAMI GRACZY, KTÓRZY W NAJBLIŻSZYCH LATACH MOGĄ PODĄŻYĆ ŚLADAMI KARIMA BENZEMY, HUGO LLORISA CZY N’GOLO KANTÉ.

TALENTY

10 o b j aw i e Ń s e z o n u

JEDEN z bardzo niewielu pozytywów nijakiego sezonu Bordeaux. Nierzadko był

najaktywniejszym i najbardziej efektownym piłkarzem zespołu. Gola lub asystę dostarczał

Żyrondystom średnio co 188 minut – a więc mniej więcej tak często jak starszy, wyceniany na kilkanaście milionów euro Diego Rolan (185

min) i o wiele częściej niż jeszcze niedawno stawiany w roli bardziej utalentowanego

młodzieńca Thomas Touré (276 min).

Adam Ounasur. 1996, Girondins Bordeaux (skrzydłowy)

Vive la ligue 1 | str. 58

Page 60: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

POPRZEDNI, dobry jak nastolatka sezon w Ligue 1 w barwach Caen sprawił, że latem

Lemar stał się częścią młodzieżowego zaciągu Monaco. Został jednak potrak-

towany poważniej niż inni sprowadzeni „na przyszłość” koledzy i od razu został ważną

częścią meczowej kadry. Zachwycał zwłaszcza jesienią – już w debiucie zdobył bramkę i dał swojemu nowemu zespołowi remis. Kontuzje

kostki i ścięgna udowego sprawiły, że w drugiej części sezonu zwolnił tempo, ale wciąż często wychodził w podstawowej jedenastce

ASM.

Thomas Lemarur. 1995, AS Monaco (pomocnik)

PODSTAWOWY pomocnik znakomitego zespołu Claude’a Puela – na ławce lub

poza kadrą lądował tylko wtedy, gdy trener oszczędzał go ze względu na natłok meczów: od pierwszych minut grał w 32 z 38 kolejek

Ligue 1. Imponował niezbędną na tej pozycji dojrzałością i – co nieoczywiste w tak młodym wieku – bardzo równą formą. Z 91-procentową

skutecznością podań mieści się w czołowej dziesiątce najlepszych pod tym względem piłkarzy ligi, a nie uwzględniając utrzymu-jących się przy piłce dużo częściej niż inni

graczy PSG ustępuje tylko koledze z zespołu, Nampalysowi Mendyemu.

Vincent Koziellour. 1995, OGC Nice (pomocnik)

ROZGRYWKI zaczynał jako trzeci golkiper TFC, ale w 15. kolejce otrzymał szansę ko-

sztem starszych: Mauro Goicoechei i Aliego Ahamady. Debiutował przeciwko słynącej ze sporej skuteczności Nicei i niespodziewan-ie zachował dla Tuluzy jej pierwsze czyste

konto w sezonie. Do końca nie opuścił bramki zespołu, 8 z 23 meczów zakończył „na zero”,

a w styczniu zmusił do odejścia z klubu zepchniętego do roli „numeru trzy” Ahamadę.

To niesamowita rzadkość, móc z czystym sumieniem powiedzieć o 17-latku, że odegrał istotną rolę w zakończonej sukcesem walce

zespołu o utrzymanie.

Alban Lafontur. 1999, Toulouse FC (bramkarz)

Rzadko się zdarza, by zespół broniący się przed spadkiem w poszukiwaniu uszczelnia-jących grę defensywną rozwiązań postawił na kluczowej pozycji na nastolatka – a co

dopiero, jak Tuluza, na kilku takich pozycjach. W przypadku Blina ryzyko popłaciło: odkąd w lutym na stałe wszedł do pierwszej jedenastki, przejmował piłkę częściej niż jakikolwiek inny

pomocnik drużyny Pascala Dupraza. Nie był aż tak pewny i regularny jak grający na podobnej pozycji Vincent Koziello z Nicei, ale jego post-awa – zwłaszcza biorąc pod uwagę położenie

klubu w tabeli – i tak może imponować.

Alexis Blinur. 1996, Toulouse FC (pomocnik)

Vive la ligue 1 | str. 59

Page 61: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

W ROLI REZERWOWEGO występował od początku sezonu, ale dopiero Bruno Genesio

dał mu poważną szansę i z pewnością nie ma czego żałować. Odkąd Lyon zaczął swoją zwycięską serię, Cornet tylko dwukrotnie nie zagrał w podstawowym składzie. Łącznie w 41 meczach w lidze i pucharach zdobył 12

bramek – a najważniejszą z nich w wygranym 2:1 starciu z PSG. W osobie Maxwela OL

bardzo niewielkim kosztem (1,5 miliona euro) zyskał następcę sprzedanego za 14 milionów

do Tottenhamu Clintona N’Jie.

Maxwel Cornetur. 1996, Olympique Lyonnais (napastnik)

trudno przesadnie chwalić środkowego obrońcę drużyny, która do ostatniej kolejki grała o życie i straciła po drodze ponad 50

goli – zwłaszcza jeżeli ten obrońca nie pozos-tawał przy tym bez udziału. Trzeba jednak odnotować, że od debiutu w 15. kolejce nie opuścił ani minuty gry – a więc bez szwanku przetrwał zmianę na stanowisku trenera – a od wejścia do zespołu jego i Lafonta obrona

Tefece nieco zyskała na solidności. W przypad-ku tak młodego gracza to wciąż całkiem

imponujące osiągnięcia.

Issa Diopur. 1997, Toulouse FC (obrońca)

PRZEZ większość czasu pozostawał na obrzeżach zespołu i dopiero w kolejnym se-

zonie będziemy mogli naprawdę poznać skalę jego talentu, ale trzeba mu oddać – rozpoczął

karierę z ogromnym hukiem. Gdy 20 lutego 2016 zdobył swoją pierwszą bramkę dla klubu,

został najmłodszym strzelcem w historii Monaco (17 lat i 62 dni), czym wykreślił rekord należący poprzednio do samego Thierry’ego

Henry’ego.

Kylian Mbappéur. 1998, AS Monaco (napastnik)

rozegral wprawdzie tylko piętnaście meczów – w tym dziesięć jako piłkarz wyjścio-

wej jedenastki – ale nawet ta stosunkowo niewielka próbka jego możliwości pozwa-la podejrzewać, że mamy do czynienia z

kolejnym spécialité de la maison taśmowo produkującej świetnych lewych obrońców Nicei. Boscagli powinien niebawem udanie

kontynuować zapoczątkowaną przez Patrice’a Evrę tradycję, ostatnio kultywowaną m.in.

przez Jordana Amaviego.

Olivier Boscagliur. 1997, OGC Nice (obrońca)

autorEryk Delinger@E_Delinger

Vive la ligue 1 | str. 60

Page 62: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Długowieczni trenerzy to dziś rzadkość, zwłaszcza w wielkich klubach. W miarę jak średnia długość pobytu szkoleniowca na jed-nej posadzie się skraca, komentatorzy piłkar-skiej rzeczywistości coraz głośniej mówią o konieczności większego poszanowania tego za-wodu, o zapomnianym dążeniu do utrzymania stabilności. Co do zasady to apele słuszne, ale nie uniwersalne. Paris Saint-Germain jest rzad-kim przykładem drużyny, w kontekście której mimo zdobywanych hurtem trofeów wciąż na-suwa się pytanie o przyszłość trenera.

Na pozór podważanie kompetencji Laurenta Blanca może się w tym momencie wydawać nie tylko nie-dorzecznym, ale i skrajnie hipokryzyjnym. Jak moż-na krytykować kluby za porywcze, nieprzemyślane działania i stałe rozpędzanie „trenerskiej karuzeli”, a równocześnie podawać w wątpliwość warsztat kogoś, kto w ciągu trzech lat w PSG wygrał jedenaś-cie trofeów? Brzmi to tym bardziej absurdalnie, gdy wziąć pod uwagę sposób w jaki Mistrz Francji obronił swój tytuł – z rekordową liczbą punktów (96), zwy-cięstw (30) i bilansem bramkowym (+83).

A jednak nawet w trakcie tak spektakularnych dz-iesięciu miesięcy Blanc zdołał - z wydatną pomocą

swoich szefów i piłkarzy - dostarczyć kilka powodów do uzasadnionej dyskusji o perspektywach PSG pod jego rządami. Powód jest prosty: w katarsko-pa-ryskim słowniku „sukces” nie jest równoznaczny z każdym kolejnym kawałkiem blachy wstawionym do muzealnej gabloty; to wymusza zainwestowane w piłkarzy za kadencji Blanca 250 milionów euro. Cóż z tego, że trener tydzień po tygodniu wykonywał swo-ją powinność we wszystkich krajowych rozgrywkach, jeśli zawiódł w tych najważniejszych, które mogłyby podnieść reputację klubu i ulokować go w jednym rzędzie z największymi.

Sama porażka w ćwierćfinale Ligi Mistrzów to jeszc-ze żadna klęska – passy takiej jak ta, czyli czterech ćwierćfinałów LM czy Pucharu Europy z rzędu, Paryżanie nie mieli nigdy. Gorzej, że historyczny awans do najlepszej czwórki kontynentu odebrał PSG skreślany przed dwumeczem, znajdujący się w okresie przejściowym Manchester City z de facto zwolnionym już menedżerem i podstarzałą kadrą. Nawet to nie skreślałoby może Blanca do końca – zwłaszcza biorąc pod uwagę rozbiórkę całej linii po-mocy zespołu przez kontuzje i zawieszenia – gdyby Francuz w drugim meczu z The Citizens nie pogrze-bał szans zespołu własnymi decyzjami.

L.BLANCNIETYKALNY?

LAURENT BLANC: NIETYKALNY?NIEPEWNA PRZYSZŁOŚĆ SZKOLENIOWCA PSG

Vive la ligue 1 | str. 61

Page 63: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Odejście od stosowanego konsekwentnie przez kilka ostatnich lat systemu 4-3-3 w najważniejszym mec-zu sezonu byłoby ryzykowne nawet gdyby drużyna dysponowała starannie przećwiczoną alternatywą. Wystawienie przywykłego do gry czwórką obrońców zespołu w formacji 3-5-2, której ani razu nie sprawdzało się dotychczas w meczu to już szaleńst-wo. Oczywiście, szaleńcy odnoszą w futbolu sukcesy wcale często – takie niespodziewane decyzje gwa-rantują im wówczas miano geniuszy i wizjonerów. Sęk w tym, że Laurent Blanc trenerskim wizjoner-em nie jest i z jakiegoś powodu postanowił w tak ważnym momencie rozwiać w tej sprawie wszelkie wątpliwości.

Po boisku błąkał się zresztą wówczas jeszcze jeden zarzut wobec Blanca – rolę trzeciego środkowego obrońcy pełnił Serge Aurier, dla którego był to drugi mecz po powrocie z dwumiesięcznego dyscyplinar-nego zawieszenia. Zawieszenia, które nie powinno pod rządami Blanca znaleźć końca. Trudno przy-puszczać, by którykolwiek z wielkich europejskich trenerów pozwolił sobie na przywrócenie do składu piłkarza rzucającego w niego wyzwiskami w inter-netowej transmisji. Bez względu na to, czy „boss” (cudzysłów nieprzypadkowy) PSG zdecydował się na to sam pod wpływem kiepskiej gry zmienników Au-riera, czy narzucono mu owo przebaczenie z góry w ostentacyjnym geście przedłożenia sportowy wynik ponad dyscyplinę zespołu i godność trenera, nie st-awia go to w dobrym świetle.

Jak bowiem człowiek o tak miękkim charakterze i/lub nikłym autorytecie w klubie może wyprowadzić na wyższy poziom drużynę, w której zgodnie z planem Katarczyków z dnia na dzień ma przybywać wielkich nazwisk, a więc i wielkich ego?

Sprawa Auriera to jedynie jaskrawy dowód na istnienie szerszego zjawiska. Może się wydawać, że legendarny stoper Les Bleus radzi sobie z wielkimi osobow-ościami całkiem dobrze. „Okiełznał Zla-tana”, ktoś powie – ale przecież Blanc zastosował tu ograną przed nim przez wielu metodę i uczynił Ibrę pierwszym po

Bogu.

Co się tyczy innych postaci – zwyczajnie spełniał ich zachcianki (David Luiz gra w klubie tylko dlatego, by kapitanowi Thiago Silvie było raźniej) i gwarantował grę. Problem pojawia się z każdym piłkarzem, który ma w założeniu być dublerem. Cavani do pewne-go momentu straszył odejściem co najmniej raz w miesiącu, nieszczęśliwy Ezequiel Lavezzi w końcu uciekł do Chin, a niezdolność Blanca do ugłaskania Yohana Cabaye’a sprawiła, że dziś ważnym zmien-nikiem pomocników jest w PSG boleśnie przeciętny Benji Stambouli.

Klub w założeniu grający do samego końca o wszyst-kie cztery trofea nie może sobie pozwolić na grę 13-osobową kadrą, a z taką Paryżanie mogą się zaraz obudzić.

Zdolności Blanca w zakresie „zarządza-nia zasobami ludzkimi” doprowadziły do drzwi wyjściowych Parku Książąt większość rezerwowych: Gregory van der Wiel odmówił już przedłużenia umowy, a agenci Salvatore Sirigu, Mar-quinhosa czy Lucasa Moury stale szuka-ją im nowych miejsc zatrudnienia. Skład, którego słabość Champions League zdołała już obnażyć, może się więc

jeszcze skurczyć. Najlepsza rzecz jaką można powiedzieć o Laurencie Blancu to chyba to, że „nie przeszkadza”. W kraju robi swoje i rok po roku wypracowuje plan minimum. Tyle tylko, że na Europę to nie wystarcza – a gdy Blanc próbuje zmienić pasywne, przewidywalne podejście, drużyna wcale na tym nie zyskuje. W przyszłym se-zonie owa „nieszkodliwość” trenera Paryżan może zresztą nie wystarczyć nawet na ligę – bez Ibrahi-movicia PSG będzie trzeba wszak wymyślić na nowo, być może bez kolejnego „nadpiłkarza” w miejscu Szweda.

LAURENT BLANC: NIETYKALNY?NIEPEWNA PRZYSZŁOŚĆ SZKOLENIOWCA PSG

autorEryk Delinger@E_Delinger

Vive la ligue 1 | str. 62

Page 64: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

LOS Z GÓRY

PRZESĄDZONY?

LOS Z GÓRY PRZESĄDZONY?JAK GRALI BENIAMINKOWIE?

wykło się mówić, że drugi sezon jest najtrudniejszy dla beniaminka. Euforia i zapał osiągniętym sukcesem mija, część zespoły zostaje rozkradziona przez możniejszych, a oczekiwania zarządu jak i kibiców stale rosną. Jest tylko jeden mały szkopuł, do drugiego sezonu trzeba dotrwać, co dla dużej części okazuje się celem niezwykle ciężkim. Jak poradzili sobie beniaminkowie sezonu 2015/16? Czy przeskok ligowy okazał się dla nich zbyt duży? Czy różnice w budżecie i infrastrukturze uniemożliwiły udane występy w najwyższej klasie rozgrywkowej? Zapraszamy do podsumowania.Z

Vive la ligue 1 | str. 63

Page 65: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

ESTAC TROYES

Przed sezonem wydawało się, że kto jak kto, ale właśnie Troyes ma największą szansę na to, aby nie tylko desperacko walczyć o byt, ale może nawet i powalczyć o wyższe cele. Doświadczony trener, zgra-ny zespół i przyzwoite zaplecze pozwalały na wiarę w spokojnie rozegrany sezon w Ligue 1. Nawet termi-narz mógł być brany jako zwiastun udanych rozgry-wek, bo jak inaczej może być, gdy na start mierzysz się z innym beniaminkiem (Gazelec Ajaccio). Kubeł zimnej wody został wylany na głowy zawodników i trenera wyjątkowo szybko. Drugie spotkanie z Niceą zakończone remisem 3:3 delikatnie napawało opty-mizmem, ale gwałt jaki popełnili piłkarze z Marsylii na zawodnikach Troyes (6:0) w następnej kolejce roz-wiał wszelkie nadzieje.

Można się zastanawiać, czy zwolnienie trenera Furlana, który pracował w klubie przeszło pięć lat było sensowne, ale gdy drużyna po 16.kolejkach ma zaledwie pięć punktów wiadomym jest, że trzeba działać. Czy tak lubiany ostatnio zwrot „efekt nowej miotły” się sprawdził, a gdzie tam. Owszem, drużyna w koń-cu odniosła pierwsze zwycięstwo, a nawet udało im się zrobić to trzykrotnie, ale w międzyczasie poległa dwanaście razy. W tym najdotkliwsze cięgi zebrali w meczu PSG (0:9), co jest rekordem w historii Ligue 1. Oczywiście, że wchodząc do francuskiej elity Troyes nie było z miejsca pewne utrzymania, ale z pewn-ością nikt nie myślał, że drużyna, która awansowała z pierwszego miejsca zakończy rozgrywki na pozio-mie Arles-Avignon z sezonu 2010/11. Zarząd, kibice i zawodnicy muszą wierzyć i starać się, aby kolejne, tak często powtarzanie, sformułowanie „wrócimy sil-niejsi” jak najszybciej sprawdziło się w ich przypadku.

GAZELEC AJACCIO

Przez lata w cieniu dwóch największych korsykańs-kich klubów SC Bastii i AC Ajaccio , gdzieś w niższych ligach swój żywot wiódł zespół Gazelec Ajaccio. Krok po kroku, awans po awansie dobijał się do Li-gue 1. Najmniejszy stadion, najmniejsze pieniądze, pierwszy raz w najwyższej lidze, z takim statusem podopieczni Thierry’ego Laureya rozpoczynali se-zon 2015/16. Zagadką było czy tak niedoświadczona drużyna z kilkoma weteranami w składzie (Brechet, Pujol, Ducourtioux) jest w stanie powalczyć choćby o utrzymanie. Patrząc na pierwszych kilka miesię-cy widać, że zespół rozpoczął rozgrywki z dużym falstartem.

Po dziesięciu kolejkach Gazelec miał jedynie trzy punkty, zamykał ligową tabelę i nawet najwierniejsi kibice nie liczyli na gwałtowną zmianę postawy swoich zawodników. Można gdybać, czy był to celowy zabieg trenera, aby uśpić czujność rywali, czy może w klubie postanowiono zatrudnić jakiegoś szamana, ale jak za dotknięciem różdżki ekipa z Korsyki zaczęła hurtowo zdobywać punkty. Bordeaux, Montpellier, Lyon, między innymi te ekipy z kwitkiem pozostawiali zawodnicy beniaminka i przez kolejnych 11 spotkań byli niepokonani. W zimowym okienku nie dokonano znaczących transferów, ale również żaden z kluczowych zawodników nie opuścił klubu. Dlaczego więc ta krótka przerwa tak negaty-wnie wpłynęła na postawę Gazelec? Z seryjnie wy-wożonych punktów pozostały jedynie wspomnienia, w każdym meczu uciekały niezwykle cenne punkty, nawet Troyes potrafiło zbić zawodników Laureya.

LOS Z GÓRY PRZESĄDZONY?JAK GRALI BENIAMINKOWIE?

Vive la ligue 1 | str. 64

Page 66: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Problem nie leżał jednak w formacji ofensywnej. Ta, od zwycięstwa z Lyonem (2:1) w 19.kolejce, mimo 10 kolejnych meczów bez trzypunktowej zdobyczy, w jedynie trzech nie ukłuła przynajmniej raz przeci-wników. Gorzej natomiast wyglądał blok defensy-wny (0:4 z Montpellier, 0:3 z Niceą, czy 2:4 z Lille) i sam pomysł na grę podopiecznych Laureya „Tonący chwyta się brzytwy” tak można nazwać ostatni etap gry Gazelec. „Le Gaz” zamiast wcześniej używanej formacji 4-3-1-2 zaczęli w niemalże każdym meczu rotować ustawieniem. Od ofensywnego 4-3-3 (Bor-deaux), przez bezpieczny 4-4-2 (Lille), aż do ultra-de-fensywnego 5-3-2 (Nicea). Wiadomo, że w momencie gdy nie idzie należy próbować wielu schematu, ale w tym wypadku było ich zbyt dużo i zawodnicy po prostu nie sprostali narzuconym im wymaganiom. W ostatnim spotkaniu przegrali z Lorient 1:0 i na własne życzenie ostatnie bezpieczne miejsce oddali w ręce Toulouse.

ANGERS SCO

Gdyby reforma obowiązująca od przyszłego se-zonu (tylko dwa pierwsze zespoły z Ligue 2 mają zagwarantowany awans) działała już teraz, to będące wówczas na najniższym stopniu Angers nie awansowałoby do Ligue 1. O tym jak wielka i zarazem niespodziewana strata by to była niech świadczy obecny sezon w wykonaniu Les Scoistes.

Awansowali nie mając w kadrze zawod-ników ogranych na poziomie pierwszej ligi, zespół stanowił żelazny kolekt-yw, który został dotkliwie obdarty z najlepszego strzelca Jonathan Kodjia, który przed sezonem odszedł do Bristol City. To co się zaczęło wyrabiać wraz z pierwszym gwizdkiem, rozpoczynającym sezon 2015/16, zadziwiło największych

ekspertów Ligue 1. Angers grało tak jakby ideologia samego Jose Mourinho nad nimi czuwała. Mało tracili, mało strzelali, ale wyniki wykręcali. Do tego stopnia, że po 12.kolejkach z góry patrzyło na nich jedynie PSG. Koniec rundy jesiennej, Angers cały czas zajmuje drugą pozycję, ratuje honor reszty be-niaminków, którzy plączą się na samym dnie ligowej tabeli, nic nie wskazuje na to, żeby gra Les Scoistes uległa znaczącej zmianie. W zimowym okienku klub stracił dwóch podstawowych zawodników Ludovica Butelle i Abdoula Camarę zastąpiona ich Denisem Petric i Mohamedem Yattarą co wydawało udanym załataniem dziur. Jak się z czasem okazało nowe na-bytki nie wniosły ożywienia pod bramką, a jedynym w miarę regularnie strzelającym zawodnikiem pozostał Cheikh Ndoye. Runda wiosenna w wykonaniu Angers okazała się zgoła odmienna, w trakcie pierwszych dz-iesięciu spotkań zanotowali jedynie dwa zwycięstwa i aż sześć porażek, co na dobre zamknęło im marze-nia o europejskich pucharach. Pod koniec rozgrywek ich postawa uległa poprawie, ale i tak będą musieli zadowolić się 9.miejscem, które patrząc na począt-kowe prognostyki i tak jest świetnym osiągnięciem podopiecznych Stéphane’a Moulina.

LOS Z GÓRY PRZESĄDZONY?JAK GRALI BENIAMINKOWIE?

autor Michał Bojanowski

Vive la ligue 1 | str. 65

Page 67: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

KANARKÓW LOT W NIEZNANEMICHEL DER ZAKARIAN NA ŁAWCE FC NANTES

Vive la ligue 1 | str. 66

Page 68: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

dą wielkie zmiany w Nantes – tak chyba można określić sy-tuację, kiedy trener drużyny po czterech latach rezygnuje z możliwości prow-

adzenia klubu w następnym sezonie. Mowa oczywiś-cie o 53-letnim Ormianinie, Michelu Der Zakarianie, o którym od kwietnia tego roku wiadomo, że nie będzie dłużej zarządzał składem Kanarków.

Wieść ta ujrzała światło dzienne 24. kwietnia, po zremisowanym 1:1 meczu z Marsylią. Wtedy to Der Zakarian powiedział:

„Mój kontrakt dobiega końca. Chcę, żeby wszystko było jasne: nie będę trenerem klubu FC Nantes w następnym sezonie. Nie chcę już pracować z panem Kitą. Nie dostałem od szefostwa żadnej odpowiedzi, dlatego podjąłem decyzję, że już nie będę dłużej trenerem w Nantes. Jestem bardzo zadowolony z pracy, jaką wykonałem z moją ekipą: z tego, że przywróciliśmy zespół z powrotem do Ligue 1 i że w trzech sezonach z rzędu udało nam się tam pozostać. Najtrudniejszą sprawą dla mnie jest to, że opuszczam zespół, który jest w moim sercu, który kocham najmocniej. Chciałem bardzo podziękować kibicom, którzy zawsze byli z nami.”

Nie ma więc wątpliwości, że przyczyną rezygnacji Ormiani-na z pracy w ukochanym klubie byłe złe stosunki z charyzmatyc-znym prezesem, polskim przed-siębiorcą, Waldemarem Kitą. Jedenastego maja ogłoszono ofic-jalnie na stronie Nantes, kto go zastąpi – wyborem stał się znany we Francji René Girard (były tren-er Montpellier, z którym zdobył sensacyjnie tytuł mistrzowski, ostatnio szkoleniowiec Lille).

Jak wyglądała drużyna Nantes podczas kadencji Der Zakariana?

W pierwszym sezonie swojej pra-cy, czyli w sezonie 2012/2013, udało mu się osiągnąć z drużyną awans z Ligue 2. Na koniec run-dy wiosennej klub z zachodniej Francji zajął ostatnie premio-wane awansem miejsce, czyli trzecie. Trzeba jednak podkreślić ten wyczyn, ponieważ wtedy druga liga była chyba najsilnie-jsza biorąc pod uwagę ostatnie lata – pierwsze było wówczas AS Monaco, które po pewnym awansie w następnej kampanii z hukiem z a a t a k o w a ł o c z o ł ó w k ę zdobywając w i c e m i s -trzostwo, d r u g i e było EA G u i n -g a m p , które ter-az pewnie z a d o m o w i ł o się w środku ta-beli Ligue 1, a pozycje cztery i pięć zajmowały kolej-no SM Caen i Angers SCO, czyli obecnie zespoły ekstraklasowe. Żółto-zieloni zachwycali wt-edy defensywą, tylko w Caen pochwalić się mogli mniejszą liczbą straconych goli.

Po awansie klub czekała gra w najwyższej klasie rozgrywkowej. Okienko transferowe przed se-zonem 2013/2014 nie wyglądało w ich wykonaniu zbyt ciekawie, najważniejszą transakcją było sprowadzenie za 600 tysięcy euro z meksykańskiej Amériki Wenezuelczyka Oswaldo Vizcar-rondo, który do teraz jest pod-stawowym stoperem drużyny. Kampania zakończyła się sukce-

sem - tak chyba można określić zdobycie trzynastej pozycji i przede wszystkim pewnego utr-zymania w lidze.

Do kolejnego sezonu Nantes podchodziło dość mocno osłabione – z drużyny odszedł bardzo ważny gracz, najlepszy strzelec zespołu, Filip Djordje-vic. Co więcej, Lazio nie zapłaciło za niego ani grosza, ponieważ skończył mu się kontrakt, a więc francuski zespół nie dostał żad-nej finansowej rekompensaty i przez to nie było środków na wz-

mocnienia. To tłumaczy bierny udział pana

Kity w okien-ku transfe-

rowym, nie d o k o n a ł ż a d n y c h z n a c z ą -cych wz-mocnień, b a r d z i e j

s k u p i o n o się na pro-

mocji wychow-anków z drugiej

drużyny, między inny-mi na Léo Dubois, podstawowym bocznym defensorze w obecnym sezonie. Mimo wszystko Der Za-karian dał radę powtórzyć sukces i znowu utrzymać się w lidze, tym razem kończąc sezon na cztern-astej lokacie.

Okienko przed tym sezo-nem wyglądało ciekawiej, niż kilka wcześniejszych razem wzi-ętych – przede wszystkim dzię-ki sprzedaży Jordana Veretout do Aston Villi za 10 milionów euro. Ten środkowy pomocnik, wychowanek, był jednym z objawień ostatnich lat we Francji i podstawowym graczem młodzieżowych ekip kadry narodowej.

I

Vive la ligue 1 | str. 67

Page 69: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Ponadto drużynę opuścił skonflik-towany z władzami Papy Djilobod-ji, środkowy obrońca z Senegalu. On wybrał kierunek angielski, za 3,5 miliona euro przenosząc się do Chelsea. Ciosem dla zespołu było odejście Georgesa-Kevina N’Koudou do Marsylii, za jednie 1,5 miliona euro. Biorąc pod uwagę wiek i wielki talent tego skrzy-dłowego, kwota ta wygląda lekko mówiąc śmiesznie. Do klubu przy-byli zaś między innymi: Kolbeinn Sigthórsson, napastnik kupiony za 3 miliony euro z Ajaxu, Emilia-no Sala, napastnik z Bordeaux za milion euro, Adrien Thomasson, młody środkowy pomocnik zaku-piony za 800 tysięcy euro z Evian TG i Lorik Cana, bardzo doświadc-zony stoper z Lazio, sprowadzony po promocyjnej cenie 200 tysięcy euro. Ciężko było prorokować na co stać tę drużynę w nowym se-zonie - fakt, osłabienia wyglądały na poważne, jednak wzmocnie-

nia zostały przeprowadzone naprawdę rozsądnie. Okazało się, że Der Zakarian stworzył naprawdę silną paczkę, gdyż po trzydziestu kolejkach Nantes za-jmowało świetną, szóstą pozyc-ję, z realną wizją na europejskie puchary. Podziw budziła przede wszystkim defensywa Kanarków - jedynie PSG i Lille mogły wtedy pochwalić się mniejszą liczbą straconych bramek. Potem nadszedł ciężki okres, cztery po-rażki pod rząd, remis z Marsylią. W kuluarach mówiło się, że Orm-ianin ma coraz większe proble-my z dojściem do konsensusu z Waldemarem Kitą i jak się potem okazało, nie były to plotki wys-sane z palca. Nantes wprawdzie znowu się utrzymało, kolejny raz zajmując lokatę w środku tabeli, jednak lekki niedosyt mógł pozos-tać – europejskie puchary wcale nie były sprawą odległą.

Teraz już wiadomo, że Der Zakar-iana w klubie z zachodu Francji w przyszłym sezonie nie będzie. Na pewno jest to cios dla zespołu, ponieważ rezultaty osiągane przez niego były naprawdę do-bre, a i kibice go wspierali. Teraz pora na Girard. Pod jego wodzą zobaczymy na co stać Nantes, czy Ormianin wyciskał z nich mak-simum i teraz ich celem będzie utrzymanie, czy to naprawdę sol-idna ekipa, która odpowiednio wzmocniona będzie mogła bić się o grę na międzynarodowej arenie.

autorBłażej Jachimski

KANARKÓW LOT W NIEZNANEMICHEL DER ZAKARIAN NA ŁAWCE FC NANTES

Vive la ligue 1 | str. 68

Page 70: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 69

Wissam Ben Yedder to przypadek we fran-cuskiej futbolu zagadkowy. Wszystko, począwszy od statystyk, po umiejętności, dowodzi nam o jego nieprzeciętności. Francuz jest snajperem o technice użytkowej porówny-walnej do najlepszych w Europie, w dodatku z wysokim współczynnikiem skuteczności str-załów oraz wykończenia akcji. To zawodnik o dużej szybkości, zarówno z piłką, jak i bez niej. Ma wszystkie cechy, którymi powinien odznaczać się nowoczesny napastnik silnego, europejskiego klubu. A jednak – jest napastni-kiem Tuluzy. Słabej Tuluzy.

My, kibice ligi francuskiej, często zadajemy sobie to samo pytanie: dlaczego Wissam Ben Yedder wciąż gra w tym klubie? Co jest powodem tego, że zawod-nik o jego umiejętnościach zmaga się z walką o utr-zymanie, zamiast bić się o europejskie puchary? Albo inaczej, odwróćmy perspektywę – jak to jest, że Tu-luza z takim napastnikiem jak Ben Yedder musiała w zasadzie drżeć przed degradacją?

Skuteczny do bólu

Jeśli wyjdziecie na jedną z ruchliwszych ulic dużego miasta we Francji i zapytacie przechodniów o pięciu najlepszych napastników Ligue 1, jest duża szansa

na to, że Ben Yedder znajdzie się na tej liście. Ba! – wyjąwszy trio z Paryża, które jak potocznie mówi się należy do osobnej ligi, szansa na to, że Wissam znaj-dzie się na podium takiej ankiety, jest równie wielka.

Dowody? Proszę, wystarczy zerknąć w statystyki:

Wissam Ben Yedder jest na ten moment trzecim najlepszym napastnikiem, jeśli chodzi o liczbę zdo-bytych bramek w czterech ostatnich sezonach. Miał bezpośredni wpływ przy 81 bramkach (62 bramek oraz 19 asyst) swojego zespołu, będąc na równi z Lacazette. Od czterech lat nie schodzi poniżej 10 bramek na sezon (kolejno 15, 16, 14 oraz 17 goli),

BEN YEDDER SNAJPER WYJATKOWY

BEN YEDDER: SNAJPER WYJATKOWYPOŻEGNALNY SEZON W TULUZIE

Najwięcej bramek zdobytych w Ligue 1 od sezonu 2012/13:

Zlatan Ibrahimović (117)

Alexandre Lacazette (66)

Wissam Ben Yedder (62)André-Pierre Gignac (50)

autorJakub Golański @vivelaligue1

Page 71: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

co pokazuje stabilność formy oraz więcej niż niezłą średnią. A przecież w Tuluzie nie znajdziemy wirtu-ozów pokroju Verrattiego czy Di Marii, nie mamy asystentów pokroju Payeta ani błyskotliwych rozgry-wających jak Boudebouz czy Khazri. Wyobraźcie so-bie liczby Wissama Ben Yeddera, gdyby umiejscow-ić go do lepszego klubu. Gdyby dać mu za plecami pomocnika, który umiałby umiejętnie obsłużyć po-daniem niskiego Francuza.

Trener, który złamał ducha

Prawdą jest, że pierwsza część sezonu była dla Ben Yeddera porażką. Porażką pod względem drużynowym, jak i jego własną. Nie jest przyjemnie wskazywać palcem i bezpośrednio obarczać kogoś innego winą, jednak wiemy - z wywiadów oraz reak-cji pozostałych zawodników - że winę za słabszy okres napastnika ponosił Dominique Arribage, po-przedni trener Tuluzy. Arribage przejął drużynę Le Téfécé w marcu 2015 roku po Alainie Casanovie, który niepodzielnie piastował to stanowisko przez 7 lat. Dominique chcąc pokazać, kto jest szefem i zacząć rządy od twardej ręki, dokonał wyboru dość kontrowersyjnego – udając, że Ben Yedder to tak naprawdę jeden z wielu. Grzech nowicjusza.

Częste zmiany taktyki, liczne rotacje zawodników, uszczypliwe wypowiedzi, wybielanie samego siebie – to tylko niektóre z grzechów byłego trenera Tu-luzy. TFC w trzy sezony z drużyny ze środka tabeli usunęła się znacznie niżej, ku okolicom szesnastego miejsca. I Wissam zwyczajnie się w tym wszystkim zagubił. Widać było w jego postawie bezradność, wi-doczną niechęć do wszystkiego, co nakazywał mu szkoleniowiec. Szczęśliwie, wszystko zakończyło się wraz z przyjściem do klubu Alaina Casanovy, który od razu postawił na napastnika, a ten odpłacił mu się fantastycznym finiszem, zapewniającym drużynie utrzymanie. Pamiętacie słynne już przemówienie Casanovy przed ostatnim spotkaniem z Angers? Ben Yedder był nakręcony i bez tego. Wulkan energii, który chciał udowodnić światu, a w szczególności Ar-ribage, że nie jest jednym z wielu. Że jest jednym z

nielicznych.

Gentelmeni dotrzymują słowa

Tajemnicą poliszynela jest, że Wissam pragnie prze-nieść się do lepszego klubu. Mówi o tym głośno już od przeszło dwóch lat. Pisano o Olympique Marsylii, gdzie miałby stworzyć duet z Batshuayim; plotkowa-no o odejściu do Sevilli czy do Olympique Lyon, gdzie miał stać się partnerem Lacazette. Mówiło i pisało się dużo – jednak to była tylko teoria. W praktyce, Ben Yedder nie mógł opuścić klubu. Nie zgadzał się na to prezes. Co w tym dziwnego? Że wcześniej dał słowo, że w przypadku korzystnej oferty nie będzie trzymał zawodnika na siłę. A ta wpłynęła. Zarówno latem 2015 roku, jak i zimą 2016.

To było widoczne z daleka, szczególnie - o czym wcześniej zostało wspomniane - w pierwszej fazie sezonu oraz po zimowym okienku transferowym. Snujący się Ben Yedder po boisku, bez widocznej chęci walki o piłkę. Wywiady? Nie było żadnych, po-nieważ zawodnik nabrał wody w ustach i przestał rozmawiać z dziennikarzami. Nie ukrywał smutku, nie ukrywał zawodu z braku transferu. Z niewolni-ka nie ma pracownika? Książkowy przykład. A jedno rodziło drugie – brak ochoty do gry owocowało brak-iem pierwszego składu w zespole Tuluzy.

« Wissam? On a besoin de lui pour se sauver. » Dziś sytuacja jest zupełnie odmienna. Tuluza zdołała się utrzymać i kreśli plany na następny sezon. „Wis-sam? Potrzebujemy go, aby się utrzymać” – tak brzmiały nie tak dawno słowa trenera TFC. Wiedzieli, że bez Ben Yedder będzie ciężko. Stąd wyrok - nig-dzie nie odchodzisz.

W lipcu ma być jednak inaczej. Zawodnik dostał słowną obietnicę, że w przypadku oferty na ponad 10 mln euro klub zgodzi się na jego odejście. Ale.. już to słyszeliśmy. Już taka słowna obietnica została mu dana. Skąd pewność, że teraz będzie inaczej? Nie ma strachu o kontrakt – ten wygasa dopiero latem 2017 roku. Pascal Dupraz wie, że z nim w składzie Tuluza mogłaby dokonać wielkich rzeczy.

Ale ile można trzymać w klatce lwa, zwodząc go pięknymi słowami?

15 bramek i 5 asyst w sezonie 12/13, 16 bramek i 5 asyst w 2013/14, 14 bramek i 5 asyst w 2014/15 – i obecny, 15/16, który z począt-ku mogliśmy spisać na straty, lecz okazał się najlepszym ze wszystkich: 17 bramek i 4 asyst.

BEN YEDDER: SNAJPER WYJATKOWYPOŻEGNALNY SEZON W TULUZIE

Vive la ligue 1 | str. 70

Page 72: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

NOWA SIŁAW LIGUE 1

NOWA SIŁA W LIGUE 1AWANS DIJON, METZ I NANCY

Znamy już wszystkie rozstrzygnięcia tego sezonu. Wiadomo już, że PSG ponownie zostało mistrzem kraju i że ESTAC Troyes, GFC Ajaccio i Stade de Reims pożegnają się z rozgrywkami. Kto zastąpi je w przyszłej kampanii? Oto tercet najlepszych drużyn z Ligue 2: AS Nancy Lorraine, Dijon FCO i FC Metz.

71

autorBłażej Jachimski

Vive la ligue 1 | str. 71

Page 73: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

NOWA SIŁAW LIGUE 1

Tak prezentuje się pierwsza piątka drugiej ligi fran-cuskiej. Dwie pierwsze ekipy wywalczyły awans na trzy kolejki przed końcem, inaczej sytuacja wy-glądała w przypadku Metz – oni do samego końca musieli drżeć o końcową klasyfikację, trzeba jednak podkreślić, że sami nawarzyli sobie piwa, które po-tem z wielkim trudem zdołali mimo wszystko wypić. We Francji kolejność ustalania miejsc w przypadku równej ilości punktów jest następująca: najpierw porównuje się ogólny bilans bramkowy, potem liczy się ilość strzelonych bramek łącznie, dalej sprawdza się stosunek wyników między poszczególnymi ekipa-mi, a w ekstremalnych przypadkach, kiedy drużyny postanowią zmówić się na remis we wszystkich klasy-fikacjach, z pomocą przychodzi tabela „Fair Play”, gdzie żółta kartka to jeden, a czerwona to trzy punk-ty i oczywiście wygrywa wartość mniejsza. Przed de-cydującym tygodniem w grze były tylko dwa zespoły, FC Metz i Havre AC, ponieważ gracze Red Star mieli 4 oczka straty, co dyskwalifikowało ich w walce o grę w Ligue 1. Teoretycznie piłkarze Metz mogli szykow-ać się już do wielkiej fety, ponieważ bezpośredni ry-wale mieli o 3 punkty mniej, ich bilans był o 6 bramek gorszy i na dystansie całego sezonu tracili do ekipy na podium aż 7 goli, co czyniło ewentualną pogoń el-ementem science-fiction w piłkarskiej codzienności. Tutaj jednak futbol po raz kolejny pokazał nam swoje piękne, niesamowite oblicze – w ostatniej kolejce RC Lens pokonało FC Metz 1:0, a Havre rozbiło Football Bourg-en-Bresse Péronnas 01 aż 5:0! Co to oznac-za? Ano to, że drużyna z trzeciego miejsca miała tyle samo punktów i dokładnie taki sam bilans bramkowy jak drużyna czwarta i o wszystkim zdecydowała dop-iero ogólna ilość trafień! Nie ma co ukrywać, szczęś-cie dopisało ubiegłorocznemu spadkowiczowi i pod koniec rozgrywek los mocno się do nich uśmiechnął, żeby po najkrótszej możliwej przerwie wrócili do el-

ity. Kim są tegoroczni triumfatorzy, który wywalczyli prawo dołączenia do śmietanki francuskiej piłki?

AS Nancy Lorraine

Klub pod tą nazwą powstał w roku 1967. Występował wtedy w Ligue 2, zaś awans wywalczył w trzec-im sezonie, zajmując finalnie drugą pozycję. Przez dwadzieścia lat toczył boje w najwyższej klasie rozgrywek (z małym wyjątkiem w latach 1974/75), potem dobra passa się skończyła i lepsze okresy przeplatał dużo słabszymi. Szczęście powróciło w latach 2004/05, kiedy to Nancy pokonało pozostałe drużyny i z dumą wstępowało do Ligue 1 jako naj-lepszy z beniaminków. Przygoda trwała tym razem osiem lat, potem osiemnaste miejsce oznaczało kolejny w historii klubu spadek. Nie zamierzali jednak długo zostawać w przedsionku najlepszej francuskiej piłki i w tym sezonie, trzecim w Ligue 2, znowu wra-cają do najlepszych.

ASNL odniosło najmniej porażek i straciło najmniej bramek spośród całej stawki, nie ma więc wątpliwości, że awans jak najbardziej im się należał. Zespół ten to mieszanka bardzo doświadczonych zawodników, takich jak: - napastnik Youssouf Hadji (rocznik ’80), kapitan, 64 razy wystąpił w reprezentacji Maroka,

- środkowy pomocnik Benoît Pedretti (rocznik ’80), 22 razy w kadrze Francji,

- bramkarz Guy Ndy Assembé (rocznik ’86), 15 razy w barwach Kamerunu,

- skrzydłowy Anthony Robic (rocznik ’86).

Z młodymi, bardzo zdolnymi graczami, takimi jak:

- środkowy obrońca Clément Lenglet (rocznik ’95), etatowy reprezentant młodzieżówek francuskich, obecnie reprezentant kadry U21, pod nieobecność Hadjiego kapitan Nancy,

- ofensywny pomocnik Arnaud Lusamba (rocznik ’97), reprezentant Francji U18, cztery gole w tym se-zonie,

- defensywny pomocnik Youssef Aït Bennasser (rocznik ’96), podstawowy zawodnik Nancy, powoła-ny do kadry Maroka (póki co jeszcze bez występu).

NOWA SIŁA W LIGUE 1AWANS DIJON, METZ I NANCY

TOP5 rozgrywek Ligue 2 w sezonie 2016/16:

AS Nancy Lorraine - 74 pkt

Dijon FCO - 70 pkt

FC Metz - 65 pkt*

Le Havre AC - 65 pkt

Red StarFC - 64 pkt

Vive la ligue 1 | str. 72

Page 74: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

NOWA SIŁA W LIGUE 1AWANS DIJON, METZ I NANCY

O dziwo, jako lider rozgrywek zespół AS Nancy Lor-raine otrzymał tylko jedną nominację do nagród UNFP (Union Nationale des Footballeurs profession-nels, najbardziej prestiżowe w lidze francuskiej) – je-dynie bramkarz Guy Ndy Assembé znalazł uznanie. Bohaterów jest na pewno więcej, między innymi dwaj najskuteczniejsi strzelcy, czyli Junior Dalé z trzynas-toma bramkami i wspomniany wcześniej Anthony Robic, autor dziesięciu trafień. Uwagę zwraca na sie-bie również prawy obrońca Julien Cetout, który jak na pozycję na boisku może pochwalić się świetnym bilansem w ofensywie – sześć bramek i cztery asys-ty. Ponadto znalazł się, razem z Lenglet, w najlepszej jedenastce sezonu według UNFP.

Dijon FCO

Dijon nie może poszczycić się nawet w części tak bo-gatą historią jak niektóre ekipy Ligue 2, takie jak RC Lens czy AJ Auxerre, jednak to oni, a nie utytułowani rywale będą w przyszłym sezonie mierzyć się z PSG i resztą czołówki.

Klub ten pod obecną nazwą założono w roku 1998, jednak początki sięgają znacznie wcześniej, a dokładniej chodzi o rok 1936, kiedy to założono Cercle Laïque Dijonnais. W całej swojej historii tylko jeden raz grali w Ligue 1 – sezon 2010/11 zakończyli na trzecim miejscu w przedsionku najwyższej klasy rozgrywkowej, dzięki czemu rok później mogli grać z najlepszymi. Nie trwało to długo, ponieważ zajęli

tam dziewiętnastą lokatę, co skutkowało powrotem do drugiej ligi. Teraz jednak już wiadomo, że przyszła kampania będzie drugą w ich niezbyt rozbudowa-nej historii, kiedy przy nazwie zobaczymy adnotac-ję „klub pierwszej ligi”. Drużyna ze wschodu Francji okazała się w tym sezonie najskuteczniejszą pod względem zdobytych goli spośród ligowej śmietanki, pozostawiając w tyle nawet lidera z Nancy.

W ich szeregach nie ma jednego gracza, który zde-cydowanie wyrasta ponad resztę zespołu – zdobycz bramkowa jest rozłożona na kilku piłkarzy różnych formacji. Najlepszy pod tym względem jest reprez-entant Republiki Zielonego Przylądka, 27-letni Julio Tavares, z jedenastoma trafieniami. Tyle samo uzbi-erał 23-letni Francuz Loïs Diony. Obaj są oczywiście napastnikami. Tutaj jednak kończą się oczywiste rozwiązania, ponieważ następny w kolejności jest 23-letni Christopher Jullien, czyli… środkowy obroń-ca. Zgromadził on na dystansie sezonu aż dziewięć bramek, czym bardzo wydatnie przyczynił się do wspaniałych rezultatów drużyny. Czwartym naj-lepszym strzelcem, a zarazem jedynym piłkarzem Dijon, który został nominowany do nagrody dla na-jlepszego zawodnika całej ligi, jest 30-letni Frédéric Sammaritano, który może pochwalić się sześcioma golami i aż dziesięcioma asystami. Warto wspomnieć też o bramkarzu, bo 25-letni Baptiste Reynet został laureatem w kategorii dla golkiperów.

Vive la ligue 1 | str. 73

Page 75: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Trio nominowanych w zespole Dijon uzupełnia tren-er, Olivier Dall’Oglio, który już czwarty rok prowadzi swoich podopiecznych do jak najlepszych wyników i tak jak Reynet okazał się zwycięzcą w swojej katego-rii. Gracze Dijon, którzy znaleźli się w najlepszej jede-nastce sezonu według UNFP: Reynet, Sammaritano, Diony i Jullien.

FC Metz

Klub ten założono w 1932 roku, w wyniku połączenia dwóch amatorskich drużyn, niedługo potem zyskali status profesjonalistów. Wzięli udział w pierwszym sezonie Ligue 1, gdzie jednak okazali się niezbyt mocni i na następny występ musieli czekać do lat 1935/1936. Po przerwie spowodowanej drugą wo-jną światową ze zmiennym szczęściem balansowali na granicy pierwszej i drugiej ligi, żeby po sezonie 1966/67, kiedy to zajęli drugą pozycję w Ligue 2, na długo przywitać najsilniejsze rozgrywki we Francji. Co znaczy długo? Długo w tym wypadku oznacza 35 lat. Przez ten czas FC Metz stanowiło stały element obecny w boju o palmę pierwszeństwa nad Sekwaną. Największym sukcesem klubu jest wicemistrzostwo, zdobyte w sezonie 1997/98 (mistrzowska ekipa RC Lens wyprzedziła ich lepszym bilansem bramkow-ym), potem jednak w ich grze coś się popsuło i po czterech ciężkich latach czekał ich pierwszy od daw-na spadek. Od tego czasu znowu dryfują pomiędzy najwyższymi lokatami drugiej ligi, a dnem ekstrak-lasy, z małą przerwą w sezonie 2011/12, kiedy to po beznadziejnej kampanii spadli z Ligue 2 i znaleźli się na rok w trzeciej lidze, z której natychmiastowo pow-rócili i w następnych rozgrywkach wygrali ligę. Rok temu okazali się prawie najsłabszą drużyną, przez co gorycz upadku towarzyszył im kolejny raz, teraz jed-nak znowu wracają na salony.

O samej grze Metz nie ma co się zbytnio rozpisywać, niezłe statystyki strzeleckie, bardzo poprawne w de-fensywie, typowy zespół czołówki. Co pozwoliło więc właśnie im wyróżnić się z tłumu i sięgnąć po ostatnie wolne miejsce na podium? Pytanie jest źle postaw-ione – nie co, a kto. Dokładniej ujmując, tym kimś jest nominowany do nagrody UNFP dla najlepszego gracza sezonu, 24-letni Yeni N’Gbakoto. Dwanaście bramek i jedenaście asyst – nie ma wątpliwości, że wyraźnie wystąpił przed szereg wśród swoich part-nerów i zasłużenie zgarnął wile pochwał odnoście swojej postawy. Kroku próbowali mu dotrzymać

20-letni Habib Diallo i 30-letni Christian Bekamenga, obaj zapisali sobie przy swoich nazwiskach po dz-iewięć trafień.

Czy te drużyny mogą namieszać w czołówce Ligue 1 w przyszłym sezonie? Z jednej strony ciężko to sobie wyobrazić, ponieważ poziom między rozgry-wkami różni się znacznie, jednak z drugiej – kto przy-puszczał, że po dwudziestu kolejkach beniaminek z Angers będzie wiceliderem, ustępując wyłącznie potentatom z Paryża? Drużyna AS Nancy Lorraine za główny cel powinna postawić sobie utrzymanie młodych, bardzo obiecujących zawodników, którzy już teraz prezentują wysoki poziom. Jeżeli zachowa-ją tempo rozwoju, a ich doświadczeni koledzy dos-taną wsparcie ze strony piłkarzy świeżo kupionych (których na pewno kilku będzie), to mogą z podnies-ioną głową czekać na następne rozgrywki, w których pokusa sprawienia jakiejś niespodzianki wcale nie będzie niemożliwą do zrealizowania.

Dijon FCO, tak samo jak FC Metz, pow-inno zaś uważnie porozglądać się za dostępnymi na rynku transferowym graczami o odpowiednich umiejętnoś-ciach, którzy będą w stanie zrobić różnicę na tle rywali z wyższej ligi.

Biorąc pod uwagę obecną kadrę i najnowszą historię w Ligue 1 wydają się murowanymi kandydatami do spadku, jednak bardzo wiele będzie zależało od let-niego okienka. Parę przemyślanych ruchów i kto wie, może któraś z tych drużyn stanie się drugim Angers? Gorzej jak za przykład wezmą sobie ESTAC Troyes, wtedy nie będzie nam dane podziwiać ich wśród na-jlepszych zbyt długo.

NOWA SIŁA W LIGUE 1AWANS DIJON, METZ I NANCY

Vive la ligue 1 | str. 74

Page 76: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

ostatnim czasie Lille wypro-mowało kilku ciekawych za-wodników, których sprzedało z zyskiem do kilku większych klubów. Jednak po sprzedaży Edena Hazarda do Chelsea w 2012 roku w śr4odku pola

LOSC powstała dziura, której długo nie potrafio-no załatać, ale wreszcie pojawił się Sofiane Boufal często porównywany do Belga i mający ogromne szanse na rychły transfer do Premier League.

W styczniu 2015 roku Francję obiegła informacja, że dotychczas mało znany Boufal z Angers zostaje nowym zawodnikiem Lille. Na zapleczu w ciągu os-tatnich sześciu miesięcy przed transferem zdobył 4 bramki i zaliczył trzy asysty, a w sezonie 13/14 zaliczył tylko dwie asysty, więc wyłącznie cena odstępnego w wysokości 3 milionów euro mogła nam co nieco powiedzieć z kim mamy do czynie-nia. Warto dodać, że swój pierwszy zawodowy kon-trakt podpisał zaledwie dwa lata wcześniej. Bardzo szybko w mediach pojawiały się wypowiedzi jego byłych trenerów, którzy mówili z jak wielkim talen-tem mamy do czynienia i oczywiście mieli rację. Pierwsze pół roku w Ligue 1 miał bardzo udane, a

zakończył je z dorobkiem trzech goli i sześciu asyst.

Wychowanek Angers bardzo szybko musiał udźwignąć duże oczekiwania ze strony kibiców i władz, które od dłuższego czasu próbowały zastąpić Hazarda, a długo im się ta sztuka nie udawała. Bou-fal podjął wyzwanie i świetnie się z niego wywiązał bez kompleksów wchodząc do zespołu i z marszu udowadniając, że jest gotowy do gry w Ligue 1. Pier-wsze pół roku miało być przetarciem, zapoznaniem się z warunkami panującymi w elicie i przygot-owaniem do nowego sezonu. W mijającym sezonie udowodnił, że warto było wydać te 3 miliony, a opin-ie o sporym potencjale nie były przesadzone. Sofi-ane stał się prawdziwym reżyserem gry Lille i często grywał główne role w spotkaniach swojego zespołu. Jedenaście goli i cztery asysty mówią same za siebie, no może asyst mogło by być więcej, ale jednak LOSC jest zespołem oszczędnym w strzelanie goli, a liczba 39 jest piątym najgorszym wynikiem minionego se-zonu, gorsze były tylko cztery inne zespoły: Gazelec Ajaccio (37), Bastia (36), Nantes (33) i Troyes (28).

Dobry sezon w jego wykonaniu najpierw rozbudził dyskusję na temat reprezentacji dla której będzie grał, bo urodzony w Paryżu z automatu mógł reprezentować Francję, ale jego rodzice pochodzą

W

NOWY HAZARDSOFIANE BOUFAL PODBIŁ LIGUE 1

NOWY

HAZARD

Page 77: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

z Maroka i właśnie dla tego kraju zdecydował się za-grać. Zaliczył już nawet dwa występy w eliminacjach do Pucharu Narodów Afryki i strzelił w nich jednego gola. Wielu ekspertów wyraziło żal z powodu podję-cia takiej decyzji, ponieważ uważali, że w najbliższym czasie mógłby być wielkim wzmocnieniem dla „Les Bleus”. Teraz może czekać go kolejny duży dylemat, ponieważ kluby z Premier League jak sępy krążą wokół tego zawodnika i mają zamiary zabrać go na drugi brzeg kanału La Manche.

Jeszcze podczas gry dla Angers obser-wować miały go Newcastle i Leicester. Od jesieni 2015 roku zainteresowanie tym zawodnikiem wyraża Tottenham i z miesiąca na miesiąc ich zamiary są coraz poważniejsze. Kariera Boufala rozwija się bardzo szybko, bo w Ligue 2 rozegrał 44 spotkania, trafił do Ligue 1, gdzie zagrał 43 razy i już może trafić do Anglii.

Lille może tylko w tej sytuacji postawić wysokie warunki żeby postarać się go zatrzymać, albo w os-tateczności zarobić jak najwięcej. Wiemy, że kluby z Premier League są w stanie wydać duże pieniądze, nawet za młodych zawodników, a najlepszym przykładem jest Anthony Martial.

Czym imponuje ten zawodnik? Głównie szybkością wykonywania ruchów i zdolnością dryblowania na małej przestrzeni, co czyni go naprawdę groźnym za-wodnikiem. Często wygląda jakby myślał i przetwar-zał informacje z szybkością najnowocześniejszych komputerów. Jego hipnotyzujący taniec z piłką rozwściecza przeciwników, którzy bardzo często nie są w stanie go powstrzymać. Mimo jego ogromnych zalet, to wciąż musi zmagać się ze swoimi słabościa-mi, wśród których dominuje zbyt długie przetrzymy-wanie piłki i zdarza się, że przegapia w ten sposób do-bry moment na podanie piłki do partnera z zespołu. Sofiane wciąż musi złapać jeszcze doświadczenia i dojrzeć jako piłkarz, a jeśli to nastąpi, to naprawdę stać go na wdrapanie się na piłkarskie szczyty.

Rio Mavuba, czyli wieloletni kapitan Lille, pamiętają-cy mistrzostwo kraju dla tego klubu z 2011 roku, tak wypowiada się na temat swojego klubowego kolegi:

„Przypomina mi Edena (Hazarda), kiedy tu grał. To imponujące jak bardzo lubi mieć piłkę przy nodze, nawet jeśli robi to zbyt długo. Jednak jest jeszcze młody i musimy pozwolić mu wydor-ośleć.”

Lille weszło w nową erę i postawiło na sprowadza-nie młodych zawodników za małe sumy, promowan-ie ich i sprzedawanie z dużym zyskiem. W sytuacji Boufala nie będzie inaczej, chociaż mimo dużych umiejętności przydałby mu się jeszcze jeden sezon w Ligue 1, a za rok mógłby liczyć na podobne wejście do Premier League jak Payet, czy Andre Ayew. Jedno jest pewne, jeśli nie w tym roku, to już w przyszłym na pewno zmieni barwy klubowe.

Vive la ligue 1 | str. 76

autor Dawid Cach @CachDawid

Page 78: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

laude Puel zakończył swój czwarty sezon jako trener Nicei, mimo iż w poprzednich latach ocierał się o zwolnienie, to włodarze klubu wykazali się dużą cierpliwością i teraz

mogą zbierać owoce swoich decyzji. „Orły” zapewniły sobie start w kwalifikacjach do Ligi Europy, ale zaledwie dwa punkty dzieliły ich od możliwości gry w Lidze Mistrzów, co było-by historycznym osiągnięciem. Jednak równie ważnym wydarzeniem okazał się transfer Hatema Ben Arfy, który szybko stał się gwiazdą zespołu i ligi.

Nicea należy do to tej większości w Ligue 1, która co roku sprzedaje swoich najlepszych zawodników, a w ich miejsce stara się sprowadzić godnych zastępców, mając nadzieję, że na nich również uda się zarobić. W taki sposób trudno jest zbudować mocy zespół „na lata”, więc zadanie Puela wydaję się tym bardziej trudne, ale w tych warunkach odnalazł się znakomi-cie. Już sam początek jego pracy był prawdziwą re-wolucją kadrową, podczas której wymienił znaczną część składu i był to strzał w dziesiątkę, ponieważ pierwszy sezon jego pracy przyniósł czwarte miejsce w tabeli.

Szansę zaczęli dostawać młodzi, utal-entowani zawodnicy, których wspierają bardziej doświadczeni i ograni na boiskach Ligue 1. Puel dał również szansę tym, którzy nie łapali się do składu w innych zespołach i najlepsze lata mieli za sobą, tak jak Ben Arfa. Były trener Lyonu okazał się również świetnym motywatorem, dzięki czemu potrafił złączyć zespół i sprawić, że będzie chciał za nim podążać. Wydaje się, że losy zespołu zostały oddane w dobre ręce i „Orły” mają szanse na dłuższe zagoszczenie w czołówce Ligue 1. Puel wcześniej zaliczył dość nieu-daną przygodę w Lyonie, gdzie miał nawiązać do

wcześniejszych sukcesów klubu, ale w trakcie trzech lat pracy nie zdobył żadnego trofeum, a nawet wi-cemistrzostwo z 2010 roku i półfinał Ligi Mistrzów z tego samego sezonu nie zdołało przekonać Jean-Michela Aulasa i jego kontrakt został zerwany o rok wcześniej niż przewidywała umowa. W OL nie zapamiętają go zbyt dobrze również z powodu pro-cesu sądowego, który wytoczył klubowi z powodu odszkodowania jakiego domagał się za wcześniejsze zerwanie umowy. Proces trwał łącznie około czter-ech lat i żaden z sądów nie przyznał racji trenerowi.

Przed sezonem zespół wzmocniło kilku zawodników, a najważniejszymi transferami okazali się Valere Germain i Hatem Ben Arfa, którzy decydowali o sile ataku zespołu, łącznie w Ligue 1 obaj panowie zdoby-li 31 bramek. Obaj również borykali się z problemami w poprzednich latach. Germain był rezerwowym w Monaco, a historię Ben Arfy zna każdy z nas. Puel obdarzył ich dużym zaufaniem i dał możliwość poka-zania swoich umiejętności za co odpłacili się świetną grą. Hatem otrzymał od trenera dużo swobody i dlat-ego mógł zaprezentować wszystkie swoje walory w konsekwencji był jednym z najlepszych zawodników sezonu, którego oglądało się z przyjemnością. W taki sposób komentował współpracę z trenerem:

„Moje relacje z trenerem przypominają ojca i syna, w tym sensie, że chce mi towarzyszyć i prowadzić do progresu. Jestem bardzo szczęśliwy, że spotkałem Claude Puela, który pomógł mi wrócić na właściwe tory. Jestem mu bardzo wdzięczny.” Obaj minęli się jeszcze w Olympique’u Lyon i kiedy Puel przejmował stery, to akurat Hatem odchodził do Marsylii. Do zespołu dołączyło jeszcze kilku młodych zawodników jak Remi Walter i Jean Michael Seri, którzy również pokazali się z dobrej strony. Trener i klub będą musieli się jeszcze nagimnastykować przy chęci zatrudnienia na stałe kilku wypożyczonych zawodników dających zespołowi dużo jakości.

C

CLAUDE PUELREŻYSER UDANEGO POWROTU HATEMA BEN ARFY

Vive la ligue 1 | str. 77

Page 79: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

PUEL REŻYSER UDANEGO POWROTU HBA

Vive la ligue 1 | str. 78

Page 80: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Początek sezonu był dla tego zespołu dość przecięt-ny, ale później nadszedł świetny okres czterech zwy-cięstw w których Nicea zdobyła 17 goli! Niestety koniec roku był znów przeciętny z czterema zwycięstwami w 10 konfrontacjach. Jednak półmetek sezonu „Orły” kończyły na 5. miejscu w tabeli, co było uważane za wynik dobry, ale w zespole czuło się pewien niedo-syt. Nowy rok nie przyniósł drastycznej zmiany w grze Nicei i znów tylko trzy zwycięstwa w 9 spotkaniach ligowych było uważane za słaby wynik, na szczęście końcówka sezonu znów należała do zespołu z Alianz Riviera. 7 zwyciestw w 10 meczach, dwie porażki i tylko jeden remis. Fantastyczny finisz, chociaż strata dwóch punktów do podium i kwalifikacji Ligi Mistrzów mogą powodować uczucie niedosytu.

Nikt nie ma wątpliwości, że ten sezon dla Nicei był niezwykle udany, a za wszystkim stoi osoba Calude Puela, który poukładał zespół, świetnie go zmoty-wował i poprowadził do dobrych wyników. Wielkie brawa dla tego szkoleniowca za pracę w odbudowie formy Hatema Ben Arfy, którego obdarzył dużym za-ufaniem, podobnym do tego jakie sam otrzymał od włodarzy Nicei. Klub pod jego wodzą czeka naprawdę ciekawa przyszłość, ale przed nim kolejne wyzwania, bo prawdopodobnie do Monaco wróci Germain, na wylocie jest również Ben Arfa, a i kilku innych zawod-ników zwróciło na siebie uwagę wielu klubów z Francji i zagranicy. Chociaż ma już pewnie na oku nowych zastępców.

CLAUDE PUELREŻYSER UDANEGO POWROTU HATEMA BEN ARFY

Vive la ligue 1 | str. 79

autor Dawid Cach @CachDawid

Page 81: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1
Page 82: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

NA

RATUNEK

ANTONETTI

Vive la ligue 1 | str. 81

Page 83: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Vive la ligue 1 | str. 82

NA RATUNEK ANTONETTILES DOGUES TRAFIŁY W DOBRE RĘCE

dy w czerwcu 2013 roku Rene Gi-rard podpisał kontrakt z klubem z Lille, tamtejsza prasa witała go jako odpowiedniego człowieka na odpow-iednim miejscu. Wszak Francuz stał się bohaterem jednej z najbardziej zdumiewających historii we fran-

cuskim futbolu, gdy w sezonie 2011/12 sięgnął po mistrzostwo ligi prowadząc Montpellier Herault, drużynę szaraków, nikomu w Europie nieznanych piłkarzy. I zrobił to zaledwie dwa sezony po objęciu posady po Rollandzie Courbisie! Mówiąc: „To tylko pokazuje, że każdy może wygrać z każdym i że pieniądze nie są początkiem i końcem wszystkiego. Jesteśmy klubem przyjaciół, który daje szanse młodym zawodnikom.” nie mylił się dużo, bowiem jego zespół nie był jednym z bogatszych, a i prawdą jest, że w sporej mierze opierał się na wychow-ankach lub młodych zawodnikach ściąganych za niewielkie pieniądze z zagranicy.

Gdy więc przejmował klub z Lille, ludzie oczeki-wali, może nie mistrzostwa, ale że wprowadzi do klubu pewien porządek i pozwoli ustabilizować kadrę zdolną rok w rok bić się o laur występów na europejskich scenie. Zadanie, patrząc z dzisiejszej perspektywy, stosunkowo łatwe, jednak rzeczy-wistość na początku lata 2013 roku nie wyglądała aż tak kolorowo. Klub notował systematyczny spadek w dół, od mistrzostwa zgarniętego w 2011 roku, przez zajęcie miejsca na ostatnim miejscu podium rok później, aż wreszcie po rozczarowującą szóstą lokatę w sezonie 2012/13. Zmiany były więc konieczne, trzeba było zaprzestać niebezpiec-znemu procederowi spadków w dół, a pierwszą ze zmian było zwolnienie Rudiego Garcia, ojca suk-cesów klubu. Tutaj pojawił się nam Rene Girard. Jakie zdanie najlepiej opisuje pracę i styl Rene Girarda? Znane fanom NBA powiedzenie: „Spotka-nia wygrywa się atakiem, mistrzostwo zdobywa się defensywą”. Lepiej nudno zremisować niż pięknie przegrać? Cóż, tak właśnie myślał były szkolenio-wiec Lille. Niestety, by zapewnić bezpieczne tyły, potrzeba było solidnych ludzi. Budować trzeba i należy z czegoś, z kilku twardych cegieł. A tych brakło. Rene Girard był więc dowódcą misji, która przy założeniu odpowiednich okularów, okazała się być misją krótkoterminową.

Jeśli zapytalibyście jakiegokolwiek fana Lille OSC o komentarz lub o krótkie podsumowanie sezonu 2014/15, większość spuszczając ze smutkiem głowę półsłówkami poprosiłaby o zmianę tematu.

Kibice Les Doguues nie chcą wracać pamięcią do sezonu 14/15, bo ten powrót oznaczałby zmierzenie się z uczuciem bezsilności, zawstydzenia, marazmu. Dla Lille tamten sezon był najsłabszym występem od ośmiu lat, kiedy to w sezonie 06/07 zajęli miejsce w samym środku tabeli. Ósme miejsce, brak awansu do europejskich pu-charów, ledwie 43 strzelone bramki, za to aż 42 stracone. A wszystko to owinięte szarością i występa-mi, o których chce się zapomnieć. Drużyna Lille Rene Girarda była najbardziej schematyczną drużyną ligi, a ich spotkania służyły jako kara dla niegrzecznych dzieci. Marazm, monotonia, powielanie schematów, zero kreatywności.

Dlatego nadszedł czas zmian. Już przed ostatnim pojedynkiem z Metz wszystko było ustalone – Rene Girard polubownie doszedł do porozumienia z klubem i francuski trener odejdzie latem z Lille. Na nazwisko zastępcy czekaliśmy raptem kilka dni, a jego przyjście przywitano z wielkim optymizmem oraz radością. Herve Renard stał się tym, który miał na nowo pobudzić wyobraźnię kibiców LOSC i skierować zespół na odpowiednie tory, tory do eu-ropejskich pucharów. Francuz był priorytetem dla właścicieli Lille i to pomimo faktu, że w swoim ostat-nim kontakcie z francuską Ligue 1 spadł z drużyną Sochaux do drugiej ligi (objął zespół w połowie se-zonu, gdy ten zajmował miejsce na samym dnie i niewiele brakowało, by dokonał cudu i utrzymał się w lidze). Odchodząc z ligi pozostawił po sobie tak świetną opinię fachowca, że przez wiele miesięcy był nękany przez media o powrocie do Francji.

Przyszedł, powiercił, pozmieniał, posmęcił i.. odszedł. Tak, wybawca, jak nazywano Renarda, oka-zał się pustym strzałem, który nic nie wniósł.

G

Page 84: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Dużo dymu, mało ognia. Jako kapitan statku posta-nowił opuścić go, gdy ten niebezpiecznie dryfował w okolicach zagrożonych spadkiem. Pamiętacie? Lille było o włos od miejsc oznaczających spadek do Ligue 2. Nie do pomyślenia, prawda?

Patrząc z dzisiejszej perspektywy na ówczesne prob-lemy i lęki fanów Les Dogues, to brzmiały one nie-dorzecznie, a zapowiedzi o braku perspektyw wy-dawały się nie mieć pokrycia. Dzisiejsza drużna Lille, drużyna Frederica Antonettiego, nijak ma się do jej zeszłorocznej wersji. Dzisiejsza drużyna daje powody do uśmiechów, podczas gdy niecałe 6 miesięcy temu jej gorsza wersja przynosiła tylko smutek. Frederic An-tonetti w kilka miesięcy osiągnął z drużyną to, co nie potrafili od trzech lat poprzedni trenerzy. Postawił na nogi klub, którego nogi chwiały się od miesięcy. Z sz-esnastej lokaty zdołał wciągnąć klub do europejskich pucharów. Finisz mistrzów, którym emocjonowało się pół Francji. Finisz mistrzów, powtórzmy. Żaden poraż-ki od początku marca, tylko dwa remisy w ostatnich dziesięciu spotkaniach. Reszta zwycięstwa. Zwycięst-wa nad AS Monaco, czy to decydujące, nad Saint-Eti-enne.

Jeden trener. Jeden zespół. A kilka twarzy. Rene Girdard nie potrafił, Herve Renard nie mógł, a Frederic Antonetti to zrobił. Nie bawił się w miłe słówka - wszedł do szatni, krzyknął, że ma być dobrze, i dopilnował, by tak było. Czapki z głów, panie Antoenetti. Czekamy na resztę tej historii.

NA RATUNEK ANTONETTILES DOGUES TRAFIŁY W DOBRE RĘCE

Vive la ligue 1 | str. 83

M A L O W A N I E A R T Y S T Y C Z N E & G R A F I K A K O M P U T E R O W A

“ N I E M A R Z E C Z Y N I E M O Ż L I W Y C H . .SĄ T Y L K O N I E O P ŁA C A L N E ”

W W W . F A C E B O O K . C O M / S A I N T . P A I N T E R

autorJakub Golański @vivelaligue1

Page 85: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

M A L O W A N I E A R T Y S T Y C Z N E & G R A F I K A K O M P U T E R O W A

“ N I E M A R Z E C Z Y N I E M O Ż L I W Y C H . .SĄ T Y L K O N I E O P ŁA C A L N E ”

W W W . F A C E B O O K . C O M / S A I N T . P A I N T E R

Page 86: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

CATASTROPHE

SUR LA

DEFENSIVE

CATASTROPHE SUR LA DEFENSIVECZARNE MIESIĄCE DEFENSYWY BORDEAUX

ie jest żadną nowością, że sukces w futbolu buduje się od defensywy. Nawet najlepsi z najlepszych, których magią w ofensywie zachwyca się cały świat, mają w obronie strażników na najwyższym poziomie. Niestety zasługi tych piłkarzy często przedstawiane są w czwartym szeregu, albo pomijane całkowicie. Wystarczy jednak, aby gra obronna pewnego zespołu nie funkcjonowała dobrze, a nazwiska aktorów tego przedstawienia będzie znał każdy. Tak niemiły scenariusz w obecnym sezonie napisało Bordeaux, dla którego celem miał być kolejny sezon w Lidze Europy, ale błędnie skonsolidowana defensywa oddaliła ich od celu. Jednocześnie Żyrondyści stali się, w kilku zresztą meczach, niemałym pośmiewiskiem.N

Vive la ligue 1 | str. 85

Page 87: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Zatrudnienie Willy’ego Sagnola w pierwszym sezonie zakończyło się dla klubu z Akwitanii bardzo dobrze. Szóste miejsce dało możliwość gry w eliminacjach Ligi Europy, a wszystko dzięki potrójnej koronie PSG. Co ważne jednak zespół trzymał się dość stabilnie w defensywie, stracone 44 bramki były dziesiątym rezultatem w całej stawce Ligue 1.

Posiadanie dobrej obrony to jedno, ważne jest jednak również to, aby ustabilizować ich grę. Sagnol i później Rame daleko byli od takich rzeczy. Nie zawsze oczy-wiście był to ich indywidualny wybór, bardzo często Żyrondystom przetrzebiały defensywę wszelkie ura-zy i pauzy kartkowe. Wystarczy powiedzieć, że nie było przypadku w 38 kolejkach, aby Bordeaux takim samym zestawem bramkarz plus obrońcy zagrało trzy mecze z rzędu. Dwa spotkania po kolei w iden-tycznym zestawieniu defensywy zdarzyły się nato-miast tylko pięciokrotnie, a to w przekroju całego sezonu jest liczbą naprawdę niewielką.

Dziwny był również brak zaufania jaki emanował od Sagnola w stronę Lamine’a Sane. Stoper, bez którego jeszcze niedawno nie można było sobie wyobrazić obrony na Matmut Atlantique stał się wyłącznie op-cją awaryjną. Zaledwie 13 spotkań w jego wykona-niu to mała liczba i tylko część może usprawiedliwi-ać kontuzja kolana odniesiona jeszcze na przełomie sierpnia i września. Senegalczyk przegrywał rywal-izację nie tylko z Pablo i Pallois, ale również Guilber-tem. Nie dziwne więc, że już zimą poważnie mówiło się o jego potencjalnym odejściu, do czego jednak ostatecznie nie doszło.

Od początku sezonu borykano się również z kłopo-tem na prawej stronie defensywy. Sprzedaż Maria-no do Sevilli miała znacznie gorszy wpływ na funkc-jonowanie gry niż się spodziewano.

Po znakomitych Mistrzostwach Świata U20 do zespołu miał wkomponować się dość szybko Milan Gajić, ale ta sztuka nijak się nie powiodła. Znacznie więcej grywał tam wychowanek Caen – Frederic Guilbert, którego wyciągnię-to z rezerw Bordeaux, by po kilku tygodniach przesunąć go do środka obrony. Zupełnie nie wypalił również eksperyment z grą na tej pozycji Andre Biyogo-Poko, który choć nie zapędzał się mocno do ataków, nie dawał bezpiec-zeństwa szczególnie przy szybkich skrzydłowych. Zimową deską ratunku było wypożyczenie Debu-chy’ego z Arsenalu, który poprawił grę formacji, ale

sam nie mógł uszczelnić obrony do tego stopnia, by zespół tracił znacznie mniej goli.

Jakby mało było kłopotów tej drużyny kontuzji więza-deł doznał Cedric Carrasso, podstawowy golkiper na przestrzeni lat i czołówka francuskiej ligi. Zastępst-wo nie było do końca udane, bo niedoświadczeni Jerome Prior i Paul Bernardoni choć wykazywali po-tencjał popełniali głupie błędy. Formacja obrońców nie mogła czuć się nawet w 75% pewna mając za ple-cami tych bramkarzy.

Tak słaba dyspozycja ekipy w obronie mogłaby być spowodowana zbyt odważną grą w ofensywie, ale to nie charakteryzowało zespołu z Akwitanii. Jeszcze mając Khazriego w składzie wiele znaczyły dla nich stałe fragmenty gry, a poza tym na skrzydłach poka-zywał się młody Ounas. Nie były to żadne nieprzemy-ślane ataki grupą ośmiu graczy, a mimo to w obronie panował wielki chaos. Niewiele obrońcom pomagała też linia pomocy, gdzie grał najwięcej Chantome bez odpowiedniego wsparcia czysto defensywnego.

Cały sezon stracił Gregory Sertic, notabene pewny punkt zespołu w poprzednich latach, a Biyogo-Poko rzucany na prawą obronę zapomniał też o tym jak skutecznie grać w środku pola. Obrona w Bordeaux w sezonie 2015/2016 nie przy-pominała już nie tylko dobrze sklejonego muru, ale też małego krawężnika. Ogrom indywidualnych błędów, brak stabilizacji jeżeli chodzi o dobór nazwisk i też pech w postaci kontuzji wpłynęły na to, że Ży-rondyści zbierali cały worek bramek od niejednego rywala. To też poskutkowało zwolnieniem Sagnola, którego jeszcze przed rokiem tak bardzo chwalono. Trener będący w przeszłości stoperem odbierany jest jako pewniak stabilizacji gry defensywnej, nie raz już jednak futbol pokazał, że przełożenie swojej gry na prowadzenie innych jest zadaniem ciężkim. 57 straconych bramek to tragiczny bilans, biorąc pod uwagę choćby to, że gorsze były tylko zespoły Troyes, Ajaccio i Lorient. Na Matmut Atlantique czeka więc działaczy duże wyzwanie, by od podstaw zacząć budować przyszłe sukcesy zespołu, a apetyt jest tam przecież niezwykle wielki.

Vive la ligue 1 | str. 86

AutorMateusz Dubiczeńko

@Mati77dj

Page 88: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

MECZE PSG KOMENTUJE SIĘ ŚWIETNIE

Rozmowa z Mateuszem Święcickim, jednym z czołowych komentatorów w Polsce, który od sezonu 2015/16 zajmuje się piłką francuską w redakcji Eleven Sport.

87

Vive la ligue 1 | str. 87

rozmawiałJakub Golański @vivelaligue1

Page 89: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

Dzięki transferowi do Eleven zostałeś wrzuco-ny do tematyki Ligue 1 i - sądząc po opiniach znacznej większości - z miejsca stałeś się ulubi-oną parą komentatorów do spółki z trenerem Stefanem Białasem. Wiedząc, że twoim konik-iem jest liga włoska, ciężko było wejść do fran-cuskiego środowiska?

Bez przesady, ulubioną parą komentatorów jest duet Mirosławski - Ćwiakała. Wiesz, oni są jak Cares-sa - Bergomi. Legendy! Trener Białas jest cudowną postacią i komentowanie z nim to czysta przyjem-ność. Uważam, że w erze braku szacunku do si-wych włosów, na przekór trzeba obcować w ludźmi starszymi i uczyć się od nich. Po pierwsze entuz-jazmu, który mimo upływu lat nie znika z ich życia, po drugie wiedzy, sprawności umysłowej i energii. Ko-mentowanie meczów ze Stefanem Białasem jest jak ten wyprany, choć świetny cytat z Forresta Gumpa: “dostajesz pudełko czekoladek i nigdy nie wiesz, co znajduje się wśrodku”. Relacjonujecie mecz AS Saint - Etienne a on przypomina sobie, że tuż po urodzinach Nolana Rouxa pił z jego tatą szampana. Na cześć nowego Roux w rodzinie. Kosmos.

Co do Ligue 1, nie było mi trudno. Komentowałem ją przez cztery lata w Orange sport, później obser-wowałem, od czasu do czasu relacjonując mecze Pu-charu Francji. Byłem na bieżąco.

Pierwsze spotkania Ligue 1 jakie komentow-ałeś w tym sezonie - co sprawiło tobie na-jwięcej trudności lub najbardziej zaskoczyło? Czy spodziewałeś się podobnego poziomu?

Poziom spadł. Kiedyś Marek Jóźwiak powiedział mi fajne zdanie, że ogółem w lidze francuskiej jest mniej pieniędzy, a więc mniej wartościowych transferów i gwiazd. To było ujęcie globalne, które zniekształ-ca PSG. Ktoś powie: co on pieprzy, przecież przed katarską erą we Francji nie było piłkarzy takiego for-matu jak Zlatan Ibrahimović, takiego rozmachu trans-ferowego i klubu tak nafaszerowanego pieniędzmi. Oczywiście można polemizować, zwłaszcza jeśli pamięta się lata 80 i 90, ale PSG zaburza spojrzenie. Kiedy komentowałem Ligue 1 w latach 2008 - 2012 było więcej wyrównanych, silnych drużyn. Dziś jest Paryż, przepaść, poźniej pustynia, ocean, las tropi-kalny i dopiero reszta.

Nie jest ciężko komentować spotkania PSG wiedząc, że na 99% po ich zakończeniu to oni będą zwycięzcami? W jaki sposób utrzymujesz atmosferę, pomimo widocznej przewagi klas nad resztą?

Komentowanie meczów PSG do tej pory było dla mnie bajką, bo grał Zlatan. Stefan Białas tez uwielbia Ibrę i przed każdym kolejnym spotkaniem najważnie-jsze pytanie dla nas brzmiało: zagra czy nie zagra? Dzięki niemu obejrzeliśmy kilkadziesiąt bramek, część kosmicznych, nie do zdobycia przez zwykłego śmiertelnika. Na Ibrę przychodziło się na PSG, dla Ibry pewnie część widzów Eleven wybierała trans-misje Ligue 1. Dziś już go nie ma, ale będzie ktoś inny. Futbol nie znosi próżni.

Mecze PSG komentuje się świetnie, zawsze po cichu liczę na ich wpadkę, bo to temat do analizy i niespod-zianka, która odbija się echem w całej lidze. Nie ma problemów z utrzymaniem atmosery widowiska, bo Paryż jest zawsze głodny i do końca meczu walczy o kolejne gole. Nie leżakuje w końcówkach spotkań!

Właśnie, PSG. Należysz do grona lubiących oglądać grę Ibrahimovica, czy jednak irytuje cię jego styl bycia? Niektórzy widzą w nim bu-fona, który niewiele osiągnął w Europie.

Uwielbiam Ibrę, akceptuję go całościowo z wadami i zaletami. Jest egocentrykiem, ale ten egotyzm ma specyficzne oblicze. Myślę, że Ibrahimović jest bufo-nem często na pokaz, by irytować innych. W moim odczuciu zdecydowanie gorszy, nieakceptowalny jest egocentryzm Cristiano Ronaldo.

uwielbiam ibrĘ, akceptuję go CAŁOŚCIOWo z wadami i zaletami

/

MECZE PSG KOMENTUJE SIĘ ŚWIETNIE

Vive la ligue 1 | str. 88

Page 90: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1

On mnie razi. Ibra nigdy nie powiedziałby publicznie po meczu, że część graczy PSG się nie nadaje, a on lubi kopać piłkę tylko z Verrattim czy Di Marią. Nie ucieknie od łatki przegranego w Europie. Kro-czy po koleinach, które wytoczył jego idol Ronaldo Luiz Nazario de Lima. On tez nie zdobył Champions League.

Jakie są różnice w lidze francuskiej w porówna-niu do reszty lig? Wszyscy mówią, że jest bardzo siłowa i taktyczna. Zgodzisz się z tym?

Bardzo siłowa. Ostatnio analityk reprezentacji Nie-miec oglądał spotkania Ligue 1 na wielu stadionach, by przygotować raport o specyfice ligi. Opisał to, co zasugerowałeś. Dużą fizyczność i taktyczność. Ale w tym drugim elemencie Francuzi są daleko za Italią, tam często mecze są nudne, bo zespoły tak perfek-cyjnie organizują się w obronie, że nie popełniają błędów umozliwiających strzelenie gola. To irytujące, ale z drugiej strony piękne.

To co mnie zawsze pociągało w L1 to nadprodukc-ja talentów. Znów moglismy doświadczyć narodzin przyszłych super gwiazd. Kiedyś w czasach Orange sport zobaczyłem w pierwszym meczu Edena Haz-arda i wiedziałem, że będzie to gracz absolutnie światowego formatu. Przez kolejne sezony Belg do-jrzewał na naszych oczach, śledziłem go kolejka po kolejkę. To wielka satysfakcja widzieć kogoś, kto za jakiś czas podbije świat wcześniej niż inni.

Komentując spotkania ze Stade Luis II często było słychać (gra słowna) ciszę na trybunach. Jest to podejrzewam niezwykle trudne dla ko-mentatora. Uważasz, że w takim mieście jak Monako jest miejsce na światową drużynę wypełniającą stadion po brzegi?

W każdej drużynie w Ligue 1 kibice znają piłkarzy. W AS Monaco piłkarze znają kibiców, bo jest ich tak mało. To ulubiony żart wszystkich, którzy irytuja się frekwencją na Stade Louis II.

Jose Mourinho kiedyś powiedział o transferze Fala-cao: odejdzie z ASM, bo kto normalny chciałby grać dla 5 tys. kibiców. To jadowita ocena, ale prawdziwa. Na pewno jest sens funkcjonwania takiej drużyny w Ligue 1, nie mam z tym problemu. Każdy kto był w Księstwie Monaco wie, że to jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi. I wielu piłkarzy chciałoby tam miesz-kać. Dopiero później grać.

Które drużyny, wyłączając PSG, było przyjem-nością komentować, a które wprost przeci-wnie?

Na tak: Olympique Lyon pod wodzą Bruno Gen-esio, Stade Rennes Rolanda Courbisa. Ich mecz z Marsylią był kosmiczny, nie zapomnę go długo. Może cię zaskoczę, ale Tuluza. Ich spotkania zawsze były pełne emocji. Nie miałem szczęścia do Lille. Bez względu na trenera, trafiały mi się koszmarne mecze tej drużyny. I Angers. Bodaj to zespół, w spotkaniach którego padało najmniej bramek w całej L1.

Najlepsze spotkanie, jakie pamiętasz z tego se-zonu? Najładniejsza bramka? Oraz momenty, które zapadły w pamięci z tego sezonu?

Najlepszy mecz? l’OM - Stade Rennes, l’OL - AS Mo-naco. Najpiękniesza bramka? Zlatana Ibrahimovicia w meczu z Caen na Stade Michel d’Ornano, odebrało mi mowę. Piękna była też Kamila Grosickiego z Mont-pellier. Bądźmy choć trochę patriotami.

Twoje przewidywania na następny sezon? Kolejny raz z trójką PSG, Olympique Lyon oraz AS Monaco na podium, czy jednak dojdzie do niespodzianek?

Marsylia rozbije towarzystwo. Mam taką nadzieję! Za koszmarny poprzedni sezon piłkarze l’OM powinni za karę przez cały urlop nie wychodzić z domu i nie pokazywać się ludziom na ulicach.

TO CO ZAWSZE MNIE POCIĄGAŁO W L1 TO NADPRODUKCJA TALENTÓW.

/

Vive la ligue 1 | str. 89

Page 91: Magazyn Vive La Ligue 1 - numer 1