Magazin Kocie Wąsy Odcinek 1
-
Upload
kocie-wasy -
Category
Documents
-
view
230 -
download
0
description
Transcript of Magazin Kocie Wąsy Odcinek 1
Kocim Pazurem Piszom:
Ziggy Stardust daughter & Przecinek
Kocie Wąsy
Magazyn kulturalny
stanu upraw gatunków
różnych
duszy
odcinek:
Gadać się
Kocie Wąsy informują, że sprawy zawarte tu podlegają przepisowi ukończenia lat koniecznych do zaczytywania
się. Wszelkie uwagi prosimy kierować na adres:
jesteśmy na:
magazynkociewasy.blogspot.com/
© Copyright by Kocie Wąsy projekt okładki Internet
Printed in Poland
Kraków 2015
nakład: 39 egzemplarzy
Wstępnie kocim pazurem….
Co kryją Kocie Wąsy…
Właśnie w przestrzeni Krakowa można przeczytać sobie kilka „Kocich Wąsów” spacerujących uliczkami tego
wspaniałego miasta. W numerze tym przestawiamy Wam kilka artykułów, które wałęsający się kot po mieście
Kraków pozbierał, zbadał swoimi wąsami i napisał. W pewny sposób „Kocie Wąsy” poszukują grawitacji
społecznej, może to zadanie jest z góry zdane na niepowodzenie, ale z racji, że lubimy społeczne pęknięcia
chętnie nakreślimy je nieco bliżej.
K – kompatybilność wsteczna, lekko ocierająca się o gramatykę miasta, zgodność powietrza pod stopami,
kłótliwa lekkość bytu, taka litera K. oto w słowie „Kocie”. Gramatykę będziemy naprawiać w trakcie
niezgodność z nie opisami. Jeśli ma być to wybryk kompatybilności, chcemy, aby był absolutny…
Autor: Przecinek
Rozczochranie życiowe znamionuje styl życia wielu
osób. I bynajmniej nie świadczy o ich
nieporadności, braku zorganizowania czy
upośledzeniu wychowawczym. Wręcz odwrotnie,
często okazuje się, że człowiek rozczochrany
życiowo uwikłany bywa w więcej spraw niż
człowiek rozczochrany renesansowo. Po czym
rozpoznać fakt rozczochrania, o którym mowa w
zdaniu pierwszym i trzecim? Otóż najjaskrawszym
wyróżnikiem, narzucającym się świadomości od
pierwszego spojrzenia, jest fakt niewyprasowanej
koszuli, nad której fenomenem chciałbym się
chwilowo zatrzymać, pytając ludzi przypadkowo
napotkanych w różnych punktach miasta, dlaczego
tak a nie inaczej przyodziali dziś swoje
rozczochrane życie, w koszulę nie mniej pomiętą,
niż moje wątpliwości na temat ich świata.
Pawła spotkałem w tramwaju, przypadkowo,
wieczorem, gdy pojazd zmierzał do zajezdni
Podgórze. Jego zmęczona twarz opadała w głąb
ramion, jednak ozdabiał ją grymas znamionujący
jakieś wewnętrzne zadowolenie i nieokreślony pęd.
Szyja roztapiała się w fiolecie koszuli typu slim fit,
którą jak sam przyznał, kupił w H&M za 20 złotych
podczas styczniowej wyprzedaży. Tamtego
wieczora Paweł wracał z uciążliwej, całodniowej
wyprawy, podczas której stoczył serię bitew o
swobodę bycia sobą w obliczu kwestionujących to
prawo instytucji, takich jak dziekanat czy sklep
samoobsługowy.
-
To po prostu nie był ten dzień, wstałem rano i w
garderobie wisiało chyba z dziesięć koszul, więc w
sumie jest spoko, tak mi się wydało. Porobiłem to
co zwykle, a 5 minut przed wyjściem ubrałem
koszulę, która okazała się wymięta. Zacząłem
szukać innej, choć ta mi pasowała kolorem i
planowałem akurat ją. Inne też były wymięte,
prosta sprawa, nie lubię prasować. Szybko więc
zciągnąłem ją z siebie, rzuciłem na łóżku,
podłączyłem żelazko za 24zł z carrefoura (szybko
się nagrzewa), i wyprasowałem. Ubrałem koszulę i
dalej była wymięta. Postanowiłem wyprasować ją
na sobie. Włożyłem w spodnie i naciągnąłem na
piersiach, pod spód koszuli włożyłem czapkę, żeby
się nie poparzyć i prasowałem na sobie. Nie wyszło,
koszula wciąż była zmięta.
Drążyłem temat dalej…
- Mieszkam sam, nie lubię prasować, generalnie
robię pranie gdy mi się kończą czyste skarpetki, a
koszule gdy są mokre wieszam na wieszakach,
trochę to sprawia, że jak wyschną to nie będą
takie zmięte, no nie? Ale zwykle i tak trzeba
wyprasować, boże, tak mi się nie chce.
Paweł nie widzi problemu w koszuli zmiętej. Jest
mu czasem wstyd, że taki przystojny, nosi dobre
buty i dopasowane spodnie, a koszula wymięta, ale
jak sam twierdzi, mało kto zwraca uwagę. Zwykle
ludzie tego nie zauważają, ignorują, albo nie mają
śmiałości, czy też nie widzą sensu zwracać uwagi.
- zdarza się, że sami też mają zmięte koszule. Tak
w ogóle zmięta koszula sprawia, że zaczynam
zauważać innych, którym też żelazko nie pasuje
zbytnio. Więc jest spoko.
Wymięta koszula oczami prawnika
Inaczej do sprawy podchodzi Dariusz, młody
prawnik, pracownik kancelarii, i świeżo upieczony
ojciec. Dariusza widuję czasami przy ulicy
Urzędniczej, w drodze na pracowniczy lunch. Lubi
zajadać kanapki z tuńczykiem i pastą rybną, jednak
musi się powstrzymywać, zwierza się, że jako
prawnik nie może zionąć rybim oddechem w
stronę klientów. Zapytany o niewyprasowaną
koszulę odpowiada:
- Hehe, dzisiaj, wiem, wiem, nie zauważyłem po
prostu, a jak już byłem w pracy, to za późno,
trudno, po prostu nie zdejmuję marynarki i mam
cały czas krawat. Nikt nie zauważa, jeśli się
postaram.
W życiu Dariusza najważniejsza jest rodzina i jej
komfort. Gdy urodziła się córka, Julia, świat stanął
na głowie, ale jak przyznaje, w pozytywnym sensie.
Bycie rodzicem to stos nowych obowiązków, które
dzieli z małżonką. Na zmianę zrywają nocki, nie
ruszają się z domu całymi popołudniami, gotują
potrawki i przewijają. Na prasowanie rzadko
starcza czasu.
- Wcześniej robiła to moja żona, ale nie mam jej za
złe, zajmuje się córką więcej niż ja, ale też jej
pomagam. No to zdarza się, że mam koszulę
pomiętą. Albo wejdzie mi w nawyk prasowanie,
albo się przyzwyczaję do niewyprasowanych, i
poczekam aż dziecko urośnie, żeby żona miała
więcej czasu na prasowanie, hehe.
O dziwo, w pracy Dariusza niewyprasowana
koszula nie stała się powodem żartów, lecz
odwrotnie – komplementów i podziwu.
- Koleżanki myślą, że nie mam na nic czasu, bo
ciągle zajmuję się dzieckiem, robią mi kawę i same
narzekają na swoich mężów, jedna już się
rozwiodła, chyba. W sumie i tak jestem zajęty,
stąd te zmięte koszule, więc nic nie mówię, niech
gadają, ale wstyd mi trochę, muszę zacząć
prasować.
Dariusz dopija kawę i szybkim krokiem wychodzi
poprawiając krawat, zawiązany nienagannie i
dopasowany kolorystycznie. Rzeczywiście, gdyby
nie jasne oświetlenie kawiarni i zdjęta marynarka,
nie dostrzegłbym, że ma potarmoszoną koszulę.
Kolejny rozmówca stanowczo postanowił
zachować przede mną anonimowość. Spotkałem
go w tramwaju linii nr 13, o 9 rano, pełno ludzi
naokoło, a on trzymał się drążka, wskazując
grymasem twarzy na wewnętrzną burzę myśli, być
może jechał na egzamin. Jego niewyprasowana
koszula wydała mi się wyjątkowo natarczywa,
choćby z tego powodu, że właściciel w żaden
sposób nie próbował ukryć faktu jej
niewyprasowania. Przydługa biel kroju nijakiego
zwisała swobodnie poza spodniami i wystawała
spod kurtki. Jej nosiciel wydawał się tym faktem
nie tylko nie skrępowany, lecz nawet jego
wystąpienia zupełnie nieświadomy. Na moją
uwagę o niewyprasowanej koszuli wyraźnie się
zmieszał. Najpewniej zaskoczyła go sama próba
zagadania. Rozejrzał się po sobie i ludziach
naokoło, po czym obdarzył mnie odpychającym
spojrzeniem człowieka, któremu przerwano bycie
niechlujnym. Chciałbym w tym miejscu obronić
się, nie żebym widział w samym fakcie bycia
ubranym w pomiętą koszulę coś złego, ale
najwyraźniej tak odebrał to mój niedoszły
przyjaciel, odpowiadając:
- No i co z tego?
Próbowałem pogłębić temat, licząc na to, że
rozmówca wyczuje moją chęć solidaryzacji (być
może dość marnie wyrażoną). Zapytałem, czy
przypadkiem nie zapomniał wczoraj wieczorem
wyprasować, bo mi także czasami się zdarza, w
natłoku spraw choćby. W odpowiedzi rozmówca
obdarzył mnie przeciągającym się spojrzeniem
numer dwa, wyrażającym tym razem niechęć
ogólną (a być może i niechęć szczególną
skierowaną do mojej twarzy). Burknął coś pod
nosem i rozglądnął po pozostałych pasażerach, czy
przypadkiem nie zaczęli się przyglądać jego
koszuli. Ja również burknąłem pod nosem coś, że
rozumiem, że pośpiech i studenckie życie, na
zawiązanie znajomości nie mogłem jednak już
liczyć. Podróżowałem dalej, sprawiając wrażenie
bardziej grzecznego niż zostałem odebrany.
- Odpierdol się, wiesz? – wyszeptał anonimowy
rozmówca w pożegnaniu, gdy tramwaj zatrzymał
się przy przystanku Biprostal. Wyskoczył przez
rozsunięte drzwi, mało sprawnie przepraszając
osoby stojące przy drzwiach, i skierował kroki w
stronę przejścia dla pieszych. W dalszym ciągu nie
starał się ukryć pod rozpiętą kurtką
rozczochranej koszulowej bieli. Trudno.
Niezniechęcony brakiem odpowiedzi na
przyjacielską zagajkę, kontynuowałem moje
poszukiwania osób rozczochranych życiowo,
których wymięta koszula byłaby uchylony
drzwiami do świata poetyckiego bałaganu i
nieporządku spraw. Okazja przydarzyła się dość
szybko, następnego dnia wieczorem. Przechodząc
na czerwonym świetle, w miejscu gdzie Aleje
krzyżują się z Czarnowiejską, przypadkowo
spotkałem postać krakowskiego świata
artystycznego. Nie mogę przyznać się z jakim to
nazwiskiem przyszło mi uścisnąć dłonie krótkich
zdań, przyznam jeno, że był to aktor kilku
krakowskich teatrów, swego czasu rozpoznawany
pośród uczestników neo-bohemy jako Jędrzej.
Jędrzej jest już po pięćdziesiątce, łysieje
stopniowo, poczynając od posuniętych zakoli i
gładkich skroni, kończąc na czubku głowy; nosi
jednak gęste wąsy i nietypową brodę. Ubiera się na
zielono, brązowo lub czarno, gdy ma dzień bardziej
wesoły albo idzie na cmentarz. Jędrzej od samego
początku sprawia wrażenie człowieka
zaangażowanego artystycznie. Kroki stawia
powolne i rozważne, jakby przy każdym
wysunięciu nogi analizował, w którym miejscu
chodnika postawić stopę. Chód ma chwiejny, lecz
taneczny. Posuwając się naprzód sprawia wrażenia
jakby degustował przestrzeń przed sobą, albo
zapraszał ją na lampkę grzańca. Nawet stojąc w
miejscu wydaje się, że ćwiczy choreografię jakiegoś
występu
Uśmiechnięte dobry wieczór zdradziło sympatię do
mnie, jako znawcy dorobku artystycznego
Jędrzeja. Zapytany o to, kiedy znowu da się
zobaczyć na krakowskich deskach zatrząsł
serdecznie tułowiem, uchylając spod rozpiętej
marynarki tajemnicę fałdów niewyprasowanej
koszuli. Aby nie zdradzić się zbytnio z moim
fetyszystowskim już zainteresowaniem pomiętym
ubiorem, stopniowo kierowałem naszą rozmowę
na ten właśnie teren.
- Im jesteś starszy, tym bardziej dostrzegasz w
życiu, że umiejętność zdystansowania się do
spraw, ale też tego co inni oczekują od ciebie,
sprawia ci tyle samo trudności co radości. Nie
martwię się więc, że mnie nie ma tu, albo tam już
mnie nie grają, nie chodzi mi teraz o to. I tak czuję
się bardziej twórczy niż kiedykolwiek, może tylko
bardziej swobodny.
Swoboda wypłynęła w tej rozmowie jako słowo
klucz moich poszukiwań. Czy rzeczywiście tym
tropem podąża egzystencja ludzi nieskrępowanych
koszulowo? Jeśli uczucie swobody jest kluczem,
którym przełamujemy przyjęty obyczajami kod
ubioru zakładając zmiętą koszulę, to w takim razie
swoboda rodzi się jako rezultat doświadczenia
życia, w jego rozciągłych marginesach czasu. Z
drugiej jednak strony, czy może swoboda nie
wynika też z braku tego doświadczenia, braku
obycia towarzyskiego, niedojrzałości do przyjęcia
obowiązku prasowania jako wstępu do dojrzałego
życia w społeczeństwie?
Czuję się swobodnie, ale to nie jest kwestia
towarzystwa, wieku czy zaproszeń, albo pójścia na
taką imprezę, wiesz, jakbym chciał to bym poszedł
na basen z osiemnastoletnią dziewczyną popływać,
bo mi wolno, ona jest pełnoletnia, a mnie stać na
dwa bilety. Ale ja mam już taką swobodę, że nawet
nie mam ochoty na takie rzeczy, to się trzymam na
boku i mi wszystko swobodnie dynda, to jest
swoboda.
Jędrzej zatrząsł się jeszcze kilka razy w spazmie
przeszywającym jego ciało jowialnym uśmiechem.
Nadjechała taksówka sygnalizująca koniec naszego
spotkania, odprowadziłem go do drzwi pojazdu,
wysilając się na zadanie kluczowego pytania gdy
już wsiadał.
- Panie Jędrzeju, czemu ma pan zmiętą
koszulę?
Jędrzej popatrzył na mnie zdziwiony, i
odpowiedział, w sposób niepozbawiony pogodnego
tonu – nie wiem.
Akurat, na pewno wiedział, tylko nie wiedział co
odpowiedzieć, więc odpowiedział, że nie wie. Ale
serdecznie pomachałem dłonią za odjeżdżającą
taksówką.
Nie ma tego niewyprasowanego, co by na styl nie
wyszło. Każde niewyprasowanie da się obronić,
wystarczy zdać sobie sprawę z tego, że
pomarszczony materiał koszuli nie jest zbrodnią
przeciwko ludzkości ani powodem do rozpaczy czy
publicznej chłosty. Gdy już tę granicę świadomości
przekroczymy, możemy poddać się swobodnemu
kombinowaniu z resztą ubiory, skoro koszuli nie
możemy już zdjąć. Niewyprasowany materiał
można zasłonić czymś wierzchnim, można udawać,
że taki miał być oryginalnie, lub wykorzystać dla
eksponowania innych walorów wizualnych –
opinające biceps ramiona koszuli czy rozsadzające
szwy napompowane piersi mogą tutaj pomóc.
Najprostszym rozwiązaniem wydaje się jednak
szeroki uśmiech, skoro niewyprasowana koszula
nie jest zbrodnią, to pamiętajmy, że nie mamy za
co przepraszać, a uśmiech w takiej sytuacji może
właśnie o tym przypomnieć naszemu rozmówcy.
Jak natomiast poradzić sobie z atakiem
ciekawskich, podobnych do mnie, lecz bardziej
uszczypliwych i oceniających, którymi
naszpikowana jest rzeczywistość naokoło? Myślę,
że w świecie odbijają się wewnętrzne fałdy nas
samych, a przecież w natłoku spraw o większej
wartości, wolno każdemu zaniedbać ubiór, źle
dobrać spodnie, ubrać dwie różne skarpetki albo
niewyprasowany ciuch. Z drugiej strony, sama
rzeczywistość jest niedoprasowana w stopniu
usprawiedliwiającym nas samych; ludzie tworzą
nieprzyjemne fałdy zmiętej przestrzeni w każdym
tramwaju – skupiska zawsze wypełniają przestrzeń
dookoła drzwi, podczas gdy środki wagonów
pozostają puste. W tłusty czwartek fałda ludzka
nagromadza się w okolicach co lepszych piekarni,
tworząc zmarszczoną przestrzeń kolejki przed
sklepem. Podobnie wygląda sprawa przed
większością urzędów, gabinetów lekarskich i
koncertów w Forum Przestrzenie. Skoro komuś
zdarza się niedoprasować przestrzeń miasta
(notorycznie!), jakże nieszkodliwie jawi się
występek niedoprasowanego kołnierza Dariusza,
Pawła czy Pana Jędrzeja. Mojemu rozmówcy
numer trzy, w nadziei, że uporał się z swoimi
myślami i obawą przed opinią obcych ludzi, życzę
więcej uśmiechu i mniej obaw przed zagajaniem ze
strony obcych, oraz szerokiego lustra i trzydziestu
sekund dziennie spędzonych przy nim przed
wyjściem.
Autor: Ziggy Stardust daughter
Znam dobre miejsce, na którym możemy
wspólnie pobawić się w piratów. Jest to miejsce,
w którym odnajdziemy zwoje taśmy filmowej i
cyfrowych odblasków. Zabawy tej nie będzie
końca… puścimy wodzę wyobraźni… kliknijmy
więc wspólnie The Pirate Bay.
Znam takie dobre miejsce od
jakiegoś czasu, śmiało tam
zaglądam czasami zupełnie
bez celu. Jest nim The Pirate
Bay, śmiały jest ten zakątek
muszę przyznać. W ostatnim
czasie przypięto mu nawet
łatkę lekko bojowego? Sprawę tej łatki przypisuje
się niejakiemu: Montion Picture Associaton of
America, a to z powodu gospodarczego charakteru
BitTorrent. Powiem Wam w tajemnicy, że na tym
okręcie znajduje się mnóstwo plików nielegalnych
i mówiąc najogólniej brzydkich. Wielkie
zdziwienie w Państwie Szwecja nastało, kiedy na
światło dzienne wyszedł pomysł związany z
alternatywnym rozprowadzaniem plików różnych,
a nawet każdej w istocie rozszerzeń wszystkich.
Internetowa zatoka raz na czas jest podtapiana.
Załoga dostała brzydki proces. Sami
pomysłodawcy mówią, że przyświecał im cel
szczytny związany z potrzebą szerzenia mediów i
kultury. Internet nie jest niczemu winny, jest tylko
środkiem transmitującym pomysł.
Woja piracka wciąż trwa, wszystkiemu winna jest
dystrybucja filmów, gdyby świat nie wypuszczał
tyle dobrych tytułów wszystko byłoby o wiele
spokojniejsze. Dystrybucja jest winna sobie sama.
I tak powstaje ta kąśliwa wojna na współczesnym
statku pirackim.
Wywiad z okrętem?
Zatem dla uzupełnienia tych informacji
postanowiłam zapytać sam okręt piracki, co na
temat tej całej internetowej wojny myśli, jaki ma
do tej sytuacji stosunek oraz czy lubi Szwecję,
Holandie, Kraków, a nawet herbatki owocowe.
ZyggyS douther: Pierwsze pytanie dotyczy
Twojej cierpliwości jako okrętu pirackiego? Czy
okręt ma cierpliwość?
The Pirate Bay – okręt: Kiedy schodziłem po raz
pierwszy do tej piwnicy wiesz pełnej zakamarków,
napchanych tymi jak to mówicie plikami było mi w
zasadzie wszystko jedno. Potem te róże
internetowe sfory przysyłały ich ciągle więcej, a ta
moja pojemność, no nie kończyła się. Lecz jako
okręt nie mam cierpliwości. Uważałem i uważam
Internet za bandytę, i parszywego krwiopijcę.
A czy jako okręt piracki jesteś związany ze
Szwecją?
Szwecja to czarny rynek, czarnych pieniędzy, lubię
czarne pieniądze, chłodne wody w Szwecji są pełne
troskliwych ryb. Szwecji nie znam, znam wodę i
kilka milionów różnych popaprańców z plikami.
Kiedy byłeś najbardziej wściekły?
Cały czas mam pewną wściekłość wymierzoną w
bankierów, brzydkich piratów i dystrybutorów
desek i paliw.
Zatem przejdźmy do pytania najważniejszego:
jaką herbatę lubisz?
Kpisz sobie ze mnie. Jako okręt wypijam jedynie
potężne butle oliwy spalinowej, dzień i noc jest dla
herbatek. Ja popijam jedynie najczystszą w swojej
postaci spalinówkę IGG67. No dobra nabrałem cię,
jadę wiatrem, herbatkę słodzoną lekko zielona.
Kojarzysz coś związanego z jakaś wojną w
Internecie? Chyba chodzi o proces za The Pirate
Bay?
Nie, nic nie słyszałem. Możesz sprawdzić cosś w
mojej gablocie… no tutaj (schodzę do gabloty)
haha tam nic nie ma dla ciebie nabrałem cię.
Nie mogłam dalej prowadzić wywiadu z tym
piratów wśród okrętów. Sprawa jest pewnie
jasna pirat jest w doskonałym stanie. Przysyła
kilka zdjęć i pozdrowień na nich zarysowanych
Autor: Przecinek
Stara baba w banku. Przekleństwo braku
zrozumienia sił społecznych. Komunistyczna
architektura tożsamości podróżująca przez
Kraków, zwiedza filary współczesnego życia.
Turystka bezskuteczna. Świadomość nieaktualna,
papierowa makieta radzenia sobie. Taka baba,
idzie albo i lezie, czerwone oczy, w złośliwym
odcieniu. Brak mocy w obliczu infantylnych chęci.
Mistrzyni zastraszania fantomów swego
wewnętrznego świata.
Stara zauważa wolną kasjerkę, rzecz dzieje się w
banku. Podchodzi, zakłada garnitur życzeń
wyrosłych na braku zrozumienia konwencji banku,
a nawet głębiej – na braku zrozumienia konwencji
stania w kolejce. Zapytuje o datę, nie jest pewna
który dziś dzień, w tej pomyłce zaznacza
solidarność z niedoskonałością świata naokoło
siebie, skoro baba nie pamięta daty, to tylko
dlatego, że jest człowiekiem. Ale solidarność z
kasjerką jedynie pozorna, baba porusza się
dookoła świata doskonałego (banku), więc wolno
jej nie wiedzieć, kasjerce nie wolno, bo ona jest
posadzona na boskim tronie bankowego sacrum.
Bankowe sacrum i złośliwiec profan, jasny podział,
granica wulgarna rysowana nieprzerywaną linią
kręcącej się w kółko, tragikomicznej autoparodii
komunistycznego przeżytku.
Wracając do wyglądu, baba niczym chodzący,
zgniłozielony płaszcz, ustawiony na podium
starych nóg, nakryty kapeluszem przeciekających
myśli, nieprzywykłych do niczego poza kształtem
siebie. (Czyżby tożsamością współczesną była
zmiana, czyżby?) Każde zdanie złośliwie
zakończone – przepraszam – wyraża niby
uprzejme intencje, ale umieszcza w szeregu
roszczeń, więc wiadomo, rozdmuchane ego,
przepraszam czy ja mam wiedzieć, czy ja mam
czytać, ja mam pamiętać? przepraszam? Ja jestem
babą, przepraszam, tak zdaje się mówi.
Siedzę i śmieję-piszę, obrywam za podniesiony
wzrok i ciekawskie czoło. Wmawia mi baba, że się
interesuję za bardzo i za szeroko. A co mnie
interesuje, baba wie? Nie interesuje mnie, czy ktoś
stary, czy młody. Czy goli się, czy nie. Czy wykąpał
się rano, czy tylko wymył zęby. To co mnie
interesuje, to buty. A baby buty niezwykłe, szurając
tupie wokoło jakiejś tam dyrdymały, sprawy, niezły
odstawia przy tym kabaret. Pośmiałbym się poza
myślami, gdyby nie rama ludzi naokoło. Na butach
warto zatrzymać wzrok, schodzone, przepocone
śmierdzącą stopą, o coś babie na pewno chodzi, że
tak stanowczo chodzi w nich i chodzi, ale nikt nie
wie. Przyszło mi spotkać babę, przyszło mi żyć z nią
w tej kolejce w tym banku, przyszło mi i poszło z
babą. Nareszcie, do widzenia.
Autor: Ziggy Stardust daughter
Zabieram Was na przechadzkę po oceanie
fikcji, na wycieczkę po muzealiach
Internetu!! Dla zwiedzających przedstawię
na wstępie kilka nieznośnych rad…
Początki złego i dobrego! Ostatki totalitaryzmu!
Nareszcie znaleźliśmy się w grupie, w której
możemy swobodnie dyskutować, wymieniać tekst
wyobraźni i zbrodni w przestrzeni! Wreszcie
możemy odetchnąć w sztucznej atmosferze noży!
Za nagannie prezentowane treści znajduje
określenie, które jest przewodnim w tym cyklu
wystawy: ostatki totalitaryzmu. W sieci znajduje
bardzo dużo przykładów, przedstawię jedynie kilka
w druku, więcej do poczytania na blogu Magazynu
Kocich Wąsów.
W muzeum, jako to w muzeum, nie jestem za nadto
odpowiedzialna! Na studiach profesorowie
próbują przekazać informacje związane z dystopią.
My się bronimy, nie wierzymy, że sztuka dobrego,
może zmienić się w czas-erę-życie – bez-pytań,
braku odpowiedzi, braku ludzkiego głosu,
spojrzenia! Tutaj znajduje miejsce na połączenie sił
dystopii: idiom semantyki, elektryki i matematyki!
Jeśli chcemy się bawić współcześnie w estetykę,
musimy pamiętać o empirii. Tak! Poznawanie
nieobiektywnych religii (ale też polityki, w sztuce
religia to też polityka) poprzez wariacje na temat
taksonomii, literatury, orientaliożerii, materii
politycznej, religijnej i ekonomicznej! Początki
złego i dobrego czas zacząć!
Na przykładzie nr 1. Autor: Night Boat To
Cairo.
Autor liczy się z odwołaniem do szerokich mas, coś
przebiega przez jego głowę niczym mysz, jest to
oniryczna myśl związana z pojęciem implikacji
niezrozumienia! Odnosi się do zdania: Czy
potrafię czytać? Okazuję się , że naczytanie przez
autora w domu, staje się niezdatne wobec
naczytania innych, w odmiennym położeniu niż
siedlisko literatury! Co oznacza, że totalnie jego
komunikaty nie zgadzają się z oczekiwaniem w
położeniu miejskim (spotkanie definicja: kościół,
dworzec, sklep – wejście typu masa!!), tu te treści,
nie mają w ogóle przełożenia, są niezgodne (w
domu odbiór był niezakłócony, swobodny oraz
bezpośredni), tu hałasy, piski i siarczany. Kiedy
wypowiada się, zapytuje innych w ich oczach
pojawia się identyfikacja typu: error! Bez odbioru!
W tym przypadku autorowi polecam
sympatyzowanie typu rozmowa neutralna
(pożyczyłam z Internetu komunikat). Inaczej
zwana, przez niektóre kręgi rozmową o niczym.
Przykładowy schemat!
Dzień dobry! Którędy wiodła wasza droga ku
elektronice i wysublimowanym brzmieniom
pełnym emocji wśród których tak rozkosznie
pławimy się w (prawie) każdą noc ze środy na
czwartek? Moja przebiegała również przez
bardzo popowe szlaki, na których pojawiło się i
Yazoo i Erasure. Dziś te brzmienia wydają się
bardzo syntetyczne i banalne - nie zapominajmy
jednak w jakim stanie była technika cyfrowa w
latach '80. Teraz przeciętny telefon ma większą
moc przetwarzania dźwięku niż ówczesne studio
nagraniowe! Nie zapominajmy skąd przyszliśmy.
Po przejściu przez galernicę zwykle następuje
chwilka kontemplacji, albo odwrotnie właśnie, bez
granic, i bezczelnego przejścia do obiektów
dalszych, bardziej zaawansowanych w swojej
niemocy!!
Pilni studenci próbują rozwiązywać rebusy!
Rebusy związane z garstką treści
muzealiów! Czasami wystarczy oddać się
swojej bezbronności!!
Autorem dzieła nr 2 jest niejaki
toooooooooophere (po polsku:
pieprzętotalitaryzm!)
Myślę, że w życiu każdego człowieka przychodzi
taki moment, kiedy musi wykłócić się nie tylko o
własne imię, ale także o własną duszę! Jak dobrze,
że kiedy sięgamy własnej zrodzonej bezradności z
pomocą przybywają maszyny!
W tym przykładzie chcę odwrócić wasze spojrzenia
od tego, co przed chwilką zobaczyliście i pójść
śladem prastarych myśli. A dokładnie rozmarzyć
się nad latającą żabą! Filozofowie twierdzą, że lot
żaby jest niemożliwością, że jest to przywara
rodem z niewolniczych fantazmogonów. Myślenie
o latających żabach wyklucza się samo w sobie, a
wiecie czemu jest tak, a nie inaczej? Bo natura
nigdy nie myślała o maszynach! Natura zupełnie
się na maszynach nie zna, przez to nie mogła
pomóc żabom latać, miała do dyspozycji ileś tam
skrzydeł, dostało się trochę smokom, ale one są
chwilowo niedyspozycyjne (do czego jeszcze w
„Kocich Wąsach” wrócimy), dostały je jeszcze
ptaki, samoloty, latarnicy oraz skrzaty.
Kolejne dzieło jest autorstwa, tego samego, co
poprzedniego! I tłumaczenie mówi nam o:
Wszyscy byli kiedyś Kartezjuszami i pożyczali
swą kartezjuszowatość teologom i tak się skończył
świat!
To nawias rzeczywistości w specjalnej opcji
zwiedzania muzeum, trzeba przejść nieco bardziej
w głąb, przemykając przez karawan pań
sprzątających, myjących podłogę, trzepiących
dywany, trzeba wyjść na powietrze, przejść się po
tym i owym i odetchnąć w spiżarce serca Harrego
Pottera!
Informacja!
Na „Kocich Wąsach” przyjmujemy zgłoszenia na
wycieczkę do zamku, gdzie Harry Potter pobierał
nauki magii i szaleństwa, najlepsze listy do
Hogwartu zostaną nagrodzone.
Na koniec set związany ze szatańską ceramiką,
którą próbuję rozszyfrować od 26 stycznia 2015 r.
Satan Ceramics czyli (pisany współcześnie)
Manifest Komunistyczny. Autorstwa Toma
Sachs’a.
O tajnym stowarzyszeniu rzeźbiarskim wiadomo
jak na razie tyle, co kot napłakał. Spotykają się od
czasów studiów, popołudniami, a nawet
wieczorami po piwnicach czy innych szopach i
majsterkują otoczenie związane z ceramiką.
Eksperyment ten nie stroni jednak od poczucia
humoru i dobrej zabawy z gliną, piekarnikiem i
ogniem.
“THE LADIES SEWING CIRCLE AND TERRORIST SOCIETY”
Praca grupy podjęta jest w specyficznych walorach
ideologicznych, wiadomo tyle, że ma zmienić
totalnie myślenie, o ceramice, o sposobie jej
używania i sposobie podawania herbaty.
Wypalaniu imbryczków przyświeca myśl
oświeceniowa czyli: polityka, praca, rzemieślnicza
tradycja przodów (autorzy nie stronią od tradycji,
ale nutka ekspansji jeszcze nikomu nie
zaszkodziła)! Tradycja, humor i plotki o magii oto
ich motto! Dopowiem, że kręci ich
niebezpieczeństwo związane z grzebaniem się w
historii i prasie codziennej. Czy, to idzie w ogóle ze
sobą powiązać?
Można dyskutować o garnkach, można o szatanie i
o snach. Można również o wszystkim jednocześnie.
W tym miejscu na razie kończę zwiedzanie.
Kolorowe kredki w pudełeczku noszę, kolorowe
krętki bardzo lubią mnie, jeśli tylko o nie coś
poproszę, namalują wszystko, to co chcę…
Czerwony Kapturek Ogłasza!
Aktualnie w połacich bajecznego lasu zostaje
zoorganizowany Wielkopostny Bal! Z udziałem
wszystkich lisów i sarenek. Czerwony Kapturek
prosi o zachowanie szczególnej ostrozności!
Twin Peaks wraca na ekrany kin i telewizorów!! Ale
to dopiero w 2016.
Ogarniamy Facebooka!! Strzeżcie się wieści z
Humanistyki!!
W tym momencie urywa się myśl marcowa Kocich
Wąsów!! W kwietniu bardzo specjalne świąteczne
wydanie!!