M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf ·...

16
M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII. TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA". W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. i Z przesyłk pocztow : rocznie rs. 10, półrocznie rs. 5 Prenumerować można w Redakcyi .Wszechświata* 1 we wszystkich ksi garniach w kraju i zagranica. Redakcyi: Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowi Panowie Deike K., Dickstein S., Hoyer H. Turklewicz K., Kwietulewski Wl., Kramsztyk S., Morozewlcz J., Na tanson J., Sztolcman J., Trzciński W. i Wróblewski W. •I— S6. Fałszywe kryształy w przyrodzie. .Na pytanie : „czy przyroda może być fał szerzem" każdy odpowie przecz co, gdyż fał szowanemi przedmiotami nazywamy dzieła r k ludzkich, ł dz co podobne do tworów natury, posiadaj ce ich cechy zewn trz ne, ale nie maj ce nic wspólnego z ich istot ,. Wszystko, co jest fałszywe, przeciwstawiamy rzeczom naturalnym, cechy bowiem zewn trz ne płodów przyrody s przyczynowo zwi za ne z ich składem i treści wewn trzn , w na szych zaś utworach zależ one od twórców i wcale nie s wynikiem ich istoty lecz prze ciwnie tylko naszych starań. Zwróćmy jednak uwag , na przykład na st puj cy. Istnieje dość pospolity minerał—piryt. Jestto zwi zek żelaza z siark , wzoru FeS 2 . Kształt kryształów pirytu wyobraża fig. 1. Postać już wystarcza, aby poznać ten mine rał, ale oprócz tego kryształy pirytu zawsze maj na ścianach delikatne pr żki, w pewien określony sposób ułożone. Układ ich tak jest charakterystyczny, że gdy je ujrzymy, nie mamy żadnej w tpliwości co do tego, czy rytu widzimy kryształ pirytu czy też innego ciała. Ale bardzo cz sto spotykaj si kryształy o takiej samej zupełnie postaci, z takieini samotni pr żkami, które pomimo to piry tem nie s . Powierzchowność ich jest łudz co podobna do zanieczyszczonych, zwietrza łych, zaśniedziałych kryształów pirytu; gdy jednak rozbijemy rzeczywisty kryształ pi i kryształ, o jakim teraz mowa, to zobaczymy, że praw dziwy kryształ pirytu, chociaż z powierzchni zwietrzały i rdzaw powłok okryty, po siada znaczn twar dość i połysk meta liczny, zaś kryształy, o których mówić roz pocz liśmy i które tylko naśladuj piryt, s znacznie mniej twarde, posiadaj odłam ziemisty, matowy i w środku s tak samo rdzawe, jak i na powierzchni. Analiza che miczna nie wykrywa w tych kryształach ani śladu substancyi pirytowej : gdy piryt składa si z siarki i żelaza, ciało, o którem mowa, jest zwi zkiem tlenniku żelaza i wody, za wiera w składzie swym żelazo, tlen i wodór i bynajmniej niema w niein siarki. Słowem, Fig. 1. Piryt.

Transcript of M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf ·...

Page 1: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. iZ przesyłkę pocztową: rocznie rs. 10, półrocznie rs. 5

Prenumerować można w Redakcyi .Wszechświata*1 we wszystkich księgarniach w kraju i zagranica.

Redakcyi:

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią PanowieDeike K., Dickstein S., Hoyer H. Turklewicz K.,Kwietulewski Wl., Kramsztyk S., Morozewlcz J., Na-tanson J., Sztolcman J., Trzciński W. i Wróblewski W.

• I —

S6.

Fałszywe kryształy w przyrodzie.

.Na pytanie : „czy przyroda może być fał-szerzem" każdy odpowie przecząco, gdyż fał-szowanemi przedmiotami nazywamy dziełarąk ludzkich, łądząco podobne do tworównatury, posiadające ich cechy zewnętrz-ne, ale nie mające nic wspólnego z ich istotą,.Wszystko, co jest fałszywe, przeciwstawiamyrzeczom naturalnym, cechy bowiem zewnętrz-ne płodów przyrody są przyczynowo związa-ne z ich składem i treścią wewnętrzną, w na-szych zaś utworach zależą one od twórcówi wcale nie są wynikiem ich istoty lecz prze-ciwnie tylko naszych starań.

Zwróćmy jednak uwagę, na przykład na-stępujący.

Istnieje dość pospolity minerał—piryt.Jestto związek żelaza z siarką, wzoru F e S 2 .Kształt kryształów pirytu wyobraża fig. 1.Postać już wystarcza, aby poznać ten mine-rał, ale oprócz tego kryształy pirytu zawszemają na ścianach delikatne prążki, w pewienokreślony sposób ułożone. Układ ich takjest charakterystyczny, że gdy je ujrzymy,nie mamy żadnej wątpliwości co do tego, czy

rytu

widzimy kryształ pirytu czy też innegociała.

Ale bardzo często spotykają się kryształyo takiej samej zupełnie postaci, z takieinisamotni prążkami, które pomimo to piry-tem nie są. Powierzchowność ich jest łudzą-co podobna do zanieczyszczonych, zwietrza-łych, zaśniedziałych kryształów pirytu; gdyjednak rozbijemy rzeczywisty kryształ pi-

i kryształ, o jakim teraz mowa, tozobaczymy, że praw-dziwy kryształ pirytu,chociaż z powierzchnizwietrzały i rdzawąpowłoką okryty, po-siada znaczną twar-dość i połysk meta-liczny, zaś kryształy,o których mówić roz-

poczęliśmy i które tylko naśladują piryt,są znacznie mniej twarde, posiadają odłamziemisty, matowy i w środku są tak samordzawe, jak i na powierzchni. Analiza che-miczna nie wykrywa w tych kryształach aniśladu substancyi pirytowej : gdy piryt składasię z siarki i żelaza, ciało, o którem mowa,jest związkiem tlenniku żelaza i wody, za-wiera w składzie swym żelazo, tlen i wodóri bynajmniej niema w niein siarki. Słowem,

Fig. 1. Piryt.

Page 2: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

466 WSZECHŚWIAT Nr 30.

jestto getyt '), (Fe a 0 3 . H 2 0 ) , w postaci pi-rytu.

Lecz pomimo postaci i charakteru płasz-czyzn niemoźemy powiedzieć, aby ciało tobyło kryształem. Kryształ jest zawsze jed-norodny i posiada ściśle odrębne własnościfizyczne. Gdy zaś zbadamy ów getyt, mają-cy formę pirytu, przekonamy się, źe jesttozbita masa drobniutkich grudek, blaszeki mikroskopijnych rzeczywistych kryształkówgetytu, która zachowuje się względem np.elektryczności wcale nie jak kryształ, ale jakpiaskowiec, lub beton, t. j . wogóle jak wszel-ki zbiór drobnych okruchów mineralnych taklub inaczej ściśniętych i związanych w jednecałość. Wszystkie cechy zewnętrzne każąprzypuszczać, źe to kryształ, tymczasemjestto jakgdyby model pirytu, zrobiony z ma-sy getytowej; jestto kryształ fałszywy.

Zachodzi teraz pytanie, w jaki sposób po-s tają w przyrodzie takie fałszywe kryształy?Wyżej była mowa, że kryształy pirytu bywa-ją zaśniedziałe. Ta rdzawa śniedź jest właś-nie wodnym tlennikiem żelaza, który u mine-ralogów nosi nazwę getytu. Powstaje onaod rozkładu siarku żelaza (pirytu) pod wpły-wem tlenu i wody, która ciągle krąży w war-stwach mineralnych, skorupę ziemi składają-cych. Gdzie woda oprócz tlenu zawiera w sobietakie rozpuszczone ciała mineralne, które ener-gicznie działają na piryt, tam rozkłada onakryształy pirytu nietylko z powierzchni, aledziałanie jej dosięga do samego ich środka.A ponieważ działanie to, jak zwykle w przy-rodzie, odbywa się bardzo powoli, więc nienarusza ono postaci kryształu, tylko bardzostopniowo w każdej cząsteczce odbiera od że-laza siarkę a dołącza natomiast tlen i wodę,przeistaczając siarek żelaza, EeS 2 , w jegotlennik wodny, Fe2O3 . H 2O .

Tak jest w istocie, gdyż widzimy częstokryształy pirytu, okryte zaledwo dostrzegal-ną warstewką rdzawego tlenniku żelaza; cza-sem warstwa ta jest dość gruba, a bywają,kryształy z niewielkiem w środku jądrem pi-rytu, które nie zdążyło się jeszcze przeisto-czyć, gdy cały kryształ stał się już ge-tytem.

') Minerał ten, gdy jest rzeczywistym jedno-rodnym kryształem, ma swoją postać odrębną,która z postacią pirytu nic wspólnego nie ma.

krzemionki

Podobne zjawisko widzimy na rdzawieją-cych przedmiotach żelaznych : nowsze z po-wierzchni zaledwo są lekko zardzewiałe, tym-czasem stare nawskroś stają się rdzą i roz-padają się za lekkiem uderzeniem lub nawetdotknięciem.

Piryt nie jest jedynym przykładem w tymwzględzie. W rozmaitych skałach bar-dzo jest rozpowszechniony minerał, zwanyortoklazem, którego postać widzimy na"fig. 2. Jestto związek krzemionki z tlen-kiem potasu i glinką, czyli glinokrze-mian potasu, wzoru K 2 O . A12O3 . 6SiO2.Często bardzo wielościan, wyobrażony nafig. 2, nie jest jednorodnym ortoklazem, aleprzeciwnie jest zbitą masą drobniutkich gru-dek kaolinu. Kaolin jest związkiem glinki,

wody : A12O3 . 2SiO2 . 2H2O.Ortoklaz pod działaniem wil-goci i kwasu węglanego, za-wartego w powietrzu, tracipotas i część krzemionki,a zyskuje wodę i staje siękaolinem, a źe sprawa ta

Fig. 2. Ortoklaz. odbywa się powoli i stop-niowo, więc postać minerału

pierwotnego zachowuje się, i znów mamykryształ fałszywy.

Fałszywe kryształy są bardzo rozpowszeck-nione w przyrodzie. Znane są całe szeregiciał tego rodzaju. W każdej prawie skale,badając ją pod mikroskopem, widzieć możnate pseudomorfozy, jak je nazywają minera-logowie.

Niektóre pse*udomorfozy można otrzymaćsztucznie. Np. kryształ gipsu (wodny siar-czan wapnia CaS(Xi . 2H2O), trzymany przezczas dosyć długi w ciepłym roztworze sody(węglanu sodu NaaCOa), staje się węglanemwapnia (0aCO2), zachowując swoją postaćpierwotną.

Pseudomorfozy mają bardzo doniosłe zna-czenie w nauce. Mianowicie : minerały niesą czemś stałem i niewzruszonem; prze-ciwnie, w przyrodzie, którą przywykliśmymartwą nazywać, odbywają się nieustannezmiany i przeistoczenia. Są one dla nasniedostrzegalne, gdyż odbywają się bar-dzo wolno. Lecz gdy widzimy gotową jużpseudomorfozę, postać jej mówi nam, z ja-kiego minerału ona powstała, a rozbiór che-miczny daje nam jej skład teraźniejszy;

Page 3: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

Nr 30. WSZECHŚWIAT 467

wnioskować stąd możemy, jakim przeobraże-niom podlega ten lub ów minerał, na jakiejdrodze powstaje, lub w co się przeistacza.Słowem, pseudomorfozy sąto dzieje minera-łów, a że historya każdego minerału jestjedną stronicą, z historyi ziemi, więc częstotłumaczą nam one wiele ważnych wypadków,które zachodzą w życiu planety naszej. Otoprzykład. Wyżej była mowa o ortoklaziei o pochodzeniu zeń kaolinu. Ten ostatnijest istotną i główną częścią składową wszyst-kich glin, które grubemi i rozległemi war-stwami wszędzie się rozścielają. Skąd onepowstały? Pasma gór, rozległe skalistepłaskowzgórza składają się przeważnie z wiel-kich mas granitowych, zasadniczym zaśskładnikiem granitu jest ortoklaz. Od pierw- jszych chwil istnienia kuli ziemskiej wodarozkłada ortoklaz, przeistacza go w kaolin,znosi ten lekki ilasty produkt w niziny, skła-da go w miejscach zacisznych i w ten sposóbz biegiem wieków formuje warstwy gliny.Jestto jeden z bardzo licznych przykładów,do jak doniosłych wyników doprowadziło mi-neralogów i geologów badanie tych fałszy-wych kryształów czyli pseudomorfoz.

Zygmunt Weyberg.

STAN OBECNY

badań geografieznyeh w flfryee.

(Dokończenie).

Ued Tikamalt—streszczam sprawozdanieFoureau—był napełniony kałużami wiel-kiemi, powstałemi wskutek wezbrania nie-dawnego wód; koryto jego pokrywało siępiękną i bujną zielonością. "W nim obozo-wali amagady (niewolnicy) ze swemi trzo-dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkaniw zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscyw liczbie 18, dnia 11 stycznia 1894 r. przy-byli do namiotu Foureau. Najważniejsiz nich byli: Gedassen, noszący tytuł ameno-kala, naczelnika, Mahamed-ben-Ikhenukheni Mulaj-ag-Khaddadż. Gospodarz „ozbił dlanich osobny namiot, wieczorem wyprawił ucz-tę, na której został zabity jeden wielbłąd,i dopiero nazajutrz, według przyjętego cere-

moniału, wypowiedział im swoje plany i ży-czenie otrzymania zezwolenia na przejście ichkraju w kierunku Airu. Po długich i ciężkichrozprawach kebar zezwolił na przejście lecztylko do gór Anahet (23°; Air zaś 19°—17°;Kuka 14°45'). Uszczęśliwiony rezultatem ro-kowań, Foureau zatrzymuje przy sobie tylkomarynarza Villatte, trzech szaambów, resztęz bagażami, listami i róźnemi dokumentamiodsyła do Algeryi, najmuje kilka wielbłądówod tuaregów i ich przewodników, obdarzaznacznemi podarkami notablów, płaci zaprzejście 500 fr. i wyrusza w górę uedu Ti-kamalt, w kierunku południowym. Ikhe-nukhen przy rozstaniu ostrzega go, że lu-dzie są zgłodniali, okradać przeto będą i żeahaggarowie wiedzą o jego pobycie w kraju.Mulaj towarzyszy mu w charakterze obroń-cy. Mała karawana przebywa różne uedy,wychodzące z płaskowzgórza Tassili, mija jużHassi Tadźenut, Ursel, gdy oto napędza jąGedassen i cofa dane zezwolenie na przejście.Po wielu gwałtownych rozprawach Foureauuzyskał tylko pozwolenie dojścia do jezioraMihero. 19 stycznia, już w uedzie Mihero, za-trzymuje karawanę niejaki Szoik-ben-Moha-med, azdźer, i mieniąc się właścicielem grun-tu wzbrania iść dalej. Wynika koniecznośćwstrzymania pochodu. Przybywa nowy wrógw postaci Szeryfa z Adraru, który, jak samtwierdzi, zabija każdego francuza, spotkane-go na drodze. Ujść z życiem—stało się jużjedynem zadaniem. 1-go marca Foureaubył już w Tuggurt.

Zawiązane jednakże rokowania pozwoliłyspodziewać się pomyślnego ich zakończenia.W każdym razie należało próbować dalej.Azdźerowie, jak się okazało w minionej wy-prawie, mieli pretensyą do rządu algierskie-go, że nie zwrócił im porwanych przez szaam-bów jeszcze w 1886 r. wielbłądów, ani teżwynagrodził ich za nie. Foureau wykołatału rządu 9 000 fr. wynagrodzenia, po któremieli sami oni przybyć do Tuggurt. Z tąwieścią wyruszył więc pod koniec październi-ka tegoż, 1894, r. na Ain Taiba, El Biod,Temassinin, przez ued Tikamalt, znowu douedu Mihero. Spotkany Ikhemukhen niechciał go dalej puścić, aż mu owe 9000 będąwypłacone. Znowu konieczność powrotu.Dwaj azdźerowie, towarzyszący Foureau doTuggurt w cełu otrzymania pieniędzy, dali

Page 4: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

468 WSZBCHŚWJAT Nr 30.

na piśmie zobowiązanie się do prowadze-nia go do Airu. Stało się to w lutym1895 roku. Na tem się "skończyła wyprawasiódma.

Polegając na owem piśmiennem zobowią-zaniu się, w marcu Foureau wyruszył jeszczeraz w drogę na południe. Szło z nim 27-iuszaambów. Pod El Biod napadło na nichtrzy razy ich. więcej i to bardzo dobrze uzbro-jonych, niź ioh było z Foureau. Jeden z wy-prawy został zabity, wszyscy ograbieni.W maju nastąpił powrót. Taki był koniecwyprawy ósmej.

Stale niepowodzenia, spotykane na dro-gach, prowadzących na zachód od ueduIgharghar, skłoniło Foureau do poszukiwa-nia innych dróg na wschód od tego uedu.Pomiędzy prawym brzegiem Ighargharui płaskowzgórzem Tinghert rozciąga się,wchodząc klinem, areg Drahar el Erg (cowidzimy z mapki), na którego krańcachwschodnich loży Ghadames. Wszerz tegoaregu Foureau już raz przechodził, gdy po-wracał z Ghadamesu, w piątej wyprawie.Opuściwszy Biskra dnia 13 grudnia tegoż ro-ku, w którym wzmiankowany napad szaam-bów zmusił go do zaniechania przedsięwzię-tej wyprawy (1895), na Bir Messelmi, Turkiawszedł na ów wielki areg. Zawód w odszu-kaniu zapowiedzianych studni i źródeł zmusiłgo do zawrócenia z drogi, przed zbliżeniemsię nawet do północnych stoków płaskowzgó-rza Tinghert. 16-go lutego (1896 r.) byłjuż z powrotem w Biskrze.

Otrzymane jednakże na piśmie zobowiąza-nie się tuaregów do doprowadzenia Foureaudo gór Air, dane przed rokiem, pozostawałow jego ręku oraz w swej sile. Nastąpiłajeszcze jedna wyprawa, ostatnia w tym łań-cuchu. Przygotowania do niej spóźniły wy-ruszenie w drogę odpowiednie o miesięcycztery. Nie koniec zimy i wiosnę miała nruzająć, lecz lato. 20 go marca 1897 r., a więcw roku zeszłym, opuściwszy Tuggurt, w majudopiero stanął na płaskowzgórzu Tassili,gdzie przy Hassi Tassindżja spotkał go zna-ny nam już członek kebaru azdźerskiegoi opiekun jego z wyprawy szóstej, Mulaj.Pertraktacye co do spełnienia zobowiązaniasię zabrały dni kilkanaście, członkowie bo-wiem kebaru byli rozproszeni. Nakoniec,zebrani wszyscy oświadczyli gotowość do pro-

wadzenia go do Airu, po złożeniu zgóry za-płaty za najęcie wielbłądów i przewodników.Ponieważ wielbłądów potrzeba było co naj-mniej sztuk 30, więc po 250 fr. licząc wyna-jęcie jednego, należało za wielbłądy zapłacić7 500 fr. Opłata prawa przejścia, przewod-ników, oprócz ich utrzymania, wyniosłabydrugie tyle. Takiemi środkami nie rozpo-rządzał Foureau. Otrzymawszy -więc zapew-nienie, że pod umówionemi warunkami będąoni w przyszłości na jego rozkazy, jeszcze razzawrócił z drogi i 20 czerwca stanął w Tug-gurt z powrotem . . .

Z rezultatu swego ta ostatnia podróż mo-że służyć za wstęp do szeregu innych. Czyjednak Foureau korzysta obecnie z tych re-zultatów—nie wiem. Kroniki podróżniczejego nazwiska nie wymieniają.

"Wyniki naukowe tych dziesięciu wyprawFoureau dają się streścić w taki sposób : na21100&m, które przeszedł, 9 400 zdjął napapier i odrysował w skali 1 : 100 000; przy-tem dla 472 punktów określił długość i szero-kość. Nadto udało mu się odnajdywaćw wielu miejscowościach tak zwane stacyekrzemienne ludzi przedhistorycznych i wyro-by różne, odpowiadające wyrobom z czasówprzedhistorycznych, znajdowanych w Euro-pie. Ważne to odkrycie archeologiczne,wsparte badaniami geologiczneini, może wy-świetlić przeszłość Sahary.

Współcześnie i w tym samym czworoką-cie odbywane podróże Gastona Mery, dwie,i Bernarda Attanoux, jedna, uzupełniają ówłańcuch wypraw Foureau. W czasie pierw-szej podróży (luty, marzec 1892 r.) Mery,wyruszywszy z El Ued (na północo-wschódod Tuggurtu) na Ain Taiba i El Biod, do-szedł do uedu Igharghar, i przeprawiwszy sięna brzeg jego prawy, stanął pod górą Kan-fuza. W czasie drugiej (grudzień 1892—kwiecień 1893), idąc tą samą drogą, do gó-ry Kanfuza, posunął się dalej na południo-wschód od tej góry do jeziora Menghug.Góra Kanfuza wznosi się na zachód, jezioroMenghug leży na południe wielkiego aregu,rozciągającego się między płasko wzgórzamiTinghert i Tassili. Attanaux (październik,1893—kwiecień, 1894) z El Ued szedł napołudnie prawym brzegiem uedu Igharghari doszedł również do tego jeziora; powracałzaś lewym, na El Biod i Ain Taiba.

Page 5: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

Nr 30. WSZECHŚWIAT 469

Mery i Attanoux w swych wyprawach ')doświadczali więcej życzliwości i więcej usługprzyjaznych od azdżerów niż Foureau. Opie-rając się na ich sprawozdaniu, w tych tuare-gach Francya znaleść może stałych sprzy-mierzeńców w dalszej swej akcyi polityczneji ekonomicznej na Saharze. Według Fou-reau, przejście przez Saharę może być tylkouskutecznione, skoro wyprawa zdoła utrzy-mać 150 ludzi, stanowiących wyłącznie eskor-tę, i posiadać dosyć środków, by módz sięobejść bez wszelkiej pomocy tych właśnietuaregów. 150 ludzi eskorty wymaga ty-siąca innych, jako tragarzy, wielblądnikówi przewodników, a dwa razy tyle wielbłądówco ludzi. Zmienił więc, jak widzimy, zdanie.

Poznanie losów przedsiębranych przezfrancuzów wypraw poczęści nam tłumaczywskutek czego w drugim okresie poznawaniaSahary żadnemu z francuzów nie udało sięto, co się udało dwu niemcom, Lenzowii Bary : pierwszemu przedrzeć się przez niądo Timbuktu, drugiemu do Airu. Do ogól-nej nienawiści ku cudzoziemcom mieszkań-ców jej przyłączała się jeszcze względemfrancuzów obawa przed nimi, jako władcamiAlgeryi i Tunizyi, a więc w przyszłości przy-puszczalnymi panami Sahary.

4.

Chybione co do ostatecznych celów wypra-wy Foureau i innych, oraz pomyślne, wedługsamych podróżników, lecz w ograniczonej od-byte przestrzeni, wyprawy Mśry i Attanoux,nie wyczerpały całkowicie akcyi francuzówna objętą przez strefę ich wpływów Saharęzachodnią i środkową. Odbywa się ona nad-to na dwu innych drogach, wojennej i poko-jowej, i, zależnie od drogi, na której się od-bywa, każda z tych akcyj w stosunku do kra-ju i jego mieszkańców nosi odrębny, sprzecz-ny z drugą, charakter: wrogi, zaborczy,niszczący na drodze wojennej; przyjazny, cy-

ł) Wymordowanie w czerwcu 1896 r. wy-prawy Moresa nie należy kłaść na karb niebez-pieczeństw Sahary : 1) wypadek ten miał miejscew granicach Tunisu; 2) był on wynikiem brakuprzezorności samego jej dowódcy; 3) była to za-sadzka uplanowana na samym początku wyprawyprzez jej przewodników ze zwyczajną garstkązbójów i złodziei, co się wydarzyć może i zdarzanietylko na Saharze,

wiliza.cyjny, twórczy na drodze pokojowej.A ponieważ za wstęp do obu służy akcyapodróżnicza, nie przekraczają przeto obielinii przez podróżników wytkniętej, polaprzez nich zbadanego, granic zakreślonych.

Dwojaka ta akcya, z tym dwojakim swoimcharakterem, wynika z dwojakich warunkówgeograficznych i wypływających z nich poli-tycznych, w których pas środkowy Sahary,bezpośrednio przylegający do Algeryi i Tu-nizyi się znajduje.

W pasie środkowym, jak to sobie przypo-minamy, na zachodzie leżą trzy archipelagioaz: Ghirara, Tuat, Tidikelt. Mieszkancetych archipelagów, chociaż to są ci samituaregi, którzy zaludniają całą Saharę śród-kową i na takim samym stopniu uspołecznie-nia oraz kultury umysłowej i społecznej sięznajdują, jednakże, wskutek tego, że są bar-dziej niż cały ogół tuaregów skupieni natych archipelagach, dosięgli do większejwśród siebie spójni społecznej, przekształca-jącej luźne plemiona w jednolite narody,i nawet tworzą pewien związek polityczny,którego powagę podnoszą a siły wzmagająbliskie stosunkowo, przez ued Massaurai oazy Tafilet, sąsiedztwo z Marokiem i do-browolne poddawanie się pod zależność jegowładcy, za którym zaś w kwestyach politykisaharskiej stoją, jak wiemy, anglicy.

Do wyprawy wojennej na archipelagi za-chodnie oaz jeszcze nie doszło, lecz wedługprzekonania prawie ogólnego sfer rządzą-cych w Algeryi i przeważającego w dzienni-kach, dojść do niej musi. Zawisła więc onaniby w powietrzu i panuje nad całkowitempołożeniem w Saharze zachodniej. Tymcza-sem ją przygotowują, niby nieznacznie pro-wadzą do niej pościgi różnych razzu, doko-nywanych przez szaambów i tuaregów bądźwzajemnie na siebie, za które strona po-krzywdzona rości pretensye do francuzów(czegośmy przykład widzieli w rezultacie jed-nej z wypraw Foureau), bądź na posterun-ki nadgraniczne francuskie i wyprawy ichgospodarskie, mające na celu zaopatrywaniew żywność owych posterunków. W czasietakich ścigań oddziały lotne („gumy" w języ-ku miejscowym), uformowane z ludnościalgierskiej i poczęści saharskiej, a dowodzoneprzez oficerów francuskich, coraz bardziej,zapędzając się w głąb kraju, zbliżają się do

Page 6: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

470 WSZECHŚWIAT Nr 30.

owych archipelagów i wprawiają w tego ro-dzaju wyprawy. Przygotowuje również i dotakiego rozwiązania kwestyi prowadzi wzno-szenie nowych fortów na drogach, wiodącychdo owych archipelagów.

Przypominamy sobie o zajęciu przez fran-cuzów w 1873 roku oazy El Golea, leżącejna zachód od uedu Mya, prawie pośrodkupomiędzy uedami Igharghar i Massaura,a więc prawie pośrodku pasa środkowego Sa-hary. Oaza El Golea, na pół drogi od Uar-gli do Gurary, była jeszcze przed laty kilkunajbardziej wysuniętym napołudnie poste-runkiem francuskim. W r, 1894, a więcw dwadzieścia i jeden lat po zajęciu El Go-lea (o zbyteczny pośpiech obwiniać tych fran-cuzów jakoś trudno), pomiędzy tą oazą a ar-chipelagiem Gurara, w odległości od niej160 km, na wpół drogi do tego archipelagu,a trzy czwartych od Uargli, wznieśli oni przyHassi el Hemer nowy fort, „bordż" w językumiejscowym, nazwany Mac Mahoń; a rów-nież, prawie na pół drogi pomiędzy ta,ż ElGolea i archipelagiem Tidikelt, w odległościod tej oazy 130 km, jeszcze inny, przy Hassiel Kebaba, nazwany Miribel. Dwa te fortyna drogach, prowadzących do.Gurary i Ti-dikeltu, skracają przestrzeń i ułatwiają kro-ki wojenne. Przytem posiadanie oazy samejEl Golea zostało wzmocnione przez pobudo-wanie dwu fortów na wschód od niej, a więcod strony Tuggurtu i Uargli, jednegow uedzie Igharghar, przy Hassi Bel Heiran,drugiego w uedzie Mya, przy Hassi Inifel.I kiedy forty Mac Mahoń i Miribel, prowa-dząc od wschodniej granicy pasa środkowegodo tych archipelagów, leżą poniżej 30° sze-rokości (bordż Mac Mahoń 30°24', Miribel3O°75'), najbardziej ku południowi posuniętyw kierunku tych archipelagów od zachodniejgranicy tego pasa fort El Abiod Sidi Szeikleży dopiero pod 33°.

Z takiego to rozmieszczenia fortów w pa-sie środkowym Sahary łatwo jest wniosko-wać, że podstawą akoyi wojennej na archipe-lagi oaz Gurara, Tuat i Tidikelt, gdyby doniej ostatecznie przyszło, i punktem wyjściawojennej na nie wyprawy być może głównieczęść wschodnia tego pasa, a mianowicie:linie Tuggurt— U a r g l a — El Golea, zatemEl Golea — Mac Mahoń, El Golea — Mi-ribel.

"Wytworzenie przez francuzów w częściwschodniej pasa środkowego Sahary podsta-wy akcyi wojennej dowodzi mocniejszego, niżw zachodniej, usadowienia się ich w niej.Jednakże z poznania bliższego wypraw po-dróżniczych, zwłaszcza Foureau, odbywa-nych właśnie w tej części wschodniej, wnieś-liśmy, że stosunek ludności miejscowej, za-równo szaambów jak i tuaregów azdźerskichdo francuzów, przedstawia się bardziej nie-przyjaźnie jak życzliwie i zadawalniająco.Pomimo to, ponieważ ludność na wschodzienie posiada takiego punktu oparcia się poli-tycznego, jaki posiada ludność na zachodziew Maroko, i wskutek tego nie przedstawiarównież poważnej i skutecznej odporności jaktamta, te stosunki nie przeszkadzają francu-zom przystąpić tu do akcyi pokojowej, w for-mie dla tej ludności przyjaznej, w swej isto-cie twórczej, w skutkach cywilizacyjnej.

Nim walka orężna z mieszkańcami oaz za-chodnich, czy też dyplomatyczna z Maro-kiem, ostatecznie rozstrzygnie o losach tychoaz w stosunku do francuzów, akcya pokojo-wa, podjęta przez nich w części wschodniejpasa środkowego Sahary, urozmaicając sięstosownie do gwałtowniejszych potrzeb kra-ju, trojaką przybiera postać i w trzech roz-wija się kierunkach.

Postacią pierwszą, akcyi wojennej jest bu-dowanie drogi żelaznej. Drugą—dobywaniewody. Trzecią—zadrzewianie nadających siędo tego przestrzeni, zezem jest związaneunieruchomienie wzgórz piaszczystych.

Od czasu, gdy podział Afryki przez pań-stwa europejskie stał się dziejową koniecz-nością i Sahara weszła wskutek tego podzia-łu do strefy wpływów francuskich, zanie-chany projekt początkowy budowania drógżelaznych wogóle na Saharze, z którymw związku były wyprawy Flattersa i naktórego zaniechanie tragiczny rezultat tychwypraw wpłynął ostatecznie, odżył na nowo,przyjął określone formy budowania drogiprzez Saharę i przybrał charakter równieżkonieczności dziejowej. Że tylko pobudowa-nie tej drogi zapewnić może Francyi owład-nięcie Saharą, a tylko owładnięcie Saharąustalić może jej władanie w Afryce północ-nej, stało się rzeczą widoczną, przez nikogonie obalaną i nawet nie kwestyonowaną.

Pozostawało tylko pytanie, którędy ją pro-

Page 7: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

Nr 30. WSZECHŚWIAT 471

wadzić. Że przez pas środkowy Sahary a nieprzez zachodni, że z Algeryi a nie z Senega-lu, wszyscy się zgadzali. Pas środkowy jed-nakże jest tak szeroki, tyle kierunków róż-nych pomieścić on może, że wybór ostatecznyjednego z nich stał się, zadaniem głównemnarazie. Z polemiki dziennikarskiej i bro-szurowej, popieranej specyalnemi rozprawa-mi i dziełami, opartemi na wyprawach Lar-geau, Foureau i innych '), wynikły twierdze-nia następne: źe przyszła droga żelaznamoże być tylko przeprowadzoną przez wschod-nią część pasa środkowego, a więc poczęściw czworoboku, objętym przez wyprawy Fou-reau, Mśry i Attanoux (mieszczącym się,jakto sobie przypominamy, na przyłączonejmapce); następnie, źe powinna ona zostaćdalszym ciągiem istniejącej już drogi żelaz-nej do Biskry; że specyalnych trudnościprzy korzystaniu z uedów ta droga, przynaj-mniej w pierwszej swej połowie, na prze-strzeni zbadanej przez wymienione wyprawy,nie przedstawia; źe, nakoniec, prowadzićona może tylko na Air, a więc do środkowe-go Sudanu.

Chociaż sformułowanie tych twierdzeń po-przedziło fakt zdobycia przez francuzówTimbuktu, jednakże nowy stan rzeczy, wy-tworzony w zachodnim pasie Sahary przezt j zdobycie tych twierdzeń nie obalił.

Jednakżp postawienie ich wyczerpujewszystko, • co , w sprawie drogi żelaznejtranssaharskiej dotychczas zrobiono, a ra-czej, właściwie, powiedziano. W pierwszejtej bowiem postaci akcya pokojowa nie wy-brnęła jeszcze z okresu rozpraw przygoto-wawczych, nie wstąpiła jeszcze na drogęprawodawczą, nie wzbudziła gorączki finan-sowej, ostudzonej przedsięwzięciem panam-skiem, nie wywołała projektów technicznychi ostatecznych studyów topograficznych. Naj-nowszym czynem w tym kierunku, chociażzawsze w zakresie tylko słowa, jest zapadław roku zeszłym decyzya Izby handlo-wej w Philippeyille algierskim, przedsta-wiająca parlamentowi nagłość uchwalenia

') Ograuiozę się, przytoczeniem tylko dwu,streszczających przebieg sprawy :

A. Duponchel: Le Tranasaharien.General Phileberfc et Georges Rolland: La

France en Afriąue et le Transsaharien.

budowy oddziału transsaharskiej Biskra—Uargla.

Wszakże inaczej trochę przedstawiają sięrzeczy w innych dwu kierunkach tej akcyi.Do dobywania wody nie w słowach, leczw rzeczywistości przystąpili francuzi od po-czątku zbliżania się do granic północnychSahary.

Dobywają, oni wodę głównie zapomocąstudni artezyjskich. Rezultaty poniekąd sązadawalniające. Dowodzą tsgo następneurywki, mieszczące fakty i cyfry : „W uedzieRir (powstałym, jak to sobie przypominamy,z połączenia dwu uedów Igharghar i Mya)w 1856 r. było tylko 282 studni, w większościzawalonych i zamulonych, które wraz ze źród-łami naturalnemi dostarczały 52 767 litrówwody na minutę. W r. 1886 już w nim liczo-no 117 studni artezyjskich i 600 zwyczaj-nych, dostarczających 240 m s na minutę,czyli pięć razy więcej niż przed 30 laty.Oazy zagrożone posuchą od tej klęski zosta-ły oswobodzone, inne ulepszone, nowe zało-żone. Obfitość wody wywołała urodzajnośćziemi. W roku 1856 w uedzie Rir było6772 mieszkańców, posiadających mienia na1 650000 franków. W 1879 ludność się pod-niosła do 12800; kapitał zaś w studniach,plantacyach i budowlach wzrósł do 12 z po-łową milionów. W przeciągu lat trzydziestuwartość oaz o pięć razy tyle się podniosła,ludność bardziej niż się zdwoiła" '). „W ElGolea sześć studni artezyjskich wydaje^naminutę wody 9 000 litrów" 2), „Od 1 czerw-ca 1856 r, do 1 lipca 1896 jedynie tylkow departamencie Konstantyny było dokona-nych 772 wierceń, Otrzymano 452 studniz wodą podchodzącą pod powierzchnię, a 322z wodą bijącą. Te tylko ostatnie dostarcza-ją 8175000 litrów na minutę" 3 ) .

Dla dokładniejszego przedstawienia sobieakcyi pokojowej w trzecim jej kierunku, za-drzewienia Sahary, poznać należy poglądyna tę sprawę, oparte na teoryach naukowych,Wiktora Largeau *), znanego już nam po-

1) Maurycy Walii: L'Algerie, 1897, atr. 52.2) Revue Francaise za 1894 r., str. 78.3) Eevue Francaise za 1897 r,, str. 182.4) Po dokonaniu trzeci), jak to sobie przy-

pominamy, podróży, (1875—1877) w których,podczas pierwszej, doszedł do Ghadames, pod-

Page 8: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

472 WSZECHŚWIAT Nr 30.

dróżnika po Saharze, głównego tej akcyiinicyatora i gorliwego w niej przewodnika.

Sahara, w tej postaci, w jakiej ją, obecniepoznajemy, składa sig, według tego podróż-nika, z trzech części głównie : z gór, jeszczeżyznych, pokrytych drzewami, obfitującychw wodę, a więc zaludnionych, jakiemi są gó-ry Ąhaggar i Air. Z obszernych płasko -wzgórzy, pokrytych żwirem, wysuszonych,nagich, bezpłodnych, pozbawionych przetomieszkańców. Nareszcie z licznych dolin,przeważnie piaszczystych, które, jak wnosićnależy, były zamieszkane i uprawiane, gdyzraszały je wielkie rzeki, jak Igharghari Mya, w których woda wciąż płynie, leczpod ziemią.

Dawniejszej żyzności i uprawy tych dolindowodzą, oprócz śladu dawnych i potężnychrzek, oprócz odnajdywanych na ich brzegachwyrobów kamiennych, śladów licznej niegdyśnad ich brzegami ludności, nadto wzmiankio starożytnych narodach rolniczyoh w tychkrajach, znajdowane u pisarzy greckich,rzymskich i arabskich. Coraz się bardziejwzmagające dzieło niszczenia przez przyrodęwarunków bytu ludzi na Saharze, jak twier-dzi Largeau, zbli&a się 'wszakże obecnie kukońcowi...

Słońce, wiatry, mrozy rozkładają grunt,zalegający pomiędzy warstwami wód pod-ziemnych a powierzchnią ziemi. Kopiącstudnie, już dziś dosięga się wody na dwu,trzech metrach głębokości ich. W wielumiejscach woda podziemna tak się podnosi,a raczej warstwa gruntu, leżąca na tych wo-dach, tak cienieje, że korzenie roślin, doty-kając się tej wody, już nie potrzebują czer-pać jej z powierzchni. Rozkład warstw gór-nych ziemi, w dalszym postępując ciągu,obnaży z czasem jej powierzchnię aż dowarstw wody. Co było przeto przyczynąobumarcia życia i wyludnienia, powoli przy-

czas drugiej do Bir Nasar, na poludnio wscho-dzie od tego miasta leżącego, w trzecinj—doHaasi Zmeila w udzie Mya, Wiktor Largeaugłównie się oddał opowiadaniu i urzeczywistnia-niu akcyi pokojowej. Swe teorye, na podstawiektórych tę akcyę wprowadzał, wyłożył główniedwu dziełach : Le Pays de Uirha, 1879, i LeSahara algerien, 1881. Zmarł w marcu (20)w roku zeszłym. O parę miesięcy poprzedziłgo Gaston. Mery (16 października 1896).

gotowuje powrót stanu dawniejszego rzeczy.Wieki dokonały zniszczenia Sahary, wiekijej dawniejszą żyzność zwrócą.

Powolne jednak działanie przyrody ludzieprzyśpieszyć mogą, przyśpieszyć powinni...

Nim na obnażonych z obecnej skorupygruntu dolinach Sahary woda obecnie pod-ziemna znów popłynie rzekami, rozleje sięw stawy, zbiegnie w jeziora; nim powierzch-nię Sahary nanowo pokryje roślinność pod-zwrotnikowa; nim pokrywanie się stopnioweroślinnością stopniowo będzie zmieniało wa-runki atmosferyczne, gromadziło już nadnią pary wodne, wywoływało deszcze—ludzieprzyśpieszyć sami mogą odrodzenie się Sa-hary. Na to mają sposób jedyny, lecz nie«zawodny, a tym sposobem jest zadrzewienie.

Smutnem jednak i uczącem zarazem by-wa usposobienie człowieka. By czegokolwiekbądź dokonał, co przekracza jego potrzebycodzienne i pożądania zwyczajne, by wymódzna nim pracy, któraby wieki trwała i wiekiw skutkach przetrwała, koniecznem jest byuwierzył, źe dzisiejszy jego wysiłek jutro no-we życie na ziemi wywołuje, by nabył tegoprzekonania, czy też uległ tej ułudzie, źe onnową erę wytwarza, nowe dzieje rozpoczyna,nowy stan rzeczy dla przyszłych pokoleńprzygotowuje. Te rasy, a raczej te w nichnarody, a w narodach te sekty mają przy-szłość przed sobą, które do takiej pracy dlaprzyszłości zapalić' się są zdolne, takiej pracypodjąć się mogą i są gotowe. Tylko z pracyogółu, podnieconego jakąś ideą, z wysileńludzkich przygodnych lecz masowych wydo-bywa się siła żywiołowa. Tylko taka siłaczynom ludzkim nadaje potęgę żywiołu i jakżywioł przetrwa czasy, w których się doko-nywały same czyny. I chociaż w zwyczajnymbiegu spraw ludzkich cząstka drobna zaled-wo wielkich planów odrodzenia i nowej erysię urzeczywistnia, cząstka ta bywa wszelakozawsze istotnym nabytkiem kulturowym lu-dów i narodów. In magnis sat est voluisse—głosi starożytne przysłowie.

Bardziej ułudne niż rzeczywiste obrazyz przyszłości Sahary, stawiane przed oczymaziomków przez Largeau, teorye, większąz wymienionych powyżej powodów społecznąniż naukową mające doniosłość, przez niegorozwijane i krzewione, były, jak się okazuje,potrzebne dla zogniskowania pojedynczych

Page 9: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

Nr 30. WSZECHŚWIAT 473

usiłowań, skupienia w jednym celu jednostekrozpryśniętych, wywołania zbiorowej pracyspołecznej,

Od teoryi przechodząc do praktyki, Lar-geau wykazuje, jakiemi roślinami jakie mia-nowicie grunta zadrzewiać należy. I tak.Na szottach i sebkhach (wklęsłościach grun-towych, jak to sobie przypominamy), gruncieniskim, łożyskach dawnych jezior, posiada-jących atmosferę ciepłą i wilgotną, radziplantować bawełnę. Uczy przytem, że pobrzegach tych wklęsłości, przenikniętych so-lą, rosnąć może Casuarina i Eucalyptus oleo-sa. Na płaskowzgórzach pokrytych żwirem,hammadach, i innych gruntach suchych na-kłania sadzić: Eucalyptus gigantea, zwanyinczej E. obliąua i E. fabrorum, a zwłaszczaakacye, a mianowicie Acacia cyaphylla, A.leiophylla i A. iteaphylla. Nakoniec przy-pomina, że na dolinach piaszczystych, are-gach, podlegających irygacyi, jak we wszel-kich oazach obecnie, krzewić się mogą rośli-ny podzwrotnikowe i europejskie. Lecz za-krzewianie wymaga wody. Nawołuje przetowciąż do dobywania jej. Jaki to odnosi sku-tek, widzieliśmy.

Dla zadrzewiania takich przestrzeni po-trzeba szkółek drzewnych, zwłaszcza żez obawy filoksery sprowadzanie z Francyidrzew i krzewów jest wzbronione. Takieszkółki powstały w znanych nam El Golea,Uargla i na zachodzie w oazie Ain Sofra(leżącej na drodze żelaznej, prowadzącejz Arzeu do Dźenien bu Eez, w departamen-cie Oranu).

Groźną wszelako klęską dla wszelkichplantacyj jest posuwanie się wydm piasz-czystych. Odbywa się ono w taki sposób :panujące wiatry, zwiewając wciąż górnewarstwy piasku, z jednej strony podnoszą jew górę, z drugiej spuszczają w dół. W takisposób cała wydma postępuje naprzód. Po-suwanie się to odbywa się prawie w oczach.Już za czasów bieżącego pokolenia częśćogrodów w Uargli znikła pod wydmami na-suniętemi. Opowiadania szaambów i tuare-gów licznych dostarczają również dowodów.

Unieruchomienie wydm staje się zadaniemrównież ważnem akcyi pokojowej, jak do-bywanie wody i zadrzewianie. Z zadrze-wianiem jest ono w bezpośrednim zaś związ-ku, ponieważ unieruchamia wydmę tylko

odrzewienie jej podstaw. Zdarza się jed-nakże tak, że wiatr z jednej strony wiejąc,stacza warstwy piasku i obnaża korzeniezasadzonych drzew; na drugą zaś ową war-stwę przenosząc stronę, drzewa te zasypuje.Zapobiega się temu przez przyki'ycie piaskucienką warstwą mierzwy z rośliny alfa, lubgdzie ona nie rośnie używa się inna, z tejsamej rodziny pochodząca, drin (Arthrathe-rum pungens). Do odrzewienia wydm uży-wają topoli z większem niż innyoh roślinpowodzeniem ').

Już na setki hektarów można liczyć obec-nie przestrzeń z unieruchomionemi wydma-mi. Pod Ain Sefra, wzmiankowanym po-wyżej, w przeciągu lat dwu, 1887 i 1888,unieruchomiono 50 hektarów 88000 sztukamidrzew. W roku następnym posadzono na-około innych wydm nowych sztuk 50000.Pod Uargla było już przed dwuma latyunieruchomionych 150 hektarów. Pod ElGolea robota v. powodzeniem rozpoczęta 2)*

Z narodów zdobywczych, które kulturęnie zaś zniszczenie przynosiły krajom zdo-bywanym, a które poprzedzały francuzóww Afryce północnej, rzymianie władali niąprzeszło wieków sześć, prawie dwa—grecy.Trudno jest obecnie wykazać, jak dalekow głąb Sahary posunęli się byli jedni i dru-dzy. W każdym razie twierdzić można, żefrancuzi, władając zaledwie tyle dziesiątkówlat ile rzymianie stuleci, już ich i grekówpod tym względem prześcignęli.

Dla nas, współczesnych wypadkom, akcyafrancuzów na wchodzącą w strefę ich wpły-wów Saharę, zarówno wojenna jak i poko-jowa, wydawać się, i słusznie, może zbyt po-wolną i oględną, zbyt ospałą, a nawet nie-udolną. Pamiętajmy wszakże, że o skutkachpracy ludzkiej, mającej przetrwać wieki, wy-rokują tylko wieki.

I. Radliński.

1) Paul Priyat-Desohanel: La fixation desdunes au Sahara. Revue Soientifiąue, 1896,n-r 9, 29 luty, str. 276.

2) Opus citatum, ibidem.

Page 10: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

474 WSZECHŚWIAT N r 30.

Stanowisko gąbek w systematyce.

Cechy, na których opieramy różnice po-między odrębneini grupami zoologicznemi,często nie przedstawiają same przez się żad-nej "wartości układniczej. Zaznacza się toza-wsze nader wyraźnie we -wszystkich tychprzypadkach, kiedy zachodzi trudność w usta-leniu cech zasadniczych, odróżniających dwiesąsiednie, ściśle ze sobą, spokrewnione grupy.Zoologowie wówczas dzielą się na dwa obo-zy : jedni głosują, za połączeniem dwu grupspornych w jedne, drudzy są za stanowczemich rozdzieleniem.

Taka mianowicie niezgodność panuje w za-patrywaniach zoologów na stosunek układ-niczy gąbek (Spongia) do jamochłonnych(Coelenterata).

Wszyscy zgadzają się na to, że gąbki róż-nią się od jamochłonnych obecnością komó-rek kołnierzykowych i brakiem komórek pa-rzących (pokrzywowych, knidoblastów); leczzachodzi tu pytanie, czy sąto cechy klasytylko, czy też typu?

Przeniesienie zagadnienia tego na gruntfilogenetyczny byłoby nader pożądanein, lecz,niestety, jestto wprost niewykonalne, ponie-waż nie możemy i być może, nigdy nie bę-dziemy w stanie wyrobić sobie choćby naj-bardziej oddalonego pojęcia o tem, jak mogliwyglądać przodkowie wspólni obu tych grupdzisiejszych, ani też odtworzyć historyi ichrozwoju rodowego. Wobec tego pozostajetylko jedna metoda: starać się o wykryciejaknajwiększej ilości możliwie najważniej-szych cech, wspólnych gąbkom i jam o chłon-nym, lub też właściwych jednej z tych grupwyłącznie. Wówczas będziemy mogli zgo-dzić się na jakąkolwiek, ma się rozumiećwzględną, granicę pomiędzy temi dwiemagrupami zwierzęcemi i rozwiążemy kwestyąze strony praktycznej.

Podług prof. Delagea nader ważną cechą,odróżniającą gąbki nietylko od jamochłon-nych, lecz od wszystkich innych dzisiaj usta-lonych grup zwierzęcych, stanowią pewnewłasności ich rozwoju. U wszystkich gąbekw stanie larw widzimy dwa rodzaje komórek:jedne małe, pryzmatyczne, opatrzone wicia-mi, pomocnemi przy poruszaniu się larwy,

drugie zaś duże, zaokrąglone, o budowieziarnistej i pozbawione owych wici. U gąbekwapiennych komórki pierwszego rodzaju za-poniocą procesu, zwanego w embryologiiwpukleniem (inwaginacya), wchodzą do wnę-trza przestrzeni, otoczonej komórkami ro-dzaju drugiego i tworzą jakby żołądek we-wnętrzny, t. zw. „koszyki migawkowe",i właściwie odpowiadają wewnętrznemu list-kowi zarodkowemu (entoderma), podczas gdywzmiankowane komórki duże stanowią listekzewnętrzny (ektoderma).

Oo zaś do gąbek krzemionkowych, to przy-puszczano dotychczas, że obie te kategoryekomórek znajdują się w zupełnie odwrotnymdo siebie stosunku : sądzono. że małe, pryz-matyczne komórki tworzą tam listek ze-wnętrzny, duże zaś—zewnętrzny. W roz-prawach swych, ogłoszonych pomiędzy ro-kiem 1890 i 1892 prof. Delage wykazał, żew zasadzie różnica ta nie istnieje i że u gą-bek krzemionkowych, również jak i u wa-piennych, komórki migawkowe zawsze for-mują listek wewnętrzny, ziarniste zaś—ze-wnętrzny, wraz z wysłaniem ścian kanalikówporowych.

Jedyny rodzaj Ascetta, co do którego za-chodziły pewne wątpliwości, został wskutekprac zoologa angielskiego Minohina, równieżpodciągnięty pod ogólny schemat rozwojugąbek prof. Delagea.

Dane te, o ile by zostały sprawdzone, po-siadałyby niezmierną doniosłość dla syste-matyki królestwa zwierzęcego: przypomnij-my sobie, źe w ogólnym schemacie zarodkadwuściennego (gastruli), zwykle komórkilistka wewnętrznego posiadają większe wy-miary i one to wpuklają się do wnętrza za-rodka jednościennego, aby utworzyć pierwot-ną jamę ciała. Podług prof. Delagea ko-mórki migawkowe gąbek są najzupełniejszymhomologiem listka zewnętrznego zarodkówwszystkich innych tkankowców. Gdybyśmy,mówi on, nieznając historyi rozwoju gąbek,zechcieli określić charakter i późniejsze losyczęści składowych jednościennej larwy gąb-ki—bez wahania nazwalibyśmy komórki mi-gawkowe materyałem późniejszej ektodermy,ziarniste zaś—entodermy, i przepowiedzieli-byśmy, że w rozwoju późniejszym znajdą sięone wewnątrz zarodka w stadyum dwuścien-nem. Wobec tak rozumianej homologii list-

Page 11: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

Nr 30. WSZECHŚWIAT 475

ków zarodkowych gąbek widzimy, że u nichz pomiędzy wszystkich innych zwierząt, nor-malne wpuklenie listków zarodkowych jestodwrotne : anatomiczna entoderma wychodzina powierzchnię, tworząc fizyologicznie listekzewnętrzny, ektoderma zaś zagłębia się we-wnątrz, dając pierwotną (trawienną) jamęciała.

Prof. Delage uważa różnicę tę za wystar-czającą dla utworzenia odrębnego typu gą-bek; wobec czego proponuje przeciwstawićgąbki jako typ—jamochłonnym (Ooelentera-ta) pod nazwą odwrotnolistnych (Enantio-derma), a nawet pod nazwą Enantiozoa(odwrotniaki) i całej reszcie królestwa zwie-rząt (Protozoa,1 Mezozoa, Metazoa), gdzielistki zarodkowe, o ile istnieją, ^układają sięw dotychczas opisywany sposób.

Musimy jednak zwrócić uwagę na tę oko-liczność, że homologia listków zarodkowychwogóle jest jedną z najbardziej zawikłanychkwestyj etnbryologii współczesnej : badaniaostatnich czasów w wielu przypadkach wy-kazały olbrzymie trudności, nastręczające sięprzy określaniu tego lub owego listka,Tak więc i poglądy prof. Delagea wymagająjeszcze ścisłego sprawdzenia rzeczowego, nieprzestając pomimo to być ważnym przy-czynkiem do ustalenia stanowiska najniż-szych tkankowców w hierarchii współczesne-go układnictwa zoologicznego.

(Podług prof. Yves Delage, Coinpfceg rend. 1898).

Jan Tur,

;£?owiete płynne w przemyśle.

Nie tak dawno jeszcze fizycy utrzymywali,że niektóre gazy nie podlegają skropleniu.Dziś nietylko wiemy, że gazy takie nieistnie-j % i że niema pod tym względem wyjątków,ale nawet otrzymujemy niektóre z nichw stanie płynnym fabrycznie—w wielkichilościach. Jednym z takich gazów jest po-wietrze '). Już w roku 1884 James Dewar,

') Właściwie, nie jestto gaz, ala mieszaninagazów : tlenu, azotu, argonu, kwasu węglanegoi wielu innych mniej dokładnie zbadanych.

ulepszając aparaty, do skraplania gazów słu-żące, otrzymywał dość znaczne ilości po-wietrza płynnego. Było to jednak zbyt kosz-towne i kłopotliwe, wskutek czego nie mogłobyć prowadzone na wielką skalę. Dopierow ostatnich czasach, wskutek pomysłowościp. M. Lindego, fizyka niemieckiego, kwestyatechnicznego otrzymywania powietrza w sta-nie płynnym została rozwiązana.

Jedne z maszyn, przez p. Lindego w celuskraplania powietrza zbudowanych, nabyłd-r d'Arsonval do swego laboratoryuinw College de France. Jestto mała maszy-na nader prostej konstrukcyi, o sile 3-ch koniparowych. W przeciągu godziny dostarczaona litr powietrza płynnego, co najzupełniejwystarcza do celów naukowych. Prócz tejLinde zbudował jeszcze dwie maszyny o sile50 i 100 koni parowych, które produkują po60 i 100 I na godzinę.

Poprzednicy p. Lindego posługiwali siętrzema maszynami, w których oziębianieosiągano drogą parowania płynów coraz tobardziej lotnych: kwasu węglanego, acety-lenu i tlenu. Sposób ten jednak w technicezastosować się nie daje. P. Linde zbudowałswoje maszynę, opierając się na tej własno-ści gazów, że każdy gaz przy raptownemzmniejszeniu ciśnienia również raptownie po-większa swą objętość i znacznie się oziębia.

Nie jest to myśl nowa, sposób ten bowiemstosował jeszcze Oailletet, przy użyciu jegojednak nastręczają się trudności następujące.

Powietrze, powiększając swą objętość, ozię-bia się na '/4 stopnia w stosunku do jednejatmosfery zmniejszonego ciśnienia. Żeby-jezatem tym sposobem oziębić do 200° niżej 0,t. j . do temperatury, w której ono płynnemsię staje, należałoby je poddać ciśnieniu 800atmosfer i potem ciśnienie zmniejszyć rap-townie do jednej atmosfery. Jestto pracaolbrzymia. P. Linde osiągnął bez wykona-nia tej kolosalnej pracy skroplenie powietrza,nagromadzając efekty rozszerzań ciągłychi nie pozwalając powietrzu rozszerzyć sięaż do zwykłego ciśnienia atmosferycznego.

Pierwsze osiągnął używając dwu rurekwężowato wygiętych i na 15 m długich,umieszczonych jedna w drugiej. Przezrurkę wewnętrzną przebiega powietrzetłoczone pompą. Z chwilą, gdy ciśnie-nie w rurce dosięgnie 200 atmosfer, po-

Page 12: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

475 WSZECHŚWIAT Nr 30.

wietrze przy końcu rurki powiększa swąobjętość, przechodząc w drugą rurkę, gdzieciśnienie równa się 20 atmosferom. Ozię-bione wskutek rozszerzenia o 50° przebiegaono rurkę w przeciwnym kierunku, ochładza-jąc jednocześnie powietrze w pierwszej we-wnętrznej rurce pod ciśnieniem 200 atmosferzawarte, poczem wraca napowrót do pompy.

Obie rurki są wężowato skręcone i umiesz-czone w skrzynce drewnianej obitej we-wnątrz wełną. Tym sposobem temperaturaobniża się stopniowo aż do 200°, przy którejpowietrze się skrapla i zbiera w przygotowa-nym w tym celu zbiornik*u.

Jak widzieliśmy, powietrze rozszerzoneznajduje się pod ciśnieniem 20 atmosfer. Po-wstaje pytanie, dlaczego wynalazca nie osła-bia ciśnienia do 1 atmosfery. Zdawałoby się,że postępując w ten sposób, traci na pracy,nie zużywa bowiem ciśnienia 20 atmosfer;tymczasem, jak się okazuje, zyskuje tu naenergii mechanicznej. Według Thomsonai Joulea oziębienie zaleźnem jest od różnicypomiędzy ciśnieniem początkowem i końco-wem (pi—p2)> gdy tymczasem praca, którąmusimy wykonać dla otrzymania żądane-go ciśnienia, zależy od ilorazu tych ciśnień

Należy się zatem starać uczynić róż-** • 1P\

nicę pi—p 2 jaknajwiększą, zaś iloraz - = —możliwie małym. Rezultat ten p. Lindeotrzymuje ściskając powietrze do 220 atmo-sfer, a potem osłabiając ciśnienie tylko do20 atm. Natenczas różnica fi—pz wynosi

200, a iloraz -*-L = 11, a nie 200, co otrzy-

malibyśmy, obniżając ciśnienie do atmosfe-rycznego.

Stosowanie powietrza płynnego w prze-myśle zacznie się z chwilą dokładnego zba-dania jego własności.

Dotychczas wiadomo, że możemy je śmiałolać sobie na rękę bez obawy sparzenia '),skóra bowiem nie styka się z kropelkami pły-nu, który przechodzi w stan sferoidalny, taksamo jak kulki wody na rozpalonej blasze.

') Bardzo niska temperatura wywiera na skó-rę ludzką podobne dzinlanie, jak bardzo wysoka.Wiedzą o tem dobrze ci, którzy kiedykolwiekchwycili przedmiot żelazny leżący długo na po-wietrzu podczas silnego mrozu.

Powietrze płynne ulatnia się bardzo wolnoi można je przechowywać przez kilka godzinw naczyniu szklanem o ścianach podwój-nych, między któremi wytworzona jestpróżnia.

W Ameryce p. M. Tripler zbudował ma-szynę o sile 50 koni, zbliżoną nieco do maszy-ny Lindego; z jej pomocą otrzymuje on po-dobno 150 I płynu na godzinę.

„Scientific American" podaje badaniaTriplera nad własnościami powietrza płyn-nego. Para, powstała wskutek wrzenia tegopłynu w temperaturze 190° niżej zera, jestciężka; ściele się ora naokoło naczynia,w którem jest zawarta i otacza je jakgdybychmurą.

Ciężar właściwy płynu jest znaczny. Kau-czuk pływa w nim swobodnie, po wyjęciu zaśrozsypuje się w kawałki. Jajko, które przezminutę pływało w powietrzu płynnem, stajesię twardem, jak ołów i przy najmniejszymucisku pęka.

Przedmiot żelazny przez jakiś czas w pły-nie zanurzony staje się kruchy[i od lekkiegouderzenia rozpada się.

Zdolność rozszerzania się powietrza płyn-nego jest bardzo znaczna, po dojściu bowiemdo stanu gazowego zajmuje ono objętość478 razy większą, niż w stanie płynnym.

Gąbka zmoczona powietrzem płynnem zazbliżeniem zapałki eksploduje i rozlatuje sięw strzępy.

Rtęć krzepnie przy —40°. Kropla powie-trza płynnego wylana na rtęć przemienia jąw ciało stałe, które się daje kuć. Z takiejrtęci można zrobić młotek i wbić nim nawetparę gwoździ w ścianę zanim straci ona włas-ności ciała stałego. Alkohol, przy fabryka-cyi termometrów przekładany nad rtęć, niekrzepnie bowiem w żadnym klimacie, w po-wietrzu płynnem tężeje natychmiast.

W szklankę z alkoholem wstawiamy rurkęnapełnioną powietrzem płynnem. Cała ilośćalkoholu przemienia się natenczas w twardykrążek, mający formę szklanki. Kwas wę-glany (produkt spalania się węgla) w tempe-raturze, jaką ma powietrze płynne, staje sięciałem stałem. Zbliżając przeto zapalonecygaro do naczynia powietrzem płynnem na-pełnionego ujrzymy skraplanie się dymu i je-go przemianę w śnieg. Jeszcze efektowniej-aze są następujące doświadczenia. Płonący

Page 13: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

JSTr 3 0 . WSZECHŚWIAT. 477

węgiel, w powietrzu płynnena zanurzony, palisię dalej wskutek łączenia się z tlenem w po-wietrzu zawartym. Produkt zaś jego spale-nia się, kwas węglany, krzepnie i osiada nawęglu w postaci nalotu.

Gdy postawić na ogniu naczynie szklane,napełnione powietrzem płynnem, płomienistejęzyki liżą, ściany naczynia, produkty spala-nia zaś silnie oziębione w postaci śniegu pa-dają na ognisko. Dziwnie to wygląda, nara-zi© bowiem wydaje się, że ogień jest tegośniegu przyczyną,

Nie ulega wątpliwości, że własności po-wietrza płynnego w krótkim czasie zostanązbadane, a wtedy znajdzie ono w przemyślebardzo szerokie zastosowanie.

(Podług La Naturę).

Sławomir Miklaszewski.

Drofene. domieszki W raefafacp.

Niedostrzegalne domieszki pierwiastkówobcych, jakie znajdują się w metalach lubjakie fabrykacya umyślnie do nich wprowa-dza, niejednokrotnie pociągają za sobą bar-dzo doniosłe, zasadnicze, a nieraz ważne podwzględem technicznym zmiany.

Czyste źelazno znane jest tylko w pracow-niach chemicznych, w fabrykach zaś żelaz-nych wyrabiają się trzy metale : żelazo kute,stal i surowiec, które tak bardzo różnią sięw całej swojej istocie, że gdyby chemia niezapewniała nas o tem, nie uwierzylibyśmynigdy, że wszystkie składają się z tego same-go pierwiastku. A jednak różnica międzynimi polega tylko na różnej zawartości węgla,która nadto zmienia się w niezbyt szerokichgranicach. Żelazo miękkie, czyli kute, za-wiera w tysiącu nie więcej jak 2 części węgla,stal — 5 do 10, a surowiec aż do 40, z którychnadto w szarej jego odmianie tylko częśćjest połączona chemicznie, a reszta, składa-jąca się z małych blaszek grafitu, stanowidomieszkę mechaniczną.

A jednak jakże ogromne odmiany we włas-nościach metalu sprowadza ta stosunkowoniewielka różnica zawartości węgla! Żelazokute jest metalem miękkim i ciągliwym, któ-

ry tylko w najbardziej natężonem cieple dujesię topić; stal topi się już łatwiej, jest nad-zwyczaj ciągliwa i oporna czyli wytrzymała,a przez właściwe oziębianie może przyjmo-wać najrozmaitsze stopnie twardości i sprę-żystości. Kiedy żelazo miękkie poddaje siękażdemu uderzeniu miota, stal zahartowanajest krucha jak szkło; kiedy cienki drut że-lazny można zwinąć w kłębek, stal takauparcie zachowuje pierwotnie nadaną sobiepostać, a zgięta działaniem jakiej siły ze-wnętrznej powraca dokładnie, po jej odjęciu,do dawnego swojego położenia. Nareszciesurowiec względnie łatwo się topi na rzadkąciecz, która może dokładnie wypełnić każdą,formę, po zakrzepnięciu zaś jest on wpraw-dzie łamliwy, ale jednak we właściwy sobiesposób daje się wyciągać, a przy tem jesto tyle miękki, że łatwo może być piłowany,toczony lub cięty.

Taka odmiana własności przez działaniedrobnych domieszek nie ogranicza się do sa-mego tylko żelaza; i inne metale, zwłaszczaz tej samej grupy co żelazo, zachowują siępodobnież.

Nikiel uważany był dawniej za metal cał-kowicie nie giętki, nadzwyczaj trudno topli-wy i niezdatny do wszelkiej obróbki me-chanicznej. Dziś wiemy, że ciało, któredawniej miano za nikiel, zawdzięczało wszyst-kie te niepożądane cechy drobnej ilościzawartego w niem wodoru. Uwolnione odniego zamienia się ono na metal nietylkotopliwy, ale dający się obrabiać młotem,walcować i wyciągać na najcieńsze druty,podobnie jak żelazo, od którego różni sięjednak tem, że w powietrzu nie ulega żadnejzmianie chemicznej. Z tego powodu używasię do powlekania innych łatwo rdzewieją-cych metalów i wogólności należy dziś donajpożyteczniejszych pierwiastków. Wiemynadto, że nikiel wtedy tylko posiada swojecenne własności, kiedy jest zupełnie wolnyod wszelkiego śladu pokrewnego sobie meta-lu—kobaltu, który w przyrodzie towarzyszymu zwykle.

Osobliwym dziwakiem w gromadzie żelazajest mangan. Jeszcze przed dwudziestu latybył on znany tylko w postaci niepozornegoczarnego proszku. Potem odkryto wielkąużyteczność tego metalu jako części składo-wej pewnego gatunku stali i tak zwanego

Page 14: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

478 WSZECHŚWIAT Kr 30.

„ferromanganu", a w najnowszym czasieprzekonano się, źe mangan, całkowicie uwol-niony od obcych przymieszek (wodór, węgiel)i czysty chemicznie jest metalem żółtawo-białym, posiadającym piękną budowę krysta-liczną i o ile dotąd sprawdzono, zupełnie nie-zmiennym w powietrzu.

Wogóle drobne domieszki całkowicie zmie-niają własności ciał, a szczególnie nadzwy-czaj wpływają na ich zdolność krystalizacyi.Cukier gronowy, np., bardzo długo znany byłtylko w postaci masy lepkiej, z pozoru po-dobnej do porcelany. Obecnie możemy godokładnie oczyszczać i otrzymywać w dobrzewykształconych kryształach. Podobnież i wie-le innych ciał, których dawniej nie możnabyło skrystalizować z powodu minimalnychzanieczyszczeń, otrzymujemy dzisiaj w posta-ci krystalicznej.

8.

SPRAWOZDANIE.

— Traite de Zoologie Concrete. Par YvesDelage et Edgar Heronard. Lecons, professeesh, la Sorbonne. Tome V. Les Vermidiens. Paryż,Keinwald, 1897.

Ponieważ każdy tom tego wydawnictwa (p.sprawozdanie w n-rze 10 Wszechświala z r, b.)przedstawia całość zamkniętą w sobie i obejmującąjeden z typów królestwa zwierząt, więc po tomiepierwszym, mamy piąty, zawierający „typ" ro-bakoksztaJtnych (Vermidea). Jak wiadomo sta-nowisko systematyczne robaków jest dotąd zu-pełnie nieokreślone i zaliczane tu formy częstonic ze sobą wspólnego nie mają. Stąd w każ-dym niemal podręczniku zoologii spotykamy sięz coraz to inną systematyką robaków i każdyprawie autor inaczej pojmuje rozciągłość i gra-nice tego „typu" zwierząt. Grupa Vermideama być zbiorem form, do robaków właściwychzaliczonemi być nie mogących, a mimo to z nimifilogenetycznie związanych.

Dzieli się ona na klasy następujące :I. Grephyria; II. Bryozoaria; III. Asobranchia

(Phoronis, Rhabdopleura, Cephalodiscus); IV.Trochelmia (Rotiferiae i Gastrotrichiae); V. Ki-norbynobia (Echinoderes); VI. Chaetognathiai VII. Brachjopodia. Za opisem klas tych, ilus-trowanym przepysznemi tablicami, mamy w koń-cu tomu uwagi ogólne nad cechami odróżniają-cemi robakowate od reszty zwierząt i głównie odrobaków właściwych oraz dział o zmienności tych

cech w obrębie siedmiu klas ustalonych. Wresz-cie podana jest tablica systematyczna orazwskaźnik bibliograficzny.

Jan T.

KRONIKA HAUKOWA.

— Nowe gazy atmosfery. Niespodziane od-krycie argonu w atmosferze ziemskiej nasunęłopytanie, czy nie występują w niej w drobnejilości i inne jeszcze gazy, kryjące się dotądprzed poszukiwaniami chemików. Badania takieprowadził rzeczywiście p. Ramsay, ale rezultatyokazywały się wciąż ujemne, dopóki do rozpo-rządzenia nie otrzymał powietrza skroplonegow ilości 750 cm3. Pracując wraz z p, MorrisW. Travers poddał ciekłe to powietrze powol-nemu ulatnianiu tak, że z pierwotnej objętościpozostało tylko 10 cm3; gaz, wytworzony przezulotnienie tej drobnej pozostałości ciekłej prze-prowadzony został do zbiornika, a gdy usuniętoz niego tlen za pośrednictwem miedzi metalicz-nej, oraz azot za pośrednictwem mieszaninyczystego wapna i pyłu magnezowego, a wreszcieiskier elektrycznych, przesyłanych w obecnościtlenu i sody gryzącej, pozostało jeszcze 26,2 cm3

gazu, który przy badaniu spektralnem okazywałsłabe widmo argonowe, a oprócz tego inne jesz-cze widmo, dotąd przez nikogo niedostrzeżone.

Dotąd badacze nie zdołali oddzielić tego wid-ma nowego od widma argonu; cechuje się pnowszakże dwiema liniami bardzo jasnemi, z któ-rych jedna przypada łiader blisko linii D a , a podwzględem jasności nawet nad nią góruje. Wy-stępuje też w widmie tem linia zielona, natę-żeniem dorównywająca zielonej linii helu,a obok niej inna linia zielona, nieco słabsza.

Aby jak najdokładniej oznaczyć, które linienależą do argonu, a które do nowego gazu, prze-prowadzono badania porównawcze; linie, którychbrakło w widmie argonu, lub były tam słabe,przypisano gazowi nowemu, a jakkolwiek roz-patrywanie to nie zostało jeszcze ukończonew każdym razie linie zbadane wystarczają już,by gaz uznać jako nowy.

Gęstość tego gazu oznaczono przez ważeniew kulce o objętości 32,32 cm3, pod ciśnieniem521,85 mm i przy temperaturze 15,95°. Ciężartej ilości gazu wynosił 0,04213 //, co na gęstośćjego daje liczbę 22,47, jeżeli gęstość tlenu przyj-mujemy za 16. Przy innem doświadczeniuzapomocą tejże samej kulki, pod ciśnieniem523,7 mm i w temperaturze 16,45°, okazał sięciężar gazu 0,04228 g, co odpowiada gęstości22,51. Metodą wreszcie, która zastosowanąbyła do argonu i do helu, oznaczono i dlatego gazu stosunek ciepła właściwego przy sta-

Page 15: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

Nr 30. WSZECHŚWIAT 479

łem ciśnieniu i przy stałej objętości, a otrzymanastąd liczba dala dowód, że jestto gaz jedno-atomowy, należy go zatem uważać za pier-wiastek.

Ostatecznie zatem okazuje się, że atmosferazawiera w sobie gaz, dotąd nieznany, który po-siada widmo sobie właściwe, jest lżejszy od ar-gonu, a mniej lotny aniżeli azot, tlen i argon.Graz ten, jako pierwiastek chemiczny, otrzymałnazwę „krypt-on", t. j utajony, a symbolem jegobędzie Kr . Jakie mu miejsce przypada w pe-ryodycznym szeregu pierwiastków, tego wskazaćjeszcze niepodobna.

By własności nowego gazu zbadać lepiej, Ram-say starał się otrzymać znaczniejszą, jego ilość.Przygotował więc 18 I skroplonego argonu(zajęło mu to całą zimę) i poddawał go powol-nemu ulatnianiu. Pierwsze dozy, otrzymaneprzy destylowaniu tej wielkiej ilości argonu,zawierały znów nowy gaz, który przy mniejszychilościach argonu nie został dostrzeżony. Rurkaz tym gazem przy przepuszczaniu przezeń iskierelektrycznych, daje bardzo piękne światło barwypomarańczowej. Inne znane dotąd gazy światłatakiego niedają. Widmo tego gazu składa sięz wielu bardzo wyraźnych lin j pomarańczo-wych i żółtych. Gaz ten otrzymał nazwę „neon"(nowy).

Gdy ulatnianie się w mowie będącej wielkiejilości argonu miało się ku koucowij osiadło zeńciało stale, ulatniające się bardzo wolno Dzię-ki dwu tym własnościom Ramsay mógł otrzy-mać je w stanie wielkiej czystości. Ciało to,przy zwykłem ciśnieniu i tempera)urze jest, ro-zumie się, gazem. Ciężar właściwy tego gazujest 19,87, gdy argonu 19,94. Widmo jegopomiędzy licznemi liniami posiada jedne zielonąi jedne żółtą, wcale do dziś nie obserwowaną u in-nych ciał. A zatem jestto już trzeci nowy gaz;odkrywca nazywa go „metargonem".

I neon i metargon. podobnie jak krypton, sąjednoatomowe, a więc sąto ciała niezłożone.

Wszystkie te gazy Ramsay otrzymuje takżebezpośrednio z powietrza skroplonego. W tem-peraturze wrzenia powietrza jeden tylko metar-gon jest ciałem stałem, inne są płynnemi.

T. R.

— Wpływ niektórych substancyj lotnychna płyty fotograficzne. Uczeni japońscy pp. H.Maraoka i M. Kasuya podają, że niektóre sub-stancje lotne działają, na płytki fotograficzne.Mianowicie nakrywali oni płytkami naczynia na-pełnione ciałami pachnącemi, pozostawiali jew ciemności zupełnej, przy temperaturze zwyk-łej i po pewnym czasie stale otrzymywali na tychkliszach jednostajne ciemne plamy, mające for-mę otworu naczyń, do prób tych używanych.Próbom tym poddali oni żywicę, kawę, herbatę,cynamon, goździki, piżmo, kamforę, pieprz tu-recki, otręby ryżowe, klej stolarski, żółtodrzew

pieprzowy '), drzewo sandałowe, ryż, terpenty-nę i rtęć, spirytus winny i drzewny, olejki : kop-rowy i cytrynowy. Wszystkie te ciała działająna kliszę. Naj energiczniejszą w tym względziejest terpentyna i żywica, a potem kawa.

Pp. Maraoka i Kasuya otrzymali fotografiądrzewa w sposób podobny, mianowicie : kładącw ciemności deseczkę bezpośrednio na czułe-warstewce kliszy. Słoje drzewne, zawierającew sobie żywicę, wystąpiły na tej fotografii bezświatła 'bardzo wyraźnie.

Wpływ terpentyny i kamfory może, zdaniempomienionych badaczów, wytłumaczyć fakt, po-dany przez ich ziomka p. Kikuohi: pewien fo-tograf-amator miał skrzynkę do przechowywaniaklisz w podróży, urządzoną w ten sposób, żeklisze były w niej pooddzielane blaszkami żelaz-nemi, a na blaszkach lakierem wymalowane byłynumery kolejne. Jakież było zdziwienie amato-ra, gdy na swoich fografkch ujrzał duże czarnecyfry, których rozumie się nie było na fotogra-fowanych przezeń krajobrazach. Otóż cyfry te,zdaniem pp. Maraoka i Kasuya musiały byćmalowane niedawno i wyziewały ze siebie zapachżywicy i kamfory, gdyż ciała te znajdują sięw lakierze japońskim.

(Wied. Ann. 1898).

tg.

— Wpływ światła na położenie zarodka kur-częcia W jajku badał niedawno p. L. Blanc.Wiadomo, że zarodek ten stale zajmuje w jajkupewne określone położenie. Zapomocą jedno-stronnego lub nierównomiernego oświetlenia p.Blank wywołał zmianę tego położenia: głowakurczęcia skierowaną była ku źródłu światła.

(C. K. Soc. de Biol.).

Jan 8.

ROZMAITOŚCI.

— Roślina, chwytająca owady. P. Hesador-ferr opisuje w „Natur uud Haus" roślinę, cie-kawą z tego względu, że można ją z wielką łat-wością hodować w mieszkaniu i następnie ob-serwować, jak łapie owady. Jest nią gatunekobrazków : Arum cornutum v. Sauromatum pe-datum. Jeżeli będziemy trzymali w jesieni jejbulwki w pokoju, szklarni lub kuchni w miejscuciepłem, a dobrze przewietrzanem, to wkrótce

') Xanthoxylon piperitum Dec, krzew po-spolity w Japonii; cała ta roślina jest smaku pie-przowego i zwykle jest używana do przyprawypotraw, stąd pochodzi jej nazwa. Korzenie jejprzywożą do Europy.

Page 16: M 30. Warszawa, d. 24 lipca 1898 r. Tom XVII.bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2304/32wszech98_nr_30.pdf · dami. Byli to pierwsi tuaregi, spotkani w zwyczajnem ich życiu. Notable azdżarscy

480 WSZECHŚWIAT TStr 30

z każdej bulwki rozwinie się duży pączek zresz-tą bez żadnego wytwarzania korzeni. Z pączkawyrasta głąbik kwiatowy, długi na 40 cm,a okryty żółtą pochwą w krwiste plamy; oś kwia-towa ma barwę ciemuo-pui-purową. Przy roz-kwitaniu pochwa się odchyla i wydaje silny za-pach, przypominający padlinę. Zapach ten ścią-ga muchy, składające jajka na trupy zwierzątlub nawóz : przylatują one i odwiedzają kwia-tostany Arum. Na osi od góry znajdują sięliczne pręciki, a niżej wieniec z odstającychwłosków, zwróconych końcami w taki sposób,że muchy mogą przez nie dostać się w głąb po-chwy, ale chcąc się wydostać z powrotem, samesobie zamykają drogę i pozostają na dole międzyznajdującerni się tam słupkami, aż dopóki włoskinie zwiędną i nie uwolnią zamkniętych owadów.Znaczna jednak część tych ostatnich ginie tym-czasem z głodu w tem więzieniu; pozostałe przyżyciu odlatują, a zwabione złudnym zapachemznów dostają się do nowej pułapki i resztkamipyłku, którym zostały osypane na poprzedniejroślinie, opylają słupki taj, która je obecnieschwytała.

B. D.

— Zastosowanie elektryczności w chirurgii.Z powodu wojny hiszpańsko-amerykańskiej nie-raz zachodzi prawdopodobnie potrzeba wykonaniana rannych amputacyi ręki lub nogi, amerykaniepostarali się przeto uczynić tę operaoyę możliwieszybką i dokładną. Oelu swego dopięli oni przypomocy elektryczności. Doktor Gąlvin, zarzą-dzający oddziałem dla rannych w szpitalu bo-stońskim, zbudował okrągłą piłę elektryczną, któ-ra w 15 minut odcina rękę lub nogę w sposóbnie przedstawiający nic do zarzutu. Piła, zro-biona ze stali i mająca 10,5 cm średnicy, obracasię w czasie działania w kąpieli z sublimatu.Operator przy pomocy podwójnej rączki możekierować przyrządem z całą dokładnością. Dzię-ki szybkim obrotom, gorąco wytworzone przezpiję jest zupełnie dostateczne do prawie natych-miastowego wypalenia ciała, a upływ krwi możebyć sprowadzony do minimum. Doktor Oalvinupoważnił i innych chirurgów do używania swegoprzyrządu, który może oddać wielkie usługirównież i przy operacyach czaszkowych.

(L'Electricien.).w, w.

B u l e t y n m e t e o r o l o g i c z n yza tydzień od d. 13 do 19 lipca 1898 r .

(Ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie).

Dzie

ń

l3S.14 C.15 P16 S.17 N.18 P.19W.

Barometr700 mm +

7r .

43,54o,541,349,o48,448,345,5

Średnie

1 p.

42,841,747,449,346,749,344,4

46,3

9 w.

41,945,549,149,946,349,346,6

7r.

i4,314.112,216,218,013,014,0

Temperatura w Bt

l p .

16,620,416,317,917,716,623,8

5,6

9 w.

14,713,612,3M,i14,013,918,5

| Najw.

19,121,218,2

i 19,821,318,0

i 24,6

C.

Najn.

12,012,69,99,9

11,49,o

12,5

Wilg

. śr.

76i 60j 625975697o

168

Kierunek wiatruSzybkość w metrach

na sekundę

w«,w»,sw»S',SW«,SW»

sw»,wi2,sw»W8,W',SW«

sw.sw.w*W 1 0 ,W 1 0 ,W»

s»,sw»,w»

Suma

opadu

_0 , 00,2——

17,96,7

24,8

U w a g i

• chwilowy około 124 ' p .• chwilowy 1230 p. i 2*» p.

• kilkakrotnie; T 0 l"> p.• w nocy9 z nocy i w ciągu dnia kil-

[kakrotnie drobny

T E E ś ć. Fałszywe kryształy w przyrodzie, przez Z. Weyberga. — Stan obecny badań geogra-ficznych w Afryce, przez I. Eadlińskiego (dokońozenie)/— Stanowisko gąbek w systematyce, przezJ. Tura. — Powietrze płynne w przemyśle, przez S. Miklaszewskiego. — Drobne domieszki w meta-lach, przez S. — Sprawozdanie. — Kronika naukowa, — Rozmaitości. — Buletyn meteorologiczny.

Wydawca Sukcesorowie A. Ślósankiego. Redaktor Br. Znatowicz.

B,08Boa.eHO H,6HBypoio. BapmaBa, 9 iioia 1898 r. Warszawa, Druk Emila Skiwskiegó.