Lily Koppel, "Żony astronautów"

28
„W Gwiezdnym Miasteczku przeżyłam historię całkiem odmienną, ale równie ciekawą jak ta”. Emilia HERMASZEWSKA, kosmoż ona numer 89

description

Za każdym mężczyzną, który poleciał w kosmos, stała kobieta, która bała się o jego życie. Poznajcie historię żon astronautów. Żony astronautów – zwykłe gospodynie domowe – niespodziewanie znalazły się na świeczniku, a ich życie zostało wywrócone do góry nogami. Miały być wzorem dla Amerykanek, idealnymi żonami i matkami, za którymi paparazzi chodzili krok w krok. Przed kamerami telewizyjnymi, spokojne i opanowane, oglądały, jak ich mężów wystrzeliwano w przestrzeń kosmiczną, bez gwarancji powrotu. Bycie żoną astronauty oznaczało perfekcyjny uśmiech na sesjach zdjęciowych i nienaganny strój podczas podwieczorków z Jackie Kennedy, udział w wielkich galach i status gwiazdy. Jednak przede wszystkim bycie żoną zdobywcy kosmosu oznaczało samotność i lęk. Tylko inne kobiety, które znalazły się w podobnej sytuacji, wiedziały, jaki to los. Kobieca przyjaźń, solidarność i bliskość przybrały postać klubu żon astronautów.

Transcript of Lily Koppel, "Żony astronautów"

Page 1: Lily Koppel, "Żony astronautów"

Cena 39,90 zł

Za każdym mężczyzną, który poleciał w kosmos, stała kobieta, która bała się o jego życie.

Poznajcie historię żon astronautów.

Żony astronautów – zwykłe gospodynie domowe – niespodziewanie znalazły się na świeczniku, a ich życie zostało wywrócone do góry nogami. Miały być wzorem dla Amerykanek, idealnymi żonami

i matkami, za którymi paparazzi chodzili krok w krok. Przed kamerami telewizyjnymi spokojne i opanowane oglądały, jak ich

mężów wystrzeliwano w przestrzeń kosmiczną, bez gwarancji powrotu.

Bycie żoną astronauty oznaczało perfekcyjny uśmiech na sesjach zdjęciowych i nienaganny strój podczas podwieczorków u Jackie

Kennedy, udział w wielkich galach i status gwiazdy. Jednak przede wszystkim bycie żoną zdobywcy kosmosu

oznaczało samotność i lęk. Tylko inne kobiety, w podobnej sytuacji, wiedziały, jaki to los.

Kobieca przyjaźń, solidarność i bliskość przybrały postać Klubu Żon Astronautów.

„W Gwiezdnym Miasteczku przeżyłam historię całkiem odmienną, ale równie ciekawą jak ta”.

Emilia HERMASZEWSKA, kosmożona numer 89

Koppel_Zony astronautow_okl druk.indd 1 2014-01-31 16:12:03

Page 2: Lily Koppel, "Żony astronautów"
Page 3: Lily Koppel, "Żony astronautów"

Lily Koppel

Żony astronautów

tłumaczenie Maciej Prusator

KRAKÓW 2014

Page 4: Lily Koppel, "Żony astronautów"

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] I, Kraków 2014

Druk: Opolgraf

Tytuł oryginałuThe Astronauts Wives Club. True story

Copyright © 2013 by Red Leather Diary Inc.This edition published by arrangement with Grand Central Publishing,

New York, New York, USA. All rights reserved

Copyright © for the translation by Maciej Prusator

Projekt okładkiMariusz Banachowicz

Fotografia na pierwszej stronie okładki© Ralph Morse/Contributor/Time&Life Pictures/FPM

Opieka redakcyjnaJulita CisowskaBogna Rosińska

Artur Wiśniewski

Opracowanie tekstu i przygotowanie do drukuPracownia 12A

ISBN 978-83-240-2500-8

Page 5: Lily Koppel, "Żony astronautów"

7

Żony astronautów

Pierwsza siódemka

W kwietniu 1959 roku ogłoszono w Waszyngtonie nazwiska

pierwszych astronautów NASA, siedmiu członków programu Mer-

cury, a ich żony stały się pierwszymi amerykańskimi gwiazdami

programów reality show:

Rene Carpenter – żona Scotta Carpentera. JFK dał jasno do

zrozumienia, że spośród wszystkich żon astronautów pla-

tynowa blondynka Rene była jego ulubienicą.

Trudy Cooper – żona „Gordo” Coopera. Trudy jako jedyna

z żon astronautów była licencjonowaną pilotką.

Annie Glenn – żona Johna Glenna, pierwszego Ameryka-

nina, który obleciał orbitę okołoziemską. NASA prag-

nęła, by żony wszystkich siedmiu astronautów były ta-

kie jak Annie.

zony_astronautow_lamanie.indd 7zony_astronautow_lamanie.indd 7 2014-02-04 12:45:532014-02-04 12:45:53

Page 6: Lily Koppel, "Żony astronautów"

8

Betty Grissom – żona Gusa Grissoma, drugiego Ameryka-nina, który dokonał lotu suborbitalnego. Hoosierka* z Mit-chell w stanie Indiana.

Jo Schirra – żona Wally’ego Schirry, największego żartow-nisia ze wszystkich astronautów. Jo pochodziła z rodziny marynarzy.

Louise Shepard – żona Alana Sheparda, pierwszego Ameryka-nina w kosmosie. Inne żony przezywały ją „święta Louise”, po-nieważ była niezwykle opanowana i zachowywała się jak dama.

Marge Slayton – żona Deke’a Slaytona, koordynatora Dzia-łań Astronautów przy Centrum Załogowych Statków Kos-micznych (Manned Spacecraft Center), znana jako „matka Marge”, założycielka Klubu Żon Astronautów (KŻA).

Nowa dziewiątka

Nazwiska astronautów drugiej grupy ujawniono we wrześ-niu 1962 roku, a kolejną fazę programu kosmicznego nazwano Gemini. Nowe kapsuły były dwuosobowe i po raz pierwszy Ame-rykanin miał się przespacerować w przestrzeni kosmicznej. Oto kolejne dziewięć żon:

Janet Armstrong – żona Neila Armstronga, pierwszego czło-wieka, który postawił stopę na Księżycu podczas misji Apollo 11.

* Hoosier (Hoosierka) – przezwisko mieszkańców stanu Indiana (przyp. tłum.).

Page 7: Lily Koppel, "Żony astronautów"

9

Susan Borman – żona twardego jak głaz Franka Bormana, wzór opanowania podczas spotkań KŻA.

Jane Conrad – żona Charlesa „Pete’a” Conrada, znanego też jako „Princeton Pete”. Wysoka i szczupła niczym modelka Jane studiowała w Bryn Mawr.

Marilyn Lovell – żona Jima („Houston, mamy problem”) Lovella, słynnego dowódcy misji Apollo 13 i pilota mo-dułu dowodzenia Apollo 8, misji, podczas której dokonano pierwszego ryzykownego okrążenia Księżyca.

Pat McDivitt – żona Jima McDivitta, który partnerował Edowi White’owi podczas jego pierwszego amerykań-skiego spaceru w przestrzeni kosmicznej.

Marilyn See – żona Elliota See.Faye Stafford – żona Toma Stafforda, mistrzyni wypieków Klubu

Żon Astronautów i najlepsza przyjaciółka Harriet Eisele.Pat White – krucha niczym porcelana blondynka, żona Eda

White’a, znanego jako „następny John Glenn”, pierwszego Amerykanina, który przespacerował się w przestrzeni kos-micznej.

Barbara Young – żona Johna Younga, który obecnie przypo-mina wielu ludziom Dona Drapera, fikcyjnego bohatera serialu Mad Men.

Czternastka

W październiku 1963 roku ogłoszono nazwiska członków trze-ciej grupy astronautów, którzy mieli wziąć udział w lotach Gemini i księżycowych misjach Apollo. Oznaczało to kolejną grupę kobiet:

Page 8: Lily Koppel, "Żony astronautów"

10

Joan Aldrin – aktorka i żona Edwina „Buzza” Aldrina, dru-giego po Neilu Armstrongu człowieka, który przespace-rował się po Księżycu podczas misji Apollo 11.

Valerie Anders – żona Billa Andersa, nowicjusza z misji Apollo 8.

Jeannie Bassett – żona Charliego Bassetta.Sue Bean – żona Alana Beana („Beano”), trzeciego człowieka,

który postawił stopę na Księżycu podczas misji Apollo 12, malarka. Najlepsza przyjaciółka drugiej blondynki z Tek-sasu, Barbary Cernan.

Barbara Cernan – żona Gene’a Cernana, ostatniego czło-wieka, który spacerował po Księżycu podczas misji Apollo 17. Przyjaciółka Sue Bean.

Martha Chaffee – zabójczo piękna żona Rogera Chaffee, była podobna do modelki Twiggy.

Pat Collins – żona Michaela Collinsa, dziewczyna z irlandz-kiej katolickiej rodziny z Bostonu.

Loella Cunningham – żona Walta Cunninghama.Harriet Eisele – żona Donna Eiselego, mierząca niespełna metr

pięćdziesiąt wzrostu, filigranowa, wyfryzowana matka czwórki dzieci, która jako pierwsza dokonała „kosmicznego rozwodu”.

Faith Freeman – żona Teda Freemana.Barbara Gordon – żona Dicka Gordona. Clare Schweickart – żona Rusty’ego Schweickarta, „obowiąz-

kowego hipisa” w szeregach astronautów. Lurton Scott – żona Dave’a Scotta.Beth Williams – żona C.C. Williamsa, była członkini Aqua-

Maid, profesjonalna narciarka wodna z Cypress Gardens.

Page 9: Lily Koppel, "Żony astronautów"

Dziewiętnastka

Została wytypowana przez NASA w 1966 roku. Nowi chłopcy nazywali siebie samych „oryginalną dziewiętnastką”. Ich żony to*:

Joan Brand, Nancy Bull, JoAnn Carr, Dotty Duke, Mary Engle, Jan Evans, Ada Givens, Mary Haise, Mary Irwin, Kath-leen Lind, Gratia Lousma, Liz Mattingly, Bernice McCandless, Louise Mitchell, Wanita Pogue, Joan Roosa, Suzanne Weitz i Pamela Worden.

* Jeden z uczestników misji Apollo 13, John Swigert, był kawalerem.

Page 10: Lily Koppel, "Żony astronautów"
Page 11: Lily Koppel, "Żony astronautów"

13

Od autorki

Bycie żoną astronauty oznaczało podwieczorki z Jackie Kennedy, udział w wielkich galach i natychmiastowy status gwiazdy. Oznaczało perfekcyjny uśmiech na sesjach zdjęcio-wych dla magazynu „Life”, noszenie ekstrawagancko wyla-kierowanej fryzury „na rakietę” i balansowanie na wysokich obcasach przez erę kosmiczną.

Żony astronautów były zwykłymi gospodyniami domo-wymi, w większości były to żony wojskowych, które miesz-kały w skromnych kwaterach w bazach marynarki lub sił po-wietrznych. Kiedy ich mężowie, najlepsi piloci doświadczalni w kraju, zostali wybrani do udziału w śmiałej amerykańskiej przygodzie – mającej na celu pokonanie Rosjan w wyścigu kosmicznym – niespodziewanie znalazły się na świeczniku.

Podczas gdy ich mężowie szkolili się we wszystkich moż-liwych aspektach lotu w kosmos, każda z tych kobiet przygo-towywała się na dzień, w którym będzie musiała stanąć przed kamerami telewizyjnymi, a cały świat zacznie krytycznie

Page 12: Lily Koppel, "Żony astronautów"

14

oceniać jej włosy, cerę, strój, figurę, postawę, kompetencje ro-dzicielskie, dykcję, urok, a przede wszystkim – jej patriotyzm. Musiała wyglądać na spokojną i opanowaną, w czasie gdy jej męża przypinano do największej na świecie laski dynamitu na kilka sekund przed wystrzeleniem w przestrzeń kosmiczną.

Aby uporać się z niewyobrażalną presją sławy, żony nie mogły zwrócić się o pomoc do mężów, którzy byli zbyt zajęci szkoleniami, ani do NASA, która była zbyt zajęta kombino-waniem, jak przetransportować ich mężów na Księżyc. Tak więc żony zwróciły się do siebie nawzajem.

Louise Shepard, żona pierwszego Amerykanina, który udał się w kosmos, na własnej skórze przekonała się, że trzeba uniemożliwiać nadgorliwym fotografom przyciskanie obiekty-wów do szyb okien i pstrykanie fotek salonu. Zaciąganie za-słon przed dziennikarzami było pierwszą z wielu wskazówek, taktyk i tajemnic, które przekazywały sobie żony astronautów, aby przetrwać tak zwane raporty ze startu, które jedna z żon przemianowała na „czekanie na śmierć”.

Lata później, kiedy NASA udało się już wysłać człowieka na Księżyc, ten koszmarny konkurs piękności, w którym brały udział fotogeniczne dzieci żon, pomocni sąsiedzi i szukające rozgłosu oszołomy, ewoluował w zgromadzenie przypominające coś pomiędzy podniosłą uroczystością i stypą. W jednej dziel-nicy Houston, zwanej potocznie Togethersville*, ta różnorodna grupa kobiet przy kawie i papierosach, szampanie i koktajlach,

* Zlepek dwóch słów „together” (razem, wspólnie) i „ville” (od „vil-lage” – miasteczko, osada) (przyp. tłum.).

Page 13: Lily Koppel, "Żony astronautów"

15

herbacie i pojemnikach na żywność Tupperware, na uroczy-stych balach i domowych przyjęciach z okazji lądowania śmiała się i płakała, wiwatowała i pogrążała się w rozpaczy, w czasie gdy ich mężowie mknęli przez przestrzeń kosmiczną.

Astrożony zrozumiały, że muszą się nawzajem pocieszać podczas tych bolesnych minut, godzin i dni oczekiwania na bezpieczny powrót mężów na Ziemię. Przygotowywały gala-retki, zapiekanki, lukrowane babeczki ozdobione amerykań-skimi flagami, lasagne, jajka faszerowane, świnki w kocykach, ciasto truskawkowe, piankowe brownies i „księżycowe torty” – ciasta z kremem kokosowym przykryte bezą uformowaną tak, by przypominała powierzchnię Księżyca. Butelki szampana były zawsze pod ręką, czekały w gotowości na kolejne szczęś-liwe wodowanie. Żony wkładały najmodniejsze kreacje – sta-wiały na odświętne sukienki w stylu Doris Day w czasie misji Mercury, szyk lat sześćdziesiątych w czasie Gemini i miejską psychodelię lat siedemdziesiątych podczas misji Apollo. Ma-gazyn „Life” miał wyłączność na astronautów i zawsze przy-syłał swoich najlepszych fotografów.

W domu szczęściary, której mąż „leciał w górę”, każdej z żon przydzielano konkretne zadanie. Jedna dolewała kawy do dzbanka, inna opróżniała szybko zapełniające się popiel-niczki – palenie jednego papierosa za drugim było powszechne wśród astrożon. Solidarność była niezbędna: kto lepiej zrozu-mie rozterki zatroskanej małżonki, jeśli nie inna astrożona? Oczywiście wszystkie ukrywały swój smutek i stres. Jeśli za-pragnęłyby dać upust emocjom, żądni jakiejkolwiek sensacyj-nej wypowiedzi reporterzy czyhali tuż za drzwiami.

Page 14: Lily Koppel, "Żony astronautów"

16

Stale powiększająca się grupa żon astronautów była zmu-szona sama ustalić swoje miejsce w historii. Były sąsiadkami z kosmoprzedmieścia i podtrzymywały się nawzajem na du-chu, gdy ich mężowie kierowali się w stronę Księżyca.

– Tworzyłyśmy swoje własne, nowe tradycje – powiedziała kiedyś Marge Slayton, niezastąpiona koordynatorka wspólnoty żon, i dodała: – i były to wspaniałe tradycje.

Raz w miesiącu żony astronautów spotykały się na kawę i herbatę; każda była świadoma niewypowiedzianej obietnicy: „Potrzebujesz otuchy, wpadaj”.

Historia astronautów jest wszystkim dobrze znana, ale to jest pierwsza opowieść o ich żonach. Widzieliśmy i słysze-liśmy bardzo wiele o technologicznych aspektach wyścigu kosmicznego, wciąż jednak stosunkowo mało wiemy o roz-grywającym się za kulisami niezwykłym codziennym życiu żon astronautów.

Ta książka przybliża historię kobiet stojących za astronau-tami, od projektu Mercury z czasów Camelot Kennedy’ego* (lata 1959–1963, kiedy to w kosmos wystrzelono pierwszego Amerykanina i dokonano pierwszego lotu orbitalnego), przez misje Gemini (1962–1966: dwuosobowe loty kosmiczne i pierwszy amerykański spacer w przestrzeni kosmicznej), do programu Apollo (1961–1972), kiedy w końcu udało się wy-słać człowieka na Księżyc.

* Potoczna nazwa okresu rządów prezydenta Johna F. Kennedy’ego (przyp. tłum.).

Page 15: Lily Koppel, "Żony astronautów"

W gruncie rzeczy historia żon to opowieść o kobiecej przy-jaźni i amerykańskiej tożsamości. Kiedy ich mężów wysyłano w kosmos, one były wysyłane na świecznik, stając się wzo-rem współczesnej amerykańskiej kobiety. Możliwe, że gdyby nie żony, silne kobiety, które dyskretnie oferowały niezbędne wsparcie swoim mężom, człowiek nigdy nie dotarłby na Księżyc.

Page 16: Lily Koppel, "Żony astronautów"
Page 17: Lily Koppel, "Żony astronautów"

19

Rozdział 1

Przedstawienie żon

Miały już za sobą wiele lat wypełnionych samotnymi po-rankami – samodzielnym przygotowywaniem dzieciom śnia-dania, odwożenia i przywożenia ich ze szkoły, gotowania obiadów, całowania na dobranoc i obiecywania im, że tatuś przez cały czas o nich myśli. Przeżyły już wiele samotnych nocy, kiedy zasypiając, zastanawiały się, jak przetrwać kolejny miesiąc za mizerną pensję męża. Służba podczas drugiej wojny światowej, wojny w Korei lub w obu tych konfliktach sprawiła, że mężowie stali się dla żon fatamorganą. Marynarka odbie-rała im ukochanych i wysyłała na sześć czy dziewięć miesięcy w najodleglejsze zakątki globu. Pół roku wyczekiwały swoich mężczyzn, usilnie starając się nie zapomnieć ich twarzy. Oni wracali wygłodniali i śmiertelnie zmęczeni. Kobiety tęskniły za nimi, zanim jeszcze wyruszyli w drogę.

Wcale nie było łatwiej w czasach pokoju, kiedy mąż wrócił do domu i służył w bazie jako pilot doświadczalny. Zdarzało się, że eskadry traciły po dwóch mężczyzn tygodniowo. Żona

Page 18: Lily Koppel, "Żony astronautów"

20

mogła jedynie modlić się o zręczność męża podczas lotów o piątej rano i mieć nadzieję, że przygotowała mu na śniada-nie wystarczająco pożywny stek i jajka, które w powietrzu za-pewnią mu odpowiednią dawkę energii. Kobiety te chodziły na pogrzeby przyjaciół, śpiewały hymn marynarki, a w okry-tych białymi rękawiczkami dłoniach ściskały chusteczkę do ocierania łez. Przyzwyczaiły się do życia w ciągłym strachu, że mąż nie wróci na kolację lub wcale.

Marge Slayton, której szeroka blada irlandzka twarz i żywe spojrzenie sprawiały, że chciało się ją przytulić, dosta-wała ataku paniki i mdłości na dźwięk helikoptera. Dudnie-nie wirujących gdzieś na niebie ostrzy wirnika niemal zawsze oznaczało, że wojsko wysłało ludzi w celu odnalezienia wraku rozbitego samolotu. Długo po tym jak wyprowadziła się z od-ludnych baz powietrznych, takich jak Edwards czy ta na pustyni Mojave, dźwięk helikoptera wciąż przepełniał jej serce lękiem.

Kiedy mąż testował nowy eksperymentalny samolot i nie wracał do siedemnastej, niemal wszystkie żony doświadczały tego samego koszmaru: wyobrażały sobie mroczną postać woj-skowego kapelana dzwoniącego do drzwi i informującego ją, że właśnie została wdową. Ta upiorna scena nigdy nie opusz-czała ich myśli. Tak wyglądało życie żony pilota doświadczal-nego. Żadna z nich nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczała, że zostając żoną astronauty, czeka ją taki los.

Stany Zjednoczone były daleko w tyle w wyścigu kosmicz-nym. Wkrótce po wystrzeleniu Sputnika w 1957 roku Rosjanie wystrzelili Sputnika 2 z jego pasażerem Łajką („Szczekaczką”,

Page 19: Lily Koppel, "Żony astronautów"

21

znaną też jako Kędziorek), sowiecką psią kosmonautką. Była bezpańską suką znalezioną na ulicach Moskwy (i ci bezduszni Rosjanie pozwolili jej zdechnąć na orbicie). Stany Zjedno-czone odpowiedziały próbą wystrzelenia własnego satelity za pomocą rakiety Vanguard z przylądka Canaveral w stanie Floryda, jednak rakieta wybuchła w czasie startu, przez co prasa ochrzciła ją „Kaputnik”. Przez następne miesiące i lata Stany próbowały szczęścia z coraz większymi rakietami, ta-kimi jak Atlas, ale niemal każda z nich wybuchała przed do-tarciem do przestrzeni kosmicznej. Teraz USA dążyło nie tylko do nadrobienia zaległości, ale też do wysunięcia się na prowadzenie. Wyścig stał się narodowym priorytetem w tych burzliwych czasach zimnej wojny.

Amerykańska era kosmiczna oficjalnie rozpoczęła się 9 kwietnia 1959 roku. W jaskrawożółtym domu Dolley Madison w Waszyngtonie położonym przy placu Lafayette naprzeciwko Białego Domu siedmiu mężczyzn wybranych na pierwszych amerykańskich astronautów zostało oficjalnie przedstawionych światu. Usiedli na środku podium przy po-krytym niebieskim filcem bankietowym stole pod okrągłym niebiesko-czerwonym godłem NASA przedstawiającym pla-netę i gwiazdy, przezywanym Pulpet. Obok nich stał ma-leńki model kapsuły Mercury przytwierdzonej do rakiety Atlas, od której kapsuła ta miała się odłączyć po pokonaniu atmosfery ziemskiej i dotarciu do przestrzeni kosmicznej. Dokładnie o godzinie dziesiątej rano rozpoczęła się konfe-rencja prasowa. Głos zabrał T. Keith Glennan. Był urodzo-nym showmanem, który wcześniej pracował dla Paramount

Page 20: Lily Koppel, "Żony astronautów"

22

i Samuela Goldwyna, a teraz zarządzał Narodową Agencją Areonautyki i Przestrzeni Kosmicznej (National Aeronau-tics and Space Administration, NASA).

– Panie i panowie – zaczął – dziś przedstawiamy państwu i całemu światu tych siedmiu mężczyzn, którzy zostali wy-brani do wzięcia udziału w szkoleniu przygotowującym do orbitalnego lotu kosmicznego. Ci mężczyźni, astronauci pro-gramu Mercury, zostali wytypowani na podstawie wyników bezprecedensowo szczegółowych testów, które upewniły na-szych medycznych i naukowych ekspertów o ich wyjątkowej zdolności do przystosowania się do warunków czekających ich lotów. Mam wielką przyjemność przedstawić państwu – i uważam to także za ogromny zaszczyt – tych oto mężczyzn: Malcolm S. Carpenter, Leroy G. Cooper, John H. Glenn ju-nior, Virgil I. Grissom, Walter M. Schirra junior, Alan B. Shepard junior i Donald K. Slayton… nasi rodacy, astronauci programu Mercury!

Sala balowa rozbrzmiała głośnymi oklaskami. Astronautów siódemki Mercury’ego z miejsca pokochano, bo byli ucieleś-nieniem optymizmu i entuzjazmu całego kraju. Kapsuły kos-miczne, wyrzutnie rakietowe i mężczyźni w srebrnych kom-binezonach – to był początek nowego wspaniałego świata. Wizje z powieści science fiction właśnie stawały się faktem. Tych siedmiu młodych pilocików, z ich kwadratowymi szczę-kami i wojskowymi fryzurami, było uosobieniem tego, co najlepsze w Ameryce. Glennan wyjaśnił, w jaki sposób wy-brano ich spośród grupy stu jeden pilotów branych pod uwagę do udziału w programie. Przede wszystkim byli zdrowymi

Page 21: Lily Koppel, "Żony astronautów"

23

Amerykanami z niewielkich miejscowości. Żaden nie miał więcej niż czterdzieści lat.

Glennan napomknął, jak wielka była konkurencja. Sió-demka Mercury’ego przeszła wyczerpujące badania, podczas których sprawdzono wszelkie możliwe zakamarki ich ciał w specjalnie wybranej do tego celu, cieszącej się wielkim uzna-niem klinice Lovelace w Albuquerque. W tamtych czasach krążyło wiele „szalonych teorii” na temat zerowej grawitacji, jak wyjawił później lekarz pracujący dla NASA: „Niektórzy twierdzili, że astronautom eksplodują serca lub że ciśnienie krwi spadnie do zera. Jedni uważali, że astronauci nie będą w stanie oddawać moczu, a drudzy, że nie będą mogli prze-stać siusiać”. Lekarze przeprowadzili na nich wszelkie me-dyczne, psychologiczne i socjologiczne badania. NASA wzięła pod lupę przeszłość nie tylko mężczyzn, ale także ich żon.

Wszyscy nowi amerykańscy astronauci zostali wytypowani spośród pilotów doświadczalnych, byli wojskowymi, którzy mieli zachować swoje rangi podczas służby dla nowo powsta-łej cywilnej agencji kosmicznej. Teraz jednak mieli pracować wspólnie, więc rangi straciły znaczenie. Nie będą nosić żad-nych innych mundurów poza srebrnymi skafandrami kosmicz-nymi. I nie będą tylko pilotami. Każdy weźmie odpowiedzial-ność za jeden szczególny aspekt lotu kosmicznego, taki jak kapsuła, komunikacja, powrót na Ziemię czy nawigacja.

Kiedy nadszedł czas na pytania, reporterzy wyciągnęli do góry ręce i poderwali się z krzeseł. Okazało się, że najbardziej ciekawiło ich to, co żony astronautów miały do powiedzenia

Page 22: Lily Koppel, "Żony astronautów"

24

na temat tego, że ich mężczyzn zamierzano wystrzelić w kos-mos. To był jakiś obłęd, czyż nie? Czy był to po prostu ame-rykański sen? Czy ich żony nie chcą powstrzymać amerykań-skiego postępu, mówiąc, że musiała zajść jakaś pomyłka? Nie, nie możecie wysłać mojego męża na Księżyc. Jaka kobieta zgodziłaby się na to, by jej mąż został wystrzelony w rakiecie w kosmos? Dopiero co ochrzczeni astronautami mężczyźni właśnie formułowali w głowach odpowiedzi, gdy głos zabrał John Glenn.

– Nie sądzę, by którykolwiek z nas podjął się takiego wy-zwania, gdyby nie mógł liczyć na porządne wsparcie z domu – powiedział, mając na myśli swoją Annie. – Zdanie mojej żony w tej sprawie jest takie samo jak w kwestii mojego latania. Je-śli to jest to, co chcę zrobić, ona mnie wesprze, dzieciaki też, na sto procent.

Po zakończeniu konferencji prasowej reporterzy wybiegli z sali poinstruować swoich redaktorów, by ci jak najszybciej rozesłali ludzi, którzy odnajdą astrożony. John Glenn, który bardzo bronił prywatności żony przez cały okres wyścigu kos-micznego, zawsze robił co w jego mocy, żeby uchronić ją przed prasą. Jednak o pozostałe żony można było walczyć. Siedem kobiet rozsianych po całym kraju: żony z sił powietrznych i marynarki oraz Annie, jedyna żona z piechoty. Najlepsze lata życia spędziły na wychowywaniu dzieci, wspieraniu robiących karierę mężów i przeprowadzaniu rodziny z jednego krańca kraju do drugiego, z jednej odludnej bazy do następnej. Teraz ich mężowie zostali astronautami, a one niespodziewanie – gwiazdami.

Page 23: Lily Koppel, "Żony astronautów"

25

NASA nie dała żonom żadnych instrukcji. Żaden rzecznik NASA nie skontaktował się z nimi i nie przekazał wskazó-wek, jak tamtego dnia miały rozmawiać z prasą. Musiały po-radzić sobie z dziennikarzami tak, jak codziennie radziły sobie z upadkami i wzlotami wojskowego życia – z lekko ściągnię-tymi brwiami, perfekcyjnie nałożoną szminką i świetnie wy-ćwiczoną pewnością siebie.

Reporterzy rozpoczęli polowanie na żony, dobijali się do ich drzwi, a nawet ścigali je w sklepach spożywczych. W da-lekim Enon w stanie Ohio Betty żonie nowego astronauty Gusa Grissoma dziennikarze zgotowali prawdziwy koszmar, dosłownie przedzierając się przez zaciągnięte zasłony do jej domu. Gus trafnie ocenił ich nową sytuację, gdy poprzed-niego wieczoru zadzwonił z Waszyngtonu i ostrzegł ją: „Bar-dzo możliwe, że naskoczą na ciebie dziennikarze”. Była chora, miała 39 stopni gorączki. Jej kręcone brązowe włosy były w kompletnym nieładzie. Tak jak i cały dom.

Betty Grissom nigdy nie myślała o Gusie jako materiale na bohatera. Poznali się w Mitchell w stanie Indiana, gdzie Gus, za niski do drużyny koszykówki, musiał się zadowolić rolą przywódcy gwardii honorowej skautów. Betty grała na wer-blu w szkolnej orkiestrze. „Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, zdecydowałem, że kiedyś cię poślubię” – powiedział jej.

Betty przepchnęła Gusa przez szkołę inżynieryjną w Pur-due, harując od siedemnastej do dwudziestej trzeciej w firmie telefonicznej Indiana Bell, w pokoju pełnym wyczerpanych dziewczyn przełączających rozmowy. Praca Betty na nocną

Page 24: Lily Koppel, "Żony astronautów"

26

zmianę dawała jej mężowi spokój potrzebny do nauki. W tam-tych latach żona Gusa musiała tyrać jak wół, ponieważ oboje żyli z jej pensji. Betty skończyła tylko liceum, ale często żar-towała, że ciężką pracą zdobyła stopień naukowy z „PMS” – Przepychania Mężusia przez Szkołę.

Zamartwiała się o Gusa na śmierć podczas jego służby w Korei, gdzie pilotując F-86 sabre, wziął udział w stu misjach. Gus dostał awans, ale Betty była zdruzgotana, gdy dobrowol-nie zgodził się zostać w Korei, aby wziąć udział w kolejnych dwudziestu pięciu misjach.

Po wojnie Gus został oddelegowany do bazy sił powietrz-nych Wright-Patterson w Enon w stanie Ohio. Został pilotem doświadczalnym i w końcu zamieszkali pod jednym dachem razem z ich dwoma małymi chłopcami. Mimo że Gus wrócił do domu, nadal dużo latał. Betty rozumiała, że to jego naj-większa pasja, i wspierała go bezwarunkowo.

– Jeśli umrę, urządź przyjęcie – powiedział jej kiedyś, po tym jak jeden z jego przyjaciół pilotów zginął w wypadku.

– Dobrze – obiecała – urządzimy przyjęcie. – Jeśli coś mi się stanie, nie chcę, by ktokolwiek po mnie

płakał.W styczniu 1959 roku Gus otrzymał ściśle tajny telegram.

Nigdy nie był specjalnie wygadany, ale Betty zawsze wiedziała, co Gusowi chodzi po głowie, często nawet wcześniej niż on sam. Oboje podejrzewali, że Betty może być medium. Tamtej nocy, kiedy księżyc wisiał już wysoko nad Enon w stanie Ohio, a ich dwaj chłopcy w końcu położyli się spać, Gus odczytał na głos telegram. To było tylko kilka zdań z typowymi dla

Page 25: Lily Koppel, "Żony astronautów"

27

wojska zagmatwanymi skrótami. „Zapraszano” kapitana Vir-gila I. Grissoma do przybycia do Waszyngtonu, miał włożyć cywilne ubranie i nikomu nie wspominać o sprawie. Żadne z małżonków nie miało pojęcia, co to może znaczyć, więc Betty wyrzuciła z siebie najbardziej szaloną myśl, jaka przy-szła jej do głowy.

– Co oni zamierzają, Gus? Wystrzelą cię w kosmos w ra-kiecie Atlas?

Gus opowiadał jej wcześniej o rakiecie Atlas, która była potajemnie testowana na przylądku Canaveral na Florydzie. W sumie nie był to żaden sekret, ponieważ reporterzy z po-bliskiego miasteczka Cocoa Beach widzieli, jak eksplodowała. Rakieta była niestabilna i wybuchała przy każdej kolejnej pró-bie startu. Czy ludzie z rządu naprawdę chcieli, by ktoś do-siadł tego czegoś?

Gus się zaśmiał. Wkrótce Betty zaczęła się czuć jak szpieg z thrillera o przygodach Jamesa Bonda. Agenci federalni na-wiedzili Enon i rozpytywali mieszkańców o rodzinę Grisso-mów: jak bardzo patriotyczna jest jego żona? Ile razy w ty-godniu sama przygotowuje posiłki? Czy nadużywa alkoholu? Czy często odwiedzają ich komuniści?

W końcu Gus poprosił Betty o zgodę na udział w tej nie-bezpiecznej misji. Spojrzała na niego i zapytała:

– Bardzo ci na tym zależy? – Tak, bardzo. – To czy musisz w ogóle mnie pytać?W dzień konferencji prasowej astronautów Betty poszła do

lekarza i dostała zastrzyk z penicyliny. W drodze do domu

Page 26: Lily Koppel, "Żony astronautów"

28

wstąpiła do sklepu spożywczego kupić kilka rzeczy dla siebie i chłopców, ośmioletniego Scotty’ego i pięcioletniego Marka, którzy byli jeszcze w szkole. Dziennikarz i fotoreporter z maga-zynu „Life” wypytali jej sąsiada i wytropili Betty w sklepie. Na-skoczyli na nią, kiedy pchała wózek przez alejkę z warzywami. Jak przystało na dobrze wychowaną dziewczynę ze Środkowego Zachodu, Betty zaprosiła obu mężczyzn do domu, chociaż pewnie i tak poszliby za nią, czy by sobie tego życzyła, czy nie.

Gdy tylko wpuściła gości z „Life” do środka, przed jej do-mem pojawili się kolejni dziennikarze i fotoreporterzy. Na-wet nie zawracali sobie głowy pukaniem, po prostu pchali się do środka, jakby byli u siebie. Zadawali masę niedyskretnych pytań, a ten atak na jej prywatność wcale nie wydał się Betty idealną okazją do zdobycia sławy.

Usadowiona w rogu salonu, jakby fotografom bardziej za-leżało na zrobieniu zdjęć jej obskurnym meblom niż jej samej, Betty założyła jedną obutą w sandał nogę na drugą, podciąg-nęła wywijane do kostek skarpetki i rozejrzała się podejrzli-wie. Duże, okrągłe sowie okulary ukrywały jej urodę. Zawsze miała skłonność do zamartwiania się z błahych powodów, więc odnotowywała z niezadowoleniem, kiedy któryś z męż-czyzn korzystał z toalety (którą osobiście wyszorowała) lub podłączał ciężki sprzęt do kontaktu bez pytania o zgodę. Re-porterzy wcale jej się nie spodobali – zupełnie nie była na coś takiego przygotowana.

Betty była skora do wielu poświęceń dla Gusa. Ale ocze-kiwała choć odrobiny zwykłej przyzwoitości.

Page 27: Lily Koppel, "Żony astronautów"
Page 28: Lily Koppel, "Żony astronautów"

Cena 39,90 zł

Za każdym mężczyzną, który poleciał w kosmos, stała kobieta, która bała się o jego życie.

Poznajcie historię żon astronautów.

Żony astronautów – zwykłe gospodynie domowe – niespodziewanie znalazły się na świeczniku, a ich życie zostało wywrócone do góry nogami. Miały być wzorem dla Amerykanek, idealnymi żonami

i matkami, za którymi paparazzi chodzili krok w krok. Przed kamerami telewizyjnymi spokojne i opanowane oglądały, jak ich

mężów wystrzeliwano w przestrzeń kosmiczną, bez gwarancji powrotu.

Bycie żoną astronauty oznaczało perfekcyjny uśmiech na sesjach zdjęciowych i nienaganny strój podczas podwieczorków u Jackie

Kennedy, udział w wielkich galach i status gwiazdy. Jednak przede wszystkim bycie żoną zdobywcy kosmosu

oznaczało samotność i lęk. Tylko inne kobiety, w podobnej sytuacji, wiedziały, jaki to los.

Kobieca przyjaźń, solidarność i bliskość przybrały postać Klubu Żon Astronautów.

„W Gwiezdnym Miasteczku przeżyłam historię całkiem odmienną, ale równie ciekawą jak ta”.

Emilia HERMASZEWSKA, kosmożona numer 89

Koppel_Zony astronautow_okl druk.indd 1 2014-01-31 16:12:03