Kwartalnik Głos Polski nr 44

35
Głos Polski Kwartalnik Polonii Kazachstanu nr 44 lipiec sierpień – wrzesień - 2013 W numerze: ECHA FESTIWALU „POLONIA ŚPIEWAJĄCA” POLSCY HIMALAIŚCI W KIRGISTANIE TRZECH WIELKICH POLAKÓW LOSY ZESŁAŃCÓW

Transcript of Kwartalnik Głos Polski nr 44

Page 1: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski

Kwartalnik Polonii Kazachstanu nr 44 lipiec – sierpień – wrzesień - 2013

W numerze:

ECHA FESTIWALU „POLONIA ŚPIEWAJĄCA”

POLSCY HIMALAIŚCI W KIRGISTANIE

TRZECH WIELKICH POLAKÓW

LOSY ZESŁAŃCÓW

Page 2: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 2 - Nr 44/2013

Znani Polacy

Prozaik, dramaturg, rysownik, publicysta, krytyk teatralny, autor scenariuszy i reżyser filmowy – to wszystko Sławomir

Mrożek. Jeden z najpopularniejszych polskich twórców i jeden z niewielu naprawdę znanych w świecie; jego sztuki grywane są

od Kostaryki po Syberię. Od kilkudziesięciu lat zadomowiony w polskiej wyobraźni zbiorowej. Jego nazwisko stało się hasłem

zrozumiałym wszędzie tam, gdzie trzeba podkreślić jakiś szczególny nonsens: mawia się wtedy, że „to jak z Mrożka”.

Urodził się 29.06.1930 r. w Borzęcinie koło Brzeska. Po wojnie, w latach 50-tych, rozpoczynał w Krakowie studia

na różnych kierunkach (architektura, Akademia Sztuk Pięknych, orientalistyka) jednak żadnego nie ukończył. W tym samym

czasie podjął pracę w „Dzienniku Polskim”, jego teksty satyryczne ukazywały się również w „Szpilkach”, „ Po prostu”, „Życiu

Literackim” i „Nowej Kulturze”. W 1953 r. opublikował pierwsze zbiory tych tekstów: Opowiadania z Trzmielowej Góry i Pół-

pancerze praktyczne. W 1955 r. rozpoczyna współpracę z Krakowskim Teatrem Satyryków, studenckim teatrem Bim-Bom

z Gdańska, warszawskim teatrem „Syrena”, kabaretem „Szpak” i „Piwnicą pod Baranami”. Rezygnuje z etatu w „Dzienniku Pol-

skim”. W 1958 r. Teatr Dramatyczny w Warszawie wystawia pierwszą sztukę Mrożka pt. Policja. W 1959 r. żeni się z malarką

Marią Obrembą i przenosi do Warszawy. Publikuje w prasie (np. cykl felietonów i rysunków Przez okulary Sławomira Mrożka

w „Przekroju”), wystawia kolejne sztuki (m.in. Męczeństwo Piotra Ohey’a, Indyk, Karol, Na pełnym morzu, Strip-tease). W 1963

r. wyjeżdża z żoną do Włoch, gdzie razem podejmują decyzję o emigracji. Mimo to w Polsce publikowane są jego kolejne sztuki:

Czarowna noc, Śmierć porucznika. W 1964 r. ukazuje się Tango.

W 1968 r. przenosi się do Paryża. Ogłasza w „Le Monde” i paryskiej „Kulturze” list protestacyjny przeciwko udziałowi

polskich wojsk w inwazji na Czechosłowację. Wywołuje on niezadowolenie polskich władz, które wzywają go do natychmiasto-

wego powrotu do kraju. W odpowiedzi Mrożek zwraca się o azyl we Francji. W Polsce cenzura zakazuje publikacji jego utworów

i wystawiania sztuk. W 1969 r. w Berlinie Zachodnim jego żona umiera na raka. Rok później zuryski Theater am Neumartk wy-

stawia premierowe przedstawienie Vatzlava. W 1973 r. Pensylvania State University przyznaje Mrożkowi stypendium, dzięki

któremu może podróżować po Stanach Zjednoczonych i Ameryce Południowej. W latach 70-tych kilkakrotnie wyjeżdża do Nie-

miec, gdzie pisze scenariusze filmowe: Wyspa Róż (1974-75), Amor (1977), Powrót (1979) – dwa ostatnie również sam reżyseru-

je dla niemieckich wytwórni. W tym też czasie w Polsce powoli ustępuje zakaz publikacji utworów Mrożka, a w roku 1978 -

po raz pierwszy od 1963 r. – on sam przyjeżdża do kraju. W tym też roku otrzymuje obywatelstwo francuskie. Powtórnie odwie-

dza Polskę w roku 1981, jednak po 13 grudnia publikuje w „Le Monde” i „International Herald Tribune” List do cudzoziemców

i odmawia publikowania swoich utworów w Polsce oraz pokazywania sztuk w telewizji. Teatry nadal wystawiają jego dramaty,

jednak Ambasador, Vatzlav i Alfa zostają wstrzymane przez cenzurę. W 1984 r. reżyseruje Ambasadora w Tourneetheater

w Monachium. W 1987 r. żeni się z reżyserką teatralną, Meksykanką Susaną Osorio Rosas. Odrzuca Nagrodę Fundacji Literackiej

w Polsce, ale przyjeżdża do kraju, gdzie po raz pierwszy spotyka się z czytelnikami. W 1989 r. wyjeżdża z żoną do Meksyku

i osiada na ranchu La Epifania pomiędzy Mexico City i Puebla. Rok później przyjeżdża do Krakowa na dwutygodniowy Festiwal

Mrożka zorganizowany z okazji jego 60-tych urodzin. Mrożkowski festiwal teatralny odbył się również w Sztokholmie (1991).

W 1992 r. w ramach Dionisia Festival wyreżyserował w Sienie Wdowy.

W latach 1996-2008 Sławomir Mrożek wraz z żoną powrócił do Krakowa, w czerwcu 2008 r. państwo Mrożkowie prze-

nieśli się do Nicei.

W 2010 roku w Krakowie z inicjatywy Wydawnictwa Literackiego odbył się festiwal „Mrożek na XXI wiek” zorgani-

zowany z okazji jego 80-tych urodzin. Wtedy też ukazał się I tom jego Dziennika. Publikację dzienników Mrożka zakończył tom

3, który ukazał się w marcu 2013 roku. W zgodnej opinii czytelników i krytyków Dziennik Mrożka to jedno z najważniejszych

osiągnięć polskiej diarystyki. Być może w przyszłości ukaże się jeszcze tom 4, obejmujący lata 90-te.

Ostatni raz Sławomir Mrożek odwiedził Polskę w czerwcu 2013 roku: wziął udział w premierze swej najnowszej sztu-

ki Karnawał, czyli pierwsza żona Adama w Teatrze Polskim w Warszawie, miał też być największą gwiazdą Big Book Festivalu

i spotkać się z czytelnikami, ale nie pozwoliły na to względy zdrowotne.

Zmarł nad ranem 15 sierpnia 2013 w szpitalu w Nicei. Jego prochy spoczęły w Panteonie Narodowym w Krakowie.

Opracowano na podstawie Internetu

Page 3: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 3 - Głos Polski

Głos Polski

w numerze

Znani Polacy……….................…………………….………..…2

Polskie przepisy……….……………..........................................3

Najważniejsze bitwy i wojny Polski…………………................4

Echa Festiwalu „Polonia Śpiewająca ………………………….5

R. Śniegórska, Кокшетау нас всех собрал! …….....………….6

Rozsławili Polskę …………………………………………....7-8

R. Matusiak, Życie polonijne w Kirgistanie …...…………..9-10

Poznajemy bogaty świat przyrody……………………………….

naszych ojczyzn ………………………………………………11

Przystanek Czkałowo ………………………….………….12-14

Kolonie w Polsce …………………………………….……….15

O. Kritskaya, Trzech wielkich Polaków …………...…..…16-17

Kalejdoskop ….……………………………………………18-19

Czytanie Fredry……………………………………………….20

L. Krynicki, Co Polak to historia…………………………..21-22

E. Konik, Kronika tajynszyńska…………………………...…23

Wskazówki dydaktyczne ….………………………………24-25

Widokówka z ….……………………………………………...26

Ważne daty w historii Polski………………….……………....27

Poetyckie próby ……………………………….……………...28

Kącik dla dzieci…………………………………………….…29

Polskie tradycje wciąż żywe……………………………....30-31

Stypendia SEMPER POLONIA………………………………32

Repatriacja…………………………………………………33-34

Kalendarium…………………………………………………..35

Sos tatarski z chrzanem

6 ogórków konserwowych, 5 jajek ugotowa-

nych na twardo, słoik grzybów marynowa-

nych, duże jabłko, 3 łyżki startego chrzanu,

8 łyżek majonezu, cukier, szczypta soli,

posiekana natka pietruszki

Grzybki, ogórki, jabłko pokroić w bardzo

drobną kostkę. Ugotowane na twardo jajka

przekroić. Białka drobno posiekać, a żółtka

rozetrzeć z majonezem. Dodać chrzan,

ogórki, grzybki oraz jabłko i wszystko wy-

mieszać. Doprawić cukrem, solą i pieprzem,

a na koniec posypać natką pietruszki.

Kotlety ziemniaczane

z sosem grzybowym

1 kg ugotowanych ziemniaków, jajo, 4 łyżki

mąki, 4 łyżki oleju, tarta bułka lub mąka,

pieprz, sól,

Sos: 2 dag suszonych grzybków, łyżka ma-

sła, łyżka mąki, pieprz, sól

Obrane, ugotowane ziemniaki dokładnie

utłuc lub zemleć w maszynce, dodać jajo,

mąkę, sól, pieprz i wyrobić. Formować ko-

tlety dowolnych kształtów, obtoczyć w tartej

bułce lub mące i smażyć na rumiano na roz-

grzanym tłuszczu. Odstawić w ciepłe miej-

sce. Sos przygotować następująco: suszone

grzybki opłukać i namoczyć na kilka godzin,

następnie w tej samej wodzie je ugotować,

wyjąć, pokroić w cienkie paseczki. Masło

rozpuścić w garnuszku, dodać mąkę, chwilę

podsmażyć, wlać zimny wywar z grzybków

oraz pokrojone grzybki, doprawić solą

i pieprzem, zagotować. Kotlety podawać

gorące. Sos podawać w sosjerce.

Smacznego!

fot. winiary.pl

Polskie przepisy

Okładaka I

Wieniec dożynkowy z Czkałowa, fot. H. Nowicka

Wkładka s. 18 Dożynki w Czkałowie, fot. H. Nowicka Obóz harcerski Stepowych Orłów, fot. A. Udoczkin s. 19 Majowe święta w Tajynszy, fot. E. Konik Dzień Narodów Kazachstanu, fot. E. Konik Wakacje w Polsce i nie tylko, fot. A. Udoczkin, z arch. Gabinetu Języka Polskie w Tajynszy Okładka II Kłodzko, Most gotycki (polski Most Karola), panorama miasta fot. U. Furmanowicz

Page 4: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 4 - Nr 44/2013

330. rocznica bitwy pod Wiedniem

12 września 1683 roku pod Wiedniem wojska polsko-

habsburskie pod wodzą króla Jana III Sobieskiego poko-

nały armię Imperium Osmańskiego, dowodzoną przez

wezyra Kara Mustafę.

Imperium Osmańskie przez wieki opierało swoją

potęgę na podbojach, początkowo głównie obszarów azja-

tyckich. Jednak w XVII wieku Turcy rozpoczęli podbój

terenów europejskich, atakując Bałkany, Węgry, księstwa

rumuńskie, Kretę i Siedmiogród. W roku 1672 zajęli należą-

ce do Polski Podole, zaś kozacki hetman Piotr Doroszenko

uznał zwierzchnictwo Turcji nad Ukrainą.

Po upokarzającym dla Rzeczypospolitej pokoju w

Buczaczu Polska nie tylko utraciła Podole, ale także zobo-

wiązała się do płacenia Turcji 22 tys. talarów rocznego

haraczu, co czyniło z niej lennika Imperium. Sejm polski

odrzucił pokój, a w 1673 roku wojska Rzeczypospolitej -

dowodzone przez hetmana Jana Sobieskiego - pokonały

Turcję pod Chocimiem. Choć konflikt zakończył się rozej-

mem, zapowiadał kolejne działania zbrojne.

Sobieski, któremu zwycięstwo pod Chocimiem za-

pewniło polską koronę, w obliczu nieuchronnego starcia z

Turcją rozpoczął poszukiwania sojuszników. Początkowo

planował koalicję z Francją i Szwecją, jednak wobec nega-

tywnego nastawienia Ludwika XIV zwrócił się w stronę

Habsburgów i Rosji. Choć zarówno car, jak i cesarz nie

zareagowali przychylnie na starania Polski, jednak wobec

fiaska zabiegów dyplomatycznych i realnego zagrożenia ze

strony Turcji Habsburgowie zaczęli dążyć do przymierza z

Rzeczpospolitą.

Sojusz, przewidujący wzajemną pomoc w razie

ataku tureckiego, podpisano 1 kwietnia 1683 roku; jego

gwarantem został papież Innocenty XI. Armia polska miała

otrzymać wsparcie finansowe ze strony cesarza i papieża.

W tym samym czasie Turcy podjęli działania zbrojne prze-

ciwko sojusznikom, organizując liczną armię dowodzoną

przez wielkiego wezyra Kara Mustafę. Mobilizacja Austria-

ków przebiegła z opóźnieniem, ponieważ do końca nie było

wiadomo, kogo zaatakuje Imperium. Habsburgowie wysta-

wili jedynie kilka oddziałów do obrony granic, zaś resztę -

ok. 32 tys. żołnierzy pod dowództwem ks. Karola Lotaryń-

skiego oraz polski oddział zaciężnych pod wodzą Hieronima

Lubomirskiego - skoncentrowali koło Bratysławy. Księstwa

niemieckie uwikłane w spór z Francją nie nadesłały wów-

czas posiłków.

Armia turecka wspierana przez Tatarów, chcąc za-

skoczyć przeciwnika, ruszyła na znajdującą się w głębi

cesarstwa twierdzę Jawaryn. Skierowały się tam także siły

habsburskie, jednak wobec oskrzydlenia przez Turków wy-

cofały się w kierunku Wiednia, przyjmując po drodze po-

tyczkę pod Petronell.

Cesarz zwrócił się do sojuszników z prośbą o po-

moc, sam opuszczając miasto. Turcy zbliżyli się do stolicy

cesarstwa 14lipca, zaś dwa dni później otoczyli Wiedeń,

wypierając oddziały austriackie. Kara Mustafa wysłał także

posiłki pod Jawaryn, by uniemożliwić załodze odsiecz dla

stolicy oraz wsparł wojskowo powstańców węgierskich

planujących atak na Bratysławę. Miastu pomocy udzieliły

oddziały ks. Lotaryńskiego, który dał odpór powstańcom i

bronił dostępu na Morawy.Stolica cesarstwa była dobrze

przygotowaną do obrony twierdzą, z 11-tysięczną załogą, 5

tys. straży miejskiej i artylerią. Siłami wojskowymi dowo-

dził gen. Ernst Starhemberg, zaś obroną cywilną - Zdenek

Kaplii. Podczas dwumiesięcznego oblężenia Turcy dzięki

ciągłym atakom i pracom minerów zdobyli pierwsze fortyfi-

kacje miasta, co groziło zajęciem twierdzy, której załoga

uległa w czasie obrony znacznemu uszczupleniu.

Polscy sojusznicy zbierali tymczasem siły. Sejm

przegłosował zgodę na działania wojenne poza granicami,

na mobilizację oraz na nadzwyczajny podatek na utworzenie

blisko 50 tys. armii. Początkowo planowano zebranie już

istniejącej armii koronnej w Trembowli na zachodniej Ukra-

inie, zaś nowego zaciągu w okolicach Lwowa. Litwini mieli

grupować się w Janowie Podlaskim.

Wobec ataku Turków na cesarstwo król zarządził

mobilizację pod Krakowem, gdzie przybyło 27 tys. wojsk

koronnych. Nie czekając na spóźniających się Litwinów,

ruszył na pomoc Wiedniowi.

Po przejściu przez Śląsk, Morawy i Czechy 3 wrze-

śnia wojska polskie połączyły się nad Dunajem, 40 km od

Wiednia, z oddziałami austriackimi i niemieckimi. Dowódz-

two nad 67-tysięczną armią objął Jan III Sobieski. Zarządził,

by oddziały austriackie i niemieckie atakowały Turków

wzdłuż prawego brzegu Dunaju, wiążąc w ten sposób ich

główne siły. W tym czasie siły polskie przedzierały się pod

miasto okrężną drogą.

12 września rano zaczęła się bitwa. Przekonani o

swojej przewadze, słabo ufortyfikowani Turcy odpierali atak

austriacko-niemiecki wzdłuż Dunaju, pozostawiając odsło-

nięty teren od strony Lasu Wiedeńskiego, skąd oddziały

polskie wyprowadziły w godzinach popołudniowych atak.

Sobieski najpierw wysłał z rozpoznaniem jedną chorągiew

husarii, która wszczęła popłoch w szeregach wroga i wyco-

fując się pociągnęła za sobą większość tureckiej kawalerii -

wprost pod ogień polskich armat. Wówczas król polski

wykorzystał rozprężenie w szeregach wroga i poprowadził

główny atak sił polsko- niemieckich. Brawurowy atak husa-

rii spowodował bezładny odwrót i ucieczkę wojsk tureckich

oraz towarzyszących im Tatarów. Król polski z powodu

zbyt późnej pory nie kontynuował pościgu, zaś jego wojska

zajęły obóz nieprzyjaciela.

W bitwie poległo ok. 10 tys. Turków, a 5 tys. od-

niosło rany. Oddziały pod wodzą króla polskiego miały 1,5

tys. zabitych i 2,5 tys. rannych. Większość armii tureckiej

zdołała uciec, pozostawiając część uzbrojenia i zapasy.

Klęska wiedeńska zakończyła okres zwycięstw Imperium

Osmańskiego, a wielki wezyr Kara Mustafa za przegraną

zapłacił życiem.

Wiktoria wiedeńska nie została jednak przez Pola-

ków należycie wykorzystana. Chociaż w obozie tureckim

zdobyto broń, namioty, siodła, ubiory, cenne tkaniny i arra-

sy, a cesarz złożył Janowi III Sobieskiemu hołd pod murami

swej stolicy, to Leopold I wjechał do miasta na czele wojsk i

on jest do dzisiaj w swym kraju uznawany za wybawcę

stolicy. Zaś wygrana pod Wiedniem była jednym z ostatnich

wielkich zwycięstw I Rzeczypospolitej, coraz słabszej we-

wnętrznie i zewnętrznie, co zbliżało ją nieuchronnie do

klęski rozbiorów.

Opracowano na podstawie Internetu

Najważniejsze bitwy i wojny Polski

Page 5: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 5 - Głos Polski

W niedzielę, 14 kwietnia 2013 roku, odbył się

w Kokszetau III Festiwal Polskiej Pieśni „Polonia

Śpiewająca”. Tegoroczna edycja miała miejsce

w przepięknym Dramatyczno – Muzycznym Teatrze

im. Sz. Kusainowa.

Święto polskiej piosenki to wydarzenie,

na które czekamy przez cały rok, wydarzenie, które

skupia miłośników polskiej muzyki nie tylko

z najbliższych okolic, ale z całego Kazachstanu.

Uczestnicy przygotowują się do niego starannie, mając

na uwadze oczekiwania nawet najbardziej wyma-

gających słuchaczy. Z roku na rok festiwal cieszy się

coraz większą popularnością czego dowodem jest

narastająca ilość napływających zgłoszeń.

Hasło tegorocznej imprezy brzmiało:

„Wszyscy Polacy to jedna rodzina, pieśń nas

związała i razem nas trzyma”.

Tegoroczna edycja festiwalu zbiegła się

w czasie z 20-leciem sesji Zgromadzenia Narodów

Kazachstanu.

W festiwalu brali udział soliści oraz wystąpiły

zespoły muzyczne z wielu miast, miasteczek i wsi

(Pawłodar, Pietropawłosk, Traz, Ałmaty, Astana,

Kokszetau, Ekibastuz, Tajnasza, Damsa (rejon

Szortandy), Pierwomajka, Aktobe, Zielony Gaj,

Czkałowo).

Występy podzielone były na trzy kategorie

wiekowe: dzieci, młodzieży i dorosłych. Każdy występ

był oklaskiwany gromkimi brawami. Wszyscy

uczestnicy nagrodzeni zostali dyplomami za udział

w festiwalu. Szczególne wyróżnienie od Ambasady

Polskiej otrzymał zespół «Нарцыз» z Pawłodaru.

Gośćmi festiwalu byli m.in. Ambasador RP

w Kazachstanie Jacek Kluczkowski, były konsul RP

w Kazachstanie Bartosz Jabłoński, główny sekretarz

Zgromadzenia Narodów Kazachstanu Marzijat

Tohajewa.

Festiwal Polskiej piosenki w Kokszetau to

impreza ważna i znacząca, dostarcza niezapomnianych

artystycznych wzruszeń, stanowi ważne ogniwo

istnienia i rozwoju polskiej kultury muzycznej

w Kazachstanie.

Realizację tego wspaniałego projektu

zawdzięczamy: kierownikowi artystycznemu – Pani

Ludmile Suchowieckiej. Dziękujemy za zaanga-

żowanie i stworzenie absolutnie rewelacyjnej

atmosfery, zarówno na scenie jak i przed nią. Słowa

uznania należą się Prezesowi Stowarzyszenia Polaków

Akmolińskiego obwodu - Panu Aleksandrowi Sucho-

wieckiemu.

Za rok ponownie spotkamy się „w magicznej

krainie muzyki”, gdzie słychać wszystkie „dźwięki

odległej Polski” – szum morza, „pól malowanych

zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą,

posrebrzanych żytem”, pagórków leśnych, łąk

zielonych…

Anita Perlińska

Echa Festiwalu „Polonia Śpiewająca” w Kokszetau

Page 6: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 6 - Nr 44/2013

14 апреля 2013 года в Кокшетау проходил

ежегодный – и уже ставший традиционным III- ий

Республиканский фестиваль польской песни «Поющая

Полония», который собрал поляков со всего

Казахстана: Астана, Петропавловск, Костанай,Тараз,

Алматы, Экибастуз, Павлодар, Кокшетау, а так же

Шортанды, Первомайка, Лозовое, Тайынша,

Келлеровка, Зелёный гай, Чкалово и многие другие

сёла. На этом празднике присутствовали уважаемые

гости: чрезвычайный и полномочный посол РП в

Астане Яцек Ключковский, экс-консул посольства

Бартош Яблоньский, представители акимата и

духовенства Акмолинской области, председатели этно-

культурных центров.

На сцене Кокшетау выступили лучшие

польские коллективы художественной самоде-

ятельности. Этот трёхчасовой, яркий концерт порадовал

слушателей новыми талантливыми исполнителями,

интересным репертуаром, который прошёл на одном

дыхании.

Эмоциональный отклик слушателей вызвало

исполнение всех коллективов, каждый старался

вложить, показать всю свою любовь к польской песне,

каждый хотел поделиться своим духовным богатством,

донести свою радость до зрителей. Зрители слушали,

удивлялись, подпевали и веселились вместе с

исполнителями.

За последние годы стали достаточно популярны

фестивали различных направлений и тематик, но

фестиваль песни самый сближающий всех тех, кто

присутствует, ведь песня лечит душу, заряжает

жизненной энергией. Идея проведения фестиваля

польской песни действительна хороша. И хочется

выразить огромную благодарность организаторам

фестиваля председателю объединения поляков

Акмолинской области Суховецкому Александру и его

супруге Людмиле, которая всегда с ним рядом, всегда

его поддерживает за такой прекрасный праздник, где мы

поляки собрались вместе, делились своими радостями,

где слышна была польская речь, да за то, что мы были

просто - счастливы! И счастливы были не только мы, но

и жители города Кокшетау, ведь заметно оживилась

культурная жизнь малого города, растут ряды

участников самодеятельности, молодёжь приобщается к

культурным ценностям. Ведь именно фестиваль

является эффективным средством воспитания

эстетической культуры молодёжи, позволяет молодому

поколению воспитывать культурные традиции своего

народа. Хочется пожелать организаторам и участникам

фестиваля польской песни новых творческих

достижений, чтоб польская песня звучала всегда, везде и

в каждом уголке нашего родного Казахстана. Казахстан

большая страна и живут в этой стране люди разных

национальностей я желаю, всем мира , дружбы и

согласия. Наша польская диаспора частичка этой

страны, мы постараемся сделать эту частичку весом в

деле единения всех народов живущих на Казахской

земле.

14 kwietnia 2013 roku w Kokszetau odbył się co-

roczny – można powiedzieć tradycyjny – III Ogólnokazach-

stański Festiwal Pieśni Polskiej „Polonia Śpiewająca”, który

zgromadził Polaków z całego Kazachstanu: Astany, Pietro-

pawłowska, Kostanaj, Tarazu, Ałmaty, Ekibastuz, Pawłoda-

ru, Kokszetau, a także Szortandy, Pierwomajki, Łozowoje,

Tajynszy, Kellerowki, Zielonego Gaju, Czkałowa i wielu

innych wiosek.

Na tym święcie byli obecni szanowni goście: Am-

basador Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Kazachsta-

nu i Republice Kirgiskiej Jacek Kluczkowski, były konsul

w Republice Kazachstanu – Bartosz Jabłoński, przedstawi-

ciele akimatu i duchowieństwa obwodu akmolińskiego,

przedstawiciele centrów etniczno-kulturowych.

Na scenie wystąpiły najlepsze polskie zespoły ar-

tystyczne. Ten trzygodzinny, wyrazisty koncert uradował

słuchaczy nowymi utalentowanymi artystami, interesują-

cym repertuarem, który przeszedł „jednym tchnieniem”.

Wszyscy wykonawcy, soliści jak i zespoły spotkali

się z emocjonalną reakcją słuchaczy. Spowodowało to, że

każdy z występujących na scenie starał się pokazać miłość

do polskiej piosenki, każdy chciał dzielić się swoim ducho-

wym bogactwem, przekazać widzom swoją radość. Publicz-

ność słuchała ze zdumieniem, śpiew było słychać nie tylko

ze sceny… a widzowie doskonale bawili się razem z wyko-

nawcami.

W ciągu ostatnich kilku lat stały się bardzo popu-

larne różnorodne tematycznie festiwale, ale festiwal pieśni

zbliża wszystkich tych, którzy biorą w nim udział, bo prze-

cież piosenka leczy duszę, zaraża witalnością. Idea Festiwa-

lu Polskiej Pieśni jest naprawdę zacna. Pragnę wyrazić moją

głęboką wdzięczność dla organizatorów: Prezesa Stowarzy-

szenia Polaków Obwodu Akmolinskiego Pana Aleksandra

Suchowieckiego i jego małżonki Ludmiły, która jest zaw-

sze mu towarzyszy, zawsze wspierać go w przygotowaniu

święta, gdzie my - Polacy spotykamy się, aby dzielić się

swoimi radościami, gdzie możemy usłyszeć polską mowę,

za to, że jesteśmy po prostu - szczęśliwi! Szczęśliwi byliśmy

nie tylko my, ale także mieszkańcy Kokszetau, ponieważ

znacznie przyspieszyło życie kulturalne małego miasta.

Rosną szeregi amatorów sztuki, młodzi ludzie zaczynają

doceniać wartości kulturowe. To właśnie festiwal jawi się

jako skuteczny środek wychowania estetycznego i kulturo-

wego młodych ludzi, pomaga młodemu pokoleniu przyswa-

jać kulturowe tradycje swojego narodu.

Życzę organizatorom i uczestnikom Festiwalu Pol-

skiej Pieśni nowych twórczych osiągnięć, aby polska pieśń

brzmiała zawsze i wszędzie, w każdym zakątku naszego

kraju. Kazachstan to wielkie państwo, w którym żyją obok

siebie ludzie różnych narodowości. Życzę wszystkim poko-

ju, przyjaźni i harmonii. Naszapolska diaspora jest cząstecz-

ką tego kraju i postara się uczynić z siebie element jedno-

czący wszystkich ludzi żyjących na kazachskiej ziemi.

Снегурская Руслана

председатель польского общества «Полония»

Астраханского района

Кокшетау нас всех собрал!

Page 7: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 7 - Głos Polski

Tadeusz Kantor

(1915-1990)

został kiedyś nazwany

„najbardziej światowym z pol-

skich artystów i najbardziej

polskim z artystów świato-

wych”. Już za życia przez

jednych uważany był za

geniusza, ale przez innych za

mistyfikatora, zaledwie zręcz-

nego naśladowcę. Dziś nikt nie

powinien mieć wątpliwości, że w 1990 roku odszedł od nas

jeden z najwybitniejszych twórców sztuki XX wieku - choć

nadal trudno wytłumaczyć, na czym polegał fenomen jego

wyobraźni. Był artystą wszechstronnym - jak sam mówił:

„totalnym” - dlatego rozdzielanie jego dzieła na

poszczególne "dyscypliny" jest ryzykowne. Malarz,

scenograf, poeta, aktor, happener - światową sławę zyskał

jako człowiek teatru. Także i tam pozostał jednak przede

wszystkim malarzem, który myśli obrazami, a zamiast farb

używa aktorów i rekwizytów.

Największym osiągnięciem Kantora był teatr

"Cricot 2", którego spektakle - począwszy od Umarłej Klasy

(1975) - osiągnęły wymiar arcydzieła. Niezwykła formuła

"Teatru Śmierci" polegała na stworzeniu plastycznej

ilustracji mechanizmów pamięci. Sekwencje nierealnych

obrazów, strzępy wspomnień, powracające natrętnie sceny,

absurdalne sytuacje. Każdy to zna z autopsji, wszyscy mamy

podobny zamęt w głowie: splot bolesnych urazów,

zuchwałych tęsknot, urywki zapamiętanych zdań, komiczne

okruchy przeszłości. Jesteśmy cieleśni, fizyczni - okazuje

się, że nasza pamięć i wyobraźnia także. Nie istniejemy bez

formy; myślimy, a nawet czujemy obrazami - Kantor

potrafił pokazać to na scenie. Stworzył niezwykle

sugestywną przestrzeń, w której mieszają się żywi i umarli,

gdzie ujawniają się najwstydliwsze pragnienia, najbardziej

okrutne przeżycia. Wojna, miłość i zbrodnia, lęk,

namiętność, nienawiść. Na spłowiałych, wyblakłych

kliszach z rodzinnego albumu - osobista biografia splata się

z historią, narodowe mity, prywatne obsesje wracają

męczącym echem, jak w krzywym zwierciadle.

Kantor był twórcą natchnionym, który sprawy

sztuki traktuje śmiertelnie poważnie. Prawdziwy początek

jego drogi to okupacyjne przedstawienia Balla-

dyny i Powrotu Odysa. Tworzenie awangardowego teatru w

klimacie zagrożenia, w konspiracji - pokazało jego

prawdziwą hierarchię wartości: przekonanie, że

niezależność artysty i wolność sztuki jest możliwa w

każdych okolicznościach. W warunkach PRL-u oznaczało to

przede wszystkim łączność ze światem, podtrzymywanie

więzi polskiej sztuki z Europą. Jako artysta awangardowy

Kantor miał potrzebę "bycia na bieżąco", przywoził z

Zachodu najnowsze recepty na sztukę. W tym czasie

skwapliwa gonitwa za nowoczesnością płynęła nie tyle ze

snobizmu, ile z przełamywania cywilizacyjnej izolacji, z

chęci włączenia się w sprawy, którymi żyje artystyczna

Europa. Krytycy nazywali kąśliwie Kantora "komiwo-

jażerem nowinek" - jednak on miał poczucie misji.

Tropienie i przeszczepianie nowych prądów traktował jak

apostolskie posłannictwo - przywilej i obowiązek. To on

pierwszy przywiózł do Polski informel, konceptualizm,

happening. "Nieistotne są wpływy, ważne są powody!" -

powtarzał z przekonaniem. I miał rację, dlatego w jego

sztuce nie ma typowej dla pseudoawangard nudy - na cudze

pytania znajdował zawsze własne, niepowtarzalne

odpowiedzi. Był na swój sposób suwerenny tak wobec

sztuki aktualnej, jak i wobec tradycji. Dopisywał

współczesny, bezceremonialny komentarz do Największych:

Rembrandta, Velazqueza, Goyi. Od początku miał też

odwagę podejmowania sporu z twórczością polskich

Wieszczy: Słowackiego, Witkacego, Wyspiańskiego,

Stwosza. Jego sztuka jest lekcją twórczego dialogu z

przeszłością, próbą wpisania się w narodową tradycję,

oryginalną, awangardową korektą do stawianych wciąż na

nowo pytań.

Choć Kantor mawiał często, że dobry obraz trzeba

"wyreżyserować", nie lubił tego terminu. "Gdy ktoś mówi,

że jestem reżyserem, to się na to nie godzę - powtarzał - Na

malarza się godzę, bo jest to stary termin, z kolosalną

tradycją, natomiast reżyser? Dwieście lat wszystkiego...".

Malarstwo stanowiło dla niego prawdziwe laboratorium

pomysłów, prywatną scenę dialogu z tradycją i awangardą, z

całym światem. Warto przyglądnąć się tym obrazom, które

tłumaczą kolejne etapy artystycznej drogi Kantora - w nich

odsłania się czasem bardziej niż na scenie. Malowane w

latach 40. "obrazy metaforyczne", pełne splątanych,

odkształconych figur - były odreagowaniem wojennej i

powojennej traumy; tłumaczyły psychiczne uwikłanie na

język przestrzennych napięć. Z kolei abstrakcyjne,

efektowne płótna informelu "rozwiewane gwałtownym

wiatrem Przypadku" - to zapis żywiołowego gestu,

manifestacja wolności, lecz także zalążek dramatu. "To była

wydzielina mojego WNĘTRZA - wspominał Kantor - gdzie

kłębią się namiętności, żądze, wszystkie pasje, rozpacz i

rozkosz, żale przeszłości i jej tęsknoty, i pamięć

wszystkiego, i myśl trzepocząca się jak ptak w czasie

burzy." Gdy artysta znudził się abstrakcją, a powrót do

malarskiej iluzji wydawał się niemożliwy - użył podstępu:

włączył w obrazy realne materie i przedmioty. Ukrył

rzeczywistość pod opakowaniem - stąd słynne "ambalaże".

Odtąd robił sztukę ze wszystkiego. "Metafizyka - mawiał -

musi mieć swoją fizykę", i tą fizyką mogły się stać

najpospolitsze odpadki, cała "realność najniższej rangi":

worki, zmięte szmatki, papierki, parasole, prywatne notatki.

fot. Heinz O. Jurisch

Rozsławili Polskę

Page 8: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 8 - Nr 44/2013

Kantor zawsze okazywał się rasowym,

prawdziwym malarzem, zawsze wracał do sztalug - pod

koniec życia malował zaskakująco tradycyjne,

sentymentalne obrazy, mające walor osobistego zwierzenia.

Dla jego postawy najważniejsza była żarliwość i

bezwarunkowa wiara w sztukę. Kantor miał charyzmat

przywódcy, proroka - potrafił gromadzić wokół siebie

innych twórców i zarażać ich entuzjazmem. Także i na tym

polu odegrał wielką rolę w polskiej sztuce. Gdziekolwiek się

pojawiał: w konspiracyjnym teatrze, na czele Grupy

Krakowskiej w "Krzysztoforach", w warszawskiej Galerii

Foksal, na Akademii w Hamburgu, w czasie teatralnych

staży we Florencji, w Mediolanie czy w Awinionie - jego

fascynująca, agresywna osobowość zjednywała mu

wiernych wyznawców. Był prawdziwym wizjonerem,

potrafił zasiać twórczy ferment, obudzić kreatywność

słuchaczy. "Materia sztuki była dla niego czymś niezwykle

realnym - wspomina Janina Kraupe, współzałożycielka

Grupy Krakowskiej - Kantor tym żył. Z nim się rozmawiało

o rzeczach naprawdę istotnych. W pokoleniu Kantora

wierzono, że poprzez sztukę dochodzi się do prawdy.

Praktykując malarstwo, teatr, właściwie medytował nad

sensem życia."

W pejzażu polskiej sztuki Kantor jest ważnym

symbolem, niejako twórcą-emblematem XX wieku. Na

kolejnych etapach jego artystycznej biografii można się

uczyć historii sztuki współczesnej - jej odkryć i złudzeń, jej

poszukiwań i ambicji. Twórczość Kantora pokazuje też na

czym polega etyczna lekcja prawdziwej awangardy:

wierność bezustannej kreacji, ciągły niepokój ryzyka,

przekraczanie siebie. Wybór jednej sprawdzonej konwencji

to groźba skostnienia, artystyczny oportunizm. Mimo to,

jakby wbrew presji nowatorstwa, Kantor przez cały czas

dążył w sztuce do Wielkiej Syntezy. Osiągnął ją właśnie w

spektaklach "Teatru Śmierci". Gdy się o tym pamięta,

wszystkie wcześniejsze etapy, nawet z pozoru błahe, mniej

udane, stają się ważne jako kolejne szczeble w drodze do

spełnienia. Pokazują jak Kantor myślał, jak się rozwijał,

skąd czerpał. Musiał próbować różnych dróg, eliminować

ślepe uliczki, sprawdzać

pojemność własnej wyo-

braźni. Z perspektywy Umar-

łej Klasy czy Dziś są moje

urodziny, kapryśna zmienność

artysty jawi się jako postawa

konsekwentna i pełni

świadoma.

Dramatem całej

sztuki XX wieku jest

rozminięcie się z odbiorcą. Im większe

były ambicje artystów, pragnienie

podbicia i rzucenia na kolana

całego świata - tym boleśniej

ujawniała się hermetyczność ich

dzieła, tym mniej wydawało się

ono potrzebne. Chcąc osiągnąć

status języka powszechnego -

sztuka często stawała się niema.

Wielkość Kantora polega na tym,

że zdołał to przezwyciężyć.

Zaczynał od sztuki elitarnej - pod koniec życia docierał do

ludzi na całym świecie. Jego ewolucja to piękny proces

dojrzewania artysty, który porzuca obowiązujące mody,

przestaje rozglądać się nerwowo po świecie - i "wraca do

domu": zaczyna szukać w sobie, we wspomnieniach z

dzieciństwa, w symbolach polskiej, romantycznej tradycji.

Paradoksalnie - to właśnie "prowincjonalizm" i prywatne

mitologie okazały się właściwą drogą do świata. Nie

gorączkowa, rewolucyjna pogoń "w przód", lecz podróż "w

głąb" własnej pamięci, wyobraźni.

W całe swoje dzieło - malarstwo, rysunki, teatr -

wpisał Kantor historię walki o własną artystyczną duszę i o

zachwyt widzów. Sztuka XX wieku rozdarta była między

dwie skrajności:

utopię czystej

formy, którą

głosił konstru-

ktywizm, wizję

racjonalną i

uporządkowaną

- oraz literacką

tradycję symbo-

lizmu, tęsknotę

za sztuką pełną treści i wzruszeń. Do największych

zdobyczy Kantora należy scalenie tych dwóch tendencji -

poddanie symboli i emocji żelaznej dyscyplinie formy.

"Chciałbym, żeby patrzyli i płakali" - powtarzał - i w

tajemniczy sposób potrafił hipnotyzować widzów. Na jego

spektaklach ludzie płakali pod każdą szerokością

geograficzną: w Japonii, Argentynie, Paryżu. Nie znając

naszej tradycji, ani języka; nie czytając biografii, ani

komentarzy autora, poddali się wzruszeniu do łez.

Galicyjskie, prowincjonalne miasteczko - rekonstruowane ze

strzępów pamięci, z wyblakłych fotografii - stało się

centrum świata, wstrząsającym portretem minionego

stulecia. Z jego okrucieństwem i heroizmem, z tragedią

Holocaustu, dramatem zniewolenia. Wiek wojny i śmierci,

zuchwałych utopii, artystycznych rewolucji - znalazł w

twórczości Kantora niezwykły zapis; jego sztuka okazała się

świadectwem osobistym, a zarazem uniwersalnym. To

przywilej tylko największych artystów.

Opracowanie: Krystyna Czerni

Dzieci w Ławkach

z Umarłej klasy

Postaci zaambalowane

„W tym obrazie muszę pozostać

[Z tego obrazu już nie wyjdę]”

Page 9: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 9 - Głos Polski

O przyrodzie Kirgistanu można napisać grubą

książkę. Generalnie jest tutaj jezioro Issyk-kul oraz

góry. Artykuł ten traktuje o tym, czego w Kirgistanie

jest najwięcej, czyli o górach. Nawet odpoczywając

nad Issyk-kulem na piaszczystych oraz kamienisto–

żwirowych plażach można zarazem podziwiać widoki

okolicznych szczytów o wysokości około czterech tysię-

cy metrów. Kirgistan to jeden niewielu krajów na

świecie, które mogą się poszczycić siedmiotysięczni-

kami. Kirgiskie góry cieszą się dużą popularnością

również wśród polskich alpinistów i himalaistów.

Góry Kirgistanu oferują ogromne możliwości

dla miłośników przyrody. Od prostych pieszych wę-

drówek po ekstremalną wspinaczkę grubo ponad 7 tys.

m n.p.m. Do odwiedzin zachęcają też malownicze

zielone doliny, otoczone ośnieżonymi szczytami, z

których spływają lodowce. W rejonie Batkenu znajdu-

je się „Patagonia Azji Środkowej”, czyli potężne skal-

ne ściany. A liczne ośrodki narciarskie w północnej

części kraju zapraszają zimą do białego szaleństwa.

Możliwości do trekkingu w Kirgistanie są

wprost nieograniczone, gdyż prawie cały kraj

to góry. Są tu trasy dla kompletnych amatorów jak i

dla ekspertów „z gór-

nej półki”. Nawet oso-

ba, której doświadcze-

nie górskie kończy się

na polskich Tatrach,

może wejść na szczyty

o wysokości ponad

czterech tysięcy me-

trów, a z pomocą

przewodnika zdobyć

nawet siedmiotysięcz-

ny Pik Lenina (7134 m

n.p.m.), podobno najła-

twiejszy siedmioty-

sięczny szczyt na

świecie. Jest tu także

sporo atrakcji dla do-

świadczonych alpinistów, chociażby drugi najdłuższy

lodowiec lądowy świata oraz Pik Pobiedy (7439m

n.p.m.), uważany z kolei za jedną z najtrudniejszych

gór na świecie.

Pik Pobiedy – Szczyt Zwycięstwa jest naj-

wyższą górą Kirgistanu, jest to zarazem najwyższy

szczyt Tienszanu i znajduje się na granicy Kirgistanu i

Chin. Pierwszego wejścia na szczyt dokonał Rosjanin

Witalij Abałakow, było to w 1956 r. Abałakow jest

również autorem wielu wynalazków z dziedziny sprztu

wspinaczkowego.

Góra ma sławę jednej z najbardziej wymagają-

cych na świecie. W krajach byłego ZSRR jej zdobycie

cenione jest bardziej niż zdobycie Everestu. Podsta-

wową trudnością są trudne warunki atmosferyczne.

Wskutek położenia na styku napływających z przeciw-

ległych stron mas powietrza, zmiany pogody są częste

i niespodziewane. Bardzo długa śnieżno – lodowa

grań, którą przebyć muszą alpiniści, uniemożliwia

ucieczkę w dół. Dodatkową trudnością jest panujący w

tym rejonie szczególnie zimny i surowy klimat, a także

znaczne zagrożenie obrywami seraków.

W 2010 roku na Piku Pobiedy stanęło trzech

Polaków Ola Dzik, Kuba Hornowski, Krzysztof

Starek. Wierzchołek osiągnięto 23 sierpnia o godzinie

12.40. Od tamtego momentu do chwili obecnej nikomu

z Polaków nie udało się tej góry pokonać. Tym samym

Ola Dzik została pierwszą kobietą z Polski, która zdo-

była wszystkie siedmiotysięczniki byłego Związku

Radzieckiego i jako druga Polka otrzymała prawo do

tytułu „Śnieżnej Pantery”. Pierwszą Polką

a zarazem pierwszym Polakiem(!) z tytułem "Śnieżnej

Pantery" została w 1989 r. Amalia Kapłoniak z Kra-

kowa, chociaż zdobyła "tylko" 4 siedmiotysięczniki

ZSRR, bowiem w latach 1985 a 1989, ze względu na

spór graniczny pomiędzy ZSRR a Chinami o Pik Po-

biedy, nie był on zaliczany do „Śnieżnej Pantery”.

W latach 2012 i 2013 próby zdobycia szczytu

podejmował Mariusz Baskurzyński, jednak wyjątkowo

niesprzyjająca pogoda zmusiła go do odwrotu. Ponadto

w tym roku przeszkodą była również panująca w tym

regionie dżuma, choroba która wydawałoby się, że

pozostała na zawsze w średniowieczu.

Życie polonijne w Kirgistanie

Polscy himalaiści w Kirgistanie

Page 10: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 10 - Nr 44/2013

Pik Lenina to szczyt znajdujący się na granicy

Tadżykistanu i Kirgistanu, w Pamirze i jest on drugim co do

wysokości szczytem Kirgistanu i również drugim (po

Szczycie Ismaila Samaniego) szczytem Pamiru. Górę tę

odkrył i opisał jako pierwszy w 1871 r. młody rosyjski

geograf Aleksiej Fedczenko i nazwał go Szczytem

Kaufmana.

W 1888 r. górę ujrzał pierwszy Polak,

Bronisław Grąbczewski, wówczas porucznik armii

carskiej. W czasie swej drugiej ekspedycji w góry Azji

Środkowej, zorganizowanej przez Rosyjskie

Towarzystwo Geograficzne, opisał on „majestatyczny

szczyt Kaufmana” widziany z Doliny Ałajskiej.

Pierwsze wejście na szczyt miało miejsce w 1928 r.

Dokonali go Karl Wien, Eugene Allwein i Erwin

Schneider w ramach wyprawy niemieckiej. W latach

70tych XX w. Na Piku Lenina była również wybitna

polska himalaistka Wanda Rutkiewicz, jedna z

najlepszych himalaistek w historii, która jako trzecia

kobieta na świecie i pierwsza Europejka stanęła na

najwyższej górze świata Mont Evereście w 1978 r. i

jako pierwsza kobieta na K2.

W czerwcu 2006 r. rząd Tadżykistanu zmienił

dotychczasową tadżycką nazwę szczytu kullai Lenin

na nazwę kullai Abuali ibni Sino nadaną na cześć

perskiego naukowca Awicenny. Nazwy rosyjska i

kirgiska, tego leżącego na tadżycko-kirgiskiej granicy

szczytu, obowiązujące w Kirgistanie nie zostały

zmienione. W 2011 r. na szczycie stanął Polak

Mariusz Baskurzyński.

Trzecim siedmiotysięcznikiem Kirgistanu jest

Chan Tengri czyli „władca niebios”; góra znajduje się

w centralnej części Tienszanu i ma wysokość 7010 m

n.p.m. (a bez pokrywy śnieżnej i lodowej - 6995 m

n.p.m.). Położona jest na granicy Kirgistanu i

Kazachstanu, którego stanowi najwyższy szczyt oraz

po wprowadzeniu zmian przebiegu granicy kirgisko-

chińskiej w 2009 r., teraz znajduje się również na

granicy Chin. Jest to drugi co do wysokości szczyt

Tienszanu, a zarazem najbardziej na północ wysunięty

siedmiotysięcznik na Ziemi. Pierwszego wejścia

dokonał w 1931 roku Michaił Pobrebecki. Chan Tengri

uznawany jest za jedną z najpiękniejszych gór świata.

Jego masyw zbudowany jest z marmuru, dzięki czemu

podczas zachodu słońca góra przybiera barwę

purpurową. Podobno najpiękniej prezentuje się

widziany z wierzchołka Piku Pobiedy. W 2002 r. na jej

szczycie stanęła młoda polska himalaistka Kinga

Baranowska, która do tej pory weszła na 8

ośmiotysięczników. Dwa razy na szczycie był

Mariusz Baskurzyński, w roku 2011 od strony

północnej i w 2012 od strony południowej.

W 2011 r. Michał Król i Andrzej

Sokołowski dokonali pierwszego przejścia północnej

ściany Piku Vernyi, w pobliżu Kyzył-Asker w

zachodnim Kirgistanie niedaleko Kokshaal-too.

Drogą, którą wytyczyli nazywa się „Cztery Pory

Roku”, jest mieszanką lodu i skały i biegnie wąską

granitową ścianą, Vernyi została zdobyta przez

czteroosobowy zespół radziecki w 1988 r. trasą od

strony północno-zachodniej i przez południowy

grzbiet. Wszystkim kochającym wysokie życzę tyle

samo wejść co zejść. By spełniły się Wasze marzenia o

wysokich górach, trudnych ścianach, pięknych

drogach, zapierających dech widokach oraz byście

mieli zawsze tyle sił i energii, by „góry przenosić”.

Renata Matusiak

Fot. R. Matusiak i M. Baskurzyński

Page 11: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 12 - Nr 44/2013

„Gratuluję wszystkim uczestnikom zakończonego

obozu harcerskiego. Dziękuję za wspólną budowę tak pięk-

nego harcerskiego miasteczka, za wspólną pracę „Sokołów”,

„Śpiewających”, a szczególnie komendzie obozu - „Dążą-

cym Wzwyż”. Pragnę podziękować także wszystkim tym,

których z nami nie było, ale bez których nasz obóz by nie

zaistniał. Dlatego w sposób szczególny dziękuję naszym

przyjaciołom: Harcerstwu z Kalifornii i z Hebronu. Gratulu-

ję zakończenia obozu i otwarcia kolejnego roku harcerskie-

go….” – tym punktem zaczęliśmy nasz ostatni obozowy

apel.

To koniec, a co było na początku?

Obóz tradycyjnie zaczął i kończył się deszczem.

Przyjechaliśmy do ładnego brzozowego lasu. „Sokoły”

szybko rozstawiły namioty, żeby schować rzeczy pod dach.

„Dążący Wzwyż” zajęli się sprawami organizacyjnymi.

„Śpiewające” przystąpiły do przygotowania obiadu. Obser-

wując z boku budowę obozu, pracę harcerzy można było

odnieść wrażenie, że człowiek znajduje się w mrowisku.

Każdy z harcerzy zajmował się swoją wyznaczoną działką i

robił to tak, jakby budował swój własny dom.

Trzeciej nocy przygotowaliśmy niespodziankę.

Nagle wartownik usłyszał, że ktoś skrada się do naszego

obozu. Jednak udało się złapać rozbójników. Okazali się

nimi chłopcy z drużyny „Dążących Wzwyż” - Mikołaj i

Włodzimierz. Zdecydowali się podejść typowo harcerską

metodą, ale zapomnieli, że wartownicy zawsze czuwają.

Mieliśmy trzy zastępy, grupa dziewczyn nosiła na-

zwę „Sowy”, zespoły chłopców to „Dzikusy” i „Sparta”.

Zaczęła się codzienna praca z zastępami oparta na urozma-

iconych zajęciach programowych, miedzy innymi grach

nocnych: szukaniu królewskich skarbów, tu harcerze musieli

popisać się odczytywaniem mapy. Sądzę, że ciekawie połą-

czyliśmy zajęcia teoretyczne z grą tematyczną, było widać

zaangażowanie każdego członka grupy, każdy chciał zdobyć

jak najwięcej punktów dla swojego zastępu. Ciekawa była

gra z szyframi, zastępy musiały szukać ich na różnych rze-

czach umieszczonych w różnych miejscach: albo wiszących,

napisanych na jakiejś części prysznica albo zaszyfrowa-

nych w ognisku. Każde z haseł było wyznaczeniem kolejne-

go miejsca z szyfrem, tutaj można było sprawdzić wiedzę,

pomysłowość, współpracę zastępu.

Kolejną niespodzianką był przyjazd instruktora z

Polski - Marcina, jednego z tych, którzy brali udział w wy-

chowaniu młodzieży i budowie harcerstwa w Kazachstanie.

Naprawdę przyjemnie było porozmawiać i podzielić się

doświadczeniami. Największą przyjemnością było dla Mar-

cina obserwowanie tego, że owoce z pracy, którą włożył w

latach dziewięćdziesiątych są i, co więcej, rozwijają się.

„Lekka stopa” w tym roku była najciekawszą ze

wszystkich, mimo że z nami był Marcin - doświadczony w

tej sprawie harcerz-instruktor, to jeszcze na dodatek deszcz

zaczął po prostu lać jak z cebra. Podchodzący mieli napraw-

dę ciężką noc. Ale „Dzikusy” dały radę, podeszły, ale nie

udało im się podrzucić mapy z wyznaczeniem swojego

miejsca zakwaterowania. Reszta niestety nie zdecydowała

się podejść komendy w tak ulewnym deszczu.

Następnym wyzwaniem dla obozowiczów była za-

miana dnia na noc, kiedy po „Lekkiej stopie” obóz w dzień

miał ciszę nocną, a w nocy oczekiwała wszystkich interesu-

jąca gra.

Pod koniec obozu drużyny miały całodniowe wyj-

ścia, ich celem było spędzenie czasu ze sobą. Bieg harcerski,

tzn. bieg na orientację. Ten egzamin przeszedł każdy

uczestnik. Drużynowa Aleksandra Weselska uzyskała w

tych zmaganiach najlepszy rezultat. Zastępowy Eugeniusz

Weselski był z kolei najlepszy w biegu na orientację.

Za udział w zmaganiach harcerze otrzymali prezen-

ty. Zastęp „Dzikusów” zdobył uznanie za owocną pracę i

zaangażowanie w obozie.

Nie obyło się bez tradycyjnego przepięknego ostat-

niego obozowego ogniska, które, jak zawsze, w sposób

szczególny nas połączyło. Każdy zastępowy miał rozpalić

swoje ognisko, które współtworzyło jedno - wspólne. No i

oczywiście deszcz, na który czekaliśmy, bo bez niego obóz

by się nie skończył. Przemoczył nas do suchej nitki, tak że

siedzieliśmy na karimatach jak w kałuży. Tym pozytywnym

akcentem zakończyliśmy nasze ognisko.

Przystanek Czkałowo

Obóz 2013

Page 12: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 13 - Głos Polski

Po obozie, decyzją Komendy, wyruszyliśmy do Borowoje,

miasteczka, gdzie można realizować swoje pasje chodząc po

górach, no i po prostu popływać w przepięknym jeziorze. To

było wynagrodzenie ciężkiej, całorocznej pracy, no i tylko

co zakończonym obozie. Przeszliśmy wiele kilometrów,

zobaczyliśmy mnóstwo różnych i niezwykle interesujących

miejsc. Tutaj Aleksander Górski złożył swoje harcerskie

przyrzeczenie. To była niespodzianka! Niesamowite

przeżycie! Wielka radość po ciężkim dniu. Spaliśmy

spokojnie, bo pilnowali nas wartownicy, ale po górach, jak

się okazało, nikt nie chodził.

Zaczyna się nowy rok szkolny, a zarazem harcerski. Co

przyniesie? Będzie to zależało od możliwości i entuzjazmu.

Radość, jak widać, przychodzi niespodziewanie. Harcerstwo

istnieje i łączy młodzież. Daje nam wszystkim wielką

przyjemność, nadzieję, wychowuje nas.

Dziękuję, przede wszystkim, Bogu za błogosławieństwo dla

naszego harcerstwa w Kazachstanie. Za pomoc, którą

okazują nam nasi bracia i siostry z Hebronu i Kalifornii,

Dziękuję też tym, dla kogo harcerstwo stało się sposobem

bycia, tu na terytorium Kazachstanu.

Szczególne wyrazy podziękowania kieruję w stronę

o. Krzysztofa, za to, że staliśmy się ziarnem w jego rękach i

dał nam możliwość wyrosnąć i kształtować się w harcerskim

duchu.

Czuwaj!

Aleksander Udoczkin

30 sierpnia bieżącego roku, niby jeszcze wakacje, ale

nie dla wszystkich. Z okazji Dnia Konstytucji Republiki

Kazachstanu, dzieci, młodzież i dorośli skupieni w polskiej

diasporze, która gromadzi się w Czkałowie wokół Domu Kultury

Polskiej i parafii, pod kierunkiem nauczycielki Heleny Nowickiej,

przygotowała program artystyczny, który przybliżał gościom z

całego obwodu tra-

dycje, obyczaje i

szeroko rozumianą

kulturę polską. Wszy-

stko to miało miejsce

w czkałowskim parku.

Wśród artystycznych

propozycji widzowie

mieli okazję zapoznać

się z od wieków kulty-

wowanym w Polsce obrzędem dożynek, świętem plonów. Na tę

okoliczność Helena Nowicka z grupą zapaleńców przygotowała

imponujący wieniec dożynkowy, wokół którego znalazły się

tegoroczne plony, zebrane z ogrodów i pól mieszkańców

Czkałowa. Nie obyło się bez tradycyjnych polskich tańców –

młodzież tańczyła poloneza.

Zebrani mieli możliwość wysłuchania piosenek

harcerskich wykonanych przez młodzież, a także tych z

repertuaru zespołu „Polskie Kwiaty”. Nikita Żan-Lin recytował

wiersze polskiego wieszcza - Adama Mickiewicza.

Dodatkowym walorem polskiego stoiska było

zaprezentowanie tradycyjnej polskiej chaty z wyposażeniem (tu

znalazły się już historyczne pamiątki przyniesione przez

mieszkańców Czkałowa), której gospodarze byli odziani

tradycyjne stroje ludowe.. Mimo bardzo zimnego wiatru

atmosfera była „gorąca”, kuchnia polska smaczna, nawet goście

z rejonu przed rozpoczęciem imprezy chcieli kupić u nas niektóre

dania.

Gości częstowano miodem pitnym i chlebem z plonów

zebranych w czasie tegorocznych żniw. Wszystkim uczestnikom

tej uroczystości za pracę i wszelką pomoc serdecznie

dziękujemy!!!

Dożynki w Czkałowie

Page 13: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 14 - Nr 44/2013

W parafii Świętych Apostołów Piotra

i Pawła w Czkałowie organizowaliśmy w okresie letnim

wakacyjne spotkania dzieci i młodzieży. Uczestniczyły w

nich dzieci z samego Czkałowa, a także z pięciu okolicznych

wiosek należących do parafii. Były to tygodniowe spotkania,

tzw. Tygodnie z Błogosławionym Edmundem. Bojanowskim

organizowane przez zgromadzenie Sióstr Służebniczek

Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi. Dzieci

każdego dnia gromadziły się na 5 godzin w poszczególnych

wioskach przy swoich kaplicach. W tym czasie otrzymywały

słodycze, ciastka, soki, znajdowały też drobny upominek.

Program tych spotkań składał się z 3 części: 1. Pogadanka

związana z tematem dnia. 2. Wykonywanie przez

uczestników prac plastycznych opartych na założonych

celach poruszanych tematów. 3 Tematyczne zabawy w

terenie. Tematyka poszczególnych dni: poniedziałek –

stworzenie świata i Boża Opatrzność, wtorek – Anioł Stróż,

środa – Święty Józef. Pamięć o zmarłych, czwartek –

dziękczynienie za Eucharystię i kapłanów, piątek – Serce

Pana Jezusa, sobota – Matka Boża, niedziela – uwielbienie

Trójcy Świętej.

Zgodnie z tematem dnia organizowane codziennie

zajęcia z dziećmi, np. w poniedziałek wędrowaliśmy po

stepie poszukując znaków Bożej Opatrzności stworzenia

świata, wykonując przy tym różne zadania i uczestnicząc w

zabawach w terenie. We wtorek były organizowane

podchody z „Aniołem Stróżem”, który wyznaczał dzieciom

różne zadania do wykonania. W środę dzieci poszukiwały w

terenie elementów „Lilii Świętego Józefa” i składały je w

całość. Było też ognisko z zabawami i pieczonymi

kiełbaskami. W czwartek dzieci przygotowały i przedstawiły

scenkę „Ostatniej Wieczerzy”, była też wspólna agapa przy

stole. W piątek dzieci chodziły po stepie śladami „Serca

Bożego”, poszukując pięciu serc, które wyznaczały im do

wypełnienia różne cele. W sobotę wędrowały po wiosce z

Matką Boską, poszukując dwunastu gwiazd do Jej korony,

poznając przy tym w zabawie cnoty Maryjne. Niedziela

zakończyła nasze spotkania na wspólnej Eucharystii i

uwielbieniu Trójcy Świętej, której przewodniczył kapłan.

W każdej z wiosek zbierała się cała wspólnota.

Także dorośli. Po Eucharystii była agapa przy stole

zastawionym słodyczami z udziałem wszystkich zebranych.

s. Urszula Kubiak

Wakacje

z Bogiem

Page 14: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 15 - Głos Polski

Wakacje to chyba dla każdego dziecka,

szczególnie ucznia, okres wyczekiwany

z utęsknieniem. Nie inaczej jest w przypadku

potomków polskich zesłańców do Kazachstanu. Po

pracowitym roku szkolnym i długiej zimie

z utęsknieniem oczekują ostatniego dzwonka w szkole

i marzą… między innymi o wyjeździe, choćby na

krótki czas do ojczyzny swoich dziadków.

pradziadków, ale również swojej. Nie byłoby to

możliwe bez zaangażowania się w to przedsięwzięcie

dorosłych działających w różnych organizacjach

w Polsce i w Kazachstanie. Ludzi wielkiego serca

i otwartych na podarowanie dzieciom uśmiechu

i radości.

Dzięki ścisłej współpracy Stowarzyszenia

„Wspólnota Polska” z p. Aleksandrem Suchowieckim

– Prezesem Społecznego Stowarzyszenia Polaków

obwodu Akmolińskiego, z Ks. Krzysztofem Kicką –

proboszczem Parafii pod wezwaniem Matki Bożej

Nieustającej Pomocy w

Jasnej Polanie, z pracującą w

środkowym Kazachstanie

nauczycielką z Polski, P.

Marią Musiał, oraz

staraniom środowiska nasze-

go Oddziału udało się

zrealizować ten niezwykle

trudny projekt. Główny koszt

pobytu grupy pokryliśmy ze

środków grantu z

Ministerstwa Spraw Zagra-

nicznych, od którego otrzy-

maliśmy wsparcie projektu

w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami

za Granicą w 2013 r.” Konsulat Generalny RP

w Akmole sfinansował koszty podróży.

Chcieliśmy im pokazać Polskę najlepiej, jak

można. Zobaczyli najciekawsze miejsca i muzea

Warszawy, a z bazy w Domu Polonii w Pułtusku

zwiedzili fantastyczne miejsca północnego Mazowsza.

W Warszawie młodzież zwiedziła Muzeum

Powstania Warszawskiego, Stadion Narodowy,

Centrum Nauki Kopernik, Bibliotekę Uniwersytetu

Warszawskiego, Sejm, gdzie odbyło się spotkanie

z parlamentarzystami, Trakt Królewski, od Zamku

po Łazienki, a także siedzibę Telewizji Polskiej.

Ważnym punktem programu był udział

w obchodach Święta Wojska Polskiego w rocznicę

Bitwy Warszawskiej. W Małopolsce w Krakowie

grupa zwiedziła Stare Miasto i Wawel, Bazylikę

Miłosierdzia Bożego

w Łagiewnikach, Kopalnię

Soli w Wieliczce, wzięła

udział w Drodze Krzyżowej

od Piłata w Kalwarii

Zebrzydowskiej oraz zwie-

dziła Bazylikę, odwiedziła

Wadowice – miasto rodzinne

Karola Wojtyły. W drodze

do Krakowa młodzież

odwiedziła Sanktuarium

Maryjne na Jasnej Górze.

Pobyt w Polsce to

nie tylko zabawa i zwie-

dzanie. Dzieciaki codziennie miały zorganizowane

zajęcia z języka polskiego, na które bardzo chętnie

uczęszczały. Mimo, że grupa była podzielona ze

względu na poziom zaawansowania znajomości

języka, to większość dzieci uczęszczała też na zajęcia

innych grup zaawansowania.

Ten pobyt był znakomitym przyczynkiem

do problematyki repatriacji Polaków z Kazachstanu.

Staraliśmy się tę młodzież zaprezentować i pokazać,

gdzie się da, dziennikarzom, politykom, chociaż nie

zawsze temat ten wywoływał zainteresowanie.

Wszystkim Darczyńcom i ofiarodawcom

jeszcze raz składamy

serdeczne podziękowania.

Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”

Kolonie w Polsce

Page 15: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski -16- Nr 44/2013

Polska od dawna ma swych męczenników i

misjonarzy. W niewytłumaczalny po ludzku sposób,

potrafili oni w wierze znaleźć siłę, by przyjąć męki, ale

także przebaczać prześladowcom, a nawet za nich ofiarować

swe cierpienia. To są postawy ludzi świętych.

„Prześladowania nie niszczą Kościoła, ale mogą Go

umacniać” – mówił Prymas Wyszyński. Życie, naznaczone

cierpieniem za wiarę, przypomina postawy męczenników z

pierwszych wieków Kościoła.

Papież Jan Paweł II, ks. Kardynał Stefan

Wyszyński, ks. Jerzy Popiełuszko… Trzech wielkich

Polaków, którzy dużo zrobili dla Kościoła a Polski w

ostatnim XX stuleciu.

Tak albo w inny sposób byli oni połączeni ze sobą.

- Papież Jan Paweł II został beatyfikowany 1

maja 2011;

- Kardynał Stefan Wyszyński: 6 lutego 2001

zakończył się etap diecezjalny

procesu beatyfikacyjnego, po czym akta

zostały wysłane do Watykanu;

- ks. Jerzy Popiełuszko został beatyfikowany 6

czerwca 2010.

„Prymas - trzy lata z

tysiąca” - to opowieść o

kardynale Stefanie

Wyszyńskim. Poznajemy w

tym filmie Polskę z okresu

walki z kościołem.

Jak to było? 8 maja

1953 r. podczas Konferencji

Episkopatu został przyjęty list

napisany przez Kardynała

Stefana Wyszyńskiego do I

Sekretarza KC PZPR Bolesława Bieruta. List kończył się

słowami: „Non possumus!” (Nie wolno!). Jak wynika z

filmu (scena z wyrwanym klockiem z gazety) jeszcze w

1950 r. zaistniały warunki porozumienia między rządem a

Episkopatem. Prymas nie zgodził się ze stalinowską polityką

wobec Kościoła i zawsze mówił o wartościach

chrześcijańskich. Trzeba było odciąć Stefana

Wyszyńskiego od wpływu na wiernych i nakłonić go do

rezygnacji ze sprawowanych funkcji. Chodziło o

przekonanie Prymasa, bo po jego aresztowaniu stosunki

państwo - Kościół układają się już dobrze. Dlatego w 1953

r. Bierut zdecydował o aresztowaniu głowy Kościoła

katolickiego w Polsce.

Scena kazania Prymasa w kościele św. Anny w

Warszawie przed aresztowaniem wskazuje, że on od dawna

spodziewał się uwięzienia i był na nie już przygotowany.

„Gdyby….. Gdyby mówili, że Prymas działa

przeciw....narodowi, nie wierzcie.”

Bez wyroku sądowego, bez aktu oskarżenia Prymas

na trzy lata został pozbawiony przez komunistów wszelkich

praw. Warunki, w jakich on przebywał w więzieniu były

okropnie. Budynek (chyba klasztor) był nieogrzewany

(świecą można było tylko rozjaśnić mrok, a nie ogrzać),

ściany pokrywał mech i pleśń. Kiedy zauważył rozrzucone

śmiecie na ołtarzu zaczął sprzątać.

Zaczynał tu prowadzić swoje życie. Ze swoimi

pomocnikami najpierw ustalił program dnia. To wskazuje,

jak był bardzo zdyscyplinowanym. Na przykład, dzień

zaczynał o świcie: pobudka była o piątej. U księdza -

pomocnika spowiadał. A kiedy on zachorował, to właśnie

Wyszyński nim się opiekował się.

Żeby wystraszyć, upokorzyć Wyszyńskiego „władza

ludowa” prowadziła cenzurowanie listów jego ojca: tych

listów nie otrzymywał do ręki, były tylko w jego obecności

odczytywane. Jakby tego było mało, wycinano z nich tylko

fragmenty. Taki sposób traktowania Prymasa zakładał

psychiczne poniżanie jego postaci i autorytetu. Na pytanie

Prymasa „Jakim prawem?”, była prosta odpowiedź –

„Prawem instrukcji”.

W tym czasie wiele się modlił. Wyszyński prosił,

żeby Bóg uchronił go od nienawiści do krzywdzicieli i

prześladowców. Dlatego postawa kard. Wyszyńskiego

wobec tych, którzy go uwięzili lub zadawali inne cierpienia,

była niezwykła. On potrafił w wierze znaleźć siłę, i dzięki

niej przebaczył im wszystkim wszystko. Był wobec nich

wielkoduszny.

Papież Jan Paweł II… 16 października 1978

roku w Rzymie papieżem został wybrany Polak - kardynał

Karol Wojtyła, z którym Prymas Wyszyński pozostawał w

bliskich stosunkach. Podczas wyboru Karola Wojtyły na

papieża prymas Polski podszedł do papieża, klęknął i

ucałował jego dłoń. W tym momencie Jan Paweł II podniósł

się z miejsca, uklęknął przed Prymasem i… tak trwali

obydwaj we wzruszającym uścisku. Po chwili papież

wypowiedział słowa:

„Czcigodny i umiłowany księże Prymasie pozwól,

że powiem po prostu, co myślę. Nie byłoby na

stolicy tego Papieża - Polaka, który dziś pełen

bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy

pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary nie

cofającej się przed więzieniem i cierpieniem,

Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez

reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry

i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie

naszej, który jest związany z Twoim biskupim i

prymasowskim posługiwaniem”.

a ponadto obywatela kraju komunistycznego był wielką

sensacją. Jednak Jan Paweł II jako człowiek wychowany w

komunizmie i znający jego realia był najlepszym

kandydatem do przeprowadzenia zmian. Na świecie zostało

to zrozumiane jako gest polityczny ze strony Kościoła.

Trzech wielkich Polaków

Page 16: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 17 - Głos Polski Jan Paweł II był wielką indywidualnością

(przyznali to również prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow,

jak i prezydent USA Ronald Reagan). Jego dynamiczny styl

życia pozwalał zobaczyć w nim nie tylko Papieża, ale

również polityka. Jednak jego walka z systemem

komunistycznym nie

odbywała się w sposób

bezpośredni. Karol

Wojtyła, pełniąc rolę

głowy Kościoła Kato-

lickiego, nie był bowiem

uprawniony do działań

typowo politycznych.

Jego pierwsza

pielgrzymka do Polski

2 czerwca 1979 r. uru-

chomiła procesy

wolnościowe, których nie

zdołał już zatrzymać nieefektywny system władzy

komunistycznej. Miało to duże znaczenie dla rozwoju

sytuacji politycznej w kraju. Lech Wałęsa postanowił, że

„Solidarność” powinna wyjść z podziemia. „Solidarność” od

samych swych początków w roku 1980 czerpała natchnienie

z nauczania Jana Pawła II. Ojciec Święty nauczał: ,,Nie ma

wolności bez solidarności”.

Poprzez swoje pielgrzymki do Ojczyzny (odbył

ich 8), spotkania z politykami, działaczami związkowymi,

zarówno w kraju, jak i za granicą, w końcu poprzez

modlitwę pomógł doprowadzić do zmiany ustrojowej i

stworzyć podstawy państwa demokratycznego.

Na temat Jana Pawła II istnieje dużo literatury i

filmów. Wśród nich filmy: „Jan Paweł II” z John‘em

Voight’em, „Karol, człowiek, który został papieżem” z

Piotrem Adamczykiem. Obejrzałam ostatni. Piotr

Adamczyk, jako przedstawiciel nowego pokolenia poradził

sobie z rolą. Myślę, że ten temat dla niego jest losowy: w

2000 r. zagrał rolę prześladowcy Kardynała Wyszyńskiego

w filmie „Prymas”.

Karol Wojtyła wzbudził ducha. Polacy mogli

więc śmielej postępować z władzą, mniej straszne były

szykany. Dodawał odwagi (słynne już ,,Nie lękajcie

się”) nie tylko do pokonywania trudności życia

codziennego, ale przyznania się do wiary ojców i głoszenia

jej we współczesnym świecie. Przykładem tego jest życie

ks. Jerzy Popiełuszko.

Ksiądz Jerzy Popiełuszko… Wiemy, ze 28 maja

1972 r. został kapłanem, przyjąwszy święcenia z rąk

Księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Po drugie,

czasem przełomu w życiu ks. Jerzego stał się 31 sierpnia

1980 r., gdy decyzją Kardynała Stefana Wyszyńskiego

został oddelegowany do odprawienia nabożeństwa dla

strajkujących robotników Huty Warszawy. Delegacja

strajkujących hutników prosiła Księdza Kardynała

Wyszyńskiego o przybycie księdza do huty. Kapelan

Księdza zwrócił się z prośbą do ks. Czarnoty, który jednak

przygotowywał się do odprawiania Mszy Św. Wtedy zgłosił

się ks. Popiełuszko. Od tego spotkania rozpoczęła się

duchowa przyjaźń hutników z ks. Jerzym.

Z filmu Rafała Wieczyńskiego „Popiełuszko.

Wolność jest w nas” dowiedzieliśmy się, że Papież Jan

Paweł II czytał kazania ks. Jerzy Popiełuszko i przesłał mu

różaniec. Dlatego po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki

mówił:

„Pragnę (…) dołączyć się do wszystkich, którzy w dniu

dzisiejszym wspominają księdza Jerzego Popiełuszkę, bo

to jest rocznica jego zamordowania, jego śmierci. Jest to

postać, która nie powinna zniknąć z naszej świadomości,

ponieważ był on wymownym znakiem - znakiem tego, co

kapłan katolicki pragnie uczynić dla dobra swoich braci i

jaką cenę jest gotów za to zapłacić.”

Trochę o filmie. Obraz Rafała Wieczyńskiego

„Popiełuszko. Wolność jest w nas” to opowieść o życiu i

pracy księdza Jerzego Popiełuszki w kontekście polskiej

historii i życia kościoła. Reżyser przedstawia życie księdza

od dzieciństwa poprzez kształtowanie się jego powołania w

wojsku, aż do kapłańskiego posłannictwa. W latach 1966 -

68 odbył zasadniczą służbę wojskową w specjalnej

jednostce dla kleryków w Bartoszycach. Wcielanie

kleryków do wojska (wbrew umowie państwa z Kościołem z

1950 r.) było szykaną władz komunistycznych wobec

Kościoła i niepokornych biskupów. Kleryk - żołnierz Jerzy

Popiełuszko wyróżniał się wielką odwagą w obronie swoich

przekonań, co powodowało różne szykany. Myślę, (chociaż

może błędnie), że to było dobrze dla niego, gdy po karze

zachorował. W przeciwnym razie musiałby pojechać do

Czechosłowacji i strzelać w ludzi ( albo iść do więzienia).

Odtąd do końca życia będzie borykał się z kłopotami

zdrowotnymi.

Moim zdaniem, ten film jest hagiografią, czyli

życiem świętego. Żywot świętego nie jest jednak biografią -

pokazuje tylko pozytywną i najczystszą stronę legendy. A

przy tym postać Jerzego Popiełuszki pokazana została

metodami realizmu socjalistycznego.

„Kazanie o wolności” ks. Jerzego Popiełuszki

z 31 października 1982 roku

Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w

prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na

zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią

w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da

się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą. Na

tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się

panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie

protestujemy przeciw niemu na co dzień. Nie prostujemy go,

milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w

zakłamaniu. Odważne świadczenie prawdy jest drogą

prowadzącą bezpośrednio do wolności. Człowiek, który daje

świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w

warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy

więzieniu. Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji

wkroczyła na drogę prawdy, gdyby ta większość nie

zapominała, co było dla niej prawdą jeszcze przed niespełna

rokiem, stalibyśmy się narodem wolnym duchowo już teraz.

A wolność zewnętrzna czy polityczna musiałaby przyjść

prędzej czy później jako konsekwencja tej wolności ducha i

wierności prawdzie.

Nic dziwnego, że po tych słowach ksiądz Jerzy

był oskarżany przez władze PRL o „antypaństwową

propagandę”. A później 19 października 1984 roku -

zamordowany przez trzech funkcjonariuszy MSW

(Ministerstwa Spraw Wewnętrznych). Żadne władze tego by

nie ścierpiały, tym bardziej władza komunistyczna.

Pamięć jest tak ulotna, a jej brak tak bolesny…

Myślę, że te wszystkie filmy, to nie tylko okruchy pamięci o

Papieżu Janie Pawle II, ks. Kardynale Stefanie

Wyszyńskim, ks. Jerzym Popiełuszce, ale również o losach

Polski. To wszystko, aby ocalić od zapomnienia każdą

minutę, każdy dzień, każdy rok życia Polski i narodu

polskiego.

Oxana Kritskaya

Page 17: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 18 - Nr 44/2013

Dożynki w Czkałowie

OBÓZ HARCERSKI – STEPOWYCH ORŁÓW Z CZKAŁOWA

Page 18: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 19 - Głos Polski

Majówka w

Tajynszy

Dzień Narodów - Tajynsza

Wakacje

w Polsce

i nie

tylko

Page 19: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 20 - Nr 44/2013

Szanowni Państwo, Drodzy Rodacy,

Rok temu spotkaliśmy się podczas Narodowego Czytania, by wspólnie przypomnieć sobie piękne strofy

Mickiewiczowskiego Pana Tadeusza. Akcja ta cieszyła się niezwykłym zainteresowaniem. W całym kraju przyłączyło się do niej

wiele miast, miasteczek i małych miejscowości. Czytano w bibliotekach, na miejskich placach, rynkach, w domach pomocy

społecznej.

Kontynuując Narodowe Czytanie, w tym roku – 7 września – chciałbym zaprosić wszystkich Państwa do lektury dzieł

Aleksandra Fredry, najwybitniejszego polskiego komediopisarza, poety, autora pamiętników, od którego narodzin mija właśnie

dwieście dwadzieścia lat. Znakomity obserwator, niezrównany mistrz ciętej riposty, stworzył szereg postaci oraz sytuacji, z

których od dziesięcioleci uczymy się Polski i Polaków.

Na rodaków spoglądał z humorem, czasem ironią, ale i pogłębioną refleksją, zadumą. Tę rozpiętość, którą nietrudno

odnaleźć w jego dziełach, warto wydobyć właśnie dzisiaj, gdy potrzeba nam lekkości, krytycznego spojrzenia, mądrego dystansu.

Bo Fredro ukazuje polskie społeczeństwo takie, jakim ono było – z zaletami i wadami, bez upiększeń, zakłamań. Ale Cześnik

Raptusiewicz, Aniela Dobrójska, Pan Jowialski to nie tylko książkowe postaci, to my sami, Polacy z bogatą historią, wielką duszą

i fantazją.

Aleksander Fredro obecny jest w świadomości Polaków od pokoleń. Jego utwory poznajemy już jako dzieci – któż z nas

nie zna bajki Paweł i Gaweł – potem omawiamy je w szkole, wracamy do nich jako ludzie dorośli. Mówimy Fredrą, znamy jego

bohaterów, to wyróżnia nas jako obywateli tego samego narodu.

Od lat Fredro jest wystawiany na scenie, ekranizowany, ale przecież można go również czytać z rodziną, znajomymi,

wspólnie albo w pojedynkę, z podziałem na role lub bez, w parku, w ogrodzie, w domu. Bo warto czytać dramaty, które od

staropolszczyzny przez romantyzm po współczesność kształtują obraz polskiej kultury, tworzą pewien kod kulturowy, który jako

Polacy bardzo dobrze rozumiemy. Albowiem kultura w piękny sposób łączy tradycję z przyszłością, zbliża pokolenia, stając się

okazją do rozmowy i spędzania razem czasu przez dzieci, rodziców, dziadków.

Szanowni Państwo!

Narodowe Czytanie przypomina o tym, że formują nas te same lektury. Tak więc wspólne czytanie wybitnych autorów

piszących fantastycznie o Polakach i Polsce wzmacnia nasze poczucie jedności. Niech zatem 7 września 2013 roku będzie

radosnym spotkaniem z komediami Fredry, z jego piękną polszczyzną i ponadczasowym dowcipem.

Wszystkich Państwa zachęcam do uczestniczenia w Narodowym Czytaniu dzieł Aleksandra Fredry!

Bronisław Komorowski

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Page 20: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 21- Głos Polski

Rzędy domów we wsi od strony auła Karauziek, które

zaczynały się od lepianek przesiedleńców, w których to żyli:

Lozińscy, Kimmel, Gryniewicz, Zimbiccy, Nikolaj Kain,

Ozinkowscy, Ryscy, zwykle zawiewało śniegiem i równało

z ziemią. Ten klimat zdecydowanie różnił się od

ukraińskiego. Zarówno zima i lato niosły ze sobą straszne

niewygody i kolejne udręki. Długa, ciężka i okrutna zima.

Niedożywienie, pozbawienie owoców, warzyw, cukru,

wynikające z tego osłabienie i wyczerpanie organizmu

powodowało różne choroby.

Najczęstszą z nich była awitaminoza, młodzież

dostawała kurzej ślepoty, biegunki, świerzbu, szkorbutu czy

tyfusu. Duża ilość zachorowań kończyła się śmiercią.

Nie można było doczekać się wiosny!

Komendant żartem mówił: „Tu zima trwa tylko

dziewięć miesięcy, a potem to już tylko cały czas lato, lato,

lato”. On mógł sobie pozwalać na takie żarty, gdyż w

przeciwieństwie do innych mieszkańców chodził w

wojskowym kożuszku, w walonkach i miał przyzwoite racje

żywnościowe. Przesiedleńcom nie było do jednak do

żartów.

Dzieci i starcy przymierali głodem. Rosła liczba

grobów na „Abdelmanie”. Zimą wykopanie grobu było nie

lada problemem. Od strasznego mrozu ziemia zamarzała na

głębokości dwóch metrów. Stawała się jak kamień. Żelazny

drąg nie brał. Kilof odbijał się i odskakiwał jak od pancernej

płyty. Mimo tego przesiedleńcy nie siedzieli z założonymi

rękoma. Kołchoz „1 MAJA” pracował. Jak dzieci pilnowano

niewielką trzódkę społecznego bydła. Sformowano dwie

polowe drużyny. Południowa część wsi – pierwszą,

północna – drugą. Zgromadzono pszenicę na nasienie,

inwentarz rolniczy.

Nastała wiosna 1937 roku, wybuchła nagle, gołym

okiem widać było zmiany w przyrodzie. Raptownie

pojawiły się pierwsze jej oznaki. Dni były dłuższe, świeciło

słońce, a jego promieniach topniały lody. Trudno było

przejść przez wieś. Potworzyły się duże kałuże, a między

nimi zalegały grząskie bagna, w których tonęły nogi

przechodzących. Natychmiast pojawiła się trawa, na stepie

zakwitły pierwiosnki. Przyleciały gawrony, pierwsze szpaki,

które niosły dzieciom radość. Przesiedleńcy, kto miał,

zaczęli wyprowadzać na podwórka z ciasnych obór krowy i

cielęta, wszędzie było słychać gęganie gęsi, gęsiory

zawzięcie biły się o przychylność wybranek. To tu, to tam

słychać było radosny śpiew, cudem ocalałych od ogólnego

zniszczenia, kogutów. Przyroda rozbudza się. Trzeba

działać!

Zarządzeniem kołchozu postanowiono zebrać

walne zgromadzenie. Pierwsi do klubu przyszli muzykanci

niezawodnej orkiestry dętej. Dyrygent - przewodniczący

rady wiejskiej – Bronisław Świderski w błyszczących

wyszczotkowanych butach, ciemnym golfie, oficerskiej

bluzie, podpasany oficerskim pasem. W takim to ubraniu

zawsze przychodził na uroczystości. Podobnie jak on ubrani

byli barytonista - Janek Misiuna, klarnecista – Bronisław

Pałyga, flecista – Lucus. W ogóle muzyków było jedenastu.

Zajęli miejsce w półokręgu na klubowym podwórku, siedząc

na taboretach. Orkiestrę zamykał bęben, na którym grał

przystojny dobosz, ulubieniec kobiet – Witek Kłosowicz.

Zabrzmiała ulubiona muzyka, na którą przesiedleńcy tak

oczekiwali: marsz „Tęsknota za rodzinnym krajem”, po

rosyjsku „Toska po Rodinie”. Nie potrzeba żadnej komendy,

nie potrzeba żadnych ogłoszeń! Mały, młody, stary w te

pędy do klubu, wszyscy za nimi. W najlepszych ubraniach!

A orkiestra gra! Brzmi marsz „Na polach Galicji”,

„Oktiabrski” („Październikowy”), „Na bagnety”. Idą

bohaterowie pierwszej wojny światowej, kawalerzyści:

Władysław Świderski, ojciec dyrygenta, Protazy Karpiński

idzie z pychą, wyrzucając przed sobą laski. Za nim Adolf

Krynicki i inni. Od strony kantoru zbliżali się

przedstawiciele rejonu, komendant, przewodniczący

kołchozu – Gustaw Bitner. Orkiestra gra marsz „Przeciwny”

(„Wstrieczny”). Kierownicy, aktywiści wchodzą do klubu,

wszyscy za nimi. Pomieszczenie zapełniło się do końca,

zabrakło ław. Kierownicy wchodzą na scenę.

Przewodniczący otwiera zebranie, ogłasza porządek

dzienny. Orkiestra gra hymn Związku Radzieckiego. W tym

czasie wszyscy stoją. Kontynuacja zebrania. Pierwszy

udzielił głosu przedstawiciel rejonu.

- Obywatele! Rozkaz znacie. Musimy wykonać zadanie! Za

kołchozem znajduje się tysiące hektarów ziemi. Trzeba

uprawiać celiny (dziewicze powierzchnie). Trzeba zasiać je

pszenicą. Naród czeka na chleb.

Przesiedleńcy słuchali, zadając sobie zasadnicze

pytanie - Czym orać tę ziemię? To nie ukraińska, nie polska

ziemia piaseczna a glina, która jak wyschnie staje się twarda

jak kamień! W jaki sposób uprawiać tysiące hektarów?

Wołami? Końmi? Ludzie wszak umęczeni chłodem i

głodem, a koni i wołów w kołchozie mało.

Obiecują dać traktory – kontynuuje przedstawiciel .

Czekamy. Wysłuchaliśmy brygadzistów. Ci z kolei

proponują zbudować polowe obozy, gdzie można by było

odpocząć, bo nie ma możliwości rolników codziennie wozić

na roboty ze wsi. Kierownicy przystali na propozycję,

jednak komendant powątpiewa - A jak kontrolować to

wszystko? Obiecuje naradzić się ze swoimi kierownikami.

Zebranie dobiegło końca. Przesiedleńcy wychodzą z klubu z

opuszczonymi głowami. Orkiestra gra marsz „Na sopkach

Mandżurii”: „Ticho wokrug, sopki pokryli mgłoj, wot iz za

tucz mignęła łuna, mogiły chronią pokój…” W jego

dźwięku zatajony smutek. Rolników czekała ciężka praca.

Co Polak to historia i w większej części tragiczna

Page 21: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 22 - Nr 44/2013

Ziemia podeschła. Już czas! Trzeba orać! Kto

dobrze orze, temu na chleb w komorze. Przesiedleńcy

pracowali nie szczędząc ostatnich sił. Pracowali bezpłatnie,

daremnie wierzyli i chcieli wierzyć, że jutro, za miesiąc, za

rok, za dwa będzie lepiej. Orali wołami, końmi, krowami.

Biedna krowa! Ona karmiła mlekiem cielątko, a ludzie i

jeszcze ją pod jarzmo! Jaki to grzech! Daruj nam Boże. Wot,

komu pomniki trzeba stawiać!

Siali siatkami na końskiej sile pociągowej. Kiełki

wzeszły raptownie. Przesiedleńcy radują się! Ale radość

trwała krótko. Brak deszczu. Letni upał. Wyschła woda w

dolinach. Susza. Jak ciężko spoglądać na ginący zasiew!

Roślinność usycha, cielątku nie ma gdzie nakosić trawy!

Roje głodnych muszek, komarów i innych owadów

dokuczało ludziom. Tak było do końca lata. Zesłańcy

stopniowo i powoli uczyli się tych nieznanych im dotąd

terenów. Poznawali nowe gatunki roślin i możliwości ich

wykorzystania. W trawie znajdowano szczaw i dziki

czosnek, którego zielone pędy zastępowały szczypiorek.

Wykopywali słodzień, czyścili i używali zamiast cukru,

herbata była z liści poziomek, pędów dzikiej wiśni i innych

roślin. Kawę robiono z pieczonego jęczmienia.

Latem przesiedleńcy zbudowali polowe obozy.

Zwykłe ziemianki. Obóz 5 kilometrów na wschód nazwano

„Budki” – tam stacjonowała pierwsza drużyna. Druga

natomiast również w podobnej odległości, ale na północ

nosiła nazwę „Tabor”. W prowizorycznych

pomieszczeniach postawiono piec, na nim wielkie kotły, w

których rolnikom gotowano posiłki. Wzdłuż ścian

znajdowały się nary, na nich to rolnicy spali w tym, czym

pracowali. Pościeli nie było. Kucharki gotowały najczęściej

zupy bez mięsa, które nazywano „kondior”. Na tę

okoliczność miejscowi wierszokleci stworzyli wiersz:

Kudy idysz, kudy jidesz,

Kudy szkanybaisz?

A na tabor na kondior

Chiba ty nu znaisz?

Niektórzy szli do pracy w Taborze, dla kondioru, bo w

domu, jak wymiótł, nic nie było.

Nastała jesień. Przesiedleńcy zebrali ubogie plony.

Za dniówkę obrachunkową pracownicy otrzymywali po 100

gramów pszenicy. Jeżeli człowiek za miesiąc dostawał 60

dniówek (a musiał wtedy dobrze pracować), to równało się

60 kilogramom. A do wsi wpadała komisja za komisją!

Często słyszało się: „Stracili plon! Zmarnowali!

Piłsudczyki! Szkodniki, sabotażyści. Do kryminału was

wszystkich! Partia dała wam możliwość poprawić się! I tak

dalej.

Co mogli powiedzieć przewodniczący kołchozu –

Bitner i przewodniczący rady wiejskiej – Świderski? Stali z

opuszczonymi głowami.

- Co znaczy nieurodzajny rok? Widmo głodu. Wyniszczenie

gospodarza na jego ziemi (własności prywatnej)

spowodowało, że Związek Radziecki stracił spożywcze

bezpieczeństwo i nigdy więcej nie potrafił siebie wyżywić.

Na terenie całego północnego Kazachstanu

odczuwalny był dotkliwy brak żywności. Liczni widzieli

zbawienie od cierpień w ucieczce z tego miejsca.

Doprowadzeni do rozpaczy, najczęściej uciekali zesłańcy z

Marchlewszczyzny. Zbiegowie całymi rodzinami szli pięć

dób, w konspiracji, wprost przez step, omijając ludzkie

osiedla w kierunku Omska, do maleńkiej wtedy stacji

Pietuchowo. Tam „wsiadali” do dalekobieżnych pociągów,

które udawały się na zachód. Jak to wyglądało? Głodni, w

obdartych ubraniach, omijając dworzec, bo była tam policja,

wskakiwali do wagonów w biegu pociągu. Rzadko któremu

z uciekinierów udawało się dotrzeć na Ukrainę. Łapano ich i

wsadzano do kryminału. Czesław Bajkowski, stryj mego

przyjaciela i krewnego pułkownika w stanie dymisji,

Władysława Bajkowskiego (mieszka w Kokszetau), razem z

Feliksem Lisowskim, dziadkiem mego szwagra (Wiktor

Kondracki też mieszka w Kokszetau) w 1937 roku z rodziną

podjęli próbę ucieczki. Złapano ich, kiedy resztkami sił,

usiłowali dać sobie najcenniejszy dar – wolność. Mężczyźni

trafili do kryminału na 5 lat, a ich rodziny zesłano do rejonu

astrachańskiego, obwodu akmolińskiego. Po wyjściu z

kryminału Lisowskiego zesłano w okolice Bajkonuru, do

Szczucińska, tam pracował w hucie szkła, bo do momentu

zesłania w miejscowości Dowbysz pracował w hucie

porcelany. Po wojnie Lisowski, mimo wszystko, powtórnie

podjął próbę ucieczki. W jego kryminalnej kartotece

napisano: „Politycznie niepewny”. Co niejednokrotnie

potwierdzał.

W związku z narastającymi liczbami ucieczek,

7 maja rękoma partii przyjęto uchwałę: O politycznym

nastroju w osadach przesiedleńców”, w której odnotowano,

że atmosfera wśród spec przesiedleńców jest nadzwyczaj

niezadowalająca. Kierownikom wszystkich szczebli

nakazano przedsięwziąć kroki zmierzające do odizolowania

organizatorów ucieczek, kierowanie ich do ciężkich robót i

ogarnięcie szczególną kontrolą. Zabroniono przyjmowania

przesiedleńców do pracy w innych miejscach, organizowano

też pokazowe wyroki sądowe nad organizatorami ucieczek

i sabotażystami. Leon Krynicki

Ciąg dalszy w następnym numerze

Page 22: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 23 - Głos Polski

Nasze polskie wakacje

Nasze wakacje upłynęły pod znakiem Polski.

Chociaż mieszkamy w Kazachstanie i kochamy ten kraj,

czujemy się Polakami i ucieszyliśmy się, że będziemy mogli

poznać naszą historyczną Ojczyznę – Polskę. Grupa 30

osób, w tym trójka wychowawców, przyjechała do Polski na

15 dni. Kilka dni trwała nasza podróż do Terespola (miasta

nadgranicznego położonego nad Bugiem, w polskiej części

Polesia Brzeskiego, kolejowego i drogowego przejścia

granicznego z Białorusią). Odebrani z Terespola

przewiezieni zostaliśmy do Pułtuska (niedaleko Warszawy).

Tam zwiedziliśmy zamek biskupi z XIV –XVI w.

usytuowany na brzegu Narwi, obecnie Dom Polonii.

Właścicielem Domu Polonii jest Stowarzyszenie

"Wspólnota Polska". W murach zamku przebywali m.in.:

król Zygmunt Waza, król szwedzki Karol XII, carowie

rosyjscy Aleksander I i Aleksander II. Odbyliśmy rejs

gondolami po Narwi.

Następnie wyjechaliśmy do Warszawy

(zakwaterowani zostaliśmy w Warszawie/Miedzeszynie w

Ośrodku Jazz Pol), która była miejscem naszego stałego

pobytu, skąd wyruszaliśmy na różne wycieczki. Byliśmy w

Muzeum Powstania Warszawskiego, zwiedziliśmy Stadion

Narodowy, Centrum Nauki Kopernik, byliśmy w gmachu

Sejmu Polskiego, w Łazienkach Królewskich, w Teatrze

Narodowym, zwiedzaliśmy Stare Miasto z Zamkiem

Królewskim, Pałac Kultury i Nauki.

Siódmy, ósmy i dziewiąty dzień pobytu w Polsce

upłynął pod znakiem wycieczki na południe Polski. Bazą

wypadową stał się Kraków. Zostaliśmy zakwaterowani w

studenckim Hotelu „Żaczek”. W Krakowie (mieście królów

i studentów) zwiedziliśmy Wawel, kościół Mariacki

(słuchaliśmy hejnału mariackiego granego przez

autentycznego trębacza z wieży kościoła), Uniwersytet

Jagielloński, Sukiennice, Rynek z pomnikiem Adama

Mickiewicza.

Byliśmy w Wieliczce – kopalni soli, w Kalwarii

Zebrzydowskiej, Wadowicach (mieście, z którego pochodzi

polski papież Jan Paweł II). W Wadowicach zwiedziliśmy

Rynek, Kościół Parafialny, Bazylikę, w której Karol

Wojtyła przyjął sakrament bierzmowania. Widzieliśmy dom

rodzinny Karola Wojtyłły (obecnie nieczynny –

modernizacja). Jedliśmy też papieskie kremówki (bardzo

nam smakowały).

Podczas wycieczki do Krakowa towarzyszyła nam

Pani Elżbieta, nauczycielka z Tajynszy w Kazachstanie.

Skorzystała z okazji wyjazdu, by zakupić kostiumy

krakowskie dla naszego ośrodka. Zakupiła je. Są

przepiękne! Potem był powrót do Warszawy i znów

warszawskie atrakcje: Plac Teatralny, Pałac Prezydencki,

wycieczka do Telewizji, zwiedzanie zabytkowych

kościołów, Aleje Ujazdowskie – jedna z piękniejszych ulic

w Warszawie, centra handlowe i… mnóstwo innych.

15 sierpnia, czyli w Dniu Wojska Polskiego (jest to

także kościelne święto Wniebowstąpienia NMP)

uczestniczyliśmy w mszy świętej w kościele Św. Krzyża,

byliśmy przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Nie mogliśmy

nie być w Wilanowie – siedzibie króla polskiego, zwycięzcy

spod Wiednia, Jana III Sobieskiego.

Nasze spotkania z Polską polegały także na nauce

języka polskiego. Codziennie odbywały się lekcje.

Spotykaliśmy wielu interesujących ludzi. Pobyt w Polsce

pozostanie na długo w naszej pamięci. Będziemy za Nią

tęsknić. Tęsknimy też za Kazachstanem. Jest to nasz dramat,

dramat ludzi posiadających dwie Ojczyzny.

Dziękujemy za stworzenie nam możliwości

odwiedzenia naszej historycznej Ojczyzny: Oddziałowi

Warszawskiemu Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, Panu

Prezesowi Stowarzyszenia Polaków Obwodu

Akmolińskiego Aleksandrowi Suchowieckiemu, Pani Marii

Musiał i naszej tajynszyńskiej nauczycielce Pani Elżbiecie.

Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że

mogliśmy odwiedzić Polskę i spowodowali, że pobyt w

Polsce należał do niezwykle atrakcyjnych.

W imieniu wszystkich uczestników kolonii -

Junna Łopata i Waleria Łopata, Tajynsza (Kazachstan)

Tydzień Języków Narodów Kazachstanu. Spotkanie

kultur.2013/14

Tydzień Języków Narodów Kazachstanu jest okazją do

zaprezentowania różnych kultur jednego kazachstańskiego

narodu.

Szkoła Średnia Nr 4 w Tajynszy reprezentuje polską

kulturę. Uczniowie Gabinetu Języka Polskiego, pracującego

w Szkole, podczas uroczystości z okazji Tygodnia Języków

pokazali polski taniec i polski obrzęd weselny.

Zgromadzona w tajynszyńskim Domu Kultury widownia

obejrzała krakowiaka w układzie choreograficznym,

usłyszała polskie ludowe melodie. Po raz pierwszy

publicznie pokazaliśmy się w polskich strojach krakowskich

(są przepiękne), zakupionych podczas wakacji w Polsce (w

Krakowie w pracowni PERFEKT) przez Panią.

Zakup strojów sfinansowany został przez Ministerstwo

Spraw Zagranicznych za pośrednictwem SEMPER

POLONII. Za pomoc w pozyskaniu strojów dla Tajynszy

bardzo dziękujemy Ambasadzie Polskiej i Konsulatowi w

Astanie, także Prezesowi Polaków Obwodu Akmolińskiego

ALEKSANDROWI SUCHWIECKIEMU

Uczniowie Gabinetu Języka Polskiego

Kronika tajynszyńska

Page 23: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 24 - Nr 44/2013

Jakiego typu błędy leksykalne możemy

spotykać u osób uczących się języka polskiego?

Błędy leksykalne stanowią ponad 30%

zgromadzonych przez nas błędów osób z pierwszym

językiem należącym do grupy wschodniosłowiańskiej.

Błędy tego typu są zazwyczaj najtrudniejsze do uniknięcia,

ponieważ podsystem leksykalny ma charakter otwarty.

Oznacza to, iż uczący się w niewielkim jedynie stopniu

może wykorzystywać analogię jako metodę tworzenia

połączeń wyrazowych (inaczej niż ma to miejsce w

gramatyce, gdzie duża, ale jednak ograniczona liczba reguł

pozwala na tworzenie form gramatycznych według

określonego wzorca). Tak więc błędy leksykalne mają

zazwyczaj charakter jednostkowy i z trudem poddają się

grupowaniu. Bardzo dużą rolę przy powstawaniu błędów

odgrywa interferencja międzyjęzykowa, w mniejszym

stopniu interferencja («wzajemne oddziaływanie na siebie

dwu albo więcej elementów zjawisk lub sytuacji»)

wewnątrzjęzykowa. W wyniku działania pierwszej z nich

uczący się przenosi do języka polskiego wyrazy obce lub

reguły tworzenia wyrazów oraz zakres użycia wyrazów

podobnych, występujących w obu językach. Mechanizm ten

jest szczególnie silny w przypadku języków podobnych pod

względem strukturalnym. Przy interferencji

wewnątrzjęzykowej uczący się odnosi w sposób

nieuprawniony reguły (których nauczył się często

wcześniej) do działań językowych, które regułom tym nie

podlegają (hipergeneralizacja). Widoczne to jest bardzo

wyraźnie w wypadku słowotwórstwa rzeczowników

abstrakcyjnych. Uczniowie, którzy poznali właściwość

formantu -ość, mają tendencję do tworzenia przy jego

użyciu wszystkich rzeczowników abstrakcyjnych, np.

*upartość, *odważność, *leniwość.

Do błędów leksykalnych (zależnie od przyjętej typologii)

mogą być też zaliczane błędy słowotwórcze i stylistyczne.

Wśród błędów leksykalnych można wyróżnić kilka podgrup:

1. Wyrazy o wspólnej dominancie seman-

tycznej, ale różnej kolokacji (łączliwości

semantycznej):

* Może to rzeczywiście wina nauczyciela, który zwracał

uwagę na rzeczy drobiazgowe.

Rzeczy drobiazgowe – rzeczy drobne, nieważne/drobiazgi.

*Rosja ma wielkie bogactwa przyrodnicze.

bogactwa przyrodnicze – bogactwa naturalne.

*Twój poziom życia jest ciasno związany z tym, ile

pracujesz.

ciasno – ściśle.

W języku polskim nie występują użyte w powyższych

zdaniach kolokacje (często spotykane połączenie wyrazów,

którego znaczenie wynika ze znaczenia jego składników).

2. Wyrazy o podobnym znaczeniu, lecz różnej

łączliwości gramatycznej (błędy akomodacji).

Można je traktować jako błędy leksykalno-gramatyczne,

ponieważ zwykle wystarczy wymiana jednego czasownika,

aby wypowiedź stała się poprawna także pod względem

gramatycznym.

* Polak przyjeżdżający do Kazachstanu nie powinien jakoś

szczególnie się obawiać, że nie będzie wiedział jego

obyczajów.

wiedzieć − znać; błąd ten może też zostać potraktowany

jako składniowy

− wiedział, jakie są obyczaje. Kontaminacje dwu różnych

konstrukcji gramatycznych

(tu: znać obyczaje i wiedzieć, jakie są obyczaje) są częstą

przyczyną błędów.

*Niestety, nie potrafiłem jeszcze wtedy tego wiersza na

pamięć.

potrafić − umieć (znać)

Niestety, nie umiałem (znałem) jeszcze wtedy tego wiersza

na pamięć.

Mimo iż wspomniane konstrukcje gramatyczne pojawiają

się już w pierwszym etapie nauki języka polskiego, to błędy

związane z ich użyciem spotyka się często także u

studentów zaawansowanych.

3. Wyrazy z różnych rejestrów stylistycznych

języka:

* Każdy muzułmanin powinien pojechać raz w roku do

Mekki, o ile pozwala kasa.

Wyraz pochodzący z rejestru potocznego, używany głównie

w języku mówionym.

* Jeszcze będąc uczennicą, uczestniczyłam w wycieczkach

archeologicznych, lubiłam ekskursje do różnych

historycznych miejsc.

Wydaje się, że wymienione błędy mają różne źródła. W

drugim przykładzie widoczne jest przeniesienie z języka

pierwszego uczącego się. Wyraz ten zarówno w polskim

języku mówionym, jak i pisanym ma dziś wartość

archaizmu.

Gwiazdka * umieszczana jest przed wypowiedziami lub formami błędnymi.

Wskazówki dydaktyczne

Page 24: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 25 - Głos Polski

4. Wyrazy zapożyczone z języków

wschodniosłowiańskich:

* Na początku lat dwudziestych w centralnej Rosji

zaczęli przyjeżdżać ludzie i sprzedawali tam młody

skot, stąd obecna nazwa stacji i miasta.

skot − bydło (język rosyjski)

Podobnie można by zakwalifikować wspomniany już

wyżej błąd: ekskursja lub inny błędnie używany

leksem ordynaryjny. Granica klasyfikacyjna między

punktem 3 i 4 jest nieostra. Do grupy 3 należą zawsze

wyrazy, których znaczenie jest dla polskich

użytkowników języka rozpoznawalne.

5. Wyrazy podobne pod względem brzmienia:

a) niepochodzące od wspólnej podstawy

słowotwórczej:

*Zdecydowali się na adopcję strychu.

adopcja – adaptacja

*Widać tam brak tolerancji. Wyraża się to

szykowaniem obcokrajowców.

szykować − szykanować

b) pochodzące od jednej podstawy słowotwórczej:

* Decyzja o studiach powstała dwa lata temu, kiedy

koleżanki próbowały kształtować się dalej.

kształtować się – kształcić się

* Moim zdaniem, podróże o wiele więcej dają niż

oglądanie telewizora.

telewizor − telewizja

Należy dodać, że część wymienionych tu błędów jest

popełniana często także przez polskich użytkowników

języka.

6. Zakłócenie stałych związków wyrazowych

(chodzi np. o przysłowia, idiomy, syntagmy

konwencjonalizowane), kontaminacje:

*Co kraj, to zwyczaj.

zwyczaj − obyczaj

* Czy nie powinniśmy przypomnieć stare przysłowie:

„co zanadto, to niezdrowo?”

zanadto – za dużo

*Polacy czują za swój obowiązek pójść

do kościoła.

czuć za obowiązek – uważać za obowiązek

*Ma się to rozumieć przez samo się.

przez samo się – samo przez się

Błędy występujące w tej grupie mają różny ciężar

gatunkowy – od prawie akceptowalnych do zupełnie

nieakceptowalnych, choć zrozumiałych (por. błąd

pierwszy i ostatni), na co należy zwrócić uwagę przy

ich ocenianiu.

7. Błędy słowotwórcze:

*Książka może mieć kartki sklejone, zwłaszcza w

przypadku kieszeniowca.

Błędnie utworzony rzeczownik odrzeczownikowy

(poprawnie: wydania kieszonkowego).

*Nie można pominąć jej umiejętności kulinarskich.

Błędnie utworzony przymiotnik odrzeczownikowy

(poprawnie: kulinarnych).

Przykład:

wiedzieć – umieć – potrafić – znać

Po czasowniku wiedzieć nie może wystąpić

dopełnienie w bierniku.

*Małgorzata dobrze wie swój fach i możesz się od niej

wiele nauczyć.

Małgorzata dobrze zna swój fach i możesz się od niej

wiele nauczyć.

Po czasowniku znać musi wystąpić dopełnienie w

bierniku.

*Ty na pewno dobrze znasz to, dlaczego szefowa jest

na ciebie wściekła.

Ty na pewno dobrze wiesz to, dlaczego szefowa jest na

ciebie wściekła.

Przypomnieć o sobie, o czymś to dać znać.

*Moje kolano znowu dało wiedzieć o sobie.

Moje kolano znowu dało znać o sobie.

Czasownik potrafić łączy się z dopełnieniem

bezokolicznikowym, a nie biernikowym (w negacji

dopełniaczowym).

*Niestety, nie potrafiłem wtedy tego wiersza

na pamięć.

Niestety, nie umiałem wtedy tego wiersza

na pamięć.

Niestety, nie potrafiłem wtedy powiedzieć tego

wiersza na pamięć.

Opracowano na postawie

Co warto wiedzieć. Poradnik metodyczny

Odkrywamy język polski

Page 25: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 26 - Głos Polski

Opis Parku

Biebrzański Park Narodowy jest największym

parkiem narodowym w Polsce i jednym z większych w

Europie. Położony jest w północno-wschodniej części kraju,

na terenie województwa podlaskiego. Chroni przede

wszystkim rozległe i prawie niezmienione dolinowe

torfowiska z unikalną różnorodnością gatunków roślin,

ptaków i innych zwierząt oraz naturalnych ekosystemów.

Znaczna część parku to największy i najbardziej naturalny w

Polsce i Europie kompleks torfowisk niskich, wysokich i

przejściowych. Główną oś hydrograficzną parku stanowi

rzeka Biebrza na długości 164 km. Szerokość koryta wynosi

od kilku do kilkudziesięciu metrów, a rzeka płynie zakolami

i tworzy liczne starorzecza.

Klimat jest zbliżony do kontynentalnego z

elementami subborealnego. Cechuje go długa zima, krótkie

przedwiośnie i najkrótszy (poza górami) okres wegetacyjny.

Charakterystyczne dla klimatu doliny Biebrzy są częste

mgły pojawiające się w pogodne wieczory i utrzymujące się

do późnego rana.

Podstawowe

cele powołania parku to

ochrona specyficznych,

zanikających w Europie

siedlisk bagienno -

torfowych, ochrona

rzadkich i ginących

zbiorowisk roślinnych i

gatunków zwierząt, a

także biotopów ważnych

dla ochrony awifauny.

Obszar ten cechuje się

również unikalnymi walorami krajobrazowymi. Dolina

Biebrzy znalazła się na liście obszarów chronionych Natura

2000.

Ochrona gatunkowa

Dolina Biebrzy

jest bardzo ważnym

miejscem gniazdowania,

żerowania i odpoczynku

dla ptactwa wodno-

błotnego w Polsce, a także

w Europie Środkowej.

Charakterystyczne gatunki

lęgowe w dolinie Biebrzy

to: batalion (symbol

parku), wodniczka, 4

gatunki bekasów, bekasik,

kulik wielki, biegus

zmienny, żuraw, mewa mała, rybitwy. Można też spotkać

cietrzewia, rożeńca, świstuna, łabędzia krzykliwego, sowę

błotną. W parku

występuje wiele innych

zwierząt: łoś, jeleń,

sarna, bóbr, wilk, lis,

jenot, borsuk, tchórz,

kuna leśna, wydra,

gronostaj, łasica. W

roku 1995 została

wpisana na listę siedlisk

konwencji RAMSAR.

Szata roślinna

parku odznacza się

ogromną różnorodnością. Występuje tu wiele rzadkich

gatunków takich jak: brzoza niska, wierzba lapońska,

widłaki, goździk piaskowy, grążel żółty, rosiczki, wielosił

błękitny, gnidosz królewski, pomocnik baldaszkowy,

goryczka wąskolistna, kosaciec syberyjski, storczyki,

skalnica torfowiskowa, wełnianka, fiołek mokradłowy, kilka

reliktowych gatunków mchów.

Turystyka

Na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego

wyznaczono 483 km szlaków. Turyści mogą poruszać się po

szlakach kajakowych rzeką Biebrzą, Sidrą, Jegrznią,

Brzozówką, Wissą oraz kanałami: Augustowskim,

Woźnawiejskim i Rudzkim. Przygotowano również szlaki

rowerowe, piesze, konne oraz ścieżki edukacyjne.

Osobowości

Legenda mówi, że kiedy miał 10 lat, wyszedł do

lasu. Zamieszkał w szałasie i nigdy już stamtąd nie wrócił.

Darek Karp – Indianin znad Biebrzy, znany na świecie

fotograf natury. Gdzie żyje? Zmarznięta ścieżka biegnie

między ścianą sosen, prześwietlonych miękkim blaskiem

porannego słońca, a szklistym od lodu rozlewiskiem, wzdłuż

lasków, łąk, olsów, brzezin, krzaków i haberdzi. Zwierząt tu

zatrzęsienie: łosi, jeleni, wilków, rysi, jenotów, a ptaków

bez liku – są orły, sokoły, jastrzębie, błotniaki, krogulce,

cietrzewie, puchacze. Czerwone Bagno – 40 km dziczy

między Puszczą Augustowską a Biebrzańskim Parkiem

Narodowym – to prawdziwy raj dla fotografa natury. W

pobliskim przysiółku Tajenko ludzie mówią o Darku Karpiu

niewiele. – Żyje odosobniony, w lesie, na bagnach – z żoną

i trojgiem dzieci.

Opracowano na podstawie biebrza.org.pl

Łoś

Widokówka z … Biebrzańskiego Parku Narodowego

Page 26: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 27 - Głos Polski

22 lipca 1944

22 lipca 1944 roku, ogłoszono w Chełmie

na Lubelszczyźnie Manifest Polskiego Komitetu Wy-

zwolenia Narodowego, stanowiący proklamację suwe-

renności, a zarazem obwieszczenie o objęciu władzy

nad terytorium państwa polskiego przez PKWN,

z ramienia Krajowej Rady Narodowej. Z dzisiejszej

perspektywy dla dominującej większości Polaków ta

data nie znaczy niczego, dla części starszego pokolenia

przypomina pewne zakłady przemysłu cukierniczego,

dla tych bardziej historycznie świadomych to data

graniczna otwarcia nowego zniewolenia Polski przez

sąsiednie imperium a dla jeszcze innych to data nowe-

go porządku, który był historyczną koniecznością dzie-

jową.

Patrząc na 22 lipca z ówczesnej perspektywy,

warto na tę datę patrzeć w kontekście najdramatycz-

niejszej daty we współczesnej historii Polski tj.

1 sierpnia tegoż roku. Istnieją opinie historyków mó-

wiące o tym, że to przez wydarzenia na Lubelszczyź-

nie doszło do przyśpieszenia decyzji o proklamowaniu

Powstania Warszawskiego. Oczywiście nie będziemy

gdybać, czy Powstanie miałoby większe szanse, jakby

wybuchło dwa tygodnie później, skala społecznego

napięcia była wówczas w Warszawie tak znaczna, że

ciężko byłoby dowództwu AK utrzymać w ryzach

własne oddziały pałające żądzą zemsty na Niemcach

za pięć brutalnych lat zbrodniczej i ludobójczej okupa-

cji.

W świetle dostępnych źródeł – doskonale udo-

kumentowanych przez IPN, głównie na podstawie

dostępnych materiałów radzieckich jest oczywistym,

że jedynym inicjatorem 22 lipca był Józef Stalin. To

był akt proklamacji zależnego ośrodka polskiej władzy

ludowej, poczyniony

tylko i wyłącznie z

jego poruczenia i za

jego pozwoleniem,

bez którego wszel-

kie tego typu działa-

nia skończyłyby się

natychmiast pod

najbliższą ścianą po serii z pepeszy lub mogły być

kontynuowane w wygodnym wagonie przemieszczają-

cym się na daleką północ czy raczej północny wschód

niekończącego się Imperium.

Oceniając tę decyzję Stalina jako pełne zło za-

pominamy jednak, że był to wyraz jego daleko posu-

niętego pragmatyzmu. Przecież on nie musiał tego

robić! Mógł zakazać swoim polskim komunistom ja-

kiegokolwiek myślenia o niezależności i zaprosić ich

do bratniej rodziny narodów nieskończonego ZSRR i

co wówczas byśmy zrobili? Kolejne powstanie? Może

ze trzy powstania? Jakie to by miało znaczenie ile

powstań NKWD rozjechałaby gąsienicami czołgów i

rozstrzelała w piwnicach? Ile krwi zapłacilibyśmy za

brak spontanicznej akcesji? Jak wyglądałyby granice

„Polskiej SSR”? Może „Przywiślańskiej SSR”? Prze-

cież dwie dekady wcześniej w ZSRR stworzono nawet

„Żydowski Obwód Autonomiczny” (Еврейская авто-

номная область) w miejscu tak dalekim (z naszego

punktu widzenia koło Japonii), że rosyjscy żydzi byli

w stanie zadeklarować wszystko, żeby tylko przypad-

kiem nie być tam (w imię sprawiedliwości ludowej)

przesiedlonym. Obwód istnieje do dzisiaj, tak szanow-

ni państwo mogła wyglądać Rzeczpospolita – i co

byśmy na to poradzili? Uciekli przez Bałtyk do Szwe-

cji? Nie mieliśmy żadnych szans, gdyby Stalin chciał –

przesiedliłby dominującą większość naszego Narodu

tak jak przesiedlił Polaków z byłych dawnych terenów

wschodnich II RP – i nic naprawdę nic byśmy na to nie

poradzili, co więcej nikt by się za nami nie ujął, no bo

kto miałby to być? O czym trzeba pamiętać, przecież

tzw. alianci zachodni już nas zdradzili w Jałcie i była

„musztarda po obiedzie”, jeszcze istniała polska armia

na zachodzie, ale jej los był już zdefiniowany. Żeby

nas już totalnie ośmieszyć i upokorzyć niedługo potem

(6 lipca 1945) w ostateczności cofnięto uznanie dla

marionetkowego rządu w Londynie i zgaszono światło.

Właśnie w tym kontekście trzeba oceniać 22 lipca, bo

mogło go nie być na co nic byśmy poza zapłaceniem

kolejnej daniny krwi nie poradzili. Nikt by nam nie

przyszedł z pomocą, ba być może nawet do dzisiaj

takie wydarzenie historyczne jak przesiedlenie Pola-

ków by nie istniało – no bo o sprawach trudnych się

nie mówi.

Mając na uwadze powyższe, trzeba ocenić

22 lipca bez emocji – po prostu nie mieliśmy na to

wpływu, a to że znaleźli się aktywni wykonawcy woli

swoich wschodnich władców, trudno się dziwić, po-

nieważ nieco wcześniej wielu ochoczo lub pod przy-

musem podpisywało Volkslistę! Większość społeczeń-

stwa nie miała na to żadnego wpływu każda władza

zawsze znajdzie pomagierów, taki jest jej urok – nic

się na to nie poradzi, zwłaszcza jak umiejętnie fałszuje

się wybory.

Oczywiście to nie oznacza, że nie możemy

oceniać tych, którzy po 22 lipca budowali nową rze-

czywistość, jednakże trzeba to robić w sposób obiek-

tywny – nie pomijając licznych pozytywów jakie za-

gwarantowała społeczeństwu władza ludowa.

Krakauer

Ważne daty w historii Polski

Page 27: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 28 - Nr 44/2013

Prolog

Jest takie Słowo

Słowo święte

Piękne jak dłonie matki

Ciepłym chlebem pachnące

Słowo co serce otula i pieści

Myśli słodkich wielość budzi

Słowo co rany liże

Rwący ból duszy koi

Chwalebne całując blizny

Jest takie Słowo co szeptem przed Bogiem się staje

I po policzkach na ziemię spływa

Jest takie Słowo

Słowo święte

Tak drogie

Proste

-Proszę o ciszę-

Ojczyzna

*******************************************

Papierowe usta

Mieli hołd złożyć-

Sami hołdem się stali.

A nam ta krew gorzka,

jakbyśmy się wstydzili?

Jakbyśmy się bali…

A więc tyś to brzozo?

Tyś to uczyniła?

Czy miałaś wspólnika?

Czyżby… mgła nim była?

Proszę nie jątrzyć!

Po co dzielić, w narodzie stawiać tamy!

…śledztwo trwa –

Mgła gdzieś uciekła, ale szukamy.

Czemu milczysz?

Przyznaj się, ty o białej korze!

A może ona… niewinna?

Może, to polski był zamach na smoleńską brzozę?

Oto przełom w śledztwie! –

Tylko proszę nie jątrzyć –

kamień stumilowy:

Delegacji wcale nie było.

A samolot? – Papierowy.

Co za wspaniałe Państwo!

Wszystko w nim takie proste,

do kanta, kolorowe…

Tylko błagam Ciebie Panie –

Nie dopuść deszczu na to Państwo papierowe.

Pusta wydmuszka w wydmuszce pustej.

Czy my też papierowi?

Czy serca?

Czy usta?

Boże… Ty też papierowy?

Musimy hołd składać Ojczyźnie,

Choćby, ci papierowi zabraniali –

to tylko strach tak bardzo ludzki,

bo mgła już opada,

A świat z papieru zwykł się szybko palić…

********************************************

Wołyńskie kłosy

W czarnej nocy świata

Nad oceanem milczenia

Zadrwił diabeł z człowieka

Wyszedł z piekielnego cienia

W tak gęstej ciszy

Czekały Wołyńskie Dziecięta

Pozwólmy jej mówić

Ona najlepiej pamięta

Dusza w niebo się wtapia

Ziemia krwią jest pojona

Lecz pić jej nie może

Bo to krew niespełniona

Wczoraj zginęli

Dziś z martwych ożyli

O jedno do nas wołają

Byśmy jutro przebaczyli

Zdejmij buty człowieku

Gdy stąpasz po Ich cmentarzu

Wyjmij serce z piersi

I złóż na Wołyńskim Ołtarzu

***

Autor wierszy to Grzegorz Przeszło, student czwartego

roku. Pisze o sobie: Moją pasją jest pisanie. Nie jestem

żadnym znanym ani sławnym człowiekiem, mimo to mam dla

Państwa pewną propozycję, która wynika nie tyle z pychy co

raczej z młodzieńczej fantazji i próby sił. Byłbym

zaszczycony gdyby Państwo przeczytali moje wiersze

a kiedyś w przyszłości zechcieli je opublikować.

Poetyckie próby

Page 28: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 29 - Głos Polski

Pan Twardowski

Twardowski był dobry szlachcic, bo po mieczu i

kądzieli. Chciał mieć więcej

rozumu, niż mają drudzy

poczciwi ludzie, i znaleźć

od śmierci lekarstwo, bo nie

chciało mu się umrzeć.

W starej księdze

raz wyczytał, jak diabła

przywołać można:

o północnej przeto dobie

wychodzi z Krakowa, kędy

leczył w całym mieście i

przybywszy na Krzemionki,

zaczął biesa głośno

przywoływać. Stanął prędko

zawezwany; jak w one czasy bywało, zawarli z sobą

umowę. Na kolanach zaraz diabeł napisał długi cyrograf,

który własną krwią Twardowski, wyciśniętą z serdecznego

palca, podpisał.

Między wielą warunkami był ten główny: że

dopóty ni do ciała, ni do duszy czart nie ma żadnego prawa,

dopóki Twardowskiego w Rzymie nie ułapi.

Na mocy tej to umowy diabłu jako swemu słudze

rozkazał naprzód, by z całej Polski srebro naniósł w jedno

miejsce i piaskiem dobrze przysypał. Wskazał mu Olkusz;

posłuszny służka dopełnił rozkaz wydany i z tego srebra

powstała sławna kopalnia srebra w Olkuszu.

Wszystko, co jeno zażądał żywnie, miał na swoim

zawołaniu: jeździł na malowanym koniu, latał w powietrzu

bez skrzydeł, w daleką drogę siadł na kogucie i prędzej

bieżał niż konno; pływał po Wiśle ze swoją kochanką

wstecz wody bez wiosła i żagli, ogromny kamień pod

Czerwińskiem sam przyniósł i jednej nocy wykopał pod

Knyszynem staw — Czechowizną zwany.

Upodobawszy jedną pannę chciał się ożenić, ale

panna chowała we flaszce robaka i pod tym warunkiem

obiecywała oddać temu rękę, kto zgadnie, co to za robak?

Twardowski w ciemię nie bity, przebrał się za dziada i

przyszedł do ładnej panny. Pyta go zaraz ukazując z dala

flaszeczkę:

Co to za zwierz, robak czy wąż? Kto to odgadnie, będzie

mój mąż.

A Twardowski odrzekł na to: — To jest pszczółka, mościwa

panno! Zgadł w istocie i wnet się ożenił.

Pani Twardowska na rynku krakowskim ulepiła z

gliny domek i w nim przedawała garnki i misy. Twardowski

za bogatego przebrany pana, przejeżdżając z licznym

dworem, tłuc je zawsze czeladzi kazał. A kiedy żona ze

złości wyklinała w pień, co żyje, on siedząc w pięknej

kolasie śmiał się szczerze z tej psoty.

Złota miał zawsze by piasku, bo co chciał, to diabeł

znosił. Kiedy długo dokazuje, raz był zaszedł w bór cienisty

bez narzędzi czarnoksięskich. Zaczął dumać zamyślony;

nagle napada go diabeł i żąda, aby niezwłocznie udał się do

Rzymu.

Rozgniewany czarnoksiężnik mocą swojego

zaklęcia zmusił biesa do ucieczki, zgrzytając kłami ze

złości, wyrywa sosnę z korzeniem i tak silnie

Twardowskiego uderzył po obu nogach, że jedną zgruchotał

cale. Od one j doby już był kulawy i zwany odtąd powszech

nie kuternogą. W ostatku sprzykrzywszy sobie, zły duch

czekając dość długo na duszę czarnoksiężnika, przybiera

postać dworzana i jak biegłego lekarza zaprasza niby do

swojego pana, że potrzebuje pomocy. Twardowski za

posłańcem spieszy do jednej wsi w Sandomierskiem, nie

wiedząc, że w niej się gospoda nazywała "Rzymem".

Skoro tylko próg przestąpił onej karczmy, mnóstwo

kruków osiadło dach cały i wrzaskliwymi głosy napełniało

powietrze. Twardowski od razu poznał, co go może tutaj

spotkać, więc z kołyski dziecię małe, świeżo dopiero

ochrzczone, porywa na ręce i zaczyna piastować, gdy w

własnej postaci wpada diabeł do izby.

Chociaż był pięknie ubrany, miał kapelusz

trójgraniasty, frak niemiecki z długą na brzuch kamizelką,

spodnie krótkie i obcisłe, a trzewiczki ze sprzączkami —

wszyscy poznali go od razu, bo wyglądały rogi spod

kapelusza, pazury z trzewika i harcap z tyłu.

Już chciał porwać Twardowskiego, gdy spostrzegł

wielką przeszkodę, bo małe dziecię na ręku, do którego nie

miał prawa. Ale bies wnet znalazł sposób, przystąpił do

czarownika i rzecze: — Jesteś dobry szlachcic,

zatem verbum nobile, debet esse stabile.

Twardowski widząc, że nie może złamać

szlacheckiego słowa, złożył w kołysce dziecię, a wraz ze

swym. towarzyszem wylecieli wprost kominem.

Zawrzasło radośnie stado kruków. Lecą wyżej, coraz wyżej.

Twardowski nie stracił ducha: spojrzy na dół — widzi

ziemię i miasto Kraków.

Żal mu szczery serce ścisnął: tam zostawił

wszystko, co kochał w życiu, ozwało się w nim uczucie z lat

niewinności i zanucił godzinki. Bowiem w młodości swojej,

kiedy był pobożny, ułożył był kantyczki na cześć Marii i

Jezusa.

To go uratowało od piekielnej mocy, albowiem gdy

skończył ona pieśń, poznał zdziwiony, że już więcej w górę

nie leci i że zawisł w powietrzu. Oglądnie się koło siebie,

już nie widzi towarzysza swej podróży, głos tylko mocny

słyszy nad sobą:

— Zostaniesz do dnia sądnego zawieszony jak teraz!

Dziś, gdy miesiąc zejdzie w pełni, pokazują czarną plamkę,

która jest ciałem Twardowskiego zawieszonym do dnia

sądnego.

Kącik dla dzieci

Page 29: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 30 - Nr 44/2013

Uroczyste zakończenie, de facto ukoronowanie

żniw to dożynki stanowiące największe w danym roku

kalendarzowym święto rolników. Są obchodzone krótko po

zakończeniu wszystkich najważniejszych prac polowych

oraz zebraniu plonów, głównie zbóż. Zależnie od części

kraju (regionu) bywają nazywane: obżynki, wyżynki, okręż-

ne, wieniec, wieńczyny. Pochodzenie i wiek tego obrzędu

nie zostały dotychczas w pełni sprecyzowane. Zygmunt

Gloger wywodzi je prosto ze zwyczajów pogańskich, zwią-

zanych z kultem bóstw urodzaju.

Prehistoryczne święto plonów przypadające na

równonoc jesienną (23 września), poświęcano triadzie mito-

logicznych bóstw: Perunowi (piorunów), Dażbogowi (słoń-

ca, bogactwa, szczęścia, władzy) i Swarożycowi (losu).

Wzniosłemu kultowi odległych przodków podlegały naj-

pierw rośliny i drzewa, dopiero postęp cywilizacyjny umoż-

liwił rozwój rolnictwa, za sprawą którego człowiek przyspo-

sobił dary natury.

Dożynki to niezwykle radosny obrzęd zakończenia

żniw i złożenie właścicielowi (dziedzicowi) tego wszystkie-

go, czym obdarzyła matka ziemia podczas żniwnego znoju.

Od zawsze podstawowym akcentem dożynek było składanie

wieńca symbolizującego trud żniwiarzy.

Organizowano je w granicach ziem Rzeczpospolitej

prawdopodobnie już w XVI lub na przełomie XVI i XVII

wieku, gdy na obszarach wykorzystywanych rolniczo

ukształtowała się gospodarka folwarczno-dworska. Urządza-

li je dla żniwiarzy (służby folwarcznej i pracowników na-

jemnych) posiadacze większości majątków ziemskich.

W obchodach dożynkowych odbywających się

praktycznie we wszystkich regionach Polski nie brakowało

również archaicznych elementów obrzędowych starodaw-

nych Słowian, nawet plemion bałtyckich, które bywają tłu-

maczone naukowo, jako postrelikty ofiar składanych nie-

gdyś bóstwom urodzaju. Do takich należały kultywowane aż

po czasy obecne zwyczaje związane przykładowo z ostatnią

garścią, kępą lub (rzadziej) pasem niezżętego zboża, które

po żniwach czas jakiś pozostawiano na opustoszałym już

polu, dla zapewnienia ciągłości wegetacji zbóż i urodzaju.

Ostatnie sterczące na polu kłosy zwano przepiórką (Mazow-

sze, Podlasie), perepełką (Kresy), brodą (wyłącznie

wschodnie Mazowsze), kozą (Małopolska), pępem bądź

pępkiem (Kujawy, Wielkopolska), niekiedy wiązką, wią-

zanką lub garstką. Ścinano je niezwykle uroczyście i mógł

to uczynić wyłącznie najlepszy kośnik, następnie wręczano

je najlepszym żniwiarkom, aby uplotły z nich wieniec.

Dożynkowe świętowanie rozpoczynano pleceniem

wieńca, z tych właśnie resztek ostałych jeszcze na polu

zbóż, kiści czerwonej jarzębiny, orzechów, owoców, kwia-

tów i kolorowych wstążek. Wieńce dożynkowe miewały

zwykle kształt wielkiej korony, rzadziej koła. Drzewiej

umieszczano w nich także żywe (z biegiem lat sztuczne)

koguty, kaczęta lub małe gąski, co miało gwarantować pięk-

ny i zdrowy przychówek gospodarski.

Wieniec dożynkowy nazywany bywał plonem.

Uosabiał wszystkie zebrane płody i urodzaj. Niosła go na

głowie albo wyciągniętych rękach najlepsza żniwiarka,

czasami z pomocą parobków i innych żeńców. Za nią postę-

pował orszak odświętnie ubranych żniwiarzy, niosących na

ramionach przybrane kwiatami, wyczyszczone kosy i sierpy.

Osobliwe dzieło niczym wotywne sacrum trafiało najpierw

do kościoła, celem poświęcenia, następnie ze śpiewem w

uroczystym pochodzie, udawano się prosto do dworu lub do

domu właściciela pola, spełniającego zaszczytną rolę Go-

spodarza Dożynek.

Po zakończonym nabożeństwie dziękczynnym,

gromada żeńców i pomocnic udawała się do dworu, by

złożyć wieniec Dziedzicowi.

Pieśni śpiewane przez kroczących z wieńcem żni-

wiarzy mówiły o ich trudzie i plonie, wyrażały: troskę o

przyszłoroczne urodzaje, nadzieję na zasłużony poczęstunek

i tęgą zabawę. Wspominały różne miejscowe wydarzenia,

radości, troski, wytykały wady surowych ekonomów, chwa-

liły szczodrość i gospodarność dziedziców, choć czasem

wręcz przeciwnie wytykały im skąpstwo, nieudolność i

wywołane tym skutki w prowadzonym gospodarstwie. Były

więc prawdziwą, co istotne zawsze aktualną kroniką danej

wsi. Najczęściej intonowano powszechnie znaną pieśń o

treści:

„Plon niesiemy, plon

w gospodarza (lub jegomości) dom!

Aby dobrze plonowało,

Po sto korcy z kopy dało!

Otwieraj, panie, szeroko wrota

niesiem ci wieniec ze szczerego złota.

Zaściełaj, panie, stoły i ławy,

Idzie do ciebie gość niebywały.

Plon niesiemy, plon ...”

Gospodarz dożynek, przeważnie dziedzic, z właściwą sobie

powagą przyjmował wieniec od przodownicy, osobiście

wnosił go do domu i ustawiał na stole, po czym prosił przo-

downicę do tańca. Następnie prowadził wszystkich do sto-

łów ustawionych na dziedzińcu lub w stodole, częstował ich

dobrym jedzeniem i napitkiem. Po uczcie rozpoczynały się

gremialne tańce trwające niejednokrotnie do późnych godzin

nocnych. Wieniec dożynkowy skwapliwie przechowywano

w stodole aż do następnego roku, do kolejnego zasiewu, a

wykruszone z niego ziarna wsypywano do worków napeł-

nionych ziarnem siewnym. Już u schyłku XIX w. wzorem

dożynek dworskich zaczęto urządzać dożynki chłopskie.

Zamożni gospodarze wyprawiali je swym domownikom,

rodzinie, parobkom inajemnikom. Przebiegały one bardzo

podobnie do dożynek dworskich, chociaż nacechowane

wyraźnie dostrzeganą skromnością.

Polskie tradycje wciąż żywe

Page 30: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 31 - Głos Polski

W okresie dwudziestolecia międzywojennego za-

inicjowano dożynki: parafialne, powiatowe i gminne. Orga-

nizowały je lokalne samorządy terytorialne, głównie jednak

terenowe ogniwa partii chłopskich, Kółka Rolnicze, czasem

kościół, szkoła. Dożynki tamtych czasów były manifestacją

włościańskiej dumy i niezależności. Z iście pospolitej zaba-

wy urządzanej głównie dla czeladzi dworskiej nabrały cech

święta całego rolniczego stanu połączonego z wystawami

rolniczymi, festynami, występami ludowych zespołów folk-

lorystycznych.

Po II wojnie światowej, szereg lat gospodarzami

dożynek obwoływano przedstawicieli władz admin-

istracyjnych wszystkich czterech szczebli (od gminnych po

centralne). Nosiły charakter bardziej polityczny mając wy-

rażać poparcie dla ówczesnej władzy i kreowanej polityki

rolnej. Zachowywano w nich jednak szereg wartościowych

pierwiastków o rodowodzie tradycyjnym, jak uroczyste

pochody z wieńcami czy pieśni. Towarzyszyły im popularne

imprezy typu kiermasze, festyny czy zabawy taneczne.

Po roku 1980 dożynki kolejny raz zmieniły swój

zewnętrzny wizerunek. Pozostając świętem rolniczej nacji,

przybrały postać uroczystości wyznaniowej, religijnej, afir-

mującej dziękczynienie składane Panu Bogu i Matce Bo-

skiej, za szczęśliwie przeprowadzone żniwa, zebrane plony,

zdrowie. Powrócono do tradycji dożynek parafialnych.

Wzorem lat minionych formują się barwne pochody dożyn-

kowe z wieńcami, które rolnicy składają w kościołach u stóp

ołtarza łącznie z innymi płodami ziemi. Trwałym zwycza-

jem stały się liczebne pielgrzymki chłopskie do popularnych

miejsc kultu religijnego, szczególnie sanktuariów maryjnych

w tym do najstarszego sanktuarium polskiego na Jasnej

Górze w Częstochowie, gdzie odbywają się największe i

najbardziej uroczyście obchodzone dożynki ogólnopolskie.

Uczestniczą w nich liczne delegacje rolników (80–100 tys.

wiernych) z całej Polski paradujące w strojach ludowych, z

darami ziemi, wieńcami i krągłymi bochnami świeżego

chleba.

Zachowane w Polsce do dzisiejszych czasów ob-

chody dożynkowe posiadają zatem kilka wieków tradycji.

Przetrwały różnorakie burze dziejowe radykalnie zmieniając

częściowo swój wcześniejszy charakter. Są świętem dobrze

wypełnionego obowiązku. Dożynkowe wieńce bywają wie-

lokroć osobliwymi dziełami sztuki twórców nieprofesjonal-

nych mających poniekąd „od ręki” szereg oryginalnych

pomysłów na ich wykonanie.

Każdorazowo ceremonii przewodniczą Starosta i

Starościna Dożynek. Najpierw wnoszone są wieńce wyko-

nane z kłosów zbóż, owoców, warzyw, polnych kwiatów.

Oboje wręczają Gospodarzowi Dożynek bochen chleba

upieczony z mąki ostatnich zbiorów, dalej zaś inne symbole,

jak chociażby przetwory mięsne czy owoce przydomowych

ogrodów. Rolę gospodarza w przypadku organizowania

dożynek typowo świeckich, pełni przedstawiciel samorządu

lokalnego (starosta, burmistrz, wójt), zaś duchowny podczas

dożynek kościelnych.

Standardowy wieniec powstaje najczęściej z żyta i

pszenicy ewentualnie jeden z żyta, drugi z pszenicy. Za

szykowne dekoracje służą zwykle: owoce jarzębiny, gałązki

leszczyny, kwiaty, wstążki, bukszpan, sitowie, jabłka, mirta,

jak również piernikowe serca, symbol bogactwa lasów i

pasiek.

I tak już bywa od wielu, wielu pokoleń.

Właściwie zorganizowane dożynki, bez względu na

ich nazwę, mogą stanowić nie tylko jeden z istotnych walo-

rów kulturowych, świadczących o bogatej spuściźnie po

minionych czasach, lecz aktywnie wspomagać wizerunek

określonej jednostki samorządu terytorialnego.

tekst: Grzegorz Roczek

Fotografie z gminnych dożynek we wsi Rogoziniec

obchodzonych w roku 2011

Page 31: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 32 - Nr 44/2013

Program stypendialny, którego wdrażanie rozpoczęliśmy w

1998 r., adresowany jest do studentów polskiego

pochodzenia uczących się i mieszkających poza granicami

Polski. Jest jednym z priorytetowych programów Fundacji

realizowanym we współpracy z Ministerstwem Spraw

Zagranicznych, polskimi placówkami dyplomatyczno-

konsularnymi działającymi w świecie, a od 2002 r. z

Senatem RP.

Celem programu stypendialnego jest przede wszystkim:

• wspieranie aktywizacji oświatowo-zawodowej Polaków i

osób polskiego pochodzenia mieszkających i studiujących

poza granicami Polski;

• wykorzystanie wykształconej, dobrze przygotowanej

kadry młodych ludzi o polskim rodowodzie i jej

doświadczeń do promowania polskich osiągnięć

kulturalnych i gospodarczych oraz rozwoju kontaktów

pomiędzy Polską a krajami ich zamieszkania;

• budowanie polskiego lobby w krajach zamieszkania

naszych stypendystów.

O stypendium SEMPER POLONIA mogą ubiegać się

osoby, które spełniają wymagania Regulaminu

Stypendialnego Fundacji (do pobrania poniżej), m.in.:

• posiadają narodowość polską lub mogą wykazać swoje

polskie pochodzenie;

• ukończyły szkołę średnią z polskim językiem nauczania

(chyba, że nie ma takiej szkoły w miejscu zamieszkania

wnioskodawcy);

• mieszkają poza granicami Polski od co najmniej 15 lat;

• studiują w kraju swojego zamieszkania (poza granicami

Polski);

• studiują w szkołach wyższych wydających dyplomy

uznawane przez ministerstwo edukacji danego państwa;

• osiągają w nauce wyniki co najmniej dobre;

• posługują się językiem polskim w stopniu dobrym;

• aktywnie działają na rzecz miejscowego środowiska

polonijnego lub biorą udział w przedsięwzięciach

promujących Polskę ;

• nie posiadają stałego zatrudnienia;

• nie otrzymują i nie ubiegają się o stypendium z innej

polskiej organizacji społecznej lub instytucji rządowej;

• nie ukończyły 24 roku życia w momencie składania

pierwszego wniosku o przyznanie stypendium.

Od 1 stycznia 2012 r. funkcjonuje Zintegrowany

Elektroniczny System Stypendialny (ZESS), który

umożliwia studentom polonijnym składanie wniosków

stypendialnych w formie elektronicznej (instrukcja do

pobrania poniżej). Wypełnione przez studentów aplikacje

trafiają do polskich placówek dyplomatyczno-konsularnych,

które po ich zweryfikowaniu oraz zaopiniowaniu przesyłają

je do Fundacji za pośrednictwem internetu. Od 2012 r. jest

to jedyna możliwa forma ubiegania się o stypendium

SEMPER POLONIA.

Decyzję o przyznaniu stypendium podejmuje Komisja

Stypendialna w porozumieniu z Zarządem Fundacji

SEMPER POLONIA. Na podstawie informacji

zawartych w elektronicznych formularzach oraz

opiniach polskich placówek członkowie Komisji

przyznają studentom punkty biorąc pod uwagę

następujące kryteria:

• wyniki w nauce;

• aktywność społeczno-kulturalna na rzecz środowiska

polonijnego oraz współpraca z polskimi placówkami

dyplomatyczno-konsularnymi;

• kierunek studiów;

• sytuacja materialna studenta.

Ostateczna ilość punktów decyduje o przyznaniu

stypendium oraz jego wysokości. Uzależnienie wysokości

stypendium od ilości zdobytych punktów pozwala na

transparentną ocenę oraz możliwość specjalnego

premiowania najlepszych i najbardziej aktywnych

studentów.

Fundacja zawiera ze studentami, którym przyznano

stypendia, umowy stypendialne na okres jednego semestru.

Wypłatą stypendiów oraz podpisywaniem umów

stypendialnych zajmują się polskie konsulaty działające w

krajach, gdzie realizowany jest program.

W czasie pobierania stypendium stypendysta jest

zobowiązany do:

• uczęszczania na wszystkie zajęcia zaplanowane zgodnie z

programem studiów;

• terminowego zaliczenia egzaminów;

• wykonywania uzgodnionych prac na rzecz Fundatora

stypendium lub instytucji przez niego wskazanej;

• doskonalenia znajomości języka polskiego oraz

pogłębiania wiedzy o Polsce;

• wywiązywania się z postanowień Regulaminu

Stypendialnego.

Każdy stypendysta spełniający warunki Regulaminu

Stypendialnego Fundacji po uzyskaniu zaliczenia

wszystkich egzaminów i uzyskaniu promocji na kolejny

semestr studiów ma prawo ubiegać się o dalsze przedłużenie

otrzymywania stypendium. Nabór kandydatów na

stypendystów Fundacji SEMPER POLONIA prowadzony

we współpracy z konsulatami RP odbywa się dwa razy w

roku tj. do 1 marca na semestr wiosenny oraz do 1 sierpnia

na semestr jesienny.

Wszelkich informacji o stypendiach SEMPER POLONIA

udziela: Dorota Guz

E-mail: [email protected]

Tel. +48-22-505-66-74

Stypendia SEMPER POLONIA

Page 32: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 33 - Głos Polski

P o d s t a w o w e i n f o r m a c j e

Repatriacja to powrót do Polski osób polskiego

pochodzenia. Jest to również szczególny, uprzywilejowany

sposób nabycia obywatelstwa polskiego Prawo to

przysługuje wyłącznie osobom, które nie posiadają

polskiego obywatelstwa, a pragną przesiedlić się na stałe do

Polski.

Repatriantem jest osoba polskiego pochodzenia, która

przybyła do Polski na podstawie wizy repatriacyjnej z

zamiarem osiedlenia się na stałe. Potwierdzeniem tego jest

stempel straży granicznej odciśnięty w paszporcie osoby

przybywającej do Polski, a data tego stempla jest

jednocześnie datą nabycia przez tę osobę obywatelstwa

polskiego. W drodze repatriacji obywatelstwo polskie

nabywają również małoletnie dzieci pozostające pod władzą

rodzicielską repatrianta.

Wraz z nabyciem obywatelstwa polskiego repatriant nabywa

jednocześnie obywatelstwo Unii Europejskiej.

Współmałżonkowie lub członkowie najbliższej rodziny

repatrianta nie posiadający statusu repatrianta nie otrzymują

obywatelstwa Unii.

Zasady nabycia obywatelstwa polskiego w drodze

repatriacji, prawa repatrianta, a także zasady i tryb

udzielania pomocy repatriantom i członkom ich rodzin

określa Ustawa z dnia 9 listopada 2000 r. o repatriacji.

Pierwszym i najważniejszym etapem w postępowaniu

repatriacyjnym jest uznanie za osobę polskiego

pochodzenia. Decyzje w tej sprawie podejmuje konsul

właściwy ze względu na miejsce zamieszkania tej osoby.

Za osobę polskiego pochodzenia uznaje się osobę, która

deklaruje narodowość polską i spełnia jednocześnie

(łącznie) dwa warunki:

- co najmniej jedno z jej rodziców lub dziadków albo dwoje

pradziadków było narodowości polskiej,

- wykaże ona swój związek z polskością, w szczególności

przez pielęgnowanie polskiej mowy, tradycji i zwyczajów.

Za osobę polskiego pochodzenia uznaje się również osobę

deklarującą narodowość polską, która w przeszłości

posiadała obywatelstwo polskie lub obywatelstwo to

posiadało co najmniej jedno z jej rodziców lub dziadków

albo dwoje pradziadków.

Dowodami potwierdzającymi polskie pochodzenie mogą

być dokumenty wydane przez polskie władze państwowe

lub kościelne, a także przez władze byłego ZSRR, dotyczące

wnioskodawcy lub jego rodziców, dziadków i pradziadków.

Mogą nimi być w szczególności:

- polskie dokumenty tożsamości,

- akty stanu cywilnego lub ich odpisy albo metryki chrztu

poświadczające związek z polskością,

- dokumenty potwierdzające odbycie służby wojskowej w

Wojsku Polskim, zawierające wpis informujący o

narodowości polskiej,

- dokumenty potwierdzające fakt deportacji lub uwięzienia,

zawierające wpis informujący o polskiej narodowości,

- dokumenty potwierdzające prześladowanie osoby ze

względu na jej polskie pochodzenie,

- dokumenty o rehabilitacji osoby deportowanej lub

prześladowanej, zawierające wpis informujący o jej

narodowości polskiej,

- dokumenty tożsamości lub inne dokumenty urzędowe

zawierające wpis informujący o narodowości polskiej.

Wiza repatriacyjna (wiza wjazdowa w celu repatriacji) może

być wydana osobie polskiego pochodzenia, która przed

dniem 1 stycznia 2001 r. zamieszkiwała na stałe na

obecnych terytoriach niżej wymienionych państw:

- Republika Armenii,

- Republika Azerbejdżańska,

- Republika Gruzji,

- Republika Kazachstanu,

- Republika Kirgiska,

- Republika Tadżykistanu,

- Republika Turkmenistanu,

- Republika Uzbekistanu,

- azjatycka część Federacji Rosyjskiej.

Wiza repatriacyjna nie może być wydana osobie, która:

- utraciła obywatelstwo polskie nabyte w drodze repatriacji

na podstawie Ustawy z dnia 9 listopada 2000 r. o repatriacji,

lub

- repatriowała się z terytorium Polski na podstawie umów

repatriacyjnych zawartych w latach 1944-1957 przez

Rzeczpospolitą Polską albo przez Polską Rzeczpospolitą

Ludową z Białoruską SRR, Ukraińską SRR, Litewską SRR i

ZSRR do jednego z państw będących stroną tych umów, lub

- w czasie pobytu poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej

działała na szkodę podstawowych interesów

Rzeczypospolitej Polskiej, lub

- uczestniczyła lub uczestniczy w łamaniu praw człowieka.

Wizę repatriacyjną wydaje konsul osobie posiadającej

zapewnione warunki do osiedlenia się, to jest po

przedstawieniu dowodu potwierdzającego posiadanie lub

zapewnienie lokalu i źródeł utrzymania w Polsce przez

okres nie krótszy niż 12 miesięcy. Dowodami

potwierdzającymi zapewnienie warunków do osiedlenia się

są:

- uchwała rady gminy, zawierająca zobowiązanie do

zapewnienia repatriantowi lokalu mieszkalnego i środków

utrzymania,

- oświadczenie sporządzone w formie aktu notarialnego

wystosowane przez osobę fizyczną, osobę prawną lub

jednostkę organizacyjną nieposiadającą osobowości

prawnej,

- uchwała rady powiatu zobowiązująca starostę do

zapewnienia miejsca w domu pomocy społecznej.

Uchwała oraz oświadczenie powinny zawierać w

szczególności wskazanie lokalu mieszkalnego, formę

udostępnienia tego lokalu, wskazanie źródeł uzyskiwania

lub zapewnienia dochodu. Odpowiednie oświadczenie osoby

fizycznej może dotyczyć wyłącznie wstępnych, zstępnych

lub rodzeństwa tej osoby.

Dowód potwierdzający źródła utrzymania nie jest

wymagany od osób, którym przysługują

R E P A T R I A C J A

Page 33: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Głos Polski - 34 - Nr 44/2013

uprawnienia emerytalne lub rentowe w rozumieniu polskich

przepisów emerytalnych i rentowych.

Dowodami potwierdzającymi posiadanie warunków do

osiedlenia się są:

- akt własności mieszkania w Polsce, lub

- umowa przedwstępna kupna/sprzedaży nieruchomości oraz

posiadanie środków na jej zakup po przybyciu do RP, lub

- umowa najmu lokalu mieszkalnego.

Źródłem utrzymania może być m.in.:

- wynagrodzenie otrzymywane za pracę w Polsce,

- emerytura lub renta z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych,

- inne środki finansowe (darowizny, pieniądze otrzymane ze

sprzedaży mieszkania za granicą, stypendia) pozwalające

repatriantowi na zapewnienie utrzymania sobie i rodzinie,

- zobowiązanie osoby lub firmy zapraszającej repatrianta do

zapewnienia mu utrzymania, pokrywania kosztów leczenia,

ubezpieczenia itp., do chwili jego usamodzielnienia się.

Osobom, które nie posiadają zapewnionego w Polsce lokalu

mieszkalnego i utrzymania, a spełniają pozostałe warunki do

uzyskania wizy repatriacyjnej, konsul wydaje decyzję o

przyrzeczeniu wydania wizy wjazdowej w celu repatriacji

(tzw. promesę).

Małżonkowi repatrianta nie będącemu osobą pochodzenia

polskiego udziela się zezwolenia na osiedlenie się na

terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. W związku z tym

nabywa on wiele praw, z których może korzystać na równi z

obywatelami polskimi, jak np. prawo podejmowania pracy

bez uzyskiwania dodatkowych zezwoleń i zgód (z

wyłączeniem niektórych zawodów), korzystania z opieki

społecznej i pomocy społecznej, korzystania z dostępu do

bezpłatnej służby zdrowia, do ubezpieczeń społecznych, do

nauki, podejmowania działalności gospodarczej.

Po otrzymaniu dokumentu zezwalającego na osiedlenie

się na terytorium Polski małżonek

repatrianta może złożyć wniosek o nadanie obywatelstwa

polskiego. Wniosek składa się

do Prezydenta RP za pośrednictwem wojewody

właściwego ze względu na miejsce zamieszkania

Od 1 stycznia 2001 r. istnieje również możliwość uznania za

repatrianta osoby, która spełnia łącznie następujące warunki:

- jest polskiego pochodzenia,

- przed 1 stycznia 2001 r. zamieszkiwała na stałe na

terytorium wcześniej wymienionych państw (jak w

przypadku repatriantów),

- nie zachodzą co do niej wymienione wcześniej

okoliczności, które uniemożliwiają wydanie wizy

repatriacyjnej,

- przebywała na terytorium Polski Polski na podstawie

zezwolenia na zamieszkanie na czas oznaczony,

udzielonego w związku z pobieraniem nauki w szkole

wyższej na podstawie przepisów o podejmowaniu i

odbywaniu studiów przez osoby nie będące obywatelami

polskimi.

Osoba ubiegająca się o uznanie za repatrianta musi w ciągu

12 miesięcy od ukończenia szkoły wyższej złożyć wniosek

do wojewody właściwego ze względu na zamierzone

miejsce osiedlenia się w Polsce. Z dniem uprawomocnienia

się decyzji o uznaniu za repatrianta osoba nabywa

obywatelstwo polskie.

Repatriantowi oraz przybywającym z nim do Polski

członkom jego najbliższej rodziny, pozostającym we

wspólnym gospodarstwie domowym, udziela się

jednorazowej bezzwrotnej pomocy finansowej ze środków

budżetu państwa w postaci:

- zasiłku transportowego (zwrot kosztów przejazdu z

miejsca zamieszkania za granicą do miejsca osiedlenia się w

Polsce),

- zasiłku na zagospodarowanie i bieżące utrzymanie,

- zasiłku szkolnego przeznaczonego na pokrycie kosztów

związanych z podjęciem nauki przez małoletnie dzieci

repatrianta.

Powyższe zasiłki nie podlegają opodatkowaniu. Oprócz nich

można indywidualnie ubiegać się o tzw. zasiłek remontowy.

Inną formą pomocy są kursy nauki języka polskiego i

adaptacji w społeczeństwie polskim.

Po przybyciu na miejsce osiedlenia repatriant musi

uregulować sprawy związane ze swoim zamieszkaniem i

zameldowaniem w Polsce:

- zarejestrować w miejscowym Urzędzie Stanu Cywilnego

swoje akty stanu cywilnego wraz z ich tłumaczeniem na

język polski dokonanym przez tłumacza przysięgłego,

- zgłosić się do Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu

Wojewódzkiego właściwego dla miejsca zamieszkania, aby

otrzymać od wojewody poświadczenie obywatelstwa

polskiego,

- złożyć w Urzędzie Miasta lub Gminy wniosek o wydanie

dowodu osobistego, zameldować się na pobyt stały oraz

wystąpić o nadanie numeru PESEL.

Apostille. W dniu 14 sierpnia 2005 r. weszła w życie w

stosunku do Rzeczypospolitej Polskiej Konwencja znosząca

wymóg legalizacji zagranicznych dokumentów urzędowych,

sporządzona w Hadze dnia 5 października 1961 r.

Praktyczne znaczenie wejścia w życie Konwencji polega na

tym, że polscy konsulowi urzędujący w Republice

Kazachstanu zaprzestali legalizacji dokumentów

kazachstańskich przeznaczonych do wykorzystania w

Polsce. W miejsce legalizacji dokumentów dokonywanej do

tej pory przez konsulów Konwencja przewiduje jedynie

opatrzenie dokumentu specjalnym poświadczeniem, tzw.

apostille. Poświadczenie to w formie kwadratowego stempla

będzie umieszczane na samym dokumencie lub będzie do

niego dołączone. Apostille wydają odpowiedni urzędnicy

miejscowi wyznaczani w akimatach obwodu (urzędach

wojewódzkich).

Ponadto, konsulowie mogą nadal potwierdzać zgodność

tłumaczenia dokumentów.

Bliższe informacje i wyjaśnienia dotyczące problematyki

repatriacji, w tym wzory odpowiednich dokumentów,

znajdują się na stronach internetowych m.in.

Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji

www.mswia.gov.pl.

Urzędu do Spraw Repatriacji i Cudzoziemców

www.uric.gov.pl

Fundacji Polska Akcja Humanitarna

www.pah.org.pl

Page 34: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Nr 44/2013 - 35- Głos Polski

2 lipca - 90. rocznica urodzin Wisławy Szymborskiej

(1923-2012), polskiej poetki, laureatki Nagrody Nobla

(1996).

3 lipca - 70. rocznica śmierci Władysława Sikorskiego

(1881-1943), polskiego generała, polityka, męża stanu.

11 lipca - 175. rocznica urodzin Wojciecha Kętrzyń-

skiego (1838-1918), polskiego historyka, etnografa,

publicysty.

21 lipca - 110. rocznica śmierci Adama Sapiehy

(1828-1903) (4 XII – 185. rocznica urodzin), polskiego

księcia, polityka galicyjskiego, działacza społecznego i

gospodarczego

22 lipca - 135. rocznica urodzin Janusza Korczaka

(właśc. Henryk Goldszmit) (1878-1942), polskiego

pisarza, autora utworów dla dzieci i młodzieży, leka-

rza, pedagoga.

28 lipca - 15. rocznica śmierci Zbigniewa Herberta

(1924-1998), polskiego poety, eseisty i dramaturga.

Twórcy postaci Pana Cogito.

28 lipca - przypada 100.

rocznica wybuchu I wojny

światowej, która rozpoczęła

się od wypowiedzenia przez

Austro-Węgry wojny Serbii

28 lipca 1914 r. W wyniku

trwającego do 1918 r. kon-

fliktu zginęło około 9 mln

żołnierzy, a około 20 mln

zostało rannych.

30 lipca - 160. rocznica uro-

dzin Juliana Fałata (1853-

1929), polskiego malarza,

akwarelisty.

31 lipca - 60. rocznica śmier-

ci Kornela Makuszyńskiego (1884-1953), polskiego

poety, pisarza, autora utworów dla dzieci i młodzieży.

3 sierpnia - 240. rocznica śmierci Stanisława Konar-

skiego (1700-1773), polskiego księdza, reformatora

szkolnictwa, pisarza politycznego.

10 sierpnia - 115. rocznica urodzin Tadeusza Dołęgi-

Mostowicza (1898-1939), polskiego pisarza.

18 sierpnia - 80. rocznica urodzin Romana Polańskie-

go (1933), polskiego reżysera i aktora, scenarzysty.

19 sierpnia - 120. rocznica urodzin Stefana Starzyń-

skiego (1893-1944), polskiego ekonomisty, polityka,

prezydenta Warszawy.

31 sierpnia - 80. rocznica odkrycia pozostałości osady

w Biskupinie (1933)

Porozumienia sierpniowe – cztery porozumienia

zawarte przez rząd PRL z komitetami strajkowy-

mi powstałymi w 1980. Porozumienia zakończyły

wydarzenia sierpnia 1980.

Były to (kolejno):

porozumienie w Szczecinie – 30 sierpnia 1980,

sygnowane przez Mariana Jurczyka (z ramie-

nia PZPR Kazimierza Barcikowskiego) porozu-

mienie w Gdańsku – 31 sierpnia 1980, sygnowane

przez Lecha Wałęsę - w sali BHP Stoczni Gdań-

skiej im. Lenina, słynnym wielkim długopisem (z

ramienia PZPR przez Mieczysława Jagielskiego)

porozumienie w Jastrzębiu-Zdroju – 3 września

1980, sygnowane przez Jarosława Sienkiewicza (z

ramienia PZPR przez Aleksandra Kopcia)

porozumienie w Hucie Katowice (Dąbrowa Gór-

nicza) – 11 września 1980, sygnowane

przez Zbigniewa Kupisiewicza (z ramienia PZPR

przez Franciszka Kaima)

1 września - 75. rocznica napaści Niemiec na Polskę,

która zapoczątkowała II wojnę światową.

5 września - 30. rocznica przyznania Pokojowej

Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie (1983).

7 września - 85. rocznica otwarcia pierwszej polskiej

linii transoceanicznej w Gdyni (1928).

12 września - 330. rocznica zwycięstwa Jana III So-

bieskiego nad armią turecką

pod Wiedniem (1683).

17 września – tego dnia

minęło 75 lat od zaatakowa-

nia Polski przez Związek

Sowiecki. W tym dniu rzy-

pada także 75. rocznica

śmierci Brunona Jasieńskie-

go (1901-1938), polskiego

poety, współtwórcy polskie-

go futuryzmu.

18 września - 80. rocznica

urodzin Jerzego Połomskie-

go (właśc. Jerzy Pająk)

(1933), polskiego piosenka-

rza i aktora.

26 września - 35. rocznica śmierci Jana Parandow-

skiego (1895-1978), polskiego pisarza, eseisty, tłuma-

cza.

27 września - 480. rocznica urodzin Stefana Batorego,

księcia Siedmiogrodu, króla Polski (1533-1586).

Tego dnia, jeszcze przed poddaniem się stolicy Niem-

com, zawiązano w niej konspiracyjną Służbę Zwycię-

stwu Polski, stanowiącą zalążek Związku Walki

Zbrojnej (a następnie Armii Krajowej). Data ta jest

uznawana za początek funkcjonowania Polskiego Pań-

stwa Podziemnego.

29 września - 70. rocznica urodzin Lecha Wałęsy

(1943), polskiego działacza związkowego, prezydenta

III RP (1990-1995), przywódcy „Solidarności”, laure-

ata Pokojowej Nagrody Nobla (1983). 80. rocznica

powstania w Warszawie Polskiej Akademii Literatury

(1933).

30 września - 105. rocznica śmierci Karola Estreichera

(1827-1908), polskiego bibliotekarza, bibliografa,

autora monumentalnej Bibliografii polskiej.

Opracowano na podstawie Internetu

Kalendarium

Porozumienie w Gdańsku – 31 sierpnia 1980 roku

Page 35: Kwartalnik Głos Polski nr 44

Журнал „Głos Polski” поставлен на учет в Комитете Информации и Архивов, Министерства Культуры и Информации Республики Казахстан,

свидетельство о постановке на учет № 7924 Ж от 14.12.06 г. Собственник: Р. O. Римско-Католический Приход Святых Апостолов Петра и Павла.

Адрес редакции: Дом Польской Культуры ул. Джамбула 42, СКО, 151043 Чкалово; tel. 8-71536-70590, Выходит один раз в квартал.

Отпечатано в типографии ТОО „Копировальный Центр”, г. Кокшетау, ул. Абая, 114. Тираж 700 экз. Главный редактор Е.Л.Новицкая.

Ежеквартальное издание выдаётся при участии Сената РП, фонда „Помощь полякам на востоке” и Посольства РП в Астане.

GŁOS POLSKI – kwartalnik Polonii w Kazachstanie – zarejestrowany w ewidencji środków masowego przekazu Ministerstwa Kultury i Informacji Republiki Kazachstanu – № 7924 – Ж

Redaguje zespół w składzie: ks. Marcin Sęk (dyrektor wydawniczy), Helena Nowicka (redaktor naczelny), Krystian Furmanowicz

Redaktor techniczny – Jurij Wachowski Adres redakcji: Dom Kultury Polskiej przy Parafii Rzymskokatolickiej pw. św. Ap. Piotra i Pawła,

ул. Джамбула 42, СКО, 151043 Чкалово; tel. 007-71536-70590. e-mail: [email protected], www.glospolski.narod.ru, www.facebook.com: Głos z Czkałowa

(redakcja zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania i tłumaczenia na język polski nadsyłanych tekstów) Kwartalnik wydawany jest przy dofinansowaniu Senatu RP i Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” oraz Ambasady RP w Kazachstanie