Document

20

description

http://podaj-dalej.info/files/pd36-web.pdf

Transcript of Document

TEATRZYK POKOLENIE MP3.ODBRĄZAWIA POSĄGI.

DZIŚ PROMOCJA: 1 DUŻY POSĄG GRATIS! NP.:NIEPEWNOŚĆ – CZ. I I

Adam M-icz (patrz¹c w lustro)

Gdy siê nie widzê

Nie wzdycham, nie p³aczê

nie tracê zmys³ów kiedy siê zobaczê.

Jednak¿e gdy siê d³ugo nie ogl¹dam

Czego� mi braknie, kogo� widzieæ ¿¹dam

I ci¹gle sobie zadajê pytanie.. .

Lustro (pêka)

Pytanie (nie pada)

Adam M-icz (lekko strapiony)

M³odo�ci, podaj mi skrzyd³a!

M³odo�æ (podaje skrzyd³a, a Adam M-icz leci

do kiosku po �wie¿y egzemplarz �Der Spiegel�

z panegirycznym utworem po�wiêconym

swojej skromnej osobie)

Maryla (ju¿ nie jest T¹ Jedyn¹; sypie sobie

kurhanek, gdzie� w nowogródzkiej stronie)

ZAGADKA:JAKIE PYTANIE CHCIAŁ POSTAWIĆ BOHATER POWYŻSZEJ

TRAGEDII?

PROPOZYCJE PROSIMY NADSYŁAĆ DO 1 8.04.201 0 NA ADRES:[email protected]

NAGRODA CZEKA NA AUTORA NAJBARDZIEJ BŁYSKOTLIWEGO

PYTANIA!

AUTOR: MATEUSZ.LAPINSKITAGI: HUMOR, MICKIEWICZ, MŁODOŚĆ, POMNIK, SKRZYDŁA,TEATRZYK POKOLENIE MP3W SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3441

BEZ MANIFESTU

bez manifestu

brzydziæ siê k³amstwem

eleganckim krokiem wej�æ na scenê

zapowiedzieæ nowe

m¹dro�æ tak wiele pragnie powiedzieæ

akt zgody na taki bieg wydarzeñ � bo warto,

nic to nie kosztuje

inaczej postrzegaæ siebie i �wiat

fantazje od³o¿yæ na margines

egzamin z ¿ycia zdaæ

swobodnie mówiæ do tak wielu

trud podjêtej walki � zmagania o Dobro

uwolniæ s³owa

bez manifestu

AUTOR: PAWEŁ LUBRAŃSKITAGI: WARSZTAT

W SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3477

www.podaj-dalej.info/czytelnia/warsztatwww.homopoeticus.net

FOT. M. SŁONINA, „WAITING FOR...”

Kiedy my�lê �autorytet�, mam ochotê zawrzeæ mojeobawy w jednym wyra¿eniu: zanik autorytetów.W zwi¹zku z tym, podjêt¹ w tym numerze debatêo autorytetach, uwa¿am za potrzebn¹ � zw³aszczateraz, gdy sens tego pojêcia zosta³ rozmyty.

Niezale¿nie od rozmiarów degradacji i skali znisz-czenia autorytetów, warto i nale¿y wype³niaæ tê lukêzwyczajnymi lud�mi, którzy codziennie daj¹ �wiadec-two ¿ycia. Zdaje siê, ¿e cichych bohaterów codzien-no�ci jest o wiele wiêcej ni¿ s¹dzimy, a potrzeba au-tentycznych autorytetów (a nie tych sztucznych,z urzêdu) o wiele si lniejsza. A mo¿e wystarczy³obyprzywrócenie nale¿ytego miejsca sumieniu, by XXIwiek sta³ siê wiekiem dobra oraz, nie tylko deklarowa-nych, ale i praktykowanych w ¿yciu warto�ci?

Bez pytañ siê nie obêdzie. Czy mam jaki� autory-tet? Kto dla mnie by³ wzorem w czasach dzieciñstwa,kto mnie fascynowa³ w okresie dorastania, kto inspi-rowa³ na drodze do doros³o�ci i kto jest mistrzemdzi�? Czy w ogóle mam potrzebê posiadania autory-tetu? Co z autorytetem rodziny, przewodnika ducho-wego?

Tak naprawdê dotykamy tu pytania o... m¹dro�æ.Po czym poznaæ cz³owieka m¹drego? Cz³owiek m¹-dry, mistrz, fascynuje, poci¹ga, nie daje prostych, go-towych rozwi¹zañ, towarzyszy we wzro�cie, a wszyst-ko to za spraw¹ autentycznego spotkania w wolno�ci.�wiadectwo ¿ycia wymaga odwagi niezas³aniania siêcytatami, a mówienia sob¹. W efekcie koñcowym:mistrz rodzi mistrza: uczeñ-mistrz odchodzi i idzieswoj¹ w³asn¹ �cie¿k¹. Kroczy ni¹ pewnie dziêki dro-gowskazom, które nauczy³ siê odczytywaæ.

Bycie mistrzem to wielkie wyzwanie. Mistrz toprzecie¿ nauczyciel. To kto�, kto z wszelkich obec-nych w �wiecie sensów pomaga wy³uskaæ te, które s¹przynale¿ne jednostce. Towarzyszy, bacznie przygl¹-daj¹c siê i ucz¹c trudnej sztuki wyboru. To kto�, ktopowiedzia³ choæby jedno zdanie, które zawa¿y³o napostrzeganiu �wiata. Ma³o tego, to s³owo, zdanie,my�l znalaz³o swoje odzwierciedlenie w czynie,w konkrecie ¿ycia. Bo choæ s³owa ucz¹, to przyk³adypoci¹gaj¹. Jedno ze zdañ, które trafi³y do mojej ze-szytowej kolekcji tzw. �wybuchowych lektur� i zapa-d³o w pamiêæ brzmia³o: �Chcia³em zmieniæ ca³y�wiat: zrozumia³em, ¿e mogê tylko-a¿ siebie�. W tejmaterii wszyscy mamy jeszcze sporo do zrobienia.. .

W  ŚRODKU

PODĄŻAJĄC ZA FILOZOFEM .02-03

AUTORYTET?! CZYLI KTO? .04-05

PRZEPIS NA OSOBĘ DOSKONAŁĄ .04-05

AUTORYTETEM BYĆ .06-07

ZARAZIĆ SIĘ SŁABOŚCIĄ .06-07

BŁĄDZIĆ W ŚWIETLE .08-09

MOST NA KLIKNIĘCIE .1 0

DIAMENT WŚRÓD KAWAŁKÓW WĘGLA...? .1 1

ZAKOCHANI WYCHODZĄ Z PODZIEMIA .1 2

OBYWATELU, WSTAŃ! .1 3

AUTORYTET REKLAMY .1 4

FEL-JE-TĄ: PRASA JUŻ SIĘ NIE LICZY .1 5

ENGLISH CORNER: AUTHORITY OR EXAMPLE? .1 6

KS. PIOTR – AUTORTET WARSZAWSKICH STUDENTÓW .1 6

OKŁADKA

PIEKARY24: (BEZ)M.A.N.I.F.E.S.T.U.

WARSZTAT

PODAJ DALEJOKAZJONALNIK AKADEMICKI DA STUDNIA

ISSN 1 732-9000AUTORYTETY [36] , MARZEC/KWIECIEŃ 201 0

[WYDAWCA / ADRES REDAKCJI]DUSZPASTERSTWO AKADEMICKIE OO.   JEZUITÓW

UL. PIEKARY 24, 87-1 00 TORUŃTEL. 056 6554862 WEW. 25

WWW.DA.UMK.PL

REDAKCJA@PODAJ-DALEJ. INFOWWW.PODAJ-DALEJ. INFO

KATARZYNA WIŚNIEWSKA [RED.   NACZ.]O.   KRZYSZTOF DOROSZ [OPIEKUN]

ALICJA KACZMAREK, ANNA WOSIAK, ALEKSANDRA ZIMMER [KOREKTA]MARIUSZ SŁONINA, RAFAŁ JERZY JURKOWSKI, DTP@PODAJ-DALEJ. INFO [DTP / OKŁADKA]

PAWEŁ SZAŁUCKI [WEBMASTER]

[WSPÓŁPRACA]ANNA CABAN, OLGA MĄDROWSKA, MAGDA JÓŹWIAK

AGNIESZKA SZCZEPAŃSKA, MARTA LIS, JUSTYNA NYMKA, PAWEŁ LUBRAŃSKI , MATEUSZ ŁAPIŃSKI ,O.   GRZEGORZ DOBROCZYŃSKI SJ, JAKUB WOLSKI , PAULINA BRUŹDZIAK, JOANNA FELCZAK,

AGNIESZKA EMMA PAWŁOWSKA, MAREK JANOWSKI, MATEUSZ GAWROŃSKI

[REKLAMA]REKLAMA@PODAJ-DALEJ. INFO, WWW.PODAJ-DALEJ. INFO/REKLAMA

REDAKCJA ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA

I   ADIUSTACJI TEKSTÓW ORAZ ZMIANY TYTUŁÓW.

O   ILE NIE ZAZNACZONO INACZEJ,PUBLIKOWANE MATERIAŁY OBJĘTE SĄ LICENCJĄ

CREATIVE COMMONS UZNANIE AUTORSTWA UŻYCIE N IEKOMERCYJNE 3 .0HTTP://CREATIVECOMMONS.ORG/LICENSES/BY-NC/3 .0.

AUTORZY MAJĄ PRAWO ZMIANY LICENCJI .

[ARCHIWUM]WWW.PODAJ-DALEJ. INFO/ARCHIWUM

AUTORYTETY

[CZYTAJ / KOMENTUJ]WWW.PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3463

PD36.AUTORYTETY, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO .01

KATARZYNA WIŚNIEWSKA

PODĄŻAJĄC ZA FILOZOFEM...TEMAT OBECNEGO NUMERU „PODAJ DALEJ”JEST DOŚĆ SZEROKI I   ZŁOŻONY. PRZYPUSZ-CZAM, ŻE WIĘKSZOŚĆ Z  NAS, SŁYSZĄC „AU-TORYTET” ZACZYNA SIĘ OD RAZU ZASTANA-WIAĆ NAD OSOBOWOŚCIAMI SZCZEGÓLNIEWAŻNYMI W  SWOIM ŻYCIU. NIE INACZEJ JESTZE MNĄ. MÓGŁBYM, GDYBY TYLKO BYŁO OD-POWIEDNIO DUŻO MIEJSCA, OPISAĆ TYCHWSZYSTKICH, KTÓRZY ODCISNĘLI SIĘ W  HI-STORII MOJEGO ŻYWOTA NIEZATARTYM PIĘT-NEM. JEDNAK 8  TYS. ZNAKÓW JEST DOŚĆCIASNĄ PERSPEKTYWĄ. OD CZEGO WIĘC ZA-CZĄĆ? WYBAWIENIEM OKAZUJE SIĘ ZASŁY-SZANE W  RADIU STWIERDZENIE: „Z  NAUKĄMYŚLENIA JEST TROCHĘ TAK, JAK Z  NAUKĄCHODZENIA. TRZEBA ZNALEŹĆ MISTRZA,UCHWYCIĆ GO ZA RĘKĘ, IŚĆ PARĘ KROKÓW,A  POTEM SPRÓBOWAĆ SAMEMU”.

Po chwili zastanowienia, przypominamsobie o znanym cytacie z duñskiego filo-zofa, poety i teologa Sorena Kierkegaar-da; brzmi on tak: �Nikt nie mo¿e byæ za-pomniany, kto by³ wielki na �wiecie; aleka¿dy by³ wielki na swój sposób, a ka¿dyw zale¿no�ci od wielko�ci tego co umi³o-wa³. Albowiem ten, kto umi³owa³ siebie,by³ wielki sam przez siebie; ten, kto ko-cha³ ludzi, sta³ siê wielki przez swoje od-danie, ale ten, kto Boga ukocha³ sta³ siê

najwiêkszy ze wszystkich�. Aby unikn¹ænieporozumieñ, pomieszania pojêæ czywymiarów, na których problem autoryte-tu mo¿e byæ rozwa¿any, proponujê, aby-�my uchwycil i siê w³a�nie tej my�li .

KAŻDY JEST WIELKI NA SWÓJ SPOSÓBKierkegaard zawê¿a nam pole poszuki-wania. Spokojnie mo¿emy zostawiæ te-mat pañstwa jako autorytetu, czy te¿ in-ne autorytety instytucjonalne. One te¿ s¹wa¿ne, ale cytat nadaje nam inny kieru-nek. To cz³owiek.

Nie ulega w¹tpliwo�ci, ¿e wiêkszo�æz nas czym� siê w ¿yciu trudni. Ka¿dy maswoj¹ dziedzinê zainteresowañ czy pro-fesjê. Czasem dzieje siê tak, ¿e owa pro-fesja, któr¹ zajmuje siê nasz bli�ni, stajesiê dla nas samych niezmiernie potrzeb-na. Musimy przecie¿ od czasu do czasuskorzystaæ z do�wiadczenia pana me-chanika, pani bibliotekarki czy te¿ profe-sora z uczelni. Staj¹ siê oni wtedy dla nasautorytetami, poniewa¿ uznajemy dzie-dzinê, któr¹ siê zajmuj¹. Kierkegaard do-powie, ¿e oni wszyscy s¹ wielcy �w za-le¿no�ci od wielko�ci tego co umi³owa-li�. Dzia³a to równie¿ w drug¹ stronê.Czasem i my stajemy siê autorytetamidla innych. Tak to ju¿ jest, ¿e ¿yj¹c po-

�ród autorytetów, poddaj¹c siê im, saminimi jeste�my.

Co siê jednak dzieje, gdy musimy siêoprzeæ na wiedzy i kompetencjach dru-giego? Powiedzmy od razu, musimy muwtedy zaufaæ. S³owo �zaufaæ� wydajesiê tu szczególnie wa¿ne i zwi¹zane �ci-�le z pojêciem autorytetu. Na nim tow³a�nie autorytet siê buduje.

WARTOŚĆ CZŁOWIEKAW hierarchii �wielko�ci� Kierkegaarda,nazywanego niekiedy �Sokratesem Pó³-nocy�, najni¿sze piêtro zdaje siê zajmo-waæ ten, kto umi³owa³ �sam siebie�. Sta³siê on równie¿ wielki �sam przez siebie�.Nie ma chyba powodu, aby nie zrozu-mieæ tego zdania wprost. Egoista, stajesiê sam dla siebie wielko�ci¹. Mo¿e sie-bie podziwiaæ, stroiæ siê w ró¿nego ro-dzaju piórka, byæ prze�wiadczonyo swojej nieomylno�ci. Zdaje siê jednak,¿e czego�, a raczej kogo� mu brakuje.Tak, z pewno�ci¹ czu³by siê lepiej �samze sob¹�, gdyby kto� go podziwia³ i sy-pa³ na jego cze�æ peany. Jednym s³o-wem � brakuje mu innych. Adam Mic-kiewicz pisa³: �Nie ten jest egoist¹, ktood ludzi stroni, ale ten, kto za bli�nim jakza ³upem goni�. Egoista bli�nich �nie ko-

PD36.AUTORYTETY, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO .02-03

cha�. Dlatego, id¹c dalej za �SokratesemPó³nocy�, dowiadujemy siê, ¿e o wielewiêkszy jest ten, �kto kocha³ ludzi�. Niejest to mo¿e powiedziane wprost, ale in-tuicja nam to podpowiada.

Problem mi³o�ci do drugiego cz³owie-ka jest zasadniczym nerwem chrze�ci-jañstwa. Pisa³ o tym Karol Wojty³aw swojej �Mi³o�ci i odpowiedzialno�ci�.Jedn¹ z g³ównych my�li tego epokowe-go dzie³a jest za³o¿enie, ¿e osoba niemo¿e byæ tylko �rodkiem dla drugiejosoby, ale zawsze powinna byæ celem.Mi³o�æ to szczególna wiê� wspólnegodobra i wspólnego celu, który ³¹czy dwieosoby. Przypominaj¹ siê s³owa Ewangeli i�Mi³uj bli�niego, jak siebie samego�. Ks.Tischner dopowie: �Oddaj bli�niemu to,co mu siê nale¿y� i �Dobre jest to, cojest oddaniem bli�niemu tego, co mu siênale¿y�. Egoista zdaje siê nie rozumieætych s³ów. Cz³owiek stanowi dla niegowarto�æ o tyle, o ile mo¿e go u¿yæ doswoich celów. W³a�nie, �warto�æ cz³o-wieka� � to kolejne, po �zaufaniu� s³owawarte zanotowania.

NAJWYŻSZY AUTORYTETZastanówmy siê teraz, czym dysponuje-my. Po pierwsze, wiemy, ¿e �ka¿dy cz³o-

wiek by³ wielki w zale¿no�ci od wielko�citego, co umi³owa³�, czyli poniek¹d od�wielko�ci� jego profesji . Po drugie,w relacji do okre�lonego autorytetu,wa¿ne jest zaufanie do niego. Zaryzyko-wa³bym nawet stwierdzenie, ¿e im wiêk-sze zaufanie do kogo�, tym ta osoba jestdla nas wiêkszym autorytetem. Wiedz¹o tym doskonale dzieci, dla których ro-dzice � szczególnie w pocz¹tkowych la-tach ¿ycia � s¹ ca³ym �wiatem. Po trze-cie, my�l Kierkegaarda, podpowiadanam, ¿e mi³o�æ do cz³owieka (i sam cz³o-wiek) jest olbrzymi¹ warto�ci¹.

Nie ulega jednak w¹tpliwo�ci, ¿e naj-wy¿sz¹ i absolutn¹ warto�ci¹ jest Ten,który ow¹ warto�æ cz³owiekowi samnada³. Wszystkie wymienione rzeczy na-bieraj¹ powagi w ostatnim s³owie duñ-skiego filozofa: �ten, kto Boga ukocha³sta³ siê najwiêkszy ze wszystkich�. Mo¿-na powiedzieæ, ¿e �ten, kto Boga uko-cha³�, sta³ siê najwiêkszym autorytetem.

Chyba nietrudno nam wskazaæ tych,którzy przez szczególn¹ mi³o�æ do Bogastali siê wielcy. Sztandarowym przyk³a-dem � jak my�lê � jest tutaj, wspomnia-ny ju¿ wcze�niej Jan Pawe³ I I . Jego zaufa-nie do Boga, mi³o�æ do drugiego cz³o-wieka by³y bezgraniczne. Dlatego sta³

siê, dla tak wielu z nas olbrzymim autory-tetem. Nie inaczej by³o równie¿ z wielo-ma mistykami. Do dzisiaj czytamy ich pi-sma, przejêci do g³êbi tre�ci¹ przes³ania,jakie do nas kierowali . Niektórzy z nichbyli bardzo prostymi, niewykszta³conymilud�mi, jednak przez sam¹ mi³o�æ doNajwy¿szego stali siê wielcy, i stal i siêautorytetami. Tak by³o m.in. ze �wiê-t¹ s. Faustyn¹ Kowalsk¹ � bodaj¿e naj-wiêksz¹ mistyczk¹ XX wieku. My�l z Kier-kegaarda skoñczy³a siê, ale dotknê³a sa-mego sedna, które najlepiej wyra¿a frag-ment Markowej Ewangeli i . Na pytaniejednego z uczonych w Pi�mie, dotycz¹-ce pierwszego przykazania Jezus � naj-wy¿szy autorytet � odpowiada: �Pierw-sze jest: S³uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz,Pan jest jedyny. Bêdziesz mi³owa³ Pana,Boga swego, ca³ym swoim sercem, ca³¹swoj¹ dusz¹, ca³ym swoim umys³em i ca-³¹ swoj¹ moc¹. Drugie jest to: Bêdzieszmi³owa³ swego bli�niego jak siebie sa-mego. Nie ma innego przykazania wiêk-szego od tych� (Mk 12, 28-31 ).

AUTOR: MATEUSZ GAWROŃSKIFOT: R. J. JURKOWSKI (R. SANTI; „SZKOŁA ATEŃSKA”)TAGI: AUTORYTET, KIERKEGAARDW SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3447

WŁAŚNIE! CZY W  DOBIE KOMPUTERÓW, IN-TERNETU I   TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH MOŻE-MY W  OGÓLE MÓWIĆ O  AUTORYTETACH? JE-ŚLI TAK, TO KIM ONI SĄ? SKĄD WIADOMO, ŻETEN JEST AUTORYTETEM, A  TEN NIE?

To mo¿e na pocz¹tek trochê teori i . Jakmawiaj¹ wielcy uczeni (czyt. prowadz¹-cy wyk³ady), trochê teori i n ikomu nie za-szkodzi , a pomóc mo¿e. Inaczej rzecz siêma z praktyk¹, ale o tym innym razem.

Tak wiêc: autorytet, czyl i ³aciñskie�auctoritas�, to pojêcie oznaczaj¹ce �po-wagê moraln¹ oraz znaczenie�. Mianoautorytetu mo¿e nosiæ zarówno osoba,jak i instytucja. Tylko jak z mil iarda osób,bi l iarda instytucji , wybraæ wzór, idea³, ko-go�/co� nieomylnego? (hmm.. . czy auto-rytet powinien byæ nieomylny?) . No jak?I kim DLA NAS jest autorytet? Pytanie ni-by proste, a jednak nim odpowiemy,chwilê zajmuje nam zastanowienie siê,dobranie odpowiednich s³ów.

Dla jednych autorytetem jest kto�, ko-go mo¿na nazwaæ omnibusem, dla dru-

AUTORYTET?! CZYLI KTO?

AUTORYTET TO COŚ WIĘCEJ NIŻ SYMPATIADO KONKRETNEJ OSOBY, TO CHĘĆ NAŚLA-DOWNICTWA I   ŻYCIA WEDŁUG JEGO ZASAD.

�Ka¿de pokolenie ma w³asny czas, ( . . . )ka¿de pokolenie chce zmieniæ �wiat,( . . . ) ka¿de pokolenie ma w³asny g³os,( . . . ) ka¿de pokolenie chce wierzyæw co�.. .�, jak mówi¹ s³owa znanej pio-senki , doskonale odzwierciedlaj¹c po-trzeby i sposób ¿ycia m³odych ludzi . To,co by³o wa¿ne dla naszych rodziców,nie jest ju¿ tak istotne dla nas samych,ale i te¿ to, na co my zwracamy uwagê,nie bêdzie tak wa¿ne dla m³odszych odnas. Zasady i normy spo³eczne zmienia-

FOT: R. J. JURKOWSKI

PRZEPIS NA OSOBĘ DOSKONAŁĄ...

gich s¹siadka z naprzeciwka, jeszcze dlainnych autorytetem jest postaæ fikcyjna.Jednak ws³uchuj¹c siê w s³owa ludzi ,z którymi mia³am okazjê na ten temat po-rozmawiaæ, mo¿na znale�æ wspólne mia-nowniki : spo³eczne uznanie, intel igencja(emocjonalna), m¹dro�æ, charyzma, praw-domówno�æ, profesjonal izm.

Chcia³oby siê rzec: i lu ludzi , tyle auto-rytetów! Nieprawda! �Instytucja� autory-tetu powoli odchodzi do lamusa. Zapyta-³am ki lka osób o to, co oznacza dla nichtermin �autorytet�, czy oni maj¹ swoje au-torytety. Bez ró¿nicy, czy kto� odpowie-dzia³: �� Tak, mam autorytet.�, czy te¿: ��Nie, nie mam�, pada³o pytanie �dlacze-go�. A oto efekt:

Asia, (pedagogika):

�Autorytetem nazwa³abym osobê posia-daj¹c¹ cechy, które chcia³abym na�lado-waæ. Autorytetem dla mnie móg³by byækto�, z kim zgadza³abym siê w stu procen-tach, kto nigdy nie zawiód³by mojego za-ufania i pok³adanych w tej osobie nadziei .

Do tej pory nie spotka³am nikogo, kogomog³abym uwa¿aæ za pewny (niezmien-ny, taki na którym mog³abym polegaæ)autorytet. Có¿, jestem wybredna, je�l i ko-mu� zaufam, to ciê¿ko prze¿ywam roz-czarowania.�

Edyta, (ochrona �rodowiska):

�Hmm, autorytet wg mnie to w pewnymsensie uznanie dla osoby, która jest dlanas wzorem do na�ladowania. Wyró¿niasiê szczególnymi cechami lub czynami,które sprawiaj¹, ¿e jest wyj¹tkowa. Auto-rytet to osoba, która czyni dobro. Auto-rytetem.. . s¹ osoby, które darzê wielkimszacunkiem za pewne postawy i zacho-wania, ale konkretnego autorytetu niemam, poniewa¿ jest wiele osób wyró¿nia-j¹cych siê szczególnymi cechami, z któ-rych ka¿dy mo¿e czerpaæ inspiracjê.�

Ewelina (ekonomia):

�Niestety, nie mam ¿adnego autorytetu.Piszê niestety, bo w naszym spo³eczeñ-stwie utar³o siê, ¿e m³ody cz³owiek powi-

j¹ siê co jaki� czas i te autorytety sprzedki lkudziesiêciu lat dzi� ju¿ nie s¹ aktual-ne. Powodów tego trzeba chyba upatry-waæ w zmianach w mentalno�ci i sposo-bie ¿ycia wspó³czesnych. W dzisiej-szych czasach moralno�æ w wielu kwe-stiach upad³a. M³odzi ludzie nie maj¹,nie widz¹ lub po prostu nie chc¹ szukaæautorytetów. Swoje pogl¹dy kszta³tuj¹na podstawie tego, co podaj¹ im media.Wzoruj¹ siê na osobach, które nic sa-modzielnie w ¿yciu nie osi¹gnê³y. Myl-nie postrzegaj¹ pojêcie autorytetu, któ-re ³¹cz¹ z pojêciem idola. Czêsto wzo-ruj¹ siê na osobach, które zosta³y wy-promowane przez media (aktor,

piosenkarz) . Autorytetów poszukuje siêw�ród ludzi z show biznesu i ¿ycia pu-bl icznego, ale tak¿e pomiêdzy spo³ecz-nikami i lud�mi Ko�cio³a (np. Jan Pawe³I I ) . N ie trzeba jednak wcale daleko szu-kaæ. Autorytety s¹ wokó³ nas, nale¿y siêjedynie dobrze rozejrzeæ � �Nie trzebawcale daleko szukaæ. Autorytety s¹ wo-kó³ nas, w�ród rodziców, rodziny lubznajomych. Nale¿y siê dobrze rozej-rzeæ. Osobê, któr¹ bêdzie mo¿na ob-serwowaæ w codziennych sytuacjach,kontaktach, to pozwoli j¹ lepiej oceniæ.�

Pojêcie autorytetu jest ró¿nie rozu-miane, i le ludzi , tyle pomys³ów i defini-cj i . Wa¿ne w tym jednak jest to, by zda-

PD36.AUTORYTETY, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO .04-05

nien mieæ autorytet i to najlepiej np.w osobie Jana Paw³a I I . Jestem zdania, ¿eautorytetem powinna byæ osoba, któr¹siê bardzo dobrze zna, a nie taka, któr¹zna siê tylko z informacji zas³yszanychw mediach. S¹dzê, ¿e takie informacje s¹zwykle obarczone du¿ym subiektywi-zmem osób, które wypuszczaj¹ jew �wiat, albo te¿ s¹ wynikiem dzia³añ me-nad¿erów danej osoby, które usi ln ie pra-cuj¹ nad stworzeniem takiego, a nie in-nego wizerunku tej¿e osoby. Tak wiêcmoim autorytetem mog³aby byæ jedynieosoba, któr¹ dobrze znam, co do którejby³abym przekonana, ¿e jest warta na�la-dowania. Taka osoba nie powinna pope³-niaæ b³êdów lub je�l i ju¿ je pope³ni , po-winna umieæ i d¹¿yæ do tego, aby w³a�ci-wie je naprawiæ. My�lê, ¿e jestem wyma-gaj¹c¹ osob¹ zarówno w stosunku doinnych, jak i do siebie, dlatego te¿ osoba,któr¹ mia³abym uznaæ za swój autorytetmusia³aby byæ naprawdê wyj¹tkowa �niemal¿e nie posiadaæ wad � a jak wia-domo, wszyscy mamy wady, dlatego te¿

dot¹d nie spotka³am jeszcze takiej osobyi przypuszczam, ¿e ju¿ nie spotkam.�

Niestety, nie s¹ to pojedyncze g³osy.Zewsz¹d dobiegaj¹ nas has³a: koniec au-torytetów!; autorytet � a co to takiego?U¿ycie Norwidowskich s³ów: �Idea³ siê-gn¹³ bruku� wydaje siê jak najbardziej namiejscu. Tylko, ¿e zarówno dla istnieniaautorytetów, jak i ich braku, jest pewne�ale�: Najczê�ciej autorytet postrzeganyjest jako czynnik stabi l izuj¹cy wiêzi spo-³eczne i ma wyd�wiêk pozytywny. I stnie-je jednak niebezpieczeñstwo, i¿ nadmier-ne zaufanie do autorytetów grozi skost-nieniem pogl¹dów, a czasem nawet ichzwyrodnieniem. Brak autorytetów w da-nej spo³eczno�ci grozi jej rozpadem lubanarchi¹. I stnienie w spo³eczno�ci jedne-go, dominuj¹cego autorytetu grozi jej fa-szyzacj¹. Zbyt wielka ich l iczba zagra¿aatomizacj¹. Czyl i : tak �le, i tak niedobrze.

AUTOR: JUSTYNA NYMKATAGI: AUTORYTET, IDEAŁW SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3445

waæ sobie sprawê z podstawowej cha-rakterystyki . Trzeba posiadaæ odpo-wiednie cechy, by staæ siê dla kogo�wzorem. Za osobê godn¹ na�ladowaniauwa¿a siê tak¹, która posiada ogromn¹wiedzê w jakiej� dziedzinie, której dzia-³anie nie szkodzi innym ludziom. Potrafipodejmowaæ samodzielnie decyzje. Po-siada m¹dro�æ ¿yciow¹, jest zrównowa-¿ona emocjonalnie, intel igentna i roz-wa¿na. To kto�, kto budzi uznanie, po-dziw, szacunek. Kto w swoim postêpo-waniu pokazuje, co dobre, a co z³e.Pomaga w odnajdywaniu w³a�ciwejdrogi . Dzia³a mobil izuj¹co na innychi pog³êbia niejako poczucie odpowie-

dzialno�ci za czyny i samorozwój. Mapozytywny wp³yw na innych. To wzórmoralny, ucz¹cy sprawiedl iwo�ci i ¿yciawed³ug okre�lonych zasad. M³odych lu-dzi , którzy chc¹ czego� wiêcej od ¿yciai wymagaj¹ wiêcej od siebie samych,osoba z autorytetem mo¿e pokierowaæwe w³a�ciwym kierunku. Warto szukaætakich osób, by ¿ycie by³o lepsze i god-niej prze¿yte. Bo od tego, czego siê na-uczymy w m³odo�ci , zale¿eæ bêdzie na-sze pó�niejsze ¿ycie. . .

AUTOR: JOANNA FELCZAKTAGI: AUTORYTETW SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3455

DZISIEJSI MŁODZI, DZISIEJSI MY. CO TAK NA-PRAWDĘ JEST DLA NAS WAŻNE? CIUCHY, SA-MOCHODY? NA PEWNO NIE DLA WSZYSTKICH,JEDNAK POGLĄDY NA TEMAT WARTOŚCI MAMYBARDZO ZRÓŻNICOWANE. A  CO BYŁO WAŻNE DLAMŁODYCH LUDZI BIORĄCYCH UDZIAŁ W  WALKACHW  OBRONIE OJCZYZNY? JAK WSPANIAŁE MU-SIELI MIEĆ AUTORYTETY, SKORO DOKONALI TAKWYNIOSŁYCH CZYNÓW. DZIŚ MOŻEMY PODZIĘKO-WAĆ IM WSZYSTKIM ZA WOLNOŚĆ.

AUTORYTET OD KOŁYSKIS¹ z nami od pierwszego oddechu. Chro-ni¹ przed ca³ym z³em tego �wiata. Rodzi-ce. Pierwsze autorytety, jakie spotykamyw ¿yciu. Czasem jedyne. Nie wszyscy uro-dzili siê w domach pe³nych mi³o�ci. Ale ci,którzy mieli to szczê�cie nie zawsze potra-fili nauczyæ siê od rodziców tego, co naj-wa¿niejsze. Oni potrafili. Oni, czyli m³odziludzie walcz¹cy w czasie II wojny �wiato-wej w obronie ojczyzny. Oni, czyli Jan Byt-nar, Tadeusz Zawadzki i Aleksy Dawidow-ski. Ich autorytetami musia³y byæ niezwy-k³e, m¹dre osoby, które potrafi³y wycho-waæ tak wspania³e m³ode pokolenie. Do-my rodzinne by³y dla bohaterów ostoj¹,ale przede wszystkim miejscem, z któregowynie�li warto�ci moralne i wzorce postê-powania. Ich rodzice dokonywali wielu

AUTORYTETEM BYĆ

FOT: R. J. JURKOWSKI

wyrzeczeñ, aby zapewniæ dzieciom godne¿ycie. Wpajali synom patriotyzm, prawdo-mówno�æ, wra¿liwo�æ. By³y to domy ideal-ne do wychowania prawych ludzi. Rodziceuwa¿ali, ¿e maj¹ wymarzone dzieci, byliz nich bardzo dumni. To wa¿ne w stosun-kach rodzinnych � wszyscy powinni na-wzajem darzyæ siebie szacunkiem, nie tyl-ko m³odsi starszych. Opiekunowie maj¹nad dzieckiem przewagê psychiczn¹, s¹m¹drzejsi poprzez zdobyte do�wiadcze-nia, nie mog¹ wykorzystywaæ tego w z³ysposób w wychowaniu. Wielu rodzicówczêsto zapomina te¿, ¿e dzieci nale¿ychwaliæ i okazywaæ im wdziêczno�æ, cho-æby w najprostszych gestach. Wzajemnyszacunek pomaga w utrzymywaniu dobrejatmosfery, przyja�ni w rodzinie. Nie po-winny zatrzeæ siê jednak granice w zwi¹z-ku rodzice � potomstwo. Wiadomo jest,¿e to w³a�nie rodzice powinni byæ przyk³a-dem dla dzieci, a nie odwrotnie. M³odzimusz¹ siê od kogo� uczyæ w³a�ciwego po-stêpowania. Najczê�ciej od wychowania,jakie wynosimy z domu zale¿y nasz cha-rakter i to, jakim bêdziemy cz³owiekiem.Kontakty z innymi osobami mog¹ zmieniænas na lepsze lub gorsze. Rzadko bywajednak tak, aby obcy ludzie mogli wp³yn¹æna nasze wychowanie bardziej ni¿ rodzice.

Z  AUTORYTETEM U  BOKUKto� pomaga³ uczestnikom walk o niepod-leg³o�æ przetrwaæ ten trudny czas. Nie za-wsze byli to ludzie starsi, bardziej do�wiad-czeni. Bohaterowie mieli autorytety tak¿ew osobach swoich rówie�ników. Mo¿ew³a�nie to, ¿e byli wzorami dla siebie na-wzajem bardziej motywowa³o ich do po-dejmowania dzia³añ, dodawa³o odwagi.Ch³opcy wzajemnie siê uzupe³niali, w ichprzyja�ni nie by³o miejsca na niezdrow¹rywalizacjê. Bardziej odwa¿ni kierowali ze-spo³ami, przewodzili nie�mia³ym kolegom.Ka¿dy szuka³ roli odpowiedniej dla siebie,jednak w ¿aden sposób nie wywy¿szaj¹csiê. Silne poczucie braterstwa i chêæ niesie-nia pomocy w ka¿dych warunkach poma-ga³y przetrwaæ osobom s³abszym psy-chicznie. Prawdziwy autorytet uznawanyjest bez przymusu, dobrowolnie. Alek, Ru-dy i Zo�ka nigdy nie uwa¿ali siebie za au-torytety, jednak koledzy czuli ich wyj¹tko-wo�æ i oddawali siê do ich dyspozycji, comówi samo za siebie. Ch³opcy nigdy nienadu¿ywali swojej pozycji, traktowaliwszystkich równo. M³odzie¿ w czasie oku-pacji wymienia³a siê pogl¹dami, ¿ywio³o-wo rozmawia³a. Jednak nie przebiega³o tow ten sposób jak dzi� � ka¿dy za wszelk¹cenê broni swojego zdania, nie patrz¹c

„NAWET JEŚLI (JEZUS) POCZĘSTUJE MNIE„CHLEBEM UCISKU I WODĄ UTRAPIENIA”,OBIECUJE COŚ O NIEBO WIĘKSZEGO: NIE OD-STĄPI ODE MNIE. TO ON BĘDZIE MOJĄ SIŁĄI WAROWNIĄ(…). NIEBO RZECZYWIŚCIEPRZYCHODZI DO MNIE CIEMNĄ NOCĄ”(M. JAKIMOWICZ).

PRZECIĘTNIACY?Ig³a ma to do siebie, ¿e trudno j¹ odna-le�æ, je�li wpadnie w stertê zagarniêtegosiana. Czy¿ nie podobnie rzecz siê maz lud�mi, na pozór przeciêtnymi, którzyw gruncie rzeczy ka¿dego dnia zmagaj¹siê ze swoj¹ rzeczywisto�ci¹? Przewa¿nieoceniamy ich, jako daj¹cych sobie bezproblemu radê z wykonywaniem swoichobowi¹zków. Jak wszyscy wstaj¹ rano, postoczonej walce z budzikiem, mo¿e kawaalbo musli zalane mlekiem w nastêpnejkolejno�ci, by móc o siódmej rano wybiec

z domu na odje¿d¿aj¹cy w³a�nie autobus.W tym wszystkim promieniuj¹ pewn¹ we-wnêtrzn¹ rado�ci¹, piêknem, bêd¹c zado-wolonymi z tego, czemu na co dzieñ siêoddaj¹.

CHYLĘ CZOŁA PRZED KRUCHOŚCIĄ!Mo¿e my�lisz sobie, ¿e s¹ tacy pouk³ada-ni, co byæ mo¿e wynika z m¹dro�ci wy-chowawczej rodziców, pod którychokiem wzrastali . Albo maj¹ taki hart du-cha i si ln¹ wolê, ¿e tak wszystko im siêuk³ada. A czy przysz³o Ci do g³owy, ¿e onika¿dego dnia zmagaj¹ siê z sob¹ samym?Pomy�l sobie, ¿e aby opu�ciæ rankiem wy-grzane ³ó¿ko, tocz¹ bój na �mieræ i ¿ycie.Ta my�l, by nie stawiæ czo³a rozpoczynaj¹-cemu siê dniu, pragnie zdominowaæ ichca³ych i doprowadziæ do pozostania podokryciem ko³dry. Towarzyszy temuogromny lêk. Wyobra� sobie, ¿e takie

zmaganie, którego do�wiadczaj¹ rano,towarzyszy im w ka¿dej innej sytuacji dniacodziennego. Mo¿e my�lisz: �to jaki�ob³êd. Tak nie idzie ¿yæ�. A ja my�lê: �to s¹giganci�. Masz racjê, ¿e tak nie da siê ¿yæ.Ale je�li jest Kto� wiêkszy od tej niemocy,kto�, Kto ich podtrzymuje i daje im ¿yciewtedy, gdy oni tego ¿ycia w sobie nie ma-j¹ � to ja chylê czo³a przed tymi, którzy te-go Kogo� znaj¹ i korzystaj¹ z Jego pomo-cy. Chylê czo³a przed krucho�ci¹! Chylêczo³a nie przed tymi, którzy sobie radz¹,którzy wiedz¹, co zrobiæ by co� zdobyæ,ale przed tymi, którzy potrafi¹ uznaæ swo-j¹ bezsilno�æ, ograniczenie i wiedz¹, kogob³agaæ o pomoc w ich sytuacji . Wszyst-kim pokornym, którzy znaj¹c prawdêo sobie, zwracaj¹ siê do Tego, który mamoc przeprowadziæ ich przez te sytuacje� mówiê TAK... bo czy¿ tego, który w ni-czym nie ma oparcia, a z g³êbi serca wo³a

ZARAZIĆ SIĘ SŁABOŚCIĄ

PD36.AUTORYTETY, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO .06-07

[WWW.DA.UMK.PL]MIEJSCE, W KTÓRYM CHCE SIĘ ZOSTAĆTWOJE MIEJSCE W SIECI!WPADNIJ DO NAS!DO POKLIKANIA!

[KTÓRĘDY DROGA?]ROZMAWIAMY O TYM, CO NAJWAŻNIEJSZE.W KAŻDĄ ŚRODĘ NA ANTENIE RADIA SFERA O 1 9.WWW.SFERA.UMK.PL/SFERA.M3UDO USŁYSZENIA!

[BIBLIOTEKA DUSZPASTERSTWA AKADEMICKIEGO]ODCZUWASZ BRAK DOBREGO SŁOWA? SZUKASZ DOBREJ LEKTURY NA WEEKEND?PRZYJDŹ DO NASZEJ BIBLIOTEKI! POEZJA, FILOZOFIA, TEOLOGIA I NIE TYLKO!WE WTORKI, CZWARTKI I PIĄTKI MIĘDZY 1 6.30 A 1 8, W ŚRODY MIĘDZY 1 0 A 1 2.DO POCZYTANIA!

na innych, d¹¿y do celu po trupach. Onipotrafili wys³uchaæ przyjació³ z szacunkiemi jednakow¹ uwag¹, dyskutowaæ wiele go-dzin na dany temat. Nie obra¿ali siê, je�likto� wytkn¹³ im b³êdy, ale chcieli siê co-dzienne doskonaliæ. M³odzie¿ cechowa³atak¿e wspó³odpowiedzialno�æ za bliskich.Je¿eli zostali schwytani i przes³uchiwani,zawsze starali siê nie wydaæ kolegów, tymsamym nie chcieli ich poci¹gaæ za sob¹.Pragnêli, aby ci, którzy prze¿yj¹, dalej mo-gli walczyæ o woln¹ Polskê, ¿eby niczyjaofiara nie zosta³a zmarnowana. Kto w dzi-siejszych czasach by³by gotowy na takiepo�wiêcenia? Zapewne niewielu... Zada-niem m³odych by³o równie¿ dodawanieotuchy ludno�ci nie bior¹cej udzia³uw walkach. Czêsto w³a�nie dziêki akcjomprzeprowadzanym przez dzielnych ch³op-ców rodacy mieli choæ cieñ nadziei na lep-sze jutro.

POSTARAJMY SIĘ SPOJRZEĆ NA ŚWIAT ICH OCZAMICzy potrafimy sobie wyobraziæ, co czuli,my�leli? Czy bali siê? Strach jest przecie¿nieod³¹cznym towarzyszem ¿ycia ludzkie-go. Jednak w ich przypadku fakt, ¿e wal-czyli w imiê obrony ojczyzny i warto�ci,w jakich byli wychowani pomaga³ prze-zwyciê¿yæ obawy. Do walki szli zawsze

z podniesion¹ g³ow¹. Mieli te¿ powa¿nerozterki � czy zabijaæ nieprzyjació³? Prze-cie¿ to ludzie jak my wszyscy... Jednakgdyby pozostawali bierni na ich okrucieñ-stwo, kto wie, jak by dzi� wygl¹da³a Polska.I czy w ogóle by istnia³a? W tym tek�ciejest wiele pytañ, poniewa¿ uwa¿am, ¿esk³ania on do refleksji. Oto nastêpne: coka¿dy z nas zrobi³by na ich miejscu? Potra-filiby�my przezwyciê¿yæ nasz egoizm i po-�wiêciæ swoje ¿ycie, m³odo�æ, szczê�ciei byli gotowi umrzeæ za warto�ci, które dlanich by³y najwa¿niejsze? Czasy wojny,okupacji traktujemy ju¿ tylko jak historiê,która by³a, ale na pewno nie powróci? Mo-¿e nie dopuszczamy do siebie my�li, ¿eco� takiego mog³oby spotkaæ nas samych.Nasz dom, marzenia mog³yby przestaæistnieæ? Niemo¿liwe...

AUTORYTET DZIŚB¹d�my szczerzy: wychowanie nowegopokolenia autorytetów niezbyt siê uda-je.. . Oczywi�cie s¹ osoby, które wyznaj¹podobne warto�ci jak bohaterowie �Ka-mieni na szaniec�. Jednak nie pomylêsiê, je�l i stwierdzê, ¿e jest ich niewiele.Kto lub co jest tego przyczyn¹? Byæ mo-¿e wszystko zaczyna siê od zbyt szybkie-go stylu ¿ycia.. . Zabiegani rodzice nie

maj¹ zbyt wiele czasu dla swoich po-ciech. Uwa¿am, ¿e tu tkwi problem � jakju¿ wcze�niej pisa³am � najwiêkszywp³yw na wychowanie dziecka maj¹przecie¿ rodzice. Tymczasem zbyt wieluz nich stara siê przekazaæ swoje obo-wi¹zki wzglêdem potomstwa innym oso-bom. A przecie¿ nie o to tu chodzi.. . Niktnie zast¹pi dzieciom taty i mamy. ¯ycietych, którzy nie maj¹ na kim siê wzoro-waæ zazwyczaj nie jest kolorowe. Mog¹oczywi�cie mieæ w sobie tyle si³y, aby i�æprzez nie godnie i z podniesion¹ g³ow¹,ale to nieliczne przypadki. Cz³owiek jestistot¹, która potrzebuje mi³o�ci, przyja�-ni, ale tak¿e kogo�, kto nauczy nas, jakpostêpowaæ. W dzisiejszym �wiecie, kie-dy panuje zachwianie autorytetów, mamnadziejê, ¿e jednak uda siê wychowy-waæ nadal osoby podobne do bohate-rów walki o niepodleg³o�æ. Byli onii przecie¿ nadal s¹ wspania³ymi autoryte-tami. �wiat by³by na pewno lepszy, gdy-by m³odzi siê na nich wzorowali .

AUTOR: PAULINA BRUŹDZIAKTAGI: AUTORYTETY, WARTOŚCI, WZORCE

W  SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3442

do Boga, Bóg nie oprze na sobie? Je�lispotkasz kogo� takiego, to nie dziw siê,sk¹d u niego ta wewnêtrzna rado�æ, zado-wolenie i pokój. Nie jest tak wa¿nena czym siedzisz, ale o co (kogo) siê opie-rasz. Spróbuj zaimponowaæ najpierw so-bie - nie tym co masz, co osi¹gn¹³e�, copotrafisz - ale tym, czego nie potrafiszi z czym sobie nie radzisz. S³abo�æ przy-ci¹ga i poci¹ga. Uznanie siê za tego, którynie wie co zrobiæ, jak ¿yæ, nie musi zna-czyæ o frajerstwie, ale raczej o mêstwiei pokorze, bo oznacza przyznanie siê doswej niewystarczalno�ci z powodu istnie-nia Kogo�, kto wie lepiej, kto zna mnie le-piej ni¿ ja sam siebie. Moje postanowie-nie na Wielki Post: zaraziæ siê s³abo�ci¹!

AUTOR: AGNIESZKA SZCZEPAŃSKATAGI: AUTORYTET, WIELKI POST, STUDNIAW SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3451

KAŻDY Z NAS BŁĄDZI. PYTANIE TYLKO, NA ILEI JAK NASZE BŁĄDZENIE MOŻEMY ROZPATRY-WAĆ W KATEGORIACH ZYSKU I STRATY LUB DO-BRA I ZŁA? NA ILE WIARA W SŁUSZNOŚĆ TE-GO, CO ROBIĘ, JEST WŁAŚCIWA? I GDZIE ZA-CIERA SIĘ GRANICA MIĘDZY ROZSĄDKIEMA ŚLEPOTĄ?

Giordano Bruno nie zosta³ spalonyna stosie tylko dlatego, ¿e wyznawa³ po-gl¹dy naukowe sprzeczne z istniej¹c¹doktryn¹. Podejrzewam, ¿e o jego tra-gicznym losie zadecydowa³o to, ¿e da³siê nie�le we znaki ówczesnym dygnita-rzom. Dla porównania wystarczy wzi¹æprzyk³ad innego w³oskiego astronoma,Gali leusza, którego proces zakoñczy³ siêdo�æ polubownie, do¿ywotnim aresztemdomowym, w czasie którego uczonymóg³ spokojnie pracowaæ naukowo. Alewyroków Inkwizycji nie nale¿y wyrywaæz oryginalnego kontekstu � wiara w tak¹,a nie inn¹ wizjê �wiata, okupiona krwi¹mêczenników i heretyków nie nale¿a³apewnie do naj³atwiejszych i trwanie przyniej musia³o byæ nie lada wyzwaniem, mi-mo wszystko jednak by³o to w pewiensposób uzasadnione. W sytuacjach nie-sprzyjaj¹cych wiara w taki, a nie inny biegwydarzeñ, w taki, a nie inny system war-to�ci mo¿e decydowaæ wprost o naszym¿yciu, b¹d� ¿yciu naszych bliskich. Od-rzucanie wszystkiego, co w jakikolwieksposób jest sprzeczne z naszym (we-wnêtrznym lub nabytym) �wiatopogl¹-dem, co jest dla nas niewygodne, bo czê-sto i niebezpiecznie jest naszym natural-nym mechanizmem obronnym. Z drugiejstrony, niezale¿nie od sytuacji spo³eczno-politycznej, ka¿dy z nas ma potrzebê nietylko wyznawania czego�, ale równie¿bycia z t¹ wiar¹ zaakceptowanym. Pyta-nie tylko, co jeste�my w stanie po�wiêciæza wyznawanie czego�, co nie do koñcamo¿e siê zgadzaæ z oficjaln¹ doktryn¹?Co chcemy przez to osi¹gn¹æ? I na ile je-ste�my zdolni do powiedzenia �Nie�, nietylko w sytuacjach krytycznych? Na ile je-ste�my zdolni do przeciwstawienia siêautorytetowi, czy to w postaci konkretnejjednostki, czy bezosobowego t³umu?

TŁUMW tym kontek�cie na my�l przychodz¹ midwa z piêciu najwa¿niejszych ekspery-mentów psychologicznych � ekspery-ment Asha z 1 953 roku i eksperymentMilgrama z 1 961 roku. Pierwszy z nichujawni³ potêgê konformizmu. Nawet je�lidecyzja t³umu jest wyra�nie z³a, naszawewnêtrzna potrzeba do bycia zaakcep-

towanym w danej grupie sk³ania nas doprzyjêcia opinii wiêkszo�ci. Szczególniew sytuacjach mniej czarno-bia³ych ni¿,oryginalnie, w badaniu wzroku za pomo-c¹ odcinków ró¿nej d³ugo�ci.

W drugim eksperymencie badaneosoby gra³y rolê �nauczycieli�. Ich zada-niem mia³o byæ karanie �uczniów�wstrz¹sem elektrycznym za nieprawid³o-we odpowiedzi. Eksperyment dowiód³,¿e w obecno�ci autorytetu (w tym wy-padku osoby w laboratoryjnym fartuchu)nasze poczucie niezale¿no�ci, przekona-nie o tym, ¿e autorytet mo¿e siê myliæ,spada. W wyniku tego jeste�my w stanierobiæ rzeczy, które k³óc¹ siê z naszym�wiatopogl¹dem, o ile autorytet mówi, ¿etak jest w³a�ciwie.

Co, je�li takim autorytetem i takim t³u-mem, jest w³a�nie nasz �wiatopogl¹d?Co, je�li zaczynamy wierzyæ w niegoi w to, co robimy, bezgranicznie, bez za-dawania pytañ, bez w¹tpliwo�ci? Czy tonie jest tak, ¿e ta wiara prowadzi do nie-tolerancji i fanatyzmu? Do postawieniasiebie ponad wszystkim, co wokó³? Dozbudowania wokó³ siebie w¹skiej strefyzaufania, poza któr¹ wszystko jest z³e?Co, je�li kto� odwa¿y siê nam powie-dzieæ, ¿e co� jest nie tak w tym, co robi-my, jak siê zachowujemy wobec innych,¿e jest b³¹d w naszym rozumowaniu? Czyto nie jest moment, w którym zaczynamytraciæ rozeznanie miêdzy tym co jest do-bre, a co nie?

Przytoczone badania pokazuj¹, jakbardzo jeste�my wewnêtrznie s³abi wo-bec t³umu, w którym ¿yjemy, wobec lu-dzi, za którymi pod¹¿amy. Jak wiêc bar-dzo musimy byæ s³abi wobec siebie sa-mych? Jak ³atwo musimy ulegaæ samymsobie?

JEDNOSTKAZat³oczone metro, przelewaj¹cy siê miê-dzy ulicami t³um, po�piech. Wydaje siênam, ¿e w ca³ym tym �lepym potoku twa-rzy, rozmów, oddechów, otwarte oczymamy tylko my. I ¿e tylko my dostrzega-my, ¿e co� w tym t³umie jest nie tak. Wy-daje siê nam, ¿e tylko my w³a�nie stanêli-�my wbrew temu wszystkiemu, co jestwokó³. Wydaje siê nam, ¿e to wszystkojest samo w sobie sprzeczne, i ¿e dlategonale¿y siê temu przeciwstawiæ. Chcemywytoczyæ proces my�lenia istniej¹cemuporz¹dkowi i wprowadziæ nowy, lepszy³ad. Stop.

Jak czêsto postrzegamy siebie przezpryzmat �wiata, którego szukamy, ale niemo¿emy dostrzec? Jak postrzegamy na-

sz¹ rolê w spo³eczno�ci, któr¹ z definicji ,chcemy odrzuciæ? Bo nie widzi? Bo nierozumie? Bo jest tylko szarym, �lepym t³u-mem? Dlaczego z natury stawiamy siebieponad nim? To dla nas bardzo ³atweuwierzyæ, ¿e otaczaj¹ca rzeczywisto�æjest niekoniecznie z³a, ale przynajmniejwadliwa. I ¿e tylko my jeste�my j¹ w sta-nie naprawiæ. To proste uwierzyæ w nie-omylno�æ naszego wewnêtrznego auto-rytetu, ale czy jeste�my w stanie go za-kwestionowaæ? To ³atwe twierdziæ, ¿e co�jest dobre, a co� innego nie � tak w koñ-cu podpowiada nam nasz �wiatopogl¹d.I tak samo ³atwo jest siê w nim pogubiæ.

A przecie¿ nie ró¿nimy siê tak bardzood siebie. Mamy podobne potrzeby, sta-wiamy podobne pytania i chcemy na nieznale�æ odpowiedzi. Dlaczego wiêcuwa¿amy, ¿e jest inaczej? Dlaczego wy-daje siê nam, ¿e jeste�my od innych lepsialbo wrêcz odwrotnie � dlaczego cza-sem stawiamy siebie poni¿ej tego wszyst-kiego, co nas otacza i czym ¿yjemy? Gra-nica miêdzy ja-w-t³umie i ja-poza-t³umemjest tak cienka i niedostrzegalna dla nas,¿e nie zauwa¿amy, jak szybko stawiamysiebie na zewn¹trz. Nie zauwa¿amy, jakszybko nasz wewnêtrzny autorytet poka-zuje nam �wiat innymi oczyma. I to nieza-le¿nie od wiary, wiedzy czy systemuwarto�ci.

AUTORYTETAutorytet jest po to, by w niego w¹tpiæ.By mu zadawaæ pytania. Autorytet niepowinien udzielaæ jednoznacznych i ³a-twych odpowiedzi. Tak jak mistrz nie mo-¿e zrobiæ wszystkiego za swojego ucznia,ale powinien go zmusiæ do wysi³ku, domy�lenia, do poszukiwañ. Wskazaæ dro-gê, ale nie zmuszaæ do jej wyboru. Wska-zaæ problemy, które trzeba rozwa¿yæi wspieraæ, gdy który� z nich przerastaucznia. Autorytet sam z siebie powinienszukaæ. Pytaæ. W¹tpiæ.

A przecie¿ czêsto chcemy, by Autory-tet by³ kim� innym. By nam poda³ rozwi¹-zanie problemów od razu. By wskaza³jednoznacznie kierunek i poprowadzi³ zarêkê. Czy tak w³a�nie nie jest ³atwiej? Czyto nie dlatego kurczowo trzymamy siêpewnych, ustalonych ju¿ koncepcji i niedajemy sobie wmówiæ, ¿e co� mo¿nazrobiæ w inny sposób? Lepiej? Pro�ciej?Czy czasami nie przeinaczamy rzeczywi-sto�ci pod³ug tego, co jest dla nas w da-nej chwil i wygodne? Mniej absorbuj¹ce,³atwiejsze? Czy czasami nie wk³adamyautorytetowi w usta tego, czego faktycz-nie nie powiedzia³? Czy wrêcz nie two-

BŁĄDZIĆWŚW

IETLE

FOT. SEAN MCGRATH, „A PORTRAIT IN DARKNESS”, CC-BY, WWW.FLICKR.COM/PHOTOS/MCGRATHS/3289448299

rzymy sobie sami naszego w³asnego au-torytetu i przypisujemy mu kogo� lub co�faktycznie istniej¹cego? Albo � czy cza-sem nie szyjemy sobie autorytetu na mia-rê, idealnie pasuj¹cego do naszej, nieza-k³amanej przecie¿, wizji �wiata? I niewa¿-ne, czy wk³adamy go w czyi� mundur, la-boratoryjny fartuch czy sutannê. Sami dlasiebie chcemy byæ autorytetem, wzoremdo na�ladowania i chcemy, by inni tenwzór równie¿ wyznawali w takim samymstopniu jak my.

ŚWIATŁOUwa¿amy, ¿e to, w co wierzymy, jest je-dyne w³a�ciwe. Nasza wewnêtrzna kon-cepcja �wiata nie dopuszcza innych, na-wet je�li wydaje nam siê, ¿e mamy wy-starczaj¹co szeroko otwarte oczy i umys³,by widzieæ wiêcej ni¿ widz¹ inni. Czasamita nasza wiara jest tak si lna, ¿e nie do-strzegamy pope³nianych przez nas b³ê-dów i odrzucamy ka¿d¹ próbê u�wiado-mienia nam tego. Na ile po�wiêcamyw ten sposób samych siebie i to, w cowierzymy? Czy cena za zysk z satysfakcji ,¿e wszyscy siê myl¹, tylko nie my, nie jestzbyt wysoka? Czy czasem nie lepiej za-trzymaæ siê na moment i spróbowaæ pod-wa¿yæ autorytet, który sobie tak skrupu-latnie konstruowali�my? Czy taka we-wnêtrzna w¹tpliwo�æ nie by³aby wiêk-szym zyskiem ni¿ jej zupe³ny brak? A je�linie, to czy na pewno by³aby strat¹? Czyczasem wiêkszego efektu nie da³abyzwyk³a, pozytywistyczna praca u pod-staw, w t³umie i nad t³umem, a przez toi nad sob¹, ni¿ pseudoromantyczne rzu-canie butelek z benzyn¹ i kamieniami?

Jak czêsto nasz w³asny, niezachwianyniczym �wiatopogl¹d staje siê krzywd¹dla innych? Jak bardzo chcemy go w³o-¿yæ w usta tych, których uwa¿amy zabezmy�lny, szary t³um? Do czego jeste-�my w stanie dopu�ciæ, by �wiat pod¹¿a³zgodnie z nasz¹ koncepcj¹?

Przecie¿ nie ma czego� takiego jakbezmy�lny, szary, pozbawiony skrupu³ówt³um. To my go sobie wymy�li l i�my. Byusprawiedliwiæ samych siebie i to, jacy je-ste�my wobec siebie i ludzi, których spo-tykamy na co dzieñ. Jest nam potrzebny,by usprawiedliwiæ nasz¹ �lepotê w obli-czu �wiatopogl¹du, autorytetu, którychcemy wyznawaæ. Dlaczego tak ³atwob³¹dzimy. W �wietle.

AUTOR: MARIUSZ SŁONINATAGI: POD PRĄD, TŁUM, ŚWIATOPOGLĄD,JEDNOSTKA, AUTORYTETW SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3462

PD36.AUTORYTETY, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO .08-09

„BUDOWANIE MOSTÓW” TO NIE TYLKOZADANIE DLA INŻYNIERÓW. ZWROT TENMOŻE BYĆ PRZECIEŻ WSPANIAŁYM I   GŁĘ-BOKIM SYMBOLEM. BUDOWANIE JEDNOŚCI ,WIĘZI SPOŁECZNYCH CZY METAFIZYCZNYCHPOŁĄCZEŃ ZE ŚWIATEM DUCHOWYM TO„TEMAT RZEKA” DLA NIEJEDNEGO POETY,FILOZOFA CZY TEOLOGA. JAKO POLITOLOGMUSZĘ ZATEM ZADAĆ PYTANIE, JAK URU-CHOMIĆ I   DOKĄD SKIEROWAĆ TAK WIELKIPOTENCJAŁ?

Gdyby zapytaæ przeciêtnego torunian i-na, zreal izowania jakiej inwestycj i miej-skiej pragn¹³by najbardziej w 201 0 ro-ku, to prawdopodobnie 99.99% odpo-wiedzi brzmia³aby: mostu . W �wiado-mo�ci torunian s³owo �most� okazujesiê byæ motywatorem niezwyk³ym. N ietylko bowiem budzi nadziejê, ale rów-nie¿ uruchamia wyobra�niê. Czy zatemnie mo¿na by siêgn¹æ po ten ogromnykapita³ spo³eczny?

WARTO(ŚĆ)Osobi�cie spotka³em bardzo wielu lu-dzi chc¹cych zaanga¿owania siê w bu-dowanie �czego�� szlachetnego.W dodatku nie tylko jednorazowo, leczna �d³ugi dystans�. Wielu z nich oba-wia siê jednak ogromnych mo¿l iwo�ci ,jakie siê przed nimi otwieraj¹. S¹ prze-cie¿ tysi¹ce rzeczy, które naprawdêwarto robiæ. Warto segregowaæ �miecii zdrowo siê od¿ywiaæ. Warto walczyæo uczciwo�æ w biznesie i czytaæ dzie-ciom bajki . Warto dbaæ o kulturê naro-dow¹ i pamiêæ o poleg³ych� Ka¿dyz nas tworzy w³asn¹ l istê takich �war-to�. Które z nich s¹ naprawdê istotne?

MOST

NAKLIKNIĘCIE

FOT. DARWIN BELL, CC-BY, WWW.FLICKR.COM/PHOTOS/DARWINBELL/2907441 39

DIAM

ENTWŚRÓD

KAWAŁKÓW

WĘGLA...?PRZYJAŹŃ

Szukaj¹c mocnego punktu odniesien ia,siêgn¹³em do dzia³u �M³odzie¿� w ser-wisie Radia Watykañskiego. Przedtemmusia³em stoczyæ walkê ze swoim ra-tio. Czy nie jest to pój�cie na intelektu-aln¹ ³atwiznê? Czy bardziej profesjo-naln ie n ie by³oby przejrzeæ raportyONZ lub Komisj i Europejskiej na tematwspó³czesnych wyzwañ, a nastêpniezestawiæ je z nauczaniem Ko�cio³a?Zdecydowa³y dwa argumenty. Stol icaApostolska pod wzglêdem aktualno�ciwydarzeñ jest, mimo wszystko, w �wia-towej czo³ówce. Ponadto otrzymywa-ne �newsy� s¹ przyja�ni¹ i wykraczaj¹poza sam¹ informacjê.

HORYZONTYJakie zatem horyzonty proponuje�G³os Papie¿a i Ko�cio³a w dialogu ze�wiatem�? Na co zwraca nasz¹ uwagêPapie¿ i jak siê z tym nami dziel i ?

Po pierwsze wspólnota. Informacjew serwisach o problemach m³odychw ró¿nych czê�ciach �wiata otwieraj¹oczy: wojny, ubóstwo, brak dostêpu doedukacj i , narkotyki czy sekularyzacjato realne problemy. Informacje to krót-kie noty informacyjne z poszczegól-nych krajów (np. Burkina Faso, Kolum-bia) , ale te¿ przes³ania Papie¿a ze spo-tkañ z m³odymi (np. kwestia sekulary-zacj i lub handlu lud�mi) . Zapoznaniez nimi uczy wra¿l iwo�ci i real izmu.

Z drugiej jednak strony wiele miej-sca w serwisach poszczególnych jêzy-ków po�wiêca siê in icjatywom i wyda-rzeniom miêdzynarodowym (�DM, Eu-ropejskie Spotkania w duchu Taize)

oraz lokalnym (Lednica, JDM, Wo³-czyn, Marsz w obronie ¿ycia w Madry-cie, Pielgrzymka w³oskich studentóww Ziemi �wiêtej) .

Po drugie Apostolat. Papie¿ zachêcado odwa¿nego my�lenia. Czêstym te-matem jest dzia³alno�æ studentów nauczeln iach i w �wiecie naukowym, kul-turze i sztuce. Znajdziemy tu m.in . re-fleksje na temat wyzwañ edukacj i po-szczególnych kontynentów i regionóworaz prognozy na przysz³o�æ. Po trze-cie braterstwo. Gdyby zamkn¹æ prze-s³an ie tylko do wizj i intelektualnej ,mo¿na by powiedzieæ: b¹d�cie �wiado-mi wspó³czesnych trendów i formujciesiê, by im odpowiadaæ. Jest jednak co�wiêcej . Apostolstwo to przecie¿ niepropaganda stylu my�len ia czy warto-�ci , ale dzielen ie siê tym, czego do-�wiadczam we wspólnocie. Dialog z in-nymi , nawet je�l i profesjonaln ie i sku-tecznie prowadzony, n ie jest celem,jest n im braterstwo. Czy ono jednaknie jest darem �z góry�?

BUDOWANIE MOSTU¯eby siê po³¹czyæ z �drugim brze-giem�, potrzeba mocnych fi larów i te-go w³a�nie oczekujemy od autoryte-tów. G³os Benedykta XVI jest n im nietylko z racj i urzêdu, ale z powodu bl i-sko�ci wobec ka¿dego cz³owieka. Po-mi jaj¹c intelektualne uzasadnienie za-gl¹dania do serwisu Radia Vaticana,znajdujê tu miejsce na ów zapa³ Toru-n ia do budowania mostów. Ten, bêd¹-cy przyja�ni¹ z nastêpc¹ Piotra jest dzi-siaj ³atwiejszy ni¿ kiedykolwiek. Wy-starczy bowiem kl ikn iêcie.

AUTOR: MAREK JANOWSKI

TAGI : AUTORYTET, MOST, STUDNIAW  SIECI : PODAJ-DALEJ. INFO/NODE/3460

PD36.AUTORYTETY, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO .1 0-1 1

AUTORYTETY W POLSKIEJ POLITYCE: GDZIE ICHSZUKAĆ I CZY JEST SZANSA NA ICHZNALEZIENIE? KOGO Z POLSKICH POLITYKÓWMOŻEMY OKREŚLIĆ MIANEM AUTORYTETU? KTONA NASZYM POLITYCZNYM PODWÓRKU JESTWĘGLEM, A KTO DIAMENTEM?

£aciñskie pochodzenie s³owa autorytet�auctoritas� oznacza �wa¿no�æ�, �radê�,�powagê moraln¹�, a nawet �wp³ywow¹osobê�. Mo¿na od razu wywnioskowaæ,i¿ ka¿de z tych znaczeñ wyklucza inne,bo nie mo¿emy za³o¿yæ, ¿e ka¿d¹ osobêwp³ywow¹ cechuje powaga moralna.Sk³onni jednak jeste�my skierowaæ siê kutemu, i¿ autorytetem winien byæ kto�,kogo postawa moralna jest nienaganna.Rzeczywisto�æ jednak potrafi byæ brutal-na i czêsto pokazuje, ¿e autorytet to pu-ste s³owo. Jeszcze wiêksze w¹tpliwo�cibudzi w nas ³¹czenie tego terminu z poli-tyk¹. Bo czy w tej sferze mamy jakie�godne na�ladowania autorytety? Czyw �wiecie, od którego zwyk³y szary oby-watel chcia³by siê trzymaæ jak najdalej,istnieje jednostka mog¹ca poszczyciæ siênieskazitelnym charakterem i ¿yciory-sem, który mog³yby podziwiaæ mil iony?

Dla pol i tologów, fi lozofów, socjolo-gów i badaczy wszelkiej ma�ci pytaniate wci¹¿ pozostaj¹ bez odpowiedzi .Wszystkie kwestie oscylu j¹ce w na-ukach humanistycznych zawsze bêd¹problemami o specyficznym charakte-rze, ze wzglêdu na przedmiot badañ,czyl i cz³owieka. A, jak wiadomo � ka¿-dy z nas jest n iepowtarzalny. N ie mo¿-na stworzyæ jednakowej miary dlawszystkich , aczkolwiek autorytet jesttym, którego szanuje wiêksza czê�æ

DIAM

ENTWŚRÓD

KAWAŁKÓW

WĘGLA...? spo³eczeñstwa. Kogo ze �wiata pol i tyki

szanuje dzi� w Polsce ta wiêkszo�æ?

POLITYCZNY WĘGIELNiekwestionowanym fenomenem w tejdziedzin ie jest obecny premier DonaldTusk, który w mgnieniu oka podbi³ ser-ca Polaków, bi j¹c wszelkie rekordy po-pularno�ci , n ie tylko jako pol i tyk, aleprzede wszystkim jako cz³owiek. �rod-ki , jakich u¿y³ do osi¹gniêcia tego celu ,zawsze budziæ bêd¹ w¹tpl iwo�ci , alekwestionowaæ fenomenu jego postacisiê po prostu nie da.

Kolejn¹, równie szanowan¹ jednost-k¹, zdaje siê byæ Lech Kaczyñski , który,chocia¿by ze wzglêdu na sprawowanyprzez siebie urz¹d prezydenta, jestkim� wa¿nym dla ka¿dego Polaka. Mi-mo spadku popularno�ci i przyæmieniujego osoby przez nieco bardziej b³ysz-cz¹ce gwiazdy na scenie pol i tycznej ,instytucja prezydenta wci¹¿ budzi re-spekt i jest szanowana. Jednak¿ew g¹szczu sporów i zatargów miêdzywspomnianymi pol i tykami , trudno jestnadaæ miano autorytetu któremukol-wiek z nich . Kolejn¹ niezwykle cenion¹osob¹ jest by³y ju¿ prezydent Lech Wa-³êsa, którego historia znana jest n ie tyl-ko w Polsce, ale i poza jej granicami .N iestety, i na tym polu nie mo¿emybyæ pewni , co do kandydatury postaciWa³êsy na autorytet w pol i tyce � corusz wy³ania siê kto�, kto s³abszym lubmocniejszym argumentem dyskredytu-je laureata pokojowej Nagrody Nobla.

POLITYCZNY DIAMENTGdzie zatem szukaæ autorytetu , skoro

w naszym kraju mo¿na dostrzec corazto si ln iejsz¹ tendencjê do negowanialudzi ciesz¹cych siê powa¿aniem? Za-wsze znajdzie siê kogo�, kto jest nambl iski ze wzglêdu na �wiatopogl¹d, styl¿ycia, wyznanie. N ie w tym tkwi jednaksedno sprawy. Bo autorytet ma byætym, który godny jest pochwalenia i na-�ladowania przez wiêkszo�æ. Szczegól-n ie w pol i tyce. To istotne zw³aszczapodczas kampani i wyborczej � ju¿ te-raz sztaby gor¹co pracuj¹ nad wy³apy-waniem ludzi , którzy bêd¹ miel i ochotêpokrzyczeæ z mównicy i zachêciæ dog³osowania na danego kandydata. Do-skona³ym tego przyk³adem jest �wyko-rzystanie� w kampani i wyborczej parti irz¹dz¹cej osoby W³adys³awa Barto-szewskiego. Kogo tym razem zdo³aj¹pozyskaæ formacje pol i tyczne? A mo¿eby tak powo³aæ siê na nie¿yj¹cych ju¿pol i tyków, w�ród których jest ki lkado�æ gor¹cych nazwisk, takich jak: Pi ³-sudski , Mo�cicki , Dmowski? Tu ju¿ k³a-n ia siê h istoria, a ta nie zawsze inter-pretowana jest we w³a�ciwy sposób.

Czy doczekamy zatem czasu, ¿ei w pol i tyce znajdzie siê kto� taki jakJan Pawe³ I I , Popie³uszko czy Wyszyñ-ski? Czy w brudnym, czêsto nieuczci-wym i dziwnym �wiecie mo¿e znale�æsiê kto�, komu do idea³u nie jest dale-ko? Pytania te pozostawiam do rozwa-¿enia, bo wydaje siê, ¿e odpowiedzin ie przy�ni¹ siê nawet fi lozofom.. .

AUTOR: AGNIESZKA EMMA PAWŁOWSKA

TAGI : AUTORYTET, LECH KACZYŃSKI ,POLITYKA, DONALD TUSKW  SIECI : PODAJ-DALEJ. INFO/NODE/3452

1 4-tego lutego obchodzi siê walentynki,a nie Walentynki (wg �Wielkiego s³owni-ka ortograficznego� PWN) nale¿y u¿yæ tuma³ej l itery, gdy¿ jest to wyraz nale¿¹cydo grupy nazw obrzêdów, zwyczajów).Walentynki s¹, jak wiadomo, �wiêtem za-kochanych, które wywodzi siê z kulturyfrancuskiej i anglosaskiej. Do Polski zo-sta³o wprowadzone w latach 90-tych. Dlawielu to �wiêto przede wszystkim komer-cyjne, na którym mo¿na sporo zarobiæ.A wszystko, co przynosi pieni¹dze � jestdobre. Mi³o�æ natomiast zawsze siê do-brze sprzeda... bo przecie¿ ka¿dy, kto�wiêtuje w tym dniu, musi zakupiæ co�specjalnego dla ukochanej lub ukochane-go, oczywi�cie w motywach i�cie roman-tycznych � czyli z serduszkami i w kolo-rze czerwonym.

�wiêty Walenty, opiekun chorychna epilepsjê i choroby umys³owe idealniepasuje na patrona �wiêta zakochanych...bo trzeba byæ naprawdê chorym na g³o-wê, by poddaæ siê temu sza³owi, któryjest tylko �wietnym sposobem na biznesi szum w mediach. Po g³êbszym zastano-wieniu ka¿dy dojdzie do wniosku, ¿e wa-lentynki nie maj¹ g³êbszego przes³ania.Owszem, idea jest piêkna, ale za bardzoprzywi¹zuje siê do tego dnia wagê. Przy-jê³o siê, ¿e 14. lutego obdarowuje siê wy-bran¹ osobê kartk¹ z ¿yczeniami, czeko-ladkami, kwiatkami lub innymi mniejprzydatnymi gad¿etami.. . oczywi�cieanonimowo. Dla kupuj¹cych to zapewnefrajda w poszukiwaniu, a pó�niej wrêcza-niu upominku. W koñcu ¿yjemy w cza-sach konsumpcjonizmu i manii zakupów.

Nie ulega w¹tpliwo�ci, ¿e co roku wi-daæ jedn¹, powtarzaj¹c¹ siê tendencjê.Co�, co utkwi³o mi w pamiêci na dobrei skutecznie odstraszy³o od szumnego�wiêtowania w tym dniu z drug¹ po³ow¹.Zakochani wychodz¹ spod ziemi lubz podziemi, jak kto woli. Dzieñ 14-tego lu-tego wygl¹da tak, ¿e wszyscy nagleostentacyjnie pokazuj¹, jak bardzo s¹ za-kochani i szczê�liwi. Nie zwa¿aj¹ przytym na �wiadków ich wzajemnego okazy-wania sobie uczuæ, ju¿ nie wspominaj¹co singlach, którzy w tym dniu chyba cier-pi¹ podwójnie. Przyrównaæ to mo¿na dozjawiska wylewu �ciê¿arówek� w czasiewiosny. Tak, jakby tylko jesieni¹ i zim¹ by-³o mo¿liwe zaj�cie w ci¹¿ê... ciekawa za-le¿no�æ, czy¿ nie?

Polacy lubuj¹ siê w rzeczach zagra-nicznych i zamiast dbaæ o tradycjê, d¹¿¹

do jej zapomnienia. To przykre, ¿e maj¹cw³asne �wiêto zakochanych, takie ma-giczne i jedyne w swoim rodzaju, przyj-muje siê zwyczaje z Zachodu, g³ównie zeStanów Zjednoczonych. Chyba zapo-mniano ju¿, ¿e jeste�my w Europie,a na dodatek dzieli nas i naszych ulubieñ-ców ocean. Nasze rodzime s³owiañskie�wiêto, zapomniane przez wiêkszo�æ, by-³o niegdy� traktowane w³a�nie jako �wiê-to zakochanych. Noc Kupa³y, Sobótkaczy Noc �wiêtojañska to potoczne nazwytego zwyczaju, obchodzonego w nocyz dnia 21 na 22 czerwca. Czy¿ zabawaw ciep³¹ noc przy ognisku, puszczaniewianków z zapalonymi �wiecami, wró¿byi tañce, a pó�niej szukanie na mokrad³achkwiatu paproci, nie jest ciekawym pomy-s³em na spêdzenie czasu? Wiele wyj¹tko-wo�ci oraz mistyki w tych obrzêdach, któ-re swoj¹ genezê maj¹ w kulturze celtyc-kiej oraz germañskiej i indoeuropejskiejmagii . To czas na ³¹czenie siê w pary. Nietrzeba byæ osob¹ przes¹dn¹, by czerpaæprzyjemno�æ z wró¿enia. Chodzi prze-cie¿ o rozrywkê w innym, tradycyjnymwydaniu, bez komercji i zagranicznejmody.

A je�li taka propozycja nie odpowiada,jest inna. Mo¿na �wiêtowaæ w rocznicê�lubu lub innym, istotnym dla danegozwi¹zku terminie (np. miesiêcznica). Bojaka jest przyjemno�æ w masowym �wiê-towaniu? W ogl¹daniu zachowañ innychzakochanych? I le jest romantyzmu w t³u-mach spaceruj¹cych po Starym Mie�cie?Nawet w kawiarni nie jest siê samym, bostolik jednej pary styka siê ze stolikiem in-nej. Zaciszne miejsce staje siê oaz¹ tylkoteoretycznie, bo mo¿e byæ odkryte tak¿eprzez inn¹ parê. Ju¿ nie mówi¹c o kino-wym repertuarze, który niczym szczegól-nym nie zachêca, a mimo to sale s¹ zape³-nione, bo to zawsze jaka� alternatywana prezent. S¹ tak¿e plusy walentynek...ale raczej dla pañ. Kwiatek, czerwona ró-¿a, to zestaw obowi¹zkowy, prawie taksamo jak kawa i wuzetka z kultowego�Misia� Barei. Raz w roku ch³opak siêszarpnie i zaprosi do kawiarni, czy restau-racji , obsypie swoj¹ lub¹ prezentami, ado tego stanie siê szarmancki i roman-tyczny... taka to moc walentynek. Jakbynie mo¿na by³o byæ takim na co dzieñ...

AUTOR: JOANNA FELCZAKTAGI: WALENTYNKI

W SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3453

ZAKOCHANI WYCHODZĄ Z PODZIEMIA

FOT. PHOTOS8.COM, PUBLIC DOMAIN

PD36.AUTORYTETY, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO .1 2-1 3

OBYWATEL, REŻ. J. BOŃCZYK, TEATR HORZYCY 201 0

Nie zapomnê koncertu pamiêci Grzego-rza Ciechowskiego jakie� piêæ czy sze�ælat temu, gdzie nagrodê jego imieniaprzyznano Piotrowi Roguckiemu i Co-mie. Pamiêtam, ¿e na ich wystêpie bawi-³em siê w�ród m³odszych ode mnie ludzi,byæ mo¿e jeszcze licealistów. Tym, co po-ruszy³o mnie najbardziej, by³a ich kom-pletna dezorientacja podczas zmianymuzycznego klimatu. A przynajmniej takto z mojego punktu widzenia wygl¹da³o.Klimat ten wywo³a³ natomiast szczereu�miechy na twarzach starszej czê�ci pu-bliczno�ci, a i mnie wprawi³ w dobry na-strój. Zagra³a bowiem Republika, nie ta,któr¹ kojarzymy z p³yt, ale ta, która ¿yjenadal w pokoleniu wychowanym na jejpiosenkach. Nowe aran¿acje obroni³y siêw zetkniêciu z tym, co gra³o nam w g³o-wach, a ich si³a by³a tym wiêksza, imwiêksze rozczarowanie m³odych, byæmo¿e znaj¹cych Republikê jedyniez �Mamony�. Dlaczego o tym piszê?

Kiedy wybiera³em siê na �Obywatela�wg Boñczyka, by³em ju¿ ska¿ony. Zd¹¿y-³em przeczytaæ pierwsze, czêsto krytycz-ne recenzje i zastanawia³em siê, czy pró-ba inscenizacji piosenek Republiki i Oby-watela GC nie oka¿e siê kompletn¹ kla-p¹, czy po pierwszych minutach nieopuszczê sali . Ale sta³o siê inaczej.Na szczê�cie.

Kto�, kto ogl¹da³ �Obywatela�, znaj¹cmo¿e tylko �Bia³¹ Flagê� czy �Odcho-dz¹c� móg³ siê zawie�æ, tak jak ci m³odziludzie z koncertu Comy. Tak naprawdêjednak w tym muzycznym spektaklu nieby³o dla tych utworów miejsca. Boñczykstara³ siê pokazaæ autokratyczny �wiat,na pierwszy rzut oka wy³aniaj¹cy siêwprost z tekstów GC i mimo pewnych,spektakularnie krytykowanych potkniêæ,uwa¿am, ¿e wyszed³ z tej próby obronn¹rêk¹. Byæ mo¿e osobi�cie doda³bymdwie lub trzy jeszcze piosenki, mimowszystko jednak dobór utworów i, conajwa¿niejsze, ich �wietne wykonaniestanowi¹ o sile tego spektaklu. Co wiê-cej, broni siê on szczególnie w zetkniêciuz tym, co wielu widzom gra³o wtedyw g³owach. I tylko ¿al, ¿e nie mo¿na by³o(bo to teatr) wstaæ i poskakaæ przy pio-senkach Republiki.

Us³ysza³em chyba wszystkie teksty,które spodziewa³em siê us³yszeæ. Zoba-czy³em na scenie �wiat, jaki spodziewa-³em siê zobaczyæ. Ale przysz³a mi te¿ do

g³owy ciekawa my�l, nie by³em tegowcze�niej zupe³nie �wiadomy i nie wiem,czy sam re¿yser i aktorzy byli (s¹) rów-nie¿ tego �wiadomi. Wydaje mi siê, ¿ewa¿nym przes³aniem tekstów Ciechow-skiego do koñca lat 80., a przez to i spek-taklu, jest to, ¿e zmienia siê w³adza i tylkow³adza � bo problemy i autorytaryzmzostaj¹, tak jak biurka i kombinat. Zmie-niaj¹ siê ciuchy, szare koszule na koszulew czarno-bia³e pasy, ale pies, jak by³psem, tak jest nim nadal. I tak jak byli�mylunatykami, tak jeste�my nimi nadal. Dla-tego ceniê �Obywatela�, chocia¿by za têjedn¹ my�l. I za �Lawê� pe³n¹ wij¹cychsiê po biurkach pañ;)

�Obywatela� Boñczyka próbuje siêporównywaæ do ostatniego koncertu Re-publiki podczas 23 Przegl¹du PiosenkiAktorskiej �Arty�ci Piosenki� we Wroc³a-wiu, �KOMBINAT � Piosenki GrzegorzaCiechowskiego�. Chyba trochê nies³usz-nie. To zupe³nie dwa ró¿ne spojrzeniana twórczo�æ zespo³u, dwie odmienneod siebie interpretacje. Tam, bardziejw ramach koncertu, �wietnie zreszt¹ za-granego i zrealizowanego, tu � w formieteatralnej próby opowiedzenia pewnejhistori i . W obu przypadkach te same s³o-wa i te same d�wiêki, ale przedstawionekompletnie inaczej. I to chyba przema-wia za tym, i¿ najwy¿sza pó³ka dla tychutworów to pó³ka w³a�ciwa.

Je�li nie znacie �Starej� Republiki, tejsprzed pocz¹tku lat 90., polecam ws³u-chaæ siê w tamte teksty i spojrzeæ na �O-bywatela� znowu. Zapomnieæ o grze ak-torskiej, o tym, co siê dzieje na sceniei pos³uchaæ. Poszukaæ sensu s³ów, prze-s³ania, które wcale na pierwszy rzut uchanie musi byæ oczywiste. Ale jest wa¿ne.Ja pozna³em Republikê za pó�no, kiedyby³a na szczycie, ale w przededniu kresu.I samowychowywa³em siê przy ich utwo-rach, za ka¿dym razem odkrywaj¹cw nich co� nowego. I �Obywatel� by³równie¿ dla mnie nowym odkryciem, da-lekim jednak od arktycznych ziem kryty-ki, bo i ka¿da próba wys³owienia GCna nowo spotykaæ siê musi z du¿ym opo-rem. I by³ dla mnie przypomnieniem, ¿eka¿dy z nas jest jedn¹ z bia³o-czarnych,czarno-bia³ych flag.

AUTOR: MARIUSZ SŁONINATAGI: RECENZJA, TEATR, KULTURALNIKW SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/756

OBYWATELU, WSTAŃ!

WYDAWAĆ BY SIĘ MOGŁO, ŻE WSPÓŁCZESNYCZŁOWIEK W SWOICH WYBORACH KIERUJE SIĘRACJONALNYMI POBUDKAMI. CHŁODNA KAL-KULACJA POWINNA WARUNKOWAĆ PRZEDEWSZYSTKIM WYBORY NATURY EKONOMICZNEJ.NIE ZAWSZE JEDNAK SIĘ TAK DZIEJE...

We�my przyk³ad papieru toaletowego �towaru niezbêdnego ka¿demu z nas.Ka¿dy konsument mo¿e kupiæ szary pa-pier, do którego produkcji u¿yto surow-ca wtórnego, albo jego kilkukrotniedro¿szego, kolorowego i miêkkiego od-powiednika. Zaskakuj¹ce jest, ¿e wiêk-szo�æ z nas wybiera ten drugi, nie zwa¿a-j¹c na cenê. Przeznaczenie dodatko-wych �rodków na dro¿szy produkt by³o-by uzasadnione, gdyby wi¹za³y siê z tymjakie� dodatkowe korzy�ci. W przypadkupapieru toaletowego trudno jednak mó-wiæ o zwiêkszonej funkcjonalno�ci czyu¿yteczno�ci. A zatem, co determinujenasze wybory?

Pewnym wyt³umaczeniem mog³abybyæ podatno�æ na dzia³ania marketingo-we. Wszak producenci nie ustaj¹ w wy-si³kach, ¿eby przekonaæ nas o walorach�miêkkiego jak aksamit� papieru toaleto-wego w kolorach têczy. Mimo to, ludzieswój rozum maj¹ i kieruj¹c siê rachun-kiem ekonomicznym, powinni zrezygno-waæ z kolorowego i miêkkiego papieruna rzecz nawet trzykrotnie tañszego od-powiednika. Minê³y przecie¿ czasy, kie-dy telewidzowie zach³ystywali siê nowo-�ciami i pospiesznie biegli do sklepu,obejrzawszy reklamê jakiego� atrakcyj-nego produktu. Takie zachowanie by³oprób¹ odreagowania niedoborów i sza-ro�ci poprzednich kilkudziesiêciu lat, kie-dy naszym rodakom nie dane by³o cie-szyæ siê szerokim asortymentem ró¿-nych, nie zawsze warto�ciowych czy po-trzebnych, towarów. Zwyk³y papiertoaletowy symbolizuje chyba do dzi� ni-jako�æ i szaro�æ tamtych czasów i mo¿ew³a�nie dlatego z takim trudem znajdujenabywców? Pewn¹ rolê odgrywaæ mo¿ete¿ trudne do uchwycenia i pewnie czê-sto pod�wiadome poczucie, ¿e papierwykonany z makulatury jest gorszy, nieze wzglêdu na swoje w³a�ciwo�ci, ale poprostu z definicji . Ma brzydsze opakowa-nie, w sklepie le¿y na najni¿szej pó³cei nie jest poparty autorytetem reklamy.Kupuj¹c go, oznajmiamy wszem i wo-bec, ¿e nale¿ymy do ni¿szej klasy spo-

³ecznej. A na tak¹ utratê presti¿u nie mo-¿emy sobie pozwoliæ, tym bardziej, ¿epapier toaletowy wisi w eksponowanymmiejscu mieszkania. Toaleta jest po-mieszczeniem, które zawsze musi byægotowe na przyj�cie ewentualnego go-�cia. By³aby to poruta, gdyby zasta³ tamszary papier. Przecie¿ go�æ w dom, Bógw dom, a tu taki obciach?

Skoro tak trudno przekonaæ ludzi, ¿e-by cena by³a podstawowym kryteriumich wyborów zakupowych (!) , mo¿e war-to powo³aæ siê na ekologiê? Dba³o�æo nasz¹ planetê jest wybiórcza, dlategoszersze uznanie zdobywaj¹ tylko proeko-logiczne zachowania nag³o�nione przezmedia. A przecie¿ ka¿de dziecko uczest-niczy w zbiórce makulatury i wie, ¿e ku-puj¹c produkty wykonane z przetworzo-nego papieru pomaga chroniæ Ziemiê.

Nie do przecenienia, z ekologicznegopunktu widzenia, jest te¿ miejsce pro-dukcji . Zazwyczaj mamy do wyboru pa-pier makulaturowy, wyprodukowanyprzez ma³¹ firmê w pobliskiej miejsco-wo�ci, a tak¿e papier barwiony znanejmarki, wytworzony na drugim koñcu Pol-ski. Kupuj¹c ten drugi, przyczyniamy siêdo wzmo¿enia ruchu drogowego zewszystkimi jego skutkami � ze zwiêkszo-n¹ emisj¹ dwutlenku wêgla w³¹cznie.Oczywi�cie koszty transportu musz¹ byæwliczone w cenê pachn¹cego i g³adkie-go papieru, podobnie jak wydatki na re-klamê. Oto czê�ciowa odpowied� na py-tanie: dlaczego ten papier jest taki drogi?Zreszt¹, coraz czê�ciej, pod wp³ywemreklamy, odwracamy siê od lokalnychmarek w stronê produktów miêdzynaro-dowych koncernów (do�æ wspomnieænabia³). Chêtnie narzekamy na niezdol-no�æ w³adz samorz¹dowych do pod�wi-gniêcia regionu, ale przecie¿ o losiemiejscowych przedsiêbiorców decyduje-my codziennie, robi¹c zakupy. Ale o tymmo¿e innym razem...

Na koniec apelujê o kupowanie ma-kulaturowego papieru toaletowego, pókijeszcze mo¿na (to nie ¿art! ostatnio,w jednym ze sklepów, mia³em do wybo-ru kilkana�cie rodzajów kolorowego pa-pieru i ani jednej rolki szarego). Niewstyd�my siê tego.

AUTOR: TOMASZ KULICKITAGI: AUTORYTET, HANDEL, HUMOR, POD PRĄDW SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3459

AUTORYTET REKLAMY

PRASA JUŻ SIĘ NIE LICZY

PD36.AUTORYTETY, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO .1 4-1 5

Pó�no wrze�niowe s³oñce zachodzi³opowoli nad miasteczkiem. Ca³e onospowite by³o jego ciep³ym blaskiem.Coraz to wiêcej z³otych li�ci na parko-wym trawniku odbija³o jego promie-nie, tworz¹c niesamowity festiwald�wiêku i �wiat³a w po³¹czeniu z szu-mem lekkiego wiaterku, unosz¹cegow/w li�cie swobodnie ku górze. Nie-które jednak z nich, o naturze jakbyprzyziemnej, cielesnej, wola³y wiro-waæ nisko nad pod³o¿em, pozostaj¹c,¿e tak siê wyra¿ê, w opozycji do swo-ich braci i sióstr pêdz¹cych ad astra.Te za�, id¹c stopniowo ku górze, osia-da³y zasadniczo na krzewach czy te¿koronach drzew, z których spad³y, za-znaczaj¹c tym samym swój powrótdo korzeni oraz zachowawczy stosu-nek do emigracji . Wiatr, jako spiritusmovens ca³ego jesiennego zamiesza-nia, próbowa³ pe³niæ sw¹ misjê i stara³siê nak³oniæ do ruchu to jeszcze trzy-maj¹ce siê ga³êzi, a to ju¿ osiad³e po-nownie na nich li�cie. Tu stanowiskatych ostatnich by³y znowu¿ podzielo-ne: m³ode rwa³y siê ku parkowemuwirowi; stare, które ju¿ zakoñczy³y tenrozdzia³, trzyma³y siê mocno � jakChiñczyki.

S³oñce, spogl¹daj¹c na ten konfliktinteresów i pokoleñ, z grubsza pisz¹c,mia³o to g³êboko w promieniach. Je-go blaskiem zachwycali siê wszyscy,oprócz stetrycza³ych heliofobów, sie-dz¹cych pod lastrykowymi p³ytami namiejskim cmentarzu. Istnienie s³oñcachwali³y pie�ni, dzieci oraz pracuj¹cyna �wie¿ym powietrzu. Ono samobezdzietne, ale tak¿e bez wizji swegokoñca, nie zawraca³o sobie g³owyproblemami li�ci: reprodukcj¹, prze-mijaniem, egzystencj¹, spleenem i in-nymi dziwactwami. Mawia³o o sobie,parafrazuj¹c Ludwika XIV: �S³oñce toja�. ¯y³o beztrosko, nie przemêczaj¹csiê zbytnio, gdy¿ sw¹ misjê pe³ni³oprzez samo swoje istnienie. Igra³oz wiatrem, który jako spiritus by³ zna-nym hulak¹ i nie oszczêdza³ sobiebezczelnego podrywania m³odychlistków obojga p³ci oraz sukienek lubp³aszczów synów i córek ludzkich.

�wiat wydawa³ siê byæ piêkny. Nikt

ani nic nie wydawa³o siê zm¹ciæ tejniemal¿e boskiej równowagi. Ka¿dyzna³ swoje miejsce i nie musia³ siê donikogo odwo³ywaæ, gdy¿ dobrze wie-dzia³, co nale¿y do jego zadañ i jakiema przywileje, a jakie ograniczenia.Jesieñ tego roku przysz³a wyj¹tkowow porê, a dotychczasowe prognozywieszcz¹ce przybycie Zimy przedczasem okaza³o siê nic nie wartym ja-zgotem i sianiem paniki w�ród Boguducha winnych drogowców. Nawetzbli¿aj¹ce siê wybory prezydenckienie mog³y zak³óciæ tej Arkadii . Stanuniby normalnego dla tej pory roku,ale jednak maj¹cej w sobie co� nie-zwyk³ego.

W tê ca³¹ wczesnojesienn¹ sceno-grafiê, wesz³o dwóch starszych pa-nów. A w³a�ciwie to jeden, bo pierw-szy ju¿ siedzia³ na parkowej ³awce.By³ jednym z jej elementów, ale zara-zem widzem wy¿ej opisywanych har-ców wiatru i l i�ci. Mia³ na sobie popie-laty prochowiec, na g³owie szarykaszkiet. Obok niego spoczywa³a je-go laska. Na oko oko³o dwudziesto-letnia, jasna, z wys³u¿onym uchwytemi wytartym gumowym spodem. Czyta³gazetê, na któr¹ sonda¿e, przeprowa-dzane przez ni¹ sam¹, wskazywa³y, ¿ejest opiniotwórcz¹. Drugi mê¿czyznaszed³ wolno parkow¹ alej¹. Nie wia-domo, i le móg³ mieæ lat, ale wygl¹da³raczej na starszego. Mo¿e to d³ugai gêsta broda tak go postarza³a?Odziany w skórê wielb³¹da, przegry-za³ co jaki� czas ma³e szarañcze, ma-czaj¹c je w miodzie, który trzyma³w niedu¿ym s³oiku przytroczonym doparcianego paska. Weso³o pogwizdy-wa³ w przerwach pomiêdzy jednymkêsem a drugim. By³ pogodny. Prze-chodz¹c ko³o siedz¹cego, czytaj¹ce-go opiniotwórcz¹ gazetê mê¿czyzny,us³ysza³ siarczyste: � Ale p...¹!

Nie zrozumia³ wyra�nie przyczynytego okrzyku, ale poczu³, ¿e ani on,ani ów m¹¿ nic z tym nie zrobi¹ i da³unie�æ siê wiatrowi.

AUTOR: MATEUSZ.LAPINSKITAGI: ARKADIA, FEL-JE-TĄ, PRASA, WIATR

W SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3443

FOT. WIKIMEDIA COMMONS

Ostatnio sporo by³o o gramatyce. Tymrazem �na tapetê� trafi angielskie wielo-znaczne s³owo �authority�. Bazuj¹c jedy-nie na pisowni tego wyrazu, polski czy-telnik automatycznie kojarzy go z pol-skim wyrazem �autorytet� i w du¿ej mie-rze ma racjê. W jêzyku angielskim s³owoto ma jednak szerszy zakres znaczeñ.

Jak czytamy w �S³owniku jêzyka pol-skiego� pod redakcj¹ prof. dr Mieczys³a-wa Szymczaka, autorytet to �ogólnieuznana czyja� powaga, wp³yw, znacze-nie�. Po pierwsze zatem mówi siê tuo pojêciu niejako abstrakcyjnym czy ce-sze charakterystycznej. St¹d mo¿na �cie-szyæ siê� autorytetem. Mo¿na go �mieæ�.Prof. Szymczak podkre�la te¿ drugie zna-czenie tego s³owa w jêzyku polskim. Au-torytet to bowiem tak¿e: �cz³owiek, in-stytucja, doktryna, pismo itp. ciesz¹cesiê w jakiej� dziedzinie lub w opinii pew-nych ludzi szczególnym uznaniem, po-wa¿aniem�. St¹d mo¿na byæ dla kogo�autorytetem w danej dziedzinie. I zdajesiê , ¿e to drugie znaczenie s³owa �auto-rytet� jest bardziej powszechne.

�Authority� nale¿y do jednego z tysi¹-ca najbardziej popularnych s³ów w an-gielskim jêzyku pisanym, o czym mo¿nasiê dowiedzieæ np. z publikacji Wydaw-nictwa Longman, pt. �S³ownik Wspó³-czesnego Jêzyka Angielskiego� (�Long-man Dictionary Of Contemporary En-glish�). A jednak, zaskakuj¹co, dla Pola-ków dopiero pi¹te z podanych znaczeñtego s³owa czê�ciowo potwierdza spo-sób, w jaki my je najczê�ciej rozumiemy,tzn. autorytet jako �ekspert w jakiej�dziedzinie, kto�, kto wie wiele na jaki� te-mat i kogo wiedza oraz opinie s¹ wielceszanowane�. St¹d np. zdanie: �He�s an

authority on Polish literature� przet³u-maczyæ mo¿na: �On jest autorytetem

w dziedzinie literatury polskiej.�

Na pierwszym miejscu znalaz³o siê ro-zumienie s³owa �authority� jako w³adzy(�power�), wynikaj¹cej np. z pozycji za-wodowej lub ze wzglêdu na to, ¿e ludzieszanuj¹ czyj¹� wiedzê i do�wiadczenie(�the power you have because of your

official position or because people re-

spect your knowledge and experien-

ce�) . Jak podaje �Longman Dictionary ofEnglish Language and Culture�, pierwszeznaczenie s³owa �authority� to (stanowi-sko, które daje komu�) zdolno�æ, w³adzêczy prawo do kontroli i dowodzenia (�(aposition that gives someone) the abili-

ty, power, or right to control and com-

mand�) . �Oxford Wordpower� okre�lato znaczenie jako w³adzê i prawo do wy-dawania rozkazów oraz zmuszania dopos³uszeñstwa i wymienia to znaczenie

na drugim miejscu (�the power and ri-

ght to give orders and make others

obey�) . W�ród podanych przyk³adówna zilustrowanie tego znajdujemy np.zdanie: �Children often begin to qu-

estion their parents� authority at a ve-

ry early age� � �Dzieci czêsto zaczyna-

j¹ kwestionowaæ autorytet swoich ro-

dziców w bardzo m³odym wieku.�

Wspomniane s³owniki mówi¹ te¿,m.in. o czêstym stosowaniu tego okre�le-nia w liczbie mnogiej w znaczeniu w³a-dze, zarz¹d �the authorities�, a wiêc lu-dzie b¹d� organizacje, które sprawuj¹nadzór nad poszczególnym krajem lubterenem (�the people or organizationsthat are in charge of a particular coun-

try or area�) . I st¹d np. zdanie: �Britishpolice are cooperating with the Malay-

sian authorities� mo¿emy przet³uma-czyæ: �Brytyjska policja wpó³pracuje

z w³adzami malezyjskimi.� Mo¿na te¿u¿yæ s³owo �authority� w liczbie poje-dynczej w podobnym znaczeniu i st¹dmo¿emy mówiæ np. o �the local educa-

tion authority czy the health authori-

ty.� W jêzyku angielskim s³owo �authori-ty� u¿ywane jest te¿ jako oficjalne po-zwolenie na zrobienie czego� (�officialpermission to do something�) , np.:�The police have the authority to qu-

estion people� (�Policja ma prawo do

przes³uchiwania ludzi�) .Szczególnie wiele cennych informacji

o mo¿liwych kolokacjach ze s³owem�authority� znale�æ mo¿na w oksfordz-kim s³owniku kolokacji (�Oxford Collo-cations Dictionary for students of En-glish�). Jest to obowi¹zkowa lektura dlaautentycznie zainteresowanych jêzykiemangielskim. Z racji jednak tego, ¿ewszystkie wyt³umaczenia, jak i przyk³adys¹ w jêzyku angielskim polecam tens³ownik osobom, które osi¹gnê³y przy-najmniej �redniozaawansowany poziomtego jêzyka. To kopalnia informacji np.o tym, jaki przymiotnik lub czasownikmo¿emy zastosowaæ z danym rzeczow-nikiem. Pamiêtajmy równocze�nie, ¿ezarówno w jêzyku polskim, jak i angiel-skim autorytet to nie to samo, co wzórlub wzorzec do na�ladowania. Jest tos³owo bliskoznaczne, ale w obydwu jêzy-kach ma swoje osobne kolokacje. St¹dnp. cytujemy autorytet (�we cite an au-

thority�) , ale kto� daje komu� innemudobry przyk³ad (�somebody sets a go-

od example to somebody else�) lub jest�wietnym przyk³adem/wzorcem jak co�robiæ (�somebody is a great example of

how to do something�) , a my na�laduje-my czyj� przyk³ad/wzór (�we follow so-

mebody�s example�).

ENGLISHCORNER:A

UTHORITY

OREXAM

PLE?

AUTOR: MAGDA JÓŹWIAK, TAGI: AUTORYTET, ENGLISH CORNER, W SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3458

KAZANIA I   KONFERENCJE KS.   PIOTRA PAWLUKIE-WICZA, REKOLEKCJONISTY I   M.IN. DUSZPASTERZAPOLSKICH PARLAMENTARZYSTÓW, CIESZĄ SIĘ ODKILKU LAT NIESŁABNĄCYM POWODZENIEM.

Ten warszawski autorytet studentówpotrafi znakomicie prze³o¿yæ g³êbok¹teologiê na prosty jêzyk, zrozumia³ydla ka¿dego cz³owieka. Czyni tow niebanalny sposób, odnosz¹c siêdo przyk³adów, które ka¿dy z nas mo-¿e skonfrontowaæ z w³asnym ¿yciem.Popisuje siê przy tym poczuciem hu-moru, które czêsto zwala z nóg.

Potrafi na przyk³ad, nauczaj¹co tym, jaki to cz³owiek powinien byæprzed Bogiem szczery i otwarty, przy-wo³aæ przyk³ad niem³odej ju¿ zakon-nicy, która my�l¹c, ¿e jest sama w ko-�ciele, podchodzi do krucyfiksu, robiznak krzy¿a, po czym podnosz¹cgro�nie palec do góry krzyczy: �Ty ¯y-dzie! Taki wstyd na ca³y zakon!? Wszy-scy siê dzisiaj ze mnie �miali ! Pamiê-taj, do jutra ma byæ sprawa za³atwio-na! W imiê Ojca i Syna i Ducha �wiê-tego!�. W innym miejscu, mówi¹co ludzkich pragnieniach i powo³uj¹csiê na przyk³ad Pana Jezusa powie-dzia³: �S³uchajcie, (. . .) Pan Jezus chcia³skoncentrowaæ pragnienia uczniówna sobie. I od czego zacz¹³ ewangeli-zowaæ? Od nauki o Krzy¿u? (.. .) O wy-rzeczeniu? Nie. Przecie¿ wszyscy byzwiali . A da³ ch³opakom czterysta li-trów wina w Kanie Gali lejskiej, wszy-scy siê popil i i wyznali , ¿e Jezus jestPanem�. Przyk³ady mo¿na by mno¿yæ.

Ksi¹dz Piotr odznacza siê tymwszystkim, czym powinien siê odzna-czaæ prawdziwy ewangelizator: do-�wiadczeniem prowadzeniaduchowego, ¿yciem Ewangeli¹, gorli-wo�ci¹ i analiz¹ rzeczywisto�ci. Nicdziwnego, ¿e na Msze �wiête, któreg³osi w ko�ciele �w. Anny w Warsza-wie, na Krakowskim Przedmie�ciugromadz¹ siê co tydzieñ rzesze stu-dentów g³odnych jego kazañ. To du-¿o mówi o potrzebie nowej ewangeli-zacji w coraz bardziej laicyzuj¹cymsiê polskim spo³eczeñstwie.

Ksi¹dz Piotr to przyk³ad na to, ¿eautorytety nie umar³y, jak to niektórzymówi¹. Autorytety s¹ po�ród nas,trzeba tylko zacz¹æ ich szukaæ.

AUTOR: MATEUSZ GAWROŃSKITAGI: FELIETON, KS. PIOTR PAWLUKIEWICZW  SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3434

KS.P

IOTR–AUTORYTETWARSZAW

SKICHSTUDENTÓW

GC1 .

nie pytaj sk¹d

lecz zobacz � wiem

w ramionach twych uk³adam �wit

i drog¹ t¹

wykrzyczê szept

a szeptem twym ugaszê znicz

i nie stój tak

dwulicem dni

na bruku cia³, dwurzêdem s³ów

to piasek w twarz �

bo gdyby� chcia³

zapisa³by� otwart¹ z dróg

2.

i ka¿dy z nas my�li , ¿e kiedy wschodzi

to wschodzi najja�niej, a przecie¿ � �

to ka¿dy z nas wiêdnie powoli

w zderzeniu my�li

3 .

tak, to ka¿dy z nas

jest jedn¹ czarn¹ z bia³ych

bia³¹ z czarnych flag

tak, to ka¿dy z nas

jest jedn¹ z bia³o-czarnych

czarno-bia³ych flag

AUTOR: MARIUSZ SŁONINA, PRÓBA SŁOWA (2009)TAGI: WARSZTAT

W SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3479

VERMEER DZIŚ

jest taki obraz mistrza z Delft:

nalewaj¹ca mleko

jak s³oñce przez okno

tak mleko siê s¹czy do garnka

dziewczyna ani ³adna ani brzydka

w dawnym stroju holenderskim

robi to, co zwykle. Starannie.

wiadomo, ¿e Mona Liza doczeka³a siê

wielu wariacji , ma³o jej kaftanem nie skrêpowali

Kot Leonarda kr¹¿y pomiêdzy nogami uczniów,

zebranych wokó³ ostatniej wieczerzy i myszki

miki

dziewczyna ani ³adna ani brzydka

w dawnym stroju holenderskim

robi to, co zwykle. Starannie.

z dzbanka leci. Zawsze kokakola.

AUTOR: MATEUSZ.LAPINSKITAGI: WARSZTAT, VERMEERW SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3480

ASTRONOMOWIEAstronomowie nie �pi¹ w nocy

kieruj¹ swoje teleskopy gdzie nie odkryte �

wprost na pajêczynê na poddaszu

ma³ym o³ówkiem dodaj¹ do siebie

nieomylne ruchy mrówek na posadzce

nastawiaj¹ radioodbiorniki ¿eby s³uchaæ

szelestu li�ci na podwórzu

i � w bladym pomruku porannego s³oñca

uparcie trzymaj¹ kurtynê nocy

AUTOR: MARIUSZ SŁONINA, PRÓBA SŁOWA (2009)TAGI: WARSZTAT

W SIECI: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3481

GrupaLiterackaPiekary24:

(bez)

M.A.N.I.F.E.S.T.U

fot.M.Słonina,podaj-dalej.info/node/3478