Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

12
Zgrzyt Zgierska Gazeta Niezależna Miasto pod jeżem? Po 60 latach funkcjo- nowania MDK może się pochwalić licznymi sukce- sami – zarówno swoich wy- chowanków jak i kadry pe- dagogicznej. W 2011 roku placówka uzyskała tytuł „Miejsca odkrywania talen- tów” przyznawany przez Mi- nistra Edukacji Narodowej. Historia instytucji nie jest jednak sielankową opowie- ścią o wspieraniu i kształ - towaniu młodych talentów. To również odwieczne pro- blemy lokalowe, z którymi od czasu powstania powia- tów w Polsce (1999 r.) MDK musi się zmierzyć. Placówka mieści się w budynku przy ul. Długiej 42. Jednak od 2001 r. planuje się zmianę jej lokalizacji. O sporach wokół Mło- dzieżowego Domu Kultury i jego przyszłości pisze Mi- chał Świętosławski i komen- tuje Ilona Majewska. Strony 6-7 Egzemplarz bezpłatny Lipiec, nr 6/2012 Powstające jak grzyby po deszczu strategie pro- mocji miast są wyni - kiem wzbierającego na siłę trendu traktowania ośrodków miejskich jak... produktów do sprzeda - nia. Głośno w ciągu ostat- niego roku było o state- giach promocji Łodzi. O zgierskiej wizji promocji pisze Adrian Skoczylas. Strony 8-9 Kir na Długiej, czyli spór o Młodzieżowy Dom Kultury Jak przesunąć DK nr 1? Najbardziej rozsądna by - łaby możliwie szybka budowa autostrady Tuszyn-Stryków, aby uwolnić zarówno Łódź, jak i Zgierz od tranzytu między portami Trójmiasta a Śląskiem. Zgierz powinien domagać się tej drogi szczególnie mocno, bo najbardziej cierpi z powodu jej braku. Niestety, jak na razie łódzki ZDiT planuje przenieść zgierskie problemy do Łodzi i krajową „jedynkę” przepro- wadzić w sposób rozcinający osiedle Radogoszcz, co gwa- rantuje długotrwałe protesty i przekroczenie wszelkich moż- liwych terminów. Tak więc uwolnienie Zgierza od tranzytu z pewnością zajmie jeszcze lata. To nie usprawiedliwia nicnie- robienia. Po pierwsze, trzeba wymusić na Wojewódzkiej In- spekcji Transportu Drogowego, aby przyłożyła się do kontroli masy ciężarówek. Łódzka WITD jest jedną z najbardziej leniwych inspekcji w Polsce. Potwierdził to marcowy raport NIK, podkreślający małą ilość kontroli i nałożonych kar. Kon- trole powinny się odbywać sy- multanicznie zarówno na no- wej wadze na al. Włókniarzy w Łodzi jak i na używanej do omijania tej wagi ulicy Śnie- chowskiego w Zgierzu. Muszą być prowadzone także w week- endy i w nocy – ulubionych po- rach kierowców przeciążonych tirów. Skądinąd, mieszkańcy Śniechowskiego, doświadczeni ruchem tirów wyjątkowo bru- talnie, powinni jak najszybciej zażądać kontroli poziomu ha- łasu i spalin, a następnie wpro- wadzenia zakazu ruchu cięż- kiego na tej ulicy, całkowicie do niego nieprzystosowanej. Poprawiłoby to także czas prze- jazdów autobusów. Poza kontrolami, należy również zawalczyć, aby droga krajowa przez Zgierz była dla ciężarówek płatna. Tylko w ten sposób można zapanować nad unikaniem opłat przez cię- żarówki (a najchętniej unikają te, które najbardziej smrodzą, bo na drogach objętych e-my- tem płacą najwięcej). A przede wszystkim, poprawić szanse kolei, która powinna przejąć większość ładunków towarów na dalekich trasach. Ale nawet jeżeli ciężarówki pojadą pewnego dnia inną trasą, problem korków w szczycie rano i popołudniu pozostanie – bo większość ruchu to jednak codzienne dojazdy zgierzan. W krótkiej perspektywie miesz- kańcy powinni pomyśleć nad carpoolingiem – czyli wzajem- nym podwożeniu się, zamiast podróży jednoosobowym sa - mochodem. W internecie są serwisy ułatwiające wzajemne odszukanie się osobom, które jeżdżą na tych samych tra - sach – np. carpooling.pl. Nade wszystko jednak trzeba po - stawić na transport publiczny. Tymczasem... Dalszy ciąg tekstu Wojtka Ma- kowskiego, Rzecznika Niezmo- toryzowanych, na stronach 3-4 Ilekroć odwiedzam Zgierz, mam wrażenie, że miasto skapitulowało w obliczu problemów transportowych. Symbolizuje je droga krajowa nr 1, przebiegająca przez centrum miasta. Z jednej strony niszczy ona potencjał na ożywienie przestrzeni publicznych. Z drugiej – jej znane wszystkim wąskie gardło znakomicie wydłuża czas dojazdu do Łodzi. Doradca leży, a kultura... Mija już pół roku od powołania doradcy do spraw kultury, Piotra Ko- walczyka. Solista łódz - kiego Teatru Muzycznego pełniąc tą funkcję nie otrzymuje jednak grom- kich braw od środowisk artystycznych, które miał wspierać i integrować. Półrocze podsumowuje Hanna Łuczak. Strona 10 Bezrobotnej życie o czekoladzie, str. 4 Transport: wymagajcie więcej! Zielone morze możliwości, str. 5 Przepisy na lato, str. 11 Przestrzeń na drodze zajmowana przez 60 osób: siedzących w samochodach; autobusie; i na rowerach (CC BY-NC-SA 2.0) Fot. Carlton Reid

description

Lipcowe wydanie Zgrzytu

Transcript of Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

Page 1: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

ZgrzytZ g i e r s k a G a z e t a N i e z a l e ż n a

Miasto pod jeżem?

Po 60 latach funkcjo-nowania MDK może się pochwalić licznymi sukce-sami – zarówno swoich wy-chowanków jak i kadry pe-dagogicznej. W 2011 roku placówka uzyskała tytuł

„Miejsca odkrywania talen-tów” przyznawany przez Mi-nistra Edukacji Narodowej. Historia instytucji nie jest jednak sielankową opowie-ścią o wspieraniu i kształ-towaniu młodych talentów. To również odwieczne pro-

blemy lokalowe, z którymi od czasu powstania powia-tów w Polsce (1999 r.) MDK musi się zmierzyć. Placówka mieści się w budynku przy ul. Długiej 42. Jednak od 2001 r. planuje się zmianę jej lokalizacji.

O sporach wokół Mło-dzieżowego Domu Kultury i jego przyszłości pisze Mi-chał Świętosławski i komen-tuje Ilona Majewska.

Strony 6-7

Egzemplarz bezpłatny

Lipiec, nr 6/2012

Powstające jak grzyby po deszczu strategie pro-mocji miast są wyni-kiem wzbierającego na siłę trendu traktowania ośrodków miejskich jak... produktów do sprzeda-nia. Głośno w ciągu ostat-niego roku było o state-giach promocji Łodzi. O zgierskiej wizji promocji pisze Adrian Skoczylas.

Strony 8-9

Kir na Długiej, czyli spór o Młodzieżowy Dom Kultury

Jak przesunąć DK nr 1?

Najbardziej rozsądna by-łaby możliwie szybka budowa autostrady Tuszyn-Stryków, aby uwolnić zarówno Łódź, jak i Zgierz od tranzytu między portami Trójmiasta a Śląskiem. Zgierz powinien domagać się tej drogi szczególnie mocno, bo najbardziej cierpi z powodu jej braku. Niestety, jak na razie łódzki ZDiT planuje przenieść zgierskie problemy do Łodzi i krajową „jedynkę” przepro-wadzić w sposób rozcinający osiedle Radogoszcz, co gwa-rantuje długotrwałe protesty i przekroczenie wszelkich moż-liwych terminów. Tak więc uwolnienie Zgierza od tranzytu z pewnością zajmie jeszcze lata. To nie usprawiedliwia nicnie-robienia. Po pierwsze, trzeba wymusić na Wojewódzkiej In-spekcji Transportu Drogowego, aby przyłożyła się do kontroli masy ciężarówek. Łódzka WITD jest jedną z najbardziej leniwych inspekcji w Polsce. Potwierdził to marcowy raport

NIK, podkreślający małą ilość kontroli i nałożonych kar. Kon-trole powinny się odbywać sy-multanicznie zarówno na no-wej wadze na al. Włókniarzy w Łodzi jak i na używanej do omijania tej wagi ulicy Śnie-chowskiego w Zgierzu. Muszą być prowadzone także w week-endy i w nocy – ulubionych po-rach kierowców przeciążonych tirów. Skądinąd, mieszkańcy Śniechowskiego, doświadczeni ruchem tirów wyjątkowo bru-talnie, powinni jak najszybciej zażądać kontroli poziomu ha-łasu i spalin, a następnie wpro-wadzenia zakazu ruchu cięż-kiego na tej ulicy, całkowicie do niego nieprzystosowanej. Poprawiłoby to także czas prze-jazdów autobusów.

Poza kontrolami, należy również zawalczyć, aby droga krajowa przez Zgierz była dla ciężarówek płatna. Tylko w ten sposób można zapanować nad unikaniem opłat przez cię-żarówki (a najchętniej unikają te, które najbardziej smrodzą,

bo na drogach objętych e-my-tem płacą najwięcej). A przede wszystkim, poprawić szanse kolei, która powinna przejąć większość ładunków towarów na dalekich trasach.

Ale nawet jeżeli ciężarówki pojadą pewnego dnia inną trasą, problem korków w szczycie rano i popołudniu pozostanie – bo większość ruchu to jednak codzienne dojazdy zgierzan. W krótkiej perspektywie miesz-kańcy powinni pomyśleć nad carpoolingiem – czyli wzajem-nym podwożeniu się, zamiast podróży jednoosobowym sa-mochodem. W internecie są serwisy ułatwiające wzajemne odszukanie się osobom, które jeżdżą na tych samych tra-sach – np. carpooling.pl. Nade wszystko jednak trzeba po-stawić na transport publiczny. Tymczasem...

Dalszy ciąg tekstu Wojtka Ma-kowskiego, Rzecznika Niezmo-toryzowanych, na stronach 3-4

Ilekroć odwiedzam Zgierz, mam wrażenie, że miasto skapitulowało w obliczu problemów transportowych. Symbolizuje je droga krajowa nr 1, przebiegająca przez centrum miasta. Z jednej strony niszczy ona potencjał na ożywienie przestrzeni publicznych. Z drugiej – jej znane wszystkim wąskie gardło znakomicie wydłuża czas dojazdu do Łodzi.

Doradca leży, a kultura...

Mija już pół roku od powołania doradcy do spraw kultury, Piotra Ko-walczyka. Solista łódz-kiego Teatru Muzycznego pełniąc tą funkcję nie otrzymuje jednak grom-kich braw od środowisk artystycznych, które miał wspierać i integrować. Półrocze podsumowuje Hanna Łuczak.

Strona 10

Bezrobotnej życie o czekoladzie, str. 4

Transport:wymagajcie więcej!

Zielone morze możliwości, str. 5 Przepisy na lato, str. 11

Przestrzeń na drodze zajmowana przez 60 osób: siedzących w samochodach; autobusie; i na rowerach

(CC BY-NC-SA 2.0) Fot. Carlton Reid

Page 2: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

2

Adres redakcji: ul. Rembowskiego 36/40, 95-100 Zgierz, tel. 511 202 214, www.gazetazgrzyt.pl, e-mail: [email protected] zespół: Michał Bykowski (DTP), Karolina Gierszewska (korekta), Weronika Jóźwiak (koordynatorka projektu), Bartosz Tyrcha (grafika),Ilona Majewska (administracja www), Mateusz Mirys (redaktor naczelny), Jan Świeczkowski (grafika)Współpraca: Hanna Łuczak, Alina Łęcka-Andrzejewska (Zgierski Uniwersytet Trzeciego Wieku), Karolina Miżyńska, Patrycja Malik

Wydawca: Stowarzyszenie Wielokulturowy Zgierz, ul. Rembowskiego 36/40, 95-100 ZgierzPartnerzy: WOZ - Die Wochenzeitung, Stowarzyszenie Homo Faber, Młodzi SocjaliściNakład: 7 000 egzemplarzy

Dzieci i Ryby

W dniu 28 czerwca radni i radne przegłosowali absoluto-rium – tym samym zaakcepto-wali działania Prezydent Iwony Wieczorek w zakresie zarządza-nia finansami Zgierza w 2011 roku. Uzyskanie absolutorium to dla każdego prezydenta co-roczne „być albo nie być”, stre-sujący moment, w którym brana jest pod uwagę kondycja finan-sowa miasta – poziom zadłuże-nia, wzrost/spadek dochodów i wydatków. Według Przewod-niczącego Komisji Rewizyjnej, Zbigniewa Zaparta – Zgierz idzie w dobrym kierunku, czego wyrazem jest spadek za-dłużenia miasta do nieco ponad 44%. O nienajgorszej kondycji

budżetu wypowiadała się Be-ata Świątczak (PO), bardziej krytyczny wobec zarządzania finansami był radny Andrzej Mięsok (niezrzeszony) według którego pozytywne opinie o sprawozdaniach budżetowych wynikają z dobrej pracy mery-torycznych wydziałów i Skarb-nik Miasta, a nie Prezydent Wieczorek, która nie podejmuje dyskusji na ważne tematy – np. zadłużenia miejskich spółek. Koalicyjny PiS dziękował za wspólny rok pracy, natomiast Jerzy Sokół w imieniu swojego klubu, wyraził wolę udzielenia absolutorium, która płynie ze

„zrozumienia dla zarządzania miastem w trudnych czasach”.

Głosami PiSu, Klubu Radnych Jerzego Sokoła i niektórych niezrzeszonych absolutorium zostało uchwalone. O cenie głosu za absolutorium mówi się w każdym samorządzie – często radni i radne stawiają prezydentowi swoje roszcze-nia, których wypełnienie jest warunkiem uzyskania poparcia, czasem sam prezydent w czasie zbliżającego się absolutorium oferuje profity, mogące być do-datkowym ‘argumentem’ jeśli same sprawozdania budżetowe nie są przekonywujące. Na ogół możemy się tylko domyślać, że jakieś decyzje czy działania są spłatą takiego zobowiązania.

Decyzje z rękawa

W naszym przypadku, ra-chunek, który koalicyjny PiS wystawił Iwonie Wieczorek za swoje głosy, jest dość oczywi-sty – ceną za absolutorium jest zdjęcie ze stanowiska wicepre-zydenta Miasta Zgierza Bogu-

miły Kapusty, która swoją funk-cję sprawowała od początku kadencji i co dość przewrotne

- na stanowisku znalazła się z ra-mienia PiSu. Chociaż zdaniem Marka Sencerka „decyzja klubu nie bierze się z rękawa” ciężko powiedzieć skąd w takim razie się wzięła – raczej nie z roz-sądku. Kapusta dała się poznać jako rzetelna, odpowiedzialna i kompetentna osoba – w dniu odwołania tak oceniła ją za-równo Prezydent Wieczorek, poszczególni radni i radne. Pa-radoksem jest zwalnianie Kapu-sty na kilka dni po tym, kiedy całe miasto oblepiono plaka-tami, chwaląc się pozyskaniem środków na rewitalizację( koor-dynowanym przez Kapustę).

Zmiana sprawnie działa-jącej wiceprezydent na osobę nową, która będzie się musiała we wszystko wdrożyć, spara-liżuje na pewien czas pracę ta-kich wydziałów jak: Pozyski-wania i Zarządzania Środkami Pomocowymi, Infrastruktury Miejskiej, Zamówień Publicz-nych czy Urbanistyki, Gospo-darki Przestrzennej i Geodezji. Miejmy świadomość, że powo-łanie nowego wiceprezydenta

może się równać kolejnym ro-szadom w kadrach wydziałów mu podlegających – wymianie naczelników i szeregowych pracowników. Takie decyzje nigdy nie służą urzędnikom, Prezydentowi, a co najważniej-sze – interesom mieszkańców i mieszkanek. Radni PiS nie po-dali przyczyny, dla której Bo-gumiłę Kapustę należy odsunąć od stanowiska wiceprezydenta, ani kto zajmie jej miejsce.

Za swoje głosy wystawili rachunek, który uregulowała Prezydent Zgierza zwalniając Bogumiłę Kapustę. W cenę wliczono sparaliżowanie pracy kilku wydziałów UMZ i obja-wienie mieszkankom i miesz-kańcom Zgierza, że Prezydent Miasta, w której kompetencjach leży zatrudnianie/odwoływanie zastępców, podejmuje decyzje pod dyktando koalicjanta.

Pełną listę imiennych wyni-ków głosowania znajdziecie na gazetazgrzyt.pl oraz oficjalnym Biuletynie Informacji Publicz-nej: http://www.umz.zgierz.pl/bip/

Mateusz Mirys

Podobno artysta tym różni się od rzemieślnika-odtwórcy, że tworzy swoje dzieła w oparciu o własną koncepcję. I tak z pewnością mogę powiedzieć o moich małych rozmówcach, posiadających absolutnie własną koncepcję na temat osoby artysty. Choć dziedzin, w których artystycznie można się realizować wymienić da się zapewne kilkadziesiąt - jak artysta, to tylko malarz w berecie i fartuchu. A rodzicom przyszłym i obecnym polecam wziąć pod rozwagę krótką wypowiedź kilkuletniej Tosi.

Rys. Blanka Pustelnik

Kto to jest artysta/artystka?Maja: Artysta to coś, co komuś dobrze wychodziMarika: To ktoś kto maluje.Karolina: Sądzę, że artysta to człowiek, co różne rzeczy robi. Np. maluje, rzeźbi czy coś innego

Co może robić artysta?

Gabrysia: Może malować obrazy…Iga: Artysta robi piękne obrazy.Marika: …Maja: …Ola: …Karolina: Mnie nie przychodzi do głowy nic innego.Maja: Jeszcze artysta może so-bie wyjechać na plażę i malo-wać fale.Marika: Albo do Wrocławia malować takie krasnoludki.

Czy to, co robi artysta lub artystka musi się podobać?

Wszystkie dzieci: NIEEEEE!!!Karolina: Przecież każdy ma inny gust. Maja: Każdy lubi coś innego i ja lubię coś innego.Tosia: Artysta maluje czasem

obrazy, które są okropnie brzyd-kie, ale jemu się podobają.

Jak wygląda artysta/arty-stka?

Marika: Ma kapelusz i włosy.Tosia: Ma taką dziwną czapkę, co ma taki jakby listek.Karolina: Nie… Beret…Maja: Ma takie farby różnoko-lorowe i pędzelek. Gabrysia: I pióro.Ola: Ma jeszcze fartuch.Tosia: Baletnica ma baletki. Ar-tystka to zazwyczaj wygląda ładnie, np. baletnica. Ale nie musi. Artysta może nie mieć nosa i uszy, ale i tak maluje piękne obrazki.

Czy artysta/artysta lubi to co robi?

Maja: Oczywiście. Bo ma ro-bić wszystko co się komuś spodoba.Karolina: Jak ktoś lubi to co robi, to podoba mu się taka praca.Tosia: Czasami nie lubi. To przez rodziców. Bo są na świe-cie tacy źli rodzice, którzy zmu-szają dziecko, żeby malowało

piękne obrazy a ono chce np. tańczyć. I wtedy artysta nie lubi tego, co robi.

Czy artysta swoją pracą zarabia jakieś pieniądze?

Gabrysia: Chyba tak…Ola: Przecież sprzedaje swoje obrazy i zarabia pieniądze.Karolina: Może być sławny i za ileś tam złoty może podpisywać autografy.Gabrysia: Może nagrywać płyty z opowiastkami i je też sprzedawać.

Czy któraś z Was chciałaby być artystką?

Tosia: Ja przecież jestem…Iga: Ja chciałabym być malo-waną artystką.Gabrysia: Ja będę fryzjerką. Chyba też mogę być artystką… Na pewno. Przecież mogę uczestniczyć w konkursach.Karolina: Ja chcę śpiewać i tań-czyć i wymyślać różne kroki. Zresztą już fajnie wymyśliłam na występ. Pokażę Pani (tu na-stępuje około pięciosekundowa prezentacja machania rękami).

Cena poparcia zgierskich radnych

Za wszystko w życiu trzeba zapłacić - także, a może zwłaszcza, w polityce. W zależności od profitów, różne są ceny - od mniej lub bardziej zgniłych kompromisów po czyny na granicy dobrego smaku, etyki czy prawa.

Page 3: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

3

Tramwaj w Zgierzu zjada ludzi!

„Przebieg trasy tramwajo-wej w rejonie staromiejskim (Urząd Miasta, Gminy, Ko-ściół) tworzy potencjalne za-grożenie bezpieczeństwa dla ruchu samochodowego i pie-szych.” - czytamy w Studium uwarunkowań i kierunków za-gospodarowania Zgierza. Cie-kawe dlaczego? Prowadzą je niewidomi? Nie ma hamulców? Autorzy studium – czyli wła-dze miasta - nie tłumaczą tego fenomenu. Tymczasem prze-noszenie podróży z prywat-nych samochodów na transport publiczny zwykle wymienia się jako środek poprawy bez-pieczeństwa ruchu. A Europa zakochuje się w tramwajach i coraz odważniej wprowadza je właśnie w historyczne centra miast – co do zasady rezygnu-jąc z jakiegokolwiek wygro-dzenia tramwaju, jakże często utrudniającego wejście na przy-stanek i psującego widok w

Polsce. Autobusy miejskie zo-stały w tymże studium zbyte kilkoma zdaniami „Komunika-cja autobusowa odgrywa istotną rolę w przewozach wewnątrz-miejskich i w relacjach Zgierz

– Łódź. Ocenia się pozytywnie standard obsługi, dostępność linii dla mieszkańców.” Trudno podzielić tę pozytywną opinię o dostępności. Przecież w rejonie przemysłowym „Boruty” odle-głość zakładów pracy od przy-stanku wynosi czasem znacznie ponad kilometr! Nie ma co się dziwić, że pracownicy tam-tejszych zakładów oceniają je zgoła inaczej – i przyjeżdżają samochodami.

Dobry bilet to wspólny bilet

Ubiegły rok naznaczyła zapoczątkowana przez Łódź awantura o finansowanie po-łączeń tramwajowych. Osta-tecznie MPK Łódź przejęło obsługę tramwajów jeżdżących do i przez Zgierz. Teraz obo-

wiązują w nich łódzkie bilety. Łódzkie bilety obowiązują też na łódzkich odcinkach auto-busów pomiędzy dwoma mia-stami – 6 i 51. Oczywiście uda-jąc się do Łodzi „szóstką” nie możemy kupić ich u kierowcy... Wszystkim, którzy zastana-wiają się, czy to normalne, śpie-szę donieść – nie, to absolutnie chore. Europejską normą jest powoływanie związków taryfo-wych. Działają, aby na wszyst-kie środki transportu publicz-nego w obrębie aglomeracji czy regionu można było kupić wspólny bilet. Pasażer, który ciągle musi pamiętać, jak bilet kupić, prędzej czy później prze-siądzie się do samochodu, jeżeli tylko ma wybór. Na przykład w Szwajcarii można kupić roczny bilet na wszystkie środki trans-portu – tramwaje, autobusy, ko-leje, a nawet promy na jezio-rach. Ale są też przykłady nam bliższe. Na Górnym Śląsku, choć autobusy nie rozpieszczają pasażerów wygodą, oddziel-nego biletu na granicy miast kasować nie trzeba. Powoli w dobrą stronę idzie Warszawa

- już teraz, jeżeli kupimy bilet Przewozów Regionalnych ze Zgierza do Warszawy możemy wybrać taki, który pozwoli nam też jeździć warszawskim trans-portem miejskim godzinę po wyjściu z pociągu.

Dobry rozkład to rozkład skoordynowany

Za wspólnym biletem po-winna pójść również koordy-nacja rozkładów – bo to, jak długo trwa podróż, zależy nie tylko od tego, jak szybko się poruszamy, ale też od tego, ile stoimy czekając na przesiadkę. Wymaga to współpracy MUK z łódzkim ZDITem. Jeżeli obu in-stytucjom zależy na pasażerach i idących za nimi wpływach, powinna ona przebiegać wzo-rowo. Wielkim nieobecnym

zgierskich rozkładów są też po-ciągi, choć dojazd na łódzkie dworce Żabieniec i Kaliski mo-głaby pozwolić nam oszczędzić cenne minuty - jeżeli pociągi i autobusy byłyby ze sobą dosko-nale zgrane. Tak nie jest „Dla zgierzan kolej praktycznie nie istnieje jako sposób dojazdu z i do Łodzi. Poza tym rozkład jazdy pociągów nijak nie przy-staje do godzin rozpoczynania i kończenia pracy, uwzględniając czas potrzebny na dojazd do i z

dworca” - mówi Piotr Szałkow-ski z Łódzkiej Inicjatywy na rzecz Przyjaznego Transportu.

„Poza tym, marketing kolei jest tak potężny, że wieloletni mieszkańcy osiedla 650-lecia nie wiedzą, że z przystanku Zgierz Północ mogą dojechać w miarę szybko do Łodzi po-ciągiem” -dodaje. Odrębnym problemem są też zgierskie roz-kłady – wyglądające jak zapis losowań totolotka, niemożliwe do zapamiętania. Na szczęście, tutaj szykują się zmiany: „Je-sienią chcemy wprowadzić roz-kłady równoodstępowe” - mówi Mariusz Miśkiewicz, kierownik MUK.

Brak wspólnego biletu na wszystkie tramwaje i auto-busy w Zgierzu i Łodzi, słaba koordynacja między poszcze-gólnymi środkami transportu – wszystko to może sprawić, że zgierski transport zbiorowy wpadnie w spiralę śmierci. Pa-sażerów będzie ubywało, to będzie usprawiedliwiać cięcie rozkładów, przez to odejdą ko-

lejni pasażerowie...aż wreszcie linia tramwajowa zostanie za-mknięta i wszyscy utkniemy w jednym wielkim korku. Tym-czasem, to właśnie tramwaj jest tym środkiem transportu, który najbardziej efektywnie wykorzystuje teren. Jeżeli ma priorytet w ruchu, a przesiadki nie zajmują zbyt wiele albo nie ma ich wcale, może być znacz-nie szybszy od samochodu. Tramwajowi do Łodzi jak na razie sporo brakuje. Gdy zsu-

mujemy czas oczekiwania na światłach w Łodzi i przy przy-stanku Kurak, wyjdzie około 10 minut. Kolejne minuty mo-żemy zyskać, gdy na zgierskich odcinkach tramwaj będzie je-chał 60 km/h jak w Łodzi, za-miast obecnych niecałych 40. A przede wszystkim – naprawdę warto wydłużyć linię tramwa-jową na osiedle 650-lecia. To przedłużenie powinno być klu-czową inwestycją dla Zgierza w najbliższych latach.

Rowerzyści do lasu

Jest w Zgierzu jedno fanta-styczne rozwiązanie rowerowe

– na ulicach Parku Kulturowego „Miasto Tkaczy”, jego bruko-wane ulice zostały wyposażone w wąskie pasy bardziej równej nawierzchni z płyt kamiennych. Umożliwia ono wygodną jazdę rowerem przy zachowaniu hi-storycznego charakteru miej-sca. Niestety, na tym kończą się zachęty do używania roweru w mieście.

Biorąc pod uwagę wielkość

Brak wspólnego biletu na wszystkie tramwaje oraz autobusy w Zgierzu i Łodzi, słaba koordynacja między poszczególnymi środkami transportu – wszystko to może sprawić, że zgierski transport zbiorowy wpadnie w spiralę śmierci.

Villeurbanne (Francja, aglomeracja Lyonu): Tramwaj upiększa miasto. Czy kiedyś upiększy Zgierz? Fot. Jacek Wesołowski

Kassel (Niemcy): Przebieg trasy tramwajowej w rejonie staromiejskim najwyraźniej nie tworzy zagrożenia dla pieszych. Fot. Jacek Wesołowski

Page 4: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

4

Zgierza, większość codzien-nych podróży mieszkańców mieści się w zasięgu roweru, zwykle ocenianym na około 7 km (czyli około 40 minut – bo taka jest granica czasu codzien-nego dojazdu zwykle przyjmo-wana na akceptowalną). Nie-stety, poza kilkoma szlakami turystycznymi przebiegającymi przez miasto, wydaje się, że rowerzyści dla planujących miejski transport nie istnieją. Tymczasem rower to nie tylko najzdrowszy, ale też najtańszy środek transportu – zarówno dla miasta, jak i użytkowników. W miastach europejskich na rowe-rach odbywa się czasem nawet połowa ruchu (np. w holender-skim 180-tysięcznym Gronin-gen rowery służą mieszkańcom do 57% miejskich podróży). Nie jest to zależne od pogody

– na przykład rowerowa stolica Finlandii, 140-tysięczne Oulu leży 200 kilometrów od koła podbiegunowego. Rowerem odbywa się tam co piąta podróż.

Ostatnio rower staje się modny również w polskich miastach. Tymczasem w Zgie-rzu ruch rowerowy jest mi-nimalny. Aby ruch odżył, potrzeba infrastruktury: wy-dzielonych dróg rowerowych tam, gdzie ruch samochodów jest największy i najszybszy, pasów rowerowych w jezdni na nieco spokojniejszych uli-cach. Tam, gdzie nie ma wielu

pojazdów, a poza rowerami chcemy również uczynić prze-strzeń bezpieczną dla pieszych i przyjemną dla mieszkańców, warto wprowadzić strefę ru-chu uspokojonego – „tempo 30”. Przy takiej prędkości ro-werzyści mogą poruszać się po wspólnej przestrzeni z sa-mochodami. Przede wszystkim jednak sieć tras rowerowych musi być spójna – obejmować całe miasto, aby rzeczywi-ście można było zrezygnować z samochodu. Przydałaby się również trasa rowerowa mię-dzy Zgierzem a Łodzią. Hanna Zdanowska w zestawie swoich rowerowych obietnic umieściła również budowę rowerostrad do okolicznych miejscowości. Taka trasa, biegnąca możliwie daleko od hałaśliwej krajo-wej „jedynki” mogłaby być dla niektórych atrakcyjną alterna-tywą, jednak czy Zgierz jest zainteresowany?

Warto również przemyśleć, jak powiązać transport pu-bliczny i rowerowy. Przy prze-budowie placu Kilińskiego po-winny tam się pojawić stojaki rowerowe, najlepiej zadaszone. To byłby pierwszy sygnał, że miasto stara się być przyjazne rowerom.

Wśród wartych wykorzysta-nia potencjałów Zgierza warto wymienić także dolinę rzeki Bzury - doskonałe miejsce do zrobienia pieszo-rowerowego

ciągu łączącego przeciwlegle obszary miasta, który posłu-żyłby jednocześnie komunika-cji i rekreacji.

Plany na dwieście lat

Kiedy patrzy się na plany rozbudowy zgierskich dróg, zawarte w studium kierunków zagospodarowania miasta, nie-uchronnie przychodzi refleksja

– na który rok to są plany? Na

2300? Budżet Zgierza jest mały, a na inwestycje zostaje jeszcze mniej. Potrzeby transportowe trzeba więc realizować jak naj-taniej. A najtańszy zawsze bę-dzie rower, potem tramwaj, po-tem autobus. Tak się składa, że taka jest też kolejność, jeżeli weźmiemy pod uwagę zanie-czyszczenia emitowane przez te środki transportu. A niektórzy, i jest ich całkiem sporo, twierdzą,

że także jeśli chodzi o przyjem-ność z podróży.

Wojciech Makowski

Autor działa w kampanii „Tiry na tory” (www.tirynatory.pl), oraz łódzkiej Fundacji Feno-men (www.rowerowalodz.pl, www.rzecznik.dlalodzi.info).

Jedną z przyczyn wysokiej stopy bezrobocia w Polsce jest brak zgodności ofert instytu-cji edukacyjnych z potrzebami pracodawców. Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej oraz Ministra Pracy i Polityki Socjalnej zachęcają pracow-ników do podnoszenia swo-ich kwalifikacji zawodowych, określając między innymi ta-kie prawa i ulgi jak: bezpłatny urlop szkoleniowy, płatny okres zwolnienia z części dnia pracy, zwrot kosztów związanych z nauką.

Jak grzyby po deszczu ro-sną dokumenty prawne regu-

lujące kształcenie ustawiczne w Polsce. Na przykład „Prawo o szkolnictwie wyższym” z 2005 roku określa zasady, na jakich może odbywać się kształcenie w ramach stu-diów podyplomowych, kursów dokształcających.

Ustawa o systemie oświaty z 2004 roku określa natomiast działające w ramach istnieją-cego systemu oświaty instytu-cje edukacyjne zajmujące się prowadzeniem kształcenia usta-wicznego szkoły dla dorosłych, placówki kształcenia ustawicz-nego i kształcenia praktycz-nego oraz ośrodki doskonalenia

zawodowego.Smutne i przerażające za-

razem jest to, że wielu mło-dych Polaków – absolwentów dwóch kierunków studiów, zna-jących kilka języków obcych, posiadających mnóstwo in-nych kompetencji zasila szeregi bezrobotnych.

Sama jestem przykładem osoby, która codziennie spędza około 2 godzin swojego ży-cia na poszukiwaniu pracy. Ja-kiś mądry człowiek powiedział kiedyś, że szukanie pracy to też ciężka praca...

Portale internetowe stale ak-tualizują swoje strony z ogło-

szeniami. Mnie udaje się każ-dego dnia wyszukać 1-2 oferty pracy, które są dla mnie inte-resujące (i spełniam wszyst-kie obligatoryjne wymagania). Średnio raz na 3 tygodnie do-staję automatyczną wiadomość na skrzynkę mailową: „Dzię-kujemy za wysłanie aplikacji! Skontaktujemy się z wybra-nymi kandydatami.” I tak trzy-krotnie znalazłam się „wśród wybranych”.

Raz trafiłam do korporacji, gdzie zaproponowano mi nie pracę (jak było napisane w tre-ści ogłoszenia), tylko praktyki (bezpłatne oczywiście). Odmó-wiłam - nawet wobec mojego partnera nie potrafię być tak asertywna jak w stosunku do potencjalnych pracodawców.

Drugi raz poszłam na roz-mowę do (poważnej – tak mi się wówczas jeszcze wydawało) firmy telemarketingowej, gdzie już połknęłabym haczyk, gdyby nie forma umowy... Zlecenie. Jako ekspert od prawa pracy mam mdłości na sam dźwięk tego słowa.

Podczas trzeciego wy-wiadu rekruterka pochwa-l i ła mój życiorys jednym słowem: Imponujące, a na-stępnie stwierdziła, że ...moje doświadczenie zawodowe nie jest atutem, ponieważ oni po-

trzebują kogoś świeżego, bez starych nawyków, kogo można na nowo ukształtować. Nie by-łam w stanie wydusić z siebie sensownego komentarza.

Nie jestem odosobniona w takiej sytuacji na rynku pracy. Moja znajoma M. otwarcie przyznaje się do zaniżania swo-ich kwalifikacji w CV po to tylko, by pracodawcy chcieli zaprosić ją na rozmowę kwa-lifikacyjną. Ukrywa, że biegle włada językiem hiszpańskim, nie wspomina słowem o stu-diach podyplomowych. Oka-zuje się bowiem, że osoby ze średnim wykształceniem mają większe szanse na znalezie-nie pracy. Być może wynika to z obawy pracodawców, że pracownik z wyższym wy-kształceniem jest bardziej rosz-czeniowy, że ma większe ocze-kiwania finansowe.

Nawiązując do słownic-twa pani Lynette, już chyba wolałabym mieć „problem”, bo w ich rozwiązywaniu (wła-snych i cudzych) jestem mi-strzynią. Natomiast nie mam zielonego pojęcia, co zrobić „w sytuacji”, która okazuje się bez wyjścia?

Karolina Malinowska

Bezrobotnej życie o czekoladzieLynette Allen w swym poradniku dla zabieganych kobiet zachęca czytelniczki (i czytelników), by wyrzucili ze swojego słownictwa wyraz „problem”. Teraz kłopoty powinniśmy nazywać „sytuacjami”. Dzięki temu udaje się nie panikować. Ja też wyeliminowałam to brzydkie słowo ze swojego języka, co nie znaczy wcale, że mój „problem” (a jest nim trwający już pół roku stan bezrobocia) zniknął.

Page 5: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

5

Zielone morze możliwości w centrum miasta

Jaka powinna być wspólna przestrzeń? Odpowiedź na to pytanie jest prosta – taka jaką chcą jej użytkownicy. Wspólnej przestrzeni nie mogą planować władze, architekci, specjaliści – tylko ci, którzy będą z niej ko-rzystać. Władze mają obowią-zek te plany realizować. My zaś mamy obowiązek władzom mówić czego chcemy. Więc do dzieła!

Park Miejski w Zgierzu jest od pewnego czasu modernizo-wany, dotychczas z tzw. „fun-duszu kapslowego” za 140 ty-sięcy złotych, w perspektywie za 1,5 miliona, z pozyskanej dotacji: postawiono scenę (za małą na koncerty, więc nieco chybioną), plac zabaw dla dzieci, pnie drzew w roli ławek (nieliczne) i drewniane rzeźby. Do parku prowadzi brukowany

deptak oferujący odpustowe atrakcje – zapiekanki, kebaby i lody. Szału nie ma, odwie-dzających także niewielu. Sam park składa się de facto jedynie z dużego stawu i okalającej go ścieżki, więc bardziej jest to Staw Miejski niż Miejski Park. Co, gdzie i jak tam się buduje

- za duże i publiczne pieniądze - jest decyzją urzędników, którzy zapewne mają dobrą wolę ale nie do nich należą te decyzje, bo to nie jest miejsce dla nich, to miejsce dla nas.

Wystarczy przejść wzdłuż kanału na wschód od stawu, by po chwili dojść do terenów zupełnie niezwykłych – rozle-głych łąk, urokliwych mostków, romantycznego wzgórka i dzi-kich mokradeł rozciągających się aż do nasypu kolejowego. A wszystko to w bezpośred-

nim sąsiedztwie dwóch dużych osiedli – blokowiska przy Du-bois i Przybyłowa. Spacerując tamtędy łatwo zauważyć w jaki sposób mieszkańcy wykorzy-stują te tereny – ślady ognisk i porozrzucane węgielki wska-zują na miejsca do grillowania, psie kupy na miejsca space-rów z psami, puszki po piwie miejsca spotkań towarzyskich, a wydeptane w 2 metrowych trzcinach ścieżki na spacery zakochanych. Sceneria wyma-rzona, teren rozległy - co dalej? Zadbajmy wspólnie by było to miejsce przyjazne jego użyt-kownikom. I nie chodzi nam koniecznie o monitoring i ga-zony kwiatów. Jeśli chcą Pań-stwo by to miejsce pozostało pół-dzikie wspólnie upewnijmy się, że tak pozostanie. Jeśli ży-czą sobie Państwo wybiegu dla

psów, ławek, stołów, miejsc do grillowania, boisk, ścieżek przyrodniczych, altan, punktu widokowego – postarajmy się o to. Zróbmy coś, zanim powsta-nie na tym „nieużytku” kolejny supermarket, parking lub zagro-dzone osiedle domków.

Zgierz bierze udział w ogól-nopolskim projekcie „Wspólna przestrzeń”. Około 30 osób z całego kraju zebrało się razem, bo każdy z nas widzi w swojej miejscowości budynek, plac, park czy dzielnicę, która ma ogromny potencjał a stoi pusta. Wspólnie dzielimy się narzę-dziami, wzmacniamy swój głos, doradzamy i uczymy się od sie-bie. Wykorzystajmy tę szansę i niech to będzie pierwsze z wielu miejsc w Zgierzu, które zaprojektują mieszkańcy!

Plan pracy jest taki:

- wszystkich chętnych do przyłączenia się do zespołu ba-dawczego zapraszamy 15 lipca w niedzielę o 16.00 przy przy-stanku autobusowym linii 51: 1 Maja - Piłsudskiego – przespa-cerujemy się po terenie i wspól-nie zastanowimy nad dalszą pracą

- następnie wybierzemy me-

tody, jakimi chcemy badać po-trzeby mieszkańców (np. ob-serwacja użytkowania terenu, analiza pozostawianych śladów, wywiady, kwestionariusze)

- w sierpniu i wrześniu prze-prowadzimy badania. Ogromna prośba do wszystkich miesz-kańców o współpracę – im wię-cej zbierzemy informacji, tym lepiej zaplanujemy przyszłość tego miejsca!

- 30 września zaprosimy mieszkańców, radnych oraz wszystkich zainteresowanych i zaprezentujemy wyniki na-szych badań

- wraz z mieszkańcami zor-ganizujemy warsztaty, na któ-rych w oparciu o nasze bada-nia zaplanujemy wygląd tej przestrzeni!

- nasze plany przedstawimy władzom miasta, do których bę-dzie należała ich realizacja.Startujemy!!!

Więcej informacji, zdjęć i dobrych praktyk na www.gaze-tazgrzyt.pl.

Weronika Jóźwiak

Zgierz posiada rozległe tereny zielone w centrum, które w niewielkim stopniu wykorzystywane są przez mieszkańców Przybyłowa i osiedla przy ulicy Dubois. Mamy prawo wspólnie decydować o tym jak wygląda miasto - skorzystajmy z niego i razem zaplanujmy, jak urządzić te 5 hektarów zapomnianej zieleni w środku miasta.

Page 6: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

6

Kir na Długiej, czyli... kolejna odsłona sporu o Młodzieżowy Dom Kultury

Ostatnio o Młodzieżowym Domu Kultury mówi się z reguły tylko w kontekście jego likwidacji. Tak naprawdę kłopoty MDK ze swoją siedzibą i swoistym „być albo nie być” trwają od ponad dziesięciu lat, czyli od chwili kiedy placówka ta została przejęta przez powiat. Dla tych, którzy sprawy nie śledzą, albo pogubili się w kolejnych zwrotach akcji, pisze Michał Świętosławski.

Miejsce odkrywania talentów

Po 60 latach funkcjonowa-nia MDK może się pochwalić licznymi sukcesami – zarówno swoich wychowanków jak i kadry pedagogicznej. W 2011 roku placówka uzyskała tytuł „Miejsca odkrywania talentów” przyznawany przez Ministra Edukacji Narodowej. Bogatą ofertę zajęć oraz imprez dla dzieci tworzy profesjonalna ka-dra pod przewodnictwem cha-ryzmatycznej dyrektorki MDK, Jadwigi Wlaźlińskiej. Klimat tego miejsca to zasługa otwar-tości na młodych ludzi i ich pomysły. W efekcie powstały w MDK takie ogólnopolskie wydarzenia jak Festiwal Mu-

zyki Rockowej „Zderzak” czy Festiwal Wokalno-Plastyczny „Młodych Bajanie przez Śpiew i Malowanie”. Przy Domu Kul-tury działa Regionalny Punkt Informacyjny Eurodesk Polska i Lokalne Centrum Wolonta-riatu. Znaczna liczba zgierskich aktywistów rozpoczynała swoją aktywność w MDK, a wielu by-łych uczestników zajęć posyła dzisiaj na nie swoje dzieci.

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze

Historia instytucji nie jest jednak sielankową opowieścią o wspieraniu i kształtowaniu młodych talentów. To również odwieczne problemy lokalowe,

z którymi od czasu powstania powiatów w Polsce (1999 r.) MDK musi się zmierzyć. Pla-cówka mieści się w budynku przy ul. Długiej 42. Jednak od 2001 r. planuje się zmianę jej lokalizacji. Wśród propozycji najpoważniej zapowiadały się:

• Była przychodnia lekar-ska przy ul. Dąbrowskiego 12 (ze względu na stan budynku i brak pieniędzy, udało się tam utworzyć jedynie studio na-grań, które przez kilka lat sku-tecznie prosperowało; warto zaznaczyć, że również sąd zre-zygnował z tego budynku z po-wodu konieczności poniesienia wysokich wydatków na jego remont).

• Budynek przy ul. Sokołow-

skiej, w którym obecnie mie-ści się Szkoła Muzyczna (rów-nież brak środków finansowych spowodował utrudnienia w za-adoptowaniu budynku; ponadto pomiędzy dwoma piętrami na-leżącymi do MDK miała znaj-dować się poradnia lekarska, co byłoby nie do pogodzenia).

• Były budynek sądu przy ul. Dąbrowskiego 18 (począt-kowo przekazano 371 tys. zł na wstępna adaptację; powołano komisję, która miała koordy-nować i sprawować nadzór nad pracami dot. MDK, niestety prace dotyczące tego budynku nie zostały rozpoczęte, gdyż podpisany został pomiędzy władzami Miasta i Powiatu List Intencyjny).

Za każdym razem kiedy wi-zja przenosin stawała się realna, pracownicy Młodzieżowego Domu Kultury przygotowywali się, tworzyli plany zagospoda-rowania budynku i dostosowa-nia go do swoich potrzeb. Za każdym razem rozbijało się o pieniądze na remont i adapta-cję budynku, których władze powiatu odmawiały. Trzeba

również zauważyć, że przeka-zywane placówce budynki były w bardzo złym stanie technicz-nym. Dlatego też w 2009 r. za-przyjaźniony z MDK architekt stworzył plan rozbudowy obec-nej siedziby placówki przy ul. Długiej 42. Władze Starostwa poinformowały iż istniejące uwarunkowania nie pozwalają na rozbudowę, nie przedstawia-jąc żadnej opinii konserwatora zabytków.

MDK zostaje, budżet topnieje

W 2011 roku znaleziono środki na remont budynku przy ul. Dąbrowskiego 18, zaczęła pracować komisja ds. nad-zoru nad modernizacją MDK, i kiedy sympatycy domu kul-tury myśleli, że sprawa wyszła na prostą, 26 kwietnia br. zo-stał podpisany List Intencyjny pomiędzy władzami miasta i powiatu. Miasto miało przejąć placówkę wraz z budynkiem przy ul. Dąbrowskiego 18, lecz nie było pewne czy zdecyduje się tam umieścić dom kultury. Informacja, iż rozważane jest

Page 7: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

7

Kir na Długiej, czyli... kolejna odsłona sporu o Młodzieżowy Dom Kultury

Likwidacja MDKu to te-mat, który pojawia się regu-larnie od dłuższego czasu, za każdym razem sprawa w finale przycicha, placówka zostaje w swojej siedzibie – decyduje o tym albo tchó-rzostwo kolejnych władz, którym decyzja o ostatecz-nej likwidacji MDKu nie przyniosłaby popularności, albo pojawiające się mniej lub bardziej nierealne po-mysły na zmianę siedziby dla instytucji. Po próbie podpisania listu intencyj-nego z Miastem i przeka-zania mu MDKu, rozpętała się chyba najgłośniejsza fala protestów z widowi-skowym wieszaniem kiru na budynku i planowanym zablokowaniem drogi kra-jowej Nr 1. Działania przy-niosły ten sam połowiczny sukces co zawsze – Mło-dzieżowy Dom Kultury zostanie w starej siedzibie

przy ulicy Długiej, ale ze zmniejszonym o 40% bu-dżetem. Władze Starostwa jako przesłankę do likwi-dacji placówki podają sytu-ację finansową, a także al-ternatywę – jeśli nie MDK,

będą musiały zlikwidować któ-rąś szkołę. Według Starosty, Krzysztofa Kozaneckiego, takie działanie jest po prostu mniej-szym złem. Warto mieć świa-domość, że Młodzieżowy Dom Kultury działa jako placówka

oświatowa, a jego pracownicy i pracownice zatrudnieni są z Karty Nauczyciela, tym samym same koszty personalne są już o wiele wyższe niż w ośrodkach kultury, gdzie nie obowiązuje Karta. Drugim argumentem, który może podnosić władza jest działanie głównie na terenie Zgierza, gdzie ofertę kulturalną zapewniają już instytucje miej-skie (Centrum Kultury Dziecka

i Miejski Ośrodek Kultury). Może gdyby zdecydowano się na „obwoźny” charakter domu kultury, który ze swoimi dzia-łaniami jeździłby po powie-cie, trudniej władzy byłoby z niego zrezygnować? Obserwu-

jąc z boku i nie uczestnicząc w rozmowach zainteresowanych stron, ciężko ocenić czy były szanse wypracowania kompro-misu. Może istnieją jakieś roz-wiązania, które pozwoliłyby zarówno ocalić MDK, jak i od-

ciążyć budżet powiatu? Po tylu latach walki Starostwu i Domu Kultury jest pewnie ciężko zo-baczyć w sobie partnerów do dyskusji i spróbować znaleźć rozwiązanie, być może całko-wicie przebudowując formułę funkcjonowania MDKu?

Obserwując tego typu kon-flikty jak ten najłatwiej zoba-czyć tylko oprawców i ofiary. O wiele trudniej jest spojrzeć na obie strony analitycznie – zo-baczyć błędy, interesy, zapytać o zdanie bezstronne podmioty, poszukać wspólnie jakiegoś rozwiązania. Za rok rozegra się kolejny akt dobrze znanego dra-matu o likwidacji MDK’u. Wie-rzę, że można się tak do niego przygotować, aby wszyscy i Starostwo i społeczność Domu Kultury świętowali happy end.

Ilona Majewska

Wiele perspektyw, pytania te same - komentarz

przeniesienie MDK do siedziby Miejskiego Ośrodka Kultury w Zgierzu wywołała falę prote-stów. I tak zamiast polepszenia warunków, znów rozpoczęła się walka o istnienie MDK. W wyniku dużego odzewu miesz-kańców miasto wycofało się z planowanego przejęcia pla-cówki. Pomimo nie najlepszego stanu budynku przy ul. Dłu-giej, dyrekcja otrzymała zgodę na użytkowanie go przez naj-bliższe dwa lata, aczkolwiek władze powiatu zmniejszyły budżet placówki na następny rok o 40%. W wyniku tego w roku szkolnym 2012/1013 nie będzie: nauki j. angiel-skiego, teatru „Wielokropek” i miniprzedszkola.

Często można usłyszeć opinie, iż pracownicy Mło-dzieżowego Domu Kultury są niechętni do jakichkolwiek przenosin i „uparli się” aby zo-stać na ul. Długiej. Warto mieć świadomość, że sam MDK po-szukiwał nowego, lepszego lokalu. W czasie, gdy likwi-dowany był internat Zespołu Szkół Budowlanych, dyrekcja

domu kultury zainteresowała się przejęciem po nim budynku, ze względu na dobrą lokaliza-cję, lecz przede wszystkim na infrastrukturę, która była przy-gotowana z myślą o młodzieży i nie wymuszałaby dodatkowych kosztów na przystosowywanie budynku. Kolejnym pomysłem wysuniętym ze strony domu kultury było umieszczenie go w Parku Kulturowym, jednak na obietnicach władz miasta się skończyło.

Powtarzana informacja o braku środków finansowych na remont budynku MDK mogłaby być zrozumiała. Jednak fakt, iż trwa to tyle czasu, budzi wątpli-wości i pytanie: czy przez tyle lat nie można było takich wy-datków zaplanować w budżecie powiatu? Natomiast przekazy-wanie budynków, których nie da się zagospodarować, wydaje się być czystą ignorancją i prze-rzucaniem odpowiedzialności. Walka o młodzieżową kulturę trwa.

Michał ŚwiętosławskiPo tylu latach walki Starostwu i Domu Kultury jest pewnie ciężko zobaczyć w sobie partnerów do dyskusji i spróbować znaleźć rozwiązanie

Historie jak ta o Młodzieżowego Domu Kultury w Zgierzu nie należą w Polsce do rzadkości. Nawet bez dobrej znajomości tematu zawsze bliżej nam do ustawiania się w obronie likwidowanych instytucji – za nią stoi społeczność – kadra, dzieci, rodzice, przeciwko nim - władza, która najczęściej nie wzbudza naszej sympatii.

Kiedy obserwuje się konflikty jak ten, dużo łatwiej jest uznać, że są oprawcy i ofiary niż spojrzeć na obie strony analitycznie.

Page 8: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

8

Zgierz – miasto pod jeżemW szalonym świecie kon-

sumpcjonizmu, gdzie na coraz więcej rzeczy patrzymy pod kątem sprzedaży (zarówno w wymiarze materialnym jak i emocjonalno-wrażeniowym), przychodzi czas na „sprzedaż miast”. Zachodzi tu ewidentna transakcja handlowa: miasta zachęcają do przybycia i zosta-

wienia pieniędzy przez turystów – w odpowiedzi konsumenci, zachęceni ofertą, przyjeżdżają skorzystać z usługi i/lub zaku-pić produkt.

Strategia marki miasta oraz strategia promocji gminy to dokumenty, które jak grzyby po deszczu, na wzór zachod-nioeuropejski, pojawiają się w miejskich urzędach w całej

Polsce. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że na tych kil-kudziesięciu stronach koloro-wego papieru wypracowuje się nie tylko wzór miejskich ulo-tek czy gadżetów, ale także – a może przede wszystkim – całą koncepcyjną myśl wizerunku miasta, od obszaru, który daną gminę wyróżnia spośród in-nych w regionie (a często na

tle całego kraju), poprzez kam-panijne hasła oraz logotypy, a skończywszy na nazwach miejskich imprez, które prze-cież nie muszą ograniczać się do „święta / dni miasta”. Ten dokument powinien być tak ważny, jak plan zagospodaro-wania przestrzennego miasta, zwłaszcza, jeśli poważnie my-ślimy o użytkowaniu terenów turystycznie atrakcyjnych lub z potencjałem inwestycyjnym.

Z tą myślą spójrzmy na Zgierz, którego wizerunek to

„szare i niezadbane miasto, w którym nic się nie dzieje, a największą aktywność przeja-wia emigrująca młodzież”. To problemy, które dotykają więk-szość polskich miejscowości średniej wielkości. Zgierz to historycznie centrum polskiego przemysłu włókienniczego, współcześnie: zakorkowane miasto-przedmieścia Łodzi. Marketing ma to do siebie, że wszystkie słabe cechy można albo zminimalizować, albo przekuć na zalety. Trzeba mieć tylko pomysł i zabrać się do jego realizacji. „Pomysł” wy-artykułować można właśnie w strategii promocji miasta. W Zgierzu taki dokument nie ist-nieje. I niewielkie są szanse, by się pojawił.

Gdy Tomasz Zgierski w sierpniu 2011 przejmował obo-wiązki Naczelnika Wydziału Promocji mówił, że należy tę sytuację zmienić, że mia-sto potrzebuje sprecyzowanej strategii promocji. Niemal rok później odpowiada, że chęci to jedno, a rzeczywistość drugie. Dokumentu strategii w takiej formule jaką mają różne miasta w Polsce nie należy się spodzie-wać. Zamiast tego mowa jest o mniejszych projektach powsta-łych np. w Akademii Dobrego Rządzenia, w której uczestniczą i zdobywają nowe umiejętności zgierscy urzędnicy, bądź kam-panii zachęcającej do „miesz-kania i inwestowania w Zgie-rzu”. Brzmi ładnie, choć mało konkretnie, a przede wszystkim mało promocyjnie. Oczywi-stym celem takich działań ma być ściąganie turystów i in-westorów do miasta, nie ma to jednak za wiele wspólnego z promocyjną strategią, która nie ogranicza się przecież do wska-zania terenów na zbudowanie fabryki (lub, jak w zgierskim

przypadku to bywa najczęściej, banku).

„Dokument to nie wszystko” – ripostuje Tomasz Zgierski. Jako przykład przywołuje ist-niejącą strategię rozwoju miasta, do której zagląda się okazjonal-nie, a kieruje się nią jeszcze rza-dziej. Jednak strategia promocji (czy jakakolwiek strategia) nie powstaje po to, by być, tylko po to, żeby z niej skorzystać. Na-leży więc zmienić nastawienie i nauczyć się rozumieć i wcie-lać w życie zapisy takiej stra-tegii, a nie rezygnować z niej zanim powstanie. „Stworzenie strategii to ogromny koszt”. Po raz kolejny pieniądze jako ar-gument przeciw wszystkiemu. Niestety, w tym wypadku ma to istotnie duże znaczenie.

Jestem w stanie wyobra-zić sobie głosy krytyki podno-szone przez mieszkańców oraz radnych, którzy w takich sytu-acjach ożywiają się w sposób wyjątkowy, twierdząc, że każda złotówka wydawana na promo-cyjny zamysł to złotówka wy-rzucana w błoto. Za kilkadzie-siąt czy kilkaset tysięcy złotych można by przecież wyremonto-wać drogi na połowie osiedla, postawić latarnie na całej ulicy, nie mówiąc już o pomocy spo-łecznej, na którą funduszy bra-kuje zawsze i wszędzie. Hasło

„promocja jest najważniejsza” na pewno nie trafi do ludzi za-mkniętych na nowoczesne kon-cepcje, tak jak nie trafiło do radnych dwie kadencje temu, gdy słowa z marketingowego żargonu brzmiały jak czarna magia. Są jednak tacy, którzy wiedzą, że to się opłaca, że nie ma sensu promować się bez wcześniejszych profesjonal-nych badań na zapotrzebowa-nie i bez wypracowania metod, w jaki sposób to robić. Nawet jeśli p. o. naczelnika zgierskiej promocji należy do takich osób, to w dalszym ciągu dokument strategii promocji miasta uznać należy w naszych lokalnych warunkach za mrzonkę.

Nie można jednak nie poku-sić się o próbę znalezienia na-szego zgierskiego „wyróżnika”, tej „wielkiej idei”, na której moglibyśmy budować markę Zgierz. W rozmowie z Toma-szem Zgierskim pojawiają się trzy elementy, które kojarzą się ludziom ze Zgierzem: korek w drodze do pobliskiej Łodzi, jeż

Zgierz - miasto pod jeżemW szalonym świecie konsumpcjonizmu, gdzie na coraz więcej rzeczy patrzymy pod kątem sprzedaży (zarówno w wymiarze materialnym jak i emocjonalno-wrażeniowym), przychodzi czas na „sprzedaż miast”. Zachodzi tu ewidentna transakcja handlowa: miasta zachęcają do przybycia i zostawienia pieniędzy przez turystów – w odpowiedzi konsumenci, zachęceni ofertą, przyjeżdżają skorzystać z usługi i/lub zakupić produkt.

Oficjalny gadżet promocyjny, wykonany z gąbki. Symbol miasta może Wam od teraz towarzyszyć także podczas kąpieli.

Page 9: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

9

oraz Park Kulturowy Miasto Tkaczy. Na to pierwsze był kie-dyś pomysł – hasło „Zatrzymaj się na dłużej” w sposób dwu-znaczny miało zachęcać ludzi do skorzystania z oferty rekre-acyjnej w Zgierzu, nie ujrzało jednak tak naprawdę światła dziennego. Jeż po odbyciu drogi z wiersza Wandy Cho-tomskiej do zgierskiego sta-tutu stał się miejską maskotką, która powoli zaczyna posiadać własną markę: jeże zapachowe, jeże gąbkowe, aż wreszcie jeż-

-maskotka rozpoznawalny na festiwalu w Ustce. Naturalnie, prócz zasiedzenia, jeża spod miasta Zgierza za wiele z na-szym miastem nie łączy, choć zawsze ten związek (w celach strategicznych) można by zna-leźć. Największy jednak po-tencjał wydaje się mieć Miasto Tkaczy. Park Kulturowy, który co rusz zdobywa nagrody, za-równo jako świetnie zago-spodarowana przestrzeń, jak i marka regionu. Problem w tym, że zgierzanom rejony ulic Dą-browskiego, Narutowicza czy Rembowskiego kojarzyć się mogą w najlepszym wypadku z nowo powstałą restauracją. Pa-trząc więc z optymizmem: w te-macie promocji wszystko przed nami!

Pod tym względem Zgierz jest podobny do Łodzi – włó-kiennicza przeszłość połączona z kulturalnym potencjałem. Taneczne Drgania Przestrzeni, filmowy Ogień w Głowie, roc-kowy Zderzak – to wszystko imprezy ogólnopolskie, które na stałe zapisują się w świado-mości osób z całej Polski, za-interesowanych daną dziedziną sztuki. Twórczość Władysława Rząba (nieznanego dla zgierzan, za to obiektu nauki dla studen-tów etnologii) to obok parku li-nowego przykład na to, jak nie

należy chwalić się rzeczami wyjątkowymi, które może nie będą stanowić esencji marki, ale mogą sprawić, że ktoś spoza Zgierza „zatrzyma się tu na dłużej”.

Wrzesień 2010 roku można uznać za antypromocyjny szczyt w Zgierzu. Na Jarmarku Wojewódzkim w Łodzi, na którym prezentują się miasta z regionu łódzkiego, Zgierz promował się na swym stoisku plakatem informującym o im-prezach w danym miesiącu, cu-kierkami i osławionym jeżem. Naturalnie, było to zaniedbanie wynikające z jednej strony z powodu „presji” na to, by sto-isko mieć, a z drugiej z braku pomysłu i odpowiednio wcze-śniejszego przygotowania jak je wykorzystać. W lutym 2012 roku Zgierz nie wystawił się na podobnych targach turystycz-nych w Łodzi właśnie dlatego, by podobna sytuacja się nie po-wtórzyła – choć trudno niepod-jęcie wyzwania traktować jako rzecz pozytywną. Na szczęście Jarmark Wojewódzki (jako pro-mocyjny papierek lakmusowy) ma szanse na poważne potrak-towanie: w tym roku wizytówką miasta ma być Park Kulturowy Miasto Tkaczy oraz Zespół Pie-śni i Tańca „Boruta”. Podobnie zresztą jak w roku ubiegłym…

Praca Wydziału Promocji nie sprowadza się na co dzień do organizacji promocyjnych stoisk, pilnowania miejskich gadżetów (z których dystrybu-cją „na wniosek”, jak zapew-nił Tomasz Zgierski, nie ma problemu). Wydział organi-zuje też imprezy tak oczywi-ste, jak święto miasta (z racji pojawiających się tam gwiazd, zbierające pochlebne opinie zgierzan), jak i te bardziej „au-torskie” jak spotkania wigilijne czy wielkanocne. „To też jest

wypełnianie zadań wydziału w zakresie promocji i budowa-nia wizerunku miasta” – mówi Zgierski. Niewątpliwie tworzy to obraz „rodzinnego” Zgierza, gdzie władza jest blisko ludzi, choć pojawia się pytanie czy to właśnie ma być tym sprze-dażowym „wyróżnikiem” czy działaniem z zakresu public relations urzędu/prezydenta. A propos tego ostatniego – przez ostatni rok Wydział Promocji pełnił funkcje rzecznika pra-sowego w połączeniu z biurem informacyjnym miasta. Można oczywiście uznać, że przecież

„to działa”, zwłaszcza, że trójka prezydentów bardzo chętnie bezpośrednio kontaktuje się z mediami. Pytanie, czy w takich warunkach można zbudować spójną strategię komunikacyjną, która przecież również jest ele-mentem promocji miasta. Tej wewnętrznej.

Już niedługo będziemy mo-gli odbyć Wirtualny Spacer po Zgierzu. Wystarczy wtedy wejście na stronę miasta, a zo-baczymy panoramę Starego Rynku czy wnętrze Muzeum w domowym zaciszu. Jest to świetne narzędzie do przycią-gnięcia turystów z Polski, któ-rzy (nawiązując do handlowej terminologii) nie chcą kupo-wać kota w worku. To oczywi-ście w warunkach polskich nic nowego – ale w warunkach zgierskich krok milowy. W po-łączeniu z planowaną na naj-bliższe lata Rewitalizacją Hi-storycznego Centrum Miasta sprawi, że Zgierz będzie miał co pokazać w sensie „wizualno-

-architektonicznym”. Ale nie staniemy się przez to miastem turystycznym.

Bo jakim miastem jesteśmy wizerunkowo? Sami chyba tego do końca nie wiemy. Strategia promocji marki to nie tylko

urzędowy dokument. To wyra-żenie pewnej myśli i kierunku, w jakim należy podążać, aby nie chwytać się wszystkiego, co ładnie wygląda, nawet jeśli może się wzajemnie wyklu-czać. W Zgierzu tej koncepcji nie ma, podobnie jak pieniędzy (czy tylko?) na to, by ją stwo-rzyć. Targi, imprezy, gadżety i broszury – wszystko to dobrze się prezentuje, ale żeby było efektywne (a jako takie rozu-mieć trzeba znalezienie miej-

sca w „świadomości klienta”), musi być spójne i strategicznie zaplanowane. W przeciwnym razie naszym symbolem pozo-stanie najeżona maskotka, któ-rej pierwowzór wolał spędzić życie pod jeżyną w lesie. Poza miastem.

Adrian Skoczylas

Wycenia się badanie i analizę cech miasta, od-nalezienie jego poten-cjału oraz wypracowanie strategii na koszt rzędu kilkuset tysięcy złotych. Łódź za swoją strategię zapłaciła 600 tys. zło-tych, Poznań – 400 tys. zł, Katowice – 300 tys. zł. Strategie te przygo-towywały duże firmy ze-wnętrzne (obsługujące wiele miast), w dodatku wykorzystujące badania międzynarodowej opi-nii publicznej – w końcu tworzono strategie dla miast o ambicjach eu-

ropejskich. Te najtańsze prace nad strategią kosz-tują kilkadziesiąt tysięcy złotych. Przygotowywana strategia promocji marki Kutna kosztowała 64 tys. zł. Pamiętać jeszcze na-leży o funduszach na re-alizację strategicznych założeń – na dobrym po-ziomie to często miliony złotych rocznie! Część z tych pieniędzy wydaje się jednak tak czy ina-czej, rozdysponowywa-nie ich z namysłem wy-daje się być koncepcją dużo rozsądniejszą.

Ile kosztuje promocja?

Od niedawna wiemy, że „Łódź kreuje”. To slo-gan, który widnieć ma nie tylko na łódzkim logo, wykorzystującym litery z alfabetu Włady-sława Strzemińskiego. Przede wszystkim miał on zakorzenić się w umy-słach łodzian, mieszkań-ców regionu łódzkiego oraz potencjalnych tu-rystów i inwestorów z kraju i zagranicy. Urząd Miasta Łodzi po wielo-miesięcznych badaniach dowiedział się, że Łódź to miasto sprzeczno-ści. Z jednej strony sie-dziba (często upadłego) przemysłu, z drugiej zaś gniazdo kultury alterna-tywnej. Powstała stra-tegia promocji „stolicy przemysłów kreatyw-nych”, która ma zmienić oblicze Łodzi z „nijakiej” na „jakąś”.

Przenieśmy się 60 km na wschód od Ło-dzi. Rawa Mazowiecka to niespełna 20-tysięczne miasto, wiekowo jest nie-

malże bliźniakiem Zgie-rza. Prawdę mówiąc nie-wiele można powiedzieć o tej miejscowości. Ale to ma się skończyć – i nie chodzi tu o zwiększenie promocji owego festi-walu, wręcz przeciwnie. W 2010 roku powstała strategia promocji Rawy Mazowieckiej. Najpierw zdiagnozowano problem. Oceniono Rawę jako miejsce spokojne i fajne, ale dla emerytów. Czego potrzeba? Więcej miejsc spotkań, galerii handlo-wej, skate parku… Brzmi znajomo? Tym bardziej zaskakująca może być „big idea”, czyli to, wo-kół czego buduje się po-mysł na strategię, komu-nikację i promocję. GRA. Miasto potraktowano dosłownie jako produkt, o który toczy się roz-grywka: inwestycyjna, re-kreacyjna, kulturalna. „W to mi graj!” – tak promo-wać chce się Rawa.

Jak promują się inni?

Łódź kreuje się tradycją awangardy, Zgierz jeżem

Page 10: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

10

Doradca leży, kultura ma się dobrzePo sześciu miesiącach pracy Kowalczyk (zawodowo śpiewak, solista Teatru Muzycznego w Łodzi), nie otrzymuje gromkich braw od środowiska, które miał wspierać. Wręcz przeciwnie – słychać tupanie nogami, buczenie i gwizdy niezadowolonych. O półrocznej działalności Piotra Kowalczyka – integracji w teorii i praktyce – pisze Hanna Łuczak.

Po pierwsze: zintegrować środowiska artystyczne

Piotr Kowalczyk zasilił sze-regi zgierskich urzędników w styczniu 2012 roku, obejmując stanowisko o dość kuriozal-nie brzmiącej nazwie: doradcy prezydenta do spraw integracji środowisk artystycznych oraz wspierania i rozwoju instytu-cji kultury i sztuki w Urzędzie Miasta Zgierza.

O misji, jaką widzi przed sobą Kowalczyk opowia -dał w wywiadzie udzielonym Zgrzytowi (Nr 1/2012). Zapo-wiadał diagnozę problemów i potrzeb zgierskiej kultury, a także zmiany i nowe imprezy. Zachwalał zorganizowany przez siebie koncert z okazji Dnia Babci i Dziadka, na któ-rym wystąpił. Niestety, wizy-tując poszczególne instytucje: Muzeum, Bibliotekę, Miejski Ośrodek Kultury, Centrum Kul-tury Dziecka, zignorował całe środowisko, które miał wspie-rać – lokalnych twórców. Jak mówi Czarek Płatak (zgierski hip-hopowiec) „wydaje się, że pan Piotr nie ma bladego poję-

cia na temat tego, co się w tym mieście dzieje, jeśli chodzi o sprawy na rzecz których dostał posadę w Urzędzie” Podobne wrażenie odnoszą inni zgierscy muzycy: Julka Szwajcer z ze-społu „Boso” czy Dariusz Ję-drzejczak z „Citizen”. Niezau-ważeni przez doradcę poczuli się także artyści ze Stowarzy-szenia „Młyn”: „Nie odbyło się żadne zebranie, w którym moglibyśmy poznać plany i cele pana Kowalczyka i mieli-

byśmy okazję przedstawić na-sze potrzeby – zauważają pla-stycy. „Pan Kowalczyk nigdy nie uczestniczył w wernisażach wystaw, które realizowane są średnio co miesiąc w Zgierskiej Galerii Sztuki. Wtedy byłaby okazja integrować się ze śro-dowiskiem plastyków, literatów, aktorów, muzyków, którzy tam się pojawiają”. Pewną klamrą wszystkich opinii był artykuł Justyny Zielińskiej (aktorki te-atru Art.51, animatorki lokalnej i radnej RMZ), która w swoim tekście opublikowanym na ezg.info napisała: „...Może jed-nak warto byłoby się pokusić o próbę rozeznania w naszych potrzebach, poznania nas i tego, co robimy i jakie wartości nie-sie nasza sztuka. Może wtedy okazałoby się, że pieniędzy bra-kuje na nagranie nowej płyty, przygotowanie wystawy zdjęć, czy przygotowanie nowej pro-dukcji teatralnej. Borykamy się z wieloma problemami, chcemy się rozwijać, tworzyć, promować nasze małe dzieła. Umiemy też to wyartykułować i wcale nie chodzi o to, że brak

nam jedności i integracji”. Ko-walczyk nie był jej dłużny, od-powiadając na swoim blogu:

„Tym bardziej z większym im-petem ruszam każdego dnia do urzędu by u boku prawdziwej mecenas sztuki, jaką jest Pani Prezydent Wieczorek dokony-wać wielkich rzeczy od pod-staw, nawet jeśli to niełatwe ani proste... Swoją drogą to nie-zwykłe, że wielu ludziom za-leży na nijakości, beznadziejno-ści i degrengoladzie” (pisownia

oryginalna).I tak rozpoczęła się najbar-

dziej charakterystyczna część działalności Piotra Kowalczyka

- szermierki słowne na facebo-oku, kwieciste wpisy na blogu o misji, wizji, kłodach rzucanych mu pod nogi przez zazdrośni-ków, a także opisy wspaniałych czynów Prezydent Wieczorek. Zaintrygowana jego osobą, uda-łam się na organizowany przez niego koncert z okazji „Dnia Kobiet”, na którym występował

obok Wojciecha Strzeleckiego. Kowalczykowi nie można od-mówić talentu, pięknego głosu oraz umiejętności aktorskich. Na scenie czuł się jak ryba w wodzie, podobnie jak w re-lacjach ze zgierskimi kołami seniora i Domem Dziennego Pobytu, których przedstawi-ciele wypowiadają się o nim z dużą sympatią. Mirka Kalisiak z „Babińca” tak ocenia współ-pracę: „Jest miłym, uczynnym człowiekiem. Brał udział w im-prezach organizowanych przez «Babiniec», nie tylko moje ko-bitki wyrażają się o nim pozy-tywnie, ale także z innych kół seniora”. W podobnym tonie wypowiada się Katarzyna Ka-pusta, administratorka „Domu Dziennego Pobytu”:„Uświet-niał swoją obecnością koncerty, za każdym razem nie pobiera-jąc żadnych opłat”. Być może taki był cel jego zatrudnienia, gdyż w odpowiedzi na inter-pelację Justyny Zielińskiej o zasadność powołania doradcy Prezydent Wieczorek odpo-wiada: „Piotr Kowalczyk daje gwarancję skuteczności dzia-

łań, czego dowodem są wpły-wające do Prezydenta Miasta podziękowania”.

Po drugie: wspieranie ro-zwoju instytucji kultury

Już po pierwszych wizy-tacjach w instytucjach kultury stało się jasne, że Piotr Ko-walczyk nie pała uznaniem dla działalności Miejskiego Ośrodka Kultury. W większo-ści wypowiedzi przeciwstawiał źle, w jego mniemaniu, dzia-łający MOK, prężnemu CKD powodując dość niezręczną sytuację. „To było trudne i dla nas i dla MOKu” – mówi Kie-rowniczka Centrum Kultury Dziecka, Karolina Miżyńska.

„Pracownicy MOKu musieli tłumaczyć, że nie są gorsi, my

- że nie jesteśmy lepsi, że jeste-śmy przecież jedną placówką”. Działania „integracyjne” w

placówkach kultury przerwało zwolnienie lekarskie Kowal-czyka, który mimo unierucho-mienia w domu przez złamaną nogę, kulturą zajmował się dalej – w świecie wirtualnym. Kiedy na facebooku jeden z zgierskich muzyków zamieścił zdjęcie leżącej na scenie Olivii Anny Livki (artystki nie zwią-zanej ze Zgierzem), komentarz Kowalczyka „leży jak zgierska kultura” wywołał prawdziwą burzę. Oburzenie zgierskich twórców i pracowników insty-tucji kultury odbiło się echem

także poza granicami miasta. Znany łódzki blogger tak sko-mentował sytuację: „...w ten oto wysublimowany i akuratny sposób prezydencki doradca wspiera obraz zgierskiej kul-tury na świecie i jednocześnie podejmuje działania na rzecz jej integracji, co widać w lawi-nie oburzonych komentarzy, nie wiem tylko czy to jest ten typ integracji o który akurat chodzi pani prezydent Zgierza, co jed-nak pozostawiam jej rozwadze”. Według Iwony Wieczorek wpis Kowalczyka ma charakter pry-watny, a odnoszenie się do tre-ści na jego blogu czy profilu na facebooku jest bezcelowe. Sam autor komentarza dodaje, że kierowała nim „jedynie szcze-rość”. Całą sytuację tak pod-sumowała Ania Paszkowska (aktorka): „Na chwilę obecną wszystko przycichło. Doradca jak meteor przemknął przez miasto i mam nadzieję, że od-leci w swój kosmos”.

Być może takie działania to strategia pracy doradcy, któ-remu udało się całkiem nieźle zintegrować artystyczne środo-wisko - przeciwko sobie, a jak zapewniał na początku swojej kariery „rozpętany i rozdmu-chany medialny szum wokół powołania mnie na urząd tylko dodaje mi skrzydeł i siły do działania”. Na dzień dzisiejszy Piotr Kowalczyk leży (z nogą w gipsie), a zgierska kultura ma się całkiem dobrze. Czego możemy spodziewać się, kiedy doradca wróci (jeśli wróci) ze zwolnienia? Czy dalej będzie doradzał jak rozwijać sztukę i wspierać kulturę w mieście? A może, jak twierdzą niektórzy, zajmie się teraz wspieraniem zgierskich seniorów?

Hanna Łuczak

Zgierski Rejtan. Rys. Hanna Łuczak

W ten sposób rozpoczęła się najbardziej charakterystyczna część działalności Piotra Kowalczyka - szermierki słowne na facebooku, kwieciste wpisy na blogu o misji, wizji, kłodach rzucanych mu pod nogi przez zazdrośników...

Niestety, wizytując poszczególne instytucje: Muzeum, Bibliotekę, Miejski Ośrodek Kultury, Centrum Kultury Dziecka, zignorował całe środowisko, które miał wspierać – lokalnych twórców.

Page 11: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

11

GBlender w dłoń!Czyli przepisy na lato

Na poprawę nastroju

6 sztuk ciasteczek oreo (czarne markizy z białym kremem),4-5 kulek lodów waniliowych,½ łyżeczki kawy rozpuszczalnej i ½ łyżeczki kawy naturalnej½ szklanki mleka uprzednio lekko zmrożonego. Wszystkie składniki należy zmiksować i stosować w przypadku złego nastroju. Uwaga: silnie uzależnia!

Na lekki obiad...

... chłodnik botwinkowy. W małej ilości wody ugotuj pęczek drobno pokrojonej botwinki, po ostudzeniu zmiksuj blenderem na gęstą papkę. Dodaj 2 szkl. maślanki, ½ szkl. kefiru lub jogurtu naturalnego oraz starte na tartce o dużych oczkach: 3 ogórki małosolne, pęczek rzodkiewek, ogórka zielonego, drobno pokrojony szczypiorek, koperek. Dopraw solą i pieprzem. Przed podaniem należy mocno schłodzić w lodówce (najsmaczniejszy dzień po przygotowaniu). Chłodnik można podawać z ugotowanym na twardo jajkiem/groszkiem ptysiowym/grzankami lub bez dodatków.

Na dobry początek dnia

Najszybciej i najprościej, zamiast pierwszego/drugiego śniadania:0,25 kg truskawek,szklanka maślanki naturalnej/kefiru,łyżka miodu (opcjonalnie). Rozdrobnij w blenderze owoce, dodaj maślankę i miód, dokładnie wymieszaj.Zamiast truskawek świetnie sprawdzają się jagody, maliny, jeżyny, a poza sezonem banany.

Lato zaczęło nam właśnie dopiekać. Przeważnie o tej porze roku trudno wyobrazić sobie życie bez blendera – koktajle owocowe, mleczne, chłodniki, sorbety są świetną alternatywą dla dań lub przekąsek, których przygotowanie wymaga czasu i wysiłku, na który w ciepłe dni niekoniecznie mamy ochotę. Szybko reagując na najnowszą falę upałów śpieszymy z pomocą.

Poniżej trzy proste przepisy – na dobry początek dnia, lekki obiad, a także na poprawę nastroju (stosować niezależnie od pory dnia czy nocy).

Ilona Majewska

Page 12: Gazeta Zgrzyt, wydanie: lipiec, 06/2012

12

Zajęcia adaptacyjne w CKD

Centrum Kultury Dziecka zaprasza do udziału w zaję-ciach adaptacyjnych dzieci 3-4 letnich rozpoczynają-cych edukację przedszkolną

„Do startu gotowi…?!”, które odbędą się w termi-nie 20-31.08.2012, w godz. 9.00-11.00Cel:

- eliminacja stresu związa-nego z pójściem dziecka do przedszkola

- przygotowanie do rozłąki z rodzicami

- dostarczenie dzieciom mnóstwa radości i dobrych wrażeń podczas zajęć pla-stycznych, muzycznych, zabaw ruchowych oraz cie-kawych spotkań z cieka-wymi gośćmi

- zapoznanie dzieci i rodzi-ców z systemem pracy oraz zwyczajami przedszkola, podstawą programową

- podniesienie kompeten-cji wychowawczych rodzi-ców w ramach Akademii RodzicaW programie m.in.:

- zajęcia rytmiczne, ta-n e c z n e , m u z y c z n e , plastyczne

- spotkanie z policjantką, psami-terapeutami

- wizyta w Muzeum Lalek- przedstawienie teatralne i zabawa taneczna

- zajęcia edukacyjne dla

rodziców- diagnoza podologiczna dzieciW programie Akademii Rodzica m.in.:

- „O życiu przedszkolnym i nie tylko…”

- „Co począć z przedszkola-kiem, czyli nieco o ofercie kulturalnej Zgierza i okolic”

- „Pierwsze kroki w przed-szkolu - jak zminimalizo-wać stres dziecka”

- spotkanie z psychologiem lub logopedąKOSZT: 200 zł, informa-cje: CKD, ul. Rembow-skiego 17, 95-100 Zgierz, tel. 509-719-665

Jak radzić sobie z autyzmem?

Fundacja „Zrozumieć Autyzm” zaprasza do udziału w spotkaniu infor-macyjnym na temat auty-zmu oraz zapoznania się z metodami pracy opartymi na rozwoju i relacjach z dzieckiem autystycznym. Spotkanie odbędzie się 17 lipca w Centrum Kul-tury Dziecka, ul. Rembow-skiego 17 w godz. 17.00-20.00. Udział w spotkaniu jest nieodpłatny. Zaintere-sowani udziałem proszeni są o potwierdzenie swojej obecności tel.509 795 499 lub pod adresem fundacji: [email protected]

Ogłoszenia drobne

Projekt finansowany przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej

Zaniedbany trawnik, brak ławek na pobliskim skwerku - mieszkańcy i mieszkanki miasta najlepiej znają jego problemy, potrzeby i mają dobre pomysły na ich rozwiązanie. Mimo to, tylko niewielki odsetek miesz-kańców przechodzi od słów do czynów i podejmuje aktyw-ność na rzecz miejsca w któ-rym żyje. Może zamiast godzi-nami powtarzać mantrę „ktoś powinien się tym zająć” sami i same spróbujemy rozprawić się z tym, co drażni w najbliż-szym otoczeniu? Od kwietnia w Zgierzu możemy wnioskować o środki na realizację inicjatywy lokalnej. Wystarczy wypełnić formularz wniosku o wsparcie inicjatywy lokalnej (zamiesz-czony na stronie Urzędu Miasta Zgierza), a w nim opisać nasz pomysł, oszacować koszty jego realizacji, opisać formę wkładu

własnego (może być to wkład finansowy, rzeczowy lub zaan-gażowanie w projekt wolon-tariuszy). Urząd ma 37 dni na rozpatrzenie naszej propozycji – ocenienie jej celowości i war-tości dla społeczności lokalnej. Jeśli nasz pomysł zostanie za-akceptowany, przystępujemy do działania.

W przypadku inicjatywy lokalnej grupa wnioskodaw-ców nie musi być organizacją sformalizowaną. O otrzyma-nie środków występować mogą osoby, które chcą coś zrobić wspólnie – np. sąsiedzi z danej ulicy, którzy chcą rozwiązać ja-kiś wspólny problem.

Inicjatywa lokalna to szansa na wprowadzanie zmian i moż-liwość odpowiadania na pro-blemy, które odczuwamy jako mieszkańcy i mieszkanki Zgie-rza. Kto jako pierwszy zdecy-

duje się przedstawić władzom Zgierza swój pomysł, jaką otrzyma odpowiedź, czy inicja-tywa lokalna stanie się w mie-ście wykorzystywanym narzę-dziem współpracy pomiędzy samorządem a mieszkańcami? Poinformujcie nas, jeśli spróbu-jecie podjąć się przeprowadze-nia inicjatywy!

Jeśli samorządowcy po-traktują inicjatywę jako formę włączania mieszkańców do współdecydowania o mieście, a mieszkańcy będą chcieli w jej ramach zaangażować się w pracę na rzecz Zgierza, istnieją duże szanse, że Uchwała Rady Miasta Nr XXIV/224/12 sprawi że za pomocą drobnych zmian wszystkim w Zgierzu będzie żyło się odrobinę lepiej.

Ilona Majewska

Skorzystaj z inicjatywy lokalnej, napraw problemy swojej okolicy

Od niedawna mieszkańcy mają prawo korzystania z inicjatywy lokalnej. Opisujemy krótko czym jest i jak ją przeprowadzić

Czujesz niedosyt? Zajrzyj na stronęgazetazgrzyt.plPomniki stawiać można nie tylko wybitnym postaciom czy wydarzeniom historycznym, ale tak-

że... blokom mieszkalnym.