Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

download Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

of 241

Transcript of Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    1/241

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    2/241

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    3/241

    AURICE DRUON

    RÓL Z ŻELAZAm pierwszy cyklu

    ólowie przekl ęci

    IS TRE ŚCI

    IS TRE ŚCI. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    olog. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    zekle ństwo

    ekochana królowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    ęźniowie z twierdzy Temple . . . . . . . . . . . . . . . . . .

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    4/241

    nowie króla

    . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    tedra Notre-Dame była biała . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    ałgorzata Burgundzka, królowa Nawarry . . . . . . . . . . . . .

    da Królewska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    eża Miłostek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    owołuję przed s ˛

    boży” . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    ezimieszki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    5/241

    arołomne ksi ężniczki

    nk Tolomei. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    oga do Londynu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    estminster . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    erzytelność. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    oga do Neauphle

    . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    3

    oga do Clermont

    . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    0

    ki ojciec, taka córka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    6/241

    4

    ahaut Burgundzka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    0

    ew królów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    6

    . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    4

    źń . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    8

    dziec o zmierzchu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    2

    ęka Boża

    ica Bourdonnais . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    7

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    7/241

    ybunał cieni

    . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    2

    wiadectwo dokumentów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 158

    to króla . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    2

    eni ˛

    z i władza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    6

    lomei wygrywa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    2

    emnice Guccia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    7

    otkanie w Pont-Sainte-Maxence . . . . . . . . . . . . . . . .

    2

    ęboki cień nad królestwem. . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    8

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    8/241

    ty historyczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    4

    ty biograficzne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

    3

    agnę raz jeszcze wyrazić głęboką wdzięczność dla moich współpracowników: Pierrcretelle, Georges Kessel, Christiane Grémillon, Madeleine Ma-rignac, Gilbert Sigaux, José-Acour, za cenne rady udzielone mi przy opra-cowywaniu tej książki. Chciałbym także podziękacownikom Biblioteki Narodowej i Archiwum Narodowego za nieodzowną pomoc w naacach.

    D.

    storia jest powieści ˛

    r ˛

    apisało życie.

    mund i Jules de Goncourt

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    9/241

    rolog

    początkach XIV wieku Francją rządził Filip IV, król o legendarnej uro-dzie. Był wsolutnym. Poskromił wojowniczą pychę wielkich baronów, zwyciężył Anglika w Akwitaniiriumfował nawet nad papieżem, którego przemocą osadził w Awinionie. Parlamenty słuchały

    zkazów, synody były na jego żołdzie.

    zech dorosłych synów zapewniało mu ciągłość dynastii, córkę oddał królowi Anglii, Edwar

    Liczył wśród swych wasali sześciu innych królów, a sieć jego aliansów rozciągała się asję.

    e wymknęło mu się z rąk żadne bogactwo. Kolejno obciążał daniną posiadłości Kościoła, ogrdów, uderzał w kompanie lombardzkich bankierów.

    y zadośćuczynić potrzebom skarbu, fałszował monetę. Z dnia na dzień złoto ważyło mnyceniano je drożej. Podatki miażdżyły kraj, policja rosła w si-

    Kryzysy gospodarcze rodziły ruinę i nędzę, a te z kolei — zamieszki topione we krwi. Bńczyły się na hakach szubienic. Wszyscy musieli kłaniać się, zginać kark lub łamać ólewskim majestatem. W umyśle tego chłodnego i okrutnego człowieka, który rację stanu ceniłzystko, gościła jednak idea wielkiego państwa. Pod jego rządami Francja była wielka, a Fraszczęśli-wi.

    dna tylko potęga ośmieliła mu się przeciwstawić: suwerenny rycerski Zakon Śwozolimskiej [2]. Olbrzymia ta organizacja wojskowa, a zarazem religijna i finansowa, swę i dobra zawdzięczała wyprawom krzyżowym, z których wyrosła.

    ezależność templariuszy niepokoiła Filipa Pięknego, a ich ogromne bogactwa pobudzały wciwość. Zmontował przeciw nim największy proces, o jakim pamięć zachowała Historia, pbowiem zaciążył nad piętnastu tysią-

    mi obwinionych. Dopuszczono się w nim wszelkich nikczemności, a trwał on siedem lat.

    schyłku tego siódmego roku zaczyna się nasza opowieść.

    yfry w tekście oznaczają odsyłacze do Not Historycznych na końcu tomu, gdzie czytelnik znawnież Noty Biograficzne, dotyczące osób występujących lub wzmiankowanych w powieścwiasach kwadratowych — przypisy tłumacza.

    Z ̨

    Ś ´

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    10/241

    I

    zekle ństwo

    zdział 1

    ekochana królowa

    tężny pień spoczywał na łożu tryskającego ogniem żaru, płonął w kominie.

    elonkawe, ujęte w kratki z ołowiu szybki sączyły skąpe światło marcowego dnia.

    zy lwy Anglii zdobiły oparcie wysokiego dębowego krzesła, na którym, podparłszy podbronią, zapatrzona w błyski ognia siedziała królowa Izabela.

    ała dwadzieścia dwa lata. Jej złote włosy, splecione w długie, wysoko upię-

    warkocze, tworzyły jakby dwa uchwyty amfory.

    uchała, jak jedna z francuskich dam dworu czyta wiersz Guillauma, diuka Akwitanii:

    e mogę pochwalić miłości,

    nie dała mi nic a nic

    ie miałem chwili radości. . .

    iewny głos damy dworu gubił się w sali zbyt wielkiej, aby niewiasty mogły w niej żyć szczęś

    awsze tak ze mn ˛

    bywało,

    miłość nie dała rozkoszy

    ic się z niej nie doznało. . .

    zbawiona miłości królowa westchnęła.

    Oto zaprawdę wzruszające słowa — rzekła — i jakby dla mnie. Ach! Minął

    czas, gdy wielcy panowie, jak ten diuk Guillaume, byli zarówno ćwiczeni w poezji, jak i w sjennej. Mówisz, że kiedy on żył? Przed dwustu laty?

    ożna by przysiąc, że strofy te napisano wczoraj [3].

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    11/241

    la samej siebie powtórzyła:

    e mogę pochwalić miłości,

    nie dała mi nic a nic. . .

    wilę siedziała zamyślona.

    Czy mam dalej czytać, Miłościwa Pani? — zapytała lektorka, trzymając palec na iluminowonie.

    Nie, miła przyjaciółko — odrzekła królowa — dosyć już dziś płakało moje serce. Wyprostoi zmieniając ton powiedziała:

    Mój kuzyn Dostojny Pan d’Artois oznajmił mi swe przybycie. Racz pani czuwać,rowadzono go natychmiast, gdy się pojawi.

    Przybył z Francji? Więc Miłościwa Pani będzie rada.

    Pragnę nią być. . . jeśli przywozi mi pomyślne wieści.

    adośnie rozjaśnioną twarzą wbiegła inna dama dworu. Była to Joanna z ro-du Joinville, małżRogera Mortimera, jednego z pierwszych baronów Anglii.

    Pani! Pani! — wykrzyknęła. — On przemówił.

    Naprawdę? — odpowiedziała królowa. — I cóż rzekł?

    Uderzył w stół, Miłościwa Pani, i powiedział: „Chcę!”.

    yraz dumy pojawił się na pięknej twarzy Izabeli.

    Przyprowadźcie go do mnie — rozkazała.

    dy Mortimer wybiegła i po chwili powróciła, niosąc piętnastomiesięczne dziecko, ok

    żowe i tłuściutkie, które postawiła u stóp królowej. Przyodziane było w haftowaną złotem loru granatów, zbyt ciężką na tak małą istotkę.

    Więc, mój panie synu, powiedziałeś: „Ja chcę” — rzekła Izabela pochylając się, aby pogłaskpoliczku. — Podoba mi się, że twój pierwszy wyraz — 

    słowo królów.

    iecko uśmiechało się do niej, kołysząc główką.

    A dlaczegóż on to powiedział? — podjęła królowa.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    12/241

    Bo odmówiłam mu kawałka placka — odparła lady Mortimer.

    miech Izabeli szybko zgasł.

    Ponieważ zaczął mówić — rzekła — żądam, aby nie zachęcano go do gru-chania i gaworzk to zazwyczaj czyni się z dziećmi. Nieważne, czy powie

    ta” czy „mama”, wolę, aby znał słowa „król” i „królowa”.

    jej głosie brzmiał wrodzony, wielki majestat.

    Wiesz, moja miła — ciągnęła dalej — jakie powody kazały mi wybrać cię na wychowawcgo syna. Jesteś stryjeczną wnuczką sławnego pana de Joinville, który brał udział w wyp

    zyżowej u boku mego pradziada, Miłościwego Pana Ludwika Świętego. Potrafisz pouczecko, że jest rodem tak z Francji, jak z Anglii.

    dy Mortimer skłoniła się. W owej chwili powróciła pierwsza francuska da-ma dworu, oznajmzybycie Dostojnego Pana hrabiego Roberta d’Artois.

    ólowa wyprostowała się, oparła o krzesło i skrzyżowała ręce na piersiach w postawie bóoska o zachowanie królewskiego majestatu nie zdołała do-dać jej lat.

    ok wagi dwustu funtów wstrząsnął podłogą. Wszedł człowiek o wzroście sześciu stóp, o udacie dębu, pięściach jak maczugi. Jego czerwone bu-ty z kordobańskiej skóry były nie oczyszcrukane resztkami błota; opoń-

    a zwisająca mu z ramion tak obszerna, że mogła pokryć łoże. Dodać mu tylko sztylet u boawałoby się, że rusza na wyprawę zbrojną. Ledwo się zjawił, a wszystko wokół wydawałbe, wątłe, kruche. Podbródek miał krągły, nos krótki, szczękę szeroką, potężny tors. Trzebło więcej powietrza niż innym ludziom. Olbrzym miał dwadzieścia siedem lat, lecz jego wiekmięśniach i równie dobrze dałoby mu się o dziesięć lat więcej.

    liżając się do królowej zrzucił rękawice, przykląkł na jedno kolano, z gib-kością zadziwiajiego kolosa, i powstał, zanim ktokolwiek miał czas go o to poprosić.

    A więc, Panie, mój kuzynie — rzekła Izabela — dobrą mieliście przeprawę przez morze?

    Ohydną, Miłościwa Pani, okropną — odpowiedział Robert d’Artois. — 

    rza mogła wytrząść flaki i duszę.

    łem tak pewny, że wybiła moja ostatnia godzina, iż z grzechów jąłem spowiadać się Boguzęście było ich tak wiele, że nim wypowiedziałem poło-wę, przybiliśmy do brzegu. Zachowztę na powrót.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    13/241

    ybuchnął śmiechem, aż zadrżały szyby.

    Do pioruna — ciągnął — jestem raczej stworzony, by przebiegać lądy, niż cwałować po sdzie. I tylko miłość do was, Pani moja kuzynko, oraz palące sprawy, o których mamwiadomić. . .

    Pozwólcie, że dokończę, kuzynie — przerywała mu Izabela.

    skazała na dziecko.

    Mój syn dzisiaj zaczął mówić.

    o lady Mortimer:

    Żądam, aby został obznajomiony z imionami swoich krewnych i wiedział, gdy tylko to bżliwe, że jego dziad Filip jest królem słodkiej Francji.

    cznij odmawiać przy nim Pater i Ave oraz modlitwę do Miłościwego Pana Ludwika Święteg

    czy należy mu wpoić w serce, zanim je pojmie rozumem.

    ła rada, mogąc pokazać jednemu z krewniaków, który sam był potomkiem brata Ludwiętego, w jaki sposób czuwa nad wychowaniem syna.

    Pięknie pouczacie tego młodzieńca — rzekł Robert d’Artois.

    Nigdy nie jest za wcześnie, aby nauczyć się rządzić — odpowiedziała Izabela.

    iecko próbowało chodzić ostrożnymi, chwiejnymi kroczkami niemowlęcia.

    Czy to jest możliwe, abyśmy kiedyś tacy byli? — zapytał d’Artois.

    Spoglądając na was, kuzynie — rzekła z uśmiechem królowa — trudno to sobie wyobrazić.

    trząc na Roberta d’Artois przez chwilę myślała o uczuciach, jakich do-

    iadczyć mogła mała i drobna kobieta, która urodziła tę ludzką fortecę; następnie przeniosła wsyna.

    iecko posuwało się naprzód z rączkami wyciągniętymi ku ognisku, jakby chciało pochwomień w malutką piąstkę. Wysuwając naprzód stopę, Robert d’Artois zagrodził mu drogę. ążę bez lęku chwycił czerwony but, który ledwie mógł objąć, i usiadł na nim okrakiem. Olbczął go huśtać na nodze, podnosząc i opuszczając roześmiane dziecko, zachwyconspodziewaną zabawą.

    Ach! Wielmożny Edwardzie — powiedział d’Artois — czy ośmielę się kiedyś, gdy będ

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    14/241

    tężnym władcą, przypomnieć ci, że jechałeś konno na moim bucie?

    Będziecie mogli, kuzynie, zawsze będziecie mogli, o ile nadal pozostanie-cie naszym szczzyjacielem. A teraz proszę zostawić nas samych — rzekła Izabela.

    Więc raczcie wylądować, Panie — powiedział d’Artois, stawiając stopę.

    ancuskie damy dworu wycofały się do przyległej komnaty, zabierając dziecię przeznaczonóla Anglii, jeśli zwykłym torem potoczy się jego los.

    Artois odczekał chwilę.

    A więc, Pani — rzekł — aby dopełnić lekcji udzielanych przez was waszemu synowi, możecże pouczyć, że Małgorzata Burgundzka, wnuczka Ludwika Świętego, królowa Nawarry i prz

    ólowa Francji, znajduje się na prostej drodze, aby lud nazwał ją Małgorzatą Kurwą.

    Naprawdę? — powiedziała Izabela. — Więc to, cośmy przeczuwali, było prawdą?

    Tak, kuzynko. I nie tylko jeśli idzie o Małgorzatę, ale i o dwie tamte wasze bratowe.

    Joannę i Blankę?. . .

    Blanka, jestem pewien. Joanna. . .

    bert d’Artois ruchem potężnej dłoni wyraził swą niepewność.

    Jest bardziej przebiegła niż tamte — powiedział. — Ale mam wszelkie dane sądzić, że rów

    t ostatnią ladacznicą.stąpił trzy kroki naprzód i pochylił się, aby dorzucić:

    Wasi trzej bracia są rogaczami, Pani, rogaczami jak zwykłe chamy.

    ólowa wstała, jej policzki zaróżowiły się nieco.

    Jeśli pewne, co mi prawicie, nie zniosę tego. Nie zniosę takiej hańby ani tego, aby moja roła się pośmiewiskiem.

    Wierzcie mi, wielmoże Francji nie zniosą tego również.

    Macie imiona. . . dowody?

    Artois westchnął głęboko.

    Kiedy ubiegłego lata przybyliście do Francji wraz z waszym panem mał-

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    15/241

    nkiem na te wspaniałe uroczystości, kiedy to miałem zaszczyt być pasowany na rywnocześnie z waszymi braćmi. . . bo pojmujecie, nie frymarczy się zaszczytami, które nisztują. . . zwierzyłem się wam z moich podejrzeń, a wy, Pani, ze swoich. Żądaliście wtedy, uwał i was powiadomił. Jestem waszym sojusznikiem; zrobiłem jedno, spełniam drugie.

    Więc czegoście się dowiedzieli? — zapytała niecierpliwie Izabela.

    Najpierw, że pewne klejnoty znikają ze szkatuły waszej słodkiej bratowej Małgorzaty. A

    bieta w tajemnicy pozbywa się klejnotów, to albo obdaro-wuje nimi gacha, albo przekpólnika. Jej łajdactwo jest oczywiste. Nieprawda?

    Może twierdzić, że złożyła ofiarę na kościół.

    Nie zawsze. Nie wtedy, gdy na przykład pewną zapinkę zamieniono u pewnego kmbardzkiego na pewien sztylet z Damaszku. . .

    A wykryliście, u czyjego pasa wisiał ten sztylet?

    Niestety nie! — odrzekł d’Artois. — Szukałem, lecz straciłem ślad. Zręcz-ne są nasze śliczmoich lasach Conches nigdy nie spotkałem jelenia, który by lepiej umiał zmylić dr

    prowadzić na fałszywy trop.

    bela była rozczarowana. Przewidując, co zamierza powiedzieć, Robert d’Artois szeroko roze.

    Czekajcie, czekajcie! — wykrzyknął. — Jestem dobrym łowcą, rzadko chybiam goierzynę. . . Uczciwa, wstydliwa, czysta Małgorzata w starej wieży pałacu Nesle przyspos

    bie komnatki, aby tam, wedle jej słów, usu-wać się na modły. Okazuje się jednak, że mprawia właśnie wtedy, gdy nieobecny bywa wasz brat Ludwik Nawarry. A światło świeci sięugo w noc.

    wiedza ją tam kuzynka Blanka, a czasem i kuzynka Joanna. Szelmy dzierlatki!

    y jedną z nich zapytać, ma wtedy wszelką podstawę, by powiedzieć: „Jakże to?

    co mnie oskarżacie? Byłam przecież z tamtą!”. Jedna grzeszna niewiasta słabo się broni

    dnoczone ladacznice to forteca. Właśnie w te noce, gdy Ludwika nie ma, w te noce, gdy wsle jest oświetlona, na brzegu u jej stóp, w miejscu zazwyczaj opustoszałym o tak późnej godkolwiek za dużo jest ruchu. Widziano wychodzących mężczyzn, bynajmniej nie w zakonatach, a przecież gdyby mieli odprawiać nieszpory, wychodzili by innymi drzwiami. Dwór mz lud zaczyna jazgotać, bo czeladź wygaduje, nim panowie. . .

    mówiąc, ciskał się, gestykulował, chodził, aż drżała podłoga, łopotał po-

    mi opończy. Popisywanie się nadmiarem siły było u Roberta d’Artois jednym ze spos

    rswazji. Starał się przekonać tak mięśniami jak słowem. Ogarniał rozmówcę jakby wichubaszność mowy, tak pasująca do jego wyglądu, 12

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    16/241

    awała się dowodzić szczerej prostoduszności. Przyjrzawszy się jednak bliżej, można dejrzewać, że ten zamęt jest po prostu popisem kuglarza i grą ko-medianta. Czujna, znawiść lśniła w jego szarych oczach. Młoda królowa starała się zachować jasność swego sąd

    Mówiliście o tym królowi, memu ojcu? — spytała.

    Moja łaskawa kuzynko, znacie króla Filipa lepiej niż ja. Tak wierzy w niewieścią cnotę, że tmu pokazać wasze bratowe tarzające się z gachami, aby zgodził się mnie wysłuchać. A j

    tem w łaskach u dworu, odkąd przegrałem mój proces. . .Wiem, kuzynie, wyrządzono wam krzywdę; gdyby to zależało tylko ode mnie, krzywda b

    prawiona.

    bert d’Artois rzucił się do ręki królowej, aby ją ucałować.

    Lecz z powodu tego właśnie procesu — podjęła łagodnie Izabela — czyż nie można by sądzecnie działacie przez zemstę?

    brzym wyprostował się żywo.

    Ależ oczywiście, Pani, że działam przez zemstę!

    go szczerość była rozbrajająca. Można by sądzić, że już wpadł w zastawione sidła, żzyłapano go na krętactwie, a on stawał przed wami jak otwarta księga.

    Skradziono moje dziedzictwo, moje hrabstwo Artois — wykrzyknął — 

    by dać je mojej stryjnie Mahaut Burgundzkiej. . . tej suce. . . łajdaczce. . . oby zdechła! Niechzeżre wargi, a pierś odpadnie w ochłapach. A dlaczego to zrobiono? Bo podstępem, intrykowaniem pięknie dźwięczących liwrów w łapy doradców waszego ojca zdołała ożenić waech braci ze swymi dwiema ladacznicami córkami i trzecią ladacznicą, kuzynką.

    zaczął naśladować wyimaginowane przemówienie swojej stryjny Mahaut, hrabiny Burguntois, do króla Filipa Pięknego.

    Miłościwy Panie, mój krewniaku, mój kumie, a gdybyśmy tak wydali moją drogą pieszczotkę J

    waszego syna Ludwika? Nie, to już wam teraz nie odpowiada. Wolicie dać mu Margot. Docie więc Joannę Filipowi, a mo-ją słodką Blanszetkę waszemu pięknemu Karolowi. Jak to bło, gdy się pokochają! A potem, jeśli dostanę Artois po zmarłym ojcu, to moje burgundanche-Comté przypadnie jednej z tych ptaszynek, Joannie, jeśli wola; w ten sposób wasz drugnie się hrabią-palatynem Burgundii i będziecie go mogli wysunąć na kandydata do kemiec. Mój bratanek Robert? Dać kość tej so-bace. Zamek Conches, ziemie Beaumont wystamowi. I szepczę filuternie do ucha Nogareta, i posyłam tysiąc cudeńków Marigny’emu.atam jedną, i swatam dwie, i swatam trzy. A po tym wszystkim małe gamratki spiskują, po-ssiebie liściki, dobierają kochanków i dbają, aby pięknie ozdobić rogami koronę Francji. .

    yby były bez skazy, Pani, zgryzłbym moje wędzidło, lecz 13

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    17/241

    się tak podle prowadzą, pojmą córy Burgundii, co to kosztuje, i na nich pomsz-czę krzywdy, wyrządziła ich matka [4].

    bela siedziała zamyślona pod tym huraganem słów. D’Artois zbliżył się do niej i zniżył głos:

    One was nienawidzą.

    Co prawda i ja od początku ich nie lubiłam, i to nie wiadomo dlaczego — 

    rzekła Izabela.

    Wy ich nie lubicie, bo są fałszywe, myślą tylko o przyjemnościach i nie ma-ją wcale pocowiązku. Ale one, one was nienawidzą, bo wam zazdroszczą.

    Mój los jednakże nie jest godny zazdrości — rzekła wzdychając Izabela. — 

    h los wydaje się słodszy niż mój.

    Jesteś królową, Miłościwa Pani. Jesteś nią z duszy i ciała; wasze bratowe mogą nosić koz takie nie będą nigdy. Dlatego zawsze będą was traktować jak wroga.

    bela podniosła na kuzyna piękne błękitne oczy i tym razem d’Artois uczuł, że trafił celnie. Izatecznie znalazła się po jego stronie.

    Znacie imiona tego. . . tych ludzi, z którymi moje bratowe. . .

    e miała rubasznego języka swego kuzyna i wzbraniała się wypowiadać pewne słowa.

    Bez tego nie mogę nic zrobić — ciągnęła. — Uzyskacie je, a przyrzekam solennie udać się wychmiast do Paryża pod jakimkolwiek pozorem, aby skończyć z tą rozpustą. W czym jeszcze m pomóc? Uprzedziliście mego stryja Valois?

    Strzegłem się tego — odrzekł Robert. — Dostojny Pan de Valois jest moim najlepszym opiekajwierniejszym przyjacielem, ale nie potrafi milczeć.

    zgadałby wszędzie to, co chcemy ukryć. Za wcześnie obudziłby czujność, a my chcąc przyłappustnice znaleźlibyśmy je statecznymi jak mniszki.

    Cóż proponujecie?

    Dwa manewry — rzekł d’Artois. — Pierwszy to mianować przy Pani Mał-

    rzacie nową damę dworu, całkowicie nam oddaną, która by nas dokładnie informowała. Myświeżo owdowiałej pani de Comminges, której należą się względy. Tu może się nam przydać yj Valois. Dostarczcie mu list wyraża-jący wasze życzenie. Ma wielki wpływ na waszego dwika i natychmiast wprowadzi panią de Comminges do pałacu Nesle. W ten sposób będz

    eli na miejscu oddaną osobę; a jak mówią wojacy: szpieg wewnątrz wart więcej niż arm

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    18/241

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    19/241

    I nikt się nie dowie, że przeszły przez moje ręce.

    murami rozlegały się hałasy, okrzyki, śmiechy. Robert d’Artois zbliżył się do okna. Na podwupa murarzy wciągała ciężki klucz sklepienia. Ludzie ciągnęli za sznury bloków; inni, siedzztowaniu, szykowali się do ujęcia kamiennego bloku, a całą pracę, jak się zdaje, wykonywietnym humorze.

    Ach tak! — rzekł Robert d’Artois. — Widać, że król Edward wciąż lubi murarkę.

    zpoznał wśród robotników Edwarda II, męża Izabeli. Był to przystojny mężczyzna, lat ydziestu, o falujących włosach, szerokich ramionach, gib-kich biodrach. Jego aksamitny plamiony był gipsem.

    Już piętnaście lat przebudowują Westmoutiers — z gniewem rzekła Izabela.

    dobnie jak cały dwór wymawiała z francuska Westmoutiers zamiast Westminster.

    Od sześciu lat, od mego ślubu — podjęła — żyję wśród kielni i zaprawy.

    ciąż burzy się to, co zbudowano przed miesiącem. O nie, nie murarkę on lubi, lecz murarzyyślicie, że mówią do niego „Sire”? Nazywają go Edwardem, kpią z niego, a on jestchwycony. Proszę, patrzcie!

    podwórzu Edward II wydawał rozkazy, obejmując za szyję młodego ro-botnika. Wokół nowała podejrzanie poufała atmosfera.

    Myślałam — podjęła Izabela — że za przyczyną kawalera de Gaveston zaznałam najgorsn zuchwały i pyszałkowaty Bearneńczyk tak owładnął mo-im mężem, iż zaczął rządzić królestward podarował mu wszystkie klejnoty z mojej ślubnej szkatuły. Zaiste, w naszych rodzpanował zwyczaj, że klejnoty kobiet w ten czy inny sposób stają się ozdobą mężczyzn. W obec

    krewniaka i przyjaciela Izabela mogła wyznać własne upokorzenia i troski.

    istocie obyczaje Edwarda II były znane całej Europie.

    Ubiegłego roku baronowie i ja zdołaliśmy obalić Gavestona; ścięto mu gło-wę i radowałamjego ciało zgnije w Oxfordzie u dominikanów. A jednak zdarza mi się, kuzynie, żałować ryvestona, bo od tego czasu, jakby przez zemstę, Edward ściąga do pałacu najgorszą, najpodlłotę. Biega w Londynie po szynkach portowych, biesiaduje z włóczęgami, pasuje owaczami, na wyścigach z koniuchami. Istotnie, piękne dla nas wydaje turnieje! W tym czas

    ce, niech rządzi królestwem, byle dostarczał mu przyjemności i z nim je dzielił. Obecnie w łabaronowie Despenser; ojciec rządzi synem, a ten jest żoną memu małżonkowi. Edward juiża się do mnie, a jeśli przypadkiem zabłądzi do mej łożnicy, ogarnia mnie taki wstyd, że nie

    niego nic prócz chłodu. Spuściła głowę.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    20/241

    Królowa jest najnędzniejszą z poddanek, jeżeli mąż jej nie kocha — dorzuciła. — Wystarczypewniła następstwo tronu; potem jej istnienie już się nie liczy. Jakaż żona barona, jaka miesz wieśniaczka zniosłaby to, co ja mu-szę znosić. . . bo jestem królową. Ostatnia pracz

    ólestwie ma więcej praw niż ja; może przyjść i szukać u mnie oparcia.

    Moja kuzynko, moja piękna kuzynko, ja, ja ci chcę służyć oparciem! — 

    kł gorąco d’Artois.

    smutkiem wzruszyła ramionami, jak gdyby chciała powiedzieć: „Cóż mo-

    cie dla mnie?”. Stali naprzeciw siebie. Wyciągnął ręce, ujął ją za łokcie najde-likatniej jak umepnął:

    Izabelo. . .

    łożyła ręce na ramionach olbrzyma. Spojrzeli na siebie i ogarnęło ich nieoczekiwane zmieszArtois nagle dziwnie wzruszył się i stał jakby skrę-

    wany własną siłą, której bał się niezręcznie użyć. Gwałtownie zapragnął po-

    ięcić tej kruchej królowej własny czas, ciało, życie. Pożądał jej gwałtownym, 16

    utalnym pragnieniem, którego nie umiał wyrazić. Zazwyczaj jego upodobania nie pociągały gybitnych kobiet i nie odznaczał się wdziękiem w zalotach.

    Za to, czym król gardzi, nie widząc doskonałości — rzekł — wielu męż-

    yzn na klęczkach dziękowałoby niebu. W waszym wieku, tak świeża, tak pięk-na, czy to możyś była pozbawiona przyrodzonych radości? Czy to moż-

    we, aby nikt nie całował tych warg? Aby te ramiona. . . to słodkie ciało. . . Ach, obdarz szczęśkiegoś mężczyznę, Izabelo, i obym ja nim został!

    ść bezpośrednio zmierzał w słowach do tego, co spodziewał się uzyskać; je-go wymowzypominała pieśni Guillaume’a diuka Akwitanii. Lecz Izabela nie odrywała od niego wz

    władnął nią, miażdżył swoją postacią. Pachniałem, skórą, koniem i zbroją. Nie miał ani głosu, ani aparycji uwodziciela, a jednak czułiedziona. Był prawdziwym mężczyzną, brutalnym i gwałtownym samcem o gorącym oddbela czuła, że odbiega ją wola, i pragnęła już tylko oprzeć głowę o tę pierś bawołu i ule

    asić to wielkie pragnienie. . .

    żała nieco. Jednym ruchem uwolniła się.

    Nie, Robercie! — wykrzyknęła. — Nie zrobię tego, co tak bardzo wy-rzucam moim bratoe chcę, nie mogę. Lecz gdy myślę o tym, co sobie narzucam i czego sobie odmawiam, kie

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    21/241

    erwa mają szczęście należeć do mężów, którzy ich tak kochają. . . Ach! Nie! Muszą być ukaowo ukarane!

    stawiła się w wyobraźni nad winowajczyniami, ponieważ sama nie godziła się znowajczynią. Znów zasiadła w wielkim dębowym krześle. Robert d’Artois zbliżył się.

    Nie, Robercie — powtórzyła wyciągając ręce. — Nie korzystajcie z mojej słabzgniewalibyście mnie.

    yjątkowa uroda wzbudza tyleż szacunku co majestat. Olbrzym usłuchał.

    cz ta chwila nie miała się już zatrzeć w ich pamięci. „Więc mogę być kochana” — mówibie Izabela i odczuła jakby wdzięczność dla mężczyzny, który ją w tym upewnił.

    y to wszystko, co mieliście mi powiedzieć, kuzynie, nie przywozicie żadnych innych wiadomrzekła, czyniąc wysiłek, aby się opanować.

    bert d’Artois, który rozważał, czy powinien dalej posuwać zaloty, milczał

    wilę.

    Tak, Pani — rzekł — mam także posłannictwo od waszego stryja Valois.

    we więzy, jakie się między nimi zadzierzgnęły, nadawały inny podźwięk słowom, nie moni skupić się na tym, co mówili.

    Dygnitarze z zakonu templariuszy wkrótce będą sądzeni — mówił

    Artois. — Istnieje obawa, że wasz chrzestny ojciec, wielki mistrz Jakub de Molay, zosazany na śmierć. Dostojny Pan de Valois prosi was o list do króla, aby go skłonić do okaki.

    bela nie odpowiedziała. Przyjęła swą zwykłą postawę z podbródkiem w dłoni.

    Jakże go przypominacie w tej pozie — rzekł d’Artois.

    Kogo?

    Króla Filipa, waszego ojca.

    dniosła na niego oczy i zamyśliła się.

    To, co postanawia król, mój ojciec, jest słusznym postanowieniem — odpowiedziała wreMogę wkraczać w sprawy związane z honorem rodziny, ale nie w sprawy dotyczące rz

    ólestwa.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    22/241

    Jakub de Molay jest starym człowiekiem. Był szlachetny i był wielki. Jeśli popełnił bpokutował za nie. Przypomnijcie sobie, Pani, że trzymał was do chrztu. Wierzajcie mi, raz jepełniony zostanie wielki występek i raz jeszcze za sprawą Nogareta i Marigny’ego. Ci luórzy wyszli z pospólstwa, uderzając w zakon chcieli uderzyć w całe rycerstwo i wysronów.

    ólowa była zakłopotana; sprawa wyraźnie ją przerastała.

    Nie mogę o tym wydać sądu — rzekła — nie mogę o tym wydać sądu.Wiecie, że mam wielki dług wobec waszego stryja; będzie mi wdzięcz-ny, jeśli otrzymam odlist. A litość zawsze przystoi królowej; niewieście to uczucie i zyskać wam może tylko pochw

    kt wam nie zarzuci, że macie twarde serce, bo otrzymał już od was właściwą odpowiedź. Uczdla siebie samej, Izabelo, uczyńcie to dla mnie.

    miechnęła się do niego.

    Kryjecie sporo zręczności pod skórą wilkołaka, kuzynie Robercie. Idźcie, napiszę ten upragt i będziecie go mogli zabrać ze sobą. Kiedy odjeżdżacie?

    Kiedy rozkażecie, kuzynko.

    Sądzę, że jałmużniczki zostaną dostarczone jutro. To szybko.

    głosie królowej brzmiał żal. Znów spojrzeli na siebie i znowu Izabela zmieszała się.

    Będę oczekiwała waszego posłańca, aby się dowiedzieć, czy mam wyruszyć do Fr

    gnajcie, mój kuzynie. Zobaczymy się przy wieczerzy.

    Artois pożegnał się, a po jego wyjściu komnata wydała się królowej dziwnie cicha, jak glina po przejściu huraganu. Izabela zamknęła oczy i długą chwilę siedziała nieruchoma.

    dzie powołani do odegrania decydującej roli w historii narodów najczęściej nie zdają awy, jak się w nich wciela zbiorowy los. Te dwie osobistości, co pewnego marcopołudnia 1314 roku prowadziły długą rozmowę na zamku Westminster, nie mogły sobie nyobrazić, że wskutek splotu ich czynów będą inicjatorami wojny między Anglią a Francją,

    wać będzie przeszło sto lat.

    zdział 2

    ięźniowie z twierdzy Temple

    ury pokrywały wykwity saletry. Przydymiona, żółtawa poświata wolno zstę-

    wała do wykutej w podziemiu niskiej sali.

    ęzień, który drzemał z rękami złożonymi pod brodą, zadrżał i nagle wyprostował się przeraż

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    23/241

    ałtownie bijącym sercem. Ujrzał poranną mgłę, spływającą przez wąziutkie okienko. Nasłuchhwycił wyraźny, choć przytłumiony grubymi murami, głos wzywających na jutrznię dzworyskich dzwonów z Saint-Martin, Saint-Merry, Saint-Germain-l’Auxerrois, Saint-Eustache i Nme; wiejskich dzwonów z wiosek: Courtille, Clignancourt i Mont-

    artre.

    ęzień nie dosłyszał niczego, co mogłoby w nim wzbudzić niepokój. Jedynie dławiąca tr

    zała mu się zerwać, trwoga, którą odnajdywał przy każdym przebudzeniu, podobnie jak w kae odnajdywał koszmar.

    ziął z ziemi drewnianą miseczkę i wypił spory łyk wody, aby ukoić gorącz-kę, która gouszczała od wielu, wielu dni. Wypiwszy, zaczekał, aż woda się ustoi, i pochylił się nad nią jakierciadłem. Zdołał uchwycić niewyraźny i ciemny obraz stuletniego starca. Wpatrywał sika chwil, szukając tego, co pozostało z jego dawnego wyglądu w chwiejącej się na wodzie twbro-dzie praszczura, w długim wychudzonym nosie, w zapadłych bezzębnych ustach drżącyie miseczki.

    źniej podniósł się wolno, postąpił dwa kroki, aż poczuł, jak napina się łań-

    ch skuwający go z murem. I nagle zawył:

    Jakub de Molay! Jakub de Molay! Ja jestem Jakub de Molay!

    kt mu nie odpowiedział; nikt nie mógł mu odpowiedzieć. Ale musiał wy-krzyczeć własne imięstracić zmysłów, aby sobie przypomnieć, że to on dowodził armiami, rządził prowinc

    erżył władzę równą monarszej i że do ostatniego tchnienia będzie wciąż, nawet w tej ciem

    elkim mistrzem rycerskiego zakonu templariuszy.

    ostrzegł, że przez nadmiar okrucieństwa czy też na pośmiewisko wyzna-czono mu na więzką salę w wielkiej wieży pałacu Temple, macierzystej siedzibie zakonu.

    I to właśnie ja kazałem odnowić tę wieżę! — wykrzyknął z gniewem wielki mistrz, uderścią w mur.

    ch ten wydarł zeń krzyk. Zapomniał, że kciuk zmiażdżono mu na torturach.

    e jakież miejsce na jego ciele nie było raną lub siedliskiem bólu? Krew źle krążyła w członrpiał z powodu okropnych kurczy, odkąd poddano go torturze hiszpańskich trzewików. . . ał wtedy ujęte w dębowe deski, które oprawcy zaciskali, wbijając kliny młotem; słodnego, nalegającego głosu Wilhelma de Nogaret, strażnika królewskich pieczęci, który namaby się przyznał. Przyznał do czego?. . . Zemdlał.

    pooranym, poszarpanym ciele brud, wilgoć, brak pożywienia dokonały swego dzieła.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    24/241

    cz ze wszystkich przebytych tortur z pewnością najokropniejsze było „wy-ciąganie”. Podniena sznurze od bloku pod powalę, a u prawej nogi miał

    zywieszony ciężar wagi stu osiemdziesięciu funtów. I wciąż złowrogi głos Wilhelma de Nogleż wyznajcie, panie. . . ”. A ponieważ uparcie zaprzeczał, oprawcy ciągnęli coraz silniej,

    ybciej, od ziemi po sklepienie. Czując, że członki rozstępują się, stawy rozłączają, brzuch i pkają, począł krzyczeć, iż wyzna, tak, wszystko, każdą zbrodnię, wszystkie zbrodnie świata.mplariusze uprawiali sodomię; tak, aby wstąpić do zakonu, musieli pluć na krzyż; tak, wi

    żka o głowie kota; tak, oddawali się magii, czarom, czci diabła; tak, sprzeniewierzali powiefundusze; tak, podżegali do spisku przeciw papieżowi i królowi. . . I co jeszcze?

    kub de Molay zastanawiał się, jak mógł to wszystko przeżyć. Zapewne dlatego, że tomiejętnie dawkowano, nigdy nie posuwano ich tak daleko, by spowodować śmierć, ale i dlateg

    ry rycerz, zahartowany w ćwiczeniach z bronią i wojnie, miał więcej odporności, niżzypuszczał.

    ląkł, skierował oczy na jasny promień w okienku.

    Panie mój i Boże — rzekł — dlaczego mniej siły wlałeś w moją duszę niż w powłokę ciely byłem godny stać na czele zakonu? Pozwoliłeś mi popaść w tchórzostwo, oszczędź mi, że, abym nie popadł w szaleństwo.

    ż nie potrafię więcej zdzierżyć, już nie potrafię.

    siedmiu lat zakuty w łańcuchy, wychodził tylko, gdy prowadzono go przed komisje śledcze, usiał znosić pogróżki legistów, każdy nacisk teologów.

    eczywiście, przy podobnym trybie postępowania mógł lękać się obłędu. Wielki mistrz często czucie czasu. Aby się czymś zająć, usiłował oswoić parę szczurów, która co noc przychoadać resztki chleba. Przechodził od gniewu do łez, od napadów dewocji do żądzy gwałtpienia do furii.

    Niech za to sczezną, niech za to sczezną — powtarzał sobie.

    o miał sczeznąć? Klemens, Wilhelm, Filip. . . Papież, strażnik pieczęci, król. Niech pomrą; Mwiedział, w jaki sposób, ale na pewno w okropnych mękach, aby odpokutować za s

    rodnie. I bez ustanku przeżuwał te trzy nienawistne imiona.

    ciąż na klęczkach, z brodą uniesioną ku okienku, wielki mistrz wyszeptał:

    Dzięki ci, Panie mój i Boże, żeś mi pozostawił nienawiść. Jedyna to siła zdolna mnie jedtrzymać.

    trudem podniósł się i powrócił na kamienną, przytwierdzoną do ściany ławę, która mu słdnocześnie za krzesło i łoże.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    25/241

    óż mógł sobie kiedykolwiek wyobrazić, że do tego dojdzie? Bezustannie powracał myśodości, gdy przed pięćdziesięciu laty jako młodzieniec opuszczał zbocza rodzinnej Jury, aby gwielką przygodą.

    k wszyscy młodsi synowie szlacheckich rodzin w owym czasie marzył, że przywdzieje długi, szcz z czerwonym krzyżem — czcigodny strój zakonu. Sama nazwa — templarius

    zywoływała obraz orientalnej epopei: statków o wydętych żaglach śmigających po zakitnych morzach, szarż konnych po piaskach pustym, skarbów Arabii, wykupionych jeń

    urmem zdobytych i splądrowanych miast, olbrzymich obronnych zamków. Wieść głosiłmplariusze posiadają ukryte porty, skąd wypływają ku nieznanym lądom. . .

    akub de Molay przeżył swój sen; żeglował, walczył, zamieszkiwał wielkie, płowe fortece; duoczył po ulicach pachnących korzeniami i kadzidłem, przybrany w przepyszny płaszcz, ktdy opadały po złote ostrogi.

    zniósł się w hierarchii zakonu wyżej, niż śmiał kiedykolwiek zamarzyć, przeszedł przez wszypnie, aby wreszcie, z wyboru braci, objąć najwyż-

    y urząd wielkiego mistrza Francji oraz krajów zamorskich i dowództwo nad piętnastu tysiąerzy.

    o wszystko kończyło się w lochu, w tej zgniliźnie, w tej nędzy. Rzadko los wynosił kogoysoko, a potem rzucał w tak głębokie poniżenie.

    kub de Molay rysował właśnie ogniwem łańcucha na pokrywającej mur sa-letrze niewyeski, mające oznaczać litery „Jeruzalem”, gdy usłyszał cięż-

    kroki i szczęk broni na schodach wiodących do ciemnicy.

    ów ogarnęła go trwoga, lecz teraz już uzasadniona.

    zwi otworzyły się ze zgrzytem; Molay spostrzegł za dozorcą czterech łuczników w skórznikach z włóczniami w dłoniach. Oddech otaczał ich twarze białym oparem.

    Przyszliśmy po was, panie — rzekł jeden z nich. Molay powstał bez słowa.

    zorca zbliżył się i mocnymi uderzeniami młota i dłuta rozerwał ogniwa łączące łańcuaznymi obręczami, które zaciskały kostki więźnia.

    n zebrał na ramionach swój chlubny płaszcz — dziś już tylko szarawy łachman; krzyż na ramzsypywał się w strzępy.

    chwiejącym się, wyczerpanym starcu, który z nogami obciążonymi żelazem wstępowa

    pniach wieży, pozostał jeszcze cień wodza, co z Cypru dowodził całym chrześcijańsschodu.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    26/241

    anie mój i Boże, użycz mi siły. . . — szeptał w duszy. — Użycz mi trochę si-

    . I żeby odnaleźć tę siłę, powtarzał imiona trzech wrogów: Klemens, Wilhelm, Filip. . .

    gła wypełniała obszerne podwórze Temple, osadzała czapy na wieżyczkach obwodowego mlizgiwała się między blanki, owijała watą strzałę na ko-

    ele zakonu.

    u żołnierzy z bronią u nogi otaczało wielki, kwadratowy, otwarty wóz.

    zez mury docierał zgiełk Paryża, a niekiedy rozlegało się pełne rozdzierają-

    go smutku rżenie konia.

    środku podwórza pan Alain de Pareilles, kapitan królewskich łuczników, człowiek, ystował przy wszystkich egzekucjach i towarzyszył wszystkim skazańcom na sąd i mękę, chlnym krokiem z wyraźnie znudzoną miną.

    osy koloru stali opadały mu w krótkich kosmykach na kwadratowe czoło. Miał

    sobie kolczugę, miecz u boku, pod pachą trzymał hełm.

    wrócił się, słysząc kroki wielkiego mistrza, który na jego widok uczuł, że blednie, o ile jegł zblednąć.

    zwyczaj z okazji przesłuchiwań nie roztaczano tak wielkiej pompy; nie by-wało ani wozu, an

    rojnych. Kilku królewskich sierżantów przychodziło po oskarżonych i najczęściej o zmiezewoziło ich barką na drugi brzeg Sekwany.

    Więc sprawa jest osądzona? — zapytał Molay kapitana łuczników.

    Tak jest, panie — odpowiedział kapitan.

    Czy nie wiecie, mój synu — zapytał Molay po pewnym wahaniu — jaka jest treść wyroku?

    Nie wiem, panie; otrzymałem rozkaz, by przyprowadzić was do Notre-

    ame na jego odczytanie.

    panowała cisza, potem Jakub de Molay jeszcze zapytał:

    Jaki mamy dziś dzień?

    Poniedziałek po świętym Grzegorzu.

    naczało to dzień 18 marca, 18 marca 1314 roku [6].

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    27/241

    zy prowadzą mnie na śmierć?” — rozmyślał Molay.

    zwi wieży otworzyły się ponownie i pod eskortą straży wyszli trzej inni dostojnicy: genezytator, prowincjał Normandii i komandor Akwitanii.

    osy ich również były białe, brody zmierzwione, a ciała ginęły w strzępach płaszczy; chwilęruchomo, mrugając oczami, podobni wielkim nocnym ptakom oślepionym przez światło.

    erwszy, prowincjał Normandii, Galfryd de Charnay, plącząc się w kajda-nach, rzucił sielkiego mistrza, by go uściskać. Długoletnia przyjaźń łączyła 22

    u mężów; Jakub de Molay wiódł przez wszystkie szczeble hierarchii zakonnej o dziesięodszego Charnaya i widział w nim swego następcę.

    arnay miał czoło przecięte głęboką blizną i skrzywiony nos — pozostałość dawnej potyczkis szablą rozwalił mu hełm. Ten twardy człowiek, o twarzy wojną rzeźbionej, wtulił czoło w relkiego mistrza, aby ukryć łzy.

    Odwagi, mój bracie, odwagi — rzekł, ściskając go w ramionach, Molay. — 

    wagi, moi bracia — powtórzył, ściskając dwóch następnych dostojników.

    liżył się dozorca.

    Przysługuje wam prawo zdjęcia kajdan, panowie — powiedział.

    elki mistrz rozłożył ręce znużonym, gorzkim gestem.

    Nie mam denara — odpowiedział.

    zy każdym bowiem wyjściu za zdjęcie kajdan templariusze musieli dawać denara z wypłacana każdy dzień solda; z reszty obowiązani byli opłacać nędzne pożywienie, słomę w piw

    anie koszul. Dodatkowe okrucieństwo, doskonale dopasowane do stylu postępowania Nogaretli oskarżeni, ale nie skazani; zatem przysługiwało im strawne, lecz tak obrachowane, że pery dni na tydzień, spali na kamieniu i gnili w brudzie.

    lfryd de Charnay wyjął ze starej skórzanej sakwy zawieszonej u pasa dwa denary, jakizcze pozostały, i rzucił je na ziemię, jeden za swoje kajdany, drugi za wielkiego mistrza.

    Bracie! — zawołał Jakub de Molay, odmawiając gestem.

    Na co mi się może przydać teraz. . . — odpowiedział Charnay — zgódźcie się, bracie; nawetza służyłem.

    Rozkuwają nas, może to dobry znak — powiedział generalny wizytator. — 

    ć może papież postanowił nas ułaskawić.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    28/241

    zez resztki wybitych zębów słowa dobywały się ze świstem. Obrzmiałe ręce drżały.

    elki mistrz wzruszył ramionami i wskazał na stu łuczników stojących w szeregu.

    Przygotujmy się na śmierć, mój bracie — powiedział.

    Patrzcie, patrzcie, co mi zrobili — odchylając rękaw jęknął komandor Akwitanii.

    Wszyscy byliśmy katowani — rzekł wielki mistrz.

    wrócił oczy jak zawsze, gdy przypominano mu tortury. Załamał się, podpisał fałszywe zeznao sobie nie wybaczył.

    zebiegł wzrokiem olbrzymi obszar, który był siedzibą i symbolem potęgi zakonu.

    o raz ostatni. . . ” — pomyślał.

    raz ostatni ogląda ten potężny zespół budowli z basztą, kościołem, pałaca-mi, dom

    dwórcami i sadami, prawdziwą fortecę w sercu Paryża [7].

    tu od dwóch wieków żyli templariusze, tu modlili się, spali, sądzili, liczyli, decydowekich wyprawach; tu długo spoczywał Skarb królestwa Francji, powierzony ich piecządowi; i tu także powrócili po nieszczęsnych wyprawach Świętego Ludwika, po ulestyny, wiodąc za sobą giermków, jeźdźców na koniach arabskich, czarnych niewolników, ładowane złotem.

    kub de Molay miał w oczach ten powrót zwyciężonych, który zachował jeszcze blask epopei.

    taliśmy się już niepotrzebni, a nie wiedzieliśmy o tym — myślał wielki mistrz. — Wwiliśmy o nowych wyprawach krzyżowych i odzyskaniu. . .

    oże mieliśmy zbyt wiele pychy i nieuzasadnionych przywilejów”.

    stałej milicji chrześcijaństwa przeistoczyli się we wszechwładnych bankierów Kościoła i krżąc na wielu dłużników, stwarza się wielu wrogów.

    h! Z pewnością król dobrze przeprowadził manewr! Zaprawdę, można było ustalić pocamatu na dzień, w którym Filip Piękny poprosił o przyjęcie do zakonu z oczywistym zamęcia urzędu wielkiego mistrza. Kapituła odpowiedziała odmową, wyniosłą i bezapelacyjną.

    zy popełniłem błąd? — po raz setny zapytywał siebie Jakub de Molay. — 

    y nie byłem zazdrosny o władzę? Ależ nie; nie mogłem postąpić inaczej. Nasza reguła yraźna, zabraniała przyjmowania do komandorii panujących ksią-

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    29/241

    ”.

    ól Filip nigdy nie zapomniał tej porażki. Zaczął działać podstępem, w dalszym ciągu okakubowi de Molay życzliwość i przyjaźń. Czyż wielki mistrz nie był podporą królestwa?

    krótce z polecenia króla Skarb przeniesiono z wieży Temple do wieży Luwru. W tym samym contowano skrytą, jadowitą kampanię oszczerczą przeciw templariuszom. Opowiadano i kawtarzać w miejscach publicznych i na rynkach, że to oni spekulują na ziarnie, że to o

    powiedzialni za klę-głodowe, że więcej myślą o powiększeniu dóbr niż odebraniu poganom grobu Chry

    nieważ używali prostego żołnierskiego języka, oskarżono ich o bluźnierstwa. Przyjęło się nwiedzenie „klnie jak templariusz”. Krótka droga dzieli bluźniercę od heretyka. Twierdzono, życzaje są niezgodne z naturą, a ich czarni niewolnicy uprawiają czary.

    apewne, nie wszyscy nasi bracia żyli jak święci, bardzo wielu szkodziła bezczynność”.

    owiadano zwłaszcza, że podczas ceremonii przyjmowania do zakonu zmuszano neofitówpierali się Chrystusa i pluli na krzyż, oraz poddawano ich sprośnym praktykom.

    d pozorem stłumienia tych pogłosek Filip zaproponował wielkiemu mi-strzowi wszcdztwa w obronie czci zakonu.

    ja się zgodziłem. . . — myślał Molay. — Haniebnie nadużyto mojej dobrej wiary, zostzukany”.

    wiem pewnego październikowego dnia 1307. . . Ach, jak dobrze Molay pa-miętał ten dzień. . ł piątek 13. . . Jeszcze w przeddzień ściskał mnie i nazywał swym bratem, wyznaczył pierejsce na pogrzebie swojej bratowej, cesarzowej Konstantynopola. . . ”.

    k więc w piątek 13 października 1307 król Filip, przygotowawszy uprzednio potężną obzał zagarnąć o świcie, w imieniu inkwizycji, pod zarzutem herezji, wszystkich templarancji. A strażnik pieczęci Nogaret osobiście przyszedł pojmać w macierzystej siedzibie Jakubolay i stu czterdziestu rycerzy. . .

    elki mistrz zadrżał, usłyszawszy rzucony rozkaz. Łucznicy zwarli szeregi.

    n Alain de Pareilles włożył hełm; żołnierz trzymał jego konia i podawał mu strzemię.

    Chodźmy — rzekł wielki mistrz.

    pchnięto więźniów do wozu. Molay wsiadł pierwszy. Komandor Akwitanii, rycerz, który orków spod Saint-Jean-d’Acre, zdawało się, popadł w otę-

    nie. Trzeba go było wsadzić na wóz. Generalny wizytator bez przerwy poruszał

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    30/241

    rgami. Kiedy z kolei Galfryd de Charnay wdrapał się na wóz, gdzieś od strony stajni zawrycia pies.

    źniej ciężki wóz, szarpnięty przez ustawione rzędem cztery konie, ruszył.

    worzyła się wielka brama i rozległ straszliwy wrzask. Kilka setek osób — wszyscy mieszkelnicy Temple i sąsiednich dzielnic tłoczyło się przy murach.

    cznicy ze szpicy musieli otworzyć drogę uderzeniami rękojeści włóczni.

    Miejsce dla ludzi króla! — krzyczeli łucznicy.

    ain de Pareilles na koniu, wyprostowany, z miną obojętną i niezmiennie znudzoną, górowamem. Ale gdy ukazali się templariusze, wrzask z nagła opadł. Widok tych czterech sta

    ychudzonych mężczyzn, których obroty pełnych kół rzucały jednych na drugich, wprawił paryżme osłupienie, wywołując nagłe współczucie. Zaraz potem rozległy się okrzyki: „Na śmierierć heretyków!”, rzucane przez królewskich sierżantów wmieszanych w tłum.

    lizusy, zawsze gotowi krzyczeć na rozkaz i burzyć się, gdy nic im nie grozi, zaczęli chrdłować:

    Na śmierć!

    Złodzieje!

    Bałwochwalcy!

    Widzicie ich! Dziś już nie są tacy dumni, ci poganie. Na śmierć!

    elgi, szyderstwa, pogróżki biegły wzdłuż pochodu. Wściekłość jednak osła-bła. Ogrększość tłumu nadal wciąż milczała, a to milczenie, choć ostroż-

    było przecież wymowne.

    ciągu siedmiu lat bowiem zmieniły się uczucia ludu. Wiedział, jak prowadzono proces. Widk templariusze u bram kościelnych pokazywali prze-chodniom kości połamane na torturac

    elu miastach Francji widział rycerzy 25mierających dziesiątkami na stosach. Wiedział, że niektóre komisje kościelne odmówiły wyyroków skazujących i dla dokończenia dzieła trzeba by-

    mianować nowych prałatów, jak na przykład brata pierwszego ministra Marignyowiadano, że nawet sam papież Klemens V ustąpił wbrew własnej woli, gdyż był zależn

    óla i lękał się, że spotka go los jego poprzednika Bonifacego, spoliczkowanego na tronie. Wreciągu siedmiu lat ziarna nie przybyło, chleb jeszcze podrożał i musiano przyznać, że nie była na templariuszy.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    31/241

    wudziestu pięciu żołnierzy z przewieszonymi łukami i włóczniami na ramieniu postępowało zkiem, po dwudziestu pięciu szło z każdej jego strony i ty luz zamykało pochód.

    ch, gdyby mieć jeszcze trochę siły w mięśniach” — myślał wielki mistrz.

    ając dwadzieścia lat skoczyłby na żołnierza, wyrwał mu włócznię i usiłował

    mknąć albo biłby się do ostatniego tchu.

    jego plecami brat wizytator mruczał przez wybite zęby:

    Oni nas nie skażą. Nie mogę uwierzyć, aby nas skazali. Już nie jesteśmy niebezpieczni.

    mandor Akwitanii zaś, ocknąwszy się z otępienia, mówił:

    Jak to przyjemnie wyjść. Jak przyjemnie oddychać świeżym powietrzem.

    eprawdaż, bracie?

    owincjał Normandii dotknął ramienia wielkiego mistrza.

    Mój panie bracie — rzekł cicho — widzę, jak ludzie płaczą i czynią znak krzyża. Nie jesamotnieni w naszej kalwarii.

    Ci ludzie mogą nas nawet żałować, lecz nie mogą nic zrobić, by nas ocalić — odpowiedział Molay. — Innych szukam twarzy.

    owincjał pojął ostatnią, nieuzasadnioną nadzieję, której czepiał się wielki mistrz. Instynktom jął bacznie śledzić tłum.

    bowiem z piętnastu tysięcy rycerzy zakonnych znaczna część uszła przed aresztowaniami ku. Jedni schronili się w klasztorach, inni zrzucili habit i żyli w ukryciu po wsiach i miazcze inni dotarli do Hiszpanii, gdzie król Aragonii, wbrew rozkazom króla Francji i papzostawił templariuszom ich komandorie i założył dla nich nowy zakon. Byli i tacy, ktliczne, względnie wyrozumiałe sądy oddały pod straż szpitalnikom. Wielu z tych dawnych ryczymując między sobą łączność, utworzyło rodzaj tajnej sieci.

    akub de Molay mówił sobie, że może. . .

    oże zawiązał się spisek. . . Może gdzieś na trasie, na rogu ulicy Blancs-Man-teaux lub etonnerie albo koło klasztoru Saint-Merry pojawi się grupa ludzi i dobywając broń spodnie na łuczników, a inni sprzysiężeni, stojąc w oknach, rzucą pociski. Wózek postawionprzek drogi zablokuje przejście i wywoła ostateczny popłoch. . .

    po cóż by dawni bracia mieli to robić? — myślał Molay. — Aby uwolnić swego wielk

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    32/241

    strza, który ich zdradził, zaparł się zakonu, załamał na torturach. . . ”.

    mo to uporczywie obserwował tłum, lecz jak sięgnąć wzrokiem widział tylko ojców z dziećmmionach, z dziećmi, które później słysząc słowo „templariusz”, przypomną sobie tylko cztodatych i trzęsących się starców, oto-czonych zbrojnymi jak złoczyńcy.

    zytator generalny świszcząc mówił coś do siebie, a bohater spod Saint-

    an-d’Acre powtarzał, jak to przyjemnie przechadzać się rankiem.

    elki mistrz czuł, że budzi się w nim ten sam na wpół obłąkany gniew, który tak często ogarniwięzieniu, każąc wyć i walić w mur. Na pewno popełni coś gwałtownego i straszliwego. .edział co. . . ale musi czegoś dokonać.

    zyjmował swoją śmierć prawie jak wyzwolenie; lecz nie chciał umierać wbrew sprawiedliwtak zbezczeszczony. Dawny rycerski nawyk po raz ostatni ożywiał jego starą krew. C

    mrzeć, walcząc.

    szukał ręki Galfryda de Charnay, przyjaciela, towarzysza broni, ostatniego dzielnego człowkiego miał u boku, i uścisnął jego dłoń. Prowincjał Normandii dostrzegł, jak na zapaoniach wielkiego mistrza nabrzmiewają tętnice podobne błękitnym wężykom.

    chód dotarł do mostu Notre-Dame.

    zdział 3

    nowie króla

    makowity zapach rozgrzanego masła, mąki i miodu unosił się nad plecioną tacą.

    Gorące placki, gorące! Dla wszystkich nie starczy! Chodźcie, zacni mieszczanie! Zajadrące placki! — wołał handlarz, uwijając się koło stojącego na świeżym powietrzu pieca.

    bił wszystko naraz, wałkował ciasto, wyciągał z ognia upieczone placki, wydawał pieninował, aby wyrostki nie ściągały ciastek.

    Gorące placki!k był zajęty, że nie zauważył klienta, który białą ręką wsunął miedziaka, płacąc za złorupiący, zwinięty w rożek naleśnik. Ujrzał tylko, jak ta sama ręka odkłada rożek z odgryzinym kęskiem.

    Patrzcie, jaki delikacik — rzekł, podsycając ogień.

    Daje się takim czystą pszeniczkę i masełko z Vaugirard. . .

    gle wyprostował się, otworzył usta i ostatnie słowa utkwiły mu w gardle na widok klien

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    33/241

    rego przemawiał. Ten bardzo wysoki mężczyzna o bladych i ogromnych oczach, odziany w ończę i pół długą tunikę. . .

    m handlarz zdążył zgiąć się w ukłonie lub wyjąkać przeprosiny, człowiek w białej opończy judalił, więc z bezwładnie zwisającymi rękami, nie ba-cząc, że przypala się blacha pełna placrzył, jak tamten znika w tłumie.

    aniem podróżnych, którzy zwiedzili Afrykę i Wschód, handlowe ulice Cité przypominały b

    zary miast arabskich. To samo mrowie ludzi, takie same przytulone do siebie malutkie kramime zapachy smażonego tłuszczu, korzeni i skóry i ten sam powolny krok kupujących, który tamzejście osłom i tragarzom. Każda ulica, każdy zaułek miały swoją specjalność, swoje odmiosło: tu tkacze, których warsztaty stały na tyłach sklepików, tam szewcy stukali w żepyta, trochę dalej siodlarze ciągnęli dratwę po szydle, a jeszcze dalej stolarze wytaczali nóżłków.

    ła ulica Ptasia, ulica Zielarska i Warzywna, ulica Kowalska, rozbrzmiewa-jąca stukiem kowotnicy pracowali przy swych tygielkach na nadbrzeżu, które nosiło ich imię.

    między domami i lepiankami o nachylonych ku sobie dachach widać było wąskie pasma nemię pokrywało cuchnące błoto, z którego ludzie zależnie od stanu wyciągali bose nogi, drew skórzane trzewiki.

    ysoki mężczyzna w białej opończy powoli posuwał się naprzód w ciżbie, z rękami założonymu, jakby nieświadom, że go potrącają. Wielu przechodniów zresztą ustępowało mu z drogi i włonem. Odpowiadał lekkim skinieniem głowy. Miał postawę atlety; rudoblond lśniące włosńcach zwinięte w loki, spadały mu prawie na kołnierz, okalając twarz o regularnych, rzadkności rysach.

    zech królewskich sierżantów w niebieskiej odzieży, trzymając pod pachą ki-je zakońciatem lilii, postępowało w pewnej odległości za tym przechodniem, nie tracąc go nigdy z rzymując się, kiedy przystawał, i ruszając w ślad za nim [8].

    gle młody człowiek w bogato szamerowanym, wciętym w pasie kaftanie, pociągnięty przeelkie charty, które prowadził na smyczy, wypadł z uliczki i zderzając się z przechodniem om

    obalił. Charty splątały się, zaczęły szczekać.

    Ależ uważajcie, dokąd idziecie! — wykrzyknął młodzieniec z wyraźnym włoskim akcentemały włos, a wpadlibyście na moje psy. Cieszyłbym się, gdyby was pogryzły.

    skiego wzrostu, zgrabny, miał najwyżej osiemnaście lat, czarne oczy i sub-telny podbrysilał głos, aby uchodzić za dorosłego.

    zplątując smycz, ciągnął:

    Non si puo vedere un cretino peggiore. . . * [przyp.: Trudno spotkać większego kretyna]

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    34/241

    e już otoczyło go trzech sierżantów; jeden z nich ujął go za ramię i szepnął

    ś do ucha. Natychmiast młodzieniec zdjął czapkę i zgiął się w pełnym szacunku ukłonie.

    uboczu zebrała się milcząca grupka.

    Jakie piękne psy gończe. Do kogo należą? — zapytał przechodzień, przyglądając się chelkimi chłodnymi oczami.

    Do mego wuja, bankiera Tolomei. . . do waszych usług — odpowiedział

    odzieniec, kłaniając się po raz drugi.

    łowiek w białym kapturze bez słowa ruszył dalej. Gdy już się nieco oddalił, a za nim sierżdzie zebrani wokół młodego Włocha wybuchnęli śmiechem.

    łopak nie ruszał się z miejsca i jakby z trudem trawił swój nietakt; nawet psy stały cicho.

    Doskonale! Jak mu zrzedła mina! — podśmiewali się ludzie.

    Patrzcie! O mało nie obalił króla na ziemię, a na dodatek go sklął.

    Przygotuj się na nocleg w więzieniu, chłopaczku, i na trzydzieści batów.

    och obruszył się na szyderców.

    Wielka rzecz! Nigdy go nie widziałem, jakże go mogłem rozpoznać? I zro-zumcie, pocdzie, pochodzę z kraju, gdzie nie ma króla, któremu trzeba schodzić z drogi. W mojej rodzenie każdy obywatel może zostać królem.

    kto chce się zmierzyć z Gucciem Baglionim, niech tylko powie słówko.

    woje nazwisko rzucił jak wyzwanie. Łatwa do zadraśnięcia duma Toskańczyka przyćmiłrok. U boku miał rzeźbiony sztylet. Nikt nie nalegał, młodzieniec strzelił palcami, żeby pop

    y, i ruszył dalej, już mniej pewny siebie, niż chciał to okazać, rozmyślając, czy jego głupociągnie za sobą przykrych następstw.

    oto popchnął samego króla, Filipa Pięknego. Monarcha ten, z którym żaden król nie mógwnać, lubił przechadzać się po swoim mieście jak zwykły mieszczanin, pytać o ceny, kosztoców, macać tkaniny, przysłuchiwać się pogwarkom. Mierzył tętno swego ludu. Cz

    dzoziemcy zwracali się do niego, pytając o drogę. Pewnego dnia zatrzymał go żołnierz, żąypłaty zaległego żołdu. Ponieważ tak samo oszczędzał słów jak pieniędzy, rzadko zdarzało mdczas przechadzki powiedzieć więcej niż trzy zdania i wydać więcej niż trzy soldy.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    35/241

    edy król przechodził przez targ mięsny, począł bić wielki dzwon z Notre-

    ame, a jednocześnie podniosła się głośna wrzawa.

    Oto oni! Oto oni! — rozległy się krzyki na ulicy.

    rzawa zbliżała się; przechodnie pobiegli w jej kierunku. Gruby rzeźnik wyszedł z jatki z ogromakiem w ręku i wrzasnął w ślad za innymi:

    Śmierć heretykom!

    na wczepiła mu się w rękaw.

    Heretycy? Nie gorsi niż ty — powiedziała. — Zostań i obsługuj, więcej będzie z tego pożytkhultaj!

    częli na siebie pyskować. Natychmiast wokoło zrobiło się zbiegowisko.

    Przyznali się przed sędziami! — ciągnął rzeźnik.

    Sędziowie? — ktoś odparł. — Znamy te typki. Sądzą na rozkaz tych, co im płacą.

    żdy chciał wtrącić swoje zdanie.

    Templariusze to ludzie święci. Zawsze dawali hojną jałmużnę.

    Pieniądze zabrać warto było. Ale katować?

    Król jest ich największym dłużnikiem. Nie ma templariuszy, nie ma długu.

    Król przednio zrobił.

    Król czy templariusze — powiedział jakiś czeladnik — na jedno wychodzi.

    ech wilki gryzą się między sobą, a wtedy nie będą nas pożerać.

    tym momencie jakaś kobieta odwróciła się, zbladła i dała znak, by uci-chli. Za nimi stałękny i obserwował ich lodowatym wzrokiem. Sierżanci nieznacznie przybliżyli się, gkroczyć. W sekundzie zbiegowisko rozpierzchło się, a gapie pobiegli galopem, wołając co sił:

    Niech żyje król! Śmierć heretykom!

    ól, zdawało się, nic nie dosłyszał. Nic w jego twarzy nie drgnęło, nic z niej nie można yczytać. Jeśli rad był znienacka zaskoczyć ludzi, była to radość skryta.

    łas wciąż narastał. Pochód templariuszy przesuwał się u wylotu ulicy i król mógł dojrzeć

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    36/241

    wilę, w przerwie między domami, wóz i jego czterech pa-sażerów. Wielki mistrzyprostowany; wyglądał na męczennika, lecz nie na zwyciężonego.

    uwając się przed tłumem, który pędził na widowisko, Filip Piękny równym krokiem powrócacu przez z nagła opustoszałe ulice.

    d może trochę poprzeklinać, a wielki mistrz prostować stare skatowane cia-

    Za godzinę wszystko się skończy, a wyrok na ogół będzie dobrze przyjęty.

    godzinę dzieło siedmiu lat zostanie dopełnione, zakończone. Sąd biskupi rozstrzygnął; łucznbrakowało; sierżanci strzegli ulic. Za godzinę sprawa templariuszy zostanie wymazana z

    blicznych, a władza królewska zyska na sile i blasku.

    awet moja córka Izabela będzie rada. Zadośćuczyniłem jej prośbie i w ten sposób zadowozystkich. Już był czas to zakończyć” — mówił sobie król Filip.

    wracał do swej siedziby przez Galerię Kramarzy.

    ip całkowicie odnowił i znacznie powiększył pałac, wielokrotnie już w cią-

    wieków przebudowywany na starych rzymskich fundamentach.

    oka lubowała się w budownictwie, a książęta współzawodniczyli między sobą. Prace budowWestminterze trwały jeszcze, ale już zostały ukończone w Paryżu.

    dawnych gmachów Filip zachował nietkniętą tylko Sainte-Chapelle, zbudowaną przez jego d

    dwika Świętego. Nowy zespół Cité, którego białe wieże przeglądały się w Sekwanie, stał duponujący, potężny.

    ól Filip, bardzo skrupulatny w drobnych wydatkach, nie szczędził kosztów, gdy chodzdkreślenie potęgi państwa. Nigdy jednak nie zaniedbywał okazji do wyciągnięcia zysku i amarzom, za roczną opłatą, przywilej handlu w wielkiej pałacowej galerii, zwanej stąd Gamarzy. Później otrzymała ona nazwę Galerii Handlowej [9].

    brzymia sień, wysoka i szeroka niby katedra o dwóch nawach, budziła podziw podróżnych

    astrach stało czterdzieści posągów czterdziestu królów, którzy poczynając od Faramoneroweusza kolejno zasiadali na królewskim tronie Franków. Naprzeciw wizerunku Filipa Piękmieszczono podobiznę 31

    guerranda de Marigny, koadiutora i rektora królestwa, inspiratora i kierownika prac budowla0].

    żdy miał wolny wstęp do galerii, która stała się miejscem przechadzek, targów i romantyczotkań. Można tu było poczynić zakupy, a jednocześnie otrzeć się o książąt. Tu kształtował

    oda. Pod wielkimi posągami królów, między stoiskami, wciąż się przechadzał tłum ludzi. Hronki, jedwabie, aksamity i wielbłądzie wełny, pasmanteria, ozdoby i drobna biżuteria pięt

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    37/241

    , lśniły, migotały na dębowych ladach, podnoszonych i przyhaczanych wieczorem.

    wary leżały na blatach ustawionych na kozłach lub zwisały na tykach. Damy dworu, mieszżące przechodziły od jednego stoiska do drugiego. Przechodnie dotykali, dyskutowali, małęsali się. Hala szumiała od rozmów, targów, śmiechów, a nad tym górowało zachwa

    warów przez sprzedawców zachęcających do zakupu. Rozlegały się liczne głosy o akcdzoziemskim, najczęściej włoskim lub flamandzkim.

    esołek o zapadłym brzuchu zachwalał haftowane chusteczki do nosa, rozło-ne na konopnej płachcie bezpośrednio na ziemi.

    Aż budzi litość, piękne damy — wołał — jak smarkacie w palce lub w rękaw, kiedy na to mpłócienka tak delikatnie ozdobione i możecie je wdzięcznie obwiązać koło ręki lub trzosika.

    kilka kroków dalej inny żartowniś żonglował pasmami koronek z Malines, podrzucając jysoko, aż białe arabeski sięgały kamiennych ostróg Ludwika Grubego.

    Okazja, za darmo! Sześć denarów łokieć! Któraż z was nie ma sześciu denarów, żeby wrsi!

    ip Piękny przeszedł wzdłuż całą galerię. Większość mężczyzn chyliła się przed nim, gdy ich mkobiety gięły się w ukłonach. Chociaż tego nie okazywał, król lubił ożywioną atmosferę Gamarzy i oznaki szacunku, które zbierał.

    elki dzwon z Notre-Dame bił dalej, ale głos jego docierał tu głuchy i przytłumiony.

    końcu Galerii, nieopodal stopni głównych schodów, stała grupka złożona z trzech osób, dodziutkich kobiet i młodzieńca, których uroda, wytwor-ność, a także pewność siebie ściskretną uwagę przechodniów.

    odymi kobietami były dwie synowe króla, które nazywano „siostrami z Burgundii”. Nie bybie zbyt podobne. Starsza, Joanna, poślubiona dru-giemu synowi Filipa Pięknego, hrabiemitiers, miała zaledwie dwadzieścia jeden lat. Była wysoka, smukła, o popielatoblond włodłużnych ukośnych oczach charta i nieco sztucznych manierach. Ubierała się z niemal wyszostotą. Tego dnia miała na sobie suknię z jasnoszarego aksamitu o obcisłych rę-

    wach, na którą narzuciła surcot , rodzaj płaszczyka bramowanego gronostajami, sięgajoder.

    siostra Blanka, małżonka Karola Francuskiego, najmłodszego z książąt królewskiego rodusza, krąglejsza, bardziej różowa, bardziej bezpośred-nia. Skończyła niedawno osiemnaście

    chowała na policzkach dziecięce dołeczki. Miała blond włosy o ciepłym odcieniu, b

    yszczące oczy barwy jasnych kasztanów i drobne olśniewające ząbki. Strojenie się było dlaę-

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    38/241

    niż zabawą — namiętnością. Oddawała mu się z ekstrawagancją, nie zawsze świadczbrym smaku. Ozdabiała czoło, kołnierz, rękawy, pasek możliwie największą ilością klejnoknia jej haftowana była perłami i złotą nicią.

    anka miała jednak tyle wdzięku, wydawała się tak z samej siebie zadowolona, że chętnybaczano tę naiwną rozrzutność.

    warzyszący księżniczkom młodzieniec był ubrany jak przystoi królewskie-mu dworzaninowi.

    ała grupka rozprawiała o sprawie jakichś pięciu dni, dyskutując półgłosem z hamowywieniem.

    Czy to warto wpadać w taką rozpacz z powodu pięciu dni? — mówiła hrabina de Poitiers.

    ól wychylił się zza kolumny kryjącej jego postać.

    Dzień dobry, moje córki — rzekł.

    odzi nagle zamilkli. Piękny młodzieniec ukłonił się bardzo nisko i odstąpił

    krok z oczami wbitymi w ziemię. Obie młode kobiety, pod którymi ugięły się kolana, iemiałe, spłonione i zakłopotane. Wyglądali, jakby złapano ich na gorącym uczynku.

    A więc, moje córki — zapytał król — czy nie przeszkadzam wam w poga-wędce? O ówiliście?

    e zadziwiła go wcale ich reakcja, przyzwyczaił się bowiem, że jego obecność onieśmiela

    wet domowników i najbliższą rodzinę. Dzielił go od nich rodzaj lodowatego muru. Nie dziwmu, ale się martwił. Sądził, że czyni wszystko, aby okazać się miłym i uprzejmym.

    odziutka Blanka pierwsza odzyskała pewność siebie.

    Należy nam wybaczyć, Sire — rzekła — ale słowa nasze niełatwo powtó-

    yć. . .

    A to dlaczego?

    Bo. . . ponieważ. . . obmawiałyśmy was.

    Czy rzeczywiście? — powiedział Filip Piękny, niezdecydowany, jak ma przyjąć żart.

    trzymał wzrok na młodzieńcu, który stał opodal, i wskazał nań ruchem gło-wy.

    Kim jest ten kawaler? — zapytał.

    Pan Filip d’Aunay, giermek stryja Valois — odpowiedziała hrabina de Poitiers.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    39/241

    Czy nie macie brata? — spytał król, zwracając się do giermka.

    ody człowiek ponownie się skłonił.

    Tak, Sire, brat służy na dworze Dostojnego Pana de Poitiers — odpowiedział niepewnym głoerwieniąc się, d’Aunay.

    Otóż to! Zawsze was mylę — rzekł monarcha. Następnie zwrócił się do Blanki:

    Więc cóż złego mówiłyście o mnie, moja córko?

    Joanna i ja, obie mamy do was wiele żalu, Sire, mój ojcze, bo przez pięć nocy z rzędużowie nie mogą pełnić przy nas służby, tak długo ich zatrzy-mujecie na Radzie albo też wysyeko w sprawach królestwa.

    Moje córki, moje córki, o takich sprawach nie mówi się głośno — powiedział król.

    ł z natury wstydliwy, a opowiadano, że od dziewięciu lat, odkąd owdowiał, zachowuje śystość.

    jego wyglądu można było wnioskować, że nie okaże surowości wobec Blanki. Jej żywsołość, śmiałość, z jaką wszystko mówiła, zupełnie go rozbrajały. Był zarazem rozbawi

    orszony. Uśmiechnął się, co mu się nie zdarzyło nawet raz na miesiąc.

    A trzecia co mówi? — dorzucił.

    ówiąc o trzeciej, miał na myśli Małgorzatę Burgundzką, kuzynkę Joanny i Blanki, małżstępcy tronu, Ludwika króla Nawarry.

    Małgorzata? — wykrzyknęła Blanka. — Zamyka się, dąsa i mówi, że jesteście równie piękndobry.

    wnież i tym razem król stał niezdecydowany, jakby rozważał, jak się ma zachować wobec ypowiedzi. Ale spojrzenie Blanki było tak czyste, tak niewinne. Była jedyną osobą, która śm

    m rozmawiać podobnym tonem i nie drżała w jego obecności.Dobrze więc! Upewnijcie Małgorzatę i wy, Blanko, bądźcie pewne, że dziś wieczór moi syndwik i Karol, dotrzymają wam towarzystwa. Dzień dzisiejszy jest pomyślny dla królestwwiedział Filip Piękny. — Dziś wieczorem nie będzie Rady. A wasz małżonek, Joanno, udał sle i Salins w sprawach waszego hrabstwa, nie sądzę, aby był nieobecny dłużej niż tydzień.

    Przygotuję się więc, aby uczcić jego powrót — pochylając piękną szyję rzekła Joanna.

    zmowa, którą prowadził, była zbyt długa dla króla Filipa. Zrobił nagły zwrot i bez sżegnania wstąpił na główne schody wiodące do jego apartamentów.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    40/241

    Chwała Bogu! — powiedziała z ręką na sercu Blanka, patrząc, jak znika. — 

    ało nam się wymigać.

    Myślałam, że zasłabnę ze strachu — rzekła Joanna.

    ip d’Aunay był czerwony po korzonki włosów, ale teraz już nie ze zmiesza-nia, lecz z gniewu

    Wielkie dzięki — oschle zwrócił się do Blanki. — Miłe rzeczy usłyszałem z waszych ust.

    A co chcielibyście, żebym zrobiła? — wykrzyknęła Blanka. — Cóżeście wy sami wymszego? Po prostu staliście, jąkając się. Nadchodzi znienacka, nim go się dostrzeże. Ma najczch w królestwie. Jeżeli pochwycił

    zypadkiem naszą rozmowę, tylko w ten sposób mogliśmy zmylić jego czujność.

    miast mnie oskarżać, Filipie, lepiej uczynicie, składając mi gratulacje.

    Nie zaczynajcie na nowo — rzekła Joanna. — Chodźmy, zbliżmy się do kramów; poniechn spiskowców.

    szli naprzód, odpowiadając na składane im głębokie ukłony.

    Panie — podjęła półgłosem Joanna — zwracam wam uwagę, że to wy, przez waszą gzdrość, spowodowaliście ten alarm. Gdybyście nie zaczęli tak gwałtownie uskarżać s

    ałgorzatę, nie ryzykowalibyśmy, że król nas usłyszy.ip d’Aunay wciąż był chmurny.

    Naprawdę — rzekła Blanka — wasz brat jest milszy od was.

    Bez wątpienia jest lepiej traktowany i to mnie cieszy — odpowiedział mło-dy człowiek. ocie, jestem ostatnim głupcem, pozwalając, aby kobieta mnie upokarzała i traktowała jak pachywała do swego łoża, gdy przyjdzie jej ochota, oddalała, gdy ochota minie, całymi dniam

    wała znaku życia, a spotykając udawała, że mnie nie poznaje. W końcu, jaką ona prowadzi grę

    ip d’Aunay, giermek Dostojnego Pana de Valois, był od czterech lat kochankiem Małgorgundzkiej, najstarszej z synowych Filipa Pięknego. Ośmielał się w ten sposób przemawiać wanki Burgundzkiej, małżonki Karola Francuskiego, gdyż z kolei Blanka była kochanką jego utiera d’Aunay, giermka hrabiego de Poitiers. Filip mógł tak zwierzać się przed Jorgundzką, hrabiną de Poitiers, bo choć ta nie była jeszcze niczyją kochanką, sprzyjała jednak

    zez słabość, wpół dla zabawy miłostkom dwóch innych synowych króla, układała schadtwiała im spotkania.

    k więc, w to przedwiośnie 1314 roku, w dzień, gdy miał się odbyć sąd nad templariusza

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    41/241

    awa ta była główną troską Korony, dwaj synowie króla Francji, Ludwik — najstarszy — i Knajmłodszy — nosili rogi dzięki zasługom dwóch giermków, z których jeden należał do dwor

    yja, zaś drugi do dworu brata; a wszystkiemu patronowała ich bratowa Joanna, wierna małżdo-browolna rajfurka, czerpiąca niezdrową rozkosz z przeżywania cudzych miłostek.

    W każdym razie dziś wieczorem nie ma wieży Nesle — powiedziała Blanka.

    Dla mnie ten dzień nie różni się niczym od poprzednich — odrzekł Filip d’Aunay. — Ale sz

    samą myśl, że tej nocy Małgorzata w ramionach Ludwika Nawarry wypowie te same słowa. .

    O mój przyjacielu, przekraczacie wszelką miarę — powiedziała bardzo wyniośle Joannzed chwilą oskarżaliście Małgorzatę, że ma innych kochanków, a teraz chcielibyście zabronsiadania małżonka. Łaski, którymi was obdarza, widać każą wam aż nadto zapominaćteście. Myślę, że jutro doradzę naszemu stryjowi, aby wysłał was na kilka miesięcy do hrablois, gdzie leżą wasze włości. Powinniście trochę ochłonąć.

    ękny Filip d’Aunay od razu się uspokoił.

    O pani — wyszeptał. — Myślę, że umarłbym wtedy. Zmartwiony wyglądał

    rdziej uwodzicielsko, niż kiedy się gniewał. Dla zwykłego kaprysu warto było go straszyć, ko, by zobaczyć, jak opadają długie, jedwabiste rzęsy i lekko drży biały podbródek. Stał się nieszczęśliwy i tak godny litości, że obie młode niewiasty, zapominając o własnych obawachgły powstrzymać uśmiechu.

    Powiedzcie waszemu bratu Gautierowi, że będę za nim wzdychała dziś wieczór — w najsłświecie sposób powiedziała Blanka.

    udno było zgadnąć, czy mówi szczerze.

    Czy nie trzeba by. . . — rzekł z wahaniem d’Aunay — uprzedzić Małgorzaty o tym, czegośmwiedzieli, na wypadek gdyby na dziś wieczór przewidywała. . .

    Niech decyduje Blanka; ja niczym się już nie zajmuję — rzekła Joanna. — 

    ść się strachu najadłam. Nie chcę się już mieszać w wasze sprawy. To się kiedyś źle skończycę ciągle i bez powodu narażać się na kompromitację.

    To prawda — powiedziała Blanka — że nigdy nie korzystasz z okazji. Z naszych trzech mój najczęściej bywa nieobecny. Gdybyśmy z Małgorzatą miały takie szczęście. . .

    Brak mi chęci — odparła Joanna.

    Albo odwagi — rzekła Blanka.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    42/241

    To prawda, że gdybym nawet chciała, nie potrafiłabym maskować się tak zręcznie jak ty, siospewno natychmiast bym się zdradziła.

    ówiąc to, Joanna zamyśliła się na chwilę. Nie, z pewnością nie miała ochoty zdradzić Filiitiers, lecz nużyło ją, że uchodzi za cnotliwą. . .

    Pani — przemówił do niej Filip — czy nie raczylibyście dać mi. . . jakiegoś zlecenia do wzynki?

    anna spojrzała na młodego człowieka z ukosa, z tkliwą wyrozumiałością.

    Więc nie możecie już żyć bez pięknej Małgorzaty? — zapytała. — No więc postaram sibra. Kupię Małgorzacie jakąś ozdobę do sukni i zaniesiecie jej to ode mnie. Ale już ostatni raz

    liżyli się do stoiska. Podczas gdy obie naradzały się, a Blanka przebierała najdroższe drobip d’Aunay rozmyślał o nagłym pojawieniu się króla.

    ekroć mnie widzi, pyta o moje nazwisko. To już szósty raz. I zawsze robi aluzję do mego brata

    czuwał głuchą obawę i rozważał, dlaczego zawsze w obecności monarchy ogarnia go tak wmoc. Zapewne z powodu jego spojrzenia, z powodu tych zbyt wielkich, nieruchomych oc

    obliwej nieokreślonej barwie, wahającej się między szarą a bladawym błękitem, podobnloru lodu na stawach w zi-mowe poranki; kto raz ujrzał te oczy, widział je wciąż przed ymi godzinami.

    kt z trojga młodych nie zauważył możnego pana o potężnej postawie, w czerwonych burzymał się on w połowie wielkich schodów i obserwował ich od dłuższej chwili.

    Panie Filipie, nie mam przy sobie dość pieniędzy; czy raczycie zapłacić?

    owa Joanny przerwały rozmyślania Filipa d’Aunay. Giermek z pośpiechem wykonał polecanna wybrała dla Małgorzaty aksamitny pasek, na którym naszyty był filigranowy wzór ze sreb

    Och! Ja też bym chciała mieć taki — powiedziała Blanka.

    e ona także nie miała przy sobie pieniędzy i Filip zapłacił również za jej sprawunek. Działo swsze, gdy im towarzyszył. Zapewniały, że zwrócą mu dług, ale natychmiast zapominały, zaś oyt rycerski, aby o tym przypominać.

    Uważaj, mój synu — powiedział pewnego dnia pan Gautier d’Aunay ojciec — najbogbiety kosztują najdrożej.

    wierdził to, przeglądając jego wydatki. Ale kpił z nich. D’Aunayowie mogli sobie pozwolzrzutność; ich dobra: Vémars i Aunay-les-Bondy, między Pontoise a Luzarches, zapewniaietne dochody.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    43/241

    raz Filip d’Aunay miał już pretekst, aby pobiec do pałacu Nesle, gdzie na drugim brzegu eszkali król i królowa Nawarry. Przechodząc przez most Saint-Michel mógł dotrzeć tam za nut.

    żegnał obie księżniczki i skierował się ku bramie Galerii Kramarzy.

    ożny pan w czerwonych butach śledził go wzrokiem myśliwego. Panem tym był Robert d’Ary przed kilku dniami powrócił z Anglii. Zdawał się na-myślać; później zszedł ze schod

    alazł się na ulicy.dworze wielki dzwon z Notre-Dame już zamilkł i na wyspie Cité panowała niezw

    stanawiająca cisza. Co działo się w katedrze Notre-Dame?

    zdział 4

    atedra Notre-Dame była biała

    rdon łuczników nie dopuszczał tłumu na placyk przed kościołem. We wszystkich oknach cizaciekawione twarze.

    gła podniosła się i blade słońce oświetlało białe kamienie katedry Notre-

    ame w Paryżu. Budowę katedry ukończono zaledwie przed siedemdziesięciu laty i wciąż jewały prace nad jej zdobieniem. Zachowała jeszcze połysk nowości, a światło uwypuklało wyg

    rołuków, koronkę środkowej rozety, podkreślało mrowie figur ponad przedsionkiem.

    aż odepchnęła pod ściany domów handlarzy drobiu, kupczących co rano przed kościołem. W

    ctwa duszącego się w klatkach rozdzierał ciszę, tę niezwykłą ciszę, która zaskoczyła hraArtois przy wyjściu z Galerii Kramarzy.

    pitan Alain de Pareilles stał nieruchomo na czele żołnierzy.

    szczytu schodów wiodących z placyku do katedry czterej dygnitarze zakonu stali tyłem do tłumarzą do sądu kościelnego, który zasiadł między szeroko otwartymi podwojami głównego poskupi, kanonicy, pisarze siedzieli obok siebie w dwóch rzędach.

    ekawość tłumu skierowana była przede wszystkim na trzech kardynałów, specjalnie wysłazez papieża, aby wyraźnie podkreślić, że wyrok będzie ostateczny, bez prawa odwołania solicy Apostolskiej, a także w stronę młodego arcybiskupa z Sens, brata rektora królewskstojnego Pana Jana de Marigny, który wspólnie z wielkim inkwizytorem Francji prowadził pr

    ązowe i białe habity około trzydziestu mnichów jawiły się za członkami są-

    Jedyna świecka osoba w tym zgromadzeniu, prewot Paryża Jan Ployebouche, przysadżczyzna około pięćdziesiątki o twarzy wykrzywionej grymasem, zdawał się niezbyt zachwy

    oją tu obecnością. Reprezentował władzę kró-

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    44/241

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    45/241

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    46/241

    os był tak potężny, że w pierwszej chwili nikt nie uwierzył, że należy do wielkiego mistrza.

    Protestuję przeciw nikczemnemu wyrokowi i oświadczam, że zbrodnie, którymi się nas obzbrodnie wymyślone!

    kby olbrzymie westchnienie wydobyło się z tłumu. Sąd się ożywił. Osłupiali kardynaojrzeli po sobie. Nikt tego nie oczekiwał. Jan de Marigny zerwał

    jednym susem. Omdlewająca poza znikła. Był blady i trząsł się z gniewu.

    Łżecie! — krzyknął do wielkiego mistrza. — Zeznaliście przed komisją.

    cznicy, oczekując rozkazu, odruchowo zwarli szeregi.

    Tym tylko zawiniłem — odpowiedział Jakub de Molay — że uległem pod wpływem wachlebstw, gróźb i tortur. Oświadczam przed Bogiem, który nas słyszy, że zakon bez zmazy jest

    nien.

    Bóg rzeczywiście zdawał się go słyszeć, bo głos wielkiego mistrza, rzucony do wnętrza katbijał się od sklepienia i powracał echem, jak gdyby jakiś inny, o wiele głębszy głos powtarbi nawy każde słowo.

    Przyznaliście się do sodomii! — rzekł Jan de Marigny.

    Na torturach! — odparł Molay.

    . na torturach. . . ” — odpowiedział głos, który zdawał się rodzić w tabernakulum.

    Wyznaliście grzech herezji!

    Na torturach!

    . na torturach. . . ” — powtarzało tabernakulum.

    Cofam wszystko! — rzekł wielki mistrz.

    . wszystko. . . ” — zagrzmiała cała katedra.

    wy uczestnik wkroczył w ten dziwny dialog. Galfryd de Charnay nacierał

    olei na arcybiskupa z Sens.

    Wykorzystano naszą słabość — mówił. — Jesteśmy ofiarami waszych spisków i waszywych przyrzeczeń. To wasza nienawiść i wasza zemsta nas gubią. Lecz oświadczam

    wnież przed Bogiem, jesteśmy niewinni, a ci, co powiadają inaczej, kłamią swymi usty.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    47/241

    edy mnisi stojący za sądem poczęli krzyczeć:

    Heretycy! Na stos! Na stos heretyków!

    h inwektywy nie odniosły jednak zamierzonego skutku. Lud w większości ujął simplariuszami w odruchu szlachetnego oburzenia, które niejednokrot-nie wiedzie go na pszczęsnym śmiałkom.

    ygrażano sędziom pięściami. We wszystkich zakątkach placu wybuchały bójki. Z okien rozległycie. Sytuacja groziła przerodzeniem się w bunt.

    rozkaz Alaina de Pareilles połowa łuczników trzymając się za ramiona utworzyła łańcuchwstrzymać napór tłumu, pozostali obrócili się doń twarzą ze zniżonymi włóczniami. Królerżanci walili na oślep w ciżbę kijami zakończonymi kwiatem lilii. Wywrócono klatki handrcząt, a wrzask dep-tanego drobiu mieszał się z wrzaskiem ludzi.

    d powstał. Jan de Marigny naradzał się z prewotem Paryża.

    Byle co, Dostojny Panie, postanówcie byle co — mówił prewot — lecz nie można iczostawić. Oni nas rozniosą. Nie widzieliście zbuntowanych paryżan.

    n de Marigny podniósł pastorał biskupi na znak, że będzie przemawiał. Lecz nikt nie chcichać. Obrzucono go obelgami.

    Oprawca! Fałszywy biskup! Bóg cię pokarze!

    Mówcie, Dostojny Panie, mówcie — powtarzał prewot.

    ł się o stanowisko i o własną skórę; pamiętał zamieszki w 1306 roku, kiedy to splądrostały domy mieszczan.

    Dwaj skazańcy popadli w grzech! — rzekł arcybiskup, próżno podnosząc głos. — Ponopadli w herezję. Odrzucili sprawiedliwość Kościoła; Kościół

    odrzuca i powierza sprawiedliwości króla.go słowa utonęły we wrzawie. Później cały sąd jak stado oszalałych perli-czek pomknął do katre-Dame. Natychmiast zatrzaśnięto podwoje.

    y prewot dał znak Alainowi de Pareilles, oddział łuczników pospieszył ku schodom; sprowadz i rękojeściami włóczni wepchnięto do środka skazańców.

    łuchali z wielką pokorą. Wielki mistrz i prowincjał Normandii czuli się wy-czerpani, a zarprężeni. Nareszcie byli w zgodzie z własnym sumieniem.

  • 8/18/2019 Druon Maurice - Królowie Przeklęci 1 - Król z Żelaza

    48/241

    waj pozostali templariusze nic nie pojęli.

    cznicy utorowali drogę przed wozem, zaś prewot Ployebouche wydawał polecenia sierżantomrychlej oczyścili plac. Sytuacja go przerastała i miotał

    bez sensu.