David Eddings - Diamentowy Tron

download David Eddings - Diamentowy Tron

If you can't read please download the document

Transcript of David Eddings - Diamentowy Tron

PROLOGDavid EddingsDiamentowy TronKsiga pierwsza dziejw EleniumPrzeoya Maria DuchPROLOGO Ghwerigu i Bhelliomiez mitologii bogw trolliBardzo dawno temu, gdy tylko czas rozpocz swj bieg, na dugo przedtem, zanim niezdarni, odziani w skry i uzbrojeni w maczugi przodkowie Styrikw wyszli z gr i lasw Zemochu na rwniny centralnej Eosii, w gbokiej grocie ukrytej pod wiecznymi niegami pnocnej Thalesii mieszka karowaty, pokraczny troll o imieniu Ghwerig. Z powodu swojej brzydoty i przeogromnej chciwoci by wyrzutkiem; y i pracowa samotnie, poszukujc w gbi ziemi zota i drogich kamieni, ktre mgby doda do swojego skarbca strzeonego zazdronie. A w kocu nadszed dzie, kiedy dokopa si do sztolni lecej gboko pod zamarznit powierzchni ziemi i w migotliwym wietle pochodni ujrza osadzony w cianie ciemnoniebieski, drogocenny kamie, wikszy nili pi. Pokraczny Ghwerig pocz dre z emocji; przykucn i napawa si wspaniaoci klejnotu. Wiedzia, e jest on wicej wart od caej, gromadzonej przez stulecia, zawartoci jego skarbca. Potem z wielk ostronoci zacz kawaek po kawaku odupywa ska, aby wydoby kamie z miejsca, w ktrym spoczywa od pocztkw wiata. A w miar jak szafir wyania si ze skaty, coraz wyraniej by widoczny jego szczeglny ksztat i trollowi przyszed do gowy pewien pomys. Jeeli udaoby mu si wydoby drogocenne znalezisko w nie naruszonym stanie, to - ostronie szlifujc i polerujc - uwydatni jego ksztat i tym samym tysickrotnie zwikszy jego warto.W kocu Ghwerig delikatnie uwolni klejnot ze skalnego pokadu i zanis do groty, ktra bya zarazem warsztatem pracy i skarbcem trolla. Bez wahania roztrzaska jeden ze swoich bezcennych diamentw, a z jego fragmentw sporzdzi narzdzia do rzebienia i szlifowania znalezionego kamienia.Przez dziesiciolecia Ghwerig cierpliwie rzebi i szlifowa przy wietle dymicych pochodni. Przez cay czas mrucza kltwy i zaklcia, ktre napeniay bezcenny klejnot dobr i z moc bogw trolli. Po oszlifowaniu kamie mia ksztat ciemnoszafirowej ry. Ghwerig obdarzy go imieniem Bhelliom - Kamie-Kwiat - i uwierzy, e dziki niemu bdzie odtd wszechmocny.Jednake chocia w Bhelliomie zawarta bya caa potga bogw trolli, nie przekaza on swojej mocy pokracznemu, paskudnemu karowi. Ghwerig z wciekoci wali piciami w kamienn podog groty. W kocu postanowi zasign rady swoich bogw i zoy im w ofierze kute zoto i byszczce srebro. Bogowie wyjawili mu, e potga Bhelliomu moe zosta uwolniona jedynie za pomoc specjalnego klucza, ktry zagwarantuje, e nie zostanie przypadkowo wyzwolona przez kaprys jakiej przypadkowej osoby. Potem bogowie trolli powiedzieli Ghwerigowi, co musi uczyni, by pozyska wadz nad klejnotem, ktremu nada szlif i moc. Zgodnie z tymi instrukcjami troll wykona dwa piercienie, wykorzystujc odpryski szafiru, ktre nie zauwaone spady w py u jego stp podczas rzebienia drogocennej ry. Piercienie wyku z najlepszego zota, a w kady wprawi wypolerowany, owalny fragment Bhelliomu. Ghwerig naoy piercienie na palce obu doni i podnis szafirow r. Gboki, wietlisty bkit kamieni wprawionych w piercienie spyn na Bhelliom. Klejnoty, ozdabiajce powykrcane donie trolla, stay si jasne niczym diamenty. Ghwerig poczu pulsowanie mocy Kamienia-Kwiatu i uradowa si, e oszlifowany przez niego szafir podda si jego woli i gotw by, by mu suy.Przez niezliczone stulecia Ghwerig dokonywa wielkich cudw dziki potdze Bhelliomu. I nadszed czas, kiedy do krainy trollw przybyli Styricy. Na wie o istnieniu Kamienia-Kwiatu serca Starszych Bogw Styricum napeniy si dz zawadnicia jego moc. Jednake Ghwerig by przebiegy i, aby udaremni prby odebrania mu Bhelliomu, opiecztowa wejcie do swej groty zaklciami.Z czasem Modszych Bogw Styricum zaniepokoia wadza, jak mg zdoby ten z bogw, ktry posidzie Bhelliom. Po naradzie uznali, e nie mona pozwoli, aby tak wielka potga zostaa kiedykolwiek uwolniona z gbi ziemi. Postanowili wic pozbawi kamie mocy. Do tego zadania wybrali spord siebie zwinn bogini Aphrael. Aphrael udaa si na pnoc, a e bya drobnej postaci, udao jej si przelizn przez szpark tak malutk, e Ghwerig przeoczy j rzucajc czary. Aphrael, gdy tylko znalaza si w grocie, zacza piewa, a gos miaa sodki. Oczarowanego pieni Ghweriga nie zaniepokoia obecno bogini. Potem Aphrael upia go. A kiedy marzycielsko umiechnity troll zamkn lepia, zdja z jego prawej doni piercie i zastpia go innym, ze zwykym diamentem. Ghwerig ockn si czujc szarpnicie i spojrza na sw do. Zobaczy na palcu piercie, poprawi go i uspokoi si, z rozkosz suchajc piewu bogini. Ponownie pogry si w sodkich marzeniach, jego powieki opady, a wtedy sprytna Aphrael cigna mu piercie z lewej doni i zastpia go innym, te ze zwykym diamentem. Ghwerig znowu zerwa si na rwne nogi i z przestrachem spojrza na lew do, ale uspokoi go widok piercienia, wygldajcego dokadnie tak samo, jak jeden z tych, ktre wykona z okruchw Kamienia-Kwiatu. Aphrael piewaa dugo, a troll zapad w gboki sen. Wtedy bogini stpajc bezgonie wykrada si z pieczary, unoszc z sob piercienie bdce kluczem do potgi Bhelliomu.I zdarzyo si, e Ghwerig wyj Bhelliom z krysztaowej szkatuy, by dziki jego siom speni swoje marzenie, ale klejnot nie poddawa si jego woli, gdy troll nie posiada ju kluczy do jego mocy. Wcieko Ghweriga bya bezgraniczna. W poszukiwaniu Aphrael i swoich piercieni po wielekro przemierza ca krain wzdu i wszerz, lecz chocia szuka przez cae stulecia, nie odnalaz bogini.Mijay wieki. Styricy wci wadali grami i rwninami Eosii. A nadszed czas, gdy przybyli na te ziemie Eleni. Przez setki lat wdrowali tam i z powrotem po caej krainie, w kocu niektrzy z nich dotarli na dalek pnoc Thalesii i wypdzili stamtd Styrikw razem z ich bogami. A gdy Eleni dowiedzieli si o Ghwerigu i jego Bhelliomie, poczli przeszukiwa wzgrza i doliny Thalesii w nadziei odnalezienia wejcia do groty trolla. Wszystkich ogarna dza zdobycia synnego klejnotu. Czyhali na jego warto, albowiem nikt nie wiedzia o mocy zamknitej w lazurowych patkach.Z tym trudnym zadaniem upora si Adian z Thalesii, najwikszy i najsilniejszy z herosw staroytnoci. Postanowi narazi wasn dusz zasigajc rady bogw trolli. Tak dugo skada im ofiary, a ich przebaga. Wyjawili mu, e Ghwerig wyruszy do odlegej krainy na poszukiwanie bogini Aphrael ze Styricum, ktra ukrada mu par piercieni; nie wspomnieli mu jednak nic o ich prawdziwym znaczeniu. Adian uda si na dalek Pnoc i tam przez sze lat, kadego dnia o zmierzchu, oczekiwa na nadejcie Ghweriga.Wreszcie pewnego zmierzchu po szeciu latach karowaty troll wrci. Adian w przebraniu podszed do niego i powiedzia, e wie, gdzie mona znale bogini Aphrael, oraz e za hem peen najlepszego zota gotw jest wyjawi mu miejsce jej pobytu. Ghwerig da si zwie i poprowadzi Adiana do ukrytego wejcia swej pieczary. Uda si do skarbca i napeni hem herosa po brzegi zotym kruszcem. Po wyjciu z groty ponownie opiecztowa zaklciami jej wejcie. Adian odebra zoto i znowu oszuka trolla mwic, e Aphrael znajduje si w krainie zwanej Horset, na zachodnim brzegu Thalesii. Ghwerig popieszy do Horsetu w poszukiwaniu bogini, a Adian raz jeszcze narazi swoj dusz bagajc bogw trolli, by zamali zaklcia Ghweriga i otworzyli mu wejcie do groty. Kapryni bogowie trolli zgodzili si i zaklcia zostay zamane.W rowym wietle poranka, gdy lodowe pola pnocy skrzyy si purpurowo, wyszed z pieczary Adian z Bhelliomem w doni. Popieszy do stolicy swego krlestwa zwanej Emsat i kaza wyku dla siebie koron, ktr ozdobi wykradzionym trollowi klejnotem.Udrka Ghweriga nie miaa granic, gdy wrci z niczym do swej groty i przekona si, e nie tylko utraci klucze do wyzwolenia potgi Bhelliomu, lecz rwnie i sam Klejnot-Kwiat. Od tamtej pory wraz z zapadniciem ciemnoci myszkowa po polach i lasach wok Emsatu, prbujc odzyska swj skarb, ale potomkowie Adiana bacznie strzegli szafiru i troll nie mg nawet nacieszy nim oczu.I nadszed czas, gdy Azash, Starszy Bg Styricum, od dawna kryjcy w sercu dz posiadania Bhelliomu i piercieni wyzwalajcych jego moc, wysa hordy swoich wyznawcw z Zemochu chcc zagarn klejnoty si. Krlowie Zachodu wspomagani przez Rycerzy Kocioa chwycili za bro, by stawi czoo armii Othy z Zemochu i jego okrutnemu styrickiemu bogowi, Azashowi. Krl Sarak z Thalesii wraz z kilkoma wasalami poeglowa na poudnie od Emsatu, rozkazujc, aby pozostali hrabiowie podyli za nim, gdy tylko zbior wojska. Tak si jednake zdarzyo, e krl Sarak nigdy nie dotar na pola wielkiej bitwy na rwninie Lamorkandii. Pad od ciosu wczni zemoskiej podczas krwawej potyczki nad brzegami jeziora Venne w Pelosii. Jego wierny wasal, cho sam miertelnie ranny, podnis krlewsk koron i przebi si do bagnistego, wschodniego brzegu jeziora. Tam, umierajcy, uciekajc przed pogoni, wrzuci koron Thalesii w mroczne gbie wd torfowego jeziora. Ghwerig, ktry cay czas poda za utraconym skarbem, ukryty na kpie przyglda si temu z przeraeniem.Zemosi, ktrzy zabili krla Saraka, niezwocznie zaczli bada brunatne gbiny w nadziei, e znajd koron i triumfalnie zanios j Azashowi, lecz ich poszukiwania przerwao przybycie oddziau rycerzy Zakonu Alcjonu, pieszcych z Deiry na bitw w Lamorkandii. Alcjonici natarli na Zemochw i wycili ich w pie. Wiernego wasala krla Thalesii pochowali z honorami i odjechali niewiadomi, e legendarna korona Thalesii spoczywa w mtnych wodach jeziora Venne.W Pelosii kr opowieci, e w bezksiycowe noce mona ujrze widmow posta niemiertelnego trolla, snujcego si po bagnistych brzegach Venne. Z powodu swoich powykrzywianych czonkw Ghwerig nie way si sam szuka w ciemnych gbinach jeziora, peza jedynie po otaczajcych je moczarach to paczc z tsknoty za Bhelliomem, to wyjc z wciekoci, i bezpowrotnie go utraci.CZE ICimmuraROZDZIA 1Padao. Delikatna srebrzysta mawka sczya si z nocnego nieba na kamienne wiee Cimmury. Kropelki deszczu syczay w pomieniach pochodni po obu stronach szerokiej bramy, a kamienie na drodze wiodcej do miasta lniy czarno. Do Cimmury zblia si samotny jedziec. By otulony ciemnym, obszernym paszczem podrnym i dosiada rosego srokacza o zmierzwionej sierci, dugim pysku i bezdusznych, zoliwych oczach. Podrny by postawnym mczyzn, raczej grubokocistym i ylastym ni tgim. Mia czarne gste wosy, a na jego nosie wida byo wyrany lad po dawnym zamaniu. Jecha spokojnie, ale z t szczegln czujnoci cechujc wytrawnych wojownikw.Zwa si Sparhawk. Czas obszed si z nim agodnie i nie tyle naznaczy jego ogorza od soca i wiatru twarz, co ciao pokry bliznami, z ktrych kilka, gbokich i purpurowych, doskwierao mu przy ddystej pogodzie. Zazwyczaj sprawia wraenie przynajmniej o dziesi lat modszego, ni by w istocie, tego wieczoru jednak czu ciar swego wieku i marzy tylko o tym, by jak najszybciej znale si w ciepym ou, w zajedzie, do ktrego zmierza. Nareszcie - po dziesiciu latach ycia pod przybranym imieniem w kraju, gdzie prawie nigdy nie pada deszcz, gdzie promienie soca biy niczym potny mot o wyblake kowado piasku, w kraju kamieni i stwardniaej gliny, gdzie ciany domw byy grube i biae, by chroni przed palcym socem, a pene wdziku kobiety o zasonitych twarzach zday do studni w srebrnym wietle poranka, dwigajc na ramionach ogromne gliniane naczynia - po dziesiciu latach wygnania Sparhawk wraca do domu.Srokacz niedbale strzsn krople deszczu ze zmierzwionej sierci i zbliy si do bram miasta. Zatrzyma si w czerwonawym krgu wiata pochodni przed stranic.Wyszed z niej chwiejnym krokiem nie ogolony stranik w napierniku i hemie pokrytych plamami rdzy, w poatanym zielonym paszczu niedbale przewieszonym przez jedno rami i stan chwiejnie na drodze Sparhawka.- Musz zna twoje imi, panie - odezwa si niezbyt wyranie przepitym gosem.Sparhawk spojrza na niego przecigle, a potem rozchyli paszcz, by pokaza ciki srebrny amulet zwisajcy na acuchu z jego szyi.Na wp pijany stranik otworzy szeroko oczy i cofn si o krok.- Och, przepraszam, dostojny panie - powiedzia. - Droga wolna, prosz jecha. Ze stranicy wytkn gow inny wartownik.- Kto to jest, Raf? - zapyta.- Rycerz Zakonu Pandionu - odpowiedzia nerwowo pierwszy stranik.- A czego szuka w Cimmurze?- Nie zadaje si takich pyta pandionitom, Bral. - Wartownik o imieniu Raf umiechn si sualczo do Sparhawka. - On jest tu nowy - powiedzia przepraszajco, wskazujc kciukiem do tyu na swego towarzysza. - Z czasem si nauczy, dostojny panie. Czy moemy by w czym pomocni?- Nie - odrzek Sparhawk - ale dzikuj za dobre chci. Lepiej schowaj si przed deszczem, ziomku, bo jeszcze si przezibisz. - Poda stranikowi w zielonym paszczu drobn monet i wjecha do miasta. Rosy srokacz wolno kroczy wsk, brukowan uliczk. Od cian domw odbijao si echo stalowych podkw dzwonicych o kamienie.Przy bramie znajdowaa si dzielnica biedoty. Ndzne, rozpadajce si domy przycupny ciasno jeden obok drugiego, ich grne pitra pochylay si nad mokr, zamiecon ulic. Zniszczone szyldy, koysane nocnym wiatrem, skrzypiay na zardzewiaych hakach, obwieszczajc, jaki sklep znajduje si na parterze za szczelnie zamknitymi okiennicami. Mokry, aonie wygldajcy kundel przemyka chykiem z podkulonym ogonem. Poza tym ulica bya pusta i ciemna.Na skrzyowaniu migotliwie pona pochodnia. Pod ni, niczym blada zjawa, staa z nadziej w oczach moda, schorowana i wychudzona ladacznica, otulona zniszczon niebiesk opocz.- Czy miaby ochot, panie, mio spdzi czas? - zaskomlaa. Patrzya niemiao szeroko otwartymi oczyma, a z jej mizernej twarzy wyziera gd.Jedziec zatrzyma si, pochyli w siodle i wsypa do jej brudnej doni kilka drobnych monet.- Id do domu, siostrzyczko - powiedzia agodnie. - Pno ju i ddysto, dzisiejszej nocy nie bdziesz miaa klientw. - Wyprostowa si i odjecha, odprowadzany wdzicznym wzrokiem dziewczyny. Skrci w wsk, spowit mrokiem uliczk. Z wilgotnej ciemnoci, gdzie z gbi zauka, dobieg go odgos czyich popiesznych krokw. Z mrocznego cienia dotar do jego uszu szept, szybka wymiana zda. Srokacz parskn i pooy uszy po sobie.- Nie denerwuj si - rzek Sparhawk. Jego gos, cichy i agodny, zmusza jednak do posuszestwa. Potem ju goniej zwrci si do pary zaczajonych w mroku rzezimieszkw: - Suybym wam z ochot, ziomkowie, ale jest pno i nie mam nastroju do przygodnych rozrywek. Lepiej zrobicie ograbiajc jakiego modego, pijanego szlachcica. W ten sposb pozostaniecie przy yciu i bdziecie mogli jutro te kra. - Odrzuci do tyu wilgotny paszcz odsaniajc oprawn w skr rkoje prostego, szerokiego miecza, zawieszonego u pasa.W ciemnej uliczce zapada pena napicia cisza, a potem rozleg si szybki tupot. Nocni zodzieje uciekli.Rosy srokacz parskn kpico.- Te tak uwaam - zgodzi si Sparhawk, otulajc si z powrotem paszczem. - Ruszamy dalej?Wjechali na duy, owietlony pochodniami plac. Wikszo jaskrawokolorowych pciennych bud bya zamknita. W ten pny deszczowy wieczr jedynie kilku nie traccych nadziei zapalecw piskliwymi okrzykami nadal zachwalao swoje towary pieszcym do domw przechodniom. Sparhawk cign wodze. Z odrapanych drzwi obery wytoczya si grupa haaliwych, modych szlachcicw. Krzyczc po pijacku i zataczajc si ruszyli przez plac. Rycerz czeka spokojnie, a zniknli w bocznej uliczce, po czym rozejrza si czujnie dookoa.Plac by prawie pusty i dziki temu wprawne oko Sparhawka od razu wyowio z mroku Kragera, niechlujnego osobnika redniego wzrostu, ubranego w zabocone buty i brunatn, niedbale zebran przy szyi peleryn. Szed powczc nogami, mokre wosy oblepiay jego wsk czaszk. Mruc krtkowzroczne, wodniste oczy wpatrywa si uwanie w ddysty mrok. Sparhawk wstrzyma oddech. Mino prawie dziesi lat, nie widzia tego achmyty od owej pamitnej nocy w Cipprii. Krager wyranie si postarza. Brzuch mu si znacznie zaokrgli, twarz poszarzaa, ale nie ulegao wtpliwoci, e to by on.Poniewa szybkie ruchy przycigaj wzrok, Sparhawk nie zareagowa gwatownie. Wolno zsun si z sioda i poprowadzi rumaka do pokrytego zielonym ptnem straganu. Przez cay czas trzyma zwierz midzy sob a krtkowzrocznym mczyzn w brunatnej pelerynie.- Dobry wieczr, ziomku - rzek spokojnie do sprzedawcy w brzowym przyodziewku. - Musz co zaatwi. Dobrze zapac za popilnowanie mojego konia.Oczy nie ogolonego straganiarza nagle si oywiy.- Wybij to sobie z gowy - ostrzeg go Sparhawk. - Choby nie wiem co robi, ten ko nie pjdzie za tob, ale ja pjd i moesz mi wierzy - wcale nie bdziesz tym zachwycony. Zadowl si tedy zapat i nie prbuj kra.Straganiarz spojrza na pospne oblicze postawnego rycerza, przekn gono lin i pochyli si w ukonie.- Wedle rozkazu, dostojny panie - zgodzi si popiesznie. - Przysigam, e paski szlachetny wierzchowiec bdzie przy mnie bezpieczny.- Szlachetny... co?- Szlachetny wierzchowiec - twj ko, panie.- Och, rozumiem. Bd wdziczny.- Czy yczysz sobie czego jeszcze, dostojny panie? Sparhawk rzuci okiem przez plac na plecy Kragera.- Masz moe przypadkiem troch drutu? - zapyta. - Mniej wicej dugoci trzech okci.- Chyba mam, dostojny panie. Beczki ze ledziami obwizane s drutem. Zaraz sprawdz.Sparhawk opar skrzyowane donie na siodle, obserwujc Kragera sponad koskiego grzbietu. Minione lata, palce soce i kobiety zmierzajce do studni wczesnym porankiem w promieniach soca odpyny w niepami i nagle znalaz si znw w zagrodach pod Cippri, mierdzcy gnojem i krwi, przepeniony strachem i nienawici. Poranione ciao odmawiao mu posuszestwa, a tymczasem jego przeladowcy z mieczami w doniach nie rezygnowali z pocigu.Odpdzi od siebie wspomnienia i skupi uwag na tym, co dziao si dookoa. Mia nadziej, e straganiarzowi uda si znale troch drutu. Drut jest dobry. Nie robi haasu i zamieszania, a w dodatku, jeli si ma troch czasu, mona sprawi, by wygldao to na dzieo Styrika lub Pelozyjczyka. Sam Krager nie by wany. Nigdy nie sta si niczym wicej, jak tylko ndznym dodatkiem do Martela, jego par dodatkowych rk. Podobnie drugi z nich, Adus, nigdy nie sta si niczym wicej jak tylko narzdziem zbrodni. Liczyo si to, czym mier Kragera byaby dla Martela - tak naprawd jedynie to miao znaczenie.- To najlepszy, jaki mogem znale, dostojny panie - odezwa si z szacunkiem sklepikarz w zatuszczonym fartuchu, wychodzc ze straganu z kawakiem zardzewiaego, mikkiego drutu. - Przykro mi. To niewiele.- Jest akurat taki, jak trzeba - rzek Sparhawk biorc drut. Okrci go wok doni i nacign. - Prawd mwic jest doskonay - oceni, po czym odwrci si do konia. - Faran, zosta tu - rozkaza.Ko wyszczerzy do niego zby. Sparhawk rozemia si cicho i ruszy przez plac, trzymajc si w pewnej odlegoci od Kragera. Jeeli ten krtkowzroczny mczyzna zostanie znaleziony w jakiej mrocznej bramie z ciaem wygitym w uk, z drutem okrconym dookoa szyi i kostek, z wybauszonymi oczyma w sczerniaej twarzy lub z gow w rynsztoku jakiego podejrzanego zauka - moe wyprowadzi to Martela z rwnowagi, zaboli, a nawet przestraszy. Najwaniejsze jednak, e wtedy Martel moe wyj z ukrycia. Na to Sparhawk czeka od lat. Ostronie skrada si za sw zwierzyn, a domi ukrytymi pod paszczem rozpltywa drut.Jego zmysy si wyostrzyy. Wyranie sysza skwierczenie pochodni owietlajcych plac i widzia pomaraczowe refleksy w kauach wody pomidzy brukowcami. Te refleksy dziwnie urzeky go swoim piknem. Sparhawk czu si dobrze, moliwe, e najlepiej od dziesiciu lat.- Moci rycerzu! Pan Sparhawk? Czy moliwe, aby to by ty, dostojny panie?Sparhawk wzdrygn si i klnc w duchu szybko odwrci gow. Czowiek, ktry go zagadn, mia dugie, elegancko ufryzowane, jasne loki. Ubrany by w szafranowy obcisy kubrak, lawendowe nogawice i soczycie zielony paszcz. Policzki mia urowione, a na nogach mokre brzowe cimy o ostrych noskach. May, nieuyteczny miecz u boku oraz kapelusz z szerokim rondem i ociekajcym wod pirem pozwalay rozpozna w nim dworzanina, jednego z tych pasoytw, obibokw, ktrzy niczym plaga robactwa zapeniali paac.- Co robisz tu, w Cimmurze, panie? - zapyta fircyk wysokim, niemal kobiecym gosem. - Wszak zostae skazany na banicj.Sparhawk zerkn szybko na sw niedosz ofiar. Krager zblia si do wylotu ulicy i za chwil zniknie mu pewnie z oczu. Wci jednak bya szansa. Gdyby jednym szybkim, mocnym ciosem uciszy tego wystrojonego lalusia, mgby jeszcze dopa Kragera. Wtem na plac weszli nocni stranicy w towarzystwie handlarza drewnem. Sparhawk skrzywi si gboko rozczarowany. Teraz nie byo mowy o tym, by pozby si stojcego na drodze fanfarona, nie zwracajc uwagi wartownikw. Skierowa na wyperfumowanego paniczyka swoje zimne, gniewne spojrzenie.Dworzanin cofn si i zerkn nerwowo w kierunku stranikw idcych wzdu straganw, sprawdzajcych umocowania spuszczonych zason.- Nalegam, aby powiedzia mi, po co tu wrcie, panie! - Fircyk czyni wysiki, by brzmiao to stanowczo.- Nalegasz? Ty? - Gos Sparhawka by przepeniony wzgard.Dworak ponownie zerkn na wartownikw, jakby szuka u nich wsparcia, i nagle wyprostowa si butnie.- Aresztuj pana, Sparhawku. Domagam si, by zoy stosowne wyjanienia. - Wycign rk i zapa rycerza za rami.- Nie dotykaj mnie - wycedzi Sparhawk odtrcajc jego do.- Uderzye mnie! - dworzanin krzykn z blu. Sparhawk chwyci go za rami i przycign do siebie.- Jeli kiedykolwiek jeszcze mnie dotkniesz, to wypruj z ciebie flaki. A teraz zejd mi z drogi.- Zawoam strae! - Fircyk wyranie si przelk.- A jak sdzisz, ile ci zostanie ycia, jeeli to uczynisz?- Nie zastraszysz mnie, dostojny panie. Mam potnych przyjaci.- Ale teraz ich tu nie ma, a ja jestem, prawda? - Sparhawk odepchn go z odraz i ruszy przez plac.- Czasy waszej samowoli ju si skoczyy, pandionito! Teraz w Elenii przestrzega si praw! - woa za nim piskliwie strojni. - Pjd prosto do barona Harparina. Powiem mu o tym, e wrcie do Cimmury, uderzye mnie i wystraszye!- W porzdku - odpowiedzia Sparhawk nie odwracajc si. - Zrb to. - Szed dalej, zirytowany i rozczarowany tak bardzo, e musia mocno zacisn szczki, by nie straci panowania nad sob. Wtem przyszed mu do gowy pomys - dziecinny wprawdzie, ale w tej sytuacji wydawa si zupenie na miejscu. Przystan, wycign przed siebie ramiona i zacz mrucze pod nosem styrickie sowa, krelc przy tym domi w powietrzu jakie zawie wzory. Zawaha si troch, szukajc w pamici sowa odpowiadajcego karbunkuowi. Zrezygnowa, zastpi ten wyraz sowem ,,czyrak" i dokoczy wymawianie zaklcia. Spojrza przez rami na swojego przeladowc i uwolni zaklcie. Potem odwrci si i poszed dalej przez plac, umiechajc si z lekka do siebie. Doprawdy, bya to czysta zoliwo, ale taki wanie by czasami Sparhawk.Wrczy straganiarzowi monet za opiek nad Faranem, wskoczy na siodo i odjecha w mglist mawk spowijajc plac - potny mczyzna otulony w paszcz ze zgrzebnej weny, dosiadajcy srokacza o paskudnym pysku.Z dala od placu ulice byy ciemne i puste, jedynie na skrzyowaniach skwierczce i kopcce w deszczu pochodnie rzucay sabe, migotliwe, pomaraczowe wiato. Uderzenia podkw Farana niosy si gonym echem po pustej uliczce. Nagle Sparhawk poprawi si nieznacznie w siodle. Na karku i plecach poczu delikatne mrowienie. Rozpozna je natychmiast. Kto go obserwowa i nie by to przyjaciel. Sparhawk ponownie zmieni pozycj. Stara si, aby jego ruchy nie przywodziy na myl niczego wicej poza zwykym kiwaniem si w siodle zmczonego podrnika. Jednoczenie ukryt pod paszczem prawic odszuka rkoje miecza. Nieprzyjemne mrowienie przybierao na sile, a wreszcie przy nastpnym skrzyowaniu w cieniu za migoczc pochodni dostrzeg odzian w bur szat, zakapturzon posta. Bya prawie niewidoczna w mroku i spowijajcej wszystko mawce.Srokacz zacz stpa sztywno. Zastrzyg uszami.- Widz go, Faranie - odpowiedzia bardzo cicho Sparhawk.Podali dalej brukowan uliczk. Minli pomaraczow plam wiata pochodni i znw otoczy ich mrok. Oczy Sparhawka Przyzwyczaiy si do ciemnoci, ale zakapturzona posta zdya ju ukry si w ktrym z zaukw lub za jednymi z wielu wskich drzwi. Poczucie, e jest obserwowany, znikno i ulica nie sprawiaa ju wraenia niebezpiecznej. Podkowy Farana dzwoniy o mokry bruk.Zajazd, do ktrego zmierza Sparhawk, znajdowa si przy nie rzucajcej si w oczy bocznej uliczce. Frontowe podwrze dzielio od ulicy solidne ogrodzenie z dbowych bali. ciany budynku byy zadziwiajco wysokie i mocne. Pojedyncza, dymica latarnia pona obok mokrego drewnianego szyldu, ktry aonie skrzypia koyszc si pod uderzeniami niesionego nocnym wiatrem deszczu. Sparhawk podjecha blisko bramy i kilkakrotnie kopn w poczerniae od deszczu belki. Butem, przy ktrym cicho dzwonia ostroga, wystuka pewien wyrany rytm.Czeka.Wtem brama zaskrzypiaa i z jej cienia wyjrza odwierny w czarnym kapturze. Skin szybko gow i otworzy szerzej bram, by wpuci Sparhawka. Potny rycerz wjecha na mokre od deszczu podwrze i powoli zsiad z konia. Furtian zamkn i zaryglowa bram, po czym cign kaptur odsaniajc stalowy hem i ukoni si nisko.- Witaj, dostojny panie - pozdrowi Sparhawka z szacunkiem.- Ju noc, za pno na ceremonia, moci rycerzu - odpowiedzia Sparhawk lekko si skaniajc.- Przestrzeganie form jest podstaw dobrego wychowania, panie Sparhawku - rzek ironicznie odwierny. - Staram si to praktykowa, gdy tylko mam po temu okazj.- Mnie to nie przeszkadza. - Sparhawk wzruszy ramionami. - Zajmiesz si moim koniem?- Oczywicie. Jest tu paski giermek, Kurik. Sparhawk skin gow. Odpi od sioda dwie cikie skrzane sakwy.- Zanios to na gr, dostojny panie - zaofiarowa si odwierny.- Nie trzeba. Gdzie jest Kurik?- Pierwsze drzwi u szczytu schodw. Czy yczysz sobie kolacj, dostojny panie?Sparhawk potrzsn przeczco gow.- Potrzebuj tylko kpieli i ciepego oa - rzek, po czym zwrci si do konia, ktry drzema z tyln nog wspart na czubku kopyta. - Faran, obud si.Zwierz otworzyo oczy i rzucio mu bezduszne, nieprzyjazne spojrzenie.- Pjdziesz z tym rycerzem - powiedzia zdecydowanie Sparhawk.- Nie prbuj go gry, kopa czy przypiera zadem do ciany stajni, nie depcz mu take po nogach.Srokacz pooy uszy po sobie i skin bem.Sparhawk zamia si.- Daj mu kilka marchewek - poradzi furtianowi.- Jak wytrzymujesz z t kapryn, brutaln besti, dostojny panie?- Obaj pasujemy do siebie - odpar Sparhawk. - Dobrze si spisae, Faranie - rzek do srokacza. - Dzikuj, pij dobrze.Ko odwrci si do niego zadem.- Miej oczy otwarte, moci rycerzu - przestrzeg Sparhawk odwiernego. - Kto mnie ledzi, gdy tu jechaem, i mam przeczucie, e kryo si za tym co wicej ni tylko czcza ciekawo.Twarz furtiana spowaniaa.- Zwrc na to uwag, dostojny panie - powiedzia.Sparhawk ruszy przez poyskujce mokrymi kamieniami podwrko w kierunku schodw wiodcych do zadaszonej galerii na pitrze.Zajazd, z wygldu podobny do wielu innych, by dobrze strzeonym sekretnym miejscem, o ktrym w Cimmurze wiedziao jedynie niewielu. Nalea do Zakonu Rycerzy Pandionu. Zapewnia bezpieczn kryjwk tym z nich, ktrzy z rnych powodw nie chcieli by widziani w siedzibie zakonu, zamku znajdujcym si na wschodnim kracu miasta.U szczytu schodw Sparhawk przystan i lekko zastuka kocami palcw do drzwi. Po chwili otworzy mu krzepki mczyzna o stalowosiwych wosach i krtko przystrzyonej brodzie. Ubrany by w nogawice i buty z czarnej skry oraz dugi kaftan z tego samego materiau, u jego pasa zwisa ciki sztylet, nadgarstki obciskay mu stalowe opaski. Muskularne ramiona i barki mia nagie. Nie by przystojny. Oczy lniy mu zimno jak agaty.- Spnie si - powiedzia bezbarwnym gosem.- Musiaem przystawa troch po drodze - odpar lakonicznie Sparhawk wchodzc do ciepej, owietlonej wiecami izby. Siwowosy mczyzna zamkn za nim drzwi i zasun z haasem rygiel. - Jak leci, Kuriku? - Sparhawk powita nie widzianego od dziesiciu lat giermka.- Znonie. Zdejmij ten mokry paszcz.Sparhawk wyszczerzy zby w umiechu, upuci na podog sakwy podrne i odpi zapink ociekajcego wod, wenianego paszcza.- A co u Aslade i chopcw?- Rosn - mrukn Kurik biorc paszcz. - Synowie robi si coraz wysi, a Aslade coraz grubsza. Wiejskie ycie jej suy.- Przecie ty lubisz pulchne biaogowy - przypomnia mu Sparhawk. - Dlatego si z ni oenie.Giermek chrzkn spogldajc krytycznie na wychudzon posta swego pana.- Nie dojadae, Sparhawku - powiedzia z wyrzutem w gosie.- Nie matkuj mi. - Sparhawk opad na cikie dbowe krzeso. Rozejrza si dookoa. Izba miaa kamienn posadzk i kamienne ciany. Niski puap wspiera si na solidnych czarnych belkach. Na kominku zasklepionym w pkolisty uk pon ogie, napeniajc izb gr blaskw i cieni. Na stole znajdoway si dwie zapalone wiece, a pod cianami stay dwa wskie oa. Jednake wzrok Sparhawka powdrowa najpierw w kierunku solidnego haka sterczcego przy jedynym przesonitym niebiesk zasonk oknie. Wisiaa tam pena zbroja lnica czerni. Obok oparta o cian leaa dua czarna tarcza ze srebrnym herbem jego rodziny - jastrzbiem z rozoonymi skrzydami, trzymajcym w szponach wczni. Za tarcz sta schowany w pochwie masywny miecz ze srebrn rkojeci.- Zapomniae naoliwi zbroj przed odjazdem - rzek z wyrzutem Kurik. - Cay tydzie czyciem j z rdzy. Podaj mi nog. - Jeden po drugim cign mu wysokie buty do konnej jazdy. - Dlaczego ty zawsze musisz chodzi po bocie? - mrucza otrzepujc buty przed kominkiem. - W izbie obok przygotowaem ci kpiel - powiedzia po chwili. - Rozbierz si. I tak chciaem obejrze te twoje rany.Znuony Sparhawk westchn i podnis si. Giermek delikatnie pomg mu zdj ubranie.- Jeste cay mokry - zauway Kurik, dotykajc szorstk doni lepkich plecw swego pana.- Takie rzeczy przydarzaj si ludziom, kiedy pada deszcz.- Czy ty w ogle radzie si chirurga, gdy dostae t ran? - Giermek lekko przecign palcami po dugiej purpurowej blinie na prawym barku Sparhawka.- Jaki medyk rzuci na ni okiem. Nie byo pod rk chirurga, wic pozwoliem, by si sama wygoia.- To wida. - Kurik pokiwa gow. - Wykp si, a ja przynios ci co do zjedzenia.- Nie jestem godny.- To niedobrze. Wygldasz jak szkielet. Teraz, gdy ju wrcie, nie pozwol, by krci si tu w takim stanie.- Kuriku, dlaczego mnie drczysz?- Bo jestem zy. Wystraszye mnie na mier. Znikne na dziesi lat, wieci docieray bardzo rzadko, a wszystkie byy ze. - W tym momencie spojrzenie giermka zmiko i zamkn Sparhawka w ucisku, ktry innego mczyzn powaliby na kolana. - Witaj w domu, dostojny panie - powiedzia przytumionym gosem.Sparhawk rwnie krzepko ucisn przyjaciela.- Dzikuj, Kuriku. - Jego gos te przepeniao wzruszenie. - Ciesz si, e wrciem.- W porzdku. - Kurik ponownie przybra surowy wyraz twarzy. - A teraz wykp si. mierdzisz. - Odwrci si raptownie i ruszy do drzwi.Sparhawk umiechn si i przeszed do ssiedniej izby. Wszed do drewnianej balii i z rozkosz zanurzy si w parujcej wodzie. Do niedawna jeszcze by innym czowiekiem - czowiekiem zwanym Mahkra. y pod przybranym imieniem tak dugo, i wiedzia, e zwyka kpiel nie zmyje z niego tej drugiej osobowoci. Przyjemnie jednak byo odpocz i pozwoli gorcej wodzie oraz mydu obmy skr z kurzu suchego, spalonego socem wybrzea. Z dziwn obojtnoci oglda swe wychudzone, pokryte bliznami ciao i w zadumie wspomina ycie, ktre wid jako Mahkra w miecie zwanym Jiroch, w Rendorze. Pamita may, chodny sklep, w ktrym Mahkra, zwyky mieszczanin, sprzedawa mosine dzbany, kandyzowane owoce i egzotyczne perfumy, a olepiajce promienie soca odbijay si od grubych biaych cian domw po przeciwnej stronie ulicy. Pamita nie koczce si rozmowy w maej winiarni na rogu, gdzie Mahkra godzinami pociga kwane, ywiczne, rendorskie wino i mimochodem prbowa zdobywa informacje, ktre potem przekazywa swojemu przyjacielowi, rwnie rycerzowi Zakonu Pandionu, Vorenowi - dotyczyy one rosncej w Rendorze popularnoci eshandistow, tajemnych kryjwek z broni na pustyni i dziaalnoci agentw cesarza Zemochu, Othy. Pamita gorce, ciemne noce, duszne od zapachu perfum Lillias, kaprynej kochanki Mahkry, i pocztek kadego dnia, kiedy wstawa i podchodzi do okna, by przyglda si kobietom idcym do studni w srebrnym wietle poranka. Westchn. ,,A kime teraz jeste, Sparhawku? - zapyta samego siebie. Z pewnoci nie by ju kupcem, handlujcym mosidzem, daktylami i perfumami. Czy by znowu rycerzem Zakonu Pandionu? A moe magiem? Czy te Obroc Korony, Rycerzem Krlowej? A moe adnym z nich? By moe jest tylko nie oszczdzonym przez czas, zmczonym czowiekiem, ktry przey zbyt wiele lat, potyczek i ran.- Czyby chodzi w Rendorze z go gow? - zapyta cierpko Kurik od drzwi. Krzepki giermek nis szat i szorstki rcznik. - Kiedy czowiek zaczyna sam do siebie mwi, jest to nieomylny znak, e by za dugo na socu.- Zadumaem si tylko. Dziesi lat mieszkaem daleko std i troch potrwa, nim si przyzwyczaj.- Moe ci zbrakn na to czasu. Czy kto rozpozna ci po drodze? Sparhawk przypomnia sobie fircyka na placu i skin gow.- Jeden z lizusw Harparina widzia mnie niedaleko zachodniej bramy.- Teraz wszystko jasne. Masz stawi si jutro w paacu albo Lycheas, szukajc ciebie, rozbierze Cimmur kamie po kamieniu.- Lycheas?- Ksi regent - bkart ksiniczki Arissy i ktrego z pijanych onierzy lub zbiegych spod szubienicy zodziejaszkw, ktrzy mieli okazj zaywa z ni rozkoszy.Sparhawk usiad gwatownie. Spojrza na giermka z powag.- Myl, e lepiej bdzie, gdy wytumaczysz mi par spraw - powiedzia. - Ehlana jest krlow. Po c wic w krlestwie ksi regent?- Gdzie ty si podziewae? Na ksiycu? Ehlana zachorowaa miesic temu.- yje? - zapyta Sparhawk ze cinitym gardem. Znw poczu nieznony bl na wspomnienie rozstania z pikn, blad dziewczynk o powanych szarych oczach, ktrej towarzyszy od jej najmodszych lat i ktr w pewien osobliwy sposb pokocha, cho liczya zaledwie osiem wiosen, gdy krl Aldreas zsya go do Rendoru.- yje - odpar Kurik - nie umara, ale tak jakby bya martwa. - Rozoy w rkach duy szorstki rcznik. - Wychod ju z wody - poleci. - Opowiem ci o tym, kiedy bdziesz jad.Sparhawk skin gow i podnis si. Kurik wytar go szorujc ostro rcznikiem i pomg odzia si w mikk szat. Na stole w izbie obok czekaa kolacja - pmisek z plastrami parujcego misa w gstym sosie, poowa bochenka zwykego czarnego chleba i trjktny kawaek sera oraz dzbanek z zimnym mlekiem.- Jedz - powiedzia Kurik.- Co si dzieje w tym kraju? - zapyta Sparhawk, gdy zasiad do stou. Ze zdziwieniem poczu nagle, e zgodnia. - Zacznij od pocztku.- Dobrze - zgodzi si Kurik, wycigajc swj sztylet i krojc chleb na grube pajdy. - Wiesz chyba, e po twoim odjedzie pandionici zostali odesani do siedziby zakonu w Demos?- Syszaem o tym. - Sparhawk skin gow. - Krl Aldreas nigdy za nami specjalnie nie przepada.- Twj ojciec by temu winien, Sparhawku. Aldreas przepada za swoj siostr, a twj ojciec zmusza go do polubienia innej niewiasty. Z tego powodu krl zmieni swj stosunek do Zakonu Pandionu.- Kuriku - przerwa mu Sparhawk - nie naley mwi w ten sposb o krlu. Giermek wzruszy ramionami.- On ju nie yje, wic go to nie dotknie, a poza tym jego uczucia do siostry byy tajemnic poliszynela. Paacowi paziowie brali pienidze od kadego, kto chcia oglda, jak naga Arissa zmierza grnym korytarzem do sypialni swojego brata. Aldreas nie by zbyt silnym krlem, Sparhawku. We wszystkim sucha Arissy i prymasa Anniasa. Tak wic, skazujc pandionitw na zamknicie w klasztorze w Demos, Annias i jego podwadni mogli dziaa bez przeszkd. Miae szczcie, e nie byo ci tu przez te wszystkie lata.- By moe - mrukn Sparhawk. - Na co umar Aldreas?- Ogosili, e to padaczka. Ja raczej sdz, e wykoczyy go wszeteczne dziewki, ktre po mierci jego ony Annias przemyca dla niego do paacu.- Kuriku, plotkujesz nie gorzej od starej baby.- Wiem - zgodzi si Kurik. - To moja wada.- A wtedy Ehlana zostaa koronowana na krlow?- Tak. I wwczas zaczy si zmiany. Annias by przekonany, e bdzie go suchaa tak samo jak Aldreas, ale ona szybko si z nim rozprawia. Wezwaa mistrza Vaniona z siedziby zakonu w Demos i uczynia go swoim osobistym doradc. Potem kazaa Anniasowi przygotowa si do odejcia do klasztoru, gdzie oddaby si medytacjom waciwym stanowi duchownemu. Oczywicie siny z wciekoci Annias natychmiast rozpocz knowania. Sa posacw tak gsto, jak gsto jest much na drodze. Kursowali midzy nim a klasztorem, w ktrym zostaa zamknita Arissa. Prymas i ksiniczka byli starymi przyjacimi i z pewnoci mieli wiele tematw do omwienia. No i Annias zasugerowa Ehlanie, e powinna polubi swojego kuzyna - bkarta Lycheasa - ale ona tylko rozemiaa mu si w twarz.- To caa ona - umiechn si Sparhawk, - Sam j wychowaem i nauczyem y w zgodzie z waciwymi zasadami. Na co choruje?- Wyglda, e na to samo, na co zmar jej ojciec. Miaa atak i ju nie odzyskaa przytomnoci. Dworscy medycy orzekli, e nie poyje duej ni tydzie. Wtedy wkroczy do akcji Vanion. Pojawi si w paacu razem z Sephreni i jedenastoma innymi pandionitami, ktrzy przybyli w penych zbrojach, z opuszczonymi przybicami. Odesali pokojowe krlowej, a j sam podnieli z oa, odziali w uroczyste szaty i naoyli koron na jej gow. Potem krlow przenieli do sali tronowej, posadzili na tronie i zamknli drzwi. Nikt nie wie, co tam robili, ale gdy wyszli, Ehlana siedziaa na swoim tronie zamknita w krysztale.- Co takiego?! - wykrzykn Sparhawk.- Jest przejrzysty jak szko. Mona zobaczy kady pieg na nosie krlowej, ale nie mona si do niej zbliy. Kryszta jest twardszy od diamentu. Annias wezwa kowali. Kuli motami przez pi dni i nie udao si im nawet zadrasn krysztau. - Kurik spojrza na Sparhawka. - Potrafiby zrobi co takiego? - zapyta z ciekawoci.- Ja? Nawet nie wiedziabym od czego zacz. Sephrenia nauczya nas podstaw, ale w porwnaniu z ni jestemy jak dzieci.- No c, cokolwiek zrobia, utrzymuje to Ehlan przy yciu. Mona usysze, jak bicie serca krlowej rozbrzmiewa echem po caej sali. Przez pierwszy tydzie ludzie gromadzili si tam tumnie tylko po to, by tego posucha. Zaczto nawet mwi, e to cud i sala tronowa powinna zosta zamieniona na co w rodzaju witego grobowca. Ale Annias zamkn drzwi, wezwa Lycheasa - bkarta do Cimmury i uczyni z niego ksicia regenta. To byo ze dwa tygodnie temu. Od tamtej pory Annias kae swoim gwardzistom ciga wszystkich, ktrzy s mu nieprzychylni. Lochy pod katedr pkaj ju w szwach. Tak maj si sprawy w chwili obecnej. Wybrae dobry czas na powrt. - Przerwa i spojrza prosto w oczy swojego pana. - Co wydarzyo si w Cipprii?- Niewiele. - Sparhawk wzruszy ramionami. - Pamitasz Martela?- Tego renegata, ktrego Vanion pozbawi czci rycerskiej? Tego z biaymi wosami? Sparhawk skin gow.- Przyby do Cipprii z kilkoma ludmi - opowiada - i wynaj do pomocy jeszcze pitnastu, a moe dwudziestu miejscowych otrw. Czyhali na mnie w ciemnym zauku.- To std te blizny?- Tak.- Ale ucieke.- Oczywicie. Rendorscy mordercy le znosz widok wasnej krwi rozbryzganej na bruku i murach okolicznych domw. Kiedy dwunastu pooyem trupem, reszta stracia odwag. Pozbyem si ich i uciekem na skraj miasta. Ukrywaem si w pewnym klasztorze, dopki nie zagoiy mi si rany, potem wziem Farana i przyczyem si do karawany jadcej do Jirochu.Oczy Kurika zalniy zimnym blaskiem.- Mylisz, e Annias mia w tym swj udzia? - zapyta. - Wiesz, jak wielk nienawici darzy twoj rodzin. Z ca pewnoci to on nakoni Aldreasa, by ci skaza na banicj.- Mnie te nachodziy czasami takie myli. Annias i Martel ju przedtem dziaali rka w rk. W kadym razie wydaje mi si, e mam niejedno do omwienia z naszym miym prymasem.Kurik rozpozna znajomy ton w gosie Sparhawka.- Wpakujesz si w kopoty - ostrzeg.- Nie bdzie tak le. Wiksze kopoty czekaj Anniasa, jeeli upewni si, e macza palce w tym napadzie. - Sparhawk wyprostowa si. - Musz porozmawia z Vanionem. Czy on nadal jest w Cimmurze?Kurik kiwn gow.- Jest w zamku na skraju miasta - odrzek - ale nie moesz tam teraz jecha. O zachodzie soca zamykaj wschodni bram. Myl, e powiniene stawi si w paacu zaraz po wicie. Annias na pewno wpadnie na pomys, by ogosi, e jeste wyjty spod prawa za samowolny powrt z banicji. Lepiej, by sam tam poszed, ni mieliby ci wlec jak pospolitego rzezimieszka. A i tak bdziesz musia gsto si tumaczy, by unikn lochu.- Nie sdz. Mam dokument z pieczci krlowej upowaniajcy mnie do powrotu.- Sparhawk odsun talerz. - Odrczne pismo jest troch dziecinne i s na nim lady ez, ale sdz, e nadal jest prawomocne.- Ona pakaa? Nie przypuszczaem, e wie, jak si to robi.- Miaa wtedy tylko osiem lat, Kuriku, i z jakich powodw lubia mnie.- Nie tylko ona. - Kurik spojrza na talerz Sparhawka. - Najade si?Sparhawk skin gow.- To id do oa. Jutro czeka ci pracowity dzie.Mino kilka godzin. Izb wypeniaa pomaraczowa powiata rzucana przez dogasajcy ogie, a spod przeciwlegej ciany dobiega regularny oddech Kurika. Jednostajne trzaskanie nie zamknitych okiennic koyszcych si na wietrze kilka ulic dalej sprowokowao jakiego psa do szczekania. Sparhawk lea, nadal pogrony w pnie, czekajc cierpliwie, a pies dostatecznie zmoknie lub znudzi go to ujadanie i ponownie schowa si do budy.Jeli czowiekiem, ktrego widzia w mroku i deszczu na placu, by Krager - nie mona mie zupenej pewnoci, e Martel rwnie przebywa w Cimmurze. Krager to chopiec na posyki i czsto wyprzedza Martela o wiele lig. Jeeli jednak na targowisku by brutalny Adus - nie ulega wtpliwoci, e Martel jest w miecie, gdy zawsze trzyma Adusa na krtkiej smyczy.Nie powinien mie kopotu z odnalezieniem Kragera. To sabeusz z typowymi dla sabeuszy przywarami. Sparhawk umiechn si ponuro w ciemnoci. Odszuka Kragera, a on bdzie wiedzia, gdzie znale Martela. Z atwoci wycignie z niego t informacj.Poruszajc si ostronie, by nie obudzi picego giermka, Sparhawk podszed do okna. Popatrzy na deszcz padajcy na puste, owietlone latarni podwrko. W zamyleniu uj inkrustowan srebrem rkoje szerokiego miecza stojcego obok jego paradnej zbroi. ,,Jakie to mie uczucie - pomyla. - Niczym podanie doni staremu przyjacielowi.Niewyrane, jak zawsze, pojawio si wspomnienie dzwonw. To ich dwikiem kierowa si tamtej nocy w Cipprii. Ranny, wykrwawiony i samotny, potykajc si w ciemnociach nocy, w gnoju zagrd dla byda, na wp peznc, poda za dwikiem dzwonw. Dotar do muru i poszed wzdu niego wspierajc si zdrowym ramieniem o stare kamienie, a znalaz si przy bramie i tam upad.Sparhawk potrzsn gow. To byo dawno temu. Dziwne, e nadal tak dobrze pamita te dzwony. Sta z doni na rkojeci miecza, wpatrzony w noc i w deszcz. W uszach rozbrzmiewa mu dwik dzwonw.ROZDZIA 2Rycerz chodzi tam i z powrotem po owietlonej blaskiem wiec izbie, prbujc ponownie przyzwyczai si do ciaru paradnej zbroi.- Zapomniaem ju, jaka jest cika - powiedzia.- Zniewieciae - rzuci Kurik. - Potrzebny ci miesic albo dwa, by wrci do formy. Czy aby na pewno chcesz dzi w niej i?- To jest oficjalna wizyta, a takie wizyty wymagaj oficjalnego stroju. No i wolabym, aby nikt nie mia wtpliwoci, kim jestem. Jam jest Obroca Korony i Rycerz Krlowej, wic gdy przed ni staj, powinienem mie na sobie zbroj.- Nie pozwol ci stan przed krlow - uprzedzi Kurik biorc do rk hem swego pana.- Nie pozwol?- Nie zrb jakiego gupstwa, Sparhawku. Bdziesz tam zupenie sam.- Czy hrabia Lenda nadal jest czonkiem Rady Krlewskiej? Kurik skin gow.- Jest ju stary - rzek - i nie cieszy si duym autorytetem, ale Annias zbyt go powaa, by usun.- A wic bd tam mia chocia jednego przyjaciela. - Sparhawk wzi od giermka hem, naoy go i unis przybic. Kurik podszed do ciany po miecz i tarcz. Wyjrza przez okno.- Przestaje pada - zauway. - Robi si coraz widniej. - Wrci, pooy miecz i tarcz na stole i sign po srebrzyst wierzchni szat. - Unie ramiona - poleci.Sparhawk rozoy szeroko rce, a Kurik zarzuci mu szat na ramiona i zasznurowa boki. Potem dwukrotnie owin rycerza dugim pasem. Sparhawk podnis pochw z mieczem.- Naostrzye? - zapyta.Giermek spojrza na niego z wyrzutem.- Przepraszam. - Sparhawk podwiesi miecz u pasa i przesun bro na lewe biodro.Kurik przypi dugi czarny paszcz do naramiennikw zbroi, po czym cofn si o krok i spojrza na Sparhawka z aprobat.- Moe by - powiedzia. - Ponios ci tarcz. Lepiej si popiesz. W paacu wczenie wstaj. Dziki temu maj wicej czasu na knucie intryg.Wyszli z izby i zeszli na podwrze zajazdu. Deszcz prawie usta, jeszcze tylko ostatnie krople spaday na ziemi niesione gwatownymi podmuchami porannego wiatru. Na niebie nadal kbiy si siwe cikie chmury, od wschodu zaczynao si ju jednak przejania.Rycerz odwierny wyprowadzi Farana ze stajni i razem z Kurikiem pomg Sparhawkowi go dosi.- Bd ostrony w paacu, dostojny panie - ostrzeg giermek przybierajc oficjalny ton, jakiego uywa zawsze, gdy nie byli sami. - Gwardia paacowa jest chyba neutralna, ale Annias ma wasny oddzia onierzy z gwardii kocielnej. Kady czowiek odziany w czerwon liberi to twj potencjalny wrg.Podnis do gry czarn tarcz z herbem. Sparhawk umocowa j u sioda.- Pjdziesz do zamku zobaczy si z Vanionem? - spyta giermka. Kurik skin gow.- Zaraz jak otworz wschodni bram miasta - zapewni rycerza.- Ja udam si tam, gdy tylko zaatwi wszystko w paacu, ale ty wr i czekaj na mnie tutaj. - Wyszczerzy zby w umiechu. - Moe bdziemy zmuszeni popiesznie opuci miasto.- Nie tra panowania nad sob, dostojny panie. Sparhawk odebra od odwiernego wodze Farana.- A wic dobrze, moci rycerzu - powiedzia. - Otwieraj bram, pojad zoy uszanowanie temu bkartowi Lycheasowi.Furtian zamia si i pchn wrota.Faran wyjecha dumnym kusem, dzwonic stalowymi podkowami o mokry bruk. Ten wielki rumak lubi popisywa si i zawsze, gdy Sparhawk dosiada go w penej zbroi, z pych wysoko unosi kopyta.- Czy nie jestemy obaj troch za starzy na takie pokazy? - zapyta Sparhawk oschle.Faran puci t uwag mimo uszu i dalej dumnie zadziera eb.O tej porze na ulicach Cimmury byo niewielu ludzi, przewaali wrd nich rozczochrani rzemielnicy i zaspani sklepikarze. Bruk by mokry, a jaskrawe szyldy nad wejciami do sklepw skrzypiay niemiosiernie, koysane gwatownymi podmuchami wiatru. Prawie wszystkie okna byy jeszcze przesonite okiennicami i ciemne, jednake tu i wdzie zocicie pony wiece w pokojach rannych ptaszkw.Sparhawk poczu, e jego zbroja zacza wydziela znajom mieszanin zapachw stali, oleju i rzemieni, ktre przez cae lata nasikay jego potem. Spalone socem ulice i pene aromatu przypraw sklepy Jirochu niemal zupenie wypary wspomnienie tego zapachu z jego pamici. A wo ta - bardziej ni znajome bruki Cimmury - upewniaa go, e znw jest w domu.Zbkany pies wybieg na ulic ujadajc gono, ale Faran min go ze wzgard i pokusowa dalej.Paac znajdowa si w centrum miasta. Bya to grujca nad otaczajcymi j domami okazaa kamienna budowla z wysokimi wieami, nad ktrymi powieway barwne flagi. Od miasta paac oddzielay mury opatrzone blankami. Kiedy w przeszoci jeden z krlw Elenii rozkaza pokry te mury od zewntrz biaym wapieniem. Klimat i dymy zalegajce miasto sprawiy, e wapie pokry si brudnymi, szarymi smugami.Szerokiej bramy strzego szeciu mczyzn w ciemnoniebieskich liberiach, onierzy gwardii paacowej.- Sta! - zawoa jeden z nich zagradzajc drog nadjedajcemu zbrojnemu mowi. Gwardzista stan na rodku wjazdu lekko unoszc swoj pik.Sparhawk uda, e nie usysza wezwania, i Faran par prosto na onierza.- Powiedziaem sta, moci rycerzu! - ponownie rozkaza wartownik.Nagle jeden z jego towarzyszy przyskoczy, zapa go za rami i odcign na bok.- To Obroca Korony! - krzykn. - Nigdy nie wchod mu w drog.Sparhawk wjecha na wewntrzny dziedziniec i zsiad z konia troch niezdarnie, gdy ciya mu zbroja, a tarcza krpowaa ruchy. onierz podbieg i nadstawi pik.- Dzie dobry, ziomku - odezwa si do niego Sparhawk spokojnie.Stranik zawaha si.- Przypilnuj mojego konia - mwi dalej rycerz. - Nie powinienem zabawi tam zbyt dugo. - Poda wartownikowi wodze Farana i zacz wchodzi na szerokie schody kierujc si do cikich podwoi.- Moci rycerzu! - zawoa za nim gwardzista.Sparhawk nie zareagowa i nadal kroczy po stopniach. U podwoi stao dwch ubranych na niebiesko wartownikw, niemodych ju; ich twarze wyday mu si znajome. Jeden z wartownikw patrzy szeroko rozwartymi zdumionymi oczyma i nagle umiechn si szeroko.- Witamy, dostojny panie Sparhawku - powiedzia otwierajc drzwi przed rycerzem w czarnej zbroi.Sparhawk mrugn do niego porozumiewawczo i wszed do rodka dzwonic ostrogami na wypolerowanej kamiennej posadzce. Tu za drzwiami natkn si na dworzanina o ufryzowanych i wypomadowanych wosach, ubranego w obcisy zocistobrzowy kubrak.- Chc rozmawia z Lycheasem - oznajmi Sparhawk bezbarwnym gosem. - Zaprowad mnie do niego.- Ale... - Dworzanin poblad, zaraz jednak wzi si w gar i zacz wyniole: - Jak moesz...?- Nie syszae, ziomku? - zapyta Sparhawk. Mczyzna w zocistobrzowym kubraku cofn si.- W-w te-tej chwili - wyjka. Odwrci si i poprowadzi rycerza szerokim, gwnym korytarzem. Ramiona mu wyranie dray. Sparhawk zauway, e dworzanin nie prowadzi go do sali tronowej, ale do sali posiedze, gdzie krl Aldreas niegdy spotyka si ze swymi doradcami. Zbrojny m umiechn si przelotnie na myl o tym, e obecno modej krlowej, siedzcej na tronie pod krysztaowym kloszem, moe skutecznie hamowa zapdy jej kuzyna do przywaszczenia sobie korony.Sali posiedze strzego dwch gwardzistw w czerwonych liberiach - onierzy prymasa Anniasa. Obaj rwnoczenie opucili swoje piki krzyujc je i zagradzajc wejcie do sali.- Obroca Korony pragnie rozmawia z ksiciem regentem - zwrci si do nich drcym gosem dworzanin.- Nie mamy rozkazu, by wpuci Obroc Korony - oznajmi jeden z gwardzistw.- A wic dam go wam teraz - powiedzia Sparhawk krtko. - Otworzy drzwi!Dworzanin zamierza si oddali, lecz Sparhawk zapa go za rami.- Nie pozwoliem ci jeszcze odej, ziomku - zgani go, po czym spojrza na stra. - Otworzy drzwi! - powtrzy.Gwardzici ocigali si przez chwil, popatrzyli nerwowo najpierw na rycerza, a potem na siebie nawzajem. W kocu jeden z nich przekn gono lin i sign do klamki.- Bdziesz musia mnie zaanonsowa - rzek Sparhawk do dworzanina trzymajc nadal odzian w rkawic do na jego ramieniu. - Nie chcemy przecie nikogo zaskoczy, prawda?Z popochem wyzierajcym z oczu dworzanin postpi w kierunku otwartych drzwi, odchrzkn i wyrzuci z siebie jednym tchem:- Obroca Korony, rycerz Zakonu Pandionu, dostojny pan Sparhawk.- Dzikuj, ziomku. Teraz moesz odej.Dworzanin skoni si.Posadzk obszernej sali posiedze pokrywa dywan, a okna przesaniay niebieskie draperie. Na cianach wisiay due wieczniki. Porodku komnaty sta dugi, polerowany st, a na nim wieloramienny kandelabr z poncymi wiecami. Trzech mczyzn siedziao nad dokumentami przy stole, czwarty wsta ze swojego fotela.By to prymas Annias. Od czasu gdy Sparhawk widzia go po raz ostatni dziesi lat temu, prymas wychud, a twarz zszarzaa mu i zmarniaa. W zaczesanych do tyu wosach lniy pasma siwizny. Ubrany by w dug sutann, na szyi zawieszony mia zoty acuch z kosztownym wisiorem - symbolem jego urzdu. Kiedy zobaczy w drzwiach Sparhawka, na jego twarzy odmalowa si niepokj.Hrabia Lenda, siedemdziesicioletni starzec o siwych wosach, ubrany w szary mikki kubrak, umiechn si szeroko, a jego jasne, niebieskie oczy rozbysny w wychudzonej twarzy. Baron Harparin, zagorzay mionik chopcw, wystrojony w jaskrawe szatki, wyglda na zdziwionego. Obok siedzia grubas w czerwonym kaftanie. Sparhawk nie zna go.- Sparhawk! - wykrzykn Annias, otrzsajc si ze zdumienia. - Co ty tu robisz?- Wiem, e wielebny ksidz prymas mnie szuka - odpar rycerz - postanowiem wic oszczdzi waszej wielebnoci kopotw.- Samowolnie powrcie z wygnania, panie Sparhawku - stwierdzi Annias oskarycielskim tonem.- To jest wanie jedna ze spraw, o ktrych musimy porozmawia. Doszy mnie suchy, e bkart Lycheas peni funkcj ksicia regenta, dopki krlowa nie powrci do zdrowia. Moe posaby po niego, bymy nie musieli powtarza wszystkiego po raz drugi? Zaszokowany zniewag Annias nie potrafi wykrztusi sowa.- Przecie jest bkartem, prawda? - rzek Sparhawk. - Jego pochodzenie nie jest tajemnic, wic czemu robi z tego powodu ceregiele? Jak zauwayem, sznur od dzwonka jest tu obok. Zadzwo, wasza wielebno, i polij kogo ze suby po ksicia regenta.Hrabia Lenda nie kry uciechy.Annias rzuci starcowi pene wciekoci spojrzenie i podszed do zwisajcych w gbi sali sznurw od dzwonkw. Waha si przez chwil, ktry z nich pocign.- Prosz nie popeni bdu, wasza wielebno - ostrzeg Sparhawk. - Sprawy mog przyj zy obrt, jeeli zamiast sucego pojawi si w tych drzwiach kilkunastu gwardzistw.- No, dalej, Anniasie - ponagli hrabia Lenda. - Moje ycie i tak ju dobiega koca, a odrobina emocji przed zejciem z tego wiata mi nie zaszkodzi.Annias zacisn zby i pocign za niebieski sznur, a nie za czerwony, jak zamierza. Po chwili drzwi otworzyy si i wszed mody sucy w liberii.- Sucham, wasza wielebno? - skoni si przed prymasem.- Przeka ksiciu regentowi, e oczekujemy, i stawi si tu natychmiast.- Ale...- Natychmiast!- Tak, wasza wielebno. - Sucy oddali si.- No widzisz, jakie to byo proste? - rzuci Sparhawk do prymasa. Nastpnie podszed do siwowosego hrabiego Lendy, cign rkawic i uj jego do. - Ciesz si, e widz ci w dobrym zdrowiu, hrabio - rzek.- Chciae powiedzie, e dziw, i cigle jeszcze yj? - zamia si Lenda. - Jak byo w Rendorze, panie Sparhawku? Gorco, sucho i bardzo duo pyu.- Zawsze tam tak byo, mj chopcze. Zawsze tam tak byo. Czy masz zamiar odpowiedzie na moje pytanie? - domaga si Annias.- Prosz, wielebny ksie prymasie - odpowiedzia Sparhawk unienie - zaczekajmy na przybycie bkarta regenta. Wypada Przestrzega zasad, prawda, wasza wielebno? - Unis do gry brew. - Powiedz mi - doda z namysem - jak si miewa jego matka? Chodzi mi o jej zdrowie. Nie spodziewam si, aby ty, czek duchowny, sprawdzi cielesne walory ksiniczki Arissy - jak mg to uczyni prawie kady w Cimmurze.- Posuwasz si za daleko!- Chcesz powiedzie, e nie wiedziae o tym? Mj Boe, wielebny starcze, doprawdy, nie powiniene si tak tym przejmowa.- Jaki niegrzeczny! - wykrzykn baron Harparin do grubasa w czerwieni.- To nie s sprawy, ktre ty mgby zrozumie, baronie - zwrci si do niego Sparhawk. - Syszaem, e masz zupenie inne skonnoci.Drzwi otworzyy si i wszed pryszczaty, mody czowiek o ciemnoblond wosach i wydatnych wargach. Ubrany by w zielon, obszyt gronostajami szat, a na gowie mia may zoty diadem.- Chciae mnie widzie, Anniasie? - rzek nosowym, amicym si gosem.- To sprawa wagi pastwowej, ksi panie - odpowiedziaAnnias. - Chcemy, aby wyda wyrok w sprawie o zdrad stanu.Modzieniec spojrza na niego zmieszany. Prymas cign dalej:- Oto pan Sparhawk, ktry samowolnie zama rozkaz twojego zmarego wuja, krla Aldreasa. Pan Sparhawk zosta odkomenderowany do Rendoru i otrzyma polecenie, by nie wraca, a zostanie wezwany krlewskim rozkazem. Jego obecno w Elenii jest dowodem jego winy.Lycheas odskoczy jak oparzony od odzianego w czarn zbroj rycerza o ponurej twarzy.- Sparhawk? - wyjka zdumiony.- We wasnej osobie - przyzna zbrojny m. - Obawiam si jednak, e dobry prymas nieco przesadzi. Przejmujc funkcj Obrocy Korony przysigem broni krla i krlowej zawsze, gdy krlewskie ycie bdzie zagroone. Ta przysiga ma pierwszestwo przed kadym rozkazem - krlewskim czy innym - a ycie krlowej wyranie jest w niebezpieczestwie.- To jedynie formalno, Sparhawku - warkn Annias.- Wiem - odpar agodnie Sparhawk - ale formalnoci s dusz prawa.Hrabia Lenda odchrzkn.- Przestudiowaem ten problem - powiedzia - i dostojny pan Sparhawk dosownie zacytowa przepis prawny. Jego przysiga Obrocy Korony istotnie ma wiksz wag.Ksi Lycheas przeszed na drug stron sali omijajc Sparhawka z daleka.- To absurd - orzek. - Ehlana jest chora. Nie jest naraona na adne fizyczne niebezpieczestwo. - Usiad w fotelu obok prymasa.- Krlowa - poprawi go Sparhawk.- Co?- Naley j tytuowa ,,Jej krlewska mo lub w ostatecznoci ,,Krlowa Ehlana. Bardzo niestosowne jest mwi o niej uywajc jedynie imienia. Uwaam, e z formalnego punktu widzenia jestem zobowizany broni jej zarwno przed fizycznym niebezpieczestwem, jak i przed niestosownym traktowaniem. Nie jestem jednak tego zbyt pewien, wic zanim przyl waszej wysokoci swych sekundantw, odwoam si do sdu mego starego przyjaciela, hrabiego Lendy.Lycheas poblad.- Wyzwanie?- To zupena bzdura - oznajmi Annias. - Nie bdzie wysyania ani podejmowania adnego wyzwania. - Zmruy oczy. - Stanowisko ksicia regenta zostao jasno wyraone. Sparhawk po prostu szuka wykrtu, chcc unikn kary. Jeeli nie przedstawi nam dokumentu potwierdzajcego jego wezwanie do Cimmury, to zostanie oskarony o zdrad stanu. - Umiechn si zoliwie.- Obawiaem si ju, e o to nie zapytasz, wasza wielebno - powiedzia rycerz. Sign za pas i wycign zwj pergaminu przewizany niebiesk wstk. Rozwiza wstk i rozwin pergamin. Krwistoczerwony kamie w piercieniu zdobicym do pandionity zapon w wietle wiec. - Wydaje si, e wszystko jest w porzdku - mwi Sparhawk studiujc dokument. - Jest na nim podpis krlowej i jej osobista piecz. Instrukcje s dla mnie zupenie oczywiste. - Poda pergamin hrabiemu Lendzie. - A jaka jest twoja opinia, wielmony panie?Starzec wzi dokument i przebieg go oczyma.- Piecz krlowej - potwierdzi - i odrczne pismo te jest jej. Rozkazuje ona panu Sparhawkowi stawi si przed ni natychmiast po jej wstpieniu na tron. To jest wany rozkaz krlewski, panowie.- Pozwl mi spojrze na to, hrabio - warkn Annias. Lenda poda mu pergamin przez st. Prymas przeczyta dokument zgrzytajc cicho zbami.- Nie ma nawet daty - zarzuci.- Prosz wybaczy, wasza wielebno - zauway Lenda - ale prawo nie wymaga, by dekrety i rozkazy krlewskie byy opatrzone dat. Datowanie to czysto umowna sprawa.- Skd to wzie? - zapyta prymas Sparhawka, obserwujc rycerza spod wpprzymknitych powiek.- Miaem go ju od pewnego czasu.- Z ca pewnoci zosta napisany, zanim krlowa wstpia na tron.- Na to wyglda, prawda?- Jest wic niewany. - Prymas uj pergamin w obie donie, jakby mia zamiar go podrze.- Jaka jest kara za zniszczenie krlewskiego dekretu, wielmony panie? - zapyta niewinnie Sparhawk zwracajc si do hrabiego Lendy.- mier.- Tak te sdziem. No, dalej, podrzyj go, wasza wielebno. Bd bardziej ni szczliwy mogc osobicie wykona wyrok - oczywicie tylko dlatego, by oszczdzi na czasie i kosztach tych wszystkich nudnych procedur prawnych. - Ich spojrzenia skrzyoway si. Po chwili prymas rzuci pergamin z odraz na st.Lycheas obserwowa ca scen z coraz wikszym rozczarowaniem. Wtem zorientowa si, co spostrzeg przed chwil.- Twj piercie, panie Sparhawku - powiedzia swoim amicym si gosem. - To jest symbol twojej funkcji, prawda?- Mona tak powiedzie. Dokadniej - ten piercie i piercie krlowej s symbolami wizi czcych moj i jej rodzin.- Daj mi go.- Nie.Lycheasowi oczy omal nie wyszy z orbit.- Wydaem ci wanie krlewski rozkaz! - krzykn.- Nie. To bya osobista proba, Lycheasie. Nie moge wyda krlewskiego rozkazu, poniewa nie jeste krlem.Lycheas spojrza niepewnie na prymasa, ale Annias lekko pokrci gow. Na pryszczatej twarzy modzieca pojawi si rumieniec.- Ksi regent chcia tylko obejrze piercie, dostojny panie Sparhawku - tumaczy duchowny agodnie. - Szukalimy jego towarzysza, piercienia krla Aldreasa, ale wyglda na to, e si zgubi. Czy wiesz, gdzie moglibymy go znale?Sparhawk rozoy rce.- Krl Aldreas mia go na palcu, kiedy wyjedaem do Cipprii - stwierdzi. - Piercieni zwykle si nie zdejmuje, wic myl, e mia go na palcu, gdy umar.- Nie. Nie mia.- Moe wic ma go krlowa.- O ile moglimy stwierdzi - nie.- Ja chc mie ten drugi piercie - upiera si Lycheas - jako symbol mojej wadzy.Sparhawk spojrza na niego ze zdziwieniem.- Jakiej wadzy? - zapyta bez ogrdek. - Piercie naley do krlowej Ehlany i jeeli kto prbowaby go jej odebra, musiabym podj odpowiednie kroki. - Nagle poczu delikatne mrowienie skry. Wydawao si, e wiece w zotych kandelabrach lekko zamigotay i w przesonitej niebieskimi zasonami sali posiedze nagle pociemniao. Sparhawk natychmiast zacz bezgonie splata po styricku przeciwzaklcie. Uwanie obserwowa twarze mczyzn siedzcych dookoa stou, prbujc odkry rdo prymitywnych czarw. Po uwolnieniu zaklcia spostrzeg, e Annias drgn. Sparhawk umiechn si ponuro i wsta.- Przystpmy do sprawy - rzek zdecydowanie. - Co waciwie stao si z krlem Aldreasem?- Padaczka - Hrabia Lenda westchn ze smutkiem. - Ataki zaczy si kilka miesicy temu i powtarzay si coraz czciej. Krl robi si coraz sabszy i w kocu... - Wzruszy ramionami.- Nie chorowa na padaczk, gdy opuszczaem Cimmur - zauway Sparhawk.- Choroba zacza si nagle - powiedzia chodno Annias.- Na to wyglda. Kr plotki, e krlowa cierpi na t sam przypado. Prymas bez sowa skin gow.- Czy nikomu z was nie wydao si to dziwne? - zastanawia si Sparhawk. - Nigdy nie byo przypadkw tej choroby w rodzinie krlewskiej. A czy nie jest osobliwe, e u Aldreasa objawy pojawiy si dopiero wtedy, gdy dobieg czterdziestki, a jego crka zaniemoga ju w osiemnastej wionie ycia?- Nie znam si na medycynie - odrzek Annias. - Moesz zapyta nadwornego medyka, ale jestem pewien, e nie doszukasz si niczego, o czym ju bymy nie wiedzieli.Sparhawk chrzkn. Rozejrza si po sali posiedze.- Uwaam, e na tym moemy zakoczy dyskusj. Teraz chc zobaczy krlow.- To wykluczone! Absolutnie wykluczone! - krzykn Lycheas.- Nie prosiem ci o pozwolenie - rzek zdecydowanie rycerz - Czy mog to odzyska? - wskaza na pergamin lecy na stole przed prymasem.Podali mu dokument, a on szybko przebieg po nim wzrokiem.- Tu gdzie to jest - powiedzia szukajc potrzebnego mu zdania. - ,,Rozkazuj ci stawi si przede mn natychmiast po twoim przybyciu do Cimmury. To nie budzi chyba wtpliwoci, prawda?- Do czego zmierzasz? - zapyta podejrzliwie prymas.- Ja tylko wykonuj rozkazy, wasza wielebno. Krlowa rozkazaa, bym stawi si przed ni, i zamierzam to uczyni.- Drzwi do sali tronowej s zamknite - wysapa Lycheas.- Nie szkodzi. - Sparhawk umiechn si niemal dobrotliwie. - Mam klucz. - Znaczco opar do na srebrnej rkojeci miecza.- Nie omielisz si!- Sprbuj mi przeszkodzi.Annias zakasa.- Czy mog zabra gos, wasza wysoko? - zapyta.- Oczywicie, wielebny ksie prymasie - odpar szybko Lycheas. - Korona zawsze chtnie wysuchuje rad Kocioa.- Korona? - zapyta Sparhawk.- To zwyka formuka - odrzek Annias. Dopki krlowa nie jest w peni si, ksi Lycheas wystpuje w imieniu Korony.- Ale nie w stosunku do mnie.Annias odwrci si do Lycheasa i powiedzia:- Koci radzi, by przychyli si do grubiaskiego dania Obrocy Korony. Nie pozwlmy, by ktokolwiek mg oskary nas o niegrzeczno. Ponadto Koci radzi, aby ksi regent i czonkowie Rady Krlewskiej towarzyszyli panu Sparhawkowi do sali tronowej. Ma on reputacj biegego w pewnych formach magii i - chronic ycie krlowej - nie moemy dopuci, by pochopnie uy swych sztuczek bez uprzedniego zasignicia opinii nadwornego medyka.Lycheas udawa przez chwil, e rozwaa te sowa, po czym wsta.- Niech bdzie, jak radzisz, wasza wielebno - obwieci. - Zarzdzamy, aby nam towarzyszy, panie Sparhawku.- Zarzdzamy?Lycheas zignorowa to pytanie i majestatycznym krokiem ruszy w kierunku drzwi.Sparhawk przepuci przodem barona Harparina oraz grubasa w czerwonym kaftanie i wyszed tu za prymasem. Umiecha si jakby z rozbawieniem, ale w cichych sowach, ktre wysycza przez zacinite zby, nie zna byo dobrego humoru.- Anniasie, nie rb tego wicej.- O czym mwisz? - Prymas drgn zaskoczony.- O twoich czarach. Po pierwsze, nie jeste w tym zbyt dobry i szkoda mi marnowa siy na odwracanie amatorskich zakl. A po drugie, o ile pamitam, duchownym zakazano zabaw z magi.- Nie masz dowodw!- Nie potrzebuj dowodw. Moje sowo, sowo rycerza Zakonu Pandionu wystarczy przed kadym sdem - cywilnym czy kocielnym. Ale moe obejdzie si bez tego? Tylko nie mrucz wicej adnych zakl w moj stron.Rada Krlewska i Sparhawk za Lycheasem udali si owietlonym wiecami korytarzem ku szerokim, podwjnym drzwiom sali tronowej. Lycheas wycign z zanadrza klucz i otworzy je.- Id, staw si przed swoj krlow - powiedzia do Sparhawka - jeeli ma to dla ciebie tak wielkie znaczenie.Sparhawk wycign rk, sign do srebrnego lichtarza po ponc wiec i wkroczy do pogronej w ciemnociach komnaty.W sali tronowej byo zimno, panowa w niej lepki zaduch, pachniao stchlizn. Sparhawk kroczy wzdu cian, zapalajc po kolei wszystkie wiece. Potem podszed do tronu i zapali stojce po obu jego stronach kandelabry.- Po co ci tyle wiata, panie Sparhawku? - rzuci od drzwi Lycheas ze zoci.Sparhawk jakby go nie usysza. Wycign do i opar j na krysztale otaczajcym tron. Po chwili wyczu przenikajc kryszta znajom aur Sephrenii. Potem powoli unis oczy, by spojrze na blad twarz Ehlany. Obietnica, ukryta niegdy w dziecicych rysach, spenia si. Krlowa nie bya zwyk licznotk, jakich wiele wrd dziewczt. Bya prawdziw piknoci. Jej uroda niemal olepiaa sw doskonaoci. Dugie, jasne wosy mikko spyway na ramiona modej wadczyni. Bya ubrana w krlewskie szaty, a jej skronie otaczaa cika zota korona Elenii. Siedziaa na tronie wyprostowana, z zamknitymi oczyma.Wspomnia, jak z pocztku czu si uraony rozkazem krla Aldreasa, ktry uczyni go opiekunem dziewczynki. Szybko jednak odkry, e nie bya zwykym dzieckiem, ale raczej powan, mod dam o bystrym, chonnym umyle i ogromnej ciekawoci wiata. Gdy przestaa si wstydzi, zacza go wypytywa dokadnie o wszystko, co dziao si w paacu i tak, prawie mimochodem, rozpocza nauk sztuki rzdzenia pastwem oraz zacza poznawa zawioci polityki dworskiej. Po kilku miesicach stali si sobie bardzo bliscy. Rycerz odkry, e z niecierpliwoci oczekuje na ich codzienn rozmow, podczas ktrej delikatnie formowa jej charakter i prowadzi j ku ostatecznemu przeznaczeniu, jakim byo objcie tronu Elenii.Gdy patrzy na krlow siedzc niczym martwy posg, czu nieznony bl w sercu i poprzysig sobie, e jeeli bdzie trzeba, to przetrznie cay wiat, by umoliwi jej odzyskanie zdrowia i tronu. Im duej na ni patrzy, tym wiksza ogarniaa go zo i ochota, eby bi piciami w kryszta i si przywrci j do przytomnoci.Wtem uwiadomi sobie, e syszy j i czuje. Dwik, zrazu cichy i niewyrany, z kad minut stawa si goniejszy i mocniejszy, dudni miarowo i narasta. Nis si gonym echem po sali tronowej i niczym uderzany z coraz wiksz si bben obwieszcza, e serce Ehlany nadal bije.Sparhawk obnay miecz i odda honory krlowej. Potem przyklkn z czci i wyrazem wielkiej mioci. Schyli si i z oczyma penymi ez ucaowa osaniajcy mod wadczyni kryszta.- Jestem tu, Ehlano - wyszepta - i sprawi, e wszystko znw bdzie dobrze.Jej serce poczo uderza jeszcze goniej, jakby usyszaa, co powiedzia.Od wejcia dobieg go szyderczy chichot Lycheasa. Sparhawk przysig sobie, i gdy tylko nadarzy si okazja, rozprawi si z tym bkartem, mimo e jest on kuzynem krlowej. Podnis si i ruszy do wyjcia.Lycheas sta w drzwiach z kluczem w doni, umiecha si gupio. Sparhawk mijajc ksicia wycign rk i odebra mu klucz do sali tronowej.- Nie bdzie ci ju potrzebny - powiedzia. - Teraz ja tu jestem, wic ja go przejmuj.- Anniasie... - Lycheas chcia zaprotestowa.Prymas, rzuciwszy okiem na ponure oblicze Obrocy Korony, postanowi nie kusi losu.- Niech go zatrzyma - rzek krtko.- Ale...- Powiedziaem: niech go zatrzyma - warkn Annias. - I tak nie jest nam potrzebny. Niech Obroca Korony zatrzyma klucz do komnaty, w ktrej spoczywa pogrona we nie jego krlowa. - W tonie gosu duchownego sycha byo wstrtn aluzj. Odziana w rkawic do Sparhawka zacisna si w pi.- Czy mgby, panie Sparhawku, dotrzyma mi towarzystwa w drodze powrotnej do sali posiedze? - zapyta hrabia Lenda, kadc lekko rk na okrytym zbroj ramieniu rycerza. - Czasami trac rwnowag i z chci wespr si na kim modym i silnym.- Oczywicie, wielmony panie - odpowiedzia Sparhawk, rozwierajc pi.Lycheas poprowadzi czonkw rady z powrotem korytarzem w stron sali posiedze, a tymczasem Sparhawk zamkn drzwi i poda klucz staremu przyjacielowi.- Czy mgby go przechowa, hrabio? - zapyta.- Uczyni to z radoci.- I prosz, dopilnuj, by w sali tronowej nie zgasy wiece. Nie pozwl jej przebywa w ciemnoci.- Rozumiem. - Ruszyli korytarzem. - Musieli ci chyba niele przez lata nauki garbowa skr - powiedzia starzec.Sparhawk umiechn si do niego szeroko.- Potrafisz by naprawd przykry, gdy ci na tym zaley - doda Lenda chichoczc.- Staram si jak mog, wielmony panie.- Miej si na bacznoci tu, w Cimmurze, panie Sparhawku - cign dalej hrabia. Teraz ju mwi z powag, przyciszonym gosem. - Annias ma szpiegw na kadym rogu. Lycheas nawet nie kichnie bez jego zgody. Tak naprawd, to w Elenii rzdzi prymas, a on ci nienawidzi.- Ja te za nim nie przepadam. - Sparhawk umilk na chwil. - Okazae si dzisiaj, hrabio, prawdziwym przyjacielem. Czy z tego powodu nie narazie si na niebezpieczestwo?- Bez wtpienia tak - hrabia Lenda umiechn si - ale jestem ju stary i znacz zbyt niewiele, by stanowi jakiekolwiek zagroenie dla Anniasa. Mog go co najwyej drani, ale on jest zanadto wyrachowany, by mnie za to przeladowa.Prymas czeka na nich w drzwiach sali posiedze.- Rada przedyskutowaa sytuacj, panie Sparhawku - powiedzia chodno. - Krlowej z ca pewnoci nie grozi adne niebezpieczestwo. Jej serce bije mocno, a kryszta, ktry j otacza, jest niezniszczalny. W tej sytuacji niepotrzebny jej obroca. rozkazuje ci wic, aby powrci do siedziby zakonu w Cimmurze i pozosta tam, dopki nie otrzymasz dalszych polece. - Na jego ustach pojawi si zoliwy umieszek. - Lub, oczywicie, dopki krlowa osobicie nie wezwie ci przed swoje oblicze.- Oczywicie - odpowiedzia z rezerw Sparhawk. - Chciaem to wanie sam zaproponowa, wasza wielebno. Jestem tylko zwykym rycerzem i bd si czu o wiele lepiej w siedzibie zakonu otoczony moimi brami ni tutaj, w paacu. - Umiechn si. - Doprawdy, ja zupenie nie pasuj do dworu.- Zauwayem to.- Tak te mylaem. - Sparhawk ucisn krtko do hrabiego Lendy na poegnanie. Nastpnie spojrza Anniasowi prosto w oczy. - A wic do ponownego spotkania, wasza wielebno.- Jeeli w ogle ponownie si spotkamy.- Och, spotkamy si. Na pewno si spotkamy. - Sparhawk odwrci si na picie i odszed.ROZDZIA 3Siedziba Zakonu Rycerzy Pandionu znajdowaa si tu za wschodni bram Cimmury. By to zamek w penym tego sowa znaczeniu, o wysokich, zwieczonych blankami murach i z wystawionymi na wiatr naronymi wieami. Otaczaa go gboka fosa najeona zaostrzonymi palami, nad ktr przerzucony by zwodzony most - opuszczony teraz, lecz strzeony przez czterech ubranych w czarne zbroje jedcw na bojowych rumakach.Uzyskanie pozwolenia na wejcie do siedziby Zakonu Pandionu zwizane byo z okrelonym rytuaem. Sparhawk cign wodze Farana i czeka. Ze zdziwieniem stwierdzi, e te formalnoci go nie drani. Stanowiy cz jego ycia przez dugie lata nowicjatu i spenienie tych odwiecznych ceremonii byo jakby odrodzeniem i potwierdzeniem jego tosamoci. Ju teraz, gdy czeka na rytualne wezwanie, spalone socem domy w Jirochu i kobiety zmierzajce do studni w srebrzystym blasku poranka odpyny w gb jego pamici, zajmujc w niej waciwe miejsce.Dwch rycerzy w penych zbrojach ruszyo powoli, podkowy ich wierzchowcw dudniy gucho na grubych belkach zwodzonego mostu. Zatrzymali si tu przed Sparhawkiem.- Kime jest ten, ktry stoi u bram domu Ordownikw Boga? - zaintonowa jeden z nich.Sparhawk podnis przybic w symbolicznym gecie pokojowych zamiarw.- Jam jest Sparhawk - odpowiedzia - Ordownik Boga i czonek tego zakonu.Jake moemy to stwierdzi? - zapyta drugi z rycerzy. Poznacie mnie po tym znaku.- Sparhawk wycign spod wierzchniej szaty ciki srebrny amulet na acuchu, jaki kady pandionita nosi zawieszony na piersi.Obaj jedcy obejrzeli amulet z pozorn uwag.- To istotnie jest pan Sparhawk, czonek naszego zakonu - orzek jeden z nich.- Zaiste - zgodzi si drugi - a wic czy powinnimy... hm... - zawaha si marszczc czoo.- ...zezwoli mu na wejcie do domu Ordownikw Boga - podpowiedzia mu Sparhawk. Rycerz skrzywi si.- Nigdy nie mogem zapamita tego fragmentu - wymamrota. - Dziki, panie Sparhawku. - Chrzkn i zacz ponownie: - Zaiste, a wic czy powinnimy zezwoli mu na wejcie do domu Ordownikw Boga?Stojcy obok rycerz umiechn si szeroko.- Jego prawem jest wolny wstp do naszej siedziby - powiedzia - bo jest jednym z nas. Witaj, panie Sparhawku. Prosz, wejd w mury naszego domu i przebywaj pod jego dachem w pokoju.- Tego samego ycz tobie i twojemu towarzyszowi wszdzie tam, gdzie zawiedzie was los - Sparhawk zakoczy ceremoni.- Witaj w domu - usysza w odpowiedzi. - Dugo ci nie byo.- Racja. Czy Kurik tu dotar?- Jak godzin temu. - Jeden z rycerzy skin gow. - Rozmawia z Vanionem i ju odjecha.- Chodmy do rodka - zaproponowa Sparhawk. - Potrzeba mi tego pokoju, o ktrym wspominae, i musz zobaczy si z Vanionem.Dwaj rycerze zawrcili konie i powiedli przybysza przez zwodzony most.- Czy Sephrenia nadal tu jest? - zapyta Sparhawk.- Tak. Ona i mistrz Vanion przybyli tu z Demos zaraz po tym, jak krlowa zachorowaa.- To dobrze. Z Sephreni rwnie musz porozmawia. Caa trjka zatrzymaa si przed bram zamku.- To jest pan Sparhawk, czonek naszego zakonu - obwieci jeden z rycerzy tym, ktrzy czekali przy bramie. - Sprawdzilimy jego tosamo i rczymy za jego prawo wejcia do domu Rycerzy Pandionu.- Przejedaj wic, panie Sparhawku, i niech pokj zagoci w twym sercu, gdy przekroczysz progi tego domostwa.- Dzikuj ci, moci rycerzu, w twoim sercu niech rwnie zagoci pokj.Rycerze rozstpili si i Faran bez ponaglania ruszy do przodu.- Znasz rytua rwnie dobrze jak ja, prawda? - mrukn Sparhawk.Srokacz zastrzyg uszami.Na gwnym dziedzicu nowicjusz, ktry nie mia jeszcze prawa do noszenia zbroi i ostrg, podszed popiesznie i odebra wodze Farana.- Witamy, dostojny panie - powiedzia.Sparhawk zawiesi tarcz na ku sioda i dzwonic zbroj zsiad z konia.- Dzikuj - odpowiedzia. - Czy wiesz, gdzie znajd mistrza Vaniona?- Wydaje mi si, e jest w poudniowej wiey, dostojny panie.- Dziki jeszcze raz. - Sparhawk ruszy przez podwrzec, ale zaraz przystan. - Och, uwaaj na tego konia - ostrzeg. - On gryzie.Nowicjusz wyglda na zaskoczonego i ostronie odsun si od wielkiego, odraajcego srokacza, nadal jednak trzyma pewnie jego wodze.Ko rzuci Sparhawkowi ponure, nieprzyjazne spojrzenie.- Tak bdzie bardziej po sportowemu, Faranie - wyjani rycerz i zacz wchodzi po wydeptanych stopniach schodw prowadzcych do wiekowego zamczyska.Wewntrz murw byo zimno i mroczno. Kilku czonkw zakonu, ktrych Sparhawk spotka na korytarzu, nosio - wedle zwyczaju panujcego w bezpiecznej siedzibie - mnisie szaty, ale dajcy si sysze od czasu do czasu brzk stali zdradza, e pod habitami mieli kolczugi i bro. Nie wymieniano pozdrowie i bracia pieszyli do swoich obowizkw z pochylonymi gowami i ukrytymi w cieniu kapturw twarzami.Sparhawk przed jednym z nich unis otwart do - pandionici rzadko podawali sobie rce.- Wybacz, bracie - powiedzia. - Moe wiesz, czy mistrz Vanion jest nadal w poudniowej wiey?- Tak, jest - odpar rycerz.- Dzikuj, bracie. Niech pokj bdzie z tob.- I z tob, moci rycerzu.Sparhawk ruszy dalej owietlonym pochodniami korytarzem wkrtce doszed do wskich schodw, ktre pomidzy cianami wielkich surowych kamieni wiody na poudniow wie. U szczytu schodw znajdoway si masywne drzwi, strzeone przez dwch modych rycerzy. Sparhawk nie zna adnego z nich.- Musz porozmawia z mistrzem Vanionem - rzek. - Nazywam si Sparhawk.- Czy moesz potwierdzi swoj tosamo? - zapyta jeden z nich silc si, by jego mody gos zabrzmia szorstko.- Tylko co to zrobiem.Przez chwil modziecy usilnie starali si znale godne wyjcie z tej sytuacji.- A moe tak po prostu otwrzcie drzwi i powiedzcie Vanionowi, e tu jestem? - poradzi Sparhawk. - Jeeli mnie rozpozna, to wpucicie mnie do rodka. Jeeli nie - moecie sprbowa zrzuci mnie ze schodw - powiedzia nie kadc specjalnego nacisku na sowo ,,sprbowa.Modzi rycerze popatrzyli na siebie nawzajem, po czym jeden z nich otworzy drzwi i zajrza do rodka.- Stokrotnie przepraszam, mistrzu Vanionie - usprawiedliwia si - ale jest tu rycerz zakonny, ktry podaje si za Sparhawka. Mwi, e chce z tob rozmawia, szlachetny panie.- Spodziewaem si go - odpowiedzia znajomy gos. - Niech wejdzie. Zmieszani modziecy usunli si Sparhawkowi z drogi.- Dzikuj, bracia - mrukn do nich Sparhawk. - Pokj z wami - doda i wszed do rodka. Znalaz si w duej komnacie o kamiennych cianach. Wysokie, strzeliste okna przesaniay ciemnozielone zasony, a posadzk zdobi brzowy dywan. W zasklepionym ostrym ukiem kominku pon ogie. Masywne fotele stay wok owietlonego wiecami stou. Siedziao przy nim dwoje ludzi, mczyzna i kobieta.Vanion, mistrz Zakonu Rycerzy Pandionu, troch si postarza w cigu minionych dziesiciu lat. Jego wosy i broda przybray stalowoszary kolor. Wicej zmarszczek pokrywao mu twarz, lecz nie zna byo na niej saboci. Na widok wchodzcego Sparhawka podnis si i wyszed zza stou.- Zastanawiaem si wanie, czy nie potrzebujesz wsparcia tam, w paacu - powiedzia obejmujc odzianego w zbroj Sparhawka. - Wiesz, e nie powiniene by i sam.- Moe i nie powinienem, ale wszystko poszo dobrze. - Sparhawk pooy na stole rkawice i hem. Odpi miecz i uoy go obok. - Ciesz si, e ci znowu widz, mistrzu - rzek ujmujc do starca. Vanion zawsze by wymagajcym nauczycielem, nie tolerujcym niedocigni u modych, ktrych przygotowywa do zajcia miejsca w szeregach rycerzy zakonnych. Sparhawk prawie znienawidzi tego czowieka w okresie swojego nowicjatu, ale teraz uwaa surowego mistrza za jednego ze swoich najbliszych przyjaci i ucisk ich doni by ciepy, a nawet serdeczny.Nastpnie rosy rycerz odwrci si do kobiety. Bya niska, drobna, lecz jej posta cechowaa ta szczeglna, mia dla oka doskonao, jak mona spotka u ludzi podobnej budowy. Nosia mikk bia szat, miaa wosy ciemne niczym noc i szafirowe oczy. Jej rysy z pewnoci nie byy typowe dla Elenw i sprawiay dziwnie egzotyczne wraenie. Od pierwszego spojrzenia mona w niej byo pozna Styriczk. Na stole przed ni leaa otwarta gruba ksiga.- Sephrenio - powita j ciepo - piknie wygldasz. - Ucaowa jej donie w rytualnym gecie powitalnym Styrikw.- Dugo ci nie byo, Sparhawku - odpowiedziaa agodnym, piewnym gosem.- Pobogosawisz mnie, mateczko? - zapyta z umiechem. Uklkn. Zwraca si do niej zgodnie ze styrickim zwyczajem, odzwierciedlajcym ten szczeglny rodzaj zayoci czcy nauczyciela i ucznia, jaki istnia od niepamitnych czasw.- Z przyjemnoci. - Delikatnie uja w donie jego twarz i wypowiedziaa po styricku rytualne bogosawiestwo.- Dzikuj - rzek po prostu.A ona uczynia co, co robia bardzo rzadko. Wci trzymajc jego twarz w doniach pochylia si i pocaowaa go lekko.- Witaj w domu, mj drogi - wyszeptaa.- Ciesz si, e wrciem - odpowiedzia. - Tskniem za tob.- Pomimo to, e besztaam ci, gdy bye chopcem? - zapytaa umiechajc si ze sodycz.- Besztanie nie boli tak bardzo. - Zamia si. - Pod pewnymi wzgldami tskniem nawet za tym.- Myl, e przynajmniej z nim jednym poradzilimy sobie, Vanionie - zwrcia si do mistrza. - Midzy nami mwic, zrobilimy z niego dobrego pandionit.- Jednego z najlepszych - zgodzi si Vanion. - Mam wraenie, e przy tworzeniu reguy zakonu mylano o podobnych Sparhawkowi.Sephrenia w Zakonie Rycerzy Pandionu zajmowaa bardzo szczegln pozycj. Pojawia si przed bram zakonnego klasztoru w Demos po mierci styrickiego nauczyciela, ktry wprowadza nowicjuszy w tajniki tego, co Styricy okrelali jak sekrety. Nie zostaa ani wybrana, ani wezwana, lecz po prostu pojawia si i przeja obowizki swojego poprzednika.Eleni zazwyczaj pogardzali Styrikami i obawiali si tych dziwnych, obcych ludzi, mieszkajcych w maych, prymitywnych chatach rozrzuconych grupkami daleko w lasach i grach. Styricy oddawali cze dziwnym bogom i uprawiali magi. Przez stulecia kryy wrd mniej owieconych warstw spoeczestw niemal caej Eosii niesamowite historie o tajemnych rytuaach, w ktrych jakoby wykorzystywano krew i ciaa Elenw. Od czasu do czasu pod wpywem tych opowieci bandy pijanych wieniakw wyrzynay w pie osady bezbronnych Styrikw. Koci odcina si od tych okropnoci. Rycerze Kocioa, ktrzy poznali bliej i szanowali swoich egzotycznych nauczycieli, bardziej zdecydowanie wyraali sw dezaprobat dajc powszechnie do zrozumienia, e nie sprowokowane ataki na siedziby Styrikw spotkaj si z szybkim i rwnie okrutnym odwetem. Jednak mimo tej ochrony kady Styrik, ktry pojawia si w wiosce lub miecie Elenw, mg spodziewa si wyzwisk i obelg, a nierzadko gradu odpadkw i kamieni. Tak wic Sephrenia przybywajc do Demos naraaa si na pewne ryzyko. Motywy jej decyzji nie byy jasne, ale przez lata suya wiernie pandionitom, a oni pokochali j i zaczli darzy szacunkiem. Nawet Vanion, mistrz zakonu, czsto zasiga jej rady.Sparhawk spojrza na lec na stole ksig.- Ksika, Sephrenio? - zapyta z udanym zdziwieniem. - Czyby w kocu Vanion przekona ci do nauki czytania?- Wiesz, co sdz o tych praktykach. Ogldam czasem obrazki - wskazaa na barwnie iluminowan stronic. - Zawsze lubiam jaskrawe kolory.Sparhawk przysun sobie fotel i usiad ze szczkiem zbroi.- Widziae Ehlan? - zapyta Vanion, zajmujc z powrotem swoje miejsce za stoem.- Tak. - Sparhawk spojrza na Sephreni. - Jak to uczynia, mateczko? W jaki sposb otoczya j tym krysztaem?- To jest do trudne. - Umilka i popatrzya na niego badawczo. - By moe jeste ju do tego gotw - wyszeptaa, po czym podniosa si z fotela. - Podejd tu, Sparhawku - rzeka zbliajc si do kominka.Zakopotany wsta i pody za ni.- Spjrz w pomie, mj drogi - powiedziaa agodnie, zwracajc si do niego w ten dziwny, styricki sposb, jakiego zawsze uywaa wobec Sparhawka, gdy by jej uczniem.Powolny sowom Sephrenii skierowa wzrok na ogie. Usysza cichy szept w jzyku Styrikw, a potem czarodziejka wsuna wolno do w pomienie. Rycerz bezwiednie opad na kolana, nie odrywajc oczu od ognia.W pomieniach co si poruszyo. Sparhawk zbliy twarz do kominka i wpatrywa si uwanie w mae jzyczki ognia, taczce na kocu zwglonego dbowego polana. Pomienie staway si coraz bardziej niebieskie, a rozmyy si w iskrzc, bkitn mgiek. Zdawao mu si, e widzi jakie postacie drce w trzaskajcym ogniu. Obraz robi si coraz wyraniejszy i rycerz nagle ujrza sal tronow w odlegym o cae ligi paacu. Dwunastu rycerzy Zakonu Pandionu odzianych w czarne zbroje szo po kamiennej posadzce niosc szczup, mod dziewczyn. Nie spoczywaa na noszach, lecz na dwunastu byszczcych ostrzach mieczy, trzymanych pewnie przez dwunastu mczyzn z opuszczonymi przybicami. Pochd stan u stp tronu. Z cienia wysuna si ubrana w bia szat Sephrenia. Podniosa jedn rk i wydawao si, e co mwi, ale Sparhawk sysza tylko trzask ognia. Dziewczyna usiada wstrzsana silnymi konwulsjami. To bya Ehlana. Miaa wykrzywion twarz i nieobecne, szeroko otwarte oczy.Sparhawk bez namysu wycign ku niej rk, kadc do prosto w ogie.- Nie! - powiedziaa ostro Sephrenia, odcigajc jego rami. - Wolno ci tylko patrze.Jakby posuszna nie wypowiedzianemu rozkazowi drobnej postaci w biaej szacie, Ehlana, drc caa, podniosa si i stana chwiejnie. Sephrenia wskazaa na tron i krlowa potykajc si, wstpia po stopniach, by zaj nalene jej miejsce.Sparhawk paka. Prbowa znw sign ku Ehlanie, ale Sephrenia powstrzymaa jego rk delikatnym dotkniciem, ktre miao si elaznego acucha.- Patrz dalej, mj drogi - szepna.Dwunastu rycerzy uformowao krg wok siedzcej na tronie krlowej i stojcej u jej boku postaci w biaej szacie. Rycerze z czci wycignli swoje miecze tak, e kobiety na podium znalazy si w stalowym kole. Sephrenia podniosa ramiona i przemwia. Sparhawk wyranie widzia jej skupion, napit twarz, gdy wypowiadaa sowa zaklcia, ktrego nie by w stanie poj.Koniec kadego z dwunastu mieczy zacz si jarzy pocztkowo sabo, potem coraz janiej, a w kocu cae podium skpane byo w srebrzystobiaym wietle. Blask bijcy z ostrzy wydawa si stapia dookoa Ehlany i jej tronu. Wtedy Sephrenia wymwia jedno sowo opuszczajc ramiona w bolesnym gecie. W tej samej chwili wiato otaczajce Ehlan zestalio si i krlowa zostaa zamknita w krysztale. Sala tronowa wygldaa teraz tak, jak dzisiejszego ranka, kiedy wszed do niej Sparhawk. W ogniu kominka sylwetka Sephrenii jak zwidy kwiat opada na podium u stp tronu.zy pyny strumieniami po obliczu Sparhawka. Sephrenia delikatnie przytulia do piersi gow rycerza.- To nie jest atwe, Sparhawku - pocieszaa go. - Patrzenie w ogie otwiera serce i wyzwala w nas prawd. Jeste o wiele bardziej delikatny, ni chciaby, bymy sdzili.- Jak dugo kryszta bdzie mg j utrzyma przy yciu? - zapyta. Otar oczy wierzchem doni.- Tak dugo, jak dugo my - trzynacie osb obecnych przy rzucaniu zaklcia - bdziemy yli - odpowiedziaa Sephrenia. - Najwyej rok, wedug waszej miary czasu. - Rycerz patrzy na ni szeroko otwartymi oczyma. - To nasze siy trzymaj j przy yciu. Po upywie okrelonego czasu bdziemy po kolei odchodzi, przekazujc jednemu brzemi. Kiedy kady z nas zrobi ju wszystko, co byo w jego mocy - twoja krlowa umrze.- Nie! - krzykn Sparhawk i spojrza na Vaniona. - Czy ty te tam bye? Vanion skin gow.- Kto jeszcze? - zapyta Sparhawk.- Nie musisz tego wiedzie - odpowiedzia mistrz. - Wszyscy poszlimy dobrowolnie i wiedzielimy, na co si naraamy.- Kto przejmie brzemi, o ktrym wspomniaa? - Sparhawk znw zwrci si do Sephrenii.- Ja.- Wci jeszcze nie podjlimy decyzji - sprzeciwi si Vanion. - Kady spord tych, ktrzy tam byli, moe to uczyni.- Nie, jak dugo nie zmienimy zaklcia, Vanionie - w jej gosie brzmiao zadowolenie.- Ta sprawa nie jest jeszcze postanowiona - powiedzia mistrz.- Ale po co to zrobilicie? - zapyta Sparhawk. - Wszystko, czego dokonalicie, to darowalicie jej jeden rok ycia za okrutn cen - a ona nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.- Jeeli odkryjemy przyczyn jej choroby i znajdziemy lekarstwo, zaklcie bdzie mona cofn - odpara Sephrenia. - Utrzymujemy j przy yciu, by zyska na czasie.- Czy wiemy ju, na co zachorowaa?- Pracuj nad tym wszyscy lekarze w Elenii - rzek Vanion - i wezwaem innych z rnych czci Eosii. Sephrenia rozwaa moliwo, i choroba nie jest naturalnego pochodzenia. Natknlimy si na pewne kopoty. Dworscy medycy odmwili wsppracy.- A wic wrc do paacu - powiedzia Sparhawk ponuro. - Moe uda mi si ich przekona, by nam pomogli.- Ju o tym pomylelimy, ale Annias pilnie ich strzee.- O co chodzi prymasowi? - wybuchn ze zoci Sparhawk. - Chcemy tylko, by Ehlana wrcia do zdrowia. Czemu wic ciska nam kody pod nogi? Czyby pragn tronu dla siebie?- On chyba myli o wyszym tronie - powiedzia Vanion. - Arcypraat Cluvonus jest stary i sabego zdrowia. Nie zdziwibym si wcale, gdyby Annias wierzy, e moe przypa mu w udziale mitra arcypraata.- Annias? Arcypraatem? Vanionie, ale to absurd!- W yciu jest wiele absurdw, Sparhawku. Oczywicie wszystkie zakony rycerskie s przeciwne Anniasowi, a z naszym zdaniem hierarchowie Kocioa licz si, ale prymas ma w swoich rkach skarbiec Elenii i chtnie rozdaje apwki. Ehlana mogaby odsun go od skarbca, lecz zachorowaa. By moe dlatego nie zaley mu na jej wyzdrowieniu.- I chce posadzi na tronie zamiast niej bkarta Arissy? - Sparhawk z kad chwil robi si coraz bardziej zy. - Vanionie, wanie widziaem Lycheasa. On jest jeszcze sabszy - i gupszy - ni krl Aldreas. A poza tym on jest z nieprawego oa.- Uchwaa Rady Krlewskiej moe zalegalizowa jego pochodzenie. - Vanion rozoy rce. - Annias rzdzi rad.- Nie ca. - Sparhawk zgrzytn zbami. - Formalnie ja rwnie jestem czonkiem rady i myl, e gdyby zasza potrzeba, bybym w stanie powstrzyma niektrych gosujcych. Jeden czy drugi publiczny pojedynek mgby zmieni ich pogldy.- Jeste popdliwy, Sparhawku - rzeka Sephrenia.- Nie, jestem zy. Czuj, e mgbym zrobi pewnym osobom krzywd.- Nie moemy jeszcze podj adnej decyzji. - Vanion westchn. Potem potrzsn gow i przeszed do innej sprawy. - Co naprawd dzieje si w Rendorze? - Raporty Vorena byy ostrone na wypadek, gdyby dostay si w rce nieprzyjaciela.Sparhawk wsta i podszed do parapetu jednego z okien, czarny paszcz falowa wok jego stp przy kadym kroku. Rycerz wyjrza przez okno. Niebo nadal byo pokryte brudnoszarymi chmurami, a Cimmura wydawaa si kuli pod uderzeniami wiatru, jakby przygotowujc si do przetrwania nastpnej zimy.- Tam jest gorco i sucho, i jest mnstwo pyu. - Sparhawk zaduma si, mwic jakby do siebie. - Soneczny blask odbity od cian razi w oczy. Wczesnym porankiem, zanim jeszcze wstanie soce i gdy niebo jest niczym pynne srebro, kobiety z zasonitymi twarzami, ubrane w czarne szaty, dwigajc na ramionach gliniane dzbany podaj cichymi ulicami do studni.- Nie doceniam ci, Sparhawku - powiedziaa Sephrenia swoim melodyjnym gosem. - Masz dusz poety.- Nieprawda. Trzeba by w Rendorze, by mc zrozumie, co si tam dzieje. Soce niczym mot spada na gow, a powietrze jest tak gorce i suche, e nie sposb myle. Rendorczycy poszukuj najprostszych odpowiedzi. Soce nie sprzyja rozmylaniom. To mogoby wyjani fenomen Eshanda. Prosty pasterz z na wp upieczonym mzgiem by idealnym czowiekiem, na ktrego miao spyn boe objawienie. Myl, e tylko dziki socu eshandyjska herezja tak szybko si rozprzestrzeniaa. Ci biedni gupcy zaakceptowaliby kad ide, bez wzgldu na to jak byaby absurdalna, byle tylko ruszy si z miejsca i mie nadziej na znalezienie odrobiny cienia.- To bardzo ciekawe spojrzenie na ruch, ktry wywoa trzystuletni wojn w caej Eosii - zauway Vanion.- Powiniene sam tego dowiadczy - powiedzia Sparhawk, wracajc na swoje miejsce za stoem. - W kadym razie jeden z tych upieczonych na socu entuzjastw pojawi si w Dabourze okoo dwudziestu lat temu.- Arasham? - domyli si Vanion. - Syszelimy o nim.- Tak kae na siebie mwi, cho naprawd nazywa si inaczej. Przywdcy religijni, by przypodoba si swoim wyznawcom, czsto zmieniaj imiona. O ile wiem, Arasham jest niewyksztaconym, nie domytym fanatykiem, ktry w maym stopniu zdaje sobie spraw z tego, co si wok niego dzieje. To osiemdziesicioletni starzec, ktry ma widzenia i syszy gosy, jego wyznawcy za s gupsi od swoich baranw. Z ochot zaatakowaliby krlestwa Pnocy - gdyby tylko potrafili okreli, gdzie jest pnoc. Zreszt na ten temat tocz si w Rendorze powane debaty. Na wasne oczy widziaem paru tych heretykw. Spdzaj oni sen z powiek hierarchw w Chyrellos, a w rzeczywistoci s to wyjcy na pustyni derwisze, ndznie uzbrojeni i niewprawni w rzemiole wojennym. Prawd mwic, Vanionie, bardziej martwibym si nastpnym atakiem zimy ni jakimkolwiek powstaniem eshandistw w Rendorze.- Mocno powiedziane.- Zmarnowaem dziesi lat ycia tropic nie istniejce niebezpieczestwo. Mam nadziej wic, e wybaczycie mi moj gorycz.- Z czasem nabdziesz cierpliwoci, Sparhawku. - Sephrenia umiechna si. - Z chwil, gdy osigniesz dojrzao.- Mylaem, e ju j osignem.- Nawet nie w poowie.- A ile ty masz lat, Sephrenio? - zapyta szczerzc zby w umiechu.- Dlaczego wy, pandionici, zawsze pytacie o to samo? - Czarodziejka spojrzaa na niego z rezygnacj. - Wiesz, e ci nie odpowiem, wic po prostu przyjmij do wiadomoci, e jestem starsza od ciebie i nie zawracaj tym sobie gowy.- Jeste starsza rwnie ode mnie - doda Vanion. - Byem twoim uczniem, gdy miaem tyle lat, co ci chopcy pilnujcy moich drzwi.- Czy wygldam a tak staro?- Sephrenio, moja droga, jeste moda niczym wiosna i mdra niczym zima. Wiesz przecie, e wszystkich nas rozkochaa w sobie. Odkd ci znamy, najcudowniejsze panny nie maj dla nas uroku.- Czy on nie jest miy? - Czarodziejka umiechna si do Sparhawka. - Z pewnoci nie ma na wiecie wikszego pochlebcy od niego.- Posuchaaby, co ma do powiedzenia, gdy podczas wicze nie trafisz wczni w cel - odpar cierpko Sparhawk i poprawi na ramionach cik zbroj. - Co jeszcze sycha? Dugo mnie tu nie byo i jestem ciekaw nowin.- Otha zbiera armi - rzek Vanion. - Wieci, ktre napywaj z Zemochu, gosz, e skierowa on swoj uwag na wschd, na Daresi i cesarstwo Tamul, ale mamy co do tego troch wtpliwoci.- A ja mam nawet wicej ni troch - zgodzia si Sephrenia. - Zachodnie krlestwa nagle zapeniy si styrickimi wczgami, ktrzy obozuj na skrzyowaniach drg i obnosz si z pierwotnymi bogami Styricum. adna z lokalnych grup Styrikw nie przyznaje si do nich. Dla jakiej przyczyny cesarz Otha i jego okrutny bg zalewaj nas potokiem szpiegw, a Azash kiedy ju pogna Zemochw do ataku na zachd. Tu jest ukryte co, czego on desperacko poda, a czego nie znajdzie w Daresii.- Zemosi ju nieraz zbierali armi - powiedzia Sparhawk lekcewaco. - Nic z tego nigdy nie wyniko.- Sdz, e teraz sytuacja moe by powaniejsza - stwierdzi Vanion. - Poprzednio Otha gromadzi wojska zawsze na granicy, a gdy nasze cztery zakony rycerskie wyruszay mu na spotkanie z Lamorkandii, rozpuszcza armi. On nas tylko sprawdza. Tym razem jednak gromadzi swoje oddziay za grami, mona powiedzie - po kryjomu.- Niech tu tylko przyjdzie - rzek Sparhawk ponuro. - Powstrzymalimy go piset lat temu, powstrzymamy go i teraz, jeli bdzie potrzeba.Vanion potrzsn gow.- Nie chcemy, by wrcio to, co si stao po bitwie nad jeziorem Randera - stulecie godu i zarazy, cakowity upadek cywili