Świetlica Krytyki Politycznej "Na granicy". Raport z działań 2015
Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna
-
Upload
radoslaw-koba -
Category
Documents
-
view
32 -
download
2
Transcript of Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 1/10
EN PRESENTATION IN ENGLISH LOGOWANIE / REJESTRACJA / NEWSLETTER Follow @krytyka 30.4K follow ers
KRAJ ŚWIAT KULTURA GOSPODARKA FELIETONY RAPORTY MULTIMEDIA O NAS KONTAKT SKLEP
Tweetnij 1
CZYTAJ TAKŻE
Cieślak: Walczymy o bezpłatną kulturę imiejsca pracyZ MONIKĄ CIEŚLAK ROZMAWIA MAGDA
MAJEWSKA
Bożek: Rak, czyli historia chaosuJAKUB BOŻEK
Munro w Polsce nie miałaby szansRED.
Ile z tych książek znasz?CZYTAJ KOBIETY!
Strona główna » Artykuły » Kultura » Czytaj dalej » Czytelnia Krytyki Politycznej (4)
CZYTELNIA KRYTYKI POLITYCZNEJ (4)
CZYTAJ DALEJ REDAKCJA, 31.05.2014
Oates, Tkaczyszyn-Dycki, Grossman – wCzytelni KP co miesiąc piszemy oksiążkach, które czytamy. O tych, którechcemy polecić lub przed którymi chcemyostrzec.
Manuel Arriaga, Rebooting Democracy, Thistle
Publishing 2014
Czy nie macie czasem wrażenia, że coś jest nie tak ze
współczesną demokracją? Że politycy utworzyli co na
kształt kasty, która ponad głowami obywateli podejmuje
decyzje, które często rozmijają się z oczekiwaniami
społeczeństwa? Dlaczego tak się dzieje? Manuel Arriaga
odpowiada na to pytanie w przystępny sposób, tłumaczy
punkt po punkcie, jak to jest możliwe, że wybrani w wolnych
wyborach politycy nie reprezentują czasem swoich
wyborców. To jednak tylko początek książki. O tym, że
mamy problem z demokracją, wiadomo nie od dziś i jej
usprawnienie to jeden z priorytetów zarówno dla
Indignados w Hiszpanii, jak i dla ruchu Occupy w Stanach Zjednoczonych.
Najistotniejsze pytanie brzmi jednak – jak to naprawić? Co zrobić, by demokracja
zaczęła funkcjonować lepiej?
I tu mamy przegląd konkretnych rozwiązań z różnych części świata, od panelu
obywatelskiego w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, poprzez głosowanie
preferencyjne w Irlandii, aż po zasady finansowania kampanii wyborczych we
Francji. Jestem zachwycony tym, że autor docenia wartość deliberacji. Znalazłem w
tej krótkiej książce kwestie, o których nie pomyślałem wcześniej, choć interesuję się
tematem demokracji od dość dawna. Szczególnie trafił do mnie pomysł, że z budżetu
państwa mogą być finansowane kampanie wyborcze wszystkich zarejestrowanych
komitetów, a nie tylko partii politycznych. No tak, rzeczywiście. Dlaczego nie
mielibyśmy tak mieć w Polsce?
Marcin Gerwin, Sopocka Inicjatywa Rozwojowa
25 maja Europa wybrała swoichprzedstawicieli do PE. Nadal dwienajwiększe siły w nowymeuroparlamencie to chadecy isocjaldemokraci, ale równie donośniezabrzmiał w tym wyboracheurosceptyczny głos skrajnej prawicy.Co to oznacza dla najważniejszychpolitycznych, gospodarczych ispołecznych wyzwań, jakie stoją przedEuropą?
NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
INNE TEKSTY AUTORKI/AUTORA
Miecznicka, Wysocki: W Polsce lite...
"Globalizacja" Stiglitza
"Zamach" Yael Bartany w...
Leder: Folwark polski
COP19: komentarze, wywiady, analiz...
Matk…
by Kry…
Matka Feministka. …by Krytyka Polityczna
OLEKSIJ RADYNSKI
OD PUTINA DOPOROSZENKI
NAJNOWSZY FELIETON
49kLike
szukaj
26Like Zaloguj się lub utwórz konto by komentować
1. Oates: Tatulo JOYCE CAROL OATES
2. Dunin o Sosnowskim: Lu-lu-lu Hono... KINGA DUNIN
3. Jak pokonać wstręt do wyborów? We... OLEKSIJ RADYNSKI
4. Graff: Macie prawo nie lubić Dżen... AGNIESZKA GRAFF
5.
6.
7.
8.
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 2/10
***
Armen Avanessian, Robin Mackay (red.), #ACCELERATE,
Urbanomic/Merve Verlag 2014
Żeby porządek kapitalistyczny doczekał się należnego i rychłego końca, należy
przyspieszyć jego bieg – ze wszystkimi alienującymi, globalizującymi i
destrukcyjnymi dla tradycyjnych porządków konsekwencjami. Tylko wtedy
rewolucyjny, cyborgiczny, niepozbawiony jeszcze przyszłości polityczny podmiot
dzisiejszych czasów – usieciowiony, cyfrowo biegły i sproletaryzowany moloch
pracownic i pracowników umysłowych, wykorzysta swój potencjał do buntu. Tak w
największym skrócie brzmi przesłanie akceleracjonizmu – lewicowej herezji, której
korzenie sięgają rewolty 1968, ale wybrzmiewającej naprawdę głośno dziś, w dobie
internetowego przyspieszenia.
Na pierwszy rzut oka, czyli przy lekturze Manifesto for Accelerationist Politics (ze
zrozumiałych względów będącego osią książki), to wszystko to próżny bełkot i
wygodna akceptacja bieżących przywilejów wypracowanych przez kapitalizm. Gdy
jednak zastanowić się nad akceleracjonizmem chwilę dłużej, okaże się, że to jedyny
być może nurt, który pozwala prowokująco i w niepozbawiony treści sposób postawić
problem lewicy i technologii. Krytycznie przyjrzeć się kaskadzie cyfrowych utopii i
dystopii i zapytać, czy współcześnie możliwa jest lewica, która ma swoją
nowoczesność.
I temu własnie służy #ACCELERATE, najszersze ujęcie tego nurtu, od Marksa i
Veblena po EgdeRank i Avatara.
Jakub Dymek, Dziennik Opinii
***
Samuel Beckett, Czekając na Godota, Państwowy Instytut Wydawniczy
1994
Wedle okładki – jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych dramatów. Cóż
począć – wypadałoby przeczytać, w końcu klasykę trzeba znać, czyż nie?
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 3/10
Pierwsze kilkanaście stron wywołało u mnie jednak poczucie dysonansu. Jak to, to –
najwybitniejszym dramatem? Według kogo? Przecież tu się nic nie dzieje, a w ogóle to
jakieś dziwadło. Pewnie według kolejnych „krytyków”, co to film o zbieraczach
ziemniaków z Pakistanu uważają za lepszy od wszystkiego, co przeciętny Kowalski
jest w stanie obejrzeć do końca.
Nie wiem, gdzie nastąpił przełom. Chyba gdzieś w okolicy początku Aktu II. Wtedy
stopniowo z „dramatu o dwóch patałachach, co to nie wiadomo czemu stoją codziennie
pod drzewem i na coś czekają, prowadząc absurdalne dialogi”, wyłania się coś więcej.
Sęk w tym, że nie wiem do końca co – i clue sprawy tkwi bodaj w tym, że dla każdego
będzie to coś innego.
Nagle sceny, samodzielnie bez sensu, nabierają go w zestawieniu z poprzednim
dniem. Postaci, wcześniej po prostu paplające nieskładne zdania, wyrażają w ten
sposób nieskładnie to, co tak naprawdę wiemy o naszym życiu i świecie. A że wiemy
niewiele, przypomina to „nieco” bełkot.
Jestem pewien, że nie wychwyciłem u Becketta wszystkiego, co wychwycić się dało –
nie zmienia to jednak faktu, że jest to jedna z tych książek, które faktycznie każą
mierzyć się nam z własną egzystencją. I szukać trzeciego i czwartego dna.
Po prostu robi wrażenie.
Szymon Pytlik, Klub Krytyki Politycznej w Opolu
***
Egon Bondy, Szaman, przeł. Arkadiusz Wierzba, wyd. Ha!Art 2012
Prehistoryczna komuna, w której żyje starzejący się szaman, to oczywiste odniesienie
do ówczesnej Czechosłowacji po stłumieniu praskiej wiosny (Šaman ukazał się w 1972
roku). Siermiężna rzeczywistość i surowy krajobraz opisywanego obozu przypomina
ulice jakiegoś małego czeskiego miasteczka przy granicy z Polską, gdzie mogły
przejechać się czołgi, zostawiając ślad przede wszystkim w głowach mieszkańców.
Ludzie myślą tylko o tym, jak przetrwać, a mimo to kultywują stare, zakazane przez
Urząd Bezpieczeństwa obrządki, dające im poczucie jedności i oczywistą satysfakcję
seksualną, także zabronioną przez polityczną biowładzę.
Gdyby jednak Bondy stworzył Szamana wyłącznie jako powieść paraboliczną,
moglibyśmy sobie odpuścić lekturę i potraktować ją jako historyczną ciekawostkę,
antyutopię ważną dla uczestników tamtych wydarzeń, nic więcej. Siła książki tkwi
zupełnie gdzie indziej: w filozoficznym rozmachu nadanym osobie Szamana, Kukułki i
instytucji Urzędu Bezpieczeństwa (Wielkiego Szamana, Wielkiego Naczelnika),
przedstawionym w ich relacjach oraz punktach wspólnych.
Dzięki temu proste przełożenie obozowiska na ówczesną Czechosłowację staje się
banalne i zgoła zgubne dla dzisiejszej interpretacji dzieła. Po przeczytaniu zróbmy
sobie małą zabawę intelektualną: która instytucja w miejsce Urzędu Bezpieczeństwa
dba o naszą seksualność? Który szaman czuwa nad naszymi potrzebami duchowymi,
zaspokajając tym samym swoje potrzeby materialne? Jaka ideologia każe traktować
się jako naturalną i wręcz odruchową? I czy Polskę stać na własnego Szamana?
Marcin Sierszyński, Klub Krytyki Politycznej we Wrocławiu
***
Michael Crummey, Pobojowisko, przeł. Michał Alenowicz, Wiatr od
morza 2014
Tego nowofudlandzkiego pisarza poznaliśmy w zeszłym roku dzięki świetnej powieści
Dostatek. Teraz przyszła kolej na następną jego książkę i powrót na te same tereny. I
znów jest to smaczny kąsek dla miłośników „prawdziwej powieści”, tym razem
opartej na schemacie romansu.
W małej nadmorskiej osadzie w 1940 spotyka się para młodych ludzi, nastolatków.
Pojawia się i miłość – taka jedna, jedyna na całe życie? To jest pytanie, a nie
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 4/10
odpowiedź, bo Crummey jest zbyt dobrym pisarzem, żeby nie podrążyć pod
podszewką tego mitu. Ona jest protestantką, on katolikiem, czego nie może
zaakceptować jej rodzina. Po krótkim i nieskonsumowanym romansie musi uciekać z
wyspy jako morderca i złodziej. Zaciąga się do armii, a potem, nie oddając ani jednego
wystrzału, trafia do obozu jenieckiego pod Nagasaki. Ona ucieka z domu w jego
rodzinne strony i postanawia na niego czekać. Zajmie nam trochę czasu, żeby
dowiedzieć się, czy się doczeka, kiedy i co z tego wyniknie. Powieść kończy się w roku
1994. A tło obyczajowe i historyczne jest równie ciekawe jak losy bohaterów.
O różne perturbacje, zło i nieszczęścia w tym kontekście łatwo oskarżać rozmaite siły
zewnętrzne – religijne uprzedzenia, okrucieństwa wojny. Jednak autor sięga głębiej,
pytając też o odpowiedzialność jednostkową. Opowieść o „ludziach sobie
przeznaczonych” okazuje się bardziej skomplikowana, niż mogło nam się wydawać.
Kinga Dunin, Dziennik Opinii
***
Jenny Diski, Lata sześćdziesiąte, przeł. Maciej Płaza, Officyna 2013
W swojej krótkiej, osobistej i angażującej książeczce-pamiętniku i teoretycznej
rozprawce o kontrkulturze w jednym Jenny Diski stawia tezę, która zostaje w
pamięci na długo. Taką mianowicie, że cała kontestacja pamiętnej dekady hipisów,
wolnej miłości i dragów tak naprawdę nie tylko nie podważyła reguł panującego
systemu, ale ugruntowała pole pod thatcheryzm i tryumf wolnorynkowego
fundamentalizmu. To, co stało się w dekadzie między 1975 a 1985 rokiem, nie było
nawet kontrrewolucją czy konserwatywnym backlashem, pisze Diski, a jedynie
dojrzałą kontynuacją samolubnego, antyinstytucjonalnego i nastawionego na doraźne,
antysystemowe działania buntu z dekady poprzedniej.
I choć to nie pierwsze ujęcie problemów kontrkultury w krytyczny i odrobinę
rozczarowany sposób (w Polsce robiła to na przykład Anna Nacher), to osobista i
jednocześnie daleka od mitologizacji narracja prowadzona przez Diski czyni te
spostrzeżenia jeszcze bardziej gorzkimi. Bo jeśli nie udało się zaszkodzić
instytucjonalnej edukacji, kapitalizmowi, państwu w czasach największej pokoleniowej
rewolty XX wieku, to kiedy jeszcze może się udać?
Jakub Dymek, Dziennik Opinii
***
Wasilij Grossman, Wszystko płynie, przeł. Wiera Bieńkowska,
Wydawnictwo W.A.B. 2010
Antysemickie nagonki, czystki lat 30., Wielki Głód na Ukrainie. Wszystkie te epizody
z dziejów ZSRR, a także historię gułagów i pierwszych lat po tajnym referacie
Chruszczowa mieszczą karty niewielkiej jak na ciężar tylu tematów narracji.
Rozstrzelani, zmarli w tajdze, zagłodzeni na śmierć w trakcie „rozkułaczania” wsi –
milionowe ludzkie straty z cynicznego zdania Stalina o statystyce zyskują tu imiona,
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 5/10
twarze i myśli.
Ludzkie losy na tle wydarzeń historycznych to oczywiście jedna z najpopularniejszych
konwencji literackich, jednak warto sięgnąć po Wszystko płynie także – albo
zwłaszcza dzisiaj, gdy mija pół wieku od śmierci jej autora. Dziś informacje o
zamachach na ludzką wolność i godność, zbrodniach reżimów podaje się nam jak na
talerzu, wszystko to jest relacjonowane niemal na bieżąco. Może powieść, inaczej niż
media, które wydarzenia traktują w kategoriach gorączki aktualności bądź mniej lub
bardziej naukowej analizy faktów, pozwala inaczej obcować z ludźmi – ofiarami,
katami, bohaterkami; towarzyszyć im.
Ta książka łączy w sobie bezpośredniość i faktograficzną solidność reportażu,
moralitet z czasów hekatomby wartości i rozważania o istocie rosyjskiego
totalitaryzmu oraz kultury, która go zrodziła. W doświadczeniu głównego bohatera,
zwolnionego z łagrów po trzydziestu latach Iwana Grigorijewicza zawiera się coś, co
było udziałem tysięcy ludzi w ZSRR. Daremność przetrąconego, złamanego życia,
wykreślonego z uczestnictwa w rzeczywistości społecznej, w nurcie regulowanym
zawsze przez taką czy inną tyranię umysłu. Skazany na zapomnienie w podobny
sposób został zresztą sam Grossman – Wszystko płynie oraz Życie i los, jego
największe dzieła, ukazały się w ZSRR dopiero wiele lat po śmierci pisarza.
Mikołaj Denderski, Klub Krytyki Politycznej w Krakowie
***
Aleksandra Gumowska, Seks, betel i czary, Znak 2014
Trobriandy to mityczna kolebka współczesnej antropologii. Gumowska jedzie tam sto
lat po Malinowskim i podąża jego śladami, w dwóch spódnicach, bo mężatki powinny
nosić dwie. A my razem z nią wracamy w miejsce, które dobrze znamy – jeśli
czytaliśmy Malinowskiego. A nawet jeśli nie – autorka przybliży nam jego ustalenia i
postać. Już on dostrzegał sygnały rozkładu tradycyjnej kultury i winił za to
chrześcijańskich misjonarzy i kolonizatorów. A jaki jest dzisiaj wynik meczu
Trobriandczycy kontra nowoczesność?
Triobriandczycy nie poddali się tak szybko, jak podejrzewał Malinowski. Nadal
bardzo silne są więzi społeczne wspierane złożonym systemem pokrewieństwa (o ile
pamiętam, nazywa się to awunkulat, kiedy w matrylinearnej rodzinie najważniejszy
jest wuj), powiązań w ramach klanów i podklanów, których nie sposób zliczyć, oraz
wynikających stąd zobowiązań. Trobriandczycy nadal uprawiają swoje magiczne
ogrody, potrafią obywać się bez pieniędzy. Nadal naszyjniki krążą między wyspami w
jedna stronę, a naramienniki w drugą (wymiana kula) chociaż już nie na taką skalę
jak kiedyś. Powierzchowne chrześcijaństwo znalazło jakiś modus vivendi z magią.
Nowoczesność jednak napiera – komórki, chińskie podkoszulki, kilkadziesiąt
samochodów i inne ustrojstwa. Jest szpital z jednym lekarzem. Edukacja –
nieobowiązkowa – która pozwala na opuszczenie wysp, zajęcie nowych pozycji
społecznych.
Słabną dotychczasowe mechanizmy kontroli społecznej, a demokracja w stylu
zachodnim niezbyt się sprawdza. W rezultacie w życiu „dzikich” pojawia się coraz
więcej społecznej „dżungli”, podobnie jak to się dzieje w większych ośrodkach Papui-
Nowej Gwinei, niebezpiecznych i opanowanych przez gangi.
A jak wygląda ich słynne życie seksualne? Proszę sobie samemu przeczytać, warto.
Kinga Dunin, Dziennik Opinii
***
Inga Iwasiów, Umarł mi, Wydawnictwo Czarne 2013
Solidarność, współodczuwanie, zrozumienie... 126 stron historii bliskiej relacji, zapiski
osobiste a jakże uniwersalne, jak temat, którego dotyczą – śmierć, umieranie,
odchodzenie i życie, codzienność tak wówczas dotkliwa, dosłowna, realna.
Chciałam wiedzieć, czy innych boli tak samo, czy strata zawsze zostawia wyrwę, czy
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 6/10
zasadnym jest prosić o wybawienie od śmierci „nagłej, a niespodziewanej”? Czy na
śmierć można się przygotować, uodpornić, zaszczepić? Co robić, kiedy pewnym się
staje, że tym razem to mnie – umarł?
Przeczytałam.
Teraz mam pewność, że jedno łączy nas wszystkich – nasza śmiertelność i to, jak się
bronimy przed ostatecznym. Nawet kolejność jest ta sama: niedowierzanie, niezgoda,
złamany bunt, funeralne rytuały i wspominanie; przenoszenie w pamięci w kolejny
dzień, który się rozpoczyna z nadzieją, że codzienność impregnuje skutecznie, a
zatrzymany czas to złudzenie.
Ponadto upewniłam się po raz kolejny, że mimo iż „żyjemy na mentalnych
cmentarzach, mamy niedobory radości, nie umiemy się śmiać, jesteśmy
martyrologiczni, defetystyczni i zbyt serio” – nasze istnienie ma sens, a obecności
Drugiej Osoby niczym nie można zastąpić.
Joanna Przybyło, Klub Krytyki Politycznej w Koszalinie
***
Wojciech Jaruzelski, Być może to ostatnie słowo (Wyjaśnienia złożone
przed Sądem), Wydawnictwo Comandor 2008
Przyznaję bez bicia – to nie jest książka, którą przeczytałem w ostatnim miesiącu.
Jednak w związku ze śmiercią generała Jaruzelskiego, postanowiłem coś o niej
napisać.
Nie mam wątpliwości, że wprowadzenie stanu wojennego było mniejszym złem. Na
tym kończę włączanie się w ów jałowy spór, w którym tak aktywnie brałem niegdyś
udział. Wystarczy. Lektura zeznań złożona przez Jaruzelskiego przed sądem to
jednak kopalnia fascynujących źródeł i cytatów z Polski lat 80. (i nie tylko), które z
jednej strony chwytają szczękę i mocno ciągną ją do ziemi, a z drugiej bezlitośnie
wwiercają w serce głęboki niepokój o sposób, w jaki pisana jest najnowsza historia.
Kto dziś pamięta, co pisał o „Solidarności” Borusewicz w 1983 roku? Komu
przyszłoby do głowy, do czego wzywał młody Donald Tusk tuż przed grudniem 1981
roku? Kto wie, jak na ogłoszenie stanu wojennego reagowała zachodnia prasa?
Książka Jaruzelskiego obnaża narosłe w dzisiejszej narracji historycznej mity, o
których mogliśmy już zapomnieć, a które stale podtrzymują nie tylko politycy, ale
również historycy w podręcznikach szkolnych i akademickich. Widząc naocznie, jak
może być pisana historia, zmusiłem się do postawienia pytania: skoro przy tak
licznych i nigdzie nieskrywanych źródłach dostajemy historyczną papkę, przemieloną
przez tożsamość uczestników tamtych wydarzeń, to w jakim stopniu można ufać
historii napisanej dawno temu? Nie wiem, strach pomyśleć.
Michał Pytlik, Klub Krytyki Politycznej w Opolu
***
Eugeniusz Kopeć,„My i oni” na polskim Śląsku (1918-1939),
wydawnictwo „Śląsk” 1986
Ślązacy to swego rodzaju polscy „inni”. W wielu regionach kraju uznawani za
obdarzonych jakimiś niespotykanymi nigdzie indziej w Polsce cechami. Niejeden
zresztą polityk zbił, lub zbić się starał, na tym fakcie swój polityczny kapitał.
Kopeć w swoim świetnym studium My i oni... pokazuje – teoretycznie rzecz biorąc –
odległe dla nas czasy II RP i ówczesną genezę owych kategorii „nas” i „ich”.
Teoretycznie – w praktyce bowiem okazuje się, że duża część z tego przetrwała do
dziś. Reszta zanikła w zbiorowej pamięci, przykryta „mitami narodowymi”, które
zostały nam do głów wtłoczone. Wszystkie jednak korzenie miały właśnie w okresie,
kiedy rozstrzygała się przynależność państwowa Śląska.
Nie sposób przytoczyć tutaj wszystkich ciekawostek, jakie autor wyłuszcza
czytelnikom – nie mogę jednak pisać o My i oni nie przywołując jedneh z nich. Ilu z
nas, zwłaszcza pochodzących spoza Śląska, pod wpływem podręczników historii
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 7/10
uważa, że Śląsk „wybrał” Polskę z powodów narodowo-patriotycznych? Ilu, że to z
powodu zachęt, jakie wobec Śląska robiono przed plebiscytem? Kopeć jednak
akcentuje to, co umyka naszej uwadze jako bardzo niewygodne: Ślązakami kierował
przede wszystkim tzw. „mit Polski Sprawiedliwości Społecznej”. Jako że od wieków
uciskani klasowo przez Niemców, nigdy zaś przez Polaków (ci bowiem zwykle się nie
dorabiali) – stworzyli w głowie obraz Polski, gdzie każdy jest równy, nikt nie
wyzyskuje drugiego, a podział na pana i chłopa nie istnieje.
Oczywiście mit ten szybko upadł w zetknięciu z rzeczywistością. Było już wtedy po
fakcie. O ironio, chciałoby się rzec w czasach, kiedy to Polska jest krajem z
nierównościami i stosunkami społecznymi nieporównywalnie bardziej nierównymi i
niesprawiedliwymi niż nasz zachodni sąsiad.
Szymon Pytlik, Klub Krytyki Politycznej w Opolu
***
Robert Krasowski, Czas gniewu. Rozkwit i upadek SLD, Wydawnictwo
Czerwone i Czarne, 2014
Jak napisać książkę o polityce bez ludzi? Robert Krasowski ma na to idealną receptę
– napisać o politykach. Ci bowiem ludźmi nie są, są tylko „graczami”,
„reformatorami”, „zwierzętami”, w zależności od tego, do którego z obozów należą.
Graczem jest Miller, reformatorami Balcerowicz i Hausner, zwierzęciem – oczywiście
– Lepper.
Poza nimi nie ma już nic: ani tych, którzy ich wybrali w wyborach, ani tych, którzy
pozwolili im się przy władzy utrzymać, nie ma też żon, partnerek, współpracowników,
gdzieś na horyzoncie jest jedynie jakaś masa, która rządzi się zasadami prymitywnej
grupowej psychologii. To wizja ograniczona, bo nie ma w niej miejsca na cokolwiek
poza lepszymi bądź gorszymi posunięciami rozgrywających. Trochę więc w tym
szachów, trochę sportu, trochę walki gladiatorów – ale ta prawda o polityce, którą
opisuje Czas gniewu, może budzić jedynie uprzejme zainteresowanie, nie żywe
emocje, jak interesująca partia szachów właśnie, nie dramat. Nie panorama polityki, a
zbliżenie na detal.
Nie znaczy to, że czyta się książkę Krasowskiego źle, przeciwnie. Ale to pozycja dużo
słabsza niż pierwszy tom trylogii i nie da się tego wytłumaczyć jedynie tym, że
historia duumwiratu Millera i Kwaśniewskiego była mniej interesujący niż polityczna
szamotanina na górze, pod znakiem której upłynęły pierwsze lata III RP. Bo nie była,
sam Krasowski o tym pisze, choć szkoda, że poniżej swojego poziomu.
Jakub Dymek, Dziennik Opinii
***
Errico Malatesta, At the Cafe: Conversations on Anarchism, AK Press
2006
Życie Malatesty, słynnego włoskiego działacza i jednego z największych twórców
anarchokomunizmu, było przepełnione podróżami, konspiracją i ucieczkami przed
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 8/10
władzą. Dzięki jednemu z tych zdarzeń powstała właśnie ta książka. Bardzo ciekawa
jest jednak jej forma. Otóż Malatesta, będąc ścigany przez prawo, zbiegł do Ankony, a
po przybyciu zmienił tożsamość i wygląd. Pomysł na to dzieło wpadł mu do głowy
przez uczęszczanie do jednej z kawiarni, w której spotykał się raczej z poglądami
innymi niż jego. To doprowadziło do wielu fascynujących kłótni i dyskusji. Między
innymi z częstym klientem tej kawiarni – policjantem, który nawet nie zdawał sobie
sprawy, z kim rozmawia.
Te właśnie dialogi, po części oparte na prawdziwych konwersacjach, po części na
doświadczeniu Malatesty, zostały ostatecznie wydane w 1922 roku. Mamy w nich do
czynienia z paroma charakterystycznymi bohaterami: Giorgiem – młodym
anarchistą (odpowiednikiem Malatesty), Ambrogiem – prokuratorem, czy
Prosperem – biznesmenem. Dzięki temu luźnemu formatowi autor był w stanie w
pomysłowy, a jednocześnie szczegółowy sposób wyłożyć wizję wolnego społeczeństwa,
krytykę państwa, kapitalizmu i własności.
Filip Brzeźniak, Klub Krytyki Politycznej w Opolu
***
Joyce Carol Oates, Tatulo, przeł. Lukasz Witczak, W.A.B. 2014
Oates lubi zaczynać swoje powieści od „trzęsienia ziemi”, jakiegoś dramatycznego
wydarzenia, ale często to tylko wabik, który ma nas wciągnąć w subtelne
psychologiczne portrety i rozmaite problemy społeczne. Tatulo to jednak ani nie
Blondynka, ani mój ulubiony Wodospad. To dobrze napisany thriller psychologiczny
do przeczytania w jeden wieczór. Kilkuletni chłopczyk zostaje porwany, a broniąca go
matka okaleczona przez porywcza. Jest nim charyzmatyczny kaznodzieja, pedofil,
który wykorzystuje kolejnych chłopców, zmuszając ich do całkowitego poddania się
jego woli. Czy kilkulatek może oprzeć takiej przemocy, zachować coś z dawnej
tożsamości, czy zostanie okaleczony na zawsze? To w zasadzie jest najważniejsze i
najciekawsze pytanie tej powieści, która niestety kończy się zbyt wcześnie i nie
znajdziemy na nie odpowiedzi. Poza tym uczestniczymy w rodzinnym dramacie,
który rujnuje nie tylko dotychczasowe życie, ale też małżeńskie relacje. Mocny temat,
dobrze stopniowane napięcie – czyli świetna literatura popularna.
Kinga Dunin, Dziennik Opinii
***
Leokadia Oręziak, OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce, Le
Monde Diplomatique 2014
Leokadia Oręziak w niezwykle przystępny sposób mieli znane z mediów argumenty
zwolenników OFE w drobny mak. Wielką zaletą tej pozycji jest sposób, w jaki została
napisana: poza tym, że jest w pełni zrozumiała dla laików, to wielokrotne, acz
nienachalne powtarzanie skutków wprowadzenia OFE i kryjących się za nimi
mechanizmów (ileż razy można mówić o sposobach i konsekwencjach pokrycia
ubytku składki w ZUS?) nie pozwala zapomnieć o tym, jak działają OFE i na czym
polegała reforma emerytalna z 1999 roku. Garść cytatów zamyka również usta tym,
dla których „wpływ międzynarodowych instytucji finansowych” to teoria spiskowa
połączona z antyprywatyzacyjnym doktrynerstwem.
Choć pierwsze kilkadziesiąt stron może trącić banałem, to Leokadia Oręziak tak
naprawdę odwala w ten sposób kawał doskonałej roboty, której intelektualiści mogą
już nie zauważać: trafia do prostych, niezaangażowanych lub zdezorientowanych w
kwestii emerytur ludzi, którzy jeszcze stoją u progu decyzji: ZUS czy OFE? Biorąc
pod uwagę skalę zjawiska, jest to sprawa wielkiego znaczenia. Dyskusja o reformie
systemu emerytalnego bez znajomości tej książki – nieuniknionego punktu
odniesienia – musi być o wiele trudniejsza i mniej wiarygodna.
Michał Pytlik, Klub Krytyki Politycznej w Opolu
***
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Kochanka Norwida, Biuro Literackie 2014
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 9/10
Im bardziej Dycki zagnieżdża się w polszczyźnie, tym swobodniej idzie mu
wierszowana historia swojej rodziny / tożsamości. Poruszającym wyzwoleniem i
przyznaniem jakiejś wartości własnej genezie było nazwanie matki „banderówką”, a
ojca „polskim nacjonalistą” posługującym się językiem chachłackim. Te słowa
pochodzą z jego poprzedniej książki, Imię i znamię, a kto śledzi jego twórczość od
dawna, zrozumie, jak bardzo owe motywy stanowiły wielki krok do przodu dla
człowieka, który od wielu lat pisze jeden wiersz. Jeden, ale znakomity wiersz.
W Kochance Norwida wraca zaś do znanego i – wydawałoby się – oswojonego już
tematu chorującej na schizofrenię matki. Tytułowa kochanka to właśnie rodzicielka,
która uwierzyła w swój romans z romantykiem-szydercą. Czuwa on nad tą poezją nie
jako patron, a jako widmo, do którego trzeba odnieść się za każdym razem, gdy
poruszane są struny polszczyzny, rodzicielstwa, choroby.
Tuż obok tytułowego wątku pojawiają się inne, na równi konstytuujące tożsamość
poety. Pomimo że przywarł „do polszczyzny niczym Polaczysko”, wciąż daje do
zrozumienia, że nie jest głosem większości, a upokarzanym na każdym kroku
przedstawicielem przeróżnych mniejszości, na które składa się całościowy „projekt”
ukryty za jego podwójnym nazwiskiem. I tak Wojsko Polskie, przeprowadzające
swego czasu akcję „Wisła”, potem inspirujące akcję „Hiacynt”, zrobiło z niego bażanta;
jako Konrad Bełski ogłaszał wiersze w magazynie gejowskim; ojciec zaś pod postacią
psa zmusza go do zaakceptowania swojej polskiej krwi.
Przetłumaczenie tych doświadczeń na poetycki język jest sprawą pierwszorzędną dla
zrozumienia pogranicza polsko-ukraińskiego, pełnego nieuzasadnionej brutalności i
resentymentu. To, co skrzętnie ukrywane w zbiorowej pamięci Polaków i Polek,
poeta wydobywa na światło dzienne właśnie za sprawą mowy wiązanej, dużo lepiej
radzącej sobie ze sprzecznościami niż dyskursywne i nierzadko toporne dzieła
historyków pielęgnujących narodowy habitus.
Marcin Sierszyński, Klub Krytyki Politycznej we Wrocławiu
***
Paulina Wilk, Znaki szczególne, Wydawnictwo Literackie 2014
Znaki szczególne Pauliny Wilk to powieść o pokoleniu przemian i transformacji –
„pokoleniu urodzonych około 1980 roku”. Jest to opowieść o świecie, w którym czas
nie odgrywał znaczącej roli, za to wszystko miało jakiś smak, kolor i wyjątkowy
zapach. Dzięki dokładnej pamięci Wilk przenosi czytelników i czytelniczki do
rzeczywistości, w której doświadczało się kupna pierwszych jeansów, telewizora, płyt
winylowych czy coca-coli. Ale ten świat zabaw w chowanego pod blokiem z wielkiej
płyty dotyczy tylko tych, którzy wychowywali się na podwórkach większych miast.
Jedynym elementem łączącym ludzi pokolenia 1980 roku jest okres zmian, jakie
zachodziły w kraju – od czasów transformacji po wejście Polski do Unii. Ze
wspomnieniami Wilk mogą utożsamiać się ci, których rodzice „inwestowali” w
wakacje w Turcji, Grecji lub w Egipcie czy w dodatkowe lekcje języka angielskiego.
Dziś rówieśnicy autorki należą do osób, które organizują wydarzenia kulturalne,
prowadzą spółdzielnie i promują literaturę. Zbiorowemu wspomnieniu umykają
chłopcy z bloku, którzy przesiadują całymi dniami na ławce „w czystych,
wypielęgnowanych adidasach” – wypełniają tylko rolę brudnego elementu opowieści,
którym nie warto się zajmować.
Osobisty pamiętnik Wilk urzeka bogactwem nagromadzonych opisów i zdarzeń z
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 10/10
COPYRIGHT © 2012 KRYTYKA POLITYCZNA | STOWARZYSZENIE IM. STANISŁAWA BRZOZOWSKIEGO KRS 0000242083, REGON 140369159, NIP 701-000-25-99
ADRES: 00-372 WARSZAWA, UL. FOKSAL 16, IIP. | E-MAIL: [email protected] | TEL.: +48 22 505 66 90 | FAKS: +48 22 505 66 84
PO LUB DZIENNIK O PINII NA FB
przeszłości, w której główną rolę odgrywało boisko, trzepak i ławka. Ale autorka pisze
także o zanikającej wspólnocie i solidarności między mieszkańcami tych samych
osiedli. Pisze o postępującej technologii oraz nieobecnej już prawie tradycji pisania
kartek z wakacji, o dzikim kapitalizmie, który większości z pokolenia '80 odebrał
szanse i nadzieję na sukces czy karierę. Bohaterami tych wspomnień są osoby, które
wychowane w poczuciu niedostatku – dorastały w świecie pośpiechu i rywalizacji.
Dziś współtworzą rzeczywistość, która nie sprzyja przypadkowym rozmowom w
autobusie czy w windzie. Żyją w społeczeństwie, gdzie ludzie traktują siebie
nawzajem jak intruzów czy potencjalnych złodziei. Mimo wszystko Wilk wierzy, że jej
pokolenie ma potencjał, który może być wykorzystany do zmiany. Jednak
sprowadzanie wszystkich ludzi urodzonych w podobnym czasie do jednej kategorii,
którą nazywamy pokoleniem, jest dosyć ryzykownym zabiegiem. Dlatego punktem
wyjścia do dyskusji o dzisiejszych trzydziestolatkach i transformacji w ogóle, którą
bez wątpienia podejmują Znaki szczególne, powinna być krytyka przyzwyczajeń,
każących postrzegać wspólnotę głównie w kategoriach pokoleniowych. A tego w
książce Wilk zdecydowanie zabrakło.
Natalia Sawka, Klub Krytyki Politycznej we Wrocławiu
Czytaj także:
Czytelnia Krytyki Politycznej, odc. 1
Czytelnia Krytyki Politycznej, odc. 2
Czytelnia Krytyki Politycznej, odc. 3
STEFAN BRAJTER
Warsztaty: Demokracja 4.0w Warszawie
W dniach 2-4 maja w Warszawie,odbyły się warsztaty Demokracja 4.0.Warsztaty uczą korzystania zinternetowych narzędzi tworzenia iwymiany informacji.
KRYTYKA POLITYCZNA
Matka Feministka.Premiera książki AgnieszkiGraff
W debacie brali udział: AgnieszkaGraff, Justyna Dąbrowska, KingaDunin, Piotr Pacewicz. ProwadziłMaciej Gdula.
KRYTYKA POLITYCZNA
"Prześniona rewolucja" -spotkanie wokół książkiAndrzeja Ledera
Z autorem dyskutowali MarcinZaremba (ISP PAN) oraz AnetaPieniądz (UW). Prowadził: JacekŻakowski ("Polityka")
ALEKSANDRA POLISIEWICZ
Martha Rosler w CSW
Martha Rosler oprowadza po swojejwystawie "Poradnik dla zagubionych"
MULTIMEDIA
SPOTKANIE WOKÓŁ
KSIĄŻKI ANDRZEJA
LEDERA "PRZEŚNIONA
REWOLUCJA"
MARSZ SZMAT 2014 WARSZTATY DEMOKRACJA
4.0
18kLike
Facebook social plugin
Also post on Facebook Posting as Radosław Koba (Not you?) Comment
Add a comment...