Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

44

description

Miesięcznik poświęcony kulturze wydawany przez Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu.

Transcript of Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Page 1: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012
Page 2: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012
Page 3: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

,

Page 4: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

ROMANJerzy Rochowiak

Trudno pisać o Romanie Czyżniewskim w cza-sie przeszłym. Uobecnił się w życiu kulturalnym Torunia, województwa kujawsko-pomorskiego. Wydaje się nieprawdopodobne, że już nie za-dzwoni, nie przyjdzie, że już się Go nie spotka. Zmarł 28 sierpnia w wieku 66 lat, po długiej cho-robie. Zamierzał zaprosić swoich przełożonych, współpracowników, przyjaciół na spotkanie – najpierw we wrześniu, potem w październiku – z okazji przejścia na emeryturę po czterdziestu latach pracy. Wiedząc, że choroba oddala termin tego spotkania, do osób, które zamierzał na nie zaprosić, napisał list. Do adresatów trafił już po Jego śmierci. Mam nadzieję – pisał – że spotykać się będziemy nadal na ścieżkach toruńskiej kul-tury, że będę mógł jeszcze służyć swemu miastu, dzielić się doświadczeniami i wartościami, które zdobyłem i poznałem dzięki Wam. Tych spotkań nie będzie; zostają Jego ślady, na które długo bę-dziemy natrafiali, i nasza pamięć.

Wychował się w centrum Torunia, opodal Rynku Staromiejskiego. Studiował polonistykę na toruńskim Uniwersytecie, angażował się w stu-denckie życie kulturalne. Całe życie zajmował się – i etatowo, i z potrzeby serca – sprawami kultury. Co bardzo ważne: pojmował kulturę jako obszar, w którym ludzie się łączą. Miał dar skupiania innych wokół podjętych zadań, two-rzenia wspólnoty.

W latach 1975-1978 i 1983-1990 kierował Wydziałem Kultury Urzędu Miejskiego w To-runiu, w latach 1978-1982 był wiceprezyden-tem Miasta. Był wicedyrektorem Galerii Sztuki Dyptyk, przez kilka lat pracował w firmach pry-watnych. Ostatnim Jego miejscem pracy był De-partament Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu. Najwięcej zadowolenia – mówił – dawało Mu organizo-wanie przedsięwzięć kulturalnych, współdziała-nie z innymi. Wydarzeń i zdarzeń kulturalnych, artystycznych, które zostały urzeczywistnione w mieście czy regionie z Jego udziałem jest wie-le. To przede wszystkim Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora, to także Festiwal Te-atrów Polski Północnej. To niezliczone imprezy międzynarodowe, ogólnopolskie, regionalne, miejskie. Kiedy opowiadał o tych zdarzeniach

i wydarzeniach, przywoływał osoby współpra-cowników, przyjaciół, znajomych, o sobie zaś mówił niewiele. Szczerze zainteresowanego ży-ciem kulturalnym, można Go było spotkać w te-atrze, w salach koncertowych, na wystawach, imprezach literackich.

Życie kulturalne Torunia i regionu bez Jego twórczej obecności byłoby uboższe. Na pew-no bez Niego nie rozwinęłaby się tak wspaniale partnerska współpraca Torunia i Getyngi; tam był niezwykle lubiany i szanowany, wręcz uwiel-biany. Tę współpracę zapoczątkował w roku 1978 a po dziesięciu latach zorganizował w To-runiu prawdziwy festiwal środowisk artystycz-nych obu miast. Dążył do tego, by współpraca nie miała jedynie charakteru oficjalnego, ale by służyła nawiązywaniu bezpośrednich kontak-tów, więzi przez mieszkańców obu ośrodków. Zawiązywane znajomości często przeradzały się w przyjaźnie. Rozwijają się, zostaną.

Chociaż trudno przecenić Jego dokonania, to, co było istotą Jego pracy czy działalności ze swej natury pozostaje niemal nieuchwytne. Po części i dlatego, że był jak najdalszy od przypisywa-nia sobie jakichkolwiek zasług; był człowiekiem

Rys. Kazimierz Napiórkowski

Page 5: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 3

skromnym. Chętnie natomiast wspierał innych. Mając przebogate doświadczenie, bezcenną wie-dzę, i chciał, i potrafił pomagać, rozwiązywać problemy. Nie tylko nie odmawiał pomocy, ale i sam ją proponował. Wydaje mi się, że był kimś, kto najwięcej radości znajdował w sprawianiu przyjemności innym.

Był urzędnikiem, znakomitym urzędnikiem, zawsze mającym przed sobą człowieka a nie pa-pierzyska. Swoją pracę pojmował jako służbę. We wspomnianym liście pisał: Miałem to szczę-ście, że całe swoje zawodowe życie związałem z tak piękną i ważną dziedziną życia – KUL-TURĄ. Moja praca splotła się z pasją, życiem osobistym, dostarczała wyjątkowych przeżyć, spotkań ze wspaniałymi ludźmi, dała możliwość współtworzenia niezapomnianych wydarzeń. Większość z tych 40. lat była służbą dla Torunia i Regionu, miałem bowiem zaszczyt pracować 15 lat w Urzędzie Miasta Torunia a ostatnie 12 lat w Urzędzie Marszałkowskim.

Doskonale obeznany z meandrami urzędni-czych procedur, zdyscyplinowany, sumiennie ich przestrzegał, aczkolwiek pojmował je nie jako schematy, które mogą być przydatne w każ-dych okolicznościach, ale mechanizmy, które wtedy będą funkcjonowały, gdy będzie się nimi mądrze posługiwało. Każda sprawa była dla nie-go inna, każde przedsięwzięcie odrębne, nowe, wyjątkowe.

Był człowiekiem zasad, może cokolwiek sta-roświeckim. Naturalny, swobodny, unikał po-śpiechu; dla każdego znajdował czas. Owszem, telefonował, ale zwykle starał się spotkać, omó-wić sprawę, porozmawiać, pobyć razem. Był rzetelny, pracowity, precyzyjny, wręcz perfek-cyjny. We wszystkim, co robił, ujawniał się Jego organizatorski talent. Ceniąc tradycję, spoglądał w przyszłość. Lubiąc wspominać, fascynował się tym, co nowe, choć też dystansował się wobec zbyt nagłych zmian. Elegancki, zakorzeniony w Toruniu, w polskości, był wzorcem Europej-czyka. W Jego sposobie bycia, działaniach za-znaczała się dbałość o formę, niewymuszoną, uzewnętrzniającą Jego osobowość. Uśmiechał się naturalnie, szczerze. Niezmiennie stwarzał wokół siebie miłą atmosferę. Wiele wielkodusz-ności było w tym, że szlachetnie wskazywał to, co dobre, jakby za nie warte uwagi uznawał to, co złe.

Dla każdego miał dobre słowo. Niemal przez całe czterdzieści lat pracy otaczali Go przyjaź-ni ludzie. Nie musiał zjednywać ich sympatii –

w stosunku do Niego była ona naturalna i oczy-wista.

Skromność łączył z powściągliwością i nie-słychaną serdecznością. Jeśli powiedzieć o Nim, że był człowiekiem kultury, to trzeba dodać, iż w pełni wymiaru i znaczenia tych słów. Uj-mował bezpośredniością, urzekał szczerością i wyrafinowanym dowcipem. Każdą rozmowę z Nim czyniły przyjemnością Jego błyskotliwe sformułowania, sposób puentowania opowieści, a przede wszystkim to, co się od niego słyszało. Był otwarty, lojalny w przyjaźni. Dla wielu ludzi: Roman, Romek. Był kimś, z kim dobrze i miło było być.

Nie mówił o sobie, że czuje się spełniony. Napisał o tym we wspomnianym liście, mimo śmiertelnej choroby dzieląc się radością z do-brze przeżytego czasu. We wszystkich zdaniach zawiera się poczucie spełnienia, w każdym wy-miarze życia. Ono i przyjaźnie pomogły Mu pięknie trwać w chorobie.

Podczas pogrzebu na cmentarzu św. Jerzego w Toruniu Marcin Czyżniewski, syn Romana, poprosił każdego z obecnych, by kiedy minie smutek pożegnania, przypomniał sobie coś mi-łego związanego ze Zmarłym. To łatwe, bo chy-ba nikt nie mógłby przypomnieć sobie czegokol-wiek innego, co łączyłoby się z Romkiem.

Roman Czyżniewski (pierwszy z lewej) i Andrzej Ście-puro podczas otwarcia wystawy Grupy Fotograficznej Er ha + w Małej Galerii Fotografii ZPAF w Toruniu w 1976 r.

Fot. Stanisław Jasiński

Page 6: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Jerzy Rochowiak

Uroczystym koncertem w Sali Wielkiej toruńskie-go Dworu Artusa Orkiestra Dęta Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu 7 września świętowała jubileusz 25-lecia. Zespół jest znany w naszym województwie; otrzymuje sporo zapro-szeń na występy – i chętnie je przyjmuje. Uwa-gę słuchaczy niezmiennie przyciągają donośnie brzmiące dźwięki instrumentów podczas przemar-szów zespołu. Szczerymi brawami jest nagradzana, gdy gra w salach koncertowych i w plenerze.

Jubileuszowy koncert zgromadził liczne grono miłośników muzyki orkiestrowej, sympatyków ze-społu, instrumentalistów w przeszłości z nim zwią-zanych, rodziny muzyków. Dyrygował Orkiestrą jej kapelmistrz Jerzy Derkowski. Przed zespołem z batutą stanął również jej poprzedni kapelmistrz Edward Ceglarek.

W repertuarze koncertu znalazły się m.in. marsz Herkules Tadeusza Gernanda w opracowa-niu Juliana Kwiatkowskiego, polka BurgenlandR. Becka, Blues, promenade and happy tune Keesa

Schoonenbeeka, polka Mój bas, Mazur z kanty-leną na orkiestrę Juliana Kwiatkowskiego, tango La Paloma Hansa Kolditza, wiązanka walców Jo-hanna Straussa w aranżacji Hansa Kolditza, polka On the autobahn Slavko Avsenicka w opracowa-niu Siegfrieda Rundela, Rumba of love Güntera Norisa, kompozycja Vangelisa – temat tytułowy z filmu 1492: Wyprawa do raju w aranżacji Rona Sebregtsa, kompozycja Henry`ego Mancinie-go Peter Gunn – temat z filmu Blues Brothers w aranżacji Jana van Kraeydonca, kompozy-cja Johna Harolda Kandera – temat z filmu NewYork, New York, Rock around the clock Maxa C. Freedmana i Jimmy`ego de Knigta w aranżacji Zane Van Aukena, melodia Eye of the Tiger z fil-mu Rocky 3 skomponowana przez Jamesa M. Pe-terika i Franka M. Sullivana III w aranżacji Petera Kinga, What a Wonderful World Georga Davida Weissa i Roberta Thiele w aranżacji Haralda Kola-scha, My way Jacques`a Revaux i Claude`a Franco-is w aranżacji Johna Cacavasa. Koncert dowiódł, że

Orkiestra podczas jubileuszowego koncertuFot. Stanisław Jasiński

Page 7: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 5

nieprzypadkowo w nazwie wie-lopokoleniowej Orkiestry często pojawia się przymiotnik: mło-dzieżowa. Wykonywane utwo-ry zabrzmiały radośnie, lek-ko – i spotkały się z niezwykle życzliwym przyjęciem przez publiczność. Były bisy, była owa-cja na stojąco.

Koncert wzbogaciły tań-ce par: Roberta Borkowskiego i Moniki Słupskiej ze Szkoły Tańca BIT w Toruniu, pracu-jących pod kierunkiem Beaty i Tomasza Borkowskich oraz Mai Kowalskiej i Damiana Szy-meckiego, Alicji Minc i Micha-ła Grzejdy, Oli Aleksy i Adama Gradowskiego z Zespołu Pieśni i Tańca Młody Toruń, którego kierownikiem i choreografem jest Katarzyna Bilska.

Historię orkiestry przybliżyła publiczności pre-zentacja multimedialna, na którą złożyły się archi-walne fotografie. Zespół został utworzony w 1987 roku w ówczesnym Wojewódzkim Domu Kultu-ry (w połowie lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia przekształconym w Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury) w Toruniu z inicjatywy dyrek-tora placówki Benedykta Leszczyńskiego. Z osiem-nastu muzykami – jej pierwszym składem – pra-cowali: kapelmistrz Zenon Studziński i instruktor muzyki Marek Kubiak. Po raz pierwszy zespół kon-certował jesienią 1988 roku. W następnym roku występował w Holandii, w kolejnym w Estonii.

We wrześniu 1990 roku kierownictwo arty-styczne Orkiestry objął Edward Ceglarek – i dyry-gował nią do 2003 roku. Od niego przejął batutę Jerzy Derkowski, związany z zespołem od 1991 roku. Dy-ryguje Orkiestrą, współpracując z instruktorami muzyki: Sta-nisławem Daszkowskim i To-maszem Mirowskim – prowa-dzącymi próby indywidualne i zespołowe, uczestniczącymi w koncertach.

W 1993 roku wspólny kon-cert Orkiestry z goszczącą w To-runiu Orkiestrą Dętą z Dorst z Holandii zainicjował rozwi-jającą się w latach następnych współpracę obu zespołów. Ich wspólny koncert uświetnił w 1997 roku uroczystości jubile-uszu 125-lecia Dorst.

Toruńscy instrumentaliści występują w pięknych mundu-

rach, które otrzymali od drugiej zaprzyjaźnionej holenderskiej orkiestry – Drumfanfare De Valke-nieren z Valkenswaard.

Obecnie Orkiestra liczy ponad trzydziestu in-strumentalistów. W większości są to uczniowie szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgmi-nazjalnych, studenci. Są też młodzi ludzie, którzy ukończyli edukację i rozpoczęli pracę zawodową. Są również osoby, które już pracę zawodową za-kończyły. Niezależnie od stażu artystycznego mu-zyków tych łączy dążenie do osiągania jak najwyż-szego poziomu.

Jak podkreśla Jerzy Derkowski, ktoś chcący grać w orkiestrze dętej, musi być nie tylko umieć dobrze grać na instrumencie, ale i musi potrafić grać w zespole. Aby wykształcić te umiejętności,

Orkiestrą dyryguje Edward CeglarekFot. Stanisław Jasiński

Tańczą Maja Kowalska i Damian Szymecki z Zespołu Pieśni i Tańca Młody Toruń Fot. Stanisław Jasiński

Page 8: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/20126

trzeba żmudnej pracy. Powodzenie zależy tyleż od talentu, co od cierpliwości i zapału.

Przynależność do zespołu początkującym umożliwia naukę gry na instrumencie, nierzadko od podstaw. Zaawansowanym daje możliwość do-skonalenia umiejętności. Każdemu umożliwia roz-wijanie zainteresowań i uzdolnień muzycznych, spełnianie artystycznych pasji. Dla każdego z mu-zyków ogromną przyjemnością są i spotkania na próbach, i występy. Cenne jest poczucie wspólnoty – zespół to grupa przyjaciół. Właśnie spotkaniem przyjaciół były jubileuszowe obchody. Naturalnie, w życiu zespołu artystycznego ważne są sukcesy.

Orkiestra zdobywała nagrody podczas Woje-wódzkich Konkursów Orkiestr Dętych O Puchar Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego oraz innych przeglądów i festiwali. Orkiestra kon-certowała w wielu miejscowościach województwa kujawsko-pomorskiego, w Belgii, Danii, Estonii, Holandii, na Litwie, w Niemczech. Każdego roku zespół uczestniczy w Ogólnopolskich Festiwalach Amatorskich Orkiestr Dętych w Chełmnie i Brod-nickich Impresjach Muzycznych w Brodnicy.

W repertuarze Orkiestry znajduje się muzy-ka marszowa, poważna (m. in. utwory Fryderyka

Chopina, Josepha Haydna, Wolfganga Amadeusza Mozarta), sakralna, rozrywkowa, filmowa.

Z okazji jubileuszu Orkiestra otrzymała upo-minki i okolicznościowe adresy od Marszałka Wo-jewództwa Kujawsko-Pomorskiego Piotra Całbec-kiego, Przewodniczącego Rady Miejskiej Torunia Mariana Frąckiewicza, Prezydenta Miasta Torunia Michała Zaleskiego. W gronie gości znaleźli się re-prezentująca Departament Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego w Toru-niu Marzanna Olszewska, Przewodniczący Rady Miejskiej Torunia Marian Frąckiewicz, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego w Toruniu Zbigniew Derkowski. Przyjechali reprezentanci zaprzyjaźnionej Orkiestry Dętej Chełmińskiego Domu Kultury w Chełmnie. Przybyli reprezen-tanci Chóru Męskiego Copernicus, Chóru Lutnia i innych zespołów artystycznych.

Pamiątkowymi dyplomami zostali uhonoro-wani przez dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu związani z Orkiestrą: Stanisław Daszkowski, Jerzy Derkowski, Tomasz Derkowski, Wojciech Gębotyś, Maciej Kardas, Da-riusz Kukliński, Tomasz Mirowski, Jan Popławski, Adam Skowroński i Sławomir Tutak.

Kapelmistrz Orkiestry Jerzy Derkowski Fot. Stanisław Jasiński

Page 9: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

DRZAZGIJerzy RochowiakW świętującym sześćdziesięciolecie Młodzieżowym Domu Kultury w Toruniu od czterdziestu lat pod kierunkiem Lucyny Sowińskiej pracuje Studio P. Pod koniec czerwca zespół zaprezentował czterdziestą piątą premierę: Drzazgi według sztuki Szymona Bo-gacza Allegro moderato (druk w Dialogu nr 4/2011), z muzyką Igora Nowickiego.

Jak powiedziała Lucyna Sowińska, przygotowania do przedstawienia poprzedziły – jak zawsze – ćwicze-nia aktorskie, obejmujące pracę nad głosem, ruchem, opanowywaniem przestrzeni scenicznej. Oglądając Drzazgi, dostrzegało się tę pracę: w starannym arty-kułowaniu każdej kwestii, interpretacji tekstu, geście i precyzji ruchu, plastycznej kompozycji widowiska, a także we współobecności młodych aktorów na scenie, a więc zespołowym kreowaniu scenicznego świata.

Przed premierowym spektaklem Lucyna Sowiń-ska powiedziała także, że zespół odnalazł w tekście Szymona Bogacza sprawy, problemy, które uznał za ważne, warte namysłu i pokazania na scenie. Obok przygotowania do podejmowania zadań aktorskich, czytanie tekstów, rozmowy o nich, o życiu to drugi

nurt pracy Studia P – spotkań, które są ćwiczeniami, a w jakiejś chwili okazują się próbami.

Na początku spektaklu aktorzy podbiegają do otwartego okna na końcu sceny. Za oknem widać rozzielenione drzewo, rozsłoneczniony dzień. Gdy na końcu przedstawienia podbiegają do zamknięte-go już okna, za nim jest już ciemnawo, dzień ma się ku końcowi. Między początkiem a końcem jest opo-wieść o życiu Marty – dziewczyny, która chce być in-strumentalistką. Ta opowieść składa się ze zdarzeń, z epizodów, sugestywnie pokazywanych przez zespół, któremu starczają jako rekwizyty: wielki kubeł, parę długich giętkich listew, kilka plastikowych butelek, latarek…

Dźwięki naturalne mieszają się ze skompono-wanymi przez Igora Nowickiego. Dźwięki, muzy-ka to tło zdarzeń, nie tylko ilustracja, ale i dookre-ślenie sytuacji. Każdy szczegół – i w grze aktorów, i w przestrzeni sceny – jest ważny, jeśli nie dla zna-czeń, to dla nastroju widowiska.

Marta na lekcjach muzyki słyszy, że nie jest zdol-na, że się nie nadaje, a więc musi ćwiczyć, więcej niż

DrzazgiFot. Tadeusz Misiaszek

Page 10: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/20128

NIE JAJerzy RochowiakTeatr P.I.G. z o.o., od dwunastu lat pracujący w Mło-dzieżowym Domu Kultury w Toruniu, zwykle tworzy spektakle, których scenariusze pisze zespół pod kie-runkiem prowadzącej go Hany Sierdzińskiej. Pró-by można określić jako poszukiwania formy, która

przedstawi to, co dla młodych ludzi jest na tyle waż-ne, by było powodem spotkania z innymi – z publicz-nością. Często też bohaterami spektakli są osoby, któ-re mogliby spotkać w swoim otoczeniu bądź postacie do nich podobne, nierzadko z kręgów rówieśniczych.

inni. Ćwiczy zatem. Kiedy inne dzieci się bawią, ona ćwiczy, wytrwale, uparcie. Czy się poświęca? Zapytana,czego chce, odpowiada, że tego, co wszyscy. Czego chcą wszyscy, nie wie… Oznacza to, że nie czuje się kimś wyjątkowym; marzy, by grać w orkiestrze, być solistką. Słyszy, że powinna grać lekko, swobodnie, że kiedyś powinna się pomylić, ale gdy ćwiczy, jest spięta.

Jest bezradna wobec swego chłopaka… Trafia do orkiestry, wychodzi za mąż, rodzi synka. Obaj ginąw wypadku… Kiedy gra partię solową, myli się…

Otoczenie Marty to grupa: nauczycielka, matka, koledzy… To otoczenie wpływa na nią. I poddaje mu się, i – jednak – jest w jakiś sposób niezależna. Oto-czenie to aktorzy w czerni – na czarnej scenie. Martę grają dwie dziewczyny w białych sukienkach. Wyda-wać by się mogło, że czerń i biel podkreślają kontrast Marty i innych. Owszem, wskazują na jej odrębność, ale Marta tak jest skupiona na dążeniu do celu, jakim jest perfekcja instrumentalistki, że ani się buntuje, ani ucieka. Raczej szuka spokoju, niezbędnego, by ćwiczyć i grać.

Spektakl kończy zbiorowa, nieco patetyczna pieśń, wypowiedź o tym, jak żyjemy, w czym czy gdzie szukamy sensu…

Marta to exemplum: młodych osób takich, jak ona jest wiele. Czy tylko młodych? Stawiając sobie cel, dąży się do spełnienia go poprzez podejmowane wybory. Nie mogąc mieć wszystkiego, z czegoś trzeba rezygnować. Czy warto? Może należy przeciwstawić się otoczeniu, systemowi wartości, w którym za naj-ważniejsze uznaje się: sukces, karierę, powodzenie? Jednak aby się przeciwstawić, pewnie trzeba więcej siły, może i wyrzeczeń, aniżeli wtedy, gdy – nawet i kosztem innych wyrzeczeń czy poświęceń – dąży się do celu: doskonałości, sukcesu. Może po prostu trze-ba wiedzieć czego się chce, i z tej wiedzy czerpać siłę.

Drzazgi Studia P nie dają łatwej odpowiedzi. Ten mądry, klarowny spektakl poddaje pod rozwagę waż-ny problem, bardzo ważny, dotyczący nie tylko tego, co jest w człowieku, ale i tego, co jest między ludź-mi. Zaciekawia, pociąga sposobem komponowania scenicznego świata przez zgrany, znakomicie do tego przygotowany zespół młodych ludzi.

DrzazgiFot. Tadeusz Misiaszek

Page 11: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 9

Scenariusz, forma sceniczna i teatralne możliwości aktorów są ściśle powiązane, pozostają w symbiozie. W wielu spektaklach widoczna jest skłonność zespo-łu do tworzenia metafor…

Teatr jeszcze niedawno pokazywał wielokrotnie nagradzane ciasta… według Wykluczonych Elfriede Jelinek, a już w czerwcu wystąpił – w nowym skła-dzie – z nową premierą: spektaklem Nie ja w reży-serii – jak poprzedni – Hany Sierdzińskiej, według scenariusza, który napisała wraz z zespołem. Tekst, jak powiedziała, został skomponowany z różnorakich fragmentów: autorstwa młodych aktorów, wyimków z Nie ja Samuela Becketta… Kompozycja tekstu zo-stała podporządkowana zamysłowi inscenizacyjne-mu. Można by powiedzieć, że to partytura na dwie solistki i grupę, przywodzącą na pamięć grecki chór. Wypowiedzi grupy – i kwestie będące elementami akcji, i komentarze – są skąpe: to na ogół krótkie zda-nia, przeważnie niedopowiedzenia.

Młodzi aktorzy obywają się bez dekoracji i rekwi-zytów: sami tworzą sceniczne obrazy, przedstawiając historię dziewczyny, która zaszła w ciążę i boryka się z problemem: urodzić dziecko czy ciążę usunąć… Problem jest rozważany w różnych kontekstach…

Bohaterowie spektaklu – licealiści? – bawią się. Śmieją się, tańczą. Dostrzegają, że jedna z dziewczyn jest smutna. Do-pytują się, dlaczego. Okazuje się, że jest w ciąży. To niepokoi rodziców, koleżanki i kolegów, społeczeństwo, nawet staje się przedmiotem telewizyjnego głosowania.

Dziewczyna się waha: urodzić nie-ślubne dziecko (dlaczego nie myśli o za-mążpójściu, nie wiadomo), poddać się aborcji, popełnić samobójstwo… Załama-na, może niedojrzała, właściwie nie szuka dobrego rozwiązania – jakby wiedziała, że takiego nie ma. Odwołuje się do wartości religijnych. Zdradziłam Jezusa, mówi, Bóg jest miłosierny, Bóg zabrał mi siebie.Przyjaciółka – chwilami sprawiająca takie wrażenie, jakby była alter ego bohaterki – odwodzi ją od myśli samobójczych, na-kłania do aborcji. I bohaterka dokonuje takiego wyboru.

Aktorzy wchodzą do białych worków – które wisiały z tyłu sceny, ograniczając ją, jak horyzont czy szeroka zastawka – i zasuwają je…

A dziewczyna zastanawia się nad winą… Któż jednak jest winny: ona, bo nie miała dość siły, żeby się przeciwstawić przyjaciółce, czy ta przyjaciółka, która chciała jej pomóc, w jedyny sposób, jaki uznawała za właściwy, a więc poprzez podanie tabletek wczesnoporonnych. Może winne jest otoczenie, skore do osą-du, stawiające wymagania, ale nie dające wsparcia.

Przedstawienie można określić jako teatralne rozważanie problemu. Jest tu dramatyczne napięcie, jest interesujący – i konsekwentnie przeprowadzo-ny – pomysł na spektakl, jest sporo spontaniczności w grze młodych aktorów, tym spektaklem zapewne rozpoczynających swoją przygodę sceniczną (zespół grający ciasta… już Teatr opuścił). Jest też gra z pu-blicznością: dla kształtu scenicznego świata ważne są niedopowiedzenia, symbole i znaki takie, jak zasuwa-ne worki… Ujmują urodą niektóre sceniczne obrazy, poruszają niektóre sceny, intryguje postać bohaterki, zaciekawia problematyka… Szkoda, że – z powodu pośpiechu – nie wszystkie kwestie są artykułowane ze starannością gwarantującą wyrazistość mowy.

Niepodobna nie wierzyć, że przedstawione roz-ważania zostały przemyślane i przedyskutowane przez młodzież. Widać to. Wydaje mi się jednak, że odważnie podjęta problematyka mogłaby zostać na-świetlona precyzyjniej, co pewnie uplastyczniłoby postacie, dodało im barw. Nie ja można uznać za artystyczny wielogłos w trudnej rozmowie o życiu, w którym ważne okazują się wartości moralne, wiara, drugi człowiek i Bóg.

Nie jaFot. Agata Durka

Page 12: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Warsztaty Teatr z odzysku – Teatr Złomowisko prze-prowadził w projekcie Teatr PLUS MINUS Rafał Ko-łacki, toruński archeolog i etnolog, specjalizujący się w archeomuzykologii i etnomuzykologii. Jest dok-torantem na Wydziale Socjologii UMK, gdzie przy-gotowuje rozprawę doktorską Semiotyka dźwięku w sonosferze miejskiej. O wybranych problemach so-cjologii słuchu. Jest znanym w środowisku muzykiem zespołów Hati, Grobbing Thristle, Molok Mun, Fiki Miki Black Power Trio i Carate Cojack. Współorga-nizuje CoCart Music Festival (wraz z Centrum Sztu-ki Współczesnej w Toruniu) oraz festiwal Afryka Is Hungry.

Rafał Kołacki jest popularyzatorem interaktyw-nych instalacji, „złomowych orkiestr”, tworzonych z instrumentów perkusyjnych – z metalowych idio-fonów – odpowiednio przystosowanych z materia-łów odpadowych znalezionych na złomowiskach, w domowych graciarniach czy śmietnikach. Służą one grupowemu tworzeniu kompozycji muzycznych oraz swobodnemu, kreatywnemu wydobywaniu dźwięków przez grających.

„Instrumenty” te są stosunkowo łatwe do muzy-kowania i nie stwarzają grającym barier o charak-terze kompetencyjnym, związanych z brakiem przy-gotowania muzycznego. Nie wymagają specjalnych umiejętności, co jest szczególnie przydatne w pracy z dziećmi. Jako takie są więc dostępne dla każdego, wpisując się w wizję „plemiennej” muzyki inkluzyw-nej – włączającej wszystkich do wspólnego grania, w miejsce muzyki ekskluzywnej - separującej wyko-nawców od słuchaczy – uważa Rafał Kołacki.

Upowszechniając ideę recyklingu i propagując ekologiczne podejście do życia, instruktor zapropo-nował uczestnikom projektu Teatr PLUS MINUS poszerzenie dostępnej skali brzmień przy użyciu per-kusyjnych instrumentów muzycznych z odzysku oraz spontanicznego używania rozmaitych przedmiotów w celach muzycznych, w tym wypadku w sferze sztu-ki dźwięku. Pozyskać i przystosować potrzebne in-strumenty nie jest trudno. Jakie to są instrumenty? Oto propozycje Rafała Kołackiego:

1. Kotły (garnki różnego rodzaju), kanistry – o określonej i wpół określonej wysokości dźwięku, w zależności od miejsca uderzenia oraz zastosowanej pałki. Zazwyczaj nie wymagają żadnych poprawek, przeróbek.

2. Grzechotki z blaszanych puszek i termosów – różnych rozmiarów. Małe metalowe puszki napeł-nione śrutem, kamyczkami, ziarnem. Po wsypaniu do środka różnorodnego materiału grzechoczącego otwór zaklejamy taśmą.

3. Gongi z pokryw od beczek, pralek i innych obiektów – różnych rozmiarów, oczyszczone z farb

i rdzy, z wywierconymi dwiema dziurami i przecią-gniętym przez nie sznurkiem. Grają w określonej i wpół określonej wysokości brzmienia; mogą być zawieszane na stelażach lub trzymane bezpośrednio w ręce i uderzane pałkami z miękkimi końcówkami.

4. Patelnie – różnych rozmiarów, wydające dźwięki wyraźnie rozpoznawalnej wysokości, przy-pominające dźwięk małych gongów. Należy odłą-czyć rączkę patelni i tak, jak w przypadku gongów wywiercić dwie dziurki do sznurka. Uderza się w nie miękkimi pałkami.

5. Dzwonki wietrzne – z dużych gwoździ i ma-łych prętów zawieszane na żyłce lub sznurku. Gramy na nich poprzez przesuwanie ręką przez cały zestaw.

6. Dzwonki ze sztabek – niezbyt duże, o różnych kształtach, o określonej wysokości dźwięku podobnie jak wcześniejsze zawieszane na żyłce lub sznurku.

7. Dzwonki prętowe – od kilku do kilkunastu prętów metalowych o różnej grubości (do kilku cm) i długości, zawieszone poziomo lub położone na podstawkach i uderzane prętami metalowymi.

8. Płyty blaszane – zawieszone pionowo na ramie lub trzymane w ręku; dźwięk wydobywa się przez po-trząsanie blachy za wolno wiszący koniec lub uderza-nie ciężką, miękką pałką bliżej górnej krawędzi płyty.

9. Łańcuchy – zwykłe, pozyskane ze starych już nie używanych przedmiotów; mogą służyć jako przedmiot grzechoczący, gdy trzymamy je w ręku i potrząsamy.

10. Łańcuchy z wieczek od zniczy – kilkumetro-we łańcuchy z nawleczonymi wieczkami od zniczy, zebranych na cmentarnych śmietnikach, potrząsane albo/i uderzane o twarde podłoże wydają niepowta-rzalny dźwięk (inna możliwość to rzucanie luźnych wieczek o kamienną podłogę – dzięki czemu powsta-je inny, równie niesamowity dźwięk).

11. „Instrumenty” pocierane – wykonane z pu-szek różnej wielkości z umieszczonym w środku prę-tem o długości około 30 cm (w zależności od wiel-kości puszki). Należy w puszcze posiadającej jedną pokrywę wywiercić otwór o średnicy pręta jakim dysponujemy, następnie przełożyć go przez wywier-coną dziurę i zabezpieczyć jego oba końce materia-łem który uniemożliwi jego wypadanie (może to być nakrętka o średnicy pręta).

12. „Instrumenty” dęte – różnej średnicy, karbo-wane rurki od instalacji sanitarnych, kupione tanio w marketach budowlanych.

13. Pałki – integralną częścią prawie wszystkich „instrumentów” są różnego rodzaju pałki, które można wykonać samemu (wystarczy obkleić filcem lub innym miękkim materiałem drewniane listewki o owalnym przekroju) lub kupić gotowe w sklepie z akcesoriami muzycznymi.

Page 13: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 1111

-

-

-

---

-

--

-

-

-

--

-

-

-

---

---

-

-

-

-

www.woak.torun.pl zakładka Teatr PLUS MINUS).

Mur pomiędzy mną a mną oraz pomiędzy mną a pozostałymi bywa linią frontu, ale możemy się uczyć wychodzić poza mury, kiedy nie konfrontu-jemy się z większością, ani nie jesteśmy konformi-stami, ale poszukujemy swojego sposobu życia za pomocą teatru uprawianego w małej grupie. Nie chodzi o przedstawienia, o ćwiczenia, o ciało, o te-atralne czy życiowe role, o fach czy o zawód, bo to wszystko strasznie szybko się zmienia. Różnice po-między generacjami są teraz niepomiernie większe, niż różnice pomiędzy kulturami, a być „starym” jest dziś chyba najbardziej ukrywanym handicapem,

chociaż jest dolą każdego, jeśli nie umrze wcześniej. Ważne jest zadanie ludzkie i sposób jego spełniania. Dzięki ludziom z handicapem i talentem rozwijają się dziś podstawowe badania neuroantropologii (jak o tym pisze Sacks), dzięki pracy w teatrze tacy lu-dzie prowadzą także podstawowe badania teatru i dzięki nim rozwijają się również nowe kierunki psychoterapii. Neurologia, terapia lub teatr nie są jednak tym najważniejszym; warsztaty ludzkości dla każdego są ważniejsze. I znaleźć dla nich miej-sca jest najtrudniej.

Jana Pilatova

Page 14: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201212

(Cytat i kolejne cytaty pochodzą z tekstu Zada-nie: dar i dola wygłoszonego podczas konferencji Spektakl jako wydarzenie i doświadczenie, towa-rzyszącej Międzynarodowemu Biennale, IX Spo-tkaniom Teatralnym Terapia i Teatr Łódź 2010)

DAR I DOLA?

Niepowtarzalne warsztaty przeprowadziła w czerw-cu w Toruniu Czeszka, profesor Jana Pilatova, skromna starsza, spokojna pani i autorytet nad autorytetami dla wielu teatralnych „poszukiwa-czy”, outsiderów, twórców teatru autorskiego, ni-szowców… Warsztaty dotyczyły zagadnień teatru antropologicznego, kultury „innego”, twórczej integracji, handicapu i kryzysu jako wyzwania dla kreatywności.

Doc. Ph. Dr Jana Pilátová ukończyła studia te-atrologiczne i psychologiczne na Uniwersytecie Karola w Pradze. W 1968 roku była na stażu w Te-atrze Laboratorium. Od tego czasu pisze i przekła-da teksty o pracy Jerzego Grotowskiego i o teatrze rozwijającym jego idee. Jest profesorem państwo-wej wyższej uczelni – praskiej szkoły teatralnej: Divadelni fakulta Akademie Muzickych Umeni (DAMU). Uczy o przemianach teatru dwudzieste-go wieku oraz prowadzi teatralnoantropologiczne seminarium i praktykę. Współpracuje z Między-narodową Szkołą Antropologii Teatru (ISTA), z Instytutem Grotowskiego, i z organizatorami Międzynarodowego Biennale, Spotkań Teatral-nych Terapia i Teatr w Łodzi. W 1998 roku zało-żyła i prowadziła przez pięć lat na DAMU Inte-gracyjny Program Kreatywności. Współpracuje ze studiem teatralnym Farma v jeskyni, z Teatrem Continuo. W 2005 roku otrzymała na festiwalu Next Wave odznaczenie Żywy Skarb, w 2009 roku od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego medal Zasłużony dla Kultury Polskiej.

Różnice pomiędzy generacjami są teraz niepo-miernie większe, niż różnice pomiędzy kulturami, a być „starym” jest dziś chyba najbardziej ukrywa-nym handicapem, chociaż jest dolą każdego, jeśli nie umrze wcześniej – napisała Jana Pilatova. To zdanie intryguje, skłania do refleksji, szczególnie w kontekście obchodzonego właśnie Roku Ak-tywnego Starzenia się i Solidarności Pokoleń, i to właśnie to zdanie szczególnie do mnie przemówiło po warsztatach z Janą Pilatovą, ale… Cokolwiek ta niecodzienna praktyczka – antropolożka „powie-działaby” na warsztacie (niekoniecznie słowami), na cokolwiek zwróciłaby uwagę (gestem swoim lub innego uczestnika) – pozostało w nas. Jeden z uczestników warsztatu powiedział po warsztacie, że dopiero teraz „widzi” i „słyszy”. Jana Pilatova na-uczyła nas „widzieć”, tak patrzeć, żeby „zobaczyć”,

dostrzec to co niewidzialne, i tak słuchać, by usły-szeć siebie… w sobie, w drugim człowieku, w part-nerze na scenie życia. Przeprowadziła „warsztaty ludzkości” – nie „prowadząc” żadnych ćwiczeń... Nie pokazała „metody pracy”, a dowiodła – dzięki ćwiczeniom „nieprowadzonym” (tak nazywa par-tytury, z którymi pracowaliśmy), że metoda jest w nas. Że sposób pracy znamy. A to co jest na-prawdę ważne, to zadanie ludzkie i sposób jego speł-niania. Dowiedzieć się czegoś o sobie i dowiedzieć się, że inni dowiedzieli się czegoś o mnie – po to jest teatr? Może. Może też po to, by na scenie, na warsztacie, przeżyć chwilę najpełniejszego życia.

Czego „konkretnie” się nauczyliśmy od pani pro-fesor? Nie da się tego nazwać „konkretnie”. My-ślę, że każdy czegoś innego. Uczyliśmy się od niej i również od siebie nawzajem. I czerpaliśmy z sie-bie. Okazało się, że są w nas potencjały, jakich by-śmy się wcześniej nie domyślili.

Ja zrozumiałam, że twórczość wyrasta ze spo-tkania konieczności, że koniecznością jest dla pro-wadzącego zajęcia być współuczniem – uczniem swoich uczniów, że należy cieszyć się z „błędu” i z „kryzysu”. Tylko zraniony może leczyć, tylko wyrzutek zbawiać. Edyp i Filoktet poprzez swo-je zranienie wnoszą pytania etyczne między ludzi. Lament Filokteta na opuszczonej wyspie zamienia się w śpiew, wyrzutka zamienia w artystę. Że waż-na jest zmiana percepcji. Praca z partyturami spra-wia, że nagle widzimy lepiej, widzimy więcej życia obok siebie. Mury nikną, grupa ludzi się budzi. Jakby wszystkich prowadziła muzyka, jak gdyby wszyscy byli na jednym statku. Że oddzielanie tań-ca od teatru jest absurdalne – z powodu zadania, jakie spełniają – są rytuałem przeciw strachowi.

Metafora zastosowana przez Janę Pilatovą po-kazała, że nie wolno nam bezrefleksyjnie odrzu-cać zadań, stawianych nam przez życie, tak jak na warsztacie nie odrzuciliśmy zadania, choć przecież „nie byliśmy w niczym podobni do otwieraczy do puszek” (pierwsze, nieprawdziwe wrażenie). Na-szą powinnością jest, żeby „rozszerzyć pole tego, co może do mnie przemawiać”, żeby być uważ-nym, i żeby umieć otworzyć się na błędy.

Nienaturalność teatru może pomóc w studium naturalności bo rozgrywa się nie na scenie myśli, ale na scenie ciała. Podczas próbowania nowych możliwości wszyscy są początkujący – także ludzie „wyróżniający się”. Naturalność jest relatywna – tak zwani imigranci, niepełnosprawni, intelektu-aliści mogą pozbyć się stygmatu, zyskać wolność samoidentyfikacji. Ludzie tak zwani sprawni mają gorzej – ich niepełnosprawności nie widać…

Page 15: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Marta Zawadzka

Tu i ówdzie słychać ostatnio stwierdzenie, że w Pol-sce odbywa się „bum” na taniec i że taniec przeżywa swój renesans (skądinąd w Renesansie próbowano podnieść jego rangę po wielu latach panowania chrze-ścijańskiego dogmatu, że taniec ma jakieś „nieczyste” konotacje...). Wietrzę tu jednak działania speców od marketingu, w których skuteczność nie wątpię: wyda-je się, że najważniejszymi wydarzeniami tanecznymi a zarazem kulturotwórczymi na tym polu są programy telewizyjne typu „szoł”.

Można by pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu nikt się tańcem nie interesował i nikt nie tańczył. Tymcza-sem taniec pełnił i pełni wiele społecznych funkcji! Począwszy od zabaw tanecznych, dyskotek i innych imprez tanecznych, kończąc na weselach. Podczas radosnego tańca możemy poznawać: kogoś z kim tańczymy, ale przede wszystkim siebie, swoje ciało i uwalniane wówczas emocje. Podrygując rytmicznie w takt muzyki, dobrze się bawimy. Trudno spotkać tańczącego człowieka, który miałby złe samopoczucie. Ba! Jeśli zdecyduje się zatańczyć w takim stanie emocji – na pewno mu się poprawi. Jak to możliwe? Co takie-go tkwi w tańcu, że osoby chore, zmęczone, smutne potrafią w rytmicznym ruchu ciała odnaleźć radość? Również terapeutyczna rola tańca jest nieoceniona.

Taniec jest zjawiskiem przedziwnym: wszyscy niby wiemy, czym jest, ale do tej pory nie powstała taka de-finicja, która w pełni oddałaby jego istotę. Będąc chy-ba najbardziej elementarnym, podstawowym i przede wszystkim pierwotnym „wytworem” ludzkiej kultury nie doczekał się tak szerokiego odzwierciedlenia na-ukowego, jak każda inna działalność człowieka na polu zarówno kulturowym, jak i artystycznym. A przecież taniec funkcjonuje w życiu społecznym, ale również jako dziedzina sztuki. Choreologia, czyli wiedza o tań-cu, jest nauką stosunkową młodą.

Największą trudnością w badaniach nad tańcem jest jego nieuchwytność – dzieje się w chwili, w której tancerz wykonuje ruch taneczny i kończy w momencie jego zatrzymania się. Podobnie jest z muzyką (towa-rzyszącą często tańcowi) – również istnieje wówczas, kiedy ją słyszymy, kiedy jest grana, bądź odtwarzana. Jednak system notacji muzycznej jest od wieków usta-lony, powszechnie znany i używany. Z łatwością moż-na odtworzyć dzieła napisane kilka stuleci temu. Jeżeli chodzi o taniec – nie mamy pewności, jak wyglądał taniec artystów choćby sprzed 100 lat. Nasza wiedza opiera się w znacznej mierze na domysłach, rycinach, nie zawsze precyzyjnych opisach słownych, w przypad-ku początku XX wieku również na fotografii. Obecna technologia zdecydowanie ułatwia nam dostęp do tań-ca – możliwość zapisu wideo jest nieoceniona.

Jednak najważniejszym i stosunkowo bardzo nowym osiągnięciem na polu naukowym są bada-nia Rudolfa Labana (1879-1958). Będąc artystą tań-ca zajął się dogłębną analizą ruchu tanecznego i, co najważniejsze, udało mu się stworzyć uniwersalny

„alfabet” zapisu ruchu. Od wielu wieków próbowa-no system zapisu tańca stworzyć, jednak wydaje się, że labanowski kinetograf jest najlepszy, ponieważ – jak twierdzą praktycy zapisu tańca – za jego pomo-cą można zapisać i odczytać każdy ruch ciała, łącz-nie ze wszystkimi jego jakościami. Jednak nie jest to jeszcze tak powszechny alfabet, żeby posługiwali się nim wszyscy tancerze i choreografowie; trudno sobie wyobrazić, żeby większość muzyków nie znała nut – to tylko nieliczne wyjątki – w przypadku tancerzy i choreografów wyjątkami są ci, którzy tym zapisem się biegle posługują.

Taniec jest najpierwotniejszym przejawem twór-czości ludzkiej; od początku istnienia ludzkości był obecny w każdej kulturze. Wyjątkowość tańca pole-ga również na tym, że człowiek używa swojego ciała jako instrumentu. Definiując taniec, musimy pamię-tać, że przede wszystkim jest to RUCH LUDZKIEGO CIAŁA. Taniec to każdy ruch rytmiczny, który nie jest połączony z czynnością roboczą – to chyba nadal naj-pełniej oddająca istotę tańca definicja, podana przez Curta Sachsa, muzykologa, który w 1933 roku opubli-kował Powszechną historię tańca (Eine Weltgeschichte des Tanzes) [za: Roderyk Lange, O istocie tańca i jego przejawach w kulturze. Perspektywa antropologiczna,Rhytmos, Poznań 2009, s. 38.]

Muzyka wydaje się być nieoderwalną częścią tań-ca. I kiedy zastanawiamy się nad zdefiniowaniem tań-ca, najczęściej myślimy o „rytmicznych ruchach ciała do muzyki”. Jeśli zastanowimy się głębiej, możemy dojść do wniosku, że jednak muzyka nie jest do tań-czenia niezbędna. Tym, co łączy muzykę i taniec jest rytm. Wśród ludów pierwotnych najważniejsze było wybijanie pulsu na prymitywnych instrumentach per-kusyjnych. Tak wygląda taniec afro – jest to niemal transowy ruch do muzyki granej na kongach, czyli przede wszystkim do rytmu. Podczas pracy fizycznej, zanim robotnika zastąpiły maszyny – człowiek też wy-konywał rytmiczny ruch. Jednak cel tego ruchu jest inny niż ruch roboczy – stąd rozróżnienie w definicji Sachsa. Podczas tańca uwalniamy emocje, celem tań-czenia nie jest praca, produkcja. Czyli taniec nie ma celu i sensu?

A jednak lubimy tańczyć i całe szczęście. Szkoda, że taniec nie jest tak doceniony i że nie jest na stałe obec-ny w procesie edukacji dzieci i młodzieży. Odważę się stwierdzić, że przyniósłby większe korzyści niż lekcje wychowania fizycznego – również rozwija ciało, ale też i ducha. Nie jest nastawiony na wyczyn i osiąganie wy-ników, lecz na indywidualność każdego z tańczących, na pobudzanie własnej kreatywności, współdziałanie w grupie, poznawanie siebie, ale przede wszystkim na RADOŚĆ. Nie oceniam więc modnych programów telewizyjnych tak źle – niech przybywa chcących się uczyć różnych stylów tańca, niech przynosi radość. I powtórzmy za Piną Bausch: tańczmy, tańczmy, ina-czej jesteśmy zgubieni!

Page 16: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Kiedy patrzę hen za siebie, w tamte lata co minęły,Kiedy myślę, co straciłem, a co diabli wzięli,Co straciłem z własnej woli, a co przeciw sobie,Co wyliczę, to wyliczę, ale zawsze wtedy powiem, że najbardziej mi żal….

Cytatem ze znanej piosenki Janusza Laskow-skiego chciałabym rozpocząć swoje rozważania o przygotowaniu się do starości.

Gdy jesteśmy nastolatkami, starymi wydają się nam już osoby trzydziestoletnie. Gdy mamy lat trzydzieści, perspektywa własnej starości wydaje się odległa. Jako pięćdziesięciolatkom czasem przemyka nam przez myśl konstatacja, że do starości jest coraz bliżej. Starość według pokutujących jeszcze stereotypów jest brzydka, nieporadna, często chora. Wzbudza w nas róż-ne – skrajne odczucia. Coraz częściej jednak po-kolenie aktualnych seniorów uświadamia nam, że bycie starym człowiekiem nie musi ozna-czać chorób, braku zainteresowań, aktywności czy kontaktów z ludźmi. Współcześnie osoby starsze, po przejściu na emeryturę kontynu-ują różnorodne formy aktywności, dzięki któ-rym nie tylko doskonalą swój umysł i ciało, ale też podążają za wyzwaniami technicznymi XXI wieku. Nieobcy jest im internet; telefon komór-kowy stał się przedmiotem codziennego użyt-ku, podobnie jak bankowość internetowa czy e-learning.

Czy jednak jest to obraz powszechny w na-szym społeczeństwie? Co sprawia, że jedni lu-dzie własnej starości nie zauważają, inni zaś szybko starzeją się – jakby wbrew własnej me-tryce?

Przed napisaniem tego artykułu prowadzi-łam wiele rozmów z ludźmi złotego wieku, pyta-jąc ich o odczuwanie własnej starości, o przygo-towywanie się za młodu do życia na emeryturze. Wszyscy rozmówcy wskazywali, że pracując zawodowo nie myśleli o tym, co będzie po za-kończeniu aktywności zawodowej. Oczywiście dbali o zdrowie, by móc pracować i korzystać z uroków życia, utrzymywali więzi rodzinne i koleżeńskie, lecz w większości nie zajmowali

się swoimi pasjami, nie podejmowali innych poza zawodowymi form aktywności. Jak im się wydawało – na tego rodzaju aktywność będą mieli czas po przejściu na emeryturę. Gdy nad-szedł kres pracy zawodowej i jako beneficjenci ZUS zasilili rzesze polskich emerytów, pojawił się problem braku czasu. Sami stwierdzali, że czas emerytury nie jest czasem czerpania pożyt-ków z racji zasłużonego odpoczynku.

Młode babcie, czasem w wieku 55 czy 60 lat stawały się opiekunkami wnuków czy prawnu-ków, opiekowały się chorymi domownikami lub podejmowały zatrudnienie w niepełnym wymia-rze czasu. I nagle doba okazywała się za krótka, by spełnić podjęte dobrowolnie – a czasem na-rzucone – obowiązki. Nie było okazji do wyma-rzonych podróży, zaległych lektur czy robótek; nie było mowy o korzystaniu z uroków życia – także ze względów finansowych. Niewysoka emerytura, problemy rodzinne i pojawiające się dolegliwości zdrowotne skutecznie weryfiko-wały plany życiowe świeżych emerytów.

Gdy panie działające w Centrum Aktywi-zacji Seniorów, które prowadzę, spotykają się z młodymi studentkami-wolontariuszkami, z całą mocą namawiają je do wykorzystywania właśnie za młodu wszystkich pojawiających się szans i okazji – do nauki, podróży czy dbałości o wła-sne zdrowie i kondycję. Przyznam, że te wypo-wiedzi poruszają młode rozmówczynie do głębi.

Zatem, co sprawia, że nie wszyscy lub może tylko nieliczni myślą o własnej starości i przy-gotowują się do niej? W czyim interesie, poza samymi zainteresowanymi leży edukacja do sta-rości, w starości i przez starość?

Jako osoba na co dzień stykająca się z ludźmi starszymi i będąca już w wieku myślenia o kolej-nych etapach życia uważam, że przygotowanie do starości jest ogromnym wyzwaniem i obo-wiązkiem dla polityków, którzy decydują w Sej-mie i podczas rządowych debat o kształcie przy-szłego życia Polaków. Działa już parlamentarna grupa dbająca o sprawy seniorów; podejmowa-ne są trudne, ale i konieczne z punktu widzenia przyszłych emerytów decyzje o wydłużeniu cza-su pracy zawodowej, by w przyszłości mogli bar-dziej godnie żyć z wypracowanych świadczeń. Nikt jednak poza samymi zainteresowanymi nie może podjąć wysiłków na rzecz przygoto-wania do własnej starości. Widzimy jak pięknie

Page 17: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 15

starzejące się osoby działają w Uniwersytetach Trzeciego Wieku, Klubach Seniora. Wolontariat wśród seniorów rozwija się prężnie, a aktywne osoby w wieku 60+ widoczne są we wszelkich dziedzinach życia społecznego.

Dla przyszłych seniorów ważne jest, moim zdaniem, by będąc w pełni sił witalnych i aktyw-ności zawodowej oraz społecznej mądrze „inwe-stowali” we własną starość. Nikt wszak nie prze-żyje życia za nas samych, nie zadba o zdrowie i zabezpieczenie finansowe. Pomyśleli o tym naukowcy podczas sympozjum Zdrowa starość w Europie, którzy opracowali „Citizen Contract” – metodę, której stosowanie ma zapewnić życie do późnej starości w dobrym stanie zdrowia (przytaczam za Aleksandrą Oniszk, platforma Senior.pl). Wychodząc z założenia, że zmia-ny psychiczne w starości są efektem zaniedbań zdrowotnych na wcześniejszych etapach życia, a nie wieku – zalecają oni podejmowanie za-równo indywidualnych, jak też w rozmaitych formach grupowych prób poznawania funkcji swojego organizmu. Jest to dziesięć kroków pro-wadzących do dobrej starości; kroków na wagę zdrowia, sprawności fizycznej i umysłowej.

Wśród istotnych czynników profilaktyki prozdrowotnej na czołowym miejscu lokuje się

dbanie o zdrowie i promowanie zdrowego sty-lu życia, aktywność fizyczna, odpowiednia do wieku dieta, uboga w cholesterol, picie odpo-wiedniej ilości płynów, stymulowanie umysłu poprzez podejmowanie rozmaitych form ak-tywności edukacyjnej, zdrowy sen, umiejętność radzenia sobie ze stresem, szacunek dla innych i samego siebie, pozytywne myślenie. Naczelna dewiza zaś brzmi: Nigdy nie jest za późno! Nie jest za późno – na zdroworozsądkowe myśle-nie o sobie tu i teraz, ale także o własnej staro-ści. Nie jest zbyt późno na aktywność kultural-ną i społeczną. Na zapewnienie sobie godnego i zdrowego życia. Im wcześniej o to zadbamy, tym pełniej korzystać będziemy z uroków życia na emeryturze – emeryturze zasłużonej, wypra-cowanej zawodowo i przygotowanej przez nas samych.

Tego życzę sobie i tym wszystkim, którzy są w pełni sił, u szczytu kariery zawodowej lub do-piero podejmują pracę – którzy nie zaniechają przygotowania się do własnej starości. By pa-trząc wstecz nie żałować rzeczy, których się nie zrobiło...

Autorka jest pedagożką, animatorką kultury i propagatorką aktywnych metod pracy z grupą.

Fot. Justyna Drążek

Page 18: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Każdy z nas zaczyna od fotografowania osób ze swojego otoczenia podczas wspólnej wycieczki albo urlopu. Tylko nieliczni pozostają wierni pierwszej fascynacji fenomenem fotografii, pierwszej radości z tego, że udało się stworzyć obraz osoby, którą po-znali, znali od lat – obraz odpowiadający przekona-niu o tym, że sfotografowali kogoś takim, jaki jest, jak go widzą. Ale każda fotografia ma się podobać – nie tylko temu, który fotografuje, ale i temu, który jest już sfotografowany. I wtedy po raz pierwszy, albo ko-lejny, zderzamy nasze intencje, intuicje i umiejętności z oczekiwaniami modela. Jakże często oczekiwania osoby portretowanej zniechęcają!!! Zwykle okazuje się, że pragnie ona nie fotografii, ale „fotograficznego opakowania” osoby, które już gdzieś widziała, które popełnił inny fotograf. I nie jest tak ważne, że była to fotografia osoby niepodobnej, nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Niemal od początku istnienia foto-grafii portretowani żądają „fotograficznego opakowa-nia” i retuszu własnych niedoskonałości tak usilnie, jak dzisiaj oczekują ingerencji Photoshopa. Choćby dlatego portret fotograficzny jest sztuką niełatwą; jego autor powinien w sugestywny sposób przekonać modela do swojego stylu robienia zdjęć. Artystycznej odwagi wymaga odmowa wykonania kopii czyjegoś pomysłu czy portretu „wylizanego” – jak o takim ty-pie wizerunku mówił Witkacy – w którym chyba już tylko oczy podobne są do oczu modela, o ile przed chwilą nie założył barwnych szkieł kontaktowych. Współczesny człowiek nie wierzy w to, że fotografia jest werystycznym narzędziem pokazywania świata. Niektórych to przeraża, inni fotografują.

Justyna Drążek, jako fotoreporter jednej z ogól-nopolskich agencji, od 2011 r. fotografuje zarówno polityków i celebrytów, jak i z manifestacje i zady-my kiboli. Dla siebie, dla podobnych sobie ludzi za-uroczonych fenomenem fotografii z pasją wykonuje inne zdjęcia, które nie znajdą się chyba na okładkach „zbyt kolorowych” czasopism, a są nam tak bliskie, jak wspomnienia beztroskiego dzieciństwa, młodo-ści chmurnej i durnej oraz tych, którzy są lub byli starsi od nas, niekiedy o kilkadziesiąt lat. Podobnie jak wielu fotoreporterów, szukała swego miejsca we współczesnym świecie. Swoją przygodę z fotografią zaczynała od przeglądania fotograficznych galerii in-ternetowych. Fotografować zaczęła w 2008 r., nadal publikuje autorskie zdjęcia w galeriach interneto-wych – pod pseudonimem Pescador.

W 2009 r. pojawiła się na zajęciach fotograficz-nych w toruńskim Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury, przedstawiając swój własny pomysł na bycie fotografem. Świadoma konieczności zmierzenia się

z technologiami fotografii, dziś głównie cyfrowymi, uzyskała dyplom fototechnika. Ukończyła Wydział Nauk Ekonomicznych i Zarządzania UMK. Obec-nie jest studentką Wydziału Sztuk Pięknych UMK, zamierza uzyskać licencjat z fotografii artystycznej w pracowni dr. hab. Zdzisława Mackiewicza, wybit-nego grafika i artysty fotografii.

Wystawą zatytułowaną Portrety toruńskie, będą-cą efektem projektu artystycznego Fotograficzne stu-dium toruńskich stylów bycia, na realizację którego otrzymała stypendium Miasta Torunia w 2012 r., pre-zentowaną w lipcu i sierpniu w Galerii Spotkań Wo-jewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu, Justyna Drążek celnie wpisuje się w wieloletnią tra-dycję portretowania mieszkańców miasta nad Wisłą, grodu Kopernika. Portrety, zarówno burmistrzów, rajców, kupców i przemysłowców, naukowców, ofice-rów, jak też rzemieślników i robotników, indywidu-alne i rodzinne, wykonywali: jeden z pierwszych fo-tografów toruńskich, radny miejski Alexander Jacobi (1826-1894), Josef Assmann, prowadzący zakład fo-tograficzny w Toruniu w latach 1897-1912, Jan Meł-nicki, pracujący w Toruniu w latach 1908-1923. Po 1945 r. równie cenne, artystycznie i historycznie, wi-zerunki wykonywali: Alojzy Czarnecki (1893-1980), jego córka Janina Gardzielewska (1926-2012) oraz Czesław Kuchta (1936-2001), by wspomnieć tylko kilku mistrzów portretu toruńskiego.

Ich realizacje dalekie są co prawda od tego, co w 2012 r. przedstawiła Justyna Drążek, używająca na co dzień lustrzanki cyfrowej; w podobny sposób portretował mieszkańców Torunia jedynie Andrzej Kamiński (ur. w 1940 r.), długoletni fotoreporter to-ruńskich Nowości.

Używany przez Justynę Drążek pseudonim Pe-scador mówi wiele: w języku hiszpańskim to rybak, ale także wędkarz, czyli ktoś, kto wyrusza nad wodę i oczekuje zdobyczy, ukrytej w głębinie. Mimo mło-dego wieku Justyna Drążek jest już jednym z tych fotografów-myśliwych, których wspominał Henri Cartier-Bresson pisząc o decydującym momencie na zrobienie takiego właśnie, jedynego, niepowtarzalne-go ujęcia. Jej fotografia wyrasta z pasji reporterskiej. Justyna Drążek lubi chodzić po toruńskich czy war-szawskich ulicach i zaułkach z teleobiektywem, by za-trzymywać w ułamku sekundy twarze, gesty, sylwetki napotkanych, mijanych ludzi. Fotografuje zarówno dzieci, jak i osoby w średnim i podeszłym wieku, w ich codziennej krzątaninie wokół spraw dziś naj-ważniejszych, a często zapominanych nazajutrz.

Urodziła się w Aleksandrowie Kujawskim, do-rastała w bliskim jej sercu Łazieńcu, gdzie do dziś

Page 19: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 17

pozostał dom rodzinny Edwarda Stachury, z któ-rym jest spokrewniona. Wykonuje tysiące ujęć, na wystawach indywidualnych prezentuje kilkadziesiąt prac. Zwykle są to czarno-białe fotogramy, wykonane i opracowane cyfrowo, stanowiące celne nawiązanie do najlepszych tradycji polskiego i światowego fo-toreportażu. Fotografia artystyczna Justyny Drążek wpisuje się w szerszy nurt fotografii humanistycznej, poszukującej optymistycznego wizerunku człowieka w czasie, kiedy ludzi jest coraz więcej, a człowieka co-raz mniej (Ryszard Milczewski-Bruno).

Warte podkreślenia są: jakość techniczna tych zdjęć (autorka jest przecież fototechnikiem), spory format powiększeń i wydruków cyfrowych, przyku-wających wzrok, pozwalających się zatrzymać i za-dumać nad tym, co ulotne, a przecież powtarza się w każdym pokoleniu: radość i smutek, euforia i za-duma, zabawa i troska, sylwetka wyprężona, jak do defilady i pochylone plecy.

Ingerencja Photoshopa jest dyskretna, ale jest! Większość zdjęć Justyny Drążek została zapisana w jej aparacie jako fotografie barwne. Konwersja na pliki czarno-białe to świadomy wybór autorki, wska-zujący na historyczne źródła jej pomysłu na fotogra-fię artystyczną. Swego czasu na większość fotogra-fii, które pokazywała, przedstawiała dzieci. Gdy już osiągnęła zaskakujące rezultaty w najtrudniejszym

z portretów: dziecięcym, zaczęła fotografować ludzi spychanych na margines i niepełnosprawnych. W tym momencie ujawniła cechy osobowości niezwykle ważne dla rasowego reportera. Nie jest to tylko od-waga fotografowania w ryzykownej sytuacji. Justyna Drążek nie ukrywa swoich zamiarów, nie fotografuje ukradkiem. Często podchodzi do nieznanych ludzi i pyta o pozwolenie na zrobienia zdjęcia. Na jej foto-gramach pojawiają się twarze pojedynczych osób, nie jest to sztywne trzymanie się zasad, wpajanych nie-gdyś fotoreporterom, nakazujących, aby na ich zdję-ciach znalazła się grupa, licząca co najmniej trzech ludzi. Jak tu przedstawić aż trzech zakochanych w sobie? Czy takie zdjęcie odda sposób bycia w kra-ju nad Wisłą? Justyna Drążek nie dokonuje wybo-rów wyłącznie estetycznych, ale także etycznych. W ten sposób stworzyła tu i teraz z pojedynczych ujęć nieretuszowany portret zbiorowy mieszkańców Polski z Łazieńca, Aleksandrowa, Torunia, War-szawy... Nieretuszowany dlatego, że jej portrety nie są „fotograficznym opakowaniem” ludzi, ale próbą pokazania człowieka takim, jakim bywa, a nie tyl-ko jest w cywilizacyjnej masce, która do zbyt wielu twarzy przyrasta. Są to zarazem portrety fotograficz-ne, wiele mówiące o dzisiejszym pojmowaniu foto-genii: fotogeniczny, więc piękny portret nie musi być „wylizany”.

Fot. Justyna Drążek

Page 20: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Jerzy Rochowiak

W ostatniej dekadzie lipca w siedzibie Fundacji Piękniejszego Świata w Skłudzewie spotkali się artyści plastycy na dziesiątym Plenerze Profesjo-nalistów Przestrzeń Przyrody. W większości byli to twórcy, którzy już w poprzednich latach uczestni-czyli w skłudzewskich Plenerach. Nie tylko chętnie przyjmują zaproszenie państwa Danuty Sowiń-skiej-Warmbier i Leszka Warmbiera do udziału w spotkaniu, ale go oczekują. Okazuje się bowiem, że pobyt w Skłudzewie nie mniej wnosi do ich twórczości, aniżeli ich obecność i twórczość do tego, co przez cały rok tutaj się dzieje. Najzwięźlej mówiąc, dla artystów skłudzewskie spotkania są inspiracją, ważnym artystycznym doświadczeniem, zaś ich prace pozostawiane w Fundacji wzbogacają skłudzewską kolekcję sztuki współczesnej, wkom-ponowywaną w proces edukacji artystycznej dzie-ci, młodzieży i dorosłych. Część tych prac – rzeźb czy obiektów – przyciąga uwagę, zaciekawia w oto-czeniu będącego siedzibą Fundacji skłudzewskiego

dworu, a więc w przestrzeni przyrody. Inne można oglądać w pracowniach we dworze, w galerii opo-dal niego, nazywanej starym dworem.

Trudno wyczerpująco odpowiedzieć na pytanie co przez cały rok w Skłudzewie się dzieje. Przede wszystkim odbywają się tu różnorakie zajęcia pla-styczne, m. in. warsztaty malowania na tkaninie (bawełnianej, płótnie, jedwabiu), na szkle, gra-ficzne (obejmujące takie techniki wypukłodruku, jak kolografia, linoryt, gipsoryt, frotaż, szablon oraz wklęsłodruku, jak papieroryt, sucha igła, a nawet akwaforta i akwatinta), a także warsztaty ceramiczne – modelowania w glinie. Uczestnicy zajęć poznają techniki i uczą się rozwiązywać pro-blemy plastyczne, ale i stają się twórcami. Kształ-tując własne formy, dzielą się swoją wyobraźnią. Przedstawiając własne światy, dzielą się swoimi odczuciami, myślami. Każdy, kto bierze udział w zajęciach, uzewnętrznia siebie, odkrywa, odsła-nia, a nierzadko formułuje – czy raczej: formuje – swój przekaz, a więc poprzez prace plastyczne wy-raża swoje myśli, odczucia… Poszczególne zajęcia są ważnymi zdarzeniami, nierzadko wzruszający-mi… Chyba niewiele jest miejsc, w których takie zajęcia mogłyby się odbywać: dwór i jego otocze-nie, czyli przestrzeń przyrody to rzeczywiście pięk-ny świat, który staje się jeszcze piękniejszy, gdy umie się na niego patrzeć – a tego uczą państwo Warmbierowie podczas zajęć. Ich uczestnicy zwy-kle przez kilka godzin znajdują się w innej rzeczy-wistości, aniżeli na co dzień – z której przyjechali i do której wrócą, może troszkę odmienieni przez baśniowe opowieści Leszka Warmbiera, doświad-czenia, wrażenia. Tu mają twórczą swobodę, nie są ograniczeni miejscem, materią plastyczną.

Kiedy przyjeżdżają, zadziwia ich widok na pra-dolinę Wisły. Zaciekawia bogactwo roślin: drzew, krzewów, kwiatów. Właściwie mogłyby tu odbywać się i lekcje sztuki, i przyrody (geografii, biologii). A nawet ciekawą lekcją byłoby samo przebywanie tutaj… Naturalnie, to otoczenie jest inne o każdej porze dnia i roku. Zmienia się przecież światło, zmieniają się kolory… Jak mówi Leszek Warm-bier, drzewa tak wspaniale tutaj rosną, bo mają znakomite warunki, bo dba o nie, bo z nimi roz-mawia… Aż trudno uwierzyć, że ogromne wierz-by sam przed zaledwie kilkunastu laty posadził…

Widok na pradolinę Wisły z okna galerii w starym dworzeFot. Jerzy Rochowiak

Page 21: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 19

Mówi, że po przeprowadzce z Torunia tęskno mu w Skłudzewie było do wierzb z toruńskiego nad-wiślańskiego bulwaru… Państwo Warmbierowie z rozmysłem kształtują przestrzeń, z troską dbając o rośliny. I doprawdy trudno nie uwierzyć, że one za tę troskę okazują wdzięczność. Rosną w Skłu-dzewie liczący około czterystu lat dąb, mające sto pięćdziesiąt lat platany klonolistne, graby, jest ale-ja klonowa… W tym roku wydaje się szczególnie intensywne nasycenie różnych odcieni zieleni…

Ponadto w Skłudzewie odbywają się różnorakie imprezy, działania, spotkania… Przyroda stwarza nastrój, w którym można usłyszeć i siebie, i dru-giego człowieka, przybliżyć się do tego, czego nie widać, co jest w naturze, jak w ikonie. Wystarczy odrobina wrażliwości czy zwykłej ludzkiej czuło-ści, aby znaleźć się tuż przy tym, co gdzie indziej wydaje się niedostępnie odległe czy zgoła niereal-ne… Przyroda uzewnętrznia skłudzewską ducho-wość, którą najżywiej można odczuć w kaplicy usytuowanej w środkowej części dworu. W każ-dą niedzielę, w każde święto jest tutaj w południe odprawiana msza św. Gromadzi ona mieszkań-ców wsi, a także coraz liczniejszych przybyszów. I w kaplicy uobecnili się artyści: w ikonach Irina Bołdina-Styczeń, twórczyni ikon, w kropielnicy Stanisław Gierada, rzeźbiarz.

Kiedy przed ćwierćwieczem Państwo Warm-bierowie zajęli się niewyobrażalnie zapuszczonym dworem i założeniem parkowym, gdy naturalne się okazało, że w głównej części dworu będzie kaplica, otrzymali od Ojców Paulinów z Jasnej Góry kopię ikony Czarnej Madonny z Dzieciątkiem (Hode-gatrię). Umieszczona w środkowej części ołtarza, ma po bokach ikony: Trójcy Świętej i Św. Łukasza.Są też ikony Pantokratora, Przemienienia Pańskie-go. Jest również w kaplicy czternaście stacji Drogi Krzyżowej – obrazów w stylistyce ikony. Malowała je przed kilku laty Irina Bołdina ze swoimi uczen-nicami. Do ikon zdaje się nawiązywać w kaplicy przedstawienie krzyża św. Franciszka z kościoła San Damiano.

W tym roku podczas Pleneru powstały dwie nowe ikony: Ostatnia Wieczerza i Zejście do Ot-chłani. To obrazy jasne, rozświetlone, urzekające prostotą. Zostały napisane zgodnie z teologią iko-ny – namalowane zgodnie z technologią dawnych mistrzów. Ich autorkami są: Justyna Smoleń (uta-lentowana uczennica Iriny Bołdiny-Styczeń), koń-cząca Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, już wcześniej biorąca udział w skłudzewskich Plene-rach, oraz Danuta Sowińska-Warmbier. Precyzyj-nie rzecz ujmując: podczas Pleneru została wyko-nana część prac nad ikonami: deski, podobrazia zostały wcześniej przygotowane w Krakowie.

W Skłudzewie obrazy zyskały kształt ikonogra-ficzny, przyjęły barwy. Technika obu artystek ści-śle odwzorowywała tradycję ikonopisania. Już po Plenerze obrazy zyskają ostateczny kształt; pisanie – malowanie ikon wymaga skupienia, pracy nie-znoszącej pośpiechu.

Jak mówi Danuta Sowińska-Warmbier, która jest przede wszystkim autorką grafik, ikonopisa-nie było dla niej nowym doświadczeniem, choć już uczestniczyła w pracy nad Drogą Krzyżową. Wydaje się, że malowanie – pisanie ikon przez nią i Justnę Smoleń było spotkaniem dwóch oso-bowości, spożytkowaniem doświadczeń, wiedzy, umiejętności dwóch i odmiennych, i mających wiele wspólnego, artystek. Myślę, że Zejście do Otchłani i Ostatnia Wieczerza są formą wyraże-nia, czy raczej pięknym uzewnętrznieniem tego, co państwo Warmbierowie nazywają skłudzewską duchowością. Chcąc jakoś określić tę duchowość, należałoby wskazać: pracę, twórczość artystyczną,współudział innych w czymś dobrym, choćby w zajęciach plastycznych, przyrodę, wiarę i Ewan-gelię… Można pewnie powiedzieć, że ta ducho-wość zawiera w sobie szlachetność człowieka w rzeczywistości, w której pierwszoplanowe są sztuka i przyroda. Dla uczestników Plenerów i wszystkich, którzy w Skłudzewie gościli i tutaj

Obraz Ananta Singha

Page 22: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201220

wracają, duchowość jest istotą Piękniejszego Świa-ta, jak kaplica jest centrum skłudzewskiego dworu. Ktoś obojętny na tę duchowość, spojrzy na dwór, na to co w nim się znajduje i krajobraz, na prze-strzeń przyrody jak na widokówkę, z zewnątrz, jak-by patrzył z daleka…

W tym roku artyści mogli przyjrzeć się zaję-ciom plastycznym, na jakie przez cały rok grupy młodych ludzi przyjeżdżają do Piękniejszego Świa-ta. Uczestnicy Pleneru są pedagogami: profesorami wyższych uczelni i średnich szkół artystycznych. Tym razem przypatrywali się zajęciom z dziećmi kilkuletnimi. Czy tylko się przypatrywali? Ich pra-ca zaciekawiła dzieci: podchodziły do nich, przy-siadały, rozmawiały, zadając niebanalne pytania… To tak, jakby… niezbyt wiele dzieliło twórczą pra-cę dzieci i (dorosłych) artystów…

Rodziny z dziećmi przyjechały też na werni-saż poplenerowej wystawy w ostatnim dniu lipca. I wtedy młodzi ludzie okazali się rzeczywistymi uczestnikami zdarzenia artystycznego.

Tegoroczny Plener nieco różnił się od poprzed-nich: artyści, owszem, tworzyli indywidualnie, ale wieczorne spotkania, wykłady, rozmowy kształto-wały nastrój wspólnoty.

Między drzewami i na drzewach Anna Kola z Torunia umiejscowiła formy z kolorowego szkła, mogące kojarzyć się z dużymi kawałkami bursz-tynu czy ogromnymi plastrami zgęstniałego mio-du. Zdobią przydworski park: zawieszone między pniami, między gałęziami, ustawione na ziemi, po-łączone z metalem i tworzące całość z kamieniami. Między wyschłymi sterczącymi w trawie pniakami pozostałymi po dawno ściętych drzewach wystaje z trawy trzeci, ułożony z okrągłych płatów szkła… Formy, zgrupowane obok siebie, są oryginalnym śladem artystki.

Wspomniany Stanisław Gierada stworzył cykl rzeźb, które można określić jako formy wyobra-żone, wywiedzione z obserwacji przyrody i zmate-rializowane w metalu. Jedna z rzeźb może być po-czątkiem fantastycznej opowieści: to jakby wodna roślina, której szeroki liść jest podstawą, a długą łodygę wieńczy tajemniczy zamek… Ceramiczną formę sugerująca dwoistość, powikłanie ukształ-tował Stanisław Brach. Maciej Wierzbicki skompo-nował z granitu, metalu i wody Źródło III.

Obrazy, których tworzywem jest blacha, poka-zał Krzysztof Warmbier. To poniekąd płaskorzeźby, będące kontynuacją cyklu, nad którym młody ar-tysta pracuje od kilku lat. Odmienny – a zarazem, poprzez fakturę, nieco podobny – charakter mają obrazy z tkaniny Kazimiery Frymark-Błaszczyk.

Opowieścią o wielowarstwowości, o tym, że rzeczywistość dostępna oczom jest skontrastowana z jej wyobrażeniem, gdy patrzy się powierzchow-nie zdają się obrazy Justyny Grzebieniowskiej.

Symetrycznie ułożone na płaszczyźnie płótna koliste formy namalował Marian Stępak, żywymi barwami przedstawiając świat, który jest zdynami-zowany, niezastygły, otwarty…

Z kolei Andrzej Szewczyk skupił uwagę na for-mach wyprowadzonych z prostokąta. Jego obrazy mogą kojarzyć się z materią, która chce zwrócić uwagę swoją zatartą historią…

Leszek Warmbier zdaje się obrazować stany du-cha, łącząc zdyscyplinowanie z wigorem wyobraź-ni, zaznaczając nastrój poprzez dominantę kolo-rystyczną, wywiedzioną z zieleni bądź czerwieni. Od lat maluje na dużych płaszczyznach płótna, z energią, niezmiennie dynamicznie, ale jakby co-raz bliżej spokoju, którego wypatruje…

Anant Singh, gość z Indii, zajmujący się przede wszystkim fotografią, podczas Pleneru skomponował kolaż w nawiązaniu do wschodniej tradycji…

Praca Anny KoliFot. Jerzy Rochowiak

Page 23: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 21

Cykle akwarel Autoportrety w stroju tancerki tańca oidissi oraz nawiązujących do skłudzewskie-go krajobrazu namalowała mieszkająca w Delhi Anna Pieniek. Podczas wernisażu zaprezentowała taniec oisidissi.

Lekki powiew wschodnich tradycji można od-czuć wpatrując się w obraz malowany techniką batiku na ponad dwumetrowym płacie jedwabiu Oblicza Adriany Błaszczyk-Zych, przedstawiający zmultiplikowane, symetrycznie uporządkowane twarze. Rozedrganiem, dynamiką kształtów i barw przyciągają uwagę, malowane na kołach wyciętych z dykty (o średnicy 140 cm), obrazy Krew z krwiAleksandra Pieńka. Oryginalne koncepcje twórcze uzewnętrzniały – ciekawe kompozycyjnie i kolory-stycznie – obrazy Grażyny Borowik-Pieniek oraz Mirosławy Rocheckiej i Kazimierza Rocheckiego.

Wraz z wystawą poplenerową została w Skłu-dzewie otwarta retrospektywna wystawa grafik Marii Pokorskiej, przez lata profesor na Wydziale

Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Dla gospodarzy Pleneru istotne jest, że wie-lu jego uczestników już kilkakrotnie brało udział w twórczych skłudzewskich spotkaniach. Czują się tu dobrze, chcą przyjeżdżać – i ważne jest dla nich to, co łączy ludzi w Skłudzewie, nie tylko ar-tystów. A ponieważ każdy zostawia swoje prace, w Fundacji Piękniejszego Świata są już zgromadzo-ne początki zbiorów dzieł poszczególnych twórców – pokazujących ich indywidualność. Naturalnie, w skłudzewskiej kolekcji pociągająca jest różno-rodność dziedzin sztuki, form, technik, ale nie mniej istotna jest spójność.

Na wystawie kończącej tegoroczny Plener wy-znacznikiem tej spójności zdaje się jasność, roz-świetlenie, a także energia, wigor, subtelność… No i oczywiście, jeśli nie tajemniczość i skierowanie się artystów ku Tajemnicy, to frapująca zagadko-wość prac…

Ikona Justyny Smoleń i Danuty Sowińskiej Warmbier, Zejście do Otchłani

Page 24: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Kompozycja to pewien sposób uporządkowania, a zarazem wybór przedmiotów, ich połączenia, współist-nienia ze sobą – zorganizowania otoczenia przez człowieka; to ogół składników wraz ze sposobem, w jaki tworzą całość. Kompozycją może być bukiet w wazonie, stół zastawiony na uroczystość, drzewko świerko-we ozdobione na Boże Narodzenie, książki na półkach, ułożone według dziedzin wiedzy lub formatów ich grzbietów, sposób ubierania się.

Kompozycje tworzy człowiek przez epoki i tysiąclecia. Istnieją kompozycje naturalne, np. układ liści i kwiatostanów, które człowiek uznaje za estetyczne, choć układ składników tworzących dzieła natury uza-sadniony jest biochemicznie, głównie potrzebami odżywiania, fotosyntezy i regułami przetrwania. Człowiek obserwując naturę tworzy odmienny rodzaj kompozycji, nazywany estetycznym. Można zaryzykować twier-dzenie, że wszelkie ludzkie kompozycje zawierają w sobie powtarzalne moduły budowy ciała człowieka oraz oddają potrzeby nurtujące jego umysł. Wielkość bukietu zależy od wielkości wazonu, wielkość sztućców za-leży od wielkości dłoni i szerokości ust, choć wielkość książek jest różna, dobrze byłoby każde z nich móc utrzymać w dwóch dłoniach; wielkość świątecznego drzewka zależy od gabarytów pomieszczenia, w którym ma się znaleźć. Potrawa złożona z kilograma mięsa i kilograma soli nie nadaje się do spożycia, w szklance herbaty rozpuścić można ilość cukru ograniczoną maksymalnym nasyceniem roztworu. Każda kompozycja oznacza wybór najlepszej z potencjalnych możliwości – poszukiwanie uzasadnionego sposobu zespolenia składników.

W węższym znaczeniu kompozycja artystyczna to sztuka budowy utworu, zwłaszcza muzycznego, lite-rackiego, plastycznego, w tym fotograficznego. Pojęcie kompozycja pochodzi od łacińskiego słowa composi-tio, w znaczeniu złożenie, zestawienie, powiązanym z componere, od com-, wg słownika łacińsko-polskiego: z, razem; całkowicie, gruntownie, dokładnie i ponere, położyć, umieścić oraz łac. sinere, zostawiać, opusz-czać. Kompozycja to w sztukach plastycznych układ elementów dzieła artystycznego zestawionych ze sobą w taki sposób, aby były one zamierzoną całością, opartą na możliwych do odczytania zasadach: harmonii lub dysharmonii. Celem kompozycji artystycznej jest osiągnięcie zamierzonego efektu plastycznego po-przez umiejętne dobranie położenia, kształtów, proporcji, faktur, kolorów przedstawianych elementów,czasem na drodze porządkowania podobnych do siebie składników, a kiedy indziej poprzez zestawianie ich na zasadzie przeciwieństw. Odpowiednie operowanie tymi narzędziami daje efekt w postaci różnych nastro-jów, uczuć, przeżyć, jakich może doświadczyć odbiorca – można uzyskać poczucie porządku, równowagi, stabilności, harmonii lub dynamiki, niepokoju, nierównowagi czy niemal chaosu. W historii sztuki występo-wały epoki, które określały kanony poprawnej kompozycji. Przykładem mogą być porządki greckiej archi-tektury klasycznej. Współczesna sztuka kompozycji przyjęła tylko niektóre założenia z wcześniejszych epok, pozostawia artystom więcej swobody formalnej, co jednak budzi więcej niepokoju odbiorców przy próbach odczytania dzieła oraz intencji autora. Kompozycje estetyczne mogą być wielowymiarowe, jak np. rzeźba lub mieć dwa wymiary, jak np. malarstwo, grafika czy fotografia. Przy tworzeniu kompozycji na płaszczyźnie wykorzystuje się proste figury geometryczne: trójkąt, kwadrat, okrąg oraz zasadę złotego podziału odcinka, symetrię czy asymetrię. Obrazy dwuwymiarowe są szczególnym rodzajem kompozycji, płaszczyznami mó-wiącymi o sposobach postrzegania, widzenia oraz istocie zapisywania doświadczeń wizualnych przez czło-wieka. Natura nie stwarza przedmiotów o dwóch tylko wymiarach (to oczywiście temat na odrębny tekst).

Fotografia jest obrazem płaskim, dwuwymiarowym, o formacie najczęściej prostokątnym. Sztuka foto-grafii w początkach swego rozwoju przejęła znane z wcześniejszych estetyk rodzaje kompozycji obrazów na płaszczyźnie oraz wytworzyła sobie tylko właściwe sposoby tworzenia kompozycji, wynikające z odmienno-ści jej narzędzia artystycznego – aparatu fotograficznego. Wynalazek fotografii zmienił nasze postrzeganie świata, możemy dzięki niej zatrzymać obraz ruchu zamrożonego w ułamku sekundy, zapisać jego fazy nie-uchwytne gołym okiem. Malarz czy grafik ma więcej możliwości wyboru oraz eliminacji niechcianych lub nieistotnych składników obrazu niż fotograf. Malarz czy grafik stwarza je na kartce papieru czy płótnie, foto-graf zapisuje obrazem wszystkie elementy kompozycji, które znajdą się przed obiektywem, optyka i techno-logia fotograficzna pozwala mu na odmienne wybory i eliminację niektórych składników kompozycji, która

Page 25: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 23

jest częściej układem zastanym (np. w fotoreportażu i fotografii przyrodniczej) niż zainscenizowanym przez artystę, artystów lub inne osoby z jego otoczenia.

Z samej istoty kompozycji klasycznej: harmonijnej i proporcjonalnej wynikają poszukiwania jej prze-ciwstawienia – dekompozycja, dekonstrukcja, destrukcja formy, itp., itd. Dlatego możemy mówić o dwoistej naturze wszelkich rodzajów kompozycji. Najdłużej stosowana w sztuce kompozycja zamknięta domaga się naszych poszukiwań w kierunku kompozycji otwartej, kompozycja statyczna kieruje naszą myśl w kierun-ku kompozycji dynamicznej, kompozycja geometryczna domaga się kompozycji swobodnej, symetryczna – asymetrycznej, horyzontalna – wertykalnej, realistyczna – abstrakcyjnej, dośrodkowa – odśrodkowej… Można przyjąć, że z istoty dualnej natury kompozycji jest możliwa do pomyślenia i zrealizowania niezliczo-na ilość takich par, także tych dwuwymiarowych, płaskich. W fotografii przyjęcie jednej z możliwych par przeciwstawnych sobie rodzajów kompozycji nie jest związane tylko z tematem zdjęć. (Temat częściej jest narzucony niż wybrany, treść jest „przyklejona” do formy, której poszukujemy lub której oczekują zlecenio-dawcy, goniący najczęściej za zmienną i kapryśną modą.) O użyciu któregoś z rodzajów kompozycji decy-duje przede wszystkim upodobanie fotografa do określonego sposobu postrzegania i ujmowania rzeczywi-stości – jego wyrazisty i rozpoznawalny styl fotografowania – z którym wychodzi naprzeciw oczekiwaniom odbiorców, zarówno pragmatycznych zleceniobiorców, jak i znawców i krytyków sztuki fotografii. Część z nich poszukuje autorów zdjęć krajobrazów i portretów opartych na kompozycji zamkniętej, statycznej i ho-ryzontalnej, inni preferują kompozycję otwartą, dynamiczną, swobodną i asymetryczną, gdyż takie kompozy-cje ich zdaniem trafniej oddają pospieszny rytm współczesnego życia. Jeszcze inni artyści fotografii odkrywa-ją realistyczną makrofotografię dzieł natury, która przynosi kompozycje niemal abstrakcyjne, geometryczne, kompozycje raz odśrodkowe, raz dośrodkowe. Fotografia ujawnia ukryty porządek wnikliwie postrzeganej i emocjonalnie przeżywanej rzeczywistości, doskonałą, matematyczną kompozycję mikro- i makroświata. Niewielu przy tym twórców, takich jak np. Marzena Samborska z Gruty koło Grudziądza, językoznawca i ar-tystka fotografii, zajmuje się wyłącznie studiowaniem możliwych rodzajów kompozycji jako istoty poszuki-wań artystycznych. Większość fotografów poszukuje odkrywczej formy dla jak najlepszego oddania tematu zdjęcia. A przy tym wybór rodzajów kompozycji zależny był, jest i będzie od aktualnie panujących tendencji w sztuce.

Nauka o kompozycji dzieł wizualnych, zarówno realistycznych, jak i abstrakcyjnych, w tym nauka o kompo-zycji fotografii artystycznej, najczęściej przywołuje klasyczną ideę kompozycji opartej na złotym podziale.Złoty podział był znany od starożytności i przypisywano mu wyjątkowe walory estetyczne. Stosowano go m.in. w planach egipskich piramid, starogreckich budowli na Akropolu, rzymskiego Koloseum i bazyliki wa-tykańskiej św. Piotra, opartych na proporcjonalnych i harmonijnych układach architektonicznych. Do ide-ałów klasycznej kompozycji greckiej powrócono w sztuce renesansowej (Leonardo da Vinci, Michał Anioł) i kontynuowano jego warianty w stylach późniejszych, od 1839 r. starano się stosować go w fotografii. Złoty podział był w centrum uwagi artystów XX wieku z kręgu abstrakcjonizmu (Vassily Kandinsky), neoplastycy-zmu (Piet Mondrian) i konstruktywizmu (teoria unizmu Władysława Strzemińskiego i konstruktywistyczna wykładnia kompozycji przestrzeni tegoż, napisana wspólnie z Katarzyną Kobro).

Udokumentowana historia kompozycji opartej na złotej proporcji zaczyna się od najczęściej wydawane-go dzieła kultury śródziemnomorskiej: Elementów geometrii Euklidesa, napisanych ok. 300 r. p.n.e. Euklides z Aleksandrii (325-265 p.n.e.) wykształcił się w Akademii Ateńskiej, w wieku 25 lat kierował oddziałem ma-tematycznym Muzeum w Aleksandrii, które było największą biblioteką starożytności i jednocześnie uczelnią, która wykształciła najtęższe umysły owych czasów. Euklidesowe Elementy geometrii składają się z 13 ksiąg, będących encyklopedią wiedzy matematycznej świata antycznego. W księdze VI znajduje się najkrótsza defi-nicja złotego podziału: Całość ma się tak do większej części, jak większa do mniejszej.

Page 26: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201224

Ten matematyczny aksjomat zajmował i zajmuje nadal najtęższe umysły analityczne świata. W prak-tyce próbowało zastosować złoty podział wielu najwybitniejszych artystów: architektów, rzeźbiarzy i malarzy. U swych początków złoty podział (łac. sectio aurea) nazywany był podziałem harmonicznym,złotą proporcją, a nawet boską proporcją (łac. divina proportio) a dotyczył podziału odcinka na dwie części tak, by stosunek długości dłuższego z nich do krótszego był taki sam, jak całego odcinka do części dłuższej. Innymi słowy: długość dłuższej części ma być średnią geometryczną długości krótszej części i całego odcinka. Stosunek, o którym mowa w definicji, nazywa się złotą liczbą i oznacza grecką małą literą φ lub dużą literą Ф. Jej symbol pochodzi od pierwszej litery imienia najwybitniejszego rzeźbiarza starożytnej Grecji – Fidiasza.

Fidiasz (ok. 490 p.n.e. - ok. 430 p.n.e.) był twórcą greckim, uważanym za najwybitniejszego przedsta-wiciela rzeźby starożytnej okresu klasycznego. Kierował pracami rzeźbiarskimi na Akropolu ateńskim (447 p.n.e. - 432 p.n.e.); później działał w Olimpii. Objął kierownictwo rzeźbiarskie nad wyposażeniem świątyni Partenon w Atenach, do jej wnętrza wykonał m.in. posąg Ateny Partenos, fryz – Procesja panatenajska, dwa posągi brązowe: Atena Lemnia i Atena Promachos. Jego styl, będący próbą realistycznego oddania szczegó-łów anatomicznych człowieka i w tych samych antropomorficznych proporcjach jego otoczenia, jako całości zbliżonej do istoty geometrycznego złotego podziału, wywarł decydujący wpływ na rozwój greckiej rzeź-by monumentalnej, a później rzeźby europejskiej i światowej. Najbardziej cenione przez współczesnych Fi-diasza były rzeźby przedstawiające parę bogów: Atenę i Zeusa. Atena Partenos (Dziewica) to wertykalna kompozycja statyczna. Rzeźba o wysokości około 12 m wyobrażała stojącą boginię: w sukni do kostek, jakie nosiły w tym czasie Greczynki i hełmie, jakie nosili w tym czasie greccy wojownicy, w półpancerzu na piersi, z figurą Nike o wysokości 1,77 m trzymaną na prawej dłoni oraz włócznią i tarczą przy lewym boku. Szczyt jej hełmu zdobił gryf między dwoma sfinksami, półpancerz głowa Meduzy, tarczę – sceny z mitycznych bo-jów z amazonkami i gigantami, sandały – obrazy walki z centaurami, a bazę – płaskorzeźbiony fryz ukazu-jący narodziny Pandory, którym przyglądało się 12 bogów. Na tarczy przedstawione były, pośród Greków walczących z amazonkami, postacie Fidiasza i jego przyjaciela stratega Peryklesa. Mitologiczna treść zosta-ła Fidiaszowi narzucona wymogami epoki, w której żył, doskonała forma trójwymiarowej kompozycji była właściwa tylko jemu. Posąg, wykonany był z kości słoniowej i złota (kruszec wagi około 1151 kg stanowił skarb państwa ateńskiego). Zaginął między 429 a 485 n.e. Ponoć wierna rekonstrukcja Ateny Partenos natu-ralnej wysokości znajduje się obecnie w Nashville.

Podobne rozmiary miała rzeźba Zeusa Olimpijskiego, nazywana też Zeusem Tronującym – posąg naj-większego z greckich bogów, przedstawiający siedzącego na tronie starszego, brodatego mężczyznę o wy-sokości 13 m, wykonany został z kości słoniowej i złota ok. 435-430 p.n.e. dla świątyni w Olimpii przez Fidiasza, przy współpracy malarza Panajnosa i toreuty Kolotesa. Zaliczany był do siedmiu cudów świata.(Toreutyka była sztuką artystycznej obróbki metalu: brązu, srebra, złota, głównie na zimno, przy użyciu techniki repusowania, puncowania, cyzelowania, grawerowania itp.) Rzeźby Fidiasza, które znamy jedynie z późniejszych opisów, powstałe przed opublikowaniem dzieła Euklidesa, były nazywane kompozycjami doskonałymi, później uznane za przykład udanej próby zastosowania zasady złotego podziału w praktyce artystycznej. Geometryczna reguła złotej proporcji pojawia się wielokrotnie w tych trójwymiarowych kom-pozycjach. Dotyczyła ona zarówno proporcji całej sylwetki, jak i poszczególnych elementów ubioru, co wię-cej: złotej proporcji postaci pojawiających się np. na hełmie, półpancerzu i tarczy Ateny oraz płaskorzeźb umieszczonych na ścianach bazy.

φKorzystając z definicji Euklidesa obliczono przybliżoną wartość złotej liczby:

Ф = ~ 1,618033989Liczba Ф jest niewymierna. Oznacza to, że nigdy nie będziemy mogli zapisać jej przybliżenia dziesiętne-

go, a w jej rozwinięciu do kilku tysięcy miejsc po przecinku nie występuje żadna regularność. Czasami tym samym terminem określa się liczbę odwrotną, czyli stosunek krótszego boku do dłuższego.

1/Ф = = 0,618033989. Przybliżenie to zawiera ten sam ciąg liczbowy, co wynik odejmowania Ф - 1. Liczba Φ mogłaby mieć znaczenie praktyczne zarówno dla konstruktorów narzędzi fotograficznych, jak

i dla artystów fotografii, ale nikt dotąd nie skonstruował aparatu fotograficznego z kadrem o bokach odpowia-dających złotej liczbie Ф, zamiarów takich nie wykazują konstruktorzy współczesnych aparatów cyfrowych,

Page 27: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 25

gdyż: podział fotograficzny to nie grecki złoty podział, ale mocna kompozycja obrazu fotograficznego opar-tego na systemie metrycznym.

Epoka przemysłowa uczyniła z nas niewolników systemu metrycznego, który jest pragmatycznie uprosz-czonym modelem świata. Konstrukcje aparatów fotograficznych zdominował w XX wieku system metrycz-ny. Współczesna matryca cyfrowa ma najczęściej boki o stosunku 3:2, czyli o proporcji 1,5:1, co odpowiada tradycyjnym wymiarom 36x24 mm negatywu małoobrazkowego. Proporcje negatywu/matrycy decydują o podobnych proporcjach powiększeń pozytywowych. Natomiast powszechne w podręcznikach fotografii jest przywoływanie euklidesowej zasady złotego podziału. Rzadko spotyka się powiększenia, najczęściej pa-noram, o stosunku boków 1,618 x1, nie jest to wtedy stylizacja czy przywołanie greckiej idei liczby Ф, ale uzasadniona artystycznie kompozycja wydłużonego prostokąta.

Fotograf, zwłaszcza u początków drogi twórczej, powinien dogłębnie poznać klasyczne reguły kompo-zycji. To prawda, że człowiek rodzi się z poczuciem harmonii i proporcji, ale na Intuicji, bliźniaczej siostry Wyobraźni nie należy zbyt polegać. Najczęściej zostaje zamordowana na drodze tzw. edukacji artystycznej przez innych artystów – nauczycieli proponujących swoje wzorce estetyczne. W przypadku osamotnionego amatora: Fotograf ma nauczyć się robić przynajmniej poprawne technicznie i kompozycyjnie zdjęcia, a nie liczyć na to, że uda mu się je wykonać tylko dzięki intuicji i przypadkowi.

Podział wymiarów matrycy cyfrowej oparty w stosunku 3:2 wyznacza nam mocne fundamenty kompo-zycji zarówno kadru poziomego, jak i pionowego. Te mocne zasady zostały nazwane złotym podziałem – nie greckim, ale współczesnym, fotograficznym. Jeśli podzielimy czterema liniami prostokąt wyznaczający kadr, najlepiej w momencie wykonywania zdjęcia, otrzymamy tzw. siatkę mocnego podziału fotograficzne-go. Przecinając się wyznaczają one cztery mocne punkty kadru, przebiegające przez środek ciężkości kadru. Nie oznacza to bynajmniej, że wszystkie powstałe w ten sposób prostokąty mają mieć boki równej długości. Najlepiej byłoby, aby każdy z nich mógł stać się samodzielnym obrazem. Ułożenie obiektów w tak podzie-lonym prostokątnym kadrze pozwala ukazać związek między nimi. Stosunkowo łatwo tak uczynić z dwoma elementami kompozycji, np. z dwoma osobami. W grupowych zdjęciach skomponowanych z zastosowaniem reguły mocnego podziału fotografowane osoby zazwyczaj znajdują się blisko siebie. Stopień trudności ta-kiej kompozycji jest proporcjonalny do ilości elementów (osób) na fotografii. Należy unikać powtarzalności

podgrup w obrębie całości kompozycji – lub odwrotnie: celowo zastosować powtarzalność rytmu, świadomie stylizując na zdjęcia sprzed dziesięcioleci, znane z historii fotografii.

Rozsądnie jest zacząć od studiowania kom-pozycji zamkniętej i statycznej. Podręczni-kowym jej przykładem jest studium martwej natury, ale można w podobny sposób ekspery-mentować z krajobrazem, architekturą i por-tretem. Na tym etapie nauki kompozycji nie-zastąpioną pomocą są albumy z dziełami kilku przynajmniej najwybitniejszych fotografików, grafików czy malarzy oraz przeglądanie profe-sjonalnych internetowych galerii fotograficz-nych. W kompozycji zamkniętej staramy się, aby obraz został wpisany w prostokąt kadru tak, by całkowicie go wypełniał. Wbrew pozo-rom nie jest to zadanie łatwe, gdyż najczęściej przynosi obrazy przeładowane nadmiarem ele-mentów składowych.

Kompozycja to też nauka o eliminacji ele-mentów zbędnych. Nie potrzeba pokazywać całej głowy, aby wykonać portret człowieka (fot. Barbara na stronie następnej). Ten sposób komponowania sprawdza się też w fotografii architektury (fot. druga na stronie następnej).

Stanisław Jasiński, Zmierzch nad jeziorem

Page 28: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201226

W fotografii krajobrazu horyzont wyznacza zwykle jedną z linii mocnego podziału. Nie należałoby tego faktu uznawać za obowiązujący, ale częściej stosujemy dominację tej linii. Nie zawsze przez niebo przebiega-ją malownicze chmurki, pusta przestrzeń może np. rozdzielać elementy obrazu pochodzące z różnych epok.

Stanisław Jasiński, Widok z Bastionu Menniczego na kościoły św. Jakuba i Garnizonowy w Toruniu

Stanisław Jasiński, Barbara

Page 29: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 27

Można uprościć kompozycję obrazu fotograficznego, stosując trzy linie zamiast czterech. Trójpodział jest pewnym uproszczeniem mocnego podziału fotograficznego, łatwiejszym do zastosowania – i m.in. dlatego jest często stosowany przez fotoreporterów. Polega on na prostym podzieleniu kadru na trzy równe części pionowe i trzy poziome. W efekcie otrzymujemy układ dzielący kadr na dziewięć części, z czterema mocnymi liniami i czterema mocnymi punktami. Choć ich położenie odbiega od wynikającego z zasady czteroliniowego podziału, to ta reguła pomocnicza sprawdza się w każdym rodzaju fotografii. Trójpodział jest regułą kompozy-cji podobną do mocnego podziału, zmusza zbyt często do kompozycji symetrycznych, a jak to kiedyś powie-dział artysta fotografik Czesław Kuchta z Torunia: Symetria to sztuczka dla głupków. Należy o tym pamiętać.

Trójpodział jest najczęściej stosowaną z fotografii techniką kompozycyjną przez początkujących fo-tografów, w czym nic niezwykłego: wiele aparatów cyfrowych wyświetla pomocniczą siatkę geometryczną podczas komponowania zdjęcia i najczęściej jest to siatka trójpodziału. W niektórych modelach lustrzanek cyfrowych można zainstalować wymienne matówki z naniesionymi liniami wyznaczającymi mocne punkty kadru. Należy jednak pamiętać, że przyniosą one kompozycję dośrodkową i symetryczną, która często po-wtarzana jest nużąca formalnie.

Zdjęcia budowane na bazie mocnego czteropodziału i trójpodziału są poprawne kompozycyjnie, ale najczę-ściej zbudowane na opozycji horyzontalno-wertykalnej. W pewnych sytuacjach zdjęciowych, np. przy foto-reportażu czy też street photo, w miejscach trudno dostępnych, np. nad urwiskiem przy rwącej rzeczce, nie mamy innej możliwości jak zastosowanie kadru zbudowanego po przekątnej. Otrzymamy obraz o kompo-zycji opartej na trójkątach. Zwykle uzyskane ujęcia nie są uporządkowane według długości boków. Ale po-wszechnie jest stosowana praktyka późniejszej obróbki zdjęcia: wyznaczamy przekątną kadru, odpowiadają-cą linii napięcia kierunkowego zdjęcia, która prowadzi nasz wzrok po płaszczyźnie obrazu, a następnie dwie prostopadłe do przekątnej, wychodzące z przeciwległych wierzchołków kadru. Zdjęcie zostanie podzielone na cztery trójkątne obszary, z których każdy powinien być niezbędnym elementem kadru, dopowiadającym dynamicznie całość. W ten sposób otrzymamy prostą kompozycję dynamiczną.

Stanisław Jasiński, Drzemka

Page 30: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201228

Jest przeciwieństwem kompozycji zamkniętej, przejętej przez fotografię z malarstwa naturalistycznego, w której motyw zdjęcia (zawsze na fotografii powinien być tylko jeden motyw wiodący, jeden obiekt domi-nujący w kadrze!) wypełnia cały prostokąt „po brzegi”. Od czasów narodzin epoki przemysłowej coraz po-wszechniejsze stało się używanie terminu: kompozycja otwarta na określenie obrazu świata, który wymyka się wyobraźni i woli artysty, w jego wizji pojawiają się składniki oddalone od siebie, o proporcjach odległych od ideału harmonii i proporcji. Składniki bardziej sugerują swą obecność w całości, niż są rozpoznawal-nymi elementami składającymi się na obraz; całość obrazu daje poczucie niedosytu kompozycyjnego. Ten niepokój kompozycyjny udziela się odbiorcom tak stworzonego dzieła sztuki. Poszukując przyczyny tychże zjawisk należy zwrócić uwagę na dualistyczną naturę kompozycji: we współczesnym świecie coraz mniej jest miejsca na zharmonizowaną kompozycję wizji świata przedstawionego na obrazie, jej miejsce zajmuje wy-mykający się spod kontroli dynamiczny, asymetryczny wizerunek człowieka w niezbyt pewnym, niekiedy agresywnym otoczeniu. Sytuację tę powszechnie wykorzystuje się w fotografii reklamowej w celach jak naj-bardziej pragmatycznych – obraz ma zaskoczyć odbiorcę jak niespodziewany atak.

Stanisław Jasiński, Stary most na rzece Zielonej w Dybowie

Stanisław Jasiński, Paulina

Page 31: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 29

Linie wyznaczone przez regułę podziału ukośnego opartego na trójkątach doskonale nadają się też do komponowania niebanalnych, stylizowanych zdjęć portretowych. W przypadku fotografii studyjnej możemy bardziej panować nad kompozycją obrazu niż w przypadku np. street photo. W studio jest czas na dojście do maksymalnego uproszenia kompozycji i podjęcie prób wyjścia poza nią.

Innym rodzajem podziału ukośnego, jest podział oparty na przekątnych (ang. diagonal). Stosowany był po-wszechniej, gdy dwu- oraz jednoobiektywowe lustrzanki analogowe miały równą proporcję boków kadru 6 x 6 cm. W profesjonalnych lustrzankach analogowych formatu 6 x 6 cm często znajdowała się matówka z naniesioną stałą siatką geometryczną, najczęściej 10 x 10 pól. Dzięki nim większość średnioformatowych kamer fotograficznych umożliwiała prostokątne kadrowanie. Przy kompozycji diagonalnej, w zależności od proporcji fotografii: poziomu lub pionu – jest to siatka składająca się powtarzalnego modułu kilku mocnych linii, jednego lub kilku mocnych punktów. Podział oparty na kwadratach znakomicie nadaje się do wska-zania powtarzalnych elementów (detali) obrazu. Kompozycja diagonalna sprawdza się zwłaszcza przy foto-grafii architektury, pozwala na prześledzenie zamysłu architekta, np. twórcy kościoła gotyckiego, podobnie w pejzażu – pomaga nam ukazać istotę krajobrazu kulturowego, tam gdzie natura została przetworzona przez ludzi, czyli dzisiaj niemal wszędzie.

Detal widoczny na zdjęciu Wietrzychowice 2012, festyn archeologiczny Wehikuł czasu, rekonstrukcja łodzi z epoki neolitu ukazuje nam eksperyment archeologiczny: jednoosobowa łódź na planie wycinka kuli, zbli-żonym do kształtu spodka, wykonana została z gałęzi i skóry żubra przez archeologa Marka Poznańskiego z Lublina. Łódź jest „kompozycją neolityczną” opartą na doświadczeniach i potrzebie pokonania przeszkody. Można byłoby wykonać czasochłonną dłubankę z pnia drzewa, mniej czasu jednak zajęłoby wykonanie łodzi z nadrzecznych krzaków i wyprawionej skóry, służącej np. za namiot. Elementy kompozycji są „pod ręką”, ale żaden z elementów nie jest tu zbędny. Zdjęcie stanowi przykład fotograficznej kompozycji złożonej: wy-stępuje tu zasada mocnego podziału prostokąta, kompozycja oparta na kwadratach konstrukcji szkieletu ło-dzi oraz kompozycja oparta na przekątnej i trójkątach.

Kompozycja diagonalna jest uzasadniona zwłaszcza wtedy, gdy każdy z utworzonych w ten sposób kwa-dratów (figur geometrycznych złożoną z dwóch trójkątów równoramiennych) mógłby zaistnieć oddzielnie jako obraz. Jest to dobre ćwiczenie formalne, dowodzące, że każdą kompozycję można sprowadzić do punk-tu, linii, trójkąta i okręgu (łuku). Kolejny etap samodzielnej nauki kompozycji to zgłębianie sztuki budowa-nia kompozycji złożonych już tylko z trzech podstawowych figur: trójkąta, kwadratu i okręgu.

Stanisław Jasiński, Wietrzychowice 2012, festyn archeologiczny, Wehikuł czasu,rekonstrukcja łodzi z epoki neolitu

Page 32: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201230

Większość artystów fotografii uważa, że najtrudniej jest w prostokąt kadru wpisać koło lub łuk, fragment okręgu tak, aby uniknąć kompozycji symetrycznej. Pewnie dlatego zachwyt nad krajobrazem z zachodzą-cym słońcem przechodzi w zgrzytanie zębami przed ekranem komputera. Częściej tworzymy w ten sposób kompozycję symetryczną niż asymetryczną, odśrodkową lub dośrodkową. Kierują one uwagę oglądającego od jednej z krawędzi kadru do jego centrum – wnętrza. Najczęściej spotykany jest wzorowany na naturze model spirali nazywany spiralą Archimedesa lub złotą spiralą i opiera się również na zasadzie złotego podzia-łu okręgów. Może się zdarzyć, że w makrofotografii lub zdjęciu architektury (np. klatka schodowa z żabiej lub ptasiej perspektywy) widoczne są niezależne od siebie łuki, bądź półokręgi, w kompozycji elementy te stają się częścią wielkiej spirali osadzonej w prostokątnym kadrze. Fotografia, zwłaszcza muszle ślimaków w obiektywie Edwarda Westona, pośrednio dowodzi, że prymarnymi figurami płaskimi są trójkąt (kwadrat) i koło (fotografia na stronie następnej).

Proporcja w obrazie jest zawsze, jest jednym z nieusuwalnych elementów każdej kompozycji. Stosując je-den z wyżej przytoczonych podstawowych rodzajów kompozycji należy pamiętać o nadaniu właściwych proporcji elementom, jak i całości obrazu. Portret, krajobraz i architekturę fotografujemy trzymając aparat fotograficzny na różnych wysokościach, np. z żabiej perspektywy (jak najbliżej podłoża, na którym stoimy) lub z ptasiej perspektywy, gdy umieszczamy aparat fotograficzny jak najwyżej. Odmienne kompozycje otrzy-mamy, gdy umieścimy aparat na wysokości pasa, inne na wysokości oka, nawet wtedy, gdy stajemy przed statycznym układem elementów obrazu przy fotografowaniu architektury. Obraz najpierw trzeba zobaczyć, dopiero wtedy naciskać spust migawki. Deformacja, bądź poprawna proporcja rzeczywistych wymiarów fotografowanego obiektu lub układu przedmiotów zdjęcia powinna być uzasadniona naszym zamiarem

Stanisław Jasiński, Wietrzychowice 2012, eksperyment archeologiczny

Page 33: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 31

kompozycyjnym, zwłaszcza wtedy, gdy jednym z elementów całości staje się wizerunek człowieka, bądź tyl-ko jego twarzy. Deformacja wizerunku powinna być szczególnie uzasadniona, gdyż: Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Proporcje nie muszą być harmonijne, ale układ wielkości elementów kompozycji powinien być uzasadniony a intencja fotografa czytelna dla odbiorcy.

Kompozycja płaskiego, prostokątnego obrazu to zaledwie początek pracy nad kompozycją zdjęcia, zwłasz-cza barwnego. Niewątpliwie jest fundamentem każdej dobrej fotografii. Budowy domu nie można przecież zaczynać od zagracania strychu, niezbędny jest mu solidny fundament. Z nauką kompozycji fotograficznej jest tak, jak z uczeniem się każdego obcego języka. Fotografia jest językiem obrazowym. Najpierw trzeba poznać podstawowe słownictwo i gramatykę, którą w przypadku fotografii jest klasyczna kompozycja. Nie należy się obawiać, gdy na początku znamy niewiele słów, jeśli wymawiamy je w miarę poprawnie, a z nich układamy zdania – całość kompozycji. W przypadku odwrotnym – udaje się nam je sklecić intuicyjnie, a odbiorca może, ale nie musi się domyślić znaczenia całości lub ją przeinaczyć… To pewnik: Fotograf o ambicjach artystycznych nigdy nie przestaje uczyć się kompozycji specyficznego typu obrazów – kompo-zycji fotograficznej. W przeciwnym wypadku szybko popada w manierę kopiowania samego siebie lub wy-uczonych chwytów kompozycyjnych.

Wybrane źródła:1. Władysław Strzemiński, Teoria widzenia, Kraków 19582. Andrzej Turowski, Konstruktywizm polski, Wrocław 19813. Vassily Kandinsky, Punkt i Linia a Płaszczyzna, Warszawa 19864. Paweł Wójcik, Kompozycja obrazu fotograficznego, Warszawa 19905. Elżbieta Makowiecka, Sztuka grecka, Warszawa 20086. Fernando Corbalán, Złota proporcja. Matematyczny język piękna, Warszawa 2012

Stanisław Jasiński, Betonowa spirala

Page 34: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Międzynarodowe Centrum Zarządzania Informacją ICIMSS w Toruniu – uczestnicząc w międzynaro-dowym projekcie EuropeanaPhotography – realizuje projekt, którego celem jest digitalizacja, a więc zapi-sanie w formie cyfrowej starych fotografii, pamiątek, dokumentów i prezentowanie ich w Europeanie – in-ternetowej bibliotece, będącej też muzeum i archi-wum

--

-

-

-

-

-

www.europeana.eu).Jej zadaniem jest udostępnianie dziedzictwa kulturo-wego i naukowego Europy w internecie. Wielojęzycz-ny interfejs Europeany umożliwia dostęp do kolekcji ponad piętnastu milionów książek, czasopism, frag-mentów filmów, map, fotografii i dokumentów w po-staci cyfrowej. Pochodzą one z bibliotek, archiwów, muzeów i archiwów audiowizualnych Europy.

W ostatnich latach także w Polsce muzea, biblio-teki i archiwa sukcesywnie digitalizują zbiory. Nas, czyli Międzynarodowe Centrum Zarządzania Infor-macją ICIMSS (www.icimss.edu.pl), interesują nie zbiory muzealne, a kolekcje prywatne, które topnieją z roku na rok i często są już nie do odzyskania. Jak mieliśmy okazję przekonać się w trakcie realizacji na-szych projektów, mieszkańcy naszego regionu posia-dają zdjęcia swoich przodków z początków fotogra-fii, a nawet dagerotypy. Zbierają widokówki, medale, dzieła sztuki użytkowej.

Świadectwa historii i kultury Polski, zwłaszcza ostatniego stulecia, są popularyzowane za granicą przez instytucje kultury, ministerstwa czy ambasady polskie. Kolekcje prywatne już nie. Ponadto pamiątki czy zbiory kolekcjonerskie rzadko są opisane; pozo-stają nieznane. Chcemy te cenne zbiory usystematy-zować i wespół z ich właścicielami opisać. Chcemy je utrwalić i pokazać szerokiemu europejskiemu

Zdjęcie ze zbiorów Danuty Krełowskiej

Page 35: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 33

ogółowi. O tym jak jest to ważne i jaką można nadać temu rangę, świadczyć może fakt, iż na otwarcie to-ruńskiego Centrum Sztuki Współczesnej wybrano właśnie prezentację kilku kolekcji prywatnych.

Zamierzamy pokazać milionom Europejczyków dorobek kolekcjonerów z naszego regionu, który bywa nie mniej wartościowy niż zbiory niejednego muzeum. Kolekcjonerzy, właściciele zdjęć, dokumen-tów nie muszą się niczego obawiać – nie przecho-wujemy oryginałów, a jedynie cyfrowe kopie, które „zaistnieją” w Europeanie. Oczywiście, zostaną opa-trzone nazwiskami właścicieli. Zdigitalizowane ma-teriały zostaną odpowiednio zabezpieczone, a zatem nie będzie możliwości ich kopiowania.

Zapraszamy do współpracy z nami kolekcjonerów i właścicieli pamiątek. Liczymy na kontakt z nami w celu ustalenia warunków i możliwości dokonania

digitalizacji. Kolekcje, jako świadectwo kultury mieszkańców naszego regionu, będą oczywiście udo-stępniane bezpłatnie (taki jest warunek), natomiast każdy właściciel cennego zbioru otrzyma płytę z cy-frowym zapisem swojej kolekcji.

Dodam, że Międzynarodowe Centrum Zarzą-dzania Informacją ICIMSS organizuje w Toruniu w dniach 18-19 października konferencję Polskie zbiory w Europeanie.

Gorąco zachęcamy do współpracy i dzielenia się z mieszkańcami Europy zgromadzonymi zbiorami.

Nasza siedziba mieści się w Toruniu: Międzynaro-dowe Centrum Zarządzania Informacją ICIMSS,

Toruń, ul. Wysoka 16, tel. 56 653-97-40,www.icimss.edu.pl, [email protected].

W Brodnickim Domu Kultury w Brodnicy w dniach 23-24 czerwca odbył się Festiwal Brodnicka Uczta Te-atralna zorganizowany przez Stowarzyszenie Przyjaciół Kultury i Sztuki Bractwo i Brodnicki Dom Kultu-ry. Jak informują organizatorzy, siedemnaście spektakli zostało zaprezentowanych na dwóch scenach BDK i jeden w ruinach zamku krzyżackiego. W Uczcie uczestniczyły: Teatry Mikrus z Młodzieżowego Domu Kultury w Suwałkach, Teatr 4-5-6 ze Szkoły Podstawowej w Czernikowie, Teatr Bum Bum Cyk ze Szkoły Podstawowej nr 18 w Toruniu, Teatr Amorficzny z Domu Muz w Toruniu, Teatr Chłopcy Pana Janka i Teatr Głogowczanki z Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Głogówku, Teatr Klasa I F z Liceum nr 6 w Gdy-ni, Teatr Lemury z Pałacu Młodzieży w Bydgoszczy, Teatr Neofobia z Powiatowego Młodzieżowego Domu Kultury w Będzinie, Teatr Cokolwiek z Miejskiego Ośrodka Kultury w Kędzierzynie Koźlu, Teatr Ostatni Rząd z Nyskiego Dom Kultury w Nysie, Zespół Teatralny Niezdecydowani z Gimnazjum nr 4 w Gdyni, Teatr Skawanter z Tucholskiego Ośrodka Kultury w Tucholi, Teatr Aktywnej Młodzieży z Gimnazjum nr 3 w Ino-wrocławiu, Teatr Fanaberia z Pałacu Młodzieży w Katowicach, Teatr Maszkaron z Pałacu Młodzieży w Byd-goszczy. Pokazane zostały także dwa monodramy: w wykonaniu Łukasza Nalepy ze Szkoły Podstawowej w Strzyżowicach i Mateusza Iwińskiego z Kujawskiego Centrum Kultury w Inowrocławiu. Spektakle oce-niało profesjonalne jury w składzie: Józefina Szałańska, Teresa Stępień Nowicka i Dominika Markuszewska. Teatry walczyły o statuetki Złotego, Srebrnego i Brązowego BUT-a w kategoriach: dziecięcej i młodzieżowej.

Jury przyznało w kategorii teatrów młodzieżowych Grand Prix Teatrowi Neofobia z Powiatowego Mło-dzieżowego Domu Kultury w Będzinie za spektakl Nieodwracalne, drugą nagrodę Teatrowi Skawanter z Tucholskiego Ośrodka Kultury w Tucholi za spektakl Między nami dobrze jest, trzecią nagrodę Teatrowi Chłopcy Pana Janka z Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Głogówku za spektakl Idiota. Jury wyróżniło Zespół Teatralny Niezdecydowani z Gimnazjum nr 4 w Gdyni za spektakl Balkonowe wariacje o miłości.

W kategorii teatrów dziecięcych pierwszą nagrodę otrzymał Łukasz Nalepa ze Szkoły Podstawowej w Strzyżowicach za spektakl Oskar i Pani Róża, drugą nagrodę Teatr Bum Bum Cyk ze Szkoły Podstawo-wej nr 18 w Toruniu za spektakl Mały, samotny król, trzecią nagrodę Teatr 4-5-6 ze Szkoły Podstawowej w Czernikowie za spektakl Bajkowy horrorek. Jury przyznało też nagrody i wyróżnienia aktorskie. Nagrodę Publiczności otrzymał Zespół Teatralny Niezdecydowani z Gimnazjum nr 4 w Gdyni, prezentujący spektakl Balkonowe wariacje o miłości.

W Galerii Sztuki Ludowej i Nieprofesjonalnej Wojewódzkiego Ośrodka Kultury i Sztuki w Bydgoszczy 9 sierpnia została otwarta wystawa prac bydgoskiego Kółka Hafciarskiego Węzełki, które – pisze Jędrzej Kubiak – powstało 6 października 2004 roku. Nazwa nie oddaje pełni zainteresowań jego członków, którzy

Page 36: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201234

zajmują się nie tylko tym działem rękodzieła. Dobrym duchem oraz szefem tego przedsięwzięcia jest pani Róża Kmieciak. To w jej pasmanterii nici, igły, kanwę czy szydełka kupowały panie rozkochane w rękodziele. Ku-pując, pokazywały swoje dzieła, radziły się i szukały wzorów. W ten sam sposób do pasmanterii i ja trafiłem. W rozmowie przyznałem się, że jestem instruktorem rękodzieła. Pani Róża nie dała mi wyjść ze sklepu dopóki nie przyrzekłem wpaść na spotkanie Węzełków. Wpadłem. I to na dobre! Widząc zapał uczestniczek pozosta-łem w tym niezwykłym towarzystwie do dziś.

O Węzełkach można śmiało powiedzieć, że to stowarzyszenie dobrej woli. Nie ma obowiązku uczestniczenia w spotkaniach, nie ma typowego szkolenia z domowymi zadaniami. Przychodzimy tu, bo czujemy się dobrze, nie braknie nam tematów do rozmowy, bo wiele tu życzliwości. Kłopotów, co prawda, z początku nie brakowa-ło. Najpoważniejsza była sprawa lokalu. Zapał pani Róży pokonywał wszystko. Dziś Węzełki spotykają się aż w dwóch domach kultury – Modraczku i Arce.

Z czasem przestało uczestniczkom wystarczać zajmowanie się czym kto potrafi. Pojawiła się potrzeba pod-noszenia wiedzy i sztuki rękodzielniczej. Świat płaskiego haftu poszerzył się o obrazy tworzone z krzyżyków, haft matematyczny i egzotyczne, japońskie temari – haft na kuli. Wkroczyliśmy w mniej znaną technikę brugij-skiej koronki szydełkowej, słoneczne teneryfy i misterne frywolitki.

Po drodze Węzełki zaliczały kiermasze, wystawy, konkursy. Jakość i bogactwo form przez nie tworzone po-zwalają na bardziej ambitne wyzwanie. Jest nim próba zmierzenia się z wystawą w zasłużonej z promowania rękodzieła Galerii Twórców Ludowych i Nieprofesjonalnych Wojewódzkiego Ośrodka Kultury i Sztuki.

W dniach 11 i 12 sierpnia 2012 roku włocławskie bulwary – informuje Paweł Drzewiecki – stały się miej-scem teatralnym. Mieszkańcy miasta mogli obejrzeć spektakle teatralne, wystawę poświęconą ludziom sceny, próby do przygotowywanych na nowy sezon przedstawień Teatru Impresaryjnego, wziąć udział w warsztatach, konkursach i zabawach. Pierwszego dnia Bulwaru Teatru zostały pokazane spektakle: Gdy śmierć zastuka Woody`ego Allena w wykonaniu Grupy Warsztatowej Teatru Impresaryjnego, Kartoteka Tadeusza Różewicza w wykonaniu Pawła Drzewieckiego oraz rozpoczęły się dwudniowe warsztaty teatru formy i ruchu, które z mło-dzieżą prowadziła Aneta Leśniakiewicz. Odbyła się także próba otwarta przedstawienia Teatru Ludzi UpartychOżenek Mikołaja Gogola w reżyserii Jana Polaka. Drugiego dnia został powtórnie zaprezentowany spektaklGdy śmierć zastuka. Pokazano spektakl Małe zbrodnie małżeńskie Érica-Emmanuela Schmitta w wykonaniu Anety Krauze i Pawła Drzewieckiego oraz fragmenty Tektoniki uczuć tego samego autora w wykonaniu Grupy Warsztatowej Teatru Impresaryjnego – z omówieniem zastosowanych środków teatralnych. Odbyła się też dru-ga próba otwarta Ożenku. Ponadto w programie Bulwaru znalazły się konkursy, inscenizowane przez Jana Po-laka etiudy teatralne w których udział mgł wziąć każdy ochotnik, wystawa fotografii ze spektakli wystawionych na scenie Teatru Impresaryjnego, projekcje nagrań zrealizowanych w Teatrze przedstawień.

W Muzeum Okręgowym w Toruniu – w Kamienicy pod Gwiazdą – w wakacje odbywały się warsztaty mu-zealne Podróże japońskie – 53 przystanki na trasie z Kioto do Edo przy wystawie Fascynacje. Sztuka japońska w polskich kolekcjach prywatnych.

Uczestnicy warsztatów – informuje Paweł Daniel –„wędrują” wzdłuż jednej z najstarszych dróg zwanej To-kaido – drogi wschodniego morza, którą podróżowano z miasta Edo (obecnie Tokio) do Kioto - stolicy cesarza. W XVII wieku stała się ona obowiązkową arterią z urzędowo wyznaczonymi 53 przystankami, punktami kon-trolnymi, hotelami, herbaciarniami… Na wystawie Fascynacje. Sztuka japońska w polskich kolekcjach pry-watnych jedną z najcenniejszych kolekcji jest seria drzeworytów słynnego artysty Ando Hiroshige Pięćdziesiąt trzy przystanki na Tokaido. Podczas podróży, w japońskich kapeluszach podróżnych, które tworzą uczestnicy warsztatów, w jukatach (bawełnianych kimonach), uczestnicy zapoznają się z drzeworytami Hiroshige oraz se-rigrafiami współczesnego artysty Billa Zacha, ukazującego te same przystanki po 130 latach. Następnie pracują z mapami Japonii, oglądają detale drzeworytów na zdjęciach oraz oryginalne grafik, a w trakcie przystanków biorą udział w ceremonii herbacianej, analizują wybrane grafiki, omawiają rolę góry Fudżi w kulturze Japonii, zapoznają się z legendą o niebezpieczeństwach w trakcie podróży, jedzą pałeczkami ryż…

W dniach 10-15 sierpnia w Toruniu odbywała się część, dofinansowanego ze środków Ministerstwa Eduka-cji Narodowej, projektu Palcem po mapie, którego organizatorem są Fundacja Nowe Media oraz Polska Fun-dacja Sportu i Kultury a współorganizatorem Muzeum Okręgowe w Toruniu. W ramach projektu do Torunia

Page 37: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 35

przyjechała młodzież z gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych z Ukrainy oraz młodzież z Domu Dziecka w Białowieży.

Projekt Palcem po mapie to podróżowanie w świecie realnym i wirtualnym, przygoda i zabawa. To droga której celem jest inspirowanie oraz twórcze pobudzanie aktywności dzieci i młodzieży. Działania składają się z cyklu warsztatów o tematyce podróżniczej, nastawionych na proces współpracy dzieci i młodzieży z różnych środowisk.

Odbyło się spotkanie z Izabelą Staniszewski, która opowiedziała o wspólnej podróży z Elżbietą Dzikow-ską do Norwegii. Uczestnicy obejrzeli zdjęcia z kraju, w którym ludzie ceniąc tradycję i odnajdując inspirację w swoim otoczeniu, starają się żyć w prostocie i harmonii. Odbyły się warsztaty dla młodzieży przy wystawieŚwiat toruńskiego piernika. Uczestnicy wzięli udział w grze edukacyjnej Muzealni tropiciele.

W Muzeum Archeologicznym w Biskupinie w dniach 15-23 września odbywał się XVIII Festyn Archeolo-giczny Polska Piastów, zorganizowany przez Muzeum wespół z Instytutem Archeologii Uniwersytetu War-szawskiego. W ciągu dziewięciu dni – informowali organizatorzy, zapowiadając Festyn – odbywać się będą inscenizacje słowno-muzyczne dotyczące dynastii piastowskiej połączone z walkami wojów. Jedna będzie doty-czyła historii pierwszego króla Bolesława Chrobrego, zdobycia Rusi Kijowskiej i koronacji, a druga ukaże zjazd zjednoczeniowy książąt w Gąsawie w 1227 roku i dramatyczne wydarzenia związane ze śmiercią Leszka Bia-łego. Liczne prezentacje poświęcone będą zajęciom mieszkańców ziem polskich w różnych okresach – sposobom zdobywania pożywienia, budowy domów, wytwarzania narzędzi, naczyń glinianych, tkanin, ozdób i brązu. Zrekonstruowana wioska wczesnopiastowska Stari Biskupici stworzy niepowtarzalną atmosferę dla zespołów muzycznych oraz prezentacji życia codziennego we wczesnym średniowieczu. Festynowi towarzyszyć będzie wystawa Tajemnice góry św. Wawrzyńca, przygotowana przez Instytut Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Ko-pernika przy współudziale Muzeum Okręgowego w Toruniu, prezentująca wyniki badań archeologicznych pro-wadzonych w miejscowości Kałdus koło Chełmna. Odkryto tam pozostałości ośrodka osadniczego z X-XIII w., m.in. relikty dużej bazyliki wczesnoromańskiej, skarb srebrnych monet oraz liczne ozdoby i przedmioty kultu. Wiele zabytków wskazuje na szeroko rozwinięte kontakty handlowe z krajami skandynawskimi. W chełmiń-skim grodzie zamieszkiwali czasowo lub na stałe nie tylko kupcy wikińscy, docierający tu szlakiem wiślanym, ale także, na co wskazują bogato wyposażone charakterystyczne groby komorowe, wikingowie pełniący różne funkcje związane z zarządzaniem tym ośrodkiem.

Nakładem Muzeum Etnograficznego im. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej w Toruniu ukazała się płyta Muzyka ludowa z Kujaw i Pałuk. Celem wydawnictwa – informuje Muzeum – jest promocja tradycyjnej mu-zyki Kujaw i Pałuk. Utwory przechowywane w Archiwum Działu Folkloru Muzeum Etnograficznego w To-runiu: przyśpiewki, piosenki taneczne, pieśni oraz tańce, zostały zarejestrowane w latach 50.-70. XX wieku. Są one cenne ze względu na udział muzyków urodzonych jeszcze w XIX wieku. Wykonawcy to reprezentujący często przeciętny poziom muzyczny autentyczni wiejscy grajkowie i śpiewacy, którzy na co dzień zajmowali się gospodarzeniem, a nie muzykowaniem. Głównym kryterium doboru muzyków była ich pamięć o dawnym repertuarze, a nie umiejętności muzyczne. Stąd dla współczesnego odbiorcy nagrania te mogą brzmieć bardzo surowo, wręcz archaicznie, zdarzają się bowiem muzykom wyraźne potknięcia, fałszywe dźwięki. Publikacja tych nagrań wydaje się jednak ważna, bo dokumentuje i przybliża mniej idealizowany, autentyczny obraz wiej-skiej kultury muzycznej, stanowiąc pewną przeciwwagę dla większości propozycji nagraniowych realizowanych z udziałem wyselekcjonowanych, najzdolniejszych wiejskich artystów.

Dokumentację nagraniową dla Muzeum Etnograficznego zapoczątkował Roderyk Lange w latach 1957-1966. W jego nagraniach dominują utwory związane z tańcem: przyśpiewki, piosenki taneczne oraz muzyka instrumentalna. Materiał zebrany przez późniejszych zbieraczy (Krystynę Pospiech-Tubaję, Ewę Arszyńską) jest bardziej różnorodny, zawiera nagrania pieśni lirycznych i obrzędowych. We wszystkich przypadkach rejestracji dokonywano na amatorskim sprzęcie, co wpłynęło na jakość techniczną nagrań. Mamy nadzieję, że świado-mość dużej wartości dokumentalnej i historycznej tych nagrań pomoże słuchaczom w ich odbiorze.

Na płycie znalazło się 67 utworów. Są wśród nich melodie wykonywane na co dzień, utwory związane z sytu-acjami obrzędowymi, głównie pieśni i przyśpiewki weselne, a także utwory z cyklu dorocznego – melodie pod-koziołkowe, pieśń na wywożenie mężatek oraz pieśń z kolędowania wielkanocnego i przywoływki dyngusowe.

Page 38: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Do Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej w Toruniu

Europa – Toruń. Muzyka i architektura 2012 w czerwcu, lip-cu i sierpniu,

Wielkie dzieła – wielcy wykonawcy z udziałem Marii Włoszczowskiej (skrzypce) i Mirosława Jacka Błasz-czyka dyrygującego Orkiestrą, inaugurujący XXXIV sezon artystyczny 8 września.

Do Muzeum Okręgowego w ToruniuZapomnia-

ne oblicza. Motywy twarzy na zabytkach archeologicznych z ziem polskich od IV tysiąclecia p.n.e. do XVII w. n.e., m. in. Portrety na naczyniach, Najstarsze przedstawienia figuralne,Ciepłe wizerunki, Zapomniane oblicza – najstarsze przedsta-wienia twarzy, Zapomniane oblicza –Rzymianie, Zapomnia-ne oblicza – północni sąsiedzi Rzymian, Diabły i bożki dwu-głowe – 26 lipca – 13 września,

-narodowego Konkursu Plastycznego dla Dzieci i Młodzieży Moja Przygoda w Muzeum 14 września.

Do kościoła św. Jakuba Apostoła w Toruniu

Wyższą Szkołę Bankową w Toruniu 22 lipca.Do Pałacu Lubostroń

Trio 22 lipca,-

ski Kwartet 5 sierpnia,

sierpnia,

oraz Moniki i Marka Swatowskich 26 sierpnia.Do Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu

Co się kryje na dnie oka? W kręgu auto/portretu z przełomu XX/XXI wieku – 27 lipca,

-bowskiego Inwersje quasi-muzealne: Alegoria różnicy? – 3 sierpnia,

-sandry Urban Brudne ręce 3 sierpnia,

Rzeźba figuratywna jako zbiór przedmiotów niepotrzebnych 3 sierpnia,

-fiki Kolor w grafice 21 września.

Do Galerii i Ośrodka Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu

Pozdro-wienia z Londynu 30 lipca,

Dziecka portret własny 3 sierpnia,Na ludowo. Stroje, obrzędy i zwy-

czaje ludowe w plastycznej twórczości dzieci 4 września,-

nego w Charkowie Norymberga – Dürer - XXI – 6 września.Na Festiwal Piosenki i Ballady Filmowej w Baju Pomorskim i na Rynku Nowomiejskim w Toruniu 2- 4 sierpnia.Do Chełmna

Fathers Village 3 sierpnia.

Do Galerii Sztuki Współczesnej we WłocławkuSmólsk 2009, 2011 Bo-

browisko 3 sierpnia,Do Parku Solankowego w Inowrocławiu

nia,-

śnia.Do Osieka nad Wisłą

-brzyńskiej 4 sierpnia.

Do Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we WłocławkuZ życia dawnej wsi pt. Na

folkową nutę 5 sierpnia,Impresje greckie

10 sierpnia,

Leon Wyczółkowski. Wrażenia z Po-morza 6 września,

Tajemnice codzien-ności w muzeum we Włocławku i skansenie w Kłóbce 8 – 16 września.

Do Galerii Sztuki Ludowej i Nieprofesjonalnej WOKiSw Bydgoszczy

-nia,

Krzyże i kapliczki przydrożne Mazowsza 30 sierpnia,

Aktywności Twórczej i Kulturalnej przy Polskim Związku Niewidomych pt. Niewidomi u Leona 26 września.

Do Muzeum w Grudziądzu-

działu Sztuk Pięknych UMK Plener Grudziądz 2012 – 10 sierpnia,

Huculskie reminiscencje 7 września,

Malarstwo rzeźba artystów Teatru Ży-cia 14 września.

Do Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy

sierpnia,Wielo-

obrazowość 18 sierpnia.Do Ośrodka Chopinowskiego w Szafarni

Hiszpański wieczór z muzyką mistrzów w wy-konaniu Roberta Casado (flet) i Sergio Lariona (gitara) 19 sierpnia,

Tańce świata w wykonaniu Jadwigi Kotnowskiej (flet) i Leszka Potasińskiego (gitara) 23 września.

Do Galerii Autorskiej w Bydgoszczy

z twórcą z okazji jubileuszu 55-lecia pracy artystycznej oraz spotkanie poetyckie z Pawłem Szydłem Gdybyśmy naraz pojęli całość 23 sierpnia.

Do Domu Muz w Toruniuharmoni-

ca bridge 24–26 sierpnia,jaz-

zlandscape 24 sierpnia,-

nerowego Spotkania Fotografików Toruń 2012 w dniu 21 września.

Do Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w RadziejowieAkt ko-

biecy 29 sierpnia,Dzie-

ciństwo zorganizowanej przez WOAK w Toruniu 27 wrześ-nia.

Do Muzem Etnograficznego w ToruniuSierpień`80, w sali widowisko-

wej i amfiteatrze w ramach obchodów 32. Rocznicy podpi-sania Porozumień Sierpniowych w Toruniu i Bydgoszczy 31 sierpnia – 9 września.

Do Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zdzisława Arentowicza we Włocławku

i Ewy Nadziei Hindemit 5 września,-

torem książki Kujawskie legendy, gawędy i gadki 6 września,-

śnia,

Do Galerii Miejskiej w Inowrocławiu

Do Hotelu Pod Orłem w Bydgoszczy-

dzictwa pt. Belle Epoque codzienność przełomu wieku w kul-turze Bydgoszczan 7 września.

Do GrutyRekonstrukcję historyczną – inscenizację bitwy pod Meł-

nem 9 września.

Page 39: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 37

Do Parku Kulturowego w WietrzychowicachWehikuł czasu 9 września.

Do Instytutu Prymasa Józefa Glempa w Inowrocławiu

Vocale 12 września,830 – lecie Świątyni imienia NMP w Inowro-

cławiu 17 września.Do Kujawskiego Centrum Kultury w Inowrocławiu

Porozmawiajmy o… – wykład Adama Zemełka Coaching czyli strategie pozytywnych zmian w ży-ciu oraz prezentację nowości wydawniczych przez Marlenę Sobczyńską z Biblioteki Miejskiej 13 września,

Foto-spacer po uroczych zakątkach Inowrocławia 21 września.

Do Kruszwicy i Pałacu w Kobylnikach-

ganizowane przez WOKiS w Bydgoszczy 13–16 września.Do Żnińskiego Domu Kultury

23 września.

Do Dworu Artusa w ToruniuMistrz Mowy

Polskiej oraz drugiej edycji Kuźni Mistrzów Mowy Polskiej24 września.

Do Galerii Małej w ZPM Bursa w GrudziądzuFotograficz-

ne studium toruńskich stylów bycia 25 września.Do Auli UMK w Toruniu

Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku 27 wrze-śnia.

Do Muzeum Uniwersyteckiego UMK w ToruniuNieznane skarby. Grafika i malarstwo

od XV do XX w. ze zbiorów Westpreussischen Landesmuse- Landesmuse-ums w Münster 28 września.

Do Teatru Impresaryjnego we Włocławku Scenariusz dla nieistniejącego, ale możliwego ak-

tora instrumentalnego w wykonaniu Jana Peszka prezento-wany w Sali Bursztynowego Pałacu 1 października.

TOKART 2012

Tucholski Ośrodek Kultury w Tucholi organizuje w dniach 18-20 października I Festiwal Małych Form Teatralnych TOKART 2012. Udział mogą w nim wziąć teatry, które zaprezentują spektakle trwające do 50 mi-nut, prezentowane przez zespoły liczące do 15 osób.

Karty zgłoszenia oraz zapisy spektakli należy nadsy-łać pod adres:Tucholski Ośrodek KulturyPlac Zamkowy 889-500 TucholaTel. 52 443 36 31www.tuchola.ple-mail: [email protected]

Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toru-niu organizuje w dniach w dniach 27-28 października warsztaty teatralno-muzyczne. Adresowane są do osób, które rozpoczynają swoją przygodę z teatrem, z żywym słowem, do nauczycieli, instruktorów teatralnych, opie-kunów artystycznych prowadzących szkolne zespoły teatralne, przygotowujących widowiska muzyczne, pro-gramy estradowe, kabaretowe, zespoły poezji śpiewanej, recytatorów, aktorów pracujących indywidualnie, osób przygotowujących widowiska bożonarodzeniowe, jaseł-ka, wieczory kolęd i inne widowiska.

Program warsztatów obejmuje wybór repertuaru i propozycje repertuarowe, wybór koncepcji insceniza-cyjno-reżyserskiej, współpracę ze scenografem, dekoracje i kostiumy, metody i etapy pracy z aktorem, rolę dźwięku i sposoby jego wykorzystania w przedstawieniu teatral-nym, wykorzystanie dźwięku naturalnego w widowisku

teatralnym, muzykę ciała, dobór obsady, siłę i wyrazi-stość słowa w kreacji aktorskiej, piosenkę aktorską.

Podczas warsztatów będzie realizowana sekwencja scenek z udziałem uczestników zajęć, co pozwoli na wy-korzystanie zdobytych na kursie wiadomości w indywi-dualnej praktyce scenicznej. Zajęcia prowadzą: Antoni Słociński i Erwin Regosz.

Zgłoszenia należy nadsyłać do 12 października pod adres:Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 887-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90www.woak.torun.ple-mail: e-mail: [email protected]

RODZINNE WARSZTATY ARTYSTYCZNE ZA-BAWIALNIARODZINNA ORKIESTRA

Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje – w cyklu Rodzinnych Warsztatów Arty-stycznych Za-bawialnia, czyli sposoby na pogodę i nie-pogodę dla całej rodziny – 20 października warsztaty Rodzinna Orkiestra. Uczestnicy wybierają instrument, na którym zagrają w Rodzinnej Orkiestrze. Może to być typowy instrument muzyczny (np. pianino, obój, skrzypce), albo instrument wymyślony, skonstruowany samodzielnie, a nawet przedmiot codziennego użytku (np. łyżki, garnek, grzebień, szklane naczynie, puszka, nożyczki) wykorzystany jako źródło dźwięku. W zależ-ności od stopnia zaawansowania w uprawianiu muzy-ki uczestnicy wybierają gotowy utwór lub komponują własny i aranżują go z pomocą prowadzącego na zestaw instrumentalny, którym dysponują. Po wybraniu utwo-ru odbywają się próby indywidualne, zespołowe, aż do osiągnięcia zadowalających wyników. Zwieńczeniem

Page 40: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201238

zajęć będzie prezentacja przygotowanego utworu przed pozostałymi uczestnikami warsztatów.

Zajęcia prowadzi Erwin Regosz.Zgłoszenia należy nadsyłać pod adres:Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury

ul. Szpitalna 887-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91www.woak.torun.ple-mail: [email protected]

WARSZTATY

Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toru-niu organizuje w dniach 13-14 października warsztatyMagia głosu – mówić bez zmęczenia – twój dźwiękowy wizerunek. Udział mogą w nich wziąć osoby pracujące głosem i chcące świadomie budować swój dźwięko-wy wizerunek, a także z racji wykonywanego zawo-du kształtujące wzorce dźwiękowego funkcjonowania w swoim otoczeniu (nauczyciele, urzędnicy, instrukto-rzy z placówek kultury, przedstawiciele profesji, których uprawianie związane jest z bezpośrednim, werbalnym kontaktem z innymi).

W programie warsztatów: odkrywanie wzorców oddechowych, artykulacyjnych i mimicznych; zwier-ciadło oddechowe, artykulacyjne i mimiczne; przepona i jej rola w procesie oddychania i artykulacji, otwieranie samogłosek; „rozmiar” sylab; akcenty wyrazowe i zda-niowe, transakcentacje; gestyka, przyruchy; pamiętanie siebie; intonacja; ćwiczenia artykulacyjne, dykcyjne; na-uka świadomego używania rejestrów i rezonatorów gło-sowych; pojęcie średnicy głosu i poprawne jej stosowa-nie; trema i sposoby jej opanowania. Zajęcia prowadzi Erwin Regosz.

Zgłoszenia należy nadsyłać do 29 września pod ad-res:Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 887-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90e-mail: [email protected]

Wąbrzeski Dom Kultury organizuje 24 listopada IV Ogólnopolski Konkurs Orkiestr Dętych. Zgłoszenia na-leży nadsyłać do 12 listopada pod adres:Wąbrzeski Dom Kulturyul. Wolności 4787-200 WąbrzeźnoInformacji udziela Dorota Otręba – kierownik Działu Animacji Kultury i Promocji Miasta – tel. 56 688 17 27, 535 436 071.e-mail: [email protected]

Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Izbicy Kujaw-skiej organizuje w dniach 14-16 grudnia Ogólnopolski XXVIII Festiwal Piosenki Dziecięcej Mikrofon dla naj-młodszych. Udział mogą w nim wziąć soliści w wieku do lat 16. Przygotowują dwie piosenki, dostosowane do wieku, z których podczas konkursu wykonują jedną (bez towarzyszenia chórków), wskazaną przez komisję. Preferowane są piosenki premierowe. Wykonawcy wy-stępują w trzech grupach wiekowych: do 10, od 11 do 13 i od 14 do 16 lat.

Karty zgłoszenia wraz z dwoma nagranymi piosen-kami i ich zapisem nutowym, a także fotografiami wy-konawców, należy nadsyłać do 20 października pod adres:Miejsko-Gminny Ośrodek Kulturyul. Narutowicza 6387-865 Izbica Kujawskatel. 54 286 51 93e-mail: [email protected]

Polski Związek Chórów i Orkiestr Oddział Pomor-ski w Toruniu wespół z Centrum Kultury Teatr w Gru-dziądzu i Zespołem Szkół Technicznych w Grudziądzu organizuje 17 listopada w Grudziądzu XIV Konkurs Amatorskich Chórów Województwa Kujawsko-Pomor-skiego O Puchar Marszałka Województwa Kujawsko-Po-morskiego.

Zgłoszenia przyjmuje:Polski Związek Chórów i Orkiestr Oddział PomorskiSzosa Chełmińska 254/25887-100 Toruńtel. 56 622 65 69

Wiejski Dom Kultury w Jeżewie organizuje wespół z Nadleśnictwem Dąbrowa, Urzędem Gminy Jeżewo, Przedsiębiorstwem Wielobranżowym – Ikar – Sławomir Czajka – VI Konkurs Rzeźbiarski Leśne klimaty. Udział mogą w nim wziąć dzieci, młodzież, dorośli, którzy na-deślą dwie rzeźby opatrzone etykietkami z informacja-mi o autorach.

Zgłoszenia udziału w konkursie należy nadsyłać do 15 października, a prace konkursowe do 25 październi-ka – pod adres:Wiejski Dom Kulturyul. Główna 286-131 Jeżewotel. 605 660 017

Page 41: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/2012 39

Galeria i Ośrodek Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu przy współpracy Urzędu Marszałkowskie-go Województwa Kujawsko-Pomorskiego w Toruniu organizuje Konkurs Plastyczny dla Dzieci Mój region w Europie, finansowany z Europejskiego Funduszu Roz-woju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2007-2013. Udział w nim mogą wziąć dzieci w wie-ku od 4 do 12 lat z przeszkoli, szkół podstawowych oraz placówek kultury z województwa kujawsko-pomorskie-go. Nadsyłać można prace w dowolnej technice malar-skiej, rysunkowej i graficznej w formacie do 420x594 cm (A2). Każda praca powinna być opatrzona opisem zawierającym: imię, nazwisko, wiek i płeć autora, nazwę i adres jego szkoły, nazwisko nauczyciela zajmującego się konkursem.

Pełna wersja regulaminu konkursu znajduje się na stronach internetowych: www.mojregion.pl i www.gale-riadziecka-eduart.pl

Prace konkursowe należy nadsyłać do 12 paździer-nika pod adres:Galeria i Ośrodek Plastycznej Twórczości DzieckaRynek Nowomiejski 1787-100 Toruńtel. 56 622 75 34, fax 56 621 00 60www.galeriadziecka-eduart.ple-mail: [email protected]

Stowarzyszenie Kulturalne Serpentyna w Raciążku wespół z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Raciążku organizuje XXII Wojewódzki Konkurs Plastyczny dla dzieci Gdybym był malarzem… pod hasłem Żywioły.Udział mogą w nim wziąć dzieci do 15 lat (przewidy-wane są trzy kategorie wiekowe: od 7 do 9, od 10 do 12 i od 13 do 15 lat). Każdy uczestnik może nadesłać jed-ną pracę malarską, w dowolnym formacie, opatrzoną opisem: imię i nazwisko autora, adres, telefon, adres in-stytucji delegującej). Autorzy najciekawszych obrazów wezmą udział w drugim etapie Konkursu: 3 listopada w Gminnym Ośrodku Kultury w Raciążku będą malo-wali na obrazy na zadany temat. Po tym etapie Konkur-su jury przyzna nagrody i wyróżnienia.

Prace konkursowe należy nadsyłać do 15 paździer-nika pod adres:Gminny Ośrodek Kulturyul. Wysoka 487-721 RaciążekTel. 54 283 18 88e-mail: [email protected]

Wojewódzki Ośrodek Kultury i Sztuki w Bydgosz-czy organizuje IX Ogólnopolski Konkurs Malarski im.

Teofila Ociepki. Udział mogą w nim wziąć wyłącznie twórcy nieprofesjonalni – autorzy obrazów o dowol-nej tematyce, wykonanych we wszystkich technikach malarskich. Wskazana liczba obrazów jednego autora: pięć. Prace, przygotowane do ekspozycji, oprawione oraz opatrzone opisem: imię i nazwisko autora, rok powstania pracy, jej tytuł, technika wykonania, war-tość.

Otwarcie wystawy pokonkursowej i podsumowanie konkursu odbędzie się w Spichrzach przy ul. Grodzkiej w Bydgoszczy.

Prace konkursowe należy nadsyłać do 18 listopada pod adres:Galeria Sztuki Ludowej i Nieprofesjonalnej WOKiS Stary Rynek 1885-105 Bydgoszcze-mail: [email protected]ółowych informacji udzielają Katarzyna Wol-ska, Agnieszka Sowińska i Karolina Triebwasser-Drzy-cimska – tel. 52 322 22 36.

Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu przy współpracy z Urzędem Marszałkowskim Woje-wództwa Kujawsko-Pomorskiego w Toruniu organizuje, finansowany z Europejskiego Funduszu Rozwoju Re-gionalnego w ramach Regionalnego Programu Opera-cyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2007-2013, Konkurs Filmowy Nakręć zmiany. Tematem Konkursu jest przedstawienie w formie utworu audiowi-zualnego – spotu lub filmu informacyjno-promocyjnego – zmian, które zachodzą w województwie kujawsko-po-morskim dzięki realizacji projektów współfinansowa-nych z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Wo-jewództwa Kujawsko-Pomorskiego, a także promocja tych projektów. Lista projektów znajduje się na stronie internetowej promującej fundusze strukturalne w wo-jewództwie kujawsko-pomorskim: www.mojregion.euw zakładce Mapa dotacji.

Konkurs jest adresowany do wszystkich mieszkań-ców województwa kujawsko-pomorskiego. Osoby nie-pełnoletnie mogą uczestniczyć w nim za zgodą rodzica lub opiekuna prawnego. Każdy uczestnik Konkursu może nadesłać nie więcej niż trzy prace konkursowe.

Na Konkurs należy nadsyłać: spoty o czasie trwa-nia do 1 minuty oraz filmy informacyjno-promocyjne o czasie trwania do 3 minut, w formacie AVI PAL DV, 720x576, 16:9, zapisane na nośniku typu DVD, z za-strzeżeniem, że na jednym nośniku może być nagrany tylko jeden materiał filmowy.

Do każdego materiału filmowego uczestnik zo-bowiązany jest dołączyć nagrany na tę samą płytę plik tekstowy, zawierający następujące informacje: imię, nazwisko, adres zamieszkania, telefon kontaktowy, e-mail, tytuł spotu lub filmu, nazwę przedstawianego (promowanego) projektu i przez kogo jest/był realizo-wany, datę i miejsce realizacji spotu lub filmu informa-cyjno-promocyjnego. Każdy film musi być oznaczony

Page 42: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 9-10/201240

tytułem oraz opisany w wypełnionej Karcie Zgłoszenia. Jeśli uczestnikiem Konkursu jest grupa twórców lub grupa producencka, autorów pracy konkursowej repre-zentuje na wszystkich etapach Konkursu lider wskazany w Karcie Zgłoszenia, podpisanej przez współautorów – wszystkie osoby posiadające prawa do spotu lub filmu informacyjno-promocyjnego zgłoszonego do udziału w Konkursie.

Regulamin Konkursu wraz z załącznikami do po-brania jest dostępny na stronie internetowej promującej fundusze strukturalne w województwie kujawsko-po-morskim – www.mojregion.eu i na stronie internetowej Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu.

Prace konkursowe wraz z załącznikami wskazany-mi w regulaminie należy nadsyłać w terminie od 1 lipca 2012 r. do 15 października 2012 roku pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 887-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90www.woak.torun.ple-mail: [email protected]

WARSZTATY FILMOWO-TELEWIZYJNE

Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje warsztaty filmowo telewizyjne News telewi-zyjny i reportaż. Udział mogą w nich wziąć filmowcy amatorzy. W dniach 20-21 października będzie od-bywała się część pierwsza i w dniach 17-18 listopada część druga warsztatów. Program warsztatów obejmuje określenie formy, struktury i budowy newsa telewi-zyjnego, jego udźwiękowienie, zagadnienia dotyczą-ce praw autorskich, współpracę z operatorem kamery i montażystą oraz realizację reportażu, w tym zajęcia w terenie i montaż. Uczestnicy odwiedzą redakcję to-ruńską TVP Bydgoszcz oraz będą realizowali reportaż w terenie.

Zajęcia będą prowadzili Mariusz Kluszczyński i Wojciech Budny.

Karty zgłoszenia należy nadsyłać do 5 października pod adres:Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 887-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90e-mail: [email protected]

Stowarzyszenie Czyż-Nie w Czernikowie z okazji 10-lecia działalności organizuje Konkursy: literacki, pla-styczny i fotograficzny pod hasłem Życie na wsi wczo-raj i dziś. N konkurs literacki należy nadsyłać wiersze, fraszki, opowiadania, wspomnienia, reportaże (ze zdję-ciami), eseje w formie wydruku lub rękopisu. Na kon-

kurs plastyczny należy nadsyłać prace formatu A4 oraz plakaty na 10-lecie Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Edukacji Kultury i Sportu Cyż-Nie. Na konkurs foto-graficzny należy nadsyłać zestawy do 15 zdjęć w formie odbitek lub zapisane na płycie CD.

Prace należy nadsyłać do 16 października pod adres:Szkoła Podstawowaul. Szkolna 1587-640 Czernikowotel. 519 155 583

Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskie-go organizuje Konkurs na scenariusz filmu o tematyce związanej z postacią Fryderyka Chopina. Przedmio-tem Konkursu jest scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego o tematyce związanej z postacią Fryde-ryka Chopina, zawierający wątki kulturowe związane z ziemią dobrzyńską i Kujawami. Scenariusz, oparty na kanwie tradycji chopinowskiej, winien uwzględniać w minimum 25% objętości wakacyjne pobyty młodego kompozytora w Szafarni i okolicach (Toruń, Golub, So-kołowo, Obory, Kikół, Obrowo, Płonne) w latach 1824 i 1825 oraz nawiązywać do kujawskich korzeni jego matki. Treść i przesłanie scenariusza powinny mieć cha-rakter uniwersalny, mogący zainteresować publiczność kinową kraju i zagranicy.

Zgłoszenie scenariusza do Konkursu musi zawierać podpisane godłem: trzy jego bindowane egzemplarze do 130 stron (zalecana czcionka Courier New, rozmiar 12 pkt. z interlinią 1,5), maksymalnie dwustronicowe streszczenie fabuły (synopsis), płytę CD lub DVD z tek-stem scenariusza i synopsisu w formacie *doc, zaklejoną kopertę zawierającą dane autora (godło, tytuł scenariu-sza, imię i nazwisko autora, datę urodzenia, adres, te-lefon i adres e-mail, numer konta bankowego, oświad-czenie o zgodzie na przechowywanie i przetwarzanie danych osobowych).

Zgłoszenia należy nadsyłać do 30 stycznia 2013 r. pod adres:Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Po-morskiegoDepartament Kultury i Dziedzictwa NarodowegoPlac Teatralny 287-100 Toruń

Informacji szczegółowych udziela – w Departamen-cie Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszał-kowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego w To-runiu – Janusz Bochenek, tel. 56 646 20 22, 883 359 315,602 306 291.

Więcej informacji o festiwalach, przeglądach, kon-kursach, warsztatach, spotkaniach w internetowej wersji Biuletynu Informacji Kulturalnej.

Page 43: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012
Page 44: Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 9-10/2012