Alfabet Tischnera

26

description

ks. Józef Tischner, Wojciech Bonowicz: Alfabet Tischnera Spotkanie z mądrością księdza Tischnera Czy myśl ks. Tischnera wymaga popularyzacji? A jeśli tak, to w jakiej formie? Wojciech Bonowicz, autor biografii Tischner i tomu gawęd Kapelusz na wodzie poświęconych tej wybitnej postaci, od lat stara się przybliżać osobę i dzieło Tischnera nowym czytelnikom. Wbrew pozorom dorobek tego filozofa i duszpasterza stawia przed czytelnikami mnóstwo wyzwań, z których największym jest chyba wielość gatunków, jakimi posługiwał się jako autor. Wywiad, wykład, esej, artykuł, notka, rozprawa - to tylko niektóre z nich.

Transcript of Alfabet Tischnera

Page 1: Alfabet Tischnera

Cena detal. 34,90 zł

Spotkanie z mądrością księdza Józefa Tischnera

Czytając książki księdza Tischnera, mamy wrażenie, że zostały napi-sane zupełnie niedawno, bo dotyczą spraw aktualnych i bardzo nam bliskich. Alfabet Tischnera to kolejna zachęta do spotkania z wciąż żywą i inspirującą myślą księdza i fi lozofa. To wydobyte z jego tekstów pigułki na wszelkie dolegliwości naszego czasu. Wojciech Bonowicz, niewątpliwie największy znawca Tischnera, przybliża nam często nie-znane i rozproszone pisma i wypowiedzi. Układa je niczym mapę po-jęć bliskich fi lozofi i, wierze czy biografi i Józefa Tischnera.

Miłość, cierpienie, sumienie, wolność, krzyż, władza, komunizm, góry czy dziecko to tylko nieliczne z ważnych haseł w Alfabecie Tischnera. Można je czytać jako komentarz do otaczającej nas rzeczywistości lub uniwersalne refl eksje wybitnego kapłana. Alfabet… to jednak przede wszystkim książka, która pokazuje, jak można iść przez życie, i skłania do rozmowy o tym, co naprawdę ważne.

Lista haseł w Alfabecie Tischnera mogłaby być dwukrotnie i trzy-krotnie dłuższa; chodzi jednak o to, żeby z tego, co ciekawe, wybrać to, co przydatne, co – by nawiązać do jednej z metafor pojawiających się u Tischnera – możemy dziś z pożytkiem „strawić”.

(fragment wstępu Wojciecha Bonowicza)

Page 2: Alfabet Tischnera
Page 3: Alfabet Tischnera

W Y DAW NICT WO ZNA K • KR A KÓW 2012

Wybrał i opracowałWOJCIECH BONOWICZ

Page 4: Alfabet Tischnera
Page 5: Alfabet Tischnera

OD AUTORA WYBORU

Oto kolejne zaproszenie do spotkania z myślą księdza Józefa Tischnera. Tym razem przybrało ono przystęp-ną formę alfabetu. Nie jest to idea oryginalna. W tym przypadku jest to przede wszystkim idea porządku-jąca. Nie należy jednak traktować tego, co tu poda-no, jako skrótu czy „ściągi” z Tischnera. Jest to zale-dwie wybór fragmentów jego dzieła, które powinny stać się inspiracją do dalszych przemyśleń i dalszych poszukiwań.

Alfabety mają rozmaity charakter. Ten jest przede wszystkim przewodnikiem po pojęciach. Istnieje pe-wien zestaw pojęć, wokół których krążyła nieustannie myśl Tischnera. To nic, że są to pojęcia ogólne. Chodzi o to, by zakreślić mniej więcej obszar zainteresowań autora Etyki solidarności – jako fi lozofa, myśliciela reli-gijnego, duszpasterza, publicysty. To pierwsze kryte-rium wyboru: dowiedzieć się, co i jak Tischner pisał i mówił na przykład o wolności, miłości i sumieniu, o komunizmie, Polsce i Kościele. Do tego dochodzą wątki związane z  jego życiowym doświadczeniem; starałem się je jedynie sygnalizować, trudno jednak zrozumieć myśl Tischnera bez pewnych elementów jego biografi i.

Jest też drugie kryterium: wybór niniejszy bierze pod uwagę sytuację, w jakiej się znajdujemy. Nasze

Page 6: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA6

czasy nazywane są niekiedy czasami przełomowymi. W tej „godzinie przełomu” istotną rolę – przynajmniej w naszej części świata – odgrywa chrześcijaństwo i wpisana weń nadzieja. Chodzi o to, by popatrzeć na świat i spróbować go zrozumieć w perspektywie tej nadziei. Czy wolno nam mieć jeszcze „nadzieję na nadzieję”? Tischner był przekonany, że nie tylko wol-no, ale że wręcz nie ma innego wyjścia – tylko ta na-dzieja może „powiązać” inne, które są w naszym za-sięgu. Czy miał rację? Czy byłby dziś w stanie nas o tym przekonać?

W Alfabecie znalazły się też pojedyncze imiona i na-zwiska. Dlaczego te, a nie inne? Wybrałem te postaci, które – w moim przekonaniu – wywarły największy wpływ na styl myślenia Tischnera. Z jednym zastrze-żeniem: jeśli chodzi o fi lozofów, uwzględniam tylko dwóch, z którymi zetknął się osobiście i z którymi zna-jomość miała charakter przyjaźni nie tylko lekturowej. Inaczej musiałbym stworzyć osobne hasła dla Sokra-tesa, świętego Augustyna, Hegla, Kierkegaarda, Hus-serla, Heideggera, Marcela, Lévinasa... Zapewne taki fi lozofi czny reader też kiedyś powstanie. Z pewnoś-cią obejmie on również pojęcia odgrywające w fi lo-zofi i Tisch nera niepoślednią rolę, które w niniejszym wyborze się nie pojawiają, jak na przykład pojęcie „ja” aksjologicznego, agatologii czy ważne dla jego fi lozofi i dramatu pojęcia maski i zasłony. Tu musiałem narzu-cić sobie pewne ograniczenia, inaczej książka spuchła-by do rozmiarów, które czyniłyby ją niepraktyczną.

Przygotowując ten wybór, sięgnąłem zarówno po książki Tischnera, jak i  teksty mniej znane, nie

Page 7: Alfabet Tischnera

7 OD AUTORA WYBORU

przedrukowane w  książkach. Jest ich wciąż bar-dzo dużo, spuścizna autora Etyki solidarności to ob-szar, na którym wiele jest jeszcze do zrobienia. Do tego dochodzą wywiady i audycje radiowe i telewi-zyjne. Tam, gdzie cytuję książki, obok tytułów po-jawiają się numery stron (wydania, do których od-syłają, znajdują się na końcu w wykazie źródeł). W  pozostałych przypadkach podaję same tytu-ły. Te informacje to zachęta, by rozpocząć poszuki-wania na własną rękę: samodzielnie sprawdzić, ja-kie pojęcia – i  jak – żyją w myśli Tischnera. Wiele jego tekstów jest trudno dostępnych, ale na szczęś-cie biblioteki wciąż jeszcze istnieją. Można też sko-rzystać z archiwum Instytutu Myśli Józefa Tischneraw Krakowie.

Lista haseł w Alfabecie Tischnera mogłaby być dwu-krotnie i trzykrotnie dłuższa; chodzi jednak o to, żeby z tego, co ciekawe, wybrać to, co przydatne, co – by na-wiązać do jednej z metafor pojawiających się u Tisch-nera – możemy dziś z pożytkiem „strawić”. Nie jest to zatem cały Tischner, nie jest to Tischner w pigułce. Są to raczej wydobyte z Tischnera „pigułki” na różne dolegliwości naszego czasu. Czy okażą się skuteczne, to już inna rzecz.

Wojciech Bonowicz

Page 8: Alfabet Tischnera
Page 9: Alfabet Tischnera

Aborcja

[Moje zdanie na temat aborcji jest takie] jak zdanie ko-biety, która przychodzi do spowiedzi. (...) Ja nie jestem po to, żeby wymyślać etykę – ja ją rejestruję. I kiedy roz-mawiam z taką kobietą, to nie narzucam jej tego, czego w niej nie ma, tylko słucham tego, co w niej rzeczywi-ście jest. Czasem są to serie usprawiedliwień, dlaczego zdecydowała się na aborcję. Już w tym usprawiedliwia-niu się widać całą sytuację jak na dłoni: widać, że abor-cja była ostatnim ogniwem zła, które zaczęło się wcześ-niej. I co ja mam robić, jako ksiądz i jako fi lozof? Mam bić w to ostatnie ogniwo? Moim obowiązkiem jest do-trzeć do pierwszego ogniwa i pokazać, jak to narastało. A pierwsze ogniwo jest czasem bardzo daleko. W osta-tecznym rozrachunku okazuje się, że ludzie nie rządzą się swoją własną wolą, że załamał się ideał człowieka, który sam za siebie decyduje, co chce robić. Natomiast rozpowszechnił się ideał człowieka pasywnego, który leci za pierwszymi instynktami: jak ma ochotę się na-pić, to się napije, jak chce mu się stanąć na głowie, to staje, bez zastanowienia. On sam nie rządzi swoją wolą, raczej ona nim. I to trzeba zacząć leczyć o wiele wcześ-niej. Dlatego, kiedy dziś czytam te wszystkie krytyki i to wymyślanie ludziom od morderców, to muszę je brać

Page 10: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA10

w pewnym kontekście. Otóż człowiek został zamordo-wany o wiele wcześniej – kiedy stał się ofi arą samego siebie. Problem aborcji zaczyna się na poziomie sensu i bezsensu ludzkiego życia, tego, czy chcemy żyć na-dzieją, czy wspomnieniami. (Spotkanie, 115–116)

Dopóki atmosfera w kraju będzie atmosferą pesymizmu i oczekiwania na totalną klęskę, to niechęć przed potom-stwem będzie się brać z lęku przed przyszłością. Wiąże się to z etyką cywilizacji technicznej: jak głęboko techni-ka wkracza w problem tożsamości mężczyzny i kobiety, w dialog, w miłość? Cywilizacja nasza choruje głębiej, niż się nam wydaje. Kto chce zauważyć te konsekwen-cje, kto zastanawia się, jak im zaradzić? To jest inny po-ziom rozmowy. My, fi lozofowie, wiemy, jaka jest różnica między wnioskiem a przesłanką, i bijemy w przesłan-kę. Natomiast na poziomie wniosków obracają się po-litycy i prawnicy. I słusznie, bo to do nich należy. (...)

Podstawowe pytanie, na które trzeba sobie jedno-znacznie odpowiedzieć, jest takie: czy państwo ma obowiązki moralne wobec społeczeństwa, czy wobec narodu? A jeżeli tak, to jakie? Czy kwestię prokreacji, rozwoju ludnościowego ma się rozstrzygać w imię in-teresów narodu, żeby naród nie wyginął, czy w imię wartości bardziej podstawowych – w imię wartości ży-cia, w imię człowieka. (Spotkanie, 116–117)

Gdy dziewczyna odkrywa, że jest w ciąży, ma świa-domość istotnej zmiany sytuacji etycznej: staje twa-rzą w twarz wobec nowej hierarchii wartości. Trze-ba dokonać wyboru wartości: uznać siebie za matkę,

Page 11: Alfabet Tischnera

11ABORCJA

narzeczonego za ojca i dziecko za „bliźniego swego”. Niewątpliwie ten ostatni wybór ma znaczenie podsta-wowe: czy moje dziecko jest moim bliźnim? Czy ja je-stem jego matką? Czy narzeczony jest ojcem? Podob-nego wyboru muszą dokonać inni, szczególnie ojciec dziecka. (...) Wyobraźmy sobie, że (...) wybór został dokonany przeciw wartościom. Trzeba wtedy powie-dzieć, że zniszczone zostało nie tylko ludzkie życie, ale cały system wartości, w skład którego wchodzą: ma-cierzyństwo, ojcostwo, wartość dziecka jako „bliźnie-go swego”. Zabójstwo idzie w parze ze swoistym „sa-mobójstwem”. „Samobójstwo” to nazywamy „złem”.

„Upadek w zło”, jaki następuje, oznacza sprzeniewie-rzenie się i zniszczenie całej „tkanki aksjologicznej”, która zaistniała w  chwili poczęcia.

Niewątpliwie sprawą zasadniczą jest dziecko. Świa-domość, że śmierć ponosi dziecko, jest nie do zma-zania. Mówienie, że to był „tylko embrion”, niewiele pomoże. Z etycznego punktu widzenia jest ono bez znaczenia. Wina nie wynika bowiem z tego, co się fak-tycznie niszczy, ale z tego, czego się nie chce: nie chce się dziecka, nie chce się być matką, nie chce się być ojcem. Także powiedzenie: „zabiłeś człowieka”, nie jest adekwatnym oddaniem sprawy. Naprawdę jest to ktoś „więcej niż człowiek” – to właśnie jest ten bliźni, którego należy kochać jak siebie samego. Pojęcie bliź-niego jest zakorzenione w wyobrażeniu relacji matki i dziecka. Dziecko – oto wzór bliźniego. Bywają sytu-acje, że można człowieka zabić (na przykład we włas-nej obronie), ale nie można zabić „bliźniego”. Na tym polegała wina Kaina, że zabił brata, a więc „ bliźniego”.

Page 12: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA12

Gorąca propaganda antyaborcyjna spłyca, jak się wydaje, całą sprawę w samym punkcie wyjścia: wyj-ściowym pytaniem etyki chrześcijańskiej jest nie on-tologiczne pytanie o człowieczeństwo, ale etyczne pytanie o bliźniego. „Kto jest moim bliźnim?” – pyta Chrystusa młodzieniec. Młodzieniec wiedział, kto jest człowiekiem, nie wiedział, kto jest bliźnim. Niektórzy sądzą, że poczęte dziecko nie jest bliźnim, a następ-nie szukają argumentów, by móc powiedzieć, że nie jest też człowiekiem. (Nieszczęsny dar wolności, 38–40)

Katolik, który wierzy, że człowiek dokonuje w swym życiu wyborów dobra lub zła i przez to staje się „bar-dziej człowiekiem”, który uznaje, że śmierć przyszła na ten świat „przez zawiść diabła”, [i] który ma za wzór Mistrza ofi arującego swe życie za przyjaciół swoich – ten katolik nie będzie miał czystego sumie-nia, dopóki na tym Bożym świecie będzie się dokony-wał choćby jeden akt zabijania bliźniego swego. Su-mienie każe mu wtedy pytać: czego nie dopełnił, że jest tak, jak jest? Z pewnością zanim oskarży innych, spróbuje sam zrobić rachunek sumienia. (Nieszczęsny dar wolności, 45)

Etyka zna sytuacje, w których oskarżycielem człowie-ka jest jego własne serce. Wtedy żadna nauka, żaden przyjaciel, żadna ziemska siła nie są w stanie uwolnić człowieka od mroku, który w nim tkwi. Ale właśnie wtedy, dopiero wtedy może człowiek odkryć, czym jest Ewangelia. Trzeba trafi ć do ludzi z mrokiem w ser-cu, aby im powiedzieć to, co już było powiedziane:

Page 13: Alfabet Tischnera

13ARTYSTA

„A jeśli obwinia cię serce twoje, Bóg jest większy niż serce twoje i wie wszystko...”. (Nieszczęsny dar wol-ności, 45–46)

Zob. także Człowiek, Dobro i zło, Wina.

Artysta

Istnieje takie wierzenie, a raczej może jakaś legenda, że sąd Boga nad artystami będzie sądem szczególnym. Bo to są inni ludzie. Na przykład człowiek czynu sta-nie na Sądzie Ostatecznym pośrodku między swoimi czynami i Bóg będzie go sądził z jego uczynków. A zaś myśliciel, człowiek nauki, stanie na Sądzie Ostatecz-nym pomiędzy swoimi myślami i odkryciami i Bóg będzie go sądził z  jego myśli. Natomiast artysta sta-nie przed Bogiem sam. Wszystkie bowiem jego dzie-ła zostaną na ziemi. Dzieło artysty jest jakby znakiem przy drodze, drogowskazem do miasta prowadzącym. Kto znalazł się w mieście, ten nie potrzebuje drogo-wskazu. Drogowskazu potrzebują ci, co błądzą. Arty-ści, wielcy budowniczowie drogowskazów, staną więc przed Bogiem na Sądzie Ostatecznym ubodzy, nadzy, bez wielkich czynów, bez wielkich naukowych myśli. I kto wtedy za artystami przemówi? (Boski młyn, 28)

Są ludzie, co „mają oczy ku widzeniu, a nie widzą, i mają uszy ku słyszeniu, a nie słyszą”. Ludziom takim trzeba otworzyć oczy, otworzyć uszy. I to jest właś-nie zadaniem artysty: otwierać oczy i uszy! Artysta

Page 14: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA14

dokonuje jakby drugiego stworzenia świata. Bóg stwo-rzył świat dla siebie, a artysta stwarza świat dla ludzi, dla nas. Artysta pokazuje prawdę świata, bez artysty ludzie chodziliby po świecie jak we śnie. Głodni – nic, tylko by chleba szukali. Spragnieni – wypatrywaliby wody. Zmęczeni – czekaliby, kiedy usną, kiedy od-poczną. I zawsze byliby w strachu, zawsze w pośpie-chu i zawsze byliby tam, gdzie nie trzeba. Artysta każe ludziom przystanąć, zadziwić się światu, zadumać, za-chwycić, zapłakać nad cudzym nieszczęściem, ura-dować się cudzym szczęściem, myśleć nie tylko o so-bie. Sztuka (...) to jest pierwsza szkoła prawdy. Bóg stworzył świat, jego prawdę, ale artysta robi z tego świata i z tej prawdy dar dla ludzi. (Boski młyn, 30–31)

Artyści żyją przez piękno i umierają przez piękno. Z piękna bierze się siła tych znaków, które stawiają ar-tyści. A czymże jest piękno? Na to pytanie nikt jesz-cze nie odpowiedział. Ale wiadomo jedno: ono jest jak światło, które do nas przychodzi z drugiej strony świata. Bo na tym świecie wszystko przemija. Wiosna i młodość, i woda w potoku, ale piękno wiosny i pięk-no młodości, i piękno potoków nie przemija, bo je po-trafi uwiecznić artysta. Dzięki artyście jest ono wiekui-ste. Bo na tym świecie wszystko tak jest i tak istnieje, że człowiek się pyta, po co jest. A po co to? A po co tam-to? Ale kiedy staniesz, człowieku, przed tym, co piękne, nie pytasz, „po co?”. Już wiesz. Już wiesz, „po co”, bo w samym pięknie jest to napisane, „po co”. Jest po to, „żeby zachwycało”, żeby podnosiło duszę człowieka, żeby ze zwykłych zjadaczy chleba aniołów czyniło. Bo

Page 15: Alfabet Tischnera

15BÓG

na tym świecie – drodzy moi – wszystko jest do cze-goś przywiązane: woda do brzegu rzeki, a drzewo do ziemi, a człowiek do swojej roboty, do swojego obo-wiązku. A czasem jest też przywiązany do swojego strachu. I nic nie jest wolne. Choćby chciało być wol-ne, to nie jest. Ale piękno j e s t wolne. Ono jest wolne, nie przywiązane do niczego, jest wiekuiste. I dlatego, kiedy człowiek się pięknem nakarmi, to mu skrzydła do duszy przyrastają. I czuje w duszy swojej wolność.

Znaki, które buduje artysta, prowadzą na drugą stronę świata. Tam, gdzie wszystko jest wiekuiste, tam, gdzie wszystko jest dobre, gdzie wszystko jest wolne. Ale to są tylko znaki. I kiedy się zacznie ten wiekuisty świat, kiedy się już ten próg świata przekroczy, to zna-ki muszą pozostać tu, na tej ziemi. Żeby tu były po-trzebne. (Boski młyn, 31–32)

Zob. także Kultura.

Bóg

Bóg działa w du szy człowieka (...) z miłością, delikat-nie. Mówi Pismo Święte, że „nie złamie trzciny nadła-manej”. Człowiek jest taką trzciną nadłamaną, którą bardzo łatwo zniszczyć. Człowiek żyje rozmai tymi iluzjami, rozmaitymi niepokojami. Bardzo mu trudno o zdobycie prawd najprostszych. Bóg pozwala czło-wiekowi te prawdy zdobyć w odpowiednim czasie. Wszystko jest owocem czasu swe go. Człowiek musi do wszystkiego dojrzeć. (Wiara ze słuchania, 54)

Page 16: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA16

W świecie istnieją ślady Boga – Boga jako Stwórcy. Ale Bóg żywy, żywy Zbawiciel, jest między na mi o tyle, o ile został wybrany. Można Boga wybrać i można Boga nie wybrać. Jeśli Boga nie wy bierzemy, nie będzie Go wśród nas. Jest w tym odkrycie i wielkie dowartościo-wanie naszej wolności. Bóg jest wśród nas na miarę na-szego wyboru. Bóg pomaga nam łaską w dokonaniu tego wyboru. Ale łaska nie zmusza nikogo do tego, aby wybór został dokonany. Człowiek wybiera: wybierają lu dzie, wybierają rodziny, wybierają narody. Jeśli nie wybiorą, Boga nie będzie wśród ludzi. (...) Bóg przy-chodzi poprzez ludzką wolność. (Wiara ze słuchania, 78)

Zazwyczaj mówi się tak: człowiek poszukuje pełne-go szczęścia, ale na tej ziemi znaleźć go nie może, więc „otwiera się” na Boga. Wynika z tego, że wiara jest ściś-le powiązana z pragnieniem szczęścia – jest owocem tego pragnienia. (...) Spotykając te i tym podobne pro-pozycje, czuję narastający we mnie protest. Myślę so-bie: kto tak szuka, nigdy nie znajdzie. „Otworzy się” na szczęście i... rozminie z łaską. Przydarzy mu się to, co przydarzyło się Oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: ot-warła na oścież drzwi swego domostwa i Oblubieniec odszedł. Dlaczego? Z prostego powodu: kto się otwiera, wyznacza miarę Oblu bieńcowi. Kto chce widzieć, chce zamknąć Boga w obszarze własnych źrenic; kto chce sły-szeć, nagina Jego głos do głosów tego świata. Cóż z tego, że usłyszy i zobaczy, skoro ten, kogo zobaczy i usłyszy, nie będzie już Bogiem? Złudzenie Boga weźmie za Boga. Dlatego temu, kto mi mówi, że szuka Boga i nie znajdu-je Boga, mam ochotę powiedzieć: może lepiej przestań.

Page 17: Alfabet Tischnera

17BÓG

Stosunek między wiarą a szukaniem jest odwrot-ny, niż się zazwyczaj wydaje. To nie poszukiwa-nie wiary jest źródłem wiary, ale wiara jest źródłem poszuki wania. Nikt nie szuka, nie wierząc, że znaj-dzie. Szuka ten, kto wierzy. Z pewnością nie szuka wtedy swego nieszczęścia. Ale musi być gotowy na-wet na nieszczęście. Bóg przychodzi nie tylko jako szczęście nieszczęśliwych, ale również jako nieszczę-ście szczęśliwych. Miary ludzkiego szczęścia nie są miarami Boga. (Zrozumieć własną wiarę, 15–16)

Święty Jan od Krzyża pisze bardzo surowo o tym, że dusza, która chce spotkać Boga, musi wykre ślić, wy-rzucić z siebie wszystko to, co było dotąd. Musi prze-kreślić swoją pamięć. Musi przekreślić pamięć dlatego, że Pan Bóg przychodzi do człowieka zawsze ina czej, niż przychodził dotychczas. Żadne słowo nie może zamknąć Boga i Jego bogactwa. Żadne du chowe prze-życie, żaden zachwyt duchowy nie może Boga ogar-nąć. I dlatego człowiek, który przy wiązał się do ja-kiegoś jednego słowa, do jakiegoś jednego zachwytu, zostałby, jak ten wędrowiec na drodze, przywiązany do jednego widoku. (Wiara ze słuchania, 59)

Są w życiu ludzkim (...) dwa rodzaje spotkań z Bogiem. Jedno takie, kiedy człowiek wyciąga rękę i mówi: Boże, daj; Boże, poradź, uzdrów; Boże, zrób jakiś cud. Je-steś bogactwem, jesteś potęgą, wszystko możesz. To są spotkania najczęstsze. Ludzie przychodzą do Boga jako do wielkiego bogactwa – z wyciągniętą ręką. Ale są inne spotkania z Bogiem, takie trochę podobne

Page 18: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA18

do betlejemskich, gdzie ludzie przychodzą nie po to, ażeby Bóg dał, ale po to, ażeby oni coś Bogu ze sie-bie dali. Przy tych drugich spotkaniach dzieje się coś przedziwnego. Ludzie ubodzy nagle odkrywają, że są bogaci. Ci, którzy nie mają nic, są przekonani, że mogą jeszcze bardzo dużo ze siebie Bogu dać. Ci, któ-rzy cierpią biedę, nagle czują się lepsi od samych sie-bie. To jest bardzo ważne. Są takie spotkania z Bogiem, w których człowiek nagle, spotykając Boga, czuje się lepszy od samego siebie. Czuje, że może więcej, niż mu się dotąd wydawało. (Wiara ze słuchania, 286)

„Człowiek staje się ateistą, gdy poczuje się lepszy od swego Boga”. Ta myśl Pierre’a Proudhona wydaje mi się szczególnie pouczająca. Mój bunt przeciwko Bogu, odejście od Boga, obojętność na Boga – wszystko to ma jakieś zakotwiczenie w przeświadczeniu, że je-stem w jakimś sensie „lepszy od Boga”. Ale i na odwrót: wszelkie powroty do Boga wiążą się z przekonaniem, że Bóg pozwoli mi, ułomnemu człowiekowi, stać się choć trochę lepszym. (...) Drogę do Boga otwiera nie-pewność co do własnej dobroci. Człowiek szuka Boga, gdy widzi, że wcale nie jest lepszy, nie tylko od Boga, ale i od innych ludzi. (Zrozumieć własną wiarę, 30, 33)

Nie ma większego wroga prawdy o Bogu jako ojcu ludzkości niż drzemiąca w człowieku zazdrość. Po-zwólcie jej działać, a nie tylko podzieli jednego Boga na wielu bogów, ale na dodatek wywoła wojny po-między nimi. (Miłość nas rozumie, 125)

Page 19: Alfabet Tischnera

19BÓG

Oczywiście, ksiądz też ma wiele pytań, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Kiedyś moją bratową pod wpły-wem tekstu Kierkegaarda zaniepokoiła ofi ara Izaaka i zaczęła mnie wypytywać, jak rozumieć ten fragment Biblii. Męczyła i męczyła. A co? Ja to napisałem, czy co!? Nawet ksiądz nie powinien brać sobie na plecy zbyt wielkich ciężarów i zastępować Pana Boga w wy-jaśnianiu. Niech On też trochę powyjaśnia... (Przeko-nać Pana Boga, 11)

Błogosławieństwa są pieśnią, którą śpiewa Bóg, chwa-ląc swoje stworzenie. W modlitwie to człowiek wy-śpiewuje pieśń chwały Bogu, a tu jest odwrotnie. To Bóg mówi: błogosławieni... Błogosławieni, czyli god-ni zachwytu, naprawdę wielcy i wspaniali. (...) Bóg jak gdyby formułuje przykazania w stosunku do samego siebie, a nie do ludzi. Nie nakazuje: bądź ubogi..., tyl-ko opowiada, czym się zachwycił. Skoro się zachwycił, nie może potępić i – tym samym – w pewien sposób zobowiązuje siebie. (Przekonać Pana Boga, 206)

Niewątpliwie Bóg liczy na mój zachwyt. Nie mówi jed-nak człowiekowi: „coś za coś”. Mówi raczej: „jak bę-dziesz mniej hałasował, więcej usłyszysz”. (...) To pró-ba pojednania człowieka z nim samym. Człowiek nie ma zmieniać stosunku do Boga, ale do samego sie-bie. Wtedy zmieni się i to pierwsze. (Przekonać Pana Boga,  208–209)

Zob. także Chrześcijaństwo, Jezus Chrystus, Wiara.

Page 20: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA20

Chrześcijaństwo

Jestem przekonany, że prawdziwe dzieje chrześcijań-stwa są wciąż przed nami, a nie za nami. Chrześcijań-stwo było dotychczas wplątane w polityczną walkę o władzę. Przez pryzmat tej walki było interpretowa-ne, a następnie przyjmowane lub odrzucane. Trudno byłoby wskazać choćby jeden dogmat wiary, w któ-rego tle nie pojawiałyby się intrygi polityczne. Samo chrześcijaństwo zresztą szukało swej tożsamości w podkreślaniu różnic, a nawet przeciwieństw w sto-sunku do innych wiar. Wydaje się, że ta historia do-biegła końca. Chrześcijaństwo wyzwolone z polityki i z konieczności przeciwstawiania się innym religiom może głębiej zrozumieć siebie poprzez pryzmat na-dziei, jaką niesie człowiekowi. Podkreślam szczegól-nie słowo „nadzieja”. Jest czas określania sensu wiary i jest czas budowania nadziei. Z grubsza wiadomo już, w co wierzymy, wciąż jeszcze nie wiadomo, jakie ho-ryzonty otwiera przed nami nadzieja. Nasz świat stał się światem bez wielkich utopii, światem bardziej „re-alistycznym”. Człowiek przestał oczekiwać tutaj nie-możliwości. Ale to nie zabiło jego wielkich nadziei metafi zycznych, religijnych. Raczej je oczyściło i tym samym umocniło. „Realizm” nadziei religijnej na tym bowiem polega, że domaga się niemożliwości. Niech śmierć nie będzie śmiercią... Niech miłość nie będzie jedną chwilą... Niech Bóg nie kryje się za zasłoną... Czy nie są to same niemożliwości? Ponieważ w znacz-nej mierze to właśnie chrześcijaństwo takie nadzieje

Page 21: Alfabet Tischnera

21CHRZEŚCIJAŃSTWO

stworzyło, musi ono przyjąć za nie szczególną odpo-wiedzialność, stając się jeszcze bardziej chrześcijań-stwem już nie tyle wiary, co właśnie nadziei. (Myśle-nie według Ewangelii)

Chrystus wytworzył w głębi człowieka jakiś potężny wiatr życia, wiatr, który przeniesie człowieka poprzez tragiczną bramę jego własnego skonania. (...) Poprzez to, że Chrystus umarł, i poprzez to, że jest ofi ara Eu-charystii, ludzkie skonanie nabiera najgłębszego sensu. Dzieło naprawy, jakie Jezus Chrystus przyniósł, objęło sobą rzecz najbardziej zadziwiającą: naprawę ludzkiej śmierci, jakąś zmianę absurdu tej śmierci, wewnętrzne-go pogaństwa, które w śmierci jest zakorzenione. (...)

[Istotą chrześcijaństwa jest] ciągłe, nieustanne da-wanie życia, na różnych płaszczyznach. Ciągła pro-pozycja dla człowieka, by ludzka wolność wybiera-ła życie. Chrześcijaństwo to Chrystus, który wkracza w sam środek rozgrywającej się polemiki między ży-ciem a śmiercią. Który wkracza na dno naszych dusz, aby tę polemikę rozstrzygnąć na rzecz życia, na rzecz istnienia – poprzez słowa, poprzez czyny, od uro-dzin aż do śmierci swojej, aż do zmartwychwstania. Wszystko było po to, by nam nowe życie zaszczepić, by polemikę między życiem a śmiercią raz na zawsze rozstrzygnąć. To są, moi drodzy, zawrotne perspekty-wy chrześcijaństwa. (Nadzieja czeka na słowo, 53–54, 57)

Chrześcijaństwo jako religia dialogiczna zakłada, że dialog w pewnym momencie kończy się aktem wiary. Ale kiedy bliżej przyjrzymy się temu aktowi

Page 22: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA22

wiary, to okaże się, iż to także jest dialog, tylko in-nego charakteru. Mówiąc językiem świętego Jana od Krzyża, dialog poprzedni był dialogiem „w świet-le”, za dnia, a dialog wiary jest dialogiem „w nocy”. Dogmat jest granicą między „dniem” a „nocą”. My-ślę, że rację miał Augustyn i wielu innych, którzy twierdzili, że przejście między teologią a fi lozofi ą jest płynne. Często teologia ze swoją „nocą” wcho-dzi w „dzień” fi lozofi i i mówi: uważajcie, bo jak bę-dzie noc, to wszystko zniknie – wszystko to, o co się za dnia kłócicie. Z drugiej strony fi lozofi a wchodzi ze wspomnieniem swego światła w „noc” – ale dialog po-zostaje.

Dialog „w dzień” to jest dialog, w którym mniej więcej wiadomo (widać!), o czym się gada, a dialog „w nocy” to taka sytuacja, w której nie widać tego, „co”, ale jeszcze pozostaje to, „że”. (Dialog za dnia i w nocy)

Wiara w Boga nadbudowana jest nad wszystkimi aktami wiary ludziom. Ona nie rośnie jako odręb-na gałąź na drzewie, tylko wszystkie gałęzie, które kierujemy ku ludziom, mają zarazem swoje prze-dłużenie w boskość. Z tego wynika, że w chrześci-jaństwie nie ma mowy o wierze całkowicie indywi-dualnej. Miłość bliźniego polega na tym, że jest on pośrednikiem do Boga, podobnie jak Bóg jest pośred-nikiem do bliźniego. Widać to szczególnie w przypad-ku Chrystusa. Wszelka wiara jest wiarą przez Chry-stusa, a Chrystus był także człowiekiem. (PrzekonaćPana Boga, 23)

Page 23: Alfabet Tischnera

23CHRZEŚCIJAŃSTWO

We współczesnym świecie natrafi amy na przedziwny paradoks: ludzie pragną religii i jednocześnie boją się religii. Mają wrażenie, że religia to zarazem coś naj-piękniejszego i coś najgroźniejszego – to mieszkanie aniołów i demonów człowieka. Ale czy to coś nowe-go? Chrystus umarł na krzyżu. Kto krzyczał: „Ukrzy-żuj Go”? W ogromnej większości krzyczeli ludzie re-ligijni – nie jacyś tam sceptycy, ateiści czy relatywiści, ale ludzie religijni, nawet bardzo religijni. Ten, kto chciał odnowić religię, sam stał się ofi arą religii. Czyż sam Krzyż nie ukazał nam wielkości religii i zarazem nędzy „religijności”? To powinno dawać – i daje – do myślenia. (Ksiądz na manowcach, 127)

Uważam (...), że „społeczeństwo otwarte” nie jest za-grożeniem dla chrześcijaństwa, lecz ogromną szansą. Chrześcijaństwo mogło się rozpowszechnić w cesar-stwie rzymskim, ponieważ natrafi ło w nim na społe-czeństwo na swój sposób „otwarte”. Natomiast nie przebiło się do społeczeństw „zamkniętych”. (Ksiądz na manowcach, 176)

Dziś widać, że nad światem dominuje cywilizacja, której korzenie są chrześcijańskie. Dominuje za po-średnictwem instytucji politycznych, ekonomicz-nych czy społecznych. U podstaw wolnego rynku bądź demokracji leżą wartości chrześcijańskie. Insty-tucje te narodziły się tylko tam, gdzie Pan Bóg zaczął gadać z człowiekiem. I tam, gdzie pojawiła się idea wolności. Mimo że ta cywilizacja zatraciła charakter chrześcijański, przynajmniej w sensie konfesyjnym,

Page 24: Alfabet Tischnera

ALFABET TISCHNERA24

to rozprzestrzenia się w świecie, dominuje nad inny-mi kręgami cywilizacyjnymi. (...) Ja nie oceniam ne-gatywnie skutków laicyzacji. Ta cywilizacja, na po-zór niechrześcijańska, w gruncie rzeczy podskórnie zachowała charakter chrześcijański. Chrześcijańska wizja osoby ludzkiej wraz z wynikającą z niej ideą praw człowieka zaczynają rządzić życiem całej plane-ty. (Przekonać Pana Boga, 48)

[Jakie będzie chrześcijaństwo przyszłości?] Po pierw-sze, chrześcijanie będą musieli przemyśleć, co to znaczy

„zło dobrem zwyciężaj”. Trzeba będzie wypracować strategię takiego zwyciężania. Dotychczas chrześcijań-stwo było niczym partytura, według której „graliśmy” nasze życie. Mieliśmy przykazania, trzeba się było tyl-ko ich trzymać. Święty Paweł mówi co innego: człowiek jest istotą dynamiczną, uwikłaną w zło i usiłującą zna-leźć sposób na jego przezwyciężenie. O ile pierwsza wizja zakłada obraz człowieka jako istoty posłusznej prawu, o tyle druga widzi w nim istotę twórczą. Musi-my nauczyć się być chrześcijanami na sposób twórczy.

Po drugie, Kościół musi na nowo przemyśleć prob-lem władzy. To się już zresztą dokonuje. Co oznacza, że Pan Bóg jest władcą świata? Wszystkie teksty bi-blijne mówią, że królować to znaczy służyć. Do takiej

„władzy” wzywa nas Chrystus. I po trzecie, jest wiele ciężarów życia, trzeba dążyć

do tego, by ludzie byli szczęściem dla ludzi, a nie cię-żarem nie do uniesienia. Ewangelia jest wielkim dro-gowskazem na drodze do tego celu. (Przekonać Pana Boga, 61–62)

Page 25: Alfabet Tischnera
Page 26: Alfabet Tischnera

Cena detal. 34,90 zł

Mądrość, która daje nadzieję

Alfabet Tischnera to kolejna zachęta do spotkania z wciąż żywą i ins-pirującą myślą księdza i fi lozofa. Miłość i cierpienie, sumienie i wol-ność, krzyż i nadzieja, góry i górale, komunizm i solidarność – to tylko niektóre z haseł, jakie się w nim znalazły. Można je czytać jako komentarz do otaczającej nas rzeczywistości lub uniwersalne refl ek-sje wybitnego kapłana. Alfabet... to jednak przede wszystkim książka, która pokazuje, jak iść przez życie, i skłania do rozmowy o tym, co naprawdę ważne.

Wybór niniejszy bierze pod uwagę sytuację, w jakiej się znajdujemy. Nasze czasy nazywane są niekiedy czasami przełomowymi. W tej „go-dzinie przełomu” istotną rolę – przynajmniej w naszej części świata – odgrywa chrześcijaństwo i wpisana weń nadzieja. Chodzi o to, by po-patrzeć na świat i spróbować go zrozumieć w perspektywie tej nadziei. Czy wolno nam mieć jeszcze „nadzieję na nadzieję”? Tischner był prze-konany, że nie tylko wolno, ale że wręcz nie ma innego wyjścia – tylko ta nadzieja może „powiązać” inne, które są w naszym zasięgu. Czy miał rację? Czy byłby dziś w stanie nas o tym przekonać?

(fragment wstępu Wojciecha Bonowicza)