a POLISHnorama - Panorama Polska · Jak długo trwał ten projekt i co było ... Lenin”, który...

16
VOL. 25, NO 2 (278) FEBRUARY/LUTY 2017 www.panoramapolska.ca Inż. Zygmunt Zadora-Paszkowski opowiada o przedsięwzięciu inżynieryjnym na Stanicy Kopernik w 1984 roku (opis na str. 2)

Transcript of a POLISHnorama - Panorama Polska · Jak długo trwał ten projekt i co było ... Lenin”, który...

a n o r a m aPOLISH

a n o r a m aa n o r a m aa n o r a m aa n o r a m aPPPPP POLSKA

Independent Cultural Magazine

Niezalezny magazyn kulturalny

VO L . 2 5 , N O 2 ( 2 7 8 ) F E B RUA RY / LU T Y 2 0 1 7

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

Inż. Zygmunt Zadora-Paszkowski opowiada o przedsięwzięciu inżynieryjnym na Stanicy Kopernik w 1984 roku (opis na str. 2)

February / Luty 2017P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

2

harcerstwa i Polonii za sumę $ 6.000, a boisko o którym mowa było nieodzowne dla przebywającej tam od wiosny do jesieni młodzieży polonijnej. Miejsce, na którym miało powstać boisko (65 X 110 metrów, plus pobocza) w sumie ponad hektar, było bardzo niejednorodne. Różnica poziomu między wschodnią a zachodnią granicą działki o powierzchni około 65 hektarów wynosi ponad 20 metrów. Postanowiłem przyjąć tę ofertę, borykając się wtedy z problemami finansowymi, aczkolwiek była ona raczej symboliczna; w sumie mniej niż można przypuszczać. Pojechałem do odległego od Edmonton o 163 km Spedden, a stamtąd już niedaleko do Stanicy położonej nad jeziorem Garner.

Kiedy dokładnie rozpoczął Pan to przedsięwzięcie? Był to pochmurny dzień, 20 maja 1984 roku, przy

temperaturze +11 C. (mam to w swoich notatkach polowych).

Na początek, trzeba było wybrać miejsce i zacząć pomiary, wykonać przekroje w wielu miejscach celem zbadania topografii terenu. Polana, na której miało być boisko znajdowała się około pół kilometra od zabudowań gdzie złożyłem sprzęt i skąd trzeba było

Zapomniane przedsięwzięcie inżynieryjne w Stanicy Kopernik

Wspomina inż. Zygmunt Zadora-Paszkowski: W lipcu ubiegłego roku pojechałem wraz z małżonką nad jezioro Garner Lake uczestnicząc w pikniku Ogniwa #3 Federacji Polek w Kanadzie w Stanicy Kopernik; wróciły wspomnienia sprzed 32 lat, czas spędzony na pracy przy pomiarach, niwelacji i uzdatnianiu terenu pod boisko futbolowe dla harcerzy.

Panie Zygmuncie proszę przybliżyć czytelnikom te lata.

Był rok 1984, sytuacja na rynku pracy była trudna: wysokie bezrobocie, upadające biznesy, chaotyczna polityka rządu federalnego, któremu przewodniczył Pierre Trudeau. Po przybyciu z Argentyny w 1978 roku przez sześć lat zdążyłem zainstalować się wraz z 8-osobową rodziną w Edmonton, pracując jako geodeta, m.in. w dzielnicy Mill Woods, gdzie brałem udział w budowie od podstaw całego osiedla mieszkaniowego na

obszarze kilku kilometrów kwadratowych. Na skutek cięć w budżecie zwolniono mnie z pracy w firmie inżynieryjnej i po kilku miesiącach postanowiłem założyć własną firmę: Western Surveys Group (Edmonton) Ltd. W Argentynie, po uzyskaniu dyplomu inżyniera geodety na Politechnice w Buenos Aires pracowałem przez wiele lat przy zakładaniu ogromnych obiektów przemysłowych jak: papiernia, tytoniarnia, kopalnia, porty, dragowanie rzeki, jak i przy wytyczaniu dróg, i innych ogromnych budynków w bardzo trudnym terenie, więc miałem spore doświadczenie zawodowe. I wtedy właśnie zadzwonił do mnie pan Andrzej Kubicki, który działał wówczas bardzo aktywnie w polonijnym harcerstwie z propozycją aby w Stanicy Kopernik zaprojektować i zbudować boisko futbolowe. Teren ten został zakupiony w 1970 roku przez Canadian-Polish Youth Friendship Society of Edmonton na potrzeby

Na boisku latem ubiegłego roku

February / Luty 2017

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

3P a n o r a m a P o l s k a

wszystkie instrumenty geodezyjne (dalmierze, paliki, statywy, łaty) przenosić ręcznie. Na szczęście wielu harcerzy było chętnych do pomocy a niektórzy nawet, jak pamiętam, mieli pewną wiedzę jak asystować geodecie przy pomiarach. Chcę tu wspomnieć między innymi śp. Grosera, którego entuzjazm szczególnie utkwił mi w pamięci. Jeden dzień nie wystarczył na pełny pomiar, i trzeba było wrócić ponownie. Po założeniu siatki i osnowy wysokościowej rozpoczęliśmy prace. Nie mieliśmy wtedy komputerów, dalmierze elektroniczne były bardzo drogie więc używaliśmy taśmy. Posługiwałem się wtedy metodą graficzno-numeryczną (rysunki, planimetry, ręczne kalkulatory). Trzeba było wykonać dużą siatkę (20 X 20 m) i

zaprojektować tak aby ruch ziemi był jak najmniejszy, i aby wykop i nasyp się sobie równały. Należało więc wpierw usunąć humus (biologicznie czynną warstwę ziemi z organicznymi szczątkami roślin) a potem zabrać się do głębszej warstwy gliny. Z powodu erozji, trzeba było wytyczyć boisko z odpowiednim przechyleniem aby był odpływ wody, jak i zaprojektować rowy po bokach, skoro teren był bardzo spadzisty (ponad 6 metrów między północnym i południowym krańcem boiska). Bałem się że boisko po kilku latach może „spłynąć” na niższy teren więc zaprojektowałem spadek na 1.5%.

Jak długo trwał ten projekt i co było najtrudniejsze w osiągnięciu zamierzonego celu?

Projekt trwał ponad rok, przejeździłem tysiące kilometrów aby nadzorować projekt a często aby odnowić znaki lub wytyczyć je na nowo gdyż spychacze niszczyły je w trakcie pracy. Harcerze chętnie pomagali (nie mogę nie wspomnieć, że niektórzy spędzali czas pijąc piwo podczas zaplanowanych prac terenowych ale cóż, to już historia). Cały problem polegał na braku odpowiednich maszyn: spychaczy, pługów i ciężarówek aby tę ziemię przesuwać i odpowiednio formować. Pan Kubicki miał małą spycharkę, ale do przemieszczenia około 5 tysięcy metrów sześciennych to było absolutnie za mało więc „polował” na operatorów pługów pracujących przy naprawie dróg i prosił, aby poświęcili kilka godzin na pracę w Stanicy.

Rozpiętość robotFot. Zygmunt Zadora-Paszkowski

Pod koniec robót ziemnychFot. Zygmunt Zadora-Paszkowski

February / Luty 2017P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

4

Po długiej zimie trzeba było pomiary wznowić gdy glina trochę osiadła, a tym razem siatkę wyznaczyłem 10X10 m, aby maszyniści mieli lepsze wyczucie poziomu przy ubijaniu ziemi. Gdy na drugi rok projekt był gotowy, studenci z Uniwersytetu Alberty (też harcerze) z wydziału botaniki i agronomii pomogli w wyborze i zasiewie odpowiednich gatunków roślin celem stabilizacji gruntu boiska, aby ten piękny obiekt mógł służyć na długie lata. Osoby, które przyczyniły się do powstania boiska pracowały zupełnie bezinteresownie lub otrzymując minimalne zwroty kosztów, np. za paliwo. Aby przybliżyć skalę tego projektu wspomnę, że na dojazd do Stanicy, pomiary i powrót do Edmontonu spędzałem każdorazowo około 15 godzin. Patrząc na pięknie utrzymane boisko przypomniałem sobie to wszystko i szkoda, że dzisiaj nikt już nie pamięta o tym ogromnym wysiłku; brakuje tam, na ścianie stołówki Stanicy Kopernik, małej choćby plakietki czy fotografii sprzed lat...

Wspominał inż. Zygmunt Zadora-PaszkowskiWywiad i opracowanie: Jan Mamos

Pierwsze cięcie Inż. Zygmunt Zadora-Paszkowski z zespołem pomiarowym

Przerwa w pomiarachFot. Zygmunt Zadora-Paszkowski

Sobotnia Szkoła Polska im. Marii Chrzanowskiej

Strathcona High School10450-72 Ave Edmonton

Tel. 469-5944 Urszula Kunikiewicz

TOWARZYSTWO POLSKICH WETERANÓWPOLISH VETERAN’S SOCIETY

9203- 144 Ave. Edmonton

KLUB WAWEL17515-127 Str. Edmonton

Tel. 780.475.9366, Fax 780.473.8251

Oferuje usługi w zakresie wynajęcia mieszkań dla seniorów oraz dwie sale i Klub Wawel

na wesela, bankiety, pikniki, różnego rodzaju uroczystości i imprezy

PIERZCHAJLO & COMPANYCERTIFIED GENERAL ACCOUNTANT

PODATKI BIZNESOWE I OSOBISTE

INCOME TAX

ORAZ WSZELKIE SPRAWY FINANSOWE

ANDRZEJ – BUS: 780.448.1650

FFAX: 780.425.8522

109, 10331 –106 St. Edmonton, AB T5J 1H8

February / Luty 2017

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

P a n o r a m a P o l s k a 5

Obchody “Intercultural Days”

“Intercultural Days” - dni reprezentujące różne kultury odbywają się już od kilku lat na Uniwersytecie Concordia w Edmonton. Na zaproszenie władz uczelni wzięli w nich także udział po raz pierwszy Polacy.

23 stycznia br. wystawie obejmującej kilkanaście stoisk, towarzyszyły występy zespołów tanecznych, w tym polonijnego zespołu folklorystycznego “Oberek”, którym kieruje pani Elżbieta Kapica.

Polskie stoisko przygotowały na wystawę panie: Maryla Hasek wiceprezeska Okręgu Alberta Kongresu Polonii Kanadyjskiej, oraz Helena Facsko prezeska Kanadyjsko Polskiego Towarzystwa Historycznego w Edmonton.

W drugim dniu obchodów dr Pavel Jelen opowiedział swoje wspomnienia zatytułowane “Fleeng the Iron Curtain before 1989 – personal experience”, nawiązując częściowo do fabuły filmu niemieckiego pt. “Good Bye Lenin”, który został wyświetlony po jego wystąpieniu. Dr Pavel Jelen ukończył studia na Uniwersytecie w Pradze, obronił doktorat na Uniwersytecie Minnesota i przez wiele lat pracował na Uniwersytecie Alberty w Edmonton. Jest przewodniczącym Czechoslovak Society of Arts and Sciences, Alberta.

(MS)

Polskie stoisko na wystawie podczas “Intercultural Days”

Dr Pavel Jelen Fot. Witek Stepczynski

February / Luty 2017P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

6

Ucz, ucz, ucz się polskiegoGrupa uczniów licealnych z zapałem uczestniczy w zajęciach

języka polskiego w Austin O’Brien High School. Dwujęzyczny program zapewnia wysoki poziom nauczania języka polskiego. Dzięki zajęciom uczniowie poznają wiele aspektów kultury i historii polskiej. Program promuje wartości edukacji wielokulturowej oraz integruje nauczanie Jana Pawła II.

Jesteśmy w trakcie organizowania wycieczki edukacyjnej do Polski. Poniżej przedstawiam państwu wypowiedzi niektórych uczniów naszego programu, o tym, co sądzą o nauce języka polskiego.

Kamil Majchrzak (klasa 10): „Uczęszczam do polskiego programu, ponieważ lubię uczyć się polskiego i religii po polsku. Chcę nauczyć się lepiej czytać, pisać i mówić po polsku. Znajomość języka polskiego jest dla mnie bardzo ważna”.

Julia Staroń (klasa 11): „ Uczęszczam do polskiego programu, ponieważ moi rodzice zawsze zapisywali mnie do szkół z polskim programem. Chodziłam do szkoły Jana Pawła II i uczyłam się pisania i mówienia. Znajomość mowy polskiej pomaga mi w komunikowaniu się z rodziną w Polsce i z rodzicami w domu. To jest dla mnie bardzo ważne, bo pochodzę z Polski”.

Michał Konefał (klasa 11) napisał, że „lekcje polskiego dają mi okazję, żeby poprawić mój język polski. Dzięki lekcjom mogę rozmawiać z rodzicami i znajomymi, którzy mówią po polsku”.

Jakub Konior (klasa 12) napisał: „Dzięki lekcji polskiego mogę uczyć się więcej o historii i kulturze polskiej. Znajomość

języka polskiego daje nam wiele korzyści. Zawsze jest lepiej znać dwa języki. Dużą korzyścią jest to, że jeżeli jedziemy do Polski na wakacje możemy się porozumiewać z innymi. Znajomość języka polskiego jest dla mnie bardzo ważna. Urodziłem się w Polsce i nie chcę zapomnieć mojego ojczystego języka. Chciałbym, żeby moje dzieci mówiły po polsku”.

Ola Lambe (klasa 11): “I chose to go into Polish program because I wanted to strengthen my knowledge in the Polish language, culture and history. The program allows me to stay connected with my heritage. I love how our Polish class is small class, which allows us to bond and connect with one another. This program allows me to strengthen my reading, writing and speaking. Because of this I can communicate with family members and I can consider myself part of something special. Knowing the Polish language allows me to have more opportunities, for example it will help me get into university so that I can pursue my dream in teaching. Being in this program also allows me to travel to Poland and connect to the culture. I am able to learn not only by reading but by seeing all the historical places and important people in Polish history”.

Julia Spanialska (klasa 10): „Uczęszczam do polskiego programu, żebym mogła rozumieć język polski, umieć czytać i pisać o polsku i porozumieć się z rodziną w Polsce. Uwielbiam się uczyć polskiego, chcę zawsze rozmawiać po polsku i może któregoś dnia moje dzieci też będą mówiły po polsku”.

Piotr Zatorski (klasa 11): „Cieszę się, że mam możliwość brania lekcji języka polskiego. Chcę lepiej poznać język polski,

kulturę i historię. Pozwala mi to też na lepsze komunikowanie się z rodziną”.

Marcin Hanusiak (klasa 11) napisał, że uczęszcza do polskiego programu, ponieważ chce lepiej zapoznać się z polską historią i wzbogacić wiedzę o kulturze Polski.

A oto wypowiedź Dominika Jancika z klasy 10: „Uczestniczę w polskim programie bo lubię uczyć się polskiego i robić różne zadania po polsku. Polski to mój pierwszy język i jestem dumny, że go znam. Lubię uczyć się o polskiej geografii i literaturze, więcej dzięki temu uczę się o Polsce. Po polsku rozmawiam i piszę i jestem wdzięczny, że jest szkoła, która ma polską klasę”.

Dawid Baranowski (klasa 11): „Uczęszczam do polskiego programu ponieważ chcę poszerzyć swoją wiedzę o języku, kulturze i historii. Znajomość języka polskiego pozwala mi komunikować się z nauczycielami i kolegami oraz pozwala mi rozumieć polską kulturę”.

Paulina Zarzycki (klasa 11): „Od małego rodzice uczyli mnie polskiego i zależy mi na tym, żeby dogłębnie poznać język polski, kulturę i historię. Uczenie się języka polskiego jest bardzo ważne dla mnie, ponieważ znajomość języka otwiera mi więcej drzwi w życiu, np. mogłabym skończyć studia w Polsce i zwiedzić cały kraj”.

Justyna Topolska (klasa 11): „Uczęszczam do polskiego programu, ponieważ chciałabym się więcej nauczyć o polskiej historii i tradycjach. Lekcje języka polskiego wzbogacają moją wiedzę o kulturze Polski oraz pomagają mi poszerzyć polskie słownictwo i poznać lepiej zawiłą gramatykę języka polskiego. Jestem dumna z tego, że jestem Polką i chciałabym utrzymać tę tradycję jak najdłużej”.

Natalia Abramowicz (klasa 11): „Ja poszłam do polskiej szkoły, aby polepszyć moją mowę i czytanie polskie oraz brać udział w polskiej kulturze. Na dodatek polski program pozwala mi być w klasie z uczniami, którzy, jestem dumna powiedzieć, są moją rodziną”.

Muszę przyznać, że wypowiedzi uczniów napawają mnie, i państwa chyba też, optymizmem i dumą. Dają nadzieję, że polskie tradycje i język będą jeszcze przez długie lata pielęgnowane.

Przy tej okazji serdecznie zapraszam młodzież ze wszystkich klas dziewiątych na zajęcia języka polskiego w klasach 10, 11 i 12. Uczniowie otrzymują 5 kredytów za każdy poziom.

Austin O’Brien High School http://www.austinobrien.ecsd.net/ jest jedną z najlepszych szkół średnich w Edmonton, posiada Advanced Placement, oferuje zajęcia sportowe, muzyczne, etc. no i oczywiście jest unikalną szkołą, ponieważ oferuje język polski. Proszę zachęcić młodzież z Waszych rodzin, z rodzin znajomych, sąsiadów do zapisania się na te kursy. Zapewniam doskonały poziom i ciekawe zajęcia.

Joanna Dumicz Absolwentka Uniwersytetu Szczecińskiego, gdzie uzyskała

tytuł magistra historii, ze specjalizacją nauczycielską. Od wielu lat nauczycielka w Edmonton Catholic School District. Obecnie nauczycielka programu polskiego w Austin O’Brien High School oraz nauczycielka muzyki. Ponad 20 lat pracy w Sobotniej Szkole im. Marii Chrzanowskiej w Edmonton, dyrektor artystyczny zespołu tanecznego „Mazur” w latach 2009-2014.

February / Luty 2017

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

7P a n o r a m a P o l s k a

Jest sposób na tą ośmiornicęWraz z przyjęciem przez Senat budżetu,

prawica entuzjastycznie ogłosiła zwycięstwo. Bitwa została wygrana, ale wojna trwa i jej koniec nie jest przesądzony. Nie można zapominać, że pierwszy polski rząd, próbujący zakończyć PRL i zerwać z kontynuacją komunistycznego państwa przetrwał zaledwie 6 miesięcy (słynna „nocna zmiana”, w wyniku której odwołano rząd Jana Olszewskiego). Kolejny gabinet podejmujący taką próbę istniał tylko dwa lata pomiędzy 2005 a 2007 rokiem. Jak długo będzie działał rząd PiSu, sformowany w 2014 roku? 

Przeciwnikami PiSu są doświadczone grupy wpływu o znacznych zasobach oraz licznych i długich ramionach. To przede wszystkim środowiska o peerelowskim rodowodzie, ale także współczesna komunistyczna międzynarodówka, oraz siły nacisku niektórych państw ościennych zaniepokojonych rosnącym znaczeniem gospodarczym i międzynarodowym Polski.

Wiadomo, że ugrupowania te nie cofną się przed niczym, aby wykoleić gabinet PiSu. Jeżeli ktoś zastanawia się, do czego mogą się posunąć owe siły nacisku, w celu obalenia obecnego rządu PiS przed upływem kadencji, wystarczy przypomnieć tragiczną śmierć posła Marka Rosiaka i jego mordercę Ryszarda Cybę. 

Podejmowane od grudnia próby wywołania

zamieszek pod sejmem jak i w innych miejscach na obszarze całej Polski dowodzą, że żarty się skończyły.  Frakcje opozycji kierowane przez pewne czynniki międzynarodowe, jak i obóz post-peerelowski, wdrażają system nieustannych prowokacji o rosnącym zasięgu i sile.  Niedorzeczność czy wręcz groteskowość wielu z tych akcji nie zmienia faktu, że powaga sytuacji rośnie. Opozycja mówi otwarcie o skróceniu kadencji sejmu, mimo, ze nie ma ku temu żadnych podstaw konstytucyjnych, prawnych lub demokratycznych.

Istnieje jednak antidotum na wysiłki mające na celu wywrócenie demokratycznie wybranego rządu. Jest nim bezpośredni kontakt między partią rządzącą a społeczeństwem i zapewnienie stałego, utrzymywanego na wysokim poziomie poparcia społecznego. Poparcia gwarantującego społeczną legitymację obecnych działań, jak i wygranie kolejnych wyborów. Konsultacje ze społeczeństwem i grupami zawodowymi, jakich dotyczą jakiekolwiek zamiany wprowadzane przez rząd, zapewnią trwały fundament owego poparcia społecznego.

Rząd Beaty Szydło powinien znacząco zwiększyć zasięg i głębię konsultacji społecznych, jeżeli chce utrzymać władzę do końca kadencji, a następnie wygrać następne wybory, aby móc kontynuować zmienianie

Co nowego w podatkach za rok 2016 dla osób indywidualnych

Polski i budowanie silnego, suwerennego gospodarczo kraju.

Konsultacje z organizacjami społecznymi jak i zespołami niezależnych ekspertów, powinny stać się osią działań nie tylko rządu, ale całej partii. Wszelkie inicjatywy ustawodawcze wzbudzające kontrowersje, powinny być konsultowane z szerokim gremium interesariuszy. 

Bynajmniej nie chodzi o to, aby porzucać swoje idee i zmieniać słusznie obrany kurs. Każdy pomysł można jednak realizować na różne sposoby. Idzie o to, by na drodze konsultacji wypracować takie plany wdrażania pomysłów rządu, które wywołają jak najmniej negatywnych emocji w społeczeństwie, emocji, jakie mogłyby nadwyrężyć poparcie dla rządu.

Na oficjalnej stronie internetowej premier RP, oraz portalach  ministerstw, trudno znaleźć  informacje o konsultacjach publicznych. Wyszukiwarka podaje zaledwie kilka ogólnikowych stron. Z wyjątkiem stron Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie potrafiłem znaleźć informacji o obecnie przeprowadzanych, planowanych lub zakończonych konsultacjach publicznych. Okazuje się, że PiS praktycznie nie używa broni najskuteczniejszej w walce z czerwona ośmiornicą, jaka może udusić dobrą zmianę. 

Piotr Węcław

Podatek federalny przy dochodach podlegających opodatkowaniu od $45,282 do $90,563 został obniżony o 1.5%, czyli wynosi 20.5%, a nie jak w poprzednich latach 22%. Dla przypomnienia przy dochodach do 45,282 podatek federalny wynosi 15%, pozostałe poziomy opodatkowania to $140,388 i $200,000.

Zwiększył się jednak podatek federalny dla osób więcej zarabiających. Przy dochodach powyżej $200,000 zapłacimy o 4% więcej, czyli podatek wynosie 33%.

Wprowadzono nowa ulgę podatkową Home Accesibility Tax Credit dla osób niepełnosprawnych, które poniosły koszty związane z polepszeniem dostępności do swojego domu czy lepszej możliwości poruszania się po nim. Ta ulga podatkowa redukuje podatek o 15%, ale kwota wydatków nie może przekraczać $10,000. Wydatki muszą być potwierdzone rachunkami.

W roku 2016 i dalszych latach osoby uzyskujące dochody powyżej $200,000 otrzymają federalną ulgę podatkową 33% przy dotacjach powyżej $200 na wszystkie organizacje i instytucje charytatywne, uprzednio było 29%.

Począwszy od 2016 roku wprowadzono specjalną ulgę podatkową 15% dla nauczycieli szkół i przedszkoli, którzy kupują pomoce do nauczania. Maksymalna kwota zakupów $1000 potwierdzona rachunkami.

Niestety został wyeliminowany Family Tax Credit, który był bardzo korzystny dla rodzin z dziećmi, które mogły zaoszczędzić na podatku nawet do $2000. Canada Child Tax Benefit i Universal Child Care Benefit został zastąpiony przez Canada Child Benefit. Dla rodzin o dochodach

rocznych poniżej $30,000, maksymalna kwota zasiłku na dziecko poniżej 6 roku życia wynosi $6,400. Dla dzieci od 6 do 17 roku życia wynosi $5,400, a w przypadku dziecka niepełnosprawnego dodatkowo $2,700. Przy dochodach powyżej $30,000, kwoty te ulegają zmniejszeniu.

Ulgi podatkowe Child Fitness i Arts Credits zostały zmniejszone. Kwota maksymalna Child Fitness Tax Credit wynosi $500. A maksymalna kwota w przypadku Chilldre’s Arts Tax Credit $250.

Federal Education i Textbook Tax Credits będą wyeliminowane w roku 2017. Pozostanie jednak Tuition Tax Credit.

W 2016 roku został zmniejszony limit wkładu do Tax Free Savings Account (TFSA) i powrócono do kwoty rocznej $5500. TFSA został wprowadzony w 2009 roku i skumulowany limit w roku 2016 wynosi $46,500.

Począwszy od 2016 roku sprzedaż domu, który kwalifikuje się jako Principal Residence musi być zgłoszona w zeznaniu podatkowym nawet, jeżeli ze względu na Principal Residence Exemption kwota zysku jest wyłączona od podatku. Dodatkowo wprowadzono restrykcje zwolnienia od podatku przy sprzedaży domu dla osób, które chcą być zwolnione od tego podatku na podstawie Principal Residence Exemption, a które nie są rezydentami Kanady.

Są dobre zmiany dla osób ubiegających się wkrótce o kanadyjską emeryturę. Został przywrócony wiek emerytalny 65 lat dla osób starających się o Old Age Securuty (OAS).

Powiększono też kwotę od której następuje redukcja

OAS i na rok 2016 kwota ta wynosi $73,756. Osoby pracujące o dużych dochodach mogą przesunąć pobieranie tej części kanadyjskiej emerytury i w ten sposób za każdy miesiąc dostaną dodatkowo 0.6%.

Są również zmiany podatkowe w Albercie. Ostatnie parę lat płaciliśmy stałą kwotę podatku 10%. Od roku 2016 wprowadzono przedziały podatkowe. Podatek nie zmienił się przy dochodach do $125,000, czyli dalej wynosi 10%. Jak dochód przekroczy $125,000 to od nadwyżki zapłacimy 12%. Następne limity to: do $150,000 – 12%, $200,000 – 13 %, $300,00 – 14% i powyżej $300,000 – 15%

Przedstawiono najważniejsze zmiany w podatkach za rok 2016. Więcej informacji można uzyskać kontaktując się ze mną przez email: [email protected]

lub telefonicznie (780) 478-9540.Opracowała Zofia Janiszewska

Master Tax Services

February / Luty 2017P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

8

Kolędy i szczodrywki we Włodawie21 stycznia br. we Włodawskim Domu Kultury odbyło

się wyjątkowe wydarzenie kulturalne, organizowane przez Starostwo Powiatowe we Włodawie, WDK i Stowarzyszenie Kulturalne działające przy Młodzieżowym Domu Kultury we Włodawie.

Do tegorocznej XVI edycji „Festiwalu Kolęd i Szczodrywek nad Bugiem” zakwalifikowano 27 zespołów, przybyli tradycyjnie goście z Ukrainy i z Białorusi.

Głównym celem festiwalu jest pielęgnowanie wielokulturowości Polesia z jego językiem, obyczajami i obrzędowością związanymi z obchodami świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku.

Uczestnicy, zgodnie z regulaminem festiwalu, mieli za zadanie wykonanie jednej kolędy w języku polskim, drugiej- w języku ukraińskim lub białoruskim.

Biorący od lat udział w festiwalu zespół śpiewaczy „Kresowianki” z Włodawy wykonuje kolędy i pastorałki zapamiętane z dzieciństwa. Korzystają także z mających ponad 100 lat kantyczek. Barbara Litwiniuk z zespołu wyjaśnia, czym są śpiewane tak chętnie przez „Kresowianki” szczodrywki: „Szczodrywki to pieśni związane z Bożym Narodzeniem, jednak o charakterze dziękczynnym, podobne do polskich pastorałek. Prosiło się kiedyś w nich - jak w przypadku pastorałek - o datki i wesoło śpiewało o narodzeniu Pana”.

Zespół „Radość” z Liszna wykonał polską kolędę „Pasterzu, pasterzu”. „To bardzo stara pieśń, znana z naszego dzieciństwa - mówią członkinie zespołu. - Dawniej kolędę tę śpiewano w kościołach, dziś wykonywana jest przy okazji rodzinnego świętowania Bożego Narodzenia. Jest trudnym utworem, tonacja raz jest wysoka, to znów niska, za nami miesiąc prób przygotowań przed dzisiejszym występem we Włodawie”. Panie z zespołu „Radość”- mimo że zespół

istnieje ponad 35 lat i wykonuje utwory biesiadne, ludowe, religijne i obrzędowe, - nie czują się profesjonalistkami, nie mają też kierownika muzycznego.

Bez profesjonalnego przygotowania, ale z zamiłowaniem do śpiewu, wystąpił istniejący 10 lat zespół „Poleska nuta” z Kołacz. „Na próby zazwyczaj zbieramy się w świetlicy wiejskiej, zimą - w domach. Nie mamy osoby, która pokierowałaby zespołem, korzystamy z dziedzictwa kulturalnego, przekazywanego przez najstarsze kobiety z okolicy. Na festiwalu zaprezentowałyśmy pastorałkę wziętą z przedwojennej kantyczki, którą śpiewała także babcia naszej koleżanki z zespołu. Utwór po raz pierwszy był przez

nas wykonany publicznie we Włodawie, ale wiemy, że już poszedł w świat dzięki internetowi - nasz dzisiejszy występ był oglądany przez znajomych z Włoch i Ameryki” - mówią członkinie zespołu. Drugi utwór, który zaprezetowała „Poleska nuta” mówi o odchodzeniu starego i zwyczajach związanych z powitaniem nowego roku. „To nowy utwór o interesującej linii melodycznej z przyśpiewkami kolędniczymi”- mówią panie, które zdobywały już wyróżnienia w kilku edycjach włodawskiego festiwalu.

Przewodniczący jury Andrzej Saar z Wojewódzkiego Ośrodka Kultury podkreślił zachowanie przez występujących typowych etapów kolędowania: „Jest moment inicjacyjny, czyli pytanie o kolędowanie, potem następuje śpiewanie kolęd i życzenia dla gospodarzy, przymawianie się o kolędę, wreszcie - podziękowanie za kolędowanie i życzenia”. Andrzej Saar mówił o trzech wymiarach, które spotykają się na Festiwalu „Kolęd i Szczodrywek nad Bugiem”: „Jest tu przede wszystkim wymiar duchowy, gdzie przedłużamy sobie okres związany z radością Bożego Narodzenia. Jest też idea artystycznego prezentowania kolęd, gdzie każdy z was dokłada wielu starań, aby zaprezentować się jak najpiękniej, jak najefektowniej. I trzeci wymiar - zachowania zanikających pieśni, pozwolenie im przetrwać dla kolejnych pokoleń”.

W tegorocznej edycji festiwalu wystąpiły 24 zespoły z powiatu włodawskiego i chełmskiego oraz gościnnie zespoły z Ukrainy i Białorusi. Jury oceniało występy w trzech kategoriach. Pierwsze miejsce w kategorii „Zespół z akompaniamentem” zdobył ukraiński zespół „Lelija” z Łucka, pierwsze miejsce w kategorii „Kapele i zespoły wokalno-instrumentalne” - „Nastasivski Muzyki” z Tarnopola, natomiast pierwszą nagrodę w kategorii „Zespoły a capella” zespół żeński „Sokotuchy” z Białej Podlaskiej.

„Poczuwamy się do tego, aby rozszerzać tradycję poza granice geograficzne krainy - mówi Natalia Iwaniuk, liderka zespołu „Sokotuchy”. - Wykonaliśmy kolędę śpiewaną na wsi zamojskiej, druga kolęda pochodzi z mojej rodzinnej parafii - parafii prawosławnej pw. Opieki Matki Bożej. Kolęda przywołuje obraz Jezusa, który narodził się w Betlejem,

Zespół „Lelija” z ŁuckaFot. Joanna Szubstarska

“Nastasivski Muzyki” z TarnopolaFot. Joanna Szubstarska

February / Luty 2017

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

9P a n o r a m a P o l s k a

Podnieś rękę, Boże dziecię!Bazylika franciszkańska 21 stycznia 2017

Czytanie z listu HebrajczykówWielokrotnie i na różne sposoby przemawiał

niegdyś Bóg do ojców naszych przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat. Ten Syn, który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi, a dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach. On o tyle stał się większy od aniołów, o ile odziedziczył dostojniejsze od nich imię.

To motto śpiewaczego spotkania w bazylice ojców franciszkanów

Do bazyliki ojców franciszkanów w Katowicach – Panewnikach przybywa cały Śląsk. Klasztor i bazylika, wybudowane w latach 1903 – 1908, w neoromańskim stylu, na miejscu wykarczowanego lasu (dziś jest to 70-tysięczna dzielnica Katowic!), od początku istnienia przyciągały tłumy. Do pysznych anegdot należą wspomnienia pieszych wędrówek, aż z Chorzowa, do „francmanów” na Pasterkę. A że mróz bywał tęgi, droga śliska, to dla rozgrzewki i dla kurażu (broń Boże z wszetecznictwa!), wypijano „kwarytkę”… Zapach zatem w ścisku, na Pasterce był taki, że można się było zanietrzeźwić na oddech tylko! Takie to były dawne czasy… Dziś elegancja – Francja; samochody, autobusy, zapachy perfum. Ech, łza się niejednemu w oku kręci!

Co jeszcze dzisiaj?Powiedziałabym – Dzisiaj w Betlejem!Jest taki zwyczaj na Śląsku, że latem pielgrzymuje się

do Piekar, a zimą, kto żyw, czyli wszystkie organizacje, na czele ze Związkiem Górnośląskim, pielgrzymują do francmańskiego żłobka, albo – jako sie godo u nos, na Ślunsku, do betlejki. Wśród betlejkowych pielgrzymek, z adoracją, najpierwej, najpiękniej wybrzmiewa Śląski Związek Chórów i Orkiestr. Bywam – jak tylko czas i okoliczności pozwalają, na większości takich betlejkowych, chóralnych spotkań, bo…

Na adorację – śpiewającą, przybywają najlepsze z najlepszych śląskie chóry.

Wyobraźcie sobie Państwo 1000, albo, bywa, że i więcej śpiewaków, którzy zasiadają w kościelnych ławkach wedle podziału: soprany, alty, tenory, basy i

śpiewają kolędy! Nieprawdopodobne zjawisko, warte, oby wreszcie, sfilmowania!

I to nie wszystko – dyryguje chórami, z ambony, dyrektor artystyczny Związku – w tym roku nastąpiła zmiana warty – pałeczkę dyrygencką przejęła profesor Akademii Muzycznej – Iwona Melson. Dyryguje się, a jakże, z… ambony!

Jak co roku, jest orkiestra dęta TAURON S.A. Oddział Elektrownia Łaziska z Łazisk Górnych, pod dyrekcją Bogusława Plichty.

Jak co roku, niektóre chóry występują przed betlejkę i śpiewają ekstra – w tym roku były to chór „Harfa” z Radzionkowa, chór „Sucha” z Republiki Czeskiej, parafialny chór św. Jerzego z Puńcowa (Oddział Bielski Polskiego Związku Chórów i Orkiestr), chór Jutrzenka z Nakła Śląskiego, Śląski Chór Górniczy „Polonia Harmonia” z Piekar Śląskich. Chóry te przybyły ze swoimi sztandarami.

Poczet sztandarów (a wystawiły swoje sztandary ponadto: „Bel Canto” z Gaszowic, „Cecylia” z Rudy Śląskiej – Kochłowic, „Cecylia” z Rydułtów, „Dzwon” z Orzesza, „Echo” z Łazisk Górnych, „Echo” Męski chór z Biertułtów, Św. Grzegorza z Katowic – Panewnik, „Harmonia” im. Wł. Smoluchy z Bierunia, „Lutnia” z Chorzowa”, „Mickiewicz” z Rybnika Niedobczyc, „Modus Vivendi” z Katowic Piotrowic, „Polonia” z Bierunia, „Seraf” z Rybnika, „Skowronek” z Gierałtowic, „Słowik” z Przyszowic, „Słowiczek” z Popielowa, „Sienkiewicz” z Miasteczka Śląskiego) to znów osobna historia – ustawiony przy żłobku, stanowił świadectwo śpiewaczych tradycji – wystarczyło spojrzeć na wyhaftowane daty – 1912, 1914… Przypomnę, że chóry, zdziesiątkowane w okopach I wojny światowej, jak to się na Śląsku mówi, gdzieś pod Werdunem, stanęły rychło do powstań. To jest odpowiedź na zdumiewający dylemat – skąd nagle chóry męskie – jak już wrzawa wojenna i powstańcza ucichła, stały się chórami mieszanymi. Jak to śpiewano pod Górą Świętej Anny? Ty będziesz pisała, ty będziesz płakała, ja nie będę czytał, ja nie będę słyszał…

Chóralna adoracja żłobka AD 2017. Wymienię resztę chórów: „Bel Canto” z Chudowa, Chorzowski Chór Świętego Floriana, „Fermata” z Katowic Piotrowic, „Moniuszko” z Łazisk Górnych, Kapela z Podlasa z

Katowic.Poszli, znaleźli, Dzieciątko w żłobie…Co roku panewnicka betlejka czymś nowym nas

zaskakuje. Główny, niezmienny motyw to rozświetlony żłobek, z niezmiennymi bohaterami – Dzieciątkiem, Maryją, Józefem, owieczkami, pasterzami. Od żłobka biegnie kręta ścieżka przez Beskidy do Jeruzalem. W tym roku, za murami czerniało zupełnie inne miasto. Patrzyłam, patrzyłam… Skąd ja znam tę panoramę?! Ależ to… Piekary Śląskie! A więc droga wiedzie od żłobka, do naszego, śląskiego sanktuarium!

Co po drodze?Po lewej kogut, łasica (jak to mawiała w dzieciństwie

moja mama; łaska Pańska to takie zwierzątko, co po polu lata!), bociek, i jakieś ptaszysko – jak mi wyjaśnił młody franciszkanin; pani, to je gulgot, ino pogubił brylanty!, a z prawej z gęstwiny choinek wystawił łeb jeleń, a obok niego czarny król, i król z torbą wędrowca…, nieco bliżej święty Franciszek w kapliczce, a na dachu bażant!

Śląska droga od Bożego Narodzenia do Matki Boskiej Piekarskiej. Droga nieodmienna i nieuchronna jak los. I jak piekarskie, i boguckie (katowickie sanktuarium, starsze od Piekar!) dary wotywne – sznury korali, wieszane przed obliczem Madonny, ino, Maryjko, bardzo wos prosza, żeby chop prziszoł nazod z ty wojny… I, II, z powstań, z Sybiru, z zesłania do kopalń Donbasu…

Ktokolwiek z Państwa zechce być na Śląsku w roku przyszłym, zapraszamy do Panewnik. Tak pięknie zaśpiewanych kolęd nie usłyszycie nigdzie! I śpiewu, na 1000 głosów, na zakończenie adoracji;

Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyzną miłą…!

Nabożeństwo odprawił ks. bp Adam Wodarczyk, a rozważania wygłosił ks. prof. Antoni Reginek – kapelan Śląskiego Związku Chórów i Orkiestr.

Całość przygotowali: Roman Warzecha – prezes ŚZChiO, Andrzej Wójcik – sekretarz tejże organizacji, Eleonora Sładkowska – od wielu lat pracująca i działająca w Związku; prywatnie bratanica Stefana Mariana Stoińskiego, Wielkopolanina, przybyłego na Śląsk, na zaproszenie Wojciecha Korfantego.

Stanisława Warmbrand

leżał w ubogiej stajence, a czuwali nad Nim i śpiewali mu pieśni Maryja i Józef. Jest to tło, niejako przyczynek do opowiedzenia dalszej historii, w trzech kolejnych zwrotkach jest nawiązanie do Starego Testamentu, do pramatki Ewy i króla Dawida, którzy wezwani są do radowania się z narodzin Jezusa. W tradycji wschodniej religije kolędy nawiązują do tekstów liturgicznych”. Zespół „Sokotuchy” istnieje od 2014 roku. Zespół podejmował naukę śpiewania pieśni powszechnych i obrzędowych jedno - i wielogłosowych w językach: polskim, chachłackim, podlaskim, ukraińskim, białoruskim i rosyjskim. W 2015 roku Sokotuchy wystąpiły

m.in.: na dożynkach wojewódzkich w Końskowoli, na promocji książki o Bazylim Albiczuku „Ogrody” w Muzeum Południowego Podlasia, Europejskich Dniach Dziedzictwa w Woskrzenicach Dużych i XII Międzynarodowym Przeglądzie Pieśni Religijnej i Paraliturgicznej w Siemiatyczach, w 2016 roku: na obchodach Nocy Muzeów w Muzeum Południowego Podlasia, Wojewódzkim Przeglądzie Kapel i Śpiewaków Ludowych w Lublinie, 50. Ogólnopolskim Przeglądzie Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym, 6 Land Art Festiwalu, U zbiegu rzek – Festiwalu Tradycji Ludowych w Stężycy i licznych imprezach

lokalnych. W 2016 roku zespół pracował z instruktorem mistrzem Zdzisławem Marczukiem, zdobywcą wszystkich najważniejszych nagród dla polskiej muzyki ludowej.

Festiwal „Kolędy i Szczodrywki nad Bugiem” ukazuje pograniczny repertuar pieśni i obyczajów bożonarodzeniowych wschodnich regionów Polski oraz sąsiadujących z nimi regionów Ukrainy i Białorusi. Goście zza wschodniej granicy od lat zdobywają we Włodawie na festiwalu nagrody i wyróżnienia.

Joanna Szubstarska

February / Luty 2017P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

10

February / Luty 2017

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

11P a n o r a m a P o l s k a

WALENTYNKI sobota 18 lutego br.

Towarzystwo Polsko Kanadyjskie serdecznie zaprasza wszystkich

na uroczystą kolację oraz zabawę taneczną. Impreza odbędzie się w sobotę 18 lutego br.

w dolnej sali Domu Polskiego (10960 - 104 Street, Edmonton)

Koktail godzina 18:00Kolacja o 19:00

Zabawa taneczna od 20:00Liczne atrakcjeDJ Jarek Jancik

Bilety w cenie $ 45do nabycia

w Baltyk Bakery, 10557 Kingsway Ave.Baltyk Meat & Deli, 10559 Kingsway Ave.

Polish Food Center, 10131 Princess Elizabeth Ave.oraz telefonicznie 780.472.6396

Profesor z kresową dusząWielu profesorów Politechniki Lwowskiej znalazło

się po drugiej wojnie światowej w Gliwicach. Ich potencjał doceniono i wykorzystano, dając im angaże na powołanej na Śląsku wyższej uczelni technicznej, która miała kształcić kadry na potrzeby rozwijającego się na Śląsku przemysłu.

Także tego profesora losy rzuciły do Gliwic. Przed wojną był cenionym uczonym i dydaktykiem, więc na jednym z czterech wydziałów powołanej w październiku 1945 roku Politechniki Gliwickiej prowadził prace badawcze i zajęcia ze studentami. Właśnie kadra profesorska była od początku najsilniejszym atutem tej uczelni.

Kresowiak mówił nienaganną polszczyzną, śpiewnie zaciągając.

Naukę cenił wysoko. Jego wiedza z przedmiotu, który prowadził, była imponująca. Wymagał od studentów samodzielnego myślenia. Człowiek z tytułem inżyniera należy do elity, powtarzał. Inteligencja zobowiązuje - jak szlachcectwo.

Narzekano na niego w grupkach, ale nikt nie ośmieliłby się wyrazić głośno sprzeciwu wobec jego dość nietypowych sposobów motywacji do nauki. A motywował według swojej, oryginalnej, ale niepodważalnej metody: Kto podszedł do egzaminu słabo przygotowany, musiał paść jego krowę, która była, oprócz księgozbioru, częścią niewielkiego majątku, jaki udało mu się ocalić i przywieźć w ramach przesiedlenia

Po egzaminie studenci z trwogą wyczekiwali, czy profesor powie proszę indeks, czy padnie: pan i pan pasie! Proszę nad kanał. Tam trawa zielona. I to był cały

komentarz na temat opanowania przez kandydata na inżyniera wiedzy z zakresu przedmiotu.

Nie znano przypadku, by ktoś śmiał wyrazić chociażby mimiką niezadowolenie z oceny, którą należało rozumieć; nie będziesz się uczył, będziesz pasł krowy, bo na wsiach przed wojną bydło pasali głównie analfabeci. A krasula była niespokojna, chyba udzielał się jej stres pastucha, bała się samochodów, szarpała, nie chciała skubać trawy rosnącej na obrzeżach miasta

Po powrocie z wypasu profesor wychodził starannie ubrany, jak na zajęcia, zwykle w garniturze, by odebrać napasioną krowę. Oglądał jej boki, przyjaźnie klepał po grzbiecie i ciepło wołał po imieniu: Malina, Malina! Zdarzało się, co prawda rzadko, gdy - patrząc na nią - rozrzewniał się, pytając retorycznie, gdzie nasza wilijku i ogródek. Potem milkł, chcąc ukryć wrażliwą kresową duszę.

Trwało to chwilę, w której jakby nie zauważał stremowanego studenta przejętego nie tylko tym, czy wynik pasienia bardziej usatysfakcjonuje profesora niż jego wiedza, ale też na kiedy zostanie wyznaczony nowy termin egzaminu. Zwykle padało za dwie lub trzy nocki! Bo student w dzień winien być na wykładach lub ćwiczeniach, po południu przygotowywać się na kolejne zajęcia, więc na nadrabianie zaległości pozostawały noce.

Mimo siermiężnej rzeczywistości i wielu mankamentów ustroju, poziom Politechnice był wysoki, a wykładowców, zwłaszcza lwowiaków, cechowała niezależność. Profesor trzymał studentów na dystans, mimo że niektórzy byli już nie najmłodsi, wielu miało za sobą doświadczenia wojenne i przybyło, jak kadra

profesorska, ze Lwowa. Po wielu latach byli studenci Politechniki Ślaskiej

w Gliwicach, przy towarzyskich spotkaniach z dumą wspominali zajęcia z Lwowiakiem i pytali się wzajemnie: Ile razy pasłeś? Nie pasłeś? Niemożliwe!

Nauczyciela, zwłaszcza wyższej uczelni, musi cechować kompetencja i niezależność. Wtedy podopieczni uszanują indywidualne, choć nieco oryginalne metody mobilizacji do nauki.

Genowefa Światłoń

BURTON DENTURE CLINIC

Pomagam w uzupełnieniu Twojego uśmiechu.

Jeśli Twoja proteza nie daje Ci pełnego komfortu i zadowolenia

przedzwoń po bezpłatną konsultację lub poradę.

MÓWIMY PO POLSKUTel. 780.422.3235

MONIKA OKONIEWSKI, D.D.11730 104 Ave, Edmonton

BEZŁATNY PARKING! Bardzo dobra lokalizacja

(pomiędzy London Drugs oraz Staples)

COUSTOM DENTURE CARECOMPLETE AND PARTIAL

DENTURES * RELINES * REPAIRS

www.burtondentureclinic.ca

February / Luty 2017P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

12

Postanowiłam promieniować szczęściem… !Rozmowa z Jadwigą Szymańską, współtwórczynią „Polonii”

organizacji Polaków w Petersburgu- Czy zechciałaby pani przedstawić się naszym

Czytelnikom – braciom Polakom, i powiedzieć, skąd Pani się wzięła w Petersburgu?!

- Jestem Jadwiga Szymańska – ojciec Antoni a matka Justyna. Ja się tu, w Petersburgu urodziłam. I rodzice tu w Petersburgu się spotkali, tu się pobrali. Brali ślub w naszym kościele – świętej Katarzyny Aleksandryjskiej, na Newskim Prospekcie. I mnie tu ochrzczono.

- No to zapytam, skąd rodzice wzięli się w Petersburgu?

- Rodzice tu trafili po pierwszej wojnie światowej. Moja mamusia była uchodźcą z Łotwy, z Rygi, a ojciec był ranny na froncie i tu przywieziono go do szpitala – leczono go kilka lat. I amputowano mu nogę. Tato był z Białorusi, spod Połocka – Witebskaja obłast. Tato był szlachcicem, ale już bez majątku, bez ziemi, a mama po swojej mamie była ze szlachty, a po ojcu była córką parobka. Ot, wielka miłość, tyle, że obie i szlachecka i chłopska rodzina były temu przeciwne. Podobno, kiedy pierwszy raz wybierali się do ślubu, to ojciec parobka zamknął go w stodole. No ale miłość zwycięża wszystko. Za drugim podejściem ślub się odbył.

- W którym roku pani się urodziła?- No, to wielka tajemnica, ale pani powiem – w

1928 roku.- To był chyba niedobry czas dla miasta. Jak się

wasze życie potoczyło?- Wie pani, kiedy jest się dzieckiem, to wszystkie

czasy są dobre. Trudy były udziałem rodziców, a nam, dzieciom jakoś się szczęśliwie żyło. Nasza rodzina była zgodna, a my dzieci, otoczeni byliśmy miłością. Mama nas kochała, i ojciec kochał. Troszczyli się o nas. Rodzice robili wszystko, żebyśmy nie odczuwali, że to złe czasy.

Zło spadło na nas, kiedy ojciec został aresztowany. To był 1937 rok. Był w więzieniu rok i 11 miesięcy. Mama, dotąd łagodna i cicha, kiedy wracała z pracy zaczynała na nas krzyczeć. I na nas spadły nowe obowiązki. Dotąd naszym obowiązkiem były dobre stopnie w szkole, a teraz musieliśmy zabrać się do sprzątania, do wszystkich prac domowych. To było okropne. A mama krzyczała, że my ojca już nie pamiętamy, że tylko ona o nim myśli, że w niczym jej nie pomagamy… co wieczór był krzyk w domu. A ja każdego dnia modliłam się o powrót ojca. I z bólem myślałam, że gdzieś musi leżeć na kamiennej podłodze. Byłam wtedy w pierwszej klasie. Nauczycielka pytała nas, dzieci, o rodziców, o to, gdzie pracuje matka, gdzie ojciec. Kiedy przyszła kolej na mnie, opowiedziałam o mamie, ale odpowiedzią na pytanie o ojca był mój straszny płacz. Powiedziałam – tato nic złego nie zrobił, ale go aresztowano i zabrano do więzienia. Nauczycielka dała mi spokój…Pewnego razu, w nocy, cała rodzina już spała, a tu słyszę, ktoś puka. Podeszłam do drzwi. Spytałam – kto tam? I słyszę

głos ojca – swój! Boże, jak ja krzyczałam – tatuś! tatuś! tatuś! To był najszczęśliwszy moment w moim życiu! A potem przyszła wojna. Ojciec bardzo był osłabiony więzieniem. 13 stycznia 1942 roku, w czasie oblężenia naszego miasta, które wtedy nazywało się Leningrad, tato zmarł z głodu. Pamiętam, jak już w czasie oblężenia, w 1941 roku, kiedy zbliżało się Boże Narodzenie, ojciec tak marzył, żeby nam sprawić choinkę… A my marzyliśmy o kawałku chleba, o tym, żeby nie być tak strasznie głodnym. Choinki nie było. Był trzaskający mróz. I nie ogrzewane mieszkanie, więc i mróz w domu. Zamarznięta woda, zamarznięta kanalizacja. Po wodę szliśmy nad Newę, ale ta woda, w skutym zimnem mieszkaniu, zamarzała. My mieliśmy szczęście; na początku wojny mama dostała od znajomych malutki piecyk, taki na podpałkę, papier, jakieś drzazgi. Nie ogrzewał pokoju, ale dało się zagotować wodę. Tylko trzeba było zdobyć coś na podpałkę. A niczego nie było. Przydział chleba to było 12,5 deko na dzień. A za tym chlebem, żeby go kupić, trzeba było stać w kilometrowej kolejce na mrozie. A bywało, że w tym dniu chleba nie przywieźli…Oblężenie Leningradu zaczęło się 9 września 1941 roku. Domknęła się blokada. 9 września zbombardowano magazyny żywności. Tak nam tłumaczono. A teraz wiemy, że w magazynach było żywności tylko na tydzień. Już od listopada 1941 roku ludzie zaczęli umierać z głodu. Kiedy Niemcy zbliżali się do miasta, do Leningradu uciekali ludzie z przedmieść. Pędzili przed sobą krowy, owce… cały swój inwentarz. Wszystkie ulice zapełniły się uchodźcami. Ci ludzie nie mieli gdzie się podziać, więc siedzieli pod ścianami kamienic, a wokół nich był ich dobytek i ich bydło. A potem zniknęli. Pewnie zjedli swoją gadzinę, a potem po prostu pomarli z głodu. Oblężenie Leningradu to było takie straszne przeżycie dla człowieka - a ja miałam zaledwie 13 lat - że zapomniałam, jak to się człowiek śmieje, ale płakać też nie umiałam. Coś takiego się stało, że nie miałam łez do płakania. Gdzieś one się pogubiły. A przed lustrem uczyłam się, jak to trzeba uśmiechać się. Jak to trzeba usta rozciągnąć, żeby uśmiech na twarzy był. Żadnych emocji już nie było. Kiedy ojciec zmarł, to leżał w skutym mrozem pokoju chyba z tydzień. Ja się nie bałam. I nie płakałam. A jednocześnie nie przestawałam o nim myśleć. Chyba dopiero wtedy, kiedy pierwszy raz się zakochałam. W Polaku z Polski. Ale zawsze, na Wielkanoc i Boże Narodzenie pisałam ojcu życzenia i wkładałam za jego fotografię. Ta twardość w polskości i wierze to od nich. Od rodziców. A szczególnie od ojca. Powie pani, a mama? Mama żyła dłużej, więc krócej mi przyszło za nią tęsknić.

- Po śmierci taty znaleźliście się na Sybirze…- Tak. Mama, i my, dzieci. Po kolei była siostra

Weronika, Roman, ja i Ignaś – siostrzeniec ojca. Jego

rodzice i siostrzyczka, wywiezieni w latach 20. na Sybir zmarli, a 8 - letni Ignaś przeżył. Nasi rodzice zaopiekowali się nim. W połowie sierpnia 1942 roku wyjechaliśmy z Leningradu. Bez Ignasia. Gdzieś się zapodział i nigdy nie odnalazł… Jechaliśmy przeszło miesiąc w bydlęcych wagonach. Najpierw próbowano nas ewakuować z miasta pociągiem, ale krążyły niemieckie samoloty, więc nas wycofano i powieziono nad jezioro Ładoga i załadowano na kuter. Tłok, krzyk, kuter się przechylił, dość, że nas nie potopiono. A potem płacz kobiet – daleko ziemia, nad nami niemieckie samoloty, do tego jeszcze pojawiły się takie fale, że nie można nas było wysadzić na ląd. Wreszcie stanęliśmy na lądzie i dano nam jeść. Tej kaszy gryczanej nie zapomnę. Ludzie jedli jak szaleni, a potem umierali. Niech pani napisze jeszcze jedno – kto zaznał takiego głodu, jak my, nigdy już tego głodu nie zaspokoi. Pozostaliśmy głodni do końca życia, bo tego głodu zaspokoić się nie da. Człowiek je, je, a wciąż głodny jest. Bo zostaje strach przed głodem na całe życie. A u nas całe życie było głodno, zawsze „niedobory” i zawsze kolejki, często puste sklepy. Byłam przekonana, że kiedyś umrę z głodu. Ten strach zostaje w człowieku. Ja już niczego się nie boję, pani. Kiedy człowiek przeżył 80 lat, to i pora umierać. Ale, Boże daj, żeby nie głodno… Na Sybirze, w szkole, namawiano mnie do wstąpienia do Komsomołu. Ludzie nieraz dziwili się, jak to można było w ZSRR nie być pionierem i nie być komsomolcem. A ja nie byłam. Bo wiem, że dla ojca byłoby to nie do przyjęcia. W Leningradzie zrobiłam pięć klas. Na Syberii była tylko czteroklasowa szkoła. Dopiero pod koniec wojny otwarto siedmiolatkę, do której mogłam chodzić. Dziwna to była nauka. Bez zeszytów, bez podręczników, bez atramentu. Uczyłam się z książek pożyczonych wieczorem na chwilę. A mimo to byłam bardzo dobrą uczennicą. No to chcieli mnie zapisać do komsomołu. Zaprosili mnie na uroczyste zebranie, za parę dni obiecała nauczycielka – wstąp, my tobie buty kupimy, walonki, a ja do szkoły chodziłam prawie boso. Boże ty mój, ubrania już w strzępach, po pończoszkach już ani śladu, a zamiast butów mama nitkami przywiązywała cokolwiek, tak, że zanim dobiegłam do szkoły, to już nogi bose były… A oni mnie, że walonki kupią. Rozpłakałam się. Jak to, za walonki, chcą, żebym do komsomołu poszła?! Odesłano mnie, zapłakaną, do domu. I już więcej nie było mowy ni o komsomole, ni o butach.

- Pani tak pięknie mówi po polsku…- Kiedy wyjechaliśmy na Syberię, to już mówiliśmy

tylko po rosyjsku. W Petersburgu było w domu po polsku, a jak przyszła wojna i głód, to i rozmowy nie było… Na Syberii to i rodziną przestaliśmy być – ciężko pracowaliśmy w polu, i głodowaliśmy, a kiedy wróciliśmy do swojego miasta, to już rodzina nigdy nie zebrała się razem – straciliśmy pokój; mama mieszkała w innym miejscu, my z siostrą w innym, brat był gdzieś daleko… Rozpadła się rodzina, zanikał ojczysty język, ale zachowała się miłość do Polski. Dla ojca ta polskość była bardzo ważna. On nas uczył pisać i czytać po polsku. Przecież w rosyjskiej szkole tego nie uczono! I

February / Luty 2017

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

13P a n o r a m a P o l s k a

zawsze chciał, żebyśmy mówili po polsku. Dla niego to było bardzo ważne. I ta ojcowska miłość do Polski przypadła mnie. Myślę, że w największym stopniu. A kiedy po wojnie z Polski zaczęli przyjeżdżać Polacy, polska młodzież do fabryk i studenci, to jak tylko była okazja rwałam się do nich. A oni zawsze podziwiali – jak pani pięknie mówi po polsku! Ale kiedy wyjechałam pierwszy raz do Polski i spotkałam kolegę z Warszawy, to usłyszałam; jak ty mówisz po polsku?! ależ tak nie można, trzeba mówić tak a tak… Okazało się, że moja wymowa była okropna! A potem dziwiono się, że czegoś tam z literatury polskiej nie czytałam, że czegoś nie wiem, a przecież ja nigdy nie uczyłam się w polskiej szkole – a co czytałam, to przypadkowo zdobytą książkę. No to po powrocie do Leningradu zdobyłam podręcznik mowy polskiej i od nowa uczyłam się mówić po polsku. Bo ja, pani wie, używałam polskich słów, ale wymowa była rosyjska!

- Wy zawsze chodziliście do kościoła. Jak to było możliwe? Jak to się stało, że w sowieckim Leningradzie był czynny kościół?!

- Zachował się kościół przy francuskiej placówce dyplomatycznej. Chyba cudem. Reszta była pozamykana. Zamykano je po kolei. Ja to pamiętam. A nasz kościół – świętej Katarzyny, zamknięto w 1938 roku. Ojciec był wtedy w więzieniu. Ludzie bali się chodzić do kościoła. A moi rodzice chodzili zawsze. Nawet wtedy, kiedy ojciec wrócił z więzienia. Mówiliśmy po polsku i chodzili do kościoła.

- Jest pani członkinią Związku Polaków. Jak żeście się rozpoznali, zorganizowali?

- Najpierw należałam do Polonii – ta organizacja powstała najwcześniej. Ja byłam członkiem – założycielem. To był jeszcze ZSRR. Początek pierestrojki. A zaczęło się tak, że przez koleżankę dowiedziałam się, że w Dumie (dawna siedziba władz miejskich), zbiera się młodzież, coś o zmianach gadają, no to poszłam tam posłuchać. Pewnego razu miałam przy sobie polskie czasopismo – może „Przekrój”. Jeden z panów zainteresował się. To był pan Bernacki. No to nas było już dwoje. Pan Bernacki zaczął nawiązywać kontakty, nawoływał, żeby zorganizować polonijną organizację – miał duże plany, już on pisał statut, no, miałam to nawet sprawdzać, ale dla mnie to było nudne czytanie, a potem się dowiedziałam, że kilka organizacji powstaje. No a na koniec zapadła decyzja, że chcemy wszyscy razem się zebrać Przy Fontance, w domu, który nazywał się „Drużba narodów”. Ale nas tam nie wpuszczono. Pani, ludzie to bali się wszystkiego… no to postanowiono, że pójdziemy do biblioteki, też Na Fontance. Ale tam też nas nie wpuszczono. Na ulicy pod biblioteką też nie – zakazano, żebyśmy się tu nie zbierali. Może do kawiarni? Ale w sobotę wieczór wszystkie kawiarnie przepełnione… Co robić?! Zaproponowałam, że pójdziemy do mnie. A mieszkałam wtedy obok naszego kościoła świętej Katarzyny. We wspólnym mieszkaniu miałam tylko pokój 20 metrów kwadratowych! Było nas coś ze 20 osób. Ktoś kupił herbatę, ktoś jakieś wino… No i to było pierwsze posiedzenie! Na tym spotkaniu

była pani Teresa Konopielko - sekretarz naszego polskiego Konsulatu. Potem była cisza. Aż wreszcie zatelefonowano, że zbieramy się przy konsulacie. A tam był klub, gdzie zbierali się polscy studenci. To było 8 marca. Było nas sporo – niektórzy z Polski, co to się tu pożenili, i kilkoro miejscowych. Panie dostały kwiaty, były herbatniczki, lampka wina i to było bardzo miłe pierwsze oficjalne posiedzenie Polonii. Rozmawialiśmy po polsku. A potem było nas coraz więcej. Szukaliśmy się, dawaliśmy ogłoszenia… Ja byłam w aktywie. Chór powstał… Była taka Małgosia, sympatyczna bardzo dziewczyna, Polka (jej rodzice tu u nas osiedli), młoda, piękna. Ona właśnie chciała zorganizować chór, a że nie było z kogo, to mnie ciągnęła – pani Jadziu, będziemy śpiewać! Pani ma młody głos. Najpierw więc to był jednoosobowy chór. Zaczęłam szukać, namawiać młodzież i chór się rozrastał. Śpiewaliśmy polskie, ludowe i patriotyczne pieśni. A chór się nazywał „Polskie kwiaty”. Rozrastał się nasz repertuar. Potem Małgosia wyszła za mąż za Francuza i wyjechała do Francji.

- A chór jest?- Oczywiście!- Jest w Petersburgu polska szkoła?- Jest szkoła z fakultatywnym językiem polskim. A

ja zostałam katechetką. Mniej się udzielam w Związku, a więcej w kościele. Bo na początku były same babcie. A teraz jest i młodzież. Nadia, Rosjanka zamężna za Polakiem i ja byłyśmy pierwszymi katechetkami w Rosji. A teraz to już tylko mam dyżury w kościele.

- Gdyby pani miała podsumować życie… jakie ono było?

- Szczęśliwe życie jest wtedy, kiedy człowiek dojdzie do celu. Nasz cel jest połączyć się z Panem Bogiem.

- A jako człowiek, lokator Ziemi?- Pani, ja już w życiu tyle biedy zaznałam, tyle

widziałam śmierci, i przeżyłam Syberię, Boże, bez końca można mówić… więc pewnego razu sobie powiedziałam, że będę promieniować szczęściem. Nie chcę być nieszczęśliwa. Będę zawsze radosna. I tak sobie żyję, i tak się czuję.

Dziękuję za rozmowę!STANISŁAWA WARMBRAND

Post Scriptum.Panią Jadzię spotkałam przed laty –

towarzyszyłam wtedy Pani Marii Kaczyńskiej w czasie wizyty w Petersburgu – było to uroczyste otwarcie Domu Polskiego. Zamieszkałam na czas wizyty u ojców dominikanów, przy kościele św. Katarzyny.

Dziś pani Jadzia dobiega swoich dni… Serdecznie proszę o modlitwę – oby te dni

ostatnie były dla Niej pogodne.Poprosiłam ojców dominikanów o zabezpieczenie

zdjęć, dokumentów, listów, wszystkiego, co Pani Jadzia zgromadziła – jest to bezcenna pamiątka i świadectwo polskich losów. Jeszcze jedno świadectwo.

Jeżeli to wszystko w jakiś sposób otrzymam, chciałabym przekazać Państwu – Polakom w Edmonton, na przechowanie.

Bek Denture Clinic

Ćwiczenia gimnastyczne dla seniorów odbywają się w małej sali Domu Weterana (9203 – 144 Ave. w Edmonton) w każdy poniedziałek od godz. 10. Podobnie jak w poprzednim sezonie, zajęcia prowadzi licencjonowana instruktorka.

Prosimy przynosić odpowiednie obuwie (trampki, tenisówki) pozwalające bezpiecznie ćwiczyć. Serdecznie zapraszamy wszystkie panie jak i panów.

Zarząd Klubu Seniora 2004

GIMNASTYKA DLA SENIORÓW

The Polish Panorama welcomes your letters. Please write and add your name, address, e-mail, and telephone number. All letters are subject to editing.

Opinions expressed in letters to the editor do not necessary represent the views of the Editorial Board.

E-mail: [email protected]

Letters to the Editor

Biblioteka Parafialnaim. świętego Jana Pawła II

mieści się w dolnej sali kościoła Różańca Św. (11485-106 Str. Edmonton)

Czynna w każdą środę od 18:00 do 20:00oraz w każdą niedziele od 10:00 do 14:00

Posiadamu najnowsze wydania książkowe, CD, DVD, MP3 w następujących działach:

religijnym, poświęcony JPII, dział dla dzieci, rozrywkowy oraz historyczny. Mamy też sekcje

anglo- jezyczną.

February / Luty 2017P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

14

Serenity Funeral Service 10129 Princess Elizabeth Avenue NW

Edmonton, AB T5G 0X9

Tel. 780 477 7500 ‎ Fax 780 477 0110

www.serenity.caYOUR COMMUNITY OWNEDNOT-FOR-PROFIT SOCIETY

415, 10115-100A Str.Edmonton, AB T5J 2W2

„Obyś żył w ciekawych czasach” głosi starodawne chińskie przysłowie. Być może są ludzie, którzy faktycznie chcieliby żyć w ciekawych czasach, ale my uważamy, że lepiej by były one nieciekawe. Dlaczego? Ano dlatego, że ciekawe czasy w tymże konkretnym przypadku oznaczają zmiany, czasem gwałtowne, czasem narastające od dawna i z dawna przez niektórych wyczekiwane. Wszystko wskazuje na to, że obserwujemy takie zmiany i na naszych oczach buduje się masa krytyczna i nie wiadomo w jaki sposób nastąpi uwolnienie tej energii.

Z perspektywy Kanady tytuł winien zapewne brzmieć „Burza nadejdzie z zachodu?”, ale tak się składa, że mapy są europocentryczne i Chiny na nich nijak nie chcą znaleźć się gdzie indziej niż na wschodzie. To właśnie Chiny mogą stać się ową burzą i pozostaje nam mieć nadzieję, że z owej burzy jak głosi inne przysłowie, tym razem polskie, będzie mały deszcz.

Dosłownie kilka tygodni od publikacji tego tekstu nastąpiła jakościowa zmiana, której nie sposób nie doceniać i trudno nam dziś w pełni zrozumieć konsekwencje jakie za sobą niesie. Chiny wyszły w morze ze swym pierwszym lotniskowcem. By lepiej zrozumieć wagę tego wydarzenia musimy się nieco cofnąć i sięgnąć do nauczycielki życia, historii. Otóż przed I wojną światową, każdy kraj aspirujący do miana potęgi musiał posiadać oceaniczną flotą wojenną zapewniającą bezpieczeństwo własnej floty handlowej. Jedno bez drugiego nie mogło istnieć. W jakiś sposób trzeba było dostarczyć towary do i z kolonii oraz owe kolonie utrzymać. Po II wojnie światowej doszło do znaczącej zmiany – teraz globalnym policjantem na szlakach żeglugowych stały się Stany Zjednoczone. Wolność handlu która w tak dynamiczny sposób rozwinęła cały glob była zapewniana przez U.S. Navy, która miała niepodzielne panowanie w każdym zakątku świata. Grupa okrętów, której rdzeniem był lotniskowiec stała się wyznacznikiem możliwości zapewnienia pokoju i spokoju jak i pozwalała USA uderzyć w każdym zakątku globu.

Od czasu ogłoszenia zwrotu na Pacyfik, czyli wycofania się USA z większego zaangażowania w innych regionach świata i skierowaniu swej uwagi ku Pacyfikowi właśnie, obserwujemy stopniowe narastanie napięcia w regionie. Otwartym pytaniem pozostaje, czy zwrot ów nie został wykonany za późno by coś zmienić.

Wśród ekspertów panuje opinia, że Chiny wracają na należne im i jedynie czasowo utracone, miejsce na świecie. By to dobrze zrozumieć musimy operować nie dziesiątkami lat, a setkami, a wręcz tysiącami. W kraju środka dzieci uczą się z traktatów pisanych przed tysiącami lat i przez te wszystkie lata kraj ten był potęgą. Pod koniec XIX wieku potęga ta została złamana, Chiny przespały pewien okres, ale teraz powoli wychodzą z tej wieloletniej zapaści. Panuje również opinia, że Chińczycy nie zapomnieli o upokorzeniach jakich doznali ze strony krajów europejskich w czasach swego upadku. Nie

oznacza to wcale, że za chwilę dojdzie do jakichś retorsji. Uważamy, że może to po prostu oznaczać usztywnienie stanowiska i twarde negocjowanie własnego stanowiska poparte lotniskowcami i stojącą za nimi potęga gospodarczą, która cały czas się rozwija.

Do tej pory Chiny były uważane za mocarstwo lądowe. Ich zasięg działania na morzach ograniczał się do bezpośredniej bliskości lądu. Teraz projekcja siły osiągnęła skalę globalną i niebawem uczyni z Chin druga na świecie potęgę morską. Tylko jak ją zmierzyć? Najprościej liczbą posiadanych lotniskowców. W tej chwili Stany Zjednoczone są niekwestionowanym liderem z 10 operacyjnym okrętami. Tuż za nimi znajdują się kraje z dwoma lotniskowcami i Chiny niebawem wejdę do tego klubu. Liaoning, pierwszy lotniskowiec który wypłynął w rejs szkoleniowy, ale również informujący sąsiadów o nowych możliwościach to dopiero początek. Drugi okręt tej klasy jest na ukończeniu i po jego wejściu do linii Chiny automatycznie znajda się w ekstralidze. Najważniejsze jest jednak to, czego nie wiemy, a raczej to czego nie wiemy na pewno. Otóż Chiny pracują nad trzecim okrętem, który najprawdopodobniej będzie wyposażony w katapulty. Dwa starsze okręty są mniejsze od amerykańskich i posiadają skocznię umożliwiającą start samolotu. Niesie to ze sobą ograniczenia eksploatacyjne. Wprowadzenie okrętu z katapultą (catapult-assisted take-off but arrested recovery (CATOBAR)) nie dość że wyniesie Chiny na drugie miejsce wśród posiadaczy lotniskowców to będzie też dowodem na gigantyczny wręcz krok naprzód w kwestii technicznej.

Wszystko to sprawi, że Stany Zjednoczone w ciągu około dekady będą musiały przejść od sytuacji w której Chiny nie miały żadnego lotniskowca do sytuacji w której będą ich mieć trzy, a to nie jedyne zmartwienie Waszyngtonu. Chiny poza pływającymi lotniskowcami zdecydowały się również na niezatapialne, stałe lotniskowce, czyli na wyspy. Od dłuższego czasu obserwujemy napięcia w regionie wywołane Chińskimi roszczeniami do niewielkich spłachetków ziemi, które są rozbudowywane i jak wskazują na to napływające co jakiś czas zdjęcia satelitarne, uzbrajane oraz przystosowywane do operowania samolotów poprzez budowę pasów startowych. Jest to kolejny problem dla USA jako że poza lotniskowcami Stany mają teraz do czynienia z pasem wysp odrzucających dalej w ocean ich własne okręty, a co za tym idzie zmniejszających możliwość projekcji siły w regionie.

Zasadniczą kwestią pozostaje sposób rozwiązania narastającego po cichu napięcia. Trudno dziś ocenić czy będziemy mieli na wschodzie do czynienia z kapuśniaczkiem, burzą, czy tajfunem. Tak czy owak nasze oczy powinny bacznie spoglądać w tamtym kierunku gdyż to być może tam rozegrają się losy ładu w którym żyjemy i być może tam wykuty zostanie zupełnie nowy.

Krzysztof Kuska

Burza nadejdzie ze wschodu?

February / Luty 2017

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

15

PA N O R A M A P O L S K AT H E P O L I S H PA N O R A M AEditorial Board – Zespół Readakcyjny:

Executive Editor- Redaktor NaczelnyMarek StepczyńskiEdward Możejko

Piotr Węcław

Conrtibutors – Współpraca:Maria KozakiewiczTomasz Kornecki

Wiesław Piechocki

Internet Edition – Wydanie Internetowe:Marcin Janiszewski

Desktop Publishing – Skład komputerowy:Jan Janiszewski

Advertising – Dział Reklam:e-mail: [email protected]

Tel. 780-434-2665

Reklamy i ogłoszenia oraz życzenia można zamawiać nadsyłając ich treść wraz z odpowiednią opłatą na adres redakcji:

Suite 1240, 5328 Calgary Trail S. Edmonton, Alberta T6H 4J8, Canada

Czeki lub przekazy pienieżne należy wystawiać na Panoramę Polską. Redakcja nie odpowiada

za treść, ani za formę zamieszczonych ogłoszeń, jak również za poglądy autorów publikowanych

tekstów, z którymi często się nie zgadzamy.

Advertising Deadlines: advertising space must be reserved no later than on the 15th of the

month preceding publication date (e.g. January 15 for February edition).

Advertising discounts: 6 inserts – 10% off, 12 inserts – 20% off.

Make your cheque or money order payable to Panorama Polska.

Please send letters to the editor to: [email protected]

Include address and telephone number. We reserve the right to edit all letters.

Przyjmujemy do druku tylko teksty nadesłane pocztą elektroniczną (MS Word z polskimi

znakami). Zastrzegamy sobie prawo skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany tytułów.

Redakcja nie zwraca nadesłanych materiałów.

P a n o r a m a P o l s k a

ST. BASILELEMENTARY/JUNIOR HIGH SCHOOL

10210 - 115 Ave. • 780 477-3584 • www.stbasil.ecsd.net

AUSTIN O’BRIENHIGH SCHOOL

6110 - 95 Ave. • 780 466-3161 • www.austinobrien.ecsd.net

GOALS OF THE POLISH BILINGUAL PROGRAM• To deliver a quality English-Polish bilingual education which promotes

high academic standards• To develop Polish language proficiency• To explore many facets of Polish culture• To foster cultural and educational relations with schools and other

educational institutions in Poland• To teach the values of multi-cultural education

A Kindergarten to Grade 9 program is offered at St. Basil School.The program continues at Austin O’Brien High School for Grades 10-12.

CELE DWUJĘZYCZNEGO ANGIELSKO-POLSKIEGO PROGRAMU• Przekazywać wiedzę w dwóch językach, w angielskim i polskim w

sposób, który pomoże osiągnąć wysoki poziom nauczania• Doskonalić znajomość języka polskiego• Zdobywać wiedzę o kulturze polskiej• Rozwjać relacje naszych szkół w zakresie kultury i nauki ze szkołami i

ośrodkami nauczania w Polsce• Kształtować wartości edukacji wielokulturowej

Szkoła St.Basil oferuje klasy 0-9 . W budynku mieści się również świetlica szkolna . Klasy licealne od 10-12 są kontynuowane w szkole Austin O’Brien.

Polski Program Dwujęzyczny SW. Jan Paweł II

Sprzedaje ubezpieczenia::::::::::::(life & mortgage)::))::::)))):)):::)):)):::::(disability)::critical illness::)::s:ss::):::::))))s)s::::s)s::s)s))s:)::):::)s:�::)):):��:)�s):::a:):s:)::::s�����s�

WIESŁAW GÓRECKI, M.Sc.Niezależny konsultant ubezpieczeniowy.

as):ssa:::)�:))s::::�a:)):::):::::sa:s:):a::::as:)::s)s:::::::)):a)))a:::::s:)a):):a:)::a::::):))::):aaa:�)a:))::a:aa:::a:s:�:::))::�

Jeśli chcesz zaoszczędzić na składkach

Nie zwlekaj! Zadzwoń dzisiaj!Otrzymasz najlepsze stawki dostępne na rynku.

3035404550556060

$82

$89

$109

$134

$177

$283

$436$436

$280

$280

$360

$545

$840

$1455

$2495$2495

$104

$107

$173

$199

$237

$362

$605$605

$135

$145

$182

$232

$340

$565

$945$945

$175

$177

$217

$315

$462

$780

$1340$1340

$210

$215

$255

$370

$580

$940

$1760$1760

$100,000 $250,000 $500,000wiek K K KM M M

�):s::a:s:�::)::::::)a:::s):)::)�:):)::ss)a::�a:)):::):::::::::::::�:�s):::a:::s):::::)::a�a:)):):::saa:)a::�a:)):::):::::�:)a:aa:)):::::):)a:::a

K - kobieta, M - mężczyznaa:):):::)):::)):s:::aas:a:):a:):a:)sa::a:saa:)a::))):s:aaaaaaaa

:::))s:::a:a)aa:a:a:a:s):)::)a:::):::):aa:)):aaa

We speak English, Polish, and Russian

Dr. Margaret PokroyDr. Mila Lutsky

FAMILY DENTISTSPleasantview Professional Bldg.Suite 300, 11044 - 51 AvenueEdmonton, Alberta T6H 5B4Fax: (780) 432 - 1427

(780) 430 - 9053

BALTYKMEAT PRODUCTS & DELI LTD.

Sklep czynny: poniedziałek 10-18, wt.- pt. 9-19, sobota 9-16

KINGSWAY MEWS SHOPPING CENTRE10559 KINGSWAY AVE. EDMONTON

Tel./Fax 780.428.1621

Duży bezpłatny parking

e-mail: [email protected] - 118 Ave

Edmonton, AB T5G 0P6Tel (780) 430-8747

księgarniaTel. (780) 477-8747

Toll Free 1 888-430 8747Fax (780) 430-0571Fax (780) 430-0571

TRAVEL TOURS INC.

18-1911 Spiller Rd. SECalgary, AB T2G 4G5Tel. (403) 272-6595Fax (403) 272-4725Cell (403) 617-6274

SOLIDNIE - FACHOWOPO PRZYSTĘPNYCH CENACH

ZRÓB REZERWACJĘ NA NASZEJ STRONIEwww.camelotedmonton.com

Kontakt w języku polskim

Z dumą wspieramy edmontońską Polonię

servuscu.ca

Kathy 780.638.7177

Dr Agnieszka Palczaki dr Renata Wachowska

przyjmują pacjentóww gabinecie dentystycznym

11305-100 Ave EdmontonTel. 780.488.6538