2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

16
Mark Wigley ARCHITEKTURA PROTEZ: UWAGI DO PREHISTORII świata wirtualnego I Już od czasów Witruwiusza zwykliśmy stosować kategorie ludzkiego ciała do opisu architektury. Ciało jednak, już dawno temu, stało się rodzajem cyborga, miesza- niną krwi i kości, elektroniki i maszynerii. Nasz rozrachunek z architekturą musi ulec zmianie. Taka zmiana myślenia stała się, w rzeczy samej, koniecznością. Po II wojnie światowej mechaniczne oczy, uszy, kończyny i skóra, powstałe dzięki nowym technolo- giom, stopniowo ustępowały miejsca syste- mom lokującym architekturę w przestrzeni elektronicznej – w której ludzkie ciało, już pozbawione naturalnego charakteru, jest jedynie urządzeniem przyłączonym do cyfro- wej pamięci. Wyobraźmy sobie na pozór niewinną mysz komputerową. Mysz jest przewodem reje- strującym każdy ruch ręki. Kształt myszy wpasowuje się dokładnie w dłoń, tak że jej sensory precyzyjnie monitorują każde drgnie- nie ręki. Gdy porusza się ręka, jej surogat, czyli kursor, porusza się po ekranie. Gesty fizyczne produkują odnośne gesty elektronicz- ne. Analogiczne ruchy ręki są symulowane cyfrowo, stwarzając wrażenie, że ręka porusza się w przestrzeni elektronicznej bądź dotyka zewnętrznej powierzchni głębokiej i wielowy- miarowej przestrzeni. Kursor może wyglądać jak pomniejszona dłoń, chociaż częściej jest strzałką lub celownikiem, mierzącym w głąb przestrzeni, do niematerialnego celu. Obecne programy komputerowe odchodzą od idei pracy na powierzchni bądź spoglądania przez powierzchnię do środka cyfrowej przestrzeni, niczym przez okno. Użytkownikom oferuje się wrażenie, że wchodzą w przestrzeń i bezpo- średnio manipulują formą lub formułą mate- matyczną. Cyfrowe obiekty można obracać, pieścić i masować. Można budować i odkrywać całe światy. Przewód wychodzący z ręki po- zwala ciału poruszać się w nowych miejscach i w nowy sposób. Transformuje ciało. Mysz jest jedną z najważniejszych protez naszej epoki, a jednak stała się mniej lub bardziej niewidzialna; prowadzi rekonfigurację świata ludzi, a sama rzadko podlega dyskusji. Została wynaleziona w połowie lat 60., opracowana jako system operacyjny w późnych latach 70., a sukces komercyjny odniosła z początkiem lat 80. Później mysz stała się powszechnym sposo- bem, w jaki ludzie przyłączają się do kompu- terów, lub, ściślej rzecz ujmując, w jaki ludzie przyłączają komputery do siebie. . Operowanie myszą stało się częścią codzienności. Przy tym najbardziej wyrafinowane systemy wirtualne są prostym rozwinięciem tej samej idei. Nasze codzienne działania z komputerem wskazują na nadchodzące, bardziej radykalne zmiany granic ludzkiego ciała. Weźmy podstawowe wyposażenie systemu wirtualnej rzeczywistości. Kluczowym pośred- nikiem między światem fizycznym a wirtu- alnym jest rękawica z sensorami (dataglove). Rękawica stanowi właśnie rodzaj supermyszy. autoportret 3 [38] 2012 | 8

description

Autoportret 3 [38] 2012, "Postciało"

Transcript of 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

Page 1: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

Mark Wigley

ArchitekturA protez: uwagi do prehistorii świata wirtualnego

i

Już od czasów Witruwiusza zwykliśmy stosować kategorie ludzkiego ciała do opisu architektury. Ciało jednak, już dawno temu, stało się rodzajem cyborga, miesza-niną krwi i kości, elektroniki i maszynerii. Nasz rozrachunek z architekturą musi ulec zmianie. Taka zmiana myślenia stała się, w rzeczy samej, koniecznością. Po II wojnie światowej mechaniczne oczy, uszy, kończyny i skóra, powstałe dzięki nowym technolo-giom, stopniowo ustępowały miejsca syste-mom lokującym architekturę w przestrzeni elektronicznej – w której ludzkie ciało, już pozbawione naturalnego charakteru, jest jedynie urządzeniem przyłączonym do cyfro-wej pamięci.

Wyobraźmy sobie na pozór niewinną mysz komputerową. Mysz jest przewodem reje-strującym każdy ruch ręki. Kształt myszy wpasowuje się dokładnie w dłoń, tak że jej

sensory precyzyjnie monitorują każde drgnie-nie ręki. Gdy porusza się ręka, jej surogat, czyli kursor, porusza się po ekranie. Gesty fizyczne produkują odnośne gesty elektronicz-ne. Analogiczne ruchy ręki są symulowane cyfrowo, stwarzając wrażenie, że ręka porusza się w przestrzeni elektronicznej bądź dotyka zewnętrznej powierzchni głębokiej i wielowy-miarowej przestrzeni. Kursor może wyglądać jak pomniejszona dłoń, chociaż częściej jest strzałką lub celownikiem, mierzącym w głąb przestrzeni, do niematerialnego celu. Obecne programy komputerowe odchodzą od idei pracy na powierzchni bądź spoglądania przez powierzchnię do środka cyfrowej przestrzeni, niczym przez okno. Użytkownikom oferuje się wrażenie, że wchodzą w przestrzeń i bezpo-średnio manipulują formą lub formułą mate-matyczną. Cyfrowe obiekty można obracać, pieścić i masować. Można budować i odkrywać całe światy. Przewód wychodzący z ręki po-zwala ciału poruszać się w nowych miejscach i w nowy sposób. Transformuje ciało.

Mysz jest jedną z najważniejszych protez naszej epoki, a jednak stała się mniej lub bardziej niewidzialna; prowadzi rekonfigurację świata ludzi, a sama rzadko podlega dyskusji. Została wynaleziona w połowie lat 60., opracowana jako system operacyjny w późnych latach 70., a sukces komercyjny odniosła z początkiem lat 80. Później mysz stała się powszechnym sposo-bem, w jaki ludzie przyłączają się do kompu-terów, lub, ściślej rzecz ujmując, w jaki ludzie przyłączają komputery do siebie.. Operowanie myszą stało się częścią codzienności. Przy tym najbardziej wyrafinowane systemy wirtualne są prostym rozwinięciem tej samej idei. Nasze codzienne działania z komputerem wskazują na nadchodzące, bardziej radykalne zmiany granic ludzkiego ciała.

Weźmy podstawowe wyposażenie systemu wirtualnej rzeczywistości. Kluczowym pośred-nikiem między światem fizycznym a wirtu-alnym jest rękawica z sensorami (dataglove). Rękawica stanowi właśnie rodzaj supermyszy.

autoportret 3 [38] 2012 | 9autoportret 3 [38] 2012 | 8

Page 2: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

Przewody na jej zewnętrznej powierzchni re-jestrują ruchy wszystkich stawów ręki, umoż-liwiając swobodną interakcję z wirtualnym środowiskiem. Zewnętrzne nerwy ręki zostają odzwierciedlone przez nowy układ sztucznych nerwów i tylko cienka warstwa ciała oddziela dwie sieci informatyczne. Rękawica pozwala na najbardziej intymny dotyk ciała i elek-troniki. Przestrzeń elektroniczna staje się namacalna. Za pomocą konstrukcji sztucz-nych mięśni na zewnątrz rękawicy odczucie oddziaływań z przestrzenią staje się możliwe. W ten sam sposób stają one się widzialne dzię-ki hełmowi wyposażonemu w wideo. Koniec końców, sygnały będą odbierane bezpośrednio z systemu nerwowego, a nie z ruchów ciała, powodowanych przez owe nerwy. Ludzkie ciało zostanie włączone w obieg informacji i otwarte na szybkie i ciągłe zmiany, podobnie jak sama przestrzeń.

W wypadku rzeczywistości wirtualnej właśnie sama przestrzeń staje się nowym rodzajem protezy, bardziej rozszerzeniem ciała niż czymś, co zajmuje ciało. Gubi się jakiekolwiek poczucie ciała czy ducha niezależnego od elektroniki. Znajdować się w takim otoczeniu znaczy być tak głęboko pogrążonym w prze-strzeni, że nawet nie wydaje się ona przestrze-

nią. Sztuczność przestrzeni staje się dla nas tak niewidzialna, jak niewidzialna jest woda dla ryby. Tak bardzo, że koncepcja bytu wirtualne-go traci jakiekolwiek znaczenie. Istotnie, to, co wirtualne, jest zawsze niemal nieobecne. Rzeczywistość wirtualna nie jest jedynie zani-kiem różnicy między człowiekiem a maszyną, między tym, co prawdziwe, a tym, co sztuczne, między ciałem a umysłem. Mamy zawsze do czynienia ze świadomością progu, nawet tak niewielkiego jak cienka warstwa skóry między nerwami a przewodami. To ten próg sprawia, że jedno doświadczenie staje się wirtualne w re-lacji do drugiego. W przypadku każdej protezy istnieje moment przekraczania progu, moment przedłużenia. Jest on raczej gestem niż jednym szczególnym obiektem. Sięganie poza granice transformuje rzecz, która sięga. Dla zrozu-mienia roli architektury w wieku elektroniki konieczne jest zrozumienie jej związku z takim właśnie protetycznym gestem.

Architekt usiłował zawsze tworzyć pewną wirtualną rzeczywistość, wymyślając nowe przestrzenie i nadając im namacalne poczucie rzeczywistości. Najnowsze komputery zaspo-kajają to dawne pragnienie; stały się główną cechą biura każdego architekta, niezależnie od jego filozofii projektowania. Budynki

są konstruowane komputerowo, z coraz większym złudzeniem realności. Można ich doświadczać na wiele sposobów. Komputer nie jest już po prostu narzędziem używanym w biurze architektonicznym. Fizyczna prze-strzeń biura stała się dodatkiem do systemu komputerowego. Biuro projektowe przeniosło się do maszyny. Samo stało się wirtualne.

Nie można już ignorować związku między elektroniką a środowiskiem architektonicz-nym. Nawet najbardziej konserwatywni archi-tekci uznają potrzebę dokładnego przemyśle-nia roli komputera i wpływu, jaki wywiera on na przestrzeń. Dyskurs jednak oscyluje wciąż pomiędzy dwiema tradycyjnymi przeciwno-ściami – pesymistyczną technofobią i eufo-ryczną technofilią. Istnieje potrzeba analizy bardziej wyważonej. Główną rolę może ode-grać tu historia. Mimo wszystko wiele z tego, co się dzieje dzisiaj, nie jest tak nowe, jak mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka. Ma w istocie swe korzenie w przemianach i deba-tach o bardzo długiej tradycji. Architektura jest dziedziną nieodparcie konserwatywną. Czynienie z rzeczy starych rzeczy wyglądają-cych jak nowe jest częścią jej podstawowego mechanizmu. Iluzja, że cyberarchitektura dopiero co nastała, jest usiłowaniem omi-nięcia fundamentalnych zmian, jakie zaszły już pewien czas temu. Odkrycie ich będzie wymagać historii, czy też, precyzyjnie rzecz ujmując, prehistorii świata wirtualnego.

ii

Przestrzeń elektroniczną opisywano od daw-na za pomocą kategorii z dziedziny protetyki. Najbardziej znane są dokonania Marshalla McLuhana z początku lat 60. Understanding Media (Zrozumieć media), książka, która w roku 1964 przyniosła mu natychmiastową sławę, nosi symptomatyczny podtytuł The Extensions of Man [dosł. Przedłużenie, protezy

Pierwsza mysz – drewniany prototyp zbudowany przez Douglasa Engelbarta w 1963 roku

źród

ło: d

oug

enge

lbar

t in

stit

ute

autoportret 3 [38] 2012 | 9autoportret 3 [38] 2012 | 8

Page 3: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

człowieka – przyp. tłum.]. Opisuje eksplozję międzynarodowych sieci komunikacyj-nych jako szeroką ewolucję ludzkiego ciała dokonującą się za pomocą protez. Słynny pierwszy ustęp książki stwierdza: „Dzisiaj, po ponad stu latach działania elektrotech-niki, przedłużyliśmy nasz ośrodkowy układ nerwowy w globalnym uścisku, pokonując zarówno czas i przestrzeń (mam tu na myśli naszą planetę)”1. Po raz pierwszy McLuhan zastosował tę argumentację dwa lata wcze-śniej, w książce z 1962 roku. Mowa o Guten-

1 M. McLuhan, Zrozumieć media: przedłużenia człowieka, przeł. N. Szczucka, Warszawa: Wydawnictwa Naukowo- -Techniczne, 2004, s. 33.

berg Galaxy (Galaktyce Gutenberga), która od samego początku przedstawia człowieka jako „zwierzę wytwarzające narzędzia [...] długo zajmujące się rozszerzaniem się jednego lub więcej narządów zmysłów w taki sposób, że doprowadził do zakłóceń w funkcjono-waniu wszystkich pozostałych zmysłów i zdolności”2. Książki, okulary, sztuczne zęby, ubrania, samochody, broń, telefon, telewi-zję i pieniądze opisuje się tu w kategoriach protez. Na liście jest też architektura. Meble, domy i miasta zostały sportretowane jako

2 Tenże, Galaktyka Gutenberga, [w:] tegoż, Wybór tekstów, przeł. E. Różalska, J.M. Stokłosa, Poznań: Zysk i Spółka, 1995, s. 140.

przedłużenia ciała. W rzeczy samej wszystkie protezy są postrzegane jako architektura, ponieważ konstytuują środowisko, w którym żyjemy. Za pomocą elektroniki środowisko zostało zunifikowane i ma skalę całej plane-ty. Nie tylko systemy informatyczne stały się najnowszą protezą. Najpierwszą protezą jest język, najstarszy system komunikacji, a wszystkie następne kontynuacje (w tym domy i miasta) ulegną, w epoce elektroniki, transformacji w systemy informatyczne: „mózg poza czaszką, nerwy poza ciałem”. Samo środowisko należy zatem rozumieć jako „komputer”, szeroką zbiorową świadomość, przestrzeń „elektrobiologiczną”.

Technologia jest dla McLuhana przede wszystkim systemem organicznym. Nalega on na „biologiczne podejście” do środowi-ska wytworzonego przez człowieka. Elek-tronikę należy diagnozować z medycznego punktu widzenia. McLuhan jest patologiem technologii. Porównuje nawet swe metody do usuwania organu z żywego organizmu i studiowania wpływu, jaki wywiera jego sub-stytut. Każde nowe przedłużenie organizmu działa znieczulająco, jako że zmienia relacje z poprzednio funkcjonującymi zmysłami. Niektóre zmysły przestają działać. Jeden zmysł przejmuje funkcje drugiego. McLuhan wykorzystuje najnowsze teorie z dziedziny medycyny i psychologii dotyczące bólu i stre-su, by wykazać, że każda nowa proteza ma efekt traumatyczny. Obszar rozszerzany pro-tezą zostaje pozbawiony czucia, nie czuje się więc samej protezy3. Za sprawą tej „autoam-putacji” ludzie nie są świadomi nowego ciała, w którym już zamieszkali. Ciało udoskona-lone przez elektronikę pojawia się na długo przedtem, zanim ludzie zdadzą sobie sprawę z faktu, że w nim mieszkają.

3 Tenże, Zrozumieć media..., s. 81–82.

Ewolucja protez nogi, ekspozycja w National Museum of Health and Medicine w Waszyngtonie

Poniżej: proteza sztucznej nogi T. S. Sandberga, około 1917 roku

wik

imed

ia c

omm

ons

autoportret 3 [38] 2012 | 10

Page 4: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

Nie jest to tylko metafora, specyficzny sposób rozumienia elektroniki. Motorem ewolucji technologii elektronicznej były studia nad protezami. Kluczowym punktem odniesienia dla McLuhana jest cybernetyka, dziedzina, która utorowała drogę dla wirtualnej rzeczy-wistości za sprawą radykalnego zachwiania różnic między zwierzęciem a maszyną. W ka-tegoriach cybernetycznych ciało jest rozumia-ne jako maszyna informatyczna, a maszyny informatyczne są systemami biologicznymi. Ciało nie jest zamkniętą przestrzenią odbie-rającą dane z zewnątrz. Zostaje rozszerzone jako sieć informatyczna kontrolowana przez serie sprzężeń zwrotnych. Jest raczej prze-strzenią przepływu informacji niż obiektem. Na tej samej zasadzie komputer postrzega się jako centralny system nerwowy z przyłączo-nymi narządami zmysłów i organami ruchu. Cybernetyka traktuje technologię jako gałąź medycyny. Rzeczywiście, pierwsze spotkania założycieli tej nowej interdyscyplinarnej dziedziny odbywały się na wydziale medycyny Uniwersytetu Harvarda w roku 1945. Główną postacią był tu Norbert Wiener, który później

stworzył termin „cybernetyka”. Twierdził on na pierwszych posiedzeniach gremium, że głównym praktycznym zastosowaniem tej dziedziny będą protezy utraconych bądź sparaliżowanych kończyn4. Zaproponował nawet ideę „protezy zmysłowej”, w której informacja z jednego brakującego zmysłu będzie przepływać innym zmysłem. Wspólnie z inżynierem elektrykiem rozpoczął pracę nad takim systemem (transponującym dźwięki na wrażenia dotykowe) w roku 19475. Wkrótce zaproponował, by sztuczne ręce posiadały zmysł dotyku – niewielkie sensory w palcach miały uruchamiać sensory na kikucie ręki. Wreszcie zaczął wzywać do opracowania „pro-tez części, których nie mamy i których nigdy nie mieliśmy”6 . Powstała koncepcja cyborga

4 Zob. N. Wiener, Cybernetyka: czyli sterowanie i komunikacja w zwierzęciu i maszynie, przeł. J. Mieścicki, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971.5 Zob. tegoż, Sound Communication with the Deaf, „Phi-losophy of Science” 1949, No. 16, s. 260–262; N. Wie-ner, L. Levine, Some Problems in Sensory Prosthesis, „Science” 1949, No. 110, s. 512.6 N. Wiener, God and Golem, Inc., Cambridge, MIT, 1964, s. 76.

(cybernetycznego organizmu) i rozpoczęto nad nią eksperymenty, choć sam termin ukuto dopiero w 1960 roku.

Narodziny takiej dziedziny w roku 1945 nie były oczywiście przypadkiem. Protezy są nieodłączną konsekwencją wojny. Wiener był zaangażowany w opracowanie najnowszych systemów broni. Zainaugurował myślenie w kategoriach cybernetycznych, służące kon-ceptualizacji sprzężeń zwrotnych, koniecznych w obliczeniach trajektorii pocisków wymierzo-nych w ruchome cele, na przykład w działach przeciwlotniczych. Protetyka była zawsze zarówno środkiem prowadzenia wojny, jak i sposobem radzenia sobie z jej konsekwencją w postaci okaleczonych ciał. Rozszerzenie ciała przez technologię jest nierozerwalnie związane z jego radykalną fragmentacją. Główne postępy protetyki są zawsze związane z wojną. Wyścig zbrojeń jest właśnie wyścigiem ku lepszemu wyposażeniu zbrojnego ramienia. Rozwój protez w XX wieku bazował na długiej historii eksperymentów. Pierwsza wojna światowa spowodowała rozwój lekkich metalowych rąk i nóg. Pionierskie prace powstały w Niemczech. Anglia w 1925 roku odpowiedziała powołaniem

Pięciu mężczyzn z amputowanymi nogami ćwiczących poruszanie się z protezami nóg

Sekretarz Obrony USA Louis Johnson i Podsekretarz Armii Archibald S. Alexander, podczas inspekcji w Prosthetic Research Laboratory Army Medical Center, oglądają nową protezę ręki, którą prezentuje Virgil Pittman (1949 lub 1950).

imag

es f

rom

th

e h

isto

ry o

f m

edic

ine,

nat

ion

al l

ibra

ry o

f m

edic

ine

imag

es f

rom

th

e h

isto

ry o

f m

edic

ine,

nat

ion

al l

ibra

ry o

f m

edic

ine

autoportret 3 [38] 2012 | 10

Page 5: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

rządowej komisji do spraw metalowych koń-czyn, nadzorującej ich opracowanie i masową produkcję. Bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej podobny Komitet Dorad-czy ds. Sztucznych Kończyn został powołany w USA, co w konsekwencji doprowadziło do nowych związków między elektroniką a ciałem. Głównym rywalem w czasie zimnej wojny stali się Rosjanie. W 1960 roku zaprezentowali oni pierwsze mechaniczne ramię, sterowane za pomocą sygnałów elektrycznych pochodzących z nerwów pozostawionych w kikucie amputo-wanej kończyny. W roku 1962, w którym McLu-han zaprezentował także swoją teorię protez, Wiener miał wypadek. Przebywając tygodniami w szpitalu, rozmawiał z lekarzami i w rezulta-cie zebrał zespół chirurgów ortopedów, neuro-logów i inżynierów pracujących nad produkcją ręki poruszanej prądem elektrycznym genero-wanym w ciele7. Powstało udane dzieło, Boston

7 Wiener po raz pierwszy omówił projekt podczas konferencji w Amsterdamie w 1962 r. Zob. N. Wiener, J.P. Schadé, Progress in Biocybernetics, Vol. 1, Amsterdam: Elsevier, 1964.

Arm (ramię bostońskie). Z każdym kolejnym rokiem rozwój nowej dziedziny przesuwał dawną granicę między ciałem a maszyną w głąb ciała. Z jednej strony, coraz większe partie ciała można było zastąpić elektronicznymi implan-tami, a z drugiej – substytuty części ciała, np. manipulatory przemysłowe, zaczęły operować niezależnie, podłączone do komputerów, a nie do organizmów z krwi i kości.

Ten rozwój sytuacji nie był po prostu rezulta-tem zastosowania komputerów do tworzenia protez. Wręcz przeciwnie, logika kompute-ra była od początku logiką protezy, logiką sztucznego mózgu. Samo słowo computer [liczące – przyp. tłum.] oznacza kobiety obliczające tra-jektorie balistyczne dla artylerii, osoby zastą-pione później przez nową maszynę liczącą. Nie jest powszechnie wiadome, że IBM produkował protezy, zanim przystąpił do produkcji kompu-terów. W roku 1945 firma otrzymała od Komite-tu Doradczego ds. Sztucznych Kończyn zlecenie na wyprodukowanie pierwszej elektrycznej ręki. W latach 1946–1952 została przygotowana seria dopracowanych prototypów, lecz później

zarzucono je na rzecz komputerów8. Pierwszy komputer, model 650, będący także pierwszym komputerem produkowanym masowo, pojawił się rok później. Ten symbiotyczny związek protez i komputerów ujawnił się znów dopiero kilkadziesiąt lat później, gdy ewolucja kompu-terów udostępniła zminimalizowane obwody konieczne do wykrywania prądów wytwarza-nych przez nerwy, a szybkość obliczeń umoż-liwiła kontrolowanie w czasie rzeczywistym skrajnie złożonych mechanizmów o zerowym marginesie błędu. Najnowsze sztuczne ręce i nogi są zadziwiającym amalgamatem ciała, maszyny i potęgi intelektu.

A jednak te cuda techniki są właściwie naj-nowszą wersją osiemnastowiecznych automa-tów, które to z kolei były subtelnymi werka-mi, odmianą szesnastowiecznych osiągnięć w dziedzinie protez, autorstwa takich postaci jak francuski cyrulik Ambroise Paré. Jego skomplikowane mechanizmy zadziwiająco doskonale odtwarzały niezliczone ruchy ludz-kiego ciała. Spotkania architektury z elektro-niką należy postrzegać w kontekście historii sztucznego ciała – od metalowej ręki Parégo do najnowszej rękawicy wykorzystywanej w rzeczywistości wirtualnej. Pomieszczenia dla elektronicznego ciała należy rozumieć w kategoriach długiej genealogii jego prekur-sorów. Każdy z nich zawierał inną koncepcję przestrzeni. W tym kontekście okazuje się, że wiele reakcji na pojawienie się elektroniki powtarza dokładnie reakcje związane z na-staniem elektryczności, a przedtem – z nadej-ściem rewolucji przemysłowej.

Rzeczywistość wirtualna okazuje się bardzo starą historią.

8 „The International Business Machines Electric Arm Project”. Szczegóły zob. Human Limbs and their Substitutes, eds P. Klopsleg, P. Wilson, New York: Hafner, 1968, s. 359–408.

Victor T. Riblett, technolog protez w Army Medical Center, podczas umieszczania mechanizmu poruszającego w skorupie protezy sztucznej ręki (1950)

imag

es f

rom

th

e h

isto

ry o

f m

edic

ine,

nat

ion

al l

ibra

ry o

f m

edic

ine

autoportret 3 [38] 2012 | 12

Page 6: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

iii

Wreszcie musimy przyznać, że sztuczne ciało było dominującym tematem dyskursu architektonicznego na początku XX wieku. Jeżeli architekci zawsze widzą budynek jako obiekt, ciało, to najbardziej wpływowy architekt tego wieku, Le Corbusier, miał wizję budynku jako mieszaniny maszyny i ciała. Bardziej jako żywej maszyny (living machine) niż jako maszyny do mieszkania (machine for living). Le Corbusier bezustan-nie opisuje budynki i miasta jako organi-zmy posiadające nerwy, organy, system tra-wienny, oddechowy, szkielet, mięśnie itd. Architektura jest formą „biologii”, uka-zaną przez plany i przekroje przecinające jej ciało, ma problemy takie jak „wysypka”, „rak” i „paraliż”, potrzebuje szczegółowej „diagnozy”, często wymaga terapii za po-mocą „lekarstw” czy „operacji chirurgicz-

nej”9. Architektura jest biologią podniesioną na wyższy poziom przez estetykę10. Precyzyj-nie rzecz ujmując, jest sztuką protetyki, jak twierdzi w L’art decoratif d’aujourd’hui z roku 1925:

Wszyscy potrzebujemy środków uzupełnienia

naszych naturalnych zdolności, jako że natura

jest obojętna, nieludzka (pozaludzka) i nieprzy-

chylna; rodzimy się nago i z niewystarczają-

cym uzbrojeniem [...] beczka Diogenesa, godne

uwagi ulepszenie naszych naturalnych organów

ochronnych (skóry i włosów), dała nam pierwotną

komórkę domu; sekretery i kopie listów wyrównu-

ją niedokładności naszej pamięci; szafy i spiżarnie

są pojemnikami, w których składujemy nasze

pomocnicze członki, gwarantujące ochronę przed

zimnem bądź upałem, głodem czy pragnieniem

[...] zajmujemy się systemem mechanicznym,

który nas otacza, który nie jest niczym innym, jak

przedłużeniem naszych kończyn; jego elementy są

faktycznie sztucznymi członkami11.

Budynki są „obiektami o ludzkich człon-kach”, podstawowym celem architekta jest zatem „ortopedia”. Architekci budują raczej ciała niż schronienia dla nich. W rzeczy samej, udoskonalone ciało ludzkie ma skalę miasta. Corbusierowska dyskusja „biologii ar-chitektonicznej” w La maison des hommes (1942) odmalowuje na przykład dom jako rozszerze-nie ciała, które samo w sobie jest rozszerzone przez struktury komunalne, takie jak szkoły, kluby młodzieżowe, szpitale12. Analizując

9 Le Corbusier, Précisions sur un état présent de l’architecture de l’urbanisme, Paris: Cres et Cie, 1930. Przekład Edith Aujame, Precisions on the Present State of Architecture and City Planning, Cambridge: MIT Press, 1991, s. 143.10 Tamże, s. 126.11 Le Corbusier, L’art décoratif d’aujourd’hui, Paris: G. Cres, 1925. Przekład James Dunnett, The Decorative Art of Today, Cambridge: MIT, 1987, s. 72.12 Le Corbusier, La maison des hommes, Paris: Plon, 1942. Przekład Clive Entwistle i Gordon Holt, The Home of Man, London: Architectural Press, 1942.

takie hiperrozszerzenie w tekście Propos d’Ur-banisme z 1946 roku, Le Corbusier twierdzi, że narzędzia zwielokrotniają jednostkę:

Narzędzia to użyteczne przedłużenia rąk i nóg

człowieka. Tę definicję można rozciągnąć na pewne

wytwory ludzkiej wynalazczości, których celem

jest powtórzenie osoby jako takiej: mieszkanie jest

narzędziem, jest nim także droga, warsztat pracy

i tak dalej13.

Architektura protez staje się zastępczym cia-łem, „którego celem jest powtórzenie osoby jako takiej”, na sposób przywodzący na myśl twierdzenie Freuda z 1930 roku. W Kulturze jako źródle cierpień Freud pisze, że podobnie jak inne technologie służące komunikacji i per-cepcji – samolot, teleskop, aparat fotograficz-ny, telefon i pismo – mieszkanie jest protezą, „organem pomocniczym” noszonym jako substytut kobiecego ciała, „pierwszego siedli-ska”14. Tym samym architektura jest prote-tycznym substytutem ciała zamieszkiwanego (przynajmniej w fantazji) jako budynek. Ka-tegorie ciała, protezy i architektury zlewają się z sobą. Nieprzypadkowo Freud pisał te sło-wa w czasie, gdy sam nosił sztuczną szczękę. Przyjaciele nazywali ją „potworem”15, a Freud toczył z nią, jak to ujął, „małą wojnę”, jako że sprawiała mu ciągły ból. W rok po zain-stalowaniu tejże (1923) pisał do Lou Andreas-Salome, zapytując ją, na czym, jej zdaniem, polega różnica między stosunkiem człowieka do takiej protezy a stosunkiem do własnego

13 Le Corbusier, Propos d’Urbanisme, Paris: Bourrelier i Cie, 1946. Przekład Eleanor Levieux, Looking at City Planning, New York: Grossman Publishers, 1971, s. 31.14 Z. Freud, Kultura jako źródło cierpień, przeł. J. Prokopiuk, Warszawa: Wydawnictwo KR, 1992, s. 79–90.15 Jones opisuje ten implant wszczepiony po operacji w październiku 1923 roku: „Ogromna proteza, rodzaj powiększonego uzębienia, zaprojektowana, by odciąć jamę ustną od zatoki nosowej, była przerażająca; została nazwana potworem”. E. Jones, The Life and Work of Sigmund Freud, Vol. 3, New York: Basic Books, 1957, s. 96.

Fritz Kahn, Sposób pracy serca, 1936

źród

ło: h

ttp:

//w

ww

.fri

tz-k

ahn

.com

autoportret 3 [38] 2012 | 12

Page 7: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

ciała16. Postrzegając protezę jako przykład, a nie jako dewiację kondycji ciała, korespon-dentka odpowiedziała ostrożnie:

Gdyż to właśnie jest kwintesencją tego, co ludzkie

w człowieku, że naraz jest i nie jest on swym wła-

snym ciałem – że jego ciało jest, mimo wszystko,

fragmentem zewnętrznej rzeczywistości, jak każ-

dy inny fragment, który człowiek może zidentyfi-

kować za pomocą swych organów zmysłowych”17.

Samo ciało jest protezą świadomości. Dekadę wcześniej Freud twierdził jednak, że nawet świadomość jest protetycznym załącznikiem, stosowanym jako rodzaj uzupełnienia, sub-stytutu pokrywającego pewne deficyty18.

Takie zamazanie tożsamości powstaje za sprawą wszystkich protez. Protezy są czymś więcej niż tylko przedłużeniem ciała. Pojawiają się raczej ze względu na to, że ciało ma „deficyt”, ma „defekt”, jak ujmuje to Freud, lub jest „niewystarczające”, jak mówi Le Corbusier. W pewien niecodzienny sposób ciało zależy od obcych elementów, które je transformują. Ciało rekonstytuuje się i podpiera na „wspierających członkach, przedłużających je”. Staje się, w rzeczy samej, efektem ubocznym swych przedłużeń. Proteza rekonstruuje ciało, transformuje jego ograniczenia, zarazem rozszerzając i kom-plikując granice. Ciało samo w sobie staje się wyrafinowaną sztuczką.

Spostrzeżenie, że budynki są „obiektami o ludzkich członkach”, nie jest izolowanym poglądem jednego architekta, lecz raczej przekonującym sposobem myślenia, widocz-

16 Sigmund Freud and Lou Andreas-Salome Letters, London: Hogarth Press, 1972, s. 137. 17 List z 3 września 1924, tamże, s. 138.18 S. Freud, Metapsychologiczne uzupełnienie teorii marzeń sennych, [w:] tegoż, Psychologia nieświadomości, przeł. R. Reszke, Warszawa: Wydawnictwo KR, 2007.

nym w pracach wielu czołowych architektów modernizmu. Wielu artystów nadało temu spostrzeżeniu formę graficzną, widoczną zwłaszcza w postaci kolaży fotograficznych Bauhausu, autorstwa Hannah HÖch i Umbo. W wizerunkach tych ludzkie ciało uzupełniają liczne mechanizmy. Ciało, maszyna i architek-tura ulegają rekonfiguracji w nowy amalga-mat, superciało, którego granice przestają być oczywiste. Wiele eksperymentów Bauhausu skupiało się wokół takiego systematycznego pomieszania ciała i maszyny. Cała tradycja funkcjonalizmu pojmowała projektowanie jako kalkulacje dotyczące fizjologii. Inwe-stor, podobnie jak budynek, jest maszyną, której działanie może być ulepszone. Jednym z niezliczonych przykładów takiego podejścia jest fakt, że Walter Gropius czynił szczegóło-we porównania ludzkiego oka do obiektywu, nawołując do „nauki o projektowaniu” dla „gatunku, jakim jest człowiek”19. Architektura modernistyczna jest mechanizmem służącym modernizacji jej użytkowników.

Z jednej strony, architekt modernista projektuje przestrzenie dla istoty technolo-gicznej, osoby poddanej już rekonstrukcji przez technologię przemysłową. Z drugiej zaś, architektura jest jeszcze jedną częścią tej rekonstrukcji. Ciało ulega transformacji przez budynek, który je okrywa. W dys-kursie modernizmu architektura nie jest już jedynie uzupełnieniem korpusu budyn-ku. Klasyczna relacja między konstrukcją a dekoracją, rozumiana zwykle jako związek między ciałem a jego ubraniem, uległa prze-mieszczeniu: powstaje relacja między ciałem a budynkiem. Tradycyjna dekoracja zostaje odarta z budynku, a jednocześnie sam budy-nek staje się rodzajem dekoracji, jaką nosi użytkownik. Ten zmechanizowany ornament

19 W. Gropius, Design Topics, „Magazine of Art”, 1947, grudzień.

ma konstrukcję i strukturę. I faktycznie restrukturyzuje ciało, które okrywa.

iV

Dyskursowi funkcjonalizmu, faworyzujące-mu maszynę, przeciwstawiano zwykle nawo-ływanie do odnowy wartości humanistycz-nych sprzed epoki technologii, jak gdyby taki prosty wybór był w ogóle możliwy. W rze-czywistości większość architektów łączyła elementy dwóch przeciwstawnych stanowisk. Każdy z nich rozwiązywał dylemat na własny sposób. Postawy architektów były pełne niuansów i ulegały ciągłej ewolucji. Horror II wojny światowej spowodował zasadniczą zmianę stanowisk. Wielu głównych propa-gatorów modernizmu zaoponowało przeciw krańcowym konsekwencjom sztucznego cia-ła, które wcześniej popierali bez zastrzeżeń. Ponownie wołano o humanizację architektu-ry, wobec najwyraźniej nieludzkich lub post-

Krzesło obrotowe reprodukowane w książce Siegfrieda Giediona Mechnisation Takes Command

s. g

ied

ion

, mec

han

izat

ion

take

s com

man

d: a

con

trib

utio

n to

anon

ymou

s his

tory

, ox

ford

: ox

ford

un

iver

sity

pre

ss, 1

948

autoportret 3 [38] 2012 | 14

Page 8: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

ludzkich warunków dotychczasowych. Rola architektury jako protezy ukazała się w no-wym świetle. Powojenny wpływ elektroniki na architekturę i równoczesna realizacja dawnych fantazji o sztucznym ciele muszą być odczytywane w kontekście tych napięć.

Najbardziej wpływowy historyk moderni-zmu, Sigfried Giedion, dosłownie kojarzył rozwój architektury modernistycznej z XIX- -wiecznymi poszukiwaniami „mechanicznie poruszanych sztucznych członków”; prze-strzegał jednak ciągle przed jej radykalnymi skutkami. W Mechanization Takes Command, książce pisanej podczas wojny i opublikowa-nej w 1948 roku, Giedion szczegółowo studiu-je konfuzję ciała i maszyny. Badając historię szeregu systemów technologicznych, skupia się na amerykańskich meblach patentowych pochodzących z drugiej połowy XIX wieku. „Wszystko jest tam składane, obrotowe, te-leskopowe, kombinowane”20. Każdy element jest ruchomy, pozwalając na stworzenie jed-nego systemu złożonego z ciała i narzędzia. Ciało jest w stanie ciągłej interakcji z mecha-nizmem. Stawy stają się de facto częściami mechanizmu21. Tak dalece, że „Amerykanin i jego krzesło zdają się być jednym stworze-niem”22. Stare granice ciała znikają. Części ciała stają się częściami maszyny, a części maszyny – częściami ciała. W rezultacie powstaje „ruchomy, organiczny system”, cały nowy organizm. Giedion rozpoczyna nawet rozdział, dotyczący mebli patentowych, od ilustracji sztucznej nogi z początku lat 50. XIX wieku. Jej producent chwali „elastycz-ność, giętkość i podobieństwo do żywej nogi”. Nowe meble, na podobnej zasadzie, stają się żywą częścią ludzkiego ciała.

20 S. Giedion, Mechanization Takes Command: A Contribution to Anonymous History, New York: W. W. Norton, 1948, s. 423.21 „Kolana, łokcie, stawy palców tworzą konstrukcję mechanizmu krzesła”, tamże, s. 404.22 Tamże, s. 405.

Meble zyskały nieznaną przedtem elastyczność,

przestały być urządzeniem sztywnym i statycznym.

Problem mechanicznie poruszanych sztucznych

kończyn nieprzypadkowo cieszył się wówczas tak

dużym zainteresowaniem... Równolegle z ulepszo-

ną konstrukcją sztucznych kończyn nastąpił rozwój

ruchomych mebli nieznanych wcześniej, dostoso-

wujących się do każdej zmiany pozycji23.

Giedion porównuje rozwój tego nowego orga-nizmu do krzyżówek roślin. Meble ewoluują przez „promiskuityzm” rozmnażania, tworząc wiele nowych typów. Obrotowe krzesła biuro-we z lat 50. XIX wieku doczekały się w końcu najbardziej wyrafinowanego potomstwa w postaci hiperelastycznych foteli dentystycz-nych i stołów operacyjnych. Te skomplikowa-ne mechanizmy działają jak ogniwo lub łącze między dwoma ciałami, pozwalając ciału pa-cjenta unosić się ku dentyście lub chirurgowi, pod precyzyjnie dobranym kątem, wymaga-nym przez specjalistyczne instrumentarium. Nie jest przypadkiem, że te właśnie meble umożliwiają usuwanie i zamianę części ciała przez narzędzia, które wnikają w głąb ciała i reorganizują je. W końcu przecież, w ujęciu Giediona, cały rozwój nowoczesnej technologii polega na dokonaniu „sekcji” procesów na ich części składowe24. Patologia technologii jest kluczem do działania. Cała książka dotyczy „wzrostu” i „rozwoju” technologii. Zaczyna się stwierdzeniem, że historia jest studium „zja-wisk biologicznych”, i porównaniem metod pracy historyka do metod lekarza badającego szerzenie się chorób.

Giedion twierdzi, że mechanizmy stają się organizmami, podczas gdy żywe ciała stają się mechanizmami. Wskazuje, że pierwszy zakład przemysłowy działający jak „syn-

23 Tamże, s. 390.24 „Mechanizacja produkcji oznacza podział pracy na operacje składowe”, tamże, s. 31.

chroniczny organizm” został, co symptoma-tyczne, wynaleziony przez XVIII-wiecznego specjalistę od automatów – owych zdumiewa-jących sztucznych ciał. To właśnie dokładna kontrola ruchów pozwoliła mechanizmom przybrać walory organizmów żywych. Precy-zja kontroli rosła, aż osiągnęła szczyt w okre-sie międzywojennym, gdy każdy aspekt życia kulturalnego osiągnął „pełną mechanizację”. Mechanization Takes Command ukazuje, w jaki

Fritz Kahn, Człowiek jako pałac przemysłowy, 1926

źród

ło: h

ttp:

//w

ww

.fri

tz-k

ahn

.com

autoportret 3 [38] 2012 | 14

Page 9: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

sposób mechanizacja dokonała kompletnej infiltracji tego, co „organiczne”. Linia demar-kacyjna między tym, co organiczne, a tym, co technologiczne, równocześnie przemiesz-czała się coraz dalej w głąb ciała i coraz dalej na zewnątrz. Z jednej strony, technologia nie jest już czymś zewnętrznym w stosunku do tego, co ludzkie. Dokonała „penetracji” domeny „życia”, „natury”, „sfery życia domo-wego”, „życia intymnego”, „sfery prywatnej”, a nawet „ludzkiej psyche”. Z drugiej strony, granice ciała zostały wielce poszerzone, za pomocą doskonalszych oczu, uszu i nóg, oferowanych przez kino, radio, telewizję i automobil. Narzędzia stały się zarówno użytecznymi protezami umysłu, „odrostami” warunków wyjściowych, jak i agresorami rzucającymi wyzwanie stałej kondycji umy-słu. Architektura modernizmu rozwinęła się w okresie międzywojennym, będąc konieczną odpowiedzią na ten dylemat.

Puentą książki Giediona jest myśl, że należy oswoić, udomowić mechanizację, zamiast pozwolić jej tyranizować to, co znane i domowe. Musi istnieć równowaga pomię-dzy człowiekiem i jego sztucznymi substy-tutami. W analizie, powtórzonej później przez McLuhana, sam model tej równowagi pochodzi z dziedziny fizjologii. Giedion sięga do ostatnich badań systemu nerwowego. Część systemu, kontrolująca wewnętrzne procesy ciała, musi pozostawać w równowa-dze z częścią odpowiadającą za relacje ciała ze światem zewnętrznym. Linia graniczna między ciałem a jego zmechanizowanymi przedłużeniami podobnie musi znajdować się w stanie dynamicznej równowagi. Misja Giediona polega na obronie ludzkości przed jej własnymi wynalazkami. Rzeczy zaszły zbyt daleko. „Już czas, byśmy znów stali się ludźmi”25.

25 Tamże, s. 723.

A jednak Mechanization Takes Command nie jest krytyką architektury modernizmu. Jest raczej instrumentem służącym regulacji, próbą zapewnienia odpowiednich granic dla entuzjazmu architektów dla mechanizacji. Buckminster Fuller jest ukazany jako jedyny architekt posuwający się zbyt daleko, zakłóca-jący równowagę nerwową. System mechanicz-ny w domach typu Dymaxion, zaprojektowa-nych przez Fullera, tyranizuje mieszkańców, zamiast zapewniać im swobodę. Forma domu, ściśle określona, nasuwająca skojarzenia z robotem, choć zaskakująco efektywna i ekonomiczna, nie może przystosować się ani do mieszkańca, ani do otoczenia. Jest zatem skrajnie nieludzka. Fuller reprezentuje to, czego architektura musi unikać. Jest znamien-ne, że Fuller postrzegał architekturę w kate-goriach czystej protetyki. Wynikało to jasno już z jego pierwszej książki, napisanej w roku 1936, a opublikowanej w 1938. Nine Chains to the Moon udziela odpowiedzi na pytanie „Czym jest człowiek?”, przedstawiając wizerunek ludzkiego ciała jako robota. To twór mecha-niczny, sterowany wyrafinowanym mechani-zmem elektrycznym, przedłużony za pomocą protez do najdalszych granic widzialnego świata fizycznego i ku ogromnym obszarom przestrzeni elektromagnetycznej, niedostęp-nej zmysłom:

Człowiek? Samonośny twór dwunożny o ruchomej

podstawie i dwudziestu ośmiu przegubach; zakład

przetwórstwa elektrochemicznego, wyposażony

w: oddzielne rezerwuary specjalnych ekstrak-

tów energii w bateriach, służących kolejnemu

uruchamianiu tysięcy pomp hydraulicznych

i pneumatycznych, z własnymi motorami;

62 000 mil rurek kapilarnych; miliony systemów

sygnalizacji ostrzegawczej, systemów drogowych

i pasów transmisyjnych, oraz w uniwersalny

system telefoniczny; niewymagający serwisowania

przez siedemdziesiąt lat, pod warunkiem dobrego

zarządzania. Cały, nadzwyczaj złożony mecha-

nizm sterowany z doskonałą precyzją z wieżyczki,

w której ulokowane są teleskopowe i mikroskopo-

we urządzenia samorejestrujące i naprowadzające,

spektroskop et caetera, sterownik wieżyczki jest

połączony z nawiewem i wywiewem klimatyzacji

i głównym wlewem paliwa.

Wewnątrz kilku cali sześciennych mieszczących

mechanizmy wieżyczki jest także miejsce dla

dwóch błon rejestrujących fale dźwiękowe i kieru-

nek dźwięku, system archiwizacji i natychmiasto-

wego korzystania z danych i doskonale zaprojekto-

wane laboratorium analityczne zdolne pomieścić

nie tylko ścisłe zapisy każdego wydarzenia,

skończonego czy trwającego, do siedemdziesięciu

lat wstecz, lub dalej. Laboratorium jest w stanie

dokonać także, ze względną dokładnością, rozsze-

rzenia nabytych doświadczeń, za sprawą obliczeń

i tworzenia abstrakcji, do wszystkich zakamarków

widzialnego wszechświata. Znajduje się tu także

miejsce dla departamentu strategii i taktyki, zaj-

mującego się redukcją prawdopodobnych zdarzeń,

służącą dokonaniu jednego wyboru gwarantujące-

go sukces.

Wreszcie cała ta konstrukcja nie tylko porusza

się, bezpośrednio i w prosty sposób, po lądzie

i wodzie, ale i – niebezpośrednio, za sprawą

doskonałej precyzji złożonego systemu, porusza

się w powietrzu. Porusza się nawet w niedoty-

kalnym, wyczuwalnym matematycznie elek-

trycznym „świecie”, za pomocą rozszerzenia

pierwotnego, integralnego mechanizmu, o dalsze

mechaniczne kompozycje własnego autorstwa.

Sterowane są one albo przez bezpośrednie,

mechaniczne połączenie z urządzeniem, lub

zdalnie, za pomocą impulsów elektrycznych prze-

syłanych przewodami lub bezprzewodowo26.

Tak przedstawia się zatem klient architek-ta. Złożona, mobilna maszyna bezustannie

26 B. Fuller, Nine Chains to the Moon, Philadelphia: Lippin-Lippin-cott, 1938, s. 18.

autoportret 3 [38] 2012 | 16

Page 10: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

rozszerzająca swe działanie na wiele różnych przestrzeni, sięgająca ku światom, których nie mogłaby pojąć bez urządzeń wspoma-gających27. Rolą architekta jest po prostu ułatwianie tej ekspansji. Nine Chains to the Moon opiera się na koncepcji wspomagania za pomocą protez. Era przemysłu rozpoczyna się od „mechanicznej ręki” w roku 1738. Każdy kolejny wynalazek przejmuje bądź rozszerza inną funkcję ciała28. Buty, koszule, samoloty, radio, samochody i autostrady to suplemen-ty, powodujące głęboką przemianę ciała, które uzupełniają. Kultura motoryzacyjna Stanów Zjednoczonych stworzyła na przykład całkiem nowy typ „człeko-zwierza”. Podobnie seks staje się „połączeniem zakładów pro-dukcyjnych”, przemysł to przedłużenie grup ludzi itd. Architektura jest po prostu kolejną protezą. Dom to przedłużenie mechanizmu człowieka. Zajmuje jedno z pierwszych miejsc w niekończącym się łańcuchu protez, gdzieś między ubraniami a narzędziami29.

Nawet samo ludzkie ciało rozpatrywane jest tu jako pewien przypadek przedłużenia. Ful-ler twierdzi, że nie istnieje fundamentalna różnica między ludzkim ciałem a puszkami konserw, jakie ciało otwierało za życia. Ludzka twarz jest takim samym przedłuże-niem jak każda sztuka garderoby. Material-ne ciało jest przedłużeniem niematerialnego „niewidzialnego dowódcy”, zdolnego do kierowania ciałem i komunikowania się z innymi dowódcami. Ten niewidzialny duch pozostawia większość kierowniczych funkcji systemom samoregulacji owej ma-

27 „Tę unikalną cechę człowieka wykazuje możliwość my-ślenia i działania, z której jedynie w 6% zdajemy sobie sprawę za pomocą zmysłów”, tamże, s. 81.28 „Mechaniczna ręka” to pierwsza ilustracja w ogromnej rozkładówce Chronological Chart Showing the Birth, Ac-celeration, Amplification, and Correlations of the Industrial Era załączonej w książce.29 Tamże, s. 358.

szyny, błędnie pojmując mechanizm – jako część siebie. Sądzi on też, że każde kolejne przedłużenie jest jego własnością. Poczucie własnego „ja” jest stąd względnie niezależne od usuwania bądź dodawania części ciała. Fuller uważa, że czepek kąpielowy ma taki sam związek z „ja” jak gałka oczna. Nawet świadomość i nieświadomość opisuje on jako protezy. Umysł, podobnie jak cielesna powłoka, jest nieskończenie przedłużającym się organizmem, „obiektem o coraz większej wiedzy”. Skończywszy dyskusję „nieożywio-nych” sztucznych członków, Fuller przecho-dzi do twierdzenia, że „najbardziej niezwy-kłym ze wszystkich rodzajów działalności człowieka, związanym z rozszerzaniem jego możliwości – i o wiele doskonalszym niż fizyczne przedłużenia [...] jest jego mental-na kontynuacja [...] w ABSTRAKCJĘ”30. Taka mentalna proteza, podobnie jak wszystkie protezy fizyczne, jest formą radiacji. Ewolu-cja człowieka, jak ewolucja protez, została przedstawiona jako system radialny, niczym ogromny system zjawisk atmosferycznych lub biologicznych. System ten szerzy tech-nologię na planecie Ziemi, oplatając ją na kształt spirali31. Ekspandujący umysł jest nierozerwalnie związany z ekspandują-cym ciałem. Prawdziwie uprzemysłowiona architektura staje się koniecznością. Jej zadaniem jest wspomagać tę ekspansję, a nie blokować ją lub zapewniać dla niej pomieszczenie.

Takie to tematy przewijają się w całej działalności Fullera. Organizmy postrze-gane są bez wyjątku jako systemy techno-logiczne, a samą technologię rozumie się jako system organiczny. Gatunek ludzki

30 Tamże, s. 68.31 Fuller opisuje pochód technologii jako „Ruch spiralny, od północnego zachodu, podtrzymywany przez każdą kategorię mechanicznych przedłużeń człowieka”, tamże, s. xiv.

zmienia się z każdą nową technologią. Na przykład w roku 1919 „człowiek stał się wynalazkiem, poruszającym się głównie za pomocą środków mechanicznych”32. Fuller reprezentuje skrajny odłam modernistów wołających o projekty ulepszające ludzkie ciało, prowadzące raczej do powstania nowego, niż służące ochronie ciała dawne-go. Nie dziwi fakt, że był on pierwszym ar-chitektem, który stawił czoła radykalnym konsekwencjom elektroniki dla projekto-wania architektonicznego. Poświęcił tej kwestii niezliczone strony i w większości swych projektów podejmował ważne decy-zje dotyczące elektroniki. Wiele z projek-tów Fullera zasługuje bardziej na miano software niż hardware. Jego książki zawiera-ły nawet ilustracje osób z amputowanymi kończynami i elektronicznie sterowanymi protezami rąk, obok ilustracji z robotami

32 B. Fuller, Preview of Building, [w:] tegoż, Ideas and Integri-ties: Spontaneous Autobiographical Discourse, Englewood Cliffs: Prentice-Hall, 1963, s. 200.

Richard Buckminster Fuller, dom Dymaxion, reprodukowany na okładce książki Reynera Banhama Rewolucja w architekturze, Warszawa: Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1979

r. b

anh

am, r

ewol

ucja

w ar

chit

ektu

rze,

war

szaw

a: w

ydaw

nic

twa

arty

styc

zne

i fi

lmow

e, 19

79

autoportret 3 [38] 2012 | 16

Page 11: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

i komputerami. Fuller jest bez wątpienia kluczowym świadkiem w historii przestrze-ni wirtualnej.

V

Zanim zajmiemy się taką historią, musimy zrozumieć, że główne założenia Fullera są w istocie bardzo stare. Jednym z jego ulubio-nych cytatów dotyczących tematyki protez była uwaga Emersona z roku 1870: „Ciało ludzkie jest magazynem wynalazków, biu-rem patentowym, gdzie mieszczą się modele stanowiące źródło wszystkich wskazówek. Wszystkie narzędzia i maszyny na ziemi są je-dynie kontynuacją jego członków i zmysłów”33. Cały dyskurs pochodzi, w rzeczy samej, z tego okresu; został zaczerpnięty z debat na temat ewolucji.

Fuller, podobnie jak wcześniej Le Corbusier, próbuje argumentacji wyłożonej jasno przez Samuela Butlera w roku 1872, w jego powieści satyrycznej Erewhon. Butler opisuje cywilizację dalekiego, odciętego od świata kraju (Erewhon to

33 W. Emerson, Works and Days [1870], [w:] B. Fuller, I Seem to Be a Verb, New York: Bantham Books, 1969, s. 67.

anagram nowhere, nigdzie). Wszystkie wynalazki mechaniczne zostały tam zniszczone przed pię-ciuset laty w obawie, by nie przejęły władzy nad ludźmi. Tę ogromną „rewolucję” sprowokowała niewielka rozprawka Book of Machines (Księga maszyn), autorstwa pewnego szanowanego erewhońskiego profesora. Traktat ów bezlitośnie atakuje granice ludzkiego ciała, neguje rozróż-nienie między ciałem z krwi i kości a maszyną, między duszą i ciałem, człowiekiem i innymi organizmami. Opisuje części ciała – oczy i uszy – jako maszyny, które niechcąco stały się częścia-mi nas samych. Z kolei maszyny mają żołądki, serca, żyły, oczy, uszy, nosy, apetyt, pamięć i dzieci. Miasto, podobnie jak machina parowa, jest zwierzęciem. Ulice, kanały i drogi żelazne to arterie, nerwy i system trawienny, a ludzie przepływają przez nie niczym krwinki. Maszyne-ria i życie zwierzęce zupełnie się „przeplatają”. Traktat stosuje argumentację Darwina o doborze naturalnym – do świata maszyn. Narzędzia ewoluują, przez kolejne zmiany, w każdym poko-leniu. Części maszynowe i rodziny maszyn zmie-niają kształt, wymierają bądź kwitną. Organy szczątkowe pozostają jako ślady wcześniejszych pokoleń. Maszyny tworzą rasę stworzeń obda-rzonych własną „mechaniczną świadomością”. Tempo jej ewolucji rośnie wykładniczo w stosun-ku do ewolucji ludzkiej. Podobnie jak w klasyce gatunku science fiction, świadomość ta wkrótce przejmie kontrolę i podporządkuje sobie swych pierwotnych wynalazców. Butler rzuca wyzwa-nie nawet wewnętrznej jedności ludzkiego ciała, podnosząc możliwe istnienie nowego porządku:

Człowiek jest takim rojowiskiem pasożytów, że staje

się wątpliwe, do kogo naprawdę należy jego ciało,

i czy koniec końców nie jest on tylko swoistym mro-

wiskiem. Czy zatem sam człowiek nie mógłby stać

się pewnym rodzajem pasożyta maszyn? Niezdrową

mszycą, co łaskocze maszyny?34

34 S. Butler, Erewhon, Or Over the Range [1872], New York: The Modern Library, 1927, s. 232.

Człowiek działa już jako system reprodukcji dla maszyn, tak jak insekt dla kwiatów. Wreszcie zostanie zredukowany do roli służby lub zwierzę-cia domowego. Ludzie będą traktowani niczym każde zwierzę domowe. Będą kochani, lecz zmu-szani do określonych zachowań, a nawet do na-śladowania zachowania swych państwa. Proces ten już trwa. Ludzie zostali poddani działaniu mechanizmów, które obsługują i które zarazem im służą. Nosiciel i pasożyt są tak spleceni z sobą, że mogą zamienić się rolami. „To maszyny działa-ją na człowieka i czynią go człowiekiem, tak jak człowiek uczynił maszyny”35.

„Dusza człowieka powstaje dzięki maszynom: czło-wiek myśli, jak myśli, i czuje to, co czuje, przez pracę, jaką wykonały nad nim maszyny”36. Na pozór niewinny sługa już dawno stał się panem. Zreorganizował organizm, który go zrodził. Trze-ba zniszczyć tych, którzy wspinają się ku górze, „zanim staną się jeszcze większym tyranem”.

Powyższa argumentacja miała taką siłę przeko-nywania, że wywołała krwawą wojnę domową między miłośnikami maszyn a antymaszynistami. Pokonani maszyniści byli zwolennikami poglą-dów innego profesora z Erewhonu, twierdzącego, że maszyny są organami ludzkiego ciała, a nie jego zagrożeniem. Maszyny są najnowszymi przedłuże-niami ciała, „pozacielesnymi” członkami:

Maszyny były postrzegane jako część własnej fizycz-

nej natury człowieka, nie będąc naprawdę niczym

innym, jak tylko członkami pozacielesnymi. Czło-

wiek... był maszynopodobnym ssakiem. Niższe zwie-

rzęta trzymają wszystkie swe członki we własnych

ciałach, lecz wiele z członków człowieka znajduje

się luzem... Leżą wokół, raz tu, raz tam, w różnych

częściach świata – niektóre zawsze pod ręką, gotowe

do użycia, inne czasem o setki mil stąd. Maszyna jest

jedynie uzupełniającym członkiem; taki jest początek

35 Tamże, s. 253. 36 Tamże, s. 234.

Prefabrykowana łazienka z domu Dymaxion, projekt Richard Buckminster Fuller, 1940

wik

imed

ia c

omm

ons

autoportret 3 [38] 2012 | 18

Page 12: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

i koniec maszynerii. Nie używamy naszych własnych

członków w inny sposób niż w ten, w jaki używamy

maszyn; noga jest tym samym, czym drewniana

noga, tylko wyprodukowanym w nieporównanie

bardziej doskonały sposób37.

W tym ujęciu, tożsamym z poglądami Butlera, nie musimy obawiać się maszyn. Maszyny nie są inną rasą, lecz częścią rasy ludzkiej, częścią tego, co stanowi o ludzkim wymiarze czło-wieka. Jeszcze bardziej radykalnie likwiduje Butler rozróżnienie między człowiekiem a maszyną, umysłem a ciałem. Pasożyt i nosi-ciel stają się jednym. Linia rozdzielająca ciało i mechanizm protetyczny przebiega daleko, w głębi rozszerzonego ludzkiego ciała.

Niedopowiedzianym miejscem akcji w powie-ści Butlera jest południowa część Nowej Ze-landii. Udał się on tam, mając lat dwadzieścia trzy, pod koniec roku 1859. W tym samym roku Darwin opublikował swe przełomowe dzieło: O powstawaniu gatunków przez dobór naturalny... Butler mieszkał w odosobnionym domku, na ośmiu tysiącach akrów, w głębi wyspy, o osiem-naście mil od najbliższej siedziby ludzkiej38. Przebywając tam, sprecyzował swe poglądy co do ewolucji i technologii, pisząc listy do lokalnej gazety. To, co zaprezentował później w formie satyrycznej powieści, było w istocie krańcowo poważnym, filozoficznym wykładem o logice ewolucji. Zaczynał się on od poparcia tez Darwina, by w końcu zwrócić się przeciw nim.

W liście opublikowanym w lipcu 1865 roku Butler po raz pierwszy opisał maszyny jako „pozacielesne kończyny”. To, co niezwy-kłe w zwierzęciu, jakim jest człowiek, to zdolność do świadomej modyfikacji swych

37 Tamże, s. 223.38 Własne zapiski Butlera o życiu farmera w głębi Nowej Zelandii, zob. S. Butler, A First Year in Canterbury Settlement and Other Early Sketches, London: J. Cape, 1923.

członków. „Myśląca małpa”, która pierwsza podniosła kij, wkroczyła nieubłaganie na drogę rozszerzania ciała. To kij kieruje zwie-rzęta ku wyprostowanej postawie. W ramach symbiozy, ulepszenie ciała ulepszyło umysł, który z kolei ulepszył ciało. Wraz z pojawie-niem się ludzkiej inteligencji „stworzenie to nauczyło się, jak można, za sprawą własnych przemyśleń, dodać pozacielesne kończyny do członków swego ciała [...] Człowiek dowie-dział się tym samym, że ma władzę nie tylko nad członkami własnego ciała [...] Umysł wzrósł, gdyż wzrosło ciało”39. Butler niszczy pojęcie jednolitego, ludzkiego ciała o określo-nych granicach. Ludzkie ciało ciągle się zmie-nia. Jest radykalnie nietrwałe, to „ruchoma podstawa” lub „ruchome piaski” w samym centrum naszej kultury.

List ten odrzuca poglądy wyrażone w liście wcześniejszym, gdzie autor namawia do zniszczenia wszystkich maszyn. Twierdzi

39 S. Butler, Lucubratio Ebria, „Press”, 1895,29 July, [w:] H. Jones, The Note-Books of Samuel Butler, New York: Dut-ton, 1917, s. 47–53.

teraz, że maszyny nie są nową formą życia zwierzęcego, która rywalizuje i zawładnie człowiekiem, lecz że są raczej „sposobem roz-woju, dzięki któremu dokonuje się szczególny awans człowieka, a każdy nowy wynalazek trzeba rozpatrywać jako dodatkowy członek z zasobów ludzkiego ciała”40. Pociąg, na przy-kład, jest po prostu ludzką stopą, używaną naraz przez pięciuset ludzi. Inne ludzkie działania są przejmowane przez parasole, zegarki, noże, okulary, notesy, sztuczne zęby, peruki, powozy i prasy drukarskie. Ludzie od-noszący sukces to ci, którzy mają wiele koń-czyn: „Ten, kto może zatrudnić kilku innych, jest istotą o wiele wyżej zorganizowaną, niż ten, który nie jest w stanie”41. Ludzie nie są po prostu dziećmi swych rodziców. Są dziećmi systemów technologicznych, które zmieni-ły ciało42. Wcześniejszy list, opublikowany w czerwcu 1863 roku pod tytułem Darwin wśród maszyn, prezentuje alternatywną propozycję. Według niej, maszyny ewoluują przez proces

40 Tamże, s. 50.41 Tamże, s. 52.42 Tamże, s. 51.

Historyczna fotografia wnętrza domu Dymaxion zaprojektowanego przez Richarda Buckminstera Fullera w 1938 roku. Dymaxion House został zbudowany przez firmę Butler Brothers w Kansas City w maju 1941 roku na zlecenie U.S. Farm Security Administration / Office of War Information.

wik

imed

ia c

omm

ons

autoportret 3 [38] 2012 | 18

Page 13: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

równoważny z doborem naturalnym, tworząc formę życia, „żywy organizm”, „samoregu-lującą”, „samoczynną” rasę „mechanicznego życia”, która wkrótce, co nieuniknione, zawładnie człowiekiem43. Rodzaj ludzki musi rychło działać, by nie stać się dla maszyn tym, czym pies jest dla człowieka.

Erewhon, powieść zawierająca obszerne ustępy z obydwu tych listów, ponawia debatę, prezen-

43 S. Butler, Darwin among the Machines, „Press”, 1863, (Christchurch), June 13. Wydane [w:] H. Jones, The Note-Books of Samuel Butler, New York: Dutton, 1917, s. 42– 47.

tując dwie strony medalu. A jednak stanowi-sko Butlera było jasne już we wrześniu 1863 roku, gdy opublikował kolejny list, przeczący Darwin among the Machines. Niszczenie maszyn jest bezcelowe, gdyż od nich zależy ludzkie życie44. Trzeba by, na przykład, zniszczyć swój dom. Umysł i ciało rozwijają się wspólnie, a ciało jest po prostu elastycznym medium między umysłem a rzeczami zewnętrznymi. Po powrocie do Londynu w połowie roku 1864, Butler opublikował przejrzaną wersję Darwina wśród maszyn. Ukazała się w lipcu 1865 roku jako esej Mechanical Creation (Mechaniczne stworzenie). Autor nie atakuje już maszyn, lecz studiuje je jako integralną część rodzaju ludzkiego, posiadającą własną fizjologię i pato-logię. Butler napisał też do Darwina, wkrótce po publikacji Erewhonu, twierdząc, że nie należy brać poważnie pomysłu, iż maszyny są nową formą zwierząt. Pisał, że sam preferuje „pogląd, że maszyny były członkami, które zro-biliśmy sami i oddzieliliśmy od ciała, zamiast je do niego wcielać”45. Butler popadł wkrótce w zajadły konflikt z Darwinem. Zastosowawszy teorię doboru naturalnego do maszyn, odrzucił jej zastosowanie do biologii. Zajął przeciwne stanowisko: twierdził, że ewolucja biologiczna była bardziej podobna do ewolucji maszyn, będąc bardziej kwestią zamysłu, projektu niż przypadku46. Toczył wojnę z Darwinem, publi-kując cztery książki, począwszy od wydanego w 1877 roku Life and Habit (Życie i obyczaj), upar-cie twierdząc, że słowo „narząd” oznaczało pierwotnie narzędzie, i że zarówno narządy

44 Tenże, From our Mad Correspondent, „Press” (Christchurch), September 15, 1865. Wydane [w:] J. Jones, The Cradle of Erewhon: Samuel Butler in New Zealand, Austin: University of Texas, 1959, s. 195–200.45 Tenże, list do Charlesa Darwina, 11 maja 1872, [w:] tegoż, Unconscious Memory (1880), s. 15.46 „Narząd znaczy narzędzie… instynktownie zupełnie ro-zumiemy tożsamość narzędzi i członków, że ludzie nauki używają słowa «narząd» na każdą część ciała, posiadającą funkcję, w zasadzie wykluczając wszystkie inne terminy”, S. Butler, Luck or Cunning As the Main Means of Organic Modifi-cation?, London: Jonathan Cape, 1887, s. 129.

cielesne, jak i niecielesne zawierają elementy żywe i nieożywione47.

Jak stwierdzi później Fuller, skóra i kości są narzędziem, jakie nosi osobnik. Jednak „pomy-liliśmy materiał z tym, kto ma go na sobie”48.

Butler przegrał walkę z Darwinem. Przypa-dek wygrał z przemyślanym projektem. Idee Butlera co do ewolucji technologii nadal mają jednak siłę przekonywania. Wielu filozofów i historyków technologii przyjęło model pro-tez. Teoria ta przetrwała w różnych formach w wieku XX, zwłaszcza w architekturze.

Vi

Niezależnie od losu poglądów Butlera w środo-wisku naukowym, z pewnością wywarły one znaczący wpływ na dyskurs architektoniczny. Były atrakcyjne z uwagi na główną rolę, jaką rezerwuje Butler dla konceptu świadomego projektu. W roku 1925 Le Corbusier i Ozenfant polecali francuskie wydanie Life and Habit na liście lektur w osiemnastym numerze „L’Esprit Nouveau”49. Opracowali koncepcję „doboru me-chanicznego”, wedle której maszyny ewoluują jak każdy inny organizm, mając różne formy, walcząc o przetrwanie w środowisku pełnym rywalizacji. W esejach pisanych do swego magazynu Le Corbusier prezentował kolejne modele samochodów i samolotów jako dowody na proces doboru. Stanowiły także wzorcowe modele rozwoju architektury. Każde udoskona-lone narzędzie rozumie się tu jako ulepszenie, protezę ludzkiego ciała. Za pomocą samolotu, na przykład, „człowiek wyhodował sobie skrzy-dła”. Coś podobnego musi zdarzyć się z do-

47 Samuel Butler’s Notebooks, eds G. Keynes, B. Hill, New York: Dutton, 1951, s. 121.48 S. Butler, Luck or Cunning..., s. 123.49 O wpływie Butlera na Le Corbusiera zob. P. Steadman, The Evolution of Designs: Biological Analogy in Architecture and the Applied Arts, Cambridge: Cambridge University Press, 1979.

Walter Gropius, karoseria kabrioletu Adlera, 1930; Charles Burney, dwa samochody o liniach opływowych, 1930; Richard Buckminster Fuller, Dymaxion ground-taxiing unit, 1933. Ilustracja z książki Reynera Banhama Rewolucja w architekturze

r. b

anh

am, r

ewol

ucja

w ar

chit

ektu

rze,

war

szaw

a: w

ydaw

nic

twa

arty

styc

zne

i fi

lmow

e, 19

79

autoportret 3 [38] 2012 | 20

Page 14: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

mem i miastem50. To argumentacja Butlera. Powtarza się nawet poszczególne przykłady. Pojawia się ponownie idea szczątkowych organów w świecie maszyn. Butler twierdzi, że ludzką pamięć niosą notesy, Le Corbusier pisze o sekretarzykach. Butler mówi, że ludzie posiadający władzę używają robotników jako protez swych kończyn, Le Corbusier opisuje sekretarzy i księgowych przedsiębiorcy jako „pomocnicze członki”. I tak dalej. Raz jeszcze punktem wyjścia staje się pojęcie maszyny jako organizmu. Jej piękno polega na tym, że odtwarza i doprowadza do perfekcji tak liczne i skomplikowane gesty wielu zwierząt:

Zorganizowany niczym żywe istoty, jak potężne

czy delikatne gatunki zwierząt o zadziwiających

zdolnościach [...]. Natknął się ponownie, w diabo-

licznie doskonałej i dokładnej formie, na te funkcje,

które zauważył w naturze; te, które przyprawiły go

o radość i przerażenie: sploty węża, skoki konika po-

lnego, majestat szybującego ptaka, rybę zawieszoną

w strumieniu o ruchach nacechowanych najczystszą

harmonią, kraba chwytającego coś szczypcami, zwie-

rającą się szczękę, ściskającą coś dłoń [...] przypra-

wiającą o niesmak złożoność organów i delikatną pre-

cyzję tytanicznej potęgi ich ruchów [...] jasny i czysty

organizm. Wierzę, że nasze sympatie skierowane są

ku tej jasności, tej zdrowej witalności; uczucia ojcow-

skie: stworzona została istota, która jest żywa51.

Ludzie „wyhodowali rasę szczerych, nie-winnych i bajecznie wydajnych niewolni-ków-maszyny!”. Owe ożywione organizmy prowokują, co zrozumiałe, „zawrót głowy”, „lęk”, „przerażenie”, gdyż ich działanie „tak dalece wykracza poza możliwości naszych

50 Des yeux qui ne voient pas… II. Les Avions, „L’Esprit nou-veau”, No 9. Esej publikowany [w:] Le Corbusier, Vers une architecture, Paris: Crés, 1923, cyt. za: Tegoż, Towards a New Architecture, London: John Rocker, 1931, s. 127.51 Le Corbusier, La leçon de la Machine, „L’Esprit Nouveau”, no. 25. Przytoczone [w:] Le Corbusier, The Decorative Art of Today, Cambridge: MIT, 1987, s. 107.

własnych członków”. Le Corbusier nawołuje wciąż o rewerencję dla kondycji ludzkiej, lecz, jak Butler, twierdzi, że maszyny nie zagra-żają ludzkości, ponieważ maszyna powstała, by rozszerzyć możliwości rodzaju ludzkiego. Każda nowa technologia jest oczekiwanym wyzwaniem dla architekta. Autor projektu musi zamienić rzekomą groźbę na działającą bez zakłóceń cechę nowej kultury. Architektu-ra absorbuje niebezpieczeństwa technologii, podnosząc satysfakcjonujące emocjonująco dzieła sztuki ze strumienia mechanistycznych eksperymentów. W roku 1960 Le Corbusier opisywał, jak epoka maszyny, niegdyś zagra-żająca ludzkości, będąca przedmiotem reakcji architektów w latach 20., zmieniła zupełnie życie codzienne. Ludzie nie są tego całkiem świadomi. Każda traumatyczna zmiana została przyswojona, a elektronika staje się kolejnym progiem, jaki przekroczyć muszą architekci:

Elektryczność została udomowiona, rodzaj ludzki

zaadaptował ją. Istnieją już cuda. Narodziła się

elektronika, czyli, mówiąc inaczej, możliwość

studiowania i przygotowywania dokumentów przez

roboty, przygotowywania dyskusji, proponowa-

nia rozwiązań. Elektronikę wykorzystuje się do

produkcji filmów, nagrań dźwiękowych, telewizji,

radia itd. Elektronika zaoferuje nam nowy mózg

o niezrównanej pojemności52.

Le Corbusier był bez wątpienia świadom zna-czenia elektroniki, widząc ją w tych samych kategoriach, w jakich wcześniej postrze-gał nowoczesne sieci służące transportowi i komunikacji. Jednak nie angażował się po stronie architektury elektroniki tak bardzo jak Fuller. W rzeczy samej, cała działalność Fullera była krytyką praktyki Le Corbusiera. Fuller czytał pisma tego ostatniego od roku 1927, kiedy to ukazało się także pierwsze wy-danie Erewhonu Butlera, opatrzone entuzja-stycznym wstępem Lewisa Mumforda53. Autor twierdził tam, że wizja maszyn krzyżujących się z sobą i dominujących nad człowiekiem już stanowi realną groźbę. Fuller z kolei

52 Le Corbusier, wstęp do drugiego wydania Précisions, June 4, 1960.53 M. McLuhan, Zrozumieć media..., s. 46.

Strony rozkładowe z Vers une architecture Le Corbusiera (1923), reprodukowane w książce Reynera Banhama, Rewolucja w architekturze

r. b

anh

am, r

ewol

ucja

w ar

chit

ektu

rze,

war

szaw

a: w

ydaw

nic

twa

arty

styc

zne

i fi

lmow

e, 19

79

autoportret 3 [38] 2012 | 20

Page 15: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

wyobrażał sobie ewolucję maszyn jako samą istotę praktyki architektonicznej. Traktował bardzo poważnie książki takie jak Vers une architecture, lecz twierdził, że Le Corbusier nie stosował swej własnej teorii w praktyce projektowej. W odpowiedzi na te braki przed-stawił radykalną interpretację argumentów Butlera i starał się oprzeć na niej projekto-wanie. Nie istnieje potrzeba podnoszenia technologii do rangi sztuki. Fuller twierdzi, że budynek powinien naprawdę być maszyną, a nie eleganckim wizerunkiem maszyny, se-parującym jego mieszkańców od radykalnych nowości technologii, które to zdążyły zmienić już ich życie. Budynek jest przede wszystkim mechanizmem służącym przetrwaniu. Archi-tekt nawołuje do tworzenia „domu, projekto-wanego jako zupełnie prozaiczny, naukowy, mechaniczny kompleks służący ochronie, utrzymaniu i wspieraniu życia (podobnie jak maszyna ludzka w odniesieniu do umy-słu, dom jest przedłużeniem mechanizmu człowieka)”. Projektować budynek znaczy po prostu zaprojektować sprawną protezę. Elek-tronika od początku odgrywa główną rolę. Sieciowe systemy komunikacji i kontroli są istotą najwcześniejszych projektów Fullera.

Jeśli przyjmiemy, że Le Corbusier powtórzył argumentację Butlera, unikając jej skrajnych implikacji, a Fuller zradykalizował tę argu-mentację, to Giedion jej zaprzeczył, usiłując narzucić ograniczenia w imię ludzkiego ducha, któremu najwyraźniej zagrażały maszyny. Patrząc z humanistycznego punktu widzenia głównego nurtu modernizmu, Fuller otwarcie starał się stworzyć architekturę postludzką. Wskazywał często na podobieństwo między jego własnym stanowiskiem a cybernetyką Wiene-ra. Twórczość Fullera stanowi rdzeń zupełnie nowej linii projektowania, różnej od oficjalnie usankcjonowanej architektury modernizmu. Linia ta rozkwitła, tworząc całą szkołę, między końcem lat 50. a początkiem 70. Wielu archi-

tektów tworzyło, opierając się na poglądach Fullera. To swoista linia science fiction, której najbardziej odległe fantazje zostały zreali-zowane dopiero niedawno, we współczesnej cyberprzestrzeni. To alternatywna ścieżka, pozwalająca prześledzić ewolucję przestrzeni elektronicznej i zarzucić wiele stereotypów o świecie wirtualnym.

Należy zdać sobie sprawę, że zarówno Giedion, jak i Fuller mieli wielki wpływ na McLuhana. Fuller twierdził, że McLuhan w rezultacie przyznał się do zapożyczenia od niego argu-mentu o roli technologii jako protezy, choć wcześniej temu zaprzeczał54. W każdym razie najbliższe prawdy jest stwierdzenie, że McLu-han powiela dokładnie oryginalne poglądy Butlera, aż do dziwacznych szczegółów. Przy-kładem jest sugestia, że rodzaj ludzki działa niczym narządy płciowe maszyn. [...]

Wielce istotny list, pisany przez Butlera do gazety we wrześniu 1863 roku, sygnalizuje zmianę jego optyki: zaczyna wyznawać on poglądy o protetycznej roli maszyn. Brzmi zupełnie jak McLuhan w sto lat później. Oma-wia nawet potencjał komunikacji elektrycz-nej. Niektóre ustępy są uderzająco podobne do pierwszych stron Understanding Media, odnoszących się do „zaniedbania przestrze-ni i czasu na całej naszej planecie”. Butler opisuje ciało jako przedłużenie umysłu, samo przedłużone z kolei przez mechanizmy takie jak dom, kolej i telegraf elektryczny. Stoso-wanie takich protez doprowadzi w końcu do „anihilacji czasu i przestrzeni”, gdy ludzie w dowolnym punkcie świata będą mogli mieć świadomość rzeczy dziejących się w jakimkol-wiek innym punkcie i możliwość oddziały-

54 B. Fuller, list do Johna Ragsdale, redaktora „Biophilist”, 7 listopada 1966, [w:] Letters of Marshall McLuhan, eds M. Mo-linaro, C. McLuhan, W. Toye, Toronto: Oxford University Press, 1987, s. 308.

wania55. Przykładem Butlera jest postępują-ce rozszerzanie możliwości ludzkiego głosu przez inskrypcje, listy, prasę drukarską, gazety i telegraf elektryczny. Słynna argu-mentacja, w latach 60. powodująca skandal i dominująca dyskusję o roli elektroniki w społeczeństwie, była już dostępna od lat stu.

Le Corbusier, Fuller, Giedion czy McLuhan nigdy nie cytowali jednak Butlera. Prezentując po raz pierwszy ideę protez w Galaktyce Guten-berga, McLuhan cytuje raczej książkę antropo-loga Edwarda Halla The Silent Language (Bezgłośny język) z roku 1959:

W dzisiejszy czasach człowiek wymyślił rozszerze-

nia właściwie dla wszystkiego, do czego wcześniej

służyło jedynie własne ciało. Ewolucja bowiem

rozpoczyna się od zębów i pięści a kończy się na

bombie atomowej. Odzież i domy są rozszerzeniem

biologicznych mechanizmów kontroli temperatury.

Zamiast leżeć i siedzieć na ziemi, ludzie używają

mebli. Przykładami rozszerzeń materialnych są

urządzenia elektryczne, okulary, telewizja, telefony

i książki, które przenoszą głos w czasie i przestrze-

ni. Pieniądze są sposobem rozszerzenia i maga-

zynowania siły roboczej. Nasze siecie transportu

wykonują teraz to, co kiedyś robiliśmy za pomocą

nóg i palców. Właściwie wszystkie rzeczy material-

ne wytworzone przez człowieka mogą być trakto-

wane jako rozszerzenia tego, co człowiek kiedyś

wykonywał ciałem lub jakąś wyspecjalizowaną jego

częścią56.

Podówczas Hall przypisał tę ideę Fullerowi, a McLuhan mówił, że „nikt go nie inspiro-wał”57. W rzeczywistości jednak McLuhan znał doskonale oryginalne źródło. Studiując w Cambridge w roku 1934, kończył list do brata

55 S. Butler, From Our Mad Correspondent..., s. 196. 56 M. McLuhan, Galaktyka..., s. 141–142.57 Tenże, Sheet, 1962, February 27, [w:] Letters of Marshall McLuhan, s. 287.

autoportret 3 [38] 2012 | 22

Page 16: 2. Mark Wigley - Architektura protez. Uwagi do prehistorii świata wirtualnego

uwagą, że czyta powieść Erewhon Butlera i pisze o niej esej58. Celem zatajenia tego faktu, jak również jego wariantów z lat trzydziestych, jest nadanie technologii protez posmaku nowości. Jawi się ona jako fenomen powojen-ny, któremu architekt musi dopiero sprostać. McLuhan miał z kolei ogromny wpływ na takich guru kultury komunikacji globalnej, jak Paul Virilio. Stąd też współczesny dys-kurs o przestrzeni wirtualnej podtrzymał ten manewr – pozbawiający ją historii. Większość dyskusji koncentruje się na nowości przestrze-ni elektronicznej, nie na jej długotrwałych patologiach. Używa się nieświadomie idei z drugiej połowy XIX wieku, by promować naj-nowszą technologię, tak samo, jak stosowała je dawna awangarda lat 20. i 30. Argumentacja Butlera ma trwałe miejsce w historii myśli prezentowanej przez Kartezjusza, a nawet Ary-stotelesa – obaj oni kojarzyli ruchy zwierzęcia z działaniem maszyny. Butler wniósł w tę myśl radykalną destabilizację ludzkiego ciała, niszcząc jakiekolwiek poczucie trwałych ogra-niczeń. Włączył do antycznej dyskusji nowe kategorie. Koniec końców, w drugiej połowie XIX wieku wprowadzono zaledwie niewielkie poprawki do jego sformułowań. Elektronika nie pojawia się po prostu – i na tym koniec. Jest zarazem praktyczną konsekwencją starej dyskusji i ostatnią nowością wymagającą zanalizowania w tejże dyskusji. Liczy się tutaj to, że architekci odegrali istotną rolę w tej zmianie kategorii. Mieli aktywny udział w kształtowaniu współczesnej dyskusji o świe-cie wirtualnym, udział wymagający uznania i szczegółowej analizy. Konstrukcja prehistorii świata wirtualnego wymaga najpierw zmiany pozycji architekta.

Duch Butlera będzie tu nadal odgrywał rolę. Nawet jeśli przegrał on swą bitwę o zwycię-

58 Tenże, list do Maurice McLuhan, 1934, 20/21 october, [w:] Letters of Marshall McLuhan, s. 31.

stwo projektu nad przypadkiem, to ostatnio ujawnione, radykalne wersje darwinizmu podnoszą, co niesamowite, kluczowe aspekty idei protez. Samolubny gen [w oryginale Extended Phenotype, dosł. przedłużony fenotyp – przyp. tłum.], słynna książka Richarda Dawkinsa, przedstawia pogląd, że geny wykorzystują czę-ści ciała jako wehikuł przenoszący je w przy-szłość59. Każda część ciała jest narzędziem zbudowanym przez geny dla zachowania ich samych. Tak samo jak wszystkie konstrukcje budowane z martwych materiałów, jak gniaz-da ptaków i kopce termitów, a nawet jak ciała innych organizmów, niczym geny pasożytów kontrolujące ciała nosiciela: „Geny wykraczają poza ciała i kroją na swoją miarę zewnętrzne narzędzia umożliwiające im przetrwanie”. Podobnie jak u Butlera, sposób, w jaki działają pszczoły – niczym przedłużenie kwiatu, będą-ce jego integralną częścią – stanowi kluczowy przykład na poparcie tezy. Wiele specyficznych tez Butlera pozostaje aktualnych i oferuje jasny pogląd na rolę, jaką odegrają elektro-

59 R. Dawkins, The Extended Phenotype, San Francisco: W.H. Freeman, 1982, Wyd. polskie: Samolubny gen, przeł. M. Skoneczny, Warszawa: Prószyński i S-ka, 1999.

niczne protezy. Jeśli pojmujemy architekturę, niczym budowę ptasiego gniazda czy termi-tiery, jako protezę genów naszego gatunku, to tak samo należy rozumieć przestrzeń elektro-niczną. Rzeczywistość wirtualna rośnie. Owija i chroni sekwencje naszego DNA bardziej niż samo ciało. Prawdziwym cyberklientem jest zatem ludzki genom. Ten klient nie czeka jednak na żadnego architekta. Sam jest projek-tantem. Niewyjaśnione pozostaje, czy profesja architektoniczna odegra istotną rolę w jego planach.

Tłumaczenie z angielskiego:

marTa a. urbańska

Tekst Marka Wigley’a pochodzi ze zbioru Co to jest architek-tura, red. A. Budak, Kraków: Bunkier Sztuki, 2002. Dzię-kujemy Adamowi Budakowi, tłumaczce tomu Marcie A. Urbańskiej oraz wydawcy – Bunkrowi Sztuki w Krakowie za uprzejmą zgodę na przedruk.

Kadr z filmu Metropolis Fritza Langa, 1927

frie

dri

ch-w

ilh

elm

-mu

rnau

-sti

ftu

ng

autoportret 3 [38] 2012 | 22